FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Słodko-gorzka symfonia [NZ] Rozdział XIV.II/XV (9 II) [Z] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 1:26, 28 Sie 2009 Powrót do góry

To ja, wróciłam. I przeczytałam znów wszystko na raz, jak musiałaś zwrócić uwagę dość sprawnie, ale i uważnie. Stanowczo rozdziały nie są równe. Jak zobaczyłam tytuły wierszy Edwarda to nie wiedziałam czy przypadkiem nie zlecieć z kanapy. Sam upadek Edwarda też zresztą był spektakularny, a potem jeszcze Abba na deser. Gdyby tych rozdziałów nie było więcej, chyba bym zwątpiła albo pomyślała, że pomyliłam testy. A z drugiej strony dostałam takiego Jacoba, że tylko się rozkiślować. Wygadany na swój własny, psi, kundlowy sposób. Okrutny, szczery, bezczelny - genialny. Sku....yn i dobrze. Ed też aniołem nie jest i już chyba nigdy nie będzie, mimo wstawek wybitnie rozluźniających i humorystycznych. Pokochałam twój dobór piosenek, którymi broni się przez więzieniem Gabriel - niech się broni. Wierzę w niego i jego drugie życie. W marzenia o rodzinie, domu. Wierzę w to, co mówi. W żal i skruchę. Wydał mi się o wiele ciekawszy od Angeli z tych rozdziałów - polubiłam go, a ona jakoś mnie tak irytuje w tym momencie. Pewnie mi przejdzie. Wiadomo, że tylko krowa nie zmienia poglądów, a ja z bydłem mam niewiele wspólnego. A skoro już przy bydle jestem, to nie da się ukryć, że człowiek może wyjść z wiezięnia, ale ono nigdy z człowieka nie wychodzi. Zostaje coś w oczach. Jak u psa ze schroniska - tylko, że zwierzę nie jest nic winne, że tam trafia. Człowiek... No właśnie, to tylko człowiek. Nie ważne czy jest młodym i obiecującym poetą - ważne, że jest człowiekiem. Mróweczką na lotnisku, bardzo wrogą mróweczką.

A potem przyszedł czas na rozdział dwunasty i poczułam niepokój. Brzydzę się rasizmu. Brzydę się wtłaczania w dzieci swoich chorych ambicji i ideałów. Ale dreszcz pojawił się, gdy nastąpiła wzmianka o ataku serca. Geny to jedno. Tak. Dziwne zbiegi okoliczności to drugie. A chociaż jednokrotne obejrzenie Kręgu to trzecie. I za to mi się ta część tak spodobała. No i jeszcze za szczegóły - nazwy gatunków i przygotowywania ryb do sprzedaży. Akurat łowiłam swego czasu, więc to do mnie trafiło.

Ogółem mogę spokojnie dodać - rozwijasz się. Tworzysz ciekawe postacie. Nawet Emmett, który jest w zasadzie tłem ma coś ciekawego do powiedzenia. Nikt nie jest biały ani czarny. Mamy tu odcienie szarości, które osobiście bardzo lubię. A najbardziej za to, że zestawienie ich ze sobą jest czasochłonne i wymaga przemyślenia wielu spraw z różnych perspektyw. To opowiadanie mnie do tego zachęca, więc jestem ci wdzięczna.

Czy tyle wystarczy twojej wenie?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez AngelsDream dnia Pią 1:30, 28 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
wela
Zły wampir



Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Broadway

PostWysłany: Pią 14:39, 28 Sie 2009 Powrót do góry

Na początku chciałabym rzec, że bardzo cieszę się, że w końcu zabrałaś swoje dupsko i raczyłaś zaszczycić nas nowym rozdziałem. Przepraszam się Suszaku mój kochany, ale zacznę od wytyczenia drobnych potknięć. Obiecuję, że potem rozkiśluję cię tak mocno, że rozpłyniesz się do końca, a twoja ksywka "sugar" idealnie będzie do ciebie pasować. :)

Cytat:
Dawno, dawno temu – chciałoby się powiedzieć – z siedmioma górami,


za

Cytat:
Tima Seniora nie można było określić mianem ciekawego –należało co najwyżej do użytecznych.


została pominięta spacja po myślniku

Cytat:
- Te wojny i inne paskudztwa nie nam do wiedzy potrzebne! Niech się w Europie powybijają, nam nic do tego, Rebecco.


Podkreślenie pod do niczego nie jest potrzebne

Cytat:
- Ona była Amanda Clearwater.


To brzmi... niegramatycznie? Tak, chyba tak. Nie lepiej Ona była Amandą Clearwater. ?

Cytat:
Katie nadąsała się, zresztą tak jak zawsze, kiedy nie potrafiła się zdecydować nad tym, co powinna zrobić.


Cytat:
o dorosłej Katie jako modelce,


To co ja pogrubiłam, w oryginale jest przekreślone. Wygląda jakby było czymś w rodzaju informacji od bety. :D

I teraz przyszedł czas na najważniejszy punkt tego komentarza. A mianowicie - czas na skomentowanie treści tegoż rozdziału.
Początek rozdziału informuje o tym, że zanosi się na jakąś historyjkę z czasów wojennych. Po przeczytaniu kolejnych zdań stwierdziłam, że będzie to bardzo związane z naszą Bellą, o której tak mało w symfonii. Jednak gdy doszłam do tych wszystkich sielaw i lanoków pojawiła się myśl: Co się z stało z Suszakiem? Wena stwierdziła, że czas na romans stulecia? Tak, kochanie, zdziwiłaś mnie. Okropnie mnie zdziwiłaś. Kiedy czytałam o spotkaniach Tima z Amandą, podczas choroby ojca, sądziłam, że oni się pobiorą. Zaraz po tym, jak tamten rasista umrze. Bardzo zdziwiło mnie, że tak się nie stało. Poczułam ból w sercu, lekkie ukłucie, kiedy przeczytałam, że ten bydlak wykończył własnego syna. Potem żonę. A na koniec powiesił się. To wszystko było takie smutne. I jednocześnie realistyczne, mimo że nie co dzień zdarzają się takie historie. Jedno mnie tylko zastanawia - skąd w Seniorze tyle siły? Przecież on był na łożu śmierci! Ewidentnie wszystko na to wskazywało. I nagle... Cóż, może złość i nienawiść postawiły go na nogi?
Zdziwiłam się też bardzo, że po tak krótkim czasie Amanda oddała się Timowi. Tylko, że trzeba spojrzeć na to z innej perspektywy. Tak naprawdę to była miłość platoniczna. Przed skonsumowaniem miłości doszło do, zapewne wielu spojrzeń w oczy, podczas których Timowi brakło tchu, jak i odwrotnie. Jak zaznaczyłaś już na początku - tych dwoje ciągnęło ku sobie. Nie można się dziwić, że gdy nadarzyła się pierwsza lepsza okazja (poprzedzona rozmową na wszelakie tematy, dzięki czemu poznali siebie wewnętrznie) skorzystali z niej. Najbardziej szkoda mi Amandy. Jednak cieszę się, że zmarła zaraz po porodzie. Bo cóż by zrobiła, gdyby przeżyła? Jakby się czuła? W końcu i tak popełniłaby samobójstwo. Nie potrafiłaby żyć z myślą, że jej ukochany jest daleko, daleko, daleko. Nikt by jej nie wspierał - odwrotnie - wszyscy patrzyliby się na nią spod oka, szydzili z niej, a nawet wyzywali. Kochała i nienawidziłaby swojego syna. Bo przez ten owoc zakazanej miłości jej życie uległo takiej, a nie innej zmianie.
Czekam na kolejną część. Zastanawiam się tylko - kim jest Katie? Ile ma lat? Czy Bella ma coś wspólnego? Czy w kolejnym rozdziale dowiemy się czegoś o Jacku?
I przede wszystkim liczę na to, że w następnej części obniżysz używanie czasownika "być". Nie wiem czy tylko ja na to zwróciłam uwagę, ale uważam, że trochę za dużo umieściłaś tej prościzny.
Mimo to uważam, że po tym rozdziale nastąpi szybki zwrot akcji. I obym się nie myliła, bo wiesz... Bardzo tęsknię za Edwardem! Wink

*kretyński śmiech weli*

rozdział był seksik.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wela dnia Pią 14:41, 28 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Pią 21:07, 28 Sie 2009 Powrót do góry

Thiny przybywają pomarudzić. Ale najpierw pogłaszczą.
Podobał mi się ten odcinek. Ma fajny klimat, nastrój grozy. Taka... miejscowa legenda, z której później robi się historia do straszenia dzieci. I fajnie jest opowiedziana. Zwyczajnie, w niegroźny sposób. I dlatego jej finał robi takie wrażenie. Bo kończy się masakrycznie. Ojciec morduje rodzinę, po czym się wiesza. Nawiasem pisząc brawa za sposób - fakt, że mężczyźni jako sposób samobójstwa często wybierają powieszenie (kobiety zdecydowanie rzadziej). Dobra, dam spokój statystykom. Musiałam to wtrącić, bo wiesz, jaka ja czepliwa bywam... khem, jestem. I zaraz się oczywiście do czegoś przykleję.
Miło, że wprowadziłaś do opowiadania Setha z córeczką. Od czasu, gdy przeczytałam Cynamonowy wiatr mam dziką słabość do tego bohatera, więc ucieszyłam się, że i u ciebie się pojawił. A co!
W ogóle uważam, że miałaś bardzo dobry pomysł na wplecenie historii o Swanach - jako opowieść na dobranoc. Tatuś opowiada córeczce "bajkę". Upiorną, ale dzieci zawsze dobrze radziły sobie z mrokiem. Kto nie wierzy, niech sięgnie po Jasia i Małgosię i sobie przypomni, czy przypadkiem tam jakaś czarownica nie została żywcem spalona w piecu.
Rozumiem, że ten rozdział to taki "przerywnik" w tekście właściwym. On zapewne do czegoś posłuży w dalszych rozdziałach, rodzinna opowiastka pewnie jakoś wypłynęła we wzajemnych relacjach Belli i Edwarda. Może i wypłynie, kiedy Ed znów coś opowie Angeli.
A teraz, droga Suszarnio, ja cię ślicznie proszę, przyduś no tego swojego wena lub przyspawaj go do siebie, żeby cię nie opuszczał, bo, jak pragnę zdrowia, jak niedługo nie dostanę rozdziału z historią właściwą, to zrobię z nim porządek. Jak to było w Men in tights - "This not going to be pretty!". No dobra, żartuję. Pisz swoim tempem, ja oczywiście poczekam. Nie mam za bardzo wyjścia. Wink

Błędy wytknęła m.in. Wela, więc ja się czepnę z innej strony.
Cytat:
były bardzo charakterystycznym dziedzictwem rasy czerwonej

Wiem, że o Indianach mówi się często "czerwonoskórzy", ale Indianie to rasa żółta.
Cytat:
rasy czerwonej powinniśmy się pozbyć raz na zawsze

Jw. aczkolwiek, ponieważ to mowa zależna, można tutaj wpisać "czerwonoskórych".
Cytat:
jego poranna toaleta trwała tego dnia całe trzydzieści minut, czyli pół godziny dłużej niż zwykle

Sugerujesz w ten sposób, że na co dzień Swan Jr. się nie mył. W latach 40-tych XX w. nawet na wsi myto się chętnie i często. Choćby i z takiego powodu, że młodzi często odwiedzali miasta (czy wręcz wprowadzali się do nich).
Cytat:
(Tim bowiem był analfabetą)

Tu już przesadziłaś. Może jeszcze w XIX w. w Europie by to przeszło, ale nie w Stanach. Owszem, do dziś dzień istnieje jakiś procent niepiśmiennych w USA (jak i wszędzie), ale logika się kłania. Żeby dzieciak mógł odcyfrować, co jest napisane na banknocie, monecie, by umiał liczyć, musiał pójść do szkoły. Ewentualnie rodzice go musieli nauczyć.
Dlatego ogólnie uważam, że cała ta wizja wsi, Swana i jego syna jest przesadzona. Robi niezły klimat, ale czasy nie te.
Cytat:
o historię, o Napoleona, Krzysztofa Kolumba i pierwszą wojnę światową.

To amerykańskie dzieciaki, raczej we łbie im będzie Abraham Lincoln, wojna secesyjna i coś około tego, zamiast Napoleona. To Europejczycy mówią o Napoleonie. Amerykanie, jeśli go znają, to tylko z kart historii, która ich nie dotyczy, dlatego, o ile to przerabiają, to dość pobieżnie, na jednej lekcji, coś jak u nas wojnę secesyjną. Nic na tyle istotnego w ich edukacji, by potem wracało w rozmowach. Pomijam fakt, skąd by się u Tima Napoleon wziął na języku. Chyba że Amanda w swej dobroci zaczęła charytatywnie krzewić oświatę wśród rybaków, ale nie wynika to z tekstu.

Skończyłam.
jędza thin


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pią 21:31, 28 Sie 2009 Powrót do góry

Dziś chyba jakoś nie do końca mam serce do komentowania, ale jako, że pojawił się nowy odcinek Symfonii, nie mogę sobie odpuścić ^^
Bardzo mnie zaskoczyła ta historia, ale ja bardzo lubię takie wstawki, a jeszcze bardziej jak są tak dobrze napisane Wink
Podobało mi się jak przedstawiłaś w tym rozdziale postacie. Nowych pojawiło się kilka, a żadna nie była mi obojętna po zakończeniu czytania. Ładnie zbudowałaś napięcie między Timem i Amandą taka fascynacja cielesna. Czyste platoniczne uczucie, ale cóż takie podobno najbardziej mącą w głowie ^^ Spodobało mi się jak stopniowo poznawali się nasi bohaterzy. Najpierw skradzione spojrzenia a potem króciutkie rozmowy, które przerodziły się w prawdziwe dyskusję. Choć zgadzam się z thingrodiel, że momentami trochę poszalałaś z tymi tematami. Poza tym zastanawia mnie jak Tim mógł być analfabetą i równocześnie rozmawiać o Einsteinie. Jego teorie ukazały się się 1919 a skoro wprowadziłaś akcję na lata 20 to nie wiem jak analfabeta mógł rozmawiać o kontrowersyjnych teoriach naukowca ^^
Najbardziej mnie zaskoczyła reakcja Tima Seniora. W ogóle się nie spodziewałam takiego rozwiązania, ale to tylko plus dla Ciebie. Nagłe i bardzo drastyczne przejście z wiejskiej sielanki do domu mordercy. Poruszyła mnie śmierć Timiego tym bardziej, że zdążyłam go obdarzyć sympatią, Teraz najbardziej ciekawi mnie jaki będzie miała związek ta historia z Bellą. Kolejny plus za Setha. Taki kochany Ci wyszedł ^^ Poza tym jeszcze się chyba nie spotkałam z ff w którym byłby on już ojcem ^^
Na sam koniec muszę powiedzieć, że uwielbiam Twój styl. Jestem bardzo oczarowana :)
Pozostaje mi tylko życzyć gwałtownego przypływu weny
Pozdrawiam
niobe


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Suhak
Zasłużony



Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 951
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 136 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: lubelskie

PostWysłany: Pon 16:25, 28 Wrz 2009 Powrót do góry

Ok, lecim z tym koksem.
Po pierwsze - ok, nie zastanowiłam się nad tym analfabetyzmem oraz brakiem higieny osobistej; na swoją obronę mogę tylko powiedzieć, że ani Timothy ani Timmy nie widzieli sensu w codziennym prysznicu. A co do tych 'inteligentnych' rozmów z Amandą... Czy zrozumiecie, co miałam na myśli, jak powiem, że to był bardziej monolog? Wink
Teraz trochę spoilerów, kto nie chce, niech nie czyta... Lojalnie ostrzegam Kwadratowy
Seth, Zoe i Katie... Cóż, na razie nie planuję, aby mieli się drugi raz pojawić. Potrzebny mi był narrator, ktoś, kto by opowiedział historię Swanów. A co ma sama legenda do biegu wydarzeń? Mogę Wam powiedzieć tak: Bella nie jest córką Charliego. Charlie to Charlie (notabene pojawi się w następnym rozdziale), a Bella ma na nazwisko Dwyer. Znaczy z tymi nazwiskami to w ogóle pokręcone. Ale tego wszystkiego także dowiecie się swego czasu.
(koniec spoilerów)
Co do nierówności mojego stylu... Wiem i w pierś się biję. Nic na to nie poradzę. Czasami to kwestia tego, że dwa razy nie pomyślę; czasami tego, że nie pomyślę nawet raz i to także nie przynosi dobrych efektów. Czasami coś mnie zainspiruje i różne z tego rzeczy wychodzą (na styl tego rozdziały wpłynęła dla przykłady lekturka Pachnidła Patricka Suskinda). Czasami mam gorszy lub lepszy dzień - tak jak każdy. No i najważniejsze - między pisaniem kolejnych rozdziałów czasami jest olbrzymia luka w czasie, a przez ten czas mogę wypaść z formy albo zwyczajnie zmienić styl, nawet o tym nie wiedząc. Za potknięcia przepraszam; jestem tylko człowiekiem i to na dodatek początkującym autorem.
Dziękuję za wszystkie ciepłe lub mniej ciepłe słowa i pozdrawiam...
...jak zwykle z uściskami.
Suszak


EDIT
Cześć.
Piszę z trzech powodów - chcę Was przeprosić, opieprzyć i podziękować. W takiej właśnie kolejności.

Zacznijmy może od początku. Co jest początkiem? Początkiem jest ten piękny dzień, dawno, dawno temu, za górami i lasami, kiedy to natchniona wpadłam na pomysł Symfonii. Nie macie pojęcia, jaka byłam z siebie dumna przez te sześć miesięcy. Symfonia była moim najwspanialszym dzieckiem, które naprawdę, naprawdę kochałam całym swoim suszastym serduszkiem, była czymś, nad czym spędzałam godziny, o czym myślałam przed zaśnięciem, kiedy mi się nudziło, gdy byłam smutna, siedziała po prostu głęboko w moim sercu i zapuściła tam korzenie, razem z całym fandomem twilightu, razem z twilightseries, razem z tymi wszystkimi osobami, które polubiłam i może nawet na swój sposób pokochałam. Wiem, wiem, może Wam się wydać śmieszne, w końcu to tylko durny fan fick na durnym forum o durnej książce - ale cóż, Symfonia była historią, w którą włożyłam mnóstwo wyobraźni, na kreowanie której postaci spędziłam mnóstwo czasu, którą się chwaliłam i którą dopieszczałam. Nie macie pojęcia, ile razy układałam w głowie najróżniejsze dialogi, opisywałam miejsca, układałam portrety psychologiczne postaci. Każdą osobę w tym Fan Ficku znam na wylot, wiem, jak zachowałaby się w danej sytuacji i być może czasami przesadzałam i tworzyłam wręcz skrajności, ale takich ich stworzyłam i nic na to nie poradzę. Tak wiele serca wkładałam w to, byście zrozumieli Edwarda; byście załapali jego tok myślenia, jednocześnie biorąc pod uwagę racje Angeli, a potem także Jacoba. Chciałam Wam pokazać, że nie wszystko jest czarne lub białe. Chciałam pokazać, że każdy patrzy na świat inaczej oraz że każdy medal ma dwie strony. Chciałam pokazać, że nie wszystko jest takie, jakie się wydaje. A czasami nawet, gdy odkryjemy jedną maskę, możemy nie zauważyć, że pod spodem była druga, lepiej ukryta. Chciałam pokazać siłę miłości, ślepej miłości, głębokiej miłości, bezinteresownej miłości, namiętnej miłości, pustej miłości, zwykłej miłości, przyjacielskiej miłości lub podświadomej miłości, a każdą z tych miłości chciałam przedstawić na innym przykładzie. Chciałam, byście zrozumieli, że nawet najbardziej przebiegły czarny charakter się boi, płacze, kiedy nikt nie widzi, i ma uczucia; chciałam także pokazać, że "ci dobrzy" też czasami bywają "źli", oraz że "Ci źli", choćby nie wiadomo jak byli elokwentni, inteligentni i czarujący, są wciąż "tymi złymi". Chciałam pokazać, co czuje dobry człowiek próbujący sobie wmówić, że jest zły.
Chciałam, ale nie wyszło. Z fandomem Twilightu pożegnać się przyszedł czas.
Od razu przejdę do przeprosin. Przeprszam, że Was porzucam. Bałam się dnia, w którym przestanę kochać tego mojego dzieciaka, ale on nadszedł i nic na to nie poradzę. Przepraszam Was, chociaż tak naprawdę czuję, że bardziej potrzebuję przeprosić siebie, ponieważ po Was i tak to spłynie jak po kaczce ;P
Teraz czas na ochrzanianie. Ochrzaniam Was wszystkich, boście mojego Symfoniowego Wena nie chcieli dokarmiać regularnie i się biedaczkowi zmarło. Było mi trochę przykro, bo spędzałam nad tym tekstem zawsze mnóstwo czasu, ba, poświęciłam na niego prawie sześć miesięcy, a jedyne, co chciałam w zamian, to trochę rad, wskazówek i kilka ciepłych słów, a tego nie dostałam wiele. No ale trudno. Może jakoś to przeżyję ;P


Teraz podziękowania...

weli
mojej najwierniejszej Czytelniczce, mojemy króliczkowi doświadczalnemu, mojemu seksikowi
za to, że zawsze mogłam na Ciebie liczyć. Że mnie nie przeceniałaś ponad moje możliwości, że potrafiłaś być niepoważna i śmiertelnie poważna w swoich opiniach jednocześnie. Dziękuję, że nigdy nie powiedziałaś "nie mam czasu", kiedy prosiłam Cię, byś przeczytała i oceniła fragment moich wypocin :)

Rudeej
wspaniałej becie, wytrwałej becie, rzetelnej becie, czepialskiej becie, cierpliwej becie, szczerej becie
za wskazówki i kubeł zimnej wody od czasu do czasu.

Masquerade
za wierne Czytelnictwo, za to, że chciałaś wysłuchać, co stanie się dalej, za karmienie wena, za Twoje opinie, które kochałam, bo może nie były szczytem konstruktywności, ale zawsze twoje "zajebiście" wnosiło więcej niż kilometrowe pleplanie. Naprawdę.

love_jasper
Agatce, mojej sąsiadce z ławki
za to, że czytałaś i w sumie nic nie mówiłaś, za to, że mnie opieprzysz za kończenie Symfonii, za wszystko :)

thingrodiel
za wenokarmiące opinie, szczerość i konstruktywizm.

Robaczkowi
leniuchowi
za to, że cokolwiek nie pisałam, to pisałam z myślą >>ciekawe, co Robaś by na to powiedziała<<.

Cornelie
za dłuuugą betę, dziękuję Kwadratowy

betom
ScaryMary i thingrodiel

Czytelnikom
bo mimo wszystko, chociaż Wen chudziną był, ale był, za dokarmianie serdecznie dziękuję :)

Jeśli o kimś zapomniałam, to przepraszam ;P


Więc wybywam, przyjaciele, ale obiecuję, że nie pozędziecie się mnie tak łatwo. To, że Wen fan fickowy umarł, nie oznacza, że nie mam drugiego. Moją nie-twilightową historię pewnie niedługo ujrzycie na moim chomiku.



PS: Kto wie, może mi się po New Moon przemieni i Wen ożyje, hmm. Kto wie?

PS 2: Administrację proszę o przeniesienie do zakończonych, ale jakby to było możliwe, to nie od razu; wolałabym, by wszyscy, którzy byliby zainteresowani Symfonią, wiedzieli, że nie będzie kolejnych części, a wiadomo, że Kącik Pisarza jest częściej odwiedzany od Biblioteki :) Także byłabym wdzięczna jakbyście poczekali dzień albo coś w tym stylu.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Suhak dnia Pon 16:27, 28 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Pon 16:52, 28 Wrz 2009 Powrót do góry

Jej, Suhak, Twój ff jest na mojej liście no 1 do przeczytania, ale ponieważ porzuciłam czytanie po pierwszej części - mam wielkie zaległości. Teraz czytam sobie tylko to, z czym jestem na bierząco, ale Symfonia cały czas jest w moich myślach, ba, jest nawet na moim kompie.
Dlatego jest mi bardzo przykro, że osieracasz to biedne dziecię... ja mam nadzieję, że po Niumunowym szaleństwie faktycznie wrócisz, a ja już na pewno nadrobię lekturę i przyjmę Cię jako martnotrawną autorkę z otwartymi ramionami, przytulę do piersi i nabudyniuję, nagaleretkuje, nakisieluję, że jak mawia motyl, uszami Ci to wyjdzie!
Pisz, Suhaku, jest wielkie prawdopodobieństwo, że chomikowa forma publikacji ff zabrała Ci kilku czytelników. Czasami po prostu nie chce się nam klikać, chcemy mieć wszystko na miejscu.
Tak więc, do New Moona, nabierz sił i pisz! ^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wela
Zły wampir



Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Broadway

PostWysłany: Pon 17:39, 28 Wrz 2009 Powrót do góry

Suhaku ty mój kochany. Suszaku najsuszasty - po pierwsze to ja i tak wiem, że ty mnie kochasz i że dziękujesz mi za to, że jestem fajna. Cieplutko mi się jednak na sercu zrobiło, gdy tak publicznie to oznajmiłaś.

Cóż, nowość to dla mnie żadna, ponieważ już wcześniej wiedziałam co jest grane, tylko czekałam na moment, w którym napiszesz, że zawieszasz. Bo uważam, że wrócisz na pewno - nie mam żadnych wątpliwości. Tak naprawdę swojego słodko-gorzkiego dzieciaczka nadal kochasz. Po prostu rodzice/stwórcy czasami muszą trochę odpocząć, nabrać sił, aby potem znowu zawitać z uśmiechem na twarzy, z miłością bijącą od wewnątrz.
Ja poczekam, bo wiem, że czekać warto.
Na mój komentarz liczyć możesz zawsze, a czuję, że pojawi się on zapewne na początku grudnia, kiedy to znów dodasz symfoniczny rozdział.

Także do zobaczenia :)
Miłego odpoczynku, wela ;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Pon 18:35, 28 Wrz 2009 Powrót do góry

Przeczytałam ten FF już dawno temu, jeszcze w wakacje, ale z głowy mi wypadło, aby skomentować. Wysiliłam się tylko, aby wymienić Symfonię w swoim rankingu i przypasować ją do szóstej pozycji Wink

Może zacznę od samego FF, choć pewnie i tak nie zmieni to Twojej decyzji. Wierzę w każde słowo dotoczące Twojego starannego przemyślenia całego FF - to bylo widać, naprawdę. Stworzyłaś świetną postać Edwarda, mimo że był trochę bardziej niż trochę gburowaty, i Angeli. Ta druga naprawdę mnie zaintrygowała - chciała pomóc Edwardowi, choć on tego nie chciał, a chyba i tak nic z tego by nie miała. Jej pomoc wydawała się być interesowna. Mam nadzieję, że nie kończysz tego FF, że kończysz, a tylko zawieszasz. Naprawdę ciekawi mnie motyw zabójstwa... Wkręciłaś mnie w świat swojego FF i naprawdę będę niepocieszona, gdy za miesiąc, jak będzie cały ten njumunowy szał, nie wrócisz z powrotem... :(

Pewnie zauważyłaś, ale sama to powiem - Symfonia jest na siódmym miejscu w rankingu TOP10. Czyli chyba jednak trochę osób to czyta, nie sądzisz? Wink A poza tym dostałaś Srebrne Jabłko za najlepiej wykreowaną postać Edwarda Laughing

Pozdrawiam z nadzieją, że wrócisz, wysyłam Ci zdwojoną dawkę weny,
Rathole Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Marsi
Zły wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Konin

PostWysłany: Pon 19:18, 28 Wrz 2009 Powrót do góry

Madzik! :płacze:
Wiesz jak lubię Symfonie, nie? Biedne to dziecko ;( Mam nadzieje, że pojechało tylko na kilka tygodni na kolonie, a potem wróci z wielkim hukiem. Mam racje?
Jeszcze chyba nikomu tego nie mówiłam, ale czekam na kolejny fanfick w Twoim wykonaniu. :prosiokryminał: :D
Zaniechałam mój iście szatański plan, żeby zając się tłumaczeniem, ale mam nadzieję, że Ty takiego myku nam nie zrobisz i po krótkim nabraniu sił witalnych zaczniesz znowu pisać :D Wiesz... wyjedź sobie do jakiegoś wenogennego spa czy cos w ten deseń. :D

trzymam za Ciebie kciuki
M

PS. Nadal uważasz, że gg to pochłaniacz czasu? Nie mam z Tobą kontaktu... Zero. Null. ZÉRO. 零 <- to po chińsku xDDD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Masquerade
Dobry wampir



Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 128 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń

PostWysłany: Pon 19:57, 28 Wrz 2009 Powrót do góry

Suszaczku mój kochany!
Ubolewam nad tym, że zawieszasz, a raczej po prostu przerywasz pisanie. Nie może mi przejść przez gardło (palce?) słowo "porzucasz", bo wiem ile w tę historię serca włożyłaś. Ile siedziałaś przed kompem, pykając w klawiaturę, chcąc ubrać myśli w słowa. Wiem, ile myślałaś nad tym wszystkim, nad postaciami i nad całym tłem, które było dopieszczone w każdym calu. Analizowałaś, opisywałaś, opowiadałaś i pokazywałaś nam swoje postaci.

Miałaś swoje wzloty i upadki, ale Symfonia jest dla mnie poniekąd kwintesencją kunsztu pisarskiego. To coś, w co uwielbiałam się wczytywać, zagłębiać. I nie. Nigdy nie powiem, że "porzuciłaś" swoje opowiadanie, bo wybrałaś sobie naprawdę ciężką tematykę i opisywałaś wszystko z detalami, nie idąc na łatwiznę. Żałuję jedynie, że nie opiszesz tych wszystkich sytuacji, o których mi opowiedziałaś. Chciałabym to jeszcze kiedyś przeczytać.

Cóż więcej mogę powiedzieć... Jeśli kończysz swoją przygodę z forum, to chyba wypada mi podziękować. Nasza znajomość zaczęła się od mojego durnego warna, jeszcze w starym życiu i tak się jakoś rozwinęło. Poznać taką osóbkę, jak Ty, to prawdziwa radość. Jesteś inteligentna, miła i szczera. Dziękuję za Twoje zaufanie - postaram się go nigdy nie zawieść. Z całego serca życzę sobie, żeby nigdy nie doprowadzić Cię do smutku czy płaczu. Cieszę się, że potrafiłaś rozmawiać ze mną na tematy, których nie poruszałaś z innymi osobami, bo bałaś się ich opinii. To wiele dla mnie znaczy.
Mam nadzieję, że jeśli nie o Zmierzchu, to pisać będziesz o czymś innym, najlepiej o czymś, co będzie Twoim własnym wytworem wyobraźni. Wiem, że to potrafisz, bo masz talent.
Nawet, jeśli Symfonia pozostanie w stanie obecnym, to i tak będziesz wielka, Madziu. Odwaliłaś kawał dobrej roboty, będąc na tym forum.

Uściski,
M.

P.S. Od dawna noszę się z zamiarem zadzwonienia do Ciebie i zrobię to, kiedy tylko doładują mi konto (teoretycznie powinno nastąpić to jutro, a praktycznie... Tego nie wie nikt :))


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robaczek
Moderator



Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 227 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 21:10, 28 Wrz 2009 Powrót do góry

A ja byłam przekonana, żeś zniknęła z powierzchni ziemi. Niedobra Ty.

Nie jestem w najlepszej pozycji do podnoszenia teraz wielkiego larum, bo sama Twojego wena zagładzałam. A jednak pozwolę sobie pozrzędzić.
Zanim przejdę do części och, jak mi przykro, muszę powiedzieć, że tak naprawdę częściowo cieszę się z tej decyzji. Ponieważ widać, że jest świadoma i przemyślana, dojrzała; lepiej zrezygnować z czegoś z odpowiednim momencie, niż pozwolić, by to tekst sam zrezygnował z nas. A jeśli chcesz odejść od pisania fanfiction - mi pozostaje tylko się cieszyć, bo wiem, że oznacza to, że poświęcisz się rozwijaniu swojego warsztatu w twórczości własnej. (Takowej amatorskiej nie czytuję, sic). Ta przedwczesna radość, jak może się wydawać, wynika z mojego obojętnego stosunku do tekstu, ale, proszę, nie daj zwieźć się pozorom. Wiem, że jestem okropnym czytelnikiem, co pewnie wynika z mojej paskudnej osobowości; dotrzymywanie obietnic czy terminów nie leży w robaczanej naturze (żadne to-to usprawiedliwienie, ale niestety, na dzień dzisiejszy, szczera prawda). Jednak mój stosunek do Symfonii daleki jest od obojętności - wiesz, tak naprawdę to ja nigdy nie czytałam na tym forum wielu tekstów. Akurat Ciebie poznałam przez Roberta... i cieszę się z tego niezmiernie, w ten sposób poznałam też kilka innych osób i w zasadzie moje czytelnictwo zasadza się na relacjach z autorem. Znam kogoś, więc, w miarę skromnych możliwości, staram się coś przeczytać lub skomentować, ba, często tym bardziej mnie do tego ciągnie, bo dzięki osobistej relacji tym bardziej wiem, na co daną osobę może być stać. Ale to niejednokrotnie prowadzi mnie w ślepy zaułek, o czym sama się przekonałaś. Jakbym się nie starała - w końcu zawsze lenistwo czy egoizm zwycięży we mnie nad dobrymi chęciami i wykruszę się po kilku rozdziałach lektury, a tym mi z tym gorzej, jeśli z daną osobą łączy mnie osobista znajomość. Nie zasługuję na to, żebyś mi dziękowała, niemniej jednak - to ja Ci bardzo za to dziękuję, nawet jeśli moja osoba mogła być li i jedynie motywacją-widmem. Wysmarowałam Ci tutaj tylko dwa komentarze i teraz się tego wstydzę, ale czyż nie zawsze tak jest, że budzimy się dopiero wtedy, gdy coś się skończy? Nie mogę teraz obiecać, że jeśli wrócisz - ja zbiorę całą swoją wenę komentatorską i postaram się w jakiś sposób wspomóc Cię moimi skromnymi radami. (Nie uważam akurat, by moje komentarze mogły wskrzesić symfoniowego wena, ale gdyby mogły go chociaż wspomóc - cudownie). Same obietnice mijają się z celem. Wiesz, ostatnio pisałam posta w Ogółem, w którym starałam się niejako przeprosić tych wszystkich cudownych autorów, których teksty niespodziewanie porzuciłam - w tym między innymi Ciebie. Ciebie, Rudość, Angels, nawet Thinny za rozdział zwłoki. Bo tak fenomenalne autorki zasługują na nieco lepszych czytelników. Nie będę się teraz rozwodzić nad powodami, dla których nie powinnaś rzucać pisania Symfonii. Po trosze dlatego, że boję się przyobleczenia swoich słów w hipokryzję (w końcu nie mam za sobą nawet całego tekstu), a po drugie - jak mówiłam, nie uważam tego za aż tak straszną decyzję. Ale, Susz, i tak dość mnie to ubodło, bo mimo że zawsze paskudnie zwlekałam z lekturą, to wielką przyjemnością były dla mnie chociażby rozmowy na ggadu, w których mówiłaś o swojej pracy z takim zaangażowaniem, z takim - po prostu - ciepłem. I byłaś w tym Ty - jako urocza, kochana Magda z wielkimi oczętami, ale i Ty - jako dojrzała, zdecydowana, konsekwentna autorka oddana swojemu tekstowi. Niezwykłą przyjemnością było obserwowanie tego choćby z boku i, proszę Cię bardzo, nie odbieraj mi jej i nie każ mi mówić tego w czasie przeszłym. Mam wielką nadzieję, że niedługo znów będę mogła napisać, jak niezwykłą przyjemnością to jest.
Pięknie mówisz o swoim tekście. I choćby - aż! - dlatego powinnaś się jeszcze raz nad tym zastanowić. A jeśli nie, jeśli zdecydujesz do Symfonii już nie wracać - też dobrze. Fakt, że darzymy coś sentymentem (ba, uczuciem) nie znaczy, że kiedyś nie nadejdzie dzień odcięcia pępowiny. Jakkolwiek nie zadecydujesz - zadecydujesz dobrze, bo będzie to Twoja własna, suwerenna decyzja. Przynajmniej mam pewność (bo mam, prawda?), że i tak nie porzucisz pisania.
Wracając do mojego ostatniego posta z Ogółem - posłużyłam się tam pewnym cytatem:
Wierzę, że gdzieś tam, w innym wymiarze, oni sobie żyją. Moi oni, Twoi oni, jej oni. Oni każdego, kto kiedykolwiek zaczął pisać. A raczej każdego, kto pisał, bo czuł Wenę.
Niesamowite jest patrzeć - czuć - jak ci Twoi oni sobie żyją. Przede wszystkim jak żyją w Tobie, ale też jak żyją w Twoich czytelnikach (nawet takich paskudnych jak ja). Jak żyją w swoich własnych czasoprzestrzeniach (w których na pewno słuchają dużo Raya Charlesa i jedzą czekoladowe ciasteczka).
Mam nadzieję, że mimo wszystko na forum będziesz się odzywać. (Nawet ja się odzywam [komentuję raz na dwa miesiące], hahaha). I odezwij się do mnie, pipo!

Bziu,
Waćpanny sługa i podnóżek,
robaczysko wstrętne


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Robaczek dnia Pon 21:14, 28 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Pon 23:46, 28 Wrz 2009 Powrót do góry

NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!

Kurde, siedzę w tym fandomie z naprawdę niewielu powodów. I coraz smutniej mi. Zawieszają się najlepsze teksty, odchodzą najfajniejsze osoby. Wziąć się i powiesić na pasku zadań chyba mi przyjdzie.

Aczkolwiek będę cię dusić o odfandomienie tego tekstu. Może bez Edwarda i Angeli, ale np. z Jackiem i Pankrackiem pójdzie ci lepiej? Może wen ci zmartwychwstanie, jeśli będziesz miętosić ten tekst jako twór oryginalny?
Szczerze tobie i sobie tego życzę.

Będę tęskniła!
jędza thin *smutna, zawiedziona, rozczarowana, ale poniekąd ciut rozumiejąca Suhaka*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 10:52, 29 Wrz 2009 Powrót do góry

Widziałam, że dzisiejszy dzień będzie raczej słaby, ale jak przeczytałam Twoje ogłoszenie to zmienił się w straszny.
Rozumiem Twoją decyzję, w końcu entuzjazm do wszystkiego się kończy, ale jest mi niezwykle smutno. Mogę chyba powiedzieć, że byłaś i ciągle jesteś moją ulubioną pisarką na tym forum. Zaczarował mnie Twój styl i już nic nie mogłam poradzić. Smutno mi, że tak porzucasz Symfonię, ale mam nadzieję, że KwN podreperuje Twoją wenę. Na pewno będę z niecierpliwością czekać na inne Twoje prace.
Ściskam mocno i mam nadzieję, że niedługo powrócisz z nowymi pokładami entuzjazmu Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Suhak
Zasłużony



Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 951
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 136 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: lubelskie

PostWysłany: Sob 20:38, 03 Paź 2009 Powrót do góry

Ooo, rany.
Śmiejcie się, śmiejcie, ale się popłakałam. Chlip, chlip.
Cholera, bałam się, że mnie nie zrozumiecie. Bałam się, że będziecie mnie (nawet nie wprost, ale gdzieś między wersami) prosić, bym zmieniła zdanie, bla bla bla. Dziękuję Wam za te pokłady wyrozumiałości oraz za to, że sprawiliście, że się wzruszyłam. Kurczę, miałam tego nie mówić, ale wela ma rację - po cichu wciąż kocham tego mojego dzieciaka i przyznam się, że możecie liczyć na to, że następny rozdział się pojawi. Pewnie będzie pioruńsko długi, ale będzie ostatnim no i plus epilog. Nie chciałam tego mówić, bo bałam się, że i tak porzucę to - ale teraz po prostu dokonaliście reanimacji na moim biednym wenie i facet znów oddycha, poważnie.

Ale to będzie mój osobisty koniec z Twilightem. Ale nie martwcie się - jak już pisałam, nie pozbędziecie się mnie tak łatwo, bo pisać będę dalej. Mam więcej pomysłów niż byłabym w stanie zliczyć, więc sądzę, że za niedługo coś z tego będzie.


Pozdrawiam -
rozczulona Susz.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Sob 20:55, 03 Paź 2009 Powrót do góry

Suhak napisał:
możecie liczyć na to, że następny rozdział się pojawi.

No dobra, kto rozsiewa te wstrętne plotki, że święta są w grudniu?! Toż tu święty Mikołaj z wielkim worem się władował i pod choinką prezent układa.
Susz, cieszę się, choć już na to nie liczyłam. Długi rozdział? Długi?
*wrzeszczy z radości* Ten dzień jest piękny! Mr. Green


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Suhak
Zasłużony



Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 951
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 136 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: lubelskie

PostWysłany: Śro 21:00, 21 Paź 2009 Powrót do góry

Witajcie, kochania moje. :)
Wróciłam. Nie wiem, czy się spisałam. Ja... dziękuję Wam za reanimację. Za to, że uświadomiliście mi tak wiele rzeczy. Za to, że mam komu pisać Symfonię...
Wiem, że pospieszyłam. Ale pomyślałam, że lepiej skończyć wcześniej niż w ogóle. Być może będziecie to uważać za zły wybór - trudno. I tak kocham Was, moje dziecko i Wena.
Rozdziałów planuję 15 + epilog.
Bety: po kawałeczku Masquerade i przede wszystkim AngelsDream.
Dedykuję weli, niobe i Masquerade.

PDF niedostępny. Póki co.

Rozdział XIII

Edward uświadomił sobie, że zapomina Bellę.
Przerażało go to. Przerażało go, że zapomniał zapach jej włosów. Dotyk jej skóry. Kolor oczu i dźwięk głosu. Potrafił spędzić całe dnie, próbując przypomnieć sobie chociaż kawałek Niej.
Przez ten czas zamknął się w sobie jeszcze bardziej, o ile to było możliwe. Potrzebował porozmawiać z Angelą, ale gdy po wielu próbach i przysługach, które musiał wypełnić, by zdobyć komórkę na jakiś czas; po wielkim zamieszaniu związanym z telefonicznym błaganiem Jacoba, by zdobył jej numer, spotkała go niezbyt przyjemna niespodzianka.
- Angelo?
- Kto mówi? – usłyszał lekko ochrypnięty damski głos, ale Edward nie miał wątpliwości, że należał do niej.
- Edward.
Cisza w słuchawce.
- Edward Cullen? – upewniła się Angie, a w jej głosie pobrzmiewało tyle emocji, że Edward nie był w stanie wyczytać, jakie dokładnie.
- Tak. To ja.
Angela nie odzywała się. Cullen uznał, że jest w zbyt wielkim szoku, by coś powiedzieć, pospieszył więc z tłumaczeniem.
- Udało mi się zdobyć komórkę i twój numer telefonu. Słuchaj, dzwonię z przep…
- Idź do diabła.
Edward zamarł.
- Przepraszam. Nie powinienem był…
- Idź do diabła!
- O to nie musisz się martwić – powiedział bardzo cicho, myśląc intensywnie. – Jesteś moją ostatnią deską ratunku… Proszę cię!
- Nie. Do widzenia.

A potem się rozłączyła.
Edward zrozumiał, że sam zawinił. Żałował zuchwalstwa, jakiego dopuścił się względem względem Jake’a i Angie. Żałował, że był zbyt dumny, by przyjąć ich pomocne dłonie. Żałował tak wielu rzeczy…
Po pewnym czasie nawet Gabriel przestał się do niego odzywać. Być może dlatego, że Edward nigdy nie odpowiadał na pytania, nigdy ich nie zadawał, nigdy nie chciał słuchać odpowiedzi. Hiszpan nie powiedział, że ma o to do niego pretensje. A być może powinien, być może powinien zrobić coś, by Edward mógł wybuchnąć i wykrzyczeć mu wszystko w twarz, by w końcu przeprosić i opowiedzieć, co mu leży na sercu. Ale Gabriel milczał. Obaj milczeli.
Przez to czas Cullena spędzany w więzieniu przeplatany był przerażeniem, żalem i milczeniem.
A potem go zgarnęli.
Wszystko wydarzyło się tak szybko. W jednej chwili Edward siedział na krześle w swojej celi, skrobiąc długopisem po kartce; w następnej w ich więziennym skrzydle pojawili się strażnicy, a zanim chociażby zaczął się zastanawiać, po co mogliby przyjść, drzwi jego celi otworzyły się. Dwóch osiłków ścisnęło go w żelaznym uścisku dłoni za przedramiona i już był prowadzony przez nich korytarzami i schodami.
- Co jest? – próbował się dowiedzieć, ale równie dobrze mógłby się o to zapytać ściany. Nie uzyskał odpowiedzi.
Otworzyli jakieś drzwi i wepchnęli go pokoju. W środku znajdował się znajomy mu Indianin, Jacob, oraz jakiś facet wyglądający jak strażnik Teksasu, z nogami opartymi o blat stołu. Pomieszczenie, w którym się znalazł, aż do bólu przypominało to, w którym po raz pierwszy przesłuchiwała go Angela; z tą różnicą, że tam było odrobinę cieplej. No i nie było lustra po lewej.
Lustro weneckie.
- Będziecie mnie przesłuchiwać? – warknął, patrząc Jacobowi w oczy. Ten tylko się uśmiechnął. Edward zmierzył go wzrokiem i zauważył policyjną odznakę połyskującą na jego piersi. Zanim zdążył zareagować, jeden ze strażników popchnął go na krzesło i przypiął za nadgarstki do poręczy, po czym wyszedł, trzaskając drzwiami.
Zapadła cisza. Cullen przenosił wzrok z twarzy Blacka na twarz tego drugiego mężczyzny, który także najwyraźniej był policjantem. Edward chciał zadać tak wiele pytań na raz, że nie wiedział, od którego zacząć; dlatego też milczał. W końcu Jacob odchrząknął.
- Mamy do ciebie parę spraw, Edwardzie – wymamrotał. Zanim Cullen chociaż otworzył usta, drugi mężczyzna wtrącił:
- Nie pierdol, Black. Przejdźmy do rzeczy. Cullen – warknął, zabierając nogi ze stołu i pochylając się do przodu – czy to ty jesteś odpowiedzialny za sześć morderstw na członkach Towarzystwa Granicznego?
Edward wytrzeszczył oczy.
- Słucham? – wychrypiał, niezdolny do odpowiedzi.
- Zapytałem się, czy ich zabiłeś. Renesmee Cullen. – Mężczyzna wyciągnął jakąś teczkę, z której wyjął plik zdjęć. Widniały na nich zakrwawione zwłoki młodej, kilkunastoletniej dziewczyny o sprężystych lokach i dużych oczach. Edward zacisnął zęby.

Świat wokoło wirował. Z jego gardła wydobywał się pijacki bełkot, tak samo zresztą jak z ust Jaspera, Emmetta, Jacoba i Carlisle’a. Śpiewali właśnie jakąś sprośną przyśpiewkę, podając sobie jednego papierosa z ust do ust i co chwilę wybuchając rubasznym śmiechem.
Szli na piechotę, bo byli zbyt pijani, by móc chociaż zadzwonić po taksówkę. Wracali do domu z wieczoru kawalerskiego Jacoba. Edward niewiele z niego pamiętał, przynajmniej do tego momentu. Idąc zygzakiem i fałszując melodię śpiewanej piosenki, wyobrażał sobie minę dziewcząt, gdy zobaczą ich w takim stanie. Zarechotał na głos i złapał się za brzuch, ujrzawszy w wyobraźni reakcję Belli.
- Ja si mówię, Jake – bełkotał Emmett – to so twoje osatnie goziny wolnośsi. Zastanów się dobrze, bo potem to już tylko śmierć!
- Nie pirdol – skarcił go Jasper. – Może nie bezie tak źle.
- Chłopaki – odezwał się nagle Jacob, zatrzymując się i prostując na tyle, na ile to było możliwe w jego stanie – ja wam mówię, to będzie zajebiśsie. Kocham ją, k u r w a, mówię wam, k u r w a, że jo kocham, no…
- Zobaczymy, so powisz za kilka lat – mruknął Carlisle. – Każdy facet mówi to samo. Małżeństwo to jedno wielkie…
- …gówno – dokończył Edward, chwiejąc się.
- Ta jest! – zawołał Carlisle.
- Dzie jes Jazz? – wybełkotał Jacob, rozglądając się.
- Dzieś polas – mruknął Emmett, próbując skupić wzrok w jednym miejscu. – O tam – wskazał palcem w jakieś miejsce.
Wszyscy spojrzeli w tamtym kierunku. Faktycznie, szedł tam Jasper, najwyraźniej czymś zaintrygowany i jakby trochę otrzeźwiał, bo teraz poruszał się bardziej po linii prostej niż slalomem.
- JAAAAAASPER! – wrzasnął Emmett. – TY SKURWYSYNIE, CHO NO TU!!!
Ale Jasper nawet się nie obejrzał, tylko zniknął za rogiem uliczki. Edward zmarszczył brwi i podszedł kawałek, a potem usłyszał coś dziwnego. Syreny policyjne, szlochy i rozmowy. Wiedziony ciekawością, poszedł w tym samym kierunku, co jego kolega. Gdy skręcił w prawo, zamarł.
Jakiś tłum zebrał się przed Domem Granicznym, szepcząc lub rozmawiając na głos. Obok stał radiowóz oraz karetka. Jego uszu dobiegł czyjś płacz. Jasper podbiegł do zbiorowiska i zaczął się przepychać. Edward poszedł w jego ślady. Używał łokci, paznokci i siarczystych przekleństw, by dostać się do przodu, aż w końcu wpadł na plecy jakiejś roztrzęsionej kobiety. Zasłaniała mu cały widok, przepchnął więc ją brutalnie i wtedy ujrzał twarz Esme. Jej policzki były wilgotne od łez, usta wykrzywione w płaczliwym grymasie, oczy podpuchnięte. Zanim zdążył zapytać, czemu płacze, zanim chociaż spojrzał w miejsce, wokół którego zebrał się tłum, Esme przycisnęła się do jego piersi i zaczęła drżącym głosem powtarzać: „Renesmee, Renesmee!” niczym w agonii. Usłyszał mrożące krew w żyłach „NIE!” z ust Jacoba i wtedy spojrzał na asfalt.
Leżała tam martwa Nessie, zakrwawiona, z przerażeniem widniejącym na twarzy i kończynami powykręcanymi we wszystkie strony.
- NIEEEEEEE! – zawył Jacob, pojawiwszy się nagle ni stąd ni zowąd. Upadł na kolana i złapał się kurczowo bluzki swojej narzeczonej. – NESSIEEE!!!
- Mój Boże – wyszeptał Edward. Esme moczyła mu koszulkę łzami, ale nawet tego nie zauważył. Uświadomił sobie, że do oczu napływają mu łzy. Dwóch mężczyzn, najwyraźniej z pogotowia, próbowało odciągnąć Jacoba od ciała Renesmee, ale z marnym skutkiem. Edward rozejrzał się po tłumie. Naprzeciwko niego Rosalie i Bella obejmowały się, szlochając sobie we włosy; Alice stała z twarzą jak zwykle bez wyrazu, pustymi oczyma gapiąc się w martwą Nessie, Jasper zakrywał sobie usta dłońmi, po policzku Emmetta pociekła łza, a Carlisle stał nieruchomo z szokiem wymalowanym na twarzy. Jacob zawodził, a jego drżący i ochrypnięty głos niósł się echem po przedmieściach Seattle.


- Śmierć Renesmee Cullen - sprowadził go na ziemię głos mężczyzny – została uznana za…
- Wypadek – wymamrotał Edward, tępo patrząc się w zdjęcia martwej Nessie. Przeniósł wzrok na twarz Jacoba i zauważył, że skamieniała.
- Czy to był wypadek? – zapytał policjant.
- Kim jesteś, żeby się wypytywać o takie rzeczy? – zapytał Cullen.
- Nazywam się Charlie Jack Swan. Czy to był wypadek?
- Nie odpowiem na wasze pytania, dopóki nie dowiem się, co tu się dzieje. Jacob? – warknął, przenosząc na niego wzrok.
Jake milczał, patrząc mu głęboko w oczy. Mimo że miał tylko dwadzieścia sześć lat, wyglądał na znacznie starszego. Po trochu wyniszczyły go narkotyki, po trochu to wszystko, przez co przeszedł; na jego czole widniały głębokie zmarszczki, a oczy były przekrwione i jakby zamglone. Na głowie gdzieniegdzie srebrzyły się siwe pojedyncze włosy. Edward wytrzymał dzielnie spojrzenie, czekając cierpliwie na odpowiedź.
W końcu Black przemówił.
- Komendanta Swana… znaczy, on zainteresował się sprawą śmierci… to znaczy… tych wszystkich śmierci – plątał się Jake. – Jest Komendantem Komendy Głównej w Seattle i postanowił odkryć, jak to było naprawdę.
- Och, a ty ukończyłeś szybki kurs i od zeszłego piątku jesteś dobrym, przykładnym stróżem prawa?
- Odznaka jest fałszywa – uśmiechnął się Jacob.
- Co ty nie powiesz. – Edward odwzajemnił uśmiech.
- Widzisz, co to jest? – zapytał komendant Swan, wskazując na lustra.
- Lustra weneckie. Tam zapewne jest cały sztab policjantów, detektywów albo sam Horatio Caine i wszyscy próbujecie dojść, kto zabił. Opowiem Wam moją historię ze łzami w oczach, wy na podstawie posiadanych dowodów odkryjecie, kto był zabójcą, po czym odjedziecie w stronę zachodzącego słońca, śpiewając coś z The Who i ciesząc się z rozwiązanej zagadki, tak?
- Tak – odpowiedział Swan, opierając się wygodnie na krześle i zakładając nogi na stół. – Teraz do ciebie należy wybór. Albo opowiesz wszystko dobrowolnie, albo zmusimy cię do tego.
Edward otworzył usta, by odpowiedzieć, ale zanim zaczął mówić, Jacob mu przerwał.
- Edwardzie, za szybą jest ktoś… ktoś chyba bardzo dla ciebie ważny.
Cullen zamarł, a jego serce zatrzymało się na chwilę. Przełknął ślinę i oblizał wargi, bo zaschło mu w ustach. Nie chcąc zdradzić się ze swoimi nadziejami, rzucił tylko niechętnie:
- Kto to jest?
Jacob otworzył usta, ale Swan mu przerwał.
- Ta osoba zamierza cię obciążyć swoimi zeznaniami. Mamy dowód, na podstawie którego możemy potwierdzić, że dokonałeś lub zleciłeś wszystkie sześć morderstw, oprócz tego zeznanie świadka.
- JAK ŚMIESZ!!! – wrzasnął Edward, próbując zerwać się z krzesła, ale nie pozwoliły mu na to kajdany. – Jak śmiesz mnie o coś takiego posądzić!!!
- Edwardzie, uspokój się – wymamrotał Jake, nie patrząc na nikogo.
- Nie pieprz, Black. Nie będziemy się z nim cackać. Renesmee Cullen, Rosalie i Emmett Cullenowie – rzucił na stół kolejny plik zdjęć – Jasper Cullen – na blacie wylądowały kolejne fotografie – Carlisle Cullen… Esme Cullen… oraz Mike Newton – zakończył, wyrzuciwszy wszystkie zdjęcia. – Mamy dowody, które mówią, że to ty jesteś sprawcą tych wszystkich…
- To… nie… byłem… JA! – krzyknął Cullen, a wściekłość i żal ścisnęły go za gardło.

- Hej, co byście powiedzieli na spaghetti? – rzuciła Esme z kuchni. Edward bawił się kosmykami włosów Belli, obserwując ją oglądającą telewizję.
- Jestem za – zawołała Bells, a Jasper z Carlislem ją poparli, nie przerywając partii pokera. Ed uśmiechnął się i zanurzył twarz w jej brązowych falach, zaciągając się głęboko. Zachichotała i odwróciła głowę, patrząc mu w oczy.
– Ty nigdy się nie zmienisz, prawda? – zapytała, opierając się o jego ramię.
- Nigdy – wyszeptał, obejmując ją i wzdychając. Tak bardzo ją kochał. Tak bardzo go zachwycała. Zakochiwał się w niej każdego dnia.
Bawił się jej włosami jeszcze chwilę, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi.
- Esme, otwórz – zawołał Jazz, dobierając karty.
- Nie mogę, przypalę jedzenie!
- Jestem zajęta – wymamrotała szybko Bella, sięgając po miskę z chipsami.
- Ja otworzę – mruknął Edward, wstając z sofy i podchodząc do wyjścia. Spojrzał przez wizjer. Na zewnątrz stała para policjantów. Zaniepokojony, otworzył drzwi.
- Dobry wieczór – powitał go grzecznie wyższy z mężczyzn. Na jego twarzy, tak jak i na twarzy jego niższego towarzysza, malował się smutek.
- Dobry wieczór – odpowiedział, marszcząc brwi. – O co chodzi?
- Kto to, Edwardzie? – zawołała Esme.
- Policja – odkrzyknął przez ramię.
- Moglibyśmy wejść?
- Tak, jasne – odparł Edward, otwierając szerzej drzwi i wpuszczając funkcjonariuszy do środka. Zaprowadził ich do salonu i zauważył, że Bella nie ogląda już telewizji, a Jasper z Carlislem odłożyli karty. Na twarzy wszystkich zgromadzonych malowało się takie same zaniepokojenie. Wskazał policjantom kawałek sofy, samemu usiadłszy na fotelu. Po chwili ciszy Carlisle wreszcie się odezwał:
- A więc w jakiej sprawie panowie przychodzą? – zapytał, rzucając spojrzenie na Esme, która weszła do pokoju ze ścierką w rękach. W jej oczach malował się niepokój.
- Obawiam się, że mamy złą wiadomość – powiedział cicho niższy z nich. – Nazywam się Jason Crickiett, to mój współpracownik, Tom Bergins. – Tom skinął głową. – Jesteśmy z policji.
- Co to za zła wiadomość? – zapytał Carlisle, a jego twarz pozostawała bez wyrazu.
- Obawiamy się, że znaleźliśmy… - Tom zawahał się. – Znaleźliśmy Rosalie i Emmetta, waszych współlokatorów.
- Och. – W oczach Carlisle’a pojawiła się namiastka przerażenia.
- Co to znaczy „znaleźliście”? – wtrącił się Edward, bojąc się usłyszeć odpowiedzi.
- To znaczy, że…
- Czy oni nie żyją? – usłyszeli drżący głos Esme. Edward nie chciał na nią patrzeć. Nie patrzył na nikogo. Policjanci milczeli przez chwilę. Zapadła pełna napięcia cisza. Słychać było tylko wyciszone dźwięki telewizora oraz odgłosy dobiegające z zewnątrz. Cullen przełknął ślinę, czekając na odpowiedź.
- Tak, obawiamy się, że tak. Zostali zamordowani. Znaleźliśmy ich ciała trzy przecznice stąd.
Edward podniósł wzrok. Jasper wytrzeszczał oczy, Carlisle ukrywał twarz w dłoniach, a Esme zaszlochała, opierając się o sofę. Bella zasłoniła sobie usta ręką, a po jej policzku zaczęły ciec łzy.
Jak to – martwi? Jak to – zamordowani? Nie wierzył w to. Jego serce przyspieszyło. Nie, to niemożliwe, pomyślał. Po prostu niemożliwe…
- Żartujecie sobie, prawda? – zapytał drżącym głosem.
- Nie sądzę, aby to był dobry temat do żartów – odpowiedział Jason. – Przykro nam z powodu straty waszych przyjaciół… i brata. – Zerknął szybko na Edwarda, który wstał. Nie słyszał szlochu Esme, nie słyszał słów mamrotanych przez Bellę, nie zwracał uwagi na Carlisle’a i Jaspera. Wstał i zaczął chodzić po pokoju, próbując przetrawić to, co usłyszał.
Oparł się ręką o ścianę i poczuł w gardle olbrzymią gulę. Zacisnął pięści i uderzył jedną z nich w ścianę. Nie wyobrażał sobie, by Emmett, jego kochany brat, mógł tak po prostu nie żyć. Z gardła wyrwał mu się głośny jęk przypominający wycie. Nie starał się go powstrzymywać... Ręce zaczęły mu się trząść, oddech przyspieszył. W końcu zaczął szlochać na głos. Czyjeś drżące palce wsunęły się w jego włosy, a potem usłyszał cichy, niezrozumiały szept Belli, następnie jej przerywany oddech tuż nad prawym uchem i poczuł dłonie gładzące go po plecach.


- Skoro nie ty – kontynuował Swan, układając równo wszystkie pliki zdjęć – to kto?
Edward zacisnął usta, zawahawszy się. Jacob patrzył mu głęboko w oczy.
- Kto stoi za szybą? – zapytał Cullen, odrywając wzrok od Jake’a i przenosząc go na komendanta Swana. – Dlaczego to robicie? Dlaczego ktoś się tym interesuje? Dlaczego kłamiecie, że coś na mnie macie, skoro nie macie? Dlaczego on – wskazał na Jacoba - udaje policjanta? Dlaczego wezwaliście mnie na przesłuchanie? Co to za pieprzona szopka?!
Mężczyzna odchrząknął, spoglądając na Indianina i najwyraźniej chcąc wymienić z nim spojrzenia, ale tamten nie przestawał wpatrywać się w Edwarda. W końcu Charlie trzepnął Blacka mocno w ramię i warknął:
- Hej, dobry glino, twój ruch, bo jak ten zły, czyli ja, wkroczy do akcji, to nasz laluś zostanie uszkodzony.
- Edwardzie, odpowiedz na pytania. Kto ich zabił? – zapytał spokojnie Jacob.
- Skąd ja mam wiedzieć? – warknął. – Chyba w tym wszystkim chodzi o to, że nikt nie wie, prawda? Poza tym – dodał po chwili – śmierć Esme to było samobójstwo, a nie morderstwo.
- Nie, to było przymuszenie do samobójstwa i tego się trzymajmy – odparł Swan.
- Śmierć Nessie to był wypadek – mruknął Edward.
- Albo upozorowany wypadek. Ktoś ją potrącił i odjechał, nikt nie widział rejestracji, ciemny samochód z przyciemnianymi szybami. Masz jakieś propozycje?
- Nie – skłamał Edward po chwili ciszy. Nie chciał się dzielić swoimi podejrzeniami z nikim poza Angelą. – Chcę rozmawiać z Angelą Weber.
Mężczyźni tym razem w błyskawicznym tempie wymienili spojrzenia.
- W porządku – powiedział Jacob, przenosząc wzrok na lustra i wykonując taki gest, jakby prosił kogoś o wejście do środka.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Suhak dnia Czw 19:12, 22 Paź 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
wela
Zły wampir



Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Broadway

PostWysłany: Śro 22:01, 21 Paź 2009 Powrót do góry

Przybywam z komentarzem, który mam nadzieję, cię usatysfakcjonuje.
Zacznę od tego, że poprawił ci się styl. Tutaj zdania nie zmienię i nikt nie wmówi mi, że jest z tobą gorzej. Jesteś w cudownej formie, widać, że ciepłe słowa otuchy od strony czytelników nakarmiły zwierzaczka, którego śmiesz nazywać Wenem.
Odkąd cię poznałam, zawsze podziwiałam twój kreatywny umysł, gdyż ja nigdy nie wymyśliłabym takiej fabuły, nigdy nie stworzyłabym takich portretów psychologicznych, nigdy nie napisałabym tak dobrej jakości fan ficka - a wiesz przecież, że jakoś strasznie naganna to ja nie jestem. Chcę ci po prostu udowodnić, że poprzez twoją pracowitość, staranność i mądrość, Słodko-gorzka symfonia nabiera barw i kolorytu, a twój język literacki nabiera coraz większej ilości synonimów, coraz szerszej wiedzy na temat tworzenia zdań. Poza tym staje się on płynniejszy, łatwiejszy w odbiorze, a nawet posłużyłabym się przymiotnikiem świeży. Po prostu czuć od niego taką zewnętrzną, polską świeżość, której czasami nie potrafię zauważyć u starszych (bez nazwisk, skarby) osób, piszących na tutejszym forum.
Jak już się domyśliłaś (dobra, przecież wiesz), rozdział mi leży - bardzo, bardzo leży. Zdanie "Podobał mi się ten rozdział! nie odzwierciedla zachwytu, który pojawił się po przeczytaniu tekstu. Możliwe, że popadam w skrajne słodzenie, jednak spróbuje z tego "wypadnąć" i uwypuklić szczegóły, dzięki którym ta trzynastka okazała się szczęśliwa.

Wymieniłam już na pewno jedną, niepodważalną, najważniejszą, rdzenną, pozytywną cechę tego rozdziału, bez której nie byłoby czego wymieniać - tak, chodzi o świeży styl.
Następna sprawą, która sprawiła, że rozdział trafił w moje upodobania był fakt, że pomimo kolejnych plątanin(gdyby człowiek się uparł, można byłoby te plątaniny nazwać wskazówkami), które tutaj wprowadziłaś, co nieco się wyjaśniło. Znamy już kilka faktów z Cullenowego życia Edwarda. Przede wszystkim Edward będąc w związku z Bellą, mieszkał z nią i jej współlokatorami. Tak jakby stał się częścią tej niecodziennej, niespotykanej, abstrakcyjnej, odmiennej rodzinki. To nie koniec suchych faktów - okazuje się, że Emmett także tam mieszkał. Ba, związał się z Rosalie, a teraz wspólnie zostali zamordowani. Kolejna wskazówka, która tak naprawdę w niczym nam nie pomaga. Jedno jest pewne - mącisz i plątasz, jednak na razie nie zgubiłaś się w tym pomieszanym labiryncie. Gubimy się my, biedni czytelnicy. Nie jestem w stanie przewidzieć fabuły. Nie potrafię odgadnąć żadnych, nawet najdrobniejszych sytuacji, o których mowa będzie w kolejnym rozdziale. Z jednej strony mnie to dziwi, irytuje, drażni, ale tak jak mówiłam wcześniej - głęboko w sercu podziwiam cię za twoją twórczą osobowość.
Wiem, kogo kochasz najbardziej - mowa o bohaterach. Rzuca mi się w oczy pewna postać. Postać, nad którą pracowałaś najbardziej. Mianowicie Edward, który zaczyna się łamać. Jest dopiero trzynasty rozdział, a Edward zaczyna się łamać. Ile trzeba mieć w sobie kreatywności i pomyślunku, żeby przez cały ten dystans - od pierwszego do trzynastego rozdziału, pisać dobrze, ciekawie, interesująco o człowieku, który nie chce otrzymać pomocy? Jak duże trzeba mieć zainteresowania, a nawet pojęcie o psychologii? Portret psychologiczny Edwarda to portret, którym, kochanie, powinnaś się szczycić, wypinając dumnie pierś.
Mam ochotę popisać jeszcze o Jake'u, jednak zrobię to na gadu, ponieważ ta postać jest wyjątkowa i nie chciałabym rozczulać się tutaj.

I pamiętaj! Tkwi we mnie nadzieja, dotycząca Edwarda. Bardzo proszę cię, aby ta postać, nad którą tak wiele poświęciłaś czasu, nie została doszczętnie zniszczona.

Powodzenia ci życzę Suszaczku, ponieważ twoje słodko-gorzkie dziecko ma dobrą mamę, której ani świeżości nie brak, ani pomysłów, a szczęścia to wiadomo, że zawsze trzeba życzyć - zawsze się przydaje.

żegnam się tutaj z tobą, jednak to nie oznacza, że masz słodko-gorzki spokój na gg od weli Wink)

P.S. Dziękuję za dedykację - sądzę, że odwdzięczyłam się komentarzem i ze ciepło zrobi się na serduszko Suszaczkowi.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wela dnia Śro 22:08, 21 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 23:01, 21 Paź 2009 Powrót do góry

Rozdział został czytelniczo rozdziewiczony, więc mogę się wypowiedzieć i ja. Chcę zacząć od tego, że nie jestem betą wybitną i osobiście uważam, że nie powinnam tykać się Suhakowych tekstów, ale podjęłam się zadania i mam nadzieję, iż tylko pomogłam, a nie napaskudziłam. Śmiem wierzyć w pierwszą wersję po przeczytaniu pochwał na temat stylu i wzdycham z ulgą. Symfonia to pewna marka na tym forum i maczanie w niej czubków skrzydeł to jednak zawsze zaszczyt, co by sama autorka o tym nie sądziła.

Cieszę się, że kolejny rozdział ujrzał światło dzienne, bo przecież mogło go nie być. Najlepsze w nim jednak jest nie to, że jest, ale jaki jest. Pełny zwrotów, zduszonych emocji, kojarzy mi się z tym, co teraz słucham – z aranżacją utworów Metallicy na dwie harfy. Intrygujące, drapieżne, a jednocześnie łagodne, sączy się w umysł i sobie w nim zostaje, moszcząc wygodne gniazdko. Trudno zapomnieć o Symfonii, wiesz? Nawet, gdyby bardzo chcieć, wydaje się to niewykonalne. To opowiadanie bardzo nierówne, ale przede wszystkim cholernie trafne i szczerze mówiąc, można by je swobodnie odfandomić i wydać – kiedy ja piszę coś takiego, mam to na serio na myśli. Nie chodzi mi o podbudowanie Ci ego i kreowanie niestworzonej wizji różowego wszechświata. Moim subiektywnym zdaniem Ty masz już fach w rękach – teraz musisz się tylko wyćwiczyć, wytrenować w spójnej kreacji kolejnych części jednego tekstu i idź na wojnę ze światem. Nie wierzę, że polegniesz. Jeśli Ty, to tak samo każdy z prawdziwym talentem na tym forum. Bo owszem, uważam, że można pisać, nie mając talentu. Tak samo można wyćwiczyć rękę w rysowaniu, ale rzemieślnictwo czymś się jednak różni od sztuki i przekonuję się o tym każdego dnia, gdy widzę mojego partnera przy pracy.

Co do samego rozdziału, już bardziej konkretnie. To smutne, że Edward zapomina i smutne, że zostaje sam. A potem jeszcze to przesłuchanie przeplatane retrospekcjami. Wspomnieniami tak gorzkimi, że nie osłodziłaby ich nawet najdłuższa wycieczka do wesołego miasteczka i wielki puchar lodów. Tyle śmierci – niepotrzebnej i przedwczesnej. I pewnym momencie aż odechciewa się czytać. A jednak brnie się w to dalej, patrząc na Jacoba. Właśnie na niego. Tego, który wreszcie nie jest idiotą i mięśniakiem. Tego, który nie jest krystalicznie czysty, a jednak wydaje się nieskazitelny. Czarujesz, Suhaku, czarujesz okrutnie i mącisz. Zwodzisz, a to przecież nieładnie tak igrać z czytelnikami, nie uczyła Cię mamusia wena?

I na koniec, podsumowując, chciałabym nadmienić, że miałam wrażenie przebywania za tym nieszczęsnym lustrem. Patrzenia na wszystko z boku bez możliwości ingerencji. Co zaserwujesz w kolejnej części?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Czw 8:55, 22 Paź 2009 Powrót do góry

Ja najpierw się przyczepię. Widać, że chcesz zakończyć ten tekst. Po prostu to widać. Linia ci się w pewnym sensie złamała, zmieniłaś nastawienie Edwarda do wszystkiego. Tak teraz sobie myślę, że lepiej by było, gdyby jego chęć rozmowy z Angelą wypłynęła tylko w tym ostatnim zdaniu, to by było chyba lepiej. Ale i tak się cieszę, że nie zostawiasz swojego dziecka na pastwę losu.
Pokręcone to wszystko i teraz zastanawiam się, jak to rozplączesz. Jake udaje gliniarza, pojawia się Charlie, Edwarda przesłuchuje zły-prawdziwy glina i dobry-fałszywy. WTF?! A za lustrem... no proszę, powiedz, że tam nie stoi Bella. Mnie się non stop wydawało, że ona nie żyje. Ale się wyjaśni, Eru jeden raczy wiedzieć, co ci się roi w twojej główce.
Wciąż pozostaję pod wrażeniem, jak potrafisz pisać. Susz, z ciebie jest materiał na kogoś, kto mógłby parać się w przyszłości piórem. Dobry styl (a pewnie będzie i lepszy, bo człowiek się zmienia, wypracowuje to i owo etc.), łebek na karku, pomysł...
Angels, jedno słóweczko - instytucja "bety wybitnej" nie istnieje. :*
Ostało się kilka drobiazgów, pozwolę sobie wypisać te, które zauważyłam.
Cytat:
- Co jest? –próbował się dowiedzieć, ale równie dobrze mógłby się o to zapytać ściany. Nie uzyskał odpowiedzi.
Otworzyli jakieś drzwi i wepchnęli go pokoju.

Brak spacji po myślniku, drugie "się" można wywalić (zresztą bywały fragmenty, gdzie tego zaimka robiło się b. dużo, aż drażni), i brakuje "do".
Cytat:
Obok stał radiowóz? oraz karetka.

Pytajnik...?
Cytat:
tępo patrząc się w zdjęcia martwej Nessie.

To "się" można wywalić.
I jeszcze coś mi nie pasuje z tym "Emmettem, jego kochanym bratem", ale to muszę sobie odświeżyć fragmenty rodzinne z tego tekstu, bo mogło mi się coś pomerdać z innymi tekstami (w choinkę ich przecież jest).
Pisz, kochana, następny rozdział z tłustą, chętną do współpracy weną na podorędziu. Czekam. :)
jędza thin


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Suhak
Zasłużony



Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 951
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 136 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: lubelskie

PostWysłany: Czw 19:36, 22 Paź 2009 Powrót do góry

Kochane,
dziękuję bardzo za ciepłe słowa i w ogóle w wiarę we mnie. Nie macie pojęcia jak to potrafi dodać skrzydeł. I w ogóle, ten teges. No.
Wiecie, bardzo chciałabym napisać książkę i po cichu mi się to marzy. W sumie nawet kidyś zastanawiałam się, czy może... no... ten teges także tegozsymfoniimożebycośwyszło ale w sumie to takie luźne marzenie chyba ściętej głowy. Ale ciiii.
Co do tego, kto stoi za lustrem... naprawdę aż tak we mnie wątpicie, żeby podejrzewać, że to Bella? Wiecie, Symfonia to jedna wielka zagadka i będę musiała jeszcze wiele wyjaśniać, no i w tym wypadku napewno nie sprawdzi się zostawienie odrobiny nierozwiązanych tajemnic. Symfonia jest układanką i ma sens tylko wtedy, gdy wszystkie jej elementy są na swoim miejscu. Na razie macie zarys - czyli to, co najłatwiejsze, chociaż nie wszystko: rogi i krawędzie puzzli. Potemprzejdę do szczegółów i mam nadzieję, że ogarniecie to wszystko, co się wydarzyło. Obiecuję Wam, że naprawdę pokażę, że nie wszystko jest takie, jak się wydaję. Symfonia kończy się wielkim zaskoczeniem, ponieważ wielu ludzi tam nosi maski. I jeżeli chcecie naprawdę zrozumieć wszystkich bohaterów - trzeba ten aspekt wziąć pod uwagę.
Przyjmuję na klaty zarzuty thi, że za bardzo pospieszyłam. Ale jak mówiłam - lepiej skończyć za wcześnie niż wcale. Wierzcie mi, historia Edwarda nic na tym nie ucierpiała.
Dziękuję za ciepłe słowa. Następny rozdział nie wiem kiedy bdzie, bo złamał mi się kabel od internetu w laptopie i muszę okupować siostrę, która nie jest skora do udostępnienie mi komputera :(
Z uściskami -
Suszak.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin