FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Mężczyzna od kuchni [Z] / odc.12 (19.09.2010) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Wto 23:41, 03 Lis 2009 Powrót do góry

Grafoman się tłumaczy...

Jakiś czas temu popełniłam tekst Rozmowy o poranku, który traktował o Charliem. Pisało mi się go bardzo przyjemnie. Postanowiłam pociągnąć temat dalej.

Nie mam cierpliwości do opisywania romantycznych uniesień, ale z drugiej strony ani Charlie, ani Sue nie pasują mi do ról tragicznych kochanków. Nie ten typ. Niemniej ich związek (a raczej – droga do takowego) może być całkiem interesujący. Dlatego stawiam sobie wyzwanie to opisać i, miejmy nadzieję, dam radę. Poproszę zatem o komentarze. Wen nie bretarianin – musi coś jeść, a ja nie wróżka - muszę wiedzieć, jak mi idzie.

Uprzedzam, że to nie jest romans w czystej postaci, raczej taki obyczaj, napisany lżejszym stylem i niekoniecznie trzeba go brać na śmiertelnie poważnie (choć można).

Musicie mi wyba... nie, wróć – nic nie musicie. Ale wyjaśnię jedną sprawę – mój Charlie wygląda i zachowuje się jak Charlie filmowy. Z wąsami, z tymi tekstami, którymi rzucał, mimiką... to jest cholernie atrakcyjny facet! Zatem przepraszam, że wybieram komercję, ale Charlie książkowy jest boleśnie nijaki i nie dałabym rady na nim zbudować jakiejkolwiek postaci.

Akcja ma miejsce po BD, aczkolwiek kanon mnie się pewnie posypał tu i ówdzie. Mam jednak wrażenie, że to tylko drobiazgi.

I jeszcze jedno. Tekst dedykuję
Pernix. Już ona wie, dlaczego, a jeśli nie wie, to się z czasem pewnie dowie. Hehe.

Betowała
AngelsDream, która jest wspaniała i za to, że jej się chciało zerknąć na ten tekst bardzo jej dziękuję. Wszelkie błędy, które wyłapiecie pozostają moją winą. Ja nie zawsze bety słucham. Chociaż nie – inaczej. Ja słucham, ale czasem przerabiam tekst nieco inaczej, niż sugeruje.

Tekst jest także dostępny na moim chomiku, jeśli ktoś woli pdf.
[link widoczny dla zalogowanych]

Zatem, nie przedłużając, przejdźmy do sedna sprawy...




Image

ODCINEK PIERWSZY

Kiedy Bella opuściła dom, zrobiło się w nim dziwnie pusto i, o ile nie brzmi to zbyt śmiesznie, cicho. Nie znaczy to, że panna Swan jakoś szczególnie hałasowała lub całymi dniami ćwierkała do spółki z okolicznymi ptaszkami. Jej ojcu brakowało wyraźnie wyczuwalnej obecności drugiej istoty, odgłosu przewracających się rzeczy, gdy córka znów na coś wlazła, czy też dźwięków dochodzących z kuchni, kiedy gotowała.
A teraz? Jeśli komendant Swan zamknie drzwi, zrobi to jako pierwszy i ostatni. Gdy usłyszy szmer wody, będzie wiedział, że musi wymienić uszczelkę w kranie, ponieważ nikt nie odkręcił kurka. Nie było szans na dolatujące skądś dźwięki muzyki, chyba że sam włączy radio.
Owszem, był samotnikiem. Zdawał się dystansować, córkę pozornie spychał na bok. Ale, do diaska, ciągle gdzieś w pobliżu była! Mógł ją usłyszeć, często to właśnie ona jako pierwsza mówiła mu „dzień dobry” i miał się o kogo troszczyć. A przy tym nie ingerowała w jego życie i nie pchała się tam, gdzie Charlie wyraźnie zaznaczył swój teren. Bella to idealny... współlokator, jeśli można tak powiedzieć o własnym dziecku.
Nie spędzał z nią zbyt wiele czasu i bywało, że dopadała go myśl, że wszystko mogło potoczyć się inaczej. Teraz mógł tylko czekać, aż go potajemnie odwiedzi bądź wezwie do siebie, by jakoś nadrobić stracony czas, choć to już nie to samo. Oboje krępowała cisza, pomimo prób jej przełamania. Ale Bella nie umiała szczebiotać, by ją zagłuszyć, zaś Charlie nie potrafił powstrzymać się przed wbijaniem wzroku w córkę, gorliwie i bezsensownie szukając jakichkolwiek zmian w jej wyglądzie. Nigdy ich nie znajdował. Jego córka zastygła w wiecznym ciele dziewiętnastolatki i teraz żyła ze swym mężem, który mógłby być jej dziadkiem, jeśli nie gorzej. Komendant Swan starał się nie myśleć o dzielącej ich różnicy wieku.
Ani o tym, że Bella jest nienaturalnym stworem. Zaś wnuczka i, hmm, Jacob...
Nie, do tego myśli Charliego jakby celowo nigdy nie docierały. Tego już by było za wiele. Gdzieś na obrzeżach mózgu łasiła się do niego myśl, by zaakceptować fakt, że istoty z filmów dla nastolatków żyją w prawdziwym świecie i mają się dobrze.
I żywią się wiewiórkami czy szczurami... czymkolwiek, byle nie ludźmi. Bella zapewniała go o tym, przyprawiając go na kilka nocy o koszmary na temat własnej córki pożerającej jakieś zawszone zwierzę.

Początki były trudne. Bella zostawiła ubrania, pamiątki, zdjęcia ze szkoły i świadectwo ukończenia liceum w swoim pokoju, pośród typowego dla niej zorganizowanego bałaganu. Wszystko to sprawiało, że Charliemu trudno było uwolnić się od przekonania, że dziewczyna zaraz wróci ze szkoły czy z randki z Edwardem Cullenem i przygotuje mu obiad.

Posiłki to inna sprawa. Charlie kupił sobie wielką książkę kucharską. Doszedł do wniosku, że to wstyd, by mężczyzna w jego wieku żył na jajecznicy i zupkach z proszku i zrzucał obowiązki kury domowej na własną córkę, a gdy ta wyfrunęła z domu – powracał do starych nawyków. Żywienie się hamburgerami i frytkami musiało się skończyć, jeśli nie chciał, by zamordował go cholesterol. Poza tym zaokrąglająca się linia w pasie doprowadzała go do szału. Broń Boże, nie miał kompleksów! Był mężczyzną, a mężczyźni pozostawali atrakcyjni bez względu na wszystko (tak przynajmniej słyszał). Problem polegał na tym, że Charlie zawsze był dumny ze swojej sprawności fizycznej. W końcu policjant nie powinien biegać z oponkami, podwójnym podbródkiem i rozwiniętym mięśniem siedzeniowym. Zresztą w takim stanie w ogóle nie dało się biegać. Co nie znaczyło, że Charlie już dorobił się rzeczonych przymiotów.
Stał zatem nad książką kucharską i coraz bardziej miał ochotę urwać autorce łeb przy samym tyłku. Co ona, do ciężkiej zarazy, miała na myśli, pisząc „szczypta soli”?! Ile to jest „szczypta”?! A „garść”??? Rozmiar żeński czy męski? Zerknął na swoje duże dłonie. Baby z reguły mają mniejsze. Może jak wrzuci pół swojej, to będzie akurat?
Przypomniał sobie Leę Clearwater. Cholera. Drobnych dłoni to ona nie miała. Ciekawe, co by zrobiła, gdyby miała posolić tę przeklętą pomidorówkę, która... Niech to szlag!
Charlie zdjął gorący garnek z kuchenki, parząc sobie palce i przeklinając na czym świat stoi. Zupa wypłynęła z naczynia pomarańczowymi strugami, zdobiąc palnik i okolice.
Sprawdził wszystko. Ogień był mały, zgodnie z przepisem. Może jednak ciągle za duży?
Zrezygnowany wyłączył kuchenkę. Nie miał ochoty sprzątać. Później to zrobi. Teraz był głodny jak wilk. Z westchnieniem grzeszącego pokutnika wyciągnął z lodówki jajka, a z szafki patelnię. Trzecia jajecznica na maśle w tym tygodniu. Cholesterol go zabije, poćwiartuje i urządzi sobie barbecue.
Zrzucił książkę ze stołu i z wściekłością kopnął ją w stronę kosza na śmieci, przeklinając autorkę i jej ród do piątego pokolenia wstecz.
Zjadłszy przesoloną jajecznicę (dałby sobie głowę uciąć, że jej wcześniej nie solił!), wypił szklankę wody i poszedł przebrać się w dres. Czas pobiegać. Dbać o kondycję. Tyle razy upominał młodszych policjantów, by regularnie dbali o swoje zdrowie. Musiał świecić przykładem. Szczególnie że posterunek policyjny w Forks do dużych się nie zaliczał, każdy tam znał każdego i czasem namolnie patrzył mu na ręce. Swan w tej małej placówce pełnił niejako rolę szefa, co wiązało się właśnie z przykładnym prowadzeniem siebie i swojego zdrowia.

W poniedziałek rano zjawił się w pracy punktualnie o godzinie ósmej (przykładem świecił, błyskał i oślepiał). Schował przygotowane przez siebie kanapki do lodówki i poszedł do automatu z kawą. Twardo odmówił sobie cappuccino z pianką i wziął zwykłą czarną. Bez śmietanki i cukru nie będzie chyba aż tak niezdrowa? Po namyśle jednak wziął ze swych żelaznych zapasów saszetkę. Żołądek z pewnością nie podziękowałby mu za traktowanie go gorzką kawą.
Usiadł i ledwie wstrzymał się przed pacnięciem dłonią w czoło. Panikował. Tyle lat mieszkał bez Belli i jakoś dawał sobie radę, nic mu nie zaszkodziło. Miał końskie zdrowie, a teraz zachowuje się jak zbzikowana dziewięćdziesięciolatka. Oczyma wyobraźni już widział się w talk-show u Oprah, rozprawiającego o zaletach słodzenia kawy i wyklinającego na autorkę kolorowej książki za dręczenie odbiorców przerażającymi hasłami takimi jak szczypta, garść, odrobina i trochę. Pierwszy łyk grzesznej kawy spłukał tę wizję do samego żołądka. Nie należy się stresować w pracy.
Z tą myślą zabrał się do przeglądania raportów z weekendu.

W domu wyciągnął zza kosza nieszczęsną książkę i przejrzał ją dokładniej. Upiorna autorka szczerzyła się do niego ze zdjęć umieszczonych na wybranych stronach, jakby przygotowanie dania nie nastręczało jej żadnych problemów. Odłożył niechętnie wolumin i wyciągnął z lodówki mleko. Napił się i zapatrzył w karton.
Mleko. Przypomniała mu się Bella o poranku. Jadała płatki. Hmm. Czyli jadalne. I dosyć proste w obsłudze? Wrzucić do miski i zalać?

Następnego dnia zasiadł do stołu uzbrojony w zestaw śniadaniowy, z jakim zawsze widywał swoją córkę. Nasypał trochę płatków, zalał mlekiem, nabrał na łyżkę i wpakował ją sobie do ust. Po czym wypluł z obrzydzeniem.
Cholera jasna! Jak Bella mogła to jeść? Wyglądało na to, że jego córka była twardsza niż skała. Nic dziwnego, że nie bała się związku z wampirem czy plątania wilkołakom pod łapami, skoro wcześniej całymi latami bohatersko zmagała się z tym świństwem. Przy takim wyczynie wysiadały nawet dokonania dzielnych amerykańskich chłopców w Afganistanie.
Charlie jednak czuł się wystarczającym twardzielem, nie musiał sobie tego dodatkowo udowadniać, jedząc Cornflakes.
Z obrzydzeniem wylał mleko z pęczniejącymi płatkami do toalety i spuścił wodę.
Szkoda mu było pieniędzy, które wydał na książkę, toteż odłożył ją na półkę, gdzie zapewne pokryje się kurzem i pajęczynami.
Stwierdził, że weźmie się do gotowania starym, męskim sposobem, który zdawał egzamin na długo, zanim Bella rozpieściła go domowymi obiadkami. Ryż z „czymśtam” wciąż powinien mu smakować, skoro jadł go tak długo. Tak też zrobił. Usmażył mięso, przygotował paprykę (chyba może być surowa?), wrzucił wszystko na talerz i zaczął jeść, pęczniejąc z dumy nad gumiastym kotletem. Kolorowego kwiatka z papryki ostatecznie nie zjadł – jakoś nie miał ochoty.
A jutro pójdzie na ryby i coś sobie... Nie, jutro musiał iść do pracy, więc skoczy do baru po coś gotowego i jakoś to będzie. I ani słowa o zdrowej żywności!

Aczkolwiek zadzwonił później do Sue Clearwater, by zapytać, co znaczy „szczypta”, bo może, jak się zorientuje w tym babskim kodzie, to książka przeklętej blondyny okaże się użyteczna.

Piątkowe popołudnie zaatakowało zimnym deszczem, więc Charlie uciekł po pracy prosto do domu. Zaparkował przed budynkiem, który od lat stanowił jego azyl i ostoję spokoju. Od niedawna zaś świetnie zdawał egzamin jako forteca, w której krył się przed wszelkimi dziwactwami tego świata. Co prawda wilkołaki go personalnie nie nawiedzały, a wampiry (w liczbie dwóch) tylko co jakiś czas i to konkretne osobniki. Na co dzień jednak komendant Swan drzwiami odgradzał się od haseł, które, w jego mniemaniu, powinny pozostać w encyklopediach dla świrów fantastyki i horrorów. Wprawdzie wciąż przyjeżdżał do niego na mecze ojciec jednego wilkołaka, ale Charlie nie mógł się czepiać, sam będąc rodzicem wampirzycy. To nie jego ani Billy'ego wina, że ich dzieci odbiegały od normy.
Charlie jeszcze nie wiedział, że niedługo do jego ostoi wproszą się wszystkie legendy z całym dobrodziejstwem inwentarza.

Tak więc Billy Black rozparł się wygodnie w swoim wózku i, popijając piwo, wbił wzrok w telewizor, gdzie amerykańska drugoligowa drużyna właśnie dostawała cięgi od równie amerykańskich i tak samo drugoligowych przeciwników.
- A temu kto dał kij w ręce? - bąknął Billy, zgniatając lekko puszkę.
- Święty Mikołaj. Ale nie mów tego głośno, to mąż Renee – odparł Charlie, ścierając pianę z wąsów.
- Naprawdę? - zdziwił się Black. - Ciekawe...
- Poza tym to nie pierwsza liga. Nie wymagaj geniuszu. Nie wiem tylko, czemu puszczają to w telewizji.
Billy wzruszył ramionami.
- Nic innego w sporcie chwilowo się nie dzieje.
Przez chwilę obserwowali, jak Phil Dwyer miota się z kijem.
- Musi być z niego dumna – bąknął pod nosem Charlie. Billy usłyszał, acz nie starczyło mu taktu, by udawać, że pasjonuje go wyłącznie trzymana w ręku puszka i resztki usmażonej (o zgrozo, bez panierki) ryby na talerzu.
- Daj sobie z nią spokój, Charlie.
- Daję – odparł Swan, ucinając rozmowę. Wlepił oczy w rozgrywany na ekranie mecz.
- Sue cię pozdrawia – zmienił temat Billy.
- Hę? Co? - ocknął się jego przyjaciel. Odkleił wzrok od telewizora i spojrzał na Blacka.
- Sue. Clearwater. Pamiętasz? Żona Harry'ego? - cierpliwe, choć z mocną nutą ironii tłumaczył Indianin. - Pytała, jak ci się wiedzie w kuchni.
Charlie wspomniał stertę brudnych naczyń, przypalony garnek, który chyba do niczego już się nie nadawał, poplamioną książkę kucharską, w której autorce w przypływie złości po szczeniacku domalował rogi, zalaną kuchenkę i czekający na pranie - zalany sosem - dywanik.
- Wszystko świetnie – odparł z przekonaniem. W myślach z niepokojem przeliczył torebki ryżu i ukryte w szafce zupki z proszku. Niedługo będzie musiał wybrać się na zakupy. - Dzięki.
- Poproś ją o przepis na panierkę, ryby będą lepsze.
Charlie obrzucił przyjaciela spojrzeniem zirytowanego bazyliszka.
- Bez panierki też daje radę – syknął.

Ale Sue Clearwater sama przyszła do jego domu. Przyłapała go z pudełkiem pizzy w ręku. Charlie, który, bywało, uważał się za dżentelmena, zaprosił ją do środka, zaproponował herbatę i poczęstunek obiadem. Sue zmarszczyła nos i z niesmakiem odwróciła wzrok od kartonu.
- Wiesz, że to siedlisko cholesterolu?
Charlie ciężko westchnął w duchu. Amerykanie! Ale zaraz sam się zganił, przypomniawszy sobie własne obawy w tym samym względzie jakiś czas temu.
- Posłuchaj, całymi latami się tak żywiłem i żyję.
- Nie masz już dwudziestu lat – odparła Sue bezlitośnie.
Kobiety! Wtrącają się w życie i śmią odstawiać wszechwiedzące! Czekaj, ja ci pokażę!, pomyślał, z lubością i nadmierną ostentacją wgryzając się w ociekający serem kawałek pizzy.
- Moja córka jest, tym tam, wampirem. Jej mąż także. Jego cała rodzina też. Twoje dzieci zaś to przerośnięte wilkołaki, jak sama raczyłaś mi kiedyś o tym wspomnieć. Z całym szacunkiem – przy takim nagromadzeniu horroru jedna mała pizza powinna być serwowana przez anioły.
- Przecież nie boisz się ani Belli, ani Edwarda, ani moich dzieci.
- Nie jestem pewien – rzekł, przeżuwając ser, pieczarki i szynkę. - Jacob solidnie mnie wystraszył. Wybrał dosyć... niekonwencjonalny sposób, by mnie, ekhm, uświadomić.
- Naprawdę? - zdumiała się Sue. Uniosła brwi w pełnym zdziwienia wyrazie. Charlie nie podjął tematu. I tak już za dużo powiedział. Przecież nie przyzna się, o czym ze zgrozą pomyślał, gdy ten wyrośnięty nastolatek w samym środku leśnej głuszy zaczął zrzucać z siebie ubranie, oznajmiwszy mu wcześniej, że „musi mu coś pokazać”. Charlie Swan oblał się wtedy zimnym potem, dziękując wszystkim bogom, o jakich słyszał, że Billy Black tego nie widział. W przeciwnym razie musiałby mu się gęsto tłumaczyć, a przede wszystkim ojciec roznegliżowanego Jacoba usłyszałby zapewne „To nie jest tak, jak myślisz.”. Kiedy więc Jake wybuchnął i zamienił się na jego oczach w ogromnego potwora o wielkich zębiskach i groźnie wyglądających pazurach, Charlie poczuł chwilową ulgę. Nic z TYCH rzeczy! Sekundę później dotarło do niego, że ma przed sobą naprawdę wielki problem. Dosłownie. I zbladł jak ściana. Wtedy monstrum liznęło go po twarzy, najwyraźniej dając do zrozumienia, że nie ma ochoty na obiad, a następnie Jacob znów zamienił się w człowieka. W tamtej chwili jego nagość już tak komendantowi nie przeszkadzała. Chłopak ubrał się, a Charlie powoli starał się ogarnąć sytuację, która zaczynała go przerastać. I nastał czas zawiłych wyjaśnień. Wampiry, wilkołaki, pogoda w Forks, choroba Belli i inne takie...
Ale przecież nie opowie tego Sue Clearwater! Nie przyznał się Billy'emu, nie przyzna się i jej. Brr!
- Strach ma wielkie oczy, Charlie – powiedziała Sue.
Zmartwiał ze zgrozy. O ile się orientował, a pochlebiał sobie, że orientował się wcale nieźle, specem od czytania w myślach był jego wiecznie młody zięć. O Sue Clearwater nic mu nie wiadomo.
- Zgaduję, że wciąż nieco przeraża cię ta cała sytuacja, ale wierz mi – wszystko jest do ogarnięcia. Nie wnikam w szczegóły, choć zgaduję, że Jake po prostu pokazał ci, jak się przemienia. Przywykniesz.
Co znaczy: przywykniesz? Czy tej kobiecie zdawało się, że on te przemiany będzie teraz oglądał codziennie? Albo że zamierza spotykać się z potworami wszelkiego autoramentu częściej niż to absolutnie konieczne?
- Nie zamierzam – burknął, odkładając pizzę. Stracił apetyt.
- Może to i lepiej? Zdrowiej? - usłyszał w odpowiedzi, choć nie miał pewności, czy przyjaciółka komentuje rezygnację z jedzenia czy też odgradzanie się od wszelkich dziwactw tego świata.
- Ty znowu z tym zdrowiem – mruknął.
- To źle?
Charlie nie odpowiedział.

c.d.n.


Post został pochwalony 4 razy

Ostatnio zmieniony przez thingrodiel dnia Nie 20:17, 19 Wrz 2010, w całości zmieniany 14 razy
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Śro 0:09, 04 Lis 2009 Powrót do góry

Thin, już Ci przy Rozmowach o poranku pisałam, że strasznie lubię takie klimaty. Twoja reklama już mnie zaintrygowała jakiś czas temu, ale postanowiłam cierpliwie poczekać. Dziś siedzę zawalona książkami z biochemii i uczę się na kolejnego kolosa, nie do zaliczenia, od czasu do czasu spoglądając na forum. Wchodzę, patrzę i widzę Twoje nowe ff, takiej przyjemności naprawdę nie mogłam sobie odmówić.
Ale przechodząc już do rzeczy podoba mi się. Bardzo. Szczerze mówiąc jakoś nie przepadam za czytaniem kontynuacji BD. Wiem, że to taka mała hipokryzja z mojej strony bo sama dużo piszę w tym temacie, ale to ma dość łatwe wytłumaczenie. Ja mam pewne wyobrażenie na temat tego jak może wyglądać życie Cullenów i wszystkich innych bohaterów książki po BD i każde inne rozwiązanie mnie nie zadowala, ale po prostu nie zaskakuje. Pierwsza kontynuacja, która mnie zachwyciła to oczywiście Uwikłani. A teraz dołączyło tu jeszcze Twoje ff. Podoba mi się Twój Charlie. Wzbudza moją olbrzymią sympatię. Podoba mi się, że on jest głównym bohaterem Twojego ff. Sue pojawiła się tylko na chwilkę, ale jest taka charyzmatyczna, że mnie już ujęła. Dodatkowym plusem jest na pewno trzecioosobówka, nie lubię czytać już narracji pierwszoosobowej. Już teraz mogę Ci obiecać, że będę Twoją wierną czytelniczką. Zanurzyłam sie w niesamowitym klimacie tego ff i już teraz czekam niecierpliwie na wklejenie przez Ciebie kolejnego rozdziału, aby znowu pobyć trochę w Twojej rzeczywistości. Thin świetnie piszesz, czuję jakbym była w świecie, który przedstawiasz, a rzadko mi się to zdarza.
Nieco odprężona wracam do nauki, na koniec powiem jeszcze, że ogromnie się cieszę, że zdecydowałaś się pociągnąć ten wątek.
Pozdrawiam
niobe


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez niobe dnia Śro 0:10, 04 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Landryna
Zły wampir



Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 353
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Zawiercie/Ogrodzieniec / łóżko Pattinsona :D

PostWysłany: Śro 1:21, 04 Lis 2009 Powrót do góry

Droga thingrodiel! (mogę tak, prawda?)
Podobnie jak niobe, mnie również zaciekawiła reklama tegoż ff w Twoim podpisie. Pomyślałam sobie: kurczę! To może być coś dobrego.
I szczerze, nie zawiodłam się.
Przyznaję, że z Twoich utworów czytałam tylko Dialogi potłuczone, więc nie mogę porównać tego tekstu do żadnego innego, gdyż DP było zupelnie inne.
Więc co mogę napisać?
Ano to, że wybrałaś sobie świetny temat do opisania.
Cieszę się, że ten ff jest taki lekki i zabawny. Wprost coś idealnego dla mnie. Przyznaję, że dawno żadne opowiadanie nie wzbudziło u mnie takiego nieprzerwalnego chichotu, za co jestem Ci bardzo wdzięczna.
Sam pomysł o miłości Sue i Charliego wydaje się być dosyć intrygujący. Mam tylko nadzieję, że nie zrobisz z tego jakiegoś głupawego romansidła, tylko zachowasz to na poziomie.
Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na kolejny rozdział.
Życzę dużo weny, czasu i inspiracji.
Pozdrawiam, Landryna.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Landryna dnia Śro 1:22, 04 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
nellkamorelka
Wilkołak



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec

PostWysłany: Śro 8:22, 04 Lis 2009 Powrót do góry

hmmm... to jest rewelacyjne:) w jednym tekście tyle humoru, emocji i wzruszenia... chwilami śmiałam się nawet prze łzy... zawsze lubiłam postać Charliego, wydawał mi się, pomimo tej swojej mrukowatości - taką dobrą duszą i ciepłym, choć twardym człowiekiem. Cieszę się, że wybrałaś go na bohatera tego ff:)
piszesz świetnie - nie mogłam się oderwać od tego tekstu, a przyznam się, że właśnie powinnam pracować, a nie czytać dla czystej przyjemności.
Twój Charlie jest dowcipny, pełen samokrytyki, "świetnie" gotuje, ma charakter - bardzo mi się to podoba i ciekawa jestem jak dalej pociągniesz ten temat. A co do Sue, to chwilowo niewiele jej było, ale już wykazała się opiekuńczością, więc bardzo mi się podoba:)
Uwierz mi, że dosłownie połknęłam ten tekst i całe szczęście, że chwilowo siedzę sama w pracy bo zapewne ten ktoś byłby nieźle zdziwiony widząc śmiejącą się dorosłą babę do monitora:)
Z wielką niecierpliwością będę czekała na ciąg dalszy i obyś nie dała nam czekać zbyt długo:)
weny nie muszę Ci życzyć, bo widzę, że masz jej przynajmniej za trzy osoby:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Nellka


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Monika W
Wilkołak



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Śro 11:20, 04 Lis 2009 Powrót do góry

A to coś nowego - nie spotkałam się jeszcze z ff o Charlim i Sue. Ale nigdy nie szukałam z drugiej strony...
Bardzo fajnie czyta, szybko. Dialogi i przymyslenia Charliego - mega.
"dzielni amerykańscy chłopcy w Afganistanie" - rozwalili mnie :)
Nic, ekspertem w pisaniu komentarzy nie jestem powiem tak - czekam na wiecej :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
A-M
Zły wampir



Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 418
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Śro 11:24, 04 Lis 2009 Powrót do góry

Przybywam.
Rzadko, kiedy czytuję czyjeś FF, bo nie bawią mnie kolejne opowiastki o B& E.
Uwielbiam za to nietypowe opowiadania lub prace, w których przedstawione są losy postaci drugoplanowych, mniej istotnych, zapomnianych czy niewyjaśnionych.
Co mnie mile zaskoczyło to początek, z którego dowiadujemy się, że Charlie wie o przemianie Belli, kim tak naprawdę jest Edward i jego rodzina.

Charlie gotujący? Tego jeszcze nie było. Bomba!
Co ona, do ciężkiej zarazy, miała na myśli, pisząc „szczypta soli”?! Ile to jest „szczypta”?! A „garść”??? Rozmiar żeński czy męski? Zerknął na swoje duże dłonie. Baby z reguły mają mniejsze. Może jak wrzuci pół swojej, to będzie akurat?

Kocham ten fragment!

Mleko. Przypomniała mu się Bella o poranku. Jadała płatki. Hmm. Czyli jadalne. I dosyć proste w obsłudze? Wrzucić do miski i zalać?

Urocze.

Praca lekka, przyjemna i szybko się ją czytało. Nawet w pracy pośród zawalonego biurka.
Cieszę się niezmiernie, że taki FF powstał. Na pewno będę rzucać okiem na kolejne rozdziały.
Charlie dla mnie jest oazą obojętności wobec okazywania uczuć, a zarazem uroczej nieśmiałości. Nie mieliśmy okazji w sadze podowiadywać się pewnych myśli ojca Belli, więc mam nadzieję, że ładnie to poprowadzisz dalej, bo jak na razie idzie Ci bardzo ładnie.
Ciekawa jestem jak potoczą się jego losy i Sue.
Och, dzięki, dzięki, że raczyłaś napisać coś, co nie jest kolejnym, cholernym romansidłem „Belldwarda.”.

Co do błędów, to się nie wypowiadam, bo orłem w stylistyce nie jestem.


Wytrwałości w pisaniu.

Pozdrawiam,
Anna-Maria


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez A-M dnia Śro 11:25, 04 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Śro 12:58, 04 Lis 2009 Powrót do góry

Thin, wiesz, że Cię uwielbiam. Ciebie – autorkę, Ciebie – betę i Ciebie w ogóle – taką, jaką do tej pory udało mi się poznać. Powiedz mi dedykujesz mi całe opowiadanie czy ten rozdział? Wink Obojętnie jaka będzie Twoja odpowiedź i tak jestem bardzo, ale to bardzo szczęśliwa, że w jakiś sposób wpłynęłam na Twą wenę. Dziękuję za dedykację i oświadczam, że będę regularnie karmić Twoją wenę, będę kisielować, a jeśli zdarzy się sytuacja, że coś nie będzie w porządku – ochrzanię. Pewnie tej drugiej możliwości nie będę musiała stosować, bo należysz do tych osób, które dbają o każdy detal i doprowadzają wszystko do do perfekcji, zanim tekst ujrzy światło dzienne.
Nie zawiodłaś mnie w żadnej mierze. Rozpoczęłaś tak, jak powinna się rozpocząć historia Charliego. Cieszę się, że nie wrócisz do książki i że Charlie dostanie trochę charakteru i dowcipu. Nie zniosłabym wersji Meyerowskiej. Oczywiście nie obawiałam się tego z Twojej strony po Rozmowach, tak na marginesie polecam wszystkim czytelnikom, by przeczytać miniaturę i w ten sposób zaaklimatyzować się w temacie. Charlie znęcający się nad książką kucharską jest uroczy, proponuję Charliemu zakupić jakiś zbiór przepisów napisany przez faceta. U nas z powodzeniem gotują Pascal, Okrasa, Makłowicz. Z powodzeniem może kupić książkę Gordona Ramsay'a. ^^ Może również radzić się Sue, a co! Bardzo podobała mi się ich konfrontacja, od razu poczułam klimat miniaturki i właśnie na coś takiego liczyłam. Na razie po pierwszej części niewiele można powiedzieć, w jaki sposób rozkręci się akcja, ale jestem o to spokojna. Podobają mi się teksty Charliego:

thin napisał:
(…) skoro wcześniej całymi latami bohatersko zmagała się z tym świństwem. Przy takim wyczynie wysiadały nawet dokonania dzielnych amerykańskich chłopców w Afganistanie.


Jego tok rozumowania:

thin napisał:
Co ona, do ciężkiej zarazy, miała na myśli, pisząc „szczypta soli”?! Ile to jest „szczypta”?! A „garść”??? Rozmiar żeński czy męski? Zerknął na swoje duże dłonie. Baby z reguły mają mniejsze. Może jak wrzuci pół swojej, to będzie akurat?


To po prostu przeuroczy facet ^^

A teraz nie zgrzyty, a uwagi:

thin napisał:
Tyle lat mieszkał bez Belli i jakoś dawał sobie radę, nic mu nie zaszkodziło, miał końskie zdrowie, a teraz zachowuje się jak zbzikowana dziewięćdziesięciolatka.


Nie dostrzegłam w tym zdaniu żadnego błędu, ale śmiem uważać, że ładniej wyglądałoby rozdzielone:
Tyle lat mieszkał bez Belli i jakoś dawał sobie radę, nic mu nie zaszkodziło. Miał końskie zdrowie, a teraz zachowuje się jak zbzikowana dziewięćdziesięciolatka.

Tak jak w moim przykładzie kropką lub może mniej drastycznie myślnikiem. To pewnie moje widzimisię, przecież sama jestem miłośnikiem zdań złożonych wielokrotnie, ale w ten sposób czyta mi się lepiej.

thin napisał:
Oczyma wyobraźni już widział się w teleshow u Oprah (...)


napisałabym albo talk-show, bo taki charakter ma program Oprah, albo w telewizyjnym show – bardziej swojsko, poza tym szczerze mówiąc, nie spotkałam się jeszcze ze sformułowaniem teleshow.

Chyba nie muszę mówić, że czekam z utęsknieniem na rozdział drugi?! I cieszę się, że thin wróciła do Kącika Pisarza :)
Thin zasłużyła też na trzecią miskę natchnienia - truskawkowy kisiel made by Pernix, zjadłam go za Ciebie, ale możesz chociaż nacieszyć oczy. ^^

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Śro 14:21, 04 Lis 2009 Powrót do góry

Thin, wiesz, że wielbię Twoje teksty, wiesz, że zawsze chętnie przyjdę, przeczytam i skomentuję, ale… Charlie? Miałam wątpliwości. Przyzwyczaiłam się, że Twoje parodie obśmiewają (w kontekście tego tekstu to złe określenie, ale powiedzmy, że brakuje mi innego – o tym później) raczej fandom, a nie postaci jako takie. Jednak w firmę wierzyć trzeba, przybyłam.
Były momenty, które naprawdę mnie rozbawiły. Zagubienie Charliego jest wręcz słodkie, a jego uczucia względem Belli pod warstwą śmieszności, ociekają gorącym, ojcowskim uczuciem. Nie rozpłaszczasz go i pokazujesz, że Twoim celem nie jest sprowadzenie go do poziomu podłogi, albo niżej, tylko uwypuklenie pewnych cech, które rozśmieszają w sposób niezwykle pozytywny. I w takim momencie powinnam znów pochwalić Twój warsztat, ale robiłam to już tyle razy, że na razie muszę się powstrzymać, trzeba oszczędzać zapasy kisielu.
Jednak muszę przyznać, że ta wersja Thin nie jest moją ulubioną. Zdecydowanie wolę Cię w ironicznej konwencji, z nutką satyry i pazurem, który tak u Ciebie lubię. Mam wrażenie, że w porównaniu do dajmy na to [i]Dialogów[i] to opowiadanie będzie przypominać raczej ciepłe kluchy. Przesadzam oczywiście, ale boję się, żebyś gdzieś nie zgubiła tej ostrej melodii. I na koniec, coby nie było źle, moje ulubione:

Cytat:
Zrzucił książkę ze stołu i z wściekłością kopnął ją w stronę kosza na śmieci, przeklinając autorkę i jej ród do piątego pokolenia wstecz.


Cytat:
Mleko. Przypomniała mu się Bella o poranku. Jadała płatki. Hmm. Czyli jadalne. I dosyć proste w obsłudze? Wrzucić do miski i zalać?


Pozdrawiam,
R.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 15:35, 04 Lis 2009 Powrót do góry

thingrodiel nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że postanowiłaś stworzyć to opowiadanie. Wiesz jak podobała mi się miniaturka o Charliem i Sue, prawda? Dlatego też aż podskoczyłam, gdy zobaczyłam co wstawiłaś. Dzięki wielkie za to! Smile

Wielki plus - postawiłaś na filmowego Charliego, którego wręcz uwielbiam Very Happy


Początek odzwierciedla moje przeczucia związane z Charliem. Jego rozmyślania o Belli, o pustce jaką pozostawiła po sobie odchodząc z domu, o ciszy, jaka w nim panowała i o tym, że ta pustka pojawiła się nie tylko we wspomnianym domu, ale również w sercu czy duszy jej ojca. Pomimo tego, że nie pokazywał córce jak bardzo cieszy się z jej obecności, z tego, że jest blisko - bardzo go to uszczęśliwiało. Po prostu nie jest typem faceta, który się uzewnętrznia i pokazuje całemu światu co go cieszy, męczy, trapi i tak dalej. Bella również nigdy jakoś mocno mu tego wszystkiego nie okazywała, ale ważne, że była blisko. A teraz Charlie został zupełnie sam. Na dodatek pozostał z wiedzą o wampirach, wilkołakach i innych dziwnych stworzeniach, co nie było dla niego do końca zrozumiałe. Kurcze, facet się trochę w tym pogubił i nie ma co mu się dziwić. Kto by ot tak po prostu przyjął do wiadomości, że jego córka już zawsze będzie nastolatką, tak samo jak jej mąż, który ma tak naprawdę ponad sto lat, ich córka jest jakimś stworkiem potworkiem a najlepszy przyjaciel córki zamienia się w wilka. Co on ma o tym wszystkim myśleć? Biedny Charlie. Muszę przyznać, że podobał mi się fragment na temat żywienia wampirów wiewiórkami czy też szczurami. Choć z drugiej strony wyobraziłam sobie mojego kochanego szczurka, którego chyba Ci kiedyś pokazywałam i Bellę, która wbija w niego ostre zębiska... brrr... okropna wizja Laughing wiem, ja jestem nienormalna i mam porąbane skojarzenia. Wybacz odejście od tematu Wink
Rozbawiły mnie rozmyślania Charliego na temat kawy. To było naprawdę urocze Very Happy Denerwował się czy czasem mu ona nie zaszkodzi i w ogóle. Od razu przypomniał sobie znów o Belli. Ale ona mu myśli zakrząta...
Potem przejrzał książkę kucharką - pewnie chciał coś ugotować, ale go to przerosło. Wyciągnął mleko i znów wspomnienie Belli i jej płatków. No i potem, gdy postanowił spróbować tych płatków i wypluł je z obrzydzeniem. Haha Laughing No i to stwierdzenie, że jego córka jest twarda jak skała i rzeczywiście może sprostać spotkanie z wampirami i wilkołakami. Gotowanie mięsa, ryżu i papryki też było fajne. Plany odnośnie ryb i odwiedzenia baru też miłe Razz
Za każdym razem, gdy Charliemu przychodzą do głowy rozmyślania o wampirach i wilkołakach - uśmiech pojawia się na mojej twarzy. Czuje się zdezorientowany, trochę wystraszony, ale też chyba zaciekawiony. Jakoś nie może albo też nie chce dopuścić do siebie myśli, że rzeczywiście te stwory istnieją naprawdę. Wolałby dalej żyć w błogiej nieświadomości albo coś w tym stylu. Jednak jego córka naprawdę była wampirem, tak jak jej mąż, a jego przyjaciel był ojcem wilkołaka. Życie Charliego chyba się trochę pokomplikowało. Tzn. wszystko niby było tak jak dawniej, tyle, że on wiedział teraz o wiele więcej niż jeszcze jakiś czas temu.
Billy i Charlie, oglądający mecz, w którym gra obecny partner Renee. Kurcze. Charlie chyba był trochę zazdrosny. Przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie. Niby rozstali się z Renee już dobrych kilka lat temu, ale i tak trochę takich uczuć pozostało. No i potem wspomnienie Charliego o kuchni i o tym jak domalował kobiecie z książki kucharskiej rogi. Miałam właśnie wizualizację komendanta Swana, który w przypływie złości dorysowuje rogi tej kobitce a potem diabolicznie się do niej uśmiecha Laughing
Wizyta Sue. Upomnienia związane z pizzą, tekst o wampirach, wilkołakach i aniołach mnie rozwalił. No i wspomnienie Jacoba, który pokazał Charliemu czym jest. Aż się roześmiałam. Poczuł ulgę, gdy zrozumiał, że cała sytuacja nie ma podtekstu seksualnego czy czegoś w tym stylu. A potem Charlie zrozumiał, że ma przed sobą ogromnego wilka o wielkich zębach i pazurach. A ten polizał go po twarzy. Dobre, dobre.
Kurcze... muszę przyznać, że bardzo, ale to bardzo mi się podobało. Cudowny klimat, świetna kreacja Charliego, czyta się znakomicie, płynnie, łatwo i wprowadza we wspaniały nastrój. Naprawdę bardzo, ale to bardzo się cieszę, że postanowiłaś rozwinąć ten wątek. No i tytuł wybrałaś boski. Wielkie brawa dla Ciebie.
Mam nadzieję, że mój komentarz choć trochę pożywił Twoją wenę i choć odrobinę Ci się spodobał. Naprawdę się starałam.
Czekam z niecierpliwością na kolejny zapewne cudowny rozdział.
No i pozdrawiam serdecznie! :* Very Happy

EDIT: A jeszcze jedno. Cieszę się, że mogę przeczytać coś Twojego autorstwa, co nie jest parodią. Parodie piszesz znakomite, ale takie teksty również. Mają elementy, z których można się pośmiać, ale to zupełnie co innego. Gratuluję Ci talentu Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Susan dnia Śro 16:33, 04 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Śro 16:40, 04 Lis 2009 Powrót do góry

Thin! No ja Cię kocham normalnie. Byłam oczarowana Synem Marnotrawnym, Twoim stylem, Twoim... Uch. Wszystkim. Nie czytałam Twoich miniaturek, chyba będę musiała to nadrobić, ale gdy zobaczyłam Twój nowy twór po prostu musiałam wejść i przeczytać. Zanim jednak zabiorę się za czytanie, muszę Ci powiedzieć - odnośnie wstępu - że według mnie Charlie filmowy jest stokroć lepszy niż książkowy. Facet jest atrakcyjny, jak to ujęłaś, i do tego naprawdę świetnie gra. Nie przedłużając...

*Rath bierze w swoje łapki tekst i go pochłania. Tak, pochłania, bo wie, że opowiadanie kogoś takiego jak thingrodiel zwyczajnie przeczytane nie zostanie*

I... przeczytałam.
Może zacznę jeszcze raz od początku, nie patrząc na to, co pisałam wyżej, jeżeli bym się powtórzyła.

Wybrałaś bardzo trafny tytuł; podoba mi się i naprawdę zachęcił mnie do wejścia tutaj. Do tego jeszcze Ty to napisałaś, mogłabym zrobić inaczej? Wnioskując po wstępie, to opowiadanie będzie miało coś w sobie z romansu, prawda? Ostatnio tenże gatunek zaczyna mi się przejadać. Zdarzają się naprawdę dobre opowiadania, nietypowe, takie, że aż się chce czytać. Jeżeli autor ma wyobraźnię i dobrze pisze, nie musi z tego wyjść denne romansidło. Jednakże sama omijam pomysł napisania czegoś takiego z daleka, ograniczam się jedynie do tłumaczeń, i raczej piszę coś w innych klimatach.

Dużym plusem jest wybranie głównych bohaterów - Sue i Charlie. Nie miałam przyjemności czytać czegoś o tej dwójce. Owszem, nieraz przez głowę przewijały mi się myśli, że pewnie Meyer zeszłaby ich w kolejnych częściach, ale nigdy jakoś tego pomysłu w pełni nie poparłam. Dlaczego? Mnie się wydaje, że Charlie wciąż darzy jakieś uczucie do Renee. Poza tym między nim a Sue, według mnie, może być tylko przyjaźń; ze strony mężczyzny ewentualnie chęć opieki. Dlaczego? Henry był jego przyjacielem. Okej, może nie jest to w pełni dobre wyjaśnienie, ale nie podoba mi się coś takiego. Gdyby umarł mi mąż, nie związałabym się z jego przyjacielem - tego jestem pewna.

Nie dałąś na wstępie żadnych oznaczeń, tak więc nie wiedziałam, z czym przyjdzie mi się zmierzyć. Nawet nie wyobrażasz sobie, jakie było moje zaskoczenie, gdy doczytałam o tym, że Charlie wie o wilkołakach, wampirach. Ba, że nawet zaakceptował fakt, z kim jest jego córka i w ogóle, że jest z tego samego gatunku co jej mąż! Od razu mogę napomknąć o jednym ciekawym opisie. Otóż przemiana Jacoba przed oczami Charliego. Zaśmiałam się, naprawdę się zaśmiałam. Już wyobraziłam sobie minę Charliego. Chciałabym to naprawdę zobaczyć!

Ostatnio zaczęłam przepadać za narracją trzecioosobową. Kilka osób powiedziało, że mnie samej ona chyba lepiej wychodzi, tak więc także zdecydowałam się pisać w takiej. W Synie Marnotrawnym także ją zastosowałaś, ale jakoś zbytnio nie przykładałam do tego wagi. Teraz mogę powiedzieć, że lepiej czyta mi się właśnie taką. Póki co tego nie robiłaś, ale dzięki niej można lepiej poznać innych bohaterów, nie skupia się jedynie na jednej osobie i na tym, jak ona sama postrzega innych ludzie. Poza tym nie ma co chwilę PWX lub, co gorsza, POV.

Wyczuwam w tym opowiadaniu taki klimat, który powoduje, że chciałabym czytać dalej. (Właśnie, dopiero zaczęłam, a już musiałam kończyć. Rozpieszczałaś mnie w Synie... długimi rozdziałami, a teraz opublikowałaś coś tak krótkiego. Mam nadzieję, że dalsze części będę choć trochę dłuższe. Ja chcę się wczytać, a nie dopiero zacząć i widzieć koniec!.) Ff jest pisany w bardziej humorystyczny sposób. Światopogląd mężczyzny, który trochę już przeszedł, opisany jeszcze w tak fantastyczny sposób. Myśli, uwagi Charliego wplotłaś do całego tekstu bardzo inteligentnie, wszystkie były na miejscu. Poza tym te porównania. Normalnie Cię za nie wielbię.

Dialogi nie były pisane na siłę, miały w sobie taką plastyczność i lekkość. Tak samo opisy. Widocznie Twój styl umożliwia Ci takie świetne pisanie, aż Ci tego zazdroszczę. Masz bogate słownictwo, każde zdanie wydaje się przemyślane. Naprawdę jestem na duży plus. Nieczęsto coś takiego się zdarza. Większość Ff-ów są zwykłe, podobne na siebie, prawie opowiadające o tym samym - wielka miłość E&B, na tym samym schemacie. Albo się nienawidzą i zakochują, albo od razu wpadają sobie w ramiona. Już o tym pisałam, ale dobrze, że wybrałaś innych bohaterów. Jestem pewna, że wyżej opisany schemat się tutaj nie pojawi.

Sama postać Charliego bardzo mi się podoba. Jak już wspominałam - jego tok myślenia, uwagi, zachowanie. Wszystko jest dobrane perfekcyjnie. Z jednej strony widzimy mężczyznę, który nadal tęskni za żoną, do tego "stracił" córkę - owszem, wciąż ją ma, jednak nie jest już człowiekiem, nie mieszka z nim, wyraźnie odczuwa jej brak. Z drugiej zaś strony odnoszę wrażenie, że chce o tym wszystkim zapomnieć, na siłę znaleźć sobie zajęcie - np. bieganie - stać się samodzielnym (chyba nie muszę ukrywać, że do końca nie jest - co to za mężczyzna, który potrafi jedynie jajecznicę zrobić? Wink). Po wyprowadzce Belli musi się właściwie wszystkiego od nowa nauczyć. Nie wiem, czy miałaś taki zamiar, ale wiesz, co mi się wydaje? Ten zdrowszy tryb życia, do którego planuje się dostosować, może ma pomóc mu jakoś przedłużyć jego życie? No bo, patrząc logicznie, na tłustym jedzeniu, fast foodach i jajecznicy zbyt długo nie pociągnie, cholesterol go zabije. A może jego tęsknota do Belli jest tak silna, że nie chce się z nią szybko rozstawać? Cóż, ta możliwość jest, w moim mniemaniu, dość prawdopodobna. Do tego dochodzi jeszcze fakt, że chce się bardziej usamodzielnić i przestać myśleć wciąć o Belli, i zapomnieć o Renee. Jest naprawdę dobrze stworzonym bohaterem. Ma w sobie to coś.
O Sue na razie nie mogę za wiele powiedzieć. Widać martwi się o Charliego, sama do niego przyszła do tego. Może już się w nim podkochuje? Nie wiem. Meyer także zbyt dużo o niej w swoich książkach nie napisała.

Chciałabym coś jeszcze skrytykować, ale naprawdę nie wiem co. Czytało mi się lekko, płynnie, Twój styl wbija mnie w fotel (czyt. krzesło). Nie chcąc tak słodzić, napiszę to:
"Szczególnie że posterunek policyjny w Forks do dużych się nie zaliczał, każdy tam znal każdego i czasem namolnie patrzył mu na ręce."
znał
Zawsze myślałam, że przecinkami nie oddziela się "mimo że", "mimo iż" i "chyba że". Nie słyszałam o "Szczególnie że", nawet mi się szukać nie chce, a ufam Ci i sama wiem, że jesteś dobrą betą, tak samo AngelsDream, więc możliwe, że przecinek Wam nie umknął, a po prostu nie powinno go tam być. Jeśli nie, to przepraszam. Sama pewna nie jestem, tak tylko piszę.

"Stwierdził, że weźmie się do gotowania starym, męskim sposobem, który zdawał egzamin na długo zanim Bella rozpieściła go domowymi obiadkami. "
Nie powinno być przecinka przed "zanim"? Są dwa orzeczenia.

Więcej nie pamiętam.

Powiem jeszcze, że emblemat bardzo mi się podoba. Jest niby tak zwyczajnie zrobiony, ale jakoś mi pasuje. Także zachęca do czytania Wink

Ogólnie jestem na duże tak. Z kolejnymi rozdziałami to opowiadanie na pewno stanie się jednym z moich ulubionych, choć tego jeszcze zagwarantować Ci nie mogę. Twój styl i zdolności trochę poznałam, jestem pewna, że w tym opowiadaniu mnie nie rozczarujesz.

Przepraszam za taki zagmatwany komentarz, starałam się, by wyszło coś konstruktywnego. Wysyłam Ci tak tłustego wena, że musisz go ode mnie szybko zabrać, bo za ciężki jest jak dla mnie, a Tobie do rozwinięcia opowiadania na pewno się przyda.

Pozdrawiam,
Rath


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rathole dnia Śro 16:54, 04 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
bluelulu
Dobry wampir



Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 85 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo

PostWysłany: Śro 17:16, 04 Lis 2009 Powrót do góry

Cytat:
- Moja córka jest, tym tam, wampirem. Jej mąż także. Jego cała rodzina też. Twoje dzieci zaś to przerośnięte wilkołaki, jak sama raczyłaś mi kiedyś o tym wspomnieć. Z całym szacunkiem – przy takim nagromadzeniu horroru jedna mała pizza powinna być serwowana przez anioły.
- to było urocze.

thingrodiel, jeśli można tak do Ciebie mówić ( praktycznie jak po imieniu ) masz lekki styl , nikt nie pomyślał o tych biednych postaciach drugoplanowych i tym co będzie "PO" , taka niby obyczajówka zabarwiona fantastyką . Będą jakieś wątki typu odwiedziny Bells , Edwarda i małej? Mam nadzieje ,że tak. Może być bardzo ciekawie , a autorka będzie miała duże pole do popisu swoją wyobraźnią i możliwościami literackimi.

Stworzyłaś perfekcyjnego Charliego , nie wydaje mi się jakiś komercyjny (bo filmowy) , jego rola nie polega na chrząknięciach i potakiwaniach , jest prawdziwą personą która żyje i oddycha , podoba mi się taki komendant Swan , on i jego dylematy na temat cholesterolu , gotowania i stworów rodem z piekła. Bez tej otoczki fantasty, traktującej o wilkołakach/ wampirach teks przypominałby mi zmagania samotnego rozwodnika ;>

ps. Charlie przesadza z tymi płatkami ;p


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lonely
Wilkołak



Dołączył: 29 Mar 2009
Posty: 215
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 29 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: droga mleczna

PostWysłany: Śro 18:26, 04 Lis 2009 Powrót do góry

Thin! Widzac nowy ff twojego autorstwa natychmiast sie zaciekawilam i czym predzej zabralam za czytanie. Wiesz ze jestes cudowna, prawda? Juz na sam tytul sie usmiechnelam, podejrzewajac tematyke opowiadania. No i dobrze zgadlam. Lubie czytac twoje opowiadania z wielu powodow, a jednym z nich jest sprawnie prowadzona narracja. Do tego trzecioosobowa. Urzeklas mnie tym juz w Synu Marnotrawnym, a minaturki twojego autorstwa tylko to umocnily. Piszesz lekko, ale masz bardzo barwny jezyk ktorym tworzysz swietna atmosfere. O ile w Synu. czulam cos chlodnego, prawie przytlaczajacego, to tu pojawilo sie cieplo. Wreszcie cos normalnego, bez wilkolakow, wampirow i innych dziwnych stworzen. Pisalas, ze bedzie to cos w stylu romansu. Jak najbardziej. Gdyby pisal to ktos inny, to mialabym watpliwosci, biorac pod uwage co sie dzieje na forum, ale ty? Wiem, ze sie nie zawiode. Dziekuje za nastepna perelke i zycze pelnych weny dni. Napewno jeszcze tu wroce. Smile

Pozdrawiam, Lonely.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jakub
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczytno

PostWysłany: Śro 21:10, 04 Lis 2009 Powrót do góry

Ooo, muszę przyznać, że naprawdę zainteresowało mnie to opowiadanie. Pierwszy raz spotkałam się z tym, że ktoś pisze coś o Charliem Wink Przede wszystkim zachęcił mnie tytuł. I coś czuję, że Charlie przu pomocy Sue może stać się mistrzem kuchni... :D Wcześniej nie czytałam żadnego z Twoich opowiadań, a szkoda, bo to jest naprawdę bardzo dobre - lekko się je czyta, jest dużo śmiesznych dialogów. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, życzę weny i czasu.

Pozdrawiam, Jakub


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Śro 22:50, 04 Lis 2009 Powrót do góry

O_O

O mój Eru...

No, tego to ja się nie spodziewałam. Poczekajcie, muszę się pozbierać. Czy ktoś widział moją szczękę?

No dobrze, a teraz poważnie. Nie spodziewałam się, że będzie taki odzew. I nie kokietuję, serio myślałam, że może ze 2-3 osoby zostawią tu jakiś ślad po sobie. No bo cóż mogę pomyśleć? Charlie? Który idealnie piękny nie jest? I Sue? Bohaterka wręcz trzecioplanowa? Niezbyt atrakcyjny zestaw, no ale ja, oczywiście, muszę zrobić coś inaczej niż wszyscy. I miło mi, że innym się to podoba.

Czytając wasze komentarze płonęłam rumieńcem i wwiercałam wzrok... ha, chciałam napisać: w podłogę, ale to niemożliwe, bo musiałam choć zezować na monitor. I chciałoby się rzec: niegodnam. Ale teraz inna rzecz mi się na usta (na klawę?) ciśnie: drżę ze strachu! Pierwszy odcinek wam się spodobał, macie jakieś wyobrażenia i oczekiwania, postawiliście mi wysoko poprzeczkę. Na samą myśl o wstawieniu drugiego rozdziału ręce mi się trzęsą, a zęby dzwonią niczym dzwony kościelne.
Ale odcinek będzie. Bo jak się nie śpi po nocach, to się smaruje po notatniku. Tekstu jest więcej, tylko go przepisywać trzeba na bieżąco.

W każdym razie cieszę się. I bardzo, bardzo dziękuję za komentarze. Wen spasł się jak dzika świnia i leży teraz do góry kołami, czekając, aż zawiąże mu się sadełko.

Buźka! :*
j.t.

PS Błędy zaraz poprawię (a jednak mogłam przeczytać ten tekst po raz stutysięczny pierwszy), jednakowoż pozwalam sobie odpowiedzieć na PS Uskrzydlonej. Reakcja na płatki jest równa mojej. W tym jednym momencie Charlie jest równy ze mną. Cornflakes wyplułam z obrzydzeniem i nie chciałam nawet patrzeć na opakowanie. Różnica jest tylko taka, że nie myślałam o dzielnych amerykańskich chłopcach. Wink

PPS Pernix - całość. Calutkość.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez thingrodiel dnia Śro 22:55, 04 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
love_jasper
Wilkołak



Dołączył: 21 Lut 2009
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 17:45, 05 Lis 2009 Powrót do góry

Jak miło - w końcu mam na co czekać:) No nic, przejdźmy do rzeczy;p.
Charlie jest Mistrzem Jajecznicy i Zaklinaczem Książek Kucharskich. Ma swoje uprzedzenia, swoje "zwyczajne" życie, problemy. Wszystko jest naturalne i lekkostrawne, co nie znaczy, ze opowiadane jest banalne.

Masz duży plus za bohaterów, których wybrałaś do swojej historii. W końcu ktoś, czyich perypetii jeszcze nie czytałam:).
Czytając wprowadzenie, bałam się (choć nie tak bardzo Wink ), że zromansisz. I Choć zaprzeczałaś Ja - Niewierny Tomasz Embarassed - nie potrafiłam Ci zaufać. I zaskoczyłaś mnie bardzo pozytywnie bo opowiadanie okazało się pewne humoru i, co jeszcze raz podkreślam, kompletnie niebanalne.
Zalążki wątków, które wprowadziłaś, dały mi zapowiedź świetnej zabawy i wielu (miejmy nadzieje) popołudni z Twoim tekstem.
Jestem ciekawa jak to wszystko poprowadzisz i nie mogę się już doczekać co będzie dalej.
Weny:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 17:48, 05 Lis 2009 Powrót do góry

No to masz nową czytelniczkę. Ogólnie to niewiele mam czasu, żeby czytać nowe historie, ale dzisiaj w czasie przerwy w pracy, zaintrygował mnie tytuł tego opowiadanka. Zresztą świetny. Billy Burke jako Charlie - Super Styl - lekki, przyjemny,zdania zgrabne, szczerze mówiąc tęskniłam za taką "obyczajówką''. Wszyscy tu podkreślają humor tego rozdziału, ale mnie poruszyła bardzo samotność Charliego, tęsknota za córką, która była dla niego wszystkim i rozczuliła mnie swego rodzaju bezradność . Świetnie ukazujesz uczucia - tak subtelnie. Jeszcze jak do tego dojdzie miłość - to paluszki lizać! Masz we mnie fankę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Czw 17:49, 05 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
offca
Zły wampir



Dołączył: 18 Paź 2008
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: szóste niebo

PostWysłany: Czw 17:56, 05 Lis 2009 Powrót do góry

uwaga - ja nie czytam fanficków (wyjątek poczyniony dla Dzwoneczka potwierdza regułę) - na tym tle rozpatrywać te wypowiedź Wink
Podoba mi się ^^ kto wie? może się wciągnę? plus za zero Edkobellowania, plus za poprawienie mdłej Meyerowej postaci do poziomu akceptowalnego Wink i PLUS za ubranie w słowa mojego wyobrażenia traumy jaką przeszedł Charlie, gdy Jake zaczął się rozbierać Laughing
jest w tym temacie jakiś niezaprzeczalny urok i fajnie, że będziesz to rozwijać :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anex Swan
Wilkołak



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 170
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piwnicy... ech, tam gdzie internet i książki ^^

PostWysłany: Nie 15:08, 08 Lis 2009 Powrót do góry

Wow weszłam tu bo spodobał mi się tytuł i nie zawiodłam się. Gdy dłużej się zastanowiłam to stwierdziłam, że jeszcze nigdy nie czytałam tak długiego pierwszego rozdziału. Nie lubię wielkiej ilości opisów, musi ich być dużo, ale bez przesady. Tutaj jednak te opisy nadały temu ff klimat co bardzo mi odpowiada Wink Biedny Charlie, po prostu jego nie zrozumienie książki kucharskiej mnie dobiło, a jej wywalenie to dobrze reklamujący się kabaret :) Szkoda,że autorka sagi nie nadała mu podobnego charakteru, wtedy byłby na pewno barwniejszą postacią.
Thingrodiel twój styl mnie powala będę czekać z niecierpliwością na kolejny odcinek! Nie wiem czy uda mi się na bierząco śledzić ten tekst, bo tyle jest ff do czytania, a to korci i to bardzo Kwadratowy

Pozdrawiam i życzę weny zakręcona Anex Swan Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jama
Wilkołak



Dołączył: 07 Lip 2009
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 17:47, 08 Lis 2009 Powrót do góry

Do przeczytania zachęciła mnie zapowiedź. Kiedy zobaczyłam, że tekst pojawił się już na forum postanowiłam od razu po niego sięgnąc, głównie z dwóch powodów:

Pierwszy - nareszcie jakieś odstępstwo od miłości Edwarda i Belli na milion różnych sposobów. Ten wątek już się robi dla mnie nużący i gdy pojawia się jakieś nowe opowiadanie i widzę o kim ono będzie, to od razu wychodzę. No, chyba, że tekst będzie powyżej moich oczekiwań, to może... A tu patrzę, czytam - bum! nareszcie jakaś odmiana pożądna. Charlie to jedna z moich ulubionych postaci z sagi. Chętnie o nim poczytam.
Drugi - czytałam inne twoje teksty (chociaż nie komentowałam) i stwierdzam, że po skończeniu byłam powalona na kolana. Czułam się, jakbym miała przed sobą twór jakiegoś specjalisty od pisania.
W tym opowiadniu urzeka mnie (oprócz tego, co pisałam wyżej) to, że występuje tu nutka humoru.

Cytat:
Co ona, do ciężkiej zarazy, miała na myśli, pisząc „szczypta soli”?! Ile to jest „szczypta”?! A „garść”??? Rozmiar żeński czy męski? Zerknął na swoje duże dłonie. Baby z reguły mają mniejsze. Może jak wrzuci pół swojej, to będzie akurat?


Bezcenne.

Poza tym fragmentem było jeszcze mnóstwo innych, które mnie urzekły.
Bez dwóch zdań jeszcze tu wrócę i nie mogę się doczekac kolejnego rozdziału.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Nie 20:24, 08 Lis 2009 Powrót do góry

Jezu, takiego KK napisałam, kliknęłam coś na mojej myszce (co wygląda jak połowa klawiatury) i się o stronę cofnęłam. I wrr poszło.
No więc tak, nie lubię obyczajów. Nie lubię trzecioosobówki. Nie powinnaś w ogóle pisać. Niefajnie i ogólnie na nie jestem.
Rolling Eyes
Uwierzyłaś? Nie lubię obyczajów i trzecioosobówki, aleee:
Masz bardzo fajny styl pisania, taki lekki i w ogóle, masz ładne słownictwo ale zarazem nie ma w nim dużo "dodatków" na szczęście. Obyczajówki zazwyczaj mnie nie kręcą, ja jestem kobieta wyobraźni, sciene fiction itp... alee:
Dziś cały dzień bolała mnie głowa, bo ściągnęłam soundtracki z takiego serialu i jak głupia na maksa słuchałam, aż pewną osobę korciło, żeby laptop przez okno wyrzucić. No więc głowa mnie bolała, wyłączam muzykę, zaczynam czytać i...
No nie, poezja na moją głowę. Masz na prawdę bardzo lekki styl, plus lekkośc obyczajówki... takie combo jest wręcz... (tutaj dałabym słowo MIODZIO ale bardziej pasuje ASPIRYNA)... no... umownie, cud miód i aspiryna.
No więc tak na dzieńdobry przestała mnie głowa boleć i zaoszczędziłaś mi jedną tabletkę na głowę. <Uk>
Wiesz, na początku nie byłam przekonana co to będzie, ale potem zaczęłam czytać. Może tam wiesz, występują wilkołaki i wampiry, ale fakt faktem, to jest obyczajówka. I mi się bardzo podobalo Rolling eyes
Gotujący Charlie? Przypomina mi się mój brat, jak próbował zrobić sobie jajka sadzone, bo u mnie w domu na miesiąc przyjechał na wakacje. Wchodzę z facetem do domu, patrzę a on tak: laptop na stole ze stroną kucharską, patelnia w ręku. No podchodzę zaciekawiona, patrzę, a tam wszystko pływało. No i jego pytająca mina "O co biega?"
Ach faceci. Ale tak myślę nad tytułem - to albo chodzi, że CHarlie i Sue mieli swój "romans" przez kuchnię, albo w końcu Charlie z kuchnią na prostą wyjdzie. Hm... Przyjdzie Bella, on jej Alfredo zrobi, to jej szczena opadnie :P Rolling eyes
A teraz: Charlie tęskni za... wait for it... almost there... CISZĄ! Toć Bella cicha była, nie. Nie gadała, najwyżej coś tłukła. To mogłabym mieć wrażenie, że on tylko za jej kuchnią tęskni.
No ale po pierwszym akapicie(akapitów nie robisz, ale mam na myśli pusty enter;P) wszystko ładnie zostało, praktycznie, wytłumaczone. Ach, przywiązał się...
Bo się mówi, to znaczy tak jest, że ktos sobie myśli, że taki sam jest szczęśliwy i w ogóle. Potem się ktoś wprowadzi, to sobie myśli, że nic sie nie zmieniło. Ta osoba się wyprowadzi i jest totalny zonk. No, znam to trochę. Tylko u mnie było tak, że ja byłam sama, a ktoś się wprowadził, a czułam różnicę w chwili, jak tej osoby w domu nie było.
Wyzywanie Charliego na książkę kucharską na zawsze zagościło w moim sercu. Jakie to realistyczne Rolling eyes Co piąty facet tak robi, ha! A Charlie to się zachowuje jak facet po łagodnym rozwodzie z żoną. No serio, taka prawda. Kuchni mu brak, głośnej ciszy mu brak. Oj taa miłość, nawet między rodziną.
Przez chwilę myślałam, że Charlie ma jeszcze skłonności ku Renee. Ale jakoś tak spławił Billy'ego...
Ryba bez panierki. Pizza - jej, ludzie się tym żywią i żyją do dziewięćdziesiątki Rolling Eyes
Ogólnie wszystko w tym odcinku wyszło bardzo realistycznie, wszystkie opisy tęsknoty Charliego... jeszcze brakuje klasyka: facet wchodzi do domu, jest ciemno. Rzuca coś tam na wieszak/półkę... rozgląda się po domu i przeklina pod nosem na ciszę. W ogóle, jakby tak Charlie zrobił, to bym stwierdziła, żę zgapiasz z jakiegoś serialu telewizyjnego. Naprawdę, mam szeroką wyobraźnię, ale to co tutaj pracowało to raczej... hm... no dobra, umownie, wyobraźnia. Każdą scenę wyobrażałam sobie bez poblemu i ogólnie dobrze się czytało.
Choolera, zaczyna mnie głowa boleć.
No więc... co tu jeszcze? Niezbyt mnie na konstruktywność dziś bierze, więc może dwie perełki?
Cytat:
Tak więc Billy Black rozparł się wygodnie w swoim wózku i, popijając piwo, wbił wzrok w telewizor, gdzie amerykańska drugoligowa drużyna właśnie dostawała cięgi od równie amerykańskich i tak samo drugoligowych przeciwników.
- A temu kto dał kij w ręce? - bąknął Billy, zgniatając lekko puszkę.
- Święty Mikołaj. Ale nie mów tego głośno, to mąż Renee – odparł Charlie, ścierając pianę z wąsów.

Cytat:
Ryż z „czymśtam” wciąż powinien mu smakować, skoro jadł go tak długo. Tak też zrobił. Usmażył mięso, przygotował paprykę (chyba może być surowa?), wrzucił wszystko na talerz i zaczął jeść, pęczniejąc z dumy nad gumiastym kotletem. Kolorowego kwiatka z papryki ostatecznie nie zjadł – jakoś nie miał ochoty.
A jutro pójdzie na ryby i coś sobie... Nie, jutro musiał iść do pracy, więc skoczy do baru po coś gotowego i jakoś to będzie. I ani słowa o zdrowej żywności!

PRawie jak rozterki życiowe Rolling Eyes
To tyle, pozdrawiam. Konstruktywność jaka tylko mogłabyć na moją siłę dzisiejszą:P A nie jest ona najlepsza:F


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Donna dnia Nie 20:26, 08 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin