FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Nowy Brzask [NZ] rozdział 19 - 4.08.10 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Paramox22
Zły wampir



Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 281
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znad morza... no prawie xD

PostWysłany: Sob 17:28, 16 Sty 2010 Powrót do góry

Jeszcze nie komentowałam tego rozdziału, więc trzeba coś napisać ;]

Nie wiem czy tekst był aż tak krótki czy ja się tak wciągnęłam. Jednak na pewno to druga opcja. Wciągnęłam się i rozdział szybko przeczytałam. Podoba mi się wizja walki, Volturi idących w stronę Cullenów z nową wampirzycą, aby ich zniszczyć. Rozdział jest taki dynamiczny, dużo akcji. Uwzględniłaś nawet to, że Jane będzie chciała się zemścić na Belli. A Amanda... przypomina mi trochę Bellę ze względu na walkę. Najmłodsza, a jednak jedna z najsilniejszych. Nie spodziewałam się, a nawet nie pomyślałam, że wampir może znaleźć sobie śpiewaczkę w postaci Amandy. To jest szokujące. Mam do Ciebie pytanie. Dawno czytałam książkę i nie wiem czy miłość idzie w parze z pragnieniem krwi. U Edwarda tak było, a jak u innych. O ile pamiętam, to nie zdążyli się powstrzymać przed krwią.
Pozdrawiam,
paramox ;]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Annie_lullabell
Zły wampir



Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Śro 17:34, 20 Sty 2010 Powrót do góry

Nie wiem jeszcze do końca, jak to rozwiążę, ale będzie ciekawie ;]]
A teraz znowu coś. Przepraszam, ze tak długo, ale ostatnio kompletnie czasu nie miałam i szybko nic nowego chyba nie będzie.
Rozdział napisany z perspektywy...zobaczycie kogo ;] Jeśli się spodoba, to kolejny też taki będzie, a jeśli nie, to wrócimy do Amandy ;]]
Beta: Cornelie ;*** thx

A i uwaga, na końcu małe przekleństwo Wink

Rozdział XIV
part Andy'ego
Byłem bezsilny. Nie mogłem zrobić nic, co by jej pomogło. Krwawiła, a na polanie roiło się od wampirów. Dziwne, że jeszcze nie wyczuli mojego zapachu. Być może ratowało mnie długie przebywanie w ich towarzystwie. Bałem się, że kiedyś nastąpi ten dzień, w którym połączę wszystkie fakty w całość. Z jednej strony tak bardzo tego pragnąłem. Chciałem dowiedzieć się, jak zginęli moi rodzice. Z drugiej jednak strony, chyba już to wiedziałem od dawna, tylko nie chciałem przyjąć do siebie świadomości, że oprócz nas - ludzi, istnieją jeszcze inne rasy. A Amanda była z nich wszystkich najwspanialsza i jedyna w swoim rodzaju. Jak mogłem ją tak skrzywdzić? Jak mogłem pozwolić, by zadręczała się pytaniami? Nie potrafiłem znieść wspomnienia jej słodkiej buzi i tego wyrazu, który na długo wyrył mi się w pamięci. Wyglądała wtedy jak pobity szczeniaczek. Słodka, mała, bezbronna - taką ją zostawiłem, gdy wybiegłem z jej domu.
A teraz leżała tam, zupełnie nieprzytomna. Trójka wampirów szarpała się w przeciwległym końcu polany. W pewnym momencie jeden z nich wyszeptał coś, a wszyscy jakby zamienili się w posągi. Chciałem już tam podejść, zacząć krzyczeć, by ratowali Amy. Jednak naturalny strach wziął górę nad chęcią pomocy mojej ukochanej. Nie zasługiwałem na jej miłość. Już po raz drugi dzisiejszego dnia ją zawodziłem.
Nie! Tak być nie może! Nie mogę jej tak zostawić.
Zrobiłem pierwszy krok, a krzaki, za którymi się ukrywałem, lekko zaszeleściły. Wiedziałem, że tym mogłem zwrócić na siebie uwagę drapieżców, jednak nic się nie stało. Podszedłem jeszcze bliżej, tym razem czyjeś silne ramiona mnie zatrzymały.
- Człowiek.
- Co on tu robi?
Rozległ się niski i ironiczny śmiech.
- Przyprowadźcie tę przekąskę tu - wykrzyczała mała blondynka w ciemnej pelerynie.
Zabrano mnie siłą przed oblicze dziewczyny.
Poczułem pęd wiatru i stanąłem twarzą w twarz z wampirzycą.
- Co my tu mamy... Aro, pozwolisz na chwilę? - odezwał się jakiś głos obok. Po chwili, po mojej prawej stronie pojawił się wysoki, czerwonooki brunet.
Szarpnął mnie za rękę i poczułem lekki ból.
- Proszę, proszę. Cóż to za okaz?
Straszliwie zdenerwowało mnie traktowanie ludzi jak przedmioty, ale strach sparaliżował wszystkie moje mięśnie. Stałem przestraszony na środku polany i zerkałem nerwowo na boki. Nowy wampir uporczywie trzymał mnie za rękę i mi się przyglądał.
- Puść mnie! - wreszcie krzyknąłem. Mój głos zabrzmiał nieco żałośnie, gdyż byłem lekko zachrypnięty. Spojrzałem w stronę Cullenów. Dwie z kobiet właśnie zajmowały się Amandą. Ułożyły ją w wygodniejszej pozycji i opatrywały ręcznikami, które jedna z nich przyniosła.
- Radzę się stąd nie ruszać! - krzyknął blondyn o szkarłatnych oczach.
W tym samym momencie poczułem ból. Silny ucisk z tyłu głowy powoli rozprzestrzeniał się na całą moją czaszkę. Nogi się pode mną ugięły, a ręce omdlały.
Młoda wampirzyca zaczęła się śmiać. Wiedziałem, że to Jane. Edward o niej wspominał w ten dzień, gdy poznałem ich sekret. Chwila! To było wczoraj! Przez to wszystko zupełnie zgubiłem sie w czasoprzestrzeni. Jednak moje rozmyślania przerwała kolejna fala bólu. Upadłem na kolana. Głowa była taka ciężka!
- Już wiem... - zaczął wampir dotykający mojej ręki. Wołali na niego Aro. - Jessie! Thomas!
Z ogromnego szeregu wyszły dwie postaci. Mimowolnie jęknąłem. Te imiona były mi tak bardzo bliskie. Nie mogłem w to uwierzyć, ale podświadomie zdawałem sobie oczywiście sprawę. Kiedyś odkryli sami ten sekret, a teraz stali się tacy sami. Wcale nie zginęli. Jedynie się zmienili. Biłem się z myślami, czy mnie poznają. Ku mojemu zaskoczeniu i przerażeniu, znaleźli się bardzo szybko blisko nas. Żadne z nich nie zaszczyciło mnie spojrzeniem, choć widziałem na twarzy matki, że odbywa wewnętrzną walkę.
Nastąpiła niezręczna cisza. Była aż tak nieznośna i uciążliwa, że słyszałem bicie własnego serca i swój niespokojny oddech.
- Spójrz na mnie... - wychrypiałem, gdyż nie potrafiłem już dłużej wytrzymać. Ojciec zerknął przelotnie, lecz szybko jego rysy z powrotem stężały.
- Hmm... - Aro głośno westchnął. - To wasz syn. Dziwi mnie, że nie chcecie z nim zamienić ani jednego słowa. Cóż, szkoda chłopaka. Zapowiadało się tak ciekawie... W końcu niedaleko pada jabłko od jabłoni, prawda? Teraz też o nas wie. Ach, kochani moi, po co wam były te badania. Tylko utraciliście swoje człowieczeństwo, a także syna...
Mężczyzna dał znak i po chwili straciłem zupełnie świadomość. Ocknąłem się dopiero po paru minutach. Czyjaś zimna ręka dotykała mego czoła. Otworzyłem oczy i ujrzałem twarz mamy.
- Tak lepiej - mruknął z aprobatą wampir. - Zostały w was jeszcze jakieś człowiecze odruchy. Ciekawe.
- Czego chcesz od nas, panie?
Panie? To mnie zbiło kompletnie z tropu. Poderwałem gwałtownie głowę, jednak to nie był dobry pomysł. Zapewne naderwałem sobie jakiś mięsień, gdyż szybko odczułem ból na barkach. No tak, do ziemi przygwoździły mnie ręce wampira w moim wieku, może nawet młodszego.
- Ach, nic, moja droga Jessie. - Aro pociągnął dłonią po policzku mojej matki. Nie spodobało mi się to. - Chciałem tylko coś wyjaśnić naszemu młodemu przyjacielowi. No i zastanawiałem się waszej reakcji. Ach, młodzi i głupi... Chłopak, zdaje się gustuje w dziwnych stworzeń, zupełnie jak wy. Ciekawe, jaki miałby dar. Jego umysł jest taki otwarty...
Nic nie rozumiałem. Czego ten dziwak chciał? Nie chciałem jednak się odzywać, gdyż bałem się bólu, który już tak dobrze znałem.
- Obiecaliśmy ci posłuszeństwo! Miałeś zostawić go w świętym spokoju!
Czy to chodziło o mnie?
- Ach, tak. Wasz synek miał być bezpieczny. Przecież nic nie wiedział o waszym zamiłowaniu do szpiegowania wampirów! Ale widzisz, kochana, to się nieco zmieniło. Teraz zdaje się wpadł w oko mieszańcowi z rodziny Cullenów, naszych drogich przyjaciół.
W tym momencie kilka osób bardzo spontanicznie zareagowało. Chłopak, który mnie przytrzymywał rzucił rozwścieczone spojrzenie w kierunku mówiącego wampira i warknął:
- Nie mów tak!
Natomiast Bella prychnęła, a Jacob zawył.
- Och, tak. Uraziłem was. Przepraszam - rzucił z ironią Aro.
Zupełnie niespodziewanie zaczął się śmiać. Spojrzałem zdezorientowany na szyk tworzący się wokół polany. Przybysze z pewnością nie chcieli opuścić tego miejsca bez bitwy.
Poderwałem się na równe nogi, odpychając młodego wampira i rzucając się do biegu w kierunku Cullenów. Miałem mgliste pojęcie o sile i prędkości tych stworzeń, ale musiałem spróbować. W tym samym momencie ktoś złapał mnie z tyłu i wbił swoje ostre zęby w szyję.
- Jane! Nie! O mój Boże! - słyszałem krzyki, ale w tej chwili czułem tylko ból i coraz silniejszy ogień. Miałem wrażenie, jakby ktoś podpalił mnie żywcem od środka. Byłem coraz słabszy, obraz mi się zamazywał, więc upadłem na ziemię. Ostatnie, co zobaczyłem to wściekłe spojrzenie bliźniaka wampirzycy i po przeciwległej te oczy. Te piękne, błękitne oczy, które w tym momencie były mocno zszokowane, a w ich kącikach już kryła się determinacja i wściekłość.
- Ty suko! - usłyszałem i odpłynąłem.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Misty butterfly
Wilkołak



Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 19:14, 20 Sty 2010 Powrót do góry

O Boze cudo....!!!!Wink
Jak moglas pomyslec ze to sie nie spodoba?
To jest chyba najlepszy rozdzial w tym opowiadaniu;)
Swietny pomysl zeby wprowadzic narracje Andiego;)
Kurcze szkoda tylko ze taki krotki;(

Jak sie ciesze ze jednak postanowil wrocic, opamietal sie chlopak;)
Ale to ze nie bal sie stanac twarza w twarz z prawdziwymi krwiozerczymi potworami bo Culleni sa raczej sympatyczni ale Volturiii uhhh....To dowodzi ze naprawde kocha Amande (nie wiem czy wspominalam ale tak mam na drugie imie;)).

Rany w jednym rozdziale tyle sie dzieje. Alec ,,zakochal,, sie w Amy, dobrze ze wyjasnilas to wyzej bo we wczesniejszym rozdziale nie zajarzylam od razu co sie stalo;)
Rodzice Andigo zyja...znaczy tak jakby zyja;) Czyli ze Arus dobil sobie taki ukladzik z nimi ze zostawia chlopaka w spokou jesli oni do niego dolacza....ciekawe.

Teraz dalas mi mnostwo zagadek do rozwiazania....
No wiec co? Andy bedzie wampirem? Czy moze ktos wyssie jad?
Czy Amy rozszarpie Jane na takie male, pyciutenkie kawaleczki<cieszy>Wink
Ciekawosc mnie zzera wiec duzo Veny i czasu...Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Paramox22
Zły wampir



Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 281
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znad morza... no prawie xD

PostWysłany: Śro 20:13, 20 Sty 2010 Powrót do góry

Weszłam na forum tylko po to, aby zobaczyć, czy nikt nie dodał nowego rozdziału. Obiecałam sobie, że nawet nie będę czytać, ale obietnice się łamie, kiedy wstawiasz nowy rozdział. Najwyżej chemia ucierpi :D

Rozdział bardzo ciekawy. Jestem jak najbardziej za perspektywą Andy'ego. Zaserwowałaś nam dużo akcji, a gdzie ona, tam i ja. Czytałam to i zastanawiałam się, co będzie dalej. Zdziwiło mnie trochę zachowanie Ara. Niekoniecznie pasuje mi do tego książkowego, ale to Twoja postać i możesz ją zmieniać, jak chcesz. Nie spodziewałam się, że rodzice Andy'ego są wampirami. Nasuwa mi się pytanie, czy on przeżyje. Może rodzice go uratują albo Cullenowie. Pocieszam się tym, że kolejny rozdział może być z jego perspektywy czyli musi żyć Kwadratowy

Cytat:
Chłopak, który mnie przytrzymywał, rzucił rozwścieczone spojrzenie w kierunku mówiącego wampira i warknął:

nie powinien być przecinek?

Pozdrawiam,
paramox


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Czw 12:29, 21 Sty 2010 Powrót do góry

hm, całkiem ciekawa sprawa...
najwyraźniej ktoś nam przemienił Andy'ego... do tego to pewnie Jane, by nie utracić uroczego bliźniaka... nie zapominajmy jednak o tym, że nieźle tym rozwścieczyła Amandę, więc raczej nie obejdzie się bez rękoczynów...
intryga nam się zacieśnia... dowiadujemy się co nieco o rodzicach Andy'ego i wcale nie są to tak dobre wiadomości jak mogłoby się oczekiwać...
bardzo interesująca sytuacja... do tego barwny, dynamiczny rozdział...
kompletnie nie wiem czego mogłabym się teraz spodziewać, więc z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział...

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Naruto
Nowonarodzony



Dołączył: 23 Sty 2010
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 11:50, 24 Sty 2010 Powrót do góry

Trafiłam na to wczoraj i po prostu Magia!! To jest piękne!! Chcoiaż Edward, tak sie zachowuje.... No ale to przecież jest FF, zakochałam sie w tym, i czekam na następny rozdział


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Vanilka
Nowonarodzony



Dołączył: 08 Gru 2009
Posty: 33
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Czw 23:21, 28 Sty 2010 Powrót do góry

*.*
Podobało mi się!
Andy będzie wampirem? Podoba mi się! : D
Kto kryczał 'ty suko' XD ?
Mogłabyś mnie informowac o nowych rozdziałach?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Vicki
Nowonarodzony



Dołączył: 20 Sty 2010
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Pią 21:59, 29 Sty 2010 Powrót do góry

No no extra jest to ff !
Ale musisz szybko napisać dalszy ciąg bo już
po prostu nie mogę się doczekać !!
Czyli ten Andy stanie się wampirem ?!
A może Jane go po prostu zabiła ?!
No już nie wytrzymam !

WENY ŻYCZE !

i pozdrawiam Vicki Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Zmierzchowa fanka
Wilkołak



Dołączył: 15 Maj 2009
Posty: 103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 41 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Spod pióra S. Kinga

PostWysłany: Śro 13:54, 10 Lut 2010 Powrót do góry

Jestem niewierną, okrutną, złą kobietą. Możesz nawet powiedzieć, że śmierdzę, zasłużyłam sobie na to – spuszcza głowę i wydyma niewinnie dolną wargę.

Od dwóch dni mam skłonność do nadrabiania braków. Komentuję jak szalona. Niedawno mój komentarzowy wen zwiał ode mnie i zostawił mnie taką biedną.
U Ciebie mam naprawdę spore tyłu i dlatego zostawiłam sobie „Nowy Brzask” na dzisiaj, zważając, że mam naprawdę sporo wolnego czasu. Nie jest łatwo zacząć mój wywód, który być może zanudzi Cie na śmierć, a ja zasnę w połowie pisania i wtedy nic z tego nie będzie. Jak na razie będę próbować utuczyć Twoją kochaną wenę i sprawić, że nakłoni Cię do pisania i spalisz klawiaturę.

Twoje opowiadanie znalazłam na innym forum, po co Ci przypominam, pewnie pamiętasz. Skomentowałam Twoją opowieść, Ty moją. Szczerze nie myślałam wtedy, że taki stan rzeczy utrzyma się do tej pory. Ty na swój sposób wspierałaś mnie w mojej pracy i swoimi komentarzami podnosiłaś na duchu, kiedy miałam ochotę pisać do szuflady. Dziękuję Ci za to. Jednak wracając do właściwej wypowiedzi, ja zaniedbywałam i Twoją wenę i samą Twoją opowieść, dlatego wyrzuty sumienia gryzą mnie od środka niemiłosiernie. Czasami bywa tak, że zwyczajnie się nie chce.
Zupełnie nie mam pojęcia jakim mianem mogę określić tą historię, bo przecież to, że coś dzieje się w podobnych realiach, jak u Meyer, to nie znaczy, że to kanon. Twoje opowiadanie kanoniczne zdecydowanie nie jest, raczej bardzo zbliżone. Nie wiem, kiedy zaczynałaś pisać, to miałaś zamiar tworzyć w taki sposób, żeby Edward i Belli byli, ale ich nie było. Oczywiście jeśli nie, to jestem pod wrażeniem umiejętności. Przepraszam, plotę już trzy po trzy.
Doskonale wiesz o tym, że „Nowy Brzask” jest jak najbardziej oryginalny. Miałaś cholernie nowatorski pomysł, a prolog zachwycił mnie strasznie i zaczęłam łapać się na tym, że często wchodzę na forum niby od niechcenia, ale tak naprawdę wypatruję, czy przypadkiem nie dodałaś czegoś nowego. Jednak był taki moment, kiedy odrobinę Cię skrytykowałam, myślałam wtedy, że – dlatego jestem okrutnie zła i niedobra – rzuciłaś się od razu na głęboką wodę, a o pływaniu wiesz tylko z książek. Przepraszam Cię serdecznie za to, ale jestem tylko człowiekiem, mogę się mylić, bo później okazało się, że grunt pod stopami masz bardzo dokładnie wybadany. Wiesz co robisz, a do tego wychodzi Ci to naprawdę wyśmienicie. Zabrałaś się za dość trudny temat do opanowania, całkiem nowy i stworzyłaś dwie bardzo różne postacie, którymi jak najbardziej intencjonalnie kierujesz. Stworzyłaś sześciany, a nie zwyczajne kwadraty – dziwne porównanie, ale właśnie tak to widzę. Już to u Ciebie pisałam, być może, że nie raz, ale każdy bohater ma swój charakter, osobny świat. Wszyscy są jak najbardziej ludzcy, jeżeli oczywiście można nazwać w ten sposób zgraję wampirów i wilkołaków. Miałaś oczywiście swoje wzloty i upadki, jak każdy, jednak zawsze jakoś się z tego wygrzebywałaś i wychodziłaś z twarzą i to mnie cieszy. Krytykę przyjmowałaś na klatę i się jej nie bałaś (a jeśli tak, to nie zauważyłam), co tylko utwierdziło mnie w przekonani, o tym, że jesteś bardzo dojrzałą i świadomą autorką. Później dopiero zaczęłam zauważać, że Twój styl też jest niczego sobie. Wręcz wspaniały. Opisy były plastyczne, zadbane, a całość bardzo estetyczna. I znowu, co prawda z opóźnieniem, zdałam sobie sprawę, że i w tej kwestii musisz posiadać jakąś praktykę, a jeżeli nie, to zwyczajny talent. Nie zawsze talent wynika z warsztatu i teraz myślę, że tak jest w Twoim przypadku. Każdy nowy rozdział stawał się Twoją nową odsłoną i pokazywał, co jeszcze potrafisz, myślę, że naprawdę sporo. Pokazywałaś nam się powoli.
Z ogromnym opóźnieniem zauważyłam, że posiadasz też umiejętność trzymania w napięciu. To tak jak z serialami, bo chociaż są tylko sztampowymi i żałosnymi historyjkami, to czekamy do następnego odcinka, ponieważ bardzo chcemy dowiedzieć się co będzie dalej, jednak z tą różnicą, że „Nowy Brzask” nie jest ani sztampowy ani żałosny. Używasz najbardziej prostych, zwyczajnych słów, żadnych wyszukanych porównań. Taka ładna prostota i to jest wspaniałe, bo tutaj właśnie pasuje idealnie, nic bym nie zmieniła. Wiem, że tak ma właśnie być. Na początku uważałam Twoje dzieło, za lekkie, bez jakiś specjalnych zawirowań, taka lektura do snu, ale... - patrz niżej!

Ostatnie rozdziały zaczęły porządnie grać na moich emocjach, a to bardzo bardzo dobrze. Widać, że naprawdę zaczęłaś bawić się postaciami, motać, doskonale. Wszystko obdarowałaś pazurek, co bardzo cenię, chociaż na początku wcale nie wymagałam.
Wracając do głównej bohaterki, już na początku dostałaś ode mnie ogromnego plusa, za to, że nie zrobiłaś z niej rozwydrzonej nastolatki, czyli tak, jak zazwyczaj była przedstawiana. Opracowałaś bystrą młodą kobietę, która ma bardzo złożoną psychikę i obojętnego dziadka na głowie.
Nie będę rozwodzić się nad tym, jak bardzo twoje dzieło różni się od innych, bo po co? To wiadome, już sama tematyka daje do zrozumienia. Mam nadzieję, że niedługo obdarujesz nas kolejną częścią pełną emocji. Chcę jeszcze tylko dodać, że, dzięki Bogu, piszesz bez pornografii, bo to ostatnio rzadkość.

Mam serdeczną nadzieję, że nie zasnęłaś w połowie czytania i dotrwałaś do końca Wink. I oczywiści, że chociaż odrobinę dokarmiłam często kapryśną wenę.

Pozdrawiam,
ZF


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Zmierzchowa fanka dnia Śro 14:03, 10 Lut 2010, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Annie_lullabell
Zły wampir



Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pią 17:15, 12 Lut 2010 Powrót do góry

Dziękuję wam bardzo serdecznie dziewczyny. ;**** W szczególności ZF za naprawdę bardzo motywujący komentarz i wgl brak mi słow, bo się wzruszyłam.
Nie będę dużo gadać, a raczej pisać. Zostawiam was po prostu z następnym rozdziałem, który jak zwykle betowała cudowna Cornelie ;D I w sumie tyle. Od razu muszę was ostrzec, że wyjeżdżam i nie będę w stanie dodać niczego przez 2 tygodnie, więc mam nadzieję, że uzbroicie się w cierpliwość ;] Dzięki wielkie jeszcze raz ;*

Rozdział XV
Czułem wszędzie krew. Wpadała siłą do moich nozdrzy, rozrywała na kawałeczki narządy. Leżałem na brzuchu na mokrej trawie. Uchyliłem powieki. Jęknąłem z bólu i obrzydzenia. Otaczała mnie czerwona maź wymieszana z zielonymi źdźbłami. Schyliła się do mnie twarz, piękna i niepowtarzalna. Z jej oczu leciały drobne łzy. Starła je wierzchem dłoni i spojrzała gdzieś ponad mnie.
- Nie bój się mnie, Andy - powiedziała miękko, niczym anioł. Uśmiechnęła się i ujęła moje dłonie. Widziałem, że własne ma zabrudzone krwią i ... popiołem.
- Nie zamierzam - odpowiedziałem i pokiwałem głową. Zabolało. Dotknąłem ręką karku. Poczułem pod palcami gorąco, a dziewczyna się lekko skrzywiła. Zrezygnowany opuściłem rękę i przekręciłem się na plecy. Kucała przy mnie i głaskała po dłoniach. Coś sie stało. Wiedziałem. Przecież to zupełnie niemożliwe. Jeszcze kilka dni temu nawet nie wiedziałem, że oni istnieją. Oczywiście, zdawałem sobie powoli sprawę, że otaczający mnie świat wcale nie jest taki, jak powinien być, ale nie potrafiłem jeszcze tego dogłębnie przetworzyć. Dlaczego ja? Wolałem jednak nie myśleć dłużej na ten temat. Wyrzuciłem złe myśli z głowy i poczułem ulgę.
Z głębi polany dobiegł głos:
- Zabierzcie go, jeśli taka potrzeba.
- Dziękuję, Aro - zaświergotała Amy. Nic nie rozumiałem. Przecież to z nim walczyła. Co się wydarzyło?
Zbyt dużo informacji sprawiło, że poczułam ukłucie w sercu. Musiałem odetchnąć, gdyż brakło mi powietrza.
- Edwardzie, zrób coś! - moja ukochana nagle krzyknęła, zupełnie innym głosem, niż wcześniej przemawiała do groźnego wampira. Gwałtownie wstała i rozpłakała się na dobre. Chciałem wstać i ją przytulić, ale co chwila zalewała mnie nowa fala mdłości i bólu.
Wiedziałem, że to krwotok, czasem udawało mi się uważać na lekcjach, a to było na pierwszej pomocy. Tylko nikt nie powiedział mi, jak zatrzymać krwawienie po ataku...wampira. Co się tak właściwie zdarzyło? To chyba Jane mnie zaatakowała. Rozejrzałem się, lecz nigdzie nie widziałem jej złośliwej postaci. W tym samym momencie czyjeś ramiona mnie otoczyły i ostrożnie podniosły obolałe ciało. Nie miałem siły walczyć z coraz silniejszym bólem. Poddałem się mu.

***

Umieram? Nie wiem.
Ciężko mi było to określić. Wisiałem między świadomością, a otchłanią bez dna. Nie mogłem się ruszyć. Miałem wrażenie, jakbym balansował pomiędzy niebem i piekłem.
Czułem, że leżałem w czyichś ramionach. Były one niesamowicie chłodne i w sumie dobrze, gdyż powoli zaczynałem odczuwać, jak coś mnie pali od środka. Krzyknąłem z bólu. Nie miałem jak walczyć z ogniem. Powieki były ciężkie, więc nie mogłem ich unieść.
- Cii, Andy, cii - czyjś aksamitny głos do mnie mówił. Nie był to jednak głos mojej ukochanej...
- Amanda! - wrzasnąłem, ponownie szarpiąc się z bólu. Poczułem, jak ktoś zatyka mi usta.
- Cicho, nie możesz teraz jej przeszkodzić! - Ktoś na mnie warknął. Rozpoznałem, że to głos Edwarda.
Dalej się szamotając, wyobrażałem sobie najgorsze możliwości. Moja Amy zajęta? Musi się skupić? O co tu chodzi?
Kiedy rozmyślałem, poczułem ukłucie w szyi. Miałem wrażenie, jakbym eksplodował na miliony kawałeczków i ponownie jakimś cudem wracał do swojej postaci.
- Bella! To nie jest dobry pomysł! - Kolejne podniesione szepty.
- Masz lepszy? Amy nigdy nam tego nie wybaczy.
- A jeśli się nie uda? - W tym momencie nastąpiła nieznośna cisza. Zupełnie jakby czas się zatrzymał. A może to ja straciłem świadomość? Było strasznie. Nie miałem nawet porównania, w jakiej sytuacji człowiek może się tak czuć.
- Takiej opcji nie ma.
Cisza i znów szarpnięcie z prawej strony głowy. Ogień walczył z czymś z zewnątrz. Czułem, jak ktoś przyparł ustami do mojej tętnicy.
- Nie... - wyszeptałem.
- Wybacz, Andy. Wydaje mi się jednak, że Mandy nie byłaby zadowolona, gdybyś został jednym z nas.
Jej twarz. Piękna, nieskazitelna, okalana złocistymi puklami lśniących włosów. Uśmiechała się do mnie. Wyciągnąłem do niej rękę i pogłaskałem po policzku. Wtedy stało się coś strasznego. Ona...pękła. Niczym bańka mydlana. Rozpaczliwie próbowałem złapać strzępy jej włosów, jej skóry, oczu, ust, wszystko to było dla mnie tak bardzo cenne. Nie mógłbym znieść jej straty. Teraz o tym wiedziałem.
- Amanda... - ponownie wychrypiałem. Przed oczami zrobiło mi się zupełnie ciemno. Nic nie słyszałem, nie widziałem, nie czułem. Rozpaczliwie wymachiwałem rękami, choć miałem wrażenie, że tak naprawdę już dawno opuściłem ciało.
Moja ukochana. Nie! To się nie dzieje! Błagam... Przecież nie mogłem stracić tego wszystkiego. Mogłem być jednym z nich, nawet chciałem, gdyby to tylko pozwoliło mi przy niej zostać.
Proszę... Nie pozwólcie mi umrzeć! Nie pozwólcie jej cierpieć.
Kocham Cię. Potrzebuję. Jesteś moim unikatowym kwiatem, który z dnia na dzień rośnie, rozwija się na moich oczach. Niczego tak bardzo nie pragnę, jak tylko cię dotknąć... Amando! Nie... Nie odchodź, nie pozwól, by mnie tu zostawili!

***

- Andy... Andy... proszę obudź się! - wołał mnie cichutki, załkany glos. Płynąłem w stronę światła. Skutecznie wyrywałem się ostatnim czarnym pnączom otchłani, które ciągle łapały moje dłonie i stopy gorącymi płomykami. Chciałem krzyknąć " Ja żyję! Słyszę cię! ", ale nie potrafiłem. Coś ciężkiego zgniatało mi czaszkę i całe ciało.
- Zróbcie coś, błagam... - ktoś wyszeptał. Chciałem zobaczyć, kto przy mnie siedzi i kto chce, bym wrócił. Miałem wrażenie, że w mojej głowie panuje pustka.
Krzycz! Muszą usłyszeć! Zebrałem wszystkie siły i mocno się skupiłem. Użyłem całej silnej woli, by wykrztusić powietrze i kilka słów. Jednak jedyne, do czego byłem zdolny, to jęk bólu.
- Kochanie, jestem przy tobie. Obudź sie, proszę - dziewczyna, bo to wywnioskowałem z jej głosu, nadal płakała. Nagle do głowy wpadła mi nowa myśl. Niczym świetlik wpadający do ciemnego pomieszczenia. Powoli otwierałem na nowo oczy na mój umysł. Otwierałem drzwiczki ze skrywanymi tajemnicami mojego życia. Wertowałem każdy zakątek, by niczego nie pominąć. Rodzice... Teraz już pamiętałem. Łąka i oni. A potem atak, ciemność i walka. To się tak nie skończy. Mam dla kogo żyć i z tego nie zrezygnuję. Na nowo poczułem każdy mięsień. Ze zdwojoną siłą rozpocząłem bój o zakomunikowanie światu, że jestem tu i wracam.
- Carlisle! - ktoś wrzasnął. Zadzwoniło mi w uszach, gdyż byłem słaby. Poruszyłem palcami, sprawdzając, gdzie są. W mojej dłoni coś tkwiło. Czyjeś delikatne rączki. Szybko poczułem zimną dłoń na czole, która przyniosła ulgę rozpalonej głowie.
Uchyliłem powieki. Miałem przed sobą twarz anioła. Nie, chwileczkę. Znałem tą twarz. Carlisle Cullen, lekarz ze szpitala w Forks. Więc to jednak prawda... Ona tu gdzieś jest.
- Amy... - wychrypiałem i zacząłem błądzić wzrokiem po suficie. Obok twarzy doktora pokazała się druga. Drobniutka i niepozorna, ale tak śliczna i kochana, że od razu poczułem ciepło w sercu. I nie było to wcześniejsze uczucie palenia żywcem, tylko takie... przyjemne.
Dziewczyna pochyliła się i mocno objęła. Mimo że wszystko mnie bolało, nie dbałem o to. Ważniejsza była ta bliskość z moją ukochaną. Nieważne ile ma się lat, miłość istnieje zawsze, a ja teraz to sobie uświadomiłem. Trzeba tylko umieć ją odróżnić od pożądania. Oczywiście, pragnąłem Amandy, ale czułem też z nią taką niesamowitą więź duchową, jakbyśmy byli dla siebie stworzeni. Nigdy nie czułem niczego takiego. Wiedziałem, że to było od zawsze nam pisane, by się spotkać. I tak oto jesteśmy teraz razem. Nigdy nikomu nie pozwolę jej zabrać. Nawet, jeśli bym miał przypłacić to życiem. To mój skarb, powód, dla którego wróciłem z otchłani i ciemności. Najcenniejsze, co mogłem kiedykolwiek okazję zobaczyć, dotknąć, czy nawet posiadać. Ale ja jej nie miałem. To ona była moją panią, królową mojego serca i mogła zrobić ze mną, co tylko chciała. Pozwoliłbym jej na poniżenie, na tortury, na wszystko. Jeszcze bym za to podziękował na kolanach.
Chciałem, by dalej była przy mnie, ale ona się odsunęła lekko, tylko po to, by schylić się do mojego ucha.
- Nie musiałbyś klękać. Nie zniosłabym myśli, że jesteś moim sługą i nigdy bym cię nie skrzywdziła - wyszeptała łamiącym głosem. Zanim zdążyłem pomyśleć, dodała: - Tak, słyszę twoje myśli, dzięki Edwardowi. Kochanie, możesz być pewien, że jesteś królem mojego serca i duszy.
Łzy popłynęły mi z oczu na dźwięk jej słów. Pomogła mi się podnieść i teraz to ja ją przytuliłem.
- Kocham cię - powiedziałem i złożyłem pocałunek na jej pięknych ustach, ignorując Edwarda i Carlisle, którzy stali w pokoju. Doktor tylko się uśmiechnął, natomiast młodszy Cullen przewrócił demonstracyjnie oczami.
- Skończcie już, proszę. Bo zaraz znowu nam tu odjedziesz, Andy.
Posłuchaliśmy tej rady i się od siebie leciutko odsunęliśmy.
To był najpiękniejszy dzień, jaki miałem kiedykolwiek okazję przeżyć. Właśnie, ja żyłem i miałem zamiar teraz uważnie obserwować to, jak to robię, by nie trwać biernie, ale również poczuć pełnię piękna, świata, wszystkiego. To był mój nowy plan.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Vicki
Nowonarodzony



Dołączył: 20 Sty 2010
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Pią 18:46, 12 Lut 2010 Powrót do góry

Ee.. to ja już nie rozumiem .
Andy jest człowiekiem tak ? Ale dlaczego podziękowali Aro i co się tak w ogóle stała ? No bo w jednym rozdziale Volturi chcą ich pojmać a w następnym Amy dziękuje Aro i opiekuje się Andy'm. Nie to nie ma dla mnie sensu


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Misty butterfly
Wilkołak



Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 19:17, 12 Lut 2010 Powrót do góry

Ja chce wiecej!!!!
To jak jest tym wampirem czy czlowiekiem? Wiesz gdyby byl wampirem to byloby bardzo ciekawie...
Mam takie pytanko. Czy Amy sie starzeje? Gdzies tam wszesniej marudzila, ze jako jedyna z rodziny sie starzeje, ale czy to jest tak jak u ludzi czy moze sie zatrzyma po pewnym czasie jak Renesmee? Mysle ze ty juz masz jakis pomysl zeby byli razem: dlugo i szczesliwie albo wiecznie i szczesliwie...W kazdym razie jakby nie bylo ja bede zadowolona Wink
Acha masz duzy plus.... Swietnie opisalas przezycia wewnetrze Andy ego...Wink
To taka piekna, slodka i prawdziwa milosc...achhh

Coz juz mowilam czekam na wiecej mam nadzieje ze niedlugo nas znow zaskoczysz nowym rozdzialem Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Annie_lullabell
Zły wampir



Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pią 19:32, 12 Lut 2010 Powrót do góry

Dziewczyny, w tym rozdiale chodziło, żeby trochę namieszać. Tak, Andy jest nadal człowiekiem. Wszystko dokładnie wyjasnione i opisane będzie później. ;] Dzięki za czytanie Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Vicki
Nowonarodzony



Dołączył: 20 Sty 2010
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Sob 0:38, 13 Lut 2010 Powrót do góry

Skoro chodziło o to żeby namieszać to z czystym sumieniem mogę przyznać że ci się to udało Wink Alee.. skoro mówisz, a raczej piszesz, że później się wszystko wyjaśni to nie pozostaje mi nic innego niż czekanie i czekanie na następne rozdziały. Heh Wink No to czekam !


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Vicki dnia Sob 0:41, 13 Lut 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Sob 11:32, 13 Lut 2010 Powrót do góry

Cytat:
Zadzwoniło mi w uszach, gdyż byłem słaby.
- to z mojej strony nieśmiała propozycja, żeby gdyż zastąpić słowem tak... :)

w zasadzie namieszałaś na pewno... ale czy bardzo to nie wiem... Andy zbyt często tracił przytomność by cokolwiek do nas dotarło konkretnego, ale możemy się domyślać, że (wydaje mi się, że Bella) wysłała jad z rany Andiego... został sobą - człowiekiem... czyli dalej będą musieli mu chronić tyłek przed wampirami... no i co na to Aro - przecież Bella człowiek miała zostać zamieniona w wampira koniecznie z powodów oczywistych - był chyba nawet limit czasowy...
zobaczymy jak tę kwestię tajemnicy wampirzego bytu rozwiążesz... no i dochodzą jeszcze do tego wszystkiego rodzice Andy'ego...
wiem jak trudno jest opisać urywki dochodzące do umysłu tracącego przytomność, więc chylę czoła, bo poszło bardzo dobrze Wink
w ogóle to lubię to opowiadanie :)

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Annie_lullabell
Zły wampir



Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Sob 13:34, 27 Lut 2010 Powrót do góry

dzieki dziewczyny, za to, ze jestescie... ja obecnie na obczyznie. Biedna, bo mi lot odwolali, pewnie bylabym juz w domu.. W kazdym razie, przed wami nowy rozdzial.
Kocham was i dla was pisze! ;**
pragne podziekowac Corny, za to, ze ja mecze, a ona i tak nie ma mnie dosc..

Rozdział XVI
Part Amandy
Jeśli ktoś kiedykolwiek by mnie zapytał o najgorsze przeżycie, to z pewnością odpowiedziałabym, że dzisiejszy dzień należał do najstraszniejszych rzeczy w całym wszechświecie. Ciężko mi dojść do siebie po tak traumatycznych przeżyciach. Jednak niczego nie żałuję, żadnej podjętej decyzji, żadnego czynu. Nie obchodzi mnie, czy mam na sumieniu kilkoro wampirów. Jestem ja, moja rodzina i Andy.
Jednak, jeśli miałabym być szczera, to bałam się. Okropnie.
W tamtej chwili, gdy to wszystko się zaczęło.
Ocucona przez Bellę, szybko się podniosłam. Nie zdążyłam nawet mrugnąć, a z mej piersi wydarło się przekleństwo. Ta mała wampirza sadystka zaatakowała Andy'ego. Nie miałam czasu, żeby bawić się w działania dyplomatyczne. Pomimo tego, że obawiałam się okropnie pociągnięcia za właściwe dźwignie w mym umyśle, musiałam zaryzykować. Dla niego, mojego ukochanego, który wrócił do mnie. Gdyby nie to, że pojawiłam się w tym mieście, siedziałby w swoim domu, we własnym pokoju i robiłby coś, co zazwyczaj robi normalny nastolatek. Ale na jego nieszczęście na drodze stanęła mu pewna dziewczyna. Zwykła, niezwykła. Przeciętna, jeśli by ją porównać z jej rodziną, ale niepowtarzalna wobec ogółu.
Nie mogłam sobie wybaczyć, że przeze mnie Andy cierpiał. Gdy tylko osunął się na ziemię, rzuciłam się na blondynkę. Teoretycznie z wampirzycą miałam małe szanse, jednak była ona zbyt zszokowana, by się bronić. Czułam, jak przypływały do mnie nowe siły. Ogarniało mnie uczucie przepełnienia, które musiało znaleźć ujście. Skierowałam więc całą swoją energię na Jane, która nie miała jak się obronić. Dodatkowo pomoc mentalna i tyle darów na około tylko mnie wspomogły. Powaliwszy ją na ziemię, nie zastanawiałam się długo. Sięgnęłam po zapalniczkę, którą wcześniej do kieszeni dyskretnie wsunęła mi Bella. Wiedziała, co się święci. Mogłam śmiało stwierdzić, że była jedną z najmądrzejszych podpór rodziny. Cały spektakl trwał zaledwie parę sekund. Jane zajęła się ogniem, a reszta wampirów, nie była w stanie się ruszyć.
- Giń - powiedziałam beznamiętnie, gdy ta po raz ostatni zerknęła na mnie przerażonymi oczami, ostatkami sił próbując zaatakować mój umysł. Jednak ja byłam silniejsza. Dziewczyna upadła na ziemię i wkrótce w tym miejscu pozostał tylko popiół.
Bałam się tego momentu. Pozbawiłam życia jedną z klanu Volturi. Co mnie za to czekało? Nie wiedziałam i naprawdę nie chciałam wiedzieć. Kątem oka spostrzegłam, jak dwaj strażnicy Ara szczerzą kły i gotują się do skoku. Lecz w tym momencie przede mną wyrósł bliźniak wampirzycy, Alec.
- Nie tkniecie jej - powiedział i zasłonił mnie swoim ciałem. Byłam mu za to wdzięczna, ale jednocześnie poczułam się jeszcze gorzej. Nic nie rozumiałam. Dlaczego ten chłopak mnie chroni? Miałam mętlik w głowie. Potrzebowałam się wyciszyć, ale nie miałam na to ani czasu, ani możliwości, gdyż wysokie natężenie darów zaprzątało mój umysł.
Aro przywołał chłopaka do siebie i wymienili się kilkoma zdaniami. Ewidentnie się kłócili, jednak nie chciałam podsłuchiwać. W pewnym momencie Alec obrócił się i ruszył w kierunku lasu. Minęła sekunda i już wszyscy stracili go z oczu. Tymczasem ja pozostałam sama na środku polany wraz z nieprzytomnym Andy'm. Położyłam mu chłodną dłoń na czole i rozpłakałam się. Nie potrafiłam kryć targających mną emocji. To było stanowczo za dużo dla mojego piętnastoletniego żywota. Kochałam, całym sercem, przez co coraz bardziej pękało w szwach. Nie mogłam sobie pozwolić na myśl, że coś się może stać, że Andy mógłby nie przeżyć. Chłopak się ocknął. Zajęłam się nim i zawołałam moją rodzinę. Natychmiast pojawili się obok. Zabrali osłabionego chłopaka bliżej domu. Jego krew mnie wołała, lecz musiałam się powstrzymać. Patrzyłam, jak Edward go układa na kocu i starannie ogląda krwawiącą tętnicę. Nagle coś we mnie uderzyło. Spojrzałam przed siebie, ale stałam sama na środku łąki. Znów uderzenie. Zrozumiałam, że to ktoś mentalnie mnie atakuje. Przecież Jane już nie...
- Ach, Amando - zaczął Aro. Spojrzałam za siebie, zaalarmowani Cullenowie od razu stanęli w równym szeregu. Tylko Bella i Edward dalej klęczeli przy Andy'm. - Nie masz pojęcia, ile szczęścia byś wniosła do naszego zamku. Teraz, gdy nie mamy już naszej wybitnej młodej kobiety, mogłabyś zająć jej miejsce...
- Nie!
- Cóż, dziwi mnie taka reakcja. Może i mogłaś powstrzymać Jane, ale reszty wojska nie powstrzymasz.
Zesztywniałam. Aro i jego najbliższa ochrona zaczęli kroczyć ku mnie. Z przerażeniem odkryłam, że moja rodzina stała niczym zahipnotyzowana.
- Wiesz, Amando, mamy wiele talentów. Twój jest naprawdę wspaniały i nie działają na ciebie sztuczki Cassidy. Szkoda.
Mając taką informację, szybko zaczęłam wertować moją mapkę darów, którą automatycznie zobaczyłam wewnątrz umysłu. Wystarczyło zdetronizować dwie osoby, by przejąć całkowicie nad nimi kontrolę. Musiałam to zrobić. Dla moich bliskich. Zamknęłam oczy i pociągnęłam za dźwignię. Było to tak realistyczne, że niemal usłyszałam zgrzyt i trzask, jaki wydają stare zardzewiałe zębatki, które się uruchomi po długim okresie nieużywania. Otworzyłam oczy i z satysfakcją dostrzegłam bezradność na twarzy czerwonookich wampirów.
Miałam przewagę. Sama jedna, bez żadnego wsparcia. Tak, jak to powiedział Eleazar, byłam maszyną do zabijania. Niczym bomba odmierzałam czas do wybuchu. Tylko, że ja nie miałam wybuchnąć. Moim zadaniem było zdetronizowanie Volturi. Tak to zrozumiałam i musiałam się tego trzymać. Pobawiłam się jeszcze swym darem i odebrałam wszystkie, jakie posiadali.
- Co ty robisz? - wrzasnął na mnie blondyn o imieniu Kajusz. Już chciał wysłać jednego ze strażników, by mnie złapali, jednak Aro go powstrzymał.
- Czego chcesz w zamian? - zapytał poważnym tonem, który zupełnie do niego nie pasował.
Chcę świętego spokoju. - Tak powinnam odpowiedzieć. Ale nie, ja wolałam być bardziej wspaniałomyślna. Zerknęłam przez ramię w stronę domu. Nie było Edwarda i Belli wśród Cullenów, więc wiedziałam, że Andy już leży w łóżku.
Podeszłam bliżej do wampira, niemal na odległość wyciągniętej ręki. Wiedziałam, że bardzo ryzykuję, ale musiałam spróbować zdobyć jego zaufanie.
- Oddam wam dary, jeśli nigdy więcej tutaj nie wrócicie.
- Nie ma mowy! - przerwał mi Kajusz. - Myślisz, że możesz nas bezkarnie okradać? Aro, zrób coś!
Wampir wnikliwie mnie obserwował. Jego czerwone tęczówki przewiercały mnie na wylot, jednak nie spuściłam wzroku i równie intensywnie się w niego wpatrywałam. W końcu to on zrezygnował i odsapnął.
- No cóż, nasza mała przyjaciółka ma nad nami przewagę. Musimy jej ulec.
- Ty chyba żartujesz! Możemy ją powalić jednym ruchem! - Na dowód tych słów blondyn sam podbiegł do mnie i już się zamachnął, gdy nagle zawył z bólu.
- Przeklęta małpa! - Zaklął jeszcze coś pod nosem i masując obolałą rękę, odszedł do orszaku.
- Nic tu po was. Oddam wam dary. Macie moje słowo... Tylko już stąd idźcie - wyszeptałam. Głowa mi pękała od bólu, jaki wywoływały wszystkie skumulowane dary. Nie miałam siły trzymać dźwigni, ale musiałam, jeśli chciałam chronić bliskich.
Odeszli równie szybko, co się pojawili. Cały okazały orszak znikł za pokrywą lasu. Odetchnęłam, ale wciąż czekałam na bezpieczny moment. Wreszcie zrezygnowana opadłam z sił, osuwając się na ziemię. Leżałam tak chwilę, by uspokoić skołatane nerwy i wyrównać oddech. Wiedziałam, że Volturi mogą nie dotrzymać słowa, ale nie mogłam się tym teraz przejmować. Gdy chwilę odpoczęłam, ruszyłam do domu. Wbiegłam na piętro i z przerażenia pisnęłam. Andy leżał z rozharatanym gardłem na stole w gabinecie Carlisle'a, który właśnie go opatrywał.
Usiadłam obok niego i złapałam chłopaka za rękę. Łzy same pociekły mi z oczu. Bałam się właśnie tego. Cały czas prześladował mnie lęk przed stratą Andy'ego. Ktoś, kto wymyślił, że miłość w tak młodym wieku nie istnieje, powinien się puknąć w czoło. Ja doskonale wiedziałam, że go kocham, a po jego myślach utwierdziłam się w tym, że on mnie również. To było piękne uczucie. Takie pierwsze, świeże, wspaniałe, a przede wszystkim nasze i nikogo więcej. Byliśmy do siebie dopasowani, jak dwie krople wody.
Gdy Andy się ocknął, od razu rzuciliśmy się sobie w ramiona. Nawet nie zauważyłam, kiedy do pokoju wszedł Edward, ale po chwili nam przerwał. Pozwoliłam sobie nawet na zostawienie jego daru w spokoju, więc mógł nas podsłuchiwać do woli.
Po chwili odsunęliśmy się od siebie i długo wpatrywaliśmy w nicość. Chciałam zatrzymać tę wspaniałą chwilę na dłużej, lecz już wiedziałam, że wszystko się zmieni. I to całkiem niedługo.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
esterwafel
Wilkołak



Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 17:42, 27 Lut 2010 Powrót do góry

Amanda podoba mi się coraz bardziej. hehe! Kajusz się wściekł. Dobrze mu tak, on mnie zawsze wkurzał, a sam nie ma przecież żadnego daru (według sagi, nie wiem jak to u Ciebie było)
I pokonała Jane, jak fajnie. Nigdy jej nie lubiłam. Taka zadufana w sobie małolata.
Ale Alec mnie zaskoczył. Ciekawi mnie, dlaczego obronił Amy, czyżby mu się podobała?
Czekam na dalsze części


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Sob 19:30, 27 Lut 2010 Powrót do góry

no dobra - muszę, naprawdę muszę - taka już jestem
Cytat:
Andy leżał z rozharatanym gardłem na stole w gabinecie Carlisle'a, który właśnie go opatrywał.
(...)
Gdy Andy się ocknął, od razu rzuciliśmy się sobie w ramiona. .
rozharatane gardło - nie ma mowy o opatrunku - może jeszcze uciskowy? nie robi... ale przełknę,bo dlaczego nie... ale żeby zaraz potem rzucać się sobie w ramiona - no tego już za dużo Wink

bardzo dobry rozdział... rozdział w zasadzie pokazujący, uświadamiający Volturii jak potężna jest Amanda... martwi mnie Alec... martwi mnie też, że z la tua cantate zrobiłaś w rozdzaju wampirzego wpojenia, a to nie tak - przecież Emmett swoją zjadł (zdaje się, że Em - przepraszam za zjadł )

zobaczymy, zobaczymy :)
czekam z niecierpliwością

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Paramox22
Zły wampir



Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 281
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znad morza... no prawie xD

PostWysłany: Sob 19:40, 27 Lut 2010 Powrót do góry

Trochę dawno mnie tu nie było. Ważne jest jednak to, że powracam i komentuję, prawda? ;]

Ostatnie dwa rozdziały są bardzo dynamiczne, pełne akcji. Część Andy'ego jest ciekawa, naprawdę dobrze opisałaś jego emocje, jak odchodził w nicość, czekał na swoją ukochaną. Kiedy jednak czytałam ten rozdział, byłam troszkę sfrustrowana. Otóż nie wiedziałam kompletnie, co się działo na łące poza tym, że Andy leżał sobie na łące i był blisko śmierci. To jest trochę denerwujące, jak pierwszoosobówka denerwuje, ale rozumiem, że taki był twój zamiar, aby potrzymać trochę czytelników w niepewności. Amanda jest bardzo zdeterminowana, miała tyle sił i chęci, aby uratować bliskich. Pomysł z zabiciem Jane jest bardzo innowacyjny, taki świeży. W sumie to bohaterka popisała się też wielką odwagą, odebrać potężnej armii dary to brawurowy czyn, którym naraża się przecież na gniew klanu. Często zapominam poprzednie rozdziały, więc mogę coś pokręcić, jeśli tak zrobię, to wyprowadź mnie z błędu. Alec zakochał się w Amandzie, prawda? O ile pamiętam, to nie zakochał, a raczej ona stała się dla niego śpiewaczką czy coś w tym stylu. Sądząc po końcówce rozdziału, znowu będą komplikacje, ale to dobrze, bo dzięki temu lubię to opowiadanie.

Pozdrawiam,
p.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
rani
Dobry wampir



Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 2290
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 244 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Smoczej Jamy

PostWysłany: Wto 20:31, 02 Mar 2010 Powrót do góry

Uff. Przeczytałam cztery rozdziały, które mnie ominęły w czasie mojej nieobecności.
Powiem tak: uwielbiam cię!
Nie mam dziś weny do pisania, więc wybacz mi proszę, że będzie krótko.

Strasznie dużo się dzieje. Podobała mi się akcja z Volturi.
Któż by mógł się domyśleć, że rodzice Andy'ego nie zostali zabici, tylko przemienieni. To pewnie taka kara dla nich wymyślona przez Aro.
Zdolności Amandy kojarzy mi się z Herosami i z tym...kurcze...jak on się nazywa? No nie ważne Rolling Eyes A wiem! Peter.
Ma chyba najfajniejszy dar ze wszystkich i najpotężniejszy.
Buuu, ale czemu zabiła Jane? Wszyscy mi ją wiecznie zabijają, a ja ją tak lubię.
Ciekawie wymyśliłaś to, że Amanda jest śpiewaczką dla Aleca. I co? będzie teraz walczył o nią z Andym? Bardzo mnie to interesuje.
Szkoda, że mu nie dali jednak zmienić się w wampira. Znaczy Andy'emu. Byłoby jeszcze ciekawiej.
Wątpię w to, że Volturi nie wrócą. Myślę, że znajdą kogoś jeszcze potężniejszego i wrócą, żeby pokonać Cullenów. A może nie?
Bardzo romantycznie opisujesz relacje Amanda - Andy. W jednym momencie strasznie smutno mi się zrobiło. Tylko nie pamiętam w którym Laughing
Miałam coś napisać jeszcze, ale nie pamiętam już.
Wiesz demencja i te sprawy Laughing

Czekam na dalsze rozdziały z niecierpliwością. Ach i czemu one takie krótkie?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin