FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 The Doll House [T] [NZ] zawieszone Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
madzia_lenka
Nowonarodzony



Dołączył: 25 Cze 2009
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 22:06, 20 Lut 2010 Powrót do góry

DziękujęWink
Rozdział świetny, a co do pustelnika to też miałam obraz starca z siwą i długą brodą a tu Jasper;) Kurczę są 2 opcje że opowiadanie niedługo dobiegnie końca albo dopiero się zacznie nieprzyjemnie.... Szkoda że Edward oszczędzał się w konwersacji na swój temat w jaskini a Jake wydaję mi się troszkę zbytnio narwany i mam dziwne przeczucie że ten jego sposób bycia może ich wszystkich wpakować w niezłe tarapaty... a co do najbardziej gorącego pustelnika xD i Alice to ciekawa jestem ich historii;)

Pozdrawiam
Weny Masę Czasu do dyspozycji na tłumaczenie i chęci;)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
dotviline
Wilkołak



Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pon 11:07, 22 Lut 2010 Powrót do góry

No dobra. Zaliczyłam glebę...
Jasper pustelnikiem?
Edward unieszkodliwił Jake'a?
Alice?
Bella zna Alice, a nie zna Edwarda?
Co jest do diaska...?

Zrobiło się niesamowicie ciekawie, ale jeszcze bardziej strasznie.
Cała historia jest mocno szokująca...
Nie mogę się doczekać dalszej części, bo jestem ciekawa, jak się rozwinie temat pustelnika i co do Anielki z Rosie i Emmettem!?

Weny!
Ciao,
dotty.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Bella*swan*cullen
Nowonarodzony



Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 14:59, 22 Lut 2010 Powrót do góry

Ech... W takim momencie koniec rozdziału...
Teraz do następnego chapiku będę się zastanawiać co się stanie dalej
i co z Bella i Edziem...
Ogólnie opowiadanie jest świetne i bardzo miło mi się je czyta...
Błędów nie wyłapałam żadnych, ale to może dlatego, że zawsze jestem tak zaczytana w tekst, że po prostu ich nie widzę :)
Mam nadzieję, że nie będziemy długo czekać na następny rozdział...


Pozdrawiam i weny życze


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Śro 17:38, 24 Lut 2010 Powrót do góry

ha! to ja się pochwale, że już czytałam ten rozdział :)
a teraz do roboty...
autorka ma niezaprzeczalnie niebanalne pomysły i świetny styl - jeśli chodzi o dialogi, ale podobnie jak w Porywaczce prawie nie ma opisów, nie martwi mnie to... akcja jest szybka i czytelna... do tego napięta, a za każdym razem parzę sobie melisę do czytania, więc nawet ciśnienie mam w porządku...
ucieszył mnie w zasadzie ten zbieg okoliczności, że Alice i Bella się znają... dlaczego? bo przypominam sobie, że Bells coś wspominała, że Edward wydaje się jej znajomy...
kiedy przeczytałam po raz pierwszy, że Edward był w wojsku... zrobiłąm takie przeciągłe *miaaaaaau- mrauuuu - nioch-nioch-nioch* -też mam instynkty pierwotne ;P
Jasper w roli pustelnika rozbawił mnie do łez... naprawdę... jakoś mi średnio leży w tej wersji, ale za to humorystycznie wypadł... choć z drugiej strony - zawsze spokojny ii opanowany... :P

świetne tłumaczenie mTwil - zresztą, przecież wiesz, że je lubię Wink

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mTwil
Zły wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 345
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 80 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka

PostWysłany: Śro 8:20, 03 Mar 2010 Powrót do góry

Muszę was z całego serca przeprosić, że po raz kolejny tak się ociągam, ale sytuacja jest niestety nieciekawa, staram się unikać kompa, a jeśli już dosiądę to na moment, tak żeby zdążyć zrobić tylko to, co najpilniejsze.
Kiedyś, mam nadzieję, że wkrótce, się ogarnę i to skończę, ale póki co manewruję pomiędzy laptopem a książkami, a tłumaczenie zeszło na bok.
Na pewno nie mam zamiaru go porzucić, wystarczy, że zrobiłam tak z poprzednim, ale uprzedzam, że tak niestety będzie.
Widzę, że jeszcze tragedii nie ma, od aktualizacji miesiąc nie minął, ale ja ten rozdział tłumaczyłam tak dawno, że mnie samą zaczynają dręczyć wyrzuty sumienia.
Nie wiem, czy dam radę w ten weekend, za to za dwa tygodnie mam rekolekcje, praktycznie pięć luźnych dni, więc myślę, że wtedy się sprężę.
Serdecznie pozdrawiam,
mTwil.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 23:17, 25 Mar 2010 Powrót do góry

Przyszło mi do głowy, że może, jak coś napiszę, to zmotywuje cię to do pracy nad tłumaczeniem...
Opowiadanie jest ciekawe i trzyma w napięciu. Dobrze się je czyta w ojczystym języku, to oczywiście twoja zasługa. Tłumaczenie jest bardzo płynne.
Niemniej fanfick ten ma swoje wady. Mój komentarz nie byłby szczery, gdybym tylko go wychwalała. I podkreślam - to nie jest zastrzeżenie do ciebie, lecz do autorki.
Mianowicie, opowiadanie jest miejscami dość, niestety, naiwne. Było sporo momentów, które mnie irytowały niekonsekwencją bądź naiwnością, na szczęście napięcie tej historii rekompensuje niedomogi stylu autorki. Zresztą, muszę przyznać, że z każdym rozdziałem jest pod tym względem coraz lepiej, jakby autorka się "rozpisywała", stając się swobodniejszą i bardziej świadomą w prowadzeniu akcji.
Żeby nie było to takie puste gadanie, to może wspomnę o tym, co akurat denerwowało mnie np. w rozdziale 8. Bella i Lauren słyszą skowyt - znaczy to, że coś się stało... no i co, najpierw pojawia się James, a potem nagle chłopaki wyskakują z zarośli? To co, poszamotali się i rozbiegli? A może rozeszli w pokoju? Tak po prostu ta konfrontacja się zakończyła? Takie coś właśnie nazywam naiwnością tej narracji. Podobnie z nagłym pojawieniem się Jaspera, khem... tez jakieś to takie...
Autorka czasem też robi dziwne "przeskoki", nie podprowadzając akcji i mam wrażenie, że to, co się dzieje, wcale nie wynika z tego, co było przed chwilą.
Może trochę bełkoczę, ale myślę, że mnie zrozumiesz, mTwill. Musiałaś to zauważyć. Niemniej - będę czytać dalej, ze względu na napięcie, inność tego opowiadania oraz twoje dobre tłumaczenie.
Troszkę błędów zauważyłam, ale niewiele. Skupię się tylko na ostatnim rozdziale.
Cytat:
My polowaliśmy w środku lasu, zupełnie jak zwierzęta, nie mając pojęcia gdzie jesteśmy,

Jeszcze jeden przecinek by się przydał - przed "gdzie".
Cytat:
Wydaje mi się, że w zamian zmusił nas do czekania na zewnątrz trochę dłużej niż tak naprawdę było to konieczne.

Przecinek przed "niż".
Cytat:
Dlaczego dotarcie do domku zajęło nam zaledwie pół dnia, a teraz, kiedy włóczymy się już prawie dwa razy dłużej, dalej nie udało nam się stąd wydostać?

Powinno być "dalej nie udaje się nam stąd wydostać ' - jeżeli przedtem jest "kiedy włóczymy się".
Cytat:
- Nie pytaj o to, na co nie chcesz znać odpowiedzi.

Ładniej byłoby "poznać".
Cytat:
Wydaje mi się, że tropiciele jej nie znaleźli. Muszę znaleźć tego, z kim jest.

Powtórzenie "znaleźć". Za drugim razem można by zamienić na "odszukać".
Cytat:
Wiedziałem, że przejmiesz się nim tak bardzo, że nie pomagając mu, nigdzie się nie ruszysz.

Chyba raczej "pomagając", a nie "nie pomagając".
Cytat:
Myślę, że schwytali ją jeszcze zanim powiedziałaś mi o tamtej rozmowie.

Przecinek przed "jeszcze zanim".
Cytat:
Mojej uwadze jednak nie umknęło, że ten drugi co do niczego go nie zapewnił.

Trochę dziwna konstrukcja, Lepiej byłoby "o niczym go nie zapewnił".
Cytat:
To by wyjaśniało wszystko akcje w stylu Rambo czy jego podobnych.

wszystkie
Cytat:
- Idę obudzić tego kloca, więc zaraz będziemy moli wyruszać.

mogli
Cytat:
- Patrz pod nogi – powiedział Edward przeskakując przez szczeliną w skale.

Przecinek przed "przeskakując"
Cytat:
Spojrzałam w dół, chcąc się zorientować, jak głęboka była przepaść.

jak głęboka jest przepaść

Pozdrawiam serdecznie i dołączam się do oczekiwań na następny rozdział...
Dzwoneczek


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Czw 23:20, 25 Mar 2010, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
mTwil
Zły wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 345
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 80 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka

PostWysłany: Pią 22:37, 26 Mar 2010 Powrót do góry

Dzwoneczku, dziękuję Ci serdecznie za komentarz, szczerą opinię i wypisanie błędów. W tym momencie jestem zła sama na siebie, że ich nie zauważyłam.
Napisałaś o zastrzeżeniach do autorki. Sama mam je już od kilku długich miesięcy, ale niestety nic na to nie poradzę. Akcja rzeczywiście jest dosyć dziwna. Autorka miała ciekawy pomysł, ale przez to, że wszystko ma być tu tak nadzwyczajne, czasami sprawia wrażenie aż nazbyt fantastycznego. Nie uda mi się przytoczyć tu żadnego przykładu, bo ostatnio jakikolwiek rozdział widziałam ponad tydzień temu, nie pamiętam szczegółów, ale mnie też drażni tu wiele rzeczy. Często tłumacząc, chcę jak najszybciej przebrnąć przez dany fragment, żeby mieć go już za sobą i nie musieć analizować, jak to się stało. Ale akcja to dla mnie jeden z mniejszych problemów, ogólnie rzecz biorąc to ona nadaje charakter temu opowiadaniu. Najgorszą rzeczą, jaka straszy mnie przy każdym rozdziale - podobnie jak zauważyła kirke - to: nowa linijka - myślnik, nowa linijka - myślnik. Kiedyś opowiadania z dużą ilością dialogów chyba nie przeszkadzały, przynajmniej ja nie zwracałam na to większej uwagi, ale teraz naprawdę byłabym o wiele szczęśliwsza, gdyby przynajmniej te czterdzieści, pięćdziesiąt procent opowiadania składało się z opisów.
Sama otwarcie krytykuję. Zwyczajnie, nie jest to mój tekst i tak jak Ty czy każdy z czytelników mam swoje zdanie. Nie kocham jego tak, jak Ty kochasz AIEK, jestem skłonna do każdej opinii. ; ) Teraz z największą niecierpliwością, bo też wielu rzeczy już nie pamiętam, czekam na ostatnie części, gdzie akcja powinna odwrócić uwagę od wszelkich mankamentów.
Mówiąc o kolejnym rozdziale... Jest przetłumaczony, czeka u bety, z którą z niewiadomych powodów nie mam kontaktu. Postaram się jak najbardziej przyspieszyć sprawę, jeśli nic mi nie wyjdzie - dodam rozdział bez bety. Myślę, że jeszcze w ten weekend.


Edit: Moja wspaniała beta jednak żyje, z czego bardzo, bardzo się cieszę. Poza tym chciałam się jeszcze pochwalić, że w poniedziałek mija rok, odkąd jest moją jedną i jedyną. (Może z jakimiś dwoma wyjątkami). Wink Dziękuję Ci, Aniu, za wszystko. :*
Mam dylemat odnośnie ograniczenia wiekowego, ale niech będzie +15. Sama kompletnie zapomniałam o tej scenie i zaskoczyła mnie podczas tłumaczenia.



Dla Dzwoneczka.


beta: A.Rose

Rozdział 10
Biła jak baba


W liceum zawsze spotyka się ludzi, którzy po prostu do ciebie pasują. Zostajecie najlepszymi przyjaciółmi, jesteście dla siebie jak rodzina. Alice Cullen nie była dla mnie taką osobą.
Kiedy po raz pierwszy zjawiłam się w liceum w Forks, za wszelką cenę próbowałam unikać sytuacji, w których miałabym znajdować się w centrum zainteresowania, ale będąc nową dziewczyną w szkole, okazało się to praktycznie nieuniknione. Nienawidziłam takich zajść. Za to Alice już od pierwszej klasy została duszą towarzystwa. Była bardzo przyjazna i zaliczała wszystkie imprezy. Nie miałyśmy ze sobą nic wspólnego, więc nigdy nie udało mi się znaleźć okazji, żeby poznać ją lepiej niż podczas kilku krótkich rozmów o pracy domowej. Szczerze, to miałam nadzieję, że kiedy tylko wybierzemy inne uniwersytety, więcej się nie spotkamy. W takim razie co, do cholery, robiła w Tennessee?
- Co ty tu robisz? – zapytała pierwsza i przeniosła wzrok na Edwarda. – Z moim bratem?
- Razem z Jake’iem i kilkoma znajomymi przyjechaliśmy na ferie – wyjaśniłam. – Nie wiedziałam, że Edward to twój brat. – On jednak nie wydawał się być zaskoczony tym, że znałam jego siostrę. – Jak się tu znalazłaś?
Uśmiechnęła się smutno.
- Wyjechaliśmy na przerwę w zeszłym tygodniu. Tamten koleś zaoferował nam wynajem samochodu i hotel. Brzmiało nieźle, więc postanowiliśmy spróbować. – Jej oczy wypełniły się łzami. – Ale, jak się później okazało, to nie był taki dobry pomysł.
- Jak on wyglądał? – Jacob zapytał, nagle poważniejąc.
- Starszy mężczyzna z ciemnymi włosami – odpowiedziała.
- Biznesmen w garniturze? – dodał. Alice skinęła. – Cholera, to ten sam, z którym rozmawialiśmy.
Rozmawialiśmy?
- Rozmawialiśmy?
- Bells, nie pamiętasz? Siedzieliśmy po lekcjach, odrabiając lekcje, kiedy do nas podszedł – powiedział. Wiedziałam, że przykładanie tak wielkiej uwagi do nauki kiedyś nie wyjdzie mi na dobre.
- Alice – przerwał nam szorstki głos Edwarda. – Musisz powiedzieć, co się stało.
Jasper wskazał w kierunku salonu, zapraszając nas do środka. Jako jedyny nie usiadł, oparł się jedynie o ścianę, stając za krzesłem dziewczyny.
Historia zaczęła się zupełnie jak nasza. Przyjechała w góry z grupą przyjaciół, którzy skorzystali z rady Heidi, aż w końcu skończyli w domku. Jej znajomi, jeden po drugim, byli kolejno mordowani bądź porywani. Kiedy opisywała mężczyznę, który ją złapał, od razu domyśliłam się, że to James.
- Wiedział, kim jestem – powiedziała. To nie było dziwne. Znali każdego z nas. – Edward, oni mówili też o tobie.
Co do diabła?
Edward zacisnął pięści.
- Co on ci zrobił, Alice?
- Kim jest ten facet? – kontynuowała. Patrzyli na siebie. Byłam zadziwiona tym, jak ktoś tak drobny może działać na innych, wywołując u nich strach.
- Zanim go nie wyrzucili z armii, był moim współlokatorem – powiedział Edward trzęsącym się z nienawiści głosem. – Miał na imię James.
- Miał? – zapytał Jasper.
- Już się nim zająłem – odpowiedział. Alice cicho wypuściła powietrze, ale nie odezwała się. – Ali, powiedz mi, co się stało. Jak udało ci się uciec?
Jasper lekko pochylił się do przodu, kładąc dłonie na ramionach dziewczyny i nieustanie ją uspokajając.
- Dokądś mnie zabierał. Mówił na to domek dla lalek – opowiadała. – Gdy doszliśmy do jakiegoś ukrytego przejścia, przejęła mnie inna kobieta. Nie była tak silna jak on, więc kiedy odszedł, wyrwałam się jej. – Zmusiła się do uśmiechu. – Dobrze, że chodziłam na lekcje karate zamiast na balet. Uciekłam i biegłam przed siebie, dopóki starczyło mi sił.
- Znalazłem ją i przyprowadziłem tutaj – odezwał się chłopak. – Zająłem się nią najlepiej, jak mogłem, ale wydaje mi się, że i tak powinien zobaczyć ją lekarz. Nie chciałem narażać jej na niebezpieczeństwo, ruszając się stąd, zanim nie nabrałaby trochę sił – wyjaśnił, sprawiając, że Alice czule się do niego uśmiechnęła.
Zapadła cisza. Byłam wkurzona. Edward znał Jamesa. To nie mógł być zbieg okoliczności, że jego siostra została złapana przez niego. A najgorsze, że cholerny marynarz wiedział, kim jestem, i do tego to ten sam facet namówił nas wszystkich, żeby tu przyjechać.
Jacob w końcu się wtrącił.
- Przepraszam, ale co to, ku***, jest ten domek dla lalek?
- Miejsce, gdzie są nasi przyjaciele – Alice odpowiedziała wzniosłym tonem. – Ci, którzy przeżyli, są dla nich z jakichś powodów ważni. Nie wiem, o co tu chodzi, ale wolałabym raczej umrzeć, niż się tego dowiedzieć.
- Już późno – powiedział Jasper. – Idźcie się odświeżyć, a potem trochę odpocząć. Nad tym, co robić, pomyślimy jutro rano. W kuchni znajdziecie coś do jedzenia, jeśli jesteście głodni.
Po raz pierwszy od kilku dni mogłam w końcu wziąć ciepły prysznic. Jak na pustelnika, Jasper radził sobie całkiem dobrze. Jedzenia starczyłoby na kilka miesięcy, a dzięki zapasom amunicji mógłby wykończyć nawet niezbyt dużą armię. Nareszcie czułam się bezpiecznie, jednak wiedziałam, że to nie potrwa długo. Kiedy tylko nabierzemy sił, będziemy musieli wrócić po Rose i Emmetta. Z całego serca chciałam pomóc też pozostałym, ale niestety nie mieliśmy pojęcia, co może nas spotkać na końcu tunelu. Być może Edward miał, pomyślałam rozzłoszczona. Założyłam luźne spodenki i bluzkę pożyczoną od Alice. Miałam zamiar porozmawiać z nią trochę później, kiedy tylko odpocznę. Wgramoliłam się do łóżka, głęboko wzdychając.
Jakiś czas później dźwięk zamykanych drzwi sprawił, że się podniosłam.
- Co ty, do cholery, tutaj robisz? – zapytałam Edwarda, który szedł w moją stronę.
- Jacob zasnął na dole. Nie chciałem, żebyś została sama – wyjaśnił cicho.
- Nie powiedziałeś, że znasz Jamesa. – Jeśli dupek myślał, że rzucę mu się na szyję, czekało go rozczarowanie.
- Mówiłem ci już, że dalej nie wiesz jeszcze wielu rzeczy – odpowiedział.
Podniosłam się.
- Nie pieprz głupot. Razem z twoją siostrą chodziłyśmy przez dwa lata do tego samego liceum – powiedziałam, chociaż byłam prawie pewna, że o tym wiedział. – Nie wydawałeś się zaskoczony, kiedy mnie rozpoznała.
- Bo nie byłem.
- Cholera, Edward, przestaniesz w końcu tak się zachowywać? Mam już dość tych jebanych tajemnic. Powiedz prawdę. – Wydawało mi się, że nie robię niczego nierozsądnego.
Usiadł na brzegu łóżka.
- Rozmawiałem z nią o tobie kilka razy. Wiedziałem, jak masz na imię, ale nie miałem pojęcia, jak wyglądasz. – Wydawał się lekko zawstydzony. – Moja mama w paczkach wysyłała mi lokalną gazetę. Lubiłem czytać twoją kolumnę.
- Myślisz, że uwierzę w to, że byłeś w stosunku do mnie tak chorobliwie opiekuńczy przez jakieś artykuły? Czy wyglądam na idiotkę? Być może.
- Nie wiesz, o czym mówię. Obóz dla rekrutów był dla mnie piekłem, a w dodatku wylądowałem w jednym pokoju z gościem, którego nienawidziłem. James traktował nasze życie jak jakieś zawody i robił wszystko, żeby tylko mi je utrudnić. Nikogo tam nie miałem – powiedział. Ze złości przeczesywał rękoma włosy. – Lubiłem czytać to, co miałaś do napisania. To było dla mnie jak list, w którym relacjonowałaś, co robiłaś i co sprawiło ci radość. Dzięki temu czułem, jakbym chociaż w małym stopniu miał cię obok siebie. – W końcu spojrzał mi w oczy. – Nie obchodziło mnie to, że nigdy się nie widzieliśmy. Znałem cię. Martwiłem się o ciebie i za żadne skarby nie pozwoliłbym, żeby coś ci się stało.
To była jednocześnie najsmutniejsza, najsłodsza i najstraszniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek ktoś mi powiedział.
- Dlaczego nie mówiłeś wcześniej? – zapytałam, próbując ukryć moje roztrzęsienie.
Zaśmiał się ponuro.
- O tym, że usychałem z tęsknoty do dziewczyny, której nigdy nie widziałem na oczy?
- Z pewnością lepsze niż milczenie i pozwolenie mi na to, żebym uważała cię za psychopatę – odpowiedziałam. Znowu odwrócił wzrok w drugą stronę, a ja pozwoliłam sobie upaść ciężko na plecy, zasłaniając twarz rękoma. Byłam sfrustrowana. – Nic z tych rzeczy nie powinno się zdarzyć. Chciałam po prostu wyrwać się w góry, nie musząc martwić się dla odmiany o przyjaciół ze szkoły. Cholera, myślałam raczej o tym, żeby przespać się z nieznajomym. Patrzenie na śmierć innych i walka o przetrwanie nie były tym, co miałam zamiar zachować w swoich wspomnieniach.
- Biorąc pod uwagę to, kogo wybrałaś na organizatora wycieczki, powiedziałbym raczej odwrotnie – uciął Edward. Spojrzałam na niego groźnie, ale tylko wzruszył ramionami. Po przepełnionej ciszą chwili z powrotem odwrócił się w moją stronę. – Nadal masz ochotę na seks z nieznajomym?
Moje źrenice się poszerzyły.
- Jesteś chory?
- Można tak to ująć – odpowiedział.
- Nie jesteś nieznajomym – przypomniałam mu. – Znasz mnie.
- Za to ty nie wiesz wiele o mnie – przekomarzał się.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł. – Niedobrze. Przy nim zawsze stawałam się podenerwowana.
Uśmiechnął się.
- A upicie się i uprawianie seksu z nieznajomym jest?
Musiałam w końcu nauczyć się trzymać język za zębami. Mimo mojej gadatliwości, uchodziłam za świętoszkę. Robiłam to z Jake’iem, ale to było wtedy, kiedy próbowałam przekonać samą sobie do tego, że się kochamy. Nie mogłam pieprzyć się z kimś ot tak, dla przyjemności. To byłoby bardzo nie w stylu Belli.
- Nie będę się z tobą kochać.
- Twój wybór – odpowiedział tak, jakby go to wcale nie obchodziło.
Poczułam się... dziwnie; zranił mnie tym stwierdzeniem, więc postanowiłam zmienić temat.
- Dalej jest jeszcze coś, co przede mną ukrywasz?
Edward zdjął z siebie koszulkę, odrzucił ją na bok, po czym położył się obok mnie. Coraz ciężej było mi się skoncentrować.
- Kiedy tylko wydostanę stąd ciebie i Alice, mam zamiar znaleźć domek dla lalek i upewnić się, że Aro, czy kim on tam jest, nigdy więcej nie zrobi krzywdy ludziom, na którym mi zależy.
- Nie możesz pójść tam sam! – Byłam przerażona. Nigdy nie rozmawialiśmy o tym, czym był domek dla lalek ani o tym, ilu tropicieli przeżyło. To byłaby samobójcza misja.
- Cóż, z pewnością ty tam ze mną nie pójdziesz – odpowiedział.
- Co masz na myśli? – rzuciłam. To zabrzmiało dość protekcjonalnie.
- Bella, nie umiesz nawet wysikać się w lesie bez wpadnięcia w tarapaty.
Zerwałam się na nogi.
- Ty chuju!
- Tak? – Wyszczerzył się. Umyślnie doprowadzał mnie do szału. Leżał tam, patrząc na mnie z szerokim uśmiechem i naprężonymi ramionami. Cholera. Dlaczego musiał być przy tym taki pociągający?
- Jesteś dupkiem – warknęłam.
Złapał mnie za ramię i przyciągnął do siebie. Upadłam na niego, a nasze twarze dzieliło od siebie kilka centymetrów.
- Mówiłaś o tym, jakby to było coś złego. – Trzymając ręce na moim karku, przyciągnął mnie do siebie, próbując skraść pocałunek.
- Edward. – Próbowałam się wyrwać, ale nie pozwalał mi się poruszyć.
- Nie myśl o tym jak... – Pocałował mnie jeszcze raz – jak o seksie z nieznajomym. – Chwycił moją bluzkę i ściągnął ją przez głowę. – To po to, żebyś nie musiała ciągle myśleć o szkole – powiedział, wykorzystując przeciwko mnie moje własne słowa. – A teraz bądź cicho, bo nie chcę, żeby i tym razem ktoś cię przyłapał.
- To raczej ty powinieneś się zamknąć – odpowiedziałam kąśliwie.
Uśmiechnął się, przelotnie przywarł do moich warg, po czym się podniósł. Rozpiął spodnie i rzucił je na ziemię. Nie mogłam oderwać od niego wzroku, kiedy próbował dosięgnąć moich szortów. Lekko uniosłam biodra, ale on z łatwością upuścił je z powrotem na łóżko.
- Masz ochotę na małą grę wstępną? – zapytał, siadając pomiędzy moimi nogami.
Czy on sobie żartował? Jeśli miałabym być w stosunku do siebie szczera, musiałam przyznać, że byłam na to gotowa już od dnia kiedy napadł na mnie w łazience.
- Wydaje mi się, że powinieneś wziąć mnie teraz. – Miałam tendencje do zbyt wielkiej szczerości.
Wszedł we mnie, wydając przy tym cichy jęk. Chciałam krzyknąć, kiedy zasłonił moje usta dłonią.
- Wszystko w porządku? – wyszeptał szorstko.
Zmusiłam się do skinięcia. Wiedziałam, że będę tego rano żałować, ale – cholera – kto się tym przejmował? Cały czas istniało ryzyko, że nie wyjdziemy z tego cało. Przynajmniej zdążę się przed tym pieprzyć.
Kiedy Edward sądził, że nie mam zamiaru wrzeszczeć, powoli odsunął rękę. Chwyciłam ją z powrotem.
- Nie mogę – wydyszałam.
Zrozumiał, co mam na myśli i z seksownym, głębokim chichotem z powrotem zakrył mi usta. Nie było możliwości, żebym sama umiała zachować się cicho.
Mój mózg kompletnie się wyłączył. Nie mogłam myśleć o niczym innym niż o Edwardzie i tym, jak cudownie się we mnie porusza. Jego wytrzymałość miała coś wspólnego z pobytem w marynarce, byłam tego pewna. Zabrał rękę, zakrywając moje usta własnymi.
- Bella – wyszeptał, nie odrywając się od moich warg.
Robiliśmy to tylko dla zabawy. Nie musieliśmy dokładać do tego żadnych uczuć, ale dlaczego czułam, że to coś więcej? Nie kochałam Edwarda; nie znałam go, więc to było niemożliwe. W tej chwili był bardziej sobą, niż wtedy, kiedy spotkaliśmy się w lesie. Usiłował mi to pokazać, nawet przez ten krótki moment.
- Edward – jęknęłam, przewracając się na bok. Niedługo po tym poczułam na sobie jego ciężar, a na szyi ciepły oddech. Nie chciałam się ruszać. Sprawiał, że czułam się bezpiecznie. Czasami zdarzało mu się doprowadzać mnie do szału, ale mimo wszystko, wiedziałam, że nic mi przy nim nie grozi.
Zanim jeszcze tego zapragnęłam, Edward odsunął się, obejmując mnie ramieniem. Delikatnie odgarnął włosy z mojej twarzy i pocałował raz jeszcze.
- Słodkich snów, Bello. Zamknęłam oczy, próbując sobie uzmysłowić, co właśnie zrobiłam. Przeczuwałam, że kiedy tylko się ocknę, znów będzie szorstkim Edwardem i być może nie będę musiała tego żałować.
Rano obudziłam się sama. Wstając z łóżka, zauważyłam, że z powrotem byłam ubrana. Musiałam przegapić ten moment, bo nie pamiętałam, jak to się stało.
Chcąc znaleźć pozostałych, po cichu zeszłam na dół.
- Gdzie oni są, dziewczynko? – Moje serce prawie się zatrzymało, kiedy usłyszałam znajomy głos Victorii.
- Mówiłam ci, nie ma ich tu – Alice odpowiedziała cicho.
Kobieta zaśmiała się.
- Czyli jesteśmy same? Nie dobrze dla ciebie, że jestem silniejsza od tej suki, Chelsea. Powinnam zaprowadzić cię do Aro, ale wydaje mi się, że lepiej będzie, jeśli znajdzie cię tu twój brat. – Ściszyła głos. – Zabił Jamesa. Żeby było sprawiedliwie, powinnam teraz zabić jego ukochaną Bellę, ale skoro jej tutaj nie ma...
Gdzie, do cholery, byli chłopcy? Wychyliłam się zza rogu, żeby zobaczyć, co miało mnie właśnie spotkać. Victoria i Alice szarpały się na podłodze, a na jej gardle spoczywał nóż. Przypomniałam sobie o Mike’u i Jessice.
- Stój! – Wbiegłam do pokoju. – Zostaw ją. Jestem tu.
Alice wyglądała na przerażoną, podczas gdy Victoria zwycięsko się uśmiechała.
- Zastanawiałam się, kiedy się pojawisz.
- Bella, uciekaj! – Alice krzyknęła.
- Nigdzie nie pójdzie. Powiedz mi, Bello, wolałabyś zginąć przed czy po tym, jak zabiję twoją małą przyjaciółkę?
- Nie pomyślałaś o tym, że jedna z nas i tak cię zniszczy – odpowiedziałam spokojnie. – Wybierz, która miałaby to zrobić.
Zaśmiała się, po czym z powrotem spojrzała na dziewczynę.
- Jeszcze chwila i obudzisz się ze swojego snu. – Zanim zdążyłam zareagować, z ogromną siłą uderzyła Alice.
Rzuciłam się w stronę tej suki, przelatując razem z nią przez pokój. Zaskoczyłam ją, a nóż wyślizgnął się z jej dłoni. Odrzuciła mnie i ruszyła po swoją broń, ale zanim się zorientowała, wskoczyłam na nią.
- Jeśli chcesz mnie zabić, zrób to własnymi rękoma – warknęłam. – Tak właśnie Edward zabił Jamesa. – Nie wiedziałam, czy miałam rację, ale to mogło rozwścieczyć ją na tyle, żeby zapomniała, co miała zrobić.
Wspomnienie o Jamesie sprawiło, że coś w tej psychotycznej kobiecie się odblokowało. Rzucając mnie na ścianę, wydała z siebie przeraźliwy krzyk. Chwyciła mnie za gardło.
- Będę upajać się tym, jak z twoich oczu znika życie – powiedziała.
Leżałam na stoliku do kawy. Nie miałam nawet czasu na myślenie o bólu. Tym razem, kiedy zaatakowała, udało mi się zejść jej z drogi. Stolik w końcu załamał się, tak że obie wylądowałyśmy na ziemi. Chwyciłam kawał drewna. Wkładając w to tak dużo siły, jak tylko mogłam, uderzyłam ją w nogę. Poziom adrenaliny w moim ciele wzrastał, kiedy słysząc jej ryk, biegłam po nóż.
Victorii udało się stanąć na nogi. Mimo rany śmiała się, gdy zobaczyła mnie trzymającą jej broń.
- Nie użyjesz go. Nawet jeśli mnie zabijesz, twoi przyjaciele dalej będą żyli. – Zrobiła krok do przodu. – Więc po prostu go odłóż, a ja zabiorę cię do Aro w jednym kawałku.
- Nie mogę – odpowiedziałam. Czułam, jak cała się trzęsłam. Nie chciałam zostawać morderczynią.
- Oddaj mi go – krzyknęła. Zbliżała się do mnie zbyt szybko. Nie miałam czasu na myślenie. Wyciągnęłam nóż przed siebie. Victoria zrobiła krok do tyłu. Zaskoczył ją widok utkwionego w jej brzuchu ostrza. Oddychała ciężko przez nos, kiedy powoli go z siebie wyciągała.
- I tak cię zabiję – powiedziała przez zaciśnięte zęby.
W domu rozniósł się dźwięk wystrzału, a kobieta upadła, odrzucając nóż za siebie. Alice stała zaraz za nią, trzymając w rękach strzelbę Jaspera. Wpatrywała się w leżące na podłodze ciało.
Powoli zbliżyłam się do niej, omijając Victorię.
- Alice – powiedziałam cicho. – Wszystko w porządku? – Mój głos wyrwał ją z otępienia.
- Tak. – Skinęła. – Biła jak baba.
Nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
- Mogę? – spytałam, patrząc na strzelbę. Podała mi ją, kiedy sama wymierzyłam Victorii jeszcze jeden strzał. Wspomnienie Mike’a i Jessiki jeszcze bardziej mnie do tego zachęciło. – Po prostu, żeby mieć pewność – powiedziałam.
- Zmieniłaś się – dodała, po czym się uśmiechnęła. – Wydaje mi się, że powinnaś częściej sypiać z moim bratem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mTwil dnia Sob 14:56, 27 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
dotviline
Wilkołak



Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 12:15, 27 Mar 2010 Powrót do góry

Ten rozdział był dziwny. Nie powiem, że nie.
Ale uśmiałam się przynajmniej.
mTwil - świetne tłumaczenie, w ogóle nie czuje się, że nie jest napisane po polsku.
Ciekawa jestem, co będzie dalej, bo choć to opowiadanie jest pogrzane, to fajnie się je czyta.
Cuda niewidy się tu dzieją, ale mi się to podoba.
Czekam na news.
Życzę weny do tłumaczenia :)

Ciao,
dot.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aja
Wilkołak



Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;

PostWysłany: Sob 12:44, 27 Mar 2010 Powrót do góry

To prawda rozdział był zabawny(: i mi się bardzo podobał. Historia Edwarda nie powiem była ckliwa i jak dla mnie nie prawdopodobna, no ale cóż to świat ff tu wszystko jest możliwe(:
Tłumaczenie jak zawsze profesjonalne, w jednym miejscu zapomniałaś o spacji o tu: "(...)nie znałamgo, więc to było niemożliwe."

Tak więc do zobaczenia przy następnym rozdziale, który mam nadzieję pojawi się szybciej niż ten i weny, czasu, czasu oraz chęci do tłumaczenia(:
Pozdrawiam Aja(:


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bluelulu
Dobry wampir



Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 85 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo

PostWysłany: Sob 14:44, 27 Mar 2010 Powrót do góry

Cytat:
- Zmieniłaś się – dodała, po czym się uśmiechnęła. – Wydaje mi się, że powinnaś częściej sypiać z moim bratem.

Epickie zdanie, idealnie podsumowujące ten rozdział ;D

Nazywanie tego rozdziału mianem dziwnego chyba wcale nie powinno urazić autorki. Właściwie zaczęło się naprawdę przyjemnie i skończyło równie dobrze. Przyszło mi na myśl , że to jakiś dziwny sen Belli. To że czytywał jej rubryczkę w gazecie oraz seks oraz to właściwie.. łatwe pozbycie się Victorii.

Co do zachowania Edwarda i samego seksu, to przebiegało jakoś łatwo. Oczekiwałam od Belli większego samozaparcia ale nie ma się co jej dziwić, kiedy tyle razy przygniatał ją do ściany. Każdemu by nerwy w końcu puściły. On i jego przeszłość w cale nie jest sielankowa, został napiętnowany postacią Jamesa i chciałabym wiedzieć co ma na celu "dom dla lalek" i jaki będzie koniec tej historii. Co spowodowało że Aro pragnie porwać ludzi. Co chce z nimi zrobić?

Kolejny dziwny fakt to pobudka rano. Bella i Alice zostają same w domku bez żadnej ochrony? Gdzie Jacob , Edward i Jasper. Przecież nie poszli na "męską pogawędkę". Gorączkowo oczekuję kolejnego rozdziału. Od tego momentu wszystko zaczyna się bardzo, bardzo powoli wyjaśniać a ja i tak nie mam jakiś większych pomysłów jakie ta historia będzie miała zakończenie...

Świetna praca tłumacza oraz bety. Życzę dużo czasu i chęci do tłumaczenia tego świetnego tekstu (:

Pozdrawiam, Uskrzydlona (:


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
<RUDA>
Zły wampir



Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 317
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 14:47, 27 Mar 2010 Powrót do góry

Zacznę od podziękowania że wstawiłaś nowy chap.
Co do treści to powiem tak że jest nieźle pokręcona.
Edward który marzył o nieznajomej dziewczynie, Alice ze strzelbą, Bella której udało się zabić Victorię i akcja w sypialni .... Mimo tak poplątanych sytuacji nadal ch****nie ciekawi mnie zakończenie. Tęsknie za Rose i Emmetem. Czy w najbliższej przyszłości mogę liczyć na jakąś wzmiankę o nich ?
Genialnie tłumaczysz mTwil. Czekam na kolejny rozdział.
Veny i czasu
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 17:03, 27 Mar 2010 Powrót do góry

Łiiiiiiii, dzięki za dedykację. Very Happy

Hmm... No i stało się coś, na co czekałam. Oczywiście - zbliżenie Belli i Edwarda. Trochę mało romantyczne może, ale i tak dreszczyk przeszedł...
No i znowu są rzeczy, które mnie denerwują - naiwności i myślenie przez autorkę "na skróty". Muszę poużalać się na nią, bo naprawdę psuje w ten sposób to opowiadanie. Oto przykłady:
Cytat:
Edward – jęknęłam, przewracając się na bok. Niedługo po tym poczułam na sobie jego ciężar, a na szyi ciepły oddech.

Nie kumam - jak to przewróciła się na bok uprawiając z nim seks i będąc "pod nim"? A potem on na nią opadł... dziwne. Nie potrafię sobie tego wyobrazić.
Cytat:
- Nie użyjesz go. Nawet jeśli mnie zabijesz, twoi przyjaciele dalej będą żyli.

Przyznam, że nie rozumiem, o co chodzi...
Cytat:
W domu rozniósł się dźwięk wystrzału, a kobieta upadła, odrzucając nóż za siebie.

No naprawdę, nie wierzę, że ktoś, kto miał nóż wbity w brzuch i go sobie wyrwał, jest w stanie odrzucić go za siebie. Myślę, że upuścić co najwyżej...
No i oczywiście - facet mieszkający w górach i mający tam dom full wypas... to też mega naiwne. Mam też nadzieję, że wyjaśni się, dlaczego dziewczyny zostały same, bo to faktycznie dziwne. Ale od takich właśnie dziwnych szczegółów i niekonsekwencji aż roi się w tym opowiadaniu. Niemniej jest ciekawe. Gdyby jeszcze tylko autorka umiała lepiej pisać... I masz świętą rację, m Twill - przydałoby się trochę opisów.

A teraz, co dobrego. No oczywiście twoje tłumaczenie, mTwill. Płynne, leciutkie, dopracowane. Gratulacje!!!
Druga dobra rzecz, to kreacja postaci Edwarda. Bardzo mi się podoba. Tajemniczy, silny, ale ze słabościami, seksowny, lubiący postawić na swoim... Mrau...
Parę takich drobiazgów znalazłam:

Cytat:
Siedzieliśmy po lekcjach, odrabiając lekcje, kiedy do nas podszedł – powiedział.

Oj, nieładne to powtórzenie "lekcji"...

Cytat:
Robiłam to z Jake’iem, ale to było wtedy, kiedy próbowałam przekonać samą sobie do tego, że się kochamy.

samą siebie
Cytat:
- Kiedy tylko wydostanę stąd ciebie i Alice, mam zamiar znaleźć domek dla lalek i upewnić się, że Aro, czy kim on tam jest, nigdy więcej nie zrobi krzywdy ludziom, na którym mi zależy.

na których mi zależy
Cytat:
Nie chciałam zostawać morderczynią.

A ile razy zostawać nie chciała? Wink Chyba raczej "zostać morderczynią"...

Och, uskrzydlona ma rację - końcowe zdanie jest epickie! Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Sob 17:04, 27 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Sob 18:01, 27 Mar 2010 Powrót do góry

tekst końcowy Alice genialny:)
zdziwiłam sie troszkę, relacjami Alice z Bella, oraz szybkim numerkiem z Edem, ale coż kto co woli;D
fajnie, że wkoncu jest rozdzialik, ale szczerze mówiąc troszke dziwnie zaczyna być,
mam nadzieje, że w następnym jakoś bardziej będzie przybliżone życia Jaspera oraz rola porywaczy, może dowiemy się czegoś wiecej
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gelida
Zły wampir



Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 45 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znienacka

PostWysłany: Sob 18:17, 27 Mar 2010 Powrót do góry

Ooo. Oooooooooo.
No... czekałam na rozdział i wreszcie się doczekałam. I powiem, że było warto. A teraz krótki, acz treściwy komentarz na temat rozdziału © by Gelida.
No to może na początek powiem, że jestem przeszczęśliwa, że Alice i Bella, mimo że się znały, nie były najlepszymi przyjaciółkami, jak to jest w większości ff. Aczkolwiek to, co powiedział Edward, o tym, że szalał za dziewczyną, której nie widział na oczy, nie pasuje do wizerunku tego Edwarda. A z Bellą mu całkiem łatwo poszło. Nie dziwię się Twisted Evil No i wreszcie pojawił się tytułowy Domek dla lalek. Bo, nie powiem, zaczynało mnie nurtować, jaka jest geneza tytułu.
I na koniec muszę zaprotestować - nie tylko Alice ma niezłe teksty. Edward też.
Cytat:
- Bella, nie umiesz nawet wysikać się w lesie bez wpadnięcia w tarapaty.

O, taaak... Epickie. Oddaje charakter nie tylko Belli z tego opowiadania, ale i kanonicznej Very Happy

Życzę weny w tłumaczeniu, czasu, powodzenia... i co tam jeszcze sobie życzysz.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Gelida dnia Sob 18:18, 27 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Sob 19:12, 27 Mar 2010 Powrót do góry

no dobra... za ten rozdział chwała, bo nareszcie mamy nawiązanie do tytułu... od początku miałam dziwne wizje a propos sformułowania domek dla lalek... najpierw myślałam, że to przez Rose i Jess... ale skoro jedna zrobiła się bardziej ludzka, a druga nie dożyła zbyt wielu rozdziałów - mój kiepski plan padł, nawet śmiercią gwałtowną...
Domek dla lalek kojarzy mi się z czymś całkiem nieprzyjemnym - już od wczesnych lat młodości - mam dwóch braci... domek dla lalek został potraktowany siekierą i ogniem... (wspomnienia...)
do tematu - mam jakąś wizję tego, co tam z tymi dzieciakami robią... ale nie wiem dlaczego i po co...
do tego ta znajomość James'a z Edwardem... leci mi to kiepską zemstą popaprańca... zakochanie sie Edwarda z Bells, bo ta pisała sobie własną kolumnę poleciało też czymś nieprzyjemnym, bo jakoś autorka przesadziła... to dopiero popapraniec - zakochałem się w tym, jak stawiasz litery w rządku... ... kategorycznie nie pojmuję... równie dobrze mógł sie zakochać w (dam polski przykład) Mickiewiczu, gdyby mama mu Dziady przysłała...
no dobra... przejdę dalej - humor
Cytat:
- Bella, nie umiesz nawet wysikać się w lesie bez wpadnięcia w tarapaty.
sarkazm... tak - dziękuję Wink humor jest... i to w bardzo dobrym wydaniu... rzadko wydaję z siebie dźwięk śmiechu, ale sam uśmiech jest dla mnie jak najbardziej satysfakcjonujący :P
Cytat:
- Masz ochotę na małą grę wstępną? – zapytał, siadając pomiędzy moimi nogami.
urocze pytanie - naprawdę urocze... myślałam, że to żart... ale skoro nie... to Jezuuu...
Cytat:
Czy on sobie żartował? Jeśli miałabym być w stosunku do siebie szczera, musiałam przyznać, że byłam na to gotowa już od dnia kiedy napadł na mnie w łazience.
a to mnie zabiło po raz drugi... życie w takim stresie szkodzi kobiecie... znaczy, że chodziła podniecona ile dni? to czasem nie jest chorobliwe?
autorka mnie tymi fragmentami rozczarowała... są jakieś bezmyślne...
no dobra... nie będę się czepiać, bo zakończenie jest w pełni międzygwiezdne...
Cytat:
- Tak. – Skinęła. – Biła jak baba.
taaaa... może się nie turlałam, ale szczerze powiedziawszy banan był :)
Cytat:
- Zmieniłaś się – dodała, po czym się uśmiechnęła. – Wydaje mi się, że powinnaś częściej sypiać z moim bratem.
i za to też wielki plus... nie wiem dlaczego nie może być takich fragmentów wiecej...
autorka Kambria Rain (użyję w końcu) ... jak z mojej wiedzy wynika ma duży talent prowadzenia świetnych, po prostu prześmiesznych dialogów, które czasem zaskakują i szokują trafnością...
no dobra...
to teraz ładnie dziękuję tłumaczce - mTwil :) za sponsorowanie mojego uśmiechu :)

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 20:29, 27 Mar 2010 Powrót do góry

Już wczoraj zauważyłam nowy rozdział, ale nie miałam już siły na czytanie, więc przybywam dzisiaj Smile

Zdziwiło mnie to, co Bella na początku przypominała sobie o Alice. Nie pomyślałabym, że może nie czuć do niej sympatii. Zazwyczaj we wszystkich ff, autorzy robią, że są najlepszymi koleżankami, a tutaj... zaskoczenie.
Zdziwiłam się też, że Edward znał Jamesa. Tego też się nie spodziewałam.
Ogólnie rozdział mnie zaskakuje. Edward, opowiadający o znajomości z Jamesem. I te artykuły Belli i wyznanie, co do niej "czuje". To było takie słodkie i niewinne. Ale też dziwne. Przynajmniej moim zdaniem.
A ich rozmówka o seksie z nieznajomym mocno mnie rozbawiła. Wprowadziła rozluźnienie do napiętej atmosfery. A tekst o tym, że Bella nie umie się nawet wysikać, żeby nie wpaść w tarapaty kompletnie mnie rozwalił Laughing
Potem Edward i Bella przespali się ze sobą. Byłam ciekawa, kiedy w końcu do tego dojdzie. Bo od początku było oczywiste, że w końcu to zrobią Wink
Bella rano się budzi i słyszy Alice i Victorię. Ich "walka" była dość ciekawa. Ta złość Victorii, jeśli chodzi o Jamesa. Ale dziewczyny ładnie dały sobie z nią radę. Tylko im pogratulować. No i dowiedzieliśmy się, o co chodziło z tytułem. I to na końcu, jak Alice powiedziała, że Bella powinna częściej sypiać z jej bratem. Dobre.

Ciekawi mnie ta sprawa z Domkiem Dla Lalek. Mam nadzieję, że niedługo dowiemy się dokładnie o co z nim chodzi.

Rozdział fajny. Czytało się bardzo miło. Dzięki, że dodałaś nową część. Tłumaczysz wspaniale. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
Pozdrawiam serdecznie!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Susan dnia Sob 20:29, 27 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
rani
Dobry wampir



Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 2290
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 244 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Smoczej Jamy

PostWysłany: Sob 11:33, 08 Maj 2010 Powrót do góry

Cześć MTwilku Very Happy Dawno mnie tu nie było, nie? Laughing Obiecałam ci, że przeczytałam i oto jestem.
Ja nie umiem treściwie komentować tłumaczeń, więc będzie krótko.

Dla mnie jak na horror, to nadal jest za mało straszne. Nie czuję skoków adrenaliny, przyspieszonego bicia serca, czytając to. Szczerze mówiąc, to w ogóle nie jest strasznie. I powoli przemienia się w love story Edward zakochany w Belli przez to, że czytał jej kolumnę w gazetce? No proszę was Rolling Eyes Za dużo w tym sentymentalizmu.
Do tego oczywiście musi być jakiś wyszkolonym marynarzem. Idealny Edzio jak się patrzy.
Co mnie ucieszyło, to pojawienie się Jaspera. Wreszcie! Tyle na niego czekałam Very Happy On tak pasuje na pustelnika, że to się autorce udało. No i Alice się pojawiła. A już miałam nadzieję, że ją jednak zabili Rolling Eyes

Więc zostało ich teraz tylko w siódemkę. Bella, Edward, Jake, Alice, Jasper, Rosalie i Emmett. Myślę, że Jake zginie jakąś bohaterską śmiercią. Kocha on nadal Bellę, więc siłą rzeczy trzeba się go pozbyć. Ze zdziwieniem to mówię, ale on tu jest najfajniejszą postacią.
Edward mnie irytuje. Taki zakochany Rambo z niego. Uważa się za najmądrzejszego, najsilniejszego i w ogóle naj. Wiedziałam od razu, że to on pozbawił przytomności Jake. To było łatwe do przewidzenia.
Bella jest strasznie łatwa Laughing Dopiero co niedawno poznała Edwarda, a pozwala mu się całować i uprawia z nim seks? Bo powiedział, że zakochał się w niej, nawet jej nie znając? żałosne...

W jedną rzecz mi trudno uwierzyć. Ci wszyscy ludzi byli prawdopodobnie wyszkoleni w zabijaniu. I ja mam teraz uwierzyć, że banda licealistów może ich pokonać? Że taka Bella dała radę Victorii? Edward to tak, bo też jest wyszkolony, ale reszta to już przesada.
Zastanawia mnie, co to jest ten domek dla lalek. Może oni wszyscy, co zostali mają jakieś specjalne właściwości w sobie? Albo moce? A ten domek to miejsce eksperymentów. Albo takie miejsce, jak mieli X-mani? Laughing
Nic mi konkretnego i sensownego do głowy nie przychodzi. Albo ich tam mutują? Sama nie wiem.
Podobają mi się niektóre zabawne dialogi. Autorka ma do tego talent. Niekiedy naprawdę jest zabawnie, chociaż mało jest takich fragmentów. Np to:
Cytat:
- Zmieniłaś się – dodała, po czym się uśmiechnęła. – Wydaje mi się, że powinnaś częściej sypiać z moim bratem.

Świetne zakończenie Very Happy
Ale ta scena miłosna... co to w ogóle było? Takie to suche i bezbarwne. Nie podobało mi się.

Ogólnie jak dla mnie, na początku było lepiej. Potem zaczyna się nie potrzebne love story, Edzio zakochany w Belli, bo w samotne dnie czytał sobie jej kolumnę, och och Laughing Ja chciałam więcej grozy, a jak najmniej romantyczności. Oczywiście nadal mi się podoba, ale już mnie nie zachwyca. Chyba, że ten domek dla lalek okaże się czymś naprawdę zaskakującym i ciekawym.

Nie muszę mówić, że tłumaczysz świetnie. Ale niech będzie, powiem. Świetne tłumaczenie Very Happy
Krótki mi ten komentarz wyszedł. Wyszłam kompletnie z wprawy Rolling Eyes

Raniaczek spamiaczek Laughing


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
mTwil
Zły wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 345
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 80 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka

PostWysłany: Pon 21:12, 28 Cze 2010 Powrót do góry

Hm, to ja się lepiej nie będę tłumaczyć. Wink


beta: A.Rose

Rozdział 11
Cisza przed burzą


- Alice, gdzie są wszyscy, do cholery? – zapytałam.
- Wokół domu Jaspera zamontowane są podsłuchy, jeśli tylko ktoś się tu zbliża, Jazz wie o tym. Dzisiaj rano alarm włączał się kilkukrotnie – wyjaśniła. – Nigdy wcześniej nikt nie odkrył tego miejsca. Był przekonany, że póki nie wrócą, będziemy bezpieczne. – Potrząsnęła głową. – Nawet nie usłyszałam, kiedy weszła.
Przeniosłyśmy się do sypialni Alice. Wolałyśmy nie siadać na kanapie w salonie, podczas gdy na ziemi leżało martwe ciało. Obok łóżka dziewczyny stało krzesło, na którym – jak wyjaśniła – Jasper zwykł spędzać całe noce, nie spuszczając z niej oka. Nieco zawstydziło mnie odkrycie faktu, że jej pokój znajdował się zaraz obok mojego.
- Musimy im pomóc – powiedziałam. Była ich tylko trójka. Jeśli Alice miała rację, stawali przeciw całej armii wrogów.
- Nie – odpowiedziała. – Nasza obecność tylko by ich dekoncentrowała. Wrócą, Bella.
- Skąd możesz to wiedzieć? – zapytałam głosem pełnym rozpaczy.
Alice uśmiechnęła się.
- Jasper mi to obiecał.
Przez chwilę patrzyłam na nią osłupiała, ale zaraz potem zerwałam się, chwytając za strzelbę.
- Ja im pomogę. – Otworzyła usta, chcąc zaprotestować, ale przerwałam jej. – Nie potrafię uwierzyć w coś tylko dlatego, że jakiś facet tak powiedział.
- Bello, nie jestem idiotką. – Alice zmarszczyła brwi. – Wiem, że nawet jeśli Jasper powie, że to prawda, nie musi tak się stać. – Jej tok rozumowania mnie ogłupiał. – Ale teraz jedyne, co mi zostało, to wiara. Obiecał, że do mnie wróci i przyprowadzi ze sobą mojego brata i Jacoba. Kocham go i mu wierzę, wiem też, że zrobi wszystko, żeby dotrzymać słowa.
- Skąd taka pewność? Ledwo co go poznałaś! – Nie chciałam jej zranić, ale byłam zupełnie roztrzęsiona, podczas gdy ona wydawała się niczym nie przejmować.
Lekko się uśmiechnęła.
- Zawsze byłyśmy inne. Kiedy tylko poznałam Jaspera, wiedziałam, że jest tym jedynym. Może brzmieć to dziwacznie, ale ja też zawsze taka byłam. Nigdy nie zdarzało ci się czuć, że jesteś czegoś stuprocentowo pewna?
Potrząsnęłam głową.
- Nie. Chciałabym tak móc, ale problem w tym, że nie potrafię. Jeśli stąd nie wyjdziemy, a im coś się stanie, nie wybaczę sobie tego.
- Bello, byłam w gorszym stanie, niż to sobie wyobrażasz – Alice wyznała. – Może i dałam sobie radę z Chelsea, ale nie dam rady wziąć na siebie więcej. Jeśli stąd wyjdę, Jasper będzie zbyt zajęty mną, żeby martwić się o samego siebie. Ciągle będą myśleć o tobie. Wybaczyłabyś sobie, gdyby coś im się stało, kiedy próbowaliby cię chronić?
Nie zdążyłam odpowiedzieć.
- BELLA! – Jake krzyknął. Serce podskoczyło mi do gardła. Jacob wrócił, ale co z Edwardem i Jasperem?
Obie z Alice ruszyłyśmy w kierunku schodów. Stała tam cała trójka i z tego, co udało mi się zauważyć, nic im nie było. Jacob trzymał mnie już w miażdżącym uścisku, kiedy Edward nagle nas rozdzielił. Gorączkowo badał wzrokiem każdy centymetr mojego ciała.
- Nic ci nie jest? Co tu się stało? – Zaczął podnosić moją bluzkę w poszukiwaniu ran.
Szybko strząsnęłam jego ręce.
- Wszystko w porządku. Trochę się poobijałam, ale bywało gorzej.
Jacob z powrotem przyciągnął mnie do siebie.
- Nie jest w porządku. Wyglądasz, jakbyś dostała niezły wpierdol.
- Dzięki, Jake – odpowiedziałam szorstko.
- Przepraszam, Bells. Ale kiedy zobaczyłem w pokoju tę sukę, pomyślałem... – Potrząsnął głową i objął mnie jeszcze raz.
- Co się stało? – usłyszałam Alice.
- Psy gończe – powiedział Jasper. – Nie wiem, co udało im się wyczuć. – Któreś z was coś po drodze zgubiło?
Poczułam, jak krew odpływa z mojej głowy.
- Plecak. Zgubiłam go, kiedy uciekałam przed Jamesem.
- Nieważne. Psy są już w piachu – powiedział Edward. – Ale co się stało tutaj? – zapytał.
- Nie usłyszałam, kiedy weszła do środka – Alice szepnęła. – Zaszła mnie od tyłu. Przyłożyła nóż do mojego gardła. – Jasper zacieśnił na niej swój uścisk. – Chciała się zemścić na Edwardzie i zabić Bellę. Zamiast niej zadowoliła się mną, ale wtedy Bells zeszła na dół – wyjaśniała wszystko, co zaszło pomiędzy mną a Victorią, kiedy myślałam, że była nieprzytomna. Z jakiegoś powodu poznawanie jej punktu widzenia mnie przerażało. W czasie całego tego zajścia byłam pod zbyt dużym wpływem adrenaliny, żeby to wszystko zrozumieć. Zdecydowanie wymagałam terapii.
- Musimy pozbyć się ciała – powiedział Edward.
Kiedy już wrócili, tak cieszyłam się tym, że znowu byli z nami, że nawet nie zauważyłam nowo powstałego przy jego oku siniaka. Nie mogła to być sprawka psów.
- Co się stało z twoją twarzą?
Zamiast Edwarda odezwał się Jacob.
- Powiedzmy, że teraz jesteśmy kwita.
- Jake – warknęłam. – Uderzyłeś go? Co ci, ku***, strzeliło do łba? – Jasper i Alice intuicyjnie usunęli się w bok.
- To tylko mały siniak. On za to przywalił mi, kiedy byłem nieprzytomny – Jacob próbował się bronić.
- On uratował ci życie – przypomniałam mu.
- Po pierwsze zrobił to, żeby ocalić twoje – powiedział Jake – a po drugie to rozumiem, że od tej pory zawsze, kiedy będę chciał ratować twój uparty zad z tarapatów, mogę cię uderzyć? Tak? – Cholera. Miał rację.
Edward wciął się z surowym tonem.
- To nie dlatego mi przyłożył. Kiedy Jasper szukał mnie dziś rano, nadal byłem w twoim pokoju. Niektórzy przyjęli to ciężej od innych. – Poczułam, że zaczynam się rumienić. Czy wszyscy już wiedzieli? Dlaczego nie mogli siedzieć cicho? – Doszło do małego nieporozumienia. Przeprowadziliśmy miłą i krótką pogawędkę, ale to już się nie powtórzy – warknął, patrząc na Jacoba.
Mój przyjaciel westchnął i niechętnie skinął.
- Zajmę się ciałem. – Objął mnie jeszcze raz. – Cieszę sie, że z tobą wszystko w porządku. – I zszedł na dół.
Edward chwycił moją twarz w dłonie.
- Przepraszam, że mnie tu nie było. – Wyglądało na to, że z trudem panował nad swoimi emocjami. Było mu źle z tym, że naraził mnie na niebezpieczeństwo, ale cieszyło go, że zjawiłam się, zanim Victoria zrobiłaby krzywdę Alice. – Chodź ze mną. – Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę pokoju.
- Co robisz? – Wcześniej nie zauważyłam, że znajdował się tam również jego plecak. To mogło jedynie oznaczać, że od tej pory mam współlokatora. Rozejrzał się dookoła, po czym wyciągnął apteczkę.
- To powinno pomóc przy twoich stłuczeniach – wyjaśnił, delikatnie ściągając moją bluzkę przez głowę.
Zrobiłam krok do tyłu.
- Wszystko okej. Nic mi nie będzie. – To nic, że właśnie stoczyłam bój z nad wyraz wojowniczą kobietą, nadal bałam się tego, że ktoś miałby dotknąć moich ran.
- Nie zachowuj się jak dziecko – powtórzył, przysuwając się do mnie.
- Wcale nie zachowuję się jak dziecko. – Kłamałam, a on dobrze o tym wiedział.
- Nie chcę cię zranić, Bella. – Westchnął ze zniecierpliwienia. - Może chciałabyś opatrzyć najpierw moje oko?
Wpadłam na pewien pomysł.
- Ty najpierw zajmiesz się mną, a później ja będę mogła zająć się tobą. – Może to dziecinne, ale jeśli zrobiłby mi krzywdę, mogłabym mu oddać.
Przewrócił oczami i nałożył na ręce żel.
- Gdzie boli?
Odkąd wpadłam na ścianę, a potem na stolik, ból w moich plecach cały czas się wzmagał. Odsunęłam włosy i odwróciłam się. Wzdrygnęłam się, kiedy po raz pierwszy mnie dotknął. To było zimne. Zaczął delikatnie wcierać maść w moją skórę. Jednak nie bolało. Tak naprawdę było mi niezwykle przyjemnie.
- Cholera – szepnęłam.
- Słucham? – zapytał, przerywając.
- Nic – odpowiedziałam szybko.
Kiedy skończył, czułam się nieco rozczarowana. Wycierając ręce o ścierkę, zapytał:
- Nie było tak źle, co?
Wzięłam od niego żel.
- Usiądź. Jesteś za wysoki. – Zgodnie z tym, jak mu poleciłam, przycupnął na brzegu łóżka. – Szturchnęłam jego nogi i wcisnęłam się pomiędzy nie. Zauważyłam, że nie czuł się w tej sytuacji całkiem komfortowo. – Więc co się stało, twardzielu? – zapytałam, delikatnie pokrywając jego posiniaczone ciało żelem.
Lekko oparł ręce na moich biodrach.
- Przyzwyczaiłem się do tego, że sam o siebie dbam.
- Carlisle na to pozwala? – zapytałam zaskoczona. Więcej czasu spędziłam z doktorem niż z samą Alice i z tego, co wiedziałam, wydawał się bardzo opiekuńczy. Nie wyobrażałam sobie, żeby nie pomógł swojemu dziecku w potrzebie.
- Od jakiegoś czasu nie mieszkam już w domu – przypomniał mi.
- Racja – odpowiedziałam. – Ile ty w ogóle masz lat? – Ciągle zapominałam, że praktycznie nic o nim nie wiedziałam.
- Dwadzieścia sześć – powiedział. Wydawał się rozbawiony moim pytaniem.
Odłożyłam żel i usiadłam obok niego.
- Nie wierzę, że uprawiałam z tobą seks, nawet nie wiedząc, ile masz lat.
- Seks z nieznajomym, pamiętasz? – Zmarszczyłam brwi i założyłam z powrotem moją bluzkę, kiedy ten się uśmiechał.
- W porządku, coś jeszcze, co chciałabyś wiedzieć?
- Powiedz mi przynajmniej to, co najważniejsze. Nie wiem nawet, jak brzmi twoje pełne nazwisko – powiedziałam.
Zaczął wymieniać:
- Nazywam się tak, jak mój ojciec: Edward Anthony Masen Cullen. Urodziny obchodzę dwudziestego czerwca.
- Zaczekaj – przerwałam. – Myślałam, że to Carlisle jest twoim ojcem.
- Carlisle i Esme adoptowali mnie, kiedy miałem trzy lata. Moi biologiczni rodzice, Edward i Elisabeth, zginęli w wypadku samochodowym, gdy byłem niemowlęciem. Esme nie mogła mieć własnych dzieci, więc cieszyli się, że mogę dołączyć do ich rodziny. Kilka lat później zadecydowali, że powinienem mieć rodzeństwo. – Uśmiechnął się. – Nie wybraliśmy Alice, to ona nas wybrała. Obserwowałem bawiące się na placu zabaw dzieci, kiedy podeszła do mnie i powiedziała, że mógłbym być jej braciszkiem.
Również się uśmiechnęłam. Alice rzeczywiście zawsze głośno mówiła o tym, co jej się podobało.
- Mam nadzieję, że zbytnio się sobą nie przechwalałeś – siostra Edwarda krzyknęła z hallu. – Wchodzimy. – Gdybym przed chwilą nie uratowała jej życia, chętnie sama bym ją teraz zatłukła. Weszła razem z Jacobem i Jasperem.
- Musimy obmyślić plan – powiedział Jazz. – Chcę zrobić to raz a dobrze. Wolałbym, żeby Alice przy tym nie było, ale zdaje się, że ta ma inne plany.
- Nigdy nie wiesz, kiedy mogę być ci potrzebna – dziewczyna upierała się i miała rację. Victoria tak czy inaczej zginęłaby od ciosu nożem, ale zdążyłaby mnie zaatakować jeszcze raz, więc ostatecznie dzięki temu, że nie byłam sama, zostałam ocalona przed jeszcze większą ilością siniaków.
Jacob usiadł z mojej drugiej strony.
- Nie wiemy dokładnie, przeciwko komu walczymy. Uważam, że powinniśmy wrócić po Rose i Emmetta. – Z tym zdecydowanie się zgadzałam.
Z Edwardem niestety nie miało być tak łatwo.
- Zaharowałem się, żeby znaleźć Alice i zapewnić bezpieczeństwo Belli. Nareszcie pojawiła się szansa na to, żebyśmy je stąd wyciągnęli, a wy chcecie wziąć kilka strzelb i wracać?
- Jeśli my tego nie powstrzymamy, to kto to zrobi? – Jasper zapytał. – Cały czas giną tu dzieciaki, ale mówi się wtedy o atakach zwierząt czy wypadkach podczas wspinaczek. Nikt mnie nie słucha, uważają mnie za szurniętego pustelnika. Jak doszło do tego, że szlak, którym doszliście do domku, był ostatnio tak często uczęszczany? Miejscowi nim nie chodzą, bo twierdzą, że jest nawiedzony czy po prostu zbyt niebezpieczny. Sam nie mógłbym nic z tym zrobić, ale razem możemy doprowadzić tę sprawę do końca.
- Nie chodzi o to, że boję się o siebie, ale nie chcę ryzykować życiem innych – powiedział Edward, spoglądając raz na mnie, raz na Alice.
- To nie w porządku – jego siostra powiedziała cicho. – Nie zważajac na niebezpieczeństwo, poparłam cię, kiedy zdecydowałeś się wstąpić do marynarki, bo uznałam to za szlachetny czyn. Teraz oczekuję tego samego od ciebie. Ci ludzie zabili naszych przyjaciół i chcą robić to samo z innymi. Nie ma pewności, że uda nam się ich powstrzymać, ale wiem, że jeśli nie spróbujemy, wszyscy będziemy mieli wyrzuty sumienia.
Jacob westchnął.
- Jasper pomoże ci w opiece nad Alice, wiesz też, że ja zrobiłbym wszystko dla Belli.
Edward niechętnie się podniósł.
- Chodźmy się przygotować.
Cokolwiek miało się zdarzyć, musieliśmy to powstrzymać. Zbyt dużo moich przyjaciół zostało zranionych lub nawet zginęło z winy tych ludzi i jeśli mogłam coś z tym zrobić, nic by mnie nie powstrzymało. Tak czy inaczej byłam panicznie przerażona. Nie chciałam iść do tego pieprzonego domku dla lalek. Pragnęłam wrócić do domu, do mojego ojca-szeryfa, z którym największy stres przeżywałam wtedy, kiedy jego ulubiona drużyna przegrywała.
- Bella – odezwał się Jasper. – Wiesz, jak się tego używa? – zapytał, podając mi pistolet.
Skinęłam i zamocowałam pas z bronią. Charlie upewnił się, że umiem strzelać, zanim poszłam na pierwszą randkę. Teraz, z zapasową amunicją, wyglądałam na groźniejszą niż w rzeczywistości byłam.
- Kiedy się stąd wydostaniemy, odwiedzę moją siostrę na Hawajach – powiedział Jacob. – Zbyt długo jej nie widziałem.
- Ja wyniosę się z gór. Nie chcę już wiecej żyć sam – dodał Jasper.
Alice uśmiechnęła się do niego.
- Ja za to będę spędzała mniej czasu w sklepach i zacznę bardziej dbać o ludzi, którzy są dla mnie ważni.
Cholera. Teraz moja kolej.
- Zacznę się bawić. Za dużo czasu poświęciłam na czytanie o życiu, zamiast na jego przeżywanie.
Edward pakował rzeczy do plecaka, udając, że nikt na niego nie patrzy. Wreszcie westchnął.
- Przestanę walczyć z tym, czego nie potrafię zmienić. Życie jest, cholera, za krótkie.
Kiedy reszta kontynuowała przygotowania, ja wślizgnęłam się do łazienki. Ochlapałam twarz wodą i wzięłam kilka głębokich oddechów. To, co chciałam zrobić, nie było identyczne z tym, co musiałam.
- Jeśli nie chcesz iść, powiedz tylko słowo. Zabiorę cię z powrotem do domu – powiedział Edward. Podskoczyłam, kiedy go usłyszałam. Nie wiedziałam, że jest razem ze mną.
- Dam radę – odpowiedziałam.
- Kiedy stąd uciekniemy, pójdziesz ze mną na obiad? – zapytał ściszonym głosem.
- Pozwalasz mi zadecydować? – Zdawało mi się, że do tej pory wolał narzucać swoje własne zdanie, co było bardzo irytujące.
Wzruszył ramionami.
- Jeśli odmówisz, zawsze mogę doprowadzić cię siłą.
- Nie zawsze się daję. – Zmarszczyłam brwi. – Tak naprawdę podczas tej wyprawy dałam się złapać tylko raz, nie licząc tego, kiedy to byłeś ty.
- Bella – przerwał. – Pójdziesz ze mną na obiad czy nie?
- Tak, ale musisz powiedzieć mi coś więcej o sobie. To dziwne, że ty wiesz tak dużo o mnie, a ja... – Chwycił moją głowę i swoimi ustami uniemożliwił mi mówienie. Mimo że świetnie całował, z mojego gardła wyrwało się warknięcie. Kiedy się odsunął, zaczęłam od początku: - Masz przestać uciszać mnie w taki sposób. Jeśli chcesz mnie pocałować, zaczekaj, aż skończę mówić.
- Skończyłaś? – zapytał.
Po zastanowieniu stwierdziłam, że nie mam nic więcej do dodania.
- Tak. – Skinęłam lekko.
Pocałował mnie jeszcze raz.
Jasper odchrząknął, chcąc dać nam znać, żebyśmy przerwali.
- Przepraszam – powiedział zakłopotany. – Ani Alice, ani Jacob nie chcieli tu przychodzić, więc wysłali mnie, żebym powiedział, że jesteśmy gotowi.
Niech to szlag.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez mTwil dnia Czw 11:50, 18 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Pon 22:20, 28 Cze 2010 Powrót do góry

dzieki, dzięki, dzięki....
a myślałam dziś o tym opowiadanku i zastanawialam się kiedy pojawi się nowy rozdział a tu wchodzę wieczorem i niespodzianka... jestem bardzo szczęśliwa:D
co do rozdziału podobał mi się bardzo
zazdrosny Jacob, kochająca się para Jasper i Alice, oraz Edi i Bella, ciekawy moment na zaproponowanie kolacji, nie ma co...
ale boję się o nich, że idą paszczy lwa, ale pewnie uda się wszystko...
tylko kiedy spotkamy teraz Ema i Rose? stęskniłam się za nimi
do następnego
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bluelulu
Dobry wampir



Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 85 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo

PostWysłany: Pon 22:42, 28 Cze 2010 Powrót do góry

Cytat:
- Nie jest w porządku. Wyglądasz, jakbyś dostała niezły wpierdol.
- Dzięki, Jake – odpowiedziałam szorstko

O jezu, jaki on romantyczny ;d

Przyjemny rozdział ale zgadzam się zupełnie z jego tytułem: cisza przed burzą. Chociaż moje oczy totalnie się kleją i mam ochotę wpakować się jednym susem do łóżka to musiałam skomentować jedno z lepszych opowiadań tego forum ( a cuś widzę, że frekwencja tych dobrych opowiadań tragicznie maleje ). Chociaż minęło więcej niż mnóstwo czasu od dodania ostatniego tłumaczenia rozdziału to bezbłędnie potrafię sobie przypomnieć co było ostatnio. Czy to nie świadczy świetnie o tym opowiadaniu? Moim zdaniem tak. Nie zlewa się w jednokształtną masę jak większość opowiadań o wielkiej miłości Edwarda do Belli i vice versa z przerwą na skopanie tyłka Jacobowi. To z tym obiadem mnie zaskoczyło w pozytywny sposób. Więc ma nadzieję na przetrwanie tego piekła. Wszyscy mają ponieważ każdy założył , że to tej przygodzie zrobi jedno albo drugie , zaprosi kogoś na obiad albo odwiedzi rodzinę na Hawajach. Mam wrażenie, że to zbyt kolorowe na to opowiadanie i prawda , jakże okrutna za jakiś czas ich dopadnie. Za dużo mają szczęścia, udane zabicie przeciwnika , zgubienie tropu i wrócili cali. Za dobrze, za. Rozdział - palce lizać, świetna robota ;>

Pozdrawiam, Uskrzydlona.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez bluelulu dnia Pon 22:43, 28 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin