FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Zagubieni [Z] [+16] Rozdział XVII/XVII - 17.10 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Czw 13:41, 14 Maj 2009 Powrót do góry

Wyjątkowa, zaskoczę, przynajmniej tak mi się wydaje.
Właściwie, to już prawię kończę Zagubionych (no i mam dwa pomysły na inne... :D ). Czy temat oklepany - nie wiem. Nie spotkałam się z podobnym, a FF według Jaspera jest niewiele Wink

mTwil, zauważyłam, że zawsze takie sucze robi się z Tanyi, więc chciałam odbiec od stereotypu Cool

Kasia, ale Jasper nie tańczy na trzeźwo przy takiej muzyce, więc co miała Alice robić? Laughing Poszła się bawić, a że jej miejsce zajęła Angela (co się Alice i tak nie spodobało, widać to, jak przyszli do stolika) to jej strata Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
KrejzoOola
Nowonarodzony



Dołączył: 13 Maj 2009
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 14:27, 14 Maj 2009 Powrót do góry

To mój pierwszy post na tym forum, więc pewnie nie będzie za długi :D

Powiem Ci, że Twoje ff przypadło mi do gustu, choć przeważnie nie czytam opowiadań w narracji Jaspera :D

ale cóż, kiedyś musi być ten pierwszy raz xD

Ogólnie pomysł fajny :)

Rozbawiłaś mnie tym, że wsadziłaś Emmeta do paki :D

Czekam na kolejne rozdziały i życzę weny :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Czw 19:08, 14 Maj 2009 Powrót do góry

Mam nadzieję, że nie zanudzę tym rozdziałem. Byłby lepszy, gdybym dała go razem z 'bonusem', ale pomyślałam, że potrzymam Was dłużej w niepewności i to, czy Bella przeżyje/odzyska przytomność/nadal będzie w śpiączce, okaże się w następnym odcinku Laughing


Rozdział 5
Powiedz czego pragniesz, a to otrzymasz


Beta: wspaniała mTwil

Filozofowie powinni lepiej się starać, gdy wymyślają nowe stwierdzenia. Weźmy na przykład to, że od przybytku, w moim przypadku - myśli, głowa nie boli. Oczywiście normalnemu człowiekowi, który nie zarwał nocy, nic nie powinno dolegać, ale prawidłowo teza ta powinna brzmieć mniej więcej tak: „Gdy nie masz kaca, od przybytku głowa nie boli”.
Mnie bolała.
- Jasper? – usłyszałem. Esme wołała mnie na śniadanie. Olałem ją, nie miałem ochoty jeść. Powędrowałem za to pod prysznic – zimny, taki jak lubiłem. Owinięty ręcznikiem wróciłem do swojego pokoju, aby się wytrzeć i ubrać. Zbiegłem na dół, nie biorąc ze sobą torby do szkoły.
- Nic nie zjesz? – spytał Carlisle, gdy wszedłem do kuchni.
- Nie jestem głody. Podwieziesz mnie?
- Znowu do szpitala. – To nie było pytanie, tylko stwierdzenie. Widać, że Esme się o mnie martwiła.
Mruknąłem coś niezrozumiałego pod nosem, czekając aż mój ojciec założy buty.
- A co ze szkołą?
- Są rzeczy ważniejsze niż szkoła, tato.
- Na przykład Bella. – Kolejne stwierdzenie. – Dzwoniła Alice. Martwi się o ciebie. To urocza dziewczyna. Dlaczego od tygodnia się do niej nie odzywasz? Nie mam do ciebie siły. Wiem, że nawet jak zabronię ci iść do szpitala, to i tak nie posłuchasz. Nie będę cię prosić, abyś poszedł do szkoły, ale, na litość boską, Jasper, dałbyś jakiś znak życia swoim znajomym!
- Nie histeryzuj, mamo! – rozkazałem.
Nie miałem pojęcia, co ciągnęło mnie do Belli. Wydawała się taka bezbronna, jakby potrzebowała opieki. Poznałem nawet część jej przeszłości. Upewniłem, że ćpa, a Edward nie potrafi wystarczająco upilnować swojej siostry. Nie wiedziałem, po jaką cholerę, wchodziłem buciorami w jej życie. Byłem pewien jednego – nie Edward, a ja. Ja mogłem jej pomóc. W prawdzie nie znałem sposobu, jak mógłbym to zrobić, ale musiałem spróbować.

- Dzięki – rzuciłem do ojca, gdy wysiadałem z samochodu. Nawet nie zauważyłem, kiedy podjechaliśmy pod szpital na Manhattanie.

Od czasu, kiedy w ten feralny piątek znalazłem Bellę, minął tydzień. Leżała w śpiączce, na oddziale intensywnej terapii, podłączona do respiratora. Znalazłem ją kompletnie nieprzytomną. Była pobita, ale w jej krwi nie znaleziono śladów alkoholu czy narkotyków. Policja wciąż prowadziła śledztwo. Niestety – dopóki się nie obudzi, oprawca będzie chodził na wolności. A tego, że w ogóle odzyska przytomność, nie możemy być pewni. Gliniarze nie potrafili zabezpieczyć nawet żadnych śladów naskórka czy czegoś podobnego. Wiadomo tylko, że najprawdopodobniej Bella znała swojego oprawcę – nie znaleziono niczego, co wskazywałoby na walkę. Ale co to mogło mówić? Nie dało żadnego punktu zawieszenia w sprawie.
- Hej – mruknąłem do Edwarda, który stał oparty o szybę stanowiącą połowę jednej ze ścian pomieszczenia, w którym leżała Bella.
Skinął głową.
- Bez zmian?
Ponownie pokiwał.
- Można tam wejść?
- Teraz nie za bardzo. Zaraz przyjdzie pielęgniarka zmienić pościel, przebrać ją. Później idę odebrać ostatnie wyniki jej badań i przy okazji porozmawiać z lekarzem.
- Myślisz, że są jakieś szanse, żeby się obudziła?
- A co ty się tak wypytujesz? – warknął.
Zmieszałem się nieco. Sam nie wiedziałem do końca, co mną kieruje.
- W końcu to ja ją znalazłem – skłamałem.
- Właśnie – powiedział oskarżającym tonem. Kompletnie zbił mnie tym z tropu.
- Oskarżasz mnie? – warknąłem.
- To trochę dziwne, że znalazłeś się w Central Parku w takim momencie. Poza tym, co mógłbyś tam robić o tak późnej porze?
- Wracałem z imprezy. Mam alibi. Byłem z Angelą. Nic na mnie nie mają, przecież wiesz – burknąłem, pilnując, aby ton mojego głosu nie brzmiał zbyt wrogo.
- Wszyscy byliście pijani. Nie można wam do końca wierzyć – odparł, odwracając wzrok.
- Słuchaj, Masen – wycedziłem, łapiąc go za kołnierz. – nie wiem, o co ci chodzi i czego chcesz. Uczepiłeś się mnie? Szukasz guza? Nie zrobiłem niczego Belli, dociera to do ciebie?! Wiem, że miałeś dość trudne dzieciństwo i w każdym widzisz wroga, ale ode mnie się odwal!
Nie odpowiedział. Wyrwał się za to z mojego uścisku, odwrócił na pięcie i ruszył w stronę gabinetu lekarza prowadzącego jego siostrę.
- To ty odpieprz się od Belli – rzucił za sobą, na co pielęgniarka, która właśnie wchodziła do sali, odwróciła się i nieomal upuściła prześcieradło i tacę z lekarstwami. Zapewne myślała, że to do niej. Albo po prostu nie tolerowała takich odzywek.
Zjechałem windą na piętro, gdzie mieścił się bufet. Przeklinając w duchu te obskurne, ciemne pomieszczenie, że nie serwują tam żadnego alkoholu, zamówiłem herbatę.
Usłyszałem szuranie krzesła przy moim stoliku. Nie podniosłem wzroku znad szklanki, aczkolwiek zrobiłem dziwny wyraz twarzy – coś pomiędzy nietolerancją dla intruzów zakłócających spokój przy piciu średniej jakości herbaty a zniesmaczeniem.
- Byłeś u Belli – usłyszałem. Poznałem ten głos, ale wciąż nie patrzyłem na swojego rozmówcę. Mruknąłem tylko coś potwierdzająco, gmerając łyżeczką w szklance. - Właśnie od niej wracam. To znaczy, nie weszłam do środka, pielęgniarka zaciągnęła zasłony i ją przebiera. Myślisz, że się obudzi?
- Mam taką nadzieję. Ty też powinnaś mieć – powiedziałem, podnosząc wzrok.
- Mam.
- Jasne – powiedziałem, wstając i łapiąc bluzę wiszącą na oparciu krzesła.
- Idziesz?
- Na razie, Angela – rzuciłem za sobą. Nie miałem ochoty z nią dłużej rozmawiać. Zastanawiało mnie jednak, co robiła w szpitalu razem ze mną, w tym samym miejscu i o tej samej porze.
Wróciłem na piętro, gdzie leżała Bella. Pielęgniarka już sobie poszła, więc założyłem fartuch i obuwie ochronnie, po czym wszedłem do sali.
Bella wydawała się być taka bezbronna… Wszystko wewnątrz mojej osoby ciągnęło mnie do niej. Nie wiedziałem, kto to zrobił, ale byłem pewien, że gdybym dorwał go w swoje ręce… Potrząsnąłem głową. Popsułbym sobie kartotekę na kilka najbliższych lat przez dziewczynę, którą ledwo, o ile w ogóle, znałem? Odpowiedź brzmiałaby: oczywiście. Bez zastanowienia obiłbym pysk jej napastnikowi
Usiadłem na stołku przesuniętym przeze mnie spod ściany do łóżka. Przypomniałem sobie słowa lekarza, które powiedział mi, gdy moja umierająca babcia leżała nieprzytomna. Miałem nadzieję, że Bella nie podzieli jej losu. Powiedział, że osoba w śpiączce zazwyczaj wszystko słyszy. Nie może jedynie odpowiedzieć.
- Cześć – szepnąłem bez zastanowienia. Wpatrywałem się w jej sińce pod oczami, lekko fioletowe powieki. Później przeniosłem wzrok na te części ciała, które były odkryte. Spod kołdry wystawała noga w gipsie. Tak samo obie ręce, całe w siniakach. Wzdrygnąłem się nieprzyjemnie. Odruchowo wsadziłem swoją dłoń w jej, gładząc palce dziewczyny opuszkami własnych.
Wtedy stało się coś, co kompletnie mnie zaskoczyło. Bella zacisnęła palce, zatrzymując moją rękę w uścisku. Nie wiedziałem, czy to jest normalne. Może się budziła? Wyrwałem dłoń, po czym wybiegłem na korytarz, wołając pielęgniarkę.

Okazało się, że to fałszywy alarm i niepotrzebnie stawiałem na nogi cały szpital. No cóż, niektórzy ludzie w śpiączce tak mają, próbują dać jakiś znak, że słyszą, czują, rozumieją.

- Bello – mruknąłem, gdy zostaliśmy sami – nie wiem, jak to się stało… Praktycznie się nie znamy, to zabawne. Ale kiedy zobaczyłem cię pierwszy raz, w szkole, doszedłem do wniosku, że mogę ci pomóc. Wiem o twoim problemie. Przynajmniej tak mi się wydaje. Kiedyś wszystko się ułoży. Pomogę ci, zobaczysz.
Zerknąłem na zegarek – dochodziła szesnasta. Nałożyłem kurtkę i wyszedłem z sali.
- Do zobaczenia – rzuciłem.
Mam nadzieję, że do zobaczenia, pomyślałem, wychodząc z budynku.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Prudence
Wilkołak



Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 177
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Mrocznego Kąta

PostWysłany: Czw 20:57, 14 Maj 2009 Powrót do góry

Edward brat Belli.. ale jazda:)
chociaż w tym opowiadaniu nie będzie łzawych scen w stylu:
Edwardzie Cullenie Kocham Cię Nad Zycie - Ja Ciebie Też Bello Swan..
teraz na poważnie:) fajnie się czyta, mało rozdziałów jak dla mnie, ale już mogę stwierdzić, że postać Jaspera przyciąga uwagę, z jednej strony chamski ordynarny człowiek, z drugiej wrażliwy?? takie mam wrażenie.
Czekam na dalsze części,


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ih8world
Nowonarodzony



Dołączył: 07 Maj 2009
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 11:39, 15 Maj 2009 Powrót do góry

cóż, zaskoczyło mnie to, że Edward i Bella są rodzeństwem. Ale tak jest chyba lepiej ponieważ nie mogą się w sobie zakochać.
czekam na więcej. ^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Pią 21:25, 15 Maj 2009 Powrót do góry

Prudence napisał:
Edward brat Belli.. ale jazda:)

Przyrodni, więc wszystko się może zdarzyć Twisted Evil
No, ale bez przesady. Brazylijskiej telenoweli chyba z tego nie zrobię Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
xxkasia29xx
Wilkołak



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Białystok

PostWysłany: Sob 13:45, 16 Maj 2009 Powrót do góry

Rozdział oczywiście świetny, żadnych błędów nie zauważyłam (w sumie to nawet nie szukałam).
Zastanawiam się tylko, dlaczego Jaspera tak ciągnie do Belli...
Masz fajny, lekki styl pisania, więc wszystko szybko sie czyta Wink
Jak najszybciej dodaj kolejny rozdział Wink
Pozdrawiam i życzę weny
Kasia


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Sob 16:27, 16 Maj 2009 Powrót do góry

xxkasia29xx napisał:
Rozdział oczywiście świetny, żadnych błędów nie zauważyłam (w sumie to nawet nie szukałam).
Zastanawiam się tylko, dlaczego Jaspera tak ciągnie do Belli...
Masz fajny, lekki styl pisania, więc wszystko szybko sie czyta Wink
Jak najszybciej dodaj kolejny rozdział Wink
Pozdrawiam i życzę weny
Kasia

Mam za dobrą betę :D
Kolejny rozdział dodam chyba jutro... W sumie mam już zbetowany. Ba, nawet z bonusem jest Cool


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
xxkasia29xx
Wilkołak



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Białystok

PostWysłany: Wto 18:17, 19 Maj 2009 Powrót do góry

Hmm.... wydaje mi się, że wspomniane przez Ciebie jutro, było przedwczoraj Wink
A ja tu czekam i się niecierpliwię...
Wiem, wiem - jestem strasznie upierdliwa jeśli chodzi o takie przypominanie, ale cóż - ten typ tak ma xD :P
Wstawiaj ten rozdzialik (i to z bonusem) jak najszybciej Wink
Niecierpliwa fanka Twojego Ff - Kasia :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Wto 18:34, 19 Maj 2009 Powrót do góry

Chcialam wstawić, ale okazało się, że wysłałam swojej Becie dwa rodziały + bonus. Myślałam, że trzy, no i nie mam, co Wam wstawić, oprócz bonusa, który pokażę przy następnym rozdziale :D Wysłałam jej następny, ale wiadomo - obowiązki (szkoła, koniec roku w końcu idzie) i nie wiem, kiedy go będę miała Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mTwil
Zły wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 345
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 80 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka

PostWysłany: Wto 18:47, 19 Maj 2009 Powrót do góry

Czyli teraz wszystko zależy ode mnie, a ja tu sobie siedzę i odpoczywam (czytaj: nudzę się)?! W takim razie biorę się za robotę, ale powiedzmy, że odeślę dopiero jutro.

No to teraz trochę na temat. Dobrze, przypomnijmy sobie o czym był ostatni rozdział, żeby przypadkiem nie wybiegnąć za bardzo do przodu... Nie, nie dam rady skomentować tylko tego. Napiszę coś ciekawszego pod następnym. Teraz wolę za bardzo nie przemęczać mojego mózgu, żeby starczyło mi sił na sprawdzanie :)

Rathole napisał:
xxkasia29xx napisał:
żadnych błędów nie zauważyłam

Mam za dobrą betę :D

Och, miło mi słyszeć. Mam nadzieję, że się sprawdzam.

To biorę się z betowanie
Pozdrawiam
mTwil


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Śro 13:52, 20 Maj 2009 Powrót do góry

Z serii "te gorsze". Shocked

Beta: mTwil + Masquerade

Rozdział 6

Jak planety wokół słońca, tak i ja krążyłem wokół łóżka w swoim pokoju. Różnica między mną a ciałami niebieskimi była taka, że one miały jakiś cel. Wraz z ich obrotami zmieniała się pora dnia, nocy… Ja chodziłem kompletnie bez celu. Moje myśli wciąż krążyły wokół Belli. Nie odwiedziłem jej od dwóch tygodni. Przez cały ten czas nie zachowywałem się jak normalny człowiek. Nie chodziłem do szkoły, prawie w ogóle nie opuszczałem swojego pokoju.

Od natłoku myśli zaczęła mnie boleć głowa. Zerknąłem na stojący na biurku zegarek. Za kwadrans miała wybić piętnasta. Za piętnaście minut do mojego pokoju wpadnie Esme i każe mi zejść na obiad. Niech sama sobie schodzi!

Rzuciłem się na łóżko i zamknąłem oczy. Nie wiem ile czasu tak leżałem. Nie zmieniałem swojej pozycji, choć było mi dość niewygodnie. Splotłem ręce pod głową, przez co łokciem uderzyłem o szafkę nocną. Wciąż miałem na sobie buty, zbyt leniwy, aby je zdjąć, a bluza z kapturem, a raczej sam kaptur, uwierał mnie w szyję.
Poczułem wibrowanie w tylnej kieszeni dżinsów. Zignorowałem to. W ciągu piętnastu minut ktoś próbował się do mnie dodzwonić dziewięć razy. Za dziesiątym przekręciłem się na brzuch i wyciągnąłem telefon. Rozłożyłem go, aby sprawdzić kto mi się tak narzuca. Numer był jednak ukryty. Od niechcenia odebrałem.
- Słucham? – burknąłem.
- Jasper? – Usłyszałem damski głos w słuchawce.
- Angela? – zdziwiłem się. Skąd mogła mieć mój numer?
- Tak. Czy możemy się spotkać? – spytała płaczliwym, niemal błagalnym tonem.
Czego ona ode mnie, do cholery, chciała? Spędziłem z nią jeden, jedyny wieczór i na tym wolałbym zakończyć naszą znajomość. Nie byłem wtedy sobą i chciałem, aby wszystkie wspomnienia z nią związane znikły z mojej głowy.
- Obawiam się, że to niemożliwe.
- Naprawdę nie interesuje mnie to, czy chcesz ze mną gadać, czy nie – warknęła. – Ja. Muszę. Się. Z tobą. Zobaczyć – wykrztusiła, dobitnie akcentując każde słowo. – Jak najszybciej, choćby zaraz – dodała spokojniej.
- Nie ma mowy. - Rozłączyłem się. Położyłem komórkę obok siebie i przekręciłem się na plecy. Wykonałem tak gwałtowny ruch, że telefon z hukiem spadł na podłogę. Nie pofatygowałem się, aby go podnieść.

Ponownie zamknąłem oczy i, dziwiąc się dlaczego Esme jeszcze się nie pojawiła, zasnąłem. Obudziło mnie głośne szuranie mojej komórki po podłodze. Ktoś znów do mnie dzwonił. Z pewnością była to Angela. Rozłożyłem telefon i odebrałem połączenie, nie patrząc na numer.
- Czego chcesz? – warknąłem. Mój głos przepełniony był agresją, choć nie brzmiał zbyt głośno, bo miałem sucho w gardle. Dziwiło mnie, że matka nie zainteresowała się jeszcze, co się ze mną dzieje. Może to nawet i dobrze, że dała mi spokój. Tylko dlaczego inni nie mogą uszanować mojej prywatności?
- Czy rozmawiam z panem Jasperem Cullenem? – Usłyszałem damski, monotonny głos. Nigdy wcześniej nie miałem z nim do czynienia. Zrobiło mi się trochę głupio.
Potwierdziłem.
- Dzwonię w imieniu Isabelli Swan. – Drgnąłem. – Od kilku tygodniu jest naszą pacjentką. Chcieliśmy pana powiadomić, że odzyskała przytomność.
- Słucham?
- Czy ma pan problemy ze słuchem? Jeżeli tak, to zapraszamy pana do nowo wybudowanego… - Nie interesowały mnie dłużej wypowiadane przez nią słowa. Bella wyszła ze śpiączki!
- Nareszcie – szepnąłem sam do siebie.
- Chciała panu przekazać, że jeżeli to, co pan kiedyś powiedział, że chce pan jej pomóc, jest wciąż aktualne, prosiłaby pana, aby pan ją odwiedził.
Cholera, nie byłem na to przygotowany.
- Proszę jej przekazać… - zacząłem.
- Przykro mi, proszę pana. – Ton jej głosu wcale nie wskazywał na skruchę. – Nie jestem posłańcem, listonoszem czy pocztą internetową, która będzie przekazywać między państwem wiadomości. Miałam jedynie poinformować pana o wybudzeniu się Isabelli Swan – dokończyła, po czym się rozłączyła.
Nagle do mojego czarno-białego życia stopniowo zaczął napływać nowy kolor. Była to tylko szarość, ale zawsze można ją potraktować jako jakieś urozmaicenie…

Poderwałem się z łóżka jak oparzony i wyjąłem z szafy czyste ubranie. Przebrałem się i zbiegłem do kuchni. Nie zamierzałem nigdzie wychodzić, jeszcze nie dziś, ale chciałem pokazać Esme, że powoli wracam do świata żywych.

Kilkanaście razy otworzyłem lodówkę, grzebiąc w niej i przesuwając wszystkie przedmioty w taki sposób, aby było słychać charakterystyczny dźwięk wydawany poprzez zetknięcie się powłoki naczyń z drucianymi półkami i głośno ją zamykałem. Nikt jednak nie przyszedł sprawdzić, co się dzieje. Zacząłem gorączkowo suwać szklankami w szafce. Wyjąłem tę, która stała najdalej. Tupiąc, podszedłem do kuchenki i włączyłem czajnik - specjalnie wybrałem ten z gwizdkiem – po czym wsypałem do kubka dwie łyżki kawy i usiadłem przy stole, odsuwając krzesło najgłośniej jak się dało.
Trwałem tak bez ruchu kilka dłuższych chwil, wybijając palcami rytm o blat stołu. Z nerwowego oczekiwania wyrwała mnie Esme. Jednak przyszła.
- Jasper? – zdziwiła się, ale natychmiast zmieniła ton głosu. – Powinieneś wyłączyć czajnik. Gwiżdże już od kilku minut. Nie słyszysz?
Pokręciłem głową.
Zerknęła na szklankę stojącą obok kuchenki. Nic nie wskazywało na to, że ma zamiar wypominać mi ostatnie dni, podczas których zachowywałem się jak wariat. Zupełnie jakby się nie martwiła. Albo była świetną aktorką, albo za bardzo sobie schlebiałem, nazywając siebie szaleńcem. A co z Calisle’em? Czy nie powinien się teraz na mnie wydzierać, prawić mi kazań? Spodziewałem się usłyszeć jego pełen goryczy i wyrzutów głos, że nie mogę olewać szkoły, że zaczęliśmy nowe życie dla mnie – co by podkreślił - a ja chcę wszystko spieprzyć.
- Kawa o tej porze? Wybierasz się dokądś?
- Nie. Po prostu chciało mi się pić.
- W lodówce jest sok. Nie widziałeś?
Zaprzeczyłem.
- W porządku – oznajmiła, wychodząc z kuchni.
- Zaczekaj – zawołałem za nią. Zatrzymała się. - Może jednak gdzieś wyjdę…
- Po lekcje? Mam nadzieję, że w poniedziałek idziesz do szkoły...
- Właśnie do tego zmierzam. Jeszcze nie wiem czy idę.Teraz chciałbym wyjść, ale tylko po to, żeby się przejść. Muszę uporządkować myśli, ochłonąć… Bella… - zacząłem.
- Alice dzwoniła – przerwała mi, gdy tylko usłyszała imię mojej znajomej.
- Nie chcę z nią rozmawiać. Ostatnio nie byłem w humorze i nadal nie mam ochoty na spotkania towarzyskie, nie czuję się na siłach.
- Nie możesz stawiać Belli ponad wszystko. Rozumiem, że stała się dla ciebie kimś ważnym, mimo że niemal się nie znacie, ale nie powinieneś rezygnować ze znajomości ze wszystkimi innymi osobami. Musisz otwierać się na ludzi, przynajmniej teraz, kiedy jesteś w nowym otoczeniu.
Jej słowa dały mi do myślenia, odbijając się echem po mojej głowie. Właśnie skończyłem pić kawę, więc wstałem i ruszyłem ku wyjściu.
- W takim razie wychodzę. Nie wiem kiedy wrócę.
- Kubek! – zawołała za mną.
Nie wróciłem. Dotknąłem dłonią uda, aby upewnić się, że wziąłem ze sobą portfel. Podszedłem do jednej ze stojących w pobliżu taksówek, zapukałem w szybę i otworzyłem drzwi.
- Time Square, Spotlight Live.

Dojechaliśmy pod klub i, zapłaciwszy, wysiadłem na zatłoczoną ulicę. Dochodziła siedemnasta, więc istniało małe prawdopodobieństwo, że o tej porze zastanę tam Alice albo Angelę.
Przekroczywszy próg budynku, ochroniarz - ten sam, który miał zmianę trzy tygodnie temu - złapał mnie od tyłu za ramiona i wyciągnął na zewnątrz.
- A ty dokąd, młody? – warknął.
- Do środka.
- Nie sądzę, abyś miał zaproszenie.
- Ja nie potrzebuję – odparłem. – Słuchaj, byłem tutaj trzy tygodnie temu. Wpuściłeś mnie.
- Pamiętam, ale była z tobą Alice.
- No i co z tego?
- To, że bez niej nie wejdziesz. Spieprzaj stąd, bo zawołam swoich kumpli. – Uśmiechnął się szyderczo.
Pokazałem mu środkowy palec i oddaliłem się stamtąd. Wiedziałem, że i tak mnie nie wpuści.
Szedłem zamyślony zatłoczonym chodnikiem, będąc co chwilę popychany. Nawet nie zauważyłem, kiedy dotarłem do Central Parku. Odruchowo namierzyłem wzrokiem ławkę, przy której bliżej poznawałem się z Alice.
Zerknąłem na taflę stawu. Tak jak natłok myśli i spraw zakłócał porządek w mojej głowie, tak i wiatr zniekształcał idealnie gładką powierzchnię wody, tworząc na niej minimalne fale.

- Jasper! – usłyszałem czyjś wesoły krzyk. – Jak się cieszę, że cię widzę!
- Cześć! – odpowiedziałem, starając się uśmiechnąć. – Co za spotkanie.
- Co się z tobą dzieje? – zaczęła poważniejszym tonem. – Nie chodzisz do szkoły. Dzwonię, a ty nie odbierasz, później nie oddzwaniasz…
- Nie mam ochoty z nikim rozmawiać – przyznałem, na co Alice spochmurniała. – Słuchaj, mam do ciebie prośbę. Pamiętasz tę dziewczynę, którą poznaliśmy w SL, Angelę?
- Tak.
- Może masz do niej numer telefonu? Dzwoniła do mnie parę razy, ale nie mogłem odebrać. Teraz chciałabym oddzwonić.
Policzki Alice pokrył rumieniec, chwilę później poróżowiała cała jej twarz, ale już po kilku sekundach zrobiła się wściekle czerwona.
- Narzucała ci się – wydyszała – a ty chcesz do niej oddzwaniać? Ja przynajmniej miałam jakiś umiar! - Nie podobało mi się to, że na mnie krzyczy.
Prychnąłem.
- Nie chciałeś rozmawiać ze mną, ale prosisz, abym dała ci numer do niej?! Myślałam, że coś między nami jest! Ale ty wolisz dziewczynę, z którą spędziłeś kilka godzin, prawie jej nie poznając! Otworzyłam się przed tobą, tutaj, w tym miejscu, a ty prosisz mnie o numer do tamtej?!
Mimowolnie otworzyłem buzię.
- Czego się drzesz? – warknąłem po chwili.
- Koniec z nami!
- Co? – zdziwiłem się.
- Koniec z nami! Rozumiesz?!
- Z nami? Jacy „my”? Jestem ja i jesteś ty. Co ty sobie wyobrażasz? – Wstałem.
Jej twarz powoli zaczęła wracać do naturalnego koloru. Para staruszków przechodzących obok przyglądała nam się z przerażeniem.
- Czego się gapicie? – rzuciłem do nich.
Alice stanęła bliżej mnie i przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy.
- Alice… - szepnąłem. – Nie wiem, co sobie pomyślałaś – zacząłem łagodnie – ale my możemy być tylko przyjaciółmi. Przykro mi.
Pokiwała potulnie głową i zrobiła krok do tyłu. Nagle, kompletnie nieoczekiwanie, zamachnęła się i walnęła mnie z całej siły w policzek.
- Nie, nie jest ci przykro. Widzę to. Jesteś śmieszny. I żałosny – krzyknęła, biegnąc w stronę ulicy.
- Alice! – zawołałem za nią, ale się nie odwróciła.
Stałem tak kilka chwil, patrząc jak głupi w kierunku, w którym się oddaliła. Czy kiedykolwiek dałem jej nadzieję?

Zaczął padać deszcz. Usiadłem na ławce, nie zwracając uwagi na cieknące mi po policzkach krople. Przemokłem już doszczętnie, kiedy poczułem wibracje w tylnej kieszeni dżinsów. Miałem nadzieję, że to Alice. Nie sprawdziłem numeru – od razu odebrałem.
- Halo?
- Jasper. Cieszę się, że odebrałeś.
- Angela! A ja cieszę się, że dzwonisz.
- Może się jednak spotkamy…
- Jasne. Tylko gdzie? Jestem teraz w Central Parku.
- W taką pogodę? – Chwila ciszy. – W sumie to wszystko mi jedno. Zaraz będę.
Rozłączyła się, a ja siedziałem, czekając na jej przybycie. Oparłem głowę na rękach, ale po chwili zaczęły boleć mnie kolana, na które napierałem łokciami. Ulewa stopniowo przechodziła w mżawkę. Potrząsnąłem głową, starając się lekko osuszyć włosy. Poczułem, że znów ktoś do mnie dzwoni.
- Tak?
- Odwróć się. – Usłyszałem. Zrobiłem tak, jak poleciła mi Angela. Ujrzałem ją stojącą po drugiej stronie stawu. Bez namysłu zacząłem biec w jej kierunku.



***
Obiecuję, że w następnym będzie się więcej dziać Wink
I przepraszam za Alice - musiałam zrobić z niej taką ostrą (jak mTwil powiedziała) dziewczynę :D

Edit:
Bym zapomniała :D

Bonus Wink Rozdział 7, który powinien być 6 :D

Beta: mTwil ; **

Wyjątkowo często, gdy jakiś człowiek leży umierający, pobity, ktoś go odnajduje i ratuje. Nawet późnym wieczorem, gdzieś w parku. A co, jeżeli ten człowiek chce, aby go zostawiono w spokoju? Albo, żeby pozwolono mu umrzeć? Lub wykrwawić się na śmierć? Nie, to jest przecież niemal niedopuszczalne. Zawsze ktoś musi taką osobę znaleźć, wezwać pogotowie. Wtedy, w piątkową noc, byłam prawie całkowicie nieprzytomna. Resztkami świadomości starałam się zdobyć w sobie dość sił, aby wypowiedzieć pewne słowa. Słowa każące mojemu „wybawcy” odczepić się ode mnie. Udało mi się wydobyć z siebie jakieś dźwięki, ale nawet osoba o wyjątkowo wyczulonym słuchu nie potrafiłaby ich rozszyfrować.
- Zaraz będzie karetka, spokojnie – szeptał. – Już jedzie. Wytrzymaj, Bello. Wytrzymaj.

Po chwili usłyszałam sygnał ambulansu. Ktoś zadzwonił na policję, a mnie niedbale położono na noszach. W samochodzie zostałam podłączona do jakiejś maszyny. Chciałam otworzyć oczy, ale nie mogłam. Słyszałam wszystkie głosy wokół mnie, jednak nie potrafiłam na nie odpowiedzieć. Próbowałam poruszyć palcami u rąk, nogami, a najlepiej się podnieść, ale nie miałam w sobie dość sił, aby wyrwać się z pasów i uciec. Umrzeć.
Czy ci ludzie niczego nie rozumieli? Jak po tym wszystkim miałabym wrócić do domu? Nie chciałam żyć, a oni mnie ratowali. To było chore.

Ale następnego dnia wszystko się zmieniło. W piątek w szkole, pojawiła się nowa twarz. Siedział za mną na lekcji, zapoznał się z moim przyrodnim bratem, który z kolei przedstawił go mnie. Tamtego dnia nie byłam do końca sobą, nie patrzyłam na Jaspera, ale czułam na sobie jego wzrok. A później, wieczorem, znalazł mnie. Miał taki zmartwiony głos, gdy wypowiadał moje imię. Myślałam, że się rozpłaczę. Dopiero, kiedy znalazłam się w szpitalu, zdałam sobie sprawę, że chcę się obudzić i dowiedzieć, co nim kierowało.

Zawieziono mnie na oddział intensywnej terapii, podłączono do respiratora. Przychodził tam codziennie, był przy mnie, ale milczał. Ja także. Nawet gdybym mogła, nie wiem, czy bym się odezwała. Nie potrafiłabym mu z czystym sumieniem podziękować, gdyż wolałam umrzeć, ale pragnęłam także poznać prawdę. Tych dwóch rzeczy nie można było pogodzić. Chciałam wiedzieć, dlaczego mnie uratował, przy jednoczesnym pragnieniu śmierci.

Licząc w myślach dni, doszłam do wniosku, że dzisiaj jest piątek. Wytężyłam swój umysł, ale wszystkie szczegóły z tamtego feralnego wieczoru zginęły.
Z samego rana przyszedł Edward. Siedział przy łóżku, ale się nie odzywał. Wolałabym, aby wyszedł, żeby był przy mnie ktoś inny… Później wdał się w kłótnię z Jasperem. Do tego – o mnie. Nie mogłam jej widzieć, ale częściowo słyszałam. Zdziwiłam się, że Jasper do mnie nie zaszedł. Zamiast niego do sali weszła śmierdząca papierosami pielęgniarka, która podrzucała mnie na łóżku, próbując zmienić pościel. Wcale tego nie zrobiła, udała tylko, że czysta jest brudną, i wyszła.
Po jakimś czasie przyszedł długo wyczekiwany gość.
Przez chwilę był cicho, wydawało mi się, że o czymś myśli, a potem szeptem przywitał się ze mną. Byłam pewna, że maszyna mierząca rytm mojego serca na moment przyśpieszyła. Gdyby nie to, że byłam nieprzytomna, z pewnością spłonęłabym rumieńcem. A potem stała się rzecz, która kompletnie mnie zaskoczyła. Jeżeli moje serce wcześniej przyśpieszyło, to teraz łomotało z pięciokrotnie większą szybkością.
Włożył swoją dłoń w moją! W tej sekundzie obudziła się we mnie siła władania kończynami. Uścisnęłam jego rękę najmocniej jak potrafiłam, choć dla niego było to z pewnością ledwo muśnięcie, aczkolwiek dość odczuwalne, bo wyrwał się ode mnie i wybiegł na korytarz. Myślałam, że się przestraszył lub coś podobnego. On natomiast nie pozwolił mi dobudzić się przy sobie, tylko pobiegł po pomoc. Przyszła do mnie ta sama śmierdząca pielęgniarka, która stwierdziła, że to fałszywy alarm. Nawet nie skonsultowała tego z lekarzem! Gdy zostaliśmy sami, usłyszałam z jego ust najdłuższą przemowę, jaką kiedykolwiek do mnie wygłosił. Z trudem dobierał słowa.
- Bello – zaczął – nie wiem, jak to się stało… Praktycznie się nie znamy, to zabawne. Ale kiedy zobaczyłem cię pierwszy raz, w szkole, doszedłem do wniosku, że mogę ci pomóc. Wiem o twoim problemie. Przynajmniej tak mi się wydaje. Kiedyś wszystko się ułoży. Pomogę ci, zobaczysz.
Wiedział? Ale skąd? Czy aż tak bardzo widać, jak średnio trzy razy w tygodniu przychodzę do szkoły, nie będąc do końca sobą? No tak, Edward powinien bardziej uważać. Nauczyciele też muszą coś podejrzewać. Ale w tych czasach mamy takich pedagogów, że z pewnością żaden nie pofatygowałby się, aby zadzwonić do rodziców. A zresztą ich by to nawet zbytnio nie zainteresowało. Matka była zajęta tylko sobą i swoim nowym facetem. A ojciec? Nie wiedziałam gdzie jest. Pięć miesięcy temu gdzieś wyjechał, zapewne za granicę, i od tamtej pory olewał nawet płacenie alimentów. Kiedy jeszcze miałam z nim kontakt, wydawał się być całkiem w porządku. Dlaczego nie zabrał mnie ze sobą?! Moglibyśmy wyjechać oboje, zacząć wszystko od nowa, poznając się nawzajem. Być razem. Ale nie. Musiałam zostać z matką i dalej prowadzić takie życie. Postąpił jak typowy facet. Dla nich zrobienie kobiecie dzieciaka było niczym. To ona musiała je rodzić, a potem wychowywać. Dla niektórych seks był jak sport. Albo nałóg. Pewnie miał już kilkoro dzieci, a może nawet kilkanaścioro. Dlatego uciekał od odpowiedzialności za nie. Bywa. Połowa niedoszłych ojców tak robi.
Usłyszałam, jak Jasper zakłada kurtkę.
- Do zobaczenia – rzucił za sobą, wychodząc. Ale jakim tonem… Nie było w nim takiej miłości, zrozumienia, przyjaźni jak poprzednio. Ot, powiedział. Od niechcenia. Nie powiem, zabolało mnie to. Spróbowałam przekręcić głowę na bok, jednak nadal nie byłam w stanie wykonać żadnego ruchu.
Po chwili przyszła pielęgniarka i przełożyła mnie z pleców na lewą stronę, żebym nie dostała odleżyn.

Następnego dnia Jasper już mnie nie odwiedził. W niedzielę - też pustka. Za to w poniedziałek przez dziesięć minut musiałam znosić obecność matki i Edwarda. Nie odzywali się, co mi w sumie odpowiadało. To nie ich głosów chciałam słuchać. Brat odwiedził mnie jeszcze w piątek, mama przyszła w sobotę. Później nie było nikogo.

Przeleżałam już dwa tygodnie bez znaku życia ze strony Jaspera. Zaczynałam za nim tęsknić. I to jeszcze jak! Każdego dnia, po obchodzie, łudziłam się, że za chwilę szept mojego wybawcy wyrwie mnie ze śpiączki. Widocznie to tylko niespełniona nadzieja.
Gdybym się obudziła, z pewnością przypomniałabym Jasperowi, gdzie się obecnie znajduję i że jestem tu przez prawie cały czas sama oraz poinformowała go, o ile starczyłoby mi odwagi, że za nim tęsknię. A może coś mu się stało? Nie, pewnie jakoś bym się o tym dowiedziała. Tylko jak? Kto by mi powiedział? Albo może nie chciał się ze mną widywać… Może tamte słowa, że mi pomoże, nic nie znaczyły… Powiedział to, ot tak, bo dotarło do niego w jakiej sytuacji się znajduję. Lub zrobił to z litości… Ta ostatnia możliwość mnie przerażała. Musiałam za wszelką cenę wyciągnąć od niego odpowiedzi na kilka pytań, które gnębiły mnie od czasu wypadku. Poza tym chciałam go poznać… Dowiedzieć się o nim czegoś więcej. Nie potrafiłam tak po prostu zapomnieć.
I wtedy to się stało.

Boże, jak tu jasno, pomyślałam. Pogaście te światła, do cholery. A może jednak umarłam? Nie, z pewnością trafiłabym do piekła. Ale czy tam jest tak…widno?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rathole dnia Nie 19:08, 24 Maj 2009, w całości zmieniany 12 razy
Zobacz profil autora
iga_s
Wilkołak



Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 14:43, 20 Maj 2009 Powrót do góry

Ciesze się, że zamieściłaś taki długi fragment. :)
Akcja się rozkręca. Jasperowi naprawdę musi na Belli zależeć. To taka miła odmiana po tych wszystkich ff, gdzie ona zawsze musi być z Edwardem. Tajemnicze zachowanie Angeli, ale mam pewną teorię co do tego, o co może jej chodzić... Zobaczę czy mam rację, jak wstawisz kolejne rozdziały. :)
Podoba mi się, że napisałaś też coś z perspektywy Belli. Bardzo dobitnie przedstawiłaś też służbę zdrowia. :D
Błędy jakieś drobne były, ale nie zwracałam na nie szczególnej uwagi. Treść o wiele ciekawsza była. :)
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy.
Iga :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Śro 14:45, 20 Maj 2009 Powrót do góry

iga_s , wydaje mi się, że widać już, o co Angeli chodzi :D
Błędy jakieś były czyli konkretnie jakie Wink ?

edit:
Wyleciałam za bardzo do przodu :D Nie, jeszcze nie widać, o co Angeli chodzi :P W następnym się wszystko wyjaśni Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rathole dnia Śro 14:50, 20 Maj 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Zagubiona
Człowiek



Dołączył: 09 Mar 2009
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Śro 14:51, 20 Maj 2009 Powrót do góry

Ciekawe...
Wszytsko wskazuje na to, że jednak Bella bedzie z Jasperem...
Chyba się trochę rozczarowałam, a może to jest poprostu inne opowiadanie?
Szkoda, że tak wypadło z Alice... :(
Ciekawy bonus...
Fajny rozdział...

Pozdro i życze weny...

Zagubiona...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
iga_s
Wilkołak



Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 15:38, 20 Maj 2009 Powrót do góry

Dobrze, chcesz konkretnie, to daję konkretnie. :)

***
"Nie byłem wtedy sobą i wolałbym, aby wszystkie wspomnienia z nią związane, znikły z mojej głowy."

Bez przecinka po "związane".

"Ponownie zamknąłem oczy i, dziwiąc się dlaczego Esme wciąż się nie pojawiła, zasnąłem."

Po "dziwiąc się" powinien być przecinek.

"Jeżeli tak to zapraszamy pana do nowo wybudowanego…"

Przecinek po "jeżeli tak".

"Był to tylko szary, ale zawsze to jakieś urozmaicenie…"

Powtórzenie "to". Pierwsze "to" możesz zamienić na "on".

"Nie zamierzałem nigdzie wychodzić, jeszcze nie dziś, ale chciałem pokazać Esme, że powoli wracam do świata żywych."

Lepiej by brzmiało "Nie zamierzałem jeszcze nigdzie wychodzić, ale chciałem (...)."

"Powinien się teraz na mnie wydzierać, prawić mi kazania, przy czym jego głos miałby być pełen goryczy, wyrzutów o to, że nie mogę olewać szkoły, że zaczęliśmy nowe życie, co by podkreślił – dla mnie - a ja chcę wszystko spieprzyć."

To zdanie jest stanowczo za długie. Końcówka jest niezrozumiała.

"- W taki razie wychodzę, nie wiem, kiedy wrócę."

Literówka. Powinno być chyba "takim".

- Kubek! – zwołała za mną.

Literówka. Powinno być chyba "zawołała".

"Dochodziła siedemnasta, więc istniało małe prawdopodobieństwo, że o tej porze zastanę tam Alice, albo Angelę."

Bez przecinka przed "albo".

"- A ty, dokąd, młody? – warknął."

Bez przecinka przed "dokąd".
***

Przewertowałam dokładnie tylko część tekstu, bo dalszej części (wstyd się przyznać :D) mi się nie chciało. Nie są to rażące błędy, tylko takie "jakieś", na które większej uwagi się nie zwraca. :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez iga_s dnia Śro 17:20, 20 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Masquerade
Gość






PostWysłany: Śro 15:58, 20 Maj 2009 Powrót do góry

Bardzo podoba mi się Twoje opowiadanie. Ciekawe więzy, łączące postaci. Masz dobry styl, ładnie opisujesz myśli, sytuacje i otoczenie. Budujesz długie zdania. Za pomysł masz u mnie 5+ :)

Ale w dupę kopnę mTwil! Słońce, przyłóż się trochę bardziej, bo znalazłam wiele błędów. Z interpunkcją nieźle sobie radzisz, ale zauważyłam mnóstwo błędów składniowych i stylistycznych.

na przykład coś takiego:
Cytat:
czarnego-biało życia

Goshhh, wytrąciło mnie to z równowagi i wybiło z rytmu. Istny pantałyk.

Jeśli nie jesteś pewna swoich poprawek, warto znaleźć drugą betę. Powinno pomóc.

Rath, żebym wiedziała, że to opowiadanie jest tak ciekawe, zapewne zajrzałabym tu wcześniej. Czekam na kolejną porcję.
Pozdrawiam i weny życzę,
M.


EDIT:

iga_sCo do niektórych przecinków i literówek się zgodzę, ale jeśli mam być szczera, to może zapisy dialogów zostaw bardziej doświadczonym, hm? W większości są one zapisane dobrze.


Ostatnio zmieniony przez Masquerade dnia Śro 16:08, 20 Maj 2009, w całości zmieniany 3 razy
mTwil
Zły wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 345
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 80 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka

PostWysłany: Śro 16:51, 20 Maj 2009 Powrót do góry

Nie wiedziałam, że jest aż tak źle. Naprawdę starałam się, no ale w końcu się nie popisałam. Nie będę się głupio tłumaczyć, bo błędy rzeczywiście są i nic na to nie poradzę. Nie wiem, co mi padło na oczy, że zrobiłam tyle literówek. Co mogę napisać o stylu i składni... Nie myślałam, że wychodzi mi to aż tak tragicznie. U siebie nie robię takich błędów, ale widocznie jednak muszę jeszcze nad tym popracować. Cieszę się, że przynajmniej interpunkcja nie leży.
Zaraz przejrzę ostatnie dwa rozdziały jeszcze raz i postaram się popoprawiać.
Zostało mi tylko przeprosić Rathole i obiecać poprawę. Następnym razem będę czytać, dopóki nie zdechnę przed monitorem. A jeśli nadal będzie tyle błędów, to może rzeczywiście warto pomyśleć o dodatkowej becie... Albo o nowej...
Rathole, tak, będę się teraz jeszcze bardziej starać, ale jeśli nie dam rady, to zrezygnuję...

Mogę się jedynie pochwalić, że wiem, o co chodzi w całej akcji z Angelą :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Masquerade
Gość






PostWysłany: Śro 17:01, 20 Maj 2009 Powrót do góry

mTwil, ja nie twierdzę, że jesteś jakąś ciapą, rozumiem, że nawet najlepszym zdarza się popełniać błędy. Z chęcią bym się zaoferowała jako druga beta, ale będę w miarę wolna dopiero za jakiś tydzień.
Pozdrawiam,
M. :)
xxkasia29xx
Wilkołak



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Białystok

PostWysłany: Śro 17:14, 20 Maj 2009 Powrót do góry

Nigdy bym nie pomyślała, że bonusem będzie dodatkowy rozdział Wink Strasznie się cieszę.
Bardzo mi sie podobało. Co prawda zdarzały sie błędy, ale jak się zaczytam to ich po prostu nie widzę - tak było i tym razem Wink
Zwykle nie lubię opowiadań, w których ktoś łączy Bellę i Jaspera, ale w Twoim mi to zupełnie nie przeszkadza Wink
Zaintrygowałaś mnie tą Angelą... Czego ona może chcieć od Jaspera...?
Dziwi mnie reakcja Alice - "zerwała" z Jasperem jakby byli parą od dawna, a przecież prawie sie nie znali, a ona w dodatku ma chłopaka... A może to ja coś źle zrozumiałam ?
Pozostaje mi tylko CIERPLIWIE czekać na nowy rozdział (a u mnie z tą cierpliwością różnie bywa...) Wink
Pozdrawiam i życzę dużo weny i czasu na pisanie Wink
Kasia


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin