FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Only with you [Z] [+16] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Czw 10:42, 30 Lip 2009 Powrót do góry

Tak rozdział trochę krótki, ale dobre i to:) Napisany w bardzo dobrym stylu, stylu który wprowadza czytelnia w świat bohaterów i pozwala łatwo wczuć się w ich postacie.
Cieszę się że jak narazie wszystko idzie po ich myśli, plan pomału zostaje wcielony w życie... Ale znając Ciebie, droga autoko mam świadomość że zaserwujesz nam jeszcze kilka niespodziewanych zwrotów akcji?! Bardzo dobrze że między Edwardem i Bellą jest już oki, że ich relacje się poprawiły, acha no i że Tanya wkońcu została sparowana, bo w dotychczasowych ff zawsze byłą tą złą postacią a tu proszę miłą odmiana.
Czekam na kolejny rozdział, wytrzymam do 15., trochę się zmartwiłam że zapowiadasz rychły koniec swojego ff, że pozostało jeszcze 2-3 rozdziały.... Ech tak mi się spodobał, no ale wierzę że stworzysz coś innego na to miesjce :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Swan
Zły wampir



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P

PostWysłany: Pią 14:18, 31 Lip 2009 Powrót do góry

Rozdział nieco krótki. Ale i tak ciekawy :)
Mimo, że nie stało się nic przełomowego, było ciekawie.
Aro naprawdę ufa Edwardowi aż na tyle, żeby powierzyć mu Samuela?
Niecierpliwie czekam na pojawienie się reszty Cullenów! No i mam nadzieję, że to, że ludzie zaatakują wampiry, nie będzie oznaczało śmierci naszej wegetariańskiej rodzinki!
No nic... Czekam na kolejny rozdział.
Weny!

Pozdrawiam,
Swan


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Czw 13:44, 06 Sie 2009 Powrót do góry

A w Owy budujesz ładnie napięcie przed kulminacyjnym wydarzeniem. :)
Cieszę się, że relacje między Bellą, a Edwardem weszły w inny wymiar, że dochodzą już do jakiegoś porozumienia.
Tanya z Demetrim, w końcu! Należało im się. ^^ i czego tu się wstydzić, nie rozumiem ich zachowania Wink
Cieszę się, że Cullenowie przyjeżdżają, brakowało mi w drugiej części OWY całej rodzinki. I nie wiem, dlaczego, ale nie mogę polubić Elizy. No nie mogę. Raczej jest pozytywną postacią, a na mnie działa, jak płachta na byka.
No, to nadrobiłam zaległości, liczę, że po wyjeździe i wylaniu siódmych potów zaskoczysz nas czymś.
Pozdrawiam, P.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 0:02, 22 Sie 2009 Powrót do góry

Następny rozdział, który wielkimi krokami zbliża do końca :D

Betowała cudowna lilczur



Rozdział 8

Przygotowania


- Nie mogę już! – krzyknął rozdrażniony Samuel.
Siedziałam obok Edwarda i przyglądałam się ich treningowi, bo to było chyba najlepsze określenie tych spotkań. Raz po raz Samuel starał się przeniknąć do umysłu Tanyi i przesłać jej swoje myśli, ale jego starania nie odnosiły skutku. Ćwiczyli już od tygodnia. Każdy był coraz bardziej podenerwowany. Termin naszego przyjęcia pożegnalnego zbliżał się nieubłaganie. Przybyła już cała nasza rodzina, poza Nessie i Jacobem. Alice pomagała Elizie w przygotowaniu przyjęcia, choć nieoficjalnie cały czas śledziły przyszłość w poszukiwaniu jakichkolwiek oznak zagrożenia. Carlisle i Esme ciągle przebywali z Aro, choć ten najbardziej był zainteresowany Jasperem. Władca Volterry starał się poznać wszystkie tajemnice dotyczące daru mojego brata. Rose i Emmett zmieniali Tanyę w treningach, gdyż czasem Samuelowi zamiast przesłać myśli, zdarzało się zranić osobę, z którą ćwiczył. O dziwo, mój humor był bardzo dobry, mimo okoliczności, w jakich spotkała się moja rodzina, wszyscy starali się jak najbardziej pomóc i wreszcie byliśmy razem. Prawie wszyscy, choć bardzo mnie cieszyło, że nie ma tu Renesmee i Jacoba – może będą bezpieczniejsi z dala od nas. Rose nakłoniła ją i Jake’a na miesięczną wycieczkę po Ameryce Południowej. Oboje myśleli, że cała rodzina, poza nami, jest na wyspie Esme.

- Musisz się bardziej postarać – powiedział spokojnie Edward, stając i podchodząc do Samuela.
- Staram się – syknął wampir, patrząc na niego ze złością.
- Może zrobimy przerwę – zaproponowała Tanya.
- Nie. Jeszcze nie czas – rzucił Edward. – Spróbuj przekazać Tanyi swoją złość.
Samuel zmarszczył brwi. Po kilku sekundach zacisnął dłonie w pięści.
- Nie mogę!
- Weź się w garść – powiedział Edward wyjątkowo nieprzyjemnym głosem, co mnie zdziwiło. Wiedziałam, że spodziewał się czegoś więcej po Samuelu, ale nie sądziłam, że tak łatwo się na niego zezłości. – Cały czas tylko narzekasz, a w ogóle się nie starasz. Powinienem zaproponować Elizie inną formę rozwiązania naszego problemu. Ty się do niczego nie nadajesz.
Odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem ruszył w kierunku drzwi.
- Oo! – krzyknęła Tanya
Edward obrócił się, jego mina wyrażała pełne zadowolenie z siebie.
- Zrobiłeś to specjalnie – powiedział spokojnie Samuel. Na jego twarzy była wymalowana ulga.
- Udało się? – zapytałam w końcu.
Edward kiwnął głową. W tej samej chwili do sali wszedł Emmett i Rose.
- Dobrze, że jesteście, zmienicie Tanyę – rzucił mój mąż.
Moje rodzeństwo kiwnęło krótko głowami i podeszło na środek pomieszczenia. Tanya klapnęła obok mnie na ławce.
- Poczułaś coś? – zapytałam z nutą wątpliwości.
- Tak, byłam wściekła na Edwarda i nagle poczułam przemożną chęć, aby go uderzyć. – Wyszczerzyła się w moją stronę.
Zachichotałam cicho.
Obie wpatrzyłyśmy się na ćwiczących. Samuel starał się przekazywać swoje uczucia na zmianę do Rose i Emmetta, a Edward co chwilę rzucał mu jakieś uwagi.
- Zatem jesteś z Demetrim? – zapytałam po chwili, nie patrząc na Tanyę. Instynktownie postanowiłam otoczyć jej myśli tarczą, aby Edward nie mógł jej usłyszeć.
- Cóż… Dobrze się razem bawimy. – Zerknęłam szybko na nią. Na jej ustach malował się łagodny uśmiech.
Nachyliłam się lekko w jej stronę.
- Przyznam szczerzę, że mi trochę ulżyło… - Rzuciła mi rozłoszczone spojrzenie, jednak szybko dodałam. – Nie chciałam, żebyś czuła się nieszczęśliwa po tym wszystkim, co dla nas zrobiłaś… Zasługujesz na szczęście.
Stopniowo jej złość malała.
- Cóż, chyba nie do końca rozumiesz. Moje wcześniejsze uczucia… nie zmieniły się. Nigdy się nie zmienią. Taka jest już nasza natura. Jeśli coś do kogoś czujemy, to nie da się tego tak po prostu zapomnieć albo zatrzeć czymś innym, nowym. Mimo że bardzo bym chciała, aby tak było. To, co łączy mnie i Demetriego jest pewnego rodzaju… pocieszeniem. On o tym wie… Że nigdy nie będę w stanie go pokochać tak jak… – Jej wzrok podążył w stronę mojego męża. – Musi się z tym pogodzić, tak samo ja. Chciałabym, żeby było inaczej, nawet nie wiesz jak bardzo. Ale my nie jesteśmy ludźmi, u nas nowa miłość nie jest lekarstwem na złamane serce. To część tego, kim jesteśmy, naszej natury. Tego nie można zmienić, trzeba się pogodzić i żyć dalej. Tym bardziej, że nie wiadomo, ile nam jeszcze zostało.
Tanya znowu mnie zaskoczyła. Nie spodziewałam się takiego wyznania z jej strony. Nie miałam pojęcia, że uczucia w naszym wypadku są takie niezmienne. Choć w zasadzie moja miłość do Edwarda nigdy nie uległa zmianie. Zawsze kochałam go tak samo.
- Ha!
Z zamyślenia wyrwał mnie pełen zadowolenia okrzyk Samuela.
Spojrzałam w tamtym kierunku. Edward poklepał wampira po ramieniu. Rose i Emmett popatrzyli na siebie bez zrozumienia.
- Możemy sobie zrobić małą przerwę – powiedział łagodnie Edward i podszedł do mnie z lekkim uśmiechem na twarzy.
Po sekundzie obok niego pojawił się Samuel z samozadowoleniem rysującym się na twarzy.
- Udało mi się – oznajmił brunet, patrząc na Tanyę. Dziewczyna rozpromieniła się. – Kazałem myśleć Rose, że Emmett zgodził się służyć Volturi.
- A ja myślałem, że właśnie Rosalie zdeklarowała się, aby do nich przystąpić – przyznał Emmett, podchodząc do nas. Trzymał Rose za rękę, na twarzy mojej siostry wyraźnie rysowała się ulga.
- Teraz musimy spróbować tylko z większą liczbą osób. – Edward zamyślił się. - Może Carlisle i Esme zgodzą się pomóc. Bo najwyraźniej Alice i Jasper są wystarczająco zajmujący dla Aro.

Nasze rozważania przerwały drzwi otwierające się z głośnym hukiem. Gwałtownie zwróciłam się w tamtym kierunku. Demetri zaczął podchodzić do nas z wyjątkowo niezadowoloną minią.
- Co się stało? – zapytała Tanya, wstając.
Spojrzałam na Edwarda, na jego twarzy malowało się zatroskanie.
- Volturi wysłali mnie z Audrey i Feliksem na poszukiwania – oznajmił wampir. – Mamy wyruszyć od razu, powinniśmy być za parę dni. To niedaleko.
Zauważyłam, że patrzył na każdego, poza Tanyą.
- Pójdę porozmawiać z Elizą – zaproponował Samuel i szybkim krokiem wyszedł z pomieszczenia.
- Nie miałem wyjścia – powiedział w końcu Demetri, spoglądając na blondynkę.
Wampirzyca machnęła ręką, siląc się na swobodę, ale nawet ja dostrzegłam, jak bardzo stara się ukryć uczucia. Emmett i Rose prędko wyszli z sali. Pociągnęłam Edwarda za dłoń i ruszyłam w kierunku naszej komnaty.
Szybko przeszliśmy przez korytarze i gdy wreszcie zamknęły się za nami drzwi, odwróciłam się do Edwarda.
- Myślisz, że coś podejrzewają? – zapytałam z wyraźnym lękiem w głosie.
- Nie sądzę – odparł zdawkowo mój mąż. Zapatrzył się gdzieś w przestrzeń ponad moją głową, ale gdy znowu na mnie spojrzał, na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Eliza to bardzo dobrze zaplanowała, nie ma nawet cienia podejrzeń. – Położył dłoń na moim biodrze i przyciągnął mnie do siebie. Oparłam głowę na jego ramieniu i lekko przymknęłam oczy. – Wystarczy tylko, aby wszyscy trzymali się swoich zadań, a wszystko będzie dobrze.

Tak bardzo chciałam w to wierzyć.

- Poza tym Samuel naprawdę radzi sobie coraz lepiej. Sądzę, że może nam się to udać. – Edward odchylił się nieco i uniósł moją brodę, abym na niego spojrzała. – Naprawdę w to wierzę, Bello.
Uśmiechnęłam się nieznacznie. Powoli do mojego serca zaczęła napływać nadzieja. Gdy patrzyłam w czarne oczy mojego męża, odnajdywałam tam tylko potwierdzenie. Zaczynałam coraz mocniej wierzyć, że wszystko pójdzie po naszej myśli i uda nam się ocalić życie nie tylko niewinnych ludzi, ale także nasze.

~*~

Dni zaczęły mijać coraz szybciej. Dotychczas mój pobyt u Volturi dłużył się niemiłosiernie, a gdy potrzebowaliśmy dużo czasu, jakby na złość było go coraz mniej. Samuel nie zrobił zbyt wielu postępów od czasu pamiętnego treningu. Udawało mu się przekazać myśli jednej osobie, czasem dwóm, ale gdy było ich więcej, nie dawał rady. Każdy z nas odczuwał to samo zaniepokojenie. Jednak nikt nie wypowiedział tego na głos. Tak samo pytanie, co zrobimy, gdy Samuel nie zdąży się przygotować, zostało zepchnięte gdzieś w odległy kąt świadomości. Ignorowanie tej myśli dużo mnie kosztowało, ale nie mogłam teraz zacząć wątpić, było za późno, żeby cokolwiek zmienić.

Spędzałam dużo czasu z Alice i Esme. Chciałam jakoś wynagrodzić im czas, gdy nie było mnie w domu. One opowiadały mi o Nessie i o Jacobie. O tym, jak naprawdę radziła sobie moja córka bez mojej obecności. Żałowałam, że przegapiłam tak wiele lat jej życia. Nie mogłam jej doradzać, kiedy się złościła na Jake’a, nie dane mi było patrzeć, jak się śmieje. Może niektórzy myśleli, że skoro żyję tyle lat, to powinnam dać jej więcej swobody, nie martwić się tak o nią, pozwolić jej żyć samodzielnie. Ale ja tak nie umiałam. Cały czas miałam wrażenie, że jest tą malutką dziewczynką, która dopiero stawiała pierwsze kroki, zaczynała mówić. Nie chciałam przegapić żadnego momentu jej życia. To było dla mnie takie trudne. I mimo że spijałam każde słowo z ust Alice i Esme, to niesamowicie ranił mnie fakt, że sama nie mogłam być świadkiem tych wydarzeń.
Oczywiście wierzyłam, że wszystko dobrze się skończy, ale gdyby się tak nie stało… Chciałabym mieć jeszcze szansę pożegnać się z Nessie. Przytulić ją ostatni raz. Choć za nic nie naraziłabym ją na przyjazd tutaj, miałam nadzieję, że jeszcze kiedyś ją zobaczę. Musiałam wierzyć, że tak się stanie.

Do naszego balu pożegnalnego zostało już tylko dwa dni. Siedziałam w sypialni razem z Alice i Esme. Nie mogłam się nadziwić, że to już koniec mojej służby. Minęło całe sto lat. Tak długo wyczekiwałam tego momentu, a teraz, gdy nadszedł… Nie wiedziałam nawet, czy dane mi będzie cieszyć się z tak długo wyczekiwanej wolności. Teraz wątpliwości i strach o bliskich zdecydowanie przeważały nad wszystkim innym.
- Bello? – Z zamyślenia wyrwał mnie głos Esme. – Coś cię trapi?
Zaprzeczyłam gwałtownym ruchem głowy.
- Nie… Tylko nie mogę uwierzyć, że te sto lat już minęło.
Kobieta uśmiechnęła się do mnie radośnie.
- Wszystko będzie dobrze. – Matczynym gestem przyciągnęła mnie do siebie i przytuliła.
Zerknęłam na Alice. Wyprostowałam się gwałtownie. Jej oczy były nieruchome. Miała kolejną wizję. Zobaczyłam, jak na twarzy mojej siostry pojawia się zmartwienie.
- Alice? – zapytałam ze strachem.
Brunetka zacisnęła lekko usta.
- Chodzi o Nessie.
Poczułam ucisk w okolicach serca.
- Co z nią? – zapytałam, wstając gwałtownie na nogi.
- Spotkali Charlotte i Petera. Wybierali się właśnie do Volterry i Nessie z Jacobem postanowili przyjechać z nimi. Są już w drodze.




Co do kolejnych rozdziałów to nie wiem kiedy się pojawią. Końcówkę chcę mieć dopracowaną więc potrzebuję trochę więcej czasu. Epilog i kawałek ostatniego rozdziału mam juz napisane muszę tylko to połączyć z resztą ^^
Oczywiście wszystkie komentarze dopieszczą moją wenę i przyczynią się do szybszego pojawienia rozdziału - tak sądzę :D

nieznana Znam ten cytat ^^ Pasuje w sumie, ale według mnie bardziej do The Fallout, tak sądzę Wink


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez niobe dnia Sob 0:04, 22 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Swan
Zły wampir



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P

PostWysłany: Sob 9:03, 22 Sie 2009 Powrót do góry

Rozdział mnie wciągnął, jak zwykle :)
Cieszę się, że w końcu minęło te sto lat. Jestem ciekawa jak wszystko potoczy się dalej. Czy uda im się ujść z życiem? Co z Nessie i Jacobem?!
Wybacz, że to nie jest długi, rozbudowany KK, ale rano jakoś brakuje mi weny... :)
Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział!

Pozdrawiam,
Swan


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Czw 13:18, 27 Sie 2009 Powrót do góry

Rozdział jak najbardziej poprawnie napisany, ale - przepraszam, dziś tylko marudzę i najwidoczniej jestem bardziej skłonna do krytyki - za mało w nim akcji. Niby rozumiem trening i w ogóle, jednak czekałam na więcej. Na tym etapie akcja powinna gonić akcję, żebyś miała czas na jej rozwiązanie. Ciekawym elementem tej odsłony była zapowiedź przyjazdu Renesmee i Jacoba. Podobała mi się również scena, w której Tanya mówi o niezmienności wampirzych uczuć. Biedny Demetri jest tylko pocieszeniem, ale zawsze to coś. :)
Liczę, że kolejna część zaskoczy mnie. Jako czytelnik mam prawo tego oczekiwać Wink
A poza tym chciałam dodać, że podziwiam Cię za równoległe pisanie tak różnych opowiadań. ^^ Twoja wena nie zna końca, może pożyczysz mi trochę? Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Czw 16:49, 27 Sie 2009 Powrót do góry

Nie wiem jak to się stało że mi umknął rozdział tego ff. Ale szybko nadrabiam komentarzem Wink Jak zwykle bardzo mi się podobało, wiedziałam że Samuel tak jak Bella wkońcu nauczy się władać swoim darem :) Bardzo podobało mi się jak Tanya opisała swoje uczucia względem Edwarda i Demetriego - urzekło mnie to! A poza tym brakowiła mi już tej całej akcji, nie mogę się doczekać na nią. Znając twój talent wiem że napewno nas zaskoczysz zwrotami. A tak na marginesie to smucę się bardzo mając świadomość że zbliżamy się do końca tego ff. JEst to jedno z moich ulubionych a także jedno z bardziej oryginalnych.
Czekam na kolejny rozdział, życzac Tobie dużej weny na tworzenie i dużej przyjemności z tego zajęcia :)
pozdrawiam
ajaczek


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
KoSa
Nowonarodzony



Dołączył: 27 Mar 2009
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Ojca i Matki

PostWysłany: Pią 16:37, 28 Sie 2009 Powrót do góry

HaHA
Przeczytałam całe od razu!!! O ja co za radocha...
Ostatnio pochłaniałam tak tylko Wide Awake...
Dawno nie spotkałam TAKIEGO opowiadania... Jesteś niesamowita.... I jeszcze nie jedna osoba Ci to powie jestem tego pewna...
To zapiera dech w piersiach...
Mało jest opowiadań, w którym zawsze się coś dzieje... Prawie jak film akcji Laughing
Dziewczyny, ja też czekałam na akcję z "tuli-tuli"
Ale jak już napisała kochana autorka, nie zapowiada się... Cóż życie
I akcja ratunkowa Edwarda i jego porwanie, wszytko było tak realnie opisane, jakby się tam było, płakałam gdy go porwali,a mało co jest w stanie mnie tak ruszyć...
Kobieto, Ty po prostu masz talent, wiesz??
Jasne, ze wiesz, trudno nie zauważyć Cool ...

Pozdrawiam i czaaaasu życzę...

KoSa

P.s

AVE WENA!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 21:49, 08 Wrz 2009 Powrót do góry

Dziękuję bardzo za miłe komentarze, cieszę się, że ff się dalej podoba Wink

Pomyślałam, że podzielę się z Wami wiadomością, że skończyłam już pisać to opowiadanie ^^
Rozdział 9 jest już u bety, a 10 i epilog po paru poprawkach też prześlę lilczur, więc możecie się spodziewać rychłego końca i to niedługo. Kontynuacji już na pewno nie będzie, mówię od razu. A w ramach zapowiedzi mogę powiedzieć, że ostatnie rozdziały wyszły mi dość długie, więc może przynajmniej pod tym katem będziecie zadowoleni.



____________________

Przedostatni rozdział Wink
Betowała wspaniała lilczur
Dziękuję bardzo;*

Miłego czytania Wink


Rozdział 9

Trudne decyzje


Gdy Alice wypowiedziała te cztery krótkie słowa, poczułam, jakby całe powietrze uszło mi z płuc. To nie mogło się dziać naprawdę. Jeśli Renesmee tutaj przyjedzie, będzie zagrożona, zostanie wciągnięta w intrygę, a nade wszystko pragnęłam tego uniknąć. Nie mogłam jej narażać.

Nie myśląc nad tym dłużej, wstałam z łóżka i szybko wybiegłam z pomieszczenia. Sunęłam korytarzami, jednak ściany, które mijałam, zlewały się w szaro-burą masę. Nie zatrzymałam się nawet przed drzwiami do sali, gdzie odbywały się treningi Samuela i Edwarda. Popchnęłam drewniane wrota, niemal wyrywając je z zawiasów. Gdy Edward mnie zobaczył, na jego twarzy odmalowała się dezorientacja. Po chwili odblokowałam moją tarczę. Widziałam, jak z mijającymi sekundami na jego twarzy pojawia się niedowierzanie, a potem rezygnacja i bezsilność. Bez słowa do mnie podszedł i wziął w ramiona. Nic nie powiedział, bo teraz żadne słowa nie mogły mnie pocieszyć. Oboje zdawaliśmy sobie sprawę, jak niebezpieczny będzie przyjazd Renesmee.

- Ile mamy czasu? – zapytał wypranym z emocji głosem Edward.
- Kilka godzin… Edwardzie, musimy ją jak najszybciej przekonać, żeby stąd wjechała, nie może się dowiedzieć o naszym planie. Ona nie może być zagrożona!
Nie mówiąc nic więcej, wtuliłam się w ramiona męża. Przestał oddychać, robił to tylko wówczas, gdy był bardzo zdenerwowany. Przyciągnął mnie do siebie mocniej, jednak po chwili odsunął się i popatrzył na Samuela.
Wiedziałam, co to oznacza.
- Nie! – krzyknęłam, cofając się o kilka kroków.
- Bello, to najlepsze rozwiązanie. – Edward spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
- Musi być jakieś inne wyjście! Nie możemy pozwolić, żeby ktoś wchodził do głowy naszej córki.
- Jak masz zamiar ją przekonać? Myślisz, że jak jej wszystko powiesz, to się potulnie zgodzi i stąd odejdzie? Jaka, według ciebie, będzie jej reakcja, gdy będziemy chcieli, aby od razu wyjechała? Również mi to nie odpowiada, ale tu chodzi o życie naszej córki.
Spojrzałam zimno na Edwarda. Wiedziałam, że ma rację, ale tak trudno było mi się z tym zgodzić. Bez słowa odwróciłam się i chciałam wyjść z sali, na progu stała jednak Heidi.
- Aro was oczekuje – oznajmiła, patrząc na mnie z wyższością. Mimo że znałam ją od ponad stu lat, nigdy nie przepadałyśmy zbytnio za sobą. Jedyne, na co było nas stać, to wymuszona uprzejmość. Obeszłam ją i ruszyłam w kierunku wieży. Nie zdążyłam zrobić zbyt wielu kroków, kiedy Edward złapał mnie za nadgarstek.
- Też mi się to nie podoba, ale nie ma innego wyjścia.
Wyrwałam szybko dłoń.
- Nawet nie chcesz się zastanowić nad innym rozwiązaniem tej sytuacji! Porozmawiajmy z Jacobem, on ją przekona.
- Nie.
Mój mąż miał zacięty wyraz twarzy.
- Dlaczego?
- On jej powie wcześniej czy później i będzie przez to narażona, wiesz o tym, Bello.

Warknęłam, odczuwając nagłą potrzebę wyładowania mojej złości. Nie chciałam, aby Samuel wnikał do umysłu Nessie. To było ingerowanie w jej myśli, w jej życie i mimo że ufałam przyjacielowi Tanyi, to nie chciałam, żeby to robił.
- Bello. – Edward popatrzył na mnie ze smutkiem i obawą, jakby znowu się bał, że go odrzucę. Pchana impulsem położyłam dłoń na jego policzku.
- Przepraszam, nie powinnam tak reagować.
Nikły uśmiech pojawił się na jego twarzy.
- Nie wiem, jak ty to robisz, ale nawet po tylu latach potrafisz mnie zaskakiwać.
Uniosłam jego dłoń i pocałowałam.
- Tak bardzo cię kocham. – Mój głos się załamał.
Edward przyciągnął mnie do siebie. Zaczął całować mnie po twarzy, po oczach, policzkach, a nawet cmoknął mnie w nos. Zachichotałam. Oparł się czołem o moje.
- Ja ciebie też. Niewyobrażalnie.
Uśmiechnęłam się lekko.
Po chwili uwolniłam się z jego uścisku i pociągnęłam go za rękę.
- Powinniśmy iść, Aro nie jest cierpliwy.
Edward westchnął z irytacją.
- Najbardziej denerwuje mnie myśl, że musimy być na każde jego skinienie – wyznał.
Przytaknęłam szybkim ruchem głowy. Mnie ta świadomość bolała niemal fizycznie. Byłam na każde zawołanie potwora. Wyrafinowanego zabójcy, który zmuszał mnie do ciągłego mordowania, do opuszczenia mojej rodziny, a przede wszystkim córki. Nawet gdybym się starała, nie mogłabym czuć do niego nic innego, jak tylko nienawiść.
Po paru chwilach znaleźliśmy się przed wejściem do pomieszczenia. Szybko popchnęłam drzwi. Na swoim tronie siedział Aro, obok niego znajdowali się Kajusz oraz Marek. Niedaleko stał Jasper, a krzesło będące w pewnej odległości od podestu zajmował Carlisle. W sali znajdowali się wszyscy z gwardii przybocznej Volturi. Poczułam strach rodzący się w sercu. Wiedziałam, co to oznacza.
- Ostatnio zaczęła powiększać się liczba wampirów uzdolnionych, by ingerować w umysł – mówił Aro. – Dlatego tak ważna jest dla nas ochrona Belli. Och, już jesteście. – Ucieszył się władca Volterry. – Właśnie przyszła nowa dostawa. Idealnie, żeby zregenerować siły przed balem na wasze pożegnanie.
Poczułam, jak kręci mi się w głowie. Nienawidziłam, jak Aro mówił o polowaniu w taki sposób. Miałam nadzieję, że do końca mojej służby nie odbędzie się już nic takiego. Przymknęłam lekko powieki.
Wielka Trójka wstała z zajmowanych przez siebie tronów i podążyła przez salę. Wszyscy ruszyli za nimi. Carlisle podszedł do nas i położył rękę na ramieniu Edwarda. Musiał mu coś powiedzieć w myślach, gdyż mój mąż tylko zacisnął mocniej szczęki. Nagle poczułam, jak fala uspokojenia przypływa w moim kierunku. Odwróciłam się i posłałam smutny uśmiech w kierunku Jaspera.
- Musimy iść – powiedział cicho Edward i pociągnął mnie za rękę. Zamknęłam oczy i biorąc głęboki oddech, ruszyłam do przodu.
Po chwili znaleźliśmy się w korytarzu zapełnionym ludźmi. Czułam słodką, kuszącą woń ich krwi. Jad zaczął napływać do moich ust. Starałam się nie myśleć o pogardzie wobec siebie, jaka się rodziła w moim sercu. Wiedziałam, że nie mogłam się teraz załamać. Nie było na to czasu. Poza tym obiecałam sobie, że nie zranię już Edwarda w ten sposób. Odetchnęłam głęboko. Aro zaczął coś mówić, usłyszałam szmer ludzkich głosów, ale nie chciałam się skupiać na tym, co szeptali. Pragnęłam nic o nich nie wiedzieć. Bałam się poznać prawdę o ich rodzinie, przyjaciołach, o ludziach, którzy ich już nigdy nie zobaczą.
- Częstujcie się – powiedział z szerokim uśmiechem Aro.
W jednej sekundzie do moich uszu dobiegł krzyk kilkunastu osób. Nie zastanawiając się dłużej, porzuciłam moją ludzką naturę, oddając się całkowicie instynktowi drapieżcy.
Złapałam kobietę stojącą najbliżej mnie. Położyłam dłoń na jej brodzie, boleśnie odginając jej głowę, aby ułatwić sobie dostęp do tętnicy, drugą objęłam tułów, aby unieruchomić jej ręce. Próbowała się wyrywać, walczyć, ale mój uścisk był zbyt silny, aby mogła choćby drgnąć. Podniosła nogi go góry i starała się mnie kopać, ale każde jej uderzenie było dla mnie ledwie muśnięciem. Bez żadnego ostrzeżenia wbiłam się w jej szyję. Kobieta krzyknęła przeciągle. Gdy tylko poczułam na języku słodki smak krwi, zadrżałam z ukrytej przyjemności. Smakowała czymś słodkim, jakby wanilią i różą. Połykałam jej krew wielkimi łykami, napawając się wszystkim doznaniami: uczuciem jej słabnącego tętna, które przez chwilę wydawało się moim, zapachem jej potu, który zaczął się wydzielać ze zdenerwowania i cichym szeptem jej skrzekliwego głosu:
- Padre nuestro, que estás en el cielo,
santificado sea tu Nombre;
venga a nosotros tu reino;
hágase tu voluntad
asi en la tierra como en el cielo.

Z każdą sekundą jej głos słabł. Strumień krwi wlewający się do mojego gardła malał. Przestała się już wić, więc puściłam jej ręce. Opadły bezwładnie przy bokach. Kątem oka zobaczyłam, że jej powieki opadają. Jakby powoli traciła siły. Jej szept był ledwo słyszalny nawet dla mnie. Wydawało mi się, że za wszelką cenę chce skończyć modlitwę, jakby to miało zagwarantować jej drogę do nieba.
- Danos hoy nuestro pan de cada dia;
perdona nuestras ofensas,
como también nosotros perdonamos
a los que nos ofenden;
no nos dejes caer en la tentación,
y libranos del mal. Amen.*

Gdy wyszeptała ostatnie słowo, zamknęła oczy. Jej mięśnie się rozluźniły i po paru sekundach tętno zanikło całkowicie. Położyłam delikatnie jej ciało na posadce. Popatrzyłam na nią. Była to starsza kobieta, miała może około sześćdziesięciu lat. Jej szare włosy wysmyknęły się spod skrzętnie przygotowanego koka. Na szyi wisiał łańcuszek z wielkim krzyżem wysadzanym rubinami. Ze wstydem odwróciłam wzrok. Poczucie winy zaczęło na mnie gwałtownie spływać, razem z pogardą do samej siebie.
Nagle poczułam, jak ktoś złapał mnie mocno za nadgarstek i pociągnął w stronę wyjścia. Gwałtownie się odwróciłam. Zobaczywszy plecy Edwarda, bez większych oporów podążyłam za nim, chcąc jak najszybciej uciec z tego miejsca.
Bez słowa doszliśmy po pokoju. Gdy tyko drzwi zamknęły się za nami, poczułam silne zderzenie ze ścianą i usta Edwarda na moich. Dopiero po paru sekundach odpowiedziałam na pocałunek, zdziwiona jego intensywnością. Było w nim tak wiele desperacji i rozpaczy. Nie wiem dokładnie, jak znaleźliśmy się na łóżku, ale po drodze pozbyłam się ubrań. Większość leżała teraz rozdarta na podłodze. Żadne z nas nie chciało przerywać pocałunku ani na chwilę. Zanim całkowicie oddałam się ogarniającej mnie przyjemności, zdołałam zapamiętać dłonie Edwarda błądzące po moim ciele i jego usta nieodrywające się od moich nawet na chwilę. Jaki był sens przerywania pocałunków, skoro żadne z nas nie musiało oddychać?

~*~

- Przepraszam – powiedział cicho Edward, gdy udało mu się wreszcie odzyskać oddech. Uśmiechnęłam się pod nosem, wsparłam na przedramionach i złożyłam na jego ustach namiętny pocałunek. Jego ramiona momentalnie zacisnęły się wokół mojej talii. Zaśmiałam się cicho i nieco odsunęłam.
- Przepraszam.
Edward roześmiał się i opadł bezwładnie na plecy. Położyłam się na jego ramieniu i wplątałam palce w jego włosy.
- Jak się czujesz? – zapytał po chwili, odwracając się do mnie. Czerwień jego oczu wręcz raziła. Z początku nie mogłam się do tego przyzwyczaić, ale po tych wszystkich latach nie sprawiało mi to dużej różnicy.
- Wyjątkowo dobrze, biorąc pod uwagę okoliczności.
Edward westchnął z rezygnacją.
- Miałem nadzieję, że nas to już ominie.
Pogłaskałam go po policzku.
- Ja też.
Po chwili rozległo się pukanie do drzwi.
- To Alice – powiedział Edward. – Nessie będzie za kilka minut.
Szybko wyskoczyłam z łóżka, wyciągnęłam z szafy pierwsze lepsze ubrania i wciągnęłam je na siebie. Gdy tylko zapięłam bluzkę, drzwi otworzyły się i zobaczyłam moją siostrę.
- I tak miałaś mnie właśnie wpuścić – wytłumaczyła, opierając się o ścianę.
- Kiedy będzie? – zapytałam, zakładając buty.
Alice zmarszczyła brwi.
- Dokładnie za minutę.
Bez słowa ją wyminęłam, jednak zatrzymałam się gwałtownie, gdy usłyszałam, jak Edward zwraca się do Alice:
- Pójdziesz po Samuela?
Zacisnęłam ręce, ale po chwili odetchnęłam z rezygnacją. To jest najlepsze wyjście. Po chwili Edward złapał mnie za dłoń i pociągnął w stronę wyjścia.
Szybko przeszliśmy przez korytarze i w końcu stanęliśmy przy recepcji. Czułam zdenerwowanie. Bardzo tęskniłam za Renesmee. Tak długo jej nie widziałam. Trzy miesiące, siedem dni i osiem godzin. Mój umysł dokładnie obliczył czas od naszego ostatniego spotkania. Pamiętam jej smutny uśmiech i troskę malującą się w jej spojrzeniu.
Poczułam, jak Edward się nieco rozluźnia. Spojrzałam na niego, na twarzy malował mu się szeroki uśmiech. Po chwili poczułam zapach mojej córki i odpychający odór mokrego psa. Uśmiechnęłam się szeroko. Po kilku długich sekundach drzwi otworzyły się i zobaczyłam moją córkę. Nessie wyglądała dokładnie tak, jak zapamiętałam. Była teraz ubrana w elegancką sukienkę, a nieposkromione włosy miała spięte w kok. Szybko do niej podbiegłam i mocno przytuliłam:
- Mamo, tak tęskniłam – wyszlochała. Poczułam jej łzy na moim rękawie. Przyciągnęłam ją do siebie mocniej. Kątem oka zobaczyłam, jak Edward wymienia uścisk dłoni z Jacobem.
Po chwili Nessie uwolniła się z moich objęć i rzuciła na szyję Edwardowi. Podeszłam do Jacoba.
- Ciebie też bym przytuliła, ale strasznie śmierdzisz… Nadal – powiedziałam z krzywym uśmiechem.
- O, widzę, że humor dopisuje. – Zaśmiał się chłopak.
- Mam nadzieję, że o nią dbasz.
Jacob spojrzał na moją córkę z miłością.
- Wiesz, że inaczej nie mogę.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Nessie podeszła do mnie i złapała za dłoń.
- Tanya też tu jest?
Kiwnęłam głową. Uśmiech mojej córki momentalnie opadł i pokazała mi spotkanie z Charlotte i Peterem oraz to, jak dowiedzieli się o balu.
- Może mi powiecie, czemu nie dostaliśmy zaproszenia i dlaczego jest tutaj cała rodzina poza nami? Coś kombinujecie. – Moja córka zmrużyła nieco oczy i patrzyła podejrzliwie to na mnie, to na Edwarda.
- Rose mówiła, że podróżujecie po Ameryce, nie chcieliśmy psuć wam zabawy – wtrącił mój mąż.
- Kłamiesz – powiedziała od razu Nessie.
Edward drgnął lekko.
- Nie.
- Tak. Gdy chcesz być przekonujący, patrzysz cały czas w oczy.
Edward zmarszczył lekko brwi, a ja się skrzywiłam.
- Nie – powiedziałam po chwili. – Wcale tak nie robi.
Nessie uśmiechnęła się zwycięsko.
- Sprawdzałam was, teraz wiem, że coś ukrywacie i chcę wiedzieć, co.
Zagryzłam nieznacznie wargę i spojrzałam na Edwarda. Jego mina wyrażała małe wytrącenie z równowagi, jakby się zastanawiał, jak to możliwe, że dał się tak bezczelnie podejść.
W tym momencie uratowało nas przybycie Samuela i Tanyi. Odwróciło to na chwilę uwagę Nessie, może miała nadzieję, że szybciej wyciągnie coś od niej niż od nas. Po chwili zeszła cała nasza rodzina i zaczęły się wylewne powitania.
Odblokowałam moją tarczę:
I co teraz zrobimy?
Edward przysunął się do mnie i objął mnie w talii.
- Możemy poczekać do wieczora. A potem Samuel ją przekona.
Pokiwałam przytakująco głową.
W tym momencie przyszła Eliza i Alec. Blondynka przywitała się z moją córką i obdarzyła Jake’a szerokim uśmiechem. Po chwili Edward warknął cicho i szybko podszedł do Elizy. Złapał jej łokieć, próbując wyprowadzić z pomieszczenia, ale Alec zagrodził mu wyjście. Szybko znalazłam się obok nich.
- Co się dzieje? – zapytała Renesmee, marszcząc brwi.
- Nic – warknął Edward. – Eliza powinna udać się do Aro, chyba przyszedł czas posiłku.
- Wcale nie. – Eliza wyrwała się – Chciałam z tobą porozmawiać Jacobie. – Dziewczyna uśmiechnęła się słodko do Indianina. – Ciekawi mnie, czy masz jakiś kontakt z watahą znajdującą się w La Push.
- Cóż, widziałem się z nimi parę miesięcy temu. Choć cały czas jesteśmy w kontakcie, czasem zwracają się do mnie w razie potrzeby.
- Czyli jakbyś potrzebował pomocy, to mógłbyś ich wezwać?
- Tak mi się wydaje – powiedział z wahaniem Indianin. – Co się dzieje?
Machinalnie objął Nessie w talii.
- Nic – powiedziałam, podchodząc do nich. Kątem oka zobaczyłam, że Edward kiwnął na Samuela.
Przez chwilę w pomieszczeniu panowała zupełna cisza przerywana jedynie biciem serca Nessie i Jake’a oraz płytkimi oddechami.
- Chyba musimy już iść – powiedziała w końcu Renesmee. Podeszła do mnie i przytuliła się mocno. Objęłam ją, przymykając oczy. Nie wiedziałam, kiedy ją jeszcze zobaczę. Czułam już rodzącą się we mnie tęsknotę i smutek, że muszę się z nią rozstawać. Jednak tak było lepiej, zrobiłabym wszystko, aby zapewnić jej bezpieczeństwo.
- Do zobaczenia, mamo. – Spojrzała na mnie zamglonym wzrokiem. Następnie podeszła do Edwarda i pożegnała się z nim. Potem skierowała się w stronę Jacoba, wzięła go za rękę i nie oglądając się, wyszła.
Patrzyliśmy, jak jej sylwetka znika za rogiem. Po kilku sekundach Edward odwrócił się do Elizy:
- Postradałaś zmysły!
- Przydałaby nam się jakaś pomoc z zewnątrz, na wszelki wypadek.
- Na pewno nie kosztem bezpieczeństwa naszej córki!
- Gdybyś nie patrzył na to przez pryzmat uczuć, na pewno potrafiłbyś dostrzec korzyści płynące z obecności watahy.
Warknęłam głośno i po sekundzie znalazłam się przed Elizą.
- Nie waż się do niej nawet zbliżać.
Alec warknął za jej plecami, posyłając mi wściekłe spojrzenie.
- Teraz i tak już nic nie zrobię.
Odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku wyjścia. W drzwiach odwróciła się jednak i popatrzyła na nas łagodnie.
- Wypocznijcie, jutro czeka nas wielki dzień.

~*~

Noc minęła zbyt szybko. Leżałam na łóżku wtulona w ramię Edward i spoglądałam na wyłaniające się słońce. Za kilka godzin wszystko się wyjaśni, czułam napięcie wypełniające moje ciało od koniuszków palców po czubek głowy. Bałam się tego, co miało nastąpić, było tyle niewiadomych, tak dużo niezależnych czynników, które mogły wpłynąć na powodzenie naszej misji. Przerażało mnie, jak wiele od nas zależało. Tak wiele może być stracone, gdy nam się nie powiedzie. Położyłam dłoń na policzku Edwarda i uważnie spojrzałam mu w oczy. Wpatrywał się we mnie z niepokojem i troską, a może to było odbicie mojego spojrzenia? Trwaliśmy tak bez słowa kilka godzin. Słońce leniwie podążało swoją ścieżką. Zbłąkane promienie padały czasem na naszą skórę, rozświetlając ją. Nie poruszałam się, zbyt spragniona dotyku Edwarda, aby odsunąć się choćby o milimetr.
W końcu zaczęło zmierzchać. Kończył się kolejny dzień. Ostatni dzień mojej służby. Jeśli nadejdzie następny, będę już wolna. Nie będę musiała zabijać, spełniać niczyich rozkazów. A jeśli nam się nie powiedzie… Wolałam o tym nie myśleć, skupiłam się na nadziei ogarniającej moje serce i szeptającej, że wszystko pójdzie po naszej myśli.







* Modlitwa "Ojcze Nasz" po hiszpańsku

Ostatni rozdział i epilog zostały właśnie wysłane do Lilczur

Ładnie proszę o komentarze Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
sarah_amelia
Nowonarodzony



Dołączył: 09 Wrz 2009
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Krosno

PostWysłany: Śro 19:30, 09 Wrz 2009 Powrót do góry

Jestem twoją wielką fanką!! Dopiero od niedawna jestem tu na forum, ale dla ciebie warto wyskrobać parę zdań. Twoje ficki poleciła mi moja przyjaciółka. Czytam ten z zapartym tchem, czytałam też parę innych. Jestem pod wielkim wrażeniem!! Pisz dalej, a będę szczęśliwa.:) Potrafisz przytrzymać mnie w napięciu. I za to cię uwielbiam.
Weny życzęWink
Twoja czytelniczka Sarah Amelia


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
KoSa
Nowonarodzony



Dołączył: 27 Mar 2009
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Ojca i Matki

PostWysłany: Pią 16:37, 11 Wrz 2009 Powrót do góry

Nie chcę być złym prorokiem, ale mam nieodparte wrażenie, że wszyscy zginą...
I nie będzie happy endu
A rozdział ekstra, ale to już normalka...
A tak swoją drogą...
Niobe ja Cię podziwiam, za to, że tyle poświęcasz wszystkim swoim opowiadaniom i za to, że aż tyle ich jest...

Pozdrawiam

KoSa


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez KoSa dnia Pią 16:38, 11 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 19:38, 14 Wrz 2009 Powrót do góry

I oto nadeszła ta chwila. Zakończenie. Po siedmiu miesiącach i dwunastu dniach, przyznam szczerze, że jestem zaskoczona, że tyle czasu zajęło mi pisanie.

Chciałam podziękować wszystkim osobom, które wiernie czytały i komentowały. Dziękuję bardzo za Wasze słowa, wielokrotnie poprawiały mi humor.

Jako, że to ostatni rozdział chciałabym go zadedykować mojej kochanej lilczur, która betowała ostatnie części. Współpraca z Tobą była naprawdę niezwykle przyjemna i bardzo żałuję, że to już koniec.

I już bez zbędnych wstępów zapraszam do czytania końcówki:



Rozdział 10

Bal

Wszyscy staliśmy w małym pomieszczeniu znajdującym się tuż obok sali balowej. Moja rodzina, Samuel, Tanya, Eliza i Alec. Demetri i Audrey, według wizji Alice, mieli wrócić za niecałą godzinę. Miałam na sobie granatową, atłasową suknię. Nerwowo zaciskałam dłonie na materiale, odczuwając coraz większe zdenerwowanie. Jasper wyczuwając moje uczucia, podszedł i położył mi rękę na ramieniu, a wtedy spłynęła na mnie fala uspokojenia.
- Dziękuję – powiedziałam z wdzięcznością.
Mój brat pokiwał krótko głową i podszedł do Alice, która wymieniała uwagi z Elizą. Edward objął mnie w talii i bez słowa przyciągnął do siebie.
- Już najwyższy czas – oznajmiła cicho Eliza. – Wszyscy trzymajcie się swoich ról, a nie będzie żadnych problemów. Pamiętajcie: dokładnie o północy. Najpierw Audrey wypełni swoje zadanie, a potem Samuel. – Dziewczyna zwróciła się do wampira. – Nie spiesz się. Przekaż myśli tylu osobom, ilu będziesz w stanie. Alice, gdybyś odebrała jakikolwiek sygnał, że coś będzie nie tak…
- Wiem, wiem… - Brunetka machnęła ręką. – Na razie wszystko jest w porządku, jednak nie widzę zbyt wiele, wraz z upływem czasu moje wizje się wyklarują.
- Dobrze. – Eliza kiwnęła głową – Edwardzie, kontroluj myśli Volturi, a ty Bello chroń nas wszystkich tarczą. Carlisle, Esme i Jasper zajmą się Aro, musimy odwrócić jego uwagę. To chyba wszystko. – Eliza popatrzyła na wszystkich uważnie. - Dziękuję za waszą pomoc i powodzenia.
Uśmiechnęła się lekko, po czym wyszła z pomieszczenia. Kolejni członkowie mojej rodziny opuszczali pokój. Na koniec zostałam sama z Edwardem.
- Gotowa? – zapytał, patrząc na mnie z delikatnym uśmiechem.
- Nie – odpowiedziałam szczerze, ale złapałam go za dłoń i pociągnęłam w stronę wyjścia. Na korytarzu było już pusto, zapewne wszyscy znajdowali się już w środku, czekając na nasze przybycie. Popatrzyłam na Edwarda i mocniej uścisnęłam jego dłoń.
- Kocham cię – powiedziałam gorliwie.
Kąciki jego ust podniosły się nieznacznie.
- Ja ciebie też. - Nachylił się i pocałował mnie w czubek głowy. Wyprostował się gwałtownie i szepnął: – Miejmy to już z głowy.

Pchnął wielkie drewniane drzwi i powoli weszliśmy do bogato ozdobionej sali. Bywałam tutaj tysiące razy, ale dopiero teraz mogłam dostrzec, jak bardzo zachwycające było to pomieszczenie. Alice i Eliza bardzo się postarały, żeby wydobyć wszystko co najlepsze z tego miejsca.
Z sufitu zwisały bogato zdobione, kryształowe karnisze. Przy ścianie znajdowały się stoły, na których ustawione były oszałamiające rzeźby lodowe. W rogu pomieszczenia stała klatka, we wnętrzu której umieszczeni zostali ludzie - mieli najwyraźniej stanowić przekąskę dla wampirów. Usilnie starałam się ignorować to miejsce i nie patrzeć na przerażone twarze mężczyzn i kobiet. Na środku sali ułożony był czerwony dywan prowadzący wprost do podestu zajmowanego przez Volturi. Trzej bracia siedzieli na tronach i przyglądali się bawiącym wampirom. Przy lewym kącie pomieszczenia znajdował się kwartet smyczkowy, który przygrywał muzykę. Środek sali był na razie pusty, jednak widocznie było to miejsce przeznaczone do tańczenia.

Przy wszystkich ścianach paliły się świece, zalewając pomieszczenie blaskiem. Płomienie poruszały się delikatnie pod wpływem przeciągu. Ten widok był fascynujący. Cały czas podczas trwania mojego życia umiałam jeszcze dostrzec te małe rzeczy. Sytuacje, które są tak trywialne, że człowiek je mija, nie poświęciwszy nawet sekundy na dłuższe przyglądnięcie się, jednak w rzeczywistości można było uchwycić ich piękno tkwiące w prostocie. Tak samo nic nie jest bardziej przerażające niż ćma lecąca w stronę światła, skuszona pięknem i blaskiem płomienia, tak bardzo starająca się przybliżyć do źródła. Jest tak bardzo oślepiona tym, czego pragnie zdobyć, że ginie tuż przed osiągnięciem celu. Zawsze się zastanawiałam, czy odczuwa wtedy strach, a może się cieszy, bo umiera z myślą, że była tak blisko. Poczułam, jak uścisk Edwarda wzmocnił się. Spojrzałam na niego. Uśmiechnęłam się lekko. Martwił się o mnie. Widziałam to w jego oczach, sposobie, w jaki na mnie patrzył. Uścisnęłam mocniej jego dłoń i biorąc głęboki oddech, ruszyłam do przodu. Nagle wszyscy znaleźli się obok nas. Każdy chciał się przywitać. Uśmiechałam się wytrwale do dawnych znajomych, przyjaciół, nawet do osób, których jeszcze nie znałam. Cierpliwie wymieniałam uściski rąk i odpowiadałam zdawkowo na pytania. Każdy chciał wiedzieć, co będziemy teraz robić, czy nie będzie nam żal opuszczać Volterry, czy nie będziemy się nudzić z dala od dworu, co z naszą dietą. Ciąg pytań, które wydawały mi się teraz takie banalne. Próbowałam się skupić na odpowiedziach, których udzielałam, na utrzymaniu uśmiechu na mojej twarzy, ale nie mogłam się pozbyć tej okropnej obawy. Strachu, że coś się nie uda. Powoli mijały minuty, godziny. Kątem oka zarejestrowałam przybycie Audrey i Demetriego. Widząc ich, odczułam chwilową ulgę.
Niedługo potem wszyscy zaczęli tańczyć. Każdy utwór poświęcałam komuś innemu, przechodziłam z rąk do rąk, uśmiechając się. W pewnym momencie zaczęłam wypatrywać Alice. Chciałam z nią porozmawiać, upewnić się, że wszystko będzie dobrze. Rozglądałam się nerwowo na boki, ale nigdzie nie mogłam jej dostrzec. Emmett i Rose wirowali niedaleko mnie. Sunęli po parkiecie, uśmiechając się szeroko, jak gdyby nigdy nic. Carlisle i Esme rozmawiali właśnie z Aro na drugim końcu sali, Eliza stała niedaleko z Aleciem. Edward natomiast rozmawiał z Tanyą i Samuelem. Uśmiechnęłam się wdzięcznie, przeprosiłam mojego obecnego partnera i ruszyłam w kierunku męża. Gdy tylko położyłam mu rękę na ramieniu, odwrócił się szybko.
- Nie widzę nigdzie Alice – powiedziałam ze zdenerwowaniem.
Edward zawahał się przez chwilę.
- Nie widziałam jej już od jakiegoś czasu, musimy jej poszukać. – Pociągnęłam go za rękaw marynarki. Ruszyliśmy przez salę, jednak tuż przed samym wyjściem drogę zastąpiła nam Audrey.
- A wy gdzie się wybieracie? Za chwilę jest północ.
Zerknęłam za siebie na duży zegar: za piętnaście minut wybijała dwunasta.
- Musimy poszukać Alice – rzuciłam, chcąc przejść obok niej.
- Nie ma takiej potrzeby – zawołała za nami wampirzyca. – Widziałam ją przed chwilą, poszli z Jasperem do pokoju, powinni za chwilę być.
Spojrzałam na Edwarda. Patrzył uważnie na Audrey, a następnie kiwnął głową i oboje wróciliśmy do sali. Edward pociągnął mnie w stronę tańczących i po chwili wirowaliśmy wokół sali.
- Zaczynam się bać – powiedziałam cicho, wtulając się w jego ramię.
- Wszystko będzie dobrze – zapewnił mój mąż, patrząc na mnie z uśmiechem. Następnie wziął głęboki oddech – Bello, musisz wiedzieć, że…
Szybko zakryłam jego usta dłonią.
- Edwardzie, nic mi nie musisz mówić, wszystko będzie dobrze.
Zacisnął lekko usta, ale sztywno kiwnął głową i mocniej mnie do siebie przytulił. Przymknęłam powieki, upajając się jego zapachem i dotykiem. Pozwoliłam moim myślom odpłynąć w stronę wszystkich najszczęśliwszych wspomnień. Wszystkiego, co mnie doprowadziło do tego, że byłam teraz w tym miejscu. Z jedyną osobą, która chciałam być. Tylko z nim. Na zawsze, nieważne jak długo to potrwa.

Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk zegara, który zaczął wybijać północ. Wszyscy tańczący zatrzymali się. Dokładnie o północy miała się skończyć nasza służba i również panowanie Volturi. Muzycy przestali grać, głosy w pomieszczeniu umilkły. Ciszę przedzierał jedynie dźwięk zegara. Jeszcze trzy wybicia. Dwa. Jedno. Wstrzymałam oddech. Zero.

Gdy ostatni dźwięk rozbrzmiał, stało się kilka rzeczy na raz. Zobaczyłam, jak Audrey podeszła do Aro, w tym samym momencie wokół mnie i Edwarda pojawił się ognisty pierścień. Krzyknęłam krótko, gdy odczułam ciepło płomieni. Szybko zerknęłam po sali, zobaczyłam, że reszta mojej rodziny została unieszkodliwiona w taki sam sposób jak my. W tym samym momencie poczułam pulsujący ból w głowie. Po chwili Samuel stanął obok Audrey.
- Nie - krzyknął Edward. Jego ręce gwałtownie owinęły się wokół mojej talii i przyciągnął mnie do siebie z całej siły. Audrey roześmiała się głośno. Poczułam, jak powoli ogarnia mnie panika. To nie mogło się dziać naprawdę. Kurczowo zacisnęłam palce wokół ramion Edwarda. Patrzyłam z przerażeniem na wszystkich moich bliskich.
- Co zrobiłaś z Jasperem i Alice? – wysyczał z nienawiścią mój mąż.
- Zabiłam ich – powiedziała kobieta lekko. Poczułam uścisk w gardle. Alice i Jasper nie żyli?
- Nie mogłam pozwolić, aby przeszkodziła mi w powiedzeniu prawdy. Gdy się ich pozbyłam, poszłam do Aro, aby podzielić się z nimi waszym planem. Obalenie Volturi? Odsłonięcie się przed ludźmi? Nie brzmi to zbyt dobrze.
Audrey nas zdradziła. Czułam pustkę. Nie byłam w stanie nazwać żadnego uczucia, które mną zawładnęło. Usłyszałam głośne warknięcie za moimi plecami.
- Carlisle, znowu występujesz przeciwko mnie, sądziłem, że jesteśmy przyjaciółmi – powiedział chłodno Aro.
- Aro, nie rozumiesz, jeśli nie ujawnimy się ludziom, wszyscy zginiemy, robimy to dla większego dobra – oznajmił żarliwie Carlisle.
Władca Volterry roześmiał się.
- Większego dobra? Proszę cię, przestań zgrywać takiego szlachetnego. Przyznaj wreszcie, że zawsze chciałeś władzy.
- Mylisz się Aro. Jeśli mam dziś zginąć, to sam dożyjesz tych strasznych dni i umierając, przyznasz mi rację.
- Wątpię. Przykro mi Carlisle, że musisz zginąć w takich okolicznościach. Audrey.
- Nie! – krzyknęłam w tym samym momencie, co reszta mojej rodziny.
Edward wyrwał się do przodu, ale nie zdążył zrobić nawet kroku, gdy płomienie powiększyły się. Coraz bardziej zaczynałam odczuwać panikę.
- Nie tak nerwowo – rzuciła Audrey. - Na każdego przyjdzie kolej.
Chciałam zignorować powiększające się płomienie i wyrwać się, aby pomóc moim rodzicom. Jednak nie mogłam się ruszyć. Czułam, jak moje nogi zostają przygniecione do ziemi. Eliza.
Zwróciłam się ze złością w jej kierunku.
- Puść mnie!
Cała nasza rodzina nagle znieruchomiała.
- Głupcy! O to im właśnie chodzi, żebyśmy zginęli wszyscy razem – krzyknęła dziewczyna.
- Cóż za przenikliwość, Elizo – rzucił Aro, gdy jego wzrok oderwał się od płonącej sylwetki Carlisle’a i Esme.
Patrzyłam z przerażeniem na płomienie pochłaniające moich rodziców. Nie wiem, czy krzyczałam, nie wiem, czy ktoś szlochał. Nie dostrzegałam niczego wokół siebie. Mogłam tylko patrzeć na ogień, który pożerał moją rodzinę. Jeszcze nigdy nie czułam nic tak… niszczącego. Jakby ktoś powoli odcinał kawałek mojego serca i go spalał, a ja czułam każde pojedyncze włókno, każdy mięsień zmieniający się powoli w proch. Bolała mnie moja bezsilność. Nie potrafiłam się ruszyć, nie byłam w stanie nawet płakać. Mogłam tylko stać i patrzeć. W końcu płomienie opadły.
Zasłoniłam twarz rękami. To nie działo się naprawdę. Czułam coraz większą pustkę. Popatrzyłam na Edwarda. Chciałam mu teraz tyle rzeczy powiedzieć, ale nie potrafiłam wydusić nawet słowa. Mój mąż patrzył na mnie z desperacją. Widziałam, jak cierpiał. To nie było możliwe do opisania słowami. Zanim zdążyłam się zebrać, żeby powiedzieć cokolwiek, usłyszałam głos Aro:
- Droga Elizo, co masz na swoją obronę? – zapytał uprzejmie brunet, podchodząc do płomiennej kuli, w której była uwięziona dziewczyna.
- To było jedyne słuszne wyjście Aro. Nie bierz tego do siebie. – Blondynka uśmiechnęła się cierpko.
- Rozumiesz zatem moją decyzję? – Kiwnął palcem na Audrey.
- Poczekaj. Chciałabym ci jeszcze coś powiedzieć.
Władca Volterry wstrzymał dłoń.
- Słucham?
- To, co powiedział Carlisle, spełni się. Gdy będziesz umierał, przyznasz mu rację. Przypomnisz sobie, że byłeś o krok od powstrzymania tego wszystkiego. Zginiesz samotnie, bez nikogo. Twój głód osiągnie takie nasycenie, że będziesz starał się wygrzebywać insekty z ziemi, żeby go zaspokoić. Potem będziesz zbyt słaby, aby się ruszyć. Zdechniesz jak zwierzę. Będziesz tak wycieńczony, że nie będziesz mógł sobie przypomnieć nawet smaku krwi. Ostatnia myśl, jaka pojawi się w twojej głowie, to obraz Carlisle’a i jego ostrzeżenie. Sądziłam, że powinieneś wiedzieć.
- Skąd mam wiedzieć, że mnie nie okłamujesz? To jedyne rozsądne wyjście z sytuacji, w której się znajdujesz.
- Nie musisz mi wierzyć, nie zależy mi już na tym. Wiem, że za chwilę zginę. A ty sam się przekonasz, że miałam rację. Tak będzie Aro, trzeba pogodzić się z losem.
Aro zawahał się. Dziewczyna zamknęła oczy. Widząc wahanie brata, Kajusz wydał rozkaz i po chwili wątłe ciało blondynki stanęło w płomieniach. Ostatkiem sił znowu zatrzymała nas. Umierała z uśmiechem na ustach, na jej twarzy malował się niesamowity spokój. Jakby wierzyła, że zrobiła wszystko co mogła, żeby uratować świat. Gdy jej blokada przestała działać, Alec rzucił się w kierunku Audrey. Nie zdołał zrobić nawet jednego kroku, gdy płomienie go pochłonęły. Po kilku sekundach zaczął krzyczeć w agonii. Gdy jego głos rozbrzmiał, salę na powrót wypełniła cisza.
Czułam się, jakby to wszystko było tylko jakimś surrealistycznym snem. Koszmarem, z którego się obudzę. Spojrzałam na Edwarda. Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Patrzył z wyczekiwaniem na Aro.
- Demetri, zawiodłem się na tobie. Po tylu latach.
- Aro, mogę powiedzieć to samo – odparł brunet, patrząc w stronę Audrey.
- Czego się spodziewałeś? – krzyknęła dziewczyna, wyrywając się w jego stronę. – Zostawiłeś mnie dla jakiejś wegetarianki. Miałam się przyglądać, jak mnie znieważasz?
- Znieważam cię? Co ty w ogóle mówisz!? – krzyknął Demetri. – Jak mogłem cię zostawić, skoro nigdy nie byliśmy razem?
- Kochałam cię!
Zamarłam. Na twarzy Demetriego odmalował się szok.
- Kochałabym cię tak, jak ona nigdy nie będzie w stanie – wyszeptała.
- Audrey… - zaczął Demetri. – Czemu mi nie powiedziałaś? Nie uważasz, że było lepsze wyjście z tej sytuacji? Zginę przez ciebie. Zabiłaś nas wszystkich. Było warto? Czujesz się przez to lepiej?
- Zaraz się poczuję – wyznała, po czym spojrzała na Tanyę.
- Nie! – krzyknął Demetri, łapiąc blondynkę w ramiona.
- Samuelu – wyszeptała tylko dziewczyna, patrząc ze smutkiem bruneta.
- Wybacz, oni mają mi więcej do zaoferowania niż ty. Poza tym niezbyt podobała mi się wizja ciągłego uciekania przed ludźmi. Kochana, zawsze byłaś taka naiwna…
Widziałam, jak na twarzy Tanyi pojawił się szok. Jednak w jednej sekundzie został zastąpiony wyrazem oddającym to, jak bardzo została zraniona. Samuel patrzył na nią z mściwym uśmiechem, po chwili zaczął ponownie mówić.
- Gdy mnie spotkałaś, potrzebowałem pomocy. Wiedziałem, że sam nie będę w stanie zapanować nad darem. Zobaczyłem twoje wspomnienia sióstr, nieodwzajemnionej miłości. – Rzucił pogardliwe spojrzenie Edwardowi. Uścisk mojego męża złagodniał. Popatrzyłam na niego. Widziałam niedowierzanie i niesamowity ból, który wykrzywił jego twarz. – Wiedziałem, kim muszę być, abyś mi zaufała. Kim powinienem się stać, abyś mnie pokochała. Widziałem to w was wszystkich. Dlatego stałem się tym, kim oczekiwaliście. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak łatwo manipuluje się takimi ludźmi jak wy. Powinienem ci podziękować, Edwardzie. To dzięki tobie tak szybko odkryłem swoje możliwości. Oczywiście nie pokazałem wszystkiego, czego się nauczyłem. Nie chciałem, żeby złudna nadzieja was zbytnio kusiła. Dość prędko odkryłem, że Audrey chce was zdradzić. Jednak wiedziałem, że nie mogę z nią porozmawiać, aby wasza mała wróżka tego nie zobaczyła. Gdy tylko ją zabiła, szybko się przyłączyłem. Pomyślałem, że jestem wam winny wyjaśnienia.
Usłyszałam, jak z gardła Edwarda wydobywa się warknięcie. Wszystko zostało stracone. Cały nasz plan. Już nie zobaczę Nessie. Poczułam silne ukłucie w okolicach serca.
- Chyba zasługuję na śmierć, skoro przyczyniłam się do ocalenia takiego potwora jak ty – wysyczała z nienawiścią Tanya.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem – wymruczała Audrey i po chwili zobaczyłam, jak płomienie pochłaniają Demetriego i Tanyę. Widziałam ich wyginające się ciała, ból i cierpienie malujące się na ich obliczach. Ogień. Ukryłam twarz w ramionach Edwarda, nie mogłam już na to dłużej patrzeć. Chciałabym, żeby już było po wszystkim. To oczekiwanie mnie zabijało. Zwiększało tylko moją mękę.
- Edwardzie, Bello, tak niewiele dzieliło was od uzyskania upragnionej wolności. Zastanawia mnie, co was podkusiło, żeby nas zdradzić.
Przylgnęłam z całej siły do Edwarda. Oboje milczeliśmy.
- Cóż, nie chcecie z nami nawet rozmawiać. – Aro udał zmartwionego. – Ale mam dla was pewną propozycję.
Z niedowierzaniem odwróciłam głowę i spojrzałam na Wielką Trójkę. Ich twarze były maskami niewyrażającymi żadnych uczuć. Poczułam, jak Edward rozluźnia się. Czy istniała jeszcze jakaś nadzieja?
- W zasadzie moja oferta dotyczy tylko Belli.
Aro popatrzył na mnie uważnie.
- Możesz ocalić życie, jeśli przysięgniesz nam służyć już na zawsze.
Zmarszczyłam brwi. Edward nachylił się nade mną.
- Musisz się zgodzić.
Spojrzałam na niego.
- A co z tobą?
Uśmiechnął się do mnie.
- Będę na ciebie czekał.
Przylgnęłam do niego mocniej.
- Nie… Nie!
- Bello, spójrz na mnie. – Uniósł moją brodę i zaglądnął mi w oczy. – Powinnaś się zgodzić, nie możesz umrzeć. Musisz żyć.
Poczułam się, jakby ktoś wycinał mi serce. Nie mogłam nawet myśleć o takiej możliwości. To byłoby okrutne. Równoznaczne ze zdradą. Jak mógł mnie w ogóle prosić o coś takiego?
Uniosłam dłoń i opuszkami palców dotknęłam jego policzka. Chciałabym tyle wyrazić tym gestem. Powiedzieć, jak wiele dla mnie znaczył. Czym dla mnie było życie z nim. Jak bardzo go kochałam.
- Bello, jaka jest twoja decyzja? – zapytał Aro.
Zerknęłam na podest: twarze osób tam zebranych nie wyrażały żadnych uczuć. Popatrzyłam na Emmetta i Rosalie stojących za nami. Pomyślałam o Nessie. Pragnęłam wiedzieć, czy ukryła się wystarczająco dobrze. Co się z nią stanie w czasie ataków? Jak długo będzie jeszcze żyć? Chciałabym wierzyć, że będzie szczęśliwa do końca.
Popatrzyłam jeszcze raz na Edwarda. Na jego twarzy malował się cień nadziei. Uśmiechnęłam się. Czy naprawdę myślał, że wolę żyć w takiej sytuacji?
Kąciki moich ust uniosły się nieco.
- Nie. – Splotłam palce moje i Edwarda. – Wolę umrzeć, niż służyć wam jeszcze dzień dłużej.
Nie tracąc więcej czasu, odwróciłam się do Edwarda.
- Ja…
- Wiem, Bello… - powstrzymał mnie z rezygnacją malującą się na jego twarzy. – Wiem.
- Jeśli cokolwiek miało znaczenie w moim życiu, to tylko ty i tylko życie z tobą.
Zanim zdążył odpowiedzieć, wpiłam się w jego usta, aby przynajmniej tak wyrazić to, co teraz czułam. Pokazać mu, jak bardzo go potrzebowałam.
Nagle zaczęłam odczuwać uderzenia gorąca w okolicach moich stóp. Chciałam to zignorować, ale ból stawał się coraz intensywniejszy. Zerknęłam na dół, aby dostrzec płomienie znajdujące się z każdej strony mojego ciała. Parzące. Niszczące. Czułam, jak moja skóra się spala. Nigdy nie doświadczyłam takiego cierpienia. Nie miało ono nawet krzty porównania do tego, co odczuwałam podczas przemiany. Nie mogłam się na niczym skupić, przywołać żadnego wspomnienia. Nagle śmierć wydała mi się czymś wyzwalającym. Spokojem. Słyszałam wrzenie. I krzyk. Może mój własny. Do moich nozdrzy doszedł swąd palonych mięśni. Każda sekunda wypełniona bólem dłużyła się niemiłosiernie. Trwała, przechodząc w wieczność. Czułam coraz większe uderzenia gorąca. Paliły mi się włosy, stapiały paznokcie. Ból zbyt intensywny, aby mógłby być prawdziwy, zbyt obezwładniający, aby go przeżyć. Pasja. I gdy myślałam, że nie może być już gorzej, nagle wszystko zamilkło.


Epilog

Znalazłam się zawieszona w pustce. Byłam nicością i nicość była mną. Nie czułam, nie istniałam, a zarazem żyłam i odbierałam wszystkie uczucia. Doznawałam bólu cierpienia, radości i rozkoszy w jednym momencie. Widziałam ciemność. Nieprzeniknioną, wszechogarniającą, pożerającą od środka. Trwałam. Byłam atomami rozrzuconymi we wszechświecie. Pyłem pod ludzkimi butami i iskrą powodującą wybuch. Byłam wszystkim i niczym. Bielą i czernią. Równowagą i chaosem. Ogniem i wodą. Poznałam przyczyny i skutki. Akcję i reakcję. Byłam cząstką wyrzuconą przez Wielki Wybuch. Początkiem planety. Ziemi.
Stałam się jednokomórkowcem, potem bakterią. Płazem, który wypełzł na ląd. Oglądałam drogę Nemesis*, która niczym śmierć obwieszczała koniec z każdym swoim pojawieniem się.
Potem nastąpił człowiek. Kruchy i wątły. Ambitny. Widziałam powolne wznoszenie cywilizacji. Zobaczyłam świat oczami pierwszego człowieka. Dziki. Naturę, która panowała nad światem. Nagle ludzkość zaczęła wyłaniać się spod panowania przyrody. Niszcząc ją, powoli wznosiła się na wyżyny w łańcuchu pokarmowym.
Umierałam i rodziłam się. Byłam niewolnikiem wznoszącym kamienie na piramidy. Rzymską szlachcianką, która manipulowała mężczyznami. Otruto mnie.
Gdy ponownie otworzyłam oczy, byłam zwykłym kupcem podróżującym do nowego świata w poszukiwaniu bogactwa. Zabił mnie sztorm.
Moje kolejne życie zakończyło się, zanim tak naprawdę mogło się zacząć. Zbyt słaba, żeby przeżyć w świecie, gdzie medycyna dopiero się rodziła. Potem nastał XX wiek. Wiek śmierci. Dachau** było miejscem mojej zagłady.
13 września. Początek mojego najszczęśliwszego życia. Oglądałam wszystko od początku. Każda sekunda mijała powoli. Tak, abym mogła dostrzec każdy umykający mi wcześniej szczegół. Każda myśl pojawiała się z niespotykaną dotąd intensywnością. Każde marzenie wydawało się takie błahe. A potem spotkałam jego. Największe uczucie. Ukoronowanie mojego siódmego życia. Uczucia przenikały moją duszę. Odczuwałam miłość i szczęście równie mocno jak pustkę i rozpacz. A potem nadzieję i rozdarcie. Walkę o dziecko. I szczęście.
Gdy dotarłam do Volterry i czasu mojej śmierci, nie odczuwałam już bólu. Ani strachu. Gdy przestałam istnieć kolejny raz, dusza ma wreszcie się uwolniła.
Wszystkie moje wcześniejsze potrzeby wydawały się błahe, nieważne. Wszystko poza tym jednym, przemożnym uczuciem tęsknoty.
Dlatego została mi dana jeszcze jedna szansa. Ostatnia.
W nowym świecie. Kolejnym. Wiedziałam, że znowu go spotkam i to on zadecyduje o tym, gdzie ostatecznie trafię. On będzie moją ostatnią możliwością odkupienia, tak jak i ja będę jego. Gdy otworzyłam oczy, z mojej małej piersi wydarł się krzyk, ponieważ świadomość, którą przed chwilą zdobyłam, rozpływała się. Zaczynałam nowe życie. Moją ostatnią szansę na wiecznie bycie tylko z nim.



Koniec



* Istnieje teoria mówiąca o Nemezis - gwieździe towarzyszącej Słońcu, każdemu jej zbliżeniu się miałyby towarzyszyć destabilizację orbit asteroid i zwiększanie prawdopodobieństwa zderzenia się Ziemi z dużymi obiektami - na skutek czego mogło na przykład nastąpić wymarcie dinozaurów.
[link widoczny dla zalogowanych]
** Największy obóz koncentracyjny z II wojny światowej


Mimo, że zakończenie miało formę otwartą nie będzie już kontynuacji. Jeszcze raz dziękuję wszystkim za czas, który poświęciliście czytaniu mojego opowiadania. Mam nadzieję, że się podobało i że spełniło jakieś Wasze oczekiwania. Na sam koniec mogę jeszcze zaprosić do czytania innych moich opowiadań i miniaturek. A do kilku dni postaram się jakoś zbić to ff w całość i wrzucić na chomika.
Dziękuję za uwagę
niobe


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez niobe dnia Pon 19:46, 14 Wrz 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Crazy Lady
Nowonarodzony



Dołączył: 15 Lip 2009
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krainy snów.....

PostWysłany: Pon 20:42, 14 Wrz 2009 Powrót do góry

Boże!
Już o sobie myślałam" niobe niedługo skończy ff i pewnie dobrze go zakończy, przecież inaczej być nie może"
A tu nagle tak wielkie rozczarowanie......
Ogólnie twój ff jest jednym z niewielu, który podobał się mnie po BD, jest on tak ujmujący, że nie sposób się w nim zakochać....
Cieszę się, iż wprowadziłaś całkiem nowe postaci są takie inne, ale świetnie komponują się postaciami SMeyer.
Choc kilka rzeczy rzuciło się w oczy np. Dlaczego Alec nie użył swojego daru po tym jak Audrey zaatakowałą? Przecież miał czas.
A Jasper nie wyczuł jej emocji?
Szkoda, iż się skończyło, no cóż mam nadzieję, że niedługo wymyślisz nowy f f i go wstawisz!
Pozdrawiam Crazy Lady


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pon 21:00, 14 Wrz 2009 Powrót do góry

Zakończenie kompletnie mnie zamurowało.
Łudziłam się, że pucz im wyjdzie i będą szczęśliwi.....
Ale muszę pogratulować. Doskonale zbudowany nastrój,
emocje podczas czytania były ogromne.

Opowiadanie jest genialne- całe.

To dla tego opowiadania zalogowałam się na forum.
Czekałam na kolejne rozdziały około 6 miesięcy.
Byłam prawie od początku i wytrwałam.
W tym czasie kułam do matury, pisałam ją, trochę się opierniczałam i naprawdę ciężko pracowałam na chleb.
Ale mimo wszystko czytałam i czekałam na następne rozdziały.

Nie komentowałam po każdym rozdziale bo:
a) co ja Cię będę poprawiać- to opowiadanie to była twoja wizja.
b) trochę to nudne pisać po każdym rozdziale jaka jesteś wspaniała:D
napisałam raz i wystarczy.

Wszystko co dobre musi się w końcu skończyć...
No cóż, trochę szkoda....
Żyje się dalej ;]

A ja Tobie Niobe życzę dalszej weny.
Kasia:)
sarah_amelia
Nowonarodzony



Dołączył: 09 Wrz 2009
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Krosno

PostWysłany: Pon 21:02, 14 Wrz 2009 Powrót do góry

Patrzyłam i nie mogłam uwierzyć. Zatkało mnie totalnie...
Kompletnie nie spodziewałam się takiego zakończenia. Napisane jest świetnie. Jestem zachwycona...Miotają mną różne emocje, od rozpaczy po radość. Nadal nie mogę uwierzyć. Powiem tyle:JESTEŚ GENIALNA!
Pozdrawiam sarah_amelia:*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kithira
Wilkołak



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Any Other World

PostWysłany: Pon 21:16, 14 Wrz 2009 Powrót do góry

Nie wiem co powiedzieć. Czuję przede wszystkim oszołomienie i wbrew pozorom smutek. Na początku przez długi czas komentowałam Twoje rozdziały, ale potem nie byłam już w stanie. Każdy zaskakiwał mnie na nowo, odbierając jakiekolwiek elokwentne wypowiedzi, a zaśmiecać dwulinijkowcem nie chciałam ;-)
Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę niobejak bardzo cię uwielbiam i chylę czoła nad Twoim talentem oraz wyobraźnią.
Poprzez to opowiadanie poprowadziłaś nas drogą do świata jakiego nie znamy, pięknego ale też niebezpiecznego. Ukazałaś nam miłość w każdym możliwym jej wymiarze. Zarówno tą partnerską - najmocniejszą, jak także tą matczyną, siostrzaną, braterską...
Nie wiem czy wpływ na odbieranie tego opowiadania, mają moje obecne uczucia do pewnego mężczyzny [ dosyć przytłaczające, zamieszane noi notabene smutne ] czy to Ty sprawiłaś, że tak je odebrałam. Jako najpiękniejsza ale także jedna z najsmutniejszych opowieści o miłości. Bo oprócz początkowej radości przeważa w tym opowiadaniu cierpienie, poddanie się i wszech-olbrzymie poczucie winy.
Z ręką na sercu i do tego całkowicie szczerze, mogę przyznać, że jest to najlepsze opowiadanie, utrzymane w kanonie, jakie do tej pory miałam przyjemność przeczytać.
Napełniło mnie nadzieją to, że Nessi i Jacob nie zostali wciągnięci w intrygę, tym samym pozostając w bezpiecznym miejscu. Im się udało, znaleźli coś, jako jedyni znaleźli siebie i nie byli postawieni przed faktem dokonanym - jakim okazała się zdrada Audrey i śmierć nie tylko Cullenów. / Wbrew mojemu krnąbrnemu postanowieniu, o braku sympatii do tej pary - tutaj udało im się ją zdobyć.
Mogłabym tak pisać i pisać, bo jest o czym. Ale chyba już Ci uzmysłowiłam jak bardzo Cię cenię oraz to co robisz Smile A wiem, że pisanie rzeczą prostą nie jest, bo sama pisuję opowiadania.
Dziękuję raz jeszcze za ta piękną i długą przygodę, z upartą Bellą i trwającym przy niej w miłości Edwardem.
Teraz pozostaje mi jedynie śledzić losy w 'Doskonałym kawałku wieczności...'
Pozdrawiam, Kith^^


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
nieznana
Zły wampir



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca

PostWysłany: Pon 22:18, 14 Wrz 2009 Powrót do góry

Cytat:
nieznana Znam ten cytat ^^ Pasuje w sumie, ale według mnie bardziej do The Fallout, tak sądzę Wink


Faktycznie bardziej pasuje, jednak kiedy napisałam Ci ten cytat, nie czytałam jeszcze tego ff. Teraz już nadrobiłam to i przyznaję Ci rację, aczkolwiek do Twojego ff również dobrze pasuje :D

I jak mam być szczera to pluję sobie w brodę, ponieważ się opuściłam i nie byłam na bieżąco. Dzisiaj jednak nadrobiłam te trzy ostatnie rozdziały i kurde jestem zachwycona! I tak strasznie żałuję, że już skończyłaś, a ja byłam taka tępa i nie komentowałam na bieżąco! Mam nadzieję, że mi to wybaczysz Wink

Przeczytałam całe Twoje ff i od samego początku przeczuwałam, że nie będzie Happy Endu, jednak łudziłam się, że może, a nóż, coś zmienisz i jednak uratują świat. Strasznie na to liczyłam, strasznie chciałam o tym przeczytać. Ale cała ta końcowa scena... Doprowadziła mnie do łez... Nie wiem, co powiedzieć, napisać. Nie ma słów bym określiła, to co przeżyłam, czytając końcówkę Twojego cudownego ff. Kocham go i jeszcze nie raz do niego wrócę, jest cudowny i niesamowity. Wprowadziłaś ciekawe nowe postacie, rozwój akcji był nie tuzinkowy i wspaniały. Wszystkie uczucia i ten Epilog... Coś wspaniałego. Normalnie kocham Cię za to opowiadanie.
Postawa Belli - wiedziałam, że nie może postąpić inaczej, przecież jakby to wyglądało. Nie mogło być inaczej! Po prostu nie mogło!
Edward mnie zaskoczył tym zwątpieniem w miłość Belli, jednak wierzę, że tak samo jak ona, nie mógł się pogodzić z istnieniem świata bez niej. Że Bella musi żyć! Podejrzewam, że nie chciał jeszcze zostawiać Nessi samej z tym kundlem...:) (żeby nie było, nie chciałam go tym urazić, bardzo lubię postać Jake'a)
Zachowanie Elizy - nie do opisania, to była tylko mała dziewczynka! Wiem, że nadzwyczaj rozwinięta i żyła 100lat! Ale jednak to nadal dziecko! A gdy umierała, była godna i dumna z siebie, choć przyznam, że nie pajałam entuzjazmem do jej postaci, w ostatniej scenie urzekła mnie! Jestem pełna podziwu dla jej postaci i zachowania!
O tych złych charakterkach nie będę się wypowiadać, bo nie chcę. To chyba każdy wie (:
Co do końcowej akcji, całej sceny jest przecudowna i naprawdę ją kocham, choć popłakałam się jak małe dziecko, naprawdę ją uwielbiam, lepiej napisane nie mogło być Wink
Jestem pełna podziwu dla Twojej osoby i nie wiem, co mogę jeszcze napisać, jestem chyba fanką Twoich wytworów wyobraźni, są genialne!!!

Epilog - nie wiem, nawet co napisać! Świetny!!

Żałuję, że to już koniec, ale jest to najlepszy koniec z możliwych!

Gorąco pozdrawiam i życzę weny na następne tak wspaniałe ff
n/z


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 7:52, 15 Wrz 2009 Powrót do góry

Crazy Lady Przykro mi, że Cię rozczarowałam, ale taką miałam koncepcje Wink Co prawda początkowo epilog miał być trochę inny, ale pisząc go nie poczułam się na siłach, aby to zrobić ^^ Poza tym sądzę, że to zakończenie wcale nie było takie złe. Niby umarli, ale dostali jeszcze jedną szansę i się spotkają. A jakby pokonali Volturi to też by w końcu zginęli, więc tak źle i tak niedobrze. Nowe ff już są wstawione wystarczy poszukać :) a co do Jaspera to Audrey zaatakowała jego i Alice z zaskoczenia nie było raczej szansy, żeby zareagowali.

czerwooona Bardzo mi pochlebia, że to dla mojego ff zalogowałaś się na forum Wink Mam nadzieję, że opowiadanie umilało Ci trudne chwile, szczególnie te maturalne Wink I dziękuję, że w końcu zdecydowałaś się zostawić opinię :)

sarah_amelia Jeszcze trochę takich komentarzy i wpadnę w samouwielbienie :D Jeśli odczuwasz różne emocję to znaczy, że moje zadanie jako autora zostało spełnione ^^

Kithira Twój komentarz zdecydowanie zwalił mnie z nóg i w zasadzie nie żałuję, że w pewnym momencie porzuciłaś komentowanie bo na coś takiego było warto poczekać. Niesamowicie pochlebia mi twoja opinia. Największą przyjemność sprawia mi chyba fakt, że czytelnicy na podstawie moich utworów zmieniają swoje nastawienie do postaci. Wtedy mam wrażenie, że moje pisanie ma jakiś sens - skoro umiałam przekazać swoją sympatię do bohaterów w przekonujący sposób. To ja dziękuję za taki zachwycający komentarz i mam nadzieję, że inne moje prace także przypadną Ci do gustu Wink

nieznana Wybaczam ^^ Przyznam Ci szczerzę, że jak czytałam ostatni rozdział za którymś tam razem to też wymknęło mi się parę niechcianych łez. Choć myślała, że to dlatego, że zżyłam się z moimi bohaterami i w gruncie rzeczy żałuję, że ich uśmierciłam ^^"I skoro już jestem taka szczera to powiem, że na 2 część zdecydowałam się głównie ze względu na epilog i napisałam go wcześniej niż parę końcowych rozdziałów, więc bardzo się cieszę, że przypadł Ci do gustu:) Dziękuję bardzo za wspaniałą opinię



Na moim chomiku znajdziecie opowiadanie w ładnej wersji Wink
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez niobe dnia Wto 10:44, 15 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Wto 15:43, 15 Wrz 2009 Powrót do góry

Powróciła Twoja wyrodna czytelniczka i niemniej wyrodna beta. Zaraz idę się zabrać za prasowanie, więc nie wiem, czy zdążę się w pełni rozwieść na temat. Wink

Na samym początku powinnam wyliczyć słabe strony (techniczne), ale nie będę tego robić, bo to koniec i tak nieładnie na koniec marudzić, napiszę Ci później na GG Wink

Bardzo podobało mi się wspomnienie o ćmie lecącej do światła, które ją pociąga, ryzykując nieuchronną śmiercią.
Taka śmierć właśnie spotkała większość bohaterów Twojego ff. Chciałam tylko wspomnieć, że chyba zpomniałaś uśmiercić Rose i Emmetta. ^^
Najpierw zgineli Alice i Jasper, później Carlisle i Esme, Eliza, Tanya i Demetri, później Bella z Edwardem.
Sposób ich uśmiercenia troszkę mi się nie podobał. Zbyt łatwo zginęli w płomieniach. Bez żadnej walki. Niby z zaskoczenia, ale brakowało mi w tej scenie jakiegoś dramatyzmu. Przepraszam, chyba jestem jedyną czytelniczką, której czegoś brakowało. :( Nie pasował mi też opis spalania wampirów... wydawało mi się, że wampir będzie inaczej odczuwał i przeżywał ten proces. Poza tym ich silna, mocna skóra nie powinna tak szybko się palić. Meyer pisała, że cząstki porozrywanego wampira trzeba spalić w ogniu, żeby go całkowicie unicestwić, to nawet mi się podobało (jak mało co u niej), natomiast całopalenie u wampirów jest dla mnie mniej realne... Wiem, miałam nie marudzić...
Na wielki plus zaliczam ubarwienia historii, choćby tą wstawką o ćmie, czy cały epilog. Epilog jest świetnym zakończeniem. Dobrze zrobiłaś, że nie zamknęłaś historii na cztery spusty. Wiem, że nie zamierzasz kontynuować tego opowiadania i dobrze, ponieważ masz wiele wspaniałych pomysłów w głowie i szkoda, żeby one się marnowały, niech też znajdą swoje miejsce na elektronicznym papierze. Wink Epilog jednak, wbrew pozorom, może kiedyś posłużyć Ci za otwarcie do kolejnej opowieści, nie kontynuacji, a czegoś nowego. Wink
Gdybym miała oceniać całość: OWYI i OWYII, musiałabym sobie je jeszcze raz przeczytać. Pewnie kiedyś to zrobię, ale jak wspominam moje wrażenia po czytaniu, to muszę Ci powiedzieć, że byłaś w stanie sprawnie poprowadzić wielowątkowo historię, że nie zapominałaś o innych postaciach, wszyscy mieli swoje miejsce w tym ff. Plus za stworzenie własnej postaci: Elizy.
Powiem szczerze, nie za bardzo za nią przepadałam, ale od początku do końca była tajemnicza i ostatecznie, choć miała dobre intencje, to właśnie ona sporowadziła nieszczęście na Bellę i Eda.
Mam jeszcze pewną sugestię: niobe, może napisałabyś miniaturę do tego opowiadania, która pokazałaby nam koniec świata i śmierć Aro. Strasznie mnie zaciekawiła wizja Elizy. Wink
Gratuluję ukończenia dzieła!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kwareczek
Nowonarodzony



Dołączył: 06 Wrz 2009
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Las w środku Zabrza

PostWysłany: Wto 22:49, 15 Wrz 2009 Powrót do góry

O. Mój. Boże.
Ten ff totalnie mnie zachwycił.
Opisy, styl, koncept i, co dla mnie najważniejsze, interpunkcja najwyższych lotów, wszystko to sprawia, że nie mogłam się oderwać od tego opowiadania. A miałam iść dzisiaj wcześnie spać xD
Jedyne, co mnie ciutkę irytuje, to tytuł. Sama mam ogromne problemy z wymyślaniem tytułów, więc rozumiem, że mogło być ciężko, ale moim zdaniem byłoby lepiej, gdyby takowy był po polsku - w końcu "Polacy nie gęsi i swój język mają" :P
Ogólnie to jestem zdecydowanie na tak, ten ff wskakuje na listę moich ulubionych opowiadań, jak nie książek.
I zdecydowanie będę czytać wszystko, co napiszesz ^^

Życzę weny na dalsze pisanie ^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin