FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Zapiski podróżnika [NZ] [OOC] [ AU] zawieszone Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 10:41, 02 Mar 2010 Powrót do góry

Jejciu, jak mało Crying or Very sad Ja się tutaj nastawiłam na długi rozdział, bo od dawna nic nie wstawiałaś, a tutaj tak malutko, że ledwo zaczęłam czytać, a już skończyłam. Ech, no dobra, nie marudzę już. Cieszę się z każdej nowej części, jaką tworzysz, wiec nie zrozum mnie czasem źle :*

Rozdział spokojny, nie obfitujący w żadne niesamowite wydarzenia, czy też zwroty akcji. Pożegnanie z masażystką, szperanie w archiwum, potem wizyta w starym mieszkaniu Cullenów. Najciekawsze okazało się znalezienie rysunku i wzmianka o Belli. Myślę, że to początek czegoś fajnego, co rozwinie się w najbliższych częściach.
Bo chyba w końcu dojdzie do tego, że Edward odnajdzie to, czego tak usilnie szuka, prawda? Myślę, że ta konfrontacja będzie niesamowicie ciekawa.
Edward mocno zafascynował się tym szkicem i dziewczyną, którą na nim zobaczył. Nawet nie w głowie było mu zabawienie się z masażystką, bo wciąż myślał o tamtej dziewczynie.
Kurcze, lubię to opowiadanie. Jest takie spokojne, ale czeka się niecierpliwie na każdą kolejną część. Tym bardziej jeśli przedstawiasz losy bohaterów z perspektywy Edwarda, którego naprawdę świetnie wykreowałaś.

Mam nadzieję, że kolejna część pojawi się szybciej :*
Trzymaj się, Daga :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Wto 13:14, 02 Mar 2010 Powrót do góry

Cytat:
Tu, przy małym, bukowym biurku, siedziała kobieta w średnim wieku i klikała zawzięcie myszką. Kątem oka zerknąłem na monitor – no tak, pasjans, a czego ja się spodziewałem.
- jeśli rzeknę, że prawie spadłam z krzesła ze śmiechu to czy będzie to dość wymowne, abyś wiedziała, że bardzo mi się ten fragment spodobał? ;>

dobra... a teraz krótko acz treściwie - postaram się ;]
ten Edward jest taki uroczo inny... taki... cyniczny, ale za bardzo... tak w miarę - raczej trzeźwo patrzący na świat... podoba mi się ten jego stan ducha :P
rozbiłaś mnie w kawałeczki też bladymi policzkami dolnymi Kristen... a bo tak... bo było to szczere i rzadko opisywane poranne zjawisko... a tak częste... przynajmniej nie były owłosione :P
za każdym razem czekam na coś z przeszłości - fragment pamiętnika... albo przypadkowo znalezioną wskazówkę... albo cokolwiek innego związanego z wampirami - jak Heidi we własnej osobie... dodaje to realizmu i nutki tajemniczości na raz :)

czekam grzecznie na kolejne części...

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
aramgad
Wilkołak



Dołączył: 10 Mar 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 12:59, 05 Kwi 2010 Powrót do góry

Przepraszam, że znów tak długo, jednak moja beta ma sporo zajęć i tak wyszło.
Wstawka znów krótka i na razie ostatnia. Muszę zawiesić opowiadanie z powodów rodzinnych, ale obiecuję, że niedługo do niego wrócę.
Pozdrawiam wszystkich

19 maja 2003 rok, Columbus

Z samego rana udałem się na lotnisko. Odprawa poszła sprawnie i już po piętnastu minutach siedziałem na wygodnym fotelu, pierwszej klasy American Airlines. Wylecieliśmy o czasie, co niezmiernie mnie ucieszyło. Podróż nie trwała zbyt długo, ale żałowałem, że nie kupiłem sobie gazety czy krzyżówek. Najchętniej porobiłbym teraz na drutach, ale niestety ich nie spakowałem. Brakowało mi tych robótek. Maria nauczyła mnie tego na moją prośbę. Wiem, że to niemęskie, ale nawet nie wiecie, jak odpręża takie dzierganie szaliczków.

Wylądowaliśmy punktualnie o jedenastej. Powtórzyłem schemat podróży, czyli: odbiór bagażu, wyjście z lotniska, złapanie taksówki, zameldowanie się w hotelu. Nie miałem zamiaru nic zwiedzać, bo nawet chyba nic ciekawego bym nie znalazł. Zamówiłem sobie obiad, zjadłem i z torbą przewieszoną przez ramię udałem się na miejsce, w którym na swoje życie targnęła się Esme, żona Carlisle’a. Wychodząc z hotelu zauważyłem pasmanterię. Nie potrafiłem sobie odmówić tej przyjemności i zakupiłem akrylową wełnę w kilku kolorach i druty. Zdobyczne schowałem do torby, nie mogąc się już doczekać kolejnego lotu. Z książki wiedziałem, że Esme urodziła się w tysiąc osiemset dziewięćdziesiątym piątym roku. Za życia nazywała się Esme Anne Platt. Była mężatką, ale opuściła męża, będąc w ciąży. Syn zmarł kilka godzin po urodzeniu, a ona sama rzuciła się z klifu w tysiąc dziewięćset dwudziestym pierwszym roku. I tu moi drodzy, jak zapewne się domyślacie, jej los splótł się z losem autora trzymanej przeze mnie książki.

Najpierw chciałem zobaczyć dom Esme. Adres podano w książce. Złapałem taksówkę i powiedziałem, gdzie się mamy kierować. Nie wiedziałem, czemu kierowca spojrzał na mnie z politowaniem, ale może teraz tam straszy albo co? Jechaliśmy mniej niż kwadrans. Okolica nie prezentowała się zbyt sympatycznie. Przypominała wyglądem slumsy, ale to mnie nie zniechęciło. Ruszyłem ulicą w dół. Dom, według informacji taksówkarza, znajdował się na końcu drogi. Uliczka była kręta, ale krótka na szczęście. Dojście do celu zajęło mi niecałe trzy minuty. Zgadnijcie, co ujrzałem u celu. Nie dacie rady, muszę sam wam napisać – burdel. I to taki tandetny, dla biedniejszej lub bardziej szemranej klienteli. Ryknąłem śmiechem tak głośno, że aż ptaki siedzące na pobliskim drzewie z piskiem zerwały się do lotu. Już miałem zawrócić, gdy wpadłem prosto na jakąś dość rosłą postać. Mężczyzna skrzywił się i posłał mi gniewne spojrzenie. Uśmiechnąłem się głupkowato. Otworzyłem nawet usta, aby wygłosić jakieś piękne przeprosiny, ale nie zdążyłem wydobyć z siebie ani słowa. Koleś klepnął mnie w plecy z taką siłą, że mało nie wywinąłem orła, nie mówiąc już o wypluciu własnych płuc. Wrzasnął przy tym mi prosto do ucha – „Nie ma sprawy” i wyminął mnie, podążając prosto do dawnego miejsca zamieszkania Esme. Westchnąłem zrezygnowany, w końcu zawsze mogło być gorzej. Przez moment zastanawiałem się, czy nie wejść jednak do tego domu uciech i nie popytać, poszperać, ale co oni mogli mi w sumie powiedzieć. Zawróciłem więc i ruszyłem z powrotem.

Klif stanowił kolejny etap mojej wędrówki. Według mapy miasteczka znajdowałem się całkiem niedaleko od niego, jakieś pięć kilometrów. Nie widziałem więc sensu szukać taksówki, ruszyłem z buta. Nie spieszyłem się wcale, podziwiając tutejszą przyrodę i wówczas zdałem sobie sprawę z tego jakim jestem debilem. Nie miałem aparatu, w ogóle. Nie dokumentowałem podróży, a to naprawdę wyjątkowo idiotyczne z mojej strony. Co z tego, że opisywałem każdy dzień, przecież mamy dwudziesty pierwszy wiek, mogłem urozmaicić wpisy zdjęciami. Postanowiłem, że natychmiast po powrocie do centrum miasta kupię sobie cyfrówkę. Do szczytu klifu doszedłem w godzinę. Widok był nieziemski, a wysokość dla mnie kosmiczna. Szybko odsunąłem się od krawędzi, wciąż mając w pamięci wydarzenia z London Eye. Za pobliskim drzewem zauważyłem ścieżkę prowadzącą w dół. Możecie nazwać mnie tchórzem, ale nie skorzystałem. I tak nie było szans, abym cokolwiek tam znalazł. Przybyłem, zobaczyłem, zemdliło mnie. Starczy. W Columbus zostało mi w takim razie do zobaczenia już tylko jedno miejsce – szpital. Kolejny raz będę używał swojego uroku osobistego, aby oczarować recepcjonistkę. Dotarłem do szpitala autobusem. Oczywiście najpierw musiałem do niego dotrzeć na piechotę, ale na szczęście odległość nie była duża. Wysiadłem na wprost budynku. Kątem oka zauważyłem napis „Sklep Foto”, więc najpierw udałem się po jakiś wypasiony sprzęt. Kupiłem kompakt, tak zwaną małpkę. Co prawda z tych droższych, aby zdjęcia wychodziły ładne, ale typowo idioto odporną. Coś idealnego dla porąbanego Masena. Od razu zrobiłem fotkę szpitala i zadowolony z siebie wszedłem do środka. Przy biurku rejestracji nie siedziała tym razem kobieta, tylko wielki mężczyzna z łysiną na środku głowy, na którą zaczesane miał pojedyncze siwe, przetłuszczone pasma włosów. Widok był obrzydliwy. Zwątpiłem, jednak nie zamierzałem się poddać. Wolnym krokiem zbliżyłem się do niego i z duszą na ramieniu zacząłem opowiadać mu podobną bajeczkę do tej, którą wcisnąłem babeczce w Chicago. Koleś patrzył na mnie, uważnie wsłuchując się w każde moją słowo. Co jakiś czas przytakiwał, otwierał szerzej oczy w zdumieniu, bądź uśmiechał się. Kiedy moja opowieść dobiegła końca zaczął entuzjazmować się nią, jakby dotyczyła kogoś kogo sam znał i w końcu wydukał z siebie: - Przykro mi, ale niedawno spłonęło archiwum. No rzesz kurcze blade. Ja to jednak mam pecha, ale cóż było robić, podziękowałem grzecznie i opuściłem szpital, wściekły. Musiałem się odprężyć, po takim zawodzie. Nieopodal był niewielki bar. Zamówiłem sobie obiad i drinka. Po zakończonym posiłku udałem się na stację kolejową, miałem już dość latania. Zakupiłem bilet na dzisiejszy wieczór i pomknąłem do hotelu, aby się zdrzemnąć i odświeżyć przed podróżą. Zanim zasnąłem, spojrzałem jeszcze na mój ulubiony szkic – chociaż znałem już na pamięć każdą kreskę, jaka tworzyła ten cudowny obraz.
Dźwięk telefonu wyrwał mnie z cudownego snu – igraszki z naszkicowaną panną. Najwyższy czas zbierać się do drogi. Umyłem się, ubrałem, zapakowałem i zszedłem na dół wymeldować się z hotelu. Pociąg przyjechał punktualnie, a przede mną było dwanaście godzin jazdy do Tennessee. Chyba stworzę jakiś cudny szaliczek.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Shili
Człowiek



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 19:21, 05 Kwi 2010 Powrót do góry

Czytam od pewnego czasu, ale jakoś nie zebrałam się wcześniej żeby skomentować, więc zrobię to teraz :). W tym rozdziale dosłownie rozwalił mnie Edward robiący szaliczki na drutach, jak tylko to sobie wyobraziłam na mojej twarzy pojawił się wielki banan, aż siostra zapytała co mnie tak cieszy ;D. Hmm...szkoda, że Edward jednak nic nie znalazł w tym rozdziale, mam nadzieję, że w przyszłym pójdzie mu trochę lepiej. Właściwie to już nie mogę się doczekać jego spotkania z Cullenami, strasznie mnie ciekawi jak to się stanie i jaka będzie reakcja obu stron, w sumie to liczę na to, że niedługo się spotkają.

Bardzo,ale to bardzo dziękuje ci za nowy rozdział i ze zniecierpliwieniem czekam na więcej. Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 10:28, 21 Kwi 2010 Powrót do góry

Kurcze, nie wiem jak to możliwe, że tego nie skomentowałam Confused Wstyd mi strasznie. Przepraszam, Daguś :*

Rozbawiła mnie wizja Edwarda, robiącego na drutach. Próbuję sobie to dokładnie wyobrazić i obraz, który kreuje się w mojej głowie mnie powala. Coś niesamowitego.
Poszukiwania Edwarda bardzo mi się podobają. Ciągle spotyka go coś śmiesznego i ciekawego. Choćby jak z domem, w którym mieszkała kiedyś Esme. Teraz jest tam dom publiczny. Nie no Laughing Kolejna wizja - Edward pękający na ten widok ze śmiechu. Bezcenne. Jednak gdy bohater wpadł na tego gościa, myślałam, że dojdzie do bójki i facet oklepie twarz Edkowi. Na szczęście nic takiego się nie stało.
Wizyta na klifie i w szpitalu - ciekawe. Szkoda, że archiwum spłonęło. Chłopak ma pecha. Na pewno jednak sobie poradzi. A jakże! Bardzo mnie zastanawia jak potoczą się dalsze losy Edwarda i kiedy dojdzie do spotkania z Cullenami.

Teraz będzie mnie prześladować wizja Edwarda, robiącego na drutach Laughing

Wiem, że zawiesiłaś opowiadanie i rozumiem to Smile Jednak mam nadzieję, że wrócisz do pisania i uraczysz nas jeszcze wieloma świetnymi rozdziałami Smile Będę cierpliwie czekać.

Buziaki! :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin