FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Drzwi do przeznaczenia [NZ][+18] rozdział 19 - 07.07 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Śro 13:08, 16 Wrz 2009 Powrót do góry

bardzo mi się podoba rozdział V - rozbawił mnie do łez... choć sama lubię obrotowe drzwi Twisted Evil

co do rozdziału VI - kto nie lubi Johnny'ego Deppa :D

jestem ciekawa co będzie z tą Victorią :P

pozdr.
S.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
xcullenowax
Wilkołak



Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław.

PostWysłany: Śro 14:40, 16 Wrz 2009 Powrót do góry

ej, ej, ej. kolejny superekstrałał rozdział. ;d
No i nareszcie pojawiła się Victoria. Mam nadzieję, że Bella nie da sobą pomiatać, bo wydaje mi się, że owa ruda kobieta będzie próbowała się rządzić. Sen Edwarda też był niezły. Naprawdę myślałam, że Bella się na niego rzuciła, mimo tego, że taka nie jest, a tutaj niespodzianka, że to tylko sen. ;d
Świetnie wykreowałaś postać Jaspera. Uwielbiam, kiedy jest taki sympatyczny, pomocny i jasperowy. ;d Podoba mi się, że organizuje seanse filmowe dla Belli. Przynajmniej dziewczyna poznaje to, co minęłoby ją, gdyby nie trafiła do XXI wieku.
Nie dziwię się, że Johnny Depp podoba się Belli. ;D
Jestem ciekawa, kiedy Edward porozmawia z Bellą, no i o co mu tak naprawdę chodzi.
życzę weny,
xx


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez xcullenowax dnia Śro 14:42, 16 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Śro 15:32, 16 Wrz 2009 Powrót do góry

No, dobra. Rozdział mi się nawet podobał. Na początku myślałam, że dzieje się to za szybko, ale na szczęście okazało się to być zwykłym snem. Nie wiem jakbym zniosła fakt, że po kilku dni znajomości Edward zaciąga Bellę do łóżka czy odwrotnie Rolling Eyes
Fajnie, że Bella powoli odnajduje się w Nowym Jorku i że zaprzyjaźniła się z Jasperem. Zawsze miałam coś nie tak pod względem parowania tej dwójki, nawet we własny FF trochę tego wplotłam :D

Poza tym widzę Victorię, co się chyba równa kłopotom na horyzoncie.

W tym rozdziale beta się spisała lepiej, być może ją zmieniłaś? Nie wiem, nie napisałaś, kto betował. Jednak trochę błędów było, ale że jestem bardzo leniwa, a dzisiaj juz szczególnie, to wymienię te, co mi się strasznie rzuciły w przemęczone oczy

Cytat:
Jednak, zapytana o niego odpowiadała, że wcale jej się nie podoba

Ten przecinek po "Jednak" powinien być chyba w innym miejscu, na pewno nie tam, czyż nie? Wink

Cytat:
Wszystko wokół tak jej już nie zaskakuje.

Te zdanie mi się nie podoba. Niby okej, ale...
Lepiej zrób cos takiego:
Wszystko wokół przestało ją tak zaskakiwać.

Cytat:
Przed sobą ujrzałam wysokiego blondyna, o pięknych zielonych oczach.

Oddziel przecinkiem zaznaczone przymiotniki :)


Poza tym nie podoba mi się jedna rzecz. Zadzwonił Edward, prosił o przyniesienie jakichś papierów. Ona powiedziała, że za dziesięć minut będzie, a tymczasem po zakończonej rozmowie z nim wstaje i idzie sobie gotować. Czyżby tymczasowy zanik pamięci? :D

Pozdrawiam,
Rathole.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
rani
Dobry wampir



Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 2290
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 244 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Smoczej Jamy

PostWysłany: Śro 15:51, 16 Wrz 2009 Powrót do góry

Zapomniałam napisać? Betowała seska, nie zmieniłam bety :)
A jeśli chodzi o to
Cytat:
Poza tym nie podoba mi się jedna rzecz. Zadzwonił Edward, prosił o przyniesienie jakichś papierów. Ona powiedziała, że za dziesięć minut będzie, a tymczasem po zakończonej rozmowie z nim wstaje i idzie sobie gotować. Czyżby tymczasowy zanik pamięci?

To moment, w którym Edward dzwoni do Belli, ona sobie przypomina, bo to się wydarzyło w ciągu tego tygodnia. Potem wraca myślami do terażniejszości. Jest nawet zdanie
Cytat:
Wróciłam myślami do teraźniejszości.

Chociaż może trochę niezrozumiale napisałam Wink

I jak zwykle dzięki, za pokazane błędy :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez rani dnia Śro 15:55, 16 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Cocolatte.
Wilkołak



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 42 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 17:34, 16 Wrz 2009 Powrót do góry

Hm. Eee...
Nie wiem, co napisać :D

Ale się postaram. Tylko jakby mi nie wyszło, to żeby nie było, że nie uprzedzałam.
Rozdział bardzo przyjemny. Po przeczytaniu pierwszej sceny miałam wrażenie, że opuściłam parę części, i już miałam zacząć czytać rozdział 5, gdy pojawił się fragment z obudzeniem się. I dobrze, bo jakbyś ich tak szybko sparowała, to zrobiłabym szybki odwrót i nigdy tu nie wróciła.
Podobał mi się wątek przyjaźni Belli i Jaspera. Och, i oczywiście Johnny...
Żartuję :)
Natomiast jest coś, co mi się raczej nie podoba, a mianowicie to, że Edward tak szybko uwierzył B. Przeczytał notatkę w internecie, i co? To wcale nie oznacza, że historia Belli jest prawdziwa.
Co do Jaspera, to nie jestem pewna, czy jej uwierzył, czy się tylko zgrywał, więc nic nie mówię.

Więc... (Wiem, wiem, od 'więc' się nie zaczyna).
Ogólnie rzecz biorąc, jest okay. Nie mam do powiedzenia nic oryginalnego, jako że wszyscy już wznieśli pod niebiosa Twój lekki styl, przystępny język itp., więc pozostaje mi tylko zgodzić się z poprzedniczkami i czekać na kolejny rozdział.
A Edward niech powie V., żeby spadała :D

Pozdrawiam,
Latte.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
rani
Dobry wampir



Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 2290
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 244 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Smoczej Jamy

PostWysłany: Czw 0:18, 24 Wrz 2009 Powrót do góry

Jak zwykle późną porą daję następny rozdział. Bardzo krótki, ale nie mam ostatnio kompletnie weny i nastroju
Proszę o KK, może to mnie zmobilizuje Wink Bo widzę, że tylko 3, może 4 osoby to czytają.
Nie wiem, kiedy będzie następny rozdział, bo prawdopodobnie będę miała miesięczne szkolenie

Beta: seska
na chomiku: [link widoczny dla zalogowanych]


Rozdział 7

PWB

Ach, więc to była Victoria, o której nasłuchałam się tyle od Jaspera. Słuchałam wcześniej jego opowiadań i wyobrażałam ją sobie jako brzydką i straszną kobietę. Tymczasem ona była piękna. To, co rzucało się w oczy, to jej przeraźliwa szczupłość i wysoki wzrost. Płomiennorude włosy spływały jej kaskadą na ramiona. Twarz miała alabastrową, bez żadnych skaz. Niezwykle niebieskie oczy ciskały we mnie gromy.
Podeszła do mnie powoli, zlustrowała spojrzeniem, po czym stanęła przed Edwardem i z całej siły uderzyła go w twarz. Zamarłam.
Oczy Edwarda zwęziły się, co było oznaką, że jest zły. Victoria, widząc to spojrzenie, odsunęła się nieznacznie. Jednak szybko odzyskała rezon.
- Co ty sobie wyobrażasz?! - krzyczała. – Nie dzwonisz do mnie, nie odpowiadasz na moje smsy, a teraz sprowadziłeś sobie tą wywłokę!
Sapnęłam oburzona i już miałam jej wygarnąć, gdy Jasper złapał mnie za rękę, powstrzymując mnie. Spojrzałam na niego, a on puścił do mnie oczko.
W końcu odezwał się Edward, przerażająco spokojnym tonem głosu.
- Victorio, czy ja ci kiedykolwiek obiecywałem, że masz mnie na wyłączność? Zapewniałem, że żywię do ciebie jakieś większe uczucia? Na początku naszej znajomości powiedziałem ci, że nie jestem typem, który wiąże się na stałe. Zgodziłaś się na to. Tylko seks i dobra zabawa. Taka była umowa. Kochanie, nie jesteś typem kobiety, którą mężczyzna chciałby mieć za żonę. Kochankę - owszem, ale nic więcej. I zapamiętaj sobie – Bella nie jest wywłoką. Jest normalną dziewczyną, której po prostu pomagam i nie ma w tym żadnych seksualnych podtekstów. Nie wszyscy są tacy obłudni jak ty.
Edward skończył, po czym spojrzał na nas. Jasper z trudem powstrzymywał śmiech. Ja uśmiechnęłam się szeroko. Miałam wielką ochotę coś jej powiedzieć, ale przemowa Edwarda chyba była wystarczająca.
Victoria wyglądała, jakby z uszu miała jej zaraz wylecieć para. Podeszła do mnie bardzo blisko i syknęła:
- To jeszcze nie koniec, zdziro. Nie będziesz mieć Edwarda, jeszcze się z tobą policzę.
Uśmiechnęłam się do niej słodko, po czym złapałam jej torebkę i wyrzuciłam przez okno.
- Moja droga, jesteś tu przecież mile widziana. Każdy lubi oglądać, jak ludzie robią z siebie przedstawienie. Edwarda mogę ci odstąpić, jednak obawiam się, że chyba by wolał wyłupić sobie oczy, niż na ciebie patrzeć. Więc - pa, pa.
Pomachałam jej i trzasnęłam drzwiami przed nosem. Jasper, już nie mogąc dłużej się powstrzymywać, wybuchnął tak głośnym śmiechem, że musiałam zakryć uszy.
- Och, mała, to było świetne! Przybij piątkę, o tak! Wiedziałem, że jesteś ostra zawodniczka. Ja na twoim miejscu bym jej jeszcze przywalił.
- Nie myśl, że o tym nie myślałam. Jednak czasami słowa działają więcej, niż pięści. Ojciec mnie tego nauczył. Już mam dość wrażeń na dziś, więc odmawiam dalszego oglądania tego straszydła.
- W takim razie, trzeba wymyślić coś innego. Nie chce mi się iść do biura, a znając Edwarda, zaraz by mnie tam zaciągnął.
- Nie, wiesz co? Ja pójdę i się położę. Rozbolała mnie głowa. Chyba głupota tak na mnie działa – zaśmiałam się. Obudźcie mnie, jak się zacznie „Dr. House”. Szczerze mówiąc, nic nie rozumiem z tego serialu, ale główny bohater bardzo przypadł mi do gustu. I może nauczę się trochę medycyny z waszych czasów.
- Nie bierz tego na serio. Prędzej umarłabyś stosując się do tego, co oni tam mówią. A do nauki lepszy jest „Ostry dyżur”. Sam kiedyś chciałem być lekarzem, mając nadzieję, że spotkam taką gorącą Abby.
Pokręciłam głową. On był niemożliwy, naprawdę. Poszłam do swojego pokoju i położyłam się. Zanim się spostrzegłam, usnęłam.

Minął następny tydzień, wypełniony oglądaniem telewizji, gotowaniem, praniem i czytaniem. Zaczęło mnie to trochę nudzić, choć przecież byłam do tego przyzwyczajona.
Jasper nie przychodził teraz tak często, bo mieli w firmie jakieś pilne zadanie. Edwarda widywałam jedynie późnym wieczorem. Przychodził zmęczony, czasami nawet nic nie jadł, tylko od razu szedł do łóżka.
Coraz częściej rozmyślałam nad tym, dlaczego pozwala mi tu mieszkać. Czułam, że coś się za tym kryje. I nie wiedziałam, czemu tak od razu mi uwierzył. Przecież podróże w czasie to coś niemożliwego. Sam mi to kiedyś powiedział. A on, tak z marszu, od razu przyjął moje wytłumaczenie. Jeśli nie Edward, to ja odważę się pierwsza poruszyć ten temat. Miałam niemal pewność, że to nie będzie nic dobrego.
Ten człowiek skrywał w sobie jakąś tajemnicę. To było widać w jego oczach. Wyziewał z nich ból i przeraźliwa pustka. Czasami siadał i zamyślał się na długą chwilę, nie zwracając uwagi na nic. Wyglądał wtedy na tak samotnego, że za każdym razem musiałam się powstrzymywać, żeby nie podbiec do niego i go nie przytulić. W jego przeszłości musiało zdarzyć się coś strasznego. Coś, co nie daje mu spokoju. Rozumiałam go, bo i mnie demony przeszłości nie chciały opuścić. Koszmary powracały znienacka, kiedy już myślałam, że nigdy nie wrócą. Wiem, że do końca życia tego nie zapomnę.
Czasami przypominam sobie o moim życiu, sprzed tego tragicznego dnia. Jaka byłam wtedy szczęśliwa, jaka radosna. Zawsze byłam oczkiem w głowie ojca. Kupował mi wszystko, czego pragnęłam. Myślenie o tym było masochizmem, jednak chciałam o tym pamiętać.
Najgorsze było to, że z upływem lat, w mojej głowie zacierał się obraz ojca. To jak wyglądał, jak brzmiał jego śmiech. Jak jego brwi marszczyły się, gdy myślał o czymś intensywnie. I jego zapach – mieszanka cygar, drogich perfum i brylantyny. Jako dziecko kochałam go wdychać. Całe dzieciństwo to chwile spędzone z ojcem. Nauka jazdy konno, strzelania, czytanie opowiadań przed kominkiem.
Nim się spostrzegłam, łzy leciały mi po policzkach. Pozwoliłam sobie na płacz, choć ten jeden raz. Położyłam się więc na łóżku i płakałam. Płakałam z głębi mojego serca - za ojcem, za utraconym życiem, za matką, której nie zdążyłam poznać. Chyba tego potrzebowałam. Lata bycia silną i niezależną skumulowały we mnie emocje, którym w końcu musiałam dać wypłynąć.
Nareszcie mogłam odetchnąć pełną piersią, czułam się lżejsza na sercu.

Nagle usłyszałam delikatne pukanie do drzwi, więc szybko otarłam twarz z łez. W progu stał Edward z dziwnym wyrazem twarzy. Po jakiejś minucie się odezwał.
- Musimy porozmawiać
Zdałam sobie sprawę, że upragniona przeze mnie rozmowa, w końcu nadeszła.

PWE

Nie mogłem się dziś na niczym skupić. Papiery wypadały mi z rąk, rozlałem kawę. Zupełnie, jak pierwszego dnia, gdy spotkałem Bellę.
Bella. Cały tydzień zaprzątała me myśli, musiałem w końcu z nią porozmawiać. Nie mogę tego wiecznie odkładać. Minęły już przecież ponad dwa tygodnie, odkąd tu jest.
Wiedziałem, że czegoś się domyśla. Czasem spoglądała na mnie podejrzliwym okiem, a gdy ją na tym przyłapywałem, czerwieniła się. Jeśli z nią nie porozmawiam, może odejść. Przecież nic jej tu nie trzyma.
Jasper wielokrotnie mówił jej, że może jej załatwić mieszkanie. Odmawiała mu i nie wiedziałem, z jakiego powodu. Mogła też zamieszkać u niego. Właściwie, traktowali się jak rodzeństwo.
Czy dzisiaj jest odpowiedni moment? Jasper nie przyjdzie, bo wyjechał na dwa dni do Chicago, aby podpisać kontrakt. Nie ma więc nikogo, kto mógłby przerwać mi i Belli.
Boże, czemu to musi być takie trudne? Jestem przecież Edward Cullen. Odważny, bezwzględny i nieprzejednany. Nie poradzę sobie z jedną kobietą?
Wstałem. Czas zakończyć tą gierkę. Porozmawiam z nią dzisiaj i poproszę o pomoc. Powiedziałem Claire, nowej sekretarce, że wychodzę i już nie wrócę do pracy. Wsiadłem do windy, nerwowo zagryzłem wargę i zjechałem na dół.
Wytarłem spocone dłonie o marynarkę i odetchnąłem. W kuchni jej nie było, więc zapukałem do pokoju. Miała zaczerwienione oczy, musiała wcześniej płakać. Może znowu miała koszmar? W nocy dość często słyszałem, jak krzyczała. Zawsze chciałem pobiec i przytulić ją, jednak sądziłem, że nie byłoby to najlepszym pomysłem.
W końcu odezwałem się, nie mogłem przecież w nieskończoność stać w progu drzwi do jej pokoju. Powiedziałem, że musimy porozmawiać. Wyglądała tak, jakby od dawna na to czekała. Pewnie tak było.
- Siadaj koło mnie – odezwała się.
Usiadłem, odchrząknąłem i wyrzuciłem z siebie:
- Pomóż mi cofnąć się do przeszłości.
Zrobiła wielkie oczy. Patrzyła się na mnie niedowierzająco, a w palcach mięła koc.
- Co mam zrobić? Czyś ty oszalał? Myślisz, że wypowiadam magiczne zaklęcie i drzwi przede mną otwierają się?
- A tak nie jest?
- Nie, nie jest. Musisz mi powiedzieć jedną rzecz. Dlaczego od razu uwierzyłeś mi, że jestem z przeszłości? Skąd ta pewność, że nie jestem wariatką?
Co mam jej powiedzieć? Czy to moment, w którym mam wyjawić całą prawdę? Jak ona to przyjmie?
Nie mogłem tego przewidzieć. Jednak musiałem coś powiedzieć.
- Dlaczego ci wierzę? Z powodu desperacji, przez naiwną nadzieję, która, jak widać, nie umarła we mnie do końca. Po prostu nie mam już nic do stracenia. Wszystko, co kochałem, już dawno straciłem. Nie mam, po prostu, innego wyjścia, jak ci uwierzyć. I do tego dochodzi to, że widziałem jak przechodziłaś. Wyglądało to jak z nie z tego świata. Jak magia.
- Co się stało? Co takiego wydarzyło się w twojej przeszłości, że taki jesteś? Zgorzkniały, nieszczęśliwy i bez radości w oczach. Widzę to, bo sama taka jestem. Proszę, powiedz.
Odetchnąłem głęboko. Teraz, albo nigdy.
- Chcesz wiedzieć? Naprawdę chcesz wiedzieć? Ty straciłaś ojca, wiem o tym. Jednak ja straciłem dwie osoby. I to z własnej winy. Nie może być nic gorszego.
- Kogo straciłeś?
- Catherine, miłość mojego życia. Oraz moje dziecko, moje nienarodzone dziecko, o którym dowiedziałem się za późno. Zginęli przeze mnie…

Nie bić, za taki koniec :D[/i]


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez rani dnia Czw 0:36, 24 Wrz 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Viv
Dobry wampir



Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 1120
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 103 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z 44 wysp

PostWysłany: Czw 9:37, 24 Wrz 2009 Powrót do góry

Droga rani ! Mysle , .ze dużo osób czyta twoj ff tylko nie wszyscy komentują . Ja szczerze nie umiem pisac konstruktywnych komentarzy i dlatego żadko coś pisze ale wcale to nie znaczy że nie czytam . Wręcz przeciwnie , przeczytałam już cała biblioteke i kącik pisarza .
Dlatego pisz dalej bo super Ci to wychodzi i zawsze bardzo chetnie tu zaglądam . Piszesz ciekawie i lekko sie czyta twoje opowiadanie . Jest takie inne , podoba mi się Twój pomysł z podróżą w czasie , jeszcze nic takiego nie cztałam
Życzę więc Ci dużo weny i czasu na pisanie !!
Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
shantibella
Wilkołak



Dołączył: 26 Sty 2009
Posty: 215
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Mannatu ;)

PostWysłany: Czw 10:37, 24 Wrz 2009 Powrót do góry

Pisz ty kobieto i nie marudzaj tutaj :) Bo moja szpilka louboutina wciaż w gotowości :) I jeszcze nawet się ten, którego imienia nie chcę wyjawiać, pojawił :P
Edwardowa przeszłość ma bardzo ładne imię :D czy to jakaś ukryta dedykacja? Mogę robić za muzę, choć wizja ciąży mnie przeraża :P
Choć jak jest ciąża to musiało być miziu mizu, a to mnie akurat nie przeraża, wręcz przeciwnie Wink
Idę bo bredzę ale weny zyczę :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
rani
Dobry wampir



Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 2290
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 244 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Smoczej Jamy

PostWysłany: Czw 10:55, 24 Wrz 2009 Powrót do góry

Shanti może być i dedykacja, jak chcesz, ale mi się po prostu strasznie to imię podoba Laughing
Ten, którego imienia nie chcesz wyjawić(choć wiadomo jak się nazywa, bo na banerze jest, ale jakoś nikt na to nie zwraca uwagi :P ) pojawi się za kilka rozdziałów :D
I ja sobie lubię pomarudzić trochę, no :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cocolatte.
Wilkołak



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 42 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 19:25, 24 Wrz 2009 Powrót do góry

Ja zwracam, ale że nie wiem, o co chodzi, to się nie odzywam :D

Co się tyczy rozdziału, to mam jedno do powiedzenia: dajesz, Bella! Akcja z torebką była bezcenna. Spodziewałam się, że Edward jej (w sensie, że Vic) przygada, ale że zrobi to Bella..? A w życiu.

Rzeczywiście, długością nie grzeszy, ale przynajmniej jest dobrej jakości. Lepiej, niżbyś miała wyprodukować kilkunastostronicowe badziewie bez żadnego sensu. Przynajmniej jest jakaś przyjemność z czytania... i to jaka przyjemność!

I tak, mam ochotę zabić Cię za zakończenie. Ale spokojnie, nie zrobię tego. Nie jestem masochistką. Nie będę przecież się pozbawiała kolejnych rozdziałów, a Ty jesteś do ich produkcji niezbędna :)

No więc... Mam nadzieję, że i mnie wyliczasz w tych '3, 4 czytelnikach'. Bo jeśli nie, to ja się deklaruję jako wierna fanka Wink

Pozdrawiam,
Latte.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Yvette89
Zły wampir



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piekiełka :P

PostWysłany: Czw 19:43, 24 Wrz 2009 Powrót do góry

Rani, rozdział bardzo dobry!

I tak jak napisała Latte, chętnie bym coś zrobiła, ale nie mogę;p
Musisz pisać dalej, inaczej nie będę spała po nocach:D
Nie pozwolisz mi na to, prawda?
Poza tym nie przejmuj się ilością komentarzy Wink Jest wiele osób, które czyta a nie komentuje Wink
Ważne, że są CI, co komentują ;*

Życzę weny i czasu :) Bo już mnie ciekawość zżera Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Czw 19:56, 24 Wrz 2009 Powrót do góry

Um, no ja to czytam, żeby nie było :D W moich Zagubionych też tak było, że wątpilam, że czyta to więcej osób niż moja beta i pewna wspaniała osoba. Ale nie - po informacji, że zawieszam lub kończę, odezwało się kilka osób Wink Ty oczywiście tego nie próbuj (Laughing), ale tylko Cię, hm, pocieszam :D W gruncie rzeczy jest dużo osób, które tylko czytają, ale nie komentują Wink


Opowiadanie naprawdę mi się podoba, ale ten rozdział był jakiś taki dziwny. Trochę wena do sklejania słów Ci chyba szwankowała. Czułam się, jakbym czytała tłumaczenie. Ale co do wydarzeń - właściwie mi się podoba. Poza jednym. Dlaczego w 80% FF Edward lub Bella muszą skrywać za sobą jakąś nieszczęśliwą przeszłość, no dlaczego? Rolling Eyes Oczywiście wyjawienie tego, co się stało w ich życiu, jest kluczem do całego FF itd. Ten pomysł jest tak cholernie oklepany, że po prostu czytac mi się nie chce, gdy widzę coś takiego... Rolling Eyes Ale, kochana rani, nie mam pojęcia, jak to zrobiłaś, ale Twoje opowiadanie mi się podoba. Mam nadzieję, że nie będzie tak, jak myślę, że będzie, bo mam w swojej głowie już kilka przypuszczeń co do rozwoju akcji, a czymś mnie/nas zaskoczysz :)
Bella i Edward nagadali Victorii, ha! :D I dobrze jej tak. Bella to równa babka i nie będzie jej obrażać nikt. Nie pozwalam Cool
Mimo tego, że czułam, jakby było to tłumaczenie, tekst czytało się w miarę dobrze. Tylko błędów było znowu dużo. Nie przekonam Cię chyba do znalezienia sobie wspomagającej bety, więc nawet nie będę zaczynać. Nie mam też ochoty wypisywać ciągle błędów, ale jak zobaczyłam:
Cytat:
tą wywłokę!

Cytat:
tą gierkę

to mi się coś w w środku skręciło.

W obu przypadkach Uwaga Uwaga

Droga sesko, betuj, proszę cię bardzo, ale przejrzyj poradnik dla bety i poszukaj tam informacji, nawet w moim poście jest, na temat tego, kiedy stawia się 'tę', a kiedy 'tą'. W poprzednich rozdziałach też był ten błąd. DO tego przecinka przed "niż" nie stawiamy. Też się pojawiało. I w ogóle trochę z interpunkcją nie tego Wink

Pozdrawiam,
Rathole.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rathole dnia Czw 19:57, 24 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
rani
Dobry wampir



Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 2290
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 244 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Smoczej Jamy

PostWysłany: Nie 10:11, 27 Wrz 2009 Powrót do góry

Okej, naszło mnie i dosyć szybko napisałam.
Chyba moja depresja jesienna wpłynęła i na ten rozdział, ale mam nadzieję, że końcówka wam to wynagrodzi Wink




Rozdział 8


PWE

Bella spojrzała na mnie zszokowana. Wcale się jej nie dziwię, też bym był. Mam nadzieję, że więcej szczegółów nie będzie chciała znać, bo nie wiem czy jestem w stanie jej opowiedzieć.
- Ale jak...nie rozumiem – jąkała się Bella. – Proszę opowiedz mi o wszystkim.
Westchnąłem. Nie uda mi się tego uniknąć. Zacząłem mówić cicho.
- Wszystko wydarzyło się 7 lat temu, gdy byłem beztroskim dwudziestolatkiem chodzącym do koledżu. Z Catherine chodziłem od dwóch lat. Poznałem ją na koncercie, jeszcze, gdy byłem w liceum. Można powiedzieć, że była to miłość od pierwszego wejrzenia. – Bella uśmiechnęła się do mnie ciepło. - Nie mogliśmy się od siebie oderwać, wszędzie chodziliśmy razem. Moi rodzice nie akceptowali jej, bo była biedniejsza od nas. Nie była biedna, ale w porównaniu z nami wypadała marnie. Jej ojciec był komendantem policji, a matka, no cóż...lubiła sobie dobrze popić. To także nie podobało się moim rodzicom. Często się z nimi kłóciłem, nie wracałem na noc. Spaliśmy w hotelach, bo Cathy chwilami miała dość swojej matki. Nie było nam łatwo. Potem skończyłem szkołę i latem zdarzył się wypadek. Moi rodzice zginęli. Catherine była przy mnie cały czas. W końcu, gdy przyszedł czas oboje oczywiście poszliśmy na NYU* Może to okrutnie brzmi, ale nikt nam już nie stał na drodze, choć bardzo brakowało mi rodziców. Przejąłem majątek rodzinny i na drugim roku zamieszkaliśmy razem. Byliśmy bardzo szczęśliwi. Praktycznie traktowaliśmy się, jak małżeństwo. Planowałem się jej oświadczyć. Miałem już nawet zamiar kupić pierścionek, jednak nie zdążyłem...
Po końcu pierwszego semestru mój kolega urządził imprezę. Przyszedł chyba cały akademik. Było mnóstwo osób, alkohol lał się strumieniami. Po prostu zwyczajowa, studencka impreza. Przyszliśmy na nią oczywiście i my. Wypiłem wtedy chyba za dużo, do tego kolega poczęstował mnie jointem i strzeliło mi trochę do głowy. Cathy się mocno wkurzyła. Poszła na parkiet i zaczęła tańczyć z innymi facetami, żebym był zazdrosny. A mężczyźni do niej lgnęli, bo była piękną dziewczyną. Długie czarne włosy, zielone oczy i ten uśmiech...Kiedy się uśmiechała, mogłem zrobić dla niej wszystko. Zdawała sobie sprawę ze swojej urody, ale nigdy jej nie wykorzystywała. Aż do tamtej chwili.
Podziałało. Jeszcze bardziej się upiłem i zaciągnąłem przypadkową dziewczynę na parkiet. Szeptałem jej jakieś sprośne rzeczy do ucha, ocierałem się o nią. W pewnej chwili ona mnie pocałowała. Gdy Cathy to zobaczyła, uciekła stamtąd. Pobiegłem za nią na dwór. Siedziała na ławce i paliła papierosa, choć rzuciła rok wcześniej.
Zaczęliśmy się kłócić. Ona płakała. Wyzywała mnie od drani i skurwieli. Uderzyła mnie w twarz. Ja, naćpany i pijany wrzasnąłem, że jej nienawidzę, że zasługuję na kogoś lepszego. Ona zaczęła jeszcze bardziej płakać. Ja, chyba wkurzony jeszcze bardziej przez jej płacz, powiedziałem, że nie chcę już być z taką histeryczką. Ona spojrzała tylko na mnie i powiedziała:
- Dobrze, więc nie będziemy już przeszkadzać ci w twoim życiu.
Wtedy, w narkotycznym amoku, nie zwróciłem uwagi na liczbę mnogą, jakiej użyła...
Odszedłem i wsiadłem do samochodu. Zostawiłem ją tam samą, w nocy. Myślałem, że to będzie dla niej taka nauczka, jak po ciemku wróci do domu.
Wróciłem do domu i usnąłem. Obudziłem się po dwóch godzinach i wziąłem prysznic, który mnie ocucił. Jej nadal nie było. Gdy wytrzeźwiałem, zdałem sobie sprawę, co narobiłem. Chciałem ją przeprosić, chciałem być przy niej i tulić do siebie. Niepokoiłem się o nią, ale myślałam, że zatrzymała się u jakiejś koleżanki. Poszedłem spać. A rano obudził mnie dzwonek do drzwi. W progu stało dwóch policjantów.
Nawet nie potrafię ci powiedzieć, co wtedy poczułem. Moje serce przestało bić, strach opanował całe moje ciało.
Oni bez zbędnych ceregieli powiedzieli mi wszystko.
Po tym, jak odjechałem, Catherine szła piechotą do domu. Dwie ulice od niego natknęła się na trzech mężczyzn. Nie chcieli jej przepuścić. Kopnęła jednego w krocze, a ten wkurzony rzucił ją na ziemię. Zaczęli ją bić, a potem zgwałcili. Jeden po drugim... Zostawili ją konającą na ulicy.
Rano znalazł ją jakiś pijak i zadzwonił na policję. Stwierdzili, że od 3 godzin nie żyła.
Musiałem pojechać na identyfikację zwłok. Leżała tam, zmasakrowana, posiniaczona. Jednak nadal dla mnie piękna. Gdy ją zobaczyłem, poczułem jak pęka mi serce. Nigdy nie myślałem, że coś może tak boleć. Złapałem ją i przytulałem do siebie przez dwie godziny. Szeptałem do niej, że ją kocham, przepraszałem. Nie chciałem stamtąd wyjść. W końcu przysłali lekarza, który dał mi coś usypiającego.
Następnego dnia złapali jednego ze sprawców. Był już wielokrotnie notowany. Wsypał innych i opowiedział całe zdarzenie. Dlatego to wszystko wiem. Skazali ich potem na dożywocie, bez starania się o warunkowe wyjście.
Zrobili jej sekcję zwłok. Po tygodniu były wyniki.
Catherine była w 3 miesiącu ciąży.
Po tej wiadomości przestałem istnieć dla świata. Rzuciłem studia, zamknąłem się w domu i praktycznie z niego nie wychodziłem, a jak już, to tylko na grób. Na jej grób. Chodziłem tam i płakałem. Nocami brałem jakiejś jej ubranie, kładłem się z nim i wzdychając jej zapach zasypiałem. Trwało to prawie półtora roku.
I ot, cała historia. Teraz wiesz, o mnie wszystko. Przyczyniłem się do śmierci ukochanej osoby. A nawet dwóch.

Skończyłem, czując jak drży mi głos. Coś mokrego spływało po moim policzku. Nawet nie zauważyłem, że zacząłem płakać. Nie zdarzyło mi się to od 5 lat. Spojrzałem na Bellę. Siedziała ze łzami w oczach, patrząc na mnie smutno.

PWB

Siedziałam nieruchomo, a łzy płynęły mi po policzkach. Byłam wstrząśnięta do granic możliwości. Spodziewałam się wielu rzeczy, ale nie tego. To było zbyt potworne, zbyt okrutne, jak dla jednego człowieka. Boże, on był wtedy w moim wieku. Jak bardzo musiał cierpieć, jak wielkie wyrzuty sumienia miał przez te lata. A przecież nie powinien się obwiniać. Musiałam go o tym zapewnić.
- Ależ Edwardzie, to nie twoja wina. Przecież nie chciałeś żeby to ją spotkało.
Edward spojrzał na mnie z takim bólem w oczach, że aż ścisnęło mnie serce.
- Nie moja, tak? Gdybym nie był takim skurwielem, gdybym jej tam nie zostawił, dalej by żyła. Ostatnie co do niej powiedziałem, to to, że jej nie chcę. To były słowa, które zabrała ze sobą. Możliwe, że gdy umierała miała w głowie tę właśnie scenę. Więc Bello, to była moja wina.

Nie mogłam już tego znieść. Przybliżyłam się do niego i przytuliłam go. Objął mnie rękami w pasie, bardzo mocno i wtulił głowę w mój brzuch. Cicho płakał, a ja kołysałam go lekko, głaszcząc po włosach. Nie wiem ile to trwało. Może kilka minut, może godzin. Poczułam, że przestał się trząść i westchnął głęboko i przerywanie.
Odsunęłam go nieznacznie i uśmiechnęłam się. Odpowiedział mi tym samym. Podniósł się i złapał mnie za rękę.
- Dziękuję – powiedział po prostu.
- Za co?
- Za to, że mnie wysłuchałaś. Nigdy nikomu o tym nie opowiadałem. Nawet Jasperowi, chociaż wie od kogo innego. Poczułem się tak, jakby kamień spadł mi z serca. To takie dobre uczucie. A teraz , po tym co usłyszałaś pomożesz mi?
- Ależ Edwardzie, ja naprawdę nie wiem, jak cofnąć się w czasie. To stało się przypadkiem. Nie zrobiłam tego celowo.
Spojrzał na mnie niedowierzająco. W końcu na jego twarzy pojawił się gniew.
- Jak to nie wiesz? Musisz do kurwy nędzy wiedzieć! - zaczął mną telepać. - Muszę tam wrócić, rozumiesz? Muszę uratować Cathy! I masz mi w tym pomóc.
- Ale... ja nie wiem jak.
Gdy to usłyszał, wstał gwałtownie i wyszedł z pokoju. Pobiegłam za nim. Skierował się do wyjściowych drzwi, złapałam go za rękę.
- Gdzie idziesz?
Gdy na mnie spojrzał, przestraszyłam się. W jego oczach kryło się szaleństwo. Odezwał się bardzo cicho.
- Do piekła.
Nim się spostrzegłam wyszedł i wsiadł do windy. Pobiegłam za nim.
- Edwardzie! - krzyczałam.
Nie zwrócił na mnie uwagi. Nie zdążyłam wejść, drzwi się zamknęły i winda ruszyła.
Pobiegłam szybko na klatkę schodową. 20 pięter. Biegłam najszybciej, jak potrafiłam. Gdy wybiegłam na portiernię zauważyłam tylko, jak wsiada do taksówki. Nie zdążyłam.
Opadłam na kanapę, która stała obok. Nie wiedziałam co robić. Edward był w takim stanie, że bałam się o niego. Nie wiedziałam do czego mógłby być zdolny. Jasper – pomyślałam nagle.
Nie ma go w mieście, ale muszę do niego zadzwonić. Może on mógł wiedzieć, gdzie Edward się udał. Pojechałam szybko na górę, po numer, który mi zostawił i zjechałam szybko do portierni. Nadal nie umiałam korzystać z telefonu. Poprosiłam portiera, żeby wybrał numer za mnie. Po chwili usłyszałam znajomy głos.
- Słucham?
- Jasper, tu Bella. Słuchaj mnie uważnie. Edward właśnie gdzieś pojechał, bardzo zdenerwowany. Może wiesz, gdzie mógł się udać? Pomyśl, proszę.
- Bella, ale co się stało?
- Wyznał mi całą prawdę o swojej przeszłości. I poprosił, żebym pomogła mu się cofnąć w czasie. Gdy powiedziałam mu, że nie potrafię, zrozpaczony i wściekły wybiegł, mówiąc, że idzie do piekła. Jasper, boję się o niego.
- Mój Boże, Bello. Nie wiem co ci powiedzieć. Nie mam pojęcia, gdzie może być. Może poszedł do baru, ale w Nowym Jorku jest ich tysiące. Nie znajdziesz go. Poczekaj, pewnie niedługo wróci. Musi po prostu pomyśleć. Nie martw się, znam go. Poinformuj mnie jak wróci do domu.

Pożegnałam się z Jasperem i wróciłam na górę. Położyłam się na łóżku, po czym wstałam, nie mogąc leżeć. Z nerwów chodził po całym mieszkaniu. Włączyłam telewizor, próbując zagłuszyć uporczywe myśli. Zaraz go jednak wyłączyłam.
Gdzie on mógł być? Czy nie zrobi sobie krzywdy? I dlaczego tak bardzo się nim przejmuje?
Usiadłam w końcu na kanapie.
Przywołałam naszą rozmowę i jego wyznanie. Catherine. Musiała być wspaniałą kobietą, jeśli tak bardzo ją kochał. Teraz nie dziwię się, czemu taki był. Zamknięty w sobie, oschły i momentami nieczuły. Poczucie winy wyżerało go od środka. Czy mogłam coś zrobić, żeby przestał się obwiniać? Przecież nie może tak żyć. To go wyniszczy. Minęło tyle lat, a on wciąż cierpi.
Sama rozumiem go najlepiej, jednak ja wiem, że mój ojciec nie zginął z mojej winy. Przeciwnie, to on sam sprowadził na siebie taki los. Cierpiałam, to oczywiste. Koszmary były tego najlepszym dowodem. Jednak było to nieporównywalne cierpienie, w stosunku do jego bólu.
Teraz rozumiałam, czemu tak desperacko pragnie mojej pomocy. Dlaczego w ogóle pozwolił mi tu zamieszkać. Od początku to zaplanował. Nie wiem czemu, ale zrobiło mi się smutno.
A teraz nie umiem mu pomóc. Chociaż bardzo bym chciała. A może jest jakiś sposób? Jak tylko wróci, powiem mu, że z jego pomocą spróbuję. Może się uda.
W końcu zmęczona i zdenerwowana usnęłam na kanapie. Męczyły mnie straszne sny, w których policja oznajmiała mi, że znaleziono martwego Edwarda w rynsztoku.

W środku nocy wybudziło mnie walenie do drzwi, a potem chrobot klucza. Zerwałam się szybko i zapaliłam światło.
W progu stał Edward. Słowo stał, nie całkiem oddaje to, co widziałam. Raczej się kołysał. Był pijany, przewrócił się na progu. Podeszłam do niego i wciągnęłam do środka. Poklepałam go po policzku.
- Edward, słyszysz mnie? Obudź się, Edward! Wiesz, jak się o ciebie martwiłam?
- Ależ dlaczego kochanie? - wybełkotał. - Ze mną jest wszystko okej. Czuję się wyśmienicie.
- Proszę cię, idź pod prysznic. Zaparzę ci kawy. Ocuci cię trochę.
W końcu dał się namówić, mamrocząc sobie pod nosem. Spojrzałam na zegarek. Była trzecia. I tak już nie usnę.
Poszłam do kuchni, zaparzyłam kawę, także dla siebie i czekałam na niego.
Wyszedł po piętnastu minutach i wyglądał lepiej. Wzrok nadal miał mętny.
Upiwszy łyka, westchnął przeciągle i spojrzał na mnie.
- Dlaczego tak się o mnie troszczysz? - zapytał.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Bo mieszkam tutaj już jakiś czas, traktuje cię jak kogoś bliskiego, jak Jaspera. A właśnie, muszę do niego zadzwonić.
- Jak Jaspera? - zaczął się do mnie przybliżać. - Ale ja nim nie jestem, w każdym calu – stanął tuż przede mną, poczułam jego oddech na twarzy.
Przełknęłam głośno.
- Zauważyłam – wyszeptałam cicho.
- A co, jeśli nie chcę, żebyś mnie tak traktowała? - wyciągnął rękę i położył na mojej szyi. Zaczął kierować ją na kark, bardzo powoli.
- Edward jesteś pijany, nie wiesz co mówisz.
Zaschło mi w ustach, bo druga ręka właśnie sunęła po moim boku.
Serce biło mi, jak oszalałe.
- Bello, czy to teraz ważne? – wyszeptał mi do ucha, a jego oddech owiał mi policzek. - Wiem, że tego chcesz.
- Edward...
Trzymając mnie za kark, przyciągnął gwałtownie, przyciskając wargi do moich ust. Chciałam go odepchnąć, jednak po chwili moje ręce owinęły się wokół jego szyi. Przycisnął mnie do lodówki, a ja poczułam chłód na plecach.
Całował mnie gwałtownie i mocno, wsadzając ręce w moje włosy. Rozsunął mi językiem usta, po czym wsunął go do środka. Wyszłam jego językowi na spotkanie. Walczyliśmy, kąsaliśmy i ssaliśmy nawzajem. Złapał mnie za biodra i podniósł do góry, nie przerywając pocałunku. Owinęłam nogi wokół niego. Poruszył się przy mnie gwałtownie, a ja jęknęłam głośno.
To ostudziło Edwarda. Spojrzał na mnie przerażony, po czym mnie puścił. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, co się stało. Patrzyliśmy sobie w oczy, nie wiedząc co powiedzieć.
W końcu zawstydzona i zaczerwieniona uciekłam do pokoju, zostawiając go w kuchni.
Co to w ogóle było?!


*Uniwersytet Nowojorski (ang. New York University) (NYU), uniwersytet w Nowym Jorku,największa szkoła wyższa w Nowym Jorku i jedna z największych w USA


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez rani dnia Wto 16:43, 29 Wrz 2009, w całości zmieniany 5 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Nie 13:44, 27 Wrz 2009 Powrót do góry

hehe... fajny rozdzialik, fajny - mnie odpowiada jak najbardziej... pijany Edward ... ciekawe... ale jak dla mnie dobre rozwiązanie faficowego stresa....

pisz dalej - nalegam - ja chcę wiedzieć jak się to skończy :)

pozdrawiam
wierna fanka
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 14:17, 27 Wrz 2009 Powrót do góry

Ostatnio zaczęło mnie męczyć, że tyle osób zostawia mi komentarze a ja nie odpłacam się tym samym. Więc postanowiłam czytać sobie powoli ff, osób, które zostawiają mi ładne opinię. Dziś trafiło na Ciebie ^^
Zacznę od tego, że podoba mi się tytuł. Ja mam zawsze problem z wyborem tego odpowiedniego, a Twój jest taki w sam raz. Przyciąga oko czytelnika i zastanawia.
Jeśli idzie o samą treść podobał mi się bardzo prolog. Był zastanawiający i aż prowokował aby przeczytać ciąg dalszy. Historia sama w sobie jest ciekawa, z takim rozwiązaniem w ff się jeszcze nie spotkałam. Ślicznie opisałaś zagubioną Bellę ^^ Reakcja na windę i drzwi obrotowe mnie bardzo rozbawiła. Polubiłam Jaspera i wręcz Cię uwielbiam za Tanyę. Wreszcie ktoś, poza mną, nie robi z niej zimnej suki, albo pustej lali. U Ciebie jest zabawna i bardzo urocza. Mam nadzieję, że jeszcze się pojawi. Mam jednak pewne zastrzeżenia po pierwsze jak na początku ładnie opisywałaś szok techniczny i kulturowy Belli tak w ostatnich dwóch, albo trzech rozdziałach o tym zapominasz. Bella strasznie szybko się do wszystkiego przyzwyczaja. Ja rozumiem, że człowiek w dzisiejszych czasach zdradza wielką zdolność do przyzwyczajania się do nowych rzeczy, ale kiedyś tak nie było. A na pewno nie w XVIII wieku. Człowiek się bał tego co nowe, nie znane. W zasadzie to na przykład moi dziadkowie sto lat przekonywali się do posiadania komórki, a komputer! nie ma takiej możliwości nawet. Chodzi mi o to, że Belli zbyt szybko spowszedniały wszystkie wynalazki. Dalej muszę się niestety zgodzić z Cornelnie, za mało opisów uczuć, miejsc, mogłabyś o wiele więcej wyciągnąć z tego ff. Poza tym mam duży zarzut do ostatniego rozdziału

Cytat:
Przyczyniłem się do śmierci ukochanej osoby. A nawet dwóch. Fajny jestem, prawda?


To ostatnie wtrącenie w ogóle nie pasuje. Wykreowałaś Eda na osobę zgorzkniałą, zdystansowaną, ale mimo wszystko pewną siebie i wiedzącą czego chce. Słowo fajny w tym kontekście wypada dość groteskowo, a nie sądzę, że chciałaś osiągnąć taki efekt. W ogóle ja mam uczulenie na płaczącego Eda. Nie, nie. Ja tego naprawdę nie trawię, i jeszcze sam motyw, że nie powiedział Jasperowi, który jest jego najlepszy przyjacielowi a otworzył się przed kobietą, którą zna od parunastu dni? No proszę. Jeśli idzie o sam styl to mam jakieś niejasne wrażenie, że im dalej tym się bardziej spieszysz. A tu tak nie można. Trzeba wszystko na spokojnie, wtedy jest lepsze.
Podsumowując opowiadanie podoba mi się. Piszesz dobrze, choć mam przeczucie, że stać Cię na więcej. Mam nadzieję, że mój komentarz Cię zmotywuję Wink
Pozdrawiam
niobe

EDIT
Nie chodzi mi o płaczących mężczyzn. Facet też człowiek niech sobie popłacze. Choć ja szczerze panikuję jak chłopak przy mnie płacze ^^
Ale obraz płaczącego Edwarda zawsze mnie męczył. Nie wiem czemu. Może dlatego, że w sadze nie mógł płakać, może dlatego, że bardziej sobie wyobrażam, że on by się zamknął w sobie rzucał smutne, pełne bólu spojrzenia. Ale płakał? Nie ja po prostu tego nie widzę, albo nie spotkałam jeszcze takiego opisu, który by mnie do tego przekonał Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez niobe dnia Nie 14:51, 27 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
rani
Dobry wampir



Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 2290
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 244 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Smoczej Jamy

PostWysłany: Nie 14:43, 27 Wrz 2009 Powrót do góry

Niobe - dziękuje za jakże wyczerpujący komentarz Wink takich mi brakowało.
Masz rację, co do tego wtrącenia, mi samej zgrzytało.

Co do płaczącego Edwarda, to nie rozumiem awersji do płaczących mężczyzn.
Edward przeżył tragedię i mógł w końcu o tym komuś opowiedzieć, więc dla mnie to zrozumiałe.
A, że nie powiedział Jasperowi? Czasem łatwiej wyżalić się obcej osobie, niż bliskiej. Przynajmniej ja tak sądzę.

A Bella się jeszcze nadziwi i pogubi, już w następnym rozdziale :D

Czuje się zmotywowana i zapraszam do częstszego komentowania Laughing


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez rani dnia Nie 14:44, 27 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
AlicjaC
Wilkołak



Dołączył: 30 Lip 2009
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krainy czarów

PostWysłany: Nie 18:39, 27 Wrz 2009 Powrót do góry

Świetny rozdział.
Nareszcie przedstawiłaś nam historie Edwarda. Biedny, ileż on musiał się zadręczać przez te lata.
Kiedy Edward powiedział do Belli, że idzie do piekła to już myślałam, ze chce popełnić samobójstwo, na szczęście, tylko się upił.
Co to był ? Edward najpierw całuję Belle, a później ją odpycha ? I jak dziewczyna ma się teraz czuć ? Cham jeden.

Kurczę przez ten spoilere, narobiłaś mi jeszcze więcej chęci do czytania.
W czym Bella się pogubi ? Czemu się jeszcze nadziwi ?

Czekam na następny rozdział.
Życzę weny i czasu :)
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
rani
Dobry wampir



Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 2290
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 244 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Smoczej Jamy

PostWysłany: Pią 14:14, 02 Paź 2009 Powrót do góry

No to dzisiaj rozdział 9 :) I proszę o komentarze, bo jakoś tu bidnie jest Laughing

Beta: wyjątkowo dredzio - dzięęęęki ci :*

na chomiku [link widoczny dla zalogowanych]


Rozdział 9


PWB

Wpadłam do pokoju oszołomiona. Policzki paliły mnie jak przypiekane żywcem. Położyłam na nich dłonie. Ręce i nogi miałam jak z galarety.
Oparłam się o drzwi i zjechałam po nich. Siedząc na podłodze, próbowałam ogarnąć natarczywe myśli.
Dotknęłam palcami warg. Nadal czułam jego smak. Nikt mnie nigdy tak nie całował. Oczywiście, byli tacy, którzy odważali się skradać pocałunki, ale były one szybkie i niewprawne. Ale taki? W moich czasach, tak się zachowywać, można było dopiero po ślubie. To nie uchodziło.
Czemu to zrobił? Dotąd zachowywał się, jakby mnie ledwo tolerował, choć czasami przyłapywałam go na tym, jak się we mnie wpatruje. Dziwnym wzrokiem, takim intensywnym. Czy był to skutek alkoholu? Bo jak mogę to wytłumaczyć?
A ja? Wiedziałam, co się szykuje, gdy tylko przybliżył się do mnie. Mogłam go odepchnąć, uderzyć, cokolwiek. Zamiast tego, ochoczo się poddałam. Co on sobie o mnie pomyśli? Że jestem taka sama, jak te wszystkie kobiety, który uganiają się za nim. Jak Victoria.
Nie powinno do tego dojść. Przekroczyliśmy pewną granicę i obawiam się, że powrotu już nie ma. Jak ja mu teraz spojrzę w oczy? Przecież ja jęknęłam. Boże, muszę to przyznać, chociaż sama przed sobą. Podobało mi się. Podobało mi się całowanie z Edwardem Cullenem. I gdyby się nie opamiętał, nie wiem, czy ja bym zdołała to zrobić.
Westchnęłam i schowałam twarz w dłoniach. Może nie będzie pamiętać? W końcu był pijany. Jeśli będzie inaczej, to nie wiem, jak będę tu dłużej mieszkać.
Poczułam ogromne zmęczenie. Po raz pierwszy uświadomiłam sobie, że przerasta mnie to wszystko. Dwa tygodnie ciągłych niespodzianek, nowinek i poznawania nowych rzeczy. Z zewnątrz wygląda to tak, jakbym już dawno się przystosowała, jednak tak naprawdę, momentami bywałam przerażona.
Jeszcze tyle przede mną, jeszcze tylu rzeczy nie znam. Najbardziej boję się o moją przyszłość. Nie chce wracać, a tutaj przecież wiecznie nie zostanę. Szczególnie po dzisiejszym incydencie.
Nie mogłam już o tym dłużej myśleć. Położyłam się na łóżku, próbując zasnąć. O dziwo, udało mi się to bardzo szybko.

Obudziło mnie rażące słońce, które uparcie skradało się przez okno. Spojrzałam na zegarek. Była dziesiąta. Podniosłam się powoli i przeciągnęłam.
Nagle wydarzenia poprzedniego dnia powróciły do mnie ze zdwojoną siłą. Opadłam z powrotem na łóżko.
Może wyszedł do pracy? Boże, mam nadzieję, bo strasznie jestem głodna. Wzięłam pierwsze lepsze rzeczy do ubrania. Zieloną bluzkę i dżinsy. Poszłam do łazienki, żeby wziąć prysznic. Po dziesięciu minutach wyszłam ubrana i stanęłam w pokoju, nie wiedząc co robić. Podeszłam na palcach do drzwi i uchyliłam je lekko. Nikogo nie było.
Zachowuję się jak idiotka – pomyślałam, zła na siebie.
Weszłam do kuchni, starając się nie pamiętać, co tu się wydarzyło. Bello, uspokój się – ganiłam sama siebie.
Wstawiłam wodę na herbatę, wyjęłam płatki i mleko. Zrobiłam sobie śniadanie i usiadłam przy stole. Mmm, uwielbiałam te czekoladowe kulki. Zapatrzyłam się w okno, obserwując, jak dwa gołębie gruchają na oknie.
- Ekhm.
Podskoczyłam gwałtownie i zrzuciłam miskę z resztką mleka. Spojrzałam w górę. Nade mną stał Edward, nie patrząc mi w oczy. Oderwałam od niego wzrok i biorąc ścierkę zaczęłam wycierać podłogę. W tym samym czasie, co ja, on chciał zrobić to samo. Nasze dłonie się dotknęły, a ja poczułam falę gorąca. Szybko zabrałam rękę.
Edward wstał, wkładając ręce do kieszeni. Wyglądał koszmarnie. Podkrążone, mętne oczy i włosy w nieładzie. Pewnie niezbyt dobrze się czuje.
Nie mogłam już znieść tej krępującej ciszy. Musiałam się odezwać.
- Czemu nie jesteś w pracy?
Zaśmiał się.
- Ty widziałaś jak ja wyglądam? Do tego, nie wiem, czy zdołałbym dojść nawet do windy. Nie jestem w swej najlepszej formie. Słuchaj, jeśli chodzi o wczorajszy...
- Nic się nie stało, naprawdę. Byłeś pijany, nie wiedziałeś co robisz – przerwałam mu. - Zdarza się każdemu. Zapomnijmy o tym.
- Taa, zapomnijmy. Nie no, okej. Cieszę się, że nie jesteś obrażona. Na twoim miejscu, już dawno przylałbym sobie w twarz.
Uśmiechnęłam się.
- Jeśli bardzo ci na tym zależy, to mogę w każdej chwili to zrobić.
Roześmiał się głośno, po czym złapał za głowę, jęcząc. Zachichotałam cicho. Byłam wdzięczna, za rozładowanie atmosfery.
- Zaparzę ci ziółek, które są najlepsze na kaca. Moja dawna kucharka zdradziła mi na nie przepis.
- Dzięki, bo czuję, jakby przejechał po mnie walec. A do biura muszę pójść, bo mam popołudniu ważne spotkanie.
Podałam mu napar, który krzywiąc się, wypił. Potem poszedł do swojego pokoju przebrać się i po dwudziestu minutach pojechał windą do biura.
A ja? Ja nie wiedząc, co ze sobą zrobić usiadłam na kanapie, z pierwszą lepszą książką, którą znalazłam w biblioteczce. Spojrzałam na okładkę: „Firma” John Grisham. Nawet nie chciało mi się przeczytać streszczenia.
Po pół godzinie czytania, dałam sobie spokój. Nie mogłam wciągnąć się w opowieść, więc odłożyłam ją na miejsce.

Nie wytrzymam tak dłużej. Mam dosyć bezczynnego siedzenia w domu. Czas się trochę usamodzielnić.
Założyłam bluzkę z długim rękawem, włożyłam buty. Zabrałam pieniądze, które dał mi Edward i udałam się do windy. Nie wiedziałam, gdzie chcę się udać, ale musiałam w końcu sama zacząć poznawać ten świat.
Zjechałam na dół i wyszłam na zewnątrz, zastanawiając się, jak przywołać taksówkę. Stałam tak chwilę, nie wiedząc co robić. Rozejrzałam się i zobaczyłam młodego chłopaka, który wołał taksówki. Postanowiłam zrobić tak samo.
- Taxi!
Nim się obejrzałam żółty samochód podjechał obok mnie. Wsiadłam do środka. Kierowca obejrzał się na mnie i zapytał.
- Dokąd?
Nie miałam pojęcia, gdzie pojechać. Kompletnie nie znałam miasta. Powiedziałam pierwsze, co mi przyszło do głowy.
- Proszę mnie zawieść tam, gdzie najwięcej się dzieję, gdzie jest dużo ludzi.
Kierowca popatrzył na mnie chwilę, po czym skinął głową.
- Dobrze, zatem na Time Square*, nie znajdzie pani lepszego miejsca.
Oparłam się o siedzenie i zamknęłam oczy. Nie wiedziałam, czy robię dobrze. Przecież kompletnie nie znałam Nowego Jorku, jedynie Upper East Side**, na której teraz mieszkałam.

Nie zostawiałam żadnej wiadomości Edwardowi. Mam nadzieję, że wrócę zanim skończy pracę.
Po pół godzinie dojechaliśmy na miejsce. Rozglądałam się oszołomiona. Zapłaciłam taksówkarzowi i wysiadłam.
Wokół mnie tłoczyli się ludzie, na budynkach migały wielkie reklamy. Było tak kolorowo i strasznie tłoczno. Nie wiedziałam w którą stronę iść. Ludzie bezdusznie rozpychali mnie na wszystkie strony, prąc do przodu. Czułam się, jakbym płynęła rzeką pod prąd. W końcu udało mi się wydostać z tłumu i stanęłam pod jakimś balkonem.
Rozejrzałam się wokoło i pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to wielki napis NASDAQ*** na budynku.
Szłam po chodniku i zaglądałam w każdą szybę, którą minęłam. Od patrzenia w górę bolała mnie szyja. Na wielkich telewizorach ludzie reklamowali różne produkty, piosenkarze śpiewali, a ludzie, którzy chodzili obok mnie, nawet nie zwracali na to uwagi! Nie mogłam tego pojąć. Czy można tak przywyknąć do wszystkiego, do nowinek technologicznych, że nic już człowieka nie dziwi? To bardzo smutne. Ja chłonęłam wszystko niczym gąbka. Okręcałam się wokół własnej osi, uśmiechałam do siebie. Ludzie patrzyli się na mnie, jak na wariatkę, ale nie dbałam o to. Cieszyłam się z tego wyjścia.
Zobaczyłam napis „Teatr” na pobliskim budynku i ucieszona weszłam do środka. Na plakacie przeczytałam, że zaraz będą grać Hamleta. Uwielbiałam tę sztukę. Podeszłam do okienka, aby kupić bilety. Jednak nie policzyłam, ile zostało mi pieniędzy. Miałam pięćdziesiąt dwa dolary, a bilet kosztował siedemdziesiąt pięć. Zrezygnowana wyszłam na ulicę. W pewnej chwili poczułam szarpnięcie i torebka znikła z mego ramienia. Obejrzałam się zaskoczona i zobaczyłam czarnoskórego chłopaka, który ucieka z nią. Zostałam okradziona! Zaczęłam krzyczeć:
- Pomocy! Pomocy! Zostałam okradziona!
Nikt nie zwracał na mnie uwagi. Zrezygnowana usiadłam na schodkach teatru. Co ja miałam teraz zrobić? Nie miałam pieniędzy, żeby wrócić do domu. Piechotą też nie mogłam wrócić.
Zaczęłam iść bez celu, mijając spieszących się ludzie. Chciałam przejść na drugą stronę ulicy, więc weszłam na nią, rozglądając się tylko pobieżnie. Nagle zostałam ogłuszona przez głośne trąbienie ze wszystkich stron. Taksówka przejechała milimetr od mojej nogi. Z innego samochodu jakiś mężczyzna zaczął na mnie głośno krzyczeć, wymachując rękami. Przestraszona przebiegłam szybko.
Łzy zaczęły mi lecieć po policzku. Jakiś żebrak podszedł do mnie. Śmierdziało od niego alkoholem. Wystawił do mnie kubek.
- Panienka może rzuci dolara? Niech panienka będzie dobra, mam dzieci do wykarmienia.
Uciekłam od niego i wpadłam do pierwszego, napotkanego miejsca. W całym miejscu pachniało kadzidłem. W powietrzu unosił się dym, a wokoło stały różne przedmioty. Dużo słoni, jakiś pierwotnych bóstw. Były też dziwne ubrania. Nagle zza innych drzwi wyszła kobieta. Miała na sobie dziwne ubranie. Jakby kolorowe prześcieradło owinęła wokół siebie. Na środku czoła miała niebieską kropkę. Spojrzałam na jej plakietkę z imieniem Hasita.
Kobieta uśmiechnęła się do mnie.
- Czym mogę ci służyć?
Podeszłam niepewnie bliżej.
- Czy może mi pani pomóc? Okradziono mnie, nie znam miasta i nie mam za co wrócić do domu. - Rozpłakałam się już całkiem.
Kobieta podeszła do mnie i objęła mnie ramieniem.
- No już, już. Nie płacz, nie pierwszy raz się to tu zdarza. Masz do kogo zadzwonić?
Dopiero teraz uzmysłowiłam sobie, że mam przy sobie numer do Edwarda i Jaspera. Przytaknęłam.
- Daj mi, wykręcę ci i zadzwonisz – powiedziała, po czym wybiła numer i podała mi słuchawkę.
- Słucham? – Edward odezwał się po trzech sygnałach.
- Edw... Edward? - powiedziałam płaczliwie.
- Co się stało? - Zapytał zaniepokojony.
- Pomóż mi. Gdy poszedłeś do biura, nie mogłam usiedzieć w mieszkaniu. Więc wzięłam pieniądze i wsiadłam do taksówki. Chciałam trochę pozwiedzać. Wysadził mnie na takiej kolorowej ulicy. Boże jak ona się nazywa? Time...Time coś tam. Chciałam pójść do teatru, ale miałam za mało pieniędzy. Jak wychodziłam, jakiś chłopak zabrał mi torebkę! - wyrzucałam z siebie słowa, jedno po drugim. - Błąkałam się bez celu, dopóki nie weszłam do jakiegoś sklepu i taka miła pani pozwoliła mi zadzwonić.
Usłyszałam, jak odetchnął.
- Zapytaj się tej pani, gdzie jesteś.
Kobieta najwidoczniej usłyszała, co powiedział, bo od razu mi odpowiedziała:
- Times Sqaure, 23 ulica. Sklep indyjski „Jasmin”
Przekazałam adres Edwardowi, a ten tylko rzucił:
- Dobrze, zaraz będę – i się rozłączył.

PWE

Boże, co za dzień. Po raz dziesiąty zacząłem masować sobie skronie. Nie mogłem w ogóle skupić się na pracy. Usiadłem wygodniej na fotelu i zamknąłem oczy.
Znowu powróciły do mnie wspomnienia z nocy. Smak jej ust, jedwabistość włosów, jęk, który wydobył się z niej.
Po raz kolejny rozpamiętywałem dziś całe wydarzenie. Czemu ją pocałowałem? Jak mogłem to zrobić, jeśli kilka godzin wcześniej opowiadałem jej o Catherine? Czy, aby na pewno było to skutkiem alkoholu? Rano, gdy powiedziała mi, żebym o tym zapomniał, zrobiło mi się smutno. A przecież tego właśnie chciałem. To był tylko głupi wyskok. Na pewno nie może się już nigdy powtórzyć.

Nagle odezwała się moją komórka. Spojrzałem na wyświetlacz. Nieznany numer. Odebrałem.
- Słucham?
- Edward? - usłyszałem drżący głos Belli. Przestraszyłem się. Zapytałem co się stało. Zaczęła wyrzucać z siebie słowa, z prędkością karabinu maszynowego. Wysłuchałem jej uważnie i powiedziałem, że już jadę.
Westchnąłem. Co jej wpadło do głowy?
Zjechałem na dół i wsiadłem do limuzyny. Kazałem kierowcy jechać jak najszybciej. Po dwudziestu pięciu minutach, dojechaliśmy.
Szybko znalazłem sklep i wszedłem do środka. Siedziała przy ladzie, zapłakana i cała się trzęsła. Jakaś kobieta, zapewne ekspedientka, mówiła coś do niej. Ta tylko kiwała głową. Gdy mnie zobaczyła, jej twarz rozświetlił taki uśmiech, że aż stanąłem w miejscu. Podbiegła do mnie.
- Edward! Tak się cieszę, że jesteś! Byłam taka przerażona. Przepraszam, że wyszłam sama, ale nudziło mi się i chciałam w końcu na własna rękę poznać miasto.
- Było powiedzieć, że się nudzisz, zabrałbym cię gdzieś. Dobrze, że nic gorszego ci się nie stało. Nowy Jork to niebezpieczne miasto. Zwłaszcza dla ciebie.
Podszedłem do sprzedawczyni i zostawiłem jej sto dolarów.
- Dziękujemy bardzo za pomoc.
Kobieta uśmiechnęła się do mnie.
- Nie ma za co. W tych czasach trzeba pomagać potrzebującym. Do zobaczenia Bello, mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy.
Bella pomachała jej i wyszliśmy.
- Zabierzesz mnie kiedyś do teatru? – odezwała się cicho.
- Oczywiście, kiedy będziesz chciała. Może za tydzień, bo wraca Tanya. Zabralibyśmy ją i Jaspera. Na pewno nie dzisiaj. Wiem, że jestem cholernie przystojny, ale dzisiaj każdy by się mnie przestraszył.
Bella spojrzała na mnie, po czym głośno się roześmiała. Uśmiechnąłem się do niej. Już nie czułem niezręczności między nami. Wszystko wróciło do normy. Chociaż nie. Wszystko było teraz lepsze.
- Choć, jedźmy do domu. Jestem strasznie głodny.
Wsiedliśmy do limuzyny. Bella oparła się o siedzenie i wpatrzyła w zmieniający się krajobraz za oknem.
- Pomogę ci dostać się do przeszłości, jeśli tylko zdołam. Obiecuję ci to – wyszeptała, wciąż patrząc w okno.


*Times Square - plac znajdujący się na skrzyżowaniu dwóch ulic Nowego Jorku: Broadway i siódmej alei, rozciągający się aż do 42 i 47 ulicy na Manhattanie. Pełni podobną funkcję jak Plac Czerwony w Moskwie, Pola Elizejskie w Paryżu czy Trafalgar Square w Londynie. Times Square jest jedną z ikon Nowego Jorku oraz centrum światowego handlu oraz mody. Ponadto plac ten słynie z dużej ilości świateł.
Upper East Side - dzielnica w Manhattanie w Nowym Jorku, między Central Park i East River. Upper East Side leży w obrębie obszaru ograniczonego 59th Street, 96-ga Street, Central Park i East River. Ma jedne z najdroższych nieruchomości w Stanach Zjednoczonych.
*** NASDAQ (ang. National Association of Securities Dealers Automated Quotations) - pozagiełdowy, regulowany rynek akcji w Stanach Zjednoczonych, z filiami w Kanadzie i Japonii, zorganizowany i nadzorowany przez National Association of Securities Dealers.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez rani dnia Pią 16:49, 02 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Pią 16:58, 02 Paź 2009 Powrót do góry

pierwsza :)

no i co ? i fajnie... wycieczka Belli bardzo mi się spodobała... biorąc pod uwagę wędrówki z przeszłości do przyszłości wszystko wygląda nadwyraz naturalnie w tym opowiadaniu, aż nadziwić się nie mogę :)

podoba mi się... wszystko :)

pozdr.
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cocolatte.
Wilkołak



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 42 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 19:33, 02 Paź 2009 Powrót do góry

To w czasach Belli znali lekarstwa na kaca? :D

Do rzeczy.
Podobało mi się. Naprawdę.
Początek rozdziału urzekł mnie tymi wątpliwościami, które targały Bellą. Wreszcie wspomniała cokolwiek o tym, że w jej czasach 'coś i coś' jest inne. W poprzednich częściach gorszyło mnie nieco to, że ona tak szybko przyzwyczaiła się do nowej sytuacji, że niemalże zapomniała o swoim pochodzeniu, swoich tradycjach, przyzwyczajeniach.
Edward fajnie rozładował tą sytuację między nimi. Jak widać, czasami potrafi zachować się przyzwoicie, zamiast do wszystkiego odnosić się nieuprzejmie i z dystansem.
Podróż na TS? Bajka. Osobiście uwielbiam Nowy Jork, więc kojarzę większość miejsc czy ważniejszych ulic, a jednocześnie lubię opowiadania, których akcja toczy się właśnie w Wielkim Jabłku. Wiem, historia od początku umiejscowiona jest w NY, więc trochę nie w czas z tym wyjechałam, ale wcześniej jakoś... nie zwracałam na to uwagi.

Komentarz zagmatwany, ale mam nadzieję, że zrozumiesz z niego chociażby połowę. Wink
Pozdrawiam,
Latte.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin