FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Następne pokolenie [NZ][19.07.2010][OOC/AU/AH] R10 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
bluelulu
Dobry wampir



Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 85 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo

PostWysłany: Śro 22:26, 16 Gru 2009 Powrót do góry

Nowy rozdział już trochę "wisi" a tutaj żadnego komentarza , no to podbiję aby nie spadło niżej. Opowiadanie nieziemskie, znaczy się tematyka "herosowa"

Niby trwa słodka sielanka, odkrywają swoje moce, cuda, cukiereczki , orzeszki i miodzik ale ... ostatnie "parę" słów z perspektywy Alice zbija czytelnika z tropu.

Trochę niefortunne te imiona od dzieci E&R - Nikki i Kellan. Za to Carlie jest słodka ^^'
Nie wiem, ale te przyjaźniące się rodziny kojarzą mi się z ... gotowymi na wszystko ( bum, kolejny serial ) kobiety i ich tajemnice na wspaniałym , cichym osiedlu - tyle co do skojarzeń.

Jest za późno na pisanie komentarzy dla mnie, ale jutro pewnie bym zapomniała - szkoda, nie komentować takiego rozdziału. Świetna robota i .. świetna wyobraźnia , jak zwykle chwale sobie bardziej gimnastykę naszym językiem a nie tylko i wyłącznie tłumaczenia których jest strasznie dużo , gubią się wśród prac autorskich.

Zajrzę oczywiście ponownie wraz z nowym rozdziałem. ( :

pozdrawiam, Karola.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Czw 12:43, 17 Gru 2009 Powrót do góry

no to pięknie... jak zwykle mnie zapowietrzasz... było początkowo cudownie... Jason ma swój dar... odkrywa go i nawet prawie próbuje z nim eksperymentować... odkrywa też, że z Nikki jest podobnie... ma wspaniałą wizję ślubu... i w ogóle... na koniec wstawiasz nam Alice... i jest mi źle...

to nie jest konstruktywny komentarz... zdaje sobie sprawę... ale jak pisałam wcześniej, wiesz jak cię cenię...

lubię nawet to, że pomimo pierwotnej sielanki mozna od ciebie dostać kijem do bejsbola w kazdej chwili (rzecz jasna literacko)...

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Elaine.
Zły wampir



Dołączył: 08 Gru 2009
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 29 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rivendell

PostWysłany: Czw 12:58, 17 Gru 2009 Powrót do góry

Dopiero co wróciłam ze szkoły i naprawdę, naprawdę nie mam siły pisać komentarzy ale obiecałam więc jestem.
Rozdział podoba mi się dużo bardziej od poprzedniego.
Zgadzam się z poprzedniczkami, rozdział z strony Al był cudowny.
Zastanawia mnie ile lat mają rodzice Nikki, Jasona i reszty mogłabyś nam to przybliżyć?
Czekam także na jakąś historyjkę o ich młodości -chociaż lubię twoje nowe postacie sentyment do tych oryginalnych, tłajlajtowych pozostał.
I zdziwiła mnie wizja Alice, a może i troszkę przestraszyła - bardzo polubiłam Jasona...
No cóż, to na tyle.
Mimo, że skończyłam kilka godzin wcześniej śił brak ;].
Czekam na kolejny rozdział.
Al, ptfu El.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Elaine. dnia Czw 12:59, 17 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Larissa
Wilkołak



Dołączył: 09 Lip 2009
Posty: 222
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 25 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Z dwóch miast: Piaseczno [PL] i Zohor [SK]

PostWysłany: Czw 15:21, 17 Gru 2009 Powrót do góry

Jej. Ja... jestem pod ogromnym wrażeniem. Alicee, jestem
fanką science-fiction, więc bardzo podoba mi się to opowiadanie.
Ciekawi mnie, dlaczego te "zdolności" objawiły się u bohaterów
dokładnie tego samego dnia.
W rozdziale drugim działo się więcej niż w prologu i rozdziale pierwszym.
Tak mi się wydaje.
Świetne opisy, mogłam sobie wszystko bardzo dobrze wyobrazić.
Pozdrawiam, życzę dużo weny i czekam na kolejne rozdziały. :)
Larissa


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Pią 2:08, 18 Gru 2009 Powrót do góry

Rozdział 3
Autor: Alicee
Beta: TempestaRosa
Nazwy rozdziału
*Nikki – Wyznanie.
*Alex – Wizje przeszłości.
*Renesmee – Groźba podczas rozmowy.


*Nikki.
Zaśmiałam się. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi. Wygrzebywał jakieś brudy i pytał czy czegoś nie zgubiłam. Choć pocieszył mnie w najlepszy sposób jaki mogłam sobie wyobrazić. Obserwowałam go, czekając na kolejne pytania, ale stało się coś dziwnego. Mrugnął, a gdy jego oczy otworzyły się, były białe. Nie odbijały światła ani nic, po prostu biel. Zanim zdążyłam na dobre się przerazić, coś zajęło moje myśli.
Stałam gdzieś. Rozejrzałam się i natychmiast odwróciłam wzrok. Po mojej lewej stronie siedział tłum ludzi w garniturach i ładnych kreacjach. Ławki były charakterystyczne dla kościoła. Zanim zdążyłam cokolwiek pomyśleć, ujrzałam swój strój. Miałam na sobie delikatną, białą suknię. Ramiączka spinały się w mały dekolt w serek. Co prawda nie była to jedna z tych długich sukni o długim trenie, aczkolwiek widać było, że kosztowny, biały jedwab był niewątpliwie suknią ślubną.
Uniosłam wzrok i zobaczyłam Jasona. Był trochę inny, ale niewątpliwie wciąż odurzający.
Miał szersze niż przed chwilą ramiona. Wydawał się naprawdę dobrze zbudowany i był wyższy niż pamiętałam. Jego włosy były ułożone w ten sam sposób co zawsze, ale wydawało się, że ma ich trochę więcej, jakby były gęstsze.
Twarz mu wydoroślała, bez wątpienia. Wyglądał bardzo męsko – miał stanowcze rysy twarzy ujęte w ładnym kształcie. Jego linia szczęk była bardzo wiernie oddana, jak na jakimś obrazie. Jego usta wydawały się większe, choć cały czas kojarzyły się z ciepłem i uczuciem. Nawet uśmiech zmienił się na bardziej męski. Jego nos też trochę urósł, nie wydawał się już aż tak „łagodny”.
Zmężniał tak bardzo, a zarazem pozostał taki podobny. To było ciężkie do wytłumaczenia. Nie byłam pewna co się dzieje, ale widziałam jego niesamowicie szczęśliwy uśmiech.
Mrugnęłam. Jego twarz wydała się cofać w rozwoju – uśmiech powoli znikł, rysy twarzy cofnęły się... Radość na twarzy zastąpił szok.
Ale mnie znów przeraziły jego oczy. Były białe. Marszczył brwi i patrzył się w nieokreślony kierunek. Po chwili jednak jego oczy zaczęły powracać do normalności i zrozumiałam, że wpatrywał się we mnie.
Uświadomiłam sobie, że mam szeroko otwarte usta, ale jakoś niespecjalnie miałam siłę je zamknąć. Widziałam nasz ślub. Ale jak?
- Niech zgadnę – zaczął nieobecnym głosem. - Widziałaś nasz ślub, czy tak?
To mnie sparaliżowało. Skąd on wiedział?
- Tak – szepnęłam. - Skąd wiesz?
- Nie wiedziałem jak ci to powiedzieć. - Zmarszczył brwi. - Tylko nie myśl, że jestem jakiś dziwny. Ale ostatnimi czasy zauważyłem... że mam taką dziwną możliwość... widzenia jakichś obrazów. Na przykład w szkole – to był pierwszy raz – Alex opowiadał mi coś wstrętnego. Chciałem to sobie wyobrazić i pach, wszystko przed oczami mi zniknęło. Jak się później okazało, nie tylko mi, ale sądzę... że to ja to spowodowałem. Jeśli czegoś szukam, chcę to ujrzeć, to widzę. I, ja chyba... - Przełknął ślinę głośno i nie do kończył.
- Ty chyba co? - rzuciłam z opóźnieniem. Trudno było mi tego słuchać, ale musiałam usłyszeć to, co miał na końcu języka.
- Potrafię przewidzieć przyszłość. To już nie pierwszy raz. To jest takie dziwne, czuję się z tym dziwnie. Nie mogę nic na to poradzić. Po prostu się pojawia. Nikki, powiedz mi, że nie zwariowałem.
Trwałam w największym zamyśleniu. To tak jak ja....
Miesiąc temu odkryłam w sobie coś dziwnego. Byłam bardzo silna. Moje mięśnie dokładniej. Dzięki nim potrafiłam wysoko skakać, a moje kości zdawały się być bardzo twarde. Nie potrafiłam się też spocić czy zmęczyć. To było coś nie do niezauważenia. Gdy spostrzegłam, że mam tę umiejętność, zaczęłam przechadzać się po lasach. To było takie niezwykłe – skakałam bardzo wysoko, wspinałam się po drzewach. Gdy spadałam, nic mi nie było, jedynie okazjonalnie rozcinałam sobie skórę, ale ani razu nic nie złamałam. To było ciężkie do zrozumienia. Trudne.
Po jakimś czasie udowodniłam sobie, że nie oszalałam – potrafiłam rzucić kamieniem tak daleko, że nie widziałam gdzie lądował lub patrzyłam, jak przebija drzewo. Nikomu o tym nie powiedziałam i szczerze mówiąc nie miałam zamiaru. Czułam się wyalienowana. Z dnia na dzień. Ale to co mówił Jason... Nie kłamał, mogłam to po nim poznać. Znam go od dzieciństwa. Potrafiłabym stwierdzić gdy kłamie, chyba że bardzo by się starał. Ale...
- Muszę ci coś pokazać – szepnęłam cicho. Spojrzał na mnie pytająco. Wstałam i gestem pokazałam mu, żeby zrobił to samo. Bez ostrzeżenia złapałam go za biodra i uniosłam bez problemu.
- Whoa. Jestem aż tak wychudzony? - zdziwił się, nie wiedząc za bardzo co się dzieje.
- Nie... to ja. - Puściłam go. Ogarnął się i spojrzał na mnie pytająco. - Chodź.
Wzięłam pustą już szklankę. Wyszliśmy na dwór. Słońce powoli zachodziło. Złapałam szklankę za ucho i wyrzuciłam ją z całej siły w powietrze, w stronę słońca. Leciała i leciała, w końcu zaczęła lekko obniżać lot, ale była już tak mała, że nie mogłam jej dostrzec.
- Wow – szepnął.
- No.
- Jak ty to...?
- Nie wiem.
- Ale! Co to było? - Domagał się wyjaśnień.
- Jestem tak jakby... silna, czy coś takiego. Nie umiem tego wyjaśnić. Od niedawna potrafię naprawdę wysoko skakać, rzucać daleko przedmiotami, unosić ciężkie rzeczy... I chyba nie mogę złamać żadnej kości.
- Dużo białka – sarknął, choć wiedziałam, że był zamyślony. - To tak jakby... oboje mamy te dziwne dary? - wydukał.
- Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Nie rozumiem tego. Muszę się ograniczać na WF-ie, pilnować, czy nie ściskam czegoś zbyt mocno. To jest bardzo dziwne. Jakbym była pieprzonym supermanem. I obiecuję, jak jutro wzniosę się w powietrze, to pofrunę prosto w stronę słońca.
- Hej, spokojnie. - Położył mi dłoń na ramieniu, drugą zaś na policzku. - To nie jest przecież jakieś strasznie, prawda? Umiesz kontrolować swoją siłę. Traktuj to jako... bonus, dobrze? To nie jest nic złego.
- Cholerny pocieszyciel – warknęłam, ale zaśmiałam się. Nie mogłam jednak odrzucić od siebie wrażenia, że jestem jakaś inna.
- Poza tym, ja też jestem dziwny. Kto normalny widzi przyszłość? Myślę, że powinni faszerować mnie tabletkami i trzymać w szczelnie zamkniętym pomieszczeniu. Gdyby tylko to się nie sprawdzało. Ale na razie widziałem trzy rzeczy, w tym dwie już się zdarzyły.
- Czy to znaczy, że my... no wiesz? - Zaciskałam bardzo lekko usta. Udzielił mi się jakiś taki nudnawy nastrój, pełen zamyślenia i nieobecności.
- Nie wiem. Jak myślisz? - Położyłam swoją dłoń na jego ręce – tej na ramieniu.
- Myślę, że jest jakaś szansa – stwierdziłam trochę wstydliwie. Niech to. Nie byłam wstydliwa, ale nic nie mogłam poradzić, że ten temat był dla mnie taki ciężki. Tak mnie wychowano – na dziewczynę marzącą o ślubie. I co tu poradzić?

*Alex
- Mamo, nic ci nie jest? - zdziwiłem się. Stała sztywno na środku pomieszczenia, otoczona rupieciami z każdej strony. Miała dziwną minę, jakby się wzruszyła albo wystraszyła. Jej jedna ręka była zgięta lekko w łokciu, a dłoń trzymała przy sercu. Druga zaś wisiała, jakby w ogóle nie miała w niej czucia. Spojrzała na mnie. Przez chwilę widziałem w jej twarzy coś strasznego. Jakby przepraszała, płakała. Krzyk. Poczułem jakieś emocje, jakby ktoś ugodził mnie nożem. W jej oczach zalśniły łzy. Ale po chwili potrząsnęła tylko głową i uśmiechnęła się
- Tak, wszystko dobrze, kochanie. Po prostu myślę nad czymś, i to nie ma sensu. Chyba się postarzałam, zapadać w takie dumanie. - Zaśmiała się zakłopotana. Uniosła dłoń z serca i trzymała ją w powietrzu, ocierając paznokcie kciuka i palca serdecznego o siebie. Nerwowy gest. - Muszę się położyć. Chyba dostałam migreny. Jutro sprzątnę tą piwnicę.
Otworzyłem szeroko oczy. Mama utrzymywała nienaganny porządek w całym domu. Powiedziała mi kiedyś, że piwnica jest taką odskocznią, żeby wiedziała, iż nie jest jeszcze robotem. Ta piwnica dała życie tylu pająkom, że mógłbym to nazwać ludobójstwem. Sprzątanie tu zajmie mamie z miesiąc. No... nieźle.
Trapiło mnie tylko jedno. Dlaczego ten moment, w którym się na mnie spojrzała, wydał mi się tak bolesny? Trwało to sekundę, może dwie, a o mało co nie syknąłem. Wolałem nie wyobrażać sobie, jakie to by było uczucie, gdyby trwało choć minutę. Ale co, do jasne cholery, miała do tego mama? Miałem wrażenie, że to emanowało od niej. Takie dziwne uczucie. To jej spojrzenie... takie przepraszające.
Wzruszyłem na siebie ramionami i ruszyłem do pokoju. Nie miałem co robić, a Jason poszedł do Nikki. Ech...
Założyłem słuchawki na uszy, włożyłem mp3 do kieszeni i zacząłem słuchać muzyki. Rozsiadłem się na łóżku, oparłem o ścianę, i wsłuchiwałem w słowa lecące z odtwarzacza. Kiwałem lekko głową i nie wiedzieć kiedy, zatraciłem się w tym.
Aż zostałem wytrącony z tej równowagi. Pamiętałem to uczucie. Zdarzyło się już raz, wczesnym rankiem – gdy miałem tą dziwną wizję z rodzicami. To było wstrętne, ale... teraz działo się coś podobnego. Takie uczucie, jakby moja klatka piersiowa odchodziła od ciała, zabierała mi dech i odlatywała gdzieś za mnie, głęboko i daleko. Nie do opisania.
I wtedy zobaczyłem jakiś obraz. Wyglądał jakby był zamazany. Aczkolwiek, nic w nim nie brakowało. Jego wyrazistość była aż zanadto mocna. Czułem. Wszystko.
Obraz przedstawiał strasznie rozmazane cztery postacie. Zaledwie rozróżniałem kolory. Rozmawiali o czymś głośno, choć nic nie rozumiałem. To było jak zła rozdzielczość filmu.
Ale te emocje? Czułem wszystko. Gniew, szok, zrozumienie, strach.
Po jakimś czasie zacząłem – poprzez emocje – rozróżniać dane osoby. To było tak, jakby razem z ich emocjami szła ścieżka z ich osobowością. Dwoje ludzi mogło być tak samo przerażonych i być w tej samej sytuacji, ale podejrzewam, że i tak byłoby to inne ze względu na ich osobowości.
Tak więc moja mama. Była przerażona i zarazem pewna, że robi dobrze. Przedstawiała swój plan matce i ojcu Nikki. Strasznie się bała, na pewno była zapłakana i roztrzęsiona. Widziała tylko jedno wyjście z sytuacji, ultimatum. Musiała wyjaśnić to Rosalie i Emmettowi.
Ojciec wspierał ją czymś... Jego emocje były inne. Zamiast strachu, odczuwał lekkie zdziwienie i jakiegoś stopnia nieufność. Nie do matki – do kogoś nieobecnego w pokoju. Jednakże popierał wszystko co mówiła jego małżonka. Nie był pewien co o tym myśli, ale wiedział, że musi tego uniknąć.
Rosalie kipiała gniewem. Nie mogła uwierzyć w to, co mówią moi rodzice, choć pojmowała sytuację. Miała ochotę uciec od tego, chronić kogoś. Chciała też krzyczeć, wyperswadować pomysł mojej matki z jej głowy. Jednak Alice była pewna, że musi zrobić wszystko, aby uniknąć tego, czego tyczyła się rozmowa.
Tata Nikki miał zamęt w głowie. Myślał nad czymś intensywnie i był skupiony. Nie udzielał się w rozmowie, tylko myślał. Jego emocje były mieszane – lekka dawka strachu, zdziwienia, ale przede wszystkim racjonalność. Chciał dobrze postąpić, nie popełnić błędu. Kwestią było coś delikatnego, coś, z czymś się nie igra i zarazem musi się przy tym być przez całe życie.
W końcu moja matka się zezłościła. Zamieniła strach kosztem złości. Opłaciło się to według niej, czuła ulgę i możliwość przekonania Rosalie do swojej decyzji. Ojciec chciał ją uspokoić – czego nie zrozumiałem – ale matka prosiła, aby tego nie robił. Zaczęła się wykłócać.
Tak zostało. Dwie kłócące się matki, kipiące złością i chcące jak najlepiej, oraz dwóch ojców, myślących intensywnie w ciszy.
Wyrwałem się z letargu. Leżałem na poduszce, a słuchawka prawie że wbijała się do mojego ucha. Bolało mnie serce.
Co tu się przed chwilą stało? To... ponownie...
Alice, Jasper, Rosalie, Emmett. Oni byli uczestnikami mojego... no właśnie, czego? Snu. Powiedzmy, że to był sen. To stało się już drugi raz gdy byłem w łóżku. Może to zbieg okoliczności, ale nie wiedziałem. Więc kłócili się o coś istotnego dla całej czwórki, zajmujące wiele miejsca w ich sercu. Większość. Moja matka była pewna, że podjęła odpowiednią decyzję, ale Rosalie wściekła się, że Alice nie przyszła od razu do niej. Nie była też pewna, czy moja mama się nie myli. Była zła na przyjaciółkę jeszcze za coś, co stało się niedawno. Nie ufała jej już tak, jak kiedyś. Coś zawiodło moją matkę i odbiło się to na wszystkich. A teraz przyszła i oświadczyła, że podjęła bardzo ważną decyzję za Rosalie. Nie podobało jej się to, niestety argumenty wystawiane przez Alice były sensowne. W ten sposób obie mogły być pewne, że nic nie stracą.
Otrząsnąłem się i zszedłem na dół aby coś wypić. To było trochę przytłaczające, nie byłem pewny, co się działo. Jedyny przekaz jaki niósł ten sen to... byłem pewien, że to była przeszłość.
Otworzyłem lodówkę i wlałem mleko do szklanki. Spojrzałem posępnie na małą ilość płynu w niej, więc zacząłem pić z kartonu. Wypiłem wszystko.
Oparłem się o parapet i wyjrzałem przez okno. Zobaczyłem Nikki i Jasona. Dziewczyna oplatała jego szyję rękoma. Wpatrywali się sobie w oczy. Wydałem z siebie bliżej nieokreślony dźwięk i poszedłem pod prysznic. Mimo że nie było jeszcze nawet ciemno, poczułem się śpiący i niech mnie, miałem prawo.


*Renesmee
- E... - Jej. Wzięli mnie do odpowiedzi z matmy. Nie, nie! A tak pilnie starałam się nie dostać gafy. Liczba pi? Skąd mam niby znać pierwsze pięć liczb, co?
To ja się pilnie starałam – zauważyła Nicole. Wzdrygnęłam się. Nauczyciel podniósł brwi.
No dobra, ty. Ale ile wynosi ta liczba pi? 2,80?
Nicole parsknęła. Jesteś głupsza niż wyglądasz, wiesz? 31415926535897932384626...
Potrzebuje tylko pięć pierwszych – syknęłam.
To nie umiesz powtórzyć tylko tych pierwszych, sieroto? 3,1415...
Dzięki – mruknęłam.
- No więc... - Jak to było?!
Niech cię szlag. 3,1415.
- 3,1415, tak? - zapytałam nauczyciela.
- To ty powinnaś wiedzieć – stwierdził srogo. - Jak myślisz, dobrze powiedziałaś?
Tak. To chyba cud. Zapamiętałaś coś, co ma więcej niż trzy znaki!
- Tak.
- No dobrze. Cztery.
- Dlaczego? - zdziwiłam się. Odpowiadałam na wszystkie pytania i nie popełniłam błędu.
To ja nie popełniłam błędu.
- Bo przed każdą odpowiedzią myślałaś dziesięć minut.
To brzmi jak ty – obraziła mnie Nicole. Bądźmy szczere, ja po prostu jestem tą mądrzejszą.
A ja mam kontrolę
– odgryzłam się.
Nad czym, swoją głową? O cholera, oklaski. Bo wiesz, jeśli ktoś sądzi, że traci lub może stracić kontrolę nad swoją głową, to wysyła się go do psychiatryka.
Warknęłam zła, na co nauczyciel spojrzał na mnie groźnie. Ups.
- Oprócz wydawania prymitywnych zwierzęcych dźwięków, masz coś jeszcze do powiedzenia? - rzucił groźnie. Pokiwałam tylko głową i szybko usiadłam.
Zwierze. Wiesz, że nawet ci pasuje? Dziko rude włosy, niesprawny umysł, dziwne dźwięki...
Oj, cicho już bądź, proszę.


Wyszłam ze szkoły szybkim krokiem. Byłam zła na siebie za to, że warknęłam na głos, ale to przez Nicole. Cała klasa chichrała pod nosami. W dodatku Nikki i Jason nie przyszli dziś do szkoły, bo zapewne dostali pozwolenie od rodziców i urwali się do... a kto to wie gdzie.

Ruszyłam do odległego skrzydła naszej dużej szkoły – w stronę klas podstawówki. Po Carlie, którą musiałam dzisiaj odebrać. Poczułam silną chęć kichnięcia i zorientowałam się, że to w końcu wiosna – czas na moją alergię. Nie cierpiałam pyłków trawy, czy czegokolwiek, co robiła trawa. Nie dało się przed tym uciec, nawet jak wychodziłam z domu na pięć minut, wracałam załzawiona i zasmarkana. To było coś okropnego. Rzadko wychodziłam z mieszkania, jedynie na zajęcia szkolne – na tabletkach ilością godną chorego psychicznie. Byłam też wtedy silnie uzbrojona w konwój chusteczek. A teraz jest najwyraźniej pora, w której to się zaczyna. Kurcze, nie chciałam być znów kichającym cosiem. To takie niesprawiedliwe.
Zobaczyłam Carlie machającą wesoło w moją stronę. Obok niej stał Kellan. Ten dzieciak był słodki. Wyglądał jak pluszowy niedźwiadek, naprawdę. Taki... miał okrągłą buźkę i wszystkie te bajery, które posiadają dzieci, na przykład duże oczy. Wyglądał jak urządzenie do mącenia w głowach ludziom.
- Cześć dzieciaki – rzuciłam w ich stronę.
Carlie wpatrywała się uporczywie w chodnik i kręciła piętą po betonie. Miała zaciśnięte usta.
- Carlie ukradła twoją szczotkę! - krzyknął Kellan, a po chwili zatkał sobie szybko usta.
- To miała być tajemnica! - przeraziła się moja siostra.
- Nie mogłem się powstrzymać! Widziałaś, jak na mnie patrzyła?! - Podskoczył dla podkreślenia swoich słów.
- Nie patrzyłam w ogóle – powiedziałam ciekawa, co z tego wyniknie.
- Nie patrzała! - wrzasnęła moja siostra i w przesadnym geście złapała swoje włosy w garści.
- Nie patrzyłaś? - zdziwił się Kellan. Pokiwałam głową.
- Widzisz?! - wydzierała się moja siostra. Chciało mi się śmiać. - A siostra Kellana i Jason mają super moce! - Oczy dzieciaka rozszerzyły się niesamowicie.
- To. Był. Sekret! - krzyczał i podskakiwał, machając rękami. Super moce?
- A ja jeszcze nie skończyłam – oświadczyła mściwie moja siostra. - Wiesz, że Jason widzi przyszłość? A Nikki jest supersilna! I będą bohaterami, wiesz? W takich superkostiumach.
- No! - Potwierdził Kellan z zapałem. - Widziałem wszystko! Ale jak ktoś mnie spyta, kto uratował te dzieci z pożaru i powstrzymał świat przed zniszczeniem to powiem, że nie wiem! - Wypiął dumny klatę. Parsknęłam śmiechem.
- Dobra, chodźcie. - Pociągnęłam Carlie za sobą. Z kłótni do entuzjazmu, no nie, kocham dzieciaki.
Po chwili jednak stanęłam. Moment.
Super siła? Właściwie biorąc pod uwagę bieg, który miesiąc temu wykonała Nikki i jej nagłe postępy w dziedzinie sportowej...
Myślisz o tym samym co ja? - rzuciła Nicole.
Nie wiem? O czym myślisz?
Że wcale nie jesteś głupia. Może Nikki też potrafi coś niesamowitego?
Taa... wątpię.
Jesteś pewna?
- sarknęła. Zamyśliłam się. Nie byłam pewna.
Skoro ja potrafię dostać pięć tylko za to, że głos w mojej głowie mówi mi jak mam biec, to co potrafi Nikki, skoro dostała dwie szóstki?
Szłam tak w zamyśleniu. Jeśli oni też potrafią coś dziwnego... Co by to znaczyło? Byłoby to jakimś przełomem?
Muszę z nimi porozmawiać. Koniecznie.

- Cześć. - Nikki uśmiechnęła się zza drzwi. - Dzięki, że przyprowadziłaś Kellana.
- Cześć – przywitałam się i kiwnęłam głową. Jej brat właściwie nie zrobił mi żadnego problemu. - Muszę z tobą pogadać. Masz dziś wolny dom?
- Tak, matka wraca jutro, a ojciec za dobre kilka dni. - Jej brat wbiegł do domu, a za nim Carlie. - O czym chcesz pogadać?
- O czymś ważnym. Możesz przyprowadzić też Jasona? - To było dla mnie ważne – wiedzieć, że nie jestem psychiczna czy coś.
- Um... to w zasadzie możesz wejść. Jason już u mnie jest. - Och.
- Och. Co robiliście? - Nie mogłam powstrzymać ciekawości.
Zazdrości – poprawiła mnie Nicole.
Nikki uśmiechnęła się szeroko.
- To było dziwne. Gadaliśmy przez cały dzień. - Och. No tak, a co ja sobie myślałam?
Że przeleciał ją jak psa kanapowego, zorał jak pole. - Zmarszczyłam nos na to słownictwo. Muszę ją ignorować.
Przestań.
Nie.
Czemu?
A czemu nie? Koło zatoczy okrąg.

- Wchodzisz? - zdziwiła się Nikki. Wciąż stałam przed drzwiami.
- Ach tak. - Zamknęłam za sobą drzwi. Podniosłam wzrok i zobaczyłam...
Przeleciał ją, wiedziałam! - wykrzykiwała Nicole, ale po chwili zauważyła, że jej nie słucham. Masz rację, korzystajmy z widoku. Patrz na ten brzuch. Mm...
Jakieś dwa metry ode mnie stał Jason. Mokry Jason. Jason z ręcznikiem zawiązanym wokół pasa.
Szarpnij ręcznik – zażądała chciwie Nicole. Zmarszczyłam brwi.
Zamknij się, onieśmielasz mnie! - Miałam jej dość.
A więc Jason. Miał mokre włosy. Gdy nie sterczały, wyglądały śmiesznie. Dzieliły się na stróżki, którymi spływała woda. Świeciły się w jakiś wspaniały sposób.
Odwróciłam szybko głowę. Nie należy się gapić, zwłaszcza, że mój wzrok schodził coraz niżej.
- Cześć, Ness. - Pomachał mi trochę zdziwiony. Spojrzał pytająco na swoją dziewczynę.
- Renesmee ma do nas jakąś ważną sprawę. Weź drugi ręcznik, dobra?
- Okej. - Odwrócił się do mnie plecami i zaczął grzebać w jakiejś szafce, którą wskazała Nikki. Po chwili już wycierał sobie włosy.
- Więc, co od nas chciałaś? - zapytała i usiadła na kanapie. - Chcesz coś do picia?
- Nie, nie. - Nie lubiłam prosić kogoś o picie.
Skoro pyta to znaczy, że ma jakiś cel. Prawdopodobnie zaraz przyniesie sobie i Jasonowi coś do picia, a ty będziesz patrzyła jak piją. Jak pytają, to odpowiadaj szczerze. W końcu Nikki to twoja przyjaciółka, a nie sprzedawca niewolnic. W tak prosto złożonym pytaniu nie ma ukrytego, złowrogiego znaczenia. Boże, jaka ty jesteś wstydliwa i skromna. Aż mi się niedobrze robi.
- Może poczekajmy, aż Jason się zbierze do kupy, dobrze? - Tak będzie łatwiej. Nie zacznę gubić słów i mieszać zdań. Bezpieczniej dla wszystkich.
- Już się zebrałem. - Usiadł na kanapie obok Nikki.
Nicole pisnęła niczym nastolatka. Niech ci coś spadnie. Wylej picie. Cokolwiek, ale schyl się!
Co ci tak zależy? To tylko... penis.
Taa, ledwo możesz wymówić to słowo. Penis, penis, penis – droczyła się ze mną. Zacisnęłam usta i zmarszczyłam nos. Jak zobaczę jego przyrząd, to będę mogła go sobie stuprocentowo wizualizować w pewnych bardzo miłych scenach.
Jesteś ohydna! - oburzyłam się.
Mogę być, ale on jest wspaniały. Skup się. Ręcznik owinięty wokół bioder. On usiadł. Na miłość boską, nawet ty musisz być ciekawa co tam ma! - jęczała. Nie rozumiałam jej.
Jesteś obrzydliwa. Nie będę kontynuować tej bezsensownej dyskusji.
- Renesmee? - Nikki patrzyła niepewnie w moją stronę. - Wiesz, Jason... może jednak się przebierz. Najwyraźniej Ness będzie czuła się z tym bardziej komfortowo.
- Dokładnie – potwierdziłam szybko. Dopiero teraz zrozumiałam, że gapiłam się na części ciała Jasona stanowczo poniżej twarzy.
A to wszystko twoja wina – oskarżyłam Nicole.
Nie obwiniaj mnie o swoją chcicę. Pogódź się z tym, jesteś kobietą. Czas stawić czoło życiu i porzucić Nibylandię. Wiesz co to seks, czy wciąż żyjesz w zakłamaniu i wierzysz w bociany?
Zaraz cię...!
Tak, ty mnie. Dobry kawał.
Nie wiadomo skąd, Jason pojawił się na kanapie, już ubrany. Miał na sobie ciemnozieloną koszulkę z krótkim rękawkiem, bez żadnych wzorków, i zwykłe jeansy.
Koszulka była najwyraźniej lekko wyciągnięta, gdyż w niektórych miejscach pasowała idealnie, w innych zaś nie. Na przykład materiał w okolicach szyi odchylał się lekko do przodu, ale ten na ramionach ściskał mięśnie właściciela. Koszulka... wyglądała na tanią, ale była wspaniała. Choć to pewnie zasługa Jasona.
Na wieśniaka. Oni są seksowni, nie?
Proszę cię, ucisz się. Ostatnio zrobiłaś się jakaś gadatliwa.
No tak. Zagospodarowałam sobie kolejne trzy procenty miejsca w twojej głowie.
Och. Jak to zrobiłaś?
Samo się zrobiło. Jakbym umiała tym kierować, to dawno ukradłabym ci mózg. Sensowne, prawda?
Miło wiedzieć.

Nikki patrzyła na mnie wyczekująco. Naprawdę, Nicole ostatnio stała się aż zanadto nieznośna. To już cały miesiąc i trochę odkąd ją odkryłam, ale teraz stała się strasznie dekoncentrująca.
- No więc... - Zaśmiałam się nerwowo. Zaczęłam wykręcać sobie palce, nie wiedząc na czym skupić uwagę. - Nie wiem jak zacząć. Od czego. Zauważyliście w sobie coś dziwnego miesiąc temu?
To brzmi jak wywiad ojciec-syn. Całe to dorastanie, zmiany w ciele, bla bla bla. Wal prosto z mostu, a nie sieroczysz.
Nikki i Jason wymienili spojrzenia.
- Do czego zmierzasz? - Moja przyjaciółka marszczyła brwi, zauważywszy mój nerwowy tik w postaci pastwienia się nad moimi niewinnymi i nic niespodziewającymi się palcami. Znała ten ruch i wiedziała, że się denerwuję.
- No wiesz... - Tym razem zaczęłam kręcić palcami młyn. - Stałaś się jakaś silniejsza, może szybsza? - wyrzuciłam z siebie cicho.
Nie wierzę, powiedziałaś to! Naprawdę to powiedziałaś! Kłaniajmy się narody świata! Dziś nadchodzi dzień sądu, na świecie znikąd dzieją się cudy!
Oczy Nikki rozszerzyły się nieznacznie. Jej dziurki od nosa zaczęły w śmieszny sposób drgać.
Zaśmiała się szybko. - Dlaczego pytasz o takie dziwne, bezsensowne rzeczy?
- Ponieważ ze mną też stało się coś dziwnego. Jestem superinteligentna.
- Co? - rzucili naraz Jason i Nikki.
Przepraszam cię, co?! Superinteligentna? Jesteś głupia jak płot.
Jestem mądrą osobą. Na razie przedstawiam im sytuację.
Na razie wpuszczasz ich w maliny.

- To znaczy... Kellan podsłuchiwał was wczoraj. Mówił, że – skierowałam się do Nikki – jesteś silna. A Jason widzi przyszłość.
Wymienili spojrzenia. Chłopak unosił jedną brew, a jego dziewczyna ciągle zmieniała punkt, w który wpatrywała się na jego twarzy. Jakby czegoś szukała.
- No dobra, coś w tym jest. Jakby nad tym pomyśleć, rzeczywiście masz ostatnio dobre oceny. - A więc Nikki zdecydowała się jednak mówić. To dobrze.
- Okej. Wiem, że to zabrzmi dziwnie, ale ja też naprawdę potrafię coś dziwnego – udzielił się Jason. - Widzę przyszłość oraz rzeczy, których szukam lub jestem ich ciekawy.
- A ja się nie pocę – dodała szybko Nikki, jakby miała nadzieję, że to umknie mojemu słuchowi.
- Tak, pf, to nic takiego. Widzę przyszłość!
- Nie pocisz się? - Moja szczęka wylądowała z trzaskiem na moich kolanach. Ale powstrzymałam się – to, co miałam do powiedzenia, zabrzmi jeszcze dziwniej.
Zaraz. Nie mogę im powiedzieć o Nicole. Może i wiedzą, że mają jakieś dziwne moce, ale to co chcę im powiedzieć zabrzmi, jakbym była chora psychicznie. Zapewne mi nie uwierzą, albo nie od razu – a nie chciałam przechodzić przez proces, w którym najpierw by mnie wyśmiali, a dopiero potem połączyli ze sobą fakty. Źle bym się z tym czuła. Poza tym, mogę powiedzieć coś podobnego. Coś, czemu nie będzie można zaprzeczyć i nie wyda się aż tak dziwne przy ich umiejętnościach. Jak superinteligencja.
Ty jędzo – warknęła Nicole. Pomagam ci cały ten czas, a ty się mnie wstydzisz? Obiecuję, że kiedyś skopię ci tyłek.
Ciekawe jak.
Nie dam ci spać po nocach. Będę krzyczeć.
Nie bądź dziecinna. Ja tylko staram się racjonalnie myśleć.
To nie jest racjonalność. Okłamujesz jedyną osobę, która nie ma dość twojej niedołężności. Zwał ja zwał, dla mnie to tchórzostwo.

- Ja potrafię, tak jakby, zaglądać w swój umysł i znajdywać w nim rzeczy, które widziałam tylko raz, bardzo dawno, lub nie zwróciłam na nie uwagi. Jak książka, która zawiera wszystkie informacje, jakie chcę.
Tak, co do tego, pożegnaj się z tą „książką”. Możesz się ugryźć. Już ci więcej nie pomogę.
W końcu znudzi ci się strzelanie fochów.
Zobaczymy. Ale pamiętaj – ja jestem tą wytrwalszą.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Donna dnia Pią 2:22, 18 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Pią 14:16, 18 Gru 2009 Powrót do góry

czy mogę powtórzyć, że te rozmowy Ness z Nicole mnie rozwalają na kawałki...
i to skandowanie penis, penis... urocze...

druga całkiem niezależna jaźń chyba jej dość życie utrudnia...

ciekawie układasz wszystko... podziwiam, bo te wstawki wszystkie niezrozumiałe oznaczają, że wszystko się zazębi... a nie wyobrażam sobie, żebym coś takiego miała napisać ja... zgubiłabym się na samych myślach i potknęła o ołówek..

wciąż pod wielkim wrażeniem

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
TempestaRosa
Wilkołak



Dołączył: 18 Sie 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Cardiff

PostWysłany: Pią 15:42, 18 Gru 2009 Powrót do góry

Coraz bardziej lubię duet Nicole - Renesmee. Nicole to tak jakby rzuciła Ness wyzwanie? Która której wkopie? Dla mnie tak to zabrzmiało, zwłaszcza biorąc pod uwagę nazwę jej perspektywy i fakt, że tym właśnie zakończyłaś rozdział.
Nie mogę się przyzwyczaić do faktu, że z prologu na rozdział 1 (czy tam 2) przeskoczyłaś czasowo o miesiąc:P Ale to dobry ruch, jak sądzę. Wycinasz nudy i smęty a zarazem pokazujezs, że akcja nie rozwijała się z dnia na dzień.
Fajnie opisałaś tą wizję Alexa. Ja bym sie w tej przeplatance zgubiła. Skomplikowane to było. Heh.
Duet Carlie - Kellan jest genialny:D Jakie to było realistyczne, naprawdę, podobało mi się ich zachowanie strasznie. Takie dziecinne i... no powtarzam się, realistyczne.
Najbardziej podoba mi się fakt, że wreszcie o sobie wiedzą i przy okazji wiemy, jak kto wygląda [choć mogłabyś trafniej i dokładniej opisać Renesmee, bo mało o niej było].
To chyba tyle co do rozdziału. Jeszcze chcę powiedzieć, że piszesz niesamowicie szybko i nie mam pojęcia skąd bierzesz swoje pokłady weny, ale musisz mnie nimi poczęstować, bo widać, za dużo masz:D A jako bety mi się przydaD
Pozdrawiam, TRosa


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Pią 16:12, 18 Gru 2009 Powrót do góry

Dziękuję. Na początku się pochwalę, że me drugie dziecie o imieniu Amy i rasy Westie wydało na świat kwarter szczeniaków. Kwartet bo są szczególnie uzdolnione muzyczne, tak kwiczą, że mnie głowa boli, aczkolwiek teraz sie dossały i siedzą cicho.
kirke - hm... wiesz, ja zrobiłam sobie taki dokument malutki - notatnik - i tam streszczam każdy rozdział do trzech - pięciu zdań. Mam w ten sposób napisane / rozplanowane już dziewięc rozdziałów. Po drodzę wychodzą inne dziwactwa, na przykład alergia Ness czy półnagi Jason :D To wcale się takie skomplikowane nie wydaje.
Czy się zaziębi? No tak, znasz mnie, akcję wprowadzę ;P Ale nie śpieszy mi się, aczkolwiek szykujcie się na więcej Ness - czy raczej "coś większesgo" z Ness.
TRosa - co by ci tu napisać? Skąd wena biorę? Nie mam pojęcia. Na początku ciąży to ja nie mogłam nic napisać, a tutaj teraz dziecko mi takiego kopa daje, że skończyłam SG na 145 stronach i piszę dwa inne op. (no i jedno zawieszone, co poradzić). Chętnie bym ci pożyczyła wenę:D
Wizja Alexa? Nie wydaje mi się, że była jakaś dziwna. Wręcz przeciwnie, boję się, że tam pełno powtórzeń było. No ale... wszystko wyszło w trakcie:D
Pozdrawiam, Alicee.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Larissa
Wilkołak



Dołączył: 09 Lip 2009
Posty: 222
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 25 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Z dwóch miast: Piaseczno [PL] i Zohor [SK]

PostWysłany: Pią 16:51, 18 Gru 2009 Powrót do góry

Och, no... Świetnie. Ucieszyłam się, kiedy zobaczyłam, że
jest już następny rozdział. Podobał mi się jak zawsze.
Błędy były, jednak nie zbyt wiele. :)
Podobało mi się porównanie Kellana do niedźwiadka.
Kiedy go sobie wyobraziłam to uśmiech wypłynął mi na
twarz.
I ta wizja Alexa... O co oni tak się kłócili?
Twoje opowiadanie jest jednym z najlepszych, jakie
tu czytałam. Na pewno skomentuję następne rozdziały.
Wiedz, że masz teraz we mnie wierną czytelniczkę. :)
Pozdrawiam i życzę weny
Larissa


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Sob 23:01, 19 Gru 2009 Powrót do góry

Rozdział 4
Autor: Alicee
Beta: TempestaRosa
*Renesmee – Odbicie.
*Jason – Wizja przeszłości.
*Rosalie – Podsłuchana rozmowa.

Gapa ze mnie. Dodałam rozdział bez bety. Już dodaję poprawną wersję.



*Renesmee

Otworzyłam powoli oczy i prawie natychmiast mocno je zmrużyłam. Przez firanki, których jak zwykle nie chciało mi się dokładnie zasłaniać, wpadał do pokoju strumień światła, przecinający moje łóżko w pół. Na ironię, uniemożliwiał mi normalne funkcjonowanie. Starając się nie otwierać oczu, zaczęłam wymacywać ręką moje biurko, które toteż było zaraz przy łóżku. Poczułam, że je trzymam, więc wstałam. Tak samo jak sprawa z otwartymi oczami, to też nie potrwało długo. Okazało się, że leżałam bardziej na lewej stronie łóżka niż myślałam, przez co zamiast stanąć na nim, spadłam. Usłyszałam głuchy huk i doszło mnie mrowienie w całej szczęce. Mlasnęłam i poczułam też ból w dolnej wardze. Wstałam powoli i, wciąż oszołomiona, ruszyłam chwiejnie do łazienki.
Gdy do niej dotarłam, oparłam się o zlew i zacisnęłam oczy, do których cisnęły mi się łzy. Przydałaby mi się teraz Nicole – pomyślałam. Ale odkąd się z nią pokłóciłam, wyprawiała same numery.
- Cześć – usłyszałam swój głos.
Nicole? - upewniłam się.
- A kto, głuptasie? - słyszałam jakąś różnicę w jej głosie. Jakby bez tego echa rozchodzącego się po głowie. - Leć na dół po lód, bo zaraz spuchniesz jak balon. I przy okazji poproś mamę, żeby ci dała szczotkę do włosów, bo przecież twoją ukradła Carlie.
Och. No tak. Dzięki. Nie jesteś już zła? - Jej głos właściwie rzecz biorąc był promienny i wesoły. Nie miałam pojęcia co wywołało taką zmianę. Dałam sobie ostatnie kilka sekund na opieranie się o zlew i wzięcie się w końcu w garść.
- Nie, skąd. Już o tym zapomniałam.
Och, to dobrze... - Podniosłam głowę i zmarszczyłam brwi. Przetarłam oczy dla pewności. Nic. Powtórzyłam gest, tym razem mocniej.
Widzisz to co ja? - zdziwiłam się.
- Właściwie widzę to z trochę innej perspektywy.
Odskoczyłam przerażona od lustra, a z mojego gardła wydobył się zdarty krzyk.
- Histeryczka – skwitowała Nicole.
Spojrzałam uważniej na lustro. Nie było tam mojego odbicia. To znaczy, to byłam ja, ale nie do końca. Zmarszczyłam brwi jeszcze mocniej. Stałam teraz plecami do ściany, lekko zgarbiona, cała w nieporządku i ze spuchniętą wargą.
Zaś moje odbicie? Po pierwsze i chyba najważniejsze, nie było w pidżamie, lecz zwykłym ubraniu – krótkiej, żółtej koszulce i jeansach. Stało w zupełnie innej pozycji – opierało się nonszalancko o ścianę ze skrzyżowanymi nogami i rękami. Unosiło wymownie jedną brew.
I miało makijaż, którego ja nigdy nie robię. Wokół jego brązowych oczu widać było ostrą nutę cieni i kredki do oczu, różowa szminka zaś strasznie się błyszczała.
Długie, proste, rude włosy ułożone były w lekkim nieładzie, nastroszone w nieodpowiednich miejscach, niczym grzywa lwa. Nie wyglądało to jednak tak, jakby ktoś wstał właśnie z łóżka – widać było, że ktoś musiał się do tej fryzury przyłożyć.
W dodatku, rzeczona żółta koszulka, którą odbicie miało na sobie, nie była moja i jeszcze była na tyle krótka, że odsłaniała pępek. Przyjrzałam się owalnemu kształtowi twarzy, szukając tam czegoś mojego. Technicznie rzecz biorąc, było to wszystko, praktycznie – nic.
- Kim jesteś? - szepnęłam przerażona. Lustro wywróciło oczami.
- To ja, Nicole. Mówiłam ci, że cię pokonam. Dwadzieścia procent. - Wyszczerzyła się.
Usłyszałam, że ktoś wbiega po schodach. Drzwi łazienki otworzyły się, a do pomieszczenia wparował mój ojciec. Nicole uniosła obie brwi i szybko odskoczyła od lustra, jakby gdzieś poszła. Nie było nawet mojego odbicia, więc ja też się odsunęłam.
- Tata. - Zrobiłam niewinną minę. Skąd on się tu wziął?
- Słyszałem kogoś – oświadczył pewien siebie. Spojrzał na moją wargę. - - Co ci się stało? Ktoś cię uderzył?
- Co? Nie, spokojnie. To jest świeże, przewróciłam się i...
- Wiem, że jest świeże. Słyszałem, że z kimś rozmawiałaś. - Spojrzał mi prosto w oczy i, zaciskając usta, nie spuszczał mnie z pola widzenia. - Był tu ktoś? - wycedził twardo. Patrzyłam mu w oczy zmieszana.
- Nie – odparłam zarzut zgodnie z prawdą. Zmrużył brwi i skupił wzrok na moich oczach, ale po chwili wyprostował się i zrobił normalną minę. Na jego twarzy zakwitła ulga.
- No dobrze. Bierz się za siebie, bo inaczej nie podwiozę cię do szkoły. Carlie nie będzie się spóźniała tylko dlatego, że masz skłonności do przewracania się po mamie.
- Ja wcale nie... - oburzyłam mi, ale przerwał, zanim zdążyłam dokończyć chociaż myśl.
- Szybko – podkreślił i wyszedł z łazienki.
Stałam chwilę bez ruchu i wpatrywałam się ze złością na drzwi.
- On mnie słyszał. - Nicole zmarszczyła brwi. Na powrót była w lustrze. - Fajnie, czyli nie ma szans, żebyś ukryła mnie przed przyjaciółmi. To duży plus.
Rzuciłam jej niedowierzające spojrzenie.
- Nie zrobisz tego. - Zagroziłam jej palcem. Wzruszyła tylko ramionami i zobojętniała.
- Idę do szkoły – ogłosiła i poszła gdzieś. Gapiłam się chwilę na lustro bez odbicia. Co ja teraz zrobię?

Myślałam nad tym dość długo. Nie mogłam już wytrzymać skrywania jej w tajemnicy, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że mogłaby sama się ujawnić. Poza tym, Nikki i Jason wiedzieli już, że ja też potrafię dziwne rzeczy – a że teraz mogę im udowodnić prawdę, nie wezmą mnie za idiotkę. Wcześniej nie mogłam tego niestety zrobić, ale co mi szkodzi? Ogólnie, sytuacja się polepszyła.
Tylko że nie mogę ryzykować pójścia do szkoły podczas gdy Nicole wpadła w szał chęci pokazania, że istnieje. Najlepszym i najsensowniejszym wyjściem z tej sytuacji będzie spełnienie jej pragnienia. Tak mi się przynajmniej wydawało.
Teraz nie widziałam już nic sensownego w ukrywaniu jej. Mogłam udowodnić przyjaciołom, że nie świruję, a moja „umiejętność” nie wyda im się dziwaczna i podobna do żadnej choroby psychicznej. Już wcześniej chciałam i mogłam ujawnić Nicole, ale po prostu nie mogłam. Skoro byłabym dla nich chora, mogliby pomyśleć, że zinterpretowałam na swoje to, co mówił Kellan i starała się wtopić, być lepsza – czy inne dziwne rzeczy. Teraz to już nie miało sensu, więc...
Ale, jak już ustaliłam, nie mogłam iść do szkoły. Musiałam zostać w domu. Na logikę rzecz biorąc nie w swoim, w końcu moja mama siedzi tu cały dzień. W mieszkaniu Nikki rodzice bywają rzadko – a jej matka, Rosalie, miała wrócić dopiero dziś, a jak podejrzewałam, to nie rano.
Zagryzłam wargę. Moja matka była ciepłą osobą, której zawsze mogłam ufać. Jeszcze do niedawna mówiłam jej o każdej jedynce – których trochę było – i zwierzałam się jej z wielu rzeczy. Zawsze nazywała to „nastoletnią szmirą”, lecz potrafiła mi doradzić w każdej sprawie. Nieswojo czułam się z faktem, że tym razem nie mogę jej nic powiedzieć. Jak nic przeraziłaby się, pewnie wzięłaby mnie za jakiegoś dziwaka.
Ojciec zaś... ech. Kiedyś był naprawdę miły. Taki typowy tatuś, którego córka jest jego oczkiem w głowie. Potem jednak urodziła się Carlie i właściwie rzecz biorąc, zaczął być dla mnie srogi. Często mnie poganiał i poprawiał jakbym była głupia.
Niestety musiałam sobie coś przyznać. Głupio było nawet o tym myśleć, ale nie byłam bardzo inteligentna. W szkole musiałam uważać, a i tak byłam wystarczającą gapą, że zapominałam zapisać lub nauczyć się na połowę sprawdzianów. Nauka nie była dla mnie wcale taka łatwa. Miałam jakiś tam talent plastyczny, ale do przedmiotów ścisłych nie miałam głowy. W dodatku problemy sprawiała mi matematyka, jeśli chociaż chwilę zapominałam słuchać nauczycielki na lekcji. Geografia była już łatwiejsza, aczkolwiek musiałam czytać wszystko dokładnie. Nie byłam głupia, gdyż jeśli się nauczyłam, to już nie zapominałam. Ale sam proces nauki...
Może nawet dlatego ojciec wolał Carlie. Może dlatego nie jestem już jego oczkiem w głowie. Moja siostra wydawała się słodsza, mądrzejsza i śmieszniejsza. Odziedziczyła wszystkie lepsze cechy po rodzicach – ładne oczy, fajne włosy, lepszy umysł, poczucie humoru i zdolność zachowania równowagi.
Otrząsnęłam się z tego zamyślenia. Zrobiło mi się smutno, ale wciąż nie zapomniałam o Nicole. Musiałam zatrzymać Nikki przed wyjściem do szkoły póki jeszcze była w domu.
Tato, pójdę na piechotę! - krzyknęłam. Nawet nie odpowiedział. Usłyszałam tylko trzask drzwi.
Zaczęłam obszukiwać swój niedawno posprzątany przez mamę pokój. Ciekawe, gdzie wsadziła komórkę, którą zresztą rzadko używam.
Rozejrzałam się. Pokój był mały. Łóżko jednoosobowe – i bardzo małe – stało w kącie pokoju. Tuż obok, na prawo, stało brązowe, drewniane biurko. Było pomazane markerem – wszędzie pisałam imiona i nazwiska postaci z seriali, które oglądałam. Było ich wiele, toteż zajmowały „trochę” na drewnianej powierzchni.
Przy przeciwnej do łóżka ścianie było coś w rodzaju małej komody. Trzymałam w niej poskładane koszulki i bieliznę. Jej górna powierzchnia stanowiła odpowiednik parapetu, stołu czy coś takiego. Często przynosiłam sobie obiad do pokoju, przesuwałam się krzesłem na kołkach od biurka do komody i w ten sposób jadłam. Często leżało na niej wiele rzeczy – książki, płyty, papiery, naczynia i tym podobne. Do stałych przedmiotów należały tam dwa kwiaty, następnie sześć kaktusów – wszystkie w jednej, podłużnej doniczce, żelazko – którego używałam naprawdę bardzo rzadko, gdyż głównie moja mama prasowała moje rzeczy. W razie braku prądu gotowe były dwie długie i chude świeczki, oraz jedna gruba.
Tuż nad komodą, na ścianie, przymocowana była półka naścienna. Jak biurko, zrobiona była z podobnego drewna. Wypełniona była głównie książkami – do szkoły, jak i tymi zwykłymi – ale mieściły się na niej także figurki psów i mew, które kiedyś kolekcjonowałam.
Ostatnia ściana zasłonięta była mnóstwem szaf, w których trzymałam ładniejsze ciuchy, te stare, nieużywane zabawki i tym podobne.
Wyjęłam w końcu komórkę. Aby nie ryzykować, że mama coś usłyszy, zdecydowałam się na wiadomość tekstową.
„Możesz razem z Jasonem zostać dzisiaj u siebie w domu? Przyjdę do was, musimy pogadać. To ważne. Ness”.
Czekałam na odpowiedź z wypiekami na twarzy. Zdawałam sobie sprawę, że Nikki musiała jeszcze napisać do swojego chłopaka. Nie mając co robić, zdążyłam dwa razy sprawdzić stan konta. Powinna się ubierać, bo tak czy siak – nie mogę wyjść z domu w tym stanie. Jednak czekałam na odpowiedź. W końcu telefon się zapalił. Otworzyłam szybko klapkę i przeczytałam wiadomość.
„Nie ma sprawy. Jason dziś może.”
Odpisałam tak szybko, że zdziwiłam się, iż nie pomyliłam żadnego przycisku.
„Będę za dziesięć minut”.
„K”.

Odłożyłam telefon. Wyszłam z pokoju. Drzwi znajdowały się tuż obok komody. Teraz – na betonowych schodach – mogłam skręcić tylko w lewo lub prawo. Na lewo znajdowała się podłużna łazienka – była ciasna, ale długości pokoju. Na prawo zaś schodziło się na dół. Wybrałam schody. Minęłam kuchnię i drzwi wejściowe, przeszłam przez salon i weszłam po schodach identycznych jak moje, tyle że beton osłonięty był w każdym miejscu dywanem, przypiętym starannie do każdego stopnia. Wbiegłam do góry i weszłam do pokoju mojej siostry – który był taki jak mój, tyle że razem z łazienką. Zaczęłam obszukiwać szafki siostry i w końcu znalazłam swoją szczotkę. Ponownie pokonałam całą długość domu i wbiegłam do swojej łazienki, czesząc zawzięcie włosy. W końcu, gdy udało mi się je doprowadzić do wątpliwego porządku, umyłam się szybko. Założyłam losowy strój i, jak oparzona, wybiegłam z domu – na plecach miałam pusty plecak.

Przebiegłam szybko przez ulicę i zapukałam kilka razy w drzwi.
- Już idę, idę, nie pali się. - Nikki otworzyła drzwi. - Wchodź. Co się stało?
Och. Zaraz. A gdzie tak w ogóle jest Nicole? Nie słyszałam jej ani razu odkąd poszła sobie gdzieś i zniknęła z pola widzenia.
Nicole? Nicole! Chodź tu! Jesteś gdzieś? Chcę powiedzieć Nikki i Jasonowi prawdę!
Odpowiedziała mi cisza. Jęknęłam zaniepokojona – tak czy siak, Nicole sobie gdzieś poszła, a przyjaciele wezmą mnie za idiotkę.
- Wszystko dobrze? Jason przyjdzie za minutę. To ma związek z tym, co potrafimy? - zapytała. Kiwnęłam powoli głową. - Okej, wejdź.


*Jason
Leżałem na łóżku i wpatrywałem się w sufit. Włożyłem dłonie pod głowę. Wstałem „trochę” za wcześnie, ale i tak musiałem się jeszcze obudzić. Mój sposób na to był prosty – leżeć aż się nudzi. Myślami krążyłem po wczorajszym dniu. Spędziłem cały dzień szkolny z Nikki.
Rozmawialiśmy. I było to tak dziwne, ze niemal absurdalne. Opowiadaliśmy sobie różne rzeczy – na przykład ja mówiłem o tym, jak jako dziecko goniłem Alexa i wpadłem na mur z takiego rozpędu, że miałem całą pokrwawioną twarz, co inteligentne na pewno nie było. Albo jak napadło mnie nagłe i niespodziewane zainteresowanie grami komputerowymi – trwało dwa dni, ale dokładnie dwa dni, czterdzieści osiem godzin bez przerwy. Potem mi przeszło. Opowiadałem też różne historie związane z braterskimi sprzeczkami lub psikusami, gdzie kiedyś ukradliśmy mamie całą tackę ciastek, które miały za chwilę wylądować na stole dla gości. Schowaliśmy się wtedy w piwnicy i zjedliśmy wszystkie zanim nas znalazła.
Nikki też trochę opowiadała. Mówiła, że gdy Kellan się urodził, przez pierwsze trzy dni to ona była jakby matką. Wystąpiły komplikacje, przez co Rosalie nie miała siły na nic, a jeden dzień była nieprzytomna. Nikki wtedy karmiła dziecko butelką, przebierała, kładła spać i cała reszta. Ojciec był z niej tak dumny, że właśnie wtedy postanowili wynieść się z apartamentu w drapaczu chmur i przenieść na spokojniejszą dzielnicę. Wybrali tą, na której mieszkała już czwórka ich przyjaciół z ich własnego dzieciństwa.
To było dziwne, ale miłe. Nie czułem, że był to czas stracony czy coś takiego. Lepiej się poznaliśmy i cieszyło mnie to.

Gdy już miałem wstać z łóżka, poczułem, że nie władam nad własnym ciałem. Z sekundy na sekundę. Przez chwilę miałem dziwne uczucie w oczach, jakby miały wystrzelić. Gdy byłem szczerze przestraszony, nagle zmienił się obraz z sufitu na... jakieś pomieszczenie.
Pokój był drewniany, gustownie urządzony. Światła w nim było niewiele.
Rozejrzałem się i ujrzałem mojego tatę i matkę. Ojciec siedział na taborecie. Wpatrywał się w jakiś punkt pokoju, a jego twarz była nieobecna. Jego jedna ręka spoczywała na ramieniu mojej matki. Stała ze ściśniętymi pięściami. Przed nią był stolik, a za nim fotel, na którym siedział ojciec Nikki. Obie dłonie miał ściśnięte w pięść i przyłożone do twarzy. Miał zamknięte oczy i zastanawiał się i najwyraźniej zastanawiał się nad czymś.
Matka Nikki stała obok stolika. Opierała ręce na biodrach. Jej oczy były trochę zmrużone, w tym jedno drgało nerwowo. Mierzyła moją mamę wściekłym spojrzeniem, jakby chciała ją udusić.
- Nie ma mowy – wycedziła Rosalie, słowo po słowie. - Dlaczego miałabym to robić? Hę?! To moja córką! Tobie jest łatwiej tak mówić. Nie. Wyprowadzimy się, może do Wielkiej Brytanii, ale na pewno nie...
- Łatwiej? - wrzasnęła histerycznie Alice. - Myślisz, że mi jest łatwiej?! Na Boga, to moi synowie! Myślisz, że tego chcę? Naprawdę tak sądzisz? Za kogo ty mnie masz? Kocham ich całym sercem – wychlipała z łzami wściekłości w oczach. - Naprawdę nie chcę tego robić, ale nie widzę innej możliwości. Znasz zasady, nie mogę kusić losu.
- Nie rozumiem. Przecież jeśli wyjedziemy to unikniemy przyszłości, tak? Korzenie wyeliminowane, to całkowicie zgadza się z twoją zasadą.
- To nie tak. Naprawdę chcesz ryzykować, że Jason spotka tą dwójkę? To też należy do korzenia.
- To wy się wyprowadźcie! - wyrzuciła na wydechu Rosalie.
- Nie możemy! Nie rozumiesz?! To on znalazł ich! Musi mieć powód, dla którego tego nie zrobi. Jeśli chcemy uniknąć tej sytuacji, musimy stworzyć przyszłość, która udogodni mu całą sytuację. Nie rozumiesz tego? On chciał ją zabić. Jak myślisz, dlaczego?
Rosalie spąsowiała. Zaczerpnęła powietrza.
- Nie wiem.
- Dlaczego podczas ślubu? - poprawiła się Alice.
- Nie wiem – powtórzyła jej przyjaciółka.
- Bo ją kochał – oświadczyła pewna swojego zdania. - A jeśli zapewnimy mu, że nie będzie musiał ukrywać tej miłości? Musisz widzieć sens tego! To jedyne wyjście, które pozwoli nam „wyrwać korzenie”. No chyba, że chcesz się zmagać z rodzicami tamtej dwójki. Co jest bardziej ryzykowane i lekkomyślne dla wszystkich.
Oczy Rosalie zalśniły łzami.

Obraz rozpłynął mi się przed oczami, przynosząc wrażenie piasku zmywanego przez wody oceanu. Byłem lekko zmieszany. Nie wiedziałem co się dzieje. Usłyszałem, że moja komórka dzwoni. Sięgnąłem po nią jedną ręką, drugą przetarłem oczy. Dostałem SMS od Nikki.
„Ness coś chce. Możesz się dziś urwać?”
Zaśmiałem się pod nosem. Wczoraj się urwałem, dzisiaj też mogę, wtedy nauczycielki pomyślą, że jestem chory i nie będą chciały „niepokoić” moich rodziców.
„Pewnie, ale dopiero się obudziłem. Daj mi dojść do siebie. :*”
„Czekam :*
Dopiero po chwili wrócił mój filtr, który odpowiednio interpretował fakty. Już nie byłem zaspany i wszystko do mnie docierało o wiele lepiej. Czy ja znów widziałem przyszłość? Tylko tym razem było inaczej. Nie byłem sobą, tylko obserwatorem. To było strasznie dziwne uczucie. I wyglądało bardziej jak przeszłość, z tego, co wynikało z rozmowy – której dokładnie nie pamiętałem, bo byłem zaspany. Wiem, że była mowa o mnie i Nikki. Zaraz – można mieć wizję przeszłości?


*Rosalie

Zaparkowałam pod domem. Źle się czułam. Mimo że jest we mnie coś dziwnego i praktycznie od dzieciństwa spałam bardzo mało, a aktualnie wcale, miałam ochotę po prostu rzucić się na najbliższą w domu kanapę i starać zasnąć. Byłaby to jednak strata czasu, więc organizm musiał się podbudować gdzieś indziej. Zdecydowałam się na wannę. Ona zawsze przywraca mi energię.
Zamknęłam samochód przyciskiem na kluczykach i ruszyłam do domu. Nogi niesamowicie mnie bolały, więc zdjęłam szpilki i zaczęłam kroczyć boso po trawniku. Jak zawsze, najpierw spróbowałam otworzyć drzwi klamką. Byłam pewna, że się nie otworzą, ale jednak to zrobiły. Zmarszczyłam brwi. Nikki zapomniała je zakluczyć?
Wtedy usłyszałam głosy. Najpierw się przestraszyłam, ale po chwili rozróżniłam dwa z nich – męski i mojej córki. Uniosłam ciekawa brwi. Ciekawe co robią. Na palcach wbiegłam na przedpokój i wytężyłam słuch.
- Więc twoje odbicie z tobą rozmawia? - Och, Jason. Miły chłopak. W końcu znikła moja niechęć do niego – wbrew wszystkiemu, Nikki zdawała się go naprawdę lubić.
- Tak. Na początku słyszałam tylko ten głos w głowie. Na sprawdzianach dyktował mi wszystkie odpowiedzi, w wolnym czasie zagadywał. I ciągle mówił, jaki procent w mojej głowie zajmuje, czy coś takiego. - O niech to bicz trzaśnie. Czyżby Renesmee miała problem psychiczny? Położyłam cicho torby obok siebie, starając się nie robić hałasu. Oklapłam na ziemię i zaczęłam przysłuchiwać się rozmowie dalej. Nie miałam pojęcia, że Renesmee ma takie kłopoty. Biedna Isabella.
- Ja nie zauważyłam zmiany w mojej umiejętności. Kamienie wciąż przebijają tylko jedno drzewo jednocześnie, no i nie biegam jakoś szybciej niż ostatnio. No i skaczę tak samo wysoko. Myślę. - Och? Nikki? Moment. Że co?! Nie. Nie nad interpretuj tego.
- Ja dziś miałem kolejną wizję przyszłości. To znaczy, tak myślę. Tylko że tym razem było inaczej. - O cholera! But wypadł z mojej ręki. Cholera jasna, cholera, cholera, cholera! Muszę iść do Alice! I do Isabelli! Oni mają dary. Cholera. Jasna. Niech to szlag. Wstałam szybko, zostawiając wszystko na ziemi, i ruszyłam w stronę wyjścia. Zatrzymała mnie jednak następna wypowiedź Jasona. - Widziałem Rosalie i Emmetta kłócących się z moimi rodzicami. Byli w jakimś drewnianym domu, czy coś takiego. Mówili coś o... hm... no nie wiem. Byłem zaspany. Wiem, że coś o mnie i o tobie. - Moje serce zabiło. Nie – pomyślałam twardo. To jest po prostu niemożliwe. Widział przeszłość?! Mary Alice, dlaczego tego nie przewidziałaś?
Wybiegłam z domu. Dla sąsiadów mogłoby to się wydawać komiczne – moje wszędzie latające włosy i gołe stopy skomponowane z ładnym, drogim strojem.
Pukałam wściekła do drzwi. Nie przestawałam, póki Alice mi nie otworzyła.
- Wiedzą – szepnęłam.
- Mają – poprawiła mnie. - Wiem, widziałam. Jason miał przy mnie wizję.
- Ach tak, to. Nie, nie, nie! Mary Alice, nie rozumiesz! Twój syn widział przeszłość. P r z e s z ł o ś ć. Naszą kłótnię. W tamtym domku w lesie.
Jej twarz zrzedła, a usta rozchyliły lekko. Zatkało ją.
- Wejdź – szepnęła z szerokimi oczami i prawie zdzieliła z drzwi.
- Ale... co my teraz zrobimy? - Nie było dobrze. Przeciwnie, było okropnie. Źle.
- Nie mam pojęcia – wymamrotała. - Może podpowie nam jakaś wizja? - zagaiła z nadzieją.
- Och, walić twoje wizje, każdy wie, że są zawodne. Pamiętasz?
Przełknęła ślinkę. - Musimy powiedzieć reszcie. Ale nie możemy. Mam związane ręce. Zaraz ci to wszystko wytłumaczę. Miałam wizję, w której nas wszystkich podsłuchuje Kellan. Musimy to wyplenić...
- Z korzeniami, wiem. Mogę go wysłać do babci. Nie ma takiej siły, która by go odwiozła, prawda?
- Nie wiem. - Spojrzała na mnie sceptycznie. - Mamy przerąbane. Jeśli... dojdzie do tamtej wizji... oni zginą.
- Dlatego musimy coś zrobić.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Donna dnia Sob 23:41, 19 Gru 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
TempestaRosa
Wilkołak



Dołączył: 18 Sie 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Cardiff

PostWysłany: Nie 10:02, 20 Gru 2009 Powrót do góry

No dooobra, miałam iść spać, ale tak ten nowy rozdział wisi od wieczora...
Niesamowity! Co prawda poprzedni robił większą grę, ale ten też mi sie niesamowicie podoba.
Nikki i Jason... pasują do siebie... o jaką cholera tajemnicę chodzi Alice i Rosalie? Bo znajac ciebie tworzysz pozory czegoś normalnego, jak krymiinał, a okaże się, że to sprawa bardziej nadprzyrodzona. To będzie niezwykłe, ja wiem, ale już zalewają mnie pokłady nieskończonej ciekawości, co będzie w tym wątku.
Rosalie mnie rozśmieszyła. "Cholera. Nie. Cholera jasna. Cholera jasna. Cholera. Cholera." Hahaha... wydawała się w ogole taka nierozgarnięta i śmieszna.
Renesmee znów dała pokaz swojej nastoletności... cieszę się, że ktoś zwraca uwagę na otoczenie w pierwszoosobówce. Zazwyczaj w 1os. ludzie opisują emocje, a w jednym zdaniu otoczenie, w trzeciej osobie na odwrót lub pół na pół. A tutaj bardzo ładnie wkomponowałaś opis pokoju i bardzo się przydał do wizualizacji całego domu, naprawdę, to jest coś, co odpada pokłady wyobraźni i wizualizuje się wtedy całe otoczenie. To jest ogromny plus.
Już chyba załapałam, na czym polega dar Renesmee. Jest to dodatkowa jaźń, która powinna pomagać i racjonalizować sytuację, zajmując i używając większy procent mózgu, ale być pod kontrolą, tak? Tyle że Renesmee jest taka a nie inna, przez co trochę im ta współpraca nie idzie? To ma sens, serio.
Jason, Jason... po opisie kojarzy mi się z całkowitym mixem dwóch facetów - Milem Ventimiglią i młodym Tennantem (po włosach).
Nikki i Jason - hm, słodka para. Nikki jest fajna, taka stanowcza, ale nie głupia. Wie co kiedy powiedzieć. No i jest chyba niewątpliwie najładniejsza z całej grupy, nie?
Alex to narazie w mojej głowie miszmasz, mogłabyś go jeszcze raz opisać? Bo wiemy tylko opis Renesmee. Prooszę:D
Wizja przeszłości? O nieźle... Zauważyłam, że Alice ma jakieś tendencje do powtarzania korzeni.
"Tamta dwójka" "rodzice tamtej dwójki". O cholera, wsysło mnie w krzesło! TO w twoich ffach jest jak deklaracja wojny, haha. Nie mogę, nie mogę, ja chcę dziesiąty rozdział już. Jestem tak ciekawa, że mnie serce boli [albo może to dlatego, że tak wcześnie wstałam a tak mało spałam? Dobra, zostawmy tą kwestię :D]
Tamta dwójka... Jane aka Alec? Jason będzie tym złym? Choooooooolera jasna...
Wciąż nie łapię sytuacji Rosalie - Alice. Nie wiem nic, jak zwykle. Jason mordujący Nikki z dwójką tajemnizcych, silnych utalentowanych ludziów? Oh, for god sakes. Znów mnie wsysło. Innych może nie, ale ja znam twoje każde dzieło i wiem, co potrafisz z takich tajemnic zrobisz. Ach... już mi się marzą twoje wspaniałe sceny walki z dodatkiem scifi...
Jason nie zapamiętał nic z wizji tak ważnej dla Alice i Rosalie?
I co, do cholery, znaczyło, że oni zginą? Nie, nie moge, wsysa mnie w krzeslo, skóre ze mnie zdziera. Podnieciłam się jak nastolatka na widok Jacoba w kinie, serio.
Pozdrawiam, ten rozdział mnie zabił pod wieloma względami, toteż niezbyt dobrze go [przepraszam;/] zbetowałam. Linczujcie mnie.
TRosa


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Aliss.
Wilkołak



Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 11:22, 20 Gru 2009 Powrót do góry

No, przyszłam i zaskoczyły mnie dwa nowe rozdziały. Dobra, momentami się gubiłam i nie wiedziałam o co chodzi, ale potem bylo okej. Znalazłam tez parę literówek i błędów logicznych, ale juz zapomniałam, jakie to były, więc wybacz, ze Ci ich nie wypiszęSmile czekam na kolejne części i pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Pon 15:23, 21 Gru 2009 Powrót do góry

jak zwykle trzymałaś mnie w napięciu przez większą część tekstu, a gdy myslałam, że będzie spokojniej dostałam znów po głowie... ciekawi mnie co wymyślisz...
przyznałaś się, że jeszcze nie znasz wyjaśnienia tego wszystkiego (będę wredna) tym chętniej przeczytam co ci wpadnie do głowy...

sytuacja coraz bardziej się gmatwa... nie wiem czy Nicole jest 'przyjaciólką' Ness czy największym wrogiem, którego sama hoduje... spodobała mi się scena z biegnącą Rose... jakoś tak - nawet nie wiem do konca dlaczego :)

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Collette
Nowonarodzony



Dołączył: 21 Gru 2009
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 16:59, 21 Gru 2009 Powrót do góry

ja na miejscu Renesmee bym się bała, że Nicole przejmie nad nią kontrole...powinna o ty komuś powiedzieć.. a tak wgl to świetne opowiadanie i kocham si-fi


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Wto 16:06, 22 Gru 2009 Powrót do góry

TRosko, nie wierzę, że tak komentarz mi dałaś. To u ciebie przełom
Czy Jason będzie tym złym? Nie przeliczaj się, wiesz, że ja też Ventimiglię lubię :D Dobrze, postaram się opisać dokładniej Alexa. Co do reszty pytań... zobaczysz.
czarny_aniele - ja wiem, te perspektywy i elementy tajemnic mogą gubić momentami, ale to jest właśnie ich rola. Cieszę się, że ci się podoba.
kirke - Nicole... ona chyba sama nie wie. Jaka jest jej rola a jak będzie ją odkrywała to dwie strony medalu. Zobaczycie. Czemu ty, kirke, ciągle insynuujesz, że ja cię biję po głowie? To chyba już trzeci raz :D
Colette - Szczerze i prosto z mostu, ja zrobiłam z Renesmee taką nienajmądrzejszą, aczkolwiek sympatyczną osobę. Nie jest głupia, nie. Po prosstu nie myśli o tych waznych rzeczach. Powiedziała Jasonowi i Nikki, ale nie o tym, że Nicole zajmuje coraz więcej miejsca - Ness nie wie, że to coś zlego.
Dziękuję za komentarze, zwłaszcza w czasie suszy na forum (święta itp.) i że kazdy znalazł trochę czasu. Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Elaine.
Zły wampir



Dołączył: 08 Gru 2009
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 29 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rivendell

PostWysłany: Wto 20:38, 22 Gru 2009 Powrót do góry

Witam!
Na wstępie chciałabym zaznaczyć, że strasznie dziwnie jest komentować jeżeli coś naprawde się podoba, a na początku się to skrytykowało.
Więc przepraszam cię droga Alicee za to, że zdecydowanie zbyt wcześnie skreśliłam twoje opowiadanie. No dosyć. I tak mi to ciężko się wyklikało - trudno się przyznawać do błędu.
Przejdzmy więc do tekstu.
Renesmee ( tak? Nigdy, przenigdy nie zapamiętam jak to się pisze ) powoli wyrasta na moją faworytkę. A to niemały cud bo zwykle w książkach nie przepadam za rudzielcami. Od razu zaznaczę, że bynajmniej nie jestem emmm... rasistką co do kolorów włosów po prostu niemal zawsze robią z nich idiotki. A twoja Nessie jest świetna. Zauważyłam, że jesteś fanką Herosów ( jak i ja ), a szczególnie Niki i widzę małe podobieństwo pomiędzy ich darami. Nicole jest idealnie wykreowaną postacią, na początku wydawała mi się tylko pomocniczą wróżką w głowie Ness, a teraz widzę, że coś złego w niej siedzi. Mam rację? A teraz za kim nie przepadam. Nikki zdecydowanie nie jest w gronie moich ulubienic. Zupełnie nie wiem dlaczego ale od początku jej nie lubiłam. Ostatnio także traci u mnie Jason, mimo tego, że opis jego wyglądu był bardzo, bardzo interesujący :oops: to wolę Alexa. Kellan i Carlie są przesłodcy, szczególnie ten pierwszy, to pewnie zasługa tatusia. Jeszcze kilka słów na temat darów, pamiętam rodziców, pamiętam Nikki, Ness ale czasami nie mogę połapać się w darach bliżniaków. Może to przez to, że czytałam zawsze opowiadanie po szkole, a jak wiemy szkoła robi nam pranie mózgu. O tak. Teraz mam już świąteczną przerwe więc spróbuje, jak znajdę chwilkę przeczytać to jeszcze raz.
Być może nie dam rady wpaśc tu jeszcze przed Bożym Narodzeniem więc już życzę Tobie i wszystkim innym Wesołych, radosnych świat i całej masy przepięknych prezentów.
Happy Christmas!
El.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Elaine. dnia Wto 20:39, 22 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Wto 23:46, 22 Gru 2009 Powrót do góry

Droga Elaine. - Szczerze mówiąc, nie skomentowałaś wcześniej tylko trzeciego rozdziału, więc jako tako nie zauważyłam u ciebie jakiejś niechęci czy coś w ten deseń. Więc dziewie się, że skreśliłaś mój ff - nawet o tym nie wiedziałam.
Tak, jestem fanką Herosów i może się wydawać, że to jest podobne w tematyce... tylko że moje dary nie mają nic wspólnego z adrenaliną i genami, a jedynie ze starym, Meyerowym Bellowaniem, czy posiadania mocy przed transferem człek -> wampir. Dlaczego są takie silne i się rozwijają to będzie oczywiście potem. Ale wiedz, że to dopiero początek ich umiejętności i szczerze powiedziawszy, nawet mi teraz przypomina Herosów. Ale nie galopujmy, czekajmy, bo potem to straci na herosach...
Co do darów bliźniaków to powiem tak - daru Alexa nie przybliżyłam dokładnie, zaś dar Jasona pominęłam - a raczej, były trzy przykłady jego daru, a ja powtórzyłam tylko dwa, bo w rozdziale pierwszy był jeszcze trzeci. Prologu raczej. Więc muszę do tego wrócić...
Żeby nie spojlerować powiem tak, dar Jasona to przywoływanie wizji i rozsiewanie ich po cudzych głowach, tudzież patrzenie w przyszłość dotyczącej bezpośrednio jego, tudzież nie jego. Pojawi się kilka rzeczy innych, ale to narazie tyle...
Ja też za rudzielcami nie przepadam, nie jestem rasistką włosów, ale chodzi mi o wyglad... po prostu spotkałam garstkę kobiet, które z tymże kolorem włosów ładnie by wyglądały.
Teraz zapuszczę taką ciekawostkę odnośnie postaci. Opiszę ich wygląd dodatkowo [ czy raczej posturę].
Renesmee wbew wszystkiemu ma obfite kształty, chodzi o to, że na pewno ma dość duży biust, jest niska i ma kształtne biodra. Można by też nazwać ją przysadzista, ale że to kojarzy się z oponą lub dużym brzuchem też, to odpada.
Nikki zaś jest w moim wyobrażeniu dosyć wysoka, zwłaszcza biorąc pod uwagę długie nogi. W jej postaci raczej nie stawiam na biust, bardziej posladki i długie nogi.
Jason jest wcale nie wysoki jak na faceta, ale ma dosyć szerokie ramiona i ładne, lekkie mięśnie, co uważam dodatkowo jako plus do jego słodkości slash męskości.
Alex jest z tych wyższych i jak go sobie wizualizuje, to nieodłącznie ze słuchawką w uszach i potem ściekającym pośrodku klatki, na koszulce zostawiającym ślad. Bo on dużo biega, tudzież ćwiczy, więc też stawiam, że ma umięśnione nogi.
Młodych opisywać nie będę... to taka ciekawostka... Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Elaine.
Zły wampir



Dołączył: 08 Gru 2009
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 29 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rivendell

PostWysłany: Śro 12:25, 23 Gru 2009 Powrót do góry

Chodziło mi raczej o mój pierwszy post w tym temacie ;].
Dziękuje za wyjaśnienia.
E.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Śro 21:31, 23 Gru 2009 Powrót do góry

Alicee gdy pojawił się prolog i pierwszy rozdział z ciekawości postanowiłam poczytać. Ale jakoś nie mogłam dobrnąć do końca. Moze nie miałam nastroju, moze to nie był dzień na to opowiadanie.
Ale wróciłam kilka dni później. Zaczęłam od początku i nie mogę się oderwać. Świetny, świeży pomysł. Nowe postacie, stare postacie, wszystko ze sobą świetnie współgra. Może skojarzyło mi sie trochę z Herosami ale dopiero gdy spojrzałam na twój avatar :-) Choć nie kojarzę bohaterów z mocami, jakie posiadają dzieciaki z twojego opowiadania. MOze jestem "do tyłu" bo oglądałam tylko pierwszy sezon.
Wracając do tematu:-) masz świetny pomysł, dobry styl pisania i co jest także wielkim plusem często dodajesz nowe rozdziały:))) Oryginalnie, intrygująco, zaskakująco. Najbardziej ciekawi mnie co w drewnianym domu w lesie ustalili Rose z Emmem oraz Alice z Jasperem. Bo wpadł mi do głowy pomysł, że ktoryś z chłopców jest wychowywany nie w swojej biologicznej rodzinie. Może któryś zamieniono miejscami by uniknąć tragedi z wizji Alice??
Bardzo mnie to ciekawi więc pisz i wstawiaj kolejne rozdziały bo z radością poczytam dalszy ciąg.
Wesołych Świąt
Aurora


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Pią 18:42, 01 Sty 2010 Powrót do góry

Na śmierć zapomniałam odpowiedzieć na komentarz.
Aurora, byłaś na dobrej drodze, ale nie, nie chodzi tutaj o to, że jeden z bliźniaków nim nie jest. To chyba plus, że nikt się nie domyślił, ale przyznam, że ja sama nad tym trochę główkowałam :P Zdziwiłabym się, jakby któraś z was się domyśliła...
Przepraszam, że tak długo i przepraszam, ale teraz muszę dopieszczać mój tekst na pojedynek, toteż nie wiem, jak mi z pisaniem pójdzie...
Rozdział 5
Autor: Alicee
Beta: Niesamowita frill - jak zobaczyłam, co ona zrobiła z moim tekstem, to się poczułam jak prawdziwa pisarka :D Zwłaszcza, że ja tak ten rozdział sponiewierałam wcześniej...
*Nikki - Podejrzliwość
*Jason - Wizja

*Nikki

- Nikki, masz pożyczyć dwa złote? - zapytał jakiś chłopak, którego w ogóle nie kojarzyłam. Skąd oni, do cholery, znali moje imię?
- Nie mam – warknęłam, trzymając w ręku banknot dwudziestozłotowy. Spojrzał na mnie zły.
- Daj – rozkazał. Uniosłam wysoko brwi, a po chwili parsknęłam śmiechem. Byłam na samym początku kolejki do sklepiku szkolnego. Poczułam jakiś gwałtowny ruch i spostrzegłam, że zniknęły mi z dłoni pieniądze. Wciągnęłam szybko powietrze do płuc.
- Oddawaj to, gnojku! - krzyknęłam i zaczęłam biec za tym idiotą. Co on sobie myślał?! Że dokona kradzieży, a ja po prostu zapomnę o danym incydencie? Niech mnie szlag, jeśli go zaraz nie spiorę! Potem jeszcze naślę na niego Jasona i Alexa. Będzie cierpiał cały ten rok. Jak w ogóle śmiał?!
Biegł najwyraźniej najszybciej jak potrafił, ale dogoniłam chłopaka z łatwością. Bez zbędnych ceregieli, rzuciłam się na niego. Oboje upadliśmy na ziemię – tyle, że on prawdopodobnie zdarł sobie skórę na łokciach, ja zaś czułam się perfekcyjnie.
Zaczął się ze mną szarpać. Nie mogłam uwierzyć, że po świecie wciąż chodzą tacy kretyni...

Cóż, chodzą. Jednym z nich to mój dyrektor, pan Greywood. Po tym, jak odebrałam od „palanta” swoje pieniądze, nauczycielka nie omieszkała polecieć natychmiast do dyrektora i, nie zadając pytań, posadzili mnie - agresywnego bandziora - na dywaniku.
- No więc, co ma pani na swoją obronę, panno... - Zajrzał do dziennika. - …Lutz.
- Ten... - dupek – chłopak ukradł mi dwadzieścia złotych. - Mężczyzna spojrzał sceptycznie na mą dłoń.
- Widzę jednak pieniądze nadal w pani ręcę. Sądzę, że to tylko pretekst. - Co? Czy on jest jakiś nienormalny?
- Wcale nie. Odzyskałam swoją gotówkę. Wyłącznie dlatego rzuciłam się za nim w pogoń – prawie go nie znam.
- Prawie mi wystarczy – skwitował i zaczął pisać jakąś notatkę. Gapiłam się na dyrektora jawnie i otwarcie, a moja szczęka turlała się gdzieś pod jego biurkiem. Bałam się trochę, że tak szeroko otworzyłam oczy i tym samym przestrzelę nimi jego głowę. Choć przez chwilę wydawało mi się to dobrym pomysłem.

- Co się stało? - zdziwił się Jason, gdy zobaczył, że idę w stronę tylnego wyjścia.
- Dostałam naganę i wezwali mamę do szkoły! - wykipiałam, wściekła.
- Za co dostałaś naganę?
- Ktoś ukradł mi kasę, więc go... dogoniłam. - Ledwo dokończyłam zdanie i zobaczyłam szeroki uśmiech na twarzy przyjaciela. - Nie śmiej się.
- Musisz przyznać, że to jest trochę zabawne. - Złapał mnie za ramiona i uniósł brew. - Nie gniewaj się. Przynajmniej idziesz do domu. - I wciąż uporczywie się uśmiechał.
- Noo, może trochę zabawne – wymamrotałam na siłę, ale potem przyjrzałam się jego uśmiechowi i sama się zaśmiałam.
- Iść z tobą? - zaoferował.
- Poradzę sobie, ale dzięki. - Przytuliłam się do niego, ale jak na złość, rozległ się dzwonek. - Ten dyrektor to chyba naprawdę mnie nienawidzi – rzuciłam, odsunęłam się i pomachałam.
Wychodząc ze szkoły, jeszcze raz przeczytałam tę głupią notatkę.

Droga Pani Lutz,
Z przykrością informuję, iż Pani córka okazała się dziś wyjątkowo agresywna wobec innego ucznia. Zdaje się, że były to osobiste porachunki. Jestem nadmiar zdenerwowany zaistniałą sytuacją, lecz Pani pociecha nie ułatwia nam sprawy i nie odpowiada na zadawane pytania zgodnie z prawdą. Prosiłbym, aby stawiła się Pani w szkole o dowolnej godzinie od jutra do piątku.
Z wyrazami szacunku,
Arthur Greywood, dyrektor.


Po pierwsze – mój ojciec nazywa się Lutz, matka zaś Hale. Po drugie - nie były to żadne osobiste porachunki. I jak, do cholery, „nie ułatwiałam sprawy i nie odpowiadałam na zadawane pytania zgodnie z prawdą”?!
Przechodząc przez ulicę, ujrzałam taksówkę, a w niej swojego brata. Bezmyślnie pomachałam w stronę samochodu... Zaraz? Mój brat w taksówce?
Odwróciłam się i obserwowałam odjeżdżające auto, z Kellanem w środku. O nie, ktoś tu sobie robi jaja. Schowałam list do kieszeni i ruszyłam sprintem za wozem. Na początku było trudno, ale po chwili zaczęłam bardziej podskakiwać niż biec. Szybko dogoniłam furę i popukałam w okno. Taksówkarz popatrzył zdziwiony, na co gestem pokazałam, aby się zatrzymał. Dostosował się do mej prośby i otworzył szybę.
- Przepraszam, tak się składa, że wiezie pan... - Upewniłam się, że widzę dobrą osobę na tylnym siedzeniu. - …mojego brata. Mogłabym wiedzieć, kto go wysłał i gdzie?
Mężczyzna spojrzał na mnie z powątpieniem.
- Niejaka pani Hale. Niestety nie zostałem upoważniony, aby udzielać takich informacji nieznajomym.
- Jestem rodziną – oburzyłam się. Na potwierdzenie tych słów, wyjęłam telefon i pokazałam zdjęcie z rodzicielką. Przypatrywał się mu dłuższą chwilę.
- No dobrze. Mam zawieźć malucha do babci.
- Ale nie rozumiem – stwierdziłam bardziej do siebie, niż do kierowcy. - Mama odsyła go do babci tylko, jeśli nie znalazła nikogo, kto by się nim zajął pod jej nieobecność. Ja mam przecież mnóstwo czasu – dodałam.
- Cóż, to nie mój interes...
- Niech pan zaczeka. Wiem, że zapłacono panu z góry. Jednakże ja się teraz zaopiekuję bratem. Proszę się nie martwić, pani Hale nie będzie wydzwaniać z pretensjami.
Nie potrafiłam w ogóle zrozumieć, jak mogła oddać Kellana w obce ręce – zazwyczaj woziła lub wysyłała go ze mną.
Taksówkarz wydawał się sceptycznie nastawiony do tej propozycji.
- Przykro mi, muszę wykonać polecenie.
Szlag.
- Powinien pan zrozumieć me obawy. Brat jedzie w taksówce z obcym mężczyzną – wytłumaczyłam.
- Niech panienka również zrozumie moje. - Miałam dość „panienek” na dzisiaj. - Jakaś nieznajoma dziewczyna chce zabrać mi dzieciaka z samochodu.
- Czyli nie odda mi go pan? - Kellan patrzył na naszą wymianę zdań, lekko zaniepokojony. W ręku trzymał małą konsolę.
- Nie mogę.
- A ja nie mogę się na to zgodzić. - Otworzyłam szybko tylne drzwi i machnęłam na dziecko ręką. Wysiadł z auta, na co taksówkarz natychmiast zareagował. Wyleciał z wozu i ruszył prędko w moją stronę. Bez zbędnych ceregieli podniosłam Kellana – dobra rzecz z tą siłą – i wybiłam się do przodu, a zaraz potem zerwałam sprintem w kierunku domu.
Kierowcy po chwili znudził się pościg, krzyknął coś tylko raz czy dwa.
Dobiegłam do mieszkania i otworzyłam drzwi kluczem.
- Wróciłam - rzuciłam. Nikt nie odpowiedział.
- Mogę iść do Carlie? - zapytał Kellan.
- Tak, tylko uważaj na ulicy. - Zmarszczyłam brwi.
Jak kobieta przy zdrowych zmysłach wsadziła dziewięciolatka do samochodu z zupełnie obcym facetem? Nie byłam w stanie tego pojąć. Czasami zachowywała się nieodpowiedzialnie, ale jakoś potrafiła przygotować śniadanie, spakować nasze rzeczy do szkoły i posprzątać pokój. Robiła czasami głupoty, ale nie aż takie. Zdecydowanie nie została stworzona do macierzyństwa, ale poradziła sobie z wychowaniem mnie i sądziłam, że czegoś się nauczyła. Słowa taksówkarza wryły mi się w pamięć. Kiedyś matka wysyłała nas do babci tylko wtedy, gdy naprawdę nie miała innego wyjścia. Natomiast teraz, jeśli nie zdążyłam wrócić do domu na czas lub odebrać Kellana ze szkoły, wysyłano go do staruszki, gdzie spędzał często nawet tydzień. Jednakże zawsze byłam informowana o takim przedsięwzięciu. Coś się nie zgadzało. Przecież wróciłam wcześnie, a ona zamierzała dzisiaj siedzieć w domu. Poczułam wibracje w kieszeni i wyjęłam telefon.
- Słucham?
- Cześć. - Ach, Jason. Nawet nie spojrzałam na wyświetlacz. - Ness jest wolna? Miałem... wizję. Musimy poważnie pogadać. - Po jego głosie wywnioskowałam, że to coś istotnego.
- Uch, pewnie, zaraz ją tu ściągnę. U mnie czy u ciebie?
- U ciebie.
- Niech będzie. - Rozłączyłam się i wybrałam numer Ness.


*Jason

Zmierzałem do sali od matematyki, gdy zobaczyłem Nikki. Na twarzy przyjaciółki widniał grymas złości, szła prędko, szurając butami. Skierowałem się do niej, zauważyła mnie dopiero po chwili, jakby myślami była daleko stąd.
- Co się stało? - zaciekawiłem się. Wyglądała na naprawdę nieźle wkurzoną i zmierzała w stronę głównego wyjścia.
- Dostałam naganę i wezwali mamę do szkoły! - wyrzuciła z siebie, zła. Zaśmiałem się, całość brzmiała zabawnie.
- Za co dostałaś naganę? - Znając Nikki, w życiu bym nie zgadł. Ostatnimi czasy ciągle miałem podstawy, aby martwić się, czy nie wgniotła kogoś przypadkiem w ścianę.
- Ktoś ukradł mi kasę, więc go... dogoniłam. - Aha, "dogoniłam''. To w jej przypadku pewnie znaczy: „rzuciłam się na niego i przeklęłam jego dalszą egzystencję w tej szkole”. Uśmiechnąłem się pod nosem. Cała ona. - Nie śmiej się – warknęła. Uniosłem brew, wciąż się uśmiechając. Patrzyła na mnie nieprzekonana.
- No co? Musisz przyznać, że to jest trochę zabawne. - Położyłem ręce na ramionach dziewczyny i wpatrywałem się uporczywie w jej oczy. Uciekała wzrokiem, aż też się uśmiechnęła. - Nie gniewaj się. Przynajmniej idziesz do domu. - Uniosłem brew. Patrzyła sceptycznie, ale w końcu naprawdę się roześmiała.
- Noo, może trochę zabawne – przyznała.
- Iść z tobą? - zaoferowałem. Mogłem się urwać ze szkoły, nic złego by się nie stało.
- Poradzę sobie, ale dzięki. - Przytuliłem ją, ale w tym momencie po całym budynku rozszedł się dźwięk dzwonka. - Dyrektor chyba naprawdę mnie nienawidzi – syknęła, rozgoryczona. Odsunęła się powoli, po czym ruszyła w stronę wyjścia, machając na odchodnym.

Na lekcji się nudziłem. Pani przepytywała osoby, których oceny się wahały. Moja sytuacja przedstawiała się jasno - czwórka. Został tylko miesiąc do wakacji – był maj – i właściwie wyszedłem na prostą z wszystkimi przedmiotami.
Gapiłem się na tablicę. Renesmee rozwiązywała jakieś zawiłe zadanie, ale wydawało się, że dobrze sobie radzi. Zastanawiałem się, czy Nicole jej teraz pomaga. W ogóle ta umiejętność zdawała się nieprzyjemna – mieć kogoś innego w swojej głowie. Właściwie nie chciałbym posiadać takiej zdolności. W dodatku Ness mówiła, że Nicole to zarozumiała nastolatka i używa oburzającego słownictwa.
Zgłosiłem się i czekałem, aż pani w ogóle zauważy moje istnienie.
- Tak, Jason? - zapytała.
- Mogę wyjść do toalety? - Nie wydawała się przekonana.
- Naprawdę musisz?
- Tak – skłamałem. Właściwie pragnąłem po prostu opuścić pomieszczenie.
- No to idź, ale wracaj szybko. - Zwróciła się z powrotem w stronę tablicy. Wstałem i wyszedłem z sali.
Na korytarzu panowała cisza, co było nietypowe dla tej szkoły - nawet podczas lekcji.
Ziewnąłem. Udzielił mi się jakiś ponury nastrój – zapewne przez nudę i spokój na lekcji. Wszedłem do łazienki, a następnie do kabiny. Rozpiąłem rozporek. I wtedy zobaczyłem coś dziwnego. Nad sedesem wisiała srebrna tabliczka, która prosiła uczniów o szanowanie mienia szkoły.
- Renesmee? - rzuciłem niepewny. Nie dość, że czułem się jak idiota, to jeszcze stałem w toalecie.
- Nicole – poprawiła mnie. To wyglądało, jakbym nie miał odbicia w tabliczce. Tam znajdowała się tylko twarz Ness. I co wypadało teraz powiedzieć? Zapiąłem rozporek i zacząłem przyglądać się postaci. Miała dziwne ułożone włosy, ale nie byłem pewien, czy dobrze widzę, bo litery na tabliczce lekko wykrzywiały obraz.
- Eee – wydukałem. - Co tu robisz?
- Jestem – stwierdziła. - Tak w razie, gdybyś nie wierzył Renesmee, że istnieję.
- Nie powinnaś pomagać jej teraz w zadaniu? - Wydedukowałem, że Ness dotarła pewnie do połowy przykładu i została bez pomocy.
- A ktoś mi kazał? Mogę robić, co chcę.
- No dobra... to czemu znalazłaś się w toalecie? - zapytałem z wahaniem. Wzruszyła ramionami.
- Nudzi mi się. - To najbardziej osobliwa rzecz, jaka mi się w życiu przydarzyła. Stałem w kabinie, w toalecie szkolnej pozbawionej pisuarów, i gadałem z odbiciem w tabliczce, które w dodatku robiło głupie miny.
- Mi też. Chyba – wskazałem kciukiem na drzwi – wrócę już do sali. Spojrzała na mnie jakoś dziwnie, ale zniknęła bez słowa. Teraz przynajmniej patrzyłem na swoją twarz. Zrezygnowałem z zaspokojenia potrzeby fizjologicznej i wróciłem do sali.

Nudy na lekcji nie tylko wprowadziły mnie w stan letargu, ale wręcz zmusiły do położenia się na ławce. Schowałem twarz w rękach i zamknąłem oczy. Jednak, bez otwierania ich, ujrzałem pewien obraz. Znajdowałem się w pomieszczeniu, które skądś kojarzyłem, mimo że panowały ciemności. W pokoju byli moja mama, ojciec, Rosalie i Emmett. Rodzicielka usilnie próbowała wpoić blondynce do głowy, że ktoś nie może z nią zostać. Zmarszczyłem brwi i obserwowałem sytuację dalej. W oczach Rose pojawiły się łzy, ale tłumaczyła kobiecie, że nie powinna tego zrobić. Matka jednak nie słuchała – powtarzała tylko skutki takiej decyzji: jeśli nie odda córki, to wizje staną się rzeczywistością. Przypominała, że chodzi w końcu o jej synów i wcale nie jest łatwo tak spokojnie o tym mówić. Nie rozumiałem, o czym one rozmawiają.
W konwersacji regularnie przewijał się podobny wątek – jeden z dwóch synów, czyli ja lub Alex, i dwie postaci o „niesamowitej sile”. W pierwszej chwili pomyślałem, że to dotyczy czegoś podobnego do daru Nikki. W końcu jednak mama stwierdziła, że zdolności tych osób stwarzają realne zagrożenie. Jednakże z jej tonu wywnioskowałem, że to nie należało brać tego dosłowne.
W końcu Rose zaczęła płakać, ale zgodziła się na propozycję kobiety. Jeśli miałbym oceniać po samej rozmowie, powiedziałbym, że mówiły o przyszłości. Rodzice zdawali się wiedzieć, że posiadamy nadzwyczajne umiejętności. Obudziłem się w klasie w chwili, gdy zadzwonił dzwonek.

Postanowiłem urwać się z ostatniej lekcji. Zadzwoniłem do Nikki i poprosiłem, żeby nakłoniła Ness do spotkania. Musiałem z nimi pogadać.

- No więc? - zapytała Nikki, patrząc na mnie pytająco.
- Na zajęciach miałem wizję. - Ich uwaga skupiła się na mej osobie w stu procentach. - Przedstawiała Rosalie, Emmetta i moich rodziców. Jestem prawie pewien, że dotyczyła przeszłości. Nasze matki sprzeczały się o jakąś osobę, a ponieważ Rose wspomniała o swojej córce, to wnioskuję, że chodziło o ciebie. - Spojrzałem w jej stronę. Na twarzy dziewczyny widniał dziwny grymas, jakby myślami była daleko stąd.
- I co? - zagadnęła.
- Powtarzały, że któryś z bliźniaków zrobi coś głupiego i ty będziesz tego powodem, więc dokonały podobno coś strasznego, żeby zapobiec przyszłości... - zawiesiłem głos. - Matka mówiła, że widziała przyszłość. Słuchajcie, ja myślę, że oni wiedzą, iż posiadamy te... zdolności. - Oczy Renesmee rozszerzyły się.
- Czyli mama lub ojciec mają też taką własną Nicole? - wyszeptała.
- Nie wiem. W każdym razie, moja rodzicielka nakłaniała Rosalie do czegoś, czego blondynka bardzo nie chciała. Płakała i rozpaczała, ale ostatecznie się zgodziła. Dodała, że to sprawa życia i śmierci. Niepokoi mnie to strasznie i nie przestaję o tym myśleć.
Nikki rozejrzała się nerwowo, jakby bała się, że ktoś nas podsłuchuje.
- A moja mama wysłała dziś Kellana do babci całkowicie bez potrzeby. Mogłam się nim zająć, a ona nawet mi nic nie powiedziała. Musiałam dogonić taksówkę i tak jakby go porwać.
Teraz to Renesmee spąsowiała.
- Zamknij się! - warknęła na głos. Domyśliłem się, że to do Nicole.
- Nie zamknę się – usłyszałem. Zmarszczyłem gwałtownie brwi i odwróciłem się w stronę głosu. W lustrze naściennym stała Renesmee w całej krasie. Przedziwnie uczesała włosy – wszystkie sterczały na boki. W dodatku miała na sobie mocny makijaż i wyzywające ubranie. Kto by pomyślał, że Ness potrafi wyglądać tak... nie wiem, kobieco? - Dziś odbierałyśmy z Ness Carlie i Kellana z przedszkola. Kłócili się, jakie moce posiadają ich rodzice. Zorganizowali podobno jakieś duże zebranie u Cullenów. Kellan twierdził, że podsłuchiwał i jego tata jest supermenem.
Nikki gapiła się na lustro. Nie mrugała, zacisnęła wargi i wydawało się, że nawet nie oddychała.
- To jest Nicole – wymamrotała Renesmee.
- Cześć – wydukała Nikki, wciąż patrząc na zwierciadło. - Aleś ty... nierenesmowa.
- No jasne – stwierdziła dziarsko dziewczyna. - Wracając do tematu, jak myślicie, wiedzą o naszych darach? Sądzę, że tak, to miałoby jakiś sens. - Złapała się za podbródek i zrobiła zamyśloną minę.
- Wiemy jedno - coś ukrywają – stwierdziłem.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Donna dnia Pią 19:02, 01 Sty 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin