FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Wbrew rozsądkowi [T] [NZ] Druga część grzechu [+18] (27.06) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Śro 20:08, 27 Sty 2010 Powrót do góry

frezje - Swan w akcji... do tego z Angelą - no chyba padnę z wrażenia... zaginęła mi większość z Cullenów, ale na razie odczuwam tylko delikatny dyskomfort braku Alice Wink

obecnie zastanawia mnie ten związek - nie wiem właściwie dlaczego to wszystko jest takie popaprane... mijają się w połowie drogi za każdym razem i zawsze mnie to boli... chyba jestem jednak uczuciowa - jednak nikomu tego nie mówicie...
Za każdym razem, gdy czytam łabędź chce mi się śmiać bez opanowania - nie wiem dlaczego, ale w najbliższym czasie się to nie zmieni... :P

co do samego EPOV - tłumaczcie kobiety, bo to może być jeszcze ciekawsze niż wersja Belli, choć nie twierdzę, że mam coś do opcji Panny Swan...

dziękuję, że się tak sprężacie :)

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lipka
Gość






PostWysłany: Śro 20:40, 27 Sty 2010 Powrót do góry

Przepraszam, że nie komentuje tego opowiadania. Zawsze wpadam tutaj na chwile i biegnę dalej. Poza tym nie potrafię oceniać opowiadań pod względem literackim.
To co mogę powiedzieć to to, że opowiadanie bardzo mi się podoba - czyta się je bardzo dobrze. Zawsze gdy kończe rozdział szkoda mi, że tylko tylko. Cieszę się, że teraz będa pokazywały się "większe porcje".
Życzę wytrwałości, zaparcia i veny w tłumaczeniu - wierna czytelniczka :)
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Śro 20:47, 27 Sty 2010 Powrót do góry

Więc to o to chodziło z zapachem! Powiem jak niepoprawna romantyczka (którą zresztą jestem): jakie to romantyczne! Bella i ta jej pomysłowość. Z kolei Edward wydaje się na swój sposób romantyczny. I tak jak Angela, też zastanawiam się nad ich ewentualnym związkiem. jedno jest pewne: jeśli w końcu się zejdą, to będzie piękna miłość.
Laski, wybaczcie, że to nie KK, ale co mogę więcej napisać? Trudno wyrazić słowami uczucia, kiedy czyta się WR. Dziękuje Wam za rozdział, jesteście wielkie.

PS. Też żałuje, że tak mało komentarzy:(

PS2
Cytat:
Przeszłam jeszcze kawałek dalej, mając nadzieję, nie mnie nie znajdzie.


zamiast "nie" wstawiłabym "że"


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Czw 0:25, 28 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Invisse
Zły wampir



Dołączył: 19 Lip 2009
Posty: 355
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 20:47, 27 Sty 2010 Powrót do góry

Więc i ja dołączę do wąskiego grona komentujących, jednocześnie przepraszając za nieobecność.

Pomysł z frezjami był tak misterny, że aż godny podziwu... Chociaż, kiedy czytałam opis kupowania kwiatu ("wyciągnęłam ją z wody") to zaczęłam się zastanawiać, po co, u licha, Belli rybka Wink Ang to mądra osóbka z tym zapachem Wink

Tłumaczenie, jak zwykle, dopracowane co do słowa, jej, dziewczyny - tylko pozazdrościć talentów, tak dobrej znajomości języka (którego uczę się już od trzech lat i za każdym razem, gdy wchodzę do klasy, dzięki mojej nauczycielce mam ochotę krzyczeć i rwać włosy z głowy) no i talentów translatorskich :)

WR z punktu widzenia Edwarda? Tak, poprosimy :) Jak na razie, to Edzio jest jedną z bardziej tajemniczych osób w tej historii.

weny, komentarzy, czasu i gwiazdki z nieba,
I.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nessa_Amelia
Nowonarodzony



Dołączył: 04 Sty 2010
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 20:50, 27 Sty 2010 Powrót do góry

Hej :) chciałam was bardzo przeprosić za brak komentarza z mojej strony pod poprzednim rozdziałem, ale szczerze mówiąc byłam pewna, że skomentowałam... Dopiero po uwadze, że tylko cztery osoby to zrobiły zauważyłam, że tam brak mojego avka. Więc muszę to nadrobić i teraz podziękować wam za dwa wspaniałe rozdzialiki, chociaż nie wiem czy to odpowiednie zdrobnienie, bo napewno nie były krótkie. Zaczynajć od rozdziały 18:
- był po prostu zachwycający! To jak Edward się zachował było ahhh, też bym chciałą takiego rycerza, co mnie obroni
- ta akcja, co nieźle skopał Matt'a pokazała, że jest silny i bardzo pewny siebie
- ciesze się, że Bella otworzyła oczy i domyśliła się że to o nią chodziło
- no i bardzo lubię jej mamę w tym ff-ie, bo powiedziała jej prawdę, co do tego zdarzenia w restauracji :)
- Jake, co prawda zachował się jak przyjaciel, ale ja nie moge się pozbyć myśli, że on ją bardziej lubi, a orginału nie czytałam więc nie moge rozwiać moich obaw :(
Teraz rozdział 19:
- jak ja kocham tego Edwarda za jego spostrzegawczość, haha udowodnił, że jest bystry i taki ahhh
- Bella też okazała się w tym rozdziale fajna, bo chciała mu pokazać, że jej na nim zależy...
- no i Edward rozpoznał jej zapach na kwaitku! To oznacza, że musiał być na niego wyczulony, bo napewno innego by nie rozpoznał
- Angela okazała się świetną przyjaciółką i kolejny raz przypomniałąm sobie, za co ją lubię
Cały ff jest świetnie przetłumaczony, ale ten rozdział 18 zapadł mi głęboko w pamięć. Wykonałyście kawał dobrej roboty i nie moge się doczekać co będzie dalej :) Mam nadzieję, że tak jak zawsze nie będziecie kazały długo czekać na kolejny rozdział.
Oczywiście jestem za przetłumaczeniem później także WR2 :)
Pozdrawiam
Ness


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ezri
Nowonarodzony



Dołączył: 06 Sty 2010
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Śro 22:25, 27 Sty 2010 Powrót do góry

Przez chwilę myślałam, że przebiegła Angela przywiązała do frezji kilka włosów Belli, a ta miała czasowy napad ślepoty Laughing A tak serio: jak tak mocno pachnący kwiatek mógł przesiąknąć zapachem szamponu? No jak? Chyba, że frezja wcale nie pachnie tak jak mi się wydaje... Ale już się nie czepiam.

Przez ostatnie kilka rozdziałów miałam ochotę kopnąć Bellę, żeby się w końcu ruszyła i zaczęła naprawiać to co popsuła (wiem, że to nie do końca jej wina, ale tak mnie irytowała z tymi swoimi oskarżająco-tęsknymi myślami względem Edwarda, że bardziej się chyba nie dało).

Tłumaczenie jak zwykle świetne. Po osiemnastym rozdziale byłam tak zdesperowana, by się dowiedzieć co genialna Bella wymyśliła, że pokusiłam się nawet o zajrzenie do oryginału. A dało mi to tyle, że wiedziałam, że w grę jakieś kwiatki wchodzą. Nie ma to jak zdolności językowe... Dlatego jeszcze raz dziękuję za tłumaczenie!

Ezri


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ezri dnia Śro 22:28, 27 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Viv
Dobry wampir



Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 1120
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 103 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z 44 wysp

PostWysłany: Czw 11:19, 28 Sty 2010 Powrót do góry

Po pierwsze to też myslałam , że Angela przymocowała do kwiata kilka włosów Belli , bo pomysł , że frezja która tak intensywnie pachnie ,przeszła zapachem szamponu jest trochę naciągany , ale nie czepiam się .
Jak sie skradała pod oknem z tym kamieniem w ręce to cały czas miałam wrażenie , że trafi go w głowę . Wiem , że w tym opowiadaniu nie jest niezdarą , no ale jak się człowiek naczyta tyle o jej braku koordynacji to gdzieś w podświadomości to zostaje . Więc czytając ten fragment modliłam sie po cichu tyko nie w głowę , tylko nie w głowę:
Chyba po tej kwiatowej akcji łatwiej im będzie porozmawiać , bez agresji i może w końcu dojdą do ładu ze sobą .
Świetnie wam idzie tłumaczenie i bardzo się cieszę z nowego rozdziału .


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Viv dnia Czw 11:20, 28 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Aquarius
Nowonarodzony



Dołączył: 07 Gru 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 14:07, 28 Sty 2010 Powrót do góry

A ja myślałam, że mimo wszystko urwała jeden płatek, jakimś cudem umieściła go we włosach Belli i wtedy, jeśli nikt wcześniej nie zwróciłby jej uwagi, mógłby zobaczyć go Edward - oczywiście, jeśli to działoby się między lekcjami, a nie na koniec. A potem mógłby jej go wyplątać i mógłby być już happy end.

Zaskoczył mnie "porannik", domyśliłam się, że to szlafrok, ale brzmi, co najmniej dziwnie.

Tłumaczenie jest całkiem w porządku, czasem coś zgrzytnie w składni, chyba przez tłumaczenie słów po kolei.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
unusual
Człowiek



Dołączył: 31 Gru 2009
Posty: 77
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Niebo;)

PostWysłany: Czw 17:00, 28 Sty 2010 Powrót do góry

Jestem pod wrażeniem tego opowiadania i jest ono jednym z moich ulubionych. Ostatnie dwa rozdziały: cudne. Zachowanie Edwarda względem Matta: nareszcie pokazał, że zależy mu na Belli. No i sama dziewczyna w końcu zrozumiała, że tak naprawdę go kocha- klapki spadły jej z oczu Very Happy Co to pomysłu z frezjami- zaskoczył mnie. Był taki...delikatny, romantyczny, po prostu wyjątkowy. W całym FF ciekawie opisana jest postać Angeli i jej przyjaźń z Bellą- szczerze przyznaje, że nie spodziewałam się po niej tej odrobiny szaleństwa. Jednocześnie jest dla dziewczyny ogromnym wsparciem. Co do dalszych losów Belli i Edwarda mam nadzieję, iż w końcu zdobędą się na szczerą rozmowę Razz
W całym opowiadaniu najbardziej podoba mi się pewna rzecz: odpowiednie tempo rozwoju znajomości. Nie jest ono za szybkie: 3 rozdział i już mamy wielką miłość czy za wolne: rozdział 30 a bohaterowie ledwie zamienili parę słów. To co rozwija się pomiędzy Bellą i Edwardem jest spokojne, stopniowe i bardzo dogłębne. I to właśnie urzeka mnie w tym opowiadaniu Very Happy

Życzę powodzenia w dalszym tłumaczeniu Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Yvette89
Zły wampir



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piekiełka :P

PostWysłany: Czw 21:25, 28 Sty 2010 Powrót do góry

Marta, jak nic należy mi si opiernicz za brak komenta pod ostatnimi rozdziałami, ale już się poprawiam :D

Więc... Na chwilę obecną wszystko znowu zaczyna robić się tajemnicze, a zarazem rozjaśniać. Tajemnicze - czyli co nasi bohaterowie teraz zrobią, a rozjaśniać - ponieważ w końcu wiadomo, ze Bella jednak nie jest do końca obojętna Edwardowi, ani on jej i laska zdaje sobie z tego sprawę. Pozostaje Jacob, jako świetny przyjaciel na którego zawsze może liczyć i to jak wszystko potoczy się dalej :) Kurcze... Tyle można by napisać, a zarazem nie wiem jak czasami to jąć, tak, aby nie było spoilera;p
W każdym razie tłumaczenie świetne jak zawsze Wink Wiadomo czasami coś się nie dogra, ale przecież to jest język obcy, w dodatku niemiecki, który mimo wszystko jest bardzo precyzyjny Wink także respekt dla Ciebie, Marta Wink

Weny, czasu i ściskam :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Marsi
Zły wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Konin

PostWysłany: Pią 12:57, 29 Sty 2010 Powrót do góry

No, w końcu komentarze! ^^

Ha, mówiłam, że spodoba Wam się Jacob! :D Na chwilę obecną (czyli do 39 rozdziału) jest grzeczny, a reszta się pisze dalej, więc zobaczymy, co z niego wyrośnie :P Też uważacie, że taki Jake w sadze byłby bardziej lubiany? :D

Jeżeli tylko dostaniemy pozwolenie na EPoV, to podejmiemy się tego Wink Na 99,9% Cel pozwoli nam, więc nie ma się czym martwić. Też jestem mega ciekawa, co tam ona wymyśli, bo mogę Wam powiedzieć, że Edward przez długi, długi czas będzie robił różne akcje i nie łatwo się domyślić, co tam mu w głowie siedzi ;p

A co do tych błędów stylistycznych - naprawdę, jeżeli zauważycie jakieś, to napiszcie, gdzie są, bo takie "widziałam błędy" nas nie satysfakcjonuje, a my i bety robimy wielkie oczy, bo nie mamy pojęcia, gdzie się wkradły :P


Kolejny rozdział jest Olki i ma być na poniedziałek, a mój w środę. Wink
Następne będzie jeszcze jeden, a po nim połączony podwójny rozdział Wink Ale tego dowiecie się jeszcze w trakcie, więc na spokojnie.

Buziaki
Marsiak ^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Verderben
Wilkołak



Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 22:03, 29 Sty 2010 Powrót do góry

Po pierwsze, podziwiam was naprawdę wielce za to w jakim tempie zapodajecie te rozdziały. To po prostu niesamowite. Niekiedy trzeba wyczekiwać po paru tygodniu, czasem miesięcy, a w waszym przypadku to są po prostu dni. Po drugie, chciałam przeprosić za to, że nie komentowałam. Ten cholerny brak czasu naprawdę robi swoje. Ale już zaczęły mi się ferie, a więc mogę sobie w końcu pozwolić na trochę luzu. ^^

Muszę przyznać, że Bella mnie zaskoczyła. Sądziłam, że będzie trzymała urazę do Edwarda naprawdę sporo czasu, a tutaj szok. Rozmowa z mamą i dar E. robienia przypału jednak na coś się przydały. (Dżizas, używam tekstów jak moi koledzy z klasy. Ale spędzanie z nimi tylu godzin dziennie i słuchanie ich teksów typy "bigos bez kapusty", "lubię placki" czy "będziesz się schylał po mydełko w płynie" naprawdę niszczy psyche).
Co do Edwarda... biedne jego łono. Kamieniem dostało. Ale przynajmniej wynagrodzeniem był kwiat od Belli. Szczerze? To jedno z najbardziej uroczych prezentów, o jakich czytałam, że Bella podarowała Edwardowi. I chodzi i to o ogół fanficków, które "zaliczyłam". Zazwyczaj to Edward jest pomysłodawcą tych romantycznych sytuacji/upominków, jednak cieszę się, że w końcu pojawiło się coś takiego... nowego i całkowicie niewinnego.Smile

Serdecznie pozdrawiam i życzę weny przy tłumaczeniu. :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Verderben dnia Pią 22:08, 29 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Olcia
Zły wampir



Dołączył: 13 Sty 2009
Posty: 377
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Leszno

PostWysłany: Pon 21:33, 01 Lut 2010 Powrót do góry

Hej, oto i jestem wraz z nowym rozdziałem.
Mam nadzieję, że czekałyście z niecierpliwością.
Zauważyłam, że z wami trzeba ostro, żeby zobaczyć jakieś odpowiedzi pod rozdziałem, ale że ja chyba mam za miękkie serce i nie umiem prosić wprost, dlatego nie zmuszajcie do tego Marsi i sami ładnie pokażcie, na co was stać.


Beta: Reilee :*

Rozdział 20.
Rozmowa


Po powrocie z pracy do domu zabrałam się za przygotowanie kwiatów. Pomysł Angeli nie był taki zły. Wzięłam głęboką miskę, małe sitko i ścierkę, po czym poszłam do łazienki. Do miski nalałam ciepłej wody i dodałam trochę swojego ulubionego szamponu, położyłam sitko, a na nim rośliny. Całość nakryłam materiałem tak, aby jak najwięcej intensywnego zapachu pozostało na kwiatach. Martwiłam się jedynie, że frezje mogą przez to zwiędnąć. Musiałam poddawać je tej procedurze kilka godzin dziennie, a zazwyczaj powinny stać w wodzie. Oklapną, na pewno oklapną.
Przy kolacji Charlie i Renee oświadczyli, że w przyszłym tygodniu wyjeżdżają. Był to coroczny urlop, a ze względów na koszty, wybierali się zawsze poza sezonem i to i tak zaledwie na kilka dni. Byłam szczęśliwa, że w międzyczasie zrobiłam prawo jazdy, ponieważ teraz nie musiałam z nimi jechać. Charlie i Renee rozkoszują się tymi dniami… na swój sposób, więc byłabym dla nich jedynie kulą u nogi. Powiedzieli, że wyjeżdżają w niedzielę wieczorem i powinni wrócić w następną sobotę.
A to oznaczało wolną chatę i życie bez żadnych ograniczeń przez sześć dni. Poza tym w przyszłym tygodniu nie musiałam pracować. Pan Whitters zamykał restaurację na dwa tygodnie jak co roku na wiosnę. Ale Charlie i Renee nie musieli się o nic obawiać. Nie należałam do grupy nastolatków, którzy tylko czekają, kiedy ich rodzice wyjadą, żeby urządzić imprezę. To będzie cichy, spokojny, przyjemny i odprężający tydzień. Nikt nie będzie mi prawił kazań, nie będzie mi mówił, co powinnam zrobić. Zapowiadało się naprawdę pięknie.
Zanim położyłam się spać, wyciągnęłam kwiaty z „zapachowej kąpieli”. Zabrałam je do siebie, do pokoju, postawiłam na stoliku nocnym w wazonie i obserwowałam jeszcze przez chwilkę. Byłam ciekawa, co powie jutro Edward. A może też dostanę jakąś drobnostkę? Było tyle możliwości.
Tylko na tę, która na mnie czekała, nie byłam gotowa. Wydawało się, jakby sytuacja z wczorajszego popołudnia się nie wydarzyła. Edward nic nie powiedział, nie spojrzał na mnie, wpatrywał się jak zwykle w tablicę. Byłam pewna, że wiedział, iż frezje były ode mnie. Ale może chciał poczekać na odpowiedni moment. Z pewnością to był powód jego zachowania. Przez całą lekcję obserwowałam go dyskretnie, ale nie zauważyłam żadnej reakcji z jego strony, żadnego krótkiego spojrzenia, po prostu… nic. To było cholernie frustrujące.
Dzień dopiero co się zaczął, więc miałam nadzieję, że wykorzysta lekcje po przerwie na lunch. Angela w czasie drogi na kolejną lekcję także wydawała się być trochę rozczarowana. Spojrzałyśmy na siebie, a ona jedynie wzruszyła ramionami. Tak, czułam wprost to samo. Gdybym tylko wiedziała, co się dzieje wewnątrz Edwarda…
Podczas lunchu bezskutecznie próbowałam zdobyć jego spojrzenie. Siedział po prostu przy stole i wpatrywał się w pustkę. Nie rozmawiał ze swoimi „przyjaciółmi”, którzy unikali spoglądania na niego i tak samo jak on milczeli. To zachowanie mogłam przynajmniej pojąć. Dziwiło mnie i tak, że siedział z nimi nadal przy stole.
- Co jest z tobą? – spytała Jessica i nagle zdałam sobie sprawę, że nie wiedziała nic o moich… dociekaniach. Spojrzałam na Angelę, szukając pomocy, ale przyjaciółka wydawała się być zaskoczona, nie mając tym samym przekonywującej odpowiedzi. – Cały czas gapisz się na Edwarda – dodała Jessica.
- Ja… um, ja tylko… po raz kolejny myślałam o wczorajszym dniu. – Dobra myśl. – Wiesz już, kim może być ta dziewczyna? – powiedziałam, nadal będąc dumną z siebie, że znalazłam idealną wymówkę.
- Wiesz, że też się nad tym cały czas zastanawiam? – Jessica połknęła haczyk. Cieszyłam się, że dziewczyna nie zauważyła prawdziwego powodu, ale była osobą, która patrzy na wszystko powierzchownie. Nie była zbyt dobra w patrzeniu głębiej, czyli zupełnie odwrotnie niż Angela. Rozmawiałam z Jessicą przez resztę przerwy o możliwych kandydatkach, starając się, aby rozmowa nie zeszła na niewłaściwe tory, czyli na mnie.
I chociaż się tego nie spodziewałam, dowiedziałam się czegoś interesującego. Kiedy Jessica powiedziała, że nie widziała jeszcze Edwarda z żadną dziewczyną, do rozmowy dołączył Mike i wyjaśnił, że od kiedy Edward się tutaj sprowadził, nie miał jeszcze dziewczyny, podczas gdy w Chicago zmieniał je co tydzień. Wiedział to od zaufanego źródła, prawdopodobnie miał tu na myśli Tylera. Nie było zatem dotąd dziewczyny, którą by Edward polubił.
Ale dlaczego miałby się interesować akurat mną? Albo powinnam może powiedzieć interesował, ale już skończył? Na biologii również był strasznie milczący jak zwykle. Gdybym tylko, psiakrew, nie była tak tchórzliwa, to powiedziałabym mu, jak mi jest przykro z powodu tego, co się wydarzyło wcześniej, i że bardzo chciałabym się z nim… zaprzyjaźnić. Jednak niestety zaczynałam się obawiać coraz bardziej, czy aby przypadkiem źle nie zinterpretowałam jego wczorajszego zachowania.
Mimo wszystko nie odwiedzie mnie to od mojego zamiaru. Byłam mu przynajmniej coś winna za to, że wstawił się za mną i przez to miał teraz kłopoty. Oprócz tego, odpowiadał mi fakt, że tym gestem mogłam mu umilić, chociaż po części, zostawanie po lekcjach. Stwierdziłam, że aby nie musieć się spieszyć po lekcji wychowania fizycznego, położę frezję na parapecie, zanim pójdę na zajęcia. Oczywiście spóźniłam się dzięki temu na w-f, jednak nie obchodziło mnie to, ponieważ cała sytuacja była warta zachodu.
Po lekcji podkradłam się znowu pod budynek administracji. Chciałam się upewnić, że Edward otrzymał kwiatka. Kiedy kuknęłam przez okno, spojrzałam na pana Greena, który zasłaniał się najnowszym numerem gazety, po czym na Edwarda, który siedział przy stole i coś pisał. A przed nim leżała moja frezja. Uśmiech samoczynnie pojawił się na moich ustach. Przynajmniej przyjął podarek.
Edward przestał na chwilę pisać i wydawał się patrzeć gdzieś przed siebie, po chwili spojrzał na pana Greena, a właściwie na gazetę, po czym jego wzrok powędrował w kierunku otwartego okna. Na twarzy miał ten niewyobrażalnie czarujący uśmiech.
Chciałabym, aby ta chwila trwała wiecznie…
Na koniec wzrok Edwarda stał się ponownie smutny. Westchnął, zanim pochylił się na powrót nad kartką. Prawdopodobnie znał lepsze sposoby na spędzanie popołudnia niż siedzenie w tej dziurze, zwłaszcza kiedy za oknem była piękna pogoda. Nie padało i było prawie siedemnaście stopni Celsjusza. Westchnęłam, kiedy wycofywałam się dyskretnie.
Tego samego dnia, po powrocie z pracy zabrałam pozostałe trzy frezje do łazienki, aby poddać je „wonnej kąpieli”. Kiedy przyglądałam się kwiatom, próbowałam odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego Edward był taki… powściągliwy.
Czy to mogło być to? Powściągliwość? Przy tym zachowywał się, jakbyśmy się ledwie znali. Bardzo rezolutnie, dla mnie aż nazbyt. Oprócz tego ta powściągliwość wydawała się nie pasować w żaden sposób do jego wizerunku. A może chodzi cały czas o ten durny warunek? Jak mogłam mu jasno zakomunikować, że nie obchodzi mnie już on, ale nie musieć przy tym powiedzieć mu tego prosto w oczy? Nie wiedziałam. A to powodowało, że stałam się smutna. Na pewno mogłam coś zrobić, żeby zwrócił na mnie znów uwagę. Ile bym dała za to, żeby usłyszeć z jego ust chociażby jedno sarkastyczne słowo, które by mnie dotyczyło.
Oparłam czoło o brzeg chłodnej umywalki, wpatrując się w płytki pode mną. Miałam cały czas ogromną nadzieję, że moja wiadomość w końcu do niego dotrze.

***

Kolejne dni przebiegały według tego samego schematu. Edward nie powiedział ani jednego słowa, ja natomiast kładłam frezję, po czym wracałam, żeby upewnić się, czy na pewno ją otrzymał. Kiedy w piątek zbliżałam się do budynku administracji, byłam ledwie żywa. Dzisiaj był ostatni dzień, ostatnia szansa, której nie wykorzystał. Musiałam chyba naprawdę wszystko źle odczytać. W przeciwnym razie dlaczego miałby mnie nadal ignorować? Policzek, który mu wymierzyłam podczas naszej kłótni, musiał być dla niego wyraźnym znakiem, że ma mi nie wchodzić w drogę. Nie chciał mieć ze mną nic więcej do czynienia.
Pan Whitters oznajmił mi, że muszę pracować tylko w sobotę, ponieważ w niedzielę będzie już wyjeżdżał na swój urlop. Jeszcze kilka kolejnych dni na rozmyślanie i rozpaczanie. Nie chciałam być sama. Nie teraz. O mały włos nie poprosiłabym rodziców, aby zostali ze mną, wprawdzie byłoby to naprawdę chamskie z mojej strony, zwłaszcza, że mieli już wszystko zabukowane.
Wieczorem siedziałam w swoim pokoju, pochylona nad zadaniami i rozmyślałam, czy nie powinnam zaprosić Angeli, żeby skierowała moje myśli na inny tor, kiedy Renee ściągnęła mnie do rzeczywistości.
- Bello, skarbie, telefon! – zawołała z dołu, więc pospiesznie zbiegłam na dół.
- Kto to? – spytałam cicho. „Jacob” odczytałam z ruchu warg. Renee udała się do kuchni. Na moich ustach samoistnie pojawił się uśmiech.
- Cześć, Jake – powiedziałam radośnie. Jeszcze przed sekundą byłam zmartwiona, a teraz na myśl o głosie Jacoba dobry humor powrócił.
- Hej, Mała.
- Miło, że dzwonisz – rzekłam po kilku sekundach dziwnej ciszy. Wydawało się, że Jacobowi zabrakło języka w buzi, dlatego zaczęłam się zastanawiać, dlaczego był taki… dziwny.
- Co tam u ciebie słychać? – spytał, ale jego ton był zupełnie inny niż zwykle. Wcale nie pogodny i beztroski. Coś było nie w porządku.
- Wszystko dobrze, a u ciebie?
- Też w jak najlepszym. – Ale nie brzmiało to tak, jakby wszystko było OK.
- Jake, co się dzieje? – Musiałam przejść do sedna sprawy, ponieważ w przeciwnym razie przyjaciel mówiłby jeszcze przez pół wieczności o niczym.
- Masz jutro czas?
- Jutro pracuję, ale niedzielę mam wolną – odparłam, ale miałam złe przeczucia.
- W takim razie w niedzielę… przyjadę do ciebie… jeśli jest to możliwe – wyszeptał.
- Oczywiście, będzie mi miło. – Próbowałam w każde słowo wymówić z jak największym entuzjazmem, żeby pokazać mu, że naprawdę się cieszę, jednak w jakiś sposób osiągnęło to wręcz odwrotny skutek.
- W porządku. Dobrej nocy, Mała – powiedział i rozłączył się, nie czekając nawet na odpowiedź.
Czego chciał Jacob?
Odłożyłam słuchawkę, wróciłam do siebie i usiadłam przy biurku, jednak myśli były pochłonięte czymś zupełnie innym niż zadanie.
W jednej chwili świat stanął na głowie. Mój stan zmieniał się co sekundę, raz byłam pełna euforii, zaraz miałam depresję i na odwrót. Edward ignorował mnie z wielkim zapałem, a teraz wydawało się, jakby Jacob był na mnie zły.
Co zrobiłam źle? Dlaczego właśnie teraz wszystko musiało pójść w diabły? Przeklinałam ten niesprawiedliwy los. Czy nie mogłam chociaż przynajmniej raz, jeden jedyny raz mieć trochę szczęścia?
Ale właściwie sama byłam sobie winna. Wszystko mogłoby się inaczej potoczyć, gdybym nie była tak bardzo uparta. Teraz musiałam wypić piwo, które sama sobie naważyłam. Pah, nienawidzę tych momentów. Sfrustrowana, rozczuliłam się nad sobą. Odłożyłam szkolne sprawy na bok, rzuciłam się na łóżku i ukryłam twarz w poduszce. Najchętniej rozszarpałabym ją, żeby sobie trochę ulżyć, ale Renee mogłaby mi mieć to za złe. Byłam tego pewna. Wzdychając, podniosłam się, poszłam do łazienki, po czym wróciłam z powrotem do łóżka. Dzisiaj chciałam, aby wszystko przeminęło, chciałam tylko spać i zapomnieć.

***

Niedziela nadeszła prędzej, niż się tego spodziewałam, więc całe przedpołudnie zdenerwowana czekałam na przybycie Jacoba. Renee oczywiście zauważyła moje zachowanie i próbowała dowiedzieć się, co się dzieje. W tym wypadku jednak mój upór był bardziej zaletą niż wadą, ponieważ Renee musiała odpuścić i głowić się nad tym sama. Charlie wędkował, ale wątpiłam w to, żeby mój stan rzucał się mu w oczy, a cóż dopiero, żeby nawiązał do niego.
Kiedy nadeszła pora obiadowa, usłyszałam w końcu pukanie do drzwi i zdenerwowałam się jeszcze bardziej. Oddychałam głęboko i przyjęłam odpowiedni uśmiech, zanim otworzyłam. Jacob też się uśmiechał, jednak także w jego wypadku było to sztuczne, ponieważ nie dosięgało jego oczu. Jakbym stała przed jakimś lustrem…
- Hej. Wejdź – powiedziałam, cofnęłam się lekko, robiąc mu miejsce, aby mógł wejść do holu.
- Dzięki – powiedział to tak cicho, że prawie go nie usłyszałam. Poszłam do salonu i usiadłam w fotelu, a Jacob poszedł za mną, jednak zajął miejsce na kanapie. Pochylił się lekko do przodu, oparł ręce na nogach i przyglądał się swoim stopom.
- Chcesz tu zostać, czy wolisz się gdzieś przejść? – spytałam w nadziei, że jakoś rozładuję napięcie panujące między nami. Spojrzał dokładnie w moje oczy, jego wzrok był zamyślony. Po kilku sekundach ciszy odpowiedział.
- Możemy gdzieś pospacerować. Co myślisz o plaży? – powiedział bardzo poważnie. Dobrze, tego oczekiwałam. Podniosłam się.
- Z przyjemnością. Mamo, wychodzimy – zawołałam i skierowałam się do drzwi. Słyszałam, jak Jacob za mną podąża. Jego auto stało na wjeździe. Tym razem chciałam go poprosić, abym mogła poprowadzić. Spojrzałam na niego i już szykowałam się do zadania pytania, ale on po prosu mnie minął i otworzył drzwi pasażera dla mnie.
Czyli wszystko już jasne. Wsiadłam i westchnęłam, podczas gdy Jacob zamknął drzwi i obchodził samochód.
Podczas całej podróży, żadne z nas nie powiedziało ani słowa, ale szczerze powiedziawszy, to ja czekałam, aż on zacznie, w końcu to on do mnie zadzwonił i poprosił o to spotkanie. Stąd nie wiedziałam, co było tak ważne, co leżało mu na sercu, że musiał jakoś zareagować. Byłam szczęśliwa, że droga minęła dość szybko i Jacob stawał już na parkingu i gasił silnik. To tutaj spędziliśmy nasz pierwszy wspólny dzień, a teraz miałam dziwne wrażenie, że tutaj też będzie nasz ostatni.
Jacob szedł przodem w kierunku ścieżki prowadzącej na plażę. Podążałam za nim, czując się jak zbity pies, tylko nie wiedziałam dlaczego. Nic nie powiedział, dopóki nie dotarliśmy na plażę. Wtedy się odwrócił do mnie i spojrzał na mnie dobitnie. Zrobił jeszcze jeden krok, przybliżając się tym samym do mnie, wziął moje dłonie w swoje i chciał coś powiedzieć, ale jego usta jedynie drżały. Wydawało się, jakby walczył o słowo, cały czas utrzymywał kontakt wzrokowy. W końcu potrząsnął głową, zamykający przy tym na chwilę powieki.
W tym momencie byłam aż nadto zafascynowana, żeby zareagować. Przypuszczałam, że on mnie… Jak powinnam to powiedzieć? Że mnie opuszcza? Kończy ze mną? To brzmiało głupio, zwłaszcza, że nie byliśmy razem. Ale… zakończy naszą przyjaźń? Dostawałam dreszczy już na samą myśl o tym. Potrzebowałam Jacoba.
Tak, potrzebowałam go…
- Mała – powiedział i wyrwał mnie tym samym z moich rozmyślań. Spojrzałam mu twardo w oczy. – Co jest między nami? – spytał. To był rodzaj pytań, których się bardziej niż strasznie obawiałam. Nie było sensu go okłamywać. Widział, jak reagowałam na Edwarda, na jego słowa. Jacob się dobrze w tym orientował, więc nie pozostawało mi nic innego, jak wyłożyć karty na stół.
- Przyjaźń. I to w dodatku najlepsza. – Nie było to nic więcej jak delikatny szept, cały czas obawiałam się jego reakcji.
- Ty… - Jacob wziął głęboki oddech. – Lubisz go?
- Tak – ponownie wyszeptałam. Czułam się tak, jakby mój świat się walił, jakbym stała nad przepaścią. Nie dość, że nigdy nie będę mogła mieć Edwarda, to teraz jeszcze kawałek po kawałku zniknie Jacob z resztki mojego nędznego życia, które jeszcze miałam.
- Biedna – powiedział i zabrał mnie nieoczekiwanie w ramiona. – Przykro mi. Byłem taki głupi – wyszeptał mi do ucha. Nie wiedziałam, co mi było. Za co mnie przepraszał? I dlaczego jeszcze teraz napłynęły mi łzy do oczu?
- Przykro mi – też wyszeptałam i załkałam. Nie wiedziałam, co powinnam powiedzieć. Czy nie byłam winna tym wszystkim kłopotom?
- Nie – rzekł Jacob i poczułam, jak potrząsa lekko głową. – Wszystko tylko pogorszyłem. Powinienem powiedzieć ci od razu prawdę. – Czekałam, aż powie coś dalej, ale już nic nie usłyszałam. Jaką prawdę? Jacob rozluźnił objęcie, położył dłonie na moich ramionach i znów spojrzał na mnie dobitnie.
- Bella, jesteś naprawdę kimś bardzo wyjątkowym. Nie mówię tego tylko tak o. Nie jesteś jedynie moją najlepszą przyjaciółką, jesteś dla mnie… jak siostra. – Zrobił krótką pauzę, teraz już nic nie rozumiałam.
- Mała… - zaczął i znów potrząsnął lekko głową. – Kilka dni po tym jak spotkaliśmy się po raz pierwszy, mama zaczęła organizować mi wciąż spotkania… z jedną dziewczyną. Powinienem zaznaczyć, że liczy się dla niej, abym miał… idealną żonę przy swoim boku. Może to brzmi dość oklepanie, ale taka jest właśnie moja mama. I ta dziewczyna oczarowała mnie od samego początku. Powinienem ci opowiedzieć o tym od razu. Z przyjemnością się z tobą spotykałem i mogę robić z tobą każdą rzecz, nawet tę najbardziej bezsensowną, ale przy Ness jestem spanikowany…
- Ness? – przerwałam mu i próbowałam przez cały czas poukładać sobie wszystko w głowie. Jacob zaczął się śmiać, a był to uśmiech z rodzaju, kiedy myślimy o tej jedynej osobie w naszym życiu.
- Moja dziewczyna. – Miał dziewczynę i nie chciał mnie odwiesić na wieszak jak stary płaszcz, chciał być moim dużym bratem.
Wypuściłam całe powietrze, które wstrzymywałam podczas jego przemówienia. Ulżyło mi do głębi duszy.
- Jake – załkałam i objęłam go mocniej.
- Mała. – Głaskał mnie uspokajająco po plecach i znów poczułam się bezpieczna. Tak, potrzebowałam go, był częścią mojej rodziny. Chciał tego tak samo jak ja. Uczucia, które napłynęły do mnie w tym momencie, były nie do opisania. Znów byłam cała. Przynajmniej po części…
- Mała, to o czym chciałem z tobą właściwie porozmawiać… - Powoli puściłam Jacoba i spojrzałam na niego. – Martwię się. Jako twój… brat czuję się odpowiedzialny, abyś czuła się bezpiecznie, muszę na ciebie uważać. Nie chcę, abyś była smutna, a już na pewno nie przez takiego kogoś – powiedział poważnie. Wzdychając, zwiesiłam głowę.
- Za późno – wymamrotałam. – Nie wierzę, żeby on to robił specjalnie – rzekłam trochę głośniej, chociaż tak naprawdę nie wiedziałam, co Edward może o tym myśleć.
- Jesteś tego pewna? – Spojrzałam ponownie na niego. W jego oczach widziałam jedynie troskę. Troskę o małą siostrę, która zakochała się na łeb na szyję w najpopularniejszym chłopaku w szkole i wpadła jak śliwka w kompot. Wzięłam głęboki oddech.
- Tak – odparłam pewnie. Jacob wydawał się nad czymś rozmyślać.
- W takim razie może nie muszę… - mamrotał coś do siebie pod nosem. To z pewnością nie miało dojść do moich uszu. Jacob wydawał się być pochłoniętym w swoich rozmyślaniach, zanim ponownie spojrzał na mnie.
- Jeśli chcesz, mogę wziąć tego wyrostka w obroty, żeby w końcu zrozumiał, co uchodzi jego uwadze – rzekł Jacob i uśmiechnął się lekko. Przez chwilę byłam gotowa skorzystać z jego propozycji. Jednak tylko potrząsnęłam głową. Jak bardzo byłoby to niezręczne? Próbowałam sobie wyobrazić całą scenę, jak Jake stoi przed Edwardem i… nie wiedziałam, co by się wydarzyło dalej. Nie, z pewnością był to zły pomysł.
Jednak ten temat rozładował napięcie i sprawił, że dzień stał się lepszy. Spacerowaliśmy jeszcze trochę, a Jacob uparł się, żebym opowiedziała mu wszystko o Edwardzie. W końcu chciał wiedzieć, z kim spotyka się jego młodsza siostra. Wydawało mi się to wprawdzie absurdalne, jednak mimo to chciałam mu sprawić przyjemność, a oprócz tego dobrze było znów pozbyć się wszystkiego, co mi leżało na sercu. Szczególnie jeśli tą osobą, która była powiernikiem, był Jacob.
Tym razem nie zostaliśmy na plaży tak długo jak zwykle, ponieważ chciałam się jeszcze pożegnać z rodzicami. Zanim Jacob odwiózł mnie do domu, obiecałam mu, że jeśli wydarzy się coś nowego, zadzwonię do niego. Padłam na łóżko wykończona. To był męczący, pełen napięcia dzień, który mimo wszystko zakończył się dobrze.



I po wszystkim, przynajmniej coś się wyjaśniło, nie sądzicie?
To na tyle. Krótko, ale mam nadzieję, że się spodobało.
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Pon 21:53, 01 Lut 2010 Powrót do góry

Noo, lubię Jacoba! Swój chłop i nie zarywa do Belli. Jednym słowem: może żyć. A co do Edwarda to zgłupiałam. Kompletnie. Dziewczyna daje mu jakieś znaki a ten co? Może boi się odrzucenia? Lub myśli, że te kwiatki to tylko z powodu wyrzutów sumienia? I może na dodatek myśli, że Bella kręci z Jakiem? Mogę tylko gdybać, ale wierzę, że następny rozdział będzie przełomowy. Poza tym informacja, że Edward zmieniał panienki jak rękawiczki a teraz jest sam dała mi jasno do myślenia. Musiał mocno się zakochać, skoro cierpi w samotności.

Dziękuje za rozdział, cieszę się ogromnie, że dodajecie regularnie rozdziały. A dla tych co komentują a nie czytają mam rozwiązanie: zostawiajcie pochwały dziewczynom. W końcu to dla nas się napracowały :)
Pzdr


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Viv
Dobry wampir



Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 1120
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 103 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z 44 wysp

PostWysłany: Wto 12:40, 02 Lut 2010 Powrót do góry

No chociaż trochę się wyjaśniło . To świetnie ,że Jacob ma dziewczynę i nie będzie startował do Belli ,jako przyjaciel i brat bardziej mi się podoba .
Ktoś taki jest jej bardzo potrzebny , jest jeszcze Angela ale nieraz facet lepiej doradzi i obroni jak trzeba .
Co do Edwarda to naprawdę ciężko go rozgryźć . Niby cieszy sie z tych kwiatów ,ale nic z tego nie wynika . Bells ma cieżki orzech do zgryzienia .
Zawsze mi się wydawało ,że faceci są łatwi albo tak albo nie . A on wszystko na opak .
Wielkie dzięki za nowy rozdział . Bardzo się cieszę ,że tak szybko są nowe .
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Verderben
Wilkołak



Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 18:54, 02 Lut 2010 Powrót do góry

lola13: zdajesz sobie sprawę, że dziewczyny to tylko tłumaczą? Chociaż nie... To ciężka robota, a więc 'aż' lepiej pasuje. W ogóle tłumaczą to z języka niemieckiego, a więc pokłony dla nich, bo ja się trzeci rok niemca uczę, a i tak to dla mnie nadal czarna magia jest.

Co do rozdziału.
Bardzo się ciesze, że oszczędzono nam melodramatycznej sytuacji między Bellą a Jacobem. To wręcz cudownie, że oboje się w kimś zauroczyli, bo zdecydowanie szkoda byłby niszczyć tą więź między nimi. Ponieważ jest ona taka słodka, urocza i ogólnie niewinna. Mimo, iż zdecydowanie za często B. i J. robieni są przyjaciół (którzy zachowują się jak rodzeństwo), to wydaje mi się, że to tego ff pasuje. I tak dużo się dzieje między Ed.em i Bellą, trójkąta raczej nie potrzebujemy.
A Edward... za cholerę nie potrafię rozgryźć tego małego czarnego. Nawet mnie frustruje jego milczenie. Choć mnie to tam nietrudno zdenerwować. Cool Ma się ten dar bulwersowania o byle gówno. xD Hmm, szczerze liczę na to, że jak E. się już odezwie, to nie będzie taka gadka z dupy wzięta, ale krok do przodu w relacjach jego i Belli.

XOXO Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Verderben dnia Wto 19:22, 02 Lut 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
lucy2001
Nowonarodzony



Dołączył: 16 Wrz 2009
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 20:41, 02 Lut 2010 Powrót do góry

Martuś wstawiam i tu komenta. Dziewczyny bardzo dziękuję za nowy rozdział. Rewelacja tłumaczenie. Nawet przez chwilę wstrzymałam oddech jak Jacob zwierzał się Belli. Myślałam, że chce wyznać jej miłość ufff kamień z serca. Nie kumam o co chodzi Edwardowi, na co kurna czeka... mam nadzieję, że przekonamy się już wkrótce. Pozdrawiam. Weny i dużo czasu życzę i mam nadzieję, że kolejny czapik będzie w środę [:D]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Yvette89
Zły wampir



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piekiełka :P

PostWysłany: Wto 22:56, 02 Lut 2010 Powrót do góry

Przeczytałam i... Ech;p
Edward powinien się pospieszyć i dać jakiś znak Belli, a nie się obija i czeka na gwiazdkę z nieba ;P Niech łapie dziewczynę póki może;p
Jako jeden z niewielu ff-ów WR posiada postać Jake'a jako tylko i wyłącznie przyjaciela Belli i to jest ogromny plus tego opo :D Nie mogę jak Indianin ugania się za panną Swa :D Jednak tutaj broni jej i traktuje jak siostrę :) Z początku sądziłam, że chce jej wyznać miłość, ale nie :D I dobrze :D
Co do Belli to w końcu wie, jak czuł się Cullen, kiedy to ona nie zwracała na niego uwagi... Chociaż chłopak przegina. Jednak z drugiej strony może myśleć, że ona chce mu tylko podziękować i nic więcej... Poza tym widział ją z Jackobem, a zatem nie wiadomo co mu się w tej główce kłębi. Niedługo się wszystko wyjaśni, a ja już nie mogę się tego doczekać! :D
Marta, dziękuję za ten rozdział :D Świetne tłumaczenie, jak zawsze, tak jak i Beta Wink Nie wspominam już o speedzie :D

Czasu, weny i więcej komentów życzę Wink Bo chyba tylko tego trzeba :D

Pozdrawiam Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Swan
Zły wampir



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P

PostWysłany: Śro 11:20, 03 Lut 2010 Powrót do góry

Córka marnotrawna powróciła Embarassed
Jak mogłam zapomnieć o tym ff-ie? Jak? Ostatni rozdział jaki czytałam to był ten, w którym byli na kolacji... To straszne.
No i tak, siedząc od wczoraj, nadrabiam me zaległości. Przeczytałam... 13 rozdziałów? A i tak mam ogromny niedosyt!
Sytuacja między Edwardem i Bellą się skomplikowała... i to bardzo. Zastanawia mnie czemu Edward nic z tym nie robi, mimo że Bella wykonała pierwszy krok... Wciąż go wykonuje w sumie. (Niecierpliwie będę czekać na ten Epov :) )
Bella tu jest taka.... bellowata. Znaczy teoretycznie powiedziała "nie" ale jest totalnie niekonsekwentna, a to neutralizuje poprzednie "nie". Gdyby nie spotkała Jake'a to... No nie wiem. Tak jak było napisane w którymś rozdziale: on jest jej aniołem stróżem :)
Momentami mam okropne wrażenie, że ten ff bazuje dokładnie na Zmierzchu, no może poza zamieszaniem na początku. np. Port Angeles i teraz ten telefon Jacoba... A w mojej głowie było tylko: NIE! NIE PRZEMIANA! NIE MIAŁO TU BYĆ WILKOŁAKÓW!
Na szczęście okazało się, że to bardziej ludzki, normalny powód :)
Tłumaczenie świetne i wciąż podziwiam Was za to, że podjęłyście się przekładu z niemieckiego. No i oczywiście jestem za to bardzo wdzięczna!
Weny, czasu, chęci do tłumaczenia i wielu wenodajnych komentarzy :)
Mam ogromną nadzieję, że rozdział pojawi się wkrótce :P

(Czy tylko ja na połączenie Edward+Bella+wolna chata+pogodzenie się mam zb... dziwne myśli? xD)

Pozdrawiam,
Swan


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Swan dnia Śro 11:41, 03 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Marsi
Zły wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Konin

PostWysłany: Pią 23:29, 05 Lut 2010 Powrót do góry

Przybywam z nowy rozdziałem, jednam z małym poślizgiem. :P Mam nadzieję, że czekaliście :) Po tym rozdziale nie ma opcji, żebyście nie zostawili po sobie komentarzy! Jest na tyle ciekawy, że dosłownie musicie. :P Oczywiście dziękujemy za dotychczasowe posty z opiniami :)
Kolejne rozdziały będą się pojawiały trochę rzadziej - przynajmniej z mojej strony, gdyż zaczęła się szkoła i czasami nie daję już rady lecieć na kilka etatów na raz. Mam nadzieję, że zrozumiecie :) Jednak nie będą to przerwy dłuższe niż tydzień! Czyli można powiedzieć, że najgorszym przypadku wracamy do starej formy wrzucania rozdziałów raz ta tydzień, także nie powinniście chyba narzekać. :) Jest jeszcze druga kwestia, a mianowicie wspominałam już o tym, że po następnym rozdziale będziemy wrzucać chapsy złożone z dwóch/trzech, a czasami nawet czterech rozdziałów, gdyż nie chcemy rozdzielać ważnych akcji tak jak jest to w oryginale. Także w takich wypadkach będziecie musiały się uzbroić w cierpliwość, ale mniej więcej daty pojawiania się będziemy podawać z kilkudniowym wyprzedzeniem. :)

A teraz to, co tygrysy lubią najbardziej, czyli... rozdział!


Betowała: Ewelina :*


Rozdział 21.
Fantazja i rzeczywistość



W poniedziałkowy poranek wydawało mi się jakbym była w domu duchów. Panowała taka niesamowita cisza. Przyzwyczaiłam się po prostu do tego, że Renee hałasowała w kuchni przez dwadzieścia cztery godziny dziennie, siedem dni w tygodniu. No tak, może to była lekka przesada, ale dziwiłam się często, co ona tam ciągle czyści.
W każdym bądź razie przez tę ciszę pojechałam wcześniej do szkoły. Chyba rzeczywiście nadawałam z Angelą na tych samych falach, gdyż kiedy zajechałam na miejsce, ona już tam była. Musiałam jej dokładnie zdać relację z rozmowy z Jacobem. Bardzo się ucieszyła.
- W tak razie musimy jeszcze tylko otworzyć oczy Edwardowi - powiedziała zdecydowanie, a ja zaśmiałam się żałośnie.
- Gdyby to było takie proste... - wymruczałam. - Widziałaś przecież, że nie zareagował na frezje. Co powinnam jeszcze zrobić? Kazać wydrukować w gazetce szkolnej: Edwardzie, chcesz być ze mną? Twój łabędź - dodałam sarkastycznie i potrząsnęłam głową.
- To nie jest głupi pomysł - powiedziała Angela i spojrzałam się na nią zdumiona.
- Nawet nie próbuj! - prawie krzyknęłam, a ona się wyszczerzyła.
- W porządku. Znam cię przecież i nadal mam głowę na karku - powiedziała, śmiejąc się.
- Więc musisz mnie tak straszyć? - W dalszym ciągu byłam podburzona. Że też wpadłam na taki pomysł, zdziwiłam się. Jak zrozpaczony musiał być człowiek, który chwyta się takich środków? Odpowiedź była prosta: tak zrozpaczony jak ja. Westchnęłam i położyłam czoło na stole. Angela ostrożnie mnie pogłaskała.
- Zyskałyśmy już więcej uwagi - oznajmiła współczująco. Miałam nadzieję, że jest to prawda. Przez ostatnie dni modliłam się, żeby powiedział te zbawcze słowa „zostańmy przyjaciółmi”. To byłby początek, podstawa, możliwość na więcej...
I wtedy jakiś głos szepnął mi do ucha, że moja jedyna szansa na bycie z Edwardem legła w gruzach, że był lśniącą gwiazdą na niebie, której nie dało się dosięgnąć, a ja mogłam do końca życia gapić się w nocne niebo.
- O wilku mowa - szepnęła Angela. Podniosłam głowę pytająco i dokładnie w tym momencie uświadomiłam sobie co albo raczej kogo miała na myśli. Wkrótce krzesło obok mnie zostało przesunięte po ziemi, a ja usiadłam w bardziej subtelnej pozycji. Już od tygodnia pożyczałam od Angeli lusterko. Pokazywała mi krótkimi gestami czy Edward jakkolwiek inaczej zachowywał się niż zwykle. I także dziś potrząsnęła rozczarowująco głowę. Stłumiłam westchnięcie, skinęłam jej z wdzięczności i obróciłam znowu do swojego stolika.
Rzuciłam spojrzenie w jego stronę, a wzrok Edwarda jak zawsze był zapierający dech w piersiach. Jego włosy... w nieładzie... dzikie... prawie zwierzęco potargane tak, że najchętniej rzuciłabym się na niego, by zakopać w nich moje palce przez tę pokusę...
Zamiast tego trzymałam palce kurczowo uczepione u spodni i poświęcałam jak największą uwagę temu, co działo się za oknem i szukałam na niebie kształtów z chmur.
Była to jedyna rzecz, która powstrzymywała mnie przed gapieniem się na niego przez cały czas. Jednak na prawie co drugiej chmurze widziałam twarz Edwarda. Z jednej strony, potem drugiej, bezpośrednio przede mną albo ze spojrzeniem ponad moimi ramionami i zielone oczy wwiercające się w moje. Prawdopodobnie gdybym wyszła na ulicę, rzucałabym się przechodniom do szyj, bo mój umysł płatał mi figle i wszędzie widziałam jego. Znowu stłumiłam westchnie.
Podczas lekcji moje myśli nadal wirowały wokół niego. Zamknęłam na moment oczy i spróbowałam zapanować nad sobą. Miałam już wystarczająco dużo takich scen podczas snów, że nie potrzebowałam kolejnych epizodów na jawie, które tak czy inaczej na nic się nie zdadzą.
Nie wyczuł tych wszystkich spojrzeń, jakie na niego rzucałam?
Nie wyczuwał napięcia, jakie we mnie się potęgowało, ilekroć tylko przechodził obok mnie?
Nie słyszał bicia mojego serca, które wzmagało się z każdą godziną spędzoną obok niego?
Nie widział mojego bardziej niż zadowolonego uśmiechu, zawsze wtedy, kiedy byłam przekonana, że mnie obserwuje?
Jak się okazuje: nie. Także kiedy byłam wystarczająco pewna, że niepokoił się o mnie i troszczył. W takim razie temu sprytnemu chłopakowi na mnie nie zależało, bo przecież moje zachowanie było bardzo widoczne.
Nie podczas lekcji! - upomniałam się po raz kolejny. Dom czekał na mnie pusty. Nie musiałam pracować, więc miałam wystarczająco czasu na rozmyślania.
Skrzywiłam się, kiedy poczułam rękę na ramieniu i spojrzałam pełna nadziei, jednak zobaczyłam tylko Angelę, która wyrwała mnie z moich fantazji, ponieważ lekcja dobiegła końca. Dałam upust westchnieniu, a ona wyszeptała: przykro mi. Wiedziałam, że życzyła mi, abym powróciła z Edwardem na zwykłą drogę relacji.
Podczas przerwy obiadowej trafiłam na zaskakujący obraz. Edward rozmawiał z trzema kolegami z paczki. Czwartego nigdzie nie widziałam. Siedziałam z przyjaciółmi, a moje spojrzenie lepiło się cały czas w stronę stołu Edwarda i przerwałam w środku rozmowy.
- Gdzie jest Matt? - Mike wyszczerzył zęby i obrócił głowę w przeciwnym kierunku. Przekręciłam się i widziałam go, jak siedział przy stole i drętwo wpatrywał się w okno. Edward musiał go wyrzucić z paczki. Moje serce zrobiło fikołka. Mimo że całą trójka była zamieszana w niedawne zajście, to przyszło mi do głowy, że to Matt był inicjatorem akcji. I pomimo że był unikany przez wszystkich, to cieszyłam się z cudzej krzywdy. Byłam niezmiernie wdzięczna za to Edwardowi. Uśmiechnęłam się zadowolona i spojrzałam krótko na obiekt moich westchnień, który grzecznie rozmawiał z pozostałymi chłopakami, więc poświęciłam uwagę na rozmowy z przyjaciółmi. Angela szczerzyła się tak samo jak ja. Tak, dobrze się tak stało.

Biologia wydawała się dzisiaj interesująca. Pan Banner wyjaśnił nam co nieco o chromosomach i resztę lekcji mieliśmy spędzić nad mikroskopami. Więc znowu musieliśmy pracować w dwójkach i byłam całkowicie przygotowana na bycie miłą dla Edwarda. Może przyniesie to jeszcze jakiś nieoczekiwany zwrot akcji.
Kiedy nauczyciel skończył mówić o dzisiejszym materiale, objaśnił, co mamy zrobić z mikroskopami i prawdę mówiąc, zabrzmiało to całkiem parszywie. Wykrzywiłam parę razy twarz ze wstrętu, jednak podczas eksperymentowania z Edwardem mogłam się spokojnie tego podjąć. Na zakończenie pan Banner powiedział, że mamy wziąć po jednym mikroskopie z szafy i pincety, a preparaty z larwami much z jego biurka.
Zebrałam w sobie całe męstwo i zagadnęłam do Edwarda o podział pracy.
- Pójdę po preparaty - powiedziałam i patrzyłam przy tym bezpośrednio na niego.
- Hm - wymruczał tylko, wstał i poszedł w kierunku szafy. To nie wyglądało dobrze. Jednak były też plusy. Mogło być już tylko lepiej. Sprowadziłam z biurka potrzebne narzędzia i usiadłam z powrotem do naszego stolika. Edward tymczasem ustawił mikroskop na środku. Złożyłam wszystko i spróbowałam ponownie szczęścia.
- Chciałbyś zacząć? - spytałam lekko i odchrząknęłam.
- Hm - ponownie zamruczał i przyciągnął mikroskop do siebie. Nałożył preparat, wziął pincety do rąk i spojrzał przez okular. Obserwowałam, jak powoli przysuwał narzędzie bliżej larwy, jedną z nich złapał mocno preparat, a drugą przystawił do głowy larwy. Przynajmniej próbował to zrobić. Jego ręka drżała tak bardzo, że nie był w stanie jej uspokoić.
Oparł się o mikroskop, jego dłoń zatrzęsła się krótko, a ja parsknęłam przy tym. Zastanawiałam się czy obstawiał na takie same powody jak ja, że miał te trudności.
Przyglądał się znowu preparatowi, przystawił pincetę i... ponownie klęska. Wykrzywił twarz w grymasie, odłożył narzędzia i bez słowa przesunął mikroskop do mnie. Byłam przede wszystkim zaskoczona, bo nie liczyłam się z tym, że tak szybko się podda, jednak nie mogłam zrobić nić więcej, jak tylko zachichotać.
Błąd. Głowa Edwarda strzeliła w moją stronę i wyglądał na złego. Szybko oniemiałam i poświęciłam całą uwagę mikroskopowi. Chciałam być miła, a znowu wszystko popsułam.
Wzięłam pincety i obejrzałam preparat. Parszywe bydło. Pokręciłam nosem z niesmakiem i przełożyłam narzędzia, co udało mi się za jednym zamachem. Zadowolona wyszczerzyłam zęby. Pociągnęłam delikatnie jedną pincetę i oddzieliłam głowę larwy od ciała z przewodem pokarmowym. Z każdym milimetrem, z którym przesuwałam główkę, mój grymas stawał się większy ze wstrętu. To było po prostu takie... ugh.
I wtedy usłyszałam dźwięk, przy którym moje serce zabiło szybciej. Powoli spojrzałam w górę ponad mikroskop i przyjrzałam się Edwardowi, którego przelotny uśmiech zamienił się gwałtownie w surową linię. Jego mina po chwili była zupełnie bez wyrazu. Nie mogłam odwrócić spojrzenia. Wiedziałam dobrze, że cały czas mnie obserwował tak jak ja jego wcześniej. I także on się nie odwrócił. Wzajemnie patrzyliśmy się sobie w oczy. Spokój i zadowolenie narastało we mnie bardziej niż mogłam to sobie wyobrazić.
Patrzy na mnie, głos odzywał się ciągle w mojej głowie. Zanim nie mogłabym się kryć z uczuciami, skierowałam się znowu w stronę mikroskopu i dopiero wtedy pozwoliłam sobie na lekki uśmiech. Wprawdzie miałam nadzieję, że nie zauważył tego. Nie chciałam, żeby wiedział, że uśmiecham się przez niego.
Skupiłam się znowu na larwie i pokręciłam nosem. Przezornie obróciłam główkę tak, że mogłam poznać gruczoły ślinowe, które wcześniej naszkicował pan Banner. W prawej ręce trzymałam pincetę w jednym miejscu, spojrzałam w górę i zabrałam drugą ręką kolejny preparat. Przekręciłam śruby w mikroskopie, dzięki czemu mogłam oglądać gruczoły bliżej. Spojrzałam przez okular, ustawiłam ostrość i zobaczyłam natychmiast olbrzymie chromosomy. To było nieprawdopodobne. Mimo woli uśmiechnęłam się.
Kiedy się napatrzyłam, wzięłam pincetę i odchyliłam się do tyłu. Odłożyłam używane narzędzia i przysunęłam wyzywająco mikroskop do Edwarda.
- Twoja ko... - przerwałam i oniemiałam, kiedy na niego spojrzałam i zauważyłam, że w dalszym ciągu mnie obserwuje. Jego wyraz twarzy nie zmienił się wprawdzie, jednak nadal patrzył mi w oczy, a mój brzuch był pełen motyli. Znowu pożądanie dało o sobie znać. Chciałam zakopać palce się w jego włosach, chciałam naciskać moimi wargami na jego, chciałam poczuć ogień, który towarzyszyłby przy tym, moje ciało idealnie dopasowane do niego, moje ręce wędrujące w dół, na jego piersi, która z pewnością była milsza w dotyku bez t-shirtu.
Edward przerwał kontakt wzrokowy i odwrócił się w stronę mikroskopu, a moja fantazja zniknęła. Przełknęłam ciężko ślinę i spojrzałam w bok, by zebrać się w sobie. Rzeczywiście wyglądałam jakbym polowała na łakocie? Tak, na pewno. Jakie to męczące! Z pewnością nabrałam rumieńców. Przymknęłam oczy, oddychałam głęboko i spróbowałam przyglądać mu się jak najbardziej możliwie bez zainteresowania.
Pozostało doświadczenie. Podczas gdy Edward, tym razem ze spokojniejszą ręką, rozdzielał przed sobą larwę, opuściłam na niego wzrok. Ta, zupełnie dobrze. Niestety, jedyne, co mogłam zauważyć, to zarys jego mięśni, które odznaczały się pod koszulką. Również jego biceps wyglądał pokaźnie. Z emocji - a może raczej podniecenia? - przygryzłam nerwowo dolną wargę i kazałam mojemu spojrzeniu rozkosznie wędrować w... hmm... dalsze regiony... Przynajmniej tak daleko jak było to tylko możliwe. Gdyby nie te wszystkie pary uszu otaczające mnie, z pewnością zaczęłabym mruczeć. To, co widziałam, bardzo mi się podobało.
Ziemia do Belli! - upomniałam się i spojrzałam na mikroskop. Edward patrzył się prosto na niego i obstawiałam, że mógł poznać już parę chromosomów. I dopiero teraz rzuciło mi się w oczu, że szczerzył zęby. Przeoczyłam jakiś dowcip? Rzucił krótkie spojrzenie w moją stronę, nim powrócił do okularu i lekko zachichotał.
O Boże! Chwilowo zdrętwiałam. Musiał zobaczyć, że połykałam go wzrokiem. Nie wiedziałam czy miałam powody, by zapaść się pod ziemię, że w ogóle zrobiłam coś takiego czy raczej być zadowolona, ponieważ najwidoczniej rozkoszował się tym. Rozważyłam środkową drogę, popatrzyłam się w stronę okna i nie żałowałam sobie dużego uśmiechu. Wierzyłam, że w końcu odnajdziemy wspólny język i będziemy się normalnie ze sobą obchodzić... tak daleko jak można nazwać to normalnym.
Nie minęło pięć minut, kiedy zadzwonił dzwonek kończący lekcję. Pan Banner zażądał jeszcze, żebyśmy uprzątnęli mikroskopy i pincety. Jak wcześniej się umówiliśmy, Edward odniósł mikroskop, podczas gdy ja złapałam narzędzia. Kiedy obróciłam się znowu, zauważyłam, że pakował już swoje rzeczy. Najchętniej przebiegłabym dzielącą nas przestrzeń, by choć jeszcze przez chwilę przy nim postać. Wydawał się, jakby czegoś szukał, aż jego spojrzenie padło na mnie. Przez moment trwający wieczność patrzyliśmy się na siebie, nim odwrócił się i z lekkim uśmiechem wyszedł na zewnątrz.
W środku wydawałam radosne okrzyki bez końca. Wszystko wskazywało, że idziemy w dobrym kierunku. I to w dość interesującym... Byłam ciekawa, co przyniosą najbliższe godziny. Jedno było pewne - żadnej nudy. Pozbierałam swoje rzeczy i zebrałam się do odejścia w stronę hali sportowej. Tym razem byłam tą, która była myślami całkowicie gdzie indziej, i dlatego trener po jakimś czasie zmienił mnie z inną dziewczyną. Godzinę później Jessica podeszła do mnie i spytała, jak się mają sprawy. Wzruszyłam ramionami.
- Mam dobry humor - odpowiedziałam sucho, a Jess posłała mi znany uśmiech.
- Dobry humor nie wystarczy, by ktoś był w siódmym niebie - stwierdziła dosadnie. To jasne, że zauważyła coś. Kiedy w grę wchodzili chłopacy, wiedziała o wszystkim.
- Skoro tak mówisz - powiedziałam tylko i próbowałam zadźwięczeć z obojętnością. - Moich rodziców nie ma w tym tygodniu i rozmyślałam, co mogę robić - dodałam. Jessica przez chwilę nad czymś rozmyślała, co było u niej rzadkością, i ostatecznie skinęła głową. Byłam zaskoczona, jednak miałam nadzieję, że nie zauważyła tego, ponieważ uwierzyła mi. Miała wyjątkowo rację, ale tak po prostu odpuściła.
Odpowiadało mi to. Jeśli wiedziałaby, że rozmawiam z Edwardem to... tak, to cóż właściwie? Coś się działo między nami? Przecież nie zabrnęliśmy jeszcze tak daleko. Więc... kiedy opowiedziałabym jej, że zrobiłam z siebie głupka przy Edwardzie, cała szkoła by się o tym dowiedziała. Właściwie uważałam to nawet za coś... drażliwego jak tajemnicę, jak gdybyśmy musieli za każdym razem, kiedy ktoś nas spotka, zamykać się jakimś pomieszczeniu i wtedy...
Okej, wystarczy! Dosyć materiału dla moich snów na dzisiejszą noc!
Szczerząc zęby, poszłam do mojego samochodu i pojechałam do domu. Byłam na tyle rozkojarzona, że nie dałabym rady długo siedzieć nad pracami domowymi i potrzebowałam długiego snu. I jak oczekiwałam, śniłam o Edwardzie... o mnie... o nas...


**


Nazajutrz rano byłam już całkowicie gotowa, żeby opowiedzieć o wszystkim Angeli. Ledwo przybyłyśmy na parking, przywitałyśmy się i zaczęłam składać całą relację na jednym wdechu. Była to nowina dobra, bardzo dobra. Opowiadałam dziewczynie po drodze na angielski i także jeszcze w klasie, kiedy było dość głośno i nikt nie mógł usłyszeć naszej rozmowy. Była zaskoczona i zarazem cieszyła się razem ze mną.
- Przyszedł - szepnęła nagle. Czekałam w napięciu na to, co tym razem zrobi. Uważnie patrzyłam na Angelę, która w dalszym ciągu obserwowała Edwarda. Wydawała się być całkowicie skołowana i wyciągnęła powoli głowę w górę, aż... jej usta otworzyły się zupełnie w wielkim szoku. Coś dziwnego musiało się przydarzyć. Patrzyłam na nią pytającym wzorkiem, jednak ona rzucała tylko spojrzenia między mną a Edwardem. Wzruszyłam ramionami, by dać znać, że nic nie rozumiem. Ręką pokazała mi, że mam się obrócić. Kiwnęłam krótko, zrobiłam się aż za bardzo spokojna i obróciłam krzesło. Podczas gdy wykonywałam ten manewr, odsuwając się od stolika, zobaczyłam Edwarda i jego książkę od angielskiego otworzoną na stole. Z zaskoczenia moje ręce wypuściły oparcie krzesła i siła ciążenia zadbała o to, żebym straciła równowagę i runęła głową naprzód. Widziałam już płytę stołu, która nieubłaganie miała się zderzyć z moim czołem, jednak silna ręka złapała mnie za ramię i uchroniła przed wypadkiem. Zszokowana gapiłam się na blat tylko centymetr przede mną, przekręciłam lekko głowę z powodu bólu, którzy szybko pojawił się w moim ramieniu. Zobaczyłam na nim długie palce, które mocno mnie trzymały... te zawsze zręczne ręce, pewne uchwytu.
Musiałam ciężko przełknąć ślinę. Wyczułam gorąco, które rozpłynęło się po moim ciele, ponieważ fantazja znowu nadeszła. Moje spojrzenie wędrowało powoli od ramienia w górę na napięte mięśnie w ręce, która była łatwa do poznania i którą życzyłam sobie móc dotykać. Ramię, do którego chciałam się przytulać. Szyja, na której występowała widoczna żyła, na której najchętniej złożyłabym wargi. Twarz, która wyrażała troskliwość bijącą z oczu, a te wwiercały się w moje, poprzez jedyną w swoim rodzaju zieleń.
Trwaliśmy w namacalnej wieczności z pewnością w bardziej niż niedorzecznej pozycji, jednak żadne z nas nie miało chęci czegokolwiek zmieniać. Ostatecznie Edward przezornie rozluźnił się i jeszcze wolniej puszczał moje ramię. Położyłam stopy na ziemi, by złapać równowagę i podniosłam się powoli. Zwolnił uchwyt całkowicie dopiero wtedy, gdy usiadłam porządnie na krześle. Wpatrywaliśmy się sobie nieprzerwanie w oczy.
- Dziękuję - powiedziałam cicho, w dalszym ciągu zszokowana, kiedy kącik ust Edwarda uniósł się w górę i podarował mi nieodparty uśmiech.
- Nie ma sprawy. - Przy dźwięku jego głosu, tym razem przyjaznym, byłam odurzona, że prawie straciłabym znowu równowagę na krześle. Edward odwrócił spojrzenie na tablicę i również to zrobiłam. Oglądałam moje trzęsące się ręce, które drżały z powodu szoku albo dotyku nieoczekiwanego zbawcy i odetchnęłam parę razy głęboko, by się uspokoić.
Usłyszałam pana Masona, który jak zwykle zaczął swój monolog. Przy tym rzuciłam spojrzenie na książkę Edwarda, która ciągle leżała otwarta na stole. Zapomniałam całkiem o powodzie mojego małego fatum. Dokładniej mówiąc, powód ten leżał na stronie podręcznika.
Pierwsza z moich frezji.
Miał ją w książce, może nawet wysuszoną, ponieważ była całkowicie płaska i oprócz kolorytu nie traciła na piękności.
Zabrał ją ze sobą.
To był z pewnością jego ruch. W tym momencie zapomniałam o panie Masonie i o tym, że byłam w klasie. Widziałam tylko frezję i Edwarda. Faktycznie byłam w siódmym niebie. Pokazał mi jasno i wyraźnie, że chciał więcej. Pytałam się tylko, na co on czekał? Dlaczego w dalszym ciągu nie chciał tego powiedzieć?
Nie mogłam przerwać rozmyślania, gdyż fantazja w dalszym ciągu mnie prześladowała, a skończyła się dopiero, kiedy Edward zatrzasnął książkę. Lekko skołowana patrzyłam na tablicę, przy której stał nauczyciel i przypomniałam sobie, że nadal trwa lekcja. Niestety. Ciągle jak najdyskretniej obserwowałam Edwarda, nawet wtedy, gdy pakowaliśmy rzeczy. Spojrzał na mnie krótko, wyszczerzył zęby i opuścił pomieszczenie. Czekałam już w napięciu, co się stanie na biologii.





Komentarze, komentarze! ^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin