FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Nowy Brzask [NZ] rozdział 19 - 4.08.10 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
EsteBella;*
Człowiek



Dołączył: 22 Gru 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Hmm.. A już wiem... Wampirowo;]

PostWysłany: Czw 18:00, 11 Mar 2010 Powrót do góry

So...
Przeczytałam dopiero teraz, choć przymierzam się do tego od dłuższego czasu i żałuję, że wcześniej tego nie zrobiłam.
Ciekawi mnie cały czas postać Amandy, a teraz jeszcze Alec...
Czy to możliwe żeby Amy mu się spodobała??
Czytałam ff, że zakochał się w Nessie...
Ale życzę weny weny i jeszcze raz weny;*

<<<GeKoNiK>>>


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Annie_lullabell
Zły wampir



Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Czw 9:08, 18 Mar 2010 Powrót do góry

Dziękuję kochane za wsparcie. Wiem, że żadko wstawiam, ale pewnie mnie zrozumiecie, testy gimnazjalne, oceny, nad tym wszystkim muszę pracować, bo jak nie to kaput.
No nic. W każdym razie dodaję nowy rozdzialik z nową szatą graficzną ;] Mam nadzieję, że ten rozdział również się wam spodoba.
beta : Cornelie ;* thank you!

Image


Rozdział XVII
Gdy wszystko nie idzie po naszej myśli, wszystko, nad czym pracujemy wali się, możemy powiedzieć jakieś mądre slogany typu "Jutro będzie lepiej" albo "Mogło być gorzej". Ale co, jeśli jutro będzie jeszcze gorzej, a lepiej już nigdy nie będzie? Powiedzmy, że całe twoje życie legnie w gruzach przez jedną decyzję. Pozornie nieistotną, której nikt nie poświęcił należytej uwagi.
Coś mi mówiło, że to nie był dobry pomysł, by zmieniać przyszłość. Ale kto mógł się tego spodziewać? Może było nam przeznaczone umrzeć na polanie? Może to wszystko było moją winą? Gdybym nie była taka przemądrzała i potrafiła się porządnie skoncentrować, to może nic by się nie wydarzyło?
Spojrzałam na Edwarda siedzącego naprzeciwko mnie. Mimo że był nieśmiertelny, jego twarz wyrażała zmęczenie. Wszyscy zgromadziliśmy się w salonie i czekaliśmy, co stanie się dalej. Volturi odeszli, udało nam się odeprzeć ich atak, ale co z tego? Od tego czasu Alice co chwilę znikała. Nie potrafiła wytrzymać dłużej w moim i Reneesme towarzystwie. Bolało mnie to, że sprawiam jej nieświadomie ból. Dodatkowo nawiedzały ją ciągłe wizje. Podpatrywałam je z czystej ciekawości. Jednak po dwóch razach, okropnych obrazach, zaprzestałam tego. Bałam się zamknąć oczy w obecności Alice. Ja mogłam nad tym zapanować, ale wampirzyca nie. Chciałam odjąć jej cierpienia, ale zabroniła mi stanowczym głosem:
- Wierz mi, kochanie, z dwojga złego lepiej bym to ja musiała oglądać to cierpienie. Ty masz czas i musimy cię chronić.
Więcej nie oponowałam. Nie miałam zresztą na to ochoty. Mijały godziny, a Alice zwijała się z bólu w swojej sypialni. Przy jej boku cały czas czuwał Jasper, który koił jej nerwy, jak tylko mógł najskuteczniej.
Każda wizja zaczynała się tak samo. Las, ciemność, chłód przeszywał na wskroś. Do tego czuło się nieodparte wrażenie, że ktoś obserwuje nasz każdy ruch. Gdy po raz pierwszy to zobaczyłam, krzyknęłam. Nagle znalazłam się w nieznanym miejscu i widziałam te oczy - szkarłatne kryształki spoglądające na mnie z pożądaniem. Uciekałam, a przynajmniej próbowałam, ale nie udawało mi się to, gdyż napastnik zawsze był szybszy. Pamiętam, że tego dnia po raz pierwszy ktoś mnie uderzył. Nikt oczywiście nie miał tej osobie za złe, że to uczyniła, ale i tak Jacob z Edwardem nie pozwalali, od tej pory, Rose na zbliżanie się do mnie. Należały jej się podziękowania za wyrwanie z transu, ale z drugiej strony uczucie uderzenia w marmurową ścianę nie jest ani miłe, ani przyjemne. Miałam szczęście, że siniak szybko zniknął.
Westchnęłam. Przeze mnie było tyle problemów.
- Nawet tak nie myśl - mruknął Edward. Znowu był zmuszony mnie słuchać. Nie miałam ochoty używać daru, jeśli tego nie musiałam. Czułam się okropnie, gdy odbierałam komuś jakąś cząstkę bytu. Byłam takim złodziejem z wyrzutami sumienia, który po zastanowieniu i wykorzystaniu ukradniętej rzeczy, oddaje ją z powrotem. Nie miałam też serca, by prosić Bellę o ciągły wysiłek i chowanie moich myśli przed jej mężem.
Edward ponownie na mnie spojrzał.
- Jesteś zbyt altruistyczna - powiedział poważnym tonem.
- Jaka? - odparłam. Może wyszłam w tym momencie na głupią albo niedouczoną, ale nie byłam w stanie myśleć.
Cullen spojrzał na mnie spode łba. Przekrzywiłam głowę, ale nie odwróciłam wzroku. Skoro zwracał mi uwagę, to równie dobrze mógł mnie trochę koedukować.
- No więc? - Czy tylko mi się to wydawało, czy znowu Edward zmienił nastawienie? Nie potrafiłam go rozgryźć. Gdyby ktoś kiedyś ogłosił plebiscyt dla najbardziej nieodgadnionej osoby na świecie, to mój dziadek z pewnością otrzymałby pierwsze miejsce.
- Za bardzo się poświęcasz i chcesz wszystkim pomóc - mruknął, wstał ze swojego miejsca i zniknął za drzwiami salonu.
- Aha... - westchnęłam. Odniosłam dziwne wrażenie, że reszta rodziny się mnie odrobinę obawiała. Trzymali się na dystans, ale mogło mi się to tylko zdawać. Rozłożyłam się wygodnie na kanapie i oparłam głowę na ramieniu Andy'ego, który wciąż u nas przebywał. Chłopak pogłaskał mnie po policzku i ziewnął.
- Twoja babcia będzie się denerwować - szepnęłam. Przez to wszystko zupełnie zapomniałam o przyziemnych sprawach takich, jak szkoła i to drugie życie.
- Nie będzie.
Najchętniej nie wypuściłabym go z ramion, z domu, ale wiedziałam, że dla starszej pani to może być bardzo niebezpieczne. Na pewno odchodziła od zmysłów, zastanawiając się, gdzie jest jej ukochany wnuczek.
Wstałam, pociągając go za rękę.
- Chodź, odwiozę cię - skierowałam się do szafki z kluczykami. Nikt mnie nie zatrzymał, nikt się nie sprzeciwił. Przecież miałam tylko piętnaście lat, no prawie szesnaście, a moje zdolności w prowadzeniu samochodu pozastawiały wiele do życzenia.
Pomimo to wyszłam na ganek i wsiadłam do lśniącego, sportowego Audi, które należało do Nessie, jednak ona go nie używała.
- Wskakuj! - krzyknęłam i zachęcająco zamachałam ręką w stronę Andy'ego, który był nieco zakłopotany i zdziwiony.
- Masz prawko? - zapytał, niepewnie wsiadając i spoglądając na mnie swoimi pięknymi oczętami. Rozbawiło mnie to pytanie, gdyż jakiś czas temu sama zadałam mu podobne.
- Kochanie, jakbym nie umiała jeździć, to bym sobie odpuściła, prawda?
Odpaliłam silnik i poczułam znajome drżenie serca. Uwielbiałam szybkość, podróże i ryk sportowych samochodów. To była jedna z tych cech, która łączyła wszystkich Cullenów.
Ruszyliśmy, zostawiając ogromną leśną willę w tyle i mknęliśmy w kierunku Forks. Stosunkowo szybko udało nam się dotrzeć pod dom chłopaka. Wysiedliśmy równocześnie. Chciałam się pożegnać, ale Andy złapał mnie w talii i pociągnął w kierunku drzwi. Walnęłam go żartobliwie pięścią w bok, a on udał ból.
- Czemu to robisz? - zapytałam i puściłam oczko.
- Muszę cię komuś przedstawić. - Otworzył drzwi i zawołał - Babciu!
W tej samej chwili starsza pani wyłoniła się z kuchni i przywitała nas ciepłym uśmiechem.
- Witajcie, kochani. Andy, gdzieś ty się podziewał? - Zachęcającym gestem zaprosiła nas do salonu i usiadła na fotelu. - Jesteście głodni, a może chce wam się pić?
- Nie, dziękujemy babciu - odparł chłopak. - To jest Amanda, ta dziewczyna, o której ci opowiadałem...
- Przepraszam, chyba trochę za długo zajęłam pani wnuczka rozmową - wtrąciłam przepraszającym głosem.
- Ach, skarbie, miło mi ciebie poznać. Andy dużo o tobie mówił. Wreszcie się wyrwał z tego domu. Tak to tylko siedział i patrzył w cztery ściany, czytał książki i kompletnie z nikim się nie spotykał. - Spojrzałam na mojego towarzysza i z trudem powstrzymałam chichot, gdyż chłopak zrobił się cały czerwony ze wstydu.
- Babciu, przesadzasz, naprawdę.
- Och, nie kłóć się już ze mną, kochany - kobieta zaczęła się przekomarzać z wnuczkiem, co według mnie było dowodem niesamowitej miłości, jaką darzyła swoją jedyną rodzinę. Widziałam zresztą, że chłopak traktował ją z wielkim szacunkiem i uwielbieniem. Po stracie rodziców musiała mu zastąpić wszystko i wszystkich, co na pewno nie było rzeczą łatwą.
Poklepałam go po ramieniu i usadowiłam się wygodnie na kanapie. Miałam wielką ochotę zasnąć i spać jak najdłużej. Zanim się obejrzałam, odpłynęłam w krainę snów. Było mi tak cudownie i przyjemnie, że nie miałam zamiaru się budzić, mimo że zasnęłam w obcym domu, w środku rozmowy. Byłam zbyt zmęczona, by myśleć o dobrym wychowaniu.
Nie cieszyłam się jednak za długo odpoczynkiem, gdyż nawiedził mnie koszmar. Wokół mnie było ciemno i czułam zimno. Zrobiłam parę kroków do przodu w poszukiwaniu jakiegoś punktu zaczepienia, jednak nie potrafiłam rozgonić ciemności. Upadłam na ziemię i poczułam pod palcami leśną ściółkę. Podniosłam lekko głowę i wtedy je zobaczyłam. Czerwone kryształki spoglądające na mnie z ciekawością i dziwnym zakłopotaniem. Wstałam i zaczęłam uciekać, jak najdalej od źródła światła. Po drodze wszystko się nieznacznie rozjaśniało i w półmroku dostrzegałam blade bezwładne sylwetki ludzi. Stanęłam, jak wryta, gdy spostrzegłam znajome brązowe pukle włosów rozrzucone na zielonym mchu.
- Bella? - wyszeptałam z przerażeniem, odkrywając kolejne ciała.
Zaczęłam uciekać, jednak czyjeś silne ramiona chwyciły mnie i zaczęły potrząsać.
Otworzyłam oczy i znieruchomiałam. Z pewnością nie byłam już w przytulnym salonie i nie siedziałam na wygodnej kanapie.
- Amy? Skarbie, co się stało? - Dopiero po chwili dotarło do mnie, do kogo należy ten głos. Podniosłam się na łokciach i rozejrzałam po pomieszczeniu. Leżałam na ogromnym łóżku, przykryta miękkim kocem. Po prawej stronie stała nocna lampka oraz ogromna szafa. Kontynuując badanie pokoju, natrafiłam jeszcze na duży telewizor naprzeciwko mnie oraz regał z książkami po drugiej stronie. Skończyłam wędrówkę na twarzy mojego ukochanego.
- Gdzie jestem? - zapytałam, choć było to dosyć oczywiste.
- U mnie w pokoju. Zasnęłaś, byłaś bardzo zmęczona. Przeniosłem cię tutaj, bo kanapa nie jest dobrym miejscem do spania - powiedział i mnie przytulił. - Miałaś koszmar, zaczęłaś się kręcić, więc chciałem cię obudzić.
- Dziękuję - wyszeptałam i pocałowałam go. Chciałam zatrzymać chłopaka przy sobie na dłużej, ale nie chciałam, by sobie pomyślał, nie wiadomo co. Po chwili namysłu, postanowiłam o coś spytać. - Hmmm, co twoja babcia na to?
Andy uśmiechnął się i obrócił na plecy, przekręcając mnie w ten sposób, że leżałam na nim. Zachichotał i mocno ścisnął.
- Wierz mi, ona jest bardzo tolerancyjna. I ufa mi. Dodatkowo polubiła cię i to bardzo.
Było mi miło, że jego babcia mnie polubiła. Sama nie miałam, co liczyć na starszą panią czekającą na mnie, gdy wracam ze szkoły. Zamiast tego miałam cały dom pełen siostrzyczek i braciszków zawsze chętnie dających mi wspaniałe rady, których nie potrzebowałam.
Westchnęłam i oparłam się głową o pierś chłopaka.
- Muszę iść - w końcu powiedziałam, przerywając nastrojową ciszę.
- Przecież dopiero, co przyszłaś.
- Będą się denerwować albo znów zaczną mówić, że jestem nieodpowiedzialna.
Zsunęłam się i usiadłam na brzegu łóżka. Przygładziłam włosy i wstałam. Po chwili dołączył do mnie Andy, otwierając szarmancko drzwi i odprowadził mnie do samego samochodu. Tam czekał na mnie ostatni punkt tego wieczoru. Andy położył mnie na masce i mocno pocałował. Chociaż nie jestem pewna, czy nie zahaczało to bardziej o erotyczne doznania i słowo "mocno" nie oddało nawet małej części napięcia między nami. Następnie objął mnie swym ramieniem i posadził na miejscu kierowcy. Zrobiłam smutną minę, gdy odsunął się od samochodu i udał na ganek. Poczekał, aż odpalę silnik i uśmiechnął się, widząc, jak szamotałam się z pasem. Nie przepadałam za nim, ale jeśli to miało gwarantować mi bezpieczeństwo, to czemu nie. Na pożegnanie posłałam mu buziaka i ruszyłam do domu.
Byłam ciekawa, co mnie tam czeka.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Paramox22
Zły wampir



Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 281
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znad morza... no prawie xD

PostWysłany: Czw 17:14, 18 Mar 2010 Powrót do góry

Nowa szata graficzna jak najbardziej przypadła mi do gustu. Jednak chyba każdy rozumie Twoją sytuację i, co najważniejsze, wraca z motywującym kopem. Lubię takie rozdziały jak ten dzisiejszy. Między ciężkimi chwilami pokazałaś nam, że Amanda ma na kim polegać, a Andy naprawdę ją kocha. Bez tych chwil we dwoje byliby na pewno samotni, a tak będzie im łatwiej znieść te wszystkie wydarzenia. Z drugiej jednak strony traktuję też ten rozdział jako cisza przed burzą. Mimo wszystko można polegać na darze Alice, może niezupełnie, ale jednak można, a skoro ma ona niepokojące wizje, to na pewno coś znaczą. Niepokojący sen Amandy zapewne też ma jakiś ukryty cel, bądź po prostu to jej emocje w ciągu dnia niepokoją ją w trakcie snu. Andy to naprawdę milutka postać. Widać, że kocha swoją dziewczynę, a ty poświęciłaś trochę czasu na pokazanie ich relacji. Tym rozdziałem przeważają ich uczucia to, jak się o siebie troszczą oraz to, jak bardzo Andy'emu zależy na Amandzie, w końcu przedstawił ją swojej babci. Osobiście ciekawi mnie jeszcze jeden fakt, otóż Edward. Czy mi się tak tylko wydaje, ale czy przypadkiem ten wampir nie stał się milszy w stosunku do swojej wnuczki? Gdyby tak chwilkę nad tym pomyśleć, to może sytuacja na łące, ta cała dojrzałość Amandy, bitwa wzbudziły w nim te uczucie? Ech, nie ma co gdybać, tylko cierpliwie czekać na kolejny rozdział.

Pozdrawiam,
paramox


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
rani
Dobry wampir



Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 2290
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 244 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Smoczej Jamy

PostWysłany: Pią 22:22, 19 Mar 2010 Powrót do góry

Od wczoraj się zbieram, żeby skomentować. W końcu dzisiaj kopnęłam się sama w ... ekhem i jestem :D

Podoba mi się początek rozdziału. Że wszystko w życiu może się zmienić, przez pozornie jedną błahą decyzję.
Zastanawiają mnie wizje. Czy się spełnią, czy może zdołają jakoś uciec przed tymi wydarzeniami. I czemu non stop dręczą ją te wizje?
Widać, że Amanda jest już tym wszystkim bardzo zmęczona. Nawet pooddawała wszystkim ich dary. Bo w sumie to jest tak, jakby ona ich okradała z czegoś najcenniejszego. Zastanawiam się, czy kiedyś polepszą się jej stosunki z Edwardem. Traktują się bardzo chłodno, oboje się nie rozumieją. Tak w ogóle, trudno musi Amandzie żyć z nimi wszystkimi. Ona nie ma prawdziwych rodziców, bo oni tak naprawdę są jej równi. Nie ma kto z nią porozmawiać na takie zwyczajne tematy, nikt na nią nie nakrzyczy z jakiegoś mało ważnego powodu. To nie jest jednak tak dobrze, jeśli twoi rodzice są twoimi przyjaciółmi.
Ta miłość Amandy i Andy'ego... Cóż, ja nie potrafię traktować jej poważnie. Oni są dla mnie dziećmi. Naprawdę, uważam 15 latkę/tka za dziecko. Oczywiście nie obrażając nikogo. I mogłaś ich zrobić ciut starszych, bo to ich zwracanie do siebie "kochanie" mi jakoś nie pasuję. Wiem, mówię jak stara baba Rolling Eyes
Chociaż to całowanie na masce samochodu niczego sobie Laughing

Podobał mi się rozdział, choć nic się bardzo w nim nie działo. Domyślam się, że w następnym będzie akcja.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Wto 15:11, 23 Mar 2010 Powrót do góry

hm, trochę z opóźnieniem, ale mam nadzieje, ze będzie wybaczone :)
Cytat:
Nikt oczywiście nie miał tej osobie za złe, że to uczyniła, ale i tak Jacob z Edwardem nie pozwalali, od tej pory, Rose na zbliżanie się do mnie.
to zdanie jak najbardziej jest źle skonstruowane... kombinowałam, co można by zmienić, ale nie mam konkretnego pomysłu... może tak: Nikt oczywiście nie miał ten osobie za złe, że to uczyniła, ale od tej pory Jacob z Edwardem nie pozwalali Rose na zbliżanie się do mnie. - to luźna propozycja jest oczywiście :)
Cytat:
Należały jej się podziękowania za wyrwanie z transu, ale z drugiej strony uczucie uderzenia w marmurową ścianę nie jest ani miłe, ani przyjemne. Miałam szczęście, że siniak szybko zniknął.
wiem, ze te skomplikowane wampirzo - zmiennokształtne geny mają swoje plusy, ale mimo wszystko uśmiechnęłam się na to zdanie i nic na to nie poradzę...

rozdział spokojniejszy, bardziej informacyjny i zapoznawczy, choć nie bardzo spodobała mi sie nadtolerancyjność babci Andy'ego - przecież mają po piętnaście lat... chyba trochę przesadziłaś z tym (przynajmniej w moim starczy odczuciu)...
wizje Alice wprowadziły bardzo ciekawą atmosferę napięcia, której nie nazwałaś, ale opisałaś tak dobrze, że muszę pogratulować, bo czuć siekierę w powietrzu było od pierwszych słow :)
bardzo dobry rozdział, moja droga, dziękuję za dawkę emocji na dzisiejszy dzień Wink

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Annie_lullabell
Zły wampir



Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Wto 19:28, 23 Mar 2010 Powrót do góry

hmm, dzięki dziewczyny ;D
Gwoli ścisłości, w jednym z pierwszych rozdziałów, chyba 4 bądź 5, było wyjaśnione, że Andy jest starszy o rok od Amandy i ma prawko ;] A poza tym, niedługo będą uro.... uups, prawie się wygadałam :D
tak więc, obserwujcie, jak tylko znajdę sekundkę biorę się za pisanie i mam nadzieję, że niedługo coś rzuce na pożarcie.
Dziękuję za wszystko ;***


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Misty butterfly
Wilkołak



Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 21:23, 28 Mar 2010 Powrót do góry

Naprawde teraz lubie Edwarda Wink Dobrze, ze przestal sie zachowywac jak nastolatka z zespolem napiecia przedmiesiaczkowego...Zartuje, dziadzio Eddie nawet jak truje jest uroczy Wink Poza tym Andy tez jest super, taki opiekunczu i wogole...Ciesze sie ze wpadlas na pomysl napisania dalszych losow corki Jacoba i Nessie, jeszcze nigdzie nie widzialam takiego FF Wink Mam pytanko...Co z rodzicami Andyeggo ? Tak poprostu wrocili do Volttery? Bo jak podejrzewam to nie koniec ze strony Volturii?
No nic czekam na wiecej Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Annie_lullabell
Zły wampir



Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Czw 21:12, 29 Lip 2010 Powrót do góry

Witajcie z powrotem! ;D
Wiem, dawno, dawno, dawno mnie nie było, ale postanowiłąm skupić sie i dokończyć to, co zaczęłam. Tak więc, jeśli tęskniliście za perypetiami Amandy, to zapraszam do lektury ^^
Beta: tAnya Wink dzięki

Rozdział XVIII
Często zastanawiałam się, czy to, co jest, ma sens. Czy zostały kiedyś napisane specjalne prawa dla wszystkich ras? Czy pozwolono nam być bezkarnymi? Czy zawsze będziemy umykać nakazom i przepisom? Doszłam do wniosku, że możemy. Z małą poprawką - ja nie mogę.
Mój występek skończył się na szczęście jedynie kilkoma słowami upomnienia. Ale jednak była to forma kary.
Wszystko poniekąd wróciło do normy. Przestałam się nawet bać snu i nocy. Żyłam jak przedtem i nie chciałam, by to się znów zmieniło.
Chodziliśmy do szkoły, a po południu zazwyczaj każdy członek rodziny zajmował się sobą. Nie obchodziło mnie, co robi reszta, ale czułam się dziwnie, wracając do pustego domu, siedząc przy kuchennym stole i jedząc gotowe dania z mikrofalówki.
Dzisiejszy dzień nie był wcale inny. Po skończonym posiłku oparłam łokcie o parapet i przyglądałam się okolicy. Dom leżał daleko od szosy, ale mimo to słyszałam furkot silników i pisk opon na wirażach. Przyglądałam się wspaniałej roślinności, która żyła jakby własnym życiem. Postanowiłam wyjść na dwór i nacieszyć się tym spokojem. Udałam się do ogrodu i rozłożyłam wygodnie na trawie. Oglądałam niebo, chmury i zastanawiałam się nad sensem istnienia. Po chwili jednak stwierdziłam, że do niczego mnie to nie doprowadzi. No, może do frustracji. Niebo przysłoniły ciemne, złowrogie chmury, a kropla deszczu spadła mi na ramię.
- Świetnie, dawno nie padało - mruknęłam zirytowana i ruszyłam w kierunku budynku. Gdy tylko przekroczyłam próg, zorientowałam się, że ktoś jest w domu. Nie wiedziałam, czy bać się, czy uznać to za zupełnie normalne. Nie słyszałam podjeżdżającego samochodu. Rozejrzałam się po pokoju i napotkałam cień. Zaciekawiona zerknęłam w górę i ujrzałam je. Czerwone szkiełka pięknie osadzone w zachwycającej twarzy. Powiodłam wzrokiem nieco niżej i dostrzegłam delikatnie zarysowaną szczękę młodzieńca. Spoglądał na mnie jak na coś cennego. Przekręcił głowę i mocno wbił spojrzenie w moje oczy. Czułam się tak, jakby ktoś mnie zahipnotyzował i kazał wpatrywać w szkarłatne tęczówki. Co ciekawe, chłopak nie był ani radosny, ani smutny, ani poirytowany. Tak naprawdę jego twarz wyrażała tylko zainteresowanie. Odchrząknął i wyciągnął dłoń. Nie potrafiłam się ruszyć. Wpatrywał się we mnie intensywnie, a ja nie potrafiłam zrobić nic poza odwzajemnieniem spojrzenia.
Moja ręka mimowolnie przysunęła się do niego. W połowie drogi spotkałam się z jego zimnymi palcami. Przyciągnął mnie do siebie i złapał w pasie. Zaskoczona gwałtownością ruchów cicho jęknęłam. Dalej mnie trzymając, ruszył ku drzwiom.
- Puść mnie! - wrzasnęłam, ale miałam zachrypnięty głos, więc wyszło to mało groźnie.
Zaczęłam okładać go pięściami, jednak było to jak uderzanie o betonowy mur. Zrezygnowana opadłam z sił, gdy mijaliśmy ganek.
Gdzie są wszyscy? - głowiłam się w myślach. Dlaczego jeszcze nie było ich w domu i nie miał mi kto pomóc?
- Zostaw mnie - zaczęłam płaczliwym tonem. Z bezsilności szlochałam i rzucałam się na wszystkie strony. Chłopak trzymał mnie w żelaznym uścisku i ani myślał puścić. Po krótkiej chwili nabrał prędkości i poczułam pęd wiatru. Biegł bardzo szybko, za szybko. Zebrało mi się na wymioty. W ciągu paru minut, a może nawet krócej, dotarliśmy na miejsce, które pamiętałam z jednego ze snów.
- Nie! - wrzeszczałam zrozpaczona. Byłam pewna, że mój koszmar się spełni. Ściemniało się, a to nie wróżyło nic dobrego. Chłopak rozluźnił uścisk, a ja upadłam na mokrą ściółkę. Nie podnosiłam się, nie miałam do tego siły. Coś we mnie pękało. Już nigdy nie zobaczę mojej rodziny? Przyjaciół? Andy'ego? Czy tak miał wyglądać mój koniec? Zostanę zamordowana w jakimś odludnym miejscu przez szalonego wampira, który pokochał moją krew i jego jedynym pragnieniem było jej skosztowanie? Czy naprawdę musiałam pożegnać się z życiem? Tak bardzo je kochałam. W ciągu ostatnich dni, tygodni, miesięcy, właściwie całego roku, spotykało mnie tyle wspaniałych rzeczy.
Gorzkie łzy płynęły strumieniami po rozpalonych policzkach. Okrutnego krwiopijcę prawdopodobnie to tylko podniecało. Kręcił się wokół mnie niespokojnie i co parę chwil spoglądał spod przymrużonych oczu. Leżałam na wilgotnej ziemi, a moim ciałem wstrząsały co jakiś czas dreszcze. Było mi niesamowicie zimno. Uniosłam głowę i spojrzałam na chłopaka. Zatrzymał się i odwrócił do mnie.
- Dlaczego drżysz? - zadał najbardziej idiotyczne pytanie, jakie kiedykolwiek słyszałam. Z trudem powstrzymałam się, żeby nie rzucić się na niego i nie uderzyć go w twarz. Górę nad emocjami przejął zakamarek umysłu odpowiadający za sarkazm. Westchnęłam i spojrzałam na niego zirytowana spod mokrych rzęs.
- Może dlatego że, po pierwsze, zimno mi, po drugie, ziemia jest niewygodna, po trzecie, prawdopodobnie zaraz mnie zabijesz, a wiąże się to z punktem czwartym, czyli tym, że być może nigdy już nie zobaczę swojej rodziny. Tylko idiota by nie drżał.
Prychnęłam i odwróciłam wzrok. Czułam jego palące spojrzenie. Wampir stał nade mną i mogłam odczuć jego wewnętrzną frustrację i złość.
- A dlaczego ty jesteś zły? - Sama zastanawiałam się, jakim cudem wypowiedziałam te słowa z pogardą. Ale brnęłam dalej, chcąc go jeszcze bardziej wkurzyć. - Masz taki smaczny kąsek. Proszę.
Teatralnym gestem wyciągnęłam nadgarstek. Uśmiechnęłam się zjadliwie, hardo patrząc mu w oczy.
- Coś nie tak? A może boisz się zemsty mojej rodziny? Wiesz, to, że czasami mają mnie głęboko gdzieś, nie oznacza, że możesz być bezkarny. Wydaje mi się, że zarówno Edward jak i Jacob wpadną w niezłą furię, gdy dowiedzą się, co uczynił jeden z Volturi. Na twoim miejscu martwiłabym się o swój tyłek, a także o rodzinkę...
Wampir stał nieruchomo, z rozwartymi ustami. Zastanawiał się, co powiedzieć, nie umiał się maskować, więc czytałam z niego jak z otwartej księgi.
Wstałam. Jeśli miałam umrzeć, to wcześniej musiałam spróbować walczyć. Wampir w tym samym momencie podskoczył do mnie i złapał za ramiona. Pochylił się nad moją szyją. Czułam jego oddech na skórze... Chłonął zapach, narkotyzował się tą chwilą.
- Amy! - usłyszałam krzyk za plecami. W oczach chłopaka od razu zobaczyłam wściekłość, głód i zawiść.
- Co tu robisz, śmieciu? - wysyczał, patrząc na Andy'ego, który wybiegł spomiędzy drzew. Mówiąc to, wykręcił mi ręce i odwrócił w stronę ukochanego.
Zadrżałam i poczułam gorzkie łzy na policzkach.
- Uciekaj - wyszeptałam i w tym momencie wampir wgryzł się w moją szyję. Ból zwalił mnie z nóg, z sekundy na sekundę traciłam coraz więcej krwi. Świat wokół zaczął wirować, tworząc zielono-brązową mozaikę.
- Nie... - szeptałam i próbowałam się wyrwać. Machałam rękami i nogami, uderzając napastnika, jednak to nie pomagało. Wampir trzymał mnie niczym szmacianą lalkę, a moja świadomość powoli odpływała. Jedyne, co zapamiętałam, to atak Andy'ego na krwiopijcę. Potem była ciemność...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
YavannaElbereth
Nowonarodzony



Dołączył: 28 Lip 2010
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 11:56, 30 Lip 2010 Powrót do góry

Jak tylko przeczytałam pierwszy odcinek od razu zakochałam się w twoim opowiadaniu. Jest niesamowite. A ten odcinek pobija wszystkie poprzednie. Amanda śpiewaczką Aleca, Andy atakujący wampira. Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek. Oby pojawił się jak najszybciej.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Perunia
Człowiek



Dołączył: 01 Maj 2010
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Wto 15:58, 03 Sie 2010 Powrót do góry

Zgadzam się z Yavanną rewelacyjny FF. Amanda jest czadowa a Edward dziadzio mnie poprostu powalił. Fajny ten dar wymyśliłaś dla Amandy. jestem teraz bardzo ciekawa jak zadziała na nią jad Aleca wiec weny i czasu do pisania życzę Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Annie_lullabell
Zły wampir



Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Śro 14:36, 04 Sie 2010 Powrót do góry

Dzieki za opinie ;* dobrze wiedzieć, że ktoś jeszcze chętnie to czyta Wink
Kolejny rozdział przed wami Wink
Beta: tAnya

Rozdział XIX
Często nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo zależy nam na własnym życiu. Szalejemy, chcemy zapamiętać jak najwięcej z młodości, nie bacząc na konsekwencje.
Dopiero, gdy ocieramy się o śmierć, rozumiemy, że mamy tylko jedną szansę. Musimy żyć tak, by przeżyć. Podczas mojej podróży po zaułkach świadomości miałam dużo czasu do namysłu.
Otworzyłam delikatnie oczy. Jeszcze żyłam, jednak to, co się stało, przerosło moje oczekiwania. Leżałam na szpitalnym łóżku w białym pokoju. Obok stała pikająca aparatura, która doprowadzała mnie powoli do szału. Rozejrzałam się uważnie po pomieszczeniu, aż natrafiłam na postać.
- Andy? - Wytrzeszczyłam oczy i delikatnie podniosłam się na łokciach. Zamrugałam gwałtownie, gdyż jasne światło drażniło moje źrenice.
Nie mogłam w to uwierzyć. Co tam się wydarzyło? Spanikowana poderwałam się z łóżka, ale w efekcie zleciałam z hukiem na podłogę.
- Och, kochanie. - Chłopak złapał mnie tuż nad ziemią i posadził z powrotem na łóżko.
W oczach stanęły mi łzy. To nie tak miało być! Dlaczego?
- Co tam się stało? - Tępo spojrzałam w ścianę obok twarzy Andy'ego. Westchnął. Widziałam, jak bezustannie napina mięśnie, by po chwili je rozluźnić. Chciałam go pogłaskać po spiętej twarzy, ale bałam się ruszyć.
- Nie mogłem na to patrzeć, musiałem ci pomóc. - Oparł dłonie na moich kolanach. Poczułam chłód. Wzdrygnęłam się, a po chwili spojrzałam prosto w krwiste oczy ukochanego. Ich czerwień biła, pochłaniając strzępki dawnego koloru. Gdzie mój błękit?
- Andy, przepraszam... - Z oczu pociekły mi strużki łez. Ukryłam twarz w dłoniach i szlochałam, szepcząc "przepraszam".
- Nie przepraszaj, to nie jest twoja wina. - Nawet nie wiem, kiedy znalazłam się w jego ramionach. Wtuliłam się w jego tors. Wdychałam ten cudowny zapach.
Zmienił się, ale to nadal był mój Andy. Wciąż tak samo świetnie zbudowany, z tą samą piękną twarzą. Tylko oczy i skóra się różniły. To był on. Człowiek, który poświęcił dla mnie swoje własne życie. Chciał mnie bronić, chciał mnie ratować. Byłam ciekawa, ile czasu minęło od tego spotkania i co się wydarzyło.
- Jak to się stało? - wyszeptałam, zerkając niepewnie na niego.
- To dość długa historia. - Odchrząknął. Przycisnął mnie do siebie mocniej, gładząc po splątanych włosach. - Gdy ten wampir zaczął pić twoją krew, postanowiłem, nie zważając na konsekwencje, ci pomóc. Odepchnąłem go, ale on tylko zaśmiał się z pogardą, odrywając się na chwilę. Wtedy wyrwałem cię z jego rąk. Niestety, potem rzucił się na mnie i uderzył. Upadłem na ziemię, a on zadawał kolejne ciosy. Gdy osłabłem, wrócił do twojego nieruchomego ciała... To było straszne. - Wzdrygnął się. - Nie przypominam sobie, co było potem, ale to bardzo bolało. Pamiętam tylko, że w ostatniej chwili, gdy jeszcze nie straciłem świadomości, zadzwoniłem do Edwarda. Ból był bardzo silny, ale musiałem mieć pewność, że przeżyjesz. Twoja rodzina powiedziała mi, że wszystko w porządku. Zajęli się tobą i mną. Niestety, przez trzy dni strasznie bolało, czułem się, jakby ktoś spalał mnie żywcem, ale Bella i Edward czuwali na przemian przy mnie i przy tobie. A teraz oboje żyjemy... No, tak połowicznie, ale jednak.
Uśmiechnął się, odsłaniając rząd ostrych, białych zębów.
- Nie płacz, skarbie. - Otarł palcami moje łzy.
Próbowałam się uspokoić, ale nie potrafiłam. Nic nie rozumiałam.
- Co się z nim stało? - zapytałam, tępo spoglądając w oczy ukochanego.
Chłopak odchrząknął i pogładził mnie po splątanych włosach.
- Otrułaś go.
- Słucham?
Byłam zaskoczona. Ja? Otruć? Jak? Oparłam głowę o dłonie. Nie mogłam nikogo zabić. No, może poza wredną Jane, ale to był wyjątek i przypływ silnej woli. Teraz, na polanie, byłam bezsilna i skazana na porażkę. Jak więc mogłam zrobić cokolwiek groźnemu napastnikowi?
Mijały minuty, a ja wciąż rozmyślałam nad ostatnimi godzinami, a może i dniami. Ciekawiło mnie, jak się to wszystko potoczyło. Nie pragnęłam niczego bardziej niż prawdy. Najgorsze to życie w nieświadomości. Delikatnie musnęłam ustami wargi Andy'ego.
- Tak mi przykro. - Łzy znów pociekły mi po policzkach.
Do pokoju wszedł Edward i od razu skierował się w naszą stronę.
- Miło cię zobaczyć przytomną.
- Dzięki - wymamrotałam.
Uśmiechnął się i podał mi szklankę wody.
- Odpowiadając na twoje pytanie, muszę cię uświadomić, że jako potomczyni wilkołaka, jesteś trucizną dla wampira - powiedział po chwili.
- Aha - wydukałam, pijąc krystaliczną, zimną wodę, która chłodziła moje spuchnięte gardło od środka.
Powoli układałam to sobie w całość. Pamiętałam opowieści ojca, które mówiły o oddziaływaniu zmiennokształtnych na wampiry, jednak nie wiedziałam, że to dotyczy również mnie. Przecież sama piłam krew, nie potrzebowałam jej do życia, ale do przeżycia - owszem. Wszystko to doprowadzało mnie do bólu głowy. Dotknęłam ręką czoła, jakby to miało ukoić zawroty.
Nagle odezwał się Andy. Położył mnie na łóżku, a sam stanął przy małym stoliczku obok.
- Powinnaś odpoczywać. Połóż się, a rano porozmawiamy.
Uśmiechnął się i po chwili zniknął za drzwiami. Zdziwiło mnie jednak, że Edward pozostał na swym miejscu. Po chwili usiadł obok mnie i mocno objął.
- Bałem się, Amando, bałem się, że cię stracimy. Przepraszam za tę przemianę... Ale chyba rozumiesz. Andy bardzo się wykrwawiał, a Bella wiedziała, że nigdy byś nam nie wybaczyła, jeśli tak po prostu pozwolilibyśmy mu umrzeć. Amy, tak się cieszę, że jesteś z nami...
Po raz pierwszy widziałam, jak wampir płacze. Było to niesamowite. Edward, ten Edward, płakał przy mnie.
- Dziękuję... dziadku. - Uśmiechnęłam się do niego, nie kryjąc wzruszenia. Byłam jednak bardzo zmęczona i powieki same mi się zamykały. Zanim odpłynęłam, do głowy wpadały mi luźne myśli, pozornie ze sobą niezwiązane. Widziałam łąkę, morze, plażę, mój dom. A na końcu imię. Miałam jakieś złe przeczucie. Poderwałam się gwałtownie, stając na równe nogi, tym razem bez upadku.
- Gdzie jest mama?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Annie_lullabell dnia Śro 14:38, 04 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Pią 17:51, 06 Sie 2010 Powrót do góry

Edward zaczyna pokazywać swoje milsze oblicze. Naprawdę nie mogłam załapać dlaczego on tak dziwnie traktuje Amandę. Poza tym mam pewne zastrzeżenie. Wiem, że Amanda jest nastolatką i ma swoje humorki. Ale chwilami ta dziewczyna ma jakieś stany depresyjne. Mam wrażenie, że zbyt mocno akcentujesz jej poczucie izolacji w rodzinie.
Poza tym "drobiazgiem" opowiadanie jest interesujące, ciekawie rozwiązujesz niektóre sytuacje. Pisz dalej bo z każdym rozdziałem wychodzi ci to coraz lepiej
Weny


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
magnum
Nowonarodzony



Dołączył: 25 Sie 2010
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z kraju:)

PostWysłany: Czw 17:05, 26 Sie 2010 Powrót do góry

Ok, może zacznę od tego, że zawsze szerokim łukiem omijałam te opowiadania, w których główną rolę grał ktoś inny niż Edward lub Bella (no i może Jasper, ale to już inna historia;P). Nie wiem, nie interesowało mnie to, itd. Jednak gdy 'przypadkiem' weszłam na Twoje opowiadanie, pomyślałam co mi szkodzi.... No więc, wyszło, że mi nic nie szkodzi, a wręcz przeciwnie! Bardzo podoba mi się twój tekst, bohaterowie, akcja- ciągle coś się dzieje, a nie flaki z olejem.
Przyznam się też, że tak bardzo chciałam dodać koment do Twojego opowiadania, że 'zmusiłaś' mnie do założenia konta na forum;P
Ok, życzę weeeeeny itp. Czekam na kolejne rozdziały niecierpliwie!
Pozdr


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
esterwafel
Wilkołak



Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 17:07, 01 Lut 2011 Powrót do góry

Tak właśnie dzisiaj przypomniałam sobie o tym opowiadaniu. Przeczytałam ostatnie rozdziały jeszcze raz. Jestem ciekawa, co będzie dalej. czy Reneesme coś się stało? Co dalej z Amy i Andym? Czy Volturii jeszcze wrócą? Chciałabym dowiedzieć się, jaką wykreowałaś historię w całości.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
KW
Zły wampir



Dołączył: 01 Sty 2011
Posty: 464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ~ z krainy, gdzie jestem tylko ja i moi mężowie ~

PostWysłany: Wto 21:31, 01 Lut 2011 Powrót do góry

Po pierwsze Renesmee i Jake nie powinni mieć dziecka. Nie byli przygotowani, nie byli gotowi - ledwo Ness dorosła, to już dziecko. Nie, że mam coś przeciwko ale tak to tu przedstawiłaś, że nie podołali rodzicielstwu. Zaskoczyła mnie niechęć Edwarda - martwił się, i w ogóle, ale że aż tak był nawet nie wiem jak to nazwać... Taki WRRR. Ogólnie, niewyjaśnione postępowania Cullenów. Podoba mi się tutaj Bella. Jest taka jak w BD - traktuje Amy jak swoją córkę.
Ciekawy dar, miałaś świetne pomysły, utrzymałaś wszystko w napięciu, chociaż czasem za dużo nie wyjaśniałaś, i się, niekiedy, gubiłam.
I mam takie same pytania jak esterwafel.
A kiedy nowy chapik? Na pewno wiele osób czeka, bo jest tutaj wiele niewyjaśnionych spraw, i czekamy na happy end, oczywiście.
Pozdrawiam,
KW


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin