FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Błądząc w ciemnościach [Z] [+16] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Anabells
Zły wampir



Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd

PostWysłany: Nie 23:12, 15 Lut 2009 Powrót do góry

Nie no... WOW.
Historia Belli jest bardzo ciekawa. Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Mam nadzieję, że długo czekać nie będę.

Duuużo WENA!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
madam butterfly
Dobry wampir



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 126 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki

PostWysłany: Pon 7:17, 16 Lut 2009 Powrót do góry

Więc. Jeśli chodzi o następny rozdział, w którym być może pojawi się pan E Twisted Evil, to nie jestem pewna, czy dam radę dzisiaj. Wrócę do domu dosyć późno, a jutro czekają mnie dwa sprawdziany, ale dam z siebie wszystko, żeby dodać go jeszcze dziś Wink
i chyba nawet wiem, jak będzie wyglądał.
Trzymajcie kciuki Wink

Mercy. Ja od zawsze widziałam Jane i Aleca jako parę. Od momentu, kiedy Alec przywitał ją w twierdzy Volturi. Wink
Chociaż, wizja rodzeństwa też jest dobra ^^


Ach, i najważniejsze. Wielkie dzięki za miłe, budujące komentarze. ^^
Dla takich komentarzy chce się pisać szybciej i więcej. Dziękuję love


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez madam butterfly dnia Pon 7:31, 16 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Cornelie
Dobry wampir



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 297 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD

PostWysłany: Pon 21:45, 16 Lut 2009 Powrót do góry

Cóż orginalna nie będę xD Podoba mi się. Jane i Alec to było dla mnie zaskoczenie, ale takie na plus Wink
Bella i Emmett - rewelka.
Dodawaj kolejną część i to jak najszybciej xD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
madam butterfly
Dobry wampir



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 126 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki

PostWysłany: Pon 22:30, 16 Lut 2009 Powrót do góry

Kto wie, może nie tego oczekiwaliście, ale szczerze powiedziawszy, to chyba najnormalniejsza wizja mojego umysłu w dniu dzisiejszym. Reszty znać nie chcecie, chyba. Wink Enjoy!

-Moja maleńka! –zapomniałam już, jak bardzo nieprzewidywalny jest Eleazar, kiedy wpadnie w ekstazę. Trzymał mnie teraz wysoko w swoich ramionach, a perlisty śmiech Carmen raz po raz przedzierał się przez leśną ciszę. –Tyle lat! Nie dawałaś znaku życia, czy ty zdajesz sobie sprawę, że odchodziliśmy od zmysłów? Co się z tobą działo? –kiedy udało mi się wreszcie wyswobodzić z jego objęć, spojrzał na mnie z wyrzutem, zakrawającym na gniew. Uśmiechnęłam się przepraszająco.
-Chyba było mi to potrzebne.
-Eleazarze, daj jej żyć. Może porozmawiamy w przyjemniejszych warunkach? –zasugerowała Carmen. Tak bardzo brakowało mi jej mocnego, hiszpańskiego akcentu.
-Mieszkasz gdzieś w okolicy, Bello?
-Pozwólcie zatem, że oprowadzę was po moich skromnych włościach. –zachichotałam jak podniecona nastolatka i natychmiast ruszyłam w stronę samochodu, nie upewniając się nawet, czy moi przyjaciele podążają za mną. Nawet cholerny Cullen nie mógł mi już zepsuć nastroju.
***
-Bello, kochanie, co robiłaś przez te dwadzieścia okropnie długich lat? –zapytał Eleazar, lustrując wzrokiem moją domową biblioteczkę. Nie otrzymawszy odpowiedzi, odwrócił się do mnie ze złowrogim błyskiem w oku. –Bello!
-Och, bywało się tu i tam. –odparłam wymijająco.
-Szukałaś go, prawda? –Carmen położyła mi rękę na ramieniu.
-Tak. –spuściłam ze wstydem głowę.
-Boże, Bello! Ujawnienie Ci tej tajemnicy było największym błędem mojego istnienia. Nikt go jeszcze nie odnalazł, a podczas poszukiwań wielu z naszych pobratymców ginęło w niewyjaśnionych okolicznościach, wiesz o tym! Dlaczego to robisz?! Bello… -Eleazar ukrył twarz w dłoniach. Przez chwilę wydawał mi się małym robaczkiem, czekającym na nieubłaganą śmierć. –Isabello. Lauro. DeLuca. –wysyczał, już wyprostowany. Zrobił to tak szybko, że moje nieruchome serce, przecząc wszystkim prawom natury, znieruchomiało jeszcze bardziej. Tylko on znał moje prawdziwe nazwisko. Ach, i jeszcze trzydziestoosobowy klan Volturi, ale kto by się tam przejmował malutkimi ziarenkami piasku. –Przyrzeknij mi, że zaprzestaniesz poszukiwań.
-Wiesz, że nie mogę tego zrobić. –szepnęłam.
-Na Boga, dziewczyno! Czyś ty postradała zmysły?!
-Eleazarze… -Carmen położyła wampirowi dłoń na ramieniu.
-Przepraszam. –dodał już łagodniej. –Przepraszam was obie. –usiadł w fotelu. –po prostu się o ciebie martwię, Bello.
-Niepotrzebnie.
-Lekkomyślna, jak zwykle. –spojrzał na mnie zmartwiony, ale widziałam czułość przepełniającą jego oczy. –Czuję się za ciebie odpowiedzialny. Martwienie się o ciebie jest wpisane w ten zawód, czy tego chcesz, czy nie. A teraz, kiedy cię wreszcie odzyskaliśmy, tak szybko się nas nie pozbędziesz.
-Wiem, tatusiu. –mrugnęłam do niego.
-Bardzo śmieszne, Bello, zaiste.
-A gdzie WY przebywaliście przez ostatnie dwie dekady? –pragnęłam jak najszybciej zmienić temat. Jego nadopiekuńczość była jednym z powodów mojej ucieczki. Tak, jakby próbował mi wynagrodzić to, że przez niego jestem wampirem. Poza tym naprawdę chciałam wiedzieć, co porabiali.
-Cóż, dołączyliśmy do klanu Denali na Alasce. –odparła rozluźniona Carmen. –zaprzyjaźniliśmy się też z rodziną z okolic Seattle. Takie życie nam odpowiada, chociaż Eleazar przez pierwsze pięć lat nalegał, by cię szukać. –uśmiechnęła się z czułością do swojego wybranka.
-Wizyta u tejże rodziny jest powodem tymczasowego pobytu tutaj. Pędziliśmy do Seattle, kiedy poczuliśmy twój trop. Do teraz nie wierzę w nasze szczęście. Bello! –znów pochwycił mnie w swoje ramiona.
-Czekaj. –odsunęłam się od niego. –Rodzina z Seattle?
-Tak, Cullenowie. Znasz ich? –zainteresował się.
-Cullenowie. –powtórzyłam głucho. Niedorobiony batman hasał sobie właśnie wesoło w moich myślach, powtarzając jak mantrę: wiesz przecież, że mnie uwielbiasz. –Cholerny Cullen.
-Co? –Eleazar zerknął na mnie zdezorientowany.
Och, dajże spokój! Doskonale słyszałeś, co powiedziałam, przestarzały pierniku!-oburzyło się moje sumienie.
-Bądź miły. –pomyślałam i trzepnęłam je po głowie. A przynajmniej to sobie wyobraziłam.
Ałć. –jęknęło, ale potulnie zamilkło.
-Yy. Ten. Wygląda mi na to, że zostaniecie tu do soboty. Właśnie wtedy zamierzają się tu pojawić. –zmrużyłam oczy. Boże, daj mi moc naprawczą, a obiecuję Ci, że pawiany pokroju Emmetta Cullena nie pojawią się na tej Ziemi nigdy więcej.
-Znasz ich? –Carmen powtórzyła pytanie Eleazara.
-Tylko Jaspera, Rosalie i Emmetta. –odpowiedziałam, coraz szybciej tracąc panowanie. Teraz już nie będę miała żadnej wymówki. Muszę spędzić ten weekend z tym czymś. Eleazar mi nie odpuści.
Masz jakieś paranoje. –osądził chłodno mój upierdliwy przyjaciel. Muszę go chyba jakoś nazwać.
Wybierz mi jakieś ładne imię. Na przykład Boski Kwiat Złocistej Tęczy.
-A co powiesz na „upierdliwego przyjaciela”? -pomyślałam, uśmiechając się złośliwie.
Och, ubliżasz mi, moja droga. To absolutnie nie oddaje mojej osobowości.
-Bello? –Carmen potrząsnęła moim ramieniem.
-Przepraszam, zamyśliłam się. Na czym stanęło?
-Na tym, że musisz poznać Edwarda. To taki miły chłopak. Uprzejmy, pomocny, prawdziwy dżentelmen. Zobaczysz, przypadnie Ci do gustu. Ma dobrze poukładane w głowie, pasujecie do siebie. –rozpromieniona zaczęła swoją wyliczankę. Przewróciłam oczami.
-Carmen! –Eleazar postanowił włączyć się do rozmowy. Dzięki Bogu. –A Tanya?
-Och, Eleazarze! Jak na wampira, jesteś strasznie niedomyślny. Chyba każdy zdrowy na umyśle wampir, nie mówię tu oczywiście o Tanyi, widzi, że to miłość w jedną stronę. On nie smaży do niej cholewek, Ka Pe Wu?
-Carmen, co ty…
-Jakich cholewek?
-Mówię Ci, on jest po prostu idealny…
-Carmen, Ka Pe Wu?
-Na miłość boską Carmen, daj jej spokój.
-Ach Bello, będziecie razem tacy szczęśliwi…
-WIECIE CO?! –podniosłam głos.
-Tak? –odpowiedzieli jednocześnie.
-Idę się pociąć mydłem w płynie. –syknęłam. Wolałabym chyba sczeznąć w zatęchłych grotach Volturi, niż sparować się z bratem tego szatańskiego pomiotu. W końcu są rodziną, chyba nie mogą się zbytnio różnić, prawda? Przynajmniej nie pod względem charakterów.
A Jasper? -głosik pojawił się znikąd.
-Ma Alice. –odparowałam mu bezmyślnie.
Nie o to mi chodziło. Przejrzyj wreszcie na oczy, Bello. Jasper jest zupełnie inny niż Emmett. Edward pewnie też. –upierdliwy przyjaciel trafił w sedno.
-Okej, więc po prostu mam uprzedzenia. Koniec dyskusji. –posłałam sumienie do diabła. Jedyny problem polegał na tym, że powiedziałam to głośno. Mrugnęłam.
-Bello, dajże spokój. –Carmen sprowadziła mnie na ziemię. –Nie znasz go i eliminujesz w przedbiegach? -okej, wpasowałam się w temat. Teraz trzeba tylko z niego zgrabnie wybrnąć. Myśl Swan, myśl!
-Carmen, a któż Ci naopowiadał, że przedmiot naszej konwersacji jest w jakiejś mierze mną zainteresowany? –zbiłam ją z tropu. Nie poruszyła już tego tematu. Aż do soboty.
***
Zmrużyłem oczy. Do czego jestem im tam potrzebny? Jadą tam tylko po to, żeby Alice i Jasper mogli nadrobić swoje zaległości. Boże, co ja niby będę robił w jednym domu z trzema parami napalonych wampirów? Nabijał wiewiórki na szpilki? Przednia zabawa, doprawdy.
Więc przypomnij mi łaskawie, co niby robiłeś przez ostatnie kilkadziesiąt lat? –Ugh. Jakże ja strasznie nienawidzę tego okropnego głosu w mojej głowie! Nie można już nawet ponarzekać? Życie jest takie skomplikowane.
-Edwardzie, jesteś gotowy?
-Już schodzę, Esme. –mruknąłem zrezygnowany. Bo cóż innego miałbym począć?
***
Przez kolejne pół godziny Alice raczyła mnie wizjami na temat tego, co będzie robić z Jasperem dziś w nocy. A może nawet wieczorem. Dobra, jak tylko go zobaczy. Fuj.
-Alice, opanuj swój niewyżyty móżdżek, z łaski swojej. –warknąłem, widząc kolejny szelmowski uśmieszek siostry.
-Och, Edwardzie, znajdź sobie jakąś miłą wampirzycę, która nauczy cię tego i owego i nie psuj mi zabawy, błagam. –uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
-Przeklęty chochlik.
-Dzieci! –Esme nie musiała mówić nic więcej. Jej wzrok zrobił to za nią. W tych nielicznych momentach naprawdę się jej bałem.
-Przepraszam, mamo.
-Wybacz, Esme.
-Edwardzie. –Alice chwyciła mnie za ramię.
-Co, kolejna dziwna pozycja?
Z nimi jest inny wampir. –przesłała mi swoją myśl.
-Och, gdzie byłaś, kiedy Jasper nam o tym mówił? Mają towarzystwo, głąbku. Zupełnie jak grochem o ścianę. –mruknąłem, widząc jej nieobecny wzrok.
Ale czy ty kiedykolwiek JĄ widziałeś? –zastanowiłem się. Mignęła mi parę razy we wspomnieniach Jaspera. Emmett myślał o niej tylko w charakterze „najlepszej ofiary”. Pokręciłem przecząco głową.
No to sobie popatrz. –odparła wesoło i pokazała mi swoją wizję. Zamarłem. O MÓJ BOŻE. Czy na świecie istniała doskonalsza istota? Była… Była… Słońcem, gwiazdami, każdym kwiatem na mojej polanie, każdą pamiątką po mojej matce. Była wszystkim. Nie znałem jej, a mimo to wiedziałem, że jest całym moim światem. A przynajmniej tak to wyglądało. Co się ze mną stało?
Spojrzałem zdezorientowany na Alice.
-Zakochasz się, braciszku. –na jej twarzy zakwitł uśmiech. Esme odwróciła się w naszą stronę, zaskoczona. Carlisle uśmiechnął się delikatnie.
-Nie patrz tak na mnie, sam się dopiero dowiedziałem. –broniłem się przed świdrującym wzrokiem Esme.
Kochanie, nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę. Po tylu latach! –wyłapałem jej myśli.
Nasz Edward dorasta. –stwierdził Carlisle. Nie byłem pewien, czy go zdzielić, czy tylko wbić w siedzenie.
Ciekawe, czy będzie ładna pogoda. –Alice równie łatwo zakończyła temat, jak go zaczęła.
Zakocham się. W niej. Czym jeszcze świat mnie dziś zaskoczy? Mój Boże. Życie jest takie skomplikowane.
***
-Nigdzie nie idę. –krzyknęłam.
-Idziesz, moja panno! Czy ci się to podoba, czy nie! –Eleazar zachowywał się jak nadopiekuńcza matka.
-Nie możecie powiedzieć, że złapałam grypę? Albo mam okres? Migrenę? Ból brzucha?
-Doprawdy, Bello, to żałosne. –ofuknęła mnie Carmen. –Ubieraj się. Wychodzimy.

---

Tyle na dziś. Nie wiem jak wypadło, ocenicie sami. Jeśli liczyliście na więcej, nie można mieć wszystkiego naraz. Jeśli są jakieś literówki, z góry przepraszam, pisane było w pośpiechu. Poprawię jutro. Ave Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez madam butterfly dnia Wto 6:43, 17 Lut 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Pon 22:52, 16 Lut 2009 Powrót do góry

Teraz mnie zabijesz, bo miałam Cię bronić, podobnie jak Ty mnie, a teraz sama się będę czepiać, ale to naprawdę dla Twojego dobra, przysięgam!

1."Zrobił to tak szybko, że moje nieruchome serce, przecząc wszystkim prawom fizyki, znieruchomiało jeszcze bardziej."

Nie wiem czy nie brzmiałoby lepiej 'prawom natury'.

2. Literówki - obiecałaś, że poprawisz - trzymam za słowo.

3. Gubię się w dialogach. Musisz jaśniej określać kto, co, jak i dlaczego. I czasami mam wrażenie, że myśli Belli mieszają się z dialogami za bardzo i momentami jej rozmówcy je znają (nie wiem czy wyraziłam się jasno i wiesz, o co mi chodzi xD).

No to, jak na dobrą ciocią przystało, kończę pozytywami :):

"Nasz Edward dorasta."

Pobudziłam domowników swoim śmiechem xD Po prostu mnie to rowaliło.
Masz dobre pomysły, tylko musisz jeszcze popracować nad stroną techniczą.

Czekam na ciąg dalszy :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anabells
Zły wampir



Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd

PostWysłany: Wto 16:17, 17 Lut 2009 Powrót do góry

Carlisle mnie dobił tym "Nasz Edward dorasta". Myślałam, że wybuchnę powstrzymując śmiech.

Kochana, pisz szybciutko. Już nie mogę się doczekać myśli Belli, kiedy zobaczy Edzia. Ja bym zemdlała, ale ona jest wampirem (szczęściara).

Duuużo WENA!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Wto 16:35, 17 Lut 2009 Powrót do góry

Po pierwsze i najważniejsze: "Nasz Edward dorasta". - Rozwaliło mnie kompletnie. Nie wiem co mi się stało, ale wybuchłam niepohamowanym śmiechem... ^^
Po drugie, co to za tajemnica, którą Eleazar wyjawił Belli.. kim jest ten, kogo szuka Bells i dlaczego jest taki niebezpieczny? ;>
Nie mogę się doczekac spotkania B z E. :D
Piiiisz szybkooo! ;p
buzziaaa :* :)
madam butterfly
Dobry wampir



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 126 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki

PostWysłany: Wto 19:20, 17 Lut 2009 Powrót do góry

Nie wiem, czy coś dzisiaj napiszę, dopadła mnie niemoc twórcza ^^
więc proszę nie bić ;d


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mercy.
Wilkołak



Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 198
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 19:53, 17 Lut 2009 Powrót do góry

Skoro tak ładnie prosisz..
Chociaż sama nie wiem.. xD
Rozdział świetny, jeezu ostatnio się tak smiałam przy oglądaniu Króla Lwa xD (tudziesz czytaniu nowego odcinka AMOC Laughing). Znowu moi rodzice zastanawiali sie czy na pewno jestem zdrowa psychicznie xD
Końcówka świetna, Ach ten Edward..
A rozmowa Belli, Eleanzara i Carmen cud, miód i malina.
Czekam na następny rozdział.
Ave Vena


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mercy. dnia Wto 19:54, 17 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Aletheia
Człowiek



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Łoże Emmetta

PostWysłany: Śro 9:51, 18 Lut 2009 Powrót do góry

Cudowny ff.
Emmett - pierwsza klasa.
Alec i Jane - miłe zaskoczenie.
Rosalie, Jasper, Alice - chyba najbardziej podobni do tych Meyer'owskich. Bella ma dużo więcej charakteru i to mi się podoba.Zabawnie ujęte myśli, doskonale przedstawione sceny potyczek słownych i ta lekkość z jaką piszesz cholernie przyciągają. O Edwardzie na razie mało więc się nie wypowiadam. Czekam na więcej.
Życzę weny.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
madam butterfly
Dobry wampir



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 126 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki

PostWysłany: Śro 22:13, 18 Lut 2009 Powrót do góry

Bez zbędnych dodatków, enjoy. Twisted Evil

Mierzyliśmy się wzrokiem. Obserwowałam wszystkie jego ruchy, gotowa przyjąć i odpowiedzieć na każdy atak. Uśmiechał się przekornie. Nad podjazdem Cullenów zapadła złowroga cisza. Zacisnęłam dłonie w pięści i przygryzłam dolną wargę. Powstrzymałam się od warknięcia, kiedy poczułam w niej ból. Przed ładne pięćdziesiąt lat nie potrafiłam się nauczyć, że nie powinnam tego robić, jeśli lubię moje usta. Wyłapał moją konsternację i zaśmiał się z pogardą.
-Zejdź mi z drogi, Cullen, jeśli ci życie miłe. –syknęłam.
-Zapominasz, łabądku, że my nie żyjemy.
-Zamilcz. Po prostu zamilcz.
-Jak sobie życzysz, mio cigno. –ukłonił się.
-Czy możecie chociaż przez jeden dzień udawać, że się tolerujecie? –warknęła zniecierpliwiona Rose. –Będą tu lada chwila.
-Przyrzekam ci, Emmetcie Cullen, że dorwę cię na uczelni. Jednak przez dwa najbliższe dni będę w stanie znosić twoją obecność, pod jednym wszakże warunkiem. –odparowałam. Uniósł brew. –Chociaż raz udowodnij mi, że potrafisz zachowywać się jak wychowany wampir. A ja postaram się być dla ciebie tak słodka i uprzejma, jak tylko pozwoli mi na to mój własny honor.
-Umowa stoi. –uśmiechnął się szeroko. –Tylko nie przesadzaj z tą słodyczą, po glukozie mnie mdli.
-Kiepski żart, Cullen, naprawdę.
-Ej, tylko nie Cullen. Emmett. Dla ciebie nawet PAN Emmett.
-Nie zapędzaj się tak. –starałam się powstrzymać śmiech. –Wytrzymam dłużej od ciebie.
-Zakład?
-Zakład. Jeśli wygram, będziesz musiał przez równiutki rok myć każdą parę moich butów, nawet jeśli będą czyste. W normalnym tempie. Codziennie. –dodałam szybko, zanim zdążył zaprotestować.
-A co, jeśli ja wygram? –założył ręce na piersi.
-Z technicznego punktu widzenia to niemożliwe, ale skoro się upierasz, to… Hm… Spełnię trzy twoje żądania, jakkolwiek będą one bezsensowne. –wypaliłam bezmyślnie.
-Jesteś mi winna trzy przysługi, Isabello. –zmrużyłam oczy. Oj, już ja ci pokażę batmanie, kto w tym mieście jest supermenem.
-Marz dalej, Emmett, to może zostaniesz prezydentem.
-Emmett, Bella, spokój. Jasper, zrób coś z nimi. –Eleazar spojrzał błagalnie na blondyna. Ten uśmiechnął się tylko szeroko i przystąpił do działania.
***
Zaczęły mną targać wątpliwości. Przecież jej nie znam. Nie mogę się zakochać w pierwszej lepszej wampirzycy tylko dlatego, że moja głupiutka siostra miała wizję. Każdy idiota wie, że są subiektywne i zmieniają się wraz z nastawieniem samych zainteresowanych. Ale nie mogłem znienawidzić jej w przedbiegach tylko po to, by mieć pewność, że się w niej nie zakocham. Żałosne. Czy mówiłem już, że życie jest skomplikowane?
-Dojeżdżamy na miejsce. –uwaga Carlisla była zupełnie niepotrzebna. Każde z nas już dawno wyczuło wampirzy trop, a drogę do domu mojego rodzeństwa znaliśmy na pamięć. Zaraz… Coś mi się tu nie zgadza.
-Carmen? Eleazar? Alice nie powiedziała nam, że mamy się was tu spodziewać. -Esme wybiegła im na powitanie. Wydawała się równie zdziwiona co ja.
-Miałam trochę ważniejsze rzeczy na głowie. –sugestywny wzrok Alice napotkał mój. –Jasper! –rzuciła się w stronę Jazza, niczym mała dziewczynka witająca matkę powracającą z pracy. Przygarnął ją do siebie z niewysłowioną ulgą i zatopił twarz w jej niesfornych włosach. Pozostali w tej pozycji jeszcze przez długi czas.
-Edwardzie, ależ ty wyrosłeś! –Emmett bawił się w najlepsze. Spojrzałem na niego z ukosa.
-Nie służy ci takie powietrze. Szare komórki ci uciekają. –posłałem mu mój firmowy uśmiech numer sześć.
-Dogadałbyś się z łabąd… Bellą. –odpowiedział mi szyderczym uśmiechem. Zamarłem.
-Dlaczego użyłeś czasu przeszłego? Czyżbyś urządzał ostatnio ognisko? –starałem się, by zabrzmiało to zabawnie, ale zadrżał mi głos. Kto wie, co chodziło po głowie temu wariatowi.
-Chyba żartujesz! Za dużo zachodu. –udał, że tego nie zauważył. –Po prostu musi być dla mnie miła. Taki zakład. –wytłumaczył radośnie.
-Wiem, co to zakład, mamucie. Nie jestem małym dzieckiem.
-Mamo, a Edward mnie przezywa! –jęknął rozbawiony. Esme spojrzała na nas z dezaprobatą.
-Edwardzie, jak miło cię znów widzieć. –Carmen podeszła do nas radośnie.
-Ciebie również, Carmen. Co słychać na Alasce? –zapytałem z czystej grzeczności. Tak naprawdę niewiele mnie to obchodziło. Teraz interesowało mnie tylko, gdzie jest Bella. Czułem jej zapach, ale nie widziałem jej, ani nie słyszałem jej myśli.
Och, tak jakby obchodziło cię, co słychać u tej psychopatki. –pomyślał Emmett. No tak, ironiczny jak zwykle. Zgromiłem go wzrokiem. To, że ostatnim razem Tanya PRAWIE ściągnęła ze mnie spodnie, nie znaczy wcale, że jest psychopatką, prawda?
-Wszystko w porządku. Tanya przesyła gorące pozdrowienia i „całuski dla najprzystojniejszego wampirka na calutkim świecie”. –przewróciła oczami.
Nie mam pojęcia, kiedy to do niej dotrze, Edwardzie. Może powinieneś powiedzieć jej to wprost?
-Och, Carmen, uwierz mi, że chciałbym. –odparłem. Emmett spojrzał na nas pytająco. –Carmen uważa, że powinienem powiedzieć Tanyi wprost, że powinna znaleźć sobie inny obiekt westchnień.
-A gdzie odrobinka zabawy? –zapytał. –Edward zanudziłby się na śmierć, gdyby nie rozrywka, którą funduje mu Tanya. –ignoruj go. Ignoruj go. Edwardzie, spokojnie.
-Gdzie jest Bella? –wyrwało mi się. Carmen uśmiechnęła się szeroko. –Chciałbym w końcu poznać wampirzycę, która zrobiła już tak duży zamęt wokół siebie. –powiedziałem wymijająco.
Jest w środku z Rose. –usłyszałem myśli Alice.
-Co tam robią?
-Kto? –Emmett podrapał się po głowie.
-Bella z Rosalie.
-A bo ja wiem, herbatę? –wzruszył ramionami.
-Dowcip na poziomie pięciolatka. Emmett, nic się nie zmieniłeś.
-Edwardzie… -Carmen pociągnęła mnie za rękaw i wskazała brodą drzwi. Spojrzałem w tamtym kierunku.
O. MÓJ. BOŻE.
***
Stał tam i gapił się na mnie jak cielę w malowane wrota. A ja nie potrafiłam nie robić tego samego.
-Ignoruj go, to się odczepi. Emmett już taki jest… Bello? –Rosalie podążyła za moim wzrokiem. –Widzę, że poznałaś już mojego brata. –zachichotała. Wyłączyłam odbiór. Jedyne, co chciałam teraz robić, to zatapiać się w jego złotych oczach. Delikatny wiatr pieścił jego kasztanowe włosy, rozwiewał poły jego kurtki i roztaczał wokół jego cudowny zapach. Usta wykrzywiły mu się w nieśmiałym uśmiechu. Przez chwilę drobił stopą w ziemi, zastanawiając się, czy ma do mnie podejść. Drobna wampirzyca, w której rozpoznałam Alice, spojrzała na mnie z euforią, po czym z całą mocą popchnęła go w moją stronę. Popatrzył na nią zdezorientowany.
***
Idź do niej. Nie zachowuj się jak kretyn. Przecież cię nie ugryzie. –Alice posłała mi spojrzenie pełne dezaprobaty.
Edwardzie, czy ty zawsze musisz być takim debilem? –Emmett uśmiechnął się ironicznie.
Idź do niej. –Esme i Carmen jednocześnie powtórzyły słowa Alice. Wcześniej Esme zdołała wyszeptać Carmen, co Alice zobaczyła w swojej wizji. Pięknie.
Edwardzie, bądźże poważny. Podejdź tu i przywitaj się ładnie, bo cię kopnę, jak Boga kocham. Chyba jeszcze nie wiesz, jak boli kopniak szpilką. –Rosalie demonstracyjnie uniosła nogawkę swoich spodni. Tylko myśli Belli uparcie milczały. Co jej chodziło po głowie? Spojrzałem na nią raz jeszcze. Wydawała się spokojna. Przechyliła teraz głowę lekko w bok, więc jej brązowe włosy, założone przedtem za uszy, spływały kaskadami po jej ramionach. Utkwiła we mnie wzrok, oczekując najwyraźniej jakiejś reakcji. Wygięła usta w zachęcającym uśmiechu i założyła sobie ręce na piersi. Wciągnąłem głęboko powietrze, napawając się jej zapachem. Dasz sobie radę, Cullen. Jak zawsze.
***
-Bello. –pocałował mnie w rękę, ale nie spuszczał ze mnie wzroku. Gdybym tylko potrafiła, spłonęłabym rumieńcem. -Miło mi cię nareszcie poznać.
-Witaj, Edwardzie. –to były prawdopodobnie jedyne słowa, które zdołałam w tej chwili wykrztusić.
***
Czas mijał niepoprawnie szybko. Za kilka godzin Cullenowie mieli wracać do Forks.
-Powiedz mi, Edwardzie, jaki jest twój problem? –zapytałam, starając się nie patrzeć w jego oczy. Oparłam się o drzewo. Wybraliśmy się do lasu zaraz po popołudniowej sesji szachów. O dziwo, nikt nie chciał nam towarzyszyć.
-Co? –poczułam na sobie jego zdziwiony wzrok.
-Wszyscy, którzy o tobie wspominali, zgodnie twierdzą, że jesteś chodzącym ideałem. Chyba musisz mieć jakieś wady, prawda? –uśmiechnęłam się, ciągle wpatrując się w ziemię.
-Nie jestem idealny. –szepnął. –Ideały są nudne.
-Okej, więc podsumujmy fakty. Jesteś idealny, ale nie chcesz być nudny, więc twierdzisz, że nie jesteś idealny? –nie odpowiedział. Postanowiłam nie przerywać tej ciszy. Podniosłam głowę do góry, ale przymknęłam oczy. Starałam się wyciszyć , ale przez ostatnie dwa dni tyle pytań i wątpliwości zakiełkowało w mojej głowie, że spokój wydawał się niemożliwy.
-A ty? –jego głos wydawał się być niebezpiecznie blisko. Otwarłam oczy. Stał jakieś dziesięć centymetrów ode mnie. Nasze twarze prawie się stykały.
-Co ja?
-Jakie są twoje wady?
-Och, łatwiej byłoby, gdybyś zapytał się, jakie są moje zalety. –odparłam trochę za szybko.
-Nie potrafię czytać ci w myślach. –zamruczał.
-Wiem.
-Dlaczego?
-Wada konstrukcyjna. –uśmiechnęłam się.
-Rozumiem. Jesteś tarczą.
-Zasadniczo wolę, jak mówią mi Bella. Zdzierżę też kotki, miśki, skarby i słońca. Edwardzie, tarcza nie jest odpowiednim określeniem, jeśli chcesz komplementować kob... –przywarł do mnie swoimi ustami. Mój umysł chciał protestować, moje ciche serce poddało się delikatnej pieszczocie. Wplótł palce lewej ręki w moje włosy, prawą przyciągnął mnie mocniej do siebie.
-Edwardzie… -zdołałam wymamrotać między kolejnymi sesjami pocałunków. W końcu oderwał się ode mnie. Spojrzał na mnie rozmarzony. Ujęłam jego twarz w moje dłonie, przykładając palce do jego skroni. Starałam się skupić, chociaż po czymś takim mogłam nie mieć szans.
Edwardzie Cullenie, mam nadzieję, że już niedługo się spotkamy. Będę czekać. –pomyślałam. Uśmiechnęłam się lekko i zostawiłam go zdezorientowanego w lesie…


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez madam butterfly dnia Czw 15:22, 19 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Anabells
Zły wampir



Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd

PostWysłany: Śro 22:41, 18 Lut 2009 Powrót do góry

Nareszcie się spotkali i to z jakim efektem!
Szczerze - jestem trochę rozczarowana brakiem opisu tych dwóch dni. Oczym rozmawiali, co robili, a może nie rozmawiali i nic nie robili...
I tak kocham tego ffa i czekam (nie)cierpliwie na następną część.

WENA!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Śro 22:46, 18 Lut 2009 Powrót do góry

Mmm, cudownie! Nareszcie B&E się spotkali. I to z jakim efektem końcowym! Twisted Evil
Uwielbiam tą 'mini wojnę' między Bellą a Emmetem! Po prostu nie mogę opanowac śmiechu czytając ich rozmowy! :)
Chcę więęęęcej! I Szyyybko! :D Wiem, maruda jestem, ale to nie moja wina, że Ten FF tak wciąga! ;p
Buzzia :*
Snopy
Dobry wampir



Dołączył: 25 Wrz 2008
Posty: 727
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Lublin |

PostWysłany: Śro 23:34, 18 Lut 2009 Powrót do góry

Grr... Kolejny świetny FF, o którego istnieniu dowiaduję się dopiero teraz? Ach, mam chyba do tego talent. Ś-w-i-e-t-n-e!
KoHam tak zobrazowanego Emmetta. Po prostu za nim szaleję(że niby za oryginałem nie?). Alice jest kochana, Esme matczyna, Jasper swojski, a Ross ujdzie w tłumie. Czego chcieć więcej? :D

Do tego te teksty. Mrauuur.
Cytat:
-Nie służy ci takie powietrze. Szare komórki ci uciekają. –posłałem mu mój firmowy uśmiech numer sześć.


Niecierpliwie czekam na więcej :)
Pozdrawiam,
Snopy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Snopy dnia Śro 23:35, 18 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
madam butterfly
Dobry wampir



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 126 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki

PostWysłany: Czw 15:29, 19 Lut 2009 Powrót do góry

Myślałam, że dostanę porządny opieprz za styl, bo szczerze powiedziawszy pisałam to w lekkim amoku, poza tym musiałam się spieszyć Wink
Teraz, kiedy przeczytałam to na spokojnie, to wyłapałam tyle głupich pomyłek, że aż mi wstyd. ^^

Anabells napisał:
Szczerze - jestem trochę rozczarowana brakiem opisu tych dwóch dni. O czym rozmawiali, co robili, a może nie rozmawiali i nic nie robili...


Chciałam oddać ten rozdział wam już wczoraj, więc nie miałam czasu ani weny, wybacz Twisted Evil
ale przyrzekam Ci, że jakiś fragment tych rozmów pojawi się w niedalekiej przyszłości we wspomnieniach B lub E. I nawet go Tobie zadedykuję Wink

Anabells napisał:
I tak kocham tego ffa i czekam (nie)cierpliwie na następną część.

Meeg napisał:
Wiem, maruda jestem, ale to nie moja wina, że Ten FF tak wciąga!

Snopy napisał:
Kolejny świetny FF, o którego istnieniu dowiaduję się dopiero teraz?


Nawet nie macie pojęcia, jak bardzo łechtacie mnie po mojej próżności ^^
Dzięki wielkie love


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez madam butterfly dnia Czw 15:30, 19 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Cornelie
Dobry wampir



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 297 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD

PostWysłany: Czw 19:35, 19 Lut 2009 Powrót do góry

Oj, już ja ci pokażę batmanie, kto w tym mieście jest supermenem. - to mnie rozwaliło xD
No i zakład był przeboski xD Mam nadzieję że Bells wygra, choć z drugiej strony ciekawe byłyby te trzy życzenia xD

Mi się bardzo podoba my dear xD
Twórz, twórz ja czekam xD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aletheia
Człowiek



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Łoże Emmetta

PostWysłany: Czw 20:11, 19 Lut 2009 Powrót do góry

Zakochałam się w tym ff.
Mi również brakuje opisów z weekendu. Wiedziałam, że ich spotkanie się tak skończy, po prostu to czułam.
Emmett jak zwykle najlepszy. Zakład - czekam na rozwinięcie!!
Musisz opisać ten weekend, to jak Bella i Emmett sobie słodzą aby nie przegrać.
No i kto w końcu wygra, czuję, że Emmett.

Czekam na więcej i życzę ogromnej weny.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Czw 20:46, 19 Lut 2009 Powrót do góry

Super! Bardzo mi się podoba twój FF. Śmieszne są docinki Emmeta i Belli ;D
pozdrawiam!
madam butterfly
Dobry wampir



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 126 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki

PostWysłany: Czw 22:31, 19 Lut 2009 Powrót do góry

Jeszcze raz dziękuję za wszystkie pochlebne komentarze. Naprawdę, nie macie pojęcia, jak bardzo motywują do dalszej pracy. Tak więc, oddaję wam w ręce część piątą. Mam nadzieję, że spodoba wam się tak samo, jak wcześniejsze części. Enjoy! Twisted Evil
P.S. Ze specjalną dedykacją dla Anabells. Mam nadzieję, że Cię nie zawiodłam Wink.


-Co ja najlepszego zrobiłam?! Pocałowałam wampira zaledwie po dwóch dniach znajomości… Boże, stałam się rozwiązłą ladacznicą, a może nawet gorzej. Ale tak właściwie to on mnie pocałował, prawda? Nie mogę się obwiniać o to, że mąci mi w głowie. Powiedz coś, do cholery! –szepnęłam błagalnie. Jak na złość, upierdliwy przyjaciel postanowił dziś milczeć. Potrzebowałam porządnej nagany. Czegoś, co postawi mnie do pionu, pozwoli spojrzeć na całą sytuację trzeźwo.
-Jak ja spojrzę im w oczy?! Alice pewnie widziała wszystko w jednej ze swoich przeklętych wizji. –zaczęłam krążyć nerwowo po sypialni. -A skoro ona wie, to wiedzą wszyscy Cullenowie. Emmett… -wydałam z siebie jęk agonii. Położyłam się na puszystym, kremowym dywanie i spojrzałam bezmyślnie na sufit. Promyki zachodzącego słońca wpadały teraz do pokoju, tworząc błyszczące refleksy na mojej skórze. Natrętne myśli nie pozwoliły mi jednak nacieszyć się tym widokiem. Jeśli Emmett o tym wiedział, to mogłam równie dobrze dokonać samopodpalenia. Tak, tak, obiecał być miłym, ale po takiej rewelacji… Szczerze powiedziawszy, wolałam go z czasów, kiedy był wrednym, obleśnym Emmettem…
***
-Esme, w jakim stanie jest teraz twój ogród? Pamiętam, że kiedy ostatnio wpadliśmy z wizytą, wyglądał jak po przejściu huraganu. Deszcze w Forks są nie do zniesienia. –Carmen wyciągnęła Esme na spacer do lasu, wymawiając się tym, że brakuje jej wolnych przestrzeni. Jednak po sposobie, w jaki patrzyła na naszą dwójkę, bez problemu domyśliłam się, że to nie zamknięte powierzchnie są jej wymówką. Esme najwyraźniej podzielała jej zdanie, bo zerwała się radośnie, ciągnąc za sobą Carlisla i Eleazara. Nie wyglądali na zachwyconych, ale wiedzieli też, że nie ma sensu się sprzeciwiać. Ewentualny bunt na pokładzie mogli przypłacić brakiem życia intymnego przez kilka kolejnych lat. Alice już dawno udała się z Jasperem do jego sypialni. Od chwili przyjazdu oderwali się od siebie tylko na jeden moment, w którym Alice wyraziła ogromny entuzjazm, mogąc mnie wreszcie poznać. Poza tym nie dawali żadnego znaku życia, więc przestaliśmy na nich zwracać jakąkolwiek uwagę. Rosalie musiała pojechać do miasta, załatwić coś na uczelni. Tak przynajmniej twierdziła. Próbowała wyciągnąć ze sobą Emmetta, ale ten, wielce oburzony, skwitował to tylko prychnięciem. Tak więc zostaliśmy sami. Ja, Edward i mój nowy, najlepszy przyjaciel, Emmett.
-Myślę, że moje buty bardzo Cię polubią. Tak dawno nikt się nimi nie zajmował z taką uwagą. –uśmiechnęłam się szeroko do Emmetta.
-A ja myślę, że ta sytuacja się raczej nie zmieni. –odwzajemnił uśmiech. –Za to ty będziesz miała trochę roboty.
-Och, ja, mój drogi, w najbliższym czasie zamierzam oddać się błogiemu lenistwu. –przeciągnęłam każdą sylabę w ostatnim wyrazie. Edward przewrócił oczami. Czułam, że moje serce pragnie zerwać się do lotu, ale pęta śmierci były nieubłagane. I tym razem serce pozostało nieruchome. Dlaczego nawet tak drobny gest działał na mnie jak najlepszy afrodyzjak na świecie? Gest, który w zasadzie nie miał nic wspólnego ze mną, sprawiał, że pragnęłam znaleźć się z Edwardem sam na sam, najlepiej w jakiejś przyjemnej dla oka scenerii. Nawet nie zauważyłam, że chłopak wpatruje się teraz we mnie zaciekawiony.
-Bello, czy coś ci się stało? –zapytał nonszalancko.
-Nie, nic. Zastanawiam się tylko… -zająknęłam się. Nie wpadła mi do głowy żadna wymówka, a przecież nie mogę powiedzieć mu, że jedyne, czego teraz pragnę, to wpić się w jego usta. –Nieważne. –skapitulowałam.
-Ależ Bello! –zacmokał Emmett. –Nie ukrywaj przed nami swoich myśli. –Edward zgromił go wzrokiem. Emmett wiedział już, że Edward nie zna moich myśli. –Podziel się z nami twoją refleksją. Umieramy z ciekawości. –zamachał w powietrzu rękami. Czułam się jak głupiutka blondynka z podrzędnej komedii romantycznej, opowiadająca swoim rozchichotanym psiapsiółkom o ostatniej randce i jej wielkim finale na tylnich siedzeniach jego sportowego wozu.
-Skoro tak bardzo chcesz wiedzieć, skarbie, myślałam o tobie. –spojrzałam na niego, przygryzając zalotnie wargę. Z całego serca starałam się nie wybuchnąć śmiechem. Edward nie wytrzymał i już po chwili tarzał się ze śmiechu po podłodze. Emmett spojrzał na mnie zdezorientowany. Po chwili dotarła do niego moja ironia. Otrząsnął się szybko i pokiwał z uznaniem głową.
-Nieźle, mała, robisz się całkiem niezła w te klocki. –zamruczał.
-Cóż, uczę się od mistrza. –ciągle mierzyłam go moim uwodzicielskim spojrzeniem. Nie musiałam się zbytnio wysilać, skoro w pobliżu był Edward. Wystarczyło czuć w powietrzu jego obecność, a kobiece instynkty same budziły się do życia.
-Więc na co czekasz? –wyciągnął do mnie ręce.
-Hm?
-Myślałaś o mnie, prawda? –uniósł brwi. –Nie powiesz mi chyba, że nie chcesz skorzystać z okazji, kiedy Rosalie nie ma w domu.
-Bello, myślę, że powinniśmy sprawdzić, czy Carmen i Esme nie zamęczyły mojego ojca i Eleazara wykładem na temat domowych roślin. –Edward, już całkiem poważny, wyciągnął mnie do ogrodu. Kiedy dotknął mojej dłoni, przez mój kręgosłup przeszedł przyjemny dreszcz.
-Hej, a zaczynało się robić ciekawie! –dobiegł nas oburzony głos Emmetta. –Edwardzie, znów popsułeś mi całą zabawę. Jesteś żałosnym, stuletnim prawiczkiem!
-Zaraz wracam. –uśmiechnął się przelotnie, po czym zniknął w domu. Zachichotałam. Emmett miał taki sam stosunek do Edwarda, jak do mnie. Kiedy wrócił, w głębi domu Emmett syknął z bólu. Edward przyparł mnie do ściany. Jego słodki oddech otulił moją twarz.
-Co to było?
-Niby co? –spojrzałam na niego zdezorientowana. Z takiej odległości mogłam dostrzec każdą plamkę na jego tęczówce.
-Dlaczego za wszelką cenę próbujesz doprowadzić mojego brata do kapitulacji?
-Wychodzi mi?
-Troszeczkę. No więc? –nie ustępował.
-Powiedzmy, że moje buty czują się niedopieszczone.
-Jesteś pewna, że TYLKO twoje buty? –zapytał Emmett. Sądząc po kierunku, z którego dochodził jego głos, był właśnie w garażu razem z Rose, która najprawdopodobniej właśnie go zdzieliła. –Ałć. Dlaczego wy wszyscy macie dzisiaj manię bicia biednego Emmetta? –jęknął. Edward ani na chwilę nie spuścił ze mnie wzroku.
-Rose wróciła. –próbowałam zmienić temat.
-Mhm. –mruknął tylko, przypierając mnie jeszcze bardziej do ściany.
-Edwardzie, czy obmyślasz jakiś niecny plan? –spojrzałam na niego z rozbawieniem.
-Nie, skąd. –obruszył się. –Po prostu wszystkie twoje zabiegi działają bardziej na mnie, niż na niego. –okej, zbaraniałam.
-Co, proszę?
-Chodzi mi o to… Nawet nie wiesz, jak bardzo musiałem się powstrzymywać od rzucenia się na tego gamonia, kiedy flirtowałaś z nim na całego. –szepnął mi do ucha.
-Czyżbyś był zazdrosny? –nie wierzyłam, że wypowiedziałam te słowa na głos.
-Nie wiem. –przyznał szczerze.
-Nie wiesz?
-Nigdy czegoś takiego nie czułem. Chociaż, być może, chciałem go powstrzymać, zanim popełni błąd i Rosalie go zabije. –próbował wybrnąć z sytuacji. Moje serce znów zaczęło się buntować. Dlaczego, do cholery, nie może wywijać fikołków za każdym razem, gdy będzie chciało?
-Edwardzie, naprawdę nie masz się czego obawiać. Po prostu staram się być słodka i uprzejma.
-W taki sposób? Kim byłaś w poprzednim życiu?
-Obrażasz mnie Edwardzie. –wyplątałam się z jego objęć. A teraz wybacz, ale pędzę na ratunek dwóm dżentelmenom, uwikłanym w podstępne plany naszych figlarnych swatek od siedmiu boleści. –odparłam, starając się zachować spokój. Nawet niewypowiedziana obelga zabrzmiała w jego ustach jak najwspanialszy komplement. Co się ze mną dzieje?
Uśmiechnął się przepraszająco. Wsadziwszy uprzednio ręce do kieszeni, ruszył za mną raźnym krokiem. Może byłam przewrażliwiona, ale właśnie poczułam jego wzrok na moim tyłku…
***
-Bello, czy możesz z łaski swojej podać mi tamtą książkę? –Emmett niechętnie położył mi rękę na ramieniu.
-Oczywiście, mój drogi. –ujęłam w dłonie książkę, o którą mnie prosił. Spojrzałam na tytuł. –101 sposobów na pokonanie rozwścieczonego Grizzly. Poradnik samoobrony dla amatorów niebezpiecznych wędrówek. –przeczytałam na głos. –Czyżbyś miał z tym jakieś problemy, misiu?
-Nie. –bezceremonialnie wyrwał mi książkę z ręki. –Po prostu nie lubię monotonii. Dziękuję. –zagłębił się w fotelu.
-Muszę przyznać, że wzruszył mnie twój dobór lektur. Jest taki… ambitny.
-Dziękuję za uznanie. Tylko takie książki czytuję.
-Ach, tu jesteście, gołąbki. –Edward wkroczył do pokoju, uśmiechając się łobuzersko.
-Witaj. –uśmiechnęłam się z ulgą.
-Gdzie jest reszta?
-Esme, Carmen, Carlisle i Eleazar pojechali do miasta, nie mam pojęcia w jakim celu. –Rosalie pospieszyła z wyjaśnieniami.
-A Alice i Jasper… -dodałam, wznosząc ostentacyjnie oczy ku sufitowi. Edward i Emmett zachichotali. Z góry dobiegł nas syk Alice i śmiech Jaspera.
-Bello, czy dałabyś się porwać na małą wycieczkę do lasu? –Edward wyciągnął rękę w moją stronę. Bezwiednie ją uchwyciłam.
-Jakoś to chyba zniosę. Nie tęsknij za mną zbytnio. –rzuciłam Emmettowi rozbawione spojrzenie. Przez chwilę walczył z myślami. W końcu westchnął zrezygnowany, przesyłając mi buziaka.
-Bawcie się dobrze. –Rosalie wypchnęła nas za drzwi. Oboje dobrze wiedzieliśmy, co będą teraz robić…
***
Za oknem zrobiło się już całkiem ciemno. Idealny czas na spacer. Wymknęłam się szybko z mieszkania i skierowałam swoje kroki w stronę samochodu. Miałam zamiar jechać tak długo, jak daleko zaprowadzi mnie ścieżka. Kiedy otwierałam drzwi samochodu, przed oczami mignęła mi biała karteczka. Wsiadłam do środka i zabrałam ją z siedzenia pasażera.

Obiecałaś mi, że będziesz czekać. Ja ze swojej strony mogę obiecać, że nie potrwa to długo. Isabello Swan, niecierpliwie oczekuję następnego spotkania. Chcę wiedzieć o Tobie wszystko, czy Ci się to podoba, czy nie. Pojawię się niedługo, by móc narzucać Ci się moją obecnością.
Edward


-Trzymam cię za słowo, Edwardzie. –przejechałam palcami po jego podpisie. I wiedziałam już, że ten chłopak na zawsze stał się częścią mojego życia…
***
Droga skończyła się przy parku na drugim końcu miasta. Nie chciałam biec, wciąż pamiętając o tym, do jakich rozmyślań dopuściłam się ostatnio. Wprawdzie upierdliwy przyjaciel milczał, ale znałam swoje możliwości. Znowu zacznę myśleć o niepotrzebnych i niemiłych sytuacjach. Posiedziałam chwilę w samochodzie, rozkoszując się samotnością. Nie poszłam dziś na zajęcia, nie chcąc stanąć twarzą w twarz z trójką Culennów. Moje obawy były dziecinne, ale mimo wszystko potrzebowałam chwili oddechu. Cały weekend spędziłam w tak licznym towarzystwie, że czułam duszności, mimo, że wcale nie musiałam oddychać. Brakowało mi teraz Edwarda, który samą swoją obecnością koił moje nerwy. Czy to normalne, że po kilku dniach znajomości tak bardzo się od niego uzależniłam? Działał na mnie jak narkotyk. Och, nie bądź głupia, Swan! Tak ci się tylko wydaje…
Wyłączyłam na chwilę swój umysł, wsłuchując się w zachrypnięty głos Jamesa Morrisona.

And it kicks so hard, it breaks your bones.
Cuts so deep, it hits your soul.
Tears your skin and makes your blood flow.
It's better that you know, that love is hard.
*

Szybkim ruchem wyłączyłam radio i zapuściłam silnik. Nie miałam ochoty tego słuchać, mimo, że uwielbiałam tę piosenkę. Po trzydziestu minutach szybkiej jazdy byłam już w domu. Z daleka wyczułam, że coś jest nie tak. Wyskoczyłam z samochodu, spiesząc w stronę domu.
-Witaj, Bello. To już chyba pół wieku minęło, kiedy widziałyśmy się ostatni raz. –usłyszałam za plecami melodyjny sopran. Odwróciłam się na pięcie i zmrużyłam oczy. Z mroku wyłoniły się dwie postacie.
-Demetri. Jane…

---
* I to uderza ta mocno, łamie twoje kości.
Przecina tak głęboko, trafia w twoją duszę.
Przedziera twoją skórę i sprawia, że twoja krew płynie.
Jest lepiej, kiedy wiesz, że miłość boli.
(tłumaczyłam dosłownie, nie chciało mi się bawić w poetyckie znaczenia Wink)

Kolejna część pojawi się dopiero w sobotę. Niestety, do tego czasu będziecie sobie musiały jakoś poradzić Twisted Evil Ave wam.
madam butterfly


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez madam butterfly dnia Czw 22:44, 19 Lut 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Cornelie
Dobry wampir



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 297 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD

PostWysłany: Czw 22:38, 19 Lut 2009 Powrót do góry

Zabiję cię! W takim momencie kończyć xD Kurdę, nie żyjesz maleńka jeśli szybko nie wrzucisz kolejnej części :)
Zakończenie fenomenalne. Już się zastanawiam co oni chcą. No i Emmett i książka xD Padłam ze śmiechu xD
Jak dla mnie przebosko bejb :))
Chcę więcej!

Veny :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin