FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Sztuka miłości [NZ] 16+ cz. I-XIII (Chwilowo zawieszony) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
host
Zły wampir



Dołączył: 01 Lut 2009
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: nysa

PostWysłany: Śro 20:09, 11 Mar 2009 Powrót do góry

dobra, przeczytalam te 6 stron i moge sie teraz wypowiedziec na temat tego boskiego ff. zaczne tak, bardzo mi sie spodobala ta historia i wciagnela. urzekl mnie Edzio oraz jego przeszlosc. mial chlopak ciezkie zycie, po "smierci" swojej Vicki. chociaz ja tak sobie mysle, ze ona jednak zyje (dowod: Bella ja chyba widziala w chwili wypadku, moze jej sie to uroilo, jednak jestem zdania, ze ona odegra jeszcze wazna role w zyciu E i B).
dobrze tak Edziowi, zachowal sie jak swinia, ja bym mu tak latwo tego chamstwa nie wybaczyla. bardzo dobrze, ze bells nie chciala z nim rozmawiac. nalezy mu sie nauczka. ale po kazdej burzy przychodzi slonce wiec na pewno sie pogodza. mam racje? mam nadzieje, ze Bella wyjdzie z tego calo i nie straci pamieci.
oj, pieknie piszesz, tekst naprawde wciaga i chce sie czytac. teraz zostalo mi tylko sledzic akcje i czekac na wiecej
Weny
p.host


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Justine
Wilkołak



Dołączył: 25 Sie 2008
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 20:37, 11 Mar 2009 Powrót do góry

Jak zwyke dziękuję za wasze komentarze, miałam mieszane uczucia co do tego rozdziału, nie chcuałam zbytnio przesłodzić zachowania Edzia, jego opisu uczuć, więc ogromnie się cieszę, że jednak przypadło wam do gustu :)

Co do B&E mogę tylko powiedzieć, że tutaj zaczynają się schody :P
Edek będzie miał twardy orzech do zgryzienia, że tak się wyrażę... :)

Pozdrawiam Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kithira
Wilkołak



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Any Other World

PostWysłany: Śro 21:10, 11 Mar 2009 Powrót do góry

wow, jak to możliwe, że ta perełeczka błąkała się gdzieś umykając przede mną? Weszłam przez tytuł a tu OMG jesteś genialna ;D będę tutaj już regularnie zaglądać :) przeczytałam wszystko jednym tchem i wciąż mi mało :) świetne wykreowane postacie, boski Em każda scena z nim powodowała banan na mojej twarzy Wink ( do tego em w garniturze! jako kelner...! ) Bella świetna :) a co do Edwarda, wreszcie jakaś odmiana ;D przynajmniej po tej kłótni zrozumiał, że ją kocha :) liczę na hmm sweet scenę pogodzenia ( wiem wiem ja takie uwielbiam romantyczka :P ) noi mam nadzieję, że jeśli wplączesz Victorię to on wybierze Belle liczę na kolejną dawkę emocji! :P
Pozdrawiam^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anabells
Zły wampir



Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd

PostWysłany: Śro 22:28, 11 Mar 2009 Powrót do góry

Hmm... Myślałam, że Ed wie, że kocha Bellę od wycieczki na łąkę.
Ciekawe, co teraz zamierza zrobić. Obawiam się, że zwykłe "przepraszam" nie wystarczy.
Mam nadzieję, że Alice porozmawia z Bellą i trochę załagodzi sytuację.
Oby...

WENA!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
JoanSpinus
Nowonarodzony



Dołączył: 14 Sty 2009
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Bournemouth

PostWysłany: Śro 22:51, 11 Mar 2009 Powrót do góry

Anabells napisała:
Cytat:
Hmm... Myślałam, że Ed wie, że kocha Bellę od wycieczki na łąkę.
Ciekawe, co teraz zamierza zrobić. Obawiam się, że zwykłe "przepraszam" nie wystarczy.



Zgadzam się, będzie musiał ostro pogłówkować nad formą przeprosin.
Jednak ma do tego chochlika - pomocnika, już ona się postara o hepiegoenda.

Widzę, że dozujesz nam Pannę Rudowłosą i niechybnie akcja z nią w roli głównej gruchnie jak grom z jasnego niebka, ach...

Już mnie boruje w brzuszku z ciekawości Rolling Eyes

Nie wiem dlaczego, ale odcinki z punktu widzenia Edwarda, są u Ciebie takie....soczyste, z tymi jego przemyśleniami, żalami, frustracjami, rwaniem włosów i "psimi oczami ("Bambi Augen" niem.) Llllubię je.


Ave love i tradycyjnie - Weniaszka!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez JoanSpinus dnia Czw 1:07, 12 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
darkeyeslady
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 63
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: BdG ;D

PostWysłany: Czw 0:56, 12 Mar 2009 Powrót do góry

Dołączam się do grona fanek :D

Świetny FF, muszę przyznać, że wątek Victori jest bardzo ciekawy oraz oryginalny.

Ja w pełni rozumiem zachowanie Bells, że nie chciała widzieć Edka po tej akcji ze zdjęciami, pewnie ma go za jakiegoś świra czy coś w tym stylu (no ja z pewnością bym na jej miejscu tak pomyślała po tej jego 'delikatnej' zmianie nastroju Wink)

Mam nadzieję, że tak szybko mu nie wybaczy --> niech sie chłopak troszkę pomęczy <hahaha>

Weny życzę !!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kamosoka
Człowiek



Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Czw 17:05, 12 Mar 2009 Powrót do góry

Początkowo średnio mi się podobało, przeczytałam pierwszy rozdział i już nie wracałam do Twojego ff, ale z nudów znów zaczęłam czytac i muszę przyznać, że popełniłam wielki bład...Bład, że przestałam go czytac!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Rewelacyjnie się to wszytsko rozwinęło i naprawdę to cholernie mi się podoba Twój styl, będę już na bierząco sledzic rozwój akcji i odpowiednio komentować:D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Czw 19:31, 12 Mar 2009 Powrót do góry

Twardy orzech.... powiadasz .... u............. ten Eduardo to po prostu frajer, a bym go wywliła na zbity pysk(no dobra gdyby ładnie przeprosił to pewnie bym uległa....
a która normalnie myśląca dziewczyna nie.....???) ciekawie budujesz akcje,a co do dalszego ciągu jestem prawie w 100% pewna że nasza droga Viki nie żywi się w tradycyjny sposób, jakby powiedział Eduardo jest na specjalnej diecie... buhhhaaa...
veny życze....
pozdrawiam
simcha
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Żywiec

PostWysłany: Czw 23:41, 12 Mar 2009 Powrót do góry

Jak zawsze swietny rozdzial Laughing Nareszcie Edward zrozumial ze kocha Belle Laughing
Bardzo ciesze sie ze akcja rozegrala tak jak sie rozegrala czyli bez udzialu postaci fantastycznych Laughing choc jestem przekonana, ze wkoncu sie pojawia Confused :D

Czekam na koleny rozdzial z utesknieniem i zycze duzo WENY! :D :D :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wireless
Wilkołak



Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z objęć Roberta :D

PostWysłany: Pią 20:32, 13 Mar 2009 Powrót do góry

aach, kolejny boski FF.
jestem Twoją fanką ^^
nieźle rozegrałaś tą akcję z wypadkiem
Belli - dramaturgii nigdy dość.
czekam na więcej, błagam pisz szybko <33


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wampirek^^
Nowonarodzony



Dołączył: 18 Sty 2009
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 12:43, 14 Mar 2009 Powrót do góry

No nie po prostu mnie rozwaliłaś!

Ed odkrywający swoje uczucia za późno kiedy Bella go ma dosyć, zamartwiający się o nią CUDO !!! :)
Szkoda że nie ma w tym rozdziale tego co Bella przeżywa ale liczę że to będzie w następnym Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wireless
Wilkołak



Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z objęć Roberta :D

PostWysłany: Nie 16:58, 15 Mar 2009 Powrót do góry

dawaj kolejny rodział, bo zaraz oszaleję! Wink
zawału dostanę, popadam w obłęd ;D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Agatek
Nowonarodzony



Dołączył: 25 Sty 2009
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Busko Zdrój

PostWysłany: Śro 19:06, 18 Mar 2009 Powrót do góry

Ekhm, Ogłaszam wszem i wobec, że od teraz jestem zdecydowanie TEAM JAMES! Zdecydowanie...

Co do samego opowiadania, to bardzo mi się podobało. Masz bardzo ładny styl pisania i chociaż jestem średnio za opowiadaniami, gdzie wszyscy są ludźmi, to coś mi mówi, że wprowadzisz wampirzy wątek. No ale to tylko takie moje domysły ;]
Mam przeogromna nadzieje, że Bella nie będzie na tyle głupia i nie poleci zaraz w następnym rozdziale do Edzia. Niech ten cholerny egoista poczuje co stracił, niech wie jak ją zranił... I muszę przyznać, że wydał mi się po prostu żałosny, to jak uświadomił sobie jak ją kocha... PFFF! Teraz niech trochę pocierpi. James to Facet z krwi i kości, wie czego chce, jest stanowczy i władczy, w pewnym sensie, ale potrafi też być czuły... Właśnie kogoś takiego potrzebuje Bella...

Mam nadzieję, że dodasz kolejny rozdział już niedługo, bo umrę ze zniecierpliwienia ;]

Mam ogromniastą nadzieje, że przyjdzie do Ciebie Pani Wen i okaże Ci swoją wielkoduszność, obdarowując Cie mnóstwem weny, przez co my, dostaniemy nowy rozdział ;]

Pozdrawiam,
A.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wiórek
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2009
Posty: 90
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec :P // Carmel :D

PostWysłany: Czw 17:40, 19 Mar 2009 Powrót do góry

Ja tez już tu szaleje.

Dobrze, że chociaż Ed sobie to uświadomił wreszcie.!
Szkoda, ze tak pozno, no ale lepiej tak niz wcale.
A Bella niech cofnie focha, bo jej nakopę xD

czekam niecierpliwie na ciąg dalszy ;**


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Czw 20:55, 19 Mar 2009 Powrót do góry

co do rozdziału to świetnie ci to wyszło:
- Bella się focha,
- Edward wreszcie sobie to uświadomił. ; D
Zazdroszczę talentu i życzę weny. ; >
B.


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Czw 20:58, 19 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
heartbeatt
Nowonarodzony



Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Świnoujście

PostWysłany: Sob 12:55, 21 Mar 2009 Powrót do góry

Kochana. Zostawić nas w akim momencie to zbrodnia.
Błagam pisz dalej, bo ja tu się doczekać nie mogę.

Nassie-NIECH CIĘ PIEKŁO POCHŁONIE JAK CHCESZ TU PROSIĆ MOJĄ IDOLKĘ, ABY ZESWATAŁA BELLE Z JAMESEM !!! TY SERCA NIE MASZ.

Okej. Wdech, wydech ;D

Niech Edzio zacznie uruchamiać swoje szare komórki i niech wymyśli coś naprawdę dobrego, bo mi się wydaje, że Bella szybko mu nie wybaczy xD


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez heartbeatt dnia Sob 12:56, 21 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Bella*swan*cullen
Nowonarodzony



Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 12:11, 06 Kwi 2009 Powrót do góry

Ten ff jest jednym z moich ulubionych :D
Bardzo mi się podoba cała ta sytuacja, chociaż ni spodziewałam się takiej reakcji edwarda na widok Belli nad wspomnieniami o Viktorii... Wydaje mi sie, że Bella może teraz się zbliżyć trochę do Jamesa, ale tego nie jestem pewna :D
Nie moge się doczekać następnego rozdziału, ale widze, że coś tu ucichło i jest mi z tego powodu przykro :( , ale mam nadzieję, że doczekamy się dalszych losów Edwarda i Belli :)
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Caroline.
Nowonarodzony



Dołączył: 13 Mar 2009
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z bębna Kings of Leon.

PostWysłany: Pon 14:49, 06 Kwi 2009 Powrót do góry

Na początku jak zaczęłam to czytać to pomyślałam sobie,że to takie cukierkowate cały czas będzie,Bella pomoże Edwardowi po stracie Victorii etc,etc.Jak miło się zaskoczyłam kiedy wreszczie się coś namieszało, nie mniej jednak mam nadzieję,że oni się zejdą.

Pozdrawiam i weny życzę,
Caroline.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Caroline. dnia Pon 14:49, 06 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
whatever94
Nowonarodzony



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ZG

PostWysłany: Pon 18:48, 06 Kwi 2009 Powrót do góry

Kurcze. Całkowicie mnie pochłonęło to opowiadanie. Ciekawe wątki i ogólnie jakoś tak nie za słodko( na szczęście ;p). Bardzo przypadło mi do gustu. Czekam na WIĘCEJ!!! Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Justine
Wilkołak



Dołączył: 25 Sie 2008
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 18:51, 14 Kwi 2009 Powrót do góry

Witam kobitki, przepraszam was bardzo za taką przerwe, no ale niestety na początku były problemy z weną, a później z wolnym czasem... Mam nadzieję, że czekanie was nie zniechęciło do dalszego czytania :P. Teraz bez zbędnego gadania, zapraszam do lekturki. Enjoy :)



Rozdział 9


- Tato, naprawdę dobrze się czuję. Przestań w końcu martwić się o mnie i idź do pracy!
Nie miałam już siły do Charliego. Od kiedy wypisano mnie ze szpitala, nieustannie „skakał” koło mnie, żebym czasem nie zrobiła sobie krzywdy. Fakt, nie powinnam się mu dziwić znając moją „wypadkową” przeszłość. Jednak ileż tak można? Traktuje mnie jakbym była pięcioletnim dzieckiem.
- Dobrze, już dobrze. Ale jeśli tylko poczujesz się gorzej od razu dzwoń! - powiedział unosząc
groźnie wskazujący palec.
- Tak jest! - odpowiedziałam i schowałam głowę pod poduszkę.

Charlie wyszedł z mojego pokoju, a ja poczułam upragnioną ulgę.
Nareszcie sama – przeciągnęłam się na łóżku, prostując zdrętwiałe kończyny.
Nie żebym była niewdzięczna ojcu za troskę i opiekę, ale „co za dużo, to nie zdrowo”. Od tego nieszczęsnego wypadku minęły dwa tygodnie i od tamtego czasu Charliemu włączyła się jakaś ojcowska lampka. Nie byłam do tego przyzwyczajona, uważałam go zawsze za osobę stroniącą od okazywania uczuć, opanowaną i zamkniętą w sobie. Mimo tej chłodnej postawy twardziela, wiedziałam, że w środku jest naprawdę ciepłym człowiekiem, który kocha mnie ponad wszytko. Teraz coś się zmieniło i nie byłam pewna, która wersja Charliego bardziej mi odpowiadała...
W końcu nadopiekuńczy ojciec na karku nie wróży niczego dobrego...

Zresztą, problemy z Charliem to pikuś w porównaniu z tym, co się działo w moim sercu.
W szpitalu przeleżałam tydzień. Te siedem dni niewątpliwie mogę zaliczyć do najgorszych w moim życiu. Mimo że w wypadku ucierpiało moje ciało, to jednak rany na duszy okazały się głębsze.
Non stop byłam odwiedzana przez znajomych, a jedna wizyta w szczególności zakorzeniła się w moim umyśle rodząc bolące wspomnienia...

- Bello, proszę spójrz na mnie...
Leżałam na szpitalnym łóżku, przykryta cała białym prześcieradłem, który był moim azylem. Pragnęłam odgrodzić się od świata, który tak niedawno zgotował mi gorzką niespodziankę. Miałam dziwne wrażenie, że czas spędzony z Edwardem był tylko iluzją, ale czy w takim razie, to co nie miało miejsca, powinno tak boleć? Czułam jak całe moje ciało rozpadło się na milion drobnych kawałków, a ja nie posiadałam instrukcji do ponownego ich połączenia. Zresztą, czy istnieje instrukcja, która pomoże pozbierać się po tak potwornej stracie, jak wiara na prawdziwą miłość? Wolałam po prostu leżeć, nie wyglądać poza schronienie i wmawiać sobie, że nic się takiego nie stało. W końcu, czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal...

Ale rzeczywistość była inna, a ucieczkę uniemożliwiała mi obecność Edwarda, który siedział teraz obok mojego łóżka i przemawiał do mnie głosem - zdawać by się mogło - wypełnionym bólem. Dlaczego? Przecież to on powiedział wszystkie te raniące słowa, które brutalnie rozszarpały łączącą nas więź... Nie rozumiałam go i nie miałam już siły próbować... Już nie.

Poczułam jego dotyk przez prześcieradło. Momentalnie zacisnęłam rękę w pięść i skuliłam się jeszcze bardziej, aby moje ciało nadal było dla niego niewidoczne. Sama do końca nie rozumiałam swojej postawy, może i zachowywałam się dziecinnie, ale po prostu bałam się spojrzeć w jego oczy. Wiedziałam, że obrazy z tamtego wieczoru powrócą z jeszcze większą mocą, kiedy zgubię się w tym, dobrze mi znanym, hipnotyzującym spojrzeniu...

- Bello... - wyszeptał. - Ja... naprawdę nie chciałem cię skrzywdzić... To, co wtedy powiedziałem..
- Przestań - przerwałam mu. Wiedziałam, że jeśli tylko wróci do tamtego wydarzenia, nie będę potrafiła dłużej panować nad sobą i wybuchnę płaczem. A nie chciałam pozwolić na to, aby dopadła mnie ta cholerna słabość. Nie teraz, nie przy nim...
- Przepraszam. Wiem, że jest to marne słowo, w dodatku nie naprawi krzywdy, którą ci wyrządziłem. Ale wiedz, że gdybym tylko mógł, cofnąłbym czas, uderzyłbym się w ten mój głupi łeb i nie wypowiedział tych wszystkich słów... Bello, ja... naprawdę zrobię wszytko, abyś mi znowu zaufała, tylko daj mi szansę. Jesteś dla mnie bardzo ważna, ja...
Nie mogłam już dłużej tego wysłuchiwać, odsłoniłam twarz i w tej chwili nasze spojrzenia się skrzyżowały. Nie sądziłam, że znajdował się tak blisko, mogłam poczuć jego słodki oddech na mojej skórze. Był niemal w takiej rozsypce jak ja, miał podkrążone oczy, które wskazywały na nieprzespaną noc. Patrzył na mnie z takim żarem, że poczułam dobrze znany mi prąd. Jednak teraz to nie miało już dla mnie znaczenia, nie po tym wszystkim, za dużo się wydarzyło... Moja wiara w niego została zmyta, jak ślady na piasku przez niespodziewaną, porywczą falę. Nie było już nic, została tylko pustka...
- Zostaw mnie... proszę... - wyszeptałam bojąc się, że w każdej chwili, popłyną łzy, które resztkami sił powstrzymywałam.
- Ja nie jestem w stanie... nie mogę... nie teraz... - mój głos się załamał, czułam, że oczekiwana chwila słabości zaraz nadejdzie.
Edward nadal przeszywał mnie swoim wzrokiem, zauważyłam, jak zacisnął mocno szczękę.
- Dobrze. Jeśli właśnie tego chcesz – powiedział.
Nagle przybliżył się do mnie i poczułam jak muska ustami płatek mojego ucha.
- Wracaj szybko do zdrowia – wyszeptał.
Podniósł się i w chwili kiedy jego sylwetka zniknęła za drzwiami, wybuchnęłam głośnym, spazmatycznym płaczem.


Tamtego dnia wypłakałam chyba wszystkie łzy i od kiedy wyszłam ze szpitala, zaszywając się w swoim pokoju, chwila słabości nie wróciła. Z całych sił broniłam się przed tym potwornym bólem, aby znowu się nie załamać. Kiedy tylko mogłam i nie znajdowałam się pod odstrzałem ojca, zajmowałam swój umysł tak przyziemnymi sprawami jak sprzątanie, gotowanie, nadrabianie zaległości ze szkoły... byle tylko nie myśleć...
Charlie zdawał sobie sprawę, że w życiu uczuciowym jego córki nie układa się najlepiej, jednak nie pytał mnie o nic, za co byłam mu wdzięczna.

Myśl, że Edwardowi nigdy na mnie nie zależało wyryła się głęboko w mojej głowie i wracała jak mantra, kiedy tylko na wyświetlaczu mojej komórki pojawiało się jego imię... Tak, dzwonił i pisał do mnie codziennie, a ja bałam się, że kiedy usłyszę jego głos, maraton z płaczem znowu wróci, więc nie odbierałam. Założyłam na swój umysł blokadę na te bolesne wydarzenia, która jak do tej pory sprawdzała się i pozwalała mi na jako takie funkcjonowanie. Nie czułam się na siłach, aby ją zburzyć, ale zdawałam sobie sprawę, że prędzej, czy później będę musiała zmierzyć się z rzeczywistością.

Wiedziałam, że moje zachowanie było dziecinne. Uciekałam przed problemami, zamiast zmierzyć się z nimi. Jednak jak długo udawało mi się przebywać w wybudowanym przez siebie schronie, tak długo nie dosięgał mnie ten potworny ból, który tylko czyhał na mnie, aby zaatakować z większą siłą, okaleczając od nowa...

Właśnie tak wyglądały moje dwa minione tygodnie. Pierwsze siedem dni na rozpaczy, użalaniu się nad swoją głupotą i naiwnością wobec Edwarda, następne siedem, na starannym odgrodzeniu się od tych destruktywnych myśli...

Teraz leżałam na łóżku, starając się jakoś psychicznie przygotować na jutrzejszy dzień, jednak równie dobrze mogłabym próbować przeobrazić się w ptaka – obie czynności są z góry skazane na porażkę. Będzie to, co musi być. Jutro czeka mnie pierwszy dzień szkoły od wypadku – najwyższy czas wyjść problemom naprzeciw.

***
- Hej Alice – przywitałam się z przyjaciółką wchodząc do jej samochodu.
Niestety, moje autko czeka szereg zabiegów, aby wróciło do stanu użytkowości, więc znowu byłam zależna od dobrego serca Alice, a co za tym idzie, od czterech kół jej samochodu.
- Cześć Bella – uśmiechnęła się promiennie. - Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo się cieszę, że wróciłaś do świata żywych.
Wywróciłam oczami. No tak, wcale nie zdziwiło mnie takie podsumowanie. Przez ostatnie dwa tygodnie prawie nie istniałam dla przyjaciółki. Wprawdzie przez ostatni tydzień, kiedy byłam już w domu, miałam z nią kontakt telefoniczny, to jednak nie byłam skora do osobistych odwiedzin mojego chochlika. Nie chciałam dopuścić do powtórzenia się sytuacji, która miała miejsce jeszcze w szpitalu. Nie zdziwiło mnie wcale, kiedy Alice zaczęła usprawiedliwiać Edwarda, w końcu była jego siostrą, ale ja naprawdę nie miałam zamiaru tego słuchać, więc, łagodnie mówiąc, naskoczyłam na nią. Wymogłam na niej obietnicę, że już nigdy więcej nie będzie bawić się w wybielanie swojego braciszka, a mi da tydzień spokoju, bez nękania, abym mogła dojść sama z sobą do ładu psychicznego...
- Ja też za tobą tęskniłam – odpowiedziałam z przekąsem.
Zaśmiałyśmy się, co mi się zdarzyło pierwszy raz od dwóch tygodni, a już myślałam, że zapomniałam jak to się robi.
- Gotowa? - zapytała.
Doskonale wiedziałam o co, lub też, o kogo jej chodziło. Hmm, czy byłam gotowa?
- Po prostu jedź – odpowiedziałam i oparłam się o fotel czując, jak powoli moje ciało ogarnia niepokój, kiedy z każdą chwilą przybliżałyśmy się do szkoły...


Kolejny dzwonek ogłaszający koniec lekcji. Poderwałam się szybko z krzesła, zebrałam rzeczy z ławki i skierowałam się na korytarz. O dziwo czas w szkole mijał mi względnie szybko i bez żadnych niespodzianek... Główny powód moich lęków jak do tej pory nie pojawił się w zasięgu mojego wzroku. Jednak wiedziałam, że Edward jest gdzieś blisko i w każdej chwili mogę na niego wpaść...

Tak naprawdę, gdzieś w głębi duszy, chciałam ujrzeć Edwarda, jego piękną twarz, zielone oczy, chciałam wsunąć dłoń w jego kasztanową czuprynę i wtulić się w jego ramiona, w których tak bezpiecznie się czułam. Myśli te niszczyły mnie od środka, jednak byłam za słaba, aby pozbyć się tych pragnień, które do niedawna wypełniały całe moje ciało, kierując nim jakbym sama nie miała żadnego wpływu na działania. Bałam się, że w chwili kiedy ujrzę Edwarda znowu przejmą nade mną kontrolę, a rozum pójdzie w odstawkę.

Zatopiona w swoich myślach, nagle na kogoś wpadłam. Odbiłam się od, jeszcze nierozpoznanej postaci i gdyby nie silne ramiona, otaczające mnie w pasie, wylądowałabym na podłodze. Boże, ile razy musi mi się takie coś przytrafiać?!
- Nic ci nie jest? – usłyszałam głos Mike'a.
- Nie. Boże, przepraszam cię Mike. Jak zawsze niezdara ze mnie.
- Hej, nic się nie stało – na jego ustach pojawił się głupkowaty uśmiech. - Tak właściwie to dobrze się składa, że wpadliśmy na siebie. Widzisz, w przyszły weekend kończę osiemnaście lat i urządzam z tej okazji imprezę. Chciałem cię zaprosić... - dokończył nieśmiało.
- Ooo... - wiem, inteligentna odpowiedź, ale ostatnią rzeczą na którą w tej chwili miałam ochotę, to impreza.
- Wynająłem domek przy plaży w LaPush. Będzie dużo osób ze szkoły, sami znajomi, nie daj się namawiać, gwarantuję dobrą zabawę.
- W sumie, dobrze, czemu nie – uśmiechnęłam się lekko. Alice i tak nie dałaby mi spokoju. - Dzięki za zaproszenie – dokończyłam.
- Nie ma za co. To do zobaczenia, Bella - odszedł nie ukrywając swojej radości.

Hmm, no to zapowiada się ciekawy weekend, przynajmniej mam gwarancję, że nie spędzę go w swoim pokoju pochłonięta rozterkami sercowymi... Nawet jeśli ceną za to ma być impreza nasączona alkoholem, plus żądni wrażeń licealiści - dam radę... Wszytko, żeby tylko uwolnić się od chorych, nachodzących mnie myśli...

- Cześć.
W jednej chwili przystanęłam, a całe moje ciało zesztywniało. Na sam dźwięk jego aksamitnego głosu poczułam jak serce podskoczyło mi do gardła i zaczęło bić jak oszalałe. To nie był dobry znak... Podniosłam głowę i ujrzałam intensywnie wpatrujące się we mnie dwa magnesy.
- Cześć – odpowiedziałam.
Staliśmy tak przez chwilę, wpatrując się w siebie jak zaklęci. Edward - obiekt mojej fascynacji a zarazem zadręczenia – we własnej osobie.
I nagle uderzyło mnie, tak zupełnie bez żadnego ostrzeżenia... Moje serce wypełniły uczucia tak odmienne od tych, którymi wcześniej było przepełnione. Jakbym wpadła z jednej skrajności w drugą. Gniew, złość, nienawiść – zapewne to było coś nowego, coś obcego i przepełniło mnie od środka...
Zadrwił z ciebie. Oddałaś mu to, co było dla ciebie najważniejsze – twoje serce, a on je zdeptał. Zaufałam mu. Kochałam, pragnęłam, dałam mu całą siebie i brałam tylko tyle ile mi dawał, nigdy nie prosząc o więcej. Czekałam cierpliwie i jak głupia cieszyłam się każdym gestem z jego strony. Te wszystkie jego ciepłe słowa straciły swą moc, kiedy dał mi do zrozumienia, że nigdy nie przestanie kochać Victorii, że będę tylko namiastką jego prawdziwej, jedynej miłości. W końcu to do mnie dotarło i już nie pozwolę, aby znowu mnie zranił, już nie...

Edward chyba zauważył moją zmianę nastroju, bo w jego oczach zauważyłam błąkający się niepokój.
- Bello, chyba musimy porozmawiać... - powiedział łagodnie.
- Niczego nie musimy! - warknęłam.
Edward zaskoczony, mrugnął kilkakrotnie oczami.
- O czym chcesz jeszcze ze mną rozmawiać, niewystarczająco nagadałeś się tamtego wieczoru?! - krzyknęłam, już całkowicie nie panując nad głosem.
- Bello, to nie tak, jeśli dasz mi szansę, wszytko ci wyjaśnię... - dalej próbował przybrać łagodny ton, ale z zaciśniętymi szczękami nie bardzo mu to wyszło.
- Co tu jest do wyjaśnienia?! Może mi powiesz, że to wcale nie byłeś ty, tylko twój brat bliźniak?! - miałam już tego dosyć, odwróciłam się od niego i ruszyłam, ale zaraz poczułam jak mocno łapie mnie za ramię i odwraca do siebie. Teraz staliśmy zaledwie parę centymetrów przed sobą i ta bliskość Edwarda dziwnie na mnie podziałała. Poczułam znajome ciepło wokół serca...
- Bello, proszę cię tylko o chwilę rozmowy, później obiecuję, dam ci spokój – powiedział błagalnym tonem. - Proszę.
- Dobrze – wyszeptałam. - Ale nie licz na więcej – odpowiedziałam tym razem twardo, widząc jego niemal niewidoczny uśmiech w kąciku ust.
- Będę czekać na ciebie po lekcjach, przed szkołą – powiedział.
Pokiwałam głową i wyrwałam gwałtownie ramię, które dalej trzymał w mocnym uścisku. Pobiegłam przed siebie, chcąc jak najszybciej uciec od jego palącego spojrzenia.

Tego już było dla mnie za dużo. Czułam, jak zaraz moja głowa eksploduje od natłoku myśli. Chaos, wielki, niekontrolowany chaos – tak właśnie przedstawiał się stan mojego umysłu. Czy to jest możliwe, żeby kochać i nienawidzić jednocześnie jedną osobę? Bo to właśnie czułam.
Kochałam Edwarda mimo krzywdy, którą mi wyrządził. Nie oszukam samej siebie, przy Edwardzie czułam się najszczęśliwszą dziewczyną na świecie... Jednocześnie moje serce ogarnęła nienawiść za to, że rozkochał mnie w sobie. Pozwolił mi uwierzyć, że jestem jego, a on będzie mój...

Musiałam natychmiast gdzieś się zaszyć, zniknąć na chwilę, powoli traciłam kontrolę nad swoim ciałem. I wtedy natknęłam się na... Jamesa. Jego jeszcze tylko brakowało!
- Hej mała, gdzie tak pędzisz?
- Odwal się! - wycedziłam i szybko go minęłam.

Wpadłam do pierwszej pustej klasy i już dłużej nie mogłam z sobą walczyć. Nie mogłam złapać powietrza, czułam, że się duszę, co chwilę łapałam gwałtownie powietrze w płuca, chcąc się uspokoić. Oparłam się o ścianę i powoli osunęłam się na podłogę. Podkuliłam kolana otaczając je rękami i schowałam w nich głowę, aby ukryć łzy, które zaczęły spływać.
Nagle ktoś usiadł koło mnie i poczułam jak silne ramiona otaczają mnie wokół tali. Podniosłam głowę i ujrzałam nachylającego się nade mną Jamesa.
- Ciii, spokojnie... - zaczął mnie uspokajać.
Drżałam pod wpływem natłoku emocji, mimowolnie wtuliłam się w niego jeszcze bardziej kładąc twarz na jego piersi. Zaczął gładzić mnie po plecach i kołysać kojąco. Powoli mój oddech wracał do normalności, a łzy osuszały się na wilgotnych policzkach. Trwaliśmy w takiej pozie, dopóki byłam pewna, że odzyskałam władzę nad swoimi odruchami. Lekko go odepchnęłam, zrozumiał. Poczułam, jak oswobadza mnie ze swoich ramion i już po chwili siedzieliśmy obok siebie przy ścianie. Nie miałam pojęcia jak się zachować, co powiedzieć...
Wstałam i powoli podeszłam do wyjścia. James się nie odzywał. Przystanęłam przy drzwiach i odwróciłam się do niego. Patrzył na mnie z nieodgadnionym dla mnie wyrazem twarzy.
- Dziękuję – wyszeptałam i nie czekając na reakcje z jego strony, wyszłam z klasy.


- Weź się w garść Bella – mruknęłam do siebie, kiedy dobiegła końca moja ostatnia lekcja.
Przez cały czas biłam się z myślami, czy może lepiej byłoby wymknąć się wcześniej i uciec przed rozmową z Edwardem. Dalej nie byłam pewna swoich sił, a nie mogłam pozwolić sobie na kolejne załamanie, tym bardziej przy nim... Nie widziałam w ogóle sensu tej rozmowy, byłam pewna, że cokolwiek by nie zrobił, nie odzyska mojego zaufania. Tego nie da się tak po prostu odbudować, a ja już nie byłam taka naiwna. Jednak wyglądało na to, że nogi same za mnie zdecydowały, bo właśnie znalazłam się koło samochodu Edwarda, gdzie on już czekał.
Nie odzywając się słowem, otworzył mi drzwi. Wsunęłam się do środka i już po chwili mknęliśmy drogą.

Wokół nas panowała cisza, w której dało się wyczuć rosnące napięcie oczekiwania na ciąg dalszy...
Na początku nie miałam pojęcia gdzie jedziemy, jednak po chwili zorientowałam się, że zmierzamy do jego domu... Było to ostatnie miejsce, w którym chciałam odbyć tę rozmowę, ale nie protestowałam, byleby mieć to jak najszybciej z głowy. Patrzyłam cały czas przez szybę. Przez otwarte okno wiatr muskał moją twarz, co łagodziło chociaż trochę moje nerwy.
Byłam pewna, że ta rozmowa nic nie zmieni w naszych relacjach. Odnosiłam raczej wrażenie, że będzie podsumowaniem, zakończeniem rozdziału, który obejmował najlepszy okres w moim życiu. No, może nie licząc ostatnich, dwóch tygodni... I chociaż ta myśl cholernie mnie bolała, wręcz parzyła od środka, to czułam jak powoli godzę się z tą sytuacją. Nic innego mi nie pozostało...
Zdumiewające było to, że udało mi się zachować maskę spokoju, która pozwoliła mi utrzymać kontrolę nad sobą, aby czasem nie wybuchnąć, uwalniając kotłujące się w środku uczucia...
Tylko tak wytrzymaj – powtarzałam sobie.

Dojechaliśmy pod dom, bez słowa wysiedliśmy z samochodu i skierowaliśmy się do wejścia.
Już po chwili staliśmy w salonie. Przypatrywałam się wybuchającym co chwilę iskierkom ognia w kominku, które ogrzewały moje ciało. Czekałam, aż zacznie.

- Bello...
Odwróciłam się do niego i napotkałam jego smutne oczy. Modliłam się z całych sił, abym wytrzymała i nie zrobiła niczego głupiego w stylu, hmm, wybaczenia mu... Nie miałam pojęcia, jak wytrzymała jest moja silna wola.
Dalej nie potrafiłam zapanować nad natłokiem uczuć, które wyznaczały swą drogę od miłości do... nienawiści. Bo to właśnie przez niego staliśmy tutaj szukając nawzajem czegoś w swoich oczach... Ja dowodu na to, że jego ból był prawdziwy, że naprawdę żałuje tego, co się stało. Natomiast czego on szukał u mnie i czy to znalazł? - to było dla mnie niewiadomą...
- Zdaję sobie sprawę, że spieprzyłem wszystko, zraniłem cię i wcale się nie dziwię, że możesz mnie teraz nienawidzić – zaczął.
- Edward ja...– przerwałam mu.
- Proszę posłuchaj mnie najpierw do końca – spojrzał na mnie uważnie, a mi nie zostało nic innego jak skinienie głową, aby nadal kontynuował.
- Nie mam zamiaru się usprawiedliwiać, bo to, co zrobiłem niewątpliwie jest niewybaczalne. Zaufałaś mi, pomogłaś, kiedy byłem na dnie i myślałem, że już nic dobrego mnie nie spotka i po tym wszystkim skrzywdziłem cię w najpodlejszy sposób... Dlatego nie oczekuję od ciebie, że zapomnisz i wybaczysz... Nie jestem głupi... no, chociaż ostatnio moje zachowanie temu zaprzecza. Powiem ci prawdę, bo na nią właśnie zasługujesz i mam tylko nadzieję, że chociaż w minimalnym stopniu mi uwierzysz... - przerwał na chwilę, aby upewnić się, czy uważnie go słucham. Głęboko zaciągnął powietrze do płuc i potarł ręką czoło kontynuując. - Kiedy zobaczyłem cię wtedy nad... tymi zdjęciami... to było... nie byłem na coś takiego przygotowany... Prawda, Victoria była częścią najważniejszego etapu w moim życiu i nie będę cię okłamywać, byliśmy razem od tak dawna, że nie pamiętałem, co było przed nią... I kiedy zaginęła załamałem się, nie widziałem w niczym sensu, wraz z nią umarło moje serce... Dopóki nie poznałem ciebie. Chyba zdawałaś sobie sprawę, że na początku starałem się ciebie unikać. Nie chciałem przebywać za blisko ciebie, bo wtedy... czułem coś, czego nie powinienem, coś, co z każdym kolejnym dniem przyciągało mnie do ciebie coraz bardziej. Broniłem się tego uczucia, bo w dziwny sposób miałem wrażenie, że zdradzam Victorię, chociaż jej już od dawna nie było... - zamilkł na chwilę, a ja stałam jak osłupiała.

Z jednej strony chciałam uciec stąd i nie wysłuchiwać, jak mówił o Victorii, o ich wielkiej miłości... Ale z drugiej, wiedziałam, że nie robi tego, aby mnie zranić, i byłam najzwyczajniej w świecie ciekawa, co dalej usłyszę. Więc zebrałam całą siłę w sobie, aby wytrzymać do końca, mając nadzieję, że nie poczuję się przez to jeszcze gorzej...

- Ale ty byłaś uparta, i poddałem się. Dałem upust wszystkim tym uczuciom, które tak usilnie tłumiłem w sobie. I to, co było później między nami, to co jest – to właśnie szczera prawda. Niczego nie udawałem, kiedy mówiłem, że zakochuję się w tobie, że jesteś dla mnie bardzo ważna, że dzięki tobie jestem szczęśliwy... to wszytko było prawdą – Edward spojrzał na mnie z takim żarem w oczach, że przez chwilę zapomniałam, dlaczego tu się znaleźliśmy... jednak przez bardzo krótką chwilę...
Podszedł do mnie bliżej, dzieliło nas kilka centymetrów.
- Każdy pocałunek... - uniósł dłoń i chciał przybliżyć ją do mojej twarzy, jednak momentalnie się cofnęłam. Nie w tym kierunku ta rozmowa powinna pójść, powinnam na niego krzyczeć, a nie stać jak głupia i wpatrywać się w niego osłupiale.
- Nie Edwardzie.
- Nie wierzysz mi, prawda? - zapytał smutno. - Zaczekaj – powiedział i pobiegł na górę.

Co on ma zamiar zrobić? Czułam, że jednak przeceniłam swoją silną wolę. Spodziewałam się usłyszeć podobne słowa, jednak nie sądziłam, że zrobią na mnie takie wrażenie .
Edward pojawił się szybko przy mnie i ku memu ogromnemu zaskoczeniu, miał w dłoniach to samo pudełko, w którym znajdowały się jego zdjęcia z Victorią...

- Co ty... - zaczęłam, jednak mi przerwał.
- Udowodnię ci, że to już nie ma dla mnie żadnego znaczenia – powiedział i podszedł do kominka.
Wyciągnął zdjęcia i po kolei zaczął wrzucać je do... ognia. Zatkało mnie, nie o to mi chodziło, mimo wszytko nie chciałam pozbawić go wspomnień... Podeszłam do niego szybko.
- Edward przestań! - krzyknęłam.
Wyrwałam mu zdjęcia, aby nie spalił wszystkich. Spojrzał na mnie zaskoczony.
- Niczego nie rozumiesz. Problem nie tkwi w tych zdjęciach, lecz tutaj – podeszłam do niego i położyłam dłoń na jego piersi. - Prawda jest taka, że nie uporałeś się jeszcze ze stratą... ukochanej – chciał mi przerwać, jednak przyłożyłam dłoń do jego ust. - I dopóki nie zamkniesz tamtego rozdziału, nie ma sensu budować czegoś nowego, bo to się nie uda. Dopiero teraz do mnie to dotarło. Wysłuchałam cię, a teraz ty zrób coś dla mnie. Może i to co wcześniej mówiłeś, jest prawdą, jednak ja potrzebuję więcej czasu, aby dojść z tym wszystkim do ładu... Już nie potrafię dłużej być przy tobie, bo to jest zbyt... bolesne... - odsunęłam się od niego.

Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu. Edward miał zaciśniętą szczękę, widać było, że bił się z myślami. Położyłam zdjęcia na kanapę.
- Potrzebujemy oboje czasu – wyszeptałam zwracając się do niego.
- Dobrze. Chociaż ja jestem pewien, czego chcę, wiem, że za późno do tego doszedłem, ale nie zostało mi nic innego, jak poczekać na ciebie... bo wiem, że będziemy razem, bo... należymy do siebie, Bello.

Nie miałam pojęcia, co powiedzieć, więc skinęłam tylko głową. Rozmowa dobiegła końca.
- Możesz poprosić Alice, żeby mnie odwiozła do domu? - zapytałam.
- Ja mogę... - zaczął, ale mu automatycznie przerwałam.
- Powiedz jej, że będę czekać na zewnątrz – powiedziałam i skierowałam się do wyjścia.

Na dworze wypełniałam płuca chłodnym powietrzem. Objęłam się ramionami, otulając się mocniej płaszczem. Można było już dostrzec biały puch, który przykrył gdzieniegdzie korony wysokich drzew. Początek grudnia zapowiadał się naprawdę mroźnym okresem. Nie lubię zimy.
Jednak, mimo tej chłodnej pory, mogłam poczuć, jak przyjemne ciepło otacza moje serce... Ledwo odczuwalne, ale zawsze to coś...


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Justine dnia Czw 13:48, 16 Kwi 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin