FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Wbrew rozsądkowi [T] [NZ] Druga część grzechu [+18] (27.06) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Wto 21:50, 17 Lis 2009 Powrót do góry

no myślałam , że padnę...

to taka analogia do szybkości biegu Edwarda w Zmierzchu i tego, że Bella się lekko pochorowała po tym ... w koncu taka jazda na wampirze to nienormalna całkiem sprawa....

normalnie trząsła się, bo się jej podobało... dziwna jakaś... ale całkiem zabawna...
zastanawia mnie co narobił Edward Smile

świetne tłumaczenie :)

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Wto 21:56, 17 Lis 2009 Powrót do góry

Nie wiem czy będę pierwsza z komentarzem, ale co tam.
Droga Marsi. Dziękuje za nowy rozdział, który był dosyć "upajający", jak to nazwała Bella. Trudno mi rozkminąć tego Edwarda. Ma w sobie tyle sprzecznych cech, że to niemożliwe, aby zakwalifikować do jakiejś określonej grupy mężczyzn. Intryguje na każdym kroku i czasami mam wrażenie, że cierpi na psychozę maniakalno-depresyjną. Jego nastrój jest bardziej zmienny niż pogoda w Anglii. Nie powiem, że to mi się nie podoba: prawda jest taka, że uwielbiam zagadkowych i trudnych do rozszyfrowania mężczyzn. A ten Edward z pewnością do nich należy. Ciekawi mnie jego ewentualny kontakt z wymiarem sprawiedliwości, ponieważ jeśli Charlie sugeruje, aby jego córka trzymała się z daleka, to coś musi być na rzeczy. Czyżby ten Ed był typowym złym chłopcem starającym się naprawić błędy przeszłości?
Wielką zaletą tego opowiadania jest to, że nie ma wielkiej miłości od pierwszego wejrzenia. Jest tak jak powinno być: dwoje ludzi poznających się, spotykających i....Dlatego tak bardzo uwielbiam to opowiadanie. Mam nadzieję, że kolacja w Port Angeles wypadnie dobrze.
Dziękuje za fantastyczny rozdział i zatroskanego Edwarda na pięknym motocyklu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Wto 22:01, 17 Lis 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Shili
Człowiek



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 14:59, 18 Lis 2009 Powrót do góry

Uh...no to może ja chociaż spróbuje napisać KK chociaż nie wiem jak mi to wyjdzie Rolling Eyes nie obiecuje.

Ten rozdział bardzo mi się spodobał...w sumie to nie wiem czemu akurat ten, może dlatego, że jest jakoś inaczej pomiędzy Edwardem i Bellą. Co do E. to za cholerę nie mogę go zrozumieć...po prostu on jest dziwny xD, ale w pozytywnym znaczeniu. Na początku mnie wkurzył tym obmacywaniem Belli ;D, potem na różne sposoby chciał się z nią umówić i szczerze mówiąc chwilami miałam go dość, więc nie dziwię się Bells, że w końcu się zgodziła. Za to kompletnie mnie zbiło z tropu jego zachowanie wśród kolegów na stołówce, pomyślałam, że może to był zakład czy coś, że niby poderwie Belle, ale w sumie dalej nie jestem pewna. Po tym jak Charlie powiedział B., że lepiej by było gdyby się nie spotykała z Edwardem zaczęłam się zastanawiać co on takiego zrobił, bo to nie było chyba tylko zwykłe przekroczenie prędkości? Wink.

Khm...no dobra dalej. Zaskoczyło mnie to, że Ed przyjechał, bo Bells motorem, ale to fajnie. Dobrze, że B. nie ubrała jednak sukienki ;D...Czasami Edward jednak może być troskliwy/miły - nie wiem jak mam nazwać jego zachowanie w stosunku do B. po tym jak zasiadła z tego motoru...po prostu był opiekuńczy,martwił się, więc może to jednak nie był zakład? Hmm... i ten komentarz, że jednak B. jedzie z nim chętnie lekko mnie rozśmieszył. Ogólnie postać Edwarda jest bardzo dobrze napisana/zrobiona, czasami mnie bawi, czasem wkurza, ale nie jest zły. Jestem tylko ciekawa jak wypadnie ich randka :), mam nadzieję, że nie wyjdzie tak źle, jak Bella myśli Wink. Oby jednak poszło dobrze, bo stwierdzam, że powoli zaczynam się przekonywać do E. Wink, choć musi się jednak postarać, może Bells też do siebie przekona? :D.

Kurczę też bym chciała takiego Eda na motorze Twisted Evil .

Czekam ze zniecierpliwieniem na więcej i mam nadzieję, że rozdział niedługo się pojawi xD, oczywiście nie popędzam :). Dzięki za tłumaczenie, pozdrawiam i tłumaczkę i autorkę Very Happy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Shili dnia Śro 15:06, 18 Lis 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Marsi
Zły wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Konin

PostWysłany: Śro 22:51, 18 Lis 2009 Powrót do góry

Dziękuję bardzo za te posty ^^ Pokuszę się i w weekend je przetłumaczę. Na pewno autorce będzie cieplej na serduchu, podobnie jak mi xD


Mam dla Was kilka spoilerów dot. następnego rozdziału (mam nadzieję, że Olcia mnie za to nie zje xD)
Więc czego możecie się spodziewać?
-> rozmowa w restauracji
-> tajemnica wychodzi na jaw
-> mała niespodzianka na końcu :D

Szczerze nie mam pojęcia, kiedy Olcia wrzuci nowy rozdział. Pewnie w weekend, jednak nie chcę ani jej poganiać, ani Was okłamywać. Także spokojnie :D

Ahh, bym zapomniała. W oryginale pojawiły się kolejne 2 rozdziały. Także 5 za nami, a 35 przed.
Do następnego!

pzdr,
zuaaa Marsi


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Olcia
Zły wampir



Dołączył: 13 Sty 2009
Posty: 377
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Leszno

PostWysłany: Czw 22:16, 26 Lis 2009 Powrót do góry

Tak, postanowiłam, że muszę tu zajrzeć, ponieważ pomimo że ja tu niby coś robię, to jednak się obijam, a na wszelkie komentarze odpowiada Marsi i dzięki jej za to.
Ta za spojlery... Marsi ja cię nie zjem, ja połykam od razu w całości. Ale spokojnie, w tym przypadku nie ma takiej potrzeby.

Cóż więcej mogę rzec, zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby skończyć tłumaczenie do niedzieli, kiedy to pójdzie ono do bety, a następnie trafi w wasze ręce.
Chciałam was trochę potrzymać w niepewności i w poniedziałek dać spoilery, a około środy a piątku wstawić rozdział, jednakże pewne informacje już się pojawiły, dlatego myślę, że jak rozdzialik wróci od bety, to trafi do was. Jednak nie obiecuję żadnego konkretnego terminu.

Ta, to chyba na tyle. Pozdrawiam
O.

EDIT:

Witam, witam ^^
Coś cichutko tu, ale mam nadzieję, że to się niedługo zmieni, bo oto przybywam z kolejnym rozdziałem. Wypiłam mocną kawę i jestem gotowa do pracy, a właściwie już tylko do rutynowych czynności, bo cała brudna robota została wykonana wcześniej. Mogę jedynie przeprosić, że dopiero teraz, a nie wcześniej, no ale chyba ważne, że się w ogóle pojawiłam.
Ale co by nie przynudzać, może przejdę do sedna sprawy.

Beta: Reilee, za co jestem jej bardzo wdzięczna :*

Miłej lekturki.

Rozdział 6.
Drugi warunek


Reszta drogi minęła spokojnie. Edward próbował nawiązać krótką rozmowę, pomimo moich kąśliwych i uszczypliwych uwag lub całkowitego ignorowania jego słów. Rozkoszowałam się prędkością, dopóki nie odchylił się lekko do tyłu. Kiedy minęliśmy w końcu tablicę z nazwą Port Angeles, jechaliśmy jeszcze dziesięć minut, zanim zatrzymaliśmy się przed małą, ale wytworną restauracją, która robiła ogromne wrażenie. Kiedy silnik zgasł, zdjęłam kask i potrząsnęłam głową, aby nadać włosom objętości, po czym zsiadłam z motoru. Dookoła dostrzegłam jeszcze kilka szykownych restauracji oraz kilka małych hoteli. Znajdowaliśmy się mile od centrów handlowych i promenad dla turystów, które odwiedziłam podczas swoich wizyt w tym mieście. W tej dzielnicy jeszcze jednak nigdy nie byłam, a z pewnością była to okolica dla wyższych sfer.
Westchnęłam. Zjedzenie kolacji, w którymkolwiek z tych lokali, będzie kosztowało więcej niż dwa tygodnie posiłków w szkolnej stołówce.

- Nie moglibyśmy wrócić na plażę, gdzie jest mała restauracja, w której…
- Zarezerwowałem stolik – przerwał mi i zdjął kask. Jedno jego spojrzenie wystarczyło, aby zorientować się, że nie zniesie żadnych sprzeciwów. Westchnęłam po raz kolejny i przyjrzałam się dokładniej budynkowi, przed którym stałam. Niewielki szyld głosił, że jest to „Casa dolce casa”, czyli włoska restauracja. Przynajmniej coś, co lubię.

Był to jednopiętrowy budynek z płaskim dachem. Duże okna w drewnianych ramach znajdowały się wzdłuż ściany po obu stronach wejścia. Na samym środku między oknami dwuskrzydłowe drzwi, tak samo jak okna, wykonane były z ciemnego drewna. Elewację pomalowano na czerwono-brunatny kolor, który wydawał się być ziemisty i ciemny, ale za to ciepły i przytulny.
- Idziemy? – Edward zaoferował mi ramię, ale minęłam go i poszłam w stronę wejścia. Nie chciałam dać nikomu powodu do przypuszczeń, że byliśmy razem. Przyspieszył i otworzył przede mną drzwi, szczerząc zęby w głupim uśmieszku.
Oh, jak ja nienawidzę tych charakterystycznych dla macho manier.
Kiedy tylko weszliśmy, kelner podniósł wzrok znad pulpitu, przy którym stał.
- Dobry wieczór, panie Cullen. Czekaliśmy na pana. A jak się nazywa szanowna pani? – rzekł kelner, którego plakietka na piersi głosiła, że jest to Walter Mathew i spojrzał na mnie przyjaźnie.
- Um, Bella Swan – odpowiedziałam lekko zaskoczona, ponieważ nie byłam przyzwyczajona do takiej uprzejmości, w przeciwieństwie do Edwarda, który sprawiał wrażenie, jakby bawiła go ta cała sytuacja ze mną w roli głównej. Pan Mathew przytaknął i zanotował coś w notesie, który leżał na pulpicie.
- Proszę za mną – powiedział i przeszedł przez ogromny łuk drzwiowy prowadzący do Sali jadalnej. Zdumiona rozejrzałam się dookoła. Wnętrze budynku również było utrzymane w ciemnoczerwonej, niekiedy ciemnobrunatnej tonacji. Ciemny parkiet, dębowe stoły, obicia krzeseł prawie ciemnokrwiste, a do tego bordowe zasłony. Jedynym źródłem światła były przepiękne żyrandole, na których jedna obok drugiej pozapalane były świeczki, które idealnie pasowały do atmosfery pomieszczenia. Po raz kolejny dzisiejszego wieczoru byłam przyjemnie zaskoczona. Wydaje mi się, że Edward ma przynajmniej dobry gust.
Jedna pozytywna cecha na… hmm… ile… sto negatywnych?
Pan Mathew poprowadził nas na lewo, dalej i dalej w głąb. Przeszliśmy już prawie całą salę, kiedy nagle przeszedł przez ścianę. Wzdrygnęłam się ze strachem i o mało co nie krzyknęłam. Kiedy odwrócił się w naszym kierunku, zorientowałam się, że nie była to jeszcze ściana zewnętrzna.

Była to meblościanka, idealnie dopasowana barwą i formą do pomieszczenia, tak że wyglądała jak jedna ze ścian, a kelner przeszedł jedynie przez wąskie przejście. Kiedy posłałam Edwardowi pytające spojrzenie, zorientowałam się, że stoję w miejscu. Sprawnie ruszyłam dalej i rozejrzałam się dookoła. Na prawo od przejścia była półmetrowa wnęka z wieszakami na płaszcze. Kiedy spojrzałam na lewo, dostrzegłam dębowy stolik z ławkami po obu stronach, które obite były tymi samymi materiałami, co krzesła w wcześniejszej sali. Miejsca wystarczyłoby dla czterech osób. Stolik wraz z siedzeniami przylegał do zewnętrznej ściany, dzięki czemu przez duże okna można było spoglądać na zewnątrz.
- Mogę zabrać kurtkę, panno Swan? – spytał uprzejmie pan Mathew i wyciągnął ręce w gotowości.
- Oczywiście. Dziękuję. – Czekałam nieporadnie, aż kelner odwiesi moje okrycie i zostawi nas samych.
- Proszę – powiedział Edward i wskazał ręką na ławkę. Zrobiłam dwa kroki w stronę stołu, po czym zdecydowałam, że ściągnę także mój biały sweter, ponieważ było bardzo ciepło.
- Chwilka – rzekłam i ruszyłam w kierunku wieszaka. Rozpięłam zamek i nagle poczułam czyjeś dłonie na ramionach. Przebiegł mnie dreszcz i odwróciłam się o sto osiemdziesiąt stopni. Za mną stał Edward i uśmiechał się, ale tym razem jego uśmiech był zwyczajny, a nie jak to zwykle bywało prostacki, wstrętny czy głupi. Odwróciłam się z powrotem i mamrotałam coś pod nosem.
Czy wspominałam już jak bardzo irytuje mnie i doprowadza do szału takie zachowanie à la macho?
Dałam mu jednak wolną rękę i pozwoliłam, aby odwiesił sweter. Odwróciłam się w jego stronę. Spoglądał na mnie podstępnie, a na jego twarzy pojawił się durny uśmiech.
Uuh, czyżby miał zamiar obchodzić się ze mną jak ze stuletnim, starym prykiem? Szybko ominęłam go i usiadłam przy stole, wpatrując się w jego plecy, ponieważ stał w bezruchu jak jakiś posąg, trzymając w dłoni mój sweter. Dopiero po chwili odwiesił go i sam zdjął swoją skórzaną kurtkę.
Gapiłam się na niego przez ułamek sekundy, ale… wow. Naprawdę miał świetny gust. Biała koszula świetnie pasowała do jego ubioru motocyklisty, ale z drugiej strony była także elegancka. Podszedł do stołu, usiadł naprzeciwko mnie z miną, która wyrażała brak zainteresowania czymkolwiek. Przesunął się, aż pod samo okno, podczas gdy ja siedziałam bardziej na środku, a nie chcąc być nieuprzejmą, przesunęłam się tak, żeby znajdować się z nim twarzą w twarz.
W tym samym momencie pojawił się pan Mathew, który podał nam karty dań i spytał się, co podać do picia. Poprosiłam o wodę, a Edward widocznie też miał na to samo ochotę, ponieważ zamówił całą butelkę dla nas dwojga.
Przerzucałam kolejne strony karty dań, w które wpatrywałam się ze zmieszaniem. Westchnęłam i zamknęłam menu, na co Edward spojrzał pytająco znad swojej karty.
- Tylko nie mówi mi, że nie jesteś głodna – powiedział lekko urażony. Westchnęłam po raz kolejny.
- To jest po włosku, nie rozumiem z tego ani słowa – odparłam. Przewrócił oczami, a ja wpatrywałam się w niego nieprzyjemnym wzrokiem.
- Masz ochotę na zupę? – zapytał w końcu.
- Nie. – Pokiwałam lekko głową.
- Przekąska?
- Może, hmm… sałatkę.
Przewrócił kilka stron wstecz i zaczął studiować kartę, po czym spojrzał ponownie na mnie.
- Główne danie?
- Ryba? – odparłam pytająco. Edward przerzucił dwie strony dalej.
-Łosoś?
Właściwie zawsze miałam ochotę zjeść łososia, ale nie tym razem.
- A mam coś innego do wyboru?
- Pstrąg, halibut, flądra, …
- Flądra – przerwałam mu i przytaknęłam na znak wyboru. Tak, to brzmi smacznie. Edward spojrzał z niedowierzaniem na mnie i przewrócił oczami. Czekałam.
- Deser? – spytał w końcu.
- Nie.

Posłał w moim kierunku kolejne spojrzenie, które wyrażało, że nie rozumie moich wyborów. Spojrzał po raz ostatni w kartę, po czym odłożył ją zamkniętą na bok. Kiedy myślałam, o czym by tu porozmawiać, przyszedł pan Mathew z naszymi napojami. Postawił butelkę i szklanki, po czym zapytał się, na co mamy ochotę. Edward wymienił kilka włoskich nazw dań. Miałam jedynie nadzieję, że są tym, co zamawiałam. Kiedy skończył mówić, kelner zostawił nas po raz kolejny samych. Próbowałam nawiązać jakąś rozmowę.
- Bywasz tu częściej – spytałam i przypomniałam sobie, że został powitany, jakby go tu znali. Uśmiechnął się.
- Byłem tu zaledwie kilka razy.
- Kelner sprawiał wrażenie, jakbyś był tu częstym gościem – rzekłam, na co jego uśmiech stał się jeszcze szerszy.
- Bardziej zna mojego brata niż mnie – wyjaśnił. – Mieszka w Seattle z żoną. Często tu przyjeżdżają, a od czasu do czasu zapraszali całą rodzinę, kiedy jeszcze mieszkaliśmy w Chicago. Zachwycali się wręcz tą restauracją.
- Tu jest naprawdę pięknie – wyszeptałam i rozejrzałam się.
- Czyli ci się podoba – bardziej stwierdził niż spytał, a kiedy spojrzałam na niego uśmiechnął się głupio.

Ma ktoś może flakonik trucizny dla mnie?

Próbowałam odgonić mordercze myśli i znaleźć inny temat, w przeciwnym razie jedno z nas mogłoby nie przeżyć tego wieczoru. Wiedziałam, że jesteśmy tu jedynie z określonego powodu i tego się trzymałam.
- Powiesz mi teraz, cóż to jest za drugi warunek? – spytałam prosto z mostu. Edward oparł łokieć na blacie, złożył ręce i oparł na nich podbródek. Przez chwilę jedynie mi się przypatrywał, nic więcej.
- Po jedzeniu – odparł w końcu. Chwilę pomarudziłam pod nosem. Właściwie miałam nadzieję, że będzie chciał mnie szybko odwieść z powrotem do domu, ale wygląda na to, że żeby to się stało najpierw będę musiała wykonać zadanie, a potem uparcie obstawiać przy rychłym wyjściu. O czym marzyłam już teraz, niestety musiałam poczekać jeszcze około godziny na to misterium.
Kiedy tak rozmyślałam, w mojej głowie pojawiła się istotna dla mnie zagadka, którą musiałam rozwiązać. Edward i policja. Spojrzałam za okno, za którym było już ciemno i nie dało się dostrzec niczego więcej oprócz pojedynczych cieni. Cały czas zastanawiałam się, jak nawiązać do interesującego mnie tematu. Wkrótce pan Mathew przyniósł moją sałatkę. Edward chyba nie zamówił sobie żadnej, więc chrupałam własną przekąskę, zatopiona w myślach.

- O czym tak rozmyślasz? – Podniosłam głowę i napotkałam jego ciekawskie spojrzenie.
- Nie jesteś przypadkowo spokrewniony z Jessicą? – To było pierwsze, co przyszło mi do głowy i wydawało się mieć sens. Edward spojrzał na mnie zirytowany.
- Um, z tego co wiem… nie – powiedział powoli, cały czas lekko zmieszany.
- Ale jesteś tak samo ciekawski jak ona. Może na podstawie próbek waszych krwi, dałoby radę odfiltrować ten gen ciekawości. Przecież musi być jakaś zależność, którą będzie można odszukać – gadałam, szczerze powiedziawszy bez pomyślunku. I jak widać miałam niezły ubaw, robiąc go w balona.
Jego spojrzenie stało się mroczne, a źrenice skurczyły się. Już chciał otworzyć usta, jakby miał zamiar się sprzeciwić, ale zamknął je bez słowa. Naśladowałam jego postawę i spojrzałam na niego ze zdumieniem.
- Odebrało nam mowę? – spytałam filuternie z lekkim uśmieszkiem na ustach. Edward skapitulował i oparł się z powrotem, po czym spojrzał na mnie krytycznie. Po krótkim czasie potrząsnął głową i zaczął wpatrywać się z zamyśleniem w obraz za oknem. Wyprostowałam się i jadłam dalej, cały czas pogrążona w temacie zawartości jego akt policyjnych. To było jak chodzenie po omacku.
- Zawsze jeździsz tak szybko? – Spojrzał na mnie poważnie, podczas gdy ja w napięciu oczekiwałam na jego odpowiedź.
- Oszczędność czasu. – Kapitalny powód.
- Zostałeś już kiedyś zatrzymany za przekroczenie dozwolonej prędkości? – ciągnęłam dalej, nie mogąc powstrzymać się od uśmiechu. Edward z kolei wydawał się być podejrzliwy. Skierował swój zamyślony wzrok w moim kierunku.
- Czemu pytasz? – Bo wiem, że byłeś notowany i jesteś znany policji, ale tego nie mogłam mu niestety powiedzieć.
- Odbyłam dość… ciekawą rozmowę z tatą – Edward potrząsnął znowu głową i zaczął coś mruczeć pod nosem. Nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że powiedział coś w rodzaju: „akurat córka szeryfa”, co spowodowało, że uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. W istocie zadarł z niewłaściwą osobą.
- I co ci powiedział? – wyskoczył nagle. Dostrzegłam, jak zmrużył oczy.
- Nie za wiele. - Byłam poważna, ponieważ nasza mini rozmowa przyjęła nagle nieoczekiwany obrót sprawy. – Właściwie tylko to, co mówi większość ojców, czyli że nie jesteś najlepszą partią dla mnie, dlatego powinnam się trzymać od ciebie z daleka i na odwrót, ty ode mnie – dodałam. Nagle rysy twarzy Edwarda złagodniały, jakby się rozluźnił. Chyba przezornie czekał na coś gorszego, a ja wystawiłam swoje szczęście na próbę.
- Cóż, co więc przeskrobałeś? – palnęłam bez namysłu, na co Edward spojrzał na mnie z zaskoczeniem i powątpiewaniem w oczach, zanim spuścił wzrok na leżącą obok poduszkę.
- Nie chcesz wiedzieć – powiedział przytłumionym głosem. Westchnęłam poirytowana. Nic nie było tak interesujące i wciągające jak nierozwiązana tajemnica.
- Mam zgadywać?
- I tak nie wpadniesz na to – rzekł patrząc cały czas w dół.
- Zwinąłeś coś? – zaczęłam.
- Nie.
- Um, to może umyślnie coś zniszczyłeś?
- Nie. – Podniósł wzrok i spojrzał na mnie.
- Co jeszcze? Jazda po pijanemu?
- Nie. – Mogłam dostrzec , jak jego usta układają się w znajomy mi łuk. Moje rozpaczliwe próby odgadnięcia tajemnicy wydają się go bawić.
- Byłoby prościej, gdybyś mi powiedział.
- Ale nawet w połowie nie tak zabawnie – dociął mi. Dziwne, przed chwilą był cały spięty, a teraz mówił swobodnie, bez żadnych problemów.
- No tak, na czym to się zatrzymałam? Seks z nieletnią? – spojrzał na mnie zdumiony. Nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu.
- Ciekawa myśl – odparł obrażony. Wzruszyłam ramionami. Miałam ochotę go trochę rozzłościć, za te bądź co bądź cztery i pół tygodnia ciągłego nękania mnie w szkole.
- Muszę rozważyć każdą możliwą ewentualność – odparłam. Wlepiłam wzrok w pusty już talerz po sałatce. Co pominęłam? Skończyły mi się pomysły. Co jeszcze robią chłopcy w jego wieku? Zabawy z paczką, dedukowałam, potem wspólne mieszkanie, a to prowadzi do walki o terytorium… To jest to. – Jakaś bójka? – spytałam i podniosłam wzrok. Ponura mina Edwarda i fakt, że mi nie odpowiedział, mówiły mi tylko jedno - strzał w dziesiątkę.
- Przegrałeś? – powiedziałam z kpiącym uśmiechem.
- Nie masz o niczym pojęcia – rzekł wściekle i wlepił wzrok za okno. Musiało być gorzej niż przypuszczałam, co sprawiło, że cała sprawa robiła się coraz ciekawsza.
- Więc powiedz mi, co właściwie się wydarzyło? – powiedziałam krótko. Znowu spojrzał na mnie, tym razem jeszcze bardziej wściekły, a ja z uporem oczekiwałam jego odpowiedzi. Oddychał głęboko.
- Pobiłem kogoś… do utraty przytomności – prawie warknął i wpatrywał się we mnie z napięciem. Dlatego Charlie mówił o nim z taką pogardą i bał się, że Edward mógłby mi coś zrobić. Ale sposób w jaki odpowiedział, sprawił, że nie sądziłam, aby zrobił to jedynie dla własnej satysfakcji. Musiało być coś więcej, jakieś uzasadnienie dla tej bójki, jakiś powód, który go do tego skłonił. Widziałam gniew w jego oczach, co miało dla mnie ogromne znaczenie, ale jednak nie tłumaczyło mi skąd się bierze to uczucie.
- Dlaczego? – spytałam ciekawa. Przeróżne emocje przebiegły po jego twarzy, zdziwienie, zmieszanie, a nawet niedowierzanie. Na sam koniec zamyślił się.
W tym samym momencie pojawił się pan Mathew z jedzeniem. Była to dość niefortunna chwila, ponieważ wpatrywaliśmy się w siebie wyzywająco, ale do czasu, ponieważ kiedy kelner odszedł Edward wybuchnął śmiechem, a ja zerknęłam na niego zmieszana. Podchwycił moje spojrzenie i śmiał się jeszcze bardziej.
- Jesteś jedyną osobą, która mnie o to spytała – wyjaśnił swoje zachowanie sprzed chwili. – Zazwyczaj ludzie reagują inaczej. Wielu nastolatków wielbi moją… odwagę i próbuje dołączyć do mojej paczki. Chcą być podobni do mnie i przy okazji zyskać trochę sławy. Dorośli przeciwnie, są nieufni i wściekli jak np. twój ojciec. Ale nigdy nikt nie wypytuje. – Westchnął i zaczął jeść.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. – Paliła mnie wewnętrzna ciekawość. Chwyciłam sztućce.
- Zranił moją siostrę – rzekł zbulwersowany i zacisnął mocniej dłoń na widelcu. Wspomnienia były dla niego trudne i pełne bólu.
Teraz wszystko nabierało sensu. Chciał chronić siostrę i w przypływie chwili zareagował zbyt gwałtownie, ale wszystko można było pojąć. Przytaknęłam ze zrozumieniem.
- To nieco wyjaśnia - powiedziałam bardziej do siebie samej. Edward spojrzał na mnie ze zdziwieniem, zanim spuścił smutny wzrok i utkwił oczy w talerzu.
- Może Tobie – wyszeptał, a na czole pojawiła się zmarszczka.
- Nie rozumiem tego – po czym dodałam – każdy, komu opowiesz całą historię, będzie musiał wiedzieć, że nie zrobiłeś tego świadomie, że to był impuls, prędzej nawet odruch. Chciałeś jej pomóc. – Parsknął, pokręcił głową i spojrzał na mnie ze wściekłością.

- Wiesz, dlaczego przeprowadziliśmy się do Forks? Moja siostra ma pecha i zawsze trafia na niewłaściwych facetów, a ja jestem tą osobą, która próbuje wpoić im pewne maniery… na swój sposób. Dlatego też wylatywałem z przeróżnych szkół, a tym razem żadna z pozostałych w promieniu 500 km od Chicago nie chciała mnie przyjąć. Wszyscy byli przekonani, że jestem… uosobieniem zła. Dobrze orientuję się, jaką mam reputację. Nawet tutaj, w mieście oddalonym o 3000 km, mój wizerunek wydawał się pojawić wcześniej, zanim ja przyjechałem. Jestem legendą. Oprócz mojej rodziny nikt nie zna motywów mną kierujących. Chcieli rozpocząć nowe życie, ale żeby tego dokonać musieliby się pożegnać ze Stanami Zjednoczonymi i wyjechać gdzieś dalej. – Mówił tak szybko, że musiałam się cholernie skupić, żeby wszystko zrozumieć, a potem przeanalizować. Musiał radykalnie zmienić swoje życie przez całą tę sytuację, ale co było ważniejsze, nigdy nie negował, jakoby historie, które o nim krążą były fałszywe. Twardo utrzymuje swój wizerunek. Sam obstaje przy tym, że jest zły.
Jak ktoś może być tak głupi? Nie mogłam tego zrozumieć, dlaczego się tak zachowywał. Napawało mnie to odrazą, ale nigdy nie wpadłam na pomysł, żeby określać go mianem złego człowieka.
- Jesteś… dziwny. – To było wszystko, co byłam w stanie odpowiedzieć w tym momencie, więc skupiłam się na jedzeniu.
Żadne z nas nie powiedziało ani słowa, kiedy jedliśmy. Spojrzałam na niego jeden raz. Cały czas myślałam, próbując to wszystko poukładać i zrozumieć. Zrozumieć jego motywy. Dobrze oceniłam go już pierwszego dnia w szkole. I cóż pasowało do niego określenie „Bad Guy”, ale mimo to… zły, w pełnym tego słowa znaczeniu… nie, nie sądzę.

Czas minął szybciej niż się tego spodziewałam i nim się zorientowałam skończyliśmy już jeść. Wpatrywałam się w niego ostrożnie, ale on był myślami gdzieś indziej, a wzrok utkwiony miał w odległym punkcie za oknem. Odwrócił się do mnie zrelaksowany, dlatego postanowiłam nie zaczynać ponownie tego tematu. Już wystarczająco skomplikowałam wieczór. Także spojrzałam za okno.
Widok zapierał dech w piersiach. Wiele wcześniej zapalonych pochodni odbijało się teraz od powierzchni wody, dzięki czemu można się było domyślić, że były powbijane dookoła dużego stawu. Płomienie rzucały jedyne w swoim rodzaju, niepowtarzalne wzory na czarną głębię wody.
- Piękne – wyszeptałam. Inaczej nie dało się tego opisać.
- Ale nie tak piękne jak ty. – Zaczęło się. Mój nastrój zginął w mgnieniu oka i już zerkałam na zewnątrz spode łba.
- Chciałabyś wiedzieć? – spytał, a dla mnie było już jasne, co miał na myśli.

Drugi warunek.

W napięciu patrzyłam na niego i czekałam. Ale zamiast coś powiedzieć, wstał, obszedł stół i usiadł obok mnie. Zmieszana wpatrywałam się, co on robi. Przysunął się do mnie, jedną rękę położył na stole, drugą na oparciu. I ten jego durny uśmiech. Jego górna część ciała zaczęła się przybliżać do mnie, bliżej… i bliżej… i jeszcze bliżej.
Zaczynałam panikować. Nie chciałam już poznać drugiego warunku. Byłam pewna, że nie będzie to nic dobrego, nic co brałam wcześniej pod uwagę. Odchylałam się od niego, tak samo wolno jak on się pochylał. Najchętniej wybiegłabym stamtąd, jednakże zablokował mi jedyną, możliwą drogę ucieczki.
Kiedy poczułam oparcie ławki za swoimi plecami, zesztywniałam jeszcze bardziej. Ślepa uliczka. Co powinnam teraz zrobić, a może lepiej, co mogłam zrobić?
Edward przybliżał się, aż w końcu zatrzymał się, kiedy jedynie mniej niż centymetr dzielił nasze uda od zetknięcia się. Automatycznie odchyliłam się do tyłu, bliżej okna, a dalej od Edwarda.
Cały czas się uśmiechał, a w oczach tańczyły iskierki radości. Wydawało się, że fakt, iż zapędził mnie w kozi róg, sprawiał mu przyjemność. Lub śmiał się na to, co miał zamiar zrobić. Obydwie myśli napawały mnie strachem. W końcu jego wzrok powędrował niżej w kierunku… moich… ust?
- Pocałunek – wyszeptał.


_________

Moi drodzy, gdyż, iż, ponieważ mam być groźna, dlatego powiem wprost, co mi leży na sercu. Jest to niewiedza, czy ktoś to jeszcze w ogóle czyta, czy po prostu tłumaczymy to tylko dla siebie. Bo jeśli druga opcja, to może się to źle skończyć, ale nie żebym ja tu kogoś szantażowało czy coś. :)

A tak na poważnie, to miło by było wiedzieć, że ktoś jeszcze tu jest.
Dziękuję za uwagę^^
O.


Post został pochwalony 2 razy

Ostatnio zmieniony przez Olcia dnia Czw 22:25, 26 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Czw 23:12, 26 Lis 2009 Powrót do góry

ja tu jestem i czytam i komentuję i jestem wściekła...

czy ktoś może mi wytłumaczyć... po jaką cholerę rozdizał konczy się w takim momencie ? Twisted Evil

no dobra... udajmy, że wybaczam...
tłumaczenie genialne... wyjasnienie sprawy z policją bardzo interesujące... natomiast Bad Guy zostaje Złym, Bardzo Niegrzcznym Chłopcem i chce buzi... zastanawia mnie jak bella z tego wybrnie i czy kelner im przeszkodzi, bo chyba zacznie się dziewczyna o niego modlić..
do zobaczenia w następnym rozdizale..
oby jak najprędzej....

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Czw 23:53, 26 Lis 2009 Powrót do góry

"Tobie" z małej literki piszemy:) Co do chapu..Kirke ma absolutną racje: nie powinien się kończyć w takich momentach...Ale pocałunek...wow...Dziwne to trochę. Szkoda mi Edwarda, serio. Sława wyprzedza go, zanim gdziekolwiek się pojawi. To dziwne, ale mam wrażenie, że nie poznaliśmy wszystkiego, co tyczy się Edwarda. Bad guy ma dobre serce. Ale czemu on chce się całować? A może znowu jakiś zakład wchodzi w grę?
To opowiadanie zdecydowanie należy do moich ulubionych. dziękuje za nowy rozdział i czekam na kolejny!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Shili
Człowiek



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 11:39, 27 Lis 2009 Powrót do góry

Kurcze no ;P...żeby kończyć w takim momencie Wink .... zbrodnia, ale wybaczam.
Zastanawiałam się co takiego złego mógł zrobić Edward i wreszcie się doczekałam. W pełni rozumiem, że zrobił to, aby bronić siostrę itp. itd. ,ale on czasami dość dziwnie się zachowuje. Oczywiście znowu mi się nasuwa słowo "zakład" jeżeli chodzi o ten pocałunek, chociaż wciąż nie jestem pewna :), ciekawe co Bells zrobi? Znowu przyjdzie kelner czy może ona po prostu powie nie? W sumie to też mam takie wrażenie, że jeszcze nie wiemy wszystkiego co tyczy się Edwarda, ale ogółem nie jest taki zły Wink.

Co do tego czy ktoś to czyta to oczywiście, że tak :)...to jest jedno z moich ulubionych opowiadań :D i na pewno będę czytać tak długo jak będziecie tłumaczyć :). Jestem też pewna, że wiele osób to czyta po ściągnięciach na chomiku :), czekam na więcej i pozdrawiam obie tłumaczki.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Reilee
Zły wampir



Dołączył: 06 Wrz 2009
Posty: 320
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gloomy Swamp

PostWysłany: Pią 12:01, 27 Lis 2009 Powrót do góry

joł.
To tak tytułem wstępu.
Chciałam powiedzieć, że wbrew sobie samej, a może raczej wbrew rozsądkowi przeczytałam pierwsze rozdziały i niestety wciągnęłam się. Mogę zaskarżyć Was o odszkodowanie?
Historia jest dość typowa, Bad Edward [pikażal] i Bad Bella oporna na jego urok. Słodko. Jestem pewna, że się zejdą, no ale wiadomo, czeka nas jeszcze wiele przygód, przed nami jeszcze 34 rozdziały, to nie są przelewki, moi drodzy.
Ponadto pragnę dodać, że szanowna Marsi powinna jak najszybciej spiąć poślady i przetłumaczyć rozdział następny, gdyż na pewno nie tylko ja czekam z niecierpliwością na rozwiązanie tej dziwnej sytuacji. Czy Edward dostanie z kopa w krocze, czy też Bells otumaniona lovely atmosferą podda się chwili i zgodzi się wykonać drugi warunek? Marsi, nie każ mi długo czekać, kabaczku!
Cytat:
Ale czemu on chce się całować? A może znowu jakiś zakład wchodzi w grę?

Pewnie się zakochał, gdyż Bella taka słit i pjenkna jest, a co najlepsze ma go w rzyci, co jeszcze bardziej go nakręca. Albo po prostu chce ją wnerwić :>

Apeluję, aby czytelnicy w ramach wdzięczności za trud włożony w tłumaczenie wyrazili uznanie poprzez napisanie pięknych komentarzy, gdyż w przeciwnym razie Marsi dostanie wrzodów albo, co gorsza, rzuci tłumaczenie xD

Pozdrawiam tłumaczki, a szczególnie betę! XD


Post został pochwalony 2 razy
Zobacz profil autora
Nati0902
Człowiek



Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 17:07, 27 Lis 2009 Powrót do góry

Hejjj ja to czytam z pewnością i proszę nie przestawaj tłumaczyć bo zaczyna się ciekawie robić:) Na samym początku to powiem że nie bardzo mi się podobało ale teraz myślę że może jest to świetny ff:)
Dlatego nie przestawaj tłumaczyć ja to będę z pewnością czytała:)

Pozdrawiam i życzę DUŻO WENY!:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Bella*swan*cullen
Nowonarodzony



Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 19:03, 27 Lis 2009 Powrót do góry

Świetny ff i tak samo świetne tłumaczenie Very Happy
Błędów tu nie będę wypisywać bo przeważnie ich nie widzę Very Happy
Jestem bardzo ciekawa reakcji Belli, ale tak samo chciałabym się dowiedzieć dlaczego Edward tak męczył "biedną" Bellę (chociaż ja na jej miejscu bym się cieszyła Laughing )
Życze weny i czekam na następny rozdzialik


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Swan
Zły wampir



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P

PostWysłany: Pią 19:49, 27 Lis 2009 Powrót do góry

Niecierpię Was!!!!!!!!!!!
Jak można zakończyć w takim momencie? No to jest po prostu... Uh. Irytujące. Łagodnie powiedziawszy. Gdy NARESZCIE akcja nabiera rumieńców - tu baaaach. Koniec. Mogłabym prosić o takie... hm. orientacyjne określenie czasu, w którym ukaże się kolejny rozdział? Mogę już odliczać godziny?
Tłumaczenie genialne, świetne, cudowne xD Zmieniłabym niektóre (bardzo rzadkie) określenia, ale to tylko moje widzi mi się, bo były poprawne.
Tłumaczycie z niemieckiego, tak? Mamo. Podziwiam Was. Ja umiem niby niemiecki, ale tak średnio. Nie podjęłabym się jednak tłumaczenia z tego języka. Więc wielkie brawa dla Was :)
Wyszłam z wprawy pisania KK... xD
Nie pozostaje mi nic poza powiedzeniem, iż niecierpliwie czekam na ciąg dalszy, bo pomimo dziwnego zachowania Edwarda, wciąż go lubię.
A Bella jest dziwna. Zamurowało ją bo się cieszyła (chodzi mi o jazdę na motorze)...?
Weny, czasu, chęci i motywacji. Dodajcie szybko ciąg dalszy :**


Pozdrawiam,
Swan


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sonea
Wilkołak



Dołączył: 01 Maj 2009
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Kielce

PostWysłany: Pią 19:55, 27 Lis 2009 Powrót do góry

Nie no heloołłł!!! W takim momencie?? Jak można tak nas katować?
A tak na poważnie:), to rozdział bardzo fajny. Hmm... ciekawe jak tam Bella zareaguje i wyjdzie z tego:P
Podobają mi się te ich przekomarzania, nadają treści fajnego klimatu.
Mam nadzieję, że niedługo będzie kolejny rozdział i dowiemy się reakcji B.
czekam, czekam i czekam
no i oczywiście pozdrawiam

Sonea.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Marsi
Zły wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Konin

PostWysłany: Pią 20:41, 27 Lis 2009 Powrót do góry

No w końcu trochę postów się tu pojawiło! Nawet nie wiecie, jaki mam teraz zaciesz. ^^ Bardzo, bardzo dziękuję :*
Na wstępie odpowiem na podstawowe pytanie, które przewinęło się w każdym komentarzu: nowy rozdział właśnie się tłumaczy i ze względu na okoliczności (czyt. końcówkę 6. części xD), postaram się go dodać jak najszybciej. Przewiduję poniedziałek/wtorek. Mam nadzieję, że do tego czasu będziecie grzeczne i nie zbojkotujecie mi tematu ani chomika. :D


Reilee napisał:
Apeluję, aby czytelnicy w ramach wdzięczności za trud włożony w tłumaczenie wyrazili uznanie poprzez napisanie pięknych komentarzy, gdyż w przeciwnym razie Marsi dostanie wrzodów albo, co gorsza, rzuci tłumaczenie xD


Tak! Podczepiam się pod ten apel. ^^


Miło mi, nam - mi i Olce, że czytacie nasze tłumaczenie. :) Nie chcemy się bawić w rozdawanie kwiatków - pochwał, bo nie o to tu chodzi, prawda? :) Jednak komentarze jak najbardziej mile widziane, a może i nawet wymagane, bo dzięki nim wiemy, kto czeka na kolejne części. :D

Pzdr,
zuaaa Marsi


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Olcia
Zły wampir



Dołączył: 13 Sty 2009
Posty: 377
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Leszno

PostWysłany: Sob 12:12, 28 Lis 2009 Powrót do góry

Bry, jak zwykle Marsi mnie ubiegła i podziękowała wam za wszelkie komentarze, jednak ja podziękuję wam jeszcze raz, bo nawet nie wiecie ile znaczy dla mnie i z pewnością dla Marsi fakt, że nasza praca nie idzie na marne, ponieważ są osoby, które czytają to tłumaczenie.
I pomyśleć, że wszystko dzięki kilku zdaniom, w których potraficie połechtać naszą dumę.
Na pytanie, co do rozdziału znacie już odpowiedź.

Cytat:
Nie chcemy się bawić w rozdawanie kwiatków - pochwał, bo nie o to tu chodzi, prawda? :) Jednak komentarze jak najbardziej mile widziane, a może i nawet wymagane, bo dzięki nim wiemy, kto czeka na kolejne części. :D

Podpisuje się łapkami i nóżkami pod słowami mojej wspólniczki^^

kirke napisał:
czy ktoś może mi wytłumaczyć... po jaką cholerę rozdizał konczy się w takim momencie ?

Po pierwsze, żeby was troszkę zdenerwować, ale po drugie, żeby zwiększyć wasz apetyt na kolejne rozdziały.

Swan napisał:
Nie cierpię Was!!!!!!!!!!!
Jak można zakończyć w takim momencie?

To niestety nie zależy od nas, ale rozumiem twoje zirytowanie, więc przepraszam, może w przyszłości będzie inaczej.

Reilee napisał:
Pozdrawiam tłumaczki, a szczególnie betę! XD

Również pozdrowienia dla bety :*, bo chyba się z nami troszkę pomęczysz^^

Pozdrawiam
O.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
villemo
Wilkołak



Dołączył: 29 Sie 2009
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: wzgórze czarownic

PostWysłany: Nie 11:32, 29 Lis 2009 Powrót do góry

Ja czytam i jestem oczarowana tym ff. Cudo! Och ten Edward to pies na baby, na miejscu Belli bardziej bym uważała. Coś jest nie tak biorąc pod uwagę reakcje kumpli Edwarda na stołówce. Czyżby zakład? Jeśli zrani biedną Belle to skopie mu tyłek :D Ok czekam na następny rozdzialik.
Pozdro- wienia, Villemo.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kamila Kalinowska
Nowonarodzony



Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Choszczno/Londyn

PostWysłany: Nie 19:56, 29 Lis 2009 Powrót do góry

ja czekam!! szkoda ze to jest w jezyku niemieckim a nie angielskim bo juzbym dawno przeczytala calosc. czekam z niecierpliwoscia


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Marsi
Zły wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Konin

PostWysłany: Wto 20:43, 01 Gru 2009 Powrót do góry

Jak obiecałam, wracam dzisiaj z nową częścią :)
Od razu mam takie małe ogłoszenie parafialne. Postanowiłam z Olką, że rozdziały będą dodawane co tydzień. :) Także następnym razem nie pytajcie się, kiedy coś dodamy, bo na 99% będzie to co poniedziałek.


Jeszcze raz bardzo dziękuję za wszystkie komentarze! :) O wiele przyjemniej się tłumaczy kolejne strony, gdy widzimy, że ktoś czeka na nas z niecierpliwością. :D

Nie pozostaje mi nic innego, jak zaprosić na kolejny rozdział. Możecie go znaleźć również na chomiku w formacie .pdf.

Betowała: Reilee. Dziękuję :*


Rozdział 7.
Potrzebna pomoc


W końcu jego wzrok powędrował niżej w kierunku… moich… ust?
- Pocałunek – wyszeptał.
__________________________________________

Co?!
To była ostatnia rzecz, jaką chciałam zrobić. Może powinnam coś zaproponować? Ale czy istniało coś, co mogło zastąpić pocałunek? Raczej nie. W każdym bądź razie nic nie przychodziło mi do głowy.
Byłabym w stanie...?
Zrobiłabym to...?
Mogłam mu na to pozwolić?
Poczekać, aż dostanie, czego chce i odejdzie?
Bałam się, że to była jedyna możliwość, żeby potem dał mi spokój. Trzęsłam się w myślach. Oddychałam głęboko, moje ciało się napięło i przymknęłam oczy, by pokazać mu, że może zaczynać. Czułam się jak posąg.
- Nie tak - usłyszałam, jak szepcze. - Z uczuciem.
Gwałtownie otworzyłam oczy i spojrzałam na niego przerażona. To było coś, czego w żadnym razie nie mogłam zrobić. Moim jedynym uczuciem do niego była antypatia. Lekko potrząsnęłam głową, ponieważ w dalszym ciągu nie mogłam wydać z siebie głosu.
Edward wyglądał, jakby w ogóle go to nie ruszyło. Napierał na mnie dalej, a ja odsuwałam się, aż moja głowa dotknęła szyby. Podniosłam ręce do głowy w geście odmowy. Wszystko we mnie krzyczało, jednak słowa ugrzęzły mi w gardle. Edward wyciągnął dłonie w moją stronę i położył je na moich policzkach, a nasze twarze dzieliły jedynie milimetry. Mogłam śledzić jego oddech na mojej skórze i czułam się, jakby przyłożył mi nóż do szyi.

Przechylił lekko głowę w bok i zamknął oczy na moment przed tym, jak przyłożył wargi do moich. Przez moje ciało przepłynęły lekkie prądy, jakbyśmy byli naładowani statycznie.
I wtedy poczułam jego usta, ciepłe i miękkie, które powoli się poruszały. Czułam na mojej skórze ciepło wypływające z jego rąk.
Opór roztapiał się. To uczucie było lepsze niż mogłam tego oczekiwać. Moje ciało odprężało się pod jego dotykiem, a oczy zamknęły się. Jedynie wzdychałam lekko przy jego wargach. Edward zauważył ten moment i przesunął język w głąb moich ust. Nie wiedziałam, że to możliwe, ale pocałunek robił się coraz bardziej intensywny.
Moje ciało reagowało na niego. Moje ręce błądziły po nim, a palce zakopywały się w jego włosach. Ciągnęło mnie do niego i jednocześnie odpychało. Pokonałam centymetry, które dzieliły nasze nogi i osunęłam się na niego. Nasze wargi poruszały się w jednym tempie, a języki badały wzajemnie.
Nie wiedziałam, jak długo ten pocałunek trwał, jednak wydawał się dość krótki. Edward odsunął się ode mnie i zabrał moje ręce ze swoich włosów. Ciągle miałam zamknięte oczy, czułam się... dziwnie. Usłyszałam jego cichy chichot.
Kiedy ostatecznie otworzyłam oczy, nie było go przy mnie. Musiał wstać, jednak byłam tak bardzo odurzona, że tego nie zauważyłam. Obróciłam głowę. Edward znów siedział po swojej stronie stołu i uśmiechał się z powodu zwycięstwa. Po tym spojrzeniu mój wewnętrzny głos zaczął krzyczeć.
Co ja zrobiłam? Jak mogłam do tego dopuścić? Dlaczego to uczucie krępowało mnie, jakbym nie posiadała już własnej woli? Wydawałam mu się pewnie wcale nie lepsza niż te wszystkie dziewczyny na jego niekończącej się liście.
Tak, byłam teraz jedną z nich. Jednak nie zostanie tak na długo. Dopadła mnie złość. Złość na mnie, że dopuściłam do siebie te bezużyteczne uczucia. Złość na niego, ponieważ wykorzystał bezwstydnie moją słabość. Jeszcze większa złość na mnie, ponieważ był rodzajem człowieka, z którym nie chciałam się zadawać: arogancki, egoistyczny, wyrachowany.
Nie! Dopóki byłam przy zdrowych zmysłach, musiałam coś zrobić. Powinnam odejść od niego, żeby znów temu uczuciu nie ulec. Potrzebowałam czasu, by uporządkować ten chaos, który on spowodował.
Teraz albo nigdy!
Wstałam pośpiesznie i pobiegłam w kierunku wyjścia. Słyszałam, jak Edward kilkakrotnie mnie wołał, jednak nie obróciłam się, Musiałam wyjść na zewnątrz. Kiedy zbliżałam się do pulpitu pana Mathew, usłyszałam, że Edward krzyczy coś z innym języku. Kelner spojrzał zaskoczony w górę i spotkał moje spojrzenie, nim zderzyliśmy się. Poczułam jego rękę, gdy próbował mnie zatrzymać. Nie złapał mnie wystarczająco mocno, a ja wyrwałam mu się gwałtownie i rzuciłam w stronę drzwi.
Biegłam po ulicy szybciej niż kiedykolwiek przypuszczałam, że zdołam. Najważniejszą rzeczą było znalezienie się jak najdalej od Edwarda, tak, żeby nie mógł mnie znaleźć. Zorientowałam się, że dogoni mnie szybko na motocyklu, więc zaczęłam biec po polach, łąkach, drogą, przez ogródki przed domami.
Biegłam, aż moje nogi odmówiły posłuszeństwa, a płucom groziło pęknięcie. Przez wyczerpanie musiałam upaść na trawę pod moimi nogami. Położyłam się na plecach, zamknęłam oczy i czekałam aż mój oddech wróci do normy.
Kiedy otworzyłam oczy, patrzyłam prosto na gwieździste niebo. Było jak we śnie. Chwilę później zapomniałam, co się wcześniej zdarzyło i co mogło jeszcze nastąpić, zapomniałam o wszystkich kłopotach. Przez myśli o nieograniczonej przestrzeni, na którą spoglądałam, czułam się drobna i nic nieznacząca, a jeszcze bardziej bagatelne było wszystko, co mnie właśnie spotkało.
Szmer kroków i szelest trawy wyrwał mnie z transu.
Edward!
Usiadłam i rozejrzałam się. Jednak osoba, która na mnie patrzyła, była większa niż Edward.
- Wszystko z tobą w porządku? - spytał głęboki, chrapliwy głos, w którym dało się wyczuć troskę. Byłam zaskoczona, kiedy mężczyzna stanął przy mnie. Olbrzym... A może zdawało mi się to tylko, gdyż cały czas siedziałam na ziemi? Jego długie, ciemne włosy opadały na ramiona i na twarz, gdyż patrzył w dół, na mnie.
- Obawiałem się, że... jesteś... martwa - powiedział, ociągając się, podczas gdy przysiadł obok. Ponieważ jego włosy nie zasłaniały już twarzy, mogłam dostrzec troskliwe i lekko zlęknione spojrzenie w jego ciemnych oczach.
- Przepraszam - odpowiedziałam. Chyba dość mocno go przestraszyłam.
- Musisz być całkiem zmarznięta, mała. - Natychmiast zdjął kurtkę i przewiesił ją na moich ramionach. Przez ciepło, które z niej biło dostrzegłam, że faktycznie było mi zimno i szybko dostałam gęsiej skórki. Przyłożył rękę do mojego czoła, która była rozpalona, albo to ja byłam zimna jak lód, i przyjrzał się krytycznie.
- Jak długo już tu leżysz? Jesteś sama? - Przeszukał wzrokiem otoczenie, nim znów padło na mnie troskliwe spojrzenie.
- Nie wiem. - To była przynajmniej część prawdy, gdyż obcemu nie mogłam się za bardzo zwierzać.
- Wstawaj, trawa jest wilgotna. W przeciwnym razie się przeziębisz. - Zanim sama się podniosłam, złapał mnie za ramiona i pociągnął ku górze. Chwiałam się przez moment, nim złapałam równowagę.
- Jak się czujesz, mała? - spytał.
- Jestem trochę skołowana, jednak nie jest źle.
- Wybacz, nie przedstawiłem się jeszcze. Jacob Black, ale Jake wystarczy - powiedział grzecznie i po raz pierwszy się uśmiechnął. To było dziwne, jednak czułam się dobrze w jego towarzystwie. Miał coś w sobie... jakby opiekuńczość. Jego spojrzenie było ciepłe, a uśmiech zaraźliwy.
- Bella Swan - odpowiedziałam automatycznie. - I dziękuję - dodałam podziękowanie za kurtkę.
- W porządku, mała. Naprawdę niczego nie potrzebujesz? - Znów spojrzał na mnie troskliwie. Czego on szukał? Może... Może myślał, że jestem zraniona?
Potrząsnęłam szybko głową i odetchnęłam z łatwością.
- Lepiej będę ci towarzyszył w drodze do domu - powiedział i zwrócił się w kierunku drogi.
- Um, Jake? Ja... nie mieszkam... tutaj - odpowiedziałam z ociąganiem, a Jacob odwrócił się znowu do mnie.
- Dobrze, więc... odprowadzę cię do twojego auta - zadźwięczało to bardziej jak pytanie. Przygryzłam nerwowo dolną wargę
- Nie przyjechałam samochodem - powiedziałam jeszcze ciszej. Wydawało się, że zastanawiał się przez moment.
- Więc wróć tam, skąd teraz przyszłaś.
- Nie! - krzyknęłam panicznie i chwyciłam w ręce jego koszulę, żeby go zatrzymać. W żadnym razie nie chciałam wracać do Edwarda, również dlatego, że nie byłam pewna, czy w ogólne czeka na mnie przy restauracji. Jednak ryzyko, że mogłam wpaść mu znowu w ramiona, było zbyt wysokie. Nie byłam jeszcze gotowa, by stawić mu czoła. Jacob gapił się na mnie z zaskoczeniem, speszeniem i troską jednocześnie.
- Pozwól się odwieźć, mała. Nie mieszkasz tutaj, nie masz żadnego auta, którym mogłabyś wrócić do domu. Co teraz z tobą zrobimy? - Patrzył na mnie bezradnie. Obawiałam się, że będzie chciał mnie odwieźć.
- Potrzebuje tylko taksówki.
- Wątpię, że o tej godzinie znajdziesz tutaj jakąś - odpowiedział i obejrzał się. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, ze zatrzymałam się na środku dzielnicy mieszkaniowej. Rzeczywiście, nie było tu żadnych taksówek. Westchnęłam głęboko. Nie miałam mojej komórki, gdyż bateria się rozładowała. W przeciwnym razie zadzwoniłabym po Charliego, żeby przyjechał po mnie. Była gdzieś blisko jakaś budka telefoniczna?
- Odwiozę cię do domu, mała. - Widziałam zaskoczonego Jacoba i potrząsnęłam gwałtownie głową.
- Nie mogę od ciebie tego żądać. Budka telefoniczna wystarczy. Zadzwonię do mojego ojca. On...
- Nie. Odwiozę cię do domu. - I zaczął mnie powoli przesuwać w kierunku chodnika.
- Jake, proszę. To zbyt wiele. Nie mogę oczekiwać tego od ciebie. - Próbowałam się zatrzymać, jednak jego ręka na moich plecach przesuwała mnie nieubłaganie do przodu i gdybym zabroniła moim nogom się poruszać, groziłoby to upadkiem.
- Z pewnością nie pozwolę, żebyś stała tu wieczność, aż ktoś cię odbierze. Poza tym, brak snu mogę nadrobić jutro - powiedział i wyszczerzył zęby bezczelnie. Potrząsnęłam tylko głową. Przeciw jego sile nie miałam żadnej szansy, więc pozwoliłam mu prowadzić się do auta albo raczej popychać.
Zatrzymałam się przy drzwiach pasażera i patrzyłam się na niego zamyślona. Powinnam razem z nim jechać? Właściwie w ogóle go nie znałam. Jednak wcześniej martwił się o mnie. Czułam się po prostu bezpiecznie przy nim.
- Odwieziesz mnie zatem aż do Forks? - spytałam wyzywająco i zauważyłam, że jego oczy rozszerzyły się przez tę niespodziankę.

- Forks... - wymruczał bardziej do siebie. - Zapowiada się dość długa podróż - powiedział ostatecznie, szczerząc zęby. Musiałam się uśmiechnąć. Rozmawianie z nim było niewyobrażalnie proste.

Podczas jazdy, która tym razem trwała półtorej godziny, opowiadaliśmy trochę o sobie?
Odwiedził siostrę w Port Angeles i chciał zostać na noc u swojego ojca. Zadziwiające było, ze mieszkał w rezerwacie Indian w pobliżu Forks. Dlatego też był zaskoczony. Dobrze, że nie jechał drogą okrężną, tylko zrobił sobie małą wycieczkę po miasteczku. Dowiedziałam się, że miał tyle samo lat co ja, chociaż jego wzrost wskazywał na przynajmniej dwadzieścia pięć, i mieszkał z matką w Seattle. Powiedział, że sam zbudował ten samochód, ponieważ to było jego hobby. Zdumiałam się tym, gdyż musiał znaleźć jeszcze czas na przyjaciół i szkołę. Opowiedziałam mu o moich rodzicach, po czym okazało się, że Jacob znał Charliego, gdyż mój ociec pilnował porządku również w rezerwacie.
To była całkiem niewymuszona rozmowa i czasami śmialiśmy się oboje z głupich albo męczących historii, które jedno z nas opowiadało. Jednak z moim szczęściem Jacob znalazł sobie temat przewodni.
- Co cię sprowadziło do Port Angels? - spytał, w dalszym ciągu szczerząc zęby z powodu historii opowiedzianej wcześniej. Westchnęłam i wyjrzałam przez moje okno, chociaż widziałam tylko czarną noc. Na dłuższy moment zapadło milczenie.
- Dlaczego nie chciałaś... wrócić? - Wydawało się, że szuka bardziej adekwatnego słowa.
- To jest skomplikowane - powiedziałam tylko. Nie byłam pewna, czy mogłam o tym rozmawiać albo czy w ogóle powinnam coś Jacobowi mówić.
- Nie chcę się narzucać, mała. Mam jednak przeczucie, że... um... - Zrobił przerwę i kątem oka mogłam dostrzec, że ściągnął brwi i zaczął się nad czymś zastanawiać.
- No więc, jest taki jeden, z którym mam do czynienia. - Znowu tylko westchnęłam, Dlaczego musiałam spotykać się z czarnymi charakterami?
- Zrobił ci coś? - Jego głos był poważny i zimny. Zadźwięczało to, jakby chciał go najchętniej zabić, nawet jeśli nie wiedział wcale, co się zdarzyło. Niezawodne przeczucie podpowiadało mi, że gdyby się teraz spotkali, rozszarpaliby się na strzępy.
- Nie... nie oceniam. - Co to była za głupia odpowiedź, Bello? Widziałam, jak Jacob rzucił mi krótkie, poirytowane spojrzenie. Na szczęście byliśmy już prawie przed domem.

- O, to tutaj - powiedziałam, kiedy poznałam światło na werandzie i wskazałam ręką w tamtą stronę. Jacob zatrzymał się na poboczu drogi i zgasił silnik.
- Wielkie dzięki, Jake. Wszystkiego dobrego. - Uśmiechnęłam się grzecznie.
- Żaden problem, mała. Może się jeszcze zobaczymy. Dobranoc - odpowiedział z uśmiechem.
- Dobranoc. - Przy wysiadaniu zsunęłam jego kurtkę z moich ramion tak, że teraz leżała na miejscu pasażera. Zamknęłam drzwi i skinęłam jeszcze krótko głową, zanim drżąc, poszłam do domu.

Jacob był rzeczywiście miły. Chociaż tak bardzo urósł, wydawał się być małym chłopcem, gdy opowiadał historie. Mogłam sobie wyobrazić, jak się zaprzyjaźniamy. Czy jeszcze go zobaczę? Mogłam poprosić Charliego, żeby przesyłał pozdrowienia przez ojca Jacoba, kiedy będzie w rezerwacie.
Kiedy otworzyłam drzwi od domu, widziałam mroczne światło, które padało z salonu i usłyszałam głosy. Czyżby telewizor?
Charlie. Faktycznie czuwał, aż wrócę do domu, bo chciał się upewnić, czy jestem cała i zdrowa, jak to on nazywał. Westchnęłam.
- Tato? - spytałam cicho i zdjęłam buty. Usłyszałam, jak tapczan zaskrzeczał, kiedy Charlie się podniósł i przeszedł na korytarz.
- Hej, Bells. Miałaś... udany wieczór? - spytał przezornie i zadał sobie trud, żeby się uśmiechnąć.
- Było ok - powiedziałam tylko. - Um, tato?
- Tak?
- Możliwe, że Edward jeszcze tutaj wpadnie. Wieczór... to nie jest odpowiednia pora na wizytę. - Tak można to było nazwać, albo... Jednak nie chciałam mu tego mówić. Może troszczył się o to, że... Nie wiedziałam, jak miałam to powiedzieć. Charlie przyglądał mi się pytającym wzorkiem.
- Nie przywiózł cię?
- Nie, wzięłam taksówkę. - Albo inaczej mówiąc bezpłatną taksówkę w postaci Jacoba.
- Martwię się o ciebie, Bells. Kładź się już spać. - Uśmiechnęłam się z wdzięcznością. To był po prostu najlepszy ojciec na świecie.
Poszłam na górę, by wziąć kąpiel i przygotować łóżko. Stanęłam pod natryskiem i zastanawiałam się nad tym, co się dzisiaj wydarzyło.
Edward wywołał coś we mnie. Pomimo że to nieznaczne uczucie niczego nie przyniosło, moje nastawienie uległo zmianie. Moje przekonanie było proste. Chciałam mężczyzny, który by mnie szanował, a noszenie na rękach też byłoby mile widziane. Nie takiego, który połykał kobiety, jakby były kawałkiem surowego mięsa. Nie byłam żadną zdobyczą, a już na pewno nie jego zdobyczą. Myślenie, że czuł coś do mnie, było obłędem.
Miał ze mną trudniej, na pewno byłam wyzwaniem, jednak ostatnimi czasy stałam się niedostępna. Jego aura mnie przytłaczała, tak jak jego poprzednie dziewczyny. Od jednej rozmowy rozum przesłaniała mgła. Mogło mi się to przytrafić, ale nie dopuszczę do tego. Mój rozum był moim najlepszym przyjacielem. Pomagał mi najbardziej w takich momentach. Mogłam szybko wypierać niemiłe rzeczy. Spakowałam wszystko, co przeżyłam podczas tego pocałunku, w malutką skrzynię, zamknęłam ją i odrzuciłam w najdalszy kąt mojej świadomości. Mogłam dosłyszeć cichy głos, który dochodził ze skrzyni i błagał mnie, żebym ponownie rozważyła tę decyzję.
Nie! To moje ostateczne zdanie. I znowu wszystko było takie jak wieczór wcześniej. Nie mogłam wytrzymać z tym wielkim macho i koniec z tym. Basta. Mój rozum wykonał całą robotę. Błaganie stawało się coraz bardziej ciche, aż w końcu całkiem zamilkło.
Byłam właśnie w drodze do mojego pokoju, kiedy usłyszałam pukanie na dole. Szybko podbiegłam do moich drzwi i pozostawiłam je delikatnie uchylone, by móc słuchać, co się działo.
- Edward - usłyszałam Charliego.
- Jest mi przykro, że o tak późnej porze nachodzę pana. Jest Bella?
- Tak, już wróciła.
- Mogę z nią porozmawiać? Proszę.
- Śpi.
- Um... Mógłby pan oddać jej kurtkę? Zapomniała o niej.
- Oczywiście.
- Dobranoc, proszę pana.
Zamek w drzwiach został przekręcony.
Zdecydowanie odciążona ułożyłam się do snu. Przez cały wieczór stresowałam się i zdumiewające było, iż tak szybko zasnęłam. Obawiałam się, że będę musiała godzinami leżeć i dyskutować sama ze sobą. Jednak nie trzeba było nad niczym się zastanawiać. Skrzynia została zamknięta.


__________________________

Pokażcie, że jesteście! :D Prosimy o komentarze, konstruktywne komentarze. :P


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Marsi dnia Wto 20:48, 01 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Shili
Człowiek



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 21:30, 01 Gru 2009 Powrót do góry

Weszłam na forum i patrze, a tu nowy rozdział WR, więc oczywiście z bananem na twarzy weszłam przeczytać i jak zawsze jest super :).

Myślałam, że Bells nie dopuści do tego pocałunku, ale fajnie, że jednak się pocałowali xD, cieszę się też, że poczuła to "coś" w trakcie, ale zapewne jeszcze długa droga przed Edwardem jeżeli chce od B. czegoś więcej. W sumie to trochę dziwnie postąpiła uciekając, bo "nie taki Edward straszny, jak go malują" xD, ale cóż, może i miała rację wiejąc...a może nie. Na początku myślałam, że to Emmett ją znalazł, ale jednak Jake. Trochę mnie zdenerwowało to jego "mała", na początku było ok, ale on to powtarzał cały czas. Fajnie, że się polubili, ale mam nadzieję, że to nie będzie coś w stylu trójkąta Jake-Bella-Edward ;D, jak będzie to pewnie i tak ścierpię, bo ubóstwiam to tłumaczenie :D. Czekam do następnego poniedziałku i pozdrawiam :).


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
villemo
Wilkołak



Dołączył: 29 Sie 2009
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: wzgórze czarownic

PostWysłany: Wto 21:45, 01 Gru 2009 Powrót do góry

OMG, ale super. Jestem Wam wdzięczna za nowy rozdział:D Ucieczka Belli niezastąpiona, niezapomniana i kurcze świetna. Jestem bardzo, ale to bardzo ciekawa co myślał Ed kiedy całował Bells i co robił kiedy ona była z Jacobem. Jest szansa, że się dowiem? A i zapomniałabym brawa dla Belli za taką determinację i upór. Jeszcze raz ogromne dziękuję za ten ff i za rozdział. Do poniedziałku.
Czasu, weny i chęci. Pozdrowienia.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin