FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Wschód Słońca [Z] 26 Rozdziałów + Epilog - 21.08.2010r. Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Kirike
Wilkołak



Dołączył: 02 Lut 2009
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 19:37, 20 Gru 2009 Powrót do góry

Witam,
Chciałabym powiedzieć, że bardzo długo zastanawiałam się nad dodaniem mojego opowiadania na to forum. Miałam wątpliwości, ale i tak postanowiłam je tutaj wstawić, mogę mieć tylko nadzieję że choć troszkę się wam spodoba.

Zaczęłam pisać, ponieważ nie spodobało mi się zakończenie całej sagi. Akcja toczy się jeszcze w New Moon, tuż po skoku Belli z Klifu, i przed przyjazdem Alice. Tylko że Alice nie przyjeżdża. A Edward nie wraca, wszystko kręci się wokół Belli i Jacoba.
Wiem, że nie wszystkim się to może spodobać. Ale mam nadzieję, że znajdzie się chociaż kilka osób, którym przypadnie to do gustu.
Piszę oczywiście z perspektywy Belli. Część pierwszego rozdziału, jest przepisana z książki, żeby po prostu wiedzieć, od którego momentu zaczynam pisać, myślę że to nic złego...

Zrozumiem oczywiście, jeżeli zrobię coś nie tak, lub niezgodnie z regulaminem ( chociaż czytałam, i mam nadzieję że nie będzie tak źle ), i temat zostanie zablokowany, lub usunięty. Chociaż nie chciała bym tego.
Nie znalazłam innego opowiadania, o podobnej tematyce, lub tytule, jeśli jednak bym coś przeoczyła, to z góry naprawdę przepraszam.

Pierwsza część to Prolog i Rozdział Pierwszy. Jeżeli się spodoba, dodam Rozdział Drugi, i kolejne części. Jeśli piszę źle, lub coś wam się nie spodoba, liczę na uzasadnioną krytykę, tak bym wiedziała co robię źle, i co mogła bym poprawić.


Prolog:

Czułam się jakby spełnił się mój najgorszy koszmar. Stałam po środku polany, sparaliżowana strachem. Nie mogłam się poruszyć. Nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Czy tak miałam zginąć? Teraz, tutaj, zupełnie sama? Kiedy wszystko się ułożyło? Kiedy wreszcie zaczynałam żyć normalnie? Wpatrywałam się przerażona w szkarłatne tęczówki wampirzycy, która zbliżała się do mnie z szyderczym uśmiechem na twarzy...





Rozdział 1


Charlie jeszcze nie wrócił – wszystkie okna były ciemne. Zaparkowaliśmy. Zgasł silnik i zapadła głucha cisza. Doceniałam to, że Jacob nie dręczy mnie rozmową. Jak zwykle, domyślał się trafnie czego po nim oczekuję.
Przycisnął mnie do siebie obiema rękami, zamykając w żelaznym uścisku. I znów nie miałam nic przeciwko temu. Swoją bliskością dodawał mi otuchy. Sadziłam że rozmyśla o śmierci Harry`ego, ale kiedy się odezwał odkryłam że się myliłam.
- Przepraszam. Wiem, że nie czujesz dokładnie tego co ja. Nie mam zresztą o to do ciebie żalu, przysięgam. Jestem po prostu taki szczęśliwy że nic ci nie jest, że aż chce mi się śpiewać! – Zaśmiał mi się w ucho. – Módl się żebym nadal tak skutecznie się powstrzymywał, bo wystraszę tym fałszowaniem sąsiadów.
Z nadmiaru emocji zaczęłam nieco szybciej oddychać. Powietrze tarło uparcie o ściany mojego gardła.
Czy Edward nie chciałby, żebym walczyła o szczęście? Zakładałam, że jego intencją nie było zmienienie mnie w emocjonalną kalekę. Ucieszyłby się chyba, dowiedziawszy się, co planuję, a przynajmniej niczego by mi nie zabronił. W końcu to on sam odrzucił moją miłość. Teraz jej ułamkiem mogłam obdarzyć kogoś innego.
Jake przycisnął policzek do czubka mojej głowy. Wzięłam głęboki oddech i skręciłam odrobinę szyję. Pod wargami poczułam gorącą skórę jego ramienia. Poruszył się niespokojnie, a ja zamknęłam oczy.
Starałam się ze wszystkich sił zapomnieć na tę chwilę o Edwardzie.
Jacob przywarł do mnie jeszcze bliżej, czułam tylko bicie jego serca, i nierównomierny oddech. Odsunął mnie od siebie na moment. Spojrzał mi w oczy z uśmiechem na twarzy. Był teraz sobą. Moim Jacobem, który jest dla mnie jak słońce rozjaśniające moje zachmurzone życie.
Pogłaskał mnie ciepłą dłonią po policzku, i pocałował miękko w czoło. Przeszył mnie lekki dreszcz.
Objęłam go za szyję, i wtuliłam się w jego tors. Czy skoro nie może być tak jak ja chcę, dlaczego nie mogę pozwolić by było przynajmniej tak jak pragnie Jacob?
- Och Bells... – Szepnął drżącym głosem, tuląc mnie do siebie jeszcze mocniej.
Na chwilę zabrakło mi tchu.
- Jacob... Puść...Mnie... Duszę się... – wysapałam.
- Przepraszam – powiedział i wypuścił mnie z objęć, tłumiąc szeroki uśmiech na twarzy.
Nadal nie potrafiłam uspokoić oddechu. Oparłam się o siedzenie, i zamknęłam oczy, nie wiedząc co myśleć.
Spojrzałam na Jacoba, uśmiechał się do siebie i zaciskał dłonie na kierownicy.
Zadrżałam z zimna, westchnęłam i podniosłam się na siedzeniu.
- Powinnam już iść – oznajmiłam zachrypniętym głosem.
- Będę na dworze, nie dam cię skrzywdzić. Możesz czuć się bezpieczna, ta ruda zołza nie ma prawa cię tknąć – odparł posyłając mi ciepły uśmiech.
- Dziękuję Jacob.
Wysiadłam niezdarnie z auta. Na dworze było przeraźliwie zimno. Ruszyłam szybko w stronę domu. Wyjęłam kluczyk, i włożywszy go do zamka weszłam do środka.

Zamknęłam drzwi, i zsunęłam się po nich do pozycji siedzącej. Nie chciałam nawet włączać światła.
Z Jacobem było mi dobrze. To dzięki niemu udało mi się odbudować chociaż w małym stopniu to co straciłam. To on przywrócił mi życie. A ja go kocham. Może ta miłość nie może równać się z moim uczuciem do Edwarda. Ale dlaczego mam się oszukiwać? Edward już nie wróci, już mnie nie kocha. A Jake... On zawsze będzie razem ze mną.
Po moim policzku spłynęła łza, a za nią kolejne. Objęłam się rękami, czując ból w klatce piersiowej, tak jakbym znów rozpadała się na maleńkie kawałeczki.
Oddychałam płytko i szybko, mimo iż ból minął zaledwie po kilku sekundach.
Szlochałam opierając głowę na kolanach. Starałam się robić to na tyle cicho, by Jacob mnie nie usłyszał.
Kiedy udało mi się wstać, poszłam do siebie i zamknęłam za sobą drzwi, kładąc się na łóżku.
Wtuliłam twarz w poduszkę, i pozwoliłam łzom płynąć. Obiecałam sobie, że będą to pierwsze z ostatnich, które popłyną z powodu pewnego wampira.
Już po chwili odpłynęłam w niespokojny i przerywany sen.

Szłam przez las, wszystko dookoła było zielone i jasne. Przechodziłam przez gąszcze traw i paproci. Omijałam drzewa i czułam jak pod moim ciężarem zapada się mech po którym szłam.
Słońce wisiało wysoko na nieboskłonie, i oświetlało wszystko dookoła ciepłymi promieniami. Wszystko to było dla Forks bardzo nieprawdopodobne.
Dotarłam na małą polanę. Nie była tak piękna i symetryczna jak ta na której byłam z Edwardem, ale równie urokliwa.
Usiadłam na miękkiej trawie, i rozkoszowałam się ciepłem, którego tak mi brakowało.
Obróciłam się gwałtownie, tuż za mną stała wampirzyca o płomiennorudych włosach.
Uśmiechała się, i wpatrywała we mnie oczami ciemnymi niczym noc.
Kiedy podeszła wystarczająco blisko, odsłoniła ostro zakończone zęby i wyszeptała cicho moje imię.
Krzyknęłam przerażona, i zacisnęłam powieki.
Wszystko ucichło, a ja otwierając oczy zobaczyłam że jestem w swoim pokoju. Ubrana leżałam na łóżku. Rozglądnęłam się szybko. Na parterze nie było nikogo słychać.
Charlie jeszcze nie wrócił.
Próbowałam uspokoić oddech, ale zamiast tego ponownie krzyknęłam, słysząc drapanie w szybę.
Wróciła po mnie. Znowu.
Zerknęłam za okno, i przestałam krzyczeć choć nadal okropnie się trzęsłam. To Jacob chciał dostać się do środka, a ja nie byłam w stanie mu pomóc. W końcu pchnął szybę tak mocno, że wypadła razem z ramą okna i roztłukła się na podłodze, a on wskoczył do pokoju.
- Bella! – wykrzyknął.
Podbiegł i chwycił mnie mocno w ramiona. Mój oddech był coraz spokojniejszy i już nie drżałam tak bardzo.
- Nic mi nie jest Jacob – powiedziałam, już pewna że to był tylko koszmar.
- Nigdy więcej mi tego nie rób – odparł przyciskając mnie do siebie jeszcze mocniej.
Trwaliśmy tak w bezruchu kilka minut.
- Zostań – wyszeptałam.
- Co takiego? – zapytał zdezorientowany, spoglądając mi w oczy.
- Zostań tutaj ze mną – powtórzyłam.
- Bello... – szepnął kładąc mi ręce na plecach. Położyłam policzek na jego nagim torsie. Tak rzadko nosił podkoszulki, a czuła bym się mniej skrępowana gdyby miał coś na sobie, choćby miał to rozerwać już przy następnej przemianie w wilka.
Przechylił się powoli do tyłu razem ze mną, kładąc na poduszkach. Teraz leżałam praktycznie na nim.
Głaskał mnie delikatnie po plecach, całując raz po raz we włosy.
Zacisnęłam powieki i jedna łza spłynęła po moim nosie lądując na gorącej skórze Jacoba. Już po chwili jej tam nie było. Zniknęła tak szybko jak z mojego życia zniknął Edward.
Przytulając się do gorącego ciała Jacoba, usypiana jego spokojnym oddechem zasnęłam w kilka minut...






- Na razie tyle, mam nadzieję że nie było aż tak źle... Następne rozdziały będą dłuższe.
Pozdrawiam, i czekam na komentarze.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kirike dnia Sob 14:36, 21 Sie 2010, w całości zmieniany 27 razy
Zobacz profil autora
Luiza Marie
Wilkołak



Dołączył: 12 Lut 2009
Posty: 116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 21:14, 20 Gru 2009 Powrót do góry

Cóż... piszesz dynamicznie i dosyć ciekawie, choć niewiele można stwierdzić po jednym rozdziale. Dobrze opisujesz zdarzenia, masz dość bogate słownictwo. Tylko... to wszystko dzieje się tak szybko. Bella nagle ocknęła się i powiedziała "Już nie płaczę po Edwardzie, chcę Jacoba!"? Bo tak to wygląda. Przecież tyle razy z nim była, często ratował ją z opresji, pokazywał, jak bardzo mu na niej zależy, a ta, uparta jak wół, pozostawała przy swoim. Moim zdaniem, trzeba zacząć delikatnie, pokazać, że zaczyna w bohaterze kiełkować uczucie, później ono rośnie, aż w końcu wybucha tak jak w Twoim opowiadaniu.
To źle, że nie masz bety - przydałoby Ci się sprawdzenie interpunkcji - nagminnie powtarzałaś ten sam błąd - nigdy nie stawiamy przecinka przed "i", chyba że jest to wymienianie spójników (tak samo jak przy oraz, albo, lub, bądź, ni, ani) lub w wypadku, gdy występuje ono w zdaniu po raz któryś (np. Monika i Wiktoria zgubiły się w lesie, i straciły już nadzieję, że znajdą wyjście przed zapadnięciem zmroku.). Za to ZAWSZE stawiamy przecinek przed słowem "który". Błędów ortograficznych raczej nie znalazłam w samym tekście, jednak rzuciło mi się w oczy, że piszesz oddzielnie "chciała bym", a to błąd. Poprawna wersja to "chciałabym".
Tekst czyta się przyjemnie, mam wrażenie, że to skopiowany styl SMeyer i przedstawiony w innych realiach. Pisz dalej, tylko pilnie poszukaj betę, bo szkoda, żeby Twój ff był szykanowany z powodu głupiej interpunkcji.
Pozdrawiam i życzę Weny, czasu, a także chęci do dalszego pisania,
Luiza Marie.

EDIT: Zapomniałam wspomnieć, że NAPRAWDĘ nie lubię pary Bella + Jacob. To po prostu przechodzi moje pojęcie. Brrr... To jest straszne, że Edward nie wraca. Jednakże będę sprawdzać, co się będzie działo z tym opowiadaniem - nie lubię zostawiać czegoś, co zaczęłam, a co nie zraziło mnie po kilku linijkach.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Luiza Marie dnia Nie 21:25, 20 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Misty butterfly
Wilkołak



Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 21:40, 20 Gru 2009 Powrót do góry

Piszesz bardzo fajnie....podoba mi sie;)
Wszystlo opisujesz podobnie jak Meyer wiec nawiazanie do NM udalo ci sie swietnie.... Wiesz czekalam az ktos napisze takie opowiadanie,
bo zawsze zastanawialam sie.....Co by bylo gdyy Alice nie miala tej wizji o skoku Belli z klifu? Gdyby Bella nie pojechala do Wloch....
Jacob jest jedna z moich ulubionych postaci z Sagi wlasnie za to ze jest takim ,,sloneczkiem,, Belli, wiec czekam na dalsze czesci niecierpiliwie.....


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lexie
Wilkołak



Dołączył: 31 Sie 2008
Posty: 149
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Z podziemia...

PostWysłany: Nie 22:08, 20 Gru 2009 Powrót do góry

Jeśli chodzi o mnie jestem jak najbardziej za. Pomysł może nie jest odkrywczy, ale za to bardzo ciekawy i intrygujący. Bardzo się cieszę, że ktoś wreszcie pisze o miłości Belli i Jacoba.
Ciężko mi coś więcej napisać to dopiero pierwszy rozdział. Mogę jednak zapewnić, że wrócę, gdy pojawi się kolejny rozdział.
A co do końcówki BD też mi się nie podobała, szczerze to trochę mnie zemdliło było zbyt słodko. Mam nadzieję, że znajdziesz dobrą betę, ponieważ jak zauważyła Luiza Marie masz mały problem z przecinkami, ale wszystko jest do zrobienia, więc życzę Weny. Very Happy :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lexie dnia Pon 16:21, 21 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
esterwafel
Wilkołak



Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 22:50, 20 Gru 2009 Powrót do góry

Przeczytałam o czym jest :) Kocham Cię!
Ja też miałam zamiar pozmieniać i tylko, że od momentu, jak Jacob z Bellą mieli się pocałować w kuchni.
Zaraz przeczytam
Pisz koniecznie. A jak Ci zabronią, to mi wyślij na maila.
Buziak


Podobało mi się. Naprawdę.
Ale podobnie jak poprzedniczki uważam, że musisz zwolnić. Bella powoli musi oswoić się ze swoją decyzją i pokochać Jacoba.
Jestem za pomysłem. Jacob został skrzywdzony,a przecież zasługiwał na Bellę bardziej niż Edward, który mnie wkurzał już potem.
Spraw, żeby byli szczęśliwi, tego oczekuję.
Jak chcesz to napisz do mnie wiadomość, powiem Ci co ja jeszcze wymyśliłam do takiego pomysłu.
Buziki

I tytuł też mi się podoba. Kontrastuje z Edwardem, który jest książycem :D Jacob to Słoneczko :D


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez esterwafel dnia Nie 23:02, 20 Gru 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Pon 19:02, 21 Gru 2009 Powrót do góry

hm, bardzo ciekawa wizja... spotykana przez mnie głownie w miniaturkach... więc obecnie to pierwszy ff... niby kontynuacja a jednak całkiem coś nowego...

Kirike - dziwnie mi tak się do ciebie zwracać Smile
bardzo przyjemny rozdział... emocjonalny... nic się nie dzieje... nie ma niczego, co powodowałoby wzrost adrenaliny... a jednak... nie wiemy co zrobi Bella... nie wiemy tez za bardzo, w którym momencie zaczyna się historia... czujemy Victorię 'w powietrzu'... nie ma Charliego... ale jest Jacob - mało to systematyczne z mojej strony pisać hasłami, ale mam nadzieje, że w pełni to zrozumiesz...

mnie się podoba...
na pewno powrocę :)

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Pon 19:29, 21 Gru 2009 Powrót do góry

Rozumiem, że to alternatywna historia z sagi. Okej, ja bardzo chętnie. Lubię Jacoba, który zdobywa szczęście z Bellą, choć nie jest powiedziane w tym tekście (na razie), czy właśnie tego należy oczekiwać. Będzie Bella i Jake czy Bella i Edward? Nie wiem. I nie wiem, czy się dowiem. Na razie tekst mnie średnio zainteresował. Pomimo że lubię, gdy Bella nie jest ogarnięta obsesją na punkcie tego nudziarza Edwarda i wybiera Jake'a. Tylko że tak - styl jest szkolny. Interpunkcja leży (gdzie beta? Należy jej poszukać PRZED publikacją, jeśli się jest świadomym, że popełnia się błędy). Sytuacja z Jacobem wyłamującym okno - nie spodobała mi się. Boję się, że Jake będzie kolejnym psychopatą, który będzie się gapił na Bellę, kiedy ta śpi.
Prolog nawet krótszy niż u Meyer (nie cierrrrrpię!), a potem króciutki rozdzialik. Takich rozmiarów rozdziały widziałam u Viewegha w Aniołach dnia poprzedniego, ale tam to miało sens i pasowało sposobu pokazywania treści. Natomiast tutaj... Nie. Treści jako takiej jest za mało, by jakoś człowieka zainteresować.
Poczekam do następnej części, wtedy się określę, czy chcę czytać dalej. Na razie jestem na nie.
jędza thin
PS To oczywiście nie znaczy, że masz przestać pisać! Tylko chciałabym, byś się bardziej postarała...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez thingrodiel dnia Pon 19:36, 21 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
BellaTeam
Gość






PostWysłany: Pon 21:47, 21 Gru 2009 Powrót do góry

Zapowiada się ciekawie.
Chętnie przeczytam kolejną część, jestem ciekawa gdzie planujesz zaprowadzić swoich bohaterów :)
Kirike
Wilkołak



Dołączył: 02 Lut 2009
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 16:50, 27 Gru 2009 Powrót do góry

Dodaję kolejny rozdział.

Z góry bardzo was przepraszam, za wszystkie błędy jakie w nim wystąpią. Nadal rozpaczliwie szukam bety, i obiecuję że wkrótce ją znajdę.
Jeśli tylko ktoś chciałby pomóc... Była bym bardzo wdzięczna. Mam nadzieję, że kolejna część choć trochę wam się spodoba. Jeśli coś jest źle, lub chciałybyście żebym coś poprawiła, z przyjemnością postaram się zmienić co tylko się da.
Nadal proszę o uzasadnioną krytykę, po prostu chciała bym wiedzieć co robię źle, co mi nie wychodzi i jak mogłabym to poprawić.

Pozdrawiam serdecznie, i życzę miłego czytania ;]





Rozdział 2


Otworzyłam oczy, i zamrugałam kilka razy. Zaczęłam szybko oddychać. Było mi zdecydowanie za gorąco, poczułam krople potu na twarzy.
Odwróciłam głowę i zobaczyłam śpiącego Jacoba. Wyglądał tak niewinnie, kiedy spał.
Wstałam delikatnie, wysuwając się spod jego gorących ramion. Usiadłam na skraju łóżka, i poczułam mocny podmuch zimnego wiatru. Okno było rozbite, a szkło leżało w kawałkach na podłodze. Wstałam i zaczęłam je po cichu zbierać, żeby nikt się na nim nie skaleczył.
Nie wzięłam tylko pod uwagę tego, jak wielkiego potrafię mieć pecha. Już przy czwartym kawałku szkła głęboko rozcięłam sobie dłoń, którą już po chwili zalała krew. Kilka kropli spłynęło na podłogę. Zrobiło mi się niedobrze. Usiadłam i włożyłam głowę pomiędzy kolana.
- Bella? – usłyszałam za sobą zaniepokojony głos. Obróciłam się i zobaczyłam Jacoba stojącego przy łóżku i przecierającego zaspane oczy.
- Nic mi nie jest Jacob. Zaraz się tym zajmę. – Chwyciłam ręcznik wiszący na oparciu krzesła i owinęłam nim niestarannie rękę.
- Ty krwawisz! Po co się za to zabierałaś? – zapytał i podszedł do mnie by poprawić mi ten prowizoryczny opatrunek. Westchnęłam tylko cicho. – Zaraz ci naprawię to okno, tylko przywiozę potrzebne mi rzeczy z domu, dobrze?
- Nie musisz, naprawdę. Jakoś sobie z tym poradzę – odparłam i usiadłam na łóżku, starając się ignorować piekący ból w dłoni. Jacob spojrzał na mnie żałośnie.
- Bella co jest? – zapytał. Spuściłam wzrok, i westchnęłam cicho.
- Nic mi nie jest. Muszę po prostu pomyśleć...
Usiadł obok mnie, i objął mnie ramieniem. Wtedy drzwi do pokoju otwarły się, i stanął w nich zaskoczony Charlie. Wyglądał okropnie. Miał sine cienie pod oczami, i zmęczoną twarz.
- Chciałem tylko... A niech mnie, Bells, co się tutaj stało? – zapytał patrząc na rozbite okno, i plamy krwi na podłodze.
- Nic takiego tato, to tylko przeciąg – wyjaśniłam, chociaż niezbyt przekonująco. Nigdy nie umiałam kłamać.
- Ach, tak... – odrzekł. Był kompletnie przybity. – Przepraszam, że wróciłem tak późno. Trzeba było wszystko zorganizować. Pogrzeb jest jutro. Muszę jechać Bello, obiecałem Sue, że do nich przyjadę. Poradzisz sobie?
- Oczywiście tato – powiedziałam, a Charlie tylko kiwnął głową.
- Czy ty krwawisz? – zapytał. Nawet się tym nie przejął, w sumie nawet się nie zdziwiłam, u mnie to normalne.
- To nic takiego.
- Uważaj na siebie – odparł tylko, i wyszedł z pokoju.

Jacob, przycisnął mnie do siebie jeszcze mocniej. Odepchnęłam go lekko, choć wydawał się nie zwrócić na to uwagi.
- Boże, to okropne – powiedziałam, a po moim policzku spłynęła łza.
- Wiem, Bells. Wiem... – odparł ścierając mi z twarzy słony płyn.
- On nie powinien umrzeć. Dlaczego to wszystko jest tak cholernie niesprawiedliwe? – spytałam łamiącym się głosem.
Nie odpowiedział mi, przytulił mnie tylko do siebie, łagodząc ból.
Czy nie lepiej by było gdybym to ja umarła? Dla mnie samej, dla Jacoba. Nie musiała bym go tak bardzo ranić.
Przecież nie mogłabym im tego zrobić, cierpieli by jeszcze bardziej. Charlie, Renee, Jake... To oni do tej pory trzymali mnie przy życiu, to dzięki nim żyję. Nie potrafiłabym ich teraz zawieść.

- Bello, najlepiej będzie jak pojedziemy do mnie – usłyszałam głos Jacoba.
- Co? – spytałam rozkojarzona.
- Pojedziemy do mnie, ja muszę tam być, z Samem i resztą. A ty nie jesteś tutaj bezpieczna – powiedział.
- Nie Jacob, chcę zostać. Muszę przemyśleć parę spraw. Ale ty idź, nic mi nie będzie – zapewniłam. Wstałam i podeszłam do okna, żeby zebrać resztę szkieł.
- Bella nie możesz...
- Chcę być sama Jake. Proszę cię, zostaw mnie – powiedziałam, trochę zbyt gwałtownie. – Jacob, potrzebuję czasu. To wszystko nie jest takie łatwe.
- Rozumiem Bells, nie chcę się narzucać. Ale nie odejdę. Wrócę tutaj jeszcze dziś, nie do ciebie, jeśli tego nie chcesz. Po prostu chcę mieć pewność, że nikt cię nie skrzywdzi.
Podszedł do mnie, i pomógł mi najpierw pozbierać wszystkie szkła.
Westchnął i pocałował w czubek głowy, po czym wyskoczył przez okno i zniknął w lesie.
Znów ogarnął mnie strach. A jeśli Victoria po mnie wróci? Kiedy go tutaj nie będzie?
Jestem taką łatwą zdobyczą. Nigdy nie będę tak niesamowicie silna, nie będę tak szybka, tak piękna i blada jak ona. Nie będę wampirem.
Zabrałam wszystkie szkła, i wyniosłam z pokoju. Nie wróciłam tam już. Zostałam w kuchni, wyciągnęłam garnki i przyprawy. Wyjęłam z lodówki ryby, i zaczęłam je smażyć.
Szum i skwierczenie oleju na patelni dodawały mi otuchy. Starałam się nie myśleć, że gdzieś tam niedaleko czyha na mnie rządna krwi wampirzyca.
Usłyszałam dzwonek do drzwi, najpierw się przeraziłam, ale po chwili dotarło do mnie, że żaden wampir który chce mnie zabić, nie zadzwonił by najpierw do drzwi.
To nie Victoria, ale Quill i Embry, stali tuż przed wejściem do domu. Mieli na sobie tylko krótkie spodenki, nie mieli nawet butów. Od samego patrzenia zrobiło mi się zimno.
Obaj wyglądali jak siedem nieszczęść.
- Cześć – rzucił jeden z nich.
- Cześć – odpowiedziałam.
- Jakby coś, to stoimy na straży. Jake nie mógł przyjść, musiał zostać z Samem.
- Rozumiem. Ale naprawdę nie musicie...
- Daj spokój – uciął Embry i oboje pobiegli do lasu.
Kiedy znaleźli się poza zasięgiem mojego wzroku, zamknęłam za nimi drzwi i wróciwszy do kuchni, usiadłam na jednym z krzeseł.
Nie potrafiłam o tym wszystkim normalnie myśleć.
Spędziłam całą noc z Jacobem, tak jak kiedyś robiłam to z Edwardem. Różnica była diametralna.
Nie chciałam wiedzieć, jak czuje się teraz Jacob. Dałam mu wolną drogę. Nie powiedziałam mu, że ma już iść. Sama poprosiłam go o to, żeby ze mną został. Chyba w ten sposób poczuł że pozwalam mu na coś więcej.
Nie byłam w stanie dać mu tyle, na ile zasługiwał. Nadal należałam do Edwarda, i bez chwili wahania wróciła bym do niego gdyby tylko się tutaj pojawił.
Jeśli zgodziła bym się być dla Jacoba kimś więcej, gdybym spróbowała go pokochać, wszystko było by łatwiejsze. Do momentu w którym Edward by wrócił. Wtedy zostawiła bym Jacoba, i skrzywdziła bym go w ten najgorszy sposób. Więc czy jest sens robić mu nadzieję skoro oboje wiemy, że i tak o wiele bardziej kocham wampira, który zwyczajnie mnie nie chce?
Nie mogłabym żyć z myślą, że jestem z Jacobem, podczas gdy Edward znów pojawia się w moim życiu.
Zawsze będę go kochać, bez względu na wszystko. Teraz jestem pusta... Po prostu żyję, bez serca, bez niczego. Moja dusza jest razem z Edwardem. Zabrał ją ze sobą.
Więc jak mogę podarować komuś siebie, skoro i tak jestem niczym? Niczym w porównaniu z tym co Jacob chce dla mnie zrobić, i z tym co ja mogłabym mu dać?
Ale po co się oszukiwać, dobrze wiedziałam, że Edward już nigdy do mnie nie wróci.
Westchnęłam cicho. Dotarło do mnie, że dzwoni telefon. Podbiegłam do aparatu.
- Halo? – odebrałam.
Cisza.
- Halo? Jest tam kto?
Cisza. Nikt nie odpowiadał. Nie byłam w stanie usłyszeć najmniejszego szmeru, nawet oddechu.
- To jakiś żart? – spytałam zdenerwowana. Miałam już odłożyć słuchawkę kiedy usłyszałam cichy, szybki szept.
- I tak cię zabiję...





Proszę. Myślę że chociaż odrobinkę się wam spodoba. Wiem, rozdział bardzo krótki, ale następne są już dłuższe.

Czekam na komentarze ;]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kirike dnia Nie 17:01, 27 Gru 2009, w całości zmieniany 5 razy
Zobacz profil autora
behappy
Wilkołak



Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 17:44, 27 Gru 2009 Powrót do góry

Świetny ten twój ff!!!!!!!!
Bardzo mi się podoba nawet, że występuje Jake, którego ja osobiście nie lubię. Wydawało mi się, że czytanie twojej pracy nie ma sensu i zniesmaczę się, lecz myliłam się. Zawsze myślałam, że 2. część "Zmierzchu" jest najgorsza, bo nie lubię Jacoba i Bella nie umiała się zdecydować co do swojego przyjaciela.
Ogólnie to B.dobry ff, trochę dużo przecinków w niektórych miejscach, ale to nic, bo tekst nadrabia wszystko.
Pod koniec myślałam, że to Edward dzwoni aby sprawdzić jak z Bellą i nie spodziewałam się,że to będzie Victoria. To zachęca do dalszego czytania.
Życzę weny i czekam.
B. :-D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Misty butterfly
Wilkołak



Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 18:20, 27 Gru 2009 Powrót do góry

Swietny rozdzial....;) Specjalnie bledow nie szuklam, ale beta zawsze sie przyda...;P Mialam taka nadzieje ze poprowadzisz to powoli,
ze ta ich przyjazn bedzie sie stopniowo rozwijac.....
Bella jezcze sie nie otrzasnela po dejsciu Edwarda a Jacob stara sie jakos wypelnic ta pustke w jej sercu.....I mam nadzieje ze mu sie to uda;)

Bardzo podoba mi sie twoj pomysl mam nadzieje ze Vena nadal nie bedzie cie opuszczac....


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
esterwafel
Wilkołak



Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 20:19, 27 Gru 2009 Powrót do góry

Ciekawy rozdział. Podobał mi się, chociaż znowu mnie dobiło to wahanie Bellii. Znowu nie wie czego chce, nie dziwię się jej, no bo w końcu Edek był jej miłością. Ale miałam nadzieję, że podjęła już decyzję o byciu z Jacobem. Marzę o tym odkąd przeczytałam Sagę. Tak jak ty wyobrażałam sobie często, że będą razem. I taką też żywię nadzieję, z Twoim opowiadaniem
Oczywiście mam nadzieję tez, że szybciej dodasz kolejne rozdziały. Bedę czekała. I pragnę też dłuższych :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Nie 22:18, 27 Gru 2009 Powrót do góry

Spodobał mi się twój FF przede wszystkim przez pomysł. Alice nie przyjeżdża, Volturi nikomu nie zagrażają, Edward nie wraca a na placu boju zostaje Jake. Zastanawiałam się wielokrotnie jak wówczas potoczyłaby się dalej ta historia. Czy nie byłoby nudno? Mam nadzieję, że będziesz pisać dalej, równie ciekawie co teraz. Zaintrygowałaś mnie tym pomysłem, także życzę WENY.
I jeszcze please, spróbuj znaleźć betę. Unikniesz niepotrzebnych powtórzeń i błędów. Sorry ale dam przykład: wróciłabym, byłabym, zrobiłabym itd. piszemy razem. Jeszcze raz Weny.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wireless
Wilkołak



Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z objęć Roberta :D

PostWysłany: Pon 2:04, 28 Gru 2009 Powrót do góry

Hmn, jest 2:01 a ja jestem w miarę przytomna, więc myślę, że mogę się wypowiedzieć ; ))

Podoba mi się jak na razie. Wszystko jest ok. Co do błędów, nie będę się wypowiadać - betą nie jestem, więc to się rozumie samo przez się.

Mimo iż jestem Team Edward, podoba mi się to, jak Jake traktuje Bellę i że nie ma Edka. Ciekawi mnie też, jak to się potoczy dalej.

Dobra, nie mam już siły, idę spać, ale deklaruję, że będę czytać i komentować!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kirike
Wilkołak



Dołączył: 02 Lut 2009
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 11:58, 28 Gru 2009 Powrót do góry

Dziękuję wam bardzo za komentarze, są naprawdę miłe. Przyznam szczerze że nie spodziewałam się, że będą tak pozytywne. Dziękuje wam jeszcze raz, będę pisać dalej i mam nadzieję, że następne części również choć trochę przypadną wam do gustu.

Co do błędów, nadal szukam bety... I postaram się kolejne rozdziały wstawiać już 'zbetowane'... Jeśli oczywiście znajdzie się ktoś, kto zechce sprawdzać te moje wypociny xD


Pozdrawiam serdecznie ;)
Kirike


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Pon 15:14, 28 Gru 2009 Powrót do góry

Kirike całkiem przyjemny rozdział...
rozdarcie Belli pomiędzy przyjaciela, który może stać się kochankiem, a zachowaniem wierności kochankowi, ktory nigdy już nie wróci (zdaje się, że tak myśli Bella)
zobaczymy co wybierze, choć jak dla mnie, gdzie dwóch się kłoci ten trzeci ma najlepiej :) szkoda, że nie ma trzeciego... :twisted:

bardzo łądnie przedstawiłaś przyzwyczajenie Belli do 'szybkiego sprzatania' swojej krwi ... w końcu spiąc z wampirem trzeba się trzymać konkretnych zasad :)

do tego dochodzi nam jeszcze wisząca w powietrzu groźba...

bardzo ciekawy temat przewodni wybrałaś :)

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kirike
Wilkołak



Dołączył: 02 Lut 2009
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 15:02, 02 Sty 2010 Powrót do góry

Dodaję następny rozdział.

Beta: Luiza Marie ~ Dziękuję raz jeszcze :)


Rozdział 3



Odrzuciłam słuchawkę i zamarłam przerażona. Wiedziałam, że chce mnie zabić. Teraz dostałam osobiste potwierdzenie.
Wzięłam głęboki oddech i oparłam się czołem o najbliższą ścianę. Tylko spokojnie.
- Bella? – usłyszałam za sobą.
Krzyknęłam i obróciłam się ze strachem.
Jacob. To tylko Jacob.
- Jejku, Bella, co jest? Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha.
- Nic, już nic. Wystraszyłeś mnie tylko – powiedziałam, starając się złapać oddech.
- Przyjechałem tylko naprawić ci to okno – odparł.
- Ach, jasne. W porządku.
Dopiero teraz zauważyłam, że niesie ze sobą skrzynkę narzędzi, którą już nieraz widziałam w garażu, kilka szyb i inne drobiazgi.
- Pójdę na górę – powiedział, po czym skierował się w stronę schodów.
Za nic nie chcąc zostać sama, podreptałam za nim do swojego pokoju.
Wchodząc do pomieszczenia, poczułam przenikliwe zimno. Na dworze był mróz, a pokój cały czas się wietrzył, więc nie zdziwiłam się, że kiedy tam weszłam, zdawało mi się, że jestem wewnątrz lodówki.
Zadrżałam i objęłam się rękoma.
- Bella – westchnął Jacob, patrząc na mnie znacząco.
- Co? Wcale nie jest mi zimno – odparłam i założyłam na siebie sweter leżący na półce.
- Zaczekaj na mnie w kuchni, okej?
- Nie, tutaj jest dobrze – powiedziałam i usiadłam na łóżku. – Mogę ci jakoś pomóc?
- Nie. Po prostu tam siedź i udawaj, że jest ci ciepło. Będę miał mniejsze wyrzuty sumienia.
- Dobrze – zgodziłam się.

Siedziałam tak i patrzyłam, jak pracuje. Nie zajęło mu to wiele czasu. Wszystko robił idealnie. Czyżby kolejna wilcza cecha?

Kiedy skończył, okno było jak nowe. Żaden zwyczajny obserwator nie mógłby powiedzieć, że jest ono tym samym, przez które w środku nocy wpadł do pokoju wilkołak, rozbijając szybę w drobny mak.
- Gotowe – powiedział i przystanął w niewielkiej odległości od szyby, by ocenić swoje dzieło.
- Dziękuję, Jacob, sama bym sobie nie poradziła. Mam u ciebie dług wdzięczności – rzekłam, uśmiechając się słabo.
- No co ty! Przecież sam ci je wybiłem – odparł lekko.
- Ale zrobiłeś to w trosce o mnie. Więc i tak jestem ci wdzięczna.
Posłał mi swój ciepły uśmiech, podszedł do łóżka i usiadł obok mnie.
Spojrzałam na niego. Był naprawdę przystojny. Nie był już tym samym dzieciakiem, którego spotkałam pierwszy raz na plaży. Może miał na to wpływ fakt, że nie był wtedy jeszcze ogromnym wilkiem, beztrosko hasającym sobie w nocy po lasach. No, może troszkę przesadziłam.
Uśmiechnęłam się do swoich myśli.
Jacob spojrzał mi w oczy. Wiedziałam, że nigdy nie był dla mnie tylko przyjacielem. Od zawsze był kimś więcej.
Wyciągnął rękę i założył mi za ucho kosmyk włosów. Położył mi dłoń na policzku.
Odruchowo się w nią wtuliłam. Była taka gorąca...
Pochylił się delikatnie. Czułam na twarzy jego ciepły oddech. Zamknęłam oczy i starałam się przez chwilę nie myśleć. Zgodziłabym się teraz na wszystko, nawet wbrew własnej woli. Zasługiwał na to. Nawet pomimo tego, że nie to było mi w tym momencie potrzebne. Jacob dawał mi wszystko, czego pragnęłam – wsparcie, pomoc, troskę - ale wiedziałam, że również chce czegoś więcej, w zamian za to, co od niego otrzymywałam.
Usłyszałam trzask drzwi na dole, a już po chwili skrzypienie schodów.
- Charile – szepnął Jacob. Chyba chciał zrobić to obojętnie, ale i tak można było wyczuć w tym nutkę złości.
- Bello? – zawołał tata ze schodów.
- Tak? – odkrzyknęłam.
- Podejdź tu, proszę.
Wstałam z łóżka, zsuwając z twarzy dłoń Jacoba. Skierowałam się do drzwi i nim się obejrzałam, Jake był już za mną. Czy oni wszyscy muszą poruszać się tak bezszelestnie?
Zeszłam na dół, zastając Charlie`go w kuchni.
Wyglądał całkiem inaczej niż zwykle. Miał na sobie czarny garnitur, eleganckie buty i krawat, a w jego oczach można było dostrzec ból, który odczuwał po stracie przyjaciela.
- Bello, proszę... – westchnął – ubierz się, za chwilę powinniśmy być w rezerwacie. Pogrzeb odbędzie się na miejscu.
- Dobrze, tato – powiedziałam. Jake skinął głową, po czym oparł się o framugę drzwi.
Powędrowałam z powrotem na górę, a chłopak został z tatą w kuchni. W pokoju otworzyłam swoją szafę i wyjęłam z niej ciemnoszary, prawie czarny, gustowny i drogi kostium - długie spodnie, koszulę i marynarkę. Nigdy nie miałam go na sobie. Dostałam go jeszcze przed wyjazdem Edwarda. Właściwie zostałam zmuszona do przyjęcia go jako prezent przez moją małą wampirzą przyjaciółkę. Westchnęłam cicho, powstrzymując cisnące się do oczu łzy.
Włożywszy na siebie ubrania, zeszłam z powrotem do taty.
Czekał na mnie przy wyjściu. Jacoba już z nim nie było.
Nie protestowałam nawet, kiedy na dworze otworzył mi drzwi do swojego samochodu.
Jechaliśmy w całkowitej ciszy. Nie zamieniliśmy ze sobą nawet słowa.
Pogrzeb był skromny, przyszli na niego tylko rodzina i przyjaciele.
Charlie pomagał we wszystkim, więc nie miałam się gdzie podziać. Dopiero później zauważyłam znajomego wilkołaka z resztą sfory. Miał na sobie ciemnogranatowy garnitur. Na pewno był nowy - Jake rósł tak szybko, że nawet, gdyby kupił go tylko z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem i tak byłby za mały.
Podszedł do mnie i przytulił do siebie. Dopiero wtedy rozkleiłam się całkowicie. Płakałam i szlochałam bezgłośnie w jego koszulę, a on tylko głaskał mnie po plecach. Mogłabym przysiąc, że sam również uronił kilka łez.

Później każda informacja docierała do mnie jak przez mgłę.
Wszystko działo się tak jak wcześniej, jak wtedy, kiedy jeszcze nie spędzałam czasu z Jacobem. Wróciły te chwile nieświadomości, podczas których nie pamiętałam, co robiłam przez całe dnie. Czułam się tak, jakbym była nieprzytomna a jednak obecna.
Wszystkie te wspomnienia jedynie spotęgowały to, co teraz czułam.
Znów wtuliłam się w mojego przyjaciela, nie mogąc powstrzymać łez.
Charlie został jeszcze po uroczystości, chciał doprowadzić wszystko do porządku. Ja poprosiłam Jake'a, by odwiózł mnie do domu - nie byłabym w stanie dłużej znieść widoku tych wszystkich smutnych twarzy.
Czułam się tak, jakbym nie mogła oddychać, jakbym nie potrafiła sobie poradzić z tym ogromem uczuć.
Prawie w ogóle się nie odzywałam, nie potrafiłam. Mój towarzysz doskonale mnie rozumiał. Nie pytał o nic i nie zmuszał do rozmowy.
Zaparkowaliśmy przed domem.
- Dziękuję – powiedziałam tylko.
- Bello... – szepnął.
Nachylił się i przytulił mnie do siebie raz jeszcze.
Westchnęłam tylko cicho. Odchyliwszy delikatnie twarz, musnął ustami mój policzek. Zadrżałam.
- Zostać z tobą? – zapytał.
- Nie, nie dzisiaj. Dobranoc, Jake. – odpowiedziałam i otworzyłam drzwi od auta. Do środka wpłynęło zimne, świeże powietrze. Już miałam wysiadać, kiedy usłyszałam jeszcze, jak Jacob bierze szybki, głęboki oddech. Poczułam, jak chwyta mnie z tyłu za marynarkę i zbyt mocno pociąga z powrotem do auta.
- Co ty robisz?! - krzyknęłam, w połowie leżąc na fotelu i próbując się podnieść.
Chłopak cały się trząsł. Nachylił się nade mną i zatrzasnął głośno drzwi.
- Ta suka tutaj jest!





Mam nadzieję, że się spodoba ;]
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kirike dnia Sob 15:07, 02 Sty 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Sob 15:46, 02 Sty 2010 Powrót do góry

Kirike, chylę czoła. Przeczytałam, mam sto myśli na minutę i sama nie wiem, co napisać. Jeszcze nie łapię oddechu. Jest dobrze, ba, co ja gadam. Jest świetnie. Czyta się rewelacyjnie. Błędów brak (gratulacje dla Bety). A teraz już postaram się bardziej konstruktuwnie, co do treści:
Ten rozdział wydał mi się najbardziej przemyślany przez Ciebie. Niby nic takiego się w nim nie dzieje, oprócz ostatniej sceny, ale to tylko złudzenie. W rzeczywistości znakomicie wprowadzasz nas - czytelników w odpowiedni nastrój. Bardzo spodobało mi się takie spokojne budowanie napięcia. Jake wstawiający okno - niby nic, zwykła obyczajowa scena, w której pod koniec spowodowałaś u mnie lekki dreszczyk emocji. Za chwilę może się zdarzyć pocałunek... ale dobrze, że do niego nie doszło, jeszcze za wcześnie. Wciąż mamy na co czekać.
Potem scena pogrzebu Harrego. Smutek. Bardzo ładnie opisany, bez wielkich słów i egzaltacji. Świetnie pokazane emocje, które powoli narastają w Belli. I ponownie mocne zakończenie.
Gratuluję z całego serca.
Życzę nieustającej weny.
PS. Wielkie brawa dla Bety.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Luiza Marie
Wilkołak



Dołączył: 12 Lut 2009
Posty: 116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 16:42, 02 Sty 2010 Powrót do góry

Dziękuję, BajaBella :). Jak już wspomniałam Kirike, nad tekstem pracowało bardzo przyjemnie, bo naprawdę wciąga.

A co do rozdziału - niezwykle podoba mi się fakt, że bohaterowie nie prowadzą na siłę rozmowy, nie zapełniają ciszy. Gesty, które wykonują, sprawiają, że robi się ciepło na duszy. Lubię też fakt, że Bella nie myśli tylko o sobie, ale także o innych - w końcu taka powinna być :). Świetnie sobie radzisz z pisaniem w stylu samej autorki, język, jakim posługują się postacie, jest dokładnie dopracowany dla każdego z nich. Jacob nie mówi na poziomie uniwersyteckim, a Bella nie błyszczy "łaciną". To opowiadanie ma swoisty nastrój, który sprawia, że chce się czytać nawet wtedy, gdy jakaś sytuacja nie do końca nam odpowiada. Najlepsze jest chyba to, że nie mam pojęcia, co się dalej wydarzy. Możesz w tym momencie zrobić wszystko, na co Ci przyjdzie ochota, a ja nadal będę czytać, bo wiem, że znów poczuję tę niezwykłą aurę. (Mam nadzieję, że to, co piszę, ma sens). Hm... co tu jeszcze dodać? Chyba tylko to, że życzę Ci dużo Weny, czasu i chęci przy dalszym pisaniu :D.

Pozdrawiam,
Luiza Marie


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Misty butterfly
Wilkołak



Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 17:58, 02 Sty 2010 Powrót do góry

Kirike rozdzial swietny...;)
Wspaniale opisujesz relacje miedzy Bella i Jacobem;)
Nie ma tu Edwarda wiec Bella zaczyna zauwazac ze laczy ich cos wiecej niz przyjazn....
Fajnie ze nie przedluzalas zbytnio tego pogrzebu, tylko opisalas potrzebne rzeczy a za to skupilas sie na odczuciach Belli...;)
Swietnie oddajesz charakter postaci, mozna by pomyslec ze to jest kontynuacja pierwszej czesci;)
Cy ta wampirzyca to napewno Victoria? Tak mi sie zdaje......W kazdym razie fajnie wplotlas ten moment w akcje.....

Acha... jeszcze raz wielkie brawa dla Luizy Marie....;) Swiena robota;)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin