FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Następne pokolenie [NZ][19.07.2010][OOC/AU/AH] R10 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Pią 22:40, 01 Sty 2010 Powrót do góry

hm, patrzę - nowy rozdział i nikt nie wziął się za komentowanie - wstyd! wstyd! wstyd!
od razu wiadomo kto za bardzo poimprezował :P

dobra,a teraz do tematu... pomimo niesprzyjających warunków udało mi się przejść dwukrotnie przez ten rozdział... wiem jak ważne u ciebie stają się szczegóły - dlatego też wolałam przeczytać go dwa razy :)
początkowo byłam pewna, że przynajmniej Ness wie o 'darze' swojego ojca... ze względu na to, że obdarza go całkiem uroczym uczuciem ze względu na jego 'wścibstwo' i chęć kierowania jej życiem - przynajmniej tak to odebrałam...
teraz natomiast okazuje się, ze oni dopiero odkryli, że rodzice coś ukrywają... zastanawia mnie dalej skąd oni u licha mają 'moce'... i dlaczego akurat oni... no bo to dość dziwne... od razu dodam, że to musiało się stać w ich dzieciństwie albo we wczesnej młodości, bo potem, któraś z rodzin się przeprowadziła (chyba Alice i bliźniaki) - wstydam się, ale nie pamiętam dokładnie...
mam nadzieje, że to nie sprawka jakiego kryptonitu :)

bardzo ciekawy rozdział... dzieciaki odkrywają prawdę i cała sprawa ładnie się zazębia o Kellana nie u babci, ale najpewniej niedługo w domu :) - to było genialne posunięcie :)

do następnego ;)

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Pią 23:29, 01 Sty 2010 Powrót do góry

kirke - coraz bardziej pociągasz mnie do wciśnięcia punktu jednego z rodziców i wyjaśnienie całej sytuacji, no nie całej, ale przynajmniej dlaczego akurat oni(rodzice). I chyba tak zrobię, bo to nie stoi na przeszkodzie w niczym mi...
Nie, Ness nie wiedziała o darze Edwarda, po prostu myślała, że jest wścibski jak duża ilość tatuśków, bynajmniej ja bym tak rozumowała. Także ona obdarza go tym uczuciem jakim go darzy myśląc, że jest normalnym, wścibskim ojcem.
Przeprowadziła się Rosalie i Emmett - bo to oni są tymi "bogatszymi" - Emmett jest wysokiej kadry biznesmenem, zaś Rosalie pojawia się na wielu, wielu okładkach i pokazach... Isabella i Edward, Alice i Jasper są bardziej przyziemni, w tym IS i ED bym powiedziała, że są najbiedniejszy z całej trójcy.
Właściwie to nie mam zamiaru wprowadzać kryptonitu - bardziej coś w stylu rodem z sagi, aczkolwiek muszę też uważać, aby nie wykroczyć za granice tego tytułowego [AH]
Myślę, że następny rozdział wszystkich trochę zadziwi tym, co się stanie... Raczej... Tak sądzę...
Cytat:
dzieciaki odkrywają prawdę i cała sprawa ładnie się zazębia o Kellana nie u babci, ale najpewniej niedługo w domu :)

Musisz mi wybaczyć, może to dlatego że jestem śpiąca, ale nie do końca zrozumiałam to zdanie:P
Dwa razy czytałaś? Dziękuję xD

Edit Aaaa... no tak tak, zgadza się :D Już rozumiem. Biedna ty, połóż się, bo widać, że twoje palce już nie do końca trafiają w klawiaturę... znam ten ból...
Edit2 Nie, to jednak się nie zgadza. Bo ty napisałaś w czasie przyszłym, choć nie wiem czy to nie zwykły błąd. Renesmee wspomniała, że Carlie i Kellan kłócili się, który z ich rodziców ma jaką moc, pamiętasz? To podsłuchiwanie miało już miejsce. A nie rozdrabniałam tego, bo w końcu Ness, Nikki i Jason tego nie wiedzą. A to przecież cały czas pierwsza osoba, zaciska się wokół głównie trzech osób, które niewiele wiedzą...
Więc mogło umknąć.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Donna dnia Sob 0:04, 02 Sty 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Pią 23:49, 01 Sty 2010 Powrót do góry

Alicee... ro zdanie nie brzmi po całkiem polsku, ale mogło być gorzej... jestem na nogach ponad dobę :) (teraz akurat siedzę na tyłku, no ale rozumiesz mnie chyba)

no bo Nikki nie pozwoliła Kellanowi na wyjazd do babci... chłopiec poszedł do Carlie, ale wróci do swojego domu na WIELKIE PODSŁUCHIWANIE... hm, mniej więcej tyle zdań chciałam zmieścić w jednej linijce tekstu - faktycznie nie był to jeden z najlepszych pomysłów tego dnia :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
behappy
Wilkołak



Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 14:44, 02 Sty 2010 Powrót do góry

Nie wiem jak to się stało, że nie skomentowałam tego ff.
Jest po prostu świetny nic dodać nic ująć.

To moce są inne a zarazem powiązane z darami "rodziców" .
To "rodziców" oznacza czy oni naprawdę są rodzicami nastolatków, bo jak tak się przyjrzeć to coś się kroi, może oni się pozamieniali dziećmi.
Taka jestem ciekawa co zdarzy się w następnych rozdziałach.
Trochę mało o Alex'ie - czy on jest tym złym, ma trochę podobne zdolności jak jego brat.

Na razie nie ma nic o Carli i Kellanie, może mose rozwijają się gdy jest sie nastolatkiem, jestem ciekawa jakie mieliby dary, aż mnie zżera od środka.
W pewnym momencie myślała,że Kellan ma dar "podsłuchiwania- czyli bycia gdzieś duchem".

Już kończę i czekam na następne rozdziały.
Życzę DUŻO WENY.
B :-D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Nie 3:54, 03 Sty 2010 Powrót do góry

Cytat:
To moce są inne a zarazem powiązane z darami "rodziców" .

Wreszcie ktoś spostrzegawczy na rozdział wprzód:D
Coś się kroi, kroi, ale nie powiem co... może masz rację, może nie...
Masz rację będąc ciekawą, coś się stanie z Alexem - ale będzie go chyba mniej... znów...
Za dwa następne rozdziały będzie o Carlie, a Kellan miał już swoje pięć minut jako podsłuchiwacz z wizji Alice:D To nie jest jego dar, ale niewątpliwie denerwująca "umiejętność" :D
Cóż, nie wiem jeszcze kiedy wprowadzę dar Kellana i jak to ma się potoczyć ale wiedz, że dowiesz się co nieco za dwa rozdziały o mocy Carlie ;-)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Donna dnia Nie 7:10, 03 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
behappy
Wilkołak



Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 9:21, 03 Sty 2010 Powrót do góry

Już nie mogę się doczekać!!! podsyciłaś moją ciekawość, bo z natury jestem taka. Np. jak coś czytam to moja wyobraźnia robi własny film i dużo miarę przywiązuję do szczegółów

Cytat:
Coś się kroi, kroi, ale nie powiem co... może masz rację, może nie...


To chyba jakaś większa sprawa - chyba nie doczekam następnego rozdziału z niecierpliwości.

Życzę DUŻO WENY i czekam ''jak na szpilkach''
B :-D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
TempestaRosa
Wilkołak



Dołączył: 18 Sie 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Cardiff

PostWysłany: Nie 14:49, 03 Sty 2010 Powrót do góry

Komentować czas zaczął.
Po pierwsze, powinnaś nałożyć rystrykt komentowania jeśli ktoś chce czytać... Tak mało osób. Popieram kirke - wstyd!
Przechodząc do czegośtam;
Rozdział jest naprawdę ładnie napisany i widać, że beta poprawiła dużo, bo twój styl uległ lekkiemu zakrzywieniu, czy raczej podkolorowaniu. Tak mi dech w piersi zaparło, że musiałam, musiałam przeczytać dwa razy.
Jak się jakiś człek uprze, to nam nie popuści, na przykład taki dyrektor Greywood... Nikki bardzo fajnie postąpiła, skacząc na chłopaka który - jak mógł?! - ukradł jej kasę, ale czytając to myślałam, że mnie nie zaskoczysz, bo zapewne Nikki wgniecie go w ziemię i zrobi się drama. A ty, jak zwykle, mnie zaskoczyłaś...
Kellan odesławny w taksówce ni stąd ni zowąd? Oraz to, co czytałam pod rozdziałem, Kellan podsłuchujący rodziców mimo iż ci myśleli, że tego unikną? No nieźle, nieźle...
COś się stanie z Alexem?! Zabiłaś mnie! Tak, naprawdę! Teraz dostałam takich drgawek z ciekawości, że z dużą dozą prawdopodobieństwa przez przypadek wyskoczę przez okno!
Zasady, jakie przyjęła Alice wobec wizji "wyrwać korzenie"... widać rzeczywiście, że kogoś zawiodła i jestem ciekawa, jak to się wszystko ma, naprawdę. Już tyle tajemnic narobiłaś, że zaraz mnie szlag trafi i z ciekawości umrę. Yh.
Nicole mnie przeraża :D I jest zboczona... Chyba domyślam się, czemu poszła do toalety za Jasonem. Buahhaha, no nieźle :D
Ta wizja Jasona to to samo, co było w którymś odcinku wcześniej, nie? Tyle że wtedy spał... To brzmi, jakby on mógł tylko śnić o wizjach, ale wątpię, aby to prawda była, pewnie tylko takie zrządzenie losu. Albo jego zmysły są wyciszone i łatwiej im się pracuje z wizjami...
Rozdział niewątpliwie za krótki i ja ci nie wybaczam... Wkupisz się w moje łaski jedynie opasłym rozdziałem, na dwadzieścia pięć stron [joke]. Ale wróć do długości poprzedniego ;-)
I zaserwuj nam wreszcie odpowiedź na jakąś tajemnicę, no!
Carlie i pokaz mocy? Jestem niewątpliwie zaciekawiona... ciekawe co w przedszkolu wywinie:D
To chyba tyle... gratulację dla bety, spisała się świetnie i jeszcze lepiej... warto było czekać, choć rozdział mógłbyć dłuższy...
Tempestt


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Pon 18:44, 04 Sty 2010 Powrót do góry

Jestem trochę zdziwiona małą ilością - dobitnie małą - komentarzy...

Nie wyskakuj mi z okna Tempestt, bo cię ożywię i utłukę. Jak nie ty to na wielu tematach bym zasusz miała...Tak, wizja Jasona była ta sama, tyle że tym razem ją pamiętał. Alice kogoś zawiodła i w ogóle tak, ale o tym to póóóźniej... na razie rozwodzę się nad innym wąteczkiem... tym związanym z domkiem w lesie...
Dobrze, postaram się wyrobić z długością... ale nie obiecuję!:P
Hm... z tymi odpowiedziami... to się zobaczy, bo to w praniu wyjdzie (no, nie do końca, ale...)
Weź się wreszcie za Doctora Who bo nowy odcinek był a tam susza!
Pozdrawiam i ładnie bym prosiła o jakiś komentarz :( Bo mi smutno że się beta tak napracowała, ja zresztą też :D, a nikt nie komentuje...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mells
Zły wampir



Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 489
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 19:04, 04 Sty 2010 Powrót do góry

Jestem straszna.
Siedzę i z uwagą czytam każdy rozdział a nigdy nie komentuję... Wyszłam już "z wprawy" i jakoś nie umiem się zebrać :<
Ale teraz gdy zobaczyłam tą ogromną ilość komentarzy to powiedziałam sobie, że tym razem skomentuję. I jestem :D
Z góry przepraszam, że brednie, którę powsypisuję...
____

Coś wisi w powietrzu. Wiem, że chodzi tutaj o Nikki, o to żeby cos z nią zrobić... Ale co? Wywieźć gdzieś? Przecież Rosalie chciała się wyprowadzić a nie zrobić to COŚ. Ale co to jest? Alicee zabijasz mnie. Do głowy mi przychodzi tylko oddtransportowanie jej gdzieś daleko, ale... w takim razie nie miałoby sensu to zdanie Rose o przerowadzce. Mam syf w głowie.
Z Twoich bohaterów chyba najbardziej lubię Nikki. Jest jakaś taka... nie wiem jaka xD Na drugim miejscu mam Reneesme oraz Nicole. Są tak okropnie różne... Ale co będzie jeżeli Nicole zajmie jeszcze większą część mózgu Nessie? Bo wtedy z nią będzie?
W ogóle to podobała mi się ta akcja z pieniędzmi. Haha, świetna była. Ale potem nie podobało mi się zabieranie na siłe Kellana z auta... Pewnie dlatego, że znałam wizję Alice.
Kończąc, obiecuję, że pojawię się pod każdym rozdziałem i przepraszam za to, że ten wygląda jak wygląda. :)
p,
B.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Śro 10:12, 06 Sty 2010 Powrót do góry

Bells, nie jesteś straszna:D Ważne, że komentujesz jak ja na komentarzy brak cierpię:P
Z tym kluczeniem o Nikki... jesteś blisko z pomysłami, ale nie ma w nich jednego ważnego szczegółu, który wszystko zmienia:P
Co do tego, co zrobi Nicole, to będzie trochę bardziej fascynujące/nienaturalne, niż zdominowanie Renesmee. Tyle mogę powiedzieć:D I dostałam wenę na pisanie, więc idę pisać!:D Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Swan
Zły wampir



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P

PostWysłany: Śro 14:51, 06 Sty 2010 Powrót do góry

Dopiero dziś dostrzegłam ten ff i postanowiłam przeczytać ^^
Hm... No powiem jedynie, że... zaciekawiło mnie to opowiadanie, nawet bardzo :P Lubię fantastykę, więc jej dodatek tutaj bardzo mi pasuje.
No ale.. właśnie, muszę powiedzieć moje "ale".
Mnóstwo literówek (przynajmniej w poprzednich rozdziałach), czasem są momenty, w których mam wrażenie, że sama nie wiesz o czym piszesz - strasznie zagmatwane, albo imiona na odwrót (raz tak było... przynajmniej wg mnie. Mogę się mylić).
Ogólnie rzecz biorąc, nie ogarniam tego xD Tak szybko zmieniają się te punkty widzenia, że czasem nie nadążam, ale w sumie cieszę się, że akcja pokazana jest z wielu stron. Brakuje mi bardzo pokazania wszystkiego z perspektywy Alexa tak od czasu do czasu. O ile się nie mylę, póki co był raz? :)
Momentami mi się wydaje, że to jest tak nieco naciągane... No ale.
Duży plus za długość, zresztą jak zawsze.
Wiem, że komentarz śmiesznie krótki, ale nie mam dziś czasu ani nastroju, ani nic... Wybacz :)
No ale dałam znać, że czytam i to się liczy Wink

EDIT: Wiem! W końcu wiem co chciałam jeszcze napisać: pieniądze - złotówki? W San Francisco? Coś mi tu nie gra.

Weny, czasu i chęci!
Pozdrawiam,
Swan


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Swan dnia Śro 16:01, 06 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Holly Black
Nowonarodzony



Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 18:31, 28 Sty 2010 Powrót do góry

Prolog bardzo mnie zaciekawił. Interesująco przedstawiłaś wszystkie postacie, podoba mi się, że ukazałaś po części ich dary, jednak wszystko owiałaś nutką tajemnicy : ) Czasami nie nadążałam za nagłymi wydarzeniami, ale to tylko ze względu na to, że czytałam bardzo późno w nocy :) Tak jak już poprzednie czytelniczki zauważyły, troszkę przypomina mi to „Herosów”, których naprawdę lubię ; ).
W pierwszym rozdziale przybliżasz nam postać Nikki i Renesmee. Wyszło to bardzo fajnie. Najbardziej podobała mi się sytuacja na WFie, naprawdę poczułam dreszczyk emocji, kiedy dziewczyny biegały. Nie wiem dlaczego tak się dzieje, ale jak mam biegać na ocenę, to po prostu takiego stresu dostaję, że masakra. Dlatego tu też miałam dreszczyk emocji Wink Renesmee taka nieśmiała, naiwna i milutka dziewczyna. Podoba mi się. Bardzo realnie przedstawiłaś jej charakter. Tak samo jak Nikki - jej istne przeciwieństwo. Obie postacie wręcz genialne. Zaciekawiła mnie Nicole. Jej teksty są naprawdę zabawne. I jeszcze jak kłóci się z Renesmee Wink W dodatku, w jej głowie.
Jason, który widzi przyszłość. A Alex przeszłość. Podobała mi się wizja ślubu Jasona i Nikki. Ciekawe jest też to, że wszyscy w jego obrębie, kiedy chłopak ma wizję, doświadczają tego samego. Reszta rozdziałów też naprawdę bardzo fajna. Nieco wyjaśniasz całą sytuację, a chwilę potem komplikujesz. Ale to jest dobre, bo chyba nikt nie lubi mieć wszystkiego na tacy. Być może mój komentarz nie jest zbyt konstruktywny, ale co tam. Naprawdę całość bardzo mi się podoba i nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów,
Pozdrawiam
Holly Black


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Śro 16:53, 03 Lut 2010 Powrót do góry

Swan - Z tym Alexem to przepraszam, ale po prostu nie mogę go za bardzo wsadzać ze względu na to, co przeczytacie w rozdziałach poniżej. Co do literówek i całej reszty - masz rację, przepraszam, ale beta ostatnio się spisuje lepiej niż dobrze:D Miło mi bardzo, że czytasz.
Holly Black - Właśnie starałam się klarownie przedstawić postacie i cieszę się, że mi się to udało. o do Jasona i Alexa - cóż, nie do końca przyszłosć/przeszłość, ale sama zobaczysz. I ja zawsze komplikuję/staram się komplikować sytuację.
UWAGA! Przepraszam za to, że nie wstawiałam długi czas rozdziałów. W kwestii wynagrodzenia dla was: dodam DWA rozdziały, 9 i 7 stron. ROZDZIAŁ 7 jest NIEBETOWANY! Dziękuję za uwagę:P Pewnie zostanę pobita za ten rozdział 7 bez bety, no ale cóż.
Aha i właśnie. Za pięć minut będą oba rozdziały na chomiku.
Dodatkowo: między rozdziałami jest różnica dwóch miesięcy czasu.

Rozdział 6 - betowany.
*Jasper
Schowałem się w przyjemnym zaciszu ciemnego pokoju. Odciąłem dopływ światła zasłonami, wsłuchując się w szelest, jaki wydawały. Zdawał się taki normalny i w efekcie działał na mnie uspokajająco. Wśród grobowej ciszy panującej w pomieszczeniu było to jedyne źródło dźwięku, które niespecjalnie przeszkadzało, aczkolwiek powodowało dekoncentrację.
Nie potrafiłem uwierzyć w całą tę sytuację i pojąć, jak Alex mógł to zrobić. Moje serce przepełniał niesamowity ból, zaś mózg pracował na przyspieszonych obrotach, budząc uśpione sumienie. Czułem się okropnie z wielu powodów. Na przykład fakt, że własny syn uciekł z domu, męczył mnie psychicznie i nie dawał spokoju. To uczucie przypominało zamknięcie w piecu, głowa wydawała się w środku odnosić silne poparzenia, których ślady zapewne zamierzały pozostać na zawsze.
Jednakże Alison wzięła na siebie całe zamartwianie się. Na początku siedziała bite dwie godziny w jego pokoju i starała się rzucić okiem na przyszłość. Mimo że odczuwała wysoki dyskomfort i zaatakowała ją migrena po niecałych dziesięciu minutach, nie poddawała się. Przekroczyła każdą granicę, jaką jej dar kiedykolwiek wyznaczył. Nigdy nie posunęła się tak daleko.
Potem rozgłosiła ucieczkę na osiedlu. Pozostawała bezsilna wobec policji, która kazała czekać dokładnie czterdzieści osiem godzin w celu upewnienia się, że dziecko nie postanowiło odwiedzić kolegi na drugim końcu miasta. Irracjonalizm takiego toku rozumowania był nie do zniesienia. Alison nie dała za wygraną jednak tak szybko, zrobiła mnóstwo ulotek - przez cały dzień rozwieszała ogłoszenia na każdym pojedynczym słupie, wręczała sklepikarzom, którzy zgodzili się pomóc w szukaniu chłopaka.
Kobieta przejęła się bardzo, sytuacja sprawiała jej prawdziwy, niemal namacalny ból fizyczny, a to mnie najbardziej niepokoiło. Zgodnie z moim przekleństwem, odczuwałem wszystkie emocje żony – od siadającej psychiki po niemożność ruchową – pomnożone razy dwa. Z całych sił pragnąłem pomóc, ale nie potrafiłem. Kiedy przebywałem z nią zbyt długo, czaszkę jakby miażdżono mi młotem, a resztę ciała paraliżowano gwałtownym wstrząsem elektrycznym. Odchodziłem od ukochanej w chwili, gdy najbardziej mnie potrzebowała - a tego nie umiałem sobie wybaczyć.
Siedziałem sam z wyraźną poprawą samopoczucia, co wydawało mi się w pewnym sensie złe. Szybko jednak napadało mnie poczucie winy. Alison o tym nie myślała, ale podejrzewałem, dlaczego najprawdopodobniej Alexander tak postąpił. Nie miał najmniejszego powodu, aby uciekać, jeśli nie licząc przeszłości. Nigdy bezpośrednio go nie skrzywdziliśmy, jednakże nie oszczędzaliśmy Rosalie, co mogło być impulsem do ucieczki.
Zdecydowanie poczucie winy górowało wśród targających mną emocji, aczkolwiek musiałem intensywnie główkować, czy coś znalazł, czego dokładnie się dowiedział, kogo o tym poinformował. Jeden błędny krok, niewłaściwy ruch, a dalibyśmy początek lawinie tragedii. Nikt nie mógł się o niczym dowiedzieć, a szczególnie on o Selene, gdyż wtedy cała przyszłość, jaką przepowiedziała Alice, spełniłaby się bez wątpienia. Przez moment uznałem, że powinniśmy ruszyć w pogoń za Alexem, nie z misją ratunkową.
Jak dziś pamiętałem nasze możliwości.
Byłem bardzo młody, gdy odkryłem swoją umiejętność. Potrafiłem odebrać konkretne, silne uczucia emanujące od wstrząśniętych, zdenerwowanych ludzi. Uważałem to za co najmniej dziwne. Przez jakiś czas rozważałem możliwość, że urodziłem się synestykiem. Jednak ten dar wydawał się zbyt pożyteczny, uporządkowany. Proste i zwyczajne odczuwanie emocji. Pewnego dnia postanowiłem zdać się na intuicję oraz instynkt i sprawdzić, czy jeśli uderzę kogoś bez powodu, to dotrze do mnie ból lub wściekłość ofiary, choć wcześniej oczyszczę się ze wszelakich emocji?
Szedłem przez deszcz w stronę podejrzanego zaułku, w którym zazwyczaj przebywali miejscowi pijacy, mniej i bardziej imponującej budowy. Po drodze wpadłem na niską dziewczynę z długimi, czarnymi - wtedy mokrymi - włosami. Jej skromne ubranie całkowicie nie pasowało do szalejącej pogody. Odebrałem od niej bardzo wyraźne sygnały gorącego uczucia - prawdziwej miłości.
Alice śniła o mnie. Opowiadała wiele rzeczy o swoim darze, na początku nie używała go na jawie, a potem nie potrafiła go kontrolować i odpływała podczas różnych, codziennych czynności. Widziała ciągle tylko mnie i naszą wspólną przyszłość.
Myśleliśmy, że życie ułoży nam się standardowo. Zdolność Alison przedstawiła inne zamiary - zaprzątała kobiecie głowę wizjami najlepszych przyjaciół, jakby planowała wyznaczyć jej drogę do odpowiedniej przyszłości, działać zgodnie z losem czy przeznaczeniem.
W ten sposób znaleźliśmy Isabellę. Była od nas o rok młodsza, mieszkała na wsi i prowadziła z ojcem ubogie życie. Nie zauważyła u siebie żadnych umiejętności, ale my zrobiliśmy to natychmiast. Oprócz daru mojej żony, który nie wpływał na postronne osoby, umysł Belli nie zezwalał na dostęp postronnym osobom. Poprosiliśmy ją, aby udała się z nami w podróż. Uzdolnienie Alice ustało i nie mogliśmy odnaleźć innych specjalnych osób, póki Isabella się do nas nie wprowadziła. Dopiero po ponad roku znajomości, kiedy koszty utrzymania przewyższały dochody, zdecydowała się na wspólne mieszkanie, które wychodziło taniej. Ten kredyt zaufania z jej strony odblokował umiejętność Alison. W wizjach widywała młodego Indianina, na którego zmarnowaliśmy rok – od dawna wiedział, że jest inny, ale w zupełności go to nie obchodziło. Zrozumieliśmy, że dar mojej ukochanej ukazuje przyszłość tylko po tym, jak poprzednia wizja się wypełni.
Tutaj jednak zdarzył się wyjątek - pewnego dnia Al czytała w gazecie o nowych krzykach mody. Kiedy spojrzała na twarz jednej z modelek, nawiedziła ją kolejna wizja. Dotyczyła ona dziewczyny z katalogu o imieniu Rosalie, która mimo wieku skromnych osiemnastu lat – była naszą rówieśniczką – robiła karierę międzynarodową. Gdy padło pierwsze słowo o odmienności, na ślepo zgodziła się nam towarzyszyć. Nie cierpiała swojej umiejętności – odbierała jej potrzebę i możliwość spania. Rose potrafiła chodzić przygnębiona całymi dniami, tygodniami, ukrywając znużoną twarz pod maską sztucznych uśmiechów i mocnego makijażu. Praktycznie natychmiast się z nami zaprzyjaźniła, w wyniku czego dwa miesiące później wyruszyliśmy na prawie drugą stronę świata, specjalnie do Polski, aby odszukać niejakiego Edwarda Cullena.
Cullen był typem mądrali i snoba. Wiódł kiedyś o wiele lepsze życie w Ameryce, ale jego rodzice się rozwiedli i wraz z rodzicielką przeprowadził się do jej ojczystego kraju. Stał się bardzo nieufny, bał się zostać zdradzonym. Wertował dokładnie każdą naszą myśl i dopiero po dziesięciu miesiącach zdobył do nas zaufanie.
Emmetta Lutza szukaliśmy naprawdę długo. Jego rodzice byli biznesmenami i nie posiadał stałego miejsca zamieszkania, ciągle się przeprowadzał, a my podążaliśmy za tropem reklam w internecie i gazetach. W końcu jednak dzięki sporej pomocy finansowej Rosalie udało nam się go dopaść w Montrealu. Na początku oponował, nie chciał się przyznać do bycia innym. Z natury miał miłe, sympatyczne nastawienie, w dodatku chłopaka cechowała szczerość, dzięki czemu szybko się zaprzyjaźniliśmy. Kilka miesięcy potem stał się oficjalnie mężem Rose, zaś Isabella i Edward nieśmiało nazywali się „parą”.
Poszukiwania trwały nadal. Tym razem wizje Alice nie prezentowały się tak dokładne – przedstawiały dziwne, czasem wycięte z kontekstu sceny. Mimo wszystko znaleźliśmy jeszcze kilka osób, które przez nas skończyły tragicznie.
Nie widzieliśmy dalszego sensu w tej działalności, ale trzymały nas więzi prawdziwej przyjaźni i zrozumienia. Postanowiliśmy zamieszkać wszyscy razem, wybierając San Francisco. Isabella i Edward kupili dosyć skromny dom, zaś ja z Alison przebudowaliśmy nasz. Rosalie i Emmett długi czas mieszkali w centrum miasta, ale wkrótce zmuszeni przez sytuację, wprowadzili się na tę samą ulicę.
Zamknąłem oczy, a po policzkach popłynęły mi łzy. Byliśmy potworami. Wystawiliśmy ich.


*Nikki

Siedziałam i wpatrywałam się w okno. Konkretniej, wodziłam wzrokiem po mieszkaniu Jasona. Odkąd jasne stało się, że Alex naprawdę uciekł, chłopak praktycznie zabarykadował się we własnym pokoju. Nie potrafiłam nawet sobie wyobrazić, co on teraz czuje.
Okryłam się szczelniej kocem. Wybiła dziesiąta wieczorem, ale w mojej głowie panował istny chaos – nie myślałam nawet o spaniu.
Jakąś godzinę temu zaczęłam się zastanawiać, dlaczego uciekł. To pytanie uczepiło się mnie jak rzep psiego ogona. Miałam pewną swoją teorię. Może Alex także potrafił robić coś niesamowitego? Kto wie, czy to nie poczucie wyobcowania poprowadziło jego nogi. Czy stałoby się inaczej, gdybyśmy mu powiedzieli? Przecież istniało duże prawdopodobieństwo, że on również posiadał jakąś moc. Nikt wcześniej na to nie wpadł.
Chciałam pomóc Jasonowi, ale chłopak nie zamierzał z nikim rozmawiać.
Rozmyślałam nad tym grubo ponad dwie godziny. Dumałam nad zachowaniem oraz uczuciami przyjaciół. Z letargu wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. W pierwszej chwili instynktownie chciałam się odwrócić. Stwierdziłam jednak, że jeśli to moi rodzice, to nie mam ochoty rozmawiać. Czułam się, jakby przyłapali mnie na czymś niegodziwym, toteż szybko udałam, że śpię. Oddech stał się miarowy oraz zadbałam, żeby nadać twarzy spokojny wyraz.
- Śpi – usłyszałam głos mamy. Zmarszczyłam brwi. Coś się stało? Może znaleźli Alexa? Nieświadomie na moment przestałam oddychać.
- Idziemy – szepnął ojciec. - Edward ma najłatwiej – dodał cicho z przekąsem.
- Shh – uciszyła go żona.
Leżałam jeszcze chwilę. Wydawało się, że dialog rodziców trwał zaledwie kilka sekund, wir myśli powrócił. Dlaczego właściwie sprawdzali, czy śpię? Jakby chcieli się gdzieś wymknąć. I ta wzmianka o Edwardzie? Co to w ogóle znaczyło?
Wstałam z łóżka i, robiąc głupawą minę, wyjrzałam przez okno. Obleciałam wzrokiem uważnie całą ulicę, aby upewnić się, że dobrze widzę, po czym odepchnęłam się od okna. Najwyraźniej trochę zbyt mocno, bo wylądowałam po drugiej stronie pokoju. Siedziałam w bezruchu przy ścianie. Nie wiedziałam, co robić. Biec za nimi?
Jasper, Alice, Edward, Isabella oraz moi opiekunowie wychodzili ze swoich domów i kierowali się w stronę naszego jeepa. Panikowałam. Tego raczej robić nie powinni, nie teraz, gdy zaginął Alex. Może jechali go szukać?
Bałam się skorzystać telefonu. Strach mnie obleciał, sama nie wiedziałam czemu. Czułam, że jeśli zadzwonię, oni usłyszą każde słowo, nawet jeśli będą milę dalej. Rzuca mi się na mózg – pomyślałam, a mimo wszystko chwyciłam w ręce szlafrok, założyłam go i... wryło mnie. Uświadomiłam sobie, że zdążyłam już zejść po schodach, przygotować do wyjścia, a ani razu nie wzięłam wdechu. Płuca najzwyczajniej w świecie świeciły pustkami, a jednak wciąż nie potrzebowałam tlenu. Zdałam sobie sprawę, że mój organizm się o niego nie upomina.
Pierwszym odruchem była chęć zaczerpnięcia powietrza, ale powstrzymałam się. Sprawdziłam przez szybę w kuchni, czy rodzice już odjechali, po czym wyszłam przez otwarte drzwi i szybkim tempem – nie przejmując się brakiem jakiegokolwiek obuwia na stopach – przebiegłam na drugą stronę ulicy. Lekko się wahałam, ale w końcu pociągnęłam za klamkę. Wydałam z siebie okropny wrzask, iodskoczyłam do tyłu. Przede mną stał Jason. Zaczerpnęłam powoli powietrze i zaczęłam ciężko oddychać. Odruchowo, gdyż nadal nie miałam takiej potrzeby.
- Hej – przywitał się jakby nigdy nic.
- Cześć. Przepraszam – zaczęłam machać rękami na drzwi – za to wchodzenie, ale ja po prostu jakoś tak... ześwirowałam. I w ogóle to...
- Spokojnie. Miałem wizję, że przyjdziesz, dlatego wstałem. Akurat wtedy, gdy rodzice postanowili się urwać.
- Och, więc widziałeś?
- Tak. Po co przyszłaś?
Zamurowało mnie. Po co przyszłam było bardzo dobrym pytaniem. Może dlatego, że nadarzyła się okazja ujrzenia wreszcie Jasona? Może fakt, że rodzice coś knuli? Może musiałam wyjawić komuś swoje pomysły? Możliwe nawet, że po prostu pragnęłam oznajmić komuś, że nie potrzebuję tlenu! Ba. Miałam milion powodów, aczkolwiek jeden wydał mi się teraz najistotniejszy.
- Jak się czujesz? - zapytałam, nerwowo chowając ręce w długich kieszeniach szlafroku. Jason wyglądał co najmniej źle. Jego oczy były przekrwione, zaś fiolet pod nimi wyraźnie informował, że mało spał. Na głowie przyjaciela panował jeden wielki chaos.
- Hmm – wyrzucił z siebie, tworząc kłopotliwą ciszę. Mina chłopaka mówiła, że nie zamierza o tym rozmawiać. Przeklęłam się w duchu. - Dotarła do mnie jeszcze inna wizja – zmienił temat.
- Och. Jaka? - Pilnowałam się, żeby nie palnąć czegoś głupiego.
- Alex przeszukiwał dom rodziców. Uważam, że powinniśmy zrobić to samo. Może się dowiemy... Pójdziesz po Renesmee?
Patrzyłam sceptycznie.
- Chcesz przeszukiwać dom swoich rodziców?
- Nie. - Uśmiechnął się. - Chcę przeszukać nasze domy.

Chwilę później budziłam Renesmee, która mamrotała coś przez sen. Kiedy już byłam pewna, że jej nie obudzę, w lustrze pojawiła się ta cała Nicole. Spojrzała groźnie na Ness i mimo że ta nie mogła tego widzieć, podskoczyła jak oparzona. Natychmiast zasłoniła oczy przed światłem żyrandola. - Wstawaj! - krzyknęłyśmy razem z Nicole. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na nią niepewnie. Renesmee trzymała swoją głowę, jakby bała się, że jej odpadnie.
- Dobra, dobra, nie krzyczcie już – wyszeptała i jak w amoku ruszyła przed siebie. Parsknęłam śmiechem w momencie, gdy dosłownie wpadła na ścianę. Kątem oka zauważyłam, że Nicole łapie się za głowę i kiwa nią z dezaprobatą.
- Wyglądasz, jakbyś miała kaca – stwierdziła.
- Popieram – dodałam. Ness nagle zdrętwiała. Po chwili podskoczyła i okręciła się w powietrzu.
- Co ty tu robisz?! Jest noc! - Dla podkreślenia swoich słów wskazała na okno. Przez chwilę wpatrywała się w ciemność, aż w końcu kiwnęła głową i ponownie spojrzała na mnie.
- Jest taka sprawa... Czy twoi rodzice zamykają drzwi od swoich pokoi?
Gapiła się zaspanymi oczami, jakby zapadła w letarg.
- Ness! - upomniałam ją. Otrząsnęła się.
- Tak, tak, nie zamykają możliwie. - Jej głowa oparła się o ścianę. Nie byłam pewna, czy w ogóle wiedziała, co mówi.
- Musimy przeszukać dom – powiedziałam. Nicole pojawiła się w odbiciu szyby. Mimo to była bardzo widoczna, jakby ktoś ją namalował.
- Po co?
- Wizja Jasona sugerowała, że Alex znalazł w którymś z domu coś, co sprawiło, że uciekł. - Obserwowałam uważnie jej reakcje.
- Hmm... - mruczała. - No to do roboty. Trzaśnij ją – powiedziała i zniknęła, jakby wyszła poza obszar szyby. Zrobiłam pytającą minę.
- Że co mam zrobić?

Gdy Nicole i Renesmee ubrały się – obie inaczej – ruszyłyśmy do domu Jasona. Ness raz na jakiś czas rzucała nieskładne wypowiedzi, ale wyglądała już o wiele lepiej. Chyba mniej więcej wiedziała, co zamierzamy zrobić. Przyjaciel nalegał, żeby zacząć od jego domu, choć wątpił, żeby Alex zostawił to, co znalazł.
Czułam się naprawdę głupio, przeczesując każdą szafkę i komodę nieswoich rodziców. To była dosyć niekomfortowa sytuacja. Zwłaszcza, że Jason prosił mnie o przeglądanie mebli, w których znajdowała się bielizna. Przeklęłam go w duchu, ale rozumiałam też trochę – sama nie chciałabym znaleźć czegoś zboczonego i zbereźnego w pokoju własnych opiekunów. Obiecałam sobie, że identyczne zadanie wyznaczę u siebie. Współczułam mu, bo każdy wiedział, że moi rodzice lubią... cóż, powiedzmy, że próbują wszystkiego po trochu. Szczery strach budziła we mnie wizja zajrzenia do ich szafki przy łóżku lub przeszukiwania szafy.
Nicole również nie okazała się taka nieprzydatna. Zanim szliśmy do jakiegoś pomieszczenia, oglądała go powierzchownie i informowała, czy coś jej się nie podoba. Sama nawet przeszukała dokładnie jedną szafkę, której drzwiczki zrobiono ze szkła.
Dom Jasona wydał się wręcz zbyt uporządkowany – wszystko miało swoje ustalone miejsce, wszędzie panowała idealna czystość, nawet w pokoju Alexa, który do najbardziej ogarniętych nie należał.
Pies gospodarzy regularnie na nas szczekał oraz obserwował nasze poczynania, ale w końcu się znudził i poszedł spać.
Przeszukanie całego domu zajęło godzinę. Sensowne wydało nam się wystawienie Nicole na czatach. Marudziła, że robi mniej niż by chciała, aczkolwiek nie sprzeciwiała się roli czujki. W końcu wspólnie stwierdziliśmy, że nie moglibyśmy niczego przeoczyć.
- Do której z was teraz? - zapytał Jason z uśmiechem. Zdrętwiałam tak jak Ness.
- Do niej – powiedziałyśmy naraz. Zmarszczyłam brwi.
- Musimy przeszukiwać swoje pokoje?
- A co, masz coś do ukrycia, Renesmee?
- Kupiła sobie wibrator, ale nigdy go nie używała – dobiegł nas głos ze strony drzwi. Cała twarz przyjaciółki zamieniła się w dojrzałego pomidora. Jason wyglądał, jakby miał się zaraz roześmiać. Puknęłam go dyskretnie w nogę, bo śmianie się nie byłoby najlepszym pomysłem.
- Chodźmy do mnie – zdecydowałam. - A TY – wskazałam palcem na Jasona – przeszukasz pokój moich rodziców.
- Okej? - rzucił, nie domyślając się, dlaczego użyłam takiego poważnego tonu. Biedak.

Zaczęliśmy od kuchni, która lśniła czystością jako jedno z niewielu pomieszczeń. Najgorzej, że nie wiedzieliśmy, czego szukamy. Stawiałam na jakiś świstek papieru. Zastanawiałam się, czemu w ogóle szperamy u mnie – w końcu Alex raczej nie wkradł się tutaj. Jednak Jason uparł się, że to dotyczy naszych wszystkich rodziców. Przekonał mnie tym, bo w końcu to oni odjechali całą paczką gdzieś w środku nocy, sprawdzając uprzednio, czy śpimy. Miałam wrażenie, że jeśli ktoś coś ukrywał, to na bank moi rodzice. Isabella i Edward Cullenowie nie wydawali się zdolni do takich rzeczy.
- Twój brat idzie – szepnęła mi Nicole ucha. Podniosłam głowę i zobaczyłam ją w szybie.
- Przestraszyłaś mnie – odpowiedziałam. Podbiegłam cicho do Jasona i Renesmee. - Ukryjcie się gdzieś, Kellan nadchodzi.
Ness otworzyła szeroko oczy i spojrzała na mnie bezradnie. Wskazałam tylko wysepkę kuchenną. Usiadła przy niej, niewidoczna ze strony schodów. Jason stanął po prostu przy ścianie, w kącie.
Podeszłam szybko do lodówki i otworzyłam ją cicho, a po chwili zaczęłam hałasować poprzez przesuwanie w niej różnych rzeczy.
- Co robisz? - usłyszałam głos brata. Odwróciłam się i zrobiłam przestraszoną minę.
- Kellan! Nie strasz mnie tak. Dlaczego nie śpisz?
Przetarł oczy i ziewnął.
- Słyszałem hałasy – poskarżył się.
- Przepraszam, trochę zgłodniałam. Obiecuję, że już nie będę. Idź spać, dobrze?
- Zgoda.
Zaczął wchodzić wolno po schodach. Kiedy usłyszałam trzask zamykanych drzwi, machnęłam ręką na skuloną Ness. Wstała.
- Co teraz? - spytał cicho Jason.
- Szukamy dalej, tylko tak wiecie... cicho.
- Okej. - Rozeszli się.

W końcu dotarliśmy do biura ojca. Rzadko tu bywałam, bo tata często wyjeżdżał lub zostawał w pracy. Prawie nigdy nie korzystał z tego pomieszczenia.
- Aż prosi się o przeszukanie – stwierdziła Nicole. - Idę patrolować.
- Hej – zatrzymałam ją. Spojrzała na mnie pytająco. - Obserwuj z góry, z pokoju Kellana. On też może się uprzykrzyć.
Kiwnęła głową i wyszła.

Po dobrych dziesięciu minutach cała nasza trójka zebrała się przy biurku. Ness miała ręce skrzyżowane na piersiach, ja swoje opierałam na biodrach. Spoglądaliśmy na szufladę zamkniętą na amen.
- Co z tym zrobimy? - rzucił Jason. Uniosłam brwi.
- A skąd ja mam wiedzieć? Nigdy nie kontrolowałam taty.
- Nicole będzie... - zaczęła Ness.
- …wiedzieć. - Pojawiła się znikąd. - Musimy to otworzyć. Błagam, powiedzcie, że macie spinkę do włosów. Jason, naturalnie zdziwiłabym się gdybyś to ty posiadał taki przyrząd, ale również możesz sprawdzić.
- Będziemy otwierać szufladkę spinką do włosów? - zapytałam Nicole.
- Tak.
- A skąd ty umiesz takie rzeczy? - zaciekawiłam się, ruszając w stronę wyjścia. - Pójdę po tę wsuwkę.
- Z telewizji – oznajmiła.

Nie mogłam w to uwierzyć, chciało mi się śmiać. Renesmee klęczała przed szufladką i rzucała jej wyzywające spojrzenie, wyposażona w małą, prostą spinkę. Ja i Jason nic nie słyszeliśmy, ale w głowie Ness rządziła Nicole. Po chwili przyjaciółka włożyła powoli wsuwkę w zamek i przekręcała ją w różne strony.
- Dobra, dobra! - syknęła i pochyliła się w stronę szufladki bardziej, nadstawiając ucho. Wymieniłam z Jasonem spojrzenie. Coś pstryknęło, na co Renesmee gwałtownie wsadziła spinkę głębiej i zaczęła kręcić intensywniej. Zamek wydał dźwięk ponownie, a po chwili szuflada się otworzyła. Ness uśmiechała się dumnie. Spojrzała na mnie pytająco.
- No przecież nie powiem teraz, że masz to zostawić. - Podeszłam do szufladki i otworzyłam ją szerzej. Niczym w mojej wyobraźni, leżały tam jakieś papiery. Było sześć kartek, więc dałam po dwie każdemu z nas. Z nadzieją spojrzałam na dokument.

Imię: Jane
Nazwisko: Campbell
Adres: Niestały lub nieznany
Opis: Silnie rozwinięta umiejętność rzucania aluzji bólu i agonii. Moc czysto ofensywna, groźna.
Silne strony: Unieszkodliwienie jednej osoby całkowicie.
Słabe strony: Maksymalnie jeden cel w danej chwili.
Rozkaz: Pojmanie.
Data: 13.09.2006r.
_______________
Raport 06.12.2007r.: Umiejętność celu najwyraźniej wzmocniła się. Nie wiemy dokładnie, co się stało, aczkolwiek cała grupa zdawała się cierpieć. Mówili, że otaczała ich biała mgła.
Podsumowanie: Niepowodzenie, cel umknął, obecnie niemożliwy do namierzenia.

Druga kartka przedstawiała następujące informacje.

Imię: Isabella
Nazwisko: Swan-Cullen
Adres: Stały, powszechnie znany
Opis: Niezdolna do rozwinięcia umiejętność automatycznego odpierania zdolności innych osób. Czysto defensywna, niegroźna.
Silne strony: Niezawodna obrona siebie przed darami obcych.
Słabe strony: Całkowita podatność na ataki innego typu.
Rozkaz: Obserwowanie / ze względu na rodzinę.
Data: 13.09.2006r.
_______________
Raport 15.09.2006r.: Całkowicie niegroźna, zgodna do współpracy.

Zmarszczyłam brwi i bez słowa podobałam dokument Renesmee. Sięgnęłam głębiej do szafki. Razem tych luźnych kartek znalazłam dziesięć. Niektóre zostały napisane w inny sposób, choć podobny.

Imię: Renata
Nazwisko: Hewitt
Adres: Stały, powszechnie znany
Opis: Średnio rozwinięta umiejętność rozpraszania, bycia niezauważalną.
Status: Sprawdzona, pokojowo nastawiona.

Imię: Alec
Nazwisko: Campbell
Adres: Niestały lub nieznany
Opis: Silnie rozwinięta umiejętność czasowego pozbawiania ludzi wzroku.
Status: Patrz raport Jane Campbell.
Raport: -||-

Moje oczy rozszerzyły się na widok kolejnej treści.

Imię: Emmett
Nazwisko: Lutz
Adres: Stały, powszechnie znany
Opis: Silnie rozwinięta umiejętność przywoływania dużych zasobów siły, czasem także wytrzymałości.
Status: Fundator, sprawdzony, niegroźny, pokojowo nastawiony, pomocny.

Imię: Rosalie
Nazwisko: Hale
Adres: Stały, powszechnie znany
Opis: Niezdolność do zapadnięcia w sen, całkowicie odporna na wszelkiego rodzaju trucizny i gazy.
Status: Fundator, sprawdzona, niegroźna, pokojowo nastawiona, pomocna.

Imię: Victoria
Nazwisko: Masters
Adres: Niestały lub nieznany
Opis: Umiejętność nieznana.
Dopisek: Cytat – Mary Alison Frost-Hale „Niewątpliwie groźna. […] z pewnością zdolna do wyrządzenia krzywdy[...]”.
Status: Poszukiwana.

Imię: Edward
Nazwisko: Cullen
Adres: Stały, powszechnie znany
Opis: Średnio rozwinięta umiejętność czytania w myślach
Status: Sprawdzony, niegroźny, pomocny.

Imię: Mary Alison
Nazwisko: Frost-Hale
Adres: Stały, powszechnie znany
Opis: Przewidywanie przeszłości bezpośrednio jej dotyczącej lub osób bliskich, wydarzenia ważne i kluczowe, brak możliwości ingerencji w większość faktów z przyszłości.
Status: Sprawdzona, niegroźna, pomocna.

Imię: Jasper
Nazwisko: Rodowo Cliff, zmienione na „Hale” z przyczyn nieznanych.
Adres: Stały, powszechnie znany
Opis: Wpływ na emocje ludzi, zachęcanie i niezniechęcanie do różnych rzeczy.
Status: Sprawdzony, niegroźny, pomocny.


- Okej... Co to, do cholery, jest? „Cel”? „Pojmanie”? - pytał Jason. Spojrzałam na niego wstrząśnięta.
- Mnie nie pytaj. Czuję się, jakbym pierwszy raz znalazła się w tym mieszkaniu.
- Mój ojciec potrafi czytać w myślach – przeraziła się Renesmee.
- Nie powinniśmy im mówić, że to odkryliśmy – zadecydował Jason.
- No raczej! - poparłam go i zaczęłam kiwać głową.
- To będzie trudne. Pamiętajcie, że oni nie są głupi. W dodatku Edward potrafi czytać w myślach – odezwała się Nicole.
- O co w tym wszystkim chodzi? - wydukała Ness.
- Nie mam pojęcia – odpowiedział Jason, wpatrując się w ścianę.


__________
ROZDZIAŁ 7 - Niebetowany, gorszej jakości i tak dalej:P

*Jason

Wpatrywałem się bez celu w ścianę. Sam nie wiedziałem, czego na niej szukałem. Chyba nawet jej nie rejestrowałem, jakbym w ogóle na nią nie patrzył.
Wiele się zmieniło. Bardzo wiele.
Moja mama całymi dniami chodziła przygaszona, wydawało się, że jej źródło energii zniknęło. Mało mówiła, traktowała wszystkich jak powietrze i często jawnie ignorowała innych. Potrafiła wyłączyć się w środku konwersacji lub wyjść z pokoju nagle i bez słowa. Duchem wydawała się nieobecna. Ojciec zaś cały czas łapał się za głowę i brał tabletki. Na początku niesamowicie martwiłem się o nich – co będzie z mamą i czy tata przypadkiem nie jest chory i nie chce mi powiedzieć. Potem oswoiłem się z wiedzą, że rodzice są obdarowani tak jak ja, Nikki czy Ness. Zrozumiałem, że z ojcem wszystko w porządku – czuł wszystkie swoje emocje na równi z tymi matki, która ciągle wymykała się aby wypatrywać Alexa w przyszłości. Nie przeszkadzało mi to. Ale nie mogłem znieść, że udawali, iż wszystko jest w jak najlepszym porządku. Tata unikał odpowiedzi na moje pytania o tabletki krótkim „Wszystko okej” lub „Po prostu za późno położyłem się spać”. Z mamą kontaktu zbytniego nie miałem w ogóle – może i rozmawialiśmy, ale ona chyba nawet nie zdawała sobie sprawy, że czasem zadaję jej pytanie. Potakuje tylko i mówi, że wszystko jest w „jak najlepszym porządku”. Miałem ochotę uciec, pójść w ślady Alexa. Oczywiście nie mogłem, bo nie wyobrażałem sobie, jak miałbym przyczynić się do pogorszenia stanu rodziców, co już właściwie wydawało mi się niemożliwe.
Z upływem czasu odkryłem też, że moja umiejętność się rozwinęła, czy może nawet zmieniła całkowicie. Wcześniej nawiedzały mnie przypadkowe wizje przyszłości lub przeszłości, nad którymi nie kontrolowałem. Teraz robiłem coś więcej – potrafiłem stworzyć coś, co Nicole mądrze nazwała iluzją. Pierwszy raz miało to miejsce w piwnicy, gdy szukałem książki, którą chciała pożyczyć koleżanka. Praktycznie rzecz biorąc pojawiła się tuż pod moją ręką, ale gdy chciałem ją schwycić, rozpłynęła się. Przez te dwa miesiące nauczyłem się to kontrolować. Gdy tylko chciałem, mogłem stworzyć iluzję jakiegoś przedmiotu lub nawet zwierzęcia i człowieka. Czasem widziałem to tylko ja – gdy robiłem to nie do końca celowo lub bezmyślnie. Ale mogłem też przywołać taką iluzję celowo, wtedy widzieli to wszyscy lub osoby wybrane. Im większą rzecz starałem się stworzyć, tym bardziej musiałem się skupiać, ale przez te dwa miesiące nauczyłem się kontrolować to. Na przykład gdybym chciał, mógłbym nie przyjść na lekcję, ale stworzyć iluzję siebie siedzącego na ławce. Oczywiście nie skutkowało to zbytnio, gdyż człowiek to nie rzecz łatwa – musiałem pilnować, aby iluzja oddychała, mrugała, ruszała się, zachowywała pozycję i raz na jakiś czas pisała coś w zeszycie, który swoją drogą też musiałbym stworzyć. Jeśli siedziałbym obok takiej iluzji siebie, łatwo byłoby mi ją kontrolować, ale jeśli oddaliłbym się na drugi koniec sali, stałoby się to trochę męczące i uciążliwe, ale wciąż możliwe.
W ten sposób potrafiłem mistyfikować nieobecności Nikki w szkole. Bóg jeden wiedział, gdzie ona znikała. Mówiła tylko, że ma to coś wspólnego z jej „problemami”. Wnioskowałem, że chodziło o jej moce, ale pewności nie miałem. W dodatku miałem rzadkie sposobności spotykania się z nią – ostatnio jej rodzice zaczęli zabierać ją ze sobą na biznesowe podróże. Mogłem się domyślać, że bali się, iż ich córka zrobi coś podczas ich nieobecności w domu. Na przykład przeszuka ich pokoje – pomyślałem ironicznie.
Właściwie każdy się zmienił. Alexa nie było w ogóle. Renesmee cały czas chodziła w kółko i sfrustrowanym głosem gadała do siebie, robiąc dziwne miny i ruchy. Nikki znikała na całe dnie, tygodnie. Moja mama odizolowała się od świata, a ojciec przeżywał katusze we własnym domu. Nie widziałem w tym wszystkim sensu.
W tym momencie powietrze w pokoju zafalowało i zamazało się, aby po chwili na środku pomieszczenia pojawił się mój brat. Stał sztywny jak manekin z wystawy. Jego lekko lokowane, brązowe włosy do uszu były w nienagannym porządku, piwne oczy utkwione w ścianie, ostro wykrojone usta nie wyrażały żadnej emocji.
Machnąłem głową, na co postać rozmazała się, rozwiała niczym piasek. Westchnąłem i wstałem; nie miałem co robić.
Sam również próbowałem zaglądać w przyszłość, tak, jak robiła to moja matka. Nad tym darem niestety jeszcze nie panowałem tak, jak iluzjami. Nie umiałem zobaczyć przyszłości lub przeszłości na zawołanie. Jedyne, co potrafiłem zrobić, to uzyskać kilkusekundowy obraz tego, co w danym momencie robiła jakaś osoba. Czyli coś jak zaglądanie w teraźniejszość, co brzmiało dziwnie.
Z w miarę regularnie nawiedzającej mnie wizji nie dowiedziałem się właściwie wiele. Ukazywała ona dom pośrodku lasu, a w nim cztery osoby – Rosalie, Emmetta, mamę i tatę. Zorientowałem się mniej więcej w sytuacji. Wizja zaczynała się zawsze od momentu, w którym początek miały silne emocje, czyli tuż przed wyjawieniem całej sytuacji, kluczowym momentem. Alice prosiła Rosalie o zrozumienie i mówiła, że jeśli nie zrobią „tego” z jej córką – czyli Nikki – to spełni się straszna wizja mojej mamy. W tejże wizji, jak wnioskowałem z rozmów, chodziło o coś, co ja, lub Alex robiliśmy sobie nawzajem. Rodzice gadali dosłownie szyfrem – mimo krzyków i emocji, jedyne słowa-wskazówki to „twoja córka” do Rosalie i „moi synowie”, „straszna wizja” o przestrogach matki. Nigdy nie doszedłem ani do tego, o co w tym chodziło, ani do tego, dlaczego wizja zaprząta moją głowę.
Jakby na myśl o wizjach poczułem, że przenoszę się gdzieś. Było to dziwne uczucie – jakbym lewitował mimo że się nie ruszyłem. Wizja była inna niż zwykle – z tego, co się orientowałem, znajdowałem się – jako obserwator – w domu Renesmee. Dziewczyny stały tuż przy drzwiach, za nimi znajdowała się kuchnia, po stronach zaś schody i wejście do jakiegoś pokoju. Gadały o czymś, Ness ubierała sweter.
I TO działo się tak szybko. Drzwi otworzyły się z hukiem, wparował do nich biały dym. Nie wiedziałem, co się dzieje, ale moja głowa szybko połączyła fakty; papiery moich rodziców kojarzące się trochę z policyjnymi dokumentami, oraz ludzie z darami – łapani. To, co stało się w pokoju, wydawało się być granatem gazowym.
Podbiegłem do okna i spojrzałem w oświetloną lampami ogrodowymi ulicę. Serce zabiło mi szybciej. To działo się teraz, nie w przyszłości.


*Renesmee – ok. trzydzieści minut wcześniej.

Zmarszczyłam brwi na widok skomplikowanego działania, jakie pojawiło się w książce. Czytałam ciekawy kryminał, w którym morderca zostawiał za sobą zawsze tajemnicze rachunki, najczęściej napisane krwią. Zadanie głównych postaci tyczyło się rozwiązania zagadki i złapania przestępcy. I mimo długiego działania, rozumiałam je i wiedziałam o co chodzi. Pojawił się w nim czas zabójstwa rozdzielony na cztery liczby i powstawiany w odwrotnej kolejności w centralnych czterech częściach rachunku. Przed pierwszym znakiem dzielenia pojawiała się zawsze pierwsza litera imienia zabitej osoby pisana małą, zaś na końcu – jak przypuszczałam – pierwsza litera imienia zabójcy. Inne znaki, takie jak x, uprzedzone zostały kombinacjami takimi jak „la211”, co najprawdopodobniej znaczyło tyle, co adres zabitej w skrócie, oraz „ma1327” odnosząca się do zabójcy.
Zmarszczyłam brwi jeszcze bardziej. Należałoby zapytać, czemu do diabła ja to wiem? Sama w życiu bym na to nie wpadła, a Nicole poszła Bóg jeden wie gdzie. A mimo to rozszyfrowałam kolejne dwieście piętnaście stron jednym spojrzeniem. Wydawało mi się to tak oczywiste, że aż nierealne, iż uczynili z tego zagadkę na całą książkę.
Ale wciąż nie traciłam rozumu i wiedziałam, że wcale nie powinnam na to wpaść tak szybko. Nie ja.
Moje życie wydawało się ostatnio zakręcone. Przez cały okres wakacji włóczyłam się z Nicole po mieście bez celu. Potrafiłam przechodzić obok znajomych lub nieznajomych ludzi i gadać do siebie, a właściwie do Ness. Opracowałyśmy nawet taki system: zakładałam na ucho bluetootha, w ręku trzymałam komórkę, lusterko lub inną szklaną lub odbijającą światło rzecz. Mimo że wypowiedzi Nicole często potrafiły mnie oburzyć lub obrzydzić, zdążyłam się do tego przyzwyczaić. Doszłyśmy do jakiegoś punktu zgody – ja nie marudzę, ona nie przesadza. A że była skazana na obserwowanie świata zza lustra, często trzymała się mnie. Czasem co prawda wychodziła do – jak to jaśniej ująć? - klubów ze striptizem dla homoseksualnych mężczyzn. Lubiła obserwować, choć wiedziałam, że chciałaby wiele więcej. Wyjść i żyć naprawdę. W pewnym sensie jej współczułam, ale nigdy się nie żaliła.
Wspólnie z nią, dzięki niej, potrafiłam rozwiązać najgorsze zadania z matematyki. Mimo że ledwo co zaczął się rok szkolny. Ale gdy starałam się to robić sama, też nie zauważałam przeszkód. Sama nie wiedziałam, kiedy tak się stało, ale najprościej rzecz ujmując zmądrzałam. I to bardzo. Moja mama, zobaczywszy średnią 4.9, popłakała się z radości, a ojciec chodził z dumą na twarzy przez cały okrąglutki miesiąc.
Ojciec. Mało uśmiechał mi się ten temat. Odkąd odkryliśmy te przedziwne dokumenty w domu Nikki, musiałam uważać na każdym kroku. Gdy myślałam o ocenach, za żadne skarby nie mogłam pozwolić sobie zejść na temat tego, jak je zdobyłam. Gdy witałam się z nim rano, pilnowałam, aby moje myśli odruchowo nie schodziły na temat dziwnych dokumentów. Siedząc w pokoju – nie wiedziałam, na ile metrów działa dar taty – przed potokiem myśli upewniałam się, że ojca nie ma w domu, tak jak teraz.
I te dokumenty. To także był ważny temat. Ja i Nicole szybko zorientowałyśmy się, że są to raporty. Raporty nie tworzą się same, co znaczyło, że Emmett i Rosalie musieli sami zapłacić za całą akcję. To z kolei znaczyło, że katalogowali jakąś małą ilość ludzi z darami oraz zarządzali zabójstwo lub pojmanie tym, którzy zaleźli im za skórę, lub byli po prostu niebezpieczni. Z dalszych dokumentów wynikało, iż głównymi „udziałowcami” byli Emmett i Rosalie, oraz Alice, matka Jasona. Nie doszłyśmy jednak do niczego więcej – po co łapać osoby, które najwyraźniej i niewątpliwie się zna (na to dowody znajdowały się w kolejnych dokumentach). Nie wyjaśniło się też nic więcej oprócz tego, że Jasper i moi rodzice wiedzieli o wszystkim. Niejaka Renata Hewitt na przykład nie miała pojęcia o całej sprawie zorganizowanej przez Alice, Emmetta i Rosalie, ale nie została pojmana.
Bardziej interesowały mnie osoby „off the record”. Z następnych dokumentów wyraźnie wynikało, że jeszcze kilka osobistości powinno być wspomnianych, ale zostało pominiętych. Nie wysłano do nich nikogo i nawet nie podano nazwiska, a jedyna informacja zawarta w dokumentach to cytat Alice odnoszący się do niejakiej Jane Campbell.
Usłyszałam tupot i spojrzałam się w stronę drzwi. Choć wciąż stały nieruszone, po pomieszczeniu rozniósł się skrzyp. Spojrzałam w lustro naścienne – zajmowało ponad pół ściany i miało gigantyczne rozmiary, ale co to dla ojca, który ma córkę ze średnią 4.9? - i ujrzałam Nicole. W pierwszym momencie zareagowałam nijak, dopiero po chwili wróciłam wzrokiem na jej wygląd.
Z jej ręki kapała krew, czarny strój miał wiele rozdarć, a na jej łokciu widniało przecięcie skóry. Cała reszta była w nienagannym porządku, ale pocięty strój przyciągał uwagę. Nicole dyszała ciężko, jakby przed chwilą biegła.
- Myślę, że... kogoś zabiłam – powiedziała, jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie. Jej twarz przybrała obojętny wyraz, choć lekko utrapiony.

- Pozwól, że podsumuję – poprosiłam. - Udawałaś, że nie jesteś w szybie, tylko stoisz daleko?
- No... tak – potwierdziła skinieniem. - Ten facet był Indianinem. Niech mnie szlag, jeśli znalazłby się w klubie ktoś seksowniejszy.
- I nagle rzucił się na ciebie z nożem? - ciągnęłam, dochodząc do nieprzyjemnych faktów.
- Yep. - Usiadła na łóżku, czy może raczej jego odbiciu.
- I ty naprawdę się przestraszyłaś? - zagaiłam. Wydawało się, że miała zamiar iść spać lub coś takiego. Miała znudzony wyraz twarzy.
Nagle spojrzała na mnie ostro.
- Hipokrytko. Ja też mam uczucia i emocje.
- To dopiero zaskoczenie – wymamrotałam. - W każdym razie, szyba wybuchła? - zapytałam.
- Tak jakby. W momencie gdy poczułam adrenalinę, zaczęło się rozmywać, a jak wrzasnęłam, to wystrzeliło na wszystkie strony.
Zakryłam ręce dłońmi.
- Ach, i zatuszowałam ślady.
Bardzo powoli wyprostowałam się i spojrzałam na nią dobitnie.
- Że co zrobiłaś? O Boże – spanikowałam. - Będą mnie poszukiwać za morderstwo! - krzyknęłam.
- Nie, idiotko. Powiedziałam, że zatuszowałam wszystko.
- Tak, ciekawe jak, krzycząc z szyby, żeby przechodzień ci pomógł? - warknęłam. Poczułam, że serce bije mi galopem.
- No właśnie nie do końca.
Wstałam z łóżka i wybiegłam. Musiałam się napić i to teraz.

- A więc co to było? - zagaiłam, patrząc na nią w odbiciu okna. Piłam wodę ze szklanki.
- Jakbyś dała mi dokończyć – westchnęła. - Spójrz – poleciła.
Rzuciłam jej pytające spojrzenie, ale jak na komendę moje oczy powędrowały w stronę pustej szklanki. Wyleciała mi z ręki. Ale nie na dół, zgodnie z zasadami grawitacji, tylko w górę. Naczynie wahało się lekko, chyliło na boki i powoli kręciło. W mojej głowie wykwitło milion myśli, jak to możliwe.
- Jak to zrobiłaś?
- Nie wiem. Sądzę, że to, co mówią o ludziach – że procent, z jakim używamy nasz mózg jest prawdą i w zasadzie łamanie praw fizyki nie jest takie trudne. Ale to nie wszystko. Nie mogę podnosić rzeczy. Jedynie szkło, lustra, metale i tak dalej – to, co daje odbicie.
- A pod jakim procentem posiadania mojej zacnej głowy jesteś?
- Sześćdziesiąt trzy. A ty czterdzieści dziewięć.
- Ja co? - wykrztusiłam, obserwując lewitującą szklankę. To dawało dokładnie liczbę sto dwanaście, a sądziłam, że limit to setka.
- Wraz z wzrostem moich procentów, twoje też rosną – wytłumaczyła.
- To brzmi jak jakaś promocja kont łącznych w banku – stwierdziłam cicho.
- A to nie wszystko. Patrz TERAZ.
Szklanka zaczęła wykonywać coraz to szybsze obroty. Nicole podniosła w jej stronę rękę i wbiła w nią wzrok. W pewnej chwili myślałam, że naczynie wybuchnie, ale zamiast tego... rozpłynęło się. W tym momencie obserwowałam coś, czego nigdy w życiu nie widziałam.
Po pierwsze, zdawało się mieć płynną konsystencję. Przybrało kształt kuli, ale nie idealnej i równej, acz wciąż w ruchu – w niektórych miejscach zdawało się, że coś kapnie. Koloru ciemnobrązowego, jak szklanka, małej wielkości.
- I to wciąż nie wszystko.
Usłyszałam jakiś nienazwany dźwięk. Po chwili drzwi szafki naściennej otworzyły się na oścież, a z nich wypłynęły trzy strumienie o konsystencji podobnej do kuli przede mną. Ich lot zdawał się być niespójny, jakby w każdej chwili mogły wylądować z chlustem na ziemi. W końcu wbiły się w kulę lewitującą spokojnie w powietrzu, na co jej objętość zwiększyła się trzykrotnie, a kolor przypominał bardziej morski niż brązowy. W środku chyba znajdowała się kolejna kula, jakby zrobiona tylko ze szkła, otoczona tym... wodnym czymś.
- I nadal nie wszystko.
Szklana kula – niczym jądro tej przedziwnej rzeczy – wybuchła. W miejscach, w których kawałki szkła przecięły wodną substancję, ta zaczęła opływać wokół drobinek, tych mniejszych i większych zarazem. W tym samym momencie zdawały się lepić i skrzypieć. Woda i szkło. Efekt był zdumiewający. Teraz nie tyle kula wisiała w powietrzu. Wodna substancja – to, co z niej zostało – zamieniła się w coś na wzór świecącej mgły. Tak więc błyszcząca „chmura” lewitowała sobie spokojnie przede mną. A wokoło niej, niczym planety na orbicie, krążyły duże (zwiększyły się wraz z wybuchem szklanej kuli i złączeniem z wodną substancją) i ostre kawałki szkła. Wśród nich też chowały się małe, wielkości paznokcia.
Usłyszałam głośny trzask dochodzący ze strony wejścia. Podskoczyłam przerażona, to samo zrobiła Nicole. Zobaczyłam jakiś błysk i zorientowałam się, że „kula” (pod nową postacią co prawda zmieniła kształt) zniknęła. Odwróciłam się i zobaczyłam Nikki w drzwiach.
„Kula” leciała w jej stronę. Prosto. Moje serce zabiło całą siłą. To trwało jedynie sekundę i zdążyłam tylko się zorientować, CO się dzieję.
W moim umyśle stanął obraz Nikki z przebitym gardłem, głową, klatką piersiową i ramionami. Wtedy dostrzegłam rzeczywistość: było za późno, by coś zrobić. Kula znajdowała się tuż przed nią...
- Jasna cholera! - usłyszałam przyjaciółkę przekrzykującą huk.
„Kula” uderzyła prosto w klatkę piersiową. Jej włosy rozwiały się na boki i do tyłu, a po chwili opadły. Oprócz pociętej bluzki, Nikki wyglądała idealnie. Wszędzie wokół niej – z naciskiem na wciąż lecące na lewo i prawo elementy – leżały kawałki szkła. Widziałam to, a nie wierzyłam. Nikki, ot tak, przyjęła uderzenie „na klatę” i rozbiła „kulę” na dwie części, które podzieliły się na jeszcze mniejsze. Jej włosy zawiały, tak silne uderzenie spowodowała Nicole, koszulka odsłaniała większość jej ciała, ale żadnej choćby kropli krwi. Spojrzała na mnie z szeroko otwartą buzią i skamieniałą twarzą. Jej oczy przypominały elipsy.
Rozejrzała się wokół siebie.
- Co się, do cholery, właśnie stało? - wycedziła wolno i wyraźnie w moją stronę. Nie zrozumiała mojej miny „to nie ja”, na co jej rysy złagodniały. - Co się stało? - zapytała normalnym już tonem.
- Nicole... ona tak jakby potrafi... lepić lustro? - wydukałam.
- Le...co? - Westchnęła. - Nie ważne. Muszę ci coś powiedzieć.

Nasze miny – to jest moja i Nicole – zrzedły. Wpatrywałam się niepewnie w przyjaciółkę.
- Jesteś pewna? - zapytałam cicho.
Nikki przewróciła oczami i wstała z krzesła kuchennego. Podeszła szybkim krokiem do szafki i wyjęła z niej nóż. Moje serce wydawało się przestać bić na kilka sekund.
Nikki rozłożyła swoją rękę na całej długości blatu, stroną wewnętrzną w górę. Uniosła długi, szeroki i ostry nóż, a po chwili wycelowała nim w swoją stronę. Krzyknęłam coś przerażona i zerwałam się z krzesła. Gdy zobaczyłam, co się stało, zatrzymałam się. W momencie, gdy skóry dotknął czubek ostrza noża, ta dosłownie wygięła się dziwnie, jakby chciała przed tym uciec. Falowała niczym woda, wydawała się giętka. I gdy myślałam, że to wszystko, skóra wróciła na swoje miejsce, a nóż wygiął się, jakby został zrobiony z plastiku. Wzrok Nikki wylądował na mnie. Jej twarz wyrażała sprzeczne emocje: żal i gorycz, entuzjazm i zdziwienie.
- Nie oddychałam ponad dwie godziny. Niech mnie szlag, że nurkowałam ponad pięć minut. Nigdy się nie męczę i nie pocę. Za każdym razem, gdy biorę coś do ręki, muszę uważać, aby przez zamyślenie lub odruch nie zmiażdżyć tego w proch. - Ton jej głosu także był nieokreślony. Słyszałam w nim zagubienie i wręcz bezradność, a zarazem wcale się nie skarżyła, może nawet trochę chwaliła.
Zmarszczyłam na siebie brwi. Od kiedy to ja tak bardzo wszystko analizuję.
Myślę, że to przez twoje większe IQ – usłyszałam w głowie głos Ness.
Pokażesz Nikki swoje umiejętności? Może spadnie jej kamień z serca. Tak mówi moje IQ.
Moje też.
- Zaraz ci coś pokażemy. Tylko muszę sprawdzić, czy Carlie śpi.
- Ja się tym zajmę – powiedziała Nicole i zniknęła z odbicia szyby.
- Co mi pokażecie? - zaciekawiła się Nikki. Zagryzłam górną wargę.
- Padniesz – stwierdziłam tylko.
- Nie ma Carlie – rozległ się głos Nicole. Spojrzałam na nią zdziwiona.
- Jesteś pewna?
- Absolutnie. W jej pokoju wieje pustką, w drodze powrotnej ledwo co się rozglądałam, może się chowa.
Przemyślałam to. Carlie uwielbiała chodzić do Kellana. Nie było rodziców, a oni wciąż są dzieciakami.
- Myślę, że wyszła do twojego brata – rzuciłam w stronę Nikki. - Musimy po nią iść, bo jeśli wrócą rodzice, a jej nie będzie, to mi się oberwie.
- A gdzie tak właściwie są?
Rzuciłam jej znaczące spojrzenie.
- Ach.
Podeszłam do drzwi i zaczęłam ubierać sweter, gdy nagle usłyszałam huk i poczułam ból w ramieniu. Straciłam równowagę. Po drodze, sama nie wiedziałam jak, ale ubranie wydawało się ze mnie spaść. Rozejrzałam się – wszędzie panowała biel, jakby jakiś dym. Tuż obok widziałam majaczącą postać Nikki. Wszystko wydawało się strasznie słabo widoczne, ale mogłam dostrzec, że skóra mojej przyjaciółki robi te dziwne, galaretowate wręcz ruchy. Słyszałam świst i odnotowałam, że to nie może być zwykły dym. Chciałam zawołać Nicole, ale wtedy jeden ze świstów przeleciał tuż obok mnie. Poczułam ostry i gwałtowny ból. Skup się. To musi być... jakaś umiejętność. Niemożliwym jest, aby to był zwykły dym. Syknęłam z bólu – zaczęłam się odruchowo trząść i nie miałam jak się skupić.
ku*** mać – rozległ się głos Nicole. Gdybyś stała na miejscu Nikki, to by cię pocięło na kawałki. Spróbuj się przeczołgać do wyjścia.
Wykonałam rozkaz i przeczołgałam się obok wciąż trzęsącej się Nikki.
Nic jej nie będzie – zapewniła Nicole. Sprężaj się.
Mimo bólu poczułam zimny beton.
Jeszcze troszeczkę.
Dostrzegłam wreszcie zarys osiedla. Podniosłam się na nogi i wybiegłam z dymu, a tuż obok mnie przeleciał jakiś świst. Trzęsłam się bardziej, niż bym chciała.
Spostrzegłam trójkę ludzi. Odchodzili głębiej w ulicę i nawet się nie odwracali. Od razu spostrzegłam, że jeden z nich ma białe dłonie, jakby otoczone dymem. Równanie było proste.
Nicole....
Wiem, zatrzymam ich.
Usiadłam na betonie i zaczęłam przejeżdżać dłonią to pod raną, to nad nią, nie wiedząc zbytnio, co robić. Widziałam krew na koszulce. Zaczynałam się też trząść.
Wtedy cała szyba, cała duża szyba w największej ścianie domu, zaczęła się rozpływać niczym woda, zostawiając w oknie jedynie drewno. A po chwili uniosła się i uformowała kulę wielkości torsu człowieka. Rozdzieliła się na lewitujące, ostre i duże kawałki kręcące się wokół chmurki. Nicole zniknęła w momencie, w którym okno „spłynęło”, ale kula wciąż się formowała, a po chwili wystrzeliła w stronę trójki osób – dwóch mężczyzn i jednej dziewczyny.
Z domu i dymu wybiegła Nikki. Jej ubranie i włosy były w strzępach. Dyszała ciężko.
- Ledwo wyszłam – wycedziła. Przepełniał mnie podziw – świsty w oparach wydawały się skupiać na niej, a wyszła bez rany, zaś ja oberwałam tylko raz, a dostałam drgawek i obficie krwawiłam.
W tym momencie jeden z ostrzy kuli wbił się w nogę dziewczyny. Twór Nicole rozbił się, a kobieta upadła z krzykiem na ziemię. Nikki najwyraźniej wydedukowała swoje, bo ruszyła z zaciśniętymi pięściami w stronę mężczyzn. Wtedy oni się odwrócili. Ja zdrętwiałam, ona stanęła w pół drogi. Alex?!
Mężczyzna, którego nigdy nie widziałam na oczy, wyciągnął przed siebie dłoń. Wokół nas ponownie zaczęła zbierać się chmura. Gdy sądziłam, że znów się zacznie, cały dym uciekł. Dosłownie, jak wciągnięty przez gigantyczny odkurzacz. Podążyłam za nim wzrokiem i zobaczyłam...
Carlie!
Moja siostra stała w drzwiach i rozglądała się niepewnie. Miała na sobie pidżamę. Cały dym wydawał się zostać przez nią wchłonięty.
- Co u licha? - rozległ się głos mężczyzny. Wystawił rękę ponownie, ale dym nawet nie zaczął się formować. Od razu przeszedł do Carlie. Moje trybiki ruszyły pełną parą. Ona... ona ma dar matki!
Machnęłam na nią ręką, na co podeszła do mnie.
- Co ci się stało? - zmartwiła się i wskazała na moje ramie, a potem na pokiereszowane ubranie Nikki.
- Nic, nic. - Przytuliłam siostrę jedną ręką. Alex marszczył brwi i wpatrywał się uporczywie w Nikki.
- Nie działa – skwitował tylko. Poczułam ulgę – chyba nie chciałam wiedzieć, na czym polegał jego dar.
Wtedy ze swojego domu wybiegł Jason. Krzyczał coś niezrozumiałego, aż zatrzymał się w połowie drogi między mną a swoimi drzwiami. Wpatrywał się w Alexa. Jego mina zrzedła.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
behappy
Wilkołak



Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 20:05, 03 Lut 2010 Powrót do góry

To hańba dla tych co czytają ten ff, bo dopiera ja go komentuję. On dosłownie krzyczy żeby coś napisać. Jestem pierwsza więc napiszę coś ale nie zapewniam, że będzie to dość konstruktywne.

Zaczynamy!!! Tak, bardzo podoba mi się pomysł i wykonanie, ponieważ zawsze nie wiem co stanie się za chwilę i to jest takie fajne. Trzyma w napięciu i nie można dosłownie się od czytania oderwać.
ten siódmy rozdział nie jest betowany, ale nie zauważam żadnych błędów. Płynnie się czyta i nie ma jakiś błędów stylistycznych.

A co do fabuły to akcja zaczyna się rozkręcać i moce albo polepszać lub ujawniać tak jak w przypadku Carlie. a zawsze byłam ciekawa co ona mogłaby mieć za dar, bo jakieś sensowne pomysły już są wyczerpane (nie pomyślałam o darze Belli).
Jakoś jeszcze nie zczaiłam o co chodzi w tym całym zamieszaniu, ale powoli zaczynam sobie porządkować wszystkie zdarzenia.
Jestem ciekawa kim są "przyjaciele" Alexa i co to jest ten "dym".

Życzę dużo weny i czekam (jestem z natury niecierpliwa więc dobrzy by było jakbym nie musiała czekać zbyt długo)
pozdrawiam B Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Czw 21:34, 04 Lut 2010 Powrót do góry

hm, konstruktywnie nie będzie - ukradli mi cukierki, a bez cukru jestem zła... no!
w zasadzie podjęłaś próbę wytłumaczenia skąd te wszystkie dary, ale poczuła się jakbyś zatrzymała się w połowie i nie chciała iść dalej... podoba mi się, że wykorzystałaś dar Jaspera by opowiedzieć i zaznaczyć, co dzieje się z rodziną po ucieczce dziecka... jak najbardziej dobry ruch i ode mnie ogromny plus za to Wink
podoba mi się też, że rozwijasz bohaterów nie tylko pod względem darów, ale też pod względem psychicznym - przystosowują się do sytuacji i dorastają w trakcie, co nie wszyscy autorzy uważają za konieczne, a ty na moje szczęście akurat to doskonale pojmujesz :) co wywołuje u mnie ogromny uśmiech (*kirke z przyjemnością myśli o następnym rozdziale*)
z drugiej jednak strony ilość bohaterów trochę miesza... nie wyobrażam sobie twoich notatek na temat ffu, bo zgubiłabym się w nich... w obecnym rozdziale musiałam czytać kilkakrotnie niektóre zdania, żeby zorientować sie co kto gdzie i po co... u ciebie takie szczegóły są ważne, a ja nie zawsze wiem, co postacie kombinują :P
super opis daru Ness/Nicole :P kula to idealny kształt :) rzut kulą w Nikki był uroczy :P nie do końca zrozumiałam to co ona mówiła potem i pokazywała z nożem, ale wróce do tego i tak jutro :)
nie wiem czy mówiłam ci jak bardzo lubię ten ff, ale zawsze mogę dodać to jeszcze raz - LUBIĘ TEN FF :)

pozdrawia
kirke,
która potrzebuje czekolady


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
TempestaRosa
Wilkołak



Dołączył: 18 Sie 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Cardiff

PostWysłany: Sob 12:16, 06 Lut 2010 Powrót do góry

No więc tak. Przyszłam krzyczeć. [krzyczę].
Jej. Autorka wstawia dwa rozdziały mimo że nie ma czasu, a dostaje za to dwa komentarze? (no mimo że konstruktywne)?!
Dajcie sobie spokój...

Z punktu widzenia Jaspera trochę nam rozjaśniłaś sytuację. Co prawda nie wiemy wciąż dokładnie, co się stało ani dlaczego uważali się za takich potworów, aczkolwiek lepsze to niż nic. W dodatku zrobiłaś krok do przodu i chyba pojmuję, dlaczego dzieciaki - akurat te dzieciaki z tego samego miasta - mają dary. Jest to niesamowicie ciekawy wątek. Wprawdziwe nie dowiedzieliśmy się, skąd dokładnie te dary wziąły się u rodziców, ale chyba to pojmuję, więc... Jest dobrze. Cieszę się, że słuchasz nas - komentujących - i udostępniasz to wszystko. Ładnie opisałaś w ogóle problem Jaspera, słowa były świetnie dobrane i czytało się tak wspaniale, że aż krzyczy: "SKOMENTUJ!!!!!!". Brawo zarówno dla ciebie, Alicee, jak i dla frill, bety.

Coraz bardziej przekonuję się do Ness. Jest tak bardzo realistyczną postacią, wprost wyjętą z życia takiego, dzisiejszego i zarazem osadzona w niecodziennych zdarzeniach. Jej zaspanie, jąkanie się i zarazem ta inteligencja i łączenie faktów i tak dalej. To wszystko składa się razem i tworzy nam naprawdę niesamowicie, bardzo dobrze wykreowaną postać. Tak samo jej odbicie - Nicole. Różnią się jak woda z ogniem, a mimo wszystko potrafią współegzystować i nawet więcej - troszczą się o siebie. Widać to na przykład po tym, co Nicole robiła w czasie ataku na dom, do którego to przejdę zaraz.
Bardzo ciekawi mnie ten wątek: dlaczego Renesmee panuje tylko nad lustrami. A nie nad czymś innym. No cóż.
Nieporadnosć i brak organizacji i rozgarnięcia Renesmee koligujący z jej wysoką inteligencją w takim zestawieniu sprawia, że jest ona moją ulubioną postacią. Dlaczego? Na przykład dla tego, że fakt, iż podobno kupiła sobie wibrator jest strasznie do niej niepodobny i zarazem daje do myślenia - w końcu nie wiemy, jaka jest sama ze sobą. Pokazuje to, że nikt nie jedzie jednym torem. A fakt, że Renesmee jedzie na wózku razem z Nicole jeszcze bardzej podsyca tą moją ciekawość: jak w jakiej sytuacji zachowa się Ness?
Przeszukiwanie domów, hm, okazuje się, że oni są całkiem zorganizowani! Renesmee rozśmieszyła mnie z tym otwieraniem biurka - mina taka, jakby trzymała w ręku miecz i tarczę:D
Co do postaci Nicole. Mimo że jest instynktem samozachowawczym Renesmee, to jest ona zupełnie osobną, inaczej wykreowaną postacią. Po pierwsze ucieszył mnie opis tego, jak bardzo potrafią się różnić zarazem wyglądając tak samo i mając takie same walory. Nie wspominająć już o fakcie, że Nicole jest zboczona, perwersyjna, przeklinająca i szczera, zarazem zostajac inteligentną i zorganizowaną, czyli właściwie kompletna odwrotność Ness. A mimo wszystko ją także lubię. Jest postacią wykreowaną klarownie no i może nie tak jak w przypadku Ness nie wiemy jak się zachowa, bo wręcz przeciwnie - choc i tak zaskoczyłaś mnie klubami dla rozebranych facetów i udawaniem że jest się prawdziwą kobietą - to jednak jest bardziej jednotorowa ze względu na swój charakter.
Nikki. Cóż, faworyzowałam ją w pierwszych rozdziałach, ale teraz nie widzę już tak wyraźnie jej charakteru i zarazem widze go dokładnie (dżizas, sama siebie nie rozumiem). W każdym razie wiemy, że Nikki wcale nie jest do bólu szczera i zarazem potrafi powiedzieć komuś prawdę. Najwyraźniej też czuje się w pewnym stopniu odmienna, co wnioskuję po tym, że musi ciągle opuszczać lekcje i chodzić do lasu - jeśli dobrze zrozumiałam. Dodatkowo wiemy też, że jest trochę uczuciowa, ale jakoś wiesz - nie chce mi się o niej rozpisywać. Napaliłam się przez dwa ostatnie rozdziały na Squad Ness&Nicole.
Jason. Widać, że go to wszystko obciążyło. Stracił brata, jego rodzice są wiecznie nieobecni i niedostępni zarazem coś przed nim kryjąc, Nikki wciąż gdzieś znika, a Ness jest zakręcona jak bączek w piasku. Właściwie rzecz biorąc jedyną osobą, której mógłby się z tego wszystkiego wyżalić, to właśnie brat - a on stworzył cały problem - co pozostawiło Jasona na lodzie i musi dusić w sobie to wszystko. To mnie dosłownie boli. Zwłaszcza że ja wiem, iż Nikki też dobrze przyjęłaby takie wyżalanie się. Przekonaliśmy się o tym, że potrafią rozmawiać jak dorośli ludzie po tym, gdy Jason miał te wizje ślubu i tak dalej. To był "krok". Szkoda by było, aby się zmarnował. Jason tak w ogóle to musi być lekko... cóż, obciążony psychicznie, nie? Ale też nie da sobie w kaszę dmuchać i głupi nie jest, zachował trzeźwość umysłu. No i widać, że martwi się o swoich przyjaciół, to też dobrze. Ciepłe kluchy, ale zarazem i nie. RRa!
Nie rozumiem, czego takiego dowiedział się Alex, co skłoniło go do ucieczki. No bo przecież to, że nie tylko on ma dar - to nie ejst takie straszne. W dodatku zauważyłam powiązanie między wizjami Jasona(lub ALICE? Nie pamiętam) i aktualną sytuacją Alexa z jego kompanami.
Co do akcji - wspaniała jak zwykle. Potrafisz mnie zawsze zaskoczyć i ile bym główkowała, zawsze wymyślisz coś takiego, że mi oddech z płuc ucieknie. W co zamieszali się Alice, Emmett i Rosalie? No cóż...
Ładnie opisałaś to coś, co tworzy Nicole i cała akcja tam była wspaniała. Mam pytanie - czy chmurę tworzy chłopak, a ostrza w niej dziewczyna, czy może ta mgła już taka jest, że tnie? I w ogóle...
No, to chyba wszystko. Wspaniały rozdział, cudowne opowiadanie, świetnie wykreowane postacie - więcej takich! I KOMENTOWAĆ LUDZIE!!!!!!!
Pozdrawiam,
TRosa.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Sob 19:39, 06 Lut 2010 Powrót do góry

Czas odpowiedzieć na komentarze:D
behappy - Cieszę się, że wywieram takie emocje: że nie możesz się oderwać oraz że nigdy nie wiesz co się stanie, bo to jest właściwie moim celem. Również cieszę się bardzo, że nie zauważyłaś błędów - to dosyć pocieszające, bo mam skłonności niewierzenia w siebie Wink
Co do darów, to ja mam jeszcze wiele pomysłów i ogólnie rzecz biorąc mam zamiar kontynuować rozwijanie się każdego z nich - nawet Carlie. Z tym dymem, to powiem szczerze, nie ma nic do ukrycia - do jest dar jednej z kompanów Alexa - a kim są... cóż, to się wyjasni wkrótce, ale nie obiecuję, ze już w następnym rozdziale.
kirke - ja właściwie wytłumaczyłam, skąd te dary są. Przeszły z pokolenia na pokolenie. Nie mam chyba zamiaru wyjaśniać, dlaczego np. Bella miała dar i tak dalej, bo jak mówiłam na początku, to jest coś takiego jak w Zmierzchu Bella - mają dary silnie rozwinięte choć nie są wampirami. A fakt, że to co robią ich dzieci to tylko "wina" tego, że dobrali się w pary oboje z darami i zasiali taki o prosze dziwny gen i te moce nie muszą być takie wcale słabe Wink A czy wytlumaczę, dlaczego jednocześnie? Tak, ale w dalekiej przyszłości. Jak wyżej, cieszę się, że nie było wielu błędów, choć wiem, że było ich wiele :D Ważne, że nie rzucają się w oczy.
Co do Jaspera - cóż, stwierdziłam, że to będzie plus, a poza tym dodałam tam pewien wątek, jeśli zauważyłaś :D Taką tajemnice, supeł się zacieśnia... (dobrze to napisałam? Bo jakoś nie wiem). I takie dorosłe zachowania, jak na przykład rozmowa Jasona i Nikki, uważam to za konieczne - nie wyobrażam sobie aby moi bohaterowie zostali weseli, dziecinni i niczym nieprzytłoczeni. Każdy sobie z tym wszystkim radzi na własny sposób, a mają sobie z czym radzić. Nie wiem czy zauważyłaś, ale Nikki na przykład ciągle do lasu chodzi. Jason zaszywa się w domu, a Renesmee gada z Nicole. I tak dalej.
Co do daru Ness, to ona nie rzucała kulą. To było takie jakby pierwsze "stadium". Z tej kuli zrobił się obłok, dymek czy zwał jak zwał, a wokół niego - niczym na orbicie wokoło słońca - fruwały ostrzejsze, mniej ostre, większe i mniejsze kawałki szkła. Niektóre jak sobie to wyobrażam były długości nie wiem - noża kuchennego. Takiego dużego :P Bardzo się cieszę, że aż z capslockiem lubisz ten ff:D

Tempestt - jezusie święty, ja ci już odpowiedziałam na gg. Cieszę się, że zaczynasz pisać konstruktywnie:P Ale i tak się mało na forum udzielasz...

I miło by było chociaż dwa komentarze więcej, tak na podsycenie weny, no ale wymuszać nie mogę...
Pozdrawiam,
Alicee


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bluelulu
Dobry wampir



Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 85 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo

PostWysłany: Nie 1:34, 07 Lut 2010 Powrót do góry

Jestem zszokowana tymi rozdziałami oraz.. jestem śpiąca - więc napiszę dziś mało konstruktywny komentarz bo jutro zapomnę że czytałam i byłoby kiepsko.

Powala mnie ilość , nagromadzenie akcji.
Wszystko powoli idzie po nitce do kłębuszka , dowiadujemy się z każdym krokiem - czegoś nowego. Czasami owa ilość postaci mnie przytłacza , nie mówię że to coś złego ale momentami zacinam się i nie wiem gdzie znajduje. Podobał mi się ten cały raport który nam nieco wyjaśnił o tajemniczych rodzicielach.

Podobają mi się umiejętności Rosalie, nie jest po prostu ładna i to jej największy atut. Ale chciałabym wiedzieć więcej, poznać coś głębszego , jakąś genezę dlaczego mają te umiejętności , to tylko raporty ale ... może to jakieś dziwne hitlerowskie eksperymenty? Jestem ciekawa co z tego wyniknie. Naprawdę , naprawdę! Wiem, że nie pragniesz tłumaczyć za bardzo całej historii "oni po prostu mają dary". Ale tylko tak gderam ;p

Koniecznie muszę powiedzieć , że bardzo dobrym jest "dorastanie bohaterów". Przeważnie obserwujemy jak zły staje się dobry. A tutaj proces niby banalniejszy , ale mniej oklepany. Muszą dojrzeć bo wymaga tego sytuacja. Ta kula i galaretowata ręka były EPICKIE ;p Masz niesamowitą wyobraźnie , albo oglądałaś za dużo herosów ;p Świetnie się to czyta!

Pozdrawiam , Uskrzydlona ( :


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Pią 23:49, 12 Lut 2010 Powrót do góry

Hej. Mam tylko chwilkę.
uskrzydlona
To, że jest tyle postaci i wproawdza to czasem w konfuzję jest niejako moim celem. Gdybym chciała to robić tak, aby było wszystko jasne i czyste to sądzę, że pisałabym w trzeciej osobie. Co do raportów - no cóż, przeszłość rodziców to bardzo ważny wątek tutaj.
Odnośnie Rosalie, umiejętności - masz na myśli jej charakter? Bo nie jestem pewna do czego pijesz. I wiem, że powinnam wytłumaczyć jakoś te dary. Ale mi bardziej zależy na tym, aby wytłumaczyć wszystko z perspektywy dzieciaków, to, co chcieliby wiedzieć. A gdybym miała pisać, skąd te dary się wzięły, to wiesz co bym zrobiła? Zakończyła to opowiadanie, zrobiła coś w stylu tomu drugiego, postarzała bohaterów o kilka lat i wprowadziła powoli wątek ich zainteresowania się tym, skąd się biorą dary. Sama narzekasz przytłoczeniem poprzez informacje a uwierz mi, to i tak nic w porównaniu z tym, co potrafię zrobić. Reasumując, raczej nie wyjaśnię - choć może, mała szansa - ale kto wie, czy w przyszłości nie zrobię kontynuacji. Tylko że takowa podchodziłaby bardziej pod Kącik Literacki, bo niewiele bym wspominała o rodzicach, a jedynie o "następnym pokoleniu". No ale nie gderajmy, bo jeszcze na mnie wymusicie kotnynuację... A ja zawsze się w coś wpakuję gderaniem..
Herosi., herosi jej. Wiesz, ja wcale od nich nie zgapiam, bo koncepcję na coś w tym stylu miałam przed tym, zanim zaczęłam ich oglądać. Pierwotnie pomysł wziął się z filmu, który obejrzałam w telewizji - chyba horror, nie wiem jak się nazywał - w którym dziewczyna, gdy przeżywała jakieś emocje, robiła dizwne rzeczy typu przecinała ściany i budziła wiatr. Potem duużo rozmyślałam o tym i po przemaglowaniu wielu rzeczy, obejrzeniu Herosów i tak dalej rozdzieliłam to na uniwersalny pomysł, podczas gdy z filmu zostawiłam tylko główną bohaterkę, tą tnącą, którą przerzuciłam do innego opowiadania - Pura Offensiva. Więc tak właściwie z Herosów nie brałam przykładu. Dopiero potem zaczęło przypominać ich. Ale sądzę, żę długo tak nie zostanie, zresztą Cornelie miałą podobny problem co ja - jeden jej fff przypominał Bodyguarda, teraz jeden Pamiętniki i tak dalej, a właściwie potem wszystko wychodzi inne.
Teraz przejdźmy do powodu, dla którego rozpoczęłam ten komentarz. Dziewczyny - tudzież kobiety, panie, mężczyźni itepe - przeprowadzam się. Piszę z komputera koleżanki i bardzo nie odpowiada mi jej klawiatura. Przechodząc do rzeczy, mój komputer jest spakowany do pudła, a za średnio dwa tygodnie będę już za granicą. Więc za jakieś trzy tygodnie powinnam zacząć pisać nowy rozdział. Wiem, że to trochę długo i miałabym dziwną prośbę - nie opuszczajcie mnie :D
Jakby tego wszystkiego było mało, to: poród za dwa miesiące. Plus fakt, że nowy rozdział miałam w połowie napisany, a tu nagle PAF, komputer się "spalił" a dokładniej system windows podejrzanie zniknął z komputera po tym, jak ten wyłączył się nagle jakby nie miał energii. Pójdę do naprawy, ale serio, nie mam teraz na to czasu i choć mam w nim wiele rzeczy, które chcę odzyskać, to nie mogę nic obiecać a poza tym nie mam i czasu.
Reasumując, poczekacie trochę na nowy rozdział i prosiłabym, abyście mnie nie opuścili i nie zapomnieli o "Następnym Pokoleniu" przez kolejne tygodnie:P A jak będziecie mili, to może zarzucę jakiś spojler, bo przez najbliższy tydzień przy komputerze przyjaciółki będę, bo jakby nie patrzeć, śpię u niej w domu:D
Za długo, wiem. Już kończę gadać - rozemocjonowana Alicee. Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Holly Black
Nowonarodzony



Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 18:06, 19 Lut 2010 Powrót do góry

Ja naprawdę przepraszam, że komentuję dopiero teraz... W ostatnich dniach po prostu wiele się działo u mnie i praktycznie na nic nie miałam czasu.
Jak tylko przeczytałam te dwa rozdziały, moje usta wypowiedziały głośno jedno zdanie (dokładniej to równoważnik): "O cholera!".
No to się teraz porobiło. Naprawdę wszystko pokomplikowałaś.
Cała akcja wyszła ci genialnie, jak nagle jakaś moc ich zaatakowała.
Super wyszło Ci pisanie tego wydarzenia z dwóch różnych perspektyw.
Ale o co dokładnie w tym chodzi? Kim są ci ludzie? I czy zdawało mi się, czy wśród nich był nasz uciekinier Alex? Może źle coś zrozumiałam. A jak mała Carlie wyszła i powstrzymała ten cały dym... Po prostu nie spodziewałam się tego. Renesmee mnie zaskoczyła. W ogóle się nie mogłam połapać, o co chodzi w tym kryminale ^^ No cóż, ona jest teraz inteligentniejsza ode mnie :) Ale tak serio, to mi się zdaje, że po prostu bardzo dojrzała.
Najbardziej rozbroił mnie tekst z wibratorem, kiedy zrobiła się czerwona jak pomidor. Po prostu rozwaliło mnie to.
Zdaje mi się, że u większości bohaterów moce tak jakby przybrały na sile. Tak jak w przypadku Nicole, która robiła te dziwne rzeczy z lustrami (swoją drogą świetnie to opisałaś) i Nikki, która nie potrzebuje tlenu i wygięła nóż, który uprzednio chciała wbić w rękę.
Ogólnie to się robi coraz ciekawiej i po prostu nie mogę się doczekać kolejnej części. Pozdrawiam i życzę weny,

Holly Black


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin