FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Odkochanie [NZ] [+16] Rozdział 11, 26.05 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
nieznana
Zły wampir



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca

PostWysłany: Nie 19:00, 25 Paź 2009 Powrót do góry

Ach... Jak ja dawno nie komentowałam! Normalnie, aż wstyd się przyznać! Ale już nadrabiam braki, przynajmniej spróbuje. Dobra nie uwierzysz ile godzin pisze tego komenta xD Aż 5 xD !! To jest straszne, co chwile robię coś innego, to muszę zrobić, tu coś poprawić, a tu wyjść po coś... Koszmar! Ale schodzę z tematu xD

Rozdzialik genialny, nawet jeśli nie wyszedł Ci taki jaki chciałaś, mnie się on ogromnie spodobał. W sumie sam dowcip Edwarda i Belli nie była tak zabawny jak przygotowanie go! To mnie najbardziej rozbawiło. Później cały efekt tak szybko opisałaś i był koniec. Ale samo przygotowanie genialne!

Muszę przyznać, że z rozdziału na rozdział coraz to bardziej zasmuca mnie Alice, przyzwyczaiłam się do strasznie pogodnej dziewczyny, wszędzie jest tak opisywana, a u Ciebie... Ma jakąś bardzo smutą przeszłość, do tego złamane serce i nieszczęśliwą miłość za sobą. Ach... Szkoda mi tej dziewczyny :(

No, no, no... Latte byłam zachwycona od samego początku Twoim nowym opowiadaniem, ale robi się coraz ciekawiej! No już nie mogę się doczekać następnego rozdziału i życzę dużego WENA, mega dużo czasu na pisanie i zdrowia!! xD Obiecuje następnym razem komentować na bieżąco!

pozdrawiam
nz


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ekscentryczna.
Wilkołak



Dołączył: 18 Cze 2009
Posty: 147
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 19:58, 25 Paź 2009 Powrót do góry

Ajj.
Nie raz ci to już mówiłam, jednakże - piszesz po prostu po mistrzowsku.
Huh i, chcesz mi wmówić, że to wyszło paskudnie? Że nie miałaś weny? Najwyraźniej wena nie jest ci potrzebna, bo i bez niej piszesz wspaniale. Rozdział, oczywiście, fenomenalny. Jak zawsze pełen humoru. Intryguje, wciąga.. I czyta się tak szybko! To chyba jedyny fanfick, który tak łatwo mi się czytało. Ba, Tęskniąc miało wspaniałą fabułę, wykonanie i ogółem, lecz czytało mi się je, jakoś tak.. ciężej. Tu nie byłó takich problemów. (;
Chęci, czasu, weny.
Pozdrawiam,
E.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aja
Wilkołak



Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;

PostWysłany: Śro 13:45, 28 Paź 2009 Powrót do góry

Droga Cocolatte, jestem zauroczona Twoim ff(:
Już od jakiegoś czasu rzucał mi się w oczy i machał do mnie na forum i różnych rankingach, gdzie niemal co 2 osoba go wpisywała. Pomyślałam kurde co jest?! I postanowiłam sprawdzić, jako że w szkole nauczyciele nie rozumieją, iż tez chcemy mieć swoje życie to nie mogłam się do niego zabrać. Dwa dni temu miałam wolniejszy wieczór i wręcz pochłonęłam te 5 cudownych rozdziałów.
Twój styl pisania jest prosty, przejrzysty, szybko i przyjemnie się czyta i jednocześnie nie jest pusty i banalny. Cały tekst jest zabawny, ale porusza też tematy poważne (mam tu na myśli Alice, której historia bardzo mnie ciekawi).
Co do bohaterów to wykreowałaś ich bardzo wyraziście nie są jakieś mdłe i nijakie. Edwardowi pasuje ten cynizm, poczucie pewności siebie, Emmettowi zaś te wszystkie sweetaśne cechy, które u Ciebie ma(: Alice... szczerze jak czytałam, że ta jej żywiołowość i pozytywne patrzenie na świat jest tylko i wyłącznie pod publikę to zrobiło mi się strasznie smutno z tego powodu i żal jej. Ona powinna taka być tak sama z siebie. . . Bella jak to Bella chyba w każdym ff ją lubię, tu jest wyraźnia i taka sama nie wiem pewniejsza siebie? odważniejsza?
Ogólnie bardzo lubię Emmetta jest jednym z moich ulubionych postaci w sadze, jednak jestem Team Edward(: jak dla mnie do B. bardziej pasuje Ed. tak z charakteru, a właśnie uwielbiam ich kłótnie;D

No to tak już na koniec mogę Ci powiedzieć, że masz talent i nowego wiernego czytelnika oraz że czekam na następny rozdział(:
Tak więc weny, CZASU i chęci w tworzeniu(:


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cocolatte.
Wilkołak



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 42 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 17:53, 28 Paź 2009 Powrót do góry

Na wstępie zaznaczam, że wszelkie zażalenia i ewentualne pochwały należy kierować do mojego wena. Mówię Wam, on jest nieznośny. Raz znika Bóg wie gdzie i nie raczy się pojawić przez kilka tygodni, a potem nagle wraca i męczy mnie tak, że w dwa dni piszę rozdział. Ze skrajności w skrajność, naprawdę. Szczerze, to pisałam w takim amoku, że ledwo co kojarzę, co właściwie napisałam. Mam nadzieję, że tak czy owak będzie się podobać Very Happy
I chciałabym bardzo, strasznie, bardzo podziękować Marcie, mojej becie, za to, że tak szybko wyrobiła się ze sprawdzeniem... I ogólnie za wszystko love

beta: marta_potorsia

Rozdział szósty

PWE


Świat o szóstej rano jest całkiem sympatycznym miejscem.
Ulice były wyludnione; to miasteczko i tak było na tyle małej populacji, aby nie tworzyły się człowiecze korki – i to nawet w godzinach szczytu – ale takich pustek na otwartej, miejskiej powierzchni nie widziałem jeszcze chyba nigdy. Jedynie raz na jakiś czas przejeżdżał jakiś samotny samochód. Słychać było jedynie szum wydawany przez obijające się o brzeg fale, śpiew ptaków, odgłos uderzania stóp o promenadę... i oczywiście marudzenie Tinker, która najwyraźniej nie podzielała mojego zdania o pięknie naszej rodzimej planety.
Po pewnym czasie udało mi się całkowicie opanować sztukę ignorowania jej niezrozumiałego jazgotu, przerywanego od czasu do czasu ziewnięciami i krzykami, gdy się potykała.
Szczerze mówiąc, przy ilości potknięć, jakie do tej pory zaliczyła, powinna być już całkiem rozbudzona, ale najwyraźniej potrzebowała więcej snu, niż mi się pierwotnie wydawało. Wolę sobie nie wyobrażać, co ona robiła w nocy.
Nagle coś uwiesiło mi się na ramieniu i krzyknęło do ucha tak głośno, że byłem na sto procent pewien, że ogłuchnę.
- Słuchasz, co do ciebie mówię? - oburzyła się Bella. Mówiła coś więcej, ale tylko to zdanie było dla mnie zrozumiałe.
- Oczywiście, że nie - odparłem zgodnie z prawdą, odsuwając ją od siebie. Z moją siostrą na ogół dawało się wytrzymywać, ale gdy się emocjonowała, jej głos robił się tak nieznośnie piskliwy, że nie zalecało się zbyt bliskich kontaktów w linii usta – ucho.
Wzniosła oczy do nieba. - Pytałam, w jakim celu tak wcześnie wstaliśmy. Jeszcze jest ciemno. Nie zrobisz żadnych porządnych zdjęć. Poza tym, fotografię mamy na trzeciej i czwartej lekcji w piątki i tego się należy trzymać. Profesor Piere z pewnością nie oczekuje od nas, aby...
Tym razem to ja wywróciłem oczami. Doprawdy, wałkowała ten temat od dwóch tygodni i naprawdę znałem jej wykład na pamięć. Ileż można powtarzać w kółko jedno i to samo?
- Profesor Piernik oczekuje od nas, że przyłożymy się do racy semestralnej – przerwałem jej. - Nie wszystko da się sfotografować między jedenastą a dwunastą piętnaście. Jeśli zależy ci na dobrej ocenie, musisz się poświęcić.
- A kto powiedział, że mi zależy? - jęknęła.
- Ale mi zależy, a ty jesteś ze mną w grupie.
- Nie możesz sam tego odwalić? To tylko głupi projekt. Na dodatek mamy go oddać za dwa miesiące.
- Mam sam wszystko zrobić, a ty dostaniesz ocenę? Tak, śnij dalej. Poza tym nie jestem tobą, aby wszystko robić na ostatni moment.
- Jesteś nieuczynny – oskarżyła mnie. - Nieuczynny, niewyrozumiały, bezczelny, głupi, niesprawiedliwy...
- Zapomniałaś o wredny – podpowiedziałem, gdy zaczęła się zacinać.
- To też – burknęła, opatulając się płaszczem i widocznie się wzdrygając.
- Zimno ci? - zdziwiłem się. Ja miałem na sobie jedynie bluzę, a wcale nie odczuwałem niskiej temperatury.
- A tobie nie? W Phoenix w czasie najgorszej zimy nie ma takich mrozów!
- Wiadomość dnia: nie jesteś w Phoenix!
- A wiesz, nawet zauważyłam – sarknęła.
- Chodzi mi o to, że powinnaś się powoli przyzwyczajać do tego klimatu.
- A na jaką cholerę? Pobędę tu do studiów, a potem znajdę sobie miłą, uroczą uczelnię z dobrym programem literackim na południu Stanów. Nie mam najmniejszego zamiaru przyzwyczajać się do takiego zimna.
- Nie zawsze wszystko układa się tak, jak to zaplanujesz. Trzeba być przygotowanym na różne możliwości.
- A ty?
- Co ja? - zdziwiłem się. - Ja jestem przyzwyczajony do takiej pogody. W Seattle jest identycznie.
- Nie... Niekoniecznie o to mi chodziło. Jak się czujesz w tym mieście? W końcu przez całe życie mieszkałeś w dużej metropolii, prawda? Nie jest ci... nieswojo?
- Trochę – przyznałem. - Ale lubię Port Angeles.
- Jakbyś miał wybór, to wróciłbyś do Seattle? - zainteresowała się.
- Nie – odpowiedziałem natychmiast, bez głębszego zastanowienia.
- Nie? - zdziwiła się.
- Nie.
- Dlaczego?
Zmarszczyłem brwi. Nie chciałem się zagłębiać w ten temat.
- Tu mam spokój – wyjaśniłem krótko. Miałem nadzieję, że usatysfakcjonuje ją taka odpowiedź.
Naiwny, naiwny Edward.
- Spokój? - Wyglądała tak, jakby nie zrozumiała tego krótkiego zdania. - A co, ktoś się do ciebie przyczepił?
Nawet nie wiedziała, jak trafna była jej wypowiedź.
- Seattle jest dużym, hałaśliwym miastem – uciąłem.
Otworzyła już usta, aby mi przygadać, gdy jej uwagę przykuło coś za mną. Po chwili z radosnym okrzykiem rzuciła się w stronę starej kamienicy, w której mieściła się restauracja Starbucks. Pokręciłem z niedowierzaniem głową. No, ale skoro kofeina ma ją rozbudzić... W końcu wypiła dziś tylko dwie kawy. Żeby nie marnować czasu, włączyłem aparat i pod odpowiednim – miejmy nadzieję – kątem zrobiłem zdjęcie zabytkowego budynku, w którego oknach odbijały się pierwsze blade promienie słoneczne.
Po chwili moja siostra wróciła z dwoma parującymi, tekturowymi kubkami w dłoniach. Podała mi jeden z nich, a sama przyssała się do drugiego. Już po kilku łykach miała takie jakby przytomniejsze spojrzenie – o wąsach z piany nie wspominając.
- Ty mi nie mówisz wszystkiego – oznajmiła, wracając do naszej rozmowy.
- Chylę kapelusza przed twoim geniuszem – mruknąłem. - Nie zastanawiałaś się nad zawodem psychologa?
- Nie nadaję się – stwierdziła. - Jakbym się nadawała, już byś mi wszystko wyśpiewał.
- Raczej nie, mam kiepski głos. - Upiłem trochę napoju.
- Na ogół uwielbiam twoje poczucie humoru, ale teraz jestem poważna.
- Raz – nie jesteś, a usiłujesz być. Dwa – powinienem potraktować to jako komplement?
- To, że jestem poważna?
- To, że uwielbiasz moje poczucie humoru.
- Owszem, to może uchodzić za komplement, ale nie w tym celu to powiedziałam.
- W takim razie, w jakim?
- W jakim celu? - Skinąłem głową. - Chciałam po prostu poważnie pogadać. Wiesz, znamy się już prawie trzy miesiące, tyle pierdół o tobie wiem, a ani jednej istotnej rzeczy – stwierdziła z powagą. To znaczy, taki miała zamiar, ale całokształt zmutowało potężne ziewnięcie, co skutecznie przeganiało wszelką powagę. - W każdym razie... - ciągnęła. - Wiem, co lubisz jeść, oglądać, jakie masz zdanie na różne tematy, ale czasami odnoszę wrażenie, że... - zacięła się.
- Że co?
- Nie, to głupie. - Wyglądała, jakby poważnie żałowała, że zaczęła ten temat. - Zapomnij.
- Ej. - Zatrzymałem się gwałtownie przed nią, nie pozwalając na dalszy marsz. - Jak już zaczęłaś, do dokończ. Bądź konsekwentna – podpuszczałem.
- Odnoszę wrażenie, że twoje życie zaczęło się od przeprowadzki. Żadnej przeszłości – wyrzuciła z siebie szybko. Westchnąłem ciężko, przerażony tym, jak trafnie ubrała w słowa moje własne myśli. Naprawdę wolałbym nie mieć żadnej przeszłości. - Żadnych przyjaciół, dziewczyny, przygód... - dokończyła.
Milczeliśmy przez chwilę. Czułem na sobie jej uważny wzrok, więc udawałem, że ustawiałem ostrość w aparacie. Tinkerbell czekała cierpliwie, ale miałem niejasne przeczucie, że ona wcale nie uważa tematu za zamknięty i, że będzie chciała dowiedzieć się wszystkiego.
- To... - zawahałem się.
- Długa historia? - domyśliła się.
- Nie, krótka. Po prostu jest...
- Smutna? Deprymująca? Załamująca? - podpowiadała. - Nieszczęśliwa? Okropna?
- Żałosna – powiedziałem w końcu gorzko. Uniosła brwi.
- Jestem zaintrygowana – oznajmiła. Wzruszyłem ramionami i ruszyłem promenadą. Choć stawiałem długie kroki, dogoniła mnie w dwie sekundy. - Czemu nie chcesz mi powiedzieć? Nikomu nie wygadam, obiecuję. - Uniosła dwa palce, niczym harcerka.
- Och, daj spokój – jęknąłem. - Po prostu... Dobra. Wyobraź sobie najbardziej typową komedię romantyczną o nastolatkach. Jakąkolwiek.
- Z jakim wątkiem? - spytała. - Miłość, zazdrość, poznanie, pocałunek..?
- Zdrada – wycedziłem.
- Zdradziła cię? - wyrwało jej się. Natychmiast się poprawiła. - Znaczy, komedia romantyczna... No cóż. Przychodzi mi do głowy... impreza.
- Jesteś na dobrej drodze.
- Sypialnia na piętrze? - domyślała się. Mruknąłem potakująco. - Ciebie miało nie być.
- Test z historii Stanów Zjednoczonych – uzupełniłem.
- No tak, miałeś się uczyć. Ale skończyłeś wcześniej i poszedłeś.
- To były urodziny... kumpla.
- Nigdzie nie mogłeś znaleźć swojej dziewczyny, więc udałeś się na piętro. I zastałeś ją... z kimś. W dwuznacznej pozycji.
- W jednoznacznej – parsknąłem.
- No tak – potaknęła potulnie.
- I to nie z kimś, a z samym jubilatem.
- Z twoim kumplem?
- Notabene, z najlepszym przyjacielem – wycedziłem. - Banalnie, nie?
- No, trochę – potwierdziła, po czym wzięła się za dalsze snucie domysłów. - Stanąłeś w progu, zobaczyłeś za dużo, wybiegłeś z pokoju. Ona za tobą. Czy nastąpiły słowa „To nie...
- „To nie tak jak myślisz”? - przerwałem jej. - Owszem. Najtandetniejsze słowa, jakie mogą wyjść ze słów zdradzającego partnera.
- I ty powiedziałeś: „Tak, jest tak, jak myślę” i odbiegłeś w siną dal, podczas gdy ona próbowała cię przeprosić...
- Hola, chyba się trochę rozpędziłaś. W żadną „siną dal”, tylko wsiadłem do samochodu i odjechałem. Poza tym, prawie wszystko się zgadza.
- Prawie? - podchwyciła.
Mój Boże, odetnę sobie kiedyś ten jęzor.
Tak na dobrą sprawę teraz zdałem sobie sprawę, że ta mała cholera wszystko ze mnie wyciągnęła. A miałem o tym zapomnieć. No cóż, zwierzenia mi w tym kiepsko pomogą, ale jak już zacząłem...
- Powiedziałem: „Tak? To szkoda, bo myślałem, że po prostu zgubił coś w ustach, a ty pomagałaś mu tego szukać. A bluzkę zdjęłaś, bo ci było za gorąco”.
- No tak – zachichotała. - Cały ty.
- Nowy ja – sprostowałem.
- Nowy ty? - Wyraźnie czegoś nie rozumiała.
- No cóż, sporo się zmieniłem. Kiedyś była ze mnie taka ciepła klucha, że aż żal dupę ściska. Uwierz mi, wolisz moje nowe wcielenie – dodałem w odpowiedzi na jej pytające spojrzenie.
- No nie wiem. Czy twoje stare wcielenie zwlekałby mnie z łóżka w środku nocy dla jakiegoś głupiego projektu? - zażartowała.
- No cóż. Zawsze traktowałem poważnie szkołę, a i byłem uparty, więc odpowiedź brzmi: tak.
- Cholera – mruknęła. - Nie ma dla mnie żadnej szansy.
- Jeśli już jesteśmy przy projekcie, to wypadałoby się nim zająć, nie sądzisz? - spytałem, sugestywnie unosząc aparat i robiąc jej zdjęcie z zaskoczenia. Pisnęła, oburzona.
- Wykasuj to! - wrzasnęła.
- Za żadne skarby świata – wyszczerzyłem się, na co rzuciła się na mnie. Na szczęście miałem dobry refleks i zdążyłem odskoczyć, po czym – nie chcąc ryzykować – popędziłem wzdłuż ulicy, kurczowo ściskając sprzęt i śmiejąc się jak uciekinier ze specjalistycznej placówki dla normalnych inaczej. Usłyszałem, że Bella pobiegła za mną, psiocząc coś na temat „pieprzonych Cullenów i ich lekkoatletycznych zapędów”. Nie do końca zrozumiałem, co miała na myśli, ale brzmiało to groteskowo, zwłaszcza w wykonaniu piskliwego, zasapanego i zdeterminowanego głosiku Isabelli.
Dziewczyna poddała się pierwsza. Osunęła się na pobliską ławkę, dysząc ciężko i trzymając się za bok. Wydusiłem z siebie okrzyk triumfu, po czym również wypadłem z gry – z tym, że deski mojej ławki były odrobinę mniej wytrzymałe i przez chwilę wydawało mi się, że się pode mną załamią. Mimo to nie miałem najmniejszego zamiaru jej opuszczać – a bynajmniej nie przez najbliższych kilka minut.
Obejrzałem zdjęcie, chcąc sprawdzić, czy warte było tak szaleńczego pościgu. W zasadzie nie wyszło aż tak źle, by modelka musiała się za nie wstydzić – aczkolwiek widok skulonej, drżącej, chichoczącej Tinker z kubkiem zaopatrzonym logo Starbucks'u po prostu musi stanąć na mojej szafce, oprawiony w ramkę. Musi.
- Czy my nie mieliśmy... fotografować... martwej natury... zabytków... czy czegoś w ten deseń? - wrzasnęła z trudem dziewczyna.
- Ale kiedy ty jesteś o wiele ciekawszym obiektem!
- Och, dziękuję bardzo – sarknęła.
- Bardzo proszę – odkrzyknąłem. Cholera, porozumiewanie się na taką odległość było problematyczne. Ponadto, zawsze istniała duża możliwość, że zbudzimy – tak na oko – połowę miasta.
- Hej! - wysapała, podnosząc się i nieco chwiejnie podchodząc do mnie. Po drodze wyrzuciła do śmietnika pusty pojemnik po kawie. - Za dwie godziny mamy być w szkole, a musimy jeszcze wrócić do domu po rzeczy. Więc może przestańmy się zachowywać jak dzieci i róbmy, co mamy robić?
- Cokolwiek rozkażesz, mademoiselle – zasalutowałem, na co roześmiała się – z trudem, ale jednak to był śmiech – i wywróciła oczami.
- Edward...? - zaczęła, nagle poważniejąc.
- Tak?
- Jak się nazywała? - spytała szybko.
- Kto?
- Twoja dziewczyna – odpowiedziała cicho i jakby ze wstydem.
- Mercy – odpowiedziałem po chwili.
Spojrzała na mnie uważnie, a to, co odmalowało się na jej twarzy, z pewnością było litością. Odwróciłem wzrok.

Naprawdę chciałbym wiedzieć, dlaczego obgadywanie własnych dzieci jest aż tak pasjonującym zajęciem dla matek. Mogłyby dla odmiany poplotkować o sąsiadach, czy coś. A w każdym razie – moja matka mogłaby.
Chociaż, tak szczerze, to było całkiem pouczające doświadczenie. Dowiedziałem się na przykład, że Emmett ostatnio się rozleniwił, a ja z kolei zrobiłem się aż nadto nadpobudliwy. Och, najnowszą członkinię rodziny także porządnie przepuszczono przez magiel, a jakże.
Zdumiewający natomiast był komentarz Es a' propos naszych – mam tu na myśli moich i Tinker – relacji. Nie miałem granatowego pojęcia, że mama, cytuję, „boi się nas zostawiać samych w jednym pomieszczeniu, bo wykazujemy skłonności do pozabijania się nawzajem”, koniec cytatu. Ej, bez przesady. To, że Tin bywa agresywna, jak jej coś nie pasuje oraz to, że od czasu do czasu sam staram się o to, aby jej coś nie pasowało, nie oznacza jeszcze, że bylibyśmy w stanie się powybijać, gdy tylko spuści się nas z oko. Poza tym, wszyscy mogli przecież potwierdzić, że zachowujemy się jak rodzone rodzeństwo. A rodzone rodzeństwo ma wzajemne wkurzane się w genach, nieprawdaż? Jak się bijemy z Emmettem, to nikt jakoś nie protestuje.
Choć całkiem prawdopodobne, że to dlatego, że publicznie staramy się nie wdawać w bójki, ale mniejsza o to.
Mój Boże, czy Bella nie mogłaby schodzić z tych cholernych schodów odrobinę ciszej? Znając ją, to jeszcze zaraz coś palnie na temat podsłuchiwania. To by chyba było na tyle, jeśli chodzi o informacje z pierwszej ręki.

PWB

Co, do cholery jest nie tak z tymi przeklętymi Cullenami i ich przeklętymi pewnymi częściami ciała?
Tyłek – tym razem należący do młodszego brata – był naturalnie pierwszą rzeczą, jaką ujrzałam po zejściu ze schodów. Nie mogłam się na niego nie gapić. Nie powodował co prawda takiego ataku serca, co pośladki Emmetta, ale nie można było zaprzeczyć, że był całkiem zgrabny i na dodatek ładnie podkreślony niebieskimi dżinsami. Och, na Boga. Przeprowadzka była jednak bardzo, bardzo dobrym pomysłem. Za takie widoki mogłabym mieszkać na Syberii.
No dobra, na Syberii może nie. Ale w Kanadzie na pewno. W każdym razie, Phoenix zaczynało tracić swój urok. Tam nie było takich tyłków.
Teoretycznie zeszłam na dół po to, aby poszukać Edwarda i wyciągnąć od niego trochę informacji na temat tej jego Mercy, ale jego postawa zaciekawiła mnie na tyle, aby trochę z tym poczekać. Zamiast tego stanęłam tuż przy nim, a jego dłoń natychmiast wylądowała na moich ustach. Tkwiliśmy w bezruchu.
- Ale ogólnie jakoś się dogadują? - spytał nieznany mi głos.
- Raczej tak – odparła Esme. - Wiesz, jaki potrafi być Edward. Jak na niego, to nie jest źle. Fakt, potrafią się wykłócać całymi dniami, ale chyba się zaprzyjaźnili. Wiesz, oni są praktycznie nierozłączni.
- No widzisz, a tak się bałaś!
- Niby tak... Chłopców polubiła, ale mnie chyba nie do końca toleruje – wyznała cichutko kobieta. Poczułam wyrzuty sumienia. Jeśli do tej pory nie domyślałam się, o kim rozmawiają, to teraz wiedziałam wszystko aż zbyt dokładnie.
- Nie martw się – pocieszyła ją nieznajoma. - Daj jej trochę czasu. Będzie dobrze, zobaczysz. Jestem niemal w stu procentach pewna, że wy po prostu musicie się lepiej poznać.
- Może i masz rację – westchnęła. - A co u ciebie? Jak tam Marcus i dzieciaki?
- A wiesz, całkiem dobrze. Camilla zaczęła właśnie...
Po minie Edwarda zorientowałam się, że ciekawsza część rozmowy właśnie dobiegła końca. Stąpając na palcach, wycofał się z przedpokoju i udał na górę, gestami pokazując, abym szła za nim. Spojrzenie, jakie rzucał mi co chwila przez ramię, jednoznacznie błagało mnie o to, bym się nie wywróciła.
No bez przesady. Aż taką niezdarą nie jestem.
- Kto to jest? - spytałam, gdy już zamknęłam za sobą drzwi od jego pokoju. Podeszłam do biurka i usiadłam na blacie, skąd miałam najlepszą widoczność na całe pomieszczenie. Lubiłam tu przebywać.
- Ciocia Kat – odpowiedział krótko. - Przyjaciółka mamy. Mają ze sobą bardzo dobry kontakt, więc raczej musisz się przyzwyczaić do jej wizyt. Ostatnio była u nas pod koniec lipca, jak ty jeszcze byłaś w Arizonie.
- Jest... straszna?
- Bardzo – powiedział sarkastycznie. - Jest gorsza niż skrzyżowanie potwora z Loch Ness i Bridges* z The bold and the Beautiful**.
Wywróciłam wymownie oczami, po czym spytałam, zdezorientowana.
- A która to Bridges?
- A ja to powinienem wiedzieć, ponieważ...?
- Może dlatego, że to ty o tym wspomniałeś?
- Tak tylko palnąłem – wybronił się.
- No tak, oczywiście – odparłam ze śmiertelną powagą w głosie. - Ale nie przejmuj się. Wszyscy potajemnie oglądają The Bold and the Beautiful.
- Z tobą na czele – dodał.
- A gdzie mi tam do ciebie.
- Tak, masz rację. Po prostu dzień, w którym nie zobaczę, jak jeden z dwustu sześćdziesięciu głównych bohaterów po raz ósmy zmartwychwstaje, by wziąć ślub z córką swojej byłej żony, która ma nieuleczalnego raka prostaty i której zostały trzy dni życia, jest dla mnie kompletnie stracony.
Parsknęłam.
- A tak na serio, to Kat jest w porządku. Może odrobinę za dużo gada, ale ogólnie da się z nią wytrzymać. Gdyby nie ona, Esme o wiele bardziej przeżyłaby śmierć ojca.
A właśnie, śmierć ojca. Jedyny temat, na jaki Edward stanowczo odmawia udzielenia jakichkolwiek informacji.
- To idziemy na dół? - spytał. Zagryzłam wargę. Nie wydawało mi się, bym była tam mile widzianym gościem.
Nie musiałam nic mówić; Edward najwyraźniej sam domyślił się powodu mojego niezdecydowania. Zeskoczył energicznie z łóżka i pociągnął mnie za rękę, będąc głuchym na moje wyrazy sprzeciwu. Moja duma poczuła się urażona; zebrałam wszystkie swoje siły i uparcie stanęłam.
Co dało jedynie taki skutek, że zrolował się dywan. Nie wiem, czy to ja jestem takim słabeuszem, czy to on jest taki silny. Chyba coś pośrodku.
Zahaczyłam nogami i wolną ręką o framugę, co wreszcie dało jakiś efekt. Przez pewien czas chłopak z uporem maniaka usiłował mnie ruszyć - bezskutecznie. Poczułam bezgraniczną dumę.
zaje***te uczucie.
Stanął przede mną, a jego mina ukazywała intensywne zamyślenie. Ha! W życiu mnie stąd nie ruszysz.
Nagle na jego twarzy pojawił się przebłysk, tak, jakby zapaliła mu się lampka. Nie dane mi było jednak długo podziwiać nowej mimiki, gdyż szybko przybrał znudzony wygląd.
- Nie masz zamiaru się stąd ruszyć? - upewnił się.
- Nie.
- Jak chcesz. - Wzruszył ramionami, po czym sięgnął mi do kieszeni i wyciągnął z niej Smartphone'a, po czym najnormalniej w świecie zaczął przeglądać moją korespondencje. Nie miałam czasu, by zareagować.
Wkurzyłam się; z Alice często piszemy do siebie takie kretyństwa, że po przeczytaniu Edward miałby mnie czym szantażować przez pięć lat. Z wściekłym rykiem się na niego rzuciłam, usiłując odebrać swoją własność, ale był cholernie szybki – zrobił unik i zaczął uciekać. Nie liczyło się teraz nic poza złapaniem go. Pędziliśmy schodami na złamanie karku, dwa razy przebiegliśmy wzdłuż korytarza, trzykrotnie okrążyliśmy salon, raz ganialiśmy się wokoło stołu w jadalni... Że nie wspomnę o tym, ile razy się potknęłam.
Nagle Edward zwolnił nieznacznie i poczochrał przelotnie włosy kobiety siedzącej obok Es, mówiąc – czy też raczej sapiąc – przy tym:
- Cześć, ciotka.
Usiłowałam wyhamować, podtrzymując się blatu kuchennego, co średnio mi wyszło.
- Cześć, młody – odpowiedziała mu, z rozbawieniem poprawiając fryzurę, która dzięki Cullenowi nabrała nowych... kształtów.
- Co tam? - spytał, ponownie telepiąc w klawisze mojego telefonu. Podeszłam do niego i – bez żadnych dalszych pościgów – mu ją wyrwałam. Zamiast się bronić, wyszczerzył się do mnie triumfalnie.
Nagle zaczęła do mnie docierać cała ta absurdalna sytuacja. Zamarłam.
Słodki... ku***... Jezu.
- Um... - zawahałam się. Mój mózg pracował teraz na pół etatu – drugie pół zajmowało mi wewnętrzne obrzucanie wyzwiskami wszystkiego, na czym świat stoi, z moim ukochanym braciszkiem na czele. - E... Cześć?
- Witaj. - Blondynka uśmiechnęła się ciepło, ale jej oczy miały w sobie pewną rezerwę. - Ty jesteś Bella, prawda?
- Um, tak, wiem – palnęłam. - To znaczy... Miło mi poznać.
- Jestem Catherine – dodała, a jej uśmiech zyskał nieco na autentyczności. Chyba rozbawiłam ją swoją uwagą. - I również mi miło.
- No cóż, teraz już wiesz, co miałam na myśli, mówiąc o... no, wiesz. - Esme mrugnęła porozumiewawczo do Kat.
Ku mojemu największemu przerażeniu, Edward wtrącił z niewinną miną:
- Masz na myśli to, że boisz się zostawić nas samych w jednym pomieszczeniu, bo możemy się nawzajem pozabijać?
Es zaklęła cicho.
- A już chciałam ci przed chwilą powiedzieć, że to pierwsza rozmowa od dawna, której nie podsłuchały moje dzieci, twoje dzieci lub twój mąż.
- Cóż poradzić? - Catherine wzruszyła ramionami. - Mają to po nas, czyż nie?
- Oczywiście, że tak. W końcu wścibstwo jest dziedziczne.
Edward wzniósł oczy ku niebu, słysząc odpowiedź swojej matki. Ja w tym czasie zablokowałam klawiaturę w telefonie i włożyłam go do tylnej, zasuwanej kieszeni. Wątpiłam, aby brat miał ochotę w najbliższym czasie kontynuować tę „zabawę”, ale wolałam się zabezpieczyć. Kto wie, co mu się tam roi pod czupryną.
- Gdzie Emmett? - spytała Kat, upijając łyk herbaty.
- To ty nie wiesz? - zdziwił się Edward. - Postanowił zostać księdzem. Właśnie wstąpił do seminarium.
Ciotka uśmiechnęła się do niego promiennie.
- No popatrz, Esme nic mi nie powiedziała. O jak tam u ciebie? Nie, czekaj, zgadnę. Postanowiłeś zostać zakonnicą i właśnie wstąpiłeś do klasztoru.
Uwielbiam tę kobietę. Naprawdę, szczerze uwielbiam.
- Blisko – wyszczerzył się Edward. - Ale na razie utknąłem w piekle.
- Szkoła średnia? - zgadywała.
- Szkoła średnia to zło. Zło to szatan. Szatan to piekło. Naprawdę, to, że zmuszają nas do chodzenia do tego nawiedzonego miejsca, jest wysoce niehumanitarne. Dlaczego sanepid nie reaguje? Albo jakieś Stowarzyszenie Wielbicieli Kościelnych? - przedstawił jej swoją teorię.
- Uwierz mi, wiem, co czujesz – powiedziała ze współczuciem. - Dawno temu, w jurze, gdy po ziemi chadzały dinozaury, mnie też do tego zmuszano. Ale wiecie co? Po kilkunastu latach zła – swoją drogą, jak ty to trafnie ująłeś – miałam już w głowie parę na pozór zbytecznych informacji, które zaśmiecały mi niepotrzebnie umysł i nieco więcej pomysłów. A teraz mam zajebistą pracę w mojej własnej firmie i stać mnie na ogromny dom na Florydzie. Z basenem – dodała.
- To pocieszające – stwierdził Edward.
- Będzie dobrze – ucięła. - A ty – wskazała na mnie. - Ciebie nie znam... jeszcze. No cóż. Co tam u ciebie? - spytała bezpośrednio. Nieco mnie zatkało. Nie bardzo wiedziałam, od czego mam zacząć.
- Więc... - zaczęłam. - Hm.
- Co lubisz robić?
- Pisać – oznajmiłam stanowczo.
- Książki? Wow.
- Kiedyś będę znaną pisarką. Ale na razie muszę odbębnić zło i studia – palnęłam. Czasami naprawdę mam ochotę odciąć sobie język. I to przy samym gardle.
- Ambitne plany – pochwaliła. - Masz chłopaka? - zainteresowała się.
- Um. Nie – wymamrotałam.
- I dobrze. Facet przyleci, przeleci i odleci, a żadnego pożytku z niego nie ma. Naprawdę trudno trafić teraz na porządnego mężczyznę, takiego jak, dajmy na to, mój Marcus.
- Ej – oburzył się Cullen, czując się chyba w obowiązku bronić swojego gatunku.
Nie mogłam powstrzymać gigantycznego uśmiechu, który wręcz wprosił mi się na usta.
- Zapamiętam – obiecałam.
- Nie wątpię.
- Kat, chcesz się przejechać? - spytał Edward.
- Czym?
- Motorem – odparł. - Zbierałem na niego z pół roku, a w sierpniu zdałem prawo jazdy. No chodź, nie daj się prosić.
- A tak, Es coś wspominała. W sumie, czemu nie. - Zeskoczyła z krzesła. - Esme, Bella - wybaczycie na chwilkę?
- Chyba na dłuższą chwilkę – mruknęła kobieta, zbierając z karku swoje karmelowe włosy. - A idźcie sobie, niewdzięcznicy. Tylko, Edward, pamiętaj, że...
- Że mam zaraz pracę. - Chłopak wywrócił oczami. - Wiem, mamo. My naprawdę wrócimy za chwilę.
Poczułam się nieco zawiedziona tym, że mnie zostawia, ale z dwojga złego wolałam siedzieć sama z Esme w domu, niż wsiąść na tę piekielną maszynę.
Szczerze mówiąc, nic nie zmusi mnie do ponownego zbliżenia się do tego potwora na mniej niż dwa i pół metra.

_________
* chodzi tu o Bridget Forrester, jedną z głównych postaci
** The bold and the Beautiful – pl. Moda na Sukces


Post został pochwalony 2 razy

Ostatnio zmieniony przez Cocolatte. dnia Śro 17:57, 28 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Śro 18:38, 28 Paź 2009 Powrót do góry

pierwsza ! edit po przeczytaniu :)

jak zwykle o Mistrzyni dialogi zabójcze...

Edward i Bella jak dzieci... jak dzieci... jakoś mnie to poruszyło...
świetna postać Kat Kwadratowy

no i tyłek Edwarda... ja też mogę mieszkać w zimnym mieście jeśli będę mieć takie widoki :P

no i ta gonitwa... nie wiem jakim cudem Bella nie wybiła zębów ;P

Edward znowu na motorze... mrau...


ja nie wiem skąd biorą się u ciebie takie genialne pomysły, ale chcę twojego wena :D

pozdrawia
kirke Cool


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kirke dnia Śro 20:28, 28 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
<RUDA>
Zły wampir



Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 317
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 18:44, 28 Paź 2009 Powrót do góry

Bardzo fajne :D
Świetnie się czyta. Interesujący rozwój akcji.
Widzę ze Edward polubił Belle i zachowują się jak na prawdziwe rodzeństwo przystało. Ciekawi mnie jak rozkręcą się wątki miłosne bo zapowiada sie niezły magiel.
Veny
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Śro 20:23, 28 Paź 2009 Powrót do góry

Na początku, jak opisywałaś całą sytuację - zaspana Bella i niezaspany Ed - miałam wyobrażenie, że idą sobie po ulicy, jest jasno i zimno - wiesz, ranek. Potem zaczęłaś opisywać, jak doszli do tego baru - i Bóg jeden wie dlaczego - wyobraziłam sobie, że idą na plaży - po plaży - i jest ciemno. Nie wiem, skąd mi się plaża wymalowała. Bo w ogóle się pogubiłam. Może jednak oni szli po plaży? Czy po drodze? Albo jak to było? No i w każdym razie, tak romantycznie... oprócz faktu że Bella nawijała jak - dosłownie - Alice. Zaś Edward uciął dostęp swojego mózgu do steru nad uszami i szczęśliwy z siebie szedł w błogiej nieświadomości piaskową/asfaltową/ziemną drogą przed siebie. Doszli do baru. Tinker w mojej głowie miała potargane włosy, cienką bluzę i wnerw slash zaspanie na twarzy. No i zapewne robiła głupie pozycje, żeby się ogrzać. I Edward, który nie robił nic. Ponownie, mogłoby być romantycznie - ale gdzie im tam w głowie romantyczność. Edward nie dał jej bluzy, ona nie złapała go za rękę...
I dobrze. Ostatnio czytałam Across the airvaes, czy coś w ten deseń, i stwierdziłam, że rozwój tamtejszej akcji jest karygodnie szybki, zepsuł wszystko. A tu? Jest akurat. Lovely.
Mogłabym ci zarzucić, że Esme nazwała ich nierozłącznymi... ale że się nie dzielili swoimi dłoniami i bluzami - jest okej. Tak trzymaj. Co nie znaczy, że ma tak pozostać. Ale może. Nie mam nic przeciwko. Team Emmett. Wiesz, o co chodzi. Taka subtelna podpowiedź i prośba;p
Teraz się przyczepię; Tinker żłopała gorącą kawę, Ed nawet swojej nie pił - jakim cudem zrobił jej zdjęcie i slash lub uciekał? Z kawą w ręce? Bella nie zdążyła by wyżłopić całej kawy, a Edward jakoś się do niej(kawy, nie Belli) nie zalecał. Latali z wrzątkiem w łapach?:P A może Ed. swoją wyrzucił? Albo Tinker poparzyła sobie gardło? Albo uciekło mi pięć linijek tekstu? No, hę?! xD
Pośladki Edwarda suck Rolling eyes Emmetta zaś rox. I właśnie, zarzucę ci. Czemu Emmetta tak mało? Stfu, raz wystąpił w dialogu z Katesme. (KatEsme, Kat i Esme)
Kat - ktoś nowy. Esme miała siostrę... ciekawe:) Wydaje się osobą prostolinijną i na czasie, taka dobra pokręcona ciotka - och, skąd ja znam takowe ciotki?:) Ale MOTOR... błagam, ja też bym nie wsiadła:D
Esme zupełne praktycznie przeciwieństwo siostry... z tego co o nich wiem. A teraz pytanie, bo się rozwinął nowy wątek. Śmierć Carlisle'a oklepana płachtą tajemniczej tajemniczości zawierającą popaprane dirty secrets? Już jestem ciekawa, co się tam dzieje, tylko nie wiem, czego się spodziewać. Drama? A może coś głupiego, w sensie jakiś przypadek, albo zwykłe "potrącony przez samochód"? Kryminał? Hę? Ciekawi mnie to.
I czy Bella naprawdę nie zauważyła zachowania Sprężynki(Alice, nie wiem czemu ją tak nazwałam)? Skoro u Edwarda wszystko wyczytuje, wyciąga od niego informacje o gorącym seksie jego dziewczyny i przyjaciela - i zamierza się na Carlisle'a...?(właśnie, zamierza się?) to nie może rozszyfrować, że z Alice coś jest porządnie nie tak?
Czy czekaj, coś było, że Bella wie? Nie wiem nie wiem, nie pamiętam serio. Ale to czekaj... Nie powinna jej wspierać? No i właściwie co to za pokręcona historia? Zrobiłaś z Jaspera bad-assa gwałciciela? A może cheatera? Hearbreakera? H...omo? Kogo? A może po prostu umarł? Albo nie po prostu? Przedragował? Zabiła go? - Tak, kryminał tworzę w głowie! - czy znów drama?
Więc rozwinęły się dwa bardzo ciekawe tajemnice owinięte tajemniczą płachtą tajemniczości i jeden fakt, mówiący, że Bella jest głupia i ślepa.
Carlisle - ciekawy temat. To znaczy, nie podałaś imienia, może to Harry był, a Esme zdradzi Charliego z Carlislem, Bóg jeden wie, ale wiesz o co chodzi. Musisz rozwinąć ten wątek, ciekawi mnie bardziej od wątku...
Alicowatości. Co z nią nie tak? Jej pkt widzenia był genialny, wbijał w fotel tymi emocjami. Jestem naprawdę umierająca, aby dowiedzieć się, co się stało. Dwa wspaniałe sekrety, jeden wie Ed. Es. i Kat prawdopodobnie, drugi zaś Alice i może, polegając na mojej kulawej pamięci, Bella (ale sądzę, że jednak nie wie, mi coś się w główce rypie, zły dzień mam.)
Skoro Bella została sama w domu z Esme, która notabene marudzi iż B. jej nie lubi... to co? Zaczną gadać? Może Bellocholog (od psych.) wyciągnie z niej Carlisle'owatość? Nie... to by za szybko było. No ale wiadomo o co chodzi. Może Bella walnie coś głupiego albo śmiesznego(albo obydwa)? Albo Charlie ją skrzyczy(nie mam pojęcia, dlaczego taki scenariusz mam w głowie).
Albo będzie drama i Ed się rozbije i zabije ciocię Kat, Bella się na niego rzuci, a Esme wszystkim wypapla w depresji co się stało z Carlislem :rollingeyes:
Widzisz? Kryminał. Ale ja mam odpał dzisiaj. Jestem ciekawa, co się stanie w połączeniu Tinkeresme home alone i Cathedward motocycle alone. No...
Co do rozdzialu, był genialny, nie znalazłam błędów i ogólnie byl porządnie bardzo napisany. Pojawiły się jakieś pośladki, jakieś śmieszne sytuacje (Bella wryta. No i OMG ona wie, jak ma na imię!:D) tak więc... Było bardzo dobrze. Rozdział lepszy, niż poprzedni, o niebo - bez obrazy :D - wracasz do gry.
Długość tekstu też mnie zadowala, wiadomo :P I gratulację, że wen się na ciebie uwziął - to przekleństwo w błogosławieństwie (curse in bless!). Sory, wzięło mnie dziś na kulawy slogan angielski. Mam odpał, naprawdę.
Jakoś mało wszystkich w tym rozdziale - Ni to CHarlie, ni to Rose... czekaj, jej chyba jeszcze nie było? Albo była? Boże.... Alice nie było dziś... i w ogóle pusto... Tinkerbellacatesme. I wszyscy. Ale za te dwa wątki to god bless you.
I w ogóle, Esme nie zrobiła masakry za to wesele Edwardowi? No toż to się kupy nie trzyma. Powinna go uziemić na miesiąc :P Albo chociaż coś... a nie taka wesoło-smutna. Przygaszono-wesoła. Coś w ten deseń.
Jezu, a Tinkeredawrd to naprawdę się jak dzieci zachowują. Ganiany po dworzu i domu? Zapędy atletyczne?
Nie, żebym coś do nich miała. Też lubię się po domu gonić z facetem. Widzisz? FACETEM! Swatasz ich, przyznaj się! (Tak, świruję, bo Emmetta nie było).
Dobra, to chyba wszystko, mimo iż mam silne poczucie niedowartościowania tego komentarza tak, jakby się należało. Minuta na zastanowienie się, czego zapomniałam...
...
A może to wszystko? Nic, gratulację za wspaniały rozdział i za... hm... bezbłędność i wenę i całą resztę. Zbierz wszystko do kupy i wyjdzie jedne wielko "congratz". Tylko czekaj, kupa mi się źle kojarzy. Zbierz do naleśnika.(Offtopic i świr. Wybacz)
Pozdrawiam, Alicee.

EDIT ; - Tak patrzę na ten komentarz... a tam ciągle moje nawiasy. Zero konstruktywności. Sory :D
EDIT2 - No fakcior, tylko przyjaciółka. Myślałam, że to ciotka z prawdziwego zdarzenia xD
EDIT3 - No pewnie, że ja iekonstruktywnie pisze. Rozgrzebuję cały tekst i zamiast wyrażać o nim swoje zdanie, snuję jakieś głupie i chore mroczne wizje na temat danej tam rzeczy. Moje komentarze są DŁUGIE ale nie KONSTRUKTYWNE. Wygadana z natury jestem, 80% mówię niepotrzebnie. O!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Donna dnia Śro 21:23, 28 Paź 2009, w całości zmieniany 5 razy
Zobacz profil autora
Cocolatte.
Wilkołak



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 42 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:01, 28 Paź 2009 Powrót do góry

Cytat:
a początku, jak opisywałaś całą sytuację - zaspana Bella i niezaspany Ed - miałam wyobrażenie, że idą sobie po ulicy, jest jasno i zimno - wiesz, ranek. Potem zaczęłaś opisywać, jak doszli do tego baru - i Bóg jeden wie dlaczego - wyobraziłam sobie, że idą na plaży - po plaży - i jest ciemno. Nie wiem, skąd mi się plaża wymalowała. Bo w ogóle się pogubiłam. Może jednak oni szli po plaży? Czy po drodze? Albo jak to było?


Oni szli ulicą, ale blisko plaży. Bella miała na sobie coś jakby płaszcz, ale i tak jej było zimno. A było... No cóż, świtało, więc tak jasnawo.

Cytat:
Teraz się przyczepię; Tinker żłopała gorącą kawę, Ed nawet swojej nie pił - jakim cudem zrobił jej zdjęcie i slash lub uciekał? Z kawą w ręce? Bella nie zdążyła by wyżłopić całej kawy, a Edward jakoś się do niej(kawy, nie Belli) nie zalecał. Latali z wrzątkiem w łapach?:P A może Ed. swoją wyrzucił? Albo Tinker poparzyła sobie gardło? Albo uciekło mi pięć linijek tekstu? No, hę?! xD


Oj, c'mon. Zdążyli już wypić trochę tej kawy. Nie będę przecież co sekundę wpychała: wypił łyk. Wypił drugi łyk. Wypił trzeci... A co do biegania, to Starbucks oferuje takie kubki z przykrywkami, więc mogli sobie z nimi hasać do woli :P
A'propo kupowania kawy, to tylko T. weszła do sklepu. Edward został na zewnątrz i na nią czekał :D

Cytat:
Mogłabym ci zarzucić, że Esme nazwała ich nierozłącznymi...


Mogłabyś, owszem, ale popatrz: ja i moje przyjaciółki też jesteśmy nierozłączne, a do swatania nam daleko, uwierz mi :D

Co do wątku Bella - Alice - Chłopak Alice. Chodzi o to, że B. wie o tym co mu jest/ kim jest, i wie również, dlaczego jej przyjaciółka od czasu do czasu świruje. Ona po prostu nie zauważyła, że Alice się aż tak zmieniła - i możemy to zwalić na talent aktorski Al.
Gash... Jeśli chodzi o Esme i jej byłego męża, to jakbym Ci teraz powiedziała, jak to jest między nimi, to bym zniszczyła całą przyjemność z dalszego czytania.

A poza tym, to akcja 6. rozgrywa się jakieś dwa miesiące po weselu, więc Esme już nie rozgrzebuje tematu małego dowcipu B. i E.

Cytat:
Kat - ktoś nowy. Esme miała siostrę... ciekawe:)


Proooszę Cię! Wyraźnie jest napisane, że Es i Kat to najlepsze przyjaciółki :P Więc nie jest taką normalną ciocią, tylko pseudo - ciocią. :D

Cytat:
Dobra, to chyba wszystko, mimo iż mam silne poczucie niedowartościowania tego komentarza tak, jakby się należało.


Shocked

btw, Twoje komentarze mnie rozbrajają. Kobieto, Ty - TY - TY!!! - masz 'silne poczucie niedowartościowania'? TY piszesz, że 0 konstr.? Dżizys!

Pozdrawiam,
Latte.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Paramox22
Zły wampir



Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 281
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znad morza... no prawie xD

PostWysłany: Czw 20:16, 29 Paź 2009 Powrót do góry

Wczoraj nie mialam internetu, wiec postaram sie wysilic komorki mozgowe i przypomniec tresc rozdzialu. :P

Akcja byla mila i przyjemna. Przekomarzania i wyglupy nowego rodzenstwa, taki sielankowy dzien, gdyby odjac niecodzienna pore. Wczorajszy dzien byl fatalny, wiec te wszystkie sceny z kawa, aparatem i zabraniem telefonu byly dobrym polepszaczem humoru.

Pojawila sie nowa postac Kat, ktora podbila moje serce. Jej pogaduchu z Esme byly genialne, mam wrazenie, ze matka Edwarda ma swoj genialny plan. Przyjaciolka musi byc szalona, skoro postanowila jechac motorem :D

Ciesze sie, ze nie ma tu na razie zadnego romantyzmu i rozmyslania, jacy to oni wszystcy cudowni i jak wspaniale by miec takiego chlopaka/dziewczyne. Na razie wystarcza mi stosunki brat-siostra.
Pozdrawiam i zycze weny,
Paramox


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
nieznana
Zły wampir



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca

PostWysłany: Czw 20:58, 29 Paź 2009 Powrót do góry

Aaa! Miałam, napisać komentarz!

Jeden, największy, genialny, świetny, cudowny i gigantyczny plus za... GENIALNE DIALOGI! No lekkość z jaką je piszesz i jak genialnie się je czyta, no normalnie same "ochy" i "achy"... Dziewczyno, ja chce wymyślać TAKIE dialogi! Jestem nimi zachwycona! Generalnie całym rozdziałem, ale nic nie przebije tych fantastycznych dialogów! Jestem nimi wręcz oszołomiona :D I na tym skończę swój mało konstruktywny komentarz, strasznie Cię przepraszam, ale ostatnio nie mam na NIC, dosłownie, ochoty ;/

WENY

pozdrawiam
nz


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
LewMasochista
Wilkołak



Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 10:30, 30 Paź 2009 Powrót do góry

"- Tak, masz rację. Po prostu dzień, w którym nie zobaczę, jak jeden z dwustu sześćdziesięciu głównych bohaterów po raz ósmy zmartwychwstaje, by wziąć ślub z córką swojej byłej żony, która ma nieuleczalnego raka prostaty i której zostały trzy dni życia, jest dla mnie kompletnie stracony. "


Hahahaha...masakra. Rozdział jak zwykle świetny. twoje dialogi są mistrzowskie. Wszystko napisane lekko i przyjemnie. Edward i Bella są uroczy! Te ich przekomarzania się...boskie.
Czekam na więcej:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aja
Wilkołak



Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;

PostWysłany: Pią 16:20, 30 Paź 2009 Powrót do góry

Rozdział bardzo mi się podobał(:
Tworzysz świetne dialogi i ogólnie relacje B&E ich kłótnie i docinanie sobie śmieszą i zadowalają mnie czytając mam banana(:
Ciekawa jestem jak i czy w ogóle rozwiną się relacje B. i Esme, tak jakoś dziwnie, że praktycznie w ogóle nie mają ze sobą kontaktu, jednak patrząc z drugiej strony to ja też nie chciałabym mieć za wiele wspólnego z 2żoną taty.

Czekam i życzę weny, CZASU i chęci w tworzeniu(:


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ekscentryczna.
Wilkołak



Dołączył: 18 Cze 2009
Posty: 147
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 21:24, 30 Paź 2009 Powrót do góry

Kukułko!
Śpieszę z wyjaśnieniami. CoCo kojarzy mi się po prostu z 'ku ku', czyli z odgłosami, które wydaje kukułka. Oczywiście, może mi się też kojarzyć z ' ko ko', czyli odgłosami który wydaje kura allleee.. Wolę do ciebie mówić 'kukułko', niźli 'kurko'. Wiem, odbija mi.
Co do rozdziału.. Strasznie podobają mi się relacje między Edwardem a Bellą. A zwłaszcza te ich droczenie się. 'Kto się czubi, ten się lubi' - święte słowa. No i wreszcie wyjaśniła się sprawa z dziewczyną Eduarda. ; p
Swoją drogą.. Jak ty to robisz? Rozdział za każdym razem wciąga, czyta się go szybko a później się okazuje, iż był pierońsko długi.
A ciotka Kat.. Świetna. Jej komentarze są po prostu rozbrajające. xD
Cytat:
- Profesor Piernik oczekuje od nas, że przyłożymy się do pracy semestralnej – przerwałem jej. - Nie wszystko da się sfotografować między jedenastą a dwunastą piętnaście. Jeśli zależy ci na dobrej ocenie, musisz się poświęcić.

Zapomniałaś o literce "p".

Cytat:
- Ej. - Zatrzymałem się gwałtownie przed nią, nie pozwalając na dalszy marsz. - Jak już zaczęłaś, do dokończ. Bądź konsekwentna – podpuszczałem.

A tu zamiast "d", winno być "t".
Cytat:

- No nie wiem. Czy twoje stare wcielenie zwlekałby mnie z łóżka w środku nocy dla jakiegoś głupiego projektu? - zażartowała.

Coś mi tu nie gra. Czy nie winno być raczej 'zwlekałoby' ?

Cytat:
Obejrzałem zdjęcie, chcąc sprawdzić, czy warte było tak szaleńczego pościgu. W zasadzie nie wyszło aż tak źle, by modelka musiała się za nie wstydzić – aczkolwiek widok skulonej, drżącej, chichoczącej Tinker z kubkiem zaopatrzonym logo Starbucks'u po prostu musi stanąć na mojej szafce, oprawiony w ramkę. Musi.

Dałabym tu jeszcze 'w'.

Cytat:
[...] powybijać, gdy tylko spuści się nas z oko.

Raczej z oka. (;

Cytat:
- No popatrz, Esme nic mi nie powiedziała. O jak tam u ciebie? Nie, czekaj, zgadnę. Postanowiłeś zostać zakonnicą i właśnie wstąpiłeś do klasztoru.

Chyba chodziło o 'a', tak?

Prócz tych literówek, wyniuchałam może jedne przecinek, który mi się nie podobał, bo go nie było, no i The Bold and the Beautiful za pierwszym razem było napisane z małej litery, tzn. 'bold', a za drugim, z dużej. Ehm.. Jak jest właściwie? ^^'
Wiem, czepiam się. Ale to szczegół. Już tak mam. A i tak dziwię się, że chciało mi się to wszystko cytować.. Z reguły jestem leniwa. Ach i czy 'zaje***te uczucie. ' nie winno być z dużej? W końcu to nowe zdanie. Nie wiem, skąd to się bierze, lecz w większości opowiadań 'ku***' od nowej linijki, pisane kursywą, jest z małej litery. Dziwne.
A poza tym.. Chęci, czasu, weny.
Pozdrawiam,
E.

PS. A komentarz Alicee.. Cóż. Na dłuższy się jak dotąd nie natknęłam. (;


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ekscentryczna. dnia Pią 21:28, 30 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Pon 20:26, 02 Lis 2009 Powrót do góry

To ja może z takiej beczki: Umknęło mi coś?
Wchodzę na forum, szukam swojej Straszliwej Gry, wchodzę na drugą stronę, rozumiesz, patrzę, a tu Odkochanie zawieszone. Żadnego info, nic, całkowicie, non, zero, pustka? Nie no, Coco, serio? Żadnych wyjaśnień? Czuję się zbulwersowana, przez co wrzucam twój ff na pierwszą stronę i niech ludzie patrzą, że zawiesiłaś.
Więc, autorko kochana, czemu? Ja miałam okres czasu, gdzie w SG dodawałam raz na miesiąc - wątpię, żebyś zrobiła gorzej. A jednak, nie zawiesiłam. Więc...? Jak to będzie?
(Nie jestem pewna, to chyba lekki offtop, ale wiadomo, mam fioła na punckie ff, a tu taka niespodzianka...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Pon 20:36, 02 Lis 2009 Powrót do góry

hej,hej,hej....
co znaczy zawieszone ?!
inaczej- ja wiem co to znaczy, ale ja protestuję....
Latte wróć do mnie ;(

mam nadzieję, że zobaczymy już niedługo jakąś następną część.... a to jakiś błąd wyskoczył :(

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Pon 20:44, 02 Lis 2009 Powrót do góry

Nie przeczytalam ostatniego rozdziału, nie miałam czasu, później nastroju i trochę mi się sprawy różne pokomplikowały, ale teraz nie mogę nie zareagować.

Skarżyłaś się na brak Wena, później mówiłaś, że nawiedza Cię niespodziewanie i nie daje spokoju, i piszesz dwa rozdziały w krótkim czasie. Okej, to rozumiem; szczególnie to pierwsze. Też mi czasami ucieka. Szkoda tylko, ze gdy wraca - nie na dlugo. Cóż, lubię pisac. Lubię to robić, ale jakoś nie mam natchnienia.

Druga rzecz.
Skarżyłaś się na brak czasu. Mówiłaś, że go nie masz. To rozumiem. Jestem w stanie zrozumieć, o ile z tego powodu, dlaczego zawiesiłaś to opowiadanie. Na brak czytelników narzekać nie możesz, Wen raz na dwa miesiące, by Ff-a nie usunęli, się pojawia. Więc pozostaje ta opcja - brak czasu. Naprawdę - rozumiem.

Ale...
Latte, Słońce. Ja znowu rozumiem, że czasami może Ci się odechcieć pisać, możesz nie mieć czasu, spotkałam się z przypadkiem zawieszenia opowiadania z powodu rezygnacji bety z betowania. Ale proszę Cię. Masz czytelników, u których zasłużyłaś na szacunek. Piszesz... Świetnie piszesz, wciągasz w świat swojego opowiadania, dzieki czemu naprawdę chce się to czytać. Chyba każdy słodzi w komentarzach, a Ty tak po prostu, bez slowa zawieszasz to opowiadanie? Przepraszam, ale to jest brak szacunku dla czytelników. Jak mówiłam - rozumiem brak czasu, rozumiem brak weny, rozumiem inne powody; będę płakać, jakbyś nie wróciła, będę płakać, bo zawiesiłaś, ale proszę Cię. Naprawdę bez żadnej notki, informacji chciałaś wręcz olać swoich czytelników? Czy brak czasu nie pozwolił Ci na napisanie choć dwóch prostych zdań - "Przepraszam, zawieszam. Nie mam czasu, ale wrócę. Pozdrawiam, Latte"?

Jestem Twoją fanką, naprawdę. Ale dziwnie to odebrałam. Jakbyś się trochę z nami nie liczyła Embarassed Jednak wierzę, że wrócisz.

Pozdrawiam,
Rath
Wiesz, czemu ja zawiesiłam Zagubionych? Bo, jakby, czytelników nie miałam. Ale poinforowalam o tym i wróciłam; nawet chyba w ten sam dzień. Więc, jakby coś, to są zupełnie inne przypadki. Aj, nie wiem, czy w ogóle będę czytać ostatni rozdział. Może, gdy wrócisz. Naprawdę jest mi smutno. Amen, kończę swój wywód. Tylko pamiętaj - masz czytelników, którzy Cię kochają, wielbią to opowiadanie i Twój styl. Nie zapominaj o tym


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rathole dnia Pon 20:47, 02 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Dilena
Administrator



Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 158 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 20:51, 02 Lis 2009 Powrót do góry

Właśnie się odkopałam od całej roboty po świętach i przysiadam skomentować Odkochanie, a tu mi taka informacja? Przecieram oczy, myślę, no nie, przewidziało ci się. Otwieram temat, a tu kirke i Alicee swoimi postami jednak mnie przekonują, że to prawda. Ja mam nadzieję, że okoliczności są naprawdę wyjatkowe,a wiadomo, że takie się zdarzają, bo jak nie to nie rozumiem i żądam wyjaśnień! Wink :**

Powiem w końcu coś na temat rozdziału...
Ktoś już mnie uprzedził i wspomniał, że tworzysz fajne, plastyczne dialogi. Zgadzam się w 100%. Właśnie one są bardzo mocną stroną i ogromnym atutem tego opowiadania. Dzieki nim dowiadujemy się jakie naprawdę są postacie. Na przykłąd Edward z każdym swoim słowem podoba mi się coraz bardziej :D Jego relacje z Kat, wogóle odzywki są mega zaje***te :) Ta o klasztorze zwaliła mnie z nóg. Za to było mi go strasznie żal jak opowiadał o zdradzie swojej dziewczyny. Niby też z sarkazmem i tak dalej, ale aż czułam ten jego smutek. Obraz Belli o szóstej rano - ha! :D Cała ona. Kurcze, teraz się zdekoncentrowałam niczym przecier Pudliszek Rolling Eyes
Super rozdział, Latte i proszę Cię jeśli nie musisz nie trzymaj nas długo w niepewności. Weny. Twoja oddana czytelniczka - Dil :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
frill
Człowiek



Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: miasto spotkań

PostWysłany: Pon 20:54, 02 Lis 2009 Powrót do góry

no cóż, powiem szczerze, że nie komentowałam głównie z powodu tego, iż zawsze, po każdym rozdziale miałam sporo do powiedzenia, podczas czytania ogarniało mnie pełno uczuć, a podzielić się nimi nie mogłam, gdyż czasu brak, doba zdecydowanie posiada za mało godzin. po samej liczbie wyświetleń widać, że czytelników masa, mimo że są trochę leniwi bądź zajęci. każdy kolejny rozdział czytałam, czekałam cierpliwie, kiedy informowałaś o braku weny, czasu i innych wypadkach losowych, które dopadają ludzi. tak bardzo żałuję, że zawiesiłaś to opowiadanie, bo naprawdę wspaniale piszesz, obrazowo, historia wciąga, styl zachęca i nie odrzuca. bogate słownictwo, pomysł na nowe części.

czekam teraz na jakieś info z Twojej strony na jak długi czas zawieszasz.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
marta_potorsia
Wilkołak



Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostróda

PostWysłany: Pon 22:07, 02 Lis 2009 Powrót do góry

Hmmm... Chyba naprawdę coś się stało, bo mi - jako becie - Karolina nic nie mówiła o zawieszeniu. Dowiedziałam się przed chwilą, wchodząc na forum... Już do niej napisałam, zobaczymy co odpisze. Nie wiem, co mam myśleć. Pożyjemy, zobaczymy.
A za błędy pozostawione chciałam przeprosić - byłam zmęczona, jak to sprawdzałam, a chciałam jak najszybciej odesłać, żebyście się mogły cieszyć nowym rozdziałem.
Jak tylko się czegoś dowiem, dam znać.

Pozdrawiam, Marta.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cocolatte.
Wilkołak



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 42 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 9:41, 28 Lis 2009 Powrót do góry

Już się tłumaczę.

Dlaczego zawieszone? Nie brak mi czasu, ochoty, weny, niczego... z wyjątkiem komputera, który na dłuższy okres czasu wyjechał na wakacje do serwisu.

Dlaczego wcześniej nie wyjaśniłam? Bo poprosiłam koleżankę, aby weszła na moje konto i napisała o zawieszeniu, a do głowy mi nie przyszło, aby kazać jej również przekazać Wam notkę ode mnie, poza tym, nie chciałam jej jeszcze bardziej głowy zawracać. W każdym razie teraz dopuściła mnie do swojego komputera i udostępniła klawiaturę, za co jej serdecznie dziękuję.

Nie mam zielonego pojęcia, kiedy będę miała laptopa z powrotem, bo wydaje się, że serwisanci sami nie wiedzą, co z nim nie tak. Myślę, że potrwa to 2-3 tygodnie, góra miesiąc. A może kilka dni? Naprawdę nie wiem. Ale stwierdziłam, że lepiej na jakiś czas zawiesić. Ale na razie próbuję coś skrobać na papierze, więc po powrocie komputera wystarczy przepisać.

Dziękuję za wszystkie komentarze, a błędy poprawię, kiedy już będę u siebie.

Pozdrawiam,
Latte.
(i Iga, czytająca mi przez ramię)

***
edit z dnia 28.11

Tydzień temu komputer wrócił z serwisu, dziś udało mi się podłączyć internet - a co za tym idzie, Latte's commin' back! Razz
Odkochanie oficjalnie uważam za odwieszone. Myślę, że do 1.12 wyrobię się z rozdziałem, plus kilka dni na sprawdzenie... tak gdzieś koło czwartku pojawi się siódma część. Mam nadzieję, że nie zapomnieliście o O. i o mnie.
A! I taka przestroga na przyszłość - warto inwestować w programy antywirusowe, naprawdę. Ten miesiąc był.... ehh! W każdym razie, nikt bardziej ode mnie nie cieszy się z mojego powrotu Smile
Co do Waszych opowiadań, to postaram się wszystko nadrobić Smile

Pozdrawiam,
Latte.

PS - byłoby miło, gdybym nie musiała po raz trzeci edytować tego posta Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin