FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Moonlight Night [Z][+18] Rozdział XX /19.10.2009/ Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Dilena
Administrator



Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 158 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 18:43, 30 Lip 2009 Powrót do góry

Haha :

Cytat:

I dziękuję za:

A nie mówiłam? Ta kobita tylko za wszystko dziękuje i przeprasza xD

Cytat:
I proszę powiedz kiedy następna księga?? Kiedy opublikujesz pierwszy rozdział II księgi?? Bo ja tu zaraz umrę!!


nieznana za kilka dni na pewno, bo dzięki Wam to pisanie idzie jak burza, albo Edward przez las jak gra w bejsbola xD I nie umrzesz mówię Ci, bo wampiry nie umierają Mr. Green

Cytat:
Zastanawia mnie jak rozwinie się wątek z Emmettem. I występuje tu Jasper?


Mirell. moja droga musiałaś przeoczyć, gdzieś tam wcześniej :) Co prawda nie dziwię się, bo imię Jazza było może dwa razy w porywach wymienione. Emm pisał do Belli maila, że mieli drugie miejsce z Jasperem w wyścigu - był jego pilotem :)
Mówisz, że nie wyłapałaś błędów? Ha :D nie na darmo nazywam Susan Wspaniałą xD :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cocolatte.
Wilkołak



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 42 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 19:12, 30 Lip 2009 Powrót do góry

Cytat:
Latte. - mówisz, masz. Kolejny rozdział dzisiaj :)

Ależ dziękuję :D

I co tu dużo mówić? Ja naprawdę nie chcę słodzić i och/achować, rozpisywać się i układać ody na cześć tego opowiadania, bo to nudne i może uchodzić za podlizywanie się. Ale co w takim razie robić? Nie lubię kłamać, więc nie mogę napisać, że się nie podoba.
Wobec tego skomentuję jednym prostym gestem: :D

Ale..! Wróć do mojego poprzedniego komentarza. Twoje opowiadanie za bardzo wciąga, i teraz znowu jestem zawiedziona, że się skończyło.
Ehh... I wciągnij się tu w dobre ff...

Cytat:
nieznana za kilka dni na pewno, bo dzięki Wam to pisanie idzie jak burza, albo Edward przez las jak gra w bejsbola xD I nie umrzesz mówię Ci, bo wampiry nie umierają

Trzymam za słowo :)

A! I nareszcie pojawił się Emmett. Ahh! Cud, miód i łożeszki :D

Pozdrawiam,
Latte.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mille
Wilkołak



Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Wschodu, nie wiadać? xd

PostWysłany: Czw 20:00, 30 Lip 2009 Powrót do góry

Jak zwykle nie zawiodłam się po tym rozdziale:> Ha! wyweszyłam alko, to przylazłam:P Lubliłam tę niewinność Belli na początku opowiadania, dziś zaszalała trochę, ale wiadomo, że jak chodzi o akcje po pijaku, to Mille jest zachwycona;) No dobra, wiem, że to nie była pijacka zagrywka, tylko słodki pocałunek (mrrrr Laughing ):P
tak btw zapomniałam wcześniej napisać, ze podoba mi sie postać Setha wykreowana przez Ciebie, jeszcze się z taką nie spotkałam. Mam naadzieję, ze poświecisz mu czasem trochę uwagi.
Na minus są zdrobnienia imion, których nie lubię, ale tu była to ironia, to wybaczam:P
aha, Masz dobrą betęWink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 20:55, 30 Lip 2009 Powrót do góry

Przepraszam (nie bij!) Dil, że wtrącam się w Twój temat :P ale aż mnie za serducho ścisnęło :P


Dilena napisał:
Haha :

Cytat:

I dziękuję za:

A nie mówiłam? Ta kobita tylko za wszystko dziękuje i przeprasza xD


Widzę, że nigdy mi tego nie odpuścisz :P a co mi tam :D jak spotkam kiedyś Edwarda z WA to on mnie oduczy xD



Cytat:
Mówisz, że nie wyłapałaś błędów? Ha :D nie na darmo nazywam Susan Wspaniałą xD :D


Zaraz się popłaczę... Susan Wspaniała... Mój Ericu... <siedzi i smarka w czuprynę Erica>


Mille napisał:
aha, Masz dobrą betęWink

Dziękuję... Nawet nie wiesz jak wiele znaczą dla mnie te słowa... Zaraz znów się popłaczę <znów ryczy,ale tym razem smarka we włosy Billa>


Również zapomniałam odnieść się do Setha - zgadzam się z Mille - jest świetny w Twoim opowiadaniu :D gdy się pojawia - na mojej twarzy pokazuje się wielki uśmiech :P mam nadzieję, że będzie go o wiele więcej :P

No i Bella pod wpływem alkoholu była niesamowita :P naprawdę :D
A jak przypomnę sobie pijanego Jacoba z głową na stole... xD bezcenne :P

Nie mogę się doczekać, gdy wyślesz mi kolejny rozdział :D mam nadzieję, że wena znów Cię dopadnie :P tak samo jak ostatnio :P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Pią 10:25, 31 Lip 2009 Powrót do góry

Zakończenie mnie tak zaintrygowało że poprostu żądam kolejnej części! Bardzo dobry rozdział, który wniósł kilka zwrotów akcji - jakze przyjemnych :) Bella wkońcu - podbudowana odwaga przez alkohol przeszła na kolejny etap znajomości z Edwardem, jakże przyjemny :) Bardzo mi się podobało, czekam z zaciekawieniem na kolejny rozdział, tym bardziej że pojawia się Emmecik w mega fajnym samochodzie :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dilena
Administrator



Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 158 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 0:30, 03 Sie 2009 Powrót do góry

Właśnie wróciłam z drugirgo dnia wesela i jestem padnięta jak nie wiem co, ale patrzę, ze Sus odesłała mi XI rozdział, to wklejam :* Obiecałam, że za parę dni i jest :D

Playlist

Bella [link widoczny dla zalogowanych]

Edward [link widoczny dla zalogowanych]



Rozdział XI



Koniec wieńczy dzieło


Bella


Stałam, patrzyłam i nie wierzyłam własnym oczom. Emmett nie żartował, kiedy mówił, że w rzeczywistości okaże się jeszcze piękniejszy i mimo wczorajszego – najcudowniejszego - wieczoru w moim życiu, Edward nie dorastał mu do pięt. To nie był człowiek, tylko Anioł. Anioł na ziemi. Podszedł do mnie, wyglądając na rozbawionego. Dopiero teraz dotarło do mnie, że mam otwartą buzię.
- Moja mała Bella – powitał mnie. – Piękna z ciebie kobieta – dodał.
Chyba sobie kpisz – myślałam. Jak nic nabijał się ze mnie. Przy jego urodzie mogłam wyglądać co najwyżej jak Bestia w świetle Pięknej.
- Nareszcie, Emm – odparłam w końcu i zrobiłam krok do przodu. Chciałam go przytulić i ten odruch okazał się dla mnie tak cholernie naturalny, że zamarłam, kiedy się odsunął. Spojrzałam na niego ze strachem. Nie takiego biegu spraw oczekiwałam.
- No chodź tu – poprosił po chwili i objął mnie mocno. Jego skóra wydawała się zimna jak lód. Wzdrygnęłam się i oczywiście to zauważył.
- Dlatego nie chciałem cię dotykać. Mam spadki temperatury wynikające z choroby tarczycy.
Uśmiechnęłam się do niego.
- Acha, zapomniałbym. Chcę, żebyś kogoś poznała. Jazz! – zawołał w stronę swojego cudownego, mistrzowsko zrobionego samochodu.
- To mój brat, Jasper – oznajmił i wskazał na blondyna, który właśnie opuścił wóz. Od razu zauważyłam podobieństwo między nimi. Loczki, u Emma trochę bardziej pokaźne, odcień skóry, takie same szare oczy, a nawet podobny styl ubierania się. – A to Bella – dodał.
- Miło mi cię poznać, Jasper. Dużo o tobie słyszałam. – Podałam mu rękę i uśmiechnęłam się.
- Uwierz mi, ja o tobie też.
- To co jedziemy? Wynająłem pokoje w hotelu niedaleko twojego domu – wtrącił Emmett.
- No to świetnie – odparłam, ale zawahałam się zanim wsiadłam do auta. Spojrzał na mnie pytająco. – Boję się szybkiej jazdy – wyjaśniłam. Zaśmiał się.
- Nie obawiaj się, Bello. To nie tor wyścigowy. Twój pan kierowca nie przyzwyczaił cię do szaleństw na drodze, co?
Motylki w żołądku, pocałunek, silne, męskie dłonie, emocje, język, wargi…
- Edward jeździ ostrożnie – stwierdziłam w końcu. I czuję się przy nim cholernie bezpiecznie.
- Przy nas nic ci nie grozi. Możesz być tego pewna. Mam rację, Jazz? – zwrócił się do brata.
- Jak najbardziej.
- Bello, usiądź z przodu. Tym razem ty mnie pokierujesz. – Spojrzał wymownie na brata.
- Tak, mam w LA starego kumpla. Obiecałem go odwiedzić. Miło mi było cię poznać. – Uśmiechnął się oszałamiająco pięknie.
- Do zobaczenia – pożegnałam go, ledwo mogąc oddychać po tak ogromnej dawce anielskiej urody. Emm otworzył mi drzwi. Kolejny raz zaparło mi dech w piersiach. Fotele wewnątrz Ferrari wykonano z czerwonej skóry, a ich kształt przypominał mi te ze statków kosmicznych. Na panelu i desce rozdzielczej znajdowało się tyle przycisków, że bałabym się czegokolwiek dotknąć. Mój przyjaciel zachichotał, więc wreszcie wsiadłam do samochodu.
- Cholera, Emm… że też akurat teraz musiało się tak rozpadać. Uwierz mi, to się zdarza bardzo rzadko, a pewnie chciałeś się poopalać na plaży czy coś – powiedziałam przepraszająco. To było naprawdę niedorzeczne, że ze wszystkich dni w roku niebo musiało wybrać akurat dzisiejszy na deszcz.
- Przestań, przyzwyczaiłem się do takiej pogody, a poza tym przyjechałem tu do ciebie, a nie po to, żeby się wylegiwać na słońcu.
Uśmiechnęłam się na te słowa, bo zaczynałam czuć się tak jak powinnam. To mój Emm, a ja jestem jego B. Poprosił, żebym mu opowiedziała co nowego u mnie, więc zrobiłam to zostawiając najlepsze na koniec.
- Oznajmiłam jej, że nie idę do żadnego Newtona, tylko zobaczę się z kuzynem i wybiegłam z domu trzaskając drzwiami. – Popatrzył na mnie z rozbawieniem. – No co? Rozpierała mnie wściekłość.
- Okay, wściekła Bella. Mów dalej. – Nabijał się ze mnie, a ja się zarumieniałam. – Hej! O co chodzi? Powiedziałem coś nie tak? – spytał zmartwiony.
- Nie, po prostu… pocałowałam Edwarda – wydusiłam. Parsknął śmiechem.
- Skarbie, co z tego? Jesteś prawie dorosłą osobą, mądrą kobietą i chyba nie masz się czego wstydzić, co? No chyba, że ten Edward przypomina potwora z Loch Ness.
- Nie! – wykrzyknęłam i ruszyłam się w fotelu. – To bardzo przystojny chłopak i… Emmett! Do jasnej cholery zwolnij!
- Co cię tak nagle wzięło? – zapytał obojętnie wzruszając ramionami.
- Co?! Jedziesz dwieście dwadzieścia kilometrów na godzinę!
Zredukował biegi i wybuchnął perlistym śmiechem. Zawtórowałam mu. Nie potrafiłam się na niego złościć.


Edward


Tej nocy długo nie mogłem zasnąć. Ciągle miałem przed oczami najcudowniejszy na świecie obrazek: uśmiechnięta buzia Belli w moich dłoniach. Wydarzenia poprzedniego wieczoru nadały mojemu życiu nowy sens. Jakby światło, które pozwalało mi funkcjonować wniknęło we mnie i rozpromieniło każdą nawet najmniejszą cząstkę szarej codzienności. Mama przygotowała na śniadanie naleśniki z syropem klonowym, Rosalie śpiewała od rana, a Carlise zachwycony swoim nowym grafikiem i podwyżką wydawał się być prawie tak zadowolony, jak ja. Tylko Alice chodziła naburmuszona, ale nie miałem teraz głowy do tego, żeby się zastanawiać co się jej stało. Tak naprawdę to mogłem myśleć tylko o jednym – delikatnym i miękkim dotyku Belli oraz tym słodkim pocałunku.
- Późno wczoraj wróciłeś – zauważyła Esme.
- Przepraszam... powinienem był uprzedzić – próbowałem się wytłumaczyć.
- Nic nie szkodzi, synu – odezwał się ojciec, który właśnie wszedł do kuchni i pocałował mamę w policzek. – Masz wakacje, poszalej sobie.
Uśmiechnąłem się na te słowa i radość w dźwięcznym śmiechu obojga rodziców. Alice trzasnęła drzwiami tak, że aż podskoczyłem na krześle. Zrobiłem zdezorientowaną minę. Czy ona zawsze musi wszystko psuć?
- Obiecałeś jej zakupy – stwierdziła Rose. No tak. Jak mogłem zapomnieć? Nic prostszego, przynajmniej przy Belli. Nie zmieniało to jednak faktu, że powinienem przeprosić siostrę.
- Dzięki – rzuciłem do Rosalie i poszedłem w stronę pokoju mojej bliźniaczki. Zapukałem, ale nie otworzyła.
- Przepraszam, Alice. Wypadło mi to z głowy, ale może dasz się wyciągnąć gdzieś dzisiaj? – Nadal cisza. – Dorzucam kolację i kino – dodałem, czując się kompletnym przegranym. Kobiety… Drzwi się uchyliły i powiedziała cicho:
- Zaraz będę gotowa.
Ha! Wiedziałem, że to poskutkuje.


Bella


Cały dzień z Emmettem okazał się bardzo wyczerpujący. Zwiedziliśmy chyba dosłownie całe Los Angeles i muszę przyznać, że udało mu się nawet odgonić ode mnie myśli o Edwardzie. Nie żebym uważała je za nieprzyjemne, albo żebym ich nie chciała, ale ilekroć do nich wracałam nie potrafiłam poprawnie funkcjonować. Emm uważa, że zakochanie to jedno z najpiękniejszych uczuć pod słońcem. Śmiał się ze mnie, ale kiedy prosiłam go, żeby przestał zawsze to robił. Ach, czułam się po prostu szczęśliwa, bo zdałam sobie sprawę z tego, że nagle wszystko jest na swoim miejscu. Oczywiście z nadmiaru emocji zapomnieliśmy z Emmettem, że trzeba coś zjeść, więc nawet gdybym nie chciała, to musiałam zejść do kuchni po resztki kolacji, albo cokolwiek innego. Kiedy otworzyłam lodówkę doznałam miłego zaskoczenia. Kochana Angie. Lasagne leżała na środkowej półce w pojemniczku próżniowym, do którego doczepiono małą, niebieską karteczkę z napisem „smacznego”. Koniec wieńczy dzieło – pomyślałam. Tylko jednego brakowało mi dzisiaj do szczęścia, ale przecież nie mogłam mieć wszystkiego, prawda? W sumie… dlaczego nie? Nie zastanawiając się wiele, pobiegłam do swojego pokoju i zabrałam z niego komórkę. Zdecydowanie ciszej zeszłam na dół, żeby kontynuować swój posiłek. Stwierdziłam, że nie mam prawa prosić Edwarda o spotkanie o tej porze, ale z pewnością SMS to coś całkiem odpowiedniego. Od wczoraj jedna rzecz leżała mi na sercu i traktowałam ją osobiście, ale z braku pomysłu na treść wiadomości postanowiłam napisać po prostu to co czuję:
Podobało mi się, kiedy powiedziałeś do mnie: mała.
Kolejny kęs lasagne i ściśnięcie w żołądku. A co jeśli dla niego to nic nie znaczyło? Może myślał, że się upiłam i nic nie będę pamiętała? Podskoczyłam na krześle, kiedy usłyszałam wibracje telefonu.
Podobało mi się, kiedy powiedziałaś, że chcesz, żebym Cię całował, Mała.
Wow to jedyne co przyszło mi do głowy. Ten chłopak chyba zwariował. Nie wróć, to ja oszalałam na jego punkcie i to kompletnie. Nie chciałam być nachalna, ale emocje wzięły górę.
Spotkamy się jutro?[/]
Na odpowiedź czekałam najwyżej trzydzieści sekund.
[i]Jutro, pojutrze i do końca świata, jeśli zechcesz.

Tego mi brakowało. Koniec wieńczy dzieło.





-----------------------------------------------

Emmett


Prowadziłem samochód cholernie podminowany, bo wiedziałem, że Jazz mnie sprawdza.
- Przestań – syknąłem do niego.
- Dobra, tylko wyluzuj człowieku… technicznie rzecz biorąc.
- Technicznie rzecz biorąc, jestem od ciebie jakieś sto razy silniejszy i mam pewność, że jak cię spiorę na miazgę, to nie umrzesz, więc może zachowuj się łaskawie odrobinę milej?
- Emm... przesadzasz, wiesz? – spytał ze stoickim spokojem. ku***, dlaczego on zawsze wyglądał na takiego opanowanego?
- Wiem – stwierdziłem po kilku sekundach, bo w duchu przyznałem mu rację. Postanowiłem, że muszę się wytłumaczyć. – Chodzi o to, że… ku***, Jazz.
- Boisz się o nią?
- Tak i chyba nie powiesz mi, że nie mam powodów? – spytałem znowu zbyt agresywnie.
- Nie, ale jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, to nie masz się czym martwić. Benjamin już powinien na nas czekać, a z tego co tu widzę, to przyjechał wcześniej.
- Dobra, brachu masz rację. Koniec z nerwami, dosyć tego. Spotkam się z nią i wszystko będzie w jak najlepszym porządku.
- Ja już tam się dowiem pierwszy czy jest – zaśmiał się. Ciągle przypomniał mi o swoich cholernych zdolnościach.
- Szczerze mówiąc, liczę na to – oznajmiłem, bo to był fakt. – Jesteśmy prawie na miejscu, przygotuj się – dodałem.



Wieczorem siedziałem w lesie za domkiem, w którym się osiedliliśmy. Oczywiście powiedziałem Belli, że wynająłem pokój w hotelu. Co innego miałem zrobić? Byłem odprężony, a dzięki temu Jasper wydawał się radośniejszy. Jeśli chodzi o Benjamina, w jego zachowaniu nie zaszła żadna zmiana, po prostu uśmiech nigdy nie znikał z jego twarzy.
- Nie wiem jak ci się odwdzięczę – stwierdziłem.
- Cholera, Emm… jeszcze raz to powiesz i postaram się, żebyś nie zagrał w baseball przez najbliższe ćwierć wieku – odpowiedział.
- Dobra, już się zamykam. Jazz, a ty co powiesz?
- Z tą małą wszystko w porządku. Trochę się przestraszyła, kiedy nie chciałeś jej przytulić, ale potem wyluzowała. A zapomniałbym! - prawie wykrzyknął. – Jak wspomniałeś o jej kierowcy to myślałem, że eksploduje ze szczęścia – dokończył śmiejąc sie. Ben mu zawtórował.
- No tak, wspominała o nim. Pierwszy pocałunek – wyjaśniłem i dołączyłem do nich.
- Dobra, kto ostatni w domu, ten poluje tylko na jelenie! – stwierdził Jasper i już go nie było.
Najszybciej jak potrafiłem, poderwałem się na równe nogi i pobiegłem za nimi. Wiatr dmuchał mi w twarz, a leśne zwierzęta uciekały w popłochu. Przyspieszyłem – nie ma mowy, żebym nie zasmakował ciepłej i apetycznej krwi niedźwiedzi.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mille
Wilkołak



Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Wschodu, nie wiadać? xd

PostWysłany: Pon 2:10, 03 Sie 2009 Powrót do góry

Wow. Tego sie nie spodziewałam!
Emmett wprowadzi tu chyba mały zamęt? Zaczyna się robić jeszcze bardziej interesująco:> Ciekawi mnie co to za postać ten Benjamin, jaka bedzie jego rola w calym opowiadaniu.
Rozwaliła mnie reakcja Alice, jak dziecko, nie wróc - jak ja xD
Muzyka też fajna:)
Mam nadzieję, że na nowy rozdział nie kazesz nam długo czekac;)


Weny:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 8:25, 03 Sie 2009 Powrót do góry

Dilena napisał:
(...) ale patrzę, ze Sus odesłała mi XI rozdział, to wklejam :*


A bo Sus siedziała z laptopem na działce, chowając się przed zabójczymi promieniami słońca i sprawdzała Twoje opowiadanie ;P a jakże inaczej :D obiecałam przecież :*


Cytat:
Dlatego nie chciałem cię dotykać. Mam spadki temperatury wynikające z choroby tarczycy.

To mój ulubiony tekst tego rozdziału :P gdy przeczytałam ten cały fragment to myślałam, że zejdę po prostu. Miałam dziki napad śmiechu :P wiem, że samo w sobie nie jest to śmieszne, ale w kontekście opowiadania mnie rozwaliło :P a dlatego, że zaczęłam już podejrzewać, co się święci z tą zimną skórą i w ogóle... I takie wytłumaczenie Emmetta mnie rozśmieszyło :P


Cytat:
Jutro, pojutrze i do końca świata, jeśli zechcesz.

Jak ja bym chciała takie coś kiedyś usłyszeć od jakiegoś faceta... Ech :D śliczne :)


A teraz może odniosę się do całego opowiadania... Bardzo mnie zaskoczyłaś, ponieważ nie sądziłam, że w Twoim opowiadaniu pojawią się wampiry Wink myślałam, że wszyscy będą ludźmi :D wprowadziłaś element zaskoczenia, co bardzo mi się spodobało. Przez to jeszcze bardziej nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D

Bałam się, że Bella będzie tak zauroczona Emmettem, że Edward pójdzie w odstawkę. Na szczęście (jak na razie) się tak nie stało. Nie wiem co szykujesz dalej, ale ciekawość mnie zżera :P

No właśnie... i co z Benem. To też mnie bardzo zaskoczyło.

Dobra... Więc jednym słowem - bardzo mi się podobało :D czekam z niecierpliwością na nowy rozdział :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Pon 11:57, 03 Sie 2009 Powrót do góry

Wow, czyli jednak w Twoim opowiadaniu występują jakieś dziwne istoty (czyt:wampiry?). Jestem zaskoczona, naprawdę. A czy ten Ben to Ben od Angie? Co się tu dzieje? Jak dla mnie było mało Edwarda Wink Wiem, uzależniłam się od niego. Aleś zagmatwała kobieto, naprawdę :) Jednak w pozytywnym znaczeniu tego słowa.
Czekam na next chap, weny na pisanie życzę.

Pzdr


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
nieznana
Zły wampir



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca

PostWysłany: Pon 13:20, 03 Sie 2009 Powrót do góry

WOW!!!! A ja głupia myślałam, że nie może być lepiej!!! A jednak!! Dodałaś wampiry i jest świetnie, nie nawet więcej niż świetnie!! Genialnie... nie to też za mało!!! Nie mam słów po prostu!! Nie wiedziałam, że w tym ff będą wampiry, już mnie skręca na myśl co może się stać później... Proszę nie męcz mnie za długo!!! Bo nie wytrzymam...xD mam nadzieję, że XII jest już w drodze do nas... :) I, że będzie jeszcze lepszy niż ten!! Chociaż to chyba nie możliwe!!! Świetny rozdział!! Nic dodać, nic ująć. Ach...!!

pozdrawiam
n/z


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Pon 14:12, 03 Sie 2009 Powrót do góry

Na początku mnie twój ff nie urzekł, tak naprawdę to nie przepadam za taki ff gdzie nie wystepują wampiry, a jak poczytałam że Edward zaczyna od podglądania to już wogóle... Ale byłam twarda i zaglądałam tu i czytałam kolejne rozdzialiki i dziękuję sobie za to! Bo teraz to przyznam się szczerze bardzo, ale to bardzo podoba mi się twój ff. Akcja się rozkręciła, zaskakujesz jej zwrotami i postaciami, a w szczególności ten rozdzialik. Rozdzialik, który wprowadził Emmecika, JAsepra i Benjammina - od któego powiało totalną zagadką! Oni jako wampirki :) To jest to co tygryski lubią najbardziej! Teraz czekam na kolejny rozdział zaintrygowana ostatnimi wydarzeniami, ciekawi mnie jak teraz będą dalej układały się realcję pomiędzy Edwardem a Bellą - a tak apropos to świetnie pokazałaś uczucia Belli towarzyszące wspomnienią o pocałunku Edwarda! Czekam na więcej!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cocolatte.
Wilkołak



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 42 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 19:06, 03 Sie 2009 Powrót do góry

!!!
Wybacz! Nie potrafię wykrzesać z siebie nic innego.
Emmett jest wampirem! O mój Boże!
Jestem w szoku. Możesz pogratulować sobie umiejętności wzbudzania we mnie tak silnych reakcji.
Rozdział... szkoda słów. Choćbym po chińsku pisała (a oni tam mają Bóg wie jak duży alfabet) to nie udałoby mi się napisać, jak mi się podobał. No po prostu... cudo. :D
Gratulacje dla bety- nie znalazłam żadnego błędu (nie, żebym szukała, ale czasami widać je na pierwszy rzut oka).
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam,
(oddana Ci) Latte.
:D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
xDNati96xD
Nowonarodzony



Dołączył: 03 Sie 2009
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mosina

PostWysłany: Pon 19:17, 03 Sie 2009 Powrót do góry

WOW, po prostu WOW! Twój ff jest czaderski! Scena, kiedy Bella była pijana i powiedziała "Chcę Tego Edwardzie" mnie urzekła! Następnie okazało się, że Emmett i Jasper są wampirami. Z początku myślałam, że w Twoim opowiadaniu będą sami ludzie , a tu proszę! Nie mogę doczekać się następnego rozdziału! Mam nadzieję, że będzie on już niedługo! Życzę weny!
P.S: Twoja beta też jest bombowa! Czytając Twój ff nie zauważyłam żadnych błędów! Pozdrawiam Ciebie jak i betę!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Duszyczka
Nowonarodzony



Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Studentka ;)

PostWysłany: Wto 18:08, 04 Sie 2009 Powrót do góry

To całe opowiadanie jest niesamowite Wink
Najbardziej mi się podoba to że jest takie lekkie i przyjemne w czytaniu;) Zaczełam czytać i nie mogłam się od niego oderwać aż do ostatniego rozdziałuWink
Czekam na dalszą część Wink
Pozdrawiam :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
whatever94
Nowonarodzony



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ZG

PostWysłany: Wto 20:13, 04 Sie 2009 Powrót do góry

Ok ... pogubiłam się ;p Ale cieszę się, że w końcu Edward tak jakby pokazał Belli co do niej czuje. Ale nie ogarniam wątku z Emmettem, jest taki zbyt tajemniczy jak na razie, żeby czegoś się domyśleć. Czekam na ciąg dalszy!


Pozdrawiam, W


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dilena
Administrator



Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 158 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 19:30, 07 Sie 2009 Powrót do góry

Tak Was kocham, że się wykańczam z pisaniem i uwierzcie mi byłoby wcześniej gdyby kapryśna wena nie przelała setek słów na moje drugie dziecko Wink

Dziękuję Sus za betowanie ;**
A ten rozdział dedykuję Cocolatte. za to, że dodajesz otuchy i za wspólne, aczkolwiek oddzielne entuzjowanie się Emmettem :D ;**


Playlista

B & E - [link widoczny dla zalogowanych]

Emm. - [link widoczny dla zalogowanych]


Rozdział XII


Diabeł tasmański


Bella

- Jeśli w przyszłości zechcesz wracać do domu o tej porze, to powinnaś nas chyba o tym zawiadomić – powiedziała ze złością Renee.
Odkąd zeszłam na śniadanie nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Czy ona nie może odpuścić? Przecież jestem prawie dorosła!
- Daj już spokój – warknęłam.
- Bello, twoja mama ma rację – odpowiedział mi sucho ojciec.
- Dziękuję Charlie – skwitowała.
No dobrze, czepianie się matki mogłam zrozumieć, w końcu to nic nowego, ale to, że tata stanął po jej stronie? Angie weszła do jadalni i podała nam świeży sok. Za plecami rodziców kiwnęła lekko głową.
- Przepraszam, muszę skorzystać z toalety – wytłumaczyłam się, odeszłam od stołu i udałam się w stronę kuchni. Posłałam Angeli pytające spojrzenie.
- Przesadzasz trochę.
- Co?! – prawie wrzasnęłam. Ona też?
- Uspokój się, to ci wszystko wytłumaczę – oznajmiła groźnie. – Słuchaj, nie możesz całe życie robić za grzeczną i posłuszną córeczkę, a potem nagle wyskakiwać z takimi rzeczami. Wracasz do domu po nocach, obrażasz się na matkę... Nie dziw się im, że są źli. – Skończyła swój wywód. Jakby tak spojrzeć na to wszystko obiektywnie to chyba miała trochę racji.
- Czyli sugerujesz, że mam ich udobruchać, tak?
- Zdecydowanie – odparła i mrugnęła jednym okiem.
Idąc za radą mojej pokojówki, usiadłam przy stołu z uśmiechem i powiedziałam:
- Przepraszam, powinnam was powiedzieć, że nie wiem kiedy wrócę . – Posłałam im niewinne spojrzenie. – Spędziłam wieczór w barze u wujka Billy’ego z Jacobem – dodałam.
- Dobrze, tym razem nie poniesiesz żadnych konsekwencji, ale pamiętaj, żebyś na przyszłość uprzedzała nas o takich rzeczach – odpowiedziała surowym tonem mama. Chociaż próbowała zgrywać silną, wiedziałam, że ją zmiękczyłam.
- W porządku. W takim razie dzisiaj też pewnie długo mnie nie będzie.
- A dokąd się wybierasz? – zapytał Charlie. Postanowiłam grać w otwarte karty.
- Idę do lasu z Edwardem Cullenem – oznajmiłam. Ojciec przytaknął, za to Renee zakrztusiła się sokiem.
- Czemu z nim?
A czemu nie? – nasunęło mi się do głowy, ale przecież postanowiłam zachowywać się grzecznie.
- Bo zna dużo przyjemnych miejsc. Zafascynowało mnie chodzenie po górach – dodałam i jednocześnie bezczelnie skłamałam. Co prawda las otaczający amfiteatr był duży i piękny, ale nie znajdowały się tam nawet żadne pagórki.
- Właściwie, to dobrze ci zrobi trochę świeżego powietrza – odparła po chwili mama.
- I Bello... Chcemy ci coś jeszcze powiedzieć – dodał ojciec.
- Słucham, tatku?
- Dostaliśmy od pewnej dużej korporacji wycieczkę do Europy, jako nagrodę za wysokie obroty w pierwszym półroczu.
- No to świetnie – skwitowałam. Chętnie pozwiedzałabym świat. Co prawda raz zwiedziłam już Włochy, ale chętnie bym tam wróciła.
- Zaproszenie okazało się dwuosobowe – powiedział niepewnie, patrząc na mnie. Co? A jak głupia myślałam, że zechcą zabrać mnie ze sobą. Świetnie – chyba sama nie mogłam wymarzyć sobie lepszych wakacji i prosić losu o więcej. Oczywiście, perspektywa zobaczenia Europy wydawała się kusząca i powinnam się obrazić, czy coś w tym stylu, ale to by się minęło z celem. Więc moja sytuacja wygląda tak: rodzice na wakacjach, Emmett w Los Angeles i mnóstwo czasu dla Edwarda. Genialnie.
- Jasne. No to bawcie się dobrze. – Uśmiechnęłam się.
- Poproszę Jacoba, żeby przenocował u nas parę razy, nie będziesz musiała się niczego bać, ale jeśli chcesz to możemy zamówić ochroniarzy…
- Nie, nie! – zaprotestowałam szybko. Do tego wszystkiego jeszcze dochodzi Jake, jako opiekunka. Chyba w tej chwili nie istniała na świecie szczęśliwsza nastolatka ode mnie. – Ufam Jacobowi – powiedziałam z rozwagą. Po minach moich rodziców uznałam, że wydają się usatysfakcjonowani, a Renee dodatkowo mnie o tym przekonała:
- W takim razie doskonale – orzekła, klaszcząc w dłonie. – Powinnam nakazać Benowi, żeby się zbierał, brakuje mi wielu rzeczy. Muszę je dokupić – dodała i wstała od stołu.
- Kiedy wyjeżdżacie? – spytałam Charliego.
- Prawdopodobnie jutro przed południem.
Wow. A już myślałam, że lepiej być nie może. Postanowiłam wykorzystać nagły przypływ szczęścia.
- Tato, myśleliśmy z Jacobem i Sethem o wspólnym wyjeździe. Miałbyś coś przeciwko temu, żebym zostawiła dom pod opieką Angie?
- Hmm… właściwie to nie. W porządku, możesz jechać, a dokąd się wybieracie?
- Jeszcze nie zdecydowaliśmy, ale chcemy znaleźć jakieś niedrogie miejsce, bo zabierzemy ze sobą kilku przyjaciół – oświadczyłam.
- Rozumiem. No to dzisiaj się już pewnie nie zobaczymy. Miłego dnia córeczko – powiedział i pocałował mnie w policzek.
Nie myśląc wiele wyciągnęłam z kieszeni spodni telefon i napisałam:
Jestem już wolna. Możesz przyjechać. B.


Edward


Wstałem już około szóstej rano. Jeśli chodzi o mój tryb życia, było to totalne szaleństwo, ale po prostu nie mogłem spać. Myślałem o Belli. Wyczekiwałem spotkania. Krzątając się po domu obudziłem Alice i zdawało się, że ma sadystyczne myśli co do mnie. Na szczęście po zakupach zrobiła się zdecydowanie bardziej do życia, więc może i to mi ujdzie płazem. Postanowiłem, że przygotuję dla wszystkich śniadanie. Wiedziałem, że Carlise jeździ teraz do pracy na ósmą - w takim razie na pewno nie wyszedł jeszcze z domu, a poza tym Esme pewnie ucieszyłaby się, gdyby ktoś czasem ją odciążył. Z braku pomysłu i szczerze mówiąc - umiejętności, wziąłem się za naleśniki z syropem klonowym.
- To ja zaparzę herbatę. – Alice pojawiła się znikąd. Czasem zdawało mi się, że porusza się z gracją przynależną conajmniej dobrej baletnicy. Podbiegła i pocałowała mnie w policzek.
- A co ty w takim pozytywnym humorze? Czy ja o czymś nie wiem? – zapytałem.
- Jasne, że wiesz o wszystkim – odparła, nalewając wody do czajnika. Posłałem jej pytające spojrzenie. Zaśmiała się.
- Mam cudownych rodziców, szaloną siostrę i kochanego brata. Czego więcej trzeba do szczęścia? – spytała retorycznie. Belli, oczywiście.
- Jak tu pachnie! Świetnie się spisałaś, córeczko. Naleśniki z syropem klonowym. Pycha! – stwierdził uradowany Carlise.
- To Edward, tatku. Ja za to zrobiłam ci herbatkę z sokiem malinowym – zaświergotała.
Ojciec spojrzał na mnie bardzo wymownie. Aż tak, że niemal usłyszałem, co chce mi przekazać: „kobieta, tak?”. Jednak milczał, więc odetchnąłem z ulgą. Kilka minut po nim do kuchni wkroczyła mama i w czwórkę zjedliśmy śniadanie. Nagle ze swojego pokoju wybiegła Rose. I to dosłownie. Wyglądała jak diabeł tasmański z wieczornych kreskówek. Nie minęło dziesięć sekund, a bez słowa wybyła z domu, trzaskając drzwiami. Nikt za nią nie poszedł, a to dlatego, że wszyscy wyglądaliśmy, jakbyśmy zobaczyli ducha. Po prostu nas wcięło. To do niej niepodobne. Moje otumanienie i skrajny szok zakłócił dźwięk SMSa. Normalnie miałbym już telefon w ręce i czekał na jakiś sygnał od Belli, a tak zajęło dobrych kilka chwil, żeby dotarło do mnie, że to może być ona.
Jestem już wolna. Możesz przyjechać. B.
- Muszę iść do pracy – oznajmiłem, ale nikt się nie odezwał. Wyszedłem i ile sił w nogach popędziłem do domu Swanów.


Wyglądała pięknie, jak zawsze. Trochę bałem się tego spotkania, nawet po wczorajszych SMSach. Nie bardzo wiedziałem, jak się zachować. Jednak kiedy ją zobaczyłem to wszystko wydało się śmieszne.
- Cześć – powitała mnie promiennie.
- Cześć – odpowiedziałem, po czym rozejrzałem się po pokoju i szepnąłem - mała.
Zarumieniła się. Wyglądała tak słodko.
- Jedziemy do amfi? – zapytała.
- Właściwie to myślałem o czymś innym na dzisiaj – oznajmiłem nieśmiało. Nie miałem pojęcia jak Bella zareaguje na moją propozycję no i czy uzna to za randkę.
- No to prowadź.
Otworzyłem jej drzwi od strony pasażera i kiedy tylko minąłem bramę, powiedziałem:
- Właściwie, Bella to chciałem cię zaprosić do kina, czy restauracji… co wolisz – wybąkałem. Kretyn ze mnie. Zabieram się do tego, jak świnia do wiązania krawata. Moja kochana wydawała się rozbawiona. No tak, sam bym się śmiał na widok takiego partacza.
- Mam ochotę na pizzę.
Boże! Dzięki ci za tą dziewczynę. Anioł, nie kobieta.
- Mówisz i masz.
Przez następne parę minut milczeliśmy i to nie była nasza „zwykła” cisza. Tylko cholernie niezręczna. Zastanawiałem się co by zrobiła, gdybym chwycił jej dłoń. Wahałem się długo, ale w końcu stwierdziłem, że to Bella pierwsza wysłała do mnie wczoraj esa, więc ja mogę spokojnie pozwolić sobie na coś takiego. Powoli zdjąłem rękę ze skrzyni biegów – na szczęście nigdy nie trzymałem obu na kierownicy – i przesunąłem ją w stronę Pięknej. Zauważyła to od razu i podała mi swoją drobną dłoń. Wydawało mi się, że głęboko odetchnęła i za chwilę wiedziałem dlaczego. Ona też czuła się niepewnie, bo gdy tylko jej dotknąłem zaczęła paplać jak najęta. Nie żeby mi to przeszkadzało, słuchałem jej bardzo uważnie, spijałem z usta każde słowo, jakby było świętością. W końcu powrócił jej stały perlisty śmiech, więc i ja się cieszyłem. W myślach przeszukiwałem okolice, żeby zlokalizować najbliższą pizzerię - chciałem znaleźć się już bliżej Belli. Pragnąłem ją przytulić, pocałować.


Bella


Zamówiliśmy peperoni. Zadziwiające, jak wiele nas łączyło. Edward wybrał bardzo przyjemny lokal. Pewnie ze względu na porę dnia w pizzeria nie miała wielu klientów, więc otrzymaliśmy przytulną loże rogową tylko dla siebie. Czekając na jedzenie postanowiłam poruszyć temat wakacji i skłamałabym, gdybym uznała, że się nie boję. Panicznie się bałam.
- Edward, chciałabym pogadać o naszym wyjeździe – zaczęłam i przysunęłam się do niego, mając nadzieję, że go zmiękczę i na wiadomość o Emmecie i Jazzie nie zareaguje zbyt gwałtownie. Niespodziewanie mnie przytulił i pogłaskał po głowie. Poczułam znajome ciepło i mrowienie w żołądku.
- Nie martw się, skarbie. Wiem, że Emmett jedzie z nami, Jake mi powiedział.
O Matko Boska, Królowo Anielska! Ulżyło mi jak jasna cholera.
- Naprawdę? – zapytałam.
- Tak. Kiedy wyruszamy. – Uśmiechnął się.
- Wygląda na to, że Charlie i Renee wybierają się jutro do Europy, więc nie ma na co czekać.
- Świetnie – skwitował.
Nagle poczułam na twarzy jego ciepły oddech. Odruchowo przyciągnęłam go do siebie. Objął mnie jedną ręką w talii, a drugą gładził włosy. Gorąco rozlewało się po moim całym ciele. Spojrzałam na niego, a on patrzył na mnie. Zdawało się, że utonę w głębi tych pięknych, zielonych oczu. Ta chwila była magiczna i jeszcze bardziej wyjątkowa niż ostatnio. Włożył język w moje wargi, a ja bezradnie jęknęłam w jego usta. Niech to wszystko trwa wiecznie, niech czas stanie w miejscu.
Powoli uczyłam się całowania na nowo, a Edward okazał się najlepszym pod słońcem nauczycielem.



Emmett


Polowałem na jelenie. Smakowały paskudnie, ale z braku większego wyboru nie miałem wyjścia. Pewnie znalazłbym coś lepszego, gdybym pobiegł w stronę Californii, lecz wolałem nie oddalać się od domu. Wreszcie zmęczony i poirytowany jak diabli, oparłem się o pień drzewa. Przez chwilę zastanawiałem się, czy nie powyrywać kilku i nimi nie porzucać, jednak moją uwagę przykuło coś innego. Kilkadziesiąt metrów dalej szedł człowiek – tego byłem pewien. Miał wyjątkowo zajebiście pachnącą krew. Już chciałem odejść, kiedy usłyszałem hałas. Odwróciłem głowę i zobaczyłem, że tamta osoba to piękna kobieta. Nieprzeciętnie piękna. Tylko co taka dziewczyna robi sama w środku lasu? Czy mnie oczy nie mylą? Kopie w drzewa?! Wyrywa paprocie?! Zaśmiałem się, bo przypomniałem sobie, że sam przed chwilą myślałem o podobnych rzeczach – rzecz jasna nieporównywalnie gorszych. Stałem i gapiłem się bezczelnie. Oczywiście ona mnie nie widziała, ludzkie oko było za słabe, żeby dojrzeć cokolwiek z tej odległości. Nie potrafiłem przestać, coś wyczuwałem w tym człowieku - coś co nie dawało mi spokoju. Nie chciałem być chamski, ale kiedy już miałem się odwrócić, usłyszałem szloch. Ona płacze? Zalała mnie fala gniewu. Nie, to mało powiedziane – wszechogarniającego wkurwienia. Jak ktoś śmiał doprowadzić tę małą istotkę do takiego stanu? Nie zastanawiając się wiele popędziłem w jej stronę, ale opamiętałem się w porę. Przecież nie mogła zobaczyć, jak biegam w wampirzym tempie. Oparłem się o drzewo, ale tajemnicza nieznajoma zdawała się mnie nie widzieć, za to ja przyjrzałem się jej dokładnie. Lekko, kręcone blond włosy, szczupła, seksowna, nienaganna sylwetka i kuszący zapach. Pomarańczowo – cynamonowy.
- Na co się ku*** gapisz, palancie?! – wrzasnęła. Głos też posiadała uroczy, a twarz idealnie symetryczną. Chciało mi się śmiać. Ciekawe czy dalej byłaby taka wojownicza, gdyby wiedziała, że ma przed sobą cholernie silnego wampira.
- Usłyszałem, że płaczesz – odpowiedziałem grzecznie.
- Jak się nazywasz? – spytała łamiącym się głosem.
- Emmett Hale.
- Emmett, czy możesz tu ze mną trochę zostać? – Prawie, że doznałem szoku, a żeby doprowadzić mnie do takiego stanu, trzeba mieć ogromne umiejętności.
- Jeśli chcesz – odparłem i podszedłem bliżej. – Co się stało?
- Zaufałam jednemu kretynowi, dałam mu się przelecieć, poznał jakąś cizię i ch*j bombki strzelił.
Miała całkowitą rację. Kretyn. Trzęsącymi się rękoma wyciągnęła z kieszeni papierosa i odpaliła go.
- Nie żebym coś czuła do tego ku***a, o nie! – kontynuowała. – Ale niech go ku*** szlag jasny trafi za te wszystkie plotki o mnie. – Skończyła i zaniosła się płaczem. Serce się krajało. Zasrany skurwiel.
- Jak on się nazywa?
- Royce Pierdolony King.
Zakryła twarz rękoma i osunęła się po pniu drzewa. Zapamiętam cię dupku. Wyglądała tak bezbronnie i paradoksalnie słodko.
- Chodź – powiedziałem i wyciągnąłem do niej rękę.
- Co? – spojrzała na mnie nieprzytomnie.
- Wstań.
Przykucnąłem i wziąłem ją w ramiona. Nie mogłem patrzeć, jak siedzi taka skulona i bezwładna.
- Jesteś zimny – szepnęła. Uśmiechnąłem się.
- Wiem.
- Mieszkasz tu? Nie znam cię.
- Dopiero się przeprowadziłem. – Jeśli miałem widzieć ją, mogłem do końca wieczności siedzieć w słonecznym LA. Oczywiście jeśli Benjaminowi znudziłoby się pomaganie mi.
- Dziękuję, że ze mną zostałeś. To miłe z twojej strony. Już mi lepiej, ale czas na mnie. Muszę iść.
- Nie bój się mnie – zaprotestowałem. Chciałem, żeby została.
- Nie boję się. Po prostu nienawidzę facetów, zresztą wszyscy ludzie są cholernie do dupy.
Z tym akurat się zgadzałem, ale obudziło się we mnie coś czego nigdy wcześniej nie znałem. Nie mogłem pozwolić, żeby odeszła. ku***, chyba nie istnieje miłość od pierwszego wejrzenia. Pieprzyć system.
- Jak ci na imię?
- Rosalie.
- Ślicznie. – Zarumieniła się, a krew napłynęła do jej cudownej twarzy.
- Dziękuję.
Mógłbym przysiąc, że ona też nie chce mnie zostawić, ale nie chciałem ryzykować.
- Rosalie, powiedz mi... uważasz się za odważną?
- Tak – odpowiedziała bez chwili namysłu.
- W takim razie, jak ci udowodnię, że nie jestem zwykłym facetem to zostaniesz?
Przytaknęła.
- Wyglądasz jak wampir.
Zatkało mnie. Ona, zwykła śmiertelniczka ze spokojem w głosie powiedziała do mnie coś takiego? Uśmiechnąłem się.
- Zdecydowanie.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Dilena dnia Pią 19:35, 07 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 19:41, 07 Sie 2009 Powrót do góry

Moja przecudowna i przewspaniała Dil :*
Wiesz, że mam dziś Edwardową fazę, więc...
Image

No a tak poza tym... Nie wiem czy stworzę konstruktywny komentarz, bo jestem dziś zakręconą kręciołą :P ale postaram się...

Czyta się jak zwykle bardzo miło i przyjemnie :) cieszę się, że pojawia się narracja z perspektywy Emmetta :) chyba się z tym jeszcze nie spotkałam :) wielki plus Twojego opowiadania :)
Kolejna sprawa - pogłębiające się stosunki Belli i Edwarda bardzo mnie cieszą.
Nie mogę się doczekać ich wspólnego wyjazdu - czuję, że święci się coś niezwykłego. Ciekawe co nam zaserwujesz :)
Relacje Rosalie - Emmett również bardzo mnie zastanawiają i nie mogę się doczekać by dowiedzieć się, jak się rozwiną.
Wyjazd rodziców Belli również przyniesie zapewne ciekawe wydarzenia :D już nie mogę się doczekać.
Nawet nie wiesz jak kocham Twoje opowiadanie. Czekam na każdy rozdział z zapartym tchem...
Moja boska Dil :* Love :*


Aaaa :D i muzyka fajnie dobrana :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cocolatte.
Wilkołak



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 42 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 20:24, 07 Sie 2009 Powrót do góry

Ach! Dziewczyno! Edward czyta w myślach, Jasper grzebie w emocjach, a Ty masz zdolność do wzbudzania we mnie szaleństwa.
Wisisz mi kasę za naprawę klawiatury od laptopa, bo jak zobaczyłam dedykację, to mi szczęka na nią opadła. I to jeszcze nic, bo udało mi się ją zamknąć. Ale jak zaczęłam czytać rozdział, to opadła ponownie. A jak doszłam do Emmetto- narracji, to wyżej wymieniona szczęka przebiła się przez komputer i zrobiła mi dziurę w biurku. Jak Emmetta kocham, już dawno nie zachwyciłam się tak jakimkolwiek rozdziałem.
Ta scena w lesie, z Rose! Ahh! Cudo! I jeszcze ten pocałunek B. i E.!
Normalnie, biję pokłony..!

Dobrze, ale zrobiło się tak słodko, że może Cię zemdlić po tym komentarzu. Więc trochę pokrytykuję.
Naprawdę, będzie ostra krytyka.
Ehh...
Jestem tak zamroczona, że nie widzę tu nic do krytykowania.
I weź tu, człowieku, napisz kk.
A teraz zbieraj tyłek w troki i pisz następny rozdział. Migiem! :D
Pozdrawiam,
Latte.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cocolatte. dnia Pią 20:27, 07 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
nieznana
Zły wampir



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca

PostWysłany: Pią 20:49, 07 Sie 2009 Powrót do góry

Tak samo jak Emmetta zatkało mnie. Ich rozmowa była świetna. Ciekawi mnie jakie plotki rozesłał Royce, ale wiem jest to mało istotne. Najważniejsze jest to, że poznała Emmetta.

Cytat:
- Wyglądasz jak wampir.


A to zdanie to podejrzewam było tylko taką przenośnią i Rose nie miała pojęcia jak trafnie go opisała!

Oczywiście co do związku E&B nie mogę więcej napisać niż, że raduję się ich szczęściem i podoba mi się powolny rozwój akcji. Ne mogę doczekać się już ich wspólnego wypadu. Będzie świetnie. Takie pytanie, czy siostry Edwarda też jadą? To znaczy, że Rosali jeszcze spotka Emmetta a Jasper pozna Alice. Tylko ciekawi mnie jak to będzie dalej. Czy wszyscy będą wampirami i w jakich okolicznościach zostaną przemienieni :)

pozdrawiam
n/z


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dilena
Administrator



Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 158 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 21:55, 07 Sie 2009 Powrót do góry

Cocolatte. napisał:
Ach! Dziewczyno! Edward czyta w myślach, Jasper grzebie w emocjach, a Ty masz zdolność do wzbudzania we mnie szaleństwa.
Wisisz mi kasę za naprawę klawiatury od laptopa, bo jak zobaczyłam dedykację, to mi szczęka na nią opadła. I to jeszcze nic, bo udało mi się ją zamknąć. Ale jak zaczęłam czytać rozdział, to opadła ponownie. A jak doszłam do Emmetto- narracji, to wyżej wymieniona szczęka przebiła się przez komputer i zrobiła mi dziurę w biurku. Jak Emmetta kocham, już dawno nie zachwyciłam się tak jakimkolwiek rozdziałem.
Ta scena w lesie, z Rose! Ahh! Cudo! I jeszcze ten pocałunek B. i E.!
Normalnie, biję pokłony..!


:D <--- oto mój komentarz :D Wybacz Latte za klawiaturę poślę przelewem, albo przekaże Emmettowi to Ci podrzuci xD

Susan za tego Eda wybuduję Ci chyba pomnik :** Dziękuję za słodki komentarz i betowanie jeszcze raz, bo błędów pewnie robię mnóstwo ;**

nieznana mówisz, że Rosie nieświadomie trafiła w samo sedno? Heh, nie do końca i więcej nie zdradzę :D Za to obiecuję, że ta kwestia zostanie wyjaśniona w XIII rozdziale, który jak dobrze pójdzie dzisiaj skończę Wink

Dziękuję wszystkim za komentarze ;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin