FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Edward Cullen Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Hipis.
Nowonarodzony



Dołączył: 03 Lip 2011
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 20:21, 08 Lip 2011 Powrót do góry

od początku zaintrygował mnie jego charakter. Jak ktoś tutaj wczesniej napisał, mnie także denerwuje jego charakter i to że nie daje się ponieść drobnym szaleństwom, tylko zwykle działa za racjonalnie. Poza tym czasem robi coś wbrew Belli. Niektóre wady są u niego jednocześnie zaletami, bo o Bellę potrafił zadbać, przekładał jej dobro nad swoje własne. Hmm podobała mi się w nim jeszcze jego tajemniczość, wrażliwość i to że jest bardzo honorowy. Takiego chłopaka ze świeczką szukać Wink.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sugar
Nowonarodzony



Dołączył: 27 Cze 2011
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 22:37, 08 Lip 2011 Powrót do góry

Edzio, Edzio. Na samym początku (czyli kiedy zaczytywałam się w sadze po raz pierwszy) byłam nim po prostu zafascynowana. Dobry, dbający, a przede wszystkim zakochany aż do końca swoich dni. Wiele z nas by dało, żeby usłyszeć takie deklaracje, które bądź co bądź miały być dotrzymane ;-)
Gdzieś już pisałam, że nie tak sobie wyobrażałam Edwarda. Mój był ehh słowa by tego nie opisały ;-) Nie mówię, że Robcio jest zły, ale to odrębny temat!
Edward wkurzył mnie swoim tekstem w "Zaćmieniu". Wiecie kiedy Bella pocałowała Jacoba a wampir z kolei zaczął swoją pannę pocieszać. Nosz kurcze! Swannowa powinna dostać po dupie a nie powinna być głaskana po główce za to co zrobiła! ;-p


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
tajemnicza
Człowiek



Dołączył: 03 Sty 2010
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: malownicza miejscowość w Małopolsce

PostWysłany: Sob 23:37, 29 Wrz 2012 Powrót do góry

BellaMarie 13 żałuję że tak późno zauważyłam że odpisałaś na mojego posta, ale lepiej późno niż wcale :P A teraz do rzeczy

BellaMarie13 napisał:
tajemnicza napisał:
Inny wysuwany argument to nadopiekuńczość wobec Belli. Ta zaś moim zdaniem, była w pewnym sensie uzasadniona. Ja uważam, że Bella nie do końca zdawała sobie sprawę z tego jak wielkim zagrożeniem był Edward, gdyby przestał nad sobą panować. Oczywiście tak się nie stało, ale gdyby jednak, nie skończyłoby się to dla niej zbyt dobrze. Pragnę też po raz kolejny zauważyć, ze kiedy bella przemieniła się w wampira, przestał się tak nad nią trząść.


1.Tyle tylko, że gdyby Edzio faktycznie przestał nad sobą panować, to żadne środki bezpieczeństwa nic by tutaj nie pomogły.
2. Jedynym sposobem zapewnienia Belce 100% bezpieczeństwa byłoby - jak na ironię - trzymanie się z dala od niej.
3. No, ale na to rzekomo pozbawiony egoizmu Edek już się zdobyć nie umiał.
4. I zanim horda fanek poleci mi wypomnic, jak to on ją strasznie kochał i żyć bez niej nie umiał - mówię o sytuacji z samego początku "Zmierzchu", kiedy kwękający o swoim niebezpieczeństwie McSparkle nakazywał Belli trzymać się z daleka od swojej osoby, samemu szpiegując ją po nocach...


ad 1. Tu się zgodzę, nie mam argumentu przeciw, punkt dla Ciebie za ripostę nie do obalenia.
ad 2. Również się z tym zgodzę.
ad 3. A z tym nie do końca się zgodzę. Chyba w "Księżycu w nowiu" próbował od niej odejść. Rozstali się wtedy nawet na jakiś czas. Jednak cała akcja Belli, w której razem z Alice pośpieszyły mu na ratunek, udaremniła całą sprawę i do siebie wrócili. Uważam więc, że nie można całkowicie zarzucić Edwardowi, ze nie próbował rozwiązać tej sytuacji przez rozstanie. Próba była, aczkolwiek nieudana.
ad 4. A tu się nie zgodzę, bo uważam, że w tym nie było nic złego. Sama znam wiele osób, które idą w jakieś miejsce tylko po to, aby zobaczyć osobę, która im się podoba. Niekoniecznie nawiązać kontakt, ale po prostu popatrzeć na tą wybraną osobę. Więcej - sama tak robiłam jako nastolatka Razz Może dlatego nie uważam aby było to coś godnego potępiania, coś, co robi komuś krzywdę. Moim zdaniem Edward pozwalał sobie na to, bo wiedział, że tego typu kontakt z Bellą nie będzie stanowił dla niej niebezpieczeństwa. Obawiał się swojej reakcji w przypadku bliskiego kontaktu. A tego - jak wiemy - na początku zdecydowanie unikał.


BellaMarie13 napisał:
tajemnicza napisał:
Mam pewien przykład na zilustrowanie tej zależności, choć zapewne większości się on nie spodoba. Moim zdaniem stosunek Edwarda do Belli bardzo przypomina stosunek rodziców do dzieci.



Spodoba, nie spodoba, trafiłaś w samo sedno. Relacja Bella-Edward to nie jest relacja PARTNERSKA. On ją traktuje z założenia jak istotę słabszą/mniej zaradną/ gorszą od siebie - i to nie tylko pod względem fizycznym (co akurat byłoby zrozumiałe), ale także, a raczej przede wszystkim, psychicznym.


Znowu zgoda - to nie byłą relacja partnerska. Tyle że ja na przykład o bardzo związkach mogę powiedzieć, że to nie są relacje partnerskie, co nie znaczy że są to związki nieudane. I tak np. znam małżeństwo, w którym Ona musi cały czas mieć Jego na oku, bo on jest osobą kompletnie niezaradną życiowo i gdyby Ona nie przypilnowała Jego nie mieliby za co żyć, bo facet kompletnie nie przykłada wagi do znaczenia pieniędzy (pożyczyłby każdemu, kto o to poprosi i o ile poprosi). Znam też kilka par w których jedna strona (nie zawsze jest to kobieta) jest istotą słabą psychicznie, którą łatwo załamują przeciwności losu i szybko się poddaje. I to ta druga strona troszczy się aby omijały ją zmartwienia i nieprzyjemności. Takich przykładów można mnożyć. O co mi chodzi? O to, że w dzisiejszym świecie nie wszystkie związki można nazwać w 100% partnerskimi. Posunę się nawet dalej i zasugeruje ze większość związków w naszym kraju nie jest partnerska z punktu widzenia definicji. I ja osobiście nie widzę w tym nic złego, dopóki żadnej ze stron nie przeszkadza taki układ rzeczy. Nie wszyscy muszą chcieć tworzyć związek partnerski w 100% znaczeniu tego słowa i mają do tego prawo. I nie można z tego powodu klasyfikować takich związków niżej od partnerskich i uznawać je za gorsze.

BellaMarie13 napisał:
tajemnicza napisał:
Kiedy są one małe rodzice nie pozwalają im m. in. bawić się ostrymi narzędziami, wspinać po schodach i meblach, bawić się zapałkami czy tez zaklejają gniazdka od prądu. Robią to ponieważ dzieci nie są świadome zagrożeń, jakie niosą te rzeczy nieodpowiednio używane lub tez je bagatelizują. Bella również nie bagatelizowała fakt, że wampiry jednak są niebezpieczne, szczególnie gdy stracą panowanie nad sobą. Posiadała tez moim zdaniem przesadną wiarę w żelazne panowanie nad sobą Edka. On zaś był świadom tego, że przebywanie z nim nie do końca jest bezpieczne, dlatego też zachowywał się momentami nie jak zakochany chłopak, ale jak kochający rodzic, co mogło drażnić.



1. Bella nie jest - choć mnie samej trudno w to często uwierzyć - niedorozwinięta. Doskonale wie, na co się pisze, wiążąc się z wampirem. Dziecko musi mieć jasne zakazy, bo nie rozumie reakcji przyczynowo -skutkowej: skaleczysz się - będzie bolec, dotkniesz gniazdka - porazi cię prąd. Belka WIE, co się stanie, gdy Edek straci kontrolę. Ona to po prostu olewa, bo wdychanie kwiatowego oddechu McSparkle'a jest dla niej ważniejsze niż własne bezpieczeństwo.
2. Edzio ma w takim przypadku jak dla mnie dwie możliwości:
a) zrozumieć, że wybranka ma nieco dziwną hierarchię wartości i poszukać sobie kogoś normalniejszego
b) zrozumieć, że wybranka ma nieco dziwną hierarchię wartości i pogodzić się z tym, zaciskając zęby i ćwicząc siłę woli.

3. (...) Facet powinien być dla kobiety facetem, a nie nadaktywną niańką.



ad. 1 Zgoda, co do faktu, ze ona przeważnie celowo igra z ogniem i że to jest głupie. Ale fakt, że ona zgadza się świadomie podejmować niebezpieczeństwo, nie oznacza że należy kompletnie zignorować zasady bezpieczeństwa i iść na żywioł. Moim zdaniem jeśli człowiek chce być traktowany jak dorosły, czyli po partnersku, musi się zachowywać jak dorosły. Jeśli zaś ktoś zachowuje się jak rozpieszczony dzieciak, to trudno oczekiwać, że ktoś będzie traktował go inaczej. Moim zdaniem Bella swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem sama prowokowała do tej nadopiekuńczości. Zresztą moim zdaniem istnieją przypadki w których nadopiekuńczość jest usprawiedliwiona. I tu może posłużę się przykładami, które zilustrują mój tok myślenia. Gdyby mój chłopak kazał mi ubrać baleriny zamiast szpilek żeby mnie potem nogi nie bolały uznałabym to za zbędną nadopiekuńczość. Gdybym jednak upiła się i na fali zamroczenia alkoholowego chciała przebiec toples po centrum miasta a mój chłopak mnie przed tym powstrzymał np. przez zamkniecie w pokoju uznałabym to już za nadopiekuńczość usprawiedliwioną i nie miałabym pretensji.
ad 2. Ok, to nie są złe wyjścia. Ja wprawdzie w tym miejscu normalnie wrzuciłabym jeszcze możliwość porozumienia się z tą drugą osobą poprzez rozmowę czyli ustalenie jakiegoś kompromisu. Zdaję sobie jednak sprawę że przypadku Belli i Edwarda takie wyjście nie było możliwe.
ad 3. A to już kwestia indywidualnego punktu widzenia. Jeśli jednej ze stron w związku taka nadopiekuńczość nie przeszkadza to ja osobiście nie widzę problemu.

BellaMarie13 napisał:
tajemnicza napisał:
A kiedy było trzeba umiała zawalczyć o swoje, więc nie ma sensu robienie z niej przesadnie pokrzywdzonej przez nadopiekuńczego chłopaka.


A kiedyż to ona o cokolwiek zawalczyła? Belka jest tak ślepo wpatrzona w McSparkle'a, że robi wszystko, co ten jej poleci. Scena z wymontowaniem silnika i pozostawieniem otwartego okna do sypialni to apogeum uległości w wykonaniu tej pani. Że ją puścił do La Push? Ludzki pan, ani słowa. Belka nie ma obowiązku pytać się go o pozwolenie na cokolwiek, bo nie jest jej prawnym opiekunem, tylko chłopakiem. No, chyba że wrócimy do argumentu o relacji rodzic-dziecko. Pytanie tylko, czy w takim układzie możemy tę dwójkę w ogóle nazwać parą. Bo związek dwojga ludzi zakłada z definicji, że oba jego człony są sobie równe. Że w tym konkretnym przypadku tak nie jest, sama wykazałaś powyżej.


O nie, nie, nie. Ja przynajmniej nie zauważyłam żeby Bella robiła zawsze co Edek jej polecił. Według mnie proporcje były raczej w przewadze na to co Bella sobie zażyczy. Moja osobista opinia. Poza tym chciałabym zauważyć że ja w żadnym momencie nie twierdziłam że Bella powinna pytać Edka o pozwolenie na cokolwiek, gdyż sama uważam że w związku to nie najlepszy pomysł. Ale nie przeginajmy w drugą stronę. To nie było tak że on jej cały czas wszystkiego zabraniał albo ograniczał jej wolność osobistą. To miało miejsce zaledwie kilka razy i nie dotyczyło byle bzdetu tylko troski o życie lub zdrowie Belli. Moim zdaniem, które podtrzymuję, nie jest to powód do robienia z niego zamordysty i człowieka niedostosowanego do życia w związku.


Podsumowując odniosę się do pogrubionej części Twojej opinii. Otóż cała sprawa obija się o to, że ty przyjęłaś konkretną definicje związku i z tego co rozumiem (jeśli nadinterpretowuję to z góry przepraszam) każda inna relacja miedzy ludźmi, nie pasująca do tej definicji według Ciebie związkiem nie jest. A ja będę się upierać że jest inaczej. Każdy związek jest inny i nie każdy pasuje do napisanej przez Ciebie definicji. Tak jak pisałam wyżej są związki, w których ludzie czegoś sobie od czasu do czasu zabraniają. I ja uważam że dopóki obu stronom to nie przeszkadza to nie jest to nic złego. Możliwe że się powtarzam, ale według mnie jeśli u podłoża jakiegoś zakazu leży szczera i prawdziwa troska o czyjeś dobro to w pewnych ograniczeniach ja nie widzę niczego nagannego i nie mam zamiaru tego potępiać. Dlatego też (czyli z powodu moich niedzisiejszych, staromodnych zasad) nie jestem w stanie potępić pewnych zachowań Edwarda. Może i są one „nieodpowiednie w tych czasach” ale moim zdaniem nie zasługują na aż tak ostrą krytykę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez tajemnicza dnia Sob 23:42, 29 Wrz 2012, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
BellaMarie13
Zły wampir



Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 302
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Królestwa Marzeń i Wyobraźni

PostWysłany: Nie 12:07, 30 Wrz 2012 Powrót do góry

tajemnicza napisał:

ad 4. A tu się nie zgodzę, bo uważam, że w tym nie było nic złego. Sama znam wiele osób, które idą w jakieś miejsce tylko po to, aby zobaczyć osobę, która im się podoba. Niekoniecznie nawiązać kontakt, ale po prostu popatrzeć na tą wybraną osobę. Więcej - sama tak robiłam jako nastolatka Razz Może dlatego nie uważam aby było to coś godnego potępiania, coś, co robi komuś krzywdę. Moim zdaniem Edward pozwalał sobie na to, bo wiedział, że tego typu kontakt z Bellą nie będzie stanowił dla niej niebezpieczeństwa. Obawiał się swojej reakcji w przypadku bliskiego kontaktu. A tego - jak wiemy - na początku zdecydowanie unikał.


Znaczy co - wdrapywałaś się nocami na parapet wybranego faceta i gapiłaś całą noc, jak sobie słodko chrapie? Albo wręcz właziłaś mu do domu i siadałaś w kącie na bujanym fotelu niczym postać z horrorów? Bo to właśnie robił Edzio - tego typu zachowanie jest określaniem miana stalkingu i jest ścigane z ramienia prawa.


Cytat:
Znowu zgoda - to nie byłą relacja partnerska. Tyle że ja na przykład o bardzo związkach mogę powiedzieć, że to nie są relacje partnerskie, co nie znaczy że są to związki nieudane.


Pełna racja - też znam takie małżeństwa. Problem w tym, że decyzja o tym, że ktoś w związku posiada tzw. upper hand, powinna być podejmowana przez oba człony. W przypadku Belki i McSparkle'a wygląda to niestety tak, że gdy niewolnica budzi się z letargu i postanawia sprzeciwić woli Pana i Władcy, ten każe ją wymontowaniem silnika z auta i uroczymi inwektywami w stylu: "nie bądź absurdalna. Zachowujesz się jak dziecko".
Związek nie musi być partnerski, ale MUSI respektować prawa i życzenia drugiej osoby. W przypadku E&B jedyna osobą, której widzimisię jest brane pod uwagę (o ile nie dojdzie do szantażu, łez i krzyków) jest Edzio.



Cytat:
ad. 1 Zgoda, co do faktu, ze ona przeważnie celowo igra z ogniem i że to jest głupie. Ale fakt, że ona zgadza się świadomie podejmować niebezpieczeństwo, nie oznacza że należy kompletnie zignorować zasady bezpieczeństwa i iść na żywioł. Moim zdaniem jeśli człowiek chce być traktowany jak dorosły, czyli po partnersku, musi się zachowywać jak dorosły. Jeśli zaś ktoś zachowuje się jak rozpieszczony dzieciak, to trudno oczekiwać, że ktoś będzie traktował go inaczej. Moim zdaniem Bella swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem sama prowokowała do tej nadopiekuńczości. Zresztą moim zdaniem istnieją przypadki w których nadopiekuńczość jest usprawiedliwiona. I tu może posłużę się przykładami, które zilustrują mój tok myślenia. Gdyby mój chłopak kazał mi ubrać baleriny zamiast szpilek żeby mnie potem nogi nie bolały uznałabym to za zbędną nadopiekuńczość. Gdybym jednak upiła się i na fali zamroczenia alkoholowego chciała przebiec toples po centrum miasta a mój chłopak mnie przed tym powstrzymał np. przez zamkniecie w pokoju uznałabym to już za nadopiekuńczość usprawiedliwioną i nie miałabym pretensji.


Całkiem słuszne rozumowanie. Pytanie, gdzie na Twojej skali ustawić niszczenie czyjegoś mienia w celu uniemożliwienia mu spotkania się z przyjacielem, wysyłanie bez jego zgody aplikacji (i łapówki) na studia oraz nieustanne kłamstwa na temat czyhającego zagrożenia (wyjazd na Florydę zamiast jasnego wytłumaczenia, że Victoria powróciła do Forks). A, nie zapominajmy jeszcze o aborcji wbrew woli matki, chodź to ostatnie to akurat kwestia dyskusyjna.


Cytat:
O nie, nie, nie. Ja przynajmniej nie zauważyłam żeby Bella robiła zawsze co Edek jej polecił. Według mnie proporcje były raczej w przewadze na to co Bella sobie zażyczy.


Edziowi nie podobają się wyjazdy do La Push - Belcia musi POTAJEMNIE WYMYKAĆ SIĘ CIEMNĄ NOCĄ.

Edzio chce ślubu - Belcia idzie do ołtarza wbrew swym przekonaniom.

Edzio nie chce się seksić - seksu ni ma.

Edzio chce mieć żonkę na Harvardzie - wysyła wbrew życzeniom Belki aplikacje na uczelnie.

Bella stawia na swoim tylko w jednym wypadku - gdy posuwa się do szantażu albo błagania na kolanach (vide scena seksu). komunikacja partnerska u tych dwojga stoi na żałosnym wręcz poziomie.

Cytat:

To nie było tak że on jej cały czas wszystkiego zabraniał albo ograniczał jej wolność osobistą. To miało miejsce zaledwie kilka razy i nie dotyczyło byle bzdetu tylko troski o życie lub zdrowie Belli. Moim zdaniem, które podtrzymuję, nie jest to powód do robienia z niego zamordysty i człowieka niedostosowanego do życia w związku.


Nie ma znaczenia, czy sześć, czy sześćset razy. McSPARKLE NIE MA PRAWA ZAKAZYWAĆ CZEGOKOLWIEK SWOJEJ PARTNERCE. Nigdy. Takie prawo mają tylko rodzice. Bella jest dorosłym człowiekiem i ma prawo podejmować niezależne decyzje. Owszem, należy chronić swoich bliskich, czasem nawet na siłę, gdy wplątują się w sytuację bez wyjścia (narkotyki, alkohol). Ale Belcia nigdy nie znajdowała się w bezpośrednim zagrożeniu. Wilki? Jedna wielka bujda, Jake nie zrobił jej nic nawet kilka tygodni po przemianie. Jasper był bardziej niebezpieczny od sfory.


Ostatni Twój akapit - patrz wyżej. Problemem nie jest to, że Wardo zabrania Belce wciągać kokainę, co byłoby akurat w pełni usprawiedliwione. Ten facet kontroluje niemal każdy aspekt jej życia - od sfery seksualnej, przez naukową po przyjaźń z innymi osobami. I to, że Belka nie ma w związku z tym żadnego "ale", naprawdę nie świadczy o tej pani zbyt dobrze.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
jestem_twoj
Wilkołak



Dołączył: 08 Wrz 2012
Posty: 149
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 13:04, 30 Wrz 2012 Powrót do góry

Pytanie nasuwa się jedno - co z tego, skoro są ze sobą szczęśliwi w takim układzie? Skoro Belli pasuje taki stan rzeczy, że Edward jest zarówno jej kochankiem, opiekunem, ojcem, przyjacielem, mężem, starszym baratem, nauczycielem i obrońcą? Może brakowało jej takiej relacji z drugim człowiekiem? W książce była mowa o tym, że to zawsze Bella opiekowała się matką, a nie na odwrót. Przecież już samo to nie jest normalne, więc czy normalna może być jej późniejsza relacja z mężczyzną? U niej każda relacja była zachwiana - matką się opiekowała, z ojcem widziała się raz w roku, przyjaźniła się z chłopakiem do którego coś czuła, ale nie wiedziała co, będąc w tym czasie w związku, a jej facet trzymał ją za rączkę jak Quil Claire. Tak już Stephenie stworzyła tą postać, Bella różniła się od przeciętnego człowieka prawie pod każdym względem, co też Edward podkreślał kilkukrotnie.
Wracając do meritum - oboje są szczęśliwi w takim układzie, więc w czym problem? Bella czuła się dobrze jako mała dziewczynka u boku swojego mężczyzny, a gdy chciała, to i tak zawsze prędzej czy później postawiła na swoim. Edward zakazał się jej spotykać z Jacob'em? Co z tego, skoro później sam ją do niego odwoził. Edward nie chciał się kochać? Co z tego, skoro w końcu Bella i tak go "przekonała". Do ołtarza przecież siłą też jej nie zaciągnął, to była umowa między nimi - Edward chciał się ożenić, a Bella chciała po pierwsze zostać wampirem i to stworzonym przez Edwarda, a po drugie przed przemianą stracić z Edwardem dziewictwo. Oboje poszli na ustępstwa i nie widzę w tym nic złego.

Pójdę jeszcze dalej i podam inny przykład - Bella nie chciała, żeby Edward walczył z nowonarodzonymi i Edward grzecznie z Bellą został, mimo że było to dla niego trudne.
Absolutnie nie uważam, żeby Bella była zahukana w tym związku, żeby była marionetką w rękach Edwarda bez wolnej woli Wink Ona doskonale wiedziała, że jeśli tylko zastosuje odpowiednie metody, to Edward zrobi dla niej wszystko. I te metody bez pardonu stosowała.

Co do samego stosunku Edwarda do Belli, to należy pamiętać, że Edward pochodził z innej epoki, gdzie kobiety jeszcze nie były traktowane jako silne i niezależne. Myślę, że mimo jego wysiłków Bella nieco mu ten pogląd zmieniła i szczerze mówiąc nie przypominam sobie teraz przypadku, w którym w końcu by nie postawiła na swoim.

Edward zdecydowanie jest głową tego związku, natomiast Bella bez wątpienia jest szyją, która tą głową kieruje Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez jestem_twoj dnia Nie 13:19, 30 Wrz 2012, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
BellaMarie13
Zły wampir



Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 302
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Królestwa Marzeń i Wyobraźni

PostWysłany: Nie 13:35, 30 Wrz 2012 Powrót do góry

jestem_twoj napisał:

Bella czuła się dobrze jako mała dziewczynka u boku swojego mężczyzny, a gdy chciała, to i tak zawsze prędzej czy później postawiła na swoim.


Dopiero wtedy, gdy uciekła się do płaczu/szantażu/błagania u stóp Pana i Władcy. Normalne argumenty niestety do McSparkle'a nie trafiały.

Cytat:

Edward zakazał się jej spotykać z Jackob'em? Co z tego, skoro później sam ją do niego odwoził.


I jest to bodaj jedyny przykład, gdy Wardo sam (brawa dla tego pana!) doszedł do wniosku, że nie ma prawa zakazywać niczego swojej dziewczynie.

Cytat:
Edward nie chciał się kochać? Co z tego, skoro w końcu Bella i tak go "przekonała".


Masz rację z tym cudzysłowem. Proszę zajrzeć do książki i sprawdzić, jak owo "przekonanie" wyglądało. Tak żenującej sceny wicia się u stóp swojego faceta nie czytałam chyba nigdy, a czytam dużo i wielu lat.


Cytat:
Do ołtarza przecież siłą też jej nie zaciągnął, to była umowa między nimi - Edward chciał się ożenić, a Bella chciała po pierwsze zostać wampirem i to stworzonym przez Edwarda, a po drugie przed przemianą stracić z Edwardem dziewictwo. Oboje poszli na ustępstwa i nie widzę w tym nic złego.


To nie było ustępstwo, tylko bardzo wysmakowany szantaż. Umowa wyglądała mniej więcej tak:

- Przemień mnie!

- Jak za mnie wyjdziesz.

-Chcę się z Tobą kochać.

- Jak za mnie wyjdziesz.

- Moment...Przecież ja nie chcę za ciebie wychodzić, ale za to ty jak najbardziej masz ochotę się ze mną seksić i doskonale wiesz, że tak czy inaczej będzie trzeba mnie przemienić. Więc co TY poświęcasz w ramach tego kompromisu?

-...Wyjdź za mnie!

Cytat:
Pójdę jeszcze dalej i podam inny przykład - Bella nie chciała, żeby Edward walczył z nowonarodzonymi i Edward grzecznie z Bellą został, mimo że było to dla niego trudne.


Tu zgoda, tyle że akurat w tym wypadku to Bella wykazała się wyjątkowym samolubstwem. Culleny miały stoczyć walkę tylko i wyłącznie z jej powodu - nie dość, że sama (choć nie celowo) spowodowała całe to zamieszanie, to jeszcze kazała lubemu siedzieć w namiocie...Podczas, gdy reszta rodziny miała walczyć na śmierć i życie w JEJ obronie. Doprawdy, wzór empatii i myślenia o bliskich.

Cytat:
Absolutnie nie uważam, żeby Bella była zahukana w tym związku, żeby była marionetką w rękach Edwarda bez wolnej woli Wink Ona doskonale wiedziała, że jeśli tylko zastosuje odpowiednie metody, to Edward zrobi dla niej wszystko. I te metody bez pardonu stosowała.


I znów - dziewczyny, czy Wy naprawdę nie widzicie, co piszecie? Bella MOŻE dopiąć swego, jak się ucieknie do METOD. W tym związku na swoim stawia się poprzez szantaż, płacze i ultimatum - zero normalnych rozmów, zero dyskusji (a te, jeśli nawet występują, i tak kończą się jednym z powyższych). Dlaczego Wardo z Belką po prostu nie omówią spokojnie spornych kwestii? Gdzie w tej chorej relacji jest miejsce na wysłuchanie i przyjęcie argumentów drugiego partnera, bez forsowanie swojej opinii wbrew jego woli i chęci?

Cytat:
Co do samego stosunku Edwarda do Belli, to należy pamiętać, że Edward pochodził z innej epoki, gdzie kobiety jeszcze nie były traktowane jako silne i niezależne. Myślę, że mimo jego wysiłków Bella nieco mu ten pogląd zmieniła i szczerze mówiąc nie przypominam sobie teraz przypadku, w którym w końcu by nie postawiła na swoim.


Carlisle urodził się w XVII wieku, Jasper w czasie wojny secesyjnej, Emmett pod koniec Wielkiego Kryzysu. Wszyscy wydają się być perfekcyjnie dostosowani do funkcjonowania w dzisiejszym stuleciu. Twoje tłumaczenie byłoby całkiem dobre - wyjaśniałoby wiele z psychotycznych zachowań Eda - gdyby Meyer faktycznie konsekwentnie przedstawiała go jako osobę tkwiącą mentalnie w początkach XX wieku. Niestety, Stefie przypominają się "przedwojenne maniery" Edzia tylko w scenach oświadczyn i innych romantycznych chwil. Smarowanie ram okiennych, coby bez hałasu dostać się do domu obcej dziewczyny, niestety nie wlicza się do charakterystyki dżentelmena dawnych dni.

Cytat:

Edward zdecydowanie jest głową tego związku, natomiast Bella bez wątpienia jest szyją, która tą głową kieruje Wink


I, jak mogliśmy zauważyć chociażby w scenach okołoaborcyjnych w BD, głowa nie zmiażdżyła szyi tylko dlatego, że ta znalazła odpowiednią podpórkę w postaci bodyguardów.


Swoją drogą, wszystkie powyższe cytaty tylko potwierdzają fakt, że ta dwójka nie ma szans na "żyli długo i szczęśliwie". Belcia, jako silny i niezależny wąpierz wreszcie nie musi się pytać o zgodę i opierać na męskim ramieniu - tylko patrzeć, jak frustracja z powodu niezależności swej połowicy zeżre Warda niczym kwas i porzuci lubą dla innej bezwolnej mamei, która o swoje będzie się dopraszać poprzez siąpanie nosem i poświęcanie rodziny i przyjaciół.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
jestem_twoj
Wilkołak



Dołączył: 08 Wrz 2012
Posty: 149
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 14:40, 30 Wrz 2012 Powrót do góry

BellaMarie13 napisał:

Dopiero wtedy, gdy uciekła się do płaczu/szantażu/błagania u stóp Pana i Władcy. Normalne argumenty niestety do McSparkle'a nie trafiały.

Cóż, mogła mu powiedzieć 'pocałuj mnie w dupę, idę do wilkołaka', a jednak tego nie zrobiła, prawda? Jej to widać naprawdę pasuje. Możesz tego nie rozumieć, jasne. Na pewno nie jesteś w tym osamotniona. Ja np nie rozumiem par praktykujących sado-maso. No bo co może być pociągającego, gdy facet szarpie mnie za włosy, bije i nazywa szmatą (a już facetów, którzy czerpią przyjemność z takiego traktowania swojej kobiety tym bardziej zrozumieć nie mogę)? A niektórym to się bardzo podoba i czerpią z tego pełną satysfakcję. Cóż, każdy ma swoje dziwactwa...


Cytat:

Masz rację z tym cudzysłowem. Proszę zajrzeć do książki i sprawdzić, jak owo "przekonanie" wyglądało. Tak żenującej sceny wicia się u stóp swojego faceta nie czytałam chyba nigdy, a czytam dużo i wielu lat.


Mayer z tego co pamiętam rozwiązała tą sprawę wahaniem nastrojów Belli wynikających z ciąży. Popłakała się, bo śnił jej się seks z Edwardem (może taki słaby był, czy coś Laughing akurat ten fragment zawsze mnie śmieszy Laughing), Edek nie mógł patrzeć na jej łzy, ona powiedziała jeszcze "proszę" i tak oto pani Cullen uwiodła swojego męża. Czy się płaszczyła? Nie sądzę. Poza tym uważam, że na swój własny zwariowany sposób Edek naprawdę chciał ją chronić. Wiedział, że ostatnim razem narobił jej w uniesieniu kilku siniaków i to go zniechęciło. Wszak po przemianie Belli nie miał żadnych obiekcji do seksu z nią. Oczywiście można się rozwodzić nad tym, że był przewrażliwiony i nadopiekuńczy - ale widziały gały co brały, przed ślubem też taki był, więc gdyby Belli to przeszkadzało, to by się z nim nie hajtała.

Cytat:

To nie było ustępstwo, tylko bardzo wysmakowany szantaż. Umowa wyglądała mniej więcej tak:

- Przemień mnie!

- Jak za mnie wyjdziesz.

-Chcę się z Tobą kochać.

- Jak za mnie wyjdziesz.

- Moment...Przecież ja nie chcę za ciebie wychodzić, ale za to ty jak najbardziej masz ochotę się ze mną seksić i doskonale wiesz, że tak czy inaczej będzie trzeba mnie przemienić. Więc co TY poświęcasz w ramach tego kompromisu?

-...Wyjdź za mnie!


Ja to widzę jednak nieco inaczej. Mogła powiedzieć NIE. Jestem przekonana, że siłą by jej nie zmusił do ślubu. Carlisle by ją zmienił za kilka dni i Edek nie miałby już wymówki do wymigania się od seksu, a myślę, że nawet pierwszy raz z Bellą-wampirzycą byłby dla niego bardziej satysfakcjonujący, bo nie musiałby się powstrzymywać. Ale ona chciała kochać się przed przemianą i koniecznie mieć w sobie jad Edka (ach ten romantyzm Laughing to też mnie akurat śmieszy Laughing), więc poszli na kompromis i oboje zyskali.
Na końcu książki zresztą Edek wycofuje się ze swoich roszczeń względem Belli, ale ona już sama chce za niego wyjść.

Cytat:

Tu zgoda, tyle że akurat w tym wypadku to Bella wykazała się wyjątkowym samolubstwem. Culleny miały stoczyć walkę tylko i wyłącznie z jej powodu - nie dość, że sama (choć nie celowo) spowodowała całe to zamieszanie, to jeszcze kazała lubemu siedzieć w namiocie...Podczas, gdy reszta rodziny miała walczyć na śmierć i życie w JEJ obronie. Doprawdy, wzór empatii i myślenia o bliskich.

Zgadzam się w pełni.

Cytat:

I znów - dziewczyny, czy Wy naprawdę nie widzicie, co piszecie? Bella MOŻE dopiąć swego, jak się ucieknie do METOD. W tym związku na swoim stawia się poprzez szantaż, płacze i ultimatum - zero normalnych rozmów, zero dyskusji (a te, jeśli nawet występują, i tak kończą się jednym z powyższych). Dlaczego Wardo z Belką po prostu nie omówią spokojnie spornych kwestii? Gdzie w tej chorej relacji jest miejsce na wysłuchanie i przyjęcie argumentów drugiego partnera, bez forsowanie swojej opinii wbrew jego woli i chęci?

Nie wiem, jak dziewczyny, ale ja widzę :)
Dlaczego? A kto ich tam wie, taki mają układ, z którego oboje czerpią satysfakcję. Wiesz, nie lubię, gdy ktoś na siłę próbuje wskazać komuś, jaki to on jest nieszczęśliwy, wykorzystywany i ubezwłasnowolniony, gdy ta osoba tak naprawdę jest najszczęśliwsza na świecie i jej życie w pełni ją satysfakcjonuje. Po co narzucać innym swój tok rozumowania, swoje wartości i spojrzenie na związek? Każdy jak widać ma swoją receptę na szczęście i niech tak pozostanie.



Cytat:

Carlisle urodził się w XVII wieku, Jasper w czasie wojny secesyjnej, Emmett pod koniec Wielkiego Kryzysu. Wszyscy wydają się być perfekcyjnie dostosowani do funkcjonowania w dzisiejszym stuleciu. Twoje tłumaczenie byłoby całkiem dobre - wyjaśniałoby wiele z psychotycznych zachowań Eda - gdyby Meyer faktycznie konsekwentnie przedstawiała go jako osobę tkwiącą mentalnie w początkach XX wieku. Niestety, Stefie przypominają się "przedwojenne maniery" Edzia tylko w scenach oświadczyn i innych romantycznych chwil. Smarowanie ram okiennych, coby bez hałasu dostać się do domu obcej dziewczyny, niestety nie wlicza się do charakterystyki dżentelmena dawnych dni.

Co tu dużo gadać - Mayer mistrzynią słowa na pewno nie jest, a w jej książkach kryje się wiele sprzeczności. Ale tak sobie pomyślałam, że może dlatego Edward jest taki w stosunku do Belli, a przynajmniej tak nam to chciała pokazać Stephenie - oczywiście nieudolnie. Ale ja osobiście nie spodziewałam się czegoś więcej po tej sadze.
Podejrzewałam, że do Tolkiena to Mayerowej daleko Wink



Cytat:
Swoją drogą, wszystkie powyższe cytaty tylko potwierdzają fakt, że ta dwójka nie ma szans na "żyli długo i szczęśliwie". Belcia, jako silny i niezależny wąpierz wreszcie nie musi się pytać o zgodę i opierać na męskim ramieniu - tylko patrzeć, jak frustracja z powodu niezależności swej połowicy zeżre Warda niczym kwas i porzuci lubą dla innej bezwolnej mamei, która o swoje będzie się dopraszać poprzez siąpanie nosem i poświęcanie rodziny i przyjaciół.

Oj, trochę wiary w swoją własną wyobraźnię! Ta saga od początku do końca nie jest racjonalna, więc dlaczego niby głowni bohaterowie nie mieliby żyć długo i szczęśliwie? :) Nie odbieraj nadziei tym młodym dziewczynom, które być może to przeczytają, na wieczną miłość Edwarda do Belli, bo im się przykro zrobi Wink Skoro Edek może czytać w myślach, a Alice przepowiadać przyszłość, do Edward i Bella tym bardziej mogą być razem na wieczność, ot co! Laughing


Tak na marginesie, trochę z przymrużeniem oka prowadzę z tobą tą dyskusję, bo ja zdaję sobie sprawę, że w realnym życiu taka relacja byłaby nazwana co najmniej "niezdrową", ale ja po prostu kocham takie niewinne, naiwne historie, serio! Taka moja pseudoromantyczna dusza Cool


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BellaMarie13
Zły wampir



Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 302
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Królestwa Marzeń i Wyobraźni

PostWysłany: Nie 15:13, 30 Wrz 2012 Powrót do góry

[quote="jestem_twoj"\
Cóż, mogła mu powiedzieć 'pocałuj mnie w dupę, idę do wilkołaka', a jednak tego nie zrobiła, prawda? Jej to widać naprawdę pasuje.[/quote]

Nie. Cały problem polega na tym, że Belce tyrania Warda NIE pasuje. Nie pasuje jej, że wymontowuje jej silnik z auta, nie pasuje jej, że każe im się chajtnąć przed seksem, nie pasuje jej, że ją okłamuje. Co robi z tm fantem? Rozmawia? Wyznacza granice? Nie. Ucieka się do płaczu wzorem pięcioletniego dziecka, albo akceptuje wolę Pana Narzeczonego. Ta dziewczyna kompletnie nie potrafi rozwiązywać problemów w dojrzały sposób - albo zachowuje się jak pięciolatek, albo potulnie przystaje na pomysły partnera, mimo tego, że ich nie akceptuje.

Cytat:
Mayer z tego co pamiętam rozwiązała tą sprawę wahaniem nastrojów Belli wynikających z ciąży. Popłakała się, bo śnił jej się seks z Edwardem (może taki słaby był, czy coś Laughing akurat ten fragment zawsze mnie śmieszy Laughing), Edek nie mógł patrzeć na jej łzy, ona powiedziała jeszcze "proszę" i tak oto pani Cullen uwiodła swojego męża. Czy się płaszczyła? Nie sądzę. Poza tym uważam, że na swój własny zwariowany sposób Edek naprawdę chciał ją chronić. Wiedział, że ostatnim razem narobił jej w uniesieniu kilku siniaków i to go zniechęciło.


No, jeżeli jęczenie w drugą noc po ślubie: "Proszę...Ale ja Cię tak strasznie proszę..." nie jest wyrazem płaszczenia się, to zaiste nie wiem, co nim jest.
I jakie znów zagrożenie? Facet zachowuje się jak typowy pies ogrodnika: fajnie, że bzykanko ci się podobało, ale JA ustalam że od dzisiaj seksu ni ma, więc go ni ma - i nie dyskutuj niewiasto, bo JA wiem najlepiej, czy ostatnia noc była dla ciebie świetna, czy koszmarna.
Nie mówiąc już o tym, że trzy siniaki na krzyż to zaiste niespotykana zbrodnia podczas seksu...

Cytat:
Ja to widzę jednak nieco inaczej. Mogła powiedzieć NIE. Jestem przekonana, że siłą by jej nie zmusił do ślubu. Carlisle by ją zmienił za kilka dni i Edek nie miałby już wymówki do wymigania się od seksu, a myślę, że nawet pierwszy raz z Bellą-wampirzycą byłby dla niego bardziej satysfakcjonujący, bo nie musiałby się powstrzymywać. Ale ona chciała kochać się przed przemianą i koniecznie mieć w sobie jad Edka (ach ten romantyzm Laughing to też mnie akurat śmieszy Laughing), więc poszli na kompromis i oboje zyskali.


Tu nie chodzi o to, kto co zyskał, ale kto co stracił. Bella w tym układzie poświęca nie tylko swoje całe dotychczasowe życie, ale także przekonania - bo jest głęboko przeciwna instytucji małżeństwa. McSparkle nie poświęca zaś absolutnie nic - bo niczego nie traci ani poprzez jej przemienienie, ani poprzez seks po Bożemu. Kompromis, w którym tylko jedna strona musi się zrzec czegoś bardzo istotnego, nie jest żadnym kompromisem.

Cytat:
Na końcu książki zresztą Edek wycofuje się ze swoich roszczeń względem Belli, ale ona już sama chce za niego wyjść.


Zaraz tam wycofuje, chuć go dopadła i tyle...

Cytat:
Nie wiem, jak dziewczyny, ale ja widzę :)
Dlaczego? A kto ich tam wie, taki mają układ, z którego oboje czerpią satysfakcję. Wiesz, nie lubię, gdy ktoś na siłę próbuje wskazać komuś, jaki to on jest nieszczęśliwy, wykorzystywany i ubezwłasnowolniony, gdy ta osoba tak naprawdę jest najszczęśliwsza na świecie i jej życie w pełni ją satysfakcjonuje. Po co narzucać innym swój tok rozumowania, swoje wartości i spojrzenie na związek? Każdy jak widać ma swoją receptę na szczęście i niech tak pozostanie.


Związek, w którym trzeba nieustannie uciekać się do forteli i sztuczek aby uzyskać nieco niezależności z definicji nie jest związkiem zdrowym ani szczęśliwym. Przemoc psychiczna jest równie szkodliwa co fizyczna; to, że ktoś lubi, jak go w domu piorą kablem nie czyni z familli bitego zdrowej rodziny.


Cytat:
Oj, trochę wiary w swoją własną wyobraźnię! Ta saga od początku do końca nie jest racjonalna, więc dlaczego niby głowni bohaterowie nie mieliby żyć długo i szczęśliwie? :) Nie odbieraj nadziei tym młodym dziewczynom, które być może to przeczytają, na wieczną miłość Edwarda do Belli, bo im się przykro zrobi Wink Skoro Edek może czytać w myślach, a Alice przepowiadać przyszłość, do Edward i Bella tym bardziej mogą być razem na wieczność, ot co! Laughing


Moja wyobraźnia nie wyklucza niestety prawdopodobieństwa psychologicznego, więc nie widzę żadnych szans dla tych dwojga. A w to, że w uniwersum Meyerowej będą się nawzajem karmić tęczą, nie wątpię ani trochę - ta saga to jeden wielki mokry sen Stefci na temat bycia idealną Mary Sue.


Cytat:
Tak na marginesie, trochę z przymrużeniem oka prowadzę z tobą tą dyskusję, bo ja zdaję sobie sprawę, że w realnym życiu taka relacja byłaby nazwana co najmniej "niezdrową", ale ja po prostu kocham takie niewinne, naiwne historie, serio! Taka moja pseudoromantyczna dusza


No ale jak? W życiu niezdrowa, a na papierze ok, bo?

Nie mam żadnego problemu z tym, że ktoś lubi "Zmierzch". Naprawdę. mam problem z usprawiedliwianiem psychotycznych ruchów Edzia, bo obawiam się, że co niektóre dziewczęta zapatrzone w sagę mogą się wplatać w podobny związek, który jednak skończy się w bardzo odmienny sposób niż to, co nam serwuje Meyer.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
jestem_twoj
Wilkołak



Dołączył: 08 Wrz 2012
Posty: 149
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 16:07, 30 Wrz 2012 Powrót do góry

Dobrze więc, Bella jest nieszczęśliwa, ale nie odejdzie od Edwarda, bo... sama nie wiem co, Edward się nad nią znęca psychicznie i tak naprawdę jej nie kocha. Nie chce uprawiać z nią seksu, bo chce jej zrobić na złość, a nie dlatego że się boi. Bella poświęciła wszystko, Edward nic, za kilka lat wezmą rozwód i każdy pójdzie w swoją stronę, a Edward znajdzie sobie w nowej szkole nową dziewczynę. Ot i całą sagę szlag trafił, sory dziewczyny.


Cytat:
No ale jak? W życiu niezdrowa, a na papierze ok, bo?

Bo to fikcja.
Czytałam gdzieś kiedyś opowiadanie o zgwałconej dziewczynie, która po latach spotyka się ze swoim oprawcą i się z nim wiąże. Każdy to przyjął bez mrugnięcia okiem, bo to była wymyślona historia. W rzeczywistości nie miałaby miejsca.

Uczennica fantazjuje o swoim nauczycielu. Chyba każdy dobrze wie, że taka relacja w realnym świecie byłaby niezdrowa pod wieloma względami i ta uczennica też o tym wie. I dopóki fantazja pozostaje fantazją, nie widzę w tym niczego złego czy nienormalnego.
Tak samo jest w przypadku "Zmierzchu" - mam gdzieś racjonalne myślenie, Edek wszelkimi możliwymi środkami chce chronić Bellę, bo ją kocha, wszyscy są szczęśliwi i spełnieni i bajka trwa nadal. Jest to czysta fantazja Meyer i niech nią zostanie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BellaMarie13
Zły wampir



Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 302
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Królestwa Marzeń i Wyobraźni

PostWysłany: Nie 17:08, 30 Wrz 2012 Powrót do góry

jestem_twoj napisał:
Dobrze więc, Bella jest nieszczęśliwa, ale nie odejdzie od Edwarda, bo... sama nie wiem co, Edward się nad nią znęca psychicznie i tak naprawdę jej nie kocha. Nie chce uprawiać z nią seksu, bo chce jej zrobić na złość, a nie dlatego że się boi. Bella poświęciła wszystko, Edward nic, za kilka lat wezmą rozwód i każdy pójdzie w swoją stronę, a Edward znajdzie sobie w nowej szkole nową dziewczynę. Ot i całą sagę szlag trafił, sory dziewczyny.


Pisze po raz ostatni, bo gadanie po próżnicy mnie męczy. Stefa nie ma pojęcia o prawdopodobieństwie psychologicznym, i to dlatego Bella zachwyca się McSparklem, mimo że ten włazi jej do pokoju w nocy i rozwala auto. W rzeczywistości każda normalna osoba po spotkaniu takiego psychopaty wiałaby, gdzie pieprz rośnie; ponieważ jedno Edzio jest piękny, wszystkie jego wady zostają zrzucone na karb nadopiekuńczości i natychmiast wybaczone.
Nie, Edward nie zostawi Belli, bo jest mokrym snem Meyer, w związku z czym będzie przy niej trwał do skończenia świata. Gdyby jednak był realną osobą o takiej, a nie innej osobowości, związek z nim byłby koszmarem. Kropka.


Cytat:
Bo to fikcja.
Czytałam gdzieś kiedyś opowiadanie o zgwałconej dziewczynie, która po latach spotyka się ze swoim oprawcą i się z nim wiąże. Każdy to przyjął bez mrugnięcia okiem, bo to była wymyślona historia. W rzeczywistości nie miałaby miejsca.


Kompletnie mieszasz dwie sprawy.

Tak, możliwym jest, że taka historia wydarzy się na kartach papieru (w życiu też różne dziwy się zresztą zdarzają). Czytelnik przeczyta, odłoży na półkę i zapomni - ale to NIE znaczy, że będzie myślał o przedstawionym w książce gwałcie jako o rzeczy normalnej. Przemoc jest przemocą, zarówno w fikcji, jak i w życiu.

Cytat:
Tak samo jest w przypadku "Zmierzchu" - mam gdzieś racjonalne myślenie, Edek wszelkimi możliwymi środkami chce chronić Bellę, bo ją kocha, wszyscy są szczęśliwi i spełnieni i bajka trwa nadal. Jest to czysta fantazja Meyer i niech nią zostanie.


Życzę Ci - i piszę to absolutnie szczerze - abyś nigdy nie spotkała tak "troskliwego" mężczyzny na swej drodze. I dobrze, że odróżniasz fikcję od rzeczywistości - problem w tym, że wielka część fanek ma z tym poważny problem.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
jestem_twoj
Wilkołak



Dołączył: 08 Wrz 2012
Posty: 149
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 18:40, 30 Wrz 2012 Powrót do góry

BellaMarie13 napisał:
Gdyby jednak był realną osobą o takiej, a nie innej osobowości, związek z nim byłby koszmarem. Kropka.


Ale nie jest i mam wrażenie, że o to się właśnie rozchodzi. Meyer stworzyła taki świat, w którym Edward jest idealny, wszystko co robi sprowadza do jego troski o Bellę i jego big love. Nie sądzę, by ktoś taki jak Edward istniał naprawdę, więc patrzę na to wszystko z przymrużeniem oka. Dla mnie to po prostu czysta fikcja, nie analizuję tego tak na chłodno, jak to robisz ty.

Cytat:

Tak, możliwym jest, że taka historia wydarzy się na kartach papieru (w życiu też różne dziwy się zresztą zdarzają). Czytelnik przeczyta, odłoży na półkę i zapomni - ale to NIE znaczy, że będzie myślał o przedstawionym w książce gwałcie jako o rzeczy normalnej. Przemoc jest przemocą, zarówno w fikcji, jak i w życiu.

Związek z gwałcicielem też raczej do normalnych rzeczy nie należy, a jednak w tym opowiadaniu był całkiem normalny, bo dziewczyna potrafiła to tak sprzedać. Być może sam gwałt też można by było opisać jako coś normalnego, co nie pokrywało by się oczywiście z rzeczywistością.

To Meyer wykreowała taki świat, w którym zachowanie Edwarda to nic złego, a wręcz przeciwnie. W świecie "Zmierzchu" to nie przemoc, to nadopiekuńczość. Zakładam, że autorka chciała właśnie tak przedstawić Edwarda, jako nadopiekuńczego, a nie jako psychopatę.
Więc czy uważam, że mężczyzna zakradający się nocą do kobiety przez okno, żeby patrzeć, jak śpi, uszkadzający jej samochód, żeby nie pojechała do przyjaciela oraz robiący inne dziwne rzeczy jest niebezpieczny? Tak, jak najbardziej.
Czy uważam, że Edward jest psychopatą niebezpiecznym dla otoczenia (pomijając to, że jest wampirem)? Nie, nie uważam tak. No i zabij mnie, ale po prostu kupiłam to, co sprzedała mi Meyer, bo chciałam to kupić. Mogłabym na to wszystko spojrzeć racjonalnie tak jak ty - ale po prostu nie chcę. Chcę, żeby to dla mnie dalej była tylko niewinna, naiwna historia.

Cytat:


Życzę Ci - i piszę to absolutnie szczerze - abyś nigdy nie spotkała tak "troskliwego" mężczyzny na swej drodze. I dobrze, że odróżniasz fikcję od rzeczywistości - problem w tym, że wielka część fanek ma z tym poważny problem.


Jak pisałam - nie sądzę, żeby ktoś taki jak Edward istniał. Odróżnianie fikcji od rzeczywistości powinno stanowić podstawową umiejętność każdego czytelnika (oprócz umiejętności czytania rzecz jasna) - nie wyobrażam sobie nie odróżniać od siebie tych dwóch rzeczy, jeśli się nie chce wylądować w psychiatryku.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BellaMarie13
Zły wampir



Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 302
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Królestwa Marzeń i Wyobraźni

PostWysłany: Nie 19:46, 30 Wrz 2012 Powrót do góry

jestem_twoj napisał:


Jak pisałam - nie sądzę, żeby ktoś taki jak Edward istniał. Odróżnianie fikcji od rzeczywistości powinno stanowić podstawową umiejętność każdego czytelnika (oprócz umiejętności czytania rzecz jasna) - nie wyobrażam sobie nie odróżniać od siebie tych dwóch rzeczy, jeśli się nie chce wylądować w psychiatryku.



Edward nie jest realny, podobnie jak realny nie był Wokulski czy Werter - co nie zmienia faktu, że poprzez te fikcyjne postacie autorzy przedstawiali pewne istniejące w rzeczywistości typy osobowości i ich zachowania analizowane są na lekcjach jako decyzje ludzi z krwi i kości. Jak już mówiłam - Edward bez wątpienia będzie milusi i wierny do końca świata; wynika to jednak jedynie z chciejstwa autorki, która nie potrafi przełożyć cech, w które ubrała swe kukiełki na prawdopodobne psychologicznie reakcje otoczenia

Jestem-twoj - jakkolwiek wciąż nie rozumiem Twej logiki, która sprawia, że psychopatyczne zachowania na kartkach powieści stają się mniej psychopatyczne tylko dlatego że tak twierdzi autorka, cieszę się że przynajmniej dostrzegasz niebezpieczeństwo takich działań w realnym świecie. Problem polega na tym, że niestety - niestety, istnieją na naszej planecie Twihardy, które nie widzą nic zdrożnego w postępowaniu Edzia - ani na płaszczyźnie literackiej, ani rzeczywistej - i w tym kryje się prawdziwa tragedia tej sagi, a nie w marnej fabule czy kiepskich postaciach.[/quote]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin