FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Błądząc w ciemnościach [Z] [+16] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Aletheia
Człowiek



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Łoże Emmetta

PostWysłany: Czw 22:47, 19 Lut 2009 Powrót do góry

OMG!! Bella i Emmett są cudowni!
Edward ujdzie, też jest super ale na razie nie dorasta do pięt Emmett'owi.
Miłe odwiedziny Jane, zapowiada się ciekawie.
Piosenka - bardzo dobrze, że dosłownie, jak ktoś chce się z tym bawić, to się pobawi.
Życzę weny.
MORE!

Edit: Mogę czekać do soboty, ale ma być dłuuuugo.
I dużo Emmeta. Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Czw 22:49, 19 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Anabells
Zły wampir



Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd

PostWysłany: Czw 22:49, 19 Lut 2009 Powrót do góry

Oczywiście, że mnie nie zawiodłaś tym cudeńkiem.
Dokładnie to, czego dziś potrzebowałam. Romantyzm i wybuchy śmiechu.
A końcówka... cholera!!! Nie wolno kończyć wtakim momencie. To powinno być karane. Mam nadzieję, że Wena ci nie zabraknie, bo MUSZĘ wiedzieć czego oni chcą.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Czw 22:58, 19 Lut 2009 Powrót do góry

Chcesz nas wykończyc, urywając w TAKIM momencie?! Sadystka! ;p
W każdym razie zakochałam się. W Twoim ff, oczywiście. :) Jest świetne!
Bella vs. Emmet - Cudeńko! :D
MOOOOORE! :D
Vena! :*
madam butterfly
Dobry wampir



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 126 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki

PostWysłany: Pią 20:31, 20 Lut 2009 Powrót do góry

dałam radę wdepnąć dziś na forum, więc kto wie, może kolejna część będzie jeszcze dziś ^^
póki co, muszę nadrobić zaległości w czytaniu ff ^^
cierpliwości, moje drogie Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Pią 20:47, 20 Lut 2009 Powrót do góry

Ładnie, coraz lepiej ^^
Szaleję za Twoim Edwardem!! Jest taki.. hmm devil cud, miód i orzeszki.

Wyrabiasz sobie powoli styl. Jestem dumna :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pią 22:01, 20 Lut 2009 Powrót do góry

SUPEER^^ jak ja chciala bym tak pisac xD piekna historia edwarda i belli z calkiem innej strony ^^ pięknie
pisz dalej :* :*
madam butterfly
Dobry wampir



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 126 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki

PostWysłany: Sob 21:14, 21 Lut 2009 Powrót do góry

Tak więc oddaję w wasze ręce wytwór mojej chorej wyobraźni. Mam nadzieję, że jest wystarczająco długi Wink. Starałam się jak mogłam, nie jestem pewna, czy wyszło z tego coś sensownego. Enjoy. Twisted Evil
P.S. Rozdział ze specjalną dedykacją dla Cornelielove


-Witaj, Bello. To już chyba pół wieku minęło, kiedy widziałyśmy się ostatni raz. –usłyszałam za plecami melodyjny sopran. Odwróciłam się na pięcie i zmrużyłam oczy. Z mroku wyłoniły się dwie postacie.
-Demetri. Jane…

***
-Witaj, siostrzyczko. -zachichotała złośliwie.
-Czego chcecie? -warknęłam. Nie musiałam już udawać, że potrafię zapanować nad emocjami. Sama jej obecność działała na mnie jak płachta na byka. Demetri wpatrywał się we mnie z zainteresowaniem. Jane cmoknęła. Najwyraźniej cała ta sytuacja niezmiernie ją bawiła.
-Aro będzie wielce rozczarowany, gdy dowie się, jaki styl życia wybrałaś. -świdrowała mnie wzrokiem. W takich chwilach jak ta, cieszyłam się, że "jestem tarczą". Uśmiechnęłam się mimowolnie, myśląc o Edwardzie. Przenikliwe spojrzenie mojej siostry natychmiast sprowadziło mnie na ziemię.
-Myślałam, że już dawno został o tym poinformowany. Przecież wielki Aro wie o wszystkim. -odpowiedziałam. Oczy Demetriego były teraz przepełnione nienawiścią. Przed rzuceniem się na mnie powstrzymywała go tylko silna dłoń Jane, którą oparła na jego ramieniu.
-Nie daj się sprowokować, Demetri. Aro się rozgniewa. -upomniała go sugestywnym tonem. Przewróciłam oczami. I nagle coś do mnie dotarło...
-Zaraz. Jak mnie znaleźliście? -Nie mogli mnie od tak wytropić, byłam dla nich niewidoczna. Nawet Demetri nie mógł mnie namierzyć, gdy miałam na sobie ochronę mojej tarczy. Pstryk. Nie potrafiłam uwierzyć we własne odkrycie. Kontrolowali mnie. Kontrolowali każdy mój krok, wiedzieli o każdej decyzji. Śledzili mnie od samego początku, kiedy zdecydowałam się opuścić mury Volterry. Ale po co?
Jane zamruczała.
-Do tej pory nie obchodziło nas, jak żyjesz. -Demetri zignorował moje pytanie. -Interesowało nas to, GDZIE żyjesz.
-Żałuję jedynie, że nie zauważyliśmy tego wcześniej. Aro z pewnością pospieszyłby do ciebie z wizytą, skarbie. -Jane uśmiechnęła się drwiąco.
-To jakaś zbrodnia? -uniosłam brwi.
-Ależ skąd, Bello! Uraczyłby cię swoją obecnością, by wyperswadować ci ten absurdalny pomysł z głowy. Wciąż nie może odżałować, że pozwolił ci wtedy odejść.
-O tak, ubolewamy nad stratą twojej cennej osoby. -Demetri wciąż wpatrywał się we mnie z furią. Zignorowałam go.
-Co tu robicie? -starałam się opanować. -Skoro to nie mój tryb życia was tu sprowadza, to jaką inną zbrodnię popełniłam? -przez głowę przemykało mi tysiąc myśli na minutę. Każda z nich sprowadzała się do jednej informacji: przyszli tu, by mnie zabić. -Zrobicie to natychmiast, czy może zaciągniecie mnie najpierw do twierdzy Volturi, bym ukorzyła się przed Wielką Trójcą?
-O sancta simplicitas*! Bello, kochanie, nie mamy zamiaru cię zabijać! -przez jeden, mikroskopijny moment, poczułam ulgę. -Jeszcze nie. -dodała.
-Nie powiesz mi chyba, że wpadłaś na ploteczki przy herbatce.
-Bądźże poważna, Isabello. -ofuknęła mnie.
-Przybyliśmy cię ostrzec. -Demetri włączył się do naszej uroczej rozmowy. Jego oczy zabłyszczały niebezpiecznie. Do moich ust napłynął jad.
-Ostrzec? -powtórzyłam bezmyślnie.
-Wiemy, że wciąż go poszukujesz. -odpowiedziała Jane. Czy wszyscy muszą mi przypominać, że to jest niebezpieczne? Nie jestem dzieckiem, świetnie zdaję sobie z tego sprawę. Aro doprawdy nie musiał przysyłać tu swojej delegacji, by mi o tym powiedzieć.
-Nie martwcie się o mnie. -syknęłam. Jane wybuchnęła śmiechem.
-Bello, czy ty naprawdę myślisz, że się o ciebie martwimy? -natychmiast spoważniała. -Nie zapominaj, że światem wampirów rządzą pewne zasady, które ty próbujesz za wszelką cenę złamać. Już wielu ginęło przed tobą. Musieli ponieść karę za swoje nieposłuszeństwo. -otwarłam szerzej oczy. No tak, Volturi i ich cholerna miłość do przestrzegania zasad. Mogłam się spodziewać, że wszystkie tajemnicze zniknięcia były ich sprawką. -Masz szczęście, że Aro wciąż ma do ciebie słabość. Kajusz już dawno zleciłby twoją zagładę. -zamruczała. Co proszę? Szczęście?!
-Szczęście?! -żachnęłam się, powtarzając na głos moje myśli. -Wolałabym, żebyście mnie zabili. Nie przerwę poszukiwań.
-Spodziewałam się takiej odpowiedzi. -była wyraźnie zadowolona z obrotu sprawy. Tak, teraz mogła się mnie pozbyć i wrócić do Volterry w blasku chwały. Aro nie mógłby mieć jej tego za złe, w końcu buntowałam się przeciwko jego zasadom.
-W zasadzie, Jane, to nie jest taki głupi pomysł. -Demetri także się rozchmurzył. -Zabijmy ją. -szepnął, gotując się do skoku.
***
-Edwardzie! -Alice wbiegła do mojego pokoju, nie racząc nawet zapukać.
-Co? -warknąłem, podnosząc wzrok znad książki. Zamarłem, widząc jej przerażenie. -Alice, co się stało?! -jej myśli były tak chaotyczne, że nie potrafiłem z nich wyłapać niczego sensownego. -Alice! -zerwałem się z kanapy.
-Bella ma poważne kłopoty. -wyszeptała, kładąc mi ręce na barkach. -Tak mi przykro... -moje ciało przeszedł gwałtowny dreszcz. Nie mogłem, nie chciałem tego słuchać. Musiałem coś zrobić. Teraz, zaraz. Obojętnie, czy było to stado rozwścieczonych wilkołaków, starsza pani okładająca ją laską, czy delegacja Volturi. Dopiero co znalazłem szczęście, nie pozwolę mu tak szybko odejść.
Bella, MOJA Bella, była w niebezpieczeństwie. Tylko to się teraz liczyło.
***
Jęk agonii przedarł leśną ciszę. Przerażone ptaki zerwały się do lotu. Demetri leżał teraz na ziemi, z twarzą zatopioną w trawie.
-Chyba troszeczkę się zapominasz, Demetri. -Jane pokręciła głową, wracając do poprzedniej pozycji. Spojrzałam na nią z obrzydzeniem.
-Ładny pokaz. -wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
-Dziękuję. -ukłoniła się teatralnie. Demetri zerwał się na równe nogi. Był wściekły. -Opanuj się. -zwróciła się w jego stronę. -Musimy dziś odwiedzić jeszcze kilku buntowników. Zabawa cię nie ominie. -zapewniła go. Natychmiast się rozluźnił, a jego usta wykrzywiły się w błogim uśmiechu.
-Dlaczego? -zapytałam.
-Dlaczego co?
-Dlaczego nie pozwoliłaś mu mnie zabić?
-Jeszcze nie nadszedł twój czas.
-Ach, no tak. Zapomniałam, że macie napięty grafik. Więc na kiedy mam wyznaczony termin? Wolałabym się spakować.
-Robi się bezczelna. -mruknął Demetri.
-Musisz nauczyć się pokory, siostro.
-Wyjaśnij mi, co według twojego słownika oznacza pokora. Bezmyślne wykonywanie rozkazów Ara? Bezgraniczne oddanie trzem tyranom? Długie lata nauki łaciny, spowodowane chęcią zaimponowania staremu piernikowi? Brak własnego zdania i ambicji? -naprawdę nie wiem, co mnie podkusiło. Jej złośliwy uśmiech zniknął, ustępując miejsca furii.
-Miejmy to już za sobą. -warknęła, rzucając się na mnie. Odepchnęłam ją bez problemu. Wciąż była moją młodszą, rachityczną siostrą. Poleciała parę metrów w głąb lasu łamiąc po drodze kilka starych drzew. Błyskawicznie znalazła się naprzeciwko mnie. Demetri zajął pozycję po drugiej stronie. Jane skinęła na niego głową. Otrzymawszy nieme przyzwolenie, ruszył w moim kierunku.
***
-Edwardzie, to nie ma najmniejszego sensu! -Alice chwyciła mnie za ramię.
-Muszę tam jechać. Ona mnie potrzebuje.
-Nie wiesz tego! Edwardzie, na Boga, nie dramatyzuj! -wykrzyknęła, widząc moją minę. -I tak nic nie wskórasz. Kiedy tam dojedziesz, będzie już po wszystkim.
-Piękne dzięki za optymizm, Alice.
-Pozwól mi jechać z tobą.
-Nie. Jadę sam, a ty jutro z samego rana stawiasz się w szkole. -zatrzasnąłem drzwi samochodu.
-Narwany dupek. -usłyszałem jeszcze, zanim ruszyłem z piskiem opon. Kiedy zerknąłem do bocznego lusterka, Alice ciągle stała przed podjazdem z założonymi buntowniczo rękami i nieodgadnionym wyrazem twarzy. Z domu wybiegała właśnie przerażona Esme. Przyspieszyłem.
***
-Na co czekasz, Demetri? -drwiłam. Był szybki, ale nie dawał mi rady. Obrzucił mnie wściekłym spojrzeniem. -Załatw mnie, skończ tą szopkę. Przecież wiem, że tego chcesz. -po chwili znalazłam się w jego objęciach. Zajęta szamotaniną z Demetrim, nie zauważyłam nadchodzącej Jane. Poczułam, jak coś ostrego wbija mi się w kark, a całe moje ciało nawiedzają silne dreszcze. Czułam każdą jego komórką, że Jane zaraz rozszarpie mnie na strzępy. To już koniec. Nie wykonała jednak żadnego ruchu. Najwyraźniej raczyła się każdą chwilą wygranej. Skończyło się moje istnienie na tym świecie. Nie zdążyłam się z nikim pożegnać, ale w końcu podążałam tam, gdzie pragnęłam się znaleźć już pięćdziesiąt lat temu. Nieważne, czy trafię do piekła, czy do nieba, choć na to drugie nie mam żadnych szans. Nie będę już potworem. Moje gardło nie będzie się buntować pod wpływem kuszącego zapachu ludzkiej krwi. Nigdy więcej. Będę wolna od tego wszystkiego. Nie zobaczę już jednak moich przyjaciół. Nie zobaczę Eleazara i Carmen, mojej jedynej rodziny. Nie zobaczę już Edwarda.
Edward.
Edward.
EDWARD!

Nie mogłam tak po prostu się poddać. Nie mogłam odejść jak tchórz. Jeśli dziś mam zginąć, zrobię to z podniesioną głową, do cholery!
Nagle uścisk zelżał, a ja opadłam bezwładnie na ziemię. Usłyszałam gniewny charkot, a czyjeś silne ramiona postawiły mnie do pionu. Czyli jeszcze żyję.
-Bello, nic ci nie jest? -usłyszałam przy uchu znajomy głos. Jasper... Zamrugałam gwałtownie. Wyglądał jak anioł, gdy tak się nade mną pochylał. Rozejrzałam się. Emmett i Rosalie stali teraz przede mną, gotowi do ataku. Jasper ciągle trzymał mnie w ramionach.
-Ach, Cullenowie. Cóż za miła niespodzianka. -wysyczała Jane, spoglądając na mnie z gniewem.
-Jane. Demetri. -sądząc po tonie, z jakim Rosalie wypowiedziała ich imiona, nie należała do największych fanek Volturi. Wyswobodziłam się niechętnie z ramion Jaspera. Byłam na nich wściekła. Po co się w to mieszali? Dlaczego tak bardzo pragnęli kłopotów?!
-Widzę, że znacie już moją siostrę. -powiedziałam powoli.
-Siostrę? -Cullenowie spojrzeli na mnie zdziwieni.
-To nie jest nasze ostatnie spotkanie, Bello. -Jane odwróciła się na pięcie. -Naucz się pokory. Demetri, idziemy. -wkroczyła w las. Demetri niechętnie ruszył za nią. Po jego rozczarowanej twarzy widać było, jak bardzo rwał się do bitki.
-Będziemy Cię obserwować, Isabello DeLuca! -krzyknął na odchodnym.
***
-Kto wam kazał tu przychodzić?! -warknęłam, gdy Jane i Demetri całkowicie zniknęli za ścianą lasu.
-Alice. -Rosalie przyglądała mi się z szeroko otwartymi oczami. Emmett drapał się z zakłopotaniem po głowie, a Jasper robił wszystko, by zmniejszyć mój gniew.
-Niepotrzebnie. Poradziłabym sobie.
-Bello, nie bądź śmieszna! Gdybyśmy nie przybyli na czas, byłabyś już tylko kupą popiołu! -Rose posłała mi oburzone spojrzenie. Nie odpowiedziałam.
-O. MÓJ. BOŻE. -jęknął Emmett. -Ty nie miałaś zamiaru się bronić, prawda?
-Być może. -wzruszyłam ramionami.
-Ale... Dlaczego? -szepnął zdezorientowany Jasper.
-Nie chcę być potworem.
-Żadne z nas nie chce nim być, łabądku. -nie miałam ochoty droczyć się z Emmettem.
-Nie wiem, co sobie myślałam. Po prostu wtedy wszystko wydawało się takie proste. Wyobraź sobie, że stoisz w ogromnej kolejce po twoje ulubione ciasto. Okej, po twój ulubiony gatunek niedźwiadka. -dodałam, widząc jego minę. -I oto nadchodzi twoja kolej. Jesteś już tak blisko, już prawie trzymasz go w ręce. Aż tu nagle przylatuje banda narwanych chochlików i wyrywa ci z ręki ostatni egzemplarz. -spojrzałam na nich z wyrzutem. -Mój koszmar dobiegłby końca. Ale, szczęście w nieszczęściu, dzięki wam ciągle żyję. Zostaje mi tylko samobójstwo. -natychmiast znalazłam się w ramionach Jaspera. Nie próbowałam protestować. Nawet wampir potrzebuje czasem trochę czułości.
-Bello, nie waż się nawet tak myśleć. -szepnął, przyciskając moją głowę do torsu. -Nigdy więcej. -musnął wargami czubek mojej głowy.
-Jazz, od kiedy to zrobiłeś się taki opiekuńczy i uczuciowy, co? -Emmett uśmiechnął się złośliwie. Rosalie trzepnęła go po głowie.
-Zamilcz, niedorozwinięty batmanie. -wykorzystał jedną z moich obelg. Zachichotałam. Emmett posłusznie się zamknął. Wtulona w ramiona Jaspera, poczułam ogromną chęć, by wybuchnąć płaczem. Chciałam poczuć ciepło łez, ich słony smak. Chciałam jakiegoś dowodu na to, że jestem bezsilna. Nawet tego nie mogłam otrzymać.
-Cholerna wampirza siła. Nie mogę sobie nawet popłakać. -syknęłam, wywołując przy tym śmiech całej trójki.
***
-Jak się czujesz? -Jasper usiadł obok mnie. Rosalie i Emmett, upewniwszy się wcześniej, że niebezpieczeństwo minęło i żadne myśli samobójcze nie chodzą mi po głowie, wrócili do domu. Siedzieliśmy teraz na schodach, wpatrując się w gwiazdy.
-Jak wampir po ukąszeniu. Swędzi. –mruknęłam, pocierając bliznę na karku.
-Coś o tym wiem. –roześmiał się ponuro, wskazując brodą blizny na lewym przedramieniu. Milczeliśmy dłuższą chwilę. Jasper przesunął się bliżej i zaczął bawić się moimi włosami. Coś go dręczyło, ale nie miał odwagi o to zapytać. W końcu spojrzał na mnie wymownie.
-Bello?
-Hm?
-Mogłabyś mi coś opowiedzieć? –zagryzł wargę w oczekiwaniu.
-Co tylko chcesz. Jestem ci winna wyjaśnienia. –westchnęłam. Kiedyś musiało to nastąpić.
-Opowiedz mi o sobie. Tylko, błagam, mów szczerze.
-Okej. –zawahałam się. –Ale bez szczegółów, dobra? Moje życie ma w sobie za dużo pesymizmu, mój drogi.
-Chyba to zniosę.
-No tak. –pokiwałam głową. Słyszałam już jego historię. Pasowaliśmy do siebie jak dwie połówki jabłka. Znalazłam sobie idealnego przyjaciela, który zapełnił pustkę w moim martwym sercu. Minęło już tyle lat, odkąd…
-Bello. –szturchnął mnie lekko.
-Przepraszam. Okej, zaczynamy. Kurczę, to trochę krępujące, wiesz?
-Mów. Obiecuję, że będę milczał jak grób.
-Po co te dosłowne porównania? –uśmiechnęłam się szeroko. Pokręcił z rozbawieniem głową.
-Bello, nie uciekaj od tematu.
-Dobrze. Nazywam się Isabella Laura DeLuca. Urodziłam się dwunastego czerwca 1940 roku w Madei. Dwa dni po włączeniu się Włoch do wojny. To były złe czasy. Ale chyba nie miałam dużego wyboru. –wyszeptałam. –Miałam dwie młodsze siostry, Jane i Chiarę. Miałeś już wątpliwą przyjemność poznać Jane, Chiara umarła, gdy miała trzy lata.
-Przykro mi. –objął mnie ramieniem.
-Miałeś nie przerywać. –mruknęłam.
-Przepraszam.
-Tak właściwie, to nie pamiętam jej za dobrze. Sama byłam jeszcze dzieckiem.
-A rodzice?
-Ojciec zginął na wojnie. Matka, z tego co wiem, aktualnie znajduje się w hospicjum. –spuściłam głowę. -Niedawno obchodziła dziewięćdziesiąte urodziny. –skrzywiłam się. Tak bardzo pragnęłam być przy niej. Móc się nią zaopiekować. Ale co bym jej powiedziała? To nic mamo, nie przejmuj się, że jestem wiecznie młoda. Po prostu taki jeden brzydki pan zrobił mi kuku i jestem nieśmiertelna? Wolne żarty. –Kiedy miałam osiemnaście lat, przeprowadziłyśmy się do Rzymu, w poszukiwaniu szczęścia. Jane miała wtedy piętnaście lat, Alec szesnaście.
-Alec? –zmarszczył nos.
-Tak. Poznała go pierwszego dnia w Rzymie. Od razu zaczęła nazywać go „swoim narzeczonym”.
-Nigdy o tym nie słyszałem.
-Bo już tego nie robi. Woli podlizywać się Aro. Alec potrzebny jest jej tylko do zaspokajania pewnych potrzeb. –syknęłam. Spojrzał przed siebie zniesmaczony.
-Rozumiem.
-Wracając do mojej historii. Pewnego czerwcowego wieczoru, kilka dni przed moimi urodzinami, wybraliśmy się na potańcówkę. Wtedy nas dorwali. –zawiesiłam głos. Czekał cierpliwie na kontynuację. Przełknęłam jad. –Aro dał nam wybór. Mogliśmy zostać i wiernie mu służyć, lub odejść i nie grzeszyć więcej. –uśmiechnęłam się ponuro. –Resztę chyba znasz.
-I tak po prostu… Odeszłaś?
-Sama nie dałabym rady. Wprawdzie obiecano mi, że nie zostanę za to ukarana, ale jak nowonarodzony może sobie poradzić bez niczyjej pomocy? Na szczęście pojawił się Eleazar…
-Dlaczego zmieniłaś nazwisko?
-Bo tak było wygodniej. Zacieranie śladów. Mama do teraz sądzi, że zostałyśmy zgwałcone i zamordowane. –zacisnęłam szczęki.
-Bello…
-Nie, w porządku. Masz prawo wiedzieć.
-A skąd się wzięło to wszystko? –spojrzał na mój dom.
-Pytasz się, skąd wzięłam na to pieniądze?
-Mhm.
-Nie martw się, nie okradłam banku. Widzisz, moja babcia była dość majętną osobą. Zostawiła spadek, mający trafić w ręce tej wnuczki, która pierwsza wyjdzie za mąż. Miała też dobrych detektywów, więc bez problemu dowiedziała się, że zmieniłam nazwisko. Szkopuł tkwił w tym, że nie miałam męża.
-I tu wkracza Eleazar. –pokiwał z rozbawieniem głową.
-Bingo.
-Chyba wiem już wszystko. –uśmiechnął się. –Dziękuję.
-Stałeś się jednym z wybranych. –zachichotałam.
-Zaszczyt kopnął mnie w kostkę. –stwierdził, udając powagę. –Bello?
-Taa?
-Zdajesz sobie sprawę, że Edward będzie tu lada chwila? –wciągnęłam powietrze. Faktycznie, jego zapach był coraz bardziej intensywny.
-Dlaczego?
-Ma skłonności do histerii. Poza tym, dziewczyno, obudziłaś jego serce. Myślisz, że teraz da ci spokój? –zaśmiał się serdecznie. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Dzięki Bogu, nie potrafiłam się rumienić.
-Narwany, przewrażliwiony głupek. –stwierdziłam rzeczowo. Przecież nic mi się nie stało, Alice musiała to zobaczyć.
-Czym zasłużyłem sobie na takie komplementy? –moich uszu dobiegł jego zmysłowy, aksamitny baryton. Jak na złość, blizna swędziała coraz mocniej. Chciałam się na niego rzucić, ale nie byłoby to zbyt roztropne z mojej strony. Nie miałam do tego prawa, poza tym nie chciałam wyjść na napaloną dziewuchę, a’la bierz mnie tu i teraz. W jego oczach kryła się niewypowiedziana ulga. Błyskawicznie znalazł się przy mnie.
-Udanej nocy. –mruknął Jasper, wycofując się w stronę lasu.
-Dziękuję. –szepnęłam w jego stronę. –Za wszystko.
-Uważaj na siebie, mała. –odparł i już go nie było.
-Bello. –Edward ujął mój podbródek. –Myślałem, że to już koniec.
-Jesteś przewrażliwiony, Edwardzie. –zamruczałam. –Nic by mi się nie stało.
-Widziałem co innego.
-Widzisz tylko to, co chcesz widzieć.
-Myślisz, że chciałem widzieć, jak giniesz? –obruszył się, opuszczając rękę.
-Ależ skąd. Myślę, że chciałeś mieć wymówkę, by tu przyjechać. –ujęłam jego dłoń, splatając nasze palce. Uśmiechnął się najszerzej, jak potrafił. Kiedy patrzył na mnie z miłością, która nie miała prawa się wydarzyć, a przynajmniej nie tak szybko, wiedziałam, że dla takiej chwili warto będzie jeszcze trochę pożyć. Pozwoliłam mojemu umysłowi zatonąć w jego złotych tęczówkach. Słowa nie były teraz najistotniejsze….


---
*o, święta naiwności

No, to by było tyle na dziś. ^^ Złamie mi się serce, jeśli nie tak to sobie wyobrażałyście Wink
Ugh. Z niecierpliwością czekam na opieprz ^^


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez madam butterfly dnia Nie 14:33, 22 Lut 2009, w całości zmieniany 7 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Sob 21:40, 21 Lut 2009 Powrót do góry

Jaki opieprz?! Przecież to było świetne! Ś-W-I-E-T-N-E! :)
Kogo tak zawzięcie szuka Bella, że aż Volturi wkraczają do akcji? ;>
Jasper jest kochany. Edward też, ale w tym rozdziale J. rządzi. :)) Ukradł moje serce. A przynajmniej ten kawałek, który nie należał do Boskiego E. xD
No i znów czekam na kolejny rozdział, i z każdym kolejnym chcę więcej, i więcej, i więcej! :D
WENA! :*
madam butterfly
Dobry wampir



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 126 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki

PostWysłany: Sob 22:07, 21 Lut 2009 Powrót do góry

Meeg napisał:
Kogo tak zawzięcie szuka Bella, że aż Volturi wkraczają do akcji? ;>
Jasper jest kochany. Edward też, ale w tym rozdziale J. rządzi. :smile:) Ukradł moje serce. A przynajmniej ten kawałek, który nie należał do Boskiego E. xD


wszystko w swoim czasie. Tej tajemnicy nie zdradzę wam tak szybko, bo co to byłoby za ff, gdybyście teoretycznie znały zakończenie Wink Możecie się jedynie domyślać. ^^

Cóż, Jasper zawsze należał do moich ulubieńców, co chyba widać ^^.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez madam butterfly dnia Sob 22:07, 21 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Anabells
Zły wampir



Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd

PostWysłany: Sob 23:38, 21 Lut 2009 Powrót do góry

Jest dużo lepiej niż myślałam. Oni nie dadzą jej tak szybko. o ile kiedykolwiek, spokoju, prawda?
Nie spodziewałam się, że Jasper i Bella są sobie tacy bliscy...
Miłej nocy!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Noth.
Wilkołak



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 0:15, 22 Lut 2009 Powrót do góry

Zgadzam się... Dla mnie było to w 100% Świetne, boskie i ogólnie mogę rzucać same pozytywy :)

Taa... widzę, że nie tylko mnie nęka myśl, kogo szuka Bella?
Ale spokojnie poczekam. Może mi się uda.

Z tym, że Jasper jest kochany także muszę się zgodzić...
no Edward oczywiście także jest kochany(a jak inaczej?)... tak jak zawsze był i będzie.
Przynajmniej dla mnie i z tego co mi się wydaje to nie tylko.

Oczywiście czekam z niecierpliwością na następny rozdział.

A żeby ten post nie był taki jak moje inne (czyli tylko coś w stylu "podobało mi się" i na tym koniec. (A oczywiście podobało mi się bardzo)) to napiszę jeszcze pare rzeczy... zapewne nic nowego i się powtórzę, ale cóż... nie moja wina, że nie jestem zbyt oryginalna i podoba mi się to co innym (przynajmniej w jakimś stopniu).
Tak wiec (nie zwracam tu uwagi na pisanie poprawnie po polsku, więc nie "gryźć" za to, że źle zaczynam zdanie czy cokolwiek) Szczególnie w tym całym ff podoba mi się to, że:
- Emmet jak zwykle świetny i gada tak jak on tylko potrafi.
- Jest inny niż wszystkie(wiem, wiem... każdy ff jest inny, ale ten jest WYJĄTKOWY. Jane i Bella siostrami? Bella na początku znała się tylko z częścią rodziny Cullenów? Bella ciągle kogoś szukająca? Tego jeszcze nie słyszałam i muszę przyznać, że mi się to nawet podoba:)
- Jest tajemniczy... nie ma tak, że wszystko już wiadomo (chodzi mi tu głównie o wątek nieustannych poszukiwań Belli.)
- no i styl pisania... miło i przyjemnie się czyta.
To tak ogólnie.

Może w niektórych momentach zboczyłam z tematu, przepraszam...

Wow. Trochę się rozpisałam... Mam nadzieję, że zrozumieć się da (bo niektórzy czasami mają z tym problem)

Zapomniałabym. Oczywiście życzę Weny.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dians
Zły wampir



Dołączył: 15 Sty 2009
Posty: 253
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zbąszynek.

PostWysłany: Nie 0:27, 22 Lut 2009 Powrót do góry

Uwielbiam Jazza! :D
To ślepe oddanie Jane mnie rozwala.
Rozumiem, że niedługo się dowiemy, kogo szuka Bella :D
Ahhh ten Eddy.

Życzę ogromnej Weny :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cornelie
Dobry wampir



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 297 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD

PostWysłany: Nie 1:27, 22 Lut 2009 Powrót do góry

Powiem tylko O my fucking god!!! Ja cię kocham kobieto!
To było szałowe! Za mało jak dla mnie :)

Ach, no tak. Zapomniałam, że macie napięty grafik. Więc na kiedy mam wyznaczony termin? Wolałabym się spakować. - ten tekst mnie rozwalił na łopatki pierwsze!

Poza tym historia Belli - przejmująca. Po prostu... no tknęła mnie. Jestem pod wielkim wrażeniem.
Maleńka, jak najszybciej wrzucaj kolejną część!

:*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aletheia
Człowiek



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Łoże Emmetta

PostWysłany: Nie 7:36, 22 Lut 2009 Powrót do góry

Ile ironii w tym rozdziale, po prostu zakochałam się.
Nie tak wyobrażałam sobie spotkanie z Jane, ale to to na pisałaś jest dużo lepsze od tego co sobie wyimaginowałam.
Jasper jest świetny.
Rozdział zachwycający. Czekam na więcej i życzę weny.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
madam butterfly
Dobry wampir



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 126 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki

PostWysłany: Nie 12:53, 22 Lut 2009 Powrót do góry

Nie macie nawet pojęcia, jak bardzo jestem zaskoczona ^^
Spodziewałam się raczej rzucania mięsem za chore wymysły. Wink

W każdym bądź razie jestem cholernie wdzięczna za wszystkie pozytywne komentarze, dodajecie mi skrzydeł, drogie panie. Wink

a pomyśleć, że bałam się tu cokolwiek zamieszczać. ^^

Anabells napisał:
Oni nie dadzą jej tak szybko. o ile kiedykolwiek, spokoju, prawda?


zobaczycie. Wink Po raz kolejny powtarzam, wszystko w swoim czasie. Twisted Evil

Noth. napisał:
- Emmet jak zwykle świetny i gada tak jak on tylko potrafi.
- Jest inny niż wszystkie(wiem, wiem... każdy ff jest inny, ale ten jest WYJĄTKOWY. Jane i Bella siostrami? Bella na początku znała się tylko z częścią rodziny Cullenów? Bella ciągle kogoś szukająca? Tego jeszcze nie słyszałam i muszę przyznać, że mi się to nawet podoba:)
- Jest tajemniczy... nie ma tak, że wszystko już wiadomo (chodzi mi tu głównie o wątek nieustannych poszukiwań Belli.)

1. Emmett w ostatnim rozdziale gdzieś się zgubił, za co przepraszam ^^. I obiecuję, że będzie go więcej, cóż to za rozdział, jeśli nie ma w nim Emmetta? Wink
2. Staram się jak mogę, by był inny. Większość pomysłów przychodzi do mnie w trakcie pisania, nic nie planowałam z góry. Twisted Evil Naprawdę cieszę się, że tak to odbieracie.
3. Nie może być tak, żeby wszystko było od razu wiadomo. Nie miałybyście wtedy ochoty tego czytać Wink

Dians napisał:
Rozumiem, że niedługo się dowiemy, kogo szuka Bella Very Happy

Hm, być może. Postaram się jednak jak najdłużej ukrywać tą tajemnicę. Muszę jeszcze dopieścić kilka szczegółów Wink.

Cornelie napisał:
Poza tym historia Belli - przejmująca. Po prostu... no tknęła mnie. Jestem pod wielkim wrażeniem.

A tego to już się naprawdę nie spodziewałam. Wink Historia, jak każda inna. Cieszę się, że ktoś zwrócił na nią uwagę. Wink

Aletheia napisał:
Nie tak wyobrażałam sobie spotkanie z Jane, ale to to na pisałaś jest dużo lepsze od tego co sobie wyimaginowałam.

Ciekawa jestem, jak to sobie wyobrażałaś. ^^ Czasem mój mózg widzi inaczej, niż powinien. Wink
Jeśli miałyście jakieś inne pomysły, proszę, mówcie. Nadstawię uszu, i kto wie, być może kiedyś zostaną wprowadzone w życie. ^^
Poza tym, jeśli chcecie, możecie zgadywać, co stanie się dalej. Wprawdzie nic wam nie powiem, ale to trochę pobudzi moją wyobraźnię. ^^


No, teraz to ja się rozpisałam Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kithira
Wilkołak



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Any Other World

PostWysłany: Nie 20:31, 22 Lut 2009 Powrót do góry

Twoje opowiadanie genialne , odmienne od innych z nutką ironii:) Zresztą wiesz dobre co o nim myślę. Mam nadzieję, ze w następnych rozdziałach nie zatracisz gdzieś Emetta i Jaspera, który w Twoim wydaniu okazuje tyle czułości i współczucie ile od niego zawsze oczekiwałam. Pozostaje tylko chwalić taki talent. Dużo WENY :))))
Pozdrawiam:*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
madam butterfly
Dobry wampir



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 126 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki

PostWysłany: Nie 22:06, 22 Lut 2009 Powrót do góry

Oddaję kolejną część w wasze ręce. Mam nadzieję, że spełnia wasze oczekiwania. Enjoy!

Mijały kolejne godziny. Niewysłowiona ulga, jaka zawładnęła moim ciałem, gdy pojawił się Edward, powoli zamieniała się w błogie otępienie. Nie miałam jej tego za złe. Nie myślałam trzeźwo. Gdyby tak było, nie leżałabym teraz na ziemi, w dodatku w jego objęciach. Nie, nic z tych rzeczy. Do niczego nie doszło, chociaż moja fantazja hasała sobie wesoło wokół jednego tematu. Poruszył się nieznacznie, gdy słońce przebiło się nieśmiało przez warstwy mgły. Wstawał nowy dzień. Przysunął się bliżej, przykładając mi dłoń do policzka. Rozkoszne ciepło objęło zasięgiem każdą komórkę mojego ciała. Ukrył twarz w moich włosach, głęboko oddychając. Zaśmiał się krótko, po czym musnął je wargami. Było mi tak dobrze… Ale czy to na pewno było odpowiednie? Czy miałam jakiekolwiek prawo do szczęścia? Czy on… Czy on zdawał sobie sprawę z tego, jak wielkie rozterki mną targały? Dla niego to było proste. Kochał mnie (chyba) i już. Ale co ja mogłam mu dać w zamian? Nie znałam go, niewiele o nim wiedziałam. Miał jednak w sobie to coś, co nie pozwalało mi myśleć racjonalnie. Czy doprawdy nie widział, co ze mną zrobił?
***
Czy ona doprawdy nie widziała, co ze mną zrobiła? Wszystko nabiera sensu, kiedy leży bezpieczna w moich ramionach. Kiedy mam pewność, że nic jej nie grozi. Wyłapałem ze wspomnień Jaspera, że nie walczyła. Chciała zginąć. Nie potrafiłem tego ogarnąć. Nie potrafiłem zrozumieć jej odruchów. Teraz, w tej chwili, niewiele mnie to obchodziło. Widząc błogi, cudownie kojący uśmiech na jej twarzy, nie mogłem mieć jej tego za złe. Została. Żyje. Tylko to się liczy. Moja Bella… Ta miłość nie miała prawda się zdarzyć. Nie zasługiwałem na nią, a trafiła we mnie jak grom z jasnego nieba. Ta dziewczyna, ta piękna kobieta, była czymś więcej niż cudem. A jeśli działam za szybko? Jeśli przestraszy się i wyśle mnie do diabła? Tego bym nie zniósł. Muszę być ostrożny, nie mogę jej przestraszyć. Jeszcze przyjdzie jej do głowy coś tak bezmyślnego, jak walka z Volturi. Przez te kilka dni zdążyłem się zorientować, że była nieobliczalna. Być może bardziej niż Alice. Słońce musnęło nasze ciała. Niczego nie pragnąłem tak bardzo, jak zostać tutaj, z nią, na wieczność. Niech się dzieje co chce, teraz jestem szczęśliwy. Jednak jedna rzecz wciąż nie daje mi spokoju… Nie wiem, jak mam o to zapytać, może urażę ją moimi przypuszczeniami…
***
Kreślił dłonią okręgi na moich plecach. Im niżej był, tym mój oddech stawał się płytszy.
Co się z tobą dzieje, Swan?! –ach, więc mój upierdliwy przyjaciel jednak wrócił. Zignorowałam go, ponownie poddając się pieszczocie zwinnych palców Edwarda. Zawahał się na moment. Przesunął rękę z powrotem na moje łopatki, drugą objął moją szyję. Uśmiechnął się pytająco. Kiwnęłam głową. Przysunął swoją twarz bliżej mojej. Musnął wargami moje czoło, obsypał pocałunkami moje powieki, wplatając przy tym palce w moje włosy. Rozkoszowałam się każdym kolejnym pocałunkiem. Uczucie, że zachowałam się nieodpowiednio, przyzwalając mu na to, zniknęło pod naporem pragnienia. Musiałam otwarcie przyznać – byłam łatwa. Ale kto by nie był, gdyby uwodził go TAKI wampir? Kiedy wyrzucałam sobie, że jestem ladacznicą, on wargami błądził po moich policzkach i szyi. Ujęłam jego twarz, zmuszając go, by spojrzał na mnie.
Och, pocałuj mnie wreszcie, idioto. –pomyślałam, próbując się skoncentrować. Nie wiedziałam, czy coś z tego wyszło, dopóki nie zobaczyłam na jego twarzy triumfalnego uśmiechu. Tak, nie ma co do tego wątpliwości. Wygrał z moją słabą silną wolą. Nie czekając na kolejne przyzwolenie, wpił się w moje usta z taką gorliwością, że po raz pierwszy świat zawirował mi przed oczami. Odpowiadałam pocałunkiem na pocałunek, głaskałam go po torsie, oddawałam mu każdą pieszczotę. Zanurzyłam rękę w jego włosach, przyciągając go bliżej. Zatraciliśmy się w tym zupełnie, zniknęliśmy gdzieś w czasoprzestrzeni. Kiedy w końcu oderwał się ode mnie, słońce świeciło już wysoko nad nami. Oboje mieliśmy przyspieszone oddechy.
-Bello? –wyszeptał.
-Tak?
-Mogę o coś cię zapytać? Tylko nie gniewaj się na mnie, proszę. –oparł się na łokciu, drugą ręką chwytając moją dłoń.
-Postaram się. –kiwnęłam głową.
-Czy ty i Jasper… Czy coś was łączy? –bąknął. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Musiał mieć trudności z zadaniem tego pytania, bo zmrużył oczy i zacisnął szczęki. Zamiast wpaść w szał i zwyzywać go od durni, zaśmiałam się cicho. Jak mógł posądzać mnie o coś takiego? No jak?
-Co w tym takiego śmiesznego? –zapytał zdumiony. Wzruszyłam ramionami.
-Och, Edwardzie, jesteś naprawdę ślepy. Poza tym myślałam, że masz o mnie trochę lepsze zdanie. –spojrzał na mnie pytająco. Wstałam z ziemi, pociągając go za sobą. Wskazałam dłonią wygniecioną trawę, moje spodnie upaprane ziemią i pojedyncze gałązki w moich włosach. –Czy, gdybym coś do niego czuła, wyglądałabym teraz tak? Czy uważasz, że mogłabym zrobić coś takiego Alice? I najważniejsze. Co ty sobie wyobrażasz, Edwardzie?! –chwyciłam się pod boki. –Czy naprawdę myślisz, że tak mocno zaangażowałam się w nasze pieszczoty, nic do ciebie nie czując?! Rozczarowałeś mnie, doprawdy. –odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę domu z uśmiechem na twarzy. Według moich obliczeń będzie przy mnie za jakieś pięć sekund. Cztery…
***
Mam za nią iść?
***
Trzy...
***
Jest na mnie zła?
***
Dwa…
***
Muszę to sprawdzić.
***
Jeden…
***
Idę za nią.
***
Zero. Miałam rację. Pogratulowałam sobie w duchu mojej mądrości życiowej. A raczej daru obserwacji. Mężczyźni byli tacy przewidywalni. Stanął przede mną, wyciągając ręce w moją stronę. Wyminęłam go bez problemu. Ujął mnie w talii i przyciągnął do siebie tak, że opierałam się o niego plecami.
-Przepraszam. –zamruczał mi do ucha. –Jestem głupi, wiem, ale musiałem mieć pewność. –musnął wargami wgłębienie pod moim lewym uchem.
-Jak mogłeś mieć jakiekolwiek wątpliwości? –odwróciłam się w jego stronę.
-Przepraszam. –powtórzył tylko, zanim mój świat ponownie wywrócił się do góry nogami.
***
Dni bez Edwarda wydawały mi się pozbawione wszelkiego uroku. Każdy poranek wydawał się taki sam, żaden wieczór nie przynosił ulgi. Chodziłam po uczelni jak otępiała, unosząc się kilkanaście centymetrów nad ziemią. Dosłownie. Rosalie, wykorzystując moją umysłową lukę, codziennie rano pojawiała się w moim domu z parą nowych szpilek w ręce. Nawet ten ograniczony dureń, Emmett, zauważył we mnie zmianę. I od tamtej pory nie dawał mi spokoju…
***
-Zabierz się z nami w ten weekend do Forks, proszę. –Jasper spojrzał na mnie błagalnie. –Zobaczysz, spodoba ci się. Ogromne lasy, liczna zwierzyna, ciągłe deszcze i chmara wilkołaków wokół. –uśmiechnął się łobuzersko. Rosalie trzepnęła go po głowie.
-Nie słuchaj go, bredzi.
-Och, doprawdy? –założył sobie ręce na piersi. Mierzyli się wzrokiem, jakby mieli się zaraz pozabijać.
-Okej, wierzę wam na słowo. Z pewnością jest tam równie uroczo, jak w chatce z piernika u świętego Mikołaja, ale nie mogę. Mam kolokwium do zaliczenia. –mruknęłam.
-Nie powiesz mi chyba, że spędzisz weekend na nauce tutaj, w Lynnwood! –oburzyła się blondynka.
-Taki właśnie mam zamiar. –wzruszyłam ramionami.
-Nie pojmuję cię, Bello. Znasz ten materiał na pamięć. –Jasper podrapał się po głowie.
-Nie słyszeliście, że Edward wybiera się tutaj w piątek? –Emmett zmaterializował się przy moim boku, wpatrując się we mnie ze złośliwym uśmieszkiem. Gdyby wzrok mógł zabijać, Emmett już dawno szybowałby w stronę piekła.
-To wszystko tłumaczy. –Jasper wybuchnął śmiechem. Spojrzałam na niego z wyrzutem.
-I ty, Brutusie, przeciwko mnie? –jęknęłam.
-Oj, Bello, nie jojcz. Przecież to normalne. –odparła Rosalie.
-Tak, to całkiem normalne. –potwierdził Emmett. –dwójka napalonych wampirów w jednym pomieszczeniu… Rose, czy my naprawdę musimy jechać do Forks? Wolałbym zostać i popatrzeć, jak te fajtłapy próbują się zgwałcić.
-Emmett, daj spokój. –Jasper próbował złagodzić moją irytację. Miałam ochotę przywalić Emmetowi w twarz moją nową, szkarłatną szpilką, która notabene niemiłosiernie mnie uwierała.
-Chyba nie powiesz mi, Bello, że nie masz na niego ochoty! –złapał się za głowę. –Biedny Edward, to go całkowicie załamie!
-Zaraz. Cię. Uszkodzę. –wycedziłam. Jasper położył dłoń na moim ramieniu.
-Emmett! –Rosalie zerwała się na równe nogi.
-No co, przecież byłem miły! Właśnie wygrałem zakład! –wyciągnął w górę ręce w geście zwycięstwa. W tej samej chwili uderzyłam go z całej siły w splot słoneczny. Zgiął się wpół.
-TERAZ możesz się cieszysz. Wygrałeś. –poczułam ulgę, mogąc się na nim wyżyć. Jazz i Rose nie mogli powstrzymać śmiechu.
-Chodź, zanim Ci odda. –Jasper pociągnął mnie w stronę mojego samochodu.
***
Zabawne, jak bardzo nieszczęścia zbliżają ludzi. Od tamtego feralnego wieczoru spędzałam z Jasperem każdą wolną chwilę. Poznał już moją historię, więc nie miałam przed nim żadnych tajemnic. Prawie każdy wieczór spędzaliśmy na wpatrywaniu się w gwiazdy, rozmawianiu o przeszłości i obgadywaniu naszych znajomków. Rozumieliśmy się bez słów, doskonale wiedział, jakie wątpliwości mną targają.
-Boisz się, prawda? –zapytał któregoś wyjątkowo zimnego wieczoru.
-Mhm. –mruknęłam, nie spuszczając wzroku z księżyca.
-Czego? Czego dokładnie się boisz? Przecież wiesz, że cię kocha.
-Tak, wiem. Ale, Jasper, czy to nie dzieje się za szybko? Czy ja zwariowałam?
-Nie, Bello. To całkiem normalne. Wampiry odczuwają to inaczej niż ludzie, dużo mocniej i szybciej. To naturalna kolej rzeczy. Jesteśmy bardzo stali w uczuciach, ale kiedy spotkamy na drodze kogoś wyjątkowego, to dopada nas jak grom z jasnego nieba. Jesteś zupełnie innym człowiekiem, kiedy dotknie cię taki rodzaj uczucia. To tak, jakby twoje serce znów biło, a każdy dotyk ukochanej osoby wywoływał przyjemne dreszcze. –przymknął oczy, uśmiechając się lekko.
-Alice to szczęściara. –westchnęłam, przyglądając się jego twarzy.
-Edward też. –odpowiedział, otwierając oczy.
-Edward myśli, że coś nas łączy. –szepnęłam. Wybuchnął śmiechem.
-Dlaczego nie powiedziałaś mi tego wcześniej? –zapytał w końcu.
-Bo nie było potrzeby. Wytłumaczyłam mu wszystko.
-Bello… -spoważniał. –Jesteś dla mnie bardzo ważna, ale zawsze będę cię traktował jak młodszą siostrę.
-Wiem, nie oczekuję przecież niczego innego, braciszku. –cieszyłam się, że w końcu to sobie wyjaśniliśmy. Uwaga Edwarda dała mi dużo do myślenia. Nie zobaczyłam jednak w zachowaniu Jaspera niczego nieodpowiedniego. Traktował mnie jak siostrę, czyli tak, jak powinien. Edward z pewnością był przewrażliwiony. Niespodziewanie Jasper przygarnął mnie do siebie.
-Jesteś moją ulubioną młodszą siostrą. –parsknął śmiechem prosto w moje włosy. I już wiedziałam, że będzie w porządku. Nic nie może pójść źle. Nawet Volturi powinni być zadowoleni. Póki co, zaprzestałam poszukiwań. Prawdę powiedziawszy, nie miałam do tego głowy.
***
W piątkowe popołudnie ciszę w salonie przerwał dźwięk telefonu. Zapięłam zamek mojej nowej sukienki (efekt zakupów z Rose), i pobiegłam na dół.
-Słucham?
-Bello, tak mi przykro… -głos Carmen nagle się załamał.
-Carmen, co się stało?
-Tanya… Dowiedziała się… Edward… Ty… Jedzie do Ciebie… Tak mi przykro. –odłożyłam słuchawkę. Pięknie, tylko tego mi brakowało…


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kithira
Wilkołak



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Any Other World

PostWysłany: Nie 23:07, 22 Lut 2009 Powrót do góry

ooo proszę mm moja ciekawość pobudzona ;D co też ta Tanya zrobi? :) oczywiście zakańczasz wiecznym niedosytem, ale cierpliwie będę czekać na ciąg dalszy :) Jasper cudowny :) Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anabells
Zły wampir



Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd

PostWysłany: Nie 23:38, 22 Lut 2009 Powrót do góry

Tanya jest zazdrosna i jedzie do Belli? Co on zamierza?
Będzie się drzeć czy stawia na rękoczyny? Ciekawe, co na to Edward...
Pomyślnych WENÓW!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cornelie
Dobry wampir



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 297 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD

PostWysłany: Pon 21:53, 23 Lut 2009 Powrót do góry

Tanya??!! Kurdę, zaczyna się robić wręcz nieziemsko ciekawie! Kobieto, jeszcze
w takim momencie śmiałaś przerwac?? xD Uduszę cię normalnie.
Ja chcę wiedzieć co się stanie, co z tego wyniknie.

Dawaj kolejną xD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin