FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Only with you [Z] [+16] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
illiss
Człowiek



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 16:31, 06 Kwi 2009 Powrót do góry

Ty potworze :D teraz będę musiała za jednym zamachem skomentować oba rozdziały, proszę o wybaczenie, iż nie zrobiłam tego już po pierwszym, musiałam go na spokojenie przemyśleć. Co do sql :P mój teacher był tak fajny, że mi spóźnienia nie wpisał oO (całe 10 min), a fiz...hm liczyłam na 5, ale ok 4 też jest dobre =]

Eliza jest taka...nie wiem mam bardzo mieszane uczucia co do tej bohaterki, mam wrażenie, że ona jest tą złą. Cały czas wydaje mi się, że ma ona jakiś związek z porwaniem Edzia. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Po za tym, wiesz, że mnie bardzo intryguje, zastanawiam się czy zamierzasz wykreować bardziej wyraziście tą postać? Jak dla mnie, to zbyt mało o niej wiem, nie potrafię sobie wytłumaczyć jej zachowania. Owszem jest inna, niezwykła, ale tak nagle znika, tu się wydaje, że ma dobre zamiary i wogóle całkowicie mi namieszała w głowie.

Tanya cóż...zaczynam lubić tą postać, ale czy ona cholerka nie mogłaby sobie odpuścić tego Eda, a zająć się nie wiem....Demetrim :D ? OK tu takie bezinteresowne uczucie, ale zaczynam ją w końcu postrzegać jako silną kobietę ( Twoja zasługa), która radzi sobie ze swoimi problemami, owszem poświeca się dla tych których kocha, jest dobra, jednak myśli również o sobie. Bosh, co oni wszyscy widzą w tym Edwardzie ;P ? Myślałaś o tym aby bardziej rozwinąć wątek tej postaci (Tanyi) ;>? Szczególnie skupiasz się na Belli i Edwardzie co bardzo lubie, aczkolwiek Tanya jaką stworzyłaś niezwykle przypadła mi do gustu.

Nie podobało mi się za to, że Marek tak bezpośrednio wyrzucił swoje negatywne uczucia względem Cullenów, trzej mecenasi byli ( zwłaszcza Aro) strasznymi hipokrytami, ale posiadali taką...kulturę? Którą tak...hm perfidnie się posługiwali, próbując zachować swoje dobre imię, to zachowanie bardziej pasowałoby do Kajusza, wydawał się on bardziej porywczy.

Przypadło mi do gustu to zastosowanie obcojęzycznych wyrażeń ;D Fajny język, a Twój pomysł nadał opowiadaniu urok :P szkoda tylko, że zastosowałaś jedynie dwa zdania.

Nie rozumiem za bardzo zachowania Aro, dlaczego tak od razu chcieli się pozbyć Edwarda (Volturi)? Bez żadnej próby ratowania go? To zapewne jakiś podstep co do Belli, ale mogłaś troszke bardziej rozwinąć tą rozmowe.

Ciekawi mnie w jaki sposób Bella będzie chciała "zapewnić Edwardowi bezpieczenstwo". Chodzi mi o to, że gdy odda się już służbie Volturi to co zrobi, aby zniechęcić Edwarda by był przy niej. Wogóle to wydaje mi się to mało wykonalne, ponieważ Aro bardzo chciałby mieć również do dyspozycji talent Edwarda i za nic nie odmówiłby mu, gdyby ten chciałby się do niego przyłączyć, no chyba.....że wymyślisz coś naprawde orginalnego. I tu masz ogromen pole do popisu...i znów dobija mnie, że nie mam wglądu w Twoje pomysłu bo nie potrafię określić czy zmiezasz do dobrego zakończenia, czy chcesz znowu namieszać.


I zastanawiam się też dlaczego nie było praktycznie żadnej ingerencji ze strony Tanyi, ona wydawała się tylko postronym obserwatorem, a wcześniej wydawało się iż poświęci się, aby dać Edwardowi szczęście, by był razem z Bellą, a tu klops. Cóż w sumie nie musi być żadną matką cierpiętnicą, dlaczego miałaby się oddać dobrowolnie do "niewoli" u Volturi dla Edwarda, z którym i tak nie może być bo ten jej nie chce? I tak zrobiła już bardzo dużo ofiarując Belli jakąkolwiek pomoc ze swojej strony.

10 rodz. co prawda trochę krótszy niż poprzednie, ale stworzył ( przyajmniej dla mnie) dużo komplikacji.

Niesamowicie mi się wszystko podobało ;D, uczepiłam się w kilku miejscach, jednak ja potrafię zawsze zinterpretować wszystko po swojemu :P

Ogromny szacun co do ostatniego rozdziału, jakoś tak mimo wsyzstko spodobał mi się tysiące razy bardziej niż 9 :D, miał wszystko takie..."Twoje".

Dobra, zaczyam nawijać =], bardzo licze, że uda Ci się faktycznie coś wkleić przed świętami. :D Serdecznie Cię pozdrawiam :P i wszstko co wyskrobiesz oraz Twoje fantastyczne pomysły. Yo ho! (co do ostatniego wyrażenia nie za dużo go używam oO ;>? stary odruch z innych forum, zwłaszcza z poprzedniego o piratach z karaibów czy czymś takim, już nie pamiętam :P )

I tak na zaś--> Wesołych Świąt!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 17:01, 06 Kwi 2009 Powrót do góry

Magal, rozmowa miała być z założenia krótka:) A co do długości rozdziałów to dalsze są coraz dłuższe a co do 12 do pobiłam chyba swój osobisty rekord:P

Illiss jak ja lubię te Twoje długie komentarze^^
Sprawa Elizy się wkrótce wyjaśni i mam nadzieję, że Was to usatysfakcjonuje. Bardzo mi miło, że dzięki mnie polubiłaś Tanyę, ale niestety w moim opowiadaniu to zdecydowanie postać drugoplanowa.
Co do postąpowania Volturi to wszystkie ich decyzje były przemyślane i miały swój cel, który może na razie nie być widoczny. Tanya była biernym obserwatorem bo i tak, jak zauważyłaś, wystarczająco się powięca pomagając Belli, aż taką altruistką to ona nie jest ^^


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez niobe dnia Pon 17:02, 06 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Zagubiona
Człowiek



Dołączył: 09 Mar 2009
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Pon 17:27, 06 Kwi 2009 Powrót do góry

NO, no...
Robi się coraz bardziej ciekawie.
Tak, myślałam, zę Bella dołączy do Volturi.
Podoba mi się to.
Fajnie, że Aro się ucieszył.

Pozdro i zycze weny...

Zagubiona


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Swan
Zły wampir



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P

PostWysłany: Pon 19:01, 06 Kwi 2009 Powrót do góry

Świetny rozdział :P Chociaż myślałam, że ich rozmowa będzie dłuższa... Ale mimo swojej krótkości (jest takie słowo? xD) była ciekawa :P Zastanawiam się, czy Edward zostanie z Bellą i czy Bella w ogóle zostanie w Volterze... Jaką rolę odegra tu Eliza? Pisz szybko i weny życzę :P
PS. Czy tylko mnie Demetri w tym opowiadaniu wydaje się sympatyczny? :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Śro 22:12, 08 Kwi 2009 Powrót do góry

Obiecałam i jest :D możecie to uznac za prezent od króliczka wielkanocnego ^^' Przez święta mnie nie będzie w domu więc nic nowego się nie pojawi, ale za to wy możecie mnie zakosczyć ilością komentarzy^^

Betowała Lullaby ;*


Rozdział 11

Podróż.

Nasza podróż miała przebiegać w trzech etapach. Najpierw mieliśmy polecieć samolotem do Moskwy- tam znajdowało się jedyne działające lotnisko w Rosji. Dalej mieliśmy samochodami udać się najdalej jak to możliwe. Trudno było przewidzieć jak daleko dotrzemy. Alice przewidywała, że nie zajedziemy dalej niż do Norylsku, a później będziemy już mogli liczyć tylko na przychylność losu, gdyż w wyniku działań wojennych teren Syberii był całkowicie zdegradowany. Nie mieszkali tam żadni ludzie, nawet nasz gatunek się tam nie zapuszczał. Tamtejszy krajobraz przypominał bardziej księżycowy niż ziemski. Wielkie kratery pokryte były tylko kupami śniegu. Ten etap najmniej przypadł wszystkim do gustu. Póki co, skupiłam się jednak na obecnie trwającym pierwszym etapie.
Byliśmy już w połowie drogi do Moskwy. Siedziałam obok Audrey, która okazała się być niezwykle sympatyczna. Bardzo mnie dziwiło, czemu służyła Volturi.
- Audrey? – zapytałam patrząc na nią uważnie. – Zastanawiałam się, jak to się stało, że służysz Volturi?
Brunetka uśmiechnęła się do mnie lekko.
- Och, to długa historia. – machnęła ręką.
- Mamy dużo czasu. Chyba, że nie chcesz o tym mówić…
- Nic z tych rzeczy. – zamyśliła się lekko. – Urodziłam się na początku XXII wieku. To wtedy zaczęły się działania wojenne na większą skalę. Mieszkałam z rodziną we Francji. – kiwnęłam głową, faktycznie miała typowo francuską urodę. – W miarę szczęśliwie i spokojnie spędziłam pierwsze dwadzieścia lat swojego życia. Potem, gdy zaczęły się ataki bombowe, chcieliśmy wyjechać do Stanów. Moja mama załatwiała papiery od jakiegoś podejrzanego typa. W dzień wyjazdu poszłam pożegnać się z przyjaciółmi. Gdy wracałam już do domu, dopadł mnie wampir. Wtedy zaczęto bombardować moją miejscowość. On uciekł, zanim zdążył mnie zabić. Naprawdę, nie mam pojęcia, jak udało mi się przeżyć przemianę w tamtym czasie. Moja miejscowość była bombardowana przez dwa dni. Było okropnie, jednak najgorsze spotkało mnie, kiedy się obudziłam… Otaczały mnie ruiny miasta, w którym spędziłam całe swoje życie. To było niezwykle przytłaczające. Nie wiedziałam, co się stało z moją rodziną, ani co działo się ze mną! Czułam okropne pragnienie, które całkiem mną zawładnęło. Zaczęłam krążyć po zgliszczach miasteczka gdy przypadkiem natrafiłam na jakiegoś człowieka. Zabiłam go bez wahania. – jej głos był tak monotonny, jakby mówiła o pogodzie. – Wtedy po raz pierwszy ujawnił się mój… dar. Gdy się posiliłam, usłyszałam czyjeś głosy. Zaczęli nadbiegać jacyś ludzie, krzyczeli w niebogłosy. Wtedy ogarnęła mnie panika- bałam się tego, czym się stałam. Tamci ludzie próbowali mnie złapać i zabić, ale nic nie mogli mi zrobić. Ja tylko stałam i patrzyłam na zwłoki mężczyzny, którego zabiłam. Wtedy poczułam ogarniającą mnie złość na to stworzenie, które mnie zmieniło. Ogarnęła mnie furia, wściekłość nie do opisania. Wszyscy tamci ludzie nagle… spłonęli. To jest mój dar. Mogę sprawić, że ktoś stanie w płomieniach i spłonie. Gdy zobaczyłam, co zrobiłam, chciałam uciec, zabić się, ale nie mogłam. Długo biegłam, aż w końcu wpadłam na Demetriego. – uśmiechnęła się w kierunku mężczyzny, który teraz rozmawiał o czymś szeptem z Feliksem.- Zaprowadził mnie do Voltery, a tam się mną zaopiekowali i pomogli mi zapanować nad darem. Mogłam znowu zacząć żyć…
Urwała i zaczęła wpatrywać się tępo w oparcie fotela znajdującego się przed nią.
- Nie powiem, fakt, że zabijam ludzi jest dla mnie dość … niewygodny. Jednak w Volterze czuję się jak w domu. Oni są moją rodziną. Cóż, nie są doskonali. Lecz kto jest? – uśmiechnęła się promiennie.
- Nie myślałaś nigdy o posilaniu się zwierzętami?
Audrey zaprzeczyła ruchem głowy.
- Nie mogłabym opuścić Voltery. Tam jest moje miejsce.
Uśmiechnęłam się lekko. Rozumiałam motywy kierujące Audrey, jednak było mi jej bardzo żal.
Reszta podróży minęła raczej spokojnie, pomijając potyczki słowne między Demetrim i Tanyą. To cud, że ta dwójka nie skoczyła jeszcze sobie do gardeł. Mimo tego, że lot trwał trochę ponad godzinę, mnie dłużył się w nieskończoność. Tak bardzo chciałam być już na miejscu, wedrzeć się do tego laboratorium… Zobaczyć Edwarda. Znów poczuć jego zapach. Na mojej twarzy musiał odmalować się smutek, bo po chwili odezwała się Audrey:
- Bardzo go kochasz, prawda?
- Tak. – powiedziałam z żarliwością, o którą sama bym siebie nie podejrzewała.
- Nigdy nie widziałam, żeby ktoś tak poświęcał się dla drugiej osoby… - zawiesiła głos. – Mam nadzieję, że uda nam się ocalić Edwarda. – posłała mi pocieszający uśmiech.
Znowu pogrążyłam się w moich niewesołych rozmyślaniach i ogarniającej cały mój umysł tęsknocie.
Po chwili usłyszałam głos oznajmujący, że jesteśmy już na miejscu. Gdy tylko samolot wylądował, szybko przeszliśmy przez odprawę i znaleźliśmy się w sali pełniej ludzi. Poczułam, jak ktoś ciągnie mnie za rękaw.
- Tędy. – to była Audrey.
Szłam za nią na tyle szybkim krokiem, na ile pozwalało mi na to ludzkie tempo. W pośpiechu wyszliśmy z budynku i podążyliśmy drogą prowadzącą wzdłuż ulicy. Lotnisko było oddalone o parę kilometrów od miasta, a w pobliżu nie znajdowały się żadne budynki. Zastanawiałam się, gdzie my w ogóle teraz idziemy. Po paru minutach marszu zeszliśmy z drogi i podążyliśmy ledwo widoczną ścieżką. Audrey, która szła przede mną, nagle gwałtownie przyspieszyła. Z przyjemnością zaczęłam biec w moim zwykłym tempie.

Poczułam lekkie rozluźnienie. Podczas takiego biegu wszystko wydawało się prostsze. Wiatr zaczął rozdmuchiwać moje włosy, a do moich nozdrzy dotarł nieprzyjemny zapach wielkiego miasta. Zanieczyszczone powietrze było wręcz przesiąknięte sadzą. Moskwa zapewne należała do najbrudniejszych i najbardziej skalanych odpadami miast. To właśnie tu rozegrała się większa część działań wojennych na początku XXII wieku. Wbiegliśmy właśnie na dużą polanę, która pokryta była kraterami po wybuchach bomb. Zgrabnie przeskakując między zagłębieniami w ziemi udało mi się wreszcie dojść do jakiegoś betonowego schronu, który był w połowie zniszczony. Audrey zwinnie wskoczyła do środka.
Podążyłam za nią. W głębi budynku znajdował się ciemny korytarz. Zawahałam się.
- Pospiesz się, Bello! – usłyszałam głos Audrey.
Zrobiłam niechętnie krok do przodu, jednak gdy tylko pojawił mi się w głowie obraz Edwarda, ruszyłam biegiem. Biegnąc korytarzem nie mogłam za bardzo polegać na swoim wzroku, gdyż z każdej strony otaczała mnie ciemność. Słyszałam kapanie wody i szczury biegnące wzdłuż ściany, a przede mną echo wielu kroków. W końcu zaczęłam dostrzegać cień światła. Przyspieszyłam jeszcze kroku. Po chwili znalazłam się na jakimś podziemnym parkingu. Wszyscy już tam stali i czekali tylko na mnie. Nagle usłyszałam znajomy głos:
- Witaj, Bello. – odwróciłam się gwałtownie.
- Eleazar!
Szybko do niego podeszłam i rzuciłam mu się na szyję.
- Co tutaj robisz? – zapytałam, gdy odsunęłam się od niego.
- Słyszałem, co się stało z Edwardem. – na jego twarzy odmalował się smutek. – Bello, tak mi przykro.
Poczułam ucisk w gardle. Zacisnęłam mocno zęby i kiwnęłam przecząco głową.
- Pomyślałem, że wam jakoś pomogę. – wskazał ręką na dwa terenowe samochody. - Chciałbym pojechać z wami, ale Carlisle mówił, że… masz pewien plan.
- Miał rację. Dziękuję ci za okazaną pomoc.
Uśmiechnął się do mnie pocieszająco.
- Wierzę, że wam się uda, Bello. No, a teraz ruszajcie! Daleka droga przed wami.
Pokiwałam głową i ruszyłam w stronę samochodów. Wsiadłam do wozu razem z Audrey, Tanyą i Demetrim, który usiadł za kierownicą. Ustaliliśmy, że zatrzymamy się dopiero parę kilometrów od Norylsku. Siedziałam na tylnim siedzeniu obok Tanyi. Szybko wyjechaliśmy z parkingu zostawiając tam Eleazara ze zmartwionym wyrazem twarzy. W miarę szybko udało nam się przejechać przez miasto i jakimś cudem uniknąć kontroli.
W samochodzie panowała cisza zakłócana jedynie przez nasze miarowe oddechy. Patrzyłam tępo w okno na zmieniające się krajobrazy, jednak wcale ich nie dostrzegałam.
Za dzień, może dwa dotrzemy na miejsce. Zobaczę Edwarda. Może. Miałam bardzo złe przeczucia, ale wydawało mi się, że mogło to być spowodowane wyłącznie strachem o niego, a nie podszeptami mojej intuicji. Jednak mimo zapewnień Alice, że wszystko jest z nim dobrze, bałam się, że może coś się nagle zdarzy, że przybędziemy za późno…
Nie, nie mogłam o tym myśleć w ten sposób.

Spojrzałam przed siebie. Mimo dość zatłoczonych dróg Demetriemu udawało się utrzymywać stałą prędkość około 200 kilometrów na godzinę. Szybko mknęliśmy autostradą coraz bardziej zbliżając się do celu naszej podróży. W samochodzie panowała dość spokojna atmosfera, każdy był za bardzo pogrążony w swoich myślach, aby zacząć jakąkolwiek rozmowę. Tuż za nami jechali Jane z Feliksem. W pewnym momencie poczułam, że komórka w mojej kieszeni zaczyna wibrować. Szybko wyciągnęłam telefon. Przed moimi oczami pojawiła się mała sylwetka Renesmee:
- Cześć, mamo! – uśmiechnęła się do mnie pokrzepiająco. – Gdzie jesteście? Alice mówiła, że niedawno wylądowaliście w Moskwie…
- Jakąś godzinę temu.
- Och… A jak wam przebiega podróż?
- W porządku, nie masz się czym martwić. – zawiesiłam głos. Zdecydowanie nie umiałam kłamać.
- Alice mówiła jeszcze, że rozmowa z Volturi poszła po twojej myśli, czyli wrócicie razem z tatą do domu?
W odpowiedzi kiwnęłam głową. W tym momencie poczułam na sobie palący wzrok Tanyi i Audrey.
- Tak się cieszę! – zapiszczała moja córka. – Idę powiedzieć Rose, bo ona nie uwierzyła Alice. Kocham cię!
W następnej sekundzie się rozłączyła. Z głośnym westchnieniem schowałam telefon do kieszeni.
- Nie chcę wtrącać się w nie swoje sprawy, Bello, ale nie powinnaś okłamywać swojej rodziny…
Zacisnęłam mocno usta.
- Tak będzie lepiej.
- Lepiej dla kogo? – prychnęła Tanya.
Spojrzałam na nią ze złością:
- Wyobraź sobie, że nie robię tego dla własnej przyjemności.
- Okłamujesz ich, bo tak jest łatwiej… - blondynka wydęła usta.
- Ciekawe, jak według ciebie mam powiedzieć Renesmee, że nie dość, że porwano jej ojca, to jeszcze jej matka zgodziła się służyć komuś, kto próbował ją kiedyś zabić?
Po moich słowach w samochodzie zapanowała głucha cisza. Audrey wyglądała na zszokowaną moim wybuchem, Demetri natomiast zacisnął dłonie mocniej na kierownicy.
- Ja przepraszam…- zaczęłam z poczuciem winy.
Audrey uśmiechnęła się lekko.
- To nie twoja wina. Wszyscy wiemy, że jest ci teraz ciężko. Poza tym, to prawda, że decyzje Wielkiej Trójki bywają czasem dość… brutalne. – uśmiechnęła się lekko.
- To wszystko przez waszą dietę. – powiedział niespodziewanie Demetri. – To przez to jesteście takie nerwowe. Wampirzyce, które żywią się normalnie… – mocno podkreślił ostatnie słowo – są spokojniejsze i bardziej… wywarzone.
- Tak, a Jane jest na to doskonałym dowodem. – powiedziałam z ironią. Na twarzy Audrey pojawił się lekki uśmiech.
- Zobaczysz, Bello. – dodał Demetri odwracając się w moją stronę. – Od razu poczujesz się lepiej, jak tylko sobie porządnie podjesz! Gorzej z Tanyą. Takiej to już nic nie pomoże.
Blondynka głośno warknęła w jego stronę
- A nie mówiłem?
Uśmiechnęłam się pod nosem.

Dalsza droga minęła dość spokojnie. Rozmawiałam trochę z Audrey, głównie po to, aby zagłuszyć moje wyrzuty sumienia.
Powoli zaczynał zmieniać się widok za oknem: krajobraz stawał się bardziej surowy i zanikała roślinność, pojawiały się za to opady śniegu i zwiększało się zachmurzenie. Złe warunki atmosferyczne zdecydowanie działały na naszą korzyść. Po paru kolejnych godzinach zaczęło się ściemniać, a drogi były już prawie całkowicie puste, więc Demetri znacznie przyspieszył. Jeśli utrzymywalibyśmy taką prędkość, powinniśmy być w Norylsku za sześć, siedem godzin. Oparłam głowę o szybę i zamknęłam oczy.

Zastanowiłam się nad słowami Tanyi. Nie miała racji. Wiedziałam, że jeśli powiem teraz mojej rodzinie prawdę, będą bardzo cierpieć. Chciałam im na razie tego oszczędzić. Poza tym, gdy Edward do nich wróci, może będzie im nieco lżej znieść moje odejście… Choć w głębi ducha, mimo, że bardzo starałam się ukryć to egoistyczne uczucie, chciałam, żeby był ze mną. Na zawsze. Szybko odgoniłam od siebie tę myśl. Nie mogłam na to pozwolić. Musiał być razem z naszą rodziną. Zaopiekować się Nessie. Ja podjęłam decyzję, nie mogłam żądać od niego takiego samego poświęcenia. Nie mogłam się zgodzić, żeby skazał się na życie, którym zawsze gardził.

Gdy otworzyłam oczy, wszystko w około było pokryte śniegiem. Drogi były coraz bardziej zasypane. Gdzieś w oddali mogłam dostrzec lekką poświatę dochodzącą z pojedynczych domów. Demetri znacznie zwolnił.
- Daleko jeszcze? – zapytałam brutalnie przerywając ciszę panującą w aucie.
Audrey ruszyła się gwałtownie.
- Jeszcze około 300 mil. Mam nadzieję, że większość tej drogi uda nam się pokonać samochodem… - powiedział powoli Demetri.

Atmosfera panująca w aucie robiła się coraz bardziej uciążliwa. Wszyscy zaczynali się coraz bardziej denerwować. Słysząc o ostatnich dokonaniach ludzi można było czuć się zaniepokojonym, skoro już wymyślili broń, która byłaby w stanie zabić nawet nas…
Po raz drugi w czasie mojej podróży poczułam, jak moja komórka zaczyna wibrować. Szybko odebrałam telefon. Zobaczyłam zaniepokojoną twarz Alice.
- Miałam wizję.
- Co się stanie?
Brunetka zmarszczyła brwi.
- Tam będzie ta dziewczyna… Eliza. Widziałam, jak kłócisz się z Jane żeby jej nie zabijać. Myślę, że powinnaś zacząć ich przekonywać już teraz. – uśmiechnęła się lekko.
Poczułam jak na mojej twarzy maluje się zdziwienie. Co ona tam robiła?
- Alice, co jeszcze widziałaś?
- Moja wizja jest bardzo zamazana. To, czy uratujecie Edwarda, zależy od wielu decyzji, które jeszcze nie zostały podjęte.
Kiwnęłam zrezygnowana.
- A co z Edwardem?
- Hm… Ja nie wiem, co oni mu tam robią, ale nie wygląda to najlepiej. Bello, powinniście się pospieszyć.
- Jak to: nie wiesz, co mu robią? Nie widzisz tego?
- Widzę tylko, że podpinają go do jakiegoś urządzenia, nie mam pojęcia co ono robi. – jej twarz wykrzywił grymas bólu. Alice była najbardziej związana z Edwardem z całej rodziny.- On bardzo cierpi.
Poczułam, jak moje palce zaciskają się na uchwycie od drzwi i go z łatwością łamią.
- Muszę już kończyć, idzie tu Nessie. Lepiej, żeby nas nie usłyszała. – powiedziała Alice. – Powodzenia. – rozłączyła się rzucając mi jeszcze zmartwione spojrzenie.
Gdy zniknęła, poczułam, jakby ktoś zaciskał metalowe pręty wokół mojego serca.
- Nie możesz jechać szybciej? – spytałam drżącym głosem.
- Bello, robię co mogę. – szepnął Demetri.
Zamknęłam mocno oczy i zacisnęłam pięści. Poczułam się jak w jakimś surrealistycznym śnie. Koszmarze, z którego nie mogę się obudzić, a który z każdą sekundą robi się coraz bardziej przerażający. Ból Edwarda był moim, nasze życia były zbyt mocno złączone, abym tego nie odczuwała. Pulsujący ból w głębi serca. Rozpacz, która ogarniała mój umysł. Nie mogłam teraz od siebie odgonić tych uczuć. Czułam, jak powoli ogarniają mnie z całą mocą i zaciskają się wokół mnie coraz ciaśniej. Jedynym światłem w ogarniającej mnie ciemności była nadzieja, która mówiła mi, że dam radę go uratować, że nie stanie się nic złego. Poczułam na swoim ramieniu delikatny dotyk. Otworzyłam oczy. Tanya lekko się do mnie uśmiechała:
- Będzie dobrze, czuję, że będzie. – powiedziała spokojnie. Na jej twarzy malowała się ta sama determinacja, którą widziałam, gdy mówiłam mojej rodzinie o wizji Elizy. Pokiwałam lekko głową i spojrzałam w okno.
Co tam robiła Eliza? Czyżby także ją dopadli?
- Kim jest ta Eliza? – zapytała od niechcenia Audrey.
Zamyśliłam się na chwilę, po czym powiedziałam:
- Spotkałam ją z Edwardem podczas ostatniej podróży. Ona jest genetycznie ulepszana. – westchnęłam. – To człowiek idealny.
Audrey spojrzała na mnie ostro, Demetri także odwrócił się w moim kierunku hamując gwałtownie.
- CO? – zapytali oboje w tym samym momencie.
- Co robisz, idioto!? – krzyknęła Tanya, która wpadła z impetem na krzesło Demetriego.
- Przepraszam. – burknął, po czym odwrócił się ponownie w kierunku drogi.
Poczułam się zmieszana.
- Ona nie jest niebezpieczna. To mała dziewczynka, nie może zrobić nic złego. Poza tym, jest niezwykle uzdolniona… Widzi przyszłość. Widziała porwanie Edwarda…
Audrey wpatrywała się we mnie wielkimi oczami:
- Człowiek, który widział przyszłość?
Kiwnęłam głową.
- Interesujące. – powiedziała szeptem, po czym znowu odwróciła się w kierunku Demetriego.- Aro powinien być zainteresowany.
- Nie! – krzyknęłam, gwałtownie podrywając się z siedzenia.
- Bello, powinnaś zmienić swoje nastawienie. Teraz też służysz Volturi. Poza tym, chyba nie myślałaś, że będzie jakieś inne wyjście… Może albo zginąć, albo zostać wampirem. Jest w takiej samej sytuacji, jak ty byłaś kiedyś… - powiedział spokojnie Demetri.
- Ale…
- Bello, to nie zależy od ciebie. – powiedziała Audrey rzucając mi rozdrażnione spojrzenie. – Powinnaś skupić się na ocaleniu swojego męża, a nie jakiejś ludzkiej dziewczyny.
Opadłam bezwładnie na siedzenie. W co ja się wpakowałam?

****

Kolejne godziny drogi były coraz bardziej nużące. Samochód jechał coraz wolniej, a moja cierpliwość nikła w zastraszającym tempie. Miałam ochotę otworzyć drzwi i biec, niestety widziałam, że to wcale nie sprawi, że szybciej będę u celu podróży. Ostatecznie wpatrywałam się tępo w okno starając się nie dopuszczać do siebie pesymistycznych myśli. Z zamyślenia wyrwał mnie nagle głos Demetriego:
- Dalej nie jedziemy.
Zaczął cofać samochód. Rozglądnęłam się. Wokół nas znajdowały się tylko wielkie, śnieżne góry. Jedynym źródłem światła były reflektory samochodu. Szybko otworzyłam drzwi i wyszłam z pojazdu. Poczułam uderzenie wiatru i śnieg, który wplątał mi się we włosy. Zapewne było tutaj niesamowicie zimno, jednak ja nie czułam tego. Za nami stanął samochód, w którym jechali Jane oraz Feliks. Gdy tylko wysiedli, podszedł do nich Demetri i zaczął coś tłumaczyć szeptem. Jane skrzywiła się strasznie, ale kiwnęła głową. Po chwili Audrey stanęła koło mnie.
- Idę się rozejrzeć. – rzuciła, i po chwili już jej nie było.
Podeszłam do Tanyi, która stała po drugiej stronie samochodu. Wpatrywała się w przestrzeń przed sobą, jednak gdy tylko podeszłam, odwróciła się do mnie:
- Już niedaleko, może jakieś 40 mil.
Kiwnęłam głową. Jane, Feliks i Demetri stali w pewnej odległości od nas. Wszyscy patrzyli w jakiś punkt znajdujący się w oddali. Skierowałam tam spojrzenie. Na pierwszy rzut oka nie było nic widać, ale gdy wysiliłam wzrok dostrzegłam jakąś odległą poświatę. Tak, to musiało być to laboratorium. Byliśmy bardzo blisko.
Po chwili usłyszałam za sobą cichy głos Audrey:
- Chyba znalazłam nam transport.

I jak się podobało:D?

A i jeszcze pytanie, bo trochę to opowiadnaie długie się już zrobiło, więc chcielibyście, abym umieściła na chomiku?


Post został pochwalony 2 razy

Ostatnio zmieniony przez niobe dnia Czw 19:37, 16 Kwi 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Mercy.
Wilkołak



Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 198
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 23:51, 08 Kwi 2009 Powrót do góry

Agr. Czuje się jak totalny wrak człowieka, więc wybacz, ale komentarz za długi nie będzie xD
Zacznę od tego, że wyłapałam jeden błąd w tekście.
Cytat:
Biegnąc korytarzem nie mogłam za bardzo polegać na swoim wzorku, gdyż z każdej strony otaczała mnie ciemność.


--> Wampiry wymyślone przez Meyer mają idealny wzrok i doskonale widzą nawet w ciemności.

Ogólnie podoba mi się, świetnie prowadzisz akcje. Jest to FF opierający się na miłości jednak nie jest jakimś tanim romansem (bez obrazy dla tanich romansów, oczywiście xD). Coś się dzieje, jednak nie przesadzasz i nie robisz Bóg wie ile wątków (Co, na przykład, w BD zrobiła SM )
Dodatkowo coraz bardziej przemawia do mnie twoja wizja przyszłości, jestem w stanie ją sobie wyobrazić. W sumie, biorąc pod uwagę to jacy teraz są ludzie, bardzo prawdopodobnym wydaje mi się, że w realnym świecie wszystko może się tak skończyć - jedną wielką wojną, w której nawet postacie z legend nie będą w pełni bezpieczne.
Naprawdę wspaniale wczułaś się w postać Belli, czytałam dzisiaj akurat oficjalne tłumaczenie "Przed Świtem" i to jak Bella zapewniała Nessie, że wszystko jest okey nieodparcie skojarzyło mi się z tym, jak podczas ciąży rozmawiała z Charliem i informowała go, że powoli wraca do zdrowia. Mam nadzieje, że ty jednak nie dasz nam tak cukierkowego zakończenia jak Meyer - to znaczy, mam nadzieje, że jednak nie uśmiercisz Belli i Edwarda, ale mogłabyś chociażby pozbyć się Tany xD Albo nawet i Elizy.

Co do chomika to przyznam, że mi wszystko jedno - ja i tak pewnie będę czytała to tu Rolling Eyes

Czekam na dalsze części o życzę weny oraz Wesołego Jajka xD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
moonynight
Wilkołak



Dołączył: 26 Gru 2008
Posty: 135
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: okolice Torunia

PostWysłany: Czw 12:11, 09 Kwi 2009 Powrót do góry

Bardzo się podobało.
Demetri był jakiś taki... sympatyczny. I Audrey bardzo miła. Audrey w ogóle polubiłam.
No.
Ja bym wolała, żebyś to tu umieszczała.
Akcja robi się coraz ciekawsza i coraz bardziej mnie wciąga.
Okej, wracam do sprzątania domu.
Wesołych świąt i weny!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Zagubiona
Człowiek



Dołączył: 09 Mar 2009
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Czw 18:24, 09 Kwi 2009 Powrót do góry

BArdzo mi się podobało.
Ciekawe co się ztanie z Elizą?
A cóż to za transport?
Nie trzymaj nas w niepewności.

Pozdro i życzę weny...

Zagubiona...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
illiss
Człowiek



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 21:15, 09 Kwi 2009 Powrót do góry

Nio ja myśle, że lubisz :D aczkolwiek dziś się muszę pośpieszyć, a po za tym no kórcze dlaczego ja nie mam się do czego przyczepić?

niobe jesteś fantastyczna, doszczętnie rozwala mnie to w jaki wyważony sposób opisujesz każdą scene, każdy detalik, tylko z samej podróży stoworzyłaś extra rozdział, lubie to, że nigdzie się nie śpieszysz, a podziwiam to jeszcze bardziej bo sama mam z tym małe problemy, ja w takim tekście potrafiłabym zmieścić informacje na 10 dwustustronnicowych książek ;D ( ok wiem, przesadzam :P ).

Szczególnie przypadły mi go gustu te utarczki między Tanyą i Demetrim, lubie taki humorek :P w jednym miejscu u mało nie spadłam z fotela heh ^^, sama Tanya pomału zaczyna się zaliczać do moimch ulubionych bohaterów, wiem już to pisałam i powtarzam się, ale ona jest tu poprostu zarąbista :D i muszę to podkreślić raz jeszcze.

Tak mi żal Edwarda, kórcze chłopak się nacierpi. A z Belli robi się mała kłamczuszka =].

Na co muszę jeszcze zwrócić uwagę, lubię Twoje dialogi są takie jak ja to nazywam "wykończone". Ogólnie to chyba Twój najlepszy rozdział (moim, skromnym zdaniem), te kłótnie Tanyi i Demetriego naprawde dodają uroku, fajnie, że nie skupiasz się wyłącznie na postaci Belli mimo, że to ona i Ed są tu najważniejsi przez to wszystko jest takie bardziej realne.

Mam nadzieje, że po świętach pojawi się jeszcze lepszy rozdzialik, w którym więcej się wyjaśni i mam nadzieje, że będzie również Demetrii i Tanya ( mogę na to liczyć ;>?). Póki co wypoczywaj! Wesołych świąt! Jejciu jak ja nie mogę się doczekać uratowanie Eda i spotkania jego i Belli. Nio bo jemu się nie może stać nic złego prawda ? Kórcze czy ty widzisz jak ja się teraz czuję? Przepraszam, jestem bardzo niecierpliwym człowiekiem. Nie smęcę już dłużej. Pomysłów, siły, chęci i weny. Yo ho!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Śro 12:17, 15 Kwi 2009 Powrót do góry

Cytat:
Wampiry wymyślone przez Meyer mają idealny wzrok i doskonale widzą nawet w ciemności


Ups ^^ przepraszam bardzo, moje przeoczenie:)
Co do zakonczenia to z oczywistych względów nie powiem jakie będzie :D Ale mogę wyjawić, że całość będzie miała 15 rozdziałów i epilog. Obecnie pracuję nad 14, reszta się sprawdza u bety więc może dziś, albo jutro już coś wrzucę Wink
A co do wersji przyszłości to szczerze mówiąc w rzeczywistości mam nadzieję, na trochę lepszy scenariusz^^ Planuję npisać jeszcze jendno opowidanie i w nim zaprezentuję troche inną wizję przyszłości;)

Cytat:
Demetri był jakiś taki... sympatyczny. I Audrey bardzo miła. Audrey w ogóle polubiłam.


Tak miało być ^^ Demetri wydał mi się już sympatyczny w księżycu w nowi dlatego taki też jest u mnie, w ogólę myślę, że wampiry służące Volturi nie mogą być aż takie złe, no poza Jane ;]

Cytat:
A cóż to za transport?


tutaj proszę się nie nastawiać na bardzo błysklotliwy pomysł bo poszłam trochę na łatwiznę ^^, ale tego się dowiecie na początku następnego rozdziału.

Cytat:
Ogólnie to chyba Twój najlepszy rozdział (moim, skromnym zdaniem)


Ach dziękuję :D czytając wszystkie Wasze komentarze, a w szczególności illiss czuję się niezwykle doceniona^^ Tanyi i Demetriego nie będzie za wiele w następnym rozdziale, ale w 13 i 14 już więcej. To moge obiecać. A Bella to jest duża kłamczuszka ^^

I szczególnie dziękuję Mercy i Illiss za pochwały, naprawdę bardzo, bardzo mi się miło zrobiło :) :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Beatriz
Nowonarodzony



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Gwiazd.

PostWysłany: Śro 21:28, 15 Kwi 2009 Powrót do góry

inne... ale zdecydowanie mi się podoba. Ja uważam, że wszystko co nie jest zwykłe jest pociągające i interesujące i tak mam z tym ff. Ja głosuje za chomikiem, chociaż czytanie komentarzy ma swoją zalete (np nie czujesz się jak wariatka, kiedy płaczesz po jakimś rozdziale, bo wiesz że większość tak reagowała...).
Czekam i nie moge się doczekać :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Śro 23:51, 15 Kwi 2009 Powrót do góry

Proszę bardzo kolejny rozdział. Najdłuższy z wszystkich^^ Mam nadzieję, że się spodoba ;]

Betowała Lullaby :*


Rozdział 12

Odbicie.

Transport, który znalazła nam Audrey, okazał się być podziemnym pociągiem. Wejście było bardzo dobrze ukryte. Człowiek, aby się tam dostać, musiałby wiedzieć gdzie szukać. Pomiędzy wielkimi górami śniegu stała mała chatka- mogłoby się wydawać, że jest to miejsce służące do pomiaru temperatury, ale w środku znajdował się nowoczesny panel sterowania. Rozejrzałam się po pomieszczeniu.
- Nikogo tu nie było?
- Był. – odrzekła szybko Audrey rzucając mi rozbawione spojrzenie. Jej oczy miały teraz intensywny rubinowy kolor.
Postanowiłam nie drążyć tematu. Tanya usiadła przy komputerze i jej palce zaczęły biegać po ekranie monitora:
- Na dole jest kolejka, która prowadzi wprost do laboratorium. Przy wejściu jest stróżówka i… chyba troje ludzi. Tam są kamery i czujniki ruchu, ale powinno mi się udać je wyłączyć. To laboratorium jest bardzo dobrze chronione… – zawahała się. – choć dla nas nie powinno stanowić to dużego problemu.
- Nie możemy zostawić żadnych śladów. – powiedział chłodno Feliks.
Poczułam ucisk gdzieś w okolicy gardła. Wolałam nie myśleć, ilu ludzi za chwilę zginie.
Po chwili na ekranach zaczęły pojawiać się obrazy pochodzące z kamer z całego laboratorium. Widziałam setki ludzi różnych ras pracujących w nowocześnie wyposażonych laboratoriach lub korzystających z przerwy w pracy. Jednak nie tego szukałam. Moje oczy pobieżnie przelatywały przez obrazy: jakaś kobieta, która stłukła probówkę, mężczyzna jedzący kanapkę, ochroniarz przechodzący korytarzem, aż wreszcie zobaczyłam go.
Edward.
- Jest! – krzyknęłam wskazując palcem na mały obraz. Tanya szybko powiększyła okno.
Był tam, w jakimś pokoju, który był zrobiony z luster weneckich. Stał nieruchomo niczym posąg i wpatrywał się w kamerę. Poczułam ucisk w sercu. Gdybym dalej oddychała, teraz zapewne zabrakłoby mi powietrza. Nagle cała moja tęsknota i strach dopadły mnie ze zdwojoną siłą. Zacisnęłam dłonie na krześle stojącym przede mną. Jane coś mówiła, ale nie dochodziły do mnie żadne słowa. Widziałam tylko te czarne oczy patrzące ze złością w moim kierunku. Wszystko inne przestało się teraz liczyć. Omiotłam wzorkiem jego sylwetkę. Dłonie założył na nagie ramiona, miał na sobie tylko jakieś białe spodnie. Wtedy doszło do mnie kolejne uczucie. Pożądanie. Chyba nigdy nie pragnęłam tak bardzo znaleźć się w jego ramionach, jak w tej chwili, poczuć jego zapach, ciepło skóry. Zamknęłam na chwilę oczy. Gdy je znowu otworzyłam, zobaczyłam kolejny szczegół, który umknął przed chwilą mojemu spojrzeniu. Całe jego ciało było pokryte małymi zadrapaniami. Jak to możliwe? Poczułam nagły przypływ złości.
Popatrzyłam na Tanyę- na jej twarzy odmalowała się widoczna ulga. Audrey znowu gdzieś zniknęła. Feliks, Jane i Demetri rozmawiali szeptem tak, żebyśmy nie mogły ich usłyszeć. Powoli wciągnęłam powietrze do płuc mając nadzieję, że przyniesie mi to choć trochę spokoju. Zwróciłam się do Demetriego:
- Jakiś plan? – bądź co bądź, oni byli na pewno bardziej doświadczeni w takich sytuacjach niż ja.
- Myślę, że musimy to załatwić jak najszybciej. Sala, w której znajduje się Edward jest w samym centrum laboratorium. Najlepiej będzie uruchomić alarm, żeby wszyscy ludzie znaleźli się w jednym miejscu. Tanyo, mogłabyś się tym zająć? Może dobrze by jeszcze było wyłączyć kamery. – popatrzył pytająco na blondynkę. Ona w odpowiedzi tylko kiwnęła głową i odwróciła się w stronę komputera.
- Audrey i Jane zajmiecie się ludźmi. Ja i Feliks dopilnujemy, żeby nie zostały żadne dokumenty. A wy – popatrzył na mnie i Tanyę - musicie wyprowadzić Edwarda i tą dziewczynę. To trzeba załatwić szybko, zanim zdążą się zorientować i coś zrobić. Od kiedy wysiądziemy z pociągu będziecie miały pół godziny, aby tam wrócić. Po tym czasie wysadzimy laboratorium i lepiej, żeby was już tam nie było. Wszystko jasne?
Każdy kiwnął głową w ramach potwierdzenia.
- Zrobione. – rzuciła Tanya. – Za piętnaście minut uruchomi się alarm przeciwbombowy, tutaj jest schron. – wskazała miejsce na planie.
- No, to do roboty. – powiedział Demetri uśmiechając się radośnie i skierował się w stronę podziemnego przejścia. Po przejściu wąskim korytarzem naszym oczom ukazał się nowoczesny pociąg. Otwarte drzwi zachęcały do wejścia. Popatrzyłam pytająco na Tanyę.
- Każde laboratorium ma taki sprzęt. – wzruszyła ramionami. – Trzeba jakoś dowozić wyposażenie…
Szybko wsunęłam się do środka. Tanya usiadła przy panelu sterowania. Ciekawie patrzyłam zza jej pleców co robi. Szybko wpisała jakieś instrukcje i pociąg ruszył.
- Powinniśmy być za jakieś 10 minut na miejscu.
Kiwnęłam głową i opadłam na siedzenie.
- I pomyśleć, że już za dwa dni będziemy w domu. – powiedziała Jane siadając naprzeciwko mnie. – Wspaniale. Nie sądzisz, Bello?
Napięłam mięśnie.
- Aro na pewno będzie zadowolony. – kontynuowała – Może jak ci się poszczęści, to dostaniesz pokój z ładnym widokiem.
Uśmiechnęła się bezlitośnie, a ja czułam, jak wszystko zaczyna się we mnie gotować.
- Jane, miałaś być miła dla Belli. – powiedział Demetri ostrzegającym tonem.
- Przecież jestem. – jej twarz przybrała niewinny wyraz.
Nic już jednak nie powiedziała. W miarę, jak zbliżaliśmy się do naszego celu, dopadały mnie coraz większe wątpliwości. A jeśli coś się stanie i akcja pójdzie nie po naszej myśli? Wolałam nie myśleć o ilości ludzi, jaka straci dziś życie; ile badań zostanie zaprzepaszczonych… Było to okrutne z naszej strony, ale nie mogliśmy pozwolić, aby ludzie dowiedzieli się o nas prawdy. Poza tym, byłam w stanie poświęcić wszystko, aby Edward był bezpieczny. Mogłabym spalić cały świat. Teraz już to wiedziałam, nie istniało dla mnie nic ważniejszego niż on.
- Już prawie jesteśmy na miejscu. – powiedział Feliks.- Poczekamy aż strażnicy wejdą do pociągu i wtedy ich zabijemy. Następnie każdy zajmie się swoim zadaniem. Wszystko jasne?
Kiwnęłam głową.
- Tanyo, za ile czasu włączy się alarm?
- Za trzy minuty. A kamery powinny się wyłączyć… - spojrzała na zegarek – Teraz.
Poczułam jak pociąg zwalnia. Po chwili całkiem się zatrzymał. Usłyszałam jakieś głosy. Feliks i Demetri stanęli przy drzwiach, które otworzyły się z cichym pstryknięciem. Doszedł mnie dźwięk odblokowywania broni. Jakiś mężczyzna zaczął wykrzykiwać jakieś zdania po rosyjsku. W następnej sekundzie wszedł do pociągu. Feliks pociągnął go mocno do siebie, jednocześnie zatykając mu usta dłonią i wbił się w jego szyję. Doszedł mnie zapach krwi. Moje pragnienie dawało się we znaki. Ktoś inny zaczął krzyczeć i szybko wbiegł do pociągu. Kolejny strażnik padł ofiarą Demetriego. Pierwszy raz widziałam jak jakiś wampir zabijał człowieka. Ten widok był… fascynujący. Obserwowałam panikę malującą się w oczach obcego mężczyzny, a potem zastępujący ją strach. Jego ciało stawało się coraz bardziej bezwładne, serce biło coraz wolniej. Źrenice Demetriego nabierały koloru intensywnego rubinu. Wampir odrzucił ciało martwego mężczyzny- jego oczy nie miały już żadnego wyrazu.
- No, to ruszamy. – rzuciła Audrey i wybiegła z pociągu. Razem z Jane wpadły do stróżówki i zabiły kolejnych strażników. Popatrzyłam na Tanyę.
- Ruszymy, gdy włączy się alarm.
- Pójdziemy z wami. – powiedziała nagle Audrey. – To i tak będzie po drodze.
Jane otworzyła już usta, żeby coś powiedzieć, ale Feliks szybko rzucił:
- Może tak być, ale pamiętajcie, pół godziny od teraz. Żadnych świadków i żadnych dowodów.
Nagle cisze rozdarło wycie alarmu.
- Teraz. – rzuciła Tanya i ruszyła.
Biegłam tuż za nią. Gdy otworzyły się drzwi, moim oczom ukazał się długi korytarz ze szklanymi ścianami, za którymi znajdowała się woda i jakieś wynaturzone ryby. Z wielkimi kłami i czułkami, niektóre pokryte były bąblami. Nie miałam już jednak czasu, aby się im dokładniej przyjrzeć. Po przebiegnięciu korytarza, który wydawał się ciągnąć w nieskończoność, były kolejne drzwi. Tanya zatrzymała się przed nimi, a na jej twarzy malowała się bezradność.
- Nie dam rady przełamać tego kodu.
Poczułam jak ogarnia mnie panika.
- Co teraz? – zapytałam drżącym głosem.
- Zostawcie to mnie. – powiedziała Audrey, po czym stanęła sztywno przed drzwiami.
- Lepiej się odsuńcie. – ostrzegł Demetri.
Zrobiłam krok do tyłu. Nagle spod drzwi zaczął unosić się dym. Do moich nozdrzy doszedł zapach topionego metalu. Powoli drzwi zaczęły się rozpuszczać. Metal, z którego przed chwilą były zrobione, wyglądał teraz jak czekolada roztopiona na słońcu. Sygnał alarmu wzmocnił się.
- Gotowe. – powiedziała Audrey z uśmiechem. - Tylko lepiej będzie, jak to przeskoczycie.
Pierwsza minęłam przeszkodę, a za mną ruszyła Tanya. Do moich uszu zaczął dobiegać tupot wielu nóg.
- Tędy. – powiedziała Tanya mijając mnie.
Z każdym krokiem coraz bardziej odczuwalna była obecność ludzi. Zapach był intensywniejszy. Biegłam za Tanyą, która skręcała w coraz to inne korytarze, gdy wreszcie poczułam zapach Edwarda. Minęłam kolejny zakręt i znacznie przyspieszyłam. Zobaczyłam wreszcie jakiegoś człowieka, więc zwolniłam nieco. Nagle mężczyzna upadł na ziemię i zaczął krzyczeć w niebogłosy. Obejrzała się za sobie. Jane patrzyła z góry na tego człowieka, a na jej twarzy gościł mściwy grymas. Chwilę później mężczyzna stanął w płomieniach. Patrzyłam przerażona na obraz rozgrywający się przed moimi oczami.
- Jeden z głowy. – powiedziała lekko Audrey.
Starając się odrzucić niechciane myśli z głowy, skupiłam się na wyłapaniu znowu zapachu Edwarda. Znowu zaczęłam biec. Woń zaczynała być coraz bardziej intensywna. Czułam jak mój umysł powoli zalewa ulga. Zatrzymałam się raptownie przed drzwiami. Tu był. Pchnęłam drzwi z całej siły. Ku mojemu zdziwieniu było tam pełno ludzi. Zza moich pleców szybko wyskoczyły Audrey i Jane, dopadły do tych najbliżej stojących i już wgryzały im się w szyję. Szybko przeczesałam salę spojrzeniem. Było tu pełno komputerów i różnych urządzeń, a na samym środku stała jakby klatka złożona z luster weneckich. Szybko do niej podbiegłam. Był tam Edward, przypięty do jakiegoś urządzenia klęczał na podłodze. Na jego twarzy malował się ból. Poczułam olbrzymi strach. Odszukałam drzwi z szybkością, o którą nawet bym siebie nie podejrzewała. Doskoczyłam do nich i zaczęłam ciągnąć za klamkę, ale ona ani drgnęła.
- Zrób coś! – krzyknęłam w stronę Tanyi.
Blondynka usiadła przy komputerze zrzucając jakiegoś człowieka z krzesła. Zaczęła wpisywać jakieś polecenia. Edward nagle znieruchomiał, a drzwi zaczęły się otwierać. Szybko weszłam do środka i rzuciłam się na podłogę koło mojego męża.
- Edward, Edward. – złapałam go delikatnie za ramiona i potrząsnęłam. Gdybym mogła, to zapewne płakałabym wtedy rzewnymi łzami.
Lekko uniósł głowę i spojrzał na mnie czarnymi oczami.
- Bella? – patrzył na mnie z niedowierzaniem.
Dotknęłam delikatnie jego policzka.
- Tak, to ja. – powiedziałam drżącym głosem. Nagle wszystkie uczucia nagromadzone przez ten czas, gdy Edward był porwany, wybuchnęły. Rzuciłam mu ręce na szyję i przytuliłam go mocno. Po paru sekundach odsunął mnie lekko od siebie i popatrzył mi głęboko w oczy uśmiechając się smutno.
- Myślałem, że cię już nie zobaczę. – pogładził mnie po policzku, po czym wbił się w moje usta.
Jeszcze nigdy nie całowałam go z takim zaangażowaniem, nigdy nie byłam taka głodna jego dotyku. Gładziłam jego twarz i napierałam na niego całym ciałem, a jego reakcje były równie gwałtowne. Jego dłonie błądziły po moich plecach. Westchnęłam cicho, lekko się od niego odsuwając. Popatrzyłam mu w oczy.
- Kocham Cię. – wyszeptałam.
Uśmiechnął się moim ulubionym uśmiechem.
- Bello, nie mogę żyć bez ciebie.
Przytuliłam go jeszcze raz zamykając oczy. Owinął mnie jego słodki zapach i poczułam spokój, którego nie zaznałam przez całe cztery dni, gdy go nie było. Wszystko wróciło na swoje miejsce. A ja byłam tam, gdzie zawsze powinnam – w jego ramionach. Po chwili oprzytomniałam. Odsunęłam się lekko.
- Musimy uciekać. – popatrzyłam na zegarek. Zostało nam piętnaście minut. Szybko podnieśliśmy się z podłogi. Otoczyłam Tanyę moją tarczą, nie mogłam teraz dopuścić, żeby Edward odczytał z czyichś myśli, że mam służyć Volturi. Złapał mnie za rękę i przyciągnął mnie do siebie.
- Bello. – podniósł nasze złączone dłonie i pogładził mnie po policzku. – Dziękuję.
Uśmiechnęłam się lekko.
- Mówiłam ci, że nie mogę być z dala od ciebie.
Pocałował moją dłoń. Mogłabym tak trwać w nieskończoność, ale wiedziałam, że czas nie jest naszym sprzymierzeńcem.
Odwróciłam się i pociągnęłam Edwarda za rękę. Byłam niewyobrażalnie szczęśliwa. Nie męczyły mnie już nawet wyrzuty sumienia.
- Tanya? – usłyszałam za plecami głos mojego męża.
Blondynka stała niedbale oparta o komputer i uśmiechała się z radością:
- Widzę, że wszystko z tobą w porządku… no, prawie. – spojrzała na zadrapania znajdujące się na jego ciele.
- To nic. - machnął ręką.
Puścił moją dłoń i podszedł po Tanyi, przytulił ją powiedział:
- Dziękuję ci za pomoc.
Blondynka uśmiechnęła się lekko:
- Od tego jest rodzina.
- A mówiąc o rodzinie… – Edward odwrócił się w moim kierunku przeczesując sobie włosy dłonią. – To gdzie jest reszta?
Zmarszczyłam brwi.
- W domu. – powiedziałam powoli. – Wytłumaczę ci to później, musimy odnaleźć jeszcze Elizę, jest gdzieś tu.
Edward zmarszczył się słysząc jej imię.
- O co chodzi?
- To przez nią zaatakowali nas ludzie. – oznajmił głosem wypranym z uczuć.
- Co?! Ja … nie rozumiem.
- Nie wiem czemu to zrobiła, wyłowiłem tą informację z myśli ludzi. Jakiś oddział patrolował okolice Rio gdy na nich trafiła, powiedziała im dokładnie gdzie będziemy i jak nas złapać.
Jak to możliwe? Przecież gdy z nią rozmawiałam była taka szczera…
- Musimy ją znaleźć. – powiedziałam z determinacją. Nie mogłam zrozumieć, czemu świadomie narażała nas na niebezpieczeństwo.
Ruszyliśmy korytarzem. Tanya szła pierwsza. Po drodze nie spotkaliśmy żadnych ludzi, za to zaczął mnie dochodzić zapach spalenizny. Audrey. Wolałam sobie nie wyobrażać co się teraz działo z pracownikami laboratorium.
- Chyba nie przybyłyście tu same? – zapytał po chwili Edward. Gdy odwróciłam się w jego stronę, zauważyłam, że przygląda mi się badawczo.
- Nie… - odparłam po chwili.
Edward zatrzymał się.
- Z kim… – zaczął.
- Edwardzie, proszę, nie teraz. Musimy się śpieszyć, mamy… – spojrzałam na zegarek – dziesięć minut, żeby się stąd wydostać.
Mój mąż zmarszczył mocno brwi, ale kiwnął głową. Po chwili znaleźliśmy się przed pokojem, gdzie zapach Elizy był wyjątkowo intensywny.
- Tutaj. – powiedziałam.
Tanya pociągnęła mocno drzwi, które wypadły z zawiasów. Na metalowej ławce siedziała Eliza. Gdy mnie zobaczyła, uśmiechnęła się szeroko:
- Bello, wiedziałam, że po nas przybędziesz.
Edward warknął głośno i podszedł do Elizy. Złapał ją za ramiona i wysyczał:
- Gdyby nie ty, w ogóle nie byłby potrzebny nam ratunek.
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
- To było konieczne. – wyszeptała głosem wypranym z emocji.
- Porozmawiamy w pociągu. – powiedziałam, aby zapobiec kolejnemu wybuchowi Edwarda. Z wahaniem wypuścił Elizę, nie przestał jej jednak posyłać wrogich spojrzeń.
Złapałam Elizę za dłoń:
- Poniosę cię, żeby było szybciej.
- Dziękuję Bello, ale wydaje mi się, że dam radę za wami nadążyć.
Kiwnęłam głową.
- Kieruj się za Tanyą, a jak będziesz zmęczona, to ci pomogę.
Uśmiechnęła się do mnie łagodnie.
Zaczęliśmy biec w kierunku wyjścia. Eliza poruszała się niezwykle szybko, zdecydowanie dotrzymywała nam kroku. Odór spalenizny był coraz bardziej dotkliwy.
- Chyba coś się pali. – powiedział w końcu Edward.
Zacisnęłam mocno powieki.
- Bello, możesz mu wreszcie powiedzieć? – dobiegł mnie zezłoszczony głos Tanyi.
Popatrzyłam na nią ze złością.
- Co przede mną ukrywasz? – Edward stanął przede mną. – I dlaczego ochraniasz myśli Tanyi?
- Proszę, najpierw znajdźmy się w bezpiecznym miejscu. – popatrzyłam na niego błagalnie.
Sztywno kiwnął głową, jednak na jego twarzy malowało się zmartwienie.
Po kilku minutach znaleźliśmy się w pociągu. Reszty jeszcze nie było. Gdy tylko weszliśmy do pojazdu, Edward zwrócił się do mnie.
- Powiesz mi wreszcie o co chodzi?
Zacisnęłam usta, ale kiwnęłam głową. Pociągnęłam go za rękę w głąb pociągu. Gdy znaleźliśmy się sami, odwróciłam się do niego. Patrzył na mnie ze zmartwieniem. Dotknęłam delikatnie jego twarzy. Lekko zmrużył oczy i przyciągnął mnie do siebie.
- Tak bardzo za tobą tęskniłem. – wyszeptał mi do ucha.
Przylgnęłam do niego mocniej. Po chwili jego usta odnalazły moje. Całkowicie zatraciłam się w jego bliskości, moje dłonie zaczęły błądzić po jego torsie, gdy nagle poczułam pod opuszkami palców małe wgłębienia. Odsunęłam się od niego:
- Co ci się stało? – zapytałam delikatnie gładzą zranione miejsca.
- To nic… Ci ludzie nie mogli w żaden sposób uszkodzić mojej skory, więc w końcu spróbowali lasera…
Zacisnęłam mocno zęby.
- Nic mi nie jest…- powiedział całując moją szyję. – Teraz wszystko jest w najlepszym porządku.
Powoli czułam, że zaczynam zatracać się w jego pocałunkach… Jednak nagle gwałtownie przerwał.
- Jane? Demetri? – popatrzył na mnie zaskoczony. – Co oni tutaj robią?
Popatrzył na mnie marszcząc brwi:
- Teraz musisz mi wszystko powiedzieć.
Odsunęłam się od niego i usiadłam na ławce znajdującej się w rogu pomieszczenia. Wzięłam głęboki oddech.
- Gdy rozmawiałam ostatni raz z Elizą, powiedziała, że będę musiała skorzystać z pomocy wrogów, żeby cię uratować. – starałam się teraz patrzeć wszędzie, tylko nie na niego. – Dlatego postanowiłam udać się do Volturi. Nie pozwoliłam nikomu ze mną jechać mimo, że Emmett bardzo chciał. – uśmiechnęłam się lekko.
- I puścili cię tak? – zapytał Edward z niedowierzaniem.
- Nessie mi pomogła ich przekonać… Zrozum, musiałam zrobić wszystko, żeby cię uratować. Wiem, że na moim miejscu zrobiłbyś to samo. – odważyłam się na niego spojrzeć. Na twarzy Edwarda malowała się podejrzliwość i złość.
- Posłuchaj, musisz wrócić do domu. – zaczęłam starając się, żeby mój głos nie drżał. – bez względu na wszystko. Nessie cię potrzebuje…
Po chwili znalazł się przede mną i objął moją twarz.
- Bello, powiedz mi wreszcie o co chodzi.
Starałam się wyrwać mu, ale zbyt mocno mnie trzymał. W końcu wbiłam w niego spojrzenie pełne poczucia winy.
- Nie… - powiedział cofając się. Wbił we mnie przerażone spojrzenie. – Proszę, powiedz, że tego nie zrobiłaś…
Westchnęłam głośno.
- Obiecałam Aro moją służbę w zamian za pomoc przy uratowaniu ciebie.
Spojrzałam ze strachem na Edwarda. Na jego twarzy malowało się niedowierzanie.
Usiadłam przed nim na podłodze i ujęłam jego dłoń.
- To był mój wybór. Nie możesz jechać ze mną. Nie pozwalam ci. – mocno zaakcentowałam ostatni zdanie. – Zrozum, znienawidzę się, jeśli będziesz musiał przeze mnie służyć Volturi, zabijać ludzi. Nie mogłabym znieść myśli, że przeze mnie stałeś się… potworem. – urwałam. Dopiero wtedy z całą mocą poczułam wagę swojej decyzji.
Z zamyślenia wyrwał mnie Edward, który zaczął delikatnie gładzić moją dłoń. Spojrzałam na niego. Na jego twarzy malował się niczym nie zmącony spokój.
- Aro na pewno ucieszy się z takiego obrotu spraw. – powiedział patrząc mi uważnie w oczy.
Wyrwałam mu się gwałtownie.
- Nie! – szybko wstałam i popatrzyłam na niego ze złością. – Nie możesz! Nie rozumiesz? Ja będę zabijać ludzi, nie będę już sobą! Nie chcę, żebyś patrzył, jak staję się potworem…
Popatrzyłam z rezygnacją na podłogę. Poczułam, jak pociąg zaczyna powoli ruszać.
Edward stał już przede mną, był bardzo zdecydowany.
- Bello, chyba nie myślałaś, że pozwolę ci odejść. Sądzę, że nawet Aro zdawał sobie sprawę, że będę chciał być przy tobie. – mówił bardzo spokojnym tonem. – Może dlatego zgodził ci się pomóc.
- Proszę. – popatrzyłam na niego błagalnie – Pozwól mi jechać samej.
Zaprzeczył ruchem głowy uśmiechając się lekko.
- Nie.
Pocałował mnie w czoło i pociągnął za rękę.
- Powinienem podziękować reszcie.
Stałam cały czas w miejscu. Czułam ogarniające mnie wyrzuty sumienia. Zacisnęłam mocno usta.
- Bello, nawet nie staraj się wywołać we mnie wyrzutów sumienia. – Edward stanął przede mną i popatrzył na mnie groźnie.
Odwróciłam głowę.
Położył dłoń na moim policzku, a jego spojrzenie przybrało nieco łagodniejszy wyraz:
- Popatrz na to z mojej perspektywy. Nie mogę żyć nigdzie indziej, tylko z tobą… Nawet jakbym wrócił do domu, to i tak nie mieliby ze mnie żadnego pożytku. Poza tym, nawet nie możesz sobie wyobrazić, jakie bym miał wyrzuty sumienia zostawiając cię samą w Volterze.
- Mogę sobie wyobrazić jakie będę miała ja, gdy pojedziesz tam ze mną.
Starałam się nie patrzeć na niego, jednak mocno ujął moją twarz i zmusił mnie bym na niego spojrzała.
- Jeśli nie chcesz, żebyśmy byli tam razem, poproszę Aro, żeby zwolnił cię z obietnicy i w zamian przyjął moją służbę.
- Nie mów głupot.
Popatrzyłam na niego ze złością. Chyba nie wierzył, że się na coś takiego zgodzę.
- Bello, nie ma innego wyjścia. Nie zostawię cię tam samej. Koniec dyskusji.
- A co z Nessie? Jak myślisz, co ona będzie czuła, gdy ją oboje zostawimy? A co z Esme? I resztą rodziny?
- Jestem pewien, że skoro pozwolili ci samej wyruszyć, musieli liczyć się z takim obrotem spraw.
Westchnęłam głośno.
- Pamiętasz, co się stało ostatnim razem, gdy chciałem cię chronić na siłę? Omal oboje nie zginęliśmy. Lepiej więc będzie, jak zostaniemy razem. – oparł się o moje czoło zaglądając mi w oczy. – Obiecałem ci wtedy, że już nigdy cię nie opuszczę i dotrzymam słowa.
- Edwardzie…
- Cii… - położył mi palec na usta. – Już zawsze będę przy tobie.



I jak sie podobało? :D

A tak w ramach spoilera to Bella jeszcze się nie poddała chcąc odwieść Edwarda od zmiany decyzji;]
A następny rozdział kiedy będzie to zależy od Bety;)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Bella*swan*cullen
Nowonarodzony



Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 9:36, 16 Kwi 2009 Powrót do góry

super :) Edward uratowany i będą razem w Volterze... Tylko co z tą całą Elizą?? Nie rozumiem czemu ich zdradziła... Veny życze i z niecierpliwością czekam na nastepny rozdział


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
illiss
Człowiek



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 11:46, 16 Kwi 2009 Powrót do góry

O matko...(jakże inteligentna wypowiedź :P)


"- Bella? – patrzył na mnie z niedowierzaniem.
Dotknęłam delikatnie jego policzka.
- Tak, to ja. – powiedziałam drżącym głosem. Nagle wszystkie uczucia nagromadzone przez ten czas, gdy Edward był porwany, wybuchnęły. Rzuciłam mu ręce na szyję i przytuliłam go mocno. Po paru sekundach odsunął mnie lekko od siebie i popatrzył mi głęboko w oczy uśmiechając się smutno.
- Myślałem, że cię już nie zobaczę. – pogładził mnie po policzku, po czym wbił się w moje usta.
Jeszcze nigdy nie całowałam go z takim zaangażowaniem, nigdy nie byłam taka głodna jego dotyku. Gładziłam jego twarz i napierałam na niego całym ciałem, a jego reakcje były równie gwałtowne. Jego dłonie błądziły po moich plecach. Westchnęłam cicho, lekko się od niego odsuwając. Popatrzyłam mu w oczy.
- Kocham Cię. – wyszeptałam.
Uśmiechnął się moim ulubionym uśmiechem.
- Bello, nie mogę żyć bez ciebie.
Przytuliłam go jeszcze raz zamykając oczy. Owinął mnie jego słodki zapach i poczułam spokój, którego nie zaznałam przez całe cztery dni, gdy go nie było. Wszystko wróciło na swoje miejsce. A ja byłam tam, gdzie zawsze powinnam – w jego ramionach."


To zdecydowanie mój ulubiony moment. Co tam Tanya czy Demetri, Bella i Ed są górą. :D

To było...Bosh! Niesamowite! Twój Edward jest fantastyczny, że o Belli nie wspomne.

Wiedziałam, że Eliza ma coś z tym wspólnego, grr jest buu :P Ale sama nie wiem co teraz o niej myśleć...tak wnioskuję, że miała jakiś powód i dlatego nie chcę jej przedwcześnie oskarżać.

Jane jak zwykle okropna, fajnie opisałaś jej zachowanie względem Belli, te przytyki co do powrotu do "domu".


Dobra, może i jestem sadystką, egotistką itp. ale w tej chwili mam to gdzieś, bo ten moment:

" Nagle mężczyzna upadł na ziemię i zaczął krzyczeć w niebogłosy. Obejrzała się za sobie. Jane patrzyła z góry na tego człowieka, a na jej twarzy gościł mściwy grymas. Chwilę później mężczyzna stanął w płomieniach. Patrzyłam przerażona na obraz rozgrywający się przed moimi oczami.
- Jeden z głowy. – powiedziała lekko Audrey."

jest... poprostu brak mi słów do opisania, lubię takie akcjie, nie, wróć, ja je kocham, a w Twoim wykonaniu odpowiadają mi najbardziej. Ta groza, adrenalina, dreszczyk emocji (OK jestem potworem :P ) to wszystko przebija nawet spotkanie Bells i Eda.

Spodziewałam się zachowania Edwarda, było jak najbardziej edwardowe :P ale myślałam, że Bells wysili się trochę bardziej i chyba jedynie do tego mogę się przyczepić ( oj tak jestem potowem łaaa heh).

Jestem, że tak powiem: jak najbardziej na tak. Moje ogólne odczucie? No cóż, widzę, że włożyłaś w to całe swoje serce, bardzo lubię Twój styl, jest taki...lekki? To chyba najlepsze określenie jeśli rozumiesz, co mam na myśli. Dałaś mi to, na co liczyłam Wink Zaspokoiłaś mój "apetyt", zaostrzając go na nowo.

Z niecierpliwością czekam na dalszą część. Życzę: weny, pomysłów, czasu, a przede wszystkim chęci, których na szczęście Ci nie brakuje.

Twoja wierna czytelniczka
illiss =]

Yo ho!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Czw 14:33, 16 Kwi 2009 Powrót do góry

Odpowiedzi w następnej części jak najbardziej będą ;]
Rozdział 13 należy do tych z którychjestem najbardziej zadowolona^^

Dziękuję bardzo za pochwałyWink
Illiss ja wiem, że sie powtarzam, ale bardzo lubię Twoje komentarze Rolling Eyes
Bardzo sie ciesze, że Ci się podoba tym bardziej, że sama piszesz takie wspaniałe opowidanie ^^
A Belle jeszcze się wysili, o to możesz się nie martwić Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Zagubiona
Człowiek



Dołączył: 09 Mar 2009
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Czw 16:17, 16 Kwi 2009 Powrót do góry

ok. rozdział fajny...

Ale osobiście wolała bym gdyby Edward nie pojechał z Bellą do Volturi.
Moim zdaniem, jeżeli pojedzie twoje opowiadanie, będzie trochę przesłodzone.
"Zawsze razem" itp.
ALe nie rób nic pod publiczkę.

Pozdro i życzę weny...

Zagubiona


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Swan
Zły wampir



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P

PostWysłany: Czw 18:35, 16 Kwi 2009 Powrót do góry

Bardzo lubię twój ff, jest bardzo oryginalny, no i lekko się czyta :P
Czemu Eliza ich zdradziła?
No i dlaczego Edward chce jechać do Volterry? Wiem, że to takie... w jego stylu, ale miałam nadzieję (nikłą, ale zawsze), że Belli uda się go przekonać. Myślę, że powinna się bardziej wysilić, jeśli naprawdę nie chce, żeby Edward z nią jechał. A może uda im się uciec? No cóż, sama nie wymyślę co będzie dalej, więc z utęsknieniem czekam na ciąg dalszy xD
Weny życzę :)
Pozdrawiam
Swan


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Swan dnia Czw 18:37, 16 Kwi 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Czw 19:05, 16 Kwi 2009 Powrót do góry

Witaj.
Przeczytałam w końcu wszystkie rozdziały, z niecierpliwością, bo po każdym miałam ochotę wystawić komentarz. Opowiadanie jest napisane w bardzo fajny sposób, miłość Belli i Edwarda nie jest przesłodzona, jest taka... prawdziwa, opisy rewelacyjne, ciekawa kreacja świata przedstawionego. Wszystko jest napisane w przemyślany sposób i widać, że nie tworzysz "na gorąco" Hmm mój komentarz nie będzie konstruktywny, bo mogę się tylko zachwycać. Z niecierpliwością czekam na kolejne części i żałuję, że zostały tylko 3+epilog. Pocieszy mnie tylko decyzja o kontynuacji. :)

Wypatrzyłam tylko kilka literówek w rozdziale 11:

Cytat:
Biegnąc korytarzem nie mogłam za bardzo polegać na swoim wzorku, gdyż z każdej strony otaczała mnie ciemność.


wzorku->wzroku

Cytat:
W odpowiedzi kiwnęłam głową. W tym momencie poczułam na sobie palący wzrok Tany i Audrey.

Tany->Tanyi

Cytat:
Choć w głębi ducha, mimo, że bardzo starałam się ukryć to egoistyczne uczucie, chciałam, żeby był ze mną.


Wydaję mi się, że w „głębi duszy” byłoby lepiej.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 21:33, 19 Kwi 2009 Powrót do góry

Zagubiona naprawdę nie wiem czemu sądzisz, że będzie przesłodzone, tym bardziej, że zostały jeszcze 3 rozdziały do końca i mogłam tam wrzucić tak na dobrą sprawę nawet koniec świata ;] A co pisania pod publikę to staram się raczej przelewać na papier (na kompa) to co powstało w mojej głowie, i mam nadzieję, że Was to nie zawiedzie.

Swan Dlaczego ich zdradziła to się okaże potem :D A Edward chciał jechać do Voltery, bo jak zauważyłaś taki już jest Wink a nie chciałam za bardzo zmieniać postaci, tylko trzymać sie jak najbliżej pierwowzorów :)

Pernix Dziękuję bardzo za słowa uznania ^^ A co do kontynuacji to początkowo nie planowałam, ale teraz się nad tym zastanawiam, trochę mnie zmęczyło pisanie, szczególnie ostatnich rozdziałów, wiec muszę trochę odetchnąć od tego ff, ale może podejmę się kontynuacji, choć nie obiecuję :P A błędy poprawione.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
moonynight
Wilkołak



Dołączył: 26 Gru 2008
Posty: 135
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: okolice Torunia

PostWysłany: Pon 19:50, 20 Kwi 2009 Powrót do góry

Jak się podobało? Jeszcze się pytasz? Bardzo się podobało! Bardzo bardzo! Czyli jak zwykle.
No i wreszcie są razem. Tak musiało się stać. Uwielbiam happy endy! Chociaż pewnie jeszcze namieszasz. Jeszcze bardziej namieszasz.
No cóż. Nie mogę powiedzieć nic więcej prócz tego jak mocno podoba mi się ten fanficktion.
Pozdrawiam,
m.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin