FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Miłość gangstera [Z] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
_Alice_Cullen_
Nowonarodzony



Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa / SF / Forks

PostWysłany: Sob 18:17, 06 Lut 2010 Powrót do góry

Witam.
Postanowiłam napisać wreszcie swój pierwszy FF, który będzie - jak w tytule - o miłości gangstera do zwyczajnej, pięknej kobiety. Proszę o szczerą opinię i naprawdę ostrą krytykę. Ona najbardziej jest motywująca do pracy.
Szkoda tylko, że jestem na nią bardzo wrażliwa Smile
Mam nadzieję, że wam się spodoba. Bardzo starałam się napisać w końcu coś sensownego.

Beta --> Gelida
... której oczywiście bardzo dziękuje.

Rozdziały można znaleźć również na chomiku:

[link widoczny dla zalogowanych]

Prolog

Kiedyś myślałam, że moje życie to paski na tkaninie, które pokazują kolejno: szczęście, rozpacz, szczęście, tragedia, szczęście... ból. Teraz wiem, że to coś więcej. Moja prawdziwa miłość dopiero się mnie odnalazła. Ja jej wcale nie szukałam. Bo po co? Przecież sądziłam, że to on był moim jedynym... Jak bardzo się na nim zawiodłam! Teraz znalazłam kogoś, kogo naprawdę kocham... ale czemu on musi wszystko psuć?! Tak, teraz rozumiem. Z tej wojny może wrócić tylko jedna osoba – nie ma miejsca dla nas dwóch. Boże, mówię jak w jakimś tandetnym filmie! Szkoda tylko, że to straszliwa prawda... Albo ja i on, albo on...

Rozdział 1
Ciekawy poranek

Punkt widzenia Belli

Musnęły mnie lekkie promienie słońca. Tak, już rano. Kocham poranki, tym bardziej, że budzę się koło mojego ukochanego. Poczułam jego palce na plecach. Och...
– Dzień dobry, Bello – przywitał się grzecznie.
– Cześć, Jacob.
– Głodna? Zrobiłem śniadanie. W końcu niedługo idziesz do pracy.
Odwróciłam się gwałtownie. Był już ubrany. Zawsze ja go budziłam i podawałam śniadanie.
– Coś ty taka zdziwiona? Nie mogę chociaż raz zrobić ci śniadania? – spytał niby niewinnie. – Ale za to ty zrobisz kolację dla gości. Jeszcze bym ich otruł przez przypadek. – Zaśmiał się.
– Ile osób będzie?
– A kogo ty zaprosiłaś? Bo ja chciałem tylko najbliższych przyjaciół.
– Alice i jej brata. – Nie miałam żadnej innej rodziny czy przyjaciół. – A ty?
– Tylko Emmetta.
– Dobrze, więc z nami pięć osób.
Pocałowałam go i pobiegłam do łazienki. Pośpiesznie się umyłam, ubrałam i podeszłam do Jake’a.
– Już jestem! – zawołałam, siadając.
Zachichotał.
– Bella, wyluzuj. Słyszałem. – Wyszczerzył się i usiadł koło mnie. Moja ulubiona cecha w Jacobie? Ten śliczny, łobuzerski uśmiech. – Musisz się pośpieszyć. Za dwadzieścia minut powinnaś być w pracy.
– Dwadzieścia! – krzyknęłam, po czym od razu zerwałam się z miejsca. Jeżdżenie autobusami jest strasznie długie, bo o tej porze jest najbardziej zakorkowana droga. Austin mnie zabije! Tylko w tym miesiącu spóźniłam się już piętnaście razy, a był przecież dwudziesty trzeci kwietnia!
– Bella, usiądź. – Złapał mnie za rękę. – Gdybym wiedział, że się spóźnisz, obudziłbym cię wcześniej. Pamiętasz, o czym kiedyś rozmawialiśmy?
Zaśmiałam się. Nasz związek opierał się tylko na rozmowie. Zawsze, gdy mieliśmy trochę wolnego czasu, siadaliśmy i zwierzaliśmy się sobie ze wszystkiego. On nie był tylko moim chłopakiem. Był moim umysłem, moją duszą, moim aniołem stróżem.
Jacob był wysoki i muskularny. Miał ciemne włosy i głęboko osadzone czarne oczy. Jego ręka była jak trzy moje – ludzie wręcz się go bali. Był mechanikiem samochodowym, a jego ulubionym zestawem ubioru był czarny, obcisły t-shirt i krótkie spodenki. Gdy pierwszy raz go zobaczyłam, omal nie zemdlałam ze strachu. Tak często mi o tym przypomina, że co chwilę wracam do tego pamięcią...

Omal nie spóźniłam się do pracy. Mieszkałam wtedy za miastem i jeździłam starą furgonetką. Było wcześnie rano, gdy wjechałam do miasta. Nie pamiętam dokładnie, czy była trzecia, czy czwarta nad ranem. Było ciemno. Nagle furgonetka zgasła i stanęła, akurat przed barem. Wielu mężczyzn mi się przyglądało, gwizdało, wolało na piwo. Strasznie się bałam! Trójka z nich zaczęła do mnie podchodzić. Zamarłam. Byli pijani, szli po całej ulicy. Jeden z nich wyciągnął nóż. „Muszę uciekać”, pomyślałam, ale potem zdałam sobie sprawę, że nie mam gdzie. Po drugiej stronie okna zauważyłam ogromną postać. Osoba ta weszła do furgonetki i zaczęła manewrować tak, abym ja znalazła się na miejscu pasażera, wtedy on – bo to był mężczyzna – otworzył drzwiczki od strony kierowcy i stanął przed moimi napastnikami.
– Wynocha stąd! – warknął swoim ostrym i bardzo ochrypłym głosem. Wystraszyłam się jeszcze bardziej, gdy usłyszałam jednego z mężczyzn.
– Czyżbyś nie miał żadnych aut do naprawy?
– Idź do swoich samochodzików, Black – dodał drugi.
– Po moim trupie – znów ten ostry głos. Czy mógł być ostrzejszy? – Jazda stąd!
Trzeci z mężczyzn westchnął, po czym powiedział:
– I tak ją dorwiemy, Black. Teraz czy później – co za różnica?
Potem już niczego nie usłyszałam, widziałam tylko ciemność. Wszędzie ciemność. Czułam się, jakby ktoś uderzył mnie czymś ciężkim w głowę. Jedno pytanie chodziło mi po głowie. Kim był ten mężczyzna? Dlaczego to robił? Czego ode mnie chciał? Obudziłam się kilka godzin później w jego mieszkaniu. Starał się mnie nie wystraszyć. Tak czy siak, wpadłam w panikę.
– Kim jesteś?! Co ja tu robię?! Powinnam być w pracy...
– Hej, hej, spokojnie... Zemdlałaś. Budziłem cię, ale to na nic się nie zdało, więc zabrałem cię tutaj. Sądziłem, że się prześpisz, wstaniesz i wszystko wyjaśnimy. Spokojnie... – powtórzył.
Uspokoiłam się trochę, więc mężczyzna kontynuował.
– Nazywam się Jacob Black. Jestem mechanikiem w „Sovernight”. To moja firma i mojego brata Emmetta. Szedłem wczoraj do sklepu po kilka piw i wtedy zauważyłem ciebie...


Tak, od tamtego czasu dużo rozmawiamy. Jacob zdążył przez te półtora roku zauważyć, że rozmowa mnie umacnia, buduje. Chłopak odchrząknął głośno, wyrywając mnie z zamyślenia.
– Pamiętasz? – powtórzył pytanie.
– Jake... rozmawiamy o tylu rzeczach, że nie wiem, o co dokładnie ci chodzi.
– Rzeczywiście. – Uśmiechnął się. – Więc chodzi mi o to, że chciałbym mieć motocykl.
– Jacob, oczywiście, jesteś mechanikiem, więc chcesz. Nie stać nas na motocykl, a takiego zwykłego, przeciętnego byś nie chciał. – odrzekłam łagodnie.
– Bello, a co, jeśli powiem, że kupiłem go? – spytał powoli, zamykając oczy. Zawsze chciałam mieć motocykl i chciałam, by Jake go miał, ale ta maszyna jest niebezpieczna.
– Jak to kupiłeś? Za co?
– Firma ostatnio przynosi spore dochody, więc postanowiłem część z nich wydać.
Zrobiłam się blada. Jacob i motocykl. Jacob i szybka jazda. Jacob i wypadek.
– Bello, nic ci nie jest?! – Gwałtownie wstał i podszedł do mnie.
– Nie, nic...
– Wiem, o co ci chodzi – powiedział dumnie. – Mam kask. A nawet dwa. Dla ciebie i dla mnie. – Uśmiechnął się triumfalnie. Cholera, brak argumentów. Trudno, niech się cieszy.
Wyszczerzyłam się do niego i odpowiedziałam:
– Miło. To kiedy jedziemy do pracy?
– Naprawdę?! Cieszysz się? Nie każesz mi go oddać?!
Jacob czasami był jak dziecko. Podobało mi się to. Pociągnął mnie za rękę, zmuszając do wstania i wyszliśmy przed blok. Spojrzałam dookoła szukając nowej maszyny. Nigdzie jej nie widziałam.
– Gdzie ona jest? – spytałam zirytowana.
– Tam... – wskazał palcem. – Chodź.
Wsiadłam na motocykl i włożyłam swój kask. Jake usiadł za mną, założył kask i odpalił. Zdziwiłam się. Motory są zazwyczaj bardzo głośne, ale najwyraźniej nie ten. Maszyna była piękna. Duży, czarny, lśniący motocykl. Chłopak dodał gazu i pojechaliśmy do mojej restauracji...

Punkt widzenia Edwarda

– Edward? Edward, wstawaj! Spóźnię się do pracy!
– Spadaj... - wymruczałem do siostry. Alice była wysoką szatynką o jasnych oczach, ale dla mnie była małą, wkurzającą diablicą.
– Edward, miałeś mnie odwieźć do restauracji! Mój samochód jest u Jake’a w warsztacie!
– Weź sobie jakiś inny samochód... mało ich masz? Daj mi spać!
– A właśnie, że nie ma żadnego w garażu! Esme wzięła swój, Carlisle też! Jest tyko twój.
– Zrób mi jakieś śniadanie, ubiorę się i przyjdę... – powiedziałem, żeby ją odgonić.
Poszła. Zwycięstwo. Wiedziałem, że nic nie da zmylenie jej, żeby w końcu sama wyszła, więc wstałem. Moje mięśnie i głowa! Nigdy więcej nie pójdę z Leo na piwo! Podszedłem do szafy i wyjąłem swój garnitur. Wszedłem do łazienki wziąć prysznic i ubrałem garnitur. Gdy zszedłem do kuchni Alice już jadła. Wredna małpa.
– Witaj, braciszku – powiedziała dumnie. Rzadko udawało się komuś zwlec mnie z łóżka.
– Mówiłem ci już kiedyś, że cię nienawidzę? – spytałem retorycznie, jednak odpowiedziała:
– Dużo razy, a teraz siadaj, zjedz i idziemy.
Jedliśmy w ciszy, jednak przysypiałem i nie byłem głodny. Alice to zauważyła.
– Chodź, Bella pewnie jest już w pracy.
Bella? Kim jest Bella? Niedawno zawsze było „Muszę iść, Piper jest już w pracy”.
– Kim jest Bella? – spytałem na głos, udając niezainteresowanego.
– Przecież mówiłam ci, że szef mnie przeniósł do innej restauracji. Bella tam pracuje, ale znałam ją już dawno, jeszcze ze szkoły. Pamiętasz Bellę Swan?
Swan! Śmiać mi się zachciało. Jasne, że pamiętam Swan. Dwie lewe nogi, okulary, aparat, brzydka jak potwór.
– Jeszcze jedno: Jacob organizuje kolację zaręczynową. Jestem zaproszona, razem z tobą.
– Ze mną? Nawet ich nie znam, nie mam zamiaru tam iść. – Przypomniała mi się Bella.
– Dlaczego? Lubisz przecież nowe znajomości. Proszę...
O nie! Zawsze dawałem się nabrać na ten głosik pobitego dziecka, to spojrzenie smutnego pieska.
– No dobra – westchnąłem. – Kiedy?
– Dziś wieczorem. – Wyszczerzyła zęby jak głupia. – A teraz chodź, nie zamierzam się spóźnić. Idę po torebkę, a ty przyszykuj samochód – powiedziała, po czym wybiegła z gracją baletnicy. Cóż, Alice nigdy nie była do końca normalna.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez _Alice_Cullen_ dnia Pią 18:47, 20 Sie 2010, w całości zmieniany 25 razy
Zobacz profil autora
EsteBella;*
Człowiek



Dołączył: 22 Gru 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Hmm.. A już wiem... Wampirowo;]

PostWysłany: Sob 18:37, 06 Lut 2010 Powrót do góry

Świetny tekst;]
Dobrze ukazałaś uczucia Belli do Jacoba;]

Powaliło mnie to, że Bells nosiła aparat i okulary;]
Życzę Weny;*

Z poważaniem
Ta jedyna Bella;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aliss.
Wilkołak



Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 19:37, 06 Lut 2010 Powrót do góry

Zacznijmy od błędów.

Cytat:
Bałam się strasznie!

zły szyk w zdaniu. "Strasznie się bałam" jeśli już.

Cytat:
– Jacob, oczywiście, jesteś mechanikiem, więc chcesz, ale zauważ, że nie stać nas na motocykl, a takiego zwykłego, przeciętnego byś nie chciał. – odrzekłam łagodnie.

ojeeejejku. strasznie namotane. zrób z tego zdania dwa jakoś.

Cytat:
– Bello, a co, jeśli powiem, że kupiłem go?
Zawsze chciałam mieć motocykl i chciałam, by Jake go miał, ale ta maszyna jest niebezpieczna.

zły szyk w zdaniu pogrubionym. powtórzenia.

Cytat:
Jacob czasami był jak dziecko. Podobało mi się to. Pociągnął mnie za rękę, zmuszając do wstania i wyszliśmy przed blok. Spojrzałam dookoła szukając nowej maszyny. Nigdzie jej nie było.
– Gdzie ona jest? – spytałam zirytowana, ale w rzeczywistości byłam smutna.
– Tam... – wskazał palcem. – Chodź.

smutna? zirytowana? bo co? ejj, o co kaman?.
skoro jgo nigdzie nie było, to z jakiej paki nagle motor się "pojawił"?

Powiem tak.
Piszesz ciekawie, chociaż masz trochę trudny i zbyt potoczny styl.
Podoba mi sie, ale jest oczywiście parę błędów. W pewnych momentach gubiłam się, nie wiedziałam, gdzie są główni bohaterowie, ani co robią. nie pobudziłaś mojej wyobraźni i to jest duży minus.
Opisujesz jakoś tak... sucho. Tylko informacje, co, kiedy, dlaczego. Żadnych uczuć, czy spostrzeżeń.
Mam nadzieję, że następny rozdział będzie lepszy. Początki są zawsze trudne.

I wielki plus dla Ciebie. To Twoja własna twórczość. Nie tłumaczysz i pokazujesz nam, że Polacy także potrafią coś stworzyć. Za to należy Ci się wielki buziak;D Ya winkles love


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
scrittore
Człowiek



Dołączył: 09 Sty 2010
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Polska

PostWysłany: Sob 19:59, 06 Lut 2010 Powrót do góry

Kurcze...
Bella i okulary?! Shocked Nie wierzę...
Dobra. Jest w twoim tekście coś takiego co każe mi go czytać. Taki głos mnie woła poprostu i ja nie mogę(!) ten głos ma rację. Cieszę się, że tu weszłam. Jakoś tak przypadł mi do gustu. Jest lekki i trochę nawet zabawny.

Cytat:
Swan! Śmiać mi się zachciało. Jasne, że pamiętam Swan. Dwie lewe nogi, okulary, aparat, brzydka jak potwór.


Ten tekst mnie powalił. Swan miała aparat!

Ok. Dosyć słodzenia bo jak w herbacie za dużo cukru to jej nie dopijamy Wink. Za dużo mi ten prolog nie powiedział niestety. Rozdział też dużo tu nie pokazuje. Wiemy z niego głównie jacy tu są mniej więcej bohaterowie, kto z kim rodzeństwem ale akcji to nie ma. Wiem, wiem to dopiero pierwszy rozdział to się za bardzo nie da ale chciałaś ostrej krytyki to jakąś ci znalazłam. Myślę co tu mnie jeszcze poraziło... chyba nic ALE mam taką małą prośbę. Mogłabyś dodać troszkę więcej ich uczuć. Bo tu tych uczuć zbyt dużo nie ma niestety.

Tyle mogę ci powiedzieć po pierwszym rozdziale, zobaczymy co będzie dalej Very Happy

Ach, zaintrygowało mnie coś. Jak wpadłaś na pomysł żeby Emmet-Jake byli rodzeństwem?! Jeszcze tego nie widziałam więc ogromny plus dla ciebie. Kocham orginalność Smile

O, muszę ci jeszcze zwrócić uwagę:

Cytat:
– Dzień dobry, Bello – przywitał się grzecznie.


Para a tym bardziej zaręczeni (ja zrozumiałam, że oni są zaręczeni) nie wita się grzecznie. Wita się z miłością, czułością itd ale grzecznie tu nie pasuje.

Cytat:
„Muszę iść, Piper jest już w pracy”.


Tu nie ma błędu, ale chcę zauważyć, że ja np nie znam słowa piper i chyba lepiej by było gdyby była tam jakaś gwiazdka, a pod spodem oznaczenie. Cóż, to oczywiście moje zdanie.

Czasu, czasu, czasu i chęci. I weny!

Pozdrawiam:
srittore

Edit:
Zauważyłam jeszcze coś:

Cytat:
– Hej, hej, spokojnie... Zemdlałaś. Budziłem cię, ale to na nic się nie zdało, więc zabrałem cię tutaj. Sądziłem, że się prześpisz, wstaniesz i wszystko wyjaśnimy. Spokojnie... – powtórzył.


Tutaj WCALE nie ma uczuć. Aż mnie to boli. Facet mówi dziewczynie, że właśnie zemdlała (w dodatku uspokaja ją!) i wogóle go to nie rusza. Już nie wspomnę, że tam dalej Bella też wogóle nie ukazuje uczuć. Nawet jej się w głowie nie kręci ani nic. Tak poprostu nie może być.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez scrittore dnia Sob 20:07, 06 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
_Alice_Cullen_
Nowonarodzony



Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa / SF / Forks

PostWysłany: Sob 20:10, 06 Lut 2010 Powrót do góry

Cytat:
ale chcę zauważyć, że ja np nie znam słowa piper

Piper to imię :-)
"Wita się grzecznie" - chodziło mi o to, że jest kulturalny, ale masz rację, takie pary witają się z czułością.

Cytat:
Jak wpadłaś na pomysł żeby Emmet-Jake byli rodzeństwem?!

Skojarzyło mi się, że Emmett jest napakowany i Jake też (chociaż mniej) :-D


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez _Alice_Cullen_ dnia Sob 20:11, 06 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
behappy
Wilkołak



Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 10:28, 07 Lut 2010 Powrót do góry

Jak przeczytałam w opisie to Bella ma zakochać się w Edwardzie? dobrze zrozumiałam? Edward ma być tym gangsterem? jakoś go nie widzę w tej roli, może dlatego że nie nosi spluwy!! Cool ale nie przejmuj się tym ja taka już jestem i chyba się nie zmienię.
Teraz trochę rozumiem jak mogą potoczyć się dalsze losy, To ma być kolacja zaręczynowa więc może wtedy Edward zakocha się w Belli czy odwrotnie. To zamiesza - na bank. Trochę mi żal Jacoba(nie lubię go zbytni), ale nie widzę tu jakichkolwiek uczuć- to może nie będzie tak boleć.
Pozdrawiam i życzę weny.
B Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jamilue Black
Nowonarodzony



Dołączył: 30 Sty 2010
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 13:42, 07 Lut 2010 Powrót do góry

Bardzo spodobało mi się to co piszesz, chociaż mam kilka zastrzeżeń... Po pierwsze, mam małą prośbę, opisy!, dużo więcej opisów, wtedy tekst będzie ciekawszy i dłuższy. Styl masz lekki i przyjemny, co ogółem rzecz biorąc jest wielkim plusem, ale bardziej przypomina mi to swego rodzaju sprawozdanie (wyprane z uczuć), niż opowiadanie. Z prologu nie zrozumiałam prawie nic, bo jest zbyt chaotyczny. Mam nadzieje, że dalej pójdzie Ci zdecydowanie lepiej.
Życzę dużo chęci, czasu i weny. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gelida
Zły wampir



Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 45 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znienacka

PostWysłany: Nie 14:35, 07 Lut 2010 Powrót do góry

No, wreszcie mam czas, by skomentować, jak na przyzwoitą betę przystało Wink
Tylko o czym tu jeszcze wspomnieć, skoro już znasz moją opinię, _Alice_?
Pierwsze rozdziały zazwyczaj mają niewiele akcji, jest to po prostu zapoznanie z sytuacją. A poza tym, nie wiadomo jeszcze, kto jest tym gangsterem (a ja już wiem, ale wam nie powiem, hahaha), no i jeszcze nie doszło do spotkania Belli z Edwardem. I, jak to słusznie wspomniał czarny_anioł, plus za to, że wszystko wymyśliłaś sama (nie żebym coś miała do tłumaczeń). I muszę wspomnieć, że rozwaliło mnie wyobrażenie nastoletniej Belli Laughing
A następny rozdział, z tego co widzę, będzie dłuższy :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Fresz
Gość






PostWysłany: Nie 19:49, 07 Lut 2010 Powrót do góry

WOW! Pięknie to napisałaś... Podoba mi się Twój styl. Ani nie umieszczasz zbytnych opisów, ani nie zamęczasz nas pustymi dialogami... Czuję w tym tekście taką lekkość i niewymuszenie...

Podoba mi się to, że połączyłaś Bellę z Jacobem, który wydaje się być dojrzały i dziecinny jednocześnie Wink Kolejny ff, w którym Bella spotka się z Edwardem po niemałej metamorfozie... Ciekawi mnie ich pierwsze spotkanie, które niechybnie nastąpi w restauracji...

Pozdrawiam serdecznie, równocześnie życząc czasu, weny i chęci!
alice1995
Wilkołak



Dołączył: 08 Lut 2010
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pon 17:33, 08 Lut 2010 Powrót do góry

Bardzo ciekawa fabuła.
Ciekawie przedstawiany świat.
Pokazywanie opowieści z punktów widzenia różnych osób.
Oryginalny pomysł.

czegoś takiego jeszcze nie widziałam. Muszę cię bardzo pochwalić. Nie lubię krytykować, na razie nie będę, bo błędy są mało widoczne.


Czytając pierwsze wersy bardzo się zafascynowałam, historia zaczęła mnie bardzo wciągać.

Czekam z (nie)cierpliwością na dalsze części.

Życzę mnóstwo weny.

PS. Gratuluję pomysłu i talentu.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
_Alice_Cullen_
Nowonarodzony



Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa / SF / Forks

PostWysłany: Śro 18:52, 10 Lut 2010 Powrót do góry

Hej Surprised
Dziękuję za budujące komentarze. Postarałam się poprawić, jeżeli chodzi o wszelkie opisy, uczucia i inne. Efekt może być widoczny za kilka rozdziałów, bo jestem bardzo leniwa i gdy się rozpisze to zapominam o całym świecie Razz
Jeszcze raz bardzo dziękuję i zapraszam do przeczytania drugiego rozdziału w którym możecie się trochę pośmiać, ponieważ nie za bardzo potrafię pisać gangsterskie "misje".


Beta --> Gelida
... dziękuję ;*

Rozdział oczywiście do znalezienia na chomiku:

[link widoczny dla zalogowanych]


<b>Rozdział drugi
Długi dzień</b>

<u>Punkt widzenia Jacoba</u>

Jechałem najszybciej, jak się dało przez miasto. Ten pęd! Kocham motocykle... no i Bellę oczywiście. Wjechałem do warsztatu. Emmett już tam był.
– Siema, stary! – krzyknął. Następny. Czy oni sądzą, że jestem głuchy?
– Cześć, Em. Co tam?
– Raczej wszystko dobrze, choć nie do końca. Tommy nie chce oddać utargu za dragi. Poczekałem na ciebie, żeby do niego pojechać. Powiedziałeś Belli... – specjalnie nie dokończył pytania.
– No co ty. Chcesz, żeby ode mnie uciekła?
– Jacob... ucieknie tym szybciej, jeżeli jej tego nie powiesz. – Naprawdę się o mnie martwił.
– Co z tego?! Nie powiem ot tak, po prostu, że odziedziczyłem po ojcu rodzinny interes! No tak! To nie interes! Tak, więc podejdę do niej i powiem: „Cześć, Bella. Co słychać? Ach, jasne, zapomniałem ci powiedzieć, jestem gangsterem”. Odbiło ci?
– Dobra, mniejsza o to. Jedziemy do dilera. Zabierz z biurka pistolety.
Poszedłem po broń. Dwa Glocki* . Do takich robót one były najlepsze, chyba że chodzi o jakieś wojny gangów czy inne, większe rzeczy.
– Mam! – zawołałem. – Może pojedziemy moim motocyklem? Dopiero co go kupiłem.
– A skąd miałeś forsę, Jake? – spytał podejrzliwie.
– Sklep jubilerski. Chciałem mieć motor, więc „pożyczyłem”. – Wzruszyłem ramionami.
– A co na to Bella? Skąd miałeś kasę?
– Bella cieszy się razem ze mną. Pieniądze? Sporo ostatnio zarobiliśmy jako mechanicy. – Uśmiechnąłem się.
– Odejdzie od ciebie. Prędzej czy później się dowie. Wiesz o tym.
– Nie odejdzie! Choćby nawet chciała, nie pozwolę jej na to – powiedziałem ostrym tonem, po czym zacząłem się śmiać, a Emmett do mnie dołączył. – Koniec tego dobrego. Jedziemy.
Pojechaliśmy na ulicę, gdzie zawsze widywano tego śmiecia. Dużo osób nas znało. Podeszliśmy do faceta. Jego kumple już zwiali. Emmett wepchnął go w zaułek.
– Cześć Tommy. Jak tam kasa? Wyatt mi powiedział że nie chciałeś mu jej oddać – warknąłem. Szybko traciłem cierpliwość przy takich śmieciach. – Więc jak?
– Jake, Em, mówiłem tylko Wyattowi, że chwilowo sprzedaż nie idzie tak, jak trzeba.
– OK, Tommy. Wyatt był naszym przyjacielem od zawsze i uwierz mi, nie często wraca z podbitym okiem! – krzyknąłem. Jakiś przechodzeń zaczął się nam przyglądać. Wyciągnąłem broń i podszedłem do niego. – Czego chcesz tutaj? Won! – Policzyłem w pamięci do dziesięciu i wróciłem do brata i dilera. – Em – zwróciłem się do pierwszego.
– Słuchaj stary, Jake miał dziś wspaniały dzień, ja w końcu też. Zniszczyłeś go, dlatego proponuje zniszczenie ciebie! Jak myślisz? Kiedy policja cię znajdzie? Dwa dni? A może trzy? Nie będzie ich obchodził twój trup, bo jesteś tylko zwykłym dilerem i ćpunem! Dawaj kasę, albo któryś z nas strzeli do ciebie! – Tak, Emmett potrafił rozmawiać. Uśmiechnąłem się szeroko. Był dobrym negocjatorem.
– Tommy? Musimy już wracać. Nie wiem czy zauważyłeś, ale mamy kilka aut do naprawy, a potem mam kolację zaręczynową.
– Chłopaki, naprawdę nie mam zbyt dużo pieniędzy, a muszę trochę zostawić, by Danny mnie nie puknął.
– Z Dannym to my porozmawiamy. Dawaj pieniądze.
Posłusznie oddał je Emmettowi. Jak nic trzeba było dać mu nauczkę. Myślał, że nie sprawdzimy ile ma! Ha! Trzysta dolców. Wycelowałem w niego broń.
– Za kłamstwo zapłacisz.
Strzeliłem mu w prawe kolano. Razem z Emmettem, śmiejąc się, odjechaliśmy z kasą. Jakieś dwadzieścia minut później byliśmy w warsztacie. Całe popołudnie naprawialiśmy samochód jakiejś Alice Cullen i Drewa Fulkle’a. W pewnym momencie wszedł rozbawiony Wyatt z Jasperem. Obaj byli tacy jak my – napakowani. Dwa razy w tygodniu umawialiśmy się z całym gangiem na siłownię. Jeżeli ktoś chciał do niego należeć, musiał być dobrej budowy. Nasz ojciec Billy to wymyślił. Podobało mi się to.
– Jacob, do ciebie i Emmetta.
– Kto? Trochę zajęci jesteśmy – odpowiedziałem, lekko wychylając się spod wozu.
– Weźcie, wyjdźcie tu na chwile. Nie pożałujecie – dodał Jazz, uśmiechając się.
Dobra, pomyślałem i wyszedłem. Spojrzałem, a za Wyattem i Jasperem stało pięciu ludzi uzbrojonych w Uzi** . Wyszczerzyłem się i szturchnąłem Emmetta.
– Patrz, stary.
– Co za jełopy! – zaczął rechotać.
– Czego chcecie?! – zawołałem. Byłem zbyt rozbawiony, by powiedzieć to normalnie.
– Powinniście otrzymać jakąś ochronę na ten warsztacik. Nieprawdaż? – spytał jeden. Był najniższy.
– Z chęcią się tym zajmiemy – dopowiedział drugi. Emmett znowu zaczął się śmiać. Spojrzałem na niego i kiwnąłem głową, żeby przestał.
– A ile koledzy chcecie? – spytałem, po czym Emmett wtrącił:
– ...kulek?
– Że co?! – wykrzyknął trzeci.
Nie miałem dużo czasu, więc nie mogłem dłużej się bawić, choć chciało mi się śmiać.
– Dosyć tego! Wyjdziecie stąd dobrowolnie lub Jazz i Wyatt wyniosą was w workach.
– Nie wiesz, do kogo mówisz... – wysyczał pierwszy facet. Zrobiło mi się go żal.
– Nie, lalusiu! To ty nie wiesz, do kogo mówisz! – krzyknął Emmett. – Nie wiesz, kim jesteśmy? A może jesteś głupi i chcesz z nami konkurować? Powybijam was wszystkich!
– Nie wiesz, napakowany głupcze, kto nas wysyła... – zadrwił kolejny facet.
– Tak, a kto? Niedźwiedź grizzly? I co? Wyśle na mnie stado? – zacząłem kpić.
– Jesteście głupi. Sam Uley. Mówi ci to coś?
Ja i chłopaki wybuchliśmy śmiechem. Uley był pracownikiem mojego taty. Pracownikiem! Ściągał z niego utargi!
– Jesteście głupi? Billy Black. Mówi wam to coś?! – warknął Emmett ostro.
– Tak... świętej pamięci Black – mruknął jeden z udawanym żalem. – Najlepszy szef gangu w całym Seattle. Zawsze go wielbiłem, choć Sam nie pozwala o nim mówić u nas... Prawdziwy gangster...
– Wow, miło mi, że go lubiliście, a teraz albo stąd wyjdziecie, albo... – Dałem znak ręką i wtedy ja, brat, Wyatt i Jazz wyjęliśmy Shotguny*** .
– Możecie już sobie iść – powiedział Jasper. Uśmiechał się łobuzersko.
– Skąd to macie?! Kim jesteście?! – Trzymali nas na muszce i trochę się bali, ale starali się tego nie pokazywać.
– Witam, jestem Jacob Black.
– Siema, Emmett Black, a to Wyatt i Jasper. Wasze malutkie coś nie zdąży nas drasnąć, a my wam już głowy odetniemy!
Wybuchliśmy śmiechem. Tamci zaczęli pomału się wycofywać.
– Cześć! – krzyknąłem. Znowu się zaśmialiśmy, gdy oni uciekali jak dzieci.
– Dzień dobry! – usłyszeliśmy cieniutki głosik.
Wyatt pobiegł schować broń i szybko wrócił. Zanim nasza klientka zdążyła nas zauważyć, we czterech naprawialiśmy samochody. Cały umazany smarem oddaliłem się od niego.
– Witam panią – powiedziałem uprzejmie. – Rękę całować, niestety moje warunki pracy nie pozwalają za bardzo być czystym.
– Nie szkodzi – zaśmiała się szatynka. – Czy mój samochód jest już naprawiony? Wieczorem muszę dokądś wyjść i wolałabym mieć już swój wóz.
– Przykro nam, ale dopiero jutro rano przyślą nam pewną część do pani samochodu. To ten, prawda? – Wskazałem na Pontiaca Solstice**** i uśmiechnąłem się.
– Tak. Wielka szkoda. – Wydała mi się naprawdę smutna. Zrobiło mi się głupio.
– Nasz warsztat proponuje samochód zastępczy – zaoferowałem szybko, a Jazz spojrzał na mnie dziwie. Z jego wzroku wyczytałem: „Oszalałeś?!”. Spodobała mu się.
– Och, nie, dziękuje – powiedziała zawstydzona.
– Niech pani się nie martwi. Samochód pierwsza klasa, jak ten. Hej, Jasper, przyniesiesz mi ulotkę? Tę, co leżała w biurze na szafce?
– Jasne – odrzekł chłodno. Dziewczyna spojrzała się na niego. Zauważyłem w jej oczach błysk. Jej też się podobał. Przyniósł gazetkę. Otworzyłem na stronie i pokazałem typowo kobiecego Mini Cooper coupe***** i Smart Fortwo coupe******. Spodobał jej się ten pierwszy.
– W każdej chwili może pani go mieć – powiedziałem. – Wystarczy podać imię i nazwisko, miejsce pracy i będzie pani go miała, pani...?
– Alice, Alice Cullen – odpowiedziała. Alice Cullen? To ona, przyjaciółka Belli! Uśmiechnąłem się.
– Dobrze. Niech pani zaczeka. – Na szczęście akurat te dwa auta miałem na warsztatem. Pobiegłem po jedno i zajechałem przed garaż firmowy.
– Proszę. – Podałem jej kluczyki.
– Dziękuję. Kiedy będę mogła przyjechać po mój wóz?
– Jutro wieczorem powinien być gotów.
– Jeszcze raz dziękuję i do widzenia.
– Do widzenia!
Odjechała. Nareszcie. Muszę spadać do domu.
– Chłopaki, zwijam się na kolację. Wyatt, pozwolisz?
– Cześć, Jake – zawołał Jasper, zanim wyszedł.
– Na razie Jacob. Wpadnę za jakieś dwadzieścia minut. – Emmett wybiegł za Jasperem.
– Co jest, Jake? – spytał Wyatt. – Stało się coś?
– Nie, spoko. Podjechałbyś do Uleya i porozmawiał w moim imieniu? Weź kilku chłopaków...

<u>Punkt widzenia Belli</u>

Cały dzień miałam przerąbany. Zamiast jak zwykle stać przy garach, musiałam robić jako kelnerka. Słyszał ktoś kiedyś o szefie kuchni pracującym jako kelner? Musiałam iść obsłużyć stół brata Alice! Straszne! Starałam się przez cały czas być miła. On patrzył się na mnie naprawdę dziwnie... W dodatku Alice wyszła wcześniej, bo musiała coś załatwić. Robota się nie kończyła. Co chwilę coś trzeba było robić. Byłam zmęczona.
Starałam się myśleć tylko o Jake’u. O naszych zaręczynach. Poznam brata Alice, chodź już go nie raz widziałam. Zawsze nabijał się ze mnie. Moja wina, że kiedyś nie byłam ładna? Byłam niska, chuda, płaska, włosy zawsze upięte w niemodną już kitkę, okulary, aparat na zębach i co chwilę się o coś potykałam. Nigdy nie ukrywał tego, że mnie nie lubi i że jestem brzydka. Oby ta kolacja jakoś przeszła. Oby szybko. Może zmieni zdanie na mój temat? Zrobiło mi się żal samej siebie. Nie powinnam się łudzić.
Cały dzień się zamartwiałam kolacją. Wyszłam o piętnastej. Poprosiłam szefa o zwolnienie, bo musiałam coś ugotować. Wracając kupiłam trochę rzeczy. Byłam zbyt zmęczona, by jechać autobusem, więc zamówiłam taksówkę i zapłaciłam czterdzieści dolarów. To okropne, jak oni zdzierają z ludzi pieniądze! Weszłam do mieszkania, rzuciłam zakupy w kuchni i położyłam się na sofie. Tak wygodnie się leżało! Tak nie chciało mi się wstawać! Rozebrałam się i poszłam do kuchni wszystko przyszykować. Wino wstawiłam do lodówki, pieczeń przyozdobiłam i wsadziłam do piekarnika. Kroiłam, siekałam, mieszałam. Nadeszła osiemnasta. Byłam już tak zmęczona, że nie dawałam rady. Wtedy do mieszkania wszedł Ja-cob. Jego gwizdanie poprawiło mi humor.
– Cześć, Bella! – zawołał ściągając kurtkę. Przyszedł i mnie pocałował, specjalnie przedłużając tą chwilę.
– Dobrze, że już jesteś – powiedziałam zamroczona. – Trzymaj łyżkę. – Podałam mu ją, wcześniej uderzając go w głowę. – Nie przypal. Pójdę się tylko przebrać. Gdy zacznie się gotować, poczekaj około trzech minut i wyłącz. Wtedy pójdziesz się przygotować. Wiesz już, co na siebie włożysz?
– Jeansy, koszulę...
– Dobra. No to idę. – pocałowałam go w policzek.
Poszłam do łazienki i wzięłam długi prysznic. Potrzebowałam tego po całym dniu. Tak się dziś napracowałam. Musiałam odreagować ciepłą wodą. Ubrałam się w moją ulubioną sukienkę na ramiączkach, do łydek, koloru błękitnego nieba. Umalowałam się, wyszłam z łazienki, aby przyozdobić stół. Dokończyłam sos, naszykowałam talerze i kieliszki do wina. Poustawiałam wszystko w kuchni. Jacob już się przebrał, bo słyszałam telewizor. Oglądał filmy akcji. Uwielbiał filmy o mafii. Fascynowały go. Weszłam do pokoju i usiadłam koło niego. Od razu jego ciężka kończyna zsunęła się na moje plecy. Nie lubiłam takich programów. Przemoc mnie nie interesowała. Oddałam się więc marzeniom...
Ja i Jacob małżeństwem... Wracam do domu po pracy, gotuję mu szybki, lecz pyszny obiad. On wraca z pracy, całuje mnie i obydwoje zasiadamy do stołu...
Chciałabym, żeby tak było. Zawsze o tym marzyłam. W moim rodzinnym domu nigdy nie było tak dobrze. Mama trudziła się dzień i noc, aby mogła coś ugotować. Tata pracował tak samo ciężko jak ona. Nigdy ich przy mnie nie było. Gdy skończyłam piętnaście lat, tata się zastrzelił, a mama jest w europie.

<u>Punkt widzenia Edwarda</u>

Po zawiezieniu Alice do restauracji wróciłem do domu się położyć. Miałem dziś wolne i nie za bardzo chciałem tego zniszczyć. Wróciłem prosto do swojego pokoju. Rozłożyłem się na łóżku i czytałem książkę. Zadzwonił telefon. Spojrzałem kto to. Leo. Odebrałem.
– Słucham?
– Cześć, Edward! Jak tam? Głowa cię nie boli? Wiesz, ja miałem cały czas komórkę wyłączoną. Nie chciałem, żeby ktoś mi przeszkadzał.
– Mi na dzień dobry Alice przeszkodziła w spaniu. – Zaśmiałem się. – Musiałem ją podwieźć do pracy. Przed chwilą wróciłem do domu.
– Um... szkoda, chciałem wyjść na piwo. Na poważnie to jestem w biurze i nie mogę znaleźć papierów Toma Sciense. Wiesz, gdzie są?
– U mnie w gabinecie. Przeglądałem je ostatnio.
– O, dzięki. To cześć! – Odłożył słuchawkę.
Zamierzam cały dzień się wylegiwać. Wylegiwać? Odbiło mi? Muszę przecież za kil-ka godzin iść do „pasztetu” i jej ukochanego. Ohyda. Powinienem pojechać do sklepu kupić coś do przebrania. Przydałaby się Alice, ona zawsze potrafiła doradzić, w co się ubrać. Może do niej zadzwonię, to pojedziemy do sklepu. Wyciągnąłem komórkę i wybrałem numer siostry. Poczekałem chwileczkę...
– Słucham? – spytała dziewczyna.
– Cześć, siostra... Widzisz, idziemy dzisiaj do twoich przyjaciół, a ja nie mam się w co ubrać. Nie mogłabyś ze mną pojechać do sklepu?
– Edward, jest dziesiąta, niedawno przyjechałam do pracy, możemy umówić się koło pierwszej? Podjedź po mnie. – W oddali usłyszałem jakąś kobietę, piękny głos... – Edwardzie, muszę iść, podjedź, dobrze? Kocham cię...
Kochana siostrzyczka. Zawsze potrafiła mi pomóc. O nie! Nie wysiedzę w domu kilka godzin nic nie robiąc. Postanowiłem pojechać do winiarni kupić jakieś dobre wino. Później jeździłem po mieście jak głupi. Postanowiłem więc wejść do restauracji, gdzie pracowała Ali-ce, aby coś zjeść. Gdy usiadłem, podeszła do mnie Alice.
– Cześć, Edward. Co zamawiasz? – Byłem częstym gościem w tej restauracji.
– Zdam się na ciebie.
– Dobrze, zaraz wyślę do ciebie kogoś.
Poszła. Ktoś dotknął moich pleców, więc się odwróciłem. To była Jane.
– Witaj, Edwardzie – powiedziała swym pięknym głosem. Jane była moją ex, jednak rozstaliśmy się w przyjaźni. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie. – Mogę się dosiąść?
– Jasne, Jane, siadaj.
– Co u ciebie słychać?
– Jak zwykle, nic ciekawego. A u ciebie? Dawno cię nie widziałem.
– Ach, od pracy do pracy.
Podeszła kobieta o czekoladowych włosach i oczach. Była naprawdę piękna. Wyglądała jak anioł! Śliczna, zgrabna, a to jej spojrzenie! Mówiło tyle naraz!
– Witam państwa. – Postawiła przede mną talerz. – Oto pana danie, podać coś do picia?
– Oczywiście, proszę wino – odpowiedziałem jak w transie. Nie mogłem przestać się na nią patrzeć. Czy po świecie chodziło inne takie cudo?
– Jakieś szczególne?
– Nie, poproszę obojętnie jakie. – Posłałem jej piękny uśmiech. Dziewczyna odwróciła się do mojej ex.
– Witam panią. Czy podać coś?
– Tak, poproszę... jagnięcinę w sosie – odpowiedziała grzecznie Jane.
– A do picia?
– To co przyjacielowi.
– Dziękuję, zaraz wszystko podam. – Odeszła. Jane patrzyła na mnie znacząco.
– Co jest? Wyduś to z siebie.
– Podoba ci się. – To nie było pytanie. Miała rację.
– Tak, podoba – odrzekłem lakonicznie. Nie chciałem przy byłej rozmawiać o takich tematach. To by nie było fair w stosunku do niej i mojej psychiki.
– To dlaczego nie zagadasz Alice o jej numer?
– Nie jestem jeszcze gotowy na żaden związek – odpowiedziałem szybko. Chociaż czy to była prawda? Potrzebowałem kogoś, kto by mnie przytulił, pocieszył, doradził. Cały czas robiła to Alice. Zawsze mogłem jej się ze wszystkiego zwierzyć. Podszedł mój anioł...
– Proszę. Czy będą państwo chcieli zamówić deser?
– Nie, dziękujemy. Prawda Edwardzie? – Jane próbowała mnie uratować. Wyglądałem pewnie jak skończony idiota!
– Tak, pewnie... – wyszeptałem.
– W takim razie, jeżeli zmienią państwo zdanie, jestem do dyspozycji. – Uśmiechnęła się, po czym zniknęła.
Rozmawialiśmy z Jane naprawdę długo. Później uregulowałem rachunek. Siostra akurat mogła już wyjść, więc pojechaliśmy do sklepu.

* - [link widoczny dla zalogowanych]
** - [link widoczny dla zalogowanych]
*** - pełna nazwa „Sporting Purpose Automatic Shotgun” [link widoczny dla zalogowanych]
**** - [link widoczny dla zalogowanych]
***** - [link widoczny dla zalogowanych]
****** - [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez _Alice_Cullen_ dnia Śro 20:08, 10 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
scrittore
Człowiek



Dołączył: 09 Sty 2010
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Polska

PostWysłany: Śro 20:03, 10 Lut 2010 Powrót do góry

Cytat:
„Cześć, Bella. Co słychać? Ach, jasne, zapomniałem ci powiedzieć, jestem gangsterem”.


W tym momencie moja szczęka uderzyła o ziemię (a mieszkam na 4 piętrze(!)), aż mnie twarz rozbolała. Byłam całkowicie pewna, że to Ed będzie gagnsterem! Poprostu Shocked szok! Nie mogę w to uwierzyć. Tak mnie zaskoczyłaś. Poprostu... brak... słów... nie... wiem... co... powiedzieć...

Zacznijmy od kwesti opisów. Jest ich znacznie więcej (chwała ci za to Very Happy ) z czego oczywiście cieszę się jak dziecko. Teraz ff czyta się o wiele lepiej. Ale to nie znaczy, że masz już się obijać. Pracuj jeszcze bo zawsze może być lepiej. A ja czekam na jeszcze większą poprawę Wink

Czekam z niecierpliwością na ich wieczór. Ale będzie śmiechu gdy Edward zobaczy kim jest naprawdę piękna kobieta z restauracji Pewnie wpadnie w szok tak jak ja na początku komentarza. A przecież Swan miała być brzydka jak potwór Twisted Evil a tu taki psikus.

Jakoś po tym rozdziale nie przepadam za Jacobem. Taki wredny z niego gangster. A jego słowa o tym, że nie pozwoli Swan odejść zrozumiałam, że ma jakąś manię na jej punkcie czy coś. Wściekłam się na niego poprostu. Teraz mam nadzieję, że jak Bells się dowie to zakocha się w Edzie Rolling Eyes ach, te marzenia...

Coraz bardziej podoba mi się pomysł tego ff-a. Na początku myślałam, że to Bells będzie się uganiać za Jacobem i mu wybaczy, powie, że to nie jego wina (taaa, jasne) i inne ckliwe teksty. Ale ty to rozegrałaś dużo, dużo lepiej. Otóż masz teraz bardzo duże pole do popisu. A ja mam już tak dużo świetnych historii w mojej głowie na temat tego fanfica, że gdybym je wszystkie wypisała pewnie zajęłoby to 5 stron worda Wink Mam nadzieję, że znowu mnie czymś równie mocno zaskoczysz bo to sprawia, że jeszcze bardziej nie mogę się doczekać dalszego ciągu Wink

Nie można tego na razie za bardzo stwierdzić ale jak na razie dodajesz rozdziały stosunkowo szybko a to bardzo ogromny plus ode mnie bo cierpliwością to ja nie grzeszę zwłaszcza do świetnych opowiadań. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Laughing

Dopiero teraz zauważyłam, że odpisałaś na mój komentarz i powiem, że racja co do Jake - Emmet. Są obydwoje strasznie napakowani Wink Zwracam honory za Pipera. Wybacz moją niedomyślność, że to imię Smile Och, a te gwiazdki w 2 rozdziale to na moją cześć oczywiście? Schylam głowę. A jak nie to kopnę cię w pięć literek Twisted Evil A teraz każę ci się cieszyć z komentarza bo jak na mnie to extremalnie długi co nierzadko się zdarza c(-: Powodzenia w dalszym inspirowaniu mnie Wink

A teraz coś czego mogłabym się czepić:

Cytat:
Może zmieni zdanie na mój te-mat


Jak mniemam myślnik w słowie temat był niezamierzony? Cool

Dobra, żadne inne błędy nie rzuciły mi się w oczy co też jest wielkim plusem. Podsumowując za rozdział dostajesz ode mnie 4++ Very Happy Postaraj się o 6!

Pozdrawiam;
scrit. c(-:


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez scrittore dnia Śro 20:13, 10 Lut 2010, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
behappy
Wilkołak



Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 11:08, 11 Lut 2010 Powrót do góry

Dlaczego nie wpadłam na ten pomysł. Teraz tak sobie myślę. Uważam, że jestem mądra, ale niekiedy mam zaniki rozumu i nie myślę racjonalnie, bo naprawdę myślałam, że to Edward będzie tym gangsterem ze spluwą i wulgarny, a tu taka niespodzianka.
Rozbawiła mnie gadka Jacoba, taki nawet miły gangster, ale jak interesy to interesy i nie martwimy się o innych.
Cytat:
– Słuchaj stary, Jake miał dziś wspaniały dzień, ja w końcu też. Zniszczyłeś go, dlatego proponuje zniszczenie ciebie! Jak myślisz?
jestem ciekawa jaki jest "wspaniały" dzień gangstera- wpakowanie kilku kulek w jakiegoś gościa?? Laughing
Jestem ciekawa jak zareaguje Edward jak zobaczy Belle. Opadnie mu szczęka no bo przecież była brzydka jak noc, a tu teraz jest
Cytat:
Wyglądała jak anioł! Śliczna, zgrabna, a to jej spojrzenie!

Życzę dużo weny i czekam, żebyś mnie mile zaskoczyła w następnym rozdziale.
Pozdrawiam B Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gelida
Zły wampir



Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 45 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znienacka

PostWysłany: Czw 17:45, 11 Lut 2010 Powrót do góry

No, wreszcie mam czas, by skomentować.
Widać było w pierwszym rozdziale, że mało było tej czułości między Jacobem i Bellą. Teraz już wiemy wreszcie, dlaczego: Jacob to gangster i jemu kochanie nie w głowie. Było to dla mnie ogromnym zaskoczeniem - Jake wydawał się taki jacobowaty, kanoniczny, a tu proszę! A Bella nic o tym nie wie... Pewnie nie będzie zadowolona.
Przechodząc do Edwarda... Ale tak, żeby nie zdradzić, że wiem więcej, będzie ciężko. Zakochanie od pierwszego wejrzenia jest może w ff częste, ale mi tam pasuje. A tu na dodatek może być ciekawiej, bo w końcu Bella ma niebezpiecznego narzeczonego. Edward - człowiek uczciwy, może wpaść w niezłe tarapaty, zbliżając się do Belli.
Jacob ma dwie twarze. Ta z pierwszego rozdziału - maska zwyczajnego chłopaka, sympatycznego - po jakimś czasie mogłaby się znudzić. I dlatego szczęście (dla czytelników, nie bohaterów), że ma i tą ciemniejszą stronę. Co sprawia, że w przyszłości może być ciekawie...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Fresz
Gość






PostWysłany: Czw 19:31, 11 Lut 2010 Powrót do góry

Czyli to Jacob jest tym tytułowym gangsterem... Nie powiem, bardzo podoba mi się w wersji bezwzględnego mafiozy Wink Taki pewny siebie Jake, który prowadzi podwójne życie. Na pierwszy rzut oka brzmi jak w telenoweli, ale tutaj tym drugim życiem jest gang. W PWJ nie rozwodziłaś się za długo o bólu, jaki sprawili, strzelając w kolano. Pokazało to, że nie ma litości. Bella nic nie zauważa i pracuje, choć z "biznesu" przyszłego męża mogłaby żyć jak królowa. Edward zauroczył się w Belli, to było do przewidzenia Wink
Jest dobrze, a nawet bardzo dobrze Wink
Pozdrawiam i życzę dużo weny!
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Pią 12:18, 12 Lut 2010 Powrót do góry

rozdział pierwszy:
Cytat:
wolało na piwo
wołało

rozdział drugi:
Cytat:
Wtedy do mieszkania wszedł Ja-cob.
Jacob
Cytat:
Gdy skończyłam piętnaście lat, tata się zastrzelił, a mama jest w europie.
Europie to raz, a dwa, że nie mama jest tylko mama wyjechała do
Cytat:
– Mi na dzień dobry Alice przeszkodziła w spaniu.
- Mnie
Cytat:
Muszę przecież za kil-ka godzin iść do „pasztetu” i jej ukochanego.
kilka
Cytat:
Postanowiłem więc wejść do restauracji, gdzie pracowała Ali-ce, aby coś zjeść. Gdy usiadłem, podeszła do mnie Alice.
Alice... poza tym nadużywasz jej imienia...

w zasadzie pewnie miałaś inne intencje pisząc ten ff, ale mnie na razie bawi do łez... zbyt mało emocji w tych ludziach, bym mogła się w nich wczuwać... twoje postacie są jednowymiarowe, nie mają zbyt wiele cech i są dość skąpo opisane... nie nadajesz im charakteru, a szkoda, bo twoj pomysł jest dość oryginalny...
mam nadzieje, że w następnym rozdziale będę coś super ekstra :D

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
alice1995
Wilkołak



Dołączył: 08 Lut 2010
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 13:09, 12 Lut 2010 Powrót do góry

Szok, że... No brak mi słów, a rzadko to się zdarza;)
Jacob gangsterem - podoba mi się!
bardzo fajny pomysł, nigdy nie pomyślałam o nim jako o "ciemnym" facecie, a tu takie zaskoczenie. Pozytywnie!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
_Alice_Cullen_
Nowonarodzony



Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa / SF / Forks

PostWysłany: Wto 19:13, 16 Lut 2010 Powrót do góry

Cześć
Dzięki za komentarze. Mam nadzieję, że ten rozdział wam się spodoba, ponieważ coraz więcej się dzieje. Oczywiście - standard - proszę o komentarze. Jest trochę krótki Confused

Beta --> Gelida
...dzięki za udrękę ze mną Wink

Rozdział oczywiście do znalezienia na chomiku:

[link widoczny dla zalogowanych]

<b>Rozdział trzeci
Kolacja</b>

<u>Punkt widzenia Belli</u>

Zadzwonił dzwonek. Jacob powiedział, że pójdzie otworzyć. To był Em.
– A gdzie jest moja przyszła szwagierka?!
– W kuchni, wszystko szykuje – odpowiedział Jake. Emmett od razu przybiegł i mnie przytulił, aż zabrakło mi tchu. Co za niedźwiedź!
– Em... dusi... dusisz m... mnie...
– Bracie, jak udusisz mi narzeczoną, wątpię, że się z nią ożenię. – Wyszczerzył się Jacob. Znowu zadzwonił dzwonek. Pewnie Edward i Alice. Ciekawe czy mnie poznał w restauracji?
– Pójdę otworzyć – powiedział mój chłopak... narzeczony. Po chwili usłyszałam przyjaciółkę z bratem. Poszliśmy więc z Emmettem się przywitać.
Przez twarz Edwarda przeszło dużo emocji, gdy mnie zobaczył. Szok, zdezorientowanie, gniew, ból... O co chodziło? Podeszłam do Alice i pocałowałam w oba policzki. Emmett podszedł, rechocząc, i przywitał się z Edwardem, po czym ja do niego podeszłam. Byłam zła. Patrzył się na mnie... tak dziwnie.
– Witam Bello, jestem Edward Cullen – przywitał się i pocałował moją dłoń.
– Witaj Edwardzie. – Tak ciężko było mi wydusić te słowa! Był taki miły, grzeczny, słodki... A jego woń! Pachniał cudownie. Spojrzałam na jego usta. Wyglądały przepysznie. Wyobraziłam sobie, jaki mógł być ich smak. Czy taki sam słodki jak jego zapach? Emmett i Jacob byli luzakami, Edward raczej nie.
– Hej, Edzio, chcesz piwo? – zapytał Emmett. To „Edzio” mi się nie spodobało.
– Tak, jasne... – wyjąkał. Był taki słodki, gdy to mówił.
– Więc chłopaki wezmą piwo i pójdą do salonu, a my do kuchni, co Bello? – odezwała się Alice.
Tak ciężko było mi się skoncentrować, gdy patrzyłam na szmaragdowe tęczówki Edwarda. Były takie wciągające, jakby ten kolor był wirem, który pogłębia twój wzrok... Wyglądał na przeciętnego, ale w tym ubraniu wszystkie jego mięśnie były dobrze widoczne (oczywiście przy Jake’u i jego bracie wyglądał cienko), a ciasny t-shirt dobrze okalał jego barki, plecy, klatkę, artystycznie przetarte jeansy...
Zatapiałam się w diabelskich marzeniach.
– Tak, jasne, chodźmy.


<u>Punkt widzenia Edwarda</u>

Jezu... to ona, to Bella... Ona jest piękna. Ona jest aniołem z restauracji. Nie mogę w to uwierzyć. Gdy na nią spojrzałem, czułem tyle emocji naraz! Myślałem, że moje ciało eksploduje z ich nadmiaru. Anioł zaś wcale nie był zdziwiony. Musiała mnie poznać już kilka godzin wcześniej. Jej intensywnie czekoladowe oczy... jej intensywnie brązowe włosy... jej usta, takie pełne, pyszne, smaczne, z pewnością miękkie... On może ich dotykać, może ją dotykać! Co bym oddał, abym mógł znaleźć się na jego miejscu? Musiałem też się jej podobać, skoro pożerała mnie wzrokiem. Jej kochany był tak zajęty żartowaniem, że nawet tego nie zauważył. Musiałem wziąć się w garść.
– To ja idę po piwo. Idźcie do salonu i włączcie telewizor – powiedział Jacob. Podążyłem za jego braciszkiem. Wszystko było już nakryte.
– Więc... czym się zajmujesz, Edzio? – spytał Emmett.
– Jestem prawnikiem – powiedziałem odruchowo i chciałem wyjąć z marynarki wizytówkę. Jasne, nie miałem nawet marynarki na sobie. Uśmiechnąłem się blado.
– Z „garniakiem” raczej się nie rozstajesz – stwierdził.
– Racja.
Przyszedł Jacob. Podał mi i bratu otwarte piwo. Zdążyliśmy je wypić i akurat wtedy dziewczyny podały do stołu. Kolacja była pyszna i naprawdę miła. Bella poskładała naczynia i chciała zanieść je wszystkie do kuchni.
– Mogę ci pomóc – zaoferowałem się. Wstałem i poszedłem za nią. Odłożyłem talerze i stanąłem koło niej.
– Możesz iść do salonu, tylko ukroję ciasto – powiedział anioł. Delektowałem się jej głosem. Był taki dźwięczny.
– Nie, chcę ci pomóc...

<u>Punkt widzenia Belli</u>
– Nie, chcę ci pomóc...
Patrzył na mnie oczami zastraszonego dziecka. Wiem, co to oznaczało. Podobałam mu się... za bardzo. Wydął teraz usta na wierzch. Piękny widok, aż zapragnęłam je pocałować. Stał nieruchomo przy blacie, akurat koło szafki, gdzie były szklanki, a ja chciałam zrobić kawę. Podeszłam więc do niego, ale nie ruszył się z miejsca, przez co dzieliło mnie od jego twarzy kilka centymetrów. Kuchni nie było widać z salonu, a gdyby ktoś do niej szedł, byłoby go wyraźnie słychać. „Trudno, raz kozie śmierć”, pomyślałam. Przybliżyłam się jeszcze bardziej do niego, tak że dzieliły nas milimetry... Nie sprzeciwiał się. Dotknęłam więc swymi ustami jego... Były jeszcze bardziej miękkie niż sobie wyobrażałam! Nagle Edward zerwał się i zaczął mnie całować... wręcz brutalnie!
– Nie... powi... powinniśmy... – wyszeptałam. Nagle oderwał się ode mnie.
– Masz rację, naprawdę mi przykro. Wybacz Bello. Chyba jednak pójdę do pokoju. – Ze smutną miną chciał opuścić kuchnię. Po moim trupie! Szarpnęłam go za ramię, czym zmusiłam nasze ciała do ponownego zetknięcia się. Całowałam go, a on tylko stał z zamkniętymi oczami. O co mu chodziło? O to, prawda? Odepchnęłam go od siebie. Pokroiłam ciasto i razem z nim zaniosłam je do pokoju...
Reszta kolacji minęła spokojnie. Pożegnaliśmy się z gośćmi, obiecując kolejne takie spotkanie. Wszyscy radośnie się śmiali. Nawet Edward udawał szczęśliwego, choć widziałam w jego oczach ból...
Poczułam ukłucie w sercu. Miałam wrażenie, jakby uczucie do Jacoba zastąpiło coś stokroć mocniejszego... Tak, zakochiwałam się w Edwadzie Cullenie, choć wcale tego nie chciałam! Na miłość boską, właśnie się zaręczyłam! Może to był błąd? Nie, nie, nie. Nie mogę tak myśleć. Może coś czułam do niego, ale nie mogłam porzucić ot tak życia, które tak ciężko było mi zbudować przez te wszystkie lata. To było wprost niemożliwe.
Położyłam dzisiaj się spać z myślą o pewnym mężczyźnie, który akurat wcale nie spał koło mnie. Położyłam się z mężczyzną, który właśnie spał koło mej duszy i serca...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez _Alice_Cullen_ dnia Wto 19:16, 16 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
scrittore
Człowiek



Dołączył: 09 Sty 2010
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Polska

PostWysłany: Wto 20:41, 16 Lut 2010 Powrót do góry

Pierwsza!

Cóż. Rozdziały coraz lepsze. Brawo. Widzę znaczną poprawę. Pracuj tak dalej, a będzie świetnie i niepowtarzalnie. O ile już tak nie jest Wink Chap lekki w czytaniu. Akcja E & B była na moje gusta za szybko, ale trzeba przyznać, że tutaj idealnie pasuje. Dodała znacznej pikenterii. Emm jest gangstem, a Ed prawnikiem. No, no, no... Mmmmmm... jestem pod dużym wrażeniem. ALE daczego rozdział taki krótki?! Zabiję... (Coś ostatnio często grożę tym zabijaniem Rolling Eyes ) Cóż, muszę przyznać, że coraz bardziej podoba mi się pomysł. Och, Ed ma takie szczęście, że Jake go nie zobaczyl bo z pewnością by go zabił. Bella się zakochuje - jak słodko - ale domyślam się, że przez psa słodko nie będzie. I to mi się podoba. Niby idealnie, a jednak tragicznie. Po przeczytaniu rozdziału stwierdzam, że już powoli wyrabiasz sobie styl - który - przypadł mi do gustu za co daję ci wielkiego przytulasa. W końcu ja też mam swoje granice. Jak coś jest denne to oczy bardziej boą od czytania xD Ale twoje z pewnością takie nie jest. Jestem nasycona tym rozdziałem, a jednocześnie pragnę jeszcze więcej! Czekam na następny chap. Powodzenia!

Czasu jak w zegarku i chęci. I weny!

Pozdrawiam:
scrit. c(-:

Edit:
Szukam, szukam błędów i jak na razie nie widzę. Beta widocznie się postarała. Brawo! Takie rozdziały służą moim biednym już oczom... Więc jestem wdzięczna Very Happy Oby tak dalej (No chyba, że to ja jestem ślepa i błędów nie widzę ze zmęczenia Wink)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez scrittore dnia Wto 20:47, 16 Lut 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
meadow
Człowiek



Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nibylandia

PostWysłany: Wto 21:44, 16 Lut 2010 Powrót do góry

Droga _Alice_Cullen_ , zaciekawił mnie tytuł twojego opowiadania, więc weszłam, aby przeczytać. Pierwsze dwa rozdziały ukazały nam postać Jacoba w trochę negatywnym świetle - z jednej strony kochany przyszły narzeczony, z drugiej brutalny bandzior ukrywający się przed ukochaną. To mi się spodobało, ta tajemniczość. ;d

A co do dzisiejszego rozdziału zaskoczyło mnie zachowanie Belli. Jej reakcja na spotkanie z Edwardem była dość.. impulsywna? lekkomyślna? Nie potrafię do końca prawidłowo obrać tego w słowa. Jeżeli się nie mylę to była kolacja zaręczynowa, tak? Więc jeżeli mam rację to brakowało mi samych zaręczyn, samego zadania pytania, czegokolwiek. Odebrałam to tak, jakby to było zwykłe koleżeńskie spotkanie. A fajnie byłoby dowiedzieć się coś o uczuciach, reakcji Edwarda i Belli oraz można by było w bardzo ciekawy sposób to opisać, te emocje targające Bellą, ten spór między miłością do Jake'a i rodzącym się uczuciem do Cullena. Ale to oczywiście jest twoja wersja, ty decydujesz, nie sprzeciwiam się. ;]

Chciałabym, podkreślam chciałabym, a ty nie musisz spełniać moich głupich zachcianek. Tak więc chciałabym dowiedzieć się cokolwiek więcej o charakterach kreowanych przez ciebie postaci, o ich przyzwyczajeniach i kompleksach, o ich wadach i zaletach. Chciałabym móc sobie wyobrazić jak wyglądają i spodziewać się ich reakcji w danych sytuacjach. ;))

Osobiście błędów nie zauważyłam, ale nie zwracałam na nie za bardzo uwagi, bardziej skupiłam swoją uwagę na treści. No i zgadzam się z tobą, rozdział był trochę krótki. ;d

Na koniec, życzę czasu i chęci na dalsze pisanie. ;d
pozdrawiam, m;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin