FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Uwikłani [Z +18] 02.06.2010 22/22 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
lilczur
Wilkołak



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z daleka

PostWysłany: Nie 23:24, 13 Gru 2009 Powrót do góry

Jakiś czas nie było mnie na forum, dlatego hurtowo miałam do przeczytania 3 rozdziały. To najlepszy prezent "okołomikołajkowy" jaki mogłam dostać. Po kolei:
Rozdz. 8:
Biedna, nieszczęśliwa, targana sprzecznymi emocjami Leah. Nigdy, w żadnym opowiadaniu, a tym bardziej w sadze, nie wzbudzała we mnie tak ogromnej sympatii jak u Ciebie. Jej sen o Samie: przerażający. I to głównie przez fakt, że byłaby skłonna poddać mu się całkowicie. Tym bardziej doceniam to, jak potrafi walczyć ze swoimi emocjami.
Embry, w sadze postać w sumie nijaka, tu ukazany jest jako dorosły, odpowiedzialny, niezwykle mądry i wrażliwy mężczyzna. I całe szczęście, że Seth zakochał się w kimś takim, mam wrażenie, że łatwiej będzie im udźwignąć razem to brzemię.
Seth mnie rozczula. To wspaniały, ciepły chłopak, nie sposób go nie lubić.
Cieszę się, że Leah okazała się tak tolerancyjna. Nie mam siostry, ale gdybym mogła mieć, to chciałabym, aby była taka jak Leah.
Powoli klaruje się histeryczna postać Sue. Rozumiałam to, że się zmartwiła, ale ogrom jej histerii mnie przeraził. Czułam, że to nie koniec jej możliwości. I, niestety, nie pomyliłam się, co udowodnił
rozdz. 9:
Znienawidziłam tę postać po tym, jak zareagowała na wieść o pracy Lei. Nic, totalnie nic nie tłumaczy potwornego egoizmu tej kobiety. Rozumiem, że straciła męża, że dzieci są teraz jej jedynym światem, ale do tego stopnia niszczyć życie córce? Egoistyczna, histeryczna, ale i strasznie pogubiona w życiu kobieta. Tak potwornie żal mi Lei - tyle już wycierpiała, a życie nie szczędzi jej przykrych niespodzianek. Pernix napisała, że brakuje jej w Twojej Lei egoizmu. Ja też wściekam się na nią, że jest taka uległa, że myśli wyłącznie o innych, a nie o sobie, ale myślę, że w dużej mierze przyczyniła się do tego postawa Sue. Zrzuciła na córkę odpowiedzialność za rodzinę, niejako wpoiła jej poczucie winy za to, że w obecnej sytuacji może w ogóle myśleć o sobie. A z czymś takim trudno walczyć nawet najsilniejszemu.

Cytat:
Moja droga nie będzie łatwiejsza od twojej, ale oboje mamy prawo do własnych wyborów.


Piękne jest to zdanie Setha. Ale sądzę, że, wbrew pozorom, droga Lei będzie bardziej wyboista. Bo Seth będzie miał wsparcie i uczucie Embry'ego, a Leah jest w tej walce osamotniona.
Bałam się, że wszyscy, którzy dowiedzą się o homoseksualizmie wilczków będą super tolerancyjni, co trąciłoby sztucznością. Na szczęście wahania Quila uratowały sprawę. Wink W jego przypadku spełniło się powiedzenie: "Uważaj, o co prosisz, bo może się spełnić".
Jestem zachwycona relacją pomiędzy Sethem a Edwardem. Mój hicior to:

Cytat:
Jeśli zrozumiesz cokolwiek z tego listu, to chłopie, nigdy już nie wspomnę ani słowem o żelach pod prysznic z dodatkiem brokatu i ekstraktu z masy perłowej.


W trudnej sytuacji jest Linnie. Jakie to dla niej musi być straszne lubić chłopca, który przypomina jej o zdradzie męża. Zamknięta w kręgu żalu nie może sobie, w swoim mniemaniu, pozwolić na cieplejsze uczucia w stosunku do dziecka, które jest niejako dowodem jej porażki.
A Embry na pewno potrzebowałby uczucia macochy. Wiecznie odrzucony, wyrzutek sfory, samotny i wrażliwy chłopiec.

Rozdz. 10 tylko spotęgował moją niechęć do Sue. Pewnie w założeniu powinniśmy jej współczuć, ale ja mam serce z kamienia i nie potrafię wykrzesać z siebie krztyny współczucia dla niej. Tak bardzo chciałabym, aby Leah zawalczyła o siebie. Może znak od ojca jej w tym pomoże?
Bardzo podobała mi się rozmowa Lei i Embry'ego. Prawdziwa starsza siostra nigdy nie pozwoli skrzywdzić brata. Smile
Podziwiam Quila za walkę z samym sobą. I za mądre przemyślenia, że geny nie determinują wszystkiego. Ja również parsknęłam śmiechem na myśl o wilku ze spinkami w sierści. Te quilowe wątpliwości wspaniale ukazały stereotypowe myślenie o gejach. Zawsze wydaje się wszystkim, że to ktoś, kto zachowuje się jak baba. A tu zonk - geje mogą być nawet bardziej męscy od hetero.
Zastanawiałam się, jak zareaguję na sceny pieszczot Setha i Embry'ego. Ale nie było źle, wcale mnie to nie ruszyło. Szeroki uśmiech na mej mordce wywołało za to zdanie:
Cytat:
Powinienem zabronić ci pisać do Edwarda. Masz jakieś dziwne odruchy.


To tyle o treści poszczególnych rozdziałów. Nie ma sensu powtarzać Ci w kółko tych samych komplementów o perfekcjonizmie, o wspaniałym stylu. Wspomnę tylko, że nic, kompletnie nic nigdy nie zgrzyta w Twoim tekście, wszystko jest takie płynne, takie... naturalne. Niezmiennie jesteś mój numerek łan. Laughing
Aha, przypomniało mi się: bardzo podobała mi się oprawa graficzna czy też podkład pod tekst (jak zwał, tak zwał) w rozdziale 10. Ale ja też wolę, jak rozdziały pojawiają się na forum. A zresztą, Twoje, gdziekolwiek by były, będę czytała z szaleństwem w oczach i zachwytem w duszy.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 15:54, 17 Gru 2009 Powrót do góry

UWIKŁANI

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Na łyżeczce, na łyżeczkę

Well I guess it would be nice,
if I could touch your body.
I know not everybody has gotta body like me.
But I gotta think twice before,
I give my heart away,
and I know all the games you play,
because I play them too oh.

But I need some time off from that emotion,
time to pick my heart up off the floor.

Limp Bizkit - Faith


Dziewczyna przyjrzała się dokładnie swoim ramionom, zdziwiona, że na żadnym z nich nie siedzi jej pomniejszona wersja z harfą, aureolą i skrzydłami. Przecież skądś pochodziły te niedorzeczne wyrzuty sumienia, które dręczyły Leę nieprzerwanie od czasu kłótni. Gdy mijała się z matką w kuchni, salonie lub łazience, powietrze zdawało się zamarzać w pomieszczeniu. W milczeniu i pretensjach niemal brodzili całą trójką po kolana, co tłumaczyło spłoszone spojrzenia Setha i jego częste wyjścia. Tak po prostu nie dało się funkcjonować i Indianka wiedziała, co musi zrobić. Problem polegał na tym, że zwyczajnie nie miała ochoty przepraszać za prawo do własnych marzeń i ich realizacji. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jeśli nie usamodzielni się teraz, kolejna okazja szybko nie nadejdzie. Może na emeryturze.
- Ewentualnie o ile jej dożyję - prychnęła pod nosem.
Starszyzna zaakceptowała wyjazd Jacoba, bo rozłąka z Nessie zabiłaby chłopaka, stwarzając wiele niewygodnych i niechcianych pytań. Reszta zmiennokształtnych z założenia nie dostawała pozwoleń na wyprowadzkę z rezerwatu. Tu zaczynał się i kończył ich świat. Nie sposób było nie skwitować tych myśli ironicznym uśmiechem - zmieniali się w gigantyczne wilki - idealne maszynki do zabijania, a zostali uwiązani na łańcuchach jak podwórkowe kundle. Wyjątek stanowił Embry - jego zniknięciem nikt by się nie przejął, bo unaoczniał to, że wilki nie są tak nieskazitelne, jak wskazywałaby opowieści o poprzednich sforach.

Leah zaklęła szpetnie, kopiąc młodą sosnę - cienki pień pękł z trzaskiem i popatrzyła na drzewo z mieszaniną żalu i pretensji. Była suką, ale czuła - w gardle miała ciężką, kluskowatą gulę, łzy napływały jej do oczu. Czy po tym wszystkim nie mogła chcieć czegoś tylko dla siebie? Egoistycznie i bezpardonowo? Czym zawiniła karmie w poprzednich wcieleniach, że ta - wyraźnie obrażona i nieprzejednana - skazała ją na taki los? Nie, nie miała najgorzej na całym świecie, ale czasami tęskniła za beztroską, którą gdzieś zapodziała. Brakowało jej entuzjazmu, którym potrafiła w dzieciństwie niemal oddychać. Łączyło ją z Sethem dużo więcej, niż przyznawała na głos, ale mało komu chciało się drążyć odpychające pierwsze wrażenie, jakie roztaczała dokoła siebie szara wilczyca.
- Jake, dlaczego cię tutaj nie ma - szepnęła. - Potrzebuję twojej obecności i twojego pieprzonego ramienia, żeby wreszcie móc się wypłakać! – wykrzyczała, rozsierdzona. Najbardziej niepokoiła ją utrata kontroli nad sytuacją. Każda decyzja wydawała się gorsza od innej, a brak działań był zdecydowanie marną opcją.

W końcu zrezygnowana dziewczyna uznała, że pora wrócić do domu i przynajmniej spróbować porozmawiać z matką. Nagle usłyszała za sobą ruch, wyczuła znajomy zapach, który otoczył ją w powietrzu, a po chwili męskie dłonie zasłoniły Lei oczy.
- Zgadnij, kto to - szepnął złowieszczo.
- Kretyn - odparła, opierając ręce na biodrach. Embry wybuchnął śmiechem i stanął przed nią wyraźnie czymś zaniepokojony.
- Myślisz, że chcę cię wykastrować, prawda? - spytała, posyłając mu spojrzenie, którego bały się nawet pijawki. Z zadowoleniem zarejestrowała, że zadrżał. Na taki efekt liczyła.
- Nie wiem, ale mam nadzieję, że nie chcesz unieszczęśliwić swojego brata - odparł, po czym, gdy dotarł do niego dwuznaczny sens tego zdania, natychmiast się zaczerwienił.
- Proszę, proszę. Czego to można się dowiedzieć. Dybiesz na cnotę Setha? - drążyła z premedytacją. Call zakaszlał, zasłoniwszy usta przedramieniem. To było prostsze niż oderwanie głowy nowonarodzonemu wampirowi - pomyślała i uśmiechnęła się złośliwie.
- Leah, znasz mnie - zaczął niepewnie.
- Jak się niedawno okazało, nie dość dobrze - wtrąciła.
- Seth powiedział, że zaakceptowałaś to, że się we mnie zadurzył. - Przeczesał włosy palcami, kiedy Indianka wprost spiorunowała go wzrokiem.
- Zadurzył?! Embry, wykastruję cię łyżeczką do robienia kulek z melonów, jeśli zrobisz mu coś złego, rozumiesz? To mój brat i mogę uważać go za głupka, ale traktuj go poważnie, bo inaczej pożałujesz, że w ogóle się urodziłeś - krzyczała.
Jakbym niedostatecznie żałował - pomyślał, a głośno powiedział:
- Nie skrzywdzę Setha. To przede wszystkim mój przyjaciel. Wiesz, my geje, nie myślimy tylko o zaciąganiu kolejnych zdobyczy do łóżka, a przynajmniej ja o tym nie myślę. Szanuję twojego brata. I siebie - dodał po chwili.
- Mam nadzieję - oznajmiła spokojnie, patrząc Embry'emu prosto w oczy. Wyglądało na to, że mężczyzna nie kłamie. - Wybacz, musiałam. Młody zupełnie zgłupiał, a ja nie chcę...
- Nie, spokojnie. Rozumiem. Nie tłumacz się, bo ja zrobiłbym to samo na twoim miejscu. - Call uśmiechnął się do dziewczyny delikatnie. Coraz lepiej rozumiał stosunek Setha do siostry.
- W takim razie ja idę do domu, a ty przypomnij temu pacanowi, żeby nie spóźnił się na kolację. - Embry skinął głową w kierunku Lei.
- Oczywiście, coś jeszcze? – zapytał, przesadnie artykułując słowa.
- Tak - uniosła brwi - kopnij się w zadek. - Roześmiali się oboje, po czym Leah potruchtała w kierunku domu, machając Indianinowi przez ramię.
Sue krzątała się w kuchni, gdy usłyszała trzask zamykanych drzwi wejściowych - odruchowo wyprostowała plecy i zacisnęła zęby. Leah weszła do kuchni i umyła ręce bez słowa. Cisza tkwiła między nimi, tworząc niewidzialną barierę między kobietami. W końcu ustąpiła młodsza.
- Mamo - sięgnęła po ścierkę - to nie ma sensu.
- Czyżby? - Sue zapytała, nie odwracając się w stronę córki.
- Nie ma. Grobowa atmosfera w domu nikomu nie pomoże. Powoduje tylko, że mam ochotę uciec jak najdalej - kontynuowała, niezrażona pozorną obojętnością. Znała matkę i wiedziała, że ta ukrywa w ten sposób emocje.
- Mówisz tak, jakbym cię tu więziła. Jakbyś była nieszczęśliwa - cedziła słowa.
- Jestem nieszczęśliwa - oznajmiła. - Ale nie z twojego powodu. Spróbuj mnie zrozumieć, proszę. - Niemal błagała, świdrując wzrokiem tył głowy Sue.
- Próbuję. A ty rozumiesz mnie? - Zebrała siły na obrót i spojrzenie dziewczynie w oczy. Zobaczyła wahanie, rozczarowanie i żal. Miała wrażenie, że serce wyjdzie jej gardłem.
- Mamo...
- Nie możemy o tym po prostu zapomnieć? - zaproponowała, a Leah opuściła ramiona i głowę.
- Tak, najlepiej o wszystkim zapomnieć - zgodziła się bez entuzjazmu, ale dla Sue najważniejszy był efekt.
- Kończę szykować obiad. Seth gdzieś się szwenda, ale ty pewnie jesteś głodna, co? - zapytała jak gdyby nigdy nic. Nie miała wyboru. W tej grze chodziło wyłącznie o odpowiednie miny i gesty. O utrzymanie dzieci w domu za wszelką cenę, żeby nic im nie groziło. Oczywiście wiedziała, że bywają w lesie. Doskonale zdawała sobie również sprawę z ich daru i nocnego wymykania się przez okna, ale w La Push - wśród swoich - byli bezpieczni, a ona mogła odetchnąć z ulgą. Harry zmarł tak nagle i teraz miała tylko ich dwoje - zrobiłaby wszystko, żeby tylko zostali na zawsze z nią. Zagubiona we własnych myślach, nawet nie zwróciła uwagi na wychodzącą z kuchni córkę i jej wykrzywioną bólem twarz.

Seth przekręcił głowę, nasłuchując, ale dziwne wrażenie minęło równie szybko, jak się pojawiło. Wzruszył ramionami i podszedł do Embry'ego, który uśmiechnął się blado na powitanie.
- Coś się stało?
- Widziałem się z twoją siostrą. - Call wywrócił oczami.
- O nie! - Nastolatek uderzył dłonią we własne czoło. - Zrobiła ci pogadankę w stylu: " Jak zrobisz mu krzywdę, to cię wykastruję", prawda?
- Owszem. Dosłownie - potwierdził.
- Wybacz - szepnął.
- Nie mam czego. Normalny odruch starszego rodzeństwa. - Mężczyzna przytulił do siebie chłopaka. - Myślę, że powinniśmy wybrać się w najbliższym czasie do miasta. Wprawdzie nie będę mógł trzymać cię za rękę, ale przynajmniej zmienimy scenerię.
- Ty i ta twoja głupia ostrożność - sarknął Seth, po czym westchnął, gdy poczuł, że przyjaciel delikatnie dmucha na jego włosy. - Co robisz?
- Rozpraszam cię, słonko - stwierdził fakt z błyskiem w oczach i zamarł, gdy szesnastolatek ugryzł go w szyję. - Powinienem zabronić ci pisać do Edwarda. Masz jakieś dziwne odruchy - odparł ochryple, bo Seth napierał już biodrami na jego uda i pocierał czubkiem nosa wrażliwe miejsce za uchem.
- Lubię twój zapach - szepnął, muskając ustami nieogolony policzek. Wywołał ciche westchnienie, które przerwał delikatnym pocałunkiem.

Quil odłożył książkę, którą bezskutecznie usiłował czytać. Wciąż myślał o rozmowie z bratem. Przecież Embry nie zaczął nagle malować paznokci na różowo, nie kręcił tyłkiem, nadal lubił piwo, rockową muzykę i mocną kawę. Chłopak parsknął śmiechem, kiedy wyobraził sobie wilka ze spinkami w sierści. Potrząsnął głową, chcąc powstrzymać natłok głupich skojarzeń. Call nadal był członkiem tej samej sfory i synem Ateary. Nie zasługiwał na takie traktowanie. Nawet jeśli miał zamiar umawiać się z facetami, to problemy dotyczyły jego tyłka i Quil próbował dojść z tym do ładu, ale wciąż pozostawał niepokój, że jak tylko sprawa się wyda, to automatycznie do niego też przylgnie łatka "cioty". Niczego nie ułatwiało wpojenie się w małą kuzynkę Emily. Planował, że popilnuje Claire dziś wieczorem, ale po raz pierwszy od dawna nie miał ochoty zwlec się z łóżka, jakby wstyd i rozdrażnienie stłumiły inne emocje. Nie był głupi. Mimo młodego wieku, chłopak zdawał sobie sprawę, z czego wynika podświadoma chęć zaopiekowania się dzieckiem, związania z nim i zaangażowania w wychowanie. Próbował za wszelką cenę udowodnić sobie, że nie przypomina ojca - geny nie mogły determinować wszystkiego. Powtarzał to niczym osobliwą modlitwę, w końcu ukrył twarz w dłoniach i zaklął przez zaciśnięte zęby.

Leah zgniotła kartkę i wyrzuciła ją do kosza. Zmarnowała już sześć tego dnia i nie zanosiło się na to, żeby ta była ostatnia. Próbowała napisać list, ale nie znajdowała odpowiednich słów. Zdania wydawały się jej raz zbyt zawiłe, a innym razem za bardzo przyziemne i beztroskie. Oparła czoło o kraniec blatu i zaczęła cicho gwizdać starą kołysankę, którą nauczył ją w dzieciństwie Harry. Tęskniła za nim. Za żartami, wspólnym oglądaniem telewizji i zawieszaniem sobie łyżeczek deserowych na czubkach nosów - doprowadzali tym Sue do szału. Zrozumiała, że to nie z Jake'iem chce porozmawiać i to nie do niego powinna zaadresować list. Sięgnęła po plik kartek, polizała stalówkę pióra i na chwilę zapatrzyła się w przestrzeń.

Tato!

Nie chcę Ci pleść banałów - wiesz, że to nie w moim stylu. Właściwie pewnie patrzysz teraz na mnie z góry i zastanawiasz się, dlaczego robię coś tak sentymentalnego. Nie umiem się w żaden sposób wytłumaczyć. Chyba po prostu jest mi to potrzebne.

Mój najlepszy przyjaciel mieszka daleko i nie mam pojęcia, czemu jeszcze zawraca sobie mną głowę, skoro znalazł Nessie.

Mój brat, a Twój syn, gania po lesie z chłopakami. Okropnie dwuznacznie to zabrzmiało, ale wiesz, o co mi chodziło. Zawsze wiedziałeś, więc nie muszę się martwić, że tym razem będzie inaczej.

Matka zachowuje się po prostu strasznie, ale nie mam siły, żeby z nią walczyć. Jednocześnie nie umiem po prostu odpisać Parkowi Banff, że nie przyjmę ich oferty. Gdybym to zrobiła, mogłabym równie dobrze zostać najlepszą przyjaciółką kochanego Sama. Nie znoszę gnoja. Panoszy się i rządzi. "Alfowanie" chyba uszkodziło mu resztki mózgu. Żałuję, że Cię nie posłuchałam, kiedy mnie przed nim ostrzegałeś, ale wtedy sądziłam... Sama nie wiem, co myślałam. Chyba nie myślałam w ogóle, jeśli mam być szczera, a Ty zawsze dobrze oceniałeś ludzi.

Brakuje mi Ciebie i nie mogę znieść tego, że wspomnienia się rozmywają. Boję się, że kiedyś zapomnę tego, co najważniejsze. Już nie umiem przypomnieć sobie tego, jak się śmiałeś. Wiem jedynie, że Seth robi to podobnie. Chciałabym, żeby wyrósł na porządnego człowieka i robię wszystko, żeby tak się właśnie stało, więc nie martw się o młodego - radzimy sobie. Właściwie mną też nie musisz się kłopotać. Ubzdurałam sobie idiotyczne marzenie, które żadną miarą nie ma szans się spełnić. Zaprzeczyłbyś, gdybyś tu był? Powiedziałbyś, żebym walczyła o to, na czym mi zależy? W zasadzie skoro istnieją wampiry i wilkołaki, to czemu miałabym nie wierzyć w kontakt z duchami? Daj mi jakiś znak, jeśli możesz. Wskaż, co powinnam zrobić, bo ja nie podejmę tej decyzji sama. Nie oczekuję piorunów ani porywistego wiatru - wystarczy coś bardziej subtelnego.


Nagle Leah odłożyła pióro i z drżącymi dłońmi wstała z krzesła. W pomieszczeniu dało się wyczuć słabą woń męskiej wody toaletowej. Harry używał jej zawsze, gdy szedł na ryby, bo twierdził, że przynosiła szczęście w chwytaniu prawdziwych okazów. Kobieta z niedowierzaniem dotknęła swoich policzków i starła z nich łzy.
- Dziękuję - załkała. Wzruszenie wygładziło na co dzień ostre rysy twarzy Indianki. Gdyby ktokolwiek zobaczył ją w takim stanie, nigdy nie uwierzyłby, że ma przed sobą Leę Clearwater.

Embry zamknął za sobą drzwi pokoju i cicho jęknął. Podziękował za kolację, pewny, że jeśli każą mu siedzieć przy stole przez więcej niż pięć minut w tych cholernie ciasnych spodniach, to na górę będzie zmierzał na czworakach albo się poczołga. Nie sądził, że kiedykolwiek odczuje na sobie efekt zbyt długiego pobudzenia bez satysfakcjonującego finału. Na szczęście Quil jeszcze nie wrócił od Claire i mężczyzna mógł zająć łazienkę. Wystarczyło odczekać chwilę, pokręcić się po pokoju, włączyć muzykę i zacisnąć zęby.

Seth jadł szybciej niż zwykle, łykając kolejne kęsy.
- Zadławisz się - zwróciła mu uwagę Sue, ale chłopak tylko skinął delikatnie głową, dalej zgarniając z talerza wszystko, co napatoczyło się pod widelec. Leah przyglądała się nastolatkowi podejrzliwie, ale nie uprzedził jej o żadnej nocnej randce, więc nie chodziło o pośpiech. Dziewczyna zauważyła, jak brat krzywi się nieznacznie przy wstawaniu i prawie parsknęła śmiechem. Widziała takie objawy u Sama, kiedy jeszcze byli razem - niemożność siedzenia zbyt długo w jednej pozycji i dziwne miny przy gwałtownym ruchu bez tego charakterystycznego błysku zwycięstwa w oczach oznaczały, że ktoś dziś przesadził z czułościami. Zakaszlała, karcąc się w myślach - to nie była jej sprawa. To, że szesnastolatek wkracza w realny świat seksualnych wzlotów i upadków spowodowało, że poczuła się stara i zmarnowana. Gdy Seth przekrzywił głowę w niemym zapytaniu, puściła mu oko i kiwnęła na schody. Zacisnęła mocniej dłoń na widelcu, kiedy dzieciak zarumienił się nieznacznie. Starsza siostra chyba nie powinna zdawać sobie sprawy z takich rzeczy, ale ona przecież była kiedyś członkinią watahy złożonej z samych nastolatków. W związku z tym nie istniał już dla niej żaden temat tabu. Uley też raczej nie grzeszył subtelnym romantyzmem, więc Leah spokojnie wróciła do jedzenia - dokładnie gryzła każdy kęs. Spytała Sue o deser, kiedy na piętrze trzasnęły drzwi łazienki.

Embry wszedł pod prysznic, nie zwracając uwagi na wodę, która wpadała mu do oczu i ust. Potrzebował ulgi. Zacisnął powieki i chwycił na wpół twardego penisa prawą dłonią. Poruszył nią w górę i w dół i westchnął. Jego wyobraźnia podsunęła mu bardzo kuszący obraz rozchylonych ust chętnego nastolatka, wypiętych pośladków, a w końcu mokrych od potu kosmyków włosów wijących się na umięśnionym karku. Był zgubiony i czekało na niego tylko piekło.

Seth wygiął się do tyłu, gdy dreszcz przebiegł mu po plecach - miał wrażenie jakby ktoś go dotykał. Niemal czuł palce zaciskające się na szyi. Wstrzymał oddech i przyspieszył ruchy ręką. Żałował, że za jego plecami nie ma Embry'ego, w którego mógłby się wtulić - całkowicie podporządkowany i uległy.

Mężczyzna doszedł intensywnie - przez chwilę gdzieś w zakamarkach umysłu zatliły się cudze emocje, ale wrażenie umknęło zbyt szybko, by zdołał je nazwać. Mimo to był niemal pewny, z kim dzielił wszechogarniającą ulgę i rozluźnienie. Namydlił szybko ciało, spłukał letnią wodą, po czym zakręcił kurek i wyszedł spod prysznica, sięgnąwszy po ręcznik. Owinął go wokół bioder, podszedł do umywalki i przetarł zaparowane lustro dłonią. Clearwater igrał z ogniem, którym mógł się poważnie poparzyć.

Nastolatek, zupełnie zdezorientowany, siedział na dnie brodzika - jako zmiennokształtny nie musiał martwić się o chłód. Wiedział, że nie był sam ze swoją fantazją i próbował uspokoić nierówny oddech. Najbardziej żałował, że za chwilę wyjdzie z łazienki, zamknie się w swoim pokoju i zaśnie w pustym łóżku. Bez zaborczych rąk ukochanego, oplatających go w pasie. Zagryzł dolną wargę i wstał, znów otrzepując się z nadmiaru wody jak pies. Jak cholernie stęskniony i samotny pies.


---------------------------

Link do playlisty: [link widoczny dla zalogowanych]

Chcę zaznaczyć, że nie zamierzam przerywać publikowania Uwikłanych na forum - będę to robić ze względu na osoby, które mają problem chociażby z reklamami na mojej stronie i ze zwykłego szacunku dla TWS. Ostatnie rozdziały opowiadania są wyraźnie dłuższe. Powoli szykuję się do pożegnania z fandomem i przyznam, że czasami sama się temu dziwię. To oczywiście nie znaczy, że porzucę Was całkowicie - o nie. :)


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Misty butterfly
Wilkołak



Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 16:54, 17 Gru 2009 Powrót do góry

Rozdzial swietny, zreszta kazdy kolejny coraz lepszy...Wink

Wzruszyl mnie list Leah do ojca....wspaniale opisalas jej uczucia, az przed oczami stanela mi jej twarz kiedy pisala ten list...
Widac, ze to ona trzyma ta rodzine razem, ze troszczy sie o matke i o brata, ale zapomniala zadbac o wlasne szcescie.
Zalazla sie nagle w takim jakby wirze zdarzen (przemiana w wilkolaka, smierc ojca, wyjazd przyjaciela) i musiala sobie z tym poradzic sama.
Ja mam nadzieje ze jednak bedzie mogla przyjac ten starz...

Seth...wkoncu sobie poukladal to wszystko...
Wyjasnili z Embrym wszystko, sa razem niby jest ok, ale czy sa gotowi aby sie ujawic...Quil mial racje, wiekszosc czlonkow sfory sobie kogos wpoila a Embry i Seth....czy to zostanie zaakceptowane przez starszyzne i mieszkancow?

Czekam na ciag dalszy...Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
transfuzja.
Zły wampir



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 276
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nibylandia.

PostWysłany: Pią 21:14, 18 Gru 2009 Powrót do góry

Angels…
*Zbiera się z podłogi*

Nie wiem, co powiedzieć. Twoje opowiadanie jest takie… trudne. Tak, to chyba będzie najlepsze słowo. Trudna tematyka – w dzisiejszych, ponoć „tolerancyjnych” czasach, mimo wszystko dyskryminuje się homoseksualistów i niewielu o tym mówi. A jeśli już, to zwykle obarcza się osoby o takiej orientacji winą za całe zło na świecie. Owszem, ostatnio pojawiło się tu kilka takich ff’ów, ale mam wrażenie, że są one bardzo przerysowane. No cóż, u Ciebie… tego nie ma. Jeśli opisujesz jakieś kontakty seksualne, robisz to bardzo subtelnie i delikatnie, serwujesz nam pewien zarys i raczej skupiasz się na szczegółach. I mnie się to podoba.

„Trudni” bohaterowie – bądźmy szczerzy, sfora nie jest zbyt popularna wśród ganek Zmierzchu. Ludzie wola czytać o niekończącej się miłości Edzia i Belki.

I trudne jest także to, że jesteś tak dobra pisarką. Może zdziwi kogoś to, co piszę, ale tak to wygląda. Kiedy widzę obok tytułu opowiadania Twój Nick, wiem, że jeśli je przeczytam, nie będę mogła zostawić komentarza Supcio, podoba mi się, kiedy next? Wenki! Trzeba się wysilić, po prostu na to zasługujesz, ot co. Wink

Przejdźmy do konkretów. Seth – lubię go, zaraz po Jacobie jest moim najukochańszym członkiem sfory. I nie zawiodłam się na tym, jak go wykreowałaś. Jest milion razy lepszy od tego Szmeyerowego. Dzięki bogatym, kolorowym opisom byłam w stanie wyobrazić sobie doskonale czy to smutnego, czy szczęśliwego Setha. I dziękuję Ci za to.

Jacob… Jasne, chciałabym więcej i więcej, ale pogodziłam się z tym, że u Ciebie będzie bohaterem drugoplanowym. Jake pozostał Jake’iem, a może po prostu wyobrażamy go sobie tak samo? W każdym razie: kupuję jego postać. I o dostawę poproszę. :P
Leah.. Leah to dziwna postać. W ff’ach albo jest wspaniała, albo okropna. Twoja oczywiście należy do tej pierwszej kategorii. Jest silną, twardą, doświadczoną przez życie kobietą, a jednak jest w niej coś z nastolatki. Jej tęsknota za beztroską jest dla mnie wprost trudna do zniesienia… I ta jej relacja z Jacobem, oparta na wiecznych niedomówieniach, która na zawsze pozostanie „niedokończona”. I jeszcze Sam… Cholera, mam ochotę rozszarpać tego gnojka. Jak on mógł ją tak skrzywdzić?!

Całość jak najbardziej do mnie przemawia. Kocham to opowiadanie. Mam nadzieję, że bohaterowie będą szczęśliwi… Choć przez chwilę.

Poproszę więcej.

Pozdrawiam,
trans

EDIT: I chciałam powiedzieć jeszcze jedno. Mam przez Ciebie dwie nieobecności. Zamiast ładnie pójść na lekcje do dyrektora, trans siedziała przed komputerem i czytała wszystkie rozdziały Uwikłanych.
Więc jesteś mi winna usprawiedliwienie. Wink


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez transfuzja. dnia Sob 20:03, 19 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Suhak
Zasłużony



Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 951
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 136 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: lubelskie

PostWysłany: Sob 22:16, 19 Gru 2009 Powrót do góry

Aniołku…
Jest parę rzeczy, które wypadałoby, byś wiedziała. Pomyślałam, że lepiej, bym napisała je na wstępie, przynajmniej będziesz wiedziała od razu o zbliżającej się egzekucji.
1. Zabiłaś mi wenę. Myślałam, że po Synu marnotrawnym thin nic już jej nie pokona, ale jak widać – myliłam się. Wpędziłaś mnie w głębokie jak Rów Mariański kompleksy, pewnie jeszcze długo z nich nie wyjdę. Bo właśnie sobie uświadomiłam, jakie gówna piszę. Rolling Eyes
2. Zginiesz.
3. Nieodwołalnie. Nawet nie próbuj mnie błagać o litość.
No dobrze, a teraz przejdę do samego komentarza.

Pamiętam, kiedy pierwszy raz zetknęłam się z Twoją twórczością. To było gdzieś w marcu, chyba tak, przy tekście Uwaga! Zły pies! Moja znajomość Twilightowych Fan Ficków dopiero raczkowała, nie znałam wtedy pojęć OOC/AH/AU, w ogóle nie wyobrażałam sobie niekanoniczności, więc taki tekst był trochę dla mojego nastoletniego umysłu szokiem. Pamiętam, jak przyszłam na następny dzień do szkoły i ciągle myślałam o tym Twoim Secie. Aż mnie przyjaciółka z ławki zapytała, co ja taka milcząca – nawiasem mówiąc także czyta Twilightowe Fan Ficki – więc jej powiedziałam, no i obie milczeniem uznałyśmy, że takie zabawy to nie dla nas.
Potem zaczęłam się troszkę oswajać z różnymi dziwactwami, które się pojawiały w tym fandomie, takie jak All Human, FF-y 18+, playlisty itp. Natykałam się na Ciebie co rusz, ale udawałam, że nie widzę; jak zapewne zauważyłaś, leniwam, więc nie miałam siły zabierać się ani za Cynamonowy wiatr, ani Nienasycenie. Obiecywałam sobie wieeeeele razy, że kiedyś spróbuję, kiedyś zajrzę, kiedyś przeczytam, skomentuję, przezwyciężę lenistwo, ale nie – właśnie w lenistwie najgorsze jest to, że nie chce się go nawet próbować zwalczać, a co dopiero jawnie przezwyciężać. A potem był Ater – i poczułam zawód, bo mnie naprawdę, szczerze rozczarowałaś. To było dobre, porządne, topornie zrobione (w pozytywnym sensie, naturalnie), ale mnie nie zaczarowało, czytałam raczej bez głębszych emocji poza łezką w oku, poza oburzeniem, że tak a nie inaczej potraktowałaś Edwarda. Ale nie zaprzeczam – tekst był dobry, chociaż mimo wszystko mnie zawiódł. Żyłam poniekąd w czymś takim dziwnym, czego nie potrafię określić – byłam jedyną, która nie zachwycała się Angels. Takie odizolowanie, bo wszyscy kochają, a ja lubię. I nikt oczywiście nie miał do mnie pretensji, ale… Ale i tak było dziwnie. Chyba ogarnęły mną wyrzuty sumienia, bo jak to, może ja przesadzam, może ja z zazdrości, podświadomie, może mi się podoba, ale nie chcę się przyznać? Potem przeczytałam Cztery smaki uczuć. Znów krótko. Podobało mi się, ale znów – bez rewelacji. Znów łezka, znów podobało mi się, ale znów takie… nic. I pytanie: Co wszyscy widzą w niej AŻ TAK genialnego? Nie chcę Ci uwłaczać, oczywiście, ale po prostu nie mogłam zrozumieć fenomenu AngelsDream.
Dlatego tyle zwlekałam z Uwikłanymi. Było tego dużo, zapewne i treściwie, a ja pomyślałam, że nie, potem, jutro, w przyszłym tygodniu, w weekend…, itd., itd. Nie zastanawiałam się, czy wiele tracę, bo myśl, że muszę przeczytać Uwikłanych to bardziej widmo, które przypominało mi, że przecież nie wypada nie czytać najlepszych tekstów; a potem przychodziła myśl, że przecież aż tak bardzo się Tobą nie zachwycam, więc kazałam sumieniu się zamknąć. I odkładałam coraz „bardziej”, żal ściskał moje serce, jak patrzyłam, że rozdziałów jest wciąż więcej i więcej. Dzisiaj podjęłam spontaniczną decyzję: nie będę się nudzić, tylko poczytam. Ale co? Lobishomena już nie wiszę, u Corny zaległości tylko jednorozdziałowe, Kaśkę skomentowałam wczoraj. No to pozostałaś Ty. Pomyślałam, że przeczytam (przemęczę się?), znów spodoba mi się, łezka zapewne pójdzie, po czym znów pozostanie to uczucie, że brakuje takiego czarodziejskiego proszku, który by mnie – masło maślane – zaczarował i porwał w Twój mały, Uwikłany światek. No i się myliłam.
Dopiero teraz wiem, co NAPRAWDĘ znaczy zapierający dech w piersiach i wcale nie musi być to jakkolwiek związane z wartką akcją. Momentami brakowało mi powietrza, bo – rany, to brzmi strasznie jak Bella! – zapominałam oddychać, bo musiałam się dowiedzieć, bo musiałam przeczytać, i walczyłam ze sobą, czy spojrzeć kilka akapitów niżej, by zobaczyć, jak to będzie, co odpowie, jak zareaguje, i oczy mi uciekały na dół, a ja je wracałam, czasami siłą (haha), a potem uświadamiałam sobie, że przez te wewnętrzne spory nie zwracałam uwagi na to, co czytam, i musiałam od nowa. I tak ciągle. Nie wiedzieć czemu, bez przerwy śmiałam się jak głupi do sera, chciało mi się śmiać i już skończyć, by móc skomentować i przelać to, co sądzę na papier, i śmiać, i uśmiechać, i piszczeć z radości… I było to takie głupie. Nie potrafiłam powiedzieć dlaczego. Denerwowało to mnie, ale za każdym razem jak tylko się skupiałam na tym, to znów zaczytywałam się w Uwikłanych i złość na swoją głupotę przechodziła, a raczej odchodziła w zapomnienie. Jestem po prostu o-cza-ro-wa-na, mało kto chyba jest w stanie zrozumieć, jak bardzo podoba mi się to, co napisałaś!
Chciałabym jakoś zdefiniować nastrój tego Fan Ficka. Zazwyczaj to robię, bo zazwyczaj mi się jakoś kojarzy, albo z kolorami (najczęściej), albo z fakturą, albo z ogólną atmosferą, a tutaj ciężko mi coś wymyślić. Czuję się, jakbym czytała taką… pozwolę sobie użyć słowa: symfonię niespełnionych dziecięcych marzeń, gorzkich rozczarowań, wiecznych walk z samym sobą lub przeciwnościami losu. Tak mi się to kojarzy. Bo to jest właśnie taki zbiór ludzkich zakrętów, wątpliwości, powikłań…
Teraz przejdźmy do konkretów. Coś, co niezaprzeczalnie najbardziej kocham w Twoim opowiadaniu, to relacja Jacob-Leah. Jak czytam o ich spotkaniach i rozmowach, to aż razi w oczy chemia, która jest między nimi. Takie czułe, drobne gesty – ciepłe słowo, przyjazne spojrzenie, otoczenie ramieniem, pocałunek w czubek głowy, żart z drugim dnem, aż w końcu wtulanie się w siebie przed snem – no, rozpływam się, no! Kiedy czytam, jak zgorzkniała Leah ściąga maskę w jego towarzystwie, jak ich oboje napadają takie bardzo subtelne wątpliwości, że to przecież nie ma prawa bytu, że wpojenie i Nessie, że są tylko przyjaciółmi… I żadne z nich nie chce na głos wypowiedzieć, żadne z nich nawet nie pomyśli „na głos”, nawet pokuszę się o stwierdzenie, że jeżeli kiedykolwiek coś sobie wyznają – a myślę, że wyznają – to listownie. To ich uczucie jest takie niewinne, takie… delikatne, że serducho rozmięka mi przy każdej możliwej okazji. Mam nadzieję, że olejesz wpojenie, Renesmee i całą tę szopkę z nią związaną i w końcu będą razem. Bo o ile „miłość” (pozwoliłam sobie o cudzysłów, a co!) między Jake’iem a Renią to tylko instynkt i myśl, że muszę kochać, o tyle relacja z Leah jest nieprzymuszona, dobrowolna i przez to piękniejsza. Obyś dała im Happy Ending. Bo jak nie…
Drugą cudowną rzeczą tutaj jest – znów – relacja Leah, ale tym razem z Sethem. Mimo swojego suczenia, że sobie pozwolę na takie określenie, potrafi bratu okazać mnóstwo uczucia, zrozumienia, wsparcia. Widać, że go kocha, bardzo, bardzo go kocha i akceptuje bez względu na wszystko. Wstawia się za nim, dba, martwi się, chociaż bywa wredna – jak to siostra (sama mam jedną, więc wiem coś o tym). Potrafiła się na niego zezłościć, a potem wesprzeć i zapewnić, że będzie z nim na dobre i na złe, przy okazji rozluźniając atmosferę. Twoja Leah jest po prostu świetna, choć przepełniona kanonicznym, głębokim żalem, mnóstwem zgorzkniałości, smutkiem, rozpaczą, błaganiem o lepsze jutro. Wzruszyłam się raz – znów ta łezka! – podczas gdy pisała list do ojca, to mnie po prostu ścisło (sic!) za serce i nie chciało puścić, chociaż te perfumy troszkę zbiły mnie z pantałyku i poczułam się jak w taniej telenoweli. Mogłaś z tym „znakiem od Boga/Harry’ego” (niepotrzebne skreślić) odrobinę poczekać. Chociaż chwilę niepewności, żeby przez moją głowę przebiegł niepokój, że może Harry nie słucha, nie słyszy albo w ogóle Harry’ego po śmierci nie ma? Poza tym Leah mimo całej swojej skorupy, w rzeczywistości bardzo przejmuje się innymi – matką, Sethem, tym, jak będzie, jeśli wyjedzie, co z Jacobem, czy jest szczęśliwy, a potem zastanawia się: Zaraz, a ja? Może pora, żebym pomyślała o sobie?, a kiedy wreszcie to robi, to zaraz dochodzi do wniosku, że tak nie można, że egoizm jest złem, którego należy się wystrzegać. To oczywiście bzdura, bo w ten sposób unieszczęśliwiamy siebie, a przecież właśnie dla siebie żyjemy, nie dla innych. Wbrew wszystkim wyniosłym maksymom.
No i sam Seth. Targany wątpliwościami, niepewny, z poczuciem zła, frustracji. Początkowo. Ale ma też mnóstwo odwagi w sobie; nie uciekał od problemu, nie odpychał go w tył głowy, wmawiając, że wszystko jest z nim „w porządku”, ale się z nim zmierzył, najpierw przed samym sobą, by w końcu poradzić się kogoś innego. A potem nie tylko wyznał Embry’emu prawdę, ale zaryzykował odrzucenie, niechcianą reakcję, zaryzykował, że może spotkać się z obrzydzeniem, nienawiścią, ale zaryzykował, odważył się i tylko na tym zyskał. Niezwykła postać, mająca w sobie mnóstwo dziecięcej naiwności i nadziei, ale łączona z dojrzałością w swych uczynkach. I nie mówię tu o dojrzałości w drobnych sprawach takich jak pryskanie zimną wodą z włosów, ale o sprawach trochę wyższej rangi, tak jak te, o których wspomniałam, pisząc o odwadze.
Embry. Taki trochę outsider, ale nie tyle pod względem sposobu bycia. Bardziej sytuacji, w jakiej się znajduje; owoc zdrady Quila Ateary Seniora, a teraz jeszcze odmiennej orientacji, no i pytanie, czy żyć w zgodzie z samym sobą, czy prowadzić łatwe życie? A czy wypada, tak z Sethem? A czy to dobrze? A potem dochodzi do wniosku, że tak, dobrze, ale dopiero czas nam pokaże, czy wybierze życie zgodne ze swoim sumieniem czy ogólnie przyjętymi w społeczeństwie normami. Ogólnie, to bardzo ładnie opisujesz relacje między nimi (Embrym i Sethem). Dosadnie, chociaż w miarę delikatnie, co nie zmienia faktu, że mój nastoletni, chociaż tolerancyjny móżdżek jest ogólnie nieprzystosowany do obserwowania zachowań homoseksualnych i momentami było zbyt dosadnie. Mimo wszystko. Nie lubię, gdy się coś mówi wprost w takich scenach. W ogóle nie lubię jakichkolwiek scen erotycznych. Ale to nic. Przeżyłam.
Rzecz, która mnie denerwuje – no doooobra, nie rzecz. Osoba – to Edward. Chyba chciałaś z niego zrobić gościa do lubienia, a wyszła z tego istna parodia. Ideał wyjęty rodem ze szmejerowej Sagi. Przyjacielski, wszechstronny zabawny, ale… yyy… Nie, nie, nie, nie, nie! Nie chcę takiego Edwarda. Albo kanon, albo piekło.
Wplatasz w swój tekst wiele śmiesznych akcentów, takie jak te maile, które Seth wymienia z Edwardem, albo rozmowy między rodzeństwem. Czasami się na głos śmiałam, przytoczyłabym nawet fragment, ale teraz za cholerę nie pamiętam, jaki to był. W każdym razie – padłam ze śmiechu w pewnym momencie – nie hiperbolizując.
Twój styl jest bezbłędny. Tyle w temacie.
To chyba najdłuższy komentarz, jaki wypociłam w całej swojej karierze czytelniczo-komentatorskiej. Zapewne i tak pozapominałam mnóstwa rzeczy, które planowałam wspomnieć, ale napomknę o nich albo na GG, albo przy innej okazji. W każdym razie – znów, podobało mi się. Znów, łezka popłynęła. Tylko taka jest różnica, że mnie całkowicie oczarowałaś.
Czekam na więcej z niecierpliwością!

Uściski –
Suszak.

PS A teraz giniesz. Moja Wena przez Ciebie umarła.


Post został pochwalony 2 razy
Zobacz profil autora
Lyphe
Człowiek



Dołączył: 03 Sty 2010
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 16:37, 03 Sty 2010 Powrót do góry

Pierwszy raz zetknęłam się z tym opowiadaniem w Październiku. Poleciła mi je koleżanka z ławki. Na początku zniechęciła mnie trochę narracja trzecioosobowa, swego czasu nie przepadałam za nią, więc zaprzestałam czytania. Losy bohaterów jednak utkwiły w mojej pamięci, a ja, z natury ciekawska, znów powróciłam do czytania. Zapoznałam się wcześniej z miniaturkami twojego autorstwa, przeczytałam Cynamonowy wiatr. Uwielbiam Setha w twoich opowiadaniach, w tym także mnie nie zawiodłaś. Postać tego wilkołaka i charakter, który w nim wykreowałaś, są niesamowite. W twoich tekstach jest "to coś", nie zawiodłam się na żadnym rozdziale, było widać, że się napracowałaś, nie pisałaś niczego na kolanie. Sprostałaś trudnej tematyce, która w tych czasach bardzo rzadko wychodzi na światło dzienne. Wysoko cenię sobie styl, który u ciebie spełnia wszystkie moje wymogi. Potrafisz opisać emocje bohaterów, wczuć się w ich reakcje, odczucia, nie zaniedbując jednocześnie opisów otoczenia.
Czytając Uwikłanych potrafiłam całkowicie zatracić się w ich świecie. Starałam się zrozumieć bohaterów, jednak czasami przychodziło mi to dość trudno, np. Sue. W twoim tekście jest ona kochającą matką, widać, że zależy jej na dzieciach ponad wszystko, ale swoim zachowaniem ogranicza je, nie pozwala im zacząć własnego życia.
Seth jest dość skomplikowaną postacią, nastolatkiem, który nie do końca doszedł do siebie po stracie ojca, wilcza natura i miłość do Embry'ego nie pomagają mu w tym.
Uwielbiam Leah, jest jedną z moich ulubionych bohaterek Sagi p. Meyer. W Uwikłanych widzimy jej drugą naturę, dobrą siostrę, córkę.

Kocham to opowiadanie, grzecznie proszę o więcej.
Pozdrawiam, Nellas.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 1:08, 05 Sty 2010 Powrót do góry

Rozdział jedenasty: [link widoczny dla zalogowanych]

Na razie na stronie, a za kilka dni na forum, żeby nie było wątpliwości.

W tej chwili pracuję już nad siedemnastą częścią i koniec majaczy na horyzoncie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Wto 1:27, 05 Sty 2010 Powrót do góry

Angels, nie mogłam się doczekać i przeczytałam jedenasty rozdział na Twojej stronie. Wstrzymam się z komentarzem, dopóki nie zamieścisz opowiadania na tym forum, żeby nie pisać żadnych spojlerów, ale powtórzę Ci raz jeszcze: pisz książki dziewczyno nie ff. Czekam na wydaną powieść i wieczór autorski.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Sob 18:05, 09 Sty 2010 Powrót do góry

Skomentuję na razie dziesiątkę, aby zagrzać Cię i zmotywować do wklejenia jedenastki na forum. :p Wiesz, że jestem zwolenniczką tekstów, które wiszą u nas na tapecie, choć Twoja strona jest bardzo ładna i estetyczna, i miło się na nią zagląda.

Rozumiem zamysł fabularny Twojego opowiadania, jednakże zasada: Reszta zmiennokształtnych z założenia nie dostawała pozwoleń na wyprowadzkę z rezerwatu. Tu zaczynał się i kończył ich świat totalnie burzy się z moim wyobrażeniem. Nie pamiętam, czy to zostało powiedziane, czy nie w książce, ale uważam, że nad zmiennokształtnością można zapanować, co najmniej tak dobrze, jak robią to „wegetarianie” wśród ludzi. Dlatego też całkowicie rozumiem sytuację Lei, która chce się wyrwać z tak małej, ciasnej społeczności i pójść własną drogą. Mam nadzieję, że to jej się uda. Co do Embriego: Wyjątek stanowił Embry - jego zniknięciem nikt by się nie przejął, bo unaoczniał to, że wilki nie są tak nieskazitelne, jak wskazywałaby opowieści o poprzednich sforach. ← dlaczego Embry jest gorszy od innych? Tylko dlatego, że miał matkę spoza plemienia. Dla mnie to niedorzeczne, bo liczy się charakter, a z tego co czytałam w Twojej opowieści to bardzo mądry i dojrzały chłopak.
Rozmowa Lei z wyżej wspomnianym potwierdza nie tylko jej tolerancję wobec inności, ale również pokazuję siostrzaną troskę, co mnie osobiście bardzo porusza.
Sue, która ignoruje drażliwy temat ma swoje powody, to już wiem, ale to nie zmienia faktu, że współczuję Lei tej sytuacji. Dalej zaciekawiła mnie wzmianka o Quilu i jego rozterkach w stosunku do przyrodniego brata. Fajnie, że nie skupiasz się tylko na Lei, Jake'u, Seth'cie i Embrym i czasem można zobaczyć inny punkt widzenia. Dalej znów Leah i jej wspomnienie o zmarłym ojcu – tak ciepło go wspomina, bardzo ładnie o tym piszesz. Co prawda ja bym takiego listu nie napisała, ale każdy musi znaleźć jakieś ujście emocji i szukać zrozumienia w inny sposób – dobrze, że Lei pomógł list.
Scena Embry i Seth pod prysznicem – razem, ale osobno zalicza się do jednej z najbardziej wysublimowanych i subtelnych scen erotycznych, jakie czytałam. Brawo.
A o stylu, co ja mogę mówić: ładnie, zgrabnie i powabnie. Nie będę się co komentarz zachwycać i rozpływać, bo każdemu czegoś brakuje i musi się nieustannie rozwijać. Na mój gust jest książkowo i trzymaj tak dalej. ^^
I co, teraz tws zasłużył na jedenastkę? :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 22:44, 09 Sty 2010 Powrót do góry

Proszę:

UWIKŁANI

ROZDZIAŁ JEDENASTY

Mniej gadania, więcej działania

A little less conversation, a little more action please
All this aggravation ain't satisfactioning me
A little more bite and a little less bark
A little less fight and a little more spark
Close your mouth and open up your heart and baby satisfy me
Satisfy me baby

Baby close your eyes and listen to the music
Drifting through a summer breeze
It's a groovy night and I can show you how to use it
Come along with me and put your mind at ease

Elvis Presley - A Little Less Conversation


2008, Lipiec

Edward wstał z łóżka, usiadł przy biurku i włączył komputer, posyłając żonie promienny uśmiech, który Bella odwzajemniła. Nie mogła się nie cieszyć, widząc, ile radości daje wampirowi kontakt z Sethem. Nastolatek wydawał się zarażać swoim entuzjazmem, rozsiewał wokół swojej osoby niezmąconą wesołość i najwyraźniej spotkania oko w oko nie były konieczne. Wystarczyła regularna wymiana maili, by przyjaźń nie tylko wytrzymała próbę odległości, ale też wpłynęła na zamkniętego w sobie, wiecznie umartwionego mężczyznę.
- Pójdę porozmawiać z Alice o planach na kolejny weekend, a ty pozdrów swojego szczeniaczka ode mnie. - Posłała ukochanemu całusa i wybiegła z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Po chwili w pomieszczeniu rozległ się regularny stukot klawiszy, niezmącony żadnym innym dźwiękiem.


Dwa wilki stały naprzeciw siebie z położonymi uszami i obnażonymi zębami. Sierść na grzbietach sterczała groźnie, a z obu gardeł dobywał się warkot. Wyraźnie mniejsza, ale również bardziej gibka samica wyskoczyła do przodu, wczepiając zęby w pokaźną czarną kryzę. W powietrzu zawirowało wyrwane futro. Zwierzęta przetoczyły się po trawie, tworząc osobliwą plątaninę łap. Samiec zdawał się igrać z przeciwniczką, jakby zupełnie nie przejmował się tym, co mogą mu zrobić ostre kły. W końcu waderze udało się przepchnąć wilka pod siebie - zacisnęła szczęki na gardle, przyduszając basiora do podłoża. Strużki śliny spływały z jej fafli i zlepiały jedwabiste futro. Trzymała przeciwnika, mimo okazywanej przez niego uległości. Wydawała się analizować możliwość kolejnego ruchu - jakby rozważając konsekwencje, gdy spomiędzy drzew wypadły inne wilki. Dwa biegnące na czele wpadły na szarą samicę, rozdzielając ją z ogromnym basiorem. Kolejne trzy - naprężone i spięte - warknęły ostrzegawczo w kierunku zbitej grupki, ale po chwili pomogły swojemu przywódcy wstać i oddaliły się szybko, podczas gdy suka była powstrzymywana przez zęby brata. To, co zaszło między Leą a Samem było nieuniknione i wisiało między dwoma stadami w gęstej atmosferze wzajemnych oskarżeń.

Embry i Leah popijali piwo, a Seth kończył smażyć jajecznicę. Sue na szczęście wybrała się z wizytą do komendanta Swana i nie musieli się przed nią tłumaczyć. Chłopak postawił na stole koszyk z pieczywem, po czym podał siostrze i przyjacielowi pełne talerze wraz z widelcami. Usiadł na krześle i w milczeniu rozpoczął posiłek. W zasadzie nie musieli rozmawiać. W lesie zobaczyli w swoich umysłach to, czego słowa i tak nie zdołałyby wyrazić. Z Jacobem skontaktował się Call - spokojnie i obiektywnie opisał Indianinowi zaistniałą sytuację, starając się nie zdenerwować Blacka za bardzo. Ten gotów był poprosić Cullenów o pozwolenie na kolejny wyjazd do La Push, tym razem z Nessie, ale Embry odwiódł go od tej idei jednym skutecznym argumentem - Leah miała dość nerwów i bez półwampirzycy w pobliżu granic rezerwatu, a Sam szukał tylko pretekstu, by rozpętać kolejną wewnętrzną wojnę. Jake niechętnie ustąpił, pewny, że jego obecność da Uleyowi wymarzoną sposobność nie tylko do idiotycznych pyskówek. Na koniec rozmowy szeptem zapytał o samopoczucie Lei i to, czy odpowiednio mocno skopała dupkowi tyłek. Wybuchnęli śmiechem, po czym Jacob przypomniał Callowi, żeby uważał na Setha, pożegnał się i odłożył słuchawkę. W tym czasie Leah sprzątnęła naczynia ze stołu i zaczęła je zmywać, nie zaszczycając swojego brata żadnym komentarzem.
- Wiecie co, ja już pójdę - zaczął niepewnie Embry, zerkając w kierunku rumieniącego się wściekle nastolatka, który uparcie gapił się na blat stołu.
Kobieta zakręciła wodę, wytarła ręce w ścierkę i niemal bezbarwnym głosem oznajmiła:
- Pożegnajcie się porządnie, ja w tym czasie skorzystam z dobrodziejstwa ciepłej kąpieli. Nie musicie się spieszyć. - Seth zaczął wściekle kaszleć, Call uniósł brwi zszokowany, ale na Lei zdawało się to nie robić najmniejszego wrażenia, bo wyszła z kuchni bez słowa.


Po kilku dniach sytuacja przycichła - większość członków sfory Sama nadal ostentacyjnie omijało Leę szerokim łukiem, ale Jared witał się z nią normalnie i nawet zaproponował wspólny wypad do kina. Dziewczyna miała zamiar zbyć go jakimiś tanimi wymówkami, ale Seth patrzył na siostrę wzrokiem godnym bohaterów Disneya i, chcąc nie chcąc, w końcu się zgodziła. Spodziewała się nudnego wieczoru, pełnego dziwnej ciszy; ewentualnie wątpliwie przyjemnej powtórki z przekazywania wiadomości od Uleya, ale najwyraźniej nie doceniła tego, jak bardzo towarzyscy potrafili być chłopcy, gdy chodziło o kreskówki. Zastanawiała się, kogo udusić, gdy zobaczyła, że kupili bilety na Wall-E'ego. Starała się nie patrzeć na wiszącą na ramieniu Jareda Kim ani na żartujących ze wszystkiego Setha i Quila. Embry trzymał się na uboczu, kiedy na niego spojrzała, puścił jej oko i uśmiechnął się delikatnie. W sali zajęli przedostatni rząd - obładowani litrami coli i wiadrami prażonej kukurydzy - wyglądali jakby nie jedli przez ostatni miesiąc, ale Lei nic już nie mogło zdziwić. Może poza tym, że animacja okazała się naprawdę świetna i - o zgrozo - wzruszająca. Na szczęście partnerka pomysłodawcy całej kinowej wyprawy szlochała tak głośno, że nikt nie zwrócił uwagi na ciche westchnienie Indianki.

2008, Sierpień

Zadzwoniła do Banff pełna najgorszych przeczuć, ale miejsce nadal na nią czekało, jeśli tylko wyrażała zgodę na udział w szkoleniach. Kursy zaplanowano na październik i listopad - o przydziale do danych grup decydowała ilość chętnych i, choć wiedziała, że powinna odmówić, nie potrafiła.
- Wyślę umowę jeszcze dziś - wychrypiała. - Do widzenia - dodała i odłożyła słuchawkę. Czuła się przytłoczona całą sytuacją. Sue znakomicie udawała, że nic się nie stało, ale Leah nie była mistrzynią panowania nad emocjami. Szczerze obawiała się wykrzyczenia matce w twarz, że podjęła decyzję wbrew jej woli, za to w zgodzie z własnymi przekonaniami. Nie mogła znieść myśli o spędzeniu całego życia w La Push. Nie chciała oglądać Sama ani ciapowatej Emily - od szczebiotów dotyczących ich potomstwa Leę zwyczajnie mdliło i niejednokrotnie rozważała czy publiczne zwymiotowanie mogłoby rozwiązać choć część jej problemów. Do tego doszły plotki, że uwiodła Jacoba Blacka, który uciekł, żeby się z nią nie ożenić. Z braku lepszego kandydata, córka (tak porządnego człowieka) Harry'ego rzuciła się na nieślubnego bękarta Ateary, którego matka przecież od dawna gniła w więzieniu. Skurwysyństwo - pomyślała. Ludzie kochali plotki, ale najgorsze nie było to, co mówili, ale fakt, że w część z tych bredni uwierzyła wciąż roztrzęsiona wdowa, która zdawała się zanurzać coraz głębiej w nieuporządkowane emocje. Zdarzały się jej naprawdę dobre dni, kiedy zachowanie kobiety nie odbiegało od normy, jednak czasami z trudem wstawała z łóżka, nieobecna duchem albo przeciwnie - zezłoszczona i przesadnie wymagająca. Leah usiłowała przekonać ją do terapii, ale Sue nie dostrzegała problemu. Z tygodnia na tydzień temat stanu kobiety stawał się w domu Clearwaterów coraz większym tabu. Jakby zamiatanie pod dywan wszystkiego, co złe, powodowało, że kłopoty znikają bezpowrotnie.

Seth z zaciekaniem rozejrzał się po niewielkim pokoju, chociaż był u Embry'ego wcześniej kilka razy, to jednak teraz każdy szczegół nabrał szczególnego znaczenia. Już nie odwiedzał kolegi z watahy, a przyjaciela i kogoś, w kim zakochiwał się coraz bardziej. Z zażenowaniem zerknął na łóżko, mając nadzieję, że mężczyzna nie zrozumie tego opacznie. Call uśmiechnął się w sposób, który rozświetlał jego oczy i szepnął:
- Nie musisz się bać. Nie zgwałcę cię.
- To nie byłby gwałt - odpowiedział chłopak, robiąc dwa kroki do przodu. Stali teraz naprzeciwko siebie i Seth splótł palce z palcami partnera.
- Jesteś na to odrobinę za młody - chrząknął, mając nadzieję, że jego samokontrola nie postanowiła nagle gdzieś uciec. Miał to młode i ewidentnie podniecone ciało w swojej sypialni, w domu nie było nikogo i w zasadzie mógłby zrobić z tym słodkim tyłeczkiem wszystko, o czym marzył, ale...
- Jak to jest, Emb? - padło pytanie, które odrobinę ostudziło jego zapędy.
- Myślę, że to indywidualna sprawa - stwierdził, odsunąwszy się na bezpieczną odległość. Potarł dłonią swój kark, jak zawsze, gdy czuł się niepewnie.
- Więc ilu ich było? - dociekał nastolatek, wwiercając się spojrzeniem w okno za plecami Indianina.
- Nie uważasz, że to moja prywatna sprawa? - sarknął, mimowolnie krzywiąc się na ostry ton swojego głosu.
- Chciałbym wiedzieć, do ilu będę porównywany, gdy już mnie... przelecisz. - Seth rzadko kiedy cofał się przed czymś, co było dla niego ważne, a teraz po prostu musiał poznać odpowiedź na pytania męczące go jakiegoś czasu.
- Ku***! Nie chcę o tym z tobą rozmawiać, rozumiesz? A tym bardziej nie wtedy, gdy poruszasz temat, o którym nie masz pojęcia. - Zadrżał, szacując możliwość ucieczki przez okno.
- Co w tym takiego złego, że chcę wiedzieć?
- Nie wiem. Po prostu... - Embry opadł na łóżko i skulił ramiona. Nie zdziwił się, gdy poczuł pocałunki na swoim karku i silne dłonie głaszczące go po plecach.
- Czy to był ktoś, kto cię skrzywdził? - Szept przyprawił go o dreszcze.
- Nie, Seth. To był ktoś, do kogo nic nie czułem. Przygoda. Bez emocji, zobowiązań i przyszłości - odparł bez ogródek. Właściwie od dawna planował tę rozmowę, a gdy nadszedł właściwy moment poczuł się zaszczuty i skrępowany.
- Żałujesz? - Nastolatek podciągał mu koszulkę, drugą ręką błądząc po brzuchu wzdłuż krawędzi spodni.
- Nie, ale ty na pewno zaraz to zrobisz, jeśli nie przestaniesz - warknął, wyginając się nieświadomie.
- Nie chcę przestać. - Szczypał zębami delikatną skórę na karku.
- Nie wiesz, co robisz. - Upierał się bez przekonania.
- Myślę, że wiem. - Głos chłopaka drżał. - Myślę, że chciałbym spróbować kilku rzeczy. - Szwy koszulki zatrzeszczały. - I myślę, że jeśli ich nie spróbuję z tobą, poproszę pierwszą osobę, która stanie na mojej drodze. - Takiej groźby Embry nie potrafił zignorować. Odwrócił się gwałtownie, chwytając nadgarstki Setha i przybliżając wargi do ucha nastolatka. Czuł kosmyki miękkich włosów, które łaskotały jego nos i brodę, gdy mówił:
- Zobaczymy, na ile jesteś odważny.
Chwilę później zupełnie nadzy ocierali się o siebie nawzajem, dysząc ciężko. Call starał się uspokoić sytuację, ale dla piętnastolatka wszystko było zbyt ekscytujące, a gdy zacisnął swoje szczupłe palce wokół sterczącego członka Embry'ego - mężczyzna umiał myśleć już tylko o przyjemności, którą dawał i otrzymywał.

Tego wieczora Seth nie włączył komputera, żeby sprawdzić maile. Zjadł kolację i, nie kłopocząc się prysznicem, zasnął w samych bokserkach pod cienkim kocem. To, co śnił powodowało na jego twarzy błogi uśmiech, który wydawał się niebezpiecznie kusić los. Przeciwieństwa podobno uwielbiają się przyciągać, a nastolatek był zbyt szczęśliwy.


- Wiesz, że za dwa tygodnie zaczynamy ostatni rok w liceum? - Quil pociągnął spory łyk coli z puszki, po czym głośno beknął. Seth prychnął lekceważąco i poprawił wyczyn o kilka sekund. Przechodzący nieopodal ławki, na której siedzieli chłopcy, ludzie zerkali na nich z niesmakiem i jawną naganą. Żaden z nastolatków nie zwracał na to większej uwagi.
- Wiem. Nie musiałeś mi przypominać akurat o tym. Matka już histeryzuje na temat mojego wyjazdu na studia, a ja nawet nie wiem czy chcę się stad ruszać. - Clearwater dopił swój napój, zgniótł puszkę i wyrzucił ją do kosza, nawet nie celując.
- Mi się marzą podróże, ale mogę o tym zapomnieć. Ojciec już mnie ostrzegł, że po jego trupie, a matka powiedziała, że nie będzie się kłócić z nim na ten temat. - Młody Ateara wydawał się podłamany.
- A Embry? - zapytał Seth, poprawiając wpadające mu do oczu włosy.
- Co, Embry? - Wzruszył ramionami chłopak.
- On nie mógłby porozmawiać z rodzicami w twojej sprawie? - zasugerował nastolatek, ale jego towarzysz spojrzał na niego tak zszokowany, że natychmiast pożałował swojego pomysłu.
- Nie, nie mógłby. Poza tym nie chcę jego pomocy. - Po chwili dodał: - Chodźmy na hot dogi! Umieram z głodu. - Seth wolał nie drążyć tematu. Gdyby którykolwiek z chłopaków chciał się zwierzyć ze zgrzytów w dotąd pozytywnej relacji, na pewno by to zrobił. Clearwater mógł mieć tylko nadzieję, że sprawa nie dotyczy orientacji seksualnej starszego z braci.

Embry zapukał do drzwi i nacisnął klamkę, gdy tylko usłyszał chłodne "Proszę". Quil wyłączył telewizor i spojrzał na niego pytająco.
- Chciałbym z tobą porozmawiać, masz chwilę?
- Niestety mam. O co chodzi? - Starał się być tak nieprzyjemny, jak tylko umiał.
- Mimo wszystko jesteśmy braćmi. Nie każę ci akceptować homoseksualizmu. Zwierzyłem się, ponieważ oczekiwałem tolerancji i chciałem być z tobą szczery. - Obojętna mina nastolatka utrudniała odpowiednie dobieranie słów. Mimowolnie porównywał mrukliwego i pełnego frustracji chłopaka z radosnym, entuzjastycznym Sethem i nie mógł się nadziwić, jak tych dwóch w ogóle odnajdywało wspólny język. Przez chwilę wróciło do niego wspomnienie zachłannych młodych rąk i przełknął ślinę, uciekając spojrzeniem w bok.
- Daj mi jeszcze trochę czasu, żebym jakoś to przetrawił, okej? - Poprosił bez przekonania.
- Chyba nie mam wyboru. Nie powiedziałeś rodzicom? - Głos zadrżał mu z niepewności.
- Nie powiedziałem i nie zamierzam tego robić - stwierdził. - Możesz być pewien - dodał, widząc, że bratu zależy na dyskrecji. W zasadzie doskonale go rozumiał - sam nie chciał, żeby ktokolwiek dowiedział się o przypadłości Calla.
- Dzięki i dobranoc. - Potarł ręką kark i otworzył drzwi.
- Dobranoc. - Ponownie włączył odbiornik i skupił wzrok na unoszących się i opadających piersiach biegnącej aktorki, po chwili musiał zmienić kanał, gdy wpojenie ukarało go kłującym bólem głowy.

Mężczyzna nie mógł zasnąć - wspomnienia pełne namiętności przeplatały się ze zmartwieniami i słowami matki, która złożyła mu propozycję nie do odrzucenia. Była pewna, że ambitny, młody człowiek chętnie ją przyjmie i w pewnym stopniu nie popełniła błędu. Jeszcze kilka miesięcy temu praktycznie nic go tutaj nie trzymało - w mieście mógłby żyć otwarcie, nie kryjąc się ani ze swoimi preferencjami, ani z pochodzeniem. Z drugiej strony wiązałoby się to z wyrzeczeniem się wilczej natury, a teraz również Setha. Nie żałował tego, co między nimi zaszło, ale jednocześnie wiedział, że emocje wszystko utrudnią w chwili, gdy podejmie decyzje o przeniesieniu się do Seattle.

Seth jęknął przez sen, wykrzywiając twarz w nagłym grymasie bólu. Zacisnął dłonie na kołdrze, cicho szepcząc jedno słowo:
- Nie.

Leah podniosła głowę znad czytanej książki - jej bratu właśnie śnił się koszmar - wyraźnie słyszała, jak płaczliwie zaprzecza czemuś przez sen. Kiedy zmarł Harry, młody przez wiele tygodni nie sypiał normalnie, ale od dawna już nie dręczyły go przerażające nocne wizje i dziewczyna przekrzywiła głowę, wsłuchując się uważnie w dochodzące z sąsiedniej sypialni dźwięki, gotowa wkroczyć w każdej chwili. Po kilku sekundach oddech nastolatka się wyrównał, a żarliwa mantra ustała, więc wróciła do przerwanej lektury, obiecując sobie, że skończy na tym rozdziale. W praktyce odłożyła powieść dopiero nad ranem, chłonąc ostatnie zdania.

Nie obchodziło jej już, co dzieje się po tym, jak na ekranie pojawia się napis „koniec”.
Pocałowała Ralfa. Jeżeli kiedyś zechce opowiedzieć historię swego życia, zacznie ją jak
bajkę: Była sobie raz prostytutka...


PAULO COELHO - JEDENAŚCIE MINUT
(ONZE MINUTOS)
Przełożyli: Basia Stępień i Marek Janczur
Wydanie oryginalne: 2003
Wydanie polskie: 2004


------------------------------

Wszelkie wątpliwości, zażalenia i pytania mam zamiar wyjaśnić na koniec, a tymczasem idę zmarznąć psa. Cool


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez AngelsDream dnia Sob 22:48, 09 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Nie 0:08, 10 Sty 2010 Powrót do góry

Cieszę się, że zdecydowałaś się zamieścić jedenasty rozdział również na forum. I tak, jak napisałam kilka postów wyżej, jestem, żeby się wypowiedzieć na jego temat.
Znasz moje zdanie na temat Twojej twórczości i nie będę się powtarzać, że piszesz rewelacyjnie. Jedyne, co pozostaje mi skomentować to fabuła "Uwikłanych". Twoje sfory są zupełnie inne niż we wszystkich opowiadaniach o wilkołakach. Bardziej dojrzałe, bardziej dzikie, prawdziwe a przy tym bardzo ludzkie. Scena, w której Leah walczy z Samem i wygrywa, zmuszając go do uległości jest piękna w swojej autentyczności. Ujmuje mnie w tym opowiadaniu lekkość z jaką przeplatasz wątki związane z watahą, gdzie bohaterowie występują w postaci wilków i są drapieżnie niebezpieczni, z opisami tych samych przecież postaci występujących już w ludzkiej skórze, nastoletnich często chłopców zachowujących się w sposób nie zawsze "cywilizowany".
Sposób w jaki przedstawiłaś wzajemną fascynację Setha i Embry'ego to wg mnie majstersztyk. Wydaje mi się, że bardzo trudno jest w sposób niezwykle delikatny ale też autentyczny pisać o miłości i seksie w związku homoseksualnym. Pisać w taki sposób, żeby nie być albo wulgarnym, albo fałszywym. Tobie się to udało. Wogóle wszyscy bohaterowie tego opowiadania są niezwykle prawdziwi. W swoich tęsknotach, lękach, zachowaniach. Imponuje mi Leah. Swoją determinacją, tolerancją, dobrocią. A przy tym ma tyle ludzkich ułomności. Intryguje Embry. Taki outsaider, trochę wycofany. Buntownik, ale świadomy swej odmienności. Wzrusza mnie Twój Seth - nastoletnią butą, optymizmem, wrażliwością.
Do tego potrafisz w jednocześnie prosty, a za razem bardzo dojrzały i pełen emocji sposób przedstawić relacje pomiędzy swoimi bohaterami.
To wszystko sprawia, że Twoja twórczość zapada w pamięć. Zainteresowanie i uwaga nie znika wraz z zamknięciem laptopa. Zmusza do myślenia, analizowania własnych wyborów.
Tak trzymaj.
Pozdrawiam:)

edit: przepraszam za użycie w nadmiernej ilości słowa "sposób" ale o tej godzinie już stylistycznie odpadam.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BajaBella dnia Nie 0:13, 10 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
lilczur
Wilkołak



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z daleka

PostWysłany: Nie 12:51, 10 Sty 2010 Powrót do góry

Rozdział 11 pełen trudnych decyzji, podejmowanych chwilowo jedynie w umysłach, jeszcze nie w czynach. Mam jakieś dziwne obawy, że nie zamierzasz kończyć tego happy endem, co automatycznie wpędza mnie w stan depresji niczym u Sue (doprowadzającej mnie, nota bene, do szału!). Jak Embry wyjedzie, to co stanie się z Sethem? A jeszcze, daj Boże, Leah postawi na swoim i też się ulotni?
Cieszę się, że Leah pokazała Samowi jego miejsce. Czas już był na to najwyższy.
Szkoda mi Jacoba - jest tak uzależniony od Nessie, niczym pies na uwięzi. Zupełnie ubezwłasnowolniony, nawet nie może bez tej bachorzycy pojechać do przyjaciółki. Strasznie jest być wewnętrznie "zmuszanym" do miłości.
Sceny erotyczne, homo- czy heteroseksualne, zawsze wpędzają mnie w zakłopotanie, ale dałam radę.Wink
Będzie mi ciężko rozstać się z tym opowiadaniem, choć liczę, że dalej będziesz nas raczyła swoim talentem w postaci innych FF.
Coraz rzadziej zaglądam na forum, bo i czasu brak, ale Uwikłani są skutecznym argumentem "za".:D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 19:11, 10 Sty 2010 Powrót do góry

Ten rozdział jest moim ulubionym. I myślę, że ze względu na scenę Seth/Embry. Czekałam na ten moment i byłam ciekawa jaki będzie w twoim wykonaniu. Nie zawiodłam się. Jest to zmysłowe, ale i subtelne oraz niesamowicie emocjonalne. To, co kocham najbardziej w słowie pisanym - emocje i pobudzanie wyobraźni.
Lubię wielowątkowość twojego opowiadania, jak i to, ze te wątki gdzieś tam splatają się w końcu ze sobą. Czasem tylko, gdy któryś wątek wciąga mnie bardziej niż inny, żałuję, gdy zaraz się kończy, bo chciałabym pozostać w nim. Ale zaraz wciąga mnie następny...
Bardzo np. brakowało mi dalszego ciągu pierwszego epizodu, z Edwardem w roli głównej (w sumie to mogła by to być niezależna drabułka), ale zaraz wciągnęła mnie wspaniała walka wilków. Tu nie cierpiałam przez brak dalszego ciągu, było dla mnie tyle, ile trzeba.
Potem, wessał mnie wątek S/E i była to piękna, zamknięta całość, jeno tak pięknie piszesz, że chciało się krzyczeć: Jeszcze! Jeszcze!
Smutek mój budzi nadwerężona relacja przyrodnich braci. Mam nadzieję, że Quil w końcu zdobędzie się na akceptację.
I ciekawa jestem, czy Leah w koncu znajdzie miłość. Ach, życzę jej tego.
Rozmyślam też sobie, czy Seth faktycznie ma koszmary, czy też "słyszy" we śnie myśli Embrye'go.
Zżyłam się z tymi bohaterami i przeżywam ich problemy. A to oznacza, że twoje pióro to magiczna różczka. I jak to wszystko jest pięknie podane...
No i znowu trzeba poczekać na dalszy ciąg...
Pozdrawiam i życzę natchnienia,
Dzwoneczek


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 14:35, 11 Sty 2010 Powrót do góry

Ostatnio moja wena komentatorska mocno podupada, jednak to mimo staram się zostawiać jakieś ślady mojej obecności. Angels ogromnie mi się podoba Twoje opowiadanie. Lubię je za to, że pokazałaś nam ciekawą wersję sfory, za wyraziste, niepowtarzalne postacie, których po prostu nie da się nie kochać. Uwielbiam ten utwór za sposób w jaki jest napisany. Za piękne opisy przyrody i ściskające serce opisy uczuć bohaterów. Cenię Cię, za to, że każdemu bohaterowi dajesz tyle miejsca na ile zasługuje, nawet postacie dalszoplanowe jak Edward potrafiłaś pięknie przedstawić, sprawiłaś, że Bellę, polubiłam po kilku zdaniach. Mam wrażenie, że Ty doskonale zdajesz sobie sprawę z tym co robisz z czytelnikami, jak chcesz żebyśmy lubili jakąś postać to, to robimy, a jak nie to nawet nie myślę o tym, żeby zrozumieć motywy ich postępowania - jak z Sue. W swojej twórczości niczego nie zaniedbujesz, wszystko ma swoje odpowiednie miejsce i trzymasz się określonego planu - za co Cię absolutnie podziwiam. Mimo że o wiele bardziej wolę czytać to ff na forum nie mogę się powstrzymać, żeby nie przeczytać go wcześniej u Ciebie. Ja po prostu umieram z ciekawości, aby się dowiedzieć jak to wszystko się skończy. Jestem ciekawa co zrobisz z Leą, co przygotujesz dla Setha i Embryego i najważniejsze jak ja sobie poradzę z tym, że kiedyś skończysz to opowiadanie. Mimo że nie komentuję po każdym rozdziale, gdyż czasu mam bardzo malutko, to musisz wiedzieć, że bardzo cenię Twoją twórczość i już na tyle pokochałam Twoich bohaterów, że nie chcę aby spotkało ich coś niedobrego :(
Pozdrawiam
niobe


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
transfuzja.
Zły wampir



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 276
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nibylandia.

PostWysłany: Pon 20:04, 11 Sty 2010 Powrót do góry

Angels...

Cholera. Cholera, cholera, cholera!

Teraz powiedz mi, co mam napisać w komenatrzu?

Że jestem pod wrażeniem? Że to najlepsze fanfiction, jakie kiedykolwiek czytałam? Że trudno mi znaleźć autora, który by Ci dorównywał? Że kiedy już skończę czytać dany rozdział, aż cała się trzęsę i że musi minąć kilka minut, zanim dojdę do siebie? Że to opowiadanie naprawdę jest odważne i niewielu zaryzykowałoby tak odważny tekst?

Taa...

Mogłabym jeszcze napisać, że stworzone przez Ciebie postacie są niepowtarzalne. Że nie sa przerysowane, tylko barwne i realistyczne, że łatwo można je sobie wyobrazić. Że przeżywam z nimi wszystkie ich rozterki, że wracam do nich, nawet jeśli odejdę już od komputera i zajmę się czymś innym. Że Twoje opisy są wspaniałe i po prostu się w nich zakochałam, bo mimo swojej prostoty są w pewien sposób magiczne. Że całe opowiadanie po prostu mnie przyciąga i nie chce puścić. I ja też nie zamierzam go porzucić. Że trudno jest mi sklecić kilka słów, które naprawdę by coś znaczyły, a nie byłyby jedynie wyświechtanymi sloganami.

Ale tego nie napiszę. :D

Powiem tylko: AgnelsDream, jesteś moją boginią.

I chwilami zastanawiam się - czy bardziej kocham Twoją twórczość, czy nienawidzę, bo po zetknięciu z nią jestem w takim stanie...

trans

PS. Przepraszam za taki chaotyczny i bardzo niekonstruktywny komentarz. Na nic lepszego mnie nie stać.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez transfuzja. dnia Pon 20:08, 11 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Cornelie
Dobry wampir



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 297 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD

PostWysłany: Pon 21:59, 11 Sty 2010 Powrót do góry

Angels - ja z każdym rozdziałem Uwikłanych jestem pod wrażeniem twojego kunsztu. Naprawdę. Czytając takie osoby jak ty czy thin, zauważam braki jakie mam. A są kolosalnych rozmiarów :) Ale to nie o tym chciałam mówić xD

Rozdział bardzo mi się podobał. Płynęło się przez niego, spokojnie. Było tak trochę - stonowanie, że tak sobie rzeknę. Ale scena między chłopakami - bezcenna. Było tak delikatnie i romantycznie zarazem. Jeśli można to nazwać romantycznie. Ale bardzo mi się podobało. Tak lekko to opisałaś, tak z uczuciem. Poczułam to, w każdym razie, poczułam tą ich namiętność, która narasta i narasta i w końcu musi ujść.
Ta chemia między nimi jest cudowna. Naprawdę.
I podobał mi się motyw z Leą i filmem. Leah jest troszkę złożoną postacią, moim skromnym zdaniem, ale w sadze mało o niej było.
I mimo że uważam ją za twardą laskę, która trzyma tylko z chłopakami, to właśnie wyobrażam sobie, że przecież też może płakać na filmach, prawda? Też może się wzruszyć. Ale nikt tego nie zauważa, nikt nie widzi, że może się w niej kryć coś więcej.
Ale ten motyw tak mnie jakoś dotknął.

I jak zawsze - wszystko cud, miód i landrynki. Żadnych zgrzytów - jest cudownie. Ty wiesz jak zaczarować czytelnika :)
No nic, idę zbierać zęby z podłogi.

Pozdrawiam cię i wysyłam ciepłe fluidy w tę zimnicę :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 19:11, 21 Sty 2010 Powrót do góry

[link widoczny dla zalogowanych]

Jest na stronie od jakiegoś czasu, ale może ktoś nie zauważył? Na forum wstawię w tygodniu. Kopnijcie mnie tymczasem, bo utknęłam tuż przed zakończeniem. :(

UWIKŁANI

ROZDZIAŁ DWUNASTY

Świętujesz to, że jesteś bliżej końca?

There's so many things i like about you, I...
I just don't know where to begin, (...)
I like the way you, shake your hair,
I like the way you, like to touch,
I like the way you, stare so much,
But most of all...
Yeah!
Most of all...
I like the way you move

Bodyrockers - I Like The Way You Move



2008, Wrzesień

Wiedział, że śni w chwili, gdy postawił kubki z herbatą na stoliku i usiadł na huśtawce obok żony, która bacznie obserwowała ich dwóch synów. Poczuł dumę i tak wielkie szczęście, że przez chwilę bał się nawet odetchnąć. Przyjrzał się Lei - zaplotła swoje niesforne włosy w króciutkie warkoczyki - nawet ubrana w zwyczajne dżinsy i bawełniany podkoszulek wyglądała kobieco. Bez zastanowienia przyciągnął ją do siebie, splótł palce z jej palcami i pocałował w zarumieniony policzek, na co roześmiała się w czarujący sposób, jednocześnie zerkając na małego Billa, który właśnie zamierzał wysypać pełną łopatkę piasku na głowę młodszego o kilkanaście minut brata. Och, jak on chciał, żeby to wszystko mogło się wydarzyć. Przytulił mocniej zdziwioną kobietę, spojrzał na dzieci pochłonięte przez beztroską zabawę i poczuł, jak głowę rozsadza mu świdrujący ból. Wpojenie nie dawało mu spokoju nawet wewnątrz jego własnego umysłu. Zdołał wychwycić jeszcze zapach herbaty i ulubionego szamponu przyjaciółki, zanim nie obudził się gwałtownie. Zdezorientowany i spocony zerwał się do pozycji siedzącej, zrzucając z siebie przykrycie. Ze zdumieniem odkrył, że policzki również ma mokre - oblizał koniuszki palców, przełykając słony smak. Wiedział, że jeśli natychmiast nie wyjdzie z domu jego myśli zostaną mimowolnie odczytane przez Edwarda, więc wyskoczył przez półotwarte drzwi na taras. Zawsze dokładnie wietrzył swoją sypialnię, ale przecież już i tak przesiąkł wonią wampirów. Nic nie mogło tego zmienić - sam zacisnął na swojej szyi mentalny łańcuch. Bez zastanowienia pokonał barierkę, zmieniając się w wilka jeszcze w powietrzu. Zaskomlił, zobaczywszy bladą dziewczynkę stojącą w kuchennym oknie - uciekł z podkulonym ogonem, skowycząc z bólu. Wpojenie karciło go bezlitośnie. Bella przytuliła córkę, odciągając ją od szyby.
- Mamo... - zaczęła, krzyżując ramiona.
- Nie martw się, wróci - stwierdziła spokojnie.
- Musi wrócić. - Nessie zagryzła dolną wargę.
- Promyczku, to nie tak. Wiesz przecież na czym to polega. - Wampirzyca rozczochrała krótkie włosy dziecka.
- Mogę zostać sama? - zapytała cicho, bo w tym domu nikt nie musiał krzyczeć. Czasami właśnie tego Nessie brakowało najbardziej. Normalności. Jadła, spała i mogła wychodzić na słońce, ale wyrok wpojenia nie wisiał tylko nad Jacobem. Od dawna dźwigała część brzemienia również na swoich wątłych ramionach, niejednokrotnie czując, że nie podoła. Nienawidziła, gdy w takich chwilach, jak ta, w pobliżu przebywał Edward. Wiedziała, że ojciec zobaczył to w jej myślach i odtąd starał się dać półwampirzycy więcej przestrzeni, ale nie mogła przecież stanąć na środku wymuskanego salonu i kazać im wszystkim zniknąć ze swojego życia. Nie mogła, prawda? Bella skinęła nieznacznie głową w odpowiedzi na wyszeptane pytanie i wycofała się z pomieszczenia, zupełnie rozbita i zagubiona. Z każdą rodzicielską porażką coraz bardziej doceniała to, co robili dla niej Charlie i Renée.

Seth przysiadł się do stolika, który zwykle zajmował razem z Chloe. Podsunął w kierunku dziewczyny niewielką kopertę, uśmiechając się tajemniczo.
- Mam nadzieję, Clearwater, że to nie łapówka za odrobienie zaległej pracy domowej? - sarknęła.
- Przypominam ci, że rok szkolny dopiero się zaczął. Jeszcze nie mam zaległości - odparował, zabierając się za pokaźną porcję frytek.
- Jeszcze. Słuszne spostrzeżenie. - Wyciągnęła wydrukowane na grubym papierze zaproszenie i gwizdnęła z uznaniem. - Impreza!
- Przyjdziesz? - wykrztusił pomiędzy kolejnymi kęsami.
- A wyobrażasz sobie, żeby mogło mnie tam zabraknąć? - Wskazała na siebie palcami tak energicznie, że zdobiące nadgarstki metalowe bransoletki zadźwięczały. - Ale chyba sukienka nie jest konieczna? - Prychnęła.
- Nie, nie jest, ale twoja obecność raczej tak. Zaprosiłem kilku kumpli z angielskiego, dwie dziewczyny z chemii, jedną z biologii i ciebie. Plus oczywiście znajomych z La Push - wymienił, sięgając po sok.
- Ale nikogo powyżej trzydziestki, nie? - Bawiła się nonszalancko jednym z sześciu kolczyków w płatku lewego ucha.
- Będzie nas pilnować - puścił przyjaciółce oko - moja siostra i starszy brat Quila, ale oboje są w porządku. - Spojrzał na Chloe, ale natychmiast spuścił wzrok, gdy poczuł coś na kształt ekscytacji. Przeklęte hormony - pomyślał, gdy ona właśnie notowała na wyrwanej z zeszytu kartce, co jeszcze powinien przygotować. Nawet nie spostrzegł, gdy zgodził się na większość entuzjastycznych propozycji dziewczyny.

Embry czekał na chłopaka na jednej ze ścieżek prowadzących do lasu - przywitali się, podając sobie ręce i ruszyli między drzewa. Zmierzali na jedną z mniejszych polanek, gdzie mogli usiąść na powalonych przez burzę pniach i porozmawiać bez obaw, że zdradzi ich jakiś mały gest. Często właśnie tu kończyli swoje randki, podczas których nie wolno im było się nawet przytulić, a dotyk ograniczali do minimum, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Seth naciskał na partnera, twierdząc, że nie robią niczego złego i nie muszą ukrywać się jak złodzieje czy ktoś jeszcze gorszy, ale Call nie ustępował. Sprzeczki kończył gardłowym warknięciem, pocałunkiem albo po prostu zmianą tematu - zależnie od miejsca, w którym aktualnie się znajdowali. Piętnastolatek wydawał się zadurzony po uszy, ale mężczyzna ostrożnie stąpał po cienkiej tafli tej fascynacji. Nie oczekiwał niczego, nie angażował się za bardzo - wszystko po to, by nie zmusić wciąż niepewnego dzieciaka do decyzji, której w przyszłości mógłby żałować. To, co przydarzyło się w wakacje w jego sypialni stanowiło przełom. Owszem, nie doszło do pełnego zbliżenia, ale za każdym razem, gdy widział nagie ciało młodego Indianina, zagryzał zęby, by nie przekroczyć pewnych granic. Zapach jego włosów, dotyk niecierpliwych dłoni i spojrzenia pełne żarliwego oddania wodziły Embry'ego na pokuszenie. Ćwiczył swoją silną wolę i, nawet gdy - tak jak teraz - Seth dmuchał delikatnie na jego kark, lizał wrażliwą skórę, szepcząc pomiędzy pieszczotami coś bez sensu, powściągał swoje emocje. W porównaniu z zapanowaniem nad zmiennokształtnością, kontrola nad tą sferą życia wydawała się zupełnie prosta.
- Wyhamuj, młody - poprosił ochryple.
- Nie chcesz tego?
- Nie chcę zerżnąć cię w lesie. Poza tym jutro impreza. Nie wyglądałoby to za dobrze, gdybyś nie mógł usiąść razem z gośćmi, prawda? - rzucił lekko, wciągając chłopaka na swoje kolana. - Jesteś strasznie niewyżyty, wiesz?
- A to źle? - dociekał przekornie, poprawiając wpadające mu do oczu kosmyki włosów.
- Na pewno grzesznie. - Embry podsumował spokojnie i potarł czubkiem nosa jego czoło.
- Wiesz, że po tych urodzinach będziemy mogli legalnie... - Call natychmiast przerwał wypowiedź, przytykając dłoń do ust piętnastolatka.
- Przestań ciągle o tym mówić - uciął i cofnął rękę.
- Ale... - zawahał się w pół zdania.
- Nie, nie i jeszcze raz nie. Jest dobrze, wiesz? Seks to nie pociąg, który odjedzie z dworca, jeśli się na niego spóźnisz. Nie musisz wbiegać do pierwszego lepszego wagonu, żeby bilet się nie zmarnował. - Seth chciał zaprotestować, ale Emb zignorował to i mówił dalej: - Wiem, że nie jestem byle kim, jednak mam wrażenie, że trochę za bardzo na siebie naciskasz. Być może to moja wina - westchnął - ale oznajmiam ci tu i teraz, że nie chodzi mi tylko o seks i jeśli nie przestaniesz mnie molestować, zwiążę cię i zaknebluję.
- Obiecujesz? - zamruczał.
- I zostawię cię w lesie, Seth'cie Clearwater. Samego. I spróbuj choćby zająknąć się na temat zmiany w wilka, to skończysz z kolczatką na szyi - zagroził.
- Okej, wyluzuj. Dotarło - ustąpił niechętnie.

Gdy leżał w łóżku, mimowolnie wracał myślami do słów przyjaciela. A może już kochanka? - spytał sam siebie niemal bezgłośnie. Embry miał wiele do zaoferowania - był inteligentny, zabawny, a jednocześnie tajemniczy i skryty. Seth przekręcił się na bok, owijając koc wokół bioder i wrócił do rozważań. Wiedział, że na mężczyźnie można polegać, że nie zawodzi przyjaciół, a każdej powierzonej tajemnicy strzeże jak własnej. Dostrzegał w nim jednak coś więcej niż tylko nietuzinkowy charakter czy ciekawy wygląd - Indianin bez wątpienia miał to przysłowiowe "coś", co pozostawało nienazwane i niedookreślone. Przez chwilę walczył z chęcią wstania z łóżka, włączenia komputera i napisania obszernego maila do Edwarda, ale potem dotarło do niego, że popada w nałóg i zrezygnował, zamknąwszy oczy. Musiał myśleć za siebie sam - poleganie na cudzych, nawet niesamowicie mądrych opiniach, to pójście na łatwiznę. Wszystko już sobie poukładał - był gejem, który zakochał się w swoim przyjacielu, skąd nagle po takim czasie pojawił się pociąg do Chloe? Ze strachu, a może z powodu niespełnienia? W takim wieku podobno nie zwraca się uwagi na detale, a skupia jedynie na efekcie - rozgrzeszał sam siebie, na wpół drzemiąc. Strzępy rzeczywistości wymieszane z marzeniami splotły się w miły i odprężający sen. Obudził go własny zduszony jęk i wyraźnie chłodniejsza, mokra plama na nogawce pidżamy. Zbyt zmęczony, żeby coś z tym zrobić, wymamrotał jedynie:
- To jedna z twoich wad, Emb. - Oblizał wargi i po kilku sekundach spał, mrucząc coś o teorii samca dominującego.

- Wszystkiego najlepszego, synku - zaszczebiotała Sue, wpadając do pokoju Setha bez pukania. Niechętnie otworzył oczy, po czym zmrużył je w niemym proteście.
- Dzięki, mamo. W prezencie życzę sobie święty spokój ze szczyptą wolnego czasu i dodatkowym pakietem "Jestem już duży - nie traktuj mnie jak dziecko" - wychrypiał. Zacmokała z dezaprobatą i odsłoniła rolety, wpuszczając do pomieszczenia jesienne słońce.
- Nie żartuj sobie ze mnie. W kuchni czekają twoje ulubione naleśniki, więc szkoda czasu. Z powodu urodzin nie obowiązuje cię szkolna amnestia. - W ostatniej chwili zrezygnowała ze ściągania przykrycia z chłopaka. Przecież mógł sypiać nago. Nastolatki teraz ulegały najróżniejszym modom i złym wpływom.
- Zejdę za piętnaście minut, okej? - Owinął się szczelnie wygniecionym prześcieradłem, na co matka kiwnęła lekko głową i wyszła z sypialni nastolatka. W jednej ręce niosła jego brudne spodnie, a w drugiej dwa kubki. Westchnął z rezygnacją i sięgnął po obszerny t-shirt, który w miarę bezstresowo pozwolił mu dotrzeć do łazienki. Rozmowa z tą kobietą nie miała najmniejszego sensu: ona zwyczajnie nie chciała szanować prawa do czyjejkolwiek prywatności w tym domu; nie pojmowała faktu, że natura obdarzyła także płeć męską zdolnościami do sprzątania i z uporem maniaka robiła wszystko za Setha, czym wyprowadzała chłopaka z równowagi nie mniej, niż tym, że przekładała rzeczy z jego biurka w tak chaotyczny sposób, że szukał ich całymi dniami, gdy okazywały się potrzebne. Krótki, zimny prysznic pozwolił mu mieć nadzieję na zapanowanie nad irytacją i spędzenie urodzinowego poranka z rodziną w normalnej atmosferze. Podekscytowanie zbliżającą się imprezą zupełnie przyćmiło nocne rozmyślania i wynikające z nich wątpliwości.

Charlie przezornie zadzwonił do Clearwaterów tuż po lunchu, żeby upewnić się, że Sue przyjedzie do niego wieczorem. Rozumiał, z czego wynika nadmierna troska kobiety w stosunku do syna, ale wszystko miało swoje granice. Znał Leę na tyle dobrze, by wiedzieć, że zadba o bezpieczeństwo i porządek - na wszelki wypadek przypomniał jej, że może do niego zatelefonować w każdej chwili, choć nie sądził, żeby interwencja policji była konieczna na czyichkolwiek szesnastych urodzinach, a tym bardziej Setha. Nigdy nie sprawiał kłopotów wychowawczych, zawsze kulturalny, uśmiechnięty i odpowiedzialny. Nawet zmiennokształtność nie przewróciła mu w głowie, więc komendant Swan odetchnął z ulgą i skupił się na pracy. Nie przewidział, że pozory są w stanie zmylić nawet jego doświadczoną życiem intuicję.

Życie w rezerwacie ma też swoje plusy - pomyślał Seth, wchodząc na salę, którą użyczono mu na przyjęcie urodzinowe. Pomieszczenie znajdowało się na tyłach dawnego Domu Kultury i Tradycji - było klimatyzowane i dość obszerne, by pomieścić wszystkich gości, a do tego posiadało kilka wnęk, w których rozstawiono wygodne pufy i stoliki z jedzeniem. Oficjalnie nikt nie spodziewał się niczego bardziej niegrzecznego od soku winogronowego, ale Leah i Embry przymknęli oko na dwie skrzynki słabego piwa, przyniesione w prezencie przez kolegów ze szkoły. Dopóki wszystko odbywało się na pewnym poziomie, nikt nie miał zamiaru wszczynać alarmu. Nastolatek odruchowo poprawił rękawy swojej nowej białej koszuli, którą Alice przysłała mu pocztą kilka dni temu. Czuł się w niej odrobinę nienaturalnie, ale rozczochrana specjalistka od zakupów zapewniła go, że to absolutnie idealny fason dla niego, o ile założy jakieś proste spodnie - wybrał czarne dżinsy, a po namyśle zdecydował się również na niedbale zwisający na jego szyi grafitowy krawat - zabrał ten i kilka innych z szafy taty tuż po śmierci Harry'ego. Potarł palcami krawędź materiału i kiwnął głową kilku spóźnialskim, którzy właśnie weszli, rozglądając się z zaciekawieniem. Wieczór zapowiadał się naprawdę dobrze - za muzykę odpowiadał Brad - zupełny pasjonat; Leah rozmawiała z Jaredem w kącie i wyglądała na zadowoloną, a Embry... Embry właśnie kołysał się na parkiecie z Chloe - właściwie trudno było ocenić czy tańczą razem, czy raczej osobno, ale samo ich wyobrażenie wystarczyło, by solenizant wychylił duszkiem trzymane w ręce piwo, a potem sięgnął po kolejne.

Kilka godzin później to Call patrzył oniemiały na nastolatka, który w rytm jakiejś wybitnie obscenicznej piosenki poluzował krawat i zaczął rozpinać guziki koszuli. Gapił się na te szczupłe palce i jędrny tyłek, zdecydowanie przyznając rację wokaliście - uwielbiał patrzeć na to, jak Seth się rusza. Z min osób zebranych wokół wywnioskował, że nie tylko jemu podobało się to małe przedstawienie. Zanim zaczęło być naprawdę ciekawie, na środek parkietu wpadła Leah, krzycząc coś o cioci, która zadzwoniła, żeby złożyć bratankowi życzenia. Embry uśmiechnął się pod nosem - nie było żadnej cioci, a jedynie mało subtelne przedstawienie mające na celu oszczędzenie bohaterowi wieczoru kompromitacji. Gdyby nie wilczyca, sam przerwałby to dosłownie za moment. Prawdopodobnie.

- Czyś ty upadł na głowę? - syknęła, prowadząc go za łokieć przez boczne wyjście.
- To był tylko żart - prychnął.
- Wyglądałeś jak... - Nie mogła znaleźć słów, więc pokręciła tylko głową z niedowierzaniem.
- Przepraszam, że tak to odebrałaś. Koledzy mnie podpuścili - zaczął się tłumaczyć, ale machnęła ręką, uciszając go, i wzięła głęboki wdech. Kilka sekund później on również poczuł znajomy zapach - warknął i zadrżał, ale Leah spojrzała na niego karcąco.
- Pójdę zobaczyć czego chce, a ty przewietrz resztki mózgu - szepnęła, idąc w kierunku, skąd zdawała się dochodzić woń Uleya. Podszedł zdecydowanie za blisko, by mógł to być przypadek. Po ostatnim razie chłopak wolał zostać na zewnątrz i w razie czego pomóc siostrze. Sylwetka kobiety zniknęła w mroku, ale wiedział, że nie odejdzie daleko - nie z Samem, nie dziś. Zanim zdołał zastanowić się, co tu robi ten zakłamany sukinsyn, przez drzwi wypadła na niego Kim - blada i drżąca. Zwymiotowała na przód jego koszuli, nie brudząc na szczęście przerzuconego na plecy krawata, a po chwili opadła na kolana i wstrząsana torsjami zwróciła nadtrawioną kolację na trawę. Seth patrzył na nią zupełnie zaskoczony. Ostry zapach drażnił jego czułe zmysły, ale na szczęście nie powodował niczego więcej ponad obrzydzenie. Nachylił się nad nastolatką i zapytał:
- Wszystko w porządku?
Pokiwała głową w taki sposób, że gest mógł oznaczać zarówno potwierdzenie, jak i zaprzeczenie.
- Przepraszam - wychrypiała, wbijając wzrok w ziemię.
- Mam blisko do domu. To nic. - Pomógł dziewczynie podnieść się z klęczek. - Chodź.
Jared i Embry, którzy właśnie obeszli budynek wyglądali na zszokowanych, ale Seth szybko opanował sytuację.
- Zajmiesz się nią? - spytał, podprowadzając dziewczynę do wpojonego w nią mężczyzny. - Na zapleczu jest czajnik i herbata. - Ja muszę pójść się przebrać.
- Idę z tobą - zaproponował Embry i uśmiechnął się delikatnie. Mimo niezbyt romantycznych okoliczności, właśnie udało im się ukraść kilka minut dla siebie bez wzbudzania niepotrzebnych podejrzeń. Zawstydzony Jared bąkał niewyraźne przeprosiny, starając się jednocześnie otrzepać z brudu sukienkę Kim.
- Bywa. Mogło zdarzyć się każdemu. - Seth pocieszył kolegę i ruszył w kierunku domu. Krok za nim, z rękami w kieszeniach, szedł Call.

- A gdzie Leah? - zapytał, gdy skręcili w boczną, rzadziej używaną ścieżkę. Solenizant zdjął zaplamioną koszulę i niósł ją niedbale zwiniętą w ręku. Mężczyzna zerknął na wyraźnie rysujące się pod oliwkową skórą mięśnie, ale po chwili zaczął znów zwracać uwagę na to, co mówi Seth.
- Uley się przypałętał i poszła z nim pogadać - oznajmił, krzywiąc się niemiłosiernie.
- To reakcja na twoje nowe perfumy czy na Sama? - zażartował Embry, wywołując cichy chichot nastolatka, który natychmiast odpowiedział:
- Wolę być po stokroć ozdobiony przez Kim, niż raz odwiedzony przez tego - zacisnął pięści - skurwysyna.
- Spokojnie. Po ostatniej lekcji nie sądzę, żeby odważył się na coś więcej niż ckliwe płaszczenie i przeprosiny. - Wyjął dłonie z kieszeni i przysunął się bliżej przyjaciela.
- Obyś miał rację. - Clearwater zadrżał, ale po chwili po raz kolejny tego wieczora powstrzymał przemianę. Nagle zatrzymał się, przekrzywiając głowę. Call odruchowo zrobił to samo i zamarł. Z domu chłopaka dochodził rumor i hałasy, jakby ktoś coś niszczył; przez moment pomyślał, że właśnie przyłapali złodzieja, ale wokół nie unosiła się żadna obca woń, mimo to ruszyli biegiem. Zatrzymali się tuż przed głównym wejściem, Embry sięgnął do klamki, jednak Seth powstrzymał go lekkim odepchnięciem, upuszczając koszulę na ziemię.
- Nie chcesz tego widzieć - warknął.
- Ale... - próbował dojść do słowa.
- To sprawa rodzinna. - Stanął tak, by zagrodzić drogę mężczyźnie.
- Skąd wiesz? - zapytał.
- Wiem, po prostu wiem. Proszę, wróć na imprezę i wymyśl dobrą wymówkę, bo ja się tam dziś już raczej nie pojawię. I powiadom Leę - błagał łamiącym się głosem. Embry czuł się zupełnie zdezorientowany. Słyszał szlochy i krzyki, trzask, jakby coś ciężkiego spadło na podłogę. Widział minę nastolatka, który wydawał się w tym momencie starszy o dziesięć lat - dostrzegał na tej znajomej twarzy determinację i wstyd. To ostatnie przekonało go ostatecznie i wycofał się po cichu. Pierwsze kilka kroków przeszedł spokojnie - odprowadzany przez skrzypnięcie zawiasów i trzask zamka - potem pobiegł tak szybko, jak tylko mógł.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 20:35, 22 Sty 2010 Powrót do góry

Padam ze zmęczenia, ale... no muszę ci napisać komentarz, bo mnie krew zalewa, że nikt tu nic nie pisze pod tym cudownym opowiadaniem. Co za degrengolada...
Zadumałam się nad tym wpojeniem... Dla ciebie ono oznacza ewidentnie coś innego, niż dla Stefy. Mam wrażenie, że jest tutaj ono bardziej przymusem, narzędziem kontroli, niż miłością. Jest też problemem... Interesujące, choć burzy mi to jakoś sens jego istnienia.
Czyżby Seth był biseksualny? Mam nadzieję, że jednak będzie z Embry'm. Lubię ich związek. Życzę im jak najlepiej.
Rozdział niezwykle barwny, sporo emocji. A koniec... Podejrzewam, że chodzi o Sue. A przecież miała być u Charliego... No to chyba mamy dramat...
Jak kania dżdżu czekam następnego rozdziału...
Przepraszam, nędzny ten komentarz.
Pozdrawiam, Dzwoneczek


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Czw 22:06, 28 Sty 2010 Powrót do góry

Nadchodzę!

Strasznie zaniedbałam wszystko: swoje pisanie, komentowanie Uwikłanych, komentowanie w ogóle, swój niemiecki. Czas mija mi tak szybko i nie wiem, co z niego zostaje produktywnego. Zbyt wiele rozmyślam, za mało robię, dlatego dziś będzie krótko, bo chcę dać znak mojego wsparcia dla Twojego pisania, a czasu na wynużenia, analizy - jak mówiłam - nie mam.

W jedenastce nie spodobało mi się jedno zdanie, nie wiem, dlaczego wcześniej na nie nie zwróciłam uwagi.

W końcu waderze udało się przepchnąć wilka pod siebie - zacisnęła szczęki na gardle, przyduszając basiora do podłoża.

Podoba mi się Twój bogaty język. Unikanie powtórzeń jest sztuką, ale czasme warto pierdzielnąć zaimek. Zamiast koloryzować, napisać prosto. Wyrzuciłabym tego basiora na rzecz "go".

Seth i jajecznica, w ogóle jajecznica w sforze to danie numer jeden wszystkich opowiadań. Pamiętam ją u siebie, thin i u Ciebie. Trzeba urządzić konkurs na najlepszy opis jajecznicy! :D

Cała jedenastka była w porządku. Leah w końcu podjęła decyzję, choć skrywa ją przed matką. Embry próbuje ułożyć sobie relacje z bratem. Walka Leah z Sethem dla podgrzania atmosferki. Telefon do Jacoba. Podoba mi się jego obecność w opowiadaniu. Niby go nie ma, a jednak zajmuje tu sporo miejsca. :) Piosenka też świetnie dobrana do rozdziału, a wytłuszczony cytat powala na kolana. :)

O dwunastce jutro, bo mój czas się skończył. :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 16:21, 05 Lut 2010 Powrót do góry

UWIKŁANI

ROZDZIAŁ TRZYNASTY

Gorzej i gorzko

Will you bite the hand that feeds you
Or will you stay down on your knees?

Nine Inch Nails - The Hand That Feeds


2008, Wrzesień

Leah trzymała szamoczącą się Sue w mocnym uścisku, podczas gdy Embry dzwonił do Charliego Swana. Dom wyglądał jakby przetoczyła się przez niego nawałnica. Wszędzie leżały skorupy popękanych naczyń i stosy pogniecionych lub podartych dokumentów. Stół w kuchni miał nadłamany blat, sądząc po strzępach ubrań - sprawcą był Seth. Starsza kobieta szarpała się, krzycząc, że wszyscy chcą się jej pozbyć. Z wąskiej rany na skroni płynęła krew, ale obrażenie nie wydawało się groźne, w przeciwieństwie do stanu psychicznego wdowy, która w końcu zaczęła się powoli uspokajać. Krzyki przeszły w szloch, przestała walczyć z Leą - oklapła w ramionach córki i zapatrzyła się tępo w przestrzeń. Call pomógł posadzić Sue na fotelu i obiecał czuwać nad nią, podczas gdy młodsza Indianka obeszła cały dom. To, co zastała na piętrze zupełnie ją rozbiło - zarówno sypialnia należąca do niej, jak i pokój Setha zostały zupełnie zdemolowane. W amoku matka zniszczyła komputer nastolatka i wyrzuciła na podłogę wszystkie ich ciuchy. Spostrzegła leżącą w kącie - pogiętą i mokrą - teczkę z kopiami umów z Banff - zagryzła zęby i załkała. Martwiła się o matkę, brata, który gdzieś przepadł i przyszłość ich rodziny. Czuła, że nie zniesie ani jednego ciosu więcej. Kopnęła stertę ciuchów i uderzyła pięścią we framugę - drewno pękło, ale zignorowała to. Klnąc pod nosem, przeczesała włosy palcami, wzięła kilka głębokich wdechów i zbiegła na dół. Zanim rozległo się pukanie, otworzyła drzwi i wpuściła mężczyznę do środka.

Dwie godziny później siedzieli w całodobowym barze na stacji benzynowej, popijając kawę, która smakowała nadzwyczaj dobrze. Charlie był blady i jeszcze bardziej milczący niż zwykle, a Leah bawiła się stojakiem na serwetki.
- Przykro mi - zaczął Swan, nie znajdując lepszych słów, by pocieszyć dziewczynę.
- Tak, dziękuję - odparła automatycznie, machając filiżanką.
- Leah, to nie wasza wina. Ona musiała od dawna ukrywać swój stan - tłumaczył.
- Powinnam była domyślić się, że... - urwała.
- Równie dobrze możesz obwiniać mnie. Dałem się nabrać, a przecież na szkoleniach uczą nas dostrzegać symptomy takich chorób - westchnął.
- Nie wiem, co myśleć. Jeszcze dziś rano wszystko wyglądało normalnie, a teraz Sue zamknięto na oddziale, Setha nie ma, dom nadaje się do gruntownego remontu - wyliczała coraz ciszej, aż w końcu zamilkła, opierając czoło o blat stolika.
- Gdy była u mnie, przysięgam, że nic nie wskazywało... - Poklepał Indiankę po ramieniu.
- To niesprawiedliwe - wykrztusiła. - Kurewsko niesprawiedliwe! - Policjant zmarszczył brwi, ale nie odezwał się ani słowem. Na miejscu Lei każdy by się załamał, ale nie ona. Kiedy lekarz informował ją o stanie matki i konieczności podjęcia leczenia psychiatrycznego, nawet nie załkała. Obiecała dowieźć potrzebne rzeczy następnego dnia z samego rana i od razu chciała wrócić do La Push, żeby poszukać brata. Komendantowi udało się namówić młodą kobietę na zjedzenie kanapki i wypicie czegokolwiek ciepłego. Widział, jak drżą jej ręce, a oczy co chwila nabierają niebezpiecznej żółtawej barwy - emocjonalna huśtawka nie ułatwiała zapanowania nad zmiennokształtnością.
- Myślę, że powinniśmy już ruszać. Ja zapłacę - zaproponował, podniósłszy się z krzesła. Leah mruknęła coś pod nosem i wyszła z budynku. Charliego nie zaskoczyło to, że nie zastał dziewczyny na parkingu. Auto zostawił na uboczu, chociaż radiowóz i tak zwracał uwagę wszystkich klientów stacji. Rozejrzał się uważnie po okolicy, ale wiedział, że nie ma szans wytropić córki Harry'ego. Wsiadł do samochodu i od razu zauważył damską kurtkę leżącą pod siedzeniem pasażera. Podniósł ubranie z dywanika, otrzepał i złożył tak, jak robiła to Bella. Postanowił, że skontaktuje się z Cullenami, kiedy tylko wróci do domu. W głębi ducha wierzył, że Carlisle'owi uda się wymyślić coś więcej niż miejscowym lekarzom.


2008, Jesień

Embry poprosił w pracy o trzy dni zaległego urlopu. I tak nie mógł skupić się na obowiązkach, gdy Setha wciąż nie było. Wiedzieli, że żyje i nie jest zagrożony, ale z jakiegoś powodu nie wracał do domu. Szukali go więc na zmianę z Leą, Paulem i Jaredem. Sam również zaoferował pomoc, ale dziewczyna przekonała go, że bardziej przyda się swojej rodzinie. Uley przyjął to ze znakomicie zagranym spokojem, choć w środku musiał aż wrzeć ze złości. Facetowi zdecydowanie brakowało wyczucia. Zresztą nie tylko jemu - rezerwat trząsł się od plotek na temat wydarzeń w domu Clearwaterów. Niektóre wersje były tak zupełnie nieprawdopodobne i absurdalne, że Call miał ochotę głośno się roześmiać. Nie robił tego jednak, podobnie jak nie komentował wyssanych z palca bzdur. Wszystko zgodnie z decyzją Lei, która starała się za wszelką cenę chronić swój dom. Embry ją rozumiał i nawet Quilowi, ojcu i macosze powiedział bardzo niewiele, uznając, że to najlepsze wyjście. Linnie zacmokała z dezaprobatą i wróciła do wypełniania umów, Ateara Senior burknął pod nosem coś o braku męskiej ręki, a Quil zaproponował swoją pomoc w poszukiwaniach. Został jednak oddelegowany do - zdaniem Lei - ważniejszego zadania: kontrolował, co o Seth'cie i piątkowej nocy mówi się w szkole, a przy okazji pilnie notował na wszystkich lekcjach, żeby "głąb, jak już wróci, miał nad czym odpokutować swoją głupotę". O tak, Indianka była mistrzynią zgrywania twardej i niewzruszonej, ale Emb nie dawał się na to nabrać. Widział w jej oczach, że naprawdę się martwi, a wyraźne cienie pod oczami wskazywały, że niewiele śpi nocami, biegając po okolicy.

Niestety, Sue, choć czuła się lepiej, nie potrafiła przypomnieć sobie niczego z tamtej nocy, a lekarz zabronił informować kobietę o tym, że jej ukochany syn zaginął. Pytała o niego przy każdej okazji, a zbywana, rozglądała się niepewnie po sali, wyciągała ręce w stronę córki i prosiła, by ta przyprowadziła chłopca następnym razem. Embry podziwiał wytrwałość wilczycy - miał wrażenie, że sytuacja przerosła go i wyssała z niego wszystko, co pozytywne. Tęsknił za śmiechem Setha, głupimi żartami, gonitwami po lesie - za całą zwyczajną codziennością, do której przywykł tak bardzo, że nie umiał racjonalnie rozważyć propozycji Elli. Im dłużej myślał o opuszczeniu La Push, tym bardziej czuł się rozdarty i przygaszony.

Leah właśnie kończyła śniadanie, gdy ktoś zapukał do drzwi. Otworzyła i uprzejmie przywitała się z kurierem, który trzymał średniej wielkości pudło, a na nim sztywną podkładkę z przypiętymi kartkami.
- Pani Leah Clearwater? - zapytał.
- Tak. - Skinęła głową, więc podsunął jej formularz prawie pod sam nos.
- Proszę podpisać na dole. - Skorzystała z długopisu, który trzymał koniuszkami palców lewej dłoni i przejęła paczkę. Pożegnała się, zamknęła drzwi i klęknąwszy w korytarzu, zaczęła rozrywać szary papier. Ze zdziwieniem odkryła, że w tekturowym opakowaniu znajduje się torba na notebooka oraz dwie koperty. Natychmiast rozpoznała pismo Jake'a i wyraźniejszą niż zwykle woń wampirów. Sięgnęła najpierw po list od przyjaciela, pijawki zostawiając sobie na wątpliwy deser. Usiadła na stojącej najbliżej niej drewnianej skrzyni i zaczęła czytać.

Leah!

Proszę nie udawaj, że jesteś wszechmocna. Daj sobie pomóc. Mogę przyjechać w każdej chwili - razem na pewno szybciej odnajdziemy Twojego brata. Wiem, że poprzez wilczą więź poczułabyś, gdyby coś mu się stało, ale znam Cię - na pewno się martwisz... Ja tutaj wariuję. Jestem zupełnie bezradny i bezużyteczny. Twój telefon, roztrzęsiony głos i cała historia sprawiły, że uznałem, że moje miejsce jest w La Push. Wytrzymam, ból da się przetrwać. Powiedz tylko jedno słowo i wsiadam w najbliższy samolot.


Ręce kobiety zadrżały, przełknęła głośno ślinę i wróciła do lektury, przerażona tym, jak jej ciało reaguje na wyznania.

Ness to jeszcze dziecko. Nie powinno tak być. To, co jest między mną a nią, unieszczęśliwia nas oboje. Nie zasłużyliśmy na taki los. Na wyrok. W rezerwacie jestem naprawdę potrzebny. Jestem potrzebny Tobie, jeśli tylko mi na to pozwolisz. Wiem, że masz swoje plany. Moglibyśmy wyjechać razem.

Zwróciła uwagę na nieznacznie zmieniony charakter pisma - załkała, wiedząc, że spowodował to ból. Wpojenie karciło Jake'a bezlitośnie.

Nie każ mi błagać. Nie każ mi zapomnieć i udawać. Nie jestem Tobą. Wiesz, że Cię... Wiesz. Nie mogę tego napisać, ale Ty wiesz. Recytuję w myślach słowa Twojej ulubionej kołysanki, chociaż Edward stara się nie grzebać w moim umyśle - chyba boi się prawdy, ale ja mam dość udawania. Widziałem nas razem we śnie - Ciebie i mnie. Szczęśliwą rodzinę, mały domek, dzieci. Nie jesteś ślepym zaułkiem, nie dla mnie. Chcę tego, o ile Ty też tego chcesz. Nie odpowiadaj od razu, przemyśl wszystko i pamiętaj, że bez względu na to, co postanowisz, pozostanę Twoim przyjacielem.

Twój J.


Złożyła kartkę na pół i włożyła z powrotem do prostej koperty. Spodziewała się wielu różnych słów, ale nie czegoś takiego. Miała wrażenie, że krwawi jej serce. To, co powinna odpisać Jacobowi tak bardzo różniło się od tego, co chciała mu wykrzyczeć, że niemal zazdrościła matce utraty zmysłów. Mimo roztrzęsienia otworzyła drugi list.

Leo!

Mam nadzieję, że nie poczujecie się urażeni moim prezentem. Początkowo planowałem coś zupełnie innego, ale uznałem, że Sethowi przyda się komputer. Szczególnie na jego wymarzonym kierunku studiów. Zdałem się na wybór Emmetta i mam nadzieję, że Twój brat przyjmie podarunek.

Uniosła brwi, całkowicie zaskoczona. Wiedziała, że Edward lubi dzieciaka, ale nie sądziła, że aż tak.

Jeśli potrzebujesz czegokolwiek, proszę, daj mi znać. Carlisle już zorganizował konsultację przypadku Sue u dwóch wybitnych lekarzy z Europy. Myślę, że możesz spodziewać się ich wizyty w szpitalu w przyszłym tygodniu.

Oczywiście powiadomię Cię natychmiast, gdyby Seth się ze mną skontaktował, ale myślę, że nie muszę Ci o tym pisać.

Wybacz mi moje narzucanie się i wtrącanie w Wasze sprawy rodzinne. Uważam Twojego młodszego brata za mojego najlepszego przyjaciela i po prostu nie mogłem postąpić inaczej.

Z wyrazami szacunku.

Edward Cullen wraz z rodziną.


Leah z niepokojem wyjrzała przez okno - niebo nie wyglądało, jakby miało zamiar się rozstąpić, więc świat jeszcze nie zmierzał ku końcowi, a przynajmniej nie tak szybko, jak zapowiadały to dwa krańcowo różne listy. Dziewczyna wstała powoli, wzięła głęboki wdech, a potem wykrzyczała cały swój ból i strach. Gdzieś w głębi lasu ogromny wilk o jasnej sierści skulił uszy i pisnął cicho.

Znaleźli go trzynastego dnia tuż po wschodzie słońca. Leah kucnęła, chowając się za niewielkim wzniesieniem. Embry przypadł płasko do ziemi.
Strach i instynkt - przekazał, strosząc futro na grzbiecie.
Rozumiała to - nawet w ludzkiej postaci wyczuwała, że Seth nie jest sobą. Jakby coś tłumiło jego osobowość. Jared zbliżał się od północy, Paul od wschodu - basior zajęty posiłkiem nie powinien ich zauważyć zbyt szybko. Wyglądał przerażająco - brudny od krwi, ze skołtunioną sierścią i zapadniętymi bokami. Pochłaniał padlinę jelenia ogromnymi kęsami, gruchocząc kości i wydawało się, że w okrutnym zwierzęciu nie pozostało nic z tego delikatnego, radosnego chłopca, którego wszyscy znali. Leah wstała powoli i po łuku zaczęła zachodzić samca od tyłu - mimo wszystko ufała swojemu bratu. Jeśli miała go ściągnąć z powrotem, nie mogła mu pokazać, że w niego wątpi. Wilk zastrzygł uszami i gwałtownie odwrócił się w jej stronę. Jared zawył krótko - ostrzegawczo, Embry zaskomlił, ale dziewczyna nawet się nie zawahała, szła przed siebie, odwracając głowę lekko w bok. Tak, by nie sprowokować bestii do ataku. Obrzydliwy zapach truchła powodował, że było jej niedobrze, ale od Setha dzieliło ją raptem kilkanaście kroków, więc, nie zważając na podchodzący do gardła żołądek, zacisnęła pięści i oparła ciężar na pięcie. Zerknęła ostrożnie na warczącego jasnego wilka i o sekundę za długo zawiesiła wzrok na jego opętanych strachem ślepiach. Nim zdążyła zareagować, zwierzę wybiło się z tylnych łap, pędząc z otwartą paszczą wprost na Indiankę. Dużo później miała zapytać samą siebie, czemu po prostu się nie przeistoczyła, ale w tamtej chwili skuliła głowę, a nad jej zgiętymi plecami przeskoczył Call, powalając Setha wpół szusu. Przez moment pomyślała, że to już koniec. Jared wypadł spomiędzy drzew, Paul obiegał teren zaniepokojony, ale Embry wydawał się wiedzieć, co robi. Przetoczył przeciwnika tak, że ten, choć mniejszy, znalazł się nad nim - Leę niemal przygniotły kłębiące się między nimi uczucia. Gestem wskazała brązowemu samcowi, żeby się wycofał, pewna, że jego obecność może wszystko zepsuć. Ten na szczęście posłuchał, zbyt zdezorientowany, żeby oponować. Indianka obiecała mu bezgłośnie ogromną porcję naleśników, jak tylko wszystko wróci - o ironio - do normalności. Seth tymczasem odsłonił kły, zmarszczył pysk i głucho oznajmił przeciwnikowi, co sądzi o jego zachowaniu. Indianka wstrzymała oddech i skrzyżowała palce, gotowa pomodlić się do samego Latającego Potwora Spaghetti, jeśli to miałoby pomóc. Szary wilk pisnął, odsłaniając gardło i brzuch, po czym polizał czubek nosa drugiego samca. Gdyby nie okoliczności, ten widok rozśmieszyłby Leę do łez - wpatrywała się w brata z oczekiwaniem. Zadrżał i nagle odzyskał ludzką postać, opadając bez sił na leżące pod nim zwierzę. Dziewczyna zagryzła zęby, by nie okazać wzruszenia i ruszyła biegiem w stronę brata i wilka, który, merdając ogonem, lizał brudną twarz nastolatka.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez AngelsDream dnia Nie 11:30, 07 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin