FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Moonlight Night [Z][+18] Rozdział XX /19.10.2009/ Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 21:23, 06 Paź 2009 Powrót do góry

transfuzja. napisał:
A najbardziej mnie bolało to, że w tym rozdziale były błędy. Dużo błędów. Przepraszam i Ciebie, i Susan, ale... nie mogłam się skupić przez te nieobecne przecinki.



Mnie nie masz za bardzo za co przepraszać ponieważ nie betowałam tego rozdziału Wink Na początku Dil coś napisała:

Cytat:
Wstawiam rozdział dzisiaj, niestety bez bety, mam nadzieję, że mi wybaczycie. Nie wiem jak będzie od jutra, plan zajęć mam cudowny, naprawdę ;]


:)

No właśnie Dil... Myślę, że w najbliższym czasie zbetuję ten rozdział jeśli chcesz? :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
transfuzja.
Zły wampir



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 276
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nibylandia.

PostWysłany: Śro 15:17, 07 Paź 2009 Powrót do góry

W takim razie proszę o wybaczenie. Wink Nie czytam tych przypisków... Za rozdział się zawsze biorę. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Black Hole
Nowonarodzony



Dołączył: 13 Lut 2009
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Nigdziebądź

PostWysłany: Śro 13:17, 14 Paź 2009 Powrót do góry

Padam na kolana. Jakimś dziwnym sposobem trafiłam na to opowiadanie i... Się zakochałam. Nareszcie coś zupełnie odbiegającego od innych tekstów! Gratuluję wspaniałego pomysłu! Bardzo fajnie opisujesz wszystkie emocje bohaterów.
Jedyne co mi zgrzytnęło to ta śmierć. No ale tak - ta cisza przed burzą, o której wspomniał Edward.
Tekst jest niesamowity. Czyta się go z taką przyjemnością i łatwością, że połknęłam wszystko na raz, przy okazji wysłuchując całej playlisty. Stwierdzam, iż masz dobry gust muzyczny, a te utwory doskonale pasują do opowiadania ; )
Mam cichą nadzieję, że niedługo pojawi się nowy rozdział, w którym Edward wydobrzeje...
A i jeszcze jedno. To chyba pierwszy ff, w którym miłość Bella - Edward zupełnie mi nie zgrzyta ani nie przeszkadza. Nawet jeśli jest taka cukierkowa.
Doskonae wykreowałaś postaci. Gratuluję braci Blacków i całego opowiadnia ; )

BH.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dilena
Administrator



Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 158 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 14:36, 14 Paź 2009 Powrót do góry

Susan dzięki za koronę. Normalnie to był najsłodszy komentarz w moim życiu :* Jak to szło?... królowa jest tylko jedna? Wink
trans tak, tak doktor House rządzi! :D
Black Hole dziękuję za komentarz i mówisz... masz :D!

Jeszcze na wstępie chcę podziękować wszystkim, którzy głosowali na MN w rankingu. Naprawdę jestem wzruszona tym drugim miejscem :) Ale patrząc trzeźwym okiem ponad połowa osób czytających nie komentuje... Szkoda. Proszę Was, jeśli możecie to napiszcie coś, bo to zawsze daje kopa do dalszego pisania Wink
A i jeszcze; ten rozdział jest niejako łącznikiem do dalszej części, ale obiecuję, że w następnym będzie dla odmiany romantycznie :) I powoli zbliżamy się do końca...

Betowała Nieznana i bardzo dziękuję ;*


Rozdział XVIII


Wytrwale i nieustępliwie


Bella

- Jak to zniknął? – zapytałam zrozpaczona lekarza. – Jak ktoś przykuty do łóżka i zależny od całej waszej aparatury może, ot tak zniknąć?
- Niech się pani uspokoi, sami jesteśmy zdezorientowani… - zaczął się tłumaczyć z miną zbitego psa.
- Zdezorientowani?! Mój chłopak, który cudem nie zginął na miejscu, jeszcze kilkanaście minut temu walczył o życie i nie był w stanie nawet na mnie spojrzeć, wyparował z waszej sali szpitalnej, a wy jesteście zdezorientowani?!
Nie wytrzymałam. Ale kto w mojej sytuacji zniósłby to wszystko? Najpierw wypadek, a teraz Edwarda nie ma. Jakim cudem? Byłam tak zrozpaczona, że nie wiedziałam czy bliżej mi do omdlenia, czy może do rzucenia się na tego, pożal się Boże, lekarza z pięściami. Po policzkach spływały mi łzy, a twarz przybrała barwę purpury, która była oznaką furii, targającej moim ciałem.
- Balla, skarbie. – Poczułam na sobie siłę i ciepło ciała mojego kuzyna. Rozkleiłam się na dobre.
- Jake, ja nic nie rozumiem, dlaczego… - szlochałam w jego ramię.
- Ciii, spokojnie, wszystkiego się dowiemy – zapewniał mnie.
- Obiecujesz?
- Tak – odrzekł stanowczo. – Już ja się dowiem, wierz mi.
- Gdzie Alice? – spytałam. Dla mnie cała ta sytuacja była koszmarem. Z nerwów i bezsilności chciałam krzyczeć, jednak on tylko utknął w moim gardle. Jednocześnie był tak silny, że rozpierał całe ciało, które jak na złość i z uporem maniaka nie potrafiło przepuścić głosu na zewnątrz. Chciałam płakać, chciałam kopać, bić, gryźć, wrzeszczeć i zniknąć z powierzchni ziemi, dopóki to wszystko się nie skończy. Ale to wszystko musiało być marnością, a nawet niczym w porównaniu z tym, co przeżywa Alice. Straciła rodziców, a teraz swojego ukochanego brata. Podobno między bliźniętami istnieją silne, emocjonalne więzi. Oczywiście nigdy się o tym nie przekonam. Miałam jednak palącą i potężną nadzieję, której chwytałam się jak tonący brzytwy; chciałam jeszcze raz zobaczyć Edwarda, przytulić go, powiedzieć jak bardzo go kocham.
- Zasnęła, dostała silne środki uspokajające.
- Rozumiem, że pan jest z rodziny, tak? – spytał nagle lekarz. Zdenerwował mnie jeszcze bardziej. Dlaczego niby myślał, że Jake jest spokrewniony z Cullenami? Przecież to ja byłam tutaj przez cały ten czas!
- Tak, jestem szwagrem Edwarda. – Spojrzałam w górę zaskoczona. Co on wyprawia? Przecież nikt mu nie uwierzy, jest za młody!
- Dobrze, w takim razie jest coś, o czym powinien pan wiedzieć – no tak, męska solidarność – Siostra pańskiej żony była tu na kilka minut przez zniknięciem pacjenta.
- Rosalie? – wypaliłam.
- Tak. Tak się przedstawiła.
- Przyszła sama? – dopytywał się Jake.
- Nie, towarzyszył jej jakiś mężczyzna. Dobrze zbudowany, wysoki i, przyznam szczerze, wojowniczo nastawiony. – To mogła być tylko jedna osoba. Sięgnęłam do kieszeni po swoją komórkę.
- Dziękujemy, doktorze. Proszę nas informować – powiedział ściszonym tonem mój kuzyn, jednocześnie odciągając mnie z dala od lekarza. – Dzwonisz do niego? – spytał.
- A jak myślisz, Jake? – odwarknęłam zirytowana. – Nie odbiera – dodałam.
- Jasne, że nie.
- Co masz na myśli? – zapytałam. Piąty sygnał i żadnego odzewu. Nagrałam się na pocztę głosową. – Emmett, tu Bella. Oddzwoń do mnie natychmiast, jak dostaniesz tę wiadomość.
- To nic nie da.
- Jake, o co ci chodzi?!
- Jedziemy do domu. Chyba musimy coś przedyskutować.
- O nie – stwierdziłam od razu – ja się stąd nigdzie nie ruszam…
- Bella, to nie ma sensu. Nic nie wskórasz, siedząc tu.
- Może masz rację, ale ja nie mam dokąd jechać. Nie chcę widzieć swojej matki. Nigdy. Gdyby nie ona Carlisle i Esme teraz by żyli… Nawet więcej, świetnie by się bawili w swoim SPA. – Łzy same napłynęły znowu do moich oczu. Dwie, małe, cholerne krople wody, które były oznaką bezsilności.
- Wiem o tym. Oczywiście możesz przenieść się do mnie, ale myślę, że będzie lepiej jak teraz pojedziemy do domu Cullenów. Chodź ze mną, weźmiemy Alice. Bella, proszę – dodał, widząc, że się waham.
Prosił mnie, ale ja tak naprawdę nie miałam wyboru. Z mojego ciała uleciały resztki sił, nawet nie wiedziałam, czy się nie przewrócę, kiedy Jake wypuści mnie z objęć. Zostały mi tylko resztki woli, którą mózg przepychał do przodu i zdawał się w kółko powtarzać: „Musisz go znaleźć, znajdź Edwarda”. Pokiwałam głową na znak, że się zgadzam. Ruszyliśmy schodami w dół. Zdążyłam jeszcze ostatni raz odwrócić się i spojrzeć na puste łóżko, w którym niedawno leżała umierająca miłość mojego życia.
Alice wyglądała jak bezwładna, mała kukiełka teatralna. Wyraz jej twarzy nie zdradzał kompletnie nic, tak jakby zastygła w nicości, nieświadoma tego co dzieje się wokół. Jake podjechał swoim BMW przed drzwi szpitala, a stamtąd pomógł nam obu wejść, a w przypadku Alice wnieść, do środka. Odpalił samochód, a ja oparłam się głową o szybę. Wytrwałe i nieustępliwe niczemu łzy paliły moje policzki. Jacob pędził zdecydowanie za szybko, ale teraz było mi wszystko jedno. Odwróciłam się do tyłu i chwyciłam moją przyjaciółkę za rękę. Pewnie i tak nie zdawała sobie z tego sprawy, ale dla mnie ten gest był ważny. Wiedziałam, że jest ktoś, kto czuje to samo co ja i to sprawiało, ze do tej pory byłam przytomna. Musiałam być silna dla siebie, dla niej i dla Edwarda. Przede wszystkim.
- ku***, wiedziałem, że z tym Emmettem jest coś nie tak! Wiedziałem! – wydarł się Jacob, a ja podskoczyłam na krześle. Totalnie mnie zatkało, więc posłałam mu tylko pytające spojrzenie, w między czasie sprawdzając, czy nie obudził Alice, ale środki uspokajające musiałby być naprawdę silne.
- Pomyśl tylko, Bella. Kłamał od samego początku!
- Jake, pomału z takimi oskarżeniami, to mój przyjaciel – ostrzegłam go.
- Tak, a czym się zajmuje ten twój przyjaciel? – spytał z wyraźną złością i niechęcią w głosie.
- Jest sportowcem, jeździ… ale co to do cholery ma do rzeczy?!
- Bella, z niego taki sportowiec jak ze mnie muzyk, wiesz? Sprawdziłem go. Jego nazwisko nie figuruje w Formule w ogóle. Poza tym, mówiłaś mi kiedyś, że dostał się do tej klasy już kilka lat temu, a szkoda, że Formułę 2 przywrócili w tym roku… - Nie mogłam uwierzyć własnym uszom.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś?
- A posłuchałabyś?
- Oczywiście! Ufam ci… Jake, a gdyby to był jakiś zboczeniec czy cokolwiek innego… przecież mogło mi się coś stać…
- Miałem cię na oku, nie panikuj. Edward też.
- Zmawialiście się za moimi plecami? – spytałam zdezorientowana. Byłam bezsilna. Rozpłakałam się na nowo.
- Przepraszam. ku***, mała, błagam nie płacz. Nie myśl teraz o tym. Musimy się jakoś z nim skontaktować.
Odruchowo sięgnęłam po telefon.
- Mówiłem ci, że to nic nie da. Zastanawiam się, co on zrobił Rosalie. Przecież nigdy nie skrzywdziłaby Edwarda. Niech to wszystko ch*j strzeli, Bella, nie wiem, od czego zacząć, spójrz na nią – wskazał głową na Alice. W jego oczach widziałam rozpacz i troskę. Coś ścisnęło mnie w żołądku.
- Poczekaj, nagraj się jeszcze raz… Emmett, błagam cię zadzwoń do mnie, wiem, że wiesz więcej ode mnie… Proszę cię, pomóż mi, nie mam już sił. Błagam, nie zostawiaj mnie tak, kocham cię.
Rozłączyłam się, mimo wszystkiego co powiedział Jacob nie wierzyłam, że mój Emm zrobiłby Edwardowi coś złego. To wszystko było koszmarnym nieporozumieniem.
- Pomóż ci wysiąść? – spytał Jake. Dojechaliśmy. – Jesteś cholernie naiwna – dodał.
- Dzięki, dam rade, weź Alice.
Weszliśmy do domu Cullenów. Nadal wydawał mi się przyjazny, ale teraz stracił swój wewnętrzny blask i ciepło. Zabrakło w nim miłości gospodarzy. Jacob położył Alice na kanapie w saloniku, a ja usadowiłam się na łóżku Edwarda. Długo rozmawialiśmy i doszliśmy do jednego wniosku; jeśli znajdziemy Rose i Emma, to znajdziemy Edwarda. Niestety komórka nadal milczała…


Edward

Czułem paraliż i ogień. Nie mogłem zupełnie zlokalizować źródła pożaru. Tak jakbym cały płonął i to płonął samoistnie. Gdzieś w oddali słyszałem głosy i jedyne co mnie trzymało przy życiu to Rosalie, która niewątpliwie tu była. Wiedziałem, że z moją, starszą siostrą u boku nic mi nie grozi. Wiedziałem, ale w tej chwili trudno było mi znieść jej bezczynność i miałem wielką ochotę na nią nawrzeszczeć. Skoro to wszystko widzi, to czemu nie wyciągnie mnie z tego ognia? Chce żebym cierpiał? Za co? Nagle ból nabrał na sile. Oprócz płomieni pojawiła się czerń, przerażająca otchłań, zupełne przeciwieństwo owego, cudownego światła. Jakaś niewidzialne siła przygniatała mnie do stołu czy podłogi. Nie wiedziałem na czym leżę, ale czułem, że podłoże jest twarde.
- Aaaaaaaa!!! – przerażający, niekontrolowany krzyk wyrwał się z mojego gardła. Poczułem się dziwnie, bo nie rozpoznałem swojego głosu.
- Kotek, odsuń się, nic mu nie jest – usłyszałem Emmetta.
- Puść mnie! Edward! Co się dzieje?! Dlaczego krzyczy?! Edward! – Rosalie panikowała, a ból coraz mocniej targał moim ciałem, musiałem wyglądać jakbym miał atak padaczki.
- AAAAA!!! – Kolejny raz nie wytrzymałem, to było silniejsze ode mnie i pochłaniało mnie w całości.
- Wyjdź stąd, kotek, ku*** przestań! – wydarł się Emm – Jazz.
Ty cholerny cwaniaku, chcesz mnie uśpić, tak? Nie dam się… A niech cię…
Pomimo cierpienia uśmiechnąłem się lekko, ale sądząc po reakcji mojego przyszłego szwagra wyszedł z tego raczej dziwny grymas.
A jak coś spieprzyłem… ku*** mać!
- Nie denerwuj się, wszystko jest dobrze, wiesz, że różnie reagują.
- Wiem, tylko to co innego. Na tamtych patrzyłem i było mi obojętne co się z nimi stanie, ale na Edwardzie mi zależy…
Rose nigdy by mi nie wybaczyła, gdyby stało mu się coś złego.
Potwornie wysoki dźwięk wdarł się do moich uszu. Nie byłby w stanie go znieść, ale usłyszałem coś co spowodowało, że całkiem zapomniałem o bólu.
- To znowu Bella.
- Nie możemy, Jazz. Nie odbieraj, jeszcze nie. Musimy się zastanowić co dalej z tym zrobić.
- Bella… - udało mi się wydusić. Kiedy otworzyłem usta poczułem jakby ogień wdzierał mi się prosto do gardła.
Jak to możliwe?...
- Pospiesz się. Przynajmniej kilka sztuk, cholera dlaczego Carmen potrzebowała Bena akurat teraz?
Co ja mam zrobić?
- Trzymaj się, bracie. Wszystko będzie dobrze – zapewnił mnie Emmett.
- Bella – powtórzyłem. Przed oczyma stanęła mi uśmiechnięta buzia mojej dziewczyny, a potem jakby z oddali dobiegły mnie jej krzyki, te ze szpitala.
- Spokojnie, Edward, nie mów nic, nie męcz się.
- Gdzie jest Bella? – spytałem głośno i wyraźnie. Tym razem ton i dźwięk mojego głosu mnie przeraziły. Brzmiał tak czystko, wręcz nieludzko. Wstałem, bo ból kazał mi rozruszać kończyny. Leżąc, chyba bym nie wytrzymał. Spojrzałem na Emmetta. Zawsze wiedziałem, że jest przystojny i musi mieć ogromne powodzenie u kobiet, ale teraz zobaczyłem go tak naprawdę po raz pierwszy. Był aniołem. Na dużej, białej kanapie spała Rose. Kiedy odwróciłem się w jej stronę poczułem kolejny atak ognia. Musiałem znaleźć się tam, gdzie ona. Ruszyłem, ale drogę zagrodził mi Emm.
- Jak się czujesz? – zapytał.
- Trochę nieswojo… Co się tak właściwie stało?
- Najważniejsze co musisz wiedzieć to fakt, że jesteś wampirem i czujesz palące pragnienie krwi. Nie zbliżaj się do Rose, bo możesz ją zabić.
Zajebiście delikatnie, stwórco.
- Dobrze to ująłeś – wybąkałem. O co tak właściwie mu chodzi?
- Nie dziwisz się?
Ta rodzina coraz bardziej mnie zaskakuje.
- A kto oprócz mnie? – spytałem z ciekawości.
- Co? Kto, co? Kto powinien się dziwić, ty na pewno!
Słodki Jezu, co za baran.
- Hej, uważaj co do mnie mówisz, w końcu kiedyś będziemy rodziną, nie?
- Przecież ja nie… Czekaj, czekaj, a co powiedziałem…
- Słodki Jezu, co za baran – odrzekłem, naśladując jego poirytowany ton.
Zanim zdążył mi odpowiedzieć pobiegłem do pokoju obok i zaspokoiłem pragnienie. Nie mogłem się nadziwić dlaczego to robię i co mną kieruje. Piłem krew jakiegoś zwierzęcia, które właśnie przyniósł Jasper. Po jednej sztuce zabrałem się za drugą, nie miałem dosyć. Bracie Hale przyglądali mi się bacznie. Kiedy wysuszyłem wszystkie siedem saren spojrzałem na Emmetta.
Szybko się uczy.
- Czego? – spytałem.
Jazz zrobił zdezorientowaną minę. Emm zaśmiał się cicho.
- Wygląda na to, że nasz Edward czyta w myślach.
- Chyba żartujesz – wypaliłem.
- To patrz mi na usta. – Jak nakazał, tak zrobiłem. Nie poruszył nimi nawet na milimetr, ale słyszałem co mówi, a raczej co myśli.
Czytasz w myślach, Ed, czytasz w myślach.
- Opowiedzcie mi wszystko.
- Nie ma teraz na to czasu. Na razie ty odpowiedz mi na kilka pytań.
- Ok.
- Czujesz jeszcze pragnienie?
- Nie bardzo – odrzekłem, bo było to zgodne z prawdą.
- Czy krew Rosalie pachnie lepiej niż tych zwierząt?
Musiałem wysilić zmysł węchu, bo wcześniej moim priorytetem było zaspokojenie pragnienia i tylko to się liczyło.
- Zdecydowanie – odparłem.
- Chciałbyś ją wypić?
- Nie! – Zdenerwowałem się. Jak mógł pytać o coś takiego.
- Dobra, obudzę ją. Jazz, trzymaj go, a ty nie próbuj się wyrywać w razie czego, rozumiesz?
Pokiwałem głową, ale w duchu śmiałem się z nich. Byłem pewien swoich odczuć.
- Kotek – szepnął Emmett – Edward się obudził.
- Co? – wypaliła i rzuciła się prosto w moje ramiona – udało się! Ed, kocham cię, tak się cieszę, że żyjesz!
- Tak bym tego nie nazwał – odezwał się Jasper.
- Spokojnie, Rose, wszystko w porządku. Jestem tu.
- Wygląda na to, że zobaczysz swoją Bellę dużo wcześniej niż się tego spodziewaliśmy.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
nieznana
Zły wampir



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca

PostWysłany: Śro 14:52, 14 Paź 2009 Powrót do góry

Nooo, no no :D Śliczny rozdzialik :D Trochę nierozsądnie było przetrzymywanie Edwarda w jednym pomieszczeniu z Rose, przecież on nawet nie wiedział, co robi. Jest młodym wampirem i to był nierozsądne. Dziwię się też, że Rose rzuciła mu się w objęcia i on nic nie poczuł. Żadnego bólu, pragnienia. Chyba zapomniałaś o tym wspomnieć xD
Za to spodobały mi się myśli Emmetta, to było coś genialnego i ta cała ich rozmowa. Świetna! I chcę już następny rozdział, spotkanie Edwarda i Belli i oczywiście wszystko xD

pozdrawiam
n/z


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dilena
Administrator



Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 158 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 15:39, 14 Paź 2009 Powrót do góry

A nie zapomniałam Nz, nie zapomniałam Wink Dzięki za komentarz. W każdym razie to jest mój ff, więc do jakiegoś stopnia moje pomysły, nie? :D To, że nie napisałam o pragnieniu, to nie jest moje niedopatrzenie, a celowy zabieg. Wszystko wyjaśnię potem :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cocolatte.
Wilkołak



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 42 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 15:59, 14 Paź 2009 Powrót do góry

Cytat:
Wiedziałem, że z moją, starszą siostrą u boku nic mi nie grozi


Niepotrzebny przecinek.
Było więcej niedopatrzeń, ale mam tylko pięć minut na komentarz, więc nie będę sobie zawracała głowy błędami.

Dil!!! Czemu kazałaś nam tyle czekać, hę? Toż to był grzech. Nie wiem, czy jestem w stanie wybaczyć Ci tak długą przerwę. No, chyba, że w ramach rekompensaty w trybie natychmiastowym wstawisz XIX. :D

Dobra, edytuję. Poprzedni komentarz pisany "byle jak najszybciej" mi najwyraźniej nie wyszedł. :D

Co do punktu widzenia B. - dziwi mnie to, że tak szybko uwierzyła w winę Emmetta. Okay, rozumiem, Jacob powiedział jej o tej nieszczęsnej Formule - ale, jakby nie patrzeć, B. i E. są przyjaciółmi. I wydawać by się mogło, że sobie wzajemnie ufają.
Choć, jak rozumiem, fakty (mam tu na myśli wizytę Emmetta u Edwarda) mogły trochę tu namieszać.
Wiesz co? Spędziłam długie godziny na rozmyślaniu o tym, jak będzie wyglądało pierwsze spotkanie przemienionego E. i Belli. Tym jego opanowaniem zbiłaś mnie nieco z pantałyku - czy to się odnosi do wszystkich bez wyjątku? To by nieco ułatwiało. Choć, z drugiej strony, B. zawsze miała ładniej pachnącą krew, więc może nie będzie tak różowo Wink
Podobała mi się sytuacja, w której Edward odkrył swój nowy dar. Z początku nie mogłam się połapać, miałam wrażenie, że te pochylone teksty są z księżyca wzięte, ale w końcu połapałam się co i jak - i to jeszcze przed tym, jak sobie to wyjaśnili! :D Musiałam zaszpanować inteligencją :D

Starałam się napisać KK i po przeczytaniu doszłam do wniosku, że wyszedł mi trochę, hm, ostro. Ale rozdział mi się podoba, wbrew pozorom - bardzo, bardzo, bardzo podoba! Także nie zrażaj się :)

Jeszcze tylko jedno zastrzeżenie - na litość Emmetta, czemu tak krótko? Ledwo zdążyłam się wciągnąć, a tu puf! i koniec. Do grobu mnie wpędzisz takimi akcjami..!
Bardzo cierpliwie czekam na następną część.


Pozdrawiam,
Latte.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cocolatte. dnia Czw 18:14, 15 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
rani
Dobry wampir



Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 2290
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 244 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Smoczej Jamy

PostWysłany: Śro 16:10, 14 Paź 2009 Powrót do góry

Hmmm...dziwny jakiś ten rozdział.
Początek mi się podoba, cały PWB. Fajnie opisałaś zdenerwowanie Belli. Widać bardzo dobrze, jak kocha Edwarda. I Jacob, który u ciebie jest świetną postacią. Kocha Bellę, lubi Edward i chce ich chronić. Udał ci się bardzo.
Jeśli chodzi o Edwarda, to podoba mi się, jak opisałaś przemianę. Tak, jak w kanonie, jednak tutaj Edward nie czuję silnej potrzeby picia ludzkiej krwi.
Nie podoba mi się jednak to:
Cytat:
- Najważniejsze co musisz wiedzieć to fakt, że jesteś wampirem i czujesz palące pragnienie krwi. Nie zbliżaj się do Rose, bo możesz ją zabić.

Jakoś mi to brzmi tak sztywno. Jakby mówił mu, że na dworze pada, niech więc założy kurtkę. Głupie porównanie, wiem Laughing
I Edward wcale się nie zdziwił, to też nie jest normalne.
Czyta w myślach? Podoba mi się :D Tylko mam nadzieję, że Belli nie będzie mógł słyszeć.
Widziałam chyba ze 2 błędy, ale mało istotne.

Ogólnie bardzo mi się podoba, jak zawsze. Tylko w tym miejscu tak mi zgrzytnęło.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Black Hole
Nowonarodzony



Dołączył: 13 Lut 2009
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Nigdziebądź

PostWysłany: Śro 16:10, 14 Paź 2009 Powrót do góry

!
Pisałam już sporo o samym tekście, to teraz o rozdziale. Cóż, świetny. Tylko jakoś nie zdziwiło mnie to, że Edward opanował pragnienie. Zazwyczaj tak się dzieje w opowiadaniach, a tutaj można by się trochę pobawić. Na ten przykład Edward w napadzie szału atakuje Rosalie. Ale dajmy na o Jasper daje radę go od niej odciągnąć i niedokończony atak jest przyczyną przemiany Rose. A potem dajmy na to, że Bella, która jakimś cudem widzi całe to zdarzenie przez okno nagle stwierdza, że Edward jest poworem, że coś jest nie tak i...
Ok. Lepiej się zamknę, bo to Twoje opowiadanie x p
Złapałam cztery błędy...
Bracie Hale przyglądali mi się bacznie.
Bracia.
- Dzięki, dam rade, weź Alice.
radę

Oczywiście podczas czytania dwa umknęły. Jak znajdę, edytuję posta.
Weny!

BH ; )

EDIT:
Jest jeszcze jeden! xp.
Poczekaj, nagraj się jeszcze raz… Emmett, błagam cię zadzwoń do mnie, wiem, że wiesz więcej ode mnie… Proszę cię, pomóż mi, nie mam już sił. Błagam, nie zostawiaj mnie tak, kocham cię.
O tu. Poczekaj, nagram się jeszcze raz.
Albo niech Jake powie pierwsze zdanie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Black Hole dnia Śro 16:12, 14 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Annie_lullabell
Zły wampir



Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Śro 17:25, 14 Paź 2009 Powrót do góry

Ojojoj! Kobieto, ty mnie zaskakujesz... Edward tak szybko się opanował... Chociaż ja liczyłam na jakieś ataki nowego Edwarda xD No, ale tak też może być :D
Swoja drogą, Bella mogła zrobić rozrubę w szpitalu.. Jestem ciekawa jak wszyscy sie o wszystkim dowiedzą.. Na pewno będzie to ciekawy rozdział.
Świetnie piszesz, ale to wiesz ;]]
Życze ci ponownie mega weny.
Pozdrawiam, Annie ;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 17:08, 15 Paź 2009 Powrót do góry

Słoneczko moje...
Od razu najmocniej Cię przepraszam, że dopiero teraz przeczytałam nowy rozdział i że dopiero teraz wstawiam komentarz, ale wiesz jak to u mnie ostatnio jest. Zabawy ze śmiertelnikami oraz zmiana siedliska mnie rozwaliły. Mam nadzieję, że mi wybaczysz :*

No ale to tyle słów wstępu. Przejdę do komentarza.
Fragment z perspektywy Belli wprawił mnie w bardzo melancholijny nastrój. Zrobiło mi się strasznie smutno. Wyobrażenie nieprzytomnej Alice, zdenerwowanej Belli i wściekłego Jacoba, który uważa, że Emmett zrobił coś złego i że to wszystko jego wina... Ech... Bella musiała się naprawdę strasznie poczuć, gdy zobaczyła, że Edward zniknął. Na dodatek niepokój zasiany przez Jake'a a propos Emmetta musiał też być rozwalający. Biedna dziewczyna. Ale ja nie winię Jacoba o nic. W żadnym wypadku! Jak bym mogła. Przecież dla niewtajemniczonej osoby zachowanie Emmetta może się wydać podejrzane. Nie ma co się oszukiwać. Mam nadzieję, że szybko wszystko sobie wyjaśnią. Jestem bardzo ciekawa jak zareagują poszczególne osoby.
Kurcze... gdy czytałam część z punktu widzenia Edwarda byłam jakaś podminowana. Nie mogłam czytać o tym jak cierpi, jak go boli, że wydaje mu się, że płonie. Przez moment wydawało mi się, że przeżywam ten ból razem z nim. Naprawdę. I te jego krzyki. A tu nagle Edward odkrywa, że umie czytać w myślach. A to dobre. Szczerze mówiąc tak się przyzwyczaiłam w MN do tego, że wszyscy przez pierwszą część byli ludźmi, że do teraz nie mogę się przyzwyczaić, że są tutaj też wampiry. No i teraz jeszcze Edward stał się wampirem i dostał swój sagowy dar... I Edward pożywił się siedmioma sarnami. No ładnie. Ale nie czuł mocnego pragnienia, nie chciał wypić krwi Rosalie. Brawo dla niego. Ich powitanie było urocze. Uwielbiam Twoją Rose. Naprawdę super ją wykreowałaś.
No więc krótki rozdzialik, ale bardzo mi się podobał. Naprawdę :)

Niestety te słowa...

Cytat:
I powoli zbliżamy się do końca...


... mnie zasmuciły. Do końca? Nie no... :(

Cudny rozdział Dil, naprawdę :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 18:22, 15 Paź 2009 Powrót do góry

Mam gorączkę, więc dziś będzie naprawdę krótko - tylko tyle, żeby wyrazić swoją opinię i zostawić ślad, że byłam i przeczytałam. Z powodu choroby mogę sobie łatwo wyobrazić, co czuł Edward. Boli mnie każdy staw, nawet włosy i paznokcie też mnie bolą, więc mu współczuję. Szkoda tylko, że on obudził się ładniejszy i utalentowany, a ja nadal z zatkanym nosem i zmarnowana. Nie ma sprawiedliwości na tym świecie. W tym rozdziale mogłabym się właściwie przyczepić tylko do jednego - obecności Rose przy przemianie. Powiem krótko - moim zdaniem byłoby to wysoce niefrasobliwe i ryzykowane, ale mamy do czynienia z idealnym Edziem, więc na razie wszystko idzie dobrze. Do pozostałych rzeczy się nie czepiam, bo nawet nie mam siły. Wink Przy następnej części bardziej się postaram.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
majaczki
Nowonarodzony



Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 15:22, 18 Paź 2009 Powrót do góry

Dilena napisał:
Brzmiał tak czystko, wręcz nieludzko.


czystko?

Dilena napisał:
Kiedy wysuszyłem wszystkie siedem saren spojrzałem na Emmetta.
Szybko się uczy.
- Czego? – spytałem.


Szybko się uczy.

Cytat:
Ale patrząc trzeźwym okiem ponad połowa osób czytających nie komentuje... Szkoda. Proszę Was, jeśli możecie to napiszcie coś, bo to zawsze daje kopa do dalszego pisania Wink


Łyk kawy, lekkie przeciągniecie się na krześle i wedle życzenia mogę zacząć pisać.

Powiem Ci na ucho, w tajemnicy, że bardzo podoba mi się angielska wersja tytułu. Moonlight Night ma swoistą lekkość, której brakuje Nocny Blask Księżyca.

Historię widzę tak. Edward i Bella od początku byli skazani, na trudną miłość. Głowna różnica miedzy nimi wynika z liczby zer na koncie, co za tym idzie wychowania i środowiska w którym żyją. Niewiarygodne jest to, że ona nie jest rozpuszczoną panienką, tak jak jej koleżanki, tylko rozważną i romantyczną dziewczyną pełną empatii. Chłopak jest wręcz stworzony wprost dla niej – zakochany bez pamięci, lekko zniewieściały (czyt. romantyczny), ale kiedy trzeba pokazuje, że potrafi oddać mocny cios w nos jakiegoś dupka. Oczywiście tworzą świetną parę, żaden problem nie jest w stanie rozbić tego związku. Wszystko zmierza do tego, że nawet śmierć ich nie rozdzieli. Historia doskonała. Współczesne Romeo i Julia, wersja śmierci lekko poprawiona, czyli co by się stało gdyby te dwójkę Szekspir pozamieniał w wampiry.

Nie ma postaci która by mnie rozczarowała. Pozwolę sobie opisać moich ulubionych bohaterów Twoimi słowami.

„Ona płacze? Zalała mnie fala gniewu. Nie, to mało powiedziane – wszechogarniającego wkurwienia.”

„- Zaufałam jednemu kretynowi, dałam mu się przelecieć, poznał jakąś cizię i ch*j bombki strzelił.
(…)
- Jestem perfekcjonistką, Emm.”

I pisząc szybkie podsumowanie muszę podziękować Twojej wyobraźni za MN. Z niecierpliwością czekam na kolejne wypadki.
Pozdrawiam, M.

P.S. Muzyka oczywiście bardzo trafna, kilka utworów jest w moich Ulubionych, kilka już dawno tam było. Podoba mi się Twój dość zróżnicowany gust muzyczny. Pozwolę sobie teraz ja coś Ci polecić, wg nieśmiertelnej zasady Tit For Tat, sprawdź Song o ciszy – Czerwone Tulipany i Sinead O'Connor - It's All Good, warto.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez majaczki dnia Nie 15:23, 18 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Dilena
Administrator



Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 158 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 12:31, 19 Paź 2009 Powrót do góry

Cytat:
Powiem Ci na ucho, w tajemnicy, że bardzo podoba mi się angielska wersja tytułu. Moonlight Night ma swoistą lekkość, której brakuje Nocny Blask Księżyca.


Ja używam tylko angielskiej nazwy i to ona jest poprawna. Tytuł został przetłumaczony tylko na potrzeby forum, gdzieś tam w regulaminie pisze o polskich tytułach Wink Myślę, że po zakończeniu zmienię go na oryginał, wtedy chyba juz nie będzie problemu.

Cytat:
Muzyka oczywiście bardzo trafna, kilka utworów jest w moich Ulubionych, kilka już dawno tam było. Podoba mi się Twój dość zróżnicowany gust muzyczny. Pozwolę sobie teraz ja coś Ci polecić, wg nieśmiertelnej zasady Tit For Tat, sprawdź Song o ciszy – Czerwone Tulipany i Sinead O'Connor - It's All Good, warto.


Dzięki. Naprawdę muzyka jest dla mnie bardzo ważna. Wiem, że niektórzy nie patrzą wcale na playlisty, a ja na przykład korzystam z nich kiedy inni autorzy je dodają. Jeśli chodzi o te dwa numery, to przydzadzą się, ale już chyba w inny opowiadaniu.. :)

Właśnie. Chciałam Wam powiedzieć, że napisałam dwa ostatnie rozdziały, które w tej chwili są już u Susan. Tak czy inaczej stawiam wszystkim po dużej True Blood :D
Image

Łezka się w oku kręci. Dilcia pochlipuje, ale tak... :D Wstawić od razu dwa rozdziały i czekać trochę dłuzej czy po jednym?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
nieznana
Zły wampir



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca

PostWysłany: Pon 15:27, 19 Paź 2009 Powrót do góry

Jeśli o mnie chodzi, to wstawiaj jak najszybciej i to oba rozdziały, bo już nie mogę się doczekać końcówki! A z tego co "przypuszczam" będzie ona niesamowita!

Co do toastu, to ja też się dołączam, a co się będę :D
Image

Jedyne to czego żałuję, że to już koniec :( Będę tęsknić za MN... chlip-chlip

EDIT: mam nadzieję, że nie muszę cenzurować obrazka xD

wstawiaj rozdzialik
nz


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez nieznana dnia Pon 15:28, 19 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Dilena
Administrator



Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 158 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 16:14, 19 Paź 2009 Powrót do góry

Beta: Susan

pl http://www.youtube.com/watch?v=b0fKI_FS-4U

Rozdział XIX

Dobra wymówka


Bella



Dni mijały koszmarnie powoli, a po Edwardzie nie było nawet śladu. Postanowiłam przenieść się do Alice na stałe. Mówiłam poważnie, że nie chcę widzieć mojej matki na oczy. Gdyby nie kazała mi przyjechać do domu wcześniej z wakacji nic złego by się nie wydarzyło! Najlepsze okazało się jednak to, że nie miała najmniejszego zamiaru mnie przepraszać. Z tego co wywnioskowałam z rozmowy z ojcem, ona myśli, że wrócę i to ja będę ją prosić o przyjęcie mnie z powrotem do domu. O nie! Po moim trupie. Moje miejsce było przy Alice. Ta dziewczyna zastępowała mi matkę, przyjaciółkę i siostrę, której nigdy nie miałam. Szkoda tylko, że za każdym razem kiedy na nią patrzyłam, widziałam Edwarda. Niby nie zachowywali się jak typowe, identyczne bliźnięta, ale od razu można by zauważyć podobieństwo w wyglądzie…
Leżałam na łóżku miłości mojego życia i zastanawiałam się czy jeszcze kiedyś go zobaczę. Zużyłam już wszystkie pokłady łez. Po wczorajszym dniu moje oczy wyschły pewnie na długie lata. Tak, wczoraj przeżyłam najgorszy dzień w swoim życiu. Pogrzeb Carlisle’a i Esme. Nie sądziłam, że mieli aż tylu znajomych. Na cmentarzu zauważyłam przyjaciół, bardzo dalekich krewnych, jak dowiedziałam się od Alice, a przede wszystkim wielu lekarzy i pacjentów ze szpitala. Byłam w życiu na bardzo wielu pogrzebach, ale żaden z nich nie okazał się tak tragiczny i przytłaczający psychicznie. Co chwila wydawało mi się, że mdleję. Nie histeryzowałam, ale naprawdę nie miałam już sił. Charlie i Seth nie odstępowali mnie na cmentarzu na krok, więc w razie upadku miałam podporę. Wśród tłumu ludzi zauważyłam Jessicę z Newtonem. No cóż, może teraz postanowiła zaprzyjaźnić się z Edwardem, w końcu dostanie porządne odszkodowanie, jeśli tylko wróci… Był też wujek Billy, Angela i Ben, ale zabrakło najważniejszych osób - dzieci Cullenów. O ile mogłam zrozumieć, że z moim chłopakiem dzieje się coś niedobrego, to zachowania Rosalie potrafiłabym nie wybaczyć do końca życia. Gdyby tylko spojrzała na Alice, wiedziałaby, że cały cholerny świat zwalił jej się na te małe barki. Jak miała dźwigać ten ciężar sama? Co prawda miała mnie i Jacoba, ale doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że nie zastąpimy jej zmarłych bądź zaginionych bliskich. Na wspomnienie momentu spuszczania trumny Esme do grobu doznałam nagłego, ostrego bólu w klatce piersiowej. Na łzy naprawdę nie miałam już sił…
- Bella, chodź. Zrobiłam kolację.
- Idę.
Alice była bardzo dzielna. Muszę przyznać, że nie myślałam, iż tak dobrze poradzi sobie z tym wszystkim. Oczywiście nie zachowywała się normalnie. Co to, to nie. Funkcjonowała poprawnie. Tak, to było dobre określenie jej stanu. Poprawnie. Była, bo musiała. Jadła, żeby nie umrzeć z głodu. Dbała o higienę pewnie tylko ze względu na Jacoba. Gotowała, bo to pochłaniało jej czas. Starała się zapewnić mi wszystko co najlepsze, bo już nigdy nie będzie się opiekować nikim innym w tej rodzinie. Pozwalałam jej na to, bo po rozmowie z moim kuzynem przyznałam mu rację co do jednego - to ją trzyma przy życiu.
- Jake już wyszedł? – spytałam ją. Od śmierci Cullenów Jacob stał się opoką dla nas obu. Co prawda widząc go z Alice przytulonych odczuwałam ogromny ból psychiczny i tęsknotę… Muszę jednak przyznać, że kiedy tylko wchodziłam do pokoju czy kuchni, Jake odsuwał się od mojej siostry. Jak już mówiłam został oparciem nie tylko dla niej.
- Tak, ale Seth zapowiedział się na kolację.
- Ten to ma apetyt.
- Zostaniesz ze mną? – spytała nagle Alice. Łamiący głos i łzy w oczach były jej błaganiem.
- Nigdzie się nie wybieram. Wiesz o tym! – odrzekłam, podnosząc się z krzesła. Przytuliłam ją najmocniej jak tylko potrafiłam. W tej chwili znałam jedynie ten żałosny sposób, żeby okazać jej moją miłość. Płakała w moje ramię, a ja gładziłam ją po włosach i ramionach jakby to mogło pomóc.
- Już dobrze, Alice, dobrze – pocieszałam ją choć sama w to nie wierzyłam. O ile można zaakceptować śmierć własnych rodziców, bo ta przecież w końcu jest naturalną koleją rzeczy, to straty brata i siostry nie.
- Dzisiaj była tu jedna z moich dalekich ciotek, Carmen – zaczęła.
- Tak? I co mówiła? – spytałam szczerze zaciekawiona. Nie słyszałam w domu nikogo poza Alice i Jacobem. Był jeszcze Charlie, ale tylko po to, żeby zapytać czy czegoś mi brakuje i oznajmić, że poszukiwania Edwarda stoją w miejscu. Bezdech. Kolejny raz.
- Rodzice nie zostawili testamentu. Do końca miesiąca wszystko zostanie podzielone między naszą trójkę, ale jeśli nie będzie przy tym Rosalie, możemy stracić cały majątek. Tylko ona jest pełnoletnia, technicznie rzecz biorąc ja nie mogę mieszkać tu sama… Z tobą też nie.
No tak. To poważnie komplikuje sprawę. Wiedziałam, że muszę coś zrobić. Emmett nie odpowiada na moje telefony. Komórka Jaspera dostarcza tylko pustych sygnałów, a to i tak lepiej od Rose, bo ta wyłączyła swoją całkowicie.
- Znajdziemy ich, Alice. Charlie postawił na nogi najlepszych detektywów w LA…
- A jeśli nie? Co zrobimy, Bella? Boję się, wiesz… Nie chcę się stąd wyprowadzać. Tylko ten dom mi został.
- Przysięgam ci, że nie wydarzy się już nic złego. Przysięgam. – Chwyciłam ją za rękę i postarałam się naturalnie uśmiechnąć. Nie mogłam pozwolić, żeby cierpiała jeszcze bardziej. – Wiesz chyba pójdę wieczorem do Angie i Bena. Potrzebuję jeszcze kilku rzeczy.
- Dobrze.
Tak naprawdę to Jake dawno przywiózł mi z domu wszystkie ciuchy, kosmetyki i książki. Miałam zamiar zrobić co innego. Pojechać z moim kuzynem, choćby na koniec świata i znaleźć Edwarda. A jeśli nie jego to przynajmniej Emmetta. Oj tak... pan Hale ma mi masę do wytłumaczenia i nie obchodzi mnie jego postura grizzly, bo jeśli nie ma dobrej wymówki na to wszystko, to… Aż wszystko we mnie wrzało. Posiedziałam z Alice jeszcze niecałą godzinę i poszłam z powrotem do pokoju Edwarda. Usłyszałam dzwonek do drzwi, ale chciałam jeszcze ściągnąć bluzkę, w której było mi za ciepło. Z impetem wpadłam do pokoju, bo miałam nadzieję jak najszybciej znaleźć się w towarzystwie Setha. Na łóżku siedział już ktoś inny.
- Edward? – wykrztusiłam. Spojrzał na mnie, nie odzywając się, tak jakby chciał wyczytać z mojej twarzy… cokolwiek. Po kilku sekundach szoku, oprzytomniałam – Edward! – wykrzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję. Przytuliłam tak mocno, jak tylko potrafiłam. Nadal milczał. Chwila, to mi się nie wydaje, prawda? On tutaj jest.
- Przepraszam cię za wszystko, Bella – odezwał się w końcu i gestem ręki przysunął mnie do siebie. Gładził moje głosy, całował policzki, czoło, usta, szyję. Myślałam, że to niemożliwe, ale rozpłakałam się ze szczęścia.
- Gdzie ty się podziewałeś? Nieważne. Zawołam, Alice…
-Nie, poczekaj – przerwał mi – chcę tu pobyć z tobą. Tylko z tobą.
- Dobrze, będziemy mieli czas potem…
- Rose i Emmett są z nią – zapewnił mnie.
- Emmett – wyszeptałam z wściekłą miną.
- Kochanie, spójrz na mnie – poprosił i chwycił moją twarz w dłonie.
- Dlaczego jesteś taki zimny?
- Właśnie o tym, chcę z tobą porozmawiać.

Edward

Miałem być nieustraszonym zabójcą, a tu co? Trząsłem się ze strachu i prawie zaniemówiłem. Emmett miał łatwiej, bo Rose sama domyśliła się prawdy, a ja? Trzymałem tę piękną buźkę w swoich wampirzych rękach i zastanawiałem się co powiedzieć. Może „Hej, kotku! Jestem wampirem, ale nie bój się. nie zjem cię.Co najwyżej wypiję krew”. Nie, bez sensu. Muszę ją jakoś naprowadzić.
- Słucham cię, Edwardzie – szepnęła, widocznie zauroczona moimi oczami. To dobrze, że chociaż wygląd stał się teraz moim atutem.
- Czy spotkałaś już kogoś, kto ma taką samą temperaturę ciała jak ja? – zapytałem, chociaż zdawałem sobie sprawę, że tępo brnę w zasadzkę.
- Emmett, ale on jest chory. Ty też? To jakieś powikłania po wypadku? A tak w ogóle…
- Nie, nie – kiwałem głową, żeby przestała, ale widocznie nie to było w planach mojej dziewczyny.
- … to jak zdołałeś się tak szybko wyleczyć? Właśnie, Edward, gdzie ty się podziewałeś? Z Rosalie i Emmem?! – teraz już zaczęła krzyczeć – jak ich dorwę w swoje ręce…
Nie miałem wyboru. Pocałowałem ją, głęboko wślizgując się językiem w jej usta. Zmiękła momentalnie i oddała się chwili. Ja byłem dupkiem, bo zamiast porządnie ją całować, skupiałem się na jej myślach. Tylko, że nic nie słyszałem. To dziwne. Emmett nie uprzedził mnie, że te moce działają tylko na niektórych. Widocznie nie każdy wykazuje taką samą podatność na wampirze talenty.
- Pierwsze co musisz wiedzieć, to fakt, że kocham cię najbardziej na świecie – właśnie zrozumiałem, że w miłości najważniejsze jest zaufanie i poświęcenie. To, że stałem się istotą nadprzyrodzoną nic mi nie da. W końcu czym jest nieśmiertelność bez miłości? Wiedziałem, że zamierzam grać w otwarte karty i modliłem się w duchu, że to wystarczy.
- Ja ciebie też – usłyszałem.
- Emmett nie jest chory i przepraszam, że ci nie wierzyłem. Proszę, wysłuchaj mnie – dodałem, widząc, że otwiera usta – Nie wierzyłem ci. Chciałem cię przed nim chronić, ale nie miałem racji. No w każdy razie nie do końca, bo nikt by na to nie wpadł. No nie, to też nieprawda. Rosalie wpadła – motałem się jak dziecko. Na szczęście Bella słuchała i czekała cierpliwie. – Chodzi mi o to, że… gdyby nie oni, nie siedziałbym tutaj teraz przy tobie, skarbie. Jestem pewien, że wczoraj nie chowałabyś z Alice moich rodziców, tylko mnie. – Oczy mojej dziewczyny zaszły łzami i wtuliła się we mnie jak małe dziecko. - Jakie książki lubisz czytać? – spytałem.
- Romanse – odpowiedziała machinalnie. Super, to mi nie pomoże.
- Wierzysz w duchy?
- Oczywiście.
- W magię? – brnąłem dalej.
- To zależy jaką… Edward, powiedz mi wreszcie o co chodzi. – Westchnąłem.
- Daj rękę – poprosiłem ją – a teraz przyłóż ją do mojego serca.
Minęły trzy i pół sekundy, zanim zrozumiała. Bystra dziewczynka.
- Jak? – wyjąkała.
- Emmett i Jasper są… wampirami – wydusiłem wreszcie.
- Wampirami? To znaczy co? Piją krew? Słyszałam o takich klubach, gdzie spotykają się psychole z całego świata, ubierają się na czarno i w kieliszkach piją kupioną w szpitalach krew…
- Nie, kochanie. Prawdziwymi wampirami. To dlatego moje serce nie bije. Emmett mnie zmienił i w ten sposób uratował mi życie… życie, technicznie rzecz biorąc.
Wpatrywałem się w Bellę, chcąc odczytać z jej miny cokolwiek, a ona na kilka sekund przestała oddychać.
- Ty nie żartujesz? – spytała. Pokiwałem przecząco głową.
- Zrozumiem jeśli nie chcesz mnie więcej widzieć…
- Zwariowałeś? Kocham cię, wariacie! Przez te kilka dni kiedy nie wiedziałam co się z tobą dzieje, myślałam, że uschnę i przestanę funkcjonować! Jedyną myślą, która trzymała mnie przy życiu było to, że cię odnajdę, że wrócisz! Nie mówisz poważnie, twierdząc, że dam ci znowu odejść. Nigdy! Rozumiesz? Jesteś moim całym światem!
Odniosłem wrażenie, że w jednej sekundzie w moim małym pokoju znikąd pojawiła się cała namiętność świata. Zanim moja dziewczyna zaczęła mnie gorąco całować, zdążyłem przewrócić ją na poduszkę. Jasper radził mi, żebym nie zbliżał się do Belli, bo mogę zrobić jej krzywdę. Nie czułem żadnego pragnienia. No przynajmniej pragnienia krwi. Jednak na wszelki wypadek, Jazz był w pobliżu i kontrolował moje emocje. Ciekawe jak to robił, bo ja nie słyszałem jego myśli. A może jeszcze muszę się nauczyć kontrolować swój dar? Bella jęknęła cicho. Jej język wydawał mi się teraz tak niezwykle ciepły. Zjechałem jedną ręką na jej biodro, a drugą gładziłem włosy.
- Jesteś cudowna – wydyszałem prosto w jej usta. Wróciłem do gorącego pocałunku, którego widocznie bardzo pragnęła. Mogłem sobie tylko wyobrazić co czuła, gdy zniknąłem. Ja tęskniłem, ale wiedziałem przecież gdzie się znajduje i co robi. Dzięki Jasperowi mieliśmy informacje z domu na bieżąco. Ona i Alice to zupełnie inna historia.
- Nie podobam ci się? – spytała nagle.
- Co? Skąd ci to przyszło do głowy?
- Nie skupiasz się na mnie.
- Przepraszam. Wybacz, królowo – odparłem uśmiechając się do niej.
- Wybaczę, pod jednym warunkiem.
- Tak? Jakim?
- Kochaj się ze mną.

Bella

Spojrzał na mnie jakby widział mnie po raz pierwszy w życiu. Jakby nagle znalazł się z obcą dziewczyną w swoim własnym łóżku. Poznałam jednak po jego oczach, że wie iż nie ma prawa mi odmówić. Nie po tym jak odchodziłam od zmysłów. Nie po tym jak myślałam, że go więcej nie zobaczę. Nie po tym jak musiałam być bratem i siostrą dla Alice. Nie.
- Naprawdę tego chcesz? – szepnął.
- Tak.
Jeśli twierdzi, że stał się wampirem, dobrze. Może nawet ma rację, a może myli pojęcia. Jedno jest pewne - jego serce nie bije. Jednak postanowiłam odłożyć to wszystko na później. Liczy się tylko tu i teraz. On i ja.
Pocałował mnie miękko i głęboko. Jego oddech był pociągająco słodki, inny niż wcześniej. Wplotłam ręce w te kasztanowe włosy i spojrzałam w oczy, które też zmieniły swój kolor. Wygięłam się lekko w łuk i wydałam z siebie niekontrolowany jęk kiedy jego język szalał po mojej szyi. Instynktownie odsłoniłam włosy z piersi. Całowaliśmy się gorąco i namiętnie, a po kilkunastu minutach Edward delikatnie, acz zdecydowanie zaczął rozpinać guziki mojej bluzki. Jeden po drugim z góry do dołu. Poczułam się lekko zawstydzona, bo nie wiedziałam czy będę mu się podobała. Moje piersi nie były duże czy super-krągłe. Po prostu przeciętne. Całe wahanie ulotniło się kiedy poczułam jego język na moich sutkach. Lizał je z wielką pasją i wyrazem zachwytu malującym się na twarzy. Chyba nie wiedział, że pobudził wszystkie moje zmysły. Każdy nerw na moim ciele dążył do spełnienia, a mój chłopak wampir drażnił mnie swoimi gestami. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się słodko i seksownie, po czym zsunął ręce na moje biodra zgrabnym ruchem zrzucając ze mnie spodnie. Oplotłam rękoma jego cudownie umięśniony tors i nerwowo próbowałam ściągnąć jego koszulę. Zaśmiał się i pomógł mi, siadając na kolanach i przyciągając mnie do siebie. To było niesamowite uczucie. Skóra przy skórze, ślina w ślinę, język o język. Brakowało tylko jednego. Czułam, że zrobiłam się mokra jak jeszcze nigdy dotąd. Skinęłam głową, żeby pokazać mu, że jestem gotowa. Położył mnie delikatnie na plecach, po czym powiedział:
- Jesteś najlepsza, Bella.
Chciałam mu powiedzieć, żeby mówił do mnie jeszcze. Chciałam krzyknąć, żeby nie przestawał, ale było mi wstyd. Chwycił moje obie ręce i położył je za głową, całując szyję. Wszedł we mnie delikatnie, ale mimo to zabolało. Jęknęłam.
- Przestać? – spytał, wystraszony.
- Na chwilę – odparłam. Nie wiem czemu, ale czułam, że za drugim razem będzie lepiej. – Jeszcze raz – szepnęłam.
Tym razem się udało. Było tak jak sobie wymarzyłam. Tego uczucia nie mogłam porównać z niczym innym. Poruszał się we mnie gładko i czule, doprowadzając mnie do kompletnego szału. Czułam się jak pijana, ale nie pijana Martini. Zachłyśnięta moim chłopakiem - wampirem. Zapomniałam o całym świecie i nie byłam w stanie myśleć o niczym innym niż głęboki oddech Edwarda, język Edwarda, Edward we mnie…

- Dziękuję ci – szepnął i pocałował mnie w czoło po kilku minutowej ciszy. Nie odpowiedziałam, bo nie byłam w stanie. Ogarnął mnie ogromny zachwyt i zapragnęłam Edwarda jeszcze raz. Albo dwa, a najlepiej przez całą noc. Zaczęłam całować policzki, a on się zaśmiał.
- Skarbie, Emmett się już niecierpliwi. Prosi, żebyśmy poszli do salonu.
- Nie słyszałam, żeby wołał – odparłam.
- Bo nie wołał, później ci wytłumaczę. Chodźmy.
- No dobrze – odrzekłam zrezygnowana.
Objął mnie w pasie i poszliśmy zmierzyć się z rzeczywistością.


Rozdział XX

Pl http://www.youtube.com/watch?v=MccmHwA-c4U&feature=fvw

Rok później

Bella

Stałam w środku tłumu ludzi. W środku pachnącego, ciepłokrwistego, apetycznego tłumu ludzi. Taki mały szczegół. Tym razem nie robiło mi to różnicy. Nauczyłam się kontrolować pragnienie. Edward mnie nauczył. Muszę jednak przyznać, że na początku było koszmarnie. Zabijałam ludzi jak owady. Jednego po drugim. Bezlitośnie, ale szybko. Liczyło się dla mnie tylko jedno: krew z górnej półki. Przeważnie Emmett zajmował się mną kiedy dopadał mnie morderczy szał. Niestety nie zawsze… A dlaczego akurat on? Bo pomimo tego, co wydarzyło się w moim życiu przez ostatni rok, nadal był moim najlepszym przyjacielem i takim pozostanie na wieczność. Jakby na to nie patrzeć to on mi tę wieczność podarował. Oczywiście w wampira przemienił mnie Edward, który nie miał kompletnie żadnego problemu z dostosowaniem się do zwierzęcej diety. Idealny, jak zwykle. Mi jednak sarny, jelenie, a nawet niedźwiedzie zwyczajnie cuchnęły. Żeby zaspokoić pragnienie potrzebowałam ludzkiej krwi. Okazałam się szczęściarą, bo miałam dar blokowania innych wampirzych talentów, ale tylko niektórych. Na przykład Jasper mógł dowolnie manipulować moimi emocjami, ale Edward nigdy nie odczytał moich myśli. Chwaliłam za to niebiosa, bo to pozwalało mi zwracać się z problemami do Emmetta. Przed moim mężem było mi zwyczajnie wstyd. Tak, mężem. Wzięliśmy ślub tuż po mojej przemianie. O mały włos nie skończył się on krwawą rzezią. Gdyby nie Jasper pewnie wysuszyłabym księdza do ostatniej kropli krwi. Dlaczego tym razem akurat Jazz? To proste. Wszystko rozgrywało się w bardzo logiczny sposób - on odczytywał moje emocje, z kolei Edward znał jego myśli, a stąd już niedługa droga. Mój ukochany zrobił wszystko, żebym nie cierpiała. Tak, mimo tego, że byłam zwykłym mordercą nie mogłam się pogodzić z tym co robię. Emmett zabijał, mieszkając jeszcze u Volturi, podobnie Jazz. Edward kompletnie nie odczuwał potrzeby picia krwi akurat ludzkiej. Rosalie męczyła się ponad pół roku, ale nakazała Emmettowi pilnować jej na każdym kroku, dopóki nie opanuje swoich emocji. Poskutkowało. Żadnych ludzkich ofiar śmiertelnych. Tylko ja okazałam się pieprzonym odludkiem, który nie potrafił zadowolić się zwierzętami. Ale jak wspomniałam Edward nauczył mnie w pełni się kontrolować. Nie trzymał mnie nigdzie siłą jak Jazz, próbą przemówienia mi do rozsądku jak Emm, nie odciągał mnie od zabijania zakupami jak Rose. Po prostu mnie kochał. Kochał mnie tak mocno, że czasem ta miłość aż mnie bolała. Zdawało mi się, że go zawodzę, ale nie miałam racji.
- Dzień dobry, królowo. Masz ochotę na pumę przed naszą misją? – z zamyślenia wytrącił mnie wspaniały głos mojego męża. To właśnie w pumach zagustowałam, przechodząc na dietę zwierzęcej krwi. Edward uważał, że najbardziej przypomina zapachem ludzi. Miał całkowitą rację.
- Raczej nie.
Dzisiejszy dzień miał być jednym z najważniejszych w moim życiu. To właśnie do tego dnia przygotowywaliśmy się cały rok. Wszyscy z nas: Rose, Emm, Jazz, Edward i ja. Obmyśliliśmy taktyki na każdą sytuację. Nie była w stanie nas zaskoczyć.
- Kocham cię – szepnęłam i łapczywie wpiłam się w usta Edwarda.
- Ja ciebie też, ale ty się ze mną żegnasz. Bezsensownie, Bella. Nic nam nie będzie. Wygramy. Wyrównamy rachunki – zarzekł się – powinniśmy już iść.
Na parkingu przed dużym centrum handlowym oddalonym o około czterdzieści mil od małego, zabytkowego miasteczka, Volterry czekało na nas niepozorne Volvo S60R. No, niepozorne jak na nasze warunki.
- Pamiętajcie, ona jest moja – zarządziła Rose. Uśmiechnęłam się do Edwarda, bo znaliśmy już przemowę jego siostry na pamięć. Nietykalna Jane. Tylko dla niej.
- Gdzie dokładnie się z tobą umówiła? – zapytał Emmetta mój mąż.
- Niedaleko, to jakieś piętnaście minut drogi samochodem.
Teatralnym gestem pogładził Rosalie po twarzy. Tych dwoje miało w zwyczaju okazywać sobie uczucia przy innych, nie zważając na ich obecność. To dlatego zamieszkaliśmy osobno. Jasper i Benjamin wynajmowali pokój hotelowy już od prawie roku. Razem polowali i rozmawiali, podrywali ludzkie dziewczyny i oszukiwali recepcjonistów. Dzięki uprzejmości Bena, mogliśmy na dłużej zostać w LA. Posiadał on dar władania żywiołami, więc jeśli potrzebowaliśmy wyjść i załatwić coś za dnia w słonecznym LA, zawsze służył deszczem czy burzą. Przyznam się, że z początku przerażało mnie to iż do końca życia jedynym widokiem, który mi pozostał jest nocny blask księżyca.
- Dobra, wy tu zostajecie. Bella, dasz radę? – spytał Emm.
- Jasne – odparłam. Nadal miałam pewne kłopoty ze swoją tarczą, ale na Rosalie potrafiłam przenosić ją perfekcyjnie.
- Jazz i Ben są na pozycjach. Łapiesz ich, Ed? – dopytywała się moja szwagierka.
- Wszystko w jak najlepszym porządku, Rose. Powodzenia – dodał.
Pocałował mnie namiętnie w usta, po czym zniknął przemieszczając się, zgodnie z planem, bliżej Jaspera. Zostałam sama na polu bitwy. Emmett miał tylko zwabić Jane i wycofać się, zostawiając sprawy Rose i mnie. Ostatecznie, nie wiedzieliśmy czy tarcza będzie blokowała jej moce, ale nie mieliśmy wyboru. Musieliśmy spróbować.
- Czemu zawdzięczam tę wizytę? – usłyszałam wysoki, niepozorny sopran – Aro będzie niepocieszony jak się dowie, że wy dwaj byliście w Europie i nie odwiedziliście Volterry.
- Jestem sam – skłamał Emmett. Jane roześmiała się perliście.
- Nie rozśmieszaj mnie, chyba zapominasz ile mam lat. Wyraźnie czuję Jaspera, a i wampira, którego wcześniej nie spotkałam. Zechcesz mnie przedstawić.
- Rosalie Hale, suko.
Gdybym nie miała wyostrzonych zmysłów nie zdążyłabym zarejestrować tego co się wydarzyło. Emm wycofał się zgodnie z tym co ustaliliśmy. Edward zasyczał głośno wiedząc, że Jane torturuje jego siostrę jednak nie ruszył się z miejsca. Ja jak oparzona wyrzuciłam tarczę na moją szwagierkę, zostawiając siebie bez obrony. Poskutkowało. Rosalie podniosła się z dumą i jak przystało na wyrachowanego zabójcę rzuciła się na mniejszą od siebie Jane, urywając jej po kawałeczku ciała. Chciała się nad nią znęcać. Marzyła o tym by czuła to co my wszyscy po śmierci Carlisle’a i Esme. Przyznam, że obawiałam się iż maskotka Ara będzie lepiej przeszkolona do walki. Na szczęście Emmett trenował z Rose przez cały rok, a Jane najwidoczniej polegała tylko na swoich psychicznych umiejętnościach. Usłyszałam trzask rozrywanego na strzępy ciała. Cichy kwik ofiary. Nie, jeszcze z nią nie skończyła. Głowa nie spoczywała już przy reszcie ciała, ale nadal czuła. Rose postanowiła chyba rozszarpać ją na naprawdę drobne kawałki. Spodziewałam się tego, ale nie myślałam, że ten moment nastąpi tak późno. Nie była sama. Towarzyszył jej legendarny Alec – brat bliźniak. Nawet się nie obejrzałam kiedy Edward skoczył mu prosto do gardła, rozszarpując skórę. Moja tarcza zachowywała się posłusznie i teraz ochraniała ich oboje. Przez równe dwadzieścia minut rodzeństwo Cullenów znęcało się nad swoimi ofiarami. Byłam już na skraju wyczerpania, ale razem z Emmettem, Jazzem i Benem przyglądałam się wszystkiemu jednak teraz już nie z ukrycia. W chwilę potem zapłonął stos, z którego uniósł się czarny jak smoła dym.
Resztę dnia pamiętam jak przez mgłę. Wiem, że ucztowaliśmy bardzo długo. Dołączyli do nas Alice, Jake i Seth. Co z nimi, zapytacie? Seth pozostał wolnym strzelcem. Cieszył się życiem i korzystał z niego, najlepiej jak umiał. Znał naszą tajemnicę. Podobnie jak Alice i Jacob, którzy jednak uznali, że wolą się razem zestarzeć i wieść normalne życie. Stworzyli cudowną parę, a w tej chwili spodziewali się dziecka. Nie planowali tego, ale stało się. Zamieszkali w domu Cullenów i z pomocą wujka Billy’ego wiodło im się bardzo dobrze. Szczerze, zazdrościłam im trochę, ale przecież nie można dostać od losu wszystkiego. Razem z Rose wykłócałyśmy się, która z nas będzie matką chrzestną dziecka, dopóki nie okazało się, że urodzą się bliźnięta, Chłopiec i dziewczynka, tak jak Alice i Edward. Uwielbiałam głaskać moją siostrę po brzuchu i z niecierpliwością czekałam na narodziny nowego pokolenia Blacków.
Emmett i Rose tworzyli bardzo zgrany zespół. Razem polowali, sypiali, chodzili do szkoły, udawali kuzynostwo i byli małżeństwem. Para doskonała.
A co ze mną i Edwardem? Wiedziałam, że kocham go ponad wszystko na świecie. Ten człowiek nauczył mnie wszystkiego; tego, że pieniądze nie są najważniejsze, tego, że można kochać, pokonując wszelkie bariery, tego, ze nie trzeba zabijać, aby zaspokoić pragnienie drapieżnika, tego że cały swój nadmiar energii może zostawiać w naszej sypialni. A przede wszystkim nauczył mnie tego, że nie ma dla nas czasu, nie ma dla nas epoki, nie ma dla nas śmiertelnych ludzi, jest tylko nasza miłość, poza nią wszystko jest względne.


K O N I E C



To już koniec mojego pierwszego opowiadania w fantomie Zmierzchu. Ach… aż się łezka w oku kręci. Wiem, że zachowuje się dzisiaj jak wariatka, ale wybaczcie mi to. Po prostu zżyłam się z bohaterami Moonlight Night i podejrzewam, że to będzie zawsze najważniejsze opowiadanie dla mnie. Bo pierwsze. Teraz trochę pogadam/popiszę/.

Z całego serca dziękuję mojej kochanej, niezastąpionej becie Susan. Nie wiem jak mogę wyrazić moją wdzięczność, za to, że równie mocno jak ja pokochałaś to powiadanie. Nie wiem, Sus… Zawsze mnie wspierałaś, dawałaś kopa kiedy nie miałam siły i pomysłów na pisanie. Właściwie w dużej mierze dzięki Tobie dobrnęłam do końca. Dziękuję za wspaniałe komentarze, nieraz ubarwiane obrazkami (pamiętam Roba, który mnie przytulał i koronę:)), za to, że nigdy mnie nie zjechałaś, choć pewnie wiele razy na to zasłużyłam. Za współpracę, zarówno przy MN jak i na naszych forach, bo zawsze mogłam na Ciebie liczyć. Za błyskawiczne tempo sprawdzania rozdziałów. Za to, że jesteś, a jesteś najlepsza, Sus :**

Dziękuję Toli, bo byłaś moją pierwszą „neutralną” czytelniczką, dla której wiedziałam, że muszę pisać. Zawsze twierdziłam, że jeśli choćby jednej osobie podoba się to co robisz, warto robić to dalej. Na początku to Ty byłaś moim pewnikiem i dzięki Tobie uśmiechałam się częściej.

Dziękuję Cocolatte. Za czytanie, za komentarze, za wsparcie, za entuzjazm i za to, że na jakiś dziwny, pokręcony sposób jesteśmy do siebie podobne :D :**

Dziękuję AngelsDream za to, że zechciałaś przeczytać MN. Wiesz, że Twoja opinia bardzo wiele dla nie znaczy. Jestem wdzięczna, że wiele razy przymykałaś oko na moje niedociągnięcia, a swoimi komentarzami zachęcałaś do dalszego pisania.

Dziękuję nieznanej za trucie mi dupy zawsze i wszędzie :D Ty już dobrze wiesz, że to skutkuje, prawda? 

Dziękuję wszystkim CBS, a w szczególności ww Susan, transfuzji, Aramgad, Mille i Malinie (bo obiecałam, że ją wymienię:D) trans za komentowanie, za wytykanie błędów, za poprawianie humoru, Dagmarze za to, że od początku byłaś moją inspiracją do pisania Moonlight Night, Mille za life sux i obity nos Newtona :D

W końcu każdemu Czytelnikowi z osobna. Wybaczcie, że niektórych wymieniłam z imienia innych nie. Pamiętam każdy z Waszych komentarzy, te dobre i te gorsze, choć tych drugich bardzo mi szczędziliście i za to dziękuję. W końcu z całego serca jestem wdzięczna wszystkich, którzy nawet nie komentowali, ale wiem, że czytali, wszystkim, którzy umieścili MN w rankingu swoich 10 ulubionych. Jestem wzruszona i tyle powiem, choć to oklepane pewnie… Ach… :)
Jeśli uważacie, że na to zasługuję zachęcam Was do głosowania na Moonlight Night w Diamentowych Piórach. Szczegóły na stronie głównej mojego chomicora :)

[link widoczny dla zalogowanych]

Tam też dzisiaj wieczorem znajdzie się całość MN w pdfie, z poprawionymi błędami i pełną play listą. Ach, na koniec mały instruktaż albo raczej Przeżyjmy to jeszcze raz :)

http://www.youtube.com/watch?v=LgOEuWutyOM starałam się :)

Koniec i bomba, kto czytał…tralala la. Całuję wszystkich Was. Dilena :):**


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Dilena dnia Pon 16:15, 19 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
tola
Człowiek



Dołączył: 15 Cze 2009
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 17:22, 19 Paź 2009 Powrót do góry

Muszę to napisać, muszę, muszę!!! No to tak, po pierwsze powinnaś dostać to diamentowe pióro, order za FF roku i jeszcze niech go przetłumaczą na kilka języków i na hebrajski najlepiej też =)
Ale do rzeczy, te dwa ostatnie rozdziały były naprawdę bardzo sympatyczne i takie… hmmm…wzruszające? O tak, wzruszające to na pewno. Przynajmniej ja się wzruszyłam, po pierwsze dlatego, że wszystko się tak ładnie skończyło i ułożyło. Ten cały pogrzeb rodziców Alice i Edwarda, mimo że opisałaś go tak w skrócie to naprawdę wycisnął ze mnie parę łez.

Aaaa…i dziękuję Ci za to, że Alice nie została przemieniona w wampira i postanowiła spędzić życie z Jacobem. I te bliźniaki, podoba mi się to :D
W sumie, to jesteś mistrzem w graniu na emocjach czytelnika. Wszystko jest tak ładnie i składnie opisane, że jak nic człowiek może się zatracić w tekście i zanim się ocknie, to już jest przy końcu.
No i oczywiście ryczeć mi się chce, że to już koniec!! To było naprawdę moje ulubione opowiadanie, i co ja teraz będę czytać i na co czekać z utęsknieniem? No, na co?

Swoją drogą, to mam cichą nadzieję, że albo zaczniesz pisać coś innego, albo dokończysz Sponsora, który zresztą też mi się podobał, a został tak brutalnie porzucony/zawieszony…

I dziękuję Ci kochana za wymienienie mnie w podziękowaniach. Naprawdę wzruszyłaś mnie tym. I za to, że byłam twoim powodem do uśmiechu… Jejku, nawet nie wiesz jak to miło przeczytać coś takiego. Aż mi się cieplej na serduchu zrobiło, a jak!

Pozdrawiam i ściskam mocno,
Tola


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 17:32, 19 Paź 2009 Powrót do góry

Dil moja kochana. Sprawdzając dwa ostatnie rozdziały płakałam jak głupia. Naprawdę przywiązałam się do MN. W jakimś sensie czuję się z tym opowiadaniem bardzo związana. Byłam z Tobą od samego początku - gdy MN zaczęło powstawać. Więc chyba rozumiesz moje wzruszenie. I uwierz mi - nigdy nie chciałam Cię zjechać. Naprawdę- nigdy. Wiesz, że kocham Ciebie i kocham MN. Chcę podziękować również Tobie - jesteś moją najcudowniejszą, najwspanialszą i boską Siostrą, na którą zawsze mogę liczyć, która zawsze jest przy mnie, wspiera mnie i która zawsze potrafi mnie rozweselić. Dziękuję Ci za wszystko.
Przykro mi, że MN się skończyło. Dużo czasu zajmie mi wrócenie do siebie. Dalej nie mogę w to uwierzyć. Przez ostatni długi czas ciągle wiedziałam, że niedługo pojawi się nowy rozdział a teraz. Kurcze. Znów ryczę.

Może powiem coś na temat dwóch ostatnich rozdziałów, bo inaczej kompletnie się rozkleję.
Po pierwsze strasznie zasmuciła mnie wizja pogrzebu Carlisle'a i Esme. Aż mnie coś za serce i gardło ścisnęło. To miło ze strony Belli, że została z Alice. A tak poza tym - para Alice - Jake bardzo mi się spodobała Wink Wracając to poprzedniej myśli. Uważam, że to było i dobre wyjście dla Belli i dla Alice. Obie potrzebowały siebie nawzajem. Każda straciła bliską osobę.Na szczęście pojawił się Edward. Kurcze. Tak się ucieszyłam jak przeczytałam, że siedzi na łóżku i Bella się na niego rzuciła. To było takie urocze :) A jak on zaczął się stresować, gdy miał jej wyznać prawdę :P Myślałam, że padnę. A gdy ona zaczęła coś opowiadać o ludziach, którzy piją krew z kieliszków i uważają się za wampiry :P haha :D dobre to było Wink
Scena zbliżenia Edwarda i Belli ładnie opisana. Choć szczerze mówiąc zdziwiłam się, że Edward tak zdecydował się na kochanie z Bells. Że pomimo tego iż nie czuł pragnienia - zgodził się na to o co go poprosiła. Spodobało mi się to. To bardzo miła odskocznia od sagowego Edwarda, któremu pękłyby jaja, ale nie poszedłby z Bellą do łóżka :P Plus dla Ciebie i Twojego Edwarda.

I potem przesunięcie w czasie. Bella, Rosalie - wampiry. Volterra. Zemsta na Jane. To mi się podobało :D No i opis tego jak Bella zachowywała się jako nowonarodzony wampir. Ta akcje z księdzem, ludźmi, zwierzętami itp. Bardzo mi się podobało. Dobrze też, że nie wszystkich pozamieniałaś w wampiry. Dobrze, że Seth, Jake i Alice pozostali ludźmi. I muszę Cię przeprosić za moją gafę. Gdy przeczytałam któreś ze zdań, gdzie było, że Ben i Jazz ( chyba ;P ) coś tam coś tam - to myślałam, że zrobiłaś z nich parę gejowską :P przepraszam, ale ja mam zakręcony tok rozumowania i nic na to nie poradzę :P
Podsumowując - cieszę się, że wszystko się tak naprawdę dobrze skończyło. Dziękuję za każdy uśmiech, każdą chwilę wzruszenia, za każdy obgryziony przez nerwy paznokieć spowodowany MN. To najlepszy ff jaki w życiu czytałam i wątpię bym kiedykolwiek zmieniła zdanie.
Kocham Cię i jeszcze raz dziękuję :*



Przepraszam, ale nie mogłam się powstrzymać...

Image

:D


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Susan dnia Pon 17:55, 19 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
nieznana
Zły wampir



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca

PostWysłany: Pon 17:43, 19 Paź 2009 Powrót do góry

To ja napiszę te tradycyjne... Ach... Dil:* To opowiadanie jest świetne i strasznie mi przykro, że już więcej nie przeczytam o losach Twoich bohaterów :(

Instruktarz jest genialny, jak go zobaczyłam po raz pierwszy, to zrobiłam jedno wielkie WOW :O Naprawdę świetny, no może nie tak świetny jak opowiadanie, ale zawsze to coś :D Dobra, to ja może teraz przejdę do rzeczy:

O postaciach:
- Bella - na samym początku nie miałam wyrobionego zdania na jej temat, a taka zwyczajne, nawet nie skupiałam się za bardzo na jej osobie, tylko na Emmecie xD Pod koniec jednak podbiła moje serce, tą troską i pomocą dla Alice w trudnych chwilach. Zmartwienie i zaniepokojeniem o Edwarda, jak i również całą złością na matką i Emmetta :D Mogę śmiało napisać, że miłość zmienia, bo w jej przypadku było to widoczne. Początkowo bogata, dobrze wychowana i nie mająca swojego zdania dziewczyna, która wypełniała rozkazy mamusi, teraz zakochana na zabój, mająca własne odrębne zdanie, kochająca nową rodzinę, krwiożercza Twisted Evil wampirzyca. Drastyczna zmiana, co nie? xD

- Edward - zakochany po uszy podglądacz, który dostaje szanse zaistnieć w świecie swojej ukochanej, a nawet zostać jej chłopakiem. W każdym rozdziale napisanym z perspektywy Edwarda, było widać miłość jaką darzył do Belli i oddanie. Edward nie dokonał takiej przemiany jak Bella, był od początku do końca taki sam. Kochający, wspierający, oddany i zawsze szczery.

- Alice - nie wiem, czy wiesz, ale to jest moja ulubiona postać z sagi :D W Twoim ff nie odgrywała dużej roli, ale zawsze jak już była, to wydawała mi się dojrzałą i silną osobą, co dowiódł okres czasu, w którym obie z Bellą zamartwiały się o Edwarda i przyszłość. Przyznaję, że ujęłaś mnie najbardziej końcówką, małżeństwem Alice z Jacobem ich przyszłym nienarodzonym jeszcze dzieckiem i tym, że chcą się razem zestarzeć i prowadzić normalne, ludzkie życie. To spodobało mi się najbardziej, no lepszego zakończenia dla Alice nie mogłaś napisać :D Co mnie jeszcze ujęło? A tak, pamiętam :D Nie połączyłaś Jaspera z Alice!! To było wspaniałe!! To dodaję tej historii uroku, takiego wyróżnienia, inności, ale w dobrym znaczeniu tego słowa :D

- Jacob - dobry przyjaciel i kuzyn, troszczył się o Bellą, później także i o Alice. Strasznie się ucieszyłam z tego powodu, że Jacob ułożył sobie życie i nie został poszkodowany :D

- Seth - taki perfidny kobieciarz, no nie mam innego określenia, ale podoba mi się :D

- Emmett - i moja ulubiona postać w tym ff :D Nie zrobiłaś z niego, żadnego błazna lub idioty, co często widuję w innych, za co jestem Ci ogromnie wdzięczna. Bo moim zdaniem ta postać zasługuje na coś więcej niż ośmieszanie. Poświęciłaś mu dużo uwagi i genialnie oddałaś jego cudny charakter pisząc ten ff :D Trochę pod koniec mnie zdenerwował, bo jak on śmie nie powiadomić Belli o czymś tak ważnym jak przemiana Edwarda!!! Ale wszystko się dobrze skończyło :D

Teraz kilka słów o akcji toczącej się w opowiadaniu Wink

Spodobał mi się pomysł z internetowym kolegą, którym okazał się Em, do tego późniejsze zbuntowanie się Belli przeciwko jej matce. Tak samo jak to, że Bella miała ogromne problemy z przystosowaniem się do zwierzęcej diety. Meyer zrobiła ze swojej bohaterki postać idealną. Miał co prawda wady, ale co to za wady jak później gdy stała się wampirem, pozbyła się ich? Jednak nie spodobało mi się szybkie przystosowanie Edwarda i Rosalie, i również nie spodobało mi się, że Edward dwu- czy trzytygodniowy wampir kochał się z Bellą - człowiekiem. Ale przymkną na to oko Wink

Żal rozstawać się z tym opowiadaniem, ale to już koniec Wink

Więc kochana Dil, życzę Ci wysokiego miejsca w rankingu jak i w Diamentowych piórach :D

Weny na następne opowiadania i dużo KK :*

pozdrawiam
nz


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez nieznana dnia Pon 17:54, 19 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Annie_lullabell
Zły wampir



Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pon 18:03, 19 Paź 2009 Powrót do góry

Nie mów, że to koniec.. Żartujesz nie?
Co prawda po cichu spodziewałam sie takiego zakończenia, ale Volturi jeszcze by mogli pokonać, a nie tylko bliźniaki..
Ach i znów motyw miłości Alice- Jacob.. To słodkie :D I bliźniaaaki ^^ ach..
No łądnie to wykombinowałaś.
Ostatnie rozdziały były super.. mnie troche zastanowił ten pierwszy raz Edzia i bellusi. Bez krwi? Bez żadnego siniaka? Bez rozwalonego łóżka? :: No jak to.. xD
Ale nic... Podobało mi się, baaaaaaaardzo, meeeeegaa, mocno!.
No, pozdrawiam, Annie ;*


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin