FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Wycięte fragmenty (tłumaczenie) - całość Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Czw 14:25, 08 Sty 2009 Powrót do góry

Ja ten z z perspektywy Edwarda :P
KaeM
Gość






PostWysłany: Czw 16:11, 08 Sty 2009 Powrót do góry

czekam na kolejne. ^^ <3 Embarassed
Madi
Zły wampir



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 319
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: A tam gdzieś jakoś ;)

PostWysłany: Pią 22:07, 09 Sty 2009 Powrót do góry

Ech, tłumaczki Wy moje słodkie- jak można Was nie kochać za to ile dobrego dla społeczeństwa robicie?? Wink :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
vampire
Wilkołak



Dołączył: 04 Gru 2008
Posty: 168
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: gdansk

PostWysłany: Sob 20:45, 10 Sty 2009 Powrót do góry

świetne te fragmenty. nie rozumiem czemu ich nie dali, zwłaszcza ten z ta "łapówką" Edwarda. to by wiele zmieniło. i myslenie Belli tez.

beda jeszcze jakies częsci?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Madi
Zły wampir



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 319
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: A tam gdzieś jakoś ;)

PostWysłany: Pią 19:11, 16 Sty 2009 Powrót do góry

Who knows?? Mam nadzieję, że tak...... Kto by nie chciał poczytać jeszcze o Edwardzie?? Mogłoby być z perspektywy: 20 lat później.... Wink Renesmee dorosła, a wątek "Energetyczny"- ostateczne rozprawienie z Volturi. Może napiszmy do Steph..?? Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
KaeM
Gość






PostWysłany: Sob 11:33, 17 Sty 2009 Powrót do góry

wolę całą sagę Edwardową, niż 20 lat później. :P
Madi
Zły wampir



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 319
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: A tam gdzieś jakoś ;)

PostWysłany: Nie 20:44, 18 Sty 2009 Powrót do góry

Wiesz, o sadze Edwardowej się nie mówi, bo to się rozumie samo przez się Kwadratowy Ale skoro Steph ma jakieś problemy z MS to co tu mówić o reszcie......?? Niestety


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
KaeM
Gość






PostWysłany: Nie 23:52, 18 Sty 2009 Powrót do góry

myślę, że niektórzy byliby zawiedzeni, gdyby napisała jakieś 20 lat później... kiedy się powiedziało, że BD to ostatnia to raczej powinno się dotrzymać słowa. :P a jak kaski mało na koncie to zawsze można właśnie kombinować, jak z MS (i miejmy nadzieję resztą sagi Wink). nie żebym miała coś przeciwko kombinowaniu. :D
Madi
Zły wampir



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 319
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: A tam gdzieś jakoś ;)

PostWysłany: Wto 16:03, 20 Sty 2009 Powrót do góry

No no, wiadomo Wink
Ech.... chociaż nie wiem, czy chciałabym niektóre momenty w narracji Edwarda np z BD (kiedy szaleje, gdy Bella jest w ciąży). Cały czas się obwiniał.... Wtedy chyba w ogóle nie wysychałyby mi oczy...... Ale i tak chciałabym całą serię, byleby tylko czytać te Edwardowe myśli Wink i.. hmm... poznać go lepiej..


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
KaeM
Gość






PostWysłany: Wto 18:57, 20 Sty 2009 Powrót do góry

poznać go lepiej... xD Embarassed <3

ja mam tak, że im więcej płacze na danej książce, tym autor jest lepszy. Wink
Amargo
Nowonarodzony



Dołączył: 22 Gru 2008
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 21:58, 20 Sty 2009 Powrót do góry

nessi napisał:

Kiedy przyjechaliśmy do domu,Alice zabrała mnie prosto na górę do jej łazienki rozmiarów sypialni.Byłam zaskoczona widząc tam Rosaline czekającą z niebiańskim uśmiechem, stojącą za niskim, różowym krzesłem.


nessi napisał:
Rosalie natychmiasy zaczęła szczotkować moje włosy.
-Przypuszczam, że nie powiesz mi o co w tym wszystkim chodzi? - zapytałam ją.
-Możesz mnie torturować - wymamrotała zajęta moimi włosami - ale i tak nie będę mówić.
Rosaline trzymała moją głowę w zlewie podczas gdy Alice szorowała moje włosy szamponem, który pachniał miętą i grejpfutem. Wściekle wytarła ręcznikie mokre, splątane kosmyki a póżmiej wypsikała prawie całą butelkę czegoś innego - to pachniało jak ogórki - na wilgotną masę i wytarła ręcznikiem raz jeszcze.


nessi napisał:

-Znalazłyście buty? - zapytała Roselie głęboko podczas pracy, jak gdyby odpowiedż była życiowo ważna.
-Tak - są idealne. - wymruczała Alice z satysfakcją.
Obserwowałam Rosalie w lutrze, kiwała głową jakby kamień spadł jej z serca.
-


nessi napisał:

-Myślę ,że słowa, których szukasz to zaawansowane krawiecko. - zaśmiała się Rosalie.


Ten fragment jest super przedstawia Rosalie w zupelnie innym swietle, jako osobę, serdeczną i dobrą. szkoda że tego nie ma w książce od razu poprawiłoby humor. Do tego jeszcze Jasper :D

nessi napisał:
.
-Jasper! - Alice zawołała go wyrażnie, ale nie głośno. - Znajdż mi następną suszarkę!
Jasper przybył im na pomoc, w jakiś sposób przynosząc jeszcze dwie suszarki, które umieścił mi nad głową głęboko rozbawiony, podczas gdy one kontynuowały swoje czynności.
-Jasper... - zaczęłam z nadzieją.
-Przepraszam Bello.Nie jestem upoważniony do mówienia czegokolwiek.


nessi napisał:
A teraz, czy zamierzasz to wreszcie założyć czy mam zawołać Jaspera i poprosić go żeby Cię przytrzymał

Nie ma to jak wychowac faceta by nawet pomagał ubierac i czesac twoją przyjaciołkę... Charlie jako krolik doswiadczalny... :D Cały ten fragment jest cudowny a rodzina Cullenów taka zaangazowana w przemianę Belli.... z kaczątka w łabędzia, jeszcze mi tu tylko Emmeta brakowało. Za takiego faceta jak Edward dałabym się pokroic, a za taką rodzinę swojego chłopaka to nawet posiekac na drobne kawałeczki.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pią 2:01, 23 Sty 2009 Powrót do góry

A mnie by sie podobalo gdyby SM napisala 20 lat pozniej ale jak Nessie dorosla. No i z jej punktu widzenia ksiazke o niej, jej rodzicach i vampirach. Cos mi sie wydaje, ze to mogloby byc dobre.
Gość







PostWysłany: Pią 15:09, 23 Sty 2009 Powrót do góry

Wolałabym, żeby SM najpierw skończyła MS, później napisała każdy tom z punktu widzenia Edwarda, następnie dokładnie opisała historie i miłość Alice i Jaspera, a na końcu z punktu widzenia Nessie(mogło by być fajnie jej oczami) :)
Madi
Zły wampir



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 319
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: A tam gdzieś jakoś ;)

PostWysłany: Pią 15:48, 23 Sty 2009 Powrót do góry

Wątpię, żeby tak długo chciała pisać o, powiedzmy, jednym. Wtedy już na amen przypieczętowałaby bycie autorem jednej sagi a nie bycie pisarką według niektórych czytelników, jeśli rozumiecie, co mam na myśli. A nikt tego nie chce.
Co nie zmienia postaci rzeczy, że chciałoby się.....


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pią 21:11, 23 Sty 2009 Powrót do góry

W sumie to raczej elcyn1991 nie bedzie ciagnac tego tematu w nieskonczonosc.
Gość







PostWysłany: Sob 13:02, 24 Sty 2009 Powrót do góry

Wiem.
Madi
Zły wampir



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 319
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: A tam gdzieś jakoś ;)

PostWysłany: Nie 19:26, 25 Sty 2009 Powrót do góry

A szkoda Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Nie 19:48, 25 Sty 2009 Powrót do góry

ej nie ma już żadnych więcej fragmentów wycietych?
Alfa
Dobry wampir



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 2712
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 51 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: pensjonat Salvatorów, Koźle

PostWysłany: Nie 20:39, 25 Sty 2009 Powrót do góry

szkoda :(((
ale może Meyer napisze kolejne części
np. jak Bella wiedzie zycie z Edwardem juz po przemianie xDD
że może widywać się z rodziną,przyjaciółmi xDD
byłoby fajnie...;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Luthien
Dobry wampir



Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 1528
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 113 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Dark Blue Tennessee

PostWysłany: Nie 20:53, 25 Sty 2009 Powrót do góry

Uwaga, uwaga! I'm back! Hehe

Przetłumaczyłam kolejny fragment po tym niemal półrocznym hiatusie.

[link widoczny dla zalogowanych]

Możecie go pobrać powyżej.

Z wyciętych fragmentów został już tylko jeden fragment do przetłumaczenia. Pojawi się najwcześniej za 3 tygodnie (czytaj: po sesji).

Chyba że SMeyer wrzuci jakieś fragmenty z BD, ale biorąc pod uwagę jej ogólny foch w stronę czytelników, to nie liczyłabym na to.

Życzę przyjemnej lektury :D

--------------------------------------------------------------------

(Rozpoznacie fragmenty tego rozdziału, które przetrwały i zostały dołączone do rozdziału Zniecierpliwienie. Ten rozdział spowolniał tempo akcji, ale wydaje mi się, że razem z nim wycięłam również dużo z osobowości Alice, gdy go poświęciłam.)

Zakupy z Alice

Samochód był czarny i lśniący, o przyciemnianych szybach jak w limuzynie. Silnik warczał jak dziki kot, gdy jechaliśmy pod osłoną nocy.
Jasper prowadził jedną ręką, niedbale, ale potężne auto pędziło ulicami z idealną precyzją.
Na tylnym siedzeniu obitym ciemną skórą siedziała ze mną Alice. Nawet nie wiem, kiedy w ciągu tej długiej nocy moja głowa opadła na jej ramię. Obejmowała mnie chłodnymi ramionami, a policzek przycisnęła do czubka mojej głowy. Zmoczyłam łzami przód jej koszulki. Od czasu do czasu, gdy mój oddech stawał się nierówny, mruczała mi do ucha słowa pocieszenia, a jej wysoki głos brzmiał jak śpiew. By się uspokoić, skupiłam się na dotyku jej chłodnej skóry, która przypominała mi Edwarda. Gdy spanikowana uświadomiłam sobie, że zostawiłam wszystkie rzeczy w furgonetce, oboje zapewnili mnie, że było to konieczne, miało to coś wspólnego z zapachem. Powiedzieli, żebym nie martwiła się ani o ubrania, ani o pieniądze. Starałam się im zaufać, usiłując zignorować to, jak niewygodne wydawały mi się niedopasowane ciuchy Rosalie. Ale to była tylko drobnostka.
Na autostradach Jasper nie zwalniał poniżej stu dwudziestu mil na godzinę. Zdawał się być całkiem nieświadomy ograniczeń prędkości, ale po drodze nie napotkaliśmy żadnego radiowozu. Podczas tej monotonnej podróży zatrzymaliśmy się tylko dwa razy, by zatankować paliwo. Ledwo zauważałam wtedy, że za każdym razem to Jasper szedł zapłacić do kasy.
Świt nastał, gdy byliśmy gdzieś w północnej Kalifornii. Obserwowałam piekącymi oczyma, jak bezchmurne niebo zaczyna się przejaśniać. Byłam wyczerpana, ale nie mogłam zasnąć. Zbyt wiele obrazów przemykało mi przez głowę. Zbolały wyraz twarzy Charliego - warknięcie Edwarda, jego obnażone zęby - bystre spojrzenie tropiciela - posępna twarz Laurenta - puste spojrzenie Edwarda, gdy całował mnie na pożegnanie... To wszystko stawało mi przed oczami. Mój nastrój wahał się między grozą a rozpaczą.
Alice chciała zatrzymać się w Sacramento, by zdobyć dla mnie jakieś jedzenie. Ale potrząsnęłam głową, każąc Jasperowi stłumionym głosem, by jechał dalej.
Kilka godzin później na przedmieściach Los Angeles Alice powiedziała coś łagodnie do Jaspera, po czym on zjechał z autostrady pomimo moich słabych protestów. Zaparkował na podziemnym parkingu obok dużego supermarketu widocznego z autostrady.
- Zostań w aucie - rozkazała Jasperowi Alice.
- Jesteś pewna? - spytał niespokojnie.
- Nie widzę tu nikogo.
Kiwnął głową, przystając na jej propozycję.
Alice chwyciła moją dłoń i wyciągnęła mnie z samochodu. Trzymała mnie blisko siebie, gdy wychodziłyśmy z ciemnego parkingu. Okrążyłyśmy garaż, idąc w cieniu. Zauważyłam, że jej skóra zdawała się jaśnieć w promieniach słońca odbijających się od chodnika. Supermarket był zatłoczony, mijałyśmy grupki klientów, niektórzy z nich odwracali za nami głowy.
Przeszłyśmy pod przejściem, które łączyło wyższy poziom parking ze sklepem na drugim piętrze, nie wychodząc na pełne słońce.
Gdy znalazłyśmy się już w środku, w świetle fluorescencyjnych lamp, Alice nie wyglądała już tak nadzwyczajnie - była teraz jedynie zwyczajną dziewczyną o kredowobiałej cerze i czujnych, ale podkrążonych oczach oraz czarnych, krótkich włosach. Moje oczy wyglądały z pewnością dużo gorzej. Wciąż przyciągałyśmy spojrzenia każdego, kto zerknął w naszą stronę. Zastanawiałam się, co myśleli, że widzą. Krucha, stąpająca tanecznym krokiem Alice o uderzająco anielskiej twarzy, ubrana w cienkie, jasne ciuchy, które niewystarczająco maskowały jej bladość, prowadziła mnie za rękę, podczas gdy ja wlokłam się za nią w moich niedopasowanych, choć drogich, ubraniach ze związanymi z tyłu matowymi włosami.
Alice zaprowadziła mnie prosto do części restauracyjnej.
- Co chcesz zjeść?
Od zapachu tłustych fast foodów wywróciło mi się w żołądku. Ale wzrok Alice mówił mi, że żadne perswazje nie pomogą, więc bez entuzjazmu poprosiłam o kanapkę z indykiem.
- Mogę skorzystać z łazienki? - spytałam, gdy skierowałyśmy się w stronę kolejki.
- Jasne. - Zmieniła kierunek, nie puszczając mojej ręki.
- Mogę iść sama.
Zwyczajna atmosfera panująca w tym typowym markecie sprawiła, że poczułam się normalnie - po raz pierwszy od wczorajszego katastrofalnego meczu.
- Przykro mi, Bello, ale Edward będzie mi czytał w myślach, gdy tu dotrze, a jeśli zobaczy, że choć na minutę spuściłam cię ze wzroku... - urwała, nie mając ochoty zastanawiać się nad strasznymi tego konsekwencjami.
Przynajmniej czekała na mnie przed drzwiami kabiny w zatłoczonej toalecie. Umyłam twarz i ręce, ignorując zdziwione spojrzenia kobiet obok mnie. Próbowałam przeczesać włosy palcami, ale szybko się poddałam. Alice złapała mnie znów za rękę przy drzwiach i wróciłyśmy do kolejki przy stoisku z jedzeniem. Wlekłam się za nią, ale ona nie okazywała oznak zniecierpliwienia.
Przyglądała mi się, gdy jadłam, z początku powoli, później coraz łapczywiej, gdyż wrócił mi apetyt. Wypiłam mój napój tak szybko, że zostawiła mnie na chwilę samą - choć nie spuściła ze mnie wzroku nawet na moment - by przynieść mi następny.
- Jedzenie, które jesz, jest zdecydowanie bardziej wygodne - skomentowała, kiedy skończyłam - ale na pewno nie sprawia tyle frajdy.
- Domyślam się, że polowanie jest bardziej ekscytujące.
- Nie masz pojęcia.
Błysnęła zębami, a kilka osób odwróciło głowy w naszą stronę.
Po wyrzuceniu śmieci do kosza, poprowadziła mnie szerokimi pasażami supermarketu, a jej oczy co jakiś czas rozświetlały się, gdy dostrzegała coś, co chciała kupić. Wówczas ciągnęła mnie do środka.
Zatrzymała się na moment przy ekskluzywnym butiku, by kupić trzy pary okularów przeciwsłonecznych, dwie damskie i jedną męską. Zauważyłam, że ekspedient spojrzał na nią innym wzrokiem, gdy wręczyła mu nieznaną mi kartę kredytową ze złotymi liniami. Alice znalazła też sklep z akcesoriami, gdzie dopadła szczotkę i gumki do włosów.
Jednak nie przeszła do rzeczy, póki nie wepchała mnie do sklepu, którego nigdy nie odwiedzałam, gdyż cena za parę skarpetek była ponad moje możliwości.
- Twój rozmiar to dwójka. - To było stwierdzenie, nie pytanie.
Objuczyła mnie powalająca ilością ubrań jak jakiegoś muła. Od czasu do czasu widziałam jak sięga po coś rozmiaru xs, gdy wybierała ciuchy dla siebie. Rzeczy, które wyselekcjonowała dla siebie, były uszyte ze zwiewnych materiałów, ale miały długie rękawy lub długością sięgały ziemi, zaprojektowane tak, by pokryć jak najwięcej jej skóry. Czarny, słomkowy kapelusz z szerokim rondem dopełnił górę ubrań.
Sprzedawczyni zareagowała podobnie na niezwykłą kartę kredytową co ekspedient z butiku. Zaczęła bardziej nadskakiwać Alice i zwracała się do niej "panno". Jednak nie znałam nazwiska, które wymawiała. Gdy opuściłyśmy sklep, obładowane torbami, których lwią część niosła Alice, spytałam ją o to.
- Jak cię nazwała?
- Karta jest wystawiona na Rachel Lee. Będziemy musieli być bardzo ostrożni, żeby nie zostawiać po sobie śladów. Chodź, przebierzesz się.
Rozmyślałam nad tym, gdy poprowadziła mnie z powrotem do toalety i wepchnęła do ubikacji przeznaczonej dla niepełnosprawnych, bym miała więcej miejsca do przebrania się. Słyszałam szelest toreb, aż w końcu wręczyła mi ponad drzwiami błękitną bawełnianą sukienkę. Chętnie pozbyłam się za długich i zbyt obcisłych dżinsów Rosalie i bluzki, która wisiała na mnie we wszystkich nieodpowiednich miejscach, i przerzuciłam je za drzwi. Alice zaskoczyła mnie, przepychając pod drzwiami parę miękkich, skórzanych sandałów - kiedy ona je kupiła? Sukienka pasowała jak ulał. Z pewnością była droga.
Gdy wyszłam z kabiny, zauważyłam, że upchała ciuchy Rosalie w koszu na śmieci.
- Zatrzymaj tenisówki - powiedziała. Położyłam je na wierzchu jednej z toreb.
Wróciłyśmy do garażu. Tym razem już tak wiele osób na nią nie patrzyło, spod stosu pakunków nie było jej prawie widać.
Jasper na nas czekał. Wysiadł z samochodu, gdy się zbliżyłyśmy. Bagażnik już był otwarty. Rzucił jej kpiące spojrzenie, gdy odbierał ode mnie torby.
- Wiedziałem, że powinienem był z wami pójść - wymamrotał.
- Tak - zgodziła się. - Na pewno byłbyś mile widziany w damskiej toalecie.
Nie odpowiedział.
Alice przekopała pospiesznie pakunki, zanim załadowała je do bagażnika. Wręczyła Jasperowi okulary przeciwsłoneczne, sama również ubrała swoje. Trzecią parę podała mi razem ze szczotką. Następnie założyła na swoją bluzeczkę przeźroczystą czarną koszulę z długimi rękawami, nie zapinając jej. Całości dopełnił słomkowy kapelusz. Na niej ten prowizoryczny kostium wyglądał jak z wybiegu. Chwyciła stertę ubrań, zwinęła je w kulkę, otworzyła tylnie drzwi i stworzyła z nich poduszkę na siedzeniu.
- Musisz się wyspać - powiedziała z naciskiem. Posłusznie wślizgnęłam się do samochodu i natychmiast położyłam głowę na siedzeniu, zwijając się na boku. Już niemal spałam, gdy zapalono silnik.
- Nie powinnaś kupować mi tych wszystkich rzeczy - mruknęłam.
- O nic się nie martw, Bello. Śpij - powiedziała kojącym głosem.
- Dziękuję - wymamrotałam i pogrążyłam się w niespokojnym śnie.
Obudziłam się, gdy ciało zupełnie zdrętwiało mi od spania w niewygodnej pozycji. Wciąż byłam wyczerpana, ale zdenerwowanie powróciło od razu, gdy przypomniałam sobie, gdzie się znajduję.
Usiadłam, żeby zobaczyć rozciągającą się przede mną Dolinę Słońca - szerokie, płaskie dachy, palmy, autostrady, smog i odkryte baseny otoczone skalistymi wzniesieniami, które nazywaliśmy górami. Zaskoczyło mnie, że nie odczułam ulgi, jedynie dręczącą nostalgię za deszczowym niebem i zielonymi połaciami miejsca, które ofiarowało mi Edwarda. Potrząsnęłam głową, by odgonić rozpacz, która znów zaczęła we mnie wzbierać.
Jasper i Alice rozmawiali ze sobą. Byłam przekonana, iż wiedzą, że już się zbudziłam, ale nie dali tego po sobie poznać. Ich szybkie głosy, jeden niski, a jeden wysoki, brzmiały jak śpiew. Z ich wymiany zdań wywnioskowałam, że zastanawiają się, gdzie się zatrzymać.
- Bello – zwróciła się do mnie bez skrępowania Alice, jakbym już uczestniczyła w rozmowie. – Którędy na lotnisko?
- Trzymaj się stodziesiątki – odparłam odruchowo. – Zaraz będziemy je mijać.
Mój osłabiony brakiem snu mózg działał bardzo powoli.
- Lecimy gdzieś? – spytałam.
- Nie, ale lepiej być blisko, tak na wszelki wypadek.
Alice otworzyła swój telefon komórkowy i najwyraźniej zadzwoniła na informację. Mówiła wolniej niż zazwyczaj, pytając się o hotele blisko lotniska i potakując, a potem czekając na połączenie. Zarezerwowała apartament na tydzień na nazwisko Christian Bower, wymieniając numer karty kredytowej bez zerknięcia na nią. Słyszałam, jak powtarzała dane po raz drugi, z pewnością ze względu na recepcjonistkę, gdyż nie sądziłam, by Alice miała jakiekolwiek kłopoty z pamięcią.
Na widok telefonu przypomniałam sobie o swoich obowiązkach.
- Alice – powiedziałam spokojnie, gdy skończyła. – Muszę zadzwonić do taty.
Wręczyła mi telefon.
Było późne popołudnie. Miałam nadzieję, że był w pracy. Jednak odebrał po pierwszy sygnale. Wzdrygnęłam się, wyobrażając sobie jego zdenerwowany wyraz twarzy.
- Tato? – odezwałam się z wahaniem.
- Bella! Gdzie jesteś, kochanie?
W jego głosie słychać było ogromną ulgę.
- W drodze.
Nie musiał wiedzieć, że w ciągu nocy przebyłam trzydniową trasę.
- Bello, masz zawrócić.
- Chcę wrócić do domu.
- Skarbie, porozmawiajmy o tym. Nie musisz wyjeżdżać z powodu jakiegoś chłopaka. – Starał się być bardzo ostrożny.
- Tato, daj mi tydzień. Muszę to przemyśleć, a potem zadecyduję, czy wrócę. To nie ma nic wspólnego z tobą. – Nieznacznie zadrżał mi głos. – Kocham cię, tato. Cokolwiek zdecyduję, niedługo się zobaczymy. Obiecuję.
- Dobrze, Bello – odparł zrezygnowany. – Zadzwoń, gdy dotrzesz do Phoenix.
- Zadzwonię z domu. Pa.
- Pa, Bells. – Zawahał się, zanim odłożył słuchawkę.
Przynajmniej znowu byłam w dobrych stosunkach z Charliem, pomyślałam, gdy oddawałam telefon Alice. Obserwowała mnie uważnie, być może czekając na kolejne załamanie. Ale byłam na to zbyt zmęczona.
Znajome miejsca śmigały za przyciemnionymi oknami. Nie było dużego ruchu. Szybko minęliśmy centrum, okrążyliśmy od północy międzynarodowe lotnisko Sky Harbor i skręciliśmy na południe w stronę miasta Tempe. Zaraz po drugiej stronie wyschniętego koryta Salt River, około mili od lotniska, Jasper zjechał z autostrady na polecenie Alice. Z łatwością pokierowała go krętymi ulicami w kierunku hotelu Hilton.
Myślałam o Motelu 6, ale byłam pewna, że od razu zbyliby moje zmartwienia dotyczące pieniędzy. Wyglądało na to, że mieli niekończące się rezerwy.
Zajechaliśmy pod zadaszony parking, a dwóch boyów hotelowych natychmiast doskoczyło do naszego imponującego samochodu. Jasper i Alice wysiedli, w okularach przeciwsłonecznych wyglądali jak gwiazdy filmowe. Tymczasem ja wygramoliłam się z auta, czując się bardzo pospolicie, całe ciało miałam zesztywniałe od długiej podróży. Jasper otworzył bagażnik, a personel szybko załadował nasze torby z zakupami na wózek bagażowy. Byli zbyt doświadczeni, by rzucać zaskoczone spojrzenia ze względu na brak jakichś prawdziwych bagaży.
Wewnątrz samochodu było chłodno. Wysiadając z niego na tutejsze popołudniowe powietrze, nawet w cieniu, poczułam się, jakbym wsadziła głowę do piekarnika. Po raz pierwszy tego dnia pomyślałam, że jestem w domu.
Jasper przeszedł przez hall pewnym krokiem. Alice trzymała się mojego boku, a tragarze podążali za nami. Jasper zbliżył się do recepcji całkiem nieświadomy otaczającej go królewskiej aury.
- Bower – rzucił w stronę profesjonalnie wyglądającej recepcjonistki, która szybko zajęła się przydzielaniem nam pokoju, zdradzając swoje zainteresowanie jedynie przelotnymi zerknięciami na złotowłosego idola.
Po chwili odprowadzono nas do dużego apartamentu. Wiedziałam, że wynajęliśmy dwie sypialnie jedynie ze względu na konwenanse. Tragarze pospiesznie wyładowywali nasze torby, podczas gdy ja usiadłam niepewnie na kanapie, a Alice tanecznym krokiem zwiedzała resztę pokoi. Jasper uścisnął ręce boyów, gdy wychodzili, a spojrzenia, jakie wymienili między sobą w drodze do drzwi świadczyły, że byli więcej niż usatysfakcjonowani, byli zachwyceni. Zostaliśmy sami.
Jasper podszedł do okien i zasunął zasłony. Pojawiła się Alice i rzuciła mi na kolana menu.
- Zamów coś – rozkazała.
- Nie jestem głodna – odparłam bezbarwnie.
Obrzuciła mnie ponurym spojrzeniem i wyrwała mi menu. Mamrocząc coś o Edwardzie, podniosła telefon.
- Alice, naprawdę… - zaczęłam, ale jej wzrok mnie uciszył. Położyłam głowę na oparciu kanapy i zamknęłam oczy.
Obudziło mnie pukanie do drzwi. Podskoczyłam gwałtownie, tak że zsunęłam się z sofy na podłogę i uderzyłam czołem w stolik.
- Au – pisnęłam oszołomiona, masując czoło.
Usłyszałam śmiech Jaspera, ale gdy podniosłam głowę, zobaczyłam, że zakrywa usta, próbując zdusić w sobie rozbawienie. Alice otworzyła drzwi, zaciskając usta, ale ich kąciki były uniesione ku górze.
Zarumieniłam się i wdrapałam z powrotem na kanapę, chowając głowę w dłoniach. Okazało się, że dostarczono moje jedzenie – kuszący zapach czerwonego mięsa, sera, czosnku i ziemniaków rozchodził się po pokoju. Alice przyniosła tacę tak zręcznie, jakby od lat pracowała jako kelnerka, i postawiła ją przede mną.
- Potrzebujesz protein – wyjaśniła, podnosząc srebrną przykrywkę i odsłaniając duży stek i dekoracyjnie ułożone ziemniaki. – Edward nie będzie szczęśliwy, gdy tu dotrze, a twoja krew będzie pachnieć anemicznie.
Byłam niemal pewna, że żartuje.
Teraz, gdy poczułam jedzenie, znowu nabrałam apetytu. Zjadłam wszystko szybko, czując przypływ energii, gdy do mojego systemu krwionośnego przedostawał się cukier. Alice i Jasper ignorowali mnie, oglądając wiadomości i rozmawiając ze sobą tak szybko i cicho, że nie mogłam zrozumieć nawet słowa.
Po raz drugi ktoś zapukał do drzwi. Znowu podskoczyłam z ledwością unikając kolejnego zderzenia ze stolikiem i stojąca na nim w połowie pustą tacą.
- Bello, musisz się uspokoić – powiedział Jasper, gdy Alice otwierała drzwi. Któraś z pokojówek wręczyła jej małą torbę z logo Hiltona i odeszła.
Alice podała mi ją. W środku znalazłam pastę i szczoteczkę do zębów i inne potrzebne rzeczy, których nie zabrałam z bagażnika mojej furgonetki. Łzy napłynęły mi do oczu.
- Jesteście dla mnie tacy dobrzy. – Spojrzałam przytłoczona na Alice, a potem Jaspera.
Jasper był tym, który zazwyczaj zachowywał największy dystans między nami, dlatego zdziwiłam się, gdy podszedł do mnie i położył mi rękę na ramieniu.
- Jesteś teraz częścią rodziny – powiedział, uśmiechając się ciepło. Poczułam nagle w całym ciele ogromne znużenie, oczy same zaczęły mi się zamykać.
- Bardzo subtelne, Jasper – odezwała się Alice ironicznym tonem. Wzięła mnie w swoje chłodne, szczupłe ramiona. Podniosła mnie, a ja zasnęłam, zanim zdążyła położyć mnie na łóżku.
Było bardzo wcześnie, gdy się obudziłam. Dobrze mi się spało, nie miałam żadnych koszmarów. Otrzeźwiałam zdecydowanie szybciej niż normalnie przy wstawaniu. Było ciemno, ale spod drzwi docierały do pokoju niebieskawe rozbłyski światła. Sięgnęłam przez łóżko, próbując znaleźć lampkę nocną. Nagle nad moją głową zapaliło się światło. Sapnęłam i zobaczyłam Alice, klęcząca obok mnie na łóżku z ręką przy lampce bezsensownie zamontowanej nad łóżkiem.
- Przepraszam – powiedziała, gdy opadłam na poduszkę z ulgą. – Jasper ma rację. Musisz odpocząć.
- Cóż, nie mów mu tego – mruknęłam. – Jeśli znów będzie próbował mnie zrelaksować, to wpadnę w śpiączkę.
Zachichotała.
- Zauważyłaś, co?
- Gdyby zdzielił mnie w głowę patelnią, byłoby to mniej oczywiste.
- Musiałaś się wyspać. – Wzruszyła ramionami z uśmiechem.
- A teraz muszę wziąć prysznic.
Zdałam sobie sprawę, że wciąż miałam na sobie błękitną sukienkę, która była cała pognieciona. W ustach czułam niesmak.
- Myślę, że na czole będziesz miała guza – stwierdziła Alice, gdy udałam się do łazienki.
Kiedy się już umyłam, od razu poczułam się lepiej. Założyłam ubrania, które Alice zostawiła dla mnie na łóżku – zieloną jedwabną bluzkę i brązowe lniane szorty. Czułam się głupio, że wszystkie moje nowe rzeczy, były o wiele lepsze niż te, które zostawiłam.
Wspaniale było móc coś zrobić z włosami. Hotelowy szampon był dobrej jakości, dlatego moje włosy znowu się błyszczały. Poświęciłam sporo czasu susząc je tak, by były gładkie i proste. Miałam przeczucie, że nie będziemy mieli dziś za wiele do robienia. Po uważnym przejrzeniu się w lustrze dojrzałam ciemniejący cień nad brwią. Świetnie.
Gdy w końcu opuściłam łazienkę, światło prześwitywało przez grube zasłony. Alice i Jasper siedzieli na kanapie, gapiąc się na niemalże wyciszony telewizor. Na stoliku stała nowa taca z jedzeniem.
- Jedz – rozkazała Alice, wskazując na nią.
Usiadłam posłusznie na podłodze i zaczęłam jeść, nie zwracając uwagi na to, co jem. Nie podobał mi się wyraz ich twarzy. W ogóle się nie ruszali. Oglądali telewizję, nawet się nie rozglądając, mimo że emitowano reklamy. Odsunęłam tacę, nagle poczułam, jak mój żołądek się skręca. Alice zerknęła na nietkniętą tacę niezadowolonym wzrokiem.
- Co się dzieje, Alice? – spytałam słabo.
- Nic.
Spojrzała na mnie szeroko otwartymi, szczerymi oczami, ale nie dałam się nabrać.
- Więc co teraz robimy?
- Czekamy na telefon od Carlisle’a.
- A powinien już zadzwonić?
Zauważyłam, że niemal trafiłam w sedno.
Jej oczy powędrowały ode mnie do telefonu na jej skórzanej torbie i z powrotem.
- Co to oznacza? – Zadrżał mi głos, ale go opanowałam. – Że jeszcze nie dzwonił?
- Tyle, że nie mają nam na razie nic do zakomunikowania.
Ale jej głos był zbyt równy. Nagle zaczęło mi się trudniej oddychać.
- Bello – powiedział Jasper podejrzanie spokojnym głosem – nie masz się czym martwić. Jesteś tu całkowicie bezpieczna.
- Uważasz, że tym się martwię? – spytałam z niedowierzaniem.
- A czym? – Również był zaskoczony. Potrafił wyczuwać moje emocje, ale nie umiał dostrzec kryjących się za nimi przyczyn.
- Słyszeliście, co powiedział Laurent – powiedziałam cicho, ale oni oczywiście słyszeli mnie. – Powiedział, że James stanowi duże zagrożenie. A co jeśli coś pójdzie nie tak i zostaną rozdzieleni? Jeśli coś się stanie któremuś z nich, Carlisle’owi, Emmettowi… Edwardowi… - Przełknęłam ślinę. – Jeżeli ta dzika kobieta skrzywdzi Rosalie lub Esme… - mówiłam coraz wyższym głosem, zaczęła się do niego wkradać nutka histerii. – Jak mogłabym żyć sama ze sobą, skoro to byłaby moja wina? Żadne z was nie powinno ryzykować z mojego powodu…
- Bello, Bello, przestań – przerwał mi. Zaczął z siebie wyrzucać słowa. – Martwisz się nie o te rzeczy, co trzeba. Zaufaj mi w tym przypadku – nikt z nas nie jest w niebezpieczeństwie. Już i tak się bardzo stresujesz, nie dokładaj do tego niepotrzebnych zmartwień. Posłuchaj mnie. – Musiałam odwrócić wzrok. – Nasza rodzina jest silna. Boimy się tylko tego, że cię stracimy.
- Ale czemu mielibyście…
Tym razem przerwała mi Alice, dotykając swoimi chłodnymi palcami mojego policzka.
- Edward był samotny przez niemalże stulecie. Teraz odnalazł ciebie i nasza rodzina jest w komplecie. Sądzisz, że którekolwiek z nas chciałoby patrzeć mu w twarz przez następne stulecia, gdyby cię stracił?
Moja poczucie winy zaczynało słabnąć, gdy spoglądałam w jej ciemne oczy. Ale nawet gdy owładnął mną spokój, wiedziałam, że nie mogę ufać swoim uczuciom w obecności Jaspera.


Post został pochwalony 3 razy

Ostatnio zmieniony przez Luthien dnia Nie 22:45, 19 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin