FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Powrót do Portsmouth [Cz. II, Roz. 3] 3.02 - ZAWIESZONE Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Poll :: Czy chcecie spoilery kolejnych rozdziałów?

nie
23%
 23%  [ 17 ]
tak
76%
 76%  [ 54 ]
Wszystkich Głosów : 71


Autor Wiadomość
xcullenowax
Wilkołak



Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław.

PostWysłany: Czw 20:33, 29 Kwi 2010 Powrót do góry

Kurcze, strasznie cieszę się z nowego rozdziału! i po przeczytaniu tego, znowu nie będę mogła doczekać się kolejnego;E

Cieszę się z tego, że rozwód Belli i Jake'a odbył się szybko. Przynajmniej obyło się bez zbędnych kłótni między nimi i bez tego wszystkiego, co zazwyczaj towarzyszy rozwodom..
Mam wrażenie, że Bella nie tyle płacze za Jacobem, ale też, a może wyłącznie, za Edwardem i za tym co było z nim związane.
Jestem zdziwiona tym, że Emmett i Rosalie się nienawidzą. Jak to możliwe? Mam nadzieję, że wyjaśnisz jakoś dlaczego tak jest;c

Ezri napisał:
Bella jest tu smutna. I zmęczona życiem. Mam nadzieję, że lekarstwo na to sie znajdzie w najbliższym czasie... :-P

Całkowicie zgadzam się z Ezri, i tak samo mam nadzieję, że jakoś to wszystko się ułoży^^

życzę ogromnaśnej weny,
xx


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nina Spektor
Nowonarodzony



Dołączył: 05 Kwi 2010
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 20:38, 29 Kwi 2010 Powrót do góry

Chociaż jeszcze piętnaście minut temu nie chciało mi się nic, to teraz jestem w o wiele lepszym nastroju. Dzięki, lovee, za dzisiejszy rozdział. Naprawdę mnie uratowałaś Wink

Cóż mogę powiedzieć? Jak dla mnie, to bardzo treściwie, ale krótko. Czuję pewien niedosyt - w pozytywnym tego słowa znaczeniu. I znów będę musiała czekać, co dalej. Ale może wyrobi to moją cierpliwość.

Zastanawia mnie, z jakiego powodu Bella ciągle płacze. Czy dlatego, że rozwiodła się z Jacobem, czy może żałuje, że nie walczyła o Edwarda? Stawiam na to drugie, ale zobaczymy, co tam wymyślisz. Choć właściwie nie chce mi się wierzyć, że tak bardzo kochała Jacoba. Więc jeśli go nie kochała, to czemu była z nim tak długo? No tak, znów setki pytań Wink

Co jeszcze? No tak, Polly. Co takiego się stało, że zaczęła kochać szpilki? Uwielbiałam tą zbuntowaną Polly. I dlaczego wyjechała do L.A? Czy to znaczy, że utrzymuje kontakt z Edwardem? Sama już nic nie wiem...

Prawie zapomniałam! Emmett i Rosalie... Pięć razy czytałam to zdanie, żeby mieć pewność, że oni się rozstali. Jakoś nie mogłam w to uwierzyć. Czekam na wyjaśnienia.

Co do Lizzy, to budzi we mnie coraz większą sympatię. Jest taka prawdziwa. Widzę, że masz na nią pomysł. Nie zepsuj tego!

Jaszczurka... Pamiętam, że jak czytałam ten fragment, to prawie spadłam z krzesła. Naprawdę. Mój histeryczny śmiech słychać było w całym domu. Chyba dzisiaj wrócę do tej scenki. Mam nadzieję, że jeszcze jakoś nawiążesz to tego zdarzenia. Chciałabym zobaczyć reakcje wszystkich po tylu latach.

A teraz kilka słów o technicznej stronie. Zwykle narracja pierwszoosobowa albo mnie męczy, albo naprawdę wciąga. Oczywiście mnie tyczy się to drugie. Piszesz bardzo lekko, pamiętając przy tym o opisach uczuć i sytuacji. Czytając Twój FF, łatwo wyobrażam sobie bohaterów czy, tak jak w dzisiejszym rozdziale, ten stary strych . Wielkie brawa. No i przede wszystkim dialogi. Są one, jak na razie, tylko miłym dodatkiem. Tak trzymać!

To właściwie tyle. Czekam z niecierpliwością na kolejny, mam nadzieję, że dłuższy, rozdział. Powodzenia w pisaniu.

Pozdrawiam, NS.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lovee
Człowiek



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Pią 14:50, 30 Kwi 2010 Powrót do góry

No więc tak:

- historia Rosalie i Emmeta zostanie poruszona, o to się nie martwcie. wkrótce wszystko się wyjaśni
- w całym opowiadaniu planuję wiele nawiązań do pierwszej części, nie tylko do jaszczurki (mam nadzieję, że wam się to spodoba)
- co do pochodzenia Lizzy nie mam jeszcze skonkretyzowanego planu, choć przyznam szczerze, że wasze komentarze nasuwają jednoznaczny tor wydarzeń
- narratorów będzie wiele, w zależności od "części" czy też jak kto woli "księgi"
- Edi nie pojawi się tak szybko, więc nie wyczekujcie go co rozdział ;p raczej będzie jasno zaznaczone, że w kolejnym rozdziale to ON się pojawi.


więcej grzechów nie pamiętam, za wszystkie [...]

pozdrawiam!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Paramox22
Zły wampir



Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 281
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znad morza... no prawie xD

PostWysłany: Pią 15:21, 30 Kwi 2010 Powrót do góry

Zacznę może od tego, że podobają mi się odstępy w dodawaniu rozdziałów, szybko wam to idzie, za co serdecznie dziękuję Wink

Podoba mi się to, w jaką stronę pociągnęłaś akcję. Chodzi mi tu o mały powrót do przyszłości, pokazaniu, co niezwykłego przez te wszystkie lata się wydarzyło, a jak widać, przygód im nie brakowało. Mam pewną teorię co do ciągłego płaczu Belli, a mianowicie wydaje mi się, że płacze nad losem, dokładniej to nad Edwardem, bo może on będzie chciał wrócić do miasta, może przestał odpisywać albo może po prostu po tym rozwodzie pojawił się żal co do wyboru wybranka i zaczęła tęsknić za dawnym życiem. Nie wiem, czy któraś z tych opcji jest prawdziwa, ale to zapewne wyjaśni się w kolejnych rozdziałach.

Jak na swój wiek, to Lizzy jest bardzo dojrzała, rozumie, co robi Bella i nie uniemożliwia jej tego w żaden sposób, powiedziałabym nawet, że ułatwia sprawę, bo idzie do "dziadziusia"(podoba mi się, jak go określa Laughing ) bez oporów. Polly, Polly, Polly. Co się z nią stało? Wywnioskowałam, że się zmieniła i to jeszcze jak! Na początku nie za bardzo mi się to spodobało, ale to jest normalne, że ludzie się zmieniają i nie da się temu zapobiec.

Ciekawi mnie jeszcze jedna rzecz. Jacob i Lizzie. Ten pierwszy tak sobie po prostu zniknie? Mam takie odczucie dziwne i brakuje mi jakiejś kolejnej rozmowy między Jake'iem, a Bellą, ale to może moje widzimisię. Druga sprawa opiera się na pomyśle Lizzie. Po tych dwóch rozdziałach można było wywnioskować, że to mądra, rozsądna, młoda kobieta, więc co zamierza zrobić z faktem poznania przeszłości matki. A pomyśleć, że tyle wątpliwości wzbudziłaś we mnie tylko dwoma rozdziałami. Gratuluję.

Pozdrawiam,
paramox


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
eyes
Zły wampir



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 304
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 8:53, 01 Maj 2010 Powrót do góry

Uwielbiam "Portsmouth", czytałam go już kilka razy i ciągle, gdy kończyłam, czułam niedosyt. Bardzo cieszy mnie to, że postanowiłaś kontynuować opowiadanie. Ciekawi mnie jak potoczy się dalej akcja.


Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.

Życzę weny.


[Lizzy to zdrobnienie od imienia Elizabeth?]

Edit

przeczytałam jeszcze raz kontynuacje. Nie wyobrażam sobie Polly w szpilkach, to po prostu przekracza granice mojej wyobraźni Laughing
Cieszy mnie, że Paleta nie ulotnił się w powietrzu i został zapomniany.
Jakim cudem Rose i Emmett się tak kłócą? Tego raczej nie zgadnę. Wink
Jasper i Alice - cieszy mnie, że tutaj się nic nie zmieniło. Razz

Nawet nie próbuję snuć domysłów co do tych spraw, chcę być mile zaskakiwana jak do tej pory.

Mam wrażenie, że Bella żałuje, że nie zawalczyła o ten związek.

Cytat:
Po dwóch miesiącach Bella zerwała ze mną kontakt. Nie odbierała moich telefonów, nie odpisywała na maile, listy. Zapewne tak jej było łatwiej. Łatwiej by pogodzić się z naszym rozstaniem.


Najciężej miał Edward, bo został sam. Bella miała przyjaciół wokół siebie.
Mam nadzieje, że zielonooki się w końcu pojawi.

Jeszcze raz życzę dużych pokładów weny.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez eyes dnia Sob 9:24, 01 Maj 2010, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Sonea
Wilkołak



Dołączył: 01 Maj 2009
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Kielce

PostWysłany: Sob 9:07, 01 Maj 2010 Powrót do góry

Rozdział fajny, ale zdecydowanie za krótki. szczerze to ja tak bardzo nie wyczekuje pojawienia się Edwarda, ale Alice, Polly, czy reszta mogliby się już pojawić. Bo jak będzie tak dalej to moim zdaniem nie będzie za ciekawie. Jak na razie jednak nie narzekam i czekam na kolejny rozdział. I mam nadzieję, że będzie częściej dodawany:)
Życzę weny i czekam na kolejny.
Pozdrawiam, Sonea.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
igas
Człowiek



Dołączył: 19 Lip 2009
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Chojnic

PostWysłany: Sob 20:06, 01 Maj 2010 Powrót do góry

Szok! Polly i obcasy? Tego bym się po niej nie spodziewała...
Czytając, miałam ochotę się rozpłakać. Przypomniało mi się zakończenie Portsmouth, ile oni wycierpieli... aż łzy same pokapały...
Zastanawiam się, czy Lizzy nie jest córką Edwarda? W końcu przed wyjazdem Edwarda coś między nimi było ;P
Wyłapałam gdzieś błąd, ale teraz nie mogę go znaleźć... No cóż, może później zedytuję.
Pozdrawiam i życzę weny Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lovee
Człowiek



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Sob 8:41, 15 Maj 2010 Powrót do góry

ROZDZIAŁ 3

beta: farbowana!

Czekoladowy Pocałunek


http://www.youtube.com/watch?v=WjkzyR2Ulpk&feature=related


Droga Bello!

Minął dopiero tydzień, ale dla mnie wydłużył się do miesiąca… Wydaje mi się, że tak właśnie wygląda piekło. Jest tęsknotą, bólem i rozczarowaniem. Carlisle rzucił się w wir pracy, udając, że ja nie istnieję. Ale po jego zachowaniu widać, że cierpi. Może pokłócił się z Esme? Może dlatego kazał mi wyjechać? Czuję małą aferę. Spoko. Rozgryzę ją.

W środę spotkałem się z moimi starymi kumplami. Szczerze? Nie wiem, co ja w nich kiedyś widziałem. To zwykła zgraja rozpieszczonych dzieciaków, mających odrobinę kasy, ale za grosz wybudowanego fundamentu moralnego. Przez te dwie godziny, jedyne co usłyszałem, to: „impreza, lale i nowy towar”. Nie wyobrażasz sobie, jak daleko byłem myślami od nich. Podpowiem Ci. Jak stąd do Portsmouth.

Ponieważ mam kolejny rok w plecy, postanowiłem zainwestować w samego siebie. Zapisałem się na lekcje gry na fortepianie. Takie, które dadzą mi jakiś papier. Niby mała rzecz, a jednak kiedyś może się przydać.

Myślałem też nad zapisaniem się od przyszłego roku do szkoły wieczorowej. Co o tym sądzisz? Mógłbym w ciągu dnia pracować i ćwiczyć grę, a wieczorami się uczyć, tak by zdać wszystkie egzaminy. Będzie to ciężkie, zwłaszcza, że znowu przestawiłem się na szkolne życie, ale mam nadzieję, że mi się uda.

Wiem, że to głupie, ale ostatnio zacząłem się również zastanawiać, czy nie złożyć papierów na studia gdzieś w Anglii. Myślisz, że mnie przyjmą? Chciałbym. Nie bardzo tylko wiem, na jaką uczelnię warto iść, na jaką ty idziesz, a na jaką się dostanę. Wiesz, że pewnie to będą trzy różne szkoły, ale chciałbym uczyć się jak najbliżej Ciebie.

Przekaż Emmettowi, że bardzo dziękuję za przesłanie mi zdjęć. Miło widzieć wasze twarze, chociaż na monitorze komputera. Filmik również do mnie dotarł. To głupie, ale oglądam go co najmniej trzy razy dziennie. Kiedy przypomnę sobie tamtą sytuację, dlaczego w ogóle byliśmy na tej łące, ściska mnie w brzuchu.

No dobra. Trochę się rozpisałem. Ale najchętniej nigdy nie kończyłbym tego listu. Przez pisanie czuję jakąś łączność z Tobą. Niestety muszę zebrać swoje cztery litery i wyjść poszukać pracy. No i wysłać ten list :P. Czekam z niecierpliwością na Twoją odpowiedź. Mam nadzieję, że dotrze do mnie równie szybko jak ta ostatnia. Tęsknię.

Na zawsze Twój
Edward.


Włożyłam zmiętą kartkę z powrotem do koperty i położyłam na swoje miejsce. Powoli zaczynałam lubić Edwarda. Może dlatego, że mieliśmy podobne zadanie? Ja również staram się odkryć, jaką aferę ukrywa mój rodzic. I również byłam pewna, że się tego dowiem.

~*~
Następnego dnia, umówiłam się na miasto z moją najlepszą przyjaciółką Mery. Była to jedyna dziewczyna w całej tej burżuazyjnej szkole, z którą można było porozmawiać. I nie mówię tu o rozmowach na temat wyprzedaży w sklepach, czy modnych kolorów w tym sezonie. Ewentualnie o tym, co sądzę o najnowszym teledysku Lady Gagi.

Pomimo, iż natura obdarzyła ją iście anielską urodą, wyrazem twarzy odstrasza wszystkie moje prześladowczynie. Zawsze rozpuszczone blond włosy, przyozdobione małym, niedbale splątanym warkoczykiem, z niebieskimi oczami, podkreślającymi niesamowicie długie rzęsy. Uśmiecha się tylko wtedy, kiedy wygrywa zakład albo narobi sobie wstydu przed nieznajomymi (co zdarzało jej się całkiem często - i całe szczęście, bo ma naprawdę ładne, kształtne usta). Wstydząc się swoich nóg – choć sama nie wiem czemu - zawsze nosi długie, hinduskie i hipisowskie spódnice. Tak też wygląda - jak ładniejsza i zdrowsza wersja Janis Joplin.

Udałyśmy się w stronę lodziarni, gdzie siedziało się na werandzie, ukrytej wśród drzew. Było to nieliczne miejsce w centrum miasta, gdzie można było się zrelaksować. Miałyśmy swój ulubiony stolik, zaraz koło drzew, ale i przy ulicy, dzięki czemu wciąż wiedziałyśmy, że nie zgubiłyśmy się w lesie.

- I jak ci idzie u Palety? – zagadnęła, kiedy już usiadłyśmy wygodnie w wiklinowych fotelach.
- Bywało lepiej – odparłam. – Wciąż się gniewa, za te ciągłe ucieczki. Muszę go jakoś udobruchać. Tylko jeszcze nie wiem jak…
- Może przestań uciekać? – odparła beztrosko, wciąż wpatrując się w menu. Zawsze mnie to śmieszy. Mery zna na pamięć wszystkie rodzaje deserów i napojów w kawiarence, a i tak zawsze zamawia to samo. I pomimo to wszystko, zawsze bawi się w damę i udaję, że zastanawia się pomiędzy bananową rozkoszą, a czekoladowym pocałunkiem. Odpowiedź jest prosta. Czekoladowy pocałunek. Uśmiechnęłam się pod nosem, bo uwielbiam jej gierki.
- A jak twoje szkice? Odpisali?
- Nie – westchnęła. – To gówno nie zna się na modzie. A kto by pomyślał? Z tego czasopisma zamawiają ciuchy wszystkie dziewczyny ze szkoły.
- To może lepiej, że nie odpisali - odparłam. – Inaczej musiałabyś przyglądać się, jak one bezczeszczą twoje dzieło.
- W sumie racja – stwierdziła, ale zaraz potem zwróciła się w stronę kelnerki, która do nas podeszła. – Dwa razy czekoladowy pocałunek, poproszę.

Kelnerka grzecznie odkłoniła się i odeszła do następnego stolika. Przez chwilę milczałyśmy. Mery wzięła serwetkę i zaczęła coś na niej szkicować. Przez chwilę gryzłam się z myślami, ale postanowiłam, skoro nie ona to kto?
- Znalazłam stare listy miłosne mamy - wyrzuciłam w końcu z siebie. Mery delikatnie podniosła głowę, a na jej twarzy gościł pytający wzrok.
- Kontynuuj jeśli łaska.
- Nie bardzo jest co. Znalazłam. Przeczytałam…
- Ile?
- Jest ich koło 10. Na razie przeczytałam dwa.
- Chce je zobaczyć – podniosła się już zupełnie i spojrzała mi prosto w oczy.
- Nie ma mowy. Nie można czytać cudzej korespondencji! – jęknęłam.
- I kto to mówi – uśmiechnęła się pod nosem. No tak. Znowu wygrała.

W tym momencie na ulicy usłyszałyśmy pisk opon, a zaraz potem niedaleko kawiarenki stanęły trzy harleye. Nie żartuję. Prawdziwe trzy harleye, a na nich trzech zamaskowanych jeźdźców. Silniki groźnie zawarczały, ale zaraz potem zamieniły się w pomrukiwanie, po czym zupełnie zgasły. I nie byłoby w tym nic dziwnego, że w środku kawiarenki stoją trzy maszyny, gdyby nie to, że na jednym motorze siedział… Tajemniczy nieznajomy.

No może nie zupełnie nieznajomy. Przecież wiedziałam, że ma na imię Colin. I że nie jest ode mnie z liceum. Ale mimo to poczułam się jakoś nieswojo. Czy on mnie pozna? Ta… Pewnie nawet nie pamięta mojego imienia.

Zsunęłam się nieco na krześle, by kwiatek stojący na wiklinowym stoliku w miarę mnie zasłonił. Mery spojrzała na mnie pytającym wzrokiem, ale nic w tej chwili nie mogłam jej przekazać. A to pewnie dlatego, że Colin zsiadł ze swojego rumaka, a w jego ślady poszli kumple.

Obserwowałam, jak trzymając kask pod pachą rusza w kierunku kelnerki. Problem w tym, że musiał minąć mój stolik. Oparłam łokcie o blat, a dłońmi zakryłam twarz, udając, że się drapie po czole.

- Widzę, że jednak los chce, abyśmy się spotkali, Lizzy. – Usłyszałam głos nade mną, który wyraźnie akcentuje moje imię. Podniosłam delikatnie głowę i z lekkim uśmiechem na twarzy wyjąkałam „cześć”.

Mój towarzysz przysunął niedbale krzesło do stolika, po czym usiadł przy mnie wygodnie. Jego klony poszły za nim w ślad, otaczając biedną Mery. Przepraszam…. Pomyłka. Biedną bym ją w tym momencie nie nazwała. Owszem, była nieco zaskoczona, ale przecież nie od dzisiaj wiem, że ciągnie ją do brudnych, przenoszących syfa i kiłę facetów na motocyklach.
Powoli, każdego z nowoprzybyłych zeskanowała wzrokiem. Brunet nie zrobił na niej większego wrażenia, na blondynie chwilę się zatrzymała, jakby nie wiedząc jak zareagować, bo twarz jej nieco zesztywniała, ale po chwili już całkowicie skupiła się na „przywódcy gangu”. Kiedy odchrząknęła, Colin w końcu oderwał ode mnie wzrok, zwracając swoją uwagę na nią.

- A kim jest twoja przyjaciółka? - zapytał wpatrując się w Mery, ale jednak to do mnie kierował pytanie. I w tym momencie wiedziałam, że jestem na straconej pozycji. Nie żeby mnie to obchodziło, bo zawsze wiedziałam, że Mery to ta ładniejsza, ale mimo wszystko…
- Mery - przyjaciółka burknęła pod nosem, jakby wcale nie zauważyła przybycia nowego gościa.
- Colin - odpowiedział. – A to jest Rick i Philip – dodał pokazując swoich kumpli.
Uśmiechnęłam się do nich, bo wiedziałam, że Mery nie raczy obdarzyć ich już swoim wzrokiem. Kochałam ją nad życie, ale taka już czasem bywała. Obróciłam się pewniej do swoich towarzyszy, by lepiej im się przyjrzeć i no cóż… Zatkało mnie.

Dawno temu, przed laty, pewna wróżka przepowiedziała mi, że „zasadniczym mężczyzną mojego życia (takim na wieki i do grobu) będzie blondyn”. Uwierzyłam w to z żywą przyjemnością, gdyż zawsze miałam upodobanie do blondynów. Tymczasem rzeczywistość uporczywie przeczyła wyroczni, obdarzając mnie samymi brunetami i szatynami, co jednym to ciemniejszym. Ja jednak, z niezłomną wiarą w przepowiednie, wciąż oglądałam się na boki w poszukiwaniu tego jedynego.

I teraz oto, w tych sensacyjnych okolicznościach (chociaż lepiej brzmi „romantycznej” sytuacji), pojawił się on. Jasna cholera.

Brunet po prawej zaczął oglądać się za kelnerkami, ale blondyn po lewej uśmiechnął się do mnie nieśmiało i zwrócił się w moim kierunku. I nic dziwnego, że siedziałam jeszcze bardziej nieruchomo, wlepiając w niego osłupiały wzrok.

Był ode mnie (co najmniej) o głowę wyższy. Niebieskie oczy, ukrywały się za długimi (jak na chłopaka) rzęsami, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Ale nie to było najgorsze… Miał rozczochrane kłaki. Niezbyt długie, ale za to kręcone, które poruszały mu się na głowie, jakby żyły własnym życiem.

- Więc jesteś Lizzy? – zapytał cicho, by nie przerwać „ogólnej” dyskusji przy stoliku jaka toczyła się między Mery a Colinem. Natychmiast otrzeźwiło mnie to z amoku. Kiwnęłam głową na potwierdzenie.
- A ty jesteś…?
- Phil. Philip Young.
- Miło mi cię poznać Phil - odparłam, ale odwróciłam wzrok, gdyż właśnie nadeszła kelnerka z naszym czekoladowym pocałunkiem, zbierając przy okazji kolejne zamówienia.
- Więc… - zaczął. – Gdzie chodzisz do szkoły?
- Austen – wymamrotałam pod nosem, mając nadzieję, że nie usłyszy. Oh ja naiwna…
- I mieszkasz w internacie? – zapytał zaciekawiony.
- Nie. Na szczęście nie. Mieszkałam tam miesiąc i ani godziny dłużej – uśmiechnęłam się pod nosem. – Nie ma to jak w domu – szybko dodałam.
- Tak… - oparł podbródek na dłoni wpatrując się w stolik, jakby nad czymś się głęboko zastanawiał. Po chwili zajął się pożeraniem swojego pocałunku, który przyniosła mu kelnerka. Między kolejnymi łyżeczkami można było dosłyszeć „pyszne” albo „wiesz co dobre”.

Kiedy skończyliśmy wszyscy jeść, powstało ogólne poruszenie. Zaczęło się od tego, że Mery stwierdziła, że już późno i musi się spieszyć. Wtedy Colin zaoferował, że może podrzucić ją do domu, bo to „po drodze”. Na co ona oczywiście z chęcią się zgodziła. Nie żeby przyszła ze mną na plotki. Pff… Broń Boże!

A kiedy zostałam już sama z dwojgiem nieznajomych chłopaków, (a właściwie jednym, bo Rick poszedł do kelnerki) zapanowała „niezręczna” cisza. Ja nerwowo okręcałam kosmyk włosów wokół palca, a Phil wypatrywał czegoś w podłodze. Po chwili zrobiło mi się naprawdę głupio, bo doszłam do wniosku, że on mógłby mi się nawet spodobać. Oczywiście po bliższym poznaniu, bo nie jestem jedną z tych co zakochuje się od pierwszego wejrzenia. A jeśli jesteśmy już przy wyglądzie…. To chyba odnalazłam swój ideał.

- To ja już pójdę – odparłam szybko i odwróciłam się na pięcie ku wyjściu.
- Może cię podwiozę? - zaoferował.
- Nie, dziękuję – przygryzłam dolną wargę, zupełnie tak, jak to miała w zwyczaju moja rodzicielka i szybko dodałam, bo stwierdziłam, że może poczuć się urażony. – To całkiem niedaleko.
- To może cię odprowadzę?
- Naprawdę nie trzeba – szepnęłam i szybkim krokiem zaczęłam kierować się w stronę drzwi. Przez chwilę jeszcze widziałam, jak powstrzymuje się by nie iść za mną.
- Do zobaczenia – mruknął, gdy wychodziłam z kawiarni.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lovee dnia Wto 15:27, 18 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Phebe
Wilkołak



Dołączył: 17 Kwi 2010
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sleepy Hollow

PostWysłany: Sob 12:22, 15 Maj 2010 Powrót do góry

Mhhh, zapowiada się całkiem ciekawie... (Nie)Grzeczni chłopcy na motocyklach...
Ale ja jestem strasznie ciekawa, co takiego się stało, że Edward przestał kontaktować się z Bellą? Bo nie wierzę, że z dnia na dzień uświadomił sobie, że już jej nie kocha. Czy znowu było to spowodowane ingerencją Carlisle'a? Czy Edward dowiedział się, że Bella jest z nim w ciąży i się przestraszył? (w co szczerze wątpię) Jakim cudem Bells związała się z Jacobem? Nie miała wyboru? Musiała znaleźć ojca dla swojego dziecka?
Ech, strasznie mnie to wszystko dręczy. *drapie się po głowie*
Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy. (Baaardzo niecierpliwie.)
Co do ostatniego rozdziału, już lubię Mary! Wink
P. S. wyłapałam kilka błędów interpunkcyjnych, m. in. brak przecinka przed "by".


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Me plus One
Nowonarodzony



Dołączył: 20 Kwi 2010
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 20:05, 15 Maj 2010 Powrót do góry

nie rozumiem. w pierwszym rozdziale Colin wydawał się takim edwardowym ideałem, a tu co?!
pierwsza lepsza lala i już olewa główną bohaterkę?!
Mery wydaje mi się dziwna. taka.... nieprzewidywalna. przyszła z Lizzy, którą kompletnie olała, ale coś mi mówi, że tak naprawdę jest świetną przyjaciółką. obym się nie myliła.
co do samego Phila... coś się święci! czuję to!

no i list Edzia... znowu mnierozczulił...

czekam z niecierpliwością na kolejną część!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nina Spektor
Nowonarodzony



Dołączył: 05 Kwi 2010
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 23:00, 15 Maj 2010 Powrót do góry

Hm, sama nie wiem, co powiedzieć. Rozdział jakoś nie powalił mnie na kolana, ale też nie zawiódł. Po prostu był taki jakiś... Spokojny? Tak, to chyba najlepsze określenie. Tylko zastanawia mnie jedno. Czemu tak krótko? Może trochę narzekam, ale liczyłam na dłuższe rozdziały, a tak czuję pewien niedosyt.

Wyżaliłam się, więc teraz pora na opinię. Mery bardzo mi się spodobała, nawet nie wiem, czy nie jest ciekawsza niż Lizzy, ale w końcu to dopiero początek. Widzę, że te dwie dziewczyny to takie zbuntowane nastolatki z dobrych domów. Mam nadzieję, że nie powielisz schematu i nie wykreujesz dziewczyn na zbawiające świat altruistki. Ale wracając do Mery, wydaje mi się dość silną osobowością, wie, czego chce. Jednak trochę zdziwiło mnie jej zachowanie, mam na myśli wyjście z Collinem. Czyżby miała aż taką władzę nad Lizzy? Takie odniosłam wrażenie. Mery jest szefem, a Lizzy jej podwładną.

Co do chłopaków, to kiedy zajechali na motorach, od razu przypomnieli mi się nasi chłopcy z Portsmouth. Mam rację? To ma być jakieś nawiązanie? Oj, chyba za dużo się doszukuję.

No i na koniec zastawiłam sobie list Edwarda. Jest on przepełniony tyloma uczuciami... Aż mi się zrobiło żal chłopaka, że został sam w L.A. No i zastanawiam się, dlaczego Bella przestała pisać. No bo przecież przez jakiś czas utrzymywała kontakt z Edwardem.

No tak, trochę się rozpisałam, ale nic na to nie poradzę. Mam sentyment do Portsmouth - to był chyba pierwszy FF, jaki przeczytałam w całości i do tego w ciągu jednej nocy.

To chyba na tyle. Powodzenia w pisaniu. Czekam na kolejny rozdział.

Pozdrawiam, NS.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nikki_944
Zły wampir



Dołączył: 03 Wrz 2009
Posty: 478
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: WRZ

PostWysłany: Nie 8:45, 16 Maj 2010 Powrót do góry

Napisałaś, że to rozdział 4, a jest dopiero 3.

List Edwarda był piękny, jejciu mam nadzieję, że się szybko spotkają.
A Lizzy chyba znalazła swoją drugą połówkę Wink
Nie spodobało mi się zachowanie Mery, przyszła z koleżanką a potem tak sobie poszła z chłopakiem ją zostawiając, no ale.
Rozdział był taki strasznie spokojny i krótki.
Na błędy nie zwracałam tak uwagi więc ich nie wyłapałam.

Rozdział świetny tylko tak jak mówiłam trochę za krótki.
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Olguśka
Nowonarodzony



Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 15:57, 16 Maj 2010 Powrót do góry

Szczerze ten rozdział średnio mi sie podoba Confused
Ale podoba mi sie postać Lizzy i Mery.
Dwie niezależne dziewczyny , coś czuje , że Lizzy bedzie chciała
by Bella spotkała Edwarda Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bugsbany
Wilkołak



Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 18:50, 17 Maj 2010 Powrót do góry

O Kurczaki...co się takiego wydarzyło, że Rose i Emmet się nienawidzą, że Edward przestał pisać wtf Podejrzewam, że Bella siedzi na strychu z listami i zdjęciami i rozmyśla co by było gdyby.........poza tym nie wydaje mi się żeby Lizzy była córką Jackoba Hyhy
Mam nadzieję, że w następnym rozdziale pojawią się nasi ulubieńcy i nie mówię tu o Edwardzie, chociaż na jego powrót również czekam Kwadratowy
Pozdrawiam Bugsbany


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lovee
Człowiek



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Wto 18:24, 18 Maj 2010 Powrót do góry

no więc dobra. dałam dupy z tym ostatnim rozdziałem, ale dla wytłumaczenia mogę powiedzieć, że był on potrzebny do dalszej akcji.
jeszcze jeden, góra dwa rozdziały a później fiuuuuuuuuuuuuuu akcja przyspiesza.

a narazie czas na spoiler rozdziału 4:

Kiedy weszłam do domu, usłyszałam śmiechy i krzyki z salonu. I jeśli mam być szczera - to mnie naprawdę zaniepokoiło. No bo przecież od prawie miesiąca mama miała przewlekłą chandrę, której nie potrafił uleczyć nawet słynny słoik nutelli!
Delikatnie, tak by mnie nie usłyszano, zakradłam się pod drzwi do salonu. Zerknęłam i…
- O mój Boże! Ciocia Polly! – wrzasnęłam nie wierząc własnym oczom, po czym pobiegłam i wskoczyłam na swoją ukochaną matkę chrzestną. Nic dziwnego. Nie widziałam jej prawie rok.
- Złaź ze mnie ty grubasie i pokaż mi się! – odparła, śmiejąc się. Zgodnie z jej poleceniem wstałam, zrobiłam pozę modelki, i zaczęłam obracać się wokół własnej osi. Myślę, że wyszło całkiem nieźle. – Aleś ty urosła.
- Wiesz ciociu. To mój czas – i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że na fotelu obok siedzi ciocia Alice!


~*~

Gdy weszłam do wnętrza domu, zauważyłam wielki żyrandol wiszący w korytarzu. Białe kafelki, w których można było się przejrzeć, białe ściany z srebrnymi wzorami i białe schody. Przypominały one wnętrze raju. No a przynajmniej szpitala. Jedno było pewne - ten dom nie jest na kieszeń taty.
- A jest tu basen? – zapytałam zniesmaczona.
- Ależ oczywiście – odparła Tanya z przylepionym uśmiechem. Zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem nie miała wszczepianego Botoxu godzinę temu, przez co mogła mieć skurcz mięśni. Jak można wytrzymać tyle z jednym uśmiechem na twarzy?! – Jest z tyłu domu.
- Może wejdziemy do salonu? A później zobaczysz swój pokój – zaproponował tata.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bugsbany
Wilkołak



Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 19:51, 18 Maj 2010 Powrót do góry

No wiesz co....jak możesz mi to robić W mur wstawiłaś spoiler 4 rozdziału ale nie napisałaś kiedy będzie całość......tak się nie robi, WHY, WHY, WHY Kwadratowy
Czy ty chcesz nas przygotować na mały szok jaki wywoła wiadomość, że Jackob i Tanya są razem ? Takiego paringu się nie spodziewałam, zapowiada się ciekawie devil Poza tym pojawi się Polly i Alice....czego można chcieć więcej przewala oczami chociaż kilka rzeczy by się jeszcze znalazło, no ale czekam cierpliwie na ten 4 chapik, już widzę po spoilerze, że się nie zawiodę.
Wzbudziłaś moją ciekawość tym "mały co nieco", oby tak dalej.
Twoja wierna czytelniczka Padam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lovee
Człowiek



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Pią 10:08, 04 Cze 2010 Powrót do góry

Rozdział 4

Beta: farbowana!

[link widoczny dla zalogowanych]



Droga Bello!


Wiem, że powinienem zachować te podstawowe wyznaczniki listu i zapytać się co u Ciebie, oraz napisać, że miło było otrzymać odpowiedź na poprzedni list. Ale nie czas na to…

Nareszcie wyciągnąłem od ojca, co tak naprawdę się wydarzyło! Nie uwierzysz! Stawiłem mu czoła, zmusiłem do gadania! Nie wiem skąd miałem tyle siły w sobie, by mu w końcu nagadać, ale udało się! Ale zacznijmy od początku.

Dziś rano, wychodząc do pracy, tata zostawił mi listę rzeczy do zrobienia. I nic dziwnego w tym nie byłoby, gdyby nie było na niej punktów takich jak „mój garnitur do prania”, czy „odbierz moją przesyłkę”. Zdenerwowałem się i postanowiłem to wszystko olać.

Kiedy wrócił, i nie zastał wszystkiego przygotowanego wpadł w furię. A ja nie byłem lepszy. Zaczęliśmy na siebie wrzeszczeć, aż w końcu powiedziałem mu prosto w twarz, że go nienawidzę. Zimnym, spokojnym głosem. Patrząc mu w oczy.

I wtedy usiadł na kanapie i złapał się za głowę. Przez chwilę myślałem, że się popłacze, ale on jedynie rozmyślał. Wtedy podszedłem i zapytałem go co się stało. Już nie byłem na niego nawet zły. Opowiedział mi, co się wydarzyło dzień przed naszym wyjazdem.

Jak wiesz, Carlisle i Esme planowali kupić dom. A wszystko dlatego, że… Esme zaszła w ciąże. Ojciec był naprawdę szczęśliwy. Szukał domu dla niej, dla mnie i swojego drugiego dziecka, które podejrzewam kochałby bardziej niż mnie. Kiedy zastaliśmy ich na kłótni u nich w mieszkaniu, okazało się, że tata oświadczył się. Esme nie mogąc już dłużej go okłamywać, wyznała mu, że to nie jego dziecko. Tata wpadł w szał. Nie dziwię mu się. Przez chwilę myślał, że od nowa zacznie życie, że już wszystko będzie dobrze.

A teraz cierpi. Bo wciąż ją kocha. Ale mimo to zerwał z nią wszelkie kontakty. I to dlatego zmusił mnie do wyjazdu z Portsmouth. Byłbym tym ciągłym łącznikiem pomiędzy jego wspomnieniami a nim samym. Paranoja… Nigdy nie myślałem, że będę miał coś wspólnego z ojcem. A tu oboje zostawiliśmy część siebie w Portsmouth. Musze kończyć, bo lecę do pracy.

Pamiętaj. Na zawsze Twój
- Edward.




~*~*~

- To do zobaczenia jutro! – krzyknęłam do Mery i pogalopowałam do drzwi. Musiałam się pospieszyć, bo za godzinę tata ma po mnie przyjechać i zabrać na tydzień do siebie. Wiem, to głupie. Mieszka w Portsmouth, tak samo jak ja i mama, ale że kupił sobie nowe mieszkanie, uznał, że mogę i u niego od czasu do czasu pomieszkać. Dziś miał być ten pierwszy „czas”.
Kiedy weszłam do domu, usłyszałam śmiechy i krzyki z salonu. I jeśli mam być szczera - to mnie naprawdę zaniepokoiło. No bo przecież od prawie miesiąca mama miała przewlekłą chandrę, której nie potrafił uleczyć nawet słynny słoik nutelli!

Delikatnie, tak by mnie nie usłyszano, zakradłam się pod drzwi do salonu. Zerknęłam i…
- O mój Boże! Ciocia Polly! – wrzasnęłam nie wierząc własnym oczom, po czym pobiegłam i wskoczyłam na swoją ukochaną matkę chrzestną. Nic dziwnego. Nie widziałam jej prawie rok.
- Złaź ze mnie ty grubasie i pokaż mi się! – odparła, śmiejąc się. Zgodnie z jej poleceniem wstałam, zrobiłam pozę modelki, i zaczęłam obracać się wokół własnej osi. Myślę, że wyszło całkiem nieźle. – Aleś ty urosła.
- Wiesz ciociu. To mój czas – i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że na fotelu obok siedzi ciocia Alice!
- Cześć ciociu! – podeszłam przywitać się.
- Czuję się zazdrosna za ten „optymizm”- odparła, zaplatając ręce na piersi i udając obrażoną.
- Oj ciociu. Ciebie mam na miejscu – wystawiłam język i ulokowałam się wygodnie na kanapie koło cioci Polly. – Na jak długo przyjechałaś?
- Miesiąc… może dwa? – dokończyła pytając mamę.
- Proponuje trzy – odpowiedziała mama z uśmiechem na twarzy. Zdecydowanie wygląda lepiej gdy się uśmiecha. Tak… młodziej. – A teraz proszę iść się pakować – dodała, widząc, że rozsiadam się na dobre.

Niechętnie westchnęłam, burknęłam pod nosem, że wykluczają mnie ze swojej imprezy i pomaszerowałam do pokoju. Tam czekał na mnie mój wielki plecak. Nie żebym pakowała dużo ciuchów. No ale książki zajmują tyle miejsca…

Zaczęłam rozglądać się po pokoju za jakimś w miarę czystym podkoszulkiem (nie musi być świeży - byleby czysty), jakąś bielizną, a kiedy już wszystko upchałam do plecaka, pozostało najważniejsze: listy mamy.

Nie żebym nie mogła się z nimi rozstać. Broń Boże! Po prostu ostatnio stały się jedną z ciekawszych lektur jakie miałam okazje trzymać w ręce. No i ten Edward. Kurcze. To chyba był fajny koleś.

Zapakowałam szkatułkę z moimi skarbami do podręcznej torby i zaczęłam rozglądać się za szkolnymi zeszytami.

- Lizzy! Tata już czeka na dole! – krzyknęła mama z kuchni. Dopakowałam ostatni zeszyt do torby i wybiegłam z pokoju, pozostawiając za sobą łomot drzwi.
- Biegnę, biegnę! - krzyknęłam zbiegając ze schodów, kiedy zobaczyłam stojących naprzeciwko siebie rodziców. Niby byli blisko, niby się uśmiechali, ale w powietrzu panowała niezręczność. – Idziemy? – zapytałam, gdy już ubrałam buty.
- Tak, idziemy – odpowiedział tata uśmiechając się do mnie. – No to… cześć Bello.
- Cześć – odpowiedziała mama z wyraźnym zakłopotaniem wypisanym na czole.

http://www.youtube.com/watch?v=duCw2FRL4kk&feature=related

Wsiadając do samochodu snułam plany na dzisiejsze popołudnie. Nie zrozumcie mnie źle. Nie jestem materialistką i wyzyskiwaczką. Ale odkąd tata wyprowadził się, zabiera mnie zawsze po jakiś upominek. A dziś jest wyprzedaż w centrum…

- No więc gdzie się dziś wybieramy? – zapytałam mocno podekscytowana, co tata skwitował uśmiechem.
- Niespodzianka – odparł patrząc na mnie, po czym z powrotem zwrócił uwagę na ulicę. Do końca drogi już nic się nie odezwał. Ponieważ jechaliśmy, jechaliśmy, i wciąż jechaliśmy, rozsiadłam się wygodnie i przymknęłam oczy. Klimatyzacja delikatnie poruszała moimi włosami, i choć to głupie, przez chwilę wydawało mi się, że w rytm muzyki lecącej z radia.

Samochód w końcu zahamował z cichym piskiem opon. Otworzyłam oczy, ale jedyne co przed sobą zauważyłam to dom z czerwonym dachem i drewnianymi okiennicami. Byliśmy na przedmieściu Portsmouth.

- To Lizzy… jest twój drugi dom – powiedział tata z dumą w głosie. Wysiadłam z samochodu i zaczęłam rozglądać się po okolicy, kiedy dotarło do mnie, że pewien puzzel z tego obrazka jakoś mi dziwnie nie pasuje.

Na ganku stała baba. No dobra… Może nie baba, a kobieta. Bardzo młoda kobieta. Nie daje jej więcej jak 24 lata. W zasadzie mogłaby być moją rówieśniczką! I na dodatek ten sztuczny uśmiech. Już wiem, że jej nie lubię. Ciekawe ile kosztuje TAKI silikon do ust. I czy ma czucie gdy je? To bardzo nie fajne, gdy nie ma się czucia w ustach. Pamiętam, że kiedy byłam u dentysty i dostałam zastrzyk przeciwbólowy, (bo wstawiali mi plombę - dziadziuś nie słuchał mamy, kiedy mu mówiła, że cukierki to nie obiad dla dziecka) to nie czułam kiedy przygryzałam wargę. Skończyło się to wszystko mocnym krwotokiem z warg, którego wtedy nie czułam, ale przez kolejne dni, kiedy już lekarstwo puściło, mocno szczypały mnie usta.

- Myślisz, że po silikonie ma się czucie w ustach? – zapytałam taty.
- To ich naturalna wielkość – odparł tata.
- Tak ci powiedziała? – parsknęłam, ale szybko się uspokoiłam, gdy zauważyłam morderczy wzrok taty posyłany w moim kierunku.

I te długie blond loki… Albo zrobiła sobie trwałą, co doszczętnie zniszczyło strukturę jej włosów i musi wydawać miliony na odżywki, albo kręci sobie co ranek, przez co zapewne zajmuje łazienkę na trzy godziny. Albo - co gorsza - to jej naturalne loki. I sam ten fakt, byłby dobrym argumentem do nienawidzenia jej. Zawsze marzyłam o naturalnych lokach.

- Kto to jest? – zapytałam tatę, który uśmiechał się do tego blond czegoś.
- To jest Tanya, kochanie. Nie mogła się doczekać, żeby cię poznać – odparł rozradowany.
- A co? Chce się pochwalić nową kolekcją Barbie? Mogłeś mówić, przywiozłabym swoje.
- Bądź miła. Mamy ci coś do powiedzenia.

My?! Tego już było za wiele. Ostatni raz, kiedy ojciec chciał ze mną poważnie porozmawiać, oznajmił mi, że rozwala naszą rodzinę. A teraz jeszcze wylatuje z tym „my”. Jakie „my”. Chyba on i to pudło! Co teraz?! Jeżeli blond kukła ma z nami zostać to nie wytrzymam tygodnia u niego! A przynajmniej chcę osobną łazienkę! To mi się wyjątkowo nie podoba!

Z udawaną pokorą kroczyłam po schodach ganku. „Cześć - cześć”, uścisk dłoni, „miło cię poznać”, „och ciebie również”, sprawiły, że szeroki uśmiech na twarzy zaczął sprawiać mi ból. Mam za mało rozciągnięte policzka…

Gdy weszłam do wnętrza domu, zauważyłam wielki żyrandol wiszący w korytarzu. Białe kafelki, w których można było się przejrzeć, białe ściany z srebrnymi wzorami i białe schody.
Przypominały one wnętrze raju. No a przynajmniej szpitala. Jedno było pewne - ten dom nie jest na kieszeń taty.

- A jest tu basen? – zapytałam zniesmaczona.
- Ależ oczywiście – odparła Tanya z przylepionym uśmiechem. Zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem nie miała wszczepianego Botoxu godzinę temu, przez co mogła mieć skurcz mięśni. Jak można wytrzymać tyle z jednym uśmiechem na twarzy?! – Jest z tyłu domu.
- Może wejdziemy do salonu? A później zobaczysz swój pokój – zaproponował tata.
- Mam swój pokój? – zapytałam z niedowierzaniem. Tata uśmiechnął się, widząc moje zaskoczenie, po czym poprowadził mnie w głąb domu.
W końcu doszliśmy do salonu. Nie był jakiś duży. Był ogromny! Nawet nie spodziewałabym się widząc ten dom z zewnątrz, że jest takich rozmiarów! Ale co najlepsze. W salonie były schody. Trzy stopnie prowadzące na samym środku w „dołek”, gdzie stała kanapa i telewizor. Wyżej (czyli tam gdzie obecnie stałam) były kwiaty, obrazy i przeszklone drzwi, za którymi rzeczywiście znajdował się basen. Właśnie zachodziło słonce, obwieszczając zbliżającą się noc.

- Może usiądziesz wygodnie? – zaproponował tata, po czym sam usiadł na beżowej kanapie. Poszłam za jego przykładem. Zaczęłam się nieco denerwować. Tanya odeszła w kąt, by tam usiąść na krześle.

http://www.youtube.com/watch?v=WbLoYVnh4sY&feature=fvst

- Czy wiesz dlaczego mama i ja wzięliśmy rozwód? – zapytał.
- Bo nie było cię w domu i zwaliłeś cały obowiązek wychowywania mnie i prowadzenia domu na nią? – odpowiedziałam pytaniem. Tanya niespokojnie poruszyła się na siedzeniu.
- Niekoniecznie. – Odparł tata, teraz już cholernie zakłopotany. – Mieliśmy problemy.
- Przestałeś ją kochać – dokończyłam za niego. – Tak, wiem. A teraz spotykasz się ze swoją sekretarką, jak mniemam.

Tata kiwnął głową i spojrzał w stronę swojej dziewczyny, szukając otuchy. No a przynajmniej poparcia. Tanya jakby na zawołanie podeszła bliżej niego. Tata wstał i chwycił ją za rękę, odwracając się przy tym w moją stroną. Czy to mdłości, czy zwykły skurcz żołądka?
- Nie tylko spotykamy się, Lizzy – zaczął powoli tata. Głos jakoś dziwnie mu drżał. – Ale również spodziewamy się dziecka.



„Raz, dwa, trzy…. Wdech, wydech, wdech, wydech ku***. No zacznij do jasnej cholery oddychać! No… Już lepiej. Więc od początku. Raz, dwa, trzy, cztery, pięć… Wdech, wydech, wdech, wydech”

Cały świat zawirował. Nie… On nie wiruje. ON się stacza. Na samo dno. ŻE CO?! CZY JA DOBRZE ZROZUMIAŁAM?! Boże… Muszę się opanować. Przecież jestem ponad tym wszystkim… I na co ona do jasnej cholery się tak gapi?! Nastolatki nie widziała!? To niech idzie do lustra! I czemu tata jest taki blady?! Czemu wszyscy milczą?! Aha… No tak… Czekają na moją reakcję. No Lizzy. Wymyśl coś. Lepiej coś szybko wymyśl.

- Eeee… - zaczęłam niepewnie. Dobra robota! Zacznij się jąkać. Pewnie. Niech blond kukła weźmie cię za niedorozwiniętą. – Który to miesiąc?
Palnęłam jak z dupy strzelił. Boże! Czy ja naprawdę nie potrafiłam nic lepszego wymyślić?! Choć, gdyby spojrzeć na to z innej strony, to jest całkiem nieźle. To znaczy, patrząc z mojej strony, czyli wprost na ich miny. Zaskoczenie? Zagubienie? Strach? Nie. To po prostu ogłupienie. Po chwili tata wziął się w garść, udając prawdziwego mężczyznę.

- Czwarty.
- Nie widać po niej – rozsiadłam się wygodnie na kanapie. Teraz to ja rozdawałam karty. Nareszcie wiem, co czują rodzice, którzy przyłapią dzieci na niecnych uczynkach. Czują się jak bogowie, którzy mogą sterować wszystkim. – Ale skoro to czwarty miesiąc, to oznacza, że dużo wcześniej się z nią spotykałeś?
Tata spuścił bezradnie głowę, puszczając przy tym rękę Tanyi.
- Znacie już płeć?
- Jeszcze nie – w końcu zabrała głos w tej sprawie „mamuśka”. Bo chyba tak już mogę się do niej zwracać. – Nie chcemy znać. Niech to będzie niespodzianka.
- Słodko… - uśmiechnęłam się do niej. Musze ten gest jeszcze poćwiczyć. – Tak czy siak będę miała brata albo siostrę? On czy ona? – złapałam się za brodę. – Zawsze chciałam mieć brata. Ale starszego – zaczęłam dumać na głos. – Więc jeśli to będzie dziewczynka, to będzie podwójny zawód. Ale cóż. C'est la vie* A teraz wybaczcie. Idę się przewietrzyć. Parno tu.

Wstałam i ruszyłam w stronę drzwi. Zostawiłam swoje rzeczy, nawet niezbędną torbę, i wyszłam, oczywiście żegnając się z domownikami głuchym trzaskiem drzwi. Nie bardzo znając okolicę, usiadłam na schodach ganku i zaczęłam się rozglądać.

I to co zobaczyłam, było równie nieprawdopodobne, jak to co przed chwilą usłyszałam. Na ganku domu obok siedział Philip. TEN Philip. Chyba poczuł mój wzrok na sobie, bo odwrócił się w moją stronę. Jakby niedowierzając, chwycił się barierki i podniósł ociężale, nie spuszczając ze mnie wzroku.

- Lizzy? – zawołał po chwili.
- We własnej osobie – odparłam nieco zawstydzona, ale i zadowolona, że mnie poznał. Po chwili stał przed moimi schodkami.
- Co ty tu robisz?
- Mieszkam.
- To ty się tu wprowadziłaś?! – zapytał nieco zaskoczony, oglądając przy tym dom z bliska. – Wydawało mi się, że to jakieś młode małżeństwo. Bo chyba to nie jest twoja mama?
- Broń Boże! – krzyknęłam. Phil zachichotał. – Jestem tu na tydzień. U ojca.
Phil kiwnął głową. Chyba mu się przez moment nawet zrobiło głupio, ale szybko to zatuszował. Usiadł obok mnie i zwrócił się w moją stronę.
- Wszystko w porządku?
- Wszystko w porządku – odparłam. Nienawidzę, kiedy ludzie pytają „czy wszystko w porządku”. Bo jeśli o to pytają, to oznaczą, że na pewno tak nie jest. I przez te słowa, zawsze dociera do mnie sedno problemu. Zdradziecka łza spłynęła po policzku. Nawet szybkie stracie z policzka nie ukryło jej. – Przepraszam – dodałam, bo chłopak nagle spochmurniał i głęboko zaczął się nad czymś zastanawiać.
- Masz ochotę na spacer? – zapytał. – Mogę cię oprowadzić po okolicy.
- Nie jest za późno? Już jest ciemno. – zapytałam spoglądając na gwiazdy.
- Boisz się ciemności? – zapytał z uśmiechem na twarzy. Szybko pomachałam głowa przecząc. Phil wstał i spojrzał na mnie z góry, wystawiając rękę, by pomóc mi wstać.
- Spacer dobrze mi zrobi – stwierdziłam, chwytając jego dłoń.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
capricorn
Człowiek



Dołączył: 17 Wrz 2009
Posty: 71
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 10:44, 04 Cze 2010 Powrót do góry

zaskoczyłaś mnie..
dziecko, nieźle Jacob sie zachował.. pf
co do całego rozdziału, fajny, bohaterkę bardzo lubię. Wink
a no i ten list co jest na początku rozdziału, teraz już rozumiem co i jak.
weny


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Me plus One
Nowonarodzony



Dołączył: 20 Kwi 2010
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 18:45, 04 Cze 2010 Powrót do góry

no to pojechałaś tym razem ;d
od razy widać w kogo Lizzy wdała się charakterkiem. wykapana Bella!
jej komentarze dotyczące wyglądu Tanyi genialne! poczułam powiew starego Portsmouth i śmiesznych tekstów.
co do Jackoba- dupek! a tak go lubiłam w sadze....

no i Phil <3 strasznie przypomina mi Edwarda.

czekam czekam i doczekać się nie mogę kolejnego rozdziału!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Phebe
Wilkołak



Dołączył: 17 Kwi 2010
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sleepy Hollow

PostWysłany: Pią 20:16, 04 Cze 2010 Powrót do góry

Łoj, ale się porobiło. Rolling Eyes

No, wiadomo Jacob to Jacob... Nigdy go nie lubiłam, a teraz mam ku temu kolejny powód...
Mmm, nareszcie wyjaśniła się sprawa z Edwardem i jego ojcem. Ciekawe, jak to dalej pociągniesz. Ciągle zastanawiam się, dlaczego chłopak zerwał kontakt z Bellą. Mam nadzieję, że miał dobry powód...
Zauważyłam kilka błędów stylistycznych- szczególnie w liście Edwarda. Troszkę mi to zgrzytało.

Czekam na więcej!

P.S. Kiedy (i czy w ogóle) pojawi się Edward? Masz zamiar napisać coś z jego perspektywy?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin