FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Confessions of a Difficult Woman [T] [+18] [NZ] R 22 06.12 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 19:58, 06 Paź 2010 Powrót do góry

No wiem, wiem... Długo nie było rozdziału. Miałam różne zawirowania, no i nie był ten rozdział ani prosty, ani krótki...
Niniejszym chciałabym bardzo podziękować:

- pampie :* i jej mężowi za pomoc w określeniach futbolowych
- kirke za "wpadkę" :*
no i
Susan - za betę tego rozdziału :*

A teraz już nie przedłużając...


4. Ofensywna zagrywka

Leah


Gdy wbiegam do mieszkania, drzwi niemal wylatują z zawiasów. Trzaskam nimi, porzucając torbę i kurtkę na podłodze, a następnie strząsam z nóg buty i zdzieram z siebie koszulkę. Jeśli uda mi się przebrać i wyjść z domu w ciągu dwudziestu minut, powinno wystarczyć mi czasu, by wstąpić po piwo po drodze do domu chłopaków i zdążyć tam dojechać przed rozpoczęciem meczu.
Z chwilą gdy docieram do łazienki, jestem już naga. Czuję się, jakbym była pokryta siedmiocentymetrową warstwą potu, kurzu i brudu. Odkręcam kran i zrywam z wieszaka ręcznik. Moczę go w wodzie i szoruję pachy. Patrzę przez chwilę na swoje odbicie w lustrze, a potem biorę czysty koniec ręcznika, namaczam i trę mocno cipkę.
Odrzucam ręcznik na bok, chwytam za dezodorant i praktycznie pokrywam nim całą górną połowę ciała. Gdy nakładam nakrętkę z powrotem na kosmetyk, zastanawiam się, czy „bezzapachowy” tak naprawdę ma jakiś zapach. Następnie rozmyślam, czy spryskać się trochę perfumami i wtedy przypominam sobie, że przecież nie mam żadnych. Biorę do ręki szczoteczkę do zębów i w oszalałym tempie szoruję jamę ustną. Próbuję nie myśleć o ustach Edwarda ani o tym, jak będą dzisiaj smakowały. Wkładam szczoteczkę do kubka tuż obok tej, którą używał Edward i ignoruję, jak bardzo podoba mi się widok ich razem, opierających się o siebie.
Wzdycham i wpatrując się w głupkowaty uśmiech Wielkiego Ptaka, wspominam czas, gdy Emmett kupił mi ten kubek. Przyznałam się, że jako mała dziewczynka byłam zadurzona w Wielkim Ptaku, a Em zażartował na temat przebrania się w jego kostium podczas seksu. Natychmiast walnęłam go pięścią w bok, czym zasłużyłam sobie na szybki numerek na tylnym siedzeniu jego samochodu. Kilka dni później Em zrobił mi niespodziankę, podarowując ten kubek.
Zdrapuję z niego zaschniętą plamę pasty do zębów i nagle czuję budzący się w żołądku chłód przerażenia. Słyszę w głowie zgryźliwy głos: Ciekawe, jak Emmett czułby się z tym, że szczoteczka jego brata parkuje w kubku jego byłej dziewczyny.

– Cholera. – Otrząsam się i pędzę z powrotem do pokoju. Podbiegam do komody i szarpnięciem otwieram szufladę, tak że o mało co nie wypada z prowadnic. Przerzucam jej zawartość przez kilka sekund, aż w końcu znajduję biustonosz i majtki, które jako tako do siebie pasują Jedno i drugie jest czarne i jak dla mnie, to wystarczy. Opadam na kolana i otwieram szufladę na samym dole komody. Przekopuję dżinsy, odrzucając na bok kilka par, aż wyławiam te, o które mi chodzi.
Każdy ma taką jedną parę dżinsów. No wiecie, te, które w magiczny sposób zmieniają cię w supermodelkę. Wydobywają twoje walory i ukrywają wszelkiego rodzaju grzeszki. Moje to znoszona para lewisów, którą ukradłam Emmettowi. Nie mam zielonego pojęcia, jakiemu szalonemu magicznemu zaklęciu zostały poddane, ale gdy je noszę, czuję się jak bogini seksu.
Wkładam je na siebie i przeglądam się w pełnej długości lustrze. Mój tyłek wygląda spektakularnie; brzuch mógłby prezentować się lepiej, ale mogę go zakryć odpowiednią bluzką. Podchodzę do szafy i zaczynam przekładać wieszaki. Znajduję jedną z ulubionych koszulek, pochodzącą z tournee Joan Jett, gdy promowała album Fetish. Zdejmuję ją z wieszaka i uśmiecham się. Przypominam sobie, że przez większość tego koncertu obściskiwałam się z małą, seksowną blondynką, ale nie pamiętam jej imienia.

Jestem dziwką.

Prycham, wciągając na siebie koszulkę i wbiegam do kuchni. Burczy mi w brzuchu. Darowałam sobie lunch, żeby wyjść z pracy o przyzwoitej godzinie. Mam nadzieję, że Edward nie zjadł mi jogurtu, bo umieram z głodu.
Otwieram lodówkę i widzę, że jest załadowana jedzeniem. Jajka, mleko i szklana butelka świeżo wyciśniętego soku pomarańczowego. Nawet kupił białe wino. Czuję jak zaczyna pulsować mi w głowie, gdy dostrzegam całego pieczonego kurczaka. Jest otoczony kilkoma białymi pojemnikami, opatrzonymi nalepkami nie do odczytania. Wyglądają luksusowo i, do cholery, drogo. Mięśnie mojej szyi napinają się, gdy wysuwam szufladkę, w której zwykle trzymam wędlinę. Jest wypełniona plasterkami i kawałkami serów, jak również małymi paczuszkami z woskowanego papieru, opatrzonego w drukowane etykietki. Widzę słowa: prosciutto, wędzony indyk i pieczona wołowina Black Angus. Zamykam z trzaskiem szufladkę i biorę głęboki wdech przed otwarciem jednej z dużych szuflad. Jest wypchana owocami – pomarańcze, winogrona, a nawet melon kantalupa.

Ja pierdolę, kantalupa?

Wolno zamykam szufladę i wstaję. Nawet nie próbuję zaglądać do pojemnika na warzywa. Nie chcę wiedzieć, co jeszcze kupił. Przeciągam dłonią po powierzchni drzwi i rozważam, czy powinnam sprawdzić zamrażarkę. Decyduję, że nie i zamykam lodówkę. Robię krok do tyłu, ale nie mogę na nią patrzeć.
Zerkam na blat i zauważam więcej jedzenia. Długa bagietka, pudełko wysokiej jakości krakersów, mała salami i butelka Pinot Noir są równiutko ułożone w jednej linii. Następnie dostrzegam duży, różowy pakunek z piekarni, obwiązany białym sznurkiem i położony obok jednego z moich starych, plastikowych dzbanów. Dzban jest wypełniony jaskrawym, wesołym bukietem kwiatów. Widzę mały kawałek papieru wsunięty pod spód. Wzdycham i podchodzę bliżej, żeby zobaczyć, co to takiego.
To notatka, wypisana beznadziejnie eleganckim charakterem pisma. Ta wiadomość może być tylko od Edwarda.

Zjadłem twój ser.

***

Zdecydowałam się na walkę z ruchem ulicznym pomiędzy moim mieszkaniem a domem chłopców, zatrzymując się po drodze, żeby kupić piwo w Green Lake. Gapię się na onieśmielającą sekcję z alkoholem w delikatesach. Ach, delikatesy, jak ja was nienawidzę. Nigdy nie chodzę do takich sklepów spożywczych – tych, które mają dział z winem i nie prowadzą sprzedaży sera w sprayu. Czuję na sobie taksujące spojrzenia typów pnących się po szczeblach drabiny społecznej, gdy rozpaczliwie szukam jakiejś znajomej marki.
Wpatruję się w długą na kilometr chłodnię i mam wrażenie, że jestem w jakimś popierdolonym piekle dla wielbicieli wyjątkowego piwa. Powinnam była podjechać do 7-11*. Mam trochę pretensjonalnego, limitowanego piwa dla Edwarda, które widziałam, że kiedyś pił i kupiłam też sześciopak Mike’s Hard Lemonade** dla Rose. Emmett wypije dowolne, nie jest wybredny. Ja też nie, wymagam tylko jednego – moje piwo musi być tanie. W końcu dostrzegam skrzynkę Rainiera i zmawiam w duchu modlitwę dziękczynną do bogów piwa.


Edward

– Przebicie się przez linię defensywną, gra dołem, krycie – krzyczy Emmett, wyliczając jednocześnie za pomocą palców.

Popełniłem błąd, prowokując go do wymienienia wszystkich możliwych określeń związanych z futbolem, w których można by się doszukać seksualnego podtekstu. Zwykle błazeństwa Emmetta powodują moją ewakuację z domu, a przynajmniej wycofanie się do sanktuarium własnego pokoju, ale dziś na to nie zważam. Poświęcam mu tylko połowę uwagi. Moje spojrzenie nieustannie odpływa w stronę Lei, która leży na kanapie, z nogami przerzuconymi przez Rose i Emmetta. To ich standardowa pozycja podczas oglądania meczu. Kiedyś zastanawiałem się, czy jest coś na rzeczy pomiędzy tą trójką, ale gdy spytałem o to Ema, po prostu mnie wyśmiał. Przyjąłem, że to oznaczało: „nie”.
Jej włosy spływają po krawędzi kanapy i rozlewają się na beżowym dywaniku. Świerzbi mnie ręka, gdy obserwuję drżenie tej hebanowej kurtyny, kiedy Leah śmieje się z mojego brata.

– Jezu Chryste – jęczy Rose i uderza Emmetta otwartą dłonią w ramię.
– Tworzenie dziur, wślizg, nieprzepisowe pchnięcie od tyłu, zagranie ręką – kontynuuje Em niezrażony, a ja znowu zerkam na Leę. Jej ciemne rzęsy unoszą się, a oczy na moment skupiają na mnie uwagę. Wargi zakrzywiają się, gdy wysuwa język, by je zwilżyć. Przenika mnie dreszcz podniecenia, docierając do penisa, który reaguje, jakby został podłączony do akumulatora.
– Poddaję się – przekrzykuję Emmetta, zdejmując wzrok z twarzy Lei. – Wygrałeś.
– Tak! – Em wyrzuca pięść w powietrze, a ja wywracam oczami. – To jeszcze nie koniec.
– O nie – jęczę i obejmuję dłońmi czoło. Rose i Leah jęczą razem ze mną.
– Zamknijcie się, ludzie – wrzeszczy mój brat i gestem stara się nas uciszyć. – A teraz każde z was musi podać swoje ulubione. Edward?
– Co? – pytam, wpatrując się w niego ze złością. Grałem w piłkę w liceum, ale nigdy nie poświęcałem zbytniej uwagi konkretom, poza nauczeniem się zagrań, które były mi niezbędne w czasie gry. Byłem skrzydłowym – wszystko, co musiałem umieć, to szybko biegać i złapać piłkę. – Wstrzymanie – wypalam pierwszą rzecz, jaka mi przychodzi do głowy.
– Ładne, E – Emmett unosi z aprobatą kciuki. – Panie?
– Szarża w czwartej próbie – mówi Rose z uśmieszkiem.
– Pieprzona prowokatorka – szydzi Leah, unosząc jedną ze swoich niemożliwie długich nóg i stopą daje klapsa Rosalie w udo. Nie rozumiem, o czym mówią i chyba nie chcę tego wiedzieć.
– Auć, suko – śmieje się Rose, odpychając uderzeniem nogę Lei. – Twoja kolej.
– Uch, nie znoszę tych bzdur – jęczy Leah, przekrzywiając głowę na poduszce i unosząc tyłek, by inaczej się ułożyć.
Ja sam również muszę zmienić ułożenie, żeby ukryć, jak bardzo działają na mnie ruchy jej bioder.
– Czekamy – zrzędzi Emmett, a ja podnoszę wzrok i widzę, jak mój brat i jego dziewczyna wpatrują się w podenerwowaną Leę.
– Okej, mam jedno – mówi z uśmiechem i przygryza dolną wargę. – Wpadka.
Emmett wyje z radości, a ja i Rose gapimy się na niego.
– To nie ma nic wspólnego z futbolem – mówi Rosalie, uśmiechając się szeroko.
– Nie, skarbie, właśnie że ma. – Emmett poklepuje ją po ramieniu, nie przestając chichotać. – Kiedy gość, który przytrzymuje piłkę dla kopacza, wypuszcza ją z rąk, to jest właśnie wpadka. Genialne. – Bije brawo, a Leah triumfalnie zakłada ręce za głowę. Jej piersi poruszają się pod koszulką i z trudem udaje mi się opanować.
– Świetne – mówię protekcjonalnym tonem, klaszcząc. Leah zerka na mnie, a ja próbuję zignorować przyśpieszone bicie serca, gdy jej piękne wargi wykrzywiają się w grymas.
– Tak, piątka z plusem – wyje Em, chwytając ją za kostkę i uderza dłonią w podbicie jej stopy. Leah wydaje okrzyk zaskoczenia, a ja robię się spięty.
– Emmett – jej ton przypomina warczenie, jakby wypowiadała groźbę, a mój brat natychmiast szeroko się uśmiecha.
– Rose – mówi, owijając ramię wokół kostki Lei.

Gdy blondyna błyskawicznie pochyla się i chwyta ją za nadgarstki, Leah krzyczy: „Nie!”. Następnie zaczyna podskakiwać jak dziki koń, a palce Emmetta tańczą na jej podeszwach. Wypijam długim łykiem resztę piwa, starając się zignorować dźwięki, które wydobywają się z ust Lei oraz to, jak bardzo przypominają mi inne dźwięki, które rozbrzmiewały dla mnie.

– Przestań, do cholery! – wyje, wyginając się i usiłując wyprowadzić uderzenie głową. Rosalie rechocze, odskakując do tyłu, by uniknąć ciosu z główki. Leah warczy, wychylając się w przód.
– Znieś to, jędzo – syczy Rose, zniżając się ku Lei, a ich usta dzielą jedynie centymetry.
– Mam ochotę na piwo – mamroczę, podnosząc się z krzesła i udaję się do kuchni.

Zmuszam się, by wyjść powoli i wyglądać na opanowanego, pomimo napięcia, od którego aż bolą mnie ramiona. Przez cały czas Leah wrzeszczy, a moje uszy wypełnia śmiech ich wszystkich.


Leah

– Jasna cholera! O mój Boże, ku***, przestań! – błagam, gdy łzy zaczynają cieknąć mi z oczu.

Rose wpatruje się w moją twarz i wiem, że robi sobie ze mnie jaja. Flirtowanie ze mną zawsze sprawiało jej dziką frajdę, pomimo tego, że jest heteroseksualna do bólu. Nigdy nie powinnam była się przyznawać, że uważam ją za pociągającą. Niepotrzebnie jej też powiedziałam, że nazywam heteroseksualne dziewczyny, z którymi spałam „szarżami czwartej próby”.

Suka uwielbia się ze mną drażnić.

– Powiedz „proszę” – mówi słodkim szeptem, ocierając się wargami o moje usta.
– Proszę, Rose – dyszę, a ona uśmiecha się szeroko i puszcza moje nadgarstki.
– Okej, koniec – mówi, odchylając się do tyłu, ale Emmett nadal mnie łaskocze.
– Emmett! – wydziera się Rose i chwyta go za ucho.
– ku***, dobra – krzyczy mój były i uwalnia mnie ze swojego uścisku. Natychmiast spadam z kanapy i moja twarz pierwsza zalicza spotkanie z podłogą.
– Cholera, nic ci nie jest? – pyta Em.
– Nic – jęczę i zaczynam się podnosić.

Żebra bolą mnie od intensywnego śmiechu, a ramiona są osłabione od siłowania się z Rose. Zbieram się na kolana tuż przed fotelem Edwarda i wtedy dociera do mnie, że go nie ma. Pamiętam, jak kilka minut temu poprawiał sobie fiuta. Widok Edwarda dotykającego się ze zbolałą miną wzbudził we mnie nadzieję i sprawił, że zrobiłam się mokra.

– ku***, potrzebuję piwa – oświadczam, wstając. – A jak z wami? – pytam, spoglądając na nich.
Rose obrzuca mnie spojrzeniem, nad którym nie chcę się zastanawiać, ale Emmett wręcza mi pustą butelkę. Biorę ją i ignorując blondynę, udaję się do kuchni.

Supernowoczesna kuchnia chłopaków wygląda jak wyjęta z programu Marthy Stewart. Jestem przekonana, że to Esme albo Alice ją dla nich zaprojektowała. Po prostu nie uwierzę, że Emmetta albo Edwarda mogłoby obchodzić, by upewnić się, że sprzęt AGD i akcesoria pasują do siebie kolorystycznie.

– Musisz zmienić majtki? – ostry, protekcjonalny ton głosu wita mnie, gdy wchodzę do kuchni i widzę, jak jego właściciel opiera się o blat.
– No cóż, dobrze wiedzieć, że pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają ¬– zrzędzę, otwierając drzwi lodówki.
Od momentu, gdy przyszłam, demonstruje swoje typowe, wyniosłe, dupkowate ego. Nie wiem, czego się spodziewałam, ale wiem, że jestem zirytowana swoim wielkim rozczarowaniem, że on zachowuje się tak jak dawniej. Już prawie chwytam za piwo, gdy coś ociera się o mój tyłek. Podnoszę się i natychmiast czuję za sobą ciepły i masywny kształt.

– Co ty robisz? – pytam, gdy ręce Edwarda głaszczą boki moich ud, a jego oddech łaskocze mnie po karku.
– Przypuszczam, że to się nazywa gra wstępna, ale nie powołuj się na mnie – chichocze, przesuwając dłonie po moich piersiach i szczypiąc mnie ustami w ucho.
– Leah, mogłabyś wziąć dla mnie Rainiera? Od tego gównianego piwa Edwarda mam gazy – krzyczy Emmett z salonu.
– Załatwione – odkrzykuję.
– Nie znasz się na dobrych rzeczach – woła do niego jego brat, na co Emmett reaguje śmiechem. Usiłuję się pochylić, by wziąć piwo, ale Edward mnie powstrzymuje.
– Dlaczego się tak śpieszysz? – pyta, przyciskając ciało do mnie. Czuję jego twardego penisa, który próbuje wytatuować swój obrys na moim tyłku.
– Nie możemy po prostu się tu pieprzyć – syczę, a on delikatnie muska nosem moją szyję. – Mimo to, jeśli, ku***, nie przestaniesz, to na pewno będziemy – wzdycham, gdy przenika mnie dreszcz.
– Hej, możesz mi przynieść trochę chipsów, skarbie? – woła Em z salonu.
– Pewnie – odpowiada Rose, a jej głos rozlega się blisko kuchni. Edward odsuwa się ode mnie, a ja z powrotem się pochylam.
– Co tak długo? – pyta Rosalie, gdy zerkam na nią znad drzwi lodówki. Znowu wlepia we mnie tamto spojrzenie – jakby oczekiwała, że zrobię coś szalonego. Zawsze dziwnie się zachowuje i staje się nadopiekuńcza wobec mnie, gdy ma wakacje. Przypuszczam, że sama jestem temu winna.
– Potrzebuję pomocy, żeby to zanieść – mówię, starając się wyglądać niewinnie, gdy podnoszę się z naręczem butelek.
– Oczywiście. Nie sądzę, żeby Edward miał zamiar pomóc – odpowiada, biorąc ode mnie dwie butelki i paczkę chipsów z lady.
– Akurat chce mi się być na każde twoje zawołanie we własnym domu – głos Edwarda jest stłumiony. Spoglądam przez ramię i widzę go na drugim końcu kuchni, z twarzą ukrytą za otwartymi drzwiczkami kredensu.
– To straszne, mógłbyś sobie złamać paznokieć! – drwi Rose, wychodząc z kuchni. Odwracam się i już mam zamiar pójść za nią, gdy słyszę, że Edward coś mówi.
– Co takiego? – pytam, oglądając się na niego.
– Przerwa – mówi cicho, wpatrując się we mnie ponad swoim wyciągniętym ramieniem. Czuję skurcze w całym ciele, gdy obserwuję, jak jego wargi rozciągają się w uśmiechu.
– ku*** mać! – Wrzask Emmetta sprawia, że podskakuję. – Leah, gdzie ty się, do cholery, podziewasz?
Obracam się i szybko opuszczam kuchnię, ciągle trochę nie kojarząc, o co chodziło Edwardowi.
– Czemu tak się wydzierasz? – pytam, powracając do salonu.
– PUNKT DLA SEATTLE! – krzyczy Em, stając na kanapie. Wygląda jak olbrzymi dwulatek, gdy wykonuje taniec biodrami, skandując do wtóru zwycięskie okrzyki. Rose trzyma w dłoni pilota, cofając dla mnie nagranie. Ona i Edward to jedyne osoby, które umieją obsługiwać ten cholerny DVR***.
Spieszę, by usiąść, gdy T.J. Houshmandzadeh biegnie do tyłu przez boisku. Piwo, które najwyraźniej wzięłam dla Edwarda, stawiam na stoliku pomiędzy sofą, a jego fotelem.

– Stop, wciśnij odtwarzanie! – Emmett wyszczekuje polecenie, skacząc na kanapie.
– Zamknij się! – warczy na niego Rose.
– Złaź z kanapy! – krzyczy Edward. Zerkam w jego kierunku i widzę, że uśmiecha się, wchodząc do pokoju.
– Wyluzuj na dwie sekundy, E – wzdycha Em, ale zeskakuje z mebla.
– Ojciec szklarz, matka szyba? – prycha Rose, gdy Edward przechodzi przed telewizorem, zasłaniając wizję. Staram się na niego nie patrzeć, ale on gapi się na mnie.
– Go! Go! – skanduje Emmett, a Edward idzie w moją stronę.
– Przestań mną potrząsać, idioto! – drze się Rosalie. Edward zatrzymuje się tuż przede mną, skutecznie zasłaniając swoją sylwetką telewizor.
Widzę jedynie zarys jego penisa pod designerskimi dżinsami i mój umysł się zacina. Mam wrażenie, że dym wydobywa mi się z uszu, gdy wolno podnoszę wzrok wzdłuż jego ciała i nasze spojrzenia się spotykają.

Co on, do cholery, wyprawia?

– Och, przyniosłaś mi piwo? – mówi, pochylając się, by wziąć butelkę, z twarzą zawieszoną tuż nad moją. – Dzięki.
Jego oddech pieści moją skórę, a ja zastanawiam się, czy jest możliwe zostać rozsadzonym przez seksualne napięcie.
– Przyłożenie! – wrzeszczy Emmett, dokładnie w momencie, gdy Edward okręca się na jednej nodze i opada na fotel.
– Przegapiłaś – mówi Rose, obdarzając mnie surowym spojrzeniem.
– Leah, to było najlepsze, najbardziej zaje***te zagranie sezonu – jęczy Emmett, gapiąc się na mnie, jakbym zachowała się jak dupek.
– To wina Edwarda, zasłonił mi widok – krzyczę, próbując ukryć, jak bardzo jestem podniecona.
– Ja tylko brałem piwo – woła Edward z twarzą niewiniątka.

Zerkam na niego kątem oka i przyłapuję go, jak podśmiewa się ze mnie, gdy unosi butelkę do ust i przechyla ją, by się napić. Jego jabłko Adama podskakuje wolno z każdym przełknięciem, a ja zastanawiam się, czy będzie w ten sposób pogrywał sobie ze mną przez resztę wieczoru. Było łatwiej, gdy po prostu mnie ignorował.

Dlaczego to sobie robię?

Trzydzieści minut później kwarta dobiega końca. Praktycznie wystrzelam z kanapy, mówiąc, że muszę się wysikać w trybie natychmiastowym, wywołując śmiech u Rose i Emmetta. Mogłabym przysiąc, że czuję, jak oczy Edwarda wypalają dziurę w moich plecach, gdy pędzę korytarzem do łazienki.

– Dlaczego ja? – mamroczę do siebie, gdy ciepła woda spływa na moje dłonie. Ukrywam się w łazience od pięciu minut, odkąd tylko zaczęła się przerwa.
– Nie mogę się doczekać, żeby rozebrać tę piękną pupę – słyszę wyraźnie zza drzwi głos Emmetta. Zakręcam wodę i przyciskam do nich ucho.
– Zamknij gębę i właź, do cholery, do pokoju – głos Rose jest donośny, pomimo tego, że mówi szeptem.

ku***!

Serce wali mi w piersi, przyprawiając o mdłości, gdy powoli otwieram drzwi i wyglądam za róg. Drzwi do pokoju Emmetta zamykają się z trzaskiem i wzdycham.
– Najwyższy czas. – Śmiertelnie wystraszona nagłym odezwaniem się Edwarda, obracam głowę w przeciwną stronę i widzę go stojącego na drugim końcu korytarza.

Przerwa.

Nagle przypominam sobie, co powiedział w kuchni i teraz, gdy znaczenie tego w końcu staje się jasne, zaczynam drżeć. Edward porusza się tak szybko, że nie mam czasu na powiedzenie czegokolwiek. Chwyta mnie za nadgarstki i ciągnie w stronę swojego pokoju, po czym otwiera szybko drzwi i wrzuca mnie do środka. Potykam się o własną stopę, zderzając z końcem jego łóżka. Słyszę, jak drzwi się zamykają i odwracam się, by na niego spojrzeć.

– Ponieważ traciłaś tam czas – brzmi, jakby był zdyszany, gdy przecina pokój, idąc ku mnie – będziesz musiała mi to wynagrodzić.
Wydaję z siebie okropnie skrzeczący dźwięk, gdy jego wargi zderzają się z moimi i upadamy oboje na materac. Zanim jestem w stanie zrobić cokolwiek innego niż jęczenie w usta Edwarda, moje dżinsy są już rozpięte i ściągnięte do połowy bioder.
– Edward – wykrztuszam z trudem, gdy odrywa się ode mnie i przesuwa w dół mojego ciała z tym wygłodniałym wyrazem twarzy.
– Tak? – pyta, a jego oddech łaskocze nagą skórę mojego brzucha. Wsysam powietrze i czuję, jak zaciskam mimowolnie mięśnie. Jego dłonie zahaczają o moje dżinsy i bieliznę. Zdejmuje je jednym, gładkim ruchem i odrzuca na podłogę.
– Ładnie – wzdycha Edward, patrząc na mnie, oparty kolanem o materac, po czym naciska palcem na wnętrze mojego uda. Pozwalam mu powoli odepchnąć moją nogę na bok i unoszę się na łokciach. Przesuwa swoją drugą nogę na łóżko, tak że teraz jest skulony między moimi, podpierając się przy tym rękami.
– Twoja kolej – mówię, brzmiąc, jakbym była pozbawiona tchu, a on wolno kręci głową.

Posyła mi uśmieszek, obniżając tors i wsuwa ręce pod mój tyłek. Jego palce chwytają mnie za pośladki i ciągną po łóżku, przysuwając bliżej niego. Prawie krzyczę, gdy opuszcza na mnie usta. Nie mogę powstrzymać żenującego jęku. Język Edwarda ześlizguje się po mojej cipce aż do przedziałka. Wydaję okrzyk zaskoczenia. Jest coś zajebiście podniecającego i zarazem niewłaściwego w tym, że przeciąga językiem pomiędzy moimi pośladkami.

– Szz… – jego gorący oddech wżyna się we mnie, przyprawiając mnie o kolejny krzyk szoku. Wymachuję rękami wokół, uderzając o łóżko. Dotykam czegoś i chwytam za to. Przyciągam bliżej i stwierdzam, że złowiłam jedną z poduszek Edwarda. Przykrywam nią głowę, przyciskając do twarzy, gdy jego język powraca do drażnienia tej części mojego ciała, która nie zaznała od lat żadnej aktywności seksualnej.
Język Edwarda toruje sobie drogę do mojej cipki, a ja gryzę delikatną tkaninę poszewki.

O Wielki Duchu moich przodków, spraw, by ogarnął mnie spokój, bym nie krzyczała jak rozpustna dz***a, gdy jego język powoli wdziera się we mnie.

Edward jęczy wprost w moją łechtaczkę, a jego wargi prześlizgują się po mnie, powodując wibracje przenikające całe moje ciało i wybrzmiewające w mózgu. Czuję szarpnięcie i jednocześnie dźwięk mokrego siorbnięcia odbija się echem w moich uszach, a porażający impuls rozkoszy zagraża mi odgryzieniem sobie czubka języka. Twarz mam pokrytą potem od oddychania ciężko wprost w duszący materiał poduszki. Odsuwam ją na bok, by zaczerpnąć świeżego, chłodnego powietrza. Spoglądam w dół ciała i widzę płonące niewypowiedzianą groźbą oczy Edwarda, gdy napotyka mój wzrok. Patrzę, jak mięśnie jego szczęki napinają się, gdy otwiera usta, by mnie nimi objąć. Ogarnia mnie gorąco, wzmacniając doznania i wywołując mimowolne drgnięcia. Nagle czuję ostry ból, gdy Edward przyciska zęby do wrażliwej skóry opinającej moją miednicę.
– Jestem blisko – szepczę, a on zamyka oczy.
Jego język zwalnia i wyrywa mi się syk frustracji. Unosi głowę i przesuwa się, by być twarzą bliżej mnie. Czuję swój zapach na jego skórze i nie mogę złapać tchu. Oczy Edwarda są ciemniejsze niż zwykle, a jego twarz zasnuta cieniem. Wygląda, jakby cierpiał.

– Jak blisko jesteś? – pyta, przesuwając po mnie dłonią.
– Cholera – sapię, gdy jego palec wsuwa się we mnie. – Nie przestawaj!
– Cokolwiek sobie życzysz – chichocze, omiatając oddechem moją twarz. Jego palce wdzierają się we mnie, a potem obracają. Potężny dreszcz wstrząsa moim ciałem i przyprawia mnie o rzężenie i zgrzytanie zębów.
– Proszę – syczę, odwracając głowę i czuję, jak jego włosy łaskoczą mnie w wargi.
– Czego chcesz? – jęczy Edward w moją skroń.
– Pieprz mnie – kwilę najciszej, jak mogę.
– Tak zrobię – szepcze, składając wargi do delikatnego pocałunku na moim uchu. Jego palce ciągle zanurzają się we mnie, a rytm, który wybija dłonią na mojej miednicy wstrząsa całym moim ciałem.
– Mocniej – warczę, wykręcając szyję boleśnie pod takim kątem, żeby pochwycić zębami krawędź jego szczęki, a potem gryzę.
– ku***! – jęczy Edward, kontynuując pieprzenie mnie palcami tak mocno, że ledwo mogę oddychać.

Orgazm uderza we mnie z siłą tony cegieł. Całe powietrze gwałtownie ze mnie uchodzi, a moje ciało napina się niczym zaciskająca pięść wokół jego wciąż poruszających się palców.


Emmett

– Mmm… nie miałbym nic przeciwko powtórce tego dziś wieczorem – szepczę do ucha Rose, gdy wchodzimy z powrotem do salonu.
– Zobaczymy – czerwieni się subtelnie i śmieje, dźgając mnie łokciem.

Cholera, jak ja kocham tę kobietę.

– Ej… – jęczy Leah z kanapy. Jej głowa, odchylona do tyłu, zwisa z podłokietnika, gdy dziewczyna się do nas uśmiecha. – Proszę, żadnej publicznej demonstracji czułości, chyba że obejrzę również akcję.
– Chciałabyś, dziwko – Rose wcina się, zanim mogę zareagować. Przyglądam się, jak skacze przez oparcie kanapy, by spaść wprost na Leę, która stęka pod wpływem zderzenia.

Uwielbiam moje dziewczyny.

Pamiętam, jak Ed kiedyś zapytał, czy jesteśmy trójkątem. Boże, jak ja żałuję, że nie. Wszystko byłoby łatwiejsze, szczególnie dla Lei. Przechylam się przez oparcie nad siłującymi się dziewczynami.
– Znajdzie się miejsce dla mięska w tym sandwichu? – Staram się brzmieć jak najbardziej obleśnie, wpatrując się w nie pożądliwie.

– Nie! – odpowiadają obie równocześnie. Podnoszę się, wzdychając demonstracyjnie.
– ku***! – dobiega z kuchni niewątpliwie wrzask Edwarda i przebiegam w ciągu kilku sekund przez hall. Mój braciszek jest zgięty wpół i trzyma się rękoma za skroń.
– Ed! – pędzę w jego kierunku, ale unosi rękę, więc się zatrzymuję.
– Pierdolone drzwiczki wypadły z zawiasu i walnęły mnie w twarz – mówi przytłumionym głosem z jękiem, spoglądając na mnie i wskazując na kredens, w którym drzwiczki zwisają, trzymając się na dolnym zawiasie.
– Pokaż mi to – mówię, odciągając jego drugą rękę od twarzy.
– Jest w porządku – mamrocze i trochę się ze mną siłuje.
– Gówno prawda – zrzędzę. Edwardowi daleko do mnie, jeśli chodzi o siłę, więc jego opór ma krótki żywot. Gdy udaje mi się zobaczyć czerwony ślad, który zostawiły na jego szczęce drzwiczki, mimowolnie syczę.
– Bardzo źle? – pyta Edward zdenerwowanym tonem.
– Ładne to nie jest – odpowiadam z westchnieniem ulgi. – Musiałeś oberwać rogiem. Trochę krwawi. – Ściągam małą kroplę krwi i wycieram o dżinsy.
– Co za oferma – chichocze stojąca za mną Rose i czuję, jak Edward się spina.
– Zamknij się – warczy. Przekrzywiam jego twarz pod światło i delikatnie uciskam dookoła siniaka. Nie wygląda na to, żeby uszkodził sobie szczękę. Pyskowanie idzie mu tak dobrze jak zawsze.
– Czy to boli? – pytam i zastanawiam się, dlaczego nagle Ed jest taki wkurwiony?
– Nie – mówi z westchnieniem.
– Jak to się stało? – pyta Leah dziwnie brzmiącym głosem.
– Czy to ważne? – rzuca Edward ze złością przez zaciśnięte zęby.
– Chodź, Leah – mówi Rose, a ja zerkam przez ramię na dziewczyny. Leah ma to spojrzenie na twarzy, którego dawno już nie widziałem i czuję się, jakby ktoś kopnął mnie w pierś.
– Wynocha! – warczy Edward. – Koniec przedstawienia.
Leah wzdryga się, wyprowadzana przez Rose, a ja odwracam się z powrotem do Edwarda.
– Zważaj na słowa – syczę, uciskając kciukiem jego zranioną szczękę.
– Ach, ku***! – krzyczy Edward i wyrywa mi się.
Rzucam mu piorunujące spojrzenie, a on się czerwieni, ale nic nie mówi. Wie, że przegiął. To nie jest pierwszy raz, kiedy muszę przywołać go do porządku.

Gdy zacząłem spotykać się z Leą, Edward wydawał się całkowicie wytrącony z równowagi. Biedny chłopak nie miał pojęcia, jak radzić sobie z taką dziewczyną jak Leah. Był przyzwyczajony do wymuskanych, ułożonych, skąpych debiutantek, które prześcigały się w staraniach, żeby dostąpić przywileju zrobienia mu laski. Leah to kompletnie inna istota.

Za kogo ona, do cholery, się uważa! – zrzędził Edward, siadając przy stole w jadalni ze swoim świeżo umytym kubkiem do kawy w dłoni. – Gość powinien okazywać szacunek. Samolubna dz***a.
– Ed! – Walnąłem dłonią w stół, poruszając nim na tyle, że mój brat musiał chwycić kubek, zanim ten runąłby w dół. – Możesz wygadywać o Lei, co dusza zapragnie, ale bezpośrednio do niej albo w jej obecności. Zrozumiałeś?
Edward zaczął się rumienić, wpatrując się we mnie. Nie lubiłem w ten sposób do niego mówić, ale czasem trzeba było nim potrząsnąć. Leah była moją dziewczyną i zasługiwała na szacunek z jego strony, bez względu na to, czy on tak uważał, czy też nie. Wiedziałem, że Leah sama potrafiłaby dać sobie z tym radę, po prostu chciałem, by miała szansę się obronić osobiście, co też robiła, wykazując się inteligencją i wrodzonym sprytem.


– Przepraszam – mamrocze Edward, odwracając się ode mnie i natychmiast czuję się jak palant. Wiem, że będzie się obwiniał dziesięć razy bardziej, niż na to zasługuje. To jest właśnie paradoks związany z Edwardem. Nawet jeśli zachowuje się jak dupek i należy mu się kopniak w tyłek, nikt nie może zranić go bardziej niż on sam.
Mój młodszy brat od zawsze dąży do tego, żeby być dobrym człowiekiem, pracując dwa razy ciężej i dłużej niż wszyscy dookoła niego. Najśmieszniejsze jest to, że on już jest dobrą osobą, jedną z najlepszych, jeśli by mnie ktoś spytał o zdanie. Wkłada serce w każdą pieprzoną rzecz, którą robi, nawet jeśli jest to coś, za czym nie przepada.
Tak było na przykład, gdy grał w futbol. Edward był wspaniałym zawodnikiem. Trenował ciężko, uczył się zagrywek i dawał z siebie wszystko za każdym razem, gdy tylko był na boisku. Ale wcale nie lubił grać. Wpatrywał się w podręczniki do gry godzinami, wbijając do głowy zasady i starając się pojąć, na czym to wszystko polega. Ja nigdy tego nie robiłem.
Futbol to nie schemat, zagrywki czy jakieś inne gówno w tym stylu. Futbol to przede wszystkim pasja, napęd i instynkt. Wiele z moich najlepszych zagrań zawdzięczałem decyzjom podjętym w ułamku sekundy, które nie miały nic wspólnego z tym, co zaplanował trener czy też ja sam. Widziałem okazję, zawierzałem mojej drużynie, że podąży za mną i… szedłem za instynktem.
Edward w ten sposób nie działa, on musi wszystko przemyśleć i rozebrać na czynniki pierwsze, zanim zdecyduje się coś zrobić. To nie jego wina, zawsze był taki.

– Hej – wzdycham, zaczepiając dłoń o jego szyję, by przyciągnąć go z powrotem do siebie. – Po prostu bądź łagodny dla Lei, dobrze?
– Okej. – Kiwa głową, nie patrząc na mnie.
– Ed – mruczę i delikatnie nim potrząsam.
– Co? – mówi zrzędliwym tonem i zerka na mnie kątem oka.
– Jak dawno miałeś polerowane berło? – Staram się, by w moim głosie naprawdę brzmiała troska, ale walczę ze śmiechem, gdy widzę, jak twarz Edwarda pokrywa się wściekłym rumieńcem.
– Pierdol się – śmieje się i odpycha moją rękę. Żartobliwie poklepuję go po brzuchu wierzchem dłoni.
– Hej, braterska troska przeze mnie przemawia – chichoczę, robiąc krok do tyłu i unosząc ręce.
– Sam wypoleruj sobie berło, frajerze – warczy Ed, odchodząc, ale dostrzegam jego uśmieszek i oddycham z ulgą.


Edward

- To z pewnością był największy zbiór najbardziej gównianych prognoz w historii futbolu – ryczy Emmett, rzucając poduszką w nasz siedemdziesięciodwucalowy plazmowy ekran. Wkurza mnie to bardziej niż trochę – telewizor to prezent od naszych rodziców.
Rozumiem jego gniew. Oglądanie, jak jego drużyna przegrywa zawsze łamie mu serce, a Seehawks, jeśli o to chodzi, nie szczędzi rozczarowań.
– Hej – mówię, rzucając w niego kapslem od butelki, ale kompletnie nie trafiam. Kapsel odbija się od ściany za Emmettem i uderza Rose w bok głowy. Tłumię chichot.
– Uważaj – warczy Rosalie, a Leah wybucha potężnym śmiechem. – Pieprz się, Leelee – Rose używa zdrobnienia, którym tylko ona nazywa Leę, co zawsze mnie intrygowało.
– Och, daj spokój – mówi Leah, uśmiechając się nieśmiało i przeciągając dłonią w dół po ramieniu Rose. Ten gest jest intymny i wprawia mnie w zakłopotanie. – Wiesz przecież, że głowa to jedyne miejsce, gdzie można uderzyć blondynkę, nie czyniąc jej krzywdy.
Emmett eksploduje śmiechem i nawet ja nie mogę powstrzymać się od chichotu, gdy Rose popycha Leę na podłogę i zaczyna okładać ją kanapową poduszką.
– Wiecie, to jest seksowne i w ogóle – wykrztusza Emmett pomiędzy salwami śmiechu – ale Rose i ja musimy udać się w drogę powrotną do jej mieszkania.
– Nie ma problemu – mówi Rose zdyszana, wstając. – Koniec z tą małą zołzą.
– Nie liczyłabym na to, suko – syczy Leah i figlarnie kopie blondynę w nogę. Rose uchyla się od ciosu, a jej oczy robią się większe, gdy przykuca, jakby szykowała się do skoku.
– Hola. – Emmett łapie ją w talii i odciąga do tyłu. – Do jutra, Ed.
– Jesteś trupem – syczy Rose, wleczona przez Emmetta w kierunku wyjścia.
– Obiecanki cacanki – mruczy Leah z podłogi, gdy mój brat wynosi swoją uśmiechającą się dziewczynę z naszego mieszkania.


Emmett

– Pomyślałam, że moglibyśmy zatrzymać się u mojej mamy przed Świętem Dziękczynienia, a potem pojechać do taty – mówi Rose, opierając stopy o deskę rozdzielczą.
– Brzmi sensownie – odpowiadam, prowadząc samochód przez wąskie ulice.
– Zdecydowałeś, czy jedziemy autobusem, czy też wynajmiemy samochód? – pyta Rose i wtedy zerkam na chwilę w jej kierunku.
– Nie wiem, samochód brzmi nieźle – mówię ze wzruszeniem ramion.
– Jesteś pewien? – pyta z troską w głosie.
– Jasne – odpowiadam, ale zaraz potem się waham. – Hm… Chyba że uważasz, że powinniśmy pojechać autobusem.
– Nie spojrzałeś na plan podróży – jęczy i kopie obcasem w deskę rozdzielczą.
– Hej! – krzyczę i pochylam się, by przeciągnąć ręką po pulpicie. Obcas Rose uderza w środek mojej dłoni, przyszpilając ją, a ja wciskam gwałtownie hamulec. Dzięki Bogu, jesteśmy na pustej osiedlowej uliczce.
– Gdzie on jest? – cedzi przez zęby Rose, a jej obcas przyciska moją dłoń do twardego plastiku. To mogłoby mnie nieźle wkurwić, gdyby mnie tak nie podniecało.
– Ja… nie wiem – jąkam się, poruszając na siedzeniu, tak żeby mój twardy jak skała penis zbyt mocno nie pulsował. – Sądzę, że został w domu.
– Nie mogę uwierzyć, że go nie zabrałeś – jęczy moja dziewczyna, przesuwając w dół kozaczek, a ja odzyskuję dłoń.
– Byłem trochę roztargniony – mówię do niej, na zmianę napinając i zginając dłoń, a następnie zawracam samochód. To dziwne, że kocham w niej tę cechę równie mocno jak jej delikatność. Rose jest tak silną osobą, że potrafi być przerażająca, ale kocham ją w całości. Przenigdy bym nie chciał jej zmienić. Mimo całego jadu, jaki z siebie wyrzuca – to tylko sprawia, że to, co w niej słodkie, staje się jeszcze słodsze. Nie żebym nie lubił szorstkiego traktowania. Mój twardy jak żelazo fiut zajebiście to uwielbia.
– Lepiej, żebyś był bardziej bystry, gdy znajdziemy się w Madison – wzdycha Rose i opiera się o drzwi.
Stresuje się bez przyczyny. Jedziemy, żeby spotkać się w czasie przerwy świątecznej z jej rodziną, a ona jest spanikowana. Przytłaczają ją jakieś sprawy z nimi związane. Nie trzeba być geniuszem, by to dostrzec. Wystarczy, że wspomnę o jej rodzinie i widzę, jak cień zasnuwa jej twarz.
– Musisz wyluzować, kochanie – mówię, poklepując ją po udzie i w zamian zostaję obdarzony jadowitym spojrzeniem. – Leży na blacie kuchennym. Podjadę i go wezmę.
– Powinieneś się dowiedzieć, czy Leah chce, żeby ją podrzucić do domu – mówi Rose ni stąd ni zowąd.
– Dlaczego? – Rzucam jej spojrzenie z ukosa. – Powiedziała, że zamierza zostać do czasu, aż wytrzeźwieje na tyle, by prowadzić samochód. – Unoszę brew, wpatrując się w moją kobietę, bo nie zwykła mówić rzeczy bez powodu.
– W razie gdyby teraz chciała jechać – mamrocze Rose, odwracając się w stronę okna. Nie jest za dobra w ściemnianiu.
– O co chodzi, do cholery, kobieto? – Zwalniam, widząc przed sobą nasz podjazd.
– Po prostu uważam, że nie powinna zostawać sama z Edwardem – wzdycha i słyszę, jak przesuwa się na siedzeniu. – Ona nie jest obecnie w najlepszym stanie ducha.
– Masz rację – też wzdycham i walczę z nagłym ściskiem w klatce piersiowej.

Ta pora w roku zawsze daje Lei nieźle po dupie. Ma jakieś rodzinne sprawy, które dzieją się w tym okresie i przez które za każdym razem zachowuje się dziwnie. W przeszłości umawiałem się z nią na spotkanie w Dairy Queen, w Aberdeen, w niedzielę po Święcie Dziękczynienia, gdy wracała z rezerwatu.
W tamte niedziele widywałem inną Leę. Pamiętam wyraz jej twarzy w kuchni, gdy Edward zachował się chamsko. Przypomniało mi się wtedy, jak wyglądała zawsze po powrocie od rodziny. Nigdy tego nie zrozumiałem. Ja kocham moją rodzinę i chyba nie mógłbym znieść mieszkania z dala od nich wszystkich, tak jak to ma miejsce w przypadku Lei.

– Może powinniśmy odwołać podróż? – głos Rose wykazuje oznaki napięcia. Ściskam mocniej kierownicę, wjeżdżając na podjazd i parkuję samochód.
– To niedorzeczny pomysł i dobrze o tym wiesz – mówię, sięgając do niej i biorąc ją w ramiona. – Leah nigdy by nam nie wybaczyła, jeśli zrezygnowalibyśmy z wyjazdu po to, żeby ją niańczyć, zdajesz sobie z tego sprawę.
– Masz rację – odpowiada na długim wydechu i rozluźnia się w moich objęciach.
– Łał, mogę to dostać na piśmie? – pytam, chichocząc i zostaję za to uszczypnięty w sutek. – O taak – syczę i delikatnie gryzę ją w ucho.
– Idź już, ty napalony zwierzaku – mówi ze śmiechem moja dziewczyna i prostuje się.
– Okrutnica – chichoczę, szczypiąc ją w pośladek i otwieram moje drzwi.
– Auć, draniu – piszczy, a ja odskakuję, zamykając drzwi, zanim mi przyłoży.

Przeskakuję co dwa schodki, mając nadzieję, że notatki dotyczące podróży, które dała mi Rose faktycznie leżą na blacie w kuchni, tak jak powiedziałem. Rany, jestem w takich sprawach beznadziejny. Mówiłem jej, że powinna po prostu wszystko zorganizować, a ja przekażę kartę kredytową. Jednakże moja dziewczyna nigdy nie pozwala mi pójść na łatwiznę. Musieliśmy uzgodnić koszty podróży i nalegała na omawianie każdego pieprzonego detalu.
Docieram do drzwi frontowych i przekręcam gałkę, jednakże stwierdzam, że są zamknięte na klucz. Zabawne. Przysiągłbym, że nie zamykałem, wychodząc. Sięgam do kieszeni i wyciągam klucze.


Edward

– Naprawdę jesteś zbyt pijana, żeby pojechać samochodem do domu? – pytam, podążając za nią do kuchni. Leah zawsze sprząta po naszych spędach. Kiedyś myślałem, że to po prostu jej sposób zadośćuczynienia za to, że nigdy za wiele nie przynosiła na imprezę, poza piwem i nastawieniem. Teraz uważam, że to słodkie, może nawet miłe.
– Właściwie to tak – odpowiada z westchnieniem. – Nie jadłam dzisiaj za wiele.
– Naprawdę? – pytam i widzę, jak jej plecy sztywnieją. Chcę się dowiedzieć, czy zauważyła jedzenie, które dla niej zostawiłem, ale coś w dalekim zakamarku mojego umysłu podpowiada mi, żeby porzucić ten temat. – No cóż, nie przeszkadza mi to, że zostaniesz. Po prostu byłem ciekaw.
– Tak samo powiedział Emmett – mówi ostrym tonem, dając mi do zrozumienia, że jest wkurzona z jakiegoś powodu.
Wiem, że jest zła, bo na nią wybuchłem w związku z tymi drzwiczkami od kredensu, ale nie chcę tracić czasu, spierając się o to. Poza tym sam jestem wkurzony, że musiałem zniszczyć drzwi jednej z szafek, żeby ukryć ślad po ugryzieniu, który mi zrobiła. Biorę butelki z jej rąk i stawiam je na blacie.
– Leah – mówię na wydechu i usiłuję obrócić ją tak, żeby była twarzą do mnie. Nadal wpatruje się w zlew, wzdychając ciężko.
– Tak? – Spogląda na mnie, a jej ciemne oczy zadają mnóstwo pytań, na które nie mam odpowiedzi.
– Przestań tracić czas – mówię, pochylając się, by ją pocałować i czuję, jak trochę się rozluźnia.

Nasze usta poruszają się powoli i wytrwale jak nigdy wcześniej. Mamy cały dom dla siebie i chcę ją wziąć na każdej możliwej powierzchni mojego mieszkania. Wolno wyprowadzam nas z kuchni, którą chciałbym ochrzcić, ale ciągle jestem trochę obolały od kilkudniowego seksualnego maratonu. Chwytam Leę za biodra i odsuwam się, przerywając pocałunek.
– Kanapa – sapię, popychając ją w tym kierunku, a ona chwyta mnie za nadgarstek, prawie biegnąc.
– A więc – mruczy nieśmiało, gdy zmuszam ją, by usiadła na kanapie – chyba jestem ci coś winna.
Wpatruje się we mnie spod rzęs, a ja czuję, jak sztywnieję pod wpływem intencji i znaczenia jej spojrzenia i słów.
– Och, czyżby? – pytam, przesuwając dłońmi po jej policzkach i pochylając się, by pocałować jej usta. Chwyta mnie za nadgarstki i czuję na wargach, jak się uśmiecha.
– Tak. A teraz zabierz tę śliczną buźkę – mówi i odpycha moją klatkę piersiową. Prostuję się z powrotem, a moje ciało przenika podniecające mrowienie oczekiwania, gdy Leah zaczyna rozpinać mi dżinsy.


Emmett

– Emmett? – krzyczy Edward, gdy otwieram gwałtownie drzwi.
– Taa, zapomniałem naszych informacji o podróży – mamroczę, idąc w stronę kuchni. Czerwona koperta leży na blacie, tuż obok ładowarki do telefonu. Teraz przypominam sobie, że ją tam położyłem, zaraz po tym, jak Rose mi ją wręczyła.
– Co jest z tobą, do cholery? – syczy Edward dziwnym, zduszonym głosem. Prawdopodobnie ciągle jest zły za to, co zdarzyło się wcześniej.
– Ja tylko zabiorę swoje rzeczy i zaraz znikam ci z oczu.
– Okej – dławi się kaszlem i wtedy przenoszę na niego wzrok. Opiera się o oparcie kanapy, a jego twarz wygląda dziwnie, jakby mu się zbierało na wymioty.
– Dobrze się czujesz? – pytam i zaczynam iść w jego stronę.
– Świetnie – rzuca i unosi rękę. Przyglądam się jego twarzy, wygląda, jakby Edward z czymś się zmagał. Zastanawiam się, jak bardzo musiałem zranić jego uczucia.
– Gdzie jest Leah? – pytam, rozglądając się po pokoju.
– W łazience – wzdycha i wywraca oczami. To jest właśnie postawa, która szczególnie mnie irytuje.
– Posłuchaj – mówię z westchnieniem i drapię się po głowie. – Nie chciałem cię zranić, bracie. Po prostu martwię się o Leę. Wiem, że wy dwoje macie coś do siebie, ale proszę, traktuj ją łagodnie, przynajmniej teraz w okresie okołoświątecznym, okej?
– Okej – odpowiada Edward na długim, powolnym wydechu. Zastanawiam się, czy jest pijany, ale nie zamierzam tu zostać, żeby się o tym przekonać.
– Upewnij się, że wszystko z nią w porządku, zanim wyjdzie – mówię, obracając się w kierunku drzwi. – Nie chciałbym, żeby prowadziła po pijanemu.
– Obiecuję – jęczy i walczę z pokusą, żeby się odwrócić. – Zaopiekuję się nią.
– Dzięki – odpowiadam, zamykając za sobą drzwi.
Rose będzie wkurzona, że nie zabrałem Lei, ale Leah jest przecież dużą dziewczynką i jeżeli będzie potrzebowała ratunku, to na pewno o to poprosi. Poza tym wkurzenie Rose może oznaczać dla mnie jakąś ostrą i sprośną akcję. Uśmiecham się na samą myśl i zeskakuję ze schodków na podjazd.


Edward

– Jezu Chryste – wzdycham, gdy zamykają się drzwi i z powrotem się rozluźniam.
Spoglądam w dół i patrzę, jak mój wilgotny, czerwony penis wysuwa się wolno spomiędzy pełnych warg Lei. Gdy wyciągam go z jej ust, natychmiast odczuwam stratę jej ciepła. Oczy dziewczyny są pociemniałe i widzę, jak szczerzy się do mnie.
– To była niezła zabawa – śmieje się półgłosem, wycierając wilgoć otaczającą jej usta.
– Zapłacisz mi za to – warczę, a ona wsuwa ręce pod moje uda, żeby objąć pośladki.
– Wiesz, ciągle to powtarzasz. – Posyła mi uśmieszek i przyciąga mnie do siebie, obdarzając na powrót uwagą mojego penisa.



*7-11 (7-Eleven) – międzynarodowa, największa na świecie pod względem liczby obiektów handlowych sieć tanich sklepów typu convenience. To takie sklepy, jak u nas np. Żabka - zazwyczaj położone w dzielnicach mieszkaniowych miast albo w innych dogodnych punktach, handlujące głównie towarami na bieżące potrzeby mieszkańców.
** Mike’s Hard Lemonade – marka niskoprocentowych (5-8 procent) napojów będących mieszanką lemoniady i alkoholu.
*** DVR – Digital Video Recorder – rejestrator cyfrowy, zapisujący obraz i dźwięk.



Rozdział 5


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Pon 15:10, 29 Lis 2010, w całości zmieniany 9 razy
Zobacz profil autora
julia84
Nowonarodzony



Dołączył: 17 Mar 2010
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 8:13, 08 Paź 2010 Powrót do góry

Dzwoneczku tak jak już napisałam dopiero chwilę temu odkryłam to opowiadanie i przyznaję, że zachwyciło mnie od samego początku. Być może przyczną było to, że nigdy wcześniej nie czytałam żadnego ff a może to że czegoś takiego się nie spodziewałam tzn. połączenia osób Leah i Edwarda, dość szczegółowego opisu scen seksu, belii z pokaźnym biustem itp. podoba mi się, że z czasem bohaterowie zaczynają być bardziej złożeni a sama akcja nie skupia się tylko na mizianiu. fajnie, że jest to tak różne od sagi i przyznaję że ja wciągnęłam sie w ten ff jak w odrębne opwiadanie niezwiązane z twilight.
zostaję wierną fanką i czekam na więcej


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Pią 9:19, 08 Paź 2010 Powrót do góry

Dzwonek, zdziwisz się, naprawdę zdziwisz, ale mi się podoba! Niemal wszystko mi się podoba. Wink

Byłam tylko zdziwiona higieną osobistą Lei, zastanawiałam się, czy nie lepiej było wskoczyć pod prysznic, spłukać się wodą, a ona tak jakoś po marynarsku i oszczędnie, ale poza tym - bomba.

Pamiętam, jak rozmawiałyśmy o tych określeniach i wszystko w tłumaczeniu wyszło tak naturalnie i fajnie, dlatego należą Ci się wielkie brawa.

Myślę, że zainfekowana MOTU, zniosę teraz więcej w lemonach i w tym rozdziale nie przeszkadzała mi wulgarność Lei. Generalnie nawet ją trochę polubiłam, no i myślałam, że Em ich nakryje, a tu nie! Jestem ciekawa, kiedy ich romans się ujawni i w jakich okolicznościach, na pewno będzie pieprznie i zabawnie.

Co ja mogę powiedzieć o tłumaczeniu poza tym, że jest świetne, co?
Po prostu genialna robota! Czekam z niecierpliwością na kolejną część! Daj czadu i nie każ nam długo czekać... Bo nie wytrzymam. Wink


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 10:32, 08 Paź 2010 Powrót do góry

No fakt, zdziwiłam się Laughing ale bardzo lubię takie zaskoczenia.
Cytat:
Byłam tylko zdziwiona higieną osobistą Lei, zastanawiałam się, czy nie lepiej było wskoczyć pod prysznic, spłukać się wodą, a ona tak jakoś po marynarsku i oszczędnie,

Wiesz, ja tez sie nad tym zastawialam... Ja bym na pewno wolala prysznic. Potem pomyslalam, ze moze to dlatego, ze ona ma takie dlugie wlosy i to grozilo ich zmoczeniem...

No juz sie zabralam za nastepny rozdzial...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Pią 15:07, 08 Paź 2010 Powrót do góry

Cześć, Dzwoneczku
Przeczytałam. Uczucia mam nieco mieszane, ale zacznę od tych pozytywnych aspektów. Podobał mi się Emmett. W zasadzie to lubię drania chyba w każdej kreacji, no chyba żeby się okazał jakimś obleśnym, podłym typem, ale w tym przypadku całe szczęście tak nie jest. Em to taki „brat – łata” z którym można pójść na piwko, pośmiać się z głupich dowcipów, powygłupiać i człowiek się odstresowuje. Chciałabym mieć takiego Emmetta czasem pod ręką.
Jak widać pierdoła z niego bo nic się nie domyśla, nawet nie zauważył żadnej zmiany w zachowaniu swojego brata i Lei. W zasadzie nie powinno mnie to dziwić. Faceci są na ogół ślepi w takich sytuacjach. Zastanawiam się czy Rose czegoś nie zauważyła, ale chyba też nie…
Ponadto podobało mi się zaopatrzenie lodówki Lei. Tu ukłony dla Edzia, który stanął zdecydowanie na wysokości zadania.
Natomiast niestety w dalszym ciągu mnie trochę męczą wulgaryzmy. Za dużo tego.
Do uprawiania seksu przez głównych bohaterów gdzie i kiedy się da już się przyzwyczaiłam i tylko czasem mi się z nich się śmiać chce, gdy zachowują się jak koty w marcu. Nie ma to jak taka mega chemia i rozbuchany popęd seksualny! A niech się kochają na zdrowie!
Co do Twojego tłumaczenia, to jestem jak zwykle pod ogromnym wrażeniem. Dwuznaczne słowa, których użyłaś do określenia różnych „zagrywek” w futbolu, to cudeńko.
Ściskam Cię i czekam na dalszy rozwój fabuły, ale nie akcji. Ya winkles


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez BajaBella dnia Pią 15:08, 08 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Anahi
Dobry wampir



Dołączył: 06 Wrz 2008
Posty: 2046
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 150 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: wlkp.

PostWysłany: Pią 16:14, 08 Paź 2010 Powrót do góry

Aż chce się powiedzieć... wreszcie! Bardzo nie mogłam doczekać się nowego rozdziału Smile.

Emmett & Rose. Uwielbiam ich razem niemal w każdym ff. Zdziwiło mnie tylko, że żadne z nich, przebywając w towarzystwie Edwarda i Lei, nie zauważyło choćby minimalnej zmiany w ich zachowaniu. No dobra, Emmettowi odpuszczam, bo to mężczyzna, ale Rose? Hmm... chyba, że coś tam zauważyła, ale wolała się na razie nie dzielić tym ze swoim chłopakiem i jeszcze dla upewnienia trochę poobserwować Wink. Zobaczymy.
Bardzo podoba mi się też relacja między Emmettem, a Leą. Czysto kumpelska, zabawna itd, rzadko spotykana. Super! Tak samo jeśli chodzi o Leah, i Rose. Była i obecna dziewczyna. Nic, tylko brać przykład Smile.

Leah & Edward. Brawa dla Eda za zrobienie zakupów :D
Jeśli chodzi o ich ''związek''. Hmm... dla mnie zrobiło się trochę monotonnie. Tak jakby oni nic tylko się pieprzyli. Choć nie, stop. Oni ciągle to robią przecież Laughing. Czekam na jakąś zmianę. Miałam nadzieję, że postać Belli rozrusza trochę akcję, jednak się nie pojawiła w tym rozdziale. Liczyłam więc na to, że Rosalie i Emmett dowiedzą się o ich potajemnym związku i zrobi się pikantnie. Możliwe, że muszę jeszcze trochę poczekać, bo mamy dopiero czwarty rozdział Smile.
Scena seksu jak zwykle ostra, ugryzienie musiało boleć :D Zaś końcowa, epicka Wink.

Naprawdę warto było czekać. Miałam obawy co do tego chapiku, jednak Leah i Emmett mnie zaskoczyli Razz.

Co do tłumaczenia i świetnych określeń ''zagrywek'' futbolu. Brawa i jeszcze raz brawa. Dzwonku, bez względu na to jakie ff będziesz jeszcze w przyszłości tłumaczyć, ja będę czytać, ponieważ warto chociażby ze względu na znakomite tłumaczenie, betę itp.

Anahi Smile.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Anahi dnia Pią 16:18, 08 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Malgonia18
Gość






PostWysłany: Pią 19:56, 08 Paź 2010 Powrót do góry

Dzwoneczku, przeczytałam:) i tym razem, dla odmiany, kilka zdań tutaj, nie na gryzoniu. Hmm, widzę, że na nieco osobliwe podejście Lei do tematu higieny osobistej nie tylko ja zwróciłam uwagę, też zastanawiałam się, dlaczego nie szybki prysznic, a zamiast tego jakieś podcieranie ręcznikiem, no cóż... ale to w jakiś sposób mi do niej pasuje, całe jej zachowanie jest takie nonszalanckie, żeby nie powiedzieć, wręcz dekadenckie momentami. Choć widać, że jej emocje w obecności Edwarda wykraczają już poza szalone pożądanie, jednak Leah, jak to Leah, stara się być sobą. Jestem ciekawa, kiedy bomba wybuchnie, bo pewnie sami nie ogłoszą wszem i wobec, że pieprzą się jak króliki Laughing
Permanentny sex i wulgaryzmy mnie nie rażą-jestem wystarczająco zepsuta Razz i mimo, że najbardziej, poza klasycznym B i E, uwielbiam męsko-męski związek z AIEK, to coraz bardziej mnie wciąga ten ff, ze względu pewnie na fakt, że Leah, to nie niezdarna, niepewna siebie, onieśmielona Bella (taka jest w większości ff). No, a poza tym, Twoje genialne tłumaczenie dopełnia resztę:)
Cornelie
Dobry wampir



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 297 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD

PostWysłany: Pią 21:21, 08 Paź 2010 Powrót do góry

Oj, Dzownku, mam zlasowany mózg, a dopiero przeczytałam III rozdziały! OMFG, tyle mogę powiedzieć.
Z góry cię przepraszam, że moja wypowiedź będzie mało składna, chaotyczna i w ogóle nie taka, jaka być powinna, ale musisz zrozumieć, że po tak dużej dawce ostrego lemona i godzinnym czytaniu, wymiękam xD

W każdym razie na poczatku miałam pewne oporu do Leah, jako postaci głównej. Nie wiem dlaczego, po prostu nie widziałam jej w takiej roli. jednak dobrze wpasowała mi się w kanon charakteru, jaki jest tutaj prezentowany. Pasuje idealnie na taką pewną siebie, ostrą laskę, która jednak w głębi duszy potrzebuje kogoś, do kogo mogłaby się przytulić.
Przez te III rozdziały pojawiały się teksty, które mnie mocno rozbrajały - wspomniane już wcześniej "posunąłbyś mnie", albo "fiutogrypa" xD
W każdym razie opowiadanie jest ostre, naprawdę ostre, pikantne jak papryczka chilli ale to mi się podoba Wink

Muszę cię przyznać, że bardzo dobrze wychodzi ci tłumaczenie. Wiem, że masz już doświadczenie, ale tłumaczenie Conffesion na pewno jest trudniejsze niż AIEK. Widać, że się starasz przełożyć to na polski na tyle dokładnie, zachowując pierwowzór, ale na tyle idealnie, byśmy my, Polki, odnalazły w tym to, co potrzebujemy. Zasługujesz na wielkie brawa, moja droga, i naprawdę chylę przed tobą czoła za chęci, czas i pracę jaką pakujesz w to ff. Naprawdę.

A co do samego ff. Tak jak wcześniej mówiłam, odkrywcze i długaśne to nie będzie, ale podoba mi się. Z kilku różnych względów. Jest humoru, ale taki ironiczny i dziwny, taki jaki lubię. Można tutaj odnaleźć wiele prawd życiowych, może trochę zawoalowanych, ale to wcale nie jest opowiadanie oparte wyłącznie na potrzebach seksualnych, ostrym języku i wiecznie mokrej kokoszce(btw tak nazywam waginkę xD).
I tak jak na początku pomysł z Leah nie bardzo mi pasował, tak w trakcie czytania przekonałam się, że nadaje się tutaj idealnie.
Edward jest trochę wyrachowany, ale podoba mi się. Robiło mi się gorąco jak go sobie wyobrażałam w takich scenach xD
No ale fajnie przedstawiona jest relacja między nimi. Nie ma słodkości, mdłych odzywek, jest za to naturalnie, spontanicznie i hardkorowo xD A to jest fajne.

A, zapomniałam jeszcze wspomnieć, że trochę wzruszyłam się czytając wpis w pamiętniku. Fajnie, że autorka pokazała kilka twarzy Leah. Nie jedną, tą ostrą laskę, ale też dziewczynę, która ma serce i pragnie czułości.

Tymczasem tyle, ale dałaś mi kopa wieczorem, o! xD

Pozdrawiam i tłumacz, tłumacz dalej, teraz już będę się brała na bieżąco Wink


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 21:37, 08 Paź 2010 Powrót do góry

Kochana!

Ten rozdział mnie zabił. Moim zdaniem jest najlepszy z dotychczasowych, które nam przetłumaczyłaś. Jest w nim coś bardzo błyskotliwego, zabawnego, klimatycznego i uroczego.
Coraz bardziej lubię głównych bohaterów. Nie, stop. Ja ich lubiłam raczej od początku, a teraz moja sympatia staje się coraz większa. Zarówno Leah, jak i Edward są po prostu boscy, mają niesamowite charaktery, oboje są zadziorni, inteligentni i jakby to ująć - lubią ryzykować, bawić się w pewien sposób i igrać z losem.
To co odstawiali w tym rozdziale trudno określić słowami. Spotkanie z Rosalie i Emmettem przebiegło dość dobrze, choć obawiałam się, że wynikną z tego jakieś kłopoty. A wynikło dużo śmiechu. Akcja szafka, łazienka, kuchnia, sypialnia i nagłe wejście Emmetta przy tym, jak Leah zadowalała Edwarda - bezcenne. Flirty Lei i Rose zresztą też były niezłe.
Niestety Emmetta w sadze nie lubiłam i tutaj się to nie zmieniło. Jego przemyślenia, spostrzeżenia itd. nie przypadły mi do gustu i jak dla mnie nadal jest napakowanym i napalonym głupolem. Przepraszam, nie chcę nikogo urazić, ale tak to widzę.
Rosalie jest zadziorna i fajna. Lubię ją.
Ogólnie rozdział pełen zabawnych i ciekawych sytuacji, obserwacja zachowania Edwarda i Lei w towarzystwie dwóch osób niewtajemniczonych w to, co się dzieje między nimi było naprawdę interesujące. Nic dodać, nic ująć.
Oczywiście Twoje tłumaczenie jest cudowne, przenosisz to opowiadanie na nasz język w sposób idealny. Jest mi głupio, bo praktycznie nic nie zrobiłam przy tym rozdziale jeśli chodzi o betę, bo błędów praktycznie żadnych nie znalazłam, więc nie zasługuję na miano bety tego rozdziału, kochana Smile Niemniej cieszę się, że mogłam to przeczytać szybciej niż inni. Dziękuję!

Świetny rozdział! Dzięki, Dzwoneczku :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
pampa
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lut 2010
Posty: 1916
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 57 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 12:52, 20 Paź 2010 Powrót do góry

no w końcu i ja dotarłam.....

cóż można napisać - jak zawsze pięknie przetłumaczone, historia z jajem i pieprzem Wink

nie podoba mi się tylko mnogość narracji i mam nadzieję, że nie będzie więcej kandydatów do własnego POV, ale to zarzut w stronę autorki Smile

Edek dalej mi się w tym opowiadaniu podoba, nie są z niego ciepłe kluchy Wink

czekam na dalszy ciąg


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
MissMuerte
Człowiek



Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Twojego Najgorszego Koszmaru...|Warszawa

PostWysłany: Śro 19:08, 20 Paź 2010 Powrót do góry

Dzień dobry, czyli dobry wieczór ^^
Państwo wybaczą, ale muszę coś napisać w odpowiedzi na te jakże cudowne lemony ;d

Dzwoneczek napisał:
Zjadłem twój ser.

Szczerze? Zaraz się posikam Laughing
Aczkolwiek Edward jako taki staroświecki, winien napisać Twój wielką literą Wink

Dzwoneczek napisał:
O Wielki Duchu moich przodków, spraw, by ogarnął mnie spokój, bym nie krzyczała jak rozpustna dz***a


A to od teraz jest moje ulubione powiedzenie obok (także Dzwoneczkowego tłumaczenia) 'Niech mnie w d*pę bez nawilżacza' Laughing

Więc... Ja piszę komentarze tylko do ostatniej części, bo... nie wiem, ale tak jakoś xd

No to podpisuję się pod koniecznością czytania i życzę weny ^^

Pozdrawiam, Miss_M :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez MissMuerte dnia Śro 19:09, 20 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Kitikejt
Zły wampir



Dołączył: 28 Mar 2009
Posty: 349
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 23:13, 29 Paź 2010 Powrót do góry

W zasadzie to trochę za późno, żeby wracać do pierwszego rozdziału, ale co tam, najwyżej dostanę burę Very Happy
Ostatnio nawinęło mi się przed oczy kilka razy wyrażenie "turtleneck" - używane w różnych kontekstach. Ponieważ drażniło mnie ono - zazwyczaj nie pasując do kontekstu - po drobnych poszukiwaniach nabyłam wiedzę , iż amerykanie owym mianem określają rodzaj kołnierzyka, na który my mówimy "golf". Jakoś tak dziwnie powróciło do mnie tłumaczenie "Confessions ..." i niezapomniana "parówka wystająca z szyi żółwia" Laughing Biorąc pod uwagę kontekst i opisywany obiekt Wink wydaje mi się, że bardziej adekwatnym było by użycie "golfa" zamiast dosłownej "szyi żółwia"
Tłumaczenie Dzwoneczka wywarło na mnie takie wrażenie, że nawet po prawie 4 miesiącach nie mogę się od niego uwolnić Laughing


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kitikejt dnia Sob 16:15, 30 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 13:59, 30 Paź 2010 Powrót do góry

Kotku, ja wiem, że to jest również golf. Ale parówka mi jakoś do golfa nie pasowała (wtedy). Poza tym szyja żółwia wiadomo jaka jest. Jej budowa z nadmiarem skóry wydała mi się bardziej "wizualna". Czasem tłumacz musi po prostu podejmować takie "kreatywne" decyzje. Laughing Chętnie bym zapytała Jeanne, czy miała na myśli golf czy żółwia, ale coś nie odpowiada na moje maile...
Teraz, po czasie, zasiałaś we mnie wątpliwość i zaczynam rozmyślać o tej "parówce w golfie"... ale tak to jest, po jakimś czasie pewne rzeczy przestają się podobać Wink Np. po roku zmieniłam tłumaczenie dwóch pierwszych rozdziałów AIEK, bo mi się kompletnie nie podobało Laughing
Więc przemyślę parówkę w golfie. Może to i prostsze jest... Dzięki, kotku. I o żadnej burze nie ma mowy. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 3:14, 06 Lis 2010 Powrót do góry

Patrząc na porę, jest odpowiednia, żeby czytać taki tekst. <ziewa szeroko, bo od dwóch godzin powinna spać>

Z założenia już dawno przerzuciłam się czytelniczo na związki męsko-męskie, ponieważ miałam dość przeciętnych żeńskich postaci, zwłaszcza w lemonach, ale taka Leah, mimo że na AH mam przecież ogromną alergię, wydała mi się bardzo moja i własna.

Sama bez przerwy stykam się z opiniami, według których zachowuję się zbyt wprost, zbyt wulgarnie, jak na dziewczynę. I to na pewno poza, żeby wszystkim zaimponować, etc. Daleko mi do naszej bohaterki, aż tyle odwagi nie mam, ale generalnie przyznaję, że autorka mi zaimponowała, Ty, Dzowneczku, zresztą też, bo to jest opowiadanie na granicy. Mocno osadzone w realiach łóżkowych i przecież Edward też nie jest ani idealny, ani mroczny. Nie powiem, że mam zamiar ten twór czytać i komentować regularnie, jednak wspomnieć muszę, iż na moment zostałam mimowolnie znów wciągnięta w fandom, a w tej chwili to bardzo, bardzo dobrze.

O takiej porze zastrzeżeń językowych nie mam.

I żadnych innych takoż, a jak coś mi przyjdzie do głowy, dam znać.

Ściskam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 18:37, 11 Lis 2010 Powrót do góry

Angels - bardzo mnie zaskoczyło twoje pojawienie się tutaj Very Happy Dziękuję za komentarz. Mam nadzieję, że będziesz wracać.
Kitikejt - po namyśle zmieniłam zgodnie z twoją sugestią, niech będzie golf.

Jeszcze raz wszystkim bardzo dziękuję za komentarze, za to, że mnie motywujecie. I zapraszam na rozdział piąty.

Za betę dziękuję mojej kochanej, zapracowanej owieczce, która, choć pochłonięta wspaniałymi, trudnymi studiami, znalazła dla mnie czas. Buziak dla niej :*



5. Dziwna siła przyciągania


Edward



Ed,
Stary ma kolejny projekt dla ciebie. Załączyłem plik. Jak zwykle potrzebuje to na dwa tygodnie temu. Najwyraźniej ostatni piękny umysł, który się tego podjął, dostał dzisiaj wypowiedzenie.
A więc, wciągnij flagę na maszt i zobacz, czy łopocze.
De
P.S. Zanim spytasz, nie wiem, jaki jest postęp w sprawie twojej małej prośby, ale sprawdzę… jak tylko skończysz ten projekt. Zrozumiano?


Śmieję się cicho, gdy czytam maila od Demetriego. Jest jednym z moich najlepszych przyjaciół, co, jak mówi, nie odbija się na mnie za dobrze. Lubi określać siebie jako moralnie elastycznego. Przypuszczam, że jest to przydatne, gdy się tkwi w doradztwie personalnym. Demetri zajmuje się rekrutacją, jest swego rodzaju łowcą, i to dobrym. Najlepszym, w jego opinii. W końcu to on mnie przekonał, żebym przerwał naukę medycyny i zajął się robieniem kariery w Volt.
Carlisle zrealizował swój pierwszy projekt badawczy w Volt, gdy miał dwadzieścia pięć lat, był dwa lata starszy niż ja w chwili, gdy Aro zaproponował mi stanowisko na pełny etat w dziale farmaceutycznym. Pamiętam, jaki byłem dumny, gdy dostałem tę ofertę. O mały włos nie wyleciałem z drogi, gdy wracałem samochodem do domu.

– Przyjąłeś propozycję? – Carlisle wyglądał na zszokowanego, ale nie w sposób, jakiego oczekiwałem.
– Oczywiście, tato. Nie mogłem jej odrzucić. – Byłem tak zaskoczony, że podniosłem na niego głos. Coś, czego nie zrobiłem, odkąd skończyłem dziesięć lat.
– Twój ojciec ma na myśli, że jesteśmy z ciebie bardzo dumni, Edwardzie. – Esme przyciągnęła mnie do siebie, by wziąć w objęcia, ale było już za późno. Zdążyłem dostrzec to spojrzenie w jego oczach. To było rozczarowanie.


– A więc w taki sposób zarabiasz kupę szmalu? – pyta Alec zza moich pleców, zaskakując mnie.
– Alec, powinieneś być teraz w klasie – wzdycham pomimo uśmiechu, obracając się na krześle. Szczupła sylwetka chłopca rozpiera się w progu mojego biura. Alec wygląda lepiej, skóra ma prawidłowy odcień, a twarz wydaje się pełniejsza.
– Znudziło mi się. – Wzrusza ramionami i podchodzi, by oprzeć się o moje biurko. – Chcę usłyszeć Pusiniego.
– Pucciniego – poprawiam go, wyciągając na wierzch iTunes i wybierając z listy Nessun dorma* z opery Turandot. To jego ulubiony utwór.

Muzyka sączy się z głośników mojego laptopa, a twarz Aleca się zmienia. Oczy zamykają się, rysy rozluźniają, a wargi zaczynają się poruszać w chwili, gdy tenor podejmuje śpiew. Alec zna każde słowo tej arii, każdą nutę, mimo że nigdy nie widział opery. Przyglądam się, jak formuje słowa w języku, którym nawet nie potrafi mówić i decyduję, że muszę wrócić do pracy.
Odwracam się z powrotem do biurka, ściszając muzykę i otwierając załącznik od Demetriego. Projekt dotyczy wypuszczenia na rynek nowego środka nasennego na receptę. Próbują zaprojektować nową kampanię reklamową, ale natknęli się na przeciwności związane ze złą prasą, którą od jakiegoś czasu dostaje Ambien. Obecna kampania jest kalką kampanii Ambien i najprawdopodobniej wyniki z grup fokusowych są fatalne. Normalnie doradzałbym, żeby wycofali się z tego projektu i zrobili bilans wniosków. Jednakże po przejrzeniu raportu budżetowego dobrze wiem, dlaczego Aro chce, żebym się tym zajął. Utopili już za dużo pieniędzy w przedsięwzięciach badawczo-rozwojowych przeprowadzonych dla tej magicznej pigułki.
To nie jest małe zadanie, ale stawiałem już wcześniej czoło tego typu wyzwaniom. Przede wszystkim dlatego właśnie Aro mnie zatrudnił. Powiedział, że mam dar rozumienia sposobu, w jaki ludzie myślą. Chciałbym, żeby się nie mylił. Wtedy niektóre z moich ostatnio podejmowanych decyzji miałyby jakiś sens.

– Muszę wracać do pracy – wzdycham i zakładam nowy folder dla projektu.
Alec prycha z rozdrażnieniem i wstaje, po czym, powłócząc nogami, opuszcza moje biuro. Zamykam wirtualny odtwarzacz muzyki i nagle w pokoju zapada cisza. Żałuję, że nie mogłem pozwolić mu tu zostać, ale to zbyt rozpraszające. Mówię sobie, że przecież będzie wystarczająco czasu na słuchanie Pucciniego, gdy chłopiec wyzdrowieje.

Leah

– Muszę się zbierać – szepczę przy jego wargach.
– Musisz zostać – mówi Edward niskim, dudniącym głosem. Wyraz jego oczu sprawia, że mam ochotę się poddać, ale naprawdę nie mogę.
– Idę jutro rano do pracy, a nie mam tu żadnych ubrań – tłumaczę się, przekręcając ciało do tyłu na drugi bok, z dala od niego i na chwilę przyciskam twarz do materaca. Jego pościel pachnie jak on. Zamykam oczy i przygryzam dolną wargę, a mój opór zaczyna się łamać.
Jego ręka owija się wokół mojej talii i przyciąga mnie z powrotem do niego. Edward przyciska ciało do moich pleców i drapie zębami skórę ramienia. Wydaję z siebie jęk, gdy jego dłoń zsuwa się w dół i wciska pomiędzy moje nogi. Biorę raptowny wdech, kiedy czuję palce na obolałej łechtaczce i zastanawiam się, czy kiedykolwiek nadejdzie czas, gdy on nie będzie tak na mnie działał.
– Zdecydowanie zostajesz – chichocze mi do ucha. Jest coś w tonie jego głosu, co drażni mój umysł i doprowadza mnie do szału.
– Nie – wzdycham i odpycham jego rękę. – Muszę iść.
– Dobra. – Przetacza się dalej ode mnie, a ja zwlekam się z łóżka.
Wciągam na siebie ubranie tak szybko, jak mogę i staram się ignorować ukłucie bólu w klatce piersiowej.
– Zaczekaj – jego głos brzmi dziwnie, ale nie odwracam wzroku od drzwi, gdy zapinam dżinsy.
– Co? –pytam z westchnieniem, wkładając bluzkę.
Nagle czuję go tuż przy plecach. Jego oddech muska mój policzek, gdy Edward kładzie dłonie na mojej talii.
– Pocałuj mnie – mówi i obraca mnie przodem do siebie. Nie potrafię na niego spojrzeć. Tylko kiwam głową i napieram na jego ciało, gdy przywiera do mnie wargami. Pocałunek jest słodki, ciepły i zdecydowanie za krótki.
Edward trzyma w dłoniach moją twarz, gdy odsuwa się od ust i wtedy pozwalam sobie na niego spojrzeć. Jego uśmiech sprawia, że serce przestaje mi bić na chwilę.
– Do widzenia – szepcze i całuje mnie w czubek nosa.


– Halo – skrzeczę do telefonu i mrugam, wpatrując się w czerwone cyferki na budziku. Jest czwarta nad ranem.
– Zgadnij, gdzie jestem – rozbrzmiewa w moim uchu niezbyt ożywiony i jakoś mało radosny głos Belli.
– Lepiej, żebyś była albo pod Hugh Jackmanem, albo martwa – próbuję brzmieć zrzędliwie, ale nigdy nie potrafię złościć się na nią długo.
– Jestem w Savannah – jej głos jest pełen napięcia.
– Co takiego? – pytam łagodnie i sięgam, by włączyć lampkę. Jestem zdezorientowana. Wiem, że Bella doleciała w poniedziałek do Jacksonville. Ciągle czuję się cholernie winna, że nie oddzwoniłam do niej we wtorek, bo byłam za bardzo zajęta pieprzeniem Edwarda. Naprawdę nie chcę teraz o tym myśleć.
– Cóż, pod względem technicznym to przejeżdżamy przez Savannah – mówi z wysokim chichotem, który zupełnie jej nie przypomina.
– Renee jest z tobą, prawda? – pytam, mimo że znam odpowiedź.
– Jasne – mówi z fałszywą radością. Bella zawsze odgrywa rolę dobrej córki, gdy jest z matką.

Rzeczy, które robimy w imię miłości.

– Dlaczego jesteście w Georgii? – Nie podoba mi się, dokąd to zmierza.
– Jedziemy do Virginia Beach. Mama zaskoczyła mnie zjazdem rodzinnym. – Fałszywe tony szczęścia w głosie Belli brzmią na granicy absurdu. Śmiałabym się, gdybym nie zdawała sobie sprawy, że moja przyjaciółka jest właśnie w swoim osobistym piekle.
– Cholera – syczę, a moja głowa opada z hukiem na poduszkę.
– Właśnie tak uważam – chichocze Bella, już bardziej jak ona.
– Ech, rodzina – wzdycham, a moje gardło się zaciska i nie potrafię pozbawić głosu tonu napięcia.
– Leah, czy coś się stało? – pyta Bella, brzmiąc podejrzliwie.
Gapię się na abstrakcyjne cienie na suficie i toczę wewnętrzną walkę. Czy powinnam powiedzieć Belli, że pieprzę się z bratem Emmetta? Tylko że już go więcej nie pieprzę, bo nie odezwał się do mnie od dwóch… zaraz, trzech dni.
– Nie, jestem po prostu zmęczona – jęczę i kończę z rozczulaniem się nad sobą. – Ktoś do mnie zadzwonił o czwartej rano.
– O czwartej? – piszczy Bella. – O mój Boże, strasznie przepraszam.
Śmieję się, gdy Bella się kaja. Powiem jej w końcu, ale nie teraz. Jeszcze nie.

Edward

– Pragnę cię – sapię, ściągając z siebie Leę i podnosząc ją do pozycji pionowej.
– Powiedz mi coś, czego nie wiem – śmieje się i powarkuje jak kot.
Jej usta wyglądają, jakby były obite. Wargi są różowe i lekko spuchnięte i nie mogę się powstrzymać przed pocałowaniem ich. Gdy wsuwam język do jej ust, wyczuwam swój smak i wyrywa mi się jęk, który i tak nie jest w stanie wyrazić, jak bardzo mnie to podnieca. Prawie doszedłem w jej ustach, ale chciałem więcej, znacznie więcej.
Zaczynam rozpinać jej dżinsy i szybko ściągam je w dół, żeby móc wsunąć dłoń pomiędzy jej nogi. Wilgoć i ciepło, które tam zastaję, sprawiają, że wciągam gwałtownie powietrze. Chcę być wewnątrz niej. Zaczynam popychać ją z powrotem na kanapę, ale ona powstrzymuje mnie, naciskając na moją klatkę piersiową.
– Kondomy – mamrocze Leah przy moich wargach, gdy łapię ją za biodra.
– Oczywiście – wzdycham i na krótką chwilę pogłębiam pocałunek, delektując się plątaniną naszych języków, po czym przerywam go. Biorę Leę za rękę i prowadzę do mojego pokoju. Gdy przechodzimy przez próg, podnoszę ją i rzucam na łóżko.
– Cholera – krzyczy Leah, odbijając się od materaca, a jej włosy są masą miotającej się czerni.
– Rozbierz się – rzucam przez ramię, podchodząc do małej ceramicznej, odwróconej rączką do góry parasolki.
Alice zrobiła ją dla mnie w szóstej klasie. Ma namalowane ręcznie stokrotki z maleńkim uśmiechem w środku każdego kwiatka. Zazwyczaj wrzucam do niej zawartość moich kieszeni od spodni. Jest przepełniona monetami, rozmaitymi kluczami i kondomami. Biorę jeden ze stosu i rozdzieram opakowanie, odwracając się w stronę łóżka.
Leah klęczy na kasztanowej kołdrze, zdejmując koszulkę przez głowę; nie ma już nic na sobie poza prostym, czarnym biustonoszem, który podtrzymuje jej perfekcyjne piersi, ukazując gładką fakturę ciemnej skóry. Ten widok przyprawia mnie o dreszcz, ślina napływa mi do ust, a ręce aż świerzbią, żeby jej dotknąć.


– Edward, ślinisz się – znajomy głos szepcze obok. Czuję, jak ktoś ciągnie mnie za włosy.
- Hu? – prycham, otwierając oczy i widzę parę szarych tęczówek wpatrujących się we mnie. – Jane? – pytam, podnosząc się i uderzam głową o małą dłoń, tkwiącą w moich włosach.
– To na pewno nie jest wygodne miejsce do spania – mówi ze swojej pozycji na krawędzi mojego biurka. Jej chude nogi dyndają w powietrzu. Ma na sobie za dużą koszulę nocną z Homerem Simpsonem. Przekrzywia głowę na bok, przyglądając mi się.
– Zmorzyło mnie przy pracy – mówię ze wzruszeniem ramion i zbieram moje nieco wilgotne notatki.
– To nie jest schroniskowy chłam, prawda? – pyta, przenosząc wzrok na swoje kołyszące się nogi.
– Nie – odpowiadam z westchnieniem. Wsuwam notatki do przedniej kieszeni torby na laptop. Wylogowuję się i czekam, aż mój komputer się wyłączy.
– To dla Aleca – szepcze Jane, gdy ja zamykam notebooka i wkładam go do torby.
– Tak – wzdycham, zapinając suwak torby i wstaję. – Powinnaś wrócić na górę.
Jane podnosi na mnie wzrok i przez chwilę wygląda jak przestraszona piętnastoletnia dziewczynka. Czuję ścisk w klatce piersiowej i pochylam się, by jej dotknąć, dodać otuchy, ale gdy tylko spostrzega mój ruch, ten wyraz znika z jej twarzy.
– W porządku – mówi, wzruszając nonszalancko ramionami. – A ty powinieneś jechać do domu, do swojej kobietki lub faceta – dodaje z uśmieszkiem i zeskakuje z biurka.
– Proszę, nie daj się przyłapać na zakradaniu z powrotem do sypialni – szepczę, gdy mija drzwi mojego biura.

Potrząsam głową i uśmiecham się, idąc do strzeżonego wyjścia. Macham identyfikatorem przed czytnikiem i słyszę brzęczący dźwięk, który sygnalizuje, że drzwi są otwarte. Przepycham się do przedsionka.
– Dobranoc, panie Cullen – mówi strażnik ze skinieniem głowy.
– Dobranoc, Kevin. – Macham do niego. Kolejny brzęczyk oznajmia, że drzwi zewnętrzne są odblokowane. Uderzam w sztabę i wkraczam w chłodne, nocne powietrze. Zerkam na telefon, żeby sprawdzić godzinę. Czwarta czterdzieści pięć. Przez krótki moment myślę o tym, żeby zadzwonić do Lei, co jest po prostu głupie. Ona musi przecież wstać do pracy za mniej niż dwie godziny i najprawdopodobniej śpi. Powinienem zakończyć jutro ten projekt, wtedy do niej zadzwonię.

Leah

– Klękam, żeby wyłowić kawałki stłuczonej miski z topniejącej grudy lodów, a ona wpada w histerię. Słowo daję, można by pomyśleć, że stłukła chińską porcelanę mojej babci – tłumaczy Kathy, prychając, a ja uśmiecham się, pomimo tego, jak się czuję. – A potem upiera się, że odkupi stłuczoną miskę. Ma dziesięć lat. Nawet nie posiada świnki-skarbonki.

Dziewczęta wybuchają śmiechem, a ja bardzo staram się przyłączyć, uważając na to, by nie śmiać się za głośno. Udawanie szczęścia jest wyrafinowaną sztuką. Dotyczy zrozumienia tego, jak dobrze powinnaś się bawić.
– Leah – słyszę swoje imię i oglądam się przez ramię. Ładna barista stoi za ladą z zestawem naszych napojów na tacce. Jej piękny uśmiech jest na swoim miejscu, ale nie jest w stanie poprawić mi nastroju. Prawdę mówiąc, jeszcze bardziej uwypukla fakt, że wszystko wydaje się bezbarwne i pozbawione smaku. Nie chcę się zastanawiać dlaczego. Nie chcę mu dać tej przewagi.
– Słodkie – mówię z szerokim uśmiechem, wstając od stolika.
Kathy nadal opowiada swoją historię, mrugając do mnie, a ja upewniam się, że widzi, jak wywracam oczami. To wszystko polega na grze pozorów, przypominam sobie w duchu. Przylepiam do twarzy zalotny uśmiech i powoli podchodzę do lady. Rude włosy dziewczyny przesuwają się wzdłuż linii jej szczęki, gdy przekrzywia głowę na bok. Podoba mi się kontrast głębokiego, niemal krwawego odcienia jej włosów i bladej skóry w kolorze kości słoniowej.
– Miłego piątku – mówi, przesuwając tackę po powierzchni lady.

Embry dokucza mi czasami, nazywając zdrajczynią rasy, gdyż zawsze poluję na dziewczyny, które są dosłownie białe. Ignoruję jego mały front urażonego Indianina, bo to kompletna bzdura. On niezmiennie lubi mącić. Tak jak wtedy, gdy zostawia wszędzie, gdzie tylko się znajdzie, małe propagandowe karty przeciwko Świętu Dziękczynienia. Znalazłam wczoraj jedną, wetkniętą w mój pamiątkowy kolaż ścienny. Wkurzyło mnie to, bo nie identyfikuję się z postawą ofiary. Nie żywię nienawiści do białych ludzi za coś, co ich przodkowie uczynili moim przodkom, zanim się urodziłam.

Nienawiść jest trucizną. Tak jak osadzanie się soli pozbawia ziemię żyzności, nienawiść odbiera ludziom sens i cel. Nasza przyszłość powinna być utkana z miłości, jeżeli chcemy przetrwać jako naród.

Moja mama wyrzekła te słowa na zgromadzeniu rady plemienia, gdy miałam jedenaście lat. Siedziała na wózku, bez jednego włosa na głowie, a potrafiła zapewnić sobie uwagę i szacunek każdej osoby w audytorium. Była najodważniejszą osobą, jaką kiedykolwiek znałam. Gdy śmierć zaczęła pukać do jej drzwi, nie uciekała ani nie ukrywała się. Zrobiła, co tylko mogła, by wypełnić jej ostatnie dni znaczeniem i celem.

– Hej, jak masz na imię? – słyszę swoje słowa, zanim dociera do mnie, co robię.
– Elana – jej głos jest wyższy, a blade policzki pokrywają się rumieńcem.
– Jestem Leah. – Wyciągam do niej rękę, a ona wsuwa swoją małą dłoń w moją. – Mam nadzieję, że nie pomyślisz, że to niegrzeczne, ale czy jesteś zajęta dziś wieczorem? Chciałabyś może wyskoczyć na jakąś przekąskę lub coś w tym stylu?
– Um… tak. To znaczy TAK – podskakuje, odpowiadając i ściska mnie mocno za rękę. Uśmiecham się i puszczam jej dłoń.

Wracam do stolika z napojami i numerem telefonu Elany, zanotowanym na serwetce, którą wcisnęłam do kieszeni. Czuję się lepiej, pewniej.
– Gotowe do wyjścia? – pytam ze szczerym uśmiechem na twarzy – po raz pierwszy od kilku dni. Dziewczyny wstają z krzeseł, ciągle paplając i chichocząc. Hope podchodzi do mnie, uśmiechając się podejrzliwie.
– dz***a – szepcze i bierze ode mnie tackę, podczas gdy ja wybucham śmiechem.

Edward

– O żesz w mordę, ty naprawdę potrafisz zdziałać cuda. – Ostry śmiech Demetriego przebija się przez linię telefoniczną, podczas gdy przeglądam jadłospis dla schroniska na najbliższy miesiąc.

Muszę zatwierdzić menu, tak żeby Martha mogła zrobić zaopatrzenie w poniedziałek. Dni świąteczne w schronisku są i błogosławieństwem, i przekleństwem jednocześnie. Zawsze dostajemy więcej darowizn od dobroczyńców, ale też pojawia się tak wiele przeniesionych dzieci, że musimy mocno napinać budżet, by je wszystkie zakwaterować i wykarmić. Już wysłałem kilkoro do YMCA, żeby tam spały, dopóki nie skończymy przerabiać piwnicy na drugie dormitorium. Żywię nadzieję, że inspektor okręgowy tym razem dotrzyma terminu umówionego spotkania, potrzebuję tych sypialni otwartych przed Świętem Dziękczynienia.

– De, jestem trochę zajęty. Proszę, powiedz mi po prostu, czy ta propozycja nada się dla Ara, czy też nie – wzdycham do mikrofonu, gryzmoląc uwagi na jadłospisie. Potrzebujemy jakichś alternatyw dla nabiału w menu śniadaniowym. Dwie z dziewczynek są alergiczkami i wydaje mi się, że Feliks ma nietolerancję laktozy.
– Naprawdę musisz wyluzować, staruszku – śmieje się Demetri. – To wygląda bajecznie. Zespół marketingowy prawie spuścił się w gacie, gdy zastosowałeś jedną z ich starych, nieużytych kampanii syropu na kaszel dla dzieci. Zmiana ikonki produktu na pluszowego misia była genialnym posunięciem.
– No cóż, w obecnej sytuacji ekonomicznej i atmosferze z nią związanej ludzie potrzebują symboli przypominających im o poczuciu bezpieczeństwa i komfortu, takim jak w dzieciństwie – cytuję jedno ze zdań, które napisałem w propozycji, a Demetri chichocze.
– Naprawdę szkoda, że nie pracujesz tu na pełen etat – wzdycha, a ja nagle czuję się trochę spięty. Nie jestem w nastroju do tego, by mnie teraz próbował namówić na powrót. Nie mogę tam wrócić, na pewno nie w najbliższej przyszłości.
– Miałeś szansę zorientować się, co z wnioskiem Aleca? – pytam, ucinając to, co Demetri zamierzał powiedzieć.
– Tak, właśnie do tego zmierzałem – jęczy i kontynuuje: – Sprawdziłem godzinę temu w dziale odpowiedzialności społecznej. Został zatwierdzony. Cynthia Lawson zajęła się przypadkiem Aleca. Zadzwoni do ciebie w poniedziałek, żeby uzgodnić termin spotkania z lekarzem.
– Czy określili, jak długo może potrwać, zanim wciągną go na listę oczekujących na przeszczep? – pytam spokojnym głosem, próbując zapanować nad rytmem grzmocącego w piersi serca.
– Cóż, Cynthia mówi, że biorąc pod uwagę stan jego zdrowia i obecną sytuację życiową, raczej nie trafi do grupy 1A na liście – wzdycha Demetri, a ja staram się zignorować narastające mdłości. – Jednakże to jest Volt, a stary uwielbia twoją utalentowaną dupę. Nie sądzę, żeby twój osobisty projekt był zbyt długo odstawiony na boczny tor.
– To wspaniała wiadomość – odpowiadam, lekceważąc ogarniający mnie chłód, który zajmuje miejsce mdłości. Są rzeczy dziejące się w Volt, z którymi niekoniecznie się zgadzam, ale nauczyłem się przymykać na nie oko, bo zdarzają się im również wspaniałe gesty.
– Owszem. A więc, należy to uczcić – mówi Demetri, a ja nie mogę powstrzymać śmiechu. – Mówię poważnie, Cullen. Jeśli ktoś potrzebuje wieczoru wolnego od trosk i obowiązków, to właśnie ty. Zadzwoń do tej swojej oszałamiającej siostry i załatw nam wejściówki do klubu lub na jakiś show. Ja postaram się o samochód i trochę gotówki.
Demetri i ja często chodziliśmy na imprezy, gdy zaczynałem pracę w Volt. Czasami brakuje mi jego beztroskiej natury i nieskrępowanego poczucia humoru.
– Okej – ustępuję. Jestem mu to winien za pomoc z przypadkiem Aleca.
– Och, może udałoby ci się też wyciągnąć tę seksowną blondynkę, która z tobą pracuje – dodaje Demetri z cichym warknięciem. – No wiesz, tę, której życiorys przysłałeś mi kilka tygodni temu. Wygląda, jakby umiała się zabawić.
– Zapytam Heidi, czy będzie wolna – śmieję się.

Leah

Uwielbiam chodzić po stadionie pod koniec dnia, szczególnie w piątki. Wszyscy wyszli dość wcześnie i mogę udawać, że mam całe to miejsce dla siebie. Właśnie porzuciłam papierkową robotę, dotyczącą świadczeń dla George’a, jednego z naszych nowych dozorców terenu i przechodzę przez boisko, jakby należało do mnie.
Gdy zbliżam się do dużego wejścia na dolny obszar stadionu, prowadzącego do szatni, widzę Rose czekającą na mnie w przejściu. Jej kombinezon jest brudny i umazany smarem. Ona jest jedynym znanym mi nadzorcą, który rzeczywiście pracuje ze swoją ekipą. Doceniają to, co oznacza, że dają z siebie więcej niż jakikolwiek inny zatrudniony zespół konserwatorów. Rose ma surowy wyraz twarzy i czuję, jak mój żołądek zaciska się na widok tego spojrzenia.

– Czyżby gorąca randka dziś wieczorem? – pyta, blokując przejście ramieniem.
– Taa… – odpowiadam nonszalancko. Nawet nie staram się dociekać, skąd o tym wie. To miejsce jest wystarczająco małe, żeby nie było tu żadnych tajemnic. Większość pracowników pytała mnie, kiedy wychodzę za mąż zaledwie tydzień po tym, jak przespałam się pierwszy raz z Emmettem.
– Co się dzieje? – mówi Rose, podchodząc do mnie, a ja cofam się. Nie mam zamiaru z nią o tym rozmawiać, jeszcze nie. Bo w tej chwili, jeśli przyznam się przed nią do mojego pierdolonego błędu, to się rozpłaczę. Nie będę płakać w pracy.
– Po prostu potrzebuję seksu – wybucham na nią i wspieram ręce na biodrach.
– Ty i ja dobrze wiemy, że nie gonisz za cipką, jeśli sama nie zostałaś przedtem przeleciana. – Rose popycha moje ramię, a ja walczę z odruchem przyłożenia jej. Ona dobrze wie, gdzie są moje newralgiczne punkty i właśnie ostro przeciąga strunę.
– Przychodzi mi na myśl jeden przypadek, gdy tak zrobiłam – sprzeciwiam się, odtrącając uderzeniem jej dłoń.
– Taak… I nie zapominajmy, jak zajebiście się to skończyło – mówi Rose, nachylając się do mnie.

Odbiera mi mowę i gapię się na nią z niedowierzaniem.
– Ty suko – syczę w końcu, a ona tylko wpatruje się we mnie. Rozdzierający ból odzywa się w mojej piersi. Staram się go zdusić, ale jest za późno. Czuję, jak z kącika oka wymyka mi się łza i spływa w dół, po policzku.
– Leelee… – Głos Rose łamie się, a wyraz twarzy łagodnieje. Sięga ręką w moim kierunku.
– Muszę iść – wykrztuszam i po prostu przeciskam się, by ją wyminąć.
– Nie możesz wiecznie uciekać! – woła za mną, podczas gdy ja walczę, by zobaczyć cokolwiek przez łzy.

Chcę wrzasnąć na nią, żeby się odpieprzyła. Chcę wytłumaczyć, jak bardzo tym razem się myli, ale wiem, że tak nie jest. Nie jestem gotowa, by sobie z tym poradzić, nie w tej chwili.

Edward

– Możemy tu pić? – pyta Heidi, podczas gdy Demetrii macha kieliszkiem z szampanem przed jej twarzą.
– Możemy robić, co nam się żywnie podoba, moja droga – śmieje się w odpowiedzi i udaje, że ma zamiar upuścić szkło na jej kolana. Heidi chwyta szybko kieliszek i obrzuca mnie spojrzeniem.
– Odpręż się – mówię do niej z westchnieniem i przyjmuję od Demetriego swoją lampkę.

Biorę łyk i sam zmuszam się, by zrelaksować się na skórzanym siedzeniu. Upłynęło trochę czasu od dni, gdy cieszyłem się przywilejami pracy w Volt. Nie chcę poczuć się za bardzo swobodnie, ale Heidi pomogła mi wielokrotnie, odkąd pracuje w schronisku, i chcę, żeby się dobrze bawiła. To z mojej przyczyny w ogóle zaczęła tam pracować.
Volt to bardzo ekskluzywne miejsce zatrudnienia, ale mogą sobie na to pozwolić. Heidi już ponad rok próbuje się tam dostać. Gdy się dowiedziała, że prowadzę schronisko, postawiła sprawę jasno – będzie dla mnie tyrała, nigdy nie będzie się uskarżać, mimo iż wiedziała, że płaca jest beznadziejnie niska. Wniosła więcej umiejętności i doświadczenia, niż było potrzeba w pracy lokalnego administratora. W zamian chciała, żebym użył swoich koneksji w Volt, by pomóc jej postawić tam stopę. Ona dotrzymała obietnicy i pomogła mi doprowadzić schronisko do porządku. Zasłużyła sobie na dzisiejszy wieczór.

– Czy twój szef wspomniał, jaki z niego twardziel? – pyta Demetri, wyjmując z kieszeni marynarki małą, przezroczystą fiolkę z białym proszkiem. – Ten chłopak potrafi imprezować, chociaż opuścił nas dla życia wypełnionego pracą charytatywną.
– Um… nie. Edward niewiele mówi o… o tym. – Oczy Heidi otwierają się szerzej, gdy Demetri robi złożony pokaz: odwraca nabój do góry nogami i przekręcając z boku małą gałkę znowu go odwraca, ustawiając w pozycji pionowej. Wypuszczam długi, powolny wydech, obserwując te małą kokainową sztuczkę magiczną, która dzieje się przed oczami oczywistej narkotykowej dziewicy.
– Cullen jest uosobieniem skromności i dyskrecji. – Demetri obdarza mnie uśmieszkiem, przechylając nabój znacząco w moją stronę. Potrząsam głową, starając się nie skupiać na tym przedmiocie i pociągam łyk szampana. Mój przyjaciel wywraca oczami i oferuje dozownik Heidi.
– No… nie wiem – jąka się dziewczyna, rzucając mi nerwowe spojrzenie.
– Rób to, na co masz ochotę – wzdycham, a ona nadal się waha. – Naprawdę nie dbam o to, Heidi.
– Och, okej – mówi z niepewnym uśmiechem i bierze nabój od Demetriego, który mruga do mnie chytrze. Wiem, że sądzi, iż łatwo ją zwiedzie, ale nie ma pojęcia, jak bardzo się myli co do Heidi. Ona jest ambitna, zdecydowana i niczego się nie boi. Wpasuje się świetnie w Volt. Nie będzie mi łatwo jej zastąpić, ale to nieuniknione.
– No dobrze, odsuń to od siebie i zrób wydech. – Demetri pochyla się ku Heidi, otaczając ją ramieniem.

Wykorzystuję okazję, by zerknąć na telefon. Nie mam żadnych wiadomości. Zastanawiam się, czy nie wysłać SMS-a do Lei, ale gdy przyglądam się, jak Demetri unosi dozownik z koką do nosa dziewczyny, zmieniam zdanie.

Leah

Jestem idiotką. Ubrałam się jak idiotka. Mam makijaż, w którym wyglądam jak idiotka.


Kontynuuję psychiczne znęcanie się nad sobą, gdy błądzę dwie przecznice od miejsca, gdzie musiałam zaparkować furgonetkę, usiłując dotrzeć do klubu. Przemarza mi tyłek, bo ominęłam etap zadania sobie trudu, by sprawdzić kurtkę. Normalnie byłby to niegłupi pomysł, tylko że zdecydowałam się włożyć superdziwkarski top, który mi kupiła Bella. To w zasadzie strzępek brązowego jedwabiu ze srebrnymi łańcuszkami służącymi za ramiączka. Zajęło mi prawie piętnaście minut rozwikłanie, jak to na siebie założyć. Zaczepiłam włosami o to badziewie przynajmniej pięć razy, gdy próbowałam się w nie ubrać i jeszcze z dziesięć, odkąd wyszłam z domu.
Dopełniłam mój turbo-zdzirowaty wygląd znoszoną parą skórzanych spodni, które dostałam od Jacoba. Nabył je, gdy miał fazę na Jima Morrissona, ale skończyło się to tym, że przyciągał uwagę zbyt wielu osobników tej samej płci. Strata dla niego, zysk dla mnie. Skóra spodni przykleja się do mojej własnej i tworzy kałuże potu w dziwnych miejscach, ale wyglądam w nich zajebiście. Założyłam też parę starych Martensów, tak że przynajmniej jedna część mojego ciała będzie czuła się komfortowo. Chociaż gdy zbiegam w dół zacienionej śródmiejskiej ulicy, komfort z pewnością jest obcym mi pojęciem. Nienawidzę wypraw do śródmieścia, ale przynajmniej będę mogła powiedzieć Alice, że zrobiłam użytek z mojego prezentu urodzinowego.
Alice zajmuje się koordynacją wydarzeń kulturalnych – snobistycznych imprez dla bogaczy. Planuje wypasione urodzinowe przyjęcia, organizuje otwarcia klubów, bar micwy i inne tego typu rzeczy. Często dostaje karty wstępu, darmowe drinki i inne bonusy w związku ze swoją pracą. Kiedy powiedziałam jej, że nie zgadzam się, by mi kupiła jakikolwiek prezent na urodziny, dała mi wejściówki do pieprzonego klubu, bo nie musiała ich kupować. Taka cwana.
Nie zamierzałam wybrać się do tego ekskluzywnego, szpanerskiego, dennego miejsca, ale byłam zdenerwowana, gdy zadzwoniłam do Elany. Nie miałam żadnego planu i po prostu samo mi się powiedziało, że mam te karty wstępu. A ona naprawdę się podekscytowała. Najwyraźniej słyszała o tym klubie i marzyła, by się tam dostać.

– Leah! – słyszę, jak wysoko brzmiący głos wykrzykuje moje imię i prawie potykam się o krawężnik.
Elana stoi po drugiej stronie ulicy i podskakuje, machając do mnie. Ma na sobie luźno opadającą, karmazynową sukienkę i brązowe kozaczki do kolan. Jej widok sprawia, że puls mi przyśpiesza. Uśmiecham się i też macham do niej. Poświęcam chwilę na rozejrzenie się, czy nic nie jedzie, po czym puszczam się pędem przez jezdnię i obejmuję dziewczynę na powitanie. Wydaje się lekka jak piórko, gdy unoszę ją z ziemi. Sprawia mi frajdę to, jak piszczy zaskoczona.
– Hej – mówię, stawiając ją z powrotem i odsuwam się, żeby móc na nią spojrzeć.
– Hej – odpowiada, obdarzając mnie nieśmiałym uśmiechem. Przesuwam dłoń po gładkiej skórze jej policzka i przeczesuję palcami jedwabiste włosy.
Jest piękna, słodka i… nie jest nim. Tłumię tę myśl, pochylając się, by pocałować Elanę. Chucham gorącym strumieniem powietrza w jej otwarte usta, delektując się jękami, które wydaje. Ja też pojękuję, wytyczając wilgotną ścieżkę wzdłuż jej dolnej wargi przed wsunięciem języka do wnętrza gorących ust. Przesuwając dłońmi w dół jej pleców, przyciągam ją bliżej, a całe ciało dziewczyny napiera na moje.

– ZAJEBISTY WIDOK! – Słyszę skądś krzyk jakiegoś dupka i z jękiem odsuwam się od Elany.
– Gotowa na wejście? – pytam, a ona potakuje, przygryzając wargę. Biorę ją za rękę i ciągnę w kierunku bramki.
Przechodzimy obok długiej kolejki czekających ludzi i podchodzimy do zwalistej postury czarnego gościa, który sprawia wrażenie, jakby od niego wszystko tu zależało.
– Tak? – pyta niskim głosem.
Posyłam mu uśmieszek, wyciągając z tylnej kieszeni karty wstępu i macham mu nimi przed oczami. Facet obdarza mnie najszerszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek widziałam, biorąc ode mnie wejściówki i ustępując z drogi, by nas przepuścić. Przechodzimy przez otwarte drzwi i wkraczamy w ciemność. Zwalniam trochę, pozwalając oczom przystosować się w czarnym jak smoła korytarzu.
– Dokument – mówi kobiecy głos i nagle światło świeci mi prosto w twarz. Tłumię w sobie ochotę, by wybić latarkę z ręki tej suki i wyciągam prawo jazdy. Pracownica klubu wyrywa je z moich rąk i wpatruje się w nie, jakby to były zwoje znad Morza Martwego. W końcu oddaje mi z powrotem i przechodzę dalej. Następna kobieta chwyta moją rękę i uderza w nią stemplem z gumy. Oglądam się za siebie i widzę, jak Elana wierci się nerwowo, biorąc swój dowód tożsamości z rąk tamtej pizdy. Czekam, aż też dostanie pieczątkę i wtedy ciągnę ją w stronę podwójnych metalowych drzwi w kolorze niebieskim.
Gdy zbliżamy się do nich, słyszę pulsującą muzykę i czuję, jak adrenalina zaczyna krążyć w moich żyłach. Uderzam drzwi ramieniem i wciągam Elanę za sobą w głąb klubu.

Edward

– Nie załatwiła nam nawet stolika? – pyta Demetri kpiącym tonem.
– Nie wyraziłeś takiej potrzeby – odpowiadam ze wzruszeniem ramion.
– Jezu, Cullen – jęczy. – Nie wiedziałem, że powinienem.
– Mogę pogadać z menadżerem – proponuje Heidi, po raz tysięczny wycierając sobie nerwowo nos.
- Nie, ja się tym zajmę – wzdycha Demetri i odchodzi.

Opieram się plecami o bar, nie zważając na tłum ludzi domagający się głośno swoich drinków. Przypatruję się zbiorowisku ciał. Nie wiem, jak mogłem kiedyś wytrzymywać w takich miejscach. Hałaśliwych, zatłoczonych i śmierdzących. Znosić atak niezliczonych ostrych zapachów: wszystkich możliwych perfum dostępnych na rynku, alkoholu i odoru ciał.

– To wygląda na sympatyczne miejsce – krzyczy Heidi, wyglądając na drżącą i zdenerwowaną.
– Takie jest, a teraz odpręż się – mówię do niej, kładąc rękę na jej ramieniu.
– Przepraszam. – Uśmiecha się ze skruchą.
– Nie ma za co – odpowiadam, przesuwając dłoń na jej policzek. – Przechodziłem przez to.

Leah

– Chodźmy tańczyć – krzyczy do mnie Elana, gdy próbujemy przepchnąć się przez tłum.
– Najpierw chcę się napić – mówię, potrząsając głową.

Kieruję spojrzenie w górę i widzę bar na prawo od nas. Chwytam Elanę za nadgarstek i ciągnę ją w tamtą stronę. Bar wygląda na dość oblegany i zastanawiam się, jak długo przyjdzie mi poczekać na drinka. W chwili gdy decyduję się szybko na dwa piwa, tak żeby nie musieć zawracać z powrotem do kolejki, zauważam go.
Ma na sobie ciemny garnitur, jego włosy są oszałamiającym nieładem. Dotyka twarzy pięknej blondynki. Dziewczyna ma długie, jedwabiste włosy w platynowym odcieniu i drogo wyglądającą sukienkę, która podkreśla jej spektakularny biust. On uśmiecha się do niej, a mnie ogarnia fala mdłości.
Nie powinnam być zaskoczona. Powinnam była się tego spodziewać, w końcu przecież to Edward Cullen. Z jakiej innej przyczyny nie dzwoni do mnie od kilku dni? Przeniósł się na znacznie ładniejsze pastwiska. Odwracam się plecami do sceny i widzę zdezorientowany wyraz twarzy Elany. Ale ze mnie świnia.

– Nieważne, zatańczmy – mówię i prowadzę ją na parkiet.

Edward

– Co się dzieje? – Heidi przekrzykuje łomoczącą muzykę, ale ignoruję ją.
Przemyka mi przed oczami widok ciemnych włosów i profilu, który wygląda znajomo. Potrząsam głową i wzruszam ramionami. Przesuwam się na prawo i staję na palcach, próbując lepiej widzieć ludzi poruszających się na parkiecie. Stanowią ogromną wijącą się masę ciał i jest praktycznie niemożliwością wyłowić pojedyncze twarze. Już mam zamiar się poddać, gdy łapię mignięcie czarnych włosów i wtedy dostrzegam ją.
Porusza się z gracją, jakiej nigdy dotąd u niej widziałem, ale z drugiej strony nigdy nie widziałem tańczącej Lei. Jej biodra kołyszą się wężowym ruchem z boku na bok, a włosy smagają powietrze, gdy odrzuca głowę. Kiedy się przesuwa, widzę skrzyżowane srebrne łańcuszki na jej nagich plecach i pupę zamkniętą w lśniących skórzanych spodniach. Nigdy nie widziałem Lei tak ubranej, ale mi się podoba. Czuję każdy ruch, który wykonuje, jak gdybym tam z nią był. Jakbym mógł czuć jej ocieranie się o mnie. Chcę tam być, dotykać jej i sprawiać, by poruszała się tak dla mnie.

Nagle mała, blada ręka zbliża się do niej i dotyka jej ramienia. Leah przechyla się w stronę tego nowego ciała i zaczynają kołysać się w zgodnym rytmie. Czuję, jak palą mnie trzewia, gdy obserwuję ją, pochyloną nad sylwetką niewielkiej, rudowłosej dziewczyny. Uśmiecha się do Lei, a jej oczy lśnią od emocji, które rozpoznaję i widok ten przyprawia mnie o skurcz mięśni szyi. Ich ciała są przyciśnięte do siebie, a moje drży od ledwo powstrzymywanego gniewu, gdy widzę, jak usta obu kobiet spotykają się w pożądliwym pocałunku.

– Powinniśmy coś dostać za kilka minut, dzięki mnie – krzyczy Demetri, wciskając się na miejsce obok.
Kiwam głową, mając nadzieję, że zostawi mnie w spokoju.
– Wspaniale! – Heidi klaszcze w dłonie, podskakując.
– Właśnie – mówi Demetri i wpatruje się we mnie. – Idę buchnąć kilka darmowych drinków. – Poklepuje mnie po ramieniu i odchodzi.

Mam to gdzieś. Nie spuszczam wzroku z Lei i jej… partnerki. To pojęcie nie powinno mnie tak ranić. Nie powinienem zaciskać pięści na widok długich, ciemnych palców Lei muskających jasną skórę tej małej. Mogłem się tego spodziewać. W końcu nie rozmawialiśmy ze sobą od wielu dni i wiem, że lubi kobiety.
Ona i Emmett często przyprowadzali do domu inne dziewczyny. To były szczególnie niezręczne poranki – obserwowanie znad stołu w jadalni, jak przepiękna kobieta tanecznym krokiem sunie przez salon, by pocałować mojego brata i jego dziewczynę przed opuszczeniem mieszkania. W takie dni kombinacja zazdrości i braku snu wypędzała mnie wcześnie rano z domu. Nie oszczędzało mi to bynajmniej późniejszej szczegółowej relacji w wykonaniu Emmetta. Starałem się być dobrym bratem i wytrwać, słuchając jego słownej wersji Listów do Penthouse’a.

Leah jest jak zwierzę, gdy chodzi o kobiety. Jak lew ze zwierzyną łowną. Nie, bardziej jak wilczyca i królik. Ona nie zaprząta sobie głowy rozmową czy też oczarowywaniem, po prostu podchodzi i bierze to, co chce. Nie mają szansy. Nie potrząsaj głową – to najuczciwsza prawda. Hetero czy homo, nie ma znaczenia – gdy tylko Leah je chce, to je ma. ku***, staje mi na samą myśl o tym.

Emmett zawsze umiał dobierać słowa i sprawiał wrażenie, ze uwielbia patrzeć na Leę z innymi kobietami. Czuję, że ja też powinienem, ale tak nie jest. Nienawidzę tego. Nie mogę znieść przyglądania się temu, jak Leah z uczuciem pieści tę małą i jak się do niej uśmiecha. Ale nie jestem w stanie odwrócić wzroku.
Leah wplata dłoń w krótkie, rude włosy tej dziewczyny i szarpnięciem odciąga jej głowę do tyłu. Przełykam ślinę, widząc, jak zniża usta do odsłoniętego gardła. Wargi Lei cofają się, tworząc okrutny grymas, gdy przyciska zęby do bladej skóry, a jej oczy nagle kierują spojrzenie prosto na mnie. Stoję jak wbity w ziemię, gdy wpatrujemy się w siebie nawzajem.

Ona wie, że tu jestem.

Gniew ogarnia mnie, gdy uświadamiam sobie, że Leah zdaje sobie sprawę, że ją obserwuję. Bawi się ze mną. Zaciskam szczękę i czuję, jak całe moje ciało dygocze z wściekłości, gdy oglądam dalej jej mały pokaz.
– Edward! – krzyczy mi Heidi do ucha, poklepując moje ramię. Odwracam się, by spojrzeć na nią i odrzucam racjonalne myślenie, chwytając ją w talii.

– Cieszę się, że wybraliśmy się gdzieś wszyscy razem – mówię, przyciągając Heidi do mojego ciała i patrząc w jej niebieskie oczy. Staram się wyglądać na jak najbardziej zadowolonego.
– Tak, jest wspaniale – śmieje się nerwowo i kładzie rękę na mojej klatce piersiowej. – Myślisz, że Demetri naprawdę zaoferuje mi pracę?
– Sądzę, że są duże szanse – odpowiadam, uśmiechając się szerzej i przekrzywiam głowę w jej stronę, umieszczając dłoń na jej nadgarstku. Zerkam kątem oka na Leę. Gapi się na mnie. Rozpoznaję to spojrzenie – jest zła. Zwracam głowę w jej kierunku i unoszę rękę, machając, jakbym zobaczył dawno niewidzianego przyjaciela. Leah uśmiecha się krzywo i potrząsa głową. Pochyla się ku swojej towarzyszce i szepcze jej coś do ucha.
Spinam się lekko, gdy zaczynają się przepychać przez tłum w naszą stronę. Kiedy się zbliżają, nagle czuję się zdenerwowany, ale Leah sprawia wrażenie, jakby była w swoim żywiole.

– Hej, Ed – mówi z nonszalanckim skinieniem głowy, gdy podchodzi do nas ze swoją partnerką.
– Cześć – odpowiadam, starając się rozluźnić szczękę. – Heidi, to jest Leah i… przepraszam, nie dosłyszałem imienia twojej przyjaciółki. – Wpatruję się uporczywie w twarz Lei, nie zadając sobie trudu, by trzymać gniew na wodzy, a ona wydaje się odczuwać z tego powodu przyjemność.
– Elana – mówi Leah z uśmieszkiem, wypychając przed siebie tę małą rudą i całując jej policzek.
– Miło cię poznać. – Heidi wyciąga rękę i uśmiecha się. Leah spogląda na dłoń blondynki, a potem na mnie, a jej uśmieszek staje się okrutny.
– Proszę bardzo – wcina się Demetri, wręczając drinki Heidi i mnie.
– Dzięki – mówię, nie przerywając kontaktu wzrokowego z Leą.
– Cześć! – Leah pozdrawia go z szerokim uśmiechem.
– Witaj! – Demetri przesuwa się do przodu i wyciąga rękę.
– De, to są Leah i Elana – mówię, unosząc moje Martini do ust i upijając łyk.
– To dla mnie przyjemność. – Leah dosłownie mruczy, podając dłoń Demetriemu.
– Hej – piszczy Elana i macha.
– Cała przyjemność po mojej stronie – dodaje mój przyjaciel, gdy nadal trzymają się z Leą za ręce.
– De, co powiesz na to, żebyście z Heidi sprawdzili ten stolik? – mówię znudzonym tonem, ale on puszcza dłoń Lei, jakby go poraziła i zerka na mnie.
– Racja – odpowiada z uśmieszkiem i chwyta Heidi za ramię. – Chodźmy, skarbie.
– Do widzenia – mówi Elana z delikatnym machnięciem ręki.

Gdy Demetri przeciska się obok mnie, spoglądam na ładną, brązowooką dziewczynę w ramionach Indianki. Wygląda młodo, jakby ledwo co przekroczyła wiek, w którym wpuszczają do klubu. Uśmiecha się do mnie ciepło i przyjaźnie, przez co czuję się małoduszny, nienawidząc jej, ale to mnie nie powstrzymuje.

– Elana – zagaduję i widzę, jak Leah tężeje. – Czy Leah czerpie taką samą radość z wylizywania twojej cipki jak z ssania mojego fiuta?
Mam wrażenie, że ktoś inny mówi moim głosem. Obserwuję, jak blada skóra Elany zamienia się we wściekle czerwoną, a ona sama z rozszerzonymi oczami odsuwa się od Lei.
– Ty sukinsynu – syczy na mnie Leah, ale gwałtowny wdech Elany szybko odwraca jej uwagę.
– Czy to jest jakaś pokręcona gra? – Oczy Elany połyskują w wielokolorowych, migoczących, ściemnionych światłach klubu, a ja czuję się, jakby zimna, twarda bryła osiadła na dnie mojego żołądka.
– To nie tak… – mówi Leah, sięgając w stronę rudowłosej, ale jest za późno. Dziewczyna potrząsa głową i odwraca się. – Elana! – krzyczy Leah i podąża za nią. Chwyta ją za ramię, a ruda obraca się w stronę Lei, wykrzykując jej coś w twarz. Sprzeczają się przez chwilę, podczas gdy mnie pozostaje tylko żałować, że nie słyszę ich słów.

– Kłopoty w raju? – pyta Heidi, przechodząc obok mnie.
– Chyba tak – mamroczę, upijając Martini w nadziei, że zmyje gorzki smak winy. Jestem okropną osobą, ale nie mogłem się powstrzymać.
– Odwal się ode mnie – wrzeszczy Elana dostatecznie głośno, by usłyszało ją pół klubu. Ramiona Lei opadają, gdy jej partnerka biegnie w stronę wyjścia.
– Oj, jej… – chichocze Demetri, gdy Leah się odwraca i obdarza mnie wściekłym spojrzeniem. Nie umiem zgasić uśmiechu rozciągającego moje wargi, gdy piorunując mnie wzrokiem, zaczyna iść w moją stronę.
– Zrobiłem coś nie tak? – pytam zatroskanym tonem, choć wiem, że to tylko pogorszy sprawę.
– Ty samolubny popierdoleńcu! – wypala Leah, ale zanim mogę zareagować, Heidi wkracza pomiędzy nas.
– Hola, opanuj się, do cholery – mówi i dotyka ręką klatki piersiowej Lei, popychając ją do tyłu. Spojrzenie ciemnych oczu Indianki przesuwa się w dół, na Heidi, a moje tętno przyśpiesza na ten widok. Leah przekrzywia głowę na bok, mięśnie jej szyi napinają się, a ramiona unoszą. Nigdy przedtem nie widziałem jej tak rozzłoszczonej i nigdy też tak bardzo nie pragnąłem jej pieprzyć.
– Nie waż się mnie dotykać. – Jej głos przypomina niskie warczenie, gdy z namaszczeniem wypowiada każdą sylabę. – Zrozumiałaś?
Czuję, jak mi staje, gdy wargi Lei rozciągają się w uśmiechu pełnym jadu.
– Albo co mi zro… – zaczyna ripostę Heidi, dotykając ponownie swą małą, wypielęgnowaną dłonią piersi dziewczyny. Leah reaguje z szybkością atakującej kobry. Jej pięść zderza się z twarzą Heidi, wywołując eksplozję śliny i krwi. Przyglądam się w szoku, jak Heidi upada na podłogę przede mną.
– A ty… Pierdol się! – wrzeszczy Leah, wskazując palcem na mnie. Przez zaledwie sekundę dostrzegam cień bólu w jej ciemnobrązowych oczach i moja klatka piersiowa się zapada. Obserwuję, jak dziewczyna odwraca się plecami do mnie i odchodzi, gdy ja zmagam się z oddychaniem.
– Edward! – krzyczy do mnie Heidi z podłogi, ale ja jestem w stanie jedynie patrzeć, jak Leah przeciska się przez tłum.
– Jasna cholera, Cullen! – śmieje się Demetri obok mnie i to wybija mnie z odrętwienia. Przechodzę nad Heidi i biegnę za Leą tak szybko, jak tylko potrafię, popychając ludzi i torując sobie drogę przez ścianę ciał.

Leah

Co ja sobie, ku***, myślałam?


Nie potrafię pozbyć się z umysłu obrazu wypełnionych łzami oczu Elany. Jestem podłą świnią. Wiedziałam, że ją wykorzystuję, ale czy zadałam sobie trud, by jej o tym powiedzieć?

ku***!

Kopię czubkiem buta ciężkie metalowe drzwi, otwierając je, i żałuję, że nie mogę walnąć w coś jeszcze. Nie wiem, za kogo, do cholery, uważała się ta chuda, jasnowłosa wywłoka, dotykając mnie w ten sposób. Ludzie, którzy mnie znają, są mądrzejsi. Wiedzą, że nie lubię być dotykana, jeśli cię nie znam albo przynajmniej się z tobą nie pieprzę.

Edward.

Arogancki dupek! – wrzeszczę i osadzam pięść w boku najbliższego kubła na śmieci. Ostry ból przynosi ulgę. Popapraniec myśli, że może mi mieszać w głowie. Sądzi, że może mnie traktować jak jedną ze swoich pozbawionych mózgu fanek, które są na każde jego skinienie. Jakbym była wiecznie gotowa i dyszała tylko z oczekiwania, żeby wepchnął we mnie swojego fiuta, kiedy będzie miał ochotę.

– Leah! – Edward nagle pojawia się w uliczce, a metalowe drzwi odbijają się z hukiem od ściany za nim.
– Nie! Pierdol się! – warczę i odwracam się tyłem. Nie chcę z nim rozmawiać. Nie chcę go widzieć. Jego widok sprawia, że natychmiast pieką mnie oczy.
– Wracaj tutaj! – Chwyta mnie za ramię, a w jego niskim głosie słyszę złość. Próbuję się wyrwać, gdy ciągnie mnie do siebie.
– Puszczaj! – krzyczę, robiąc obrót i czuję, jak moje knykcie uderzają o kant jego szczęki. Ból przenika mój nadgarstek i rozprzestrzenia się po całym, opadającym ramieniu.

Edward unosi wolną rękę, by dotknąć się tam, gdzie go uderzyłam. W tym samym miejscu ugryzłam go w poniedziałek wieczorem. Część mnie chciałaby, żeby powstał tam siniak i został ślad.
– Oszalałaś? – Edward patrzy na mnie wytrzeszczonymi oczami, a jego nozdrza się rozszerzają, gdy krzyczy. Ta furia i szok malujące się na jego twarzy sprawiają, że prawie czuję się lepiej. Prawie.
– TAK! A teraz mnie puść! – odwrzaskuję, próbując zerwać z pomocą paznokci jego dłoń z mojego nadgarstka.
– Nie! – odpowiada krzykiem i chwytając mój drugi nadgarstek, popycha mnie na ścianę budynku. Zderzenie niemal pozbawia mnie powietrza, ale szybko dochodzę do siebie.
– Odpieprz się ode mnie, do cholery! – charczę, usiłując go kopnąć, ale mnie blokuje.
– Musisz się bardziej postarać – śmieje się szyderczo tuż przy mojej twarzy, a jego oddech słodko pachnie. – Bo nie poddaję się tak łatwo.
– A ja nie jestem jedną z twoich pieprzonych dziwek! – warczę, walcząc z jego uchwytem na moich rękach.
– Jesteś tego pewna? – szczerzy się do mnie. Pochylam się, próbując go ugryźć, ale uskakuje i moje zęby łapią jedynie powietrze.
– Puszczaj ty… – Moje wzburzenie przerywa wrażenie uwolnionych nadgarstków. Edward szybko chwyta mnie za brodę i skręca ją w bok.
– Zapłata – szepcze mi do ucha i przyciska moją głowę do muru. Próbuję odepchnąć jego rękę, kiedy nagle czuję gorący oddech na szczęce. Przenika mnie ból i łapię z trudem powietrze, gdy jego zęby zatapiają się w mojej skórze. Zanim mogę krzyknąć lub powiedzieć cokolwiek, on cofa zęby, obraca szarpnięciem moją twarz do siebie i przykrywa moje usta swoimi.

Cała furia wiruje we mnie i rozpada się, gdy nagła fala gorąca rozchodzi się po moim ciele. Ręka Edwarda przesuwa się z mojej brody na gardło. Druga plącze mi włosy. Pomimo przyjemności przepływającej przeze mnie, a może właśnie dlatego, wbijam paznokcie w jego szyję. Uśmiecham się, gdy odrywa się od moich ust, by krzyknąć.

Edward

– ku***! – krztuszę się, wyrywając jej pazury z mojego ciała. Czuję ostry ból, gdy część skóry odchodzi razem z nimi.
Leah śmieje się, a ja piorunuję ją wzrokiem; ona się tym nieźle bawi. Jest napalona tak samo jak ja. Z jakiegoś powodu wzmaga to mój gniew. Odwracam ją tyłem do mnie i przygniatam do muru. Wpatruję się w gładką, ciemną skórę jej odsłoniętych pleców, wspominając, jak jej mięśnie poruszały się, gdy tańczyła z tamtą dziewczyną.

Z jej małą, pieprzoną dziwką.

Chcę wyrwać ten obraz z pamięci, wymazać go trwale. Pochylam się, by zagłębić zęby w skórze jej pleców, sięgając jednocześnie z drugiej strony, by rozpiąć jej spodnie i wsunąć dłoń do wnętrza.

– Czy ona tak działa na ciebie, że robisz się taka mokra? – syczę przy skórze Lei i zatapiam w niej dwa palce.
– Pieprz się – odwarkuje, ale jej biodra poruszają się razem z nimi; odskakują do tyłu, uderzając we mnie i przyprawiając o ból mojego twardego penisa. Reaguję pchnięciem w przeciwną stronę, przyciskając klatkę piersiową do jej pleców, a wargi do ucha Lei.
– Powiedz, że tego nie chcesz – warczę, poruszając rytmicznie palcami w jej wnętrzu. – Każ mi przestać.
– Ty sukinsynu. – Leah wije się i dygocze. Nie mogę się zatrzymać. Pragnę poczuć ją bardziej. Muszę być wewnątrz niej. Zaczynam ściągać jej spodnie z bioder, a ona sięga, by rozpiąć mój suwak.
– Nie! – Chwytam jej dłonie i uderzam nimi o ścianę po obu stronach jej głowy. – Trzymaj je tam.
– Pośpiesz się – dyszy Leah, gdy usiłuję wyswobodzić się ze spodni. Zginam kolana i przykładam boleśnie twardego członka do jej wilgotnej, niemożliwie gorącej cipki. Wbijam się w nią jednym mocnym pchnięciem. Z ust Lei wyrywa się zduszone łkanie i przerywam.
– Powiedz, żebym sobie poszedł – mamroczę przy jej ramieniu, a ona zaciska się wokół mnie.
– Jeszcze – charczy. Jej ręka porzuca ścianę, by dotknąć moich włosów. Odwracam głowę, by złożyć na jej dłoni pocałunek i zaczynam poruszać się wewnątrz niej.
– Tak – szepczę w jej skórę, gdy wsuwam się w nią powolnym pchnięciem.

Nie mogę oddychać, moje ciało tworzy ciąg pożądliwych ruchów. Przykrywam ją każdą częścią, którą jestem w stanie. Używam dłoni, języka i zębów, by przekazać jak telegrafem moje pragnienie poprzez jej skórę. Każde ugryzienie, zadrapanie i pchnięcie nakręca Leę bardziej, sprawiając, że jęczy i drapie paznokciami mur. A jej namiętność i intensywność doznań napędzają z kolei mnie.
Nacieram biodrami i czuję jej ruchy wychodzące mi naprzeciw. Pogrążam się tak głęboko, że moje ciało drży pod wpływem wszechogarniającej przyjemności. Wzmagam wysiłek, uderzając dłonią w ścianę tuż obok głowy Lei i zapewniając sobie punkt podparcia. Zaczynam pchać z jeszcze większą siłą i wnikam nawet głębiej. Przygryzam wargę tak mocno, że wyczuwam smak krwi.
Pocieram zębami o ramię Lei i czuję, jak wstrząsa nią dreszcz. Rozkosz wdziera się w każdą część ciała, ale to ciągle nie dość. Przyśpieszam tempo i rozpoznaję znajome doznanie, Leah zaciska się wokół mnie.

– Tak, ja też jestem blisko – dyszę, pozbawiony tchu i wtedy ona sztywnieje.

Leah

– Stop – krzyczę, otwierając raptownie oczy. Edward odsuwa się ode mnie tak szybko, że aż jęczę na tę nagłą utratę bliskości.
– Co się stało? – Pojawia się tuż przede mną z wyrazem prawdziwej troski na tej pięknej twarzy i natychmiast czuję się podle.
– Brak kondomu – chrypię i przełykam głośno ślinę.
– O cholera – wzdycha Edward, przesuwając rękę wokół moich pleców i bierze mnie w ramiona. Pozwalam mu się objąć, ale nagle zdaję sobie sprawę, że moje spodnie są na wysokości kostek.
– Jedną chwilkę – robię krok do tyłu i sięgam w dół, by je podciągnąć.
– Ach – mówi z zażenowanym uśmiechem i robi to samo z własnymi. Przyglądam się, jak zmaga się, by upchnąć w spodniach swojego potężnego sztywniaka i walczę, żeby się nie roześmiać.
– ku*** – wzdycham, opierając się o mur. Cały gniew, który czułam kilka minut temu ulotnił się niemal całkowicie. Czuję się jedynie zmęczona i… trochę mi głupio. Edward wspiera się o ścianę tuż obok mnie.
– Hej – szepcze, dotykając palcami mojej brody. Obracam się, by na niego spojrzeć i gdy chłonę widok jego twarzy, moje ciało natychmiast reaguje na milion bardzo kłopotliwych sposobów. – Przepraszam.
– Dobrze się czujesz? – pytam, starając się skopiować jego minę. – To znaczy, to chyba nie boli za bardzo, gdy się po raz pierwszy przeprasza?
– Dobre – mówi z uśmieszkiem.
– Tak myślałam – odpowiadam z własnym uśmieszkiem.
Edward się śmieje i bierze mnie w objęcia. Pozwalam mu mnie przytulić, bo właśnie teraz to jest dokładnie to, czego potrzebuję.


*Nessun dorma (z wł. Niech nikt nie śpi) – tenorowa aria Kalafa z finałowego aktu opery Turandot Giacomo Pucciniego.


Rozdział 6


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Pon 15:12, 29 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
pampa
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lut 2010
Posty: 1916
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 57 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 20:53, 11 Lis 2010 Powrót do góry

myślałam, że nie będzie goręcej a tu proszę
mam wypieki, mętlik w głowie i kisiel w majtach Laughing

do czytania zapuściłam sobie jeszcze Patton`a (Peeping Tom Cool )i odpływam teraz

co ja mam napisać... że głupia baba ze mnie, że się wcześniej nie zabrałam za to Wink
o tłumaczeniu chyba nie będę nic pisać, bo wszyscy wiedzą że jest IDEALNE

no pampa, popisałaś się ładem i składem. ale po takim rozdziale nie mogę myśleć jasno Cool


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 21:37, 11 Lis 2010 Powrót do góry

Tak się wczoraj zastanawiałam, Dzwoneczku, kiedy pojawi się nowy rozdział. A tu proszę, dzisiaj zerkam i jest. Mam dobre przeczucie. Potrzebowałam dzisiaj takiej lektury, bo dzień kiepski i dobijający, a to mnie trochę oderwało od tego wszystkiego.

Podobało mi się, że w tym rozdziale była taka przeplatanka częsta. Że mieliśmy na zmianę Edwarda i Leę po dość krótkich fragmentach. Fajnie się to czytało i dobrze wczuwało w sytuację ich obojga.
Miło było też dowiedzieć się trochę o życiu Edwarda, o jego zajęciach, o tym co porabia, o jego znajomych, o Alecu i Jane. Już kiedyś trochę o tym było, ale tym razem rzuciło znów trochę światła na tę sytuację. Mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach znów się coś na ten temat pojawi. Pokazuje nam to również, że Edward naprawdę ma dobre serce i wbrew pozorom nie jest tylko chamskim, bezczelnym i aroganckim facetem.
Całe to zajście w klubie, zarówno jeśli chodzi o Leę i Elanę, czy też Edwarda, Heidi i Demetriego było jednym wielkim nieporozumieniem. Wszystko się skomplikowało, zagmatwało, przyszła złość, zazdrość, aż doszło do pyskówki i rękoczynów. Nie spodziewałam się po Lei aż takiego wybuchu złości, że rzuci się na Heidi i Edwarda. No ale to jest wybuchowa i charakterna dziewczyna.
No a to co się potem stało między Edwardem i Leą, to jak w pewien sposób się pogodzili. Nie no, fajnie. Było gorąco, ojj było. Mam nadzieję, że nie będzie już takich nieporozumień między nimi.
W tym rozdziale też pojawiła się taka nutka tajemniczości i niepewności. Przy rozmowie z Rose i przy wspomnieniach Edwarda odnośnie Esme i Carlisle'a. Jestem ciekawa, czy to się jeszcze jakoś rozwinie.

Oczywiście przetłumaczone elegancko i bardzo dobrze. Czytało się cudownie, jak zawsze zresztą Smile Dziękuję za ten rozdział!

Pozdrawiam!


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Anahi
Dobry wampir



Dołączył: 06 Wrz 2008
Posty: 2046
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 150 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: wlkp.

PostWysłany: Pią 15:59, 12 Lis 2010 Powrót do góry

Ostatnio zaczęłam się zastanawiać kiedy pojawi się nowy rozdział, więc gdy dziś zobaczyłam wiadomość od Ciebie Dzwonku, aż podskoczyłam z radości Smile.

Cóż za gorący rozdział. Uff, ostatnia scena pobiła wszystko. Jak dla mnie Edward & Leah mogą kłócić się i godzić w taki sposób, za każdym razem Laughing. Szkoda tylko, że postać Elany tak szybko jak się pojawiła, tak szybko zniknęła.
Cieszę się, że mogliśmy jeszcze bardziej poznać druga stronę życia Edwarda. Praca dla firmy Aro? Demetri jako BFF? Ciekawie wymyślone, naprawdę Wink.
Zaintrygowała mnie sytuacja z Rose, mam nadzieję że autorka postanowiła jeszcze do tego wrócić. Poza tym, czekam na spotkanie Belli & Edwarda face to face. Jestem ciekawa, czy w tym ff te postaci zostaną zwykłymi znajomymi, bez żadnego przyciągania itd, czy może jednak nie i coś się wydarzy (żeby nie było, wcale na to nie czekam). Jestem za opcją numer jeden, która jest naprawdę rzadko spotykana w ff. Zobaczymy... Jak na razie Bella pojawia się tylko w trakcie krótkich rozmów z Leah.

Tłumaczenie jak zwykle n i e s a m o w i t e. Nawet nie wiesz, jak przyjemnie czyta się twoją pracę Dzwoneczku. Już nie mogę doczekać się następnego chapiku.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Pią 18:26, 12 Lis 2010 Powrót do góry

Niezły rozdział, naładowany emocjami i świetnie napisany. Mnie troszkę męczy zmiana PW, ale co tam. Zastanawiam się, dlaczego autorki angielskich ff tak bardzo nie lubią trzecioosobówki. Ten minus nagradzają w przypadku tego opowiadania fajnie prowadzone dialogi i taka refleksja mnie naszła przy czytaniu:
Chyba poznałam mroczną, drapieżną stronę delikatnego Dzwonka. :)

Mam wrażenie, że zespoliłaś się z tym tekstem, dałaś sporo od siebie. Mam wrażenie, że czyta się lepiej niż oryginał (tylko wrażenie, bo nawet nie mam ochoty sprawdzać oryginału).

Wracając do rozdziału:
Emocje!
To chyba najważniejsze i najtrafniejsze określenie dla tego rozdziału.
Wszystko nam się kumuluje w bohaterach, do takiego stopnia, że oboje wybuchają złością, pożądaniem i szkoda że to nie znalazło finału. Wink Leah mnie zaskoczyła, bo ja bym nie była w stanie w takim momencie powiedzieć stop!
Ale brawa dla tej pani. I powiem to tak może na wyrost, bo słowa nie zawsze potwierdzają się w rzeczywistości. Wink Chyba Emmett ma rację, takiej Lei żadna by nie odmówiła! :)

Bardzo fajny, satysfakcjonujący długością rozdział. Życzę dużo czasu na tłumaczenie! Buziaki. :*

PS Ja się cieszę, że Elana została odprawiona, bo jednak wolę Leę z Edkiem. Wink Mam nadzieję, że się już ruda nie pojawi. Laughing


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Pią 18:28, 12 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
julia84
Nowonarodzony



Dołączył: 17 Mar 2010
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 21:56, 14 Lis 2010 Powrót do góry

Już myśałam, że nie doczekam się kolejnego rozdziału a to dlatego, że jak zaczęłam czytać to opowiadanie to wszytsko od razu. mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi Dzwoneczku.

oj czuję niedosyt, chcę więcej i więcej.

co do tłumaczenia to nie wypowiadam się bo nie czytałam orginału ale skoro każdy pisze, że jest świetne więc pewnie tak jest.

dla mnie najważniejsze jest to, że mi się czyta bardzo dobrze.

jak już ktos napisal mam nadzieję, że dojdzie do spotkania Edwarda i Belli i dopiero wtedy zacznie sie parwdziwa zabawa choć zestawienie Lei i Edwarda bardzo mie się podoba i chciałabym żeby tak zostało

w tym rodziale podobało mi się, że był taki nałoadowany emocjami, zazdrością i złością która prowadzi do cudnej zgody.

boże jak ja doczekam następnego rozdzialu.

komentarz dodawany zaraz po przeczytaniu to chyba niezbyt dobry pomysł bo wyszlo jakies masło maślane


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin