FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Błądząc w ciemnościach [Z] [+16] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
madam butterfly
Dobry wampir



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 126 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki

PostWysłany: Sob 18:16, 14 Lut 2009 Powrót do góry

Okej, więc gwoli wstępu. Trafiłam na forum przypadkiem, szukając historii Jaspera z "Zaćmienia" (mimo, że książka leżała kilka metrów dalej Wink).
Tak więc, chcąc nie chcąc, uzależniłam się od FF, a że poszło dziecko dwa lata temu do humana, to postanowiło spłodzić coś własnego. Mój pierwszy ff, więc nie bić i nie topić, co najwyżej pokrzyczeć. Krytykę przyjmę z uniesionym czołem i dumną piersią, bo nic tak nie motywuje, jak porządny, budujący opieprz Laughing. miziu-miziu raczej nie będzie, nigdy nie byłam w tym dobra. Wszystkie postacie pochodzą, a jakże od pani S.M., pojawi się być może kilka person z mojej pokręconej wyobraźni. Myślę, że w trakcie czytania zrozumiecie aktualną sytuację Wink. tak więc, enjoy!



***
-Cholerny Cullen. -zaklęłam pod nosem, zapuszczając silnik mojego audi R8. Zamruczał przyjaźnie. Wrzuciłam do odtwarzacza pierwszą z brzegu płytę i ruszyłam z piskiem opon spod gmachu uczelni. Wrzask wokalisty wypełnił wnętrze samochodu.
O tak. Emmett Cullen, jak nikt inny, potrafił doprowadzić mnie do białej gorączki. Mnie, wampira z krwi i kości. Okej, przesadziłam z tą krwią, ale co do kości, jestem całkowicie przekonana o ich istnieniu.
Potarłam bezwiednie miejsce, w które oberwałam zszywaczem. W zasadzie nie bolało, ale pewne człowiecze odruchy ciągle we mnie siedzą, mimo, że minęło już pięćdziesiąt lat od przemiany. Krew... Spojrzałam w lusterko. Spoglądała na mnie para ciemnych jak noc, błyszczących oczu, a cienie pod nimi stały się teraz bardziej widoczne.
-Cholera. -westchnęłam i skręciłam w stronę lasu. Delikatny uśmiech zawitał na mojej twarzy. Uzależniłam się od słowa cholera, niczym niejaka pani Beckham od zakupów, lub sławetna Brangelina od robienia dzieci. Mimowolnie się wzdrygnęłam. Świat śmiertelników za często kolidował z moim, mimo, że nie powinien.
-Nie mogę uzależniać się od ludzi. -upomniałam się na głos.
Ani od innych wampirów. -stwierdziło rzeczowo moje sumienie.
-Nie uzależniam się od niego, jest obleśny. Najchętniej rozjechałabym go przy najbliższej okazji, chociaż i tak nic by mu się nie stało. Za to ten przeklęty uśmieszek byłby jeszcze szerszy niż kiedykolwiek. -warknęłam.
Jak tam chcesz. -zaświergotał głosik.
-Och, zamknij się.
Już nic nie powiem, przynajmniej nie w ciągu najbliższej minuty. -czy ja zwariowałam?!
-Do czego to dochodzi, żebym musiała się besztać przez tego dupka. - zatrzymałam samochód na skraju ścieżki i oparłam głowę o zagłówek.
Czy doprowadzanie mnie do szczytu wytrzymałości naprawdę sprawiało mu taką przyjemność? Drobinki kurzu tańczyły przed moimi oczami. Przymknęłam powieki, ale natychmiast, jak natrętna mucha, zaczęły mnie nawiedzać dzisiejsze wydarzenia...

-Ej, Swan! -usłyszałam tubalny rechot.
-Czego, Cullen? -warknęłam, nie odwracając wzroku.
-Czyżby naszego łabądka coś ugryzło? -Przystanął pół metra za mną, nader rozbawiony. Wciągając ciężko powietrze wyczułam też zapach jego lubej. Rosalie, mimo powszechnie panującej opinii (nie bójmy się tych słów) zimnej suki, za każdym razem spoglądała na mnie przepraszająco, gdy Emmett próbował mnie dobić. Westchnąwszy głęboko odwróciłam się w ich stronę.
-Być może. Sprawdzałeś, czy nie brakuje Ci żadnej wszy? -wycedziłam tonem tak słodkim, że sam wynalazca waty cukrowej byłby ze mnie dumny. Zmrużył oczy. Przez twarz Rosalie przemknął uśmiech.
-Nie myśl, że tak łatwo wyprowadzisz mnie z równowagi. -na jego twarzy ponownie zawitał znienawidzony przeze mnie uśmieszek. - Jestem wampirem. -szepnął tak, by żaden człowiek nie był w stanie go usłyszeć.
-Och, doprawdy? Opowiedz mi, jak to jest. - Spojrzałam na niego niczym Oprah Winfrey maglująca czterdziestoletniego prawiczka.
Za dużo telewizji, moja droga. -irytujący głosik w mojej głowie pojawił się, jak zwykle, nieproszony. Odegnałam go, nie chcąc tracić rezonu.
-Poza tym, nie nadajesz się do drażnienia ludzi. -ciągnął niezrażony. -To moja praca.
-W takim razie musisz drżeć o posadę. -zarzuciłam torbę na ramię. -Nie idzie Ci najlepiej. -Ominęłam ich z największą gracją, na jaką było stać moje rozedrgane ciało.
-Rosalie. -skinęłam głową w stronę blondynki.
-Bella. -odpowiedziała, wykrzywiając swoje idealne wargi w lekkim uśmiechu. Emmett burczał coś pod nosem, ale zorientowawszy się, że już nic nie wskóra, natychmiast wrócił do pozycji luzaka. Wkroczyłam z pełnym dostojeństwem do auli.
-Dałbyś jej wreszcie spokój. Cóż ona, na Boga, Ci zrobiła? -usłyszałam w oddali głos Rose.
-O to chodzi, że nic. Ta mała wiedźma nie daje się sprowokować. -mruknął wyraźnie zdegustowany. -Brakuje mi już pomysłów.
-Niedoczekanie twoje. -mruknęłam triumfalnie. Opadłam na krzesło obok Jaspera, starając się przy tym wyglądać bardzo człowieczo. Lata praktyki robią swoje. Uśmiechnął się.
-Bells.
-Jazz. -odpowiedziałam mu uśmiechem.
-Nie daje Ci spokoju, co?
-Och, cóż moja biedna, skołatana dusza poczęłaby bez jego cudownie, olśniewająco złotych myśli i fantastycznie podnoszących na duchu komentarzy. -wzniosłam ostentacyjnie oczy ku kopule auli. Zachichotał.
-Jesteś dziwna. -stwierdził po chwili.
-Dziękuję. To chyba najlepszy komplement, który usłyszałam w całym moim jestestwie.
-Mówię serio.
-Więc tym bardziej dziękuję.
-Bello...
-No co?
-Wszystkie wampirzyce na twoim miejscu już dawno dałyby mu w twarz. -ściszył głos do szeptu. Mówił tak szybko, że tylko ja za nim nadążałam.
-Nie dam mu tej satysfakcji. -odparowałam.
-Ale on wtedy dałby Ci spokój.
-No to co? -wzruszyłam ramionami. -Zaczynam się do tego przyzwyczajać.
-Jesteś dziwna.
-Powtarzasz się. -posłałam mu spojrzenie w stylu: Mój Boże, zejdź mi z drogi wypieku mamuci, jeśli kochasz swoje życie.
-Bo jesteś dziwna. -przeczesał swoje blond włosy.
-Niech Ci będzie. -westchnęłam. Znikąd pojawił się Emmett.
-Witaj, łabądku. -zajął krzesło po mojej lewej. -Jazz. -przywitał zdawkowo brata.
-Em.
-Cześć półgłówku. -spojrzałam na niego.
-Och, idzie nam coraz lepiej. -ucieszył się.
-O tak, bierz mnie całą. -stwierdziłam, próbując powstrzymać warknięcie.
-Teraz, czy później? -uśmiechnął się szeroko.
-Cullen, wiesz co?
-Hm?
-Jesteś do dupy.
-I dlatego właśnie jesteś ode mnie uzależniona. -wypalił. Przewróciłam oczami.
-W snach, bejbe.
-Szanowni państwo, dziś wykładu nie będzie. -przerwał nam monotonny głos profesora Levina. Po sali przemknął pomruk zadowolenia i szelest pakowanych rzeczy. -Będziecie państwo pracować w parach, według miejsc przez państwa zajmowanych. Projekt, którym dziś się zajmiemy, ma na celu.... -kontynuował, nie reagując na jęki zawodu. No pięknie. Zostałam oficjalnie skazana na tego debila. Cholera. Spojrzałam na niego ze złością. Przechylił głowę w bok, jak pies czekający na burę.
-To co, łabądku? Wygląda na to, że i tak mi nie umkniesz. -zamruczał.
-Nie podniecaj się za bardzo, Cullen.
-O co Ci chodzi? Staram się przecież być życzliwym. Jestem nastawiony pokojowo do moich pobratymców. -rozbawiła go moja mina. Jasper westchnął zrezygnowany. Po chwili po moim ciele rozpłynęła się fala kojącego spokoju.
-Jazz, nie próbuj swoich sztuczek, zabiję sukinsyna. -zacisnęłam pięści.
-Właśnie od tego próbuję Cię odwieść. -wzruszył ramionami. Emmett zachichotał.
-Dzisiaj Ci się upiekło, amebo. -westchnęłam zrezygnowana.
-Oj, nie kuś, nie kuś.
-Cullen, jesteś największym debilem, jakiego matka Ziemia wydała na ten łez padół.
-Dziękuję. -odparł z ukontentowaniem. Okej, nie tego się spodziewałam.
Przymknęłam czekające w gotowości usta i przełknęłam dowcipną ripostę, którą chciałam uraczyć mojego kochanego przyjaciela. Ponownie zachichotał.
-Widzisz, nie dasz mi rady.
-Jazz, czy możesz z łaski swojej zamienić się z tym pawianem miejscami?
-No problem. -Jasper pozbierał swoje rzeczy i stanął za Emmettem.
-Wiesz, jesteś cholernie niestała w uczuciach. -spojrzałam na niego zdziwiona. -Nie patrz tak na mnie. Najpierw nazywasz mnie półgłówkiem, debilem, amebą, a potem kończysz na pawianie. -westchnął z udawanym smutkiem. -Nie wiem, jak zniosę takie huśtawki nastrojów.
-Rusz swój tyłek Cullen, żebym nie musiała użyć żadnych innych miłych epitetów.
-Okej, i tak twój prawy profil jest lepszy. -zaśmiał się, unikając rzuconego przeze mnie ołówka.
-Ugh. -mruknęłam, gdy odwrócił się do swojej nowej partnerki, a Jasper zajął jego dotychczasowe miejsce.
-Tylko psujesz sobie nerwy.
-Nie poddam się tak łatwo.
-Bells, jesteś najbardziej upartą i nieprzewidywalną osobą, jaką znam.
-A Alice? -wtrąciłam, pragnąć uniknąć tematu Emmetta.
-Ona jest poza jakąkolwiek konkurencją. -rozmarzył się.
-Halo, ziemia do Jaspera. -potrząsnęłam nim rozbawiona. Nie potrafiłam zrozumieć miłości, jaką darzył tą niepozorną wampirzycę. Nigdy jej nie widziałam, ale z jego opowieści wynikało, że jest od niego zupełnie różna, i to w każdej możliwej dziedzinie.
Była tak roztrzepana, delikatna, optymistycznie nastawiona do życia i uzależniona od zakupów, że bardziej pasowała do wizerunku człowieka, nie wampira. Przecież, na Boga, większość naszego istnienia zajmowało nam umartwianie się nad naszym losem. Przecież* byliśmy potworami, do cholery! Ona jednak zdawała się być ponad tym. A on? Hm... Właściwie, to nigdy się do tego otwarcie nie przyzna, ale nie było dnia, żeby nie myślał o tym, jakim potworem się stał.
-Przepraszam. -potrząsnął głową i uśmiechnął się ciepło.
-Zdążyłam się przyzwyczaić.
-Hej, właśnie. W sobotę do miasta przybywa reszta Cullenów. Będziesz miała okazję ich wreszcie poznać. -mrugnął do mnie. Wiele słyszałam o przybranych rodzicach całej trójki, o ich bracie, Edwardzie bodajże, i oczywiście o Alice. Pragnęłam ich poznać, bo tak duża rodzina była dla każdego wampira czymś równie dziwnym, jak i fascynującym. co jednak nie zmieniało faktu, że nie uśmiechało mi się spędzenie jedynych dwóch dni bez Emmetta Cullena właśnie w jego towarzystwie. Wzdrygnęłam się na samą myśl.
-Chyba jednak sobie podaruję. -przeniosłam wzrok na plecy Emmetta.
-Przecież nie musisz spędzić tego czasu z NIM. Będzie zajęty Rosalie. -położył mi rękę na ramieniu.
-Mam przepuścić taką okazję? -usłyszałam leniwy szept Emmetta.
-Em, odczep się od niej wreszcie.
-Dobra, dobra. Już nic nie mówię.
-Debil.
-Wariatka.
-Orangutan.
-Glizda.
-Homo-niewiadomo.
-Cnotliwa cnotka.
-Niedorobiony batman. -ścisnęłam pięści pod stołem.
-Dziewica. -odpowiedział, tracąc cierpliwość.
Skończ tą wyliczankę -upomniał mnie ten przeklęty głosik.
-Wypchaj się kołkiem, Cullen. -zerwałam się z krzesła, a on zrobił to samo. Sama nie wiem jak i kiedy, ale moja dłoń powędrowała w stronę jego twarzy. Zderzyły się z sobą jak rozpędzone wyścigówki i wytworzyły odgłos burzenia wieżowca. Spojrzał na mnie triumfalnie.
-Panno Swan, jestem zmuszony nie zaliczyć pani dzisiejszych zajęć. Może pani opuścić...
-Do widzenia, profesorze. - przerwałam mu sięgając po torbę. -Policzymy się później Cullen. -warknęłam, wychodząc.
-Hej, łabądku, nie spinaj się tak. Wiesz przecież, że mnie uwielbiasz! -krzyknął za mną. Po chwili poczułam, że coś trafia mnie w ramię.
-Panie Cullen, myślę, że pan również może opuścić pomieszczenie. -usłyszałam, zanim jeszcze rozpędziłam się w moim wampirzym tempie. Zajęcia nadal trwały, więc żaden naoczny świadek nie mógł sobie zarzucić problemów z psychiką. W trymiga dopadłam samochodu.
-Ej, Swan! -krzyknął za mną, ale zatrzasnęłam już drzwi.
-Cholerny Cullen. -zaklęłam pod nosem, zapuszczając silnik.
I nagle znalazłam się w punkcie wyjścia. Drobinki kurzu nadal tańczyły nade mną.
Chyba musisz się leczyć, kruszynko. -usłyszałam jeszcze, zanim wybiegłam z samochodu.

--------

*powtórzenie celowe Wink

***

ekhym. To by było na tyle. Nie wiem, czy dobrze wyszło, to już wy zadecydujecie. Mam nadzieję, że nie było tak źle. :D


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez madam butterfly dnia Czw 22:55, 26 Mar 2009, w całości zmieniany 39 razy
Zobacz profil autora
yougurtyagodowy
Nowonarodzony



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: .Sosnowiczanka.&.Karina fantazy. :)

PostWysłany: Sob 18:31, 14 Lut 2009 Powrót do góry

bardzo ciekawie się zapowiada.
zobaczymy co z tego wyjdzie.
Szkoda ze zabraknie miziu miziu.
no cóż... musimy sie nacieszyć samym Edziem. :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mistletoe
Moderator



Dołączył: 04 Lis 2008
Posty: 430
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Sob 20:11, 14 Lut 2009 Powrót do góry

rewelacyjne ! pomysłowe ! boskie ! ciekawe ! i tak dalej ! :D
Naprawdę, bardzo mi sie podobało. Masz fajny styl.
Weny zyczę. Czekam na kolejne rozdziały :D
b,
mistletoe


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
madam butterfly
Dobry wampir



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 126 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki

PostWysłany: Nie 0:13, 15 Lut 2009 Powrót do góry

cóż, postaram się napisać jak najszybciej, ale póki co, kompletnie nie mam pojęcia co dalej.

Nie powiedziałam, że nie będzie miziu-miziu, tylko, że niemrawo wychodzą mi takie opisy Wink
pożyjemy, zobaczymy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez madam butterfly dnia Nie 0:15, 15 Lut 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Cull
Dobry wampir



Dołączył: 20 Gru 2008
Posty: 1101
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 49 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z domu

PostWysłany: Nie 0:44, 15 Lut 2009 Powrót do góry

bardzo mi sie podoba Wink
pisz, pisz dalej.
jestem ciekawa co sie wydarzy :D
weny ! Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Alice_
Wilkołak



Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 176
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 1:01, 15 Lut 2009 Powrót do góry

To jest naprawdę booskie!:D
Przepraszam za brak konstruktywnego komentarza, ale jest 1 w nocy, a ja spedziłam walentynki w najgorszym z możliwych towarzystw i juz zdecydowanie nie myślę...
Bella z charakterem - lubię taką i muszę ci powiedzieć, ze jest to jeden z kilku (pierwszych)rozdziałów który strasznie mi sie podobał pomimo braku Edwarda :D:D
Oby tak dalej, ja napewno będę czytać. :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mercy.
Wilkołak



Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 198
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 1:15, 15 Lut 2009 Powrót do góry

Świetne :D
Bella ma charakterek, a Emmett.. Emmett jest taki jak tylko on potrafi.
I za to go ubustwiam.
Ciekawi mnie jak potoczą się dalsze losy, Belli i jak to się stało, że jest wampirem.
CO więcej, ciekawi mnie niemiłosiernie czemu mając pięćdziesiąt lat nie zna Edwarda, Alice, Esme i Carlise'a Wink
Czekam na następny rozdział.

Ave Vena


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
madam butterfly
Dobry wampir



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 126 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki

PostWysłany: Nie 9:54, 15 Lut 2009 Powrót do góry

wszystko w swoim czasie. Wink
ale dzięki wam, drogie panie, mam już pomysł na kolejne części, za co ave wam Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Noth.
Wilkołak



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 11:28, 15 Lut 2009 Powrót do góry

Przyjemnie się czytało... i skończyło.
Mam nadzieję, że nie długo będę mogła je kontynuować.
Już nie mogę doczekać się jak potoczą się losy Belli, jak to było etc.
Naprawdę świetne! Gratuluję tak pięknej fabuły i ślicznie napisanego tekstu.

Czekam,
...i oczywiście Veny życzę:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Bella_15
Człowiek



Dołączył: 28 Sty 2009
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Forks

PostWysłany: Nie 11:57, 15 Lut 2009 Powrót do góry

Genialne. zaczęło się super. ;D
Każde zdanie jakie przeczytałam, wzbudzało coraz bardziej moja ciekawość.
I dodatek, że nie zna jeszcze Edwarda.
mmm .... ^^
Czekam. ;p Życzę dużo weny ; D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
frill
Człowiek



Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: miasto spotkań

PostWysłany: Nie 12:29, 15 Lut 2009 Powrót do góry

jestem pod wrażeniem rozmaitości wszelakich docinek:D bardzo mi się podobało i na poaczątku się zdziwiłam, że to o Emmecie tak myśli :P mam nadzieję, że Edward jej tak szybko w głowie nie zawróci :P pisz!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
madam butterfly
Dobry wampir



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 126 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki

PostWysłany: Nie 12:40, 15 Lut 2009 Powrót do góry

zachęcana pochlebnymi opiniami, których się absolutnie się nie spodziewałam, biorę się do pracy nad chapterem II Wink
przy pomyślnych wiatrach zostanie dodany jeszcze dziś.

Trzymajcie kciuki za niedorobioną pisarkę Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anabells
Zły wampir



Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd

PostWysłany: Nie 12:44, 15 Lut 2009 Powrót do góry

Ja trzymam kciuki z całych sił. Strasznie mi się podoba.
Fajne texty. Uwielbiam Emmeta.
Hmm... Tak się zastanawiam. Czy Bella ma jakąś rodzinę?

Duuużo WENA!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aryaa
Wilkołak



Dołączył: 27 Sie 2008
Posty: 103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Szczecin

PostWysłany: Nie 12:51, 15 Lut 2009 Powrót do góry

dobre :) Ja też uwielbiam Emmeta w takich tekstach. Ale w sumie mam podobnego brata i wiem jak może to wkurzać

Vena, Vena!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
madam butterfly
Dobry wampir



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 126 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki

PostWysłany: Nie 14:41, 15 Lut 2009 Powrót do góry

W odpowiedzi na wszystkie wasze pytania uchylę wam rąbka tajemnicy, i opowiem trochę o przeszłości Belli, wplatając ją w akcję. Większość wymyślam teraz, w trakcie pisania, nie miałam wcześniej żadnej wizji, jak to powinno wyglądać. Enjoy! Twisted Evil
EDIT: dopisałam trochę historii, bo wydawała mi się zbyt ogólna, w zasadzie niewiele dawała, była trochę bez sensu. Mam nadzieję, że teraz jest trochę lepiej Wink

Biegnąc nie czujesz, że jesteś coś komuś winien. Nie czujesz, że powinieneś zrobić to, lub powiedzieć tamto. Zapominasz o tym, że jesteś słaby, że ciąży nad tobą przeszłość. Że jak ciężki, sępi cień czeka tylko na każde twoje potknięcie. Kiedy biegniesz, istnieje tylko tu i teraz. Istniejesz tylko ty. Czujesz każdy liść, każdy korzeń pod twoimi stopami. Upajasz się zapachem lasu, wilgocią, aromatem kory i żywicy. Hałasem płoszonych zwierząt i nierównym biciem ich małych, nic nie znaczących serc. Nie ma żadnych wyrzutów, żadnych pretensji. Tak, jakby świat przestał istnieć. Na ten jeden, absurdalnie krótki moment wszystko przestaje się liczyć. Jesteś zagmatwany w swoich myślach, nawet jeśli mają one prowadzić później do ogromnych wyrzutów sumienia.
-Nie teraz, błagam. –przymknęłam powieki, próbując zablokować bolesnym wspomnieniom dostęp do mojego umysłu.
Pamiętasz jeszcze, Isabello? –zanucił głosik w głębi mojej czaszki. Ach, z jaką pokusą musiałam walczyć, żeby nie zmiażdżyć własnej głowy w przypływie nienawiści do mojego sumienia. Czasem potrafiło być wyjątkowo wredne. Nie, nie wredne. Upierdliwe.
-Nie zmuszaj mnie do tego. –warknęłam, przystając. Niestety, głosik nie dał za wygraną. Usiadłam zrezygnowana przy najbliższym drzewie i oparłam głowę na jego pniu…

-----

-Jane, czy my naprawdę musimy tam iść? –jęknęłam, spoglądając w lustro. Koktajlowa bluzka w odcieniu ciemnego mahoniu uwierała mnie na plecach. Metka wpijała się w mój kręgosłup, zostawiając swędzące ślady. A projektant z pewnością nie przewidział, że kobiety mają piersi. Przygładziłam białą, bufiastą spódnicę sięgającą kolan. Przegryzłam wargę i przyjrzałam się sobie krytycznie. Nienawidziłam potańcówek. Szczególnie tu, w Rzymie. Na Boga, matka mogła wybrać każde inne miasto, ale uparła się na stolicę. Zniosłabym już prędzej śmierdzącą Wenecję lub Palermo, przepełnione na wskroś typkami spod znaku ciemnej gwiazdy. Tymczasem z maleńkiej Madei, liczącej jedynie 973 mieszkańców, przenieśliśmy się do tętniącego życiem, przesiąkniętego całą zgnilizną tego świata Rzymu, w poszukiwaniu szczęścia. Tak przynajmniej ujęła to matka.
-Och, Bello, nie marudź. Pospiesz się, Alec nie będzie czekać wiecznie. –Jane wetknęła swoją głowę do łazienki.
-Nawet nie zauważy, że się spóźnimy. –jęknęłam na myśl o jej nowym „narzeczonym”, jak zwykła go określać. Ten Amerykanin działał mi na nerwy. Z jego umysłu zionęło pustką. Okej, może i był inteligentny, ale jakiś taki… Nieobecny. Bez przerwy wpatrywał się w dal, rozsiewając wokół ciszę. Z nim nie można było dobrze się bawić. I proszę, kolejny powód mojej niechęci do dzisiejszego wyjścia.
-Bello, na miłość boską, ruszże wreszcie swój książecy zad i chociaż raz pomyśl o innych, nie tylko o sobie. Nie musisz ranić i obrażać wszystkich wokół tylko dlatego, że jesteś samotna. –syknęła, przeczesując swoje krótkie (ach, ostatni trend), jasnobrązowe włosy. Wzdrygnęłam się. Jeszcze pół roku temu nie byłam sama. Co więcej, byłam jedną z najszczęśliwszych osób pod słońcem. Za to też nienawidziłam Rzymu. Zmusił mnie do rozstania. Nieważne.
-Tortury psychiczne to raczej twoja specjalność. –stwierdziłam, próbując odgonić ode mnie bolesne myśli.
-Oj, rozchmurz się. Taka piękna noc na nowy początek życia! –odparła wesoło. Nawet nie wiedziała, jak blisko była prawdy. Z naszej małej speluny, której nie miałam odwagi nazwać domem, wyszłyśmy dziesięć minut później. Alec wpatrywał się w księżyc, jak zwykle nieobecny.
-Alec.
-Jane. –westchnął z ulgą. Uchwycił jej dłoń i ruszył w stronę ruchliwej ulicy. Mnie nawet nie uraczył spojrzeniem. Boże, to już zakrawa na siódme koło u wozu. Na piąte nie miałam wystarczających kompetencji. Nie doszliśmy jednak do końca uliczki, gdy otoczyły nas postacie w czarnych pelerynach. Nie przypominam sobie, żeby trwał karnawał. Był przecież środek czerwca. Po chwili spowiła mnie ciemność…

Zabijcie mnie! Zabijcie! Błagam, nie zniosę ani chwili dłużej! –moje myśli szamotały się w bezładzie, podczas gdy całe moje ciało ogarniał wszechobecny ogień. Nie pozwoliłam im jednak, by przedostały się na zewnątrz. Chciałam być silna. Wiedziałam, że nie poddam się bez walki. Ogień plądrował mój umysł i gonił moje strwożone serce. Zabijcie mnie! Dlaczego to trwa tak długo?!

-Marku, Kajuszu, spójrzcie, kogo przyprowadził nam Feliks! –weszliśmy do wielkiej, okrągłej komnaty. Moim oczom ukazała się trójka kredowobiałych i wyjątkowo pociągających mężczyzn. Jeden z nich spoglądał na nas z wyjątkowym podekscytowaniem.
-Jane, Alecu… -zwrócił się w stronę mojej siostry i tego wodorosta. –I oczywiście ty, moja miła Isabello. –spojrzał na mnie.
-Co się z nami stało? –zacisnęłam moje marmurowe dłonie. Byłam teraz silna. Silniejsza niż kiedykolwiek. Zabolało.
-Ach, przesłodka Bello. –zaśmiał się zdawkowo. –Wszystko w swoim czasie. Witamy was w Volterze.
-Aro, przejdź do rzeczy. –Brunet, stojący po jego lewej, upomniał go znudzonym głosem.
-Marku, mamy wieczność przed sobą. –Aro przeszył mnie wzrokiem. –Obserwowaliśmy was od wielu dni. –zaczął. Spojrzałam na towarzyszy mojej niedoli. Jane wpatrywała się w niego z niemym uwielbieniem. Alec też wyglądał na wniebowziętego. Wzdrygnęłam się. –Jesteście… Byliście dość niezwykłymi ludźmi. Nie potrafiłem się oprzeć, by nie dołączyć was do mojej świty.
-Proszę? –usłyszałam mój własny głos, przepełniony pogardą.
-Bello, Bello. –Podpłynął do mnie. Tak. Podpłynął. Uchwycił mój podbródek i spojrzał głęboko w moje oczy. Nie zauważyłam tego wcześniej, ale jego tęczówki były szkarłatne. Teraz dostrzegałam każdą plamkę w jego oku. Odsunęłam się z obrzydzeniem.
-Stałaś się taka sama. –wskazał lustro. Zwróciłam się w tamtą stronę. Moje ciało… Było… Idealne… A oczy… Mój Boże…
-Co ze mnie zrobiłeś?! –spojrzałam na niego wściekła.
-Uczyniłem Cię najdoskonalszą istotą na świecie, moja piękna. A teraz uspokój się i mnie wysłuchaj, proszę. –odszedł do swoich towarzyszy. –Każde z was ma szczególny dar. Ty, Jane, potrafisz psychicznie torturować innych, ty zaś, Alecu, sprawiasz, że w ich umysłach panuje pustka. –zwrócił się do nich. Wyglądali jak szczeniaki łaknące pochwały.
-Wiedziałam o tym, zanim zrobiłeś ze mnie TO. –warknęłam. Odskoczyłam mimowolnie, słysząc dźwięk, który wydobył się z mojego gardła.
-Mówiłem Ci, że będzie stwarzać problemy. –mruknął ostatni z trójki.
-Spokojnie Kajuszu, niech nie ponoszą Cię nerwy. –machnął na niego. –Bello, ty posiadasz najbardziej niezwykły dar. Nikt nie ma dostępu do twojego umysłu, a ty sama możesz taką ochronę rzucić na innych. Czyż to nie wspaniałe? –ucieszył się jak małe dziecko.
-Zaiste. –starałam się opanować. Mimo wszystko, to było wspaniałe. Mam dar. Niezwykły. -Czy teraz dowiem się w końcu, czym jesteśmy?
-Oczywiście. Staliście się jednymi z nas.
-Czyli? -moim ciałem wstrząsnął dreszcz głodu. Dotąd skrywany w czeluściach nieświadomości potwór, odezwał się teraz z taką mocą, że w poszukiwaniu jedzenia mogłabym burzyć domy. Ale nie, ja nie pragnęłam ludzkiego jedzenia. Pragnęłam krwi... O mój Boże. O. MÓJ. BOŻE!
-Wampirami. –odparł lustrując mnie spojrzeniem. Jane pisnęła z ekstazą, Alec wydął usta. –Od was zależy, czy przyłączycie się do nas, by czynić świat lepszym. Możecie też odejść, a my nie mamy prawa wam tego zabronić.
-Nigdy, mój panie. Nie odejdziemy od Ciebie. –Jane podeszła do niego z błogością. To samo zrobił Alec. Aro spojrzał na mnie w oczekiwaniu.
-W takim razie do widzenia. –syknęłam. Wokół mnie zrobiło się gęsto od nienawistnych spojrzeń. Moja pewność siebie pękła jak bańka mydlana.
-Aro, znasz zasady, musimy ją zabić.
-Tak, nie mamy innego wyjścia.
-Ostrzegałam was przed nią.
-Boże, im starszy, tym bardziej naiwny.
-CISZA! Obiecałem jej, więc może odejść. –Aro przedarł się przez tłum. –Musisz wiedzieć Bello, że ranisz moją duszę. Tak wiele nadziei w tobie pokładałem, skarbie. Tak wiele mogliśmy razem osiągnąć. –zadumał się.
-Czy to wszystko? –szepnęłam. Okej, może teraz mi się uda, ale co zrobię potem? Sama? Jak sobie poradzę? Nie chcę stać się maszynką do zabijania. Nie chcę być potworem, a tylko to mnie czeka.
-Tak. Możesz odejść w pokoju. Liczę, że już niedługo się spotkamy, moja piękna. Intrygujesz mnie, ale nie mogę cię zniewolić, niestety.
-Łatwiej byłoby, gdybyś ją zabił.
-Dość, Marku. Alea iacta est*. Do zobaczenia, Bello.
***
-Bello, poczekaj! –odwróciłam się gwałtownie. Przede mną stał wysoki wampir z rozczochraną czupryną. Dlaczego oni wszyscy są tacy pociągający? Przełknęłam głośno dziwną substancję, napływającą mi do ust. –To jad. –wyjaśnił, widząc moją konsternację. –Też nie uśmiecha mi się tam przebywać. Chcę odejść razem z tobą. Tyle, że właściwie uciekam, nie odchodzę. Pozwól, że wytłumaczę ci, kim się stałaś i co cię czeka. Nazywam się Eleazar. –wyciągnął do mnie rękę, a ja bezwiednie ją uścisnęłam. Jak rękę przyjaciela, którą odebrano mi pół roku i trzy dni temu…
***
-Więc istnieją jakieś alternatywy? –przekrzywiłam głowę.
-Tylko o nich słyszałem. Podobno… Podobno istnieją wampirze rodziny, które żywią się zwierzęcą krwią, dzięki czemu mogą osiedlać się na stałe. –bawił się gałązką jarzębiny. Czyli jest inne wyjście. Nie muszę zabijać. Po drodze do lasu uśmierciłam młodą prostytutkę, a doprawdy, nie było to miłym doświadczeniem. Przynajmniej wyrządziłam jej przysługę. Nie musi martwić się już, czy nie złapie żadnej choroby.
Otwórz oczy, kruszynko. Stałaś się potworem
Nie. Nie, nie stałam się potworem! Chciałam w to wierzyć, naprawdę. Póki co, pragnienie zostało utrzymane w ryzach i przyjemnie mruczało pod wpływem ciepła. Do czasu. Ale jest dla mnie nadzieja. Zwierzęta. Ugh. Morderca.
-Czy mogę Ci zadać pytanie?
-Pytaj, o co tylko chcesz.
-Jak… Jak… Yh. Jaki ty masz dar? –skapitulowałam, zadając zupełnie inne pytanie.
-Widzę dary innych. –odparł niemal przepraszająco.
-Więc przez ciebie jestem TYM? –moje ciało przeszły dreszcze. Mój przyjaciel moim oprawcą? Moim katem? Nie, to niemożliwe.
-Przepraszam. –a jednak. Przełknęłam gorycz zbierającą się w moim gardle.
-W porządku. Nie ma sensu posypywać solą ran. Stało się. –wydukałam. –Biegnijmy Eleazarze. Musimy uciekać. –wyciągnęłam do niego rękę.

---

Obrazy zaczęły się rozmazywać.
-Jesteś zadowolona? –stęknęłam, łamiąc w przypływie złości drzewo.
Jesteś wolna. Volturi dotrzymali obietnicy. –przypomniał mi głosik.
-To nie zmienia faktu, że jestem tym, kim jestem. –Otrzepałam się z kawałków drewna, po czym wciągnęłam głęboko powietrze. Wśród mieszanek kory, liści i krwi zwierząt wyczułam też inne, znajome zapachy.
-Carmen? Eleazar? –szepnęłam, przeczesując wzrokiem las w poszukiwaniu moich europejskich znajomków. Po chwili w zaroślach cos się poruszyło. Odetchnęłam z ulgą. Rozpierała mnie wszechobecna radość. Tak długo ich nie widziałam. Czasy się zmieniają.
A my razem z nimi –sumienie przypomniało mi o swoim istnieniu.
-Och, zamknij się. –pomyślałam. Chociaż tym razem mój wstrętny przyjaciel miał rację...



***
I tak właśnie kończy się druga część. Trochę monotonnie, i nie ma jeszcze Edwarda, ale pomyślałam sobie, że jestem wam winna wyjaśnienia. W następnym rozdziale będzie się działo więcej, o ile ktokolwiek będzie chciał, żeby takowy rozdział powstał. Ave.

*kości zostały rzucone


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez madam butterfly dnia Nie 19:43, 15 Lut 2009, w całości zmieniany 6 razy
Zobacz profil autora
Bella_15
Człowiek



Dołączył: 28 Sty 2009
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Forks

PostWysłany: Nie 19:23, 15 Lut 2009 Powrót do góry

fantastyczne.
Do takich osób zaliczam się ja. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział i na Edwarda. Wink Dzięki za wyjaśnienia , przynajmniej teraz wiem o co kaman z Bellą - wampirzycą . ;p
VENA ! ^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Noth.
Wilkołak



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 19:49, 15 Lut 2009 Powrót do góry

Ja chętnie przeczytam następny rozdział.
A nawet będę na niego czekała z niecierpliwością.
Na Edwarda również:)
No i wielkie dzięki za rozdział wyjaśniający.:)

Ave Vena.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Nie 19:49, 15 Lut 2009 Powrót do góry

Zastanawia mnie jak rozwiniesz akcję, ale bardzo podobają mi się relacje Emmett - Bella :D

No i oczywiście czekam na Edwarda^^

Veny ;]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Nie 22:36, 15 Lut 2009 Powrót do góry

Jestem pod wrażeniem. :)
Bardzo przyjemnie się czyta, a pomysł co do przeszłości Belli, jak również sposób w jaki to opisałaś, jest po prostu świetny. Relacje Bella-Emmet zabójcze!
Naprawdę, bardzo mi się podoba i czekam na cd. Szczególnie na pojawienie się Edwarda, oczywiście. Twisted Evil Oby jak najszybciej! :)
Vena! :*


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Nie 22:37, 15 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Mercy.
Wilkołak



Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 198
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 22:51, 15 Lut 2009 Powrót do góry

Wypociny? Wypociny?
Cholera! Też bym chciała takie wypociny pisać! Laughing
Mi się podoba.
Historia Belli jest ciekawa, aczkolwiek dziwi mnie, że Jane i Aleca znała wcześniej. To dość... ciekawe połączenie.
Trochę mi zgrzytało jeszcze to, że Jane i Alec są zaręczeni - w moich oczach są rodzeństwem.
Ach i jeszcze jedno.
Czy ty mi czytasz w myślać? Wink Też moją Belle miał wytropić Eleanzar xD
Czekam na kolejny rozdział :D

Ave Vena


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin