FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Szachor Zeew [NZ][+18] [Rozdział 14] - 21.12.2011r. Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Noth.
Wilkołak



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 14:14, 26 Paź 2009 Powrót do góry

To może teraz ja? Tylko ostrzegam, że to tylko i wyłącznie moja opinia i nikt się z nią zgadzać nie musi. Ale to chyba oczywiste;)

Zacznę może od tego, że miniaturek nie czytałam, więc w żaden sposób nie mam porównania, odniesienia czy czegokolwiek innego.
Błędy błędami- każdy się uczy, więc nie będę się tego czepiać. Jedyne, co mogłabyś zrobić to z edytować później tekst, gdy już takowe wyłapiesz (sama bądź inni). O zmianie bety nie będę pisać, gdyż to Twoja decyzja i według mnie ona też się kiedyś musi uczyćWink
Przechodząc więc do sedna- prolog podobał mi się zdecydowanie bardziej niż pierwszy rozdział. Być może dlatego, że miał tę nutkę tajemniczości, a to właśnie coś co lubię. Rozdział był dość konkretny i bez większego wprowadzenia do akcji etc- tak nagle wszystko wyłożone na tacy, bez jakiegokolwiek utrudnienia dla czytelnika- mam na myśli coś takiego, jak napięcie spowodowane chęcią poznania dalszych szczegółów, wyobrażeniem sobie najpierw całego otoczenia, a później dopiero tego o co tak naprawdę chodzi. Według mnie z całym tym 'okręgiem' byłoby znacznie lepiej.
Sam tekst jakoś szczególnie do mnie nie przemówił- ale trzeba też pamiętać o tym, że ja do wszystkiego przekonuję się dość trudniej.
Rozdział krótki- ale tu Cię rozumiem, gdyż sama mam problem z pisaniem dłuuugich rozdziałów i wiem, że nie należy to do najprostszych spraw- po prostu ktoś w sobie ma coś takiego, że ummie pisać długo na jeden temat, albo nie.
Zakończenie z kolej cudowne- skończyłaś w odpowiednim momencie, tak, aby pozostawić czytelników w niepewności, zaintrygować ich i skłaniając, by aż błagali Cię o wstawienie kontynuacji;)

Podsumowując- jest dobrze. To że mnie do końca coś nie przekonało o niczym jeszcze nie mówi. I... czekam oczywiście na kolejny rozdział, bo jestem cholernie ciekawa postaci "Szachor Zeew" (nie wiem, czy to się odmienia)



P.S. Przepraszam za tak mało poukładany komentarz.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
A-M
Zły wampir



Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 418
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pon 14:57, 26 Paź 2009 Powrót do góry

Zapraszam do czytania drugiego rozdziału.
Dziękuję Landrynie za kolejne zbetowanie i wytrzymanie mojego ciągłego marudzenia.
Mam nadzieję, że ten rozdział się również spodoba i wzbudzi zainteresowanie.



Rozdział II


W domu Blacków panowała dość nerwowa atmosfera. Jacob krążył niecierpliwe po całym pokoju, a Sam obserwował go z kanapy.
- Mógłbyś przestać chodzić jak nakręcony? – warknął Paul.
- Zupełnie nie wiem, po co to robimy – Jacob pokręcił głową. – Na pewno znajdziemy inny sposób.
- Proszę bardzo, panie mądraliński. Daj szybko pomysł, na przegonienie wielkiej armii krwiopijców! – krzyknął Paul.
- Spokojnie – stonował ich natychmiast Sam. – Nie ma co się unosić. Poczekamy na Bill’ego i zobaczymy, co ma do powiedzenia.
Jacob przystanął na chwilę, spojrzał na przywódcę i z powrotem zaczął robić kółka wokół saloniku, w którym się znajdowali.
Po chwili do pomieszczenia wjechał Billy. W dłoni trzymał opasły tom, pokryty dość grubą warstwą kurzu.
- Nie trzymałem jej w dłoniach od przeszło kilkunastu lat – pogłaskał grzbiet księgi.
Spojrzał nagle z powagą na każdego, po czym zwrócił się do Sama:
- Czy zdajesz sobie sprawę, czym to może grozić?
- Tak, ale w tym momencie to nasza jedyna nadzieja. Nie wyobrażam sobie, żeby mogło jej zabraknąć. To takie oczywiste, aby ją przywołać.
- Oczywiste jak dla kogo, Sam – Billy spojrzał mu głęboko w oczy. – Nie miałeś nigdy z nią styczności. Nie potrafisz sobie nawet wyobrazić, do czego jest zdolna i jak potężna potrafi być. Nie mam pojęcia, kim teraz jest, po tym, co się stało podczas Wielkiej Bitwy. Może być strzępkiem, widmem… Boże, chroń nas.
- Może nie będzie tak źle – zaczął cicho Sam. – Jeżeli przedstawimy dobre powody, musi nam pomóc.
- Musi? – Billy zaśmiał się gorzko. – Ona nie zna tego słowa. Nie zmusisz jej do czegoś, czego nie chce. Zapamiętaj to sobie. Nie ma absolutnie żadnego powodu, dla którego mogłaby tu przybyć i stanąć z nami do walki.
- Na pewno coś się znajdzie. Czy nie istnieje nic, na czym by jej zależało? Coś, co moglibyśmy jej dać w zamian? – zapytał Quil.
- Wszystko, co posiadała i było dla niej cenne, zostało jej brutalnie odebrane – syknął ojciec Jacoba.
- Musimy chociaż spróbować. Co nam szkodzi?
Billy zamyślił się przez chwilę i zwrócił do Jacoba:
- A ty co o tym sądzisz?
- Nie wiem. Myślałem, że to tylko legendy… Ale… Sam już nie wiem – powiedział, po czym podrapał się po głowie. – Dlaczego wszyscy się jej tak boicie? – zapytał.
- Ponieważ nie zdajecie sobie sprawy, z kim będziecie mieli do czynienia – omiótł wszystkich zgromadzonych wzrokiem. Muszę o tym porozmawiać z resztą starszyzny. Nie mogę sam decydować, o przywołaniu Szachor Zeew. Nie chcę zostać wyklęty z rady.
Billy odwrócił się na wózku i wyjechał z pokoju.
- Pięknie – skwitował Paul. – Nadal nic nie mamy.
- Wciąż stoimy w miejscu – przytaknął mu Jared, zwracając się do Sama.
- Spokojnie. Poczekamy tyle, ile trzeba będzie. Billy ma rację. Skoro musi naradzić się z resztą starszyzny plemienia, widocznie uważa to za stosowne. Musimy uzbroić się w cierpliwość. Wracajmy do domu Cullenów. Trzeba powiedzieć im to, czego się dowiedzieliśmy.
- Czyli tak naprawdę niczego – wywrócił oczami Paul.
Sfora puściła się biegiem w las.








Słyszę ich. Są gdzieś daleko, ale wymawiają me imię. Zapchlone kundle! Kim oni są, by mnie wołać? Nie wiedzą. Nic nie wiedzą. Będą mnie wzywać. Jestem tego pewna. Muszę poznać ich plany. Przejrzeć ich umysły. Muszę być przy nich. Dotknąć ich. Poczuć. Strzępy myśli tylu wilków. To takie dziwne uczucie. Od lat nie słyszeć swoich braci. Braci? Jakich braci? Psy! Wołają tylko wtedy, kiedy potrzebują pomocy. A kto mi pomoże? Czy ktoś przyszedł mi wtedy z pomocą?! Nie. Byłam skazana sama na siebie. Musiałam patrzeć na to wszystko, nie mogąc zrobić nic. Słabość. Kiedyś istniała w moim umyśle, ale nie teraz. Słabość trzeba niszczyć. Nie wolno się poddać. Tak łatwo jest upaść, a tak trudno wstać. Już nie mam zamiaru więcej upadać.





- Kogo wy chcecie przywołać, skoro wszyscy się tak boją? Potwora z Loch Ness? – zapytał ironicznie Emmett.
- Myślałem, że tylko Volturi potrafią wzbudzić strach u wampirów, a tu proszę. Nieznana mi dotąd postać, przyprawia o trwogę Edwarda i Carlisle’a – Jasper stał oparty o framugę. – Zdradźcie, kimże jest Szachor Zeew?
- To dość długa historia – zaczął cicho doktor. – Nie wiem, czy jestem w stanie ją opowiedzieć. To dość skomplikowane… Ale spróbuję. Zacznijmy od początku.
Szachor Zeew to po hebrajsku „Czarny Wilk”, ale już to tłumaczyliśmy. Legenda głosi, że wiele lat temu istniało plemię Czarnych Kłów. Ów lud żył tutejszych lasach. Dziś jednak, nie zostało po nich nic. Nie ma kompletnie żadnych śladów na to, aby kiedykolwiek ktoś tam zamieszkiwał. Po prostu pusta przestrzeń, porośnięta drzewami i trawami.
Tak jak nasi nowy sprzymierzeńcy, Czarne Kły również potrafiły przemieniać się w wilki. Było ich pięcioro. Jedną z nich była Anna, która posiadała wiele ciekawych zdolności, jak na przykład umiejętność porozumiewania się ze zwierzętami, czy panowanie nad wodą i ogniem. Pozostała czwórka braci była silnymi i potężnymi wilkami. Przez wiele lat sfora broniła swego ludu przed tymi, którzy próbował wtargnąć na ich terytorium.
Pech jednak chciał, że o istnieniu Anny i jej braci, a raczej o ich zdolnościach, dowiedzieli się Volturi. Kajusz sądził, że należy wybić czarcie pomioty, ale Aro - z natury ciekawska istota, postanowił bliżej zapoznać się ze zdolnościami wilkołaków.
Zdecydowali się, wyruszyć w odwiedziny do plemienia. Nie wiedzieli, czego się spodziewać, więc wzięli ze sobą sporą liczbę strażników. Nikt z Czarnych Kłów nie potrafił, przewidywać przyszłości tak, jak nasza Alice, toteż nie wiedzieli, że szykują się im odwiedziny.
Kiedy znaleźli się dostatecznie blisko, wilki natychmiast stanęły w gotowości. Jednak ich liczba, w stosunku do stanu wojsk jakie przyprowadzili, była tragicznie mała.
Rozpętało się piekło. Volturi widząc, że wilki nie są pokojowo nastawione, zarządzili zrównanie wioski z ziemią i wybicie wszystkich jej mieszkańców.
Ginęli wszyscy. Dorośli, dzieci, starcy. Kobiety i mężczyźni. Rzeźnia. Sfora nie dawała rady. W końcu Volturi wybili całe plemię, zostawiając sobie obrońców na koniec.
Wilki dzielnie walczyły, nie poddawały się ani przez chwilę. Jednak wrogów wciąż, niewiadomo skąd, przybywało. Zaczęli padać jeden po drugim. Przeżyła tylko Anna, którą Aro specjalnie zostawił przy życiu. Wiedział bowiem, jak potężnymi mocami dysponuje wilczyca.
Dziewczyna nie miała sił się, by dłużej się bronić. Chciała umrzeć razem ze swoimi braćmi i siostrami, ale nie pozwolono jej. Tak bardzo cierpiała.
Volturi popełnili ogromną zbrodnię. Wśród ofiar był syn Anny, Fenris. Wilczyca ostatkiem sił doczłapała się do jego malutkiego, zaledwie paroletniego ciałka i przywarła do niego. Chciała go zbudzić, tak jak robiła to codziennie, nucąc mu do ucha jego ulubioną melodię. Tym razem to nie pomogło. Ani za pierwszym, ani za drugim. Na jej dłoniach i twarzy pojawiły się czerwone plamy. Spojrzała na Fenrisa i zrozumiała, że to nie jej krew, lecz syna. Wycie, które potem nastąpiło, sparaliżowało wszystkich dookoła. Ból matki, która straciła dziecko, był wręcz namacalny.
Podobno Aro widząc tę scenę, zaniechał zabrania Anny do swojej siedziby. Nie wiadomo dlaczego. Wątpię, żeby był to odruch współczucia. Raczej obrzydzenia i zniesmaczenia. Stwierdził, że po takim szoku, nie będzie w stanie używać już swoich mocy. Wilczyca wyglądała tak, jakby uszło z niej kompletnie życie. Sprawiała wrażenie żywego trupa. Chwyciła w ręce syna i przytuliła mocno do piersi kołysząc się w przód i tył.
Wampiry odeszły zostawiając cmentarzysko, z jedną ocalałą pośrodku pobojowiska.
Odtąd zaczęto ją nazywać Czarnym Wilkiem. Jedyną, która pozostała ze swego plemienia.
Carlisle zadumał się przez chwilę, po czym westchnął głęboko.
- Taka jest wersja, którą znam. Teraz rozumiecie, dlaczego boimy się tego, żeby Anna tu przybyła. Jak zareaguje na to, że ma pomóc wampirom? Istotom, które zabrały jej wszystko, co miała …
- Skąd wiesz tyle na temat plemienia i całej tej wilczycy? – spytała zaciekawiona Rosalie.
- Anna sama mi to opowiedziała – odpowiedział z powagą Carlisle.
Nastała cisza. W pokoju słychać było tylko tykający, stary zegar.
- Znałeś ją?! – zdziwił się Emmett.
- Miałem okazję ją poznać wiele, wiele lat temu. Ale nie ma czasu teraz na tłumaczenie tego – Carlisle zakończył dyskusję.
Ponownie wszyscy zamilkli. Nagle oczy Jaspera zaświeciły się.
- To jest to! – krzyknął. – Będzie powód dla którego będzie chciała tu przybyć! To takie oczywiste, Carlisle’u – zwrócił się do doktora.
- Nadal nie bardzo wiem, do czego dążysz, Jasperze.
- Zemsta. Anna przybędzie tu, żeby zemścić się na Volturi za to, co jej uczynili wiele lat temu.
Wszyscy spojrzeli po sobie z mało przekonanymi minami.
- Nie wiem czy to dobry pomysł – zaczął Edward. – Podpuszczanie jej do zemsty nie brzmi najlepiej. Nie wiemy, do czego jest zdolna.
- To nasze jedyny wyjście – naciskał Jasper.
- Carlisle? – Edward spojrzał na niego pytająco.
- Sam nie wiem. Musimy porozmawiać ze sforą. Sami nie możemy podejmować takiej decyzji. Zresztą, nie mam pojęcia jak ją przywołać. Mogą to chyba zrobić tylko inne wilki.


W tym samym czasie, starszyzna plemienia prowadziła narady, w związku z przybyciem Szachor Zeew do Forks.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł, Billy. Wiesz, co ją spotkało. Może nawet nie przyjąć naszego zaproszenia – powiedział Black senior.
- Cullenowie uważają, że to ostatnia deska ratunku. Sam sądzi podobnie – odpowiedział Billy.
- Cóż. Wiemy, jak potężnymi mocami dysponuje wilczyca. Pytanie tylko, czy będzie skora ich użyć – odpowiedział Vuko - jeden z młodszych uczestników narady.
- W tym cały sęk.
- Spróbować zawsze można. Powiem chłopcom, żeby przekazali Cullenom, że rada zgodziła się, na przywołanie Anny.
- Niech Bóg ma nas w swojej opiece, jeżeli ten plan nie wypali.


Spotka ich sromotna klęska. Wybiję każdego po kolei. Żadnej litości. Żadnego błagania. Cios za ciosem. Poznają słodki smak własnej krwi. Napoję ich do pełna. Och, tak. Przybędę, a wtedy nie będzie już odwrotu.


Jakiś czas później, Billy przekazywał Samowi i reszcie wilków decyzję starszyzny.
- To może być dość trudne. Chodzi o samo przywołanie. Mogą to zrobić tylko ci, którzy zmieniają się w wilki, czyli w tej sytuacji cała wasza grupa. Ostrzegam, że trzeba wszystko zrobić ściśle według tego, co jest tu napisane – pokazał na stary tom. - Nie możecie popełnić żadnej pomyłki, bo może się to okazać tragiczne w skutkach – skończył groźnie.
- Damy z siebie wszystko – powiedział Sam, biorąc z rąk Billy’ego wielką, starą księgę.
Sfora w ciągu kilku minut przybyła do domu Cullenów, przekazując wampirom informacje od starszyzny. Nie ufali im jednak na tyle, żeby pokazać księgę, więc Sam wciąż trzymał ją pod ręką.
- Przywołać Szachor Zeew mogą tylko wilki, więc zajmiemy się tym. Wy w tym czasie pilnujcie, żeby Belli nic się nie stało.
- Wiemy co mamy robić – warknął Edward. Jacob nieznacznie przesunął się w jego stronę, strosząc brwi. Sam natychmiast stanął między nim, a Edwardem.
- Nie musisz się unosić od razu. To, co mamy zamiar zrobić, może zagrozić życiu wszystkim, więc lepiej do czasu przybycia Anny, bądźmy pokojowo do siebie nastawieni – powiedział stanowczo. - Idziemy teraz spróbować wywołać wilczycę. Życzcie nam powodzenia.
Odwrócili się na piętach i wybiegli z pokoju.
- Że też przystało nam walczyć u boku kundlów – wywróciła oczami Rosalie.
- Nie bądź tak negatywnie nastawiona – skarciła ją Esme. – Są teraz naszymi sprzymierzeńcami. Musimy się nawzajem tolerować, jeżeli chcemy przeżyć nadejście Volturi.
Rosalie prychnęła.
- Mam nadzieję, że wszystko się szybko skończy i te potargane psy odejdą od naszej rodziny.
Carlisle pokręcił głową.
- Miej nadzieję, że uda im się przywołać Szachor Zeew i że zechce nam pomóc. Bez niej nie mamy żadnych szans.



Aktualnym celem sfory było przybycie na miejsce, gdzie kiedyś znajdowała się wioska Czarnych Kłów.
- Wiesz w ogóle, jak to odczytać? – spytał Jared, patrząc na dziwne znaki w księdze.
- Co to za język? – spytał Quil.
- Hebrajski – powiedział powoli Sam, przeglądając strony.
- Mogli nas uprzedzić, że trzeba będzie nawijać po hebrajsku – żachnął się Paul.
Sam właśnie odwrócił księgę do góry do nogami i spostrzegł bardzo dziwną rzecz.
- Spójrzcie, gdy spogląda się na to pod światło, można przeczytać ten tekst.
- Co tam jest napisane? – zapytał Jacob, który do tej pory siedział cicho, co było do niego bardzo niepodobne.
- „Kore”, czyli „wzywać”.
- Idealny rozdział dla nas – powiedział z lekką ironią Paul.
- Czy wy też macie takie dziwne uczucie? – spytał nieśmiało Quil.
- Chodzi ci o to, czy strach nas obleciał? – zaśmiał się Jared.
- Nie do końca. Czy macie to uczucie, jak to będzie?
- Będzie dobrze. Uda nam się ją przekonać – uciął Sam. – Zaczynajmy. Nie ma czasu do stracenia.
Mieli właśnie zaczynać nawoływania, kiedy pośród lasu ujrzeli sylwetkę. Była ukryta wśród drzew.
Spojrzeli po sobie, szykując się w każdej chwili do przemiany.
Postać z lasu zaczęła powoli się wyłaniać. Sądzili, że wyskoczy im jakiś zabłąkany wampir, z którym rozprawią się raz-dwa, ale było inaczej.
Z lasu wyszła młoda kobieta. Miała długie czarne włosy i urodę rdzennej Indianki.
Ubrana w strzępki ubrań, wyglądała jak ktoś, kto uciekł z przytułku.
Nie wiedzieli, co dalej czynić.
- Cholera, co robimy, Sam? – mruknął Paul.
- Spokojnie, tylko spokojnie.
Kobieta wpatrywała się w nich z boku, jednak już z takiej odległości widzieli jej oczy, które wyglądały jak dwa czarne węgle. Nie było w nich kompletnie nic. Czarna pustka.
Indianka zaczęła powoli zbliżać się do nich, robiąc pewne kroki. Przygotowani byli na atak, jednak coś w środku podpowiadało im, że kobieta nie zrobi sforze krzywdy.
W końcu podeszła na odległość kilku metrów i omiotła ich wzrokiem. Gdyby nie łachmany i mrożące krew w żyłach spojrzenie, mogłaby uchodzić za piękność.
- Chcieliście mnie wezwać? – usłyszeli kobiecy głos, ale jej usta nawet się nie otworzyły.
Sam próbował coś powiedzieć, ale czuł, że jego własny język skręca się w supeł.
Czarnooka powoli obejrzała całą polanę, na której się znajdowali.
- Dom.
Znów usłyszeli głos, tym razem o wiele delikatniejszy, choć znów usta przybyłej się nie otworzyły.
Spojrzała na nich znowu i ujrzeli w tej czarnej głębi ogromny smutek i rozpacz.
Nie musieli już pytać, kim jest.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez A-M dnia Nie 20:04, 01 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Landryna
Zły wampir



Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 353
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Zawiercie/Ogrodzieniec / łóżko Pattinsona :D

PostWysłany: Pon 18:51, 26 Paź 2009 Powrót do góry

Okej. Obiecałam, że skomentuję, więc to robię.
Rozdział o wiele dłuższy od poprzedniego, więc to jest duży plus. Choć nie ukrywam, że musiałam się nad nim o wiele bardziejj męczyć, niż przed poprzednim, ale mam nadzieję, że było warto i nie będzie już tak dużej ilości błędów, jak poprzednio.
Jeśli chodzi o treść, to wiem, że pędzisz z rozdziałami jak błyskawica i potrafisz napisać trzy w ciągu jednego dnia. Z jednej strony to dobrze, bo wyrzucasz z siebie wszystkie swoje emocje, pomysły. Ale jest też druga strona medalu, a mianowicie to, że czasem mogłabyś poprawić rozdział, który napisałaś rano, wieczorem. Chodzi mi o to, że im dłużej tekst "leży" nieruszany, tym lepiej możesz go udoskonalić, dopracować. Dopisać jakieś nowe sytuacje, które wpadną Ci do głowy w ciągu dnia i tak pracować na tekstem. Nie mówię, że trzeba tak robić z każdym, ale powiedzmy sobie szczerze, że Twój tekst jest ambitny, przyciąga wielu czytelników i, co najważniejsze, nie jest o tym, jak to Bellka spotyka Edka i żyją długo i szczęśliwie. Nie. Twój twór jest poważny, z wielką przyszłością. A czytelnicy zdecydowanie wolą poczekać trochę dłużej na nowy rozdział i przeczytać coś bardziej dopracowanego.
Nie, nie mówię, że Twój tekst jest zły, bo jest dobry. Ale zawsze można postarać się, aby był lepszy :).
W samym rozdziale brakowało mi trochę tego, że nie bawisz się bohaterami. Nie chodzi tu o opisy drzewek czy liści, ale o emocje bohatera. Wiem, że starasz skupiać się na tej treści właściwej, ale czasem dobrze jest opisac te uczucia, które targają bohaterem.
Okej, koniec psioczenia, czas na wychwalanie :D.
Nie będę już mówić o tym, że sama postać Szachor Zeew jest intrygująca, bo dobrze o tym wiesz. Cieszę się, że pozwoliłaś sobie na stworzenie swojej własnej postaci, jej charakteru, historii, przeżyć. To nie lada wyzwanie, więc jestem pełna podziwu, że poszło ci to tak zgrabnie. Sama historia Czarnej Wilczycy na w sobie coś, czego nie mogę pojąć. Coś, co wzrusza, a jednocześnie przeraża. To oczywiście dobrze, bo wzbudzasz w czytelniku dużo emocji.
Zaskakujące było to, że Carlisle osobiście zna Annę. No bo jak i gdzie? Przecież to wrogowie. Mam nadzieję, że wytłumaczysz to w następnych rozdziałach.
Podoba mi się pomysł wplatania w tekst myśli Szachor Zeew. Przyznaję, że jest to coś, czego na tym forum jeszcze nie widziałam, za co również ogromny plus.
Dobra, więcej już nie powiem, bo nie mam pomysłu.
Pozostało mi jedynie wchodzić tu co godzinę i czytać komentarze. Jeżeli wcześniej odrobię się dzisiaj z lekcjami, to jeszcze wieczorem zacznę betować trzeci rozdział :).

Ściskam i życzę Ci bardzo dużo weny,
Landryna


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mary Sue
Zły wampir



Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 486
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pon 20:02, 26 Paź 2009 Powrót do góry

Uch, och.
Cóż, cholernie szkoda, że nie wezwali jej sami, może jakiś ciekawy obrządek byłby... No cóż, historia Indianki odrobinę naciągana, ale ogółem pomysł bardzo dobry. Kobieta, która zdoła pokonać Volturi. O, hołd ku płci pięknej!
Błędów było o wiele mniej niż w pierwszym rozdziale, co becie punktuje, bo się przyłożyła, i, o ile zauważyłam w komentarzu bety, napracowała się przy tym (God bless you).
Rozkręca się. Powiem tyle, że jestem na tak z tym rozdziałem - jego długością również, która jest o wiele bardziej zadowalająca. Fajnie, że uwaga jest poświęcana trochę bardziej sforze (chociaż wiem, że chodzi również w dużej mierze o Cullenów), bo tak mało o nich można spotkać ff.

Wenuszki, życzę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mary Sue dnia Pon 20:04, 26 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
A-M
Zły wampir



Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 418
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pon 20:04, 26 Paź 2009 Powrót do góry

Cullenowie są dodatkiem. Najchętniej bym ich wpier***... Usunęła, ale niestety nie mogę. Po prostu muszą być i tyle.

Dziękuję za kolejne komentarze.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Pon 20:12, 26 Paź 2009 Powrót do góry

no- to było coś... kategorycznie...
hitoria o Annie genialna... choć sama z chęcią dowiedziałabym się coś o powodach, jakimi kierował się Aro zostawiając kogoś o wielkiej mocy przy życiu i żadnego zemsty...
Aro jest bezlitosny, ale nie głupi...

no i jakim cudem Carlisle rozmawiał z Anną i żyje :P

fajnie opisane... już wiemy dlaczego wszyscy mają cykora... pustka w oczach oznacza szaleństwo... szaleństwo to niebezpieczeństwo, bo nieprzewidywalne...

zobaczymy, zobaczymy...
im więcej odpowiedzi tym więcej pytań i dobrze... lubię jak coś trzyma w napięciu...
prędkość pisania rozdziałów genialna :D

do następnego Wink

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ih8it
Dobry wampir



Dołączył: 22 Lut 2009
Posty: 718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 35 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 20:15, 26 Paź 2009 Powrót do góry

Zła, szukająca zemsty Anna?
Kupuję to :D
Może wreszcie będzie jakaś bitwa z Volturi i takie tam sprawy.

Sama historia Anny poruszająca.
Straciła wszystko i jedyne czego pragnie to zemsta [taka moja interpretacja]
Ciekawe jak na powrót 'starej znajomej' zareaguje Aro.
Trochę szkoda, że Anna przybyła sama. Liczyłam na jakieś 'czary mary', zew krwi itp :D

Btw. takie moje malutkie pytanie. Te rozdziały miałaś napisane juz dawno, czy wymyślasz je 'na poczekaniu'? Jeżeli to drugie, to zazdroszczę wyobraźni i wena.
Pozdrawiam Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
A-M
Zły wampir



Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 418
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pon 20:23, 26 Paź 2009 Powrót do góry

Widzę, że wszyscy oczekują wielkiej bitwy. Ciekawe, ciekawe.
ih&it, to że Anna przybyła sama, nie oznacza że w późniejszych rozdziałach nie pojawi się ktoś równie ciekawy. Ale nie mogę więcej napisać, żeby oczywiście nie zdradzić szczegółów.
Co do ostatniego pytania, to sprawa wygląda mniej więcej tak:
Od kilku miesięcy kształtowało się coś na wzór tego, co masz okazję teraz czytać. Jest to generalnie wymysł mojej chorej wyobraźni. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak długo zwlekałam z tym, żeby zacząć to pisać. Tak bardzo chciałam oddać wszystko to, co miałam zaplanowane i jak narazie idzie mi całkiem nieźle. Z głowy na bieżąco piszę. Ułożyłam sobie tylko plan wydarzeń i zestaw różnych chaotycznych myśli i notatek.

Też jestem ciekawa jak na spotkanie Anny zareaguje Aro.
Czy Anna szuka zemsty? Hm, powiedziałabym bardziej, że szuka ukojenia i ulżenia sobie.

kirke, nie tylko w pisaniu rozdziałów jestem szybka. ;]


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez A-M dnia Pon 20:30, 26 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Paramox22
Zły wampir



Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 281
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znad morza... no prawie xD

PostWysłany: Pon 21:38, 26 Paź 2009 Powrót do góry

Zalogowalam sie na forum, aby zobaczyc to opowiadanie. Czekalam na nie z niecierpliwoscia i sie nie zawiodlam. :)

Nie podejrzewalam, ze akcja rozwinie sie tak szybko co mnie milo zaskoczylo. Spodobala mi sie postac Anny, wilkolaczyca o poteznych mocach, gotowa do zemsty na wampirach.

Napisze po kolei, a bynajmniej postaram sie. :D

Te wszystkie narady, pokazuja nam jak potezna moze byc Anna, niepoczytalna i nieprzewidywalna. Skoro wszyscy na mysl o niej sie boja, to od razu przychodzi mi pomysl, ze musi byc potezna. Jej przeszlosc jest smutna. Pomysly Ara czasami potrafia byc niepowazne, ale nie ukrywam, podobaja mi sie.
Kiedy to czytalam, nie moglam sie doczekac, kiedy przyjdzie Anna, co bedzie robic, jak sie zamowywac. Ciekawi mnie tez czy po dokonaniu zemsty znajdzie ukojenie. Cala ceremonia, a raczej rozpoczecia byly genialne. Nastolatki, probujace zachowac powage, czytajace hebrajska ksiege, to z pewnoscia niezwykly widok. Punktem kulminacyjny bylo jej przyjscie, ktore powalilo mnie na kolana. Po tak ktotkiej jej wypowiedzi nie moge nic o niej stwierdzic, ale mam wrazenie ze jest na razie nastawiona pokojowo. :P
Rozdzial podoba mi sie, zaciekawil mnie i co najwazniejsze, bede teraz czekac przez ciebie z niecierpliwoscia na wiecej.
Pozdrawiam i zycze weny,
Paramox22


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maxsia
Człowiek



Dołączył: 02 Wrz 2009
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Forks

PostWysłany: Pon 22:04, 26 Paź 2009 Powrót do góry

No proszę jakie miłę zaskoczenie, opisy są, akcja jest, a i rozdział długi.

Generalnie, nie zachwyca mnie tematyka sfory, ale będę czytać, jeśli tak szybko się rozwijasz, to ho ho, na tym się nie zakończy.

Trzymam kciuki :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Athaya
Zły wampir



Dołączył: 26 Lis 2008
Posty: 398
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Z przed ekranu komputera oczywiście

PostWysłany: Pon 23:26, 26 Paź 2009 Powrót do góry

Och to opowiadanie i utwór Nara w jednym to setki dreszczy na moim biednym ciele! Shocked Żadko kiedy miewam takie odczucia wobec opowiadania, ale tym razem mnie to dopadło!
Uwielbiam takie pomieszane historie i najdziwniejsze wydarzenia jakie tylko mogą przyjść człowiekowi do głowy! Jedynie tak szybkie pojawienie się Czarnej Wilczycie mnie zawiodło. Ale pal licho ja tam czekam niecierpliwie na ciąg dalszy. Oby jak najszybciej bo mi się spodobało!

Miła odmiana od zwyczajowych standardów Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
A-M
Zły wampir



Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 418
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Śro 19:40, 28 Paź 2009 Powrót do góry

Dziękuję z całego serca za wszstkie słowa jak tu napisaliście.
To naprawdę wiele dla mnie znaczy. Daje nadzieję, że warto pisać dalej.
Sądzę, że dziś przy dobrych wiatrach po pracy zacznę pisać piąty rozdział.

Jeszcze raz dzięki piękne!
Mam nadzieję, że się nie zawiedziecie.

Pozdrawiam
A-M

EDIT: Na wieczór przed snem krótki rozdział III. Musiałam go tak skończyć, ale obiecuję, że już IV będzie o wiele dłuższy.
Zapraszam do czytania!
Beciątkiem oczywiście ponownie Landryna.




Rozdział III



Chaos. Za dużo myśli. Nie nadążam za nimi. To takie irytujące. Dawno już nie byłam w tylu głowach na raz. Muszę pozbierać wszystko w jedną całość, bo oszaleję. Pandemonium.



- Przybyła. Jest już tutaj, w Forks – Edward wybałuszył oczy na Carlisle’a.
- Tak szybko? Nie sądziłem, że odpowie w tak krótkim czasie.
- Coś musiało się stać – powiedział cicho Edward.
- Może poszukamy sfory? – zaproponowała Bella.
- W żadnym wypadku! – Edward lekko się zdenerwował. – Nie możemy tam pójść. Spróbuję dowiedzieć się czegoś z myśli wilków.
Przez chwilę wpatrywał się w głąb pokoju, sprawiając wrażenie mocno zamyślonego.
- Są zdenerwowani, mają kompletnie chaotyczne myśli. Nie mogę ich zrozumieć. Chyba próbują ją powstrzymać. Mój Boże… - Edward spojrzał z przerażeniem na Carlisle’a.
Doktor zmarszczył brwi.
- Poczekajmy jeszcze chwilę. Jeżeli się nie zjawią, pójdziemy ich poszukać.
- To czyste szaleństwo! – krzyknęła Rosalie. – Nie wiemy, co tam się stało!
- Nigdzie nie będziemy musieli iść – wzrok Edwarda nadal był mętny, choć po chwili ocknął się i spojrzał na Bellę. Ścisnął ją mocno za rękę i blado się uśmiechnął.
- Dlaczego nie będziemy musieli? – zapytał Emmett.
- Bo sama do nas idzie – odpowiedział cicho. – Sfora próbowała ją powstrzymać, żeby nie szła tutaj. Musiała wejść w umysły wilków i dowiedzieć się, co jest grane. Nie mogę jednak dalej pojąć, jak tak szybko udało im się ją wezwać. To zadziwiające.
- Może nikt nie musiał mnie wzywać – niski, kobiecy i nieznany głos wdarł się do pokoju. W drzwiach stała Indianka z czarnymi jak noc oczami. Tuż za nią nerwowo wyczekiwała sfora.
Cullenowie zerwali się na równe nogi. Edward schował Bellę za siebie, jakby się bał, że kobieta będzie chciała ją zaatakować.
- Nie musisz jej chować, chłopcze. Szczerze mówiąc nie interesuje mnie ona, tak bardzo, jak cała wasza reszta – omiotła wzrokiem pozostałych.
Twarz miała ściągniętą i poważną, jakby od wielu lat się nie uśmiechała.
Jej pusty wzrok zatrzymał się na Carlislie. Grymas, jaki pojawił się na jej twarzy był straszny.
- Nie byłam pewna czy to twój zapach, Carlisle. Jednak nie myliłam się. Witaj po latach.
Doktor Cullen jakby przez moment stracił nad sobą kontrolę, jednak zaraz się zreflektował i znów był opanowany.
- Witaj Anno. Rzeczywiście, długi okres czasu minął, kiedy się widzieliśmy ostatni raz.
- Zanim mnie porzuciłeś – warknęła.
Carlisle pokręcił głową.
- To nie było tak.
- Nie było tak?! – kobieta prawie krzyknęła. – To może kiedyś mi wytłumaczysz, jak to było, mój drogi. Jestem tego bardzo ciekawa.
Jej wzrok teraz zatrzymał się na Esme.
- I jest twoja kochana Esme. Jak cudownie. Żyjecie sobie i tworzycie wspaniałą, słodką rodzinkę. Urocze wręcz.
Carlisle milczał. Po raz pierwszy członkowie jego rodziny, widzieli go w takim stanie.
- Czyżby odebrało ci mowę? – przekręciła głowę w bok. – To dziwne, wiesz, bo kiedyś buzia ci się nie zamykała. Tyle miałeś do powiedzenia.
Edward widząc, że Carlisle nie jest w stanie jej odpowiedzieć, postanowił wziąć sprawy w swoje ręce.
- Chcemy, żebyś nam pomogła – zaczął bez ogródek.
Powoli spojrzała na niego.
- Pomogła. Jakie to piękne słowo. Pomoc. Pomagać – w jej oczach zapalił się ogień. – Powód dla którego tu jestem, to na pewno nie jest pomoc, którą mam wam nieść.
Wilki nie musiały mnie wzywać. Nie wiem dlaczego, ale usłyszałam ich z daleka. Ich myśli i pomysły… Zaczęłam wsłuchiwać się w to wszystko. Gdy tylko padło słowo „Volturi”, wiedziałam, że nie odpuszczę. Przybywają z wojskami. Jakież to do nich podobne. Wszędzie targają pomocników, a sami są podłymi tchórzami. Brak im odwagi. To bardzo dziwne, że Volturi chcą tu przybyć, że w ogóle zawracają sobie głową tak pospolitą sprawą. Nie wiem, co mnie tu przyciągnęło tak naprawdę, ale wiem jedno, nie pomogę wam. Pomogę sama sobie. Zbyt długo żyłam w cieniu i ciemności. Volturi nie wiedzą, że nadal mam w sobie siłę. Są tacy głupi, że aż mi ich żal. Cóż, spotka ich miła niespodzianka.
- Szczerze mówiąc, dziwię się, że chcieliście mnie wzywać za pomocą księgi – zwróciła się nagle w stronę wilków. – Od wielu lat nikt tego nie robił, bo nie wystarczy być tylko wilkiem. Moglibyście narobić sobie kłopotów, gdybyście zaczęli mnie wzywać – powiedziała łagodnie. - Co do was – odwróciła się z powrotem do Cullenów. – Lepiej trzymajcie się ode mnie z daleka, jeżeli chcecie dotrwać do końca tego spotkania – spojrzała ostro na wszystkich.
Odwróciła się szybko i wyszła z domu. Wilki poszły za jej przykładem.
- Będziemy tego żałować – powiedziała cicho Alice.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Landryna
Zły wampir



Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 353
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Zawiercie/Ogrodzieniec / łóżko Pattinsona :D

PostWysłany: Śro 19:53, 28 Paź 2009 Powrót do góry

Okej, jak zawsze pierwsza :D.
Rozdział króciutki, ale wiesz, że dla mnie to lepiej.
W sumie nie wniósł nic w akcję i możnaby pokusić się o stwierdzenie, że był troszkę nudny. Ale czy aby do końca? Zaciekawiło mnie to :


Anna-Maria napisał:

- Witaj Anno. Rzeczywiście, długi okres czasu minął, kiedy się widzieliśmy ostatni raz.
- Zanim mnie porzuciłeś – warknęła.


Czy to znaczy, że oni byli ze sobą? Oj, Aniu. Poplątałaś Razz . Ale ja to uwielbiam, ięc jestem jak najbardziej za.
Widać, że zaczynasz już bawić się postaciami, co mnie osobiście bardzo cieszy.
Chciałabym napisać coś jeszcze, ale ten rozdział był zdecydowanie za krótki, aby w pełni rozwinąc swoje myśli. Nie pozostaje mi nic innego, jak zabrać się szybciutko za rozdziały IV i V, które znalazły już swoje miejsce na moim dysku :).
Życzę dużo weny i czasu na pisanie :*.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ih8it
Dobry wampir



Dołączył: 22 Lut 2009
Posty: 718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 35 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 20:04, 28 Paź 2009 Powrót do góry

Wilki trzymają stronę Anny?
Dobrze zrozumiałam? Tzn. chodzi mi o to, że z nią przyszły i odeszły.
Anna to bardzo ciekawa postać. Intryguje mnie ona jak i jej losy sprzed lat.

Carlisle i Anna byli razem? Zrobisz to? Very Happy xD
To by było piękne :D
Chociaż moim [skromnym] zdaniem on miał pomóc jej, ale w ostatniej chwili się wycofał i zostawił ja na pastwę losu [Volturi] --> za dużo myślę -,-

Nie mogę się doczekać dalszych części Very Happy
Zyczę czasu i chęci, bo weny masz wystarczajaco dużo Smile

miał być kk, ale znów mi nie wyszło Sad xD


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ih8it dnia Śro 20:04, 28 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
A-M
Zły wampir



Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 418
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Śro 20:18, 28 Paź 2009 Powrót do góry

Landryncia, kochanie wybacz mi, że tak Cię molestuję kolejnymi rozdziałami, ale jeszcze trochę wytrzymaj.

ih8it, całkiem rozumna istotka jesteś i dobrze kombinujesz.
Co do sfory i Anny, nie wiem, czy rozumiem Twoje pytanie. Sfora jest za Anną mimo wszystko. To w końcu też ich 'wilcza siostra', niezależnie od tego kim w przeszłości była. Musieli za nią przyjść, bo ta szarżowała na dom Cullenów.
Jak sobie pomyślę co jest dalej, to aż uśmiech ciśnie mi się na usta.
A komentarz jak najbarziej okej.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ih8it
Dobry wampir



Dołączył: 22 Lut 2009
Posty: 718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 35 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 20:29, 28 Paź 2009 Powrót do góry

Anna-Maria napisał:
To w końcu też ich 'wilcza siostra', niezależnie od tego kim w przeszłości była. Musieli za nią przyjść, bo ta szarżowała na dom Cullenów.


właśnie o to mi chodziło Very Happy
Fajne jest takie złącznie na 'wiek wieków'.
Zew krwi i te sprawy zawsze wprowadzają nutkę tajemnicy [chodzi mi tu o to, ze to co nieodktyre jest ciekawsze] do tekstu.
Anna jest na razie moją ulubioną postacią w tekście [mimo że występuje w nim 'boski E.']

Anna-Maria napisał:
Jak sobie pomyślę co jest dalej, to aż uśmiech ciśnie mi się na usta.


Nieładnie, nieładnie xD
My tu będziemy musieli czekać na następny rozdział, a Ty się będziesz nad nami znęcać? xD

W każdym bądź razie jeszcze tu wrócę Very Happy [z pytaniami xD]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
A-M
Zły wampir



Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 418
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Śro 20:33, 28 Paź 2009 Powrót do góry

Pytaj, ile wlezie. Muszę tu polegać na Landrynie, a też nie chcę żeby dziewczyna się zawaliła tymi rozdziałami. I tak już ma dwa kolejne do przebetowania, a do krótkich nie należą, więc raczej szybko się nie spodziewaj kolejnej części, niestety.

'boski E.' występuje tu tylko i wyłącznie jako dodatek, że tak się wyrażę. Podobnie jak Bella, etc. Musiałam mieć tło. Potężno tło. Pasowali idealnie. Choć nie powiem, że na pewno ich miłość będzie miała ogromne znaczenie w dalszych częściach.
Ups, już nic więcej nie piszę, bo taka papla jestem, że zaraz cały FF streszczę!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maxsia
Człowiek



Dołączył: 02 Wrz 2009
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Forks

PostWysłany: Śro 21:29, 28 Paź 2009 Powrót do góry

Szkoda, że tak króciutko dzisiaj, jednak dowiedzieliśmy się pewnych rzeczy.

Znalazłam parę niedocięgnięć, które można by poprawić dla dobra tekstu :)

Cytat:
- Witaj Anno. Rzeczywiście, długi okres czasu minął, kiedy się widzieliśmy ostatni raz.


Wg mnie, lepiej by zadziałało zdanie : ... minął długi okres czasu (lub trochę czasu minęło), odkąd widzieliśmy się...


Cytat:
- Może nikt nie musiał mnie wzywać – niski, kobiecy i nieznany głos wdarł się do pokoju.

Strasznie nieładnie : nieznany, niski, kobiecy głos (jeśli musi być to nieznany, bo nasuwa się samo przez siebie, że jej nie znali)

Cytat:
Urocze wręcz.




Abstrahując, przypomina mi to Galerianki :D



Cytat:
Szczerze mówiąc nie interesuje mnie ona, tak bardzo, jak cała wasza reszta – omiotła wzrokiem pozostałych.


Mają po kieszeniach jakieś drobiaki?
Mogło by być : 1. jak cała reszta
2. jak reszta z was
3. jak pozostali (wtedy trzeba opuścić, na końcu zdania ten wyraz)
itp.

Cytat:
To bardzo dziwne, że Volturi chcą tu przybyć, że w ogóle zawracają sobie głową tak pospolitą sprawą.

głowy

Oj znalazło by się jeszcze! Pozatym dużo powtórzeń, może mało rażących, ale jednak. Powinnaś też znaleść jakieś zastępstwo dla imienia Carlisle, bo cały tekst jest tym strasznie naszprycowany. Noi przecinki, może ja się nie znam na tym, ale jednak sama wychwyciłam pare :)
Beto szkol się szybciej, bo taki tekst dużo traci!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Maxsia dnia Śro 21:31, 28 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Mary Sue
Zły wampir



Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 486
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Śro 21:44, 28 Paź 2009 Powrót do góry

Carlisle miał romansik, zły, zły! Albo mi się wydawało!
Cóż, super postawa Anny. Nie jest cukierkowo. Jest z pazurem, wręcz. Dobry, choć krótki, rozdział. Troszkę błędów było, w sumie głównie przy dialogach, ale to nieistotne.
Szczerze powiedziawszy, jak widzę, że ktoś inny wymienił błędy, sama się za to nie zabieram (chyba, że jakiś błąd strasznie rzuca mi się w oczy i przeszkadza w czytaniu).
Było dobrze. Będę czytać.

Wenusi!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Śro 21:53, 28 Paź 2009 Powrót do góry

no ... to mnie zwaliło z nóg i to nie lekko....

Carlisle z Anną... a mówili, że zmiennokształtni śmierdzą... ja tam nie wiem, ale jestem po stronie Esme :P

ostatnie zdanie wypowiedziane przez Alice ciągle chodzi mi po głowie... wizja, a może przeczucie... cholera wie...

A-M... bardoz fajny rozdzialik Wink
do następnego :)

no i żeby dłuższy był
Twisted Evil

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin