FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Rising Sun[T][NZ][+16] Blackwater 28.11 XX/XXIV Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
sandrixlp
Wilkołak



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Olsztyn

PostWysłany: Śro 9:13, 06 Maj 2009 Powrót do góry

superaśnie! Rosalie rozumiejąca Leę? to bardzo miła odmiana! zastanawiam się nad uczuciami Jacoba do Leah jak dla mnie on ją kocha i zważywszy na to że pojawił się Nahuel... czekam z zapartym tchem na rozwinięcie akcji, szczególnie z tego powodu że prolog był oszałamiający! tak sobie myślę że mimo wszystko jak dla mnie zapas życzliwości Rosalie się skończył za to Bella powinna coś w tym kierunku zrobić :D czekam na dalsze tłumaczenia z podziwem dla tłumaczek! Wink
niech wen WAS nie opuszcza!
pozdrawaim sandrix^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Śro 12:54, 06 Maj 2009 Powrót do góry

Przyznam Leah po książce nie wywołała u mnie jakiś wyjątkowo ciepłych emocji. Ale po tym opowiadaniu chyba zaczynam ją lubić. Podoba mi się też Rose.
Cieszę się, że poleciłaś mi ten ff bo naprawdę mnie wciągnał. Tłumaczenie jest bardzo dobre. Jakieś ze dwa zdania mi tak zgrzytały, ale tak to wszystko cudnie Wink
Lece teraz do czytania orginału ^^
Pozdrawiam!;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Śro 16:10, 06 Maj 2009 Powrót do góry

Reasumując wszystkie wasze komentarze, powiem Wam, że zabrałam się za tłumaczenie tego opowiadania z dwóch powodów:

Arrow Virgi-Igriv prosiła o przekład w dziale: Bank Testów, dziękuję jej za to, bo inaczej nie odkryłabym tego cudownego opowiadania.

Arrow Już w książce poczułam sympatię do Lei, mimo tego, że Meyer ukazała ją jako zgorzkniałą egoistkę. Wiedziałam, że z tej postaci można wycisnąć wiele dobra i że może być lubiana. Zresztą sama kiedyś czułam się jak Leah, więc to dodatkowo spowodowało moje zainteresowanie tą postacią.

Podoba mi się, że autorka równolegle opowiada o wielu postaciach, nie zapomniała o wampirach i w ciekawy sposób splata ze sobą losy dwóch, pozornie wrogich sobie "ras".

AngelsDream: Cieszę się, że tu trafiłaś :) Mam nadzieję, że będziesz stałym gościem. Oczywiście, że powinnam napisać Jake, nie wiem, skąd mi się wziął Jack, chyba z... LOSTA Wink

madam butterfly: chciałam się wypowiedzieć w sprawie Rosalie, Rose przeszła w tym ffiku istną metamorfozę, zachowała trochę jadu dla niegrzecznych psiaków, nadal będzie kipieć sarkazmem, ale jest teraz zdecydowanie pozytywniejszą i bardziej uczuciową postacią, myślę, że można ją taką polubić i to do niej pasuje. Zmieniła ją na dobre Renesmee, wszak Rose miała swój udział w wychowaniu Nessie, to musiało w niej obudzić cieplejsze uczucia. :)
madam, ależ Edward troszczy się o Ness, robi to, co uważa za słuszne dla dobra swojej córki, w dalszych częściach będzie to widać wyraźniej.

Masquerade, moja droga poszukiwaczko błędów :), nie wiem czy mam się cieszyć, czy nie. Nie wytknęłaś mi błędów, chociaż mówisz, że są. Jak są to mogłaś napisać, przecież każdy chce dążyć do doskonałości, czyż nie? Wink Cieszę się, że opowiadanie Ci się podoba.

AlRose, dokładnie, u SM wilki mogły irytować, ale ja tam Jacoba polubiłam w ostatniej części, za jego mądre decyzje, a w tym ff, Jacob jest wręcz ideałem. Wink

Kithara: Ach, dziękuję za komplementy, należą się one, przede wszystkim cudownej autorce o tajemniczym pseudonimie X5-452

sandrixlp: zastanawiaj się dalej :). Generalnie powiem Wam, że wszystkie jesteście na dobrym tropie, co do dalszych losów, ale mimo jakiejś przewidywalności, będzie sporo motywów, które zaskoczą. :D

niobe, moja droga niobe, nie ma to jak autopromocja, nie? Wink Cieszę się, że zajrzałaś i że zachęciłam do czytania oryginału. Myślę, że w większości z nas Leah nie wywoływała ciepłych uczuć, a to z uwagi na silną koncentrację SM na głównych bohaterach (Ed i Bella), bohaterowie z La Push są tylko mało wyrazistym tłem. To opowiadanie wywraca kolejność do góry nogami. I w tym tkwi jego urok. Wink

Uff, ale się rozpisałam. Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Masquerade
Gość






PostWysłany: Śro 16:27, 06 Maj 2009 Powrót do góry

Pierniczku, zauważyłam błędy, ale żem leniwa z natury, to nie chciało mi się wymieniać :P wolałam czytać :P Obiecuję, że wytknę Ci wszystko wraz z kolejnym rozdziałem ;P
Laureniaa
Wilkołak



Dołączył: 27 Mar 2009
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z nieba

PostWysłany: Sob 16:03, 09 Maj 2009 Powrót do góry

Ha, autoreklama wymiata xD byle nie osiągnęła miana spamu.
Podoba mi się to opowiadanie, bo coraz bardziej lubię Leę.
Nie patrzyłam na błędy, bo póki składnia jest ok i nie ma wielkich literówek to mi nic nie przeszkadza.
Wena w tłumaczeniu życzę :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Śro 11:38, 13 Maj 2009 Powrót do góry

Dodaję kolejną część, edit: część przeszła wnikliwą korektę Madam butterfly, cieszę się, że jesteś ze mną :)

Dedykuję rozdzialik mojej becie, która jest najlepsza- nawiązując do słów Embriego, pojawią się w tym rozdziale. :P
Mami wracaj szybko!

Miłej lekturki :)

Edit: Zapomniałam całkiem, chciałam zachęcić Was, tak porównawczo, do czytania innego tłumaczenia opowiadania o Lei zaraz po przemianie. Przyjemne opowiadanko: Full Moon Leah's Story :)

___________

Rozdział 3. Publiczne przeprosiny, super.

Musiał nastać poranek, bo słońce świeciło przez okno prosto w moją twarz. Boże, jaka byłam rozgrzana. Spojrzałam w dół i zarumieniłam się, widząc rozciągniętego na mnie Jake’a, jego głowa spoczywała na moim brzuchu, głośno chrapał. To było niezręczne. Nagle słońce przestało padać prosto na mnie. Podniosłam wzrok w górę i zobaczyłam Renesmee, patrzącą na mnie i Jacoba. Na jej ustach pojawił się nieznaczny uśmiech.
- Dzień dobry, Leah – pozdrowiła mnie uprzejmie, szepcząc, a ja starałam się nie spłonąć rumieńcem, choć byłam pewna, że mi się nie udało.
- Dzień dobry, Renesmee - wyszeptałam zażenowana niezręczną sytuacją, a Renesmee zachichotała. Zdziwiłam się, że nie była bardziej wściekła. Gdybym była nią, a Jacob byłby mój, nie byłabym zadowolona, widząc go rozłożonego na jakiejś innej dziewczynie. To świadczyło o pięknie wpojenia, jak mniemam. Świadomość, że druga połowa nigdy cię nie opuści i nie zdradzi.
- Czy potrzebujesz asysty, pomóc ci się wydostać? - zapytała z zainteresowaniem, a kiedy przytaknęłam, stanęła za mną, żeby chwycić mnie pod pachami i wyciągnąć spod Jacoba. Jake zamruczał przez sen, ale po chwili zamilkł.
- Jacob może spać nawet podczas trzęsienia ziemi – powiedziała, kręcąc głową. Spoglądała na Jacoba z czułością, a później zwróciła swój wzrok ku mnie i zapytała: - masz ochotę na śniadanie?
- O, nie, ja... - zaczęłam odmawiać, ale ona, uśmiechnąwszy się, wtrąciła mi się w zdanie.
- To żaden problem, Nahuel i tak przygotowuje teraz śniadanie - poinformowała mnie, więc ciężko i bezradnie podążyłam za nią do kuchni. Nagle uświadomiłam sobie, że okrywa mnie tylko flanelowa koszula i nic więcej. Renesmee przyniosła mi jakieś ubrania i założyłam je, zanim weszłyśmy do kuchni, upewniając się, czy nikt na mnie nie patrzy. Wciągnęłam szybko majtki, zerknęłam na Jacoba, aby upewnić się, że nadal śpi, zanim zdjęłam flanelę i ubrałam biustonosz, a później prostą, białą sukienkę, która opinała ciało i sięgała do kostek. Dziwne, że znali dokładnie rozmiar na wszystko.
Weszłam do kuchni, Renesmee usadziła mnie zaraz przy stole, stawiając przede mną talerz. Następnie wzięła się za przygotowanie sztućców i napojów. Poruszała się bardzo zwiewnie i wyglądała jak mała, idealna pani domu. Nahuel odwrócił się od potrawy i pomachał mi na przywitanie łopatką, a później wrócił do wbijania jajek. Pachniało wyśmienicie. Przyglądałam się, jak zachowują się wobec siebie. Czuli się w swoim towarzystwie nadzwyczaj komfortowo, szeptał do niej, a ona uśmiechała się w odpowiedzi i delikatnie położyła rękę na jego ramieniu. Gdybym nie wiedziała jak jest, powiedziałabym, że to tych dwoje jest w sobie zakochanych, a nie Jacob i Renesmee. Byłam tak zagubiona w swoich myślach, że nie zauważyłam, jak Rosalie weszła do kuchni. Zatkała nos z powodu zapachu naszego jedzenia (albo z mojego powodu, nie byłam do końca pewna), a potem podeszła do mnie.
- Cześć Leah, jak się czujesz? - zapytała, spoglądając na mnie z troską. Poczułam się nieswojo, więc przesunęłam się, aby uniknąć jej uwagi.
- O wiele lepiej - zapewniłam ją, a następnie cicho dodałam: - Dziękuję za wczoraj.
- Ależ, nawet nie wspominaj - powiedziała bez zastanowienia, a ja uśmiechnęłam się do niej wyniośle.
- Nie będę.
- Jest tam jeszcze trochę ikry w tobie - skomentowała, a potem odrzuciła swoje blond włosy do tyłu. - Idę na polowanie, niedługo wrócę, spróbuj nie załamywać się, jak mnie nie będzie.
Zaśmiałam się z jej zamierzonego żartu.
- Postaram się.
Rosalie odwzajemniła uśmiech i znów zniknęła, usłyszałam otwarcie, a zaraz potem zamknięcie drzwi. Oparłam łokcie na stole tylko po to, żeby być pouczoną przez Renesmee, która odrzuciła je machnięciem ręki.
- Jejku, przepraszam mamusiu - powiedziałam przez zęby, skrzyżowawszy ręce na klatce piersiowej. Nahuel i Renesmee wymienili spojrzenia, kiedy układali talerze z jedzeniem na stole. Umierałam z głodu, Renesmee nałożyła dwa jajka i dwa kawałki bekonu na mój talerz. Wpatrywałam się w nią, dopóki nie dodała jeszcze trochę bekonu, westchnęła pod nosem.
Ona i Nahuel nałożyli dla siebie porcje głodowe, a reszta ułożona w stos na talerzu była przeznaczona, jak mogłam przypuszczać, dla Jacoba. Skoro mowa o Jacobie, już się obudził i właśnie nadchodził, ziewając przy tym okrutnie.
- Dzień dobry wszystkim... - pozdrowił nas wesoło, zatrzymując się, aby ojcowskim odruchem pacnąć mnie w głowę. - Dzieciom.
Z impetem ukułam jego rękę widelcem, on zachichotał i usiadł na swoim miejscu przy stole. Dopóki nie usiadł, nie zdawałam sobie sprawy, że on i ja siedzimy po tej samej stronie stołu, a Renesmee i Nahuel po przeciwnej. To wyglądało dziwnie, a nawet niezręcznie, ale tylko ja myślałam, że to nie w porządku. Jacob praktycznie pożerał swoją porcję, skończył jeść przed wszystkimi, ale zaczekał cierpliwie aż wszyscy zjedliśmy, a potem klepnął mnie po ramieniu.
- Gotowa do wyjścia?
- Tak, powiesz Alice i Rosalie do widzenia ode mnie? - zwróciłam się do Renesmee. Pokiwała głową na znak, że to zrobi. Jacob pochylił się nad Renesmee i przytulając mocno, pocałował ją w czoło, potem pomachał Nahuelowi i zarzucił swoją rękę na moje ramiona, by tak odprowadzić mnie do Rabbita.
- Pa – zawołałam do Renesmee, machając przy tym na pożegnanie.
Jazda do domu przebiegała prawie w milczeniu, Jacob włączył muzykę i przytakiwał głową w rytm bitów rozbrzmiewających z głośnika. Zastanawiałam się, czy nie myślał może o tym, o czym ja myślałam przy stole podczas śniadania, może to go martwiło. Renesmee i Nahuel. Dla mnie, to wyglądało... jakby coś było na rzeczy. Muszę sobie chyba wyobrażać za dużo. Wpojeni nie zdradzają, to było takie niepisane prawo.
- Jake, czy między tobą i Renesmee jest wszystko w porządku?- zapytałam powoli. Jacob wzruszył ramionami.
- Tak. Jest tak, jak zawsze – powiedział, patrząc przed siebie. Skrzywiłam się, usłyszawszy taką odpowiedź, ale było jasne, że on nie chce dalej drążyć tematu.
Byliśmy już pod moim domem, zatrzymał się wystarczająco blisko, żeby mnie wypuścić. Skrzywiłam się na widok Paula, który czekał na mnie, siedząc na mojej werandzie.
- Co on tu robi? - Jacob wysyczał ze złością, otwierając drzwi po swojej stronie. Położyłam mu rękę na ramieniu.
- Zajmę się nim – odpowiedziałam. Nie chciałam, żeby Jacob wszczynał kłótnię z drugą watahą. Jestem dużą dziewczynką i potrafię się troszczyć o siebie. Jacob zawahał się przez moment, a później zamknął drzwi z powrotem.
- Przyjdę później zobaczyć jak się trzymasz, dobra? - powiedział, wciąż wpatrując się w Paula, a ja skinęłam na potwierdzenie i zsunęłam się z siedzenia. Następnie odwróciłam się w jego stronę i odrzekłam:
- Ma się rozumieć.
- Kocham cię, Lee – powiedział, jak zwykle, jego usta wykrzywiły się w coś na kształt uśmiechu.
Za każdym razem, kiedy mówi do mnie te słowa, chociaż wiem, że znaczą one platoniczne uczucie, moje serce uderza szybciej.
- Ja też - odpowiedziałam i zamknęłam drzwi. Spojrzałam, jak odjeżdża, zanim odwróciłam się i podążyłam w kierunku domu.
Wszystko, co teraz chciałam zrobić, to wejść do środka i schować się tam na kilka najbliższych godzin, ale najpierw musiałam się uporać z wielkim, nieznośnym i głupim problemem, siedzącym na mojej werandzie. Paul wstał, kiedy podeszłam.
- Co tu robisz, Paul? - zapytałam. Mój głos nie wyrażał takiej zgryźliwości, jak chciałam. Brzmiałam po prostu, jakbym była zmęczona, a nie nieuprzejma. Cholera, muszę nad tym popracować, paczka Sama nie może myśleć, że nie jestem już suką, za jaką mnie uważają.
- Jake poinformował Rachel o tym, co się stało. Powiedziała, że muszę cię przeprosić, inaczej nie wpuści mnie do domu. - Paul wypowiedział to surowo, a ja wywróciłam oczami. On był takim dzieckiem, wiedziałam po jego urażonym spojrzeniu, że żadne przeprosiny, które skierował do mnie, nie są prawdziwe. Nie wiem, dlaczego w ogóle się fatygował.
- Idź do domu, Paul. Powiem Rachel, że mnie przeprosiłeś, jeśli zapyta - odpowiedziałam i minęłam go, skierowawszy się w stronę drzwi. Paul chwycił moje ramię i obrócił tak, że musiałam na niego spojrzeć, jego twarz wyrażała zdziwienie.
- Dlaczego miałabyś to dla mnie zrobić? – zapytał. Uwolniłam swoje ramię z uścisku i rzuciłam mu piorunujące spojrzenie. Teraz było lepiej, całkiem nieźle i zadziornie.
- Nie robię tego dla ciebie, robię to tylko dlatego, żebyś wyniósł się z mojej werandy - parsknęłam, byłam coraz bardziej zirytowana kontynuowaniem tej rozmowy. To było znacznie lepsze.
- Nie chcesz, żeby cię przeprosił? – zapytał, marszcząc brwi i śmiejąc się oschle.
- Nie mówisz tego serio, więc po co marnujesz swój oddech?- Mina Paula wyrażała zaskoczenie, wskazałam tylko palcem w dal i powiedziałam:
- Po prostu spadaj z mojej werandy.
Spojrzał na mnie zakłopotany i posłusznie wykonał polecenie. Odwróciłam się i w końcu mogłam wejść do domu. Nikogo nie było. Na lodówce wisiała wiadomość od Setha. Była oszczędna w słowach, ale rozgrzała moje serce.
Poszedłem do Quila, bo Embry jest debilem. Kocham cię, siostrzyczko.
Rozejrzałam się dookoła, nie wiedząc za bardzo, co mam ze sobą zrobić.
Od dawna nie miałam całego domu tylko dla siebie. Od kiedy mama się wyprowadziła, Seth i ja mieszkaliśmy sami, ale Quil i Embry ciągle do nas przychodzili. Embry. Wspomnienie o nim bolało. Bolało to, że pozwolił innym chłopakom tak brzydko o mnie mówić. Pierwsze co przyszło mi na myśl, to długa i przyjemna kąpiel. Tak, to był dobry pomysł.
Odpoczywałam po kąpieli, siedząc na kanapie. Miałam na sobie stary t-shirt Setha i parę krótkich szortów, strój pasujący tylko do noszenia po domu. Nagle usłyszałam męski głos, dobiegający sprzed mojego domu. Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam.
- To ja, Embry Call, a to są moje przeprosiny, przepraszam moją przyjaciółkę, Leę Clearwater.
Powoli podeszłam do drzwi wejściowych i wyszłam na werandę. Embry Call stał na samym środku drogi, tak jak stworzył go Bóg. Trzymał w rekach kartkę papieru, z której odczytywał przygotowane „wystąpienie”. Kiedy mnie zobaczył, uśmiechnął się do mnie, zanim zaczął kontynuować.
- Leah Clearwater jest moją przyjaciółką, jest lojalna, pełna sarkazmu, kochająca, ale ponad to wszystko, jest najlepszą betą, o jaką można prosić. I nawet jeśli czasami zachowuję się jak idiota, ona zawsze troszczy się o mnie. Leah jest moją siostrą, moją rodziną, kocham ją i jest mi przykro, że ją skrzywdziłem - krzyczał na cały głos. Biegłam do niego, starając się skupiać wzrok na jego twarzy. Nasi sąsiedzi stali na swoich werandach i oglądali, jak Embry robi z siebie głupka.
- Embry, nie musiałeś tego robić, Jake nie zamierzał wyrzucić cię z watahy - wysyczałam, kiedy dotarłam wystarczająco blisko, a Embry wzruszył ramionami.
- Wiem, przyszedł do mnie dziś rano i powiedział mi to - odrzekł, stojąc i wciąż dumnie prezentując swą nagość. Szkoda, że nie pomyślałam wcześniej, żeby wziąć coś do okrycia tego golasa, ale szczerze mówiąc, skąd, do diabła, miałam przypuszczać, że będzie paradował w stroju Adama na środku drogi?
- Dlaczego w takim razie to robisz? - zapytałam zmieszana, Embry położył rękę na moim ramieniu, spoglądając przepraszająco.
- Ponieważ jesteś moją przyjaciółką, Leah, i jestem ci winien przeprosiny za to, że nie zachowałem się wobec ciebie jak przyjaciel. - Byłam w szoku. Czy on robił to dla mnie? Szczerość jego spojrzenia, spowodowała, że łzy zaczęły mi napływać do oczu. Nie ze smutku, ale z radości, spowodowanej świadomością, że troszczy się o mnie.
- Embry Call, jesteś śmieszny, a teraz chodź do środka zanim ktoś wezwie Charliego, żeby aresztował cie za nagość i naruszanie porządku publicznego - zdołałam powiedzieć, zanim wzięłam go za rękę i pociągnęłam za sobą do domu.
Kiedy byliśmy już w środku, od razu chwyciłam najbliższy koc i rzuciłam w jego stronę. Owinął się nim, a potem podszedł do mnie i niezgrabnie przytulił się.
- Wybaczasz mi? - zapytał cichutko, tak jakby martwił się, że nie wybaczyłam. Uśmiechnęłam się do niego szeroko i położyłam głowę na jego boku.
- Czy kiedyś nie wybaczyłam?
- Znów jesteśmy przyjaciółmi? - zapytał Seth, który właśnie wdarł się do domu, a kiedy przytaknęłam, Quil i Embry, z podekscytowania, przybili sobie piątki, a potem pobiegli do pokoju Setha. Wywróciłam oczami, kiedy poszli, Embry wciąż był owinięty w koc.
Moja komórka zaczęła dzwonić, więc podbiegłam, żeby odebrać.
- Leah, tu Rachel - odezwała się z drugiej strony.
- Cześć, Rachel - pozdrowiłam ją. Dało się słyszeć jakieś wrzaski w tle, pewnie Paul próbował dostać się do domu. Myśl o tym spowodowała, że chciałam zachichotać, ale powstrzymałam się.
- Chciałam tylko sprawdzić, czy mój durny mąż już cię przeprosił - powiedziała Rachel, jej głos zabrzmiał nieco głośniej przy końcówce zdania, zrobiła to, żeby zaakcentować wypowiedź. Uśmiechnęłam się na myśl o drobniutkiej Rachel, która trzyma Paula z dala od domu, a wszystko z mojego powodu.
- Tak, był u mnie, możesz mu wybaczyć - powiedziałam jej, dotrzymując danego słowa, z drugiej strony słuchawki dało się słyszeć ulgę.
- Dzięki Leah, przepraszam za niego, jest czasami wielką świnią - ostatnie słowo znów zaintonowała głośniej, żeby mieć pewność, iż inwektywa trafi do uszu adresata, zachichotałam.
- Nic się nie stało.
- Okej, w takim razie odkluczę drzwi - odrzekła zrezygnowanym głosem. Zaśmiałam się z jej „małego przedstawienia”. Kiedyś, w szkole, Rachel była gwiazdą kółka teatralnego. Dobrze wiedzieć, że wpojenie zostawiło coś ze starej Rach.
- Pa, Rachel.
- Pa, Leah. Odwiedź mnie czasami, dobra? - dodała pod koniec swojego pożegnania. Rozśmieszyła mnie ta propozycja, bo wiedziałam, że nigdy się tam nie pojawię, jeśli Paul będzie w promilu dziewięciu metrów od ich domu, a od kiedy wiadomo, że jest leniwym żarłokiem, wiedziałam, że będzie tam zawsze.
- Tak, tak.
Rachel odłożyła słuchawkę, a ja wpatrywałam się w mój telefon. I nagle znów zaczął dzwonić, nie znałam numeru, który wyświetlił się na ekranie.
- Halo? - zapytałam niepewnie.
- Alice prosiła, żebym zapytała, czy nie chcesz pojechać z nami na zakupy do Seattle, będzie też Renesmee - Rosalie krótko i rzeczowo przedstawiła powód rozmowy, jej głos był muzykalny jak zawsze, natychmiast zaczęłam myśleć o jakiejś wymówce.
- Och, umm... - Nie zabrnęłam daleko w próbach odmowy, bo Rosalie przerwała mi, znudzona.
- Powiedziała mi też, że widziała, jak nasza przyszłość znika w to popołudnie, więc już i tak wiemy, że się zgodzisz. Z łaski swojej, nie powoduj tego bardziej bolesnym dla mnie, niż już jest.
- Zgoda – odburknęłam, wściekła, że dałam się podejść, po chwili usłyszałam chichot Rosalie. No cóż, cieszę się, że ją rozbawiłam.
- Odbierzemy cię o pierwszej z granicy, czekaj na nas przy drodze - zakomenderowała, a ja wywróciłam oczami. Czy te wampiry myślą, że jestem teraz ich własnością? Czy zamierzają mi sprawić smyczkę i kojec dla psa? Będą mnie nazywać Azorkiem?
- Okej.
- Ciao - Rose wycedziła do słuchawki i przerwała rozmowę, zanim mogłabym odpowiedzieć.
Stałam w miejscu i wpatrywałam się w telefon, mój wzrok przeniósł się na zegar. Była za dziesięć pierwsza. Pieprzone wampirki.
Stałam przy drodze, na naszej niewidzialnej granicy, kiedy znienacka, zza zakrętu pojawiło się srebrne Volvo i zatrzymało się z piskiem opon tuż przede mną. Szybko wskoczyłam na tylne siedzenie i usiadłam obok Renesmee. Alice obróciła się na swoim siedzeniu, by zmierzyć mnie krytycznym wzrokiem. Jej twarz wykrzywiła się z obrzydzeniem.
- Ten strój jest ohydny - powiedziała bezceremonialnie i odwróciła wzrok.
Tak, był ohydny. Włożyłam na siebie jeansowe szorty Setha i jego stary t-shirt, ale uczciwie mówiąc, wszystkie moje fajne ciuchy zostały, przez przypadek, podarte na strzępy w pierwszych dniach po mojej przemianie. Nie byłoby w porządku prosić mamę o nowe ubrania, skoro zarabiała ledwie tyle, żeby wyżywić mnie i Setha. Nie mogliśmy pracować, naszym obowiązkiem było zostać w La Push i chronić nasze plemię, więc mimo tego, że mama mieszkała teraz z Charliem w Forks, przynosiła nam jedzenie i dawała pieniądze na drobne wydatki. Dawała tyle, ile udało jej się oszczędzić, a nie było tego wiele. Tak można wytłumaczyć ubytki w mojej szafie.
- Wiem – westchnęłam zdołowana, a Alice pomachała kartą kredytową.
- Twoja nowa garderoba będzie całkowicie na mój koszt, kupię ci nowe ubrania i zrobimy coś z twoimi włosami – oświadczyła zadowolona z siebie, moje ciało automatycznie sprzeciwiało się temu pomysłowi. Mam pozwolić, żeby wampiry kupowały mi ubrania? Nie ma mowy.
- A może potem będę mogła wytatuować sobie twoje imię na tyłku? - wysyczałam wysokim, babskim sopranem. Alice spojrzała zmieszana na Renesmee, a Rose chichotała.
- Chcesz wytatuować sobie moje imię na tyłku? - zapytała wolno. Widziałam po jej minie, że najprawdopodobniej myśli sobie, iż zauroczyłam się w niej w jakiś dziwny i nawiedzony sposób. Tego było za wiele, ryknęłam śmiechem.
- Alice, to, co powiedziała Leah, było ironiczne, ona tak naprawdę nie chce wytatuować sobie twojego imienia na swoim zadku... a może chcesz, Leah? - Renesmee zakończyła wyjaśnianie pytaniem i marszcząc brwi, spojrzała na mnie z uśmiechem na twarzy.
- Alice, twoje imię wytatuowane na moim ciele, byłoby dla mnie największym skarbem – powiedziałam udawanym, poważnym tonem i ziewnęłam. Alice spojrzała na mnie śmiesznie, a później zwróciła wzrok na Renesmee.
- To był znowu sarkazm, prawda? - zapytała, a Renesmee potwierdziła:
- Tak, Alice.
Alice zmrużyła oczy, spoglądając na mnie, to było oczywiste, że ktoś tu nie czai i nie pochwala sarkazmu.
- Mniejsza o to, bądź sobie sarkastyczna ile chcesz, Leah. I tak dostaniesz nową garderobę.
- Nie mogę ci na to pozwolić - odpowiedziałam krótko, tym razem śmiertelnie poważnie, a Alice zrobiła kwaśną minę.
- Potraktuj to jako małą rekompensatę za te dni, kiedy strzegłaś nas jak pies - powiedziała sucho Rose z miejsca kierowcy. Spojrzała na mnie w odbiciu lusterka i dodała – Proszę, zaakceptuj tę sytuację, albo Alice będzie cię wiecznie dręczyć, a ja osobiście nie chce słyszeć jej jęków przez następne kilka godzin.
Westchnęłam głęboko, godząc się z porażką i akceptując to, że będę dziś małą marionetką i osobistą lalką Barbie w rękach wampirów.
- Zgoda.
- Nie jesteś za bardzo podekscytowana – mruknęła Alice z uroczą, kwaśną miną, urażona moim brakiem entuzjazmu, a Renesmee zaśmiała się lekko.
- Cieszę się, że mogłaś dzisiaj z nami pojechać, Leah - powiedziała już poważnie Renesmee, wzruszyłam ramionami, patrząc przez okno.
_________

Ten rozdział jest pełny: uśmiechów: śmiać się, uśmiechać się, zaśmiać się, zachichotać, wybuchnąć śmiechem- niestety nie ma wiele synonimów w tym zakresie znaczeniowym j. angielski okazał się o wiele bardziej bogaty. :) Wybaczcie zatem, liczne powtórzenie w tym temacie.

To samo tyczy się zapisu imienia "Renesmee".
Piszę je w całości i nigdy nie zdrabniam zamiennie, gdyż Leah wcześniej wspominała, dlaczego zwraca się do Nessie tylko w pełnej, nieskróconej wersji imienia.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Sob 21:47, 30 Maj 2009, w całości zmieniany 5 razy
Zobacz profil autora
xxkasia29xx
Wilkołak



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Białystok

PostWysłany: Śro 12:06, 13 Maj 2009 Powrót do góry

Nie no, rozdział po prostu Extra. Rzeczywiście jest pełny "śmiechowych" sytuacji. Najlepsza była Alice - nie rozumiała sarkastycznych wypowiedzi, a tekst z tatuażem na tyłku był bo$ki Wink Twoje tłumaczenie jest naprawdę świetne. Czyta sie je szybko, lekko i jest zrozumiałe.
Czekam na kolejny rozdział
Pozdrawiam i życzę dużo czasu na tłumaczenie
Kasia


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 12:15, 13 Maj 2009 Powrót do góry

Jak na rozdział bez bety, to jest naprawdę bardzo dobrze, ponieważ mi osobiście nic nie rzuciło się w oczy.

Uwielbiam Rose z tego opowiadania. Jest taka normalna. A nie pusta lalka z przerostami ambicji i niewiadomo czego, a jednocześnie nadal pozostała w niej ta ironia i sarkazm.

Seth jest uroczy, a przeprosiny zwaliły mnie z nóg. Przynajmniej te szczere. Drugich wolę nawet nie komentować. Podobnie sytuacja ma się z Nessie. Mam przeczucie, że mnie mocno zdenerwuje jeszcze nie raz. Przecież to Jake - jak ona może? Z drugiej strony Jacob ma przecież Leah. A autorka ma ochotę powalczyć z wpojeniem. I dobrze. Czekam na kolejne rozdziały.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Śro 17:49, 13 Maj 2009 Powrót do góry

Jak miło, że jesteście takie wyrozumiałe. :) Sama po południu jeszcze trzy razy zmieniałam drobne potknięcia i na pewno można by jeszcze coś znaleźć.
Teraz znów wracam do Duszka, oj z niemieckim mam ostatnio problem, muszę się spiąć.
A co do Rose, jest świetna w tym opowiadaniu. :)
Leah też powala. Normalnie jestem w siódmym niebie, że mogę to tłumaczyć. To sama przyjemność. Mr. Green
I muszę wam powiedzieć, że jest kontynuacja, za którą planuję się zabrać po zakończeniu tego przekładu.
W kontynuacji Leah nie jest... już główną bohaterką.
I dwa bonusiki też są, takie miniatureczki. :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
sandrixlp
Wilkołak



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Olsztyn

PostWysłany: Śro 20:07, 13 Maj 2009 Powrót do góry

jestem mile zaskoczona! naprawdę tłumaczenie jest ekstra! padłam w momencie: ''Czy zamierzają mi sprawić smyczkę i kojec dla psa? Będą mnie nazywać Azorkiem? '' nie wychwyciłam błędów mimo , że pisałaś o ''części wyjątkowo niebetowanej'' :D szacuneczek za tłumaczenie i oby tak dalej!
weny!!!
pozdrawiam sandrix^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Prudence
Wilkołak



Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 177
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Mrocznego Kąta

PostWysłany: Sob 13:58, 16 Maj 2009 Powrót do góry

zaskoczyło mnie to opowiadanie, metamorfoza Leah, wcześniej nawet nie wchodziłam na ff w których był poruszany wątek wilczycy :)
Fajnie przedstawione losy, akcja ciekawa wciągająca.
ciekawi mnie Jacob i Nessie, niby wpojeni ale są jacyś za obcy dla siebie...
no będzie się działo raczej:)
super tłumaczenie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Vivienne Grace
Człowiek



Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 12:56, 17 Maj 2009 Powrót do góry

Gdy przeczytałam, że to opowiadanie będzie o Leah to raczej mnie to zniechęciło. W miare z czytaniem zaczęłam się jednak przekonywać. Co prawda mało prawdopodobne jest by to co dzieje się w tym FF działo się w oryginale, ale po to właśnie jest wyobraźnia :)
Miło jest poczytać o wszystkich bohaterach z perpektywy kogoś innego. Kogoś z poza Cullenów.
Jeśli ostatni rozdział był bez bety to naprawde nie można wiele zarzucić. Szacuneczek :D
Wszystko mi tu wskazuje na to, że między Leah a Jacobem coś się święci. Troche to dziwne bo wkońcu Jacob ma to swoje wpojenie, ale tutaj wogóle z Reenesme nic ich tak bardzo nie łączy.
Bardzo, ale to bardzo dobrze, że sporą rolę ma tu Rosalie. Uwilbiam ją i oby jej było jak najwięcej.
Wyczekuję kolejnej części bo naprawde dobrz tłumaczysz :)
Życzę weny. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Nie 13:28, 17 Maj 2009 Powrót do góry

Vivienne, cieszę się, że się przekonałaś. Rosalie i wampiry mają w ogóle sporo udziału w tym opowiadaniu, dlatego ff powinno zaintersować nie tylko fanów Blackwater, ale również tych gustujących w wampirycznych klimatach. Renesmee i Jacoba łączy wiele, lecz wpojenie przebiega troszkę inaczej, nie chce spojlerować, więc nie powiem nic więcej.

To samo odnosi się do Prudence i do wszystkich, których wątek Lei zniechęca. Cieszę się, że jesteście i mam nadzieję, ża autroka tego ff z moim skromnym udziałem, przekona Was, jaka fajna może być Leah. :)
Pozdrawiam wszystkich czytelników, zajęłam się następną częścią, jakby mojej bety jeszcze nie było, to dodam nie betowaną część ponownie, skoro nie jest tak źle. Wink
Mami nie ma za wiele pracy, jak sama mówiła, staram się by wszystko było zrozumiałe i wydaję mi się, ża zachowuje oryginalny styl. Madam butterfly dokonuje kosmetycznych zmian, jest przy tym bardzo skruplatna i to w niej cenię. :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
madam butterfly
Dobry wampir



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 126 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki

PostWysłany: Sob 20:09, 30 Maj 2009 Powrót do góry

Oświadczam wszem i wobec, że rozdział czwarty został zbetowany, i z pewnością pojawi się tu już niedługo Wink

Co do treści, zaskakuje. Rose teoretycznie miła dla Lei, Renesmee czuje miętę do Nahuela, Alice nienawidząca sarkazmu i nagi Embry, czyli coś, co motylki lubią najbardziej.

Budzi emocje, wpływa na wyobraźnię, jak już mówiłam, Julio, masz niezwykły dar wybierania opowiadań. No i przede wszystkim wspaniale tłumaczysz. I, uwierz mi na słowo, korekta Twojej pracy to czysta przyjemność.
Jak powiedziałaś wyżej, dokonuję tylko kosmetycznych poprawek, więc całkiem możliwe, że tylko dlatego nikt na mnie nie narzeka Wink.

Czekam więc z niecierpliwością na dodanie zbetowanego rozdziału. Uwierzcie mi na słowo, to dosyć ważny rozdział Wink

Ave, mami B.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Sob 22:11, 30 Maj 2009 Powrót do góry

A więc, czas pożywić spragnione dusze, nasycić je dawką wrażeń spod znaku wschodzącego słońca.
Przypominam, że cudowną autorką ff jest X5- 452,
a ja mam przyjemność ogromną tłumaczyć jej dzieło.
Beta: niezastąpiona madam butterfly, może zbyt o sobie wielkie mniemanie mam, jeśli nazwałam Twoje poprawki kosmetycznymi, ale powiem Ci, że to co robisz jest trudniejsze, niż poprawianie błędów "ewidentnych", więc chwała Ci za to, bo swoje zadanie wykonujesz na maxa profesjonalnie za co jestem wdzięczna. :)

Oto Wasza strawa na dziś. :)

________

Rozdział 4 - Dziewczyny w białych sukienkach...

Wyprawa na zakupy nie była taka zła. Chociaż Rosalie dobrze się bawiła, komentując wszystko kpiąco. Miała naprawdę ironiczne, wypełnione po brzegi sarkazmem, poczucie humoru. Całkiem zabawnie było oglądać, jak torturuje prostych śmiertelników, którzy pracowali w sklepach. Alice wybierała stroje, których nie musiałam nawet przymierzać. Przysięgała, że potrafi wyśmienicie ocenić rozmiar i styl dla każdego, więc musiałam jej w tym zakresie zaufać. Byłam nawet wdzięczna. Nienawidziłam takich wypraw, które zmieniały się w kiepskie sceny rodem z filmów, w których wszyscy stali naokoło, kiedy ja prezentuje strój po stroju. Renesmee była cicha przez większość czasu, po prostu bezwiednie podążała za nami. Podczas naszych przechadzek zauważyłam, że dziewczyny, w tym Renesmee, są w centrum uwagi mężczyzn. To było dla mnie dziwne, że mężczyźni patrzą na nią w pożądliwy sposób, ponieważ wiedziałam, że żyje na świecie zaledwie od sześciu lat, chociaż jej ciało i aparycja wyglądają, jakby liczyły sobie trzykrotnie tyle. Byłam o nią bardzo zazdrosna. Miała piękno, uwielbienie i miała Jacoba. Czułam, że się rumienię. Nie mogę uwierzyć, że to powiedziałam, nawet jeśli zostało to wypowiedziane tylko w mojej głowie. Ostatnio sporo myślę o Jacobie, więcej niż powinnam. Muszę to zakonotować: Jake jest moim przyjacielem. Jest moim najlepszym przyjacielem i tak musi pozostać. Muszę zacząć lepiej kontrolować moje myśli. Renesmee jest ideałem, jego wpojeniem. Nie mogłabym nigdy z nią konkurować. Nie będę nawet próbować.
- Uważam, że ta sukienka będzie wyglądać na tobie przepięknie, Leah - powiedziała Renesmee, podchodząc do mnie z piękną, białą suknią, ozdobioną cekinami. Oniemiała, otworzyłam usta, kiedy dodała ze szczerym uśmiechem na twarzy:
-Jacob uwielbia, gdy ubierasz się na biało.
Po kilku chwilach bezdechu na powrót odzyskałam możliwość wydobywania dźwięków. Wzięłam od niej sukienkę i odwiesiłam z powrotem na wieszak. Co, do diabła? Jeśli nawet, z jakichś dziwnych przyczyn, Jacob lubił mnie ubraną na biało, to dlaczego jego dziewczyna stara się, żebym dobrze dla niego wyglądała? To było po prostu dziwne. Może się myliłam?
- Jacob nigdy nie przejmuje się, co ubieram.
- Mylisz się, zawsze zwraca na to uwagę - zapewniła mnie Renesmee, a ja poczułam się dziwnie, bardzo dziwnie. Renesmee zachowywała się tak, jakby chciała mnie zeswatać z Jacobem, ale to była prawdopodobnie tylko moja wyobraźnia. O tak, moja chora, zbyt aktywna i pełna nadziei wyobraźnia. Może Renesmee wciąż jest odrobinę naiwna w sprawach związków i nie zauważa, jak niedorzeczna była ta wypowiedź.
- Co jest z tobą i Jacobem? Obydwoje zachowujecie się bardzo dziwnie - wypaliłam, a Renesmee spojrzała na mnie, jakbym była wariatką.
- Nic, zupełnie nic, uwielbiam Jacoba. On jest moim najlepszym przyjacielem, moim opiekunem - odpowiedziała mi lekko, chwyciwszy odrzuconą, białą sukienkę i przystawiła ją do mnie, mówiąc:
- A on lubi, kiedy ubierasz się na biało.
- Czy nie sądzisz, że to jest podejrzane? Jacob, myślący o mnie w białej sukni? A tak w ogóle, to skąd to wiesz?
Poprosiłam ją, żeby odłożyła suknię, ale Renesmee wzruszyła ramionami.
- Nie, dla niego to nic dziwnego, że myśli o tobie. Ojciec mówi, że w jego myślach pojawiasz się prawie tak samo często jak ja. Jesteś jego najlepszym przyjacielem, więc to oczywiste, że o tobie myśli i że czasami dzieli się tym ze mną – zakomunikowała mi Renesmee, a ja byłam poruszona jej słowami. Nie wiedziałam, czy dlatego, że Jacob myślał o mnie, ubranej w białą sukienkę, czy ponieważ zdziwił mnie fakt, iż Edward wie, że Jacob o mnie myśli. Zastanawiałam się, czy on i Bella byli tak samo zmartwieni jak ja, że Jacob nie myśli o Renesmee przez cały czas tak, jak robią to inne wpojone wilkołaki. To zaczynało się robić dziwaczne. Nie chciałam być trzecim kołem u wozu w związku Jacoba i Renesmee. Właśnie zamierzałam powiedzieć, że coś jest z tym nie tak, kiedy Alice podeszła i przeszkodziła nam, przepychając się, aby gapić się na trzymaną przez Renesmee suknię.
- Och, Leah, będziesz w niej świetnie wyglądać, włóż ją do koszyka.*
Dziewczyny wysadziły mnie na granicy, a Alice wyłożyła moje torby, wypełnione ciuchami i zapakowała je w moje ramiona. Uśmiechnęłam się nieznacznie. Ubrania cuchnęły pijawkami. Byłam pewna, że ja też nimi śmierdziałam. Fuj. Muszę wziąć naprawdę długi prysznic, żeby zneutralizować ten odór.
- Dzięki za dzisiejszy wypad, Leah - Alice powiedziała słodko, uśmiechając się, a Rosalie z miejsca kierowcy pokazała mi uniesiony do góry kciuk. Nic nie powiedziała. Nie oczekiwałam tego od niej. Renesmee wychyliła się ze swojego okna, podczas gdy Alice wsiadła z powrotem do auta.
- Leah, wpadnij do nas wieczorem na kolację. – Renesmee spojrzała na mnie proszącymi, dzikim oczami. Pokręciłam przecząco głową. Tym razem nie musiałam nawet kłamać, miałam prawdziwą wymówkę.
- Mama zaprosiła mnie na kolację do niej i do Charliego na dziś wieczór – powiedziałam z udawanym smutkiem. Renesmee wyglądała na zawiedzioną. Była taka piękna, nawet wtedy, gdy robiła taką kwaśną minę jak teraz.
- Och, to może następnym razem?
Przytaknęłam.
Pewnie, powiedziałam w myślach i westchnęłam z ulgą. Wampirki są miłe, tylko czasami aż za bardzo. Dobrze było znów być w domu. Setha nie było, co za niespodzianka. Nie wiem, czym ten chłopak zajmował się przez cały dzień. Chociaż Jacob nie mieszkał z nami, był w domu i sam rozgościł się na naszej kanapie. Wylegiwał się na niej i oglądał telewizję. Poczęstował się nawet naszym jedzeniem. Rzuciłam nowe ciuchy na podłogę i spojrzałam na niego spod rzęs.
- Cześć Jacob, dobrze ci u nas? - spytałam z sarkazmem, wskazując na niego i na jedzenie, które właśnie pożerał. To był kawałek lasagnii, który zostawiłam sobie na jutrzejszy wieczór. Nie byłam dobrą kucharką, więc gdy Sue przynosiła ugotowane jedzenie dla mnie i dla Setha, strzegliśmy swoich przydziałów pilnie, były oznakowane i w ogóle. Byłam trochę wkurzona, że Jacob zjadał ostatni kawałek, który należał do mnie. Był wpółubrany [albo kto woli: wpółnagi – przyp.tłum.] , jak zwykle miał na sobie tylko swoje obcięte jeansy. Posłusznie zignorowałam jego nagi tors i rozkazałam w myślach swojemu sercu, aby przestało głośno pukać.
- Pewnie, że tak, Leah. Miło, że pytasz - odpowiedział z przesadzona grzecznością, potem ochoczo usiadł i zapytał:
- Hej, Leah, co masz w planach na dzisiejszy wieczór?
- Idę na kolację do Sue i Charliego, twój tata też jest zaproszony – odpowiedziałam znudzonym głosem. Moja mama przeprowadziła się do Charliego jakiś czas temu i zostawiła dom mnie i Sethowi. Billy bardzo często ich odwiedzał, ale potrzebował kierowcy, dlatego ja z nim jeździłam. Billy był świetny, nie miałam nic przeciwko odwożeniu go do nich, ale siedzenie z moją mamą i Charliem było najgorsze. Nawet moja mama ma partnera, a ja nadal jestem sama. To takie przytłaczające, przypomnieć sobie o fakcie, że moja życie jest całkowicie do du*y.
- Chcesz, żebym z tobą poszedł? – spytał, a jego twarz była pełna nadziei, tak jakby faktycznie chciał pójść tam ze mną. Czułam się zmieszana. Większość wpojonych nie może wytrzymać z dala od swoich obiektów wpojenia, ale byłam pewna, że Jake przez ostatnie kilka miesięcy spędził więcej czasu ze mną niż z Renesmee. W zasadzie teraz,gdy o tym myślę, zauważam, że coraz rzadziej bywał u Cullenów.
- Nie zamierzasz spędzić dzisiejszego wieczoru z Renesmee? - zapytałam zaciekawiona. Twarz Jake'a wyrażała zakłopotanie i irytację. Odbicie tych uczuć na jego obliczu oszpecało naturalne piękno. Nie tu było ich miejsce. Nie spodziewałam się takiej reakcji.
- Dlaczego zawsze to robisz? - zapytał groźnie. Byłam zaskoczona. On był na mnie zły. Czy zrobiłam coś złego?
- Co robię?
- Kiedy proponuję, żebyśmy razem coś zrobili, ty zawsze wspominasz o Renesmee i pytasz, czy nie wolałbym być z nią. Czy nie możesz po prostu zaakceptować, że w niektóre dni chcę spędzać czas ze swoją betą, że czasami chce robić coś z tobą? - wyrzucił z siebie i wpatrywał się we mnie intensywnie, tak jak robił to czasami. To było niebezpieczne i wypalające spojrzenie i powodowało, że chciałam się zatopić w jego ramionach. Wstrząsnęłam głową, żeby pozbyć się tych myśli. Co, do cholery, jest ze mną nie tak?
- Dobrze, zgadzam się - uległam. Buzia Jacoba na powrót rozpromieniła się. Jezu, ten chłopak potrafił błyskawicznie zmieniać wyraz twarzy z jednych odczuć w skrajne.
- Odbiorę cię o szóstej trzydzieści.
- Okej.
Jacob uśmiechnął się szeroko, co rozświetliło jego całą twarz, a następnie pocałował mnie w policzek. Starałam się ignorować nagły poryw mojego serca. Pukanie serca jeszcze nikomu nie pomogło.
- Kocham cię, Leah.
- Ja ciebie też.
Kiedy już poszedł, moje oczy skierowały się na zegar. Była szósta. Musiałam się pospieszyć.
Byłam w moim pokoju i przeglądałam moje nowe ubrania, ubrana tylko w bieliznę. Starałam się wybrać, co powinnam założyć. Sukienka, która dała mi Renesmee była na szczycie stosu nowych fatałaszków**. Biała suknia z cekinami. Uniosłam ją z wahaniem i przystawiłam do siebie. Faktycznie, idealnie podkreślała karmelowy odcień mojej skóry. Odrzuciłam ją na łóżko. Wybrałam jasnoróżową sukienkę, którą wyszperała dla mnie Alice i zmierzyłam się krytycznie. Czy była dostatecznie szykowna jak na kolację?
- Leah, pospiesz się - Jacob wpadł do mojego pokoju i zatrzymał się, oniemiały na mój widok. Jego oczy wpatrywały się we mnie z dziką admiracją. Spaliłam raka. Tak, to była niezręczna sytuacja.
- Nie mogłam się zdecydować, co mam założyć - powiedziałam szybko, aby wypełnić krępującą ciszę. Wtedy Jacob odwrócił wzrok, rumieniec zakwitł na jego twarzy. Jego wzrok skierował się na moje łóżko i utkwił na białej sukni. Podszedł, żeby wybrać upatrzoną sukienkę i nieśmiało mi ją podał.
- Będzie na tobie świetnie leżeć – powiedział delikatnie, znów intensywnie wpatrując się we mnie. Szybko chwyciłam ubranie, a on odwrócił się i wyszedł z pokoju w pośpiechu. Wpatrywałam się w drzwi, zanim szybko wciągnęłam na siebie sukienkę , żeby go dogonić.
- I jak wyglądam? - zapytałam, kiedy zeszłam na dół. Jacob odwrócił się i patrzył na mnie, potakując z aprobatą. Mały uśmiech zagościł na jego twarzy.
- Dobrze, naprawdę bardzo dobrze. Przepraszam za to wcześniej - szybko wyrzucił z siebie, a ja zaśmiałam się.
- Nic się nie stało.
Jacob podał mi swoje ramię, aby odprowadzić mnie do samochodu, znów zaśmiałam się, przyjmując propozycję eskorty. Zabawny Jacob, to oblicze było moim ulubionym. Nieczęsto zdarzało się, że był takim. Nie od czasu pojawienia się wampirów.
- Śmierdzisz jak pijawka – skomentował mój zapach, wdychając powietrze z niesmakiem, cisnęłam go łokciem w brzuch.***
- Zamknij się, Black!

* * *

Kolacja z Jacobem, Billym, Charliem i Sue była zadziwiająco przyjemna. Nie to, że oczekiwałam sceny rodem z finału programu Jerrego Springera****, ponieważ Charlie nie wiedział o tym, że Jacob wpoił się w jego wnuczkę, ale spodziewałam się niezręcznej sytuacji. Jacob wraz z Billym i Charliem rozmawiali o footballu i samochodach, a Sue miała czas, żeby mi trochę "pomatkować", co, uważam, było miłe. Pytała, jak się czuję, czy potrzebuje więcej pieniędzy na zakupy w tym tygodniu. Pytała, co u Setha, padły wszystkie standardowe pytania, jakie zadaje rodzic. Ta rozmowa dała mi poczucie normalności. Był tylko jeden okropny moment, kiedy Charlie napomknął o tym, jak wspaniale by było, gdybyśmy byli z Jake'm razem. Zapadła cisza, wszyscy wiedzieliśmy, że taki obrót sprawy nie wchodzi w grę. Jake uratował sytuację wybuchem śmiechu i powiedział coś o tym, jak najprawdopodobniej doprowadziłabym go do śmierci moim marudzeniem, gdybyśmy skończyli razem. Szturchnęłam go w ramię tak mocno, jak potrafiłam.
Jake i Billy podwieźli mnie do domu po kolacji. Weszłam na górę z mozołem i najpierw opadłam na łóżko, całkowicie ubrana. O moje słodkie, wygodne łóżeczko. Kanapa pijawek była wygodna, ale nie było nic lepszego niż moje własne łóżko. Właśnie odpływałam w senne zaświaty, kiedy usłyszałam zgrzyt otwierających się drzwi mojej sypialni.
- Czy ty kiedykolwiek nauczysz się pukać, Seth? To proste: zaciskasz piąstkę, unosisz w górę i kilka razy uderzasz w drzwi. To całkiem łatwe, nawet dla takiego idioty jak ty... - przerwałam moją tyradę i spojrzałam w stronę wejścia. Ujrzałam stojącego nieśmiało Jacoba. Ups. Cholera, to było jedno z najlepszych powiedzonek, jakiego do tej pory użyłam. Muszę to sobie zapisać, żeby następnym razem użyć na Sethcie, kiedy ten wpadnie z podobnym impetem. Usiadłam i rzuciłam Jake'owi spojrzenie, które znaczyło: „Wytłumacz swoją obecność!”
- Hej, sorry, nie mogłem zasnąć. Pomyślałem, że może dotrzymasz mi towarzystwa - zapytał nieśmiało. Ziewnęłam, kładąc się na boku. Kiedy już leżałam wskazałam mu, żeby przyszedł i usiadł.
- Jasne, ale jeśli zasnę, to mnie nie wiń. Ktoś wczoraj chrapał jak niedźwiedź i nie spałam dobrze zeszłej nocy – powiedziałam, drażniąc się z nim. Jake chwycił moją poduszkę i lekko mnie nią uderzył. Odebrałam mu ją i wetknęłam pod głowę, gdzie leżało już kilka innych poduszek, więc w zasadzie siedziałam.
Jake leżał obok mnie, wyciągnięty płasko i patrzył w sufit. Moje łóżko było całkiem małe, wiec boki naszych ciał stykały się ze sobą i poczułam, że moje serce zaczyna walić. Już milionowy raz z tym tygodniu. Zastanawiałam się, dlaczego Jacob jest u mnie i w ten sposób zabija swój czas, kiedy ma już swoje wpojenie. Cieszyłam się, że jest tu ze mną, ale to nadal nie miało żadnego sensu. Przechyliłam głowę, żeby na niego spojrzeć, ale jego oczy wciąż były skupione na suficie.
- Jake, nie zrozum mnie źle, ale ostatnio chciałeś spędzać dużo czasu ze mną... Nie mam nic przeciwko, to było fajne i ja uwielbiam spędzać z tobą czas, ale... - Nie wiedziałam jak to sformułować w pytanie, lecz Jake zrozumiał, co próbowałam mu powiedzieć, a jego twarz pociemniała.
- Chcesz wiedzieć, dlaczego preferuję przebywać w twoim otoczeniu a nie z Nessie? - zapytał, tępo wpatrując się w sufit. Skinęłam głową, spoglądając na niego.
- Tak.
- Kiedy jestem z tobą, czuję się sobą. Dziś wieczór po raz pierwszy poczułem się jak Jacob Black. Nie czułem się tak od lat. Kiedy jestem z Nessie, jestem wpojonym Jake'm. Jake'm, który nie potrafi myśleć o niczym innym, jak jej szczęście, jak to, żeby ją chronić. Jestem Jake'm, który podkulił ogon i pobiegł, zostawiając swoją watahę, żeby sama broniła się przed zgrają królewskich wampirów. Który wreszcie nawet nie rozważał wstydu swoich poczynań. Nienawidzę tego Jake'a, Leah. Naprawdę, nienawidzę go.
To wyznanie odebrało mi mowę. Nie wiedziałam, że w ten sposób się czuł. Nie myślałam o tym dniu od lat. Kiedy stanęliśmy oko w oko z Volturi i Bella powiedziała Jake'owi, żeby zabrał Renesmee w bezpieczne miejsce, jeśli wszystko pójdzie nie tak, Jake był gotowy wypełnić ten rozkaz. Nasza wataha była tego świadoma i nigdy nie winiliśmy za to Jake'a. Nie moglibyśmy. To była moc wpojenia. Wiedziałam tak dobrze jak nikt, że nie można jej zwalczyć.
- Jake, nikt cię za to nie wini, jesteś wpojony, twoim obowiązkiem jest zapewnienie jej bezpieczeństwa. Wszyscy wiemy jak się czujesz. – Odwróciłam się, żeby na niego spojrzeć, mój wzrok były szczere. Jacob obrócił głowę, patrzył na mnie z łzami w oczach.
- To ja siebie winię, Leah. Nigdy sobie nie wybaczę, że prawie popełniłem największy błąd w moim życiu. Jestem Alfą. Nigdy nie powinienem nawet rozważać możliwości opuszczenia mojej watahy z powodu wpojenia. To mi miesza w głowie i nie podoba mi się taki stan. Nie podoba mi się to, że tracę zmysły i że coś mówi mi, co mam robić. Kocham Nessie, muszę, ale w tym samym czasie, nie znoszę jej.
- Nie wiesz, co mówisz - odparłam w szoku. Jake uśmiechnął się sarkastycznie, to nie pasowało do jego przystojnej twarzy.
- Ależ oczywiście, że wiem - powiedział pewnie i westchnął głęboko, gdy jego dłoń powędrowała do mojego policzka. Wzdrygnęłam się pod jej dotykiem i jego udręczonym spojrzeniem. - Bycie z tobą nie jest skomplikowane, czuję się normalnie, czuję się przy tobie na powrót jak Jake.
Jake był tak rozbity i umęczony, że w bezwarunkowym odruchu, otworzyłam do niego moje ramiona. Przysunął się bliżej i wtulił się mocno we mnie, położywszy głowę na moje klatce piersiowej. Nie było nic seksualnego w tym geście, ale czułam się najbardziej wypełniona, jak nigdy dotąd w całym moim życiu. Jacob Black wypełniał mnie. Czy wspominałam, że moje życie jest do kitu?
______

* tak wiem, że to wózek, ale koszyk lepiej pasuje
** wiem, to trochę „pantałykowe”, ale ile można pisać: ciuchy, ubrania
*** No wiecie, dała mu słynną sójkę Sorki nie mogłam się powstrzymać z tym komentarzem.
**** Taka słynna Drzyzga ze Stanów, tyle, że "w spodniach" :D

______

Ogłoszenia:
Teraz zajmę się Lykainą, drugi rozdział prawie napisany, będzie ich dziesieć, wszystko już rozplanowane. Wink
A później znów RS jeden rozdzialik i wrócę na chwilę do Ducha. :) ( to dla tych, którzy czytają wszystkie trzy moje tematy, np Vivienne :) )
P.S. Zdecydowanie używam, za dużo emotikonów, wybaczcie, ale lubię się uśmiechać. :)
Komentarze mile widziane. :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Sob 22:40, 30 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 22:39, 30 Maj 2009 Powrót do góry

I na dobry początek wieczou rozdział RS.

Cóż ja mogę napisać? Wreszcie ktoś pomyślał, że wpojenie w wersji zapodanej przez Meyer może być irytujące, jeśli nie dotyczy kogoś na kogo normalnie zwrócilibyśmy uwagę... Kolejna sprawa, że różnica gatunków też raczej nie sprzyja wielkiej miłości. Wychodzi jednak na to, że nie znielubię Nessie tak bardzo, jak mogłabym. Przynajmniej na razie zachowuje się przyzwoicie. Na tyle na ile może, oczywiście.

Leah z tego opowiadania ma swój urok, osobowość, emocje. Nie jest zgorzkniałą, wredną kundlicą, gryzącą własny ogon z żalu. Ta babka ma jaja i to mi się zdecydowanie podoba. Melepety działają mi na nerwy. Jak bardzo, to widać w Nienasyceniu. Wink

Jestem ciekawa, czy autorka przypadkiem nie wpoiła Setha albo nie wymysliła mu jakiegoś interesującego zajęcia, bo wydaje mi się, że wyobraźnię to ona ma tam, gdzie trzeba i nie zaniedba wątków pobocznych. A przynajmniej tak się łudzę. Tym, swoją szosą, zabiła mnie Meyer - niedopracowaniem niektórych wątków pobocznych. To zbrodnia w dłuższym tekście. Dla mnie karalna. I dlatego cenię fandom, dobry fandom.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
madam butterfly
Dobry wampir



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 126 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki

PostWysłany: Nie 12:18, 31 Maj 2009 Powrót do góry

Szanowna pani towarzyszka nade mną powiedziała właściwie wszystko, co miałam do powiedzenia.
Zakładając, że kolejne części będą pisane z podobnym charakterem, to nie martwię się o przyszłość tego ff.

Dobrze poprowadzone dialogi, to chyba jeden z największych atutów. Autorka nie zapomniała, kto jest wampirem, a kto wilkołakiem, a to bardzo ważne.
Uwielbiam Jacoba, którym targają tak skrajne emocje, tak ogromne wątpliwości. To właśnie pokazuje, że wpojenie to nie bezmyślna adoracja i służalczość, jak nam to chciała zaprezentować pani Meyer. I po raz pierwszy z czystym sercem mogę powiedzieć, że uwielbiam takie wilkołaki. Paul, który nie rwie się do bitki i teoretycznie słucha się żony ( tak, wiem, że to nie ten rozdział, ale chciałam nawiązać do całości), tajemnicze zniknięcia Setha (mam nadzieję, że autorka pociągnęła ten wątek) i Leah. Nad nią mogłabym się rozpływać godzinami. Nareszcie ma jakieś uczucia, nie jest tylko zimną sucz, no i przede wszystkim potrafi rozmawiać z wampirami w miarę cywilizowany sposób.

Ale czymże byłaby dobra polska wersja bez dobrego tłumacza? Julio, padam Ci do stóp. Będę powtarzać Ci do znudzenia, że jesteś wielka w tym, co robisz. Więc nigdy nie przestawaj.

Tyle ode mnie.

Ave, mami B.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez madam butterfly dnia Nie 12:20, 31 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Nie 12:39, 31 Maj 2009 Powrót do góry

Moje drogie, nawet nie wiecie, że Wasze słowa to miód lany na moje serce.
Po pierwsze cieszę się, że aprobujecie i chwalicie losy i bieg wydarzeń opowiadania X5- 452, dziewczyna ma głowę na karku.
A po drugie, że podoba Wam się moje tłumaczenie.
Bardzo lubię to robić, lubiłam już na studiach. Gdyby był jakiś łaciński ffik, z chęcią bym się za niego zabrała, mami by mi na pewno pomogła ^^
Ale nie ma, to się zabrałam z angielskie. :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Vivienne Grace
Człowiek



Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 13:51, 31 Maj 2009 Powrót do góry

Ja wiedziałam, że nie bez powodu nie mogłam wczoraj zasnąć. Czułam, że niepotrzebnie się pośpieszyłam i wyłączyłam komputer pół godziny wcześniej :D Ehh...życie.

Dzisiaj jednak nadrobiłam zaległości. Nie wiem jak to możliwe, ale w zasadzie w tym opowiadaniu nie ma postaci, której bym nie lubiła. Każdy bohater został tak przedstawiony, że chodźbym nie wiem jak chciała to nie mogę się przyczepić. Autorka zdecydowanie spisała się na medal. Już nie pamiętam kto to napisał, ale ktoś stwierdził, że masz intuicje do wybierania fanficków, i ja się z tym całkowicie zgadzam. Ja już absolutnie jestem fanką tego dzieła. Zresztą dwóch pozostałych także Wink Tłumaczenie również świetne. Nie wiem ile jest czyjej zasługi, ale obydwie odwalacie kawał dobrej roboty :)

A i jeszcze dziękuje za tą rozpiskę na końcu. Przynajmniej już wiem ile na co mam czekać :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Masquerade
Gość






PostWysłany: Pon 17:35, 01 Cze 2009 Powrót do góry

Zgrzytnęło mi tylko danie, że Leah jest najlepszym przyjacielem Jake'a. Czyżbyśmy czegoś o niej nie wiedziały? :P

Reszta jest cudowna. Uwielbiam to opowiadanie i tym bardziej wkurza mnie, że nie dostaję powiadomień. Będziesz musiała mnie informować osobiście :P Bardzo mi się podoba to, jak tłumaczysz, bo robisz to cholernie dobrze. Mam nadzieję, że kolejny posiłek dostaniemy w miarę szybko, bo ja długo nie wytrzymam :D
Pozdrawiam i weny życzę,
M Wink
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin