FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Wbrew rozsądkowi [T] [NZ] Druga część grzechu [+18] (27.06) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Shimossita
Zły wampir



Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 266
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 104 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ShimiTown

PostWysłany: Nie 16:23, 10 Sty 2010 Powrót do góry

W O W ... !!

Na początku chciałam podziękować za tłumaczenie tego tekstu !! To opowiadanie jest bardzo ciekawe. Wraz z każdym przeczytanym rozdziałem chciałam więcej ! W związku z tym siedziałam do 2 w nocy i czytałam ; )) rewelacja ; )) Postać Edwarda strasznie mnie intryguje ; ) czekam na nowy odcinek :)

Po raz pierwszy skomentowałam jakiekolwiek opowiadanie ^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bugsbany
Wilkołak



Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 20:46, 10 Sty 2010 Powrót do góry

Przeczytałam to opowiadanie i już nie mogę się doczekać jutrzejszego dnia, kiedy wstawisz kolejny rozdział. To opowiadanie jest niesamowite:) Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Shili
Człowiek



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 20:18, 11 Sty 2010 Powrót do góry

Eh... jak że ostatnio trochę opuściłam się z komentowaniem wszystkiego co czytam, muszę nieco nadrobić i spiąć tyłek, że tak powiem :D.

Nie wiem na czym skończyłam ostatnio, ale teraz postaram się napisać coś o ostatnich rozdziałach :). Co do tej sytuacji z polaną to było nieco dziwne, myślałam, że B. i E. zamienią ze sobą chociaż kilka słów, a tu klapa, no ale nic. Za to podoba mi się postać Emmetta, jest, że tak powiem pocieszny. Fajnie, że pomógł Bells przedostać się do Carlisle'a i jest dla niej miły, ogólnie wydaje się być wesołą postacią i szkoda, że jednak nie dowie się jak to się stało naprawdę, w każdym razie jeszcze nie teraz. Co do tego dziwnego otępienia Carlisle'a po słowach Belli to muszę stwierdzić, że on wie lub domyśla się, że E. może coś czuć do Bells. Też chciałabym poznać odpowiedź na zadane na końcu pytanie B., bo sama się nad tym głowię...Co jest, Edwardzie? Jaka jest twoja tajemnica? :D

Ok może jakoś średnio spójnie wyszło, ale się starałam Wink, bardzo, bardzo wam dziękuję za tłumaczenie, bo jest naprawdę magiczne i ubóstwiam je, aktualnie to jedno z moich ulubionych. Pozdrawiam.

P.S. A co do nowego tłumaczenia to skłaniałabym się do wersji 5 albo 3 :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Olcia
Zły wampir



Dołączył: 13 Sty 2009
Posty: 377
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Leszno

PostWysłany: Pon 20:20, 11 Sty 2010 Powrót do góry

Hej miski.
Oczekiwaliście mnie? A może lepiej nie mnie, a kolejnego rozdziału?
Bosko szkoła mnie zatrzymała, ale mam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy.
Dziękujemy za wszelkie komentarze i coby nie przedłużać może, oto przed wami kolejny rozdział. Pisać ładne i długie komentarze, bo w przeciwnym razie kolejny rozdział nie pojawi się prędko. Mały szantaż jeszcze nikomu nie zaszkodził. ^^

Beta: niezawodna Reilee :*

Rozdział 14.

Syndromy abstynencji


W poniedziałkowy poranek podenerwowana weszłam do klasy. Angeli wystarczyło jedno spojrzenie, aby dostrzec, że jestem spięta. Zbyłam ją, tłumacząc, iż miałam ciężką noc – pełną koszmarów. Czułam się jak wrak człowieka, kłębek nerwów, a wszystko z powodu niewiedzy, jak zareaguje na mnie Edward. Jak przyjmie do wiadomości, że znam nie tylko jego ojca, ale teraz także i jego brata, z którymi wydaję się dobrze dogadywać, a z nim nie chcę mieć nic do czynienia? Że nie mogłam doczekać się, kiedy będę miała możliwość, by wymienić się z Esme przepisami, ale jego… nienawidzę?
Czy ja to naprawdę robię?
Nie miałam sposobności, aby dłużej nad tym pomyśleć, ponieważ zdążyłam jedynie mrugnąć okiem, kiedy Edward usiadł obok mnie. Dzięki jego obecności poczułam ulgę, czułam się lepiej, spokojniej. Miałam rację, jego nieobecność źle na mnie wpływała, nie wiedziałam jednak, dlaczego w tej chwili też nie czułam się najlepiej. Edward nic nie mówił. Kątem oka spoglądałam na niego, a on z uporem patrzył do przodu. Powstrzymałam się od westchnięcia i również spojrzałam na tablicę.
Czy to było naprawdę to, czego chciałam? Zupełna cisza? Jeszcze przed tygodniem o niczym innym nie marzyłam, ale teraz…
Teraz nie byłam już tego taka pewna, miałam mętlik w głowie. Odnosiłam wrażenie, jakbym przez te siedem dni dowiedziała się o nim więcej niż bym chciała, poznała jego inną stronę. Jakbym nie znała go ani trochę. Jakbyśmy zaczęli od zera.
Mieliśmy pewną umowę. I wyglądało na to, że to ja miałabym być tą osobą, która musiałaby ją zerwać, aby z nim porozmawiać. Dlatego dążyłam do tego, aby nie wdać się z nim w dyskusję, aby nie musieć zamienić z nim słówka.
Jeszcze nie było pana Masona, więc położyłam ręce na stół, oparłam o nie czoło i zamknęłam oczy, próbując przez krótką chwilę, która mi została, wyciszyć się. Takiego zamętu w głowie nie miałam od…
Właściwie to nigdy…
Ale co mogłam więcej zrobić? Co by sobie o mnie pomyślał, gdybym zaczęła z nim znowu rozmawiać? Czy odebrałby to jako zaproszenie do… dalszego prowadzenia jego gierki?
Nie pozostało mi nic innego, jak tylko przeżyć całą tę sytuację. Były to w końcu jeszcze tylko dwa lata. Dwa lata kompletnej ciszy. Wspaniała perspektywa na przyszłość.
Poczułam, jak ktoś mnie puka w lewe ramię, więc wyprostowałam się. Pan Mason właśnie wszedł do klasy. Spojrzałam na lewo, ale tam było tylko okno. Odwróciłam się lekko i spojrzałam pytającym wzrokiem na Angelę, która jednak była całkowicie pochłonięta studiowaniem swojego zeszytu ćwiczeń. Następnie na Bena, który był zajęty komórką. Ale kto w takim razie…?
Odwróciłam się z powrotem i ukradkiem spojrzałam na prawo, na Edwarda, który siedział dokładnie tak samo jak przed chwilą.
Czyżbym to sobie wyobraziła?
Potrząsnęłam lekko głową. Teraz jeszcze zwariowałam. Jakbym i tak nie miała już wystarczająco dużo problemów.
Lekcja minęła w… ciszy. Pan Mason jak zwykle prowadził monolog, dzięki czemu nie byliśmy zmuszeni do rozmowy ze sobą. Chociaż może było to coś, czego potrzebowaliśmy. Tak jakby osoba postronna, która zadbałaby o to, byśmy tylko złamali umowę.
Ledwo dzwonek zadzwonił, Edward już zniknął z klasy. Westchnienie, które wstrzymywałam przez całą godzinę, w tej chwili opuściło moje usta. Angela usiadła na teraz już wolnym miejscu obok mnie i położyła mi dłoń na plecach.
- Chcesz o tym pogadać? – zapytała. Spojrzałam na nią smutno.
- Nie wiem, co się ze mną dzieje.
- To on, mam rację? – Zorientowała się. Znów wyszło, jak dobrze się znamy. Angela i ja westchnęłyśmy równocześnie, po czym objęła mnie.
- Ang, co jest ze mną nie tak? – powiedziałam cicho i pokręciłam głową.
- Mogłabym ci lepiej pomóc, gdybym wiedziała, co się między wami wydarzyło.
- Ja… ja nie mogę. Przykro mi – rzekłam. Owszem potrzebowałam kogoś, żeby się zwierzyć, ale nie Angeli, która z tego co wiedziałam była bardzo wrażliwa. Mogłaby jeszcze porozmawiać o wszystkim z samym Edwardem. A rodzice nie wchodzili w rachubę. Angela oderwała się ode mnie.
- Możesz jeszcze o tym pomyśleć – powiedziała i podniosła mnie z krzesła. Wlekłam się obok niej ospale.
Krótko przed przerwą na lunch, czułam się jak istna kupka nieszczęścia. Zachowywałam się naprawdę okropnie. Angela przez całą godzinę próbowała, bezskutecznie, dodawać mi otuchy. Poprosiła nawet Jessicę, aby opowiedziała jakąkolwiek historię, żebym tylko myślała o czymś innym. Takie zaprzątanie sobie myśli nieistotnymi sprawami było chyba czymś, czego potrzebowałam, aby zachować resztkę rozumu, która mi jeszcze została.
Od razu kiedy weszłam do stołówki, poczułam się lepiej. Rozejrzałam się dookoła, szukając jedynej możliwej przyczyny zmiany mojego samopoczucia.
Edward siedział ze swoją paczką przy tym samym stoliku, co zwykle i prowadził ożywioną rozmowę ze swoimi znajomymi. Martwił mnie fakt, że kiedy znaleźliśmy się w niewielkiej odległości od siebie, w tym samym pomieszczeniu, odpłynęło ze mnie całe napięcie. Pozornie to nie ja miałam duży wpływ na niego, tylko wręcz przeciwnie on na mnie.
Poczułam jakieś okropne przeczucie. Czy to było możliwe, żebym ja go…?
Nie! Nie pozwoliłam dokończyć tej myśli.
Dwa lata, tylko dwa lata, Bello. Próbowałam się jakoś podbudować psychicznie. Przysiadłam się do przyjaciół, a Angela spojrzała na mnie litościwie. Nie mogłam tego znieść. Podniosłam wzrok, który znów spoczął na Edwardzie. Jakby był on swego rodzaju magnesem, który mnie przyciąga. Obserwowałam go ukradkiem przez całą przerwę. Jedynie kiedy sądziłam, że spojrzy w moim kierunku, odwracałam szybko wzrok.
Miałam mieszane uczucia, kiedy po przerwie na lunch szłam na biologię. Gdy weszłam do klasy, stanęłam w miejscu. Edward już był i przyglądał się jakiejś kartce papieru, która leżała przed nim. Ale to nie było powodem mojego zdziwienia. Na naszym stole stał mikroskop.
Praca w grupach.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Na każdym stole stał jeden.
W parach.
Biologia była zawsze moim ulubionym przedmiotem, a pan Banner wydał mi się dzisiejszego dnia jeszcze bardziej sympatyczny.
Musieliśmy rozmawiać. Nie było innego wyjścia. Może była to sposobność, aby zmienić zaistniałą sytuację, w której utknęliśmy.
Zdenerwowana podeszłam do naszego stolika. Edward się nie poruszył. O ile się zorientowałam, wlepiał wzrok w kartkę przed sobą. I tak przez całe dziesięć minut, dopóki pan Banner nie rozpoczął zajęć. Byłam zupełnie pewna, tak jak tego, że tu teraz siedzę, że zdążył już dokładnie wzdłuż i wszerz przestudiować zawartość kartki. Może chce wszystko zapamiętać. Pan Banner rozdzielił małe pudełeczka i kazał nam uporządkować na podstawie preparatów fazy mitozy i wyniki przenieść na kartę, którą Edward przez cały czas utrwalał wzrokiem.
Nadszedł teraz czas. Spojrzałam na niego i czekałam prawie wieczność na jakąś reakcję z jego strony.
Nic.
Zabrałam preparat, umieściłam go pod mikroskopem i obserwowałam go chwilę. Prościutkie zadanie, dla kogoś, kto lubi biologię.
- Telofaza – powiedziałam i obróciłam mikroskop w kierunku Edwarda, znów czekając. Nie wysilił się, żeby zrobić cokolwiek. Poczekałam kolejną minutę, a potem poirytowana westchnęłam. Już chciałam zabrać mu tę kartkę sprzed nosa, żeby w końcu zanotować rozwiązanie. Palce dotknęły już papieru, kiedy Edward położył demonstracyjnie na niej swoją dłoń.
Bajecznie. Robimy postępy. Pomyślałam sarkastycznie. Siedziałam przez chwilę, trzymając cały czas rękę na kartce, dopóki Edward pofatygował się i spojrzał przez mikroskop.
- Telofaza – wymamrotał i zanotował. W międzyczasie umieściłam kolejne szkiełko. Chciałam już popatrzeć, kiedy faktycznie do mnie przemówił.
- Poczekaj – rzekł. Zabrzmiało to… jakby chciał zachować pewną odległość. Spojrzałam na niego zaciekawiona, ale on jedynie przybliżył do siebie mikroskop i spojrzał jako pierwszy.
Cóż za niesprawiedliwość. Zwodził mnie.
- Profaza – powiedział pod nosem i zapisał. Skontrolowałam jego założenie, tylko po to, aby się upewnić, iż miał rację. Ponownie zmieniłam preparat i sprawdziłam, tym razem bez jakichkolwiek przeszkód z jego strony.
- Anafaza – rzekłam pewnie i popchnęłam urządzenie w jego stronę. Spojrzał i zapisał bez komentowania.
Położyłam kolejny preparat pod mikroskopem i odwróciłam go powrotem w jego stronę. Tym razem nie dałam się nabrać. Zajrzał przez okular, ale nic nie powiedział, jedynie zanotował. Sprawdziłam preparat, a następnie jego notatki. Zgadzały się. Po raz ostatni zmieniłam szkiełko i zbadałam obiekt pod mikroskopem.
- Interfaza – rzekłam, widocznie rozdrażniona. Ta „rozmowa” przebiegała zupełnie inaczej niż miałam nadzieję. Edward spisał moją odpowiedź, tym razem bez sprawdzania. Cóż, została już tylko ta faza. Potem bawił się ołówkiem z wlepionym wzrokiem w tablicę. Straszna cisza ciągnęła się dalej.
Po chwili podszedł do nas pan Banner. Przyjrzał się naszej karcie odpowiedzi, po czym zmierzył Edwarda krytycznym wzrokiem, a na koniec spojrzał na mnie.
- Dobra robota, Isabello. Jak zawsze – powiedział przyjaźnie i uśmiechnął się lekko. Edwardowi rzucił jedynie sceptyczne spojrzenie, zanim odwrócił się i odszedł. Prawdopodobnie przyjął, że sama rozwiązałam całe zadanie. Mi było to obojętne, ale jak zauważyłam, Edwardowi nie. Usłyszałam trzask, więc ukradkowo spojrzałam na niego. Przełamał ołówek na pół i spojrzał w kierunku pana Bannera bardzo ponurym wzrokiem.
Gdyby wzrok mógł zabijać… Przeszło mi przez głowę. Spojrzał na ołówek z niezadowoloną miną i odłożył obydwie części. Musiałam się skoncentrować na czymś innym, więc przez resztę lekcji wpatrywałam się w okno, obserwując chmury. Dzwonek na przerwę uwolnił mnie z tej paskudnej sytuacji. Nie minęły dwie sekundy, a jego już nie było.
Ulżyło mi. Nie byłam już dłużej narażona na tę długą i nerwową ciszę. Chciałam zobaczyć Jessicę, co wskazywało, iż w końcu byłam w stanie prowadzić „normalną” rozmowę. Jednak ten stan nie utrzymał się długo. Po lekcji wychowania fizycznego czułam się wybitnie fatalnie.
Nienawidziłam zarówno jego… obecności… jak i nieobecności. Jakby był rodzajem… narkotyku dla mnie. Doprowadziłam do tego, że w pewien sposób byłam od niego uzależniona. Przez to czułam się słaba, strasznie słaba.
Nie mogę powiedzieć, jak dotarłam do domu. Kolejną rzeczą, którą sobie przypomniałam to to, że położyłam się na łóżku, włączyłam głośno muzykę i ponownie myślałam nad rozwojem wypadków.
Dlaczego psiakrew musiał być tego popołudnia w Lodge? Dlaczego do niego podeszłam? Powinnam odejść lub przynajmniej poczekać, tak jak tego chciał Charlie. Dlaczego musiałam grać miłosiernego Samarytanina?
Gdybym po prostu odeszła… Gdybym nie zaoferowała swojej pomocy… Gdybym przy nim nie została… Gdyby, gdyby, gdyby… Na co mi teraz to gdybanie? Muszę inaczej zabrać się do tej sprawy. Zrobiłam te wszystkie rzeczy i teraz nic już na to nie poradzę. Mogę jedynie wpłynąć na przyszłość.
Wyrzuciłam więc wspomnienia minionych dni i skupiłam się na dniu obecnym. Na jego reakcji. Zachowywał się z rezerwą w stosunku do mnie, jednak na przerwie na lunch widziałam, że zachowywał się normalnie. Rozmawiał z znajomymi, śmiał się… A na biologii?
Pojedyncze słowa, które do mnie powiedział i jego gesty, podczas których był nieobecny, że im dłużej nad tym myślę, tym bardziej uważam, że był na mnie zły. To byłoby… zupełnie możliwe.
Po wspólnej kolacji dałam mu przysłowiowego kosza. Kazałam mu stać przed swoimi drzwiami. Potem przypomniałam sobie jego wyraz twarzy, kiedy zobaczył mnie na polanie. Wtedy też był taki nieobecny… może nawet wściekły? A teraz byłam pewna, iż sądził, że go nienawidzę, zwłaszcza po tym jak usłyszał historię Carlisle’a. W przeciwnym razie nie umiem inaczej wytłumaczyć sobie jego dzisiejszego zachowania.
Nie dotrzymał umowy, ale nie warunku, który ja ustaliłam, ale dlatego, że nie chciał ze mną rozmawiać. Musiał mnie nienawidzić, za to że nie dałam mu szansy, żeby poznać go bliżej, lepiej. Że nie dałam mu żadnej okazji, żeby pokazał mi swoją drugą twarz.
Mam nadzieję,…
Sądzę…
Nie, jestem pewna, że za tą maską znajduje się zupełnie inny człowiek.
Znów to straszne przeczucie…
Ale teraz było już za późno. Nie było powrotu. Żadnego innego wyjścia…
Miałam tylko jedną możliwość. Być zimną jak lód. Musiałam nauczyć się go ignorować, nie zwracać uwagi na jego obecność. Zniwelować jego wpływ na mnie, kiedy tego chciałam.


To na tyle dzisiaj. I jakie wrażenia?
Przypominam o głosowaniu na kolejne opowiadanie.
Pozdrawiam
O.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Shili
Człowiek



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 20:49, 11 Sty 2010 Powrót do góry

Hm... teraz to ja już kompletnie nie rozumiem postępowania Edwarda, na początku był bardzo upierdliwy i za wszelką cenę chciał spróbować, a teraz całkowicie ignoruje Bells. Czyżby Emmett opowiedział mu o wizycie B. u Carlisle'a i o tym, że B. powiedziała, że się nie znoszą? Może Ed to przemyślał i uznał, że nie warto działać skoro nie ma żadnych szans? Uh...a może nie o to chodzi...wcześniej obstawiałam jakiś zakład z kumplami, ale myślę, że to jednak nie było to. Teraz pora na ruch ze strony Belli, bo wydaje mi się, że jednak Edward nie będzie się dalej odzywać, może ona spróbuje z nim porozmawiać?

Oczywiście, ze zniecierpliwieniem czekam na więcej, dziękuję pięknie za rozdział i pozdrawiam. :). A co do wyboru opowiadań, to napisałam już w poprzednim komentarzu ;D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Pon 20:54, 11 Sty 2010 Powrót do góry

Cytat:
Dlaczego psiakrew musiał być tego popołudnia w Lodge?


za i przed "psiakrew" dałabym przecinek, wg mnie to wtrącenie.

Cytat:
Musiał mnie nienawidzić, za to że nie dałam mu szansy, żeby poznać go bliżej, lepiej


przesunęłabym ten przecinek przed "że"

Dobra, teraz rozdział: bardzo żal mi Edwarda i tego, jak potraktował go Banner na biologii. To nie było miłe i doskonale wiem, jak chłopak się poczuł. Bella robi postępy jeśli chodzi o uczucia do niego, chociaż widać, że jest to wszystko zagmatwane. Chyba jest jak pociąg PKP, który nie wie, dokąd zmierza :) (wybaczcie tą dygresje). Żałuję, że Edward nie pamięta, jak dziewczyna mu pomogła w jego małym załamaniu. Teraz sytuacja wyglądałaby inaczej.
Rozdział bardzo udany, lubię czytać o tych sercowych zawiejach. Mam nadzieję, że z czasem to wszystko się jakoś unormuje.
Dziękuje za ten rozdział, nie wiem jak wytrzymam do kolejnego poniedziałku, ale cóż....:) Weny, czasu, chęci do tłumaczenia!

PS, czy w WR jest też EPOV?


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pon 20:57, 11 Sty 2010, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Pon 21:18, 11 Sty 2010 Powrót do góry

co do nowego opowiadania to głosuję na opowiadanko numer jeden Smile

hm, zastanawia mnie wciąż ten Cullen... kilka wątków jak dla mnie jest niedopracowanych... zaniepokojenie Belli jest tak jakby sztuczne... żeby tak od razu chciała nim rozmawiać? choć z drugiej strony najpierw prześladowanie, a teraz z goła przeciwny biegun - można się zgubić...
moim skromnym zdaniem Bella powinna zrobić pierwszy krok, skoro to ona go odrzuciła... teraz kolej na zamącenie mu w głowie... :)

dziękuję za wasz czas :) dzięki za poprawianie mi humoru co poniedziałek :)

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
villemo
Wilkołak



Dołączył: 29 Sie 2009
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: wzgórze czarownic

PostWysłany: Pon 21:33, 11 Sty 2010 Powrót do góry

Wdech i wydech tak jak mi poradzono, ale co mi po tym? Czarna dziura się tylko powiększyła po tym rozdziale. Gdybyście wiedziały ile czasu spędzam na przeanalizowaniu zachowania Edwarda, powiedziałybyście: "Walnięta jakaś". Uwielbiam ten ff i oczywiście uwielbiam zagadki (moją miłością są kryminały), tylko że moim problemem jest mój emocjonalny związek z bohaterami, tak jest zawsze, w tym przypadku z Bella, i myślę i kombinuję o co chodzi z tym cholernym, boskim Cullenem? Aż łeb rozwala. Błędów nie zauważyłam, ale ja nigdy ich nie widzę, bo skupiam się na treści. Podobała mi się lekcja biologi, ale na miejscu Belli powiedziałabym nauczycielowi, że Edward też brał w tej pracy udział i to czynny. Och biedny Edward, biedna Bella i biedna ja:D A mam takie malutkie pytanko, a nawet dwa:D Ile jest rozdziałów tego bóstwa? I będzie happy end?
Pozdrawiam z całego serca i dzięki wielkie za rozdział.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Marsi
Zły wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Konin

PostWysłany: Pon 21:41, 11 Sty 2010 Powrót do góry

Już Wam kiedyś pisałam, że nie doczytałam do końca WR, więc o żadne happy endy proszę mnie nie pytać, bo nie mam pojęcia xD Zresztą, i tak bym Wam nie powiedziała xD Szczerze, nie mam czasu, żeby usiąść i przeczytać wszystko, bo to trochę czasu jednak zajmuje.

EPOV nie ma. Narratorem jest tylko Bella. Kiedyś autorka robiła jakieś głosowania, czy czytelnicy chcą właśnie EPOV, ale nie wypaliło.

Rozdziałów jest 40 :P

Myślę, że kolejny rozdział dodam w czwartek/piątek. :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Yvette89
Zły wampir



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piekiełka :P

PostWysłany: Pon 22:17, 11 Sty 2010 Powrót do góry

Marsi, rozdział bomba tłumaczenie :D

Bardzo ładnie przekładacie treść z języka niemieckiego na nasz rodzimy. Wiem, że nie zawsze się tak da i nieraz trzeba kombinować. Jednak, po raz kolejny, chylę ku Wam czoła :)
Co do samej treści, to szkoda, że nauczyciel od biologi tak potraktował Edwarda, zauważył tylko jego zła stronę, opinię i nie wziął pod uwagę tego, że chłopak może mieć również wiedzę.
Bella... na początku sama chciała, aby było tak jak jest obecnie, ale teraz... Nie dziwię się jej... Cullen jest niby tajemnica... Nie do rozwiązania, a im znajdujesz się bliżej, tym bardziej łamiesz sobie głowę o co chodzi i jaki jest naprawdę. Dziewczyna należy do osób uczuciowych i wcześniej nie zdarzyła się jej taka sytuacja, może właśnie dlatego nie wie jak się zachować i ciągnie ją co Edwarda tak silnie. Dodajmy do tego jeszcze tą całą akcję ze szpitalem. Jedno wiem na pewno, to opo jeszcze nie raz nas zadziwi:)
Pozostaje życzyć mi weny i czasu Wink

Pozdrawiam:)


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
bugsbany
Wilkołak



Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 7:44, 12 Sty 2010 Powrót do góry

No tak, teraz to juz też nic nie wiem.....o co im chodzi? Edward chyba dał sobie spokój, gdy Bella powiedziała, że za soba nie przepadają. A z drugiej strony mogłaby trochę być milsza...nie wiem. Ale czekam na następny rozdział:) Oby tak dalej, podoba mi się to opowiadanie


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Viv
Dobry wampir



Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 1120
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 103 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z 44 wysp

PostWysłany: Wto 11:37, 12 Sty 2010 Powrót do góry

Tak to już jest , że jak chłopak lata za dziewczyną , a ona go nie chce , ma go dosyć i w końcu jak chłopak daje sobie spokój to jest wielkie zdziwienie . Czemu się nie odzywa , co się stało , czy już mu się nie podobam ?
Tu jest podobnie on chciał , ona nie , teraz ona tak a on nie .
Wydaje mi sie , że Edward odpuścił po tym co się stało . Może wie ,że Bella go widziała podczas jego ataku , może wie że była przy nim , że nie chciała żeby on wiedział ? Jest mu pewnie wstyd . Albo nie wiem co . On jest taki skryty ,że ciężko go rozgryzć
W każdym razie Bella ma teraz niezłą rozkmine . Dobrze , niech teraz ona trochę się pogimnastykuje .

Co do kolejnego tłumaczenia to 2 albo 5 .


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
werus6
Nowonarodzony



Dołączył: 18 Sie 2009
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Brd

PostWysłany: Śro 13:20, 13 Sty 2010 Powrót do góry

Skądś znam tą sytuacje :) Za mną też kiedyś latał chłopak a ja kazałam mu spadać a teraz mi się podoba xd

Co do rozdziału,jest ekstra. Tylko niestety troszkę (xd) mnie denerwuje ta tajemniczość Edwarda, ale skoro jeszcze 26 rozdziałów to chyba nieprędko się dowiemy,jednak mam nadzieję że się mylę :)

Jeśli chodzi o nowe tłumaczenie jestem za 1 lub 3 :) lub 2 lub 5 xd
Tylko 4 tak nie zabardzo
Weny!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez werus6 dnia Śro 13:22, 13 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Marsi
Zły wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Konin

PostWysłany: Nie 0:14, 17 Sty 2010 Powrót do góry

Uwaga, uwaga.

Bezapelacyjnie wygrało opowiadanie nr. 5:)
Małe przypomnienie:

Wszyscy są ludźmi. Bella jest stewardessą i podczas jednego lotu poznaje Edwarda Cullena, który porywa ją do pokładowej toalety. Oboje rozkoszują się tą sytuacją. Afera rozwija się, kiedy oboje zauważają, że to im nie wystarcza. Czy jeden będzie mógł przekonać o tym drugiego?

Bardzo dziękujemy za wszystkie głosy! :) Czekamy tylko na zgodę autorki i najprawdopodobniej po zakończeniu WR weźmiemy się od razu za to :)


****************************************


NOWY ROZDZIAŁ!

Beta: Msq, która po raz kolejny ratuje mi tyłek xD Ostrzegam, że mogą się pojawić błędy xD


ROZDZIAŁ 15.




Przygotowywałam się przed spotkaniem Edwarda w szkole. Byłam przytomna, funkcjonowałam, robiłam zadania podczas lekcji, jednak bez żadnego uczucia. Po prostu tam byłam. Rozmawiałabym z nim, gdyby nie unikał mnie szerokim łukiem i tylko w razie potrzeby. Jednak im szybciej będzie mi obojętny, tym lepiej.
Podczas rozmyślania wszystko się we mnie gotowało. Nie byłam stworzona, żeby ignorować innych. Martwiłam się i niepokoiłam o wszystko i każdego. Robiłam wszystko, żeby tylko nie stanąć naprzeciwko niego. Musiałam postępować przeciw mojej naturze i wiedziałam, że to nie będzie proste, jednak praktyka czyni mistrza.
Następnego dnia rozmawiałam z Angelą, podczas angielskiego, tak długo, jak to było możliwe. Kiedy przyszedł Edward, zorientowałam się, że bardzo skupiłam się na rozmowie.
Dobry początek.

Podczas lekcji ograniczałam pole widzenia i patrzyłam na wszystko, byle nie w lewą stronę. Ciężko było się powstrzymać, szczególnie, kiedy pan Mason biegał środkową alejką w tę i z powrotem. Mimo to usiłowałam ograniczać tę czynność, a Edward również tylko mi się przyglądał. Nie wiedziałam, jak reagował na moje zachowanie i próbowałam sobie wmówić, że jest dobrze tak jak jest.
Nie chciałam się oszukiwać w tej sytuacji. Walczyłam z obrazami, które pokazywało moje wewnętrzne oko. Że może patrzył na mnie, kiedy tylko mógł rzucać ukradkowe spojrzenia. Że zamyślony ściągał brwi, podczas gdy oceniał moje zachowanie. Że może spuszczał z dezaprobatą kąciki ust, a moja obojętność jeszcze bardziej podsycała w nim nienawiść.
Nie chciałam, żeby tak o mnie myślał, jednak nie mogłam zrobić nic innego niż tylko siedzieć z bijącym ode mnie zimnem. Gdybym postawiła świadomie na przyjacielską postawę... mogłaby ona być niewystarczająca.
Z drugiej strony, Edward nie był dobrym człowiekiem do trwałego związku. Nie chcę wiedzieć, ile miał dziewczyn i ile rzucił. Jego sposób bycia pokazywał tylko, że był macho, osobnikiem wdzięczącym się, kimś... właśnie, kimś nie dla mnie. Nie chciałam być tylko użyta przez niego.
Na przerwie obiadowej zamieniłam się z Benem miejscami tak, że siedziałam plecami do stołu Edwarda. Rozmawiałam jak najwięcej ze znajomymi, byleby nie odwracać się do niego, co było proste, a na biologii pokazywałam ten sam teatr, co przedtem na angielskim.
Ignorowałam jego aksamitny głos, kiedy odpowiadał na pytania nauczyciela. Ignorowałam imponujący zapach, który go stale otaczał. Ignorowałam szmer, kiedy poruszył się lekko, by zacząć pisać coś na kartce...
Boże, to było takie... beznadziejne.
Próbowałam uczepić się każdej nitki i wiedziałam jednocześnie, że i tak nic się nie zmieni. Potrzebowałam czasu, mówiłam sobie. Za kilka tygodni będę tak daleko, że już niczego nie zauważę.
***
I tak minęły trzy tygodnie.
W ciągu tych dni moje nastawienie do Edwarda poprawiło się. Poprawiało się z tygodnia na tydzień. Zrobiłam postępy. Angela rozpatrywała moje zachowanie na angielskim, jednak powiedziałam jej, że nie chcę o tym rozmawiać, a ona uszanowała tę decyzję. Także zachowanie Edwarda się nie zmieniło. Był tak samo wymowny jak tego dnia, kiedy... wyzdrowiał.
Poprosiłam pana Whittersa, żeby dał mi pracę na najbliższy weekend, jeśli to byłoby możliwe. Powiedział, że nie muszę przyjeżdżać, jednak potrzebowałam jakiejś odskoczni. Nie chciałam siedzieć cały dzień w domu, gdyż miałabym za dużo czasu na rozmyślanie, a to była ostatnia rzecz, jaką chciałam robić.
Musiałam w końcu wybrać się do biblioteki, co było świetnym wyborem. Książki były jedyną rzeczą, dzięki której zapominałam o wszystkim. Stawałam się jednością z narratorami, żyłam z nimi, zupełnie zatracając się w tym świecie. To będzie dobre w mojej obecnej sytuacji.

W sobotni ranek pojechałam do Port Angeles. Potrzebowałam zaledwie dwóch godzin, jadąc moją ciężarówką, i chciałam spędzić jak najwięcej czasu w bibliotece. Spędzałam czas niemal wyłącznie w dziale "klasyka", wśród moich faworytów. Szczególnie podobała mi się twórczość Jane Austen. Jej książki wydobywały ze mnie szczególnie bujną wyobraźnię. Sięgnęłam po książki, przeczytałam nawet kilka rozdziałów, i wybrałam z nich siedem pozycji, które chciałam wypożyczyć.
Kiedy zapisałam tytuły na moją kartę czytelniczą, spojrzałam po raz pierwszy na zegarek. Była prawie siódma wieczorem. Zasiedziałam się w bibliotece na prawie osiem godzin. I dokładnie w tym momencie mój żołądek wyraźnie zaburczał, gdyż nie jadłam niczego od śniadania. Postanowiłam iść do restauracji, która była oddalona tylko o dwa bloki i stała przy tej samej promenadzie, co biblioteka. Dlatego też odniosłam książki do samochodu i poszłam na spacer wzdłuż plaży. Zdjęłam buty i skarpetki, które nie były za świeże, i biegałam po wilgotnym piasku. Obserwowałam zachód słońca, słuchałam uważnie szelestu lekkich fal, które opłukiwały moje zimne stopy i za każdym krokiem piasek trzeszczał pode nimi. Od dawna nie czułam się tak beztrosko. Kiedy woda dotykała moich nóg, zabierała ze mnie cały ciężar razem z nurtem. To było wspaniałe uczucie i rozkoszowałam się nim przez dwadzieścia minut, które tu spędziłam.

Nadszedł czas na jedzenie. Pomyślałam jeszcze raz o tomach, które wypożyczyłam, jednak im dłużej siedziałam w lokalu, tym bardziej moje myśli zbaczały z torów. Przed moimi oczami widziałam coraz mniej fikcyjnego świata książek, a coraz częściej mnie i... Edwarda.
Wspomnienia. Nasze pierwsze spotkania na korytarzu. Jak on się wtedy... uśmiechał. Jego oczy, promieniujące i zielone oczy, które przyciągały swoim czarem.
Ukryłam twarz w dłoniach. Nie mogłam o tym myśleć. Ilekroć zakazywałam sobie tych myśli, wracały one ciągle w mojej pamięci, kiedy byłam sama i miałam za dużo czasu.
- Aaaaachhhhh! - krzyknęłam sfrustrowana. Było mi obojętne, że wszyscy goście restauracji obrócili się w moją stronę i patrzyli z ukosa. Schwyciłam tacę i wymaszerowałam na dwór. Tymczasem pociemniało i tylko nieliczne latarnie oświetlały ulicę leżącą blisko wybrzeża. Wstrząsnęły mną dreszcze, więc owinęłam się ciaśniej kurtką i szłam powoli.
Miałam pięć minut drogi do auta, kiedy zobaczyłam, że z naprzeciwka idzie mała grupka ludzi. Gdy odstęp pomiędzy nami się zmniejszył, mogłam ich rozpoznać. Czterech mężczyzn. Dawało się to usłyszeć przy gwarze głosów i śmiechu. I na swój sposób głosy te były mi znane. Instynktownie chciałam wkroczyć w opuszczoną ulicę. Coś we mnie kazało mi się odwrócić i uciec.
Znajdowałam się blisko nich. Byli to Mat, Norman, Steve i Jack. Paczka Edwarda.

Bajecznie.

Że też akurat musieli to być oni. Chciałam odejść stąd jak najszybciej i miałam nadzieję, że mnie nie poznają.
- Bella? Ej, Bella. Widzimy cię - wybełkotał Steve. Stęknęłam wewnętrznie. Wyglądało, jakby właśnie wracali z libacji, jak to nazywał Mike. Sam kiedyś w takiej uczestniczył, stąd wiedziałam o tym wszystkim. Norman miał wuja w Port Angeles i spędzali tutaj zawsze noce.
- Cześć, chłopaki - powiedziałam szybko i szłam dalej nieprzerwanie. Przynajmniej próbowałam to zrobić, lecz Mat zagrodził mi drogę.
- Nie tak szy... szybko, Swan – powiedział, najwidoczniej upity. Pokręciłam głową ze wstrętem. - Ni zechciałabyś iść z nami? Potrzbujemy jeszcze kgoś. Jack, z tej stroeny... - pomachał ręką w powietrzu. - Poeddaje się już. - I wtedy zachichotał z dwoma całkowicie stukniętymi chłopakami, a Jack tylko mamrotał.
- Przykro mi. Śpieszę się, Mat - odpowiedziałam i obeszłam go. Złapał mnie za ramię tak, że zaskoczona obróciłam się do niego.
- Nei wyd... wyd... - Mat ściągnął brwi, wytężając się.
- Sądzę - uzupełnił Norman niedokładne zdanie.
- Naprawdę nie mam czasu, chłopaki. Może innym razem - próbowałam nie dać za wygraną. Strząsnęłam rękę Mata z mojego ramienia, jednak znowu mnie złapał i nagle czwórka otoczyła mnie w groźne półkole. Miałam złe przeczucia. Wszyscy byli dość mocno pijani. Zbyt pijani, by myśleć jasno. Jednak nie wystarczająco, by nie utrzymać się na nogach.
Przezornie patrzyłam na nich po kolei. Mieli na twarzach podstępne uśmiechy. Zimny dreszcz przebiegł wzdłuż mojego kręgosłupa. Mat powoli zbliżał się do mnie.
- Edward miał już zabawę. Traz nasza kolej - wyszeptał i wyszczerzył zęby. Nie wiedziałam, co Edward im powiedział, jednak w tym momencie nie było to ważne. Stchórzyłam i chciałam jak najszybciej się stąd wydostać. Powolnie przeszłam kilka kroków. Obracałam się ciągle i ruszyłam wolnym tempem. Wiedziałam, że nie miałam żadnej szansy, biegnąc. Mimo ich podpitego stanu, w dalszym ciągu byli szybsi ode mnie. Wprawdzie dzięki moim pieszym wędrówkom byłam wytrwała, jednak oni byli szybsi, gdyż należeli do szkolnego zespołu piłki nożnej.
Moją jedyną nadzieją było dostanie się do auta. Wsiądę, zamknę drzwi i po prostu odjadę. Jednak musiałam przebyć całą tę drogę pieszo. Jedyne dwa bloki ulicą w dół. Gdybym tylko zwiększyła między nami dystans, mogłabym spokojnie iść, nie biec. Koniecznie musiałam do tego doprowadzić.
- Nie boj se, Bello - usłyszałam znowu Mata. Strach był tu zupełnie odpowiedni.
- Mamy całkiem przyjemne myśli - powiedział Norman.
- Będzie ci się podoabać.
- Sprawi ci to przyjemność. Zapewnimy ci troskę.
- Możesz nam zaufać.
Nie byłam już w stanie rozróżniać poszczególnych głosów. Zszokowały mnie obrazy, które pojawiały się przed moimi oczami i pokazywały, co chłopcy mają na myśli. Zauważyłam, że drżę. Jeszcze nigdy tak się nie bałam. Rozglądałam się po ulicy, mając nadzieję, że ktokolwiek przechadzałby się nią i pomógłby mi, jednak na próżno.
W dalszym ciągu wołali za mną. Nie ryzykowałam powtórnego spoglądania w ich stronę. Mój strach stawał się coraz większy, a pot prawie spływał po moim czole, kiedy spostrzegłam, że jestem bliska biegu.
Przerażona słuchałam chłopaków. Oni również zwiększyli tempo. Stawiali kroki szybciej. Zobaczyłam, że nie przeszłam jeszcze nawet połowy dystansu i gdyby tylko chcieli zwiększyć tempo, w każdej chwili mogliby mnie dopaść.
Ich aluzje stawały się coraz bardziej dokładniejsze. Opowiadali mi już prawie szczegółowo, co będą ze mną robili. Spanikowałam i zaczęłam wolno biec. Byłam blisko nerwowego runięcia na ziemię. Tylko dlaczego musiałam biec? Gdybym podjechała wcześniej moim samochodem, nie spotkałabym ich wcale. Dbałam o miarowe oddychanie, bo tylko ono mogło sprawić, że dobiegnę do auta.

Przede mną, po przeciwległej stronie ulicy coś oświetlało podupadłą stację benzynową. I dokładnie to światło reflektorów dało mi nadzieję.
Motocykl.
Jednak nie było przy nim właściciela. Przeszukiwałam całą oświetloną powierzchnię, rozpaczliwie szukając kierowcy.
Proszę, niech to będzie mężczyzna... niech to będzie mężczyzna... powtarzałam w myślach, ponieważ kobieta nie dałaby rady czterem upitym chuliganom. Nie zastanawiając się, biegłam w poprzek ulicy. I wtedy znowu usłyszałam chłopaków.
Musieli zauważyć, co zamierzałam zrobić, gdyż ich kroki stały się zbyt szybkie. Postawiłam wszystko na jedną kartę, więc wysiliłam się, jak tylko mogłam, i wystrzeliłam ostatnim, rozstrzygającym sprintem. Kiedy motor stał nadal bezpańsko, pogubiłam się...
I wtedy zza cienia budynku wystąpiła postać.
Kamień spadł mi z serca. Moja pomoc. Mój ratunek.
Patrzył na swoją rękę, w której coś trzymał. Nie widział mnie i szedł w stronę motoru. Chciałam zawołać o pomoc, jednak moje wyczerpane płuca nie pozwalały mi. Dzieliło nas co najwyżej sto metrów. Powinien spojrzeć w górę i wtedy zobaczyłby mnie i pośpieszyłby z pomocą. Jednak nic takiego się nie zdarzyło. Zamiast tego, szmery dochodzące zza mnie były coraz głośniejsze. Nie mogłam teraz ustąpić. Już prawie dotarłam do celu. W dalszym ciągu biegłam i byłam od niego oddalona tylko o nieliczne metry. Musiał mnie usłyszeć. I wtedy wydał się zaskoczony, że mnie tu widzi. Nie mogłam zahamować i bezpośrednio natarłam na niego. Huknęło i spoiliśmy się w jednym uścisku. Zauważyłam, jak zrobił krok do tyłu, by wyłapać ciężar naszego zderzenia i uniknąć w ten sposób lądowania na ziemi. Walczyłam o oddech i trzęsąc się, spojrzałam na niego do góry, a on powtórnie wyglądał na zszokowanego.
- Co jest? - przerwał w środku zdania i zamknął oczy. Także mogłam ich usłyszeć. Wydawał się teraz wiedzieć, dlaczego uciekałam i rzucał ciemne spojrzenie, które z daleka mogłoby zabić. Otulił mnie ramionami i przesunął za siebie. Rozluźniłam uchwyt i stanęłam za nim, a on położył swoją dłoń na moim ramieniu, dając mi tym samym poczucie bezpieczeństwa.
Nie minęło pięć sekund, nim grupka stanęła przed nami.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Masquerade
Dobry wampir



Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 128 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń

PostWysłany: Nie 0:20, 17 Sty 2010 Powrót do góry

Dzięki, Marsi, że nie wyjawiłaś mej tajemnicy Laughing Byłoby to wielce frustrujące i w ogóle epic fail Very Happy

Jeśli chodzi o moje roszczenia, co do opowiadania, to żądam, żeby tajemniczy wybawiciel jednak okazał się katem i rozjechał Bellę swym potężnym motorem, mając przy tym ubaw po pachy, obcinając jej głowę i pożerając język (właśnie oglądam "Smakosza" Laughing). Ogólnie zwyłam przy betowaniu tego rozdziału nie raz i nie dwa, ale było zabawy co nie miara, mam nadzieję, że Bella zginie śmiercią tragiczną i wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie (o, ironio! Laughing).

(Wybaczcie mi mój mało epicki wywód. Epickość skończyła mi się podczas betowania Razz)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Masquerade dnia Nie 0:23, 17 Sty 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Nie 0:30, 17 Sty 2010 Powrót do góry

Droga Marsi! Błagam, powiedz że to Edward!!!!! Bo coś mam przeczucie, że to jednak Jacob ją obronił...Skoro motocykl stoi na stacji, to może to jednak nasz słodki Ed? Odnośnie uczuć, to dziewczyna chyba zgłupiała od nadmiaru emocji. Bo z jednej strony liczy na to, że chłopak się odezwie, z drugiej ma nadzieję, że wszystko wróci do normy i że nikt nie będzie jej niepokoił swoimi dziwnymi uczuciami.
A Bella oczywiście zamiast latać po piasku i zachowywać jak się jak dziecko na lodach mogła pomyśleć, że jest ciemno, i że może coś się jej stać. Niby taka odpowiedzialna, a czasem nie myśli.
Dziękuje za rozdzialik, czekam na następny z nieskrywaną ciekawością!
Weny na tłumaczenie,
buziaki!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Shili
Człowiek



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 9:15, 17 Sty 2010 Powrót do góry

Ja też błagam o to, żeby to był Edward, bo niestety też mi się wydaję, że to mógł być Jacob. Myślę, że Bella już sama nie wie co chce zrobić, z jednej strony ignoruje Edwarda i vice versa, jednak z drugiej ciągle o nim myśli, o jego uśmiechu , o oczach... i ona chyba też zaczyna coś do niego czuć z tego co widzę :D. Tylko teraz któreś z nich musi się przełamać i odezwać do drugiego...i napewno pomogłoby to zdarzenie, więc niech to będzie Ed :). Dziękuję za rozdział i czekam z niecierpliwością na następny. Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Doris89
Nowonarodzony



Dołączył: 20 Paź 2009
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Grudziądz

PostWysłany: Nie 12:52, 17 Sty 2010 Powrót do góry

Skoro ubolewasz nad małą ilością komentarzy to ja coś tu na skrobie:D

W tym rozdziale za dużo się nie wydarzyło. Niestety... ale końcówka tak mnie wciągła przez co nie wytrzymałam i zajrzałam do oryginału aby tylko zobaczyć kim był jej wybawca i niestety się rozczarowałam. No ale cóż tak to bywa:(
Czasu i weny do tłumaczenia:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anex Swan
Wilkołak



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 170
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piwnicy... ech, tam gdzie internet i książki ^^

PostWysłany: Nie 13:47, 17 Sty 2010 Powrót do góry

To teraz ja ^^
Nie skomentowałam ostatniego rozdziału i mam braki, postaram się je nadrobić.
Lekko zadziwiła mnie ta nagła zmiana uczuci Belli do Edwarda, tak jakby Bella została przeprogramowana ^^ Jednak bardzo jestem ciekawa kto jest tym wybawca Belli. Coś niecoś mi w głowie świta, ale z chęcią zobaczę czy moje przypuszczenia są prawdziwe.
Tak jak już powiedziałam, dziewczyny, naprawdę świetnie idzie Wam, tłumaczenie i przez to, tak jakoś wyszło, nie mogę się od niego oderwać. Rzeczywiście ff ma coś w sobie co przeciąga i każe czytać, mnie przy okazji skraca za to, że nie mogę komentować Kwadratowy Ale jak tu napisać cokolwiek jak nie mogę, nie potrafię i wychodzi coś strasznie krótkiego? A tak na poważnie, to to, że nie lubię E&B w tym ff przestało się liczyć. Dlatego z niecierpliwością będę czekać na kolejny rozdział. Życzę weny, czasu i nastroju na tłumaczenie kolejnych rozdziałów.

Pozdrawiam, Anex


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ezri
Nowonarodzony



Dołączył: 06 Sty 2010
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Nie 19:19, 17 Sty 2010 Powrót do góry

Po pierwsze gnę się w pokłonach dla Twego wielkiego i zadziwiającego talentu, jakim jest niewątpliwie znajomość języka niemieckiego. Dla mnie to czarna magia i gdyby nie to tłumaczenie nigdy nie przeczytałabym tego ff. Co prawda, pewnie bym nic o nim nie wiedziała i żyła w błogiej nieświadomości, że takowy istnieje. A szkoda, bo podoba mi się niebywale.

Bella sama nie wie czego chce. Niech się ona wreszcie zdecyduje. Byle nie na Jacoba, który swoim "Mała" do szału mnie doprowadza. Natomiast na miejscu Belli przycisnęłabym trochę do muru Carlisle'a, bo ten z pewnością coś wie.

A co do ostatniego rozdziału: "Proszę, niech to będzie mężczyzna... niech to będzie mężczyzna..." - Niech to będzie TEN mężczyzna!:)

Ezri


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin