FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Rising Sun[T][NZ][+16] Blackwater 28.11 XX/XXIV Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Nie 15:54, 16 Sie 2009 Powrót do góry

Że Ty nią jesteś! ^^
A i dziękuję za zwrócenie uwagi na błąd merytoryczny, faktycznie pomyliłam się z rozpędu.
Jeśli zaś idzie o "zawołał" to chyba nie błąd, tyczy się bezpośrednio wypowiedzi.
skoro:
-Leah! - zawołała Rachel.
jest ok, to:
-Leah! - zawołał mnie z dołu głos też powinno być dobrze.
Hmm... musiałabym się zapytać autorytetu w tej dziedzinie (dla mnie), thin. :)
Aa niepotrzebną spację też usunęłam. Dzięki. Właśnie zobaczyłam, że też coś tłumaczysz. Muszę koniecznie przeczytać. :)
Pozdrawiam. P.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Nie 16:00, 16 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Cullen Alice
Wilkołak



Dołączył: 17 Mar 2009
Posty: 155
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Białystok

PostWysłany: Nie 16:00, 16 Sie 2009 Powrót do góry

Bardzo, bardzo fajny rozdział.

Ja też oczywiście od razu skapnęłam ocb z tą chorobą.
Bardzo ciekawie opisana reakcja Jacoba.
W ogóle wszyscy bardzo fajnie zareagowali.
A Leah jak zawsze świetna.
Te jej gatki są rozbrajające.
Normalnie nie wiem co powiedzieć...

...a już wiem.

Świetna robota Pernix.
Wspaniale tłumaczysz i to jak szybko.

Czekam na kolejną część ich losów.

Pozdrawiam,
Cullen Alice Wink


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Violet
Wilkołak



Dołączył: 02 Cze 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 18:02, 16 Sie 2009 Powrót do góry

Czy już ci mowiłam, że ubóstwiam Cie za to tłumaczenie? :) :D

w sumie pewnie z setki razy ale jeszcze jeden nie zaszkodzi Wink

Czworaczki? Niezle :D twierdze ze przy jednym dziecku mozna całkowicie oszalec, a co dopiero przy czworce :D...


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Asha
Wilkołak



Dołączył: 20 Cze 2009
Posty: 124
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: A gdzie Seth? ^^

PostWysłany: Pon 11:23, 17 Sie 2009 Powrót do góry

Wróciłam Wink
I tu widzę miłą niespodziankę w postaci dwóch nowych rozdziałów :D
Oczywiście przeczytałam no i tak : niezły autorka miała pomysł na "wilczą" ciąże :) i będą cztery małe wilczki, przepraszam, cztery małe wilkołaki :D
Jedna rzecz mnie wkurzyła, zachowanie Sama w dniu ślubu. Confused Jak on mógł prosić i sugerować Lei, że mogli by być razem! Ma szczęście, że się poprawił.
No, to by było na tyle. A i jeszcze zastanawiam się jak będą wyglądały dzieci Lei i Jacoba i jakiej będą płci :P Może "niedługo" Leah nie będzie jedyną zmiennokształtną kobietą ?
Błędów żadnych nie wyłapałam może przez to że byłam już śpiąca czytając to tłumaczenie a może (lub na pewno) dlatego, że ich nie było Wink
Czekam na więcej :D
Buziaki ;*


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 12:53, 17 Sie 2009 Powrót do góry

Hm... Szczerze mówiąc to po tym rozdziale mam dość mieszane uczucia. Z Leah zrobiły się jakieś ciepłe kluchy. Początkowo gdy sama zrzucała to na fakt, że jest zakochana jakoś to trawiłam, a teraz już nie do końca. W ogóle RS zrobiło się jakieś zbyt słodkie ostatnimi czasy. I ta ciąża niezbyt mi przypadła do gustu. Chyba, że okaże się, że Leah urodzi szczeniaki a nie dzieci ^^
Twoje tłumaczenie jest jak zwykle bez zarzutu, wszystko się czyta bardzo miło i lekko, tylko ja chyba zaczynam mieć poważne zarzuty do treści. Początkowo bardzo mi się podobało to ff, właśnie ze względu na Leah, która miała swój charakterek i cięte riposty. Jednak teraz zaczyna mi tego brakować. Sama nie wiem, może to tylko takie wrażenie, mam nadzieję, że po następnych rozdziałach minie.

Czekam na kolejne części, choć szczerze mówiąc bardziej mnie ciekawi ciąg dalszy ff Twojego autorstwa Wink
Pozdrawiam ;*


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Pon 13:29, 17 Sie 2009 Powrót do góry

Asha, cieszę się, że wróciłaś, brakowało mi Twoich wrażeń odnośnie ff. :)

niobe, po trosze rozumiem Twoje rozczarowanie, ja jednak jestem po lekturze całości i czytam kontynuację. Mogę Ci obiecać, że z Leą to przejściowa sprawa. Odzyskamy ją i jej charakterak również w nowej postaci, ale o tym cichosza Wink
Co do Lei. Faktem jest, że dziewczyna złagodniała na dobre... Osiągnęła wszystko, co chciała. Jej miłość jest odwzajemniona, będzie miała dzieci, o których marzyła, stanie się troskliwą matką, temu nie mogę zaprzeczyć. Niemniej jednak pokaże nam jeszcze swoje pazurki. Choć opowiadanie prowadzone jest w narracji pierwszoosobowej i obserwujemy je z punktu widzenia Lei, jest bogate w wątki poboczne. Zaletą tego ff jest to, że fabuła nie skupia się tylko na Lei i jej kluchowatości. Mam nadzieję, że dostrzeżesz to, co ja widzę w tym opowiadaniu. :)
Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że Kristine i ja jako jej translator nie stracimy wiernej czytelniczki. :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kviatyk
Nowonarodzony



Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/3

PostWysłany: Pon 17:18, 17 Sie 2009 Powrót do góry

Brak mi słów. FF boski! Bardzo dobra robota w tłumaczeniu. Co do samej treści: bosko leah z JaCOBEM! no i Nahuel się załapał :D Ostatni rozdział powala, Porównanie do wilków wymiata! Cóż czekam na dalsze części. Ofc te po polsku :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 19:25, 17 Sie 2009 Powrót do góry

Miałam przynajmniej co przeczytać. :) A zrobiło się ciekawie - pytanie, czy dzieci nie będą od początku zmiennokształtne - to by było wyzwanie. Poczwórne, dodatkowo. Mnie osobiście dzieci przerażają w każdej formie i wieku, więc proszę nie oczekiwać szalonego entuzjazmu pod rozdziałem, w którym sporo jest o mdłościach i odchodzeniu wód płodowych. O brrr...

Za to lubię Carlisle'a - widać jest również utalentowanym weterynarzem. Wink Nie mogłam się powstrzymać. Wiem, że to brzydko. Całkiem normalna reakcja Jake'a i ciekawe, że autorka oszczędziła nam pięciu rozdziałów z erotyką. Wink Ale tak jest lepiej, to pasuje do RS. No i teraz co? Czekam na dalszy ciąg, bo jeszcze sporo przed nami. I jak się domyślam, jeszcze będzie pod górkę.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Sob 13:09, 22 Sie 2009 Powrót do góry

Przeczytałam, Pernix, przeczytałam. Teraz się tylko zbieram w sobie, by ci coś konstruktywnego napisać, bo powiem szczerze, że uczucia względem tego tekstu to ja mam mieszane.

Zacznę może od tego, że ponoć zromantyczniałam nieco z wiekiem. Ale nawet ten mój świeżo nabyty romantyzm nie zawsze mi pomaga i tekst powyżej zalicza się właśnie do owego "nie zawsze". Początkowo opowiadanie bardzo mi się podobało. Główną postacią była Leah - Leah, która próbuje być inna, która się zmienia, która nie chce być skazana na wieczny ostracyzm i tępi swoje pazury i kły, żeby nie być już taką suką, jaką kiedyś była. Całkiem logiczne. Ludzie, którzy sami skazują się na samotność, często później dostrzegają, jak im ich wybór doskwiera i próbują zmienić tę sytuację. Trudno to idzie, bo trzeba zrezygnować ze swojego "ja", ponieważ to, jacy byliśmy, nie jest akceptowane przez otoczenie. Owe otoczenie Leę akceptowało, ale tak samo akceptuje się fakt, że ma się np. wybitnie wredną siostrę - z tym trzeba po prostu żyć. Lei najwyraźniej nie jest z tym miło. I chce być inna, choć to niewygodne. I ten motyw bardzo mi się spodobał. Tak samo jak podejście autorki tekstu do tego całego zakichanego "wpojenia". Jake z tym walczy, by nie dać się skazać na jedną osobę. Która w dodatku wcale nie musi się przecież poddawać tym uczuciom. Meyer wykazała się skończoną naiwnością, jeśli wierzyła, że wystarczy, by jakiś facet cię adorował bite 24 godziny na dobę i się dla ciebie zmieniał, byś tak po prostu odwzajemniła jego uczucia. Bywa, że się adoratora po prostu nie chce. Jest fajny, jest przyjacielem, niemal bratem, ale nie musi być wcale kochankiem. Aczkolwiek nie wiem, jak rozumieć teksty autorki typu "wpojeni nie zdradzają". O ile pamiętam wpojenie dotyczyło tylko jednej strony; druga miała tylko swoje uczucia. Dobra, nieważne. Mały prztyk.

Niezły był też motyw z Leą zakochaną w Jake'u. Całkiem przyjemny, choć wciśnięty jakby na siłę. No i właśnie tu się zaczął problem. Jak opowieść o watasze mi się podobała, tak im dalej w las, tym większy harlequin i coraz ciężej mi się to czytało. Wielka miłość Jacoba i Lei, pilnowanie jej dziewictwa (ekhm, czy przypadkiem w 4 tomie nie było coś o tym, że Leah BYŁA z Samem?), potem ślub. Wykończyła mnie ciąża. Powiedziałam "dość". Ja już dalej nie mogę.

Tak więc opowiadanie zaczynało się ciekawie, ale potem poleciało w dół, po najmniejszej linii oporu. Cenię to, że autorka oszczędziła nam chociaż erotycznych wygibasów w wykonaniu Jacoba i Lei, ale cała reszta... Ciekawy temat z walką z wpojeniem (nawiasem pisząc za naiwne uważam zerwanie go, bo jedna ze stron "z uczuciem" powiedziała, że kogoś nie chce) został potraktowany jako marne preludium do historyjki o miłości jakich wiele.

Odnośnie tłumaczenia - całkiem sprawne. Widzę, że starasz się zachować gry słowne, a przy tym pisać po polsku, a nie po polskiemu. Trochę błędów jednak ci się zaplątało. Rozdział poprawiany przez Angels był chyba najlepiej dopracowany. Pisałam ci już na priva, żem leń, więc nie zajęłam się wypisywaniem wszystkiego, co rzuciło mi się w oczy. Za dużo tego było. Myślę jednak, że jeszcze raz wrzucisz to opowiadanie do bety. Kiedyś. Może.

Nie wiem, czy będę dalej czytać. Możliwe, że tak, aczkolwiek raczej z przyzwyczajenia niż rozradowania nad tym, jakie to opowiadanie świetne. Myślę jednak, że to zrozumiesz, dlaczego, po tym, co o nim napisałam.

Pozdrawiam i weny życzę do tłumaczenia, pisania etc.
jędza thin


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez thingrodiel dnia Sob 13:12, 22 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
cardmire
Nowonarodzony



Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Katowice

PostWysłany: Śro 15:37, 02 Wrz 2009 Powrót do góry

Jak mam być całkiem szczera, to to opowiadanie na początku zachwyciło mnie. Z uporem maniaka czekałam na nowy rozdział i gdy już się pojawił, to pożerałam go w całości. Ale od któregoś rozdziału, a konkretnie ten w którym Jake oświadczył się Leach coś mi się popsuło. Z reguły lubię sielanki i happy endy, ale to już jest dla mnie przesada. Leach straciła cały swój charakter miejscami zrobiła się wręcz wulgarna. Z Bellą nie potrafiła się dogadać, a z Alice tak? Moim zdaniem jest to mocno naciągnięte, bo ja rozumiem, że ludzie nadają na różnych falach, ale to przecież Bells była przyjaciółką Alice czyż nie? No więc ona (Al) nagle zmieniła upodobania i przyjaciół? Bo szczerze mówiąc wszyscy ciągle skaczą wokół Lei. Zaczyna mnie to na maksa denerwować.

Ok, wiem, że się bardzo rozpisałam ale człowiek musi napisać co mu na sercu leży. Wiem, też że wkładasz w to tłumaczenie naprawdę wiele pracy, ale zraziłam się to tego ficka i nie sądzę bym w dalszym ciągu śledziła losy bohaterów.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Seanice
Człowiek



Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 15:59, 02 Wrz 2009 Powrót do góry

A mi się nadal podoba. Może i Leah stała się bardziej "miękka", ale mimo wszystko ją lubię. Rozdział podobał mi się. Może i prowadzą to sielankowe życie, ale co to by było za FF, gdyby ciągle działo się coś złego i zaskakującego? Moim zdaniem Leah i tak już dużo przeszła, więc zasługuje na trochę "normalnego", spokojnego życia.
Nie mogę się doczekać kolejnej cześci.
Pozdrawiam,
Seanice.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Laureniaa
Wilkołak



Dołączył: 27 Mar 2009
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z nieba

PostWysłany: Śro 18:34, 02 Wrz 2009 Powrót do góry

Hej piękna!
Piszę bo nie mogę się doczekać następnej części.
Wciągnęłaś mnie na dobre w świat Blackwaterów i chyba z niego na razie nie wyjdę.
Czekam : ))


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Pią 20:38, 04 Wrz 2009 Powrót do góry

Pojawiły się krytyczne głosy i nie mogę się do nich nie ustosunkować.
Powiem szczerze, że dla mnie również jest za słodko i momentami za naiwnie, ale cóż, pokochałam ten ff z wszystkimi jego wadami i niedorzecznościami, jak każda matka, która nie zauważa niedoskonałości. Pozastaje mi wierzyć, że ktoś ze mną zostanie i ktoś jeszcze będzie wyczekiwał RS, zostało jeszcze osiem rozdziałów do końca. Wink

cardmire napisał:
Z Bellą nie potrafiła się dogadać, a z Alice tak? Moim zdaniem jest to mocno naciągnięte, bo ja rozumiem, że ludzie nadają na różnych falach, ale to przecież Bells była przyjaciółką Alice czyż nie? No więc ona (Al) nagle zmieniła upodobania i przyjaciół?


Uraz do Belli z czasów, gdy ta bardzo zraniła Jake'a, spowodował, że stosunki między dziewczynami były troszkę chłodniejsze. Alice, przynajmniej w tym ff, kocha wszystkich, nie mogła nie polubić Lei, natomiast Leah personalnie nie miała nic do Alice. Poza tym najlepszą przyjaciółką Lei jest Rosalie.
Mam nadzieję, że wyjaśniłam. =)

Kolejna część, aż się boje ją wklejać po ostatnich reakcjach i po wrażeniach mojej bety.
Dziś znów gościnnie betowała: AngelsDream, dziękuję. :*


Dla Cary, naszej mamusi :)


Rozdział 16. Poród... Nie chcę tego nigdy więcej!


Dom przepełnił się, od kiedy razem z Jake'iem zamieszkaliśmy u Cullenów, a i Seth był tam przez prawie cały czas. Z tego powodu Jasper i Alice zadecydowali, że pojadą na dwumiesięczne wakacje. Edward i Bella postanowili do nich dołączyć. Prawdopodobnie chcieli „odkurzyć” swoją miłość i na nowo zaznać romantycznych uniesień. Rosalie została, żeby być przy mnie, za co byłam jej wdzięczna, a Emmett pilnował tego, żeby „Wilczyca nie wykastrowała biednego, niewinnego Jacoba”. Kiedy to mówił, chichotał. Renesmee z Nahuelem odwiedzali nas prawie codziennie. Mieszkali teraz w pobliżu, w willi podobnej do domu Edwarda i Belli. Dostali ją w prezencie ślubnym.
Byłam już w drugim miesiącu. Siedziałam na werandzie w bujanym fotelu, kiedy zdałam sobie sprawę, że nie wiedziałam Renesmee przez prawie tydzień. To było dziwne. Przychodziła tu z Nahuelem cały czas.
- Rose! - zawołałam. Rosalie przybyła natychmiast, wybiegając z domu z maksymalną prędkością.
- Coś nie w porządku? - zapytała zmartwiona. Wywróciłam oczami w reakcji na jej troskę. Pewnie wyglądałam jak balon, ale według Carlisle'a został mi jeszcze przynajmniej miesiąc do rozwiązania. Rosalie zachowywała się, jakbym miała wyrzucać z siebie dzieci już za sekundę.
- Słyszałaś, co się dzieje u Ness? - zapytałam, a Rosalie zmarszczyła brwi i pokręciła przecząco głową.
Przygryzłam dolną wargę i niechętnie wygramoliłam się z fotela.
- Przejdę się do nich, żeby trochę rozprostować nogi.
- Chcesz, żebym ci towarzyszyła? - zapytała niepewnie, a ja zaprzeczyłam ruchem głowy. Rose i Emmett zaplanowali na dzisiaj polowanie, a dawno nie jadła.
- Niee, dam sobie radę – zapewniłam ją. Rosalie obdarzyła mnie promiennym uśmiechem i pobiegła do środka, by poszukać Emmetta.
Zwlokłam się po schodach, kolebiąc na boki, a potem zaczęłam podążać do Ness i Nahuela. Gdy tylko dotarłam do domku, wiedziałam, że coś jest nie tak. Zapukałam natarczywie do drzwi, ale nikt nie odpowiadał, więc spróbowałam nacisnąć na klamkę. Drzwi były zamknięte.
- Ness! Ness, jesteś tam? - zawołałam w desperacji, usłyszałam przytłumiony głos dobiegający ze środka.
Spanikowana gapiłam się w drzwi, a potem kopnęłam je z całej siły. Pod wpływem uderzenia wyskoczyły z zawiasów i upadły na podłogę. Uważanie rozglądałam się po wnętrzu, szukając jakiś śladów Ness i westchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam ją skuloną na kanapie. Nie ruszała się, tylko wpatrywała w ścianę. Zdecydowanie nie wyglądała dobrze, to samo tyczyło się jej odrzucającego zapachu. Pachniała, jakby nie kąpała się od wielu dni. Ostrożnie podeszłam do niej.
- Ness, kochanie, co się dzieje? - zapytałam, zbliżając się krok po kroku. Ness spojrzała na mnie. Jej oczy były matowe jakby pozbawione życia, nabrały czarnego koloru. Twarz wyglądała mizernie. Gołym okiem było widać, że nie polowała od dawna.
- Nahuel odszedł, Leah. Powiedział, że nie zniesie tego i nie chce na to patrzeć – wyszeptała, zdenerwowanym głosem. Zmarszczyłam czoło, usłyszawszy te słowa. Zatrzymałam się. Coś było z nią inaczej, ale nie wiedziałam co.
- Na co patrzeć, Ness?
- Patrzeć, jak umieram – powiedziała smutno i wtedy powoli wstała. Westchnęłam ciężko, kiedy zobaczyłam jej powiększony brzuch. Miał te same rozmiary, co mój. Nosiła w sobie dziecko – hybrydę. Dziecko jej i Nahuela. Czułam, jak wzbiera we mnie szał. Nahuel zostawił ją samą w cierpieniach? Zabiję go, jeśli go kiedykolwiek zobaczę. Nie mogłam w to uwierzyć, nigdy nie zwróciłam uwagi na jej brzuch. Sięgnęłam pamięcią wstecz i zdałam sobie sprawę, że zawsze widziałam ją w luźnych, szerokich ubraniach. Nie mogłam tego pojąć. Byłam tak zaabsorbowana sobą, że nie zauważyłam, co się z nią działo.
- Dlaczego nie zadzwoniłaś do Carlisle'a albo do mnie czy Jake'a? - powiedziałam, zmuszając Ness do tego, żeby usiadła. Położyłam rękę na jej ramieniu w geście troski, a ona wtuliła się we mnie, spragniona czułości.
- Kiedy Nahuel odszedł, ja tylko... Nie miałam siły, żeby wstać – wyszeptała. Pocałowałam ją w czubek głowy, jednocześnie sięgając po komórkę.
- W porządku, kochanie – odpowiedziałam, wybierając numer do Rosalie. Ness tylko westchnęła z ulgą.

***

Ness siedziała obok mnie na kanapie, sącząc kubek krwi, którą przyniósł dla niej z pracy Carlisle. Dziewczyna zaczynała wyglądać lepiej. Razem z Rose wykąpałyśmy ją i zmieniłyśmy ubranie. Rosalie przemierzała pokój w tę i z powrotem, Emmett był nadzwyczaj milczący. Jake stał przy oknie i mamrotał coś do siebie. Seth siedział cicho na kanapie razem ze mną i Ness pośrodku, otulając ciepłą ręką ramiona dziewczyny. Esme układała poduszki, żeby upewnić się, że Ness ma wygodnie, a Carlisle badał jej powiększony brzuch.
- Jak długo jesteś w ciąży? - zapytał, uciskając lekko na wypukłość. Na brzuchu było widać kilka bruzd, ale to nic w porównaniu z tym, jak wyglądała Bella.
- Zorientowałam się jakieś dwa miesiące temu. Tydzień albo dwa tygodnie temu powiedziałam tylko Nahuelowi – przyznała wolno Ness. Carlisle uśmiechnął się do niej, aby się uspokoiła.
- Drugi miesiąc, a właściwie prawie trzeci, to dobrze. Ciąża przebiega wolniej niż w przypadku twojej mamy, ale szybciej od zwykłej. - Carlisle zastanawiał się nad implikacjami stanu Nessie, a my wszyscy przyjęliśmy tę informację w milczeniu. Były spore szanse, że dziecko będzie miało więcej ludzkich, niż wampirzych genów i najprawdopodobniej nie skrzywdzi Ness, ale tak samo mogło się okazać, że poród może ją wykończyć. To było wielkie ryzyko, jeśli Ness je podejmie.
- Co więc zamierzasz zrobić w sprawie dziecka, Ness? - Rosalie zadała pytanie, na które każdy chciał poznać odpowiedź. Oczy wszystkich zwróciły się na Renesmee, która miała to samo zacięte spojrzenie jak Bella, gdy była w ciąży. Znaliśmy odpowiedź, zanim zdążyła się odezwać. Była wykapaną córeczką mamusi, to trzeba przyznać.
- Chcę je urodzić.
- Ness, przecież możesz umrzeć – wyznał, ze zmartwieniem malującym się na twarzy, Jake, ale Ness tylko wzruszyła ramionami.
- Nic mnie to nie obchodzi, to jest część mnie i Nahuela, nie zniszczę jej – powiedziała dosadnie. Spojrzała wpierw na mnie, a później na Rosalie. Wiedziała, że my nie pozwolimy nikomu, żeby nakłaniano ją do zmiany decyzji. I miała rację. Rosalie i ja będziemy bronić jej wyboru.
- Ta ciąża powinna przebiegać inaczej niż u twojej mamy. Jesteś półwampirem. To dziecko będzie mieszanką, miejmy nadzieję, że bardziej człowieczą niż wampirzą – powiedział spokojnie Carlisle. Jake warknął, na co uderzyłam jego pięścią w najbliższą ścianę. Wszyscy się wzdrygnęliśmy, a Esme najbardziej spośród nas. Kochała swój dom. Wiedziałam, że Jake czuje się okropnie, traktował Ness jak młodszą siostrę. Świadomość, że ktoś ją skrzywdził doprowadzała go do szaleństwa. Spojrzałam w kierunku Setha, zasmucony kręcił przecząco głową.
- Zabiję tego półpijawkowego bękarta – poprzysiągł w złości Jake. Ness wyglądała na zakłopotaną.
- Nie, Jake, proszę. Ja go rozumiem. On jest przekonany, że matki nie przeżywają. Nie chciał oglądać, jak umieram przy porodzie. - Ness starała się nam wyjaśnić powody postępowania swojego męża, a Rosalie wyniośle pociągnęła nosem, jasno pokazując, że podziela zdanie Jake'a.
- To nie usprawiedliwia jego postępowania, tego, że porzucił cię w taki sposób – odparowała Rose. Ness spojrzała w dół na swoje ręce i odpowiedziała:
- Wzrastał w przekonaniu, że zabił swoją matkę, a teraz myśli, iż zabija mnie.
Drzwi wejściowe otworzyły się i wbiegli przez nie Edward i Bella. Byłam wdzięczna, że się zjawili, jako że mieli podróżować jeszcze przez następnych kilka tygodni. Alice musiała powiedzieć im, żeby wrócili, po tym jak zobaczyła, że Ness jest w ciąży. Edward wiedział o wszystkim, jak tylko wszedł do pokoju, ponieważ słyszał nasze myśli, ale Bella nadal nie miała pojęcia, co się dzieje.
- Wróciliśmy tak szybko, jak się dało. Alice powiedziała, że Nessie nas potrzebuje – wyjaśniła pośpiesznie Bella, a później odwróciła się, by spojrzeć na Ness. Zszokowana, momentalnie przyłożyła rękę do ust: - O Boże!
Podbiegła do Ness, a ja usunęłam się z drogi, by matka mogła pocieszać córkę. Edward stał w miejscu zmrożony jakby był statuą. Patrzył na córkę, na jego twarzy malował się gniew. Mogę stwierdzić z całą pewnością, że wiedział o Nahuelu z naszych myśli. Wyglądał na dostatecznie zdeterminowanego, by wskoczyć do następnego samolotu lecącego do Brazylii i zamordować Nahuela.
- Nawet nie wiesz, jak jesteś bliska swoich przypuszczeń – wycedził, starając się trzymać nerwy na wodzy. Zmarszczyłam brwi tak, jak to robią niegrzeczne dzieci.
- Nie rób niczego głupiego, Edwardzie Cullen! Jedyne zadanie, jakie teraz masz, to być przy swojej małej córeczce – zagroziłam mu. Edward zaczerpnął głęboko powietrze, starając się zniwelować gniew, a potem przytaknął i podszedł do Ness i Belli. Seth odsunął się na bok. Edward i Bella przytulili Ness, która zaczęła płakać. To były łzy szczęścia, cieszyła się, że rodzice są przy niej. Seth podszedł do mnie i objął mnie ramieniem. Położyłam głowę na jego barku.
Emmett z Jacobem szeptali coś do siebie, stojąc w kącie. Już miałam zamiar podejść do nich, żeby dowiedzieć się, co planują, ale w tej chwili rozstąpili się.
- Bells, gdzie jest ten paszport, który dla mnie wyrobiłaś? - zażądał. I wtedy zaświtało mi w głowie, co też oni zamierzają. Nie mogłabym powiedzieć, że sprzeciwiam się tym planom. Zaniepokojony Seth zmarszczył brwi.
- Gdzie chcesz pojechać? - zapytała niepewnie Bella, Ness chwyciła jej ramię ze zmartwienia. Jake i Emmett spojrzeli na siebie.
- Lecimy do Południowej Ameryki, przywieziemy Nahuela z powrotem.

***

Po dłuższych ustaleniach zadecydowano, że do Brazylii polecą: Emmett, Jake i Seth. Ich zadaniem będzie sprowadzić Nahuela. Ja też chciałam się z nimi wybrać, żeby palnąć tego idiotę w łeb, ale z racji tego, że byłam w ciąży, takie rozwiązanie nie wchodziło w grę. Również Edward próbował dołączyć do chłopaków, ale zadecydowaliśmy, że powinien zostać w domu, by asystować Carlisle'owi przy obu porodach. Musiał się jeszcze sporo dowiedzieć na temat narodzin dziecka. Ness przeprowadziła się do głównej posiadłości, a Bella postanowiła, że będzie dzielić z nią pokój, żeby być zawsze pod ręką. Jasper z Alice wysłali nam wiadomość, że są już w Brazylii i wytropili Nahuela.
Emmett, Jake i Seth spakowali się jeszcze tego samego dnia. Na szczęście Seth wyrobił sobie paszport. Miał go, od kiedy Emmett zrobił mu niespodziankę kilka lat temu i zaprosił na wycieczkę do Australii z okazji urodzin. Jake wziął mnie na stronę, gdy Emmett żegnał się z Rosalie.
- Zostanę, jeśli chcesz – powiedział delikatnie, kładąc z troską swoją dużą dłoń na moim brzuchu. Oplotłam rękoma jego kark i pocałowałam z miłością w policzek.
- Jake, podjąłeś właściwą decyzję. Przywieź Nahuela z powrotem, tylko bądź na czas w domu albo będziesz martwy – wyszeptałam mrocznie, a Jake zachichotał, całując mnie w usta.
- Nie mógłbym za nic w świecie opuścić narodzin naszych dzieci – zapewnił, a potem pocałował mnie jeszcze raz. - Kocham cię, Lee.
- Ja też cię kocham – wymamrotałam mu prosto w usta, przytulił mnie jeszcze mocniej do siebie.
- Dosyć tego, wasze dzieci będą nosić to piętno przez całe życie – ryknął donośnie Emmett. Jake gwałtownie odskoczył ode mnie i wcisnął się do jeepa Emmetta. Zrobiłam kwaśną minę i oplotłam ramionami klatkę piersiową, a Rosalie stanęła u mojego boku, kręcąc głową.
Patrzyłyśmy, jak chłopcy odjeżdżają na swoją misję. Wiedziałam, że obie mamy nadzieję, iż znajdą Nahuela i sprowadzą go do domu. Ness nie mogła bez niego żyć. Perspektywa rodzenia bez ukochanego na pewno nie była dla niej przyjemna.

***

To było miesiąc później. Obudziłam się w środku nocy, spostrzegłszy, że łóżko jest mokre. Czułam mocne kłucie w brzuchu. Krzyknęłam i natychmiast Bella, Rosalie i Esme znalazły się przy moim boku. Ach... To były zalety mieszkania z rodziną wampirów, które nigdy nie sypiały.
- Leah, odeszły ci wody – powiedziała do mnie Bella. Jęknęłam słabo, ból zelżał na chwilę i momentalnie mój nastrój pogorszył się.
- Naprawdę? - zapytałam z sarkazmem. Bella tylko się uśmiechnęła, dobrze znając mój arogancki styl bycia. Carlisle przecisnął się przez zgromadzone kobiety.
- W porządku, Leah. Sprawdźmy na jakim etapie jesteś – powiedział, przysuwając krzesło do mojego łóżka. Usiadłam w pozycji, którą wskazał, by mógł mnie zbadać. - Okej, zostało już niewiele czasu.
Nagle inny krzyk zaalarmował cały dom. Bella, Rosalie i Esme zniknęły w mgnieniu oka. To była Ness. Najprawdopodobniej ona też zaczęła rodzić. Zerknęłam na Carlisle'a i zauważyłam jego udręczone spojrzenie. Nie wiedział, czy ma zostać ze mną, czy pójść do Ness.
- Carlisle, to będzie standardowy poród, Edward się mną zajmie. Ness potrzebuje doświadczonego lekarza w razie, gdyby coś szło nie tak – powiedziałam do niego. Carlisle zmarszczył czoło. Wiedział, że mam rację. Są szanse, że dziecko Ness wejdzie w kanał rodny i rozedrze matkę na pół. Carlisle musi być przy niej, by zastosować cięcie cesarskie, zanim do tego dojdzie.
- Jesteś pewna? - zapytał. Przytaknęłam właśnie wtedy, gdy miałam silny skurcz.
- Oczywiście.
- Dzięki, Leah – odpowiedział. Zanim zniknął, położył zimną dłoń na moim czole. Krzyczałam, kiedy następowały kolejne skurcze.
- Leah, dziękuję ci – powiedział Edward, wpadając do pokoju i podchodząc do mnie. Usiadłam, opierając się na łokciach i wpatrywałam się w niego.
- Lepiej, żebyś miał przy sobie jakieś środki przeciwbólowe - warknęłam ponuro. Gdy uniósł w górę wielką szprycę ze znieczuleniem zewnątrzoponowym, uśmiechnęłam się do niego i posłusznie położyłam z powrotem. Edward delikatnie przekręcił mnie na obok. Poczułam ból, kiedy wkuł się w kręgosłup, jednak po chwili doświadczyłam rozkosznego uczucia drętwienia. Och, życie jest piękne. Znów obróciłam się na bok, a Edward cofnął się na brzeg łóżka, by sprawdzić, jakie mam rozwarcie.
- Gdzie jest Rose? - zapytałam, czując się trochę skrępowana tym, że Edward Cullen lustruje moje intymne okolice. Przy Carlisle'ie nie byłam zawstydzona, w końcu on jest lekarzem z zawodu. Z Edwardem było inaczej. Zakłopotanie pojawiało się, ponieważ wyglądał jak siedemnastolatek.
- Ostatnio, jak rodziła Bella, ledwo udało jej się kontrolować. Pomyślała, że będzie bezpieczniej dla ciebie i dla dzieci, jeśli zostanie na zewnątrz – wyjaśnił przepraszająco. Gorączkowo spojrzałam na drzwi do pokoju, za którymi, jak się domyślałam, stała Rosalie.
- Rose, proszę. Potrzebuję cię – zawołałam drżącym głosem. Rose weszła do pomieszczenia z rękoma skrzyżowanymi na piersiach.
- Jestem tu, duży dzieciaku – powiedziała sucho. Zaśmiałam się, właśnie gdy nadszedł kolejny skurcz. Rose podeszła i chwyciła mnie za rękę, usiadłszy na brzegu łóżka.
- Rose, jesteś pewna, że dasz radę? - zapytał Edward, a ona tylko wzruszyła ramionami i spojrzawszy w dół obdarzyła mnie swym ironicznym uśmieszkiem.
- Nie jadam psów, nie pamiętasz?
Kiedy tak leżałam, trzymając Rosalie za rękę i patrząc na Edwarda, który bezmyślnie majsterkował przy czymś, by przygotować się do odebrania porodu, moje myśli podążyły nagle w kierunku Jacoba. Pragnęłam, żeby był przy mnie. Miałam nadzieję, że jest bezpieczny, gdziekolwiek się znajduje. Teraz poczułam się przybita, chciałam, żeby był ze mną. Chciałam mieć tu mojego Jacoba.
- Lee! - Jacob wtargnął do pokoju, prezentując swoje idealne Jacobowe wejście. Moje serce podskoczyło na jego widok. Podbiegł do mnie, potrącając po drodze Edwarda i nie zwracając uwagi na jego podirytowanie. Dotknęłam jego twarzy z zachwytem. Nie mogłam uwierzyć, że tu jest. Czułam się jak we śnie.
- Jesteś dokładnie na czas – powiedziałam, a potem wykrzywiłam się w bólu pod wpływem kolejnego skurczu. Przez chwilę ciężko oddychałam, ale tym razem skurcz był krótszy niż poprzednie. Czas rozwiązania był coraz bliżej.

- Podziękuj za to Alice – odpowiedział, z miłością odsuwając włosy z mojego spoconego czoła.
- Tak zrobię, zaraz po tym, jak urodzę czwórkę naszych maluchów wielkości arbuza przez szparę rozmiaru orzeszka ziemnego – wykłapałam zrzędliwie. Jake zaśmiał się i pocałował mnie w głowę. Był w takim nastroju, że nic, co powiem, nie mogło go zdenerwować.
- Okej Leah, nadchodzi następny skurcz, zacznij przeć – poinstruował Edward. Chwyciłam Jake'a i Rosalie mocno za ręce i przygotowałam się na to, co mnie czeka. Gdy nadszedł skurcz, warknęłam i parłam tak mocno, jak tylko potrafiłam. Kilka pchnięć później, usłyszałam to. Płacz dziecka, mojego dziecka. Uniosłam się do góry na łokcie, by spojrzeć na Edwarda.
- To chłopiec – poinformował, uśmiechnąwszy się, gdy podawał noworodka Rosalie, która zaczęła go obmywać. Malec protestował przeciw kontaktowi z wodą i zaczął krzyczeć jeszcze głośniej. Jake pośpieszył, by go wziąć, gdy tylko Rose zawinęła go w rożek. Spojrzał ma mnie, uśmiechając się dumnie, łzy spływały po jego twarzy, gdy zerkał na naszego syna.
- On jest doskonały, Lee – powiedział zdławionym głosem. Skierowałam otwarte ramiona w stronę Jacoba, żeby podał mi mojego pierworodnego, ale Edward stuknął mnie w nogę, żeby przyciągnąć moją uwagę.
- Jeszcze nie skończyłaś, Leah. Trójka przed nami – przypomniał, a gdy nadszedł następny skurcz, znów warknęłam i parłam. Kiedy moje następne dziecko ujrzało świat, Edward, uśmiechając się, podniósł je w górę, żebym mogła zerknąć, zanim poda noworodka do Rose.
- Kolejny chłopak – poinformował nas. Ponuro rzuciłam oko na Jake'a.
- Lepiej, żeby tam gdzieś była dziewczynka – zagroziłam mu, myśląc o pozostałej dwójce, która siedziała w moim brzuchu. Jake zachichotał i włożył mi w ramiona naszego pierworodnego. Miał rację, synek był idealny. Ciemna karnacja, malutkie rączki, które ściskały mnie za palce i kępka ciemnych włosów.
- Możemy go nazwać Harry? - zapytałam, a Jake przytaknął. Wiedział, że nadanie dziecku imienia po moim ojcu było dla mnie bardzo ważne. Harry przestał płakać i ziewnął.
- Leah, czas na kolejne, przygotuj się – powiedział pilnie. Jake zabrał ode mnie Harry'ego i ułożył go w jednej z czterech kołysek, które zrobił dla nas Charlie.

Kilka godzin później, Edward ostrożnie umieścił w moich ramionach ostatnie dziecko. Westchnęłam z ulgą. Nigdy więcej nie chcę przez to przechodzić, nigdy!
- Pójdę sprawdzić, co u Nessie – powiedział szybko, a Jake przytaknął. Edward był tak cierpliwy, opiekując się nami. Mogłam sobie tylko wyobrazić, jak bardzo martwi się o swoją jedyną córkę.
- Oczywiście – odparłam ze zmartwieniem w głosie. Edward kiwnął twierdząco głową i zniknął. Rosalie dotknęła delikatnie mojej twarzy, szepcząc słowa gratulacji, a potem, nim oddaliła się, uśmiechnęła się do Jacoba. Mieliśmy teraz chwilę dla siebie i dla naszych dzieci.
Przesunęłam się na brzeg łóżka, gdy Jacob położył obok mnie pozostałą trójkę maluchów, ja trzymałam najmłodszą córkę. Harry, Ephraim, Abigail i Esther. Na szczęście dla Jacoba urodziły się dziewczynki, dwa urocze robaczki:*. Wszystkie nasze pociechy były idealne. Takie nasze małe cuda.
- Kocham cię, Leo Black – Jacob wyszeptał, całując mnie delikatnie w usta.
- Ja ciebie też kocham, Jacobie Black – odpowiedziałam z pełnym przekonaniem, uśmiechnąwszy się do niego, a potem oboje z zachwytem spojrzeliśmy na nasze dzieci. Jednak jedna myśl mnie rozproszyła. - Czy Nahuel wrócił?
- Taa, „przekonaliśmy” go – burknął, uderzywszy pięścią w swoją rękę, spojrzałam na niego spode łba.
- Jacobie Black... - rozpoczęłam swój wykład, Jake zbliżył się do mnie i zakrył usta dłonią.
- Tylko żartowałem, Leah. Kiedy powiedzieliśmy Hulien, że Nahuel zostawił ciężarną Nessie, opieprzyła go ostro i kazała mu wracać do domu – wyjaśnił. Westchnęłam z ulgą. - Był naprawdę przerażony, że dziecko ją zabiję, nie mógł po prostu znieść widoku umierającej żony.
Zmarszczyłam brwi na słowa Jacoba. Lepiej niech nie współczuje temu półbękartowi?
- Hej wilcza mamuśko i tatusiu, możemy zobaczyć dzieci? - Alice wściubiła głowę przez drzwi, zaraz za nią stał Jasper, a Emmett minął ich i wepchnął się pierwszy do środka, nie czekając nawet na naszą odpowiedź.
- Pewnie, wejdźcie – powiedziałam oschle. Alice podbiegła i natychmiast wzięła na ręce Abigail, a potem pocałowała ją delikatnie w buzię. Emmett trzymał już w górze Ephraim'a i mamrotał mu coś szeptem o rozgrywkach futbolowych, które będą razem oglądać. Jake pocałował mnie w czubek głowy i wyszeptał, że pójdzie sprawdzić, co u Nessie. Przytaknęłam na zgodę, również chciałam wiedzieć, w jakim jest stanie. Najprawdopodobniej musi być w dobrej formie, w innym wypadku Alice, Emmett i Jasper nie byliby tacy radośni.
Jasper stał w drzwiach nieco zakłopotany. Wskazałam na niego, żeby do mnie podszedł, co zrobił bardzo niepewnie.
- Chodź, Jasper, mam tu jeszcze dużo do zaoferowania – zażartowałam, wskazując na pozostałą dwójkę noworodków. Wampir powoli podszedł i spojrzał na nie z zachwytem.
- Są wspaniałe, Leah, powinnaś być z nich dumna – odparł zdumiony. Sięgnął ręką, by dotknąć twarzy Harry'ego. Harry poruszył się, ale nie obudził.
Wzięłam Harry'ego w ramiona i podałam go Jasperowi, który wyglądał na przerażonego, ale ostrożnie przyjął zawiniątko w swoje ramiona. Uspokoił go fakt, że Harry nie płakał. Rosalie przedarła się, by podejść do boku mego łóżka i kiedy przytaknęłam, podniosła Esther. Przytuliła ją do siebie i zaczęła do niej gaworzyć z miłością.
Kiedy tak obserwowałam, jak Rosalie, Emmett, Alice i Jasper tulą moje dzieci, uświadomiłam sobie, że żadne dziecko na świecie nie będzie miało tak kochających cioć i wujków, jak ta czwórka małych ludzików. Jacob wrócił do pokoju i usiadł obok mnie na łóżku. Okolił mnie ramieniem tak, że mogłam oprzeć głowę na jego torsie.
- Jak się czuje Ness? - zapytałam, lekko ziewając. Boże, jaka ja byłam zmęczona. Rodzenie dzieci to solidny wysiłek.
- Dobrze, Carlisle zrobił cesarskie cięcie, urodziła się im dziewczynka. Nigdy nie zgadniesz, jak jej dali na imię – powiedział Jake, głaszcząc mnie delikatnie po włosach. Przekręciłam głowę i spojrzałam na niego zaciekawiona.
- Jak?
- No cóż, wiesz, że Bella lubi tworzyć imiona, łącząc dwa inne? - odpowiedział, wykrzywiając się nieznacznie w bólu. Wywróciłam oczami. Biedna Ness.
- O Boże, to połączenie imienia Rose z Bellą, Rosella lub coś w tym rodzaju, albo kombinacja – Jasper z Emmettem, Jammett? - Zaśmiałam się z absurdalności własnych pomysłów, podczas gdy pozostali chichotali, choć jednocześnie obserwowali, jak zareaguję.
- Blisko, Ness postanowiła dodać Twoje imię do mojego – Jake przekazał mi gorącą wiadomość, a ja otworzyłam buzię ze zdziwienia. Moje i jego imię razem? Co z tego mogłoby powstać? Chociaż, nie powiem, schlebiało mi to.
- Co? Jak to niby miałoby brzmieć? - zapytałam z niedowierzaniem. Jake zrobił budującą napięcie pauzę i w końcu wydusił z siebie:
- Jaylah.
Zapadła cisza, musiałam to przetrawić, Jaylah. Podobało mi się.
- Och... więc... to nie jest takie złe, właściwie to całkiem fajne imię – zgodziłam się, ponownie ziewając. Jake podrapał mnie po plecach.
- Jesteś zmęczona, Lee? - zapytał, a ja przytaknęłam. - Powinnaś odpocząć.
- Ale dzieci... - zaprotestowałam słabo. Rosalie podeszła i delikatnie popchnęła mnie, żebym się położyła.
- W porządku, Leah, my się nimi zajmiemy – zapewniła mnie, a ja uśmiechnęłam się z wdzięcznością, kiedy wszyscy zniknęli z pokoju, zostawiając mnie z Jake'm sam na sam.
Jake wyglądał niepewnie, nie wiedział, czy zostać, czy zostawić mnie w spokoju. Uścisnęłam jego rękę.
- Zostań – poprosiłam. Wtedy położył się obok tak, żebym mogła opierać się o jego klatkę piersiową.
Wtuliłam się w niego i po chwili zasnęłam.

______

* To tak na cześć naszego forowego Robaczka, choć wiem, że akurat tego ff nie czyta. ^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 21:00, 04 Wrz 2009 Powrót do góry

Pernix, poprosiła mnie o betę tego rozdziału i zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, żeby sprawdzić tekst dokładnie. Chociaż kilkukrotnie skręciło mnie w supełek. Julia tłumaczy dobrze, ale samo opowiadanie zleciało na łeb na szyję. Szczegóły są nieprzemyślane. Nie mówiąc już o ewidentnych bzdurach. Leah okazuje się być wszechwiedząca. Emmett i Seth przyjaźnią się od lat (sic!). Na deser zamieszanie z paszportami, na które uwagę zwróciła mi sama Pernix, o wizjach Alice już nawet nie wspominam. Kiedy pisze się tekst o istotach dysponujących super mocami należy na te moce bardzo uważać, bo można się przejechać... Tu poślizgów starczy na kilka mocnych tekstów erotycznych.

Zalety? Na pewno jakieś są. Odzywki Lei i Rose. I w sumie jeśli chodzi o ten rozdział moja wena komentatorska umiera - uważam go za autorską porażkę i kopanie RS po brzuchu. Czytam i betuję ze względu na tłumaczkę. Mam nadzieję, że następny będzie odrobinę lepszy. Przeraża mnie wizja tylu dzieci w jednym opowiadaniu. Normalnie Wampir w Żłobku albo Dzieci z Forks... Zapowiadało się świetnie, a tymczasem spłycono postać Nahuela i jego motywy. Wszystko to powoduje, że mam ochotę warczeć i wyć, choć jeśli ktoś lubi lukier w wersji hurtowej, to się nie zawiedzie.

Miałam być delikatna i subtelna, ale chyba mi nie wyszło.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Seanice
Człowiek



Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 21:23, 04 Wrz 2009 Powrót do góry

Szczerze mówiąc zawiodłam się trochę. Dobiła mnie sprawa z tym Nahuel'em. Na miejcu autorki napisałabym o niej coś więcej lub w ogóle pominęła. I trochę zdziwiło mnie to, że Renesmee i Leah sa tak zsynchronizowane. W tym samym czasie zaręczyny, ślub, ciąża, a nawet poród. To takie sztuczne, nierealne.
Słodko, słodko, aż za słodko. Zdziwiła mnie Leah, bez obaw pozwoliła wmpirom zająć się swoimi dziećmi. Rozumiem, ufała im. Ale jednak, zdziwiło mnie to.
No i sorry, ale czy "normalny" facet zostawiłby żonę, gdy ta jest w ciąży i wróciłby bo "mamusia" go opieprzyła? Skoro Nahuel był taki idiotą żeby zostawić Nessie, a do powrotu przekonały go wrzaski siostry jego matki, to coś tu chyba jest nie tak.
No ale to pomysły autorki, do których się nie mieszam. Cały rozdział wydaje mi się pisany na "odwal się" ale i tak będę wyczekiwac następnych, mam nadzieję, że lepszych, rozdziałów.

Podziwiam cię za to, że tłumaczysz to opowiadanie. Nie straciło u mnie bardzo dużo i nadal mam nadzieję, że następne rozdziały poprawią jego reputację. No cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć weny do tłumazenia.
Napewno jeszcze tutaj zajrzę.
Pozdrawiam,
Seanice.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pią 21:25, 04 Wrz 2009 Powrót do góry

Ten rozdział na pewno podobał mi się bardziej niż poprzedni ze względu na ironiczną Leah ^^ To było urocze. Ale poród mnie rozśmieszył :D Miałam wrażenie jakby to było coś w stylu rodzi-przerwa-rodzi ^^" Poza tym cała sytuacja z Nahuelem i Nessie była bez sensu. Jego motywy dla mnie niezrozumiałe, sama nie wiem ja zawsze lubiłam tą postać, mimo że w książce tylko się raz pojawiła, i nie podoba mi się co dla niego autorka przygotowała w tym rozdziale. Dodatkowo Edward odbierający poród? To musiało być ciekawe, ale nie wyobrażam sobie jak on zostawia Nessie, to coś porównywalnego jakby ktoś kazał mu zostawić Bellę w czasie ciąży. Sama nie wiem, zaczynam mieć dość mieszane uczucia do tego ff. Choć dzisiejszy rozdział mnie rozbawił i był wybawianiem dla mojego znużonego pracą umysłu ^^"
Twoje tłumaczenie świetne jak zwykle Wink
Życzę czasu do tłumaczenia
pozdrawiam
niobe


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Violet
Wilkołak



Dołączył: 02 Cze 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 7:56, 05 Wrz 2009 Powrót do góry

Pernix napisał:



Dla Cary, naszej mamusi :)



DZIEKUJE :)

Hmmm nie powiem, jestem w szoku ze porod 4 dzieci poszedl gładko i po masle. Ja przy jednym sie meczylam :P
No i myslalam ze przy takiej ilosci dzieciaczkow wykonuje sie cesarke... Hmmmm ciekawe...

Ogolnie pojechana sprawa z tym Nahuelem. Ale to taka typowa meska reakcja dla mnie ;]... Wiekszosc z nich panikuje w zwiazku z porodem, a on juz mial traumatyczne doswiadczenia za soba. Moze w jakis sposob moge go zrozumiec Wink

Co do imiona dziecka Nessie - matulu ratuj, znowu porazka jak z Renesmee.... No ale niech bedzie ;]

Czekam na c.d (bede cie maglowac w kazdej wolnej chwili jak tylko bedziesz na gg - dobrze o tym wiesz Wink )


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Violet dnia Sob 7:57, 05 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Asha
Wilkołak



Dołączył: 20 Cze 2009
Posty: 124
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: A gdzie Seth? ^^

PostWysłany: Sob 16:01, 05 Wrz 2009 Powrót do góry

hmm... w sumie mój konentarz raczej nie odbiega od poprzednich opini
w poprzednich rozdziałach Leah była słodka aż do bólu więc zgadzam się z Niobe, że masz(a właściwie autorka) + za ironiczną Leę.
Poza ty ,jak już powiedziała Seanice, to zsynchronizowanie z Nessie jest bardzo nierealne, a zachowanie Nahuela do bani
I podobnie jak AngelsDream przerażająca jest ilość dzieci. Cztery wilkołaki i jedna hybryda. A tak w ogóle zastanawia mnie jeden fakt. Skoro Leah i Jacob to wilkołaki czystej linii to na pewno ich dzieciaczki też będą mogły się zmieniać, prawda? A jak wiadomo, wilkołaki dla wampirów śmierdzą i na odwrót więc jak te nasze kochane wampirki wytrzymały z tyloma zmiennokształtnymi w domu i na rękach?! I nawet nie kręciły nosem. Dziwne trochę. No chyba, że dopiero po pierwszej przemianie dostaną swój wilczy zapach Wink
Ale to wszystko nie zmienia faktu, że nadal kocham to opowiadanie i Pernix za, jak mniemam, bezbłędne tłumaczenie :D
Co do błędów ortograficznych - żadnych nie zauważyłam
Weny i cierpliwości mojej ulubionej tłumaczce
:P


EDIT : Pernix moja droga, jestem zawsze do usług Wink A jeżeli chodzi o czytanie dalszych losów to ja oczywiście będę :D


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Asha dnia Sob 21:10, 05 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Sob 19:57, 05 Wrz 2009 Powrót do góry

Jako tłumaczka nie mam za wiele do powiedzenia, co do treści. Tak więc wszelkie reklamacje złoże Kristine, nie omieszkam jej wytknąć tego i owego, ale to tak po zakończeniu tłumaczenia, bo mam za dużo na głowie.
Też mnie zdziwiła ta synchronizacja Lei i Nessie. Najpierw ślub, co można zrozumieć, a później ciąża i poród, ale cóż zrobić jest, jak jest. Nie zapominajcie, że przedszkole jest większe. Jest jeszcze synek Sama - Levi. :) Ale, czemu się tu dziwić, wszyscy weszli w wiek rozrodczy, a ciąża mnoga Lei jest chyba dość dobrze uzasadniona. :p
Pomimo lukru warto doczekać do końca, w moim mniemaniu. Wink
No i jest kontynuacja... Tu nasuwa mi się pytanie, które chciałam Wam zadać pod koniec, ale mam coraz więcej wątpliwości, więc luźno zapytam już teraz (nie omieszkam wtedy zrobić krótkiej ankiety Wink).
Czy w ogóle będziecie chciały czytać dalsze losy bohaterów wykreowanych przez X5-452? możecie już powoli się określać, jak chcecie.
Skoro dzieciaczki już się urodziły i poznałyście ich płeć oraz imiona, mogę już wstępnie bez spojlerowania napisać, że w Last Light narratorem jest najstarsza córka Jake'a i Lei: Abbie. Oczywiście poznamy losy całej czwórki, ale oczami Abigail. Abbie charakterologicznie będzie podobna do Lei, ale nie będzie miała żadnych kompleksów i będzie bardziej stanowcza Wink Czekają ją spore zawirowania miłosne. Tyle moge zdradzić. No i jeszcze to, że LaPush wypełni się nowymi osobami, akcja zacznie się, jak czworaczki będą miały po dwadzieścia lat.

edit: Asha, dzięki Tobie teraz się uśmiecham. Wink Dziękuję za miłe słowa.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Sob 19:58, 05 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
aneq_6
Nowonarodzony



Dołączył: 29 Maj 2009
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: http://i49.tinypic.com/25yys1x.jpg

PostWysłany: Sob 21:10, 05 Wrz 2009 Powrót do góry

Nie lubię opowiadań innych niz o Edziu i Belli.
Ale tu musze się nisko ukłonić.
Użekło mnie, zaoroczyło.
Jestem zamroczona i ewidentnie zachwycona.
Śiwtny ff.
Leah i Jacob. Jabo i Leach.
Nic więcej nie pragnę jak tylko przeczytać następny chapik.
Świetne tłumaczenie i ogólnie gites.

Pozdrawiam.

Weny!

kochająca i pomocna aneq_6 ;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin