FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Confessions of a Difficult Woman [T] [+18] [NZ] R 22 06.12 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 17:23, 18 Sie 2010 Powrót do góry

Pernix, ależ ja przecież nie napisałam, że to są zarzuty!! Pisałam o jednym zarzucie, w przyp. czasownika. Patrze na ten swój tekst i widzę, ze napisałam "odniosę się do uwag"... Więc czemu tak się oburzasz???
Nie powiedziałam też, że sobie tego nie życzę ani że nie jest to na miejscu. Skąd taki wniosek? - Ja po prostu odnoszę się do twojego komentarza. Gdybym nic nie powiedziała - dla mnie milczenie oznacza zgodę Wink . Ja po prostu z tobą dyskutuję. Ale zaczynam się bać z tobą dyskutować, bo jeszcze niechcący cię czymś urażę, a nie chciałabym...
Co do łał - przemyślę to sobie... Ale wiesz - odkryłam już parokrotnie, że korpus zawiera błędy. Tzn. nie mówię, że tak jest w tym przypadku, nie mniej korpus nie zawsze jest "wyrocznią", choć też często na nim polegam...
I nie wiem, czemu wyrażenie mojego zdania, wytłumaczenie, dlaczego zdecydowałam się na taki dobór słów odbierasz jako ciętą ripostę... Po prostu polemizujemy...

Co do "zapomnieć" - zaintrygowało mnie to na tyle, że zaczęłam teraz "ryć". I okazuje się, ze sprawa nie jest taka jednoznaczna. Ty też możesz mieć po części rację. Czasownik należy do tzw. wyrazów kłopotliwych i zdarza się również użycie z biernikiem, są spory na ten temat. A w korpusie, żeby było śmieszniej, są i takie, i takie przykłady. I teraz hm... mam mętlik w głowie. Tak to jest z tymi słownikami...

Jeszcze raz powtarzam - masz jak najbardziej prawo wyrazić swoje zdanie. I jestem go ciekawa. Podziękowałam ci przecież za to i napisałam, ze je szanuję. Dlaczego więc odbierasz to negatywnie? Z niektórymi kwestiami się zgadzam, z innymi nie.


EDIT: Zapomniałam dodać - ja poważnie się pytałam o tę "bawialnię" - chciałam wiedzieć, czy według ciebie byłoby to lepsze słowo. Tutaj naprawdę dobór słowa był ciężką sprawą i to nie jest tak, że ciągle nie mam wątpliwości...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Śro 17:34, 18 Sie 2010, w całości zmieniany 5 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Śro 18:43, 18 Sie 2010 Powrót do góry

Ja się nie oburzyłam. Twoją odpowiedź odebrałam jako lekkie oburzenie, że ingeruję w dobór słownictwa, ale polemika jak najbardziej, prawda? :)

Nie odniosłam się już do den, bo, jak napisałam powyżej, sama miałabym nie lada kłopot, by przełożyć to tak, by fajnie wyglądało i oddawało przeznaczenie pomieszczenia.
Ta bawialnia też mi jakoś nie pasuje, bardziej z pokojem dziecięcym się teraz kojarzy.
Natomiast pokój relaksacyjny kojarzy mi się z pomieszczeniem, gdzie jest sauna, basen, jacuzzi, jakieś głośniki, z których leci uspokajająca muzyka.
Natomiast instrumenty, kanapy, tv, projektor, gry video widziałabym w pokoju rozrywkowym.
Myślę, że byłabym udobruchana, gdyby relaks zmienić na rozrywkę, choć niewątpliwie w rozrywce można zaznać relaksu. Laughing

Btw, widzisz. Przyjdzie jedna taka maruda jak ja i od razu jest dyskusja. Wink
Powodzenia, Dzwonku. Mr. Green


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Śro 19:22, 18 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 18:57, 18 Sie 2010 Powrót do góry

To mi teraz ćwieka zabiłaś tym pokojem rozrywkowym... Choroba... Już sama nie wiem, chyba się z tym prześpię albo przeprowadzę ankietę...
A kiedyś się mówiło "przejdźmy do bawialni", ale to chyba w dawnych czasach... Wikisłownik mówi o tym: "duży pokój przeznaczony do wspólnego przebywania w nim domowników oraz do przyjmowania gości, salon". Niemniej teraz to już chyba archaiczne znaczenie...

Głośniki są, tylko jacuzzi brakuje... Laughing

Ja też się nie oburzyłam, niesłuszne wrażenie...

Cytat:
Przyjdzie jedna taka maruda jak ja i od razu jest dyskusja


No właśnie, coś się dzieje!!! Very Happy

Jeszcze a propos "łał" versus "uał". Poprawiłam to dla świętego spokoju, ale razem z owieczką zastanawiamy się czy istnieje coś takiego jak słownik chrząknięć, pomruków, westchnień i zachwytów. Bo w końcu co za różnica czy się napisze umm czy um, ehgm czy ekhm czy khem, joł czy jouuu...

Poważnie się obawiam, że następny rozdział przeważy i pożegnasz to opowiadanie Confused Bo nie będzie cool... Będzie sporo z tego, co cię drażni najbardziej. Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Śro 19:05, 18 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Śro 19:32, 18 Sie 2010 Powrót do góry

Dzwoneczek napisał:

Jeszcze a propos "łał" versus "uał". Poprawiłam to dla świętego spokoju, ale razem z owieczką zastanawiamy się czy istnieje coś takiego jak słownik chrząknięć, pomruków, westchnień i zachwytów. Bo w końcu co za różnica czy się napisze umm czy um, ehgm czy ekhm czy khem, joł czy jouuu...

Poważnie się obawiam, że następny rozdział przeważy i pożegnasz to opowiadanie Confused Bo nie będzie cool... Będzie sporo z tego, co cię drażni najbardziej. Wink


Łał, nie jest pomrukiem i chrząknieciem, które można oddać niemal dobrowolnie. To taki okrzyk zdziwienia jak na przykład hurra, które wyraża radość.
Dla mnie głównym argumentem na nie dla "uał" jest wymowa w języku polskim, a Korpus dałam, by podeprzeć swe zdanie jakimś źródłem. Sądzę, że owo łał tudzież wow można znaleźć w słowniku mowy potocznej. :) Niestety nie mam przy sobie polskiej biblioteki, więc nie mogę zrobić sobie i Tobie tej przyjemności, by poprzeć lub obalić me zdanie pisemnym dowodem spod pióra Bralczyka, Miodka czy innego szanowanego językoznawcy. :)

A co do następnego rozdziału. Zobaczymy, nie jestem aż taka miękka, ale niczego nie obiecuję. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
pampa
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lut 2010
Posty: 1916
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 57 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 9:38, 19 Sie 2010 Powrót do góry

super ciotka :)

podoba mi się ten rozdział, pojawia się w nim kilka interesujących wątków
Jane i Alec jako ćpunki - genialne Laughing

ciekawi mnie jak rozwinie się wątek Belli, w sensie jej przyjazdu i kontaktów z Edkiem

czekam z niecierpliwością na następny rozdział Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
seska
Dobry wampir



Dołączył: 19 Mar 2009
Posty: 864
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 21:49, 19 Sie 2010 Powrót do góry

No cóż, skoro zaliczyłam kolejne rozdziały, to jakieś zdanie powinnam mieć, nie? Wink

Przyznaję, że opowiadanie jest stosunkowo nowatorskie. Nadal nie wiem, jaki mam do niego stosunek (chyba powinnam ograniczać słowo stosunek w tym przypadku? Laughing).
W sumie... Confessions nawet mi się podoba Shocked I to mnie zaskakuje, bo dla mnie jedyny słuszny paring jest nieco inny Wink

Leah jest wykreowana na dziewczynę, którą raczej powinno się lubić. Twarda, znająca swoją wartość, nie dająca się zdominować... Jak widać, ma świetne poczucie humoru. Generalnie - dziewczyna z pazurem, a nie jakaś mimoza Wink
Edward... ten zaś jest nieprzewidywalny. Jak to w większości (a chyba nawet wszystkich) FF, jest wspaniałym kochankiem Wink A co poza tym? Okazał się być człowiekiem o wielkim sercu, zajmuje się pomocą dla zagubionych dusz w stosownej organizacji... Zaskoczył mnie z lekka Cool I tak, Alec i Jane to wisienki tego rozdziału Laughing

Na całe szczęście, w tych rozdziałach było więcej przemyśleń, rozważań bohaterów. Bo gdyby i te były jak pierwszy, na pewno bym tu nie wróciła Wink Mimo całej sympatii dla lemonów Laughing

Podsumowując, pewnie tu wrócę. Ciekawość będzie kazała mi zobaczyć, jak się rozwinie znajomość Bells i Edwarda. No i jak w tym wszystkim odnajdzie się Leah. Czy będziemy mieli nową parkę? Czy Edward zostanie z Leah? A może trójkącik...? Cool
Okej, idę stad, bo zaczynam tworzyć dziwne wizje... Laughing

Dzwonku, owieczko, brawa za tłumaczenie. Miło się czyta efekty Waszej współpracy.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anahi
Dobry wampir



Dołączył: 06 Wrz 2008
Posty: 2046
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 150 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: wlkp.

PostWysłany: Sob 18:24, 21 Sie 2010 Powrót do góry

Przychodzę tutaj z podkulonym ogonkiem przepraszając za to, że jestem tak spóźniona. Ostatnio brakowało mi chęci to czytania czegokolwiek Confused.

No więc.. rozdział chyba najlepszy z dotychczasowych. Więcej przemyśleń postaci, a mniej seksu. Podoba mi się to. Nie żebym miała jakieś obiekcje, ale wolę żeby ten ff skupiał się bardziej na relacjach między bohaterami, niż dokładnymi opisami ich scen łóżkowych. Przynajmniej nie co każdy chapik Wink.

Tak jak myślałam, Edwarda od początku ciągnęło do Leah i dlatego był dla niej taki opryskliwy i niemiły. I vice versa. A jak to się mówi ''Kto się czubi ten się lubi'', więc to musiało mieć taki finał Laughing.
Poza tym podoba mi się to, że w czasie wolnym zajmuje się pomocą dla sierot. Jane i Aleca nie spodziewałabym się w takich rolach.

Szkoda, że zabrakło Belli w tym rozdziale. Na razie jest wiadome, że Edward jej nie zna. Ciekawa jestem czy panna Swan także. Nie żebym miała nadzieję na jakiś trójkącik Laughing.

Podoba mi się relacja Leah - Jake. Od razu widać, że są rodziną Very Happy.
Wygaszacz ekranu Chłopcy mają penisy, a Jake ma waginę made my day Wink. Mam nadzieję, że ta postać będzie pojawiać się częściej.

Ciekawa jestem teraz tego maratonu. Emmett/Edward/Leah w jednym pokoju, będzie się działo!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anahi dnia Sob 18:31, 21 Sie 2010, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Ilonaaa
Człowiek



Dołączył: 27 Wrz 2009
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Toruń

PostWysłany: Wto 19:03, 24 Sie 2010 Powrót do góry

Nie mogę się przyzwyczaić do Leah i Edwarda. No nie wiem, może potem mi przejdzie. Cool Laughing
Mój stosunek to niej często się zmieniał. Na początku jej nie zauważałam, potem nie lubiłam. A teraz zaczynam się interesować jej postacią. Jest silną dziewczyną o mocnym charakterze. W ogóle to kiedyś nie za bardzo lubiłam, ignorowałam członków sfory. Teraz to się zmieniło, bo za dużo już szczęśliwych opowiadać Bella, Edward. Confused Smile
Co do ostatniego rozdziału to podoba mi się, że nie jest tak wulgarny jak pozostałe. Więcej przemyśleń itp. Very Happy Lubię lemonki, ale takie uduchowione, co za "pasujące słowo" to tego co chcę określić. Chodzi mi o to, że lubię jak są czułości i więcej miłości. Laughing Very Happy

Pozdrawiam, Ilona.

Ps: Czekam z niecierpliwością na dalsze rozdziały.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Verderben
Wilkołak



Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 18:09, 25 Sie 2010 Powrót do góry

Och, błagam o wybaczenie *pada na kolana*. Wiem, że jestem cholera leniwa i jedynie co mi się należy to dostać kijem przez łeb, ale tak mnie wciągnął wir wakacyjnego lenia, że trudno zabrać mi się do czegokolwiek. No jak Roba kocham! Już drugi tydzień się psychicznie zbieram, aby posprzątać na półce z ubraniami. Jak na razie to tylko jeszcze większy bajzel tam zrobiłam. Aby cokolwiek znaleźć, to trzeba łeb między ciuchy wsadzić. Inaczej nie da rady. xD
Ale dobra, teraz w końcu przyszła pora abym skomentowała tego ff.
Bardzo się cieszyłam, że będę miała okazje w końcu przeczytać pairing Leah/Edward. Z może raz albo dwa natknęłam się w jakimś opowiadaniu na wątek, że E. przeleciał L., ale nigdy nie skupiało się na tym opowiadanie. Po prostu taki epizod z życia głównego bohatera. Toteż tutaj czułam się jak dziecko, które po raz pierwszy odwiedziło zoo. Trochę podekscytowane, podniecone, ale jednocześnie czujące lekkie wahania, że spotka coś co je przestraszy. I trzeba przyznać, że przestraszyło mnie. O taak. Jakkolwiek nie przeszkadzają mi szczegółowe sceny erotyczne, tak tutaj opisywanie skóry męskiego fallusa. Pffuuu, Just TMI. Ale nawet to nie było w stanie mnie zrazić, no i mimo iż nie dawałam znaku życia, to czytałam. Jak widać. -.- (Czasami samą siebie dobijam).
Nie jestem w stanie powiedzieć, jaki mam stosunek do narracji. Z jednej strony rzadko spotyka się opisywanie sytuacji w czasie teraźniejszej, jest niczym… łyżeczka cukru po zbyt długim stosowaniu sztucznego słodzika, co bardzo mi się podoba. Czasami potrzeba jakiejś odmiany, aby nie ugrzęznąć w bagnie monotonii. Wooo, jakoś tak poetycko zabrzmiało. :P Jednak z drugiej strony jakoś tak dziwnie jest. Ale sądzę, że w pozytywnym sensie. Z początku kilka pierwszych zdań daje o sobie znać w swojej „inności”, ale szybko przyzwyczajam się i cieszę się tekstem. A zdecydowanie jest się czym cieszyć.
Cytat:
– Byłoby mi łatwiej otworzyć drzwi, gdybyś ich nie przykrywała swoim tyłkiem – mówi, obdarzając mnie spojrzeniem pełnym irytacji.
– Gdybyś był choć w połowie tak zręczny, jak twierdzisz, sam byś mnie posunął.

Normalnie miszczu ciętej riposty. Dobra, nie takiej ciętej, ale jednak taki tekst… Ale po procentach filtr w głowie zanika i człowiek gada co mu ślina na język przyniesie, i uwielbiam to. Znaczy nie u siebie, ale jak robią to inny, to jest całkiem zabawnie. :)
Cytat:
– Miałybyśmy takie śliczne dzieci, ale chciałabym, żeby skórę odziedziczyły po tobie – wybełkotała, przyciskając swoją małą, kremowego koloru rączkę do mojego dekoltu. Roześmiałam się, gdy wtuliła nos w zagłębienie mojej szyi i wydała z siebie przeuroczy, piszczący odgłos czkawki.
– Przykro mi, że muszę cię rozczarować, skarbie, ale nie mamy właściwego wyposażenia, żeby mieć razem dzieci – powiedziałam z westchnieniem, delikatnie odsuwając ją od wrażliwej skóry mojej szyi. Jej dolna warga wydęła się w urokliwy grymas niezadowolenia, gdy tłumaczyłam ze szczegółami, dlaczego nie jesteśmy w stanie się reprodukować.

Ta scenka mnie rozczuliła. Oczyma wyobraźni widziałam drobną, bladą Bellę w ramionach trochę większej, rdzennej Leah. To tak jakby… duszek Kacper w damskiej wersji tulił się do Pocahontas. :P To po prostu wydało mi się takie urocze, że aż się uśmiechnęłam. Pff, ale nie tak zwyczajnie, ale z takimi zmrużonymi oczami w stylu ^^. xD
Cytat:
– Ty pojebańcu! – wrzeszczy do telefonu, a potem słyszę dźwięk tarcia. – Poczekaj – mówi jej stłumiony głos, a dziwny odgłos tarcia nie przestaje dobiegać ze słuchawki. – Cholera, Leah? – Bella brzmi, jakby była zdyszana.
– Tak. Co to, ku***, było? – prycham, opierając się na krześle, a ono wydaje złowrogi dźwięk pękania.
– Telefon mi wpadł między cycki – narzeka, a ja wybucham śmiechem. Bella jest taką łamagą.

Za każdym razem podłapuje przy tym pompę, czyt. cieszę się jak bezzębny do sucharów albo – bardziej popularna forma – szczerzę się jak głupi do sera.
Po prostu perełka.
Image

A rozmowy Jake – Leah, po prostu cudo. Ich dialogi są tak rozwalające, że reaguje nader entuzjastycznie. Czasami mam wrażenie, że na moim ramieniu siedzi taki Aniołek i Diabeł. Ten pierwszy non stop słucha swojego błękitnego ipoda ignorując wszystkie wulgaryzmy i sprośności, a ten drugi krzyczy w radości i prosi o bis. Czasami zaprasza kumpli i razem, w wilczych uszach na głowie, falę robią. Wtedy to już na fula włącza sobie ‘Like a virgin’ i swoją orzechową gitarę (harfy to przeżytek xD). Taaa, wiem, bujną mam wyobraźnie, ale czasem po prostu… daje jej się ponieś. I nie, to nie schizofrenia, ja tego tak naprawdę nie widzę. :)
Sądzę, że powinnam napomnieć, iż postaci są naprawdę ciekawie opisanie. Sama główna bohaterka jest pełna sprzeczności. Z jednej strony twarda sztuka, będąca zupełnie szczera, niemal bezczelna, nie przejmująca się tym, co na tyłek włoży, a z drugiej strony zaś to tęskniąca za matczyną miłością kobietka, która pod wpływem impulsu chce zrobić coś zupełnie do niej niepodobnego (mówię tu o błyszczyku). Edward budzi w niej powoli tę cześć ukrytej kobiety, która chce się stroić (chociażby trochę), aby podobać się mężczyźnie. I po za tym podoba mi się, że nie wmawiała się, że jej związek z Emmettem, to coś „głębszego”. Po prostu zwykłe pieprzenie, bez iluzji wspólnej, szczęśliwej przyszłości. I zdecydowanie jestem pod wrażeniem, że po relacjach jakie ich łączyły są nadal w kontakcie, a nawet się przyjaźnią. Pewno Leah mogłaby się odciąć od niego i reszty Cullenów, ale każdy potrzebuje chociaż odrobinki tego rodzinnego szału. Szczególnie jeśli ta rodzinka jest „zabawną, zwariowaną grupą”. Na chwile obecną Leah jest dla mnie bohaterem number one. Jej podejście do wszystkiego, sposób myślenia i zachowanie wywołują uśmiech na mojej twarzy oraz wielki szacuj dla niej, autorki oraz dla ciebie, za to, że tak świetnie przełożyłaś jej postać z oryginału. Coż, prawdopodobnie powinnam się wypowiedzieć coś o Edwardzie. Aż zabawne, jakie wymyśla powody przeciwko Leah. Kolor skóry, pochodzenie, swój brak zainteresowania modą oraz cięty język. Ale tak bardzo jak uważał to za wady, przyciąga to do niej. Pochłania takie małe szczegóły jak książki, zdjęcia, nawet głupi ekspert do kawy, ponieważ pragnie ją poznać, zgłębić. Podoba mu się nie tylko naturalne piękno, ale również zakręcona osobowość. I niech to w końcu głupek zaakceptuje, a nie walczy przed tym pragnieniem.
Ja osobiście uwielbiam otwartość w tym opowiadaniu. Nie przeszkadzają mi zupełnie przekleństwa oraz wulgarne odnoszenie się do siebie. Tak po prawdzie, to gdy jest za dużo uprzejmości to niedobrze mi się robi. Rok temu byłam na miesiąc w Angli i pod koniec pobytu praktycznie płakałam, bo miałam dość grzeczności tamtejszych ludzi. Gdy wróciłam do Warszawy omal nie wycałowałam ziemi, że wróciłam do mojego kraju, że gdzie rzadko kiedy ktoś przeprasza, aby się przesunąć, a gdy już się człowiek przesunie, to nie dziękuje. Po prostu uwielbiam chamstwo i ignorancję państwa polskiego. Jak to powiedział Piłsudski ” Naród wspaniały, tylko ludzie ku*wy”. Tak więc bezpośredniość amerykanów nie robi na mnie żadnego negatywnego wrażenia. Cóż, w takim pokoleniu wyrastam. :P
Mam nadzieję, że przez ten komentarz odwdzięczę się wam (tobie Dzwoneczku i Offcy) choć w 1/10 za pracę. Odwalacie kawał dobrej roboty, za co bardzo dziękuje.
Cóż mogę więcej dodać? Chyba tyle, że będę czekać z niecierpliwością na następne rozdziały i kolejną dawkę rozwalających tekstów Leah. Cool

Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Sob 19:28, 11 Wrz 2010 Powrót do góry

cóż... od dłuższego czasu byłam winna ci komentarz... nie wiem czy się ucieszysz, ale ten dzień nadszedł! :-P

początkowo w tym rozdziale zaskoczył mnie sam Edward... jego problem 'z kolorem skóry'... niby przedstawiony w sposób błahy i lekki, ale jednak daje do myślenia... trochę mnie po prostu to zszokowało... jakoś tak...

ale od razu przechodzimy do lżejszego tematu
Cytat:
Chłopcy mają penisy, a Jake ma waginę
nie mogłam się powstrzymać przed dużym uśmiechem ... przechodziłam kiedyś krótki kryzys/załamanie... przeważnie Team Edward... zobaczył klatę Lautnera i stwierdził, ze zmieni orientacje, ale wróciłam na kolanach do ponad stuletniego prawiczka, więc teraz szczerzę mordę na tekst o Jacobie Twisted Evil

Cytat:
– Nie wiem, może zaczynam być chora – odpowiadam ze wzruszeniem ramion.
– Jasne, bierze cię fiutogrypa – prycha Kim.
hehe, ptasia grypa zawsze w cenie Wink

Cytat:
– Czego chcesz? – jęczę do mikrofonu, odchodząc, by stanąć przy ścianie, odprowadzana przez ordynarne gesty moich koleżanek.
– Gdzie jest mój Playboy? – krzyczy Jake, aż muszę odsunąć słuchawkę od ucha. – No wiesz, ten z Moon Bloodgood na okładce.
– A skąd, do kurwy nędzy, mam wiedzieć? – pytam, zauważając mały siniak na nadgarstku. – Po co ci on, tak w ogóle? – warczę, starając się zamaskować dreszcz, który przechodzi mnie na wspomnienie tego, jak Edward związał mi ręce.
– Nie twój zasrany interes, kobieto – prycha Jake.
– Po prostu oddaj pisemko i nikomu nie stanie się krzywda – słyszę Embry’ego krzyczącego w tle.
– Nie mogę – mówię ze złośliwym uśmieszkiem. – Jeszcze go nie skończyłam przeglądać.
gdyby nie takie wymiany zdań, ten ff przytłoczyłby mnie zapewne, ale to jest zbyt durne by nie trącić rzeczywistością... znam jeszcze jedną bestię, która ma tendencje do prowadzenia równie genialnych i naturalnych dialogów - Cocolatte,,,
tak czy siak... dużą zaletą tego ff'a jest genialne prowadzenie rozmów Wink dziekuję za to, ze tłumaczysz je tak świetnie i dbasz o to by sensownie brzmiały po naszemu ;* brawa dla Dzwoneczka!!! :*

Cytat:
– Co to za pierdoły z Kamasutry? – jęknęła.
a tu mi spłynęła łezka... tak po prostu... tak mam jak już nie wiem jak mam się śmiać dochodzę do punktu kulminacyjnego...

Cytat:
bMyślę o tym, jakie to fajne uczucie, mieć wrażenie, że się jeździło cipką po szlifierce taśmowej.
eee... mój tata jest stolarzem... eee... może część z was nie wie jak to wygląda... znaczy szlifierka... ale po samej budowie urządzenia i tym do czego normalnie sluży - nie polecam...

a tak poza tym, to nie mogę sie juz doczekać meczowego maratonu :)

całuję wszystkich :* i nie pomijam nikogo :*
Dzwoneczku :*
offco:*
raniaku :*
avku? :*

pozdrowionka
od
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 19:58, 06 Paź 2010 Powrót do góry

No wiem, wiem... Długo nie było rozdziału. Miałam różne zawirowania, no i nie był ten rozdział ani prosty, ani krótki...
Niniejszym chciałabym bardzo podziękować:

- pampie :* i jej mężowi za pomoc w określeniach futbolowych
- kirke za "wpadkę" :*
no i
Susan - za betę tego rozdziału :*

A teraz już nie przedłużając...


4. Ofensywna zagrywka

Leah


Gdy wbiegam do mieszkania, drzwi niemal wylatują z zawiasów. Trzaskam nimi, porzucając torbę i kurtkę na podłodze, a następnie strząsam z nóg buty i zdzieram z siebie koszulkę. Jeśli uda mi się przebrać i wyjść z domu w ciągu dwudziestu minut, powinno wystarczyć mi czasu, by wstąpić po piwo po drodze do domu chłopaków i zdążyć tam dojechać przed rozpoczęciem meczu.
Z chwilą gdy docieram do łazienki, jestem już naga. Czuję się, jakbym była pokryta siedmiocentymetrową warstwą potu, kurzu i brudu. Odkręcam kran i zrywam z wieszaka ręcznik. Moczę go w wodzie i szoruję pachy. Patrzę przez chwilę na swoje odbicie w lustrze, a potem biorę czysty koniec ręcznika, namaczam i trę mocno cipkę.
Odrzucam ręcznik na bok, chwytam za dezodorant i praktycznie pokrywam nim całą górną połowę ciała. Gdy nakładam nakrętkę z powrotem na kosmetyk, zastanawiam się, czy „bezzapachowy” tak naprawdę ma jakiś zapach. Następnie rozmyślam, czy spryskać się trochę perfumami i wtedy przypominam sobie, że przecież nie mam żadnych. Biorę do ręki szczoteczkę do zębów i w oszalałym tempie szoruję jamę ustną. Próbuję nie myśleć o ustach Edwarda ani o tym, jak będą dzisiaj smakowały. Wkładam szczoteczkę do kubka tuż obok tej, którą używał Edward i ignoruję, jak bardzo podoba mi się widok ich razem, opierających się o siebie.
Wzdycham i wpatrując się w głupkowaty uśmiech Wielkiego Ptaka, wspominam czas, gdy Emmett kupił mi ten kubek. Przyznałam się, że jako mała dziewczynka byłam zadurzona w Wielkim Ptaku, a Em zażartował na temat przebrania się w jego kostium podczas seksu. Natychmiast walnęłam go pięścią w bok, czym zasłużyłam sobie na szybki numerek na tylnym siedzeniu jego samochodu. Kilka dni później Em zrobił mi niespodziankę, podarowując ten kubek.
Zdrapuję z niego zaschniętą plamę pasty do zębów i nagle czuję budzący się w żołądku chłód przerażenia. Słyszę w głowie zgryźliwy głos: Ciekawe, jak Emmett czułby się z tym, że szczoteczka jego brata parkuje w kubku jego byłej dziewczyny.

– Cholera. – Otrząsam się i pędzę z powrotem do pokoju. Podbiegam do komody i szarpnięciem otwieram szufladę, tak że o mało co nie wypada z prowadnic. Przerzucam jej zawartość przez kilka sekund, aż w końcu znajduję biustonosz i majtki, które jako tako do siebie pasują Jedno i drugie jest czarne i jak dla mnie, to wystarczy. Opadam na kolana i otwieram szufladę na samym dole komody. Przekopuję dżinsy, odrzucając na bok kilka par, aż wyławiam te, o które mi chodzi.
Każdy ma taką jedną parę dżinsów. No wiecie, te, które w magiczny sposób zmieniają cię w supermodelkę. Wydobywają twoje walory i ukrywają wszelkiego rodzaju grzeszki. Moje to znoszona para lewisów, którą ukradłam Emmettowi. Nie mam zielonego pojęcia, jakiemu szalonemu magicznemu zaklęciu zostały poddane, ale gdy je noszę, czuję się jak bogini seksu.
Wkładam je na siebie i przeglądam się w pełnej długości lustrze. Mój tyłek wygląda spektakularnie; brzuch mógłby prezentować się lepiej, ale mogę go zakryć odpowiednią bluzką. Podchodzę do szafy i zaczynam przekładać wieszaki. Znajduję jedną z ulubionych koszulek, pochodzącą z tournee Joan Jett, gdy promowała album Fetish. Zdejmuję ją z wieszaka i uśmiecham się. Przypominam sobie, że przez większość tego koncertu obściskiwałam się z małą, seksowną blondynką, ale nie pamiętam jej imienia.

Jestem dziwką.

Prycham, wciągając na siebie koszulkę i wbiegam do kuchni. Burczy mi w brzuchu. Darowałam sobie lunch, żeby wyjść z pracy o przyzwoitej godzinie. Mam nadzieję, że Edward nie zjadł mi jogurtu, bo umieram z głodu.
Otwieram lodówkę i widzę, że jest załadowana jedzeniem. Jajka, mleko i szklana butelka świeżo wyciśniętego soku pomarańczowego. Nawet kupił białe wino. Czuję jak zaczyna pulsować mi w głowie, gdy dostrzegam całego pieczonego kurczaka. Jest otoczony kilkoma białymi pojemnikami, opatrzonymi nalepkami nie do odczytania. Wyglądają luksusowo i, do cholery, drogo. Mięśnie mojej szyi napinają się, gdy wysuwam szufladkę, w której zwykle trzymam wędlinę. Jest wypełniona plasterkami i kawałkami serów, jak również małymi paczuszkami z woskowanego papieru, opatrzonego w drukowane etykietki. Widzę słowa: prosciutto, wędzony indyk i pieczona wołowina Black Angus. Zamykam z trzaskiem szufladkę i biorę głęboki wdech przed otwarciem jednej z dużych szuflad. Jest wypchana owocami – pomarańcze, winogrona, a nawet melon kantalupa.

Ja pierdolę, kantalupa?

Wolno zamykam szufladę i wstaję. Nawet nie próbuję zaglądać do pojemnika na warzywa. Nie chcę wiedzieć, co jeszcze kupił. Przeciągam dłonią po powierzchni drzwi i rozważam, czy powinnam sprawdzić zamrażarkę. Decyduję, że nie i zamykam lodówkę. Robię krok do tyłu, ale nie mogę na nią patrzeć.
Zerkam na blat i zauważam więcej jedzenia. Długa bagietka, pudełko wysokiej jakości krakersów, mała salami i butelka Pinot Noir są równiutko ułożone w jednej linii. Następnie dostrzegam duży, różowy pakunek z piekarni, obwiązany białym sznurkiem i położony obok jednego z moich starych, plastikowych dzbanów. Dzban jest wypełniony jaskrawym, wesołym bukietem kwiatów. Widzę mały kawałek papieru wsunięty pod spód. Wzdycham i podchodzę bliżej, żeby zobaczyć, co to takiego.
To notatka, wypisana beznadziejnie eleganckim charakterem pisma. Ta wiadomość może być tylko od Edwarda.

Zjadłem twój ser.

***

Zdecydowałam się na walkę z ruchem ulicznym pomiędzy moim mieszkaniem a domem chłopców, zatrzymując się po drodze, żeby kupić piwo w Green Lake. Gapię się na onieśmielającą sekcję z alkoholem w delikatesach. Ach, delikatesy, jak ja was nienawidzę. Nigdy nie chodzę do takich sklepów spożywczych – tych, które mają dział z winem i nie prowadzą sprzedaży sera w sprayu. Czuję na sobie taksujące spojrzenia typów pnących się po szczeblach drabiny społecznej, gdy rozpaczliwie szukam jakiejś znajomej marki.
Wpatruję się w długą na kilometr chłodnię i mam wrażenie, że jestem w jakimś popierdolonym piekle dla wielbicieli wyjątkowego piwa. Powinnam była podjechać do 7-11*. Mam trochę pretensjonalnego, limitowanego piwa dla Edwarda, które widziałam, że kiedyś pił i kupiłam też sześciopak Mike’s Hard Lemonade** dla Rose. Emmett wypije dowolne, nie jest wybredny. Ja też nie, wymagam tylko jednego – moje piwo musi być tanie. W końcu dostrzegam skrzynkę Rainiera i zmawiam w duchu modlitwę dziękczynną do bogów piwa.


Edward

– Przebicie się przez linię defensywną, gra dołem, krycie – krzyczy Emmett, wyliczając jednocześnie za pomocą palców.

Popełniłem błąd, prowokując go do wymienienia wszystkich możliwych określeń związanych z futbolem, w których można by się doszukać seksualnego podtekstu. Zwykle błazeństwa Emmetta powodują moją ewakuację z domu, a przynajmniej wycofanie się do sanktuarium własnego pokoju, ale dziś na to nie zważam. Poświęcam mu tylko połowę uwagi. Moje spojrzenie nieustannie odpływa w stronę Lei, która leży na kanapie, z nogami przerzuconymi przez Rose i Emmetta. To ich standardowa pozycja podczas oglądania meczu. Kiedyś zastanawiałem się, czy jest coś na rzeczy pomiędzy tą trójką, ale gdy spytałem o to Ema, po prostu mnie wyśmiał. Przyjąłem, że to oznaczało: „nie”.
Jej włosy spływają po krawędzi kanapy i rozlewają się na beżowym dywaniku. Świerzbi mnie ręka, gdy obserwuję drżenie tej hebanowej kurtyny, kiedy Leah śmieje się z mojego brata.

– Jezu Chryste – jęczy Rose i uderza Emmetta otwartą dłonią w ramię.
– Tworzenie dziur, wślizg, nieprzepisowe pchnięcie od tyłu, zagranie ręką – kontynuuje Em niezrażony, a ja znowu zerkam na Leę. Jej ciemne rzęsy unoszą się, a oczy na moment skupiają na mnie uwagę. Wargi zakrzywiają się, gdy wysuwa język, by je zwilżyć. Przenika mnie dreszcz podniecenia, docierając do penisa, który reaguje, jakby został podłączony do akumulatora.
– Poddaję się – przekrzykuję Emmetta, zdejmując wzrok z twarzy Lei. – Wygrałeś.
– Tak! – Em wyrzuca pięść w powietrze, a ja wywracam oczami. – To jeszcze nie koniec.
– O nie – jęczę i obejmuję dłońmi czoło. Rose i Leah jęczą razem ze mną.
– Zamknijcie się, ludzie – wrzeszczy mój brat i gestem stara się nas uciszyć. – A teraz każde z was musi podać swoje ulubione. Edward?
– Co? – pytam, wpatrując się w niego ze złością. Grałem w piłkę w liceum, ale nigdy nie poświęcałem zbytniej uwagi konkretom, poza nauczeniem się zagrań, które były mi niezbędne w czasie gry. Byłem skrzydłowym – wszystko, co musiałem umieć, to szybko biegać i złapać piłkę. – Wstrzymanie – wypalam pierwszą rzecz, jaka mi przychodzi do głowy.
– Ładne, E – Emmett unosi z aprobatą kciuki. – Panie?
– Szarża w czwartej próbie – mówi Rose z uśmieszkiem.
– Pieprzona prowokatorka – szydzi Leah, unosząc jedną ze swoich niemożliwie długich nóg i stopą daje klapsa Rosalie w udo. Nie rozumiem, o czym mówią i chyba nie chcę tego wiedzieć.
– Auć, suko – śmieje się Rose, odpychając uderzeniem nogę Lei. – Twoja kolej.
– Uch, nie znoszę tych bzdur – jęczy Leah, przekrzywiając głowę na poduszce i unosząc tyłek, by inaczej się ułożyć.
Ja sam również muszę zmienić ułożenie, żeby ukryć, jak bardzo działają na mnie ruchy jej bioder.
– Czekamy – zrzędzi Emmett, a ja podnoszę wzrok i widzę, jak mój brat i jego dziewczyna wpatrują się w podenerwowaną Leę.
– Okej, mam jedno – mówi z uśmiechem i przygryza dolną wargę. – Wpadka.
Emmett wyje z radości, a ja i Rose gapimy się na niego.
– To nie ma nic wspólnego z futbolem – mówi Rosalie, uśmiechając się szeroko.
– Nie, skarbie, właśnie że ma. – Emmett poklepuje ją po ramieniu, nie przestając chichotać. – Kiedy gość, który przytrzymuje piłkę dla kopacza, wypuszcza ją z rąk, to jest właśnie wpadka. Genialne. – Bije brawo, a Leah triumfalnie zakłada ręce za głowę. Jej piersi poruszają się pod koszulką i z trudem udaje mi się opanować.
– Świetne – mówię protekcjonalnym tonem, klaszcząc. Leah zerka na mnie, a ja próbuję zignorować przyśpieszone bicie serca, gdy jej piękne wargi wykrzywiają się w grymas.
– Tak, piątka z plusem – wyje Em, chwytając ją za kostkę i uderza dłonią w podbicie jej stopy. Leah wydaje okrzyk zaskoczenia, a ja robię się spięty.
– Emmett – jej ton przypomina warczenie, jakby wypowiadała groźbę, a mój brat natychmiast szeroko się uśmiecha.
– Rose – mówi, owijając ramię wokół kostki Lei.

Gdy blondyna błyskawicznie pochyla się i chwyta ją za nadgarstki, Leah krzyczy: „Nie!”. Następnie zaczyna podskakiwać jak dziki koń, a palce Emmetta tańczą na jej podeszwach. Wypijam długim łykiem resztę piwa, starając się zignorować dźwięki, które wydobywają się z ust Lei oraz to, jak bardzo przypominają mi inne dźwięki, które rozbrzmiewały dla mnie.

– Przestań, do cholery! – wyje, wyginając się i usiłując wyprowadzić uderzenie głową. Rosalie rechocze, odskakując do tyłu, by uniknąć ciosu z główki. Leah warczy, wychylając się w przód.
– Znieś to, jędzo – syczy Rose, zniżając się ku Lei, a ich usta dzielą jedynie centymetry.
– Mam ochotę na piwo – mamroczę, podnosząc się z krzesła i udaję się do kuchni.

Zmuszam się, by wyjść powoli i wyglądać na opanowanego, pomimo napięcia, od którego aż bolą mnie ramiona. Przez cały czas Leah wrzeszczy, a moje uszy wypełnia śmiech ich wszystkich.


Leah

– Jasna cholera! O mój Boże, ku***, przestań! – błagam, gdy łzy zaczynają cieknąć mi z oczu.

Rose wpatruje się w moją twarz i wiem, że robi sobie ze mnie jaja. Flirtowanie ze mną zawsze sprawiało jej dziką frajdę, pomimo tego, że jest heteroseksualna do bólu. Nigdy nie powinnam była się przyznawać, że uważam ją za pociągającą. Niepotrzebnie jej też powiedziałam, że nazywam heteroseksualne dziewczyny, z którymi spałam „szarżami czwartej próby”.

Suka uwielbia się ze mną drażnić.

– Powiedz „proszę” – mówi słodkim szeptem, ocierając się wargami o moje usta.
– Proszę, Rose – dyszę, a ona uśmiecha się szeroko i puszcza moje nadgarstki.
– Okej, koniec – mówi, odchylając się do tyłu, ale Emmett nadal mnie łaskocze.
– Emmett! – wydziera się Rose i chwyta go za ucho.
– ku***, dobra – krzyczy mój były i uwalnia mnie ze swojego uścisku. Natychmiast spadam z kanapy i moja twarz pierwsza zalicza spotkanie z podłogą.
– Cholera, nic ci nie jest? – pyta Em.
– Nic – jęczę i zaczynam się podnosić.

Żebra bolą mnie od intensywnego śmiechu, a ramiona są osłabione od siłowania się z Rose. Zbieram się na kolana tuż przed fotelem Edwarda i wtedy dociera do mnie, że go nie ma. Pamiętam, jak kilka minut temu poprawiał sobie fiuta. Widok Edwarda dotykającego się ze zbolałą miną wzbudził we mnie nadzieję i sprawił, że zrobiłam się mokra.

– ku***, potrzebuję piwa – oświadczam, wstając. – A jak z wami? – pytam, spoglądając na nich.
Rose obrzuca mnie spojrzeniem, nad którym nie chcę się zastanawiać, ale Emmett wręcza mi pustą butelkę. Biorę ją i ignorując blondynę, udaję się do kuchni.

Supernowoczesna kuchnia chłopaków wygląda jak wyjęta z programu Marthy Stewart. Jestem przekonana, że to Esme albo Alice ją dla nich zaprojektowała. Po prostu nie uwierzę, że Emmetta albo Edwarda mogłoby obchodzić, by upewnić się, że sprzęt AGD i akcesoria pasują do siebie kolorystycznie.

– Musisz zmienić majtki? – ostry, protekcjonalny ton głosu wita mnie, gdy wchodzę do kuchni i widzę, jak jego właściciel opiera się o blat.
– No cóż, dobrze wiedzieć, że pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają ¬– zrzędzę, otwierając drzwi lodówki.
Od momentu, gdy przyszłam, demonstruje swoje typowe, wyniosłe, dupkowate ego. Nie wiem, czego się spodziewałam, ale wiem, że jestem zirytowana swoim wielkim rozczarowaniem, że on zachowuje się tak jak dawniej. Już prawie chwytam za piwo, gdy coś ociera się o mój tyłek. Podnoszę się i natychmiast czuję za sobą ciepły i masywny kształt.

– Co ty robisz? – pytam, gdy ręce Edwarda głaszczą boki moich ud, a jego oddech łaskocze mnie po karku.
– Przypuszczam, że to się nazywa gra wstępna, ale nie powołuj się na mnie – chichocze, przesuwając dłonie po moich piersiach i szczypiąc mnie ustami w ucho.
– Leah, mogłabyś wziąć dla mnie Rainiera? Od tego gównianego piwa Edwarda mam gazy – krzyczy Emmett z salonu.
– Załatwione – odkrzykuję.
– Nie znasz się na dobrych rzeczach – woła do niego jego brat, na co Emmett reaguje śmiechem. Usiłuję się pochylić, by wziąć piwo, ale Edward mnie powstrzymuje.
– Dlaczego się tak śpieszysz? – pyta, przyciskając ciało do mnie. Czuję jego twardego penisa, który próbuje wytatuować swój obrys na moim tyłku.
– Nie możemy po prostu się tu pieprzyć – syczę, a on delikatnie muska nosem moją szyję. – Mimo to, jeśli, ku***, nie przestaniesz, to na pewno będziemy – wzdycham, gdy przenika mnie dreszcz.
– Hej, możesz mi przynieść trochę chipsów, skarbie? – woła Em z salonu.
– Pewnie – odpowiada Rose, a jej głos rozlega się blisko kuchni. Edward odsuwa się ode mnie, a ja z powrotem się pochylam.
– Co tak długo? – pyta Rosalie, gdy zerkam na nią znad drzwi lodówki. Znowu wlepia we mnie tamto spojrzenie – jakby oczekiwała, że zrobię coś szalonego. Zawsze dziwnie się zachowuje i staje się nadopiekuńcza wobec mnie, gdy ma wakacje. Przypuszczam, że sama jestem temu winna.
– Potrzebuję pomocy, żeby to zanieść – mówię, starając się wyglądać niewinnie, gdy podnoszę się z naręczem butelek.
– Oczywiście. Nie sądzę, żeby Edward miał zamiar pomóc – odpowiada, biorąc ode mnie dwie butelki i paczkę chipsów z lady.
– Akurat chce mi się być na każde twoje zawołanie we własnym domu – głos Edwarda jest stłumiony. Spoglądam przez ramię i widzę go na drugim końcu kuchni, z twarzą ukrytą za otwartymi drzwiczkami kredensu.
– To straszne, mógłbyś sobie złamać paznokieć! – drwi Rose, wychodząc z kuchni. Odwracam się i już mam zamiar pójść za nią, gdy słyszę, że Edward coś mówi.
– Co takiego? – pytam, oglądając się na niego.
– Przerwa – mówi cicho, wpatrując się we mnie ponad swoim wyciągniętym ramieniem. Czuję skurcze w całym ciele, gdy obserwuję, jak jego wargi rozciągają się w uśmiechu.
– ku*** mać! – Wrzask Emmetta sprawia, że podskakuję. – Leah, gdzie ty się, do cholery, podziewasz?
Obracam się i szybko opuszczam kuchnię, ciągle trochę nie kojarząc, o co chodziło Edwardowi.
– Czemu tak się wydzierasz? – pytam, powracając do salonu.
– PUNKT DLA SEATTLE! – krzyczy Em, stając na kanapie. Wygląda jak olbrzymi dwulatek, gdy wykonuje taniec biodrami, skandując do wtóru zwycięskie okrzyki. Rose trzyma w dłoni pilota, cofając dla mnie nagranie. Ona i Edward to jedyne osoby, które umieją obsługiwać ten cholerny DVR***.
Spieszę, by usiąść, gdy T.J. Houshmandzadeh biegnie do tyłu przez boisku. Piwo, które najwyraźniej wzięłam dla Edwarda, stawiam na stoliku pomiędzy sofą, a jego fotelem.

– Stop, wciśnij odtwarzanie! – Emmett wyszczekuje polecenie, skacząc na kanapie.
– Zamknij się! – warczy na niego Rose.
– Złaź z kanapy! – krzyczy Edward. Zerkam w jego kierunku i widzę, że uśmiecha się, wchodząc do pokoju.
– Wyluzuj na dwie sekundy, E – wzdycha Em, ale zeskakuje z mebla.
– Ojciec szklarz, matka szyba? – prycha Rose, gdy Edward przechodzi przed telewizorem, zasłaniając wizję. Staram się na niego nie patrzeć, ale on gapi się na mnie.
– Go! Go! – skanduje Emmett, a Edward idzie w moją stronę.
– Przestań mną potrząsać, idioto! – drze się Rosalie. Edward zatrzymuje się tuż przede mną, skutecznie zasłaniając swoją sylwetką telewizor.
Widzę jedynie zarys jego penisa pod designerskimi dżinsami i mój umysł się zacina. Mam wrażenie, że dym wydobywa mi się z uszu, gdy wolno podnoszę wzrok wzdłuż jego ciała i nasze spojrzenia się spotykają.

Co on, do cholery, wyprawia?

– Och, przyniosłaś mi piwo? – mówi, pochylając się, by wziąć butelkę, z twarzą zawieszoną tuż nad moją. – Dzięki.
Jego oddech pieści moją skórę, a ja zastanawiam się, czy jest możliwe zostać rozsadzonym przez seksualne napięcie.
– Przyłożenie! – wrzeszczy Emmett, dokładnie w momencie, gdy Edward okręca się na jednej nodze i opada na fotel.
– Przegapiłaś – mówi Rose, obdarzając mnie surowym spojrzeniem.
– Leah, to było najlepsze, najbardziej zaje***te zagranie sezonu – jęczy Emmett, gapiąc się na mnie, jakbym zachowała się jak dupek.
– To wina Edwarda, zasłonił mi widok – krzyczę, próbując ukryć, jak bardzo jestem podniecona.
– Ja tylko brałem piwo – woła Edward z twarzą niewiniątka.

Zerkam na niego kątem oka i przyłapuję go, jak podśmiewa się ze mnie, gdy unosi butelkę do ust i przechyla ją, by się napić. Jego jabłko Adama podskakuje wolno z każdym przełknięciem, a ja zastanawiam się, czy będzie w ten sposób pogrywał sobie ze mną przez resztę wieczoru. Było łatwiej, gdy po prostu mnie ignorował.

Dlaczego to sobie robię?

Trzydzieści minut później kwarta dobiega końca. Praktycznie wystrzelam z kanapy, mówiąc, że muszę się wysikać w trybie natychmiastowym, wywołując śmiech u Rose i Emmetta. Mogłabym przysiąc, że czuję, jak oczy Edwarda wypalają dziurę w moich plecach, gdy pędzę korytarzem do łazienki.

– Dlaczego ja? – mamroczę do siebie, gdy ciepła woda spływa na moje dłonie. Ukrywam się w łazience od pięciu minut, odkąd tylko zaczęła się przerwa.
– Nie mogę się doczekać, żeby rozebrać tę piękną pupę – słyszę wyraźnie zza drzwi głos Emmetta. Zakręcam wodę i przyciskam do nich ucho.
– Zamknij gębę i właź, do cholery, do pokoju – głos Rose jest donośny, pomimo tego, że mówi szeptem.

ku***!

Serce wali mi w piersi, przyprawiając o mdłości, gdy powoli otwieram drzwi i wyglądam za róg. Drzwi do pokoju Emmetta zamykają się z trzaskiem i wzdycham.
– Najwyższy czas. – Śmiertelnie wystraszona nagłym odezwaniem się Edwarda, obracam głowę w przeciwną stronę i widzę go stojącego na drugim końcu korytarza.

Przerwa.

Nagle przypominam sobie, co powiedział w kuchni i teraz, gdy znaczenie tego w końcu staje się jasne, zaczynam drżeć. Edward porusza się tak szybko, że nie mam czasu na powiedzenie czegokolwiek. Chwyta mnie za nadgarstki i ciągnie w stronę swojego pokoju, po czym otwiera szybko drzwi i wrzuca mnie do środka. Potykam się o własną stopę, zderzając z końcem jego łóżka. Słyszę, jak drzwi się zamykają i odwracam się, by na niego spojrzeć.

– Ponieważ traciłaś tam czas – brzmi, jakby był zdyszany, gdy przecina pokój, idąc ku mnie – będziesz musiała mi to wynagrodzić.
Wydaję z siebie okropnie skrzeczący dźwięk, gdy jego wargi zderzają się z moimi i upadamy oboje na materac. Zanim jestem w stanie zrobić cokolwiek innego niż jęczenie w usta Edwarda, moje dżinsy są już rozpięte i ściągnięte do połowy bioder.
– Edward – wykrztuszam z trudem, gdy odrywa się ode mnie i przesuwa w dół mojego ciała z tym wygłodniałym wyrazem twarzy.
– Tak? – pyta, a jego oddech łaskocze nagą skórę mojego brzucha. Wsysam powietrze i czuję, jak zaciskam mimowolnie mięśnie. Jego dłonie zahaczają o moje dżinsy i bieliznę. Zdejmuje je jednym, gładkim ruchem i odrzuca na podłogę.
– Ładnie – wzdycha Edward, patrząc na mnie, oparty kolanem o materac, po czym naciska palcem na wnętrze mojego uda. Pozwalam mu powoli odepchnąć moją nogę na bok i unoszę się na łokciach. Przesuwa swoją drugą nogę na łóżko, tak że teraz jest skulony między moimi, podpierając się przy tym rękami.
– Twoja kolej – mówię, brzmiąc, jakbym była pozbawiona tchu, a on wolno kręci głową.

Posyła mi uśmieszek, obniżając tors i wsuwa ręce pod mój tyłek. Jego palce chwytają mnie za pośladki i ciągną po łóżku, przysuwając bliżej niego. Prawie krzyczę, gdy opuszcza na mnie usta. Nie mogę powstrzymać żenującego jęku. Język Edwarda ześlizguje się po mojej cipce aż do przedziałka. Wydaję okrzyk zaskoczenia. Jest coś zajebiście podniecającego i zarazem niewłaściwego w tym, że przeciąga językiem pomiędzy moimi pośladkami.

– Szz… – jego gorący oddech wżyna się we mnie, przyprawiając mnie o kolejny krzyk szoku. Wymachuję rękami wokół, uderzając o łóżko. Dotykam czegoś i chwytam za to. Przyciągam bliżej i stwierdzam, że złowiłam jedną z poduszek Edwarda. Przykrywam nią głowę, przyciskając do twarzy, gdy jego język powraca do drażnienia tej części mojego ciała, która nie zaznała od lat żadnej aktywności seksualnej.
Język Edwarda toruje sobie drogę do mojej cipki, a ja gryzę delikatną tkaninę poszewki.

O Wielki Duchu moich przodków, spraw, by ogarnął mnie spokój, bym nie krzyczała jak rozpustna dz***a, gdy jego język powoli wdziera się we mnie.

Edward jęczy wprost w moją łechtaczkę, a jego wargi prześlizgują się po mnie, powodując wibracje przenikające całe moje ciało i wybrzmiewające w mózgu. Czuję szarpnięcie i jednocześnie dźwięk mokrego siorbnięcia odbija się echem w moich uszach, a porażający impuls rozkoszy zagraża mi odgryzieniem sobie czubka języka. Twarz mam pokrytą potem od oddychania ciężko wprost w duszący materiał poduszki. Odsuwam ją na bok, by zaczerpnąć świeżego, chłodnego powietrza. Spoglądam w dół ciała i widzę płonące niewypowiedzianą groźbą oczy Edwarda, gdy napotyka mój wzrok. Patrzę, jak mięśnie jego szczęki napinają się, gdy otwiera usta, by mnie nimi objąć. Ogarnia mnie gorąco, wzmacniając doznania i wywołując mimowolne drgnięcia. Nagle czuję ostry ból, gdy Edward przyciska zęby do wrażliwej skóry opinającej moją miednicę.
– Jestem blisko – szepczę, a on zamyka oczy.
Jego język zwalnia i wyrywa mi się syk frustracji. Unosi głowę i przesuwa się, by być twarzą bliżej mnie. Czuję swój zapach na jego skórze i nie mogę złapać tchu. Oczy Edwarda są ciemniejsze niż zwykle, a jego twarz zasnuta cieniem. Wygląda, jakby cierpiał.

– Jak blisko jesteś? – pyta, przesuwając po mnie dłonią.
– Cholera – sapię, gdy jego palec wsuwa się we mnie. – Nie przestawaj!
– Cokolwiek sobie życzysz – chichocze, omiatając oddechem moją twarz. Jego palce wdzierają się we mnie, a potem obracają. Potężny dreszcz wstrząsa moim ciałem i przyprawia mnie o rzężenie i zgrzytanie zębów.
– Proszę – syczę, odwracając głowę i czuję, jak jego włosy łaskoczą mnie w wargi.
– Czego chcesz? – jęczy Edward w moją skroń.
– Pieprz mnie – kwilę najciszej, jak mogę.
– Tak zrobię – szepcze, składając wargi do delikatnego pocałunku na moim uchu. Jego palce ciągle zanurzają się we mnie, a rytm, który wybija dłonią na mojej miednicy wstrząsa całym moim ciałem.
– Mocniej – warczę, wykręcając szyję boleśnie pod takim kątem, żeby pochwycić zębami krawędź jego szczęki, a potem gryzę.
– ku***! – jęczy Edward, kontynuując pieprzenie mnie palcami tak mocno, że ledwo mogę oddychać.

Orgazm uderza we mnie z siłą tony cegieł. Całe powietrze gwałtownie ze mnie uchodzi, a moje ciało napina się niczym zaciskająca pięść wokół jego wciąż poruszających się palców.


Emmett

– Mmm… nie miałbym nic przeciwko powtórce tego dziś wieczorem – szepczę do ucha Rose, gdy wchodzimy z powrotem do salonu.
– Zobaczymy – czerwieni się subtelnie i śmieje, dźgając mnie łokciem.

Cholera, jak ja kocham tę kobietę.

– Ej… – jęczy Leah z kanapy. Jej głowa, odchylona do tyłu, zwisa z podłokietnika, gdy dziewczyna się do nas uśmiecha. – Proszę, żadnej publicznej demonstracji czułości, chyba że obejrzę również akcję.
– Chciałabyś, dziwko – Rose wcina się, zanim mogę zareagować. Przyglądam się, jak skacze przez oparcie kanapy, by spaść wprost na Leę, która stęka pod wpływem zderzenia.

Uwielbiam moje dziewczyny.

Pamiętam, jak Ed kiedyś zapytał, czy jesteśmy trójkątem. Boże, jak ja żałuję, że nie. Wszystko byłoby łatwiejsze, szczególnie dla Lei. Przechylam się przez oparcie nad siłującymi się dziewczynami.
– Znajdzie się miejsce dla mięska w tym sandwichu? – Staram się brzmieć jak najbardziej obleśnie, wpatrując się w nie pożądliwie.

– Nie! – odpowiadają obie równocześnie. Podnoszę się, wzdychając demonstracyjnie.
– ku***! – dobiega z kuchni niewątpliwie wrzask Edwarda i przebiegam w ciągu kilku sekund przez hall. Mój braciszek jest zgięty wpół i trzyma się rękoma za skroń.
– Ed! – pędzę w jego kierunku, ale unosi rękę, więc się zatrzymuję.
– Pierdolone drzwiczki wypadły z zawiasu i walnęły mnie w twarz – mówi przytłumionym głosem z jękiem, spoglądając na mnie i wskazując na kredens, w którym drzwiczki zwisają, trzymając się na dolnym zawiasie.
– Pokaż mi to – mówię, odciągając jego drugą rękę od twarzy.
– Jest w porządku – mamrocze i trochę się ze mną siłuje.
– Gówno prawda – zrzędzę. Edwardowi daleko do mnie, jeśli chodzi o siłę, więc jego opór ma krótki żywot. Gdy udaje mi się zobaczyć czerwony ślad, który zostawiły na jego szczęce drzwiczki, mimowolnie syczę.
– Bardzo źle? – pyta Edward zdenerwowanym tonem.
– Ładne to nie jest – odpowiadam z westchnieniem ulgi. – Musiałeś oberwać rogiem. Trochę krwawi. – Ściągam małą kroplę krwi i wycieram o dżinsy.
– Co za oferma – chichocze stojąca za mną Rose i czuję, jak Edward się spina.
– Zamknij się – warczy. Przekrzywiam jego twarz pod światło i delikatnie uciskam dookoła siniaka. Nie wygląda na to, żeby uszkodził sobie szczękę. Pyskowanie idzie mu tak dobrze jak zawsze.
– Czy to boli? – pytam i zastanawiam się, dlaczego nagle Ed jest taki wkurwiony?
– Nie – mówi z westchnieniem.
– Jak to się stało? – pyta Leah dziwnie brzmiącym głosem.
– Czy to ważne? – rzuca Edward ze złością przez zaciśnięte zęby.
– Chodź, Leah – mówi Rose, a ja zerkam przez ramię na dziewczyny. Leah ma to spojrzenie na twarzy, którego dawno już nie widziałem i czuję się, jakby ktoś kopnął mnie w pierś.
– Wynocha! – warczy Edward. – Koniec przedstawienia.
Leah wzdryga się, wyprowadzana przez Rose, a ja odwracam się z powrotem do Edwarda.
– Zważaj na słowa – syczę, uciskając kciukiem jego zranioną szczękę.
– Ach, ku***! – krzyczy Edward i wyrywa mi się.
Rzucam mu piorunujące spojrzenie, a on się czerwieni, ale nic nie mówi. Wie, że przegiął. To nie jest pierwszy raz, kiedy muszę przywołać go do porządku.

Gdy zacząłem spotykać się z Leą, Edward wydawał się całkowicie wytrącony z równowagi. Biedny chłopak nie miał pojęcia, jak radzić sobie z taką dziewczyną jak Leah. Był przyzwyczajony do wymuskanych, ułożonych, skąpych debiutantek, które prześcigały się w staraniach, żeby dostąpić przywileju zrobienia mu laski. Leah to kompletnie inna istota.

Za kogo ona, do cholery, się uważa! – zrzędził Edward, siadając przy stole w jadalni ze swoim świeżo umytym kubkiem do kawy w dłoni. – Gość powinien okazywać szacunek. Samolubna dz***a.
– Ed! – Walnąłem dłonią w stół, poruszając nim na tyle, że mój brat musiał chwycić kubek, zanim ten runąłby w dół. – Możesz wygadywać o Lei, co dusza zapragnie, ale bezpośrednio do niej albo w jej obecności. Zrozumiałeś?
Edward zaczął się rumienić, wpatrując się we mnie. Nie lubiłem w ten sposób do niego mówić, ale czasem trzeba było nim potrząsnąć. Leah była moją dziewczyną i zasługiwała na szacunek z jego strony, bez względu na to, czy on tak uważał, czy też nie. Wiedziałem, że Leah sama potrafiłaby dać sobie z tym radę, po prostu chciałem, by miała szansę się obronić osobiście, co też robiła, wykazując się inteligencją i wrodzonym sprytem.


– Przepraszam – mamrocze Edward, odwracając się ode mnie i natychmiast czuję się jak palant. Wiem, że będzie się obwiniał dziesięć razy bardziej, niż na to zasługuje. To jest właśnie paradoks związany z Edwardem. Nawet jeśli zachowuje się jak dupek i należy mu się kopniak w tyłek, nikt nie może zranić go bardziej niż on sam.
Mój młodszy brat od zawsze dąży do tego, żeby być dobrym człowiekiem, pracując dwa razy ciężej i dłużej niż wszyscy dookoła niego. Najśmieszniejsze jest to, że on już jest dobrą osobą, jedną z najlepszych, jeśli by mnie ktoś spytał o zdanie. Wkłada serce w każdą pieprzoną rzecz, którą robi, nawet jeśli jest to coś, za czym nie przepada.
Tak było na przykład, gdy grał w futbol. Edward był wspaniałym zawodnikiem. Trenował ciężko, uczył się zagrywek i dawał z siebie wszystko za każdym razem, gdy tylko był na boisku. Ale wcale nie lubił grać. Wpatrywał się w podręczniki do gry godzinami, wbijając do głowy zasady i starając się pojąć, na czym to wszystko polega. Ja nigdy tego nie robiłem.
Futbol to nie schemat, zagrywki czy jakieś inne gówno w tym stylu. Futbol to przede wszystkim pasja, napęd i instynkt. Wiele z moich najlepszych zagrań zawdzięczałem decyzjom podjętym w ułamku sekundy, które nie miały nic wspólnego z tym, co zaplanował trener czy też ja sam. Widziałem okazję, zawierzałem mojej drużynie, że podąży za mną i… szedłem za instynktem.
Edward w ten sposób nie działa, on musi wszystko przemyśleć i rozebrać na czynniki pierwsze, zanim zdecyduje się coś zrobić. To nie jego wina, zawsze był taki.

– Hej – wzdycham, zaczepiając dłoń o jego szyję, by przyciągnąć go z powrotem do siebie. – Po prostu bądź łagodny dla Lei, dobrze?
– Okej. – Kiwa głową, nie patrząc na mnie.
– Ed – mruczę i delikatnie nim potrząsam.
– Co? – mówi zrzędliwym tonem i zerka na mnie kątem oka.
– Jak dawno miałeś polerowane berło? – Staram się, by w moim głosie naprawdę brzmiała troska, ale walczę ze śmiechem, gdy widzę, jak twarz Edwarda pokrywa się wściekłym rumieńcem.
– Pierdol się – śmieje się i odpycha moją rękę. Żartobliwie poklepuję go po brzuchu wierzchem dłoni.
– Hej, braterska troska przeze mnie przemawia – chichoczę, robiąc krok do tyłu i unosząc ręce.
– Sam wypoleruj sobie berło, frajerze – warczy Ed, odchodząc, ale dostrzegam jego uśmieszek i oddycham z ulgą.


Edward

- To z pewnością był największy zbiór najbardziej gównianych prognoz w historii futbolu – ryczy Emmett, rzucając poduszką w nasz siedemdziesięciodwucalowy plazmowy ekran. Wkurza mnie to bardziej niż trochę – telewizor to prezent od naszych rodziców.
Rozumiem jego gniew. Oglądanie, jak jego drużyna przegrywa zawsze łamie mu serce, a Seehawks, jeśli o to chodzi, nie szczędzi rozczarowań.
– Hej – mówię, rzucając w niego kapslem od butelki, ale kompletnie nie trafiam. Kapsel odbija się od ściany za Emmettem i uderza Rose w bok głowy. Tłumię chichot.
– Uważaj – warczy Rosalie, a Leah wybucha potężnym śmiechem. – Pieprz się, Leelee – Rose używa zdrobnienia, którym tylko ona nazywa Leę, co zawsze mnie intrygowało.
– Och, daj spokój – mówi Leah, uśmiechając się nieśmiało i przeciągając dłonią w dół po ramieniu Rose. Ten gest jest intymny i wprawia mnie w zakłopotanie. – Wiesz przecież, że głowa to jedyne miejsce, gdzie można uderzyć blondynkę, nie czyniąc jej krzywdy.
Emmett eksploduje śmiechem i nawet ja nie mogę powstrzymać się od chichotu, gdy Rose popycha Leę na podłogę i zaczyna okładać ją kanapową poduszką.
– Wiecie, to jest seksowne i w ogóle – wykrztusza Emmett pomiędzy salwami śmiechu – ale Rose i ja musimy udać się w drogę powrotną do jej mieszkania.
– Nie ma problemu – mówi Rose zdyszana, wstając. – Koniec z tą małą zołzą.
– Nie liczyłabym na to, suko – syczy Leah i figlarnie kopie blondynę w nogę. Rose uchyla się od ciosu, a jej oczy robią się większe, gdy przykuca, jakby szykowała się do skoku.
– Hola. – Emmett łapie ją w talii i odciąga do tyłu. – Do jutra, Ed.
– Jesteś trupem – syczy Rose, wleczona przez Emmetta w kierunku wyjścia.
– Obiecanki cacanki – mruczy Leah z podłogi, gdy mój brat wynosi swoją uśmiechającą się dziewczynę z naszego mieszkania.


Emmett

– Pomyślałam, że moglibyśmy zatrzymać się u mojej mamy przed Świętem Dziękczynienia, a potem pojechać do taty – mówi Rose, opierając stopy o deskę rozdzielczą.
– Brzmi sensownie – odpowiadam, prowadząc samochód przez wąskie ulice.
– Zdecydowałeś, czy jedziemy autobusem, czy też wynajmiemy samochód? – pyta Rose i wtedy zerkam na chwilę w jej kierunku.
– Nie wiem, samochód brzmi nieźle – mówię ze wzruszeniem ramion.
– Jesteś pewien? – pyta z troską w głosie.
– Jasne – odpowiadam, ale zaraz potem się waham. – Hm… Chyba że uważasz, że powinniśmy pojechać autobusem.
– Nie spojrzałeś na plan podróży – jęczy i kopie obcasem w deskę rozdzielczą.
– Hej! – krzyczę i pochylam się, by przeciągnąć ręką po pulpicie. Obcas Rose uderza w środek mojej dłoni, przyszpilając ją, a ja wciskam gwałtownie hamulec. Dzięki Bogu, jesteśmy na pustej osiedlowej uliczce.
– Gdzie on jest? – cedzi przez zęby Rose, a jej obcas przyciska moją dłoń do twardego plastiku. To mogłoby mnie nieźle wkurwić, gdyby mnie tak nie podniecało.
– Ja… nie wiem – jąkam się, poruszając na siedzeniu, tak żeby mój twardy jak skała penis zbyt mocno nie pulsował. – Sądzę, że został w domu.
– Nie mogę uwierzyć, że go nie zabrałeś – jęczy moja dziewczyna, przesuwając w dół kozaczek, a ja odzyskuję dłoń.
– Byłem trochę roztargniony – mówię do niej, na zmianę napinając i zginając dłoń, a następnie zawracam samochód. To dziwne, że kocham w niej tę cechę równie mocno jak jej delikatność. Rose jest tak silną osobą, że potrafi być przerażająca, ale kocham ją w całości. Przenigdy bym nie chciał jej zmienić. Mimo całego jadu, jaki z siebie wyrzuca – to tylko sprawia, że to, co w niej słodkie, staje się jeszcze słodsze. Nie żebym nie lubił szorstkiego traktowania. Mój twardy jak żelazo fiut zajebiście to uwielbia.
– Lepiej, żebyś był bardziej bystry, gdy znajdziemy się w Madison – wzdycha Rose i opiera się o drzwi.
Stresuje się bez przyczyny. Jedziemy, żeby spotkać się w czasie przerwy świątecznej z jej rodziną, a ona jest spanikowana. Przytłaczają ją jakieś sprawy z nimi związane. Nie trzeba być geniuszem, by to dostrzec. Wystarczy, że wspomnę o jej rodzinie i widzę, jak cień zasnuwa jej twarz.
– Musisz wyluzować, kochanie – mówię, poklepując ją po udzie i w zamian zostaję obdarzony jadowitym spojrzeniem. – Leży na blacie kuchennym. Podjadę i go wezmę.
– Powinieneś się dowiedzieć, czy Leah chce, żeby ją podrzucić do domu – mówi Rose ni stąd ni zowąd.
– Dlaczego? – Rzucam jej spojrzenie z ukosa. – Powiedziała, że zamierza zostać do czasu, aż wytrzeźwieje na tyle, by prowadzić samochód. – Unoszę brew, wpatrując się w moją kobietę, bo nie zwykła mówić rzeczy bez powodu.
– W razie gdyby teraz chciała jechać – mamrocze Rose, odwracając się w stronę okna. Nie jest za dobra w ściemnianiu.
– O co chodzi, do cholery, kobieto? – Zwalniam, widząc przed sobą nasz podjazd.
– Po prostu uważam, że nie powinna zostawać sama z Edwardem – wzdycha i słyszę, jak przesuwa się na siedzeniu. – Ona nie jest obecnie w najlepszym stanie ducha.
– Masz rację – też wzdycham i walczę z nagłym ściskiem w klatce piersiowej.

Ta pora w roku zawsze daje Lei nieźle po dupie. Ma jakieś rodzinne sprawy, które dzieją się w tym okresie i przez które za każdym razem zachowuje się dziwnie. W przeszłości umawiałem się z nią na spotkanie w Dairy Queen, w Aberdeen, w niedzielę po Święcie Dziękczynienia, gdy wracała z rezerwatu.
W tamte niedziele widywałem inną Leę. Pamiętam wyraz jej twarzy w kuchni, gdy Edward zachował się chamsko. Przypomniało mi się wtedy, jak wyglądała zawsze po powrocie od rodziny. Nigdy tego nie zrozumiałem. Ja kocham moją rodzinę i chyba nie mógłbym znieść mieszkania z dala od nich wszystkich, tak jak to ma miejsce w przypadku Lei.

– Może powinniśmy odwołać podróż? – głos Rose wykazuje oznaki napięcia. Ściskam mocniej kierownicę, wjeżdżając na podjazd i parkuję samochód.
– To niedorzeczny pomysł i dobrze o tym wiesz – mówię, sięgając do niej i biorąc ją w ramiona. – Leah nigdy by nam nie wybaczyła, jeśli zrezygnowalibyśmy z wyjazdu po to, żeby ją niańczyć, zdajesz sobie z tego sprawę.
– Masz rację – odpowiada na długim wydechu i rozluźnia się w moich objęciach.
– Łał, mogę to dostać na piśmie? – pytam, chichocząc i zostaję za to uszczypnięty w sutek. – O taak – syczę i delikatnie gryzę ją w ucho.
– Idź już, ty napalony zwierzaku – mówi ze śmiechem moja dziewczyna i prostuje się.
– Okrutnica – chichoczę, szczypiąc ją w pośladek i otwieram moje drzwi.
– Auć, draniu – piszczy, a ja odskakuję, zamykając drzwi, zanim mi przyłoży.

Przeskakuję co dwa schodki, mając nadzieję, że notatki dotyczące podróży, które dała mi Rose faktycznie leżą na blacie w kuchni, tak jak powiedziałem. Rany, jestem w takich sprawach beznadziejny. Mówiłem jej, że powinna po prostu wszystko zorganizować, a ja przekażę kartę kredytową. Jednakże moja dziewczyna nigdy nie pozwala mi pójść na łatwiznę. Musieliśmy uzgodnić koszty podróży i nalegała na omawianie każdego pieprzonego detalu.
Docieram do drzwi frontowych i przekręcam gałkę, jednakże stwierdzam, że są zamknięte na klucz. Zabawne. Przysiągłbym, że nie zamykałem, wychodząc. Sięgam do kieszeni i wyciągam klucze.


Edward

– Naprawdę jesteś zbyt pijana, żeby pojechać samochodem do domu? – pytam, podążając za nią do kuchni. Leah zawsze sprząta po naszych spędach. Kiedyś myślałem, że to po prostu jej sposób zadośćuczynienia za to, że nigdy za wiele nie przynosiła na imprezę, poza piwem i nastawieniem. Teraz uważam, że to słodkie, może nawet miłe.
– Właściwie to tak – odpowiada z westchnieniem. – Nie jadłam dzisiaj za wiele.
– Naprawdę? – pytam i widzę, jak jej plecy sztywnieją. Chcę się dowiedzieć, czy zauważyła jedzenie, które dla niej zostawiłem, ale coś w dalekim zakamarku mojego umysłu podpowiada mi, żeby porzucić ten temat. – No cóż, nie przeszkadza mi to, że zostaniesz. Po prostu byłem ciekaw.
– Tak samo powiedział Emmett – mówi ostrym tonem, dając mi do zrozumienia, że jest wkurzona z jakiegoś powodu.
Wiem, że jest zła, bo na nią wybuchłem w związku z tymi drzwiczkami od kredensu, ale nie chcę tracić czasu, spierając się o to. Poza tym sam jestem wkurzony, że musiałem zniszczyć drzwi jednej z szafek, żeby ukryć ślad po ugryzieniu, który mi zrobiła. Biorę butelki z jej rąk i stawiam je na blacie.
– Leah – mówię na wydechu i usiłuję obrócić ją tak, żeby była twarzą do mnie. Nadal wpatruje się w zlew, wzdychając ciężko.
– Tak? – Spogląda na mnie, a jej ciemne oczy zadają mnóstwo pytań, na które nie mam odpowiedzi.
– Przestań tracić czas – mówię, pochylając się, by ją pocałować i czuję, jak trochę się rozluźnia.

Nasze usta poruszają się powoli i wytrwale jak nigdy wcześniej. Mamy cały dom dla siebie i chcę ją wziąć na każdej możliwej powierzchni mojego mieszkania. Wolno wyprowadzam nas z kuchni, którą chciałbym ochrzcić, ale ciągle jestem trochę obolały od kilkudniowego seksualnego maratonu. Chwytam Leę za biodra i odsuwam się, przerywając pocałunek.
– Kanapa – sapię, popychając ją w tym kierunku, a ona chwyta mnie za nadgarstek, prawie biegnąc.
– A więc – mruczy nieśmiało, gdy zmuszam ją, by usiadła na kanapie – chyba jestem ci coś winna.
Wpatruje się we mnie spod rzęs, a ja czuję, jak sztywnieję pod wpływem intencji i znaczenia jej spojrzenia i słów.
– Och, czyżby? – pytam, przesuwając dłońmi po jej policzkach i pochylając się, by pocałować jej usta. Chwyta mnie za nadgarstki i czuję na wargach, jak się uśmiecha.
– Tak. A teraz zabierz tę śliczną buźkę – mówi i odpycha moją klatkę piersiową. Prostuję się z powrotem, a moje ciało przenika podniecające mrowienie oczekiwania, gdy Leah zaczyna rozpinać mi dżinsy.


Emmett

– Emmett? – krzyczy Edward, gdy otwieram gwałtownie drzwi.
– Taa, zapomniałem naszych informacji o podróży – mamroczę, idąc w stronę kuchni. Czerwona koperta leży na blacie, tuż obok ładowarki do telefonu. Teraz przypominam sobie, że ją tam położyłem, zaraz po tym, jak Rose mi ją wręczyła.
– Co jest z tobą, do cholery? – syczy Edward dziwnym, zduszonym głosem. Prawdopodobnie ciągle jest zły za to, co zdarzyło się wcześniej.
– Ja tylko zabiorę swoje rzeczy i zaraz znikam ci z oczu.
– Okej – dławi się kaszlem i wtedy przenoszę na niego wzrok. Opiera się o oparcie kanapy, a jego twarz wygląda dziwnie, jakby mu się zbierało na wymioty.
– Dobrze się czujesz? – pytam i zaczynam iść w jego stronę.
– Świetnie – rzuca i unosi rękę. Przyglądam się jego twarzy, wygląda, jakby Edward z czymś się zmagał. Zastanawiam się, jak bardzo musiałem zranić jego uczucia.
– Gdzie jest Leah? – pytam, rozglądając się po pokoju.
– W łazience – wzdycha i wywraca oczami. To jest właśnie postawa, która szczególnie mnie irytuje.
– Posłuchaj – mówię z westchnieniem i drapię się po głowie. – Nie chciałem cię zranić, bracie. Po prostu martwię się o Leę. Wiem, że wy dwoje macie coś do siebie, ale proszę, traktuj ją łagodnie, przynajmniej teraz w okresie okołoświątecznym, okej?
– Okej – odpowiada Edward na długim, powolnym wydechu. Zastanawiam się, czy jest pijany, ale nie zamierzam tu zostać, żeby się o tym przekonać.
– Upewnij się, że wszystko z nią w porządku, zanim wyjdzie – mówię, obracając się w kierunku drzwi. – Nie chciałbym, żeby prowadziła po pijanemu.
– Obiecuję – jęczy i walczę z pokusą, żeby się odwrócić. – Zaopiekuję się nią.
– Dzięki – odpowiadam, zamykając za sobą drzwi.
Rose będzie wkurzona, że nie zabrałem Lei, ale Leah jest przecież dużą dziewczynką i jeżeli będzie potrzebowała ratunku, to na pewno o to poprosi. Poza tym wkurzenie Rose może oznaczać dla mnie jakąś ostrą i sprośną akcję. Uśmiecham się na samą myśl i zeskakuję ze schodków na podjazd.


Edward

– Jezu Chryste – wzdycham, gdy zamykają się drzwi i z powrotem się rozluźniam.
Spoglądam w dół i patrzę, jak mój wilgotny, czerwony penis wysuwa się wolno spomiędzy pełnych warg Lei. Gdy wyciągam go z jej ust, natychmiast odczuwam stratę jej ciepła. Oczy dziewczyny są pociemniałe i widzę, jak szczerzy się do mnie.
– To była niezła zabawa – śmieje się półgłosem, wycierając wilgoć otaczającą jej usta.
– Zapłacisz mi za to – warczę, a ona wsuwa ręce pod moje uda, żeby objąć pośladki.
– Wiesz, ciągle to powtarzasz. – Posyła mi uśmieszek i przyciąga mnie do siebie, obdarzając na powrót uwagą mojego penisa.



*7-11 (7-Eleven) – międzynarodowa, największa na świecie pod względem liczby obiektów handlowych sieć tanich sklepów typu convenience. To takie sklepy, jak u nas np. Żabka - zazwyczaj położone w dzielnicach mieszkaniowych miast albo w innych dogodnych punktach, handlujące głównie towarami na bieżące potrzeby mieszkańców.
** Mike’s Hard Lemonade – marka niskoprocentowych (5-8 procent) napojów będących mieszanką lemoniady i alkoholu.
*** DVR – Digital Video Recorder – rejestrator cyfrowy, zapisujący obraz i dźwięk.



Rozdział 5


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Pon 15:10, 29 Lis 2010, w całości zmieniany 9 razy
Zobacz profil autora
julia84
Nowonarodzony



Dołączył: 17 Mar 2010
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 8:13, 08 Paź 2010 Powrót do góry

Dzwoneczku tak jak już napisałam dopiero chwilę temu odkryłam to opowiadanie i przyznaję, że zachwyciło mnie od samego początku. Być może przyczną było to, że nigdy wcześniej nie czytałam żadnego ff a może to że czegoś takiego się nie spodziewałam tzn. połączenia osób Leah i Edwarda, dość szczegółowego opisu scen seksu, belii z pokaźnym biustem itp. podoba mi się, że z czasem bohaterowie zaczynają być bardziej złożeni a sama akcja nie skupia się tylko na mizianiu. fajnie, że jest to tak różne od sagi i przyznaję że ja wciągnęłam sie w ten ff jak w odrębne opwiadanie niezwiązane z twilight.
zostaję wierną fanką i czekam na więcej


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Pią 9:19, 08 Paź 2010 Powrót do góry

Dzwonek, zdziwisz się, naprawdę zdziwisz, ale mi się podoba! Niemal wszystko mi się podoba. Wink

Byłam tylko zdziwiona higieną osobistą Lei, zastanawiałam się, czy nie lepiej było wskoczyć pod prysznic, spłukać się wodą, a ona tak jakoś po marynarsku i oszczędnie, ale poza tym - bomba.

Pamiętam, jak rozmawiałyśmy o tych określeniach i wszystko w tłumaczeniu wyszło tak naturalnie i fajnie, dlatego należą Ci się wielkie brawa.

Myślę, że zainfekowana MOTU, zniosę teraz więcej w lemonach i w tym rozdziale nie przeszkadzała mi wulgarność Lei. Generalnie nawet ją trochę polubiłam, no i myślałam, że Em ich nakryje, a tu nie! Jestem ciekawa, kiedy ich romans się ujawni i w jakich okolicznościach, na pewno będzie pieprznie i zabawnie.

Co ja mogę powiedzieć o tłumaczeniu poza tym, że jest świetne, co?
Po prostu genialna robota! Czekam z niecierpliwością na kolejną część! Daj czadu i nie każ nam długo czekać... Bo nie wytrzymam. Wink


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 10:32, 08 Paź 2010 Powrót do góry

No fakt, zdziwiłam się Laughing ale bardzo lubię takie zaskoczenia.
Cytat:
Byłam tylko zdziwiona higieną osobistą Lei, zastanawiałam się, czy nie lepiej było wskoczyć pod prysznic, spłukać się wodą, a ona tak jakoś po marynarsku i oszczędnie,

Wiesz, ja tez sie nad tym zastawialam... Ja bym na pewno wolala prysznic. Potem pomyslalam, ze moze to dlatego, ze ona ma takie dlugie wlosy i to grozilo ich zmoczeniem...

No juz sie zabralam za nastepny rozdzial...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Pią 15:07, 08 Paź 2010 Powrót do góry

Cześć, Dzwoneczku
Przeczytałam. Uczucia mam nieco mieszane, ale zacznę od tych pozytywnych aspektów. Podobał mi się Emmett. W zasadzie to lubię drania chyba w każdej kreacji, no chyba żeby się okazał jakimś obleśnym, podłym typem, ale w tym przypadku całe szczęście tak nie jest. Em to taki „brat – łata” z którym można pójść na piwko, pośmiać się z głupich dowcipów, powygłupiać i człowiek się odstresowuje. Chciałabym mieć takiego Emmetta czasem pod ręką.
Jak widać pierdoła z niego bo nic się nie domyśla, nawet nie zauważył żadnej zmiany w zachowaniu swojego brata i Lei. W zasadzie nie powinno mnie to dziwić. Faceci są na ogół ślepi w takich sytuacjach. Zastanawiam się czy Rose czegoś nie zauważyła, ale chyba też nie…
Ponadto podobało mi się zaopatrzenie lodówki Lei. Tu ukłony dla Edzia, który stanął zdecydowanie na wysokości zadania.
Natomiast niestety w dalszym ciągu mnie trochę męczą wulgaryzmy. Za dużo tego.
Do uprawiania seksu przez głównych bohaterów gdzie i kiedy się da już się przyzwyczaiłam i tylko czasem mi się z nich się śmiać chce, gdy zachowują się jak koty w marcu. Nie ma to jak taka mega chemia i rozbuchany popęd seksualny! A niech się kochają na zdrowie!
Co do Twojego tłumaczenia, to jestem jak zwykle pod ogromnym wrażeniem. Dwuznaczne słowa, których użyłaś do określenia różnych „zagrywek” w futbolu, to cudeńko.
Ściskam Cię i czekam na dalszy rozwój fabuły, ale nie akcji. Ya winkles


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez BajaBella dnia Pią 15:08, 08 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Anahi
Dobry wampir



Dołączył: 06 Wrz 2008
Posty: 2046
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 150 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: wlkp.

PostWysłany: Pią 16:14, 08 Paź 2010 Powrót do góry

Aż chce się powiedzieć... wreszcie! Bardzo nie mogłam doczekać się nowego rozdziału Smile.

Emmett & Rose. Uwielbiam ich razem niemal w każdym ff. Zdziwiło mnie tylko, że żadne z nich, przebywając w towarzystwie Edwarda i Lei, nie zauważyło choćby minimalnej zmiany w ich zachowaniu. No dobra, Emmettowi odpuszczam, bo to mężczyzna, ale Rose? Hmm... chyba, że coś tam zauważyła, ale wolała się na razie nie dzielić tym ze swoim chłopakiem i jeszcze dla upewnienia trochę poobserwować Wink. Zobaczymy.
Bardzo podoba mi się też relacja między Emmettem, a Leą. Czysto kumpelska, zabawna itd, rzadko spotykana. Super! Tak samo jeśli chodzi o Leah, i Rose. Była i obecna dziewczyna. Nic, tylko brać przykład Smile.

Leah & Edward. Brawa dla Eda za zrobienie zakupów :D
Jeśli chodzi o ich ''związek''. Hmm... dla mnie zrobiło się trochę monotonnie. Tak jakby oni nic tylko się pieprzyli. Choć nie, stop. Oni ciągle to robią przecież Laughing. Czekam na jakąś zmianę. Miałam nadzieję, że postać Belli rozrusza trochę akcję, jednak się nie pojawiła w tym rozdziale. Liczyłam więc na to, że Rosalie i Emmett dowiedzą się o ich potajemnym związku i zrobi się pikantnie. Możliwe, że muszę jeszcze trochę poczekać, bo mamy dopiero czwarty rozdział Smile.
Scena seksu jak zwykle ostra, ugryzienie musiało boleć :D Zaś końcowa, epicka Wink.

Naprawdę warto było czekać. Miałam obawy co do tego chapiku, jednak Leah i Emmett mnie zaskoczyli Razz.

Co do tłumaczenia i świetnych określeń ''zagrywek'' futbolu. Brawa i jeszcze raz brawa. Dzwonku, bez względu na to jakie ff będziesz jeszcze w przyszłości tłumaczyć, ja będę czytać, ponieważ warto chociażby ze względu na znakomite tłumaczenie, betę itp.

Anahi Smile.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Anahi dnia Pią 16:18, 08 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Malgonia18
Gość






PostWysłany: Pią 19:56, 08 Paź 2010 Powrót do góry

Dzwoneczku, przeczytałam:) i tym razem, dla odmiany, kilka zdań tutaj, nie na gryzoniu. Hmm, widzę, że na nieco osobliwe podejście Lei do tematu higieny osobistej nie tylko ja zwróciłam uwagę, też zastanawiałam się, dlaczego nie szybki prysznic, a zamiast tego jakieś podcieranie ręcznikiem, no cóż... ale to w jakiś sposób mi do niej pasuje, całe jej zachowanie jest takie nonszalanckie, żeby nie powiedzieć, wręcz dekadenckie momentami. Choć widać, że jej emocje w obecności Edwarda wykraczają już poza szalone pożądanie, jednak Leah, jak to Leah, stara się być sobą. Jestem ciekawa, kiedy bomba wybuchnie, bo pewnie sami nie ogłoszą wszem i wobec, że pieprzą się jak króliki Laughing
Permanentny sex i wulgaryzmy mnie nie rażą-jestem wystarczająco zepsuta Razz i mimo, że najbardziej, poza klasycznym B i E, uwielbiam męsko-męski związek z AIEK, to coraz bardziej mnie wciąga ten ff, ze względu pewnie na fakt, że Leah, to nie niezdarna, niepewna siebie, onieśmielona Bella (taka jest w większości ff). No, a poza tym, Twoje genialne tłumaczenie dopełnia resztę:)
Cornelie
Dobry wampir



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 297 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD

PostWysłany: Pią 21:21, 08 Paź 2010 Powrót do góry

Oj, Dzownku, mam zlasowany mózg, a dopiero przeczytałam III rozdziały! OMFG, tyle mogę powiedzieć.
Z góry cię przepraszam, że moja wypowiedź będzie mało składna, chaotyczna i w ogóle nie taka, jaka być powinna, ale musisz zrozumieć, że po tak dużej dawce ostrego lemona i godzinnym czytaniu, wymiękam xD

W każdym razie na poczatku miałam pewne oporu do Leah, jako postaci głównej. Nie wiem dlaczego, po prostu nie widziałam jej w takiej roli. jednak dobrze wpasowała mi się w kanon charakteru, jaki jest tutaj prezentowany. Pasuje idealnie na taką pewną siebie, ostrą laskę, która jednak w głębi duszy potrzebuje kogoś, do kogo mogłaby się przytulić.
Przez te III rozdziały pojawiały się teksty, które mnie mocno rozbrajały - wspomniane już wcześniej "posunąłbyś mnie", albo "fiutogrypa" xD
W każdym razie opowiadanie jest ostre, naprawdę ostre, pikantne jak papryczka chilli ale to mi się podoba Wink

Muszę cię przyznać, że bardzo dobrze wychodzi ci tłumaczenie. Wiem, że masz już doświadczenie, ale tłumaczenie Conffesion na pewno jest trudniejsze niż AIEK. Widać, że się starasz przełożyć to na polski na tyle dokładnie, zachowując pierwowzór, ale na tyle idealnie, byśmy my, Polki, odnalazły w tym to, co potrzebujemy. Zasługujesz na wielkie brawa, moja droga, i naprawdę chylę przed tobą czoła za chęci, czas i pracę jaką pakujesz w to ff. Naprawdę.

A co do samego ff. Tak jak wcześniej mówiłam, odkrywcze i długaśne to nie będzie, ale podoba mi się. Z kilku różnych względów. Jest humoru, ale taki ironiczny i dziwny, taki jaki lubię. Można tutaj odnaleźć wiele prawd życiowych, może trochę zawoalowanych, ale to wcale nie jest opowiadanie oparte wyłącznie na potrzebach seksualnych, ostrym języku i wiecznie mokrej kokoszce(btw tak nazywam waginkę xD).
I tak jak na początku pomysł z Leah nie bardzo mi pasował, tak w trakcie czytania przekonałam się, że nadaje się tutaj idealnie.
Edward jest trochę wyrachowany, ale podoba mi się. Robiło mi się gorąco jak go sobie wyobrażałam w takich scenach xD
No ale fajnie przedstawiona jest relacja między nimi. Nie ma słodkości, mdłych odzywek, jest za to naturalnie, spontanicznie i hardkorowo xD A to jest fajne.

A, zapomniałam jeszcze wspomnieć, że trochę wzruszyłam się czytając wpis w pamiętniku. Fajnie, że autorka pokazała kilka twarzy Leah. Nie jedną, tą ostrą laskę, ale też dziewczynę, która ma serce i pragnie czułości.

Tymczasem tyle, ale dałaś mi kopa wieczorem, o! xD

Pozdrawiam i tłumacz, tłumacz dalej, teraz już będę się brała na bieżąco Wink


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 21:37, 08 Paź 2010 Powrót do góry

Kochana!

Ten rozdział mnie zabił. Moim zdaniem jest najlepszy z dotychczasowych, które nam przetłumaczyłaś. Jest w nim coś bardzo błyskotliwego, zabawnego, klimatycznego i uroczego.
Coraz bardziej lubię głównych bohaterów. Nie, stop. Ja ich lubiłam raczej od początku, a teraz moja sympatia staje się coraz większa. Zarówno Leah, jak i Edward są po prostu boscy, mają niesamowite charaktery, oboje są zadziorni, inteligentni i jakby to ująć - lubią ryzykować, bawić się w pewien sposób i igrać z losem.
To co odstawiali w tym rozdziale trudno określić słowami. Spotkanie z Rosalie i Emmettem przebiegło dość dobrze, choć obawiałam się, że wynikną z tego jakieś kłopoty. A wynikło dużo śmiechu. Akcja szafka, łazienka, kuchnia, sypialnia i nagłe wejście Emmetta przy tym, jak Leah zadowalała Edwarda - bezcenne. Flirty Lei i Rose zresztą też były niezłe.
Niestety Emmetta w sadze nie lubiłam i tutaj się to nie zmieniło. Jego przemyślenia, spostrzeżenia itd. nie przypadły mi do gustu i jak dla mnie nadal jest napakowanym i napalonym głupolem. Przepraszam, nie chcę nikogo urazić, ale tak to widzę.
Rosalie jest zadziorna i fajna. Lubię ją.
Ogólnie rozdział pełen zabawnych i ciekawych sytuacji, obserwacja zachowania Edwarda i Lei w towarzystwie dwóch osób niewtajemniczonych w to, co się dzieje między nimi było naprawdę interesujące. Nic dodać, nic ująć.
Oczywiście Twoje tłumaczenie jest cudowne, przenosisz to opowiadanie na nasz język w sposób idealny. Jest mi głupio, bo praktycznie nic nie zrobiłam przy tym rozdziale jeśli chodzi o betę, bo błędów praktycznie żadnych nie znalazłam, więc nie zasługuję na miano bety tego rozdziału, kochana Smile Niemniej cieszę się, że mogłam to przeczytać szybciej niż inni. Dziękuję!

Świetny rozdział! Dzięki, Dzwoneczku :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
pampa
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lut 2010
Posty: 1916
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 57 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 12:52, 20 Paź 2010 Powrót do góry

no w końcu i ja dotarłam.....

cóż można napisać - jak zawsze pięknie przetłumaczone, historia z jajem i pieprzem Wink

nie podoba mi się tylko mnogość narracji i mam nadzieję, że nie będzie więcej kandydatów do własnego POV, ale to zarzut w stronę autorki Smile

Edek dalej mi się w tym opowiadaniu podoba, nie są z niego ciepłe kluchy Wink

czekam na dalszy ciąg


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin