FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 All I Ever Knew [TZN] [+18] Outtake 4 21.08 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 20:26, 28 Lis 2009 Powrót do góry

Bardzo , bardzo dziękuję welli i shea za komentarze.
Wella - szczególnie tobie dziękuję za obszerny, szczery komentarz. Twoje wnioski dotyczące tego, czym to spotkanie było w życiu obu chłopców urzekły mnie.
Chciałam tylko napomknąc, ze poza imionami są nawiązania do Zmierzchu, o dwóch nawet wcześniej wspominałyśmy - ja i offca, są dość delikatne, ale mozna je wyłapać.
I odpowiadam na twoje pytanie. Offca betuje od 7-go rozdziału i tak już, mam nadzieję, zostanie. Użyję tu słów Jasperka (no prawie) z nadchodzącego rozdziału " będę z nią, dopóki będzie mnie chciała" Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
MonsterCookie
Gość






PostWysłany: Sob 21:01, 28 Lis 2009 Powrót do góry

Ach Dzwoneczku, jak ja się cieszę, że ty tłumaczysz ten ff tak niezawodnie i płynnie.
Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale wcześniej jakoś tak brakowało mi czasu.
Więc, rozdział sam w sobie świetny, część osób już wcześniej cytowało słowa, toteż ja nie będę się powtarzać, ale większość tekstów wywoływała na mojej twarzy uśmiech. Razz
W sumie w tym rozdziale nie działo się tak dużo, bo szczerze mówiąc były tu same pieszczoty i własne przemyślenia Jaspera, mimo to jednak AIEK zawsze mi się podoba, bez względu na wszystko.
Ostatni akapit były genialny, tak jakby dzięki Edwardowi wszystkie przeciwności losu są nieważne.

A tak poza tym, kirke - wspaniałe wiersze, takie bardzo na temat Very Happy Oba były świetne.

Czekająca na następny rozdział [ i wiersze, jeśli takowe jeszcze będą ]
Monster Cool
Verderben
Wilkołak



Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 22:09, 28 Lis 2009 Powrót do góry

Kurna i znowu nie skomentowałam, a rozdział pojawił się dwa dni temu. Co za leniwa sucz ze mnie. Aż mam ochotę sama napluć sobie w twarz...

Dobra, zdążyłam już wybluzgać siebie pod nosem, to teraz przejdę do opinii. A więc pierwszy raz odc. 10- przeczytałam trochę o siódmej rano i gdy skończyłam, to musiałam wychodzić do szkoły. Niestety mus, to mus.
Ale przeczytanie z rana AIEK poprawiła mój humor na resztę dni, i nawet sprawdzian z geografii, z którego prawdopodobnie dostanę 1 nie był w stanie mi go popsuć.

Cóż, jestem dumna z Jaspera. Wytrwał w swym postanowieniu, nie dał się kompletnie ponieść pożądaniu, jednak małymi kroczkami (a w zasadzie lekkim ocieraniem) uszczęśliwił Edwarda i siebie. I do bez dobierania się do spodenek swojego ukochanego. Podczas tego, co Ci dwaj panowie robili zauważyłam, że Jazz dużo lepiej radzi sobie z opanowaniem pożądania. Oczywiście, że kontakt z mężczyzną jest dla niego nowy, doznania dużo intensywniejsze niż kiedykolwiek wcześniej, ale w przeciwieństwie do Edwarda, lepiej… zna swoje ciało, jego reakcje na kontakt z drugą osobą, no i to sprawiło, że nie poddawał się kompletnie ogarniającej chęci… kontaktu seksualnego (ograniczam wulgaryzmy i inne brzydkie słowa, a więc moja wypowiedź może być, aż nazbyt pozbawiona fajnych słówek). Za to Edward… niegrzeczny, zbereźny chłopiec. Początek związku, a on już łapki w pycha tam gdzie... czeka skarb narodów! Twisted Evil

Och... wstawienie tego komentarza opóźniło się o kilka godzin, ponieważ piekłam ciasteczka. Smile
I są jadalne, słodkie, i niestety nie da się nimi wybijać szyb. Hurra


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 22:31, 28 Lis 2009 Powrót do góry

Och, Verderben, zjadłabym takie twoje ciastko. twoje spostrzeżenia- jak zwykle w punkt. Jazz zna swoje ciało, bo trochę, hm... eksperymentował. Edward kompletnie nie wie, co robi i jest straszliwie "wygłodniały". Brak seksu przez tyle lat... Ale za to akceptuje swoją seksualność, więc nie ma oporów, które ma Jazz, bo Jazz widać ciągle ma jakiś kłopot z akceptacją fizycznej strony. Za to emocjonalną już w pełni zaakceptował. Ale fizyczność z facetem, nawet ukochanym to dla niego głębokie odmęty. To cudowne, jak ci dwaj mają kompletnie różne doświadczenia za sobą i choć pragną tego samego, te doświadczenia warunkują niejako ich tok myślenia i postępowanie.
A w ogóle - kochane moje sisters gejomanki. Ja za dwie godziny, czyli jutro, mam urodziny. Niniejszym proszę was - wypijcie lampeczkę wina za moje zdrowie Piwo bo nachodzi mnie melancholia. Oj, latka lecą....


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Sob 22:32, 28 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Verderben
Wilkołak



Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 22:44, 28 Lis 2009 Powrót do góry

To widać. Edward jest pewniejszy swoich decyzji fizycznych, zaś Jasper lepiej radzi sobie z deklaracjami słownymi. I to sprawia, że tak idealnie do siebie pasują Very Happy.

Wiesz, co? Z 9 ciasteczek zostało mi się 1.
Się świeczuszkę wsadzi i będzie torcik, jak ta lala. Cool


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 22:50, 28 Lis 2009 Powrót do góry

Ty łakomczuchu! Ale dzięki za torcik new happy
EDIT : Kochane moderatorki. Z okazji moich urodzin bardzo proszę wybaczyć te off topy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Sob 23:01, 28 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Verderben
Wilkołak



Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 22:55, 28 Lis 2009 Powrót do góry

To nie ja! Trzy poszły do babci, a resztę wpieprzyła moja mamusia z koleżanka.
Ja zjadłam tylko półtorej ciastka, w tym (I TU JEST NAJWAŻNIEJSZE) jako PIERWSZA sprawdzałam, czy jest jadalne. Całe szczęście wszystkie zęby pozostały na swoim miejscu, bo chyba bym się pochlastała tym ciastkiem, gdyby było inaczej.
I wreszcie spożytkowałam dżem mojej ciotki, który był tak słodki, że nawet naleśniki pod nim więdły. Very Happy

A taki torcik to of the best, nie ma lepszych.

Edit.
Jak tak dalej pójdzie, to niezłego offtopa zrobimy. Cool


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Verderben dnia Sob 22:58, 28 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
rani
Dobry wampir



Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 2290
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 244 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Smoczej Jamy

PostWysłany: Sob 23:04, 28 Lis 2009 Powrót do góry

Tyle tu pięknistych komentarzy, że aż się wstydzę swoich marnych wypowiedzi. Obiecuję, że po następnym rozdziale napisze pięknego, merytorycznego posta.

Podoba mi się to, co piszecie o doświadczeniu Edwarda i Jaspera. Oni dla mnie są jak dwie dziewice Laughing Edward bardziej. On doświadcza pierwszy raz pożądania i namiętności, dlatego u niego jest to takie spontaniczne i nieokiełznane. Ma ciekawość małego dziecka. Musi wszystkiego dotknąć, wszystkiego spróbować^^
Jasper już jest "przyzwyczajony" do tego. Umie się bardzie kontrolować, zna lepiej swoje ciało i reakcje. Musi trochę hamować entuzjazm Edwarda i uczyć go wszystkiego powoli. On także przy tym poznaje samego siebie, bo przecież nigdy nie był z mężczyzną.
Cytat:
Ja za dwie godziny, czyli jutro, mam urodziny

Ekhm. Ja zawsze wszystkim swoim znajomym wymyślam wiersze urodzinowe, więc uwaga, jestem w trakcie tworzenia Laughing

Dzwoneczku kochany
leczysz wszystkie nasze rany
Gejków nam pokazałaś
Choć pewnie się bałaś.
Myśmy teraz w siódmym niebie
Uwielbiamy za to Ciebie
Edward to nasz ideał
Każdy by przez niego umierał
Jasper jest słodki jak miód
Tacy są gorący, że czasami przykładam lód Laughing
Czekamy więc co dzień na naszych chłopaków
Bo dawno nie widzieliśmy takich słodziaków :D

Yyyy... idę stąd Laughing
Aaa! Dla nowych sióstr gejomanek polecam oglądać Queer as Folk. Piękna opowieść o miłości. I podobnie jak tu. Jeden drugiego wszystkiego uczy :D Tutaj więcej http://www.twilightseries.fora.pl/seriale,62/queer-as-folk,5161.html Tak się zareklamuję, za błogosławieństwem Dzwoneczka Laughing


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez rani dnia Sob 23:15, 28 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
offca
Zły wampir



Dołączył: 18 Paź 2008
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: szóste niebo

PostWysłany: Nie 13:16, 29 Lis 2009 Powrót do góry

Dzwoneczek napisał:

" będę z nią, dopóki będzie mnie chciała" Wink

KWIK! Embarassed Słodko ^^

Dzwoneczek napisał:
poza imionami są nawiązania do Zmierzchu, o dwóch nawet wcześniej wspominałyśmy - ja i offca, są dość delikatne, ale mozna je wyłapać.


to może małe konkursiwo? Na odniesienie do kanonu? Ja się pochwalę co wyłapałam, jak ktoś znajdzie więcej będzie winner! Wink
Kanon nr 1. Wszystko zaczęło się od zapachu - tylko role są odwrócone. No i Jasper ciągle się musiał powstrzymywać, żeby się na niego nie rzucić Wink Tu także wpisuje się ostatnie zdanie 8 rozdziału :)
Kanon 2. wspominana już 'jazda na barana' - wyjątkowo udane nawiązanie. :)
Kanon 3. samotny, niewinny Edward, co wcale nie znaczy, że niespragniony Wink
Kanon 4. Bardzo kanoniczni Rose i Emmett

pewnie znajdzie się tego więcej :)


no i uwaga: WSZYSTKIEGO NAJ dla Dzwoneczka!
może jakieś wampirze życzonka? Takiej forsy jak Cullenowie, takich samochodów, takiej chaty i takiej prezencji za 200 lat! ;P hi hi, happy birthday skarbie :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 14:24, 29 Lis 2009 Powrót do góry

A oto nawiązania do kanonu, które ja wyłapałam :
1. Zainteresowania Jaspera- historia.

2. Cytat z końcówki rozdziału 2 :
Cytat:
Tylko trzech rzeczy byłem pewien.

Coś takiego Bella kiedyś rzekła w Tłajlajcie, prawda?
3. Końcówka rozdziału 8 :
Cytat:
Zbliżyłem twarz do jego szyi i wziąłem głęboki wdech nosem, wciągając zapach Edwarda, tak jak o tym marzyłem, odkąd zobaczyłem go po raz pierwszy. I jak na razie, to mi w zupełności wystarczało.

Subtelne nawiązanie do "polany".

4. Całkiem kanoniczne Jess i Lauren.
5. To trochę spoiler, wybaczcie - miłość Edka do muzyki, fortepian.
6. No oczywiście cechy Edwarda - włosy, oczy jak przed przemianą, blada skóra, aksamitny głos.
To tyle ode mnie.

Podobają mi się "wampirze życzonka". I love you. Ale to już wiesz.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
keh
Wilkołak



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Nie 15:38, 29 Lis 2009 Powrót do góry

Oke, wszystkiego słodkiego dzwoneczku. Very Happy Nie jestem jakoś specjalnie twórcza więc tylko powiem, że życzę Tobie i nam tak z 50 odcinków AIEK, albo nawet z 51 i abyś dalej miała maniaczka na punkcie naszych HOTT facetóFF.

A co z jedenastką? *truje dupensona* Szykuje się na dzisiaj (cały dzień stronkę odświeżam i bu) czy juterson czy wtorson? AGRHHHH.

No więc Happy Birthday piękna. : *
(że sobie tak pozwolę)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez keh dnia Nie 15:39, 29 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
lirru
Człowiek



Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z nieba spadłam:)

PostWysłany: Nie 15:44, 29 Lis 2009 Powrót do góry

na początku może powiem, że czytam ten fick od pierwszego rozdziału, ale nie komentowałam go wcześniej bo najzwyczajniej w świecie nie wiedziałam co powiedzieć...
To opowiadanie jest innowacyjne i nigdy nie spotkałam się z taką fabułą w kanonie "Zmierzchu". Autorka doskonale ujęła emocje i uczucia bohaterów i chociaż zwykle nie przepadam za czytaniem tekstów o podobnej tematyce, to ten jakoś specjalnie mnie nie zraził.
Chociaż szczerze mówiąc to przez pierwsze rozdziały przebrnęłam, zaznajamiając się tylko lekko z fabułą. Nie zozumcie mnie źle, jest ono świetnie napisane i przetłumaczone, ale bałam się, że trafię na coś, co sprawi, że już nigdy nie spojrzę na Jazza i Eda w ten sam sposób jak tuż po przeczytaniu sagi.Jednak po kilku dniach przełamałam się i zaczęłam czytać ten tekst dokładniej. I podobało mi się to. Autorka i tłumaczka przedstawiły ten temat "tabu w sposób (że się tak wyrażę) przyjemny dla oka Twisted Evil Brawa też dla bety, gdyż nie wyłąpałam żadnych błędów. Smile

ALE... Ale... ale...
Boję się że po tym ficku wiele niedoświadczonych pisarzy weźmie się za podobną trudną tematykę i wyjdą z tego same bzdety. A ja naprawdę nie chciałabym zamienić tego naszego twillightowego świata w świat związków homoseksualnych. Bo chcociaż uważam się za osobę tolerancyjną, to nie zniosłabym czytania jakś podrzędnych opowiadań o związkach Alice+Rose czy Bella+Esme. Po prostu to nie dla mnie.
Boję się także że fandom Twilight ruszy w tym samym kierunku co twórczość o Harrym Potterze (z którą ja sama mam przykre doświadczenia po kilku pseudofickach o Darrym i Snarrym Vomit ) Już dawno przestałam zaglądać na fora o Potterze i Znów boję się że to samo stanie się tutaj Sad . mam nadzijeję że nie.

Wracając jednak do tematu tego konkretnego opowiadania to naprawdę podziawiam autorkę ( tłumaczkę oczywiście też, bo nie spieprzyła swojego zadania, a wręcz przeciwnie Very Happy ) za napisanie AIEK w dobrym tonie i wywołanie u mnie pozytywnych emocji (co wydawałoby się trudne zważywszy na główny wątek opowiadania)

Pozostaje mi tylko życzyć wena i czekać na następny rozdział...
Pozdrawiam,
Li.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 22:24, 29 Lis 2009 Powrót do góry

Lirru - bardzo dziękuję za podzielenie się z nami swoją opinią. Ja również twierdzę ( i nie tylko ja), ze najmocniejszą stroną tego fanficka są emocje.
Oczywiście twoje obawy są słuszne - bo na pewno pojawi się mnóstwo kiepskich opowiadań o podobnym wątku- w zasadzie to już są. No ale cóż. Taka wada, jak i zaleta fandomu - pisać każdy może. Choc nie każdy powinien. Jednak sądzę, że tak samo mamy sporo chłamu w opowiadaniach o relacji B-E. Tu też ludzie piszą różne dziwne rzeczy i czasami porażająco infantylne. Więc nie uzależniałabym tego, czy coś jest dobre, czy nie od wątku homoseksualnego. Ja nie znoszę czytania jakichkolwiek "podrzędnych opowiadań", nieważne hetero, lesbijskie czy gejowskie. Więc ich po prostu nie czytam. Wolny wybór, prawda? Przecież nie zatrzymamy lawiny takich opowiadan, mozemy ich tylko nie czytać. I nie tłumaczyć. Ja na pewno nie chciałabym tłumaczyć opowiadania, które uważam za kiepskie. Bo to żaden fun. A AIEK... no cóż. jestem osobą bardzo tolerancyjną, ale nie sądziłam, ze miłość miedzy dwoma facetami jest w stanie mnie wzruszać, ze mogę pokochać tych bohaterów. A tak jest. Widać jest to dobrze napisane. A to, że mają oni na imię Jasper i Edward sprawia, że są dla nas bardziej "namacalni". Są jak gdyby naszymi znajomymi i tym łatwiej ich akceptujemy i lubimy.
Jeżeli jednak ktoś nie chce psuć sobie wizji kanonicznej, to chyba w ogóle nie powinien czytać fanficków. Ja na początku w ogóle nie mogłam zrozumieć tego zjawiska, jakim jest fanfiction. A teraz - jakoś nie mam problemy z odseparowaniem tych światów od "zmierzchowego".
Pozdrawiam cię serdecznie i liczę na twoje dalsze komentarze.
Jeszcze słówko do dwóch koleżanek.
rani - dziękuję za cudowny wierszyk urodzinowy.
keh - ty nie szukaj tak co chwilę 11-go rozdziału, bo to niestety nic nie przyśpieszy. Rozdział jest u owieczki, ale ja nie będę jej popędzać, bo ona na prawdę ma dużo ważnych zajęć. Mogę tylko powiedzieć, że przypuszczam, ze najpóźniej będzie w czwartek. Poza tym - chyba nie chcesz, żeby pogorszyła się jakość tego tłumaczenia - prawda? Więc zarówno ja jak i owieczka, staramy się to robić dobrze. A to wymaga czasu. Choć "trujesz dupensona" w przemiły sposób, szybciej się nie da. No chyba, że ja rzucę pracę, a owieczka szkołę. Wink , co raczej się nie stanie.
I bardzo dziękuję za życzenia.
Cytat:
Happy Birthday piękna

Laughing Laughing Laughing Milutkie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jama
Wilkołak



Dołączył: 07 Lip 2009
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 15:04, 30 Lis 2009 Powrót do góry

Jaaa nie mogę, ale wstyd Wstyd . Nie wiedziałam, że mój opóźniony zapłon jest aż tak opóźniony.
Cóż mogę rzec - wszystkiego najlepszego z okazji dnia poprzedniego, Dzwoneczku, i bądź błogosławiona za ten dar o nazwie "All I Ever Knew".
Wybacz mi moje wyczucie czasu Rolling eyes .

Przy okazji dodam, że już odliczam godziny do kolejnego rozdziału, który, mam nadzieję, wkrótce się pojawi.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jama dnia Pon 15:05, 30 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
offca
Zły wampir



Dołączył: 18 Paź 2008
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: szóste niebo

PostWysłany: Pon 15:13, 30 Lis 2009 Powrót do góry

jak mi ktoś napisze opowiadanie na niemiecki (jakość językowa nieistotna, byle w ogóle było w szlachetnym języku Goethego) to wam zbetuję tę 11 jeszcze dzisiaj, jak wrócę z zajęć plastycznych, żaden problem, tylko odróbcie za mnie lekcje Wink
Jak nikt nie napisze mi niemieckiego, to spodziewajcie się nowego rozdziału pomiędzy wtorkiem w nocy, a czwartkiem wieczorem Wink
i co, nikt nie znalazł więcej kanonu? Ja w 11 jeszcze wyłapałam Wink i tak pomyślałam, że charyzma Jaspera jest jeszcze kanoniczna - nie wyrwie się połowy kampusu na sam wygląd - on je musiał hipnotyzować Laughing


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez offca dnia Pon 15:14, 30 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
shea
Nowonarodzony



Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Toruń

PostWysłany: Pon 15:48, 30 Lis 2009 Powrót do góry

offca napisał:
jak mi ktoś napisze opowiadanie na niemiecki (jakość językowa nieistotna, byle w ogóle było w szlachetnym języku Goethego) to wam zbetuję tę 11 jeszcze dzisiaj, jak wrócę z zajęć plastycznych, żaden problem, tylko odróbcie za mnie lekcje Wink

damn, żeby to jakaś matematyka, tudzież angielski, to bym się pokusiła. ale z Goethem to my przyjaciółmi nigdy nie byliśmy Embarassed

więc czekam...czekam...jakoś wytrzymie Cool


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Verderben
Wilkołak



Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 17:29, 30 Lis 2009 Powrót do góry

Ja znalazłam jedynie to, że krzyż celtycki, który który wytatuował sobie Jasper jest symbolem nieskończoności, doskonałości lub cykliczności czasu.
Wyczytałam to gdzieś, no i pierwsze skojarzenie z 'nieskończonością' i 'doskonałością' to wampiry oczywiście.
Po za tym w czasach pogańskich ów krzyż stał się atrybutem boga Odyna (bóg wojny i wojowników, bóstwo mądrości). A więc jak każdy widzi nawiązanie do kanonu jest, gdyż Meyerowy Jazz był swojego czasu wojownikiem wampirzej armii.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 21:57, 01 Gru 2009 Powrót do góry

Rozdział 11 "Na żarty i naprawdę"


beta: offca love


Leżeliśmy spokojnie w łóżku, gdy słońce wznosiło się na niebie coraz wyżej. Ja na plecach, Edward na brzuchu, opierając się o moją klatkę piersiową. Przyciskał ucho do mojego serca, słuchając jego bicia. Obejmowaliśmy się luźno ramionami, owiniętymi wokół naszych torsów i pleców. Opuszkami palców jednej ręki muskałem skórę jego głowy. Od czasu do czasu wydawał z siebie ciche pomruki, gdy natrafiałem na miejsce, w którym ta pieszczota sprawiała mu szczególną przyjemność.

Nie rozmawialiśmy. Nie było takiej potrzeby. Dopiero co przeżyliśmy coś nowego, cudownego i ekscytującego. Obaj rozmyślaliśmy nad znaczeniem tego, co się właśnie między nami wydarzyło. To było coś więcej niż rozładowanie podniecenia. To było… swego rodzaju połączenie. Teraz już nie było dla mnie odwrotu. Żadnego. Należałem do niego na zawsze, nawet gdyby kiedyś nadszedł taki czas, że on już by mnie nie chciał.

Leżałem, zastanawiając się, jak wpasuję się w jego życie, a on w moje. I jak to będzie, tworzyć z kimś prawdziwy związek. Myśl, że miał to być związek z mężczyzną, nie martwiła mnie zbytnio. Bardziej przejmowałem się tym, czy dam sobie radę. Czy spodoba mi się takie zaangażowanie. Nie wiedziałem, ale chciałem się przekonać.
Nagle zadzwonił telefon leżący na stoliku nocnym. Edward sięgnął po niego i uśmiechnął się, gdy spojrzał na wyświetlacz.

– Rosie – powiedział uszczęśliwionym tonem do słuchawki, wspierając brodę o moją pierś, tak że mogłem widzieć jego twarz.

Nie byłem w stanie usłyszeć, co mówiła Rosalie, jedynie niezrozumiały szum. Ogarnął mnie lęk przed tym śniadaniem, które miało być swego rodzaju „przedstawieniem rodzinie”, biorąc pod uwagę to, że Rosalie była jedyną bliską Edwardowi osobą. A nasze pierwsze spotkanie było raczej porażką… Całkowitą. Miałem nadzieję, że następne pójdzie lepiej.
Edward słuchał Rosalie, ale sam nic nie mówił poza „hmm”, „taak” i „pewnie”. Od czasu do czasu zerkał na mnie, a w jego oczach igrały psotne iskierki. Miał przy tym „mój uśmieszek” na twarzy i sporadycznie chichotał w odpowiedzi na to, co mówiła Rose.

Coś szykują…

Taak, raczej nie wyniknie z tego nic dobrego.


Edward wydawał się taki beztroski i pogodny, gdy rozmawiał z Rose. Silna więź między nimi była oczywista. Uwielbiałem widzieć go takiego. Uzmysłowiłem sobie teraz, że zawsze otaczała go jakaś aura smutku.
Ale byłem… zazdrosny. To ja chciałem sprawiać, by tak wyglądał. Ewentualnie chciałem być przyczyną takiego wyrazu twarzy Edwarda.
Cmoknął do słuchawki i powiedział „pa”, po czym zatrzasnął klapkę telefonu i podskoczył na kolana.

– Chodź, skarbie, musimy się umyć. Rose będzie tutaj za czterdzieści pięć minut – powiedział, przeczołgując się nade mną, by zejść z łóżka.

Zaraz. Czy on właśnie powiedział do mnie „skarbie”?

Umm… taak i chyba mi się to podoba. Bardzo.


Uśmiechając się do niego, zachichotałem, odrobinę oszołomiony tym pieszczotliwym określeniem.
– Co? – zapytał, unosząc brew i patrząc na mnie, jakbym zwariował.

Podniosłem się z łóżka i stanąłem przed nim. Całując go prosto w usta i poklepując lekko jego policzek, stwierdziłem rzeczowo:
– Właśnie powiedziałeś do mnie „skarbie”.
– Naprawdę? – zapytał, najwyraźniej kompletnie nie zdając sobie sprawy, że tak mnie nazwał.
– Noo – odpowiedziałem, przedłużając „o”, obejrzawszy się przez ramię w drodze do łazienki.
Edward podążył za mną, bąkając nieśmiało: – Przepraszam.

Zatrzymałem się w pół drogi, poruszony tonem jego głosu, i odwróciłem się twarzą do niego. Miał głowę zwieszoną w dół i przestępował z nogi na nogę.
Chwyciłem go za nadgarstki i przycisnąłem całym ciałem do ściany w korytarzu, przy której stał. Puściłem jego ręce, by spleść ze sobą nasze palce. Przeciągnąłem nosem wzdłuż jego szczęki w górę i w dół, po czym szepnąłem mu do ucha:
– Nie ma za co.

Edward wstrzymał oddech i pchnął biodrami do przodu.
– Podobało mi się to… prawdopodobnie bardziej, niż powinno – powiedziałem chrapliwym szeptem, po czym szczypnąłem go w ucho ustami i ścisnąłem jego dłoń.

Oddech Edwarda stał się urywany i dyszący, co było znakiem tego, że był tak samo podniecony jak ja. Nie mogłem się powstrzymać i przeciągnąłem ustami w górę i w dół jego szyi.
– Jasper – wysapał.
– Tak? – zapytałem i trąciłem jego ucho nosem, a następnie powiodłem nim wzdłuż krawędzi małżowiny.
– Musimy… powinniśmy się przygotować. Rose będzie tu… aach… za chwilę – powiedział z wysiłkiem, próbując walczyć z tym, co właśnie czuł.
Puściwszy jego ręce, cofnąłem się o krok i powiedziałem spokojnie: – Okej.

Zanim zdążyłem wziąć następny oddech, zostałem przyciśnięty do przeciwległej ściany. Edward przygniótł mnie swoim ciałem i ujął w dłonie moją twarz, wymuszając w ten sposób, żebym patrzył na niego. Wpatrywał się w moje usta oczami zasnutymi pożądaniem, po czym przywarł do nich mocno wargami.
To był pocałunek przepełniony pragnieniem i desperacją. Nie było w nim nic delikatnego, słodkiego ani czułego. Może za bardzo się z nim drażniłem? Jednak zanim mogłem pogłębić pocałunek, Edward cofnął się i ruszył dalej korytarzem, rzucając mi przez ramię: – Prowokator.

Idąc za nim, wymamrotałem pod nosem: – Nauczyłem się od ciebie.
– Słyszałem to – zawołał Edward, wyciągając ubrania z suszarki.
– To dobrze – odparłem, nieco zirytowany.
– Och, daj spokój, skarbie, zasłużyłeś sobie na to, wiesz o tym – powiedział Edward, podkreślając słowo „skarbie”.
– Niech ci będzie... kochanie – odpłaciłem mu.
Edward odrzucił ubrania, które wylądowały na suszarce, odwracając się następnie do mnie i kładąc ręce na moich biodrach. Kciukami zataczał kółka na kościach mojej miednicy. To nie pomagało zwalczyć ponownej erekcji.
– Wiesz, też mi się podoba, gdy mówisz do mnie „kochanie” – powiedział, dając mi buziaka, zanim zmienił temat. – Okej, możesz włożyć to znowu – skinął głową w kierunku stosu ubrań na suszarce – albo pożyczyć coś mojego. Bo niestety nie mamy czasu, żeby pojechać do ciebie po jakieś ciuchy i zdążyć przed przyjściem Rose. No to jak?

Przemyślałem szybko jego propozycję. Moje polo było niebrzydkie, ale niewystarczająco ładne, by poznać w nim ważną dla mojego ukochanego osobę. Pożyczenie czegoś ładnego na tę okazję nie wydawało się złym pomysłem. Chciałem zrobić dobre wrażenie na Rosalie, mimo że nie przyznałbym się do tego przed Edwardem.

– Chętnie pożyczę koszulę, jeśli to nie problem, może taką zapinaną na guziki – poprosiłem po chwili.
– Okej, chyba mam coś odpowiedniego dla ciebie – powiedział, zgarniając rzeczy, które wyjął z suszarki i skierował się z powrotem do pokoju.

Poszedłem za nim, tym razem trochę bardziej rozglądając się po otoczeniu. Na ścianach wisiały stare francuskie plakaty reklamowe z lat dwudziestych i trzydziestych oraz czarno-białe pejzaże, przedstawiające naturę lub miasta. Cały dom wydawał mi się… znajomy. I był taki żywy. Bardzo Edwardowy.
W pokoju Edward rzucił ubrania na łóżko i otworzył szafę. Wyciągnął z niej jasnozieloną koszulę, którą miał na sobie, gdy po raz pierwszy przyniosłem mu kawę, oraz aksamitną koszulę w innym odcieniu zieleni. Obie były zapinane na guziki, w nieformalnym stylu, niemniej jednak eleganckie.
Trzymając je w dłoniach, zapytał: – Którą chcesz?
Natychmiast zdecydowałem się na tę ciemniejszą, w nadziei, że on włoży tamtą jasną, bo podkreślała ogórkową zieleń jego oczu.

Jestem jak dziewczyna. Równie dobrze mogłaby mi wyrosnąć pochwa.

Ale wtedy Edward już by cię nie chciał.

Racja.


Edward zachichotał, gdy wziąłem od niego koszulę.
– Co? – zapytałem.
– Umm… nic. Miałem nadzieję, że właśnie tę wybierzesz – odpowiedział.
– Okej… Dlaczego? – spytałem, zdezorientowany.
– Och, nieważne… To naprawdę głupie – odrzekł i podszedł do komody, żeby wyciągnąć skarpetki i bieliznę dla nas obu.
– Proszę, powiedz mi – poprosiłem i zrobiłem kilka kroków, by znaleźć się obok niego. Objąłem go ramionami w talii i wsparłem brodę na jego ramieniu.
Westchnął ciężko, po czym odwrócił się twarzą do mnie, pozostając w moich ramionach.
– Dobra, niech będzie. To jednak jest głupie. Ten kolor przypomina kolor twoich oczu i pomyślałem, że… że będziesz dobrze w nim wyglądał – zakończył, czerwieniąc się wściekle.

Nie mogłem się powstrzymać i wybuchnąłem śmiechem.
- Faktycznie jesteśmy dla siebie idealni. Wybrałem tę koszulę, mając – Faktycznie jesteśmy dla siebie idealni. Wybrałem tę koszulę, mając nadzieje, że ty włożysz tamtą z takiego samego powodu – wykrztusiłem pomiędzy salwami śmiechu.
– Och – powiedział Edward, po czym zaczął się śmiać razem ze mną.

W końcu przestaliśmy się chichrać z naszej własnej głupoty. Zostawiliśmy wybrane ciuchy w pokoju i poszliśmy do łazienki. Edward odkręcił kran, po czym wręczył mi zupełnie nową szczoteczkę do zębów.
Staliśmy obok siebie, szczotkując zęby i od czasu do czasu rzucając ukradkowe spojrzenia w lustro, jeden na drugiego. Gdy obaj mieliśmy już świeży, miętowy oddech, zaczęliśmy się rozbierać.

– I ty, i ja musimy się umyć po tym… no wiesz, wcześniej… – stwierdził Edward, rumieniąc się przy tym i uśmiechając tym „moim” uśmieszkiem. – Więc może ty pierwszy weźmiesz prysznic, ja w tym czasie się ogolę, a potem się zamienimy, dobrze?
– Możemy też wziąć prysznic razem i darować sobie golenie. Bo bardzo mi się z tym podobasz – odparłem, przeciągając dłonią po zaroście na jego szczęce, a potem lekko go szczypiąc.
– Naprawdę? – zapytał i razem weszliśmy pod natrysk.

Edward zawsze zadawał mi to pytanie. Jakby dziwiły go wszystkie moje opinie na jego temat. To było wzruszające. Nie zdawał sobie sprawy ze swoich zalet.
Staliśmy pod prysznicem i namakaliśmy. Chwyciłem szampon Edwarda i zacząłem myć mu włosy, przez co znowu zamruczał.

– Tak… A jeśli mógłbyś założyć dzisiaj okulary i tę pieprzoną skórzaną opaskę, to byłoby… och… też super – poprosiłem, myjąc jego włosy.
– Podobają ci się okulary i opaska, co? To brzmi tak, jakbyś lubił mnie tylko z powodu mojego wyglądu. Piercing, tatuaż, zarost, a teraz opaska i okulary – powiedział cicho, z nutą smutku w głosie.

Pchnąłem jego głowę pod strumień wody, żeby spłukać mu włosy, wkurzony na niego, że mógł tak pomyśleć, i na siebie, że zasadziłem taką myśl w jego głowie.
Po tym jak szampon został całkowicie wypłukany z włosów Edwarda, chwyciłem go za ramiona i potrząsnąłem nim, żeby spojrzał na mnie. Kiedy w końcu otworzył oczy, zobaczyłem w nich smutek i rozczarowanie. Ból ścisnął mi serce. Musiałem sprawić, by zrozumiał. Musiałem odpędzić od niego te uczucia.

– Edward, posłuchaj mnie uważnie. Bo powiem to tylko raz. Tak, lubię… nie, uwielbiam to, jak wyglądasz. Wszystko, o czym wspomniałeś. Tatuaż, zarost, opaskę, okulary i tak, piercing też. Dodaj do tego jeszcze twoje włosy, oczy, usta i, cholera, także twoje ciało. Wszystko to czyni cię wprost niewiarygodnie seksownym. Tak bardzo, że niemalże nie mogę utrzymać rąk z dala od ciebie. I faktycznie, twoja uroda była tym, co początkowo zwróciło moją uwagę, co przyciągnęło mnie do ciebie. Ale po tym jak zaczęliśmy rozmawiać i spędzać razem czas, zakochałem się w tym, co jest tutaj – powiedziałem ostro, poklepując jego klatkę piersiową w miejscu serca. – I tutaj – tym razem poklepałem czoło Edwarda.
– To te rzeczy sprawiły, że cię kocham. Podoba mi się twój wygląd zewnętrzny, ale gdybym miał wybierać, wolałbym twoje wnętrze. Ono decyduje o tym, kim naprawdę jesteś, a nie to, co wszyscy mogą zobaczyć na pierwszy rzut oka. I codziennie dziękuję Bogu czy jakiejkolwiek innej mocy, że pozwoliłeś mi poznać twoją duszę. Rozumiesz? – zakończyłem swoją małą przemowę, zacieśniając uścisk na jego ramionach i mając nadzieję, że zrozumiał.

Edward spojrzał w dół, prawdopodobnie zakłopotany tym wszystkim, co powiedziałem. Ująwszy w dłoń jego brodę, podciągnąłem mu głowę z powrotem w górę.

– Kochanie… powiedz coś, proszę – poprosiłem, sam będąc zmieszany i czując się głupio. Może posunąłem się za daleko i powiedziałem ciut za dużo. Ale po tym jak zeszłego wieczoru puściły mi hamulce, nie istniały już chyba takie pojęcia jak „za dużo” lub „za daleko”.

Edward zaczerwienił się i uśmiechnął do mnie, zanim powiedział:
– Naprawdę lubię, jak mówisz do mnie „kochanie”, a szczególnie wtedy, gdy… no wiesz. I rozumiem, Jazz, ale zdarzyło się parokrotnie, że ktoś był mną zainteresowany jedynie z powodu mojej urody i… i po prostu nie chciałem, żeby tak było z tobą.
– Rozumiem… naprawdę. Ale musiałem sprawić, byś też to zrozumiał. I bardzo mi się spodobało, że powiedziałeś do mnie „Jazz”. Tylko Emmett tak mnie nazywa. No dobra, umyjmy się w końcu, żebym mógł poznać Rosalie, tak jak wypada – powiedziałem, całując go delikatnie.

Umyliśmy się i popieściliśmy trochę, zanim wyszliśmy spod prysznica. Szybko się osuszyliśmy i w końcu ubraliśmy. W chwili gdy wiązałem sznurowadła, a on podwijał rękawy koszuli, rozległo się pukanie do drzwi.
Edward spojrzał na mnie, uniósł brew i zapytał: – Gotowy?
– Już bardziej nie będę – odparłem z sarkazmem.
– Nie będzie tak źle, zaufaj mi. Ona nie gryzie… tak bardzo – roześmiał się, otwierając drzwi.

Ciekawe, jak mam dzięki temu poczuć się lepiej…

Naprawdę nie mam pojęcia.


Rosalie i Edward przytulili się nawzajem i pocałowali, ale tym razem zobaczyłem to, czym faktycznie to było, a nie to, co wyobrażałem sobie wczoraj wieczorem. W ich uścisku można było dopatrzyć się miłości, ale takiej, jaka jest między rodzeństwem, a nie kochankami.
Patrząc na nich, poczułem się jeszcze większym kretynem przez to, że wczoraj tak wybiegłem. Jednak gdybym tego nie zrobił, to być może nie wyznalibyśmy sobie naszych uczuć. Postanowiłem więc nie przejmować się dłużej moim zachowaniem. Zamiast tego, skupiłem uwagę na kobiecie, która tak wiele znaczyła dla Edwarda.
Edward oparł rękę o plecy Rosalie i poprowadził ją w moją stronę. Była tak piękna, jak to zapamiętałem. Długie blond włosy, opadające miękkimi falami poza łopatki. Twarz o delikatnych rysach, doskonała jak u modelki. Idealna fryzura i perfekcyjny makijaż. Ciemnoszary, wełniany płaszcz był rozpięty, odkrywając ciało i szczegóły ubioru, którego dopełnieniem były… ja pierdolę… buty na dziesięciocentymetrowych obcasach. Miała na sobie wąską, czarną spódniczkę, która kończyła się tuż nad kolanem i ciemnofioletowy, chyba jedwabny, top z dużym dekoltem.
Strój Rosalie oraz jej postawa praktycznie krzyczały: "forsa". Raczej nie byłbym w stanie kiedykolwiek zrobić wrażenia na tej kobiecie. Patrzyła na mnie w podobny sposób jak wczoraj. Z wyjątkiem tego, że teraz nie było już w jej spojrzeniu nienawiści. Tym razem mnie analizowała. Rozkładała wzrokiem na czynniki pierwsze.

– Rosalie, chciałbym, żebyś poznała Jaspera, mojego… chłopaka – Edward zrobił pauzę, zanim powiedział „chłopaka”, jak gdyby szukał właściwego słowa.
Zerknął na mnie, unosząc brew, milcząco pytając, czy nie mam nic przeciwko użyciu tego określenia. W odpowiedzi wzruszyłem ramionami, ale w duchu podskakiwałem i piszczałem z radości.

Mam chłopaka. Mam chłopaka. Edward jest moim chłopakiem.

Tyle, że to słowo nie oddawało tego, czym naprawdę byliśmy dla siebie. Edward znaczył dla mnie przecież o wiele więcej. Nie istniał adekwatny termin czy nazwa dla naszej relacji. Określenie ‘chłopak’ wydawało się trywialnym. Mój partner… bratnia dusza… mój świat też nie do końca pasowały. To było coś, nad czym będę musiał się zastanowić… później. Teraz musiałem zrobić wrażenie na najlepszej przyjaciółce Edwarda lub też, jak sama się podobno nazywała, „gejomance nadzwyczajnej ”.
Przywołując mój wrodzony wdzięk i najbardziej olśniewający uśmiech, powiedziałem:
– Rosalie, Edward tyle mi o tobie opowiadał. Jeśli faktycznie jesteś taka, jak mówił, to jestem przekonany, że ty i ja zostaniemy najlepszymi przyjaciółmi – i wyciągnąłem do niej rękę.

Zwęziła oczy, jakby szukając we mnie ewidentnych oznak fałszu bądź dupowłaztwa. To ostatnie akurat było faktem, ale ukrywałem to całkiem nieźle. Wtedy księżniczka spojrzała w dół, na moją wyciągniętą dłoń, a na jej twarzy malowało się obrzydzenie, jakby ta ręka była brudna lub nosiła ślady dżumy, albo jeszcze gorzej, jakby można się było od niej zarazić biedotą.
– Jasper, zgadza się? Stanowisko mojego najlepszego przyjaciela jest już zajęte. Na stałe, przez Edwarda i vice versa – powiedziała ta suka, po czym obróciła się na pięcie i wymaszerowała przez drzwi wejściowe.

Taak, świetnie mi poszło.

Popatrzyłem na Edwarda z niedowierzaniem. Potem się wkurzyłem. Bo ta suka Rosalie wiele dla niego znaczyła. A on wiele znaczył dla mnie. Musiałem sprawić, by mnie polubiła. Musieliśmy się jakoś dogadać. Dla Edwarda.
Nie wiem, czy zrobiłem najgłupszą czy też najmądrzejszą rzecz, ale poszedłem za nią. Otwierała właśnie drzwi samochodu, gdy zbiegłem z ganku po schodkach.
– Rosalie, proszę, zaczekaj! – krzyknąłem.

Zatrzymała się i zwróciła w moją stronę, stojąc przy otwartym samochodzie i patrząc na mnie z pogardą.

– Posłuchaj, Rosalie. Nie musisz mnie uwielbiać ani nawet lubić. Ale kocham Edwarda i on kocha mnie, co znaczy, że ja kocham również ciebie. Znaczysz dla niego tak wiele i stanowisz tak ogromną część jego życia, że nie zniósłbym, gdybyśmy nie byli w stanie zostać przyjaciółmi. Nigdy nie sugerowałem, że mógłbym zająć twoje miejsce w sercu Edwarda albo próbować odsunąć go od ciebie. Nigdy bym tego nie zrobił i nie chciałbym tego zrobić. Jesteście najlepszymi przyjaciółmi od bardzo dawna i to jest więź, której nikt nie może zerwać. Myślę jednak, że serce Edwarda jest wystarczająco duże dla nas obojga. To, co on do mnie czuje, w żaden sposób nie pomniejsza jego uczuć do ciebie. I znowu, nie chciałbym, żeby tak się stało. Więc proszę cię, ze względu na niego, czy możesz wrócić ze mną do środka, żebyśmy mogli się lepiej poznać? Proszę. Jeżeli po wszystkim nadal mnie nie polubisz, świetnie. Ale jak wspomniałem wcześniej, bardzo, bardzo kocham Edwarda i mam zamiar tu być, dopóki będzie mnie chciał, więc musisz się z tym pogodzić. Naprawdę mi zależy, żebyśmy zostali przyjaciółmi – błagałem ją słowami zabarwionymi odrobiną gniewu.

Rosalie zmierzyła mnie wzrokiem od góry do dołu, po czym na jej twarzy wykwitł ogromny uśmiech, a całe jej ciało się rozluźniło. To było kompletne przeobrażenie z wcześniejszej królowej śniegu, obrót o sto osiemdziesiąt stopni. Teraz wyglądała na ciepłą i przyjazną osobę.
Patrząc przez moje ramię w kierunku ganku, gdzie prawdopodobnie stał Edward, zawołała do niego:

– O tak! On zdecydowanie jest kimś na dłużej. To mogę wreszcie się przebrać? Już nie mogę znieść tych pierdolonych obcasów!
Usłyszałem, jak Edward za mną wybucha śmiechem. Odwróciłem się, żeby na niego spojrzeć i zobaczyłem, że trzyma się za brzuch, zgięty w pół, i pęka ze śmiechu. Wróciłem spojrzeniem do Rose, która sięgała właśnie po coś do samochodu. Poczułem się, jakbym się znalazł w jakimś odcinku „Twilight Zone”.

Okej, o co tu, ku***, chodzi?

Rosalie w końcu znalazła to, czego szukała i podeszła do mnie, obejmując mnie ramieniem i prowadząc w stronę domu. Edward już się trochę uspokoił, ale jego barki nadal lekko podrygiwały od powstrzymywanego śmiechu. Gdy Rose i ja dotarliśmy do ganku, powiedział do niej:
– Taak… on z pewnością jest kimś na dłużej. Dobra, idź się przebrać, lafiryndo, to wreszcie będziemy mogli coś zjeść. Umieram, ku***, z głodu.

Rose poklepała delikatnie Edwarda po policzku, po czym dała mu w niego delikatnego buziaka, a następnie weszła do środka.
– Daj mi pięć minut na pozbycie się tych idiotycznych, koszmarnych ciuchów i zmycie tego pieprzonego makijażu – rzuciła przez ramię, idąc korytarzem w stronę łazienki.

W końcu dotarło do mnie, że po prostu robili sobie ze mnie jaja. Ale wczoraj wieczorem… to spojrzenie, które rzuciła mi Rosalie, nie wyglądało na udawane. Będę musiał ją o to zapytać. Czułem się taki zdezorientowany i wkurzony. Czy to był jakiś test? Odwróciłem się do Edwarda, chcąc zażądać wyjaśnień, ale zanim zdążyłem się odezwać, on mnie ubiegł.

– Jazz… skarbie, to był żart. Przepraszam. Nie wściekaj się. Widzę, że jesteś zasmucony, ale to miało być dla zabawy. Razem wpadliśmy na ten pomysł. Nie planowaliśmy tego wcześniej. Wymyśliliśmy to dziś rano. Proszę, Jasper… powiedz coś - powiedział, chwytając moje dłonie i splatając nasze palce.
– Czy to był… jakiś test? Chcieliście się przekonać, czy nie dam sobie „w kaszę dmuchać”? – zapytałem, ciągle zły.
– Och nie… to zupełnie nie tak. Po prostu pomyśleliśmy, że to byłoby zabawne, gdyby Rose udawała sukę, a potem próbowała cię trochę podrywać – odpowiedział nieśmiało Edward.

To nawet miało sens, w dziwny, pokręcony sposób. Zauważyłem, że oboje mieli swoiste, mroczne poczucie humoru, ale za ich wygłupem nie kryły się złe intencje.

– Okej, ale nie próbuj na mnie więcej tego gówna, zrozumiano? – powiedziałem, nadal trochę wkurzony.
– Tak przy okazji, to niesamowicie podobała mi się twoja przemowa. I zawsze będę cię chciał. Jesteś na mnie skazany, więc lepiej się przyzwyczajaj, że będę się stale koło ciebie kręcił – powiedział czule Edward, po czym mnie pocałował.

Pogłębiłem pocałunek, potrzebując kontaktu z nim. Musiałem poczuć, że mnie kocha. Staliśmy na ganku, całując się w blasku porannego słońca, odsłonięci przed całym światem. I wcale się nie bałem. To było ekscytujące całować ukochanego, nie dbając o to, co ktoś może sobie pomyśleć.

– Uch, ohyda… Wy dwaj, dajcie sobie na wstrzymanie. Nie mam ochoty widzieć, jak liżecie sobie migdałki. To zupełnie jakbym patrzyła na pocałunek moich rodziców, czego zdecydowanie nie chciałabym nigdy oglądać – odezwała się Rosalie i wsunęła ręce pomiędzy mnie i Edwarda, odpychając nas siłą od siebie.

– A teraz, kto jest głodny? Ja na pewno, więc chodźmy już – powiedziała, gdy już nas rozdzieliła.

Nie czekając na odpowiedź, jedną ręką chwyciła moją dłoń, drugą jego i poprowadziła nas w kierunku swojego samochodu. Spojrzałem na Edwarda, ale tylko wzruszył ramionami, jak gdyby chciał powiedzieć, że ona po prostu taka jest.

To z pewnością będzie co najmniej interesujące śniadanie.

Rozdział 12


Post został pochwalony 2 razy

Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Sob 22:37, 05 Mar 2011, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
offca
Zły wampir



Dołączył: 18 Paź 2008
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: szóste niebo

PostWysłany: Wto 22:22, 01 Gru 2009 Powrót do góry

no - wylazłam ze skóry i robiłam dokładnie 5 rzeczy na raz, ale proszę uprzejmie, zbetowane :) Dzwoneczku, chwała ci za cierpliwość!
Lubię ten rozdział, wiecie? taki milusi jest.
a, ehemm konstruktywnie miało być? To jutro Razz została mi jeszcze szósta i siódma rzecz do zrobienia... Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Wto 22:28, 01 Gru 2009 Powrót do góry

kooooooocham cię :)
ubóstwiam....

normalnie kocham też chłopaków... no i Rose bardzo mi odpowiada... ta troska o Edwarda...

prawie słyszałam w głowie jak mówią do siebie 'kochanie' i 'skarbie'... to takie słodkie... normalnie rozpływam się w cukrze... lukrze... w kiślu ? ;>
jestem pod ogromnym wrażeniem tej chwatyającej za serce prostoty ich rozmów... za każdym razem, gdy to czytam wracają wspomnienia pierwszych randek... niepewności i takiej słodkiej adrenalinki... która towarzyszy powolnemu odkrywaniu cudzych kart bez pokazywania swoich... a ja wprost uwielbiam oszukiwac i 'lipić' w karty :P

to niesamowite... cudowne... obaj są tacy bosscy Twisted Evil

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin