FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Rising Sun[T][NZ][+16] Blackwater 28.11 XX/XXIV Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
esterwafel
Wilkołak



Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 20:36, 12 Sty 2010 Powrót do góry

Dzieci zamieniają się w wilczki. To dopiero jest ciekawe.
Rozdział mi sie podobał. Był rzeczywiście słodki. Dzieciaki są rozkoszne :D
Czekam na dalsze części.
Dodawaj je częściej.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
<RUDA>
Zły wampir



Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 317
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 18:28, 14 Sty 2010 Powrót do góry

Droga Pernix to tłumaczenie jest genialne. Znalazłam ten ff wczoraj wieczorem, a dziś skończyłam czytać.
Fabuła jest bardzo fajna, przyjemnie się czyta, a raczej pochłania ten tekst.
Pamiętam, że po przeczytaniu księgi Jacoba w BD chciałam aby Leah była z Jacobem no i proszę wreszcie o tym przeczytałam. Niby wszystko w tym tekście układa się na słodką historię : Cullenowie i wilki żyjący w zgodzie, Rose, która pokazuje swoja dobre strony i ogólnie taka wielka baśniowa rodzinka, ale nie narzekam czytając takie ff. Ciekawi mnie jak długo wszystko będzie tak fajnie. Może na scenę wkroczą Volturi lub jacyś inni "źli"
Czekam na kolejny rozdział. Pernix tłumacz dalej bo dobrze Ci to idzie.
Życzę dużo czasu na tłumaczenie.
Pozdrawiam Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
esterwafel
Wilkołak



Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 22:38, 19 Maj 2010 Powrót do góry

Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Kiedy można się go spodziewać?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Czw 14:26, 20 Maj 2010 Powrót do góry

Jestem okropna, wiem.
Rozdziały dzielę na cząstki tak by mieć na stronie tekst oryginalny i tłumaczenie. 18stka jest krótka ma tylko 11 takich cząstek, z czego na razie przetłumaczyłam 1,5
Postaram się zebrać szybko do kupy. Przepraszam bardzo. Postaram się do końca lata skończyć całe opowiadania - tak na pocieszenie.
A ten rozdział? Nie chcę nic obiecywać, ale zrobię tak, żebym nie musiała go przenosić do zawieszonych. Zaraz po zakończeniu Lykainy - ostatni rozdział już prawie gotowy i napisaniu mini na TPP wezmę się solidnie za to. :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Czw 14:27, 20 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Pon 18:23, 05 Lip 2010 Powrót do góry

Czasem tak bywa w życiu, że ktoś cię na coś namawia, a ty się bezpodstawnie opierasz, marudzisz, wymyślasz wymówki… Tak miałam z tym opowiadaniem, jakoś nie mogłam się przełamać. Aż do wczoraj. Nie zaglądam do tłumaczeń z założenia, więc to może dlatego. Zaczęłam je czytać około 19.00 i nie poszłam spać dopóki nie przeczytałam wszystkich przetłumaczonych przez Perniś rozdziałów.
Wybaczcie mi, ale zacznę od deklaracji: będę wielbić autorkę tego opowiadania za pomysł i jego cudowną realizację. Pernisia kocham już od dawna, ale za to tłumaczenie postanowiłam sobie, że muszę wyściskać Panią moderator osobiście.
Cała gama emocji, które towarzyszyły mi przy tej lekturze, jest nie do opisania. Smutek, złość, żal przeplatały się ze zdziwieniem, zaskoczeniem, autentyczną radością. Popłakałam się kilka razy, widząc ból Leah i miotanie się Jacoba. Uśmiałam się z perfekcyjnych docinków Rosie i komentarzy Emmetta. Zdarzyło mi się również wybuchnąć szczerym, niekontrolowanym śmiechem, budząc sąsiadów po nocy.
To tyle słowem wstępu, a teraz konkrety.
To opowiadanie jest przepięknie napisaną historią o prawdziwej miłości. Miłości, która jest w stanie wszystko pokonać; miłości, gotowej do największych poświęceń. I nie jest to cukierkowe, rzewne czy banalne love story. To historia, która dotyka jestestwa tego uczucia, opisana w sposób prosty, prawdziwy. Wzbudza emocje, łamie konwenanse, zmusza do myślenia, co tak naprawdę w życiu jest najważniejsze.
To, co się dzieje pomiędzy Jacobem i Leah w tym opowiadaniu jest niesamowite. To zwycięstwo wolnej woli człowieka nad narzuconym mu przeznaczeniem. Zwycięstwo miłości nad magią. Brzmi jak bajka, ale bohaterowie tej historii są prawdziwi w swojej walce o szczęście. Zmagają się sami ze sobą i z losem, który został im narzucony, w sposób niezwykle wiarygodny. Poruszające w tym tekście jest to że walczą sami o siebie. O swoje człowieczeństwo, osobowość, godność. O własne ja. Jake i Leah to dwie silnie jednostki. Są dla siebie stworzeni, ale żeby się odnaleźć i zawalczyć o swoją miłość, muszą najpierw pokonać swoje drugie ja, lustrzane odbicia, które są niczym marionetki poruszane sznurkami przeznaczenia.
Postacie. Leah… Jestem zachwycona jej metamorfozą. Rewelacyjnie pokazana jest przemiana tej dziewczyny. Absolutnie ujęła mnie determinacja Lei w dążeniu do tego, by stać się ponownie w pełni kobietą. Wilczyca w tym opowiadaniu zaskakuje swoją wrażliwością, dobrocią, świetnym poczuciem humoru. Oprócz tego nie traci nic ze swojej siły i odwagi. Nie zgadzam się z opinią, że w momencie, kiedy jest już z Jacobem robią się z niej „ciepłe kluchy”. Ta dziewczyna po prostu łagodnieje, będąc szczęśliwą. Nadal jednak pozostaje osobą niezwykle silną psychicznie. Leah to generalnie najciekawsza postać kobieca z sagi. Niejednoznaczna, posiadająca w sobie ikrę, wolę walki, wielowymiarowa. W tym opowiadaniu jest zdecydowanie świetnie dopełnioną postacią.
Jacob… Popłakałam się wczoraj w nocy ze szczęścia, że mogę poczytać o takim Jacobie. Autorka wykreowała go w sposób jak dla mnie idealny. Właśnie tak chciałabym, żeby potoczyło się jego dalsze życie. Jacob w tej historii jest prawdziwym alfą. Ba, co więcej, jest prawdziwym facetem z jajami i charakterem. Wierny, odpowiedzialny, opiekuńczy, rozsądny a przy tym ma wspaniałe poczucie humoru. Jako przyjaciel i przywódca lojalny, stanowczy i sprawiedliwy. Nie wiem ilu jeszcze musiałabym użyć przymiotników, by dokładnie opisać w zasłużonych superlatywach tę postać. Może po prostu napiszę, że kocham takiego Jake’a. Za wszystko.
Ponadto ogromnym plusem tego opowiadania są postacie drugoplanowe, które są niezwykle wyraziste i świetnie opisane. Rosalie mnie ujęła w zasadzie od samego początku. Rosie u pani Meyer może się schować w porównaniu z tą postacią w RS. Era pustych Barbie minęła bezpowrotnie. Mamy Rosie, która jest zadziorna, inteligentna i pokazuje wspaniałą osobowość i charakter. Jej przyjaźń z Leah jest w zasadzie irracjonalna, ale jednocześnie tak prawdziwie i wiarygodnie przedstawiona, że ujmuje i łapie czytelnika za serce. Jasper i Emmett to kolejne perełki do kolekcji. Emmett jest zabawny ale nie głupi. To taki brat łata, któremu wybaczy się nawet zbereźne żarty. Jazz natomiast nieco tajemniczy, troszkę szorstki, wycofany, okazuje się jednak dobrym, pomocnym facetem, który naprawdę dużo rozumie. Zaskakująco podobał mi się również Edward i jego czytanie w myślach Leah, okraszone odpowiednimi komentarzami. Zrobiło mi się biedaka w pewnym momencie żal, jak Bells się od niego wyprowadziła i nie chciała mu wybaczyć. Zresztą świetna scena pomiędzy nim a Leah na drodze. No i Edward przyjmujący poród czworaczków – mistrzostwo świata. Renesmee… hmm, tu miałam pewne opory, ponieważ generalnie nie przepadam za tą postacią i długo nawet w tym opowiadaniu przekonywałam się do pół-wampirzycy. W zasadzie dopiero jak uwolniła Jacoba od więzów wpojenia, odetchnęłam głęboko i spojrzałam na nią przychylniejszym okiem. Nie przekonała mnie tylko Bella, która była tu równie bezbarwna, jak i w sadze, ale może to i dobrze, bo nie przepadam za tą wieczną udającą męczennicę kobietą.
Mówiłam już, że kocham wilki? Walka Sama z Jacobem – miałam normalnie dreszcze, szczególnie jak Leah została ranna. Sam mnie wkurzał, ale raczej był to celowy zabieg autorki. Powiem krótko: zachowywał się jak palant próbując przekonać Leę do siebie. Zero godności i honoru. Nie mówiąc o Paulu, który okazał się zwykłym dupkiem. Dobrze, że dostało mu się od Rachel. Bardzo fajnie napisane są postaci Embry’ego i Setha. Embry wygłaszający na golasa przeprosiny na ulicy w La Push – bezcenne. Seth jako młodszy brat cudowny, ciepły a jednocześnie zaborczy w stosunku do siostry. Relacje pokazane między rodzeństwem są kapitalne, w zasadzie chyba tylko lepiej autorce wyszły relacje pomiędzy Leah a Jake’iem.
Na koniec zostawiłam sobie najlepsze: dzieci. Od rozdziału w którym Leah dowiedziała się, że jest w ciąży mnogiej prawie cały czas płakałam ze śmiechu. Ale już apogeum nastąpiło w momencie, kiedy maluchy zaczęły się przemieniać. I stoicki spokój Charliego, kiedy stwierdził, że trzeba będzie kupić gryzaki, bo już wie kto mu obgryzł nogę od fotela… Epickie.
To opowiadanie idealnie wpasowuje się w mój gust, poczuciem humoru i wyobrażeniami o dalszych losach bohaterów z sagi. Ponadto autorka zaskakuje niesamowitą wyobraźnią. Posiada także umiejętność zagłębiania się w ludzką osobowość, opisywania zmian, kształtowania fantastycznych relacji między bohaterami. A Pernix w roli tłumacza – za co jestem jej dozgonnie wdzięczna – potrafiła przenieść te emocje i klimat opowiadania na język polski w sposób znakomity.
Zatem Drogie Panie, bardzo Wam dziękuję.
BB.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Wto 17:46, 06 Lip 2010 Powrót do góry

Dziękuję, BB, za obszerny i niezwykle miły komentarz, zarówno dla mnie, jak i, a może przede wszystkim dla autorki. :)

Po długim zaniedbaniu tego opowiadania, mam dla Was kolejny rozdział. Mam nadzieję, że ktoś jeszcze czeka. Wink
Miłego czytania:

Rozdział 18. Wpojeni kochają Umarlaków - muszą ich pokochać



Jake, Seth, Quil, Rosalie, Emmett, Edward i ja staliśmy w lesie, gapiąc się na szczeniaki, które z ciekawością rozglądały się dookoła – wszystkie były w ludzkiej formie. Wczoraj Harry zmienił się i zastanawialiśmy się, czy uda mu się to ponownie i czy reszta dzieci pójdzie za jego przykładem. Na razie nic takiego się nie stało. Abby była zdenerwowana, że zmuszono ją do siedzenia na brudnej, leśnej ściółce. Wyciągnęła rączki do Rosalie – do jedynej osoby, która – co mała doskonale wiedziała – nie będzie się mogła oprzeć podniesieniu jej. Edward nie mógł słyszeć myśli szczeniaczków, co, jak stwierdził, było dziwne. Zaczął już słyszeć proste skrawki myśli Jaylah , na przykład: słowa mama, tata. Ephraim siedział przy Esther, która zachowywała się wzorowo. Trzymał ją za rękę i oboje patrzyli na siebie, jakby odbywali ze sobą jakąś niemą konwersację. Harry natomiast siedział cichutko, zupełnie rozluźniony. Skierował swoje niemal całkiem czarne oczka na tatę, który leżał oparty o drzewo z rękoma skrzyżowanymi na klatce piersiowej.
Jego szerokiej, dobrze zbudowanej klatce piersiowej.
- Czy możemy się skupić teraz na szczeniaczkach? - zapytał Edward, odchrząkując. Zrobiłam się czerwona jak burak, a Cullen wywrócił oczami, ironicznie się uśmiechając. Jacob spoglądał na nas na przemian, zastanawiając się, co to był za żart.
- W porządku, teraz wy chłopcy się przemieńcie i zobaczymy, czy dzieciaki będą was naśladować – powiedziałam i obróciłam się. Nie miałam nic przeciwko nagiemu Jake'owi, ale nie zamierzałam oglądać Setha i Quila w stroju Adama. Embry pojechał odwiedzić swoją mamę w rezerwacie Makah. Miał świadomość, że opuszczenie Esther będzie bolało, ale nie odwiedzał matki przez tak długi czas, że musiał się na to zdecydować. Codziennie do niego dzwoniliśmy, żeby Esther pogaworzyła mu do słuchawki.
- Możesz się już obrócić, Leah. - Usłyszałam głos Edwarda i zwróciłam się w ich stronę, by zobaczyć trzy wilki, zamiast męża, brata i przyjaciela. Szczeniaczki patrzyły na nich ze zdziwieniem i nagle Harry zaczął się trząść, a potem zmienił się w kupkę futra. W jego ślady natychmiast poszedł Ephraim. Harry był tej samej maści co ojciec, a Ephraim miał śnieżnobiałą sierść. Nagle Edward chwycił mnie za ramię.
- Jake słyszy, co mówią szczeniaczki. Ja ich nie słyszę, ale Jake powiedział mi, że to jest niesamowite – zrelacjonował Edward. Był tym zaintrygowany. Poczułam drgawki na ciele. Rosalie położyła dłoń na moim ramieniu, by mnie uspokoić.
- Spokojnie, Leah, przecież nie chcesz się przemienić, prawda? - wyszeptała, a ja wzdrygnęłam ramionami, zastanawiając się nad tym.
- Przestałam się przemieniać, żeby zwiększyć szansę na posiadanie dzieci, ale teraz je mam. Nie mam już powodów, żeby się powstrzymywać. Chciałam być tam dla moich dzieci, we wszystkim, co robią, nawet jeśli mam przybrać wilczą formę – powiedziałam, potwierdzając moją decyzję, po czym Rose odsunęła się i uśmiechnęła.
- Obróćcie się, chłopcy – zakomenderowała i wszyscy oprócz Jake'a i Emmetta natychmiast wykonali polecenie. Rose spojrzała na swojego męża i dodała: - Obróć się albo umieraj!
Gdy tylko Em się obrócił, zaczęłam się trząść i poczułam, że nadchodzą znajome symptomy przemiany w wilka. Zaraz po transformacji zostałam zbombardowana myślami.

Witaj z powrotem, siostra!
Cześć, kochanie.
Mamo.
Mamusiu.


Moje serce uderzyło mocniej, kiedy usłyszałam dwa cieniutkie, chłopięce głosiki. To moi synowie. Podbiegli do mnie w podskokach i zaczęli lizać po pysku, co mnie rozbawiło. Truchtałam wokół, spoglądałam na nich przez moje wilcze oczy. Wyglądali idealnie. Rozejrzałam się za dziewczynkami. Abby bacznie się nam przyglądała, a następnie nagle się przemieniła. Nie mogłam w to uwierzyć. Esther, zapewne nie chcąc pozostać inna, tak samo bezproblemowo przyjęła postać wilka. Wszystkie szczeniaczki potrafiły się przemieniać i udawało im się to całkiem łatwo.

Mamo
Mamusiu

Głosy dziewczynek były takie słodkie i przenikliwe. Oczyściłam je, liżąc futerko, a one w odpowiedzi wskakiwały i zeskakiwały z moich nóg. Abby miała ciemnobrązowe umaszczenie – było najciemniejsze ze wszystkich wilków, a Esther miała futerko zbliżone do mojego – popielate.
Weźmy je na przebieżkę – zasugerował Jake, skacząc dookoła chłopców, którzy bardzo szybko zaczęli go naśladować. Quil i Embry wyglądali na tak podekscytowanych, jakby mieli za chwilę popuścić. Spojrzałam na Edwarda.
Spotkamy się później w twoim domu. Możesz poprosić Alice, żeby przygotowała nam już jakiejś ciuchy? - powiedziałam w myślach do wampira, który w odpowiedzi uśmiechnął się i uniósł kciuki w górę.
- Okej, bawcie się dobrze – dodał jeszcze werbalnie, a potem szeptał coś do Rosalie i Emmetta, a oni spojrzeli się na mnie i Jake'a.
- Możemy pójść z wami? - zapytała Rose. Wiedziałam, że nie chciała przegapić niczego, co tyczyło się szczeniaków. Nie chciałam jej w tym przeszkadzać. Edward nie musiał nawet czekać, aż wyślę mu zgodę w myślach, już znał odpowiedź.
- Oczywiście – odparł Edward, a Rose i Emmett uśmiechnęli się do siebie. Jake zaczął biec, Harry automatycznie poszedł w jego ślady. Ephraim czekał aż Seth i Quil ruszą i wtedy dołączył do nich. Abby pozostała w siedzącej pozie, najwidoczniej nie była w nastroju do słuchania rozkazów. Może być niesforna. Rosalie nachyliła się i klepnęła ją gwałtownie.
- Chodź, Abby, przecież się nie boisz, prawda? - Rosalie drażniła się z nią, a Abby w odpowiedzi zaczęła warczeć. Nie jestem pewna, czy zrozumiała, co mówiła Rosalie, ale na pewno wiedziała, że rzuciła jej wyzwanie.
Ciocia, biec – te dwie myśli pojawiły się u niej jednocześnie, a kiedy Rosalie odbiegła, Abby zaczęła ją gonić, natomiast Emmett, chichocząc, pobiegł za nimi. Muszę zapamiętać i przekazać Rose, że Abby nazwała ją ciocią – na pewno będzie skakać ze szczęścia na tę wiadomość. Zawsze nazywaliśmy zarówno Rose jak i innych ciociami i wujkami, co widać zostało dobrze zakodowane w pamięci szczeniaczków.

Esther zaskomlała i podeszła w okolice moich łap. Była taka delikatna, malutka Esther – nie to, co jej nieposkromione rodzeństwo. Była zdecydowanie córeczką mamusi.
Kocham cię, Esther – powiedziałam do niej, delikatnie polizując.
Kochać, mamusia – usłyszałam jej logiczną odpowiedź. Szturchnęłam ją czule nosem, a potem odbiegłam. Esther podążyła za mną, trzymając się blisko mego boku. Nie mogłam uwierzyć w to, że moje przepiękne szczeniaki potrafią się przemieniać i mówić. Już teraz wiedziałam, że będziemy je zabierać na takie przebieżki codziennie. W ten sposób czułam z nimi silniejszą więź, silniejszą niż tą, którą mogłam osiągnąć w ludzkiej formie.

***

Tydzień później odebrałam bardzo szalony telefon od Rosalie. Właśnie udało nam się z Jake'iem uśpić szczeniaczki, kiedy zadzwoniła.
- Wataha Sama nadchodzi, dowiedzieli się o Jaylah – Rose powiedziała jednym tchem. Szturchnęłam Jake'a w ramię i dałam mu do zrozumienia, gestykulując, że ma posłuchać tej rozmowy.
- Co? W jaki sposób? - zapytałam. Z głosu Rosalie wyczuwałam zmartwienie.
- Charlie i Sue wpadli na Emily i Sama w sklepie spożywczym. Ponieważ Charlie wiedział, że Sam jest częścią stada, zaczął się przechwalać o tym, jaki jest dumny z tego, że został pradziadkiem tak młodo. Sam zebrał wszystko do kupy i teraz jego wataha jest w drodze do nas. Rachel podsłuchała, jak Sam informuje Paula – powiedziała powoli. Jake przechwycił natychmiast słuchawkę.
- Jaylah nie jest zagrożeniem – warknął do telefonu. Rosalie coś odpowiedziała, a potem musiała przerwać rozmowę. Jacob rzucił telefon na kanapę i spojrzał na mnie. - Musimy im to udowodnić.
Przytaknęłam i poszłam zabrać szczeniaki. Były w złym humorze z powodu zbyt wczesnej pobudki, ale wyczuły powagę sytuacji i nie grymasiły tak bardzo, gdy usadzałam je w land cruiserze. Nie minęło nawet dwadzieścia minut, a już staliśmy na ganku, czekając. Ness i Nahuel zostali w środku z Jaylah, Esme i Bellą – zdecydowali się nie brać udziału w konfrontacji i czuwać również nad naszymi dziećmi. Edward, Jasper, Alice, Rosalie, Emmett i Carlisle czekali ze mną, Jacobem, Sethem i Quilem. Mężczyźni z mojego stada owinęli ręczniki wokół bioder, a ja opatuliłam się w prześcieradło. Embry został wybrany spośród nas jako posłaniec. Wyszedł naprzeciw drużynie Sama i miał ich powiadomić o tym, że chcemy omówić sprawę na spokojnie. Współczułam Embry'emu, że zaraz po powrocie z wizyty u mamy w rezerwacie Makah, musi stanąć do walki między dwoma watahami.
Embry wyłonił się z lasu w eskorcie watahy Sama. Jacob, Seth, Quil i ja natychmiast się przemieniliśmy, a potem, stojąc, oczekiwaliśmy konfrontacji. Embry wycofał się z ich szyku, by stanąć obok mnie. Trąciłam go głową.
Witamy z powrotem – pozdrowiłam serdecznie przyjaciela. Embry odwrócił swój wilczy łeb, by na mnie spojrzeć.
Dla kogo dobry, dla tego dobry – zripostował, starając się brzmieć zabawnie.

Jacob i Sam zbliżyli się do siebie i zaczęli trącać łbami, powarkiwali głośno. Edward kiedy tylko usłyszał ich rozmowę, zaczął na ją relacjonować.
- Jacob mówi Samowi, że Jaylah jest nieszkodliwa, jednak Sam mu nie wierzy. Sam powiedział, że Nessie jest bezpieczna, ponieważ Jacob się w nią wpoił, ale Jaylah nie ma takiej ochrony - Edward powiedział przez zaciśnięte zęby i warknął. To było niedorzeczne. Jeśli rodzice Jaylah, którzy są półwampirami okazali się dobrzy, to Jaylah z pewnością również będzie niegroźna. Sam zawsze był zanadto przezorny, być może, gdy został rodzicem, stał się jeszcze bardziej ostrożny.
Potem usłyszałam skowyt i warczenie maluchów. Harry przybiegł, wyskoczywszy uprzednio przez jedno z okien, a w jego ślady szybko poszedł Ephraim, potem Abby i Esther. Kroczyli w wilczym szyku i wywołali całkiem spore zamieszanie. Chłopcy z watahy Sama, zaniepokojeni tym widokiem, również się przemienili. Jeszcze im nie powiedzieliśmy, że dzieci potrafią się przemieniać. Esme i Bella przybiegły, wzywając je do powrotu do domu, ale młode nie zwracały na nie uwagi. Słyszałam ich proste myśli.

Ochronić
Mama
Tata
Niebezpieczeństwo


Harry był tym, który je prowadził. Ruszył bojowo w stronę Sama, ale złapałam go we właściwym czasie w zęby. Seth sięgnął po Abby i Esther i odsunął je za siebie oraz Quila. Embry pognał w kierunku Ephraima, po czym chwycił go za kark tak samo, jak ja Harry'ego.
Uspokójcie się, wrzasnęłam w myślach na młode. Abby i Esther zaczęły popłakiwać, kryjąc się za Sethem i Quilem. Oczywiście to nie był ich pomysł. Harry przestał się wyrywać, a Ephraim poszedł w jego ślady. Już wiedziałam, kto był liderem. Było dość trudno rozszyfrować Harry'ego, ponieważ był uparty tak, jak ja. Wraz z Embry'm postawiliśmy naszych podopiecznych razem z Abby i Esther za Sethem oraz Quilem. Esther wpatrywała się w Embry'ego - jeszcze nigdy nie widziała go w postaci wilka. Natomiast Embry nie wiedział nawet, że szczeniaki mogą się przemieniać, ponieważ wyjechał wtedy, by odwiedzić swoją matkę.
Esther i Embry spoglądali na siebie i wówczas nagle cały nasza paczka poczuła to. Splątanie losu, zawiązanie sznurów i uczucie euforii - pełnego szczęścia. To było przytłaczające. Ktoś z naszej watahy właśnie się wpoił. Szybko rozejrzałam się dookoła i zatrzymałam wzrok na Embry'm, który wpatrywał się Esther tak, jakby była jego słońcem i księżycem, jak zwykle. Esther również gapiła się na niego z podziwem, jakby on ... był dla niej wszystkim.

Podwójne wpojenie? Seth zastanawiał się, a my wszyscy byliśmy oszołomieni. Czy to w ogóle możliwe?
Matko Boska, Esther wpoiła się we mnie z powrotem, Embry szepnął . Byłam zszokowana, to było nie do pomyślenia. Moja mała, niewinna córeczka się wpoiła. Dzięki Bogu, że trafiła w tego, który wpoił się w nią pierwszy.
Przyjaciel, pomyślała Esther, rzucając się w kierunku Embry'ego, żeby z ciekawością obwąchać jego kufę. Pozostałe szczeniaki zaczęły człapać w jego stronę, były zaintrygowane nowym członkiem rodziny.
Sam i Jacob wznowili trącanie głowami, a ja pilnowałam szczeniąt, starając się mieć oko na mojego męża.
- Sam domaga się wyjaśnień, Jacob tłumaczy mu, że dzieci mogą się już przemieniać. Mówi mu, że uważamy na szczeniaki i uczymy je kontroli nad transformacją. Sam jest zadowolony z objaśnień, a teraz chce wiedzieć coś o Jaylah. - Edward przedstawił nam obustronną relację.*
Przynieście ją – powiedziałam w myślach do Edwarda, gdy tylko taki pomysł powstał w mojej głowie. Edward spojrzał na mnie tak, jakby nie podobała mu się moja propozycja. Trudno mi było go za to winić, ale to było jedyne rozwiązanie, na jakie wpadłam.
- Leah, nie sądzę, żeby to coś … - Edward próbował protestować
Może zadziałać, Edwardzie. Może jeden z członków watahy Sama pójdzie śladem Jacoba – uzmysłowiłam mu, a nasza paczka zobaczyła, na co miałam nadzieję. Wiedziałam, że myślą, iż to jest możliwe. Usłyszałam, jak Jake burknął z oburzenia, by wpojenie w dziecko-hybrydę nazywać „pójściem w jego ślady”. Edward nadal miał wątpliwości.
Warto spróbować, Edwardzie. Jeśli Leah ma rację, nikt nie zrobi jej krzywdy - Seth potwierdził, a Edward zacisnął usta, zamyślając się, po czym skapitulował.
- W porządku. Nessie, przyprowadź Jaylah - Edward zawołał i Ness niepewnie wyszła z domu, trzymając Jaylah przy piersi w geście ochronnym. Edward wyszeptał coś do niej szybko i jej oczy nagle przerzuciły się na mnie w celu potwierdzenia. Kiedy skinęłam głową, przewróciła Jaylah tak, aby wszyscy obecni mogli zobaczyć jej twarz. Nastąpiła napięta pauza, a potem Sam warknął i obrócił się w stronę jednego z członków swojego stada. Rozpoznałam go, to był Brady. Reszta watahy spojrzała w jego kierunku, a potem odwrócili się, podążając do lasu, wyraźnie się wycofując. Udało się.
- Brady wpoił się w Jaylah, teraz jest bezpieczna - Edward zwerbalizował myśli Sama. Zaraz potem Uley odwrócił się i również zniknął pod osłoną lasu, pozostawiając Brady'ego, który stał tam teraz w pojedynkę.
Mogę zostać? Brady pojawił się w naszych umysłach niemal natychmiast.
To była szybka zmiana paczki - skomentowałam oschle, a Brady podbiegł do mnie, aby spojrzeć mi w oczy.
Twoje stado ma dobre relacje z Cullenami. To dziecko jest teraz moim wpojeniem, muszę być blisko niej - powiedział Brady z tęsknotą w głosie. Nigdy, nawet w najśmielszych marzeniach, nie przypuszczałabym, że akurat on wpoi się w wnuczkę swoich wrogów.

Ona ma na imię Jaylah. Przemień się z powrotem, to cię przedstawię – poddałam się, a Brady odetchnął, po czym pognał do lasu, żeby znaleźć swoje ubrania. Rosalie trzymała dla mnie prześcieradło, bym mogła się za nim przemienić, a gdy już to zrobiłam, spojrzałam surowo na szczeniaki.
Przemieńcie się z powrotem - skarciłam je. Esther schowała się za Embry'm. Spojrzała na niego. Musiał coś do niej powiedzieć, bo podbiegła do mnie, ukryła za prześcieradłem i posłusznie się przemieniła. Ponownie była dzieckiem, które wyglądało na dziewięć miesięcy i niewinnie na mnie patrzyło. Alice szybko otuliła ją i pobiegła do domu, żeby ją ubrać. Embry szturchnął również Abby. Przez chwilę była nieufna, ale również się przemieniła za prześcieradłem, a potem została zabrana przez Rosalie. Call zniknął w lesie. Jake krążył wokół Harry'ego i Ephraima, którzy wyraźnie buntowali się, aby wykonać polecenie przemiany – warczeli i kłapali zębami na ojca. Tych dwóch chłopców wolało być w postaci wilka niż w ludzkiej skórze, ponieważ w ten sposób potrafili już swobodnie biegać, ale Jake i ja chcieliśmy, żeby dorastali na tyle normalnie, na ile się da.
Jake, Harry i Ephraim nagle pobiegli razem. Zmarszczyłam brwi, przeszło mi przez myśl, żeby pognać za nimi, ale wtedy pojawił się Embry, ubrany w jeansy.
- Jake zabrał ich na męską rozmowę, będzie próbował nauczyć ich, dlaczego forma ludzka jest dla nich lepsza niż wilcza – odparł Embry, żeby dodać mi otuchy. Wzruszyłam ramionami i powlokłam się do domu. Alice rzuciła mi sukienkę. Wsunęłam ją szybko, zaraz potem bieliznę. Byłam ubrana dokładnie wtedy, kiedy przyszedł Brady, wpadając do środka przez frontowe drzwi. Rozglądał się, szukając swojego wpojenia. Ness i Nahuel siedzieli w rogu, karmiąc Jaylah. Brady spojrzał na mnie wyczekująco.
- Ness, Nahuel, to jest Brady, Brady to jest Ness i Nahuel, a to ich córka Jaylah – przedstawiłam ich sobie.
Brady zbliżył się do Ness i Nahuela, a następnie niepewnie uścisnął z nimi dłonie. Brady spojrzał niecierpliwie na Jaylah, ale Ness wyglądała na trochę zaniepokojoną jego natychmiastową adoracją. Potrafiłam to zrozumieć, skoro jeszcze dziesięć minut temu on i jego wataha chcieli zabić Jaylah.
- Wszystko w porządku, Ness. On będzie taki, jak Jake dla ciebie - zapewniłam ją. Ness uśmiechnęła się i podała Jaylah wdzięcznemu Brady'emu. Indianin wpatrywał się w nią całkowicie zachwycony, a mała gaworzyła, uniósłszy swoje rączki do jego twarzy.
- Ona jest doskonała - Brady wyszeptał, a ja wywróciłam oczami. Wpojeni kochają umarlaków, muszą ich pokochać. Kiwnęłam na Ness oraz Nahuela, żeby pozwolili im pobyć trochę na osobności. Nahuel wycofał się, ale tylko tyle, by usiąść w fotelu, z którego mógł mieć oko na Brady'ego i jego dziecko. Ness podeszła do mnie i obie opadłyśmy na kanapę, przyglądając się tej dwójce. Brady usiadł na podłodze i położył na niej ostrożnie dziewczynkę, która rozpoczęła wspinaczkę na niego zaczęła się po nim wspinać, co go rozbawiło.
- Czy to znaczy, że on będzie dla nas jak opiekunka, jeśli Nahuel i ja zechcemy pójść na randkę?- zapytała Ness, spoglądając na Brady'ego i swoją córkę, a ja przytaknęłam.
- Tak, dokładnie tak – odparłam, a Ness bezczelnie się uśmiechnęła.
Abby i Esther pojawiły się w salonie, znów podskakując w wilczej formie. Usłyszałam, jak Alice przeklina z góry, że zrujnowały kolejne ubrania. Dziewczynki wskoczyły na kolana do mnie i do Ness, a następnie przekształciły się z powrotem w ludzi, co tylko wywołało uśmiech na mojej twarzy. Kochałam moje córeczki, miałam tylko nadzieję, że Jake dobrze zaopiekował się chłopcami.

_______

* tego dopowiedzenia nie ma wcale, ale napisałam, żeby było wiadomo, że są to słowa Edwarda, co po chwili myślenia można wysnuć z kotekstu tej całej sceny. Autorka chyba o czymś zapomniała, bo dała przecinek, a po nim nic nie następuje.

UWAGA! Szukam bety do tego opowiadania! Chętnych zapraszam na PW.
Beta nie musi znać angielskiego, wszelkie pomyłki biorę na własne barki. Zresztą tłumaczenie nie jest zgodne w 100%, może w 98%. Wink Tak, by lepiej się nam czytało.

Wymagania:

- szybkość betowania do 36h (oczywiście wyjazdy wakacyjne, wypady są brane pod uwagę. Jak beta nie będzie mogła, to wstawię rozdział bez korekty - sama staram się, by wyglądał przyzwoicie) To kryterium jest ostre, ponieważ u mnie różnie bywa z tłumaczeniem i jak już skończę, chciałabym szybko uraczyć czytelników kolejną częścią. Poza tym to właśnie w wakacje chce ruszyć z tym opkiem do przodu, więc przydałaby się letnia dyspozycyjność)
- zdanie testu na betę
- lubienie tego opowiadania
Madam się nie odzywa, a ja bym chciałabym skończyć już RS, dlatego muszę sobie kogoś znaleźć. Jestem miła i niekonfliktowa. Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Wto 18:42, 06 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Wto 18:26, 06 Lip 2010 Powrót do góry

Droga Pernix Smile dziękuję, dziękuję, dziękuję Smile za nowy rozdział. Śledzę to opowiadanie od samego początku. Ja je poprostu uwielbiam i ciebie za znalezienie go i tłumaczenie. To fenomenalna kontynuacja Sagi. To opowiadanie naprawia wszystkie "będy", jakie moim zdaniem popełnila Meyer. Kocham tego Jackoba. 150% faceta z krwi i kości. Jest CUDOWNY!!! Leah... wreszcie wiadomo jaka mogłaby być. Skrzywdzona przez Sama i Emilly, nie ukrywajmy tak było, walczy o lepszą przyszlość dla siebie. Jest silna, mądra, zdecydowana. Zwalcza swoje obawy, zgorzknienie. Rose nie jest zimną, wredną suką. Jest wspaniała, taka jaka mogłaby być gdyby nie została wampirem. A szczeniaczki mnie rozbrajają Smile Są cudowne.
Nie mam uprawnień bety, nie jestem dyspozycyjna. Ale z całych sił trzymam kciuki za powodzenie tłumaczenia. Mam nadzieję, że do końca lata uda ci się przetlumaczyć całość. Bo to opowiadanie to jedna z perełek tego forum.
Weny, czasu i cierpliwości a ja jeszcze tu wrócę
Aurora

P.S.
Przepraszam, że wcześniej nie komentowałam ale jestem tu przy każdym nowym rozdziale Smile od początku


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Asha
Wilkołak



Dołączył: 20 Cze 2009
Posty: 124
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: A gdzie Seth? ^^

PostWysłany: Wto 20:22, 06 Lip 2010 Powrót do góry

Kocham to opowiadanie ! Po prostu kocham ! Very Happy i bardzo się ciesze, że w końcu mamy nowy rozdział Wink
Przyznam się szczerze, że od pewnego czasu ff, które kiedyś czytałam teraz zaczynają mnie nudzić, ale to jest inne. Nie sposób je 'przedawkować'. I bardzo dobrze Razz
Co do fabuły to wszystko ładnie, ślicznie. Zastawia mnie jedynie fakt jak to jest, że maluchy dalej się rozwijają, choć mogą już przybierać postać wilka? Niemniej jednak podoba mi się ta wizja Wink . Ahh, i to podwójne wpojenie, Esther- Embry, - cudeńko Wink Natomiast wpojenie Brady'ego, według mnie, jest zbyt naciągane. No bo sami powiedzcie, ile jeszcze wilków wpoi się z kogoś z rodziny Cullenów? Jacob - było ok, nowość i te sprawy. Ale kolejny wilk? Z dużo, zdecydowanie za dużo.
Ale mimo to i tak to moje ulubione opowiadanie. Choć czekam jeszcze na scenę walki z prologu. Mogę puścić wodze fantazji? Może będzie to walka Cullenowie, wilki kontra Volturri? Ale ta pół-pijawka? Kurde, już sama nie wiem Embarassed No trudno, z czasem moja ciekawość zostanie zaspokojona.

Weny w tłumaczeniu życzę ! Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Violet
Wilkołak



Dołączył: 02 Cze 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 8:32, 07 Lip 2010 Powrót do góry

Perniź ja opowiadania nie opuściłam i czekam na c.d zawsze z utęsknieniem!!
Dzięki Tobie polubilam Leah, więc nie zmarnuj tego faktu i tłumacz!!

Kobieto od roku już proszę cię o jakąś regularność i mam nadzieje, że się mi troszeczke poprawisz Wink

Co do fabuły :)
Podobają mi się wpojenia. Jeju jakie to jest urocze :) No i podwójne wpojenie Embryego i Esther bardzo mi się spodobało :)
Troche się bałam, że malutka może się wpoić w kogoś innego z watachy, a tutaj mile zaskoczenie...
No i wpojebie Brady'ego w Jaylah... No tutaj mam nadzieje, że mała nie pojdzie w ślady mamusi i nie da kopa jednemu z wilków ;]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Śro 15:05, 07 Lip 2010 Powrót do góry

Rozdział przesympatyczny, przede wszystkim przez obecność szczeniaczków. Okazuje się, że maluchy już zaczynają mieć charaktery. Z Harrego rośnie mały alfa, widać że wilczek jest najbardziej odważny z całej trzódki i to on dominuje i przewodzi rodzeństwu. A tu sobie je zwizualizowałam:
Image
Podwójne wpojenie mnie zaskoczyło pozytywnie. Było fajni e opisane przez autorkę i przetłumaczone przez Pernix – spodobało mi się to, że nastąpiło, kiedy sfora była w wilczej postaci. A swoją drogą to dopiero będzie nierozłączna para.
Troszkę mniej już spodobało mi się wpojenie Brady’go w Jaylah. Coś jakby powtórka z rozrywki, aczkolwiek rozumiem intencje autorki, dlaczego akurat tak poprowadziła akcję. Chociaż Sam wraz z resztą chłopaków ze swojej sfory, mógłby już się uspokoić. Zna Cullenów tyle lat, walczyli ramię w ramię, przymierze jest ugruntowane – dałby sobie już spokój z tymi ciągłymi podejrzeniami. Nie wie, że nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu?
Najbardziej zauroczył mnie fragment kiedy po spotkaniu z watahą Sama, szczeniaki (chłopcy) nie chcą się przemienić z powrotem w ludzkie niemowlaki, tylko warczą na ojca. I pierwsza męska, ojcowska rozmowa Jake’a z chłopakami… Niedługo normalnie wejdą rodzicom na głowę.
Image
Generalnie bardzo fajny, ciepły rozdział. Oczywiście czekam na następny z utęsknieniem.
Ściskam Cię kochana tłumaczko i jeszcze raz dziękuję, że mnie namówiłaś na RS.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BajaBella dnia Śro 15:10, 07 Lip 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Sob 21:27, 24 Lip 2010 Powrót do góry

To znowu ja ;-) Pernix przeczytałam ostatni wstawiony przez ciebie rozdział i co? Zabrałam się za czytanie od początku by odświeżyć sobie pewne szczegóły. I mimo, że uważam iż odwalasz doskonalą robotę sięgnęłam po oryginał. To opowiadanie jest rewelacyjne. Mimo pewnych niedociągnięć autorki czy zarzutów, że z Leah zrobiła się ciepła klucha. Dzięki twojemu tłumaczeniu pokochałam paring Leah&Jackob. Gdy po raz pierwszy czytałam Przed świtem byłam skłonna mysleć, że Meyer połączy tę dwójkę. Oni naprawdę wyglądali na stworzonych dla siebie. Podobne przeżycia łączą ludzi a ich przyjaźń pogłębiała się z każdym rozdziałem. Brakło niestety chemi między nimi i do tego to nieszczęsne wpojenie, które było mniemam "nagrodą pocieszenia" dla Jackoba w wykonaniu autorki.
Ja tu wrócę gdy pojawi się kolejny rozdział. Mimo, że wiem jak się skończy ta historia (kapitalnie, innym czytelniczkom polecam poczekać na efekt pracy Pernix)z ogromną przyjemnościa wrócę do tego tekstu.
Mam jeszcze jedną prośbę: gdy skończysz tłumaczenie może wrzucisz je na gryzonia? Łatwiej będzie po raz kolejny je przeczytać nie przedzierając się przez gąszcz komantarzy.
Weny
Pozdrawiam
Aurora


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Nie 9:20, 25 Lip 2010 Powrót do góry

Aurora, Ty Niecierpliwcu! :)
Jesteś niesamowita. Ja cały czas daje nowe chapy na chomika, więc i całość się tam znajdzie. Szkoda, że nie wytrzymałaś, ale rozumiem. Wink Ja prawie zawsze ruszyłam na oryginał i nie dziwię się, że robią to też inni.

To teraz mogę mieć do Ciebie specjalne pytanie, myślisz, że warto tłumaczyć Last Light - kontynuację RS? Zstanawiałam się, czy warto, bo to kolejne dwadzieścia ileś chapów dla pewnie mniej niż 10 osób. :P
Tylko nie czytaj oryginału! Twisted Evil

Pozdrawiam i przy okazji dziękuję za wszystkie komenatrze, a BB za wilki.
Znalazłam betę do opka, więc ogłoszenie już nieaktualne. Wink Kolejny chap niedługo, a w roli mojej bety zadebiutuje Lyphe!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Nie 12:34, 25 Lip 2010 Powrót do góry

Oj, Pernix nie czepiaj się Very Happy ze mnie jest nerwowy rocznik ;-) jak mi się coś podoba to czytam do świtu, choćby budzik miał zadzwonić o 6 rano.
Dopiero kilka dni temu dowiedziałam się, że jest kontynuacja tego opowiadania. Nie miałam okazji jeszcze do niego dotrzeć ale jeśli będziesz to tłumaczyć to masz we mnie stałą i wierną czytelniczkę. Przez Rising Sun ja poprostu pokochałam duet Leah&Jackob. Ze wszystkich możliwych kombinacji-paringów oni jak dla mnie najbardziej do siebie pasują, tak jak Rose&Emm.
Pozdrawiam serdecznie, czekam na kolejne rozdziały, bo z moim angielskim jest tak, że czasami muszę sprawdzić jak ktoś inny coś przetłumaczył, gdy mnie jakiś babok wychodzi ;-)
Weny przez duże W
Aurora

P.S. Mozesz wstawić link do swojego chomika, bardzo chętnie poczytam to w PDFie lub wordzie Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Nie 17:30, 25 Lip 2010 Powrót do góry

Aurorko, ja się nie czepiam, przecież powiedziałam, że rozumiem Twoje znieciepliwienie, jednak gdybyś chciała czytać kontynuację, to poczekaj, proszę, na tłumaczenie, będzie mi milej czytać o bieżących reakcjach na kolejne rozdziały. Wink

A RS masz tutaj:
[link widoczny dla zalogowanych]

Jest w folderze Tłumaczenia ff.


***

Następny rozdział jest znacznie dłuższy, a jak pewnie niektórzy z Was wiedzą, ostatnio skupiłam się na GM, w związku z tym dla osłody krótszy fragment kolejnej części.

Betowała ekspresowo - Lyphe! Dziękuję. Powitajcie ją miło. :)



Rozdział 19. Dzieci księżyca - część 1


W pewną sobotę obudziłam się i ujrzałam Alice, która siedziała ze skrzyżowanymi nogami na brzegu mojego łóżka. Nie spodziewałam się, że będzie pierwszym, co zobaczę. Krzyknęłam ze zdziwieniem, a ona złożyła ramiona na klatce piersiowej i potrząsnęła głową.
- Strasznie dramatyzujesz - powiedziała rozdrażnionym głosem. Jeszcze zaspana przetarłam oczy, nie zadając sobie trudu, by odpowiedzieć. Ja jestem szalona? To nie ja odwiedzam ludzi w ich sypialni o wczesnym poranku.
Nigdzie nie było widać Jake'a. To było dziwne, wcześniej nie opuszczał mnie choćby bez całusa na do widzenia.
- Słuchaj, Alice, nie żebym cię nie lubiła, ale co ty tu robisz o szóstej rano? I gdzie jest Jake? - zapytałam, jednocześnie ziewając szeroko. Nie chciałam wybrzydzać. Skoro Alice mnie tu obserwuje, to znaczy, że Jake ją o to prosił.
- Zabieram cię do salonu tatuażu, żebyś sobie wytatuowała „Alice” na tyłku, tak jak chciałaś - powiedziała całkiem poważnie, a potem wybuchnęła śmiechem. - Żartowałam, ale z moim sarkazmem jest coraz lepiej, prawda?
- Tak, świetnie – odpowiedziałam z udawaną powagą, jednocześnie przewróciwszy oczami, na co Alice się oburzyła.
- No dobrze już, wstawaj i przygotuj się, Jacob chciał, żebym ci to dała –zakomunikowała, wręczając mi kopertę i uśmiechając się tajemniczo, po czym zsunęła ze mnie kołdrę i praktycznie wyciągnęła z łóżka.
- Co jest grane? - zapytałam, patrząc z ciekawością na kopertę.
- Przeczytaj wiadomość, weź prysznic i przyszykuj się, i proszę, umyj zęby – poinstruowała mnie, zatykając nos przy ostatnim poleceniu. Chwyciłam poduszkę i rzuciłam nią we wampirzycę, ale ona tylko się śmiała i wyszła z pokoju tanecznym krokiem.
Otworzyłam list i zobaczyłam niedbałe pismo mojego męża.
Podążaj za moim zapachem i znajdź mnie!
Kocham cię,
Jacob

Czy to była jakaś zawiła gra w chowaj się i szukaj? Westchnęłam i podniosłam się z łóżka, by wziąć prysznic i umyć zęby, jak zakomenderowała Alice. Założyłam białą sukienkę i kiedy w końcu byłam gotowa, zeszłam na dół. Przywitał mnie obraz szczeniaczków usadzonych w swoich krzesełkach w równym rzędzie i Alice oraz Rosalie, które na raty je karmiły.
- Maaami – powitała mnie Abby, machając rączką. Podeszłam, by ucałować dzieciaki, a potem zaciekawiona uniosłam brew, spoglądając na Rose.
- Czyli Jake również ciebie wciągnął w swoją małą gierkę? - zapytałam, na co ona wzruszyła niewinnie ramionami - zdradził ją tylko uśmieszek. Emmett i Jasper przyszli z salonu z uśmiechami na twarzach i z rękoma skrzyżowanymi na klatce piersiowej. Wszyscy byli w to wplątani.
- My zaopiekujemy się dziećmi, a ty poszukaj Jake'a – powiedziała Rosalie, pchając mnie do drzwi wyjściowych. Klepnęła mnie w tyłek i dodała: - Baw się dobrze!
A potem zamknęła drzwi, zostawiając samą na werandzie.
No cóż, to było po prostu nieuprzejme - pomyślałam, gapiąc się przez chwilę na drzwi.
Pobiegłam za dom i tam zdjęłam sukienkę, po czym przywiązałam ją do łydki i przemieniłam się. Znajoma woń Jake'a była silna. Zaczęłam biec powolnym tempem, podążając za tym zapachem do lasu. Słyszałam jego nucenie, gdy zbliżałam się do miejsca, w którym się znajdował. Zmieniłam się i idąc na palcach, dotarłam na kraniec małej polany. Jacob zaplanował dla nas piknik – było jedzenie, a na kocu porozsypywane płatki róż. Wyszłam za mąż za najwspanialszego mężczyznę na świecie, tego byłam pewna. Jake musiał mnie usłyszeć lub wyczuć, bo podszedł tam, gdzie się chowałam, uśmiechając się od ucha do ucha.
- Chodź, kochanie – zaprosił mnie, a ja się zarumieniłam. Mimo że byliśmy małżeństwem, chodzenie nago po lesie w jego towarzystwie nadal mnie zawstydzało.
- Za sekundę – odpowiedziałam, obracając się, by założyć sukienkę. Stałam tyłem do polany, trzymając sukienkę, kiedy poczułam, że Jake oplata mnie w pasie rękami, po czym pocałował mnie delikatnie w szyję.
- Nie będziesz potrzebowała ciuchów – odparł sugestywnie i wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że też jest nagi. Och, teraz wiedziałam, do czego to wszystko prowadzi.
- Zaplanowałeś dla nas erotyczną schadzkę w lesie? - zapytałam rozbawiona, jednocześnie obracając się do niego i przytulając. Jake zachichotał.
- Taki miałem zamiar – wymruczał, a ja wpiłam się w jego usta, nasze ciała splotły się w jedno, jakbyśmy byli dla siebie stworzeni.

***

Dopiero kilka godzin później zdecydowaliśmy, że już czas wracać. Oboje przemieniliśmy się i pobiegliśmy powoli w kierunku La Push. Po chwili ktoś do nas dołączył.
Cześć wam, dobrze się dzisiaj bawiliście? Embry zapytał, nie próbując nawet zakamuflować insynuacji, na co ja jęknęłam w myślach.
Witaj, Embry – odpowiedziałam sucho i nagle obraz nagiej mnie przeleciał przez moje myśli. Na szczęście widziałam siebie tylko od tyłu, ale i tak, Jake ukazywał Embry'emu moją pupę!
Jacobie Black! – wrzasnęłam, obracając się, by skoczyć na mojego męża i ugryźć go ze złości w ucho.
Ał, ałć, przepraszam, skarbie – próbował przeprosić, ale ja nie puściłam jego ucha, tylko ugryzłam jeszcze mocniej.
Darmowy pornol, super – Embry powiedział bezczelnie, a potem, mijając dalej granice przyzwoitości, dodał: Masz coś jeszcze do mojej kolekcji pornosków, Jake?
Nie żyjesz, Call – zagroziłam mu, po czym zaczęłam biec. Oczyma Embry'ego mogłam widzieć, gdzie jest, a on tymczasem chichotał sobie beztrosko, chociaż zaczął uciekać przede mną.
Jake nie przerwał gonitwy, ale zamiast tego zaczął biec za nami spokojnym tempem. Mogłam wyraźnie słyszeć jego czułe rozważania.
Rodzinka znowu w komplecie, tęskniłem za tym – powiedział sam do siebie.
Może i to było słodkie i sentymentalne, ale przed chwilą pokazał Embry'emu moje nagie wyobrażenie, więc popadł teraz w moją niełaskę, sorry, ale nie ma ze mną tak łatwo.
Cześć, ludzie – pozdrowił wszystkich Quil. Wiedziałam, że jego umysł próbuje rozgryźć, dlaczego gonię Embry'ego.
Nagle obraz przedstawiający mnie znów się pojawił. Tym razem nie Jake o tym myślał tylko Embry, śmiejąc się do tego.
Zamorduję cię, Call!
O Boże, moje oczy! Moje cenne, niewinne oczy – Quil naigrawał się dramatycznie, choć nie udało mu się ukryć humorystycznego wydźwięku. Warknęłam sfrustrowana. Głupi chłopacy w mojej głupiej głowie i mój głupi mąż, pokazujący głupim chłopakom mnie nago. To koszmar, okropny, nieprzyjemny koszmar.
Daj spokój, Leah. Gdybym był kobietą i po czwórce dzieci wyglądałbym jak ty, chciałbym, żeby ludzie zobaczyli mnie nago – Embry próbował mnie obłaskawić, a ja zwolniłam tempo.
To jest trochę dziwaczne, Call – zadrwiłam żartobliwie, a wtedy on przestał kpić przez moment. Dzięki Bogu za ten niewielki cud.
Tęskniliśmy za tobą, Leah – powiedział szczerze, co mnie nieco rozczuliło i cała złość zniknęła. Od kiedy pojawiły się szczeniaki, było mi trudno dłużej się gniewać na kogokolwiek, nawet na Embry'ego, a on o tym wiedział. Miał szczęście, że wpoił się w Esther. To sprawiło, że tak naprawdę nie mogłam go zabić. Mogłabym go za to nieco zranić.
Ja też za wami tęsknię, chłopaki... czasami – wyszeptałam w odpowiedzi i zaraz po tym, jak pomyślałam, że nie mogłabym jednak zabić Embry'ego, znów wyświetlił mi się obraz mnie nago.
EMBRY CALL, TY DRANIU! – wykrzyczałam i znów zaczęłam go gonić. Taak, tęskniłam za watahą, czy można mnie za to winić?

***


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Nie 17:58, 25 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
EsteBella;*
Człowiek



Dołączył: 22 Gru 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Hmm.. A już wiem... Wampirowo;]

PostWysłany: Pon 8:30, 26 Lip 2010 Powrót do góry

WOW!
ALe to było dobre=]
Embry mnie po prostu rozwalił?! Kolekcja pornosków! Nie no pogratulować autorce! I tobie również za to, że tłumaczysz;*
Powodzenia w dalszym tłumaczeniu:*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Pon 18:58, 26 Lip 2010 Powrót do góry

Tak się dziś pół dnia zastanawiałam dlaczego tak lubię to opowiadanie… Oprócz kwestii oczywistych, rzecz jasna, do których należą: szczęśliwy Jacob, który odnalazł prawdziwą miłość, Leah, która jest świetna w tym opowiadaniu pod każdym względem, wartka akcja, ciekawa fabuła, smutek przeplatający się ze śmiechem, najsympatyczniejsze maluchy – szczeniaczki na świecie, bardzo fajnie przedstawieni Cullenowie (przynajmniej ci z nich, których lubię). I tak sobie siedziałam w pracy i zatapiałam się w świecie RS, budząc dziwne spojrzenia współpracowników.
I wydaje mi się, że znalazłam kolejne powody, dlaczego pokochałam miłością bezwarunkową tę historię. To relacje między Cullenami a sforą Jake’a i jego rodziną. W żadnym innym opowiadaniu nie spotkałam się z tym, aby wampiry i zmiennokształtni żyli ze sobą w takiej symbiozie. W relacjach pomiędzy Rose a Leą widać prawdziwą przyjaźń, ale nie tylko pomiędzy nimi. Alice, Jasper i Emmett też traktują sforę i maluchy jak swoją rodzinę. I, w zasadzie tak, jak Ci pisałam Perniś, dobrze że niejaka Bella jest w tym opowiadaniu postacią zdecydowanie trzecioplanową.
Jeśli chodzi o pierwszą część ostatnio dodanego przez Ciebie rozdziału, to odpłynęłam wraz z Jake’iem i Leą na ich zaaranżowanej erotycznej randce. I po raz kolejny mi przyszło do głowy: Ja też chcę takiego Jacoba!!!
Potem uśmiałam się setnie z pościgu Lei za Embry’m. I po raz kolejny uświadomiłam sobie, że wilki, pomimo niezbyt fartownego daru czytania swoich myśli i odtwarzania w umysłach obrazów, które wyobrażają sobie członkowie sfory, są zdecydowanie moim ulubionym gatunkiem. Relacje w sforze są tak opisane, że czuje się pomiędzy nimi bardzo ważną, głęboką więź, a jednocześnie całe to towarzystwo jest zabawne, skłonne do żartów, pełne życia i dobrej, pozytywnej energii.
A w dodatku wataha w ostatnim czasie powiększyła się o cztery urocze szczeniaczki.
Zatem cierpliwie czekam co będzie dalej… Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BajaBella dnia Pon 18:58, 26 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Czw 16:44, 19 Sie 2010 Powrót do góry

No to teraz druga i ostatnia część tego rozdziału. Szarym kolorem zaznaczyłam fragment wcześniej wklejony dla tych, którzy czytali.
Rozdział dedykuję BajaBelli, bo bardzo na niego czekała, tak bardzo, że dałam jej przeczytać niezbetowany. Wink


Betowała - Lyphe. Dziękuję bardzo.


Rozdział 19. Dzieci księżyca - całość


W pewną sobotę obudziłam się i ujrzałam Alice, która siedziała ze skrzyżowanymi nogami na brzegu mojego łóżka. Nie spodziewałam się, że będzie pierwszym, co zobaczę. Krzyknęłam ze zdziwieniem, a ona złożyła ramiona na klatce piersiowej i potrząsnęła głową.
- Strasznie dramatyzujesz - powiedziała rozdrażnionym głosem. Jeszcze zaspana przetarłam oczy, nie zadając sobie trudu, by odpowiedzieć. Ja jestem szalona? To nie ja odwiedzam ludzi w ich sypialni o wczesnym poranku.
Nigdzie nie było widać Jake'a. To było dziwne, wcześniej nie opuszczał mnie choćby bez całusa na do widzenia.
- Słuchaj, Alice, nie żebym cię nie lubiła, ale co ty tu robisz o szóstej rano? I gdzie jest Jake? - zapytałam, jednocześnie ziewając szeroko. Nie chciałam wybrzydzać. Skoro Alice mnie tu obserwuje, to znaczy, że Jake ją o to prosił.
- Zabieram cię do salonu tatuażu, żebyś sobie wytatuowała „Alice” na tyłku, tak jak chciałaś - powiedziała całkiem poważnie, a potem wybuchnęła śmiechem. - Żartowałam, ale z moim sarkazmem jest coraz lepiej, prawda?
- Tak, świetnie – odpowiedziałam z udawaną powagą, jednocześnie przewróciwszy oczami, na co Alice się oburzyła.
- No dobrze już, wstawaj i przygotuj się, Jacob chciał, żebym ci to dała –zakomunikowała, wręczając mi kopertę i uśmiechając się tajemniczo, po czym zsunęła ze mnie kołdrę i praktycznie wyciągnęła z łóżka.
- Co jest grane? - zapytałam, patrząc z ciekawością na kopertę.
- Przeczytaj wiadomość, weź prysznic i przyszykuj się, i proszę, umyj zęby – poinstruowała mnie, zatykając nos przy ostatnim poleceniu. Chwyciłam poduszkę i rzuciłam nią we wampirzycę, ale ona tylko się śmiała i wyszła z pokoju tanecznym krokiem.
Otworzyłam list i zobaczyłam niedbałe pismo mojego męża.
Podążaj za moim zapachem i znajdź mnie!
Kocham cię,
Jacob

Czy to była jakaś zawiła gra w chowaj się i szukaj? Westchnęłam i podniosłam się z łóżka, by wziąć prysznic i umyć zęby, jak zakomenderowała Alice. Założyłam białą sukienkę i kiedy w końcu byłam gotowa, zeszłam na dół. Przywitał mnie obraz szczeniaczków usadzonych w swoich krzesełkach w równym rzędzie i Alice oraz Rosalie, które na raty je karmiły.
- Maaami – powitała mnie Abby, machając rączką. Podeszłam, by ucałować dzieciaki, a potem zaciekawiona uniosłam brew, spoglądając na Rose.
- Czyli Jake również ciebie wciągnął w swoją małą gierkę? - zapytałam, na co ona wzruszyła niewinnie ramionami - zdradził ją tylko uśmieszek. Emmett i Jasper przyszli z salonu z uśmiechami na twarzach i z rękoma skrzyżowanymi na klatce piersiowej. Wszyscy byli w to wplątani.
- My zaopiekujemy się dziećmi, a ty poszukaj Jake'a – powiedziała Rosalie, pchając mnie do drzwi wyjściowych. Klepnęła mnie w tyłek i dodała: - Baw się dobrze!
A potem zamknęła drzwi, zostawiając samą na werandzie.
No cóż, to było po prostu nieuprzejme - pomyślałam, gapiąc się przez chwilę na drzwi.
Pobiegłam za dom i tam zdjęłam sukienkę, po czym przywiązałam ją do łydki i przemieniłam się. Znajoma woń Jake'a była silna. Zaczęłam biec powolnym tempem, podążając za tym zapachem do lasu. Słyszałam jego nucenie, gdy zbliżałam się do miejsca, w którym się znajdował. Zmieniłam się i idąc na palcach, dotarłam na kraniec małej polany. Jacob zaplanował dla nas piknik – było jedzenie, a na kocu porozsypywane płatki róż. Wyszłam za mąż za najwspanialszego mężczyznę na świecie, tego byłam pewna. Jake musiał mnie usłyszeć lub wyczuć, bo podszedł tam, gdzie się chowałam, uśmiechając się od ucha do ucha.
- Chodź, kochanie – zaprosił mnie, a ja się zarumieniłam. Mimo że byliśmy małżeństwem, chodzenie nago po lesie w jego towarzystwie nadal mnie zawstydzało.
- Za sekundę – odpowiedziałam, obracając się, by założyć sukienkę. Stałam tyłem do polany, trzymając sukienkę, kiedy poczułam, że Jake oplata mnie w pasie rękami, po czym pocałował mnie delikatnie w szyję.
- Nie będziesz potrzebowała ciuchów – odparł sugestywnie i wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że też jest nagi. Och, teraz wiedziałam, do czego to wszystko prowadzi.
- Zaplanowałeś dla nas erotyczną schadzkę w lesie? - zapytałam rozbawiona, jednocześnie obracając się do niego i przytulając. Jake zachichotał.
- Taki miałem zamiar – wymruczał, a ja wpiłam się w jego usta, nasze ciała splotły się w jedno, jakbyśmy byli dla siebie stworzeni.

***

Dopiero kilka godzin później zdecydowaliśmy, że już czas wracać. Oboje przemieniliśmy się i pobiegliśmy powoli w kierunku La Push. Po chwili ktoś do nas dołączył.
Cześć wam, dobrze się dzisiaj bawiliście? Embry zapytał, nie próbując nawet zakamuflować insynuacji, na co ja jęknęłam w myślach.
Witaj, Embry – odpowiedziałam sucho i nagle obraz nagiej mnie przeleciał przez moje myśli. Na szczęście widziałam siebie tylko od tyłu, ale i tak, Jake ukazywał Embry'emu moją pupę!
Jacobie Black! – wrzasnęłam, obracając się, by skoczyć na mojego męża i ugryźć go ze złości w ucho.
Ał, ałć, przepraszam, skarbie – próbował przeprosić, ale ja nie puściłam jego ucha, tylko ugryzłam jeszcze mocniej.
Darmowy pornol, super – Embry powiedział bezczelnie, a potem, mijając dalej granice przyzwoitości, dodał: Masz coś jeszcze do mojej kolekcji pornosków, Jake?
Nie żyjesz, Call – zagroziłam mu, po czym zaczęłam biec. Oczyma Embry'ego mogłam widzieć, gdzie jest, a on tymczasem chichotał sobie beztrosko, chociaż zaczął uciekać przede mną.
Jake nie przerwał gonitwy, ale zamiast tego zaczął biec za nami spokojnym tempem. Mogłam wyraźnie słyszeć jego czułe rozważania.
Rodzinka znowu w komplecie, tęskniłem za tym – powiedział sam do siebie.
Może i to było słodkie i sentymentalne, ale przed chwilą pokazał Embry'emu moje nagie wyobrażenie, więc popadł teraz w moją niełaskę, sorry, ale nie ma ze mną tak łatwo.
Cześć, ludzie – pozdrowił wszystkich Quil. Wiedziałam, że jego umysł próbuje rozgryźć, dlaczego gonię Embry'ego.
Nagle obraz przedstawiający mnie znów się pojawił. Tym razem nie Jake o tym myślał tylko Embry, śmiejąc się do tego.
Zamorduję cię, Call!
O Boże, moje oczy! Moje cenne, niewinne oczy – Quil naigrawał się dramatycznie, choć nie udało mu się ukryć humorystycznego wydźwięku. Warknęłam sfrustrowana. Głupi chłopacy w mojej głupiej głowie i mój głupi mąż, pokazujący głupim chłopakom mnie nago. To koszmar, okropny, nieprzyjemny koszmar.
Daj spokój, Leah. Gdybym był kobietą i po czwórce dzieci wyglądałbym jak ty, chciałbym, żeby ludzie zobaczyli mnie nago – Embry próbował mnie obłaskawić, a ja zwolniłam tempo.
To jest trochę dziwaczne, Call – zadrwiłam żartobliwie, a wtedy on przestał kpić przez moment. Dzięki Bogu za ten niewielki cud.
Tęskniliśmy za tobą, Leah – powiedział szczerze, co mnie nieco rozczuliło i cała złość zniknęła. Od kiedy pojawiły się szczeniaki, było mi trudno dłużej się gniewać na kogokolwiek, nawet na Embry'ego, a on o tym wiedział. Miał szczęście, że wpoił się w Esther. To sprawiło, że tak naprawdę nie mogłam go zabić. Mogłabym go za to nieco zranić.
Ja też za wami tęsknię, chłopaki... czasami – wyszeptałam w odpowiedzi i zaraz po tym, jak pomyślałam, że nie mogłabym jednak zabić Embry'ego, znów wyświetlił mi się obraz mnie nago.
EMBRY CALL, TY DRANIU! – wykrzyczałam i znów zaczęłam go gonić. Taak, tęskniłam za watahą, czy można mnie za to winić?

***


2 miesiące później...

- Sto lat, sto lat, niech żyją, żyją nam, sto lat, sto lat, niech żyją, żyją nam, niech żyją nam! A kto? Harry, Ephraim, Abigail, Esther i Jaylah!
Nie mogłam uwierzyć, że moje cudowne dzieciaczki mają już roczek. Brady trzymał Jaylah i karmił ją tortem, ponieważ myślał, że Ness i Nahuel tego nie widzą. Embry, oczywiście, nosił na rękach Esther. Kiedy byli w tym samym pomieszczeniu, musieli być zawsze razem. Rosalie trzymała Abigail, dumnie demonstrując ją Kate i Garrettowi, którzy byli nią oczarowani. Abi była podobna do Rose, uwielbiała pięknie wyglądać i podziwiała swoją ciocię. Natomiast moi synkowie chodzili wszędzie i rozmawiali po swojemu. Dziewczynki lubiły być u kogoś na rękach, a chłopcy przeciwnie – wszędzie spacerowali na swoich jeszcze chwiejnych stópkach. Ephraim krzątał się wokół Charlie'ego, próbując przyciągnąć na siebie uwagę. Uwielbiał bawić się z dziadkiem Charlie'em. Harry łatwiej dogadywał się z dziadkiem Billy'm, bardziej odpowiadało mu jego łagodne usposobienie. W tym momencie próbował się wczołgać na jego kolana.
Emily podeszła do mnie z Levim i podała mi go, ponieważ musiała skorzystać z toalety. Znów była w ciąży i miała nadzieję, że tym razem urodzi im się dziewczynka. Czuła się znaczniej lepiej, niż przy pierwszej ciąży. Trochę było mi jej żal, cieszyłam się, że urodziłam wszystkie dzieci za jednym razem, mimo że to bolesne i wyczerpujące doświadczenie. Sam podszedł do mnie, a Levi wystawił swoje pulchniutkie rączki do taty.
- Tatuś – zawołał płaczliwie i zaraz potem zachichotał, gdy znalazł się w ramionach ojca, który podrzucił go w powietrze.
- Rozpuścisz go, oferując taką zabawę, gdy tylko jest marudny – zrugałam go, a Sam zaśmiał się z powodu moich maminych rad. W końcu ja również się roześmiałam. Podszedł do nas Jake, trzymając Esther, która wyciągała do mnie prosząco rączki. Uścisnął po przyjacielsku z Samem ręce. Uley uważnie rozejrzał się dookoła, a potem kiwnięciem głowy wskazał nieokupowany róg ogrodu, z ciekawością podążyliśmy jego śladem.
- Ostatnio wyczuliśmy dziwny zapach na naszym terenie, po prostu uważajcie. Patrolujemy okolice w poszukiwaniach – wyszeptał. Zachowywał całkowitą powagę i wyglądał na naprawdę zmartwionego. Wymieniliśmy z Jacobem zaniepokojone spojrzenia, a ja przytuliłam do siebie Esther. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowaliśmy w La Push, to zagrożenie ze strony wampirów.
- Wampir? - zapytał Jake, marszcząc brwi, a Sam pokręcił przecząco głową.
- To z pewnością nie wampir. Ten zapach bardziej przypomina nasz, chociaż niezupełnie. Myślmy, że to może być inna wataha, ale nie jesteśmy pewni, więc lepiej być przezornym – odparł, a my przytaknęliśmy.
- W porządku, dzięki za ostrzeżenie – odpowiedział mój mąż, a po wymianie znaczących spojrzeń wróciliśmy na przyjęcie.

***

Kilka tygodni później

Zamierzałam właśnie zażyć relaksującej kąpieli, ponieważ Jake z resztą watahy wzięli dzieci na cały dzień na plażę, żebym mogła nieco odsapnąć. Jacob zadzwonił tuż przed, by mi przekazać, że zabierają dzieci do Port Angeles na obiad, bo już jest szósta. Powiedział nawet, że może zabronić chłopakom się przemieniać dzisiejszej nocy, żebym mogła poszaleć do woli w wilczej formie. Dodał, iż może mi to zająć całą noc, a on zaopiekuje się szczeniaczkami. Och, taka możliwość przemiany i wolność od słuchania myśli chłopaków przez całą noc przedstawiała się kusząco. Byłam mu wdzięczna.
Bez nich zapanowała dziwna cisza, niemal tęskniłam za tym gwarem, który normalnie wypełniał nasze ściany i domem pełnym ludzi. Niemal. Łazienkę udekorowałam świecami, a wannę wypełniłam ciepłą wodą oraz pieniącym się płynem. Właśnie gdy zaczynałam się relaksować, usłyszałam pukanie do drzwi. Niezdecydowanym ruchem wychyliłam głowę, żeby podsłuchać, kto to.
- Leah! - krzyknęła Rachel, waląc w drzwi, a ja pragnęłam tylko zanurzyć głowę w wodzie i nie wstawać jej nigdy więcej. Kocham Rachel, jest moją przyjaciółką, a nawet szwagierką, ale właśnie się dowiedziała, że jest w czwartym miesiącu ciąży i już wcześniej chciała zaciągnąć mnie na zakupy w Seattle.
- Leah! - Tym razem zawołała Alice, na co się skuliłam. O, Boże, są tam we dwie. Jeśli się przyczepią, to będzie koniec mojego dnia wolności, a ja nie chciałam, żeby tak to się skończyło. Uwielbiałam je, ale spokój i ciszę lubiłam bardziej. Mogłam sobie tylko wyobrazić, że ciągną mnie na obiad czy do kina. Zerknęłam na otwarte okno w naszej sypialni. Może mi się udać. Wyskoczyłam z wanny, podbiegłam do okna i przeskoczyłam przez nie, jednocześnie się przemieniając. Planowałam uciec do wolności, jednak przyszło mi skonfrontować się z Rosalie, która stała z rękoma skrzyżowanymi na klatce piersiowej. Uwielbiałam i nienawidziłam tego, że ona tak dobrze mnie zna.
- Naprawdę pokazałaś dojrzałość, Leah – powiedziała, wywracając oczami i wskazując na dom, dodała: – Wracaj tam.
Przemieniłam się, nie dbając, że będę naga. Rose i tak widziała mnie w całej okazałości. Ona nie może skazać mnie na te męczydusze.
- No proszę cię, Rosalie, kryj mnie! To jest mój pierwszy dzień luzu. Planowałam pobiegać sama, chociaż przez chwilę bez głupich chłopców w mojej głowie - niemal błagałam, a ona westchnęła głęboko, jakbym prosiła o wielką przysługę. Potem spojrzała na dół, na swoje idealnie pomalowane i wypielęgnowane paznokcie.
- Co z tego będę miała? - zapytała poważnym tonem, ale w jej oczach widać było rozbawienie.
- Zabawę ze szczeniaczkami, dostaniesz je na cały dzień – odpowiedziałam szybko, wiedząc, co skusiłoby ją najbardziej. Wyglądała na przerażoną, ale wiedziałam, że spodobał się jej ten pomysł.
- Nie wierzę, że wykorzystujesz swoje dzieci jako kartę przetargową – odparła, kręcąc głową z udawanym rozczarowaniem, a potem wyszczerzyła się. - Chcę mieć szczeniaki na noc.
- Zgoda – powiedziałam natychmiast, a potem zmarszczyłam brwi, zamyśliwszy się. - A Emmett podoła z moją czwórką przez noc?
Rosalie tylko się uśmiechnęła, sięgając po moją rękę. Wzięła ją, potrząsnęła i wskazała wzrokiem w stronę lasu.
- Lepiej niech już znikaj. Powiem im, że nie mogłam cię znaleźć – odparła, wywracając oczami. Przysunęłam się, żeby ją objąć, ale postawiła krok do tyłu, odpychając mnie rękoma.
- Dzięki, Rose – dodałam i po przemienieniu się pobiegłam, słysząc za sobą chichot wampirzycy.

***

Dzień chylił się ku zmierzchowi, a ja gnałam przez las, upajając się podmuchem wiatru, który smagał moje... futro. Moje bardzo długie futro. Auć, sierść wplątuje mi się w krzaki jeżyn. Nic dziwnego, że Jake cały czas ścina się krótko. Długie włosy niesamowicie przeszkadzają, kiedy przybiera się wilczą formę. Mijały godziny, nie chciało mi się nawet spać. Cisza okazała się niewiarygodnie wspaniała i pragnęłam rozkoszować się każdą minutą. Wybiła już czwarta rano, a mimo to nadal było ciemno. Pomyślałam, że najwyższy czas, by wrócić do domu. Chciałam być tam, zanim obudzą się dzieci. Nagle, wyczułam jakąś woń. Pachniało jakby to było jedno z nas, ale nie do końca – dokładnie tak, jak powiedział Sam. To musiało być to, o czym mówiła jego paczka, to, na co polowali. Wciągnęłam ponownie powietrze i zmarszczyłam nos. Fuj, Paul przechodził tędy całkiem niedawno. Prawie tak niedawno temu jak ofiara. Zapach Paula – to było okropne.
Halo, jest tam kto? – zawołałam w myślach, zastanawiając się, czy ktoś z mojej watahy kręci się w pobliżu, ale nie otrzymałam żadnej odpowiedzi. Nie żebym tego oczekiwała, skoro wiedziałam, że prawdopodobnie wyżerają wszystkie zapasy w McDonald's. Jestem więc zdana tylko na siebie – pomyślałam.
Ponownie powąchałam ziemię i kiedy wychwyciłam obcy zapach, zaczęłam za nim podążać. Nie zajęło mi wiele czasu, by zdać sobie sprawę z tego, że ten zapach miesza się z wonią Paula. Cholera. Gonił za tym czymś, cokolwiek to było, zupełnie sam. Jaki on był głupi. Zaczęłam biec, mając nadzieję, że nic mu się nie stało, a potem usłyszałam warczenie. Przyspieszyłam, po czym zamarłam, zatrzymując się, gdy spostrzegłam, jak Paul i to „coś” walczą ze sobą. To „coś” było jakimś rodzajem wilka, ale stało na dwóch nogach. Łeb miało wilczy – warczało i mruczało, ale ciało było umięśnione, „to” było też wysokie. Wyglądało prawie jak człowiek poza tym, że cielsko pokrywała sierść. Paulowi nie szło za dobrze, był ranny, z tego co widziałam. To coś trzymało go za kark swoimi ostrymi, błyszczącymi zębami. Nie myślałam za wiele, po prostu skoczyłam w powietrzu i uczepiłam się ramienia intruza, gryząc tak mocno, że musiał puścić Paula.
Zmiennokształtny upadł z impetem na ziemię, będąc w wilczej formie, po czym przemienił się z powrotem w człowieka, tracąc przytomność.
Co to jest? – wypowiedziałam w myślach, nie kierując swoich słów do kogoś szczególnego, a potem usłyszałam warczenie, ale nie dobiegało ono z mojej głowy.
Nie jestem rzeczą, mam na imię Skylar – to odpowiedziało w moich myślach. Byłam zaskoczona, że słyszę damski głos.
A ja Leah. Czy nie powinniśmy zawrzeć rozejmu na czas rozmowy? – zapytałam, usiadłszy, żeby pokazać, że nie zamierzam jej skrzywdzić. Po kilku chwilach wahania to coś... Skylar również usiadła.
Członek twojej watahy zaatakował mnie bez powodu. Przechodziłam tędy i byłam głodna, właśnie polowałam na łosia – wysyczała gniewnie Skylar.
Przepraszam za niego. Jest członkiem drugiej watahy i nie mam nad nim władzy – odpowiedziałam spokojnie, a ona nachyliła się, by mnie obwąchać.
Jesteś Betą
Kiwnęłam wilczym łbem, by potwierdzić, że ma rację.
Ja też, być może dlatego możemy rozmawiać. Nie słyszałam, co ten grubas myślał – przyznała, a ja – rozbawiona, nie mogłam się opanować, co dało się wyczuć w moim głosie, gdy odpowiedziałam:
Szczerze mówiąc, nie jestem pewna, czy on w ogóle myśli.
Znów między nami zapanowała cisza. Zmierzyłam ją wzrokiem. Czym ona była?
Jestem jednym z ostatnich przedstawicieli Dzieci Księżyca – odpowiedziała dostojnie, a ja zamilkłam. Gdzie wcześniej mogłam słyszeć tę nazwę?
Dzieci Księżyca? – zapytałam nadal zdezorientowana, co to znaczy. Skylar wyszczerzyła na mnie zęby, jakby w uśmiechu.
Wilkołaki – niemal warknęła i w jednej chwili wszystko zaskoczyło.
Możesz przybrać na powrót ludzką formę? Będzie się nam łatwiej rozmawiało. Moja wataha cię nie skrzywdzi, ta druga również – zapewniłam ją, a Skylar zachichotała, co brzmiało trochę jak charczenie.
Nie mogę aż do świtu. Nie pamiętasz? Wilkołak. – odpowiedziała sarkastycznie. Westchnęłam głęboko, patrząc na leżącego Paula.
Nie wyglądał za dobrze. Wiedziałam, że może się szybko zregenerować, ale potrzebny był dr Cullen, żeby sprawdzić, czy wszystko jest na właściwym miejscu. Jednak w ludzkiej formie nie dam rady go nieść przez taki długi dystans.
Mogę go zanieść, gdziekolwiek chcesz – odpowiedziała Skylar nieco nieśmiało. Tak jakby czuła się źle z powodu okaleczenia go. - Przynajmniej tyle mogę zrobić
W porządku, chodź za mną.
Skylar zatrzymała się na polanie prowadzącej do domu Cullenów. Paul zwisał bezwładnie na jej ramionach. Oczy wilkołaka poczerwieniały w szale. Rzuciła Paula na ziemię i zaczęła warczeć, jednocześnie cofając się do lasu i rozglądając gorączkowo dookoła.
Skylar, coś się stało?
Wszędzie tu wyczuwam wampiry
To przyjaciele
Przyjaźnisz się z krwiopijcami?
Tak, oni cię nie skrzywdzą.

Poczułam, jak przeszywają mnie dreszcze strachu, ale zdałam sobie sprawę, że to nie moja reakcja, tylko Skylar. Pomyślałam o naszej rozmowie. Była jedną z ostatnich ze swojego gatunku. Kolejna myśl, jaka przyszła mi do głowy to wydarzenia z tego dnia, kiedy spotkaliśmy Volturi i to, co powiedział Edward o Kajuszu. Kajusz polował na Dzieci Księżyca – to był powód ich wymierania. Cała jej wataha musiała być zamordowana przez wampiry.
Tak się stało. Moi bracia i siostry, mój partner – wszyscy zostali zabici przez wampiry – odpowiedziała cicho na moje domysły, ciągle zmierzając w stronę skraju lasu.
Cullenowie nie są tacy jak pozostali – odparłam i wiedziałam, że to brzmi nieprzekonująco. Skylar nie miała żadnego powodu, by mi wierzyć, mogła tylko zaufać moim słowom, więc zaczęłam wspominać. Przywołałam obraz Rosalie, która znalazła mnie w lesie, Alice, Rose i Renesmee, kiedy zabrały mnie na zakupy. Potem pomyślałam o Carlisle'u i Edwardzie, którzy asystowali przy narodzinach moich dzieci, o Jasperze i Emmett’cie, bawiących się z chłopcami za domem, o Belli i Esme, które ubierały dziewczynki.
Oni są dla ciebie jak rodzina.
Tak.
Obiecujesz, że mnie nie skrzywdzą?
Obiecuję – zapewniłam ją. Paul jęknął, więc Skylar znowu wzięła go na ręce i udałyśmy się w stronę domu. Szybko się przemieniłam i chwyciłam koc, który leżał na werandzie, właśnie na wypadek takich sytuacji, gdy się zmieniamy i nie mamy ubrań przy sobie, po czym otworzyłam drzwi.
- Kto wpuścił psy do domu? Hau, hau, hau, hau* - zaśpiewał na głos Emmett, a potem szorstko się zaśmiał. Wywróciłam oczami. On myślał, że to jest śmieszne, ale słyszałam to już tak wiele razy, że naprawdę potrzebował jakiegoś nowego kawałka. Wkroczył do salonu, ale zatrzymał się oniemiały, gdy zobaczył Skylar, która, trzymając Paula, zaskomlała na jego widok.
- Potrzebujemy Carlisle'a – odparłam słodko, na co zmarszczył brwi.
- Jest w szpitalu, ale mamy Edwarda – Jak tylko Emmett wypowiedział to imię, zjawił się ten, o którym była mowa. Nie wahał się zbliżyć do Skylar.
- Czy możesz go położyć na tej kanapie? - zapytał grzecznie. Zrobiła to, o co prosił, a potem wycofała się w róg pokoju, obserwując nas bacznie. Edward spojrzał na mnie zaciekawiony, a potem obrócił się, skupiając na Paulu. Badał go kilka minut, wstawiając co trzeba na odpowiednie miejsca, a potem przytaknął głową.
- Teraz powinno się wszystko zagoić właściwie.
Zerknęłam przez okno i zobaczyłam wschodzące słońce, a potem spojrzałam na Skylar, która zaczęła się trząść. Na naszych oczach jej postura zmalała i zmieniła się w ładną, młodą dziewczynę, która stała naga w rogu pokoju, tam, gdzie wcześniej znajdował się wilkołak. Była mojego wzrostu i muskulatury. Miała jasną cerę i hebanowe włosy, które falami opadały na połowy jej pleców. Stała tam bez niczego i wyglądała na spanikowaną. Podbiegłam do niej, by przykryć ją i siebie moim kocem. Schowała się za mną, cały czas wpatrując się z nieufnością w Edwarda i Emmetta.
- Witaj, jestem Edward Cullen, a to mój brat Emmett. Ty masz na imię Skylar, prawda? - odezwał się swoim łagodnym, aksamitnym głosem miedzianowłosy. Dziewczyna wzdrygnęła się pod jego spojrzeniem.
- Skąd to wiesz? - zażądała odpowiedzi, nerwowo zerkając na mnie.
- Edward czyta w myślach. To jest nieco perwersyjne, ale można przywyknąć – skomentowałam oschle. Zirytowany wampir wbił we mnie swoje bursztynowe oczy, podczas gdy Emmett tylko głośno się śmiał. Edward zniknął bardzo szybko, a potem pojawił się z zapasowymi ubraniami, które trzymali dla mnie. Były oczywiście nowe, Alice nigdy nie pozwalała nam nosić dwa razy tego samego. Przeniósł również ubrania dla Skylar. Kazałam im się obrócić, a gdy to zrobili, obie szybko wciągnęłyśmy na siebie sukienki. Zastanawiałam się, gdzie są wszyscy. W domu było wyjątkowo cicho tego ranka, nawet pomimo wczesnej godziny.
- Rosalie, Alice, Esme, Bella i Renesmee pojechały do Seattle, by zrobić zakupy na twoje przyjęcie urodzinowe – Ed poinformował mnie z uśmieszkiem na ustach – oczywiście wszystko wyczytał w myślach, nie zdążyłam nawet zapytać.
- Powiedziałam im przecież, że nie chcę żadnego przyjęcia.
- Alice nie uznaje „nie” za odpowiedź – przypomniał. Rozejrzałam się za Jasperem i Nahuelem. Wiedziałam już, że Carlisle jest w pracy, zawsze wychodził wcześnie.
- A chłopcy?
- Jasper z Nahuelem są na polowaniu. Chcieli być najedzeni, zanim Jake przyprowadzi dzieci – odpowiedział. Och tak, zapomniałam, że dzisiaj oglądają razem mecz. Jacob miał się zjawić z chłopcami wcześniej, a ja miałam zająć się dziewczynkami. Cholera, powinnam do niego zadzwonić.
- Dzisiaj mamy męski wieczór, więc ty i ta druga wilczyca musicie odejść – Emmett odparł zupełnie bez taktu. Żałowałam, że nie miałam przy sobie czegoś, czym mogłabym w niego rzucić. Lubiłam i jednocześnie nienawidziłam jego bezceremonialności.
- W porządku. Chcę się tylko najpierw zobaczyć z Jake'em, zadowolony? - zapytałam, skrzyżowawszy ręce na klatce piersiowej. Emmett uśmiechnął się do mnie.
- Będę, jak już pójdziesz.
- Ugryź mnie, wampie – wycedziłam, a on mrugnął do mnie okiem.
- Raczej nie, bo nabawię się wścieklizny – zripostował. Przyznam, że to mu się udało.
Skylar sprawiała wrażenie zakłopotanej. Pogłaskałam ją delikatnie po ramieniu.
- Jesteś głodna? Jak na rodzinę wampirów mają całkiem nieźle zaopatrzoną spiżarnię – zażartowałam, wskazując na kuchnię. Skylar spojrzała na Emmetta i Edwarda ze znużeniem.
- Pewnie – odpowiedziała, kierując się w stronę kuchni tak szybko, jak to było możliwe. Wymieniłam spojrzenia z Edwardem, a potem wzruszyłam ramionami.
Wydaje się być szczera i na pewno bardzo zagubiona – powiedziałam, co myślałam, a on przytaknął.
Przeszłam do kuchni. Skylar stała w rogu ze skrzyżowanymi na piersiach rękoma. Wskazałam na stół, żeby usiadła przy nim i szybko to zrobiła.
Pomyślałam, że wilkołaki mają taki sam wielki apetyt jak zmiennokształtni i nie pomyliłam się. Byłam wdzięczna, że Esme ma zawsze kuchnię pełną jedzenia. Godzinę zajęło nam ugotowanie wszystkiego, a mniej niż dziesięć minut pochłonięcie posiłku. Byłam całkowicie pełna. Sprawdziłam godzinę na zegarku. Jake powinien zjawić się w każdej chwili.
Zaprowadziłam Skylar z powrotem do salonu, szła bezpiecznie schowana za mną.
- Wyczuwam moją żonę – krzyknął Jacob, wtargnąwszy przez drzwi frontowe do rezydencji Cullenów, a Skylar niemal wyskoczyła z własnej skóry. Zerknęłam na nią i wywróciłam oczami. Mój mąż zachowuje się czasami jak Neandertalczyk. Jake wkroczył do salonu z Ephraimem przywiązanym chustą na torsie i Harrym na plecach. Za nim podążali Quil i Embry, zatrzymując się, gdy tylko zobaczyli Skylar, by gapić się na nią, a potem spojrzeli na nieprzytomnego Paula, który leżał na kanapie.
- Cześć, kochanie – pozdrowiłam Jake'a, dając mu krótkiego całusa w usta. - Skylar to jest Jacob. Jacob – Skylar, ten zapach, który tropiła wataha Sama. Ona jest wilkołakiem, takim prawdziwym. Przechodziła tylko tędy, ale pomyślałam, że mogłaby zostać z nami na jakiś czas.
- Pewnie, witamy w La Push, Skylar. - Jacob uśmiechnął się, a potem jego oczy zatrzymały się na gigantycznym telewizorze i natychmiast zapomniał o mnie i naszym gościu. - W porządku, zaczynajmy!
Emmett podszedł i uwolnił Jake'a od Ephraima, który kopał jego nogi, namawiając w ten sposób do psot. Robił tak, odkąd przekonał się, że wujek Emmett nigdy nie zawodzi. W istocie podrzucił mojego syna w powietrze, a malec zaczął chichotać. Ephraim zaczął już mówić, nie zdaniami, raczej tylko hasłami. Zaczęliśmy uczyć dzieci imion bliskich nam osób.
- Wuj Emt – wypowiedział ze śmiechem, a Emmett był tak zszokowany, że zapomniał go złapać, na szczęście Edward był w pobliżu i zareagował, obdarzając brata groźnym spojrzeniem.
- Wuj Ed – odparł mój synek z radością, a miedzianowłosy uśmiechnął się do dziecka. Wiedziałam, że Harry potrafi mówić, jeśli zechce, ale on był raczej typem milczka. Abby zupełnie jak Ephraim – uczyła się wszystkiego w lot i czasami coś sobie mamrotała. Esther była nieśmiała. Zdarzało jej się odezwać, ale częściej milczała. Quil i Embry zajęli fotele i zaczęli pałaszować jedzenie przygotowane przez Cullenów.
- Kochanie, a gdzie są dziewczynki? – zapytałam, zastanawiając się, kto na nie uważa.
- Seth jest u nas. Przyślij go tu, gdy dotrzesz do domu – odparł, po czym obrócił się i zobaczył Paula. Zaczął się bardziej mu przypatrywać, gdy spostrzegł, że ten jest ranny. - Co się stało Paulowi?
- Skylar go zaatakowała, ale w obronie własnej – wyjaśniłam i po chwili zobaczyłam ironiczny uśmieszek na twarzy męża. Pewnie sądził, że to śmieszne, że Paul dał sobie skopać tyłek dziewczynie, ja przynajmniej tak uważałam.
- W takim razie oberwał sprawiedliwie. - Jake wzruszył ramionami. - Odeślę go do domu, gdy się przebudzi.
- Okej. Do zobaczenia, chłopcy, dajcie buziaka mamusi – zwróciłam się do dzieci, gaworząc. Ephraim momentalnie zrobił to, o co prosiłam i przytknął swoje mokre usteczka do moich. Zwróciłam się w stronę Harry'ego, który jakby rozmyślał, czy nie odmówić, ale potem pochylił się w moją stronę i pocałować, chociaż bez ślinienia. Tak samo Jake, pochylił się, żeby dostać całusa, ale jego oczy były utkwione w telewizor. Westchnęłam, ale przybliżyłam się do niego i pocałowałam.
- Dobra, w takim razie idziemy, Skylar – powiedziałam, kierując się w stronę drzwi. Zaczęła iść za mną, obdarzając Emmetta i Edwarda niepewnym spojrzeniem. Obie prawie wpadłyśmy na Jaspera i Nahuela.
- Drogie panie –wycedził Jasper, pochylając w tym samym momencie głowę, po czym wyminął nas posuwistym krokiem. Nahuel uśmiechnął się i również kiwnął głową, a potem obaj zniknęli w głębi domu. Skylar wyglądała, jakby chciała uciec z krzykiem.
- Ile wampirów tu mieszka? - zapytała zszokowana, obracając się z powrotem w stronę domu, gdy szłyśmy w kierunku lasu.
- Hmm... Mieszka tu sześć wampirów, poza tym dwa pół-wampiry i dwa wampiry żyją w domku niedaleko stąd – powiedziałam, wskazując, a Skylar zbladła i zaczęła iść bliżej mnie.
- Żałowałam, że nie przyjechałam tu samochodem. Spacer zajmie nam wieczność. - Nagle pojawił się Edward, wybiegając z posiadłości. Odczytał moje myśli. To był jeden z nielicznych przypadków, w których cieszyłam się, że ma takie zdolności.
- Leah, weź Porshe – powiedział, rzucając mi kluczyki, a potem wbiegł z powrotem do środka.
Wyszczerzyłam się z oczekiwaniu. Żółte Porsche Alice należało do moich ulubionych aut. Zaprowadziłam Skylar w okolice garażu i pośpieszyłam, by wsiadała. Chwilę później pędziłyśmy do La Push.
- Ci mali chłopcy, to dzieci twoje i Jacoba? - zapytała Skylar, kiedy byłyśmy już dość daleko i poczuła się bardziej zrelaksowana, chociaż wampirzy zapach nadal sprawiał, że siedziała jak na szpilkach. Przytaknęłam jej na potwierdzenie.
- Mamy czwórkę dzieci. Dwóch chłopców i dwie dziewczynki – wyjaśniłam. Oczy dziewczyny rozszerzyły się z rozbawienia.
- Miot? - zapytała, a ja roześmiałam się.
- Dokładnie.
- I przemieniają się tak jak ty? - nie przestawała wypytywać.
- Tak, jako najmłodsze z plemienia – odparłam z dumą.
Nagle usłyszałam sygnał za nami. Spojrzałam we wsteczne lusterko i zobaczyłam policyjnego cruisera Charlie'ego, który jedzie za nami. Zarumieniłam się i zatrzymałam na uboczu. Po prostu świetnie. Charlie podszedł do nas i kiedy opuściłam okno, spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Leah? - zapytał, nie dowierzając, a potem zerknął na samochód ze zmieszaniem.
- Hej, Charlie, Alice pożyczyła mi auto – wytłumaczyłam, a on nachylił się i przysunął z zakłopotaniem.
- Wiesz, że przekroczyłaś prędkość? - zapytał surowo, a ja opuściłam głowę ze wstydu.
- Wiem. Przepraszam, Charlie. Jadę do dziewczynek, Jake zostawił je z Sethem – odpowiedziałam, celowo wspominając dzieci. Miałam nadzieję, że Charlie będzie miał trochę litości i nie wypisze mi mandatu. Mój plan zadziałał jak urok.
- Jak się mają moje wnuki ? - zapytał dumnie i uśmiechnął się.
- Dobrze, wyczekują już niedzielnego lunchu.
- W porządku, puszczę cię tylko z ostrzeżeniem – Charlie wysapał doniośle, a ja odetchnęłam z ulgą.
- Dzięki, Charlie, do zobaczenia w niedziele – odparłam, a on pomachał do mnie, zanim odszedł od samochodu, bym mogła odjechać.
- Trzymaj się, Leah!
Kiedy odjeżdżałyśmy, spojrzałam na Skylar, która wyglądała na zaskoczoną, że Charlie nie wlepił mi mandatu. Uśmiechnęłam się do niej.
- Ech, takie są przywileje, jeśli twoja mama spotyka się z komendantem małego miasteczka.

_______

* parafraza słów piosenki Who let the dogs out? Baha men


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Czw 20:30, 19 Sie 2010 Powrót do góry

Słoneczko,
Na wstępie bardzo dziękuję za dedykację. Ty wiesz, że ja kocham to opowiadanie.
Rozdział przeczytałam oczywiście zachłannie jeszcze raz i niedługo jego niektóre części będę znała na pamięć.
Tłumaczysz fantastycznie, choć moja znajomość angielskiego jest raczej mierna, to bardzo doceniam Twój styl i dobór słów, sprawiają, że opowiadanie ma cudowny, charakterystyczny klimat. Klimat, w którym wyczuwalne jest świetne poczucie humoru sfory i pełna ciepła, rodzinna, przyjazna więź która łączy głównych bohaterów tej historii.
Dziś napiszę Ci kilka słów o Lei. Ostatnio pokusiłam się nawet o małą analizę tej postaci, biorąc pod uwagę wszystkie ff-ki które o niej czytałam. Leah, to barwna ale i trudna bohaterka. Niestety przez wiele osób piszących skrzywdzona płytkim spojrzeniem i brakiem zrozumienia postaci trochę bardziej złożonej niż narwane zakupoholiczki ciuchów ze zdolnościami paranormalnymi czy ciamajdowate nastolatki wpatrzone jak cielę w mężczyznę, bez którego nawet nie mogą same oddychać.
Leah to postać niestety już przez Meyer potraktowana po macoszemu, nie mówiąc o wielu strasznych wcieleniach tej dziewczyny, opisanych w twórczości fanów, którzy tak bezmyślnie wtłaczają ją z radością w szablon zimnej suki.
Nie będę przytaczać przykładów ff-ów gdzie pojawia się Leah, o których nie warto wspominać, bo mija się to z celem. Nie nawiążę także do miniatur, choć tu już jest troszkę lepiej, szczególnie w Lustrzanym odbiciu. Very Happy Posłużę się dwoma przykładami ff-ów, gdzie ta postać naprawdę mnie ujęła.
Podobała mi się Leah w Uwikłanych Angels, ale zabrakło mi w niej determinacji w dążeniu do swojego szczęścia. Leah w Uwikłanych ucieka przed uczuciem do Jake’a. Boi się zostać skrzywdzoną raz jeszcze, nie wierzy w siebie i w ukochanego przyjaciela na tyle mocno, by podjąć walkę o miłość i szczęście. A szkoda…
Leah w RS podjęła tę walkę i wygrała. Nie wycofała się przed czasem ze strachu przed ponownym zranieniem. I dzięki temu jej marzenia się spełniły.
Leah z Symbiozy Rudeej jest również ciekawą postać, troszkę za bardzo nostalgiczną i smutną, zgorzkniałą przed wcześnie dziewczyną, zranioną dotkliwie przez życie i los, który obdarzył ja wilczymi genami. Ta Leah to dobrze wykreowana postać, wyraziście i mocno. Jedyne co mnie bolało, to że jest nieszczęśliwa, a raczej pogodzona ze swym losem. W RS otrzymałam Leah która na początku jest podobnie scharakteryzowana, ale nie boi się walczyć. Kiedy już jest szczęśliwą kobietą, przechodzi swego rodzaju przemianę. Nie traci swoich fantastycznych cech silnej, twardej osobowości, ale staje się nieco łagodniejsza, cieplejsza, bardziej wyrozumiała dla innych (ot, jak chociażby scena w tym rozdziale: pogoń za Embrym, kiedyś skopała by mu tyłek, teraz odpuszcza, bo czuje się kochaną i pewną siebie kobietą).
I za ten całokształt kocham Leę z RS. Za to jaką jest żoną, kochanką, matką, przyjaciółką, kobietą, wilczycą. Chociażby jej podejście do Skylar, prawdziwej córy Księżyca (swoją drogą, bardzo intrygująca postać. Myślałam że wilkołaki są bardziej dzikie i agresywne, a tu autorka zaskoczyła mnie ponownie, w zasadzie na plus). Leah potrafi współczuć, potrafi bezinteresownie pomagać innym, otoczyć ich opieką, co nie oznacza, że zrobiły z niej się „ciepłe kluchy”. To rasowa kobieta, pewna swojej wartości, spełniona, odważna, o ogromnym sercu dla bliźnich. Nie ważne wampirów, wilkołaków, zmiennokształtnych czy ludzi. Nietuzinkowa osobowość, której nie da rady wcisnąć w żadne ramy, w sztampę. I za ta taką Leę dziękuję autorce z całego serca i Tobie – Perniś, że tłumaczysz ten ff i mogłam ją poznać.
Rozpisałam się o Lei, a jeszcze chciałam dwa słowa o rozdziale. Jak zawsze ciekawy, intrygujący z wartką akcją i wieloma wątkami. Maluchy nadal rządzą. Troszkę brakuje mi Jake’a ale może to się zmieni za chwilę. I oczywiście cudowna Rosalie, która w dużej mierze przyczynia się do tego, że to opowiadanie ma swój smaczek.
A! Zapomniałabym dopisać. Dobrze że Sam w końcu się w miarę opanował, a to że Skylar przetrzepała skórę Paulowi, to też jest dobra wiadomość. Może w końcu zrozumie, że kobiet nie należy lekceważyć i poniżać.
Czekam oczywiście na dalsze części, ale w spokoju ducha, bo wiem, że też lubisz ten ff-k i go nie zostawisz nie przetłumaczonego. Buziaki.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BajaBella dnia Czw 20:32, 19 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Ilonaaa
Człowiek



Dołączył: 27 Wrz 2009
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Toruń

PostWysłany: Wto 18:42, 24 Sie 2010 Powrót do góry

Rozdział świetny, zresztą tak samo jak poprzednie. Przeczytałam jednym tchem. Wcześniej nie za dużo się wypowiadałam. A uwielbiam to opowiadanie. Jest takie inne. Bardziej podoba mi się ta praca: Jake + Leah. Zrobiłaś tak, że wszyscy są szczęśliwi i podoba mi się to. Co do tego rozdziału: to fajnie, że wprowadziłaś do opowiadania prawdziwego wilkołaka, znaczy wilkołaczkę Wink. Dzieci są takie słodkie. Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Wto 19:27, 24 Sie 2010 Powrót do góry

Ilonaaa napisał:
Zrobiłaś tak, że wszyscy są szczęśliwi i podoba mi się to. Co do tego rozdziału: to fajnie, że wprowadziłaś do opowiadania prawdziwego wilkołaka, znaczy wilkołaczkę Wink. Dzieci są takie słodkie. Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały.


To tylko tłumaczenie, ja nie jestem autorką, ale cieszę się, że Ci sie podoba. :) To dla tłumacza, który dokonały wyboru - przełożę właśnie to opowiadanie, miła i pożądana reakcja. Rozdział kolejny już wrótce. Na pewno nie będzie długiej przerwy, ale muszę jeszcze uporać się z innym opowiadaniem. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin