FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Wbrew rozsądkowi [T] [NZ] Druga część grzechu [+18] (27.06) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Pią 23:39, 05 Lut 2010 Powrót do góry

Tak, zdecydowanie Marta miała rację: rozdział naprawdę słodki. A kiedy przeczytałam o tym zasuszonym kwiatku, to nasunęło mi się pytanie czy w dzisiejszych czasach żyją jacyś romantyczni faceci...? Romantyczni i odważni, aby odkryć się ze swoimi uczuciami.
Lekcja biologii, pomimo eksperymentu z larwą, była wg mnie całkiem słodka. Ukradkowe spojrzenia, uśmiechy... Czegóż chcieć więcej? Cieszy mnie to, że lody zaczynają topnieć, zwłaszcza jeśli chodzi o Edwarda. Bo o Bellę o jej fantazje się nie martwię.

WR świetne, dziękuje za nowy rozdział!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
MissCullen
Nowonarodzony



Dołączył: 26 Paź 2009
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 1:27, 06 Lut 2010 Powrót do góry

Obie macie rację: rozdział jest całkiem słodki, przyjemnie się go czyta :)
Jednocześnie cały czas się śmiałam, głównie z Belli i jej snów na jawie, gdy tylko Edward pojawił się w pobliżu.
Jak dla mnie doświadczenie z larwą nie było takie złe, myślę, że mogło być całkiem ciekawe (pewnie ze względu na kierunek moich studiów).
Pierwszy raz spotykam się z facetem, który ma odwagę trzymać zasuszony kwiat w swojej książce. Dotąd myślałam, że jest to domena kobiet-romantyczek.
Mówiłam już, że uwielbiam ten ff?
Jeśli nie, mój błąd. Powinnam była.
Jeśli tak, to, cóż, powtórzę się.
Uwieeeelbiaaaam ten ff! Głównie dlatego, że w każdym rozdziale coś się dzieje i zawsze zostawia za sobą niedosyt. I wtedy siedzę jak na szpilkach i czekam na kolejny. Szkoda, że znowu będą nieco rzadziej, ale wiadomo - szkoła, to szkoła.
Ok, chyba się troszkę rozgadałam... pora kończyć.
Więc jeszcze tylko jedno: WENY życzę :)

MissCullen.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Yvette89
Zły wampir



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piekiełka :P

PostWysłany: Sob 3:03, 06 Lut 2010 Powrót do góry

No! To dopiero nazywają się podchody! Zabawa w kotka i myszkę również odpowiada ich zachowaniu. Jak widać zabiegi Belli z frezjami odniosły skute, ale nadal nie wiadomo, co siedzi w głowie Edwarda. Jego zachowania mówi, że jest zainteresowany Bella. Nawet ona sama doszła do tego wniosku, tylko czy, aby na pewno Cullen nie ma powodu do dystansu?;p Cóż, posiadanie takiej przyjaciółki jak Angela to skarb na wagę złota i ona na pewno pomoże pannie Swan rozgryźć to wszystko. Pozostaje cierpliwie czekać, aż ta gra pomiędzy bohaterami nareszcie się zakończy i dojdzie do konfrontacji :D

Dziękuję za ten rozdział i ściskam gorąco;)

Czasu i weny :)


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
maraa17
Nowonarodzony



Dołączył: 28 Lis 2009
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Sob 12:25, 06 Lut 2010 Powrót do góry

No nieźle. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
W końcu jakiś ruch Edwarda. Ciekawe co się wydarzy na biologi?

Życzę WENY :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Sob 18:06, 06 Lut 2010 Powrót do góry

Cytat:
Znowu stłumiłam westchnie.
westchnienie :P

to jeden z trudniejszych dla mnie ffów - ja już nie mogę sie doczekać końca... nie dlatego, ze to zły ff, ale właśnie dlatego, ze taki dobry - bardzo chciałabym już wiedzieć jak wszystko autorka zakończy - poza tym mam dość ich mijania się - to dość stresujące ;P
zobaczymy co nam autorka zaserwuje na biologii...
ale romantyzm Edwarda - ta zasuszona frezja... urocze - jakoś mnie wzięło - może dlatego, że też jestem sentymentalna :P
ha! mam nadzieje, że Swan coś zrobi takiego jej - przydałoby się :)

dziękuję tłumaczkom ;P
i jak zwykle morduje za przerywanie w takich momentach, bo teraz i my nie możemy doczekać się lekcji biologii :)

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Shili
Człowiek



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 20:15, 06 Lut 2010 Powrót do góry

Jak dla mnie ten rozdział był świetny, wreszcie coś ruszyło i mimo, że wygląda to jak zabawa w kotka i myszkę to bardzo mi się podoba. Nie spodziewałam się, że Edward zrobi coś takiego, niby nic wielkiego, ale jednak pokazał, że dla niego to wszystko też dużo znaczy. Podobają mi się te ich uśmiechy i chichoty, ale z niecierpliwością czekam na biologie i to co się na niej wydarzy, bo ciekawość mnie zżera od środka, że tak powiem. Czytając ten rozdział wciąż pojawiał się u mnie banan na twarzy i muszę powiedzieć, że uwielbiam ten ff i aktualnie podskakuję z ekscytacji nad dzisiejszym(a właściwie wczorajszym) rozdziałem niczym piłeczka do ping-ponga. Czekam na więcej, pozdrawiam i bardzo, bardzo dziękuje wam za tłumaczenie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
unusual
Człowiek



Dołączył: 31 Gru 2009
Posty: 77
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Niebo;)

PostWysłany: Sob 22:31, 06 Lut 2010 Powrót do góry

Dla mnie rozdział był genialny. Nareszcie Bella i Edward przełamują lody, myślałam, że już się nie doczekam Razz . Lekcja biologii była osobliwa i urocza. Te ukradkowe spojrzenia, uśmiechy. Podoba mi się wrażliwość Edwarda i brak strachu w okazywaniu uczuć i sama frezja w książce. Nie dziwię się reakcji Belli- moja byłaby całkiem podobna. No i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział- przerwać w takim momencie?! Toż to skandal! Very Happy

Życzę powodzenia w tłumaczeniu:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Olcia
Zły wampir



Dołączył: 13 Sty 2009
Posty: 377
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Leszno

PostWysłany: Pon 20:59, 08 Lut 2010 Powrót do góry

Dziękujemy za wszelkie komentarze.
Wiemy, że czekacie, ale nie zawsze, mimo ogromnych chęci, możemy przybyć do was i dać wam coś nowego. Teoretycznie powinnam poczekać z tym rozdziałem jeszcze trochę, ponieważ...
Nie powiem, gdyż zdradziłabym co nieco z tej części, więc milczę.
Po tej części przyjdzie pora na tzw. zlepieńca, czyli dwa rozdziały zusammen. Kiedy? Na razie planowa data, to sobota, czyli 12.02, ale tak naprawdę wszystko zależy od was. A wasze komentarze potrafią podbudować człowieka i dać mu siłę do dalszej roboty, wiecie, co chciałam wam przez to powiedzieć...
Ok, już nie przeciągam, bo po co.


Rozdział 22
Wyznanie


Beta: Reilee :*


Kiedy cały czas wpatrywałam się w drzwi, przez które właśnie przeszedł Edward, podeszła do mnie Angela, uśmiechając się radośnie. Na mojej twarzy także gościł szeroki uśmiech. O mały włos nie rzuciłabym się jej na szyję, piszcząc i chichocząc przy okazji. Zamiast tego wstałam i objęłam ją delikatnie.
- Nareszcie – wyszeptałam bardziej do siebie.
- Jeśli to prawda, traf miłością rządzi. Jednego Kupid, który sercem włada, zabija strzałą, inny w sidła wpada.* – Angela zacytowała Szekspira. Odsunęłam się trochę i spojrzałam na nią pytająco. – Bądź co bądź, udało ci się go zwabić tymi frezjami. To przecież jest prawda – wytłumaczyła i wzruszyła ramionami. Nie pozostało mi nic innego, jak tylko się roześmiać.
- Jak zawsze – odparłam, po czym po chwili ciągnęłam dalej. – Prawda jest taka, że faktycznie zadziałało. Zadaję sobie tylko jedno pytanie, czy dostał jakiegoś natchnienia przez noc i dlaczego w takim razie tak długo czekał.
- Cóż, kiedy już się z tym uporacie i w końcu będziecie razem, musisz go o to zapytać, ponieważ mnie też ciekawi jego odpowiedź. Przecież nikt nie może być aż tak ślepym – rzekła Angela podczas drogi na kolejną lekcję.
Przez resztę dnia na mojej twarzy gościł uśmiech. Niektórzy nauczyciele wydawali się być zaskoczeni, iż odpowiadam na ich pytania, będąc przy tym w wyśmienitym humorze. W czasie drogi na stołówkę poczułam, jak motylki w brzuchu zaczynają swój taniec. Kiedy tylko przeszłam przez drzwi, najpierw spojrzałam na stolik, przy którym siedział normalnie Edward. Tym razem też go tam dostrzegłam. Zrobiłam kilka kroków, przybliżając się do przyjaciół, cały czas obserwując chłopaka, kiedy nagle przekręcił głowę w kierunku drzwi. Jego wzrok zatrzymał się na mnie, po czym uśmiechnął się lekko. Jeszcze zanim usiadłam, odwrócił się ponownie do przyjaciół. Spojrzałam na Angelę, która miała uśmiech na twarzy i mrugnęła do mnie porozumiewawczo. Oczywiście obserwowała całą sytuację.
- Bella? – Usłyszałam głos Bena obok siebie, więc obróciłam się do niego z oczekującym spojrzeniem. – Mogę cię o coś spytać? – dodał. Spoglądał to na mnie, to na Angelę i tak w kółko. Przytaknęłam i już chciał mówić dalej, kiedy przyjaciółka odchrząknęła wyraźnie tak, że Ben i ja spojrzeliśmy na nią. Z wściekłością wpatrywała się w chłopaka. Co było z nimi nie tak?
- Ach, już nic – powiedział nagle. Spojrzałam znów na niego.
- Możesz śmiało pytać – upewniłam go.
- Nie, to nic ważnego. Zapomnij. – Wyciągnął komórkę z kieszeni i zaczął coś robić. Zirytowana spojrzałam na Angelę, ale ta kartkowała książkę od hiszpańskiego, jakby przez cały ten czas nie robiła niczego innego. Mike i Jessica wydawali się być pochłonięci rozmową, niczego nie zauważyli.
- Ang? – spytałam oczekująco. Spojrzała znad książki i czekała, aż powiem coś dalej. – Co? – Nie wiedziałam, jak powinnam to wyrazić.
- Co, co? – odparła. Zachowywała się, jakby nic nie miało miejsca.
- Ang – powiedziałam z naciskiem. Westchnęła i odłożyła podręcznik. Spojrzała krótko na resztę, siedzącą przy stoliku, po czym przechyliła głowę na bok, jakby chciała mi coś pokazać. Spojrzałam w tamtym kierunku, ale już w połowie drogi wiedziałam, co tam na mnie czeka. Gdybym się dalej odwracała, napotkałabym wzrok Edwarda.
Czyli Ben także zauważył, że Edward i ja zachowujemy się… inaczej. Musiałam się przygotować albo i nie na to, że w najbliższej przyszłości opowie o tym innym. Westchnęłam. Nie wiedziałam, czy będą się ze mną cieszyć, czy będą wzburzeni. Druga wersja była bardzo prawdopodobna w przypadku Jessici. Niepokoiło mnie jeszcze, że ta nowinka bardzo szybko rozniosłaby się po całej szkole. Przez resztę przerwy rozmyślałam, jak najlepiej powinnam postąpić.
Idąc na biologię, miałam dziwne wrażenie, jakbym była obserwowana. Z początku myślałam, że mój umysł płata mi figla, ale kiedy usiadłam w klasie, zobaczyłam, że Edward znajdował się bezpośrednio za mną. Więc nie miałam żadnej paranoi. Wyciągnęłam rzeczy z torby, patrząc przy tym na niego. Fakt, że wyciągnął podręcznik od biologii, bardzo mnie zdziwił, ponieważ normalnie czynił to, kiedy zaszła taka potrzeba, czyli kiedy nauczyciel kazał nam coś przeczytać.
W następnym momencie domyślałam się, co może się zaraz wydarzyć. Edward otworzył książkę w określonym miejscu, a mojemu oczom ukazały się dwie ususzone frezje. Mimo iż byłam w pewien sposób na to przygotowana, z zaskoczenia wyślizgnęła mi się książka z ręki i z głuchym dźwiękiem spadła na ziemię, a właściwie na moją stopę.
- Auć! – krzyknęłam, wstając przy tym gwałtownie z krzesła oraz trzymając jedną dłoń na stoliku. Podkurczyłam nogę i chwyciłam ręką bolącą nogę. Wszyscy, którzy byli obecni w sali odwrócili się, ale kiedy zauważyli, że tylko coś mi spadło, powrócili do swoich rozmów. Dlaczego ta cholerna książka musiała być tak duża i ciężka? ku***, ale boli. Potarłam kilka razy bolące miejsce, chociaż przez buta zbyt dużo to nie dało.
Nagle w polu widzenia pojawiła się dłoń, która sięgała po książkę, która wciąż leżała na podłodze. Zdziwiona spojrzałam na Edwarda. Musiał się pochylić nad stołem. Jego głowa znajdowała się zaledwie centymetr od mojej ręki. Pokusa, żeby dotknąć jego włosów była tak silna, że jeszcze kilka sekund w takiej pozycji, a nie byłabym w stanie się powstrzymać. Już wyciągałam palce, kiedy się podniósł i położył książkę na stole. Zostałam w tej dziwnej pozycji jeszcze przez chwilę, wpatrując się w Edwarda, który wolał skierować wzrok na tablicę. Zapomniałam o bólu w stopie.
- Dziękuję – wyszeptałam. Edward odwrócił się lekko do mnie i uśmiechnął się w ten szelmowski sposób, patrząc mi przy tym w oczy.
- Proszę bardzo. – Przyjemny dreszczyk przebiegł mi po plecach. Ten uwodzicielski ton mógł zapowiadać mój upadek. Następnym razem z pewnością rzucę się na niego. Nie mogłam odwrócić od niego wzroku tak, że znowu zastygłam w dziwnej pozycji. Wpatrywaliśmy się w siebie, dopóki pan Banner nie wszedł do klasy, robiąc przy tym dużo hałasu. Szybko wyprostowałam się i skoncentrowałam na lekcji, aczkolwiek nie mogłam się powstrzymać od regularnego spoglądania na frezje i Edwarda.
Po skończonej lekcji Edward uśmiechnął się lekko. Kiedy wyszedł przez drzwi, oparłam łokcie na blacie i położyłam brodę na złożonych dłoniach. Rozmarzonym wzrokiem spojrzałam na drzwi i przez kilka minut zatonęłam we własnych fantazjach, w których Edward nie wyszedł tak po prostu z klasy, nie…
Podszedł do mnie z uwodzicielskim uśmiechem na ustach. Wziął mnie za rękę i podniósł z krzesła. Wyprowadził z sali, po czym przeszliśmy przez korytarz, a on nie spuszczał ze mnie wzroku. Zabrał mnie na parking do czarnej limuzyny. Otworzył mi drzwi na tylne siedzenie, a ja bez wahania wsiadłam, a on za mną. Dzięki mocno przyciemnianym szybom byliśmy chronieni przed wzrokiem ciekawskich ludzi i wiedziałam, co mnie czekało.
Spojrzał na mnie od góry do dołu, a moje serce zaczęło bić szybciej. Odwrócił się do mnie, wolno… według mnie aż nazbyt wolno. Pochyliłam się do niego. Na karku poczułam jego dłoń, po chwili druga była na mojej talii. Nosem przejechał po moich kościach policzkowych. To tylko nikły ślad dotyku, a ja już jęczałam cicho pełna pożądania.
- Panno Swan… - wyszeptał mi do ucha.
- Panno Swan… - Jego głos przyprawił mnie o gęsią skórkę.

- Panno Swan?
Wróciłam z powrotem do rzeczywistości i spostrzegłam przed sobą pana Bannera, który wydawał się być lekko zaniepokojony.
- Wszystko w porządku?

O mój Boże!!!
Mam nadzieję, że niczego nie zauważył lub, co gorsza, że przez nieuwagę nie powiedziałam czegoś na głos.
- P-przepraszam – odparłam szybko, chwyciłam swoje rzeczy i pospiesznie opuściłam klasę. Bardziej niezręcznie prawdopodobnie już nie mogło być. Właśnie czegoś takiego chciałabym uniknąć.
- Ale oczywiście, nasza kochana Bella, nie miała niczego lepszego do roboty, jak dać ponieść się własnej wyobraźni i to na oczach nauczyciela – powiedziałam drażliwie w myślach.
Byłam spóźniona już na lekcję wychowania fizycznego, więc udałam się od razu na salę gimnastyczną. Mimo to byłam i tak zbyt późno, dlatego za karę musiałam po zajęciach wszystko sama posprzątać. Kiedy w końcu skończyłam, wyczerpana poszłam do samochodu. W drodze do domu myślałam nad tym, czy powinnam pokazać Edwardowi, że go zrozumiałam. Ale z drugiej strony czy mój przykry wypadek nie pokazywał już właściwie wszystkiego… a może nie? Zdecydowałam, że poczekam najpierw na kolejny dzień.

***

Środa minęła dokładnie tak samo jak poprzedni dzień, no prawie tak samo. Tym razem byłam przygotowana na to, ze Edward wyciągnie książkę, otworzy ją, a moim oczom ukaże się kolejna frezja. Wskutek tego nie było już żadnych nieszczęśliwych wypadków w międzyczasie. Z drugiej strony było mi jeszcze trudniej trzymać ręce przy sobie. Musiałam się skoncentrować na czymś innym, a nie zostało mi nic innego niż przyglądanie się chmurom za oknem. Miałam uczucie, że Edward spojrzał dziwnie na mnie kilka razy, jakby nie był pewny, co powinien o tym wszystkim sądzić, ale kiedy opuszczał klasę, na ustach miał mój ulubiony uśmiech. Dlatego musiałam mieć po prostu nadzieję, że nie zrozumiał mnie źle, a właściwie mojej ostrożnej postawy.
Na początku biologii zauważyłam, że zachował dokładną kolejność. Wiedział w jaki dzień, którą frezję mu zostawiłam. Została więc tylko ta, którą przyniosłam mu w piątek. Z pewnością będzie ją miał jutro ze sobą na angielskim. Zadałam sobie pytanie, co w takim razie z biologią. Czy powinnam coś przygotować? Ale możliwe też było, że Edward miał już coś przyszykowane. Nawet jeśli nie przychodziło mi to z łatwością, postanowiłam zostawić inicjatywę Edwardowi.

***

Był czwartek. Tego ranka opowiedziałam jak zwykle Angeli o lekcji biologii. Była prawie tak samo zdenerwowana jak ja, tym co się dzisiaj wydarzy. Na pierwszej lekcji Edward pokazał mi ostatnią frezję, tak jak się tego spodziewałam. Kiedy weszłam do stołówki na przerwie, byłam zaskoczona, ponieważ nie śledził mnie wzrokiem, jak to robił wcześniej. Siedział przy swoim stoliku, wpatrywał się w talerz przed sobą i wydawała się rozmyślać. Przez całą przerwę rozmawiał ze swoimi kolegami. Jego zachowanie zaniepokoiło mnie odrobinę. Na angielskim zachowywał się normalnie. Przez cały czas pytałam się siebie, co go tak absorbowało?
Tym razem Edward był przede mną w klasie od biologii. Obserwowałam go już podczas drogi do stolika. Może w ten sposób mogłam się dowiedzieć, co z nim było. Cały czas był pochłonięty w swoich myślach tak, że kiedy usiadłam, nawet nie zareagował. Jego wzrok skierowany był na tablicę, ale wątpiłam, żeby w ogóle ją zauważał. Całą uwagę poświęciłam znowu chmurom na zewnątrz i także się zamyśliłam. Miałam nadzieję, że to między Edwardem a mną, nieważne jak by to określić, nie skończyło się nagle. W każdym razie zachowywał się dziwnie.
Lekcja nie minęła normalnie. Edward był zatopiony w swoich rozmyślaniach, a nie w temacie zajęć. Było to widoczne, kiedy pan Banner zadał mu dwa razy pytanie i za każdym razem musiał powtarzać, ponieważ Edward nie reagował od razu. Naprawdę dziwne.
Jakieś piętnaście minut przed końcem lekcji, pan Banner rozdał kartki z zadaniami. Mieliśmy odpowiedzieć na pytania, a następnie wymienić się kartkami z sąsiadami, żeby sprawdzić odpowiedzi. Nieszkodliwe zadanie, ale dające mi szansę na rozmowę z Edwardem. Napisałam odpowiedzi na jednej i drugiej stronie kartki i odłożyłam na środek stolika. Kiedy czekałam na to, aż Edward skończy, dla urozmaicenia wpatrywałam się w bezsensowny wzór na pustej kartce, a przy tym ukradkiem spoglądałam na niego. Kiedy usłyszałam szelest kartek, podniosłam wzrok. Chłopak wymienił kartki. Wzdychając, przyciągnęłam jego kartkę do siebie i zabrałam się do poprawy. Wydawało się, że nie potrzebowaliśmy do tego zadania rozmowy, czym byłam bardziej niż zawiedziona.
Zabrałam książkę do ręki i przejrzałam jego odpowiedzi. Nie było niczego do poprawienia, jedynie postawić kilka haczyków. Mimo to sprawdziłam dokładnie każde zdanie w podręczniku dla zabicia czasu. Tym razem Edward był szybszy niż ja i położył moją kartkę między nas, kiedy ja dopiero zaczęłam sprawdzać drugą stronę. Kiedy skończyłam, wymieniłam kartki, a swoją, nie zwracając większej uwagi, schowałam do segregatora, na który następnie położyłam książkę. Nie miałam potrzeby, żeby sprawdzić, czy moje odpowiedzi były prawidłowe. Byłam pewna tego, że były. Oprócz tego zostawiłam w spokoju zachowanie Edwarda. Kiedy nie miałam już nic lepszego do roboty, zaczęłam znowu obserwować chmury, dopóki pan Banner nie podszedł do naszego stolika.
- Skończyliście? – spytał.
- Tak, proszę pana – odparł Edward, podczas kiedy ja dopiero odwracałam się do nauczyciela. Jego głos przyprawił mnie o gęsią skórkę mimo, że te trzy słowa nie były skierowane do mnie.
- Mogę? – Pan Banner wyciągnął rękę po kartkę Edwarda, który mu ją podawał i odwrócił ją tak, żeby nauczyciel mógł bez trudu przeczytać jej treść. Pan Banner przebiegł wzrokiem po odpowiedziach, przytakując przy tym lekko głową. Kiedy skończył, oddał kawałek papieru Edwardowi i zwrócił się do mnie.
- Isabella? – Chciał także zobaczyć moją. Kątem oka dostrzegłam, jak mój sąsiad z ławki nagle sztywnieje na swoim krześle. To było jeszcze bardziej dziwne. O co mu chodzi?
- Ja już ją spakowałam, panie Banner. – Spojrzał na zegarek, a potem po klasie.
- Hm, wygląda na to, że będziemy musieli i tak omówić to na następnej lekcji – powiedział nauczyciel i odszedł. Edward się rozluźnił. Bardzo, bardzo dziwne.
Wraz z dzwonkiem spakowaliśmy nasze rzeczy, a kiedy byłam gotowa spojrzałam na Edwarda. Wzdrygnęłam się lekko z zaskoczenia, ponieważ przyglądał mi się, ale nie jak zwykle z przelotnym lub szelmowskim uśmiechem, tylko jakimś takim dziwnym… odprężonym wzrokiem. A w następnym momencie już się obrócił i wyszedł na zewnątrz. To była już dziwność w najwyższej formie.
Co! Było! Grane!?
Chciałam znać odpowiedź na to pytanie. Dlaczego nie mógł po prostu ze mną porozmawiać? Dlaczego ja go nie zagadam? Teraz było już za późno.
Głupia Bella, głupia Bella! – klęłam na siebie samą. Dzisiejszej nocy nie będę mogła spać spokojnie.
Zajęcia wychowania fizycznego były dzisiaj znowu bardzo męczące. Byłam za to szczęśliwa, że miałam jeszcze półtora tygodnia urlopu. W domu opadłam wyczerpana na kanapę i rozmyślałam przez kilka minut o Edwardzie. Czym różnił się dzisiejszy dzień od poprzednich? Musiałam coś przeoczyć. Po angielskim był jak odmieniony. Wydawał się… na coś… czekać?
Nagle przyszła mi do głowy myśl, która spowodowała, że ze strachem poderwałam się z kanapy. Czy spekulował, że teraz ja znowu przejmuję inicjatywę? Dlatego spoglądał na mnie tak wyczekująco, ponieważ sądził, że coś mu powiem? Z pewnością tak było, a ja głupia krowa nie zauważyłam tego. Mogłabym sama dać sobie w pysk.
Westchnęłam. Nie miałam na nic ochoty, a musiałam odrobić zadanie domowe. Ale wcześniej zabrałam z kuchni coś do picia i do zajedzenia nerwów. Następnie usiadłam na podłodze przed stolikiem w salonie, chwyciłam pilot od starego zestawu stereo i skakałam po kanałach muzycznych, zanim nie trafiłam na coś odpowiedniego. W końcu przyszykowałam książki i otworzyłam segregator. Kartka z zadaniami z biologii, która była luźno włożona, została porwana przez lekki powiew wiatru z stołu i odwróciła się. Teraz dopiero zobaczyłam drugą stronę.
W jakiś sposób mój umysł był jak zaćmiony, jeszcze przez chyba pół wieczności siedziałam i przypatrywałam się kartce.
W końcu przesunęłam lekko segregator i powoli schyliłam się po papier. Podniosłam go ostrożnie i położyłam przed sobą na stole. Do mojej karty z zadaniami była przyczepiona dwoma kawałkami taśmy biała kartka A5, starannie zgięta w połowie. Ostrożnie odkleiłam taśmę, żeby nie uszkodzić zadania. Wydawało mi się, jakbym wiecznie na to czekała. Odłożyłam biologię do segregatora i odsunęłam go na bok. Ciekawa otworzyłam białą kartkę i przeczytałam pierwsze słowo.
Bello
Spojrzałam na wzór poniżej, ale szczerze powiedziawszy, bałam się dalej czytać. Powodu tego zachowania sama nie znałam. Głęboko oddychając, odłożyłam kartkę na stół i skierowałam wzrok na coś innego.
Dobry Boże, jak można bać się kawałka papieru?
Zmusiłam się, żeby ponownie spojrzeń na kartkę, przeczytać kolejne zdanie i szybko odwrócić wzrok. Teraz naprawdę odczuwałam strach przed tym, co było dalej napisane. Wiedziałam, kto to napisał. Poczułam, jak żołądek mi się skręca. Cały czas miałam nadzieję, że jest tam napisane coś dobrego. Maleńkie zaznaczenie, nadzieja, cokolwiek. Najważniejsze było to, że to było… przyjazne. Zamknęłam oczy i policzyłam w myślach do pięćdziesięciu, zanim zebrałam się na odwagę, żeby czytać dalej.
Linijka po linijce.
Raz. Jeszcze raz.
Znaczenia słów docierały do mnie powoli.
Trzeci raz.
Zdumienie pojawiło się na mojej twarzy.
Czwarty raz… piąty…
Zaczęły mi się trząść ręce.
Szósty…
- Edward – wymamrotałam.

*cytat z komedii Szekspira „Wiele hałasu o nic” Akt III, scena I

___________

I jak? Tylko nie gryźć, bić i co tam wam jeszcze przyjdzie do głowy, no chyba, że w formie pisemnej, to zezwalam.

Pozdrawiam


Post został pochwalony 2 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Pon 21:17, 08 Lut 2010 Powrót do góry

Czy jeśli będę Was błagać na kolanach to wstawicie szybciej następny rozdział? Jeśli tego nie zrobicie, to strasznie skrzywdzicie nas, czytelników. Nie n, żartuje. Ale jestem tak zdesperowana, aby wiedzieć co jej napisał, że szlag mnie trafia. Czy to było wyznanie miłości? Wyjaśnienie, dlaczego tak się zachowywał? Swoją drogą, Bella pierwszy raz przeklęła.A jej fantazje przyprawiają o miłe dreszcze. I mam nadzieję, że niedługo fikcja stanie się rzeczywistością.
Ich uczucie jest piękne, pomimo tego, iż jeszcze nic sobie nie wyznali. Kocham romantyczne opowieści, a WR z pewnością ma ten romantyczny klimat.

Dziewczyny, jesteście świetne, dziękuje Wam za ten rozdział i błagam o kolejny:)
Buziaki.

Edit: nie gryzę, bo po co, tylko ładnie proszę o kolejny rozdział:)


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pon 21:23, 08 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Marsi
Zły wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Konin

PostWysłany: Pon 21:22, 08 Lut 2010 Powrót do góry

Generalnie chciałaby tylko dodać, że "ból" jaki odczujecie po końcówce tego rozdziału, zostanie wynagrodzony kilkakrotnie w kolejnym "zlepcu", gdyż te 2 rozdziały będą najlepsze z dotychczasowych. :D

I naprawdę prosimy nie wieszać na nas psów! xD To autorka! xD

Zobaczymy, kto ma na tyle silną wole, żeby nie zajrzeć do oryginału, ha. :D



Kommentare, Kommentare, bitte... :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Yvette89
Zły wampir



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piekiełka :P

PostWysłany: Pon 21:32, 08 Lut 2010 Powrót do góry

Laski, co ja Wam powiem? :D
Że świetnie? To wiecie. Że rozdział boski? Macie świadomość. Iż nie mogę się doczekać na dalszy chap? Oczywiste :D Jesteście świetne i oby tak dalej Wink Czekam niecierpliwie do soboty, mimo że wiem co Edward napisał Belli na kartce;p Wiadomo, polski to polski ;p Dzięki jeszcze raz! Przepraszam za mało KK.

Ściskam i czasu z weną życzę! :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Reilee
Zły wampir



Dołączył: 06 Wrz 2009
Posty: 320
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gloomy Swamp

PostWysłany: Pon 21:57, 08 Lut 2010 Powrót do góry

Marsi napisał:
Zobaczymy, kto ma na tyle silną wole, żeby nie zajrzeć do oryginału, ha. :D


Marsi, powiem Ci, że miałabym moją silną wolę głęboko w nosie, gdybym tylko znała lepiej niemiecki xD

To mnie właśnie najbardziej irytuje w tym ff! Nie wiem, co się wydarzy i jestem skazana na czekanie na Wasze tłumaczenie. Dzięki bogom, jestem betą, więc odrobinę wcześniej dostaję co drugi rozdział. Ale i tak źle mi z tym, że nie wiem, co on jej napisał!!! I się nie dowiem do soboty, bo pewnie ze zlepca wcześniej dostanę rozdział Olci, czyli 24, a tam nie będzie listu. Jestem nieszczęśliwa. T_T

XD

Nie lubię autorki (jak można być tak okrutnym, przedłużać wszystko w nieskończoność i kończyć w takim momencie?!) i Belli. Jeżu, ona jest walnięta, raz tak, raz nie.
Przynajmniej Edzio jest słodki.

Pozdro!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Verderben
Wilkołak



Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 21:36, 09 Lut 2010 Powrót do góry

To straszne, że rozdział kończy się w takim momencie. Śmiem wręcz przypuszczać, że autorka ma jakieś sadystyczne skłonności. xD

Cytat:
Zobaczymy, kto ma na tyle silną wole, żeby nie zajrzeć do oryginału, ha. :D

Teraz to nie kwestia silnej woli, ale znajomości języka. Graa! Z translatora korzystać nie będę. Prędzej odpowiedziałabym na pytanie 'Co było wcześniej, kogut czy jajko?' niż zrozumiała zdania, które by wyszły z takiego tłumaczenia. Smile

Podarowanie tej karteczki może i było urocze (choć wolałabym, żeby Edward powiedział coś dłuższego do Belli), to jednak nie wiem czy treść również jest warta pochwały. Brr, kurczę. Jestem całkowicie zdana na wasze tłumaczenie i to mnie trochę... jakby trochę... dołuje?

Pozostaje mi życzyć weny i w ogóle dużo wolnego czasu, abyście miały czas z siedzeniem nad WR. :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Wto 22:00, 09 Lut 2010 Powrót do góry

Cytat:

Zobaczymy, kto ma na tyle silną wole, żeby nie zajrzeć do oryginału, ha. :D
... Boże... to chyba pierwszy raz jak żałuję, że nie znam niemieckiego... a uczyłam się... przeszło pięć lat... :P

w zasadzie sytuacja się zacieśnia... nie może dojść do niczego innego jak do konfrontacji i tego czekam z przejęciem... nie bardzo wiem, co napisał Edward, ale mam nadzieję, że jego dziwna mania prześladowcza nie objawi się żadnym kolejnym wybrykiem... biorąc pod uwagę jego wcześniejsze wyczyny uważam, że alkohol jednak szkodzi niektórym - dlatego powinno go zostać więcej dla nas ;]
może to mało wychowawcze, ale przynajmniej szczere ;P
dziękuję uroczym tłumaczkom Wink

pozdrawiam
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
maraa17
Nowonarodzony



Dołączył: 28 Lis 2009
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Śro 16:22, 10 Lut 2010 Powrót do góry

POprostu brak mi słów :) Super rozdział !!! Jestem ciekawa jak się to potoczy. I czy Bella będzie z Edwardem ?

CZekam na kolejny rozdział.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anex Swan
Wilkołak



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 170
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piwnicy... ech, tam gdzie internet i książki ^^

PostWysłany: Śro 18:03, 10 Lut 2010 Powrót do góry

Kończenie w takich momentach powinno być zakazane. Tłumaczenie jest tak wciągające, że teraz normalnie korci mnie do oryginału, gdybym coś jeszcze z tego rozumiała to by było fajnie...
Żeby nie pokazać listu! To jest szczyt wszystkiego! A tak mnie ciekawi jego treść. I jeszcze zadowoliło mnie, że jak rzadko gdzie, Jacob nie będzie wknacać się do życia Belli. I te całe podchody, naprawdę dodają urok temu ff, gdyby nie one nie było by co czytać, a co dopiero komentować. Nie wiem czy już o tym wcześniej wspominałam, ale bardzo podobają mi się tu opisy, jest ich dużo, ale nie nudzą na tyle żeby je omijać. A tępo dodawania nowych chapów, wprawia mnie w oszołomienie, nie nadążam komentować, chwila i już jest kolejny, a potem tak jak teraz znowu muszę nadrabiać. Jednak to bardzo dobrze, szybko zaspakajacie moją ( i zresztą nie tylko moją przecież ^^ ) ciekawość. Kolejny plus, to jest taki, że nie wiem nawet co napisać, nie mam do czego się przyczepić, a więc nie mogę napisać nic aż takiego długiego. I długość, rozdziały nie są króciutkie, za to tez nie za długie, zadowalają. I mogę jedynie podziękować Wam za takie piękne tłumaczenie, obowiązki spełnione w stu procentach. Wink I tak mi się smutno zrobiło, kiedy dłużej się zastanawiając doszłam do wniosku, że niedługo koniec. to chyba jedyny minus tego ff. Życzę weny, czasu i nastroju na tłumaczenie kolejnych rozdziałów.

Pozdrawiam, Anex


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Marsi
Zły wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Konin

PostWysłany: Nie 0:19, 14 Lut 2010 Powrót do góry

Obiecane dwa rozdziały! :) Wybaczcie mi mały poślizg, jednak dzisiaj wszystko było przeciwko mnie jeśli chodzi o tłumaczenie...

Proszę bardzo!


Rozdział 23. Tylko przyjaciel?

Tłumaczenie: Marsi
Beta: Ewelina

Image


Moje ciało drżało ze zdenerwowania. W dalszym ciągu oczy miałam skierowane na list, jednak moje myśli powróciły do lekcji biologii. To dlatego był taki spięty, dlatego patrzył na mnie tak komicznie. Moje wspomnienia popędziły dalej, do wieczora, kiedy pojechaliśmy do restauracji, kiedy mnie pocałował... Jego ręce na mojej skórze, jego wargi na moich, jego gorący oddech na moich ustach. Moje ciało aż krzyczało.
Edward!
Tak, cała tęskniłam za jego dotykiem. A on interesował się mną.
Pożądał mnie.
O niczym więcej nie marzyłam, jednak było to tak nierealne. Gapiłam się w dalszym ciągu na wyrazy, czekałam, aż zaczną ze mnie szydzić, aż zmienią się w coś innego. Jednak wszystko było prawdziwe. Miałam to czarno na białym.
On mnie chce.
A ja chciałam jego...
Położyłam list na stole i rozważałam gorączkowo, co powinnam teraz zrobić. Szukając pomocy, rozejrzałam się po pokoju, co niestety na niewiele się zdało. Musiałam mu pokazać, że chodziło mi o to samo, tylko jak? Najchętniej powiedziałabym mu to po prostu, jednak wtedy moje tajemnice wyszłyby na jaw, co nie uważałam za dobry pomysł. Musiałam znaleźć inne wyjście. Coś, czym przekonałabym go w stu procentach, coś takiego jak...
Wyszczerzyłam zęby, kiedy idea wpadła mi do głowy. Moje prace domowe mogły poczekać, musiałam najpierw wszystko przygotować. Przez najbliższe trzy godziny byłam zajęta dopracowywaniem mojego planu, przy czym biegałam po całym domu. Kiedy w dużej mierze był już gotowy, przypomniałam sobie, że obiecałam zadzwonić do Jake’a. Była to idealna sposobność. Złapałam za telefon i wykręciłam numer. Znowu odebrała jego matka, jednak tym razem była dla mnie grzeczniejsza.
- Halo? – zameldował się ostatecznie Jacob.
- Cześć, Jake – powiedziałam w dalszym ciągu zdenerwowana i zdziwiłam się, że mój głos nie załamuje się.
- Hej, Mała. Wszystko w porządku? Brzmisz tak komicznie.
- Nie uwierzysz - zaczęłam. - Jake, on napisał do mnie list.
- Mhmm... I co w nim napisał? - spytał. Oddychałam głęboko.
- Chce być ze mną. - Zabrzmiało to szczególnie. Nie mogłam w to jeszcze uwierzyć.
- No w końcu... - zamruczał Jacob w telefonie. Co miał na myśli?
- Proszę? - spytałam poirytowana.
- Nic - odpowiedział szybko. - Cieszę się, Mała. Wreszcie jest w porządku. - Znowu odpowiedź, która lekko mnie skołowała. Czyżby robił aluzję do popołudnia w restauracji? Nie chciałam sobie o tym przypominać i oddaliłam zaraz tę myśl.
- No, łap go, Mała, nim on zrobi coś innego - drażnił się ze mną i byłam pewna, że nie mógł sobie odmówić szerokiego uśmiechu.
- Z kolei ciebie mogę sobie odpuścić - odrzuciłam kąśliwie. Jacob roześmiał się, bo wiedział, że nie miałam złych zamiarów i także musiałam się uśmiechnąć. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę o różnych innych rzeczach, nim późnym wieczorem pożegnaliśmy się. Dopiero krótko przez północą odrobiłam prace domowe i położyłam się spać. W istocie w dalszym ciągu byłam całkiem zdenerwowana i jeszcze prawie godzinę tak trwałam, aż wślizgnęłam się w objęcia Morfeusza.
Kiedy obudziłam się w piątek rano, zaczęłam się natychmiast pakować. Chociaż wczoraj wieczorem opracowałam dokładnie plan i pięć razy go przemyślałam, byłam strasznie zdenerwowana, że zapomnę o czymś albo zrobię coś źle. Ubrałam się w tunikę i czarne dżinsy. Te same, które włożyłam na naszą pierwszą randkę. W korytarzu spojrzałam jeszcze krótko w lustro i przygładziłam tu i ówdzie moje ubranie i włosy. Perfekcyjnie.
Zjadłam tylko miskę płatków kukurydzianych i ruszyłam w drogę do szkoły. Musiałam być tam przed nim. Na parkingu stało zaledwie kilka aut, a po Volvo i motocyklu ani śladu. Nawet Angela nie przybyła jeszcze o tym nieludzkim czasie. Mimo to, z każdym krokiem w kierunku szkoły stawałam się coraz bardziej nerwowa. Szłam bezpośrednio do budynku trzeciego i usiadłam w pustej klasie. Spojrzałam na zegarek na ręce, który wyjątkowo dzisiaj założyłam. Miałam prawie czterdzieści minut do rozpoczęcia zajęć. Sama się sobie dziwiłam. Tak punktualna jeszcze nigdy nie byłam. Uśmiechnęłam się krótko i potrząsnęłam lekko głową. To również było wyjątkiem.
Nie było sposobności, żeby Edward pojawił się tak wcześniej, więc wzięłam list z kieszeni spodni i przeczytałam znowu. Uśmiech wkradł się na moją twarz. Nie mogłam się doczekać, aż wypowie te wyrazy osobiście. Czule przejechałam palcami po linijkach. Poczułam znowu jego ręce przy moich policzkach i zamknęłam oczy, by móc się tym rozkoszować.

Więcej!
Cierpliwości, moje serce. Jeszcze tylko trochę...


Obejrzałam znowu list i spędziłam nad nim parę chwil. Mogłabym go ciągle i ciągle czytać, nie mogłam sie nim zasycić. Kiedy usłyszałam pierwsze kroki, które zbliżały się do klasy, schowałam list. Odetchnęłam głęboko i zajęłam odpowiednią pozycję.
Nogi lekko skierowane w lewo, tułów w stronę okna, prawe ramię oparte na stole i podpierające głowę tak, by spoglądać na dwór, zamruczałam w myślach.
Odwróciłam się i patrzyłam w niebo, gdzie szukałam kształtów w chmurach. Ręka... koń... Edward... pociąg... drzewo... Edward... kwiat... Edward... Musiałam sie uśmiechnąć. To nie miało sensu, bo nie mogłam wyrzucić go z głowy. Jednak właściwie nie było to takie złe. Nagle Angela stanęła pomiędzy mną a oknem i spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. Wyszczerzyłam zęby i lekko mrugnęłam. Patrzyła na mnie jeszcze przez chwile skołowana, jednak po chwili sama się uśmiechnęła, wzruszyła ramionami i podeszła do swojego miejsca. Będzie mogła zaobserwować, co zaplanowałam.
Jakiś dźwięk wyrwał mnie z myśli, a krzesło obok zostało przesunięte.
Przyszedł.
Zdenerwowanie powróciło.
Cisza.
I wtedy usłyszałam, jak parsknął... i nic więcej. Co? Dlaczego? Przygryzłam dolną wargę. Najchętniej bym się do niego odwróciła, jednak nie mogłam pozwolić, by mój plan się nie udał. Musiałam jeszcze chwilę poczekać. Spojrzałam na zegarek i stęknęłam wewnętrznie. Jeszcze pięć minut. Prawdopodobnie wytrzymam. Z każdą sekundą rosło natężenie. Nie słyszałam żadnych dźwięków dochodzących od Edwarda i wewnątrz mnie odbywała się wielka walka, czy wstrzymać plan albo działać dalej. Na szczęście pozostałe minuty minęły i mogłam się w końcu skierować w jego stronę. Z teatralnym westchnięciem obróciłam się powoli.
Nogi na około dwadzieścia stopni w jego kierunku, tułów około trzydzieści pięć, ręce złożone na stole, a głowę całkowicie bez wyrazu, przypomniałam sobie.
Jeszcze podczas obracania głowy mogłam dostrzec kątem oka, że patrzył mrocznym wzrokiem i z każdym milimetrem, kiedy obracałam się dalej, jego mina stawała się jeszcze bardziej mroczna. Oczekiwał odmowy, tego byłam pewna. Prawie nie mogłam sobie odmówić uśmiechu. Oczywiście nie miał racji. Czekałam na reakcję z jego strony.
Popatrz na mnie, Edwardzie.
Spuścił głowę bliżej piersi i parsknął znowu. Jego spojrzenie wlepione było w dalszym ciągu w tablicę.
Popatrz na mnie, Edwardzie.
Na krótko jego oczy spojrzały w moim kierunku i... na jego twarzy pojawił się wściekły grymas, przynajmniej domyślałam się tego.
Edwardzie!
I w końcu, jakby na zawołanie, obrócił głowę powoli w moją stronę. Spojrzał na mnie bezpośrednio, a jego oczy były pełne gniewu. Mogłam mieć tylko nadzieję, że nie będzie wiecznie zły.
Czas na finał.
Przypomniałam sobie wczorajszy wieczór, kiedy po kąpieli patrzyłam przez bitą godzinę w lustro i ćwiczyłam tę minę. Chciałam, żeby wyglądała tak autentycznie, jak to tylko możliwe. Byłam pewna, że nigdy tutaj nie uda mi się to tak doskonale, jednak byłam zadowolona z rezultatu. Musiałam poruszyć tylko poprawnie mięśniami. Powolnie, skupiona. Moje kąciki ust podciągnęły się do góry, by naśladować jego ukośny uśmiech. Gniew, który jeszcze przed chwilą był widoczny na jego twarzy, zmienił sie błyskawicznie w niedowierzające zaskoczenie. Pan Mason wszedł w tym momencie do klasy, jednak nie brałam tego w ogóle pod uwagę. Moje całe skupienie dotyczyło tylko Edwarda. Jego spojrzenie paliło moje oczy. Ta zieleń była pustosząca.
Nagle zgasły światła, a ciemność zapadła w całej klasie. Nie wiedziałam, co nauczyciel zaplanował na dzisiaj, jednak nie widziałam teraz Edwarda ani jego reakcji, co nie podobało mi się.
I wtedy wszystko wydarzyło sie bardzo szybko.
W ciemności dwie gorące ręce dotknęły moich policzków, a ciepłe wargi zamknęły się na moich. Przyjemny dreszcz przebiegł mi po grzbiecie. Uczucie to było jeszcze lepsze niż w moich wspomnieniach. Mój puls szalał, a bicie serca przyśpieszyło o stokroć.
I wtedy, o wiele za wcześnie, wszystko sie skończyło. Dotyk na mojej skórze, w miejscu, gdzie przyłożył dłonie, palił nadal. Ciche stęsknienie wydarło się z mojej piersi.

Więcej!
Wiem, moje serce, wiem.


W tym momencie mroczne światło oświetliło przestrzeń. Pan Mason przygotował film. Wzrok Edwarda był skierowany do przodu, jednak zauważyłam, że lekko szczerzył zęby. Również obróciłam się, żeby patrzeć na film. Jednak obrazy, które pojawiały się za matową szybą, ledwo widziałam. Moje myśli były przy Edwardzie, przy cieple jego rąk, dotknięciu naszych warg. Znowu ugrzęzłam pośród fantazji i miałam nadzieję, że szybko stanie się prawdziwa.
Kiedy krótko po zakończeniu filmu ciemność znowu zalała pomieszczenie, poczułam jego rękę na moje nodze. Mimo woli skrzywiłam się, jednak szybko zreflektowałam się i wyszczerzyłam zęby. Edward ściskał ją i wypuszczał ciągle. Zaskoczona zauważyłam, że trzymam coś z garści.
Kawałek papieru?
Byłam oburzona.
O czym chciał mnie powiadomić? Musiałam poczekać jeszcze parę minut, żeby mieć czas na odczytanie kartki. Włączono światło prawie równocześnie z dzwonkiem. Edward spakował swoje rzeczy, wyszczerzył się krótko, spoglądając na mnie i opuścił klasę. Nie minęły dwie sekundy, nim usiadła obok mnie Angela, a oczy świeciły jej się z zapału. Jasne było, że cokolwiek się zdarzyło, wyszło dobrze.
- Co się stało? - szepnęła do mnie. Zebrałam myśli i uśmiechnęłam się.
- Wczoraj na biologii napisał do mnie list. - Przeszukałam kieszeń spodni i wyciągnęłam zupełnie pogniecioną kartkę. Nawet teraz chciałam go jeszcze raz przeczytać. Wzięła list i z zaskoczonym wyrazem twarzy oddała mi go.
- I... co teraz? - wydusiła z siebie, a ja zachichotałam cicho.
- Całkiem niedawno pokazałam mu, że chcę tego samego. - Rozejrzałam się krótko po klasie, by zobaczyć czy zostali jeszcze jacyś uczniowie, i przybliżyłam się bliżej do niej. - Pocałował mnie - szepnęłam cicho i nie mogłam ukryć radości. Angela otworzyła usta przestraszona i zagapiła się na mnie niedowierzająco. Zachichotałam znowu i kiwnęłam, by wzmocnić moje sprawozdanie.
- Myślisz... że będzie dobrze? - dopytywała się. Kiwnęłam głową, a Angela nie mogła wyjść ze zdziwienia. - Przecież powinnam to widzieć... - dołączyła zupełnie skołowana.
- Światło - powiedziałam tylko i pokazałam ręką w górę.
- To jest... takie... słodkie! - szepnęła całkiem wzburzona, wyszczerzyła do mnie, a purpura zalała moją twarz.
- Ang, stanie się coś, jeśli pójdziemy osobno? - spytałam parę sekund później i patrzyłam na nią prosząco. Angela przyglądała mi się w zamyśleniu, a uśmiech powrócił na jej twarz.
- Rozumiem - powiedziała tylko, zrywając się z krzesła i mrugnęła do mnie, nim opuściła pomieszczenie. Kiedy pomyślałam tylko o małej kartce, stałam się nerwowa. Sprawdziłam wnętrze kieszeni w spodniach i rozłożyłam liścik drżącymi rękoma. Były tam zapisane tylko nieliczne wyrazy, napisane pośpiesznie jego wykwintnym pismem.


Przerwa obiadowa,
stary dąb
za salą gimnastyczną.


Moje serce przyśpieszyło. Chciał się ze mną spotkać. Sam. Tylko on i ja. Na uboczu obok szkoły. Moja fantazja wytworzyła tuzin nowych możliwość, które mógłby zrobić na podstawie tych obrazów, a wszystkie kończyły się tym samym. Oddychałam głęboko. Mogłam myśleć tylko o tym, że wiedział to tak, jak ja. Zabrałam kartkę i zebrałam się do pójścia na najbliższą lekcję. Najgorsze było czekanie, aż znowu go zobaczę.
Kolejne godziny upływały zamazane przed moimi oczami. Na moje szczęście żaden nauczyciel nie zadawał mi pytań, bo i tak nie byłabym zdolna odpowiadać. Czas upływał od dzwonka rozpoczynającego lekcje do kończącego ją. Zbliżał się czas, w którym miałam się spotkać z Edwardem.
Przed lekcją matematyki powiedziałam Angeli i Jessice, że w przerwie obiadowej chce się pouczyć do testu z hiszpańskiego, który odbędzie się w przyszłym tygodniu, dlatego nie pójdę z nimi na stołówkę. Jess zaproponowała, że możemy się pouczyć razem, jednak Ang szybko powiedziała, że lepiej wyjdę na tym, jeśli sama się pouczę, co było prawdą. Nim odeszłam od nich, Angela mrugnęła do mnie. Przeczuwała chyba, że zaraz stanie się coś dobrego. Musiałam się uśmiechnąć. Była dobrą przyjaciółką, która znowu mi pomagała.
Pan Varner musiał oczywiście przedłużyć o pięć minut lekcję. Od momentu, kiedy zadzwonił dzwonek kończący lekcję, siedziałam jak na szpilkach. Prawdopodobnie Edward już na mnie czekał...
A jeśli pomyśli, że nie przyjdę? Panika szybko mną owładnęła. Musiałam czym prędzej wyjść stąd na zewnątrz, a potem iść do niego. Kiedy w końcu mogłam się stąd wydostać, przyśpieszyłam lekko i musiałam się ciągle upominać, żeby iść normalnie, by nie wywołać żadnej sensacji. Przy każdym kroku, który zbliżał mnie do starego dębu, moje serce biło coraz szybciej. Mogłam już zauważyć koniec sali gimnastycznej.
Jeszcze dwadzieścia metrów. Napięcie osiągnęło najwyższy punkt. Wkroczyłam zza rogu i spojrzałam w górę, pełna nadziei. Jednak go tam nie było. Przyszłam za późno? Spojrzałam na zegarek. Minęło równo dziesięć minut od początku przerwy. Zatrzymałam się. Obróciłam, przeszukując obszar, jednak nigdzie nie było śladu Edwarda. Pozostało mi czekać. Na niego mogłabym robić to choćby wieczność. Podeszłam do drzewa zdyszana, opuściłam torbę i oparłam się plecami o dąb.
- Bella. - Głos zabrzmiał za mną i skrzywiłam się przestraszona. Powoli obróciłam się. Stał za pniem drzewa, a jego spojrzenie wwiercało się w moje oczy i było... całkowicie owładnięte... żądzą? Wziął mnie za ręce, pociągnął w cień drzewa tak, że nie byliśmy widziani z terenu szkoły. Jego wzrok w dalszym ciągu palił mój.
A wtedy przycisnął mnie plecami do dębu, podparł ręce obok mojej głowy, a jego usta przywarły do moich. Działo się to tak szybko, że nawet nie mogłam zareagować. Widziałam jego twarz bezpośrednio przede mną, zamknął oczy i... śledziłam jego usta poruszające się na moich.
Powróciło nie dające się do opisania uczucie.
Zamknęłam oczy i pozwoliłam moim palcom poruszać się instynktownie. Złapałam jego włosy. Było to lepsze niż miałam we wspomnieniach. Westchnęłam do jego warg, a Edward pomacał językiem moje usta. Moje kolana zrobiły się jak z waty, kiedy wzajemnie się badaliśmy. Moje ręce zrobiły w jego włosach pewnie jeszcze większy nieład i na samą myśl o tym mogłam tylko zajęczeć. Musieliśmy złapać oddech, a Edward wziął moją dolną wargę w usta i zaczął ją ssać i przekreślać językiem. Z kolejnym stęknięciem złapałam potrzebne powietrze.
Stałam zupełnie odurzona. Oddychałam ciężko i mogłam dosłyszeć, jak Edward walczył o powietrze. Powoli otworzyłam oczy. Jego twarz była w dalszym ciągu oddalona tylko o nieliczne centymetry od mojej, jego oczy patrzyły w moje i na jego ustach pojawił się pewny uśmiech.
- Kazałaś mu na mnie nawrzeszczeć - powiedział cicho, lecz stanowczo.
Hm? O czym on mówił?
W dalszym ciągu nie myślałam jasno, tak bardzo odurzył mnie ten pocałunek, więc mogłam go tylko spytać wzrokiem. W istocie było to chyba złe posunięcie. Uśmiech Edwarda zniknął, a jego oczy zajrzały głębiej w moje, jakby szukał tam odpowiedzi, a jego twarz stała się poważna. Nadal nie odpowiadałam, więc zabrał ręce z pnia i cofnął się o krok, tak, że moje ramiona opadły bezwiednie wzdłuż ciała. Na twarzy Edwarda wykwitała coraz większa złość.
- Powiedz to! - zażądał zimnym głosem
Powiedzieć? Co?
Nie rozumiałam, czego ode mnie chciał. Najchętniej od razu odpowiedziałabym mu, żeby go tylko uspokoić. Moje milczenie z każdą sekundą potęgowało jego wściekłość. Oczy zaiskrzyły mu się gniewnie i powoli tchórzyłam. Powiedziałam jedynie to, co wpadło mi na myśl.
- Co? - wyszeptałam. Edward zawarczał stosownie i w jednej chwili przycisnął moje ramiona do drzewa, a jego rozgniewany wzrok i wspaniała twarz znalazły się znowu przede mną.
- Powiedz to, co powiedziałaś swojemu chłopakowi - wyrzucił z siebie wściekle.
Mojemu chłopakowi?
Myślał, że mam chłopaka?
Jak on mógł tak pomy...
- Och - wymknęło mi się, kiedy zrozumiałam. Niestety nie był to dobry pomysł. Edward stał się jeszcze bardziej zdenerwowany i zawarczał znowu na mnie, dociskając mnie do pnia.
Puzzle zaczęły się układać w całość. Dlatego był taki zaskoczony, kiedy zobaczył... mnie z Jacobem i... wiedziałam, dlaczego się upił...
Myślał, że go zdradzam.
Musiałam się boleśnie nauczyć, że pod żadnym pozorem nie będzie chciał się mną dzielić.





Rozdział 24. Propozycja nie do odrzucenia



Tłumaczenie: Olcia
Beta: Cornelie


- Jacob nie jest moim chłopakiem. Nigdy nim nie był. Jesteśmy jak rodzeństwo – odpowiedziałam mu
w końcu. Od razu zniknęła wściekłość, a pojawiło się zaskoczenie. Zamrugał kilka razy, odsunął się i
cofnął kilka kroków. Wzrok wlepił w ziemię i wydawał się być lekko zmieszany. Potrzebowałam trochę
czasu, aby rozmasować obolałe ramiona. Po chwili podniósł głowę, pomału zbliżył się i położył
delikatnie swoje dłonie na moich policzkach.
- Przepraszam, ja… Boże, ale ze mnie idiota – wyszeptał, a jego spojrzenie było pełne skruchy.
Robiłam wszystko, żeby nie dostrzegł niczego niepokojącego i chyba mi się udało, więc po prostu
uśmiechnęłam się do niego, żeby myślał, że wybaczyłam mu jego zachowanie, chociaż według mnie
nie było niczego, co mogłabym mu wybaczyć, bo nic się nie stało. W odpowiedzi na jego twarzy
zagościł mój ulubiony uśmiech.
– Zmarnowałem tyle czasu – powiedział cicho, delikatnie gładząc mnie po twarzy. Nie mogłam nic
innego zrobić, jak tylko poddać się temu dotykowi. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się tym
niebiańskim uczuciem. Następnie poczułam ponownie jego usta na moich, a dłonie automatycznie
same podążyły do szyi, do jego włosów.
Jego pocałunek był coraz bardziej zachłanny, pełen pożądania. Jedna ręka powędrowała na mój kark,
drugą położył na talii. Następnie postawił nogę między moimi, tak, że nasze ciała się stykały. Z moich
ust wydobył się lekki jęk. Kiedy jego usta wędrowały od moich warg, przez kości policzkowe, mogłam
poczuć, jak się uśmiecha. Ale to nie był koniec, nie zatrzymał się. Doszedł do ucha, które delikatnie,
ale kusząco nadgryzł. Po raz kolejny nie mogłam powstrzymać jęku. Dobrze wiedział, jak doprowadzić
mnie do takiego stanu.
- Podoba ci się? – wyszeptał, a jego oddech mnie łaskotał. Nie czekał nawet na odpowiedź, tylko
zaczął ssać delikatnie płatek ucha, dotykając go koniuszkiem języka, masując ostrożnie zębami. To
było lepsze, niż moje fantazje, niż to, o czym marzyłam.
- Edward… - powiedziałam pełna pożądania, a on się uśmiechnął. Kontynuował dalej swoją drogę w
dół szyi. Każdy milimetr skóry obdarowywał pocałunkiem.
- Och Boże… - wydyszałam z jękiem.
- Na początek wystarczy – zażartował i cofnął się. Kiedy to usłyszałam, zaśmiałam się. Otwarłam oczy i
zobaczyłam go, stojącego przede mną z uśmiechem na ustach. Powoli zabrał swoją rękę z mojego
karku, ale po drodze przejechał lekko po barku, potem po ramieniu i wnętrzu dłoni. Wtedy spojrzał
mi w oczy i westchnął pełen błogości.
- Musimy wracać. Niebawem zaczyna się lekcja – powiedział i podniósł moją dłoń do ust, żeby mógł
obdarzyć ją jeszcze większą ilością pocałunków. Przez cały ten czas nie spuszczał ze mnie wzroku.
Zawsze kiedy człowiek przeżywa coś pięknego, czas musi mijać z prędkością światła.
- Nie. Chcę tu zostać – rzekłam szczerze, na co się uśmiechnął. Boże, to było cudne, niebiańskie.
- Wiem. – Przeniósł rękę z mojej talii i położył na policzku. – Też bym tu został z przyjemnością, ale…
- Nie mów – przerwałam mu i wtuliłam się w jego dłoń. Nie chciałam iść, nie teraz. Nie chciałam go
teraz puścić, ale byłoby dziwnie, gdybyśmy teraz wrócili, trzymając się za ręce.
I zobaczę go dopiero w poniedziałek…
- Jestem sama – powiedziałam cicho i spojrzałam na niego smutnym wzrokiem, wręcz proszącym.
- Tak szybko mnie nie stracisz – zażartował, po czym pocałował moją dłoń. Ale źle mnie zrozumiał.
- Jestem zupełnie sama w domu. – Spróbowałam ponownie. Nagle na jego twarzy zagościł wyraz
zaskoczenia. Lekko potrząsnął głową.
- Bella, ja… Nie wiem, czy… - Zamknęłam mu usta pocałunkiem, tak że nie mógł dokończyć.
- Proszę – powiedziałam błagalnie. Nie czekałam na odpowiedź, odsunęłam się. Zabrałam rzeczy i
pospieszyłam do szkoły.
Podczas drogi na biologię na ustach pojawił się uśmiech, który można powiedzieć miał swoje źródło w
sercu. Zanim weszłam do klasy, spróbowałam się uspokoić, żeby wyglądać poważnie. Usiadłam i
byłam szczęśliwa, że będę mogła jeszcze tę godzinę spędzić z Edwardem. Rozmyślając, gładziłam
palcami lekko nabrzmiałe wargi, które jeszcze przed kilkoma minutami były całowane. Nie mogłam
już dłużej walczyć. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Miałam ogromną nadzieję, że przyjmie moje
zaproszenie.
Usłyszałam zbliżający się gwar głosów. Zobaczyłam Edwarda, który wszedł ze swoją paczką.
Pośpiesznie starałam się w miarę naturalnie zająć się bazgraniem czegoś w bloku, mając nadzieję, że
moje zachowanie nie będzie się zbyt bardzo rzucało w oczy. Kątem oka mogłam dostrzec, jak Edward
siada i odwraca się lekko w moją stronę.
- Bella? – Jego głos miał w sobie ten uwodzicielski ton, który powodował, że po plecach przebiegł
przyjemny dreszcz. Spojrzałam na niego z radością, nawet jeśli moja twarz wydawała się być bez
wyrazu. Edward oparł łokcie na stole i podparł brodę na pięściach. Miał wzrok, który zawsze
przyjmował pośród swoich przyjaciół. A na twarzy gościł, oczywiście, mój ukochany uśmiech. Mimo
to, jego zachowanie było podejrzane. Coś… nie pasowało. Próbowałam to zrozumieć.
- Zabieram cie jutro do kina – rzekł luźno i wystarczająco głośno, żeby umilkły wszelkie rozmowy w
klasie lub przynajmniej stały się cichsze. Wiele ciekawskich spojrzeń skierowało się na nas.
Co do…? Czyli ukazał się ponownie Macho. Czemu on to robi? To nie miało sensu. Oczy Edwarda
powędrowały w bok. Jakiś znak, chciał mi coś powiedzieć. Zmieszana odwróciłam lekko głowę we
wskazanym kierunku i zobaczyłam, jak trzej chłopcy z jego paczki spoglądają na nas z ukosa. Nagle
zaczęli przeglądać jakieś kartki. Mogłam przysiąc, że patrzą na nas.
I wtedy mnie olśniło.
Oni nie spoglądali, oni nas obserwowali. Wiedzieli o tym, co zaplanował Edward i chcieli zobaczyć, jak
zareaguję. Zrobiłam się ciekawa, więc postanowiłam zabawić się w ten teatrzyk. Spojrzałam na
Edwarda z wyrazem niedowierzania na twarzy.
- Jutro? – zapiszczałam wysoko. Uśmiechnął się, a w jego oczach dostrzegłam malującą się ulgę,
ponieważ zrozumiałam, o co mu chodziło i postanowiłam brać w tym udział.
- Chyba, że zaplanowałaś już sobie coś… - mówił słodziutkim głosem. Wyprostował się, przestał
podpierać głowę i zaczął się bawić moimi włosami, owijając pasmo dookoła palca. Wzięłam głośno
oddech i usłyszałam cichy śmiech z tylnej ławki. Potrząsnęłam lekko głową, starając się zagrać jeszcze
większe zaskoczenie i zdumienie.
- Dobrze. – Edward przejechał palcem z kosmykiem bliżej twarzy i pogładził mój policzek.
- Przyjadę po ciebie, powiedzmy tak około… szóstej? – Wypowiadając ostatnie słowo, przeniósł wzrok
z palca i spojrzał mi w oczy. Uśmiechając się przy tym jeszcze szerzej, a śmiech za naszymi plecami
stał się jeszcze głośniejszy. Rozpoznałam pewną dwuznaczność, ale byłam więcej niż pewna, że to też
należało do całego przedstawienia. Poczekałam trochę czasu, żeby wszyscy ponownie zwrócili swoją
uwagę na nas, żeby podbudować odrobinkę napięcie.
- Okay – zapiszczałam jeszcze wyżej, niż wcześniej. W mgnieniu oka umilkł śmiech, a zamiast tego
pojawiło się wiele szeptów. Musiałam zabrać się w garść, żeby samej się nie roześmiać, czyli żeby jego
koledzy nie zorientowali się, co się tak naprawdę dzieje.
- Dobrze – rzekł Edward, a kiedy puszczał moje włosy, mrugnął do mnie jednym okiem, odsuwając się
przy tym z uśmiechem na twarzy. Siedziałam jeszcze przez chwilę z miną pełną niedowierzania i
zaskoczenia. Na koniec westchnęłam głośno, żeby dokończyć całe przedstawienie jak najlepiej tylko
mogłam, zanim odwróciłam się na krześle. Kątem oka dostrzegłam, jak Edward ponownie odwraca.
Przypuszczalnie dawał jakieś znaki swojej paczce.
Kiedy do mnie dzisiaj przyjdzie… jeśliby przyszedł… muszę z nim to na pewno przedyskutować.
Chciałam wiedzieć, co to miało znaczyć. Czy to był jego zwyczajny sposób podrywania? W takim razie
dziwiło mnie, że dotąd odnosił jakikolwiek sukces. W innych okolicznościach za taką bezczelność, coś
bym odpowiedziała. Z drugiej strony… nie powinno mnie dziwić, że pod jego urokiem, gestami i tym
czarującym głosem żadna z kobiet nie może się oprzeć, jest uzależniona od tego, co on powie.
Musiałam się na te myśli uśmiechnąć. Tak, jeśli tak byśmy to potraktowali, wtedy mogłabym
zrozumieć, że kobiety stały do niego w kolejce.
Moje myśli powróciły do faktu, że właśnie zgodziłam się, żeby iść z nim jutro do kina. A to by
oznaczało, że ewentualnie nie tylko dzisiejsze popołudnie, ale także jutrzejszy wieczór będę mogła
być z nim. Poczułam motylki w brzuchu, które tańczyły ze zdenerwowania. Popołudnie u mnie w
domu, tylko my dwoje… wieczór w kinie w tych przytulnych siedzeniach… podróż powrotna w jego
aucie, w kompletnej ciemności…
Moja wyobraźnia wzięła górę podczas lekcji, tak że kiedy zabrzmiał dzwonek, wzdrygnęłam się.
Odetchnęłam głęboko, żeby oczyścić głowę z wszelkich myśli. Sięgnęłam po książki, żeby je spakować,
ale nagle jakaś dłoń chwyciła mnie pod brodę i podniosła ją do góry. Zaskoczona patrzyłam na
Edwarda, który stał naprzeciwko mnie i się uśmiechał.
- Do zobaczenia – powiedział tylko, a jego oddech połaskotał mnie po twarzy. Zabrał dłoń,
wyprostował się i wyszedł. Trzęsąc się, wypuściłam powietrze, które wstrzymywałam. Ten lekki
dotyk, te dwa słowa, ten krótki moment wystarczyły, abym poczuła, jak po całym ciele rozlewa się
przyjemne ciepło. Chciałam pobiec za nim, rzucić mu się w ramiona, trzymać go mocno i pocałować
go z całą namiętnością i pasją, którą zgromadziłam w sobie. Zamiast tego musiałam być cierpliwa,
musiałam poczekać, aż do dzisiejszego popołudnia…
Byłam pewna w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach, że Edward przyjdzie. To krótkie „do
zobaczenia” było wystarczająco neutralne, żeby dla osoby postronnej wyglądało, jakby odnosiło się
do jutrzejszego dnia, ale dla mnie oznaczało to coś dużo więcej.
W czasie drogi do domu, ustaliłam sobie, co musze jeszcze zrobić, zanim przyjdzie Edward. Nie
wiedziałam, kiedy mam się go dokładnie spodziewać, dlatego nie mogłam powiedzieć, jaką ilość czasu
miałam do dyspozycji, żeby wszystko przyszykować. Wbiegłam do domu i od razy skierowałam się do
kuchni. Tam zaczęłam porządki. Na szczęście nie było tego zbyt dużo, ponieważ przez cały tydzień
byłam sama. Włożyłam brudne naczynia do zmywarki i wytarłam zarówno półki, jak i stół. Następnie
poszłam do salonu, gdzie ułożyłam jedynie na boku kilka czasopism, a na koniec zostawiłam swój
pokój. Stanęłam w progu i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Panował zupełny chaos. Buty i rzeczy
były wszędzie na podłodze, biurko zawalone starymi książkami, zeszytami i segregatorami z
poprzednich lat szkolnych. Łóżko stało takim samym stanie, jak je zostawiłam rano, pościel była w
kompletnym nieładzie. Wzięłam głęboki oddech…
… odwróciłam się i poszłam do łazienki. Nie musiałam go właściwie wpuszczać do siebie do pokoju,
kiedy mieliśmy dla siebie cały dom. W łazience umyłam toaletę i umywalkę, zanim pozwoliłam sobie
na prysznic. Kiedy wzięłam do ręki swój ulubiony szampon, musiałam sobie przypomnieć dzień, w
którym zostawiłam mu pierwszą frezję. Teraz tym bardziej byłam szczęśliwa, że się wtedy na to
zdecydowałam. Odstawiłam butelkę na miejsce, a mój wzrok padł na maszynkę do golenia dla kobiet.
Zastanowiłam się chwilę, wzruszyłam ramionami i zdecydowałam, że nie zaszkodzi. Kto wie, co mnie
dzisiaj jeszcze może czekać?
Owinięta ręcznikiem, weszłam do pokoju, żeby poszukać odpowiednich rzeczy, które mogłam założyć.
Zabrałam stare, ale bardzo wygodne, czarne dżinsy, czarną bluzkę na ramiączkach, której od dawna
szukałam - ale co ona robi w przegródce z swetrami? – I ciemno niebieski T-shirt z szafy. Następnie
udałam się do szuflady z bielizną.
Tja, co powinnam założyć w tym przypadku? Koronka? A może lepiej zwykła bawełna? I jaki kolor?
Pomyślałam, że o wszystkim zadecyduje los, czysty przypadek, dlatego odwróciłam głowę na bok,
zamknęłam oczy i przesuwałam ręką nad bielizną, zanim zatrzymałam rękę w jednym miejscu. W
dotyku było to bardzo miękkie i miłe, czyli na szczęście żadnej bawełny. Ostrożnie chwyciłam i
wyjęłam. Czarny koronkowy biustonosz, który kupiła mi Renee na urodziny. Zastanawiałam się, czy go
nie odłożyć, ale wiedziałam, że jeśli to zrobię spędzę następne pół godziny, próbując znaleźć coś
innego. A niestety taką ilością czasu już raczej nie dysponowałam. Wzdychając, poszukałam
pasujących majteczek, po czym wróciłam do łazienki, żeby się ubrać i przygotować.
Po dwudziestu minutach, które w większości spędziłam próbując dojść do ładu z włosami, wyszłam
gotowa z pomieszczenia. Odważyłam się, żeby ponownie wejść do mojego pokoju. Byłam
zdecydowana, żeby zlikwidować ten chaos. Tylko gdzie powinnam właściwie zacząć?
Łóżko…
Dlaczego akurat łóżko? – skarciłam się w myślach, kiedy samoistnie podeszłam, strzepnęłam pościel i
pościeliłam ładnie posłanie.
Kiedy skończyłam z łóżkiem, wzięłam większą część rzeczy z podłogi i zaniosłam je do pralni.
Położyłam je na kupie do posortowania, ponieważ na pranie nie miałam teraz naprawdę czasu.
Pospieszyłam na górę, położyłam kilka rupieci, które chciałam zabrać na dół, przy drzwiach, zabrałam
stare, szkolne przybory i wrzuciłam je w kąt do szafy, zamknęłam drzwi i gotowe. Rozejrzałam się
ponownie. Zdecydowanie lepiej. Następne były buty. Większość wepchnęłam pod łóżko, możliwie jak
najgłębiej, kilka innych schowałam do szafy. Było już naprawdę dobrze. Wzięłam resztę brudnych
rzeczy i zeszłam znów do pralni.
Upuściłam je kiedy usłyszałam lekkie pukanie. Natychmiast zastygłam w bezruchu, moje serce biło w
szybszym tempie, a ja się przysłuchiwałam, może się tylko przesłyszałam…
Jeszcze raz pukanie…
Pobiegłam do drzwi, położyłam trzęsącą rękę na klamce, odetchnęłam kilka razy głęboko i powoli
otworzyłam.
Stał tam, w całej swojej okazałości.
Moje oczy przebiegły pomału po jego ciemnych spodniach do góry, wędrując do białej koszuli.
Obydwie rzeczy wyglądały na ubrane niedbale, pasowało to do niego, a mimo to wydawały się mieć
w sobie coś eleganckiego. Później mój wzrok napotkał wspaniały uśmiech i te zapierające dech,
brązowe oczy. Uśmiechnął się, a ja westchnęłam błogo. Zrobiłam krok w tył, otwierając przy tym
szerzej drzwi, nie spuszczając jednak z niego wzroku. Edward wszedł, lustrując mnie spojrzeniem.
Przeszedł obok mnie. Odwróciłam się do drzwi, żeby je zamknąć.
W momencie, kiedy to zrobiłam, poczułam dwie dłonie obejmujące mnie w talii, ciepłe ciało dotykało
moich pleców, przyciskając mnie tym lekko do drzwi. Z zaskoczenia wywołanego tym dotykiem z
moich ust zbiegł krótki jęk. Edward zabrał jedną rękę, żeby odgarnąć na bok włosy. Poczułam jego
oddech na szyi.
- Bella… - Głos Edwarda był szorstki, lekko ochrypły i przyprawiający mnie o szalone, wręcz obłędne
ciarki na skórze. Pocałował mnie w kark i zaczął kierować się do góry, do ucha. Zamknęłam oczy i
odchyliłam lekko głowę w bok, żeby udostępnić mu lepsze dojście, pozwalając mu mnie pieścić. Cały
dzień mógłby tak minąć. Nie potrzebowałam niczego innego, tylko jego. Kiedy dotarł do płatka ucha,
ugryzłam się w wargę, żeby powstrzymać jęknięcie. Bezskutecznie.
- Edward… - wydyszałam, a po plecach przebiegł mnie dreszcz. Poczułam, jak się uśmiecha.
Wydawało mi się, jakby go bardzo cieszyło to, co może ze mną uczynić. A ja…
Powoli odsunął się ode mnie, zostawiając dłoń na mojej tali. Wciąż próbując złapać oddech,
odwróciłam się do niego. Uśmiechał się, patrzył na mnie tymi rozpromienionymi, zielonymi oczami.
Ręką delikatnie uniósł mi głowę do góry i pochylił się nade mną. Zamknęłam oczy w oczekiwaniu, a
on pocałował mnie łagodnie. To było zupełnie inne, niż w szkole. Tylko lekkie dotknięcie warg. Krótki,
słodki pocałunek, pełen oddania. Kiedy się odsunął, westchnęłam z błogości. Otworzyłam oczy i
ujrzałam mój ulubiony uśmiech.
Staliśmy jeszcze przez pół wieczności w korytarzu, zanim przypomniałam sobie o dobrych manierach.
- Chodźmy – powiedziałam lekko. Przytaknął i odsunął się, żebym mogła go widzieć w całej
okazałości. Chwyciłam jego rękę, którą zdjął z mojej tali i poprowadziłam do salonu. Nie wiedziałam,
czy powinnam po prostu usiąść i pociągnąć go za sobą, dlatego zdecydowałam się, że spytam, na co
miałby ochotę…
Okej, na to pytanie mogłam sobie sama odpowiedzieć. Musiałam je sformułować w inny sposób.
Odwróciłam się do niego. Przyglądał się pokojowi.
- Cóż, więc twoich rodziców nie ma – rzekł, cały czas rozglądając się wokół.
- Nie. Są na urlopie – odparłam szybko, żeby zakończyć ten temat. W oczach Edwarda zauważyłam
zainteresowanie i miałam złe przeczucie, że przyjął ten temat za dobry do krótkiej pogawędki.
- Od dawna?
Bingo.
Stęknęłam w myślach. Miałam wielką nadzieję, że nie będzie tego dalej ciągnął.
- Od niedzieli. Wracają jutro, przypuszczam, że w okolicach wieczora.
- Gdzie są więc właściwie?
Och, psiakrew! To było pytanie, którego nie powinien zadawać. Nie chciałam o tym rozmawiać, nie
chciałam o tym myśleć, gdzie teraz są… co ewentualnie robią…
- Nie, nie, nie! – krzyczałam w myślach. – Edward… myśl tylko o Edwardzie…
- I? – spytał ponownie. Stałam przed nim, milcząc i trudząc się przez cały czas z obrazami w mojej
głowie.
- Oni są… cóż… - zacięłam się i wymachiwałam bezradnie rękoma w powietrzu. – Jak co roku…
właściwie tylko… - poczułam, jak do policzków napływa mi krew, kiedy o tym znowu pomyślałam.
Edward patrzył na mnie, jakbym dopiero co wyszła z domu wariatów. Wzięłam głęboki oddech, chcąc
jak najszybciej wyrzucić to z siebie. – Pojechali… tam jest… ten hotel… tam pojechali… i…
Nie musiałam więcej mówić, ponieważ Edward roześmiał się na głos. Zrozpaczona ukryłam twarz w
dłoniach i potrząsnęłam lekko głową. Boże, jakie to było upokarzające! Powoli Edward zaczął się
uspokajać, a jego śmiech był cichszy. Wtedy poczułam dwie dłonie na swoich, które powoli, ale
stanowczo odsłoniły moją czerwoną twarz. Puścił jedną dłoń i podniósł moją głowę za podbródek do
góry. Niechybnie musiałam mu spojrzeć w oczy.
- Przykro mi – powiedział z uśmiechem. Nie byłam pewna, za co mnie tak właściwie przepraszał, ale
fakt był taki, że temat dobiegł końca.
- Chciałbyś się czegoś napić? – spytałam wybita zupełnie z kontekstu.
- Z przyjemnością – odparł, a ja odsunęłam się.
- Rozgość się – dodałam, zanim znikłam w kuchni.




_________________


O rany, wybaczcie za te odstępy. Kopiowałam z pdf. i tak wyszło

Prosimy o komentarze :)


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Marsi dnia Nie 0:19, 14 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Nie 0:27, 14 Lut 2010 Powrót do góry

Łiiiiiiiiii, skaczę z radości wyżej i dalej niż Małysz! Jak to powiedziała pewna mądra osoba na chomiku
"Bożesz ty mój jeden pocałunek i Ewela załatwiona".
Jestem uzależniona od tego opowiadania, na każdy rozdział reaguje uśmiechem, a w głowie kołuje mi się pełno emocji. Akcja pod drzewem była niebiańska, zazdrosny Edward to seksowny Edward. I słodki. Nikt i nic nie może się z nim równać. Cieszy mnie to, że obydwoje odnaleźli wspólną drogę po takich przeżyciach. Mam cichą nadzieję, że chłopak wyjaśni przyczyny swojego zachowania, a Bella ujawni, że była przy nim, kiedy ten miał załamanie.
Ich uczucia są tak ujmujące, że diabelnie im zazdroszczę Rolling Eyes A Cell nie ma nad nami, biednymi czytelnikami litości, skoro właśnie w takim cudownym momencie przerwała rozdział.

Marsi, Olka, dziękuje za rozdziały, tylko Wam pomnik postawić za tłumaczenie. Jesteście wielkie,
buziaki!

Edit
Cytat:
Później mój wzrok napotkał wspaniały uśmiech i te zapierające dech,
brązowe oczy


zielone:)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Nie 0:38, 14 Lut 2010, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Yvette89
Zły wampir



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piekiełka :P

PostWysłany: Nie 1:21, 14 Lut 2010 Powrót do góry

Dziewczyny! WoW! Uff! HOT! :D Tak podniesioną temperaturę to mam rzadko ;p Jednak to oczekiwanie i kombinowanie co zrobi Bella, jaki ma plan, a potem to jej granie w klasie mnie rozwaliło :D Nie mogła chyba tego lepiej zrobić. Okej, mogła, ale nie w tym opo;p A potem jak Edward skradł jej pocałunek w ciemności... Ech... Takiego faceta ze świecą szukać :P Ja już nie wspominam o scence pod drzewem, to jedna z ulubionych w tym opo :D :P Takie napięcie... Urgh :D CUDO! No i oczywiście potem zaproszenie do domu i ich rozmowa:P Kurcze! Achy i ochy :D Tłumaczenie świetne! :D Teraz to nie mogę się doczekać następnych rozdziałów, w których zacznie się robią naprawdę gorąco! :P A w kinie to już w ogóle! Wiem, buzia na kłódkę! :D
Mam nadzieję, że ludzie zlitują się i napiszą Wam masę komentów albo chociaż zaserwują pochwałę, ponieważ za tak świetne tłumaczenie grzechem jest niezrobienie tego :D Jeszcze raz dziękuję! :D

Życzę weny i czasu Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lucy2001
Nowonarodzony



Dołączył: 16 Wrz 2009
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 10:51, 14 Lut 2010 Powrót do góry

OMG 2 rozdziały!!!. Kocham ten ff!!!. Świruję a na mojej twarzy wykwita wielki rogal gdy widzę kolejny rozdział. Dziewczyny ukłony za tak fenomenalne tłumaczenie, odwalacie kawał świetniej roboty padam na kolana... Nareszcie oboje wzięli się za siebie i w końcu współpracują... Oj wczoraj to było gorąco długo nie umiałam zasnąć, nosiło mnie i tak się cieszę i z pocałunku i z wizyty w domu; teraz to powinno im gładko pójść. Zatraciłam się w marzeniach, gdy Edward skradł Belli pocałunek a akcja pod drzewem wymiata... teraz czekam na kolejne rozdziały i mam nadzieję, że będzie gorąco...
Marsi, Ola jeszcze raz WIELKIE DZIĘKI a i IV należy się podziękowanie zajebisty banerek :) Buziaki :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin