FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Zaćmienie - wrażenia i opinie. Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
mapi7
Zły wampir



Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 23:51, 10 Lip 2010 Powrót do góry

Takajedna wyraziła bardzo trafnie w swej wypowiedzi, to co ja sądzę o filmie.

Po pierwszym obejrzeniu uważam tę część za najgorzej zrobioną. Wybieram się drugi raz, więc moja ocena może się nieco zmieni.

Najbardziej przykre dla mnie w tej ekranizacji są;
- Pattinson jako Edward fatalny. Jest ponownie źle charakteryzowany i źle prowadzony jako aktor. A przecież potrafi grać świetnie, naturalnie co pokazał w filmie "Remember me".
- Paskudna charakteryzacja wszystkich Cullenów poza Rosalie, która jest wreszcie piękna. Gra aktorska tychże postaci bardzo przeciętna.
- Sceny z nowonarodzonymi beznadziejne. Jak w filmie kategorii F typu " Noc żywych trupów".
- scena walki końcowej nie wyzwala żadnych emocji, a rozpadanie się zabijanych wampirów na gipsowe kawałki żałosne.
- Sceny liryczno-pocałunkowe między Bellą i Edwardem jeszcze sztywniejsze niż w "KwN".
- Taylor jako Jacob gorzej prowadzony aktorsko niż w " KwN', gdzie był boski.
- Absolutny brak magii !!!!

Co mnie trzymało przy życiu w filmie:
- Charlie i wszystkie sceny z jego udziałem.
- Taylor Lautner, bo mimo zniżki formy aktorskiej i tak jest najlepszy ze wszystkich.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
amymone
Zły wampir



Dołączył: 22 Cze 2010
Posty: 375
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 36 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 9:26, 11 Lip 2010 Powrót do góry

W piątek byłam w kinie ( w końcu) i pewnie nie odkryję Ameryki, mówiąc że film jest wspaniały. Poprawiono dużo aspektów, to co kulało w poprzednich częściach zostało w miarę naprawione np. gra aktorska. Tutaj nawiąże przede wszystkim do Roberta i Kristen. Jestem pełna podziwu dla nich za to, co zrobili. Grali bardzo naturalnie, zero sztuczności w scenach pomiędzy nimi. Miałam wrażenie jakby Edward i Bella wyszli ze stron książki na ekran. Kiedy się żegnali same ich spojrzenia wyrażały miłość. Wszystkie sceny z ich udziałem oglądałam z bananem na twarzy. Sam Robert - och i ach. Po KwN bardzo bałam się, że znowu zepsują Edwarda, ale na szczęście tak się nie stało. Stary, dobry Edwardo ze ze Zmierzchu powrócił. Za każdym razem gdy się uśmiechał, rozpływam się. I tutaj taka mała dygresja, co wypowiedzi osób, którzy krytykują Roberta. Bardzo chciałabym zobaczyć jak wy byście zagrali Edwarda, na pewno sto razy lepiej, right? No cóż, przyglądnęłabym się i w miarę obiektywnie oceniła, bez zbędnych uprzedzeń, ale zbyt wiele bym się nie spodziewała. (Broń Boże, nie chcę tutaj nikogo obrazić, ale takie zachowanie mnie nieco irytuje). Taylor też bardzo fajnie odegrał postać Jacoba, śmiem twierdzić, że jest do niej wprost stworzony.
Jeżeli chodzi o klimat Zaćmienia, to był to mix Zmierzhu i KwN. Z jednej strony mroczno, a z drugiej takie ciepłe kolory się pojawiały, co mi się podobało.
Sceny walki oglądałam jak zahipnotyzowana, świetne efekty specjalne, i do tego przepiękna muzyka, która dopełniała całość i nadawała scenom charakteru i smaczku. Pościg Viktorii był bardzo fajny, dynamiczny. Jestem po prostu zachwycona zaręczynami. Robsten bardzo wczuło w tą scenę. Mam jednak wrażenie, że nie była ona do końca grana. Widoczna była taka lekkość, brak oporów, a niestety w poprzednich częściach dało się odczuć pewną sztuczność. Po raz drugi ukłony tutaj dla Roberta. Świetnie odegrał wahanie Edwarda, co do namów Belli w sprawach seksu, a same oświadczyny... no po prostu brak mi słów. Łzy stanęły mi w oczach, gdy zobaczyłam jego wyraz twarzy, kiedy Bella powiedziała w końcu tak. Byłam w niebie, heh. Obie sceny na łące były super. Szczególnie ta druga przypadła mi do gustu. Bella zapunktowała u mnie tym, jaki sposób wytłumaczyła Edwardowi, czemu wybrała jego. Zachowała się bardzo dojrzale, naprawdę bardzo zmieniła się przez te części, dorosła mentalnie.
To co mi się nie podobało - Viktoria. Z przykrością muszę przyznać, że wycofanie Rahelle było wielkim błędem. Pani Bryce jest zdecydowanie za słodka do tej roli. Nie podważam tutaj w żadne sposób jej umiejętności aktorskich, tylko brakowało jej "pazura". Pierwszy pocałunek Belli i Jacoba to było jedno wielkie WTF! Bella uderzyła go już w twarz (tak btw to bardzo sztucznie to wyszło), a moja reakcja była taka: "Kurcze, przecież oni nawet nie zaczęli się całować". Jedyne, co tutaj było w miarę prawidłowe to zadowolona mina Jacoba, po tym co zrobił. Drugi pocałunek był o niebo lepszy, ale też nie powalił na kolana. Sama sceneria w pewien sposób przyćmiła urok tej sceny. xD I muszę to powiedzieć: od teraz moim faworytem jest Charlie! Wszystkie je teksty - świetnie, świetnie, świetnie! Naprawdę, byłam zauroczona jego zakłopotaniem w rozmowie o dziewictwie Belli.
Reasumując, film zdecydowanie, najlepszy z nakręconych od tej pory. Będę do niego wracała najczęściej jak się da.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez amymone dnia Nie 9:29, 11 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
ImperfectWolf
Nowonarodzony



Dołączył: 08 Lip 2010
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Polska

PostWysłany: Nie 10:38, 11 Lip 2010 Powrót do góry

Film dobry, ale i tak najlepsza część zmierzchu to pierwsza. Niech żałują że wywalili reżyserkę która nagrywała właśnie pierwszą część. Ona chciała kręcić dalsze części, ale chciała kręcić je znacznie dłużej i dokładniej. Ale wiadomo kasa się liczy i zarówno 2 jak i 3 część były kręcone na szybcika.

Zabrakło ważnych momentów, nie do końca oddano charakter zaćmienia. Nie są pokazane tak dobrze odczucia bohaterów. Za brakło tych opowieści, brakowało chociażby tego jak jacob opowiada o wpojeniu Quila. Przecież w zaćmieniu, bardzo ważne są rozmowy Belli i Jacoba. Pokazują swoją twarz, pokazane jest jacoba cierpienie, jego wizja wszystkiego. Tego mi brakowało.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
syntia
Dobry wampir



Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 690
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 44 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Charming.

PostWysłany: Nie 21:38, 11 Lip 2010 Powrót do góry

Film mi się w sumie podobał. Zgadzam się z opinią większości, że to najlepiej zekranizowana część sagi, dla mnie nie ma konkurencji. Mówiąc dokładniej: podobała mi się sama interpretacja książki, wybrane fragmenty i zachowanie logiczności wątków. Jeżeli chodzi o treść filmu, moje odczucia co do niej są takie same, jakie mi towarzyszyły przy czytaniu książki. Delikatnie mówiąc - są one nieco negatywne, ale postaram się nie skupiać na samej historii, ale sposobie jej realizacji.

Gra aktorów.
Zaczynając od Wielkiej Trójki.
Gdyby Kristen zamknęła buzię, byłoby bardzo dobrze, ale, niestety, jej dwa Przednie Ząbki (pseudonim "Hej, jesteśmy zawsze na widoku") niemiłosiernie mnie rozpraszały.
Rob wypadł świetnie w scenach, w których się nie krzywił, jakby coś go bolało - takich fragmentów było stosunkowo dużo, zdecydowanie więcej niż w "New Moon", dzięki komuś tam - ale nadal nie jestem zachwycona postacią Edwarda w tej części. Nie mam pojęcia, czyja to wina, że Pattinson robi te idiotyczne miny. Reżysera? Samego aktora? Szkoda, bo Rob umiałby to ładnie i porządnie zagrać, gdyby odpuścili sobie tę głupią interpretację Edwarda jako wiecznej męczyduszy.
Taylor, niespodziewanie, zaliczył mały spadek formy od czasu kręcenia "New Moon". Może to wina zamiany reżysera, może fakt, że w "Eclipse" pojawiły się trudniejsze, wymagające lepszej umiejętności wyrażenia uczuć sceny. Czasem w jego grę wkradała się sztuczność, dla mnie szczególnie dostrzegalna podczas pierwszej rozmowy z Bellą w La Push. Rzucanie jakimś tam przedmiotem fajnie mu wyszło, ale takie gwałtowne ruchy zawsze świetnie wyglądają na ekranie.
Tak subiektywnie - Taylor zagrał zdecydowanie najlepiej z wyżej wymienionej trójki.

Cullenowie (minus Edward). Aktorzy naprawdę się spisali, szczególnie Nikki i Jackson. Mieli przed sobą całkiem spore wyzwanie, w bardzo krótkim czasie przekonać widza do swoich historii, i obydwojgu się to udało. Ponadto Jasper był genialny przy scenie treningu - jak wyciągnięty z odpowiedniej epoki, świetny ton i postawa.
Emmett, Carlisle i Esme (odpuszczę sobie imiona aktorów, dobrze?): okej, ale to nie był ich film. Za dużo się nie nagrali i nie mieli okazji pokazać czegoś szczególnego.

Sfora. Jak zawsze: żywi, śmieszni, wzbudzający sympatię. Młodzi i narwani. Wprowadzenie Setha bardzo przyjemne, dzieciak jest słodki. Leah dostała tylko dwie sceny, mam nadzieję, że będzie jej więcej w czwartej części. Wziąwszy pod uwagę, że podzielono ją na dwa filmy, scenarzystom pewnie uda się wcisnąć wątek dziewczyny. Zawsze było mi jej niesamowicie szkoda podczas czytania książek.
Sam i Emily: naprawdę nie lubię tego pierwszego, ta druga jest mi obojętna. Quil, Embry i Jared: lol, nie mam pojęcia, jak wyglądają, więc nie mogę ocenić ich gry. Paul: ładny wilczek, ale aktora też niestety nie kojarzę.

Riley. Xavier (heh, to imię zapamiętam) zagrał bardzo dobrze, a poza tym jest na co popatrzyć. Aż żal, że Seth go załatwił w tej części.

Victoria. Zamiana aktorki - moim zdaniem - na niekorzyść. Bryce radziła sobie tylko w momentach, w których podjudzała Rileya i przekonywała go o szczerości swoich uczuć. Ale nawet wtedy brakowało mi dwulicowości, jednego spojrzenia czy skrzywienia twarzy, świadczącego o tym, że kłamie. Rachelle miała to spojrzenie i tę mimikę. Nie musiałaby śmiesznie szczerzyć zębów, jak to robiła Bryce. Poza tym wcześniejsza Victoria miała w sobie jakąś siłę, inteligencję wypisaną na twarzy. Ta w "Eclipse" była tylko narwaną idiotką.

Volturi. Tutaj nie mam nic do zarzucenia. Dakota świetnie zagrała.

I na koniec gwiazda filmu. Charlie. O jego epickości nie trzeba nikogo przekonywać Wink.

Sceny.

Widziałam film dwa razy i w zależności od seansu szczególnie podobały mi się różne sceny.
Za pierwszym razem wyjątkowe wrażenie zrobiła na mnie scena oświadczyn, co mnie samą zaskakuje, bo już dawno przestałam "czuć" relację łączącą Edwarda i Bellę. Ale gdy chłopak zaczął opowiadać, w jaki sposób uwodziłby ją w czasach swojego człowieczego życia, zmiękłam. I to właściwie jedyna scena, która na mnie podziałała. Inne były miłe i śmieszne albo takie, przy których wywracałam oczami - z powodu treści, nie gry aktorskiej czy efektów specjalnych.
Za drugim razem wyjątkowo spodobały mi się dwie inne sceny.
Po pierwsze: "taniec" Alice, jak to już ładnie zostało określone w tym temacie. Jasper niesamowicie spojrzał na Alice, gdy ta przystąpiła do walki, później chciał ją pocałować, ale dziewczyna gdzieś mu zniknęła. W tej króciutkiej scenie Ashley i Jackson stworzyli świetną chemię. Widać było przywiązanie, miłość i inne takie rzeczy. Wcale nie szalałam za pairingiem Jasper/Alice, czytając książki. Teraz są mi raczej obojętni.
Po drugie: końcowa scena Belli i Edwarda na łące. Była dobra z wielu powodów, ale przede wszystkim zamykała wątek decyzji głównej bohaterki związanej z przemianą. O tym dokładniej później.

W "New Moon" moją ulubioną sceną jest pościg Victorii. Z tego filmu zapamiętam "taniec" Alice.

Sceny walki powyżej oczekiwań, naprawdę świetne. Sceny Charliego są zawsze najlepsze - i nie mam pojęcia, dlaczego tak bardzo lubię tę postać w filmie, w książce go nie znosiłam.

Inne sprawy.
Efekty specjalne: naprawdę dobre.
Montaż: totalnie się na tym nie znam i w sumie nie przywiązuję do tego jakiejś wielkiej wagi, ale chwilami zgrzytało. Szczególnie po scenie namiotowej, gdy dali widoczek z bialuśkim śniegiem.
Soundtrack: bez rewelacji, w "New Moon" piosenki były lepsze.
Wygląd bohaterów: okej oprócz Esme (nie wiem, co zrobili z Elizabeth, to taka piękna kobieta) oraz włosów Belli (tylko w niektórych scenach).

Różnice między książką a filmem.
I tutaj zdarzyła się bardzo ciekawa rzecz, o której już zresztą mówiłyście, omawiając drugi pocałunek Belli i Jacoba. Absolutnie nie wiem, kogo należy za to chwalić/winić, ale zmieniono charakter uczucia łączącego główną bohaterkę i wilka. Złagodzono je. Zresztą, nie tylko ta relacja stała się "łatwiej strawna".

Edward. Znacznie skrócono momenty, w których zabraniał Belli wyjazdów do La Push. Właściwie była tylko jedna taka scena, ponadto bardzo łatwo przyswajalna, bo została wytłumaczona nieufnością wampira wobec wilkołaków. W książce, gdzie ucieczki głównej bohaterki do rezerwatu zajmowały przytłaczająco dużo miejsca, nadopiekuńczość Edwarda była bardzo źle odbierana przez niektórych fanów. Tutaj, w filmie (który oceniam niezależnie od tworu pani Meyer), nie ma się czego czepić. Bał się o nią, więc pojedynczy raz zablokował możliwość wyjazdu. Później zrozumiał, że Cullenowie muszą współpracować ze sforą, nie robił problemów. nie można się go czepić. A jak ktoś się czepia, to znaczy, że jest... Hm, czepialski.
I nie kupuję wytłumaczenia, że mieli za mało czasu, by ukazać nadopiekuńczość Cullena. Gdyby chcieli to zrobić, coś by wymyślili. Zastosowaliby pewnie coś podobnego do tych scen z "Twilight", kiedy Edward nie pojawia się przez dłuższy czas w szkole.
Kolejna zmiana, jeżeli chodzi o Edwarda, to fakt, że po drugim pocałunku Belli i Jacoba nie miał szansy wypowiedzieć swoich myśli. Dlaczego nie był zły? Film zasugerował, że chciał, by Bella podjęła świadomą decyzję. W książce mamy jeszcze kwestię mówiącą, że to, co główna bohaterka wyprawiała w "Eclipse", jest winą Edwarda, bo ją kiedyś tam zostawił - i bardzo się cieszę, że fragment ten nie został ujęty w filmie, bo to jedna z większych głupot, które udało się napisać pani Meyer.
Poza tym w filmie Edward jest bardziej zazdrosny. Chociażby w scenie podczas treningu, kiedy Bella i Jacob tylko stoją koło siebie. W książce - o ile dobrze pamiętam - Edward odwrócił się tyłkiem i sobie poszedł, w filmie (trochę zły) powiedział, że już jadą.

Jacob. Chociażby pierwsza scena pocałunku. W książce Bella się wyrywa, ale Jacob jej nie puszcza, co jest lekkim/totalnym (różne opinie fanów) przegięciem. W filmie pocałunek jest niechciany, główna bohaterka się odsuwa i Jake jej na to pozwala. Może i źle zrobił, próbując ją pocałować, ale gdy go odepchnęła, nie zmuszał jej dalej do niczego. Dla mnie to spore złagodzenie.
Poza tym mamy jeszcze przeprosiny podczas imprezy u Cullenów. W książce wydawały mi się nieszczere i na odczepnego, jakby Jacob tak naprawdę nie żałował swojego zachowania. W filmie zabrzmiał szczerze.
I mamy jeszcze końcowy pocałunek z główną bohaterką, gdzie manipulacja (tak oczywista w książce, omówiona przez Bellę i Edwarda) jest prawie niewidoczna. Chociaż ciągle obecna.

Bella. W jej przypadku nastąpiło zdecydowanie więcej zmian. Jedna z największych to zmiana szantażu na lekką manipulację. Teoretycznie Edward sam wpadł na pomysł, by zostać z ukochaną, ale - zakładając, że główna bohaterka jest dość inteligentna - Bella od początku wiedziała, gdzie ta rozmowa zmierza. Nie mogła wierzyć, że Cullen pozwoli jej pójść na pole bitwy.
Ponadto Bella nie krzywiła się na serduszko czy pierścionek. Nie miała nic przeciwko temu, by Alice zorganizowała jej piękne wesele. Zachowywała się... normalniej.

Bella (jeszcze raz) - tym razem w relacjach z Jacobem.
- "Ucieczki" zmniejszone do minimum. Ja nawet nie nazwałabym tego ucieczkami. Pierwszy raz chciała po prostu pojechać do Jake'a, a Edward pokrzyżował jej plany - nie wiedziała, że ukochany ma coś przeciwko wycieczkom do rezerwatu. Drugi raz (przed szkołą) odjechała z Jacobem na oczach Edwarda (dla mnie to przegięcie, dla innych - pewnie nic takiego), który jej nie powstrzymywał. Wspomniała coś o zaufaniu i takich tam.
- Brak przytulania, trzymania się za ręce i spacerowania po plaży. Chociażby podczas opowiadania legend Quiletów. W książce Bella i Jacob siedzieli wtuleni w siebie (co mnie kiedyś bardzo irytowało), tutaj nic a nic.
- Brak jednego z "Bella's bitchy moment", kiedy główna bohaterka mówi, że nie będzie jeździła z Edwardem na motorach, bo to wspólna rzecz tylko dla niej i Jacoba.
- Normalne/normalniejsze zachowanie podczas treningu. Stają koło siebie i zachowują się bardziej jak przyjaciele. W książce pozwala Jacobowi lizać się po twarzy, a potem zasypia w jego futrze - widząc przy tym dziwną reakcję Cullenów i Edwarda. Ta scena zawsze szczególnie mnie bolała, bo wcześniej Bella sypiała tylko z Edwardem. To była ich rzecz.
- Nie powiedziała przez sen "Jacob". W książce - dla mnie - to był hardcore.
- Nie ryczała za Jake'iem w ramionach Edwarda - chwała jej za to.
- Pocałunek. Był już omawiany powyżej, ale powtórzę. Nie gwałtowny i namiętny jak w książce (gdy uświadamia sobie, że jest w nim zakochana), ale powolny i bardziej... nie wiem. Nie czułam go. Ten w książce przynajmniej mnie denerwował Laughing.
- Brak wizji wspólnej przyszłości z Jacobem.
Powyższe myślniki kreują nam zupełnie nowy obraz związku Bella/Jacob, który nie odpowiada temu z książki. Tam Jacob był inną opcją. Bella go kochała, pragnęła go fizycznie, chciała się z nim widywać, być blisko niego, uszczęśliwiać go (co często wykorzystywał). Widziała swoją przyszłość z nim. Mogła ją sobie wyobrazić i czuła "ukłucie" (trochę zbyt łagodne słowo) żalu, że nigdy jej nie będzie miała. Że nie będzie miała Jake'a (jej myśl, gdy Edward trzymał ją w ramionach po ostatniej rozmowie z Jacobem w książce). Odrzuciła propozycję Jacoba, bo bardziej chciała Edwarda. Wieczności z nim. To naprawdę było zaćmienie jej prywatnego słońca.
Ale w filmie mamy coś zupełnie innego. Zaczynając od tego, że niemal nie istnieje potrzeba fizycznej bliskości ze strony Belli, poprzez ten raczej niemrawy pocałunek, kończąc na końcowej przemowie Belli i jej postawie po ostatniej rozmowie z Jake'iem. Bella mówi, że to nie był wybór. Że - zostając z Jacobem - byłaby tym, kim powinna być. Nie tym, kim jest i kim chce być. Edward ją uzupełnia, sprawia, że czuje się silna i spełniona. To nie było zaćmienie (i dlatego w filmie nie mógł pojawić się ten cytat), tylko świadoma decyzja (dotycząca przemiany i życia z Edwardem). Jacob stanowił alternatywę i owszem, w jakimś tam stopniu go kochała (na pewno nie w takim jak w książce) - ale to nie było silne uczucie. Bardziej... z rozsądku? Wdzięczności? Mało w nim było typowego zakochania się.
Przyznaję, że trochę nawalili przy scenie ostatniej rozmowy i braku reakcji Belli tuż po. Może to wina scenerii i wyboru sytuacji. Jacob na jakimś wąskim łóżku w słabym świetle, dygocąc tak, jakby umierał. Bella tuż obok, okazująca bardzo małą ilość emocji. Może przydałoby się zbliżenie na twarz, kiedy zaraz po wyjściu z domu Jake'a próbuje powstrzymać płacz. Może trzeba było zrezygnować z tej sceny na rzecz spokojnej rozmowy, gdy Jacob leży bez bólu na kanapie i ogląda telewizję. Może. Ale mam ochotę uściskać osobę, która postanowiła ominąć/zlikwidować scenę rozpaczy Belli. Filmowa Bella nie rozpaczała. Przeprosiła Edwarda za bałagan, który narobiła, wyjaśniła mu, dlaczego chce być z nim, nie Jacobem. Cieszyła się z nadchodzącego wesela i nie obarczała ukochanego swoimi smutkami - tak właśnie powinna zachować się w książce. W filmie była silniejsza, mądrzejsza, rozważniejsza, mniej egoistyczna (chociaż niedużo), mniej zaślepiona Edwardem (jeżeli w ogóle zaślepiona - to nie było zaćmienie). Nadal miała swoje "bitchy moments", których nie mam siły wymieniać, jednak w filmie była całkiem strawna. Nadal jej nie lubię, ale w porównaniu z książkową Bellą - powinnam ją uwielbiać.

Co mi się nie podobało w filmie w związku z Bellą: rozmowa z Edwardem po drugim pocałunku z Jacobem. Bez "przepraszam" czy skruszonego wyrazu twarzy.


Jeszcze coś odnośnie pocałunków Edwarda i Belli, bo o tym też była mowa w tym temacie. Może nie było bardzo namiętnie, ale zobaczyłam dużo uczucia. Poza tym - nie mogli zaszaleć, bo musimy zobaczyć różnicę w "Breaking Dawn": po przemianie głównej bohaterki.

Film, ogólnie rzecz biorąc, powyżej oczekiwań. Teraz pozostaje tylko czekać na "Breaking Dawn". Ciekawa jestem, jak zrobią poród Nessie Laughing.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez syntia dnia Pon 9:25, 12 Lip 2010, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
mermon
Wampir weteran



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3653
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 177 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 23:10, 11 Lip 2010 Powrót do góry

syntia - bardzo dobrze opisałaś filmowe relacje Jacoba i Belli i uzmysłowiłaś jak bardzo odbiegają od książkowych. I to jest dla mnie największy minus filmu. Jak można było zmienić relacje, uczucia B-J? Jestem wielbicielką Jacoba właśnie i czekałam na te sceny. Siłą książki było właśnie to, że wzbudzała takie gorące uczucia uwielbienia dla Jake'a i sekundowania mu w staraniach o Bellę, bądź niechęci, złości, czy nienawiści prawie u tych co go nie znosili. Tu to zrobiło się letnie i chyba nikogo nie zadowoliło.
Zastanawiam się, gdzie tkwi przyczyna. Czy Melissa - scenarzystka jest Team Edward? Czy Bella nie potrafiła się wczuć w tą część Belli kochająca Jacoba? Była taka letnia wobec niego. Czy reżyser ich źle poprowadził? Nie umiem na to odpowiedzieć. Niedługo idę do kina jeszcze raz, może to jaśniej zobaczę. Mimo tego, po pierwszym oglądaniu ta część podobała mi się najbardziej .


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
syntia
Dobry wampir



Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 690
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 44 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Charming.

PostWysłany: Pon 10:09, 12 Lip 2010 Powrót do góry

Reakcje fanów na tę zmianę mogą być różne, jak sądzę. Na końcu wszystko sprowadza się do pytania, czy dana osoba lubi charakter trójkąta miłosnego, zaprezentowany w "Eclipse". Założę się, że są ludzie z Team Edward, który żałują, że to jednak nie było zaćmienie. Team Jake też pewnie bardzo nie rozpacza, bo było dużo Taylora w filmie i postać Jacoba została ładnie poprowadzona.
Ale fani książkowej relacji Bella/Jacob mogą czuć się pokrzywdzeni. Zmieniono całą koncepcję. Słońce i jego zaćmienie totalnie pominięto.
Mnie to pasuje - co już zresztą pokazałam w poprzednim poście, mimo postanowienia, że nie będę oceniała treści. Ale nic nie mogę poradzić na to, że nie lubię tego trójkąta Rolling Eyes.

O przypadkowości zmiany relacji Bella/Jacob nie może być mowy. Założę się, że miała miejsce spora debata na temat tego, jak powinien wyglądać wiadomy pocałunek. Oni nad tym długo myśleli i zdecydowali się na taką a nie inną opcję.
Poza tym w necie krąży zdjęcie B/J, gdzie Bella jest przytulona do Jacoba, gdy siedzą razem na schodach jakiegoś ganku. To prawdopodobnie część jej wizji wspólnej przyszłości z Jacobem. Fakt, że akurat ta scena została usunięta z filmu, wiele mówi o wizji reżysera (bo to reżyser ostatecznie decyduje, co trafia do filmu, nie?).

Nie winiłabym aktorów. Koncepcja została zmieniona i nie mogli nic z tym zrobić. Jestem pewna, że reżyser powiedział im, jak ten pocałunek ma wyglądać. Scenarzystka? Nie wiem. Czy ona w ogóle mogła to zrobić? Czy nie dostała wytycznych, jak ma wyglądać scenariusz?
Myślę, że ta zmiana jest zasługą/winą wielu osób, ale nie Kristen i Taylora. Oni nie mieli wiele do gadania Razz.

Ciekawa jestem, czy w BD też złagodzą związek B/J. Było tam kilka scen, które wskazują na silniejsze uczucie między Bellą i Jacobem niż to zaprezentowane w "Eclipse".


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez syntia dnia Pon 10:13, 12 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Taka_Ja
Człowiek



Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 21:13, 12 Lip 2010 Powrót do góry

Film widziałam w zeszły poniedziałek, ale dopiero teraz zebrałam się, żeby napisać parę przemyślanych słów i streścić pierwsze wrażenia.
Z kina wyszłam trochę oszołomiona i zaskoczona, długo nie mogłam sformułować konkretnej oceny, spojrzeć na film jako całość. Myślałam o każdej scenie, każdym wątku z osobna. Dlatego wróciłam wielokrotnie do najważniejszych ujęć, obejrzałam po raz kolejny online.
Podobało mi się. Mimo, że nie jest to moja ulubiona część książkowa, a ukochaną filmową na zawsze pozostanie już „Zmierzch”.
Nie było jednak idealnie. Dużo dobrego, ale pozostała nuta niedosytu i wątpliwości.

Ekranizacja ma bardzo dobry klimat; specyficzny, niepowtarzalny, konkretny. Uwypuklone wszystkie emocje, zaznaczone napięcie, jakie jest nieodłącznym elementem całego tego bałaganu uczuciowego trzeciej części. Mamy wyraźniejszą nutkę horroru i, o dziwo, nie przeszkadzała, a nawet dodała smaczku.
Muzyka w tle niestety nie współgrała do końca z filmem. Zgodzę się z poprzedniczkami, momentami brakowało jej subtelności, wyczucia. W scenach zagrożenia i napięcia wydawała mi się jednak zbyt dramatyczna. Piosenki z soundtracku od początku przypadły mi do gustu, doskonałe pozycje na ścieżce dźwiękowej. Najbardziej w pamięć zapadła mi „My love” ze sceny miłosnej, bardzo dobrze dopasowana.
Kolory zdecydowanie na plus. Podobnie ujęcia i praca kamery. Umiejętne wykorzystywanie zbliżeń i dalekich planów, na ekranie wszystko tworzyło dobry obraz, wizualną całość.

Bohaterowie. Bella fizycznie zmienia się na naszych oczach w bardzo atrakcyjną młodą kobietę. Aktorsko całkiem w porządku, poza sceną przy łóżku Jacoba, wszystkie emocje odegrane dobrze.
U Edwarda coś znów mi nie zagrało jak trzeba, jeśli chodzi o charakteryzację. Jest dużo lepiej, niż poprzednim razem, ale wydawało mi się, że kiedy światło padało na newralgiczne punkty twarzy, często rozmywały się rysy. Zwłaszcza w scenach w ośnieżonych górach i z pełnym słonecznym oświetleniem. Co do aktorstwa Roberta brak zastrzeżeń. Najlepszy moment – oświadczyny, Edward w pełnej krasie.
Dopracowani Cullenowie, Rosalie nareszcie przybliżyła się nieco do wizerunku obłędnie pięknej. Jasper bardzo mi się spodobał. Odpowiadał wizerunkowo temu z moich wyobrażeń.. Jacob jak to nasz Jacob. Taylor doskonale sobie poradził. Emocje – super podkreślone i właściwie dozowane w kolejnych scenach. Przekonał mnie do siebie na tyle, że teraz nie widzę już nikogo innego w tej roli.
Charlie to strzał w dziesiątkę. Konsekwentnie i za każdym razem, twórcy i aktor trafiają w sedno tej kreacji. Korzystnie tym razem również Renee.

Podobało mi się zaznaczenie wątku nowonarodzonych, szczególnie Rileya i Bree. Obie postaci bardzo trafnie przedstawione. Niestety, zmiana Victorii według mnie na minus. Ciągle mam w pamięci poprzednią odtwórczynię. Nic na to nie poradzę.

Na plus zdecydowanie sceny miłosne. Nareszcie mamy uśmiechniętego Edwarda! Na łące uśmiechałam się razem z nim, stęskniłam się za ciepłem wewnętrznym i czułością w jego relacji z Bellą. Pocałunki również były czułe i zmysłowe, choć delikatne. Szczypta subtelnej namiętności przed oświadczynami chyba jak na razie wystarczy. Choć brakowało mi sceny „Pragnę cię. Tu i teraz”. Cóż, nie można mieć wszystkiego.
Łąka stworzyła nam ładną klamrę, otwierając i zamykając cząstkę tej historii.
Oświadczyny. Punkt dla Roberta i Kristen. Oglądając ich poczułam się trochę jak wścibski podglądacz; bardzo realistycznie, położyli nacisk na emocje, dodatkowo dobrze poprowadzony i ułożony dialog.
Rozmowa z Jacobem w garażu tuż po ucieczce z dziedzińca szkoły świetna. Taylor pokazał frustrację i desperację tego bohatera, zagrał z wyczuciem i dokładnością.
Kurczę, gdzie się podziało to tytułowe zaćmienie? Niestety, twórcy nie pokusili się o żadne odniesienie. Trochę jakby po łebkach ujęto uczucie między Bellą i Jacobem. Choć było sporo dobrze zrealizowanych scen i zagranych emocji, jednak przydałoby się tu jeszcze coś dopowiedzieć, dopełnić. A może przesadzam.
Świetnie, że pokazano indiańskie legendy i opowieści Jaspera i Rosalie. Bardzo miłe zaskoczenie i dobre posunięcie realizatorów.
Scena przy łóżku połamanego Jacoba i beznamiętna Bella, potem cięcie i nagle spokój i radość na łące. Coś mi tu nie grało. Gdzie się podziało to uczucie, rozpacz, żal do samej siebie, złość i poczucie beznadziei u Belli? Niedopracowane, szkoda.
Walka – były momenty, że opadała mi szczęka. Nie do końca czegoś takiego się spodziewałam, ale ta interpretacja zachowała odpowiednią dynamikę, pozytywnie zaskoczyła ujęciami i efektami specjalnymi.
Scena w namiocie również była miłym zaskoczeniem. Bałam się, że mogą zawieść w kulminacyjnym momencie, ale na szczęście wszystkie emocje podkreślono w właściwy sposób. To najważniejsze.


Znów wszystko działo się bardzo szybko. Ograniczenia filmu, konwencja, czas, produkcja. Wiadomo. Montaż momentami wydawał się niespójny. Pominięto kilka smaczków z książki, kilka zaznaczono. Nigdy nie będzie to dokładne odzwierciedlenie treści, ale w pamięci każdego czytelnika pozostaje płynność emocji i obrazów, którą zawiera pierwowzór.
Powtórzę, ze nie można mieć wszystkiego, ekranizacja rządzi się swoimi prawami i zawsze biorę poprawkę na wszystkie niedokładności w odzwierciedleniu.
Film ogółem oceniam pozytywnie. Sporo miłych zaskoczeń, żadnej tragedii ani zawodu. Dobry obraz, plusy za kreację bohaterów od strony emocjonalnej (szczególnie Jacob, Edward, napięcie w trójkącie uczuciowym). Nie było idealnie, ale bardzo dobrze. Na pewno obejrzę jeszcze parokrotnie, przeanalizuję – zrobię to z przyjemnością. Pozostaje rozpocząć odliczanie do kolejnej odsłony sagi Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anyka94
Nowonarodzony



Dołączył: 03 Sie 2009
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks ;-)

PostWysłany: Pon 21:36, 12 Lip 2010 Powrót do góry

Mi się straszliwie NIE podobało.Z ciekawego,pełnego magii romansu zrobili film sensacyjny.A te ciała z porcelany i poobcinane ręki to kompletna masakra.Jak na razie najgorszy film z wszystkich części.To już nie było to samo co Księżyc w nowiu czy Zmierzch.Brak tego klimatu,tej magii.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
dorka.j
Wilkołak



Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Wto 22:01, 13 Lip 2010 Powrót do góry

Tak czytam już kilka wypowiedzi dotyczących rozczłonkowania ciał nowonarodzonych, w większości nie podoba Wam się jak pokazał to Slade, ale moim zdaniem zrobił to doskonale. Przecież wampiry pani Meyer są twarde jak skała, marmurowe, więc i tak też powinny się rozpadać. W książce wyraźnie jest napisane, że przy rozrywaniu Rileya słychać było przeraźliwe zgrzyty "metaliczne zgrzyty", "odgłos rozszczepianej skały", "kokofonia rodem z kamieniołomu" Tego się właśnie spodziewałam w filmie i nie zawiodłam się :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
amymone
Zły wampir



Dołączył: 22 Cze 2010
Posty: 375
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 36 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Śro 8:45, 14 Lip 2010 Powrót do góry

Na premierze

[link widoczny dla zalogowanych]

Laughing

A, i jeszcze chciałabym nawiązać do pocałunków E i B, bo widziałam, że wcześniej rozwinęła się dyskusja na ten temat. Jak można mówić, że scena łóżkowa nie była hot? Cóż, to nie jest Przed Świtem, więc Edward nie zdejmie Belli bluzki, nie odepnie stanika, nie zciągnie majtek i nie włoży palców do... pewnego miejsca. LOL. Tak, od razu nadciągną na mnie tabuny z: "przecież tu nikt nie mówi nic o rozbieraniu". No, ale... Jak dla mnie samo, to wczuwanie się, naturalna chemia pomiędzy Robstenem nadaje tym pocałunkom namiętności. Chyba nie trzeba od razu wpychać sobie języków do ust i i leżeć nago w łóżku, żeby mówić o pożądaniu. To jest Zmierzch, Edward jest wampirem, nie che skrzywdzić Belli, więc nie mogą iść na całość. Oceniajmy te pocałunki trzymając się pewnych kryteriów. ; )


Post został pochwalony 2 razy

Ostatnio zmieniony przez amymone dnia Śro 11:52, 14 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Prawdziwa
Dobry wampir



Dołączył: 21 Sie 2009
Posty: 573
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 63 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze sklepu ;p

PostWysłany: Śro 12:09, 14 Lip 2010 Powrót do góry

Och, w końcu obejrzałam film. I wbrew temu, ze myslałam, że film bedzie taki sobie, niesamowicie mi się podobał. Obawiałam się, że reżyser zrobi z tego jakiś horror albo inny film akcji. A wcale tak nie było. Mnóstwo pocałunków, chemii między bohaterami. Dla mnie tak powinno wyglądać Zaćmienie.

Widzę, że była tu poruszana kwestia rozrywania wampirów i w pełni zgadzam się z tymi użytkowniczkami, którym to się podobało. Efekt znakomity. Jakby łamane były skały, a nie ciała. Szczególnie dobry był moment, kiedy Jasper oderwał jednemu ręce.

Co do samych relacji B i E, to również jestem bardzo zadowolona. Każdy pocałunek bardzo mi się podobał. Nic nie było wymuszona ani okrojone. Bardzo romantyczna scena zaręczyn, kiedy mimowolnie wyrwało mi się jękliwe "Oooo". :)
Scena "prawie łóżkowa" też była w porządku, choć mogła potrwać trochę dłużej.

amymone , masz świetny podpis. Na tej scenie Edward jest chyba bardziej napalony na Bellę, niż podczas "prawie łóżkowej" sceny. Razz

edit. Edwardzie przenajświętszy, zapomniałam o czymś. :) Widok E wkurzonego na Jake po tym jak pocałował Bellę- BEZCENNY. Laughing


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Prawdziwa dnia Śro 12:12, 14 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
anyka94
Nowonarodzony



Dołączył: 03 Sie 2009
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks ;-)

PostWysłany: Śro 19:23, 14 Lip 2010 Powrót do góry

Prawdziwa napisał:
Obawiałam się, że reżyser zrobi z tego jakiś horror albo inny film akcji. A wcale tak nie było. Mnóstwo pocałunków, chemii między bohaterami. Dla mnie tak powinno wyglądać Zaćmienie.


A jak dla mnie to jednak był głównie film akcji.Miłość E i B przesunęła się przez to na drugi plan:(


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Bellafryga
Wilkołak



Dołączył: 22 Sty 2009
Posty: 198
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 22:13, 15 Lip 2010 Powrót do góry

Byłam na tym w kinie przez przypadek - wybierałam się na Shreka, ale niestety o tej godzinie miałam do wyboru tylko Eclipse i DiscoRobaczki, więc wybrałam mniejsze zło. A przynajmniej tak mi się wydawało.
Aktorzy są sztywni. Robcio to wieczny sztywniak, jego żarty można określić jako "przaśne". Nigdy nie uważałam go za przystojniaka, ale charakteryzacja zrobiła z niego prawdziwe monstrum. Przynajmniej poczułam, że to horror. Wogóle wszyscy w tym filmie sa straszliwie brzydcy. Nie mówię już nawet o wybielonym włoskim Carlisie, bo to był przypał od początku, ale zrobić z Jaspera kopię Szopena? Rozumiem: rok szopenowski i te sprawy, no ale nie przesadzajmy... Paskudnie zrobiona Rose, szczególnie te wspomnienia. Wyglądała na niezgrabną, pulchną dziewuszkę. Esme przez cały film powiedziała dwa zdania i to na sam koniec.
Bella była gwoździem do trumny. Jej przednie zęby i gra aktorska powaliły mnie na kolana. Scena, w której zagrala najlepiej to ta, gdy Ed i Jacob rozmawiali w namiocie. Oscar dla niej!
Kubuś był fajny, ale tylko od stóp do szyi. Jego teksty zwalały mnie z nóg równie skutecznie co zęby Belli. Jakim cudem mógł gadać takie głupoty i to jeszcze do Belli? LOL
Jedyną fajną postacią był Riley - mógłby reklamować męską bieliznę, bo aktorem wielkim to on nie zostanie. Ale popatrzeć miło. W sumie nadawałby się na Edwarda - obaj nie umieją grać, ale jeden przynajmniej ma twarz.
Miss Eclipse? Victoria. Dobry wybór. Szkoda, że zginęła, nie mam po co oglądać czwartej częsci.

Ogólnie jeden z najgorszych filmów, jakie widziałam. Tylko dla fanów. Książka nie jest dziełem literatury światowej, ale czyta się ją bardzo przyjemnie. Film totalnie skopany.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Issei
Nowonarodzony



Dołączył: 03 Lip 2010
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 11:03, 16 Lip 2010 Powrót do góry

Bellafryga napisał:
Ogólnie jeden z najgorszych filmów, jakie widziałam. Tylko dla fanów. Książka nie jest dziełem literatury światowej, ale czyta się ją bardzo przyjemnie. Film totalnie skopany.



wtf? zamotałam się! To co Ty robisz na tym forum skoro wszystko jest takie be!?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sassenka
Wilkołak



Dołączył: 23 Lut 2010
Posty: 191
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 12:57, 16 Lip 2010 Powrót do góry

właśnie też się nad tym zastanawiam. Co Ty tutaj dziewczyno robisz? :)
i ciekawe jak Ty wyglądasz i twoje otoczenie...
jak do ciebei wszyscy w filmie są brzydcy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
rosalie15
Nowonarodzony



Dołączył: 21 Sty 2010
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: The Heaven in the Hell.

PostWysłany: Pią 14:23, 16 Lip 2010 Powrót do góry

To może teraz ja wrzucę tu swoje trzy grosze. Na filmie byłam już prawie dwa tygodnie temu, ale dopiero teraz stać mnie na w miarę konstruktywny komentarz Wink Ogółem film dobry, dobry, choć mogłoby być momentami lepiej. Ale nie można mieć wszystkiego. Bądź co bądź, dwie pierwsze części bije na głowę.
Zacznę może od samej treści. Początek to istne cudo! Xavier jako Riley był niesamowity, idealnie zagrał. Wprowadził nastrój i tajemniczość. W sumie nawet nie zorientowałam sie na początku, że to już film :) Sceny na łące mi się podobały, takie fajne rozpoczęcie i zamknięcie historii. Choć zdecydowanie ta druga scena lepsza. Wszystkie momenty z Charliem były zabójcze, Billy spisał się na medal. Ale gdzie się podział jego gniew na wieść o wyjeździe na Florydę, no gdzie? Minus. Sama Floryda była ok. Renee jakoś nie drażniła mnie tak jak w Zmierzchu, była nawet nawet :) I plus za ten oryginalny prezent. Pościg za Victorią fenomenalny. I ta mina Emmetta.. (<3). Choć znowu mi czegoś zabrakło, a mianowicie wściekłej Rosalie atakującej Paula. Trening... Dokładnie taki jaki sobie wyobrażałam. "Taniec" Jaspera i Alice był cudowny, chyba w tej części pobili Bellę i Edzia :) Jasper świetnie tłumaczył, nie wiedziałam że Jackson ma taki ładny głos :) Podobało mi się też zakończenie roku. Przemówienie Jessiki zabawne, ale i wzruszające. No i Cullenowie w żółtych wdziankach, mniamm ;D Impreza za to stanooowczoo za krótka. I cała ta ‘narada wojenna’ z Carlislem strasznie sztuczna. Miałam ochotę sie śmiać. Walka... Chyba jestem zadowolona. Bałam się (doświadczona scenami w New Moon, w Volterze) że to, za przeproszeniem, schrzanią, ale na szczęście się myliłam. Bardzo podobała mi się ta współpraca wilków i Cullenów, fajnie to pokazali. Skok Alice nad jednym ze sfory (nie wychwyciłam, który to wilk) był chyba najlepszy. Natomiast walka nr 2 wzudziła tzw. ciary. Brawa, brawa. Duży plus za rozwinięcie wątku Trzeciej Żony. Nie podobało mi się to w książce, Bella wzięła sobie do rąk kamyk i od razu zamieszanie. W filmie zrobili to o niebo lepiej. Volturi jak to Volturi... Siali postrach. Jane wypadła dobrze, choć jej makijaż mnie denerwuje. O wiele lepiej wyszły sceny jej tortur, nie tak nijako jak w NM. Felix i Bree dobrze to odegrali. Propo Bree, bardzo mi się podobało jej zachowanie na polanie.
Retrospekcje..... Bywało różnie :) Legendy, moim zdaniem, to jakaś totalna pomyłka. Nie tak to miało wyglądać, nie tak! Poza tym sposób opowiadania Billy'ego Blacka kompletnie mi tu nie pasował. Poza tym dali taki dźwięk, że spodziewałam się trwałego ubytku słuchu :) Za to Rosalie opowiadała fenomenalnie. Idealnie zbudowała nastrój, oddała emocje. Kiedy opowiadała o tym, że "cały czas będą zimnym głazem, nie będzie głaskać siwego Emmetta po głowie, słuchając śmiechu wnuków" (czy jakoś tak ;D ) prawie się popłakałam. Ogromny plus dla Nikki, pokazała, że umie grać. A jej wejście w sukni do Royce'a...wow! I ten uśmieszek, najpierw czerwonookiej Rose, a potem już tej `dziesiejszej, cudo :) Choć brakowało mi jej przyjaciółki i Henry'ego, podobieństwa do Emma, i pragnienia posiadania dzieci. Przeciez to klucz do BD.! Ciekawe jak to rozwiążą.... Jasper. Średnio. Zaczął fajnie, potem cała ta scena nauczania nowonarodzonych taka jakaś.. sztuczna. Szkoda, że nie pokazali spotkania z Alice. Najbardziej spodobał mi się sen Belli, tam wyszedł fajnie :)
Coś o `Wielkiej Trójki... Nie będę komentować pani Kristen. Czy ona nigdy nie zamknie buzi? Grr! Absolutnie jestem na nie. Edward, nawet nawet. Przynajmniej nie był taki ponury jak w NM, ale i tak mina "och, jak mi źle!" pojawiała się często. Ale nie oszukujmy sie, Edzio taki już jest. Za to sporo się uśmiechał, plus. Scena oświadczyn o nieboooo lepsza niż w książce. Cała to opowieść o jego młodości zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Pominę scenę wcześniejszą i całe to uwodzenie, bo śmiać mi się chce. Jacob podszkolił się od czasów Twilight, ale jakoś w poprzedniej cz. bardziej mi się podobał. Jego pocałunki z Bellą nie przypadły mi do gustu, zwłaszcza 1. Sztuczny taki... Za to widok wkurzonego Edwarda - bezcenny! I rozmowa w namiocie była w miarę, nie dłużyła się tak, jak te wcześniejsze.i końcowa, gdzie Kristen pokazała totalny brak umiejętnosci aktorskich.
Charakteryzacja na plus. Wreszcie Cullenowie nie wyglądali staro! Najlepiej Rose, Jasper i Edward(żegnajcie, garniturki!). Najsłabiej Esme i Carlisle, jak zwykle. Emmett jak to on.. Ubóstwiam go:) Nie podobała mi się fryzura Alice, w NM była lepsza. Ale za to ładnie miała stroje. Sfora ok. Leah na plus, idealnie wściekła i zła na cały świat :) Brawa dla Setha, taki jak w moich wyobrażeniach. Jak już mówiłam, Xavier-pokłony! Mam nadzieję, że teraz będzie częściej gdzieś grał. Nalezy mu się. Aż mi się smutno robiło jak Seth go dorwał. I ten krzyk "Victoria!"... Piękny. Nowonarodzni też na plus, fajnie, że tak rozwinęli ten wątek. Moment wyjścia z wody: cudo! I Riley! (mmmm...)
Ściezka dźwiękowa to perełka. Choć score lepsze, pan Shore to mistrz! Muzyka idealnie oddawała charakter danej sceny, podkreślała napięcie i pokazywała emocje. <3
Montaż ok, ale chwilami miałam wrażenie, że wszystko dzieje się za szybko.
Nie podobało mi się, że w pewnych scenach widz nie czytajacy książki nie mógł się połapać o co dzieje, jak moja kuzynka, z którą byłam na seansie. Np. Szwajcaria w wykonaniu Beli, nietrafiona. Minus też za chwilową "sztucznosć" scen. Wspomniana narada na imprezie, rozmowa o tajemniczym gościu Belli (mina Alice albo Carlisle'a, o zgrozo!) albo łzawe wyznania Jake'a.
Aha! Piękny moment podania dłoni Carlisle i Billy'go. I to, że wszyscy nieświadomie nawiązywali do decyzji Belli (Rose, jej mama, Jess, Billy...).
Na koniec zostawiłam sobie panią Bryce. Bo do tej pory nie mam pełnego zdania: ma tak lub nie. Wiadomo, wyszłam z kina, wszystko mi się podobało. Później już mniej. Moim zdaniem było jej ciut za mało. Scena uwodzenia Rileya nie trafiona. On dobrze zagrał to bezgraniczne oddanie, miłość, ale i wątpliwości, ale Vicky... Zabrakło mi tego błysku w oku, dowodu że kłamie, drapieżności. Walka... Te jej spanikowane oczy, a później łzawe spojrzenie... Nie, to nie tak miało wyglądać. Powinna zagrać przede wszystkim twarzą, mimiką, a tutaj mam wrazenie, że wypowiedziała tekst i tyle. Ale podobał mi się moment, kiedy Edward ją prowokował i tak fajnie zmieniała wyraz twarzy. No i sama sobie przeczę! Właśnie dlatego nie mam o niej ostatecznego zdania. Zaraz obejrzę sobie poprzednie części i porównam obie panie, ale moim zdaniem wilekim błędem było wycofanie Rachelle, która nadawał wyraz tej postaci.
Ooo, ale sie rozpisałam. Pewnie wyszło chaotycznie, ale już tak mam. Podsumowując, film dobry. Choć ograniczenie wiekowe działało mi na nerwy Właśnie dlatego historia Jazz'a mnie nie zachwyciła, opowieść Rose za krótka, scena w pokoju Eda do bani, itd. etc. Ale tak to jest, jak się stawia na komerchę Trzymajmy kciuki na następną część,choć ja się po reżyserze cudów nie spodziewam.
Dziękuję za uwagę:)
R.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Paulette
Dobry wampir



Dołączył: 23 Sty 2009
Posty: 2461
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 48 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa

PostWysłany: Pią 14:46, 16 Lip 2010 Powrót do góry

Bellafryga napisał:
Byłam na tym w kinie przez przypadek - wybierałam się na Shreka, ale niestety o tej godzinie miałam do wyboru tylko Eclipse i DiscoRobaczki, więc wybrałam mniejsze zło. A przynajmniej tak mi się wydawało.
Aktorzy są sztywni. Robcio to wieczny sztywniak, jego żarty można określić jako "przaśne". Nigdy nie uważałam go za przystojniaka, ale charakteryzacja zrobiła z niego prawdziwe monstrum. Przynajmniej poczułam, że to horror. Wogóle wszyscy w tym filmie sa straszliwie brzydcy. Nie mówię już nawet o wybielonym włoskim Carlisie, bo to był przypał od początku, ale zrobić z Jaspera kopię Szopena? Rozumiem: rok szopenowski i te sprawy, no ale nie przesadzajmy... Paskudnie zrobiona Rose, szczególnie te wspomnienia. Wyglądała na niezgrabną, pulchną dziewuszkę. Esme przez cały film powiedziała dwa zdania i to na sam koniec.
Bella była gwoździem do trumny. Jej przednie zęby i gra aktorska powaliły mnie na kolana. Scena, w której zagrala najlepiej to ta, gdy Ed i Jacob rozmawiali w namiocie. Oscar dla niej!
Kubuś był fajny, ale tylko od stóp do szyi. Jego teksty zwalały mnie z nóg równie skutecznie co zęby Belli. Jakim cudem mógł gadać takie głupoty i to jeszcze do Belli? LOL
Jedyną fajną postacią był Riley - mógłby reklamować męską bieliznę, bo aktorem wielkim to on nie zostanie. Ale popatrzeć miło. W sumie nadawałby się na Edwarda - obaj nie umieją grać, ale jeden przynajmniej ma twarz.
Miss Eclipse? Victoria. Dobry wybór. Szkoda, że zginęła, nie mam po co oglądać czwartej częsci.

Ogólnie jeden z najgorszych filmów, jakie widziałam. Tylko dla fanów. Książka nie jest dziełem literatury światowej, ale czyta się ją bardzo przyjemnie. Film totalnie skopany.


Trzeba było wybrać na DiscoRobaczki, nie musiałabyś się męczyć przez 124 minuty tylko przez 75.

Skoro czytałaś książkę, to powinnaś wiedzieć, że Edward ma być sztywny Co do urody wypowiadać się nie będę, bo o gustach się nie dyskutuje, ale to, że wszystkich uważasz za brzydkich to nasuwa się pytanie, kogo uważasz za ładnego? (Czyżby narcyzm i tylko samą siebie?)

Kolejną oczywistą rzeczą jest (a przynajmniej myślałąm, że to oczywiste), że rola części aktorów musiała zostać skrócona do minimum. W przeciwnym wypadku musieliby rozbić każdą część na 3 filmy (nie to, że miałabym coś przeciwko).

A co do gry aktorskiej. To może najlepsi nie są, ale na pewno nie tak źli jak piszesz. I jeśli możesz, proszę, napisz, który film twoim zdaniem jest dobry, bo chciałabym poznać Twój punkt odniesienia.

Pozdrawiam P


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Paulette dnia Pią 14:53, 16 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Anhe
Nowonarodzony



Dołączył: 03 Sty 2010
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sanok

PostWysłany: Pią 22:32, 16 Lip 2010 Powrót do góry

Rzeczą od której zacznę i której chyba nie przeboleję, jest wygląd Edwarda, a raczej jego brak. Cholera, w niektórych ujęciach wyglądał okropnie, jak trzydziestolatek. Nie wiem kto jest winny, ale nie wmawiajcie mi, że każdy się starzeje. Ludzie, przecież mamy XXI wiek i nie takie cuda robili z charakteryzacją na ekranie. Następny fakt, jest taki że oglądając film, jak dla mnie score "leży i kwiczy". Za mało czegoś nastrojowego, jakiegoś fortepianu czegokolwiek np. w scenie na łóżku u Belli w domu. Jak dla mnie zknocili ją totalnie, wersja która krążyła w internecie z podstawionym (z tego co pamiętam, mogę się mylić) Dreamcatcher była idealna, była najpiękniejszą sceną jaka mogłaby być w tym filmie.
Co do plusów, jestem pod totalnym wrażeniem jeżeli chodzi o sceny walki. Po prostu, siedziałam i gapiłam w ekran jak wryta. Świetnie nakręcone, trochę humoru. Naprawdę biję pokłony. Rosalie prześliczna, o Jasperze nie wspomnę - genialnie wyglądał i grał. Co do Belli też jest coraz lepiej, mogłaby przestać otwierać te usta, ale da się przeżyć. Jednym słowem bardzo dobry film, ale mnie nie powalił. Wydaje mi się, że troche przereklamowany i szczerze mówiąc więcej emocji wzbudził we mnie trailer niż sam film. Mimo to warty poświeconego czasu.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mapi7
Zły wampir



Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 23:17, 16 Lip 2010 Powrót do góry

Temat ten, to wrażenia i opinie o filmie, a nie klub miłośników filmu, więc osoby piszące mogą go;
- wychwalać pod niebiosa,
- totalnie krytykować
- chwalić i krytykować jednocześnie.

Nie złośćmy się na osoby, które nie widzą w filmie niczego pozytywnego.

Ja po drugim obejrzeniu filmu mięknę trochę w swej wyrażonej parę postów wcześniej krytyce.
Poza scenami z nowonarodzonymi, które nadal uważam tak samo za bezdennie beznadziejne, sądzę, że film jest przyzwoicie nakręcony i dobrze się go ogląda.
Nadal dla mnie nr 1 - fillm "Zmierzch" :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Issei
Nowonarodzony



Dołączył: 03 Lip 2010
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 6:49, 18 Lip 2010 Powrót do góry

Niech sobie chwalą czy krytykują mnie to tito, w końcu FAKT! Od tego te forum jest, tylko strasznie mnie ciekawią te osoby, które piszą bądź mówią, że film jest denny, cała ta historia to nie porozumienie a w rzeczywistości sagę przeczytali w 5 dni bez jedzenia i picia i mają pochowane ulubione zdjęcia i wywiady z aktorami tylko wstydzą się przyznać do tego, bo to takie pospolite a oni nie są TACY oj nie! <lol2> Ale koniec tematu bo nie warto!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin