FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Nagi Koleś Z Góry (TNGUS) [T][NZ][+18] rozdział 29 (23.07) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Dreamteam
Wilkołak



Dołączył: 20 Maj 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 10:43, 21 Sie 2010 Powrót do góry

Rozdziały można także znaleźć w formacie .pdf na [link widoczny dla zalogowanych]

Rozdział 3
Bella

Wraz z moimi dwiema najlepszymi przyjaciółkami siedziałyśmy na werandzie przed budynkiem, w którym mieszkałam, patrząc na ludzi albo jak to stwierdziła Rose "oglądając nieźle zbudowanych facetów."
- Jesteście ciche dla odmiany - powiedziałam, opierając się na łokciach i pozwalając popołudniowemu słońcu ogrzać moją twarz.
- Patrzymy na facetów, Bello. Powinnaś spróbować - zażartowała Rose.
Alice spuściła okulary przeciwsłoneczne, aby mieć lepszy widok na coś w oddali.
- Poważnie, mogłabyś pożądliwie pogapić się trochę w swoim życiu - poinformowała mnie.
- Zadziwiające jak szybko obie zmieniacie się w prymitywne laski. Mogłybyście zmienić "Ulicę Sezamkową" w coś zupełnie sprośnego - odburknęłam, wywracając oczami.,
- Laski, proszę! - prychnęła Alice. - To i tak jest sprośne! Bert i Ernie? Totalnie gejowscy - dodała z uśmieszkiem.
- Muszę przyznać, że masz rację. Ernie w wannie z Bertem, tylko stojąc tam? Bardzo w stylu "Little Ashes"* - wywnioskowała Rose.
- Obrzydliwe. Okej, Ciasteczkowy Potwór… on chyba jest uzależniony od seksu – dumałam.
Przyjaciółki spojrzały na mnie i roześmiały się.
- No no no, kim jest to wysokie ciasteczko idące w naszą stronę? – zapytała Rose.
- O cholerka. Nieeeezły – przyłączyła się Alice.
Spojrzałam w kierunku, gdzie zobaczyły kogoś zupełnie zniewalającego. Natychmiast rozpoznałam wysoką postać idącą w naszą stronę - jego wyraźnie zmierzwione włosy i nieznacznie zgarbiony chód są dla mnie znajome czy chciałam tego, czy nie.
- Och, to NKZG. To Edward - poinformowałam je.
Zbliżył się do nas, wchodząc do środka. Miał czarne okulary przeciwsłoneczne, koszulkę, krótkie bojówki i ten wszystkowiedzący uśmieszek.
- To twój sąsiad? O mój Boże, Bello, to jakieś niedopowiedzenie? Powiedziałaś słodki, nie zajebiście seksowny - wyszeptała Rose.
- Panie, cześć, Bello. Miło cię widzieć - powiedział Edward, wchodząc na schody i podchodząc wolnym krokiem do drzwi. Zatrzymał się, gdy Alice zablokowała mu drogę.
- Cześć, nieznajomy - powiedziała.
- Dziewczyny, to mój sąsiad, Edward. Edwardzie, to Alice i Rose - przedstawiłam ich sobie.
- Hej, Edwardzie. Bella mówiła nam o tobie. Powiedziała, że jesteś raczej milutki – powiedziała Rose, a dwa ostatnie słowa powiedziała wolniutko i wymownie.
Czemu one są takie wstrętne?
Zaczęli natychmiast chichotać, a ja mogłam jedynie na nich patrzeć. Odciągnęłam Alice z drogi Edwarda, aby mógł dojść do drzwi. Ja i nagi spojrzeliśmy na siebie krótko, zanim puścił oczko i wszedł do środka.
- Jasna cholera, Bello - powiedziała Alice, wpatrując się we mnie.
- Grr, okej! Może trochę to zminimalizowałam. Jest totalnie seksowny. Szczęśliwe? Ale mówię wam, on interesuje się naprawdę, ale to naprawdę tylko sobą. I to do granic możliwości. Po prostu… blee – napomniałam.
- Ona oszalała – powiedziała Rose do Alice, jakby nie było mnie obok.
- I nawet nie zauważyła tego, Rosie. Nawet nie zauważyła – odpowiedziała Alice, kręcąc głową.
- Czego nie zauważyłam? – zapytałam, marszcząc brwi. – Stoję tutaj! Halo!
- Bello. On wpatrywał się w ciebie. Jakbyś była Wrapstarem z KFC – powiedziała Rose.
- Praktycznie bzyknął cię spojrzeniem – wyjaśniła Alice.
- I? Zapewne patrzy tak na każdą kobietę – odpowiedziałam, nie rozumiejąc o co taki krzyk.
- Laska, jeśli spojrzałby na mnie tak jak na ciebie, nie byłoby mnie już tutaj. Byłabym na górze, pozwalając twojemu sąsiadowi zdjąć z siebie bieliznę La Perla zębami – poinformowała mnie Rose.
- Klasycznie Ro, klasycznie – odpowiedziałam, wywracając oczami.
- Powinnaś spróbować więcej z nim rozmawiać. Nie zje cię, chyba, że chcesz, aby to zrobił – powiedziała Alice, zanim Rose roześmiała się histerycznie.
- Nigdy nie macie niczego lepszego do roboty niż męczenie mnie – oskarżyłam je, zanim wstałam i wróciłam do środka.
Później tego wieczora siedziałam przy biurku, pracując otoczona książkami, kiedy usłyszałam głośne zamieszanie na korytarzu. Wśród licznych odgłosów dało się wyróżnić kroki, głosy i śmiechy. Byłam zaciekawiona, więc wstałam i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je na tyle, by móc zerknąć jednym okiem.
Dwie bardzo długonogie, bardzo wyuzdane kobiety w skąpych sukienkach, które szły pod rękę, śmiejąc się do rozpuku i oczywiście potykały się od nadmiaru alkoholu. Blondynka odwróciła się i spojrzała za siebie.
- No dawaj, Edwardzie, nie każ nam czekać – wymamrotała z uśmiechem.
Druga kobieta, brunetka, wtedy mnie zauważyła.
- Cześć – zachichotała, patrząc na mnie. – Przepraszam za przeszkadzanie ci w… czymś tam – dodała z protekcjonalnym prychnięciem.
Obie dziewczyny spojrzały na siebie, zaśmiały się i poszły dalej. Gdy właśnie miałam zamknąć drzwi, Edward przeszedł obok.
- Dobry wieczór, Bello – powiedział z uśmieszkiem.
- Hej – odpowiedziałam szorstko, nawet nie patrząc na niego.
- Wróciłaś do jednej sylaby, hę, brązowooka? Mówiłem ci, że wiem, kim jestem – przypomniał mi z uniesioną brwią.
Może i mówię jednosylabowo, ale za to w tym jednym słowie ukazuję swój cały wstręt, dezaprobatę i rozczarowanie. Nic z tego nie jest stracone na Edwarda – ani trochę tej goryczy. Chociaż nie wyczuł tego, nieważne jak bardzo nie podobało mi się to, co widzę, wciąż nie mogłam przestać na to patrzeć.
Czekałam, dopóki jego kroki ucichły, zanim zamknęłam drzwi.
Wracając do biurka, po raz kolejny zwróciłam uwagę na laptopa i zaktualizowałam swój status na Twitterze:
Jednocześnie obrzydzona i nieznośnie nakręcona.
Mój tydzień skończył się całkiem bezceremonialnie, udając mi się unikać Edwarda po jego trójkącie późnym wieczorem. W sobotni wieczór Rose i Alice nakłoniły mnie pochlebstwami na pójście na studencką imprezę bractwa poza kampusem, odbywającą się w starym wiktoriańskim domu, jednym z należących do bractwa. Stałyśmy na zewnątrz na tylnym trawniku, pijąc chrzczone piwo. Próbowałam wyglądać, jakbym się dobrze bawiła, ale to wyraźnie nie działało. Chciałam po prostu siedzieć w swoim mieszkaniu, czytać i przebrnąć przez to wszystko.
- Mówię ci, Bello, nigdy nie słuchasz. Musisz olać tego gościa, wyrzucić go ze swojego systemu – poradziła mi Rose.
Powiedziałam im o tym, że widziałam Edwarda z tymi dwiema puszczalskimi. Musiałam brzmieć bardziej jadowicie niż zamierzałam, ponieważ obie wydawały się myśleć, że naprawdę martwię się, widząc go z innymi kobietami. To nie o to chodziło. To, czym się przejmowałam, to jego nonszalancja. Nie, jego zarozumialstwo, co do jego seksualnych podbojów. Uważam to raczej za odrażające.
Ale nadal nie mogę oderwać myśli od niego nawet na chwilę. Lepiej nie mówić tego moim przyjaciółkom.
- Zrozum, jest seksowny i mądry, mieszka na górze. Idź tam co jakiś czas z głupią wymówką. On cię nie odrzuci. Z Rose widziałyśmy, w jaki sposób na ciebie patrzył – powiedziała Alice, zgadzając się z Rose.
- No nie wiem. To wydaje się złym pomysłem. Myślę, że jedynym powodem, przez który interesuję się nim to, że wiem, iż jest złym pomysłem. Jakby miało się grać w coś niebezpiecznego, rozumiecie? - wyznałam.
- Niezupełnie. Nie rozumiem – odpowiedziała Alice ze śmiechem. – On jest pewnie takim kolesiem, który jest zajebisty w łóżku. Przyznałaś, że on ci się podoba, chociaż go nie dotkniesz. To nie ma żadnego cholernego sensu, bez obrazy, kochaniutka – wyjaśniła Alice.
- Poważnie, Bello, o co chodzi? – zapytała Rose, naprawdę chcąc ode mnie odpowiedzi, której nie miałam. – Co, polujesz na męża albo coś takiego? Ulice Cambridge nie są zasłane kochankami, którzy czekają, aż ich zaadoptujesz jak szczeniaczka. Wszyscy są dupkami. Ten akurat nie udaje, że nim nie jest – dodała.
- Złe by było zabawić się trochę? - zapytała Alice.
- Nie, chyba nie – przyznałam, nieco z zakłopotaniem.
- O patrzcie, to Emmett i Jasper. Zawsze możemy na nich liczyć, jeśli chodzi o dobrą zabawę – powiedziała Rose ze znaczącym uśmiechem.
Obie zaśmiały się i zamachały do chłopaków, aby podeszli. Był z nimi kolega, ale nie rozpoznawałam go. Emmetta i Jaspera poznałam na imprezie rok temu. Obaj mieli krótkie epizody z Rose i Alice. Miejmy nadzieję, że ta czwórka w tym roku zrobi to dobrze.
- Świetnie, znowu stadko adoratorów – wymamrotałam z przygnębieniem.
Wiedziałam, co to oznacza, kiedy Alice i Rose zostają rozproszone przez ich „randki”. Bella zostaje pozostawiona sama sobie albo gorzej, skazana na towarzystwo idioty przez całą noc.
- Przysięgam na Boga, Bello. ZERŻNIJ kogoś – powiedziała do mnie Alice z żartobliwym gniewem.
- Hej, Emmett, hej, Jasper – powiedziała Rose, witając chłopaków.
- Rose, co tam? – odpowiedział z uśmiechem Emmett. – To mój znajomy Jake. Jake, to Rose, Alice i… sorka, nigdy nie mogę zapamiętać twojego imienia – powiedział do mnie.
- Bella – przypomniałam mu.
- Cześć, Bello, miło cię poznać – powiedział Jake, wyciągając rękę.
- Yyy, przynieść ci piwa? – zaoferował, ale uniosłam kubek, który miałam już w dłoni.
- Już mam, dzięki.
I wtedy obydwoje zaczęliśmy mówić w tym samym czasie, co doprowadziło nas do niezręcznego śmiechu.
- Więc często przychodzisz na takie imprezy? – zapytał.
- Niezupełnie. Zazwyczaj Dyludyludi i Dyludyludam** odrywają mnie od mojej pracy, odkurzają mnie i wystawiają na działanie świeżego powietrza – zażartowałam.
- To dobrze. Każdy potrzebuje tego trochę. Moi przyjaciele też musieli mnie tu zaciągnąć – odpowiedział z lekkim uśmiechem.
- No widzisz, to możemy przewietrzyć się razem. Na jakim jesteś kierunku tak w ogóle? – zapytałam, próbując ciągnąć rozmowę.
- Filozofia. Moralizujący Relatywizm. Te palące pytania – odpowiedział z ciężkim sarkazmem.
- Ach, Jean-Paul Sartre, Friedrich Nietzsche. Bardzo poważne. Nie sądzę, że siadali razem i opowiadali sobie nieprzyzwoite limeryki – zażartowałam ponownie.
- Hej, teraz tak to nie wygląda – zrugał żartobliwie. – Okej, może tak jednak jest – przyznał.
Jasper podszedł do nas i zapytał, czy dołączymy do reszty w Grze Królów***. Niechętnie zgodziłam się przez to, że zawsze przegrywam w tego typu grach, ale naprawdę nie chciałam być aspołeczna, więc Jake i ja dołączyliśmy do moich znajomych w środku. Usiedliśmy przy stole w wielkim salonie. Po godzinie moje przywidywanie się spełniło i miałam więcej do wypicia niż ktoś inny, i byłam wyraźnie pijana.
- Nie wiem, czemu grasz w takie gry, Bello, zawsze jesteś najgorszym graczem i jako pierwsza rezygnujesz – przypomniała mi Rose.
- Tak, można by pomyśleć, że już się przyzwyczaiłam. Chyba wezwę taksówkę i pojadę do domu. Zgodzą się na taki krótki kurs? – zapytałam, rzucając karty na stół.
- Mogę cię odprowadzić. Jeśli chcesz – zaoferował Jake.
Rose uniosła subtelnie brew do mnie i kiwnęła głową, zachęcając mnie, aby zgodzić się na ofertę Jaka.
- Tak, świetnie – powiedziałam.
Wstaliśmy, pożegnaliśmy się i skierowaliśmy na cichą ulicę. Rozmawialiśmy, idąc do mojego budynku. Czułam się dobrze, rozmawiając z Jakem. Jest jednym z tych przyjaznych typów, których nie spotykałam zbyt często.
- Jesteśmy na miejscu – powiedziałam, gdy doszliśmy pod mój budynek.
- Hej, może spotkamy się jakoś na kampusie. Zaproszę cię do znajomych na facebooku i może pójdziemy na kawę?
- Super.
Podszedł bliżej i nagle byłam trochę zdenerwowana.
- Cóż, dobranoc.
- Dobranoc.
Pochylił twarz do mojej i pocałował mnie, ale odwróciłam głowę. Z jakiegoś powodu to nie było właściwe, jakby mój kuzyn próbował obściskiwać się ze mną lub coś w tym stylu. Wyglądał na urażonego, więc spróbowałam uśmiechnąć się do niego.
Jake podszedł jeszcze bliżej i ponownie próbował mnie pocałować, tym razem trochę bardziej uparcie.
- Jake, przepraszam – powiedziałam, odwracając się od niego i biorąc krok w tył.
Byłam zbyt zawstydzona, aby spojrzeć na niego, więc wpatrywałam się w chodnik.
Usłyszałam zamykanie drzwi samochodu i zbliżające się kroki – to Edward.
- Bello, wszystko w porządku? – zapytał, widząc moją dziwną minę.
- Wszystko z nami okej– poinformował go Jake.
Edward spojrzał na niego, jakby go oceniał. Nagle przyglądali się sobie nawzajem, debatując cicho czy być, czy nie cywilnym albo konfrontacyjnym.
- Nie ciebie pytałem – powiedział Edward.
- Ale ja mówię do ciebie – odpowiedział Jake przez zaciśnięte zęby. Złapał mnie za ramię i odciągnął.
- Yy Jake, może powinieneś… - próbowałam powiedzieć, ale Edward mi przerwał.
- Bello, czy ten koleś sprawia ci kłopoty? – zapytał, delikatnie szarpiąc za moje ramię.
Czy ja, do kurwy nędzy, jestem szmacianką? To idiotyczne.
- Nie, on tylko odprowadzał mnie do domu. Jake, to mój sąsiad, Edward – powiedziałam do nich, próbując załagodzić napięcie. – Właśnie się żegnaliśmy, prawda Jake? – dodałam.
- Idealnie – powiedział ze sztucznym uśmiechem Edward. – Dobranoc, Jake. – Dodał, ciągnąc mnie w stronę drzwi.
- Edwardzie! – zaprotestowałam, ale to na nic. Edward praktycznie wciągnął mnie do środka. – Pa, Jake – wymamrotałam.
Jake wyglądał, jakby cholernie chciał zabić Edwarda, ale nic nie powiedział. Odwrócił się na pięcie i odszedł, głośno tupiąc.
- Na pewno wszystko dobrze? – zapytał Edward, gdy weszliśmy na korytarz.
- Tak! Nie potrzebowałam twojej pomocy. Umiem zadbać o siebie – powiedziałam zezłoszczona, wyjmując klucze.
- Nigdy nie powiedziałem, że tak nie jest. Chciałem tylko upewnić się, że ten koleś ci się nie naprzykrzał.
- Wiesz co? Sama wplątałam się w tę sytuację i sama mogłam z niej wyjść.
- Nie możesz zawsze kontrolować tego, co ludzie ci zrobią.
I tak właśnie zaczęłam wyrzucać z siebie słowa. Coś we mnie pękło. Edward myślał, że może tak po prostu napaść i zachowywać się, jakby miał jakąś władzę nade mną, wywołując to, że zagotowała się we mnie krew.
- Wiem o tym! Wiem o tym naprawdę dobrze. Wszystko, co mi się przydarzyło, było poza moją kontrolą, zaufaj mi. Więc nie poddawaj mnie psychoanalizie, jakbym była jakimś pieprznym obiektem testowym czy coś. Czemu w ogóle się tym przejmujesz? Myślałam, że wiesz, jaki jesteś, prawda? Tylko świnią? – rozprawiałam, a moje oczy rozszerzyły się ze złości i urażonej dumy.
- Oo. Czemu jesteś taka wkurzona? Wiesz co? Jesteś nieszczęśliwą, małą świętoszką. Jesteś zdeterminowana, by mnie nie lubić – wypalił w odpowiedzi.
- A ty jesteś dupkiem. Dobranoc, Edwardzie. Zostaw mnie w spokoju – odburknęłam, ostatecznie otwierając drzwi.
Weszłam do swojego mieszkania i natychmiast zatrzasnęłam drzwi. Poczułam, jak moja twarz naprężyła się natychmiastowo, a oczy zaczęły szczypać. Słyszałam wypełnione złością kroki Edwarda na schodach.
Czując się beznadziejnie i smutno, zrobiłam jedyną rzecz, o której mogłam myśleć. Wzięłam laptopa, położyłam się na łóżku i zaczęłam pisać na blogu.
Nastój: wciąż trochę pijany i spieprzony, na różnorakie sposoby.
Dzisiaj powstrzymałam swoje zirytowanie na wilka w owczej skórze i skierowałam je na owcę w skórze wilka. Wściekłam się na NKZG za bycie miłym. A to dlatego, że jestem kiepska. I dlatego, że zdaje się, iż może czytać moje myśli i to jest kurewsko NIEZNOŚNE. Nie wiem czy całować, lizać, gryźć i obmacywać go, czy zbić butem. Doprowadza mnie do szału. I naprawdę, ale to naprawdę właśnie tak. Dupek. Miły, inteligentny, dobrze wyglądający dupek.

Opadłam na poduszki twarzą do dołu i długo płakałam przed zaśnięciem.

* Little Ashes – film z 2008 roku o Salwadorze Dali, z Robertem Pattinsonem w roli Dalego
** Dyludyludi i Dyludyludam – bliźniaki z bajki „Alicja w Krainie Czarów”
*** Gra Królów – gra na picie alkoholu, wykorzystująca karty

Rozdział 4


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dreamteam dnia Śro 13:13, 15 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Sob 12:21, 21 Sie 2010 Powrót do góry

świetny rozdział, tak już po 3 rozdziałach polubiłam ta historię, że nie mogę życ bez niej i z każdym rozdziałem będę chciec więcej...
szkoda, że nie ma rozdziałów, lub chociaż maleńkich fragmentów z punktu widzenia Eda, bo naprawdę ciekawi mnie co on sądzi o Belli i to w takich jak ta z Jakem lub jak widzi jej koleżanki:)
czekam już na następny
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nikki_944
Zły wampir



Dołączył: 03 Wrz 2009
Posty: 478
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: WRZ

PostWysłany: Sob 12:35, 21 Sie 2010 Powrót do góry

Cieszę się, że pojawił się nowy rozdział.
Nie działo się zbyt wiele, jedyne co mi się podobało to jak dziewczyny oglądały tych facetów i w końcu trafiły na Edwarda. Fajnie, że pojawili się Emmett i Jasper i szkoda, że Jacob, w końcu on oznacza kłopoty jak można było się przekonać pod koniec tego rozdziału.

Świetne tłumaczenie, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Weny i czasu,
pozdrawiam Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dreamteam
Wilkołak



Dołączył: 20 Maj 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 12:50, 21 Sie 2010 Powrót do góry

zawasia, rozdział 5 jest EPOV, później już na zmianę, będzie różnie Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
valentin
Zły wampir



Dołączył: 03 Kwi 2010
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 13:04, 21 Sie 2010 Powrót do góry

No, no no... Nie mogę doczekać si piątego rozdziału. Biedna sfrustrowana Bella. A Edek jaki zaborczy kiedy "ratował" ją z rąk Jackoba. Kiedy przeczytałam Emmett i Jasper, od razu pomyślałam, że ten trzeci to Edek, no cóż to by było zbyt przewidywalne... Tłumaczenie czyta się bardzo lekko. Oby następny rozdział ukazał się jak najszybciej :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
belongs_to_cullens
Wilkołak



Dołączył: 27 Sty 2010
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 10:09, 23 Sie 2010 Powrót do góry

Jak ja lubię rozmowy dziewczyn:) Chciałam na początku zacytować moje ulubione fragmenty, ale im dalej czytałam, tym bardziej dochodziłam do wniosku, że musiałabym cytować je całe:))

Bardzo jestem ciekawa punktu widzenia Edwarda oraz tego, co to były za pijane dziewczyny z nim, nie wydaje mi się, aby to faktycznie był trójkącik.

Tłumaczenie, jak zwykle, rewelacyjne:) Czytałam każde Wasze tłumaczenie i zastanawiam się, czy nie nudzą Was już opinie mówiące o tym , jak dobrze to robicie?Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Phebe
Wilkołak



Dołączył: 17 Kwi 2010
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sleepy Hollow

PostWysłany: Pon 14:10, 23 Sie 2010 Powrót do góry

Jeśli chodzi o tłumaczenie zabawnych (pikantnych) dialogów, to odwalacie kawał dobrej roboty! Ok!
Co prawda, nie obyło się bez kilku zgrzytów i powtórzeń, ale ogólnie czyta się bardzo lekko i płynnie!
Mmm, purytańska Bella i rozpustny Edward?
Już nie mogę doczekać się piątego rozdziału! Co też siedzi w ślicznej główce naszego seksownego dupka?
Bella powala mnie swoimi wpisami na blogu...

Cytat:
Nie wiem czy całować, lizać, gryźć i obmacywać go, czy zbić butem. Doprowadza mnie do szału. I naprawdę, ale to naprawdę właśnie tak. Dupek. Miły, inteligentny, dobrze wyglądający dupek.


Oj. chciałabym zobaczyć, jak bije go butem... Mr. Green
Nie, wcale nie jestem perwersyjna... przewala oczami


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
I_want_to_be_Vampire
Człowiek



Dołączył: 18 Lip 2010
Posty: 68
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 16:39, 23 Sie 2010 Powrót do góry

Cytat:
Nie wiem czy całować, lizać, gryźć i obmacywać go, czy zbić butem. Doprowadza mnie do szału. I naprawdę, ale to naprawdę właśnie tak. Dupek. Miły, inteligentny, dobrze wyglądający dupek.
Wow świeny ff Bella świętoszka, Eddy Świnka, co z tego wyjdzie Twisted Evil devil Miziu-Miziu
Edit. Kiedy nowy rozdział ... ?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez I_want_to_be_Vampire dnia Pon 16:40, 23 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
juleczka
Nowonarodzony



Dołączył: 04 Kwi 2009
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 19:00, 23 Sie 2010 Powrót do góry

podoba mi się, nie jest może wprawdzie takie zbyt oryginalne jeśli chodzi o bohaterów, ponieważ spotkałam podobnych w niektórych opo, ale mi sie podoba dlatego trzymam kciuki, śmieszną mnie te sprośne rozmowy dziewczyn jestem na tak weny Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Madie0810
Nowonarodzony



Dołączył: 14 Sie 2010
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: tam gdzie wzrok nie sięga ;D

PostWysłany: Pią 12:55, 27 Sie 2010 Powrót do góry

dziewczyny są najlepsze Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dreamteam
Wilkołak



Dołączył: 20 Maj 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 8:56, 28 Sie 2010 Powrót do góry

Rozdziały można także znaleźć w formacie .pdf na [link widoczny dla zalogowanych]

Rozdział 4
Bella

Alice i Rose siedziały ze mną w moim salonie, podczas gdy ja wpatrywałam się bezmyślnie w ścianę i wzdychałam.
Rose, siedząc koło mnie na kanapie, trzymała moją stopę i malowała paznokcie.
- Więc ty i twój przyjazny sąsiad nie żyjecie już w przyjaźni, hę? – zapytała.
- Nie, nie rozmawialiśmy już jakiś tydzień. Widujemy się na korytarzu i witamy. Tylko tyle - odpowiedziałam.
- Bello, czemu nie pójdziesz i nie pogodzisz się z nim? – zapytała Alice, spoglądając w górę znad paznokci, które sobie malowała.
- Ponieważ był dla mnie słodki przez jakieś trzy sekundy. A poza tym, odkąd się tu wprowadziłam jest dla mnie totalnym dupkiem. Ma, poważnie, nieskończenie długą kolejkę łatwych lasek. To obrzydliwe – poskarżyłam się.
- Okej, więc parada takich lasek jest irytująca, ale nie sądzisz, że osądzasz tego kolesia trochę za surowo? Chyba możesz być jego koleżanką, nie przejmując się jego laskami. To nie powinno cię wkurzać, jeśli jesteście tylko przyjaciółmi, prawda? – powiedziała Alice.
- Tak, to prawda. To nie jest moja sprawa – zgodziłam się, widząc, o co jej chodzi.
- Jednak, wiesz co? – zapytała Rose.
- Co? – odpowiedziałam pytaniem.
- Będziesz miała seksowne paznokcie u stóp. Hej, czy on przypadkiem nie obmacywał twojej stopy? Może ma taki fetysz. Możesz zrobić mu dobrze stopą – powiedziała z prychnięciem.
Ona i Alice wybuchły śmiechem na ordynarny humor Rose.
- Rose, ty i Alice musicie być w jakimś programie albo może doradztwie. Nikt nie powinien tak dużo myśleć o fiutach. To nie jest normalne – zażartowałam.
- Więc spróbujesz odezwać się do niego, czy nie? – zapytała Alice.
- Nie wiem. Byłam suką dla niego. Jestem pewna, że by się nie przejął, jeśli kiedykolwiek bym się do niego nie odezwała – odpowiedziałam ze smutnym westchnieniem. – Chyba zareagowałam zbyt mocno, ale teraz nie wiem jak to naprawić. Nie mogę nic na to poradzić, ale myślę, że to jest nieodwracalne – wyjaśniłam.
- I to dziewczyna, którą kocham, urodzona optymistka! – dokuczyła mi Rose.
- Wiesz, jesteś mniej denerwująca, kiedy zachowujesz się sprośnie. Rozdrażniona już gorzej. Poważnie. Musisz zostawić to profesjonalistom, Rose – poinformowałam ją.
- Może gdybyś miała trochę mniej tej złości i goryczy, wraz z nami mówiłabyś cały dzień o penisach – zauważyła Alice.
- Potrzebujesz tego kolesia albo jakiegokolwiek kolesia, naprawdę, aby pozbyć się tej złości. Szczerze, taki facet zasłużyłby na nagrodę Nobla. Złagodziłby dużo cierpienia na świecie, gdybyś się wyżyła. Wielokrotnie – dodała Rose.
- Czemu? Czemu ja w ogóle się z wami przyjaźnię? – zapytałam retorycznie ze śmiechem.
- Ponieważ w głębi ducha wiesz, że naprawdę potrzebujesz się z kimś przespać – powiedziała mile Alice.
O wiele później tego wieczora obudziłam się w łóżku przez jasne, migające światło w pokoju. Jasny błysk światła, który oświetlił mój pokój, zanim usłyszałam głośne walnięcie, sprawił, że wrzasnęłam.
Wyskoczyłam z łóżka i sapnęłam, zanim to wszystko się powtórzyło; jaskrawy blask, a następnie strasznie głośne BUM.
- Cholera – wymamrotałam, czując jak mój oddech przyśpieszył. Moje serce zaczęło bić jak oszalałe.
Naprawdę, ale to naprawdę nienawidzę burz. Śmiertelnie się ich boję.
Udałam się do kuchni po napój z lodówki, kiedy nastąpił trzeci błysk i ogłuszający grzmot. Nagle pokój pogrążył się w ciemnościach; światło z lodówki zgasło, a jej ciche brzęczenie ucichło. Zielony blask zegara w mikrofalówce także zniknął.
Gdy zobaczyłam i usłyszałam kolejny błysk i trzask byłam wystraszona na maksa – światła były wyłączone i wszystko było niesamowicie ciche, oprócz burzy. Słyszałam jedynie małe odgłosy stąpania i poczułam panikę w klatce piersiowej, jakiej długo już nie czułam.
- Okej, to było za głośne – powiedziałam do siebie, a moje dłonie zaczęły drżeć.
Chociaż Edward i ja nie rozmawialiśmy, strasznie chciałam pójść na górę i zobaczyć czy u niego także nie ma prądu. Oczywiście, jak to moje szczęście, nie mogłam znaleźć w mieszkaniu ani latarki, ani świeczki.
Szłam, szukając drzwi po ciemku. Korytarz był przyćmiony, ponieważ światła były wyłączone. Wbiegłam po schodach i zapukałam do drzwi Edwarda. Otworzył je naprawdę szybko, trzymając latarkę. Poczułam, jak ulga rozlała się po moim ciele, gdy dostrzegłam jego twarz. Jego włosy były w totalnym nieładzie, a koszulka i bokserki były pogniecione od snu.
- Hej, u ciebie też wysiadło światło? – zapytał.
- Tak i nie mam pojęcia, gdzie mam latarkę, a nawet jeśli ją mam, to nie sądzę, że są w niej baterie – wyznałam, czując się nieprzygotowana.
Nastąpił kolejny ogłuszający grzmot i podskoczyłam z niespodziewanego hałasu. Edward zobaczył zaskoczony wyraz mojej twarzy i jego mina zmieniła się, wydawała się delikatnie rozśmieszony, ale także zainteresowany.
- Wejdź, właśnie miałem zrobić herbatę – powiedział, otwierając drzwi, abym mogła wejść.
- Dzięki – powiedziałam cicho, spoglądając w dół, gdy wchodziłam do jego mieszkania.
Usiedliśmy w salonie na jednej z dużych, brązowych sof, sącząc herbatę, a jedynymi dźwiękami były grzmoty. Nasza względna cisza stawała się dla mnie coraz bardziej krępująca, więc wysiliłam się, aby przemówić.
- Edwardzie - zaczęłam. – Przepraszam, że się pokłóciliśmy i za to, jak na ciebie napadłam. Nie powinnam była tak robić – powiedziałam cicho.
Wpatrywałam się w jego kubek z herbatą, jakby było w nim coś naprawdę interesującego.
- Nie martw się tym. Nazwałem cię świętoszką, więc sadzę, że jesteśmy kwita – odpowiedział z niewielkim półuśmieszkiem.
Nie cierpię przyznania tego, nawet samej sobie, ale naprawdę tęskniłam za tą jego miną podczas tego tygodnia, kiedy ledwie widzieliśmy się i rozmawialiśmy. Powoli zdałam sobie sprawę, że Edward roztaczał jakiś rozpustny czar, który tak naprawdę sprawiał, że był mniej odpychający niż sądziłam.
Kolejny głośny trzask pioruna sprawił, że podskoczyłam i sapnęłam. Edward pochylił się i delikatnie położył dłoń na moim udzie. To niewinny gest – jego twarz miała miły wyraz z uśmiechem, a głowę przechylił nieznacznie.
- Wszystko dobrze? To tylko burza – zapytał.
- Wiem, ale to nigdy nie przestawało być dla mnie przerażające, nieważne ile mam lat – powiedziałam z nerwowym śmiechem. – Było gorzej, gdy byłam dzieckiem. Mój tata spróbowałby, no wiesz, uspokoić mnie, spróbowałby mnie rozproszyć. Budował wielki fort z prześcieradeł w salonie, opowiadając dowcipy albo czytał naprawdę głupie wiersze. To by wszystko poprawiło. Był w tym dobry. Był dobry w wielu rzeczach – wyjaśniłam, mój głos stawał się coraz cichszy, aż ostatecznie szeptałam.
- Twój tata… wciąż jest z nami? – spytał Edward.
- Nie. Miał raka żołądka; nawet nie wiedzieliśmy, że był chory aż do czasu, gdy pozostało mu tylko kilka tygodni. Więc, yyy, zmarł tuż przed przerwą wiosenną, jakieś sześć miesięcy temu – wyjawiłam.
Było dziwnie pocieszające opowiadanie komuś o moim tacie; nie byłam skrępowana wyjaśnieniem tego Edwardowi.
- Przykro mi z powodu twojej straty – zaoferował.
- Tak, to jest pierwszy raz, odkąd zmarł, kiedy słyszę burzę. Czyż to nie dziwne, że myślę o czymś takim? Sory, Edwardzie, jestem przygnębiająca i dziwna. Przepraszam – powiedziałam, zdając sobie sprawę, że ta chwila może nie być niekomfortowa dla mnie przez mówienie o tym, tylko dla niego bo tego słucha.
- Nie, nie. Nie przepraszaj. Jestem lekarzem, to jest coś, czym się zajmuję, niestety. To nie jest przygnębiający albo przykry temat – zapewnił mnie.
Kolejny raz zobaczyłam jego miłą stronę, która ukazuje mi się od czasu do czasu, kiedy tego nie oczekuję. Szczerze mówiąc, nie wiedziałam, co o nim sądzić, gdy taki jest. Pomyślałam sobie, że chciałabym, aby wybrał czym albo kim tak naprawdę jest; miłym kolesiem czy dupkiem. Przynajmniej to byłoby dla mnie o wiele łatwiejsze.
- Dzięki za bycie spoko – powiedziałam. – Yy, a co z twoją rodziną? Jesteś blisko ze swoimi rodzicami?
Przez chwilę wyglądał na zakłopotanego, zanim odpowiedział, a ja pożałowałam pytania o to.
- Nigdy nie poznałem swojego taty – wyjaśnił, drapiąc się w tył głowy. – Moja mama wychowywała mnie sama. – Dodał, posyłając mi wymuszony uśmiech. – Jednak zazdroszczę ci; po twoich opowieściach wydaje mi się, że twój tata był super.
Ponownie zamilkliśmy, gdy myślami powróciłam do dni spędzonych w Phoenix jako dziecko, kiedy porządna burza była stosunkowo rzadka, ale zawsze niezwykle głośna. Mój tata zawsze sprawiał, że czułam się bezpiecznie. Straszne i przerażające zmieniało się w zabawne i pełne przygód. Tata zawsze wiedział, jak obrócić sprawy w ten sposób.
Wyrwałam się z zamyślenia, kiedy burza dała o sobie znać. Głośny łomot roztrzaskał przestrzeń wokół mnie i niewiele myśląc, złapałam Edwarda, oplatając mocno ręce wokół jego tułowia i ukryłam twarz w jego klatce piersiowej. Serce biło mi jak oszalałe, praktycznie wyskakując z mojej klatki piersiowej. Poczułam jak jego dłoń głaszcze mnie po włosach.
- Hej, wiesz co, ta burza chyba nie chce odpuścić – powiedział po kolejnym szczególnie głośnym huku odbijającym się echem po niebie nad nami. – A do tego jest trochę wietrznie, a deszcz pada bardzo mocno. Jest całkiem burzowo i głośno. Więc jeśli twoje szalone pragnienie każe budować ci fort, moja bieliźniarka jest o… tam – powiedział, wskazując na korytarz.
- Naprawdę? – zapytałam, rumieniąc się lekko i czując się trochę jak dziecko.
- Osobiście sądzę, że będzie to trochę zwariowane, ale także zabawne. Więc głosuję na tak – ponaglał z żartobliwym uśmieszkiem.
- Nie jestem pewna, czy masz ze mnie ubaw, czy próbujesz sprawić, abym poczuła się lepiej – odpowiedziałam z łagodnym ostrzeżeniem. – Powiem ci jednak, że mam słabość do ludzi, którzy próbują się zrehabilitować, więc sądzę, iż próbujesz mnie uspokoić. Więc okej. Zbuduję fort – dodałam, kierując się do bieliźniarki.
Kilka chwil później „obozowaliśmy” na podłodze w salonie Edwarda, a prześcieradła tworzyły nad nami duży namiot. Przechadzałam się przy jego biblioteczce, szukając jakiejkolwiek zabawnej książki albo czegoś z nonsensowną poezją. Złapałam pracę zbiorową o Edgarze Alanie Poe, zanim usiadłam koło Edwarda na masie poduszek rozmieszczonych na podłodze.
- Stary, poważnie, twoje poczucie humoru i wybór głupiej poezji naprawdę kuleje. Ile książek o robotach może mieć jedna osoba? – narzekałam żartobliwie.
- Hej, uwielbiam sci-fi – sprzeczał się z grymasem. – Moja ulubioną książką jest „Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?”.
- Super, ale to jest, yyy, także naprawdę świrnięte – dokuczyłam ze śmiechem.
- Świrnięte, hę? – odpowiedział z uniesioną brwią, jakby mówił „kogo ty, do diabła, nazywasz świrem, siostro?”
- Taa – zaszydziłam w odpowiedzi.
Jak daleko zaszły te riposty to ta była naprawdę kiepska.
- Masz naprawdę gówniane wrażenie o mnie, nieprawdaż? – zapytał z chichotem.
- Yy, niezupełnie – odpowiedziałam nieprzekonująco. – Okej, może trochę. Jednak jest coraz lepiej! Poważnie, jesteś fajnym kolesiem, Edwardzie, naprawdę tak myślę – powiedziałam z większym przekonaniem.
- Coś takiego! Sądzę, że ty, Bello, jesteś odjazdowa – powiedział nosowym głosem i przyklejonym uśmiechem.
- Odjazdowa? Ze wszystkich przymiotników, jakie masz do wyboru, wybrałeś odjazdowa? – Zaśmiałam się. – Wiesz, co do gównianego wrażenia, myślę, że to idzie w obie strony. Jak nudna ci się wydaję? Jak zupełnie nieciekawa koleżanka ze szkoły? Najwyraźniej muszę rozważyć zmianę osobowości – powiedziałam, a moja dezaprobata do własnej osoby była w pełni mocy.
- Nieee, no przestań. – Nie zgodził się. – Przesadzasz. Myślę, że chyba wiesz, iż jesteś może po prostu trochę „świętsza od papieża”. Tylko odrobinkę. Troszeczkę. Tak tyci tyci – zażartował, zamykając jedno oko, pokazując to, co miał namyśli, kciukiem i palcem wskazującym.
- Nie opowiadam ci teraz żadnych żartów. Najwyraźniej jesteś dość zabawny za nas oboje – żachnęłam żartobliwie.
Próbowałam uderzyć go poduszką w głowę, ale odsunął się i zaśmiał.
Jego twarz stała się nieco poważniejsza, gdy nieznacznie przesunął się w moją stronę.
- Są inne rzeczy od opowiadania dowcipów, które moglibyśmy robić – powiedział cichym głosem.
- Inne rzeczy? Jakiego rodzaju inne rzeczy? – zapytałam początkowo autentycznie zaciekawiona. Ale wtedy prawdziwe znaczenie jego słów dotarło do mojej świadomości i zastanawiałam się, czy powinniśmy, zbliżać się do flirtu.
Jego twarz zbliżała się wolno do mojej. Wpatrywałam się w jego usta, takie pełne i miękkie.
- Rzeczy, które są może przyjemniejsze – zasugerował.
- Robienie na drutach? – zażartowałam nerwowo.
- Nie.
- Dwadzieścia pytań?
- Nie.
- Krzyżówki?
- Nie.
- Mah Jong?
- Nie, brązowooka – nalegał, a jego usta były tak blisko moich, że prawie mogłam posmakować jego oddech.
I właśnie tak się pocałowaliśmy. Jego usta były nieprawdopodobnie delikatne i miękkie – nie tak jak to sobie wyobrażałam. Dla tak namiętnego, jurnego, męskiego faceta, pocałunek Edwarda był delikatny jak puszek do pudru. Musiałabym z całą pewnością stłumić śmiech, ale następna myśl zgasiła u mnie cały humor.
Edward jest… dżentelmenem?
Całował mnie słodko i mile. I nie mogłam nic poradzić na uświadomienie sobie, że to przez to, iż myśli, że tak powinnam być całowana.
- Chyba powinniśmy przemyśleć, czy to dobry pomysł – powiedział nagle, odsuwając się ode mnie.
I tak ta chwila przepadła jak pęknięta bańka mydlana.
- Yy, tak. To chyba nie jest dobry pomysł. To znaczy, my razem i nie sądzę, że byłoby mi dobrze z tym, gdyby było inaczej. Taka jestem. Yy, sory – odpowiedziałam, czując, jak moja twarz zrobiła się czerwona. Byłam skrępowana naszym pocałunkiem i jeszcze bardziej skrępowana przyznaniem, że jestem takim świętoszkiem, za jakiego mnie miał.
- Nie przepraszaj. Lubię być twoim przyjacielem. Jesteś bardzo zabawna – powiedział z uśmiechem.
Poklepał i potarł moje plecy, i mogłam myśleć jedynie o tym, że próbuje mnie pocieszyć.
- A do tego sporo się kłócimy – powiedziałam ze śmiechem. – Nie sądzę, aby to się dobrze skończyło.
- Ale to jest to, co w tobie lubię; jesteś zadziorna. W całkowicie zachwycający sposób, oczywiście – dokuczył mi.
- Ale dupek – oskarżyłam, odchylając twarz do góry w jego stronę.
Zaśmiał się ze mnie.
Wtedy włączyły się światła i rozejrzeliśmy się po oświetlonym pokoju.
- Włączyli prąd – powiedziałam, zaznaczając oczywiste.
- Na to wygląda – zgodził się Edward.
Oboje wyglądaliśmy na… rozczarowanych.
- Powinnam chyba wrócić na dół – powiedziałam z westchnieniem i ziewnięciem.
Wstałam, rozciągając się i zaczęłam rozbierać fort.
- Nie martw się o to, posprzątam – powiedział, kładąc dłoń na moim ramieniu.
Spojrzałam na jego rękę, na to, jak jego długie palce układały się wokół mojego przedramienia. Mój wzrok przesunął się na jego twarz i bardzo chciałam powiedzieć albo zrobić coś, aby zatrzymać to uczucie motyli we mnie. Ale nie potrafiłam.
- Okej. Dzięki, było zabawnie – powiedziałam z lichym uśmiechem i skierowałam się do drzwi.
- Tak, nie ma problemu. Powinniśmy się jakoś umówić, może wypożyczyć DVD albo coś w tym stylu – zaoferował uprzejmie.
- Wiesz, gdzie mnie znaleźć – zażartowałam.
- Tak, od teraz żadnego chowania się przede mną – odpowiedział z niezgrabnym, wymuszonym śmiechem.
- Dobranoc, Edwardzie – powiedziałam, otwierając drzwi.
- Pa, Bello, śpij dobrze – odpowiedział, zbierając poduszki z podłogi.
Łagodnie zamknęłam za sobą drzwi i skierowałam się na dół. Mój umysł był w opłakanym stanie. Czułam się strasznie sprzecznie. Naprawdę podobało mi się całowanie Edwarda i jestem naprawdę rozczarowana tym, że przestał. Nie podobało mu się, czy próbował być taktowny? Co, gdybym pragnęła go tak, jak to sugerowała Alice z Rose? Co złego w chceniu tego? Otworzyłam laptopa. Zalogowałam się na Twittera i zaktualizowałam status.
Co robisz? Pewna/zdezorientowana, szczęśliwa/załamana, podekscytowana/rozczarowana, ciekawa/niezainteresowana… pełna sprzeczności… ale on sprawia, że to lubię.

Rozdział 5


Nowa Dziewczyna Z Dołu
czyli pierwszy rozdział NKZG od strony Edwarda

- Dziękuję za przyjście, doktorze Cullen – powiedział pan Jenks, ściskając moją dłoń.
- Tak, a ja dziękuję za tak szybkie załatwienie wszystkich moich spraw zawodowych - odpowiedziałem. – Proszę mówić do mnie Edwardzie. Proszę o to za każdym razem – dodałem z uśmiechem, siadając naprzeciw biurka w jego wielkim gabinecie.
- Nie ma za co, Edwardzie. Najem został podpisany przez twojego dzierżawcę w zeszłym tygodniu, a menadżer deweloperski wczoraj ją oprowadził – powiedział, podając mi umowę dzierżawy.
- Moment, powiedziałeś ? – zapytałem, patrząc na umowę najmu.
Technicznie rzecz biorąc, kamienica należała do mnie, ale papiery mówiły Masen Holdings, LLC. To nazwa powiernictwa, które stworzyłem, kiedy odziedziczyłem majątek po dziadku. Bóg wie, że nie chciałem włączać w to swojego nazwiska. Nawet nie lubię wtajemniczać się w szczegóły powiernictwa, ani zarządzania i to dlatego rozmawiam z takimi ludźmi jak Jenks i zatrudniam księgowych oraz spółki deweloperskie, aby załatwiały za mnie ciężką robotę.
- Przepraszam pana. Nie zdawałem sobie sprawy, że wolisz męskiego dzierżawcę. Nie poinstruowałeś dobrze dewelopera. Mogą pojawić się prawne konsekwencje… - wyjaśniał nerwowo.
- Nie, nie Jenks – odpowiedziałem szybko.
Po prostu byłem zaskoczony, że samotna kobieta chciała mieszkać w malutkim mieszkanku sama, mając za sąsiada nieznajomego na górze.
Zapewne to jakaś korpulentna stara panna z olbrzymią kolekcją bibelotów. Szkoda. Chętnie spróbowałbym zerwać majtki z jakiejś laski.
- W każdym razie, spółka deweloperska sprawiła, że ona będzie płacić co miesiąc za czynsz. Będą przesyłali pieniądze na fundusz w stosunku kwartalnym, oczywiście odliczając ich prowizję – powiedział, stukając palcami obu dłoni.
Jedynie kiwnąłem głową i włożyłem wszystkie papierki do koperty.
- Przykro mi z powodu pana Masena – powiedział nie patrząc na mnie.
- Od dawna spodziewałem się zostania wykonawcą jego testamentu – odpowiedziałem sztywno.
- Czy mogę coś jeszcze dla pana zrobić? – zapytał.
- Tak, przestań nazywać mnie panem – powiedziałem, śmiejąc się.
- Dobrze, proszę pana. Przepraszam, Edwardzie. Och, żebym nie zapomniał. Chciałem cię poinformować, że zabezpieczyłem prywatną skrytkę, jak prosiłeś. Wszystkie rzeczy twojej rodziny; papiery, pamiątki rodzinne i inne. Został utworzony z nich inwentarz i są odłożone. I oczywiście, wszystko, co wartościowe, zostało w pełni ubezpieczone – zrelacjonował.
Ulżyło mi, gdy usłyszałem, że wszystkie kosztowności Masenów były w skrytce w Chicago i były gdzieś pod moją kontrolą po tym, jak moja babcia wyprowadziła się z domu jakieś sześć lat temu. Sądzę, że straciłbym kończynę, gdybym musiał się nimi zająć, ale przynajmniej mam je i wiem, że zawsze będą gdzieś bezpieczne.
- Dziękuję, Jenks – powiedziałem, wstając z krzesła.
- Jak zawsze to przyjemność – odpowiedział, kiwając głową i wstał, by się pożegnać.
Wsiadłem do volvo i wyjechałem z parkingu wielkiego kompleksu biznesowego, który tworzyły największe firmy prawnicze w Bostonie; firma prawnicza Masen była jedną z nich. Jenks był starszym wspólnikiem na częściowej emeryturze, który opuszczał partyjkę golfa, gdy tylko do niego dzwoniłem. Nienawidziłem tego, jak całował mi tyłek. Przez to wszystko było tylko mniej przyjemne. To nie ja zrobiłem z niego bogacza. Mój dziadek to zrobił.
Jadąc przez miasto, zastanawiałem się nad moją nową sąsiadką.
- Mam nadzieję, że jest gorącą laską… albo przynajmniej ma fajne cycki – powiedziałem do siebie, jadąc do pracy, gdzie czekała na mnie kolejna długa zmiana.
Trzydzieści sześć godzin później usłyszałem odgłosy dochodzące z mieszkania na dole, gdy wszedłem na korytarz kamienicy. Nowa dzierżawczyni musiała wprowadzić się, gdy byłem w szpitalu. Usłyszałem dźwięki przypominające głos młodej kobiety, mówiący coś dziwacznego. To musiało być celowe, ale dźwięk był przyciszony przez drzwi. Tylko trochę mogłem je zrozumieć.
No dzięki…
Wzruszyłem ramionami i skierowałem się na górę. Wchodząc do mieszkania, nie pofatygowałem się zamknięciem drzwi za sobą. Jessica zostawiła mi tonę wiadomości głosowych wyrażających umówienia się dzisiaj na drinka. Żałowałem, że w ogóle dałem tej kobiecie mój numer telefonu. Jest łatwa do przelecenia. Nic szczególnie spektakularnego. Więc tym razem napiszę do niej, aby przyszła, żebym mógł ją przelecieć, a później zamówić dla niej taksówkę.
Spędziłem minutę lub dwie na kanapie, jedząc zimną pizzę, którą miałem w lodówce. Przejrzałem wiadomości w moim BlackBerry, zanim wziąłem prysznic.
- Makenna… nie, dziękuję, jesteś kiepska w…. ssaniu – powiedziałem z prychnięciem.
Najgorszy. Lód. Jakiego. Miałem.
Skasować.
- Charlotte… brak klasy. Brzmisz jak marynarz, gdy koleś cię bzyka. Obrzydliwe – powiedziałem i wzdrygnąłem się.
Skasować.
- Carmen… Dios Mio. To brandzlowanie prawie mnie zabiło. Bolące cojones* przez kilka tygodni – wymamrotałem, kuląc się mimowolnie.
Skasować.
- Bree… jakbym musiał raz jeszcze wysłuchiwać ją mówiącą, że jej ci**a „należy” do mnie – westchnąłem, potrząsając dobitnie głową. – Patrzę na cipki cały dzień i nie chcę twojej. Zaufaj mi.
Skasować.
Wstałem z kanapy z ziewnięciem i przeciągnąłem się, chętny na prysznic. Podszedłem w stronę okna i zobaczyłem ruch na zewnątrz, kilkadziesiąt centymetrów od werandy pode mną. Przez chwilę obawiałem się, że to Jessica, zniecierpliwiona i bezmyślna.
I wtedy ją zobaczyłem.
Najpiękniejsze długie, brązowe włosy, wąski pas, małe dłonie… machające na pożegnacie za odjeżdżającą taksówką.
- Proszę, wejdź na werandę, proszę, wejdź na werandę… - powtarzałem sobie, mając nadzieję, że nie jest tylko przypadkowym przechodniem, ale nową najemczynią.
Gdy zniknęła z pola widzenia i usłyszałem jak drzwi prowadzące na korytarz otworzyły się i głośno zamknęły, uśmiechnąłem się.
Witaj, nowa sąsiadko.
Wziąłem prysznic i wytarłem się. Trzymając bokserki w dłoni, chyba kogoś usłyszałem.
- Halo? – Usłyszałem kobiecy głos.
Spodziewałem się Jessici w każdej chwili, więc założyłem, że to ona.
- Tak, wejdź – odpowiedziałem.
Skierowałem się korytarzem do salonu, gotów dać Jessice miłą zapowiedź, kiedy zobaczyłem profil tej słodkiej twarzyczki należącej do dziewczyny, którą szpiegowałem przez okno. Przeglądała książki na jednej z wielu półek załadowanych medycznymi podręcznikami. Palcami lekko pukała w brodę i przechyliła głowę na bok. Była całkowicie pogrążona w swoich myślach.
A ja zahipnotyzowany.
Nie wydawała się być w moim typie. Już mogłem powiedzieć, że jest zbyt poważna i spięta, jak na mój gust. Tylko jej ubranie wystarczyło, abym dalej się jej przyglądał; koszulka była za duża o jakieś trzy rozmiary, a obcisłe i seksowne spodenki dresowe kończyły się w połowie uda. Ale była w niej lekkość, taka delikatna… niewinność. Nie mogłem przestać na nią patrzeć. Tak naprawdę zaczęła ogarniać mnie irytacja, ponieważ nie odwróciła się w moją stronę, abym mógł zobaczyć całą jej twarz.
- Cześć, mogę ci w czymś pomóc? – zapytałem, moja impulsywność i zniecierpliwienie zwyciężyło.
Był tylko jeden problem. Byłem tak rozproszony nią, że uświadomiłem sobie zaraz po zwróceniu jej uwagi, że bokserki znajdują się nadal w mojej ręce, a nie na moim ciele. Jednak w tym momencie nie umiałem się tym przejmować. Powinienem być zawstydzony, ale tak nie było.
Spojrzała wprost na moje wyposażenie.
Zmiana miny na jej twarzy była niezwykła. Z zamyślenia przeszła w zaskoczenie, przez wzbudzenie aż po urzekające zawstydzenie w czasie tak krótkim jak pstryknięcie palcami.
Ale zobaczyłem wszystko, każdy detal, jakby było to odtwarzane jeszcze raz w zwolnionym tempie.
I jej oczy. Jezu Chryste. W kolorze drewna kasztanowego, wielkie, śliczne, doskonałe.
- Omójboże, omójboże, omójboże – powtarzała, odwracając głowę i zakryła oczy dłońmi. - Eee, niezwykle… nagi? – wyjąkała nerwowo.
Miała zakryte oczy i odwróconą głowę, ale dostrzegłem jej głęboki rumieniec. To cholernie magiczne, jaka ona ładniutka.
- Tak, właśnie wyszedłem spod prysznica. Co mogę dla ciebie zrobić, brązowooka? – zapytałem, zakładając bokserki.
- Yy, tak, przepraszam, że się narzucam, panie yyy… panie Nagi Kolesiu, ale mieszkam na dole i… wiesz co? Mniejsza o to - odpowiedziała.
Odwróciła się, by wyjść, ale z zakrytymi oczami weszła wprost na ścianę. Przygryzłem wargę, aby powstrzymać śmiech, gdy wymamrotała „oj”.
- Cóż, brązowooka, jeśli mamy być sąsiadami i w ogóle, to może będziemy też… życzliwi – zaoferowałem. – No dawaj, przecież nie gryzę, chyba, że interesuje cię właśnie to – dodałem, mając nadzieję, że mój czar nakłoni ją, aby odsunęła ręce z tych pięknych oczu.
Ale tak się nie stało. Wręcz przeciwnie, wyglądała na jeszcze bardziej zdenerwowaną.
- Mam problem z moim WiFi i zastawiałam się, czy masz swoje tak ustawione, że ogranicza moje? – powiedziała na jednym wydechu. – Przepraszam, nie umiem tego skonkretyzować, nie jestem za dobra w komputerach – wyjąkała.
- Hmm - powiedziałem, udając, że się koncentruję. Może jeśli z nią pożartuję, to się odpręży. - Sądzę, że technicznie mogę rozwiązać ten problem. Poczekaj – dodałem ze zdławionym chichotem.
Szybko udałem się do biura, wyłączyłem router i ponownie go włączyłem. Gdy wróciłem, byłem rozczarowany, że wciąż zasłania oczy. Były zbyt piękne, aby je zakrywać i byłem coraz bardziej sfrustrowany, że nic, co powiem, nie spowoduje, że je odsłoni.
- Chyba to naprawiłem – powiedziałem. – Stara sztuczka z wyłącz i włącz – wyjaśniłem.
- To było szybkie – powiedziała z lekkim śmiechem. – Dzięki, ee… panie Nagi Kolesiu – dodała.
Teraz byłem i sfrustrowany, i skonsternowany. Nawet udało mi się wywołać u niej śmiech.
CZEMU ona na mnie nie spojrzy?
- Wiesz, brązowooka, ubrałem się jakieś dziesięć minut temu – powiedziałem, mając nadzieję, że bezpośredniość coś da.
- Och - odpowiedziała.
Zmarszczyła usta i jeśli patrzyłbym na nie dłużej, miałbym ochotę, by skraść jej pocałunek. W ogóle nie przejmowałbym się, czy jej oczy byłyby wtedy zakryte.
Wreszcie otworzyła oczy i odwróciła twarz w moją stronę. Jej mina ukazywała zażenowanie. Naprawdę musiałem ją zaskoczyć, sądząc po tym, na jak zawstydzoną wyglądała. Czekałem, aż podziękuje i pójdzie do siebie. Ale wtedy zrobiła ostatnią rzecz, której bym oczekiwał. Jej piękne, brązowe oczy zmierzyły mnie od góry do dołu. Szczerze, byłem zafascynowany tym, jak na mnie patrzy; nie mogłem przestać patrzeć na to, jak na mnie spogląda. Gdy jej spojrzenie wreszcie sięgnęło mojej twarzy, nie mogłem powstrzymać uśmiechu samozadowolenia.
- Widzisz coś, co ci się podoba, brązowooka? – zapytałem.
Przeczyściła gardło, gdy moje przekomarzanie uświadomiło jej, że patrzyła na mnie pożądliwie.
Jak kujon, jak i dziewczyna o tak słodkim, niewinnym wyglądzie, nie zdaje sobie sprawy, że jej oczy i umysł skupione są na ciele obcego mężczyzny?
- Przepraszam, panie Nag… - powiedziała, zanim jej przerwałem.
- Jestem Edward – powiedziałem, wyciągając rękę.
- Bella – odpowiedziała, pozwalając mi złapać jej małą, miękką dłoń.
Ponownie zamyśliła się i wpatrywała we mnie, ale tym razem w dłoń.
- Fortepian – poinformowałem ją.
- Przepraszam? – zapytała, wyrywając się z zamyślenia.
- Moje palce. Gram na fortepianie, odkąd skończyłem pięć lat – wyjaśniłem.
- Jesteś muzykiem? – zapytała.
Przechyliła głowę w bok, wyglądając zachwycająco w swojej strasznej próbie flirtowania.
- Tak, ale nie zawodowo – odpowiedziałem. – Jestem lekarzem. Kończę staż w Brigham and Women's Hospital.
- Jesteś chirurgiem? – ciągnęła
- Nie tylko, jednak wykonuję procedury chirurgiczne. Jestem ginekologiem – wyjaśniłem.
Wymamrotała coś o nie byciu zaskoczoną. Wyczułem sarkazm, ale postanowiłem to zignorować, chociaż… byłem przez to trochę nakręcony. Szczerze, to nie jestem przyzwyczajony do dokuczających mi kobiet. W każdym razie nie słowami.
- Przepraszam, brązowooka? – zapytałem, mając nadzieję, że znowu będzie sfrustrowana.
- Skąd wiesz, że mam brązowe oczy? Odkryłam je dopiero jakąś minutę temu – zapytała.
Okazało się, że nie zawstydziłem jej, ale za to rozdrażniłem.
I to cholernie mnie nakręcało.
Posłałem jej mój najlepszy uśmiech.
- Zaufaj mi, brązowooka, nie zamknęłaś ich tak szybko.
- Ta, okej, cóż, dzięki. Pa – powiedziała, kręcąc głową i wyszła oburzona z mojego mieszkania.
Jesteś najładniejszą wkurzającą się dziewczyną, jaką kiedykolwiek widziałem.
Nagle przyszło mi do głowy, że nie jestem w nastroju na towarzystwo Jessici, łatwej do przelecenia czy nie. Ta szara myszka z dołu rozproszyła mnie i nie wiem nawet czemu. Jessica z jej wielkimi zębami i wielkimi piersiami, które podskakują, kiedy jest na mnie, nie wydawała się wystarczająco przyjemnym sposobem na spędzenie czasu.
Wzdychając, ponownie usiadłem na sofie i odchyliłem głowę. Gdy zamknąłem oczy, mój mózg w kółko odtwarzał obraz twarzy Belli i tego, jak reagowała na moją obecność, gdy wszedłem do pokoju; odurzającą mieszankę cnotliwej ciekawości, ale także całkowitej żądzy. Nie jest głupkiem. To o wiele bardziej kręcące niż podskakujące cycki.
Podniosłem telefon i napisałem do Jessici.
Przepraszam, muszę odwołać spotkanie. Zostałem wezwany do szpitala. Będziemy w kontakcie.
Resztę wieczora spędziłem przed telewizorem i zasnąłem myśląc o najidealniejszych brązowych oczach, ślicznej twarzy i zadziornej dziewczynie, która jest teraz moją nową sąsiadką. Nie mogłem się także oprzeć myśli, jakby to było patrzeć na jej podskakujące cycki, gdyby była na mnie.
Teraz to byłoby czymś wartym czekania przez całą długą zmianę.

*Cojones (czyt. kohonez) - jądra

Nowa Dziewczyna Z Dołu Część II


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dreamteam dnia Pią 11:10, 24 Gru 2010, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Nikki_944
Zły wampir



Dołączył: 03 Wrz 2009
Posty: 478
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: WRZ

PostWysłany: Sob 12:49, 28 Sie 2010 Powrót do góry

Świetny rozdział.
Najbardziej podobało mi się jak siedzieli w tym forcie i ta ich rozmowa.
Że też Edward przerwał ten pocałunek, to jeszcze potrwa zanim będą razem.

Jestem zaskoczona, że jest pierwszy rozdział z perspektywy Edwarda, przynajmniej wiem dlaczego był nagi, bo to było trochę nie normalne, że nieznajomych witał bez ubrań, ale teraz już rozumiem.

Tłumaczenie wspaniałe, czekam na kolejny rozdział, weny i czasu.
Pozdrawiam.

Czy wszystkie rozdziały będą też z punktu widzenia Edwarda?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dreamteam
Wilkołak



Dołączył: 20 Maj 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 12:55, 28 Sie 2010 Powrót do góry

ogólnie Nagi jest napisany raz z perspektywy Belli, raz Edwarda. (następny rozdział to EPOV)
Nowa Dziewczyna Z Dołu to tylko dodatek i nie będzie więcej rozdziałów Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
I_want_to_be_Vampire
Człowiek



Dołączył: 18 Lip 2010
Posty: 68
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 13:53, 28 Sie 2010 Powrót do góry

Cytat:
ogólnie Nagi jest napisany raz z perspektywy Belli, raz Edwarda. (następny rozdział to EPOV)
Nowa Dziewczyna Z Dołu to tylko dodatek i nie będzie więcej rozdziałów

tzn. nie będzie wiecej rozdziałó ogólnie, czy z perspektywy Eddy'ego... ? Jeśli ogólnie, to nie pozostaje mi robić nic innego nic zasiąć i płakać krokodylimi łzami cry o takimi ...
''Nagi koleś z góry'' jest The best Cool na mojej liście zajmuje wysokie miejsce V.I.P oby tak dalej Wink Very Happy
Edit. Dzięki za nowy rozdział Cool praktycznie dwa nowe rozdziały Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez I_want_to_be_Vampire dnia Sob 14:13, 28 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Dreamteam
Wilkołak



Dołączył: 20 Maj 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 16:30, 28 Sie 2010 Powrót do góry

będą jeszcze rozdziały od strony Edwarda, ale będzie to dalszy ciąg NKZG Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
farbowana!
Nowonarodzony



Dołączył: 04 Maj 2009
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: okolice krk.

PostWysłany: Sob 19:51, 28 Sie 2010 Powrót do góry

Dawno niczego nie komentowałam, ale TO po prostu trzeba skomentować :)
"Nagi Koleś Z Góry" jest jednym z najlepszych, najfajniejszych i najprzyjemniejszych opowiadań jakie czytałam. Nagiego Kolesia czyta się lekko, miło i przyjemnie, co jest wielkim plusem.
Mimo, że są dopiero 4 rozdziały, mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że to opowiadanie zdecydowanie znajduje się na drugim miejscu moich ulubionych tłumaczeń (zaraz po "Porywaczce"), i nie zdziwiłabym się, jeśli kiedyś znajdzie się na jedynce :)
Co do treści. Błędów żadnych nie znalazłam, chociaż przyznam się, że nawet niczego nie szukałam, bo za bardzo wciąga treść :)
Dawno nie czytałam FF z takim motywem jak tu. I muszę powiedzieć, że mimo nie jest on jakiś mega ambitny, tylko zwyczajny i prosty, a taki z reguły jest najfajniejszy ;d
Podobają mi się bohaterowie, chociaż nie są nie wiadomo jak cudowni i zachwycający, to są ciekawi i "przyjemni dla oka" ;d Trochę tylko nie podoba mi się postać Belli, bo nie wiem jeszcze czemu, ale wydaje mi się troszkę mało wyrazista, ale obstawiam, że za niedługo to się zmieni Wink
Dzisiejszy rozdział strasznie przypadł mi do gustu :) W szczególności "Nowa Dziewczyna Z Dołu". Mam nadzieję, że rozdziały z punktu widzenia Edwarda będą pojawiały się często. Oczywiście nie aż tak, żeby się znudziły, ale tak żeby widząc EPOV, na twarz wstępował jeszcze większy uśmiech ;d
W rozdziale strasznie spodobał mi się moment pocałunku, a w szczególności tekst Edwarda: "Chyba powinniśmy przemyśleć, czy to dobry pomysł". Tutaj Edward wydał mi sie taki ... Miękki? Walczący z samym sobą? W każdym razie taki fajny i inny ;d
Nie rozpisując się więcej dodam tylko, że uwielbiam cały Dreamteam za NGZG. (:

(nie)cierpliwie czekająca na następny rozdział, farbowana!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Phebe
Wilkołak



Dołączył: 17 Kwi 2010
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sleepy Hollow

PostWysłany: Sob 21:10, 28 Sie 2010 Powrót do góry

Oj tak! new happy
I pojawił się kochany Edward, który, jeśli tylko chce, potrafi być czarujący. Budowa fortu i pocałunek-ooo, słodko. Jestem ciekawa, jak to wszystko wyglądało z perspektywy Cullena. Jeśli kolejny rozdział jest EPOVem, to już nie mogę się doczekać! Very Happy
Swoją drogą, Edward jest strasznie puszczalski- ale czego można się spodziewać po facecie, który całe dni spędza pomiędzy damskimi nogami...
Jak widać, to on pierwszy uległ urokowi Panny Spiętej, Bella potrzebowała trochę więcej czasu, aby... zainteresować się swoim sąsiadem.
Intryguje mnie przeszłość Edwarda. Nie znał swojego ojca, jego dziadek był bardzo majętnym człowiekiem... Ciekawe.
Tymczasem, życzę weny! Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
I_want_to_be_Vampire
Człowiek



Dołączył: 18 Lip 2010
Posty: 68
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 21:41, 29 Sie 2010 Powrót do góry

Cytat:
- Makenna… nie, dziękuję, jesteś kiepska w…. ssaniu – powiedziałem z prychnięciem.
Najgorszy. Lód. Jakiego. Miałem.
Skasować.
- Charlotte… brak klasy. Brzmisz jak marynarz, gdy koleś cię bzyka. Obrzydliwe – powiedziałem i wzdrygnąłem się.
Skasować.
- Carmen… Dios Mio. To brandzlowanie prawie mnie zabiło. Bolące cojones* przez kilka tygodni – wymamrotałem, kuląc się mimowolnie.
Skasować.
- Bree… jakbym musiał raz jeszcze wysłuchiwać ją mówiącą, że jej ci**a „należy” do mnie – westchnąłem, potrząsając dobitnie głową. – Patrzę na cipki cały dzień i nie chcę twojej. Zaufaj mi.
Skasować.

Edek mnie dobija taki macho, ale postać bardzo wyrazista wielki plus...
Cytat:
- Nieee, no przestań. – Nie zgodził się. – Przesadzasz. Myślę, że chyba wiesz, iż jesteś może po prostu trochę „świętsza od papieża”. Tylko odrobinkę. Troszeczkę. Tak tyci tyci – zażartował, zamykając jedno oko, pokazując to, co miał namyśli, kciukiem i palcem wskazującym.

Bella spox ''Świętsza od papieża" no może być, narazie... Cool
Cytat:
- Wiesz, jesteś mniej denerwująca, kiedy zachowujesz się sprośnie. Rozdrażniona już gorzej. Poważnie. Musisz zostawić to profesjonalistom, Rose – poinformowałam ją.
- Może gdybyś miała trochę mniej tej złości i goryczy, wraz z nami mówiłabyś cały dzień o penisach – zauważyła Alice.
- Potrzebujesz tego kolesia albo jakiegokolwiek kolesia, naprawdę, aby pozbyć się tej złości. Szczerze, taki facet zasłużyłby na nagrodę Nobla. Złagodziłby dużo cierpienia na świecie, gdybyś się wyżyła. Wielokrotnie – dodała Rose.

No i takie przyjaciółeczki na które zawsze ''można liczyć''
xD Dwa rozdziały, bardzooo super, czekam z niuecierpliwościę na następne
pzdr. I_want_to_be_Vampire
ps.
Duuużo Duuużo weny do tłumaczenia ... ^^ Cool Mr. Green


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Pon 8:25, 30 Sie 2010 Powrót do góry

dzięki za rozdział z perspektywy Eda, wkońcu widzę co i on myśli o Belli i to mi się bardzo podoba, więc chcę tego jeszcze:)
co do akcji z burzą, dobrze, że Bella miała Eda i mogła isc do niego na góre, ale akcja z fortem i książkami świetna
oby było więcej tego typu rozdziałów
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Life_under_consciousness
Nowonarodzony



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pon 19:43, 30 Sie 2010 Powrót do góry

W końcu się zalogowałam, po dluuugiej nie obecnosci i co widze ? Wink Ten oto fik ! Świetny, świetny, świetny !

Edward jak w większości ff jest raczej wyluzowany. Fajnie się czyta.
Rozdziały jak najbardziej się podobają, mam nadzieję, że następne będą tylko lepsze Wink

Pozdrawiam -_-


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin