FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Miłość gangstera [Z] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
_Alice_Cullen_
Nowonarodzony



Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa / SF / Forks

PostWysłany: Czw 18:57, 11 Mar 2010 Powrót do góry

Siemka!
Znalazłam dosłownie pięć minutek wolnego czasu i postanowiłam wstawić nowy rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba, bo to mój rekord Very Happy Chyba najdłuższy jaki wstawiam. Ogólnie postanowiłam się dla WAS poprawić i pisać od teraz je trochę dłuższe, bo co kolejny, to jeszcze krótszy jest.

Beta --> Gelida
...pójdę na prostotę. Dziękuje Razz

Rozdział oczywiście do znalezienia na chomiku:

[link widoczny dla zalogowanych]



Rozdział ósmy
Prawda



Punkt widzenia Jacoba

Przez całą drogę do domu męczył mnie obraz Cullena całującego się z moją Bellą. Jak on w ogóle mógł? Jak ona mogła? Musiałem przestać zadręczać się tym, jeżeli ceniłem własne zdrowie psychiczne. Oczywiście Cullen tego pożałuje, ale nie mam zamiaru krzywdzić Belli. Zbyt bardzo ją kocham, żeby zrobić jej coś takiego. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Obiecałem sobie, że ten wieczór będzie wyjątkowy.
– Hej, hej! Bella?
– Tutaj jestem! – krzyknęła jakby speszona. Ciekawe co robiła. Podszedłem do niej.
– Cześć, kochanie. – Pocałowałem ją. – Gotowa?
– Oczywiście – powiedziała. Była piękna. Ubrana w seksowną, czerwoną i obcisłą sukienkę. Ten wieczór będzie wyjątkowy. Jestem tego pewien. – Śliczna sukienka. Byłaś na zakupach?
– Tak. Wybrałam coś specjalnie na dzisiaj. – Uśmiechnęła się blado. Na pewno coś jest nie tak.
– Bella, coś się stało? – spytałem, wkładając w swój głos tyle czułości, na ile było mnie stać.
– Dzisiaj powiem ci wszystko. Chcę, aby było między nami tak, jak dawniej.
– Kocham cię i chcę, aby było tak, jak dawniej. – Jeszcze raz ją pocałowałem. – Więc idziemy?
– Jasne, chodźmy.
– Do włoskiej knajpki czy rosyjskiej? – zapytałem z uśmiechem.
Zaśmiała się. Ten głos był muzyką dla moich uszu. Wyszliśmy przed budynek. Postanowiliśmy przejść się na piechotę do pobliskiej włoskiej restauracji. Kwadrans później do niej weszliśmy. Była przytulna i nieduża – zaledwie kilka stolików. W środku akcentował czerwony kolor. Usiedliśmy w rogu, naprzeciwko siebie. Bella się uśmiechnęła.
– Ciekawe, w którym roku ją założyli.
– Raczej niedawno. A co? – spytałem zaciekawiony tym, co jej chodziło po głowie.
– Wewnątrz wygląda jak bistro z lat pięćdziesiątych. – Kolejny ciepły uśmiech. Odwzajemniłem go. Miała rację.
Podeszła do nas kelnerka.
– Witam państwa. Co podać? – Miała ładny głos. Była wysoka, szczupła, ciemne włosy. Gapiła się wprost na mnie ze strachem w oczach. Z pewnością musiałem strasznie wyglądać na tym małym krzesełeczku. Przejrzałem menu. Nie było zbyt wiele do wyboru, ale czego można spodziewać się po takiej knajpce?
– Caponetti proszę – powiedziałem łagodnym głosem. – Do tego jakiś napój gazowany. – Uśmiechnąłem się serdecznie.
– A dla pani? – zwróciła się do Belli.
– Dla mnie tagliatella z szynką w sosie śmietanowym.
Kelnerka uśmiechnęła się i odeszła.
– Tak jak wspomniałam w domu, chcę pomówić o nas.
– O nas? No dobrze. A o czym? – Udawałem obojętnego, jak zwykle.
– Edward Cullen. – Te dwa słowa sprawiły, że rzuciłem sztućcem i posłałem jej wściekłe spojrzenie. Ten wieczór był wspaniały, a ona właśnie zaczęła go niszczyć. Wiedziałem, że muszę się uspokoić, jednak nie było mi łatwo.
– Co on ma do tego?! – krzyknąłem na nią.
– Uspokój się – powiedziała cicho. – Kłamałam wtedy, gdy... no wiesz... Zakochiwałam się w nim pomału.
Cios poniżej pasa. Mogła to zostawić dla siebie. Co ona sobie myśli? To naprawdę zabolało. Ciekawe, jak by zareagowała, gdybym to ja powiedział jej coś takiego.
- Starałam się go unikać, a jednak mi się nie udawało. Dzisiaj chciałam ci powiedzieć, że już nigdy się z nim nie spotkam.
Patrzyłem na nią tępo. Teraz to ja miałem zamiar zrobić coś jej. Wolałbym jednak nie znać tej prawdy. Byłem nieźle wkurzony.
– To wszystko, czy jeszcze masz zamiar bardziej mnie zdenerwować? – powiedziałem w miarę spokojnie. Nie chciałem wybuchnąć przy niej. Najbardziej dbałem o pozory. Chciałem by ludzie mnie i Bellę widzieli jako szczęśliwych ludzi.

Punkt widzenia Belli

– Jacob, kocham cię. Musiałam ci to powiedzieć. – Byłam zrozpaczona. Właśnie znowu – nie wiem który raz – obiecałam sobie, że Edward Cullen zniknie z mojego życia. – Jake, proszę, nie bądź zły. Obiecuję ci, że nic takiego się nie powtórzy.
– Obiecujesz? – spytał sarkastycznie. – A kto powiedział, że ja po tym wszystkim ci zaufam?
Zabolało. Nie tego się po nim spodziewałam. Głupia. A czego chciałam? Żałuję, że tak się wszystko potoczyło. Mogłam mieć wspaniałe życie, a jak zwykle wszystko zniszczyłam. Gdy byłam mała, mama mi zawsze powtarzała, że jestem dobrym dzieckiem, z dobrym charakterem. Wszystko się popsuło w mgnieniu oka.
– Kocham cię, ale nie wiem, czy potrafię ci jeszcze zaufać. – Wstał i rzucił kilka banknotów na stół, po czym bez oglądania się za siebie wyszedł z knajpki. Co ja sobie myślałam?! Dlaczego nie zostawiłam tego dla siebie? Wyciągnęłam komórkę i napisałam do Jacoba.
To znaczy, że mnie zostawiasz?
Odpowiedź przyszła zadziwiająco szybko.
Nie. Nie wiem co zrobię. Daj mi spokój.
Zaczęłam płakać. Moje życie się posypało. Wstałam i poszłam do łazienki umyć twarz, bo cały makijaż mi się rozmazał i postanowiłam wrócić do domu. Nie wiedziałam, czy w ogóle powinnam. Winda jak zwykle nie działała. Otworzyłam drzwi i poszłam do kuchni. Na blacie leżała kartka, na której pisało dużymi literami: „Odwróć na drugą stronę, Bello”. To też zrobiłam.
„Bello, nie zostawię Cię, nie potrafiłbym. Kocham Cię, ale wiedz, że bardzo mnie skrzywdziłaś. Daj mi trochę czasu na przemyślenia. Nie wiem, kiedy wrócę.
Jake

Łzy ponownie cisnęły mi się do oczu. Ten związek nie może się rozpaść. Złapałam komórkę i wybrałam numer Jacoba. Gdy szłam do lodówki po sok, chłopak się odezwał.
– Czego chcesz?! Mówiłem, że chcę być sam! – warknął rozwścieczony.
– Proszę, wróć... Muszę z tobą porozmawiać. To ważne. Możliwe, że znam sposób na uratowanie naszego związku.
– Chciałabyś. Rozłączam się.
I tyle go słyszałam. Cholera! Wykręciłam jego numer jeszcze raz.
– Spadaj! Głucha jesteś? Daj mi spokój. Ochłonę, to wrócę!
Zabolało. Mówił to z taką wściekłością. Teoretycznie go zdradziłam, nie dziwię mu się. Dam mu spokojnie pomyśleć, co dalej. Postanowiłam pójść do sypialni. Rozejrzałam się po pokoju. Puste łóżko, niezapalona lampka. Wszystko posprzątane. Jakby tutaj nikt nie mieszkał. Tak łatwo jest zniszczyć sobie życie. Szkoda tylko, że tak ciężko je naprawić. Przeszłam pomału przez pokój i usiadłam na wielkim łóżku. Nawet nie wiem, w którym momencie zasnęłam.
Gdy się obudziłam, był już ranek i ktoś mnie do siebie przytulał. Odsunęłam się od niego odruchowo.
– Spokojnie, wszystko sobie przemyślałem. – Urwał, a ja z powrotem przytuliłam się do Jacoba. – Chciałaś pogadać? – Był taki spokojny. Udawał, jak zwykle. Nie pokazywał mi swoich uczuć. Odchrząknęłam.
– Nigdy ci nie opowiadałam o moim tacie, prawda? Nie był dobrym mężczyzną, mężem, ojcem. Pomału niszczył mnie, mój charakter, moje życie.

Punkt widzenia Jacoba

Gdy Bella zadzwoniła, byłem w takiej furii, że zamiast z nią na spokojnie porozmawiać, przerwałem połączenie. Kochałem ją, jednak nie miałem zamiaru wpaść w zbyt dużą wściekłość. Zrobiłbym coś głupiego. Nie miałem zamiaru zabijać Cullena, ale nie wiem, co teraz będzie. Gdy Bella zadzwoniła jeszcze raz, byłem zbyt ostry i dobrze o tym wiedziałem. Miałem dość. Gdybym był inny, wszystko byłoby lepsze. Gdybym mógł coś zmienić w swoim życiu, nie zostałbym tym, kim jestem. Zaczynałem się uspokajać, ale dla ostudzenia nerwów wykręciłem numer Wyatta. Z całego gangu to on był moim najlepszym przyjacielem, oprócz Emmetta.
– Słucham? – odpowiedział zaspany głos.
– Ty śpiochu – rzuciłem oskarżycielskim tonem. – Mam sprawę. Jutro z samego rana, jak już się wyśpisz, pojedź z kilkoma chłopakami oklepać piękną buźkę Edzia.
– Spoko, ale mam prośbę. Nie dzwoń już dzisiaj. Chcę się wyspać.
Zaśmiałem się i rozłączyłem. Przesiedziałem kilka godzin w warsztacie sprzątając i myśląc, co dalej. Potem wróciłem do domu. Starałem się być cicho. Wślizgnąłem się do sypialni. Bella słodko spała. Jak można się gniewać na tak słodką istotkę? Gdybym miał trochę oleju w głowie, teraz bylibyśmy szczęśliwym małżeństwem. Położyłem się koło niej i przytuliłem do siebie. Sam także zasnąłem.

Sen Jacoba

Najpiękniejszy dzień mojego życia się zbliżał. Bella i ja mieliśmy zostać małżeństwem. Stałem przy księdzu i patrzyłem, jak ukochana malutkimi krokami idzie w moją stronę. Była szczęśliwa, ja także szeroko się uśmiechałem. W końcu Bella doszła do mnie. Byłem taki szczęśliwy. Tak długo czekałem na ten moment. W końcu zacząłem mówić tekst przysięgi, kiedy nagle pobity i brudny Cullen wbiegł do kościoła.
– Bello, nie! – krzyknął ledwo co słyszalnym głosem.
– Co się dzieje? – spytała mnie, po czym odwróciła się do niego. – Co ci się stało?!
– On nie jest mechanikiem! To on mnie tak załatwił!
Bella patrzyła na mnie i na niego w szoku.
– Co się dzieje?! – powtórzyła. Też stałem w osłupieniu. Nie mogłem nic zrobić, nic powiedzieć. Byłem bezsilny.
– On jest gangsterem! Ratuj się, Bello, póki możesz! – Jego oczy były straszne. Dużo przeżył, a jeszcze, śmieć, nie zginął.
– Co?! Co to wszystko ma znaczyć?! – Bella nie mogła uwierzyć w to, co się działo. Sam nie mogłem uwierzyć. To musiał być sen. Wściekłem się.
– Trzeba było wrócić do swojego życia, Cullen. – Wyjąłem broń spod garnituru, po czym strzeliłem. Poczułem niewyobrażalną radość. Zagrożenie minęło. Wszystko będzie dobrze. Ja i Bella będziemy razem. Wszyscy zamarli w przerażeniu. Spojrzałem na Bellę. Stała ze łzami w oczach. Przeze mnie.
– Kim ty jesteś?! – wykrzyknęła i wybiegła z kościoła. Goniłem ją z krzykiem „Bello, nie musisz się mnie bać! Kocham cię!” i nagle zacząłem tonąć w ciemności, w której nie było Belli i pięknego życia. Widziałem sąd i wyrok śmierci.

Obudziłem się. Był już ranek, a Bella nadal spała. To był tylko sen, ale bardzo łatwo mógł się ziścić. Miałem dwa wyjścia. Zabić Cullena, albo powiedzieć wszystko Belli. Kiedyś i tak musiałbym to zrobić. Ona mnie niszczy. Niszczy moją naturę, mój charakter. Kocham ją i żałuję, że tak się stało. Żałuję, że się w niej zakochałem. Przez to wszystko niszczę nie tylko siebie, ale także ją. Nie mogę ot tak jej zostawić. Pojawiłyby się niepotrzebne pytania. Czyli mam dwa wyjśia. Powiem jej, kim jestem, zabiję Cullena, zostawię ją z pytaniami, na które sama sobie odpowie – oczywiście prawidłowo – albo to, o czym nie chcę nawet myśleć. Zabiję ją. To będzie cios prosto w serce. Będę cierpiał do końca życia, ale tylko tak uchronię Emmetta i moich przyjaciół. Tak, chłopcy z gangu byli prawdziwymi przyjaciółmi.
Z tych głupich myśli wyrwała mnie Bella. Przestraszyła się i odsunęła ode mnie daleko. Wyglądała strasznie. Podkrążone oczy, rozmazany makijaż, blada jak ściana. Biedna dziewczyna.
– Spokojnie, wszystko sobie przemyślałem. Chciałaś pogadać? – Za bardzo ją kochałem, żeby ją skrzywdzić. Zabicie jej wszystko wyjaśni. Nie zniszczy mojej natury. Nie pozwolę jej na to. Człowiek zakochuje się przynajmniej kilka razy w życiu. Przeżyję to jakoś, choć na początku będę cierpiał. Uśmiechnąłem się lekko do niej. Nie mogę zdradzać swoich planów. Muszę być taki jak przedtem.
– Nigdy ci nie opowiadałam o moim tacie, prawda? Nie był dobrym mężczyzną, mężem, ojcem. Psuł życie mnie i mojej matce. – Zatrzymała się, a z jej oczu spłynęło kilka łez. – Jacob, mój ojciec nie popełnił samobójstwa...

Ten rozdział - jak i kolejny - będzie jednym z najważniejszych w moim ff. Sami dowiecie się dlaczego Surprised


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez _Alice_Cullen_ dnia Pią 18:45, 12 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
alice1995
Wilkołak



Dołączył: 08 Lut 2010
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Czw 19:10, 11 Mar 2010 Powrót do góry

Jak ty pięknie piszesz *wzdycha*. Ja bardzo lubię twoje opowiadania, a ten rozdział był niesamowity. To wyznanie Bells... Trochę mi tylko uczuciowości zabrakło, ona jakoś tak zbyt łatwo wyznała mu - jakby to nie patrzeć - zdradę. Poza tym było świetnie! Jak zawsze zresztąWink

czekam na cd.
'
alice


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
scrittore
Człowiek



Dołączył: 09 Sty 2010
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Polska

PostWysłany: Pią 15:44, 12 Mar 2010 Powrót do góry

*Cmoka z aprobatą* Za szybko, za szybko, za szybko... :(

Sen Jacoba był... bardzo prawdopodobny, a jednocześnie, ogromnie szokujący. Mam nadzieję, że nie zabijesz Cullena... I niech ten sen się nie ziści - takie moje życzenie. Ale czy je spełnisz to zależy wyłącznie od ciebie. Zdziwiło mnie, jednocześnie wywołując grozę, postanowienie Jacoba. Jeśli odważy się choćby dotknąć Belli nie tak jak ona sobie życzy to... =CENZURA=. Ale jak sobie teraz myślę... Ten sen nie mógłby się ziścić. W każdym razie nie jeśli Jacob powie Belli o swojej "pracy" lub ją zabije. Co swoją drogą byłoby cholernie podłe z jego cholernie podłej strony (powtórzenia zamierzone xD) Chciałabym zobaczyć niedługo punkt widzenia Edwarda. Umieram nie wiedząc co myśli, czuje i jak go torturują. Oczywiście nie to abym miała mordercze zapędy :) Postaraj się, proszę, rozbudować bardziej każdą scenę. I dodać prawdziwości myślom bohaterów. Pragnę byś się wczuła w to co piszesz, abyś wyobraziła sobie każdą pomniejszą scenę ich oczmi. Byś stała się jednością z każdym "aktorem" swojego opowiadania. Abyś była coraz lepsza. Aby w twoje opowiadanie nie wkradła się ani kropla sztuczności, ani nuta "na odczepkę". Jeśli spełnisz te żądania zobaczysz, że ludzie cię pokochają.

Jestem strasznie ciekawa dlaczego te dwa rozdziały będą takie ważne. Cierpliwie czekam na następny rozdział. Ale to nie znaczy, że możesz się lenić! Dodawaj szybciutko!

I jeszcze jedno, takie małe... Mogłabyś minimalnie zwiększyć ilość opisów. Niestety zaczynam mocno odczuwać ich brak. A to psuje wrażenia i całą radość czytania :(

Czasu jak w zegarku, weny, chęci, stosowania się do moich, jakże cudownych, Wink rad.

Wierzy w lepsze rozdziały niecierpliwie (paradoks) ich oczekując.....
scrit. c(-:

I pozdrawia, oczywiście Wink

Edit: Chciałabym się szybko dowiedzieć co się stało z ojcem Belli. Ha! To JA o niego zapytałam! Zazdrośni? xD

Edit2:
Usunęłam wszystkie moje wypomnienia. Nie ma sensu aby tu widniały skoro już je poprawiłaś. Widzę, że moje słowa nie trafiają w próżnię. Poniżej ktoś ci już zaznaczył jeden błąd który jeszcze widnieje w tekście Wink

Mam nadzieję, że moja krytyka cię nie przestraszyła. Wytknęłam to, co moim zdaniem powinnam, abyś więcej nie popełniała tych samych błędów. Nie mam ci ich za złe bo jesteście (razem z betą) tylko ludźmi, a nie maszynami od pomyłek itd. To tylko i wyłącznie dla twojego dobra.

Śmiało pisz dalej! Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez scrittore dnia Sob 16:31, 13 Mar 2010, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
behappy
Wilkołak



Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 20:15, 12 Mar 2010 Powrót do góry

Uśmiech na mojej twarzy, bo pojawił się nowy rozdział, choć byłam trochę rozczarowana ilością, ale to tylko szczegół.
Podoba mi się cały ff i akcja, która jest fajna. Dobro i zło na przeciw siebie - kto wygra? mam nadzieję, że dobro, przynajmniej tak zawsze jest w bajkach(ale życie to nie bajka).
Cytat:
Gdybym mógł coś zmienić w swoim życiu, nie zostałbym tym, kim jestem.
O! Shocked odezwało się sumienie Jake'a ? Czy bezwzględni gangsterzy mają jeszcze poczucie człowieczeństwa? Ale nie musiałam długo czekać, bo
Cytat:
Zabicie jej wszystko wyjaśni. Nie zniszczy mojej natury. Nie pozwolę jej na to. Człowiek zakochuje się przynajmniej kilka razy w życiu. Przeżyję to jakoś, choć na początku będę cierpiał. Uśmiechnąłem się lekko do niej. Nie mogę zdradzać swoich planów.
I moja intuicja nie szfankuje, bo myślałam, że to nie możliwe, żeby Jake był "dobrym" gangsterem.
Aż się boję pomyśleć co będzie dalej, ale i tak będę czekać.
Intryguje mnie ta sprawa z ojcem Belli i wpada mi tylko do głowy,że został zabity przez gang albo Bella lub jej matka go zabiły. NIe wiem ale mam nadzieję, że prędko się tego dowiem.
Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na dłuższe rozdziały
B Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gelida
Zły wampir



Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 45 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znienacka

PostWysłany: Pią 20:27, 12 Mar 2010 Powrót do góry

Ciągle zapominam skomentować to opowiadanie. A teraz, jak już tu weszłam, wszystko, co chciałam napisać, wyleciało mi z głowy. Ale i tak coś naskrobię.
Podczas czytania tego rozdziału najbardziej mi się rzuciła w oczy postać Belli. Chodzi o to, że moja opinia o niej znowu się zmieniła - jak wcześniej chciałam ją posłać w diabły, tak teraz mi jej szkoda. A Jacoba i tak nie polubię. Oczywiście mam nadzieję, że ich nie pozabijasz (przynajmniej nie tak prędko).
No racja, jak to przeczytać kilka razy, to trochę za mało emocji w rozdziale - przeważają dialogi. A skoro mamy punkty widzenia osób, dobrze byłoby ukazać ich emocje podczas toczenia się akcji.
Chyba nic już z siebie nie wyduszę - mój mózg po dzisiejszym dniu jest zblazowany.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
meadow
Człowiek



Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nibylandia

PostWysłany: Pią 22:22, 12 Mar 2010 Powrót do góry

Droga _Alice_Cullen_, przeczytałam te rozdział i mam dość mieszane wrażenia, mianowicie:

Po pierwsze, zachowanie Jake'a w restauracji wydało mi się okropnie.. dziecinne[?], głupie i egoistyczne. Bella przyznała się, że go zdradziła (owszem, całowanie się z innym chłopakiem dwa razy, to taka wielka zdrada, której nie można wybaczyć, w ogóle za takie coś to powinni się rozstać, a już na pewno Jake powinien zabić Edwarda). No i twojego Jake'a wyjątkowo nie lubię., nie to że ogólnie przepadam za SzMeyerowym wydaniem, ale twój ogólnie działa mi na nerwy. Pokaż, że jest warty chociaż jakiejkolwiek uwagi z mojej strony, bo na razie jest dla mnie najpłytszą postacią z tego ff, a jest jedną z głównych i wydaje mi się, że nie powinien nią być. Powinnaś go pokazać z lepszej strony, przynajmniej przez to, że jest gangsterem, któremu ciężko ruszyć własne, przysłowiowe cztery litery, tylko posługuje się kumplami. To na prawdę mega męskie z jego strony. No i głównie to, że kłamie. Nienawidzę kłamców. Lepsza jest najgorsza prawda, a nie zatajanie prawdy tak ważnej dla ich przyszłego życia. Dobra, kończę na temat Jake'a. Nie będę Ci aż tak suszyła głowy. ;d

Co do tego rozdziału to nie wiem co mogę więcej powiedzieć, Edwarda było mało, Alice też, a Bella zrobiła z siebie biedną i pokrzywdzoną panienkę, co w części ff wychodzi jej idealnie, jakby była stworzona wyłącznie do roli płaczącej niewiasty w jakimś misterium. Niech się dziewczyna weźmie w garść, jak nie ten to inny. ;]

+ dodatkowo zobaczyłam jeszcze jeden błąd, o którym nikt nie wspomniał:
_Alice_Cullen_ napisał:
Pojawiłyby się niepotrzebne pytania. Czyli mam dwa wyjśia.
Chyba powinno być wyjścia, prawda? ;)

Życzę czasu, ochoty na dalsze pisanie, nie poddawaj się, zawsze może być lepiej. ;>
pozdrawiam, m;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
_Alice_Cullen_
Nowonarodzony



Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa / SF / Forks

PostWysłany: Śro 18:17, 17 Mar 2010 Powrót do góry

Cześć. Wstawiam kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba. Ktoś kiedyś pisał, żebym napisała coś o Charliem. Więc okay, jest.
Rozdział dłuższy niż poprzednie, trochę wspomnień, opisów. Nie będę się rozpisywała, bo szkoda czasu.
Zapraszam do przeczytania i komentowania.

Beta --> Gelida
...eee thx? Surprised

Rozdział oczywiście do znalezienia na chomiku:

[link widoczny dla zalogowanych]


Rozdział 9
Wspomnienie


Punkt widzenia Edwarda

– Hej! Edzio!
Czekałem, aż ktoś wejdzie do piwnicy, w której się znajdowaliśmy. Zarówno ja jak i Leo byliśmy przerażeni. To jak czekanie na śmierć. Ogólnie? To jest czekanie na śmierć.
– Tutaj jesteś. Gdy ktoś przychodzi w odwiedziny, powinno się odezwać, prawda? – powiedział wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. Uśmiechnął się złośliwie. – Jestem Embry.
Mężczyzna szedł w moim kierunku. Zasłoniłem twarz. Miałem ją już dość poranioną. Zaśmiał się. Byłem zdezorientowany. O co mu chodziło? Przecież po to przyszedł, prawda? Black go wysłał.
– Spoko. Nie mam zamiaru ci nic zrobić. – Spojrzał na mnie, czekając na moją reakcję. Wywrócił oczami. Odwiązał moje węzły, po czym podszedł do Leo z tym samym zamiarem.
Musiałem to wszystko ułożyć sobie w głowie. Niemożliwe, że ten cały Embry jest bezinteresowny. To po prostu nieprawdopodobne. Musiałem go unieszkodliwić. Gdy kucał przy Leo, wziąłem jakiś kamień z kąta i uderzyłem go w głowę najmocniej, jak potrafiłem.
– Co ty robisz?! On chciał nas uratować! – krzyczał Leo. Nie chciałem tego słuchać. Żaden człowiek powiązany z Jacobem nie jest dobry. Dlaczego miałbym ufać obcemu mężczyźnie tylko dlatego, że mnie odwiązał? Złapałem się za głowę. Bolała jak cholera.
– Bella. – Zdałem sobie sprawę, że ja tutaj myślę o sobie, a ona może być w niebezpieczeństwie. – Ona o niczym nie wie.
– No i? Daj sobie z nią spokój – powiedział. – To wszystko przez nią.
Nie mogłem tego słuchać. Spojrzałem na niego z furią w oczach. Gotowało się we mnie ze złości. Co on sobie wyobraża? Byłem tak wściekły, że musiałem wyjść, żeby mu nic nie zrobić. Byliśmy w domu w lesie. Budynek był bardzo zniszczony. Nie mieszał tu nikt od dłuższego czasu. Dookoła były tylko drzewa. Oczy bolały mnie od światła, które przepuszczały korony drzew. Pięknie. Tutaj mógłbym w spokoju mieszkać. Może kiedyś, kiedy wszystko się skończy szczęśliwie. Jeżeli tak jest mi pisane. Bzdury. Życie toczy się tak, jak człowiek nim pokieruje. Czasami ktoś w nie ingeruje – tak jak w moim przypadku Jacob – i wszystko niszczy. Plany, marzenia, przyszłość. To wszystko mogłem mieć, dopóki nie spotkałem Belli i jej diabelskiego narzeczonego. Zawsze było mi szkoda ludzi, którzy zostali w jakiś sposób pokrzywdzeni przez takich bandytów jak Jacob. Współczułem im, ale to wszystko. Moje życie przed tym, jak spotkałem Bellę, było w porządku, choć teraz nie mogę pożałować decyzji o „przyklejeniu się do niej”.
Odwróciłem się z powrotem w stronę zniszczonego budynku. Leo stał na progu z rękami podniesionymi go góry, a jego usta poruszały się. Wpatrywałem się w nie, próbując wyczytać z nich, co mówi. Po chwili mi się udało. „Uciekaj!” Zmroziło mnie. O co znowu chodzi? Za dużo wrażeń jak na jeden tydzień...

Punkt widzenia Jacoba

– Twój ojciec nie popełnił samobójstwa? – spytałem ostrożnie. Nie wiedziałem, co chce mi wyjawić, ale bałem się tego. Tak, dziwne – ja się bałem. Mimo pozorów też mam jakieś uczucia. Ludzka ciekawość zwyciężyła i zamiast jej przerwać, musiałem tego wysłuchać.
Zerknąłem na Bellę. Wpatrywała się w kołdrę, a z oczu dziewczyny leciały łzy. Zrobiło mi się jej szkoda. Przysunąłem się do niej i przytuliłem.
– Nie. – Pociągnęła nosem. – To ja go zabiłam. - zatrzymała się. Widziałem, że ciężko było jej o tym mówić. Zamknęła oczy. - To ja go zabiłam. - powtórzyła.
Wow. Zszokowało mnie to. Bella kogoś zabiła? Zdziwienie to mało powiedziane. Patrzyłem na nią z oczami wielkimi jak spodki. Posądziłbym o coś takiego każdego, ale nie ją. Nie Bellę. Jej słowa powracały echem do mnie "To ja go zabiłam". Wypowiadała pewnie każde słowo. Zerknąłem na nią. Zaczęła wyginać palce u rąk. Zawsze tak robiła, gdy się denerwowała. Próbowałem spojrzeć jej w oczy, jednak uciekała ode mnie wzrokiem. Wstydziła się. Gdyby wiedziała, ilu ludzi ja zabiłem. Pogłaskałem ją po plecach, aby poczuła się bezpieczna. Przecież nie pobiegnę za policję na nią donieść. Musi wiedzieć, że nic jej nie będzie. Oczywiście do czasu, aż wszystkiego sobie nie przemyślę.
– Jak to się stało? – spytałem cicho. Nie chciałem jej peszyć. I tak pewnie ciężko było jej to powiedzieć. Zaczęła mocniej wyginać palce.
– Prawie zabił mamę, wtedy strzeliłam do niego. – Zatrzymała się. Przełknęła głośno ślinę i mówiła coraz ciszej. – Potem się cieszyłam, że nie będę musiała więcej go oglądać. Byłam mała i dumna z tego, co zrobiłam. Po części do dzisiaj jestem. Nienawidziłam go. – Teraz mówiła to z wściekłością, wrogością, a nie ze skruchą. Czyżby nawet nie żałowała? Nie wierzę. Przecież ona ma najpiękniejszą osobowość na świecie. Jest bezinteresowna, ciepła, miła. Spokojna Bella zabiła bez żadnego współczucia człowieka! Byłem... byłem... Nie wiem, jaki byłem. Tego nawet nie da się opisać.
– Żałujesz, że to zrobiłaś? – spytałem. Spojrzała mi prosto w oczy i uśmiechnęła się ponuro. Byłem zagubiony.
– Nie – rzuciła. W jej oczach widziałem tylko czystą nienawiść do jej ojca. Wstała z łóżka i podeszła do okna, by odsłonić zasłony. Kolejny piękny poranek przy mojej pięknej Belli. Szkoda tylko, że zniszczyło go wyznanie narzeczonej. Ciężko było mi w to uwierzyć. Dziewczyna wyglądała, jakby przeżyła wielką ulgę, mówiąc mi to.

Punkt widzenia Belli

– Nie – powiedziałam, a raczej warknęłam.
To było dla mnie za dużo. Nie mogłam nawet mu spojrzeć w oczy. Nie potrafiłam. Wstydziłam się go. Wstałam i podeszłam do okna, aby je odsłonić. Po moich policzkach spływały łzy. Żałowałam, że go zabiłam? Nie. Ja i matka mieliśmy spokój. Ile to można było tolerować? Pijaństwo, awantury, rzucanie czym popadnie... Do dzisiaj mam bliznę po tym, jak ten człowiek rzucił we mnie wazonem, który zrobiłam dla niego z okazji dnia ojca w szkole. Miałam z siedem lat. Dałam mu go, mówiąc życzenia, które sama wymyśliłam. Chciałam być oryginalna. Przez całą drogę do domu ze szkoły tak bardzo się cieszyłam, że nie nauczyłam się na pamięć jakiegoś wiersza z książki. Byłam przekonana, że tatuś będzie ze mnie dumny. Ani wazon mu się nie spodobał, ani to, że przerwałam mu w piciu. Rzucił nim we mnie, każąc mi się wynosić.
Moje serce biło w niesamowicie szybkim tempie, ciężko mi było oddychać. Przestraszyłam się. Czułam, że zaraz upadnę. Złapałam się firanki i poleciałam razem z nią, a po chwili straciłam przytomność...

Dziewczynka uśmiechała się. Była dumna ze swojego uczynku. Jej matka wpatrywała się w nią z przerażeniem.
– Coś ty zrobiła, kochanie? Co? – pytała, nie mogąc się ruszyć przez szok.
Obie znajdowały się w ubogim domku, w salonie. W telewizorze leciał mecz. Kobieta miała około 36 lat, była wysoka, szczupła i miała krótkie włosy. Mała miała osiem lat i była ubrana w krótkie spodenki i różowy top. Jej włosy pięknie falowały. Obie wpatrywały się w coś na ziemi. Kobieta ze strachem, dziewczynka z radością.
– Mamo, będziemy szczęśliwe! – piszczała dziewczyna.
– Kochanie, tak nie wolno! Co my teraz zrobimy?! – krzyczała kobieta. Była przerażona. Nie wiedziała co robić.
– Zadzwonimy na policję – powiedział a dziewczynka. – Zabiorą go.
– Nie, skarbie. Będziemy miały kłopoty. Nie wolno czegoś takiego robić – powtórzyła. Dziecko patrzyło na nią smutno.
– Nie cieszysz się? – spytało, a z jego oczu leciały łzy.
Kobieta postanowiła zrobić straszną rzecz.
– Kochanie, idź do swojego pokoju. – Zamknęła oczy. Nie mogła patrzeć na córkę. Dziewczynka pomalutku poszła po schodach na górę. Nie rozumiała, co takiego złego zrobiła. Matka zaś zaczęła wymyślać plan, jak upozorować samobójstwo męża. Zaciągnęła mężczyznę na kanapę, męcząc się przy tym i brudząc krwią. Z jej oczy także zaczęły spływać łzy. Kochała go, ale musiała to zrobić. Dla siebie i córki.
– Mamo, co robisz?
– Nic, kochanie. – Odwróciła się do niej. – Wracaj do siebie, Bello.


Otworzyłam oczy.
Koszmar, a raczej wspomnienie. Mama upozorowała samobójstwo Charliego, a potem zostawiła mnie i wyjechała. Po prostu wyjechała. Zabiłam kogoś, kogo ona mimo wszystko kochała.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam. Bez wątpienia był to szpital. Wszystko dookoła białe, słyszałam pikanie, a do tego denerwujące „kap, kap, kap”. Spojrzałam do góry. No tak. Kroplówka. Jacoba nigdzie nie było. Po chwili weszła pielęgniarka.
– Och, obudziła się już pani. Zaraz zawołam narzeczonego. Jest u lekarza – powiedziała kobieta. Była przeciętnego wzrostu, przy kości. Mówiła bardzo szybko. Ledwo co ją zrozumiałam.
– Dobrze, dziękuję – wyszeptałam. Nie miałam siły mówić.
Powiedziałam Jacobowi mój wielki sekret. Teraz mam nadzieję, że wyjawi mi swój. Wiem, że coś ukrywa. Nigdy mi nie mówił zbyt dużo o pracy, zawsze był i jest tajemniczy. Wyczuwam w nim coś mrocznego. On sam czasami taki jest. Niekiedy, gdy na mnie patrzy, ciarki mnie przechodzą. Mam wrażenie, że on ukrywa emocje tylko po to, żeby przy mnie nie wybuchnąć. Na bank ma coś złego na sumieniu.
Ciekawe, co mi było. Dlaczego zemdlałam?
Do pokoju wszedł Jake. Uśmiechał się od ucha do ucha.
– Cześć, Bella – powiedział zadowolony. Hmmm...
– Cześć, Jake – wyszeptałam. – Dlaczego tu jestem?
Jego mina zrzedła. Podszedł do mnie i usiadł na krześle koło łóżka. Spuścił wzrok. Co jest, do cholery?!
– Jacob...
– Bello, miałaś kiedykolwiek problemy ze zdrowiem? – spytał.
– Nie – odpowiedziałam pewnie. – Grypy, ospę, przeziębienia. Nic innego.
– Bello, jesteś chyba poważnie chora – wyszeptał.
Poważnie chora. Poważnie chora?!
– Na co? Jacob, powiedz mi, na co?
W pewnej chwili zebrało mi się na wymioty. Jake podał mi szybko miskę.
– To dlaczego wszedłeś tu taki szczęśliwy?! – próbowałam krzyknąć, jednak na wiele to się nie zdało.
– Bo to nie jest pewne i nie chciałem, byś póki co się zamartwiała – powiedział cicho. – Nic nie jest jeszcze oczywiste – warknął.
Byłam kompletnie skołowana. Obym nie była chora. To za dużo. Moje życie już przypomina zwykły horror. Starczy tego!
– Co to jest?

Punkt widzenia Edwarda

– Wybierasz się gdzieś, Cullen?! – warknął Embry. Skoro go uderzyłem, jak mógł obudzić się tak szybko?
Miałem teraz dwie możliwości. Uciekać bez Leo albo ratować go. Jakim sposobem? Nie miałem pojęcia. Przyjaciel znowu próbował mi powiedzieć, abym uciekał. Wziąłem głęboki wdech i pobiegłem przed siebie w las. Dopiero gdy zacząłem biec, zdałem sobie sprawę, że to było głupie. Ja byłem głupi. Przebiegłem zaledwie kawałek, a dostałem takiej zadyszki, jakbym przebiegł z kilometr. Usłyszałem strzał.
– Leo... – wyszeptałem. Zabił go. Przeze mnie. Stanąłem. Po co mi biec? Nie lepiej się od razu dać zabić? Oszczędzić sobie ucieczek, strachu, oglądania się za siebie?
– Gdzie jesteś?! I tak cię znajdę! – krzyczał mężczyzna.
Nie. Muszę biec. Dla Belli. Nogi odmawiały mi posłuszeństwa, jednak nie zatrzymywałem się. Może przebiegłem kilometr, może więcej, gdy zobaczyłem szosę. To jest to! Samochody. Zatrzymałem się i obejrzałem do tyłu. Faceta nie było widać. Może mu się znudziło? Lepiej nie ryzykować. Wyskoczyłem na szosę. Poczułem straszny ból nóg i ręki. Ciężko mi było oddychać...



Edward, uciekając przed Embrym Callem, wyskoczył, nie myśląc logicznie, na drogę. Nie pomyślał o tym, że samochód może się nie zatrzymać przed nim.
Kierowca wyskoczył szybko z auta i podbiegł do ciężko rannego Cullena. Zaczął panikować i myślał o tym, czy go tam po prostu nie zostawić. Jednak rozum kazał mu wciągnąć rannego do swojego samochodu i zawieźć prosto do szpitala.
Cullen nigdy nie myślał o życiu jako o bitwie każdego dnia. Dopiero, gdy poznał Bellę, zauważył, jak może ono zaskakiwać. Nie zawsze w pozytywny sposób. Nigdy nie myślał o innych ludziach. Jedno wydarzenie zmieniło jego życie i poglądy na nie.

Jacob Black bał się tylko jednej rzeczy. Więzienia. Był tam już raz i nie chciał tego powtórzyć. To było jego najgorsze pięć lat w życiu.
Black nie zawsze był taki. Był wrażliwym, żyjącym zgodnie z prawem człowiekiem. Pracował w warsztacie z bratem, miał piękną dziewczynę Susie. Jednak gdy wyjechał na kilka dni do La Push, swojego rodzinnego miasteczka, ta zaszła w ciążę z innym mężczyzną. W porywie gniewu Jacob pobił faceta. W więzieniu wszyscy go poniżali, atakowali, bili. Był zbyt spokojny, aby się postawić. Jednak musiał się nauczyć być silnym. Zakład zrobił z niego bezwzględną bestię. Nauczył się dobrze grać. Raz był silny, nieustraszony, raz wrażliwy i miły. Więzienie może zmienić człowieka, prawda?

Bella bała się umrzeć młodo. Narzeczony powiedział jej, że może być ciężko chora. Biła się z myślami. „A co, jeśli odejdę?”. Nie chciała zostawiać życia. Nie teraz. Przemyślała wszystko dokładnie.
Zabiła ojca – nigdy tego nie żałowała. Czy aby na pewno? Nigdy nie dopuszczała do siebie myśli, że zrobiła coś złego. Teraz dopiero to do niej dotarło.
Nie chciała także do siebie dopuścić, że może jednak czuje coś do Cullena. Czy aby na pewno? A może jednak? Nie chciała o tym myśleć, ale musiała kiedyś przestudiować swoje życie.
Czy dobrze zrobiłam? Czy byłam wystarczająco dobrym człowiekiem? Czy wystarczająco pomogłam ludziom w potrzebie?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez _Alice_Cullen_ dnia Czw 19:13, 18 Mar 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Śro 18:25, 17 Mar 2010 Powrót do góry

a tego się nie spodziewałam, jestem zaskoczona tym wydarzeniem w życiu Belli,
fajnie, ze jest opisane czego sie bohaterowie boja na koncu rozdziału, to duzo pokazuje jakie jest ich zycie, co ceniaw nim a czego sie obawawiaja,
do następnego
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
scrittore
Człowiek



Dołączył: 09 Sty 2010
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Polska

PostWysłany: Czw 18:45, 18 Mar 2010 Powrót do góry

Cytat:
To jak czekanie na śmierć. Ogólnie? To jest czekanie na śmierć.


Na początku nie zrozuimałam tego zdania :P Może jestem głupia, ale jakoś tak dziwnie to brzmi :P

Cytat:
Nie mogłem tego słuchać. Spojrzałem na niego z furią w oczach, po czym wyszedłem.


Mogłaś rozwinąć jakoś tą jego furię.

Cytat:
– To ja go zabiłam. Ot tak. Po prostu.


Naprawdę? Ja zabiłam swojego brata. Tak dla jaj, żeby było, kurde, śmiesznie Czy ty sobie, kurcze, kpisz dziewczyno?

Cytat:
Wow. Zszokowało mnie to. Bella kogoś zabiła? Zdziwienie to mało powiedziane. Patrzyłem na nią z oczami wielkimi jak spodki. Zaczęła wyginać palce u rąk. Zawsze tak robiła, gdy się denerwowała.


No ja cię zabiję. Co to jest, kobieto?! Uczucia chłopaka który dowiaduje się, że jego narzeczona zabiła? Czy kota który poznał smak truskawek? Bo nie jestem pewna. Wiem, że jest gangsterem ale nawet oni mogą powiedzieć, że Bells była do tej pory niewinna jak dziecko. A tu, szok x 2!A gdzie uczucia Belli? Np. nienawiść do ojca? Wogóle jakieś uczucia. Cierpienie, żal, duma z uczynku... cokolwiek!

Cytat:
Co my teraz zrobimy?! – dumała kobieta.


Dumała kobieta?! Dumała?! Dumała?! Co?! Kobieta widzi jak jej dziecko zabija jej miłość i sobie, ku*** duma?! Uduszę Wsciekly

Dobra, (chyba) koniec tortur. Nie bierz tego do siebie. Musiałam sobie ponarzekać. Ale przydałoby się to poprawić, a będzie dużo lepiej.

Co do tekstu:

Widzę, że zmienisz trochę styl. Mam tu na myśli ten pochylony tekst. Szkoda, że tak drastycznie, ale w sumie pasowało tu. Chociaż taka zmiana. Trudno, świat mi się od tego nie zawalił. Ale ładnie piszesz narracją trzecioosobową. Trzeba przyznać. Może kiedyś zaszczycisz nas właśnie takim ff-em (chciałoby się). Ale wróćmy do tego ff-a. Jak zaznaczyłam powyżej, wyznanie B było dziwne. Nieprawdopodobnie wykonane. Odczułam to jakby u nich Bella-morderca-w-wieku-zaledwie-kilku-lat była codziennością. Jestem strasznie ciekawa wątku z chorobą Belli. I z zabójstwem. Kiedy Jake jej powie? Edward przeżyje? Dowiemy się więcej o Susie? Przeszłości Jacoba? Belli? Będzie jeszcze Alice?Kurcze, tyle pytań... A to jeszcze nie wszystkie :)

Rozdział napisany ładnie, ale, co prawda, może być lepiej. Ja to czuję! Pokaż mi, proszę, że możesz jeszcze więcej! Wierzę w ciebie! Błagam o więcej romansu. Taka już jestem, błagam o błahostki xD

Czasu jak w zegarku, miłych, konstruktywnych komentarzy, chęci, veny, pomysłów, fajnych przyjaciół Very Happy

I powodzenia xD

scrit.
pozdrawia!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez scrittore dnia Czw 18:57, 18 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Gelida
Zły wampir



Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 45 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znienacka

PostWysłany: Pią 17:06, 19 Mar 2010 Powrót do góry

Znalazłam trochę czasu, więc coś naskrobię. Mimo że już znasz moją opinię.
Ja stwierdziłam, że Edwarda dopadła znieczulica, a scrit., że Bellę. Więc przydałoby się rozbudować opowiadanie o opisy przeżyć. Zwłaszcza, że jest to w narracji pierwszoosobowej (no, z małym wyjątkiem). A skoro już jesteśmy w tym temacie, to muszę wspomnieć, że twoja "trzecioosobówka" jest niezła. Co do treści, to odebrałam ten rozdział jako taki punkt kulminacyjny. Bella w szpitalu, Edward uciekł, ale został poturbowany - a nuż będą w jednym szpitalu? I co zrobi Jacob - oto jest pytanie.
Życzę weny przy pisaniu opisów uczuć i nie tylko Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
behappy
Wilkołak



Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 20:18, 19 Mar 2010 Powrót do góry

No to czas na mnie i mój komentarz. Najpierw powiem, że cały ff podoba mi się. Trochę brakowało mi w tym rozdziale opisów odczuć bohaterów. Trochę znalazłam błędów:
Cytat:

– Nie cieszysz się? – spytało, a z jego oczu leciały łzy.
Nie powinno być tam "z jej". Ale mi się tylko taj wydaje.

Cytat:
– Nie. – Pociągnęła nosem. – To ja go zabiłam. - zatrzymała się.
a nie zgadłam. Chyba w poprzednim moim poście napisałam, że przypuszczam kto zabił Charliego, i zgadłam.

Coś też przypuszczam, że Edward będzie w tym samym szpitalu co Bella.

Cytat:
– Bello, jesteś chyba poważnie chora – wyszeptał.

Ona będzie w ciąży. Po pierwsze zemdlała, a Jake był ucieszony. Może jak moje prognozy się sprawdzą to mam nadzieję, że Jake zmieni zdanie i jej nie zabije.

Życzę dużo weny i czekam niecierpliwie.B Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
_Alice_Cullen_
Nowonarodzony



Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa / SF / Forks

PostWysłany: Pon 20:18, 22 Mar 2010 Powrót do góry

Cześć. Oto kolejny rozdział, który wstawiłam dość szybko, ze względu na dużą ilość wolnego czasu. W najbliższych dniach dodam też rozdział dodatkowy. Niespodzianka Razz
Eiiii..... behappy, proszę Cię, nie zgaduj... bo robisz to bardzo trafnie Very Happy
Zapraszam do czytania i komentowania, bo mam wrażenie, że ten ff Wam się znudził Sad

Beta --> Gelida
...duże podziękowania za szybkie przesłanie rozdziału

Rozdział oczywiście do znalezienia na chomiku:

[link widoczny dla zalogowanych]


Rozdział 10

Co to jest życie? Życie jest ulotne niczym dym. Człowiek się pojawia i znika. Jednak zaczyna swoją wędrówkę poprzez łono matki. Ale czy wszystkie dzieci mogą ujrzeć ten świat? Nie, nie wszystkim jest to dane. Los jest na tyle niesprawiedliwy, że niektóre dzieci nie mogą ujrzeć słońca, nieba, trawy, drzew. Dlaczego? Ponieważ niektóre dzieci kończą swoje życie zaczynając je, a niektóre dzieci mogą tego po prostu nie widzieć.
Jacob Black, gdy usłyszał od lekarza, że jego narzeczona jest w ciąży, cieszył się jak dziecko z prezentu. Dostał najpiękniejszy prezent od Boga. Jednak, gdy doktor stwierdził, że dziecko może urodzić się niepełnosprawne, spochmurniał. „Jak? Dlaczego moje dziecko?”, pytał. Lekarz dużo nie powiedział. Dziecko może nie chodzić, być niewidome. Nikt jeszcze tego nie wie. Jednak Jake wiedział jedno. Jakiekolwiek by ono nie było, będzie je kochał ponad swoje siły. Mężczyzna był szczęśliwy. Bolało go trochę to, że jego pierworodny może nie być taki jak inne dzieci, ale był szczęśliwy. Przez swoją radość poplątał wiadomości dla ukochanej. Zamiast powiedzieć, że jest w ciąży i dziecko może być chore, powiedział, że to ona może być.
Bella myślała o najgorszym. Jedno chodziło jej po głowie. Śmierć. Nie chciała odchodzić w tak młodym wieku. Irytowało ją, że narzeczony był taki tajemniczy. „Dlaczego mi nie powie, co jest grane?” Patrzyła na niego wielkimi oczami, pełnymi łez. Ten zaś patrzył na nią z oddaniem, miłością nie znającą granic. Czekała na więcej informacji, ten jednak tylko siedział i jakby myślał. Dziewczyna zrozumiała, że to nie będzie nic dobrego. Pomyślała jedną, jakże nie przemyślaną rzecz. „Kocham cię...” Do kogo to miało być?


Punkt widzenia Jacoba

– Co to jest?! – krzyknęła. Łzy toczyły jej się po policzku. Ciężko oddychała.
Chciało mi się śmiać z mojej gafy. Belli przecież nic nie jest! Trzymałem ją w niepewności, co nie było dobre dla jej stanu, ale musiałem wszystko poważnie przemyśleć i dobrze jej opowiedzieć. Byłem szczęśliwy. Dziecko... moje dziecko. Będziemy szczęśliwą rodziną.
– Jacob!
Wyrwała mnie z własnych myśli. Widziałem duży dom, podwórko, dziecko bawiące się z psem. Wspaniale. Miałem wrażenie, że kocham Bellę jeszcze bardziej. Wspaniałe uczucie. Mimowolnie uśmiechnąłem się szeroko. Teraz Bella patrzyła na mnie jak na szaleńca. Ciekawe, co sobie pomyślała? Dobra, muszę jej to powiedzieć.
– Kochanie, przejęzyczyłem się – powiedziałem spokojnie. – Ale to z radości.
Patrzyła na mnie zdezorientowana. Na jej twarzy powoli można było wyczytać złość.
– Jak to się przejęzyczyłeś? – spytała cicho. – Jestem chora czy nie?! – była zła. Przecież nie powinna się denerwować. Spojrzałem na nią. Była trochę wściekła. Przejdzie jej.
– Nie jesteś na nic chora. Z tobą wszystko w porządku, ale... – nie dokończyłem, bo Bella mi przerwała. Położyła się na szpitalnym łóżku, mówiąc cicho: „Dziękuję Ci, Boże, dziękuję”. Na jej twarzy rozkwit blady uśmiech. Bardzo się ucieszyła na tą nowinę. To była dla niej ogromna ulga. Jej twarz od razu rozpromieniała. Cieszyłem się jej radością.
– Więc dlaczego tutaj jestem? – zapytała. Teraz punkt kulminacyjny. Uśmiechnąłem się szeroko.
– Jesteś w ciąży. Piąty tydzień. – Zanim to powiedziałem, jej twarz była mniej więcej radosna, promieniała. Uśmiech zastąpił szok. Patrzyła na mnie wielkimi oczami. Raz nawet zobaczyłem u niej złość. Nie chciała mieć dziecka? Zrobiło mi się smutno. Mamy po dwadzieścia osiem lat. Już dawno powinniśmy wziąć ślub i mieć dzieci. Na jej twarz wkradał się nieśmiały uśmiech.
– Nie rozumiem. Cieszysz się czy nie? – spytałem. To trochę dziwne. Ona sama chyba nie wie, czego chce. Uśmiechnęła się.
– Cieszę się, ale chciałam najpierw wyjść za mąż – powiedziała zawstydzona. Moja radość nie znała granic. Wstałem z krzesła i przytuliłem mocno Bellę. Teraz trzeba powiedzieć gorszą nowinę. Oby to jakoś zniosła.
– Wyjdziesz za mnie po porodzie – powiedziałem. Byłem najszczęśliwszym facetem na świecie! – Ale jest mały problem – szepnąłem.
Wszelka radość odpłynęła. Dziewczyna spojrzała na mnie. Nie wiedziała, czego oczekiwać. Była trochę wystraszona. Spuściłem wzrok.
– Dziecko może urodzić się nie do końca normalne...
Poczułem, że Bella cała się spięła.
– Co?! Jak to? Nie, nie... – pisnęła. Jej twarz przez chwilę nie wyrażała żadnych emocji. Była pusta jak u szmacianej lalki. – To niemożliwe – szepnęła ze łzami w oczach.

Punkt widzenia Belli

Gdy Jacob powiedział, że jestem w ciąży, sama nie wiedziałam, co myśleć. Cieszyć się? Płakać? Żałować? Dziecko. Małe, wrzeszczące po nocach dziecko. To takie dziwne uczucie. Coś – nowe życie rośnie we mnie. Ktoś, kto potem będzie chodził, mówił, uczył się. Naprawdę dziwne uczucie. Jednak gdy Jake powiedział, że ono może być inne, coś we mnie się złamało. Dziecko może nie być takie samodzielne, jak myślałam. Może nie będzie mówić? Widzieć? Słyszeć? Chodzić? Czego, do cholery, nie będzie robić?! Łzy zaczęły toczyć mi się po policzkach. Jeśli urodzi się zdrowe, będę je kochać, ale jeśli nie, będę kochać je jeszcze bardziej. Na pewno.
Jacob osuszył dłonią moje łzy. Uśmiechnął się pocieszająco.
– Spokojnie, Bello. Nic nie jest jeszcze pewne. – Przytulił mnie. Nagle poczułam ogromną potrzebę wyżalić się komuś z tego. Nie narzeczonemu, lecz przyjaciółce.
– Jacob, mógłbyś zadzwonić do Alice? Chcę z nią porozmawiać – powiedziałam cicho, nadal popłakując. Czułam się fatalnie. Moje dziecko...
– Jasne, zadzwonię. – Przytulił się do mnie jeszcze raz. – Nie martw się. Wszystko będzie dobrze.
Wyszedł z sali, a ja musiałam trochę przemyśleć. Czy na pewno chcę mieć dziecko i żyć z Jacobem, który niewątpliwie coś przede mną ukrywa? Czy na pewno kocham go na tyle mocno? Niczego nie byłam pewna. Co zrobię, jeśli coś się stanie Jake’owi, a ja zostanę sama? Będę mieć przyjaciół, ale czy to wystarczy? Mam dość. Rozejrzałam się dookoła łóżka, w poszukiwaniu przycisku, aby wezwać pielęgniarkę. Nacisnęłam go. Po chwili do sali weszła kobieta średniego wzrostu, uśmiechnięta od ucha do ucha.
– Dzień dobry. Jak pani się czuje?
– Dobrze. Czy mogłaby pani zawołać lekarza? Chciałabym z nim porozmawiać o moim stanie.
– Oczywiście. Zaraz doktor do pani przyjdzie.
– Dziękuję.
Kobieta wyszła, a wszedł Jake. Był w kiepskim humorze.
– Alice nie może przyjechać. Jest w szpitalu w Port Angeles – powiedział, a raczej wywarczał.
– W szpitalu? Stało się coś? – spytałam przestraszona. Alice jest moją najlepszą przyjaciółką. Zawsze była. Zawsze mi pomagała, była przy mnie.
– Edwarda potrącił samochód – odrzekł ze wstrętem w głosie. Jak on może być taki bezduszny? Cullenowi mogło się coś stać. Nie zdążyłam jednak nawrzeszczeć na niego, bo wszedł lekarz. Wysoki, przystojny, o przydługawych, brązowych włosach.
– Dzień dobry. Nazywam się doktor Gordon.
– Witam. Czy mogę jechać do domu? – wypaliłam od razu. Nie lubiłam szpitali. Były takie smutne, po prostu bez życia.
– Co?! – krzyknął Jacob. – Nie, Bello. Nie pojedziesz do domu. Musisz tu dobrze odpocząć.
– Co mi w ogóle było, doktorze? – zapytałam, zdenerwowana zachowaniem Jacoba. Nie może mną rządzić. Będę robić to, na co mam ochotę. W tym momencie chcę pojechać do domu!
– Nic poważnego. Po prostu pani zemdlała. Zbyt szybkie tempo życia, zbyt dużo nerwów. Tym bardziej, że jest pani w ciąży.
– Mogę jechać do domu? – spytałam błagalnie. Tak, byłam uparta, ale życie nauczyło mnie, że tylko przez to mogę osiągnąć postawione sobie cele. Spojrzałam na narzeczonego. Kipiał od gniewu. Zauważył, że się w niego wpatruję.
– Nie powinnaś nigdzie jechać. Nie jedziesz – uciął. Spojrzał na lekarza. – Nie może, prawda?
– Zrobiliśmy wszystkie najważniejsze badania. Sądzę, że może pani jechać do domu. Proszę tylko podpisać dokumenty, a po powrocie skonsultować się z swoim ginekologiem.
– Dziękuję – powiedziałam, patrząc znacząco na Jacoba.
– Dobrze, Bello. Pójdę podpisać papiery. – I wyszedł razem z lekarzem.

Edward Cullen pierwszy raz leżał w szpitalu. Z całego serca nienawidził tego miejsca. Biały kolor go przytłaczał. Uważał, że ta barwa wyraża pustkę. Edward miał rozbitą głowę, złamaną nogę, rękę i parę żeber. Spał, śniąc o kobiecie, którą kochał. Gdy się obudził, obmyślał plan zemsty na Blacku. Nie mógł tego zostawić. Obiecał sobie, że cały gang pójdzie siedzieć. Nawet, jeśli Bella nie będzie chciała z nim być, wystarczy, że nie będzie z kryminalistą. Cullen w tym momencie był szczęśliwy. Na razie nie musi uciekać, w szpitalu póki co nic mu nie grozi, a dni Jacoba Blacka są policzone. Był szczęśliwy, dopóki nie został odwiedzony przez pewne osoby.

Punkt widzenia Edwarda

Nie daruję tego Blackowi. Nigdy. Może zajmie mi to rok, może dwa, może całe życie, ale on za to zapłaci. Gdyby nie on, byłbym teraz w biurze albo w domu, a nie leżał w szpitalu. Byłem na niego tak wściekły, że czułem, jak każda komórka mojego ciała wyrywa się, aby go zabić. Leżałem sam w sali szpitalnej. Podobno byłem w Port Angeles. Szkoda, bo mój ojciec pracuje w Seattle. Nawet chyba nie wie, że tu leżę. I dobrze. Po co ma się martwić? Przymknąłem powieki, myśląc, jak zdobyć dowody na Jacoba, dopóki coś nie wparowało do sali w dość szybkim tempie. Nie otwierałem oczu. Wolałem udawać, że śpię. Po chwili do pomieszczenia weszła jeszcze dwójka ludzi.
– Edward! – zapiszczała pierwsza osoba. Pierwsze co pomyślałem to „Boże, czemu mnie tak karzesz?”. To była moja siostra. Ze wszystkich możliwych osób najmniej chciałem zobaczyć moją rodzinę. Nie tak szybko. Teraz będą tylko pytania. Byłem trochę zaskoczony, że tak szybko się dowiedzieli, ale też zadowolony, że mama nie będzie się już martwić. Otworzyłem oczy.
– Cześć – powiedziałem do nich. Stali, patrząc się na mnie. Racja, byłem trochę poturbowany, ale aż tak gapić się chyba nie muszą.
– Boże, synku! Co ci się stało?! – krzyczała mama. Tak, zaczęło się.
– Edward, gdzieś ty tyle był?! – teraz Alice na mnie wrzeszczała. Jeszcze tylko tata. No, dawaj! Jeszcze przecież nie jestem wkurzony!
– Witaj, Edwardzie. Jak się czujesz? – spytał opanowany. Dziękuję, że chociaż ty. Uśmiechnąłem się. Na kogo pytanie mam najpierw odpowiedzieć? Czy mam zaczekać, aż jeszcze dodadzą nowe? Dobra, jak będę czekał, moja cierpliwość się wykończy szybciej.
– Dobrze. Ciężko mi oddychać i głowa mnie boli, poza tym jak na razie nienajgorzej – powiedziałem do taty. Cieszyłem się, że go widziałem, mimo wszystko. Nie zadawał w końcu zbędnych pytań, na które i tak nie potrafię odpowiedzieć. – Prawdopodobnie potrącił mnie samochód – zwróciłem się do mamy. Teraz do tego czegoś, co stało koło nich: – Cześć Alice, mi też miło cię widzieć.
– Gdzie byłeś?! – spytała ponownie. Tak, tego pytania nie chciałem usłyszeć. Czułem się bezsilny. Przecież nie powiem im, że zostałem porwany, a na razie nie wymyślę niczego ciekawego, co kupią.
– Możemy o tym porozmawiać później? – spytałem cicho i przymknąłem oczy. Nagle poczułem ścisk w klatce. No jasne. Mama i Alice się do mnie przytuliły. Ach, te kobiety.
– Zabieramy cię stąd, Edwardzie – powiedział tata. Teraz dopiero mogłem się cieszyć z ich wizyty. Ten szpital jest okropny. Wolę leżeć w domu, przy Carlisle’u. Też jest w końcu lekarzem.
– I bardzo dobrze – odrzekłem z ulgą.
– Alice, zostań z bratem. My pójdziemy wszystko załatwić – stwierdził tata. Co?! Mnie z nią? Tylko nie to!
Rodzice wyszli, zostawiając mnie z najgorszą chorobą, jaka mi się przytrafiła. Starałem się być dla niej miły. Nawet, jak mi opowiadała jakieś pierdoły, przytakiwałem kulturalnie. Tak, przytakiwałem, dopóki nie zaczęła pewnego tematu.
– Wiesz, że policja szuka ciebie i Leo? – mówiła cicho, lecz dość słyszalnie. Leo. Łzy wypłynęły mi z oczu. Przyjaciel, którego zostawiłem, bo byłem zbyt wielkim tchórzem, żeby go uratować. Zginął tylko przeze mnie. Gdyby nie ja, wiódłby dalej takie samo życie jak dawniej. Wszystko zepsułem.
– Leo nie żyje – szepnąłem z bólem w głosie. Alice spojrzała na mnie zszokowana.
– Co?! Jak to? Co się stało, Edwardzie? – spytała natarczywie.
– Nie mogę na razie o tym rozmawiać. Powiem, gdy będzie na to pora.
Teraz byłem totalnie przybity. Leo. Przeze mnie zginął. Będę miał go na sumieniu przez całe moje życie.
Alice, jak to miała w zwyczaju, skończyła szybko jeden temat, żeby przejść do innego. Co za dziewczyna. Szatan. Dosłownie.
– A wiesz, że Bella Swan jest w szpitalu? – spytała podenerwowana. Bella?!
– Co jej się stało? Czemu tam jest? – zacząłem panikować. Kochałem tę dziewczynę, bez względu na wszystko.
– Zasłabła. Na razie tylko tyle wiem. Cały czas jest z nią Jake. Wiesz co? Chciałabym też znaleźć kogoś takiego. – Spojrzałem na nią z byka. Odbiło jej? Kogoś takiego?! Chyba oszalała. Nie wie, co mówi. – Siedzi przy niej dzień i noc.
– Tak, Jake to porządny facet – warknąłem na nią i dokończyłem w myślach: „A będzie jeszcze porządniejszy na cmentarzu, albo w więzieniu na dożywociu”.
– Jest wspaniała wiadomość!
Ta to ma naprawdę tupet. Przechodzi z jednej rewelacji do drugiej. Nie nadążam z myśleniem. Leo. Bella. Jacob. To trochę za dużo jak na normalnego człowieka. Nie mam już siły żyć. To dla mnie za dużo. O wiele za dużo.
Alice zauważyła, jak na nią patrzę, więc się zasmuciła i spuściła wzrok. Zrobiło mi się jej żal.
– Więc? Jaka jest ta dobra wiadomość?
– Bella jest w ciąży!
Teraz Alice mnie dobiła. Kocham Bellę, nienawidzę Jacoba, ale mam uczucia, duszę, sumienie. Nie mogę skazać Belli na wychowywanie dziecka bez ojca. Co ja teraz zrobię?!
„Bello, dam ci spokój na zawsze. Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwa.”
„Jacob, jak będziesz umierał, umieraj powoli, byś cierpiał tak samo, jak Leo.”

Czym jest życie? Życie to ulotne chwile. Raz szczęśliwie, raz nie. Raz są same dobre wiadomości, a raz same złe. Co wtedy uczynić? Nic nie można. Trzeba żyć dalej i doczekać dobrego czasu.
Bella nigdy nie widziała siebie w roli matki. Zawsze widziała się z garnkami, a nie pieluchami. Ciężko jej w to uwierzyć. Jej życie zbyt się odwróciło. Nie tak wszystko zaplanowała. Wszystko miało być idealne. Stało się odwrotnie.
Jacob wiedział, że skoro Edward uciekł, będzie starał się narobić mu problemów. Jednak nie mógł sobie na nie pozwolić. Nie teraz. Nie chciał nigdy zabijać Cullena, lecz teraz nie ma innego wyjścia. Nie pozwoli mu zniszczyć jego rodziny. Będzie szczęśliwy z Bellą, choćby miał dążyć do tego po trupach.
Edward postanowił odczepić się od życia Jacoba i Belli. Najchętniej przeprowadziłby się do innego miasta. Z dala od Seattle. Zawsze chciał zamieszkać w Nowym Jorku. Może teraz się uda? Cullen nie chciał, żeby Bella żyła z kimś takim, ale kto powiedział, że jeżeli on wsadzi Jake’a do więzienia, będzie chciała być z nim? Nie chce, żeby dziecko wychowywało się bez ojca. On wie mniej więcej, co to znaczy. W dzieciństwie Carlisle nigdy nie miał dla niego czasu. Prawie w ogóle go nie widywał.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez _Alice_Cullen_ dnia Pon 20:20, 22 Mar 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Pon 20:32, 22 Mar 2010 Powrót do góry

mam nadzieję, że z dzieckiem Belli będzie w porządku i będzie zdrowe...
co do Eda dobrze, że jak na razie zatrzymuje to wiadomość dla siebie i mam nadzieję, że potem ją wykorzysta przeciwko Blacku.
sprawiedliwość musi być zawsze, nie zależnie od okoliczności
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Bebeeeee
Nowonarodzony



Dołączył: 26 Sty 2010
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pon 21:01, 22 Mar 2010 Powrót do góry

Może zacznę od tego, że lubię czytac opowiadania, w których znajdują się fragmenty związane z mafią, brudną robotą itd. :) W "Miłości gangstera" oczywiście urzekła mnie występująca w tytule miłośc, lecz nie sądziłam, że to Jacob zajmię miejsca Edwarda przy boku Belli.
Ciąża, hmm... komplikuje sprawy, jednak mam nadzieję, że w niedługim czasie problemy się rozwiążą.

Pozdrawiam serdecznie,
Bebe


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
scrittore
Człowiek



Dołączył: 09 Sty 2010
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Polska

PostWysłany: Wto 19:31, 23 Mar 2010 Powrót do góry

Ciąża?! Bosz.....naprawdę się nie spodziewałam...... szok normalnie.......

Nie będę tu ględzić, iż rozdział ładnie napisany, poprostu obwieszczę wszem i wobec, że to mój ulubiony. Najlepiej ci, jak do tej pory, wyszedł. Trochę jeszcze daje się we znaki ta drastyczna zmiana stylu, w sensie to pochylone pismo, ale powoli się przyzwyczajam. Dobra. Przebieg rozdziału był niespodziewany i wgl. i w szczególe Wink Jak na razie to Swan i Cullen ciągle obiecują sobie żyć z dala od siebie, a zobaczymy jak im to wyjdzie... Jasne jest, że los i tak prędzej czy później znów ich połączy, choćby przez Alice. Ciekawe co Ed powie Alice. Bo wątpię iż powie jej prawdę o porwaniu. Sprawa dziecka wszystko komplikuje... Zobaczymy czy bohaterów twojej powieści spotka szczęście czy też nie...

Wybacz nie mam głowy dziś napisać coś więcej więc kończę mój krótki koment

Czasu jak w Big Benie, chęci, weny, pomysłów, fajnych przyjaciół xDD

scrit. ;*


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez scrittore dnia Wto 19:32, 23 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Gelida
Zły wampir



Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 45 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znienacka

PostWysłany: Śro 19:50, 24 Mar 2010 Powrót do góry

Jezu, ja tego jeszcze nie skomentowałam? Przecież jeszcze dzisiaj może się pojawić kolejny, dodatkowy rozdział! (Mam wiadomości z pierwszej ręki - od bety ^^)
Tak, ten rozdział był jak do tej pory najlepszy. Widać, że rozbudowujesz opisy, starasz się opisywać uczucia bohaterów. Najlepiej jednak mi się czyta toto w narracji trzecioosobowej - fajny styl.
Co do akcji. Naprawdę się nie spodziewałam tej ciąży! No i teraz sprawy się komplikują. Edward nie ma serca jej zabierać Jacoba, mimo że ten jest mordercą. A sam Jacob nie ma ochoty odpuścić. No bo gdyby odpuścił Edwardowi, to by nie było niczego ciekawego, prawda?
Muszę się koniecznie podzielić moim najnowszym spostrzeżeniem: jeszcze nigdy nie czytałam opowiadania, w którym miałabym do czynienia z BadJacobem. To jest chyba pierwsze ^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
_Alice_Cullen_
Nowonarodzony



Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa / SF / Forks

PostWysłany: Sob 11:58, 27 Mar 2010 Powrót do góry

Hej.
Mam dzisiaj trochę czasu, więc wstawiam rozdział dodatkowy, który jest z punktu widzenia Alice, ale trzeba przeczytać poprzednie rozdziały, żeby się nie pogubić.
Mam nadzieję, że się spodoba.

Beta --> Gelida
... pomysły się wyczerpały więc... dzięki Smile

Rozdziały można znaleźć również na chomiku:

[link widoczny dla zalogowanych]


Punkt widzenia Alice Cullen

Liceum

W liceum moją najlepszą koleżanką była Bella Swan. Oczywiście nigdy nie miała najlepszego gustu – co mnie strasznie irytowało – ale nawet lubiła chodzić na zakupy. Ja zawsze kupowałam coś, żeby podobać się chłopakom, ona, żeby podobać się sobie i wkurzać inne dziewczyny ubiorem. Lubiłam to w niej. Wszyscy sądzili że jest brzydka, ale ona mówiła, że nie chodzi o wygląd zewnętrzny, tylko wewnętrzny. Zazdrościłam jej trochę takiego poglądu. W liceum nie była najpiękniejszą osobą, ale uwielbiała ciuchami zwalać z nóg. Często namawiałam ją, aby kupiła ładnie okulary, ta jednak twierdziła, że kocha swoje. Co najbardziej w niej lubiłam? Inne dziewczyny były zazdrosne o chłopaków i moją urodę. Belli to nie obchodziło. Wystarczyło jej, że byłam jej przyjaciółką.
Mój brat Edward z kolegami śmiali się z niej. Przezywali ją, dręczyli. Naigrywali się ze mnie, że zadaję się z tym „czymś”. Denerwowało mnie to, ale co mogłam poradzić, skoro Belli to nie przeszkadzało. A jeśli już, łatwo to maskowała. Ach, zapomniałabym. Była z niej straszna niezdara. Potrafiła potknąć się na prostej nawierzchni. Na balu miała na nogach szpilki, co było największym błędem. Jej chodzenie było totalną masakrą.

Kilka lat później

Po szkole razem z Bellą utrzymałyśmy kontakt. Potem się okazało, że będziemy pracować razem w jednej restauracji. Byłam szczęśliwa. Z nią najlepiej się dogadywałam. Często razem wychodziłyśmy, do czasu, aż zaczęła spotykać się z tym przystojniakiem – Jacobem Blackiem. Potem widywałyśmy się tylko w pracy. Czasami wyskakiwałyśmy na podwójną randkę. Denerwował mnie Edward. Cały czas wyśmiewał się ze mnie, że dalej się z nią przyjaźnię. Często robiłam mu awantury, gdy powiedział to przy kimś obcym. Czasami robiło mi się smutno, gdy mi to wypominał. Nie znał jej. Jej charakteru, przyzwyczajeń. Pewnego wieczoru Bella zaprosiła mnie i brata na kolację zaręczynową. Cieszyłam się jej szczęściem, choć martwiło mnie, kiedy ja sobie znajdę takiego księcia. Kilka godzin przed kolacją byłam w warsztacie po mój samochód. Zobaczyłam tam słodkiego blondyna. Obiecałam sobie, że na pewno kiedyś się z nim umówię.

Kolacja

Pojechaliśmy na kolację samochodem Edwarda. Ciężko było mi go namówić na nią, ale poszedł. Gdy stanął w drzwiach i zobaczył Bellę, szczerze się zdziwił. I dobrze. Wypiękniała od czasów licealnych. Wyglądała wspaniale. Nie powiem, gust też jej się trochę polepszył. W pracy nie miałam czasu i okazji spojrzeć na takie szczegóły.
Bella podeszła do mnie i pocałowała w oba policzki.
– Witam, Bello, jestem Edward Cullen – przywitał się mój brat.
– Witaj, Edwardzie – wydusiła Bella. Coś ciężko było jej to wypowiedzieć. Patrzyli się na siebie trochę dłużej niż powinni.
– Hej, Edzio, chcesz piwo? – zapytał jakiś wielki facet.
– Tak, jasne... – wyjąkał. Ta sytuacja zaczynała się robić trochę dziwaczna. Musiałam coś zrobić. Ciężko było nie zauważyć tej elektryczności między przyjaciółką i bratem.
– Więc chłopaki wezmą piwo i pójdą do salonu, a my do kuchni, co, Bello?
Po chwili namysłu i wpatrywania się we wszystkich trzech mężczyzn, odpowiedziała:
– Tak, jasne, chodźmy.
Weszłyśmy do kuchni. Bella była lekko rozkojarzona.
– Co to było tam w przedpokoju? – spytałam oskarżycielsko.
– Co niby miało być? – odpowiedziała pytaniem.
– Myślałaś, że tego nie widziałam? To chyba wszyscy widzieli. Razem z Edwardem dosłownie kleiliście się do siebie.
– Nie wygłupiaj się – powiedziała i zaczęła szykować talerze.
Nie mówiłam nic, ale to było naprawdę dziwne. Przygotowywałyśmy wszystko w ciszy. Po kilkunastu minutach siedliśmy do stołu. Kolacja przeszła całkiem fajnie. Jedliśmy, śmialiśmy się. Było naprawdę miło. Bardzo fajny był „wielkolud”, czyli brat Jacoba – Emmett. Taki beztroski. Opowiadał najfajniejsze dowcipy. Według mnie kolacja się udała, i to bardzo. Bella podniosła się i miała odnieść naczynia do kuchni. Chciałam jej pomóc, ale wstał Edward.
– Mogę ci pomóc – zaoferował się. Znowu to dziwne przyciąganie, którego nie powinno być. Czułam, że wpycham nos w nie swoje sprawy. Już chciałam wstać i przerwać to wszystko, kiedy zagadał mnie Emmett.
– Uczyłaś się z Bellą w jednej szkole? – zapytał zaciekawiony.
– Tak, w liceum, a teraz z nią pracuję w restauracji. – Spojrzałam w stronę kuchni, bo dość długo nie przychodzili.
– Fajnie. Długo się znacie – stwierdził. Facet był naprawdę fajny. Nawet chyba mogłabym zaryzykować jedną randkę z nim.
– Tak, bardzo – przytaknęłam. Czekałam, czy zaproponuje spotkanie, czy ja będę musiała to zrobić. Jednak nie zawiodłam się na tym miśku.
– Co robisz jutro? – zapytał. Jacob od razu na niego spojrzał zaskoczony.
– Nic, co byłoby ciekawe – spojrzałam na niego zalotnie. Muszę się w końcu z kimś umówić. Zerknęłam na Jake’a. Siedział wpatrzony w drzwi do kuchni. Też się dziwił, co tak długo.
– Jesteśmy umówieni? – zapytał pewny siebie.
– Jasne.
Wszedł Edward z tacą ciasta i Bella z kawą. Jacob wstał, aby pomóc dziewczynie.
Reszta kolacji minęła spokojnie, bez niczego dziwnego.

Pokój Alice

Odpoczywałam po ciężkim dniu. Cały dzień sprzątałam dom, bo mama była zajęta. Potem poszłam na spotkanie z Emmettem. Gdy wróciłam, położyłam się na łóżku i słuchałam muzyki. Byłam wkurzona. Randka z nim była masakrą. Najpierw poszliśmy do klubu. Było nawet fajnie, dopóki nie postanowił mnie obmacywać w swoim samochodzie. Dostał po gębie.
Usłyszałam, że ktoś wjeżdża do garażu. Tata albo Edward. Po dziesięciu minutach brat zapukał do moich drzwi. Byliśmy bardzo ze sobą związani, ale nie chciało mi się z nim rozmawiać teraz.
– Proszę – powiedziałam niezbyt głośno.
– Hej, to ja. – Usiadł koło mnie na łóżku. Ciężko było zgadnąć, że to on. Był jakiś ponury.
– Eddie, coś się stało? – spytałam zatroskana.
– Kocham ją. Pocałowałem ją – powiedział prosto z mostu, bez żadnych wstępów. Trochę mnie to zdezorientowało. Jednak podejrzewałam najgorsze.
– A kogo kochasz i kogo pocałowałeś? – spytałam powoli.
– Bellę Swan! – krzyknął. Taaaa... zgadłam, choć wolałabym, żeby powiedział co innego. Momentalnie się wściekłam. On może jej zniszczyć życie, do cholery!
– Kochasz... że kogo?! – ryknęłam. – Jak możesz ją kochać?! Dlaczego ją pocałowałeś?! Ona wychodzi za mąż, idioto! – mówiłam to tak szybko, że nawet nie wiem, czy wszystko zrozumiał. Czy on w ogóle zrozumiał, co, do cholery, zrobił?
– Liczyłem na rozmowę, nie na kazanie – powiedział ponuro.
– Eddie, powinieneś się od niej oddalić, bo tylko zepsujesz jej życie. – Zastanowiłam się przez sekundkę. – Widział to ktoś?
– Tylko Jacob – odrzekł beznamiętnie. Wkurzyłam się jeszcze bardziej.
– Skończ z tym, zanim będzie za późno – doradziłam mu.
– Idę na piwo z Leo – powiedział i wyszedł. Idiota.

Zniknięcie Edwarda

Edward nie pokazał się w domu już od trzech dni. Przeważnie tak nie robi. Zaczęłam się o niego poważnie martwić. Razem z rodzicami wydzwaniałam do niego co godzinę. Nic. Co chwilę siadałam po kątach i płakałam. Dużo to nie dawało. Byłam załamana. Jeździłam za nim wszędzie. Nigdzie go nie było. Powoli odchodziłam od zmysłów. Po tych trzech dniach zadzwoniliśmy na policję. Leo też zaginął. Po głowie chodziły mi tylko obrazy z telewizyjnych programów mówiących o porwaniach, zabójstwach, zwłokach porzuconych w lesie. Razem z mamą przeżywałyśmy tragedię. Tylko tata zachował powagę, by móc go szukać. Z dnia na dzień robiłam się coraz bardziej przygaszona. Mało jadłam, nigdzie nie chodziłam, do czasu...

Szpital

Gdy dowiedziałam się, że Edward leży w szpitalu i nic mu nie zagraża, zrobiłam się znowu żywa i znów cieszyłam się życiem. Nie mogłam się doczekać, aż dotrzemy na miejsce. Tata jechał jak najszybciej mógł.
– Tylko nie przemęczaj go, Alice – powiedziała mama.
– Postaram się. – Miałam ochotę skakać, a że nie mogłam, to wierciłam się i patrzyłam co jest za szybą. Drzewa, samochody, most, ludzie. Tak w kółko. Niby minęło tylko kilka dni, jednak tęsknię za nim jak szalona.
– Jesteśmy na miejscu – zakomunikował tata.
Weszliśmy do szpitala. Był inny niż ten w Seattle. Budynek był trochę zaniedbany, a w środku urządzony strasznie. Szliśmy powoli. Ja wbiegłam od razu do sali, a rodzice poszli porozmawiać z lekarzem.
– Edward! – pisnęłam, ruszając w stronę łóżka. Przytuliłam go. Jęknął. Po chwili do sali weszli rodzice. Edward się nie odzywał. Leżał i patrzył. Zdziwiło mnie to. Nie cieszy się, że nas widzi? Ja miałam ochotę skakać z radości!
– Cześć – powiedział. Nie wysilał się na żaden większy entuzjazm. Byłam zdezorientowana. Po tym wszystkim on mówi tylko proste „Cześć”? Zrobiło mi się smutno. Zaczęłam szukać na jego ciele większych obrażeń. Złamana noga, ręka.
– Boże, synku! Co ci się stało?! – krzyknęła mama prosto do mojego ucha. Skrzywiłam się.
– Edward, gdzieś ty tyle był?! – wrzasnęłam zaraz za mamą. Patrzył się na nas znudzony.
– Witaj, Edwardzie. Jak się czujesz? – spytał tata. Starał się zachować opanowanie w tej sytuacji. Edward uśmiechnął się. Był chyba trochę zestresowany tymi pytaniami. Miałam dołożyć jeszcze jedno, ale postanowiłam dać mu odpowiedzieć na pierwsze.
– Dobrze. Ciężko mi oddychać i głowa mnie boli, poza tym jak na razie nienajgorzej. – Zatrzymał się i spojrzał na mamę. – Prawdopodobnie potrącił mnie samochód. – Wreszcie spojrzał na mnie. – Cześć, Alice, mi też miło cię widzieć.
Wkurzyłam się. Czemu nie odpowiada na moje pytanie?
– Gdzie byłeś?! – spytałam jeszcze raz, licząc na odpowiedź.
– Możemy o tym porozmawiać później? – spytał cicho. Nie, nie możemy! Przecież to jest podstawowe pytanie! Widziałam w jego oczach upór. Nie powie. Trudno. I tak to z niego wyciągnę. Przytuliłam się do niego w tym samym czasie co mama.
– Zabieramy cię stąd Edwardzie – stwierdził tata. Widać było, że brat ucieszył się na tą nowinę. Zaśmiał się.
– I bardzo dobrze – odrzekł z wyraźną ulgą.
– Alice, zostań z bratem. My pójdziemy wszystko załatwić – powiedział tata, po czym razem z mamą wyszedł z sali. Edwardowi się to nie spodobało. Skrzywił się. Spojrzałam na niego, szukając zmian. Głupia. Minęło tylko kilka dni.
Opowiadałam Edwardowi wszystko, co wydarzyło się podczas jego nieobecności. Byłam szczęśliwa mając go znowu przy sobie. Nie był tylko moim bratem. Był też najlepszym przyjacielem. Najbliższą mi osobą. Oczywiście nie pomijając Belli. Mówiłam o wszystkim. Teraz mi się przypomniało.
– Wiesz, że policja szuka ciebie i Leo? – spytałam, zaciekawiona jego reakcją. Edward odwrócił ode mnie głowę, a z jego oczu spłynęło kilka łez.
– Leo nie żyje – powiedział cicho, z bólem w głosie. Co?! Leo? To niemożliwe, prawda? Musiało stać się coś niedobrego, w co był zamieszany Edward.
– Co?! Jak to? Co się stało, Edwardzie? – powiedziałam szybko. Byłam skołowana i zszokowana.
– Nie mogę na razie o tym rozmawiać. Powiem, gdy będzie na to pora – uciął. Wiedziałam, że nic na razie od niego nie wyciągnę. Bella...
– A wiesz, że Bella Swan jest w szpitalu? – spytałam spięta. Przymrużył oczy i patrzył na mnie z przerażeniem.
– Co jej się stało? Czemu tam jest?! – krzyknął z przerażeniem. Tak jak myślałam. On jest zakochany w Belli.
– Zasłabła. Na razie tylko tyle wiem. Cały czas jest z nią Jake – przerwałam, żeby spojrzeć na jego twarz. Gdy wspomniałam o narzeczonym Belli, Edward się wkurzył. – Wiesz co? Chciałabym też znaleźć kogoś takiego. Siedzi przy niej dzień i noc.
Teraz patrzył na mnie jak na wariatkę. Gdyby mógł, to by mnie zabił wzrokiem. Upsss... To chyba nie jest teraz na miejscu ze względu na Leo.
– Tak, Jake to porządny facet – warknął i odwrócił ode mnie twarz. Przypomniało mi się o najważniejszym. Nie powinnam mu tego mówić, ale jeżeli to zrobię, powinien odpuścić sobie Swan.
– Jest wspaniała wiadomość!
Patrzył na mnie zdezorientowany. Nic nie mówił. Był na mnie zły. Opuściłam głowę. Komu mam to wszystko powiedzieć? Zawsze wszystko mu mówiłam.
– Więc? Jaka jest ta dobra wiadomość? – spytał z udawanym entuzjazmem. Nie mogłam trzymać takiej informacji tylko dla siebie!
– Bella jest w ciąży! – powiedziałam uradowana.
Teraz twarz Edwarda nie wyrażała nic. Dosłownie nic.
– Wyjdź, zanim powiesz mi coś, przez co będę zmuszony ci coś zrobić – wycedził przez zęby.
– Ale...
– Wyjdź. Po prostu mnie zostaw.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
EsteBella;*
Człowiek



Dołączył: 22 Gru 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Hmm.. A już wiem... Wampirowo;]

PostWysłany: Sob 12:08, 27 Mar 2010 Powrót do góry

Według mnie to było troszkę wredne, że Alice chciała oddalić Eda od Belli, ale chciała dobrze. Choć nic nie zmieni, że była lekką suką.
To moja ulubiona posta i jej motywy były dobre. Chciała nie niszczyć życia przyjaciółce...
Jestem ciekawa czy Jacob powie Belli.
Dobra nie czy powie, tylko jak....
WeNNy przez duże W=]

EsteBella;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
alice1995
Wilkołak



Dołączył: 08 Lut 2010
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 16:35, 27 Mar 2010 Powrót do góry

Podobało mi się, nawet to zachowanie Alice, pokazałaś ja w innym świetle.
nadal jednak gra dobrą przyjaciółkę. Podoba mi się to i to bardzo.
Ciekawe, co będzie dalej. Ciekawe jak Dżejkuś sobie poradzi ze swoją tajemnicą :)

Weny życzę!


Alice


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
behappy
Wilkołak



Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 22:05, 27 Mar 2010 Powrót do góry

Dwa rozdziały a ja jeszcze nie skomentowałam. Zbyt mało czasu mam i to dlatego, ale pamiętam, że czytałam ten pierwszy rozdział ale tylko wersja Belli i Jake'a. Dlaczego nie przeczytałam do końca? Już nie pamiętam co mnie powstrzymało(prawdopodobnie ważniejsza sprawa).

Moje przypuszczenia się sprawdzają więc już nie będę pisać tego co ja przewiduję. To z tą ciążą było bardzo przewidywalne, ale przyznam się, że teraz po rozdziałach nic mi nie przychodzi na myśl. Mam tam jakieś przypuszczenia ale nie są one takie na 100%. Nie będę ich wypowiadać, bo jeszcze zgadnę i _Alice_Cullen_ zostanie bezrobotna i bez czytelników, bo wszystko przewidzę(może mam jakieś parapsychiczne zdolności- nie chyba nie, bardziej kobieca intuicja). Więc siedzę już cicho i napiszę o rozdziałach.

Rozdział przedostatni był nawet fajny. Wyjaśniły się różne wątpliwości tj. ta choroba Belli i stan Edwarda. a ten ostatni rozdział był dobry, Alice opowiedziała z własnej perspektywy. Mimo, że dużo się wyjaśniło to i tak czytelnik ma pobudzoną wyobraźnię. Bo czy na pewno Edward zostawi Belle i jej rodzinę, bo ludzie są zmienni, a nawet jakby zrobił tak jak postanowił to jak postąpi Jake?

Życzę weny i postanawiam nic już mówić i nie uważam, żeby ten ff był nudny. ja z chęcią zaglądam na niego i staram się dać jakiś komentarz.
No to weny i chęci do dalszego pisania.
B Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin