FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Wbrew rozsądkowi [T] [NZ] Druga część grzechu [+18] (27.06) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Masquerade
Dobry wampir



Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 128 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń

PostWysłany: Wto 19:07, 06 Paź 2009 Powrót do góry

Ja bym chciała jedynie nadmienić, że tłumaczką jest Marsi :D Ja jedynie sprawdzam interpunkcję, czasem ortografię i czasem staram się zmieniać zdania tak, żeby brzmiały bardziej po polsku :) Ja bym się nigdy nie podjęła tłumaczenia z nimieckiego, bo tego języka całym sercem nienawidzę, o! :P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Marsi
Zły wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Konin

PostWysłany: Sob 23:15, 17 Paź 2009 Powrót do góry

łoł, na prawdę podoba się Wam moje tłumaczenie? Nigdy bym nie pomyślała, że ktoś mi powie, że jest dobre. W każdym bądź razie bardzo, bardzo dziękuję Very Happy Nie wiecie nawet jak się serducho raduje, gdy czyta się takie komentarze Very Happy

Tę jedną literówkę biorę na siebie. Zanim wstawiłam rozdział, poprawiłam na szybko to zdanie i widocznie zapomniałam odmienić "Pan" Razz

Podjęłam się tłumaczenia akurat tego opowiadania z dwóch powodów:
1) przez to, jak wspomniała Vena, że Edward wierci B dziurę w brzuchu, a nie np. odwrotnie
2) nie wiem czy już zauważyłyście, ale w tym ff znajduje się pełno nawiązań do sagi np. "bad guy". Z pewnością znajdzie się jeszcze sporo takich w kolejnych częściach.

______________________________________

Wybaczcie, musiałam podbic temat, gdyż mam małe ogłoszenie.
Do rzeczy:

Poszukuję kogoś do współpracy przy tłumaczeniu tego opowiadania. Szczegóły na gg bądź przez PW :)
Pzdr.
M

PS. Nieaktualne :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marsi dnia Nie 10:55, 18 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Olcia
Zły wampir



Dołączył: 13 Sty 2009
Posty: 377
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Leszno

PostWysłany: Sob 17:41, 24 Paź 2009 Powrót do góry

Marsi szukała kogoś i znalazła mnie, która jak to ona sama określiła, zlitowała się nad nią, czyli zgodziła się na współpracę przy tym tłumaczeniu.
Z początku miałam pewne obawy, ale jak widać zostałam ubłagana i oto jestem. Mam nadzieję, że sprawdzę się w tej roli, a wy z przyjemnością będziecie czytali to tłumaczenie.
To by było na tyle mojego ględzenia, bo co tu więcej mówić, a czas na konkrety.

Kolejny odcinek wstawi Marsi najpóźniej jutro. Kolejne odcinki będziemy tłumaczyły na zmianę, chyba że którejś coś akurat wypadnie.
To chyba wszystko. ^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Marsi
Zły wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Konin

PostWysłany: Sob 21:53, 24 Paź 2009 Powrót do góry

A hoj kamraci :D
Powracamy z nowym rozdziałem.
Oficjalnie muszę powitać Olcie na naszym statku. Tak jak pisała wcześniej będzie tłumaczyła razem ze mną.
Kolejnej części możecie się spodziewać w środku tygodnia.

Rozdział dostępny również na chomiku w formacie .pdf :)

Dedykacja? Nie ma dedykacji xD Nie zasłużyliście, ha! :D


Beta: Masquerade. Dziękuję bardzo, że zmagasz się z moimi bykami :*


Rozdział 3. Entuzjazm i inne uczucia


Od dwóch lat pracowałam w Lodge. Mała restauracja, która była najbardziej elegancka w naszym miasteczku. I najdroższa.
Spędzałam tu każde popołudnie po szkole i co drugi weekend. Powiększałam tym samym kieszonkowe i częściowo oszczędzałam na college.
Pan Whitters, właściciel, pracował jako szef kuchni. W pierwszym roku uczyła mnie wszystkiego za ladą jego żona. Tymczasem zżyłam się z tymi ludźmi tak bardzo, że pozostałam na swoim stanowisku do dzisiaj. Mężczyzna martwił się o wszystkie swoje papierzyska, więc pomagałam mu, kiedy tylko miałam czas.

To było spokojne popołudnie. Pan Whitters chciał na mnie nakrzyczeć, ponieważ się spóźniłam. To był pierwszy taki przypadek od początku mojej pracy, więc pogniewałam się za to na niego. Oprócz dwójki stałych klientów, którzy siedzieli za ladą z kawą i gazetą, oraz młodą parką, której nie znałam, nikogo więcej nie było. Starłam blat jeszcze raz, wszystkie inne zadania już zrobiłam, i wzięłam jakieś czasopismo. Właściciel restauracji pozwalał mi czytać podczas pracy, kiedy nie miałam nic innego do roboty. Po kilku minutach przebiegłam spojrzeniem po gościach, by sprawdzić, czy nikt niczego nie potrzebuje. Zaczęłam z powrotem wertować czasopismo i natrafiłam na artykuł o nowym filmie, który dostał najlepsze opinie od krytyków. Pogrążona w myślach, usłyszałam nagle dźwięk dzwonka zapowiadający kolejnych klientów. Odłożyłam szybko gazetę i spojrzałam, kto przyszedł.
Najchętniej ukryłabym się za ladą.
Edward!
W towarzystwie dwóch blondynek!
Usiadł, z nimi po bokach, w rogu przy oknie. Kiedy przyjrzałam się dziewczętom dokładnie, zobaczyłam, że muszą być bliźniaczkami, bo ich oczy były takie same, jak i długie blond włosy i stroje. I ta postawa. Miały złożone ramiona na krzyż na stole i chichotały. Nie mogłam dojrzeć twarzy Edwarda zza lady, jednak wydawał się odprężony, opierając się plecami i ręką o krzesło.
Nie doszłam jeszcze do siebie po tym szoku, kiedy pan Whitters pytał mnie, czy mogłabym obsłużyć gości. Skrzywiłam się krótko, a on przestraszył się, więc kiwnęłam pośpiesznie głową.
W drodze do stolika próbowałam się opanować. Sięgnęłam po ołówek i bloczek z fartucha i stanęłam przy nich.

- Witam w Lodge. Co mogę państwu podać? - Te zdania wypowiadałam jak ze scenariusza.
Edward spojrzał na mnie i wyszczerzył zęby. Znowu. Nie wydawał się być zaskoczony, że mnie tu zastał. Przeniósł wzrok na dziewczyny, które po raz kolejny zachichotały.
- Poproszę kielich czekoladowy - powiedziała bliźniaczka po lewej.
- Dla mnie truskawkowy - zamówiła druga.
Zanotowałam oba i czekałam na Edwarda. Jednak on niczego nie zamówił, więc spojrzałam na chłopaka niechętnie znad mojego notesu, by spytać go wzrokiem. Wyszczerzył do mnie bezczelnie zęby. Prawdopodobnie czekał, aż na niego spojrzę.
Miałam nieodpartą potrzebę uderzenia go pięścią w twarz.
- Kawę - powiedział tylko.
Och, nienawidziłam go za to, że musiał się dowiedzieć, gdzie pracuję. Patrzyłam na niego na tyle grzecznie jak to tylko było możliwe.
- Filiżanka albo dzbanek, mleko, cukier, słodzik? - Znowu zdanie ze scenariusza. Mój głos był zadziwiająco spokojny.
- Filiżanka czarnej. - Znowu zanotowałam.
- Mogę coś jeszcze podać? - spytałam grzecznie. Edward pochylił się, położył ramię na stole i uśmiechnął do dziewczyn.
- Czy damy zechciałyby jeszcze coś do picia? - wyszeptał, a one znów dostały napad chichotu.
Przewróciłam oczami i potrząsnęłam nieznacznie głową. Bliźniaczki na krótko się uspokoiły, odpowiedziały "dwie cole light" i powróciły do chichotu. Zapisałam i wróciłam z powrotem za ladę.
Lodowe zamówienia posłałam do kuchni. Złapałam filiżankę i ustawiłam pod automatem do kawy. Podczas gdy ta się parzyła, przygotowałam dwie cole. Postawiłam wszystko na tacy i podeszłam do stolika. Bez słowa odstawiłam napoje.
- Bello?
Skierowałam się znowu w stronę trójki i stanęłam przed nimi. Tym razem Edward nie patrzył na mnie, tylko szczerzył zęby do dziewczyn.
- Tak, słucham? - Zrobiłam skwaszoną minę. Mogłabym się za to spoliczkować, bo ostatecznie był klientem. Nie miałam ochoty go widzieć, a co dopiero obsługiwać.
- Poproszę łyżeczkę do kawy.
Zmieszana podniosłam brwi. Pił kawę i potrzebował łyżeczki? Po co?
- Zaraz przyniosę - zaledwie tyle wydusiłam z siebie i poszłam z powrotem. Złapałam łyżeczkę i zawinęłam w serwetkę. Wiedziałam, że nie powinno mnie to obchodzić, jednak pytanie samo pchało się na język.
Po co?

- Panno Swan, mogę prosić kawę? - przerwał pan Greedy i podniósł swoją pustą filiżankę w górę.
- Oczywiście, panie Greedy. - Położyłam zapakowaną łyżkę na tacy i odebrałam naczynie. Kiedy kawa się zaparzyła, usłyszałam kuchenny dzwonek. Lody były gotowe. Przyniosłam klientowi jego kawę, a z lodami i łyżeczką poszłam po raz kolejny do trójki.
- Raz kielich czekoladowy, raz kielich truskawkowy - powiedziałam, podczas gdy odstawiałam ostrożnie lody na stół. Łyżkę odłożyłam bez komentarza obok filiżanki Edwarda.
- Smacznego. - Wróciłam z powrotem za ladę. Ponieważ wyglądało to tak, jakbym przed chwilą nic nie robiła, wróciłam do czytania artykułu w gazecie.
Niemożliwym było nie słyszeć dziewczyn. Ich chichot stał się niezmiernie przeszywającym, drugoplanowym szumem. Nie mogąc się powstrzymać, zerkałam ciągle w ich stronę. Nie wolno mi było spuścić oka z gości. Po pewnym czasie para klientów poprosiła o rachunek. Wraz z ich wyjściem posprzątałam zajmowane wcześniej stoły i zauważyłam, że bliźniaczki zjadły już lody.
Kiedy zbliżałam się ku ich stołowi, usłyszałam - mimo woli - rozmowę.
- Nie możliwe. Trzeba było to zobaczyć - powiedziała jedna z bliźniaczkę. Znowu zachichotały.
- Jednak moja kochana siostra może to opowiedzieć lepiej niż ja - dopowiedziała druga i dała sójkę w bok pierwszej. Postawiłam właśnie moją tacę i ujęłam puste kielichy, kiedy Edward znów oparł się o stół.
- Jestem przekonany, że obydwie wyglądałyście zniewalająco - wyszeptał.
- Ależ nie - siostry odpowiedziały jednocześnie i zachichotały. Prawie upuściłam kielichy, tak bardzo musiałam hamować śmiech. To było niedorzeczne, jednak opowiadało to scenariuszowi, który rzuciłam w mu w szkole.
Edward z dwójką blond laleczek, które przy każdym jego słowie śliniły się i prawie mdlały.
Stukające łyżki w pucharach skłoniły Edwarda do spojrzenia na mnie badawczo. Próbowałam sprawiać wrażenie niezainteresowanej; nie wydawałam się całkiem przekonująca, ponieważ znowu zaczynał szczerzyć się do mnie. Chłopak był na wskroś przerośniętym macho!
Zapowiadało się długie popołudnie. Przyniosłam dziewczynom picie, a jemu następną kawę.

Zerknęłam właśnie na zegar, było krótko przed siódmą, kiedy zadzwonił dzwonek. Gdy się odwróciłam, osłupiałam.
W drzwiach pojawił się młody mężczyzna, miał może dwadzieścia pięć lat, z długimi blond, lekko kędzierzawymi włosami związanymi w koński ogon i twarzą z błyszczącymi niebieskimi oczyma. Wyglądał niesamowicie dobrze, szczególnie w białej bluzce, która akcentowała jego muskularną klatkę piersiową i w czarnych eleganckich spodniach. Nie mogłam odwrócić od niego wzroku, on przeciwnie - wydawał się czegoś szukać. Jego spojrzenie padło na stół Edwarda i bliźniaczek, a na twarzy wykwitło zmartwienie. Podszedł do stolika i skinął na rudzielca.
- Mary, Evelyn, już czas. - Słyszałam, jak mówił cicho. Dziewczyny spojrzały na chłopaka smutno.
- Daj nam jeszcze parę minut - jedna wręcz błagała.
- No dobrze. Jednak pośpieszcie się. Matka już czeka. - Więc on był ich bratem? To wszystko wyjaśniało. Też bym się zdenerwowała, gdyby moja siostra spotkała się z Edwardem. Znowu na niego skinął i stanął na uboczu.
Moje spojrzenie zawisło na trójce przy stole. Dziewczyny siedziały przygnębione. Oglądałam z dużym zaciekawieniem, co się działo. Zastanawiałam się, o czym mogli rozmawiać, czego nie usłyszałam. Spojrzałam krótko na młodzieńca imieniem Leon i byłam zaskoczona, że patrzył na mnie pytająco. Jego wzrok wędrował pomiędzy mną, a jego siostrami. Ostatecznie podszedł do lady.
Moje serce podskoczyło na chwilę.
- Przepraszam? - spytał niesamowicie przyjemnym głosem, jednak towarzyszyło mu zdenerwowanie. Musiałam odchrząknąć krótko, zanim byłam w stanie odpowiedzieć.
- Tak, proszę?
- Nie chciałbym być nieuprzejmy, ale... Zna pani tego mężczyznę? - Jego głowa kiwnęła w stronę sióstr. Zaskoczyło mnie to znowu. Do czego zmierzał?
- Tak, chodzi do tej samej szkoły co ja - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Mogę spytać... - Zatrzymał się, bo wydawało mi się to niemiłe. - Pytam tylko, czy... czy on jest dla nich dobry. Znają się państwo bliżej?
Nie powinien mnie o to pytać. Co miałam odpowiedzieć? Że Edward jest tylko nadętym macho? Ostatecznie to niezbyt dobry pomysł. I tak był już wystarczająco zły. Z drugiej strony - nie chciałam kłamać. Za długo się ociągałam.
- To tylko dlatego, bo wyjeżdżamy dziś do Europy i nie lubię, kiedy obie są rozczarowane - powiedział Leo. Obawiał się, że Edward je wykorzysta? Zrobiłby coś takiego? Nie byłam pewna, jednak...
- Dopiero dzisiaj przyjechał do naszej szkoły i o ile wiem jego rodzina przeprowadziła się tutaj jakiś tydzień temu. - Próbowałam się wykręcić, mówiąc, że nie znam Edwarda zbyt dobrze.
Frasunek Leona zniknął i zamiast tego widziałam promieniejący uśmiech. Boże, był taki słodki. I, niestety, był również poza moim zasięgiem.
- Dziękuję - powiedział szczerze. Pozornie przekonały go moje nieliczne słowa. Zastanawiałam się, co z tego zrozumiał. Jednak czułam się nader szczęśliwa, że wyzwoliłam chłopaka od tego zmartwienia i czerpałam radość z jego uśmiechu. Wykonałam podobny gest w jego stronę.
- Do usług. Jestem Bella Swan - dorzuciłam i wyciągnęłam ku niemu rękę. Jeszcze bardziej się uśmiechnął i sięgnął po moją dłoń.
- Leon Sanders. Cieszę się, że panią... ciebie... poznałem - zakończył i spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Ja też się cieszę, że mogłam cię poznać - odpowiedziałam i wyraziłam tym zgodę na przyjacielskie stosunki pomiędzy nami, które właściwie się kończyły, zanim się na dobre rozpoczęły. Wypuścił moją rękę, uśmiechnął się znowu i mogłabym zatonąć w tym spojrzeniu, gdyby nie to, że znikąd pojawiły się bliźniaczki.
- Jesteśmy gotowe - powiedziała jedna i skierowałam się w tamtą stronę. Zauważyłam także Edwarda, który oparł się metr ode mnie na ladzie. Zobaczyłam jego spojrzenie. Dreszcz przebiegł przeze mnie wzdłuż grzbietu. Gniew w tych oczach był okropny. Gapił się znienawidzonym wzrokiem na... Leona? Spojrzałam na chłopaków. Co się wydarzyło między nimi? To z powodu dziewczyn? Leon, przeciwnie, wydawał się zupełnie spokojny. Skinął krótko na Edwarda i obrócił się jeszcze raz do mnie.
- Wszystkiego dobrego, Bello.
- Powodzenia w Europie - życzyłam mu szczęścia.
Kiwnął głową i podarował mi jeszcze raz uśmiech, nim obrócił się i zniknął.
Moje serce szalało, co wydawało się najlepszą rzeczą, która się dzisiaj wydarzyła.

- Bella?
Czy musiał popsuć mi i tę chwilę?
Z westchnieniem spojrzałam na Edwarda i zastało mnie zaskoczenie. Dostrzegłam w jego oczach... zmartwienie? To odeszło tak szybko, że nie byłam pewna, co widziałam.
- Chciałbym zapłacić. – Głos miał spokojny i jakiś... zimny. Takiego go jeszcze nie słyszałam. Musiałam znowu myśleć o tym bazyliszkowym wzroku. Co się tak właściwie stało?
Przekazałam mu rachunek i dał mi nawet napiwek.
- Reszty nie trzeba - powiedział, przesunął coś po ladzie i odszedł. Poznałam wtedy zapakowaną łyżeczkę od kawy. Zmarszczyłam brwi. Przecież wcześniej pofatygowałam się, dając mu ją. A ten tak po prostu odszedł, zostawiając mnie zmieszaną. Oczekiwałam jakiegokolwiek głupiego tekstu z jego strony. Nie wiedziałam, dlaczego właściwie zaprzątałam sobie tym głowę. Powinnam być wesoła, że zostawił mnie w spokoju. Jednak coś mi się nie zgadzało.
Pogrążona w myślał wzięłam łyżeczkę i odwinęłam ją z serwetki, aby odłożyć na czystych sztućcach. Nagle kątem oka spostrzegłam coś, co mi w niej nie pasowało.
Kiedy przyjrzałam się dokładniej, łyżka wypadła mi z rąk z głośnym szczęknięciem.
W rogu serwety były napisane trzy wyrazy:
Czekam na ciebie.

.......

- Bella? Wszystko z tobą w porządku? - Skrzywiłam się przestraszona i spojrzałam w górę na troskliwą twarz pan Whittersa.
- Jest ci niedobrze? Jesteś całkiem blada - spytał mnie po paru chwilach milczenia, ponieważ byłam niezdolna do odpowiedzi. Ciągle ściskałam serwetkę w dłoni.
- Nie, nic mi nie jest. To tylko mały zawrót głowy. Powinnam się czegoś napić - skłamałam. Pan Whitters patrzył na mnie sceptycznie. Obrócił się i napełnił szklankę z colą, którą następnie mi podał.
- Nim odejdziesz, wypij to, młoda damo - rozkazał ojcowskim głosem.
- Dziękuję - zamruczałam, a mężczyzna powrócił znowu do kuchni. Wzięłam wielki łyk. Zimny napój orzeźwił mnie. Postawiłam szklankę z boku i zaniosłam łyżkę do brudnych naczyń. Otworzyłam kosz na śmieci, popatrzyłam jeszcze przez chwilę na serwetkę i wyrzuciłam ją.

Był kwadrans po ósmej, kiedy opuszczałam restaurację tylnym wyjściem. Skręciłam w prawo w kierunku parkingu i zniknęłam za budynkiem. Przestraszona zatrzymałam się. Na środku uliczki stał srebrny wóz, a Edward opierał się o niego z założonymi na krzyż ramionami.
Wyszczerzył zęby w moją stronę.
Serwetka. Zapomniałam o niej.
Otworzył drzwi od strony pasażera i wskazał ręką do jego wnętrza.
- Mogę cię odwieźć? - Zatrzepotałam rzęsami i lekko pokręciłam głową. Był znowu starym Edwardem i mógł być jeszcze bardziej nerwowy.
- Mam własne auto - odpowiedziałam i poszłam dalej w stronę mojego samochodu. Zatrzasnął drzwi i podbiegł do mnie.
- Zechciałabyś pójść ze mną coś zjeść? - westchnęłam.
-Nie jest ci smutno? - spytałam.
- Co?
Stanęłam. Zanim zorientował się, że to zrobiłam, przebiegł już dwa kroki do przodu.
- Stale proponować odwózkę - wyjaśniłam pytanie. Przechylił lekko głowę. Czekanie wydawało się wiecznością i myślałam, że nie odpowie.
- Nie. - Wyglądał bardzo poważnie, kiedy to mówił i brzmiało to dość uczciwie.
- Kiedy dasz sobie w końcu spokój? - spytałam wyraźnie zrozpaczona. To nie mogło przecież trwać wiecznie.
Znowu zaczął się uśmiechać.
- Nigdy nie odpuszczam. Zawsze dostaję to, czego chcę.
To zabrzmiało zdecydowanie jak przekleństwo. Stęknęłam wewnętrznie, myśląc o kolejnych niebezpiecznych dniach, tygodniach lub nawet miesiącach. O roku już w ogóle nie chciałam myśleć.
Szłam dalej, ale tym razem nie zatrzymał mnie. Zamiast tego wkrótce, ciemnym wieczorem, przejechał obok srebrny wóz. Wsiadłam w moje stare auto i oddycham głęboko.
Musiało być coś, co by go zniechęciło. Musiałam wpaść na jakiś dobry pomysł.
Jakiś pomysł...
Tylko jaki?

________________________

W razie jakichkolwiek błędów - przepraszam.

Czekam na kolejną porcję wenogennych komentarzy. xD


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marsi dnia Sob 22:00, 24 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Swan
Zły wampir



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P

PostWysłany: Sob 23:43, 24 Paź 2009 Powrót do góry

Nie wierzę, że jeszcze się tu nie wypowiadałam. Serio! Przecież czytam od samiuśkiego początku!
Atmosfera w tym ff-ie od początku była taka... dziwna. Bardzo dziwna.
Dlaczego Bella tak na niego zareagowała na początku? I dlaczego on zachowuje się jak palant?
Co do ostatniego rozdziału - on się w niej zakochał (jak zawsze), czy po prostu traktuje ją jak myśliwy zwierzynę? (kurde, śmieszne to porównanie xD)

Tłumaczenie miłe i przyjemne. Lekko i szybko się czyta ; )
Weny, czasu, chęci i wenodajnych komentarzy.
Mój dzisiaj taki sobie, gdyż wena uciekła a mi się chce spać -.-
Branoc :D


Pozdrawiam,
Swan


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Shili
Człowiek



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 9:05, 25 Paź 2009 Powrót do góry

Przeczytałam całość i podoba mi się. Świetnie tłumaczysz, wszystko czyta się płynnie i nie trzeba się zatrzymywać przy jakimś zdaniu dłużej, by zrozumieć jego sens. Jeżeli chodzi o sam pomysł na ff to też mi się podoba, zaciekawił mnie. Myślę, że Edward się zakochał i dlatego był wściekły na Leona (?), albo po prostu traktuję B. jako swój nowy cel do zdobycia, choć bardziej skłaniam się ku pierwszej opcji. Wcześniej też było w ich spotkaniu na stołówce napisane, że miał pusty wzrok itp. Wink. Jednak muszę przyznać, że zachowuje się jak palant, już mnie ciekawi czym B. będzie chciała go zniechęcić ^^.
Czekam na więcej i pozdrawiam Wink.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
seska
Dobry wampir



Dołączył: 19 Mar 2009
Posty: 864
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 10:38, 25 Paź 2009 Powrót do góry

Skusiłam się przeczytać, bo uwielbiam dłuższe opowiadania :)

Podobało mi się. Tłumaczenie w niektórych momentach leciutko zgrzyta, ale ogólnie jest bardzo dobre.

Sama historia? Interesująca. I intrygująca. Prolog tajemniczy.
Dobrze, że Bella nie zakochała się w Edwardzie od pierwszego spojrzenia Wink Póki co, jest na nie - i dobrze. Osobiście jestem zwolenniczką stopniowo rozwijających się uczuć Wink
Nie było też na razie mowy o niezdarności, a sama ona nie waha się "postawić" Edwardowi Wink
Edward - bardzo lubię chłopaków "bad" Cool Tyle, że na razie nie wiem, czy on taki naprawdę jest. Sama kurtka nic nie oznacza. Owszem, jest intrygujący, ale chyba bardziej ze względu na to, że uczepił się Belli i nie wiadomo, o co mu chodzi Rolling Eyes Czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie...? Tak to leciało, prawda? :P
No i sprawa z Leonem. Raczej nie są przyjaciółmi - nie, żeby się znali. Ale coś w zachowaniu Edwarda kazało myśleć, że albo ma "szósty zmysł", albo nie jest zwykłym człowiekiem (eee, będą tu wampiry?).

Obiecuję, że tu wrócę Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Nie 11:49, 25 Paź 2009 Powrót do góry

Tak się zastanawiam czy komentowałam to cudo czy też nie... Hmm... jeśli tego nie zrobiłam to baaardzo przepraszam (na usprawiedliwienie dodam, że czytam od pierwszego rozdziału). A jeśli jednak napisałam jakiś konstruktywny komentarz, to chyba nie pogniewasz się za drugi, co? :)

Jak już napisała Swan fabuła jest dziwna. Owiana tajemniczością, lekkim zabarwieniem humorystycznym (?) i dziwnymi relacjami międzyludzkimi.. Może Edward to zły chłopiec, który chce udowodnić Belli, że pomimo tych wszystkich plotek na jego temat potrafi być wrażliwym i czułym facetem?
Życzę czasu na tłumaczenie, pewnie Ci się przyda :)
Pzdr


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Marsi
Zły wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Konin

PostWysłany: Nie 14:06, 25 Paź 2009 Powrót do góry

Dzięki za wszystkie komentarze :P
Nadal mi się nie chce wierzyć, że moje tłumaczenie jest płynne... Serio? Może to zasługa Masquerade :P No nic...

Sprawa rozjaśni się w przeciągu kilku rozdziałów, więc musicie trochę poczekać :P Może, może kiedyś zaczniemy spoilerowac, żeby podsycić Was, ale to jeszcze do ustalenia :D

Rozdział 4. doda Olcia w środę :)

Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Bells66
Nowonarodzony



Dołączył: 28 Paź 2009
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:29, 28 Paź 2009 Powrót do góry

Hej przeczytałam poprzednie rozdziały i są świetne, po prostu brak mi słów, mam nadzieje że nie połączysz ich tak szybko, niech się Edi trochę postara nie mogę doczekać się już kolejnego, pojawi się jeszcze dziś ja napisałaś??


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Olcia
Zły wampir



Dołączył: 13 Sty 2009
Posty: 377
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Leszno

PostWysłany: Śro 21:32, 28 Paź 2009 Powrót do góry

Uwaga, bo teraz w roli tłumaczki pojawia się Olcia.
Czy należy się bać? Mam nadzieję, że nie.
Marsi wysoko postawiła poprzeczkę i mogę mieć jedynie nadzieję, że sprostam temu zadaniu i rozdziały tłumaczone przeze mnie, będzie się wam równie dobrze czytało, jak mojej wspólniczki. W każdym razie jestem otwarta na wszelką krytykę oraz rady, które pomogą mi się doskonalić.

A sprawę spoiler'ów przemyślimy.

Rozdział dostępny również na chomiku w formacie .pdf, z tego co mi wiadomo.

Beta: Marsi, której dziękuję za to, że mnie w to wciągnęła oraz za to, że to ona będzie musiała zmagać się z moimi błędami, zwłaszcza interpunkcyjnymi^^


Rozdział 4. Zwycięzca i przegrany


Tego wieczoru gorączkowo rozmyślałam, jakie środki mogę przedsięwziąć przeciwko Edwardowi. Miałam dwie możliwości, ale obie nie przypadły mi do gustu.

Pierwszy pomysł, to zachowywać się tak samo jak dotychczas, czyli musiałabym wielokrotnie każdego dnia mu odmawiać. Jednak w tej idei denerwujący był fakt, że zawsze, kiedy już kończył tę dziecinadę, miałam wszystkiego dość.

Drugą możliwością było przyjęcie zaproszenia, co wiązało się z wyjściem na kolację. Dwie, trzy godziny mogłam cierpliwie znieść w jego towarzystwie, jednak nie byłam do końca przekonana, czy chcę zostać z nim sam na sam. Jeszcze wyobraziłby sobie nie wiadomo co, czyli same głupie pomysły.
Innych opcji nie było, gdyż nic lepszego nie nasuwało mi się na myśl.

Kiedy następnego ranka zaczął dzwonić budzik, byłam zmęczona i jedyne o czym marzyłam, to żeby zamilkł. Przez pół nocy nie mogłam zasnąć, ale plusem tej bezsenności był fakt, że podjęłam ostateczną decyzję. W dalszym ciągu będę odrzucała jego zaproszenia i zobaczę czy jest rzeczywiście tak uporczywy na jakiego wygląda. Dumna z podjętej decyzji i wielkim uśmiechem na twarzy, wyruszyłam do szkoły.

Weszłam do klasy z Angelą i udałyśmy się do naszych ławki. Zawsze siedziałyśmy razem podczas wspólnych zajęć, wyjątek stanowiła codziennie pierwsza godzina lekcyjna, czyli angielski, kiedy to moja przyjaciółka zajmowała miejsce obok Bena, który zaproponował jej to na początku roku szkolnego. Byłyśmy zaskoczone, że się mu podobała. Gdy zgodziła się na tę propozycję, mówiła jednym, że to tylko dlatego, iż nie chce stracić przyjaciela, innym z kolei, że chce spróbować się z nim umówić. Od tamtego czasu siedzieli jedno przy drugim, a właściwie ich dwójka bezpośrednio za mną.
Jak zwykle obróciłam się na krześle do ich stolika, w ten sposób wygodniej nam było nie tylko rozmawiać, ale i trzymać się bliżej siebie. Podczas plotkowania o szkole i innych, niekiedy mało ważnych rzeczach, przyszedł Ben, a wraz z jego przyjściem Angela poruszyła temat Edwarda.

- Wczoraj pod wieczór dzwoniła do mnie Jessica, która nie posiadała się z radości - powiedziała ostrożnie, na co westchnęłam.
- A więc to prawda. Zaprosił Cię - rzekła bardziej stwierdzając fakt niż zadając mi pytanie. Zaletą Angeli był fakt, iż zdawała sobie sprawę z tego, że nie lubię rozmawiać na pewne tematy, a jeśli już do nich dochodziło, akceptowała moje milczenie. Teraz, kiedy nie miałam nic do dodania, było tak samo.
- Był w Lodge - powiedziałam niechętnie po chwili ciszy. Spojrzała na mnie.
- Przyszedł do ciebie?
- Nie, miał… Nie wiem jak to określić, coś w stylu randki.
- Kim ona jest? To ktoś, kogo znamy? - dopytywała się.
- Nie ona, ale one, to po pierwsze. A po drugie nie znam ani jednej, ani drugiej.
- Dwie…? - powiedziała z niedowierzaniem w głosie, na co jej jedynie przytaknęłam. Po chwili wahania dodała ostrożnie. - I co było dalej?
No to już po mnie. Musiałam naprawdę skrupulatnie zdać relację z minionego popołudnia. Ben i Angela chłonęli każde słowo, które wyszło z moich ust i dotyczyło zajścia, nie mając najwidoczniej żadnych problemów z przyswojeniem wszystkich faktów. Kiedy chciałam przejść do streszczenia widowiska, przyjaciółka zamknęła mi w panice ręką usta. Potrząsnęła lekko głową na znak, żebym niczego nie mówiła i zabrała swoją dłoń. Był to gest, że nie mam już nic więcej powiedzieć, tylko zupełnie nie wiedziałam, dlaczego musiałam zamilknąć.
- Dzień Dobry - usłyszałam zza swoich pleców.
Tylko nie ten głos.
- Dobry - odpowiedział Ben, a po chwili to samo uczyniła Angela, radośnie akcentując słowa. Odwróciłam się.
- Czego chcesz? - warknęłam do niego nieprzyjemnie. Spojrzał na mnie zmieszanym wzrokiem, ale po chwili zakłopotanie znikło, a pojawił się wielki uśmiech.
- Mam tutaj przypadkowo lekcję – odparł, akcentując dobitnie przedostatnie słowo.

Tylko nie to.

Nie była to dobra wiadomość, ponieważ w przeciwieństwie do lekcji biologii, na której mógł usiąść przy każdym wolnym stoliku, na zajęciach angielskiego było tylko jedno wolne miejsce. Obok mnie. Spojrzałam błagalnie na Angelę, która bezradnie wzruszyła ramionami.

- Świetnie. Proszę, siadaj - wysyczałam przez zaciśnięte zęby, nawet nie patrząc w jego kierunku. Natychmiast przyjął to - jakże wymuszone - zaproszenie. Pospiesznie szukałam jakiegoś tematu, na który mogłabym spokojnie i bez żadnych problemów porozmawiać z przyjaciółką.
- Co myślisz o tym nowym filmie w kinie? - przyszła mi z pomocą, zanim zdążyłam cokolwiek wymyślić. Uśmiechnęłam się do niej z wdzięcznością, a ostatnie minuty przed lekcją minęły nam na wytykaniu wad i zalet przeboju kinowego.
Kiedy do klasy wszedł pan Mason, musiałam niechętnie odwrócić się z powrotem do swojej ławki. Edward posłał mi przyjazny uśmiech i zanim nauczyciel zdążył rozpocząć lekcję usłyszałam, jakże spóźnione, pytanie:
- Co powiesz na wspólne wyjście w sobotę?
Nie pofatygowałam się nawet, żeby odpowiedzieć, a on nie spytał ponownie.

Lekcja ciągła się niemiłosiernie, a po głowie chodziła mi myśl, że muszę wytrwać do końca tych tortur. Zastanawiałam się też, że skoro ma angielski na tej samej godzinie, co ja, to gdzie był wczoraj. Chyba nie tylko mnie nurtowało, bo po chwili Ben spytał się go o to.
- Zaspałem. - To było wszystko, co miał do powiedzenia, gdyż zwrócił się w moim kierunku.
- Dziś wieczór? - zapytał, kiedy szłam z Angelą na następne zajęcia.
- Pracuję. - zauważyłam i skręciłam w kolejny korytarz, zostawiając go stojącego na środku.
- Po pracy? - zawołał za mną, ale udawałam, że nie słyszałam jego słów.

Zatem szkoła, a w szczególności lekcje z nim, stały się dla mnie osobistym piekłem.
Każdy cholerny dzień zaczynał się od słów „Dzień dobry. Co powiesz na wspólną kolację dzisiaj?”, „Cześć, może chciałabyś zjeść coś ze mną w sobotę?” lub coś w tym rodzaju. Już miałam tego dość. Angela opowiedziała mi, że w całej szkole za moimi plecami, przyjmowane są zakłady, jak się skończy cała ta historia. Wszyscy wiedzieli o mojej decyzji, co było katastrofą. Stopniowo doprowadzało mnie to do szaleństwa.

Zastanawiałam się nawet czy tata jako szef policji naszego miasteczka, nie mógłby nałożyć na Edwarda tymczasowego zakazu zbliżania się do mnie. Wprawdzie skutek byłby taki, iż nie mógłby chodzić do szkoły, ale konsekwencją tego byłaby ponowna przeprowadzka jego całej rodziny, a z tym nie chciałam mieć nic wspólnego. Ale jeśli to dłużej potrwa, to nie wiem czy nie zmienię zdania.

Po prostu ślepa uliczka.

Minęło już cztery i pół tygodnia, od kiedy Edward pojawił się w liceum w Forks po raz pierwszy.
Cztery i pół tygodnia ciągłego piekła, w moim przypadku, kiedy to jestem u krańca sił. Tymczasem on prześladuje mnie nie tylko w szkole, ale także pojawia się zarówno w moich snach jak i koszmarach. A wszystko sprowadza się do tego, że każdego ranka jestem śmiertelnie zmęczona i w złym humorze, chociaż może akurat to słowo nie opisuje dokładnie mojego stanu, ponieważ jest gorzej niż źle. Niewiele brakuje, abym spała na lekcji, kiedy nie ma go przy mnie, czyli jednym słowem, kiedy nie wierci mi dziury w brzuchu swoimi pytaniami.
Muszę się uwolnić z tego ślepego zaułku, nie mam innego wyjścia, w przeciwnym razie załamię się nerwowo. A to oznacza, że pozostała mi tylko jedna jedyna opcja.

W czwartek zastanawiałam się, jak mogę mu o wszystkim powiedzieć, żeby nie wyjść na ostatniego tępaka. Nie zdążył jeszcze dobrze usiąść na swoim miejscu na angielskim, a już usłyszałam niepożądane pytanie.
- Pójdziemy coś razem zjeść w sobotę? - uśmiechnął się jak zwykle, a ja wpatrywałam się w tablicę.
- Dlaczego jest to dla ciebie takie ważne? - spytałam wymijająco.
- Zostałem już tak wychowany.
- Ach, czemu nie wspomniałeś o tym wcześniej? - spojrzałam na niego i posłałam mu drwiący uśmieszek. – Rodzice też cię nauczyli, że można obmacywać obce dziewczyny? - zadałam mu pytanie retoryczne, na które dobrze znałam odpowiedź. Na jego twarzy pojawił się markotny grymas i jednocześnie jego uwagę przykuł wzór na tapecie po drugiej stronie. Jeden do zera dla mnie.
- Jeśli zgodzę się na twoją propozycję, to zostawisz mnie w spokoju? - Musiałam wykorzystać tę przewagę, która się pojawiła.
- Nie - odpowiedział szybko. Za szybko. Nie chodzi mu tylko o kolację? Ale w takim razie, o co…?
- Co zatem muszę zrobić, aby się od ciebie uwolnić? - Słowa same wyszły z moich ust, zanim pomyślałam o skutkach, jakie mogą za sobą nieść. Odwrócił się z powrotem do mnie i zlustrował wzrokiem z wyrazem zadumy na twarzy. Wytrzymałam pod jego spojrzeniem.
- Idziemy w sobotę na kolację - oznajmił pewnie. Spojrzałam na niego zmieszana. Czy właśnie przed chwilą sama mu to zaoferowałam?
- To po pierwsze, a po drugie… - dodał i wyszczerzył zęby w głupim uśmiechu. Czyli jest jeszcze jeden warunek? Raczej nie powinno mnie to dziwić.
- Powiem ci, jak już będziemy jedli.

Byłam zirytowana. I co ja mam teraz począć? Nie podobał mi się fakt, że nie zdradził mi ani skrawka swoich planów. Ale skoro sam posiłek nie był tak ważny, jak ta druga sprawa… Nie myśl za dużo. Zaprosił mnie, ponieważ według niego tak należało począć w zaistniałej sytuacji. Przynajmniej w takich okolicznościach, mogłam przyjąć jego zaproszenie z czystym sumieniem. A kiedy drugi warunek nie przypadnie mi do gustu, będę mogła zaproponować coś innego.

- Rozumiem - odparłam niechętnie. Nie miałam dobrych przeczuć, tym bardziej, kiedy zobaczyłam ten jego szeroki uśmiech. Miałam jedynie nadzieję, że uda mi się utrzeć mu nosa i sprawić, aby ten grymas zniknął mu z ust.
- Przyjadę po ciebie o szóstej. A, i nie martw się, wiem gdzie mieszkasz. - Naprawdę czułam nieodpartą chęć zdarcia mu tego uśmieszku z twarzy.
- Niech będzie - zagrzmiałam.
- Jeszcze coś. Jak sądzę… - zatrzymał się na chwilę i spojrzał na mnie od góry do dołu - nie założysz sukienki, prawda?

Co do diabła?

Musiałam uważać, aby wściekłość nie wzięła nade mną góry.
- Nie wiem, co ci do tego, ale dla twojej wiadomości, nie mam zamiaru - rzekłam jadowicie. Nie miałam mu już nic więcej do powiedzenia, dlatego ponownie spojrzałam przed siebie. Usłyszałam jedynie „dobrze”, dobiegające z jego kierunku.

Przez całą lekcję rozmyślałam, jak ja to wytłumaczę rodzicom. Z pewnością nie uważałam tego za randkę. Musiałam wymyślić jakąś dobrą bujdę o tym spotkaniu. To nie będzie łatwe, tak dużo było już ustalone.
Kiedy zajęcia dobiegły końca, Edward wyszedł nie mówiąc ani słowa. Byłam tak zaskoczona, że zanim się zorientowałam, Angela już przykleiła się do mnie.
- Co się stało przed chwilą? - spytała z mieszanką zaskoczenia, przerażenia i jednocześnie niedowierzania na twarzy.
- Biznes, tak sądzę.
- Dotyczący? - wypytywała dalej nadzwyczaj ciekawa, ale nie mogłam brać jej tego za złe. Jednak nie miałam zamiaru się ugiąć.
- Idę z nim na kolację i wtedy da mi spokój - powiedziałam jej dość skróconą wersję.
- A co dalej? Nie pomyślałaś o tym, że może przejmujesz się niepotrzebnie? - dodała. W istocie mogłam się tego spodziewać, jednak miałam nadzieję, że mimo wszystko nie będzie o to wypytywać.
- Tym to się będę martwić, kiedy przyjdzie na to czas. Na razie nie mam ochoty o tym myśleć. - Angela spojrzała na mnie z powątpiewaniem, ale nic już nie powiedziała. Tym samym rozmowa dobiegła końca.

Na następnej lekcji i w czasie drogi na stołówkę na lunch, czułam przenikające spojrzenia uczniów, które wbijały się we mnie jak czubek ostrza noża.
Wyglądało na to, że wiadomość już się rozniosło. Bajecznie.
Kiedy weszłam na stołówkę, od razu usłyszałam głośnie krzyki z rogu pomieszczenia. Zaskoczona odwróciłam się i zobaczyłam czterech chłopców z paczki Edwarda. Wznosili w górę butelki, śmiali się i wygłupiali jakby coś świętowali. Wtedy go zobaczyłam. Siedział nonszalancko rozparty na krześle, uśmiechając się arogancko.

Ten… #§%$&#!!!

Miałam ochotę urwać mu głowę. W całej sali słychać było szepty. Widziałam spojrzenia, które wędrowały pomiędzy mną, a Edwardem. Dziarskim krokiem pomaszerowałam do stolika, przy którym siedziała Angela i inni.
- Nie chcę o tym mówić! - Postawiłam sprawę jasno, zanim jeszcze usiadłam. Widziałam wyraz rozczarowania na twarzy Jessici, ale teraz było mi wszystko jedno.
Knułam zemstę. Chciałam odpłacić mu pięknym za nadobne. Nawet jeśli miałaby to być ostatnia rzecz jaką zrobię.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Śro 22:25, 28 Paź 2009 Powrót do góry

chyba jestem pierwsza... więc...

hm... nie wiem co o tym ffie dalej myśleć... jest bardzo dobry... tłumaczysz znakomicie Wink nie zauwazyłam zmiany tłumacza :P

jak dla mnie bomba ;P

bardzo chciałabym wiedzieć o co chodzi z bliźniaczkami... zachowaniem Edwarda i szampańskim humorem jego kumpli :P

pozdr.
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maxsia
Człowiek



Dołączył: 02 Wrz 2009
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Forks

PostWysłany: Śro 22:52, 28 Paź 2009 Powrót do góry

Spłodziłam taki piękny komentarz, a chwilowy brak internetu mi go skasował, teraz nie będzie on tak konstruktywny jak wcześniej, więc trochę krócej, a treściwie :)

Więc tak po 1. Wielkie ukłony w stronę tłumacza - tekścik jest czyciutki, ja nie znalazłam żadnych błędów w składni - w końcu jak trudno tłumaczyć tekst, aby był zrozumiały, ciekawy i poprawny stylistycznie.

Generalnie bardzo lubię niemieckie opowiadania, mają one swój urok, taki typowy styl - prosty, a wciągający. Autorzy nie zawracają sobie głowy jakimiś wielkimi przemyśleniami, zazwyczaj bohaterowie robią sobie na złość, później następuje wielka miłość. Lubie czasem takie coś poczytać, ciekawe jak będzie tutaj. W końcu podobno całość liczy aż 38 rozdziałów?!

Co do samej treści zatanawia mnie kim są te blondynki i ich brat - czyżby w przyszłości miało coś łączyć Bellę z nim?
A i scena w stołówce : hmm toasty i podszepty - oby to nie był jakiś zakład, bo skończyło by się nieciekawie dla Edwarda!

Niecierpliwie czekam na nastęny rozdział :)

Weny. Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Śro 23:06, 28 Paź 2009 Powrót do góry

Dziękuje za rozdział, ponieważ jest pięknie przetłumaczony i dzięki temu bardzo fajnie się czyta. Co do fabuły. Oczywiście mam kilka hipotez, jednak jeśli chodzi o stołówkę i zachowanie Edwarda to myślę tylko jedno: zakład. Założył się z chłopakami, że namówi Bellę na randkę a potem...? Nie wiem co potem i dlatego chcę się szybko dowiedzieć. Nie uważam, że jest z niego jakiś wielki drań, czasami przebłyski smutku mówią same za siebie, jednak...

Czekam na dalszą część,
pzdr


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Marsi
Zły wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Konin

PostWysłany: Czw 18:57, 29 Paź 2009 Powrót do góry

Bells66, małe sprostowanie. My tylko tłumaczymy to opowiadanie, nie piszemy go. Więc kiedy - i o ile - Edward będzie z Bellą, nie zależy od nas.
Dziwi mnie fakt, że dopiero co dołączyłaś do grona użytkowników tego forum, a już napisałaś post pod tym ff. No, ale moje domysły zostawię dla siebie i mogę tylko podziękować za Twój komentarz.

Olcia, przesadziłaś z tą postawioną wysoko poprzeczką :P Widać jak na dłoni, że jest mało różnic pomiędzy naszymi tłumaczeniami. Mogę z miejsca tylko podziękować Ci, że wykorzystujesz swój czas na mozolną współpracę ze mną :)

Lubię, kiedy snujecie kolejne hipotezy, coraz dalsze od prawdy :P No ale jestem próżna i uwielbiam je czytać, także strzelajcie dalej :D Może którejś uda się trafić.

Za wszystkie błędy - zabijcie mnie. I nie ma, że jest drobny. Jest, to jest :P


Kolejny rozdział powinien się pojawić się w tygodniu ze względu na wyjazdy w weekend. Rozumiecie sami... Może, może na dniach wrzucę małe spoilery... Kto wie...

Pzdr,
M. :D


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marsi dnia Sob 23:02, 31 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Leah
Wilkołak



Dołączył: 01 Lut 2009
Posty: 172
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 19:44, 31 Paź 2009 Powrót do góry

Dobra obiecałam, że skomentuję, więc przydałoby się dotrzymać obietnicy.
Ale nie wiem, czy mój komentarz będzie konstruktywny, dlatego z góry przepraszam. A teraz przechodzimy do rzeczy:

Edward w tym opowiadaniu mnie wkurza. No normalnie jest taki sama nie wiem jaki. Kurczę założył się o to, ze zaprosi Belle na kolacje. Wrrr idiota jeden.
Ja będąc na miejscu Belli wymyśliłabym coś naprawdę takiego, żeby Edowi poszło w pięty. I jestem ciekawa czy będzie jeszcze jakiś wątek z tymi bliźniaczkami i ich bratem. Np. mógłby powrócić i kręcić z Bellą. Ciekawe jak wtedy by się wszystko potoczyło.
Ale wracając do ff'a to mi się podoba. Rzadko ostatnio coś komentuję, wiec to też jest plus. Wasze tłumaczenie mi nie zgrzyta, ale to może dlatego, że nie czytałam oryginału ale nie znam niemieckiego, więc nie mam porównania. Jestem ciekawa co dalej się wydarzy.

Pozdrawiam
Leah :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Leah dnia Sob 19:44, 31 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Shili
Człowiek



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 18:26, 14 Lis 2009 Powrót do góry

Już nie mogę się doczekać więcej :). Co do różnicy w tłumaczeniach naprawdę nie widać dużych zmian i wyszło super, nie mam porównania co prawda z oryginałem, bo nie umiem niemieckiego, ale po polsku nic mi nie zgrzyta :).

Strasznie mnie zdenerwował ten Edward, bo co to niby miało być to na stołówce? Może on się po prostu założył z którymś z kolegów, że poderwie Belle, albo coś podobnego. Strasznie mnie to ciekawi :). A Bells powinna wymyślić coś czego on długo nie zapomni ;D żeby mu w pięty poszło, bo jak dla mnie jest trochę zbyt arogancki i pewny siebie. Niech mu utrze nosa Wink. Pozdrawiam i czekam ze zniecierpliwieniem na więcej...I mam pytanko, nie proszę o jakiś dokładny termin tylko mogłabyś podać kiedy mniej więcej planujesz coś wrzucić? Jeżeli cię to zdenerwowało to przepraszam, jeszcze raz pozdrawiam :).


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Marsi
Zły wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Konin

PostWysłany: Sob 19:36, 14 Lis 2009 Powrót do góry

Nie, nic mnie nie zdenerwowało xDDD Nie róbcie ze mnie nie wiadomo kogo, proszę :P

Rozdział 5 wrzucę jutro/poniedziałek. Właśnie kończy się tłumaczyć i tylko trzeba będzie poczekać na betę :)
Z tego, co się orientuję, to następny (6 rozdział) powinien być pod koniec następnego tygodnia.
W końcu nie możemy Was aż tak rozpieszczać i musicie troszkę poczekać :D Będziecie miały większy apetyt :D


Pzdr
zuaaa Marsi


Edit:

Niestety, rozdział wrzucę dopiero, kiedy złapię jakąś betę.
Mało kto ma dzisiaj czas, ale będę próbowała.
Przepraszam za opóźnienie.
Mam nadzieję, że jednej dzień więcej nie robi dużej różnicy. :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marsi dnia Pon 16:47, 16 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
xcullenowax
Wilkołak



Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław.

PostWysłany: Pon 14:11, 16 Lis 2009 Powrót do góry

Nie mam pojęcia dlaczego wcześniej nie czytałam Wbrew rozsądkowi, ale teraz jestem pewna, że będę wierną czytelniczką. ;d

Edward jest niesamowicie irytujący. Nie dość, że zachowuje się jak rozpieszczony dupek, męczy Bellę o tę randkę, to okazuje się, że założył się, że zaprosi Bellę na kolację.
Podobało mi się to, że Bells, nie dała się przekonać - przynajmniej na początku - i dzielnie odmawiała Edwardowi. Nie dziwię się, że w końcu uległa, byleby tylko mieć spokój.

Znalazłam jeden błąd, a mianowicie:
Cytat:
Weszłam do klasy z Angelą i udałyśmy się do naszych ławki.

do naszych ławek

Ale to i tak nic, każdy mógł to przeoczyć. (:

Cytat:

Knułam zemstę. Chciałam odpłacić mu pięknym za nadobne. Nawet jeśli miałaby to być ostatnia rzecz jaką zrobię.


Jestem niesamowicie ciekawa, jak będzie wyglądała zemsta Belli. Mam nadzieję, że autorka nie zawiedzie nas i będzie świetna.

Tłumaczenie czyta się bardzo dobrze, nic nie brzmi nielogicznie, przynajmniej dla mnie. ^^ Niestety, albo może i stety, nie znam niemieckiego, więc nie mogę czytać co będzie dalej w oryginale. Chociaż nawet gdybym czytała po niemiecku z pewnością wróciłabym do tłumaczenia. (:

Weny w tłumaczeniu życzę i mam nadzieję, że zgodnie z zapowiedzią Marsi, rozdział pojawi się jeszcze dziś. (:

xx


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Marsi
Zły wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Konin

PostWysłany: Wto 21:22, 17 Lis 2009 Powrót do góry

Guten Abend, meine Schätze!

Dobra, a teraz po polsku - koniec popisywania się - bo nie zrozumiecie, a mam Wam coś do przekazania.
Autorka przysłała mi ostatnio maila z pytaniami jak się sprawujecie, czy jesteście grzeczni i piszecie komentarze i takie tam.
Oczywiście napisałam o Was w samych superlatywach, a nawet przytoczyłam kilka zdań.
Prosiła mnie również, żebym przetłumaczyła jej kilka komentarzy, więc potrzebuję jakiś naprawdę dobrych postów :D
Także (ha! i nie mówicie mi, że jestem próżna! xD) proszę o dłuuugie, mega konstruktywne komentarze. Rozumiecie – siła wyższa :D

A teraz to, co tygrysy lubią najbardziej, czyli nowy rozdział!

Dedykacja: Dla Agi vel Lei – za to, że jest. Po prostu.

Beta: Reilee – dziękuję bardzo :*

Rozdział 5.
Kiedy sny uczą się latać



Edward nie odzywał się ani na biologii, ani w ciągu kolejnego dnia. Ostatecznie dostał to, czego chciał. Mimo że gniewałam się na niego, zupełnie nic nie mówił. Pojęłam, że chciał mnie tylko lepiej poznać. Być może były to jedynie pozorne nadzieje. Bo co innego, jeśli nie to? Co chciał wiedzieć? Co go tak interesowało?
W istocie moim największym problemem było to, że rodzice w dalszym ciągu nie wiedzieli, że nie spędzę tej soboty z Alice ani Jessicą.
Przed południem siedziałam w kuchni i jadłam płatki kukurydziane albo, inaczej mówiąc, dłubałam w nich, ponieważ mój żołądek był wystarczająco słaby z powodu zbliżającej się nieubłaganie rozmowy. Charlie, mój tata, siedział naprzeciwko mnie i czytał gazetę podczas, gdy Renee, moja mama, stała przy ladzie kuchennej.
- Wychodzę dzisiaj wieczorem - powiedziałam cicho.
- Z kim? - spytał ojciec znad swojej gazety. Oczekiwał, że podam mu imię mojej przyjaciółki.
- Wychodzę... - prawie szeptałam. Nie byłam pewna, czy Charlie zrozumiał, co próbowałam z siebie wydusić, jednak Renee obróciła się w naszą stronę zaskoczona. Rzuciła mi lekko sceptyczne spojrzenie, które mówiło, że zorientowała się, iż idę na randkę. Jednak wzruszyłam tylko ramionami, gdyż myliła się, bo w istocie to spotkanie nie było żadną randką.
- Usłyszałem, Bells. Więc z kim idziesz? - ponownie zadał niedbale pytanie i przewrócił kartkę czasopisma. Westchnęłam. Renee odłożyła ścierkę, po tym, jak osuszyła nią ręce i usiadła obok ojca.
- Jak on się nazywa? - spytała, spoglądając na mnie uważnie i położyła uspokajająco rękę na ramieniu Charliego. Spojrzał w górę znad gazety i rzucał na nas zaciekawione spojrzenie z nutą niedowierzania. Spuściłam wzrok na miskę z mlekiem i płatkami.
- Edward Cullen - odpowiedziałam po krótkim milczeniu.
- Cullen? Masz na myśli syna doktora Cullena? - Spojrzał zaskoczony. Wydawał się być oburzony, co mnie zdziwiło, gdyż ostatecznie nie mieszkali oni od dawna w Forks i nie mógł ich znać dostatecznie dobrze.
- Więc co z nim? Znasz go? - zadała pytanie Renee. Charlie parsknął i jego oczy pociemniały.
- On nie jest dla ciebie dobry, Bello. Powinnaś się trzymać od niego z daleka.
- Dlaczego? - spytałam bardzo zainteresowana. Co ojciec mógł mieć przeciwko Edwardowi? Jednak ku mojemu rozczarowaniu pokręcił głową.
- Nie mogę ci nic powiedzieć. Jako policjant podlegam obowiązkowi zachowania tajemnicy. Jednak proszę cię, Bells, zejdź mu z drogi.
Widać było, że rzeczywiście się o mnie troszczył. Najwidoczniej Edward musiał złamać prawo. Dziwnym sposobem pasował mi ten obraz do tego, jak go sobie wyobrażałam.
Złączyłam wszystko w całość. Jeżeli znajduje się gdziekolwiek w aktach policyjnych, to również jest na mojej małej liście. Macho, donżuan i... złodziej? Ostatniego mogłam się tylko domyślać, ale miałam dzisiaj wieczorem szansę go o to zagadnąć, jeśli Charlie pozwoli mi iść.
- Zdecydowałam, że dzisiaj wieczorem z nim wychodzę. - Bałam się napadu furii ojca. Spojrzał na mnie ponurym wzrokiem i wydawał się rozważać moja decyzję.
- Lubisz go? - spytała w międzyczasie Renee. Potrząsnęłam szybko głową.
- Nie. To nie tak. On... Pomógł mi w ciągu ostatniego tygodnia w nauce do testu z hiszpańskiego. Często pytał się mnie, czy z nim wyjdę, więc pomyślałam, że tym razem to ja oddam mu przysługę. - Wzruszyłam ramionami, mając nadzieję, że to drobne kłamstwo nie rzuciło się w oczy.
- I co chcecie robić? - brnęła dalej. Normalnie nie pytałaby o coś takiego, ale wiedziałam, że chciała tylko mi przysporzyć kłopotów.
- Zaprosił mnie do restauracji. Jednak nie wiem, dokąd idziemy - odpowiedziałam szybko, zanim zdążyłaby zadać kolejne pytanie.
- To... brzmi całkiem... miło - powiedziała przezornie i spojrzała na Charliego, który w dalszym ciągu się nad wszystkim zastanawiał. Ostatecznie pokiwał lekko głową i spojrzał na mnie uważnie.
- Powinnaś dać mu jasno do zrozumienia, że nie chcesz niczego więcej od niego. Że ten dzisiejszy wypad będzie jednorazowy. Akceptuję twoją decyzję, że chcesz mu podziękować. Jednak potem musisz trzymać się od niego z dala. Obiecaj mi to, Bells.
- Spokojnie, tato. Żaden problem. - Mogłam mu to z pewnością przyrzec, ponieważ Edward dał słowo, że zostawi mnie w spokoju po tej całej akcji, o ile spełnię jego drugi warunek. Jednak o tym nie wspomniałam moim rodzicom. Charlie z zadowoleniem pokiwał głową, a jego rysy twarzy wyraźnie się rozluźniły.
- Przyjdzie po ciebie? - spytał już całkiem naturalnie.
- Tak, koło szóstej. - Znowu pokiwał i zajął się czytaniem gazety. Renee uśmiechnęła się zachęcająco i wróciła do kredensu, by dokończyć sprzątanie. Ulżyło mi. Całość wyszła lepiej, niż oczekiwałam.
Dojadłam płatki kukurydziane i poszłam do swojego pokoju, żeby odrobić pozostałe prace domowe. W istocie nie mogłam się nad nimi zbytnio skupić. Rozważałam ciągle, jakiego to występku Edward mógł się dopuścić. Musiałam odkryć tę tajemnicę. Może mogłabym użyć jej nawet przeciwko niemu, żeby wystawić go przed całą szkołą. Byłaby to wtedy moja zemsta.
Dzień ciągnął się naprzód. Posprzątałam pokój, pomogłam mamie w naszym mini ogrodzie, praniu bielizny i prasowaniu. Dochodziła już piąta, co znaczyło, że wieczór zbliżał się nieubłaganie. Wzięłam gorący prysznic i poszukałam pasujących do siebie ubrań. Założyłam czarne dżinsy i ciemnoniebieską bluzkę z dekoltem w kształcie litery v. Kombinacja pasowała idealnie; ponieważ góra była cienka, wzięłam jeszcze biały, wełniany sweter z szafy i zarzuciłam na siebie. Moje włosy pozostały rozpuszczone tak, jak lubiłam najbardziej. Krótkie spojrzenie w lustro i byłam już gotowa.
Spędziłam cały pozostały czas w salonie na tapczanie wraz z Charliem, który jak zwykle oglądał mecz baseballu. Właściwie nudziła mnie ta gra, jednak byłam myślami zupełnie gdzie indziej. Nieznane policyjne akta intrygowały mnie. Renee przygotowywała kolację, a wielki zegar w korytarzu wybił właśnie szóstą, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Spojrzałam krótko na ojca, który przybrał pochmurny wyraz twarzy i wstał, by spotkać się oko w oko z Edwardem.
Otworzyłam drzwi i stanęłam z boku, żeby gość mógł wejść do środka. Jednak nikt nie wszedł, więc spojrzałam zaskoczona, czy w ogóle ktoś tam stał, i spotkałam rozbawione spojrzenie chłopaka.
- Dobry wieczór - powiedział. - Wyglądasz przepięknie. - Pokiwałam tylko lekko głową i pokazałam ręką, że ma wejść. W tym samym momencie pojawił się Charlie.
- Tata, Edward, Edward, tata. - Zapoznałam ich krótko.
- Szeryfie Swan - zagadnął poważnie chłopak i wyciągnął rękę do ojca, którą ten przyjął i potrząsnął krótko.
- Edwardzie - odpowiedział wyraźnie ojciec, co mówiło, że jest on bardziej niż nieszczęśliwy, że musi zawierać znajomość z Edwardem. Westchnęłam. Lepiej byłoby, gdybyśmy już wyszli, więc podeszłam do mojej kurtki w garderobie, jednak Cullen złapał mnie za przegub ręki. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- Mam dla ciebie kurtkę - powiedział i wrócił na dwór. Spoglądałam za nim. Po co mi ją przyniósł? Rzuciłam jeszcze okiem na Charliego, który był tak samo zdezorientowany. Stanęłam zaskoczona na werandzie.
Stało tam TO!
Srebrny, błyszczący, elegancki i wyglądający na bardzo szybki. Głośno przełknęłam ślinę. On chciał na nim pojechać? Ja miałam jechać razem z nim na tym? Teraz już wiedziałam, dlaczego pytał o suknię.
Edward stał tyłem do nas - przed jego motocyklem - i wyjął z bagażnika coś, co przypominało kurtkę. Przez krótką chwilę zastygł w bezruchu, po czym obrócił się i spojrzał na mnie. Byłam w dalszym ciągu zszokowana i nie ruszyłam się z miejsca. Edward nałożył znowu ten głupkowaty uśmiech i podszedł do mnie z nią i kaskiem. Dopiero teraz rzuciło mi się w oczy, że czarne spodnie, które przyodział, musiały być z ciężkiego materiału, typowego dla motocyklisty. Prócz tego miał na sobie czarno - białą skórzana kurtkę. Chyba również była ona częścią stroju do jazdy na motorze. Musiała mu się bardzo podobać, ponieważ nosił ją nawet do szkoły. Położył na werandzie kask i podał mi kurtkę tak, że mogłam w nią włożyć ręce.
- Długo już jeździsz? - spytał Charlie niedowierzająco, kiedy wyszedł na dwór.
- Tak, proszę pana. Coś około dwóch lat - odpowiedział chłopak.
- Miałeś już wypadek?
- Nie.
Ojciec przyjrzał się dokładnie Edwardowi i jego spojrzenie wyglądało, jakby chciał zrobić mu powtórny egzamin. Jednak po krótkim czasie westchnął.
- Jeszcze jedno, Edwardzie. Jeśli nie odwieziesz z powrotem mojej dziewczynki całej, to będziesz miał ze mną do czynienia. - Grożący ton był bardzo słyszalny. Patrzyłam z napięciem to na Edwarda, to na Charliego.
- Będę jej strzec jak oka w głowie, proszę pana - odpowiedział bardzo poważnie. Świetnie.
- Możemy już iść? - spytałam niecierpliwie. Chciałam mieć już to za sobą, a oprócz tego nie podobało mi się napięcie między nimi. Nie chciałam, żeby ojciec z powodu nadużywania swojej służbowej broni trafił do więzienia.
- Miłej zabawy, Bello - powiedział niezdecydowanie i uśmiechnął się grzecznie, zanim zniknął w domu.
No, przynajmniej tę część wytrzymałam. Spojrzałam na Edwarda, który znowu się szczerzył i podał mi mój kask. Jego oczy wędrowały wzdłuż mojego ciała, jakby chciał mnie zjeść, gdyby mógł.
- To należy do ciebie - wyszeptał.
- Jeśli nie chcesz, żeby mój tata cię zastrzelił, powinieneś być miły - wydusiłam i złapałam okrycie głowy.
- A poza tym, nie jestem żadną blond laleczką, która będzie jadła tobie z ręki - dodałam i przypomniałam sobie zbyt dokładnie nasze spotkanie w Lodge. Spojrzał na mnie zamyślony, nim obrócił się z westchnięciem.
- W kaskach jest zamontowany zestaw słuchawkowy. Możemy rozmawiać w drodze. - Poklepał mnie po ramieniu. Odrzuciłam włosy do tyłu, nałożyłam kask i podeszłam do motocykla. Edward siedział już na nim. Podał rękę, żeby mi pomóc. Nie byłam pewna, czy zdołam samodzielnie wejść na maszynę, więc ją przyjęłam i klapnęłam za nim.
To było bardziej niż intymne, chociaż wcale tego nie chciałam. Zostawiłam między nami tyle odstępu, jak to było tylko możliwe. Edward podniósł do góry kask i nałożył na głowę. Byłam nieświadoma, co zamierzał - złapał moje ręce i ułożył je na swojej talii.
- Hej! - krzyknęłam i wycofałam ramiona. W istocie zrobiłam to zbyt głośno, ponieważ wygiął głowę z bólu. Nie pomyślałam o słuchawkach. Wymruczał coś niezrozumiale, jednak byłam pewna, że przeklinał.
- Bello, musisz mnie mocno trzymać. W przeciwnym razie nie możemy jechać - powiedział tym razem rozbawionym tonem i mogłam nawet dosłyszeć jego głupawe szczerzenie zębów.
- Dlaczego nie przyjechałeś swoim samochodem? - spytałam rozdrażniona. Nie chciałam się go uczepić jak fanatyczna fanka, jednak dokładnie taki był jego cel.
- Raczej częściej jeżdżę motorem - odpowiedział i wzruszył ramionami.
- Macho - wymamrotałam i objęłam go delikatnie rękami, składając palce na krzyż. Próbowałam dotykać go jak najmniej, jednak w istocie miał inne plany. Złapał moje przeguby i pociągnął z ogromną siłą tak, że prawie się na niego osunęłam. Moja górna część ciała była przyciśnięta do jego pleców.
- Do diabła! Co to miało być?! Zaraz mi wyrwiesz ramiona! - Słyszałam tylko, jak cicho się śmiał, podczas gdy położył moje ręce na swojej talii i ich nie wypuszczał. Próbowałam się od niego odsunąć.
- Jeśli poruszysz się choćby o milimetr, to znowu cię przyciągnę, nawet podczas jazdy - pogroził, jednak po raz kolejny mogłam dosłyszeć jego szczerzenie zębów.
- Poza tym, to jest naprawdę konieczne. W przeciwnym razie słuchawki nie będą działały - dodał. Nie miałam więc żadnego wyboru. Świetnie. To był zdradziecki plan, jednak jeśli myślał, że ta bliskość jest dla niego korzystna, grubo się mylił.
Motocykl wystartował z cichym furkotem. Edward rozejrzał się dookoła maszyny oraz na boki u dołu.
- Trzymasz stopy w powietrzu? - spytał. Kiwnęłam głową, ale pomyślałam, że nie mógł tego zobaczyć.
- Tak - odpowiedziałam krótko, a on ruszył.
Byłam przyjemnie zaskoczona.
Po raz pierwszy jechałam motorem. Charlie zawsze mówił, że to nie jest najbezpieczniejszy środek lokomocji, więc nigdy nie miałam tej sposobności.
Musiałam dodać, że rzeczywiście mi się to podobało. Obróciłam głowę w bok i obserwowałam krajobraz i zachód słońca. Silnik był tak cichy, a kask dodatkowo przytłumił szmery dookoła mnie. Skrzywiłam się, kiedy Edward przerwał ciszę.
- Jesteś tam jeszcze? - spytał rozbawiony.
- Jakbym mogła tak po prostu stąd zejść - odpowiedziałam szyderczo.
- Zdziwiłem się, że jesteś taka cicha.
- Nie widzę potrzeby, żeby rozmawiać. - Mogłam usłyszeć jego westchnięcie. Wiedział przynajmniej, że ta akcja niczego mu nie dała.
- Nie interesuje cię, gdzie jedziemy?
- W tym momencie nie.
- Będziemy jechali jeszcze około czterdzieści minut. Jeśli potrzebujesz postoju, powiedz - zawiadomił po chwili milczenia. Tak długo? No pięknie, teraz jestem ciekawa.
- Gdzie jedziemy? - spytałam i starałam się, żeby moja ciekawość nie była słyszalna. Zaśmiał się cicho.
- Do Port Angeles. - To była... łagodna odpowiedź. Interesująca. Samochodem trzeba było jechać około półtora godziny, a on chciał tam być już po pięćdziesięciu minutach? Dopiero teraz zauważyłam, jak widoki szybko dosłownie uciekają. Poczułam coś dziwnego w okolicy żołądka i zadrżałam.
- Jak szybko jedziemy? - spytałam, a mój głos się załamał.
- Około... - odpowiedział, a ja oniemiałam.
- Jak szybko jedziemy? - Tym razem mój głos był wyraźny, bardziej żądający, a dziwne uczucie w moim brzuchu nasiliło się jednocześnie.
- Więc coś koło... trochę szybciej niż można. - Trochę szybciej?! I to sprawiło, że będziemy na miejscu dwa razy szybciej? Musiałam poznać dokładną liczbę.
- Edward! Jak szybko?!
- Sto sześćdziesiąt - powiedział w napięciu.
O Boże! Teraz drżałam na całym ciele. Czułam, że zaraz dostanę ataku paniki.
- Bello! - Wydawał się być zaskoczony. Nie zarejestrowałam kiedy, jednak dobrowolnie uczepiłam się go ciaśniej. Poczułam jego rękę na mojej i w tym momencie zaczęliśmy zwalniać.
- Powinienem się zatrzymać? - Nie mogłam odpowiedzieć. Byłam chyba w szoku, jednak on musiał dostrzec, że w dalszym ciągu drżałam jak osika, więc zatrzymał się na poboczu drogi.
Podniósł się lekko i zdjął kask. Próbował się obrócić do mnie, aczkolwiek byłam jak wryta i trzymałam nas cały czas na miejscu. Znów użył ogromnej siły, rozciągnął moje ramiona i zszedł powoli. Powoli szliśmy, jednak w dalszym ciągu byłam jakby za mgłą i niezdolna, by reagować. Na końcu odebrał mój kask.
Nie wiedziałam, jaki miałam wyraz twarzy, jednak Edward był widocznie zszokowany.
- Bello! - powiedział w zdumieniu i wziął mnie pod pachy.
- O, ścieżka. Siadaj tutaj i oddychaj głęboko - rozkazał. Na szczęście moje ciało było posłuszne i klapnęłam na klęczkach, jak najbliżej głową przy ziemi.
- Masz, pij. - Podniosłam lekko głowę i zobaczyłam butelkę, którą Edward mi podawał. Przyjęłam ją z wdzięcznością. Jednak nie po to, żeby się napić. Nalałam trochę wody na rękę i trysnęłam sobie w twarz. Dobrze mi to zrobiło, a mój żołądek powoli dochodził do siebie. Zostawiłam oczy zamknięte i nadal wciągałam głęboko powietrze.
- Tak strasznie mi przykro, Bello. Nie chciałem... Gdybym wiedział, że coś ci się stanie, przyjechałbym moim Volvo. - Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że Edward przy mnie siedzi. Trząsł przepraszająco głową i gapił się na ulicę.
Kiedy przyjrzałam mu się dokładnie, zauważyłam, że poczułam się nieswojo, pomijając mój obecny stan. Odczułam wprawdzie coś dziwnego, jednak to ostatecznie nie były żadne mdłości. Starałam się dowiedzieć, co to było...
- Przykro mi - powtórzył.
- Nie, niepotrzebnie. Ja... Jestem zła na siebie - wyjaśniłam, jednak spojrzał na mnie sceptycznie.
- Naprawdę nie. To jest jakieś... nie wiem... inne. - Gapiłam się na moje ręce i przypomniałam sobie, jak zadrżałam, kiedy powiedział mi, z jaką szybkością jedziemy.
Myśląc o tym, uczucie wróciło. Tylko co to było? Wiedziałam przecież, że jeżdżenie motocyklem nie jest takie złe, ale kiedy dowiedziałam się, jak szybko jechaliśmy...
Już wiem! Popatrzyłam ze zdumieniem na motocykl.
- Ja... ja... to... - sprawiło mi to niespodziankę i nie umiałam skleić zdania. Boże, musiałam wyglądać jak idiotka.
- Więc co? - spytał Edward i kiedy lustrowałam go uważnie wzrokiem, zauważyłam, że rzeczywiście musiałam głupio wyglądać. Próbował stłamsić rozpacz, szczerzenie zębów, a małe zmarszczki wyrażające frasunek na jego twarzy były widzialne.
- Lubię to - powiedziałam ostatecznie, a on spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- To jest przyjemne - wytłumaczyłam i machnęłam ręką na motocykl. Edward wydawał się być zaskoczony.
- Myślałem, że tego nie lubisz - powiedział poważnie.
- Nie. Byłam tylko... odurzona. To było nie do uwierzenia. Czułam się tak... wolna... tak lekka. Prawie, jakbym latała. Nie, nawet lepiej. Ta prędkość była upajająca. - Wow, jakie oświadczenie. Byłam nawet zaskoczona. Nagle zaczął się głośno śmiać. Zaiskrzyłam złością na niego.
- Napędziłaś mi stracha - powiedział, kiedy znowu poniekąd mnie złapał. Oparł się o mnie i szczerzył głupawo zęby.
- Więc pojedziesz ze mną chętnie - stwierdził.
Świetna robota, Bello! Nie mogłaś po prostu, trzymać ust zamkniętych? - zrugałam się w myślach.
Jednak tylko jazda i związana z nią prędkość sprawiały mi przyjemność i dodawały dreszczyku emocji.
- Nie całkiem - wymamrotałam. - Czułabym się pewniej, gdybyś to nie ty był kierowcą. - Wyszczerzyłam zęby zadowolona z siebie, a na twarzy Edwarda pojawił się dezaprobujący grymas.
Wstał i usiadł znowu na swoim motocyklu. Szybko wykonałam te same czynności. Po krótkim ociąganiu stwierdziłam, że nie robiło to żadnej różnicy, czy uczepiłam się go sama, czy dawałam mu powód, by mnie do tego nakłonił siłą, więc otoczyłam go ramieniem. Znów mogłam usłyszeć śmiech.
- A jednak jedziesz ze mną chętnie.



___________________________________________

Ludki, pamiętajcie o mojej prośbie, która była na początku! :D


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Marsi dnia Wto 21:32, 17 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin