FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Diamorfina [Z] Rozdział 13 + epilog Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Poll :: Chcemy wiedzieć: czytacie?

Tak.
82%
 82%  [ 70 ]
Nie.
9%
 9%  [ 8 ]
Zaczęłam, ale zrezygnowałam.
8%
 8%  [ 7 ]
Wszystkich Głosów : 85


Autor Wiadomość
Panna_Kaprysna
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: poza zasięgiem

PostWysłany: Sob 19:09, 02 Maj 2009 Powrót do góry

Publikuję drugą i ostatnią część rozdziału trzeciego. Mamy też mały bonus, mianowicie rysunek przedstawiający Avę. Wykonała go veuna. Niestety, to tylko jego zdjęcie, ponieważ autorka nie miała możliwości zeskanowania go. (; Oto i on: [link widoczny dla zalogowanych]
Miłego czytania (;


ROZDZIAŁ 3, część 2 - ostatnia



“It's time to say goodbye
I just don't want to waste another day
It's time to say goodbye
Cause things will never be the same
It's time to say goodbye”*



Promienie słońca muskały moją twarz. Był wczesny ranek. Wstałam z łóżka i ruszyłam pod prysznic. Zapakowałam do torby tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Miałam nadzieję, że mój wyjazd nie potrwa długo. Zeszłam do kuchni. Przy stole siedział Michael. Rzucił mi pytające spojrzenie, po czym się odezwał:
- Już wyruszasz? Pamiętaj, że w razie potrzeby zjawimy się tam natychmiast.
Spoglądał na mnie badawczo jakby chciał wyczytać z mojej twarzy, co sądzę na temat powierzonego mi zadania. Wyglądał na niepewnego. Chyba liczył, że zwrócę się do niego o pomoc. Najwidoczniej chciał, żebym poprosiła go, aby wyruszył ze mną.
Łączyła mnie z nim szczególna więź. Byliśmy jak brat i siostra, dlatego nie dziwiła mnie jego reakcja.
- Właśnie zbierałam się do samochodu – oznajmiłam spokojnie. – Wiem, że mogę na ciebie liczyć. W razie czego dam znać.
Patrzyliśmy na siebie w skupieniu. Wstał od stołu i chwycił moją walizkę. Ruszył w stronę drzwi. Szłam za nim w milczeniu. Wiedziałam, że się martwi.
Była piękna pogoda: słońce świeciło i wiał przyjemny, delikatny wiatr. Mój przyjaciel wsadził torbę do bagażnika i odwrócił się do mnie.
Kiedy tak staliśmy przez chwilę, dostrzegłam jak bardzo wydoroślał. Przez trzy lata nigdy się nie rozstawaliśmy. Każdy dzień spędzaliśmy razem. Pewnie dlatego miałam wrażenie, że wciąż jest tym samym chłopcem, którego poznałam wtedy w wakacje.
Teraz był wysoki i dobrze zbudowany. Jego dziecięce ciało zmieniło się w rosłego mężczyznę, a rysy twarzy wyostrzyły się. Musiałam przyznać, że stał się naprawdę przystojny.
- Na mnie już czas. Mam kawał drogi do przejechania – powiedziałam przerywając ciszę.
- Wszystko jest załatwione. Adres mieszkania masz zapisany na kartce – wręczył mi świstek papieru.
- W takim razie do zobaczenia – wsiadłam do samochodu. – I nie bądźcie zbyt natrętni, po wszystkim od razu dam wam znać, co i jak – dodałam na odchodne posyłając mu uśmiech.
Odwzajemnił go i klepnął w dach samochodu na pożegnanie. Huk uderzenia zadzwonił mi w uszach. Czasem zapominaliśmy o tym, że jesteśmy dużo silniejsi niż zwykli ludzie.
Odpaliłam silnik i ruszyłam z podjazdu. Kiedy wyjechałam na główną ulicę, spojrzałam w lusterko. Michael wciąż stał i patrzył jak odjeżdżam. Uśmiechnęłam się w duchu.
Wyjeżdżając poza miasto włączyłam radio. Usłyszałam znajomą melodię. Lubiłam bardziej żywe i rockowe kawałki. Ten właśnie taki był. „Get up, come on get down with the sickness…**” – zanuciłam. Jechałam szeroką, pustą drogą. Ruch tego dnia był mały, więc pozwoliłam sobie na małe szaleństwo. Samochód nie jechał z zawrotną prędkością, ale dało się odczuć jego pęd. Muzyka pasowała idealnie. Na mojej twarzy musiał pojawić się uśmiech. „Why don't you just fuck off and die? Why can't you just fuck off and die? Why can't you just leave here and die?*” – śpiewałam z wokalistą. Jechałam przed siebie wciąż nie zastanawiając się nad tym, co może mnie spotkać. „Carpe Diem” – teraz taka była moja dewiza.
Jechałam dobrych kilka godzin zanim moim oczom ukazał się drogowskaz. Jeszcze 30 mil dzieliło mnie od docelowego Forks. Znowu docisnęłam gaz. Chciałam jak najszybciej znaleźć się na miejscu.
Okazało się, że to mała mieścina. Z niedowierzaniem wychyliłam się przez okno. Pogoda była zupełnie inna niż tam, skąd przyjechałam. Pochmurno, deszczowo, szaro - po prostu nijak. Do wnętrza samochodu wdarło się wilgotne powietrze. Zamknęłam okno i wyłączyłam klimatyzację. Odszukałam podany na kartce adres i zajechałam na kamienisty podjazd. Wyszłam z samochodu i zapięłam pod szyję moją czarną bluzę. Rozejrzałam się dookoła. „Prawie jak w Ani z Zielonego Wzgórza…” – pomyślałam. Był to mały, biały domek osadzony nieco wyżej niż pozostałe. Niepewnie zapukałam do drzwi. Po chwili moim oczom ukazała się niska, starsza pani. Spojrzała na mnie pytająco, lecz już po chwili przypomniało jej się, kim mogę być.
- Pani jest córką doktora? – zapytała.
- Tak, mam na imię Ava – odpowiedziałam bez wahania.
- Jestem Marie Manner – przedstawiła się. – Zapraszam do środka – otworzyła szerzej drzwi.

Posłałam jej delikatny uśmiech i skorzystałam z zaproszenia. Kulturalnie zdjęłam buty w przedpokoju i weszłam do maleńkiej kuchni. Dom wydawał się jeszcze mniejszy w środku, niż na zewnątrz. Typowo w babcinym stylu. Pani Manner ugościła mnie przy kuchennym stole, częstując herbatą i domowym ciastem. Posilając się, rozmawiałyśmy o różnych rzeczach. Wstępnie podała mi lokalizację istotnych miejsc w mieście. W końcu zrobiło się późno, a gospodyni wskazała mi mój pokój.
Stanęłam w klaustrofobicznej klitce z kremowymi firankami. Miałam wrażenie, że z każdym kolejnym zerknięciem pomieszczenie jeszcze bardziej się zmniejsza. Stało w nim niewielkie łóżko i biurko, nad którym wisiała równie niewielka półka. Pod oknem stała komoda na ubrania. Kiedy gospodyni zamknęła za sobą drzwi westchnęłam głęboko. Chwyciłam za walizkę i wyciągnęłam z niej laptopa. Przysiadłam na krawędzi łóżka. Uruchomiłam sprzęt i podłączyłam bezprzewodowy internet. Skrzynka mailowa była pusta. Otworzyłam nowe okno, wstukałam adres i napisałam: „Dotarłam. Miasto przypomina mi Miasteczko Twin Peaks… Gosposia to miła kobieta. Jutro napiszę coś więcej. Ava”. Jedno kliknięcie i wiadomość została wysłana. Internet chodził opornie, ale postanowiłam jeszcze zamówić najnowszą płytę zespołu, którego piosenka leciała dzisiaj w radiu. Wyłączyłam komputer i ponownie westchnęłam. Nie czułam się zmęczona, ale chciałam jak najszybciej zasnąć. Następnego dnia czekał mnie mały powrót do przeszłości.


*Simple Plan - Time to say goodbye
tłumaczenie:
"To jest czas, by powiedzieć "żegnaj"
Nie chcę stracić kolejnego dnia
To jest czas, by powiedzieć "żegnaj"
Ponieważ rzeczy nigdy nie będą takie same
To jest czas, by powiedzieć "żegnaj"."

**Disturbed - Down with the sickness


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Panna_Kaprysna dnia Sob 21:33, 02 Maj 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Masquerade
Gość






PostWysłany: Sob 21:28, 02 Maj 2009 Powrót do góry

Cytat:
Wiem, że mogę na Ciebie liczyć

W moim poprzednim poście podkreśliłam to czerwonym kolorem, ale najwidoczniej nic sobie z tego nie robicie.

Kolejna rzecz. Nie rozumiem po co wklejać tak krótki tekst. Nie można było tego trzeciego rozdziału wstawić w całości? Tym bardziej, że ta 'część' była tak krótka? Kompletnie mi się nie podoba takie rozbijanie rozdziałów na mniejsze, Bóg jeden wie po co.
Było sporo błędów interpunkcyjnych. Gdzieniegdzie szyk zdania był jakiś dziwny.

Ta część niczego nie wniosła do opowiadania, nic się nie działo. Kolejny powód, dla którego jestem przeciwna rozbijaniu trzeciego rozdziału.

Mam nadzieję, że będę miło zaskoczona kolejnym odcinkiem, bo tym - niestety - jestem zawiedziona.
Pozdrawiam i Wena życzę,
M


Ostatnio zmieniony przez Masquerade dnia Sob 21:29, 02 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
veuna
Wilkołak



Dołączył: 23 Kwi 2009
Posty: 106
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 24 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Kołobrzeg

PostWysłany: Nie 10:52, 03 Maj 2009 Powrót do góry

Masquerade napisał:
Cytat:
Wiem, że mogę na Ciebie liczyć

W moim poprzednim poście podkreśliłam to czerwonym kolorem, ale najwidoczniej nic sobie z tego nie robicie.


Nie najwidoczniej, tylko po prostu zdarza się. Jak się wertuje tekst po kilka razy to trudno jest czasem MIMO wszystko czegoś nie przeoczyć, chociaż Kapryśna bardzo przykłada się do betowania. Wink
Od następnego rozdziału dodatkowa beta 8D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Prudence
Wilkołak



Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 177
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Mrocznego Kąta

PostWysłany: Nie 12:00, 03 Maj 2009 Powrót do góry

Czytając to czuje się jakbym była świadkiem przedstawionych wydarzeń, ale przyznaje wasze opowiadanie bardzo mi zalatuje filmem o zabijaniu nieziemskich istot.
Dla mnie jest ono za bardzo przewidywalne, wiem, albo raczej się domyślam dalszych losów Avy i przekonywań Cullenów, jacy to oni nie są źli... Ale z chęcią przeczytam, bo może pozmieniacie coś, lub pokomplikujecie.
Co do stylu, opisy bez zastrzeżeń, błędów znaczących brak, trochę interpunkcji jest tylko, ale ważne, że szybko wciąga.
Pozdrawiam i życzę Veny.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Nie 12:51, 03 Maj 2009 Powrót do góry

Hmm, interesujące. Trochę Underworld, trochę Matrixa, trochę komiksów o superherosach, ociupinkę Talamaski (kto miał styczność z twórczością Anne Rice, ten wie, o czym piszę). Nowa substancja... pokusisz się, by choć trochę wyjaśnić, jak ją otrzymał Craft? Na razie zauważam dosyć interesujące działanie. Z jednej strony ma uczynić silniejszym, by pomóc w walce z wampirami, z drugiej zaobserwowałam, że działa jak narkotyk. Ava, gdy tylko diamorfina przestaje działać, zaczyna się zachowywać jak narkoman w gorączkowym poszukiwaniu następnej działki. Czyżby nasza cud-substancja była środkiem silnie uzależniającym? To by było interesujące.
Z innej beczki - nazwisko "Craft" jest ciekawie dobrane. Wink Nie mogę się powstrzymać, w powieściach typu np. Harry Potter nazwiska bohaterów często mają znaczenie.
W dodatku podoba mi się, że rodzinka, do której w tym fiku dążysz, pojawi się dopiero... w czwartej części? Ach, i jeszcze drobiazg - porównanie Forks do Twin Peaks. Mrrr! Teraz to już rozbudziłaś moją nadzieję, Kapryśna! Będę śledziła ten temat.

A teraz to, co mi przeszkadzało.
Cytat:
Tylko, że one nie są wymysłem twórców filmów i komiksów…

Raczej pisarzy i poetów, bo to oni zaczęli. Wink
Momentami upraszczasz opisy, co trochę drażni.
Cytat:
Wszystko, co mówili, okazało się prawdą, którą potwierdził sam Craft po naszym powrocie

To właśnie jedno z tych uproszczeń, które mi tak wadziły. JAK okazało się prawdą? Pokazali jej wampira? A potem Craft przyszedł, by powiedzieć "No, tak, w sumie krwiopijcy istnieją"? Wygląda mi na to, że bohaterka uwierzyła na słowo, co czyni z niej istotę dosyć łatwowierną.
Przemiana bohaterki też za łatwa mi się wydaje. W pierwszym rozdziale wiedzie sobie pusty żywot, a w następnym już chce ratować świat, być ponad innymi, ale, oczywiście, skromnie bez zasług. Podobne odczucia miałam z rodzicami naszej grupki - tak bez niczego łyknęli kit o super szkole. Zastanawiam się, jak moi rodzice by na coś takiego zareagowali. Otóż założę się, że zapewne kusiłaby ich wizja, bym mogła chodzić do hiper extra szkoły, zapewne drogiej, ale spoko, jakiś Craft by za to płacił, ale... powiedzieliby "nie". Dlaczego? Przez cynizm świata, w którym żyjemy. Niby dlaczego ktoś miałby coś fundować ich dziecku? Taką drogą imprezę? I przez to by mnie nie oglądali przez lata na oczy? Podejrzane trochę.
Poza tym... lubię twarde, niepozbawione charakteru i siły kobiety, ale Ava jest ciut za bardzo cool. Super agentka z tajną misją, pali faje, śpiewa piosenki z soundtracku do Queen of the damned (oby imię tfu!rcy tego filmu zostało zapomniane!). Nie za dużo tego dobrego? Mam nadzieję, że chociaż nie gania w lateksie...
Cytat:
Mordercze treningi trwały od rana do nocy.

To trochę wzbudza moje obawy. I bez tak forsownego ćwiczenia ludzie ulegają przetrenowaniu. A tu morderczy trening całymi dniami. Tak się nie da, bez względu na to, czego by nam nie pokazały amerykańskie filmy.
A potem takie coś:
Cytat:
Odpaliłam papierosa.

No właśnie. Bardzo, bardzo sportowe. Wyćwiczona, zdrowa za wszelką cenę i jara fajkę... w czasie patrolu? I dalej, najwyraźniej ciągle z fają w zębach:
Cytat:
zeskoczyłam, w locie chwytając się balkonu, który znajdował się dwa metry nad ziemią.

Gdyby nie diamorfina, podejrzewam, że wyrwałaby sobie ramię.
I jeszcze jedno - Ava zostaje wysłana na samotną misję do siedmiu, podejrzanych o mordowanie ludzi w Seattle, wampirów. Potencjalnie cholernie groźnych. Z tego co się zdążyłam zorientować Ava da radę na raz jednemu (chyba, że coś źle zrozumiałam), może dwóm. A jeśli siedmiu się na nią rzuci? To po ptokach. Craft kompletnie chyba tego nie przemyślał.

Czekam na to, co będzie dalej. Weny życzę!
jędza thin


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez thingrodiel dnia Nie 12:59, 03 Maj 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
veuna
Wilkołak



Dołączył: 23 Kwi 2009
Posty: 106
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 24 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Kołobrzeg

PostWysłany: Nie 13:07, 03 Maj 2009 Powrót do góry

thingrodiel napisał:

A teraz to, co mi przeszkadzało.
Cytat:
Tylko, że one nie są wymysłem twórców filmów i komiksów…

Raczej pisarzy i poetów, bo to oni zaczęli. Wink
Momentami upraszczasz opisy, co trochę drażni.
Cytat:
Wszystko, co mówili, okazało się prawdą, którą potwierdził sam Craft po naszym powrocie

To właśnie jedno z tych uproszczeń, które mi tak wadziły. JAK okazało się prawdą? Pokazali jej wampira? A potem Craft przyszedł, by powiedzieć "No, tak, w sumie krwiopijcy istnieją"? Wygląda mi na to, że bohaterka uwierzyła na słowo, co czyni z niej istotę dosyć łatwowierną.
Przemiana bohaterki też za łatwa mi się wydaje. W pierwszym rozdziale wiedzie sobie pusty żywot, a w następnym już chce ratować świat, być ponad innymi, ale, oczywiście, skromnie bez zasług. Podobne odczucia miałam z rodzicami naszej grupki - tak bez niczego łyknęli kit o super szkole. Zastanawiam się, jak moi rodzice by na coś takiego zareagowali. Otóż założę się, że zapewne kusiłaby ich wizja, bym mogła chodzić do hiper extra szkoły, zapewne drogiej, ale spoko, jakiś Craft by za to płacił, ale... powiedzieliby "nie". Dlaczego? Przez cynizm świata, w którym żyjemy. Niby dlaczego ktoś miałby coś fundować ich dziecku? Taką drogą imprezę? I przez to by mnie nie oglądali przez lata na oczy? Podejrzane trochę.
Poza tym... lubię twarde, niepozbawione charakteru i siły kobiety, ale Ava jest ciut za bardzo cool. Super agentka z tajną misją, pali faje, śpiewa piosenki z soundtracku do Queen of the damned (oby imię tfu!rcy tego filmu zostało zapomniane!). Nie za dużo tego dobrego? Mam nadzieję, że chociaż nie gania w lateksie...
Cytat:
Mordercze treningi trwały od rana do nocy.

To trochę wzbudza moje obawy. I bez tak forsownego ćwiczenia ludzie ulegają przetrenowaniu. A tu morderczy trening całymi dniami. Tak się nie da, bez względu na to, czego by nam nie pokazały amerykańskie filmy.
A potem takie coś:
Cytat:
Odpaliłam papierosa.

No właśnie. Bardzo, bardzo sportowe. Wyćwiczona, zdrowa za wszelką cenę i jara fajkę... w czasie patrolu? I dalej, najwyraźniej ciągle z fają w zębach:
Cytat:
zeskoczyłam, w locie chwytając się balkonu, który znajdował się dwa metry nad ziemią.

Gdyby nie diamorfina, podejrzewam, że wyrwałaby sobie ramię.
I jeszcze jedno Ava zostaje wysłana na samotną misję do siedmiu, podejrzanych o mordowanie ludzi w Seattle, wampirów. Potencjalnie cholernie groźnych. Z tego co się zdążyłam zorientować Ava da radę na raz jednemu (chyba, że coś źle zrozumiałam), może dwóm. A jeśli siedmiu się na nią rzuci? To po ptokach. Craft kompletnie chyba tego nie przemyślał.

Czekam na to, co będzie dalej. Weny życzę!
jędza thin


Posypię trochę wyjaśnień :D Ava wcale nie jest taka cool :D Znaczy stworzyłam ją z myślą żeby "nie przesładzać". Mylnie odebrałaś to jej śpiewanie - ona sobie po prostu nuci/dusi kota w samochodzie :D Nie ma talentu wokalnego - jak kogoś zawiodłam przykro mi :P

Ava została wysłana sama na misję - haczyk, Craft nie przemyślał - haczyk! Musicie poczekać troszkę :)

Przy najbliższej okazji dogłębniej wyjaśnie działanie diamorfiny, jak została stworzona, jak działa :>
Ah, i Ci rodzice. Wszyscy stworzeni bohaterowie pochodzą z próżnych rodzin. Craft ma status, sławę, poważanie, pieniądze. To cud, że w ogóle zechciał zaopiekować się ich dziećmi! ;P (dobrze, przy najblizszej okazji wyjaśnię to dogłębniej)
Na koniec powiem co do morderczych treningów - od czego są dopalacze czyt. diamorfina :D

Wszystko wyjaśnimy, a więc spokojnie :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Nie 14:32, 03 Maj 2009 Powrót do góry

Ja jestem bardzo spokojna, dziękuję za wyjaśnienia. ^^

Kwestia rodziców nadal mnie nie przekonują, dla mnie ten motyw wygląda jak z amerykańskiego filmu kategorii C, ale ponieważ pojawia się w jednym zdaniu, to się już nie czepiam.
Swoją szosą to ciekawe, że Craft skolekcjonował same bogate dzieciaki (a przynajmniej tak odbieram określenie "próżna rodzina" - skądś się ta próżność musiała wziąć).

W kwestii śpiewania - nie tyle chodzi o to, jak śpiewa, a CO. Nie każę jej nucić piosenek Dzikiego Marcina czy Baśki Dzidy*, tak po prostu... lecąc w utwardzanie chyba przegięło się w drugą stronę. Ale to się wszystko zobaczy.
Na razie czekam na dalszy ciąg i weny życzę obu autorkom.

(* mogę wyjaśnić, kto to, ale pewnie same się domyślicie Wink

PS Zapomniałam o tym wspomnieć - cieszę się, że dbacie o tekst. Zasadniczo technicznie chyba nic mi nie zgrzytnęło. :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez thingrodiel dnia Nie 14:34, 03 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Panna_Kaprysna
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: poza zasięgiem

PostWysłany: Pon 13:45, 04 Maj 2009 Powrót do góry

Bonus: Ava wg Veuny - [link widoczny dla zalogowanych] (jej dzieło).
Ujarzmieniem przecinków zajęła się Cornelie, której jestem bardzo wdzięczna (; Od tej pory staje się ona drugą betą.



ROZDZIAŁ 4


"Empty spaces - what are we living for
abandoned places - I guess we know the score
on and on, does anybody know what we are looking for
another hero, another mindless crime"*



Obudziły mnie delikatne promienie słońca. Jak się później dowiedziałam, to rzadkość w tej okolicy. Była dosyć wczesna pora, kiedy opuściłam swój stylowy pokój i zeszłam do kuchni, gdzie na stole czekało przygotowane śniadanie. Gospodyni krzątała się po kuchni.
- Pan Craft prosił mnie, żebym zadbała o twoje posiłki - oświadczyła ciepło.
Grzecznie podziękowałam i zasiadłam do stołu. Jak zwykle nie byłam głodna. Zapachy unoszące się wokoło nie sprawiły, że poczułam apetyt. Teraz to nie tak działało. Z uprzejmości i konieczności zjadłam trochę jajecznicy oraz kromkę chleba.
- Widzę, że jesteś typem niejadka - zażartowała starsza pani.
Uśmiechnęłam się delikatnie. Wstałam od stołu i chwyciłam plecak. Jeszcze raz usłyszałam dokładne namiary, tym razem na szkołę. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam w drogę. Dojazd nie sprawił mi żadnego problemu i dzięki krótkiej drodze zajechałam pod budynek przed czasem. W sekretariacie otrzymałam plan zajęć, z którym od razu się zapoznałam i ruszyłam rozejrzeć się po szkole. Nie była ani zbyt duża, ani mała. Po raz kolejny spojrzałam na kartkę - biologia. Udałam się pod wyznaczoną klasę. Zdążyło się już zrobić tłoczno na korytarzach. Zauważyłam, że niektórzy spoglądają w moją stronę, ale nie robili tego natrętnie. Starałam się wyglądać i zachowywać normalnie. Tego dnia ubrałam dżinsy i czarną, dopasowaną koszulkę z napisem: "Don't fu*k with me". Byłam przeciętnego wzrostu, miałam smukłą i wyrzeźbioną przez lata treningu sylwetkę, jednak nie rzucało się to w oczy. Proste ciemne włosy sięgały mi do łopatek, a niebieskie oczy z nimi kontrastowały. Dopiero później doszłam do wniosku, że może ich uwagę przyciągał mój rockowy wizerunek różniący się nieco od stylu moich rówieśników.

Wchodząc do klasy zauważyłam, że była już prawie pełna. Zebrani spojrzeli na mnie. Głośny gwar przemienił się w szept. Podałam nauczycielowi kartkę, którą miał podpisać. Zbadał mnie wzrokiem, po czym wskazał wolne miejsce obok szczupłej brunetki i dodał:
- Dzisiaj usiądź koło Belli, a kiedy zjawi się jej nieobecny dzisiaj kolega pomyślimy gdzie cię przesadzić.
Posłusznie wykonałam polecenie. Dziewczyna spojrzała się na mnie niepewnie.
Zanim lekcja się rozpoczęła, postanowiłam spróbować znaleźć sobie kogoś, kto pomógłby mi się zadomowić. Padło na moją sąsiadkę.
- Cześć – rzuciłam, starając się wyglądać jak najprzyjaźniej.
- Cześć - odpowiedziała nieco skrępowana.
- Jestem Ava, a ty Bella jak mniemam - zaczęłam.
- Tak, miło mi cię poznać - odpowiedziała.
Była całkiem ładną dziewczyną. Niczym szczególnym nie przykuwała uwagi, ale akurat kogoś takiego potrzebowałam.
- Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnimy. Przyjechałam tutaj sama, nikogo nie znam. - Próbowałam zagrać zagubioną duszę.
Widać było, że Bella się zawahała nad odpowiedzią.
- Oczywiście – odpowiedziała, posyłając mi uśmiech graniczący między szczerością, a wymuszeniem.
- Świetnie – odparłam, nie zwracając na to zbytniej uwagi.

Lekcja się rozpoczęła. W jej trakcie doszłam do wniosku, że w dziedzinie biologii mam spore braki. Zapewne dlatego, że uczyłam się jej zanim zamieszkałam z Craftem, więc wszystko najzwyczajniej zapomniałam. Później nie uczyliśmy się tego przedmiotu, zatem stałam w miejscu. Kiedy lekcja dobiegła końca, jako ostatnie wyszłyśmy z klasy. Kierowałyśmy się do stołówki, rozmawiając po drodze o różnych rzeczach. Musiałam naginać prawdę, aby pozostać jak najbardziej anonimową. Dawałam wymijające odpowiedzi. Jeśli temat był niewygodny, starałam się jak najszybciej go zmienić. Moja nowa koleżanka wydawała się być równie skryta jak ja. Mało mówiła o sobie, a ja nie naciskałam.

W stołówce znajdowało się dużo ludzi. Wciąż czułam na sobie ich spojrzenia. Próbowałam to ignorować. Usiadłam przy stoliku ze znajomymi Belli - zwykłymi nastolatkami ze zwykłymi problemami. Zapoznałam się z każdym, chociaż nie zapamiętałam ich imion. Mike? Jessika? An... Angela. Chyba właśnie tak.

- Bella, Cullenowie znów wyjechali? - zapytał chłopak o imieniu Mike.
- Tak - odpowiedziała pospiesznie.

Wyglądała na zmieszaną. Usilnie starała się nie rozwijać tematu.

- Zawsze jak jest ładna pogoda to ich nie ma - powiedziała Jessika, skubiąc bułkę.
- Tak, zdążyliśmy się do tego przyzwyczaić - podsumował Mike.

Bella wciąż milczała. Zdawała się udawać, że nie interesuje ją to, co mówią na temat tych Cullenów. Wydało się to ciekawe. Postanowiłam pociągnąć ich trochę za języki.

- A kimże są ci Cullenowie? - zapytałam z nutą rozbawienia w głosie.
- Nasze szkolne odludki - odpowiedział Mike bez zastanowienia.
- Dzieci doktora Carlisle'a - dodała Jessika.

Twarz Belli wciąż nie wyrażała żadnych emocji.

- Z nikim poza Bella się nie przyjaźnią. - powiedziała Angela, posyłając jej słodki uśmiech.
Dziewczyna drgnęła. Spojrzała na mnie i starała się uśmiechnąć równie słodko. Nie zadawałam więcej pytań. Wiedziałam, że jeśli chcę się dowiedzieć czegoś więcej o tajemniczej rodzince, muszę pytać najbardziej zorientowanych. Na tę chwilę jednak nie czułam potrzeby wiedzieć więcej.

Lekcje dobiegły końca. Pożegnałam się z nowopoznanymi i wsiadłam do samochodu. W domu czekał obiad. Tego dnia nic nie zauważyłam i niczego przydatnego się nie dowiedziałam. Dopiero później miało się okazać, że już wtedy usłyszałam pewne wskazówki.
Kolejny dzień okazał się być takim, który należał do tutejszej codzienności. Pochmurny, deszczowy, wilgotny. Z niechęcią wyjrzałam przez okno. Westchnęłam.
Postanowiłam, że dziś zacznę szukać. Jeśli nie dowiem się czegoś interesującego w szkole, będę zmuszona ruszyć w teren.
Ubrałam się w ulubione dżinsy. Zeszłam na dół i zastałam śniadanie. Nie przypadła mi do gustu taka rutyna, ale nie miałam na razie wyjścia.
W drodze do szkoły próbowałam stworzyć plan działania. Na razie prowizoryczny, ale zawsze jakiś. Zastanawiałam się, od kogo mogłabym wyciągnąć pożyteczne informacje. Nie miałam dużego wyboru. Byłam tutaj dopiero drugi dzień. Nic nie wskazywało na to, że w szybkim tempie odnajdę "to", czego szukam.

Wchodząc do szkoły, ukradkiem dostrzegłam moich nowych znajomych. Mike, Jessika i Angela rozmawiali przed jedną z sal. Nigdzie natomiast nie dostrzegłam Belli. Przywitałam się z obecnymi i ruszyłam w stronę sali biologicznej. Zatrzymując się przed wejściem, dostrzegłam wcześniej nieobecną dziewczynę. Siedziała w ławce, a obok niej jakiś chłopak. Zamarłam. O mały włos wydałabym z siebie przeraźliwy jęk, jednak w ostatniej chwili się opamiętałam. Cofnęłam się w głąb korytarza i oparłam o ścianę. Serce waliło mi jak oszalałe. "To niemożliwe" - pomyślałam. Nie mogłam się jednak mylić. Przed oczami stanęło mi oblicze nieznajomego. Perfekcyjnie blada skóra, cienie pod oczami i magnetyzm, jaki od niego bił. Już na pierwszy rzut oka wiedziałam, kim jest. Dla niezorientowanych mógł być tylko zwykłym nastolatkiem. Ot, po prostu trochę bledszy od reszty, może niewyspany. Dla mnie to sygnał. Szybko otrząsnęłam się z szoku. Nie mogłam jednak wciąż uwierzyć w to, że jeśli jest tym, za kogo go uważam, to tak spokojnie siedzi w pomieszczeniu wypełnionym ludźmi. Zaczęłam mieć wątpliwości. Postanowiłam się opamiętać i ostrożnie wybadać sytuację. Wzięłam kilka głębokich wdechów i weszłam do klasy. Bella spojrzała na mnie i uśmiechnęła się jak to miała w zwyczaju. Jej towarzysz nonszalancko mnie zignorował. Wiedziałam, że wampiry są na tyle spostrzegawcze, aby od razu zauważyć, że go obserwuję. Poszłam na koniec klasy i usiadłam w wolnej ławce. Lekcja się rozpoczęła. Nie musiałam się wysilać, aby móc na niego spoglądać, gdyż siedział kilka ławek przede mną. Jego ruchy były płynne, pełne gracji, chociaż nie poruszał się zbyt często. Postanowiłam sprawdzić jedną rzecz.
Kiedy zadzwonił dzwonek, zerwałam się z ławki, chwytając segregator z notatkami. Wybiłam się na przód wychodzących z klasy. Specjalnie starałam się przejść obok nieznajomego. Mijając go, niby przypadkiem upuściłam segregator. Chłopak z zawrotną prędkością chwycił go nad samą ziemią. Jedno z moich przypuszczeń się potwierdziło. Był zaskakująco szybki.
Schyliłam się, aby odebrać swoją własność. Spojrzał na mnie i podał segregator. "Jak miło" – pomyślałam, śmiejąc się drwiąco w myślach. Miałam wrażenie, że się uśmiechnął. Była to dobra okazja żeby mu się bliżej przyjrzeć. Jego kasztanowe włosy kontrastowały z bladą, idealną skórą. Oczy miał koloru bursztynu. Odbierając notatki, niby przypadkiem musnęłam jego dłoń. Zimna niczym lód. Odzyskawszy swoje rzeczy wyszłam z klasy, niewiele już myśląc.
Zanim skierowałam się do stołówki, niczym burza wparowałam do damskiej toalety. Zamknęłam się w jednej z kabin.

- Coś mi się nie zgadza - burknęłam pod nosem.

Zaczęłam jeszcze raz dokładnie analizować zaistniałą sytuację. "Blada, zimna skóra, szybkość, refleks, płynne ruchy..." - wymieniałam. To by się zgadzało. Ale... No właśnie. Jego oczy. Nie były czerwone, a bursztynowe. Wszystkie wampiry, z którymi miałam dotychczas "przyjemność" miały czerwone tęczówki. Poza tym w otoczeniu tylu ludzi nie wykazywał nimi zainteresowania. Dodatkowo jeszcze jedna rzecz mnie zaintrygowała. Miałam wrażenie, że zareagował na to, co pomyślałam. Tak jakbym powiedziała do niego to, co zrodziło się w mojej głowie, a on się w odpowiedzi uśmiechnął się. Niemożliwe. Postanowiłam jednak zachować ostrożność.

Stołówka była wypełniona po brzegi. Wszystkie miejsca wydawały się zajęte. Podeszłam do bufetu i przejechałam wzrokiem po jedzeniu, jakie się tam znajdowało. Na nic nie miałam ochoty. Odchodząc wzięłam tylko jabłko. Rozejrzałam się za wolnym miejscem i dostrzegłam Bellę. Siedziała w głębi pomieszczenia, obok niej dostrzegłam grupkę ludzi, a wśród nich ów nieznajomego. Nie mając możliwości przyjrzeć się reszcie bliżej, ruszyłam do przodu. Przemykając pomiędzy ludźmi, zauważyłam Mika i Jessikę, a obok nich wolne miejsce. Nie zastanawiałam się długo i przysiadłam się do nich tak, by twarz mieć zwróconą w stronę Belli. W momencie, kiedy odkładałam plecak zamarłam bez ruchu. W ułamku sekundy dostrzegłam pozostałą piątkę. Nie wierzyłam własnym oczom. To nie mieściło się w mojej głowie. Różnili się bardzo od siebie, ale moją uwagę przykuło to, co ich łączyło. Cechy, które zauważyłam u chłopaka siedzącego koło Belli - perfekcyjnie blada skóra, cienie pod oczami i magnetyzm. Nie mogłam oderwać od nich wzroku. Dwie dziewczyny: blond piękność o smukłej, wręcz posągowej posturze oraz pełna gracji, nieco drobniejsza, z nastroszonymi czarnymi włosami. Obok nich siedziało dwóch chłopaków. Jeden z nich wyglądał na krzepkiego i niezwykle umięśnionego, drugi zaś był szczuplejszy, leczy równie umięśniony. Jego włosy przypominały miodowy-blond. Przesunęła po nich wzrokiem, zatrzymując się na ostatnim. Porażająco przystojny. Było w nim coś demonicznego. Siedział rozluźniony, opierając nogę o jedno z krzeseł. Miał nieobecny wzrok i prawie w ogóle się nie poruszał. Wyglądał jakby od dłuższego czasu nie odwiedzał fryzjera - jego włosy, lekko sięgające za uszy, dodawały my uroku. Ich kolor z ciemnego brązu wpadał w czerń. Do tego ta piękna, ciemna oprawa oczu. Idealne proporcje, wspaniała budowa ciała. Wyglądał na buntownika. Coś w nim sprawiło, że zadrżałam.

- Ava? Stało się coś? - szturchnęła mnie Jessika.
Oprzytomniałam.
- Ni-nie - wyjąkałam. - Zamyśliłam się.

Moi towarzysze wrócili do przerwanej rozmowy. Nie miałam pojęcia, o czym dyskutują. Wciąż byłam w szoku. Nic nie układało się w całość. Ścisnęłam w dłoni jabłko, które pod wpływem siły rozgniotło się prawie na miazgę. Spomiędzy moich palców ściekał sok. Jessika i Mike spojrzeli na mnie zaszokowani.

- Ty to masz krzepę! - rzucił Mike, klepiąc mnie po plecach.

Posłałam mu wymuszony uśmiech. Wyciągnęłam przed siebie dłoń, w której trzymałam owoc. Totalna rozsypka. Westchnęłam i wyrzuciłam resztki do śmietnika, który znajdował się obok.

- Nie jesz nic? - zapytała Jessika.
- Eee...chyba nie - wyjęczałam.

Spojrzała na mnie znacząco i podsunęła szklaną butelkę.

- Skoro nie jesz, to się chociaż napij – powiedziała, wstając od stolika.

Kiedy się podnosiła zahaczyła o blat stołu i butelka przewróciła się. Przetoczyła się po krawędzi i już miała upaść, kiedy odruchowo złapałam ją nad samą ziemią. W ułamku sekundy poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. Podniosłam wzrok i ujrzałam ciemne oczy, które bacznie mi się przyglądały. Zorientowałam się, że popełniam gafę. Przecież normalnie los butelki był już przesądzony. W ostatniej chwili wypuściłam ją z dłoni. Roztrzaskała się z hukiem o podłogę. Momentalnie się wyprostowałam.

- A tak niewiele brakowało! - zachichotałam głupawo, chwytając się za głowę.
Moi towarzysze spojrzeli na mnie i zaśmiali się głośno. Odwróciłam się niepewnie. Ów ciemne oczy znów spoglądały daleko przed siebie. Odetchnęłam z ulgą. Zebrałam większe kawałki szkła i wrzuciłam do kosza.

- Tylko się nie skalecz - upominała Jessika.

Przerwa dobiegła końca. Resztę lekcji przesiedziałam jak na rozżarzonych węglach. Co chwilę spoglądałam na zegarek, oczekując upragnionego końca. Kiedy zadzwonił dzwonek, wystrzeliłam ze szkoły jak z procy. Rzuciłam plecak na tylnie siedzenie i prawie z piskiem opon ruszyłam z pod szkoły.
- Co to ma być? - powiedziałam do siebie.

Chciałam sobie to wszystko jakoś poukładać. Wciąż byłam dziwnie spięta. Poderwałam się do góry i zaczęłam szukać czegoś w torbie. Na samym dnie odnalazłam butelkę - moje ulubione czerwone wino. Tego było mi trzeba. Jeszcze raz upewniłam się, że pani Manner nie ma w domu, odkorkowałam butelkę i nalałam czerwoną ciecz do zwykłej szklanki.
"Jakby zapytała powiem, że to sok" - pomyślałam. Wspaniały smak. Usiadłam za biurkiem i uruchomiłam komputer. Już chciałam napisać do Michaela, ale w ostatniej chwili zrezygnowałam. Do głowy przyszedł mi pewien pomysł - Bella. To ona była kluczem do rozwiązania zagadki. Wiedziałam, że muszę się do niej zbliżyć. Pretekstem miała być biologia. Trzeba to tylko odpowiednio rozegrać. Uśmiechnęłam się, spoglądając na prawie pustą szklankę. "Nie ma się, co spieszyć, wszystko w swoim czasie" - mruknęłam, dopijając trunek do ostatniej kropli.


* Queen - The Show Must Go On
Tłumaczenie: "Puste przestrzenie - po co żyjemy
Opuszczone miejsca - myślę, że znamy wynik
Dalej i dalej, ktokolwiek wie, czego szukamy
Następny bohater, następna bezsensowna zbrodnia"


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Panna_Kaprysna dnia Pon 13:48, 04 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
veuna
Wilkołak



Dołączył: 23 Kwi 2009
Posty: 106
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 24 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Kołobrzeg

PostWysłany: Pon 15:14, 04 Maj 2009 Powrót do góry

Uprzejmie przepraszam za jakość szkiców/rysunków, ale nie posiadam skanera i są to zdjęcia wykonane cyfrówką i nieco przycięte ;P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Masquerade
Gość






PostWysłany: Pon 16:26, 04 Maj 2009 Powrót do góry

Cytat:
Lekcja się rozpoczęła. W jej trakcie doszłam do wniosku, że w dziedzinie biologii mam spore braki. Zapewne dlatego, że uczyłam się jej zanim zamieszkałam z Craftem, więc wszystko najzwyczajniej zapomniałam. Później nie uczyliśmy się tego przedmiotu, zatem stałam w miejscu. Kiedy lekcja dobiegła końca, jako ostatnie wyszłyśmy z klasy

Tu jest to, o czym wspominała thin. Gdzie jest opis? Skupiasz się na wątku głównym, totalnie zaniedbując poboczne, a one też są ważne. Dzięki nim, historia nabiera barw.

Cytat:
Musiałam naginać prawdę, aby pozostać jak najbardziej anonimową. Dawałam wymijające odpowiedzi. Jeśli temat był niewygodny, starałam się jak najszybciej go zmienić.

Jeśli Ava tak bardzo nie chciała gadać na każdy temat, to po co w ogóle się do Belli odzywała?

Cytat:
z pod szkoły

Cornelie, zabiję, zjem i wypluję :P

Co do treści, to podobało mi się. Dzieje się coś więcej i w końcu pojawiają się Cullenowie. Co do błędów nie mam większych zastrzeżeń. Mówiłam, że dobra beta to podstawa? A Cornelie jest naprawdę dobra :)
Kiedy czytałam cytat piosenki, już po pierwszych słowach piszczałam ze szczęścia :) Queen to mój ulubiony zespół i zupełnie podświadomie zrobiłyście mi ogromną przyjemność :)
Czekam na więcej i pozdrawiam,
M.


Ostatnio zmieniony przez Masquerade dnia Pon 16:27, 04 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Prudence
Wilkołak



Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 177
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Mrocznego Kąta

PostWysłany: Pon 16:27, 04 Maj 2009 Powrót do góry

A to trafiła wasza Ava jak kosa na kamień:P
Fajnie to wszystko obmyśliłyście, dobrze, że Ava nie zna talentów rodzinki a tak na pewno będzie ciekawie i śmiesznie przy okazji :), Zdziwiłam się tylko, że Bella jest człowiekiem, ale teraz musi ukrywać prawdę szczególnie.
Znów mnie wciągło wasze opowiadanie, fajnie piszecie.
Trzymam za was kciuki, pozdrawiam P,


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
veuna
Wilkołak



Dołączył: 23 Kwi 2009
Posty: 106
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 24 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Kołobrzeg

PostWysłany: Pon 16:43, 04 Maj 2009 Powrót do góry

Masquerade napisał:
Cytat:
Musiałam naginać prawdę, aby pozostać jak najbardziej anonimową. Dawałam wymijające odpowiedzi. Jeśli temat był niewygodny, starałam się jak najszybciej go zmienić.

Jeśli Ava tak bardzo nie chciała gadać na każdy temat, to po co w ogóle się do Belli odzywała?


Jeśli nie chcesz wchodzić na drażliwe tematy to chyba nie oznacza, że lepiej żebyś wcale z nikim nie rozmawiała? To chyba normalne, że je się omija - przynajmniej jak dla mnie :D


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez veuna dnia Pon 16:44, 04 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 16:49, 04 Maj 2009 Powrót do góry

Podoba mi sie coraz bardziej ;]
Na pewno macie plusa za Belle ^^
Już się zaczęłam bać, że będziecie chciały połączyć Eda i Avę :P A tak z ciekawości to kiedy ma miejsce akcja? po księżycu w nowiu czy przed? Bo Bella jest człowiekiem. N
ie powiem wzbudziłyście moją ciekawość, mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się w miarę szybko, oczywiscie nie ponaglam ^^
Jedyny zarzut to że się troche pogubiłam w jedym momencie. Jak był opis Cullenów, to na kogo Ava zwróciła uwagę? Na Emmetta? bo szczerze mówiąc to odebrałam to jakbyście dorzuciły jakiegoś nowego członka rodziny.
Poza tym to bez zarzutu;]
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
veuna
Wilkołak



Dołączył: 23 Kwi 2009
Posty: 106
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 24 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Kołobrzeg

PostWysłany: Pon 17:05, 04 Maj 2009 Powrót do góry

Tak, powstała nowa postać. Nie chciałyśmy mieszać w związkach, które powstały w oryginalnej powieści Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Masquerade
Gość






PostWysłany: Pon 17:20, 04 Maj 2009 Powrót do góry

veuna napisał:
Masquerade napisał:
Cytat:
Musiałam naginać prawdę, aby pozostać jak najbardziej anonimową. Dawałam wymijające odpowiedzi. Jeśli temat był niewygodny, starałam się jak najszybciej go zmienić.

Jeśli Ava tak bardzo nie chciała gadać na każdy temat, to po co w ogóle się do Belli odzywała?


Jeśli nie chcesz wchodzić na drażliwe tematy to chyba nie oznacza, że lepiej żebyś wcale z nikim nie rozmawiała? To chyba normalne, że je się omija - przynajmniej jak dla mnie :D


Niby tak, ale z drugiej strony, jakoś mi to zgrzytnęło. W życiu trzeba być zdecydowanym. Wóz albo przewóz Wink
Greenpoint
Wilkołak



Dołączył: 07 Paź 2008
Posty: 215
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 18:37, 04 Maj 2009 Powrót do góry

Cytat:
Zimna niczym lód.
Zanim skierowałam się do stołówki, niczym burza wparowałam do damskiej toalety.

- powtórzenie. Tak, wiem, czepiam się szczegółów xD
Ogólnie to chyba mi się podoba. Aczkolwiek dość mocno zgrzytają mi dialogi, które są jakby niedopracowane do końca i nie zawsze takie, jakie być powinny. I trochę kuleje opis, który wprowadza jakby do akcji, ale nie jest w ogóle poświęcony innym rzeczom, które, powiedzmy, dzieją się gdzieś w ''tle''. Fajnie, że macie bete od interpunkcji, bo to dość kiepsko wychodziło.
Wprowadzenie nowej postaci jet jakimś rozwiązaniem, by nie rozbijać łączących więzi, ale jest to też trudne zadanie. Trzeba tą postać wykreować, ucharakteryzować, co nie jest proste, szczególnie, że Wy macie już kilka nowych postaci.
Mam nadzieję, że Wam się to uda, trzymam kciuki i czekam na dalszy rozwój wypadków.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Panna_Kaprysna
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: poza zasięgiem

PostWysłany: Pon 20:14, 04 Maj 2009 Powrót do góry

Beta: Cornelie oraz ja (;

ROZDZIAŁ 5



"Someone must have taught you well
To beguile and to entrance
For that night you cast your spell"*




Spędziłam pół nocy, tworząc w mojej głowie misterny plan. Schodząc na dół, zatrzymałam się przed lustrem wiszącym w przedpokoju. Klepnęłam się po policzkach i uśmiechnęłam szeroko.

- Cześć Bella! Słuchaj mam prośbę, może pomogłabyś mi nadrobić zaległości z biologii? – mówiłam, starając się jednocześnie gestykulować. - Mogłybyśmy się spotkać u mnie, albo u ciebie po lekcjach. Oczywiście, jeśli masz czas...- ucięłam, bo z kuchni wychyliła się pani Manner.

Posłała mi zagadkowe spojrzenie. Uśmiechnęłam się lekko zażenowana i wyszłam z domu. Od wczoraj pogoda nie uległa zmianie. Odpaliłam silnik i dla rozluźnienia włączyłam płytę. Zamówiłam ją przez internet w dzień mojego przyjazdu do Forks. Teraz miałam okazję ją przesłuchać. "Give your soul to me, for eternity, release your life..." - krzyczał wokalista z głośników. Jechałam przez miasto, a ludzie oglądali się za moim samochodem. "Czyżby było za głośno?" – pomyślałam, przyciszając odtwarzacz. Muzyka rozbrzmiewała w mojej głowie. Tekst nasuwał mi różne dziwne skojarzenia. Do gustu przypadł mi szczególnie jeden utwór. "As a little child she was taken, and then forsaken..." - ciężkie gitarowe brzmienia wypełniały samochód. Kiedy ostatnie sekundy utworu dobiegły końca, zatrzymałam się przed szkołą. Wychodząc z auta, założyłam kaptur mojej ulubionej, czarnej bluzy na głowę. Czułam nieprzyjemną wilgoć. Rozejrzałam się dookoła. Na parkingu było jeszcze pustawo, tylko srebrne Volvo C30 zaparkowało nieopodal. Z samochodu wysiadł ów złotooki chłopak poznany na lekcji biologii. W pięknym stylu podszedł do drzwi pasażera i je otworzył, a z głębi auta wynurzyła się Bella. Miałam szczęście, nawet nie musiałam jej szukać. Wzięłam dwa głębokie wdechy i z uśmiechem na twarzy ruszyłam w ich stronę. Oboje spojrzeli na mnie zdziwieni. "Kurde, całe trampki mam mokre od deszczu..." - poskarżyłam się w duchu. Chłopak spojrzał na mnie, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.

- Cześć – powiedziałam, zatrzymując się przed dziewczyną.
- Cześć Ava, stało się coś? - zapytała zaskoczona.
- Nie, nie...A właściwie to tak - zaczęłam swoją grę.
- Potrzebujesz pomocy?
- Dokładnie. Skąd wiedziałaś? – zaśmiałam się, aby wyglądało to dość zwyczajnie.
Bella również to zrobiła. Jej przyjaciel odsunął się od nas i stanął tyłem, opierając się o maskę.
- Widzisz, chciałam Cię prosić o pomoc...Potrzebuję kogoś, kto pomoże mi nadrobić materiał z biologii. Próbowałam sama to ogarnąć, ale mam wrażenie, że z marnym skutkiem.
Przyglądała mi się przez chwilę w skupieniu. Po chwili jednak swój wzrok skierowała na chłopaka. Ten odwrócił się w naszą stronę i podszedł bliżej. Miałam wrażenie, że wszystkie włosy mi się najeżyły.
- Nie ma sprawy – odparła - Kiedy chcesz się spotkać?
- Możemy dzisiaj po szkole, u mnie lub u ciebie jak wolisz...O ile nie popsuje to wam planów - końcówkę wypowiedziałam prawie szeptem, puszczając jej perskie oko.
- Nie ma sprawy - wtrącił się chłopak - Przywiozę Bellę pod twój dom zaraz po szkole. Nie mieliśmy chyba wcześniej przyjemności się poznać, nazywam się Edward Cullen. Jestem chłopakiem Belli.
Na dźwięk słowa "chłopak" o mało się nie przewróciłam. Jego piękny głos popieścił moje ucho. Nic dziwnego. W końcu był tak niezwykły, a ja w gruncie rzeczy słabym człowiekiem. Do tego kobietą.
- W takim razie do zobaczenia - rzuciłam na odchodnym, znów uśmiechając się słodko.

"Cholerna pogoda!" – pomyślałam, kierując się czym prędzej do drzwi. Za swoimi plecami usłyszałam dyskretny śmiech. Teraz byłam już pewna, że Edward potrafił czytać w myślach. Nie miałam, co do tego wątpliwość. Przyśpieszając kroku, naciągnęłam mocniej kaptur na głowę, aż przesłonił mi część widoku. Zwinnie wskoczyłam na dwa schodki i wślizgnęłam się do budynku. Gnając przed siebie, wpadłam na osobę wychodzącą zza rogu. Odbiłam się od twardego ciała jak gumowa piłka. Zaklęłam pod nosem i podniosłam głowę, żeby wydusić z siebie przepraszam. Moim oczom ukazał się piękny ciemnowłosy chłopak ze stołówki. Dokładnie ten sam, który przyglądał mi się chwilę przed rozbiciem butelki. Jego wzrok przeszywał na wskroś, zimne spojrzenie napawało mnie przerażeniem.

- So-sorry - wybąkałam.

Chłopak minął mnie bez słowa, zahaczając ramieniem. Odwróciłam się wściekła, rzucając mu zabójcze spojrzenie, po czym odwróciłam się w drugą stronę.

- Co za cham - wysyczałam.

Znów za swoim plecami usłyszałam tym razem drwiący śmiech. Nikt wokoło zdawał się go nie słyszeć. "Co to miało być?" - pomyślałam.
Tego dnia w przerwie na lunch nie zawitałam do stołówki. Wyszłam przed budynek szkoły, żeby zaczerpnąć "świeżego powietrza". Zapach wilgotnej trawy i deszczu wypełnił moje nozdrza. Dookoła było pusto. Schowałam się za swoim samochodem. Przykucnęłam pomiędzy jednym a drugim autem i odpaliłam papierosa. Zaciągałam się łapczywie dymem, przy okazji sprawdzając czy nikogo nie ma w pobliżu. Palenie na terenie szkoły było oczywiście zakazane. Kiedy skończyłam, wyprostowałam się zgrabnie i jak gdyby nigdy nic ruszyłam z powrotem. W drodze powrotnej udałam się do łazienki, aby pozbyć się, choć trochę, nieprzyjemnego zapachu, który mógłby mnie wydać. Stanęłam przed lustrem i odkręciłam ciepłą wodę. Przemyłam twarz i ręce. Wychodząc poczułam dziwny ucisk w klatce piersiowej. Po chwili wiedziałam, co się święci. Diamorfina.
Pędem ruszyłam do samochodu. Nie czułam jeszcze bólu, ale wiedziałam, że w każdym momencie może się pojawić. Przepychałam się przez zatłoczony korytarz, trzymając się w bolącym miejscu. Wszyscy oglądali się za mną, ale nie zwracałam na nich uwagi. Czas był na wagę złota. Otworzyłam drzwiczki i rzuciłam się do schowka pod fotelem. Wyciągnęłam z niego mała, srebrną walizkę, w której wnętrzu znajdowały się zastrzyki. Poczułam silne łamanie w kościach. Trzymając w ręce fiolkę, osunęłam się na kolana. W ostatniej chwili udało mi się zapobiec mojemu cierpieniu. Wbiłam igłę i "magiczny" płyn wniknął w moje ciało. Poczułam się jak na karuzeli, wszystko zlało się w jedność. Przestałam słyszeć głosy i czuć zapachy. Pochłonęła mnie ciemność, która miała za chwilę przerodzić się w jasność. Nie wiem jak długo to trwało. Najprawdopodobniej straciłam przytomność. Ostatnią rzeczą, jaką czułam to wrażenie jakbym unosiła się nad ziemią. Potem odpłynęłam w niebyt.

Ocknęłam się w jasnym pomieszczeniu. Nie wiedziałam dokładnie gdzie się znajduję. W powietrzu unosił się chemiczny zapach. Przetarłam oczy. Wszystko wciąż było nieostre. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się wokoło. Teraz już wiedziałam. Szpital. Zza drzwi usłyszałam miękki, męski głos.

- Na razie jest nieprzytomna. Dowiemy się, co się stało, kiedy się przebudzi. Nic nie wskazuje na to, żeby była na coś chora - mówił.

Spojrzałam na swoją rękę. Na szczęście po ukłuciu nie było śladu. Postanowiłam stanąć na nogi. Ubrałam buty i bez zbędnych ceregieli podeszłam do drzwi. Już chciałam je otworzyć, gdy ktoś mnie wyręczył. Kiedy ujrzałam postać, zaklęłam w duchu. Tego było już za wiele.
Wysoki, przystojny i równie blady jak jego fartuch lekarz spojrzał na mnie zdziwiony. Odsunęłam się dwa kroki do tyłu i przyglądałam mu się tym samym wzrokiem.

- Widzę, że już lepiej się czujesz - oznajmił ciepłym głosem.
- Ta-tak – odparłam, odwracając wzrok.
- Co się stało? - zapytał - Nic nie wskazuje na to żebyś była chora.
- Myślę, że to dlatego, że nie zjadłam dzisiaj lunchu - wynalazłam najbardziej prawdopodobny powód.
- Rozumiem, a poza tym nie chorujesz na nic? Może powinniśmy Ci zbadać poziom cukru we krwi? - drążył.
- Nie, pierwszy raz mi się to zdarzyło – oznajmiłam, przesyłając mu wymuszony uśmiech.
Doktor spojrzał w dokumenty, które trzymał w ręce.
- Masz na imię, Ava? Ja nazywam się doktor Carlisle Cullen.
- Miło mi - odparłam mimowolnie.
Wydawało się, że to uprzejmy i ciepły człowiek. Stop. O ile w ogóle nim był.
Zaczęłam przypominać sobie wydarzenia z ostatnich kilku godzin. Pamiętałam samochód i parking, a później już tylko ciemność. Przecież musiałam jakoś tutaj dotrzeć. Może ktoś wezwał karetkę?

- Przepraszam, ale nie bardzo pamiętam. Jak się tutaj znalazłam? - zapytałam nieśmiało.

Doktor uśmiechnął się lekko.

- Przywiózł Cię tutaj mój syn, Liam. Znacie się chyba ze szkoły? - odpowiedział pytaniem.

Liam, Liam, Liam. Nie mogłam skojarzyć tego imienia. Ale skojarzyłam za to inną rzecz. Edward Cullen i Carlisle Cullen. Doktor musiał być jego ojcem. To niemożliwe. Przecież wampiry nie mają dzieci.

- Pan jest ojcem Edwarda? - zadałam kolejne nieszkodliwe pytanie.
- Tak, adoptowałem go jak resztę moich dzieci - odpowiedział bez zawahania.
- Rozumiem - posłałam mu kolejny wymuszony uśmiech.

Wszystko było jasne. Teraz miało to jakiś sens. Nie chciałam pytać o więcej. Poprosiłam uprzejmie o pozwolenie opuszczenia szpitala i cierpliwie wysłuchałam kilku poleceń. Kiedy je uzyskałam, postanowiłam wrócić do domu. Z lekcji byłam zwolniona, ale chciałam zajść do szkoły, żeby potwierdzić swoje spotkanie z Bellą.
Kiedy automatyczne drzwi rozsunęły się, na parkingu ujrzałam moje auto. Stało idealnie zaparkowane tuż przed moim nosem. Momentalnie wsadziłam ręce do kieszeni i wyciągnęłam z jednej z nich kluczyki. Z niedowierzaniem przyglądałam się to samochodowi, to zawartości mojej dłoni, kiedy dostrzegłam, że mijający mnie ludzie spoglądają na mnie dziwnie. Podeszłam i otworzyłam drzwiczki. Odruchowo spojrzałam pod fotel. Walizka leżała tak jak ją zostawiłam. Odetchnęłam. Policzyłam jeszcze ilość ampułek. Żadnej nie brakowało. Odpaliłam silnik i ruszyłam pod szkołę. Zajechałam przed ostatnim dzwonkiem. Tłumy radośnie wytaczały się z budynku. Gdzieś pośrodku dostrzegłam Bellę, która odwróciła się w moją stronę. Z wymalowanym zmartwieniem na twarzy przemierzyła dzielącą nas odległość.

- Jak się czujesz? Słyszałam, że zasłabłaś koło samochodu - zaczęła.
- To nic takiego, zwykłe omdlenie, zapomniałam zjeść śniadania - tłumaczyłam.
Patrzyła na mnie jakby chciała się upewnić, że dobrze się czuję. W tej samej chwili podszedł do niej Edward.
- To może udamy się do mnie? Pojedziecie za mną.
- Jesteś pewna, że dobrze się czujesz? Może przełożymy to na inny dzień - upewniała się Bella.
- Naprawdę wszystko w porządku. Ruszajmy w drogę - powiedziałam i otworzyłam swój samochód.
Edward i Bella spojrzeli po sobie. Wsiedli do srebrnego volvo i czekali, aż ruszę. Kiedy miałam odpalać silnik, dostrzegłam grupę ze stołówki, która wsiadała do dużego jeepa. Był wśród nich także ten chłopak, na którego wpadłam rano. Zwinnie wskoczył na przyczepę i skierował swój wzrok na mnie. Spoglądaliśmy na siebie intensywnie przez dłuższą chwilę. Z transu wyrwał mnie klakson samochodu, który stał nieopodal. Odpaliłam silnik i ruszyłam w stronę domu. Docisnęłam gazu.



* Katie Melua – When you taught me how to dance
Tłumaczenie:
Ktoś musiał cię dobrze nauczyć
Jak omamiać i oczarowywać
Tej nocy rzuciłeś zaklęcie


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Panna_Kaprysna dnia Pon 20:35, 04 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Cornelie
Dobry wampir



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 297 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD

PostWysłany: Pon 22:03, 04 Maj 2009 Powrót do góry

Dobra, to się wypowiem, skoro już betuje Wink W każdym razie w poprzednim rozdziale brakowało mi opisów zachowań. Strasznie brakowało, jednak widzę, że troszkę się poprawiłyście, jednak to dalej nie jest to.
Ale w was wierzę Wink
Tytułowa Dimorfina mnie nurtuję xD Bardzo. No i wprowadziłyście nowego członka klanu Cullenów. Ciekawa jestem jak to poprowadzicie dalej.
Apeluję jedynie i o bardziej złożone zdania, proszę xDDD

Pozdrawiam serdecznie Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
veuna
Wilkołak



Dołączył: 23 Kwi 2009
Posty: 106
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 24 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Kołobrzeg

PostWysłany: Wto 15:39, 05 Maj 2009 Powrót do góry

Cornelie napisał:
W każdym razie w poprzednim rozdziale brakowało mi opisów zachowań. Strasznie brakowało, jednak widzę, że troszkę się poprawiłyście, jednak to dalej nie jest to.

Apeluję jedynie i o bardziej złożone zdania, proszę xDDD



Postaram się jeszcze bardziej poprawić Wink Muszę odnaleźć złoty środek :D Liczę na pomocne wskazówki :P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Greenpoint
Wilkołak



Dołączył: 07 Paź 2008
Posty: 215
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 16:19, 05 Maj 2009 Powrót do góry

pomocne wskazówki?
możesz sobie wypisywać słowa określające emocje, zachowania, odczucia, i łączyć je z innymi wyrazami, tworząc ciekawe związki. Możesz także, mając chwilę czasu, opisywać np. koleżankę siedzącą obok, jej miny, emocje malujące się na twarzy itp. Z tego ćwiczenia sama kiedyś korzystałam :)

co do 5 rozd. podobał mi się, fajne rozwinięcie akcji. Aczkolwiek dorzuciłabym jeszcze jakiś wątków pobocznych, nie skupiając się jedynie na głównej bohaterce. To pomogłoby wnieść trochę napięcia do fabuły, i czytelnik wyczekiwałby w większym skupieniu na kolejne sytuacje.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin