FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Następne pokolenie [NZ][19.07.2010][OOC/AU/AH] R10 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Nie 21:12, 13 Gru 2009 Powrót do góry

Na początek - Link do zwierzaka (chomik) : [link widoczny dla zalogowanych]
Witam. To mój nowy twór, zainspirowany moimi zainteresowaniami sciene fiction.
Opis, taki nieoficjalny - o co chodzi?
Przedstawiam tutaj losy dzieci Rosalie-Emmetta, Belli-Edwarda oraz Jaspera-Alice. Między rodzicami nie ma więzi rodzinnych jak np. Alice to siostra Edwarda. Cała szóstka rodziców, trójka małżeństw, to tylko przyjaciele.
Są ludźmi, aczkolwiek - jako wampirzy aspekt posiadania daru będąc wciąż człowiekiem - rodzice potrafią:
Edward - czytać myśli, Bella - odpierać WSZYSTKIE dary, Emmett - raz na jakiś czas przywołać silne zasoby siły, Jasper - uspokajać i lekko wpływać na ludzi za pomocą emocji, Alice - widzieć niedaleką przyszłość, Rosalie - nigdy nie spać.
Ich dzieci :
Rosalie-Emmett: Nikki lat 16, Kellan lat dziesięć.
Isabella-Edward: Renesmee lat 16, Carlie lat 10,
Alice-Jasper: Bliźniacy Alexander i Jason lat 16.
W ff-ie chodzi o to, jak borykać z dziwnymi, nowymi zdolnościami będą się dzieci. Każdy będzie miał naprawdę dziwny, oryginalny, złożony dar i będą go stopniowo odkrywać. Plus minus sceny akcji, które będą na pewno.
Chwilowo wrzucam tylko prolog, który przedstawia chwilę, w której pierwszy raz czwórka osób mówiła lub odkryła swój dar. Ale pamiętajcie - stopniowo. Tu się pojawi dużo, dużo więcej. Postaram się wszystko pokomplikować.
Pozdrawiam, miłego czytania.
No tak, zapomniałabym, beta - TempestaRosa, ale tak na szybko, do następnego - a raczej pierwszego - rozdziału obie sie bardziej przyłożymy.
A no i jeszce jedna rzecz - ff jest pisania z kilku punktów widzenia: Nikki, Jasona, Alexa[rzadko], Renesmee, Carlie. Czasem dodam jakieś inne ze względów... różnych. Pozdrawiam.

*Renesmee.

- Mamo! - wrzasnęłam. - Gdzie jest moja szczotka?! Nie wyjdę tak do szkoły!
- Leży przy lustrze! - odkrzyknęła. - Tam, gdzie zawsze ją kładziesz!
Spojrzałam na całą deskę tuż pod lustrem. Pasty, kosmetyki, szczoteczka, chusteczki, ale nie szczotka.
- Mamo! - jęknęłam głośno. - Tutaj jej nie ma! Może tata brał? - zasugerowałam na wpół złośliwie. No bo to wszystko przez niego. Wszyscy chcieli oglądać premierę filmu w telewizji, ale ojciec stwierdził, że w połowie mam iść spać. To było tak okrutne, że potem Nikki musiała opowiedzieć mi wszystko przez telefon, w czego rezultacie poszłyśmy spać później niż wszyscy, którzy oglądali film.
- Zaraz się spóźnisz! - krzyknął ojciec z dołu. - Uczesz się choćby palcami, ale jeśli się nie zdążysz do szkoły, to masz szlaban na filmy po dwudziestej! Właściwie to już go powinnaś dostać za to, że gadałaś pół nocy z Nikki!
Zmarszczyłam brwi. Skąd on o tym wie?
Skoncentruj się.
Carlie. Ona, mała, jedna...!
Pobiegłam w stronę pokoju siostry, przekraczając niedługi korytarz, pokój i wchodząc do łazienki. Oczywiście, gwiazda stała tam z moją szczotką w ręku i czesała się jak gdyby nigdy nic.
- Ej! - fuknęłam zła. - To moja szczot...
- Nawet nie myśl o krzyczeniu na siostrę – dobiegło z dołu. Przyrzekam, ten człowiek dosłownie czyta mi w myślach.
- To moja szczotka! - syknęłam w stronę siostry. Patrzyła na mnie lekko przestraszona i zmartwiona.
- Chciałam mieć takie włosy jak ty – mruknęła smutno, wyciągając do przodu dolną wargę.
- Na litość boską, jestem rudzielcem! - warknęłam cicho.
- Ale masz długie włosy, a moje są krótkie.
- No to nie wydłużysz ich grzebieniem, musisz dorosnąć. A jak już to się stanie, to ci mogę nawet tą szczotkę dać.
- Serio?! - krzyknęła, nagle się rozweselając.
- Serio serio – powiedziałam szybko, wyciągając rękę. - Ale teraz ja ją potrzebuję.
Podała mi szczotkę z miną, jakbym ją zdzieliła po twarzy.
- A teraz leć, bo mama zapomni ci wpakować śniadaniówkę – rzuciłam, zaczynając szybko i starannie czesać swoje włosy.
Weź szczotkę do szkoły – doszło mnie.
- Mówiłam ci, żebyś już... - Siostra była najwyraźniej na dole. Kto to powiedział?
Co ty robisz, błagasz o szlaban? Bierz szczotkę ze sobą, czesz się po drodze. - To był mój głos. W mojej głowie, jakbym to głośno pomyślała. Ale ja tego nie myślałam. Zrobiłam lekko zdezorientowaną minę, dopiero zrozumiawszy przekaz mojego głosu.
Uważaj! - krzyknął. - Szczotka ci wypadnie z ręki.
Ze zdziwienia musiałam opuścić rękę, ale przecież nawet tego nie zauważyłam. Pochyliłam głowę i zobaczyłam wyślizgującą się szczotkę.
Kurde, spadnie – pomyślałam.
Nie spadnie – rozległ się głos w mojej głowie. - Pochyl się lekko i złap z rozmachu lewą ręką.
Tym razem posłuchałam się szybciej, i może trochę naiwnie. Uchyliłam się lekko i machnęłam lewą ręką jak dźwigiem. Szczotka wylądowała w mojej ręce, dokładnie tak, jakbym ją trzymała od dłuższego czasu.
Cholera, mądra jestem – pomyślałam przelotnie.
Ja jestem – stwierdził głos. Dopiero teraz doszło do mnie, co się dzieje. Moja głowa się ze mną kłóci.
Wcale się nie kłócę – oburzył się głos. Ja pomagam.
To było trochę przerażające. Czułam się, jakbym niedomagała psychicznie, czy coś.
Och, nie bądź naiwna.
Dobra, starczy tego – warknęłam przestraszona.
- Renesmee, wszystko dobrze?! - krzyknął mój ojciec ze zmartwionym głosem. No tak, jak zwykle wie, kiedy coś jest nie tak. Niech to, trochę prywatności!
Właśnie. Przesadzają. Spóźnisz się – upomniała mnie głowa. Wzdrygnęłam się, ale ponownie wypełniłam rozkaz. Jakby nie było, byłam mądra i nawet jeśli to moja głowa gada, musi mieć trochę racji. Zbiegłam szybko po schodach, czesząc się po drodze.
- Spakowałam cię – rzuciła mama, dając mi szybko plecak.
- Czytasz mi w myślach, dzięki! - krzyknęłam, biegnąc w stronę drzwi.
- Podziękuj ojcu – mruknęła coś, ale jej nie dosłyszałam.
- Wychodzę! - oświadczyłam głośno. - Czekaj tato! - jęknęłam. Ojciec spojrzał się na mnie wyczekująco. Wgramoliłam się szybko do samochodu.
- Jak dobrze, że jesteście już z siostrą w tej samej szkole – stwierdził z ulgą i ruszył.


*Nikki


- Nikki, wstawaj! - doszedł mnie głos matki.
- Jeszcze chwilka – poprosiłam, zaciskając mocniej oczy. Wciąż gdzieś w głowie widziałam wizję zrzucenia matki z tronu modelek. Chociaż nigdy nie chciałam chodzić na scenie jak pies wystawowy, to był śmieszy widok patrzeć, jak moja matka drze sukienkę za kilka lub kilkanaście tysięcy.
- Nie masz chwilki, Renesmee właśnie ruszyła do szkoły.
Jak na rozkaz usiadłam w pionie. Może byłam zaspana, ale nie aż tak, żeby nie rozumieć słów matki.
- Która godzina? - zdziwiłam się.
- Za pięć ósma.
- O... jej. Cholera.
- Uważaj na słowa. Spakowałam cię i zostawiłam pieniądze na bułkę w szkole.
- Dzięki. - Wstałam szybko. Umyłam się i zebrałam w kupę, ubrałam przygotowane przez mamę ciuchy.
Mój tata – Emmett – już dawno pojechał do pracy, przez co musiałam się naprawdę śpieszyć. Na piechotę. Spóźnienie się było pewne, nie wiedziałam tylko jak duże.
- Cześć – powiedziałam do mamy i szerokim krokiem wyszłam z domu. Bardzo niedamskim i zarazem takim szybkim.
Jeśli nie chcę się spóźnić, muszę przyśpieszyć. Ech.
Nagle, gdy po prostu biegłam, znalazłam się na dużej wysokości. Nie byłam pewna co się stało, ale wiedziałam tyle, że chodnik był dobre trzy metry pode mną. Wrzasnęłam głośno. Cholera, złamię coś jak nic!
Po całym moim ciele rozeszła się adrenalina. Przed moimi wpół zaspanymi oczami pojawiła się wizja mojej głowy – rozbitej o chodnik. Albo golenia, który wyskoczył z mojego ciała.
Byłam pewna, że coś złamię. Nie wiedziałam skąd wzięłam się nagle na takiej wysokości, wszystko stało się zbyt szybko.
Coraz bliżej... o mój...
Zamiast tego wbiłam się twardo nogami w chodnik. Oczekiwałam złamania kości lub przewrócenia się, ale okazało się, że zrobiłam dwie dziury w chodniku. Beton rozkruszył się i popękał wokoło.
Cholera jasna – szepnęłam, zatykając sobie usta. Co jest nie tak z moimi nogami?
Niech to szlag. Czy to... ja się tak wybiłam? Nie, to niemożliwe.
Usiadłam na chodniku zdziwiona. Pomacałam nogi – w ogóle nie były uszkodzone, ani jednej rysy. Czego nie można było powiedzieć o moich butach. Były rozdarte w dwóch miejscach.
Zaś stopy całe. To baj baj pierwsza lekcjo... Co ja powiem mamie? Wryłam się nogami w beton?

- Zapomniałam piórnika. Może jednak przyszykujesz mi coś do jedzenia? I tak się spóźnię.
Mama spojrzała na mnie z uniesioną brwią.
- Masz dziś jakiś sprawdzian?
- Nie, nie o to chodzi, to tylko...
- Co ci się stało z butami? - zdziwiła się głośno.
- Miałam kolizję z... - Szlag. - Z... drutem. - Drutem?! - Chciałam iść na skróty i zaplątałam się w siatkę.
- Jaką siatkę?
Odpuść. Błagam.
- Mamo – jęknęłam. - Ja tu umieram z głodu. A mam czas zrobić sobie leciutki makijaż. Nie to co twój, nosisz go od zawsze. - Uśmiechnęłam się złośliwie. - Trwały.
- Aj, leć już – pogoniła mnie i wzięła się za wyjmowanie składników z lodówki.


*Jason

Mój brat bliźniak zarechotał głośno. Spojrzałem na niego pytająco. Trzymał komórkę w ręku.
- Nikki i Renesmee zaspały przez ten film. No nie mogę, co za cieniasy z dziewczyn – zaśmiał się. - Ja w ogóle nie jestem śpiący.
- Ja też niezbyt. Ale wiesz, podobno kobiety mają słabszy sen, i dostają z tylu samych godzin snu mniej, niż mężczyźni.
- No i dobrze. Chociaż jak myślę o naszej mamie to sądzę, że któreś z nich bierze prochy. Albo ona z tą całą energią, albo ojciec na zrelaksowanie.
- Ta, to jej całe ADHD... ja sprzątam pokój w godzinę, ona w dziesięć minut – wymamrotałem. - I włosy zawsze jej sterczą, nawet jak wstaje z łóżka. Prawie jak wiecznie działająca stylizacja, czy coś.
Mój brat spąsowiał.
- No... ja chyba trochę wiem, jak wygląda z normalnymi włosami. Jak jest spocona albo mokra.
- A przyłapałeś ją kiedyś na ociekaniu wodą? - sarknąłem
Spąsowiał jeszcze bardziej.
- Co? - zainteresowałem się.
- Miałem... - pochylił się w moją stronę. - Miałem sen erotyczny z mamą i tatą w roli głównej.
Zarechotałem na wpół obrzydzony i zszokowany.
- O ja, stary – śmiałem się.
- Przestań – warknął. - To było takie realistyczne, jakbym stał obok.
- Serio. Miałem wrażenie, że to było związane ze mną...
Moja mina przekroczyła wszelkie limity możliwego poziomu obrzydzenia.
- Kiedy minęła mnie chwila, w której całkowicie poryło ci się w deklu? Nie, czekaj, to pewnie jak spałem. Pieprzysz Alice we śnie? - wyrzuciłem.
- Nie! - wrzasnął głośno, używając całego gardła. I, niech mnie, czy on się czerwieni? - To trochę tak, jakbym był świadkiem... tego.
- Świadkiem stosunku seksualnego naszych starych?
- To nie są żarty – powiedział z poważną, bardzo poważną miną. Zmarszczyłem brwi.
- No dobra, dobra. A co to niby miało do ciebie?
- Nie wiem – wymamrotał. - Ale tata miał krótkie włosy, więc to musiało być dosyć dawno. I ogólnie byli trochę inni. Ale to oni, jestem pewien.
- Może mogę jednak cię wyszydzić? - zapytałem z nadzieją.
- Nie możesz, albo powiem starym, że spałeś z Mallory.
- Nie spałem – fuknąłem natychmiast.
- Wiem. W każdym razie..
Jego zdanie zagłuszyła mi jakaś przedziwna myśl. Była głośna i rozpychała się po całej mojej głowie. Składała się z kilku zdań, każde rozkładało się na dwa kolejne.
Alexander Campbell. Być bogatym i przystojnym. Chodzić z Nikki. Być mądrzejszym. Co? Mój brat?
- Alex, mówiłeś coś? - zdziwiłem się. Byłem lekko oszołomiony zajściem w mojej głowie. To było tak, jakby ktoś walnął mi z garnka w głowę, a przed oczami stanęły mroczki.
- Że ta wizja była dziwna, jakbym odczuwał to co oni. I nie mówię tutaj o seksie, tylko o miłości. To było takie dziwne, że... Nie wiem, chyba wali mi się w głowie od tej szkoły.
- Mi też – wymamrotałem. Ale moment. Przecież wiem, że Alex chce w przyszłości być jednym z tych „bogatych i przystojnych” i stwierdził nawet, że to jego największe marzenie. A Nikki jest w końcu moją dziewczyną.
Ale zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, poczułem w głowie, jakby puściły mi zawiasy. Przed chwilą siedziałem na ławce, wokół było pełno uczniów, obok mój brat.
Teraz wszystko wypełniała czerń. Siedziałem na czerni, oddychałem czernią i widziałem czerń.
Oprócz oświetlonego miejsca, na którym znajdowało się znajome łóżko rodziców. Ujrzałem dwie nagie postacie – kogoś o złudnie podobnej twarzy do mojego starszego, tyle że bardzo młodej. Pomijając fakt, że wyglądał, jakby brał najlepsze na świecie ecstazy.
I miał krótkie włosy. Były jakby zamazane, w stylu „ten obraz mi się nie udał”.
A na nim, okrakiem, siedziała moja mama z krótkimi, czarnymi włosami.
Tak jak opisywał Alex. Nic nie czułem, jedynie wyobrażałem sobie tą scenę... czy coś w tym stylu.

Jak się godzinę później okazało, to, co widziałem na przerwie ni stąd ni zowąd, widziały wszystkie osoby, które były w odległości mniejszej niż piętnaście metrów. A ja, jak głupi, miałem wrażenie, że to moja wina. To było jak płynna wyobraźnia, cholera. Nie do opisania.
Co to było?


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Donna dnia Pon 13:35, 19 Lip 2010, w całości zmieniany 17 razy
Zobacz profil autora
TempestaRosa
Wilkołak



Dołączył: 18 Sie 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Cardiff

PostWysłany: Nie 21:42, 13 Gru 2009 Powrót do góry

Ech... też uwielbiam sciene fiction. Nie sposób opuścić ten ff, tak samo jak twoją Purę Offensivę, ja się nad nią rozpływam.
Więc na początku skojarzyło mi się z Herosami. Z deko. Ale potem stwierdziłaś, że to się - te ich moce - pokomplikuje, więc sądzę, że będzie tuning mocy, tak? Bardzo dobrze. Wtedy nie będzie przypominać mi Herosów.
Wiem, pozostawiałam kilka błędów - chyba - ale to na zyczenie Alicee, która chciała na szybko.
Trochę za mało opisów, ale wyszło ładnie, niezwyczajność w zwyczajności.
Fajne wymyśliłaś imiona. Renesmee z ksiązki, podążyłaś tropem i po dłuższym rozmyślaniu doszłam do wniosku, że Carlie to Charlie i Carlisle? ŁADNIE!
Nikki i Kellan - hehehe, nieźle, imiona aktorów.
Jason, Alex... fajnei, fajnie.
Renesmee wydaje się taką marudną, zwyczajną nastolatką. A Nikki ma chyba coś ku urodzie swojej matki, nie? Bo wydawała się taka zazdrosna, bo to 'niedamsko wychodzi z domu' albo 'zrzuca ją ze sceny'.
Cytat:
Chociaż nigdy nie chciałam chodzić na scenie jak pies wystawowy, to był śmieszy widok patrzeć, jak moja matka drze sukienkę za kilka lub kilkanaście tysięcy.

To było dobre.
Umieram z ciekawości co się stanie dalej. Ponieawż każdy twój ff ma dużo akcji, to wiem, że coś zrobisz. Że będzie akcja. Że będzie ciekawie. I to właśnie mnie dobija. To nie jest niedosyt... to już głód. Ach, kocham twoją twórczość.
Przechodząc do hmm czegoś tam... ładnie wykreowałaś postacie. Wiadome już, że Renesmee jest maruda, Nikki - choć o niej trochę mniej - bardziej pewna siebie, myśli racjonalnie, zaś Jason taki chłopak typowy. Taki 'dzisiejszy' nastolatek śmiem powiedzieć.
Czekam na opisy wyglądu postaci i to chyba wszystko. Pozdrawiam,
TRosa


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pech
Człowiek



Dołączył: 05 Wrz 2009
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 15:39, 14 Gru 2009 Powrót do góry

Nie rozumiem jednej rzeczy: Czytam z oznaczeń, że wszyscy bohaterowie to ludzie, ale mają dary tak? Oprócz tego jest okej a nawet bardzo okej. Ciekawie, ciekawie. Zobaczymy co będzie póxniej.

Weny, weny i czasu
Pozdrawiam,
Pech


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Pon 16:16, 14 Gru 2009 Powrót do góry

W sadze Bella była człowiekiem, a jednak miała dar, prawda?:D To coś takiego, tylko że jakby zamienili się w wampiry, to ich dary byłyby sto razy mocniejsze.
Ale wampirów chyba nie mam zamiaru wprowadzać ("chyba" bo to dopiero prolog:D) więc zostaną takie a nie inne. Koncepcja jest taka, że dary mogą się rozwijać nawet przed byciem wampirem, jeśli będą często używanie. A trudno używać i rozwijać coś, co rozwija się samo jak w przypadku Belli z sagi. Tu będzie trochę inaczej.
Dzięki za komentarz (wreszcie ktoś!:D) i pozdrawiam:D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mi_queridaa
Nowonarodzony



Dołączył: 20 Cze 2009
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 18:30, 14 Gru 2009 Powrót do góry

fanka heroes ?
bo ja tak ( koocham ;***) xD
Pomysł świetny, serio wciąga. Tylko coś nie zakapowałam tego daru bliźniaków. Może później będzie to jaśniej wyjaśnione .. a Charlie nie ma mocy ?
dobraa .. za dużo pytań ..
Venyy (serioo) i czekam ( bardzoo) ;**
mi_queridaa


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Pon 19:46, 14 Gru 2009 Powrót do góry

mi_queridaa
Tak, jestem może nie "fanką" Heroes, aczkolwiek jestem w trakcie oglądania trzeciego sezonu i mam Ali Larter na tapecie i w avatarze.
Dary bliźniaków są trochę inne, ale tak, wyjaśni się to później.
Charlie? A gdzie ty tutaj Charliego wychwyciłaś? Bo tak zbiłaś mnie z pantałyku trochę;D
Rozdział jest w połowie napisany. Może jutro będzie. Szkoda tylko, że tak mało czytelników. Ale dorzucę jeszcze PDF. no i rozdział nie będzie tak krótki jak prolog.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mi_queridaa
Nowonarodzony



Dołączył: 20 Cze 2009
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 20:06, 14 Gru 2009 Powrót do góry

Charlie ? aa . sorry miało byc Carlie xD
Czekam, czekam na rozdział.
A czytelnikami się nie matrw. Wrzuciłaś dopiero wczoraj wieczorem, a mi się wydaje że w niedziele wszyscy zakuwają do szkoły na poniedziałek (ja tak robie xD) albo kładą się troszkę wcześniej żeby rano można było wstac wyspanym i iśc do pracy czy szkoły. Trzymam za ciebie kciuki.
Pozdrawiam,
mi_queridaa


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Pon 22:11, 14 Gru 2009 Powrót do góry

OGŁOSZENIE: ZA CHWILĘ, W PIERWSZYM POŚCIE, PODAM LINK DO CHOMIKA DLA PDF'CÓW.Rozdział 1
Nazwa rozdziału – inna dla każdego punktu widzenia.
*Nikki: Wysiłek fizyczny
*Renesmee: Kobieta w mojej głowie
Autor: Alicee
Beta: TempestaRosa

*Nikki

Skończyłam szykować swoje śniadanie i wrzuciłam je do śniadaniówki. Tę zaś włożyłam do plecaka.
Godzina była wręcz idealna. Jeśli nie chodziłam spać za późno, potrafiłam być bardzo ogarniętą osobą.
Wychodząc, nie pożegnałam się z nikim. Tata ponownie wyjechał w sprawach biznesowych, delegacja, zaś matka trafi wkrótce na nową okładkę magazynu. Wstałam już godzinę temu, aby przygotować Kellana – mojego brata – do szkoły. Jego autobus przyjechał jakieś dziesięć minut temu.
Zamknęłam drzwi na dwa zamki i schowałam klucze do kieszeni. Dzisiaj miałam mieć sprawdzian z biologi, a ni jak coś umiałam. Przed lekcją zdążę się nauczyć na trzy. Ale jak na ironię, biologia jest dziś druga. W zgiełku i chaosie korytarzy szkolnych oraz przepychu we wszystkich toaletach nie ma absolutnie żadnego miejsca, gdzie mogłabym skoncentrować się na nauce. Gdyby chociaż było cicho, dostałabym cztery. Ale nie. Moje oceny zazwyczaj były nienaganne, a trójka z takiej ważnej pracy klasowej mogłaby stanowić problem do wystawiania oceń – do którego na szczęście miałam jeszcze trochę czasu. Była późna wiosna.
No i Renesmee też nie umie. Wdała się w jakąś kłótnię z ojcem, ażeby mu zrobić na złość, celowo stwierdziła, że nie nauczy się na sprawdzian. Nie widziałam w tym absolutnie żadnego sensu. To w końcu jej przyszłość, co jej da rzucaniem nią w twarz ojcu?
Ostatnio Ness zachowuje się dziwnie. Jest jakaś rozproszona na lekcjach. Czasem, gdy zagaduje mnie na lekcjach – przez co nie zapisałam notatki o sprawdzianie – urywa w połowie zdania albo odpowiada w zagadkowy sposób na prosto złożone pytanie.
Ruszyłam wolnym krokiem przed siebie. Lubiłam nasze osiedle. Było położone w San Francisco. W zasadzie na jego przedmieściu. Ale nie takim rodzaju „noc jest wieczna” przedmieściu, gdzie wszędzie stoją wysokie budynki. To jest takiego rodzaju przedmieście, które chce oddać jak najlepsze pierwsze wrażenie o mieście. Wspólnota, można powiedzieć.
Ulica jest równa i szeroka, starannie zrobiona. Zaraz po niej pojawia się równie idealny, jasno biały chodnik. Zależnie od gusta mieszkańców, czasem zaraz przy chodniku stoi ładny, niski płot, ale w niektórych przypadkach nie ma nic oprócz trawy.
Trawy. Ale nie takiej zwykłej. Całkowicie zadbanej, zdrowo zielonej, równej, przyciętej. Każdy musiał dbać o swój trawnik.
No i domki. Jedno, dwu i trzypiętrowe, jednorodzinne. Naprzeciwko mnie mieszka Renesmee, jej siostra Carlie, z matką Isabellą i Edwardem – Cullenowie – a obok nich zaś mój chłopak, Jason, jego brat Alex, oraz ich rodzice Alice i Jasper Hale'owie. Inni sąsiedzi występują w postaci staruszek lub nudnych małżeństw.
Taka normalna, spokojna dzielnica...
Stanęłam. Rzuciłam spojrzenie dwóm dziurom w kształcie stóp w betonie. Wciąż nie udało mi się dojść, co się wtedy stało. Jedyne co mi się udało pojąć to czysta głupota. Ale wyglądało to tak, jakbym wybiła się na kilka metrów w górę podczas biegu. A następnie wryła się w beton. Działo się to tak szybko, że pamiętam jedynie emocje i strach. Ale nie ból. Nic mnie nie bolało, a wiem, że spadłam z dużej wysokości. Nie wiem jak wyjaśnić, w jaki sposób się na niej znalazłam albo skąd wzięły się dziury w chodniku, ale niemożliwe, że wyszłam bez szwanku i bólu. Nie mogłam tego pojąć.
Nim zauważyłam, byłam pod szkołą. Widziałam już machającą Ness. Jak zwykle podwiózł ją jej ojciec. Może ciągle się kłócili, ale dbali o siebie nawzajem. Szkoda. Mnie nie ma kto odwozić. A dopiero za dwa lata dostanę samochód...
- Cześć – przywitała się Ness z uśmiechem. Od razu spostrzegła, że jestem zamyślona. - Co cię trapi?
- Kilka rzeczy – przyznałam. Spojrzałam na nią. Miała lekko falowane, kręcone w niektórych miejscach, łagodnie rude włosy. Jej oczy kojarzyły się z jej matką, były praktycznie identyczne. Twarz wydawała się mówić „jestem miła dla ludzi”. Renesmee chodziła często uśmiechnięta, nawet jeśli miała coś na głowie. Rzadko bywała nieobecna, a nawet jeśli, to starała się słuchać tego, co jej mają ludzie do powiedzenia.
Nie była typem pewnym siebie. Łatwo można by ją zdominować, zagrozić czy coś. Wykazywała dużą podatność na takie rzeczy i nie znała pojęcia asertywności. Chciała, by wszyscy ją lubili.
Każdy też wiedział, że chodzi za nią Nikki Lutz. Ja byłam racjonalizmem, asertywnością i pewnością Renesmee. Wszyscy wykorzystywaliby ją przy każdej dobrej okazji. Była naiwna. Ja nie. Potrafiłam myśleć racjonalnie, byłam realistką. Nie dawałam sobą pomiatać, nie za bardzo obchodziło mnie zdanie innych – choć często starałam się je respektować.
Byłam zorganizowana, bo zmusiły mnie do tego częste nieobecności rodziców. Mogłabym robić imprezy, ale po co? Żeby banda szczeniaków miała co pić i zbijać? O nie.
Potrafiłam coś sobie ugotować, wyprasować, zamykałam dom i utrzymywałam go w porządku.
Renesmee była tą miłą. Ja powstrzymywałam ją przed bycia głupią. Ja byłam tą sarkastyczną. Renesmee powstrzymywała mnie przed bycia wredną. I tak sobie współegzystowałyśmy w placówce zwanej szkołą.

Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że wkrótce moje miejsce u boku Renesmee miała zająć inna asertywna i pewna siebie dziewczyna.

- Zdarzyła ci się kiedyś taka dziwna rzecz, której do końca nie potrafisz wytłumaczyć? Nie jesteś pewna, co się stało lub jak się stało? - zapytałam przyjaciółkę. Spojrzała na mnie zamyślona.
- Chyba tak. - Zagryzła wargę. - Dlaczego?
- Widzisz... mi się to ostatnio zdarzyło. Tydzień temu, dzień po premierze filmu w TV. - Ness zmarszczyła brwi.
- W dzień, kiedy się spóźniłyśmy do szkoły? - upewniła się. Kiwnęłam głową.
- Tak, no więc... musiałam się śpieszyć, bo mama obudziła mnie bardzo późno. Więc biegłam do szkoły i tak jakby – odchrząknęłam – wybiłam się na kilka metrów w górę. Nie wiem jak to się stało. To brzmi dziwnie, naprawdę wiem, ale taka jest prawda. I teraz na chodniku są dwie dziury wielkości moich stóp.
Patrzyła na mnie zamyślona. No tak, myśli, że jestem idiotką.
- W sumie... mi też tego dnia zdarzyło się coś niecodziennego. - I to jest to. Tego potrzebowałam. Powiedz mi, że nie zwariowałam! - No więc... byłam w łazience. Czesałam się szczotką. Wtedy głos w mojej głowie... powiedział, że mam się czesać po drodze i w szkole. Potem krzyknął, że spada mi szczotka. Byłam pewna, że upadnie, ale ten mój głos, moja, ale nie moja myśl... powiedziała, jaki mam wykonać ruch, żeby ją złapać. I złapałam. To było jak jakaś superszybka ocena sytuacji. - Urwała, rumieniąc się lekko.
- Czyli obie jesteśmy powalone. Pocieszenie dla mnie w tym, że ty się już nie nadajesz do leczenia. Zawsze wiesz, jak mnie pocieszyć.
- Hej – mruknęła zła i ponownie się zarumieniła.
- O cholera.
- Co?
- Właśnie sobie przypomniałam, co dziś robimy na WF-ie.
- Co? - powtórzyła.
- Cztery kółka na bieżni... ocena za czas.
Ness jęknęła głośno.
- Jestem słaba w bieganiu.
- Ja nie aż tak słaba, ale nie cierpię biegać. A jak już, to na adrenalinie i krótki dystans. Wciąż stwierdzasz, że nie nauczysz się na sprawdzian tylko po to, żeby zrobić na złość ojcu?
- Tak – wycedziła, wypychając dolną wargę do przodu. Wyglądała jak dziecko.

Doszłyśmy do szatni i zaczęłyśmy się przebierać w zwykłe białe koszulki z krótkim rękawkiem i czarne spodenki w białe paski, plus trampki. Nawet najbardziej przepychowe dziewczyny z całej szkoły miały na WF-ie tani, podstawowy strój.

- No dobra dziewczyny – zaczęła nauczycielka, ubrana w czerwonoczarny strój. - Dzisiaj wyciskamy ostatnie soki, cztery kółka na całej bieżni. Dostajecie dwie oceny – za czas i wytrzymałość. Jeśli przebiegniecie wolno jak żółwie, ale ani razu nie staniecie lub ledwo co się zatrzymacie, dostajecie pozytywną ocenę. Jeśli zaś usiądziecie czy staniecie i zaczniecie łapać oddech – negatywna. Drugi stopień dostaniecie za czas. To są najważniejsze oceny z wf, jak praca klasowa - będę najbardziej je brać pod uwagę. Więc lepiej się postarajcie.
Kilka dziewczyn uśmiechnęło się, ale chwile potem spojrzały na długą bieżnię i jęknęły grupowo.

- Mniej jęczenia, więcej gimnastyki. Na pierwszy odstrzał idą... - zajrzała do dziennika i zaczęła wyczytywać nazwiska - ... oraz numer czwarty, Cullen Renesmee.
Oczy Renesmee rozszerzyły się – jeśli chciała dostać pięć lub cztery, musiałaby gimnastykować się trochę dłużej. Ale nauczycielka postanowiła brać po cztery osoby, przez co padło na nią. Wspomniałam już, że była naprawdę słaba w bieganiu?
Skoro miałam przebiec taki kawał, musiałam naprawdę „uaktywnić” mięśnie. Zaczęłam robić szpagaty, rozciągać nogi, ruszać kolanami, nawet spinać pośladki. Dodałam jeszcze pracę rąk.
W pewnym momencie usłyszałam ocenę, jaką dostała Ness za bieg. Pięć. Moje oczy zrobiły się tak wielkie, że prawie zniszczyły wszelką materię wokoło. Renesmee podbiegła zdyszana i opadła na ziemię obok mojej nogi.
- Dostałaś pięć? - zdziwiłam się. Ech. Ness była czerwona jakby ktoś jej chlusnął z farby, w dodatku cały strój wyglądał jak przyklejony do skóry. Zmarszczyłam nos. - Nie chcę nic mówić, ale chyba stanik ci puścił. Biorąc pod uwagę ten sterczący sutek...
- Walić sutek – warknęła zdyszana. To było dziwne. Normalnie spiekłaby buraka i wpadła w szał poprawczy. Ten bieg musiał jej dać naprawdę niezły wycisk.

W końcu nadeszła moja kolej. Przestałam męczyć swoje pachwiny i ruszyłam na bieżnie, krokiem godnym drogi krzyżowej. Jakby nie wystarczył sprawdzian z biologii.
Nauczycielka zaczęła odliczać. Jedna dziewczyna kucała jak atleta, ja zaś stałam lekko schylona. Tak było mi wygodniej.
- Trzy! - krzyknęła i gwizdnęła głośno. Wybiłam się niespodziewanie mocno. Naprawdę lubię moje pachwiny.
Starałam się pracować każdą częścią ciała – odpowiednio unosić nogi, odbijać się, pilnować mięśnie, pomagać sobie prawami aerodynamiki poprzez pracę rąk. Mój plan był dosyć klarowny – biec sprintem pierwsze kółko, kolejne dwa pół żółwiem, a ostatnie średnio-szybko. Nie byłam pewna czy to dobra taktyka, ale już po ptakach.
Biegło mi się niespodziewanie dobrze – zostawiłam resztę dziewczyn w tyle. Najwyraźniej obrały inną taktykę. Moje nogi zdawały się być twarde jak stal i zarazem zwinne niczym łapy kota. Tylko tak dalej, Nikki.
Starałam się pracować też płucami, ale okazało się – co dziwne – że nie mam jeszcze takiej potrzeby. Oddychałam normalnie. Więc biegłam.
Po pierwszym kółku wciąż biegłam sprintem. Mięśnie pracowały wiernie, dając o sobie znać jedynie w efekcie pracy, zaś nie bolały i nie narzekały. Wciąż czekałam na zmęczenie – dyszenie, trudności z biegnięciem i pot. Ale to nie przychodziło.
Nim się obejrzałam, byłam na drugim okrążeniu. Nadal się nie zmęczyłam. Cały czas biegłam i nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje. Nie czułam bólów brzucha, grymasów mięśni nóg, potu i tego wyczerpującego uczucia. Po prostu biegłam, jakbym przed chwilą wystartowała.
Przy trzecim okrążeniu nauczycielka – i pół klasy, nawet chłopacy – wiwatowali głośno. Nie byłam pewna, co się dzieje.
W połowie przedostatniego okrążenia w końcu zrozumiałam co się dzieje. No, może nie zrozumiałam, ale zaczynałam pojmować. Nie mogłam nie spostrzec podobieństwa tej sytuacji do wyrycia dziur w chodniku. Mocne wybicie, szybki bieg, żadnego zmęczenia kojarzy się z wielkim skokiem i brakiem ran oraz złamań, prawda?
No i to była najdziwniejsza rzecz. Nie było potu. Ani kropli. Przeraziło mnie to. Co ja im powiem? Jestem robotem? Mam najlepszy pieprzony dezodorant na świecie? Przykleiłam sobie tampony do całego ciała?
Gdy wbiegłam na metę, wszyscy zaczęli klaskać. Poleciałam szybko do Renesmee, która stała przy drzewie i nadal odpoczywała. Bezczelnie wyrwałam jej wodę z ręki, na co o mało się nie zakrztusiła. Podniosłam butelkę i polałam się jej całą zawartością. Głośny pisk jakichś dziewczyn doszedł mnie od tyłu.
Renesmee patrzyła zrezygnowana na pustą butelkę wody, którą jej podawałam.
- Dzięki – wymamrotała cicho. Wywróciłam oczami i zaczęłam machać włosami. Miałam nadzieję, że chociaż trochę przypomina to pot i starczy na kilka sekund.
- Masz najlepszy czas! - krzyczeli wszyscy wokoło. - Rekord szkoły, pobiłaś jakiegoś gościa o półtorej minuty! - Laski były wniebowzięte.
- Taaak... - Starałam się udawać super zmęczoną.
Cały ten zgiełk przerwał gwizdek pani.
- Dajcie jej spokój, musi być zmachana jak jasna krowa.
- O tak – skłamałam, dysząc na pokaz. - Mogę pójść do szatni? - Złapałam się za brzuch i zaczęłam łapczywie wciągać powietrze.
- Tak, pewnie. One robią dopiero trzecie kółko.
Ruszyłam szybkim krokiem do szatni. Zdjęłam z siebie mokrą – jedynie od wody – koszulkę i wytarłam twarz i ramiona. Byłam praktycznie sucha. Przy takiej pogodzie włosy też niedługo wrócą do jakiejś tam potencjalnej normalności.
- No świetnie – sarknęłam do siebie.


*Renesmee
- Cullen Renesmee – powiedziała nauczycielka. Skuliłam się w sobie. Nienawidziłam biegać. Nie byłam otyła, ani nie miałam nadwagi, po prostu bieganie to nie moja dziedzina. Z natury szybko się męczyłam i byłam lekko leniwa. Lekko, ale jednak. Miałam tylko nadzieję, że w ogóle dam radę przebiec wszystkie cztery okrążenia. Nie zdawało mi się, żeby to było coś łatwego. Bałam się kilku rzeczy – że zostanę wyśmiana, że się przewrócę, że dostanę słabą ocenę. A to dopiero początek listy z „że” na początku.
Ustawiłam się na linii startu i jednocześnie mecie. Ukucnęłam. Nauczycielka zaczęła odliczać. Aż mnie dreszcz przeszedł.
Wszystkie wystartowałyśmy równo. Dwie dziewczyny były przed nami, zaś jedna obok mnie, biegła równo ze mną. Po chwili jednak i ona wysunęła się na przód.
Nie, nie mogę na to patrzeć – rozległ się głos w mojej głowie, pozostawiając za sobą echo tonu, w jakim wypowiedział swoją myśl. Było w tym coś, co kojarzyło się z echem odbijającym się od ścian pustego pomieszczenia, coś, co kojarzyło się z grozą.
Tak, twoja głowa to jest rzeczywiście puste pomieszczenie. Jak ty biegasz?! - fuknął głos, tym razem mniej subtelnie. Zdrętwiałam lekko, ale zarazem przestraszyło to mnie – znów, moja psychika mnie atakuje.
Unieś nogi do góry. Nie jesteś starym dziadem po wazektomi, więc nie udawaj, że nie możesz biec – poradził i ośmieszył mnie głos zarazem.
Chwilowy kopniak adrenaliny pomógł mi dogonić trzecią dziewczynę, ale powoli czułam zmęczenie, a to dopiero połowa okrążenia.
Nogi do góry, powiedziałam! Chcesz się przewrócić? Proszę bardzo, nie dbam o to póki mam czym słyszeć i widzieć. Zęby rzeczywiście niespecjalnie mnie interesują.
Teraz czułam się jak w wojsku. Gdy ktoś zbudza nas wcześnie rano i każe robić dziwne ćwiczenia. To był rozkaz.
Tak, rozkaz. Dupa w troki i podnoś te giry! Nie jesteś Maryją Przenajświętszą, możesz włożyć w cokolwiek trochę wysiłku fizycznego.
Więc zaczęłam podnosić je wyżej. Okazało się, że utrzymywałam tempo dziewczyny obok mnie.
Nie aż tak wysoko. Stąpaj twardo. Umiesz? Wybijaj się twardo, stąpaj twardo, rób wręcz małe skoki i szerokie kroki. Nadążasz? Wypełniłam kolejny rozkaz.
Hej, zadałam ci pytanie – fuknął głos. Ładnie to mnie tak olewać?
Ee... mam z tobą gadać?
A mam poczuć się obrażona? Bez łaski bobaski. Nie chcesz to nie gadaj. Najwyżej skończysz ostatnia.
O, ekhm!, nie! Czekaj. Pomóż mi. To po prostu... czy ja zwariowałam? - wypaliłam prosto z mostu.
A skąd taki pomysł? - zdziwiła się głowa.
No wiesz... rozmawiasz ze mną. Z mojej własnej głowy – odpowiedziałam.
A to musi od razu znaczyć, że jesteś chora psychicznie? Daj spokój.
Dla mnie to właśnie takie coś oznacza. Nic innego nie przychodzi mi do głowy.
Ech. Nigdy nie byłam cierpliwa. Ale teraz, gdy nauczyłam się mówić, mamy na serio do pogadania.
Jak to „nigdy”? I jak mogłaś „nauczyć” się mówić? Jesteś w mojej głowie od zawsze?

Mniej więcej. Odkąd skończyłaś trzy lata. Wtedy zyskałam słuch. W wieku pięciu wzrok, potem emocje i uczucia, nawet własną jaźń. Nawet nie wiesz, jak denerwuje mnie twoja postawa na wszystko. Brakuje ci jakiegokolwiek pazura. Albo chociaż paznokcia. Dzięki bogu, że masz Nikki, inaczej byś się pewnie pocięła, melodramatyczko. Oszołomienie to nie do końca dobre słowo na oddanie mojego stanu po tym, co powiedziała moja głowa. Chaos i skonfundowanie tak mnie zajęło, że nie zauważyłam, iż idę równo z inną dziewczyną, co oznacza, że jestem trzecia lub druga.
Tak, a to tylko dzięki pracy nóg. Teraz postaraj się machać rękoma jak atleta, okej? I uważaj, żeby nie wybić komuś – w specjalności sobie – oka.
Oczywiście wypełniłam jej rozkaz.
Do końca okrążenia dyktowała mi co mam robić, kiedy przyśpieszyć lub zwolnić. Ostatecznie skończyłam pierwsza. Niewiele, ale wyprzedziłam dziewczynę, która przez większość wyścigu była przede mną. Dostałam piątkę za czas i szóstkę za wytrwałość, która nie okazała się ona jednak twarda, bo już po chwili leżałam przy nodze Nikki i dyszałam ciężko. Czułam, jakbym miała się udusić. Nie mogłam zaczerpnąć całkowicie powietrza, a gdy starałam się napełnić płuca, czułam ból i niepowstrzymaną chęć przestania się katować.
Czekaj. Wyrzuć z siebie całe powietrze jakie masz, czekaj do momentu gdy będziesz się zaczynała dusić i wtedy weź głęboki oddech.
Oszalałaś? Wolę nie umierać na trawniku w młodym wieku i spoconej koszulce.
Bo co? Ktoś cię za to posądzi, albo może oceni? Daj spokój. Olej ludzi. Większość nie jest warta twojej uwagi.
Zwariowałaś...
- wymamrotałam, ale przestałam oddychać. Miałam kolorowe mroczki przed oczami. Po chwili poczułam ogromną potrzebę zaczerpnąć powietrza, tak więc to zrobiłam. I płuca napełniły się całe, nie boląc jak wcześniej.
Mądra jesteś – stwierdziłam.
Wiem. Twój mózg jest dla mnie jak otwarta księga. Wiesz, że ty – jak większość ludzi – zajmujesz jako jaźń dziesięć procent w mózgu, zaś ja ponad dwanaście?
A to ciekawe
– mruknęłam, chwytając łapczywie kolejne oddechy.
Whoa! - krzyknęła moja głowa. Ale Nikki zapiernicza – szepnęła z podziwem. Dopiero teraz zauważyłam, że leżę głową w stronę bieżni. Nie skupiałam jednak wcześniej wzroku na mojej przyjaciółce.
Wow. Rzeczywiście szybko. Ona prawie że się rozmazuje. Jak pocisk.
Ona biegnie ze średnią szybkością godną olimpijczyka na zawodach o puchar
– stwierdziła z podziwem.
Hej, em... masz jakieś imię? Nazywanie cię głową brzmi trochę głupio.
Renesmee
– stwierdziła.
Mogę cię przechrzcić?
Słucham?
- obraziła się.
No bo... nie mogę nazywać cię w myślach Renesmee. Skoro masz własną jaźń, to miej i imię.
Hm... a niby jakie?
Nikki. Przypominasz mi ją.
Och, na boga, daj sobie spokój. To już prędzej Nicole.
Niech będzie, Nicole.

Mhm... - mruknęła zdegustowana. Jakby to imię jej nie pasowało. Bo nie pasuje. Miałam na imię Renesmee przez trzynaście lat. Ale niech będzie, skoro przerastam cię inteligencją, to muszę i mieć ładniejsze imię – wyszydziła. Wywróciłam tylko oczami. To było prawie jak zaczepka.
To była zaczepka.


- Jesteś absolutnie pewna, że nic nie umiesz? - zapytała Nikki z nadzieją w głosie.
- Przykro mi. Nawet nie tknęłam książek w domu.
- Jason idzie – zauważyła, ruszając w stronę swojego chłopaka. Już po chwili oplotła ręce wokół jego szyi i pocałowała go lekko w usta.
Nie gap się tak na nich. Poza tym zawsze możemy uwieść Alexa.
Gapiłam się tępo w przestrzeń. Co?
O czym ty znów opowiadasz? Wcale się nie gapię!
Nawet stąd czuję, że się rumienisz. Lubisz Jasona, co nie?
Wcale nie
– zaprzeczyłam szybko. W zasadzie... podobał mi się. Miał czarne włosy, lekko nastroszone w górę, błękitne oczy, gładki nos... usta, które kojarzyły mi się z czymś bardzo słodkim. Ogólnie, jego twarz można by było nazwać „słodką”, choć gdy robił jakieś miny, wyglądał bardzo przystojnie lub pociągająco.
Wszystko jasne – skwitowała Nicole.
Zapomniałam, że czytasz w moich myślach.
Prędzej dzielę je z tobą
– wytłumaczyła. Ale Alex nie różni się tak bardzo.
Jak to nie? Ma lokowane, brązowe i gęste włosy, zupełnie inne niż Jason. Nos ma może podobny, usta zaś ma bardziej... hm... mniej słodkie. No i ma piwne oczy.
A co to, brązowe oczy są grzechem? Nie bądźmy rasistami
– sarknęła.
Tak czy siak, zadowoliłby mnie jakikolwiek chłopak, ale Alex... on jest zbyt wulgarny. Jason jest taki tylko przy nim, ale bez niego jest spokojny i miły, pomocny nawet.
Fakt faktem, ale bóg wie, jaki byłby bez Nikki, nie?
Nie umiałabym uwieść faceta
– zmieniłam tor rozmowy.
Ja bym umiała. Pamiętaj, jestem bardzo spostrzegawcza i pamiętam każdą gazetkę, jaką kiedykolwiek przeczytałaś.
Oj, daj spokój.
Okej, proszę bardzo, bez łaski.

Nauczyciel biologi wreszcie przyszedł. Otworzył salę i gestem zaprosił całą klasę do środka.

Gdy dostałam test do ręki, zbladłam. Sądziłam, że bez nauki uda mi się dostać dwóję lub trójkę – ale tu był głównie ten trudniejszy materiał. Nie miałam szansy na mierną.
Nikki puknęła mnie nogą w goleń. Pokiwałam tylko głową na znak „nie”.
Jak to: „nie”? Umiesz to wszystko.
Ty naprawdę jesteś jakaś dziwna. Nie umiem nic.
Ech, daj mi spojrzeć... Pamiętasz lekcję biologi, na której miałyśmy ten materiał?
Nie.
To czas sobie przypomnieć.

Wytężyłam pamięć. W końcu przypomniało mi się – była to lekcja, w której niejaka Naomi Draft, przeciętna brunetka, rzuciła w nauczyciela konewką do kwiatów.
Postaraj sobie przypomnieć tok lekcji.
Tak, bo to takie łatwe.
Ech, wszystko muszę robić za ciebie. Pisz odpowiedź na zadanie pierwsze. Pamiętam już, co pisało w podręczniku. Mam ten moment przed twarzą.

- Mówiłaś, że nic nie umiesz – syknęła Nikki.
- Po prostu spisuj – odszepnęłam. - Natchnęło mnie.

Mieliśmy dwie biologie pod rząd, więc nauczyciel sprawdził testy. Nie miałam tylko jednego zadania, bo nie patrzyłam na tą stronę podręcznika, gdyż wtedy zagadała mnie – według Nicole – Nikki. Reszta była najdłużej napisana, jak tylko być mogła.
- Nikki Lutz piątka z dwoma, Renesmee Cullen szóstka mniej. Brawa. Najlepsza praca, jaką widziałem w przeciągu ostatnich kilku lat. Wszystko było idealnie wytłumaczone, dobrane były dobre słowa i widać, że panna Cullen rozumie cały ten temat i ma go w małym palcu.

- Masz mi to wytłumaczyć – zażądała Nikki po lekcji.
- Jesteś moją przyjaciółką na dobre i na złe, tak? - upewniłam się. Stała ze skrzyżowanymi rękami i uniesioną brwi, czekając na potok słów. - No więc... musimy pogadać. Na początku myślałam, że mi odbija, ale okazało się, że jednak to coś więcej.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Donna dnia Śro 14:02, 23 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Juliette22
Człowiek



Dołączył: 15 Paź 2009
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pon 22:51, 14 Gru 2009 Powrót do góry

No ok, mózg wrócił na miejsce, więc po kolei.
Primo – fabuła dość oryginalna, co uwielbiam.
Secondo – podoba mi się nawiązanie do „mocy”, bohaterowie i kilka perspektyw na raz. Puki co nadążam więc jest ok.
Terzo – dobrze, że wplatasz w opowiadanie humor, który swoją drogą też mi się podoba. Te dialogi Ness z własną ja są boskie.
Quatro – czytałam, czytam i będę czytać :)
Podsumowując, wszystko mi się podoba :) Będę zaglądać na pewno.
Do następnego rozdziału :)
P.S.
Też by mi się przydała taka Nicole :D Studia byłyby o wiele łatwiejsze...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Pon 22:57, 14 Gru 2009 Powrót do góry

Nie liczyłam, że ktoś jeszcze dziś skomentuje, a jak skomentuje, to że tak zgrabnie. Wymieniłaś rzeczy, na które właśnie starałam się, żeby wyszły dobrze. I jestem bardzo wdzięczna, że to pierwszy komentarz, a ktoś już zauważył te rzeczy.
Nicole by się każdemu przydała, ale masz rację, ci na studiach mają najtrudniej. Życzę ci powodzenia, bo ja swoje mam za sobą:)
Wiecie... to jest drugi mój ulubiony ff z czterech, które piszę/pisałam. Jeden miał 125stron i on jest moim faworytem i chociaż mam inne sci-fi opowiadanie "Pura Offensiva" to do tego sci-fi mam większy respekt. Nie wiem, po prostu, bardziej mi przypadlo do gustu. Tak więc dziękuję za komentarz, niezmiernie mnie ucieszył:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
sandwich
Nowonarodzony



Dołączył: 15 Kwi 2009
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 0:16, 15 Gru 2009 Powrót do góry

Coś innego... Ciekawe, jak to wszystko pociągniesz, bo chyba masz wiele pomysłów i zapowiada się długi i zawiły tekst, a takie lubię.
Jak na razie, to początek, więc ciężko się rozwodzić nad fabułą.
Czytało mi się dobrze, więc szybkość pisania i betowania nie zepsula tak bardzo odbioru, jak sie obawialas.
Ciekawa jestem czy pojawią się inni bohaterzy z kanonu, a głównie rozchodzi mi się o mieszkanców La Push.
No nic, na pewno wpadnę poczytać ciąg dalszy i mam nadzieję, że bedzie na tyle szybko, bym nie zapomniała o czym był prolog Wink
Pozdrawiam i wena życzę.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Elaine.
Zły wampir



Dołączył: 08 Gru 2009
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 29 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rivendell

PostWysłany: Wto 13:28, 15 Gru 2009 Powrót do góry

Witaj Alicee!
Zaczne może od tego, że opis mnie lekko zniechęcił. Wydaje mi się, że nie przyłożyłaś się do imion. Nikki i Kellan jako dzieci Ema i Rosalie są mało oryginalne. Ludzie z mocami mi nie przeszkadzają, uwielbiam Herosów więc samo założenie mi się podoba, dziwi mnie jednak np. to, że Rosalie nie musi spać. To... dziwne. Aż za bardzo jak dla mnie. Ciesze się, że zmodyfikowałaś dar Alice, myślę, że oryginalnego jej ludzka głowa by nie wytrzymała ;P. To :
Cytat:
- Podziękuj ojcu – mruknęła coś, ale jej nie dosłyszałam.
dlaczego jest mniejszą czcionką? Naliczyłam też mnóstwo wielokropków. Porównując jednakże opis i rozdziały, beta się spisała. Ogólnie rzecz biorąc, podoba mi się średnio. Nie jestem miłośniczką kanonicznych par, a pojawienie się mocy dzieciaków już w pierwszym rozdziale trudno mi troche przyswoić. Według mnie wszystko powinno rozwijać się wolniej. Trudno mi także uwierzyć, wiem, że to fikcja ale i tak, że akurat ta grupka młodzieży i ich rodziców ma szczególne dary. Jedna, dwie, nawet trzy osoby z tego samego otoczenia zrozumiem. Szczególnie, że to rodzina ale, aż tyle osób? Wydaje mi się, że gdyby nie znali się oni i mieszkali w różnych cześciach kraju, a nawet globu byłoby ciekawiej. Na dzień dzisiejszy jestem na nie, ale skreślać tego opo nie chce. Pisz Alicee dalej, bo talent według mnie posiadasz. Wpadnę tu jeszcze gdy pojawi się następny rozdział.
Pozdrawiam, El.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Elaine. dnia Wto 13:32, 15 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Wto 13:58, 15 Gru 2009 Powrót do góry

Elaine., postaram się odpowiedzieć na wszystkie pytanie, ale pewnie coś mi umknie. No nieważne, w każdym razie:
Nikki to imię, na punkcie którego ostatnio mam małą manię, więc tak czy siak byłaby jakaś Nikki. I wtedy dopiero trafiło mnie, że tak ma na imię aktorka, która gra Rosalie, toteż syn został nazwany po Lutzie.
Nie wiem co złego widzisz w niespaniu jako darze, skoro Nikki wyleciała na trzy metry do góry, no ale:P
Dlaczego małą czcionką, żeby było wiadomo, że Ness nie usłyszała co mówi mama. Jakoś tak mi to przypasowało;p
Wielokropki to moja siła, ja wiem. Walczę z tym, ale one wszędzie mi pasują. Ale jestem na dobrej drodze do wyleczenia, bo mania myślników już mi przeszła.
Myślisz sobie: Woo, ale lipa, pierwszy rozdział a tu już moce. Ale zauważ, że oni mieli za sobą 16lat życia, a nie chcę z tego obyczaju robić, więc zaczęłam od momentu w ich zyciu, kiedy to się uaktywniło.
To dopiero rozdział 1. Może będzie to leciutki spojler, ale ja nie powiedziałam, że Alice, Bella, Ed, Em, Rose i Jasper się nie znają z przeszłości. Są przyjaciółmi, a od ilu lat, to się jakoś wyjawi w dalszych rozdziałach. Toć to nie jest zbieg okoliczności oczywiście:D Myślałam, że to w miarę oczywiste.
Pozdrawiam, Alicee

Edit. Co do komentarza sandwich - czy pojawi się La Push... szczerze mówiąc nie mam pojęcia. Może tak, a może nie. Zobaczymy:D


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Donna dnia Wto 14:00, 15 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Elaine.
Zły wampir



Dołączył: 08 Gru 2009
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 29 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rivendell

PostWysłany: Wto 14:06, 15 Gru 2009 Powrót do góry

Alicee napisał:
Elaine., postaram się odpowiedzieć na wszystkie pytanie, ale pewnie coś mi umknie. No nieważne, w każdym razie:
Nikki to imię, na punkcie którego ostatnio mam małą manię, więc tak czy siak byłaby jakaś Nikki. I wtedy dopiero trafiło mnie, że tak ma na imię aktorka, która gra Rosalie, toteż syn został nazwany po Lutzie.
Nie wiem co złego widzisz w niespaniu jako darze, skoro Nikki wyleciała na trzy metry do góry, no ale:P
Dlaczego małą czcionką, żeby było wiadomo, że Ness nie usłyszała co mówi mama. Jakoś tak mi to przypasowało;p
Wielokropki to moja siła, ja wiem. Walczę z tym, ale one wszędzie mi pasują. Ale jestem na dobrej drodze do wyleczenia, bo mania myślników już mi przeszła.
Myślisz sobie: Woo, ale lipa, pierwszy rozdział a tu już moce. Ale zauważ, że oni mieli za sobą 16lat życia, a nie chcę z tego obyczaju robić, więc zaczęłam od momentu w ich zyciu, kiedy to się uaktywniło.
To dopiero rozdział 1. Może będzie to leciutki spojler, ale ja nie powiedziałam, że Alice, Bella, Ed, Em, Rose i Jasper się nie znają z przeszłości. Są przyjaciółmi, a od ilu lat, to się jakoś wyjawi w dalszych rozdziałach. Toć to nie jest zbieg okoliczności oczywiście:D Myślałam, że to w miarę oczywiste.
Pozdrawiam, Alicee

Edit. Co do komentarza sandwich - czy pojawi się La Push... szczerze mówiąc nie mam pojęcia. Może tak, a może nie. Zobaczymy:D


Rozumiem. W końcu to pierwszy rozdział. Myśle, że w następnych będzie lepiej ;]. O tym, że to 16 - latkowie, racja, nie pomyślałam o tym w taki sposób. Co do Rose. Złego nic. Oczywiście, że nic. Po prostu według mnie to troszkę dziwne. Jestem typowym śpiochem więc ci co nie lubią spać ( tutaj ci co nie spią ) są dla mnie d z i w n i .
Powodzenia życze.
E.

PS : Ja swego czasu miałam manię na punkcie " ; " i pisania imion nie po naszemu czyli Jacob'a, Bell's itd. więc wielokropkami się nie martw. Przeszło.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Elaine. dnia Wto 14:09, 15 Gru 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Wto 17:02, 15 Gru 2009 Powrót do góry

ha!
ale jestem beznadziejna...
dopiero teraz dorwała chwilę, żeby skomentować to i owo...

Alicee... uwielbiam fantasy i wiem, że ty wiesz... wiesz też, że podoba mi się twój styl i tematyka opowiadań... więc cóż mogę więcej dodać...

może tak... dyskusje z własną głową są genialne... bawią mnie niesamowicie...
Nikki i jej 'dar' też bardzo ciekawy... na pewno ułatwia życie na WFie...
dary chłopców... cóż... na pewno nie są z tego zadowoleni... jak Alice się dowie to też nie będzie szczęsliwa...

zastanawia mnie jak wyjaśnisz to, że te rodziny mają dary, które genetycznie przechodzą na potomstwo... (Podpalaczka Kinga - polecam) ... jakieś wyjąsnienie będzie się nam w końcu należało...

interesuje mnie dlaczego data dnia po filmie jest znacząca dla każdego i każdej... :)
tu też żądam wyjaśnienia...

:)

pozdrawia
kirke

PS: jeśli imie Nikki wciąż chodzi ci po głowie to może to małe w brzuszku (nie wiem jaka to płeć) będzie Nikki... :P

p.
k.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Wto 17:20, 15 Gru 2009 Powrót do góry

kirke, wiesz, ja się zastanawiałam właśnie, co wykręcić na ten jeden dzień, z tym filmem - dlaczego wszyscy AKURAT w ten dzień i... jeszcze nie wymyśliłam. Ale mamy czas.
Co do wyjaśnień, to już mam gotowe je w głowie, dlaczego przechodzą genetycznie, są inne, itp., itd. Należy się wam i mogę obiecać, że prędzej lub później je dostaniecie. Podpalaczka? Słyszałam kiedyś. Poczytam, w końcu święta idą;D
Dary chłopców - cóż, oni nie do końca wiedzą ocb. I nikt nie powiedział, że Alice się dowie. Ja tam w szkole nie wiedziałam, jak wygladali rodzice moich znajomych albo nie potrafiłabym sobie ich wyobrazić młodszych, więc tutaj spoko głowa... raczej Alice się nie dowie. (Co tam, ja Alicee jestem, nie będę siebie unieszczęśliwiać:D)
Wiem, te dyskusje miały być zabawne, ale zarazem widać jak mądre i pomocne. Chciałam oddać osobowość Nicole.
Co do daru Nikki... fakt faktem, jak znalazł na WF.
Wiesz, jak urodzę, to będę za granicą, w niejakim Cardiff, gdzie już mamy dom kupiony. Stąd też imię nie może być polskie i chociaż byliśmy blisko wykompacypienia z Adamem imienia, to mu też się Nikki podoba... kto wie... [przepraszam za offtop]
Rozdział 2 się pisze, dobrze mi idzie, ale mnie zmusza Adam do jedzenia, więc pauzę muszę zrobić :P Pozdrawiam.

EDIT - Ale genialne zdanie napisałam. "Zaś jej stopy były boskie, aż dziwiłem się, czemu nie jest jej żrąco". (Miało być? Zaś jej stopy były bose, aż dziwiłem się, czemu nie jest jej zimno - w końcu stała na kafelkach.] Ale mam ubaw. A to dlatego, że mnie na siłę odciągają od komputera:P


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Donna dnia Wto 17:26, 15 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
TempestaRosa
Wilkołak



Dołączył: 18 Sie 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Cardiff

PostWysłany: Wto 20:51, 15 Gru 2009 Powrót do góry

Rozdział jest fajny.
Przejdźmy do Nikki - jakaś nieumęczona? Nie ma możliwości złamania kości, zranienia i zmęczenia się? Wow. To mi pasuje jak nic do Emmetta... nijak do dziewczyny... no ale cóż, feminizm ;] A powiedziałaś, że to się dopiero rozwija... strach się bać Nikki w przyszłości. No nieźle, nieźle.
Wreszcie jakiś konkretny opis - Jason. Brzmi przystojnie <oblizujesi>
Pewnie zniechęciłabym się do Renesmee, gdyby nie jej BOSKIE kłótnie z Nicole :D:D Nie mogę z niej :D
Cytat:
Mhm... - mruknęła zdegustowana. Jakby to imię jej nie pasowało. Bo nie pasuje. Miałam na imię Renesmee przez trzynaście lat. Ale niech będzie, skoro przerastam cię inteligencją, to muszę i mieć ładniejsze imię – wyszydziła. Wywróciłam tylko oczami. To było prawie jak zaczepka.
To była zaczepka.

To była zaczepka mnie rozsadziło :D
Cytat:
Brakuje ci jakiegokolwiek pazura. Albo chociaż paznokcia. Dzięki bogu, że masz Nikki, inaczej byś się pewnie pocięła, melodramatyczko.

Albo paznokcia, melodramatyczko. :D
Cytat:
Tak, rozkaz. Dupa w troki i podnoś te giry! Nie jesteś Maryją Przenajświętszą, możesz włożyć w cokolwiek trochę wysiłku fizycznego.

Lol. Nie wiem czy to miałaś na umysle, ale mi się to skojarzyło z faktem, że Maryja była niepokalanie zapłodniona [xD] co mnie rozśmieszyło :D
Cytat:
Nogi do góry, powiedziałam! Chcesz się przewrócić? Proszę bardzo, nie dbam o to póki mam czym słyszeć i widzieć. Zęby rzeczywiście niespecjalnie mnie interesują.

Żwir między zębami. Au...

Narazie nie orientuję się w ogóle w darach bliźniaków. To znaczy, tak jakby Alexanderr widział przeszłość, tak? A Jason co? Bo nie rozumiem. Zwizualizował to, dostał wizję, widział przeszłość, co znów? Nie wiem nic kompletnie z jego daru xD

Twój komentarz o tych rodzicach brzmi, jakby byli grupą wysokiego 'napięcia'. Haha, mafia xD

Ale namieszałaś. Rozumiemy mniej więcej dar Nikki, ale nie wiemy jak wygląda. Rozumiemy dar Renesmee, ale nie wiemy ZA BARDZO jak wygląda. Wiemy jak wygląda Jason, ale nie znamy jego daru. WIemy jak wyglada Alex, znamy jego dar.
To jest mix, kokiel mogiel, ryba po grecku i cola w jednym. Ale to plus, bo patrz, co rozdział możesz nowy wygląd wprowadzać, potem dary rozjaśniać... i masz zapych na kilka rozdziałów.

Ładnie piszesz ,podoba mi się twój styl. Nie poprawiałam wielokropków, bo były użyte w dobrym miejscu i dla mnie nie zaprzesadnie, ale fakt, częśto. Ale to część twojego stylu, każesz swoim postacią się jąkać, zwieszać głowy, zastanawiać, i tak to wychodzi potem.

Rozdział genialny, ale czekam na więcej akcji, bo znając ciebie, trochę jej zaserwujesz - jak zwykle.
Pozdrawiam.
TRosa


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
magdalina
Dobry wampir



Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 786
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 35 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź

PostWysłany: Śro 9:57, 16 Gru 2009 Powrót do góry

Może i ja skrobnę kilka słów? Przez jakiś ślepy traf tutaj trafiłam i nie żałuję. Temat bardzo świeży, wspaniale komponujesz postaci. Tempostata napisała:” To jest mix, kogiel mogiel, ryba po grecku i cola w jednym. Ale to plus, bo patrz, co rozdział możesz nowy wygląd wprowadzać, potem dary rozjaśniać... i masz zapych na kilka rozdziałów.” I właśnie mam taką nadzieję że będziesz powoli nie za szybko wszystkich nam przedstawiała.
Bardzo polubiłam Ness jest taka… hmmmmmmm prawdziwa w tej swojej nastoletniości? ( przynajmniej z moich czasów) Embarassed
Jeśli chodzi o wielokropki to w ogóle nie rzucają się w oczy – a były jakieś?
I za Juliette22 powtórzę: czytam, czytam i będę czytać
Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Śro 17:15, 16 Gru 2009 Powrót do góry

Rozdział 2
Autor: Alicee
Beta: TempestaRosa
Nazwy rozdziału
Jason: Po śladach.
Alice: Nie igra się z przyszłością.

Miesiąc później.


*Jason

- Masz? - zapytała mnie mama. Zacząłem grzebać w szafce.
- Nie, szukam. Moment... nie, to trzecia część. Alex, pożyczałeś komuś „Zmierzch”?! - krzyknąłem, nie spuszczając wzroku z zawalonej śmieciami szafki naściennej.
- Tak, Sandrze! - odkrzyknął, ale już go nie słuchałem. Dosłownie przed moimi oczami pojawiła się pożądana książka. Przez chwilę wyglądało to jakby falowała. Przetarłem oczy. Tak, była tam. Sięgnąłem po nią i gdy już myślałem, że wreszcie znalazłem, rozpłynęła się w powietrzu. Co do czorta ciężkiego?
- E... chyba muszę się położyć.
- Coś nie tak? - zmartwiła się moja matka. Marszczyła na mnie brwi.
- Nie, to tylko... - Przerwałem wypowiedź wrzaskiem. Zupełnie zapomniałem, że stoję na krześle, przez co właśnie leciałem w stronę ziemi. Gdy zamknąłem oczy w oczekiwaniu na ból...
- Coś nie tak? - usłyszałem głos matki. Zmarszczyłem brwi i zorientowałem się, że wciąż stoję na krześle.
- Nie, to tylko... - Nieświadomie powtarzałem swoje słowa. Po chwili poczułem, że moja stopa stoi na krześle tylko piętą. Wrzasnąłem i upadłem na ziemię.
- Nic ci nie jest? - Mama ukucnęła przy mnie szybko, obserwując czy jestem cały. Wyglądała na zszokowaną.
- Można to ująć i w ten sposób – mruknąłem. - Zdarłem sobie tylko trochę skóry.
- To nie jest tylko „trochę” skóry – zganiła mnie. - Nawet nie wiesz, jak blisko masochizmu była ta wypowiedź! Idź się przemyj i zabandażuj, natychmiast.
Rzuciłem jej zdziwione spojrzenie. Wyglądała na niesamowicie zmartwioną.
- W takim razie sama sobie poszukaj – mruknąłem obrażony i wstałem z ziemi. Mama trzymała lekko ściśniętą pięść przy sercu, a jej twarz była nieobecna, jakby była strasznie zamyślona.
Ruszyłem w stronę betonowych schodów. Nie cierpiałem piwnicy. Było tu tyle rupieci i niepożądanych stworzeń żywych, że aż nie przystoi.
Zatrzymałem się w łazience. Moje jeansy były lekko zdarte na kolanach i przy okazji całe w kurzu, tak jak i koszulka. Łokieć ledwo co krwawił i nie bardzo bolał, więc nie byłem pewny, o co całe halo. Obmyłem go i wytarłem.
Teraz jest dobra chwila, aby wykombinować, co stało się w piwnicy. Spadam, patrzę – stoję, po chwili znów spadam, a mama wyrzuca mnie z piwnicy.
Spojrzałem w lustro. Moje czarne włosy jak zwykle sterczały trochę do góry. To było coś, co miałem po mamie. Włosy. Sterczały co prawda w innym kierunku, ale nie potrzebowałem żelu ani nic takiego. No i były idealnie czarne. Błękitne oczy w zasadzie nie były po żadnym z rodziców – tęczówki Alice były granatowe, ojca zaś piwne. Nos jak nos, na szczęście nie za duży i niezakrzywiony, jak to czasem bywa.
Denerwował mnie mój kolor ust. Był jakiś taki... cukierkowy, czy coś. Trochę tak, jakbym miał na sobie szminkę. Pamiętam jeszcze, jak dokuczano mi za to w podstawówce. Potem im się znudziło, a nie zachciało im się ponownie dzięki – między innymi – mojemu bratu. Obaj regularnie chodziliśmy na siłownie lub biegaliśmy z psem, Sethem. W rezultacie czego było nas dwóch - dość silnych i dobrze zbudowanych nastolatków. To było dziwne. Jedynie kolor ust. A dzięki niemu dziewczyny miały jakieś zbereźne myśli, a chłopacy wielką chęć szydzenia. Szkoda gadać. Jak kiedykolwiek będzie osoba, która zrozumie ludzkość, to zwrócę się do niej z tym inteligentnym pytaniem. Co kolor ust mężczyzny ma do zachowania ludzi wokoło?
Wywróciłem oczami na swoje dziwne myśli. Nie ma to jak oryginalność przed samym sobą.

Jakiś czas później postanowiłem zrobić niespodziankę Nikki. Dostała piątkę z biologi, choć ta była jej piętą achillesową. Było dosyć wcześnie, więc przebrałem się i poszedłem do kwiaciarni. Chwilowo byłem trochę spłukany, ale nie chciałem prosić matki o pieniądze póki nie wydam swoich doszczętnie.
Tak więc stałem w kwiaciarni i zastanawiałem się, jakie są ulubione kwiaty Nikki. Już wcześniej jakieś jej kupowałem, ale za każdym razem reagowała praktycznie tak samo – szerokim uśmiechem i pocałunkiem. Zawsze wkładała je do wazonu i stawiała na biurku, między laptopem a lampką do nauki.
Potrafimy ze sobą gadać godzinami lub mówić niewiele przez dość długi czas – póki nie zabraknie powietrza lub nie spuchną nam usta – ale zdziwiło mnie, że nie wiem, jaki jest jej ulubiony kwiat. Przecież to jest ta rzecz, które dziewczyny sobie cenią, prawda? Zacisnąłem wargi. W końcu kupie jej coś brzydkiego, coś co jej się nie spodoba. Ale niespecjalnie pamiętam, jakie kwiaty kupowałem jej wcześniej. Hm... Pojedziemy standardowo. Białe róże, bo pasują do wystroju jej pokoju.
Tak więc wyszedłem z kwiaciarni z małym bukietem białych róż. Ale z nim kojarzyła mi się mała bombonierka. Nie wiem czemu, po prostu tak było sensowniej czy coś. Zawsze – w każdym filmie lub książce – gdy mężczyźni nosili kobietom bukiety, dołączali też jakieś czekoladki.
Skwasiłem się. Przecież nie rzuci mnie za głupią bombonierkę. Nikki nie wydaje się standardową dziewczynę, więc nie powinna się obrazić. A jak już chcę jej kupić czekoladki, to wolę, żeby były jakieś dobre, a nie tanie z marketu za resztę, która mi została z kwiatów.
Zrobiłem krok do przodu i nagle poczułem, że się zapadam. Przez chwilę myślałem, że się przewrócę, ale okazało się, że był to tylko krawężnik. Podniosłem głowę i wryło mnie w ziemię w połowie kroku. Byłem przed domem Nikki.
Zmarszczyłem brwi i rozejrzałem się rozkojarzony. Coś pchało mnie w stronę mieszkania mojej dziewczyny, a odpychało od możliwości rozeznania się w sytuacji. Tępo ruszyłem przed siebie. To było dziwne. Czułem się ograniczony, ale zarazem wiedziałem, że mój cel i wybór to dojście do domu Nikki. Ale jednak, to było jak brak wolnej woli. Zaczynała mnie od tego boleć głowa.
Wytarłem nogi w wycieraczkę i zapukałem, na powrót z uśmiechem. Pytaniem w mojej głowie jednak zostało – uśmiechnąłem się bo chciałem czy musiałem?
- O, cześć – przywitała się zaskoczona Nikki po otwarciu drzwi. Kątem oka spojrzała na kwiaty, a na jej ustach wykwitł uśmiech. Odsłoniła swoje proste, białe zęby. Oszołamiający uśmiech. - Nie musiałeś. Z jakiej okazji? - zaciekawiła się, oplatając moją szyję rękoma tak, jak miała w zwyczaju robić..
- Każdy pretekst do zobaczenia się z tobą jest dobry – stwierdziłem, ale nie stwierdziłem. To ja mówiłem, moja szczęka się poruszała, ale to nie byłem ja. Ja, ale inny ja. Ja czy nie ja?
Poczułem ciepłe usta Nikki na swoich, ale nagle zostałem z tego początku pocałunku brutalnie wyrwany. Zamrugałem zaskoczony.
- Wszystko w porządku? - mówił do mnie jakiś człowiek, którego widziałem pierwszy raz w życiu. Potrząsnąłem głową aby się otrzeźwić.
- A dlaczego miałoby nie być? - zdziwiłem się. Mężczyzna wzruszył ramionami.
- Nie wiem, miałeś takie całe białe ślepia, jakbyś nie miał tęczówek ani nic. Pomyślałem, że coś jest nie tak.
- Białe ślepia? - Ogarnąłem myśli. - Tak, zakręciło mi się w głowie. Dzięki.
- Nie ma za co. Miłego ze swoją dziewczyną. - Spojrzał wymownie na kwiaty.
- Tak, dzięki. - Ruszyłem przed siebie.
Co to było? Jak jakieś halucynacje, wizja albo... sam nie wiem. Było to aczkolwiek coś innego niż ostatnim razem, miesiąc temu. Otóż cztery tygodnie temu odkryłem, że potrafię... coś dziwnego. Jeśli próbuje coś sobie wyobrazić, tak jakby dostaję tego obraz – w pełnych wymiarach – i, niestety, przekazuję to też innym ludziom. Próbowałem to powtórzyć, ale nie za bardzo mi to wychodziło. Więc...
I wtedy to mnie trafiło. Książka. Przecież Alex wyraźnie powiedział, że pożyczył ją Sandrze. Ale ja go nie słuchałem, bo chciałem ją znaleźć. I wyobraziłem ją sobie w szafce, ale... to było jakby... bez tej wszech obecnej czerni wokoło. No i mama raczej nic nie widziała, bo by powiedziała.
Czyli jednak sobie tego nie uroiłem. Ale zaraz. Chwilę po tym zdarzeniu z książką... Spadłem z krzesła. A chwilę po tym? Znów na nim stałem i bam! Spadłem z krzesła. Podobnie było teraz. Szedłem chodnikiem... bam! Dzielnica dalej. A potem znów byłem tutaj. I pewnie, znając życie, zaraz powtórzy się scena z tej... halucynacji, z braku lepszej nazwy.
Serce podskoczyło mi do gardła. To było prawie tak, jakbym widział przyszłość. No właściwie tak było, ale taka przyszłość się nie liczy, bo oczywistym jest, że powtórzę to, co widziałem w „halucynacji”. Poza tym nie da się widzieć przeszłości.
Hm... pogadam o tym z Nikki. Może ona utrzyma moją szaloną głowę na wodzy.

Zapukałem do drzwi i uśmiechnąłem się, jak miałem nadzieję, czarująco. Drzwi się otworzyły i zawitała w nich Nikki.
Była ubrana w biały, cienki, kremowy pulower. Na nogach miała dresy. Jej stopy zaś były bose.
Była naprawdę bardzo piękna. Miała długie blondy włosy. Na „początku”, przy twarzy, były proste, następnie zaczęły się lekko falować. Za to na „końcu” były jakby lokowane, takie... falowane, ale bardzo.*
Miała dość pospolity kolor oczu – niebieski, ale pasował do jej twarzy idealnie. Pasowały do jej jasnej, ale broń boże bladej, karnacji. Jej usta zdawały się być zawsze lekko rozchylone, odsłaniając jej zęby. Mimo to, był złączone w kącikach. Wyglądało to naprawdę fajnie. W dodatku Nikki powiedziała kiedyś, że ma tak z natury i nie chce jej się trzymać zamkniętych tylko po to, żeby nikt się nie przyczepił. To było takie... subtelne, pasujące do jej twarzy.
No i długie nogi. Bez obrazy, jestem facetem, po prostu nie da się o nich nie wspomnieć. Jej cała skóra wydawała się równa w każdym centymetrze, ale jej nogi wyglądały jak te wzięte z niewątpliwie ciekawych plakatów.
Jej oczy spojrzały się na mnie a po chwili przeniosły na kwiaty. Uśmiechnęła się szeroko. - Och, nie musiałeś. Z jakiej to okazji? - rzuciła, oplatając mnie rękami.
Chciałem powiedzieć coś innego. Ale tym razem miałem stuprocentową, prawdziwą wolną wolę. I to, co miałem na końcu języka, wydawało się odpowiednie.
- Każdy pretekst do zobaczeni się z tobą jest dobry – wycedziłem powoli. Zmarszczyła brwi, ale po chwili zaśmiała się i pocałowała mnie delikatnie. Uśmiechnąłem się pod nosem. To tylko słowa. Nie ma potrzeby się nimi przejmować.
Tak... nikt inny nie umiał odwracać mojej uwagi tak dobrze jak Nikki.

- Co dzisiaj robiłeś? - zapytała Nikki. Siedziała na kanapie z głową na oparciu.
- Nic szczególnego. Praktycznie.
- Praktycznie? - Upiła łyk Sprite'a. Westchnąłem i zamyśliłem się. Mogę jej powiedzieć?
Zaraz. Wcale nie muszę mówić. Jeśli spróbuję, to uda mi się pokazać. Przekonałoby ją to, że nie świruję i zarazem może połapałbym się, jak to działa. Tylko... jak to zorganizować? Bo nie mogę tego zrobić tak, że powiem coś w stylu „zaraz pojawi się tutaj książka” a potem patrzeć, jak nie pojawia się nic. To musi działać na sto procent. I muszę mieć coś, co pozwoli mi stwierdzić, że to pewniak. Ech... Moment.
Za pierwszym razem, gdy połowa boiska zobaczyła moją matkę, byłem po prostu ciekaw, jak to wyglądało. Co brzmi okropnie i obrzydliwie. Ale pomijając ten fakt – za drugim razem chciałem zobaczyć książkę, to ją zobaczyłem. A te dwa następne razy? To było coś innego, nie potrafię tego wytłumaczyć. Więc odpadają.
W takim razie muszę chcieć i być ciekawy? Brzmi bez sensu. Czego ciekawy mogę być?
Ale ja jestem ciekawy. Tego, jak Nikki zareaguje. Co zrobi. Teraz pretekst...
- Zgubiłaś coś ostatnio? - To wydawało się dobrym planem.
- E, nie, czemu? - wydukała między łykaniem Sprite'a. Zacząłem ocierać zębami o dolną wargę. Co teraz?
Jesteś pewna? - Wciąż robiłem sobie nadzieję.
- Tak. - Uśmiechnęła się z pytaniem na twarzy.
- Ech... em... Jakie jest twoje marzenie? - Mam nadzieję, że to rzecz materialna.
- Nie wiem. Dlaczego pytasz?
Przysunąłem się do niej na kanapie i złapałem za dłonie. Ujrzawszy moją poważną minę, zrobiła łagodniejszą minę.
- No dobra. - Zamyśliła się. - Może to nie takie priorytety, no ale... Wziąć ślub. Może pojechać gdzieś na świetne wakacje.
To nie rzecz materialna. Kurde.
- A coś... większego? - Spojrzała się na mnie zamyślona. Obserwowała uważnie moją twarz.
- Możliwe, że chciałabym tak jakby... czuć się równie ładna co moja matka – wymamrotała i zwiesiła głowę.
Och. Och?
Cholera. Wyciągnąłem z niej coś poważniejszego. Nie sądziłem, że to przybierze taki obrót. O kurcze, ale się wpakowałem.
Zaśmiałem się. - Daj spokój. Jesteś ładniejsza od matki. Zauważ, że jeśli ona ląduje na okładce, to ma na sobie całe kilogramy makijażu, jak klaun, tylko inaczej. A ty? Chodzisz codziennie najwyżej z kredką do oczu. I dla wszystkich wyglądasz olśniewająco. Jesteś wspaniała w każdym calu! - Wydawało mi to się naprawdę oczywiste. - Masz kompleksy co do swojego wyglądu? Daj spokój, jesteś w elicie.
Spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem. Wdzięcznym uśmiechem.
- Tak, ale ciągle wydaje mi się, że ona rzuca na mnie jakiś cień. Albo nie jest ze mnie zadowolona, lub, nie wiem, wszyscy gadają w szkole o niej, nie o mnie. - Miała lekko smutną minę, ale na szczęście tylko trochę.
- Bo wiesz, nie obgaduje się ludzi w ich obecności. Myślisz, że ktoś będzie o tobie gadał jeśli będziesz stała blisko? Jeśli myślisz, że nikt o tobie nic nie wspomina, to wole nie myśleć, w jakie zapomnienie odpadłem ja. Daj spokój, jesteś regularnie aktualizowanym tematem do plotek tych wszystkich tam zazdrośnic za twój wygląd i... cóż, zazdrośników za to, że jestem takim szczęściarzem. Naprawdę sądzisz, że jesteś w jakiś sposób od niej gorsza? To niedorzeczne. - Wszystkie słowa wypłynęły prosto z mojego serca – były prawdziwe i szczere. Czułem potrzebę, aby ją pocieszyć. Tak po prostu było trzeba i faktyczne pocieszenie jej to był normalny odruch z mojej strony, jako jej chłopaka.

Mrugnąłem, ale gdy otworzyłem oczy, nie byłem już w jej pokoju. Stałem przed nią, owszem, ale... to co widziałem...
Spojrzałem na siebie – byłem ubrany w niesamowicie elegancki garnitur. I może tylko mi się wydawało, ale byłem trochę wyższy i zdecydowanie szerszy w ramionach.
Uniosłem spojrzenie ponownie i zaparło mi dech w piersiach. Stałem przed Nikki. Była ubrana w piękną, białą suknię. Co prawda kończyła się tuż przy ziemi, ale od razu domyśliłem się, co to za ceremonia.
Ślub.
Nikki wyglądała olśniewająco. Miała na sobie subtelny makijaż. Jej włosy były ułożone w tak bajeczny sposób, że nie potrafiłem tego opisać. Można by jedynie powiedzieć, że wyglądało to jak ostro stuningowany kok lub kitka... czy coś takiego.
Wyglądała na starszą. Niewiele, ale widać było, że jej twarz już stuprocentowo wydoroślała. Była najprościej w świecie piękna. Serce zaczęło mi bić jak szalone. To było takie realistyczne.

Mrugnąłem. Z powrotem znajdowałem się w pokoju Nikki. Ponownie była w wieku szesnastu lat, siedziała, ale...
Miała szeroko otwarte oczy. Jej szczęka wydawała się być dłuższa niż zazwyczaj, jej oczy wyglądały jak szkło lub lustro, odbijały moją równie zszokowaną twarz.
Przyjrzałem się uważnie. Byłem blisko Nikki, więc widziałem. Swoje oczy. Były białe, całkowicie. Białe ślepia, jak mówił przechodzień. Powoli wracały do normalnego koloru, jak rozwiana mgła.




*Alice

Wiedziałam to w momencie, gdy jego oczy zalśniły. Czułam to i byłam tego pewna. On miał mój dar. Nie przewidziałam tego, jakby nie było to ważnym i niedalekim wydarzeniem. Nie rozumiałam dlaczego. Za każdym razem, gdy niedługo miało stać się coś ważnego i istotnego dla mnie lub mojej rodziny, widziałam to. Moje oczy stawały się krystalicznie białe, jakby zmieniały swoje właściwości. Nie rejestrowały wtedy obrazu, który widziały. Zaglądały, zerkały w przyszłość. Obserwowały ją czujnie i spokojnie, zaciekawione tym, co tam zastaną. Jak oczy wyroczni.
To, że mój syn miał wizję... fakt, iż to widziałam... było to jedną z najistotniejszych rzeczy w moim życiu. Po raz drugi - odkąd zyskałam ten dar - zawiódł mnie. Ale to było takie pokojowe, działo się w tak błahej chwili, istotnej dla nas obu, nieistniejące dla całego świata. Więc dlaczego tego wcześniej nie zobaczyłam?
To było takie groteskowe. Jedna z najważniejszych chwil mojego życia, niezauważona przez świat, schowana w obskurnej, zapchanej piwnicy. Jakby los chciał wywinąć mi kawał. Pokazać, że nie musi żyć w zgodzie ze mną.
Muszę ich zwołać. To mój obowiązek.
Poczułam, że moje oczy zamykają się, a po chwili otwierają jak nowe. Nie mrugnęłam, one same zakryły się płachtą. Bielą.
I widziałam nas wszystkich. Dyskutowaliśmy. Wszyscy byli bardzo poważni.
Nikt nie zauważył chowającego się przy ścianie dzieciaka. Kellana. Marszczył brwi i podsłuchiwał wszystko z wypiekami na twarzy. A my poruszaliśmy tak ważne kwestie, tak istotne.
Przechyliłam głowę, która wydawała się teraz wielka jak cały pokój, gdyż moje oczy widziały wszystko wokoło. Niczym lotem, przybliżyłam się do kalendarza. Wtorek. Dziś był poniedziałek.
Straciłam kontakt z przyszłością, a moje oczy powróciły do normalności. Cóż za ironia. Mam tak ważną wiadomość i muszę zachować ją do siebie. Ponownie dziś, los wywinął mi kawał. Czekałam na okrzyki „prima aprilis”, ale nie nadchodziły.
Nadal stałam w brudnej, zakurzonej piwnicy. Wokoło mnie walały się stare szafki, pudła, rupiecie. Betonowa piwnica stała twardo, zaś mój świat kręcił się w kółko jak szalony. Tornado, którego nikt nie zauważa. Pozornie małe, jednakże jak groźne.
Mój dar był przekleństwem i błogosławieństwem. Potrafiłam ujrzeć rzeczy, które zachwyciłyby mnie i Jaspera jak nikogo. Napawały dumą i radością. A pod koniec wizji mogła stać się jedna rzecz, która wszystko by zrujnowała. I musiałam odroczyć całą przyszłość, niwelować ją od początku, aby tylko nie dopuścić do jej spełnienia.
Tak jak wizja ich ślubu. Taka wspaniała. Oboje byli piękni, odpowiedzialny, szczęśliwi. Żyli w błogiej nieświadomości. Nikki i Alex. Gdy pierwszy raz miałam tą wizję, byłam taka szczęśliwa. Nie doczekałam się nawet jej końca. Druzgocącego końca. Mój chłopiec, Jason... wraz z kobietą i mężczyzną, których nie znałam...
Chciał zamordować żonę brata. Ten jednak przewidział przyszłość i chronił swoje małżeństwo, które trwało tylko chwil, żeby po chwili Nikki przeszła w stan wdowy.
Jeśli widzę taką przyszłość, jeśli wystąpi ona w podobnej skórze, zawsze skończy się tak samo. Jeśli Nikki i Alex wymknęliby się na ślub w wieku lat osiemnastu? Skończyłoby się tak samo. Jeśli chce się uniknąć przyszłości z wizji, trzeba zapobiec jej od początku.
Żaden z nich nie wybaczyłby nam tego. Gdyby dowiedzieli się, jak namieszaliśmy...
Dopomóż Boże.



*Starałam się tutaj oddać tok myślenia facetów. Nijak pasowało mi tu stu słów opisujących wygląd kobiety.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Donna dnia Śro 12:55, 23 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
TempestaRosa
Wilkołak



Dołączył: 18 Sie 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Cardiff

PostWysłany: Śro 21:49, 16 Gru 2009 Powrót do góry

Po pierwsze rozdział jest ciekawy. Lepszy od poprzedniego pod każdym względem bo:
a). Ciekawsze zdarzenia. Widać, że coś się między Jasonem i Nikki poważnego rozwinęło. Mówią swoje najgorsze [chyba?] tajemnice i tak dalej, widzą nawet swój ślub, pocieszają się. W dodatku Jason jest cute:D Wolę go niż Edwarda, bo nie jest jak kij w dupie [taki sztywny].
b). Ładnie pisałaś, widać, że miałaś więcej weny. Jakbyś bardziej się starała nad tym rozdziałem - i popełniałaś mniej błędów.
c). PWAlice? Wspaniały! Skojarzyło mi się to całe [świat sie kręcił, ja stałam w miejscu, piwnica stała w miejscu] z serialem 'Trawka' gdzie Nancy dowiedziała się, że syn ukadł jej całą marihuanę, która do niej nie należała tylko do mafii, i wtedy tak fajnie kamerą zaczeli obkręcać wokoło niej i ona taką minę miała cyrkową [schiza, strach, szok, potrójne S= cyrk].
d). Nowa tajemnica - i pierwsza jak na razie. Co skrywa Alice? Widać, że coś zrobiła. Miała wizję, coś zzrobiła. Ale co? I czemu w jej wizji Alex żenił sie z Nikki? No i poza tym, czego by jej nie wybaczyli bliźniacy?
Oczywiście, znając twoje opowiadania, zaskoczysz nas niejedną rzeczą, ładnie rozwiniesz postacie, [robisz to coraz intensywniej], oraz wyjasnijsz tajemnicę, ale dorobisz dwie nowe [jakoś tak zawsze robisz - NŻ, SG przede wszystkim - to twój hit jeśli chodzi o opowiadania, najlepsze jakie czytałam na razie na forum. Szkoda, że się skończyło ;/]
Masz naprawdę fajny styl, uwielbiam twoje twory, wszystkie co do jednego. Piszesz gładko, posługujesz się mniej-więcej podstawowym słownictwem, ale robisz to w taki fajny sposób, że tworzysz taką aurorkę lekkości, jak piórko. I mówiłam już, jak bardzo podobał mi się sposób, w jaki napisałaś PWAlice? WSPANIALE! Tak manewrowałaś słowami, takie aluzje i wizje tworzyłaś, wspaniałe.
Więcej takich rozdziałów. Wspaniałe.
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin