FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 La Rosa Negra +16 [NZ] POWRÓT . 19.04.10 ROZDZIAŁ 11. Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
łaniuch
Nowonarodzony



Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pokoju

PostWysłany: Pon 19:07, 19 Kwi 2010 Powrót do góry

Jasne, że się znajdzie. Jakże byśmy mogły Cie opuścić? Fakt, będzie trzeba sobie przypomnieć, cóż tam się działo, ale sądzę, że nie tylko ja się na to zdecyduję. :D Super, że wracasz, już straciłam nadzieję. Veny!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kithira
Wilkołak



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Any Other World

PostWysłany: Pon 19:21, 19 Kwi 2010 Powrót do góry

Ekheeeemmm... *Asior patrzy w ziemię i kreci się na boki*
Wstyd! Wstyd! Wstyd... żeby tyle czasu nic nie dodać. Wiem, że zapewne większą ilość czytelników już straciłam, a Ci co pozostali muszą sobie przypomnieć wcześniejsze rozdziały, ale... no potrzebowałam przerwy. Z resztą za 2 tygodnie mam maturę Twisted Evil
Co jeszcze mogę powiedzieć? Rozdział może być trochę chaotyczny, ale mniejsza z tym. Proszę o komentarze, bo wiadomo trzeba nakarmić wenę, aaa chciałabym znać Wasza opinię i Wasze spostrzeżenia względem tekstu.
Nie przedłużając już...

Na chomiku pojawi się za kilka dni


ROZDZIAŁ XI

BETA: Beatriz ( gościnnie, dziękuję Cool love )

BPOV

Nie minął jeszcze tydzień od wyjazdu Alice, a ja już czułam się nieswojo i nie mogłam znaleźć sobie miejsca w mieszkaniu. Jeden telefon. Czy naprawdę ona ceni sobie tak nisko naszą przyjaźń, że nie daje mi znać, co z nią? Przecież dobrze wiedziała, że się będę martwić, tym bardziej, że sprawa miała związek z jej rodziną.
Choć bardzo się starałam, to nie byłam w stanie wytłumaczyć sobie jej postępowania. Wiedziałam jedno: jeśli zakazała do siebie dzwonić, to oznaczało, że sama się odezwie. Tylko jak długo można czekać? Czy nasza przyjaźń polega na czekaniu, niewiedzy, zamartwianiu się, ukrywaniu problemów? Miałam świadomość tego, że od początku nie postępowałam fair w stosunku do niej, nie wyjawiając jej prawdy na temat mojej przeszłości, ale… No właśnie, ale co? Na to pytanie również nie potrafiłam sobie odpowiedzieć, ale jakiś wewnętrzny głos blokował mnie, nie pozwalając przekraczać wyznaczonej granicy muru, którym się obwarowałam po tych latach. Czy stałam się złą osobą i niewdzięczną przyjaciółką?
Potrząsnęłam głową wyrywając się z tych rozmyślań. Wiedziałam, że jeśli tego nie przerwę to mój dobry humor odpłynie w siną dal, tak jak kilka dni temu przed klubem. Nie mogłam pozwolić sobie na zepsucie wieczoru, który zapowiadał się nadzwyczaj przyjemnie. Oczywiście Jasper nie zdradził mi żadnych szczegółów dotyczących naszego wspólnego wyjścia, a jedynie poprosił o założenie jakiejś kiecki.
Chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, przed jakim wyzwaniem mnie stawiał. Ubierz po prostu jakąś sukienkę- i tak we wszystkim wyglądasz pięknie, powiedział, gdy zapytałam co będziemy robić. Szczerze powiedziawszy przez tą tajemniczość, którą otoczył dzisiejsze spotkanie, czułam jak w środku skręcam się z podniecenia. Jazz okazał się jednym z najwspanialszych mężczyzn, jakich poznałam. Miły, pomocny dżentelmen omotujący kobiety swoim urokiem wewnętrznym i bezpieczeństwem. Czy zasługiwałam na specjalne względy u kogoś takiego jak on? Był wart kogoś lepszego ode mnie, ale na uświadomienie sobie tego na pewno przyjdzie jeszcze czas. W końcu przejrzy na oczy i dostrzeże te wszystkie wady, które posiadam, a wtedy zostawi mnie, tak jak od zawsze robią to wszyscy bliscy mi ludzie. Co prawda, Emmett, Nora i Alice są wciąż ze mną, ale na nich też kiedyś przyjdzie pora… Na Alice chyba już przyszła…

Dzisiejszy wieczór zapowiadał się chłodno, więc zdecydowałam się na cieplejszą sukienkę w odcieniu, nieskażonej bieli i poszłam do łazienki. Postawiłam na naturalność – rozpuściłam włosy pozwalając lokom spadać kaskadą po plecach, zrobiłam sobie delikatny makijaż, spryskałam się kwiatowymi perfumami i użyłam czerwonej szminki, aby zaakcentować usta. Zmierzyłam wzrokiem swoją sylwetkę w lustrze i cicho podziękowałam za swoją nieskazitelną figurę, ponieważ w tej sukience wyglądałam rewelacyjnie. Już dawno nie czułam się tak dobrze.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi i powolnym krokiem skierowałam się w ich stronę. Otworzyłam je, a na mojej twarzy wykwitł uśmiech na widok Jaspera trzymającego w dłoniach tuzin czerwonych róż. Wzięłam je od niego, włożyłam nos w kwiaty i westchnęłam. Były piękne, każda miała idealne płatki, a pączki były do połowy rozwinięte. Woń, jaką roztaczały wokół siebie sprawił, że przez moment całkowicie zapomniałam o darczyńcy. Chrząkniecie wyrwało mnie z otępienia i mogłabym przysiąc, że na mojej twarzy wykwitły rumieńce. Poszłam do kuchni odstawiając kwiaty do wazonu, po czym wyciągnęłam z bukietu jedną różę i skracając jej łodygę, wetknęłam ją we włosy.
Wróciłam do Jazza, który wciąż czekał na mnie na korytarzu.
Dopiero teraz spostrzegłam, że miał na sobie czarne spodnie od garnituru i czerwoną koszulę, w takim samym odcieniu jak moje usta. Jego włosy były dzisiejszego wieczoru związane w małą kitkę z tyłu głowy, a radość aż promieniała z błękitnych oczu.
- Możemy? – zapytał podając mi dłoń, którą z ochotą chwyciłam.
- Więc, dokąd się wybieramy?
- Niespodzianka.
- Ech, na pewno nie zdradzisz mi żadnych szczegółów?
- Nie, nawet pod groźbą tortur niczego ze mnie nie wyciągniesz – powiedział, szczerząc się do mnie głupkowato. Westchnęłam i ze zrezygnowaniem pokręciłam głową. On chyba nigdy nie przestanie mnie zadziwiać.
Gdy wyszliśmy przed akademiki, pociągnął mnie delikatnie za rękę w stronę czarnego BMW cabrio, które stało pod bramą.
Westchnęłam cicho z podziwu, podeszłam do samochodu i przejechałam dłonią po karoserii przechodząc od końca auta aż do maski.
-To twoje? – zapytałam z niedowierzaniem. Już dawno nie widziałam tak drogiego i pięknego samochodu.
- Tak. Podoba ci się?
- Żartujesz? Jest piękne. Ale jakim cudem stać cię na nie z pensji ochroniarza?
- Każdy ma swoje małe sekrety, Bello. Wskakuj do środka, czas na kolację.
Bez słowa otworzyłam drzwi i wsunęłam się na siedzenie pasażera. W środku cudeńko było obite czarną skórą, a w powietrzu unosił się delikatny, cytrusowy zapach. Jazz usiadł za kierownicą i przekręcił kluczyk, a do naszych uszu dobiegł cichy, przyjemny pomruk silnika. Uśmiechnął się do mnie wskazując na pasy, których zapomniałam zapiąć i ruszył puszczając cichą nastrojową muzykę z odtwarzacza.
Nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa podczas jazdy, upajając się nawzajem przyjemnymi nutami dobiegającymi z głośników. Mój towarzysz nie prowadził szybko, za co byłam mu wdzięczna, i trzymał się wszystkich przepisów. Po półgodzinnej jeździe dotarliśmy do jakiejś części miasta, w której dotąd nie byłam i wjechaliśmy na podziemny parking.
Jazz wysiadł i szybki krokiem okrążył samochód, otwierając przede mną drzwi. Uśmiechnęłam się z uznaniem na ten gest i wsunęłam rękę pod jego ramię. Pokierował nas w stronę ulicy i przechodząc kilkadziesiąt metrów stanęliśmy na wprost wejścia do restauracji ‘Aida’. Popchnął drzwi, przepuszczając mnie przodem, a za chwilę towarzyszył mi na krętych schodach prowadzących do piwnicy. Miejsce było bardzo popularne, bo nigdzie nie mogłam dostrzec wolnego stolika. Musiałam mieć nieciekawą minę, ponieważ Jasper potarł delikatnie dłonią moje plecy i popchnął do środka. Ściany restauracji były w odcieniu czerwieni pomieszanej z kremową bielą, a wzdłuż nich stały stoliki, dzięki czemu na środku była pozostawiona dość duża przestrzeń. Nad każdą ławą zwisał na długim sznurze, wielki okrągły lampion, a na środku blatu stały dwie świeczki i róża w wazonie. Po chwili podeszła do nas młoda kelnerka ubrana w zwiewną czerwoną sukienkę do kolan i biały fartuszek zarzucony na wierzch.
- Dobry wieczór. Mogę w czymś państwu pomóc?
- Dziękujemy. Stolik dla dwóch osób na nazwisko Hale.
Kobieta zajrzała w swój notes, po czym z uśmiechem wskazała dłonią, aby za nią podążać. Udaliśmy się w odległą część pomieszczenia, która była opanowana przez półmrok. Jasper odsunął krzesło i czekał, aż wygodnie usiądę, po czym sam spoczął na wprost mnie. Mrugnął do mnie, a ja poczuł jak szkarłat oblewa moją twarz. Dzisiejszy wieczór zapowiadał się niezwykle przyjemnie, a atmosfera panująca w lokalu nadawała naszemu spotkaniu romantyczny nastrój. Już dawno nie byłam na takiej randce. Zazwyczaj faceci zabierali mnie do podmiejskich kawiarni albo zatłoczonych i dusznych pubów, a wyjątkiem zdarzały się jakieś kluby, w których można było potańczyć. Ale ta noc wydawała się być zupełnym przeciwieństwem tego, co do tej pory doświadczyłam podczas spotkań z mężczyznami. Jasper był inny, ja zdawałam się być inna, wszystko było inne…
Z zamyślenia wyrwało mnie pytanie mojego towarzysza, którego niestety nie dosłyszałam.
- Przepraszam, zamyśliłam się. O co pytałeś?
- Jakie wino preferujesz do kolacji.
- Ach, czerwone półsłodkie – powiedziałam, uśmiechając się i wysyłając mu przepraszające spojrzenie za moje gapiostwo.
- Więc poprosimy Bulgarien Rotwein.
- Oczywiście. A co państwo sobie życzą na kolację?
- Bello?
Dopiero teraz zauważyłam, że przede mną leży karta dań, więc wzięłam ją do ręki i zaczęłam przeglądać spis potraw. Wszystko brzmiało świetnie, choć część nazw widziałam pierwszy raz w życiu. Miałam ochotę na jakieś dziwne danie, ale bałam się późniejsze kompromitacji, więc zamówiłam coś bezpieczniejszego i do tego nie zbyt kosztownego.
- Ja poproszę kurczaka pieczonego w dwóch kawałkach.
- Dla mnie to samo.
Dziewczyna zapisała nasze zamówienie, po czym po cichu oddaliła się od stolika w stronę zaplecza. Po kilku minutach przyszła ponownie, żeby nalać nam wino, które potem postawiła na stole. Jasper uniósł kieliszek w moim kierunku na znak toastu i powiedział:
- Za dzisiejszy wieczór.
Uderzyłam swoim naczyniem w jego, powtarzając za nim słowa, po czym zanurzyłam usta w czerwonym winie, które smakowało wybitnie dobrze.
- Jesteś dzisiaj małomówna jak nigdy – zauważył, patrząc mi prosto w oczy.
- Przepraszam – powiedziałam kładąc dłoń na jego, która spoczywała na stoliku – nie chciałam psuć tego wieczoru. Po prostu się martwię trochę o przyjaciółkę.
- Coś jej się stało?
- Wyjechała prawie tydzień temu do rodziny i od tamtego czasu miałam od niej tylko jeden telefon. Nie wiem, co się dzieje.
- Może jest czymś zajęta? Zapewne nie zbyt często tam jeździ.
Pogładził wierzch mojej dłoni kciukiem, co było tak intensywnym i intymnym doznaniem, że momentalnie cofnęłam rękę opierając się o krzesło.
- Jej matka jest chora – szepnęłam, wbijając wzrok w wino stojące przede mną. Nie wiedziałam, dlaczego mu o tym mówię. Mogłam ugryźć się w język, zamiast zaczynać mu się zwierzać z wewnętrznych rozterek.
- Nie powinnaś się tak martwić, musi być teraz przy niej i nie ma głowy do dzwonienia. A jeśli tak bardzo się tym przejmujesz, to może tam pojedziesz? Wsparcie w takich chwilach zawsze jest mile widziane.
Już miałam się przyznać do tego, że w rezultacie nie mam pojęcia, gdzie jest jej rodzinny dom, ale uratowała mnie kelnerka. Przyniosła nasze danie, które pachniały wyśmienicie, a nad nimi nadal unosiła się delikatna para. Nie odezwałam się już ani słowem i w milczeniu zjedliśmy posiłek, po czym wypiliśmy kolejną lampkę wina, chyba już czwartą. Poczułam lekkie odprężenie i rozluźnienie, które musiał spowodować alkohol.
- Jak ty masz zamiar prowadzić, skoro pijesz? – zapytałam, bo dopiero teraz zorientowałam się, że przyjechaliśmy tutaj jego samochodem. Uśmiechnął się do mnie promiennie.
- Wrócimy taksówką, a rano przyjdę po samochód.
Nastała krępująca chwila ciszy. Nigdy nie lubiłam takich momentów, ponieważ moje policzki oblewają się czerwienią z zakłopotania. Wieczór zapowiadał się tak dobrze, a przez mój niewyparzony język go schrzaniłam. Po co ja w ogóle wspominałam o Alice? Zarówno ja, jak i on czujemy się niezręcznie. Z zamyślenia wyrwało mnie szuranie krzesłem, a po sekundzie przy moim boku stał już Jasper z wyciągniętą dłonią.
- Zatańczymy?
- Tutaj? Teraz?
- No tak, specjalnie wybrałam ten lokal. Dzisiaj jest wieczór tanga – powiedział z zadowoleniem i pociągnął mnie w górę.
- Chyba oszalałeś, ja w życiu tego nie tańczyłam. Z resztą nikt tego tutaj nie robi.
Byłam pewna swoich racji do momentu, aż pociągnął mnie w głąb lokalu i moim oczom ukazał się parkiet, na którym w rytm muzyki poruszały się z gracją pary.
- Nikt? – zapytał, chichocząc pod nosem.
Czy on naprawdę, aż tak bardzo chciał mnie skompromitować?
- Nie wydaje mi się, aby to był dobry pomysł.
- Nie przesadzaj, Bello. Dasz radę. Z resztą pasujesz tutaj jak nikt inny w tym stroju i z ta różą we włosach.
Chwycił mnie w talii i po sekundzie znajdowałam się w jego ramionach.
- No nie wiem, ja…- zaczęłam, ale położył mi palec na ustach.
- Nie ważne, co będziesz robić, bo i tak przyćmiewasz tutaj każdą kobietę swoją urodą. Nie bój się, poprowadzę cię.
Przestałam się sprzeciwiać i położyłam mu jedną rękę na barku a drugą wsunęłam w jego dłoń. Przycisnął nasze splecione palce do swojej piersi i zanurz twarz w moich włosach, a po chwili sunęliśmy w wolnym tempie po parkiecie. Zamknęłam powieki i pozwoliłam mu robić to, co wspaniale mu wychodziło - prowadzić. Muzyka z uderzenia na uderzenie stawała się coraz mocniejsza i agresywniejsza, a wraz z nią mój partner zaczął przyśpieszać.
Nie mogłam wyjść z podziwu, ten mężczyzna zadziwiał mnie na każdym kroku. Nigdy w życiu bym nie powiedziała, że potrafi tańczyć tango, i do tego, jeszcze w tak dobrym stylu. Był ideałem pod każdym względem, typowym mężczyzną, którego należy kochać. Ale pomiędzy tymi wszystkimi chaotycznymi myślami wkradła się jedna, siejąca ziarenko niepewności. Dlaczego pomimo naszej bliskości, nie odczuwam żadnego pożądania? Dlaczego ten mężczyzna tak bardzo mnie intryguje, ale nie pociąga w sposób w jaki bym oczekiwała? Czy ze mną jest coś nie tak?
Nie mogłam dłużej skupić na tym myśli, ponieważ zostałam wciągnięta w wir obrotów, od których zaczęło kręcić mi się w głowie. Mieszanka, alkoholu i tanga, nie była bezpieczna.
- Możemy odpocząć? – szepnęłam mu na ucho. Wydawał się być zdziwiony, ale tylko przytaknął odpowiadając:
- Dla ciebie wszystko.
Wróciliśmy do swojego stolika, na którym stały ponownie uzupełnione winem kieliszki. Choć nie czułam się za dobrze, chwyciłam alkohol w dłoń i wypiłam całość duszkiem, starając się ugasić pragnienie i suchość w gardle.
- Nie było tak źle, prawda? – Pytanie doleciało do moich uszu.
- Z takim partnerem nie mogło być inaczej, prawda?
Roześmiał się, po czym skinął na kelnera, aby poprosić o rachunek.
- Wychodzimy już? – Moja zdziwiona twarz musiała wyglądać komicznie, ponieważ zaczął się śmiać i kręcić głową.
- Chciałbym dzisiejszego wieczoru pokazać ci jeszcze jedno miejsce.
Uśmiechnęłam się, ochoczo przystając na tą propozycję. Po minucie przybyła do nas kelnerka z rachunkiem, a Jasper wsunął pieniądze za zakładkę i jej ją podał.
- Czy mógłbym także prosić o wezwanie dla nas taksówki?
- Oczywiście, panie Hale. Proszę jej oczekiwać w przeciągu pięciu minut.
- Dziękuję.
Ubraliśmy się i w niedługim czasie później, siedzieliśmy w ciepłym samochodzie. Przyglądałam się mijanym widokom - nigdy nie byłam w tej okolicy, a nazwa, jaką podał Jasper kierowcy, tym bardziej nic mi nie mówiła. Sam obiekt mojego zainteresowania postanowił jeszcze bardziej uczynić nasze spotkanie tajemniczym i moje prośby o zdradzenie mi jakichkolwiek szczegółów, spaliły już na samym początku.
- Jasper, chociaż mała wskazówka? – wyszeptałam chwytając go za dłoń i obracając całe swoje ciało w jego kierunku.
- Nie ma mowy, Bello. Zapomnij, nic ci nie powiem. – Na jego twarzy wykwitł przebiegły uśmiech i po chwili zaczął chichotać.
Lubiłam niespodzianki. Nie lubiłam niespodzianek. Lubiłam niespodzianki. Nie lubiłam niespodzianek. Nie mogłam się zdecydować, co jest prawdą. Z jednej strony czułam podniecenie tą całą tajemniczością wieczoru, a z drugiej moja irytacja narastała z minuty na minutę. Należałam do osób, które lubiły przygotować się na to, co miało nadejść, oczywiście nie zawsze, bo żyłam spontanicznie, ale wolałabym chyba wiedzieć gdzie mnie porywał ten przystojny blondyn. Spojrzałam na niego i dostrzegłam, że wpatruje się w nasze splecione palce, a z jego oczu płynęła niczym niezmącona czułość, gdy uniósł wzrok na moją twarz. Siedzieliśmy wpatrując się w siebie niczym zahipnotyzowani. Nie wiem ile czasu minęło, czy to były sekundy, minuty, godziny.. Jego spojrzenie nie krępowało mnie, a wręcz przeciwnie w pewien sposób rozluźniało, pozwalając się odprężyć.
- Jesteśmy na miejscu – oznajmił nam kierowca.
- Dobrze, dziękujemy. Proszę wyłączyć samochód i na nas zaczekać.
- To będzie dodatkowa opłata, proszę pana.
- Tak zdaję sobie sprawę z tego. Niech pan zaczeka - odpowiedział Jasper, po czym wysiadł, obszedł cały samochód na około i otworzył mi drzwi.
Chwyciłam jego wyciągnięta dłoń i pozwoliłam się poprowadzić przez wąską ścieżkę w głąb ogarniającej nas ciemności. Minęliśmy kilka drzew i po chwili moim oczom ukazała się polana. Poczułam jak Jazz zwalnia kroku, by dać mi chwilę na ogarnięcie tego wspaniałego widoku.
Staliśmy na wzgórzu, z którego roztaczała się przepiękna panorama Sacramento. Ulice, domy, wieżowce – wszystko było oświetlone przez delikatne smugi świateł, samochody mknęły po szosach, ludzie sunęli wolno grupkami po głównych ulicach, a my staliśmy i obserwowaliśmy to wszystko. Byłam zachwycona, gdyż nigdy nie byłam w tym miejscu i nawet nie zdawałam sobie sprawy z jego istnienia.
Poczułam jak Jasper staje za moimi plecami i obejmując mnie w pasie, splata palce na moim brzuchu i delikatnie przyciska mnie do siebie. Westchnęłam cicho, opierając głowę na jego piersi i wciąż wpatrując się w tętniące nocnym życiem miasto. Było mi dobrze, czułam się bezpiecznie i wiedziałam, że tu i teraz nic mi nie grozi.
- Tutaj jest pięknie – powiedziałam przyciszonym głosem, wiedząc, że on i tak mnie usłyszy.
- Wiem, przyjechaliśmy tutaj, bo piękno tego widoku jest prawie równie niesamowite jak ty.
- Nie pleć bzdur Jasper..
- Nie plotę, przecież mówię, że prawie tak niesamowite jak ty. Z twoją urodą nic nie może się równać – wyszeptał wprost do mojego ucha, posyłając powiew ciepłego oddechu na mój kark. Wciągnęłam powietrze głęboko do płuc, przymykając powieki i ciesząc się tą delikatną pieszczotą, a jednocześnie czując jak moje ciało odpowiada na to sygnałami. Skóra pod sukienką w miejscu, gdzie spoczywały jego dłonie zaczynała płonąć, a wzdłuż kręgosłupa przebiegł dreszcz podniecenia.
Wyprostowałam się i powoli odwróciłam się przyciskając piersi do jego klatki piersiowej oraz wsuwając dłonie w jego związane włosy. Był przystojny, hipnotyzujący, czuły, szarmancki.. Idealny. Czy w ogóle ktoś taki miał prawo istnieć?
Przesunął dłonie układając je nad moim pośladkami i delikatnie masował skórę przez materiał, sprawiając, że jeszcze bardziej pragnęłam go poczuć, zasmakować jego ust – wydatnych, lekko rozchylonych, z których wydobywał się płytki, przyśpieszony oddech. Dzieliły nas od siebie milimetry, a jego uporczywy wzrok spoczywał na moich wargach próbując je zahipnotyzować, aby się przysunęły, dały mu lepszy dostęp, pozwoliły tchnąć swój oddech wewnątrz nich.
Delikatnie, przymykając powieki, potarłam nosem o jego policzek wciągając upajający zapach jego perfum, który mnie obezwładniał i odbierał zdolność logicznego myślenia.
Jedyną rzeczą, jaką pragnęłam były jego usta. Chciałam sprawdzić czy są takie delikatne i czułe jak on sam, czy są tym, czego poszukiwałam od lat..
Napięcie między nami wzrastało nieokiełznanie szybko, z sekundy na sekundę zagęszczając się jeszcze bardziej. Przejechałam językiem po ustach, by stały się wilgotniejsze w oczekiwaniu na to, co miało się zdarzyć. I wtedy Jasper delikatnie nachylił głowę pozwalając jego wargom napotkać moje, spragnione i gotowe na pieszczoty. Chwycił moją dolną wargę między swoje i delikatnie ją pociągnął, drażniąc się ze mną. Nie miał pojęcia, co czyni. Naparłam na niego mocno przyciskając nasze usta do siebie i przejechałam czubkiem języka po jego wargach, niemo prosząc o wstęp, o pozwolenie na poczucie i posmakowanie go dostatecznie. Poczułam jak otwiera się dla mnie i delikatnie splata nasze języki w namiętnym tańcu. Przez moment czułam się jakbym unosiła się albo dryfowała po nieprzeniknionych przestworzach. Gdy oddawał moje pocałunki z taka samą agresywnością, jaką ja w nie wplatałam, poczułam jego dłonie zaciskające się na moich pośladkach i mocno je ugniatające. Byłam stęskniona pocałunków i dotyku męskiego ciała przy moim, jednak coś było nie tak.
Zdjęłam gumkę podtrzymującą jego faliste włosy i rozczochrałam je palcami, nie przestając go całować. Gdy pierwsze wrażenie minęło a rozsadzająca rządza po części została zaspokojona ogarnął mnie niepokój. Czułam jego męskie ciało przy mnie, jego dłonie na mnie, jego usta przy moich, jego język spleciony z moim, jego ewidentny stan podniecenia na moim brzuchu.. ale nie czułam nieposkromionego pożądania, ognia spalającego moją duszę i namiętności, jaką ofiarował mi Edward. Tak, Edward.. Pomimo wszystkiego, co wyzwalał we mnie Jasper, między nami nie można było dostrzec tej iskry, która spalałaby nas, gdybyśmy spróbowali się od siebie odsunąć.
Romantyczna bańka, jaką się otoczyliśmy w ciągu ostatnich minut właśnie prysła, bez możliwości ponownego odnowienia się. Jasper nie był Edwardem. Stwierdzenie tego nie zajęło mi długo, on nie okazał się księciem z bajki na białym rumaku, i choć wciąż postrzegałam go jako mężczyznę idealnego, miał jedną jedyną wadę – to nie jego pożądałam całą sobą, to nie jego rozpaczliwie potrzebowało moje ciało.
W pewnym momencie przestałam odczuwać jakiekolwiek podniecenie, a moje usta poruszały się sprawnie przy jego, niczym automat, zaprogramowany na oddawanie pieszczoty.. Ale nie mogłam tak tego robić! Wiedziałam, że dla Jaspera jestem kimś ważnym, a pomimo wszystko zdecydowanie to czułam na moim brzuchu. Może nawet, jeśli nie moja osobowość go przyciągnęła to z pewnością pragnęło mnie jego ciało.
Musiałam to przerwać jak najszybciej, nie raniąc go jeszcze bardziej, niż musiałam.
Nagle znieruchomiałam i odchyliłam się delikatnie od niego, kładąc dłonie na jego piersi i spuszczając głowę w akcie zawstydzenia. Spojrzał na mnie, a ja trwałam w bezruchu, nie mogąc wypowiedzieć ani jednego słowa. Miałam mu powiedzieć wprost: Jasper uwielbiam cię, ale chce się przespać z kimś innym. Nie byłam tak okrutnym człowiekiem.
Słyszałam jego przyśpieszony oddech tuż za moim uchem i czułam pod palcami rytmicznie unoszącą się klatkę piersiową. Uniosłam głowę, aby spojrzeć mu w oczy i wtedy musiał dostrzec w moim wzroku to, co próbowałam ukryć jak najgłębiej – wstyd i niechęć.
- Bello.. – Wymówił starannie moje imię i zakrył mój policzek swoją dłonią. - .. Bello. Co się stało?
To było ostatnie pytanie, jakie chciałam usłyszeć w tym momencie, bo tak naprawdę sama nie byłam w stanie określić tego, co się stało i z czym przyszło mi się zmierzyć.
- Zrobiłem coś nie tak? – zapytał zmieszany, nie spuszczając ze mnie wzroku. Opuściłam głowę i pokręciłam nią przecząco, nie wiedząc, co mam mu odpowiedzieć. Każda wymówka, jaką mogłam mu zaoferować była absurdalna.
- Nie, przepraszam. Jesteś cudowny, naprawdę. Tylko ja… nie mogę, przepraszam.
- Dobrze, rozumiem – powiedział, i po chwili wypuścił mnie z objęć. – Chcesz już iść?
Skrzyżowałam ręce na piersiach i przytaknęłam. W ciszy poszliśmy do taksówki, która wciąż na nas czekała. Otworzył mi drzwi, czekając aż wygodnie się umiejscowię, po czym obszedł samochód i zajął swoje miejsce.
Atmosfera między nami była napięta i krepująca. Przez całą powrotną drogę nie odrywałam wzroku od szyby. Cholera! Co się ze mną działo? Dlaczego niczego nie poczułam? Dlaczego? I do tego zraniłam mężczyznę, któremu ewidentnie na mnie zależało albo przynajmniej na moim ciele. Od początku podróży czułam jego wzrok na sobie, ale się nie odwróciłam, nie byłam w stanie. Wieczór był fantastyczny – kolacja, taniec, skarpa – a na końcu takie rozczarowanie, bolesny upadek, niewdzięczna rzeczywistość, odrzucenie. Jak miałam mu to wytłumaczyć, przeprosić…
Dojechaliśmy pod akademiki i za nim kierowca zdążył się całkowicie zatrzymać, ja już otwierałam swoje drzwi. Chciałam uciec, schować się, zapaść pod ziemię – nie wiem, nagle zniknąć.
Rzuciłam przytłumione ‘Dobranoc i dziękuję’ przez ramię i wyszłam z taksówki. Szybko zmierzałam w stronę bramy, gdy nagle usłyszałam trzaśnięcie drzwi i pośpieszne kroki za plecami. Zamarłam niczym posąg czując na ramionach ciepłe dłonie Jaspera.
- Bello, ja… - Nie wiedział, co powiedzieć. – Nie wiem, co się stało. Wieczór był cudowny, ty jesteś cudowna. Jeśli to moja wina… to przepraszam.
- Nie przepraszaj, mówiłam ci, że to nie twoja wina – szepnęłam nie odwracając się w jego stronę. Jedyną rzeczą, jaką teraz mogłabym uczynić było odrzucenie jego, siebie, nas.
- Rozumiem. Może po prostu zapomnijmy o tym pocałunku? Nie chcę przez jedno niedomówienie stracić twojej przyjaźni.
- Zapomnijmy. Tak będzie lepiej. – Westchnęłam opuszczając głowę. – Dziękuję za miły wieczór, przyjacielu.
Po tych słowach szarpnęłam za drzwi i weszłam na akademicki korytarz. Nie wiem, kiedy samochód odjechał, ani jak znalazłam się w swoim mieszkaniu. Jedyne, co czułam to przytłaczające poczucie winy, za to, że zraniłam niesamowitego mężczyznę.

~~

Jechałam mocno przytulona do czarnej skóry mojego wybawcy na motorze. Szmaragdowy kask zasłaniał mu twarz skierowaną na drogę. Czułam wiatr we włosach, które swobodnie wirowały za moim plecami, gdy motor przybierał na prędkości. Lekkość towarzysząca mi podczas tej przejażdżki dawała radość. Mocniej ścisnęłam kierowcę i wtuliłam twarz w jego plecy. Było mi naprawdę dobrze.
Z tego stanu nieświadomej wolności wyrwał mnie dźwięk budzika. Na moich ustach wykwitł uśmiech na wspomnienie snu, jednak zaraz został on zamieniony w grymas bólu. Po niedawno odczuwanej błogości nic nie pozostało, a moja czaszka zaczynała intensywnie pulsować. Znowu migrena, miałam dosyć takiego stanu, ostatnimi czasy zdarzał mi się coraz częściej.
Rozkopałam kołdrę i podnosząc się powoli z łóżka podążyłam w stronę kuchni. Stając przed otwartą lodówką, ziewnęłam przeciągle i zakodowałam sobie w głowie, że muszę zrobić zakupy, żeby nie umrzeć z głodu. Dopiero teraz uderzyła we mnie myśl, jak wiele w naszym mieszkaniu robiła Alice. Nigdy nie musiałam się zajmować takimi rzeczami jak uzupełnienie zapasów, ponieważ zawsze wszystkiego było pod dostatkiem, właśnie dzięki niej. Skąd ona brała tyle siły i energii na to wszystko?
Chwyciłam w dłoń karton z sokiem kaktusowym, ale niestety okazał się pusty, więc od razu wrzuciłam go do kosza na śmieci. Przejrzałam nikłą zawartość reszty półeczek i znalazłam odrobinę mleka na dnie butelki. Popiłam nim mocne proszki przeciwbólowe i udałam się do łazienki, żeby przygotować się na dzisiejsze zajęcia, ponieważ dzień zapowiadał się na dosyć długi i męczący.
Po orzeźwiającym prysznicu i szybkim makijażu, upięłam włosy wysoko związując je w kucyk i ubrałam jeansy wraz z kwiecistą tuniką. Po raz ostatni spojrzałam w lustro i chwytając torbę w dłoń wyszłam na zajęcia.
Dotarłam na miejsce równo z rozpoczęciem wykładów. Gdy weszłam do sali uderzył we mnie widok zajętego miejsca Alice. Już zdążyłam przywyknąć, że jest ono puste, tak samo jak puste było moje mieszkanie, ale miałam świadomość, że za niedługo ona powróci. Dzisiaj na jej krześle spoczywała piękność o rudych włosach, Candy. W sumie nie miałam nic przeciwko, ale poczułam lekkie ukucie w piersi na ten obraz. Nagle dziewczyna, jakby wyczuła mnie instynktownie obróciła się i pomachała dłonią, aby mnie pośpieszyć. Uśmiechnęłam się i pośpiesznie ruszyłam w jej kierunku.
- Hej - przywitałam się zajmując moje stałe miejsce.
- Dzień dobry - Powiedziała radośnie, ciesząc się na mój widok. - myślałam już, że będę musiała sama przetrwać te zajęcia.
- Spokojnie, jestem zawsze... no prawie zawsze.
Zaśmiałyśmy się obie na moje słowa. Poczułam jak dotknęła zimną ręką mojego ramienia. Chyba będę musiała się przyzwyczaić do jej nawyków, bo raczej z nimi nie wygram. Intrygował mnie jej sposób bycia. Potrafiła być na prawdę miła i z każdym dniem nabierałam coraz większej ochoty na poznanie jej.
- Pomyślałam, że mogłybyśmy się lepiej poznać, bo jesteś sympatyczną osobą - powiedziała, wpatrując się we mnie swoimi czekoladowymi oczami. Przeszedł mnie dreszcz jak zawsze, gdy jej głębokie spojrzenie koncentrowało się na mnie. Odcień mocnej czekolady bił z jej tęczówek i wtedy uderzyła mnie myśl, że są one idealnym odbiciem moich własnych. Tak samo ciemne i przenikliwe, z błyszczącą iskierką w rogu - w sumie nigdy nie spotkałam kogoś o identycznych oczach jak moje. Nawet oczy mojej matki, nie miały takiej samej barwy i intensywności, a o zielonookim ojcu nie wspominając.
- Czytasz mi w myślach - powiedziałam, klepiąc ją po udzie. - A gdzie twój mężczyzna?
- Usiadł z przodu - wskazała dłonią na pierwsze rzędy - z nowymi kumplami. Doszedł do wniosku, że ma już dość mojego towarzystwa i musi stać się bardziej 'męski'.
Roześmiałyśmy się z tego, co powiedziała, ale po chwili już spokojnie spoglądałyśmy w nasze notesy. Profesor tłumaczył coś, o czym nie miałam pojęcia, a minuty ciągnęły się w nieskończoność. Głowa znów zaczynała mnie boleć i z każdą sekundą popadałam w coraz to gorszy humor. Na złość krople deszczu zaczęły mocno dudnić w szyby sali, jednocząc się z moim nastrojem. Zanim zajęcia dobiegły końca na dworze rozszalała się burza, wiatr dmuchał niemiłosiernie we wszystkie strony a błyskawice agresywnie rozcinały granatowe niebo.
Nagle poczułam na swoich ramionach czyjąś ciężką dłoń. Szybko odwróciłam głowę i dostrzegłam czarne loczki i ciepły uśmiech na twarzy mojego przyjaciela.
- Jak tam, maleńka? – zapytał Em, przyciskając mnie do siebie w niedźwiedzim uścisku.
- Oprócz tego, że właśnie zgniatasz moje żebra, to nic ciekawego – wykrztusiłam, czując, że zaczyna mi brakować powietrza. Roześmiał się głośno, po czym wypuścił mnie z silnego objęcia i nałożył mi na ramiona swoją bluzę.
- Czyli po staremu? Więc, co powiesz na ciepłą czekoladę i dobry film?
- Brzmi doskonale.
- Też tak właśnie myślałam. W takim razie, zabieraj swój kościsty tyłek, skarbie, zanim rozpęta się tutaj prawdziwa zagłada ludzkości.
- Mój tyłek wcale nie jest kościsty! Wiec radziłabym ci to odwołać!
- Nie ma mowy. Dobrze wiem, o czym mówię – krzyknął do mnie, już biegnąc w stronę swojego samochodu. Pokręciłam z niedowierzaniem głową, po czym ubrałam kaptur na głowę i pobiegłam za nim.
Pół godziny później siedzieliśmy u niego w pokoju, z kubkami gorącej czekolady w dłoniach i oglądaliśmy jedną z tych głupawych komedii, które tak kochaliśmy. Zupełnie jak dawniej, nie martwiąc się o nic. I na pewno nie myśląc o tym, że burza za oknem zapowiada nadejście czegoś więcej, niż tylko deszczu.

APOV

Cofnęłam się w najbardziej zaciemnioną i oddaloną część pokoju, wpatrując się martwym wzrokiem w dwa bezwładne ciała rozciągające się przede mną. Co zrobiłam? Co zrobiłam? CO JA ZROBIŁAM?! Myśli odbijały się wewnątrz mnie jak bumerang, aby po chwili powrócić i uderzyć jeszcze gwałtowniej.
Nie zdawałam sobie nawet sprawy z tego, że plecami miażdżyłam ścianę, do momentu aż biały tynk pokrył moje stopy. Z przestrachem odwróciłam się i ogarnęłam spojrzeniem wgniecenie, jakie bezwiednie zrobiłam. Nie poczułam ani przez moment, abym wbijała się w ścianę. Wszystko było tak nie prawdopodobne, że nie byłam w stanie uwierzyć w to, co wydarzyło się kilka minut wcześniej.
Przeniosłam wzrok na swoje ofiary. Stały się one moimi gwoźdźmi do trumny, w której i tak już dawno się znajdowałam. Zakryłam twarz dłońmi i odwróciłam się plecami do ciał, które napawały mnie teraz obrzydzeniem do samej siebie, do tej części mnie, która miała prawo głosu podczas tej masakry…
Czułam jak ludzka krew rozprzestrzenia się po moi ciele, dając siłę, jakiej dawno nie miałam i wyostrzając moje zmysły, jeszcze mocniej niż dotychczas. Słyszałam każdy szelest, który został wytworzony w promieniu kilometra ode mnie, każdy szmer gałęzi w lesie. LAS. Moje zbawienie. Musiałam uciec, otępić zmysły, przytłumić zwierzęcość, która się we mnie obudziła, odnaleźć znów siebie…
Trzy sekundy później biegłam na oślep przez ciemny las, zostawiając za sobą jedynie uchylone okno w pokoju i powiewającą w nim firankę. Moc, jaka wpłynęła we mnie wraz z życiodajną cieczą pozwoliła mi biec tak szybko, jak do tej pory nie byłam w stanie. Oszołomiona tym spostrzeżeniem, nagle zatrzymałam się, chwytając oburącz cienkie drzewo przede mną, które złamało się jak zapałka.
Trasa jaką pokonałam pozwoliła mi na chwilę się uspokoić, choć i tak czułam przemożne pragnienie ponownego zatopienia kłów, w czyjejś kremowej szyi. To było złe! Te myśli były okrutne! Ja byłam zła, okrutna i odrażająca. Nagle poczułam wszechogarniające mnie obrzydzenie do czynów jakie zrobiłam.
Jak mogłam komuś odebrać życie, zdecydować się na bycie jego katem, patrzeć mu w oczy, widzieć jego przerażenie i nie umieć się powstrzymać… Jak mogłam?
Nie mogłam liczyć na żadne usprawiedliwienie. Nawet to, że jestem wampirem i zabijanie leży w mojej naturze, nie było wystarczające, bym pozbyła się wstydu i wyrzutów sumienia.
Byłam potworem i już chyba nigdy nie ucieknę od własnego przeznaczenia.
Nagle usłyszałam szelest za sobą i gwałtownie, w ułamku sekundy, obróciłam się. Moim oczom ukazała się młoda sarna nieśmiało spoglądająca zza zarośli w moją stronę. Widać było jej strach, lecz ciekawość musiała wziąć górę nad nim, skoro zdecydowała się podejść, aż tak blisko – dzieliło nas zaledwie kilkanaście metrów.
Wciągnęłam głęboko w płuca dużą ilość powietrza, rozpoznając w nim jej zapach – aromat wierzby i miodu w jednym. Normalnie w przeciągu trzech sekund rzuciłabym się na nią i pozbawiałabym jej ostatnich tchnień życia, ale dzisiaj, tej nocy…
Czułam się zaspokojona, po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat. W moim gardle nie było ognia, w ustach nie wytwarzał się jad, w umyśle nie zapalała się lampka z napisem pożywienie. Byłam całkowicie syta…
Ale czy to było warte tego moralnego ciężaru? Brzemienia, które po raz kolejny wzięłam na swoje ramiona? Wyrzutów, które będą mnie prześladować do końca mojego istnienia? Obrzydzenia, które będę czuć, gdy tylko spojrzę w lustro? Czy to było tego warte?!


~~
I jak? Mam nadzieję, że żadna siekiera w moją stronę nie poleci
Very Happy

EDIT: Zapomniałabym :) Jeśli wśród moich czytelniczek są jakieś maniaczki grafiki :) To ogłaszam konkurs na nowy baner do La Rosa Negra, koncepcja dowolna :)
Nagrodą będzie... a to się dowiecie w odpowiednim czasie. Można kontaktować się ze mną przez PW, wtedy podam mejla. Z góry dziękuję za uwagę :)

Pozdrawiam, Kith [ wstręciuch leniwiec :) ]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kithira dnia Pon 19:25, 19 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
belongs_to_cullens
Wilkołak



Dołączył: 27 Sty 2010
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 20:35, 19 Kwi 2010 Powrót do góry

W związku z tym, że przeczytałam całego ff dziś, mam wrażenie, że ten rozdział trochę zwalnia. Ale cieszę się, że jest, bo mam nadzieję, że to oznacza, że wróciłaś do tego opowiadania. Wróciłaś?

Chciałabym, ponieważ jestem bardzo ciekawa, jak potoczą się losy bohaterów. Czy Alice wróci do przyjaciół? No i co z EDWARDEM?:))

Czytało się dobrze i płynnie, błędów nie widziałam. Weny życzę!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
villemo
Wilkołak



Dołączył: 29 Sie 2009
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: wzgórze czarownic

PostWysłany: Pon 20:55, 19 Kwi 2010 Powrót do góry

Obiecałam, że przeczytam i udało mi się:D Przyznam szczerze, że obrót spraw mnie zaskoczył tzn mam na myśli tą historię z Jasperem, kolacja, tango itd. No cóż Bella się zapędziła. Ogólnie podobało mi się, ale nie powaliło na kolana (jestem szczera). Akcja zwolniła, ale to normalne, odczucia Belli są ważne, ale brakuje mi czegoś... chyba Edwarda. Tęsknie za nim. Crying or Very sad Mimo wszystko Emmet jest dla mnie bombowy i cudowny.
Wiem, że mój komentarz mało wnosi, ale jakoś mam pustkę przez tę tęsknotę. Pozostaje mi czekać na ciąg dalszy.
Pozdrawiam,
Villemo


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez villemo dnia Śro 19:23, 21 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
paulinka111b
Nowonarodzony



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Idrisu;)

PostWysłany: Wto 19:33, 20 Kwi 2010 Powrót do góry

AAAAAA!!!!!!!! KOCHAM CIĘ!!!Wink
Wreszczie.Się.Doczekałam. JupiiiiXD
Choć inne "fanki" się wykruszyły ja pozostaje wierna. Rozdział oczywiście super ( no jakżeby inaczej;) Bardzo spodobał mi się opis randki Belli i Jaspera. (poczułam się jakbym tam była) Łap wenę i pisz dalej:)
Życzę połamania długopisu na maturze;)
Pozdrawiam Paula:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Beatriz
Nowonarodzony



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Gwiazd.

PostWysłany: Wto 20:01, 20 Kwi 2010 Powrót do góry

To może ja też wpadnę. Gościnnie betowałam, więc jeśli coś złapiecie, to do mnie :) Ale apropos tekstu - fakt, że mamy szansę go przeczytać po tak długim czasie trochę nas wybija. Chodzi mi o to, że czytelnik może stracić - jak już wcześniej było mówione- wątek i może pogubić się w treści... Chociaż może nie. W sumie oceniam ten rozdział dobrze i biorę poprawkę przez czas. Akcja co prawda trochę zwalnia, ale nadal całość jest utrzymana w Twoim stylu, więc nie straciłaś ani weny (mam nadzieję) ani oryginalności.
Ja jestem na tak, więc chyba przechodzisz do kolejnego etapu :)

Szczerze oddana Bea :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kju
Dobry wampir



Dołączył: 15 Mar 2010
Posty: 836
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 20:32, 20 Kwi 2010 Powrót do góry

w koncu sie dopisuje
musialam przeczytac jednak calosc od poczatku, umknelo mi wiele szczegolow
podoba mi sie duzo rzeczy, to ze Edward nie wkracza od pierwszego odcinka i nie ciagnie sie przez kolejne(choc nie ukrywam jestem ciekawa, w ktorym momencie sie znow pojawi, czy jako hero czy moze wrog Wink ), zaaranzowanie bliszkiej zazylosci z Jasperem, ukazanie Alice nie jako slodkiej, ulozonej dziewczynki, a kobietey z rozterkami ze smutna przeszloscia i straszna terazniejszoscia, wiele jest jej przemyslen, emocji, duzo nowych postaci, watkow, rozbudowanych, ciekawych trzeba dodac
Bella tez ma mroczna przeszlosc, podoba mi sie, ze Jasperowi powiedziala, ze nie moze liczyc na zwiazek, zadziwia mnie z kolei jej relacja z Carlisle'm, prowokuje go no Wink
piszesz duzo, ciekawie, tekst jest spojny, zazdroszcze dojrzalosci literackiej, masz talent dziewczyno Smile

czekam, naprawde czekam na kolejne czesci, mam nadzieje, ze matura i zwiazane z nia emocje nie kaza nam, czytelnikom czekac dlugo

zycze Weny oraz powodzenia!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kithira
Wilkołak



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Any Other World

PostWysłany: Śro 15:35, 21 Kwi 2010 Powrót do góry

Ekheemm...
Ponad 500 wejść i tylko 5 komentarzy. Przelicznik 1/100 osób się wypowiedziało. Jestem szczerze zszokowana... Drodzy użytkownicy, demotywujecie jak cholera. Nie oczekiwałam cudów, ale chociaż kilka słów od większości ludzi, którzy tutaj przyszli.
Wiem sama sobie zawiniłam, nie robiąc aktualizacji przez wiele miesięcy, ale taki miałam okres w życiu, że nie mogłam.
Zasmucił mnie fakt, że jeśli ktoś przeczyta to nie może napisać kilka słów. Podobało się ? Powiedz co Ci się podobało. Nie podobało się? Nakieruj mnie co zrobiłam źle.
Teraz już sama nie wiem czy ciągnąć to dalej... Choć w nawyku mam nie porzucać swoich dzieciątek.

Co do opinii, że akcja zwolniła: Owszem i jestem tego świadoma. Ale ten rozdział miał uświadomić Belli co czuje i przede wszystkim do kogo.
kju, beatriz, paulinka111b, villemo, belongs_to_cullens dziękuję za te kilka słów, jestem niezmiernie wdzięczna :)

A co do Edwarda, jeśli pojawią się kolejne rozdziały to i on się pojawi, bez obaw :)

Pozdrawiam, smutna Kith.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kju
Dobry wampir



Dołączył: 15 Mar 2010
Posty: 836
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 18:53, 21 Kwi 2010 Powrót do góry

Kith chyba za powaznie odbierasz te cyferki Wink, ja przypominalam sobie calosc,, wiec przynajmniej 10 odslon bylo moich Wink wiem, ze komentarze badz tez ich brak moze demotywowac, ale cierpliwosci kochana, rozdzial wisi dopiero 2 dni, a przerwa byla nieco.. dluzsza, to taki kubelek zimnej wody i nie pozwol aby te cyfry odebraly Ci chec i Wene :)
wiecej radosci Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bugsbany
Wilkołak



Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 20:40, 21 Kwi 2010 Powrót do góry

Kith, słonko ty moje, padam na kolana przed Tobą abyś nie porzucałą swojego opowiadania. To, że jest tak mało komentarzy jeszcze nic nie znaczy.....Twoi wierni czytelnicy na pewno powrócą, tylko pozwól aby sobie przypomnieli o co chodziło:D Trochę długa przerwa była pomiędzy rozdziałami. Przyznam się bez bicia, że sama musiałam od poczatku przeczytać ten ff bo mam dobra pamięć ale krótką:D
Jeżeli chodzi o sam rozdział....umieram z tęsknoty za Edwardem, ale dzięki temu, że go brak to Bella uświadomiła sobie, że Jasper to tylko przyjaciel, nikt więcej, że nie ma tego czegoś pomiędzy nimi:D Cieszy mnie to ogromnie...lubię Jaspera, ale należę do teamu Edwarda:D
Biedna Alice... mam nadzieję, że się otrząsnie i powróci do dawnego życia:D
Trzymaj się cieplutko i nie trać chęci do dalszego pisania, pozdrawiam Bugsbany


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
nieznana
Zły wampir



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca

PostWysłany: Śro 21:13, 21 Kwi 2010 Powrót do góry

Dziewczyno, nawet nie wiesz, ile ja się naczekałam, by przeczytać ten rozdział! Tak mnie zaciekawiłaś, szczególnie PW Alice, że teraz powinnam Cię ochrzanić za TAK długą przerwę!

Ale wracając do rozdziału, bo tutaj głównie o niego się rozchodzi, to powiem, że lekko się zawiodłam. Brakło mi w nim czegoś, sama nie wiem. Ale pamiętam, że w poprzednich rozdziałach potrafiłaś strasznie mnie zafascynować, wciągnąć w swoje opowiadanie, historię, którą opisujesz, ale tym razem nie byłam tak bardzo podekscytowana? Nie wiem, czy to dobre słowo. W każdym bądź razie zabrakło mi trochę emocji i tego napięcia. Rozdział, jak już wcześniej zauważyli, był tylko takim "przejściowym" i miał zbudować napięcie. Oczywiście wypełnił swoją rolę, bo jestem coraz bardziej ciekawa dalszych losów dziewczyn, a w szczególności Alice, ale po tym Twoim zapewnieniu, że planujesz również PW Edwarda, to już wgl mnie zaciekawiłaś.

Jednak mam do Ciebie prośbę, bo jak sama zauważyłaś pod rozdziałem jest mało komentarzy. Wina leży tu po obu stronach, ponieważ inni, z tego co zaobserwowałam, coraz mniej wypisują swoje opinie na dany temat. A jak już to robią, to jest to coś typu: "Świetne ff! Lubię Twoją Bellę. Kiedy następny?". Dla mnie to nie jest komentarz, a przynajmniej nie konstruktywny, który pomoże pisarce ;] Ty również zawaliłaś trochę sprawę, że po takim czasie dodałaś rozdział, większość zapomniała już, co była we wcześniejszym, ja osobiście musiałam go po raz druji przeczytać, by sobie przypomnieć.

Ale odbiegamy od tematu. Dobrze, że beta jest chwilowa, bo może sama nie jestem najlepszą betą, ale wyłapałam mnóstwo niedociągnięć, które były aż śmieszne. Sam głupi wielokropek nie posiadał 3 kropek, a 2. Przecież to taki banalny błąd ;]

Teraz coś o postaciach.
Alice - mało i to strasznie. Ta postać mnie najbardziej intryguje w La Rosa Negra, a w szczególności teraz, gdy zabiła dwie osoby, w tym swojego chłopaka. I tutaj stanowczo za mało. Bardziej skupiłaś się na wątku Belli i jego rozbudowałaś, a Alice dorzuciłaś by coś sobie tam było. Nic nowego nie wniosłaś. Ale patrząc na całość, to muszę Ci przyznać jeden bardzo duży plus: nie idealizujesz wampirów! Owszem zmieniłaś ich cechy, by ułatwić lekko życie, ale nie zrobiłaś jednego, bardzo popularnego i karygodnego błędu przypisania im niesamowitej kontroli! Jak czytam ff, a robię to coraz rzadziej, i gdy widzę, że wampir zadaje się na luzie z ludźmi, całuje, nie czuje pragnienia i nie chce ich zabić, to mnie krewa zalewa, bo to nie w tym rzecz! Wampiry nie powinny być tak kuszące! Przecież i tak mają już niezmierzoną listę samych pozytywów! Po co dodawać do tego kontrolę? Te pragnienie właśnie pokazuje, że Twoja Alice naprawdę jest wampirem! Wystarczy, że poczuje krew i już szaleję, jest jej ciężko w większej grupie ludzi i na pewno jedno mieszkanie z Bellą, dużo ją kosztuje. Dlatego tak bardzo lubię tę postać.

Bella - cóż, tu mam mieszane uczucia, bo Jasper, a szczególnie takiego jak przedstawiłaś, wydawał się wręcz dla niej, nie zapominajmy, że była przedstawiana zawsze jako romantyczka i tę cechę jej zostawiłaś, stworzony! Jestem przekonana, że gdyby nie zasmakowała Edwarda, to byłoby im cudownie! Ale jak to się mówi, zakazany owoc smakuje najlepiej, a tutaj takim zakazanym owocem jest Edward ;] Przemycasz go w pewnych momentach, przeplatasz ich spojrzenia, ale nie na długo. On robi za taki lekki dodatek, by zaintrygować i pobudzić czytelnika ;]

Nowa wampirza rodzinka. Coś mi mówi, że ta laska ma talent Ara, dlatego ją ciągle dotyka, ale nie jestem tego pewna w 100% i to takie moje przypuszczenie.

Już pożyczono Ci weny, ale ja pożyczę czasu, bo sama z doświadczenia wiem, że jak znajdzie się czas, to i wena się złapie, jeśli chce ;] Tylko gorzej ze znalezieniem czasu xD

Pozdrawiam,
nz.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez nieznana dnia Śro 21:18, 21 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
belongs_to_cullens
Wilkołak



Dołączył: 27 Sty 2010
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 10:30, 22 Kwi 2010 Powrót do góry

Nie zniechęcaj się, proszę i pisz, pisz!! robisz to cudownie, trzymasz w napięciu, zaskakujesz, wkręcasz śrubę w mózg:)) Pamiętaj, że masz tu wiernych czytelników (mnie napewno i sądzę, że nie tylko :).

Pisząc tak intrygującą historię nosisz teraz na sobie odpowiedzialność za mój umysł, który wiele czasu poświęca rozmyślaniom o tym, co jeszcze się wydarzy? Co będzie z Alice? Czy ujarzmi swoją naturę tak, by móc wrócić? No i Edward:) Czy pojawi się na dłużej, czy nie? Co będzie z Jasperem? Bo gdy Alice zobaczyła go w swojej wizji, to była nim zaintrygowana? Jaką rolę odegra Victoria? Czy jest postacią pozytywną? Czy też będzie zagrożeniem? Czy Emmett pozna Rose?:)

Czekam więc na ciąg dalszy:) i pozdrawiam:)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez belongs_to_cullens dnia Czw 10:30, 22 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
frill
Człowiek



Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: miasto spotkań

PostWysłany: Czw 10:54, 22 Kwi 2010 Powrót do góry

Skomentuję i ja, a co. Jako że jestem stałą betą tego opowiadania o okrutnym deficycie czasu, wypowiem się na początku o błędach w tekście. Aż nie wiem od czego zacząć. Braków przecinków w odpowiednich miejscach nie byłam w stanie zliczyć, najwięcej ich nie pojawiało się w zdaniach typu: "Oglądając telewizję, paliłam papierosa". Opisując jakiś przedmiot kilkoma przymiotnikami, oddziela się je przecinkiem - tego również brakowało. Wiele razy przecinki pojawiały się tam, gdzie nie trzeba. Zauważyłam również niedociągnięcia typu: Bella położył, woń sprawiał. Brakowało ogonków, masowe powtórzenia, których można było łatwo uniknąć, łącząc dwa zdania w jedno.
Jeśli chodzi o styl, to wciąż widać, że to Ty:) rozdział długi, co sobie cenię. Nie rozumiem trochę zachowania Belli, bo Jasper się jej podobał albo nie przed wspólnym wyjściem, dlatego analizując te dwie możliwości, w obu przypadkach jak dla mnie jej zachowanie wydaje się nielogiczne. Bo: skoro jej się podobał jako mężczyzna to się z nim umówiła - i okej, ale w takim razie dlaczego podczas zbliżenia i bliskości już nie czuła niczego? Skoro człowiek Ci się podoba fizycznie i osobowościowo, to w jakiś sposób Cię przyciąga - moim zdaniem. Może to nie być nieziemskie przyciąganie, ale COŚ się czuje, a Bella najpierw poczuła pożądanie, potem po sekundzie już całowała jak maszyna bez uczuć - jak dla mnie dziwne. Z drugiej strony skoro jej się nie podobał, to po co umawiała się z nim na randkę, skoro myślała tylko o Edwardzie. Jakby sama nie wiedziała, czego chce. A ponieważ we wcześniejszych rozdziałach nie przedstawiłaś jej jako dziewczyny, która wychodzi byle z kim i byle gdzie, żeby się nie nudzić, to nie posądzam jej o tego typu pobudki.
Bardzo mnie ciekawi, skąd Jasper miał pieniądze na to wszystko. Jak Bella zauważyła jego pensja ochroniarza raczej nie pozwoliłaby mu na taki styl życia, więc teoretyzuję, że hmm pochodzi z bogatej rodziny i ma dużo pieniędzy, ale chce żyć jak normalny człowiek i robi to, co lubi, nie patrząc na wysokość wynagrodzenia. Perspektywy Alice, jaką nam przedstawiłaś, w ogóle mi się nie podobała. A to dlatego, że praktycznie powtarzasz to, co wiemy z wcześniejszych części i nie dodajesz właściwie nic nowego, czego ja osobiście się spodziewałam. Oczywiście sam ten wątek mnie interesuje, ale potrzebuję nowości, malutko ale chociaż troszkę. Wiemy, że ma wyrzuty sumienia itd, ale co planuje dalej? Co zamierza zrobić ze swoim "życiem"? Jak sobie z tym poradzi, czy odezwie się i wróci do Belli? Czy jej powie? ja to wszystko chcę już wiedzieć, a Ty nawet cząstki nie zdradzisz...
Cały rozdział był spokojny, ale nie w negatywnym sensie. Co prawda mogłaś akcję trochę rozruszać, ale Ty jesteś autorką i sama decydujesz, co i jak.
Aha i nie podobało mi się milczenie Belli i Jaspera na kolacji, gadka im się nie kleiła i wyglądało to tak, jakby nie mieli o czym gadać. Bella wiecznie była zamyślona; normalnie to druga osoba podjęłaby jakiś temat, nie oszukujmy się:D nie podejrzewam też, że Jasperowi wystarczało podziwianie urody Belli przez cały czas. Podczas tego pocałunku poczułam wreszcie coś, bo na kolacji jak dla mnie trochę wiało nudą.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez frill dnia Czw 10:55, 22 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin