FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Rising Sun[T][NZ][+16] Blackwater 28.11 XX/XXIV Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Pon 19:18, 01 Cze 2009 Powrót do góry

Changing plans! :)
Kochane moje robaczki, postanowiłam, że przed Lykainą dodam jeszcze jeden rozdzialik, bo jestem taka szczęśliwa...
Tajemnicza autorka mi odpisała i aprobuje moje poczynania. :) Cieszy się, że jest "tłumaczona" Wink i będę jej tłumaczyła Wasze komentarze.
Zbliżam się już do połowy rozdziału, który jest dosyć ważny. devil
Masquerade, oj, oj. Chyba chcesz być moim VIP czytelnikiem, co? Wink Jak nie zapomnę, to przypomnę. A napisałam, że Leah jest przyjacielem, a nie przyjaciółką, bo tu moim zdaniem, chodzi o taką przyjaźń ponad podziałami na płeć i inne. A jak mówimy ogólnie, to zawsze, niestety w rodzaju męskim. :)
Vivienne, Ty zawsze mnie podnosisz na duchu. :) Mam nadzieję, że ta mała zmiana Cię nie zawiedzie. :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Masquerade
Gość






PostWysłany: Pon 19:31, 01 Cze 2009 Powrót do góry

Niby tak, ale mi to jakoś zgrzytło :P Tak, Tak! chcę być VIPem! Czytam wszystkie Twoje trzy teksty i domagam się wyróżnienia, jako wierna czytelniczka! Od teraz! :P
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Śro 20:47, 10 Cze 2009 Powrót do góry

Od "tłumacza": Jestem niecierpliwa, ktoś mnie tam w górze za to pokarze. Moja droga beta zapewne uczy się pilnie, bo koniec roku się zbliża, a ja nie mogę się doczekać się jej powrotu, więc puszczam Wam wersję RAW,
Sushi też jest dobre, nie?
Tak więc, karmcie swoje duszyczki. Smacznego!

Autor: cudna i zabawna X5- 452
edit: po motylkowej becie :) madam butterfly, dzięki :*
Jak zawsze, do usług, Pernix

Rozdział 5. Cullenowie to wariaci

Następnego ranka obudziłam się i nie zastałam Jacoba. Nie byłam zdziwiona, chociaż czułam się nieco urażona, że odszedł bez pożegnania. Z trudem poczłapałam na dół, żeby zrobić sobie jakieś śniadanie. Byłam zszokowana, widząc Jacoba, smażącego omlety. Był ubrany, tradycyjnie, w jeansy. Moje serce podskoczyło, zdradzieckie serce. Nie poszedł sobie. Nie było już ani śladu po smutku, który widziałam na jego twarzy zeszłej nocy. Byłam zadowolona. To było straszne, wiedzieć Jake'a w takim stanie.
Odwrócił się do mnie, gdy tylko się pojawiłam i wyszczerzył się w szerokim uśmiechu.
- Bry, Clearwater, śniadanie będzie zaraz gotowe - pozdrowił mnie i zaczął wyjmować talerze do posiłku oraz układać sztućce i szklanki do napoju. Przez sekundę przemknęło mi wspomnienie z wczorajszego poranka, o Renesmee i Nahuelu.
- Mmm, pięknie pachnie, mogę troszkę? - Seth pojawił się w kuchni, drapiąc się ze zmęczenia w tył głowy. Musiał siedzieć do późnej nocy i grać z Quilem i Embrym na Playstation. Nie chodził na randki, tego byłam pewna.
- Wystarczy dla wszystkich – ogłosił Jacob, a potem zaczął podrzucać omlety z patelni, a te idealnie lądowały na talerzach.
- Koniec przedstawienia – wymamrotałam pod nosem, a Jacob tylko uśmiechnął się szeroko, zadowolony z siebie.
Seth pochłonął swoją porcję w mgnieniu oka i wyszedł, zapewne, żeby szlajać się z Quilem i Embrym. Byłam trochę rozczarowana, że zniknął tak szybko. Czułam się tak, jakbym go nie widziała od wieków.
- Masz plany na dzisiaj? - zapytał Jacob, zbierając talerze ze stołu i wkładając je do zlewu. Wzruszyłam ramionami.
- Nie.
- Chcesz pość na ryby? – zaproponował. - Muszę tylko wskoczyć do domu, żeby dać znak życia Billy'emu po mojej nieobecności w nocy.
Jego oczy wpatrywały się we mnie i już niemal automatycznie, miałam wypalić ze swoim zwyczajowym tekstem o Renesmee, ale przytaknęłam.
- Pewnie, brzmi interesująco, odbierzesz mnie za godzinę? - powiedziałam, myśląc o tym, że muszę się wykąpać i przebrać, nawet jeśli idziemy tylko wędkować. Na pewno nie wyglądałam i nie pachniałam dobrze, skoro dopiero co wyszłam z łóżka.
- Okej, wrócę niedługo. Kocham cię, Lee - wypowiedział to delikatnie i jednocześnie pochylił się, aby zostawić pocałunek na moim czole. A potem zniknął w biegu do swojego domu. Odczekałam aż zatrzasną się drzwi frontowe i wypuściłam powietrze, które cały czas wstrzymywałam.
- Ja ciebie też – wyszeptałam.
***
Usłyszałam sygnał klaksonu i wybiegłam z domu. Jacob czekał w swoim Rabbicie. Szybko wskoczyłam do auta i zapięłam pasy. Jacob spojrzał na mnie, uśmiechnąwszy się lekko. Coś musiało się wydarzyć, kiedy był w domu, ponieważ udręczenie, widoczne w oczach, wróciło. Nie lubiłam oglądać go w takim stanie.
- Możemy najpierw zatrzymać się u Cullenów? - zapytał cicho, prawie opornie. Wzruszyłam ramionami.
- Po co? - zapytałam zaciekawiona, a Jacob westchnął.
- Bella wezwała mnie do siebie, chciała, żebym zatrzymał się na chwilę i odwiedził ją, Edwarda i Nessie. Ty też możesz przyjść. - Było po nim widać, że chciał, abym z nim poszła, ale ja pokręciłam przecząco głową. Nie zamierzałam zakłócać „rodzinnego” spotkania. Byłabym piątym kołem u wozu, a to było nawet gorsze niż bycie tym trzecim.
- Może odwiedzę w tym czasie Rosalie i Alice – powiedziałam. Jacob spojrzał na mnie, marszcząc brwi. Wyglądał na zawiedzionego, że wolałam towarzystwo Rosalie i Alice, a nie jego.
- Okej, ale potem, koniecznie, idziemy na ryby.
Potwierdziłam plany, unosząc kciuki w górę, a on zaśmiał się i zmierzwił moje krótkie włosy.
Wkroczyłam do domu Cullenów i zastałam Rosalie i Alice, które siedziały i czekały na mnie, jakby wiedziały, że przyjdę. Jasper siedział w rogu pokoju i czytał gazetę, pilnując swoich spraw, Emmett oglądał telewizję, czasami komentując.
- Hej – pozdrowiłam ich, a Alice uśmiechnęła się do mnie promiennie.
- Widziałam, jak nasza przyszłość znika, więc zorientowaliśmy się, że któreś z was, ty lub Jake, przyjdzie. Alice powiedziała to żwawym głosem, a Rosalie zerknęła na mnie, jej twarz wyrażała znudzenie.
- Mieliśmy nadzieję, że to będziesz ty. Pachniesz odrobinę lepiej niż Jake - powiedziała sucho Rose. Wywróciłam oczami i przeszłam dalej, aby usiąść na krześle. Gdy poczułam ten zapach, momentalnie zmarszczyłam nos. I oni myślą, że ja śmierdzę. Przyganiał kocioł garnkowi... cokolwiek, do licha, to znaczy.
- Dzięki.
- Gdzie jest Jake? - spytała z zaciekawieniem Alice, tak jakby oczekiwała, że przyjdzie tuż za mną. Wzruszyłam ramionami.
- Z Nessie w jej domku. Spędzają rodzinny czas z Edwardem i Bellą.
Twarz Rosalie wykrzywiła się w grymas obrzydzenia.
- Nie lubisz, gdy Jake i Nessie są razem? - spytałam, ale moje pytanie było retoryczne. Zdanie Rosalie na ten temat można było bardzo łatwo odczytać. Nie myślałam, że wampiry nie popierają związku Jake'a i Nessie tak samo zaciekle, jak najstarsi z naszego plemienia.
- Myślę, że ta dziwna sprawa z tym voodoo-wpojeniem u was jest ohydna. Nie mogę sobie wyobrazić, żeby coś mnie zmusiło do miłości - odpowiedziała, udając, że drży ze wstrętu. Musiałam się z nią zgodzić. Był taki czas, kiedy też chciałam się wpoić, ale gdy obserwowałam innych i widziałam jacy byli z tego powodu, przestało mi na tym zależeć. Ta miłość robiła z nich zombi, którzy nie mogli funkcjonować w oderwaniu od swoich wpojeń.
- Ja też nie – powiedziałam i westchnęłam głęboko – ale Jake i Renesmee są sobie przeznaczeni.
- Czy ktoś, kiedykolwiek, próbował z tym walczyć? - przemówił nagle Jasper. Jego bursztynowe oczy spotkały się z moimi, wystając sponad czytanej przez niego gazety. Alice posłała mu ostrzegawcze spojrzenie, ale on to zignorował. Było jasne, że odbyli już wcześniej dyskusję na ten temat.
- Przepraszam, że co?
- Czy ktoś, kiedykolwiek, próbował zwalczyć to wpojenie? - powtórzył. Jego głos był gładki i spokojny. Pokręciłam przecząco głową.
- Nie, nikt nigdy nie starał się próbować, niby dlaczego? Wpojenie wypełnia ich życie, lub coś w tym rodzaju. To coś takiego, jak niewidomy człowiek, który widzi słońce pierwszy raz w życiu i inne podobne sytuacje - powiedziałam ze zgorzknieniem. Jasper i Alice wymienili spojrzenia. Emmett oderwał się od telewizora i dołączył do rozmowy, gdy tylko usłyszał moją ostatnią wypowiedź.
- Myślimy, że Jake próbuje zwalczyć wpojenie - wypalił z grubej rury Emmett, cały czas wpatrując się w telewizor. Alice i Rosalie warknęły na niego jednocześnie. Musiał mówić to do mnie, ponieważ nieśmiało zsunął się niżej ze swojego krzesła. Byłam zszokowana. Czy oni wszyscy razem wierzyli w tą chorą teorię o Jake'u?
- Co?
Alice wygadała, jakby czuła się nieswojo, z powodu mojego surowego spojrzenia. Pijawki musiały stracić swoje rozumy. Nie mogą mi wymówić, że Jake na serio stara się uciec przed wpojeniem. Mylą się. Nikt nigdy nie próbował przed nim uciec.
- Czasami widzę Nessie wyraźnie jak w biały dzień, innym razem nie widzę jej wcale. Myślę, że to za sprawą Jake'a, który decyduje, czy być częścią jej życia, czy nie - Alice powiedziała delikatnie, a ja pokręciłam głową z niedowierzaniem. Alice musi się mylić. Jake na pewno tego nie robi, nie może. To była moc wpojenia. To nie wchodziło w grę.
- To niemożliwe, on nie ma wyboru – odpowiedziałam z pełnym przekonaniem. Rose i Alice spojrzały na Jaspera.
- Może jemu się uda - powiedział to, o czym one musiały myśleć. Znów zaprzeczyłam, pokręciwszy głową. Jake nigdy nie zaryzykowałby zniszczenia szczęścia swojego i Nessie. Miał swoje wpojenie, był spełniony. Nie ma na to rady.
- Co z wami, wampirki? Wpojenie jest jak zwieńczenie. Jake należy do Nessie – wykrzyczałam, przyjmując obronny ton. Dyskutowaliśmy o przyszłym szczęściu Jake'a. Nie mogłam zaakceptować myśli, iż ktoś chce to szczęście zrujnować, dlatego ja tak bardzo się o niego troszczyłam.
- Jeśli tak mówisz – powiedział Jasper ze spokojem i wrócił do czytania swojej gazety, barwa jego głosu świadczyła o tym, że mi nie wierzy.
- Mówię tylko to, co widzę. Nawet Edward wzmiankował, że obsesyjnie myślenie Jake'a o Nessie blaknie i jest zastępowane - Alice wyszeptała miękko. Wpatrywała się we mnie intensywnie, byłam zaintrygowana tym, co powiedziała. Edward słyszał rzeczywiste myśli Jake'a, więc to nie była tylko teoria. Było w tym ziarenko prawdy.
- Zastępowane, czym? - zapytałam z ciekawości. Alice otworzyła usta, żeby odpowiedzieć, ale w tym momencie wejściowe drzwi otworzyły się i Jacob wkroczył do środka.
- Hej, Leah, jesteś gotowa opuścić tą klatkę pełną skunksów? - zapytał, zatykając ostentacyjnie nos, nim beknął z całą mocą. Boże, pomóż mi zachować poważną twarz. Niestety nie wytrzymałam, musiałam się roześmiać, nic na to nie poradzę. Alice spojrzała na niego z dezaprobatą.
- Naprawdę, uroczy z ciebie kundel – Rosalie splunęła w jego kierunku, a on wyszczerzył się do niej leniwie.
- Dla ciebie wszystko, Blondyneczko – zapewnił ją i chwycił moją rękę.
- Chodź Leah, ryby się same nie złowią!
Pomachałam im na pożegnanie, w rzeczywistości zostałam wyniesiona z domu. Ich słowa krążyły mi po głowie.
Jacob wpakował mnie do auta, lecz ja nie mogłam zatrzymać tego natłoku myśli, przetaczającego się przez mój mózg. Myślałam o tym, co powiedzieli do mnie Cullenowie:
- Obsesyjne myślenie Jake'a o Nessie blaknie i zostaje zastępowane...
- Czy ktokolwiek zwalczył to, czy zwalczono wpojenie?
- Czasami widzę Nessie wyraźnie jak dzień, a innym razem nie widzę jej wcale. Myślę, że wtedy Jacob decyduje, czy chce być w jej życiu, czy nie...
- Uważamy, że Jake stara się walczyć z wpojeniem...
- Obsesyjne myślenie Jake'a o Nessie blaknie i zostaje zastępowane...

Mój umysł przeskoczył do wcześniejszej rozmowy, która odbyłam kilka dni temu z Edwardem.
- Za mało wierzysz w siebie, Leah. Jesteś obecna w myślach Jacoba tak samo często, jak Nessie. On naprawdę troszczy się o ciebie.
Zamarłam, kiedy sobie to wszystko uświadomiłam. Czy te wampiry, nie starały się czasem dać mi do zrozumienia, że Jake zastępuje myślenie o Nessie, myśleniem o mnie? Oni byli bardziej szaleni, niż przypuszczałam. Oczywiście, że Jake myśli o mnie. Jestem jego Betą i jestem blisko niego. Nikt nie walczy z wpojeniem. W całej naszej historii, nikt z naszych przodków nie zwalczył wpojenia.
W historii naszego plemienia nie było też zmiennokształtnej, wyszeptał niepewnie głos w mojej głowie, co jeśli Jacob poradzi sobie ze zwalczeniem wpojenia? Co jeśli wygra? Czy zechce wtedy być z kimś takim jak ja? Z genetycznie martwą dziewczyno-wilczycą?
Nie, to musi się skończyć. Nie mogę mieć takich myśli. Jacob i Renesmee należą do siebie. Taka właśnie była przyszłość zaplanowana dla Jacoba. Miał być szczęśliwy, tak po prostu. Spojrzałam na niego, a on posłał mi czarujący uśmiech, który doprowadził moje serce do łomotania. Później jego wzrok podążył w kierunku domku Belli i Edwarda i utkwił tam na dłuższy moment. Wzięłam to za znak. Jacob kochał Nessie, a reszta wampirków zwariowała. Gwałtownie oderwał wzrok i zmarszczył brwi. Zmienił biegi w samochodzie i Rabbit odjechał z rykiem.

***
Następnego dnia zwlokłam się po schodach na dół i znów odnalazłam Jacoba w mojej kuchni. Gotował, pachniało wyśmienicie. Obiecałam, że na dzisiejszą kolację usmażę dla nas rybę, którą wczoraj złapaliśmy. Może więc chciał się zrewanżować przygotowaniem posiłku.
- Wiesz, jeśli uczynisz to zwyczajem, to chyba zacznę ci płacić – powiedziałam, siadając i chwyciłam gofra, którego wcześniej polałam syropem klonowym. Jacob usiadł naprzeciw mnie. Coś w jego twarzy uświadomiło mi, że nie wszystko było w porządku.
- Lee, wyjeżdżam na jakiś czas, nie będzie mnie około miesiąca – powiedział. Jego twarz spoważniała, a ja zapomniałam o moim gofrze.
- Po co?
- Po prostu potrzebuję czasu, żeby zebrać myśli, żeby na chwilę być starym Jacobem – odpowiedział ogólnikowo, a ja wykrzywiłam twarz w grymasie.
- Okej – wyrzuciłam z siebie tylko to jedno słowo, zastanawiając się, co go skłoniło do podjęcia takiego kroku. Wczoraj, kiedy byliśmy na rybach, wydawało się, że wszystko jest w porządku. Śmiał się, żartował. Zachowywał się jak Jacob przed wpojeniem. Wróciłam myślami do wydarzeń tej nocy, kiedy powiedział, że nie nienawidzi się za to, jaki teraz jest. Być może planował na nowo zjednoczyć się ze swoim „ja”. Wstał i odwrócił się w kierunku kuchenki, przenosząc brudne naczynia do zlewu.
- Będę za tobą tęsknił. – Usłyszałam jak mówił i zwrócił swe oczy na mnie. Uśmiechnęłam się do niego.
- Ja też będę za tobą tęsknić, Jake – powiedziałam szczerze. Będę za nim tęsknić całym sercem.
- Daj to, proszę, Belli i Nessie ode mnie, dobrze? To tylko listy wyjaśniające, gdzie jestem – odparł, kładąc dwie koperty na stół. Wpatrywałam się w niego ze zdziwieniem.
- Wyjeżdżasz i nie zamierzasz zobaczyć się z Renesmee przed odejściem?
Jacob przewrócił oczami w odpowiedzi. Wiem, że sposób, w jaki wspominałam o Renesmee w każdej sprawie denerwował go, ale ona była jego wpojeniem, a on chciał opuścić ją na miesiąc? Czy wpojeni mogą być tak długo z dala od siebie?
- Żegnaj, Lee. Kocham cię. - Jacob zatrzymał się przy moim krześle. Pochylił się i pocałował mnie w policzek. Jego usta pozostały tam na chwilę dłużej niż normalnie. Wstrzymałam oddech. Potem odszedł.
- Ja ciebie też.
***
Dwa tygodnie mijały niemiłosiernie wolno. Bez Jacoba, który wypełniał mój czas, nie miałam nic do robienia. Spotykałam się z Cullenami prawie każdego dnia. Nie mogłam siedzieć w domu, bo Seth, Quil i Embry ciągle się tam pałętali. Kocham ich po sam grób, ale jednocześnie wkurzają mnie jak diabli. Przynajmniej u Cullenów są dziewczyny, z którymi mogę sobie pogadać. Słowa „dziewczyna” użyłam w luźnym znaczeniu. Myślę, że bardziej odpowiednie byłoby „wampirzyca”, tym bardziej z uwagi na to, że Emmett przez cały czas nazywa mnie „wilczycą”. Prawdopodobnie nie zna nawet mojego prawdziwego imienia, he, he. Dziś byłam wyczerpana. Do tego stopnia, że Alice przekonała mnie do zrobienia pedikiuru. Nie wiem, jak to się stało, ale w jednej chwili mówiłam: „Nie ma mowy, po moim trupie”, a w drugiej siedziałam na szezlongu w pokoju Rosalie i Emmetta ( jednak pozwoliła mu, żeby wrócił) i Alice wraz z Rosalie decydowały, jaki kolor lakieru pasuje do mnie najbardziej. Alice potrafi być bardzo przekonywująca. Wyłączyłam się z rozmowy, kiedy moje myśli podążyły w kierunku Jacoba. Zastanawiałam się, co robi i gdzie jest. Seth zmienił się raz i spróbował się z nim skontaktować. Jacob powiedział mu, że chce być sam i prosił, aby się nie przemieniać do jego powrotu. Ten rozkaz tyczył się całej watahy, włączając w to mnie. Ale to i tak nie miało znaczenia. Ja nie zmieniałam się od czasu pamiętnego baby shower i nie planowałam też tego robić w najbliższym czasie. Miałam nikłą nadzieję, gdzieś tam w środku, że moje ciało powróci do normalnej kondycji i że będę mogła mieć dzieci. Zwróciłam uwagę na to, że nie było lepszej chwili niż teraz, żeby spróbować. Jeśli nie będę wilkiem, to w tym momencie, nie wpłynie to źle na nikogo, od kiedy naszym jedynym zagrożeniem byli Cullenowie, a jak wiadomo, oni nie zamierzali zaatakować w najbliższym czasie.
Przekazałam listy Jake'a Renesmee i Belli. Bella była bardziej zrozpaczona niż Renesmee. Martwiła się o Jake'a. Renesmee, dziękując za doręczenie wiadomości, nieznacznie zmarszczyła brwi. Następnie ona i Nahuel pożegnali się, ponieważ szli razem na polowanie. Zmusiła mnie, żebym obiecała, iż przyjdę na obiad. To było wszystko, co działo się w minionym tygodniu. Chciałam przekonać Rosalie albo Alice, żeby szybciej zdecydowały, ale tylko śmiały się ze mnie i powiedziały, że powinnam „wykopać się ze swojej swojej nory”.* Psi dowcip. Emmett pomyślał, że to najbardziej śmieszny tekst, który słyszał, a Jasper parsknął zza gazety. Kiedy Alice i Rosalie trzymały w górze dwa odcienie fioletu i próbowały wybrać odpowiedni, Emmett wpadł do pokoju, szczerząc kły w uśmiechu.
- Cześć piękne, wilczyco – powitał mnie osobno, puszczając oczko, ja wywróciłam swoimi. Później zwrócił się do Rosalie i Alice - ja, Jasper, Carlisle i Esme idziemy na polowanie, chcecie pójść z nami?
- O, tak. Muszę zapolować, nawet Leah zaczyna pachnieć całkiem smakowicie – Alice podskoczyła z radości. Mimo że udało jej się przywalić dobrym tekstem, ona nawet tego nie zauważyła. Emmett wydał z siebie gromki śmiech, Rosalie zachichotała, a Alice spojrzała na nich z zakłopotaniem.
- Alice, czuję płynące od ciebie oznaki miłości, dzięki – powiedziałam z sarkazmem. Alice odwróciła do mnie głowę i spojrzała tak, jakbym była głupiutkim dzieckiem, później zwróciła się w kierunku Rose. Alice zawsze ignorowała mój sarkazm.
- Rose, skończysz za mnie pedikiur? - zapytała, a Rosalie zmierzyła mnie wzrokiem i puściła oczko, czego Alice nie mogła dostrzec.
- Pewnie.
Gdy tylko Alice wyszła z pokoju tanecznym krokiem, Emmett podążył za nią, wcześniej zostawiając głośnego cmoka na policzku Rose, która odwróciła się do mnie i uniosła brwi.
- Możesz mi podziękować, za to, że nie zrobię ci pedikiuru. Powiedz: ma się rozumieć! - Rosalie zaintonowała i uniosła moją prawą rękę.
- Ma się rozumieć!
Rosalie poszła do garderoby i wytargała stamtąd pudło. Położyła je na podłodze niedaleko szezlonga. Zajrzałam do środka i okazało się, że pudło jest wypełnione ślubnymi magazynami, wieloma magazynami. Spojrzałam na nią i zapytałam:
- Ty i Emmett znowu bierzecie ślub? - Mój głos wyrażał niedowierzanie. Wampiry mogą żyć wiecznie, o ile nie zostaną rozerwane na kawałki i spalone. Słyszałam od Jacoba, że już raz się pobrali, czy jeden raz nie wystarczy? Oddałabym życie, żeby mieć ten jeden, jedyny ślub. Wampiry są takie zachłanne. Rosalie uśmiechnęła się, to był szczery uśmiech. Leżała na brzuchu, rozciągnięta na łóżku, które dzieliła z Emmettem.
- A więc, tak, Emmett i ja pomyśleliśmy, że byłoby fajnie. Ostatnio zrobiło się zbyt spokojnie. Potrzebujemy miłego wesela, żeby ożywić atmosferę – powiedziała, chwytając gazetę i przeglądając ją. Sięgnęłam po jedną z nich i otworzyłam na przypadkowej stronie.
- Ile ślubów już mieliście? - zapytałam i jednocześnie przekartkowywałam strony, nie zwracając na nie uwagi.
- Wiele, ale każdy był wyjątkowy, brałam śluby z miłością mojego życia, każdego życia – Rosalie skomentowała, rozmarzona. Spojrzałam na nią i uśmiechnęłam się na widok jej nieprzytomnego wyrazu twarzy. Och, prawdziwa miłość. Prawdziwa miłość, to coś pięknego, móc oglądać kogoś, kto był zakochany z własnej, nieprzymuszonej woli.
- Masz wielkie szczęście – powiedziałam z tęsknotą w głosie - masz Emmetta, na zawsze.
Rosalie musiała dostrzec moją minę. Odłożyła gazetę i spojrzała mi prosto w oczy.
- Gdzieś tam, jest ktoś dla ciebie, Leah, naprawdę, wierzę w to – powiedziała z pełnym przekonaniem. Na mojej twarzy zagościł wymuszony uśmiech.
- Cieszę się, że ktoś z nas tak myśli.
- A więc... tak sobie myślałam, nigdy wcześniej nie miałam zmiennokształtnej świadkowej... co myślisz, czy chciałabyś być nią na moim ślubie? - spytała, niemal nieśmiało, a moje usta otworzyły się ze zdziwienia.
- Chcesz, żebym była na twoim ślubie? - zapytałam, totalnie zdezorientowana, że mnie zaprasza. Nie wiedziałam nawet, czy ona naprawdę mnie lubi.
- Pewnie, byłoby super – powiedziała, wzruszając ramionami, jakby to nie była wielka sprawa, ale to była wielka sprawa. Wybierałam się na wampirzy ślub!
- Będę zaszczycona – odrzekłam, uśmiechając się do niej. Rosalie odwzajemniła uśmiech i podrzuciła mi jeszcze kilka magazynów.
- Wspaniale, to teraz do roboty! Wybierz jakieś sukienki, takie, które ci się podobają, nie żeby to miało jakieś znaczenie. Alice i tak przeforsuje swoje propozycje – Rosalie powiedziała z tym samym sarkastycznym poczuciem humoru, które lubiłam i roześmiałam się, robiąc, co mi kazano.
Obie zamilkłyśmy, przeszukując gazety.
- Czy Emmett nie wyglądałby przystojnie w tym? - Rosalie wypaliła rozmarzonym głosem, z większym uczuciem, niż chciałaby odsłonić przede mną. Wiedziałam to, ponieważ momentalnie zamilkła i odwróciła spojrzenie. Przechyliłam się i zerknęłam na fotografię, przedstawiającą całkiem niezły smoking, znakomicie pasował do potężnego Emmetta.
- Wyglądałby w nim naprawdę dobrze – potwierdziłam, powracając do mojego magazynu, gdzie było zdjęcie faceta ubranego w garnitur. W moich myślach natychmiastowo mężczyzna zmieniał cechy wyglądu i zaczęłam wyobrażać sobie, jak wyglądałby Jacob w tym garniturze. Przebłyski o białej sukni przemknęły przez moją głowę i uśmiechnęłam się do siebie. To był miły sen na jawie. Myśląc o Jacobie, zacisnęłam usta i odłożyłam gazetę na bok.
- Jacoba nie ma od dwóch tygodni, mam nadzieję, że u niego wszystko w porządku. Tęsknię za nim - powiedziałam, nie mając świadomości, że zabrzmi to tak żałośnie. Brzmiałam jak żałosna dziewczyna. Co ze mną jest nie tak? Podczas gdy wydzielałam sobie mentalny policzek, Rosalie spojrzała na mnie, a potem przysunęła się bliżej, jej usta ułożyły się w uśmiech.
- Lubisz go – powiedziała triumfalnie. Rozszerzyłam oczy ze zdziwienia. Skąd ona może wiedzieć? Czy tak łatwo rozgryźć, co czuję? Najlepiej będzie udawać, że jest szalona.
- Co?
- Lubisz Jacoba – Rosalie wypowiedziała bardziej zdecydowanie, tak jakby była w stu procentach przekonana, co do prawdziwości swego osądu. Poczułam, że moje starania ukrycia prawdy idą na marne.
- Oczywiście, że go lubię, jest moim przyjacielem – próbowałam wywinąć się z niezręcznej sytuacji, ale kiepsko mi szło. Rosalie usiadła, skrzyżowawszy nogi z podekscytowania. Wyglądała jak mała dziewczynka, której właśnie zaproponowano lody albo podarowano kucyka na urodziny.
- Nie, Leah, ty go lubisz – powtórzyła, akcentując dosadnie słowo „lubisz”. Dodatkowo sugestywnie unosiła brwi. Poddałam się, nie mogłam już tego przed nią ukrywać. Tak, lubiłam Jacoba Blacka. Boże, dopomóż. Naprawdę go lubiłam. I w tym tkwił problem. Nie mogę go lubić. On może mi tylko złamać serce.
- To nie ma żadnego znaczenia, on ma Renesmee – powiedziałam buńczucznie, Rosalie pokręciła głową.
- Ale on myśli o tobie – odrzekła z naciskiem, a później podskoczyła na kolana, podekscytowana i dodała:
- Powinnaś mu powiedzieć o swoich uczuciach, dałabyś mu w ten sposób powód, żeby walczyć z wpojeniem.
Gapiłam się na nią tak, jakby była chora na umyśle. Ona chce, żebym spróbowała i umocniła Jacoba w walce z wpojeniem? Nie ma możliwości, żebym to zrobiła. Nie chce nigdy mieszać w przyszłości Jake'a.
- Czy ty naprawdę chcesz schrzanić przyszłe szczęście twojej bratanicy, wpychając mnie w ramiona Jacoba? - zapytałam z niedowierzaniem. Nie mogłam pojąć, dlaczego Rosalie to mówi. Czy naprawdę była gotowa zranić Renesmee, próbując złączyć mnie z Jacobem?
- Chcę, żeby Renesmee znalazła prawdziwe szczęście tak, jak my wszyscy, a nie przez jakieś szalone, magiczne, wilcze „czary-mary”. Pragnę, żeby Renesmee znalazła miłość, przystającą do rzeczywistości. Prawdziwą miłość. Jeśli spowodujesz, że Jacob będzie walczył z wpojeniem, Renesmee dostanie taką szansę – Rasalie wytłumaczyła tok swojego rozumowania, a ja pokręciłam przecząco głową.
- Nie, Rosalie, nie mogę tego zrobić ani Renesmee, ani Jacobowi.
- Tak, możesz – Rosalie utwierdzała mnie w swoim przekonaniu i część mnie chciała się z nią zgodzić. Część mnie chciała zawołać Jacoba i powiedzieć mu, co do niego czuję. Ale ta druga część chciała go chronić.
- Rose, kocham Jacoba tak bardzo, że nie chce go nigdy oglądać nieszczęśliwego. Widziałam go z Renesmee. Wiem, że ona sprawia, iż jest szczęśliwy. Będą wiedli razem szczęśliwe życie i ja nie zmierzam im wchodzić w drogę – powiedziałam jej. Rosalie wyglądała na zawiedzioną.
- Ale co, jeśli on chce, żebyś weszła im w drogę? - zapytała delikatnie, a ja spojrzałam jej głęboko w oczy.
- To nie jest to, co jest dla niego najlepsze – odpowiedziałam, próbując przekonać do tego zarówno Rosalie, jak i samą siebie.
- Skoro tak mówisz – wymamrotała, powracając znów do swojej rozciągniętej pozycji. Dyskusja zamarła, ale te myśli nadal krążyły mi po głowie.


THE END :)
Chyba warto czekać na ten ff, co?
Jeśli czytacie, to wytężcie tym razem pióro, dodając komentarz... Proszę o wrażenia, przetłumaczę kk autorce. Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Pią 21:54, 12 Cze 2009, w całości zmieniany 5 razy
Zobacz profil autora
Masquerade
Gość






PostWysłany: Śro 21:32, 10 Cze 2009 Powrót do góry

Cytat:
Wzdrygnęłam ramionami.

'wzruszyłam' brzmiałoby lepiej.

Cytat:
Muszę tylko wskoczyć do domu, żeby dać znak życia Billiemu

Billy'emu Wink

Cytat:
- Po co? - zapytałam zaciekawiona, a Jacob spojrzał.

Jacob spojrzał, ale na co on tak spojrzał? Wink

Cytat:
Bella wezwała mnie do siebie, chciała, żebym zatrzymał się na chwilę i odwiedził ją, Edwarda i Nessie, Ty też możesz przyjść. Było widać po Jacobie, że chciał, abym z nim poszła, ale ja pokręciłam przecząco głową

Po 'przyjść' chyba zabrakło myślnika. To powtórzyło się jeszcze niżej Wink

Cytat:
Nie mogę sobie wyobrazić, żeby coś mnie zmusiło do miłości. - odpowiedziała Rose

Kropeczka po 'miłości' - out.

Cytat:
Ta miłość robiła z nich zombi

W sumie, to tego nie spolszczamy Wink

Cytat:
a ja pokręciłam głową z niedowierzania

'z niedowierzaniem' byłoby tu lepsze :)

Cytat:
Leżała brzuchu

na brzuchu Wink

Gdzieś jeszcze zabrakło mi myślnika na początku wypowiedzi.

To tyle, jeśli chodzi o marudzenie. Uwielbiam ten ff, a ten rozdział był dłuuuugi i to mi się podoba. Kocham opisy i pomysł walki z wpojeniem. Nigdy nie podobał mi się ten pomysł i zawsze miałam nadzieję, że ktoś to zmieni. No i stało się! Mam wielką nadzieję, że autorka poczyni coś w tej sprawie. Jake uwolni się od Nessie i będzie z Leah :D uwielbiam wilki i mam nadzieję, że tak właśnie będzie. Zaskoczyło mnie, że Rose jest dla Leah taka miła, aż dziwne. Coś musiało ją opętać :P

Jeśli chodzi o tłumaczenie, to czyta się tak, jakby opowiadanie od zawsze pisane było po polsku. Bardzo mi się podoba, że nie tłumaczysz dosłownie, tylko interpretujesz, bo jak to kiedyś zacytowała Suhak 'Tłumaczenie jest jak żona - albo wierne, albo piękne' Wink Twoje tłumaczenie jest piękne i miło mi jest je czytać.

P.S. Przy 'wykopywaniu z nory' zrobiłaś gwiazdkę, ale nie wytłumaczyłaś o co chodzi Wink

Życzę weny do dalszej pracy i mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się niedługo :)
Pozdrawiam,
M.
veuna
Wilkołak



Dołączył: 23 Kwi 2009
Posty: 106
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 24 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Kołobrzeg

PostWysłany: Śro 21:58, 10 Cze 2009 Powrót do góry

Podoba mi się i to bardzo (: Nie czytałam oryginału, więc nie powiem nic na temat samego tłumaczenia, ale ten FF przypadł mi bardzo do gustu. Po pierwsze opowiada historię Leah i Jacoba - postaci za którymi szczerze przepadam ;P Chyba przeczytałam każdy FF z udziałem Leah, a poza tym uwielbiam czytać opowiadania o wilkołakach ;P Świetny styl, czyta się lekko i przyjemnie, opisy bomba! Oby tak dalej (:


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Śro 22:45, 10 Cze 2009 Powrót do góry

Ustosunkuję się do błędów wskazanych przez Ciebie Masquerade i zaraz spieszę poprawiać:

1) Może być wzruszyłam ramionami, brzmi dobrze, ale ja mam wzdrygnęłam... bo czasem trzeba użyć synonimu. :)
2) Z Billy'm masz rację, choć w spolszczonej wersji mi się nawet podba, ale ktoś tu mówił, że nie musi się podbać, ma być dobrze.
3) Taa zaraz muszę sprawdzić na co on tam spojrzał, pewnie na nią Wink i pewnie z rozpędu nie zauważyłam, że coś brakuje. edit: okazuje się, że on na nikogo nie spoglądał, tylko... westchnął. Nie wiem, jak mogłam to tak przetłumaczyć Wink w każdym razie dzięki, że akurat to wypatrzyłaś :*
4) Tak, myślnik poszedł na spacer, za moment zaciągnę go na właściwe miejsce.
5) Oczywiście
6) Ależ oczywiście, że nie spolszczamy, tylko używamy polskiej wersji. Taka oboczna forma jak pedicure- pedikiur, wolę polską w tym przypadku. :P
7) Jak najbardziej, zmieniam na "z niedowierzaniem"
Cool oczywiście, że na brzuchu. Musiałam zjeść "na"

Dzięki, Mas, że chciało Ci się wszystko wypisać. Widzisz madam, potrzebna mi jesteś. :)
Blackwater rocks!
A zapomniałam dać wytłumaczenia do gwiazdki :D
chodzi o to, że to idiom, ale żeby nie zatracić dwuznaczności (później następuje zdanie o "psim żarcie/dowcipie" przetłumaczyłam dosłownie.
Rozdziały są długie, więc zawsze jest solidny fragment do czytania. Mam nadzieję, że to rekompensuje niską częstotliwość dodawania.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Śro 23:03, 10 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Masquerade
Gość






PostWysłany: Śro 23:02, 10 Cze 2009 Powrót do góry

Zawsze do usłuK :D <kłania się nisko, po samo...devil> Widzisz? A Ty nadal nie chcesz mnie zrobić swoim VIPem :P teraz czekam na Duszka i Lykainę. Musisz to zrobić, bo nie mam co czytać! :P
W pewnym stopniu długość rozdziałów rekompensuje niską częstotliwość dodawania, co nie znaczy, że nie będę zrzędzić i poganiać :P To oznacza, że lubię, więc, w razie czego, nie miej mi za złe :D
cardmire
Nowonarodzony



Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Katowice

PostWysłany: Czw 11:35, 11 Cze 2009 Powrót do góry

Tadam! Uwaga Nowonarodzony się wypowiada - padnij!

Zdecydowanie warto czekac na tego ff. Wprawdzie czas dłuży się niemiłosiernie, bo w szkole nie ma co robic (już po klasyfikacji), to jednak dzielnie oczekuję.
Akcja fajnie się rozwija i chociaż Leah lubiłam od początku książki, to teraz moja "miłość" do niej wzrasta. Jak widzicie jestem szalenie romantyczna i życzę sobie, aby Nessi nie była z Jacobem.
Amen.

Autorce gratuluję pomysłu i czasu wraz z weną życzę
A naszej tłumaczce kochanej, potocznie zwanej Pernix życzę czasu i chęci.

Koniec kazania, Nowonarodzony opuszcza salę Wink

cardmire


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
farbowana!
Nowonarodzony



Dołączył: 04 Maj 2009
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: okolice krk.

PostWysłany: Czw 11:44, 11 Cze 2009 Powrót do góry

W tym temacie jeszcze się nie wypowiadałam, ale postanowiłam, że czas to zmienic :)
"Rising Sun" zdecydowanie zalicza sie w poczet moich ulubionych opowiadań.
Rzadko spotyka się FF z udziałem Jacoba i Leah, a jak je sie spotka to wiiększośc z nich daleko odbiega od mojego własnego wyobrażenia (co nie znaczy, że są one złe).
Podoba mi sie styl w jakim utrzymywane jest to opowiadanie.
Czyta się je łatwo, miło i przyjemnie.
W poprzednich rozdziałach błędów raczej żadnych nie znalazłam.
A co do tłumaczenia.
Nie czytałam jeszcze orginału, ale na dniach zamierzam to zrobic, a kiedy już to zrobię to wypowiem się co do tłumaczenia bardziej konstruktywnie :)

gratuluję tłumacznia i pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
sandrixlp
Wilkołak



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Olsztyn

PostWysłany: Pią 8:10, 12 Cze 2009 Powrót do góry

jestem absolutnie poruszona! Jake walczący z wpojeniem! naprawdę świetna historia zaczyna wypływać z tego ff:D na dodatek zastępstwem za Nessie ma być Leah! zawsze ją lubiłam za to, że jest z natury silna a teraz się zakochała! moja chora wyobraźnia pokazuje mi wizje jak Jake i Leah wpajają się w siebie i mają małe wilczki:) dobrze, że związek z Nessie nie układa im się, bo jakoś nigdy nie przepadałam za pomysłem żeby ta dwójka była razem, owszem dzięki temu oryginał stał się ciekawszy ale w ff jest już inaczej:D tu takie historie żądzą się własnymi prawami , co do tłumaczenia jak zwsze na medal! nie zauważyłam żadnych błędów i tym podobnych gaf :D Pernix należy Ci się oscar za podjęcie się tłumaczenia tak wspaniałej historii!!!
WENY!!!
pozdrawiam sandrix^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 12:16, 12 Cze 2009 Powrót do góry

W kanonicznym ujęciu wpojenie traktowane jest jak błogosławieństwo - tak, wilk znajduje swoją idealną waderę i żyją potem długo i szczęśliwie, ale popatrzmy na to realnie. Czy naprawdę, nawet kogoś mocno kochając, chcemy tylko się poświęcać, żeby druga osoba była szczęśliwa? Za wszelką cenę i po własnym trupie? Nie sądzę, a dodatkowo tutaj jeszcze zmiennokształtni muszą dzielić swoją jaźń z watahą - wydaje mi się, że to wzmaga w człowieku potrzebę wyindywidualizowania się, odseparowania i zniechęca do podporządkowania się kolejnym zasadom. Rozumiem skąd wziął się sam pomysł na wspojenie. Idealny partner dla kobiety, to taki, który zawsze wszystko wybaczy, dostosuje się, zmieni i nigdy nawet nie spojrzy na inną, nie odejdzie, nie ucieknie i nie sprzeciwi się, a jednocześnie będzie męskim mężczyzną z szerokimi ramionami, poczuciem humoru i siłą godną herosa, ale przecież źle by to wyglądało, gdyby go zmusić do miłości, więc całe zło tkwi we wpojeniu, ale tak ujętym, że ofiara sama go pragnie i całkowicie się z nim zgadza. Pierdoły. Delikatnie ujmując. Wpojenie może być piękne, ale trzeba je dobrze ująć - zostawić wpojonemu jakiś luz i decyzyjność. Wcale nie dziwię się, że taki facet jak Jake walczy z przymusem - przecież jest alfą - ma silny charakter, nie przywykł do poddawania się, wręcz przeciwnie. A widać, że Nessie wcale nie traktuje go jak księcia z bajki, więc niech walczą z tym oboje - powodzenia.

No i na koniec Leah - nie dziwię się, że tak zareagowała, że neguje. Po prostu boi się, że jeśli zacznie się łudzić i nic z tego nie wyjdzie, to rozczaruje się jeszcze mocniej i zawiedzie dotkliwiej. Po co ma sama robić sobie krzywdę?

Uwielbiam Rose z tego opowiadania - jest inteligentna, ma genialne poczucie humoru i przede wszystkim nie została po raz kolejny wykreowana na pustą lalę z ładną buzią.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez AngelsDream dnia Pią 12:19, 12 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
madam butterfly
Dobry wampir



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 126 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki

PostWysłany: Sob 11:22, 13 Cze 2009 Powrót do góry

Moja droga, wiesz jaki jest Twój największy problem? Beta Ci nawala Wink To już chyba nie pierwszy raz kiedy nie ma jej, gdy być powinna. Ale składam to na karb moich szkolnych obowiązków i obiecuję poprawę. O. Wink Tyle, że wierzenie w moje obietnice nie zawsze kończy się dobrze, ale o tym sza.

Pozwalam sobie pominąć zachwyty nad talentem tłumaczatorskim (neologizmy rządzą), bo o tym wszystkim już wiesz, a tutaj chodzi przede wszystkim o treść. Skoro będziesz tłumaczyć to autorce, to trza się postarać, bo inaczej dostanę po tyłku i się skończy.

No więc... Zaskoczyło mnie zachowanie Jacoba. Dobrze, że walczy z wpojeniem, bo gdyby tego nie robił, to zostałby kolejnym Jacobem o-mój-boże-nessie-to-cały-mój-świat, a, na miłość Boską, to jest niesmaczne, doprawdy. A tak przynajmniej autorka daje większe pole do popisu sobie i naszym wyobraźniom, więc hm... sama dobrze wiesz, co chodzi mi po głowie.
I teraz wyjdzie ze mnie stary romantyk, bo, do jasnej cholery, Leah i Jacob zasługują na siebie i tylko na siebie, no! I żadna Nessie (która, notabene, ma dziwne skłonności do zobojętniania na widok swojego mężczyzny, za to ożywia się na widok pierwszego lepszego półwampira (wybacz, Nah), co mi się zupełnie nie podoba. Oczywiście, wiele tłumaczy, co nie zmienia faktu, że mi się nie podoba. Powtarza schemat matki, która była z Edziem, a mimo to miała ciągoty do Jacoba. Nieładnie, Ness, nieładnie. )
Ale, wracając do Lei. Widzę, że między nią, a moją ulubioną zimną biczą, Rose, wiąże się nić przyjaźni. Tuszę, że to za sprawą pragnienia dziecka przez obie z pań, aczkolwiek zauważyłam też pewne podobieństwo w ich charakterach. Cóż, ciągnie swój do swego, a zapach nie ma aż takiego znaczenia, jak przypuszczałam dotychczas.
Dobrze, że Leah ma wątpliwości. To nadaje jej ludzkiego wyglądu, kobiecości. Może jestem dziwna, ale kobietą powinna targać niepewność, bo wtedy myśli nad tym, co robi, i może być pewna, że dokonała właściwego wyboru. A wydaje mi się, że wybór Leah będzie nad wyraz trafiony.
Pozostaje mi tylko wyrażać nadzieję, że Jacob szybko się opamięta i zawróci swoje cztery litery do kobiety, która go kocha. Jestem ciekawa, co zaszło na 'rodzinnym spotkaniu', skoro właśnie po nim Jake wyjechał.

Jak to szło? Aaa, tęsknię za starym Jacobem. Serio.


Ave, M.B.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez madam butterfly dnia Sob 11:26, 13 Cze 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 11:32, 13 Cze 2009 Powrót do góry

Bardzo mi się podoba RS pomimo mojej wcześniejszej niechęci do Leah :) Poza tym zaczynam odczuwać szczątkową sympatię do Jacoba, co też jest poniekąd cudem :D Sam pomysł próby zwalczenia wpojenia jest bardzo orgnilany, przez co samo opowidanie jest niezwykle ciekawe i nieprzewidywalne. Poza tym, wszyscy Cullenowie są przedstawieni w bardzo kanoniczny sposób, a Rose z tego ff zdobywa moje serce :D
Samo tłumaczenie jest bardzo dobre, moge porównać z orginałem i powiem, ze jest baardzo dokładne, a tekst nie traci nic ze swojej wartości, nawet zyskuje Wink Moje czytanie orginału skończyło się chyba w tym miejscu więc teraz pozostaje mi tylko grzecznie czekać na dalszą część tłumaczenia.
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Vivienne Grace
Człowiek



Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 21:17, 13 Cze 2009 Powrót do góry

No kurde ja to zawsze muszę być ze wszystkim do tyłu...
Pierwsze od czego zacznę, to to iż czuję się oszukana. Ja się już przygotowałam prawda psychicznie, emocjonalnie, duchowo itp. na wiadomo które opowiadania, z resztą zgodnie z rozpiską, a tu bu! Mogłaś uprzedzić, że jesteś nieobliczalna i lepiej się nią nie sugerować :D

Dobrze czas zacząć gadać do rzeczy....no przynajmniej się postaram. Jeśli chodzi o tłumaczenie, to przykro mi bardzo, ale nic nowego Ci nie napiszę, bo ty oczywiście zawsze musisz utrzymywać się w poziomie. To nie fair! Jak ty to tak dobrze robisz, to co ja przepraszam bardzo mam krytykować? No to zaczęłam kombinować co mi się tu w treści nie podoba. I guzik... Niech mnie mój demoniczny guru zje, ale ja naprawdę zaczęłam tu akceptować Jacoba i wogóle wszystkie wilki. Leah podoba mi się przede wszystkim jako zwykła młoda kobieta, mająca typowe miłosne problemy.

Okazało się, że ja z tym wpojeniem wcale się nie myliłam. Od razu coś mi tu nie grało. Chociaż z drugiej strony, to trochę mi przykro, że nie jest to bardziej skomplikowane. Od początku można było przeczuwać, że między Jacobem a Leah coś się święci. Jeszcze to obojętne zachowanie Nessie.
Nie jestem pewna co, ale coś mi trochę nie pasuje z Rosalie. Uwielbiam ją i owszem cieszę się, że jej postać nabrała tu nowego wymiaru, ale jednocześnie czuję tęsknotę za konaniczną wersją. Może i była częściowo pokazana jako pusta barbie, ale jednak miała taką tajemniczą głębie. Była taka niedostępna, wręcz fascynująca. Tutaj jest poprostu, przynajmniej jak dla mnie zbyt normalna. I chwała autorce za brak przesłodzonych Edwarda i Belli. Lubię ich, ale jeżeli znowu miałabym czytać o tym jak to się oni kochają, to ja już wolę żeby ich wogóle nie było.

A i nie do końca zrozumiałam jak można podnosić na duchu, pisząc tylko prawdę, aczkolwiek cieszę się, że mogę się na coś przydać :P
Było pyszne, ale ja nadal jestem głodna, więc już czekam na deserek :D


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Vivienne Grace dnia Sob 21:20, 13 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Sob 20:05, 04 Lip 2009 Powrót do góry

Po pierwsze, dziękuję za konstruktywne komentarze. Jeszcze nie zdążyłam ich przetłumaczyć, ale zrobię to na pewno. :) Wszystko przez małe mianyw moim życiu i co tu ukrywać nawał pracy, następnym razem będę wiedziała, żeby się nie zabierać za trzy rzeczy na raz.
Dziś dam Wam do poczytania niezbetowaną "szóstkę". Madam na wakacjach odpoczywa w słodkiej Italii, umówiłyśmy się, że pokoryguje co nieco po powrocie.
A więc, jak to mawia mój motylek, enjoy! :)
Autorką niezmiennie X5- 452 :)

edit: po motylkowej becie, od dnia 2.08 br.
____

Rozdział 6. Naprawdę powinnam przestać pić...

Stwierdzenie, że Alice była uszczęśliwiona moim zaangażowaniem w ślub Rosalie i Emmetta, byłoby niedomówieniem. Rosalie poinformowała ją o tym fakcie, kiedy wszyscy wrócili z polowania. Alice klasnęła w ręce z podekscytowania, a potem zaciągnęła mnie na górę, do swojego pokoju. Był pięknie urządzony, a jego duże okna wychodziły na las. W pokoju stało wielkie łoże z czterema zdobnymi kolumnami w każdym narożniku i toaletka z wielkim lustrem. Były tam też podwójne drzwi, które, jak przypuszczałam, prowadziły do jej garderoby. Rosalie mówiła mi, że garderoba Alice jest tak wielka, że nawet w najśmielszych snach nie mogłabym jej sobie wyobrazić. Myślałam, że przesadza, dopóki Alice nie rozchyliła drzwi i ukazały mi się rzędy ubrań. Kiedy usadziła mnie przy toaletce, do pokoju weszła Rosalie. Stanęła w drzwiach i wywróciła oczami, po czym posłała mi spojrzenie w stylu: „A nie mówiłam?”
- Zamówiłam już kilka modeli sukni ślubnych, zamówiłam również coś dla ciebie. Od kiedy nie mogłam zobaczyć wesela, pomyślałam, że również będziesz brała w nim udział – powiedziała Alice, pędząc do swojej garderoby. Spojrzałam na Rosalie, która wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu i sunąc powoli, opuściła pokój. Wtedy właśnie Alice powróciła z naręczem ubrań.
- Musisz to przymierzyć, żebym mogła się przekonać, jak na tobie leżą. Rosalie musi zdecydować, jaki motyw przewodni wybrać.
Stałam tam, wpatrując się w sukienki zwisające jej z rąk. Bardzo chciałam, żeby Jacob był tutaj, aby mnie ocalić.
Alice upewniła się, że będę spać u nich przez kilka następnych nocy, co też uczyniłam. Czułam się tak, jakbym była jakąś modelką. Zmuszała mnie do przymierzania sukienki za sukienką, musiałam też prezentować je jak na wybiegu mody przed nią i Rosalie, aby mogły ocenić kiecki. W czwartą noc, kiedy paradowanie dobiegło końca, przeniosłyśmy się w trójkę do salonu, w którym przebywali Emmett, oglądający telewizję i Jasper, czytający spokojnie gazetę. Fotel, w którym zawsze siadałam, był wolny. Przesunęłam się w jego kierunku i skuliłam się na siedzeniu. Jak na istoty, który nigdy nie musiały siedzieć, wiedzieli dokładnie, jak wybrać naprawdę wygodne kanapy.
- Proszę, wilczyco, weź sobie piwo – powiedział Emmett, trzymając dla mnie schłodzone, butelkowane*. Spojrzałam na nie, zaskoczona, ale pociągnęłam duży łyk, kręcąc głową i patrząc na Emmetta z zaciekawieniem.
- Nie będę nawet próbować pytać, dlaczego w domu pełnym wampirów jest, jak na zawołanie, schłodzone piwko - powiedziałam z nutą przygnębienia w głosie, a Alice zachichotała. Wychyliłam do końca zawartość butelki, a Emmett szybko przyniósł mi następną. Już dawno nie piłam piwa, ale najlepsze było to, że czułam się już lekko wstawiona po jednym. To nieprzemienianie się musiało działać, ponieważ kiedy się przemieniamy, nasze ciała odrzucają wszystko, co jest dla nas złe, na przykład alkohol. Nie możemy się nawet upić. Mój gen, odpowiadający za zmiennokształtność, musiał zostać uśpiony. To była wspaniała wiadomość. Byłam całkiem szczęśliwa, kiedy skończyłam następne piwo i wskazałam na Emmetta, żeby przyniósł mi kolejne. Podał mi je z uśmiechem na twarzy.
- Dobry wieczór – uprzejmie zaanonsował się Edward, kiedy wchodzili razem z Bellą przez frontowe drzwi. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem. - Leah, miło mi.
Nie byłam pewna, czy powiedział to z sarkazmem czy szczerze, ale uśmiechnął się grzecznie i skinął na mnie głową. Bella podbiegła do mnie, a ja oparłam się o krzesło. Wtedy jej zapach dotarł prosto do moich nozdrzy. Nawet Alice nie śmiała podejść tak blisko, a była dotykowcem.
- Czy miałaś jakieś wieści od Jake'a? - Bella spytała delikatnie, a ja wzruszyłam ramionami, próbując jednocześnie odsunąć się powolutku od jej podekscytowanej facjaty. Kątem oka w rogu pokoju dostrzegłam Rosalie, wzdrygającą ramionami ze śmiechu.
- Nie, Seth próbował się z nim skontaktować, ale Jacob go odesłał. Cała wataha ma teraz zakaz przemieniania się do odwołania – wytłumaczyłam. Usta Belli złożyły się w nieme „och”, wyrażające zaskoczenie i zmieszanie.
- Po prostu nie mogę zrozumieć, dlaczego odszedł – wymamrotała do siebie, spoglądając w podłogę. Każdy, kto ją oglądał w tym momencie, zrozumiałby, że czuje się winna, ponieważ Jacob nie był w pełni szczęśliwy tak, jak powinien być. Emmett szturchnął Jaspera swoim potężnym ramieniem, a później mrugnął do mnie, ale zignorowałam go. Przez ostatnich kilka dni osiągnęłam mistrzostwo w ignorowaniu ich insynuacji. Pili do tego, że ja i Jake ciągniemy do siebie i że on pokona wpojenie dla mnie. Cullenowie to wariaci, to wszytko co mam na ten temat do powiedzenia. Emmett jest najgorszy, Jasper przez większość czasu mnie olewał.
- Nikt nie może zrozumieć Jacoba, jest jak enigma - powiedziałam do Belli, próbując polepszyć jej samopoczucie. Westchnęła i w końcu odsunęła się ode mnie, co za ulga!
- Idę poszukać Esme, obiecała, że pouczy mnie hiszpańskiego – odrzekła Bella i używając swojego super wampirzego przyspieszenia, zniknęła na górze. Nawet po tych kilku latach dziwnie było oglądać fajtłapowatą Bellę, która biegała teraz z taką gracją.
Esme, zapomniałam o niej. Nie było jej prawie nigdy w pobliżu, kiedy ja wpadałam do Cullenów, ale gdy już była, zawsze okazywała grzeczność i przychylność. Pytała się, czy jestem głodna lub czy czegoś potrzebuję. Pewnego razu zapytałam Alice i Rosalie, co Esme robi przez te wszystkie dni, a one tylko wskazywały na dach ich domu. O nic więcej nie pytałam.
Ci, którzy pozostali w salonie, siedzieli w milczeniu, co nie było takie złe, ale nie sprawiało też, że można było się czuć komfortowo. Edward udał się do swojego fortepianu i zaczął grać. Nigdy nie przyznałam tego na głos, ale był w tym cholernie dobry. Jego gra zawsze wywoływała u mnie dreszcze. Edward odwrócił głowę w moją stronę i obdarzył mnie swoim zadziornym uśmieszkiem. To była odpowiedź na mój komplement. Rzuciłam mu piorunujące spojrzenie.
Nigdy nie powiem tego na głos, pijawko! I zaprzeczę wszystkiemu, jeśli kiedykolwiek postanowisz to ujawnić, pomyślałam z zaciętością. Edward wydał z siebie niemy chichot i odwrócił się do fortepianu.
Emmett westchnął głośno i głęboko, to był prawie teatralny gest.
- Ale tu nudno! - powiedział bez ogródek, na co Jasper, który relaksował się na kanapie, czytając gazetę, odpowiedział, nie podniósłszy nawet wzroku:
- W takim razie idź i zrób coś ekscytującego, a nas zostaw tu w spokoju.
Poczucie humoru Jaspera było prawie tak samo uprzejme jak Rosalie, z rodzaju tych chamskich, oczywiście. Tak w głębi serca i skrycie, naprawdę go lubiłam. Emmett gapił się na mnie intensywnie. Zastanawiałam się, czy może mam coś na twarzy. Uniosłam rękę i dotknęłam mojego nosa, ale nie czułam go tak, jak zazwyczaj. Super, odrętwiały nos. Byłam na dobrej drodze do częściowego upicia się, a to wszystko po trzech piwach. Och, to był smutny rezultat tej imprezki. Wstydziłam się za siebie. Gdy tylko Emmett podał mi następne piwo, wypiłam je łapczywie. Chciałam udowodnić, że nie jestem takim słabeuszem.
- Wiesz, za czym tęsknię najbardziej z czasów ludzkiej egzystencji? - Emmett powiedział to, prześwietlając mnie swoimi oczami, ale później zdałam sobie sprawę, że patrzy nie tyle na mnie, co na browar, który trzymałam w ręku. - Za PIWEM!
Wszyscy poza mną jęknęli, Edward przestał grać i odwrócił się w stronę brata, wywracając oczami.
- Tylko nie to, Emmett. Nie znowu.
- No, co chcesz, to jest zabawne – Em próbował zachęcić ich do rozmowy. W tym momencie, Jasper odłożył swoją gazetę, co musiało znaczyć, że chce zabrać głos w sprawie. Alice skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, wyglądała na nieco wkurzoną. Rosalie westchnęła i usiadła obok Emmetta.
- Co się tutaj dzieje? - zapytałam, niemal bełkocząc. Emmett odpowiedział z podekscytowaniem:
- To taki rodzaj gry. Nazywa się: „ Za czym tęsknie najbardziej z moich ludzkich dni”.
Łał, wampiry zabawiają się grami, kto by pomyślał.
- O, świetnie – wydukałam, a nie było to łatwe. Potem wzięłam łyk piwa. Piwko było taakie dobre.
- Rose, teraz twoja kolej – powiedział Emmett, klepiąc swoją narzeczoną w plecy z siłą, która wystarczyłaby, żeby śmiertelniczka wyleciała oknem, od mocy odrzutu.
- Tęsknię za nadzieją, że któregoś dnia będę miała dzieci – odpowiedziała pochmurnie, co spowodowało milczenie pozostałych. No cóż, to totalnie zabiło nastrój.
- Ej, powiało głębokim pesymizmem, jesteś wykluczona z tej gry – zripostowałam i zachichotałam. Tym razem, byłam pewna, że mówię niewyraźnie. Cholerne piwo. Emmett, Jasper i Edward patrzyli to na mnie, to na Rosalie. Czekali na sygnały, świadczące o tym, że Rosalie rzuci się na mnie i wyrwie mi serce, ale ona, zamiast tego, roześmiała się.
Nigdy nie powiedziałabym tego na głos, ale kocham śmiech Rosalie. On jest taki melodyjny i migocący, jak przepiękna gwiazda. Usłyszałam prychnięcie za sobą. Odwróciłam się i ujrzałam Edwarda, który celowo nie zwracał na mnie uwagi.
Edward, przestań podsłuchiwać moich pijackich myśli albo cię zabiję! Zagroziłam mu, ale on zaczął potrząsać ramionami.
- Nawet nie zamierzam pytać, o czym myślisz, że doprowadziłaś Edwarda do takiego rozbawienia – Alice zachichotała na widok wyrazu mojej twarzy i na reakcję Edwarda, który śmiał się w milczeniu tak, aby nie skupiać na sobie uwagi.
- Okej, okej. Tęsknię za możliwością stylizowania włosów tak, jakbym chciała – powiedziała w końcu Rosalie, a Alice spojrzała na nią ze zdziwieniem.
- Ale przecież twoje fale są rewelacyjne – skomplementowała Alice, i faktycznie tak było. Włosy Rose były piękne i bujne. Zazdrościłam szczególnie ich długości.
- Czasami chcę, żeby były proste. Tęsknię za tym, żeby móc je kontrolować – wytłumaczyła się. Chłopcy spojrzeli na siebie, wywracając oczami. Najwyraźniej żal za utratą możliwości układania włosów jest niczym w porównaniu z tęsknotą za piwem.
- Ta gra jest nie fair. Ja nie pamiętam swojego życia sprzed przemiany, więc nie wiem, co straciłam. - Alice wyrzuciła z siebie, jej twarz wyrażała rozdrażnienie. Usiadła na kanapie i spojrzała na Jaspera.
- A ja tęsknię za bekaniem – powiedział Jazz. Wszyscy, łącznie ze mną, spojrzeliśmy na Jaspera ze zdziwieniem. Delikatnie się uśmiechał.
- Mmm... okej, to było dziwne, Jazz – powiedział Emmett. Odwróciwszy wzrok od Jaspera, spojrzał na Edwarda, który westchnął głęboko.
- Ja tęsknię za spaniem i snami – Edward powiedział z powagą. Jak jeden mąż unieśliśmy brwi, patrząc na niego z niedowierzaniem. Jestem pewna, że wszyscy mieliśmy to samo na myśli, kiedy Edward spoglądał na nas spode łba.
- Wiesz, gdybyś nie ożenił się z Bellą, naprawdę miałbym wątpliwości, czy jesteś heteroseksualny – skomentował Emmett ze śmiechem na ustach. Edward chwycił wazę i rzucił nią w głowę Emmetta, ale ten łatwo ją przechwycił i odłożył spokojnie na stolik.
- Tęsknię za byciem dziewczyną – przerwałam im. Technicznie rzecz biorąc, nie byłam już człowiekiem, więc mogłam brać udział w grze. Do takich wniosków, w każdym razie, doszła pijana Leah.
- Mmm, Leah. Nie znoszę wtrącać ci się w zdanie, ale masz cycki, jesteś stuprocentową kobietą – powiedział Emmett, a jego spojrzenie utkwiło na mojej klatce piersiowej. Bezwiednie zasłoniłam się, gdy Rosalie zakryła buzię ręką, aby zakamuflować śmiech. Poważnie zastanawiałam się nad tym, dlaczego Rosalie nie kopnie Emmetta w tyłek za to, że jest takim zboczeńcem, ale wydaje się, że już do tego przywykła, bo często raczył innych takim komentarzami. Poza tym Emmett nigdy nie znalazłby sobie lepszej partnerki od niej, więc nie miała się czego obawiać.
- Wiem, Emmett, że mam cycki, są przymocowane do mojej klatki piersiowej – skomentowałam zgryźliwie.
- Próbuję ci tylko powiedzieć, że masz wspaniałe, kobiece ciałko. Nie ma szans, żeby ktoś pomyślał, że nie jesteś dziewczyną. - Prawie się zarumieniłam po tym komplemencie, pomijając to, iż był odrobinę przerażający. Wiedziałam, że Emmett stara się tylko, żebym lepiej o sobie myślała. Taki po prostu był: duży, wręcz ogromny, ale, pod całą tą tężyzną fizyczną, delikatny.
- Dziękuję bardzo, Emmett, ty zboczeńcu – wysyczałam w jego kierunku. Emmett wyglądał na zakłopotanego. Świetny kumpel, on naprawdę starał się polepszyć mi humor tą podnoszącą na duchu gadką: masz gorące ciało.
- W takim razie, co to znaczyło?
- Tęsknię za wychodzeniem na miasto, na kolację, do klubu z moimi koleżankami. Tęsknię za piżamowymi imprezami, za umawianiem się na randki, tęsknię za długimi włosami – moja ręka powędrowała w górę, aby pobawić się końcówkami moich krótkich włosów, które teraz sięgały do ramion. Potem kontynuowałam:
- Mój ojciec mawiał, że kobiece włosy to ich chwalebne ukoronowanie. Sam zmusił mnie, żebym ścięła moje. Powiedział, że są rzeczy, które muszę poświęcić dla watahy, na przykład swoją próżność, aby być jedną z nich. Przepłakałam wiele dni. Paczka nie mogła już znieść słuchania moich żali nad straconymi włosami, ale oni nie rozumieli, ile one dla mnie znaczyły, tylko Seth to wiedział.
Nagle zdałam sobie sprawę, gdzie jestem i kim jestem, dlatego zamilkłam. Nie mogłam uwierzyć w to, że byłam tak otwarta i szczera w obecności zgromadzenia wampirów. Nigdy nie chciałam, żeby ktokolwiek wiedział, jaka byłam słaba i co naprawdę czułam. Nie chciałam, żeby ktoś widział mnie w takim stanie.
- Robi się późno – Alice powiedziała łagodnie. Jej zimna dłoń potargała moje włosy, wzruszyłam ramionami.
- Przestałam się przemieniać. Mam nadzieję, że moje ciało powróci do naturalnego trybu działania tak, jak było przed zatrzymaniem procesu starzenia się – powiedziałam, starając się, żeby w moim głosie nie było zbyt wiele nadziei. Nienawidziłabym tego, że pokładam w tym tak wiele wiary, a później nic się nie zmieni.
- To dobrze - wyszeptała Rosalie, potakując głową w geście aprobaty. Z jakiegoś powodu, poczułam, że zaraz się rozpłaczę. Malutka łza spłynęła po moim policzku, ale nikt na mnie nie patrzył, więc szybko ją starłam. Pieprzone piwo, zawsze stawałam się płaczliwa po alkoholu. Teraz mogłam myśleć tylko o tym, jaka jestem samotna i smutna. Podzieliłam się moimi najgłębszymi i najbardziej mrocznymi uczuciami ze zgrają wampirów. Czułam się zażenowana.
- Wiem, czego mi brakuje – powiedziała w końcu Alice. - Tęsknię za możliwością płakania.
- Nigdy za tym nie tęskniłam. Gdybym mogła do końca życia nie płakać, byłabym szczęśliwa. – odpowiedziałam i wstałam – Muszę iść, na razie.
Nie przychodziłam do Cullenów przez kilka dni. Nie mogłabym teraz stanąć z nimi twarzą w twarz, nie po tym, jak zrobiłam z siebie totalną idiotkę. Alice wysłała mi esemesa, że za mną tęskni. To wywołało uśmiech na mojej twarzy. Natomiast Rosalie napisała do mnie: Przyjdź natychmiast, zanim sama się zjawię po ciebie, mamy do przedyskutowania przygotowanie ślubu. Prosto z mostu, taka była Rosalie. Seth musiał zauważyć, że jestem bardziej przybita niż zazwyczaj, ponieważ po pięciu dniach narzuconego samej sobie wygnania, zapukał do drzwi i wszedł do mojego pokoju.
- O, pukałeś – powiedziałam, zaskoczona. Spojrzałam na niego, z perspektywy mojego łóżka. Seth uśmiechnął się do mnie, kiedy wyszeptałam: - Miałam nadzieję, że nie zapukasz. Mogłabym wtedy użyć komentarza, jaki dla ciebie zachowałam.
- Sorry, że cię zawiodłem, siostrzyczko – odpowiedział, wciąż śmiejąc się oraz nie pokazując skruchy. Wskoczył na łóżko i usiadł przy mnie. Wydałam z siebie cichy pomruk i posunęłam się, żeby mógł się wygodniej usadowić.
- Czego ode mnie chcesz? - wyjęczałam, jednocześnie zatopiwszy głowę w poduszce.
- Renesmee chciała, żebym przypomniał ci o dzisiejszej kolacji w domku – odpowiedział poważnym tonem, na co ponownie jęknęłam. Cholera, zapomniałam o tym. Świetnie, teraz muszę spotkać się z Edwardem, który słyszy wszystkie moje myśli. Rewelacja, po prostu nie mogło być lepiej.
- Okej.
Oczekiwałam, że teraz Seth wstanie i wyjdzie, ale zamiast ruszyć swój szacowny tyłek, nadal siedział i wpatrywał się we mnie.
- Cullenowie martwią się o ciebie. Powiedzieli, że nie pojawiłaś się u nich prawie od tygodnia - dodał, marszcząc brwi. Ten grymas spowodował, że wyglądał na starszego, niż był w rzeczywistości. Oczy mu pociemniały, kiedy zapytał: - Leah, czy oni cię skrzywdzili, czy coś ci zrobili?
Widok jego zatroskanej twarzy spowodował, że zachciało mi się płakać. Nie mogłam uwierzyć w to, jak bardzo jestem rozstrojona emocjonalnie ostatnimi czasy. W jednej minucie jestem szczęśliwa, a zaraz potem smutna. Mój stan można by nazwać emocjonalnym roller coaster'em.
- Nie, Seth. Oni byli dla mnie bardzo uprzejmi, to ja jestem szalona. Przejdzie mi jutro albo za niedługo – obiecałam mu, wiedząc, że chodzi tylko o tą sytuację, kiedy pokazałam im swoją prawdziwą twarz. Mam nadzieję, że nie podejmą dziś tego tematu, żebym nie musiała w dalszym ciągu czuć się zażenowana. Seth nie wyglądał na uspokojonego, niezależnie od tego, czy mi wierzył.
- Okej. Jesteś pewna, że wszystko w porządku?
- Tak, nic mi nie jest. Po prostu czuję się trochę głupio, ale przejdzie mi - przyznałam nieśmiało. Seth klepnął mnie w plecy i myślałam, że tym razem już sobie pójdzie, ale został.
- Tęsknisz za Jake'm, prawda? - zapytał delikatnie.
- Oczywiście, że tak – odpowiedziałam z nutą smutku. Seth nie wiedział, jak bardzo za nim tęsknię.
- On niedługo wróci. Po prostu to wiem. - Seth starał się dodać mi otuchy, schyliwszy się, by pocałować mnie w czoło. Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością, dopóki nie zobaczyłam jego twarzy wykrzywionej w grymasie z obrzydzenia. - Tak na marginesie, kocham cię, ale naprawdę przydałoby się, żebyś umyła włosy, śmierdzą.
Uderzyłam go w ramię, a on się zaśmiał się w chwili, gdy udało mu się zrobić unik przed kolejnym ciosem. Zaraz po tym wybiegł z pokoju.

***

Później, tego wieczora, kiedy założyłam parę jeansów i top i byłam już gotowa do wyjścia na kolację w domku Edwarda i Belli, moja komórka zaczęła dzwonić. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam nieznajomy numer. Rozsunęłam telefon, żeby odebrać.
- Hej, Lee – znajomy głos odezwał się po drugiej stronie. Serce podskoczyło mi do gardła.
- Jacob? To ty? - zapytałam zszokowana. Usłyszałam delikatny uśmieszek w odpowiedzi na moją reakcję.
- Tak. Chciałem tylko usłyszeć twój głos – powiedział tęsknie. Moje serce zaczęło bić coraz szybciej. Dlaczego mówił do mnie takie rzeczy?
- Bardzo dobrze, że dzwonisz, czy wszystko w porządku? - zapytałam troskliwie i usłyszałam, jak wzdycha.
- Nic mi nie jest – powiedział nieobecnym głosem, ale brzmiał, jakby cierpiał.
- Tęsknię za tobą – powiedziałam szybko. Moje usta wypowiedziały te słowa, zanim zdążyłam się powstrzymać. Oj, głupia ja, głupia. Dlaczego ciągle mówię takie rzeczy?
- Ja za tobą też – Jacob odpowiedział poważnym tonem, a potem wyszeptał swoje pożegnanie. Jego głos zabrzmiał niesamowicie męsko. - Kocham cię, Lee.
- Jacob! - krzyknęłam płaczliwie do słuchawki, ale on się już rozłączył. Wpatrywałam się w telefon:
- Ja też.

***

Pojechałam Rabbitem do willi. Jacob zostawił samochód pod moją opieką, więc używałam go jako środka transportu, od kiedy przestałam się przemieniać. Renesmee otworzyła drzwi, gdy tylko w nie zapukałam. Przywitała mnie szerokim uśmiechem.
- Tak się cieszę, że mogłaś przyjść, Leah – powitała mnie radośnie, prowadząc do środka. Wszedłszy do salonu, ujrzałam czekających tam Bellę i Edwarda. Bella dziwnie się do mnie uśmiechnęła i pomachała, a Edward pochylił głowę w geście przywitania.
- Dobry wieczór, Leah – powiedział grzecznie, jego głos brzmiał tak gładko. Uśmiechnęłam się lekko. Boże, jak niekomfortowo się wtedy czułam. Edward wychwycił tą myśl i w odpowiedzi pokręcił głową tak, jakbym była głupiutka.
- Leah, jest nam niezmiernie miło, że mogłaś przyjść dzisiaj do nas na kolację – Bella powiedziała słodko, a ja wzruszyłam ramionami.
- To żaden problem – odpowiedziałam.
Renesmee usadziła mnie przy stole i usiadła obok mnie. Bella i Edward przynieśli platery z jedzeniem i ułożyli je na stole. Renesmee zaczęła serwować posiłek, a ja spojrzałam na Edwarda i Bellę, którzy tylko stali w miejscu.
No tak, to wcale nie jest dziwne – pomyślałam obserwując twarz Edwarda. Jego usta wykrzywiły się.
- To trochę dziwne siedzieć tutaj, kiedy wy w dwójkę patrzycie, jak my jemy – powiedziałam do nich, a Bella cicho zachichotała, zakrywając buzię ręką.
- A wolałabyś, żebym wziął gryza ciebie? - wycedził Edward i zaśmiał się. Spoglądałam na niego zszokowana.
- Czy ty właśnie zażartowałeś? Serio? - zapytałam z niedowierzaniem i spojrzałam na Renesmee, która rechotała i przytaknęła.
- Czasami to robi – wyznała żartobliwie, a ja wybuchnęłam śmiechem.
- No cóż, my już pójdziemy na polowanie, bawcie się dobrze – powiedział Edward. Oboje zatrzymali się koło Renesmee, by pocałować ją w głowę, a później zniknęli za frontowymi drzwiami.
Poczułam się znacznie lepiej, kiedy zdałam sobie sprawę, że zostaniemy same z Renesmee. Zaczynałam lubić tą dziewczynę, nawet pomimo tego, że tak naprawdę nie chciałam. Była słodka, uczciwa i doskonała. Teraz rozumiałam, dlaczego pozostałe wampiry kochały ją do szaleństwa. Podczas obiadu rozmawiałyśmy i dzieliłyśmy się historyjkami o Jacobie. Renesmee chciała dowiedzieć się czegoś o moim dzieciństwie, więc opowiedziałam jej, jak dorastało się w La Push, o Seth'cie i o moich rodzicach. W jakiś sposób udało jej się przekonać mnie do opowiedzenia o Samie i Emily. Byłam pozytywnie zaskoczona, kiedy odkryłam, że nie rani mnie wymawianie ich imion. Przeniosłyśmy się do salonu i rozsiadłyśmy się na kanapie na kilka godzin.
- Podziwiam cię, Leah, szczerze – Renesmee powiedziała z zachwytem, a ja obdarzyłam ją półuśmiechem.
- Naprawdę?
- Miałaś możliwość w pełni dorosnąć w swoim życiu – kontynuowała. Była pod wrażeniem, wzruszyłam ramionami. Mnie nie wydawało się, że przez ten czas zrobiłam coś specjalnego.
- Tak, takie jest życie. Zdarzają się w nim złe rzeczy, zdarzają się i dobre. Musisz sobie radzić ze wszystkim, co spotka cię na twojej drodze i te doświadczenia życiowe pomagają ci dorosnąć – powiedziałam lekceważąco, a Renesmee westchnęła z niezadowoleniem.
- Jestem tutaj tak chroniona, że nigdy nie będę miała szansy dorosnąć w taki sposób, jak ty mogłaś – powiedziała. Zabrzmiała grubiańsko, wyczuwało się w jej głosie rozczarowanie. Gapiłam się na nią, zaskoczona. Zabiłabym się, żeby mieć taką rodzinę, tak dużą i taką opiekuńczą jak jej. Ona nie zdaje sobie sprawy, jakie ma szczęście. Ma matkę i ojca. Oddałabym wszystko, żeby mieć z powrotem mojego tatę.
- To wcale nie jest takie złe, kiedy ktoś się o ciebie troszczy.
Renesmee musiała wyczuć, że myślę, iż ona wydaję się być niewdzięczna, ponieważ zaraz pospieszyła z wyjaśnieniami.
- Wiem, że brzmię, jakbym była samolubna, ale... Ja po prostu chcę sama o sobie decydować, chcę doświadczyć życia, w taki sam sposób jak oni wszyscy. Nie chcę takiego pół- życia jak teraz.
- Kiedyś dostaniesz swoją szansę – powiedziałam zachęcająco, a Renesmee głęboko zaczerpnęła powietrza.
- Mam nadzieję.
Ktoś zapukał do drzwi, więc Renesmee podniosła się, żeby otworzyć. Wyczułam, kto to był, zanim otworzyła drzwi i zmrużyłam oczy.
- Nessie, Leah, jak się macie – powitał nas obie Nahuel, gdy wchodził do środka z Renesmee, podążającą za nim.
- Cudownie – Renesmee odpowiedziała, śmiejąc się uroczo, Nahuel zwrócił swoje oczy w moją stronę.
- Świetnie – powiedziałam mdło, gapiąc się na niego. Nie mogłam znieść tego, jak jego wzrok był skupiony na Renesmee. Ona była zajętą kobietą. Nieformalnie, oczywiście. Jacob i Renesmee nie byli nawet oficjalnie parą, ale jej przyszłość została już zaplanowana z Jacobem, więc z technicznego punktu widzenia była zajęta.
- Zastanawiałem się, czy chciałabyś pójść na polowanie później, Nessie? - Nahuel zaadresował swoje słowa do niej. Oczy Nessie rozświetliły się niczym choinka na święta Bożego Narodzenia.
- Z wielką chęcią, daj mi tylko chwilkę na przebranie – odpowiedziała z uśmiechem. Nahuel przytaknął, jego uśmiech był dziki. Wyglądał niezwykle przystojnie, kiedy się śmiał. Teraz wiem, dlaczego Nessie wygląda na oszołomioną, gdy on na nią patrzy.
- Pewnie, spotkajmy się zatem przed domem.
Nahuel zbierał się do wyjścia, a ja chciałam z nim porozmawiać zanim odejdzie. Była kwestia, którą musieliśmy przedyskutować, zanim sprawy między nim a Nessie zajdą za daleko.
- W takim razie ja się zbieram, Renesmee. Dzięki za dzisiejszy wieczór - odpowiedziałam szybko. Renesmee pochyliła się i przytuliła mnie. Byłam zaskoczona tą bliskością, więc niezgrabnie poklepałam ją po plecach.
- Nie ma za co. Mam nadzieję, że niedługo wpadniesz znowu. Tyle znaczysz dla Jacoba, naprawdę chciałabym cię lepiej poznać - odparowała Renesmee, a ja obdarzyłam ją uśmiechem.
- Do zobaczenia – powiedziałam, a następnie śpiesznie udałam się na zewnątrz w nadziei, że uda mi się złapać Nahuela.
- Nahuel, mogę z tobą porozmawiać? - zawołałam. Nahuel odwrócił się w moją stronę i poczekał, aż go dogonię. Spojrzałam jeszcze za siebie na willę, potem chwyciłam go za ramię i odciągnęłam dalej od domu. Nie mogłam ryzykować, że Renesmee nas usłyszy.
- W czym mogę ci pomóc, Leah? - zapytał grzecznie. Jego głos był głęboki i męski. Złożyłam ręce na krzyż, żeby zyskać więcej respektu.
- Renesmee jest wpojeniem Jake'a – zaczęłam, a Nahuel uniósł brwi, spojrzawszy na mnie. Był przystojnym facetem, nie mogłam temu zaprzeczyć. Żadna dziewczyna by mu się nie oparła. Nie widziałam powodu, dlaczego nadal podrywa Renesmee, jeśli z taką łatwością mógłby znaleźć sobie jakąś chętną.
- Jestem tego świadomy.
- Chcę się tylko upewnić, że wiesz o tym – powiedziałam, później mój głos zabrzmiał groźnie, kiedy dodałam: – A żeby upewnić się, że wiesz, musisz być świadomy, że jeśli wejdziesz im w drogę i zamącisz ich przyszłe szczęście, nie zawaham się dokonać na tobie mordu.
- Naprawdę ci na nim zależy - skomentował Nahuel po chwili milczenia, na co ja przytaknęłam.
- Oczywiście – wpatrywałam się w niego i warknęłam ostrzegawczo: – dlatego właśnie mówię ci, żebyś trzymał się z daleka od Renesmee.
- Nie mogę tego obiecać, kocham ją – powiedział z łatwością. Mogłabym podać mu rękę. Oboje kochamy ludzi, z którymi nie możemy być.
- Więc jeśli ją kochasz, pozwolisz jej być z mężczyzną, który został dla niej przeznaczony – odpowiedziałam ekspresywnie, a Nahuel zacisnął usta. Nie dałam mu okazji powiedzenia czegoś więcej, bo pobiegłam do Rabbita. Włączyłam silnik, wrzuciłam odpowiedni bieg i odjechałam sprzed domku, zostawiając Nahuela, który stał w osłupieniu i śledził wzrokiem moje poczynania.

***

Nie chciałam jeszcze wracać do domu. Chciałam zostać na chwilę sama, dlatego pojechałam na plażę. Kiedy byłam dzieciakiem, mój tata miał w zwyczaju zabierać mnie na spacery po plaży. Lubiłam tam chodzić, szczególnie wieczorami. Teraz fajnie było pobyć samemu. Nie wiedziałam, że Nahuel kocha Renesmee, to spowoduje, że wszystko będzie bardziej skomplikowane. W miarę łatwo było powiedzieć sobie, że nie kocham Jacoba i schować swoje uczucia głęboko, ale teraz o wiele trudniej będzie utrzymać Nahuela z dala od Renesmee.
- Lee! - znajomy głos zawołał mnie, kiedy szłam wzdłuż plaży. Odwróciłam się, a moje serce waliło jak oszalałe.
- Jake, wróciłeś! - wykrzyczałam, biegnąc, by chwycić go za szyję rękami. Śmiał się i zakręcił się ze mną dookoła. Odstawił mnie na ziemię, a ja nie mogłam oderwać od niego wzroku. Tak dobrze było go widzieć. Usiadłam na piasku, moje kolana zrobiły się miękkie. Jake wrócił, nie mogłam w to uwierzyć. Chciałam to wykrzyczeć z samego wierzchołka góry.
- Tęskniłem za tobą, Lee – powiedział to, zbliżając się do mnie, by otoczyć moje ramiona ręką. Przytulił mnie mocno do swojego nagiego torsu. Oparłam głowę na jego ramieniu, a on pocałował mnie delikatnie we włosy.
- Ja też za tobą tęskniłam – wyszeptałam i podniosłam głowę, żeby na niego spojrzeć – znalazłeś to, czego szukałeś?
Jake rzucił swoje spojrzenie w kierunku oceanu, z jego twarzy można było wyczytać napięcie.
- W pewnym sensie.
- Obojętnie. Cieszę się, że wróciłeś.
I tak było naprawdę. Teraz, kiedy Jacob wrócił, nie muszę się martwić o to, żeby utrzymać Renesmee z dala od Nahuela.
- Ja też się cieszę, brakowało mi ciebie – wyszeptał, całując mnie ponownie w głowę.
- Już to mówiłeś – zaśmiałam się, a Jake przygarnął mnie jeszcze bliżej.
- To nie zmienia faktu, że to prawda – odpowiedział skąpo. Zerknęłam na niego i zmarszczyłam brwi.
- Jesteś jakiś dziwny, Jacobie Black – skomentowałam, a on tylko szeroko się uśmiechnął.
- Opowiedz mi o wszystkim, co się stało, kiedy mnie nie było – poprosił, kładąc się na piasku. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej i opowiadałam o planowanym ślubie Rosalie i Emmetta, o kolacji u Renesmee, o zaproszeniu mnie na wampirzy ślub i obłędnej garderobie Alice. Zostaliśmy na plaży aż do świtu.

____
* stubby- to butelka piwa o pojemności 375 ml

Komentarze mile widziale, motywują! :) Jestem ciekawa, jakie są Wasze opinie co do przebiegu akcji.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Nie 20:04, 02 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Seanice
Człowiek



Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 22:29, 05 Lip 2009 Powrót do góry

Bardzo mi się podoba to FF. Jest po prostu cudowne. Podoba mi się postawa Leah, w tym opowiadaniu jest całkiem inna niż w powieści S.Meyer. Jacoba lubiłam, lecz przeż to ff polubiłam go jeszcze bardziej. Podoba mi się, że Jake próbuje zwalczyć wpojenie i to, że kocha Leah. Mam dośc tych związków Nessie + Jacob, Bella + Edward, Alice + Jasper i tak dalej. Nie wyłąpałam błędów, bardzo podoba mi się styl pisania autorki, tak lekko się czyta. Jestem pełna podziwu dla tłumaczki. No cóż pozostaje mi życzyć chęci do pisania dla autorki, i tłumaczenia dla ciebie.
Pozdrawiam Seanice.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 23:35, 06 Lip 2009 Powrót do góry

Długo zbierałam się do skomentowania tego rozdziału i muszę przyznać, że tym razem nie dopisała mi wena komentatorska - przepraszam. Po prostu muszę najwyraźniej poczekać na kolejną część, w której mam nadzieję wszystko ruszy bardziej do przodu. Cenię Rising za kreację Setha, Rose i Edwarda. Autorka poprawiła to, co popsuła Meyer. I poprawiła to w bardzo szczególny sposób - chwała jej za to. Tyle dobrego, że Jake już wrócił! Teraz będzie już tylko lepiej. Prawda?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Śro 16:45, 08 Lip 2009 Powrót do góry

Kolejne rozdziały bardzo się starają aby zwiększyć moją sympatię do Leah ;] W tym opowiadaniu najbardziej podobają mi się postacie. Każda jest bardzo wyrazista. Czytając mam wrażenie, że autorka wzięła z postaci Mayer najlepsze cechy i je pogłębiła. Uwielbiam takiego Emmeta i Jaspera, a Rose wreszcie przypomina człowieka a nie pustą lalę. Poza tym zaczynam naprawdę lubić rozmowy Leah i Edwarda. Zawsze wywołują uśmiech na mojej twarzy ^^
Teraz jestem ciekawa co wymyśli Jacob. Czy uda mu się zwalczyć wpojenie? Bardzo podoba mi się nietypowe spojrzenie na związek Renesmee i Jake. Wreszcie widać, że mają jakieś wątpliwości a nie na wszystko zgadzają się bez bicia.

Poza tym naprawdę podoba mi się język którym pisze autorka, jest lekki, ale ma swój własny charakter. Pewnie sporo w tym Twojej roboty Wink
Tłumaczenie jest bardzo dobre, jak już wielokrotnie pisałam :)
Zaczynam coraz niecierpliwiej wyglądać kolejnych rozdziałów ^^
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Agness91
Nowonarodzony



Dołączył: 18 Cze 2009
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Turów

PostWysłany: Czw 21:58, 09 Lip 2009 Powrót do góry

Jacob wrócił i to jego zachowanie wyraźnie( przynajmniej dla mnie) wskazuje na to że teraz bardziej "zajmie" się Leach ;D NARESZCIE ;D

Bo jaką przyszłość ma wilkołak z pół-wampirem??
Bardziej pasują relacje wilkołak-wilkołak, pół-wampir z pół-wampirem ;D
Idealne zestawienie ;D
A Leach i tak będzie mieć dzieci... Wink
Co do tłumaczenia to jest po prostu boskie i choć bez bety, to nawet tego nie zauważyłam.
GRATULACJE!!! xD
Pozdrawiam Agness. :D :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mille
Wilkołak



Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Wschodu, nie wiadać? xd

PostWysłany: Sob 12:40, 11 Lip 2009 Powrót do góry

Bardzo fajne opowiadanie. Strasznie polubiłam Leę, więc nie mogłam oprzeć się pokusie przeczytania tego ff:> Będę trzymac kciuki, aby wkońcu była z Jake'em, bo szczerzę nieznoszę wątku Nessie&J w BD. Ciekawa jestem jak rozwiąże się sprawa wpojenia. Do tej pory myślałam, że to coś świetnego, ale po przeczytaniu tych kilku rozdziałów zaczynam się zastanawiać nad tym "przeznaczeniem"... Wydaje mi się, że dla wilka wpojenie nie jest problemem, ponieważ czuje to całym ciałem/duszą/sercem (choć Jake jak wiadac nie jest zachwycony tym), ale jakoś dziwi mnie to, że osoba, w którą się wpaja musi na to przystać i zaakceptować...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin