FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 You Can Dance Rozdział XVII [NZ] 26.08.10 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Poll :: Mam kontynuować?

Tak
81%
 81%  [ 176 ]
Nie
8%
 8%  [ 18 ]
Jak narazie nie mam zdania
10%
 10%  [ 22 ]
Wszystkich Głosów : 216


Autor Wiadomość
Cullen Alice
Wilkołak



Dołączył: 17 Mar 2009
Posty: 155
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Białystok

PostWysłany: Sob 15:34, 19 Gru 2009 Powrót do góry

Ciekawa jestem kto z nich wygra, bo tego że ktoś z nich to jestem pewna.
I tak na początku przepraszam, ze się nie odzywałam.
Wiedz że cały czas, systematycznie czytałam rozdziały i nadal bedzę czytać.
Nadal bardzo podoba mi się twój styl i ogólnie to opowiadanie.
Mam nadzieje że w najbliższym rozdziale Edward i Bella się zejdą
(oczywiście nic nie mam do Taylora, ale jakbym miała pomiędzy nim
a Edziem wybierać to napewno wybrałabym Edwarda).
Tak więc wstaw jak najszybciej kolejny rozdział.
Czasu ;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
yeans-girl
Wilkołak



Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 239
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z objęć Edwarda / Królewskie Wolne Miasto Sanok

PostWysłany: Sob 18:13, 02 Sty 2010 Powrót do góry

Witam ;) Korzystając z okazji chciałabym złożyc wam spóźnione życzenia noworoczne. Dużo zdrowia, szczęścia i miłości życzę :).
Z góry mówię, że rozdział mi nie wyszedł. Był jednum z najtruniejszych.Chodzi mi o rozmowę po stosunku B. i E. Kompletnie nie wiedziałam jak to rozegrac ;)
Tak czy siak jeśli przeczytacie dziękuję bardzo.

Rozdział czternasty
Finał

beta: topchic

Obudziło mnie przyjemne ciepło, którego źródłem była ręka Edwarda leżąca na mojej talii. Obrazy z zeszłej nocy napłynęły mi do głowy. Mimowolnie się uśmiechnęłam. To co zrobiliśmy ewidentnie było złe. Nie byliśmy nawet pijani. Zdradziłam Jacoba. Nie ważne, że już go nie kocham. Liczy się tylko to, iż został zdradzony. Zawsze wyklinałam w myślach tego kto zrobił coś podobnego innej osobie, a teraz nawet nie jest mi zbyt smutno z tego powodu. Jedynie czuję na sercu ciężar. Wyrzuty sumienia.
Delikatnie podniosłam okrywające nas prześcieradło i pozbierałam swoje ciuchy, które zeszłej nocy zostały ze mnie zdarte w euforii. Niewiele z nich nadaje się do noszenia. Tak samo było z rzeczami Edwarda. Wszystko co mieliśmy wczoraj na sobie leżało na podłodze. Moje oczy zauważyły bokserki mojego przyjaciela. To oznacza, że teraz leży w moim łóżku tak jak pan Bóg go stworzył. Poczułam rumieniec wkradający się na moje policzki. Poszłam do łazienki i próbowałam zrobic ze sobą porządek, a nie było łatwo pozbyć się fryzury, która ukazywała to wszystko co przeszły moje włosy zeszłej nocy. Po długim prysznicu wyszłam z pokoju którym nadal spał mężczyzna moich marzeń. Na jego ustach mogłam zauważyć mały uśmiech. Podeszłam do okna i patrzyłam jak Nowy Jork budzi się do życia. Ulice tego miasta praktycznie w dzień tak samo ja i w nocy są okropnie zatłoczone, ale nad ranem wszyscy odsypiają. Czasami tylko po chodniku przebiegnie ktoś spieszący się do pracy. Niesamowicie wygląda to wszystko gdy jest pusto. Można wtedy zaobserwować dużo więcej. Chciałabym przebyć jeszcze przed wyjazdem te wszystkie uliczki i zakamarki. Od czasu przyjazdu nie miałam czasu zwiedzać, ani udać się na zakupy. Nowy Jork widziałam jedynie tylko w czasie podróży z lotniska tutaj oraz z hotelu do studia. To, że mój pokój mieści się na dwunastym piętrze też nie pomaga. Gdybym mieszkała tak wysoko w Forks mogłabym podziwiać całe miasto i okolice, a tu mogę jedynie patrzeć na ulicę, ciąg sklepów, w którym mieści się również klub nocny i równie wysoki biurowiec po przeciwnej stronie.
Moje myśl z powrotem zaczęły krążyć wokół ostatniej nocy, a kamień na moim sercu stawał się jeszcze większy. Pokładłam nadzieję, w treningach, które mogą zając moją głowę, a później, po powrocie do domu, porozmawiam z Jacobem. Czy żałuję? Nie wiem. Chyba nie. Wcześniej w ogóle nie żałowałam, a teraz sama nie wiem. Nie wstydzę się tego co zrobiłam. Wstydzę się siebie i tylko siebie.
Edward zaczął się budzić, a ja spanikowałam. Kompletnie nie wiedziałam jak mam się zachować. A co jeśli to była tylko chwila zapomnienia z jego strony? A jeśli on tego w ogóle nie chciał? Co sobie o mnie pomyśli? Przecież może czuć do mnie odrazę. Raz zdradziłam, jaka jest pewność, że nie zrobię tego po raz drugi? Jeśli mój kochanek poprosiłby mnie abyśmy ponownie się tego dopuścili nie sprzeciwiałabym się. Jestem jego. Zawsze byłam.
- Witaj, królewno – przywitał się po czym ziewnął i przeciągnął się.
- Hej! – Tylko na tyle mnie było stać. Mój żołądek związał się w supeł. Odwróciłam się z powrotem do okna aby pozwolić mu się ubrać.
- Bello, chce żebyś wiedziała, że nie żałuję tego ani trochę. – Podszedł do mnie od tyłu i mnie przytulił. – A ty? Nie chciałaś tego, prawda?
Stanęłam przodem do mojego przyjaciela i spojrzałam mu głęboko w oczy uważając aby w nich nie zatonąć.
- Absolutnie nie. Było cudownie. Jest mi jedynie trochę ciężko z tym, że zdradziłam Jacoba. Nie wiem czy potrafię sobie to wybaczyć.
- Mogę wziąć winę na siebie. Przecież mogłem się temu oprzeć. Sęk w tym, iż tego chciałem i nie potrafiłem. Zrobiłem to pamiętając o tym, że masz chłopaka. Zachowałem się egoistycznie, ale pragnąłem cię odkąd cię znowu spotkałem. Jako nastolatek również podkochiwałem się w tobie potajemnie – wyznał. Chwilkę, podkochiwał? To znaczy, że on również mnie kocha? Nie, nie mogę tak myśleć.
- Edwardzie, będąc z tobą zapominam o Jake’u. To nie jest twoja wina. Ty nie masz dziewczyny i nikogo nie zraniłeś – zaszlochałam.
- Dobra, koniec użalania się nad sobą, Bello. Idziemy na śniadanie. Poczekaj tu, a aj polecę się przebrać szybciutko. – Zrobiłam minę zbolałego psa. – Bells, nie mogę iść w tym samym w czym byłem wczoraj. Co sobie ludzie pomyślą? Swoją droga cieszę się, że Alice wyjechała. Zapomniałem o niej, a nie byłoby miło gdyby nas przyłapała.
Cholera jasna! Ja też zapomniałam. To był chyba jedyny plus tego, że moja przyjaciółka opadła, ale całe szczęście zobaczę się z za dwa dni. A teraz czas zejść na dół i rozpocząć najtrudniejszy tydzień w życiu.
Każdy dzień zaczynał się od treningów i kończył się również na nich. Nie było nawet czasu aby porozmawiać z Edwardem. Kiedy ćwiczyliśmy razem nie mogliśmy pozwolić sobie na żadną przerwę, bo czasu na trening było naprawdę mało. Do opracowania każdy z nas miał trzy układy. Dwa z partnerem i jeden solo. Tak jak przypuszczałam Jack próbował wprowadzić nasz taniec na najwyższy szczebel drabiny. Obawia się, że chciał udowodnić jurorom, że jest od nich dużo lepszy. Nie było by w tym nic strasznego gdyby tak rzeczywiście było. Chłopak ma trudności z zapamiętywaniem kroków, przez co tracimy dużo czasu, który moglibyśmy wykorzystać na dopracowywaniu ruchów, aby te były synchroniczne. Tak, z tym też zdarzają mu się problemy. Za bardzo się spieszy. To nie tak, że Edward robi wszystko idealnie. Jemu też zdarzają się pomyłki kiedy jest bardzo zmęczony. Podziwiam go za to, że ma do mnie cierpliwość, bo ja z kolei nie jestem dobra w tańcach standardowych, a naszym zadaniem jest złączyć trzy dowolne gatunki. Z tym, że musimy zatańczyć tango, jeden trzech podanych tańców standardowych i dowolny. Z moim drugim partnerem – Jack’iem tańczę tylko dowolny, czyli foxtrot. Sama wybrałam Dancehall.



~*~*~*~~*~*~

Naszedł ten dzień – wielki finał. Za kulisami atmosfera jest naprawdę napięta. Edward próbuje mnie uspokajać, ale nie zbyt mu to wychodzi. Sam jest zdenerwowany, ale próbuje to ukryć. Gdybym nie znała go tak dobrze nie zauważyłabym tego. Na widowni znowu siedzą moi bliscy. Renee tym razem przyleciała sama, ale towarzystwa dotrzymywała jej Esme i Carlisle. Oni też przylecieli pooglądać swojego syna.
Program się rozpoczął, na wielkich monitorach ustawionych w poczekalni można podziwiać taniec uczestników, którzy odpadli. Mieli na przygotowanie się do występu jedynie trzy dni, ale wyszło im to bardzo dobrze. Może to dlatego, że nie mieli już żadnych zmartwień. Tańczyli aby pokazać czego się nauczyli podczas pobytu tutaj i w Los Angeles.
Po krótkim czasie nadeszła pora na występy finałowe. Najpierw tańczyliśmy solówki. Jako, że ja miałam najmniejszy numer musiałam zacząć. Dałam z siebie wszystko, ale ciężki tydzień dawał po sobie poznać. Nie miałam zbyt wiele energii, a całe pokłady tego, co mi zostało musiałam rozłożyć na pozostałe dwa występy. Tak samo było z Edwardem i Jack’iem. Ten pierwszy miał po oczami bardzo widoczne podkowy. Na treningach próbował dopracować wszystkie układy jak najlepiej. Następnie przyszła kolej na mój występ z Jack’iem. Trochę się poplątaliśmy, bo chłopak pomylił kroki, ale myślę, że nie zauważył tego nikt, kto nie zna ich kolejności. Występ z moim ukochanym był całkiem inny. Edward tańczył jak nigdy, chociaż chwilami myślałam, ze zemdleje. Całe szczęście dotrwał do końca.
Tego dnia postanowiłam nie słuchać opinii jurorów, aby nie stresować się tak bardzo. Stałam na scenie, ale starałam się myśleć o czymś przyjemnym i tylko od czasu do czasu kiwać głową. Słuchanie komentarzy odnośnie występu było dużo gorsze od samego tańca. Czasami potrafili naprawdę zrównać twoje ego z ziemią.
Prezenterka wywołała finalistów na scenę, a kolana się pode mną ugięły. Obawiałam się, że nie dam rady zrobić kroku. Cudem przemierzyłam dystans dzielący mnie od miejsca, w którym miałam się stawić.
- Występ każdego z was był zniewalający, – zaczął przewodniczący – ale tylko jeden uczestnik może wziąć udział w warsztatach. – Złapaliśmy się wszyscy za ręce. – A z pewnością nie będzie to – uściski naszych dłoni stały się mocniejsze – Jack Smith. –
Puściłam jego dłoń, razem z moim przyjacielem uścisnęliśmy go i przybliżyłam się w stronę Edwarda. Jego ręka, która do tej pory trzymała moją obwinęła moje ramie i przyciągnęła mnie w jego stronę. Poczułam się lepiej. W duchu modliłam się, aby to Edward wygrał.
- Gratulujemy ci, że doszedłeś tak daleko – juror zwrócił się do zawiezionego chłopaka, którego oczy wydały mi się lekko szkliste. – A osobą, która zasłużyła sobie by wygrać jest –Edward Cullen, Edward Cullen, Edward Cullen – Edward Cullen!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez yeans-girl dnia Sob 18:14, 02 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Larissa
Wilkołak



Dołączył: 09 Lip 2009
Posty: 222
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 25 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Z dwóch miast: Piaseczno [PL] i Zohor [SK]

PostWysłany: Nie 10:29, 03 Sty 2010 Powrót do góry

Edward wygrał, wiedziałam! :D
Rozdział nie był nieudany, to wiem na pewno.
Rozumiem że napisanie tej rozmowy było trudne,
ale widzę, że mimo wszystko zrobiłaś to. :)
I wyszło ci dobrze, nawet bardzo. :D
Ale zauważyłam kilka błędów. Przeważnie były
to literówki, ale czasem brak przecinków, spacji,
czy nadmiar myślników (;)) rzucały mi się w oczy.
Opowiadanie wciąż bardzo mi się podoba.
Czekam na kolejne rozdziały.
Pozdrawiam i życzę weny
Larissa


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
chochlica1
Gość






PostWysłany: Nie 10:43, 03 Sty 2010 Powrót do góry

Też wiedziałam, że wygra Ed! Hahaha!
I dobrze, uwielbiam go ;) Ale... trochę mnie to martwi. Bo skoro się już... no tego tego, a on teraz wyjedzie, to... co będzie? ;(
Chyba ich nie rozdzielisz, Dżii, co? Błagam ja cię!
Rozmowy było mi za mało. Hm, taki niedosyt miałam, ehh!
Mam nadzieję, że jeszcze pogadają. I co najważniejsze niech Bella zostawi tego wstrętnego Jacoba, bo sama mu (jakoś) coś zrobię >.<

Dżiii, pisz szybciej! Ja chcę więcej! :D

Kocham,
Choch ;*
Sweet*Rose
Nowonarodzony



Dołączył: 31 Gru 2009
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mirosławiec

PostWysłany: Nie 16:56, 10 Sty 2010 Powrót do góry

Przeczytałam cały ff i nie które momenty były zaskoczeniem, a inne oczywistością. Gdyby wygrał ten facet, który odpadł z ostatniej trójki byłoby ciekawiej, ale nie narzekam. Dużo czasu zajęło im wskoczenie do jednego łóżka (jak za zazwyczaj) lecz zdziwiło mnie to, że doszło do tego, gdy Bella była jeszcze z Jacobem. Nie mogę się doczekać by Bella zerwała z Jacobem. Byłam pewna, że Ed wygra. Nawet jako człowiek jest lepszy c(:

Pzdr. Sweet*Rose


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
yeans-girl
Wilkołak



Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 239
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z objęć Edwarda / Królewskie Wolne Miasto Sanok

PostWysłany: Pon 10:53, 22 Lut 2010 Powrót do góry

Mam dla Was następy rozdział. Muszę przyznać, że z braku weny jest on krótki, ale dość ważny. Nie jestem też z niego jakoś zadowolona, ale możliwe, że to dlatego, iż nabrałam trochę doświadczenia i mój styl pisania się zmienił, a You Can Dance chcę skończyć "na tę samą nutę", na którą zaczęłam go pisać.


Rozdział Piętnasty
Podwójna zdrada

beta: choco.late

Pięknie, tydzień temu wróciłam do domu, a jeszcze nie zerwałam z Jacobem. Wręcz przeciwnie. Przespałam się z nim. O ile można to w ogóle nazwać seksem. Jake był moim pierwszym partnerem i wydawało mi się, że jest dobry w zaspakajaniu mnie, ale teraz, kiedy moje seksualne doświadczenia poszerzyły się o drugiego partnera, z czystym sercem mogłam powiedzieć, że nie jest ani w jednej czwartej tak dobry jak Edward.
Wczoraj w nocy poszłam do mojego chłopaka, aby się z nim rozstać. Chciałam powiedzieć, że nasz związek nie ma szans, ale nie dał mi dojść do słowa. Nie chciałam się z nim pieprzyć. Wszystko potoczyło się tak szybko, że nie miałam jak tego przerwać. Nasz stosunek był, że tak powiem, jednostronny. Dał przyjemność tylko Jacobowi, ja nie doszłam. A przyczyną tego był pewien młody bóg.
Dwa tygodnie później siedziałam w poczekalni do lekarza rodzinnego, gdzie zostałam wysłana przez Charliego. Moje poranne wymioty i dziwny humor sprawiły, że ojciec zaczął się martwić. Mogłabym przysiąc, iż to tylko nerwy. Mój organizm odreagowywał czas spędzony na treningach i występach. Drzwi gabinetu się otworzyły i wyszła z nich młoda kobieta, która była przede mną. Moja kolej. Wyminęłam się w progu z poprzednią pacjentką.
- Dzień dobry, Isabella Swan? – zapytała lekarka. Na jej identyfikatorze widniał nazwisko Pauline Stewart.
- Dzień dobry. Tak, to ja.
Kobieta nakazała mi usiąść i przystąpiła do całego cyklu badań. Trwało to dość długo.
- Czy ostatnimi czasy uprawiała pani stosunek płciowy? – zapytała w pewnym momencie. Rumieniec natychmiastowo oblał moją twarz. Kiwnęłam głową delikatnie i patrzyłam się na swoje stopy. – W takim razie proszę udać się do apteki i kupić test ciążowy.
Zatkało mnie. Czy to możliwe żebym ja…? Ale kiedy? Z Jacobem? Nie, to nie możliwe. Możliwe? Zaczęłam ciężko oddychać, a z moich oczu leciały łzy jak grochy. Szybko podziękowałam i prawie biegiem udałam się do apteki. Kupiłam trzy różne testy, aby mieć pewność. Po powrocie do domu od razu postanowiłam je wykonać. Czekając na wynik, chodziłam po pokoju tam i z powrotem. Oczekiwanie dłużyło się niesamowicie. Wreszcie nadeszła chwila prawy. Wzięłam do ręki pierwszy test, a ten wskazywał wynik pozytywny. Identycznie było z dwoma pozostałymi. Szybko chwyciłam telefon i zadzwoniłam do osoby, której chciałam powierzyć tajemnicę. Po kilka sygnałach usłyszałam uradowany głos mojej przyjaciółki.
- Halo? – zapytała.
- Alice – zaczęłam płaczliwie – jestem w ciąży.
- Co? Bello, z kim? – pytała dziewczyna. Nie wiem czy cieszyła się z nowiny, czy smuciła. Wydaje mi się, że i to, i to. Bo co jeśli to dziecko Jacoba, będę zmuszona z nim być. Wiem jak to jest, kiedy nie ma się pełnej rodziny. A jeżeli noszę pod sercem dziecko Edwarda… To byłoby największe szczęście jakie przytrafiło mi się przez całe życie. Wizyta u ginekologa wszystko rozstrzygnie, ale trzeba czekać do jutra. Co odpowiedzieć przyjaciółce?
- Nie wiem – szepnęłam do słuchawki. – Niestety, przypuszczam, że Jacoba.
Wymieniłam jeszcze z Alice kilka zdań i rozłączyłam się. Jak ja powiem Charliemu i Renee? Zanim wróciłam do domu, rozmawiałam z ojcem. Gdy zapytał co powiedział lekarz, skłamałam i odpowiedziałam, że nic mi nie jest. Nie wiem czy uwierzył. Nigdy nie byłam dobrą aktorką. Postanowiłam, że porozmawiam z Jacobem. Chwyciłam kluczyki od mojego auta i pojechałam.
Zaparkowałam na podjeździe Blacków i zapukałam do drzwi. Ich dom był mały i drewniany. Zawsze wydawał mi się zimny. Barwa ścian i z zewnątrz, i wewnątrz budziła we mnie coś w rodzaju niechęci do tego miejsca. Zastukałam jeszcze raz, ale nadal nikt nie otwierał. Auto Jacoba stało przed garażem, więc na pewno był w domu. Chwyciłam za klamkę i lekko skrępowana weszłam do środka.
- Jake?! – krzyknęłam, ale nie doczekałam się odpowiedzi. Uchyliłam drzwi do jego pokoju. To, co tam zobaczyłam, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Jacob i Leah zachowujący się jak para królików.
- Przyszłam tylko powiedzieć, że to już koniec – burknęłam przez łzy. – Nie chce mieć już nic wspólnego z żadnym z was! – krzyknęłam i pobiegłam do auta trzaskając drzwiami. Ruszyłam w drogę powrotną do domu.
Tak, zdradzona przez najlepszą przyjaciółkę. Poznałyśmy się jeszcze w przedszkolu. Prędzej spodziewałabym się tego po Jacobie. Łzy, które zamazywały mi obraz nie pozwoliły mi jechać dalej. Zatrzymałam auto na poboczu. Oparłam głowę o kierownicę i trwałam jakiś czas w takiej pozycji. Ból mnie ścisnął i przygniótł. Co jeśli dziecko jest jego? Nie dowie się o tym. Nie może. Nie potrafiłabym już z nim być.
W prawie identycznej sytuacji znalazł się Sam. Dziewczyna zdradziła go z jego najlepszym kumplem. Tyle, że on nie jest w ciąży. Leah zawsze była dwulicowa w stosunku do innych, tylko przy mnie była normalna. Przynajmniej tak mi się wydawało, teraz wiem, że nie do końca tak było. Ufałam jej, więc wierzyłam, że jest szczera w stosunku do mnie.
Potrząsnęłam głową, wytarłam łzy i przekręciłam kluczyki w stacyjce. Pora ruszać. Postaram się już nie myśleć o Jacobie i Lei. Niedługo będę miała swoje dziecko i teraz tylko to jest dla mnie ważne. Pozostało jeszcze najtrudniejsze. Powiedzieć Renee i Charliemu, ale zrobię to dopiero wtedy, gdy będę wiedziała kto będzie ojcem.
W końcu dojechałam do domu. Zauważyłam na podjeździe samochód ojca Jacoba. Tylko jego tu brakowało, pomyślałam i weszłam do środka. W przedpokoju szybko ściągnęłam kurtkę i buty, po czym udałam się do pokoju.
- Wróciłam, tato! – krzyknęłam będąc na schodach.
Nie miałam siły na nic. Przebrałam się w piżamę i weszłam pod kołdrę. Długo przekręcałam się z boku na bok, zanim odpłynęłam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kaRolCia_512
Nowonarodzony



Dołączył: 07 Lip 2009
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: sanok

PostWysłany: Pon 20:02, 22 Lut 2010 Powrót do góry

O kurcze !!
Rozdział niby taki krótki, a wnosi tyle informacji. Bella w ciąży, no tylko jeszcze z kim? Mam nadzieję, że jednak nie będzie to Jacob, który ją zdradził, a Edward. No ale pożyjemy, zobaczymy.
Weny życzę moja kochana.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
King-chan
Nowonarodzony



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pon 21:53, 22 Lut 2010 Powrót do góry

Dopiero teraz znalazłam twoje opko .
Jeeeezzzzu gdzie ja miałam oczy ...
że też nie zauważyłam wcześniej go
Tylko tłuc łbem w szkło
Po cichu liczę żeby Edziwodziek był ojcem lub przyjamniej oczymem ... ale nic nie sugeruje :D
Pisz zaraz dlaje bo psychika mi piźnie ...
To z ciążą to cios poniżej pasa ....
Nie mogę się doczekać nastepnej cześci

życzę Veny i dobrych szybkich palcy ;p :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BadThings
Nowonarodzony



Dołączył: 23 Lut 2010
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Śro 18:02, 24 Lut 2010 Powrót do góry

Łiii!
Cudny rozdział ;-)
Tylko... krótki moja droga ^ ^
I oczywiście - kiedy kolejny, huh?
Buziak :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Al...ta nieśmiertelna
Nowonarodzony



Dołączył: 08 Gru 2009
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdzieś w marzeniach

PostWysłany: Sob 20:23, 20 Mar 2010 Powrót do góry

Wpadłam przypadkiem zaintrygowana nazwą i wiesz, co?
To boskie opowiadanie!
Mam obiekcje co do tego, że tak zwlekałaś z pierwszym pocałunkiem E&B, powolnym i nie zbyt z początku chcianym zerwaniem z Jacobem.
Swoją drogą (jak zwykle z mojego punktu widzenia oczywiście) to palant z niego.
No bo żeby z przyjaciółką Belli ją zdradzić. To pewnie dla tego Leah tak ją popychała do tego zerwania. Małpa jedna.
Pierwszy raz Belli i Edwarda? Nie powiem, jedyne czego mi tak brakowało to ewidentne 'kocham cię'. No ale nic.
Boże mam nadzieję, że to dziecko Edwarda. W końcu nic nie pisało, że to była jazda z zabezpieczeniem. ;D
Piszesz po prostu świetnie, tak... świeżo. O właśnie tego słowa mi brakowało.
Mam prośbę. Nie karz mi i reszcie długo czekać.

Kocham, pozdrawiam i życzę mnóstwa weny oraz czasu
Al ;*** xoxo


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Al...ta nieśmiertelna dnia Nie 13:38, 25 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Sweet*Rose
Nowonarodzony



Dołączył: 31 Gru 2009
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mirosławiec

PostWysłany: Wto 12:32, 13 Kwi 2010 Powrót do góry

Wiem, że jestem nie dobra, bo zamiast wypocić komentarz zaraz po zaobserwowaniu nowego rozdziału czekałam długo cicho jak mysz pod miotłą:) Przepraszam. Skoro już przeprosiłam to mogę się poskarżyć.Nie uważasz, że rozdziały są trochę za krótkie?? Ja (i kilka osób na pewno się ze mną zgodzi) tak właśnie myślę. Ostatni rozdział... Był przewidywalny. Najlepszym momentem jest ten gdy Bella narzeka na seks z Jacobem. Jak już każdy zauważył nie przepadam za nim;P Chociaż mógłby robić za mojego psa... Całkiem fajnie było by mieć "maskotkę wilkołaka. Wielki puchaty stwór:D Tak wiem. Powinnam już skończyć rozpływać się nad tym co by było gdyby istniał taki sobie wilkołak i wampir w Polsce:D lub gdziekolwiek indziej na świecie. Rozdział ogólnie mi się podobał. Czekam na następny:*

Pzdr. Sweet*Rose


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bugsbany
Wilkołak



Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 14:06, 13 Kwi 2010 Powrót do góry

Popieram Sweet Rose, rozdziały są zdecydowanie za krótkie:/ A tak poza tym to bardzo lubię Twoje opowiadanie:D Więc proszę cię nie męcz nas dłużej....wstaw nowy rozdział.
Jestem ciekawa z kim Bella jest w ciąży, wolałabym Edrwada ale wtedy byłoby to tak oczywiste....a z Jacobem nawet interesujące, biorąc pod uwagę to, że zdradził Bellę z jej najlepszą przyjaciółką:D a ona go z Edkiem.
No ale to Twoje opowiadanie i zrobisz z bohaterami co chcesz, życzę Ci weny i czekam.......
Twoja czytelniczka:D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
yeans-girl
Wilkołak



Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 239
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z objęć Edwarda / Królewskie Wolne Miasto Sanok

PostWysłany: Nie 9:20, 25 Kwi 2010 Powrót do góry

Przepraszam za tak wielkie opóźnienie Wink Szczerze mówiąc nie jestem zadowolona z tego rozdziału i przepraszam za to.

Rozdział Szesnasty
Ojciec


beta: choco.late


Obudził mnie dźwięk komórki, który dodatkowo zwiększył ból głowy. Został on wywołany przez całonocny płacz do poduszki. Minioną noc bez najmniejszego problemu mogę zaliczyć do najgorszych, jakie do tej pory mi się przydarzyły. Sięgnęłam po piekielne urządzenie leżące na stoliku nocnym i nie patrząc na ekran, nacisnęłam zieloną słuchawkę.

– Słucham?

– Bella? – zapytała moja Renee trudnym do zidentyfikowania głosem. Tak jakby również była zapłakana, ale przypuszczam, że to sprawka wczesnej godziny. – Możemy pogadać?

– Pewnie, mamo. Co jest? – Starałam się ukryć to, iż u mnie coś jest nie tak. Ale ta rozmowa wydawałam się dobrym powodem, żeby powiedzieć jej o ciąży. Postanowiłam, że zaraz to zrobię.

– Miałaś rację. Wszyscy mieliście. Przepraszam. – Teraz już byłam pewna, że płakała.

Nareszcie to do niej dotarło. Może jednak powiem jej jak się zobaczymy. Zawsze lepiej odbyć taką rozmowę twarzą w twarz, niż przez telefon.

– Aaaa… masz prawnika? – spytałam. Miałam nadzieję, że wychwyci drugie dno tego pytania.

– Widzisz Bells. W dzień, w którym złożyłam pozew, chciałam z kimś porozmawiać. Obdzwoniłam wszystkie przyjaciółki, ale te wystawiły mnie. Jednoznacznie stwierdziły, że jeśli odwróciłam się od męża, to nie ma już powodu, abyśmy się zadawały. Wiąże się z tym grubsza afera, ale opowiem ci jak przyjedziesz. W desperacji poszłam do Esme. Niewiele wtedy myślałam. W innym przypadku nie zjawiłabym się u niej. Cóż, od razu mnie wpuściła i wybaczyła. Uznała, że oślepiła mnie miłość.

– Dlaczego nie zadzwoniłaś wcześniej? – zapytałam z wyrzutem.

– Nie chciałam cię martwić. Na pewno masz ważniejsze sprawy na głowie.

„Gdybyś tylko wiedziała” – pomyślałam.

– A u ciebie w porządku? Mam nadzieję, że Charlie się tobą opiekuje. Mówił mi, że ostatnio chorowałaś…

– Chwila! – przerwałam jej. – Dzwoniłaś do taty, a do mnie nie? On już wie?

– Wie. Córeczko, przepraszam. Nie byłam na siłach jeszcze ci powiedzieć. Przyznać rację córce, nie jest dla matki prostym zadaniem. – zachichotała, a ja przyłączyłam się do niej. – Co u Lei i Jacoba?

Cholera. Wzięłam kilka głębszych oddechów, usadowiłam się wygodniej na łóżku i opowiedziałam jej całą historię.

– Tak mi przykro, Bells.
– Już mi lepiej. Z dnia na dzień Jacob stawał mi się coraz bardziej obojętny i prędzej czy później i tak byśmy zerwali, ale to co zrobili, to cios poniżej pasa. Ja też nie byłam fair w stosunku do niego, ale nie aż tak. Opowiem ci, gdy się zobaczymy.

Wymieniłyśmy jeszcze kilka zdań i pożegnałyśmy się.

Po zjedzeniu szybkiego śniadania, udałam się na umówioną wizytę u ginekologa. Podczas siedzenia na niewygodnych plastikowych krzesłach w poczekalni, dosłownie czułam, jak moje wnętrzności zżerają nerwy. Co jeśli to dziecko Jacoba? Nie ma najmniejszych szans, żebym do niego wróciła, a perspektywa wychowywania dziecka w niepełnej rodzinnie nie była najlepszym rozwiązaniem. Tak czy siak, jednak ta mała istotka w moim brzuchu, będzie miała tylko mnie. Nawet gdyby należała do Edwarda, to słowo „tato” niestety będzie dla niej czymś obcym i nieosiągalnym. Kiedy po przeżytych katuszach w poczekalni i na kozetce lekarskiej usłyszałam „Początek czwartego tygodnia”, poczułam, jak żołądek podchodzi mi do gardła.

Nie miałam możliwości zobaczenia swojej twarzy, ale dałabym sobie głowę uciąć, że malowała się na niej ulga. To dziecko Edwarda. Noszę pod sercem cząstkę mojego ukochanego. Podczas powrotu do domu przez cały czas się uśmiechałam. W moim umyśle błąkały się setki dzieci. Niektóre z nich miały brązowo–miedziane włosy i zielone oczy, a inne uśmiechały się do mnie tak, jak robił to Ed. Były też takie, których wygląd nie zadawalał mnie specjalnie. Brązowe włosy i czekoladowe oczy.

Otworzyłam drzwi wejściowe i odruchowo zatkałam nos. Charlie znowu chciał zrobić coś pożytecznego i zabrał się za gotowanie. Weszłam cicho do kuchni i zauważyłam krzątającego się po niej ojca, który próbował uratować obiad. Makaron kipiał, a mięso spaliło się doszczętnie. Podeszłam do kuchenki i zakręciłam kurek tak, aby nie doprowadzić do gorszych szkód. Humor dzisiaj dopisywał Charliemu. Szkoda tylko, że za chwilę mu go zepsuję.

– T–tato? – zaczepiłam go, jąkając się.

– Wiem, Bells. Śmierdzi tu. Zagapiłem się, ale sytuację mam już pod kontrolą – oznajmił z wielkim uśmiechem.

„Jak ja mam mu to, cholera, powiedzieć?” – zastanawiałam się, w myślach przeklinając swoje zachowanie tamtej pamiętnej nocy, którą to spędziłam w łóżku z moim najlepszym przyjacielem.

Charlie rozkładał właśnie na stole talerze, nucąc pod nosem jakiś hit lat siedemdziesiątych. Chwyciłam ścierkę i zaczęłam polerować szklanki.

– Tato, jestem w ciąży. – Dopiero po chwili uzmysłowiłam sobie, jakie słowa właśnie wydostały się z moich ust. – ku***!

– Bells, język – zganił mnie. – Chwila, coś ty powiedziała? – zapytał lekko zbity z pantałyku. Postanowiłam, że w tej sytuacji najlepiej będzie zagrać głupią, więc jak gdyby nigdy nic, powtórzyłam wypowiedziane przeze mnie wcześniej przekleństwo.

– Co powiedziałaś wcześniej – wytłumaczył sarkastycznie.

Nabrałam powietrza do płuc i teatralnie klepnęłam się w czoło.

– Masz namyśli to, że powiedziałam, iż jestem w ciąży? – Udałam, że skupiam uwagę na trzymanej przeze mnie szklance.

Ojciec spojrzał na stojącą w przedpokoju szafkę, w której schowana była broń i nie spuszczając z niej oczu, klapnął na krześle. Zachichotałam, kiedy do moich uszu dobiegł charakterystyczny plask.

– A mi do śmiechu nie jest – naburmuszył się. – Kto ci to zrobił? Kiedy? Co teraz masz zamiar zrobić? – Praktycznie wszystkie te pytania zostały wypowiedziane na jednym wydechu.

– Spokojnie, to nie był mój pierwszy raz. – Nie chciałam, by obwiniał Edwarda do końca życia za coś, czego on sam prawdopodobnie nie chciał zrobić.

– Zabiję skurwysyna. Kto to był? – wysyczał przez zaciśnięte żeby.

– Straciłam dziewictwo z Jacobem. – Imię mojego byłego z trudem przeszło mi przez usta.

– Czyli to nie jego dziecko? – Wzrok Charliego opuścił szafkę z bronią i skupił się na mnie. Z czystym sercem mogę stwierdzić, że wolałam poprzednia sytuację.

– Całe szczęście nie.

Zmarszczył brwi.

– On mnie zdradził. Z Leą – szepnęłam, a w moich oczach nazbierały się łzy. Ojciec wstał, podszedł do mnie i przytulił. Szeptał do mojego ucha słowa otuchy, a kiedy się trochę uspokoiłam, zaczęłam mówić:

– Ja go nigdy nie kochałam, ale uświadomiłam to sobie dopiero niedawno. Ja też go zdradziłam, ale mnie bardziej bolało to ze strony Lei, a nie jego – mówiłam chaotycznie i modliłam się w duchu, aby zrozumiał.

– Zabiję skurwysyna – powtórzył. – Bells, powiedziałaś już Edwardowi o dziecku?

Co? Skąd on wie, że ten mały szkrab, który urodzi się za niecałe dziewięć miesięcy, jest jego sprawką? Popatrzyłam się na ojca pytająco, a ten wybuchł śmiechem, którego opanowanie nie wychodziło mu za bardzo.

– Córciu, to jasne, że przez młodego Cullena zorientowałaś się, iż nigdy nie kochałaś Jacoba. Zawsze w twoim sercu był tylko Edward. Widziałem, jak przeżywałaś rozłąkę z nim – wytłumaczył, a ja skrzywiłam się lekko. Nie zdawałam sobie sprawy, że moje cierpienie po przeprowadzce było aż tak widoczne.

Posiedzieliśmy w kuchni jeszcze jakiś czas. Obiecałam Charliemu, że porozmawiam z moim ukochanym, kiedy będziemy w Phoenix. Szczerze mówiąc, perspektywa powiedzenia mu o dziecku nie uśmiechała mi się. Bo co będzie jeśli mnie znienawidzi? Dopiero go odzyskałam, a już mogę stracić na nowo. Wątpię czy umiałabym się po tym pozbierać.
W trakcie obiadu, tato wpychał we mnie wszystko, co tylko było na stole. Od teraz nakazał mi się zdrowo odżywiać. Obiecałam mu, że będę się pilnować i urodzę mu zdrową wnuczkę. Tak, wnuczkę. Charlie stwierdził, iż na pewno będzie to dziewczynka. Nie wiem po czym to wnioskował. Ja osobiście wolę nie znać płci dziecka. Z reguły nie znoszę niespodzianek, ale ten jeden jedyny raz mogę się poświecić.

Wieczorem Charlie zadzwonił na lotnisko, kupił nam dwa bilety do Arizony i wziął sobie urlop w pracy na dwa tygodnie, a ja zmęczona ciężkim dniem położyłam się do łóżka.

– Już za kilka dni znów go zobaczę – szeptam sama do siebie, wpatrując się w sufit ciemnego pokoju i z taka też myślą oddałam się w objęcia Morfeusza.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Nie 9:47, 25 Kwi 2010 Powrót do góry

nareszcie nowy rozdział dodany:)
jak się cieszę, że to dziecko Eda, naprawdę, to będzie teraz łatwiej, jeśli tylko się spotkają:)
widać, że Bella zadowolona z tego ze Renee przejrzała na oczy i dobrze, bo po co być w takim związku, gdy mąż bije...
czekam do następnego
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Al...ta nieśmiertelna
Nowonarodzony



Dołączył: 08 Gru 2009
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdzieś w marzeniach

PostWysłany: Nie 13:35, 25 Kwi 2010 Powrót do góry

Och, dzięki ci za ten rozdział. ;D
To dziecko Eda. Wiedziałam.
Ciekawe jaka będzie jego reakcja.
Mam nadzieję, że pocałuje Bell i powie jej, że ją kocha i będą razem wychowywać ich dziecko.
Ja po prostu kocham Happy End'y.

Czekam na kolejny chapik i życzę weny
Al ;*** xoxo


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
valentin
Zły wampir



Dołączył: 03 Kwi 2010
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pon 12:28, 26 Kwi 2010 Powrót do góry

Ach. myślałam że jak już Ed wygra, to podzieli się z Bells nagrodą...
albo coś w tym stylu, a tu taka niespodzianka...
Ciesze się że Bella ogarnęła sytuację ciekawy był ten dreszczyk emocji i jej nie pewność co do ojcostwa...
ale żeby przespać się z nim...
to mi się nie podobało, ale czekam na ciąg dalszy!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Girl-vampire
Nowonarodzony



Dołączył: 18 Lut 2010
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Wto 7:30, 27 Kwi 2010 Powrót do góry

Powiem krótko, zwięźle i na temat:
Piszesz bardzo fajnie....
Twoja opowieść wciąga.
Ciekawi bohaterowie...;d
A więc trzema słowami:
"Cud, miód i orzeszki";d
Czekam z Niecierpliwością na kolejne...

PS.;
Co do tego rozdziału...
Jestem za zwiększeniem u ciebie swojej samooceny...
Jest it, jeżeli w to uwierzysz;] Rolling Eyes Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
alkione
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 15:40, 27 Kwi 2010 Powrót do góry

Opowiadanie super przeczytałam jednym tchem. Ciesze się że ojcem będzie Edward, jednak dziwi mnie tak przyjazna reakcja Charliego spodziewałam się jakiejś ostrzejszej rozmowy. No i myślę że Jack ma przechlapane.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
yeans-girl
Wilkołak



Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 239
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z objęć Edwarda / Królewskie Wolne Miasto Sanok

PostWysłany: Czw 20:27, 26 Sie 2010 Powrót do góry

Po długim czasie powracam z nowym rozdziałem. Wena mnie opuściła, więc jest jaki jest, ale mam nadzieję, że komuś się spodoba. Teraz zależy mi na komentarzach jak jeszcze nigdy, bo tylko one mogą mnie natchnąć do dalszego pisania.

Beta: Mala_Nessi, dzięki Ness, za to, że zawsze mogę na Ciebie liczyć love love

ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY
Phoenix



Siedziałam na leżaku i rozkoszowałam się ciepłymi promieniami słońca Arizony. Mój stary dom… mimo że w Forks było mi dobrze, tęskniłam za tym miejscem. W myślach dziękowałam Bogu, że mama go nie sprzedała. Gdy wyprowadzała się wraz z Philem do domu, który razem zakupili chciała się pozbyć „starych rupieci”, jak nazwała nasze mieszkanie. Całe szczęście, jednak, że namówiłam ją, aby tego nie robiła. Teraz miała gdzie mieszkać. Ten idiota zaraz po rozstaniu wystawił jej rzeczy za drzwi, chociaż jej wkład pieniężny w kupno luksusowej rezydencji był dużo większy niż jego.
W Phoenix byłam już kilka godzin, ale czułam się, jakbym śniła. Kochałam ten ogród, dlatego pierwsze kroki skierowałam właśnie tutaj. Nie kłopotałam się zaglądaniem do swojego starego pokoju, czy wędrówkami po innych zakątkach mieszkania. Ze słuchawek płynęła cicho muzyka. Na chwilę zapomniałam o wszystkim. O tym, co miałam zrobić wieczorem, o rozprawie, a nawet o planowanym spotkaniu z Edwardem i dziecku. Teraz znów byłam małą Bellą naciągającą lalki. Moje dzieciństwo może i nie było idealne, ale chciałam, aby moje dziecko miało podobne. Z jedną różnicą. Pragnęłam, żeby to maleństwo miało ojca. Kochającego je prawdziwego ojca i matkę. Aby nigdy nie musiało wybierać, i żeby nie było odrzucane przez społeczeństwo.
- Skarbie, nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak za tobą tęskniłam – ni stad ni zowąd usłyszałam głos Renee. Podeszła do mnie i założyła mi na głowę kapelusz. Tak, była przesadnie troskliwa, ale to był jej rytuał „Bello, nie siedź na słońcu bez czapki” – powtarzała zawsze. Dawniej wściekałam się na nią i zarzucałam przesadną troskliwość, ale nie tym razem. Potrzebowałam tej jej opiekuńczości i nawet zaczęłam ją rozumieć. Mimo że jeszcze nie miałam własnego dziecka. Wydaje mi się, że dorosłam.
- Bello, opowiadaj co u ciebie słychać. Kiedy ostatnio do ciebie dzwoniłam nie brzmiałaś najlepiej. Coś się stało? – zabrzmiało to bardziej jak oznajmienie.
- Tak. Jestem w ciąży – powiedziałam cicho. Wiedziałam, ze Renne zareaguje gorzej niż Charlie, ale byłam bardziej pewna siebie niż wtedy, gdy mówiłam ojcu. Zaczynam dochodzi to wprawy.
Renee nic nie mówiła, tylko patrzyła się na mnie pytająco. Rozumiałam o co chodzi.
- Nie – pokręciłam głową przecząco – To nie jest dziecko Jacoba – powiedziałam pewnie.
Rozmówczyni uśmiechnęła się, podeszła do mnie i wzięła w ramiona.
- Jestem za młoda na zostanie babcią – szepnęła i zaśmiała się.
Czyżbym znów się myliła? Reakcja Renne nie była taka, jak się spodziewałam. Przez cały lot przygotowywałam się na najgorsze, a jednak myliłam się. To sprawiło, ze poczułam się lepiej i jeszcze bardziej pewna siebie, chociaż jej pokłady są i tak zbyt małe jeśli chodzi o wyzwanie, jakie mnie czeka.
- Wiesz córeczko, teraz jeszcze bardziej cieszę się, iż zdołałam pogodzić się z Esme. – O Cholerka, ona też jest pewna, że to dziecko Edwarda. Cóż, słusznie.
Resztę dnia spędziłam na leniuchowaniu i opalaniu się. Po raz kolejny zapomniałam o problemach i otaczającym świecie. Liczyło się tylko tu i teraz. Czułam jak słońce przypieka mi policzki. Kiedy będą czerwone, nie będzie widać, że się rumienię. Zachichotałam.
Po jakimś czasie usłyszałam ciche wibracje telefonu, a zaraz potem dźwięk przychodzącej wiadomości. Przechyliłam się na leżaku, aby podnieść komórkę ze sterty gazet. Otworzyłam klapkę i zabrałam się do czytania SMS-a. Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech.

Panno Swan,
Czy to prawda, że jest pani w Phoenix?
E.

Zaśmiałam się cichutko po raz kolejny i odpisałam.

Jestem. Czyżby Renee rozpowiadała wszystkim dookoła, że przyjeżdżam?
B.

Dokładnie. B, co Ty na to, żebyśmy się jutro spotkali? Może na naszym placu zabaw? Trafisz tam jeszcze?
E.

Odpisałam, że oczywiście wiem jak dojść do „naszego miejsca”, i że z chęcią się z nim spotkam. Czy rzeczywiście tak bardzo się do tego palę? Cóż, tak. Mimo że czeka nas trudna i stresująca rozmowa, to stęskniłam się za nim i chcę go zobaczyć nie zważając na nic. Nawet gdybym miała spojrzeć na niego po raz ostatni. Chociaż mam nadzieję, iż aż tak źle nie będzie.
~*~*~
Przemierzałam ulice Phoenix. Żar lał się z nieba, a ja marzyłam tylko o tym, aby dojść do celu. Szłam rozglądając się wokół i spoglądając na nowo wybudowane domy. Dawniej była tu tylko garstka jednorodzinnych budynków. Osiedla było całkiem nowe, więc w większości z nich mieszkały młode rodziny, często z małymi dziećmi. Edward i ja mieliśmy wielu przyjaciół i towarzyszy zabaw. Najwięcej czasu spędzaliśmy na pobliskim placu zabaw, który nazwaliśmy „naszym miejscem”. Nic dziwnego, w końcu właśnie tam zaczęła się nasza przyjaźń.
Po chwili weszłam przez lekko zardzewiałą i skrzypiącą furtkę. Niegdyś była ona w kolorze trawiastej, soczystej zieleni, a teraz farba była obdrapana, płowa. Każdy kolejny krok zbliżał mnie do siedzącego na jednej z huśtawek ukochanego. Ręce trzęsły mi się, a nogi zaczynały odmawiać posłuszeństwa. No, dalej! – warknęłam w myślach. W prawdzie sama nie wiem do kogo. Do moich nóg? Nerwów? Do całej siebie? W końcu znalazłam się na tyle blisko, aby móc położyć chłopakowi rękę na ramieniu.
- Edward, muszę ci coś powiedzieć – szepnęłam. Czekałam, Aż coś powie, ale on tylko kiwnął na mnie zachęcająco. – Jestem w ciąży. Z tobą – wypaliłam.
Cisza. Zapanowała najbardziej niezręczna cisza, jaką w życiu przeżyłam. Edward kilkakrotnie poruszył ustami, tak, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie wydobyło się żadne słowo. Oddychałam ciężko i łapczywie w oczekiwaniu na to, co nastąpi. Serce waliło mi jak dzwon w kościele. Każda kolejna sekunda milczenia zabijała mnie. Miałam ochotę się rozpłakać, ale wiedziałam, że muszę być silna. Dla mojego dziecka. Dziecka, które prawdopodobnie będzie wychowywać się w niepełnej rodzinie. Tak jak ja przez większą część życia. Pragnęłam wdychać zapach Edwarda, który stał tak blisko i upijać się zielenią jego oczu, ale nie miałam odwagi. Bardziej stosowne wydawało się patrzenie na własne dłonie. Marzyłam, aby chociaż ten ostatni raz spojrzeć w soczyste oczy mojego ukochanego.
- Bells – Edward wyszeptał moje imię i głośno przełkną ślinę. – To prawda?
Kiwnęłam głową i odważyłam się spojrzeć w jego oczy.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bina
Nowonarodzony



Dołączył: 16 Mar 2010
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 2:47, 27 Sie 2010 Powrót do góry

Rozdział krótki, ale ja nie zamierzam marudzić, bo strasznie się cieszę, że się wogóle pojawił Smile Podziwiam cię, że pomimo braku weny wzięłaś się za pisanie, ale szczerze, to nie musisz mieć weny, żeby pisać Smile

Cytat:
- Edward, muszę ci coś powiedzieć – szepnęłam. Czekałam, Aż coś powie, ale on tylko kiwnął na mnie zachęcająco.


Taki mały błąd zauważyłam - 'aż' z małej litery.

Może i nie piszę super długich i elokwentnych komentarzy, które omawiają dokładnie każdy szczegół rozdziału, bo nie potrafię. Ale mogę ci napisać, że bardzo mi się rozdział podoba i jestem ciekawa co będzie dalej, szczególnie tego jak zareaguje i co powie Edward. Mam nadzieję, że pojawi się motywująca dla ciebie ilość komentarzy, bo bardzo chciałabym, żebyś to opowiadanie dokończyła Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin