FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Kurtyzana [NZ][+16] 5.11 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Maybe_me
Nowonarodzony



Dołączył: 01 Lip 2011
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 19:14, 22 Sie 2011 Powrót do góry

O nie! Niobe w takim momencie?!
A tak poza tym rozdział rewelacyjny!
Aż chce się czytać. Długo czekałam na kolejny rozdział, mogę powiedzieć,że "Kurtyzana" stała się moim nałogiem, moim narkotykiem...bez którego nie mogę oddychać i żyć. !
Mam nadzieję,że już niedługo ujrzę kolejny wspaniały rozdział!

__
Pozdrawiam Maybe_me...
a i weny życzę.
i zaliczenia pracy inżynierskiej;D
Razz


Kolor zielony zarezerwowany jest dla moderatorów!
D~


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Maybe_me dnia Pon 19:16, 22 Sie 2011, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
rudex
Nowonarodzony



Dołączył: 28 Kwi 2011
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 11:43, 23 Sie 2011 Powrót do góry

Jestem pod wrażeniem. Nie mam pojęcia, co powiedzieć, a właściwie, co napisać. To opowiadanie jest cudowne. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Wszyscy bohaterowie są tacy wyraziści. Przestraszona Alice, opiekuńczy Jasper, zmartwiony Emmett, wkurzona Rosalie, sadystyczna Jane, władczy Aro... A i tak największe wrażenie robią Bella i Edward.
Cytat:
Na zwracali uwagi na nic poza sobą. W tym momencie w głowie pojawiła im się ta sama myśl: mam wszystko pod kontrolą.




Nieźle się uśmiałam. To są takie baranki, że aż mi ich szkoda.
Życzę weny i czekam na następny rozdział.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Wto 17:45, 23 Sie 2011 Powrót do góry

nie wiem jak to się stało, ale nie widziałam, dodanego rozdziału nowego...
ale braki uzupełniłam i przeczytalam,
jak zawsze zadowolona
szkoda, że urwane w takim momencie, jak mogłaś
ale powodzenia w pisaniu pracy i szybko wracaj z nowym rozdziałem
pozdrawiam


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
szaulin
Nowonarodzony



Dołączył: 28 Kwi 2011
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nowe Skalmierzyce/Kalisz

PostWysłany: Śro 15:28, 24 Sie 2011 Powrót do góry

Jak długo to już czytam i nigdy nie skomentowałam , aż mi się głupio zrobiło :((
super akcja się rozkręca aż miło :D tylko co z trgo wszystkiego wyniknie ? hmm...
Czekam na nowy rozdział :))


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 15:53, 30 Sie 2011 Powrót do góry

Dziękuję wszystkim za komentarze :* no przyznam, że moja wena ostatnio szaleje ^^ Życzę miłego czytania!

Beta: Pernix Wspaniała ^^



ROZDZIAŁ 23


[link widoczny dla zalogowanych]


Isabella przeciągnęła się na łóżku. Edward, obserwując ją, stwierdził, że wygląda jak kot leniwie rozciągający grzbiet po drzemce. Kurtyzana musiała wyłapać jego wzrok, ponieważ spojrzała na niego pytająco.
- Czemu tak na mnie patrzysz? – zapytała trochę bardziej agresywnie, niż planowała. Wampir uśmiechnął się w odpowiedzi i pogłaskał ją po policzku.
- Trudno patrzeć w innym kierunku niż na ciebie.
Zmarszczyła lekko nos, po czym wtuliła się w jego bok. Odruchowo przycisnęła twarz do torsu kochanka. Przez chwilę mimowolnie chciała usłyszeć bicie serca, jednak szybko zorientowała się, że to niemożliwe. Zacisnęła lekko powieki, po czym mocniej się do niego przytuliła.
Edward leniwie wodził opuszkami palców po jej skórze. Dotykał nagiego ramienia lekko wystających żeber, talii, brzucha. Pchany impulsem przekręcił ją na plecy i ułożył się delikatnie na niej. Isabella spojrzała na niego, po czym położyła palec na jego policzku. Wampir objął jej twarz i pocałował. Kurtyzana w odpowiedzi zarzuciła mu ręce na szyję. Mimo tego, że spędzili w łóżku cały dzień i noc, dalej nie miała dość. Ciągle chciała więcej, a jej potrzeby w miarę mijającego czasu wydawały się coraz bardziej palące. Gdyby mogła, pewnie zastanawiałaby się nad tym dłużej, ale dłonie Edwarda błądzące po jej ciele skutecznie odbierały jej zdolność jasnego myślenia.

Promienie zachodzącego słońca padały na skłębioną pościel i złączone w mocnym uścisku ciała dwóch kochanków. Z każdym kolejnym ruchem coraz bardziej zatracali się w sobie, w ulotnej chwili namiętności. Ciszę ogarniającą dom przerywały tylko ich przyspieszone oddechy i zdania szeptane w przypływie emocji, których nie mieliby odwagi powtórzyć w pełni świadomie.

~*~

Jasper obrócił się plecami do brata. Przez chwilę patrzył w okno, jednocześnie analizując uczucia Emmetta. Wiedział, że Em bardzo chce poznać prawdę, odczuwał jego nadzieję, pewnie liczył na wyczerpującą odpowiedź z jego strony. Jednak to było coś, czego nie mógł mu dać. Sam nie wiedział wszystkiego, jego też denerwowały ciągłe tajemnice i niedopowiedzenia. Doskonale rozumiał rozgoryczenie budzące się w bracie. Najgorsza była świadomość, że nic nie może na to poradzić.
- Nic przed wami nie ukrywamy - odpowiedział, odwracając się z powrotem i jednocześnie posyłając pokłady zaufania w stronę Emmetta.
Przez moment myślał, że mu się udało, ponieważ wampir rozluźnił się nieco. Jednak zaledwie kilka sekund później brunet znalazł się obok niego, Jasper czuł bijącą od niego złość.
- Wykorzystujesz na mnie swój dar? – zapytał wściekle, łapiąc go za przód koszuli.
Whitlock zacisnął mocno szczękę. W tym momencie drzwi do pokoju otworzyły się i do środka wpadła Alice.
- To moja wina – powiedziała, podchodząc do Emmetta. – Prosiłam Jaspera, żeby nic nikomu nie mówił. Nie chciałam was martwić – dodała cicho.
Uścisk bruneta rozluźnił się.
- Wyjaśnij mi, do cholery, o co chodzi! – zażądał, podnosząc głos.
Alice w tym momencie naszła wizja, jak mówi bratu prawdę, zobaczyła jego gniew i chęć zrobienia wszystkiego, aby pomóc Edwardowi. Przed oczami zaczęła widzieć, zjednoczenie rodziny. Wspólne wysiłki, aby rozprawić się z Wielką Trójką. Nagle zobaczyła wykrzywioną z satysfakcją twarz Aro i martwe ciała swojego rodzeństwa oraz Jaspera. Zanim zdążyła nad sobą zapanować, upadła na ziemię i objęła głowę rękami. Zaczęła szlochać, kiedy poczuła obejmujące ją ramiona męża. Nienawidziła w tym momencie swojego daru, tego, że po raz kolejny musi widzieć śmierć ukochanych osób w swojej wizji. Jednak ponad wszystko gardziła Volturi, za to że sprowadzili na jej rodzinę tyle cierpienia. Bała się. To uczucie napawało ją odrazą do siebie, ale była szczerze przerażona. Nie chciała znowu być torturowana przez Jane.
Z bólem w oczach spojrzała na Emmetta. Wampir wpatrywał się w siostrę, przez chwilę wyglądał tak, jakby chciał do niej podejść i przytulić, jednak tylko zacisnął dłonie w pięści.
- Mam dość tego, że cały czas coś ukrywacie – mówił cicho niemal szeptem, ale zarówno Jasper jak i Alice mieli wrażenie, jakby na nich krzyczał, może to było by lepsze. Teraz czuli się tylko bardziej winni. – Nie możemy z wami mieszkać, żyć codziennie ze świadomością, że nie jesteście szczerzy. Dziś w nocy wyjeżdżamy z Rose.
- Em – zaczęła prosząco Alice.
- Dobrze wiesz, że nie zmienisz mojego zdania.
Miał rację, kobieta widziała niczym niezmąconą wizję Emmetta i Rosalie odjeżdżających spod domu. Brunet przeszedł obok nich. Alice odwróciła się i oglądała, jak odchodzi, pierwszy raz w życiu nie wiedząc, co powinna zrobić.

~*~

Marek Volturi wszedł do swojego gabinetu i trzasnął drzwiami. Nie lubił przeszkód. Miał nadzieję, że przeforsowanie ustawy okaże się dziecinnie proste, niestety ludzie w przypływie odwagi postawili się. Wampir prychnął. Jakby to miało jakiekolwiek znaczenie. Nie będzie ich za parę lat, a on tak. Jedyne, czego potrzebował, to jeszcze odrobina cierpliwości. Już niemal widział przed oczami nowy, wspaniały świat, którym rządził razem z braćmi. Człowiek będący tylko przekąską, żadnych granic. Mężczyzna uśmiechnął się wyniośle. Podszedł do biurka i wykręcił numer do Aro. Po dwóch sygnałach usłyszał jego głos.
- Poszło bez problemów? – usłyszał na pozór spokojny głos brata, chociaż doskonale wiedział, że to była tylko przykrywka. On był z ich trójki najbardziej niecierpliwy, poza tym zaczynał być zmęczony oporem ze strony Amerykanów.
- Niestety, prezydent nie poprze ustawy – oznajmił zdawkowym tonem. Marek usłyszał w słuchawce ciche przekleństwo. – Wydaje mi się, że potrzebna jest Maria, jak szybko może się tutaj pojawić?
- Za trzy dni.
- Jakieś wieści o Castielu?
- Nie – odparł szybko Aro. – Wyprowadził Demetriego w pole.
Marek prychnął.
- Czego się spodziewałeś?
- Miałem nadzieję, na szybsze rozwiązanie tej sytuacji. Jednak nie doceniłem naszego stwórcy. Musimy zmienić taktykę.
- Zapewne sam się pojawi, w najmniej odpowiednim momencie.
- Na to liczę.
Po tych słowach Aro rozłączył się. Marek usiadł przy biurku i wbił wzrok w okno. Nie widział Castiela od pięćdziesięciu lat. W wampirzym życiu to zaledwie moment, jednak pamiętał ostatnie jego ostrzeżenie. Stwórca obiecał, że zabije ich wszystkich, jeśli będą się starali zniewolić ludzi. Teraz jego słowa wydawały się tylko czczymi pogróżkami. Byli potężni, posiadali zbyt wielu popleczników, by Castiel miał jakiekolwiek szanse.

~*~

Bella siedziała na ladzie w kuchni i z uśmiechem przyglądała się, jak Edward przerzuca naleśnik na patelni. Wampir po raz kolejny nalegał, że przygotuje jej śniadanie, które w zasadzie można było uznać za lunch. Kobieta skrzywiła się, gdy usłyszała burczenie w swoim brzuchu. Cullen zaśmiał się pod nosem.
- Postaram się smażyć szybciej, żebyś przypadkiem nie umarła z głodu.
- Bardzo zabawne. W zasadzie to twoja wina! To przez ciebie nie mogłam wyjść rano z łóżka!
- Technicznie rzecz biorąc, to ty zaczęłaś – powiedział, podając jej talerz. Kurtyzana zarumieniła się. Edward miał rację, gdy tylko się przebudziła, prawie go zaatakowała. Chcąc ukryć swoje zażenowanie, zeszła z lady i podeszła do stołu.
- Ładnie wyglądasz w mojej koszuli – stwierdził po chwili senator, podchodząc do niej.
Isabella odwróciła się w jego kierunku z zalotnym uśmiechem.
- Jeśli się boisz, że ją ubrudzę, to już oddaję. – Powoli zaczęła odpinać guziku. Wampir odchrząknął cicho, czując przebiegające po skórze dreszcze podniecenia.
- Nie musisz jej ściągać – powiedział cicho.
Kurtyzana zaśmiała się cicho i usiadła przy stole.
- Mmm… To jest pyszne – stwierdziła, gdy tylko przełknęła pierwszy gryz naleśnika. – Gdzie nauczyłeś się tak gotować?
Edward uśmiechnął się w odpowiedzi, po czym zajął miejsce naprzeciw kobiety.
- Moja mama pokazała mi parę przepisów.
Isabella spojrzała na niego pytająco.
- Wiesz, nie urodziłem się wampirem – powiedział z krzywym uśmiechem.
Kobieta prychnęła.
- Po prostu zastanawiałam się, jakie było twoje ludzkie życie, może mi coś o nim opowiesz?
Senator oparł się wygodniej na krześle.
- To na pewno nie był spokojny czas. Urodziłem się na początku XX wieku. Gdy tylko zaczęła się wojna, chciałem się zaciągnąć do wojska, ale byłem za młody. Zanim osiągnąłem pełnoletniość, zostałem przemieniony – powiedział zdawkowo.
- W jaki sposób?
- Umierałem na grypę hiszpankę, Carlisle był lekarzem, który się mną opiekował, on mnie przemienił.
- Uratował cię – powiedziała z zaskoczeniem kobieta.
- Tak. – Edward zamyślił się.
- A ty? – zapytała po chwili.
- Ja?
- Czy kiedyś kogoś przemieniłeś?
Wampir popatrzył na nią uważnie.
- Nie nigdy. I wolałbym tego nie zmieniać.

~*~

Alice patrzyła, jak Rosalie i Emmett odjeżdżają spod domu. Czuła ogarniający ją smutek. Dom był zdecydowanie zbyt cichy bez nich. Męczyły ją wyrzuty sumienia z powodu zatajenia prawdy. Jednocześnie wiedziała, że nie miała innego wyboru. Usłyszała, otwierające się drzwi. Jasper powoli szedł w jej kierunku, w momencie kiedy objął ją, pomyślała, co by się stało, gdyby on też ją opuścił. Widziała w swoich myślach obrazy, prawie tak rzeczywiście, jakby to była jedna z jej wizji. Zostawała wtedy sama. Przeszły ją dreszcze, gdy tylko o tym pomyślała. Od ponad sześćdziesięciu lat był przy niej, świadomość, że musiałaby obejść się bez niego, bolała. Ufnie wtuliła się w ramiona męża. Nie będąc do końca pewna, czy to było spowodowane wynikiem wizji, czy irracjonalnego strachu, odwróciła się do niego.
- Chciałam ci opowiedzieć, co dokładnie stało się wtedy u Volturi.
Na twarzy Jaspera odbiło się zaskoczenie i lekki cień strachu.
Alice pociągnęła go w stronę sofy i, dopiero gdy oboje usiedli, zaczęła mówić.
- Zobaczyłam śmierć Carlisle’a dwa dni przed tym, jak to się stało – zaczęła cicho mówić. Jasper skrzywił lekko brwi. – Oczywiście Aro był wtedy przy mnie, biorąc pod uwagę jego plany, śmierć jednej z ważniejszych osób walczących o pokój była mu na rękę. Nie chciał, abym nikomu powiedziała, dlatego gdy tylko naszła mnie wizja jego planów, kazał Jane, aby się mną… zajęła. – Wampir zacisnął szczęki, Alice czuła emanujące od niego fale złości. – Ona przerwała dopiero po trzech dniach… - Gdy to powiedziała, mimowolnie przypomniała sobie tamte dni. Godziny wypełnione bólem. Pasję, która zdawała się, że nie ma końca. Nigdy wcześniej ani później nie czuła tego. Ból wypełniający każdą komórkę jej ciała przez siedemdziesiąt dwie godziny, przez cztery tysiące dwadzieścia minut. Każda sekunda była przepełniona cierpieniem – drgającym, przeszywającym uczuciem, które odbierało zdolność myślenia. W połowie tego czasu miała nadzieję, że straci zmysł, aby już nie mieć świadomości tego, co się dzieje.
– Gdy Edward wszedł wtedy do pokoju – przerwała rozmyślania, – przez chwilę byłam zbyt oszołomiona, aby się skupić. Do pomieszczenia wpadł Aro. Zaczęli się kłócić. Powiedział, że jeśli Edward nie zrobi tego, co chce, zabije wszystkich poza mną. Widziałam w wizji, że zamierza wykorzystywać mój dar. Nawiedziły mnie godziny tortur Jane przerywane tylko przez Volturi, w momencie, gdy chcieli poznać przyszłość. Widziałam, jak powoli tracę zmysły… - Alice przez chwilę zawahała się. Wzięła głęboki oddech, po czym kontynuowała. – Edward też to widział, jego zdecydowanie. Miał świadomość, że nie ma wyboru, dlatego zgodził się dla nich pracować…
Jasper miał wrażenie, że słowa Alice pobrzmiewają echem w jego głowie. Nagle zrozumiał, wszystkie uczucie, jakie przez te wszystkie lata odbierał od brata. Odczuła także wyrzuty sumienia, w związku z tym jak go traktował.
- Czemu nam nie powiedział?
Alice popatrzyła na niego z wahaniem.
- Wiedział, że ani ty, ani Emmett nie pozwolicie mu tego zrobić.
- Oczywiście, że nie! – Jasper uniósł głos. Bardzo rzadko zdarzało mu się podnieść emocjom, biorąc pod uwagę specyfikę jego daru, doskonale nad sobą panował. Jednak, gdy zaczął myśleć o decyzji Edwarda, odczuł nieopisaną złość. Zachowanie, zaprawdę, godne jego brata. Cierpieć za innych, umartwiać się i nigdy nie prosić nikogo o pomoc.
- Nie możesz nic zrobić – powiedziała Alice, zaciskając jednocześnie oczy. Widziała w wizji wybuch męża. – Nie powinieneś także nikomu o tym mówić.
Blondyn popatrzył ze zdziwieniem na wampirzycę.
- O czym ty mówisz?
- Nie powinnam ci w ogóle o tym mówić, ale bałam się, że odejdziesz jak Emmett i Rose. Nie możemy nic zrobić. Aro mówił prawdę, jeśli zaczniemy się mu sprzeciwiać, zabije… was wszystkich. Zawsze gdy szantażuje Edwarda, aby go do czegoś zmusić, widzę, że to nie są puste słowa, nie zawahałby się, aby nas skrzywdzić .
- Chcesz przez to powiedzieć, że mamy mu pozwolić poświęcać się za nas wszystkich?
- Nie mamy wyboru.




Rozdział 24 ma już 4 strony i jest prawie skończony Wink ale wkleję go pewnie za 2-3 tygodnie. Muszę zacząć dawkować rozdziały bo teraz zabieram się za kończenie pracy inż ^^
Pozdrawiam! i ładnie proszę o komentarze :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Wto 18:31, 30 Sie 2011 Powrót do góry

Ten ff powinien być zakazany. Takie emocje! Wypisywać takie rzeczy, a potem pragnąć, aby czytelnik pozostał spokojny, wstyd Laughing

Niobe! Cudo! Chciałabym zakotwiczyć Twoją wenę, aby nigdzie nie odpływała, bo kiedy już coś napiszesz, to tylko chce się klaskać i płakać (że to już koniec). Przez większość Kurtyzany ograniczałaś kontakt Edwarda i Belli, ale kiedy ruszyłaś z kopyta, to dosłownie wcisnęłaś mnie w fotel. Tak słodko! Romantycznie. Delikatnie. Subtelnie. Cudownie. Byłam w szoku, że Jane tak długo torturowała Alice, i czułam zdziwienie, iż powiedziała Jasperowi prawdę. Uważam to za dobry krok, bo chociaż pobudki były niedorzeczne (czy Jazz opuściłby Alice?), to wtajemniczenie męża było słuszne. Poza tym może wreszcie poczuje sympatię względem brata, bo teraz wie, że pracując dla Volturi jednocześnie ich chroni.
Moim cichym bohaterem jest Castiel, oby skopał tyłki wielkiej trójce.

Ocham i acham nad relacjami E&B. Razem są wspaniali, ale to tylko i wyłącznie Twoja zasługa. Nie czułoby się wobec nich sympatii, jeśli nie byłoby to dobrze opisane. A jest. I będę wracać do tego rozdziału wciąż i od nowa.

Dziękuję za cały rozdział i trudno będzie wytrzymać "2-3 tygodnie" wiedząc, że kolejna część jest napisana.
Pozdrawiam, weny, szczęścia, czy co tam jest potrzebne do pisania:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Wto 18:41, 30 Sie 2011 Powrót do góry

kolejny świetny rozdział
najbardziej chyba jednak podobało mi się, że pokazałaś Alice, Emmeta i Jaspera, jak toczą się ich losy i jak to wygląda u nich zmaganie się z tym wszystkim.
powodzenia w pisaniu pracy inż
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
rudex
Nowonarodzony



Dołączył: 28 Kwi 2011
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 18:52, 30 Sie 2011 Powrót do góry

Gdy tylko zobaczyłam, że wstawiłaś nowy rozdział, od razu zabrałam się za czytanie. Nie rozczarowałam się (może tym, że taki krótki Rolling Eyes ). W trakcie nasunęły mi się dwa pytania. W poprzednich częściach było coś o tym, że krew, którą piją Twoje wampiry, powoduje, iż nie odczuwają zbyt dużego pragnienia (chyba). Wobec tego ich stosunki seksualne z ludźmi są, prawdopodobnie, częste. Czy wobec tego istnieją półwampiry? Czy Bella jest w ciąży? Aha, mam jeszcze trzecie pytanie. Czy uśmiercisz Jacoba? Bo, jakby co, to masz moje poparcie Laughing
Życzę duuużo Wolnego Czasu.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
szaulin
Nowonarodzony



Dołączył: 28 Kwi 2011
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nowe Skalmierzyce/Kalisz

PostWysłany: Wto 19:36, 30 Sie 2011 Powrót do góry

Eee.. szkoda że następny rozdział będzie za te 2-3 tyg. nie wytrzymię :D
W semie tez jestem ciekawa tych pytań co je koleżanka zadała powyżej

I tak ogólnie Bella i Edward - narmalnie sweet , sweet ^^ tylko co dalej ? Wcześniej było coś że Bella jest jakimś kluczem , Alice tak powiedziała Jasperowi. Czy jakoś tak
Eh.. ja tam jestem bardzo za żeby Bella była tak na serio z Edwardem a Jackob jakoś sobię poradzi :D :D
Pozdrawiam :))


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
marvin993
Nowonarodzony



Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 22:17, 25 Wrz 2011 Powrót do góry

Czekam niecierpliwie na kolejne rozdzialy tego zaskakujacego FF. Jest to jedyny FF ktorego historie przekazuje mojemu mezowi, i on tez coraz czesciej pyta sie o losy tej nieszczesnej kurtyzany. Pozdrawiam i zycze weny


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Paulette
Dobry wampir



Dołączył: 23 Sty 2009
Posty: 2461
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 48 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa

PostWysłany: Wto 14:03, 27 Wrz 2011 Powrót do góry

Asiu
Na początek jeszcze raz chciałam Ci podziękować dedykację do rozdziału 20 :* i przerposić, że jej nie zauważyłam.
Jak już to kiedyś gdzieś napisałam, nie potrafię pisac porządnych komentarzy, a poza tym, zawsze nasuwają mi się podobne wnioski co osobom, które już się wypowiedziały i nie bardzo widze sensu powtarzania tego samego.
Po pierwsze masz świetny styl, którego Ci bardzo zazdroszczę. Całość jest naprawdę fajnie napisana.
Bardzo podoba mi się sam pomysł na to ff. Jeszcze się nie spotkałam z czyms podobnym i to jest na wielki plus, bo przy ilości opowiadań jakie powstały trudno napisać coś oryginalnego. Tobie się to udało i gratuluję Ci z całego serca.
Każda postać jest przemyślana. Bardzo podaoba mi się twój Edward i o dziwo Bella też (zazwyczaj tak bardzo przypomina Zmierzchową Bellę, że czasmi nie mogę tego znieść). Związek tej dwójki do pewnego momentu rozwijał się bardzo wolno, co bardzo mi się podobało. W ostatnich rozdziałach nabrał tempa, ale kiedyś musiało do tego dojść.
Sytuacja rodzinna Cullenów też jest ciekawym wątkiem. Nie mogę się doczekać, co stanie się dalej.
No i jeszcze związek Belli z Jacobem. Oj, coś czuję, że on to się na koniec nacierpi. Przyzam, że ten związek był dla mnie jednym z największych niespodzianek w tym opowiadaniu, bo zazwyczaj Jake cierpi z miłości, której nie może mieć, a tutaj cierpi z powodu miłości, którą stracił (albo raczej uważa, że tylko chwilowo się od niego oddaliła :P).

Chyba już nic więcej nie wymyślę. Mam nadzieję, że te moje nędzne wypocini są chociaż po części zrozumiałe i logiczne.
Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział i tym razem poza ściągnięciem rozdziału z chomika, tutaj też wejdę :)


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Czw 20:56, 20 Paź 2011 Powrót do góry

Dziękuję wszystkim za komentarze! Już trochę czasu minęło od ostatniego rozdziału, ale mam nadzieję, że dalej jesteście ciekawe rozwoju wypadków w Kurtyzanie Wink

Ten rozdział dedykuję Paulette w podziękowaniu za mile spędzony dzień oraz Ewelinie, szaulin, zawasi - które wytrwale komentują każdy rozdział. Dziękuję ogromnie!!

Beta: wspaniała Pernix

ROZDZIAŁ 24

[link widoczny dla zalogowanych]


Jasper patrzył na Alice, jakby widział ją pierwszy raz w życiu. Przypomniał sobie, jaka była, gdy ją poznał – pełna życia, odważna, entuzjastycznie podchodząca do wszystkiego. Ona sprawiła, że znowu odczuł szczęście. Teraz patrzył na niego cień dawnej Alice. Kobieta zdawała się bać echa własnych kroków. Oczywiście, że dalej ją kochał. Jednak dopiero po tych wszystkich latach zrozumiał, jak bardzo się zmieniła. Doskonale pamiętał moment, kiedy razem z Edwardem zeszła z wieży. Podbiegła do niego i wpadła mu w ramiona, trzymała go tak mocno, jakby chciała się upewnić, że na pewno jej nie puści. Początkowo nie odbierał od niej żadnych uczuć. Dopiero po paru sekundach odczuł jej ulgę. Słyszał, Edwarda oznajmiającego im swoją decyzję i nakazuje wracać do domu. Nie potrafił się skupić na jego słowach zbyt zaabsorbowany żoną.
Tego samego dnia odeszli z Volterry, na kilka lat zatrzymali się na Alasce. Alice początkowo bardzo starała się udawać, że nic się nie stało. On, nie otrzymawszy odpowiedzi, wyraził niemą zgodę na zachowanie pozorów. Po raz pierwszy odkąd się poznali, coś przed sobą ukrywali. Prawda, którą usłyszał po pięćdziesięciu latach, nim wstrząsnęła. Odczuł wściekłość na samą myśl o Volturi, o tym, co jej zrobili. Zaczął złościć się na nią, że nic mu nie powiedziała, że codziennie cierpiała w milczeniu, niezdolna zapomnieć.
- Czemu nie powiedziałaś mi wcześniej? – zadał pierwsze pytanie, które przyszło mu do głowy. Zaskoczyło go cierpienie tak wyraźnie słyszane w jego głosie.
- Nie wiem – wyszeptała ledwo słyszalnie.
- Nie wiesz?
- Bałam się…
Wampir odetchnął głośno, żeby się uspokoić.
- Jasper, wiedziałam, że tak zareagujesz – zaczęła mówić niepewnie.- Widziałam to.
- Musiałaś też mieć świadomość, że tego tak nie zostawię.
- Jeśli zaczniesz im się przeciwstawiać, oni zabiją nas wszystkich – powiedziała, siląc się na spokój, jednocześnie pragnąc odepchnąć od siebie wizję, spowodowane decyzją Jaspera o powstrzymaniu Wielkiej Trójki.
- Czy myśleliście kiedyś o tym, co się stanie, jak oni zdobędą już władzę? – zapytał ze złością. – Zawsze wiedzieliśmy, że Aro pragnie twojego daru! Myślisz, że zostawi cię w spokoju, bo teraz Edward dla niego pracuje? Nie możecie być aż tak naiwni!
Alice upadła na kolana i zaczęła szlochać. Tak bardzo żałowała, że nie może teraz płakać, to mogłoby choć w najmniejszym stopniu ulżyć jej bólowi.
- Wiem to wszystko! Co chcesz, żebym ci powiedziała!? Że codziennie wizja zdobycia przez niego władzy robi się coraz wyraźniejsza? Że coraz częściej widzę was wszystkich martwych, a siebie zamkniętą w Volterrze?! Tak, to jest dokładnie to, co oglądam każdego dnia. – Jasper patrzył z wysoko uniesionymi brwiami, chciał do niej podjeść i ją przytulić, uspokoić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, jednak zacisnął tylko dłonie w pięści. – Ja wiem, że nie mamy z nimi szans, nie teraz. Nie możemy nic zrobić. Dziwisz się, czemu pozwoliłam Edwardowi się dla mnie poświęcić? Po pierwsze wiedziałam, jak trudno będzie mu to wyperswadować, a po drugie w głębi ducha nie chciałam… Miałam świadomość, że to mogą być nasze ostatnie lata. Tak, okupione jego poświęceniem, ale chciałam wykorzystać każdą sekundę spędzoną z tobą. Poświęciłabym wszystko i wszystkich za to…
- Alice… - Jasper podszedł do niej i mocno ją do siebie przytulił.
Poruszyło go jej wyzwanie. Przez chwilę zbierał myśli, nie do końca wiedząc, co jej powiedzieć, ale gdy podniosła głowę i spojrzała na niego z cierpieniem w oczach, wyszeptał.
- Wydaje mi się, że zrobiłbym dokładnie to samo dla ciebie. Kocham cię.
Położył dłoń na jej policzku i powoli schylił się, aby ją pocałować.

~*~

Isabella otworzyła oczy i rozejrzała się wokół siebie. Edwarda nie było obok, mimowolnie odczuła lekki zawód, lecz zdążyła tylko usiąść na łóżku, gdy wampir stanął w drzwiach z tacą w rekach.
- Zdecydowanie mnie rozpieszczasz – powiedziała, uśmiechając się szeroko.
- Muszę się przyznać, że sprawia mi to coraz większą przyjemność – odpowiedział, siadając obok.
- Nie będę z tego powodu narzekać – przyznała, po czym zabrała się do jedzenia. Edward przez chwilę patrzył na nią, nagle jednak zerwał się z miejsca i podszedł do okna. Czuł się… szczęśliwy. Zapomniał już, jak to jest. Przebywanie z kurtyzaną przypominało mu przeszłość, Tanyę, mieszkanie z rodziną i beztroskę Brakowało mu tego, że nie musi się o nic martwić. Bycie z nią zdawało się łatwe, zapomniał o swoim niepokoju. Z rozmyślanie wyrwał go głos kobiety.
- Co tak w ogóle robisz, jak śpię?
Cullen roześmiał się nieco zbity z tropu tym pytaniem.
- Cóż, najczęściej czytam. Choć gdy mówisz przez sen, to często tutaj przychodzę, to jest bardzo zabawne.
Swan zarumieniła się.
- Nie powinieneś oglądać mnie w czasie snu, przez to mogę mieć koszmary.
- Koszmary? – Wampir uniósł lekko brwi.
- Może mi się śnić, że ktoś się na mnie cały czas gapi.
Edward zaśmiał się.
- Obiecuję, że przestanę. Nawet, jeśli będziesz mnie błagała, żebym przyszedł.
- Tak, to raczej mało prawdopodobne.
- Skoro już jesteśmy przy temacie to, co ci się dzisiaj śniło?
Isabella skrzywiła się lekko, gdy tylko w pamięci pojawiły jej się obrazy ze snu. Znowu miała ten sam koszmar, na którym stała na skraju łąki i musiała wybierać. Tym razem też otoczyło ją białe światło i usłyszała dziwny głos, jednak mężczyzna mówił coś innego, opowiadał o Edwardzie. O jego pracy, że jest szantażowany. To wszystko było takie dziwne… Wiedziała, że to tylko senna mara, jednak nie mogła się pozbyć tego dziwnego wrażenia, że nie wszystko jest takie, na jakie wygląda.
- Och, miałam koszmar. Nic ważnego. – Kobieta machnęła ręką.
- Proszę, opowiedz mi – powiedział Edward, siadając obok i patrząc jej głęboko w oczy.
Isabella przez moment patrzyła na niego, jednak po chwili odchrząknęła:
- Byłam w ciemnym lesie, sama i się zgubiłam. Słyszałam wycie wilka, więc zaczęłam biec. Dobiegłam na skraj łąki… i wtedy stało się coś dziwnego. Wszędzie pojawiło się białe światło i usłyszałam głos.
Edward przestał oddychać. Starał się nie dać po sobie poznać, jak wielkie wrażenie zrobiła na nim ta wiadomość. Castiel w taki sam sposób pojawiał się w wizjach Alice… Czy to mógł być on?
- To głupie… - przerwała kurtyzana.
- Nie – powiedział wampir, wysilając się na uśmiech. – Pamiętasz, co do ciebie mówił? Ten głos.
- Cóż, mówił, że powinnam ci zaufać – odparła z zalotnym uśmiechem. – Jak widzisz myślę o tobie nie tylko w dzień, ale także w nocy.
Odsunęła tacę i przysunęła się do Edwarda.
Mężczyzna odruchowo odwzajemnił jej pocałunek, siląc się na spokój. Nie miał pojęcia, o co chodziło Castielowi, ale zaczynał się obawiać, że może być częścią jego planów.

~*~

Patricia zawsze uważała, że wolność w życiu człowieka jest najważniejsza. Pamiętała, że będąc dzieckiem, najbardziej lubiła oglądać film Braveheart. Zawsze podobała jej się idea walki o prawo do samodzielnego podejmowania decyzji. Od lat wczesnoszkolnych broniła słabszych i wygłaszała porywające serce, jak na ten wiek, przemowy. Nauczycielki klepały ją wtedy po plecach, mówiąc, że kiedyś zostanie wspaniałym politykiem. Przez wiele lat dążyła do tego. Robiła wszystko, aby spełnić marzenie o sobie jako obrońcy uciśnionych. Po studiach zaczęła karierę w polityce, jednak szybko zniechęciły ją panujące w niej szare strefy. Czuła, że nie zrobi wiele, walcząc w ten sposób. Nie chodziło o to, że miała coś konkretnego przeciwko wampirom, nigdy jej nic nie zrobiły. Po prostu nie podobało jej się, że ktoś narzuca ludziom zasady współistnienia. Pragnęła życia bez granic, życia z którym mogłaby zrobić, co chce. Powoli zaczęła tworzyć w Waszyngtonie grupę ludzi walczących – podziemną armię, jak lubiła ich nazywać. Wcześniej również istniały formy oporu, ale dopiero ona zjednoczyła małe nieliczące się garstki w większy, zdyscyplinowany zespół. Nie zniechęciły ją początkowe kpiny i kąśliwe uwagi. Co z tego, że była kobietą? Przy tych wszystkich osiłkach wyglądała niczym wątła heroina ze średniowiecza, ale wystarczyło dojrzeć jej twarde spojrzenie, żeby to wrażenie prysło. Chciała zmienić świat. Niektórzy mówili, że to naiwność. Jednak Patricia wierzyła, że ogromna determinacja, którą posiada, sprawi, że marzenie o wolności nie będzie tylko nierealnym dążeniem. Kobieta wyszła zza drzewa i szybkim zdecydowanym krokiem podeszła do drzwi niewielkiego domu. Jej ludzie byli przekonani, że tutaj przeniosła się część rodziny Cullenów. Wielotygodniowe obserwacje pozwoliły zauważyć, że w rodzinie panuje większy rozłam, niż początkowo sądzili. Wystarczyło tylko pociągnąć za właściwe sznurki, aby wydobyć właściwe informacje. A kto może wiedzieć więcej o tajemniczych Włochach niż rodzina Carlisle’a Cullena – ojca ujawnienia?
Kobieta podeszła i zapukała do drzwi. Zanim zdążyła mrugnąć powiekami, drzwi otworzyły się i ukazała się w nich piękna blondynka.
- Słucham? – Wampirzyca skierowała na nią zirytowanym wzrokiem.
- Pani Rosalie Cullen?
- Tak. – Rose założyła ręce na piersi i oparła się o drzwi.
- Proszę to wziąć, to zmieni pani stosunek do rodzeństwa.
Patricia wcisnęła jej w ręce grubą, brązową kopertę i zaczęła odchodzić szybkim krokiem.
- Kim jesteś? – zapytała, marszcząc brwi.
- Gdy będzie się chciała pani ze mną spotkać, w środku jest numer.
Nie czekając na inną reakcję przeszła przez ulicę, po czym wsiadła do samochodu i odjechała z piskiem opon.
Rosalie przez chwilę patrzyła na pakunek, który dostała. Powoli weszła do domu i usiadła na sofie. Emmetta akurat nie było, pojechał do sklepu po najpotrzebniejsze rzeczy.
Z wahaniem wampirzyca otworzyła kopertę i zaczęła przeglądać zawartość. Gdy jej wzrok padł na zdjęcie Edwarda obściskującego się człowiekiem, ogarnęła nią wściekłość. Szybko spojrzała na następne: był tam z jeszcze inną śmiertelniczką. Dalej znajdowała się fotografia Edwarda z Alice. Ujęcie zostało zrobione w ich domu, jej najstarszy brat przytulał brunetkę. Rose zaczęła szybko oddychać. Co oni przed nią ukrywali?!
Wiedziała, że Alice jest jedyną osobą z rodziny, która próbuje choć trochę zrozumieć Edwarda. Miała świadomość, że ich kontakty są dość zażyłe, jednak widząc ich razem, zalała ją nagła zazdrość. Zawsze czuła się mniej potrzebna niż Alice. To ona była tą, która wzbudzała największą sympatię. Rose pozostał tylko podziw. Początkowo cieszyła się z zainteresowania swoją urodą, ale z czasem zaczęła czuć się jak zimny posąg. Bolała ją świadomość, że Edward nigdy nie ufał jej tak, jak Alice. Przecież to ona była pierwsza!
Nigdy nie przyznała się do tego nikomu, nawet mężowi, ale czuła się niepotrzebna. Czasem miała wrażenie, że nikt by za nią nie tęsknił, gdyby opuściła Cullenów. Ukryła twarz w dłoniach. W głębi jej świadomości pojawiła się myśl, że może ona wcale nie należała do rodziny, może Edward nie myślał o niej jako o siostrze, a tylko o obcej osobie? Spojrzała jeszcze raz na zdjęcie rodzeństwa. Tak, zazdrościła Alice uczucia, jakie dzieliła z Edwardem. On nigdy nie okazał jej krzty zainteresowania. Od pierwszych sekund wampirzego istnienia traktował ją jak pustą lalkę. Może początkowo nią była, ale lata samotności ją zmieniły. Edward, mimo że czytał jej w myślach, nigdy tego nie dostrzegł. Traktował ją z chłodną uprzejmością. Początkowo obchodził się ze wszystkimi jednakowo, myślała, że to jego styl bycia, ale kiedy pojawiła się Alice, stał się dla niej bratem, o jakim Rose zawsze marzyła. A teraz nie tylko on coś przed nią ukrywał, także Jasper i Alice. Została sami z Emmettem. Patrząc na te wszystkie zdjęcia, czuła rosnący z każdą sekundą ból i upokorzenie.

~*~

Bella przeglądała z zaciekawieniem książki na półce Edwarda. Czasem wyciągała, któreś z opasłych tomiszczy, przeglądała parę stron, po czym szybko odkładała na miejsce. Wampir patrzył na nią z lekkim uśmiechem. Nie mógł oderwać od niej wzroku. Nie była typową pięknością. Gdyby nie jej zapach, może nie zwróciłby na nią uwagi? Mimowolnie zaprzeczył ruchem głowy, teraz wydawało się mu to niemożliwe. Wszystko go w niej pociągało.
Jakby czytając mu w myślach, odwróciła się i zaczęła iść w jego kierunku z zagadkową miną. Cullen zdał sobie sprawę, że pierwszy raz od prawie stu lat otaczała go cisza. Żadnych natrętnych myśli, tylko spokój.
- Popatrz, co znalazłam – powiedziała Isabella, siadając mu na kolanach.
Edward zerknął na zdjęcie, które trzymała w ręce. Fotografia przedstawiała jego i Tanyę na tle wieży Eiffela. Oboje śmiali się do aparatu. Wampir uśmiechnął się na to wspomnienie, to był naprawdę wspaniały dzień. Zaledwie kilka miesięcy przed ujawnieniem pojechali całą rodziną razem z rodem Denali do stolicy Francji. Prawie jak rodzinne wakacje.
- Kto to? – zapytała po chwili kurtyzana, uważnie obserwując twarz pracodawcy.
- To była moja przyjaciółka – przyznał z ciepłym uśmiechem.
- Była?
- Zginęła. Razem z moim Stworzycielem.
- Przepraszam – wyszeptała cicho.
- To przecież nie twoja wina – zauważył Edward, mocniej ją do siebie przyciągając. – To zdarzyło się dawno temu.
- Nie powinnam być taka wścibska… - powiedziała ze wstydem.
- Byłaś ciekawa…
- No dobrze, nie tłumacz mnie już. – Założyła mu ręce na szyję i spojrzała uważnie w oczy. – Wyglądałeś wtedy na szczęśliwego.
- Teraz też jestem.
Isabella uśmiechnęła się lekko.
- Jak ci się podobało w Paryżu? Słyszałam, że to miasto jest zniewalające.
- Nigdy tam nie byłaś?
- Jakoś nie miałam okazji… - odrzekła wymijająco.
Edward spojrzał na nią z radością.
- Pojedźmy tam dzisiaj.
- Co?
- Kupimy bilety na wieczór, osiem godzin i będziemy na miejscu.
- Ale…ja nie mam ze sobą nawet paszportu.
- Zadzwonię do Szkarłatnego Pałacu i polecę, żeby kurier dowiózł dziś wszystkie potrzebne dokumenty.
- Nie mam odpowiednich ubrań, tam przecież jest teraz zimo. – Swan szukała w głowie więcej argumentów.
- Kupimy wszystko, co potrzebujesz na miejscu – odpowiedział z uśmiechem. – Proszę, chcę cię zabrać do Paryża.
Isabella uniosła nieco brwi, wpatrując się w niego z niedowierzaniem. Edward patrzył na nią z szerokim uśmiechem, gdzieś w głębi jego oczu mogła doszukać się nadziei i napięcia. Zastanowiła się przez chwilę, co tak naprawdę powstrzymuje ją od zgodzenia się. Nie bała się, to pewne, w towarzystwie senatora czuła się bezpiecznie. Mogła mieć nadzieję, że jeszcze bardziej się do siebie zbliżą w czasie podróży. Poza tym zawsze chciała zobaczyć stolicę Francji.
Nie mogąc się dłużej powstrzymać, uśmiechnęła się szeroko i kiwnęła głową.
- Dobrze pojadę z tobą.
Wampir przyciągnął ją do siebie i pocałował. Zdecydowanie zbyt szybko, niż pragnęłaby tego Isabella, odsunął się od niej.
- Spakuj to, co chcesz ze sobą wziąć, a ja zadzwonię do Pałacu.
Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, zsunął ją ze swoich kolan i wyszedł z pomieszczenia. Isabella nie do końca jeszcze wierząc w to, co się stało, poszła do swojego pokoju. Skierowała się najpierw do łazienki, żeby wziąć prysznic. Gdy się już odświeżyła, zaczęła zbierać wszystkie kosmetyki do torby i przeglądała ubrania w poszukiwaniu tych cieplejszych. Udało jej się wybrać tyko kilka par jeansów oraz trzy żakiety.
Zapinała właśnie torbę, gdy wszedł Edward.
- Gotowa?
- Tak – odpowiedziała z uśmiechem.
- Przyniosłem ci coś ciepłego, żebyś nie zmarzła po wyjściu z samolotu. Gdy będziemy w hotelu, zrobimy resztę zakupów. To mojej siostry, powinno na ciebie pasować.
- Dziękuję. – Kurtyzana wzięła od wampira brązowy sweter. Ułożyła go na wierzchu podręcznego bagażu, po czym odwróciła głowę. Edward stał zaledwie kilkanaście centymetrów przed nią. Mężczyzna położył ręce na jej biodrach i lekko do siebie przyciągnął.
- Zarezerwowałem bilety na ósmą, a o siedemnastej przyjedzie kurier z twoimi dokumentami.
Bella zerknęła na zegar znajdujący się na ścianie.
- To znaczy, że mamy jeszcze dwie godziny dla siebie. Jakieś propozycje, co do ich spędzenia? – zapytała z uśmiechem.
Edward popatrzył na nią poważnym wzrokiem. Położył dłoń na jej policzku, przysuwając się nieco, po kilku długich sekundach Isabella poczuła jego usta na swoich.

~*~

Leah z lekkim zirytowaniem zauważyła, że znowu nie otrzymała wiadomości od Belli. Minęło już pięć dni od jej ostatniego maila. Wspominała, że wyjeżdża na tydzień z wampirem i nie będzie mieć dostępu do Internetu, jednak kobieta czuła się zaniepokojona. Nie mówiła o tym Jake’owi, nie chcąc wywoływać u niego jeszcze większej paranoi. Alfie wspominała, że otrzymuje informacje codziennie, biorąc pod uwagę, że ostatnio nie miała szansy się przemieniać, okłamywanie Blacka nie było trudne. Zmiennokształtna wstała sprzed komputera i podeszła do okna. Zaczynało ją ogarniać dziwne przeczucie co do działań Belli. Widziała z jej wiadomości, iż się stara. Początkowo bała się, że nie da rady, że jest za słaba. Jednak teraz zastanawiała się, czy jakikolwiek wampir, szczególnie tak ważny, może okazać nieuwagę, zostawić na wierzchu dokumenty czy cokolwiek, co mogłaby im pomóc. Swan pisała, że zdobywa jego zaufanie, jednak czy to wystarczy? Wampiry nie dbały o ludzi, traktowali je jak rzeczy. W tym wypadku Cullen potrzebował tylko ozdoby. Leah gwałtownie odwróciła głowę, gdy doszedł do niej zapach Setha. Nie mieli już wiele czasu, a ona zaczynała tracić nadzieję.

~*~

Isabella ubrała na siebie sweter i uśmiechnęła się, czując na sobie wzrok Edwarda. Odwróciła się w jego kierunku.
- Zacznę się rumienić, jak będziesz na mnie tak patrzył.
- Trudno mi oderwać od ciebie wzrok – przyznał, po czym podszedł do niej i przyciągnął lekko do siebie. Po chwili dodał niechętnie - Powinniśmy już wychodzić.
- Może powinniśmy się jeszcze raz pożegnać z domem – zapytała, przygryzając lekko wargę.
Edward odsunął się nieco i spojrzał na nią z napięciem.
- Nie – powiedział po chwili z wyraźnym wysiłkiem. – Poczekam na dole.
- Dobrze. – Kurtyzana odetchnęła ciężko. – Za chwilę do ciebie dołączę.
Isabella szybko ubrała spodnie, podeszła do lustra, aby poprawić makijaż. Rozejrzała się po pomieszczeniu, żeby zobaczyć, czy niczego nie zostawiła, po czym wyszła szybkim krokiem.
Wychodząc z domu i wsiadając do auta, miała wrażenie, że o czymś zapomniała. Czuła, że powinna coś jeszcze zrobić, ale nie mogła sobie przypomnieć co. Po kilku minutach stwierdziła, że to pewnie i tak nic ważnego. Teraz postanowiła cieszyć się towarzystwem Edwarda.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ashash
Człowiek



Dołączył: 04 Maj 2011
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 5:51, 21 Paź 2011 Powrót do góry

Ten spontaniczny wyjazd do Paryża był całkiem słodki :) ciekawe jak zareaguje Jacob i w ogóle jak się skończy ta cała historia miedzy Bellą a Edwardem. Jak to się skończy między wampirami a ludźmi? W tej drugiej kwestii chyba już będzie trudniej.

Nie rozumiem tylko postępowania Patricii (tzn. ogólnie o co chodzi wiem), ale zastanawia mnie to co dała Rosalie. Czy faktycznie chciała ją zranić tymi zdjęciami, czy to Rose zobaczyła to co chciała zobaczyć ?


I czekam na dalszy ciąg :) Weny :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Pią 10:04, 21 Paź 2011 Powrót do góry

Niobe, powiem niezbyt poprawnie gramatycznie, ale co tam - jesteś MISZCZ! Zastanawiam się co Ty robisz, że wymyślasz takie akcje w swoim opowiadaniu? To jest jakiś obłęd. Okej - niby nic się nie dzieje, dużo przemyśleń, dużo wątpliwości, żadnego rozlewu krwi, a jednak treść tak wciąga, że dopływając do końca rozdziału czuję żal i mękę, iż to koniec. Kurtyzana to worek fantastycznych odczuć: od zaskoczenia, przez miłość i rozczarowanie. Pięknie przeplatasz wątki Jaspera i Alice, Belli i Edwarda, a także Rose i Emmetta. Z jednej historii płynnie przechodzisz w drugą. To naprawdę wielki dar.
Cieszą mnie relacje Edwarda i Belli, to niesamowite czytać o ich uczuciach, pożądaniu, a może to już coś więcej? Długo kazałaś nam czekać na szczęście Cullena, ale kiedy wreszcie zawitało ono do jego serca, to przyćmiło wszystkie wątpliwości i lęki. Pomijam fakt, że znowu namieszałaś z Patricią, i ponownie zasiałaś ziarno niepewności co do losu całej rodziny Edwarda. I to jest fantastyczne - kiedy mamy nadzieję, że wszystko będzie dobrze, to sytuacja obraca się o 180 stopni.

Dziękuję ogromnie i przeogromnie. Kurtyzana jest jak wisienka na torcie i obym jak najczęściej miała możliwość jej "smakowania".


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Pią 17:39, 21 Paź 2011 Powrót do góry

fajnie zaczęte Alice i Jasper i ich miłośc jest taka śliczna
również ciekawie pokazałaś Rose i jej podejscie do rodziny, jej przemyślenia są często spotykany i w naszym życiu...
kolejny ciekawy rozdział za nami, zawsze będzie coś ciekawego jak np spontaniczny wyjazd do Paryża. Ciekawe co dalej się wydarzy.
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 11:44, 05 Lis 2011 Powrót do góry

Dziękuję za wszystkie komentarze! Ten rozdział wyszedł wyjątkowo długi, mam nadzieję, że się spodoba :) Za kilka dni muszę oddać pracę inż, więc do tego czasu pisać nie będę, ale wydaje mi się, że nie będziecie musiały długo czekać na kolejny rozdział :)
Ładnie proszę o komentarze ^^

Betowała w ekspresowym tempie Pernix


Rozdział 25

Bat For Lashes – Trophy

Rosalie z wyczekiwaniem patrzyła na Emmetta. Wampir siedział na sofie i przeglądał dokumenty, które przed chwilą pokazała mu żona.
- Nie wiem, co mam o tym myśleć – powiedział nieco zdezorientowany. Spojrzał jeszcze raz na zdjęcie i uniósł brwi, widząc, jak jego brat całuje Isabellę. Patrząc na ich dwójkę, trudno było mu doszukać się czegoś złego, co spowodowało, aż takie wzburzenie Rose. Oczywiście z jej punktu widzenia Edward ją wykorzystywał, ale czy to mogła być prawda? Przecież oboje go znali, nie byłby w stanie tego zrobić. Zerknął na fotografię, na której senator był z inną kobietą. Emmett skrzywił się lekko, może tylko mu się wydawało, że potrafi przewidzieć zachowanie brata. Czy on mógł się aż tak zmienić? Całkowicie wyzbyć się własnego człowieczeństwa? Może swoją prawdziwą twarz ukazał dopiero, po przyłączeniu do Volturi, a wcześniej tylko udawał? Czy oni wszyscy mogli być tak ślepi? Czemu w takim razie Jasper i Alice mu pomagali? Wampira mimowolnie ogarnęła złość. Czuł się oszukany. Zacisnął wargi, po czym spojrzał na Rose.
- Co chcesz zrobić?
Blondynka rozluźniła się nieco, bała się, że Emmett strywializuje jej odczucia. Wampirzyca podeszła bliżej i zaczęła mówić wypranym z emocji głosem.
- Mam zamiar spotkać się z tą kobietą. Zobaczyć, czego od nas oczekuje.
Wampir oparł głowę na rękach przez moment nic nie mówił, nawet się nie poruszał. Jednak po chwili podniósł się gwałtownie i podszedł do okna.
- Nie sądzisz, że powinnyśmy z nimi porozmawiać i poprosić o wyjaśnienie?
- Żeby znowu mogli nas okłamać?! Daliśmy im szansę, Emmett! I to nie jedną, przez pięćdziesiąt lat staraliśmy się czekać, aż sami nam powiedzą, co się stało w Volterze, aż wyjaśnią, o co chodzi z pracą Edwarda dla Volturi, czemu Alice po powrocie stamtąd się całkiem zmieniła. Czekaliśmy, żeby powiedzieli nam cokolwiek, a gdy zaczęliśmy zadawać pytania po prostu się wyparli.
Emmett wiedział, że ma rację. Bardzo nie chciał dopuszczać do siebie jej słów, ale mówiła prawdę. Wampir odwrócił się w jej kierunku.
- Dobrze, spotkamy się z nią.

~*~

Embry i Quil biegli tak szybko, jak tylko mogli, w stronę domu. Myśli obojga były wypełnione paniką. Słyszeli lekkie kroki wampira tuż za sobą, mdły zapach zbliżający się coraz bardziej. Nastąpiła chwila, której wszyscy z nich się tak obawiali. Znowu ich ścigano.
Musimy się rozdzielić, inaczej jej nie uciekniemy - pomyślał Quil.
Embry wiedział, że to jedyne wyjście, ale nic nie mógł poradzić na ogarniające go złe przeczucia.
Dobra – odpowiedział w końcu. Spotkamy się u Lei.
Przebiegli wspólnie jeszcze kawałek drogi, po czym na skrzyżowaniu skręcili w przeciwne strony ulicy. Gdy tylko się rozdzielili, usłyszeli za sobą zimny śmiech.
- To i tak wam nie pomoże, wilczki.
Dziewczęcy głos odbijał się echem wśród opustoszałych budynków. Quil starał się wykrzesać z siebie dodatkowe pokłady energii i choć to było prawie niemożliwe, przyspieszył tempo biegu, napędzany tylko chęcią przetrwania. Zastanawiał się, jakim sposobem wampirzyca trafiła na ich trop. Ostatnio bardzo się pilnowali. Przeklinał swoją głupotę za to, że się przemienił. Chciał tylko pobiegać, znowu poczuć się wolnym. Po pracy udało mu się namówić przyjaciela do przemiany. Myślał, że godzina biegu na terenie opuszczonej fabryki pozwoli mu odświeżyć umysł i rozprostować łapy. Nagle znikąd obok nich pojawiła się młoda dziewczyna. Od razu zauważyli, że to wampir, bez zastanowienia rzucili się do ucieczki. Teraz myślał, że mogli ją zaatakować, mieli przewagę. Jednak w tamtym momencie myślał o tym, jak Jake będzie na nich wściekły, wiedząc, że go nie posłuchali, że zmienili się bez powodu.
Quil poczuł przypływ nadziei, gdy zobaczył ruchliwą ulicę, wiedział, że wampir nie pójdzie za nim. Wilk nie zważając na coraz większe zmęczenie, próbował utrzymać tempo biegu. Jeszcze tylko kilka kroków i będzie bezpieczny…
W tym momencie pojawiła się przed nim niska blondynka. Na jej twarzy odmalował się wyraz triumfu. Zmiennokształtny warknął i przeniósł ciężar na tylne łapy, pragnąc doskoczyć do gardła wampirzycy. Dziewczyna powiedziała tylko słodkim głosem:
- Ból.
Quil opadł na ziemię i zaczął się trząść. Przeszywające każdą komórkę cierpienie było nie do zniesienia, odbierało mu to zdolność myślenia.
Jane patrzyła z zimnym uśmiechem na ciało wilka. Wykonała zadanie powierzone jej przez Aro. Po raz kolejny okazała się lepsza niż inni. Stwórca będzie z niej dumny. Dziewczyna uśmiechnęła się jeszcze szerzej na samą myśl. Może wreszcie pozwoli jej wrócić do Włoch i służyć o jego boku. Nie pragnęła niczego więcej.

~*~

Jake siedział w fotelu i tępo wpatrywał się w telewizor. Znowu leciał jakiś głupi film opowiadający o miłości wampira i człowieka. Black zmarszczył się z niesmakiem, nie wiedział, kto wymyśla takie głupoty. Nie rozumiał, jak ktokolwiek mógłby zakochać się w wampirze. Oni byli nieludzcy, traktowali ludzi, w najlepszym wypadku, jako pożywienie. Nie byli zdolni do miłości.
- Proszę. – Leah pojawiła się za jego plecami i podała mu puszkę piwa.
- Dziękuję. – Mężczyzna wyprostował się w fotelu. – Quil i Embry się spóźniają.
- Powinni być jakieś pół godziny temu. – Popatrzyła znacząco na zegar. – Znając ich, to poszli po drodze coś zjeść.
- Żaden z nich nie odbiera – powiedział Paul, wchodząc do salonu. – Może powinienem ich poszukać.
- Nie zmieniaj się bez potrzeby.
- W zasadzie to nie wydałeś rozkazu, żebyśmy tego nie robili.
Black skrzywił się.
- Nie prowokuj go, bo za chwilę każe ci biegać za własnym ogonem. – Leah uśmiechnęła się zadziornie. – W zasadzie to byłby ciekawy widok.
Paul otwierał usta żeby coś powiedzieć, gdy drzwi od domu otworzyły się gwałtownie i do środka wpadł Embry.
- Quil – wydyszał.
Jake poderwał się szybko i znalazł się obok przyjaciela.
- Co się stało?
- Zostaliśmy zaatakowani!
Alfa poczuł nachodzące go przerażenie. Nie, to nie mogło się stać już teraz, Bella jeszcze nie zdążyła niczego odkryć. Mieli jeszcze tyle do zrobienia w Waszyngtonie, wyjazd byłby znowu zaczynaniem od zera. Mężczyzna zacisnął mocno szczęki.
- Jak do tego doszło?
- Poszliśmy na teren starej fabryki pobiegać, tam nas zaatakowała. Rozdzieliliśmy się, żeby mieć większe szanse.
- Mówiłem, żebyście się nie zmieniali bez potrzeby! – krzyknął Jacob, walcząc z narastającą wściekłością.
Embry z poczuciem winy popatrzył na Alfę.
- Trudno. Już się stało, nie cofniemy czasu – powiedziała cicho Leah. – Co zrobimy teraz?
Jake odwrócił się do nich plecami. Powinni ruszyć na pomoc przyjacielowi, ale czy mieli jakiekolwiek szanse? Zostawienie go też nie wchodziło w grę. Jednak czy mógł narażać całą sforę na niebezpieczeństwo? W głębi serca chciał już teraz ruszyć Quilowi na pomoc, ale wiedział, że wejście w sidła wampirów nie było mądrym rozwiązaniem, oni tylko na to czekali. W takich momentach, jak ten, zastanawiał się, co by zrobił Sam. Odwrócił się do przyjaciół i spojrzał po ich twarzach. Widział, że każdy z nich byłby gotów poświęcić swoje życie, aby uratować Quila.
- Musimy dowiedzieć się czegoś więcej – powiedział w końcu. - Paul, Seth, Embry i ja pójdziemy poszukać śladów. Może nie wywieźli go jeszcze z miasta. Mam nadzieję, że to tylko jakiś krwiopijca, który chce się wykazać, a nie zaplanowane przez górę działanie... – stwierdził bez przekonania. Embry skrzywił się lekko, w niemy sposób zaprzeczając słowom alfy. Jacob po chwili zwrócił się do przyjaciółki.- Leah, każ Belli zakończyć akcję i wróćcie jak najszybciej.
Indianka spojrzała ze strachem na Jake’a. Wiedziała, że teraz nic nie rozwścieczy go bardziej, niż fakt, że go okłamywała.
- Nie mogę – powiedziała cicho.
- Proszę? – Na twarzy Blacka odbiło się zaskoczenie.
- Straciłam z nią kontakt w tamtym tygodniu.
- I dopiero teraz mi to mówisz!? – wrzasnął.
- Właśnie dlatego nie chciałam ci powiedzieć! – krzyknęła z wyrzutem.
- Wyjaśnij mi teraz wszystko, to rozkaz!
Kobieta poczuła ogarniającą ją konieczność powiedzenia prawdy.
- Jest przerwa w senacie, wyjechała w tamtym tygodniu za miasto z wampirem. Nie ma dostępu do Internetu, a nie chciała ryzykować i dzwonić...
- Czyli mam rozumieć, że nie możemy się z nią w ogóle skontaktować?
- Tak... – wyszeptała cicho.
- Natychmiast udaj się do Szkarłatnego Pałacu i powiedz, że musisz się z nią porozmawiać, zrób wszystko, aby wróciła. Skoro wampiry wiedzą, że jesteśmy w mieście, mogą ją z nami powiązać!
Leah ruszyła w stronę drzwi, jednak zanim położyła dłoń na klamce, usłyszała jeszcze głos Jake’a.
- Od teraz rozkazuje wam informować mnie o wszystkim, nie chciałem na was nic wymuszać, ale patrząc na dzisiejsze konsekwencje, nie dajecie mi wyboru.
Clearwater odetchnęła ciężko i wyszła z domu.

~*~

-...U Morgan bez zmian, wczoraj przysłała wiadomość, że sponsor dalej ją uwielbia, planują wyjazd do Tajlandii, ale dopiero w przyszłym tygodniu dowie się kiedy, wtedy zgłosi. Holly napisała, że wszystko w porządku, Laurent wpłaca nieprzyzwoicie wysokie kwoty za dodatkowe usługi... Isabella wyjechała z senatorem do Francji, mają wrócić za tydzień. Przyszedł do Madame ten list – powiedziała Marianne, wręczając przełożonej kopertę.
Madame d’Houdetot wyrwała się z zamyślenia.
- Dziękuję, Marianne, możesz już odejść.
Dziewczyna szybko wyszła z gabinetu. Właściciela Szkarłatnego Pałacu otworzyła list. Z drżącymi dłońmi wyjęła kartkę papieru. Było na niej napisane tylko jedno zdanie.

Oczekuj mnie za dziesięć dni
C.


Madame doskonale znała to pismo. Serce zabiło jej mocniej na samą myśl o spotkaniu. Ostatni raz widziała wampira trzydzieści lat temu. Mimowolnie przypomniała sobie ich spotkanie.
Stali pod wieżą Eiffela. Wampir trzymał ją mocno w objęciach i patrzył ze smutkiem na jej twarz.
- Muszę wyjechać.
Kobieta spojrzała na niego, nie rozumiejąc do końca co mówi.
- Pojadę z tobą.
- Nie, Vivian.
- Czemu?
- Pamiętasz, jak ci mówiłem, że mam do wykonania zdanie?
- Tak.
- To zaczyna się już teraz. Nie mogę wziąć cię ze sobą, ale chciałbym, żebyś coś dla mnie zrobiła.
- Wszystko – wyszeptała z rozbrajającą szczerością.
- Pojedziesz do Stanów. W Waszyngtonie założysz dom kurtyzan. Zapewnię ci wszystkie środki.
Popatrzyła na niego, nie rozumiejąc ani słowa.
- Dołączysz do mnie?
- Jeszcze się spotkamy.
Vivian odwróciła wzrok.
- I tak mnie tutaj nic nie trzyma.

Wtedy myślała, że wampir dołączy do niej w przeciągu kilku miesięcy... Minęło trzydzieści lat, ona straciła już prawie nadzieję, że go kiedyś zobaczy. Tak bardzo się zmieniła. Madame ukryła twarz w dłoniach. Dotrzymała słowa. Przyjedzie tylko to sprawdzić? Czy już o niej zapomniał? W jednej chwili poczuła się niesamowicie bezbronna. Czekała trzydzieści lat, żeby go jeszcze raz spotkać. Co powie, jak ją zobaczy? Odwróci z zakłopotaniem wzrok? Kobieta gwałtownie wstała i podeszła do okna. Musiała się uspokoić. Przygotuje Szkarłatny Pałac do jego przybycia, a o resztę będzie się martwić dopiero, gdy go zobaczy. Zacisnęła mocno powieki. Castiel.

~*~

Leah nerwowo stukała palcami o ladę w recepcji Szkarłatnego Pałacu. Drgnęła, gdy usłyszała dźwięk obcasów w korytarzu. Po kilkunastu sekundach zobaczyła uśmiechniętą recepcjonistkę.
- Dobry wieczór, mam nadzieję, że nie musiała pani długo czekać, w czym mogę pomóc?
- Moja przyjaciółka tutaj pracuje... Bella Swan? Muszę się z nią pilnie skontaktować, nie odbiera telefonu.
- Jest na wyjeździe z senatorem, może nie ma czasu – Marianne popatrzyła na nią znacząco.
Leah mimowolnie odczuła obrzydzenie.
- To pilna sprawa, muszę się z nią skontaktować.
- Przykro mi, ale senator prosił, aby im nie przeszkadzano, muszę uszanować prośbę klienta, chyba pani rozumie.
- Jej przyjaciel miał wypadek, wydaje mi się, że powinna o tym wiedzieć – stwierdziła zimno Clearwater.
- Bardzo przykro mi to słyszeć, ale nie mogę nic na to poradzić. Panna Swan wraca dokładnie za tydzień, wtedy będę mogła przekazać wiadomość.
- Chcę się z nią skontaktować teraz! – warknęła Leah, czując budzącą się w niej złość.
- Przykro mi, ale to niemożliwe. Pani Swan, podpisując regulamin, zdawała sobie sprawę, że w czasie wyjazdów, jeśli klient to zastrzeże, nie ma kontaktu z bliskimi – powiedziała zimno recepcjonistka. – Poza tym zapewne nie wziął komórki.
Indianka obróciła się na pięcie i wyciągnęła z kieszeni telefon. Szybko wykręciła numer do Jacoba.
- Nie można się z nią skontaktować – wyrzuciła z siebie, jak tylko odebrał. Usłyszała ciężkie westchnięcie w słuchawce. – Znaleźliście coś?
- Porozmawiamy w domu. Wróć najszybciej, jak się da.

~*~

- To państwa pokój – powiedział boy hotelowy, wpuszczając ich do pomieszczenia.
Bella weszła do pokoju i nieśmiało rozejrzała się po wnętrzu.
- Dziękuję bardzo. – Edward dyskretnie wręczył chłopakowi napiwek, po czym zamknął za nim drzwi. – Podoba ci się? – zwrócił się do Belli.
- Tak. – Kurtyzana podeszła do niego i zarzuciła mu ręce na szyję. – Ogromnie mi się podoba, panie Cullen.
Wampir uśmiechnął się pod nosem.
- Jesteś głodna? Możemy zamówić coś do pokoju, albo pójść zjeść coś na mieście.
- Na razie nie – powiedziała, uśmiechając się zalotnie.
- To, co chciałabyś teraz robić? – zapytał.
- Cóż, słyszałam, że Paryż to stolica miłości, chyba udziela mi się jego atmosfera.
Edward objął ją pasie i lekko przyciągnął do siebie.
- Naprawdę?
- Zdecydowanie. – Stanęła na placach i sięgnęła do ust Edwarda.
Wampir szybko wziął ją na ręce i przeniósł do sypialni, ani na chwilę nie przerywając pocałunku.


Post został pochwalony 2 razy

Ostatnio zmieniony przez niobe dnia Sob 21:22, 05 Lis 2011, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Sob 13:17, 05 Lis 2011 Powrót do góry

Jak już napisałam na chomiku - coraz więcej pytań, a wciąż mało odpowiedzi. Obawiam się reakcji Emmetta i Rose, zapewne postąpią lekkomyślnie zamiast po prostu zapytać rodzeństwo po raz kolejny o to, co się dzieje. W rozdziale było więcej akcji, aczkolwiek ubolewałam nad tak krótką notką odnośnie Edwarda i Belli. Co tu dużo mówić - lubię o nich czytać, zwłaszcza gdy oboje zaczynają coś do siebie czuć. Castiel daje mi nadzieję na rozwiązanie problemu Volturi. Dopiero teraz odczuwam brak Carlisle'a i Castiel nieco mi go przypomina, a przynajmniej tak jest na dzień/rozdział dzisiejszy. Pragnie rozwiązania konfliktu tak samo, jak kiedyś Cullen. Było o czym czytać, sytuacja wilkołaków z Jane była ciekawym dodatkiem. Ale ja i tak po cichu liczę na kolejne nowości dotyczące E&B.

Niobe, owocnego pisania pracy. Mam nadzieję, że masz na nią taką wenę, jak na pisanie Kurtyzany:) Dzięki za dzisiejszą dawkę opowiadania, robi się coraz ciekawiej.
Pozdrawiam!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Sob 18:12, 05 Lis 2011 Powrót do góry

od jakiegoś czasu co raz bardziej podoba mi się opowiadanie, może dlatego że nie występuje już w nim Bella i Edward ale również inne postacie, co ma bardzo dobry wpływ na całość
to co można w tym rozdziale przeczytać jest jakby rozpoczęciem jakiejś akcji, w każdym bądź razie ja to tak odbieram i czuję że teraz co bardziej będzie się rozwijać akcja...
zastanawiam mnie co będzie dalej i jak Emmet z Rose się spotkają z Bella i Edwardem jak ich połączysz
czekam na kolejny
powodzenia w pisaniu pracy i pamiętaj praca inż jest najważniejsza i musi być idealna i dopracowania więc nie wymagamy rozdziału
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ashleyka
Nowonarodzony



Dołączył: 04 Maj 2011
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z przepięknego miejsca w krainie snów

PostWysłany: Nie 14:02, 06 Lis 2011 Powrót do góry

Powiem tylko jedno. To opowiadanie jest cudne. Zaczyna się robic coraz ciekawiej, jest coraz więcej akcji i cudownie się to czyta. Kontynuuj i życzę weny.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
asia7
Nowonarodzony



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 19:56, 06 Lis 2011 Powrót do góry

Czytałam już kiedyś to opowiadanie (kiedy nie miało jeszcze tylu rozdziałów Wink) i już wtedy bardzo mi się spodobało, ale jakoś tak się złożyło, że od dawna nie wchodziłam na to forum. I całe szczęście, bo przynajmniej jak już weszłam to miałam do przeczytania tyle nowych rozdziałów! :D A opowiadanie jest naprawdę niesamowite, nie mam pojęcia skąd bierzesz tyle pomysłów, ale chyba już niedługo uzbierają się one w całkiem niezłą książkę :) Mam tylko nadzieję, że w pewnym momencie nie zabraknie Ci weny, bo przecież chyba wszyscy naprawdę chcemy się dowiedzieć jak ta opowieść się skończy! I nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału. Naprawdę jestem ciekawa jak się rozwinie historia z rodzeństwem Edwarda - czy pomogą wilkołakom? I kiedy wreszcie Bella zrozumie, że Edward jest lepszy niż Jake? ;D Już się nie mogę doczekać momentu, kiedy to sobie uświadomi, no i może reakcji Leah na wiadomość, że "ich pewny szpieg" zakochał się w "obserwowanym obiekcie" ha ha :D
WENY, WENY i jeszcze raz WENY!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin