FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 La Rosa Negra +16 [NZ] POWRÓT . 19.04.10 ROZDZIAŁ 11. Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
marta_potorsia
Wilkołak



Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostróda

PostWysłany: Nie 10:21, 09 Sie 2009 Powrót do góry

Postanowiłam wreszcie skomentować Twoje opowiadanie. Szczerze mówiąc, przyciągnęła mnie nazwa. Od razu skojarzyła mi się z Dirty Dancing 2 - Havana Nights.
Śledziłam ten ff praktycznie od samego początku, ale nigdy nie miałam weny, żeby jakoś konstruktywnie to skomentować. Stwierdziłam, że wreszcie nadszedł czas zmienić to haniebne zachowanie.
Jeśli chodzi o błędy, to znalazłam sporo interpunkcyjnych, ze dwa ortograficzne, ale ogólnie, jak na pierwszy raz dla bety, to nie jest źle. :) Czyta się bardzo płynnie, dobrze, zdania są spójne i ładnie ze sobą połączone.
Wow... Zaskoczyłaś mnie końcówką. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Czyżby Ally wyssała krew z Bena? :D ewentualnie może go zamienić w wampirka, ale potem się od niego do końca egzystencji nie odczepi.
Zdziwiło mnie to, że Edward nie jest uczniem z wymiany. Od początku na to stawiałam. Lubisz mnie zaskakiwać - nie mam nic przeciwko temu. Ff staje się dużo ciekawsze, gdy mają wątki, których się czytelnicy nie spodziewają. Także za to duży plusik.
Będę dalej czytać i, w miarę możliwości, konstruktywnie komentować.

Pozdrawiam, Marta.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nati0902
Człowiek



Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 12:15, 09 Sie 2009 Powrót do góry

OO ja ten rozdział zaskoczył mnie kompletnie, nie spodziewałam się tego co się wydarzyło. Kocham to opowiadanie jest takie naturalne, życiowe lubię fantastykę też ale to opowiadanie jest świetne!! Cieszę się że jak dodajesz rozdział to już konkretny. Co do treści nie widziałam błędów jest przejrzyście napisane. Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział!! I dziękuje za wiadomość:)

Pozdrawiam i życzę DUŻO WENY!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AlicjaC
Wilkołak



Dołączył: 30 Lip 2009
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krainy czarów

PostWysłany: Nie 12:44, 09 Sie 2009 Powrót do góry

Na początku chciałam podziękować za powiadomienie o nowym rozdziale.
Czyżby Alice zabiła Bena ? Nawet jeśli, to ja jej wybaczam, w końcu ile można wyrzekać się własnej natury. Jednak myślę, że go nie zabiła. Pewnie jakoś przeżyje Wink
Trochę mało Edwarda w tym opowiadaniu, ale mam nadzieję, iż to się zmieni.
Kim jest Bella:?: Bo człowiekiem raczej już nie, skoro skóra wampira nie jest juz dla niej lodowata Wink Jestem tego bardzo ciekawa.
Podobało mi się jak Emment przywalił Gabrielowi Uwaga To było coś Wink
Czekam na następny rozdział.
Pozdrawiam Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
xcullenowax
Wilkołak



Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław.

PostWysłany: Nie 12:59, 09 Sie 2009 Powrót do góry

Nie mogłam doczekać się kolejnego rozdziału. No, ale jest, więc nie narzekam. Poza tym rozumiem, że są wakacje, więc w rozjazdach nie ma czasu na pisanie. (;

Mam nadzieję, że Alice nie zabije Bena, albo już go nie zabiła! Bo jeśli tak się stało, to ona na pewno nie wróci do Belli. ;c
Podobała mi się akcja z Emmettem i Gabrielem. Należało mu się, szczególnie, że zamiast przeprosić, to ten stał się jeszcze gorszy. Dupek. Poza tym, dobrze, że Emm nie pobił bardziej Gaba, to sam miałby potem problemy, a tak przynajmniej ich nie będzie, a i obietnica złożona Belli będzie spełniona.
Kurcze, ciągle zastanawiam się, co dalej będzie z Alice i z Benem. ;d
I kiedy pojawi się Edward, bo bez niego to tak dziwnie. ^^

No i rzuciło mi się w oczy to:
Cytat:
- Emmettcie McCarty! Obiecaj mi to !

i to:
Cytat:
- Nie niech mi będzie, tylko obiecaj tu i teraz, że nic nie zrobisz !

Nie ma być spacji przed wykrzyknikami. (:

Życzę wielkiego vena,
xx


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Pon 16:12, 10 Sie 2009 Powrót do góry

No to się narobiło...
Przeczytałm twój rozdzialik i jak zwykle bardzo mi się podobało, a najbardziej APOV. Świetnie opisałaś uczucia targające Alice a także towarzyszące jej rozterki. Sama końcóca mnie wcisnęła w fotel, fenomenalnie oddałaś nastrój towarzyszący ich zbliżeniu.
Co do Belli zaczyna się robić intrygująco, pojawiają się nowe postacie i wnioskuje że są one wampirami? Bo mają taką sama chłodną skórę co Alice... No i nie wspomniałaś o Edwardzie, rozumiem że szykujesz nam jakąś niespodziankę?!
Czekam na kolejny rozdział, życzą Ci dużo czasu na jego tworzenie i weny!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
VampirePrincess
Nowonarodzony



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 19:03, 13 Sie 2009 Powrót do góry

Telefon wciąż wściekle wibrował, więc przecierają oczy ręką...
*zgubiłaś "c" w słowie przeciarając


- To co, wpuścisz mnie do swego królestwa, czy będziemy jeść śniadanie na wycieraczce? – zapytał, i nie czekając...
*bez przecinka przed "i"



- Idę zapalić, wracam za pięć minut. – Skrzywił się, ale nie powiedział ani słowa. Ruszyłam w stronę balkonu, po drodze odpalając papierosa. Em był zagorzałym przeciwnikiem mojego nałogu, jednak po długich, męczących kłótniach spasował i zaprzestał swojej agitacji na rzecz zdrowia. Wiedział, że byłam już zbyt uzależniona, żeby rzucić to świństwo. Mówiąc szczerze nikt z moich najbliższych nie popierał owego nałogu, ale przywykli do niego. Ja za to, aby nie nadwyrężać ich cierpliwości, nabrałam nawyku wychodzenia z fajkami na zewnątrz.W ten sposób im nie przeszkadzał dym, ja mogłam się odprężyć i wszyscy byli w miarę zadowoleni.
*musiałam zaznaczyć, bo czułam, że to odpowiedź na mój poprzedni komentarz... w każdym razie dzięki za wyjaśnienie :)

Po kilku minutach ciszy, gdy oboje już zaspokoiliśmy głód, postanowiłam w końcu dowiedzieć się, czemu zawdzięczam jego niespodziewaną poranną wizytę.
*przecinek po niespodziewaną

Jakoś nie chciało mi się wierzyć w aż tak wielkie poświęcenie i niespotykaną dobroć serca.
*ja ominęłabym słowo "aż"

- No, więc? Powiesz mi, o co chodzi? – zapytałam bez ogródek.
*bez przecinków


Westchnęłam głęboko wstając i oparłam się o kuchenny blat trzymając moją kochaną małą czarną w ręce.
*przecinek po "głęboko" i "blat"


- Ale obiecaj mi, że niezależnie od tego co za chwilę usłyszysz
*przecinek po "tego"





Gdy zamilkłam spojrzałam na niego z uśmiechem, wiedziałam, że nie objął on moich oczu.
*przecinek po "zamilkłam"... Najlepiej, jakbyś rozdzieliła to na 2 zdania. Wiedziałam zaczynałoby nowe.


Em wstał i bez słowa przygarnął mnie do siebie, tak po prostu. Wtuliłam się w jego umięśniony tors wzdychając.
*przecinek po "wzdychając" Wink

Nie potrzebowaliśmy sobie już nic więcej wyjaśniać, oboje wiedzieliśmy jak wygląda sytuacja.
*znowu mogłabyś rozdzielić na 2 zdania.


Było to nie lada wyczynem, ponieważ sięgały mi już prawie pasa.
*"do pasa"

Z ponaddźwiękową szybkością popędziłam do sypialni w poszukiwaniu ubrań.
*moje ulubione słowo: PRZECINEK po "sypialni" ;P


Zobaczyłam jak zaczyna szarpać klamkę, próbując wtargnąć bo wejściem raczej nie możnaby było tego nazwać, do środka,
*przcinki po "zobaczyłam" i "wtargnąć"




- O co chodzi? – zapytałam chłodnym tonem, aby nie dać po sobie poznać tego co przeżywałam w środku.
*przecinek po "tego"



Czułam jak ogarnia mnie wściekłość.
*przecinek przed "jak"


I może jeszcze w ramach przeprosin za to wszystko co biedak przeszedł prześpię się z nim?
*przecinek przed "co"


Zapewne już cały akademik, wie o naszej kłótni.
*zbędny przecinek



Czułam jak ogarnia mnie całą gorycz, a rozżalenie spala moje wnętrzności.
*"cała gorycz"


Cała moja agresja i próby uwolnienia przyniosły wręcz odwrotny skutek.
*powtórzenie słowa "cała"

Trzymał mnie co raz mocniej starając zadać mi ból.
*powinno być razem - "coraz" i przecinek po "mocniej"



Bez namysłu podniosłam drugą rękę i uderzyłam go z impetem otwarta dłonią w twarz.
*"otwartą"

Dalej nie mam czasu sprawdzać, ale nic szczególnego nie rzuciło mi się w oczy. Znalazłam same pierdoły i musiałam się nieźle natrudzić, żeby dostrzec jakikolwiek błąd. Resztę sprawdzę później - jak będę miała czas.
Pozdro,
VampirePrincess


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
paulinka111b
Nowonarodzony



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Idrisu;)

PostWysłany: Sob 18:55, 15 Sie 2009 Powrót do góry

WRESZCIE! Już nie mogłam się doczekaćSmile
Wiedziałam,że z tego Gabriela to dupek ale nie wiedziałam,że aż taki!
Domyślam się,że Candy to ta wampirzyca która zaatakowała Bellę gdy miała piętnaście lat,(ale mogę się źle domyślaćVery Happy)Z WIELKĄ niecierpliwością czekam na kolejne rozdziałySmile
Pozdrawiam i życzę WENY:-)
Paula


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez paulinka111b dnia Sob 18:57, 15 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Cuks
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 460
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z cukierkowego królestwa^^

PostWysłany: Pon 21:56, 17 Sie 2009 Powrót do góry

3...
2...
1...
Litanię czas zacząć! ^^

STRZEŻ SIĘ MOJA MAŁA DIABLICO! Twisted Evil

[Mówiłam już kiedyś, że ja zawsze oryginalnie zaczynam ;>]

Jak już wiesz kocham Twój ff niezależnie od tego co napiszesz :) Dla mnie zawsze jesteś boska (żeby nie napisać wielka :D) I to co mi mówisz mmmm czuję się wyjątkowa :) bardzooo

No dobra ja musze szybko bo mama mnie udusi :) Jak wiesz masz świetną fabułę i te Twoje tajemnice. Jednocześnie doprowadzają mnie do szału i kocham je. Ja na poważnie muszę jeszcze raz przeczytać od początku LRN może jest ich więcej ;>

Bardzo chciałam podziękować za dedykację no i Candy oczywiście. Dla mnie to największy prezent urodzinowy ;***

Mówiłam Ci już, że Twoje spojlery są oszałamiające? Nie no to mówię :D

Co do całego tekstu to na wstępie powiem, że nienawidzę Gaba. Ten chłopak doprowadza mnie do szału, ale za to kocham Twojego Carlisla i Emmeta. Oni żądzą.

Za koniec rozdziału to powinnaś już dawno leżeć 2 metry pod ziemią! Ale poczekamy do końca ff :D Moja kochana pisz bo weny Ci dużo życzę ;***

Co do naszej kochanej Ally niech ona zabije Bena co? Będzie ciekawie ^^
Czy wiesz już może, że ja kocham uśmiercać niektórych bohaterów. A moja teoria co do Gabriela jest bezbłędna i szczerze uważam, że tak powinno potoczyć się jego dalsze życie wiesz ;>

Co do samego tekstu jako, że do błędów. Wiem, że to debiut Twojej zastępczej bety więc serdecznie gratuluję. Uważam, że jak na pierwszy raz jest bardzo dobrze. Owszem zauważyliśmy kilka małych błędów, ale to nic ważnego, więc jeszcze raz gratulacje :) To co zauważyłam przekazałam od razu Tobie :*

Dziś strasznie skacze z wątkami w tym komentarzu co? To chyba przez to, że jakaś dziś trochę roztrzepana chodzę ^^ Wybacz proszę.

Kochana moja, treść LRN jest po prostu zaczepista :D Nie wiem co bym bez tego ff zrobiła. Mam nadzieję, że nie będziesz zła za chwalenie tylko i nie dawanie minusów, ale moimi skromnym zdaniem dla mnie one nie istnieją. Jesteś bardzo dobra w tym co robisz i pisz dużo. Jestem ciekawa co będzie w następnym rozdziale. Tylko broszę SZYBKO SZYBKO bo już się nie mogę doczekać ^^

Szybko przelecę po kilku bohaterach. Na pewno zacznę od: ]:->

Candy - jestem ciekawa co inni sądzą o tej osobie. Jak już mówiłaś ten kto czyta uważnie będzie wiedział kto to.

Alice - Ohhh tak zabij Bena prooooszę. Lubię takie sadystyczne kawałki. i jakie w ogóle masz prawo do kończenia tak rozdziału co?! a pfff niszczysz pokłady mojej cierpliwości.

Gabriel - Z nim możesz zrobić co Ci mówiłam. I tak go chyba nikt nie lubi :D

Emmet - Co ja bym dała za takiego przyjaciela. Żeby mnie obronił w groźnej sytuacji albo przytulił, gdy jest mi źle. Ohh zazdroszczę Bells.

Bella - Wpadka z Candy była genialna. Koleżanka innej orientacji haha Twoje pomysły czasami zabijają. No i po prostu ciekawie wykreowałaś Bells. Jest taką inną osobą :D

Jejku ogólnie rozdziały piszesz super. Zazdroszczę takiego talentu naprawdę :D Kiedy dasz nowy rozdział??? ProOoszę jak najszybciej :)

Życzę Ci wielkiej weny bo będzie Ci jeszcze pewnie nie raz potrzebna i wiaderka zimnej wody Wink

Z pozdrowieniami Twoja (dziś strasznie roztargniona) C ;***


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cuks dnia Pon 22:01, 17 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Black Hole
Nowonarodzony



Dołączył: 13 Lut 2009
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Nigdziebądź

PostWysłany: Śro 22:16, 19 Sie 2009 Powrót do góry

Miałam chęć przeczytać coś nowego. Kliknęłam w pierwszy lepszy link, weszłam tutaj, przeczytałam i mnie zatkało. Opowiadanie jest niesamowite! Tylko Edwarda mogłby tu nie być (wypycha Edzia kijem). No w każdym razie - gratuluję pomysłu. Bella ma zupełnie nowy charakter. Jest lubiana, płeć brzydka zdecydowanie ją adoruje, a ona nie ucieka z podkulonym ogonem. Brakuje jej jedynie odroiny samoakceptacji. Postacie są wspaniale wykreowane i dopracowane. Szczególnie intrygują mnie postaci spoza sagi, które wprowadziłaś jako uczniów z wymiany. Zastanawiam się, co Edward ma z nimi wspólnego.
Czegoś takiego jeszcze nie czytałam i sądzę, że nie przeczytam. Czekam z utęsknieniem na dalsze rozdziały. Masz we mnie stałą czytelniczkę Wink

BH.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
frill
Człowiek



Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: miasto spotkań

PostWysłany: Śro 23:53, 19 Sie 2009 Powrót do góry

chwilę mnie nie było, a Ty dodałaś rozdział, i to nie byle jaki rozdział! Pomijam już to, że na końcu mało nie dostałam zawału. Dawaj więcej szczegółów na temat tych nowych, którzy przyjechali na wymianę, bo bardzo mnie ciekawi, co mają wspólnego z akcją i jak wpłyną na życie naszej kochanej Belli, która, ku mojej radości, nadal myśli o boskim Edwardzie i ich gorącej wspólnej nocy:D
Emmetta tutaj kocham, mimo że czasami ona i panna B. nie zachowują się jak brat i siostra i mam wrażenie jakbyś bardzo namieszała w tej ich i tak skomplikowanej relacji. Są przyjaciółmi, więc sobie pomagają, wspierają się, raczą ciepłym słowem, dodają otuchy w razie kłopotów samą swoją obecnością, itp - okej, ale już to siadanie na kolanach i ciągłe przytulanie, które jak dla mnie nie wygląda na zbytnio braterskie jakoś mnie niesmaczy:P ogólnie oczywiście zachowują granice dobrego smaku, aczkolwiek przyjaźń między kobietą a mężczyzną jest bardzo krucha i nie sądzę, aby osobniki w ich wieku byłyby takie twarde i niewzruszone w sytuacjach, jakie opisujesz:P w końcu mężczyżni to tylko mężczyźni, zazwyczaj nie myślą tą głową co trzeba, dlatego uważam, że np spanie w jednym łóżku z trzymaniem ręki na talii przyjaciółki czy inne obejmowania nie może kończyć się tak dobrze, jak się to kończy u Ciebie:P ale może to tylko moja pesymistyczna wizja świata i to, że widzę wszystko w czarnych barwach i wszystkich dzielę według własnych, wcześniej ustalonych kategorii. Możliwe, że istnieje taka przyjaźń między kobietą i facetem, jaką tutaj opisujesz, aczkolwiek nadal uważam, że oboje kroczą po bardzo niepewnym gruncie i niebawem może się to źle skończyć dla ich przyjaźni.
Co do zajścia z Gabem to nie rozumiem, bo nie wierzę, że jedna osoba pod wpływem namiętności i nieodwzajemnionego uczucia może się tak diametralnie zmienić w przeciągu tak krótkiego czasu. Byłam zakochana w cudownym Gabrielu, a on nagle okazał się bydlakiem jakiego świat nie widział. Kibicowałam mu i Belli i myślałam, że dziewczyna wreszcie przejrzy na oczy i da chłopakowi szansę, a tutaj nie dość, że mu odmawia chwili przyjemności to na dodatek, przystojniak zamienia się w damskiego boksera i niesamowitego brutala. Zostaje mi tylko pogodzić się z drogą jaką dla niego obrałaś i liczyć na to, że może spełnisz moją drugą prośbę, co do wybranka Belli:D wiem, że nie chcesz, ale żyję nadzieją, że kiedyś się ona spełni. Kończę swój przydługawy monolog, dawaj nowy rozdział szybko. Siadaj na tyłku i go dokończ i mi wysyłaj do poprawy bo sama jestem ciekawa czy Alice zjadła biedaka czy nie. Buziakii


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez frill dnia Śro 23:55, 19 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Cuks
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 460
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z cukierkowego królestwa^^

PostWysłany: Nie 17:15, 23 Sie 2009 Powrót do góry

Jako pierwsza mam nadzieję na TS pogratuluje Ci za zdobycie ZŁOTEGO JABŁKA! Uważam, że w pełni zasługujesz na to miano. Chociaż Twoje rozdziały nie są umieszczane co 3 dni są za to w pełni dopracowane. Zawierają wiele tajemnic i ich długość zawsze wynagradza czas, który czekamy na nie. Niewątpliwie wyróżnisz się dbałością o szczegóły. Nie zdradzasz wszystkich tajemnic tylko dawkujesz je po trochu, dzięki czemu czytelnicy z jeszcze większą ochotą wyczekują kolejnych słów napisanych przez Ciebie w tym ff. Historia którą przedstawia LRN jest niebanalna opowieścią, która potrzebuje skupienia przy czytaniu. Ja sama niedawno przekonałam się jak ważne jest zwracanie na szczegóły. Nauczyłaś mnie tego za co wielkie Ci dzięki. Proponuje żebyśmy wszyscy przeczytali od początku LRN ponieważ nasza kochana autorka ukryła w tekście jedną bardzo ważna wskazówkę która dość dużo teraz wyjaśnia. Myślałam, że czytam ze zrozumieniem ale widzę że nie tylko ja się pomyliłam Wink Naprawdę polecam przeczytać wszystko od początku i pomyśleć. Powracając do tematu wygranej jeszcze raz wielkie gratulację! Masz cudowną wyobraźnie która czyni cuda, oby takich więcej ;* Mam nadzieję, że sama pochwalisz się wszystkim swoim wybitnym osiągnięciem. Jestem dumna nazywając się Twoją córką :)
Koch bardzo mamusiu ]:-> ;***
Weny wiele życzę Kith ;***


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
SparkleXD
Człowiek



Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Wonderland<3

PostWysłany: Śro 10:47, 26 Sie 2009 Powrót do góry

Rozdział oczywiście świetny!
Opłacało się tak długo czekać
Najbardziej w Twoich tforach uwielbiam to, że zaskakujesz akcją. Nigdy nic nie dzieje się tak, jakbym przewidywała i dlatego zawsze chcę czytać więcej i więcej;)
Dla Ciebie mogę zaglądać na to forum co jakiś czas :P
pozdro,
Sparkle


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maya
Wilkołak



Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 244
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: krzesła. Obrotowego krzesła. o!

PostWysłany: Nie 16:18, 30 Sie 2009 Powrót do góry

Wow. Jakie zakończenie xD
No nie powiem, spodobało mi się to ff.
Proszę, niech Alice go zabije^^ xD To było by coś nowego.
No więc, na pewno będe tu co jakiś czas zaglądać :)
Veny, chęci i czasu życzę.
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Maya dnia Nie 16:18, 30 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Kithira
Wilkołak



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Any Other World

PostWysłany: Pon 18:17, 31 Sie 2009 Powrót do góry

Witam ;-) Rozdział miał być wczoraj, ale z przyczyn losowych jest dopiero dzisiaj. Cieszy me skromne serduszko świadomość, że z czasem do grona czytelników dochodzą nowe osoby, a ‘ukryci czytelnicy’ postanawiają obdarzyć mnie komentarzem.
Dziękuję VampirePrincess za wytłuszczenie błędów. Nie poprawiłam ich jeszcze, ponieważ moja beta zajmie się nim i uaktualnię go za niedługo.

Chciałabym też podziękować wszystkim osobom, które głosowy na mnie w konkursie ‘Złote Jabłka’. La Rosa Negra wygrało, w kategorii w której bym się nie spodziewała. Więc serdecznie dziękuję ;-)

Image

A teraz, żeby już nie przedłużać zapraszam na nowy rozdział i żebram o komentarze ;-)

ROZDZIAŁ X

BETA: Frill ( jedyna w swoim rodzaju i najlepsza pod słońcem )
o.n.a. - Koła czasu

Dzisiejszy wieczór spędzałam w klubie, pracując na nocnej zmianie. Wyszłam z domu o wiele za wcześnie, bo nie mogłam już dłużej w nim usiedzieć. Męczyła mnie cisza, która panowała pod nieobecność Alice. Ciągle tylko ja i moje własne myśli. Po paru spokojnych dniach każdy miałby dość pustego mieszkania, tym bardziej, że rzadko zdarzały mi się takie sytuacje. Chciałam posiedzieć w towarzystwie Emmetta, ale, jak się okazało, dzisiaj trenował przed jakimś ważnym konkursem tanecznym.
Wolnym krokiem zmierzałam przez park w stronę La Rosa Negra, skupiając uwagę na otoczeniu. Pośród szumu drzew, słyszałam radosny świergot ptaków, mijałam zakochane pary oraz rodziny z rozrabiającymi dziećmi. Od czasu do czasu, między konarami widziałam wiewiórki. Starałam się zapomnieć o dręczących myślach.
Dotarłam do wyjścia z parku, widząc już z daleka wielkie drewniane drzwi klubu. Do rozpoczęcia zmiany została jeszcze godzina, a ja już znajdowałam się na miejscu. Nie miałam ochoty wchodzić do środka. Dostrzegłam ławkę, tuż przy bramie zamykającej parkową alejkę. Usiadłam, mocniej opatulając się swetrem, ponieważ wieczorem wiatr stał się zdecydowanie chłodniejszy i bardziej porywisty.
Wpatrywałam się w ludzi zmierzających do wnętrza tej przepastnej jaskini, którą dzisiejszego wieczoru wypełniała gorąca, kubańska muzyka. Byli beztroscy, szczęśliwi, szaleni.
Kiedy tak przyglądałam się kolejnym osobom, ogarnęła mnie fala ponurych myśli i obrazów z przeszłości. Z czasów jeszcze przed studiami, przed pracą w klubie, przed spotkaniem pierwszych prawdziwych przyjaciół, przed odnalezieniem siebie, przed śmiercią Esme…

Leżałam na łóżku, zwinięta w kłębek. Przyciskałam do piersi jedną z fotografii przedstawiającą wszystkich, których wtenczas kochałam. Z zamkniętymi oczami dawałam się ponieść uspokajającym taktom muzyki, gdy nagle usłyszałam za plecami ciche skrzypnięcie drzwi i przepełniony troską głos ciotki.
- Bello, kochanie, obiad już czeka.
Kolejne skrzypnięcie i znów byłam sama. Nie chciałam zranić jej swoim zachowaniem, ale przecież doskonale wiedziała, że tak naprawdę nie żyłam już od dwóch lat. Egzystowałam jedynie z dnia na dzień. Kochana Esme zastępowała mi ciepło rodzinne, zawsze roztaczała nade mną matczyną aurę i starała się, by niczego mi nie brakowało.
Wsunęłam ramkę pod łóżko, naciągając rękawy bluzy aż po czubki palców i zeszłam do jadalni. Esme siedziała na tradycyjnym miejscu, z gorącym posiłkiem przed sobą i czekała, aż do niej dołączę. Zostałyśmy tylko my dwie, ja opuszczona przez najbliższych, niewidząca sensu dalszego życia i ona, darząca mnie bezgraniczną miłością, jakbym rzeczywiście była jej rodzoną córką.
Usiadłam, składając dłonie do dziękczynnej modlitwy i pochyliłam głowę. Ona zrobiła to samo i w ciszy dziękowała Bogu również za moje życie. Zamknęłam oczy, cicho wzdychając. Tak naprawdę, już dawno minął czas, gdy wierzyłam, że ktoś tam u góry przejmuje się naszym losem i troszczy się o nas. Wystarczyła jedna noc, jedna minuta, abym zwątpiła w Boże istnienie. Powinnam zginąć, ale przeżyłam, co według mnie oznaczało tylko jedno. Nikt się nami nie opiekuje, a niesprawiedliwość rządzi tym światem. Usłyszałam chrząknięcie, więc podniosłam głowę i z uśmiechem wbiłam widelec w kurczaka.
- Może byśmy się gdzieś dzisiaj wybrały? Od paru dni nigdzie nie chodzisz. Mamy ciepły wieczór, myślę, że spacer zrobiłby dobrze nam obu.
Starała się jak mogła. W zeszłym roku wierzyła, że to, co najgorsze jest już za mną. To nigdy nie będzie za mną, poza zasięgiem, puszczone w zapomnienie, czy jak jeszcze próbowała to nazwać.
- Dobrze, ciociu, w sumie sama chciałam ci to zaproponować – skłamałam, ale było warto, ponieważ jej twarz rozpromienił uśmiech.
- Wybierzemy się na spacer do parku, a potem może na lody do Williego… - zaczęła snuć plany na wieczór, tak, jak miała w zwyczaju robić co kilka dni.
***
Siedziałam z Niną w jej pokoju, przeglądając kolorowe magazyny o modzie, jak zwykłyśmy robić codziennie po szkole. Nagle przyjaciółka poderwała się do góry, krzyżując nogi z zadowolonym uśmiechem.
- Bello, wiem, że nie potrafisz zapomnieć o tym, co ci się przytrafiło. Ale wymyśliłam, jak możesz wrócić do świata żywych.
- Nin, przecież ja żyję – jęknęłam. Odkąd pod koniec pierwszego roku liceum opowiedziałam jej o przeszłości, starała się urozmaicić moje życie.
Musiałam przyznać, że to dzięki niej zaczęłam na nowo dostrzegać wszystko, co mnie otaczało. Dziewczyna miała niezwykłe usposobienie. Niewielu było w stanie czegokolwiek jej odmówić, nawet ja miewałam z tym problemy. Na początku nasza znajomość ograniczała się do krótkich powitań i rzeczowych rozmów na zajęciach. Z czasem udało jej się wyciągnąć mnie sporadycznie na zakupy do galerii handlowych. Już wtedy wiedziałam, że na tym się nie skończy i choć byłam oschła w stosunku do niej, ta się nie zrażała niczym, co raz to próbując wymóc na mnie jakąś nową rzecz. W taki sposób udało jej się przywrócić mój optymizm i odnaleźć we mnie Bellę sprzed kilku lat. Wszystkie te zdarzenia doprowadziły do momentu takiego jak ten, gdy leżałyśmy na jej łóżku, plotkując i przeglądając kolorowe czasopisma.
- Ty, moja droga, tylko udajesz, że żyjesz. Wiem, czego ci trzeba… - powiedziała z przebiegłym uśmiechem.
- Nie, nie i jeszcze raz nie! Na nic się nie zgadzam, znam to spojrzenie – obronnym gestem zasłoniłam twarz poduszką.
- Bello, nie przesadzaj! Masz osiemnaście lat i ani razu nie spotykałaś się z żadnym chłopakiem. Nie wierzę, że go nie potrzebujesz. Każda z nas od czasu do czasu potrzebuje kogoś.
Popatrzyłam na nią groźnie. Nie miałam zamiaru spotykać się z żadnym nabuzowanym hormonalnie półgłówkiem. Naciągnęłam rękawy bluzy aż po czubki palców, tak jak zawsze, gdy się przed czymś broniłam.
- Ja nie potrzebuję i koniec tematu.
Wykrzywiła usta w podkówkę i nic więcej nie powiedziała. Doskonale wiedziała, co znaczą słowa ‘koniec tematu’. Wkraczała w strefę, która powodowała cofanie się o krok. Złożyłam gazetę i biorąc swoją kurtkę, rzuciłam jej przez ramię krótkie ‘cześć’, zatrzaskując drzwi.
Była pierwszą osobą, która zdołała do mnie dotrzeć, za co będę jej dozgonnie wdzięczna. Gdyby nie ona, byłabym teraz zastraszonym warzywem. Zamiast tego, lubiłam wychodzić z nią lub Esme na wieczorne schadzki, od czasu do czasu dawałam się namówić na spotkania w większym gronie znajomych ze szkoły w jakimś klubie. Uwielbiałam zakupy i magazyny o modzie, a także zaczęłam nosić kobiece ubrania. Ale na tym kończyła się lista zasług Niny. Nie byłam w stanie zrobić kolejnego kroku… nie teraz…
***
Leżałam wtulona w pierś Markusa, kuzyna Niny, w jednej z przyczep kempingowych, w której się zatrzymaliśmy. Był koniec lata, z zewnątrz dobiegały dźwięki muzyki i śmiech bawiących się ludzi. Poznałam go dwa miesiące wcześniej, gdy przyjechał do Niny, zaraz po rozdaniu świadectw. Był od nas o rok starszy – miły, bardzo przystojny, typowy dżentelmen, który nie wywierał presji na żadnej z otaczających go kobiet. Udało mu się oczarować nawet Esme, która nie nastawiała się przychylnie do chłopców kręcących się w pobliżu. Chyba to właśnie przekonało mnie do niego.
Tak naprawdę nic nas nie łączyło, on nie kochał mnie, a ja jego, ale dobrze czuliśmy się w swoim towarzystwie. Marcus stał się pierwszym facetem, któremu pozwoliłam się zbliżyć i nigdy tego nie żałowałam. Nina uprzedziła go o mojej, dość nieciekawej przeszłości, oszczędzając mu zbędnych szczegółów. Może to dlatego był w stosunku do mnie taki delikatny. Dzięki niemu poznałam swoją wartość i odgoniłam od siebie demony przeszłości. Znów zaczęłam żyć pełnią życia i śmiało mogłam stwierdzić, że do towarzystwa wróciła stara, pewna siebie Bella, która chowała się tylko wtedy, gdy nikogo nie było w pobliżu.
Te kilka tygodni, od kiedy się poznaliśmy doprowadziło nas do tego momentu. Byliśmy ze znajomymi na weekendowym wypadzie za miasto. Nasi towarzysze właśnie w tej chwili upijali się na dworze do nieprzytomności.
Poczułam jego ciepłe usta na karku. Takie pieszczoty, o czym Markus doskonale wiedział, były bardzo odprężające. Potrzebowałam ich właśnie teraz. Kilka minut wcześniej wkurzył mnie jeden z mięśniaków, który sądził, że jeżeli moja spódniczka ledwie sięga do połowy uda, to równie dobrze mogłabym jej w ogóle nie mieć.
- Markusss – westchnęłam pod wpływem jego dotyku. Przeturlałam się, siadając na nim okrakiem i patrząc mu prosto w oczy. Widziałam zdezorientowanie malujące się na jego twarzy. W takich momentach pozostawałam bierna, całkowicie zdając się na niego. Zdecydowanie uwielbiałam jego masaże.
- Coś się stało, moja Bellisko?
- Chciałabym, żebyś mnie czegoś nauczył.
- Jeśli tylko będę w stanie, to wiesz, że zrobię to z przyjemnością – powiedział łagodnie. Zorientowałam się, że nie domyślił się, do czego zmierzam, ale dobrze wiedziałam, czego chcę.
- Naucz mnie się kochać – oznajmiłam, zsuwając swoją dłoń w kierunku jego jeansów. Przejechałam nią wzdłuż linii brzucha chłopaka i pocałowałam go namiętnie, tak, jak jeszcze nigdy dotąd.
- Jesteś tego pewna? Ze mną? Tutaj? – zapytał, gdy oderwałam od niego wargi.
- Tak, chcę tego spróbować.
I spróbowałam. Był moim pierwszym kochankiem, pokazał mi wszystko to, co w seksie jest najlepsze. Starał się zapewnić mi jak największy komfort i spełnienie. Mój pierwszy raz obył się bez zbędnych uczuć, a każdy kolejny był jeszcze lepszy… od zawsze bez miłości…
***
Pierwszy dzień na Akademii Sztuk Pięknych. Szłam korytarzem, bezradnie wpatrując się w mapkę sal wykładowczych, która i tak za wiele mi nie mówiła. Od dziesięciu minut próbowałam znaleźć aulę numer dziesięć, ale jak na złość, najwyraźniej postanowiła zniknąć. Powoli zaczynałam odczuwać zmęczenie, za którym szedł ból, a wszystko przez jedne z moich ulubionych ośmiocentymetrowych szpilek. Chciałam prezentować się jak najlepiej, żeby móc zacząć wszystko od nowa, zapomnieć o przeszłości. Miałam na sobie dość drogi komplet, spódnicę sięgającą do kolan, białą marszczoną bluzkę z krótkim rękawem i na to kamizelkę zapinananą pod biustem.
Oparłam się o jedną ze ścian i przeczesałam swoje loki palcami. Miałam dość. Dopiero co weszłam do szkoły, a już z chęcią bym ją opuściła. Ale nikt mi nie obiecywał, że będzie łatwo. Tak, już sam plan budynku mnie przerażał.
Pamiętałam, jak zaledwie tydzień temu, pijana Nina ściskała mnie mocno podczas mojej pożegnalnej imprezy.
- Bella, jesteś moją przyjaciółką. Pamiętaj, że możesz wszystko, znasz swoją wartość.
- Wiem, wiem – to ty mnie stworzyłaś, a wszystko, co wyjdzie spod twych rąk, jest godne podziwu – zaśmiałam się, przytulając ją.
- To ty jesteś godna podziwu. Ja wiele nie zrobiłam, pomogłam ci się tylko odnaleźć.
- Nie umniejszaj swoich zasług, dzięki tobie żyję i wiem, kim jestem.
- Taa – wybełkotała pijackim tonem – tylko nie zapomnij podbić serca największego przystojniaka. No wiesz, w końcu kiedyś będzie on sławnym aktorem.
- Heh, nie masz się, o co martwić, podbijać nie będę, jedynie wykorzystywać tych lepszych.
- No, wreszcie mówisz jak moja dziewczyna. – Pocałowała mnie w oba policzki i opadła na sofę za nami. Cała Nina, jeszcze dwa piwa i będę mogła ją odtransportować do jej pokoju.
Ze wspomnień wyrwał mnie miły, niski ton głosu.
- Mogę ci jakoś pomóc?
Podniosłam wzrok i ujrzałam pierwszego godnego uwagi faceta w tej szkole. Stał przede mną wysoki, dość dobrze zbudowany brunet, rzucając na mnie sporej wielkości cień.
- Um, właściwie to tak, szukam auli numer dziesięć – powiedziałam, uśmiechając się do niego figlarnie. Odwzajemnił uśmiech i położył rękę na moim ramieniu.
- No, to zmierzamy w tym samym kierunku, pozwól, że cię zaprowadzę. – Podobała mi się jego śmiałość i otwartość, dawno nie spotkałam takiego mężczyzny. – A tak nawiasem mówiąc, jestem Emmett.
- Isabella, ale dla znajomych Bella.
- No więc, Bello, myślę, że będziemy dobrymi przyjaciółmi. Na lunchu poznasz moje dwie urocze przyjaciółki i jestem przekonany, że je też polubisz…
***
Ściskałam bladą dłoń Esme, siedząc przy jej szpitalnym łóżku i opierając czoło o pościel. Spała bardzo niespokojnie. Każdy, nawet najmniejszy szmer był w stanie ją zbudzić z kojącego snu, który uśmieżał cierpienia.
Wmawiałam sobie ciągle, że to tak naprawdę się nie dzieje, że zaraz się ocknę, a ona będzie, jak co rano, z uśmiechem przygotowywać nam śniadanie. Tym razem nie mogłam się obudzić, ostatnie cztery miesiące okazały się okrutną rzeczywistością…

Pamiętam, jak siedziałyśmy w gabinecie doktora Lopsa, czekając nerwowo na wyniki badań. Kilka dni wcześniej z Esme zaczęło się dziać coś niepokojącego. Co rano miewała długie mdłości kończące się zwracaniem wszystkiego. Dostawała niespodziewanych krwotoków z nosa oraz bólów głowy. Z każdą dobą się pogarszało, w pewnym momencie nie była w stanie utrzymać równowagi. Nagle dostrzegłam coś, co oznaczało poważne kłopoty, jej gałki oczne rytmicznie drgały na boki. Wystraszyłam się i czym prędzej zadzwoniłam po pogotowie, wbrew jej usilnym staraniom, abym tego nie robiła – nie lubiła lekarzy. Ciotka przeszła szereg badań i osłabiona, oczekiwała ze mną na to, co miał nam do powiedzenia lekarz.
- Pani Evenson, z przykrością stwierdzam, że nie przynoszę dobrych wieści.
Poczułam strach o najbliższą mi osobę. Zawdzięczałam jej tak wiele.
Zobaczyłam, jak Esme zaciska prawą dłoń na dole swojego szpitalnego okrycia.
- Doktorze, co się ze mną dzieje? Proszę jedynie o prawdę.
Lekarz westchnął i pokręcił głową w rezygnacji.
- Ma pani [link widoczny dla zalogowanych]
Wzdrygnęłam się na samą nazwę, choć jeszcze nie wiedziałam, co ona oznacza.
- Można jaśniej? – zapytałam niecierpliwie, licząc, że wszystko potoczy się dobrze. Ciotka spędzi trochę czasu w szpitalu, a później wróci w pełni sił do naszego wspólnego życia. Przeliczyłam się. I to bardzo.
- Jest to złośliwy nowotwór mózgu – poczułam, jakby ktoś uderzył mnie w głowę młotkiem. Nowotwór? Nowotwór mózgu? O czym on mówi? – Konkretniej, znajduje się on w móżdżku, w dole tylnym czaszki, gdzie jest najgroźniejszy. Jest to bardzo trudny przypadek, ale trzeba mieć nadzieję, a my zrobimy wszystko, co w naszej mocy.
Oczy zaszły mi łzami, a usta łapczywie łapały tlen. Czyżby to? Czyżby to…? Czyżby to oznaczało wyrok śmierci? Spojrzałam na Esme, która wydawała się równie przerażona jak ja. Ścisnęłam jej dłoń na znak, że ją wspieram, ale tak naprawdę nie byłam w stanie ogarnąć umysłem tego, co próbował nam przekazać lekarz.
- Ze względu na umiejscowienie guza, ma pani problemy z utrzymaniem równowagi oraz wystąpił u pani oczopląs. Postaramy się temu jak najszybciej zaradzić. Dobrą stroną tej sytuacji jest to, że nie wykryliśmy żadnych przerzutów. Zostanie pani poddana jeszcze kilku badaniom, abyśmy mogli konkretniej ustalić metodę leczenia.
- Panie doktorze – odezwała się zachrypniętym od emocji głosem. – Jakie są szanse na wyleczenie? Całkowitą remisję**?
- W tym konkretnym przypadku rokowania są złe, większość pacjentów umiera w przeciągu osiemnastu miesięcy. Jest mi bardzo przykro, ale niestety nie możemy pani zagwarantować, że wszystko będzie dobrze... Czasami nie na wszystko mamy wpływ, trzeba wierzyć w cud. Dlatego musicie walczyć, drogie panie, i się nie poddawać.
Z tej wizyty pamiętam jeszcze ogarniającą mnie ciemność i zimną posadzkę, na której wylądowałam.

Ale tamte chwile zdawały się być lata świetlne za mną. Teraz próbowałam pomóc Esme, aby nie utonęła za wcześnie w bezkresnej ciemności, która zaniedługo miała nadejść.
Poczułam, jak delikatnie ściska moją dłoń, więc uniosłam twarz z pościeli, aby na nią spojrzeć. Nie mogłam dostrzec, czy nadal śpi, ponieważ choroba spowodowała zaburzenia wzroku i od tamtej pory rzadko unosiła powieki.
- Śpisz jeszcze, ciociu? – zapytałam, głaszcząc jej wychudzoną dłoń.
- Nie, kochanie, już nie. Chodź tu do mnie – powiedziała, unosząc prawą rękę w geście zaproszenia. Spojrzałam na jej lewą stronę i znów przeszedł mnie dreszcz na myśl, że niedowład lewych kończyn najprawdopodobniej już nie ustąpi. Wspięłam się na łóżko, kładąc w zagłębieniu ramienia kobiety i przytulając głowę do jej piersi. Tak bardzo ją kochałam i teraz, gdy moje życie wreszcie stało się takie, jakie być powinno, ona musiała mnie opuszczać. Znów nasunęła mi się ta sama myśl – Boga nie ma, nie istnieje, a światem rządzi wieczna niesprawiedliwość. Dlaczego to ona musiała odchodzić? Dlaczego kobiecie o złotym sercu przytrafiło się coś tak dramatycznego? Nie byłam w stanie odpowiedzieć ani na te, ani na masę innych pytań, które wtedy cisnęły mi się do głowy. Z rozmyślań wyrwał mnie cichy głos Esme.
- Bello, czuję, że to już niedługo… - zaczęła, ale ja nie chciałam tego słuchać. Poderwałam głowę, kierując wzrok w stronę jej twarzy i prawie krzyknęłam:
- Nie mów tak! Nie chcę tego słuchać, dla nikogo w tym pokoju jeszcze nie nadszedł koniec, a z pewnością nie dla ciebie!
- Uspokój się dziecinko i pozwól mi powiedzieć to, co chcę, proszę.
Nerwy na moment mnie opuściły i z powrotem moja głowa oparła się o jej piersi. Jeżeli chciała się pożegnać, to niech to zrobi, ale ja i tak dobrze wiem, że przed nami jest jeszcze sporo czasu.
- Kiedy byłaś mała lubiłam zabierać cię na plac zabaw. Sposób, w jaki zwalczałaś swoje lęki na karuzeli, huśtawkach, zjeżdżalniach dawał wiarę, że człowiek jest w stanie zrobić wszystko, jeśli tylko pokona swój strach. Byłaś duchem tego parku, nic nie stało ci na przeszkodzie, a gdy coś zrobiłaś, zawsze dumnie przybiegałaś do mnie i wypinałaś swoją pierś, chowając ręce za sobą, w oczekiwaniu na pochwałę. Od urodzenia byłaś cudownym i wyjątkowym dzieckiem. – Zrobiła krótką przerwę, podczas której spod jej powiek wypłynęło kilka łez. Chciałam je otrzeć, ale chyba Esme myślała, że ich nie widzę, ponieważ zaczęła kontynuować. – Gdy podrosłaś, uwielbiałaś oglądać z dorosłymi horrory. Za każdym razem podciągałaś kolanka pod brodę i w krwawych momentach chowałaś się pod ramieniem Charliego. Ale pomimo tego, że tak bardzo się wtedy bałaś, wciąż wracałaś i wracałaś do nas, łaknąc nowych historii. Zwalczałaś w sobie strach każdorazowo bez wyjątku, nawet jeśli wieczór kończył się spaniem w łóżku rodziców przy świetle.
Wspomnienia wróciły do mnie z bolesnym ukłuciem. Doskonale pamiętałam te wieczory spędzone przed telewizorem z popcornem w ręce, a potem długie nocne opowiadania mamy o cudownych księżniczkach odnajdujących swoich rycerzy. Te historie zawsze odganiały ode mnie koszmary, które miewałam po horrorach.
- Po tragedii zamknęłaś się w sobie i próbowałaś samodzielnie zwalczyć lęk i te demony, które tobą zawładnęły. I pomimo tego, że widziałam, jak poddajesz się kilkakrotnie, po jakimś czasie znów odnajdowałaś w sobie siłę do walki, nie poddałaś się. Odegnałaś wszystko, co cię prześladowało przez dwa lata. Postawiłaś czoła przeciwnościom, odrodziłaś się na nowo. Gdy stałaś się dorosłą kobietą i zaczęłaś uczęszczać na studia, wiedziałam, że dasz sobie radę w tym świecie, nigdy nie uległaś presji otoczenia, stałaś się silna, niezależna, odpowiedzialna. Taka, jaką pragnęłam cię zobaczyć, a po drodze nie zgubiłaś ani kawałka tej małej dziewczynki z placu zabaw. Odsuwałaś swe lęki na bok, nie pozwalając strachowi obezwładnić twego ciała i duszy. Teraz i ja czuję tę siłę, dzięki tobie, to ty mnie jej nauczyłaś przez te wszystkie lata. Nie boję się niczego, a tym bardziej śmierci, bo wierzę, że mogę przetrwać wszystko.
Płakałam, podczas gdy ona wciąż ciągnęła swój monolog. To wszystko, co mówiła docierało do każdego zakamarka mojego umysłu i napełniało mnie myślą, że zrobiłam, co mogłam, aby ją uszczęśliwić.
- Kochanie, gdy odejdę proszę cię o jedno. Nigdy nie zapomnij, kim jesteś i nie martw się o mnie. Dzięki tobie poczułam, że żyję i teraz wiem, że się sprawdziłam jako matka, choć nigdy tak naprawdę nią nie byłam. Ale ciebie i tylko ciebie darzyłam miłością wszechpotężną, moja maleńka córciu…
- Esme, nie mów tak, nigdzie się nie wybierasz. Jeszcze dużo wspólnego czasu przed nami. Zabiorę cię na spacer do parku, a potem na lody do Williego… pamiętasz? Tak, jak ty mnie zabierałaś.
Pogłaskała mnie dłonią po włosach, a na jej ustach wykwitnął przepiękny uśmiech pełen zadowolenia.
- Kocham cię – powiedziałam cichym, uspokajającym głosem. Te wszystkie emocje, które dzisiaj mi towarzyszyły, jak również brak snu, zaczęły dawać znaki ostrzegawcze. Z mojego gardła wydobyło się przeciągłe ziewnięcie i poczułam, jak powieki mimowolnie stają się ociężałe i opadają coraz niżej.
- Też cię kocham, Bello. Najbardziej na świecie. Ale teraz chcę, żebyś poszła do domu i się przespała. - Nie chciałam się z nią sprzeczać. Posłusznie wstałam, całując ją w czoło i z cichym ‘dobranoc’ pojechałam do domu.

Tej nocy miałam bardzo niespokojne sny, rzucałam się po łóżku, rozkopując kołdrę. Rano zbudziłam się oblana potem. Wzięłam szybki prysznic, a następnie zadzwoniłam po Emmetta, który obiecał iść dzisiaj ze mną do szpitala.
Godzinę później szliśmy korytarzem w stronę sali numer trzynaście. Śmialiśmy się z głupich żartów. Ja niosłam w ręce siatkę ze świeżymi owocami, a Em trzymał wielki bukiet ulubionych kwiatów cioci – białych róż.
Drzwi były uchylone, więc zanim wyszedł z nich nasz lekarz prowadzący, zdążyłam zauważyć biały parawan wokół łóżka Esme. Wiedziałam, że coś musiało się stać. Doktor, gdy tylko mnie ujrzał, chwycił moje ramię i poprowadził do krzeseł stojących pod ścianą, a ja nadal trwałam w otępieniu i nieświadomości. Coś się stało… Coś się stało… Coś się stało… Powtarzałam w głowie te trzy słowa jak mantrę. Spojrzałam we współczujące oczy mężczyzny w białym kitlu. Bezradnie wyciągnęłam ręce w stronę sali.
- Esme, co – przytknęłam jedną dłoń do ust, czując, jak łzy spływają po moich policzkach. – Co z nią? Dlaczego pan... dlaczego wy... ten parawan, o co chodzi? Jak? – Zadawałam zdawkowe pytania, tak naprawdę nie wiedząc, co mamroczę.
- Bardzo mi przykro, pańska ciotka opuściła nas pół godziny temu.
Wiedziałam, że to usłyszę, a jednak miałam do końca nadzieję. Poczułam się tak, jakby ktoś uderzył mnie młotkiem w głowę. Wszystko inne straciło znaczenie, wnętrzności ścinęły się w środku, a ja z bólu zwinęłam się w kłębek na szpitalnej podłodze. Zaczęłam płakać, nie zważając, czy ktoś na mnie patrzy. Krzyczałam, trzęsłam się i uświadamiałam sobie jedną istotną rzecz, Esme umarła…
***



Z chwili otępienia wywołanej przez wspomnienia wyrwało mnie ciche skrzypnięcie ławki, na której siedziałam. Spojrzałam w lewo i zobaczyłam współczującą twarz Jaspera. Siedział tam w samej koszulce z krótkim rękawem i zarzuconej na plecy kurtce. Jego wewnętrzna radość, która zawsze mu towarzyszyła, nagle gdzieś prysła. Widziałam jedynie piękny uśmiech zmęczonego wszystkim mężczyzny, który martwił się o mnie. Uniosłam delikatnie kąciki ust i mrugnęłam do niego. Chciałam, żeby mnie teraz przytulił, dał odrobinę swojego ciepła, a potem powiedział, że to wszystko już za mną. Że nie mam się, o co martwić, bo widma przeszłości zostały w tyle, a ja jestem tu i teraz i powinnam korzystać z życia. Że nie mam się, o co martwić, bo jest ktoś, komu zależy na mnie. Lecz nie powiedział, żadnej z tych rzeczy, bo po pierwsze, nie widział o nich, a po drugie, nie wyglądał na człowieka, który byłby w stanie okłamywać drugą osobę tylko po to, aby jej ulżyć.
Siedzieliśmy, nie odzywając się do siebie, a jedynymi odgłosami były rozmowy przechodniów i szum, teraz już mniej, zatłoczonej ulicy.
- O czym myślałaś, gdy przyszedłem? – spytał w końcu, mając nadzieję na moją szczerość. Ale ja nie potrafiłam odpowiedzieć mu wprost, co zaprzątało moje myśli. Bo gdy powie się „a”, trzeba przejść cały alfabet, aż do „z”, aby pojąć jego wagę. Ja w tym momencie zdecydowanie nie pragnęłam dzielić się z nikim moją przeszłością, a tym bardziej z Jasperem, dla którego, jak się łudziłam, nie byłam jedynie zwykłą koleżanką z pracy.
- O przeszłości… - powiedziałam wymijająco, wbijając wzrok w drzwi wejściowe klubu po drugiej stronie jezdni.
- Nie wyglądałaś, jakby to były przyjemne wspomnienia.
- Bo, właściwie, takie nie były.
- Chciałabyś o tym porozmawiać? – Uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco, delikatnie pocierając dłonią moje plecy.
- Myślę, że to nie będzie konieczne, ale dzięki – odpowiedziałam, po czym odwzajemniłam uśmiech i się podniosłam.
- Sądzę, że już czas na nas. Chyba nie chcesz się dzisiaj zaziębić.
- Zamartwianie się o siebie nie jest odpowiednie, gdy piękna kobieta siedzi samotnie pogrążona w nieprzyjemnych myślach.
Nie wiedziałam, co bym mogła mu odpowiedzieć na takie słowa, więc odwróciłam się, przechodząc przez ulicę. Jednak niezaprzeczalnie musiałam przyznać samej sobie, że kilka sekund wcześniej Jazz pomyślał, a nawet nazwał mnie piękną kobietą. To stwierdzenie jedynie umocniło mnie w myśli, iż nie jestem tylko zwykłą współpracownicą i choć czułam, że nie mogę się z nim związać, ta świadomość pochlebiała mi i cieszyła.

Wieczór minął nadzwyczaj szybko, choć nie za bardzo pamiętałam klientów, których obsługiwałam. Wspomnieniami byłam dość daleko, a pomimo to, na mojej twarzy wciąż gościł uśmiech. To nic, że zapewne wyglądał sztucznie. Gdybym była ponura i nieuprzejma względem klientów, Carlisle z pewnością obciąłby mi dzisiejszy zarobek.
Właśnie nalewałam, jednemu z nich, kufel mocnego piwa, kiedy przez roztargnienie szkło wysunęło mi się z dłoni i uderzając o bar oblało zniecierpliwionego mężczyznę oraz pobliską część podłogi.
- Co to, cholera, ma być?! To droga koszula!
Z moich oczu najwyraźniej musiał zionąć olbrzymi strach, bo gdy facet na mnie spojrzał od razu złagodniał.
- Przepraszam, ja nie chciałam. Naprawdę mi przykro. Pokryję koszty z własnej kieszeni…
- Nie, no dobra, nic się takiego nie stało, dziewczyno. Dam radę.
- Ja naprawdę przepraszam, mogę pokryć koszty.
- Spokojnie, jak chcesz mi to wynagrodzić, to nalej drugi kufel, tylko tym razem go nie upuść.
- Oczywiście, przepraszam.
Co się ze mną działo? Nigdy w życiu nie wypuściłam szkła z dłoni, nie mówiąc już o wylewaniu jego zawartości na oczekujących ludzi. To wszystko przez Alice, a właściwie przez jej brak. Gdy ona była gdzieś w pobliżu, nigdy nie nawiedzały mnie wspomnienia i nie traciłam humoru. Przyjaciółka zawsze zarażała wszystkich swoim życiowym optymizmem i szaleństwem, nigdy nie pozwalała, abym się nudziła lub samotnie chadzała po parku przez godzinę. Przy niej nie było mowy o smutku, wspomnieniach czy nawiedzających demonach przeszłości. A teraz, czym jestem? Po jednym popołudniu stałam się cieniem człowieka, który nie potrafi porządnie nalać piwa do kufla! Musiałam się zebrać w sobie, bo czułam się jak wypompowana piłeczka.
Wzięłam szmatę i obeszłam bar dookoła, aby zetrzeć rozlane napój z podłogi. Pochyliłam się, czyszcząc poziomą część blatu, łączącą go z podłożem. Nagle poczułam dwie, duże ciepłe dłonie chwytające mnie za biodra. Co to miało znaczyć, do cholery?! Znowu pijany klient. Miałam już dość dzisiejszego wieczoru i szczerze nie obchodziło mnie, że to, co zaraz zrobię zapewne obniży zarobek do zera. Po sekundzie do moich pośladków przylgnął jakiś mężczyzna. Nie, tego było za wiele! Szybko się wyprostowałam podczas obracania i rzuciłam, przesączoną alkoholem i zarazem brudną, szmatę prosto w twarz napalonego podrywacza. Kiedy materiał się zsunął, ukazała mi się zniesmaczona twarz, wykrzywiona grymasem, na którą opadały blond włosy. Zielone oczy rzucały mi nieme pytania. Byłam w szoku, całkowitym. Teraz to już mogłam pożegnać się z wypłatą do końca tygodnia, ponieważ moim celem okazał się ukochany szef.
- Carlisle, ja… ja przepraszam. – Szybko chwyciłam ścierkę w ręce. – Naprawdę nie wiedziałam. Nie chciałam. Myślałam, że… - zaczynałam się plątać we własnych słowach. Oczekiwałam wybuchu gniewu, wściekłości, ale jedynie co usłyszałam, to donośny śmiech. W tym momencie, poczułam jeszcze większe zdekoncentrowanie. Czy właśnie rozbawiłam go, rzucając w niego śmierdzącą szmatę?
- Ktoś dzisiaj jest nie w humorze – powiedział, przesuwając dłonie z moich bioder w stronę pleców i przyciągając mnie do siebie. Nadal stałam oszołomiona, więc nie byłam w stanie nawet zaprotestować, gdy jedna jego ręka zsuwała się na mój pośladek. Dopiero kiedy mnie za niego ścisnął, podskoczyłam jak oparzona, otrząsając się z transu i odepchnęłam go od siebie. Jednak moja siła zdecydowanie nie równała się z jego, ponieważ znowu przysunął mnie do siebie, przykładając usta do mojego ucha, po czym wyszeptał:
- Ostatnio żyjesz w stresie, maleńka, nie sądzisz, że pora się odprężyć? – Tym razem obie jego ręce zsunęły się na mój tyłek i mocno go uszczypnęły. – A teraz wracaj do pracy, bo klienci się niecierpliwią.
Po sekundzie już go nie było, a ja nadal stałam z tą ociekającą piwem ścierką, wpatrując się tępo w tłum. Widziałam tańczących ludzi, przepychających się do baru mężczyzn, Dj’a, kolorowe światła i czułam się, jakbym była tam jedynie duchem, który obserwuje to wszystko, co go otacza z dystansu. Gdy tak przeczesywałam wzrokiem tłum, dostrzegłam zmierzającego w moim kierunku Emmetta z głupawym uśmieszkiem na twarzy.
Odległość nas dzielącą przebył w ekspresowym tempie, a po chwili unosiłam się w powietrzu w jego misiowatym uścisku.
- Witaj, Bells, przepraszam, ale nie mogłem wcześniej.
- Em, oj Em, przecież wiesz, że ja ci tego nigdy nie mam za złe. Z resztą nie spodziewałam się ciebie widzieć dzisiaj tutaj, stało się coś?
- W sumie to nie, ale pomyślałem, że się trochę odprężę.
- Czekaj zaraz ci czegoś naleje. – Wyminęłam go zgrabnie i podeszłam do baru, przygotowując jego ulubiony alkohol.
- Wściekły pies dla pana – oznajmiłam, podsuwając mu go pod nos, mrugnęłam do niego i dodałam ciszej: - Na koszt firmy.
Uśmiechnął się i wypił, po czym obrócił się w stronę szalejącego na parkiecie tłumu, a ja wróciłam do obsługiwania klientów.
Po pół godzinie wróciłam do niego już bardziej ożywiona niż na początku. Spojrzał na mnie i powiedział:
- Dobra, tobie panno Swan, potrzeba zdecydowanie więcej rozrywki, więc bądź tak miła i rusz swój tyłeczek na parkiet.
Czy on właśnie ze mnie żartował? Przecież ja byłam w pracy, a nie na wieczorze relaksacyjnym. Byłam tutaj z obowiązku a nie z przyjemności, ponieważ ostatnimi czasy tę drugą rzecz w ogóle przestałam odczuwać będąc za barem.
- Em, przecież wiesz, że nie mogę. Pracuję – poinformowałam, dodając nacisk na ostatnie słowo. Wywrócił oczami i gestem ręki wskazał na brak klientów przy ladzie.
- Jakoś nie widzę tłumów pozbawionych złotego, życiodajnego płynu. Myślę, że Angela nie będzie miała nic przeciwko, jeśli na chwilę opuścisz posterunek, prawda, Angie? – zapytał moją współpracownicę, która wpatrywała się właśnie w niego jak w obrazek. Czy on naprawdę musiał posiadać taki dar przekonywania? Ponieważ wraz z jego błagalnym spojrzeniem dostrzegłam tylko koleżankę po fachu, która przytakuje ochoczo głową. Tak, zapewne to ona chciałaby być teraz na moim miejscu. Ja nie wierzyłam w swoje umiejętności taneczne, po tylu godzinach na nogach i przygnębiającym nastroju.
Em chwycił mnie za dłoń i siłą wyciągnął zza lady.
- Angela, jesteś tego pewna? Mogę być potrzebna.
- Idź, Bello, rozluźnij się, bo dzisiaj masz jakiś gorszy dzień. Zresztą, jak widzisz, o tej porze zostało niewiele osób.
Skinęłam głową i podążyłam za tym wielkim, upartym niedźwiedziem, na środek parkietu. Zaczęliśmy tańczyć w rytm szybkiej muzyki, a po chwili już kręciłam się wokół własnej osi w zastraszającym tempie. Moje buty były do tego typu rzeczy idealne, bo choć posiadały wysoki obcas, to były śliskie, pozwalając tym samym na swobodne piruety. Mój przyjaciel tylko uśmiechał się radośnie, widząc, jak dużo radości czerpałam z tego zajęcia. Nie potrafiłam ukryć tego, jak bardzo lubiłam tańczyć i jak, w rzeczywistości, mnie to odprężało.
Bawiliśmy się wspólnie już trzecią piosenkę, gdy kątem oka spojrzałam w stronę baru, w obawie, że Angie będzie potrzebna pomoc. Jednak przy ladzie stało tylko kilka osób, a wśród nich jeden wyglądał bardzo znajomo. Od tyłu, patrząc na jego posturę i włosy, mogłabym przysiąc, że jest to Edward. Kiedy zaczął się obracać w stronę tłumu, Emmett chwycił mnie mocno, uniósł do góry i zaczął się kręcić w kółko. Obraz mi się zamazywał, a gdy znowu spokojnie zostałam postawiona na podłogę, mężczyzna zniknął. Czy to naprawdę mógł być Edward??


APOV:

Co ja najlepszego zrobiłam?
Kim byłam?
Czym byłam?
Co się stało?
Tych kilka sekund…

Siedziałam na łóżku, tępo wpatrując się w przeciwległą ścianę. Między moimi nogami leżało bezwładne ciało Bena z wykrzywioną w grymasie przerażenia twarzą. Byłam odrażająca, powróciłam do punktu wyjścia i znów stałam się potworem. Oddychałam ciężko, wciąż czując zapach słodkiej krwi, której go pozbawiłam. Opuściłam głowę i dotknęłam kochanka. Jego ciało było sztywne, a kończyny nienaturalnie powyginane. Na posiniałych ustach wciąż widziałam widmo niedawnego krzyku.
Jak mogłam zrobić coś tak bestialskiego?
Nigdy nie przypuszczałam, że wampir może doznać szoku. Obłęd, który mnie ogarnął, nadal czynił spustoszenie w moim ciele i umyśle. W promieniu kilometra byłam w stanie wychwycić każde uderzenie serca, każdy przyspieszony oddech, każdy szept…

Gardło paliło niemiłosiernie, domagając się większej ilości życiodajnego płynu. Tak dobrze po tylu latach nasycić się w końcu ludzką krwią! Jednak siedząca we mnie dzika bestia wciąż pragnęła więcej i więcej. Raz obudzona, nie chciała się uciszyć.
Nagle wyczułam, że ktoś zbliża się do drzwi pokoju, a po chwili rozległo się donośne pukanie. Żaden z moich mięśni nie drgnął, zamarłam niczym marmurowy posag. Woń krwi wzywała mnie, śpiewała najpiękniejsze ballady, niezdrowo pobudzała i wywoływała szaleńcze pożądanie. Przełyk zapłonął żywym ogniem. W ciągu sekundy przemieściłam się pod drzwi, zostawiając martwe, nieokryte ciało Bena na łóżku.
Pukanie przybrało na sile.

- Przepraszam, czy wszystko w porządku? – zapytał jakiś mężczyzna z niepokojem w głosie. – Sąsiedzi zgłaszali, że z tego mieszkania dochodziły przerażające krzyki.

Starałam się opanować, musiałam zabrzmieć wiarygodnie, inaczej mogłabym mieć kłopoty.

- Nic się nie stało, dziękuję za troskę – powiedziałam najspokojniej jak umiałam, choć z każdą sekundą żar w gardle zbliżał się do osiągnięcia krytycznego punktu, a mój oddech pogłębiał się i przyspieszał.

- Czy mogłaby pani mnie wpuścić?

Że co on chciał zrobić? Czy on nie wie, że właśnie staczam wewnętrzną walkę, aby nie wyrwać tych drzwi z zawiasów i nie wessać się w jego cudownie pachnącą szyję?! Wstrzymałam na moment oddech, ale to nie pomogło.

- Przepraszam, jest tam pani jeszcze? Proszę otworzyć drzwi.
- Ale nic się nie stało. Niech pan nie zawraca sobie głowy.
- Panienko, natychmiast proszę otworzyć te drzwi!
- Nie mogę!
Panika zaczęła mnie ogarniać i nagle do mojego umysłu wdarła się wizja, pierwsza od kilkunastu dni.

* Wysoki, ciemnowłosy mężczyzna wyglądający na trzydziestolatka biegł w stronę czerwonych drzwi. Otworzył je z rozmachem, pozostawiając je delikatnie uchylone. Po chwili zaczął wykręcać numer na telefonie i nerwowo spoglądał w stronę wejścia. Palce jednej ręki rytmicznie uderzały o blat stołu. Jednak najbardziej przerażające były jego oczy wypełnione strachem. Wielkie, szkliste, przejrzyste jak ocean. Nagle z słuchawki dobiegł cichy, spokojny, kobiecy głos. Mężczyzna przytknął ją mocniej do ucha i prawie krzyknął:
- Morderstwo w hotelu przy zachodniej granicy. Przyślijcie szybko radiowozy. Napastnik mo…
*


Ocknęłam się, nie mogąc uwierzyć w to, co przed momentem zobaczyłam. Czy tak miało się wydarzyć, jeżeli nie otworzę mu tych, cholernych, drzwi? Nie wiedziałam, co wydawałoby się gorsze. Mieć na karku policję, która wiedziałaby, że za śmierć ja odpowiadam czy otwarcie drzwi i walczenie z przemożną pokusą zabicia mężczyzny?

- Otworzy panienka drzwi czy wezwać policję?

Matko, to się dzieje naprawdę, on ich rzeczywiście wezwie, a wtedy koniec z moim dotychczasowym życiem, z Bellą, ze wszystkim. Nie zastanawiałam się w tej chwili, czy będę jeszcze kiedykolwiek w stanie wrócić na studia po zabójstwie Bena ani czy odegnam jego martwe spojrzenie sprzed swoich oczu. Jedyną rzeczą, jakiej byłam teraz pewna, to to, że ten mężczyzna nie może zadzwonić po policję.

W ułamku sekundy zarzuciłam prześcieradło na znieruchomiałe zwłoki znajdujące się na łóżku, przepłukałam twarz wodą i narzuciłam na nagie ciało szlafrok znajdujący się w łazience. Bałam się tego, czym jestem, a strach ten pogłębiał się z każdym głębszym oddechem…

Nacisnęłam klamkę i otworzyłam drzwi, a wtedy moją twarz owionął lekki wiatr przesycony wonią cynamonu i miodu. Gardło zawrzało, mięśnie się napięły, a na języku rozpoznałam jad. Poczułam, jak serce mężczyzny zaczyna przyśpieszać i prawie galopować jak pędzący rumak przez puste bezdroża. Musiał się wystraszyć moich widokiem, ale dlaczego? Przecież nie miałam na sobie krwi, a szlafrok szczelnie opatulał moje ciało. Spojrzałam na niego, utrzymując resztki samokontroli na wodzy i ujrzałam w jego oczach przeraźliwy strach. Taki sam, jaki w nich płonął podczas mojej wizji. Nie to nie możliwe, czego on się bał? Przecież wyglądałam normalnie… O nie, zacisnęłam mocniej dłonie w pięści i opuściłam wzrok uświadamiając sobie to, czym był spowodowanych jego lęk. W moich żyłach płynęła ludzka krew - czerwień, która z pewnością wypełniła już moje oczy. Co robić? Co robić? On tam po prostu stał osłupiały, wpatrując się we mnie z niedowierzaniem, a jego serce wykonało już chyba trzysta fikołków, co nie pomagało w obecnej sytuacji. Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale nie zdążyłam, ponieważ do nozdrzy i ust znów dotarł słodki zapach życiodajnej cieczy. Dziki bestia w mojej piersi zawyła, a ciało, wbrew temu, co podpowiadał rozsądek, przygotowało się do ataku. Później wszystko potoczyło się w przeciągu kilkunastu sekund.

Chwyciłam mężczyznę za ubranie i wciągnęłam do mieszkania, rzucając nim o najbliższą ścianę. Uderzył w nią, po czym spadł na szafkę, rozbijając w tym samym momencie wazę. Szkło pokaleczyło jego rękę i wiedziałam już, że nie ma odwrotu. Znów to poczułam. Obłęd ogarniał mnie całą, tym razem nie tylko umysł i zmysły, ale także moja duszę. Jedynym ważnym celem był on, człowiek posiadający unikatową rzecz, która wydawała się należeć tylko do mnie.

Krzyczał, głośno krzyczał, bardzo głośno krzyczał. Ale te odgłosy jedynie pobudzały mnie jeszcze bardziej. Nagle oczy zaszły mi czerwienią, moje ciało instynktownie ruszyło do ataku. Próbował uciekać, walczyć, wzywać pomoc – choć to wszystko było niczym kropla deszczu znikająca w oceanie, tak naprawdę w ogóle nieważna.

Skoczyłam i przygniotłam go swoim ciężarem, z ogromną mocą zaciskając dłonie na jego ręce, która obficie krwawiła. Byłam coraz bliżej, rozkoszując swoje nozdrza cudownym, jedynym w swoim rodzaju, aromatem. Rozchyliłam szeroko usta i szybko wgryzłam się w przedramię. Jego wrzaski słyszałam, jakby były gdzieś daleko ode mnie. Nagle wszystkie zmysły się wyłączyły, byłam tylko ja i ludzka krew. Upajając się jej smakiem, odpływałam w błogą rozkosz. Mój organizm się wzmacniał z każdą jej kroplą, a wewnętrzny potwór wiwatował i napawał zmysły radością. Po tylu latach, znów wszystko powróciło, ale w tamtym momencie to się nie liczyło. Nie liczyłam się nawet ja, czy ten niczemu winny człowiek. Liczyła się tylko moja zwierzęca natura, która w końcu odżyła.

Gdy odczułam, że zapas czerwonej cieczy w żyłach się skończył, oderwałam usta od jego skóry, patrząc z odrazą na wykrzywioną bólem twarz. Przetarłam dłonią wargi, dostrzegając na jej wierzchu resztki czerwieni. I wtedy uderzyła we mnie, z potrójnie wzmożoną siłą, świadomość tego, co właśnie się zdarzyło. Zabiłam, po raz drugi tego wieczoru…


**Remisja – w medycynie to okres schorzenia, podczas którego nie występują żadne objawy. Określenie to jest stosowane w odniesieniu do chorób przewlekłych o przebiegu nawracającym. Remisja może być samoistna lub pod wpływem leczenia. Niekiedy mówi się także o remisji częściowej (niepełnej).


Post został pochwalony 2 razy

Ostatnio zmieniony przez Kithira dnia Sob 0:24, 05 Wrz 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
nieznana
Zły wampir



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca

PostWysłany: Pon 19:47, 31 Sie 2009 Powrót do góry

WOW!! Rozdział świetny, warto było czekać! Mam nadzieję, że następny będzie szybciej i gratuluję złotego jabłka :D

Powaliła mnie na kolana część Alice, wow, muszę przyznać, że ty było coś i nie mogę się doczekać na kontynuację tego wątku. Co zrobi? Czy zakopie gdzieś zwłoki? Ucieknie? Wróci do Belli? A jak tak, to czy jej się przyzna? I czy do wszystkiego? Tyle pytań! Chcę wiedzieć!!!

Część Belli mnie wzruszyła, szczególnie moment śmierci Esme!! No rozbeczałam się xD Wiem, głupie :D Te wspomnienie były genialne i nareszcie poznałam przeszłość Belli, oczywiście nie całą, bo nie wiem czemu miała ten wypadek i kto jej to zrobił? W tym ciemnym zaułku, a później była zdana na pomoc wampira. I czy w końcu wyjawi swój sekret Alice, wiem, że ona wie o nim, ale czy Bella się przed nią przełamie? Może ta ich rozłąka jej pomoże, pokarze, że bez jej przyjaciółki to nie to samo i wygada jej się, a później pozna jej sekret! I jak na to zareaguje? Czy dowie się o śmierci Bena i niewinnego mężczyzny? I czy przyjmie taką Alice?

Ach... Proszę nie każ długo czekać na te odpowiedzi!!

WENY

pozdrawiam
n/z


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Yvette89
Zły wampir



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piekiełka :P

PostWysłany: Pon 22:25, 31 Sie 2009 Powrót do góry

WOW! To było mocne...
Nie jestem w stanie, napisać coś bardziej konstruktywnego w tej chwili, niż to co zaraz wyjdzie spod mojej klawiatury....
Wspomnienia Belli pokazują tylko kawałek jej historii. Nic nie jest do końca jasne i ten chłopak przy barze... Edward... Same tajemnice :D O Jasperze nie wspominając:P
Potem to zamyślenie Bells i Emmett, który próbuje ją rozweselić:)
A na końcu Alice... I jej wampirza strona... Szkoda mi jej. Mam nadzieję, że się opanuje i wróci do naszej bohaterki:)
Czekaliśmy i było warto :)

Pozostaje mi życzyć weny i czasu :)

Pozdrawiam Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maya
Wilkołak



Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 244
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: krzesła. Obrotowego krzesła. o!

PostWysłany: Pon 23:44, 31 Sie 2009 Powrót do góry

Ha.! A jednak zabiła Bena.! Super.! Alice nie martw się, ja tam się ciesze :)
Rozdział boooski :)
No i nie zabiła tylko Bena, ha.! i dobże !
A Bella, ... Bells, fajnie, fajnie jak ja lubie Carlisla xD Ach no i oczywiscie Emm, ach i Jasper, ach mmm :):):)
No ojj naprawdę mocny był ten rozdział.
Alice Mega Mega !
Rozdział śliczny, pięknie dziękuję :)
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Maya dnia Pon 23:46, 31 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Wto 10:04, 01 Wrz 2009 Powrót do góry

OMG! Po przeczytaniu tego rozdziału siędzę wciśnięta w fotel. Świetny rozdział, świetny opis emojci towarzyszących Alice, poprostu je czułam!!!!! Twoja Alice jest taka groźna, taka wampirza i taka brutalna, rewelacyjnie pokazałaś jak instynkt bierze góre nad rozumem! To było mistrzostwo!
Trochę zaskoczyły mnie wspomnienia Belli, były takie dramatyczne, przygnębiające!
Wogóle rozdział ten obifitowałw fenomenalne opisy emocji, naprawdę je prawie czułam (no dobra przyznam się że prawie się popłąkałam przy opisie śmierci Esme :( ). Jestem pod ogromnym wrażeniem!
Życząc kolejnych rozdziałów tak ekscytujących, czekam na więcej!
pozdrawiam
ajaczek


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
marta_potorsia
Wilkołak



Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostróda

PostWysłany: Wto 12:29, 01 Wrz 2009 Powrót do góry

Weszłam tu przez ostatni post i jadę do góry do rozdziału. O! Jest zakończenie. i jadę, jadę, jadę i dalej jadę i jadę, jadę, jadę i jadę. Wreszcie doszłam do początku. :D Nie powiem, namęczyłaś się. A co najlepsze, jakościowo też jest bardzo dobrze. Masz świetną betę, wyłapałam tylko 2 błędy, a na taką długość rozdziału to szok.
Cytat:
Tym razem obie jego ręce zsunęły się na mój tyłek i mocno go ustrzypnęły.

? chyba miało być uszczypnęły :P
Cytat:
Ja w tym momencie zdecydowanie pragnęłam dzielić się z nikim moją przeszłością

Zabrakło mi "nie" po zdecydowanie.

A tak poza tym nic innego nie rzuciło mi się w oczy :)

Teraz jadę na plażę, to potem edytuję i dodam resztę komentarza :)

EDIT: Oczywiście wróciłam wcześniej z plaży, ale skończyło się na wpisaniu "EDIT:" i nic więcej, a kilka godzin później tata mi wyłączył kompa. Dalej wena mi nie wróciła, więc nic więcej Ci nie napiszę, ale postaram się to naprawić przy następnej części.

Pozdrawiam, Marta.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez marta_potorsia dnia Śro 16:32, 02 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
VampirePrincess
Nowonarodzony



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 13:13, 01 Wrz 2009 Powrót do góry

Nagle przyjaciółka poderwała się do góry, krzyżując nogi z zadowolonym uśmiechem.
- brzmi trochę, jakby zachciało jej się sikać i jakby uśmiechały się jej nogi ;P

Konkretniej, znajduje się on w móżdżku, w dole tylnym czaszki
- wystarczy "w tyle czaszki"

Ze względu na umiejscowienie guza, ma pani problemy z utrzymanie równowagi
- "utrzymaniem"

Siedział tam w samej koszulce z krótkim rękawem i zarzuconej na plecy kurtce.
- a spodni nie miał? hm... <napalony>

Co to miało znaczy, do cholery?!
-"znaczyć"

Ja w tym momencie zdecydowanie pragnęłam dzielić się z nikim moją przeszłością
- "nie dzielić się z nikim"

No więc pokuszę się na skomentowanie treści (wiwaty i szok zebranych) :D
Droga Kithiro! Trochę objaśniłaś mi przeszłość Belli, choć przyznam, że nie jestem zwolenniczką przenoszenia się w czasie. Nadal jestem ciekawa jaka jeszcze tragedia spotkała Bells. Bardzo podoba mi się niegrzeczny styl tej lasencji <tylko bez rozpusty proszę...

Co do tego boskiego owocu - należało ci się. Jesteś mistrzynią w opisywaniu takich scen <zazdrosny>

Dzisiaj pokochałam twoją Alice... Kasia lubi :D Życzę ci więcej morderstw i tragedii w opowiadaniu

Życzę więcej jabłek w przyszłości,
VampirePrincess :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin