FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 All I Ever Knew [TZN] [+18] Outtake 4 21.08 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 22:26, 09 Gru 2009 Powrót do góry

Na początek, piosenka z dedykacją dla Rosalie. "Sexy Bitch" : http://www.youtube.com/watch?v=x7UYz9UyzUQ&feature=fvw

Niezmordowanie dziękuję mojej boskiej becie offcy, szybkiej jak błyskawica, obdarzonej talentem i poczuciem humoru. love


Rozdział 12 "Obmacywanie i sprośności"


beta: offca


Jazda samochodem przebiegała w milczeniu… no, może niezupełnie. Edward i Rosalie pokłócili się najpierw o to, czyim samochodem pojechać. Edward chciał wziąć swoje volvo. Rosalie wolała, żebyśmy pojechali jej mercedesem, twierdząc, że prędzej umarłaby, niż wsiadła do tego „samochodu dla panów w średnim wieku”. Zresztą przez cały czas obrzucali się rozmaitymi obraźliwymi epitetami. Jak gdyby nazywanie się nawzajem określeniami typu „lafirynda” i „dupek” albo „zdzira” i „lachociąg” stanowiło ich sposób mówienia „kocham cię”. To wszystko było dla mnie naprawdę dziwne, ale też nigdy nie miałem przyjaciela, z którym byłbym w takiej bliskiej relacji. Mogłem się dziwić, jednak nie byłem w stanie z niczym tego porównać.

W końcu zostało uzgodnione, że pojedziemy volvo, bo jest przestronniejsze czy coś w tym rodzaju. Nie jestem pewien, czy to faktycznie był ostateczny argument. Za bardzo oszołomiło mnie ich beztroskie przekomarzanie się ze sobą.
Nie zwracali na mnie zbyt wiele uwagi i czułem się trochę, jakbym przeszkadzał. Jak gdyby Edward i Rosalie nie widzieli się od dłuższego czasu i chcieli nadrobić zaległości. Siedziałem więc cichutko na tylnym siedzeniu, a oni, siedząc z przodu, pogrążeni byli w rozmowie.
Starając się ignorować ich konwersację, wróciłem myślami do tego, co się wydarzyło, odkąd pojawiła się Rosalie. Stało się dla mnie jasne, że moje pierwsze spostrzeżenia co do niej były błędne. Nie była zimną, wyrachowaną suką, tak jak z początku myślałem, ale miała przenikliwe i bystre spojrzenie. Mogłem stwierdzić z całą pewnością, że posiadała wrodzony zmysł obserwacji.

Gdy tak jechaliśmy, zmierzając gdzieś tam – nie miałem pojęcia dokąd – czułem się, jakbym był w drodze na egzekucję lub przesłuchanie. Byłem przekonany, że gdy tylko przejawiłbym jakąkolwiek oznakę słabości, Rosalie natychmiast by to wykorzystała i zostałbym usmażony na grillu podczas tego śniadania.
Edward przyznał mi się wcześniej, że nie miał dotąd żadnych seksualnych doświadczeń z mężczyznami oraz bardzo ograniczone doświadczenie z kobietami, czyli jednorazową przygodę z Rosalie. Jednak nie miałem pojęcia, czy był kiedykolwiek z kimś związany, a w szczególności, czy miał chłopaka. Małe porcje informacji, które udało mi się wyłowić z ich rozmowy, świadczyły o tym, że nie.
Nagłe pojawienie się faceta w domu jej najlepszego przyjaciela musiało być dla Rosalie szokiem. Miałem nadzieję, że to właśnie widziałem wczorajszego wieczoru w jej oczach – szok. Jednak nie mogłem być w stu procentach pewien. To śniadanie z pewnością miało rozwiać wiele wątpliwości, nie tylko moich, niezależnie od tego, jak by się potoczyło.

W końcu dojechaliśmy do restauracji. Była to typowa dla Coney Island tania speluna, jedna z wielu w tym rejonie. Ta akurat była odwiedzana przez studentów. Znałem niektórych jej stałych klientów, bo czasami było to dobre miejsce, by wytrzeźwieć po nocy spędzonej w barze, jeśli akurat nie zabrałem nikogo do domu. To w tej właśnie knajpie Emmett i ja, kompletnie zalani, postanowiliśmy zrobić sobie tatuaże.
Niepokoiłem się, że ktoś tu może mnie rozpoznać, a raczej zobaczyć mnie z Edwardem. Cała wcześniejsza brawura, która towarzyszyła mi na ganku jego domu, gdzieś się ulotniła. Wychodziło na to, że najwyraźniej nie jestem jeszcze gotowy na to, by pokazywać się z nim publicznie. Pragnąłem Edwarda i chciałem z nim być, z każdą sekundą coraz bardziej. Ale bycie z nim tak otwarcie, na oczach wszystkich wydawało się zupełnie inną sprawą.
Jak ludzie patrzyliby na mnie? Czy naprawdę obchodziłoby mnie to? Czy traktowaliby mnie przez to inaczej? Mnóstwo pytań i niestety żadnych odpowiedzi.
Emmettowi nie przeszkadzałby mój nowy związek. Nawet ucieszyłby się z tego powodu. I chyba nie dbałem o to, jak zareagowaliby inni moi tak zwani przyjaciele. Emmett był jedynym, którego opinia liczyła się dla mnie. Wiedziałem oczywiście, że będzie mi z upodobaniem dokuczał i kpił sobie ze mnie, ale to były tylko żarty. Tak jak mały „kawał” Rosalie i Edwarda dziś rano.

Weszliśmy do wnętrza restauracji. Pomyślałem, że muszę chyba w końcu coś powiedzieć. Rosalie wślizgnęła się do boksu, a ja usiadłem naprzeciwko niej. Edward stał przez chwilę, wyraźnie się zastanawiając, po czym wsunął się na miejsce koło mnie. Na skutek tego Rosalie uniosła swoje idealne brwi, spoglądając pytająco to na mnie, to na niego. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji, więc nie potrafiłem odgadnąć, co, do cholery, myśli na ten temat. Ale chyba nic dobrego.

Cudownie, Edward. Świetny sposób, żeby ją do mnie zrazić.

Och, zamknij się. Przecież jesteś zadowolony, że wybrał ciebie.

To prawda, ale…


Sięgając po menu i udając, że je studiuję, snułem plan ataku. To coś, nad czym powinienem był się zastanowić podczas jazdy samochodem, ale byłem wtedy za bardzo pochłonięty innymi kwestiami, żeby odpowiednio się przygotować.

Rosalie sprawiała wrażenie osoby dość prostolinijnej, preferującej „zero ściemy” i walącej prosto z mostu. Pomyślałem, że może powinienem obrać właśnie taki kierunek. Po prostu być z nią szczerym, bez względu na to, jak bardzo byłbym zażenowany. Może zacząłbym od pytania, jak ona i Edward się poznali. To wydawało się dobrym sposobem, żeby potem gładko przejść do kwestii spojrzenia, którym obdarzyła mnie zeszłego wieczoru.

Zanim zdążyłem otworzyć usta, podeszła do nas kelnerka z dzbankiem kawy i napełniła filiżanki. Gdy tylko odeszła po przyjęciu zamówienia, zebrałem się znowu, by przemówić, ale Rose mnie ubiegła.

– Powiedz, Jasper, przeleciałeś już Eddiego? – spytała zza swojej filiżanki, ponownie unosząc brew.

Zakrztusiłem się kawą, którą na nieszczęście piłem, gdy zapytała. Edward za to wybrał sobie akurat ten specyficzny moment, żeby położyć pod stołem rękę na moim kroczu. Parsknąłem przed siebie gorącym napojem, patrząc to na niego, to na nią i zastanawiając się, jak, u licha, mam na to odpowiedzieć.

– Rose… na Boga, mogłabyś czasem filtrować trochę swoje wypowiedzi – powiedział Edward, lekko zirytowany, ale nie przestał mnie pieścić. Jego twarz nic nie zdradzała. – Nie, nie przeleciał, choć to nie twoja zakichana broszka – kontynuował, przez materiał dżinsów zataczając kciukiem kółka wokół główki mojego fiuta.

Naprawdę, powinien przystopować albo groziło mi spuszczenie się w spodnie na środku restauracji, na oczach kobiety, którą starałem się w pewien sposób oczarować. Kosztowało mnie to cały mój zapas samokontroli, żeby nie dać po sobie poznać, co Edward mi robi pod stołem. Ale nie potrafiłem się zmusić, żeby to przerwać. Zbyt dużą przyjemność mi to sprawiało.

– Edward… „zakichana broszka”? Poważnie? Ile masz lat, siedem? Chciałam się tylko dowiedzieć, czy już „zerwałeś gwint” swojemu chłopakowi. I ponieważ jestem twoją najlepszą przyjaciółką, to, prawdę mówiąc, jest to „moja zakichana broszka”, jak to raczyłeś ująć – odparła Rosalie, wywracając oczami i wzruszając przy tym ramionami. – I rączki na stół, obydwaj. Doskonale widzę, co tam robisz, Edward. Chyba że wolisz, bym wyszła i wtedy będziesz mógł rozłożyć go tu na stole – dodała, wykrzywiając usta w lekko drwiącym uśmiechu.
– Ty to potrafisz zepsuć zabawę, Rosalie. Chciałem tylko troszkę pofiglować. I nie, jeszcze nie wychodź. Nie sądzę, żeby ten stół był wystarczająco wytrzymały na to, co mi chodzi po głowie – odrzekł Edward i uniósł ręce w górę w poddańczym geście.

Mogłem tylko tam siedzieć i czerwienić się wściekle ze wstydu. To było cholernie krępujące. Jednak musiałem przyznać sam przed sobą, że podobał mi się taki Edward. Beztroski, zabawny i… zuchwały.

– Fuj, Edward. Przestań, proszę, zanim będę zmuszona wyjałowić sobie oczy i mózg. Nie interesują mnie twoje perwersyjne pomysły. Niech pozostaną w twojej sypialni, na rany Chrystusa – wykrzyknęła, a jej twarz wykrzywił grymas obrzydzenia.

Mnie natomiast bardzo interesowało, co też Edward miał na myśli. Moja erekcja stała się jeszcze sztywniejsza, gdy wizja jego nagiego ciała pode mną, na tym laminowanym blacie, wypełniła mój umysł.

– Jesteś po prostu zazdrosna, że chcę przelecieć kogoś innego. Odkąd pozwoliłem ci się uwieść, nie ustajesz w wysiłkach, bym znów cię zerżnął – odparował Edward, biorąc moją lewą dłoń w swoją prawą i splatając ze sobą nasze palce na blacie stołu. Ten gest uczynił mnie zarówno szczęśliwym, jak i zestresowanym. Omiotłem wzrokiem pomieszczenie, starając się błyskawicznie zarejestrować, czy jest tu ktoś, kogo mógłbym znać. Rosalie przyłapała mnie na tym, ale nic nie powiedziała.
– W twoich mokrych snach, dupku. To raczej ty chciałbyś znowu mnie bzyknąć, niezależnie od tego apetycznego ciacha, które siedzi obok ciebie. Bo jestem najlepszą, jaką miałeś – prychnęła Rosalie.
– Wszystko jedno, Rose. Jesteś jedyną, jaką miałem. Nie mam do czego porównać tego doświadczenia, w przeciwieństwie do ciebie, panno Walentyno Ssij-Kij. Jednak po pewnym zdarzeniu dziś rano, no cóż… – Edward zawiesił głos i nie skończył zdania.

Zarumieniłem się jeszcze bardziej. Ściskając go delikatnie za rękę, wysyczałem półgłosem jego imię, by dać mu do zrozumienia, że czuję się okropnie zażenowany tym, co opowiada Rose. Edward w odpowiedzi uścisnął moją dłoń i pochylił się ku mnie, szepcząc mi do ucha:
– Jasper… skarbie, przepraszam. My po prostu zawsze tak się zachowujemy. Pieprzymy głupoty. Choć wolałbym raczej pieprzyć ciebie – dokończył tym swoim niskim, zmysłowym głosem.

Poczułem, jak jego gorący oddech pieści moje ucho i szyję. Rozchyliłem mimowolnie wargi i zacząłem lekko dyszeć w reakcji na ten oddech i wypowiadane przez Edwarda słowa. Nigdy wcześniej tak do mnie nie mówił. Przypuszczałem, że skoro wyznaliśmy sobie nasze uczucia, doszedł do wniosku, że nie musi się już powstrzymywać. No chyba że… ze mną też się drażnił. Po tym wcześniejszym obmacywaniu i uwodzącym szepcie przed chwilą przyszło mi na myśl, że Edward albo jest ekshibicjonistą, albo niemożliwym prowokatorem. W tym momencie nie potrafiłem stwierdzić, którą opcję bym wolał.

– Eddie, do kurwy nędzy! Zostaw biednego chłopaka w spokoju. On wygląda, jakby miał zaraz się spuścić w spodnie – powiedziała Rosalie, pochylając się nad stołem, by odepchnąć Edwarda ode mnie.
– Dzięki, Rosalie – wymamrotałem z opuszczoną z zawstydzenia głową.

Edward oparł się z powrotem na siedzeniu, nadal trzymając mnie za rękę i gładząc kciukiem moją dłoń. To było słodkie i delikatne i zupełnie nie pasowało do tego, co przed chwilą zrobił. Sądziłem, że całkiem dobrze go poznałem przez ten miesiąc, odkąd rozmawialiśmy. Myliłem się. Poznałem Edwarda tylko z tej strony, z której pozwolił mi się zobaczyć. I zakochałem się w takim Edwardzie. Jakie uczucia wywoływała we mnie druga strona jego osobowości, tego jeszcze nie byłem pewien.

– Powiedz mi, Jasper, jak poznałeś tego cieniasa? W gejowskim klubie? Na rogu ulicy? Z ogłoszenia? Wiem, że był już zdesperowany, żeby kogoś poznać, ale nie mam pojęcia, do jakich działań mógł się zniżyć w tym celu – rzuciła Rosalie z cynizmem.

Czy ona obraża mnie czy jego?

Naprawdę nie wiem. Może nas obu?


– Rose, skończ z tym, ku***! Natychmiast przeproś – wycedził Edward przez zaciśnięte zęby.
– Dżizas, Edward. Uspokój się, do cholery. Miałam zamiar obrażać ciebie, dupolizaku, a nie jego – powiedziała Rosalie zniecierpliwionym tonem, po czym dodała: – No dobrze… Jasper, przepraszam. Chyba to było zbyt dosadne i trafiłam w czuły punkt Edwarda.
– Nic się nie stało, Rose, naprawdę nie ma problemu – starałem się brzmieć szczerze.
– Nie, Jazz. To nie jest w porządku. Posunęła się za daleko – powiedział Edward, ściskając moją dłoń niemiłosiernie mocno.
– Edward, ona tylko żartowała. Załapałem, choć to dziwaczne poczucie humoru – odrzekłem, prosząc go spojrzeniem, by dał już temu spokój.

Odwracając głowę w kierunku Rosalie, przybrałem poważny wyraz twarzy i zacząłem mówić:
– Poznaliśmy się w klasie historii. Mrugnął do mnie pierwszego dnia zajęć i odtąd przepadłem. – Zdecydowałem się pominąć część, dotyczącą mojego żałosnego zachowania. – Zaczęliśmy ze sobą rozmawiać dopiero miesiąc temu. A wczoraj wieczorem była nasza pierwsza… randka. Tak to chyba można ująć.

Edward zaczerwienił się, gdy użyłem słowa "randka". To była interesująca reakcja, biorąc pod uwagę, co wcześniej wygadywał na temat robienia ze mną różnych rzeczy na tym stole. Może łatwiej przychodziło mu mówienie o sprawach fizycznych niż emocjonalnych?

– Łał, szybko działasz, trzeba ci to przyznać. Od pierwszej randki wczorajszego wieczoru przez miłosne wyznania aż do obmacywania się pod stołem dziś rano.
– No cóż… – wykrztusiłem.
W ustach nieowijającej w bawełnę Rosalie, rozwój naszego związku rzeczywiście wyglądał na szybką akcję.

– Być może to dzieje się szybko, ale nie ma w tym nic złego. Czuję, że to jest coś dobrego – powiedział miękko Edward, spoglądając na mnie.
Wyraz twarzy Rosalie złagodniał w reakcji na deklarację Edwarda. Widać było, iż uwierzyła w to, że mówił poważnie i cieszyła się szczęściem przyjaciela.
– W takim razie to mi wystarczy. I dzięki Bogu. Nareszcie mogę przestać się obawiać powtórki seksu z tobą. To było traumatyczne doświadczenie i potrzeba było wielu, naprawdę wielu facetów, żeby się z tego otrząsnąć. Jednak miałam zamiar się nad tobą zlitować i podarować ci małe bzykanko, ale wygląda na to, że na szczęście już nie muszę.
– Jezu, Rose. Za żadne skarby nie chciałbym znowu uprawiać z tobą seksu. Twoja piczka zaliczyła za dużo figo-fago jak na mój gust. I zgadzam się z tobą – to było co najmniej traumatyczne. Poza tym naprawdę nie lubię różowego taco. Preferuję fiuta – powiedział Edward, puszczając do mnie „oczko”.

On tego nie powiedział, prawda?

Ależ powiedział.


Zaszokowany do granic możliwości zakrztusiłem się i zrobiłem „wielorybka” kawą. Parskając i kaszląc, chwyciłem kilka serwetek, żeby posprzątać bałagan, który był moim dziełem. Na szczęście zaraz potem pojawiła się kelnerka z naszym zamówieniem. Jedliśmy w umiarkowanej ciszy. Kpiny i sprośności odeszły w niepamięć, gdy dowiadywałem się więcej o Rosalie, a przez to także i o Edwardzie.
Miała tak jak on dwadzieścia jeden lat. Nie była w żadnym stałym związku, decydując się raczej na jednorazowe przygody. Lubiła seks i to bardzo. I wcale się tego nie wstydziła. Gdyby nie Edward, może nawet byłaby w moim typie, nawet jeśli miała nieco agresywny charakter. Mieszkała jakieś dwie godziny drogi stąd, na przedmieściach Detroit. Studiowała na uniwersytecie w Northwood, który był prywatną szkołą biznesu. Zamierzała zdobyć BBA* , chcąc po ukończeniu szkoły otworzyć własny zakład renowacji samochodów. Obecnie nigdzie nie pracowała. Tak jak i Edward pochodziła z bogatej rodziny.

On i Rosalie spotykali się kilka razy w miesiącu i codziennie rozmawiali ze sobą przez telefon. Ich związek był dla mnie trochę niesamowity. Niemal jak ośmioletnie rodzeństwo, non-stop kłócące się ze sobą. Przypominali mi moje młodsze siostry. Jednak niezależnie od tych kłótni, przekomarzania się i przezywania różnymi epitetami, nie można było nie dostrzec szczerego, głębokiego uczucia, jakim się nawzajem darzyli.
Złapałem się na tym, że nie jestem na razie w stanie pogodzić ze sobą dwóch różnych twarzy Edwarda, chociaż obie strony jego osobowości mi się podobały. To nie było jak doktor Jekyll i Mr Hyde. On po prostu kompletnie się rozluźniał przy Rosalie. To był skutek wieloletniej przyjaźni i poczucia komfortu w jej towarzystwie.

Powiedziałem wcześniej, że ją kocham, ponieważ Edward ją kocha. Ale teraz sam z siebie zaczynałem darzyć Rose szczerym i głębokim uczuciem, tak jak on. Miło spędzało się z nią czas, gdy już człowiek doszedł do siebie po tych wszystkich jej „kurwach”, przekleństwach i wyrażaniu się jak marynarz na urlopie.
W sumie to bardzo chciałem ją poznać z Emmettem. Miałem wrażenie, że wspaniale dogadywaliby się ze sobą. Ale to było coś, co na razie postanowiłem zatrzymać dla siebie.

Rosalie chciała się o mnie więcej dowiedzieć. Pytała o moją rodzinę, dzieciństwo, przyjaciół i o to, kiedy odkryłem, że jestem gejem. To z kolei doprowadziło do dyskusji o mojej „nimseksualności”, choć nie użyłem w rozmowie z nią tego określenia. Wytłumaczyłem jej to tak jak Emmettowi. Wydawało mi się, że zrozumiała. Przynajmniej na tyle, na ile może zrozumieć to ktoś nie będący w podobnej sytuacji.

Nie zapytałem jej o tamto spojrzenie z poprzedniego wieczoru, bo nie miało to już dla mnie znaczenia. To się po prostu zdarzyło i było dla mnie oczywiste, że jakiekolwiek negatywne uczucie żywiła do mnie wtedy, teraz już należało ono do przeszłości.

Po tym jak skończyliśmy jeść i zapłaciliśmy, opuściliśmy knajpę i udaliśmy się w kierunku domu Edwarda. Rosalie musiała wracać z powodu jakichś wieczornych zajęć szkolnych, więc po powrocie mieliśmy zostać z Edwardem ponownie sam na sam. Nie uzgadnialiśmy wcześniej, co będziemy robić po śniadaniu, miałem jednak nadzieję, że liczy na moje towarzystwo. Myśl, że miałbym pójść do swojego mieszkania i zostać sam, była dla mnie dołująca. Teraz gdy miałem Edwarda, chciałem z nim spędzać cały swój wolny czas. Nadrobić dwa miesiące, stracone na żałosnej pogoni za cipkami.

Tym razem siedziałem na przednim siedzeniu samochodu. Jak gdyby nastąpiło jakieś przesunięcie w dynamice wzajemnych relacji. Jakby Rosalie definitywnie zaakceptowała mnie jako część życia Edwarda. Rozmawialiśmy jeszcze trochę o błahych sprawach. Aż do momentu, w którym Rosalie rzuciła kolejne „bombowe” pytanie.

– Jak sądzę, w sekundę po tym, jak zamkną się drzwi wejściowe, wy dwaj rzucicie się na siebie? – zapytała żartobliwym tonem.
Teraz czułem się swobodniej w towarzystwie Rose i już mnie nie przerażała, więc postanowiłem trochę się z nią podroczyć.

– Ależ nie… Przypuszczam, że odczekamy trzy lub cztery sekundy – odpowiedziałem podobnym tonem.
– Łał, nareszcie odpyskował. Byłam ciekawa, jak długo to jeszcze potrwa, zanim wyjmiesz ten kij z tyłka i wykażesz jakieś poczucie humoru. Ach, czekaj, zapomniałam, że ty to przecież lubisz – powiedziała i zaniosła się potężnym śmiechem, aż łzy napłynęły jej do oczu.

W końcu dojechaliśmy na miejsce. Rosalie zgniotła Edwarda w mocnym uścisku, który wyglądał na trochę bolesny, po czym odwróciła się w moją stronę i obdarzyła mnie identycznym. Byłem zaszokowany tym gestem, ale go odwzajemniłem. Gdy mnie puściła, poklepała lekko mój policzek.

– Nawet nie próbowałeś mnie obmacać, widzisz? Musisz być gejem, bo przecież wiem, że niesamowicie działam na facetów – powiedziała, mrugając do mnie. – Następnym razem, gdy do mnie przyjedziesz, koniecznie zabierz tego gamonia ze sobą – rzuciła przez moje ramię do Edwarda.

Gdy nazwała mnie „gamoniem”, zrozumiałem, że zostałem w pełni zaakceptowany. I byłem już pewien, że Rose i ja będziemy bardzo dobrymi przyjaciółmi.
Razem z Edwardem pomachaliśmy jej z ganku, gdy wycofywała samochód i odjeżdżała. Edward wziął mnie za rękę i wprowadził przez drzwi wejściowe, zamykając je za sobą. Odwracając się do mnie, zaczął wolno liczyć:
– Raz… dwa… trzy… cztery.

Po czym skoczył na mnie jak kot, przyciskając moje ciało do drzwi i atakując ustami szyję. To była sytuacja bardzo podobna do wczorajszej i tak samo jak wczoraj, od razu mi stanął. Biodra Edwarda wbiły się w moje, pozwalając mi wyczuć u niego ewidentną erekcję, gdy jego wargi nacierały z impetem na skórę mojej szyi. Przez mgłę pożądania uświadomiłem sobie jednak, że musimy porozmawiać.

– Edward… kochanie, przestań na chwilę… proszę – wydyszałem.
Cofając wargi znad mojego obojczyka, Edward westchnął cicho: - Za chwileczkę – po czym pocałował mnie mocno w usta. Językiem domagał się wejścia i poddałem mu się. Zanurzył dłonie w moich włosach i palcami pieścił skórę mojej głowy.

Pieprzyć to… możemy porozmawiać później.

Dużo, dużo później.

Nie! Musimy porozmawiać teraz.


Przeniosłem ręce na jego klatkę piersiową i spróbowałem go lekko odepchnąć, a gdy nie zareagował, spróbowałem mocniej.

– Jasper, cokolwiek to jest, może poczekać. Potrzebuję cię teraz – wyjąkał prosząco Edward, po tym jak go odepchnąłem.
– Właśnie o to chodzi. Dlatego musimy porozmawiać – ja również go prosiłem.
– A więc wolisz raczej rozmawiać o uprawianiu seksu, niż faktycznie to robić? – zapytał, patrząc na mnie z kompletnie zdezorientowanym wyrazem twarzy i defensywnie krzyżując ramiona na piersi.
– Umm… a co, jeśli tak?
– Jazz, pogubiłem się w tym. Myślałem, że też tego chcesz, że mnie pragniesz – wykrztusił z siebie, zdenerwowany.
– O Boże… kochanie. Chcę, uwierz mi, chcę. Pragnę cię tak bardzo, że cały czas myślę tylko o tym. Ale jestem kompletnie „zielony”, jeśli chodzi o bycie z facetem… fizycznie. Szczerze mówiąc, to ciągle mnie to trochę przeraża. To znaczy, uwielbiam wszystko, co robiliśmy do tej pory, naprawdę mi się to podobało. Tylko że… musimy trochę zwolnić, tak jak powiedziałem zeszłej nocy. Chyba nie jestem jeszcze gotowy, żeby posunąć się dalej. Niech to będą na razie małe kroki. Nie mam nic przeciwko całowaniu się i pieszczeniu dotykiem. Ale coś ponadto – po prostu jeszcze nie wiem – podsumowałem.

Podszedłem do Edwarda i ująłem jego twarz w dłonie, całując go delikatnie w usta. Pochylając się do przodu, zajrzałem mu w oczy, by znaleźć tam zrozumienie. Gdy nie odpowiedział, zapytałem:
– Edward… kochany, rozumiesz to, prawda?
– Tak sądzę. Ale Jazz, o jakim okresie czasu mówimy? To sprawa dni, tygodni czy miesięcy?
– Ach… spróbujmy na razie żyć teraźniejszością, dzień po dniu – odpowiedziałem uczciwie, bo nie miałem pojęcia, jak długo zabierze mi zupełne oswojenie się z fizyczną stroną tego związku.
– Mogę się z tym pogodzić… na razie.
– To dobrze. No to mam następne pytanie.
– Strzelaj.
– Czy mogę zostać u ciebie na noc? Naprawdę nie mam ochoty wracać do domu. I nie chcę się jeszcze z tobą rozstawać.

Edward zachichotał na to. Rozplótł ramiona i tym razem on ujął moją twarz w dłonie.
– Słodki głuptasku. Oczywiście, że możesz zostać. Co powiesz na to, żebyśmy pojechali do ciebie zabrać parę ciuchów i twoje książki? Zostałbyś na noc dziś i jutro, a w poniedziałek rano razem pojechalibyśmy do szkoły. Brzmi nieźle?

Obawiałem się trochę, że mógłby się mną zmęczyć albo że nadużyłbym jego gościnności.
– Na pewno nie będziesz miał mnie dosyć? – zapytałem z niedowierzaniem.
– Czy ty mnie wcześniej nie słuchałeś, tam na ganku? Nigdy nie będę miał cię dosyć. Chodźmy już, żebyśmy mogli szybko tu wrócić i kontynuować to, co przerwaliśmy.
– Edward… przecież właśnie ci powiedziałem…
– Wiem i chciałem zauważyć, że tylko się całowaliśmy, gdy mi tak niegrzecznie przerwałeś. Właśnie to miałem na myśli. Całowanie. No, może całowanie i trochę pocierania – odpowiedział z „moim uśmieszkiem” na twarzy i psotnym spojrzeniem.
– Świetnie… no to jedźmy. Może w takim razie mógłbyś dziś wieczorem coś dla mnie ugotować? Coś innego niż kanapki z masłem orzechowym i dżemem?
– Jeżeli tylko obiecasz mi, że nie wybiegniesz na deszcz jak idiota – zripostował, śmiejąc się.

Pojechaliśmy do mojego mieszkania. Trochę się denerwowałem, bo było to bardzo skromne miejsce. Zajebiście skromne. I szczerze mówiąc, powinienem raczej użyć określenia „nora”. Jednak to, że byłem znacznie biedniejszy, zdawało się nie robić na Edwardzie żadnego wrażenia. Otworzyłem drzwi do budynku, prowadząc go po schodach do mojego apartamentu. Gdy pokonałem jakieś trzy czwarte stopni, zauważyłem przed moimi drzwiami znajomą parę butów, co sprawiło, że gwałtownie się zatrzymałem.

ku***! Nie jest dobrze.

Ale może da się to jakoś przeżyć. To znaczy… to musiało się zdarzyć prędzej czy później.

Ale jednak… ku***. To nie będzie dobra zabawa. Bez wątpienia nie będzie.


Odwróciłem się przodem do Edwarda, który znajdował się o dwa stopnie niżej ode mnie. Miał pytający wyraz twarzy. Pewnie był ciekaw, dlaczego się zatrzymałem.

– Skarbie, wiesz, że cię kocham, prawda? – zapytałem możliwie najsłodszym tonem.
– Umm… taak – odpowiedział Edward, całkowicie skołowany.
– To dobrze, bo to szczera prawda. Więc przepraszam na wszelki wypadek za to, co się zaraz wydarzy. Pamiętaj, że cię kocham – powtórzyłem, chwytając jego dłoń i ściskając ją, by dodać mu otuchy.
– Okej – odrzekł, jeszcze bardziej zdezorientowany.

Biorąc długi, głęboki wdech odwróciłem się z powrotem w kierunku schodów prowadzących na górę. Następnie zrobiłem powolny wydech żeby się uspokoić. Docierając na piętro, uniosłem brew na mojego niespodziewanego gościa, zanim się do niego odezwałem.

Cóż, no to zaczynamy.

– Emmett, co ty tu, do kurwy nędzy, robisz, kretynie jeden?

---------------------

* BBA – Bachelor of Business Administration – stopień, który uzyskuje się, kończąc studia biznesowe, licencjat w dziedzinie zarządzania przedsiębiorstwem.

Rozdział 13


Post został pochwalony 3 razy

Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Sob 23:10, 19 Mar 2011, w całości zmieniany 6 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Śro 22:51, 09 Gru 2009 Powrót do góry

jeeeeeeeeeeee!

kocham offce... kocham Dzwoneczka ... kocham chłopaków !

no !

jeszcze mam dreszczyki po tym rozdziale... ta rozmowa z Rose i jej akceptacja - przesłodkie... ale znając wiele wcieleń ff'owych Rose nigdy nie chciałabym jej podpaść... Twisted Evil
moja perełka...
Cytat:
Odwracając się do mnie, zaczął wolno liczyć:
- Raz… dwa… trzy… cztery.


normalnie ... ja też chcę takiego mężczyznę... Twisted Evil może być dwóch Twisted Evil Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mała mi.
Nowonarodzony



Dołączył: 06 Lis 2009
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Duże na "K" ;- D

PostWysłany: Śro 23:07, 09 Gru 2009 Powrót do góry

Jak zwykle - hołd dla Offcy i Dzwoneczka. Kocham Was za to co dla Nas robicie, kocham Was prawie jak naszych gejków < 3

Akcje z Rose są za*ebiste xD Szczerze to stosunki między nią, a Edwardem przypominają mi moje stosunki z przyjacielem i już kocham jej postać. Strasznie, bardzo strasznie.

Przesłodkie było odliczanie Edd'a jak wpadli do domu. Przez chwilę mi serce do gardła podeszło, ale Jazz... Pff... Chyba mu nakopię do dupci ;-D

A potem Emmet. Od razu wiedziałam, że to on!
Teraz to totalnie pożądam 13! Ja się nie doczekam Oo`
Chcę już, od razu! Chcę wiedzieć jak on zareaguje, co powie. Aaaa... Umrę z niecierpliwości.

To chyba tyle. Idę spać, choć i tak nie usnę xD
Ave siostry gejomanki Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 8:53, 10 Gru 2009 Powrót do góry

Chciałabym bardzo podziękować Justine za komentarz, który sprawił mi dużo radości. Dziękuję, że poświęciłaś czas, by go napisać.
Każda nowa opinia mnie ekscytuje, nieważne, czy powtarzają się spostrzeżenia, czy nie.
Cytat:
Powiem ci Dzwoneczku, że się wyrobiłaś. Coraz lepiej udaje ci się oddać atmosferę tego ff

No wiadomo, każdy się uczy na własnych błędach. Ale chciałam też powiedzieć, że bardzo ważne jest, jak "iskrzy" między tłumaczem a betą. Wtedy naprawdę chce się dopracować tekst i okazuje się, ze jeszcze można się przy tym świetnie razem bawić.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
rani
Dobry wampir



Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 2290
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 244 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Smoczej Jamy

PostWysłany: Czw 11:18, 10 Gru 2009 Powrót do góry

Okej, wczoraj przeczytałam, ale, że mi się nie chce nocą komentować to teraz to zrobię. Choć też mi się nie chce, więc będzie krótko, bom leniwa godmother Laughing

Ja tego rozdziału po angielsku chyba całego nie przeczytałam. Ominęłam cały środek, bo mnie nudził. Po polsku już jest inaczej, o wiele ciekawiej. To pewnie zasługa twojego tłumaczenia(tak wazelina to ja Laughing ).
Co ja tu mogę napisać...
Podoba mi się strasznie Rose. Ale to jak zawsze. Lubie osoby, który są takie szczere i walą wszystko prosto z mostu. Lubię bezpośredniość. Ona niby atakuje Jaspera, ale tym sposobem chce go lepiej poznać, zrozumieć, czemu Edward tak bardzo go kocha. Gdy w końcu jej odpyskował, zdobył jej uznanie i szacunek. Zaakceptowała go i uznała za przyjaciela.
A Jasper? Obserwował, uczył się jej zachowań i tego, jak Edward się przy niej zachowuję. Na początku wszystko go dziwiło, ale się przyzwyczaił. Nie obyło się też bez jego gadania do siebie, które uwielbiam :D
Edward mnie zaskoczył. Naprawdę w czasie tego śniadania zachowywał się, jakby był bardziej doświadczony od Jaspera. I te jego sprośne teksty. To jest niesamowite, że ktoś może się tak rozluźniać i zmieniać w towarzystwie przyjaciela. I jaki on jest słodki, jak jest taki niewyżyty :D
Cytat:
- Skarbie, wiesz, że cię kocham, prawda? – zapytałem możliwie najsłodszym tonem.

Łiii, a to było już takie słiit, że nie wiem Very Happy

Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, bo Emmett + Edward to będzie coś Laughing

Teraz niemerytorycznie - Kocham ich! Na mą miłość do pleców Briana, normalnie ich kocham love

Danke, Auf Wiedersehen Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Juliette22
Człowiek



Dołączył: 15 Paź 2009
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Czw 13:55, 10 Gru 2009 Powrót do góry

Przeczytałam wczoraj, ale dopiero dziś zebrałam się na skomentowanie :P
Chwała dla Dzwoneczka i Offcy!!
Wczoraj w nocy jak czytałam obudziłam mamę piszczeniem :P Wpuściłam ją do pokoju, a ona się mnie pyta czy ma dzwonić po karetkę 'lol'
Ok wracając do rozdziału :D
Sam tytuł powala na łopatki *nioch, nioch*
Rose – standardowo nie zawiodła mnie :)
Rose/Ed – cóż, pięciolatki :) chociaż nie ze słownictwem...
Ed – czy mi się wydaje czy on jest jakiś taki mega odważny? Jestem pod wrażeniem, sama chętnie bym Jaspera... :P wiecie co :P
Jasper – hmm zwalił w najlepszym momencie... przemilczę jego hm „zawstydzenie” - zalatuje Bellą.
Jasper/Rose – wreszcie odpyskował, cieszę się że go zaakceptowała
Emmet – jak zwykle wyczucie :D

Na koniec, wiem co się zdarzy potem(bo oczywiście ciekawość wygrała i przeczytałam angielską wersję), ale... wasze tłumaczenie jest fenomenalne i zaje*(będę grzeczna, pi). Najdokładniejsze i najlepsze tłumaczenie jakie czytałam...
Już nie mogę się doczekać kolejnego chap. w wersji PL.
Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
offca
Zły wampir



Dołączył: 18 Paź 2008
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: szóste niebo

PostWysłany: Czw 17:11, 10 Gru 2009 Powrót do góry

Cytat:
- Powiedz, Jasper, przeleciałeś już Eddiego? – spytała zza swojej filiżanki, ponownie unosząc brew.

Zakrztusiłem się kawą, którą na nieszczęście piłem, gdy zapytała.


zakrztusiłem się tutaj. A potem zakrztusiłam się drugi raz, bo Jasper zakrztusił się w tym samy momencie co ja Laughing Laughing

Dzwoneczku! Powtórka z odmiany słowa 'owca' przez przypadki Rolling Eyes ale twoje podziękowania robią się coraz bardziej słodkie więc wybaczam Wink

jejciu, ale mnie wszyscy kochają Embarassed nie ma za co, ale i tak mi miło :)

a jak Hopey z kopa zbiorę to doleci na Kamczatkę. Ile można się obijać z pisaniem? Bo się w końcu zdenerwuję i sama dopisze ciąg dalszy! Cool dopisałam Meyer, dopiszę i Hopey Cool

i wiecie co? podziwiam Dzwoneczka za to, co ona robi z tymi idiomami i całym tym slangiem. *klaszcze w łapki*

A Edward w tym rozdziale jest po prostu niemożliwy! On się nad tym Jasperem zwyczajnie znęca! Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 19:53, 10 Gru 2009 Powrót do góry

Cytat:
Powtórka z odmiany słowa 'owca' przez przypadki

O rany, nie mogę się odzwyczaic od czytania tego : "offka". Confused Chyba bezpieczniej (dla mnie) jest, jak nazywam cię owieczką.Laughing Ale już poprawiłam.
Cytat:
A Edward w tym rozdziale jest po prostu niemożliwy! On się nad tym Jasperem zwyczajnie znęca!

No nie wiem, kto się nad kim znęca, biorąc pod uwagę tę akcję przy drzwiach i to, że Jasper chce na razie tylko "za rączkę pochodzić". A co Edward ma zrobić z tym rozbudzonym pożądaniem ??? Każdy ruch zależy teraz od Jazza. To w jego tempie będzie się rozwijać ta relacja. A Edkowi pozostaje polewać się zimna wodą.
Co do Hopey, to ona niedawno deklarowała, ze aktualnie kończy "The Arrangement", który ma zamiar "wkleić" do netu po Nowym Roku. Kilka rozdziałów na raz. Czyli AIEK leży odłogiem. Pytałam ją o to, ale franca nie odpisała. Widać ma dość takich pytań i woli "siedzieć" na twitterze.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Verderben
Wilkołak



Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 20:59, 10 Gru 2009 Powrót do góry

To, że jestem totalnym debilem i leniem to już wiadomo. Pewno nawet porządnego komentarza nie napiszę, znając moją wieśniacką dupencję.
A więc po tym, jak bezczelnie olałam (przeczytałam, a nie skomentowałam) rozdział 11, melduję się i pozostawiam po sobie opinię.

Szczerze, to przez chwilę współczułam Jasperowi. Został totalnie olany przez swojego ukochanego, ale w zamian mógł poznać tą drugą stronę Edwarda. Tą bardziej szczerą, napaloną i niegrzeczną. No i przede wszystkim Jazz dostał trochę czasu na przemyślenie "strategii", ale w pełni z tego nie skorzystał.

A ten Edward... hmm... nie podejrzewałabym go. Coś czytałam, że w końcu ujrzymy "drugą stronę medalu", ale nie podejrzewałam, że taką... kiślowatą! Smile

Mogłoby się to wydawać niemożliwe, ale z każdym nowym odcinkiem uwielbiam to opowiadanie jeszcze bardziej. Za głównych bohaterów, za Emmeta i za Rose. Jedno z niewielu opowiadań, w którym ona może być "trochę" zbyt szczera (często nawet sukowata), ale i tak ją lubię. xD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Czw 21:05, 10 Gru 2009 Powrót do góry

Cytat:
A Edward w tym rozdziale jest po prostu niemożliwy! On się nad tym Jasperem zwyczajnie znęca!
...

znęca, nie znęca... ale jaki jest przy tym seksowny... taki drapieżny Edward jest (hm, powtórzę za verderben...) kiślowaty... bardzo booosssski... do tego to odliczanie... śniło mi się przez całą noc... ja też chcę takiego Edwarda... może być na stałe zainstalowany w domu... nawet z Jazzem, a może przede wszystkim z nim :)

offco, zrób fanficka fanficka... ja jestem za... jak autorka się nie ruszy to coś skombinujemy...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lirru
Człowiek



Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z nieba spadłam:)

PostWysłany: Pią 1:19, 11 Gru 2009 Powrót do góry

OK... zacznę możę od tego, że ten rozdział przeczytałam wczoraj wieczorem, (a może raczej dzisiaj rano, bo już po 2 było Very Happy ) i po prostu nie miałam siły go skomentować...
Dzisiaj przybyłam tu już z planem, że ładnie opisze najpierw plusy, potem minusy i stworzy mi się śliczny, konstruktywny komentarz... Co też mi się nie udało, bo (mimo moich usilnych starań i wypatrywania nawet najmniejistotniejszych błędów) nic nie udało mi się wyłapać...
Ale nie zrozumcie mnie źle, to super, że wszystko jest ładnie, pięknie i bez błędów, tylko po prostu frustruje mnie to, że nie jestem zdolna do niczego innego, jak powielanie wszystkich ochów i achów innych użytkowników (z którymi oczywiście się zgadzam i aprobuje je w 1000% Very Happy ). Chciałabym się jednak nad czymś porozwodzić... Ponarzekać może troszkę... A tu... nic... Nie przychodzi mi do głowy nic innego jak : *"Boże, kocham ten fafnick!..." - skacze na łóżku z głupkowatym uśmieszkiem*

Cóż muszę się też przyznać, że dzisiaj, przed napisaniem komenta przeczytałam sobie jeszcze raz, żeby móc odnieść się do wszystkiego na bieżąco, i oto co mi z tego wyszło:

Rosalie: Skojarzyła mi się trochę ze starszą siostrą, która chciałaby zagarnąć całego Ediego tylko dla siebie. Taka mała zazdrośnica, która nie chcę się z nikim dzielić ukochaną osobą (nawet jeśli ta miłość nie ma w sobie nic romantycznego) Szczerze mówiąc ta jej początkowa sukowatość i bezpośredniość troszkę mnie prestraszyła. Jednak teraz, kiedy już przyzwyczaiłam się do tej postaci, mogę szczerze powiedzieć, że bardzo mi się podoba, a te cechy, które początkowo mnie wystraszyły - najbardziej przypadły mi teraz do gustu Wink ) Och i jeszcze cytat:
Cytat:
- Powiedz, Jasper, przeleciałeś już Eddiego? – spytała zza swojej filiżanki, ponownie unosząc brew.

Hmm... zareagowałam tak samo jak Jazz, tylko zakrztusiłam się sokiem, a nie kawą...
Pobawię się też troszkę w psychologa i powiem, że dziewczyna chyba czuła się zagubiona i rozdarta. Z jednej strony widziała, że Ed jest teraz szczęśliwy, a z drugiej to chyba nie do końca akceptuje jego preferencje Twisted Evil . Może i było jej łatwiej, jako kobiecie nowoczesnej i wyzwolonej, ale potrzbowała troszkę czasu, by zobaczyć, czy ta ich cała miłość, to nie był pic na wodę i przekonać się, że inaczej nie znaczy gorzej.
Cytat:
- Powiedz mi, Jasper, jak poznałeś tego cieniasa? W gejowskim klubie? Na rogu ulicy? Z ogłoszenia? Wiem, że był już zdesperowany, żeby kogoś poznać, ale nie mam pojęcia, do jakich działań by się zniżył w tym celu – rzuciła Rosalie z cynizmem.

a ten cytat chyba najbardziej ujawnia jej odczucia. Wydaje mi się że za tym cynizmem kryło się coś głębszego... Może zazdrość... Very Happy
Ale ogólnie postać Rose, chociaż specyficzna, niewątpliwie dodała uroku temu opowiadaniu...

To teraz Emmett Twisted Evil Chociaż było o nim mało w tym rozdziale, to, po przeczytaniu całego opowiadania. strasznie się cieszę, że bez zbędnych ceregieli zaakceptował związek naszych dwóch kochanków. Dobrze jest mieć takiego przyjaciela, który wysłucha i doradzi w każdej sprawie. I chociaż wiem, że nie obędzie się bez przytyków z jego strony(ba! ja nawet na nie czekam!), to zdaje sobie również sprawę, że w jakimkolwiek kryzysie na Ema można będzie liczyć... I to mi się właśnie w nim podoba Smile
Odwołam się może jeszcze do końcówki. która (nie wiem nawet czemu) skojarzyła mi się z tym, że Emmett (z niewiadomego dla mnie powodu) przyprowadził do mieszkania Jazza swoje koleżanki żeby się z nimi zabawić. Takie luźne skojarzenie mnie naszło i od razu zaczęłam się uśmiechać...)

To czas na głównych bohaterów tego opka Smile

Jazz: Wydaje mi się, że Jazz jest trochę zagubiony w tym wszystkim. Z jednej strony chciałby być z Edwardem kochać go i chwalić się nim wszem i wobec, a z drugiej boi się opinii ludzi, (z czym Edward nie ma problemu). Wydaje mi się też, że to może (ale nie musi) być przyczyna ich jakiegoś przyszłego kryzysu w ich związku... Cóż a tak w ogóle, to właśnie ta jego obawa o opinie innych mnie wkurzyła... Chociaż z drugiej strony doskonale go rozumiem. Myślę jednak, że powinien podchodzic do tego związku pewniej. I nie mówię tu o jakimś afiszowaniu się. Chodzi mi bardziej o to, żeby zachowywyał się tak, by nie zranić Edwarda... Kurczę, zbytnio się rozwodzę nad tym tematem, ale ta skłonność do odrzucenia była tam aż nazbyt widoczna...
A tak swoją drogą to powinni zdecydować się w końcu na ten swój pierwszy raz. Upiekłoby się wtedy dwie pieczenie na jednym ogniu: Bohaterowie mieliby już za sobą cały ten stres, podekscytowanie i ciekawość jak to będzie, a my (czytelniczki) miałybyśmy świeży kąsek. Twisted Evil
Jasper, Więcej odwagi!!!

Edward: Edward jest dla mnie (może niesłusznie) postacią po przejściach, która wreszcie wydaje się być naprawdę szczęśliwa. Tak jakby przy boku Jazza wreszcie odnalazł swoje miejsce na ziemi (uuu zapachniało mi tu patosem... w końcu pod wpływem AEIK poematy zacznę tworzyć - chociaż z moimi możliwościami, to lepiej nie...). tylko to szczęście wydaje mi się zbyt kruche i ulotne. Sprawia, że główny bohater zdaje się dorównywać swoją naiwnością i niewinnością (hmm... niewinnością? cóż, chyba mogłybyśmy na ten temat podyskutować Twisted Evil ) małemu dziecku. Wydaje mi się, że tego dnia, kiedy byli we trójke w restauracji, nie przejmował się niczym poza tym, że ma ze sobą dwoje ważnych dla siebie ludzi i życie powoli zaczyna mu się układać.
Jest to z jednej strony dla niego dobre, ale nie oszukujmy się, takie zachowanie do nikąd nie prowadzi. Bo co jak wszystko im się spieprzy? Nie wolno zatracać się zbytnio w marzeniach i usypiać swojej czujności, bo potem po prostu może za bardzo boleć.

Natomiast bardzo mi się podobało to, że tym razem to Edward przejął inicjatywę. Taki Badward z kolczykami i piercingiem wpływa jednak na wyobraźnie Twisted Evil
Co ciekawe, Jasper i Edward są w swoich zachowaniach zupełną przeciwnąścią. Eddie jest szczęśliwy, cieszy się tym co ma i idzi na żywioł, a Jazz się obawia kalkuluje i zbyt dużo myśli o tym wszystkim... Wzajemne Uzupełnienie? A może powód do rozstania?

Co do całego tekstu, to jak zwykle świetny. Wszystko w nim jest po prostu doskonałe. Najbardziej mnie jednak urzekło to, że jak czytam te wszystkie sceny +18 (że tak uogólnijmy) to nie nachodzą mnie myśli: "Fuuu, dwóch facetów się liże! OOO a teraz się macają... Feee!" Broń cie Panie Boże, żeby mi d głowy coś takiego przyszło... Wręcz przeciwnie, ten tekst aż zionie uczuciem i kłębi się w nim od emocji.
Tą ich miłość po prostu czuć jest w powietrzu.

I za to właśnie chwała autorce, tłumaczce i becie! Piwo
AVE

Dobra. ręce mnie bolą, oczy mnie bolą. Idę spać...
LI.

PS. jak już mówiłam minusów co do tłumaczenia absolutnie żadnych nie znalazłam...

PS2. Och i przepraszam, jeśli mi się literki pomieszały
Wszystkie moje nieskładne wypowiedzi, błędy i nieścisłości zwalam na późną godzinę... Cool


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Misty butterfly
Wilkołak



Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 13:07, 11 Gru 2009 Powrót do góry

Boze...czy to dziwne ze wole jak w tym FFie Edward jest opisany oczami Jasspera niz jak go opisuje Meyerowska Bella...? Jak tak to powinni mnie zamknac w psychiatryku, bo uwielbiam to opowiadanie;)

Rosalie....no ja ja poprostu kocham...
,,- Dżizas, Edward. Uspokój się do cholery. Miałam zamiar obrażać ciebie, dupolizaku, a nie jego,, hahahahaha Po tekstach tego typu smialam sie jak glupia...Tym razem siostra pytala mnie czy jestem zdrowa na umysle....Rosalie rzadz...niby taka zimna sucz z niej a tu taka troska o Eddiego...choc wyrazana w dziwny pokrecony sposob.

Zabawne tez bylo to napelenie Edwarda na Jazza, jeszcze troche a zgwalci biedaka...Wink(chociaz Jazz pewnie i tak nie mialby nic przeciwko)
Jestem ciekawa co tez robi Emmet pod mieszkaniem Jasspera...ale sadzac po ich wczesniejszych rozmowach Emmet to niezly zartownis wiec na pewno bedzie BARDZO ciekawie....Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Pią 13:25, 11 Gru 2009 Powrót do góry

Cytat:
Jestem ciekawa co tez robi Emmet pod mieszkaniem Jasspera
...
nie pod mieszkaniem, ale w ... zdaje się, że Jazz dał przyjacielowi klucze i teraz mocno tego żałuje...

nie będę spoilerować, bo czytałam kilka razy całość, więc napiszę tak: wiecie jak Em rozmawiał z Jazzem... jak sobie przypominam to umieram po prostu... i cholera... to Em pierwszy wpadł na to, że Jazz jest panienką w tym związku Smile Twisted Evil
zresztą przygotowania do randki z Edwardem były przezabawnym dowodem tego Smile
dodajmy do tego to ostatnie zachowanie Edwarda... jakoś większy poziom hormonów mu sprzyja, a Jazz go stopuje jak jakaś... dziewica... Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
keh
Wilkołak



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Pią 15:26, 11 Gru 2009 Powrót do góry

Następny odcinek będzie moim ulubionym (o ile to ten z ręką).
Btw. znów nasunęło mi się podobieństwo z tym seksem przyjacielskim, oglądasz QAF to na pewno skojarzysz. Wink

No i stało się to czego obawiałam się najbardziej - Edward i Jasper zaczynają sobie przesadnie słodzić. Misiaczku, kochany, kochanie, ukochany. Polubiłam to opowiadanie ze względu na charyzmę Jaspera, którą z odcinka na odcinek traci. Robi się taki trochę wymemłany, zaczyna miodzić i kadzić Edwardowi a w pierwszym czapterze całkowicie inaczej się wykreował. Na takiego niewzruszonego, mającego wszystko w zasięgu ręki faceta, którego hobby jest zaliczanie lasek. Ups, a gdzie teraz to wszystko? Jasne, sytuacja go zawstydza ale bez przesady, charyzma z którą go przedstawiono nawet w takich momentach powinna być utrzymana na jakimś poziomie. Jak na razie to tylko się peszy. Ale w następnych rozdziałach jest tego niestety jeszcze więcej, jeszcze ogrom. No szkoda. Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 18:08, 11 Gru 2009 Powrót do góry

"Kibluję" dzisiaj w pracy i dla rozrywki zaglądam tu od czasu do czasu wasze komentarze. I mam ochotę odnieść się do pewnych kwestii.
Najpierw Keh - oczywiście trudno, żeby wszystko się wszystkim podobało i ma jak najbardziej prawo to ich sweet talking ci się nie podobać, ale będę tu broniła autorki, bo dla mnie nie jest to wada. Przecież oni tak do siebie mówią zaledwie od poprzedniego rozdziału. Od ich pierwszej randki upłynęła zaledwie doba! Nie uważam, ze to opowiadanie staje się przesłodzone - chociażby dzięki takim postaciom jak Rose czy Em, które dodają temu "pazura". A chłopcy... no cóż, jak sam Jazz powie w następnym rozdziale, są w tej kretyńskiej, kiczowatej fazie uczuciowej. Każdy z nas przez to przechodzi (choć ja, po ... paru latach ciągle mówię do męża "słoneczko"). I nie było zadnego "Misiaczku", Keh. Tylko "skarbie" i "kochanie". Myślę też, że Jazz nie stracił charyzmy. Po prostu jest totalnie zakochany. I nigdy przedtem nie miał takiej relacji uczuciowej. Każdy wtedy "mięknie". Wcale nie chciałabym, żeby traktował Edwarda tak jak te dziewczyny przedtem. Na Boga, to ich drugi dzień razem jako pary! I nie nie będzie tak bardzo słodko cały czas. Ale trochę się chłopakom należy sweetness, skoro nie mogą inaczej "uzewnętrznić" swoich uczuć.
"Z ręką" to nie następny czapik, tylko jeszcze jeden dalej.

Kirke - jakie klucze, przecież on siedział na schodach.

Misty - co robił Em pod mieszkaniem Jazza? No nietrudno się domyśleć. Skoro Jazz tak się denerwował przed tą randką i prosił przyjaciela o radę, to chyba naturalne, że przyjaciel chciałby wiedzieć, jak mu poszło.

Lirru - no bardzo dzięki za obszerny koment. Miałam co poczytać Wink
Wiesz, ja nie sądzę, że Rose jest zazdrośnicą. Myślę, że kieruje nią raczej troska o Edwarda, bo ona go zna, wie co przeżył i kocha go jak brata.Nie chciałaby, żeby ktokolwiek go zranił. A formę ma, jaką ma, bo ma "charakterek". Nie zgodzę się też, ze miała jakikolwiek problem z preferencją Eda. Sama przecież próbowała go zachęcić do flirtu, czy wyciągała do barów gejowskich, żeby kogos poznał.
Cytat:
nie oszukujmy się, takie zachowanie do nikąd nie prowadzi. Bo co jak wszystko im się spieprzy? Nie wolno zatracać się zbytnio w marzeniach i usypiać swojej czujności,

Myslę Edward jest tego świadom i na pewno ma swoje obawy. Ale nie dowiemy się tego, dopóki nie powstanie dalszy ciąg AIEW. Jednak, to chyba tamta przemowa Jazza w deszczu sprawiła, że mu uwierzył. I bardzo mu na nim zależy.

Verde - leniwa to może i czasem jesteś, ale nie wymyślaj sobie od debili, bo twoje komentarze są często bardzo trafne i mądre.

No, wracam do roboty. Kocham was.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Pią 18:10, 11 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
keh
Wilkołak



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Pią 19:45, 11 Gru 2009 Powrót do góry

No dobra Dzwoneczku ale ja czaptersony przeczytałam już dawno i raczej nie bastują z lukrem, ewentualnie są bardziej erotyczni. Snakeman

A wspomniane misiaczki sraczki, kochania i niekochania nie wymieniłam z tekstu. Bardziej tu chodziło ogólnikowo o to w jaki sposób się do siebie zwracają Very Happy

I uwaga, nie zapominajmy, że to wciąż FACECI, których autorka wykreowała na silne, inteligentne i bardzo odważne postacie których wizerunek wg. mnie zaburza to słodzenie sobie w tak przesadny sposób. Jasne, ja też używam do znajomych 'kotku' albo 'kochanie'. Nie chce generalizować facetów i mówić, że w naszych ustach brzmi to lepiej. Cała puenta mojego niezadowolenia polega nie na tym, że do siebie się tak odnoszą ale, że za DUŻO tego.

Poza tym jak już mówiłam Jasper z odcinka na odcinek pozbawiany jest swojej silnej osobowości i to co mnie zauroczyło w nim na początku i w opowiadaniu - tak skrajnie podobne silne osobowości, przystojni, mający wszystko w zasięgu ręki faceci schodzą się ze sobą, będąc dalej mega męscy i seksowni - zanika, bo Jasper rozmięka się na kawałki, chociażby z tym przyznawaniem się do tego, że gdyby był podział na kobietę/mężczyznę on odgrywałby tą pierwszą rolę albo akcja z seksem i telefonem do rodziców ale nie chce spoilerować. WTF? Przecież jeszcze niedawno zaliczał bez problemów a teraz taki problem robi mu jedno bzykanko. Snakeman Po prostu ludzie się zmieniają ale nie aż tak, aby pozbywać się po kilkudniowym związku swoich dawnych nawyków do seksu, miłości czy nastawienia do ludzi. I w sumie możemy tak gdybać bo to tylko ff i rzucać argumentami ale to bez sensu. Very Happy


pozdraaawiam.
do czaptersona.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lirru
Człowiek



Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z nieba spadłam:)

PostWysłany: Pią 21:40, 11 Gru 2009 Powrót do góry

Dzwoneczek napisał:
"Lirru - no bardzo dzięki za obszerny koment. Miałam co poczytać Wink
Wiesz, ja nie sądzę, że Rose jest zazdrośnicą. Myślę, że kieruje nią raczej troska o Edwarda, bo ona go zna, wie co przeżył i kocha go jak brata.Nie chciałaby, żeby ktokolwiek go zranił. A formę ma, jaką ma, bo ma "charakterek". Nie zgodzę się też, ze miała jakikolwiek problem z preferencją Eda. Sama przecież próbowała go zachęcić do flirtu, czy wyciągała do barów gejowskich, żeby kogos poznał.
Cytat:
nie oszukujmy się, takie zachowanie do nikąd nie prowadzi. Bo co jak wszystko im się spieprzy? Nie wolno zatracać się zbytnio w marzeniach i usypiać swojej czujności,

Myslę Edward jest tego świadom i na pewno ma swoje obawy. Ale nie dowiemy się tego, dopóki nie powstanie dalszy ciąg AIEW. Jednak, to chyba tamta przemowa Jazza w deszczu sprawiła, że mu uwierzył. I bardzo mu na nim zależy.


ale ja się z Tobą zgodzę. Wiem, że Rose nie jest jakąś straszną zazdrośnicą. Sądzę jednak, że poczuła niewielkie ukłucie zazdrości. Na przkład to jej spojrzenie, kiedy Edward usiadł obok Jazza...
Jednak ja nie jestem psychologiem a moja specjalizacja to nauki ścisłe z naciskiem na matmę, więc mogę się mylić.
Takie było po prostu moje odczucia o 1 w nocy, po przeczytaniu rozdziału i pewnie ja sama bym zareagowała ukrytą zazdrością na wieść że mój przyjaciel ma kogoś... Cool

W każdym razie trzymaj się i tłumacz szybciutko nexta, bo po tekiej końcówce jaką mi zaserwowałyście już nie mogę się doczekać... Very Happy

Pozdrawiam i po prostu ubóstwiam za tłumaczenie tego tekstu
LI.

PS. A wszystkie moje niepewności i wątpliwości związane z AIEK zniknęły w czarnej dziurze zasypane przez zachwyt. Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 22:20, 11 Gru 2009 Powrót do góry

Cytat:
Na przkład to jej spojrzenie, kiedy Edward usiadł obok Jazza...

W sumie to może masz rację z tym spojrzeniem...
Cytat:
bo po tekiej końcówce jaką mi zaserwowałyście już nie mogę się doczekać...

O Jezu, a w następnym rozdziale to dopiero będzie koncówka. Przestraszony


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lirru
Człowiek



Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z nieba spadłam:)

PostWysłany: Pią 22:55, 11 Gru 2009 Powrót do góry

ooo już się boję...
Ale to przetłumacz od razu dwa albo chociaż półtora, żeby nie być odpowiedzialną za mój zgon, albo (co gorsza) poobgryzane paznokcie...

Nie no żartuję... taki jest właśnie urok wszystkich opowiadań. Kończą się zawsze w najmniej odpowiednich dla czytelników momentach... Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 23:33, 11 Gru 2009 Powrót do góry

Postaram się, żebyście przed Swiętami dostały dwa rozdziały, żeby nie mieć stresu w Święta. Ya winkles
Potem będzie troszeczkę dłuższa przerwa, bo mi rodzinka zjeżdża na Xmass i przez tydzień nie dam rady tłumaczyć. Sad


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin