FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Odkochanie [NZ] [+16] Rozdział 11, 26.05 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Prudence
Wilkołak



Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 177
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Mrocznego Kąta

PostWysłany: Pon 12:15, 21 Wrz 2009 Powrót do góry

droga Latte
Zaserwuje ci następny pochwalający komentarz - mój pierwszy w tym opowiadaniu, ale n-ty w wg Tęskniąc.
No wiec, wpierw miałam straszne opory aby zajrzeć tutaj. Jakiś wewnętrzny znak stop mnie blokował, ale go przezwyciązyłam. i nie żałuje. Twoje opowiadanie jest genialne, kto by się spodziewał, że Bella zauroczy się Emmetem? Szczerze mówiąc miałam takie podejrzenie, gdyż taka wizja nasunęła mi się na początku czytania. Podoba mi się ten pomysł, jest po prostu nowatorski. Podoba mi się postać Alice, jest jeszcze bardziej zakręcona niż u Meyer.
Co do twojego stylu, bardzo mi się podoba, teksty się połyka nie czyta. Błędów nie znalazłam większych, ale nie zacytuje żadnych gdyż nie pamietam w którym miejscu je widziałam.
Liczę na następny ciekawy rozdział, który na pewno komentuję.

Pozdrawiam gorąco.
Prudence


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cocolatte.
Wilkołak



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 42 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 18:50, 21 Wrz 2009 Powrót do góry

Rathole napisał:
Hm. I naprawdę jestem zszokowana jednym faktem. Charlie i Renee? Renee i Charlie? Charlie i Reeee ... Shocked Shocked


Wybacz, ale nie zrozumiałam. Albo Twój błąd, albo moja choroba. :)
Tutaj Charlie jest z Esme. Nie z Renee - z Esme. O to Ci chodziło?
Nie czepiam się, nie zrozum mnie źle. Jak mogłabym się czepiać takich komentarzy? :D

Dilena napisał:
Chyba chcesz, żebym tu na zawał padła albo coś podobnego.

No coś Ty... Kto by mi wtedy poprawiał humor MN? A tak nawiasem mówiąc, to łap wena. Raz, dwa! btw, kocham Cię za ten komentarz. Przez 5 minut po przeczytaniu podskakiwałam jak idiotka w krześle - czy też, zważywszy na okoliczności (aaapsik!), w łóżku.
PS - Dil, wybacz to NM. Jak Ty to ujęłaś na chomiku, błąd klawiatury :)

Aaah. Nie wiem, jak interpretować jedną rzecz - ja mam pisać krótsze rozdziały, czy jak? No cóż, Wasza wola :) Chcecie krótsze, będą krótsze.
Wzięłam się już za trzeci rozdział, ale że - mimo stanu podgorączkowego i zaawansowanego kataru - mam przykry obowiązek uczęszczania na lekcje (a mam ich tak z 8 dziennie), to nie wiem, kiedy go skończę, a co dopiero mówić o wysyłaniu do bety i wstawieniu. Postaram się wyrobić na weekend, ale to nie jest 100 procentowa informacja.

A tak przy okazji - nawet nie wiecie, jak cieszą mnie Wasze opinie. Wierzcie lub nie, ale każdy z nich jest moją motywacją do pisania. To, że wyróżniam tylko niektóre z nich, nie oznacza, że pozostałe są mniej ważne.
Aaa... psik!
Pozdrawiam,
Latte.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cocolatte. dnia Pon 19:29, 21 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Pon 19:04, 21 Wrz 2009 Powrót do góry

Latte, broń Boże krótszych rozdziałów... mnie te obecne całkiem odpowiadają :P
robisz fajne te opisy i mam nadzieję czytać je dalej :)

pozdr.
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dilena
Administrator



Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 158 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 19:17, 21 Wrz 2009 Powrót do góry

No właśnie Latte. Ja nie wiem czemu Ty musisz odwrotnie interpretować :D Absolutnie żadnych krótszych rozdziałów! Ani mi się waż!

Cytat:
No coś Ty... Kto by mi wtedy poprawiał humor NM? A tak nawiasem mówiąc, to łap wena. Raz, dwa! btw, kocham Cię za ten komentarz. Przez 5 minut po przeczytaniu podskakiwałam jak idiotka w krześle - czy też, zważywszy na okoliczności (aaapsik!), w łóżku.


Po pierwsze to Moonlight Night, so MN. Nie mylić z NM! :D Po drugie to wiem, wiem jestem wspaniała. Chociaż nie wiem o co Ci chodzi zważywszy na to, że mało co w moim komentarzu było konstruktywne :D

Koniec offa - wybacz, ale apeluję jeszcze raz: "Żadnych krótszych rozdziałów!" Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dilena dnia Pon 19:17, 21 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
lilczur
Wilkołak



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z daleka

PostWysłany: Śro 17:36, 23 Wrz 2009 Powrót do góry

Hmmm... Nie bardzo wiem, od czego zacząć komentarz, żeby wyszedł w miarę zrozumiale.
Jestem... zaciekawiona. W obu rozdziałach cały czas krąży temat "miłość", ale we wstępie wyraźnie zaznaczyłaś, że to opowiadanie nie należy do romansów. Potem piszesz, że pierwsze rozdziały są mylące. Owszem są. Skoro więc nie będzie to opowiadanie o miłości, to o czym? Bo na chwilę obecną żaden inny temat nie został poruszony. Dlatego jestem zaintrygowana.
Oba rozdziały napisane są w fajnym, lekkim stylu, ale przyznam, że gdyby nie wyraźne zaznaczenie, że do romansu będzie mu daleko, to być może mój entuzjazm byłby mniejszy. Mam szczerze dość wszelkich romansowych konotacji w różnych odmianach i zachęca mnie to, że ten ff będzie (mam nadzieję!) inny.
Kiedy zobaczyłam na forum, że stworzyłaś Latte nowe dzieło, pomyślałam: "Biorę się za czytanie, bo to świetna autorka". Nie pomyliłam się, ale "Tęskniąc" podobało mi się bardziej. Tamto opowiadanie wbiło mnie od razu w fotel, sprawiło, że nie mogłam się doczekać dalszych części (pisałam o tym w jednym z komentarzy). A to nie wzbudziło takich uczuć. Owszem, miło się je czyta, świetny język, opisy, postacie, ale...
Wybacz, że porównuję oba teksty, choć właściwie nie powinnam, bo są pisane w zupełnie innej konwencji. Ale tak to już jest, że każdy kolejny wytwór literata porównuje się z poprzednim.

Przeczytałam swoje wypociny i odnoszę wrażenie, że to jakiś bełkot. Mam nadzieję, że połapałaś się w moich zawiłych emocjach.
W skrócie: podoba mi się (choć mniej niż "Tęskniąc"), jestem zaciekawiona i czekam na dalszy ciąg, który z chęcią przeczytam. A delikatne wątpliwości ucisza świadomość, że piszesz fantastycznie, a w dodatku jesteś totalnie nieprzewidywalna, więc nie ma wątpliwości, że wyjdzie Ci świetny ff. Pewnie będzie hicior, bo jak inaczej, przecież pisze go Latte... :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cocolatte.
Wilkołak



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 42 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 19:12, 23 Wrz 2009 Powrót do góry

lilczur napisał:

Jestem... zaciekawiona. W obu rozdziałach cały czas krąży temat "miłość", ale we wstępie wyraźnie zaznaczyłaś, że to opowiadanie nie należy do romansów. Potem piszesz, że pierwsze rozdziały są mylące. Owszem są. Skoro więc nie będzie to opowiadanie o miłości, to o czym? Bo na chwilę obecną żaden inny temat nie został poruszony. Dlatego jestem zaintrygowana.


Według Wikipedii:
Romans – jeden z gatunków literackich. Jest to dłuższy utwór narracyjny, pisany prozą lub wierszem, najczęściej jednowątkowy, obfitujący w zawikłania sytuacyjne, intrygi, nieprawdopodobne wydarzenia i zbiegi okoliczności. Tematyka najczęściej ma charakter awanturniczo-miłosny.

Czyli, prościej rzecz ujmując, romans ogranicza się do wątku (ów) miłosnych, a wszystko się wokół tego kręci. Ale to wcale nie oznacza, że w innych gatunkach literackich nie mogą występować miłosne wątki. Co to, to nie. Po prostu...
Cholera, nie wiem, jak to wyjaśnić bez spojlerów :)
W każdym razie, choć w opowiadaniu wiele będzie się kręciło wokół tego oczywistego uczucia, to nie mam zamiaru robić z tego (w sensie, że z opowiadania, nie z miłości) romansu. Wiele osób się zakochuje, a ich codzienne obowiązki i przygodny trudno nazwać romansem, prawda?
No. Mam nadzieję, że dość przejrzyście to wyjaśniłam.
liczur, nie, nie miałam kłopotów z, hm, rozszyfrowaniem Twojego 'bełkotu' Wink I cieszę się, że Ci się podoba. A co się tyczy T., to zdaję sobie sprawę, że trudno zadowolić wszystkich, i że niektórzy będą woleli tamto opowiadanie, ale przecież gusta są różne.
Pozdrawiam,
Latte.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cocolatte. dnia Czw 20:00, 24 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
LewMasochista
Wilkołak



Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 11:54, 25 Wrz 2009 Powrót do góry

O żesz ku*** mać. Jezusie Drogi! To jest zaje-ku**a-biste xD
Cocolatte zabiłas mnie totalnie tym FF. I jaki długi!! Kocham, wielbię Allelujah!!!!!!! love

"- Coś się stało? - zainteresował się ojciec. - Pokłóciłeś się z tym... Eee... Kumplem?
Kumplem?"


Matko najsłodsza! Przez chwile przez głowę przemkneła mi dzika mysl, ze Emm jest GEJEM?!

*uspokaja sie, głeboko oddycha*


"- Dzień dobry, jestem Alice – przedstawiła się. - Twoja nowa córka.
Esme trochę zbaraniała.
- Witaj – odpowiedziała, przenosząc na nią swój wzrok. - No cóż, jestem nieco zaskoczona. Spodziewałam się jednej... - Córki? Proszę, nie mów tego, błagałam ją w myślach. - Hm...
- Proszę się nie martwić – wyszczerzyła się promiennie. - Jesteśmy w pakiecie. Bierzesz jedną, drugą dostajesz gratis. "

Że co proszę??!!! :D

Nie, no nie idzie sie uspokoic jeszcze przez gco najmniej godzine.
Czy myslisz, ze jak postawie Ci ołtarzyk to bedzie wystarczający dowód czci????



"Nieważne. Ale i tak dziesięć dolarów poszło w pizdu. One i moja godność."

NIGDY! Nie zakładaj sie na temat Edka xD


Pozostaje mi tylko życzyć weny, cierpliwości i czasu. Ale muszę zaniechac czytania Twoich ff w pracy, bo ludzie dziwnie się na mnie patrzą:D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
nieznana
Zły wampir



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca

PostWysłany: Pią 12:38, 25 Wrz 2009 Powrót do góry

kviatyk napisał:
do bani


Błagam trzymajcie mnie, bo zaraz komuś przywalę!

Kochana/Kochany, kviatyk Twój nadto rozbudowany komentarz jest powalający! Jego wnikliwość nie zna granic, a i sens jest wyśmienity. Do tego Twoja dogłębna analiza całego opowiadania i akcji, jakże i samych postaci jest zniewalająca i aż brak epitetów!

A teraz baz sarkazmu: Wiesz może co to jest Konstruktywny Komentarz i może zapoznałaś się z regulaminem? Jeśli nie to radzę jak najszybciej to zrobić, bo jak na razie widzę, że aż się prosisz o upomnienie :D

I tak, żeby nie było offtopa :D To Latte uwielbiam Cię za te opowiadanie, długości rozdziałów są zachwycające i pisz, kochana pisz!

pozdrawiam
n/z

PS. Dzięki za ranking:*


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Maya
Wilkołak



Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 244
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: krzesła. Obrotowego krzesła. o!

PostWysłany: Sob 15:51, 26 Wrz 2009 Powrót do góry

kviatyk napisał:
do bani


ŻE SŁUCHAM CO ? Shocked
Co ty sobie do cholery wyobrażasz Uwaga ?
Nie dość, że masz przed sobą dopiero co zaczęte opowiadanie, nie wspominając, już o tym że jest fantastyczne, ciekawe, pomysłowe .... a ty mi tu takie rzeczy piszesz !!! Jak się nie podoba to wynocha.
No poprostu total bulwers. Kurka wodna.
Jak to Edward powiedział: You can go to hell.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Paramox22
Zły wampir



Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 281
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znad morza... no prawie xD

PostWysłany: Sob 16:59, 26 Wrz 2009 Powrót do góry

natknelam sie na to wczoraj i stwierzdzam, ze to jest cuudo :D
bella zakochana w bracie, fantastycznie

jestem ciekawa, kto powiedzial to ostatnie zdanie, sadze ze to bella, ale penwosci nie mam :) zwykle nie czytam opowiadan, ktore maja malo rozdzialow, bo pozniej nie moge wytrzymac z czekaniem. pozytywnie zachwycilam sie dlugoscia rozdzialu

podoba mi sie ta bella, taka niezelektryzowana :P noi oczywiscie super, ze ma alice jaka przyjaciolke, dodatkowy prezent dla esme :)

pozostaje mi zyczyc weeeny i czekac z niecierpliwoscia na kolejny rozdzial.
pozdrawiam,
Paramox22


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cocolatte.
Wilkołak



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 42 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 20:28, 30 Wrz 2009 Powrót do góry

O mój Boże...
Tyle komentarzy? Nie wiem, co powiedzieć :D
Napisać... Mniejsza.

Krótszy niż poprzednie, taki jakiś... nie wyszedł tak, jak chciałam. Ale mam nadzieję, że tak czy owak się spodoba.
Dedykuję Dil - za całokształt. I - jakżeby inaczej - za Emmetta. :*

beta: marta_potorsia

Rozdział trzeci

PWED


Gdy wyszedłem z pokoju, korytarz był już pusty, jednakże ciche odgłosy uderzania bosych stóp o podłogę poprowadziły mnie do samej kuchni. Starałem się stąpać bezszelestnie, tak, aby dziewczyna nie zorientowała się, że ją śledzę. Właściwie to nie wiem, po co to robiłem. Chyba najzwyczajniej w świecie odezwała się we mnie ciekawość. W końcu niecodziennie słyszy się w domu nieznane głosy, na dodatek w środku nocy.
Byłem już na krańcu schodów, gdy z kuchni rozlało się jaskrawe światło, co upewniło mnie w przekonaniu, że chyba jednak nie zwariowałem i rzeczywiście ktoś tu się kręcił. Zakradłem się bliżej i oparłem o framugę.
Nieznajomy osobnik płci (najprawdopodobniej) żeńskiej stał tyłem do mnie, grzebiąc w szafkach i dziwacznie unosząc prawą nogę. Jej włosy były w takim nieładzie, jakby ktoś ucharakteryzował je na stóg siana, skąd wywnioskowałem, że właśnie wstała. Nie była wysoka, ale też nie zaliczała się do osób drobnych. No i nosiła piżamę w krowie łaty. Tylko tyle mogłem jak na razie stwierdzić.
Niepewnie zapukałem w ścianę.
Pisnęła i gwałtownie odwróciła się w moją stronę, zapominając na chwilę, że ma oparcie tylko w jednej nodze. Po drodze na podłogę uderzyła biodrem o blat, co wywołało kolejną falę pisków. Skrzywiła się, gdy jej pośladki doświadczyły bliskiego spotkania z kafelkami. Czując się winny – w końcu to ja ją przestraszyłem – podbiegłem do niej, wyciągając rękę, chcąc pomóc jej wstać. Ona jednak odruchowo rzuciła się w tył, co nie było najlepszym pomysłem, zważywszy, że zderzyła się z drzwiczkami – na tyle mocno, że garnki poustawiane w środku mebla zagrzechotały. Zamarłem w pół drogi. Nie wiedziałem już, co zrobić, żeby nie uszkodziła się jeszcze bardziej.
Zauważyłem, że miała brązowe oczy, które teraz rozszerzyły się w przerażeniu. Te oczy obserwowałem już od miesiąca, odkąd tylko zamieszkaliśmy razem z Charliem – w ten właśnie sposób zorientowałem się, z kim mam do czynienia.
Nie zaliczyłbym jej do osób powalająco pięknych, ale była dosyć ładna; miała swój specyficzny urok. Jej pierś falowała szybko, a kosmyki brązowych włosów opadły na twarz. Wciąż patrzyła na mnie, jakbym co najmniej właśnie zszedł ze statku kosmicznego i oznajmił, że przybywam z innej planety.
- Cześć – zagadnąłem ostrożnie.
- Hej? - Nie zabrzmiało to jak stwierdzenie, raczej jak pytanie. Jej policzki stopniowo zaczęły przybierać coraz intensywniejszy kolor.
- Wybacz, nie chciałem cię przestraszyć. Po prostu...
- Nie, spokojnie. Moja wina – powiedziała.
- Usłyszałem, hm, twój upadek na korytarzu i postanowiłem sprawdzić... - Kim jesteś? - Co się stało – dokończyłem, czując się jak kompletny idiota.
- Ach tak – mruknęła. Ponownie podałem jej rękę, tym razem wolniej. Niepewnie ją chwyciła i z moją pomocą podniosła się chwiejnie. Syknęła cicho obolała. Podprowadziłem ją do jednego z krzeseł barowych ustawionych przy wyspie*. Oddychała tak jakoś dziwnie – spazmatycznie i przez usta.
- Co ci jest? - zapytałem.
- Krew.
- Co?
- Czuję krew – wytłumaczyła.
- Czujesz krew? - powtórzyłem niedowierzająco.
- Rozwaliłam sobie kolano. – Podwinęła nogawkę flanelowych spodni; rzeczywiście, miała paskudne rozcięcie. Bez wahania skoczyłem do apteczki – bo tego prawdopodobnie szukała tuż przed tym, jak jej brutalnie przerwałem – i wyjąłem z niej wodę utlenioną, waciki i duży plaster. Skrzywiła się w stronę niesionej przez mnie buteleczki.
- Trzeba to odkazić – przekonywałem ją.
- Będzie piekło – rzekła mało entuzjastycznie.
- Tylko trochę – pocieszałem.
- Jasne – westchnęła. - Ja znam to „trochę”.
- Bez przesady.
Starając się być delikatny, przetarłem nasączonym utlenioną substancją wacikiem jej zadrapanie, usuwając przy okazji krew. Zacisnęła zęby i jakoś udało jej się wytrzymać bez wydawania z siebie żadnych odgłosów.
- Mogę to zrobić sama – wycedziła.
- Oczywiście, że możesz – odparłem dla świętego spokoju, nie przerywając swojego zajęcia.
- Więc czemu tego nie robię?
- Bo cię w tym uprzedziłem.
- Jesteś upierdliwy.
- A ty szukasz dziury w całym.
- Och! - jęknęła z frustracji, po czym przyznała: - Jestem zażenowana.
- A ja jestem Edward – zripostowałem.
Zmrużyła powieki i przez chwilę dosłownie sztyletowała mnie wzrokiem... Tak jakbym, no nie wiem, zrobił jej wielką krzywdę, nazywając się Edward.
- Tak jak ten z nożycami zamiast rąk? - parsknęła nieprzyjaźnie. - A ja Bell.
- To skrót od Tinkerbell**? - zainteresowałem się.
- Nie, od Isabella - fuknęła.
- Szkoda. Tinkerbell jest ładniejsze – stwierdziłem.
Muszę przyznać, że nie spodziewałem się, że mnie za to uderzy. Ale uderzyła. Prawie tego nie poczułem, ale w końcu liczy się sam gest.
- Dupek – prychnęła. W odwecie „przez przypadek” wylałem jej trochę za dużo niepotrzebnej już wody utlenionej na kolano. - Ejj! - szepnęła głośno.
- Przepraszam, nie chciałem. - Wyszczerzyłem do niej zęby. - Dupki już tak mają.
- To chyba najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek powiedziałam, ale cię lubię – stwierdziła.
- Zdumiewasz mnie.
- Nie tylko ciebie.
- Też cię chyba lubię – powiedziałem, przyklejając jej plaster. Pogładziła się odruchowo po opatrzonym miejscu.
- No cóż... - zawahała się. - To dobrze, hm, chyba. W końcu będziemy rodzeństwem.
- Byłoby kiepsko, gdybyśmy darli ze sobą koty – przytaknąłem.
- Jesteś inny, niż się spodziewałam.
- A jak sobie mnie wyobrażałaś?
- Czy ja wiem? Inaczej.
Prychnąłem rozbawiony. - To wcale nie brzmi jak masło maślane z dodatkiem masła.
- Oj, daj spokój. Po prostu... Aaa! - krzyknęła, gdy duża, biało – bura kupa futra wskoczyła jej na kolana. - Co to jest?
- Insecto – odpowiedziałem, wzruszając ramionami. Doprawdy, czy ta dziewczyna kota w życiu nie widziała?
- Insekt? - pisnęła niedowierzająco.
- Chciałbym zobaczyć minę Esme, gdy usłyszy, jak nazwałaś jej ulubieńca. Insecto. Kot – dodałem z pobłażliwym uśmiechem. - Rasa norweska.
- Ha, ha – mruknęła, zastanawiając się chyba, co zrobić z niespodziewanym gościem. - Jest go jakby trochę... sporo.
- Lubi sobie zjeść.
- To kocur?
- Oczywiście, że kocur. Daj spokój, Emmett może i jest idiotą, ale nie nazwałby kotki Insecto.
- Emmett? - zainteresowała się.
- Tak. To on go znalazł.
Niepewnie pogładziła zwierzę po sierści, na co kocur swoim starym zwyczajem zaczął mruczeć. Była to dość głośna, przyjazna uchu melodia.
- Mówisz, że jest rasowy... Więc jak go znalazł?
- Normalnie, na ulicy. Będziemy teraz gadać o kocie?
- Niekoniecznie... To o czym chcesz gadać?
- Po co tu przyszłaś?
Obrzuciła mnie gniewnym, oburzonym spojrzeniem. - No cóż. Naprawdę muszę cię uświadomić co do tego, że nasi rodzice postanowili wstąpić w związek...
- Miałem na myśli tu, do kuchni – naprowadziłem ją.
- Przewróciłam się i przyszłam poszukać apteczki.
- Rozumiem... - powiedziałem wolno. - Pomyślałaś sobie, że fajnie byłoby się trochę poobijać, więc wyszłaś z pokoju i przyszłaś tutaj, żeby się opatrzyć, ale po drodze uświadomiłaś sobie, że – no popatrz! - nie masz czego opatrywać, więc runęłaś na podłogę tuż pod moją sypialnią. Zgadza się?
- Ty naprawdę jesteś upierdliwy – powiedziała jakby niedowierzająco.
- To nie było upierdliwe.
- Nie, masz rację. To było wredne.
- Ale o co ci chodzi? To ty nie zrozumiałaś sensu pytania, nie ja.
- A ty, zamiast mi o tym grzecznie powiedzieć, robisz z igły widły – wykłócała się.
- Dobrze, cofam to. - Uniosłem pojednawczo ręce. - Zacznijmy jeszcze raz. To po co tu przyszłaś?
- Nie mogłam zasnąć.
- To dziwne, bo jak wczoraj przyszedłem do domu, to ty już spałaś.
- Ale później się obudziłam i potem nie mogłam już spać. - Westchnęła zupełnie tak, jakby to, że nic z jej wypowiedzi nie rozumiałem, było tylko moją winą.
- Dobra, już rozumiem.
- A ty?
- Przyszedłem zobaczyć, co się z tobą stało – wyjaśniłem.
Zmarszczyła brwi. - Przyznaję, dość mocno się uderzyłam, ale chyba nie narobiłam aż tyle hałasu, żebyś się obudził. Jeśli nie mam racji, to przepraszam, ale naprawdę nie byłam głośna.
- Nie, w porządku. Przyznaję, nie spałem.
- Wiedziałam. – Wycelowała we mnie palcem. - Chciałeś wzbudzić we mnie poczucie winy.
- No popatrz, jaki ja niedobry – sarknąłem, na co ona zachichotała.
- A tak na serio, to masz problemy z bezsennością, czy jak? Jest... - zawahała się. Spojrzałem na mikrofalówkę, odczytując wyświetlone na niej jaskrawoczerwone cyferki.
- Piąta – podpowiedziałem.
- Piąta – powtórzyła za mną, spoglądając na mnie wyczekująco.
- Można tak powiedzieć – mruknąłem, nawiązując do jej pytania.
- Czy wyjdę na bezczelną, jeśli zacznę wypytywać?
- Owszem.
- Więc nie zacznę – postanowiła.
- Dobra decyzja – powiedziałem wdzięczny. Jakoś nie chciałem sobie psuć humoru całą tą pokręconą historią; prawdę mówiąc, dopiero teraz sobie przypomniałem o tym, że parę miesięcy wcześniej zostałem zdradzony. Skrzywiłem się na samo wspomnienie. - Porobimy coś? - zaproponowałem, chcąc jak najszybciej powrócić do dawnego stanu zapomnienia.
- Jakie mamy warianty?
- Nie wiem, ty coś wymyśl.
Prychnęła. - Czemu ja?
- Bo mi aktualnie nic nie przychodzi do głowy.
- Mnie też. Chociaż wiesz co? Mam ochotę na coś słodkiego.
- Chyba mamy jakieś czekoladki.
Wywróciła oczami. - Miałam na myśli upieczenie czegoś.
- Kpisz sobie ze mnie? – powiedziałem.
- Nie – stwierdziła po prostu, zeskakując z krzesła. Zanim się zorientowałem, grzebała już w szafkach w poszukiwaniu potrzebnych produktów.
Ona naprawdę sobie ze mnie kpiła... prawda?

PWB

Patrzyłam na moją najlepszą przyjaciółkę i z każdą minutą byłam coraz bardziej przekonana, że zwariowała. Albo – ewentualnie – że się nudzi. Sama nie wiem, który wariant byłby gorszy.
Latała po moim pokoju niczym Żyd po pustym sklepie – i to dosłownie latała; nie mogłam wychwycić momentu, w którym jej stopy dotykały podłogi. Prawdę mówiąc, nie mogłam wychwycić jej samej. Z taką prędkością przemieszczała się na trasie łazienka – torba – łóżko, że widziałam jedynie smugę z jej turkusowych szortów i białej, bawełnianej bluzki, które nosiła do spania.
- Czy ty na pewno nie masz lepszych ciuchów? - jęczała co chwilę. Nauczyłam się już, że lepiej pozostawiać to bez komentarza, choć w głębi ducha zastanawiałam się, czemu akurat teraz zaczęło jej to przeszkadzać.
Dobrze, cofam to. Czemu akurat teraz zaczęło jej to tak bardzo przeszkadzać?
Największym przerażeniem napawał mnie stos kosmetyków, który powiększał się z każdym moim spojrzeniem. Dosłownie, mnożył się w oczach jak jakieś... bo ja wiem? Jak jakieś króliki. A że Alice do zrobienia sobie makijażu zwykle potrzebowała pełnowymiarowego lustra – którego, notabene, na moim nowym łóżku z pewnością nie było - przeznaczenie owych kremów, fluidów, cieni i Bóg jeden wie czego jeszcze, stało pod znakiem zapytania.
- Eee... Al? - zapytałam w końcu.
- Co chcesz?
- Co ty robisz?
- Nie widać? - warknęła.
- Nie – mruknęłam szczerze, choć wątpię, by mnie usłyszała.
Wreszcie, dzierżąc w dłoniach tobołek różnobarwnych materiałów, opadła z cichym stęknięciem obok mnie. Nie spodobała mi się jej mina.
Nie potrzebowałam dużo czasu na to, by dodać dwa do dwóch.
- Nie – powtórzyłam, choć tym razem miałam na myśli coś innego. - Mary Alisson Brandon, zapomnij. Ja nie żartuję.
- Ja też nie – odpowiedziała. - Chcesz zwrócić na siebie uwagę Pana Przystojnego, to musisz się trochę postarać.
- Ale ja nie chcę zwracać na siebie jego uwagi!
- Kiedyś mi za to podziękujesz. – Uśmiechnęła się triumfalnie tonem zamykającym dyskusję.
- I po co to wszystko? Równie dobrze mogę mieć dres i potargane włosy dwadzieścia cztery na siedem, efekt będzie ten sam. Al, wbij sobie do głowy, że nie będę umawiać się z własnym bratem!
- Nie jesteście rodzeństwem. - Wywróciła wymownie oczami.
- No dobrze, uznajmy, że masz rację – mruknęłam, szukając nowych argumentów. Za chwilę jednak moja uwaga została rozproszona, bo ten narwaniec zaczął mi rozczesywać włosy. Pisnęłam cicho. Naprawdę, nie wierzę, że nie dało się tego zrobić delikatniej. - I tak dziś nigdzie nie wychodzimy. Mam chodzić umalowana po domu?
- Owszem, wychodzimy – oponowała. - Emmett zaproponował, że pokaże nam ocean...
- Bo ja w życiu oceanu nie widziałam – parsknęłam.
- No tak, zapomniałam, że w Phoenix mamy ich kilka – sarknęła.
- Zapomniałaś, że co roku jeździłam z Charliem do Kalifornii?
- O co ci właściwie chodzi? - spytała jakby niedowierzająco.
- O nic – poddałam się.
- No i jeszcze mamy iść sprawdzić tę restaurację, w której będzie wesele – wróciła do przerwanego wątku.
- Na obiad – uświadomiłam ją.
- Jezu, Bella! - wykrzyknęła rozeźlona, z jeszcze większą gorliwością atakując moje loki. - Ależ ty marudzisz.
- Ał! - pisnęłam po raz kolejny. - Ależ ty się na mnie wyżywasz!
- Ależ ty mnie dziś wkurzasz.
- Och, zatkaj się – burknęłam, wyrywając jej szczotkę.
- Jak chcesz. - Posłała mi ostatnie obrażone spojrzenie i wypadła z pokoju. Westchnęłam cicho i zebrałam z pościeli wszystkie specyfiki. Wyszłam za Al, otworzyłam drzwi do jej pokoju i wrzuciłam je wszystkie do środka. Od razu usłyszałam, jak spadają na podłogę, wydając z siebie różnego rodzaju dźwięki. Po powrocie do siebie przejrzałam także zostawione przez nią ubrania; wszystkie należały do mnie, ale nie miałam wątpliwości, że tak będzie. Nie mogłyśmy sobie pożyczać ciuchów ze względu na różnicę rozmiarów. Stwierdziłam, że mogę pójść na jakiś kompromis i włożyć sukienkę zaproponowaną przez Brandon. Było wystarczająco ciepło, żebym nie odmroziła sobie w niej tyłka.
Po rutynowym prysznicu i porannej toalecie zeszłam od razu na dół. Z włosów kapała mi woda, mocząc tył zielonej sukienki.
Esme i Charlie siedzieli już przy stole, podjadając ciasteczka upieczone wcześniej przeze mnie i Edwarda, i uśmiechając się do siebie figlarnie. Zbyt figlarnie. Pospiesznie zamknęłam umysł na niepokojące sugestie dotyczące tego, co robili w nocy. Nie, żebym miała coś przeciwko, ale... uch! No na litość boską, to jest mój ojciec!
- Dzień dobry – zawołała pani Masen, rumieniąc się lekko. W jej głosie pobrzmiewała niezręczność. Pewnie chodziło o nasze niezbyt dobre pierwsze wrażenie.
- Dzień dobry – odpowiedziałam uprzejmie, wykrzywiając usta. To miał być uśmiech, ale chyba mi nie wyszło.
- Hej, Bells – dorzucił tato. - Jak się spało?
- Okej. - Wzruszyłam ramionami. Bardzo pragnęłam się stąd wyrwać.
- Śniło ci się coś? - spytała Esme, nerwowo obracając w dłoniach czerwony kubek. - Podobno pierwszy sen w nowym miejscu się sprawdza.
- Hm – wymamrotałam. Przypomniałam sobie bezczelnego, rozczochranego chłopaka imieniem Edward, ale jedno spojrzenie na ciasteczka utwierdziło mnie w przekonaniu, że to jednak wydarzyło się na jawie... Szczególnie, że na kolanie miałam plaster. Zmarszczyłam brwi, usiłując sobie przypomnieć, o czym śniłam tej nocy, ale nie potrafiłam wydobyć z umysłu nic ponad niewyraźnym majakiem. - Nie pamiętam.
- No cóż, miejmy nadzieję, że to coś przyjemnego – powiedziała.
- A ja zawsze myślałam, że sny interpretuje się odwrotnie - rzuciłam beznamiętnie. Uwaga ta skutecznie zmyła uśmiech z twarzy mojej nowej macochy, przez co poczułam się podle. Z braku lepszych pomysłów wykrzywiłam usta raz jeszcze – naprawdę starałam się, aby to przypominało przyjazny wyraz – po czym uciekłam do salonu. A przynajmniej w stronę, gdzie – o ile dobrze pamiętałam – był salon.
Szłam za dźwiękami telewizora, mając nadzieję, że doprowadzą mnie w jakieś sensowne miejsce. Uchyliłam lekko brązowe drzwi.
Edward – uch, cholerny gnojek. Przez niego wiszę Alice dziesięć dolców – leżał rozłożony na kanapie niczym jakiś król. Dzierżył w dłoniach joysticka i klął płynnie pod nosem. Jego jasnozielony, ciskający błyskawice wzrok utkwiony był w ekranie, a rude włosy sterczały tak samo jak przed paroma godzinami. Nie znałam się zbyt dobrze na grach typu PlayStation, ale chyba właśnie go zabito.
- Cześć – mruknęłam, sadowiąc się obok niego i rozpychając się, bo z własnej woli za nic nie zrobiłby mi odrobiny miejsca.
- Cholera – burknął, a na tle kilkudziesięciu trupów pojawił się napis Gra skończona.
- Mi też miło cię widzieć.
- O, cześć. Zagramy? - Uśmiechnął się szelmowsko, unosząc lekko joysticka.
Odwzajemniłam uśmiech bez najmniejszego wysiłku. - Obawiam się, że nie jestem w tym zbyt dobra – przyznałam.
- Na to też liczę – wyznał. - Nawet nie wiesz, jak wkurza mnie przegrywanie z tym głupim pudłem.
- No cóż, w każdym razie dzięki za szczerość.
- Do usług. Grasz czy nie?
- Jeszcze pożałujesz, że to zaproponowałeś – powiedziałam mrocznym głosem.
- Och, doprawdy?
Może nie mam doświadczenia, ale jestem za to uparta. W życiu nie dam mu się pokonać.
Już ja mu dam nazywać się Edward...

PWA

Bezczynność mnie zabijała.
To była niezmiernie irytująca świadomość: wiedziałam o tylu rzeczach, o tylu ważnych rzeczach, które mogłabym w tym momencie robić. Mogłabym... Gdybym tylko była w Phoenix. Tutaj byłam bezsilna.
Usiłowałam sobie nie wyobrażać, jak muszę w tym momencie wyglądać. Leżałam bez życia na łóżku, niezdolna do podniesienia się, niezdolna do chociażby chęci podniesienia się. A co w tym wszystkim było najgorsze? Że ja właśnie taka byłam. Ta energia, styl bycia... to wszystko to była maska, za którą kryłam się przed rzeczywistością - rzeczywistością, która drwiła ze mnie, powtarzała, że to wszystko jest bez sensu... A prawdziwa ja, ukryta głęboko w środku, była zrozpaczoną, malutką kruszyną. Takim... 'Maleństwem', wrażliwym na ból i niepowodzenie. Gdy usłyszałam wczoraj ten epitet w ustach Emmetta, przeraziłam się. Nie chciałam, żeby mnie tak postrzegano. Właśnie dlatego przed każdym skakałam, tańczyłam i szczerzyłam się niczym akrobatka w cyrku. By nie okazać słabości.
Kiedyś nawet byłam pełna energii, tak sama z siebie, niczego nie udając. Ale dorosłam. Okoliczności otworzyły mi oczy na okrutny świat, do którego nie miały wstępu osoby wrażliwe. A ja – choć o stokroć bardziej wolałabym pozostać nieświadoma – wkroczyłam w nieznaną sobie otchłań. Otchłań, która do tej pory wysysała ze mnie wszystkie siły witalne. A wkroczyłam tam, wiedząc doskonale, na co się porywam.
Widziałam wiele rzeczy, których przeciętna nastolatka nie powinna oglądać. Widziałam już śmierć. Widziałam cierpienie. Doświadczałam cierpienia. Widziałam, jak ukochana osoba się poddaje. Widziałam szpitalne aparatury, modląc się, by działały, żeby pomogły temu, za którym wskoczyłam w moje obecne życie...
Próbowałam mu pomóc, ale przecież byłam słaba. Coraz częściej dopadała mnie niszcząca myśl, że nie dam sobie rady...
Zegar wskazywał dziewiątą. Podjęłam nieludzki wysiłek i podniosłam się do pionu. Jaskrawe spodenki stanowiły dramatyczny kontrast z moją miną. Bez entuzjazmu zmierzwiłam dłonią lekko wilgotne po prysznicu włosy i zaczęłam grzebać w torbie w poszukiwaniu sensownego zestawu ubrań. Tak naprawdę mało co wkurzało mnie tak, jak te ubrania... Jakby kogokolwiek obchodziło, co na siebie włożę. Ale nie mogłam pokazywać, że coś było nie tak – dawna ja uwielbiała modę – więc, wstrzymując łzy, powoli się ubrałam, potykając o rozrzucone po panelach i dywanie kosmetyki. Niby nie dziwiłam się Belli, że tak mnie potraktowała, ale z drugiej strony miałam do niej żal. W jej towarzystwie zawsze lepiej znosiłam przeciwności losu. Obudziłam się w dość dobrym nastroju i z postanowieniem, że pomogę jej zyskać odrobinę szczęścia, lecz jej marudzenie mnie całkowicie zdołowało.
Bella była zbyt zaślepiona własnymi problemami, by dostrzec moje. Nie winiłam jej za to, a jednocześnie po trosze tak. Nie winiłam – bo kochałam ją z całego serca i nie chciałam, by marnowała sobie czas moimi problemami. A winiłam, ponieważ była moją najlepszą przyjaciółką i skłamałabym mówiąc, że to do niczego nie zobowiązuje. Ona potrafiła jedynie nabzdyczyć się i ględzić o tym, żebym sobie odpuściła, żebym się jakimś sposobem odkochała, żebym żyła. Czy jako jedna z niewielu najbliższych mojemu sercu osób nie powinna mnie wspierać?
Tak, jakby to była jego wina, że... jest, jaki jest. I jakby w całości winiła go, że ciągnie mnie za sobą na dno.
Jest zupełnie inaczej, ale jej to nie obchodzi. Nie widzi, że to ja – dobrowolnie – przyrzekłam mu wierność. I to ja kurczowo trzymałam się go, gdy opadał w otchłań.
By opaść razem z nim...
Maksymalnie skupiłam się na tym, by czarna kreska, którą robiłam na lewej powiece, była równa. Później usiłowałam nie wsadzić sobie szczoteczki od maskary w oko. Przyjrzałam się sobie w lustrze, przywołując na twarz jak największy uśmiech, który wyglądał nieco groteskowo na tle pogrążonej w depresji twarzy. Siedziałam tak chwilę, przypominając sobie cudne oczy ukochanego, by moje własne tęczówki zaczęły błyszczeć. Westchnęłam lekko, wyprostowałam plecy i ruszyłam na dół. Moja maska była gotowa. Ja byłam gotowa. Gotowa udawać przed światem szczęśliwą Mary Alisson Brandon, którą byłam jeszcze kilka lat temu.

______________
*Chyba każdy wie, o co chodzi, ale tak dla formalności – wyspa to część wyposażenia kuchennego, zawdzięczająca swoją nazwę od tego, że nie ma żadnego połączenia z innymi meblami i sprzętami
** Kojarzycie tę obrażalską wróżkę, która wszędzie latała za Piotrusiem Panem - Dzwoneczka? Po angielsku zwie się ona właśnie Tinkerbell.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Cocolatte. dnia Sob 13:52, 03 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Dilena
Administrator



Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 158 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 20:34, 30 Wrz 2009 Powrót do góry

First - Latte, dziękuję za dedykację, normalnie się wzruszyłam :D Jak Emmetta kocham, naprawdę ;**
Dzisiaj mnie naprawdę rozbawiłaś :D Pozwól, że pierwsze odniosę się do PWB i PWED. Wypisałam sobie kilka cytatów (choć prawie całe te dwie narracje były the beściarskie;)).

Cytat:
Nieznajomy osobnik płci (najprawdopodobniej) żeńskiej stał tyłem do mnie, grzebiąc w szafkach i dziwacznie unosząc prawą nogę. Jej włosy były w takim nieładzie, jakby ktoś ucharakteryzował je na stóg siana, skąd wywnioskowałem, że właśnie wstała. Nie była wysoka, ale też nie zaliczała się do osób drobnych. No i nosiła piżamę w krowie łaty. Tylko tyle mogłem jak na razie stwierdzić.


Myślałam, że P.A.D.N.Ę! Zajebisty jest Twój Edward, chyba jeszcze nie spotkałam się z nim takim... normalnym. Kocham go, już go kocham!

Cytat:
- Ohh! - jęknęła z frustracji, po czym przyznała: - Jestem zażenowana.
- A ja jestem Edward – zripostowałem.

jw Wink

Cytat:
- To wcale nie brzmi jak masło maślane z dodatkiem masła.


Często używam określnenia masło maslane, ale o dodatku masła nie słyszłam :D

Cytat:
- Rozumiem... - powiedziałem wolno. - Pomyślałaś sobie, że fajnie byłoby się trochę poobijać, więc wyszłaś z pokoju i przyszłaś tutaj, żeby się opatrzyć, ale po drodze uświadomiłaś sobie, że – no popatrz! - nie masz czego opatrywać, więc runęłaś na podłogę tuż pod moją sypialnią. Zgadza się?


Rany, Latte skąd Ty bierzesz takie pomysły? To było genialne, do teraz się śmieję. Mam pytanie nie na temat: z jakiej części Polski pochodzisz? :D

Cytat:
Dosłownie, mnożył się w oczach jak jakieś... bo ja wiem? Jak jakieś króliki


Z czym to się kojarzy :D Oj, oj. Mnożyć się dość ładne określenie, ja zawsze słyszę, że bzykają się jak króliki Wink

Cytat:
Nie potrzebowałam dużo czasu na to, by dodać dwa do dwóch.
- Nie – powtórzyłam, choć tym razem miałam na myśli coś innego. - Mary Alisson Brandon, zapomnij. Ja nie żartuję.


Pomyslałam sobie: jak to fajnie, że Bella zna Alice tak dobrze, ale jak się okazało później chyba nie do końca... W każdym raziem podobał mi się ten fragment. I ostatni:

Cytat:
- O, cześć. Zagramy? - Uśmiechnął się szelmowsko, unosząc lekko joysticka.


No proszę Cię! Bez takich! Czemu jeszcze nie powiedział tego aksamitnym barytonem, zbijając ją z pantałyku? :D

Od strony technicznej, entery Ci poznikały, sprawdź to i popraw przy dialogach. Rozdział super, najpierw niekontrolowane wybuchy śmiechu (a przydadzą mi się - jutro szkoła... phi - uczelnia ^^), a potem dużo dużo emocji Alice. Zrobiło mi się smutno i szkoda mi jej. Gdybyś nie dodała jej punktu widzenia w życiu nie pomyślałabym, że jest taka załamana. Z zewnątrz wygląda na typowego narwanego chochlika Wink Ale maskuje się, to widać. Jestem ciekawa wyprawy nad ocean z Emmettem. I tu masz minusa: za brak Pana Przystojnego Kwadratowy Wiem, wiem, że się tak czasem nie da. Ja najchętniej pisałabym tylko o nim :) Kończę ten bełkot, bo aż żal mojej konstruktywności jeśli chodzi o Odkochanie.
Weny, Latte Wielkiej jak Emmett, weny! Dil ;**


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dilena dnia Śro 20:59, 30 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
nieznana
Zły wampir



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca

PostWysłany: Śro 20:56, 30 Wrz 2009 Powrót do góry

To ja druga!!
ZW xD

Więc jak napisałam robię EDIT!

Po pierwsza rozmowy między Edwardem i Bellą są bardzo śmieszne, i to mi się ogromnie podoba! I nie są przesłodzone, nawzajem potrafią sobie dogryzać i używać ironii oraz sarkazmu. Nie ma tego "Nic ci się nie stał, nie nabiłaś sobie mikroskopijnego siniaczka, a jeśli tak bardzo boli? Strasznie cię przepraszam, że szedłem za cicho." Albo jeszcze coś bardziej cukierkowatego.

Po drugie relacje między Bellą i Edwardem, chodzi mi o to, że nie ma Big Love od pierwszego wejrzenia! Że Edward uważa ją za, Bóg wie, jaką piękność i nie jest nią strasznie zachwycony! Nie ma "Ochów" i "Achów'! Tak samo jak Bella, nawet niezbyt przepada za jego towarzystwem, z tego co zauważyłam i to mi się podoba!

Zauroczenie Emmettem również podbiło moje serducho. Coś nowego! I powiem szczerze, że takich dobrych ff rozpaczliwe potrzebujemy! No przynajmniej ja potrzebuje! xD I nie miałabym nic przeciwko ich związkowi, wiesz Bells i Emmett, ale Twój tytuł nadal mnie intryguje. Niby ff nie ma być o miłości, ale jej motyw ciągle się pojawia...

Co do PWA to mnie wbiło w krzesło! Zawsze uważałam ją za beztroską, szaloną dziewczynę, nie żeby mi się to nie podobało, osobiście jest to moja ulubiona żeńska postać z sagi, ale TY ją zmieniłaś. Zrobiłaś z niej normalną dziewczynę, nastolatkę z problemami i złamanym sercem, która udaje dawną siebie, aby najbliżsi się nie martwili. Chce pokazać całemu światu, udowodnić sobie i innym, że jest twarda i odważnie maszeruje ścieżką życia. Coś pięknego i takiego rzeczywistego! U Ciebie nie ma tej cukierkowości, postacie są bliższe realu, problemy są poważne i zawiłe (chodzi mi, np o miłość Alice do tego chłopaka, o którym wspomina). Nie widać od razu łatwego wyjścia, postacie muszą się natrudzić by z tego wyjść. Chociażby popatrzyć na sytuację Belli, zadłużyła się w swoim przyrodnim bracie i próbuje wyprzeć te emocje, bo uważa to za niesmaczne, jednak nie idzie jej to tak prosto. Mogłabyś również napisać o zauroczeniu Emmettem, ale gdy tylko pojawia się na horyzoncie Edward jej mija i Wilka Miłość. Tak by było w większości ff, ale nie tu! I dzięki Ci za to!

Pisz, kochana pisz!

pozdrawiam
n/z


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez nieznana dnia Śro 22:15, 30 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Śro 21:43, 30 Wrz 2009 Powrót do góry

Latte, Mistrzyni Lekki Dialogów, pokłon w twoją stronę... czytałam jednym tchem (dobrze, że szybko czytam, bo robisz duże dobre kawałki tekstu) :D

nie będę cię chwalić, bo wszyscy będą... :D

więc tylko

pozdrawiam serdecznie i czekam następnego razu :)
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
LewMasochista
Wilkołak



Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 7:25, 01 Paź 2009 Powrót do góry

co tu dużo pisać. To jest absolutnie genialne! I ja poprosze ładnie o więcej:)
Dialogi sa lekkie, przyjemnie sie czyta. Masz fajny styl pisania. No i fabuła jest nie do przebicia.
Czekam na kolejne rodziały:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Czw 14:01, 01 Paź 2009 Powrót do góry

A ja czwarta.
Rolling Eyes
Jak ja nie lubię zaklepywania sobie kolejek... Przecież wiadomo, ze Latte czy ktokolwiek inny przeczyta każdy komentarz, bez wzgledu na to, czy jest on pierwszy, szósty czy osiemdziesiąty.

Ale do rzeczy.

*pisze komentarz, zastanawiając się, czy się nie powtarza*

Podoba mi się to, jak piszesz. Twój styl jest lekki, gładki, nawet nie zauważam, kiedy przeczytam długi rozdział. Jeżeli jestem już przy stylu, to i o błędach wspomnę. Większych nie było, ale niektóre fragmenty tekstu wydzieliłabym enterami - wtedy naprawdę jest łatwiej czytać. Do tego któreś ze zdań było zaczęte słowem "mi". Dla mnie beta mówiła, że od tego słowa zdań się nie zaczyna. Poza tym były słowa typu "Ehh", "Ohh" czy "uhhh". Mieszkamy w Polsce, tutaj te słowa pisze się przez 'ch' i ja zapisałabym je:
- Ech...
- Och...
- Uch...

Co do samego tekstu. Zacznę może od ostatniego fragmentu, a mianowicie punktu widzenia Alice. Naprawdę spodobało mi się to, co tam napisałaś. Płynęło to, jakby, prosto z serca, słowa były dobrze dobrane. Zaciekawiłaś mnie tym wszystkim. Zawsze zastanawiałam się, skąd Alice bierze tyle energii, dlaczego jest wciąż taka szalona, zwariowana roześmiana. Coś w życiu Alice stało się, że ukrywa się pod maską. Teraz ciekawi mnie co. Dowiemy się tego, chyba, z czasem. Wydaje mi się, że jestem w stanie poczekać Wink Tym fragmentem udowodniłaś, że Twój FF jest humorystyczny, aczkolwiek potrafisz zachować spokój opowiadania, kiedy trzeba być poważną, a kiedy bawić się swoimi postaciami. Bardzo mi się to podoba. Nie każdy tak potrafi - niektóre opowiadania są jednolite. Albo poważne, albo humorystyczne. Nie mam nic do takich, nawet lubię je czytać, ale oddzielnie, ew. humor+romans. U Ciebie jednak spodobało mi się poważniejszy styl pisania PWA + pozostałe, nieco humorystyczne.

Bardzo przypadła mi do gustu postać Edwarda. Świetnie ją stworzyłaś. Przy jego rozmowie z Bellą, miałam prawie non-stop banana na buzi. Do tego ma u mnie doży plus, bo stwierdził, iż Bella jest ładna, nie jest szczególnie piękna, ale jest ładna. Nareszcie FF, w którym Edward nie okazuje swojej niechęci do Belli ani nie zakochuje się w niej od pierwszego razu. Poza tym te porównania ich imion :P

Sama postać Belli jest bardzo fajna. Aż tak bardzo nie odbiega od pierwowzoru, ale mnie się wydaje, że nie jest taką gapą i ciamajdą jak u Szmejer.

Ogólnie, choć to już wiesz, jestem na duży plus. Wysyłam Ci tłustego wena, łapaj za ogon, i czekam na czwarty rozdział Wink

Pozdrawiam,
Rathole


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Cocolatte.
Wilkołak



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 42 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 20:04, 01 Paź 2009 Powrót do góry

Cytat:
Z czym to się kojarzy :D Oj, oj. Mnożyć się dość ładne określenie, ja zawsze słyszę, że bzykają się jak króliki Wink


Nie użyłam "mnożyć" tylko po to, żeby wyszło grzeczniej. Dil, nie zapominaj, że mówimy o kosmetykach. Co miałam napisać, "Stos kosmetyków bzykał się jak jakieś króliki"?
Wybacz, wiem z grubsza, o co Ci chodziło. Po prostu taka przeróbka mnie dobiła :D . Tym razem ja padłam :D

nieznana, ja sama nie przepadam za takimi... słodkościami, więc staram się ich unikać jak mogę. Gwarantuję więc, że zbyt często cukierkowo nie będzie :)
kirke, LewMasochista, bardzo mi miło, że tak bardzo się podoba Wink
Rath, dzięki za Wena w najczystszej postaci KK. Błędy postaram się poprawić. A tak odbiegając od tematu, to kiedy dokładnie można się spodziewać Twojego nowego dzieła?

Pozdrawiam,
Latte.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Masquerade
Dobry wampir



Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 128 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń

PostWysłany: Czw 22:22, 01 Paź 2009 Powrót do góry

Cytat:
Jej pierś falowała szybko

*Lata dookoła stołu, macha szaleńczo rękami i krzyczy: Mutant! Mutant!* Laughing

Motyw pieczenia ciastek i bezsenności Edwarda szalenie kojarzy mi się z WA i... nie podoba mi się to. Uwielbiam za to charakter rudzielca. Jest po prostu genialny. Taki sarkastyczny.
W ogóle wszystkie te Twoje opisy i to, jak ubierasz to w słowa jest czymś fantastycznym. Jest naturalnie, ale jednocześnie zabawnie i tak... życiowo. Podobuje mnie się. Masz talenta, dziewczę drogie.
Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć, by muza (tak jak Kingowi) zesrała Ci się na głowę i żebyś napisała kolejny świetny rozdział Laughing
Pozdrawiam,
M.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cocolatte.
Wilkołak



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 42 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 17:15, 02 Paź 2009 Powrót do góry

Obiecałam sobie, że nie będę co parę komentarzy wtrącać swoich uwag, ale tu muszę coś sprostować.

Ja to wyjaśniałam w poprzednim rozdziale... chyba.
Edward nie cierpi na bezsenność. On nie znosi bezczynności, bo ma wtedy zbyt dużo czasu na myślenie - a wolałby go nie mieć. Ale on może spać (co z resztą zazwyczaj robi - to znaczy, śpi). Tylko... nie lubi zasypiać. A Belli powiedział o bezsenności, bo chciał, żeby się odczepiła.
Ciasteczka? Wyszły spontanicznie. Zwykle czerpię aspirację z własnych przeżyć, i tak się składa, że jak ja się nudzę, to zwykle coś piekę. Taki jednorazowy wyskok w opowiadaniu.
Nie będę tego - tj. ciasteczek i pseudo - bezsenności - ciągnąć przez wszystkie rozdziały, tak jak to bywało w WA. Jw, jednorazowe wyskoki.
W każdym razie cieszę się, że Ci się podoba :) A co do 'rudzielca' - także go lubię :D Choć nie wiem, czy w moim przypadku takie oświadczenie nie jest samouwielbieniem, czy czymś w ten deseń - w końcu sama wykreowałam taką postać. Niemniej jednak...

Odcinam się od neta i zabieram laptopa na spacer na kanapę, biorąc ze sobą wszystkie podarowane przez was weny w różnorakich postaciach. Miejmy nadzieję, że na coś się to zda i uda mi się dziś coś stworzyć.
Nie chcę wyjść na próżną i żądną komentarzy, ale jeśli będę zmuszona edytować tego posta, aby wstawić nowy rozdział, to lojalnie uprzedzam, że zbyt szybko go nie zobaczycie.

Pozdrawiam,
Latte.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Pią 17:20, 02 Paź 2009 Powrót do góry

Latte, to szantaż niemal Kwadratowy
ani się waż pozbawiać nas kolejnej części twego zacnego opowiadania...
groźba za groźbę...
zakomentujemy cię do utratu tchu... :P

pozdr.
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin