FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Doskonały kawałek wieczności? [Z] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 0:13, 14 Lip 2009 Powrót do góry

Przedstawiam Wam moje kolejne opowiadanie. Po przygnębiających wizjach przyszłości i uzależniających nawykach chciałam Wam przedstawić coś nieco mniej przytłaczającego ^^

Opowiadanie będzie kontynuacją "Przed świtem", a o czym będzie dokładnie możecie się dowiedzieć po przeczytaniu prologu i 1 rozdziału.
Ach ostrzegam, że prolog jest przesłodzony strasznie, ale taki był zamysł dalsza część jest o wiele bardziej przyswajalna Wink

Jeszcze ze spraw organizacyjnych to tytuły rozdziałów, będą nosiły nazwy piosenek odnoszących się do tekstu, linki będą w tytule :)

Zapraszam do czytania i komentowania

Betowała lilczur


Prolog

[link widoczny dla zalogowanych]

Całe moje życie było idealne. Od mojej przemiany minęło ponad trzysta lat, a nadal czułam szczęście ogarniające cały mój umysł. Mieszkałam z moją wspaniałą rodziną w niesamowitym domu w Wielkiej Brytanii. Byłam całkowicie i niepodważalnie zakochana w moim mężu.

Edward.

Gdy tylko na niego patrzyłam, czułam szczęście rozlewające się w moim ciele. Cały był mój. Już na zawsze. Każdy dzień był doskonalszy od poprzedniego, każda godzina bardziej idealna. Gdy byłam jeszcze człowiekiem, nigdy nie sądziłam, że jedna osoba może przeżyć tak wiele szczęśliwych chwil. Oczywiście bywały ciężkie momenty, ale mijały one szybko i bezpowrotnie.
Świat, w którym teraz żyliśmy, także był lepszy niż kilkaset lat temu. Był perfekcyjny. Panował w nim pokój, ludzie łączyli się we wspólnych celach. Zjednoczeni dokonywali niesamowitych rzeczy. Cieszyłam się, że mogę żyć w takim czasie.
Nic nie zakłócało naszego spokoju.
Miałam być wiecznie młoda i już na zawsze trwać przy boku miłości mojego życia. Doskonały kawałek wieczności.

- Bello, mogłabyś mi przynajmniej trochę pomóc!

Z zamyślenia wyrwał mnie głos mojej siostry. Alice właśnie pomagała mi przygotować się do wyjścia. Edward zaplanował coś specjalnego na rocznicę naszego ślubu.
Wampirzyca właśnie upinała mi włosy w wymyślny kok, na łóżku leżała sukienka, którą miałam ubrać.

- Alice, czy ty nie przesadziłaś? To jest rocznica, a nie ślub.

- Naprawdę sądzisz, że pozwoliłabym ci ubrać coś takiego na ślub?

Westchnęłam. Cała Alice. Mimo jej widocznej obsesji na punkcie ubrań, kochałam ją jak rodzoną siostrę. Zawsze była moją najlepszą przyjaciółką.

- No, gotowe – powiedziała brunetka, uśmiechając się z zadowoleniem.

Z wahaniem spojrzałam w lustro. Odetchnęłam z ulgą: fryzura była bardzo elegancka, ale czułam się w niej komfortowo. Niestety Alice nie była odporna na nowe trendy w modzie. Nigdy nie zapomnę, jak jakieś sto lat temu nastała moda na „kosmonautę”. Człowiek pierwszy raz wylądował wówczas na Marsie i nawet w tej dziedzinie miała odzwierciedlenie ludzka duma związana z tym wydarzeniem. Alice zmusiła wtedy całą rodzinę do włożenia tych głupich ubrań. Emmettowi dostał się fioletowy uniform. Zachichotałam cicho.

- Co znowu? – Alice wyraźnie się skrzywiła. – Miało ci się podobać.

- Podoba mi się - powiedziałam szybko. – Tylko przypomniało mi się, jak kazałaś wszystkim ubrać stroje kosmonautów.

- Ach, pamiętam! – Brunetce aż zaświeciły się oczy. – To była kolekcja Versace’go: „kosmiczny spacer”. Uważam, że była całkiem udana.

Po chwili w pokoju pojawiła się Nessie, śmiejąc się głośno. Dotknęła naszych dłoni. Przed oczami stanął mi obraz Emmetta i Carlisle w tych strojach. Roześmiałam się głośno.

- Do dziś nie mogę się nadziwić, jak udało ci się wszystkich przekonać, żeby to ubrali… - powiedziałam z zamyśleniem.

Nessie dotknęła naszych rąk jeszcze raz. Zobaczyłam Alice biegającą po całym domu z kosmicznymi kreacjami. Podchodziła do każdego członka rodziny, stosując różne formy szantażu. Najpierw stanęła przede mną, wyginając usta w podkówkę i przekonując mnie w bardzo podobny sposób, jak do porzucenia myśli o pierwszym ślubie w Vegas. Po chwili zobaczyłam, jak rozmawia z moją córką w takim samym stylu. Nie dało się ukryć, że byłyśmy do siebie podobne. Następnie pojawił się obraz Jaspera. Tu Alice poszło chyba najłatwiej. Ledwie spojrzała na chłopaka z błaganiem w oczach, a on już trzymał w ręku kosmiczny ubiór. Zrobiłby wszystko, żeby uszczęśliwić ukochaną.

- A jak przekonałaś wujka Emmetta? – zapytała Renesmee, zabierając rękę.

- Nie było z nim wcale tak ciężko – stwierdziła tajemniczym tonem. – Znam pewne jego tajemnice.

- Alice! – Z dołu doszedł nas zduszony głos Emmetta.

- Co, Alice? – zapytała z ciekawością Rosalie.

- Ups… - powiedziała brunetka przepraszająco.

Zaśmiałam się cicho.

- No, idź się już przebrać – poleciła moja szalona siostra.

Wzięłam z łóżka sukienkę i poszłam z nią do łazienki. Alice wybrała mi naprawdę ładny strój, był dość prosty, ale elegancki. Widocznie szybko się nauczyła, że nie uda jej się wcisnąć mi zbyt wymyślnych rzeczy. Oczywiście czasem zdarzały się wyjątki.
Gdy zapięłam zamek od sukienki, wyszłam z łazienki w poszukiwaniu butów.

- Wow, mamo!

Spojrzałam na Renesmee z lekkim uśmiechem. Siedziała teraz na kolanach swojego męża. Edward z ulgą zaakceptował wybór naszej córki. Według niego Nahuel nadawał się na zięcia o wiele lepiej niż Jacob. Nie dziwiłam się mu, choć z drugiej strony serce mi się łamało, gdy widziałam, jak cierpi mój przyjaciel. Proponowałam, żeby z nami zamieszkał, ale on nie chciał o tym słyszeć. Rozumiałam, że oglądanie mojej córki z innym mężczyzną musi być dla niego niezwykle bolesne. Jednak odwiedzał nas od czasu do czasu.

- Ślicznie wyglądasz, Bello – powiedział z uznaniem Nahuel.

- Według mnie wyglądasz przepięknie. – Edward stał niedbale oparty o framugę drzwi i patrzył na mnie z zachwytem.

- Dziękuję. – Uśmiechnęłam się lekko, podchodząc do niego i stając na palcach, żeby go pocałować.

- To my się zmywamy – zaproponowała szybko Renesmee, ciągnąc Nahuela za rękę. - Mogliby sobie przynajmniej przy mnie dać spokój - stwierdziła cierpko.

- Nessie – powiedział ostrzegająco Edward, odsuwając się nieznacznie ode mnie.

- No co? Jesteście moim rodzicami. Powinniście być … trochę bardziej dojrzali. Już wystarczy, że wyglądacie jak moi rówieśnicy.

Uniosłam pytająco brew.

- Chyba nie tylko pod tym względem jesteśmy nietypową rodziną.

- Ech… Racja – przytaknęła po chwili Nessie, głośno wzdychając.

- No, jeszcze buty i jesteś gotowa – uznała Alice, podchodząc do mnie z różowymi szpilkami.

- Różowe? Nie mogą być czarne? – spytałam z rozżaleniem w głosie.
Wampirzyca w odpowiedzi tylko pchnęła buty w moją stronę.

- Różowe. Zaufaj cioci Alice.

Z westchnieniem wzięłam od niej obuwie i ubrałam je szybko.

- To gdzie mnie zabierasz? – zapytałam, łapiąc mojego męża za rękę.

- Zobaczysz. To niespodzianka.

Jęknęłam.

- Wiesz, że nie lubię niespodzianek.

- Ta ci się spodoba. Uwierz.

Popatrzyłam na męża pytająco. W odpowiedzi tylko uścisnął moją dłoń.
Zeszliśmy po schodach i Edward szarmancko przepuścił mnie w przejściu.

- Dziękuję. – Uśmiechnęłam się szeroko.

Złapał mnie lekko za rękę.

- Cała przyjemność po mojej stronie.

Posłałam mu zalotne spojrzenie. Po chwili otworzył przede mną drzwi do samochodu. Szybko wsunęłam się do środka. Ledwo zapięłam pas bezpieczeństwa, a Edward siedział już obok mnie. Jego twarz promieniała radością, był widocznie z siebie zadowolony. Popatrzyłam na niego z wahaniem.

- Zaczynam się niepokoić.

Popatrzył na mnie z łobuzerskim uśmiechem.

- Spodoba ci się – zapewnił i odpalił samochód.

Cicho przemieszczaliśmy się niemal pustymi drogami. Od czasu do czasu spoglądałam na mojego ukochanego. Czułam rozpierającą mnie dumę i miłość. Był mój, tylko mój. Na zawsze.
Z uczuciem błogości w sercu zerkałam na przednią szybę. Zbliżaliśmy się do pobliskiego miasteczka. Samochód powoli przemykał przez uliczki. Już zaczynało się ściemniać, ludzie wychodzili na ulicę. Wszyscy byli radośni i szczęśliwi.
Nagle Edward zatrzymał się przed jakimś starym budynkiem. Spojrzałam na niego powątpiewająco. W odpowiedzi tylko się uśmiechnął, wyszedł z auta i otworzył przede mną drzwi. Złapałam jego dłoń. Przyciągnął mnie do siebie i złożył mi na ustach namiętny pocałunek. Odruchowo objęłam go za szyję i przysunęłam się do niego bliżej. Po chwili odsunął się ode mnie z wesołym błyskiem w oku. Z tajemniczą miną pociągnął mnie w stronę budynku. Przeszliśmy przez drzwi i ruszyliśmy pogrążeni w ciemności. Moje oczy dokładnie widziały wszystkie wystające belki i puste opakowania po farbach. Mimo że moja niezdarność zniknęła z końcem ludzkiego życia, odruchowo złapałam Edwarda mocniej za dłoń. Posłał mi rozbawiony uśmiech.

- Zaraz umrę z ciekawości – jęknęłam.

- Spokojnie, prawie jesteśmy na miejscu – powiedział mój mąż łagodnym tonem.

Po paru sekundach znaleźliśmy się w ogrodzie. Westchnęłam z zachwytu. To miejsce wyglądało wprost bajecznie. Na drzewach wisiały światełka połyskujące lekko, wszędzie było pełno kwiatów. Unosił się tutaj niesamowity zapach. Zamknęłam oczy, wdychając powietrze. Do moich nozdrzy dopłynął zapach jaśminu, róż i magnolii. Edward puścił moją dłoń. Otworzyłam oczy. Pochylił się przy jakimś drzewie. Nagle wyprostował się gwałtownie i uśmiechnął przebiegle. W tym momencie pojawił się trójwymiarowy hologram Julie London. Edward wyciągnął rękę w moim kierunku. W ogrodzie roztoczył się głęboki głos piosenkarki. Wydawało się, że za nią stoi cała orkiestra i gra doskonałą muzykę tylko dla nas. Oparłam się na ramieniu mojego ukochanego. Zaczęliśmy tańczyć. Nad nami świecił księżyc. Cicho zaczęłam nucić razem z artystką. To była najbardziej doskonała chwila w moim życiu. Czułam, jak Edward obejmuje mnie mocno. Westchnęłam. Nie wiem, czy mogłam intensywniej kochać mojego męża, ale jeśli to było możliwe, w tej właśnie chwili zakochiwałam się w nim jeszcze bardziej. Słowa piosenki przenikały moją duszę. Znakomicie odwzorowywały to, co teraz czułam. Miłość, która ogarniała moje ciało, przynosiła euforię z każdą nową falą.
Odsunęłam się lekko od Edwarda i odszukałam jego usta. Całował mnie bardzo powoli i zmysłowo. Perfekcyjnie. Odsunąwszy się, zachichotałam cicho.

- Podoba ci się? – zamruczał mi do ucha Edward.

- Jest wspaniale – powiedziałam zgodnie z prawdą.

- Przyzwyczaj się – wyszeptał, patrząc na mnie z uśmiechem. – Tak już będzie zawsze. Idealna monotonia.

W tym momencie ogarnęło mnie dziwne uczucie. Nie rozpoznałam go początkowo, nie umiałam nazwać. A może nie chciałam? Na mojej twarzy musiało odmalować się zaskoczenie. Może zdezorientowanie? Jednak szybko odgoniłam od siebie niepokój.
Uczucie, które zawładnęło mną tej nocy, nie opuściło mnie już. Pogłębiało się z każdą chwilą. Dopiero po kilku latach odkryłam, czym ono jest.
W moje doskonałe życie wkradała się nuda.



Rozdział 1

[link widoczny dla zalogowanych]


Kolejny dzień podobny do poprzednich. Monotonny. Nudny.
Przewróciłam się na bok. Zbłąkane promienie słoneczne padły na moją skórę. Westchnęłam głośno. Edward delikatnie przejechał palcem po rozświetlonej części mojej ręki. Uśmiechnął się lekko, po czym pocałował mnie w czubek głowy. Wysunęłam się z jego objęć i wstałam z łóżka. Powolnym krokiem ruszyłam w stronę łazienki. Miałam ochotę na gorący prysznic. Temperatura wody nie była dla mnie odczuwalna, ale czułam się odprężona, kiedy pomieszczenie było wypełnione parą.
Gdy wyszłam spod prysznica, obwiązałam się ręcznikiem i zerknęłam w lustro. Westchnęłam z frustracją. Czy zawsze muszę prezentować się tak dobrze? To było męczące. Nie mogłam zaprzeczać, że zaczęłam się ze sobą źle czuć. Ze swoją urodą. Nawet gdy chciałam, nie mogłam wyglądać przeciętnie i szaro. Zawsze mój powab musiał olśniewać wszystkich. Szybko ubrałam się w rzeczy, które wczoraj zostawiłam na koszu z praniem i wyszłam z łazienki. Edward przyglądał się mi spod przymkniętych powiek.

Kochałam go. Bardzo. Niewyobrażalnie.

Ale nie mogłam nic poradzić na to, że chciałam uciec z tego domu. Zostawić wszystko i odpocząć przez chwilę. Od niego. Od mojej idealnej miłości. Nie wiem, ile człowiek jest w stanie znieść szczęścia. Nie mam pojęcia, czy ten wskaźnik jest dla wampirów wyższy, ale najwyraźniej u mnie dawno został przekroczony limit.
Nie umiałam się już cieszyć. Ogarniało mnie otępienie. Już nawet dreszcze, które czułam, gdy Edward mnie dotykał, wywoływały u mnie irytację.

- Coś cię trapi, Bello? – zapytał mój ukochany, wstając błyskawicznie z łóżka i obejmując mnie w pasie.

Posłałam mu wymuszony uśmiech.
Nie wiem, czy nie dostrzegał zmian w moim zachowaniu, czy tak dobrze udawał, że dalej wszystko jest w porządku. Może chciał, żeby było tak jak dawniej i nie widział, że coś się zmieniło?

- Wszystko w porządku. Poczekam na dole – powiedziałam, opuszczając jego objęcia.

Szybko zeszłam do kuchni. Przy stole siedział tylko Jasper. Wydawał się być bardzo zamyślony, ale gdy tylko mnie zobaczył, poderwał się i powiedział:

- Czekam na Alice.

- Ja na Edwarda.

Tak wyglądały nasze rozmowy w ciągu ostatnich miesięcy. Kiedyś próbował wyciągnąć ode mnie, skąd wzięły się moje „absurdalne uczucia”, jednakże delikatnie zasugerowałam mu, żeby nie mieszał się do mojego nastroju. Od tej pory nasze konwersacje mają raczej szczątkowy charakter. Usiadłam przy stole i zaczęłam wpatrywać się w okno znajdujące się przede mną. Czy naprawdę to, co czułam, było absurdalne? Może to była obronna reakcja mojego organizmu? Zadrżałam lekko. Takie życie będzie mnie czekało już zawsze, przez wieczność, do końca świata. W tym momencie wizja dnia zagłady wydawała się niezwykle kusząca, choć znając moje szczęście, okazałoby się, że naprawdę jesteśmy niezniszczalni i nawet ogień piekielny nie może nas pochłonąć.

- Co TY masz na sobie? – Do moich uszu dobiegł przerażony głos Alice.

Zmarszczyłam nieznacznie brwi.

- Ubranie, o ile się nie mylę.

Na idealniej twarzy dziewczyny odmalowała się rezygnacja.

- Ale miałaś to na sobie wczoraj – stwierdziła karcącym tonem.

Zanim zdążyłam się obejrzeć, stanęła nade mną i złapała mnie za rękę, ciągnąc mocno. Z niewielkim oporem stanęłam na nogi i poszłam za nią.

- Spóźnimy się – bąknęłam, gdy wchodziłyśmy po schodach.

- Edward nas zabierze, poczeka. Poza tym będzie pochmurno dopiero po dziesiątej, więc nawet lepiej, że się spóźnimy – powiedziała łagodnie, wciągając mnie do swojej sypialni. Popchnęła mnie w kierunku łóżka.

- Czekaj, nie ruszaj się – krzyknęła, wchodząc do szafy.

Opadłam bezwładnie na łóżko. Czasem miałam wrażenie, że w tym miejscu było gorzej niż w domu wariatów.

- Potrzebny ci ratunek? – zapytała Nessie, wychylając głowę zza rogu i patrząc na mnie z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Nawet armia nie byłaby mnie w stanie teraz uratować – przyznałam z rezygnacją.

- Słyszałam! – Do moich uszu dobiegł stłumiony głos Alice.

Nessie zaśmiała się radośnie.

- To do zobaczenia na uczelni. – Pomachała mi ręką i zniknęła w korytarzu.

Uśmiechnęłam się lekko. Moja córka zawsze umiała poprawić mi humor i potrafiła mnie zaskoczyć, co pozwalało mi przynajmniej na chwilę zapomnieć o ogarniającej mnie monotonii. Czasami się zastanawiałam, czy to wszystko nie jest moją winą. Może jestem tak szczęśliwa, iż podświadomie wiem, że ten stan nie będzie trwać wiecznie i próbuję mu sama przeciwdziałać? Nie, zdecydowanie nie powinnam studiować psychiatrii, należało posłuchać Emmetta i nie pchać się na ten kierunek. Człowiek wpada potem w skrajną paranoję i doszukuje się u siebie milionów chorób. Prawda była taka, że byłam znudzona i mogłam tłumaczyć to sobie na milion sposobów, ale nie mogłam temu zaprzeczyć. Gdybym zrobiła coś szalonego, nieprzewidywalnego, może wtedy byłoby lepiej? Z zamyślenia wyrwała mnie Alice, która pojawiła się z kolejną porcją ubrań kosztujących krocie.

- Masz, ubierz! Czekam na dole. – Rzuciła ubrania w moim kierunku.

Oczywiście złapałam wszystko, mój wampirzy refleks był zbyt dobry, aby cokolwiek upuścić. Gdy Alice wyszła, zaczęłam powoli nakładać na siebie poszczególne części garderoby. Nie zwróciłam większej uwagi co to jest. Równocześnie zastanawiałam się, jak to się stało, że zawsze robię wszystko, aby zadowolić innych. Nie miałam ochoty ubierać tych ubrań, wolałam pozostać w przetartych jeansach. Zamarłam, trzymając jedną nogę w nogawce spodni danych mi przez Alice.

- Och, daj spokój. Bello, nad czym ty się jeszcze zastanawiasz? – Z dołu dobiegł mnie zirytowany głos mojej siostry. Oczywiście. Na pewno zobaczyła w swojej wizji zmianę mojego zdania. Westchnęłam i szybko wciągnęłam na siebie resztę rzeczy. Życie w tej rodzinie potrafiło być naprawdę irytujące.

~~~~~~~~~~

Sala, w której miałam obecnie wykłady była, tak jak wszystkie pomieszczenia w Nowym Budynku, bogato zdobiona i stylizowana na starą. Wielki pożar, który miał miejsce w Oxfordzie w 2275 roku, pochłonął większość budynków należących do uczelni, więc wszystko co się tutaj znajdowało, było jedynie rekonstrukcją. Gdyby ktoś nie wiedział o pożarze, nawet nie podejrzewałby, że to wszystko zostało zbudowane zaledwie pięćdziesiąt lat temu. Siedziałam w ostatnim rzędzie i słuchałam słów profesora, które leniwie wyłaniały się z jego ust:

- Na następnych zajęciach przejdziemy do omawiania schizofrenii. Jako zadanie macie odszukać przyczyny, objawy i zasady leczenia. – Mężczyzna uśmiechnął się przepraszająco. – Wtedy o wiele szybciej przejdziemy do ciekawszych aspektów tej choroby.

Grupa studentów jęknęła cicho, ja jednak uśmiechnęłam się lekko. Edward miał rację - pokochałam studia. Istniała nadzieja, że będąc tutaj, dowiem się czegoś nowego, a siedzenie w liceum było dla mnie największą stratą czasu. Pięć lat temu przenieśliśmy się do Anglii; życie w Stanach Zjednoczonych potrafiło być męczące. Zmiany zachodziły tam najszybciej ze wszystkich krajów. Co prawda nigdy nie mieliśmy problemów z przystosowaniem się do otaczającej nas rzeczywistości, ale pobyt na starym kontynencie był odprężający. Europejczycy nie podążali ślepo za nowymi technologiami, mieli niesamowitą zdolność do łączenia starych i nowych rzeczy. Kiedyś czytałam w jakiejś książce, że „istnieją rzeczy stałe, które nadają sens naszemu przemijaniu”. Ludzie mieszkający na tym kontynencie zdecydowanie rozumieli tę sentencję. Moje rozmyślania przerwał głos nauczyciela:

- Możemy pójść na pewien układ. – Mrugnął w stronę studentów. – Zadam wam pewne pytanie. Jeśli ktoś odpowie w zadowalający dla mnie sposób, zwolnię was z zadania, a jeśli nie, będziecie musieli znaleźć odpowiedź także na nie.

Kilka dziewczyn siedzących na przedzie wyraziło swój entuzjazm.

- Wszyscy się zgadzają?

Po sali poniósł się cichy pomruk wyrażający zgodę.

- W 1972 roku miał miejsce pewien eksperyment wykonany przez amerykańskiego naukowca. Był to główny powód zmian diagnozowania chorób psychicznych na początku XXII wieku. Powiedzcie mi, jak nazywał się ten eksperyment, kto go wykonał i na czym polegał.

Spod okna dobiegło mnie ciche przekleństwo. Miny większości studentów wyrażały skrajną rezygnację. Jestem pewna, że znalezienie odpowiedzi na to pytanie zajęłoby wszystkim co najmniej kilka wieczorów spędzonych w bibliotece. Gdyby znali nazwisko naukowca, wystarczyłoby tylko wpisać je do pierwszej lepszej wyszukiwarki, ale bez tego czekała ich raczej ciężka praca. W sali było słychać teraz tylko gorączkowe przewracanie kartek. Profesor uśmiechał się z satysfakcją. Westchnęłam z rezygnacją. Co prawda mieliśmy się nie rzucać w oczy, ale chciałam oszczędzić im czasu, w końcu życie ludzkie było takie krótkie.

- W 1972 roku miał miejsce Eksperyment Rosenhana – zaczęłam cicho. Wszystkie głowy zwróciły się w moim kierunku, a nauczyciel pokiwał zachęcająco głową. – Badanie to składało się z dwóch części. Pierwsza miała na celu umieszczenie zdrowych pacjentów w szpitalach psychiatrycznych. Byli to trzej psycholodzy, student psychologii, pediatra, psychiatra, malarz i gospodyni domowa. Doktor Rosenhan nakazał im zachowywać się całkowicie normalnie, poza mówieniem, że słyszą głosy. Gdy trafili do szpitala, u siedmiu osób zdiagnozowano schizofrenię, a u jednej zaburzenia maniakalno-depresyjne. Kiedy ich w końcu wypuszczono i eksperyment został ogłoszony, w jednym ze szpitali stwierdzono, że taka sytuacja nie byłaby u nich możliwa. Wtedy przeprowadzono drugą część eksperymentu. Rosenhan obiecał skierować do tego szpitala grupę pseudopacjentów, a psychiatrzy mieli określić, którzy to są. Spośród stu dziewięćdziesięciu trzech nowych pacjentów, czterdziestu jeden uznano za spekulantów, a kolejnych czterdziestu dwóch za podejrzanych. W rzeczywistości Rosenhan nie wysłał żadnego ze swoich ludzi do szpitala.

W sali rozległy się ciche śmiechy. W czasie mojej wypowiedzi profesor oparł się o biurko i zaczął czegoś szukać w swoich papierach.

- Panna Swan, o ile się nie mylę. – Rzucił mi szybkie spojrzenie. Pokiwałam lekko głową. – Właśnie uchroniła pani kolegów przed stertą pracy domowej. Bardzo dobra odpowiedź. Na następnych zajęciach porozmawiamy o tym szerzej. A teraz idźcie korzystać z zasłużonej przerwy.

Wszyscy zaczęli zbierać swoje rzeczy i pchać się w kierunku wyjścia. Zwinnym ruchem włożyłam książki do torby i zaczęłam schodzić po schodach. Gdy wyszłam na korytarz, podeszła do mnie jakaś chuda blondynka:

- Jesteś Isabella? Ja mam na imię Nikki. Dzięki za uchronienie przed zadaniem. – Uśmiechnęła się szeroko.

- Nie ma sprawy. – Wykrzywiłam nieznacznie usta.

- Wiesz, jestem tu nowa – zaczęła mówić nieśmiało. – Przyjechałam z Francji w ramach wymiany.

- Byłam tam na – urwałam, bo przecież nie mogłam jej powiedzieć, że byłam we Francji na siódmym miesiącu miodowym. To była ta część bycia wampirem, którą najmniej lubiłam: kłamanie – wycieczce. To piękny kraj.

Dziewczyna rozpromieniła się. Nagle jej wzrok utkwił gdzieś nad moją głową. Na jej twarzy odmalowała się mieszanka zachwytu i niedowierzania. Zerknęłam za siebie. W moim kierunku szedł właśnie Edward z szerokim uśmiechem na twarzy. Zbliżywszy się do nas, skrzywił się delikatnie.
Serce dziewczyny stojącej obok zaczęło szybko bić. Przewróciłam oczami. Edward podszedł do mnie i objął mnie ręką w pasie, jednocześnie całując mnie w głowę.

- Nikki, to jest Edward… mój chłopak.

Na twarzy dziewczyny pojawił się szkarłatny rumieniec.

- Cześć – wybąknęła i utkwiła spojrzenie w posadce.

- Alice na nas czeka – powiedział po chwili mój ukochany.

- To do zobaczenia. – Posłałam lekki uśmiech w stronę dziewczyny i odeszłam w kierunku błoni.

- Powinnam być zazdrosna? – zapytałam po chwili, gdy przedzieraliśmy się po korytarzach pełnych ludzi.

- Daj spokój – prychnął Edward, patrząc na mnie z rozbawieniem. – Nie dostrzegam nikogo poza tobą.

Zacisnęłam mocno szczękę. Spodziewałam się właśnie takiej odpowiedzi. Chciałabym być o niego zazdrosna. Pragnęłam czuć chociażby cień niepewności, a nie ciągłe potwierdzanie, jak bardzo mnie kocha. Może to było złe, że tak narzekałam. Może byłam hipokrytką, bo wiedziałam, że szalałabym z wściekłości, gdyby tylko Edward poświęcił więcej uwagi jakiejś kobiecie, ale zapewne byłoby to choć trochę ciekawsze niż moje idealne życie. W końcu dotarliśmy na błonia, gdzie siedziała już Alice z Jasperem i Rose z Emmettem. Wszyscy zajęli miejsce na puszystym kocu, na którym zostało umieszczone wymyślne jedzenie w eleganckich naczyniach. No tak, jak zwykle Alice dbała o pozory. Znowu usiądę i oprę się plecami o ramię Edwarda, a Emmett powie jakiś kąśliwy komentarz pod naszym adresem. Po chwili przyjdzie Nessie i zacznie nam po kolei pokazywać, co robiła na zajęciach. Westchnęłam, gdy zauważyłam, że Renesmee idzie w naszym kierunku. Nie zwróciłam nawet uwagi na to, co powiedział Emmett i że wywołało to warknięcie Edwarda. W tym momencie poczułam się nieszczęśliwa. Jasper posłał mi pytające spojrzenie. Co miałam mu powiedzieć? Że mam dość takiego życia? Że chcę odmiany? Żadne słowa nie mogły wyrazić, co teraz czuję. Byłam jednak pewna, że jeśli szybko czegoś z tym nie zrobię, mogę się obudzić pewnego dnia i żałować, że jestem wampirem. A tego nie chciałam. Nie mogłabym żyć z taką świadomością przez wieczność.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez niobe dnia Sob 17:08, 09 Paź 2010, w całości zmieniany 17 razy
Zobacz profil autora
Wyjątkowa
Wilkołak



Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wiecie, że Święty Mikołaj nie istnieje?

PostWysłany: Wto 0:44, 14 Lip 2009 Powrót do góry

Prolog - drobne błędy.
Rozdział - chyba nie ma w ogóle, ale mogłam coś przeoczyć. :D Ale one i tak są nieważne.
Co do samego opowiadania... Zaczęłam nawet sama pisać coś podobnego. :P O takiej perfidnej monotonii i nudzie, jednak moje opowiadanie jest osadzone w trochę innych realiach... no i jeszcze nieopublikowane, bo wiem, że muszę najpierw mieć gotowce, bo inaczej nic z tego nie będzie. :) Podoba mi się. Masz lekki styl. Opowiadanie może nie jakieś wielkieee, ale naprawdę ciekawie i wciągające. Interesuje mnie, co zrobi Bella. Jak będzie walczyć z tą nudą, bo chyba będzie...? :D Mam nadzieję, że Eddie nie zakocha się w jakiejś nowej lasce. Wszystko, tylko nie taki banał. ^^ Zauważyłam, że piszesz dość 'poważne' opowiadanie. W sensie, że u mnie są to rzeczy bardziej 'szalone', u Ciebie zdystansowane i 'chłodne', bardziej realistyczne. Jakby Bella bardziej twardo stąpała po Ziemi. Ale naprawdę jestem pozytywnie zaskoczona. Tylko napisz coś przełomowego, to taka prośba moja. :*
Pozdrawiam, weny. :*
Wyjątkowa'


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Blairanoid
Wilkołak



Dołączył: 10 Mar 2009
Posty: 174
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 6:23, 14 Lip 2009 Powrót do góry

Bardzo mi się podoba. Prolog może i trochę przesłodzony, ale wszystko rekompensują stroje astronautów i "ciocia Alice". Laughing
Świetna wizja przyszłości, taka optymistyczna. Żadnych bomb atomowych - zdecydowanie plus.
Pomysł jest prosty, ale świetny. Kiedyś ta nuda musiała się wkraść do jej życia. Ciekawa jestem tylko, czy ją przezwycięży, bo inaczej przez nią cała rodzina może się zacząć zamartwiać. No i nie ma Jacoba. icon pidu
Tekst płynnie i miło się czyta, nic tylko pogratulować. Wszystko jest ładnie opisane, według mnie, przeciętniaka z polskiego. Wink
Teraz czekam na te wszystkie głupie rzeczy, które Bella być może zrobi, żeby poczuć dreszczyk emocji.
Cytat:
- Przyzwyczaj się – wyszeptał, patrząc na mnie z uśmiechem. – Tak już będzie zawsze. Idealna monotonia.

Uważam, że to wszystko przez Edwarda. Wpleciesz mu tam poczucie winy, niobe? :)

Życzę weny!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Landryna
Zły wampir



Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 353
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Zawiercie/Ogrodzieniec / łóżko Pattinsona :D

PostWysłany: Wto 7:23, 14 Lip 2009 Powrót do góry

Bardzo, bardzo dobra praca. Naprawdę bardzo mi się podobało. Jeszcze nie spotkałam się z ff, który wybiega aż trzysta lat w przyszłość, więc duży plus za odwagę, no bo przecież nikt nie wie, jak będzie w przyszłości, a Ty próbujesz nam to jakoś przybliżyć :).
Stroje kosmonautów rozwaliły mnie na łopatki :D.
A poza tym, ogólny pomysł i wprowadzenie znudzonej Belli też bardzo mi się podoba.
No i Renesmee i Nahuel. Z takim połączeniem też nigdy się nie spotkałam, więc również duży plus :).
Tyle do treści. Teraz trochę o tekście.
Piszesz ładnie, prosto. Dobrze się to czyta. Trochę niepodoba mi się tytuł..."Doskonały kawałem wieczności?" brzmi jakoś tak...niestylistycznie. Trochę przeszkadzały mi też te odstępy pomiędzy zdaniami. Wiem, że to wina Worlda, ale proszę, popraw to następnym razem.
Podsumowując : Nie mogę doczekać się następnych rozdziałów.
Pozdrawiam, Landryna.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Shira
Nowonarodzony



Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Wto 10:03, 14 Lip 2009 Powrót do góry

Świetny początek, dobry pomysł na opowiadanie. Sama się ostatnio nad tym zastanawiałam - idealne życie przez tyle lat, żadnych problemów, żadnych zmartwień, żadnych zawodów miłosnych, doskonale poukładany wampirzy świat - ale ile można? Ciekawi mnie w co wplączesz Bellę, gdzie będzie szukała odmiany. A może życie samo napisze dla niej zaskakujący scenariusz?
Podoba mi się jak opisujesz emocje Belli - nie w jednym, czy dwóch zdaniach. Czytając, wiem dokładnie, co ona czuje. Czekam na ciąg dalszy, zainteresowałaś mnie bardzo :)

P.S. A propos tytułu, chyba wkradła się po prostu literówka i miało być "Doskonały kawałek wieczności" ?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Shira dnia Wto 11:40, 14 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Wto 10:05, 14 Lip 2009 Powrót do góry

Jak tylko zobaczyłam że jest nowe twoje opowiadanie to odrazu weszłam aby przeczytać bo wiedziałam że się nie zawiodę Wink I rzeczywiście nie zawiodłam się. Bardzo mi się podobało, twój styl pisania jest świetny. Bardzo go lubię, a także lubię twoje oryginalne pomysły na ff. Czekam na kolejne odcinki, w których znając Ciebie zaskoczysz nas zwrotami akcji Wink Wprowadz trochę adrenalinki w postaci zazdrosnej Belli, chce mieć wrażenia to niech ma na maksa :),
p/s
Zaskoczyłąś mnie Nessi, że nie jest z Jacobem??? Boże jak on to przeżył, u jak jej udało się od niego uwolnić???? CZy to aby było możliwe???


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ajaczek dnia Wto 10:06, 14 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Dahrti
Zły wampir



Dołączył: 21 Lis 2008
Posty: 328
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 10:36, 14 Lip 2009 Powrót do góry

Tak samo jak ajaczek:D Wpadłam na chwilę, patrzę, spoglądam, widzę i... zostaję:D A miałam uciekać!! Prolog jest dobry, mi sie podoba. Dobrze, ze jest taki słodziutki - tworzy super kontrast. Tak mi się aż "Matrix" przypomniał i pomysł, że jak maszyny stworzyły ludziom idealną rzeczywistość to się sami wybudzali:D

Wykonanie - jak zawsze u Ciebie na bardzo wysokim poziomie. Co do pomysłu, to chyba go jeszcze nie do końca widać, bo możliwości jest wciąż sporo na to, co można zrobić z tym opowiadaniem. Powiem inaczej - świetny punkt wyjścia. Doskonale zrealizowany. Tak się tylko zastanawiam, czy to aby nie trochę wina Belli. Nie jest do końca sobą. Niby zadowalanie innych i nie myslenie o sobie było jedną z jej cech, no ale bez przesady. Jest taka... uległa. A przecież ma dziewczyna swoje zdanie, ale tyle lat je ignoruje. Czemu nie ubrała tych dżinsów?! Taka irytacja w połączeniu z monotonią to zabójcza mieszanka. Ciekawe, co z nią zrobisz.

Czekam.

Landrynko...cóż... jakby to delikatnie powiedzieć... poszukaj innych ff tej autorki;) Ma słabość do "co będzie za ileśtam setek lat"


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lennie Cullen
Wilkołak



Dołączył: 09 Kwi 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Aberdeen. Nasze europejskie Forks. :) / Kwatera Linkin Parku.

PostWysłany: Wto 10:56, 14 Lip 2009 Powrót do góry

Ugrh Uwaga
Tej Belli to naprawde trudno dogodzić. Chciała zostać wampirem ? Została, ale nadal źle. Ale jednak cieszę się, że nie jest tak przesłodzono i że Bella nie zachwyca się kolorem tęczówek Edwarda bądź jego fakturą skóry.
Stroje kosmonautów rządzą.

Z tego to się chichrałam z pięć minut:

Cytat:
- W 1972 roku miał miejsce Eksperyment Rosenhana – zaczęłam cicho. Wszystkie głowy zwróciły się w moim kierunku, a nauczyciel pokiwał zachęcająco głową. – Badanie to składało się z dwóch części. Pierwsza miała na celu umieszczenie zdrowych pacjentów w szpitalach psychiatrycznych. Byli to trzej psycholodzy, student psychologii, pediatra, psychiatra, malarz i gospodyni domowa. Doktor Rosenhan nakazał im zachowywać się całkowicie normalnie, poza mówieniem, że słyszą głosy. Gdy trafili do szpitala, u siedmiu osób zdiagnozowano schizofrenię, a u jednej zaburzenia maniakalno-depresyjne. Kiedy ich w końcu wypuszczono i eksperyment został ogłoszony, w jednym ze szpitali stwierdzono, że taka sytuacja nie byłaby u nich możliwa. Wtedy przeprowadzono drugą część eksperymentu. Rosenhan obiecał skierować do tego szpitala grupę pseudopacjentów, a psychiatrzy mieli określić, którzy to są. Spośród stu dziewięćdziesięciu trzech nowych pacjentów, czterdziestu jeden uznano za spekulantów, a kolejnych czterdziestu dwóch za podejrzanych. W rzeczywistości Rosenhan nie wysłał żadnego ze swoich ludzi do szpitala.


Masz wyobraźnie naprawdę.
No cóż zostaje mi tylko czekać na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Lennie Cullen


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
frill
Człowiek



Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: miasto spotkań

PostWysłany: Wto 11:25, 14 Lip 2009 Powrót do góry

Strasznie dawno nie komentowałam, miałam jednakże teraz chwilkę czasu i weszłam, aby przeczytać, widząc, że dzisiaj prolog i pierwszy rozdział wstawiłaś. A skoro już przeczytałam, to wyrażę swoje zdanie:)
zgadzam się, w prologu znalazło się kilka powtórzeń, dość widocznych, których można było uniknąć, ale naprawdę pod tym względem nie jest źle. Co do błędów w pierwszym rozdziale to powiem szczerze, że tak się wciągnęłam w treść, że nie zwracałam kompletnie uwagi na stronę techniczną.
Duży plus dla Ciebie, że nawiązałaś do tego eksperymentu dokładnie go przedstawiając, nie miałam pojęcia o tym i bardzo mnie zainteresowało. Dodatkowo świadczy to o tym, że poświęcasz tekstowi dużo czasu i dbasz o szczegóły, co się chwali.
Pozytywnie mnie zaskoczył fakt, iż Nessie nie jest żoną Jacoba, pierwszy raz się z tym spotykam i w sumie bardzo mi się podoba:D

Piszesz niebanalnie, głównie poza dialogami, gdzie przedstawiasz uczucia, myśli, dylematy i problemy. Byłam pewna, że Edward i Bella przez wieczność nigdy nie będą się ze sobą nudzić i nie przyszło mi do głowy, że kiedykolwiek do ich życia wkradnie się monotonia, dlatego zaciekawiłaś mnie i sama nad tym będę teraz rozmyślać.
Na pewno wrócę, żeby zobaczyć jak rozwiniesz akcję i jakie wątki dodasz do tego opowiadania, bo faktycznie w różne strony z tego punktu można pójść.
Mam nadzieję, że następne rozdziały będą takiej samej jakości a nawet jeszcze lepsze, czego Ci życzę i czekam na następny part:)

pozdrawiam, frill


edit: wiedziałam, że o czymś zapomnę. Mianowicie jeszcze jedno mam pytanie, co z tytułem? bo na różne sposoby próbowałam go sobie przetłumaczyć, ale za chiny nie mogę zrozumieć o co w nim chodzi. Może to tylko moje upośledzenie, ale poważnie nie potrafię połączyć tych trzech wyrazów w jakąś logiczną całość bo ciągle coś nie pasuje.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez frill dnia Wto 11:30, 14 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
lilczur
Wilkołak



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z daleka

PostWysłany: Wto 11:27, 14 Lip 2009 Powrót do góry

Tak dla wiadomości wszystkich - nasza niobe jest naprawdę bardzo mądrą dziewczyną (co już podkreślałam kilkakrotnie) - Eksperyment Rosenhana był przeprowadzony naprawdę, a niobe opisała go doskonale, z każdym najmniejszym szczegółem.:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dilena
Administrator



Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 158 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 12:08, 14 Lip 2009 Powrót do góry

Lilczur właśnie chciałam od tego zacząć Wink Eksperyment Rosenhana nie jest wymyślony. I dobrze :)

Bardzo podoba mi się opowiadanie. Ktoś tam chyba wspomniał, że pomysł jest oklepany itd. Fakt już kilka razy spotkałam się z nudą w wampirzym życiu Belli. Muszę jednak przyznać, że bardzo mnie zaciekawiłaś. Nessie z Cullenami na jednej uczelni - super. Aha i wspaniale, że nie jest z Jacobem, to jest jakaś nowość i odskocznia, bo o niej i J. pojawiło się ostatnio bardzo dużo utworów. I cieszę się, że jest taka... normalna. Plus za relacje Bella - Jasper. Coś mi mówi, że on się dowie jako pierwszy o jej planach na zabicie nudy, ale dobra nie spekuluje Wink Czekam na ciąg dalszy, już Ci kibicuję i weny! Dil Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 14:10, 14 Lip 2009 Powrót do góry

Cytat:
Tak dla wiadomości wszystkich - nasza niobe jest naprawdę bardzo mądrą dziewczyną (co już podkreślałam kilkakrotnie) - Eksperyment Rosenhana był przeprowadzony naprawdę, a niobe opisała go doskonale, z każdym najmniejszym szczegółem.


Ach zawsze się rumienie jak mi tak słodzisz ^^ Eksperyment miał miejsce już kilka osób pisało wcześniej, ale potwierdzę, żeby nie było ;] Jakby ktoś był bardziej zainteresowany to zapraszam: [link widoczny dla zalogowanych].

A co do tytułu to dałam palmy Embarassed Bo mi się literówka zdarzyła, ale już poprawione. Przepraszam bardzo, naprawę nie mam pojęcia jak mogłam tego nie zauważyć ^^'

Bardzo mi miło, że opowiadanie spotkało się z takim entuzjastycznym przyjęciem.
Co do Jacoba to się pojawi, a swoim zwyczajem postaram się Was jak najbardziej zaskoczyć Wink mam nadzieję, że nie zawiodę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez niobe dnia Wto 14:17, 14 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Wto 17:34, 14 Lip 2009 Powrót do góry

Przeczytałam. :)
Ostatnio mam z tym duży problem Wink
Po tym zarysie fabuły widać już, że chcesz zamieszać w ich idealnym życiu. Znudzona Bella na pewno wymyśli coś, by Twój ffik miał ciekawy przebieg.
Na razie mi się podoba. Prolog przesłodzony, ale tak być musiało, żeby można było zrozumieć motywy postępowania bohaterki. Wiesz, że będę czytelniczką Twą, więc na razie pozotanę przy tym, co już powiedziałem.
Czekam na rozwój akcji zaintrygowana tym, co już zaserwowałaś.
Zauważyłam tylko, że masz upodobanie do pisania o odległej przyszłości (no poza Uzależnionym), za co Cię podziwiam. Sama unikam posuwania opowieści tak daleko w czasie. Wink
Trzeba być kreatywnym, ale u Ciebie na pewno się nie zawiodę.
Wybacz, że tak krótko! Padam na pysk.
Na koniec dodam tylko, że życzę twórczego natchnienia. :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
MonsterCookie
Gość






PostWysłany: Wto 20:23, 14 Lip 2009 Powrót do góry

Bardzo mi się podobało. Piszesz naprawdę dobrze, masz świetny styl, mogłam się o tym przekonać już w 'Uzależnionym'. :)
Podoba mi się charakter Belli i moment, w którym uznaje, że chciałaby być o Edwarda zazdrosna. Poza tym nowe połączenie Renesmee + Nahuel spodobało mi się, bo to coś zupełnie nowego i innego a nie Jacob.
Ogólnie czekam na dalsze rozdziały. Pozdrawiam,
MonsterCookie.
aneq_6
Nowonarodzony



Dołączył: 29 Maj 2009
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: http://i49.tinypic.com/25yys1x.jpg

PostWysłany: Wto 20:32, 14 Lip 2009 Powrót do góry

No, no oś nowego. Bez szczęścia i pomyslności. Tego jeszcze nie było :)
Bella nieszczęśliwa małżonka po ponad 300 latach małżeństwa. Oczywiście wielka nuda! Ja się jej nie dziwię. Czekam na ciąg dalszy i mam nadzieję, że ten pojawi się niedługo :)

Weny i czasu!

Pozdrawiam.

aneq_6


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pią 23:44, 17 Lip 2009 Powrót do góry

Ostatnio mało czytam ze względu na brak czasu, jednak Twoje opowiadanie mnie pochłonęło :)
przeczytałam Uzależnionego i teraz ten fragment. Piszesz nieziemsko dobrze, styl wyjątkowy, wszystko idealnie opisane, szczególnie strefa uczuciowa.
Zakochałam się w Twojej twórczości :)
Ogromny plus za długi rozdział :)
Czekam z utęsknieniem na kolejną część,
pozdrawiam i weny życzę :)
`Wapmirzyca` ; ****
Człowiek



Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Sparkle London <3

PostWysłany: Sob 17:57, 25 Lip 2009 Powrót do góry

Świetny FF. Bardzo wciągający. Dobry styl. To coś innego :) zawsze zastanawiałam się jak to będzie dalej z Bellą i Edziem :) Po twojemu wygląda to w ten sposób : ))) Osobiście ta wersja przypadła mi do gustu :) i Jeszcze Renessme bez Jacka. . . zaskoczyło mnie to (pozytywnym sensie oczywiście )
czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)
Weny życzę Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mirell.
Wilkołak



Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wROCK | Tam gdzie szczęście wchłania się z powietrzem.

PostWysłany: Sob 20:26, 25 Lip 2009 Powrót do góry

Podoba mi się. Zapowiada się ciekawie. To dobrze, że przedstawiłaś taką możliwość- Bella, znudzona wampirzyca, posiadająca idealne życie. Urodę, miłość, nieśmiertelność, rodzinę, pieniądze-wszystko. Tak się właśnie zastanawiałam ostatnio co Bella mogłaby robić ciekawego będąc wampirem po kilkuset latach. Dałaś mi odpowiedź- nudzić! :D Rozdzieliłaś Rennesme i Jacoba. Zdziwiłam się na serio, ale nie mam nic przeciwko.
Jestem ciekawa co dalej wymyślisz, jak będzie wyglądało życie Belli. A propo tego, że chciała by być zazdrosna- ha! Ale byłyby jaja, gdyby Edward zaczął nagle interesować się troszeczkę inną kobietą. To by było ciekawe... ^^ Nie narzekałaby wtedy na nudę. Albo Bella coś namiesza, pewnie wynikną z tego niezłe kłopoty. Jak zaczęła opisywać ten cały eksperyment, to szczęka mi prawie opadła. Dziewczyno jaka ty jesteś mądra! Tak to opisałaś jak jakiś naukowiec, czy ktoś o,O Opowiadanie strasznie mi się podoba.
Co do stylu piszesz fajnie. Błędów nie wyłapałam, czyta się płynnie, nic nie zgrzyta. Po prostu super :D
Czekam niecierpliwie na dalsze rozdziały i życzę dużo veny.
pozdrawiam,M.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 13:20, 26 Lip 2009 Powrót do góry

Kolejny rozdział Wink Przepraszam, że tak długo, ale moja głowa była zajęta innymi pomysłami :) Ale na pocieszenie mogę powiedzieć, że kolejny rozdział jest już poprawiony i wkleję go w czwartek :) Dziękuję bardzo za wszystkie wspaniałe komentarze, moja wena poczuła się wyjątkowo doceniona :)
A i jeszcze jedno chyba zapomniałam o tym wspomnieć na początku, ale narracja jest zmienna i dzisiejszy rozdział jest pisany z punktu widzenia Edwarda.

Betowała wspaniała lilczur


Rozdział II


[link widoczny dla zalogowanych]


PWE


Siedziałem na tylnym siedzeniu bentleya, którego z zawrotną prędkością prowadziła Nessie. Obok niej zajął miejsce Nahuel i z radosnym uśmiechem przyglądał się, jak jego żona łamie wszystkie możliwe ograniczenia prędkości na drodze. Zastanawiał się właśnie, jaki jej sprawić prezent z okazji kolejnej rocznicy ślubu. Uśmiechnąłem się z zadowoleniem.

Bardzo mi ulżyło, gdy Nessie przyszła do mnie pewnego dnia i oznajmiła, że nie chce być z Jacobem. Oczywiście doceniałem, co zrobił dla naszej rodziny, ale niechęć, jaką do niego odczuwałem, nie uległa zmianie. Choć teraz było mi go przeważnie żal. Przypomniałem sobie, jak w akcie desperacji przyszedł prosić mnie o wstawiennictwo u Renesmee. Wcześniej rozmawiał oczywiście z Bellą, ale ona nic nie wskórała u naszej córki. Gdy zjawił się u mnie, był tylko cieniem dawnego siebie. Pamiętam doskonale jego nieobecny wzrok i to, jak zaczął drżeć ze zdenerwowania, gdy odmówiłem mu pomocy. Chyba nie spodziewał się, że wyniosę jakieś bezsensowne wilcze prawo ponad szczęście mojej ukochanej córki. Poza tym miałem pewność, że nie byłaby szczęśliwa z kimś, kto ślepo podąża za każdym jej pragnieniem. Równie dobrze mogłaby sobie wtedy kupić psa.

Wiedziałem, że moja niechęć wynika tylko i wyłącznie z faktu, że starał się odebrać mi Bellę. Zerknąłem na ukochaną, która ufnie wtuliła się w moje ramię i patrzyła na krajobraz zmieniający się za oknem. Byłem najszczęśliwszą istotą na ziemi, od kiedy zgodziła się zostać moją żoną. Pocałowałem czubek jej głowy. Nigdy nie kochałem nikogo na świecie bardziej. I wiedziałem, że już nigdy nie pokocham. Ona dała mi wszystko, o czym kiedykolwiek marzyłem, a nawet więcej. Bella podniosła głowę i spojrzała na mnie pytająco. Uśmiechnąłem się do niej. Lekko uniosła kąciki ust, ale jej spojrzenie pozostało smutne. Zerknąłem w przednią szybę. Czasem miałem wrażenie, że Bella zachowywała się inaczej niż na początku naszego wspólnego życia. Niby wszystko było w porządku, jednak miałem jakieś niejasne uczucie, że coś jest nie tak. Szybko odgoniłem niepokojące myśli z głowy.

Ciekawe, czy dałoby się podkręcić nieco ten silnik? - uśmiechnąłem się, słysząc myśli Nessie. Widać było, że zdecydowanie dużo czasu spędzała z Rosalie.
- Nie sądzisz, że już wystarczy? – zapytałem, patrząc w tył głowy córki.
Odwróciła się i z szerokim uśmiechem na twarzy powiedziała:
- Nie.
Zaśmiałem się cicho.

Po kilku minutach wjechaliśmy na dziedziniec naszej posiadłości. Nessie sprawnie zaparkowała w garażu. Szybko wyszliśmy z samochodu. Moja córka zaradnie podłączyła samochód do prądu. Auta napędzane benzyną wyszły z użycia około 2050 roku, gdy wydobycie ropy naftowej zaczęło gwałtownie spadać. Wtedy do powszechnego stosowania weszły samochody elektryczne. Wystarczyło je podłączyć do źródła prądu, aby móc swobodnie jeździć. Zasięg samochodu był proporcjonalny do jego ceny. Wszystkie nasze pojazdy były z najwyższej półki, więc mogliśmy przejechać bez uzupełniania energii około trzystu kilometrów. Jedynym minusem, choć dla niektórych był to zdecydowany plus, był brak jakiegokolwiek odgłosu przy prowadzeniu. Można było słyszeć tylko pęd powietrza, żadnej pracy urządzeń. Z sentymentem pomyślałem o wibracjach, jakie odczuwałem przy zwiększonych obrotach silnika i ten niesamowity dźwięk…

Jedziemy dziś na polowanie: ty, Jasper, ja i Nahuel. – Z zamyślenia wyrwały mnie myśli Emmetta.
Zmarszczyłem brwi.
Alice mówiła, że i tak jutro będzie słonecznie, więc mamy dużo czasu. No dalej
Westchnąłem cicho. Bella spojrzała na mnie badawczo.
- Emmett chce jechać dziś na polowanie – wyjaśniłem.
Na twarzy mojej żony pojawił się niewielki uśmiech.
- Jedź – zachęciła.

W tym momencie drogę zastąpiła nam Alice, która popatrzyła na Bellę z podekscytowaniem w oczach. W myślach mojej siostry pojawiły się stosy ubrań, które miały jutro do nas dotrzeć. Zaśmiałem się głośno.

- O co chodzi? – zapytała podejrzliwie Bella, wiedząc, że entuzjazm Alice nie zawsze dobrze się dla niej kończy.
- Miałam wizję! Jutro przyślą nam ubrania z Włoch!
Moja żona jęknęła cicho. Zrozumiałem już, czemu Emmett chciał umknąć z domu. Alice kompletowała dla nas wszystkich ubrania i co sezon przychodziły nowe dostawy z rzeczami prosto z wybiegów. Najbardziej wskazanym wyjściem było opuścić wtedy dom.
- Jadę z wami – powiedziałem, wiedząc, że Emmett mnie usłyszy.
Dobry wybór - pochwalił mój brat. – Wracamy za dwa dni. Idź się pożegnać z Bellą – dodał, po czym roześmiał się głośno.
- Ja też chcę jechać – zażądała moja ukochana.
- Zapomnij – powiedziała Alice, ciągnąc ją za rękę. – Zobaczysz, będziemy się świetnie bawić.

Mina mojej żony wskazywała na to, że zdecydowanie w to nie wierzy.
Po chwili weszliśmy do kuchni, gdzie Nessie podjadała ciasteczka zrobione przez Esme.
- Też chcę się załapać na plan ewakuacyjny – powiedziała pomiędzy kolejnymi gryzami.
- Nie ma mowy. – Emmett spojrzał na nią z chytrym uśmiechem. – Kobietom wstęp wzbroniony.
Jeszcze zobaczymy, kto będzie śmiał się ostatni – pomyślała Renesmee, krzywiąc się lekko.
- Wyjeżdżamy za godzinę – rzucił Emmett i pociągnął Rosalie w stronę schodów. Skrzywiłem się, słysząc ich plany na najbliższy czas. Gdy rozejrzałem się po kuchni, zobaczyłem, że Alice i Jasper też gdzieś zniknęli. Nagle usłyszałem w głowie myśli Belli:

Kto pierwszy w sypialni.

I zniknęła, zanim zdążyłem mrugnąć. Z szerokim uśmiechem na twarzy pobiegłem w kierunku naszego pokoju, starając się ignorować namolne myśli mojego rodzeństwa.
Gdy wszedłem do pomieszczenia, zobaczyłem moją żonę rozciągniętą na łóżku z zachęcającym uśmiechem na twarzy. Skupiła się na moment i usłyszałem kolejny strzęp jej myśli:

Przegrałeś.

- Widzę, że ostatnio zaczęło podobać ci się, że czytam ci w myślach – wyszeptałem jej do ucha, jednocześnie obejmując ją w pasie.
- To oszczędza dużo czasu, a poza tym wtedy łatwiej cię podejść.
Przyciągnąłem ją do siebie tak, że teraz leżała na mnie.
- Już za tobą tęsknię – powiedziałem, całując ją w szyję. Prychnęła lekko.
- Jeszcze nie wyjechałeś.
- Ale nie będzie mnie dwa dni – zauważyłem, po czym zmrużyłem lekko oczy. – Ty nie będziesz tęsknić za mną?
Bella przeturlała się na bok, następnie oparła się na łokciu i spojrzała na mnie z wahaniem, dotykając mojego policzka.
- Oczywiście, że będę, ale sądzę, że trochę czasu osobno dobrze by nam zrobiło.
Zmarszczyłem brwi.
- Trochę czasu osobno?
- Myślałam, żeby… - Spojrzała na mnie z lękiem, a po chwili westchnęła i dodała – Nieważne.
Chyba chciała odwrócić moją uwagę, bo zaczęła mnie całować. Nie zastanawiając się dłużej, przyciągnąłem ją do siebie.

~*~

Pięćdziesiąt minut później pakowałem do torby ubrania na zmianę. Bella siedziała na łóżku z nogami przyciągniętymi pod brodę. Jej mina zbiła mnie nieco z tropu.
- Co się dzieje? – zapytałem, siadając obok niej na łóżku. – Jesteś jakaś nieswoja. I nie myśl, że na długo odwróciłaś moją uwagę.
Uśmiechnęła się delikatnie, patrząc na mnie.
- Chodzi o to, że…
- Edward! – z dołu dobiegł mnie głos Emmetta. Widziałem w myślach, jak Jasper potrąca go łokciem i kręci głową.
- Idź – ponagliła mnie Bella, wstając z łóżka.
- Nie, poczekaj. – Złapałem ją za dłoń. – Powiedz mi, o co chodzi, nie mogę pojechać, nie wiedząc.
Moja żona zacisnęła usta i zmarszczyła brwi.
- Bello?
Streszczaj się, człowieku – ponaglił mnie znowu Emmett. Zignorowałem go, po czym spojrzałem badawczo na żonę.
- Porozmawiamy, jak wrócisz – powiedziała w końcu. – Muszę coś jeszcze przemyśleć.
- Bello. – Popatrzyłem na nią z błaganiem w oczach.
Położyła dłoń na moim policzku, następnie pocałowała delikatnie w usta.
- No idź, bo Emmett nie da nam spokoju przez najbliższe miesiące.

Uśmiechnąłem się lekko, jednak niepokojące myśli nie dawały mi spokoju. Może Jasper będzie coś wiedział, w końcu on był najlepiej poinformowany, w jakim kto jest stanie emocjonalnym.
Zeszliśmy na dół, trzymając się za ręce, gdzie czekała na nas cała rodzina.

Zastanawiam się, co zajęło wam tak dużo czasu. – Emmett uśmiechnął się krzywo w moją stronę. – Ale nie martw się, mam całe czterdzieści osiem godzin, aby to od ciebie wyciągnąć.
Miałem już coś powiedzieć, gdy zobaczyłem w myślach Alice wizję o naszej zanikającej przyszłości. Skrzywiłem się lekko.
- Będziemy mieli gości – powiedziała pogodnym głosem Alice. – Jacob przyjeżdża.

Na twarzy Nahuela pojawił się niepokój. W jego myślach ukazała się poprzednia wizyta Jake’a, gdy patrzył wzrokiem zbitego psiaka na Nessie. Ale miałem ochotę mu przyłożyć.
Uśmiechnąłem się lekko i poklepałem go po ramieniu. Popatrzył na mnie ze zdziwieniem, jednak po chwili dodał: Czasem się zapominam, wybacz.

Kiwnąłem lekko głową.
- Pospieszmy się, musimy być jutro przed dwudziestą, jeśli chcemy przywitać gości.
Pocałowałem Bellę i Nessie przelotnie w policzek i ruszyłem do garażu po samochód.



Ładnie proszę o komentarze


A w oczekiwaniu na kolejny rozdział zapraszam do czytania mojej nowej miniaturki:
Koszmarny spacer
Subtelna autoreklama :D


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez niobe dnia Pon 0:04, 27 Lip 2009, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
lilczur
Wilkołak



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z daleka

PostWysłany: Pon 13:26, 27 Lip 2009 Powrót do góry

Halo, halo, co jest, czemu nikt nie komentuje?
No to ja napiszę: wiesz niobe, że ja uwielbiam Twoją twórczość, ale umiem się zdobyć na obiektywizm. Po prologu byłam totalnie zdziwiona: niobe - etatowa katastrofistka i tekst o idealnym życiu? Nie, no nie może być. Ale na szczęście okazało się, że pazur "mieszaczki" nie zginął i wcale tak cukierkowo nie jest, i nie będzie. Z każdym rozdziałem to opowiadanie coraz bardziej wciąga, a nastrój Belli, jej zrezygnowanie, duszenie się w tej idealnej i jakże przez to nudnej rzeczywistości, udziela się czytającemu. Wiem, że potrafisz wymyślać takie rzeczy, że szczęka opada i w przypadku Twoich tekstów nie można mówić o przewidywalności, dlatego jestem ciekawa, jak Bella będzie walczyć z tą monotonią i co wyjdzie z jej działań.
A twój styl jest bajeczny.:D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin